Hamlet krolewicz dunski/Akt czwarty
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Hamlet krolewicz dunski |
Podtytuł | Traiedya w 5. Aktach w Angielskim Języku |
Rozdział | Akt czwarty |
Data wyd. | 1805 |
Miejsce wyd. | Minkowce |
Tłumacz | Jan Nepomucen Kamiński |
Tytuł orygin. | The Tragedie of Hamlet, Prince of Denmarke |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Proſzę was, deklamuycie waſzą rolę tak iak ia wam przepowiedziałem, naturalnym tonem, akcentem, i bez przyſady, iak się w życiu potocznie mówić zwykło. Bo ieżeli na całą, gębę wrzeſzczeć będziecie, podobnie nie którym z naſzych aktorów, więc wołałbym raczey, ażeby ſłroż nocny wiérſże moie wykrzyczał. A potém nie rzucaycie się i nie rozbiiaycie tak powietrza waſzemi rękami, ale zażywaycie ie z przyzwoitością; w naygwałtownieyſzym bowiem zapędzie, wichſze i uniesieniu namiętności, powinniście pewne zachować umiarkowanie, któreby w niey zawſze coś ſzlachetnego i przyzwoitego zoſtawiło. O, niemaſz dla mnie więkſzey odrazy, kiedy widzę przed ſobą barczyſtego cymbała w wielkiéy peruce, który iaką namiętność w kawałki ſzarpie, i chcąc ſię pathetycznym okazać, nieinaczey naſtraia miny, iak ów człowiek, który przyſtęp ſzaleńſtwa cierpi; ale iuż to poſpolicie takowi czeladnicy nie umieią nic więcey prócz krzyk i rzadkie nie naturalne robić gieſta. Kazałbym rózgami cwiczyć takiego drągala, który ma grać rolę bohatyra, a robi z niego żołnierza na ſzynku. Proſzę was wyſtrzegaycie ſię, tego.
Będzie to naſzém naypierwſzym ſtaraniem.
Z tem wſzyſtkiem nie bądźcie też zbytecznie oſwoionemi! w tey ſztuce powinna waſza rozwaga zaiąć mieyſce miſtrza, ſtoſuycie akcyą do wyrazów, a wyrazy do akcyi, z tą iedyną przezornością, nigdy za granicę nie wykraczać naturalności — bo wſzelkie przyſadzanie ſprzeciwia się zamiarowi dzieła drammatycznego, który nie w czem innem iak tylkć w tem ſpoczywa, aby naturze prawie zwierciadło przedſtawić, cnocie i zbrodni właściwą ich iſtotę i poſtać uważać, i obyczaie czaſów aż do naymnieyſzego ryſu i odcieniowania trafnie, i zgodnie z życiem wyobrazić. Ieżeli ſię w tem co za wiele przebierze, albo ſię za śłabo wypracuie; na ten czas może w prawdzie nierozumnych do śmiechu pobudzić, ale rozumnym tem bardziey zrodzić drażę i ſtanie ſię pcchopcm krytyk, a tych zdanie powinno zawſze w oczach waſzych cały gmin pierwszych przeważyć. Znam ia aktorów, i oni byli od pewnych ludzi chwaleni, ile tylko chwalić można, którzy tak nieznośnie ſwoię rolę wyli, i przy tem tak niedoorzeczne li łazy, iż mi sie iakiego z natury niedołężnego widzieć zdało rzemieślnika, który chciał ludzi uformować, ale mu się nie udali? tak brzydko i niezgrabnie od nich ludzkość naśladowaną była.
Spodziewam się, że tę wadę iużeśmy poczęści zarzucili.
O zarzućcie ią zupełnie. A tym co waſzych komików grywaią, mocno zakażcie, a żeby nad ſwoię rolę nic niedodawali, bo znayduie się wielu między niemi, którzy ſami ſobie przez to chcą zrobić zabawkę, że część głupiego widza do śmiechu pobudzą, lubo on wtym samym momęcie na nayważniéyſzą ſcenę ſztuki uwagą zaiętym bydź powinien. Ieſt to rzecz ſzkaradna wſkazuiąca błaha iakąź imaginącyą w głupcu który tak czyni. Idź i bądźcie gotowi.
Cóż tam móy panie, bedzieſz Król na komedyi?
Każ się więc aktorom poſpieſzać proſzę, aby się z niemi dobrze obchodzić, niech im na niczem nie zabraknie, ſą to ludzie których poważać trzeba. Oni ſą żywe kroniki ſwego czafu, bardzo użyteczni w politycznym rządzie, i lepieyby było, aby ci po śmierci zły nadgrobek napiſano, iak ażeby oni za żyćia oto wſpominali.
Obeydę ſię z niemi móy Królewiczu tak, iak zaſługuią.
Uchoway Boże, daleko lepiey! — Bo gdyby się z każdym podług — zaſlug obchodzono, cóżby się z tobą działo móy panie?
Ey! ey —
Przyimiy ich tak, iak twoiey właſney powadze i honorowi przyſtoi: im mniéy oni zaſluguią, tym więcéy zaſługi ma twoia grzeczność. — Idź — (Oldenholm odchodzi.)
O! móy Królewicu.......
Nie, nie rozumiey, że ia podchlébiam; bo iakieyże korzyści mógłbym ſię ſpodziewać od ciebie, którego cały maiątek iedynie z rozumu się ſkłada. Język podchlébſtwa tylko nogi wielkich liże, i ugina ſwoie przedayne kolana tam, gdzie się nadgrody ſpodziéwa. Od tąd, iak duſza moia ieſt zdolna wyboru, i ludzi od ludzi rozróżniać umie, wybrała ona ciebie iednego ze wſzyſtkich: bo poznałem cię iako męża, który dobre i złe ſzczęście z umiarkowaniem przyimował, a kiedy wſzelkie przeciwności hurmem na niego uderzały, tak był ſtały i weſół, iak gdyby nic nie znosił. A ſzczęśliwi ſą ci, których krew i umyſł tak są zgodnie umiarkowane, że nie ſą piszczałkami na palce fortuny, i tak nie graią, iak ona przebiera. Ukaż mi takiego męża, któregoby namiętność iaka nie uiarzmiła, a ia go rozgoſzczę w ſrednicy serca moiego, gdziem tobie wieczne zgotował mieſzkanie. — Doſyć o tém! — Wkrótce dane będzie widowiſko w obec Króla, w którym iedna ſcena bardzo ieſt podobna do tey okoliczności, którą ći o smierć oyca moiego powiadałem. Proszę cię, abyś, kiedy ta scena przydzie, uważał ſtryia moiego z naywiększą pilnością. A kiedy na pewne doymuiące wyrazy iego potaiemna wina ſama ſię nie zdradzi, więc ten duch który ſię nam pokazał, piekielnym wyziewem, a moie imaginacye z diabelſkiego warſztatu. Nie ſpuſzczay ani na hwilę oka z niego, ia toż famo uczynię, a potem zniesiem naſze uwagi do kupy, czy się zgadzać będą, i ułożemy wſpólny wyrok na iego zachowanie się.
Wypełnię co rozkazuieſz móy Królewicu, a kiedy on pod czas tego widowiłka co łkradnie, albo przed odkryciem umknie, na ten czas ia tę kradziż gotówem zapłacić.
Otóż idą na komedyą.... trzeba znowu głupiego udawać — (do Guſtawa} obierz ſobie ſpoſobne miéyſce.
Jakże się maſz Hamlecie?
Nie umiem téy odpowiedzi odgadnąć.
Ia tóż ſamo nie (do Oldenholma) No móy panie, wſżakześ także grywał komedye w ſzkołach będąc, nie prawdaż?
O, i częſto móy Królewicu; miano mnie za dobrego aktora.
A iakież role grywałeś?
Grałem Juliuſza Cezara; byłem w Kapitolium zabity; Brutus mię zabił.
Patrzcie co za brutal z niego, tak Kapitalne ciele zabiiać. Gotowi iuż aktorowie?
Już móy królewicu, czekaią tylko na rozkaz.
Pódź tu kochany Hamlecie, usiądź koło mnie.
Daruy mi kochana matko, tu ieſt magnes który mocniéy ciągnie (ſiada na ziemię u nóg Ofelii na przeciw Krola)
Naſz Królewic. w weſołym humórze iak widzę!
Któż? ia?
Tak ieſt.
O Boże! taki ze mnie żartowniś, iakiego iuż wjęcéy widzieć niebędziecie. Cóż ma człowiek robić innego, iak tylko bydź weſołym i żartować? Bo ſpoyrzyi tylko na moią matkę, iak ona weſołą minę ſtroi, a wſzelako ledwie godzin dwie minęło iak móy oyciec umarł
Daruieſz móy Królewicu, iuż dwa mieſiące upłynęło.
Już tak długo? o, kiedy tak, niech ſobie diabeł czarno chodzi, przywdzieię ia znowu moie gronoſtaie O nieba! iuż dwa mieſiące iak umarł, a ieſzcze nie zapomniany! więc można ſię przecie ſpodziewać, że wielkiego męża pamiątka, życie iego, o pół roku przezyie? ale w takowym razie potrzeba, ażeby i przynaymniey był kościół wybudował.
„Dziéło które damy ku waſzey zabawie,
„Raczcie przyiąć mile, oraz i łaſkawie.
To był krótki komplement.
Iak wierność małżonki.
„Już to trzydzieści razy ſłał Tytan ſwe gońce
„Oświecać, i grzać ziemie przez oba iéy końce,
„Dwanaście razy tyle, i promień Xiężyca
„W odmiennéy ſwéy poſtaci ſrebrzył naſze lica
„Od tąd iak na ołtarzu święte ślubów więce,
„Złączyły naſze ſerca do kupy i ręce.
„Oby ten czas, co mi się obok ciebie ſkrócił,
„Więcey iak tyle razy, Saturn nam obrócił,
„Zanim ten związek drogi, co moie znaczenie
„I ſzczęście życia iści, ſlarga przeznaczenie,
„Wſzelako trwoga ſkryta, wſkróś ſię we mnie ſzerzy,
„Ile me razy oko, wiek twóy późny mierzy;
„Mdłe siły twego ciała, z tąd śmierci obawa,
„Nieznaioma boiaźnią ſerce me napawa;
„Lecz niech cię mężu troſki te moie nie ſtraſzą,
„Drzeć o to coſię kocha, ieſt właſnościa naſzą.
„W boiaźni i miłości bez miary kobieta,
„Rzadko za środek, częściey oſlateczność chwyta. —
„Iak bardzom cię kochała, wieſz iuż z doświadczenia,
„Czułość moia nie znała nigdy poſkromienia,
„Tak, iak niegdyś z miłości, tak teraz z boiaźni
„Każda wątpliwość ſrodze moie ſerce draźni.
„Trudno twym troſkom przeczyć, kres móy ieſt iuż bliſko,
„Czuje, że w krutce zniknie tych zmyſłów i garuſko?
„Próżno ſię piąć bezſilnie gdzie ulédz potrzeba,
„Roztać ſię z tobą muſzę, tak chcą ſkryte nieba;
„Lecz do grobu przynaymniey tę pociechę wnoſzę,
„Ze ci drugi mąż po mnie odnowi roſkoſze....
„Ach ſtóy nayukochańſzy! niech ta myśl ſzkaradna!
„W ſwoiem ſkona powſtaniu! — miłość ma bezzdradna
„Miałaby ſię zachwiać, y nowe poślubienie
„Nieść w darze drugiemu... ha! przeklęte wſpomnienie!
„Przeklęta owa chwila! która mie nadbieży,
„Gdy innemu z twych pieſzczot dozwolę kradzieży!
„Ta ſię tylko niewiaſta, za drugiego swata,
„Która męża pierwſzego zgładziła ze świata.
O iaſzczurce naſienie!
„Do takiegoby kroku oſobiſtość podła
„Ale nie miłość ſzczera niewiaſtę przywiodła
„Przy mem każdym drugiego męża uściſkaniu
„Wtém okropném ma duſza byłaby mniemaniu,
„Iż w pierś pierwſzego zbóyczym udérzam żelazem.
„Bez potrzeby to głoſiſz uſt twoich wyrazem
„Twa gorliwość i wierność dobrze mi ieſt znana
„Lecz wieleż do wieczora zmian mamy od rana?
„Często właſne przysięgi łamiem ſobie ſami,
„Ah! naſze przedſięwzięcie odmiénia ſię z nami!
„Podobne do owocu co ſię wcześnie rodzi,
„Długo w korzonku, mocny, chociaż wiatr nim wodzi,
„Wſzelako wewnątz gniiąc nagle na ziem leci,
„Z affektem wraz to niknie, co affekt rozniéci
„Niemierność ma tak sól, śmierć, iak i roſkoſz w zysku.
„Mędrca to niezadziwia, gdy w świata igrzysku,
„Miłość równie iak i czas ſwe zmiane odbywa,
„Umiłości i ſzczęścia ieſzcze rzecz wątpliwa,
„Którey ſtronie nad drugą przewodzić ſię godzi
„Patrz, dziś wielki upada... faworyt uchodzi-
„Dźwignie ſię zaś ubogi — nieprzyiaciel iego
„Tłumi iad w fercu, nieſie życzliwość dla niego
„Lecz układny przyiaciel, którego w potrzebie
„Ty doświadczyć ſię ſtaraſz, wnet przeydzie od ciebie
„Do twoich nieprzyiacioł. Rzadko człek przynęci
„Plon do ſiebie zamysłu, bo gdy naſze chęci
„I ſiły w biegu ſprzeczne, gubią ſię w odmęcie,
„A dla tego zaniechay twoie przedſięwzięcie,
„Poiąć drugiego po mnie za małżonka ſobie,
„Lecz one z piérwſzym mężem polédz może w grobie.
„Na ten czas niech mi ziemia uimie pożywienia,
„Niechay pośród iéy łona nie mam przytulenia
„Niebo nie da pociechy, ſłońce ſwéy iaſnosci,
„Niech żadna radość w moie ſerce nie zagości;
„Niech unika ſen oczów ſpoczynek me członki,
„Gorſze iak puſtelnika konaiące ſzczątki,
„Niech moie będzie życie bez woli nadziei,
„Niech ieden zamysł, niſzczy drugi po kolei
„Niech przedſięwzięcie śmierci zawſze się odnawia,
„Iednak z bólami walczą, życie mi zoſtawia.
„Niech świat, piekło i wieczność zeſzle namnie męki,
„Gdy drugiemu do ślubu pozwolę méy ręki.
Kiedy ona te przysięgi złamie.
„Twa przſięga małżonko wſze ſtopnie prżekracza,
„Lecz gdy mdłość i znurzenie me siły roztacza
„Zoſtaw mię na czas krótki przeſpię ſię tu nieco! (zasypia)
„Niech ſny ſłodkie orſzakiem na twe oczy zlecą!
„Oby naſze związki cios nie rozłączył ſrogi! (odchodzi.)
Iak się Królowy pani ta ſztuka podoba?
Mnie się zdaie że ta dama wiele przyrzéka,
O obaczemy, iak też ſłowa dotrzyma.
Znaſz Hamlecie treść téy ſztuki, niemaſz w niey nic przeciwnego?
Bynaymniéy; wſzyſtko ſam tylko żart, oni na pozór truią, na świecie nic przeciwnego.
Iaki tytuł téy komedyi?
Łapka na myſzy — w rzeczy ſaméy tytuł ten zapewnie pod figurą ieſt napiſany — dzieło to reprezentuie pewne zabóyſtwo we Włoſzech popełnione. Gonzaga zwje się ſam Xiaże, a małżąka iego Baptyſta. Zaraz uyrzyſz Królu, co to za łotrowſka robota, ale coź to nam ſzkodzi? W. K. Mość i drugich którzy dobre ſumnienie maią, bynaymniéy to nieobchodzi, niech się ten drapie kogo świerzbi, my głatką ſkurę mamy.
To ieſt ieden imieniem Lucyan, brat Xięcia (do Króla.) On go truie w właſnym iego ogrodzie, aby opanował maiątek iego, nazywa się Gonzaga, hiſtorya z tego ieſt naywyborniéy w Toſkańſkim ięzyku napiſana. Zaraz będziecie widźieli, iak ten podły morderca oraz i miłość małżonki Gonzagi pozyſka....
Mnie się zdaie móy Królewicu, że możnaby chór opuścić
Nuże zaczynay iuż morderco! przeſtań twoią przeklętą twarz układać, zaczynay.....
„Myśli czarne iak piekło, ręce próżne trwogi
„Trucizna co iak ogiéń w lot niſzcząc ſkutkuie
„Ha! pożądana chwila! nikt mię nie wſtrzymuie. —
„Znprawny ſoku śmierci, z zielſka wymęczony
„Które śrzód gromów, wichrów natury zburzoney
„Trzykroć brzmienne przeklęſtwem Hekaty wſzech mocy,
„Ssało z ziemi truciznę, o ſaméy pułnocy.
„Z piekielnéy nam przepaści na ziemię dobyte
„Rozléy po tych iad członkaęh przez twą dzielność ſkryte,
„Niechay nagle na twoie czprowne ſkinienie,
„Długie méy wzgardzie życie roztarga zniſzczenie.
Król wſtaie?
Iakoż slepym tylko hałaſem przeſtraſzon?
Coż ci to moy mężu?
Przeſtańcie grać! (ſpada ząſłona.)
Daycie światła, precz, precz!
Światła, światła, światła! (w zamieſzaniu odchodzą)
I bardzo moy Królewicu:
Kiedy mowa o ſtruciu była?
Mocnom to uważał
Podź, Guſtawie — bo kiedy się Krolowi ta koinedya nie podoba, to mu się ta ieſzcze mniéy podobać będzie, którą ia mu zagram.
Moy Krolewicu, pozwól mi z ſobą ſłówko ſam na ſam pomówić (Guſtaw odchodzi)
Mnieyſza o to, chociażby całą hiſtoryą:
Krol, móy Krolewicu.....
No coż tam ten Król?
Zamknął się w ſwoim gabinecie, i bardzo ſię ma źle....
Może wiele pił wina?
Twoia zwyczayna mądrość zle ci w tym razie doradziła móy panie, że cię do mnie odeſłała; do doktora trzeba poiść było, ia nie umiem léczyć, bo gdybym ia mu receptę zapiſał, taby mu ieſzcze więcéy żółci napſuła
Móv Królewicu racz mię poſłuchać, i niechciey przez te oſobliwe odſkoki moiemu zleceniu uchodzić.
No, więc nie będę iuż ſkakał, oto ſtoię móy panie, proszę mówić!
Królowa przysyła mię do ciebie panie z naywiękſzym ſmutkiem, ſerca ſwoięgo.
Ieſteś mi miłym.
Móy Królewicu, ten komplement nie ze wſzyſtkiem pochodzi z ſerca twoiego. Ieżeli mi zechceſz zdrową dadź odpowiédź, tedy ugodzę moiemu zleceniu, które mi matka twoia dała panie: iezeli zaś nie, raczyſz mi darować, gdy odeydę y móy interes zaukończony mieć będę.
Przyjacielu, tego nie mogę.....
ć, bo gdybym ia mu receptę [nu iefzcze więccy żółci na-.Czego moy Królewicu?
Zdrową dadź ći odpowiedź; móy rozum ieſt bardzo chory. Ale, przyjacielu, ile w moiey ieſt mocy, dadź ći odpowiedź ta zawsze tobie na uſługi gotowa, albo raczey iak ty powiadasz, moiey matce — więc tylko bez dalszych ogrudek; moia matka powiadasz......
Niechże y tak będzie: twoia matka móy Krolewicu; ieſt bardzo twoiemi poſtępkami zagadniona, i w naywiękſzym zoſtaie zadziwieniu.
O ty dziwny ſynu; który twoią matkę tak bardzo zadziwić możeſz! — ale czy tylko nie nadwlecze się potem macierzyńſkiém zadziwieniu, konlekwencya iaka?
Ona życzy sobie pomówić z tobą panie, nim się na spoczynek udasz, w swoim gabinecie.
Stanę się poſłusznym chociażby dziesięć razy moią matką była. Masz że ieszcze więcey co zemna do czynienia?
Iesźcze dotąd kocham —
Dla tego zaklinam cię moy Królewicu na nasza ſtarą przyiaźń! racz mi powiedzieć co ieſt przyczyną twoiego osobliwego humoru? upewniam cię, że twoią wolność na niebespieczęſtwo narazisz, jeżeli się dłużey wzbraniać będziesz, twoie dolegliwośći swemu przyjacielowi powierzyć.....
Móy panie, iabym rad promocyi doſtąpić.
Także to być może kiedy iuz masz Krolewſkie ſłowo na naſtępſtwo Duńſkiego tronu.
Wszyſtko to dobrze, ale nim trawa urośnie, kóń z głodu zdechneie. — — To przyſłowie prawda że iuż nieco zarzucono..... zaczekay trochę (bierze flotrowers z orkieſtry małego teatru) Proszę ćię zagrayże mi na tym flecie.
Ia nieumiem móy Królewicu.
Profzą cię.
Ale bardzo proſzę.
Zaręczam, że ani iednego gryfu nie znam.
To iéſt tak łatwo, iak kłamać: przebiéray palcami po dziurkach, dmiy twoiemi uſty we srodek, a zaraz wyda z siebie naywdzięcznieyſzą muzykę w świecie. Patrzay; oto ſą dziurki do zatykania.
Ale kiedy ia ich w tem ſpoſobie użyć nie umiem, ażeby ſię harmonia wſżczeła; ia ſię nie rozumiem na tey sztuce
Czy tak? patrzcież teraz, co wy zemnie za lichą rzecz zrobić chcecie; radzibyście grać po mnie, chcecie udawać iakobyście znali gryfy moie, chcielibyście moie ſerce zbadać, i taiemnice iego na wierſzch wydobyć; żądacie; abym wam od nayniżſzey; aż do naywyżſzey powiedział noty, tego chciecie; a w tem małym kawałku drewna, tyle zawiera ſię przyiemney muzyki; a iednakże wydobyć iey nie umiecie? iakże sobie wnosić możecie, ażeby na mnie łatwiey grać można, iak na mizernym flecie; nazwiycie mię inſtrumentem; iakim ſię wam podoba; ale, chociaż po mnie gwizdać możećie; iednakże grać nie potraficie — Bogu cię oddaię móy panie.
Móy królewicu! królowa pani chce mówić z tobą; ato zaraz:
Włoż twóy kapelusz na głowę, on na to ieſt zrobiony.
Proszę mi darować móy Królewicu bardzo ieſt gorąco.
Ach! zkąd się wzięło; owszem ieſt bardzo zimno, wiatr z północy.
To prawda że nieco zimno moy Królewicu.
Mnie ſię wſzelako zdaie, ze ieſt wielki upał, podobno ſię wiatr obrocił
To prawda.... zdaię ſię iak gdyby — tak, tak, wielki ieſt upał — iednakże — móy Królewiću; królowa żąda mówić z tobą...
W saméy rzeczy zupełnie iak wielbłąd.
Mnie się zdaie, że on prędzey do koſsa podobny.
Czarny iak koſs.
Albo do wieloryba?
Prawda, ma wiele podobieńſtwa do wieloryba.
No, więc zaraz przyidę do moiey matki. (na ſtronie) Oni mnie ieſzcze w samey rzeczy waryatem zrobią. — zaraz przyidę.
Ia tak powiém.
Zapewne, zaraz łatwo powiedzieć. Zoſtawcie mię ſamego dobrzy przyiaciele.
Do moiey matki!... o, ſerce moie, nie trać twoiey natury! nie dopuſzczay nigdy, a prze nigdy! aby w te odważne łono, duſza Nerona się wdarła; będę okrutnym, ale nienaturalnym bydź niechcę; będę z nią ſztylety mówił, ale żadnego nie użyię. Niech się w tem móy ięzyk z ſercem moiem nie zgadzaią. Chociaż się naynielitościwiéy słowa moie z nią obeydą, wſzelako niech ich uſkutecznienie od mey duſzy na wieki oddaloném będzie (odchodzi.)
Zaraz tu przyidzie. Niech mu królowa pani wſzyſtko bez ogródki powié; powiedz mu że iego rozpuſta za daleko się poſuwa, aby ią dłużey cierpieć można, i gdyby królowa pani nie byłaś iego pośredniczką, mogłoby to zły wziąść koniec. Ia przez ten czas tu się ſkryię. Proſzę cię nayłaſkawſza królowo! wymnętrz mu to zdanie zrecznie, oraz i ſurowo.
Nie troszcz się o to ſpuść się na mnie.
Matko! matko!
Otóż ieſteml cóż tam powieſz matko?
Hamlecie, tyś twoiego oyca mocno obraził,
Matko, tyś moiego oyca mocno obraziła.
Do cżeoóź ta przewrotna odpowiedź?
Ona się ſtoſuie do złośliwego zapytania.
Iako? cóż to ma znaczyć, Hamlecie?
Cóż takiego,
Czy ty mię nie znaſz,
O przysięgam na niebo, i bardzo dobrze. Ty ieſteś królową, twoiego męża brata żoną, ale cóżbym nie dał za to, gdybyś nią nigdy nie była! — ty ieſteś moią matką.
Ha! kiedy ty z tego tonu mówić poczynaſz więc każę ci komu innemu odpowiedzieć, który mówić umie....
Zaczekay matko, pódź i usiądź, ani mi się z mieyſca nie ruſzyſz, nie puſzczę cię pierwey, aż ci przedſtawię zwierciadło, w którym się aż do gruntu duſzy twoiey przeyrzéć musiſz.
Cóż ty zamyślaſz, przecież mię zamordować nie zechcesz, ratuycie! ratuycie!
Holla! ratuycie!
Cóż tam ieſt, myſz, o dukata że ią zabiię, iuż (przebiia przez parawan Oldenholma.)
Oh!
Biada mi! cóżeś uczynił.
Prawdziwie, ia ſam nie wiem. Czy to król?
Co za popędliwy, krwawy uczynek;
Krwawy uczynek; prawie tak niegodziwy, moia dobra matko, iak króla zamordować, i z i ego bratem sic zaślubić.
Króla zamordować?
Tak ieſt nayłaſkawſza pani, te były słowa moie. (do Oldenholma) Ty nieſzczęśliwy, nierozmyślny, niewcześnie ſkrzętny głupcze, życzę ci dobrey podróży, miałem cię za więkſzego iak w ſamey iſtocie ieſteś, trzymay cóś odebrał; doswiadczaſz teraz, iak ieſt niebeſpieczna, za wiele bydź czynnym — (do królowy) przeſtań matko załomywać ręce; usiądź i dozwol mi wziąść ſerce twoie w praſsę; bo to uczynię, ieżeli iuż w zbroniczym nałogu, iak ſtal nie ſtwardziało, i wſzelkiego nieutraciło czucia.
Jakiż to móy poſtępek ośmiela cię w tym ſpoſobie mówić zemną;
Biada mi cóż to za uczynek.
Który tak głośno krzyczy, że aż w Indyach echo się iego odbiia — — Spoyrzyi tutay matko, ſpoyrzyi na ten portret, i na ten, obrazy dwóch braci? patrzay co za godność i powaga te czoło zdobiły. — Kędzior Hyperyona — czoło jowiſza — gromiące oko Marsa, poſtać, na którey prawie każdy bóg ſwą cechę wyciſnął, aby przed światem zaświadczyć, że to ieſt mąż. Ten był twoim małżonkiem — teraz zas ſpoyrzyi tutay; to ieſt twóy małżonek, który ſwego ſtruł brata. Matko, maſz że ty oczy? mogłażeś dobre paſtwiſko tak piękney góry opuścić, abyś się w tym błocku żywiła, ha, matko maſz że ty oczy? nie możeſz to nazwać miłością; bo w twoim wieku krew zwolna bieży, i rozum nią rządzi; a kto ryże od tamtego rozum, przeszed by do tego zmyślność panuie w tobie, to pewna, inaczey zadnegobyś nie mogła mieć wyobrażenia; ale te zmysły paraliż naruſzył, bo ſzaleńſtwo ie pewnie nie pomieſzało; nikt tak nie oſzaleie, ażeby mu tyle nie pozoſtało rozſądku, ile do takiego wyboru potrzeba. Coż to za diabeł zaślepił oczy twoie matko, gdyś ten wybór czyniła; oczy bez czucia, czucie bez oczu; uſzy bez rąk albo oczy, albo tylko ſchorzały oſtatek iednego niezaślepionego zmyſłu nie byłby się tak omylił. O wſtydzie, gdzieżeś podział twoy rumieniec; buntownicze piekło kiedy ty w kościach ſtarey matrony taki rokoſz wzniecić zdołaſz, lecz niech będzie na zawſze czyſtość młodości wołkiem, i w ſwoim właſnym ſtopnieie ogniu — nie mieycie od tąd tego za hańbę, że gwałtowne wzmaganie się młodocianey gorącości w zbytek ſpłonie, gdy mróz tak niepohamowanie pali, a rozum marną chucią frymaczy.
O przeſtań! każde twoie ſlówo uderza ſztyletem w serce moie — nie wſpominay mi więcey o tém kochany Hamlecie.
Morderca i złoczyńca — niewolnik, który ani dwudzielną częścią, z dzięsiątey części nie ieſt twoiego pierwſzego małżonka. Łotr lękliwy, który z wezgłowia ſkradł koronę i do swoiey ſchował kieſzeni.
Połatany król gałgańſki O nieba! (tretwieie, uderzeń widokiem ducha) Aniołowie zaſłońcie mię wazemi ſkrzydłami! — czegóż żąda twoie ſzanowne ziawienie?
Przebóg, on rozum ſtracił.
Czyliż przychodziſz twoiemu gnuśnemu przyganiać ſynowi, że on w nieczynnym tracąc czas smutku, to wielkie, dzieło zaniedbuie które mu przykazałeś.
Nie zapominay go, odwiedzam cię iedynie dla tego, abym twoie, prawie przytępione iuż przedsięwzięcie na nowo zaoſtrzył. Ale patrz co za ſtrach i zadumienie przeięły matkę twoią, o bądź pośrednikiem między nią, i iey walczacą duſzą, przemów do niey Hamlecie.
Cóż ci to matko?
Ach coź to raczey tobie Hamlecie, że ty oczy twoie tak mocno w iedno mieysce wlepiaſz, i ze czczém rozmawiaſz się powietrzem duſza twoia tak dziko z ócz twoich wygląda, włoſy iak żywe powſtały ci na głowie o móy drogi ſynu, na co ty się tak patrzyſz.
Na niego, — na niego, czy widzisz te blade światło, które go otacza, o, poſtać iego i ſprawę razem wziąwſzy, mogłoby to nieczułe poruſzyć kamienie — o niepatrz się na mnie, albo to ſmutne twoie ſpoyrzenie zmieni moie przedsięwzięcie, i znęka me siły;, zamiaſt krwi, łez potoczą się ſtrumienie.
Z kiem że to gadaſz?
Nie widziſz że tam nic matko? (wſkazuie na ducha)
Nic bynaymniey, ale wſzelako widzę wſzyſtko co ieſt.
Czy i nic nie ſłyſzyſz!
Nic iak tylko nas dwoie.
Jako? ale ſpoyrzyi tam tylko! patrz, iak się iuż tam wyſuwa. Moy oyciec w ſwoiey naturalney poſtaci. Patrzay, właśnie teraz wychodzi przez podwoie.
Co tam fantazya! móy puls tak regularnie biie iak i twoy matko — iam to nie w ſzaleńſtwie gadał, weź mię na próbę, a ia ci wſzyſtko słowo w słowo, znowu powiem; tego ſzaleńſtwo nie zdoła — Zaklinam cię na niebo matko, nie ſzukay ochrony dla duſzy twoiey, nie wnoś ſobie, że to moie ſzaleńſtwo, ale nie twoia zbrodnia mówi. Załuy tego co się iuż ſtało, a unikay, co się ieſzcze ſtać może — nie kładź gnoiu na pokrzywę, aby tem więcey ieſzcze nie wybuiała. Przebacz mi moią cnotę, ponieważ w tych zepſutych czaſach, cnota zbrodnie o przebaczenie, prosić, i ieſzcze płaſzczyć się i korzyć musi o pozwolenie, aby iey dobrze czynić wolno było.
O Hamlecie tyś moie ſerce rozdarł.
Odrzuć więc haniebną część od siebie, a żyi tym zdrowiey z drugą połową Dobra noc, ale nie idź matko do moiego ſtryia. Przymuś się do cnoty, ieżeli ieſzcze iey nie maſz. Przyzwyczaienie, ta to poczwara, która iak ſzatan wſzelkie uczucie zbrodni pożera, w tem jednakże ſtaie się aniołem, że równie i wykonanie dobrych uczynków ulepſza; ćwiczenia się w cnocie, może nawet piętno zatrzeć natury. Jeſzcze raz dobranoc, a ieźli ſama błogoſławieńſtwa niebios pragnąć będzieſz, na ten czas, ia o twoie błogoſławieńſtwo prosić będę — Co się zaś tego poczciwca tycze (wſkazuiąc na trupa Oldenholma) bardzo go żałuję; iuż to się tak niebu podobało, iednego przez drugiego ukarać, pogrzebię go i zdam rachunek ze śmierci iego. Jeſzcze raz dobra noc, cnota prżymuſza mię do okrucieńſtwa; początek, iuż zrobiony, ale ieſzcze cos gorſzego naſtąpi dopiero.
Coż ia mam czynić?
Wszyſtko matko, byle tylko uchoway Boże nic z tego wſzyſtkiego, o co ia cię prosiłem. — Nie, i owſzem powróć do niego, day ſobie treść naſzey rozmowy pieſzczotami wyłudzić, powiedz kochanemu ſtryiowi, że ia nie ieſtem waryatem, ale tylko go udaię. Bardzoby to dobrze było, gdybyś go o tem uwiadomiła matko.
Bądź zapewniony, że ieżeli słowa z tchu, a dech z życia zrobiony, tedy ia nie mam życia, abym tym oddychała, coś ty mi powiedział
Dobranoc matko. Tego tu zacnego człowieka z ſobą wezmę. W ſamey rzeczy ten tayny koncyliarz, który za życia był głupim i wiele gadać lubił, ſtał się zarazem poważnym, i milczeć się nauczył, teraz zapewne żadnego nie wyda ſekretu. Pódź przyiacieiu; zaniesiem cię na tobie przyzwoite mieyſce, dobranoc matko, (podchodzi i ciągnie za ſoba Oldenholma.)
O Boże; co się ieſzcze ze mną ſtanie, iakże uratuię króla? iakże uratuię ſyna mego, iakże uratuię sama siebie od tych katuſzy, które me duſzę ſzarpią.
Cóż tam królowo, mamże się ſpodziéwać ulgi przez tę rozmowę moiey zgryzocie i troſkom? — lecz cóż to, — cóż mam ſobie wnosić z tych wzdychań i ięków, — mów — gdzie ieſt Oldenholm?
Zoſtaw nas ſamych Gildensternie (Gildenſtern odchodzi) o moy drogi mężu! cóżem ia widziała.
Ach! ſzaleńſtwo iego ieſt ſtraſznieyſze od utarczki wichru z rozhukanym morzem — W takowym to przyſtępie niepohamowanego ſzaleńftwa, ſłyſzy coś za parawanem ruſzaiącego się, dobywa ſzpady; krzyczy, mysz, mysz i przebija w tey imaginacyi ukrytego Oldenholma.
O nieba! — co za wyſtępek! — to samo byłoby mnie się ſtało, gdybym był na mieyſcu tego ſtaruszka. Iego wolność grozi powſzechném niebeſpieczeńſtwem, mnie, tobie ſamey i każdemu — biada nam! iakże będzie można ten krwawy poſtępek uſprawiedliwić? całe brzemię iego na nas zwalą, ponieważ od nas zależało użyć oſtrożności, i tego ſzalonego zamknać kazać. Dokadże poſzedł?
Schować ciało zabitego, przy ktorym tak dziwne ieſt iego zachowanie, że wyraźnie widać, iż iego wola niebyła uczeſtnikiem tego, co iego ſzaleńſtwo zdziałało. On opłakuie co uczynił.
O krolowo, trzeba nam niezwłocznych chwycić się ſzrodkow. Umysł moy ieſt w wielkiey nieſpokoyności — Tylko miłość twoia do niego, ſtawia nas w tym ſmutnym ſtanie — ona cię zaślepiła na to, czego roztropność wymagała —
Tak ieſt, ia go kocham, ieſtem matką, moie życie ieſt połączone z życiem iego — ſtrzeż się więc królu.... nie gromadź zbrodni na zbrodnie, — wyszliy go do Anglii; z boleścią wprawdzie zezwalam ńna to — a wſzelako tylko iego oddalenie może mię uſpokoić. Ale pamiętay na to moy mężu, że on ieſt moim ſynem, że ia każdą iego przygodę wſpolnie uczuię — i iże żadne zobowiązanie w mym ſercu uczucia macierzyńſkiego nie zgładzi.
Nigdy ta myśl w méy duſzy nie poſtanie, abym miał na iego życie zamach czynić Poſłuchąm cię krolowo. — Pozwol niech do tego uczynię przygotowanie — uday się na ſpoczynek moia małżonko; potrzebuieſz ſnu na chwilę.
Snu? mogęż ia uſnąć chociaż raz W tén życiu? iednakże, ponieważ chcesz ſam zoſtać krolu — idę. Ale ieſzcze raz powtarzam — Przy tém wſzyſtkim, co tylko z nim czynić przedsięweźmieſz, nie zapominay na to, że on fynem moim (odchodzi)
Idź nierozſądna, która się między mną, a nim wahać umieſz. Twoy ſyn? ale ten ſyn burzy krew moią iak ogień niſzczący. Popłynie do Anglii — popłynie, ale jedynie dla tego, aby tam zginął. Gildenſternie (Gildenſtern wchodzi)
Moy królu,
Jeſteś mi potrzebny, kochany Gildenſternie. Hamlet zabił w ſwoiém pomieſzaniu ſtarego Oldenholma. Podobne nieſzczęście grozi od niego każdemu — przygotuy się do podróży; popłynie z tobą do Anglii. Okoliczności kraiu zabraniają mi wyſtawiać się na niebeſpieczeńſtwa, które iego ſzaleńſtwo co moment dla nas gotuie.
Zabierę się około podroży. Ieſt to ſprawiedliwa i święta boiaźń, troſkać się beſpieczeńſtwem tylu tysięcy osob, które w życiu W. K. M. żyią.
Właśniem się dowiedział o pewney okoliczności moy królu, która ci niebeſpieczeńſtwem zagraża: młody i odważny Laertes, przeciwnemi wiatry zatrzymany, znayduie się ieſzcze dotąd w porcie. Iak łatwo może śmierć oyca iego tam go zasiągnąć, — Czyliż on zemſtą uniesiony...
Nawet przeciw niemu ſamemu musi mię Hamleta nagłe wygnanie, iako kara zaboyſtwa uſprawiedliwiać. A iakże to bydź może ażeby się on o tem dowiedział! kiedy śmierć Oldenholma ieſzcze dla każdego ieſt, i musi zoſtać taiemnicą. Idź Gildenſternie, każ ſzukać ciała i wybieray sie w podroż — ia się tym czaſem zatrudnię twoiém pełnomocnictwem.