>>> Dane tekstu >>>
Autor Erich Meinert
Tytuł Głupota mody
Podtytuł Odczyt
Wydawca Biblioteka Romansów i Powieści; Księgarnia T. Paprocki
Data wyd. 1891
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


D-r med. E. Meynert.
GŁUPOTA MODY.
ODCZYT.
Tłumaczenie z niemieckiego.
WARSZAWA.
NAKŁAD „BIBLIOTEKI ROMANSÓW I POWIEŚCI.”
41. Nowy•Świat 41.
1891.

Popularny temat o „głupotach mody“ mógłbym rozpocząć aż od dawnych rzymianek, które przystrajały się w jasne włosy kobiet niemieckich, — mógłbym przytoczyć wam rozmaite uczesania włosów i brody, które nastawały i przemijały, — mógłbym opowiadać o fryzowanych perukach i warkoczach, o fryzowanych wąsach i demokratycznych brodach. Mógłbym téż przerazić was opowiadaniem o stalowych pancerzach, w które młode francuzki, a nawet dzieci, zakuwano za czasów Ludwika XIV, aby nadać ich ciałom kształty osy, niezbędne dla „damy“ podług ówczesnych pojęć. A skrytykowawszy wszystkie te modne głupstwa, które panowały w ubiegłém stuleciu i znane nam są z opisów i obrazów, mógłbym jeszcze, nie tykając współczesnych nam osobistości, pozwolić sobie na zaatakowanie krynolin i zręcznym zwrotem pożegnać mych słuchaczów. Pięknieby to wyglądało i bezwątpienia zadowolniłoby wszystkich, gdybym po krótkiéj uwadze, że, pomimo pewnych pozostałości dawnych głupstw mody i przypuszczenia, że wobec tegoczesnego rozwoju i wykształcenia, przenikającego wszelkie warstwy społeczeństwa, resztki te wkrótce znikną, — zakończył odczyt i uprzejmie pożegnał zgromadzonych. Wówczas uzyskałbym poklask wasz i pochwałę, nazwalibyście mnie człowiekiem rozsądnym i dobrze wychowanym, który z taktem i zręcznością potrafił wywiązać się z tak drażliwéj sprawy.
Mogęż spodziewać się podobnego uznania, jeżeli z góry wyznam, że mam zupełnie inny cel na widoku, że nie znajdę dzisiaj czasu na to, aby mówić o przeszłości, lecz przeciwnie, postanawiam zająć się teraźniejszością i właśnie ostro skarcić panujące w obecnych czasach głupstwa mody? Byłbym zupełnie pewnym waszego uznania, gdyby uwagi me dotyczyły tych tylko, którzy pozostali poza murami tego salonu, a nie tych, którzy są tu z nami. Jednak otwarcie muszę wyznać, że na tém polu, na które pogawędka ma nas wprowadzić, wszyscyśmy jednako nierozsądni i grzeszni, że nawet najrozważniejsi i najwykształceńsi z nas nie potrafili dotychczas otrząsnąć się z pętów nierozsądku, a co najmniéj, że znoszą i przypatrują się téj powszechnéj głupocie, zamiast ją zwalczać i tępić.
Niejeden z was, być może, rozpoczynał już w łonie własnéj rodziny taką walkę przeciw jakiemuś szaleństwu mody. Przypuszczam, że ten lub ów ojciec rodziny, powróciwszy do domu z uroczystości odsłonięcia pomnika Germanii, z powagą stanął przed swą żoną i w te mniéj więcéj odezwał się do niéj słowa: „Wybacz, moja duszko! Przyjrzawszy się na rynku potężnym kształtom naszéj Germanii i porównywając twoją figurę z jéj figurą, mimowoli nabieram przekonania, że się sznurujesz cokolwiek.“ Kto takiéj dopuścił się aluzyi względem gorsetu żony swéj lub córki, ten pamięta téż bezwątpienia otrzymaną odprawę: „Co téż ty gadasz! ja się wcale nie sznuruję, jestem taką z natury; przekonaj się, jak wszystko na mnie luźne! Cóżem temu winna, że inne kobiety nie mają figury! Bądź rad, że żona twoja ma ładną figurkę. Niebardzo byłbyś zadowolonym, gdyby żona twoja tak niezgrabnie wyglądała, jak ta... Germania!“ i t. p. i t. p. Żaden z was, moi panowie, nie może się chyba poszczycić zwycięztwem, odniesioném w téj sprawie nad swą lepszą połową. Niejeden, być może, zdruzgotany potokiem wymowy przeciwniczki, zmuszony był wyznać z pokorą, że skarga jego była niesprawiedliwą i potworną. A jednak w téj kwestyi my, mężczyźni, zawsze jesteśmy oszukanymi. Potém pomówimy o tém, a zarazem podam wam sposób, jak należy demaskować piękne grzeszniczki.
Saméj modzie nie należy wypowiadać wojny, ona jest bowiem naturalnym wyrazem kierunku estetycznego danéj epoki. Działa ona ożywczo na przemysł i handel, jest zatém pożyteczna pod pewnym względem. Lecz gdy kaprysy jéj ważniejszym zagrażają sprawom ludzkiego społeczeństwa, gdy moda do jawnéj staje walki z dobrobytem, przyzwoitością lub ze zdrowiem, wówczas należy powstrzymać ją w zapędach i zawołać: „Stój, ani kroku daléj!“
Błazeństwa sezonowe, któremi modniś corocznie napawa nasze oczy, jak np. najmodniejsza obecnie fałda prasowana z tyłu pantalonów, lub barwista jedwabna chusteczka, wyzierająca z kieszonki kamizelki, to — z wyłuszczonego powyżéj punktu widzenia — tylko niewinne modne zabawki, które, pomimo ich dziwactwa, ani nie kosztują wiele, ani nie obrażają moralności, ani téż nie szkodzą zdrowiu. Z drugiéj strony, pozornie niewinne nawet modne zabawki mogą niekiedy poważną wyrządzić krzywdę; zaraz podam wam przykład, — aby przekonać was, że nie mam zamiaru ośmieszać innych, siebie samego biorę za cel mych docinków.
Miałem lat z piętnaście, gdym, za przykładem kilku zblazowanych kolegów szkolnych, kazał sobie przypiąć modne wówczas strzemiączka do pantalonów. Nie pochlebiając sobie, mogę wyznać, że poprzednio byłem silnym i zręcznym chłopcem, — że wdrapywałem się na najwyższe drzewa dla podbierania gniazd sowich i jastrzębich, — żem własnoręcznie zbudował sobie czółenko, w którém nawet podczas strasznych burz żeglowałem po Elbie, — żem dwa razy tonął, a pływaniem się wyratowałem, — żem w szkole uchodził za najlepszego gimnastyka i t. p. Tymczasem kazałem sobie przypiąć strzemiączka. I od tego czasu, szanowni moi słuchacze, ustała odrazu cała ma swoboda. Rozerwałbym pantalony, gdybym chciał nadal tak skakać i po drzewach łazić jak poprzednio, lub téż pływać jak ryba. Unikałem przeto wesołych zabaw moich towarzyszy... bezstrzemiączkowych, opuściłem się w gimnastyce i pierwsze zdobyłem zadatki téj tuszy, która mnie obecnie tak udręcza. A wszystkiego zła przyczyną — owe cienkie, krótkie paseczki skórzane, u spodu méj osoby umieszczone. Małe przyczyny, a wielkie skutki!
Wiele innych jeszcze znamy pozornie niewinnych i drobnych kaprysów mody, które jednak potrafią spaczyć ciało i duszę. Dajmy na to, że synek wasz upodobał sobie wysokie i wązkie kołnierzyki stojące. Żywe dotychczas i swobodne jego ruchy odrazu stałyby się sztywnemi, gdyż nie mógłby tak łatwo poruszać głową jak poprzednio, nie narażając szyi na ciągłe ukłucia o brzeg chomonta. Koziołka fiknąć nie potrafiłby za nic w świecie. Lub téż rzućcie okiem na chłopca, któremu słabi rodzice pozwalają nosić złotą dewizkę! Ciągle zwraca on uwagę i przypatruje się swemu świecącemu łańcuszkowi, zapominając o innych rzeczach; unika już zabaw i gier ruchliwych, obawia się bowiem uszkodzić swój skarb. Z niewłaściwą dziecku powagą i nadęciem stroni od wesołych swych rówieśników.
Z uczuciem zadowolenia zauważyłyście, moje panie, że przykłady me brałem z grzesznego spisu wykroczeń płci męzkiéj. Zasada sprawiedliwości wymaga, bym i o paniach nie zapomniał.
Ile piasku w morzu, tyle mód niewieścich, szkodliwych w podaném tylko co znaczeniu. Wyobraźmy sobie damę kosztownie wystrojoną! Ileż to uwagi z jéj strony potrzeba, aby nic się nie zepsuło w téj kunsztownéj tualecie, ani w piętrzącéj się fryzurze, ani w eleganckim kapeluszu, ani w fałdach szalu, malowniczo ułożonego na jéj ramionach. A jeżeli pudrem pokryła swe włosy, to z jakąż ostrożnością musi stąpać, jak umiejętnie głowę trzymać w równowadze, aby ani jeden pyłek ryżowy nie opadł z jéj loków na suknię. Zauważyliście państwo bezwątpienia, jak panie w ten sposób przystrojone nie odważają się na odwrócenie głowy, lecz całém ciałem zwracają się, podobnież jak owe lale, obracające się na wystawach sklepowych.
Nieznający się na tém nie może wyobrazić sobie, jakie katusze sprawia taki strój. Najlepiéj zrozumieją to ci, którzy próbowali chodzić z drągiem, ustawionym pionowo na nosie. Przy téj sztuce trzeba z każdym krokiem się liczyć — nie wolno spoglądać ani na prawo, ani na lewo, gdyż drąg spadnie z nosa. Niektóre stroje damskie krępują poprostu członki. Pewne płaszcze, naprzykład, dają swobodę ruchów tylko przedramionom, a krępują ramiona, — a niektóre damy lubują się w sukniach tak wązko obejmujących kolana, że tylko goleniami mogą poruszać podczas spacerów.
Najulubieńszém polem modnych sztuczek jest naturalnie... głowa. Ztąd najłatwiéj wpadają innym w oczy. Nie chcę rozwodzić się nad barbarzyńskim zwyczajem przekłuwania dzieciom uszów — kolczyki bowiem coraz bardziéj z mody wychodzą. Ktoby jednak, ze względu jedynie na otrzymany od rodziców chrzestnych upominek tego rodzaju, dał się skłonić do okaleczenia swego dziecka, ten niechaj zważy, że spada do poziomu owych barbarzyńskich ludów, które przebijają sobie przegrodę nosową lub policzki i wargę dolną, aby obwiesić lica swe obrączkami, guzikami, kolcami i tym podobnemi... upiększeniami. Każda niewiasta, nosząca kolczyki, wydaje mi się dziką! Mniemana korzyść tych ozdób, odciągających choroby od oczów, należy do krainy bajek. Takie odciąganie, zupełnie zbyteczne dla oczów zdrowych, miałoby wtedy tylko pewne prawdopodobne działanie, gdyby rany te ustawicznie ropiały, — a kuracya ta nie zyskałaby chyba uznania u próżnych kobiet, noszących kolczyki. Z uczesania głowy wielu kobiet i dziewcząt łatwo nieraz poznać, jakim duchem ożywione są te istoty. Gdy malarz rodzajowy zechce nam przedstawić kobietę przyzwoitą, łagodną, gospodarną, wówczas skromnie rozdzieli jéj włosy pośrodku głowy i pozwoli im bez sztuki spływać po ciemionach; lecz gdy mu chodzi o wyobrażenie kobiecéj kokieteryi, lekkomyślności, zazdrości i tym podobnych ułomności charakteru, wówczas gładkie uczesanie jest nieodpowiedniém; wtedy spiętrzy on jéj włosy na głowie, przystroi ją w loki, nioby, grzywki, podkładki i szynion. Niezaszczytne to wcale dla kobiet, że każda z nich z godzinę co najmniéj poświęca czasu dla kunsztownego ufryzowania swych włosów. Uważamy je za kokietki, za marnotrawczynie czasu i przypuszczamy, że mała jest wartość wewnętrzna téj, która swéj powierzchowności tak wiele czasu i trudu poświęca. Lecz i dla zdrowia niejedna ztąd wypływa szkoda. Jeżeli np. fryzura wymaga, aby włosy układane były w przeciwnym naturalnemu kierunkowi, wówczas wstawia się często uporczywy ból głowy, wynikający z ciągłego targania włosów.
A te obrzydliwe kłęby cudzych włosów, które bez wstrętu umieszczają kobiety wśród własnych splotów, są w stanie szkodzić zdrowiu, już-to zanadto rozgrzewając skórę na głowie, lub téż stanowiąc wygodne pole dla rozwoju drobnych pasożytów świata roślinnego i zwierzęcego.
Są wreszcie fryzury, nieszkodliwe wprawdzie dla zdrowia, ani téż niewymagające zbyt wiele czasu, a jednak niestosowne z powodu zupełnéj nieestetyczności. Do tych należy modna obecnie fryzura à la pinczerek, z grzywą, z włosami w górę podczesanemi i splecionemi w kukiełkę, sterczącą na wierzchołku głowy. Śmieszne oblicze nasuwa zawsze pewne porównania; otóż tak uczesana głowa przypomina słomianego manekina: słoma u góry, słoma wewnątrz! Nie zdarzyło mi się jeszcze napotkać rodziców, którymby ta moda — jeżeli przypadkowo ich córka, pensyonarka jeszcze, jéj hołdowała — podobać się mogła; owszem, krytyka moja zyskiwała zawsze ich uznanie. A jednak żaden z tych ojców, ani matek, nie odważył się zabronić córce tego zniekształtnienia pięknego nieraz czoła.
Zdaje mi się, że podobnież jak niktby spokojnie nie zgodził się na to, aby dorastająca córka paliła cygara na ulicy, lub koziołki fikała, tak samo nie należałoby pozwalać dzieciom stosować się do wszelkich wybryków mody. W tych sprawach nieraz naraża się poprostu dobre imię rodziny. Ludzie, nieznający nas bliżéj, oceniają nas z powierzchowności, z drobnych naszych nawyknień, z nieznacznych rysów charakteru, postępowania i zachowania się. Nic łatwiejszego zatém, jak z nieestetycznego wyglądu dziecka, publicznie okazywanego, wnioskować o smaku i rozwoju umysłowym rodziców. Obyż uczciwe rodziny zechciały unikać wszelakich sztuczek modnych, tak ulubionych przez kokietki!
Gdy zdarzy się nam, mężczyznom, poczuć odurzającą woń perfum, bijącą od jakiéj damy, wówczas powstaje w nas myśl, że „tu coś nie w porządku!“ Jakiż cel w używaniu tych pachnideł? Wątpię, czy dobry i uznania godny! Skoro anatom obmywa sobie wodą kolońską ręce, cuchnące od sekowanych trupów, wtedy nic nie mamy przeciw temu. Podobnież uznajemy konieczność perfumowania się dla osób, obdarzonych niemiłym wyziewem skórnym, — a one, spotykając innych panów, lub panie wyperfumowane, mogą sądzić, że mają do czynienia z nieszczęśliwymi chorymi, którzy starają się ukryć przed światem swą przykrą dolegliwość. Gdyby perfumowani przypuścić mogli, że takie myśli przychodzą innym do głowy, wówczas perfumowanie się szybko wyszłoby z mody. W rzeczywistości jednak większość tych osób kieruje się bardzo niemoralnemi pobudkami, o których nabierzemy pojęcia, gdy przypatrzymy się pewnym zwierzętom. Zauważamy bowiem wśród zwierząt niektórych najwyższych jako téż najniższych gatunków, że jedna płeć obdarzona jest przez Stwórcę pewnym odorem, przyciągającym płeć przeciwną; urządzenie to ma na celu... rozmnażanie się gatunku. Wiedzą o tém dobrze zbieracze motyli, a wszystkim znany jest bezwątpienia piżmowiec. Otwarcie mówiąc, wszelkie pomady i perfumy, używane przez ludzi, to samo mają znaczenie, co odory w świecie zwierzęcym: celem ich — zwracać na siebie uwagę płci przeciwnéj! Skoro nawet zapach niektórych kwiatów podnieca i odurza osoby wrażliwe, więc nic dziwnego, że gorący, namiętni młodzieńcy rozpalają się pod wpływem odurzającéj woni wykwintnych pachnideł. Najsilniéj w tym kierunku działa piżmo, ulubione jest przeto przez niewiasty, polujące na mężczyzn. Przyznacie chyba, że hańbą jest dla człowieka, jeżeli za grube pieniądze nabywa i na swych bliźnich próbuje działania środka, którym zwierzątko, skaczące po wzgórzach indyjskich, lub nad Bajkalskiém jeziorem, wabi ku sobie samiczkę.
Widzicie, szanowni słuchacze, że kto podejmuje się przemawiać przeciw głupstwom mody, ten, jak ów kot z gorącą zupą, parzy sobie usta, bez względu na to, z któréj strony zaczyna kwestyę rozbierać. Natknąwszy się więc na tak ślizkie szczegóły, przeskakuję odrazu — jakby z rozpaczy — do drugiego końca sprawy.
Zdawaćby się mogło, że skromne nasze, po ziemi stąpające nogi nie powinny podlegać zaczepkom mody. Gdzież tam! Już żelazne obuwie średniowiecznych rycerzy stosowało się do mody i zmieniało wedle rozkazu chochlika modnego. W starych zbiorach historycznych spotykamy żelazne trzewiki z bardzo szerokiemi przodkami, a także inne, o 50 lub 100 lat późniejsze, czółenkowate, a nawet śpiczaste i ostre na końcu jak broń kłująca. Czyż to nie ta sama zmiana smaku, któréj w obecnych czasach byliśmy świadkami? Obecnie bowiem hołdujemy wszyscy obuwiu wązko zakończonemu, — a nie wchodząc w to, czy moda ta odpowiada prawom estetycznym, skorzystamy z niéj o tyle tylko, aby wypowiedziéć słów kilka o szkodliwych dla zdrowia następstwach fałszywie skrojonego obuwia.
Mało komu znany jest dziś właściwy wygląd normalnéj stopy. Prawidłowy i wrodzony kształt ludzkiéj podeszwy zupełnie zanikł; pierwszego ataku na nią dopuszcza się matka, gdy delikatną stopkę dziecięcą wsuwa do pierwszéj w życiu pończoszki. Już wówczas palce, rozstawione od natury, muszą ścieśniać się, aby pomieścić się mogły w wązkim końcu pończochy, przypominającéj koniec trójkątnéj torebki. Babcie i ciocie, obdarzające dzieci pończoszkami, z łatwością mogłyby się nauczyć robienia pończoszek, odpowiednich do naturalnych kształtów nóg dziecięcych. A gdy te panie rozpoczną reformę, wówczas i fabryki pończosznicze i majstrzy kunsztu szewckiego łacno pójdą w ich ślady. Pod wpływem pończoch i obuwia spłaszcza się stopa, palce zbliżają się ku sobie i wykręcają na zewnątrz, a nieraz nawet jeden jeździ po drugim. Z naturalnych palców stopy wytwarzają się jakieś niezgrabne czterokańciaste pałeczki, ściśnięte jak cygara gatunku Manilla. A prócz tego ileż odcisków, narośli, guzików z odmrożenia! Skoro lekarz zwraca uwagę takiéj damie, noszącéj wązkie obuwie, wówczas przeczy ona wszystkiemu. „Proszę, przekonaj się pan, jak obszerny mój bucik,“ przyczém wskazuje na pusty dziób obuwia, wystający przed palcami. Rozumie się, że pomimo długiego bucika i skutkiem tego swobodnéj od przodu przestrzeni, cała noga jest skrępowaną i uciśniętą z obu boków. Na to jednak panie mają gotową odpowiedź: „Już z natury mam taką wązką nogę.“ Na takie dictum trzeba dowodów rzeczowych. Poprośmyż więc o zdjęcie bucika i pończochy i o postawienie nogi (podczas stania osoby) na arkuszu białego papieru, a ołówkiem szybko odrysujmy kontur stopy. Porównajmy go z podeszwą bucika. Jakaż różnica! Co za dowód namacalny! Gdzież owa wązkość, gdzież elegancka śpiczastość?
Która z was, moje panie, rości pretensye do rozsądku, ta niechaj raczy w swéj gotowalni powtórzyć tę próbę, a pozyskany kontur własnéj stopy niechaj służy za model... dla jéj szewca.
Szewcy stali się już o tyle wyrozumiali, że szyją prawidłowe, hygieniczne obuwie, lecz, jak dotychczas, tylko na obstalunek.
Pierwszym warunkiem dobrego obuwia jest, aby każdy but był uszyty podług właściwego kopyta — prawy podług prawego, lewy podług lewego, tak jak obuwie męzkie. Koniec obuwia nie powinien zatém znajdować się w samym środku, lecz ma być skierowanym w stronę wielkiego palca.
Szkodliwe działanie zbyt wązkiego obuwia większém jest w saméj rzeczy, niż powszechnie sądzimy. Ból, odczuwany w stopach przy każdym kroku, zniechęca do spacerów, a brak ruchu na świeżém powietrzu szkodliwie oddziaływa na zdrowie. Niezawsze jednak wązkie obuwie sprawia dolegliwości; ostatecznie do wszystkiego przyzwyczaić się można. Wówczas jednak rozwija się inne cierpienie, tak powszechne u wązko obuwających się: zimne nogi. Żyły skórne stopy, uciśnięte przez skórę wązkiego bucika, nie napełniają się krwią, a po dłuższym czasie tak się kurczą, że nawet w nocy krew ich nie wypełnia i nogi nie rozgrzewają się.
A następstwem zimnych nóg, jak wam z własnego doświadczenia wiadomo, bywa: ból głowy, ból zębów, nerwowość, późne zasypianie, zły humor, cierpienia kobiece i t. p.
Zbyt wązkie a zarazem zakrótkie obuwie jeszcze gorzéj zniekształtnia stopy, o czém najlepiéj wiedzą lekarze wojskowi, oglądający popisowych. Niekiedy palce stopy pomięszane są z sobą, jak pasma warkocza, przytém zdarzają się poważne cierpienia w stawach, a także wyginanie się palców w kształcie pazurów.
Wysokie obcasy, wskutek których punkt ciężkości ciała zostaje, ze szkodą dla kręgosłupa i miednicy, przeniesionym ku przodowi, wychodzą na szczęście z mody obecnie.
Czas nagli, a przed nami najważniejsza jeszcze, przynajmniéj z punktu lekarskiego, część naszych uwag, mianowicie te głupstwa mody, które dotyczą pośrodkowéj części ludzkiego ciała, t. j. tułowia i ważnych jego narządów. Z wyjątkiem niektórych próżnych oficerów, używających sznurówek, głównie płeć żeńska, pomimo wszelkich nawoływań lekarzy, z wytrwałością godną lepszéj sprawy trzyma się téj wstrętnéj a z naturą sprzecznéj części ubrania.
Niejeden już łamał sobie głowę nad tém, czemu właśnie kobiety, należące wszak do rodzaju ludzkiego, z takim uporem starają się nadać ciału swemu postać, spotykaną w przyrodzie tylko u owadów. Głębszy sens téj figurki jak u osy, t. j. myśl, będąca podstawą téj mody, polega prawdopodobnie na chęci wykazania przed światem najoczywistszych podstaw rozwiniętéj kobiecości, t. j. szerokich bioder i pełnego gorsu, dlatego więc ściskają damy swą talię, aby owe wyniosłości tém wybitniéj na jaw występowały. Jednak większości sznurujących się w obecnych czasach kobiet niepodobna postawić tego zarzutu, aby świadomie z tym celem działały. Noszą one gorsety, bo „tego moda wymaga;“ cieszą się z swych figurek cienkich, bo moda uznaje takowe za piękne; nie przyznają ani przed innymi, ani przed sobą, że ta zgrabność jest wytworem sztucznym, który co rano trzeba na nowo odtwarzać, i nie zastanawiają się nad tém, że gdyby rzeczywiście tak były zbudowane, za jakie pragną przed światem uchodzić, uważanoby je za kaleki.
Jak wyglądać powinna prawdziwie pięknie zbudowana kobieta? Przyjrzyjcie się owéj uznanéj perle kobiecéj piękności, nazwanéj przez Heinego „Madonną piękności“ — Wenerze z Milo — w salonach paryzkiego Louvre’u. Jeżeli nie widzieliście téj rzeźby, to znacie bezwątpienia portrety i fotografie, tak licznie reprodukowane z tego arcydzieła dłuta.
Dokładnie przypatrzcie się, łaskawe panie, figurze tego posągu, którego cała wartość i sztuka na głębokiéj polega prawdzie, jasno wyrażającéj wszelkie powaby najpiękniejszego na świecie stworzenia! Nie zależy mi bowiem wcale na uczuciach, jakie w słuchaczkach mych powstać muszą, gdy porównają własne figury z figurą tego posągu. Nadając sobie sztuczną postać, oddalacie się panie od natury, bez względu na to, czy większéj, czy mniejszéj siły w tym celu używacie. Nie zwracalibyśmy wcale na to uwagi, gdyby tu chodziło tylko o nieszkodliwą zabawkę, lecz rzecz się ma inaczej — wyrządzacie sobie panie bowiem największą krzywdę i szkodzicie sobie.
Szkody te dają się łatwo wykazać na waszém ciele, zaczynając od zewnątrz, a kończąc na wewnętrznych narządach. Nie wspominam już tych pasów na skórze, które wieczorem przy rozbieraniu się widzicie na swém ciele, a które przypominają wam stalki i fiszbiny — znikają one w ciągu nocy. Lecz pod skórą leżące narządy cierpią stale wskutek doznawanego ucisku. Wskutek wysokiego i wązkiego gorsetu — a takie są w modzie — całe grupy mięśni skazane są na zupełną lub połowiczną bezczynność. A tylko pracujący mięsień może się rozwijać; skazany na bezczynność, marnieje. Mężczyźni, których plecy pokryte są luźném odzieniem, odznaczają się zazwyczaj tęgiemi, silnemi mięśniami na plecach, — podczas gdy kobiety w téj okolicy ciała są zwykle chude, o czém najlepiéj przekonywają sterczące łopatki i wyrostki kręgów. Mięśnie kobiecych pleców powstrzymane są w rozwoju i zanikają wskutek braku działalności. Kobieta nie potrafi się tak zgiąć jak mężczyzna, ukłon jéj zatém, nawet na dworskich recepcyach, jest sztywny, drewniany.
Dostawszy się, jako ofiara sznurowania, w ręce lekarza, bardzo słusznie utrzymuje kobieta, że ciało jéj nie może obejść się bez gorsetu, który je podpiera; brak bowiem temu ciału mięśni w plecach, — a to samo już wystarczyć powinno, aby rozsądne matki zabroniły swym córkom używania tych aparatów.
Rozsądna matka z łatwością przyjdzie do przekonania, że Pan Bóg bezwątpienia dostatecznie wyposażył człowieka pod względem potrzebnéj mu podpory, — a wobec tego natychmiast skonfiskuje ona niebezpieczny aparat, a odda należne prawa naturalnym podporom, t. j. mięśniom. Nie będzie ona zwracać uwagi na skargi rozsznurowanéj córki, narzekającéj na bóle w plecach, — pozwoli jéj z początku odpoczywać częściéj, lub opierać się o krzesło, spokojnie wyczekując, aż wskutek swobodnego ruchu na wolném powietrzu, ćwiczeń gimnastycznych i pływania, mięśnie córki nabiorą dostatecznéj siły i sprężystości, tak, iż dziecko jéj bez cierpienia i zmęczenia, lecz i bez sztucznych fiszbinowo-stalkowych podpórek, prosto trzymać się potrafi.
Synowie nasi, których mięśni nie krępujemy obcisłém ubraniem, bardzo rzadko mają krzywe plecy, u dorastającéj zaś żeńskiéj młodzieży zdarzają się one bardzo często, a sztuka krawcowych i bandażystów, która ma zapobiegać téj wadzie, przyczynia się raczéj do jéj wytwarzania. Córka wasza koszlawieje właśnie wskutek gorsetu, a nie pomimo niego, jak wam się zdaje. Chcąc zaś wyprostować skrzywiony kręgosłup, lub usunąć wystającą łopatkę, nie należy zamawiać, jak to zwykle się dzieje, u bandażysty stalowego pancerza, który pogorsza jeszcze wadę, lecz przedewszystkiém odrzucić precz gorset i zastąpić go luźną, stosowną szatą, o któréj poniżéj mówić będziemy. Poważniejsze skrzywienia, nieustępujące same przez się wobec tych warunków, powinny być przez lekarzy-ortopedystów leczone.
Ze wszystkich grup mięśniowych klatki piersiowéj najważniejszą dla zdrowia całego organizmu jest grupa mięśni oddechowych. Rozszerzanie się klatki piersiowéj i wchłanianie potrzebnéj do życia ilości powietrza odbywa się jedynie zapomocą mięśni. W ciasném ubraniu klatka piersiowa nie może rozszerzać się poza granice rozciągłości tegoż. Ściskając się, pozbawiają się zatém kobiety samowolnie pewnéj ilości powietrza, a strata ta wynosi co najmniej 1/5 potrzebnéj ilości, którą nieskrępowana kobieta z łatwością byłaby w stanie wchłonąć. Wskutek zmniejszonéj ilości tlenu wszelkie procesy palenia, stanowiące podstawę życia, odbywają się niedokładnie, wytwarza się zamało krwi, lub téż krew pośledniejszéj wartości, a nawpół spalone produkty przemiany materyj przepełniają soki organizmu. Zewnętrznym objawem tak nędznego odżywiania maszyny życiowéj jest blada, wypłowiała skóra i ów smutek i przygnębienie, ciążące nad naszém młodém sznurowaném pokoleniem. Od czasu, gdy nasze 10 — 11-letnie córeczki uznały za konieczne nosić gorsety, blednica, która u poprzedniego pokolenia zjawiała się dopiero po ukończeniu pensyi, obecnie występuje już u uczących się tabliczki mnożenia. Przypominam sobie, jaki popłoch wywołało to spostrzeżenie i jak starano się, rozszerzając wymiary klas, dostarczyć większéj ilości tlenu naszym bladym potomkom. Lecz cóż to wszystko pomoże — pytam, — skoro płuca, które mają pochłaniać ów obficie zgromadzony tlen, są skrępowane?
Czemuż to, szanowni słuchacze, pożytek gimnastyki, tak oczywisty u chłopców, tak często u dziewcząt nie zjawia się wcale? Przy ćwiczeniach gimnastycznych trzeba bardzo często podnosić ręce, przyczém klatka piersiowa znakomicie się rozszerza, jeżeli naturalnie ubranie na to zezwalać raczy. Skrępowany doznaje podczas tego ćwiczenia męki, zamiast wytchnienia, — wogóle bowiem gimnastyka w ciasném ubraniu więcéj szkody niż pożytku przynosi. Pewna nauczycielka gimnastyki opowiadała mi, że niektóre z jéj 10 — 11-letnich uczennic nie mogły robić ćwiczenia „zginania korpusu,“ gdyż stalki ich gorsetów wpijały się im w ciało.
Przekonany jestem, że wy wszyscy wraz ze mną potępiacie te szaleństwa, i przypuszczam, że żadna z obecnych tutaj matek nie chciałaby tolerować ich u własnéj córki. Otóż uprzejmie proszę każdą z was, abyście jutro rano, zanim córka wasza się ubierze, kazały jéj podnieść do góry oba ramiona i trzymać je ponad głową, a wówczas zmierzcie wstążeczką jéj figurę naturalną. Potém zaś zmierzcie talię gorsetu, stanika, a choćby nawet sukni, a przekonacie się ze zdumieniem, że ta ostatnia miara o wiele jest niższą od poprzedniéj, i przyznacie, że suknie waszych córek są o wiele zawązkie. Lecz czyż wtenczas, zacne matki, zgodzicie się zmienić taki stan rzeczy? Doświadczenie przekonało, niestety, nas, lekarzy, że najdobitniejsze nawet wytłumaczenie tych szkodliwości, wynikających z używania gorsetu, nie wystarcza pięknym grzeszniczkom do pozbycia się téj maszyny; z szczególnym uporem osoby dorosłe przeczą nam, utrzymując, że obejść się bez niéj już nie mogą.
Lecz niejeden już z nas, jeżeli nie dla siebie samego, to przynajmniéj przez wzgląd na dzieci, stawał się rozsądnym. Być może więc, że uwagi moje przychylniéj zostaną przyjęte, skoro wspomnę o cierpieniach, mszczących się na niewinnych dzieciach za winy lekkomyślnych matek, hołdujących modzie.
Te tylko dzieci mają widoki zdrowia i długiego życia, które od urodzenia i przez odpowiednio długi czas karmione są pokarmem matczynym. Główną zaś przyczyną coraz to wzrastającéj niemożebności karmienia przez nasze panie jest ucisk, wywierany na mlekodajne gruczoły przez wązkie ubranie. Znane są pewne okolice, w których kobiety wskutek panującéj tam mody narodowéj (wązkie staniki) w zupełności niezdatne są do karmienia. Dzieci piersią karmione chorują i umierają rzadko, dzieci przy flaszce — przerażająco często. Z 500 niemowląt, zmarłych podczas lata w Dreznie wskutek chorób kanału pokarmowego, jak wykazała sumienna statystyka, 480 karmionych było flaszką, a tylko dwadzieścia piersią matczyną. Czyż znajdzie się na świecie tak potworna kobieta, która świadomie poświęciłaby zdrowie i życie swych dziatek Molochowi mody? Chyba nie! Lecz kobiety nasze i panny zamykają uszy na słowa ostrzegające, nie chcą słyszéć i wiedziéć o zgubnych następstwach tych wykroczeń, — nie dbają o to, jakie skutki z tego wynikną, lub nie wierzą w nie. Czternastoletniemu podlotkowi, dbającemu o piękny wygląd przy pierwszych swych krokach, w świecie stawianych, nie można się dziwić, że nie myśli o przyszłém swém powołaniu jako matki; natomiast świętym obowiązkiem rodziców jest strzedz swe córki przed skoszlawieniem ciała i duszy.
Ucisk sukien, zagrażający rozwojowi piersi, rozmaicie działać może. Wązki, obcisły stanik bywa niekiedy gorszym od gorsetu. Skromne dziewczęta, starające się spłaszczyć zbyt wybujałe kształty, których się wstydzą, działają co najmniéj również nierozważnie, jak owe kokietki, które chętnie popisują się tém, czego nie posiadają od natury. Najzgubniejszém dla dziewiczéj piersi, choć o tém niewiele się pamięta, jest używane obecnie wysokie podniesienie gorsu. Gors, uniesiony w górę, aż do szyi niemal, przybiera takie położenie jedynie dzięki bardzo wązkiemu gorsetowi o potężnych stalkach. Niejedna z pań z rozkoszą zdjęłaby ten pancerz obcisły, gdyby tylko nie uważała go za konieczny dla estetycznego ułożenia swego biustu. Młode nawet dziewczątka o klasycznym gorsie mimowoli zniekształtniają go zapomocą gorsetu, który uciska figurę, zwęża ją, a unosi w górę i zbliża ku sobie obie piersi, ściskając je jednocześnie z boków. Kontur naturalnego biustu dziewiczego znacznie się różni od konturu gorsu ściśniętego gorsetem. Gwałtowne atoli uniesienie i ściśnięcie piersi jaknajfatalniéj działa na rozwój i przyszłą działalność gruczołów mlecznych. Naczynia krwionośne, przebiegające pomiędzy żebrami, a dostarczające materyału odżywczego do tych narządów, zostają wyciągnięte i pokrzywione. A pierś taka, bez względu na to, czy jest szczupłą i miękką, czy téż wskutek nadmiernego rozwoju tłuszczu bardzo obfitą, w każdym razie niezdatną staje się do ważnych czynności, oczekujących ją w przyszłości. Podobnież działa ściskanie piersi ku środkowi, t. j. zbliżanie ich ku sobie, a najgorzéj gwałtowne uciskanie zbyt obfitego gorsu.
Dla kobiet, które już przeszły lata macierzyństwa, powyższe uwagi nie mają co prawda znaczenia, inne natomiast warunki i okoliczności powinnyby skłonić je do uwzględniania praw naturalnych. Starsze otyłe damy bardzo chętnie sznurują się, za co natura karze je biciem serca, kurczami żołądkowemi, astmą i innemi cierpieniami. Na rady lekarza pozbycia się gorsetu odpowiadają zazwyczaj, że „dla saméj przyzwoitości“ muszą się sznurować przy bogactwie swych kształtów. Szanowni słuchacze, bądźcież sami sędziami. Oto rysunek, przedstawiający panią Skromnicką (fig. 1) a obok niego drugi — pani Nadęckiéj (fig. 2).

Bez ubrania obie jednakie posiadają kształty, lecz któraż z nich w ubraniu przyzwoiciéj wygląda? Cieszy mnie, że jednakowego ze mną jesteście zdania i głosujecie za panią Skromnicką.
A gdy jeszcze taka madame Nadęcka wystąpi decolletée w towarzystwie, co niestety wcale do rzadkich nie należy wypadków, wówczas dodatniego chyba nie wywoła wrażenia, przynajmniéj u płci męzkiéj.
Postawcie się w położeniu młodzieńca, z którym taka dama usiłuje wdać się w rozmowę; zażenowany, nie wie, gdzie ma oczy podziać, aby nie patrzéć na to, co mu tak obrzydliwie pokazują.
— Moja tusza wymaga tego, abym nosiła sznurówkę; bez niéj wyglądam zupełnie nieprzyzwoicie. — Tego rodzaju odpowiedzi lekarz często odbiera w zamian za swe uwagi. Czy gorset pani Nadęckiéj przyczynia się do zamaskowania jéj tuszy, czy téż zadanie to lepiéj zostało rozstrzygnięte przez ubiór pani Skromnickiéj — sami osądźcie!
A teraz, gdy przekonałyście się panie, jaką szkodę wyrządzacie własnemu ciału sznurówkami i gorsetami, pokażę wam, że nawet kości wasze cierpią od tych aparatów.
Oto na fig. 3-éj szkielet Wenery z Milo, którą możemy wyobrazić sobie pozbawioną wszelkiego ciała.
U téj greczynki, która za model służyła rzeźbiarzowi, a dla was, panie, téż wzorem być powinna, dosyć jest miejsca w jamie piersiowéj i brzusznéj dla pomieszczenia wszystkich przynależnych tutaj trzewiów. Jakżeż smutnie wygląda obok tego szkieletu z bożéj łaski to kościane wrzeciono, należące do jakiéjś modnéj damy z przeszłego stulecia! Rysunek nasz w zupełności zgodnym jest z oryginałem, wydobytym z grobu. Jak nędzném musiało być życie téj nierozsądnéj kobiety!
Okazując wam oba te szkielety, mam głównie na myśli wykazać ważne znaczenie pewnéj składowéj części maszyny oddechowéj, o któréj dotychczas nie wspominaliśmy.

Fig. 3. Normalny szkielet kobiety.
Fig. 4. Wpływ gorsetu na kobiecą
klatkę piersiową.

Klatka piersiowa zamknięta jest od dołu przez przeponę, która w kształcie sklepienia wystaje do jamy klatki piersiowéj, co na rysunku 7-ym zostało oznaczone linią punktowaną. Podczas wdechania sklepienie to spłaszcza się, gdyż przepona jest błoną muskularną; wskutek tego jama piersiowa jeszcze bardziéj się rozszerza. Oddechanie przeponowe ma inne jeszcze znaczenie z jednéj bowiem strony działa ono na płuca jako maszyna ssąca, na trzewia zaś brzuszne jako tłocznia. Przy prawidłowém oddechaniu przeponowém żołądek, wątroba, śledziona i kiszki zostają delikatnie uciśnięte. Masaż ten sprzyja czynnościom tych narządów, ułatwia bowiem krążenie krwi w brzuchu, wydzielanie się soków trawiennych i obieg zawartości kiszkowych, a odbywa się to wszystko zupełnie nieświadomie dla nas.
A teraz wyobraźcież sobie, w jaki sposób odbywać się może oddechanie przeponowe, skoro przepona mieścić się musi w wązkiéj obrączce, sztucznie wytworzonéj przez gorset w szkielecie powyższéj modnéj francuzki. Zachodzi tu ten sam stosunek, jak gdybyście usiłowali błonę z wielkiego kontrabasu rozciągnąć na małym bębenku dziecinnym! W takim razie nie możnaby było bębnić na niéj, a z taką przeponą nie można téż oddechać.
Tak, drogie przyjaciółki! Chociaż nie dopuszczacie się takich wybryków z waszym gorsetem, jak owa francuzka, jednakże wyraźnie doznajecie fatalnych jego działań na organy brzuszne. Wspomnijcie tylko doznawane ściskanie w dołku po obfitszéj uczcie, zatwardzenia żołądka i rozmaite, właściwe waszéj tylko płci, dolegliwości i nieregularności w oznaczonych okresach czasu.
A wszystko to znosicie dla pięknéj figurki, obliczonéj jedynie na wywołanie zazdrości w waszych towarzyszkach.
Mawiacie, co prawda, że „nikomu nic do tego, że to tylko was dotyczy.“ Miałybyście może racyę częściową w tym względzie, gdybyście tylko same padały ofiarą waszéj próżności. Lecz czyż nie wiecie, ile niewinnych ofiar cierpi wraz z wami i przez was? Mąż wasz, dzieci i służba niejedno mogliby opowiedziéć o waszych kaprysach i niedomaganiach, wynikających wskutek ucisku trzewiów brzusznych. Profesor Kundrat z Wiednia bardzo słusznie nazywa gorset czartem obecnego życia rodzinnego, fatalnie działającym na usposobienie duchowe naszych kobiet. „Gorset — powiada on — jest, jeżeli nie matką, to przynajmniéj teściową nerwowości naszych dam.“
Kto zaś ciężko pracować jest zmuszony, często się schylać, podnosić ciężary, poruszać maszynę do szycia, a przytém natężać tłocznię brzuszną, temu wązkie ubranie, niepozwalające kiszkom w chwili natężenia chronić się pod dach opiekuńczy żeber, wielką wyrządza krzywdę. Cierpienia trzewiów brzusznych u szwaczek są powszechnie znaną rzeczą, a służba żeńska nie ustępuje im pod tym względem. Dziwném to jest, ale niestety prawdziwém, że te ciężko pracujące na kawałek chleba robotnice ze wszech miar i z zaślepieniem starają się co do wymiarów talii naśladować eleganckie panienki, dla których pracują. W pewnéj rodzinie, którą, jako lekarz, odwiedzam, przekonano się nawet, że służąca sypiała w gorsecie z obawy, aby nad ranem nie obudzić się „bez figury.“ Szczególniéj zwracamy uwagę rodziców, których dzieci u obcych ludzi służą, na panowanie tego nierozsądnego wybryku. Skoro dziecko wasze, pomimo zdrowéj pracy, ciągle blado wygląda, uskarża się na boleści i ściskania, co cztery tygodnie przez kilka dni nadmiernie cierpi, a co pół roku udaje się do szpitala, to wszystkich tych dolegliwości przyczyną nie jest „ciężka praca,“ jak sądzicie, lecz ów nieszczęsny wązki gorset.
Z jakąż przyjemnością odfotografowałbym ten ucisk, wywołany w trzewiach piersiowych i brzusznych takiéj wysznurowanéj bohaterki! Niestety, jest to niemożebne, — lecz mogę wam natomiast wykazać wielkość przestrzeni, normalnie wyznaczonéj przez Stwórcę dla tych organów (fig. 5) i zmniejszenie się jéj pod wpływem karygodnéj ręki ludzkiéj (fig. 6).

Fig. 5.
Fig. 6.
Wielkie jamy ciała
bez gorsetu — w gorsecie.

W niesfałszowaném ciele ludzkiém spokojnie obok siebie leżą: wątroba, żołądek, śledziona i jelita, jak to widzicie na fig. 7. Ważne to narządy, gdyż prawidłowéj ich działalności zawdzięczamy przemianę pokarmów w ciało i w krew, w ciepłotę i siłę życiową. W téj gorliwéj pracowni nigdy robota nie ustaje. Organy te bezustannie to napełniają się, to opróżniają, i to we wszystkich swych zakątkach i kryjówkach. Czyż nie jest zatém nierozsądnym ten, kto takim pożytecznym duchom nakłada okowy? Taką zaślepioną, która życiem przypłaciła swą nierozwagę, a któréj ciało w naszym szpitalu miejskim zostało sekowaném, przedstawiam wam na figurze 8.
Jak to często w późniejszym wieku się zdarza, kształty, wywołane zapomocą wązkiego ubrania, pozostały u niéj na stałe.

Fig. 7.
Fig. 8.
Trzewia piersiowe i brzuszne
bez gorsetu
w gorsecie.

Przyda się wam, moje panie, porównać położenie trzewiów brzusznych tego ciała z normalnemi stosunkami anatomicznemi, odbitemi na figurze 7. Wątroba wypełnia całą niemal przestrzeń w okolicy figury, w któréj normalnie prócz niéj powinien się mieścić żołądek i śledziona. Wskutek nieustannego ucisku została ona nawet zmuszoną opuścić się ku dołowi i zepchnąć kiszkę grubą z właściwego miejsca. Poprzeczna część kiszki grubéj wskutek tego zagięła się w kształcie pętlicy, gdyż w wyciągniętéj postaci nie mogłaby się pomieścić. Żołądek zaś, uciśnięty przez wątrobę i śledzionę, przybrał z poprzecznego pionowy niemal kierunek, a workowate jego rozszerzenie wskutek naporu kiszek stało się wydłużoném jak kiełbasa.
Te zmiany dają wam, moje panie, pojęcie o szkodliwych następstwach sznurowania się. Nie myślcie, bym dla przerażenia was wybrał jakiś wyjątkowy wypadek, — zapewniam was bowiem, że w trzydziestu wypadkach wrzecionowatéj klatki piersiowéj (wskutek sznurowania), które w ciągu ubiegłych dwóch lat prosektor naszego szpitala sekował, zdarzyło się kilkanaście podobnych opisanemu, a nawet gorszych jeszcze. Szczególniéj żołądek cierpiał wskutek tego, a niekiedy trafiały się w nim objawy uszkodzeń. Wskutek epidemicznego panowania mody sznurowania się, nawet w klasach robotniczych, spotykamy w piątéj części wszystkich żeńskich trupów ze szpitala miejskiego otwarte lub zabliźnione owrzodzenia żołądka.
Cierpienie to, co prawda, zależy poczęści także od nowego rodzaju krępowania ciała, o którém dotychczas nie wspominaliśmy jeszcze. Mianowicie niektóre kobiety i dziewczęta, nieużywające gorsetu, zbyt mocno zaciskają powyżéj bioder tasiemki, unoszące ich suknie i spódnice. Skutkiem tego powstają dosyć często głębokie bruzdy na wątrobie i na żołądku, których wynikiem rozmaite dolegliwości, a nawet poważne cierpienia. Wobec lekarza kobiety te utrzymują, że właściwie pragnęły zapobiedz szkodliwemu działaniu gorsetu, — używające zaś gorsetu mówią, że on uwalnia je od ściągania tasiemek od sukien.
Szanowne panie nie wiecie chyba, że dla umocowania sukien zbytecznym jest gorset i uciskające tasiemki. Przypomnijcież sobie panie te skromne kaftaniki, do których przypinano wasze sukienki, gdyście były dziewczątkami, a w których było wam tak wygodnie i luźno! Właśnie teraz, gdyście dojrzałemi kobietami, należy ochraniać pewne wasze organy, doszłe do szczytu swego rozwoju, przed znacznym ciężarem waszych sukien i przenieść go na inną okolicę, bardziéj po temu odpowiednią wskutek swéj kościstéj osnowy — mianowicie na ramiona i plecy.


Fig. 9. Normalny stanik z guzikami dla przymocowania sukien.

Abyście się z góry nie uprzedzały do mojego projektu, zapewnić was muszę, że już setki kobiet, narzekających na gorset, porzuciło go i noszą obecnie to ubranie, które wam pokazuje fig. 9. Dzięki temu czują się one doskonale, a co więcéj, wszyscy unoszą się nad świeżością ich lic, nad doskonałym wyglądem i budową, słowem podobają się ogólnie. W dodatku, figury ich, choć nieskrępowane, wcale nie są niezgrabne, wogóle bowiem zbyteczna wązkość kobiecéj figury wcale nie sprawia wrażenia estetycznego. Wszak eleganckie damy z przyjemnością noszą wyborne szlafroki (matinée), a pomimo szerokiéj, naturalnéj talii, prześlicznie w nich wyglądają. A więc po cóż kształty osy, wywoływane sztucznie zapomocą gorsetu — ze szkodą dla zdrowia?
Staniczki owe, łatwe do przygotowania podług załączonych rysunków, mogą być zrobione z drelichu albo z korciku; przy braniu miary powinna kobieta podnieść ramiona w górę i głęboko oddychać.
Dla młodych panien najlepszemi są ubrania bez talii — z jednéj sztuki. Dorosłe panny powinny jaknajdłużéj nosić bluzki, lecz nie ściągać się zbytnio paskiem — w tym bowiem razie zamieniłyby tylko czarta gorsetu na dyabła paska.
Zdrowie naszych kobiet wieleby zyskało już wtedy, gdyby każde dziewczę, aż do lat rozwoju jego kształtów, zupełnie unikało wszelkiego ściskającego ubrania. W owym czasie żebra nabierają już dostatecznéj siły i sprężystości i zapobiegają niebezpiecznym zniekształtnieniom, wynikającym z sznurowania młodocianéj klatki piersiowéj.
Jeżeli zdarzy wam się spotkać młodą kobietę w pełném zdrowiu, pomimo noszonego gorsetu, to bądźcie pewni, że zawdzięcza ona to rozsądnemu luźnemu ubraniu, w którém, dzięki rozwadze swéj matki, w dzieciństwie chodziła. Zdolność, z jaką klatka piersiowa, ze wszech stron za dnia uciśnięta, powraca w nocy do stanu prawidłowego, również przyczynia się do ratowania zagrożonego zdrowia.
Przypuśćmy teraz, zgromadzeni tu ojcowie, że daliście się przekonać co do szkodliwości sznurowania i, powróciwszy do domu, rozpocząć zamierzacie ratowanie wysznurowanéj córeczki. „Ja się nie sznuruję“ — oto pierwsza odpowiedź. Płeć piękna zdawna uciekała się do przymusowego kłamstwa dla odparcia pewnych drażliwych zapytań. Pocieszcie się, panowie, i mnie bowiem nie zdarzyło się jeszcze nigdy, aby jaknajszaleniéj nawet wysznurowana kobieta odrazu przyznała mi się do tego wybryku. Postawcie się w oczach córki waszéj jako ojciec dbały o jéj zdrowie i pomyślność, nie pozwalajcie żonie waszéj popierać kaprysów waszego dziecka, nie zadawalniajcie się powierzchowném badaniem gorsetu, chwilowo rozluźnionego przez córkę, — lecz zażądajcie, aby zdjęła stanik i rozwiązała spódnice. A teraz miarką metryczną zmierzcie jéj figurę: „57 centymetrów!“ Teraz każcie jéj zdjąć gorset i kilka razy pooddychać głęboko. Na nowo załóżcie miarkę, przyczém córeczka wasza stara się być jaknajcieńszą: „63 centymetry!“ „Moje dziecko, odetchnij głęboko, proszę; jeszcze głębiéj. No, teraz dobrze!“ „67 centymetrów!“ „Widzisz, moje dziecko, jeżeli płuca twoje dostateczną ilość powietrza otrzymać mają, to trzeba im pozwolić rozszerzać się o tyle, aby figura twa miała 67 cent. w objętości. A zatém gorset twój jest o 10 centymetrów zaciasny.“ „Ależ, ojcze, jeżeli go o tyle rozluźnić, to wszystkie suknie me będą z niego opadać.“ „Nie obawiaj się; zamiast gorsetu każę ci uszyć odpowiedni stanik, do którego będziesz mogła na guziki przypinać wszystkie spódnice i suknię.“ Na to odpowiada córka jeszcze: „Ależ wtedy nie będę miała żadnego oparcia,“ „zimno mi będzie,“ „żadna suknia nie ułoży się na mnie,“ „wszyscy wyśmiewać się będą ze mnie.“ Spodziewam się, że znajdziecie odpowiedź na te uwagi i że energicznie dokonacie dzieła reformy.
Zdaje mi się jednak, że opisany wypadek należéć będzie do wyjątków, spodziewam się bowiem, że rozsądne żony wasze nietylko poprą waszą działalność, lecz nawet same nią się zajmą i przeprowadzą tę sprawę bez waszego wmieszania się.
Przed 20-m rokiem nigdy nie zdarza się, a czasami dopiero między 20 a 30, że młoda kobieta o figurze osy w rzeczywistości posiada tak cienką figurkę, jaką w gorsecie wykazuje. Nieszczęśliwa to istota, gorset bowiem oddawna noszony stałe już wywołał zniekształtnienia, których zmienić już nie sposób. Młodsze natomiast kobiety, zluźniwszy swe suknie i gimnastykując płuca, mogą jeszcze zaradzić téj wadzie.
Spodziewacie się panie bezwątpienia, że na zakończenie odczytu palnę wam „kilka ostrych słówek“ à propos waszych tiurniur. Za studenckich moich czasów pokazywano w ogrodach zoologicznych Europy pewną hotentotkę. Matki nasze i siostry rumieniły się i wstydliwie odwracały, gdy spojrzały na niekształtne zwyrodnienie pewnéj części ciała, dla oznaczenia któréj salonowa mowa nie posiada wcale wyrażenia. A jednak — któżby temu uwierzył! — w kilka lat potém pięknościom naszym nietylko wolno było, ale należało nawet przystrajać się w siodełko à la hotentotki. Błazeństwo to nie szkodzi wprawdzie zdrowiu, nie miałbym przeto potrzeby rozwodzić się nad niém, lecz moda ta doszła w swoim czasie do tak nieprzyzwoitych granic i tak gorzkie szyderstwa wywołała wśród mężczyzn, że co najmniéj chciałbym was ostrzedz przed tą afrykańską maskaradą. Szczęściem w obecnéj chwili tiurniury przestały być modne. Czy na długo?
Nie zapominajcie panie, że niektóremi modnemi błazeństwami wyrządzacie krzywdę duszy waszéj, nawet gdy zdrowie wskutek nich nie cierpi. Kobieta powinna być cnotliwą, skromną, przyzwoitą nawet w pozorach zewnętrznych. „Godność kobieca,“ „wstydliwość niewieścia,“ „skromność dziewicza“ — to nie puste frazesy, lecz ideały ludzkości, uznającéj w kobiecie istotę wyższą, dźwignię cywilizacyi i obyczajności.
Wiadomo, że kobiety pragną podbić mężczyzn i panować nad nimi. Wiele nawet o tém pisano, w jaki sposób kobieta zdoła przykuć do siebie mężczyznę. Większość kobiet używa w tym celu rozmaitych środków upiększających, wyrafinowanych strojów i kokieteryi; wszystko jedno, czy one same wymyśliły tę receptę, czy téż wyczytały ją w głupich książkach, zazwyczaj bowiem kobieta taka, która temi sposobikami upolowała męża, lub téż upolowanego zatrzymać pragnie, unieszczęśliwia i jego i siebie samą, jeżeli jeszcze nie jest zupełnie zepsutą. Takiemi fajerwerkami nie uda jéj się nigdy ująć sobie własnego męża i uszczęśliwić go, a kobiety, które po ślubie nawet wojują tą bronią, wzniecają podejrzenie, że chodzi im raczéj o innych mężczyzn, niż o własnego małżonka. Powiedzieliśmy bowiem już powyżéj, że pewne mody mają w sobie coś upajającego i przyciągającego płeć przeciwną. Lecz pamiętajcie panie, że istnieją pewne upajające napoje, które w upojonym niemi wzbudzają obrzydzenie i wstręt. Niejeden z mężczyzn, złowionych przez kokietkę na męża, ochłonąwszy z pierwszego szału, do żony swéj poczuje tylko wstręt. „Krótko trwa szał, a długo żal.“
Pewien młody, zdrowy młodzieniec, nieznający świata, wzruszył mnie pewnego razu swemi zeznaniami; otrzymawszy dobrą posadę na kolei, ożenił się. Nazajutrz po ślubie wczesnym rankiem przybył do mnie zgryziony i zgnębiony, uskarżając się, że narzeczona jego zawsze wyglądała zdrowo i ładnie, aż tu po ślubie, wieczorem, zdjęła z głowy wszystkie niemal włosy, zęby wyjęła z ust i wrzuciła do szklanki z wodą, z sukien wydobyła olbrzymie podkłady i wreszcie wyglądała strasznie. „To wcale nie ona!“ — biadał nieszczęsny, zanosząc się od łez. — „Ona nie wie, żem odszedł; spała jeszcze, gdym wychodził. Czyż mogę zgodzić się na coś podobnego?“ Uspokoiłem go. Obecnie para ta żyje spokojnie. On jest troskliwym ojcem swych dzieci, lecz stał się bardzo poważnym i smutnym.
Gorsze jeszcze następstwa wywołuje zły duch mody.
Pewna dobrodusznie wyglądająca kobieta, w poważnym już wieku, wraz z dwiema dorosłemi córkami, wszystkie trzy elegancko ubrane, choć biedne, przybyły z prowincyi do Drezna i prosiły mnie o nastręczenie im jakiéjkolwiek pracy. Postarałem się o informacyę co do tych osób i dowiedziałem się następujących szczegółów: Mąż był kasyerem podatkowym, znanym z sumienności i uczciwości, aż wtém został zaaresztowanym za sprzeniewierzenie sum rządowych i skazanym na więzienie. Dochodzenie sądowe wykazało, że kosztowne atłasowe i aksamitne stroje jego żony i córek doprowadziły go do ruiny i zniewoliły najpierw do zaciągania długów, a potém do kradzieży publicznego grosza. O samych tych paniach nic złego nie można było powiedziéć. Jednakże w miasteczku nikt prawie z niemi nie obcował, gdyż uchodziły tam za osoby dumne, a poniekąd i głupie. Mężowi i ojcu wmawiały one, że stroić się muszą ze względu na przyzwoitość i stanowisko, i że on powinien koniecznie starać się o pieniądze na ich zbytki.
Jeszcze jeden przykład, ostatni i przeciwny poprzednim. Z szkolnych mych lat przypominam sobie pewnego starego, zacnego dyrektora szkoły, który był zmuszony liczyć się z groszem. Cztery jego córy nie były zbyt piękne, lecz zdrowe, dzielne i ładnie zbudowane. Od wszystkich zaś rówieśniczek wyróżniały się one brakiem krynolin. Wówczas bowiem krynoliny były u zenitu powodzenia. I cóż się stało? Otóż wiele z elegantek ówczesnych, błyszczących na wszystkich balach, pozostało do dnia dzisiejszego w stanie panieństwa, a owe córy profesorskie stały się szczęśliwemi i uszczęśliwiającemi swych mężów żonami.
„Jak cię widzą, tak cię piszą.“ To prawda. Pytanie jednak, co rozumiemy w tém przysłowiu. Dziwaczna moda, zwracająca uwagę ogółu, a szczególniéj pospólstwa, nie nadaje prawa do przyzwoitości. Dystyngowana paryżanka nigdy w życiu nie ukazałaby się publicznie w kostiumie, uchodzącym u nas za ostatni wyraz „mody paryzkiéj.“ Takie kostiumy odstępuje ona bulwarowym kokietkom „z zawodu.“
Bądźcie łaskawi dobrze się przyjrzéć zewnętrznym oznakom prawdziwie dystyngowanych osób. Przekonacie się, że, pomimo posiadania znacznego majątku, odznaczają się skromnością w ubiorach. Prawdziwe szlachectwo umysłu wybiera skromne szaty, a kto w modne i kosztowne przystraja się suknie, ten z łatwością naraża dobrą swą sławę i wywołuje obmowy ze strony uszczypliwych języczków.
Wielu z was (gdyż w sali téj zebrani są bogaci i biedni, wielcy i mali) pomyśli sobie: „To tyczy się tylko bogatych, my zaś biedni nie potrzebujemy zwracać uwagi na te przestrogi.“ Sąd taki jest mylnym. Przeciwnie: ludzie bogaci, rujnujący się na zbytki i stroje, mniéj nas obchodzą, niż biedni, którzy, zamiast składać grosz do grosza na lata późnéj starości, obracają je na niepotrzebne, zbytkowne i modne fatałaszki. Przypatrzcież się służącym waszym! Wśród tych wszystkich dziewcząt, które w niedzielę po obiedzie wychodzą na spacer, pokażcie mi choć jednę tak ubraną, jakby na to zezwalały jéj skromne 10—15 rublowe kwartalne zasługi. Stroje ich przechodzą niekiedy ceną ubiory bogatych osób. I cóż dziwnego, że dla nabycia tych sukien oddają się rozpuście, lub téż okradaniu swych pracodawców! „Dzisiejsza służba jest zdemoralizowaną“ — powiadamy i pocieszamy się tém, że zło stało się powszechném.
Mojém zdaniem, na które wielu zgodzi się chyba, nie powinniśmy zezwalać na zgubę tych młodych istot, dla uratowania których wystarcza niekiedy łagodne obejście i rozsądne wskazówki. Młoda dziewczyna, którą panie nieraz matce zabieracie i do domu waszego jako służącą wprowadzacie, potrzebuje nietylko zasług, jedzenia i mieszkania, lecz i dobrego słowa, płynącego z przyjacielskiego serca. Nie znajdując życzliwości i przyjaźni w domu swych państwa, szuka ich służąca na ulicy. Znam rodziny, w których stosunek ten jest takim właśnie, jakimby wszędzie być powinien, i zapewniam was, że w tych domach służąca nosi skromne kapelusze, na które jéj pani zezwala. „Kto miłość sieje, ten miłość zbiera.“
Powiem wam jednocześnie, dlaczego tak rzadko zdarza się spotkać ten miły stosunek między panią a służącą.
Przełożony, niedający sam dobrego przykładu, nie znajduje chętnego posłuchu u podwładnych. Dama strojnisia nie przeprowadzi tego, aby służąca jéj nie stroiła się. „Jaki pan, taki kram“ — powiada stare przysłowie.
Dziękuję wam, moi panowie, za okazanie mi w téj chwili uznania; cieszy mnie ono niewymownie, gdyż daje mi sposobność zachęcenia was do zwalczenia téj drażliwéj sprawy, która głębokie zapuszcza korzenie w łono każdéj rodziny. Panie, niedające same dobrego przykładu swym służącym, nie imponują także własnym dzieciom. Nie dziwcie się i nie gniewajcie się, moi panowie, za modne małpiarstwo waszych córeczek, skoro przyzwalacie waszym żonom na hołdowanie wszystkim kaprysom mody. Ostatecznie sami jesteście przyczyną tych występków — każdy bowiem mężczyzna taką ma żonę, na jaką zasługuje.
Moda, wymyślana przez krawców i fabrykantów, często zmieniać się musi, aby podtrzymywać działalność fabryk i pracę majstrów; modne zatém damy podwakroć więcéj pieniędzy wydawać muszą, stroje ich są bowiem kosztowne, a przytém damy pozbywają się ich z nastaniem nowego „fasonu,“ aczkolwiek nie zużyły ich jeszcze. Zbytek w stroju ma nadto jeszcze jedno bardzo przykre następstwo: mianowicie, drażni on oczy ludzi ubogich, zawistnie przyglądających się aksamitom i jedwabiom, za które całe rodziny wyżywićby można. Wskutek tego przedział między warstwami społecznemi powiększa się, a nienawiść wzrasta.
O wybrykach mody nie należy mówić żartobliwie, lecz na seryo zabrać się do nich, są one bowiem szkodliwe dla zdrowia i obyczajności, dla spokoju i dobrobytu. Czyby państwo nie powinno wmieszać się do téj sprawy? Wszak tu chodzi o zdrowie ludzkie, o pomyślność przyszłych pokoleń, które muszą się wyradzać, skoro rodzice ich bezustannie szkodzą własnemu zdrowiu.
Na szczęście niéma potrzeby tak czarno zapatrywać się na te sprawy. Grzechy mody to tak jak choroby epidemiczne — zmiatają one z padołu ziemskiego pewną ilość słabszych istot, pozostawiając zato swobodniejszy teren dla rozwoju silniejszych osobników. Modą zarażona rodzina godną jest wymarcia, w żeńskiéj przynajmniéj linii. A rzecz ta odbywa się w następujący sposób:
Pewnemu zamożnemu młodzieńcowi, z miasta pochodzącemu, spodoba się, jak to często bywa, jakaś młoda, zdrowa osoba ze wsi. Żeni się z nią. Dostawszy się do miasta, pani ta zaczyna ślepo hołdować modzie: ściska się w najciaśniejszy gorset i gorączkowo oddaje się wszelkim miejskim zabawom. Po dziesięciu latach takiego życia zdrowie jéj jest zniszczone, a córka téj osoby nie posiada téj żywości, wesołości i tych zadatków zdrowia, które stanowiły skarb jéj matki w latach dziewiczych. Pomimo tego córka ta dobrze wychodzi za mąż, gdyż jest zamożną, przystojną i z dobréj rodziny. W trzeciém pokoleniu zastajemy już anemiczne, wątłe córki, które wymierają zazwyczaj na suchoty. Tak jest, grzechy rodziców mszczą się na 3-ém i 4-ém pokoleniu, a co gorsze, że pokolenia 5-go lub 6-go niéma już i niepodobna, aby taka rodzina na nowo odżyła.
I cóż, łaskawe panie, chciałybyście przyczynić się do wygaśnięcia waszych rodów, do skarłowacenia i skoszlawienia waszych dzieci? Czyż nie piękniéj i zaszczytniéj dla kobiet pozbyć się tych fałszów, któremi czarujecie i rozczarowujecie innych, a sobie szkodzicie pod każdym względem? Czyż nie lepiéj być „wierną córką skromnéj przyrody“ i wszechwładnie panować w łonie rodziny, niż chełpić się przed światem modnemi szaty i fatałaszkami? Przyszłość każdego plemienia zależy od matek: one przelewają na potomstwo serce i charakter, a wraz z ich upadkiem giną całe narody.
A ponieważ pod względem charakteru kobieta jest tylko „puchem marnym,“ przeto mężczyzna powinien wspomódz ją swym hartem i energiczną dłonią wyrwać z łona własnéj rodziny chwasty głupiéj, niezdrowéj i kosztownéj mody.
Oby moje słowa znalazły nietylko posłuch, lecz zarazem zachęciły was do czynów. Od was zależy zdrowie waszych dzieci, dobrobyt waszego domu, a nawet cześć waszego imienia!





Дозволено Цензурою.
Варшава, 27 Ноября 1890 года.
Druk Emila Skiwskiego, Warszawa, Chmielna № 26.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Erich Meinert i tłumacza: anonimowy.