Poloniusz, rzecz o Polsce w Szekspirze

<<< Dane tekstu >>>
Autor Adolf Nowaczyński
Tytuł Poloniusz
Podtytuł Rzecz o Polsce w Szekspirze
Pochodzenie Nowy Przegląd Literatury i Sztuki 1920 nr 1
Wydawca Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“ SA
Data wyd. 1920
Druk Warszawska Drukarnia Wydawnicza
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały Przegląd
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
POLONIUSZ.
(RZECZ O POLSCE W SZEKSPIRZE).

Jubileuszowy rok Szekspira, tj. 300-lecie od daty śmierci (3 Maja 1916 r.) rozbudził, jak to można było spodziewać się, nawet mimo srożącej się wojny, wzmożony ruch w pracach naukowych, poświęconych najnieśmiertelniejszemu poecie wszechczasów. Znacznie już atoli przed trzechsetleciem, tj. w ostatnich latach przed wojną, wezbrała fala prac i studjów z dziedziny szekspirologji w piśmiennictwie każdego z narodów europejskich, pojawiły się studja oryginalne i ciekawe, powiększające olbrzymi dorobek mózgowy ludzkości w kierunku poznania makrokosmu szekspirowskiego, dorobek, który razem zebrany stworzyłby bibljotekę o więcej niż półkrocia tomów. Nie zabrakło przy nadchodzącym w roku 1916 jubileuszu szekspirowskim prac fundamentalnych i w językach narodów pomniejszych i małych, jak np. w duńskim, czeskim, węgierskim, holenderskim, gdzie wszędzie istnieją od lat dziesięciu lub więcej, poważne Towarzystwa szekspirowskie, tj. asocjacje nietylko fachowych znawców i uczonych w piśmie ale i miłośników i lubowników Szekspira. Możnaby przy tej sposobności sparafrazować znaną maksymę, że kulturę danego narodu mierzy się nie tylko ilością zużywanego mydła, ale, jeżeli o intelektualnej uprawie umysłów mowa, to ilością i jakością prac w twórczość poety się zagłębiających. Niestety, my pod tym względem stoimy na bardzo szarym końcu, a ostatnie pokolenie nic nie przydało do skromniutkiego rejestru poprzednich; logja polska utknęła przy czasach Kraszewskiego, Struvego, Spasowicza, dość przygodnie i jednostronnie z Szekspirem się parających, a jedyne dzieło, którem możemy się rehabilitować przed intelektualną elitą angielską, tj. Matlakowskiego benedyktyńska apologja Hamleta, mocno już omszała i pyłem bibliotecznym zatrąca. Żywimy niezłudną nadzieję, że w przyszłości niedalekiej. kiedy przy fakultetach filozoficznych naszych pięciu uniwersytetów z katedry angielszczyzny szerzyć się będzie wiedza o potędze anglosaskiego piśmiennictwa, młodzi adepci tej wiedzy nadrobią w tych brakach i powoławszy do życia „Polskie Towarzystwo Szekspirowskie“, zrównają nas i w tej dziedzinie kulturalnej choćby z... Węgrami lub Czechami.
Z dzieł kapitalnych, które z okazji jubileuszowej pojawiły się w dziedzinie szekspirologii[1], ale w naszych opłakanych warunkach dość trudno i z wyjątkami tylko dostępne są lubownikowi polskiemu, na pierwsze miejsce wybija się pragmatyczna biografia Sidney Leego (1913, str. 770), która wraz z późniejszymi jego supplementarni drukowanymi w „Contemporary Review“, (np. Sh. and Public Affairs 1913), oraz z pracami biograficznymi Ch. W. Wallace’a, Ernesta Lawa, D. Masson’a, Wetza, Engela i innych, całkowicie wyczerpują już temat i sprawiają, że żywot doczesny Szekspira omal niema już dla nas ni żadnych tajemnic, ni żadnych niejasności, że bytowanie autentyczne twórcy Króla Lira znamy w całej rozciągłości i w tysiącach szczegółów znacznie lepiej i dokładniej od jego spółczesnych i rówieśnych. Wszystkie mroki omal są już rozjaśnione, wszystkie wątpliwości usunięte, nielogiczności rozwikłane, wszystkie karty odkryte. Rezultatem tych pedantycznie krytycznych, sumiennych, ściśle naukowych badań jest przedewszystkiem doszczętne obalenie mytu Bakoniańskiego j zbyt długo utrzymującej się ongiś fikcji, jakoby autorem szekspirowskich dramatów był filozof z Verulamu. Figlarna hypoteza Morgana, podtrzymana przez Speddinga i Smitha, a energicznie i efektownie rozreklamowana przez ekscentryczną amerykankę miss Delię Bakon, blisko pół wieku mistyfikowała świat uczonych, głównie dzięki poparciu takich powag niemieckich, jak Kuno Fischer i Gervinus, w których konserwatywnych głowach pomieścić się nie mogło, aby aktor, histrjon i poeta Szekspir mógł stworzyć szereg arcydzieł tak głębokiej filozoficznej treści. I Bakonianów podtrzymywali w tym naukowym obłędnym błędzie wyznawcy poglądów tych, że autorem dramatów jest hr. Southampton, to znowu, że hr. Rutland, w każdym razie szlachcic świetnego pochodzenia. Już uczony niemiecki Ernest Sipper (1904), a po nim Stoppes angielski wstrząsnęli całkowicie logiką hypotezy Bakoniańskiej, kiedy jeszcze inni uparci fantaści jak A. Kniepf, Donnelly, Wigston, Rapp, A. Weber von Ebenhof wyszukiwali mozolnie nowych argumentów i dokumentów na stwierdzenie tego, co z za oceanu apostołowała miss Delia „Słonina“, że tylko lord Słonina z Verulamu, (syn nieprawy królowej Elżbiety i lorda Leicestera) mógł sobie pozwolić na pisanie arcydzieł. Dziś po pracach Wallace’a i Leego teorja Bakoniańska faktycznie już nie istnieje, aczkolwiek można mieć pewność, że jeszcze znajdą się monomani poszukujący. na manowcach i czepiający się drobiazgów, dedukujący z błahych powodów, opierający, cały gmach swych koncepcji na fundamentach ze słomy a z zaciętością i zapamiętałością jakby jakichś literackich dedektywów londyńskich, starający się udowodnić, Ze fenomenu Szekspira wogóle nie było, jak nie było Homera; Hamleta zatem napisało konsorcjum wykwintnych lordów lub dostojny biograficznie sir Francis, byle tylko nie sam master William, a „winowajcy“ poszukiwać należy koniecznie gdzieindziej.
Dzięki pracom Wallace’a, który przeglądnął przez lat kilkanaście przeszło miljon aktów w Public Record Office, oraz syntetycznej biografji Leego nad wszystkimi tymi poszukiwaczami jakiegoś „godniejszego“ Szekspira, przejść już będzie można do porządku dziennego, niezaprzątając sobie nimi czasu; w bibljotece szekspirjologicznej będą podciągnięte pod rubrykę curiosów. Ponieważ zaś równocześnie z tą wiedzą specjalną olbrzymie postępy zrobiła wiedza historyczna o całej epoce Elżbietańskiej, tak, Ze w świetle tej wiedzy nowy Ooadby mógłby napisać nowe dzieło o „Anglji za czasów Szekspira“, przeto przy dzisiejszym stanie nauki, pełna już i mocna w konturach postać, występuje na tle pełnego i wiernego obrazu swego środowiska i swych czasów; cały zaś szereg, cały rój zagadek i kwestji złączonych z postaciami Szyllocka, Prospera, Krola Lira, Malvoglia, Falstaffa, Troilusa, Tymona Ateńczyka, Korjolana, zostaje wyświetlonych i rozwiązanych. Dziś dopiero przy możliwości drobiazgowego i ścisłego zrekonstruowania sobie definitywnego wizerunku merry old England z jej życiem politycznym, obyczajowym, religijnym, etycznym, ekonomicznym, odcyfrowalne są wszystkie niejasności i wszelkie plamy pozorne w tekstach, dziś dopiero jasne są i wyraźne wszystkie aluzje aktualne u Szekspira, jeżeli oczywiście staniemy na stanowisku, Ze wszelkie nawet najnieśmiertelniejsz e zjawiska literackie to nie tylko wyniki indywidualnych procesów twórczych, ale to znaki (signes) i równocześnie dokumenty historyczne pewnych procesów i ewolucji historycznych, narodowych, socjalnych, a nawet gospodarczych, skoro staniemy na stanowisku, te i genjusz byle synergetyczny z otoczeniem, ze środowiskiem, z narodem nie tylko tworzy wartości i prawdy nowe, niebywałe, nieistniejące ale także ogniskuje i skupia w sobie wartości i prawdy istniejące i pospólne, ergo, te nie tylko sam jest żródłem promieniejącego światła i ciepła, ale sam świeci przez wyjątkową moc i możność zbierania w sobie, i wchłaniania rozproszonych w społeczności swej i w czasach swych promieni. Skoro zaś nawet dla ogarnięcia indywidualności lirycznej i emocjonalnej, nieodzownem jest zapoznanie się z nieuchwytną treścią duchową czasów, w których indywidualność taka wykwitła, to konieczność zapoznania się z tłem wzmaga się dla krytycznego badania, jeżeli interesujemy się dramatystą.
W pełni rozkoszować się można, rozsmakować i poddać urokowi utworu dramatycznego z dawnej, zapadłej epoki, dziś jeszcze tylko wtedy, gdy się zna tajemnicę jego genezy, całości tycia czasów, z których fragment syntetyczny uwiązł w dziele literackim. Snobom i symplistorn winien imponować autorytet i aureola nieśmiertelnego nazwiska. Może więc snob sobie ziewać, ale ma obowiązek podziwiać i mówić o „arcydziele“ z respektem i rewerencją; dla nowocześnie rafinowanego i wysubtelnionego człowieka, poniektóre „arcydzieło“ zawierałoby niekiedy taką sumę prostactwa, kalectwa, rubaszności, brutalności, rękodzielnictwa, gruboskórności, złej roboty i prymitywności, te byłoby nie do przesłuchania i nie do przetrzymania a satysfakcję artystyczną dawało mniej nit względną, gdyby nie“ wtajemniczenie“, gdyby nie rozkosz erudycyjna, nie to ustawiczne widzenie i słyszenie podwójne, nie to przemiłe obcowanie, nieoficjalne. a prywatne z autorem, którego żywot i jego sprawy i jego czasy dokładnie się zna. Wtedy dopiero i tylko, powtarzamy, dla wtajemniczonego Eschyles tyje nanowo, a nieśmiertelność Goethego nie jest niekiedyśmiertelnie nudną. Jeszcze na Edypa można patrzeć z admiracją i głaskać książkę, zamknąwszy oczy, jak zimny marmur kolumny, ale już Moliera „Świętoszek“ frapuje tylko, gdy się, oderwawszy oczy, kontempluje kalwarję jego smętnej egzystencji; aureole Radna czy Schillera spłowiały i zbladły do niemożliwości, gdyż filisterstwo ich bezbarwnych, bezprzygodnych żywotów nie nęci nawet do rozrnyśliwań kto, jak, poco i na co te nużące i wodniste aleksandryny poprawnie i natchnienie wyklecił. Ze wszystkich zaś wielkich dramatystów stary Szekspir intryguje zawsze i po wieki rozciekawiać będzie nie tylko dlatego, że się z każdego wiersza, z każdego zwrotu myślowego wyczuwa demoniczną suwerenność tej natury, nie tylko dlatego, że wszystkie swe postacie stworzył z prawdziwej a nie papierowej gliny i tchnął w nie ducha a nie rymy i rytmy i nie tylko dlatego, że w duszę wszechczłowieka wszechczasów zapuścił sondę psychognosty aż do najgłębszych jej sztolni i pokładów, ale także z tej racji, że Szekspir jest całą Anglją bez reszty i całą swą epoką bez reszty i całym kontynentem, szóstym kontynentem, własnym, odrębnym, swoistym, przez siebie stworzonym światem.
Różne czasy różny Szekspir zajmować będzie; w tej epoce badaczów pociągnie jako filozof, w innej jako socjolog, w innej jako pieśniarz poematów miłości, w innej jako autorytet w patologji, kryminolog, jurysta etc. Nierównie ważniejszem dziś znów jest zdanie sobie sprawy z Szekspira, jako politycznego myśliciela swych czasów, jako świadomego obywatela wielkiego imperium, jako wyobraziciela patryotyzmu angielskiego, którą 10 dziedzinę aż do przedostatnich czasów, t. j. do prac Saintsbury’ego, Steevensa, Stedefelda, wreszcie do świeżych dzieł Brandta, Pellisiera, Boulengera, cokolwiek ze strony uczonych komentatorów odsuwano na drugi plan, podczas gdy właśnie cały szereg praktycznych polityków jak Palmerston, Blucher, Bismark w lekturze szekspirowskiej często szukali rady kierunku, pouczenia, wytycznych, a nasz największy i najnieszczęśliwszy mąt stanu, rzymsko posągowy Margrabia, Hamleta umiał na pamięć. Dziś jut dzięki wysokiemu poziomowi, rozległości i wszechstronności wiedzy szekspirowskiej, możemy sobie zdać sprawę do jakiego stopnia w zwierciedle dramatów szekspirowskich odbija się polityczne życie Elżbietańskiej epoki.
Szekspir należy, a raczej jest primus inter pares, do tych największych twórców, u których moment pierwszej koncepcji dzieła nie jest momentem najścia stanu nadświadomości i szału twórczego, ale dla których moment koncepcji wogóle jest czemś drugorzędnem i małoważnem, których twórczość natomiast zasadza się na najdoskonalszem, celowem, trzeźwem obmyśleniu i konsekwentnem przeprowadzeniu wielkiego planu literackiego. Jako organizator swego dzieła wchłaniał w siebie wszystkimi porami całą treść swych czasów, całe stubarwne życie, pełne kontrastów i dylematów, problemów i dysonansów, brał do swej świadomości wszystkie elementy i męty przewalającego się życia, więc piękno, brzydotę, heroizm i tchórzostwo, zbrodnie i ofiarności, podniosłości i cudactwa, najintensywniej i najosobiściej interesował się wszystkimi objawami zewnętrznego, okalającego go świata, nic co ludzkie i co spółczesne nie było mu obcem, i z chaosu barw i form, charakterów i wydarzeń, ze spienionych nurtów życia ogółowego, zawiłości motywów, ze splotów konfliktów, wydarzeń, faktów i wrażeń, z theatrum mundi mózg jego wydedukowywał i organizował projekcje świata zewnętrznego, ale spółczesnego, na deski sceniczne. Jego „tragical histories“ nie były ani w jednej uncji utworami sztuki, tworzonej dla samej satysfakcji rodzenia dzieła sztuki, ani sztuki dla literatury sub specie aeternitatis, ani też zeznaniami li tylko jego osobistych przeżyć, przemożeń i przezwyciężeń, czy rozłożonymi na polyfonię głosów konfesjami dziecka wieku XVI, ale powstawały jako w plastyczne kształty zaklęte rezultaty jego przemyślań i przeboleń i doświadczeń związanych tysiącznerui nićmi z jego spółczesnością i społecznością. Z wspaniałej plejady dramatystów Elżbietańskich, z których kilku zasługuje w pełni na miano genjalności (Marlowe, Webster, Johnson, Kydd), ten jeden aktor z fachu wybił się już za życia na plan pierwszy, gdyż jut w samem zamierzeniu swej twórczości miał o doniosłości i o misji sztuki dramatopisarskiej pojęcie najgórniejsze, rosnące wciąż, at wreszcie wypowiadające się, dumnie w tym akcie Hamleta, w którym szkic dramatyczny, odegrany przygodnie przez cygańską trupę aktorów wędrownych, spełnia rolę trybunału wiekuistej etyki, druzgoce zbrodniarza na tronie i obala dynastję. Tematy i osnowy szekspirowskie pozwalały już domyślać się (zanim dzisiejszy stan nauki o Szekspirze definitywnie to stwierdził), te master William teatr uważał i podnosił planowo i rozmyślnie do godności instytutu, w którym rozstrzygają się boje ideowe, toczą się walki w obronie starych lub dla przeforsowania nowych wartości idealnych, instytutu, w którym objawiają się widomie najwyższe siły kulturalne rasy, a dusza narodu w utworach scenicznych przeziera jak w zwierciedle. Dzisiejszy stan nauki o Szekspirze wykazuje nadto jeszcze więcej, te twórca takich panteistycznych poematów jak „Opowieści zimowej“ i „Snu nocy letniej“, piszący nadto pod przewodem czysto idealistycznego imperatywu twórczego, nie uchylał się i nie unikał nawet przeprowadzania pewnych konkretnych celów politycznych w swych tylko bardzo pozornie oderwanych od swej spółczesności arcydziełach. Dziś już wiedza o Szekspirze dała nam klucze do otwarcia tych skrytek i uświadomiła nas, dlaczego Korjolan jest tak pojęty a nie inaczej, czyje pomysły wygłasza Prospero, dlaczego w Szylloku uwięził po wieczne czasy psychę semicką. Pod tym kątem patrzenia o kilku wielkich utworach Szekspira możnaby zaryzykować zdanie, jako o sztukach do pewnego stopnia nawet tendencyjnych, o kilku innych jako o zawierających sceny, sytuacje lub charaktery z pewną wyratną tendencją programatycznie pisane. Można na to się ważyć tem śmielej, odkąd znakomity uczony niemiecki von Willamowitz-Moellendorf udowodnił, że Oresteja, a więc najczystsza tragedja attycka, była sztuką w pojęciu owoczesnych spółcześników greckich tendencyjną, orężem w walce o pewne wonczas aktualne idee. To bowiem, co nam przedstawia się:jako dramat absolutny, wszech’udzki, czysto etyczny, to dla Eschylosa było także demonstracją polityczną za utrzymaniem areopagu, tego najwyższego Trybunału nad krwią i mieniem i stwierdzeniem boskiej (od Ateny) genezy tej ludzkiej instytucji społecznej, równocześnie demonstracją przeciw klerykalnemu wyzyskowi deIfickiego Apollina, przeciw pojęciu, aby bóg Apollo domagał się krwawej zemsty rodowej aż na matce, która u Greków była najwyższą świę tością. Willamowitz-Moellendorf stwierdza niezbicie, że Oresteja była środkiem w walce pewnych zwalczających się ideałów i obozów etyczno-politycznych i że ta attycka tragedja miała dla spółczesnych słuchaczów i widzów takie także czysto aktualne walory, jak dla nas np. „Tkacze“ Hauptmanna, „Wróg ludu“ Ibsena, „Klątwa“ Wyspiańskiego. lub „Potęga ciemnoty“ Tołstoja. Szekspir jest nieporównanie bliższym nam, niż czasom Eschylowskim, jest w pewnej mierze człowiekiem już zgoła nowoczesnym, epokę jego egzystowania wyświetla dla nas wiedza historyczna już tak dostatecznie, że obecnie i tu dostrzec już możemy wszelkie włókienka wiążące poszczególne „histories“ Szekspira z jego społecznością i spółczesnością I oto wiedząc teraz, że jego twórczość cała nie unosi się, zawieszona w powietrzu, jak duch nad wodami, wiedząc że ten angielski patryota, nacjonalista i imperjalista w każdym calu sztukę dramatu ważył jako najwyższe objawienie, najsilniejszy eksponent, jako plastyczną syntezę kulturalnych możliwości narodowych, jako dźwignię wzmożonego spotęgowanego życia ogółowego, jako szczytną spółpomoc poety w przeparciu pewnych ukochanych ideałów ku ich realizacji w tyciu powszedniem, możemy z tej zasady wychodząc rozpatrzeć się i w najnieśmiertelniejszym i najnowożytniejszyrn utworze szekspirowskim, to jest w „Hamlecie“. Jest to tem więcej pociągającem, te w tragicznej historji duńskiego królewicza, pełnej politycznych wprost jut dźwięków i zatrącań i aluzji, jest też jedna postać, a raczej tylko figura, którą największy genjusz światowładnej dziś rasy anglosaskiej nazwać sobie raczył: Poloniusz. Dlaczego tę właśnie, niestety, a nie inną z tysiąca swych kreatur, to postaramy się wybadać i wyświetlić w nadziei, te z czasem ktoś więcej „uczony w piśmie“ rojenia niniejsze albo jak bańkę mydlaną zdmuchnie, albo, opierając się na. badaniu ścisłern, utwierdzi i utrwali.

II.

Nazwisko Shakespeare w pewnych powiatach Anglji, z 16 wieku, szczególnie w Warwickshire było tak pospolitem, jak u nas Kwiatkowski, Karpiński, Kozłowski; mógł je nosić i wódz i szewc i bohater i stróż nocny. Shakespeare znaczy dosłownie „rzucacz grotem“, Grotowski. W samem Rowington naliczyły badania między rokiem 1564 a 1616 sześciu Shakespearów, Grotowskich, noszących imię Williama. Stąd się więc wzięły te przerozmaite legendy i anegdoty z życia naszego Szekspira, które w 50 lat po śmierci jut wówczas za wielkość uważanego poety, zebrał niejaki Aubrey i wszystko, co się tyczyło rozmaitych Szekspirów Williamów, t. j. woźnych sądowych, stolarzy, kramarzy, constablów, woźniców, swobodnie zwalił na conto autora sonetów! Wszystkie te baśnie o kradzieży dziczyzny w lesie, o kłusownictwie, o trzymaniu koni szlachcie przed teatrami londyńskimi, o procesach i pieniactwie, o kłótniach z toną, o dwuch łóżkach w testamencie, o piwowarstwie, o kamieniczkach, o nagrobku z przekleństwem i t. p., można jut dziś porozdzielać między kilkudziesięciu Szekspirów i to nawet Williamów z czasów Elżbiety i Jakóba. Poeta Szekspir był z profesji aktorem, a jeszcze ściślej instruktorem, reżyserem, przedsiębiorcą i współwłaścicielem teatrów, z czasem może właściwie rodzajem intendenta zrzeszeń aktorskich, najpierw pana podkomorzego królewskiego, poczem samego króla jegomości Jakóba. Dla tych trup dworskich najpierw przerabiał i adoptował gotowe jut, stare skrypty sceniczne, pocz em sam oryginalne jął pisać, często na specjalne zamówienia osób wysoko postawionych, nawet samej królowej. (Wesołe kumoszki z Windsoru, grane na teście w Somerset-House). Amerykański szekspirolog Ernest Law w pracach swych (z r. 1910 i 1912), udowodnił dokumentami, które sztuki byłego przedsiębiorcy z Globe-Teatru grane były przed dworem i królową w Saint James Palascie. Stwierdzono jut, te trupa Szekspira (Lord Chamberlaine servants) w r. 1602 stała się trupą dworską (His Majesty servants, King Players), jakoteż, te list Jakóba I, gratulujący Szekspirowi „Makbeta“, nie koniecznie jest apokryfem. Przy wjeździe koronacyjnym Jakóba I, pochód uroczysty przez City otwierały His Majesty Servants z Szekspirem na czele, który w inscenizacji pochodu brał pierwszorzędny instrukcyjny udział. Wytaczamy tu te szczegóły, aby wyjaśnić, te Szekspir, aczkolwiek nie był figurą oficjalną dworską, nie był „courtierem“, ale z dworem królewskim pozostawał w pewnym kontakcie i aczkolwiek profesjonalny tylko aktor, mógł stale stykać się z society dworską i z dystyngowaną peerage. Udowadniają to nadto sonety poświęcone lordowi Southamptonowi, udowadnia wreszcie romans 44 letniego poety z damą dworu miss Mary Fitton (Dark Lady), usuniętą następnie z tegoż dworu z powodu niemiłych afer z hrabią Pembroke. To, że w Londynie mieszkał sobie kątem u perukarza francuskiego Montjoya przy Silver-Street, że przez jakiś czas prowadził żywot cygana literackiego i wysiadywał wraz z kolegami playwrightami (cieślami sztuk) w Tawernie pod Syreną, te i t. p. szczegóły, którymi rozkoszują się Bakonianie, Gervinus i Vischer i inni, wyprowadzając z tego wnioski, że taki „szynkowniany włóczęga“ nie mógł znać manier i obyczajów dworskich, nie mógł mieć filozoficznej uprawy umysłu, nie mógł być wtajemiczony w arkana polityczne, te i t. p. szczegóły biograficzne wyrwane lutnie z pewnych lat, nie przesądzają tego, że Szekspir szybko mógł zbrzydzić sobie rubaszną kompanję z Mermaid-Tawern i więcej gustował w towarzystwie takich courtierów, np. jak Tomasz Sackville, który był i dworzaninem doskonałym i autorem licznych pięknych utworów dramatycznych, czy komedjopisarzy Earla of Oxford lub H. Barkera lorda Morley, niżeli w towarzystwie kolegi Greena, który nań wypisał paszkwil, zwąc go „an absolute Johannes Factotum“, „sroką ubierającą się w cudze piórka“. Stwierdzono dalej. dokumentarycznie, że aktor Szekspir pozostawał w nader serdecznych stosunkach z sir Filipem Sidneyem, zaufanym doradcą królowej i jedną z najlepszych głów dyplomatycznych ówczesnego imperjurn, Czy master William towarzyszył mu w podróży do Italji, gdzie ten dyplomata dłuższy czas przebywał w Wenecji, czy Szekspir wogóle był w Italji (jak twierdzi upornie niemiecki badacz E. Engel), to jeszcze kwest ja otwarta i przychylać się raczej należy do poglądu, że ten wielki obywatel Europy „z granic miłej ojczyzny nigdzie nie jeżdżając“ — jak mówił o sobie Mikołaj Rey. Stwierdzony naukowo stosunek serdecznej zażyłości z sir Filipem, już pozwalał znać aktorowi kulisy polityczne ówczesnej Anglji. Zresztą trzeba też wziąć pod uwagę ten najważniejszy szczegół, że wysoka szlachta ówczesna i dwór specjalnie popierały teatr i jego ludzi, wbrew i na przekór purytańskiemu mieszczaństwu z City, które znowuż wszystko, co miało związek ze sceną, uważało za dzieło Belzebuba i histrjonów nie pozwalało nawet grzebać na cmentarzach. Twórczość dramatyczna wogóle nie wliczała się do literatury nadobnej, a jedyny wyjątek zrobiono dla Szekspira, którego uczony koneser Francis Meres jut wówczas (1590) komplementował, wyratając się, „te jeżeliby Muzy Helikonu mówiły po angielsku, to wyrażałyby się językiem Szekspira“. Szykany dla teatrów ze strony municipality, constabullary, szeryfów i kleru angielskiego, starała się wynagrodzić im arystokracja, która znowuż specjalną protekcją otaczała twórczość Lillyego, Peela, Chipmana i... Szekspira.
Królowa Elżbieta bywała kilkakroć gościem spółki Burbadge i Shakespeare, siedząc sobie w drewnianej loty na scenie. Wywdzięczając się za to stanowisko, dworu, autorzy dramatyczni wysoko cenili ideę monarchiczną i sławiąc wielkich regentów wszystkich czasów i narodów, podtrzymywali na deskach teatrów blask monarchizmu, dyskredytując raz po raz demokratyczne i republikańskie ustroje. Szekspir, choć pochodził sam właściwie z drobnego mieszczaństwa (yeomairy), dla plebejuszów nie miał istotnie ani szczypty sympatji, czy choćby pobłażania, a niema omal ani jednego dramatu jego, w którymby nie manifestowały się niechęć, lekceważenie, a często pogarda dla „the general“, dla pospólstwa, gawiedzi, ciżby, tłuki. Wszystkie figury z ludu są u niego groteskowo śmieszne i karykaturalnie przerysowane. Nie można się dziwić, ani nihiliście Tołstojowi, ani fabianiście Shawowi, te z tak specjalną i tak barbaryjną awersją odnoszą się do fenomenu Szekspira. Trudno bowiem zajść dalej w bagatelizowaniu demosu i jego wybrańców, jak zaszedł ten mieszczuszek z Stradfordu z ducha pełen gentliness and nobility, którego imiennicy dosłowni byli siodlarzami czy pachołami po browarach..
Cześć dla monarchizmu, broniącego też teatru przed dążnościami do zagłady ze strony Purytańskiego mieszczaństwa (Malvoglia) przeglądała z każdej kroniki Henrykowej (Henryka V, Henryka II, Ryszarda III, Króla Jana), z „Miarki za Miarkę“ (gdzie w księciu jest żywy konterfekt króla Jakóba), najsilniej z Henryka VIII, którego Szekspir wyczyszcza ze wszelkich ciemnych plam, i odmalowuje jako sprawiedliwego, uczonego, światłego i świetnego suwerena. Należy sobie tu przypomnieć, że Anglja tych czasów ma wyjątkowe szczęście do genialnych władców i że życie Szekspira przypada na okres, kiedy blasku majestatowi angielskiemu dodawały sukcesy na wszystkich polach. W tych latach kształtuje się w wielkich zarysach the first country of the world. Lew brytański kładzie poraz pierwszy łapy na najdalszych punktach globu. Są to dni wielkich odkrywców, zuchwałych organizatorów i pierwszych piratów irnperjalistycznych. Przed oczyma Szekspira rozgrywa się potężny dramat Waltera Raleigha, tego Korjolana Elżbietańskiej ery. Kiedy William ma Iat 25, idzie na szafot piegowata, otyła olbrzymka szkocka, queen Mary z rodu Stuartów, w dramatach Szyli era, Lebruna i Słowackiego przeinaczona na piękną, wiotką i nieszczęsną; kiedy Szekspir ma lat 45, jej syn wstępuje na tron. W r. 1567 funduje się giełda londyńska, w 1569 powstaje Moscovy Company i pierwsze kumanie się handlu angielskiego z przestworem rosyjskim, w r. 1579 zakłada się Eastland Prussia Company w Gdańsku i pierwsze styki z Sarmacją, w r. 1581 Levante Company, w r. 1600 East India Company. Jedynemu rywalowi politycznemu na wielką skalę, tj. potężnemu władcy w Escurialu, wypowiada się bezwzględnie wojnę na śmierć i życie. Mała Brytanja postanawia cugle światowładcze wyrwać z rąk wielkiego Filipa i zdruzgotać potęgę państwa, w którem słońce nie zachodzi. W środkach nie przebiera i nie jest wybredną. Right is might. Elżbieta podsyca i prowokuje Niderlandów. Kiedy w 1568 r. rząd Hiszpanji papistowskiej wysyła pieniądze dla wojsk Alby konsystujących w Niderlandach, okręty, na których jedzie złoto Filipa, ścigane przez piratów, chronią się do Plymouth. Anglja złoto konfiskuje. Kiedy w r. 1580 poseł hiszpański grand Mendoza zanosi przed Elżbietę skargę na piratę Drakego, rabującego po Oceanie Spokojnym, królowa, finansowo tajemnie związana z Drakem w jego przedsiębiorstwach korsarskich odpowiada grandowi: „przestwory morza i powietrza należą’ do wszystkich“. Wobec tak swoistego i oryginalnego poglądu na „wolność mórz“, stosunki dyplomatyczne z Escurialem rozluźniają się, a w r. 1585 przychodzi do oczekiwanego w Londynie niecierpliwie zerwania dyplomatycznego. Rozpoczyna się pojedynek dwuch mocarstw, który Europę dzieli na dwa zwalczające się obozy. Na kontynencie pamiętają jeszcze starą decyzję zjazdu Hanzy w Lubece z r. 1579, głoszącą przepędzenie panoszącego się już wszędzie handlu angielskiego ze stałego lądu. Cesarz Maksymiljan inspirowany z Rzymu pracuje nad stworzeniem antyangielskiej ententy: Ligi Północnej. Do rzędu państw wrogo usposobionych do Anglji, organizowanych gospodarczo przez Hanzę, a politycznie pokumanych z Rzeszą Niemiecką, podległych podszeptom „papistowskim“ należy i wielka jakaś Republika na Wschodzie Europy, jakieś dziwne państwo Polonusów, w którem tron nie przechodzi dziedzicznie z ojca na syna, ale króla każdorazowo ośmielają się obierać optimates na jakiejś dziwnej a certain convocation of politic worms. podobnie zresztą jak jeszcze w drugiem tylko państwie europejskiem, w ongiś potężnej... Danji... Lew angielski ostrzy sobie pazury przed pierwszym skokiem na kontynent. Nawalizm angielski wprawił się już i wyegzercytował w pomniejszych napadach. Epoka stuletnich wojen z Francją już minęła dawno. Calais, przezwane Cales, już od r. 1558 z powrotem jest własnością słodkiej dla Stuartów Francji („Adieu plaisant pays de France! O ma patrie la plus chérie“). Król Henryk „Terror of the France“ należy już do historji, do Westminsteru, do „gesta Britannorum“ i grany jest w teatrze“ Globe“, w imperjalistycznym dramacie napisanym przez aktora Szekspira. Francja Walezjuszów popiera nawet teraz Anglję Elżbietańską w dziele zniszczenia handlu Hanzeatów, co stanowi wtóry pryncypalny cel „englisch policy“. Jedną łapą ma lew zgnieść Hiszpanję, drugą Hanzę. Przedtem wprawił się, jak powiedziano, na ustawicznych napadach to na Burgundję, to na Niderlandy, to na Islandję, to na Danję, szczególnie na tę ostatnią rozżarty, jakby się mścił za odległe w średniowieczu czasy hołdownictwa, kiedy to angielscy książęta musieli tej „pijackiej Danji“ (Hamlet Akt. I. IV, 19) składać hommagjum i lenno. Z Hanzą Brytanja była ongiś w doskonałej przyjaźni; Edward I nadał Hanz iejprzywileje „carta mercatoria“, parlament zatwierdził, a w Londyńskim City wznosił się wspaniały gmach sukiennie hanzeatyckich Stalhof. Ale wonczas już zaczynał rozwijać się, wzrastać. przemysł angielski sukienniczy a z nim dążność do emancypacji i samodzielności. Hanzeatcy kupcy, którzy dawniej czuli się w Londynie jak u siebie, t. j. jak w Brugge, w Luttich, w Lubece, w Antwerpii, w Gdańsku, w Krakowie, w Królewcu, w Rydze, czy na Islandji lub w Nowogrodzie, zaczęli boleśnie odczuwać emulację kupców angielskich. W epoce Elżbietańskiej za potężną Hanzeacką kooperatywą handlową nie stała już żadna moc militarna, to też imponować już Anglikom Drakego, Raleigha, Cabota nie mogła i wnet zaczęła być postponowaną. „Privilegia pacticia“ zamieniono Hanzeatom na privilegia graciosa, aż wreszcie w r., 1579 Elżbieta znosi wszelkie przywileje Hanzeatów. Powoli też Hanza zaczyna ulegać i kapitulować, manufaktury flamandzkie przenoszą się dobrowolnie do Londynu. Wypierana na Zachodzie ogranicza swą wzmożoną działalność na Wschodzie, t. j. na Bałtyku, na przenikaniu pokojowem w głąb Moskwy, na handlu narwskim przez Rygę i Rewel i na zacieśnięciu węzłów symbiozy gospodarczej z Polską. Ale i tu wszędzie idzie za nią w te tropy konkurencja angielska, nowoczesna, bez skrupułów, obijająca średniowieczne i przestarzałe metody handlowe Hanzeatów. uzbrojona w ostre pazury i w zdrowe kły „iron-eatorów“ „łamaczy marmurów“ i selfmademanów owoczesnych. O tem wszystkiem mizerny aktorzyna, ale i świadomy jut civis britannicus Szekspir, „Zimowej Baśni“ autor, szczegółowe może mieć wiadomości czy to od pierwszych turystów po Polsce, czy to od pierwszych posłów, czy to z pierwszego fachowego pisma shopkeeperów, tj. „Mercatora“.
I tu nad Bałtykiem styka się handlowa ekspansja angielska poraz pierwszy z dwoma organizmami państwowymi słowiańskimi, z oligarchiczną republiką Polonusów, „usanionych“ (sledded Polacks, Hamlet I.1.) i wygolonych (shaved Polacks, Webster, dramat: White Devil) i z autokratyczną satrapją, która uchodzi jut nawet za cesarstwo (Szekspir: Baśń Zimowa: „Ludmiła, cesarza moskiewskiego córa“), oraz z jakimś szczepem między tymi organizmami (Chaucer: „Pilgrim in Littove hadde he reysed and in Ruce“). Z pierwszem z tych państw jest Anglia jut od wielu lat w częstych stosunkach. Tu do tego państwa Polonusów chronią się liczni emigranci prześladowani za religję papistowską (Percy Douglas, Derby) i tu znajdują schron jak np. taki książę Lancaster, hr. Bertie aż... w Krożach. Tu osiada wielu niskich Szkotów (szkutów) zakładając swoje breverjes i bogacąc się I tak dalece, te tony tych merchants (merchy) ratą ubogą ludność tubylczą wytwornością strojów i swobodą obyczajową. W Gdańsku rezyduje od r. 1568 stale governor angielski. Równocześnie do Anglji emigrują nasi skrajni i zbyt radykalni różnowiercy. Nasi Arjanie księgi swe śmiało dedykują królowi Jakóbowi, protektorowi Szekspira. W Londynie osiada na stałe Joannes Łaski i tu zostaje superintendentem cudzoziemskiej gminy różnowierców z kościołem przy Austin Friars (Augustynów). Ożeniony z Angielką ma z nią dziewięcioro dzieci, bierze udział we wszystkich wielkich dysputacjach religijnych, cieszy się ogólnym mirem purytanów, aż wreszcie za krwawej Marji Tudor podlega banicji. Wtedy to chroni się z rodziną i swymi wyznawcami na okręt duński, na którym atoli spotyka go burza, która rzecz dziwna rozbija okręt z wygnańcami 6 skały Hamletowskiego... Elsinore. Drugi Łaski Olbrzych, także wielki uczony, zostaje courtierem, dworzaninem Elżbietańskim i on to w roku 1583 stacza słynną rozprawę z Giordanem Brunem, przebywającym wonczas w Anglji (od 1583-1588) wobec całej elity umysłowej londyńskiej. Królowa Elżbieta koresponduje osobiście nietylko z królami: Zygmuntem Augustem, z Batorym i Zygmuntem III, ale i z kanclerzem Zamoyskim i z kilku przywódcami dysydentów. W obozie katolickim polskim ma wielka monarchini i protektorka Szekspira opinję najgorszą. Za jawne protegowanie dysydentów odpłacają jej najgorszymi inwektywami, uważając za poczwarę moralną, za „nierządnicę Babilońską“, co wreszcie znajduje gruby wyraz w paszkwilu Cichockiego w „Altoquia Osiecensia“. Stosunki jednak są jeszcze między mocarstwem wschodniem a Anglią Elżbietańską bardzo ścisłe i ciągłe, o czem świadczy choćby to, że w londyńskim Public Record-Office z tych czasów „Transacta inter Angliarn et Poloniam“, (zbadane dotychczas i zreferowane tylko po niemiecku przez prof. Warschauera z Wrocławia) liczą aż 118 tomów! Do stolicy państwa Polonusów przybywają raz po raz His Majesty thes ambassadors: Jan Herbert i William Salkins i konferują z senatorami, z królem, z dostojni, kami duchownymi. Więcej niż prawdopodobnem jest to, że muszą tu mieć do czynienia przedewszystkiem z pewnym bardzo wysokim księciem kościoła, dyplomatą, szczególnie obeznanym ze sprawami Północy, Gdańska, Szwecji, i Danji... Ci dwaj i Żorż Carrew przebywają w Warszawie dłużej i wtedy gdy są tu delegaci Hanzy, patrycjusze z Gdańska,... i gdy przyjeżdżają ze specjalnymi misjami delegaci papiescy i z koJlegium de propaganda fide... Interesy obrabiają przeważnie handlowe i handlowo-religijne. Business as usual. Pertraktuje z nimi więcej niż prawdopodobnie pewien chancellor of Poland and bishop of Poznan, którego najżywsza działalność polityczna przypada na lata 1590-1607. Jest to Wawrzyniec Laurentius Goślicki Grzymalita, assistant for a state, królewski consellor, mąż stanu pierwszej klasy i statysta na europejską skalę i skutkiem tego prawdopodobnie bardzo mało znany w dziejopisarstwie polskiem. Teolog, astrolog, filozof, mówi wszystkimi językami, pisze nawet po grecku, krasomówcą jest w stylu najdoskonalszym i potęgą w senacie i w królewskiej Radzie. Laurentius Grimaldi Goślicki odgrywa wielką rolę w roku 1587 przy elekcji nowego króla, a jego elegantissimi orationes, jego cyceroniańska swada przyczynia się mocno do obioru Zygmunta III. „Elekta witał piękną mową, wychwalając i te cnoty, których ów nie miał“, jak mówi kronikarz spółczesny. Ten to chancellor był jednym z głównych tuzów i filarów obozu katolickiego w epoce panowania trzech królów i on to krzyżował i stawał okoniem wobec propozycji angielskich zawarcia korzystnego traktatu między Gdańskiem a Anglią, byle English subjects, poddani królowej Jejmości „stając na ziemi polskiej nie doznawali żadnych przeszkód lub trudności w odprawianiu swego nabożeństwa“, Ten sam Goślicki występował ostro przeciw kandydaturze Jana na troll szwedzki, podczas kiedy i Danja i Anglia wtedy solidarnie protegowały Sudermańczyka, a Danja posyłała nawet Sudermańczykowi skrycie odważnych ochotników do Inflant. Ten sam też Goślicki, zacięty przeciwnik potężnej ale różnowierczej rodziny Łaskich, ze szczególnie srożył się przeciw londyńskiemu Joannesowi a Lasco (którego burza na morzu rozbiła o skalisty przylądek Elsinghor) i pisał przeciw dysydentom ważne: „De hereticis excursus“. Znakomitością atoli europejską w całem tego słowa znaczenip stał się Goślicki dopiero przez swoje opus magnum, t. j. vademecum czy brewiarz cywilny prawdziwego męża stanu, godny zająć miejsce obok Cortegiana Castiglione, t. j. książkę p. t. De optirno senatore.
Tę to książkę znał prawdopodobnie albo w każdym razie mógłby ją poznać nawet taki Szekspir, który wedle Baconianistów nie mówił żadnym językiem obcym a tylko angielskim. Mógł o niej wiedzieć albo z. relacji swego protektora i przyjaciela sir Sidneya, posła Elżbiety w Wenecji, lub też mógł ją mieć w samym Londynie, gdyż między r. 1568 a 1600 książka ta znajdowała się już w bibljotekach wielu arystokratów londyńskich, wydana raz w Wenecji w r. 1568 a drugi raz w Bazylei w r. 1593 w tłumaczeniu angielskiem pod tytułem: „The Accomplished Senator. In thwo books writen originally in Latin by Lawrence Grimaldi Goslicki, Senator and Chancellor of Poland and Bishop of Poznan. Printed of Venise in the year 1568“.
Z tym to accomplished senatorem, ale i accomplished Polakiem i consellorem króla Zygmunta III, ciężki orzech do zgryzienia mieli panowie posłowie królowej Elżbiety, gdyż za nim stały też potężne wpływy Watykanu i Stanów niemieckich. Ten to Polonus Goślicki szedł twardo i niezłomnie po linji politycznej, wytkniętej przez Possewina, a kontynuowanej dalej przez nuncjusza Bolognettę, protegującej na polu ekonomicznem znajdującą się już w ofenzywie, a raczej w. dekadencji i odkwicie Hanzę, a przeciw angielskiej penetracji we Wschodnią Europę, dalej przeciw wszelkim zakusom Anglji usadowienia się mocnego na brzegach morza Bałtyckiego, wreszcie przeciw cynicznie otwartej i szczerej tendencji Anglji Elżbietańskiej do jaknajprędszego „wprowadzenia do Europy Rosji“ (prawosławnej i antypapistowskiej). Trzeba tu jut bowiem przypomnieć, że od czasów, kiedy jeden z Iwanów zajął republikę nowogrodzką (1478) z jej Iaktorją hanzeatycką, inny Groźny Narwę, a trzeci z Iwanów rozpoczął parcie moskiewskie na Zachód ku Liflandji, ku Bałtykowi, ku morzu, polityczny kurs angielski (ustalony in nuce jut w dziełku z r. 1436. (The Libell of Englich Policye) zaczął coraz więcej iść na rękę zamierzeniom moskiewskim i dążyć do tego, aby carom rosyjskim podać dłoń angielską na wybrzeżach Bałtyku. Londyńskich merchants adventurers, „zuchwałych kramarzy“ nęciły olbrzymie tereny i tajemnicze bogactwa, o jakich słuchy jut zaczęły dochodzić na giełdę w City, przywożone przez pierwszych podróżników. Ale jut i wtedy zaczęła się też ta do dziś dnia istniejąca emulacja między wówczas Małą Brytanją, a wielkimi stanami niemieckimi o fawory Iwanów i Wasylów, bo i cesarz Maksymiljan, który pierwszy przyznał Wasylowi tytuł „Kaiser und Herscher aller Reussen“ już wtedy, to znaczy przed elekcją Henryka Valois w Polsce, nosił się z ideą podania ręki Iwanowi na suchym kontynencie poprzez rozdzieloną między obydwu Polskę. Wieści o zwycięstwach Batorego na Inflantach (od 1579-1582) przyjmowano i w Londynie i na dworze cesarza Maksymiljana z równą niechęcią i lodowatą sztywnością. Ani Anglicy, ani Niemcy porówno nie brali do serca misji cywilizacyjnej Polski na Wschodzie Europejskim i nie uznawały w Sarmacji przedmurza kultury śródziemnomorskiej, co głosił już w r. 1550 ni mniej ni więcej, tylko sam Niccolo Macchiavelli w swych „Discorsi“ w roz dziele o Titusie Liwiuszu. Sam Macchiavelli! Jut wtedy piękne i szczytne ideały w polityce tak Niemiec Maksymilianowskich, jak i Anglji Elżbietańskiej nie wchodziły wcale w grę i nie były czynnikiem rozstrzygającym a wyłącznie interesy ekonomiczne. Równocześnie Niemcy dostarczały Moskwie armat, broni, amunicji, budowniczych fortec, puszkarzy, rzemieślników, przed czem przestrzegał je uroczyście książe Alby (1570) i Anglja dostarczała Moskwie na gwałt armat, broni, amunicji, puszkarzy, rusznikarzy, instruktorów, budowniczych fortec, przed czem znowuż w imię zagrożonego chrześcijaństwa ostrzegał Anglję w uroczystym liście do królowej Elżbiety nasz Zygmunt August, protestując przeciw „uzbrajaniu barbarzyńców“. Ale business is business. Miarodajną osobistością co do Wschodu Europy był w londyńskim rządzie adventurer Cabot, założyciel Moscovy Company, która Elżbiecie złotyła formalny memorjał w sprawie konieczności ekspansji handlowej na Rosję. W memorjale tym przedstawiono dosłownie, te:.„potęga i bezpieczeństwo Anglji zalety od żeglugi na Morzu Północnem i na drogach rzecznych moskiewskich, na opanowaniu handlu z Rosją, a przez nią z Azją. Doniosłość tych stosunków handlowych jest tak wielką, jak zdobycie Ameryki“. Anglja miała do zbycia kule, proch, armaty, a potrzebowała lnu, smoły, drzewa budowlanego i futer. To rozstrzygało jut wtedy. Kluczem do Rosji miało być opanowanie żeglugi narewskie] po zgnieceniu oczywiście organizacji i wpływów Hanzeatyckich. Perspektywa stworzenia sobie nowych rynków zbytu i eksploatacji niewyczerpanych bogactw wschodnio-europejskich jakiegoś nowego Dominion Wirginia, była dla Londynu zanadto nęcącą, aby w zestawieniu z uboższą i nie posiadającą... futer krainą Polonusów można było się jeszcze namyślać, kogo na Wschodzie Europy wybrać sobie na aljanta i pupila. Jut więc za panowania Elżbiety i za czasów Szekspira gruntuje się la orjentacja polityczna, która kontynuowana potem przez wieki, idzie linją stałą constans tradycjonalnie od Cabota aż do Balfoura, poprzez układy Jerzego II z Elżbietą Piotrówną (1742), Jerzego III z Katarzyną (1766): poprzez lorda Aberdeena, przyjaciela doradcę Mikołaja I i Disraelego, broniącego tegoż Mikołaja wobec „uroszczeń“ Polski (!), ta zasada popierania antypapistowskiej Rosji, wyznawana i przez Burkego, ta zasada, w imię której poseł angielski w Warszawie Hailes w r. 1789 doradza nam stanowczo zrzec się Gdańska, zdając sobie chyba jasno sprawę z tego, że bez Gdańska Polska musi być bezpańska i „smale nation“.
Za czasów Elżbiety i Szekspira ta okoliczność,“ że państwo Polonusów, stojące wówczas na wysokim poziomie kulturalnym, w złotym okresie swej potęgi politycznej i intelektualnej, spełnia istotnie misję odgraniczania Europy od Azjatów i jest dosłownie „antimurale Christianitatis“ (Macchiavelli), ani nie imponowała, ani też nie spędzała snu z powiek statystom Elżbietańskim. Najbliższym celem ich dążeń było zdruzgotanie polityczne Hiszpanji a ekonomiczne Hanzy; kto dopomagał w. tych dążeniach panom z Londynu, był aktualnie ich przyjacielem, kto przeszkadzał aktualnie, ich wrogiem. Państwo Polonusów z konieczności organicznych i terytorjalnych, stanęło po stronie przeciwnej. Już za Batorego zrodziły się mocne dysonanse między Anglją, a Polską, Z Elbląga, gdzie przeniesiono faktorje angielskie z powodu zatargu z mieszczaństwem gdańskiem, z Elbląga, będącego siedzibą i fortecą ekonomiczną Eastland-Prussian Company, przez „Szkutów“ opanowanego, wywożono rocznie za 600.000 florenów, samego zboża 110.000 łasztów. Psuło to krew i Gdańskowi i katolickiemu obozowi w Warszawie. Hanzeaci nie przestawali ani na chwilę starań i presji, aby zniesiono składy w Elblągu rujnujące ich doszczętnie na Wschodzie, tak, jak na Zachodzie rujnowało ich zupełnie usadowienie się Anglików nad Łabą i otwarcie składów angielskich w Hamburgu. Pretensje Hanzeatów popierał oficjalnie wysoki kler instruowany z Niemiec i Watykanu. Niektórzy jego dostojnicy mieli w tej agitacji antiangielskiej nie tylko żar religijny przeciw heretyckim Angliczanom, ale i całkiem realne interesy; taki arcybiskup Kurowski na własnych okrętach handlowych wysyłał do Flandrji zboże i budulec. Monsignore Possewino znowuż, vir ultramontanus, judził oficjalnie na Londyn i doradzał wprost zamknięcie brzegów bałtyckich przed inwazją zachłannych heretyków. Żywą korespondencję w materji tych ustosunkowań handlowych wiódł nasz King Stephen z Queen Elisabeth, a posłowie obu państw jeździli do stolic raz po raz. Zgodne i przyjazne stosunki atoli jeszcze trwały.
Kompletnie dopiero zachmurzył się firmament polityczny nad oboma państwami podczas angielsko-hiszpańskiej wojny. Kontynent europejski, jakby przeczuwając, jakie mu grozi niebezpieczeństwo i jak żylasta, muskularna rasa wstaje na nogi i zabiera się do porządkowania świata, przechylił się raczej na stronę hiszpańską, organizowany do wspomagania Filipa II przez statystów Maksymiljana II. Dolały oliwy do ognia niefortunne odezwania się w Warszawie o Papieżu sir Johna Herberta, przebywającego tu w sprawie układów z Polską Eastland Prussian Company.
Państwo Polonusów wspierało swym zbożem, wywożonem kontrabandą przez Hanzeatów, imponującą wszechpotężną flotę księcia Medina Sidonia. Ale los nie sprzyjał wielkiej Armadzie arcykatolickiego króla, który nie domyślał się, że ma do czynienia z marynarką Raleighów, Draków, Cabotów i... Fortimbrasów. nAffla vit Deus (anglicanus) et dissipati sunt“ 1588. Ze wspaniałych galon i korwet zostały les bons restes. Największe mocarstwo wieku XVI leżało zdeptane i rozszarpane u stóp lwa brytańskiego. Mogła już tryumfować i mieć powody do radosnego używania życia merry old England. Z sześćdziesięciu okrętów hanzeatyckich, które wiozły zboże dla Hiszpanów, lwią część skonfiskowano, a część wysłano na dno morza. Teraz już cały świat stał przed Brytanami otworem, skoro potęga Hiszpanji i Hanzy należały już do przeszłości. Radowała się z tych wiktorji i sukcesów i wielka monarchini w swych komnatach w Sommer-set-House, radował się w swych izdebkach przy Silver-Street, gloryfikator Henryków i Johnów, i pierwszy (jeszcze znacznie przed Carlylem) twórca anglo-saskiego hero-worship.
Można sobie wyobrazić, jak działał nań ekscytująco tryumf tej grand lady Elizabeth, przed którą korzyła się teraz Europa, a która bywało siadywała sobie niekiedy wraz z dworem na jego scence i przysłuchiwała, krztusząc się od śmiechu, jego „Kumoszkom z Windsoru“ i bredzeniom bramarbasowym jego Falstaffa. W skromnym autorze albiońskich „histories“ wzbierała cześć dla tej genjalnej kobiety na tronie za jej świetne sterowanie olbrzymiejącą z dnia na dzień nawą państwową. Znał on dobrze dwór, parliament, nobility, statystów i consellorów królowej, i wiedział, że tylko w mózgu tej jedynowładczyni dojrzewały wszystkie idee i plany imperjalistyczne. wszystkie zuchwałe ryzyka i śmiałe decyzje. On, który tyle się naczytał Plutarcha i Saxogrammaticusa, tyle kronik, tylu przewertował dziejopisów dla preparowania swoich scenicznych ekstraktów, wiedział. już teraz, co waży kiepski monarcha z Eskurialu a co świetna monarchini z Windsor-Castle. Wiedział“ że ta wspaniała soli-, damość i zgoda, ten Burgfrieden, union sacrće, jaka mimo różnic wyznaniowych i dzielnicowych zapanowała w Anglji tempore belli z Filipem, a do której on aktorzyna-autorzyna namawiał tak plastycznie w swoim „Henryku VII“ z desek scenicznych, doprowadzoną została do skutku tylko dzięki mądrej, przezornej, przewidującej wewnętrznej polityce królowej Elżbiety. Łatwo wytłumacz alna psychologicznie wiara Szekspira w wielką dziejową misję rasy Anglosasów, którzy jedną mocną stopą stoją już za oceanem w dalekiej Colonia Virginia, a drugą już stawiają w jakiejś mistycznej Moscovy, zachwyt nad tą imperjalistyczną ekspansją, o której słyszał tyle ze wszystkich stron od kupców, marynarzy, caperów, podróżników, adventurerów i cudzoziemców napływających do nowej rnetropolji świata, kojarzył się w mózgu szekspirowskim ściśle z kultem nabożnym dla tej przemądrej lady z Wind soru, w której ręku spoczęło i berło Kartuta i trójząb Posejdona. Mocno autokratyczny a jednak tak fortunny i pełen niebywałych w dziejach sukcesów regiment krć lowej, wzmocnił w nim jeszcze ugruntowany już z lektu ry dziejów ojczystych pogląd o nieomylności i nietykal ności monarchicznego systemu.
Tymczasem jednak o uszy Szekspira zaczęły obijać się jakieś głuche wieści, jakieś niejasne wiadomości o prą dach podmywających fundamenty tronów w Europie, o jakichś państwach i krainach, w których kompetencja jedynowładców jest ograniczoną, o jakichś uczonych mężach, którzy odmawiają boskiej genezy majestatowi królewskiemu, o jakichś narodach, które same na convocatiach politycznych obierają sobie panującego. Wstrząsnąć nim musiał do głębi zapewne spisek Roberta Essexa przeciw królowej, gdyż bogata imaginacja wysnuwała już przed nim obraz drogiej Anglii, pozbawionej np. takiej monar chini na tronie, jak Elżbieta a oddanej na pastwę wojny domowej. Być może, że wazniejszych szczegółów o no wych monarchomachach z kontynentu udzielił mu łaskawie sir Filip Sidney, który studjował ustrój republikański u źródła, t. j. w upadającej Wenecji dożów, być może, że opowiadał mu coś szczegółowszego o tem jeden z po dróżników po... Wschodniej Europie, sir Fynes Morrison..., nie jest wykluczonem, że znakomity już autor, którego tak komplementował sam Francis Meres, zetknął się tej osobiście z Jerzym Carrewem, specjalnym delegatem Anglji do Gdańska, być też może, że pożeraczowi foliałów wpadła w ręce któraś z licznych książek zwalczających tę zara zę republikańską, wiejącą z przeklętego kontynentu. Nie bezpieczeństwo tego obłędu monarchomachicznego musiało już być dość wielkie, skoro w Oxfordzie odbyła się w asystencji samej królowej publiczna dysputacja o tendencjach elekcyjnych na stałym lądzie i o tem, jak to wyglądają kraje rządzone przez obieralnych z woli optymatów monarchów, zmuszonych przez jakieś certain convocation of politisen worms do przysięgania na jakieś pacta conventa. Może wśród książek jakie przywoził z za kanału dla swego pupila sir Filip Sidney znalazły się też obok przepysznie oprawnej bazylejskiej: „The Accomplished senator“ by Laurence Grimaldi, obok Straparoli, G. Bruna i Macchiavella, obok Essayów ukochanego przez szlachtę angielską Michała Montaigne’a, mate znalazły się i dzieła Bodina lub Barclaya, uczonych, wojujących z monarchomachami i dyskredytujących te państwa, w których królów się obiera a nie dziedziczy.
Dwie zasię były budowle państwowe w Europie, które modni teoretyczni monarchomachowie na Zachodzie cytowali jako przykłady, delektując się nimi i idealizując ich ustrój świeżo zainicjowany i zrealizowany. Temi państwami były: mała, słaba Denmarcken i szeroko rozpostarte, dziwnie niespokojne, jeszcze mało znane, ale jut wsławione militarnymi sukcesami państwo „usanionych“ i „wygolonych“ Polonusów. O militarnych sukcesach Sarmacji pisał nawet sam, modny w Anglji Elżbietańskiej, sieur Montaigne w swych Essayach, chwaląc króla Batorego. Że zaś sieur Michel starał się wyrobić sobie jakieś głębsze pojęcie o tej mitycznej krainie, świadczy o tem egzemplarz kroniki Herburta w przekładzie Balduina z pełnym uwierzytelnionym naukowo podpisem Montaigne’a w paryskiej Biblioteque National, tak jak znowu o wgłębieniu się Szekspira w samego Montaigne’a świadczy egz egzemplarz Essayów (wydanie Floria) z stwierdzonym krytycznie podpisem W. Shakespeare w bibliotece British Muzeum w Londynie. Znał pan Montalgne nadto osobiście naszego Reszkę (Resciusa), z którym się przyjaźnił w Rzymie (1581) i od niego mógł się wielu rzeczy o Polsce wywiedzieć. Nie była zresztą ta Sarmacja w one czasy tak mało znaną jakby się zdawało, lecz owszem od momentu afery z Henrykiem Anjou z jego elekcją i z jego dezercj, ą była już na ustach wszystkich. Równie jak Anglja, także i Rzym raz po raz wysyłał tu swoich Possewinów, Bolognettów i Boterów, którzy musieli swym mandatom składać o tej krainie „uniwersalne relacje“. Nieliczne w Europie dzieła o krainie Sarmatów, jak Herburta Kronika, Kromera w Bazyleji wydane „Dzieje“ (1559), jak opis Jana Krasińskiego, w Bononji wydaną „Polonję“ (1574), rozchwytywali politycy i statyści. Trzeba z góry wyznać, że dopiero elekcja Valezego i związana z nią awantura polityczna zaintrygowały elitę narodów zachodnich i rozpaliły ciekawość co zacz.za nacja, która w tak oryginalny sposób wchodzi sobie w krąg politycznych afer europejskich, prezentując się przedewszystkiem jako państwo antyabsolutystyczne i monarchomachiczne.
Danja za czasów Elżbiety i Szekspira, Montaigne’a i Goślickiego była już quantite negligeable, państewkiem, w którem ciągle „coś się psuje“, a w którem jeszcze kołacą się echa i tradycje dawnej, ale już bezpowrotnie zagrzebanej wielkości. Było to nie zachodzące, ale dawno zaszłe słońce w zestawieniu z wschodzącą gwiazdą państwa Batorych i Zygmuntów. W Anglji Elżbietańskiej mogła służyć za model państwa w upadku i degryngoladzie. „Złożeniem z tronu Chrystyana Danemarek wykazała tylko, jak uszczuplenie praw majestatu jeno do nieszczęść prowadzi“ pisze o niej monarchista Bodinus profesor z Collège de France, dobry znajomynaszego kanclerza Zamoyskiego w swych: „Le six livre de la Republique (1576). A na innem miejscu tensam mąż uczony w swem „Methodus ad faciles historiarum cognitiones (1588): „I państwo duńskie i polskie nazwać się godzi arystokracją, ponieważ w obu do prerogatyw szlachty należy rozstrzyganie o pokoju i wojnie, życiu i śmierci obywateli“. W epoce szekspirowskiej w Danji na tronie zasiadał (od 1588) małoletni król Chrystyan, a w imieniu jego rządy sprawowało czterech assistents for a state, czterech conseillorow aż do koronacji (1596). Choć oba te państwa, tak często cytowane w szekspirowskim Hamlecie, a małem morzem od siebie oddzielone, jednako i omal równocześnie ścieśniły i ograniczyły władztwo, swych królów, to jednakże ze sobą pozostawały w ciągłych sąsiedzkich zatargach, a maleńkie „państwo opilców“, „państwo więzienie“, państwo o świńskiej opinji (śwmisch phrase), jak o niem ostro mówią w Hamlecie często nawet przed Anglją skarżyło się na gdańskich i polskich piratów, by wreszcie znowuż właśnie w roku “ 1600 pogodzić się definitywnie z Sarmacją, ba, nawet w Londynie wytaczać przez posła skargi swoje na angielskich rybaków, na co zresztą otrzymało od Elżbiety słynną odpowiedź, te „wody duńskie są jeszcze morzem oblewającym brzegi angielskie“. Już więc za czasów Szekspira Danja luterska, ale ośmielająca się wtrącać swoje zdanie w sprawach: „dominium maris Baltici“ nie cieszyła się żadnymi względami. Ze zasię linje polityki angielskiej wiodą we wszystkich stronach świata prosto do celu i te jej metody są tradycyjne i constant, przeto w dwieście kilkanaście lat po napisaniu dramatu o królewiczu z Elsingor stało się, te pod Elsingorem 16 lipca 1807 roku wylądował nowy angielski Fortimbras z wojskiem, by następnie brzydko zbombardować Kjopenhawn pod pozorem, te Danja tak popiera Napoleona, jak np. Polska w r. 1568 wspomagała swem zbożem księcia Medina-Sidonia... Nie miała więc mała ale zuchwała, dokuczliwa i naprzykrzająca się Danja dobrej marki nad Tamizą. Zamachy jej szlachty na samowolność królów uważane były w parlamentarnej ale Elżbietańskiej Anglji za zuchwałość, skargi jej posłów na rybaków angielskich za bezczelność, a gdy ze sceny np. padały ostre słowa o „kraju pijaków“, o „Danemark is a prison“ (Hamlet) itp., to w publice musiało to wywoływać żywy rezonans.
Był atoli we Wschodniej Europie drugi naród, wielki ale daleki, mniej znany, ale bardziej oryginalny, o którym z admiracją i respektem wyrażali się wszyscy monarchomachowie tych czasów: szkot Buchanan, Hotman, Beza, autor dzieła: „De jure magistratus in subditos“ (1590), Boucher, biskup z Senlis Rossaeus, autor dzieła: „De justa rei publicae Christianae in reges impios et haereticos autoritate“ i wreszcie najgorszy z nich, także jak Rossaeus zacięty papista, Wilhelm Duplessis des Mornay, znany pod pseudonimem: Juniusa Brutusa, autor wprost rewolucyjnej j Rousseau zapowiadającej książki pt.: „Vindiciae contra tyrannos.“ Całą tę literaturę musieli znać chyba lordowie prowadzący politykę ówczesnego Johna Bulla i organizujący wewnętrzny ustrój imperium. Czy aktor Szekspir miał możność, sposobność, czas i odpowiednie quantum zainteresowania się tą polityczną literaturą w to można śmiało wątpić, ale również śmiało można przypuszczać, że tenże aktor-autor politycznych „histories“, mógł się zapoznać z jedną przynajmniej książką zwalczającą tę całą tendencję do republikanizmu zmierzającą, tj. z dziełem niejakiego Barclaya, gdyż mamy w ręku dowód, że na określenie narodu Polonusów używa omal tego samego słowa, co właśnie Barclay. Tego to Wilhelma Barclaya nie należy indentyfikować z jego synem Janem autorem słynne „Euformia“ i „Icon Animorum“, tj. opisowej geografji europejskiej, w której jest tak fatalny i ujemny opis ówczesnej Polski, że nań aż Barclayowi musiał ostry dać respons nasz Łukasz Opaliński. Widocznie w tym klanie szkockim z ojca na syna dziedzicznie przechodziła jakaś idjosynkrazja do nacji polskiej.
Pisał bowiem surowo o polskich tendencjach republikańskich taki rojalista skrajny Beccaria, zwalczając apoteozę Sarmacji, skoncypowaną przez Bezę, jak np.: „Podobają ci się (Bezo) nadzwyczajni Polacy i chciałbyś, aby wszyscy ich naśladowali. Bardzo łatwo ci w to uwierzą. Ale Polska chociaż utrzymuje nadal nazwę Królestwa, to jednak bardziej właściwie Republiką niżli Królestwem winna się nazywać. Nie bardzo bowiem rć żni się od takiej Republiki weneckiej, tem chyba, że król polski używa pewnej swobody, której dożom weneckim newet nie przyznają“. Jest to jeszcze bardzo łagodnie, gdy się zestawi z filipiką sfrancuziałego Szkota jurysty i papisty Barclaya, który przeniósł się na stałe do Pa ryża i tam wydał dzieło p. t. De regno et regali pote state adversus Buchananum, Brutum, Bucherum et re łiquos monarchomachos libri sex. (1600). Znając praw dopodobnie z ust francuzki ch dworaków króla Henryka III (późniejszego we Francji Henryka IV), wszystkie perypetje elekcji Walezego i jego niefortunnego borykania się z Małopolski możnowładcami, znając prawdopodobnie słynne odezwanie się Firlejowe: „si non jurabis non regnabis“, występuje Barclay w niesłychanie gwałtowny sposób, przeciw ustrojowi rządowemu w Sarmacji: „Idź precz Brutusie! idź wraz z twymi wichrami buntowniczymi i podnietami rewolucyjnymi! Weź twe jadowite Vindicia i wybierz się w drogę do Sarmatów żyjących na wozach, jeśli nie będziesz mógł już znaleść jakichś większych od nich barbarzyńców, którzyby się dali zwieść twoim malowanym podstępom“. Do Polaków, żyjących na wozach wysyła tedy szkot Barclay swego adwersarza Brutusa; na żyjqcych na saniach Polaków nacierał wedle słów Horatia stary król Hamlet (I, 1), jak pisał rojalista Szekspir, wyobrażający sobie gdzieindziej znowu, że w krainie Polońusów panuje ciągle polska zima („Komedja Omyłek“). Widzimy z tego, jak podobnie charakteryzują Polaków jako nieukulturalnionych nomadów, żyjących pierwotnem jakoby życiem, monarchista jurysta ze Szkocji i monar chista dramaturg ze Stradfordu. Nie miały, stanowczo nie miały miru w ówczesnej Anglji Elżbietańskiej takie polskie wynalazki, jak elekcja viritim, pacta conventa, przejście summum ius imperyi w ręce oligarchji szlacheckiej, prawa poddanych do krytyki i kontroli zwierzchności królewskiej, oraz inne tym podobne ograniczenia królewskiego absolutum dominium.
Najsilniejszy atoli wyraz tej niechęci angielskich sfer politycznych dla polskiego zdegradowania króla do roli republikańskiego doży, dała sama królowa Elżbieta w odpowiedzi posłowi polskiemu: wysłanemu od nowego króla Zygmunta III do Londynu, Piotrowi Działyńskiemu po jego słynnie podobno zuchwałej i niegrzecznej przemowie na dworze (r. 1597). Niefortunna oracja pana legata musiała istotnie stać się wypadkiem dnia, faktem ogólnie znanym w Londynie i komentowanym po pałacach lordów i tawernach literackich, skoro Camden w „Annales rerum anglicarum regnante Elisabetha“ (Leyda 1625) podaje in extenso respons królowej rzucony ex promptu polskiemu ambasador, respons, w którym jest taki passus ostry: „Nigdy w życiu takiej mowy nie słyszałam i nie mogę się dosyć nadziwić waszej zuchwałości i swawolności. Jeśli wam to król wasz zlecił, w co powątpiewam, to chyba dlatego, że król wasz sam młodzik i wszedł na tron nie przez zwykle dziedzictwo, ale przez elekcję; Nie mógł się tym trybem nauczyć jeszcze obyczajnego sposobu traktowania spraw z innymi monarchami“. Sic dixit regina Britannorum.
Niepodobna, aby do uszu Szekspira nie doszła zaraz relacja o tym formalnym skandalu na dworze królewskim przy pierwszej recepcji posła z dalekiego kraju, który stał po stronie wrażej Hiszpanji podczas wielkiej wojny: który szykanował angielskich kupców i zamykał i pieczętował ich sukiennice w Eblągu, z kraju, z którego emigrowali tak kulturalni i światli mężowie, jak Lascy, z kraju mocno „zarazonego republikanizmem, w którym certain convocation of politish worms zmuszała króla obieranego viritim do przysięgania na jakieś pacta conventa, no i wreszcie z kraju, który wydał świetnego assistent for a state oratora, biegłego dyplomatę, ale niechętnie zorjentowanego wobec first country of the world, głównego consellora króla Zygmunta III, the accomplished senatora Goślickiego, Polonusa...
Montaigne’owi i monarchomachom ta Sarmacja się podobała, master Williamowi zaczynała się mocno niepodobać.

ADOLF NOWACZYŃSKI.

(D. N.)




  1. M. Greenwood: The Sh. problem restated (1908), Dawid Masson: Sh. personally (1913), E. A. Peers: Elisabethan Drama and its Mad Folks (1913), Wilbraham Frenck: Sh. Hamlet new commentary, William Poel: S. in the Theatre. Alois Brandl: Sh. and Germany (1918), Stopford A. Broocke: Ten More Plays of Sh. (1915). Prof. E. Dowden: Sh. and his spirit, Sidney Lee: Sh. Biography (1913), Andrew Lang: Bacon and the Great Unknown (1914), Magdalene Thiimm: Kintzel, Sh. Rathsel 1909, Ernst Erler: Die Namensgeburt bei Sh. (1914), W. Wetz: Lebensnachrichten ueber Sh., Eduard Engel: Sh. Raethset 1919, Charles William Wallace: Biography Sh. (1914, Jacques Boulenger: L’affaire Sh. (1913), Spacier: Der Papist Sh. im Hamlet. Trevir (1914).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adolf Nowaczyński.