Hamlet krolewicz dunski/Akt piąty
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Hamlet krolewicz dunski |
Podtytuł | Traiedya w 5. Aktach w Angielskim Języku |
Rozdział | Akt piąty |
Data wyd. | 1805 |
Miejsce wyd. | Minkowce |
Tłumacz | Jan Nepomucen Kamiński |
Tytuł orygin. | The Tragedie of Hamlet, Prince of Denmarke |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Nie, Guſtawie, ani momentu dłużey! ha! co to za nieſzlachetna opieſzałość! iak się wſzyſtkie zdarzenia naprzeciw mię ſtawią, i moią gnuśną zemſtę bodzą! czémze ieſt człowiek, ieżeli naywyżſzem dobrem, i całym zyſkiem iego czaſu, nic nie ieſt więcey, prócz iedzenia i picia — zwierzęciem, a nic lepſzego! Zaiſte, ten, który nas ſtwarzaiąc tak dzielną siłą myślenia uraczył, że w tym rozległym okręgu, w przeſzłość i przyſzłość wziérać możemy, nie dał nam zapewnie téy zdolności tego to Bogu podobnego rozumu na to, aby w nas bez użytku rdzewiał. Pytam więc? ieſt że to bydlęce zapomnienie, alboli boiaźliwa rozwaga wypadku..... myśl, którą na cztery części rozebrawszy, iedną tylko część mądrości, a trzy ćwierci podłey lękliwości w ſobie zawiéra! — zkądże to pochodzi, że ia o tey rzeczy, zawſze ieſzcze, iak gdyby o przyſzłey mowię, maiąc przecież przyczynę, wolę, zdolność i śrzodki do iey wykonania? przykłady tak widoczne, iak ta ziemia wzywają mię do tego. Uważ tylko to iedno Guſtawie! Wielkie liczne woyſko od młodego Xięcia Norwegii dowodzone, którego gieniuſz za Bogom podobną uganiaiąc się sławą, na niewidoczny niezważa koniec, i wſzyſtkiemu co tylko ieſt śmiertelne i niepewne, czem tylko przypadek, niebeſpieczeńſtwo i śmierć mu grozi, zapamiętale się opiera, a dla czego? dla iedney ſkorupy z iayka, dla kawałka ziemi, którey nazwiſko naywiękſzym dochodem, którąbym ia za pięć ſztuk złota dzierżeć niechciał! bydź prawdziwie wielkim, nie ieſt to przez wielką pobutkę bydź pociągnionym; ale wielkim ſpoſobem znaleźdź pobudkę do utarczki w iednym dźble słomy, ſkoro tego honor wymaga. — Czegóż więc ſtoię, ia, którego oyciec zamordowany, matka zhańbiona — przez iednego łotra, który się między wolne obranie króla, i moie wdarł prawa — móy rozum, moia krew, móy honor wzywaią mię, a ia ſtoię, i zaſypiam wſzyſtko; gdy tym czaſem widzę na moia hańbę śmierć nad dwadzieścia tysięcy ludźmi wiszącą, którzy dla iednego grymaſu, dla uroionego puntkhonoru, tak ſpokoynie do grobu, iak do swego łoża idą. Za kawałeczek ziemi walczą, któryby nawet na pogrzebanie zabitych niewyſtarczył.... o, moia duſzo! niech od tego momentu krwawe będą myśli twoie, albo przeſtań myśleć! Ha! ktoś nadchodzi.
Móy Królewicu, gdzie podziałeś ciało zabitego?
Włożyłem go do prochu z którego pochodzi.
Powiedz mi, gdzie one leży, aby go można wziąsć, i do kaplicy zanieść kazać.
Tego ſobie ani myślcie.....
Czego moy królewicu?
Ażebym ia waſzą taiemnicę zamilczał, a moiey nie. Do tego, kiedy badacz ieſt gąbką iakąż mu odpowiedź ſyn króla dać może?
Czy moy królewicu gąbką mnie bydź ſądzisz?
Tak ieſt móy panie gąbką, która ſkinienia, miny i ſpoyrzenia królewſkie, iak wodę w ſiebie wciąga, ale tacy ſłudzy naywiękfzą uśługę czynią królowi dopiero aż przykońcu. On ich chowa iak małpa iabłko w zakądku gęby swoiey; naypierwey do uſt bierze, aby na końcu połknął. A ieżeli on tego potrzebuie, coście w siebie wciągnęli, tedy was wyciśnie, a wy znowu będziecie ſuchą i dziurawą gąbką iak, przed tém.
Nie wiem, co przez to chceſz mówić królewicu?
To mię bardzo cieſzy; dowcipna mowa za sypa w głupiém uchu.
Móy królewicu musiſz mi powiedzieć gdzie podziałeś trupa, i poyść zemną do krola.
Trup ieft u króla, ale nie krol u trupa. Krol ieſt to coś....
Coś?
Coś.... z niczego: ukryi się lisie, i wſzyſtkich za tobą.
Hamlecie, gdzie ieſt Oldenholm?
Na Bankiecie.
Na Bankiecie?
Nie tam gdzie on ie, ale tam gdzie iego iedzą; pewne zgromadzenie politycznych robaków, ſprawia ſobie w ſamey iſtocie ucztę z niego. Co się Bankietu tyczé, nie maſz w świecie nad robaka. My tuczemy ſtworżenia aby nas tuczyły, a dla kogo my sie tuczemy, dla robaków. Tłuſty pan i chudy żebrak są tylko różne potrawy; dwa dania na iednym ſtole, taki ieſt koniec piosnki.
Nieſtety! wielka prawda!
Człowiek może na robaka, który iakiego króla pożarł, rybę złowić, i tę rybę zieść, która tego robaka ziadła.
Coż ty przez to chceſz powiedzéć?
Jeſzcze się raz ciebie pytam, gdzie ieſt Oldenholm?
W niebie; poſzliy tylko królu, i kaź się tam o niego pytać, a kiedy twoy poſeł tam go nie znaydzie, więc go na innym mieyſcu sam poszukay. Ale ſzczérze mówiąc, ieżeli go przaciągu tego miesiąca nieznaydziecie, poczuiecie go idąc wſchodami na górę ku galleryi.
Bieżcie ſzukaycie go tam.
On wam zapewne nie ucieknie.
Każcie go w ſekrecie iak nayprędzey pogrzebać. Hamlecie, ten twoy uczynek wymaga koniecznie dla włafnego twoiego beſpieczeńſtwa (które mnie równie troſka iak to boli coś uczynił) ażebyś w naywiękſzym poſpiechu uieżdżał do Anglii. Przyſpoſabiay się tedy, ieſzcze dzisieyſzego wieczora do odiazdu.
Do Anglii?
Tak ieſt.
Nie inaczey ieżeli móy zamiar widziſz?
Ia widzę Herubina, który go widzi, (do Guſtawa) Nuże Guſtawie, myślmy o śrzodkach, przyspięſzyć zemſtę moiego zamordowanego oyca. (do króla) Byway zdrowa moia kochana matko.
Twoy czuły oyciec, Hamlet.
Moia Matka; oyciec i matka ieſt mąż i żona; mąż i żona są iedném ciałem, a zatem: ieſteś moią matką.... idę się do podroży gotować. (odchodzi z Guſtawem,)
A ty Anglio, ieśli moia, przyiaźń w ſtoſunku moiéy poważasz potęgi, ieśli twoie dotąd niezgoione blizny, które ci Duńſki zadał oręż, są ieſzcze pamiętne tobie, ſtrzeż się moie zlecenie, nieochronną, śmierć Hamleta w ſobie zawieraiące, opieſzale wykonywać. Dopóki się to nie ſtanie, nie będę, chociaż w naywiększym ſtopniu ſzczęścia, ſpokoyney miał chwili
Niechcę z nią mówić.
Ona zmyſły ſtraciła; w iſtocie iey ſtan godzien politowania.
Któż taki?
Ofelia. Śmierć iey oyca pozbawiła ią nagle rozumu. — Zawſze o nim mówi; powiada, iakoby słyſzała, że wſzyſtko na świecie wſtecz i na opak idzie: płacze i narzéka, mówi o rzeczach ledwie na pół wyrozumiałych. —
Trzeba nam ią widzieć; inaczey mogłoby to w zwaśnionych umyſłach dziwne domniemania wſkrzesić. Puście ią! (Bernfild odchodzi)
Każda dziecinna igraſzka, zdaie się moiey chorey duſzy, bydź iuż wſtępem do iakieyś okropney przygody. Taka to ieſt natura grzechu, przez nieuſtanną boiaźń, nie bydź zdradzonym, sam on siebie zdradza.
Gdzież ieſt piękny maieſtat Duńſki?
Jakże się maſz Ofelio?„
„Zefirku leciſz w te ſtrony,
„Kędy móy luby zoſtaie,
„Weź ten kwiat łzami ſkropiony,
„Powiedz, że ia mu go daie.
Biedna dziewczyno! cóż ta pieśń ma znaczyć.
Słuchaycie! słuchaycie! (ſpiéwa)
„Ach biedna, biedna dziewczyno,
„Naymilſzy iuż umarł tobie,
„W białą go ſzatę zawiną,
„Kamieniem przyciſną w grobie.
Oh i oh!
Biedna Ofelio!
Cóż ci to ieſt kochana Ofelio?
Nic; Bóg z wami! — Powiadaią, że sowa była pierwey córką piekarza, Móy miły Boże! — wiemy czem ieſteśmy, ale nie wiemy czem bydź możemy. Boże pobłogoſław waim do obiadu.
Smutek za iey oycem....
Proſzę was nie wſpominaycie mi o tem; kiedy się was ſpytaią, co to ma znaczeć, to im powiedźcie: że iutro mamy świętego Walentego, a rano, nim ieſzcze słońce zabłyśnie, dziewcze, przyidę do twego okna umślnie, i będę twoim Walentym.
Trzeba o niey mieć ſtaranie.
Spodziewam się, że wſzyſtko dobrze się powiedzie, należy nam tylko mieć cierpliwość. A iednak płakać muszę, pomnąć ſobie, że go w wilgotną włożyć maią ziemię. Moy brat o wſzyſtkim dowiedzieć się musi; a teraz dziękuie wam za dobrą radę.... ciſzeyi — moy brat idzie! — muſzę się ubrać! — trzeba go przywitać! adieu! adieu! (odchodzi)
Idźcie za nią, i mieycie na nią pilną baczaość! (Bernfild odchodzi) Jeſt to ſkutek iey oyca śmierci; o Gertrudo! Gertrudo! nieſzczęście nigdy poiedyńczo iak ſzpieg nie przychodzi, ale się zarazem, i tłumem ciſnie. Nagła, śmierć iey oyca — twoiego ſyna ſzaleńſtwo, lud przez niezdrowe podeyrzenia śmiercią Oldenholma oburzony, i tąk łatwo do rokoſzu ſkłonny — bardzośmy sobie nieuważnie poſtąpili, żeśmy go potaiemnie pogrzebać kazali — pomieſzanie Ofelii — a co naygorſza, iey brat Laertes młody, przeciwnemi wiatrami w porcie zatrzymany, iak powiadaią, miał znowu sekretnie powrócić — ieżeli to prawda, znaydzie on dosyć podſzczuwaczów, którzy go o przyczynie śmierci oyca iego iadowitemi baśniami zarażą. O, moia naydrożſza małżonko, ſtawiąc to wſzyſtko w ścisłey uwadze, lękam się nie bez powodu naygorſzych wypadków. (słychać hałas)
Nieba! co znaczy ten ziełk?
Gdzie ieſt ſtraż moia? cóż tam powieſz?
Ratuy się móv królu! młody Laertes na czele zbuntowaney tłuſzczy, rozpędza twe ſtraże. Poſpólſtwo woła głośno; Laertesa obierzmy za Króla naſzego — Laertes niech, będzie królem naſzym
Ha! co za radość i zaiadłość w ich okrzykach.
Gdzież ieſt ten król? Moi przyjaciele, zoſtańcie przed drzwiami.
Nie, nie, my musiemy wniść koniecznie!
Proſzę was zoſtańcie.
A tuś nikczemny deſpoto, ſtaw mi tu zaraz oyca mego!
Uſpokoy się kochany Laertesie!
Z iakiegóż to powodu Laertesie twoy rokoſz tym olbrzymim upawżania się pozorem?
Gdzie ieſt móy oyciec?
Nie żyie!
Dla czegóż to on nie żyie? kto był ſprawcą iego śmierci? O, nie dam ia się wybiegami zaspokoić! niech będzie przeklęty każdy obowiązek, każdy wzgląd tobie winny! niech się co chce ſtanie, ale ia muſzę mieć zemſtę za mego oyca! krwawą, doftateczną zemſtę!
Któż się ciebie wſpiérać odważy?
Moia wola; nic prócz niey na świécié innego tak będę wymierzał me siły, abym przy ſkąpym ich użyciu, w nayrozlegleyſzą przeſtrzeń krwawey sięgnął zemſty!
Moy kochany Laertesie, ieżeli o śmierći óyca twego dokładną chceſz powziąsć wiadomość przedsiąwźiąłżes bez różnicy przyiaciela i nieprzyiaciela twoiey poruczyć zemście?
Nikogo prócz nieprzyiaciół iego.
A iegó przyiaciół?
O Boże! iego przyiaciół przycisnąłbym do serca mego, i żywiłbym ich krwią własną podobnie Pelikanowi.
Teraz rzekłes iako czuły ſyn, i mąż ſzlachetny. Zem smierci oyca twego niewinny, żem nią do żywego tknięty, i zasmucony, tak ci iaſno dowiodę, iak ieſt dzień oczom twoim.
Coż to ieſt? co znaczy ten hałas?
Piekielne upały wyſuſzcie moy muzg! trzykroć ſolone łzv wypalcie uczucie, i moc widzenia mych oczu! przysięgam na potęgi nie bios! na wſze świętości! twoie ſzaleńſtwo musi mi bydź tak ważnie zapłanone, że aż naſza ſzala o balek trąci — lube dziéwcze! sioſtro nayukochańſza! — czemuż rozum młodéy dziewczyny iak życie ſtarca smiertelny? natura w miłosć się wysiliła, i poſyła na paniątkę swemu ukochanemu przedmiotowi, co ma naydroższego.
„W zimnym go złożyli grobie,
„Sam płacz zoſtawił po ſobie,
„Bywayże zdrów móy gołąbku!
Gdybyś rozum miała, i używała go na wz.nieceniernoiey zemfty, oiiby mię na pół tak nie poruszył.....
Boże odbierz mi czucie!
„Ach, tuż więcey nie powróci,
„Próżno moie oko płacze,
„Próżno ſerce me ſię ſmuci,
„Już go więcéy nie obaczę!
„Broda tego iak śnieg biała,
„Głowa Jrebrern parafia ia,
Oh! (płacze)
„Umarł! płacz naſz nadaremny!
„Loch go kryie, iuż podziemny!
Gdzie ieſt moia kareta? — dobra noc wam moie damy; dobra pięknę damy, dobra noc, (odchodzi)
Jdźcie za nią; Królowo — Gildenſternie zoſtawcie mię z Laertesem samego. (Królowa i Gildenſtern odchodzą.)
Widzisz ty to? o Boże!
Laertesie, pozwól mi boleść twoią dzielić, albo mi zaprzeczysz prawa moiego: idź, iesli wątpliwość w tobie gniezdzi wybierz czoło nayrozſądnieyſzych przyiacioł twoich, niech miedzy mną a tobą mieyſce zaſiędą ſędziego: a ieżeli mię iakim bądź ſpoſobem, otwarcie, lub potaiemnie w tę rzecz wplątanego znaydą, niech moia korona, moie życie, i wſzyſtko, co tylko moiem zwać mogę; idzie na odpłat twego pokrżywdzenia. Okaże ſię zas przeciwnie, uſtal więc twóy gorący zapał cierpliwosćią a my wſpołnie pracować będziem na zaſpokoienie zemſty twoiey.
I na to przyſtaie. Jego nagły zgon, pogrzeb potaiemny, bez wſżelkiey ſtanowi iego przyzwoitey okazałosći, wſzyſtkie zgoła wypadki tak głośno na mnie wotaią, iak gdyby z ziemi az w niebie ſłyſzane bydz chciały, abym ich dochodził. Któż ieſt zaboycą?
Hamlet! i wiedz o tem, że właśnie on z którego ręki twoy szlachetny poległ oyciec, i na moie godził życie.
Jeżeli to pewna — na co żądam dowodów; dla czegóż on wolny? czemuż przeciw tak ſzkaradnemu wyſtępkowi, ſadowniczych nie działacie krokow? wſżak właſne waſce beſpieczcńſtwo, waſza róztropność, i wſzyſtko w świecie radzić wam musiało, ſprawcę do kary pociągnąć śmierci.
Z dwóch ſzczególnych przyczyn, które może w oczach twoich nie tyle, ile w moich będą miały wagi, zaniechałem to przedsięwzięcie. Krolowa, matka iego, żyie tak mówiąc, w iego ſpoyrzeniach, a ia, niech to cnotą, lub słabością kto nazwie, kocham ią tak uprzeymie, że iey życzeniom nic odmówić niezdołam. Drugim powodem, powſzechna przychylność ludu do Hamleta. Poſpolſtwo, ktore iego ſkłonności nie podług swego rozumu, ale podług ſwoich ócz odmierza — poſpólſtwo, które go kocha, nie widziałoby w iego ukaraniu wyſtępku, ale tylko ſrogość kary iego — chcąc ukarać złoczyńcę, który moiegć naylepfzego zamordował przyjaciela, i mnie Samemu na życie naftaic, zamyślałem go pod pozorem ufunienia karze praw, i rozpędzenia iego przybranego ſzaleńſtwa, ieſzcze dziś wyſłać go do Anglii. Przez Gildenſterna zaś chciałem do króla Angielſkiego piſać ſekretnie, aby go natychmiaſt kazał ſprzątnąć ze świata, skoro....
Nieſzczęscie po nieſzczęsciu! ſzlachetny Laertesie, sioſtra twoia utonęła.
Utonęła? gdzie? oh!!
Tuż za pałacem nad ſamym brzegiem rzeki ſtoi wierzba; ona chciała się na nią wdrapać i na obwiſłych róſzczkach ſwoie słomiane powiéſzać wieńce; gałęź się ułamała, a ona z wieńcami w ręku wpadła w wodę. Byſtrość ſtrumienia porwała ią tak raptownie, że iey nikt, ku pomocy pośpieszyć nie zdołał. Jey rozpoſtarte suknie długo ią na wiérzchu trzymały, a przez cały ten czas, spiéwała sobie różne ułomki ze ſtarych pioſneczek; ale to długo trwać nie mogło, bo ſkoro tylko suknie wody w siebie nabrały, tak zaraz tę nieſzczęśliwą przez ſwoią wagę, w odmęt zanurzyły. Królowa pani w naywiękſzym ſmutku pogrążona, udała się do ſwego gabinetu, i prosi cię miłościwy panie, o przyſpieſzenie wyiazdu Hamleta, zanim ten traf nieſzczęſny uſz iego doydzie.
Laertesie!
Potroyne przeklęſtwo niech trzykroć padnie na przeklętą głowę tego złoczyńcy, którego bezbożny czyn wyzuł cię z rozumu i życia — zniewieściałe łzy tłumią moie ſłowa — ale go zemſta moia nie minie....
Skoro tylko na Angielſki brzég ſtąpi....
Jako? ia miałbym ſtraciwszy oyca i sioſtrę zarazem, późną niepewną zaſpakaiać się zemſtą? nie, muſzę widzieć krew zabóycy, chociażbym miał w kościele gardło mu poderznąć.
Niechże i tak będzie; mogęz się twoiey, i twoich przyiaciół ſpodziéwać pomocy. kiedy go tłuſzcza podłych niewolników wſpiérać zechce?
Krwią moią i życiem!
Niechże ieſzcze dziś w oczach twoich ginie; (ſekretnie do Gildenſterna) Widziſz ſam, ieſtem przymuſzony — (głośno) Idź Gildensternie, powiédz mu, że czekam na niego, i że iuż wſzyftko do iego podroży przyſpoſobione. — Szlachetny Laertes ieſt mu gotów śmierć oyca ſwego przebaczyć, i ſpokoynie odiechać dozwolić.
Pódź za mną poczciwy Laertesie! puhar trucizny zemści się za znieważony maieſtat, za ſyna i brata. (odchodzą)
Móy królewicu! król życzy ſobie przy pożegnaniu pojednać się z młodym Laertesem — wſzyſtko iuż do twoiey gotowe podróży.
Do moiey podróży! — dziękuję ci móy panie za twoie doniesienie. Biegay więc tylko, tak prędko, iak gdybyś przed śmiercią uciekał i powiédz królowi do ucha — że czekam na niego. (Gildenſtern odchodzi)
Nie możeſz ſobie tego wyobrazić Guſtawie iak się poniekąd w sercu moiém iakaś trwoga wzmaga — lecz to nic nie znaczy.
Ia ſądzę przeciwnie móy królewicu.
Jeżeli cię moy królewicu potaiemnie ſerce twoie przeſtrzéga, radzę go ſłuchać. Powiém żeś ſłaby, że z nikiém mówić, tém bardziéy w podroż puścić się nie możeſz.
Co, ia miałbym odiechać nie pomściwſzy, się oyca? — ia nie wierzę w przeczucia, opatrzność niebios aż do upadku iednéy rozſzerza się ptaſzyny. Co ma bydź teraz, to drugi raz nie będzie — a co nie będzie teraz to drugi raz będzie wſzyſtko to od tego zależy, aby być gotowym — nadchodzą.
Jdź moy ukochany Hamlecie! okręt twoy gotowy, wiatr dmie pomyślny, towarzyſze twoi czekaią, wſzyſtko się ku Anglii zwraca. Powietrze w Angielſkim kraiu ieſt czyſte, i zdrowe. Ty podwyſzyſz sławę Duńczyków, i powróciſz twemu zwątlałemu zdrowiu piérwotną iego wioſnę — Podaycie mu ten puhar.
Poſtawcie tym czaſem, poſtawcie.
Król piie na ſzczęśliwy powrót Hamleta. Niech to trąby i kotły ogłoszą — a ty Hamlecie wypiy do ſzlachetnego Laertesa, który ci śmierć ſwego oyca wielkomyslnie przebacza. Twoie zdrowie Hamlecie! (trąby i kotły odzywaią się.)
{{c|w=85%|KROLOWA (chwyta puhar dla Hamleta przeznaczony) Twoia matka piie do ciebie. Hamlecie na twoią ſzczęsliwą, podróż. HAMLET Dobrotliwa matko! KRÓL. Gertrudo nie piy (do siebie) za późńo!
Wypiłam ſczczęscie ſyna moiego.
Hamlecie przyim tę rękę odemnie.
Jeſtem ſpokoyny, ile się mię iako ſyna i brata tycze, ale ile obywatel, muſzę się do wyroku ftanów ſtoſować, nie chcąc nadwerężyć w czémkolwiek honoru mego. Tym czaſem zas, dopóki to nie naſtąpi, przyimuię tę oswiadczoną mi przyiaźń, i nie nadużyię iey.
Daycie im puhary.
Wſzelako, ledwo to na ſercu zniéść mogę.
Coż to ieſt krolowy?
Coż ci to matko?
To tylko mdłości!
Nie, ten napoy..... o ſprawiedliwe Nieba! ten napoy był trucizną —
Trucizną? oto maſz truciznę przeklęty morderco! (przebiia Króla)
Zdrada! ratuycie! (wſzycy w trwodze dobywaią orąża)
Wſtrzymay ſię Laertes! wſtrzymacie ſię Duńczykowie! ſłuchaycie waſzey umieraiącey Królowy! w oſtatnim zgonie nikt z prawdą się nie miia. Waſz Król był zabóycą; on ſtruł mego małżonka, a ta waſza Królowa.... o czemuż ſama siebie oſkarżać muſzę — zezwoliła na te zabóyſtwo (łyska się piorun udérza, królowa pada w krzesło, obecni wzdrygaią się z zadumienia.)
Niebo ſtwierdza iey wyznanie.
Przeklęty więc niech będzie ten oręż, i ta ręka która go znowu chwyci.(rzuca ſzpadę)
O iak ſtraſzny i okropny ſąd czeka na demną! Hamlecie przebacz mi! tylko iedne usciśnienie Hamlecie!
Matko! poiednay się z Niebem!
Niebo ieſt ſprawiedliwe! przebacz mi królewicu: byłem uczeſtnikiem téy ſzkaradnoscr. Na zaboycy oyca moiego, zawſzebym się był zemścił, ale co zdraycę przeciw ſwemu krolowi, sądziłem godnym bydź trucizny. Przebacz mi panie! Śmierć oyca mojego niech nie pada na ciebie —
Ani też śmierć matki moiey na ciebie — Laertesie! — moia biédna matko~! — wy, tém zdarzeniem wylęknieni przyiaciele, bądźcie swiadkami między mną i Danią tego okropnego wypadku! wam iedynie pozoſtawiam moy honor, i moie uſprawiedliwienie.