Biblia Wujka (1923)/Pierwsza Księga Samuela (całość)
<<< Dane tekstu >>> | |
Tytuł | Biblia, to jest księgi Starego i Nowego Testamentu |
Wydawca | Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne |
Data powstania | 1599 |
Data wyd. | 1923 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Jakub Wujek |
Indeks stron |
Był mąż jeden z Ramathaim Sophim, z góry Ephraim, a imię jego Elkana, syn Jeroham, syna Eliu, syna Thohu, syna Suph, Ephratejczyk.
2 I miał dwie żony, imię jednéj Anna, a imię drugiéj Phenenna. I miała Phenenna syny; ale Anna nie miała dziatek.
3 I chadzał on mąż z miasta swego na dni ustawione, aby się kłaniał i ofiarował Panu zastępów, do Sylo. A tam byli dwaj synowie Heli, Ophni i Phinees, kapłani Pańscy.
4 Przyszedł tedy dzień, i ofiarował Elkana, i dał Phenennie żonie swéj i wszystkim synom jéj i córkom części:
5 A Annie dał część jednę smutny; bo Annę miłował: ale Pan zamknął był żywot jéj.
6 Trapiła ją téż przeciwnica jéj i bardzo frasowała, tak bardzo, że urągała, iż Pan zamknął żywot jéj.
7 I tak czynił na każdy rok, kiedy, gdy czas nadszedł, chodzili do kościoła Pańskiego: i tak ją draźniła, a ona płakała, i nie jadła.
8 Rzekł tedy jéj Elkana, mąż jéj: Anno, czemu płaczesz? a przecz nie jesz? a przez co się frasuje serce twoje? azam ja nie lepszy tobie, niźli dziesięć synów?
9 I wstała Anna najadłszy się i napiwszy w Sylo. A gdy Heli kapłan siedział na stołku przede drzwiami kościoła Pańskiego,
10 Będąc Anna gorzkiego serca, modliła się do Pana, płacząc hojnie:
11 I ślubiła ślub mówiąc: Panie zastępów, jeźli wejrzawszy wejrzysz na utrapienie służebnice twojéj, a wspomnisz na mię, a nie zapamiętasz służebnice twojéj, a dasz słudze twojéj płeć męzką, dam go Panu przez wszystkie dni żywota jego, a brzytwa nie postoi na głowie jego.
12 I stało się, gdy ona przedłużała modlitwy przed Panem, że Heli przypatrował się ustom jéj.
13 Ale Anna mówiła w sercu swojem, a tylko się usta jéj ruszały, ale głosu jéj zgoła słychać nie było: mniemał tedy Heli, żeby pijana była.
14 I rzekł jéj: Dokądże pijaną będziesz? wytrzeźw się trochę od wina, któremeś się upiła.
15 Odpowiedziała Anna: Nie, pry, panie mój; bom ja niewiasta jest bardzo nieszczęsna, a wina i wszelakiéj rzeczy, która upoić może, nie piłam, alem wylała duszę moję przed oczyma Pańskiemi.
16 Nie rozumiéj o słudze twojéj, jako o jednej z córek Belial; bo z wielkości boleści i z frasunku mego mówiłam aż dotąd.
17 Rzekł tedy Heli: Idź w pokoju, a Bóg Izrael niech ci da prośbę twoję, o którąś go prosiła.
18 A ona rzekła: Oby nalazła służebnica twoja łaskę w oczach twoich. I poszła niewiasta w drogę swoję, i jadła, a twarz jéj już się więcéj różno nie odmieniała.
19 I wstali rano i pokłonili się przed Panem, i wrócili się, i przyszli do domu swego do Ramatha. I poznał Elkana Annę, żonę swoję, i wspomniał na nię Pan.
20 I stało się po obrocie dni, poczęła Anna, i porodziła syna i nazwała imię jego Samuel: przeto, iż go u Pana żądała.
21 I szedł mąż jéj Elkana i wszystek dom jego, aby ofiarował Panu ofiarę uroczystą, i ślub swój.
22 Lecz Anna nie szła; bo mówiła mężowi swemu: Nie pójdę, aż się ostawi dziecię i zawiodę je, że się ukaże przed obliczem Pańskiem, i zostanie tam ustawicznie.
23 I rzekł jéj Elkana mąż jéj: Czyń, coć się zda dobrego, a zostań, aż je ostawisz: a proszę, aby Pan wypełnił słowo swoje. A tak została niewiasta i karmiła piersiami syna swego, aż go odsadziła od mleka.
24 I przywiodła go z sobą, gdy go ostawiła ze trzema cielcami, i ze trzema korcami mąki, i z garncem wina, i przywiodła go do domu Pańskiego do Sylo. A było dziecię jeszcze malutkie.
25 I ofiarowali cielca, i przywiedli dziecię do Heli.
26 I rzekła Anna: Proszę, mój panie, żywie dusza twoja, panie: jamci to ona niewiasta, któram stała przed tobą tu modląc się Panu.
27 O tom dziecię prosiła, i dał mi Pan prośbę moję, któréjem u niego prosiła.
28 Przetóż i ja pożyczyłam go Panu na wszystkie dni, których będzie pożyczony Panu. I pokłonili się tam Panu. I Anna modliła się i rzekła:
Rozradowało się serce moje w Panu, i podniósł się róg mój w Bogu moim: rozszerzyły się usta moje nad nieprzyjacioły mymi; bom się uweseliła w zbawieniu twojem.
2 Niemasz świętego jako jest Pan; bo niemasz inszego oprócz ciebie, i niemasz mocnego jako Bóg nasz.
3 Nie przyczyniajcie mówić wyniosłych rzeczy, chlubiąc się: niech odstąpią od ust waszych stare; albowiem Bóg umiejętności Pan jest, a jemu się gotują myśli.
4 Łuk mocarzów zwyciężon jest, a niemocni są mocą przepasani.
5 Nasyceni pierwéj, za chleb się najmowali: a głodni są nasyceni: aż niepłodna porodziła wielu, a która miała wiele synów, zemdlała.
6 Pan umarza i ożywia, dowodzi do piekła i odwodzi.
7 Pan ubogiego czyni i zbogaca, poniża i podwyższa.
8 Wzbudza z prochu nędznego, a z gnoju podnosi ubogiego, aby siedział z książęty, a stolicę chwały trzymał; albowiem Pańskie są zawiasy ziemie, i na nich świat założył.
9 Nogi świętych swoich zachowa, a niezbożnicy umilkną w ciemnościach; bo nie w sile swojéj będzie się zmacniał mąż.
10 Pana bać się będą przeciwnicy jego, a nad nimi będzie grzmiał w niebie: Pan będzie sądził granice ziemie i da panowanie królowi swemu, i wywyższy róg Chrystusa swojego.
11 I odszedł Elkana do Ramatha, do domu swego: a dziecię było sługą przed oczyma Pana, przed obliczem Heli kapłana.
12 Lecz synowie Heli, synowie Belial, nie znający Pana,
13 Ani urzędu kapłańskiego do ludu: ale ktokolwiek ofiarował ofiarę, przychodził sługa kapłański, gdy wrzało mięso, i mający widełki o trzech zębach w ręce swojéj,
14 I wpuszczał je w kocieł, albo w kociełek, albo w garniec, albo w panewkę: i wszystko, co widełkami podniósł, brał sobie kapłan. Tak czynili wszystkiemu Izraelowi, przychodzącym do Sylo.
15 Jeszcze niźli łój palono, przychodził sługa kapłański i mawiał ofiarującemu: Daj mi mięsa, że uwarzę kapłanowi; bo nie wezmę od ciebie mięsa warzonego, ale surowe.
16 I mówił mu ofiarujący: Niechaj pierwéj spalą łój według obyczaju dzisiaj, a weź sobie, cokolwiek pragnie dusza twoja: który odpowiadając mówił mu: Żadną miarą, teraz bowiem dasz, inaczéj gwałtem wezmę.
17 I był grzech bardzo wielki onych sług przed Panem: iż odtrącali ludzie od ofiary Pańskiéj.
18 A Samuel posługował przed obliczem Pana, chłopiątko przepasane Ephod lnianym.
19 A matka jego czyniła mu małą sukienkę, którą przynosiła pewnych dni, gdy przychodziła z mężem swoim, aby ofiarowała ofiarę uroczystą.
20 I błogosławił Heli Elkanie i żonie jego i rzekł mu: Niech ci odda Pan nasienie z téj niewiasty, za pożyczek, któregoś użyczył Panu. I poszli na miejsce swoje.
21 Potem nawiedził Pan Annę, i poczęła i porodziła trzech synów i dwie córki: a Samuel chłopiątko wsławiło się u Pana.
22 Ale Heli był bardzo stary i słyszał wszystko, co czynili synowie jego wszystkiemu Izraelowi, i jako sypiali z niewiastami, które strzegły u drzwi przybytku.
23 I rzekł im: Czemu czynicie rzeczy takowe, które ja słyszę, rzeczy bardzo złe, od wszystkiego ludu?
24 Nie czyńcie, synowie moi; bo to nie dobra sława, którą ja słyszę, że przywodzicie lud Pański ku przestępstwu.
25 Jeźli zgrzeszy mąż przeciw mężowi, może mu się Bóg dać ubłagać: ale jeźli mąż zgrzeszy przeciw Panu, kto się zań będzie modlił? I nie słuchali głosu ojca swego; bo je Pan chciał pobić.
26 Lecz młodzieniaszek Samuel postępował i rósł, i podobał się tak Panu, jako i ludziom.
27 I przyszedł mąż Boży do Heli, i rzekł do niego: To mówi Pan: Zażem się nie jawnie objawił domowi ojca twego, gdy byli w Egipcie w domu Pharaonowym?
28 I obrałem go ze wszech pokoleń Izraelowych sobie za kapłana, żeby wstępował do ołtarza mego, i aby mi zapalał kadzidło, a nosił Ephod przedemną: i dałem domowi ojca twego wszystkie ofiary synów Izraelowych.
29 Przeczżeście nogą odepchnęli ofiary moje i dary moje, którem rozkazał, aby ofiarowane były w kościele? a więcéjeś uczcił syny swoje niźli mnie, abyście jedli pierwociny wszystkich ofiar ludu mojego Izraelskiego.
30 Przetóż mówi Pan, Bóg Izraelów: Mówiąc rzekłem, żeby dom twój i dom ojca twego służył przed oczyma mojemi aż na wieki. Ale teraz mówi Pan: Niech to daleko będzie odemnie, ale ktokolwiek mię wielbić będzie, wielbić go będę: a którzy mną gardzą, bezecni będą.
31 Oto dni przychodzą, i odetnę ramię twoje, i ramię domu ojca twego, iż nie będzie starca w domu twoim.
32 A będziesz patrzyć na przeciwnika twego w kościele, we wszem szczęściu Izraelowem: i nie będzie starca w domu twoim po wszystkie dni.
33 Wszakże nie wykorzenię do końca męża z ciebie od ołtarza mego: ale aby ustały oczy twoje, i schła dusza twoja: a wielka część domu twego zemrze, gdy do lat męzkich przyjdzie.
34 A toć będzie na znak, co przyjdzie na dwu synów twoich, Ophni i Phinees: dnia jednego obadwaj umrą.
35 I wzbudzę sobie kapłana wiernego, który według serca mego i wedle dusze mojéj czynić będzie: i zbuduję mu dom wierny, i będzie chodził przed pomazańcem moim po wszystkie dni.
36 A przyjdzie do tego, że, ktokolwiek pozostanie w domu twym, przyjdzie, aby się zań modlono, a żeby ofiarował pieniądz śrebrny i bochenek chleba, i rzekł: Przypuść mię, proszę, do jednéj części kapłańskiéj, abych jadł sztukę chleba.
Lecz młodzieniaszek Samuel służył Panu przed Heli, a słowo Pańskie było drogie w one dni, nie było widzenia jawnego.
2 Stało się tedy dnia niektórego: Heli leżał na miejscu swojem, a oczy jego zaćmiły się były, i nie mógł widzieć.
3 Niż lampa Boża była zagaszona, Samuel spał w kościele Pańskim, gdzie była skrzynia Boża.
4 I zawołał Pan Samuela, który odpowiadając rzekł: Owom ja.
5 I bieżał do Heli, i rzekł: Owom ja; boś mię wołał. Który rzekł: Nie wołałem, wróć się, a śpij; i poszedł a spał.
6 I przydał Pan znowu zawołać Samuela: a Samuel wstawszy szedł do Heli, i rzekł: Owom ja; boś mię wołał. Który odpowiedział: Nie wołałem cię, synu mój, wróć się, a śpij.
7 A Samuel jeszcze nie znał Pana, ani mu była objawiona mowa Pańska.
8 I przydał Pan i zawołał jeszcze Samuela trzecikroć: który wstawszy szedł do Heli,
9 I rzekł: Owom ja; boś mię wołał. Dorozumiał się tedy Heli, iż Pan wołał młodzieńca, i rzekł do Samuela: Idź a śpij, a jeźli cię potem zawoła, rzeczesz: Mów Panie; bo słucha sługa twój. I szedł Samuel, a spał na miejscu swojem.
10 I przyszedł Pan i stanął i zawołał, jako był zawołał powtóre: Samuel, Samuel! I rzekł Samuel: Mów Panie; bo słucha sługa twój.
11 I rzekł Pan do Samuela: Oto ja czynię słowo w Izraelu, które ktokolwiek usłyszy, zabrzmią obie uszy jego.
12 Dnia onego wzbudzę przeciw Heli wszystko, com mówił na dom jego: pocznę i wykonam.
13 Bom mu odpowiedział, żem miał sądzić dom jego na wieki dla nieprawości: przeto iż wiedział, że nieprzystojnie czynili synowie jego, a nie karał ich.
14 I dlatego przysiągłem domowi Heli, że się nie oczyści nieprawość domu jego ofiarami i darami aż na wieki.
15 I spał Samuel aż do zarania, i otworzył drzwi domu Pańskiego. A Samuel bał się oznajmić widzenia Heli.
16 Wezwał tedy Heli Samuela, i rzekł: Samuelu, synu mój! Który odpowiadając, rzekł: Owom ja.
17 I zapytał go: Co jest za mowa, którą mówił Pan do ciebie? proszę cię, nie taj przedemną: toć niechaj Bóg uczyni, i toć niech przyczyni, jeźli zataisz przedemną mowę ze wszystkich słów, któreć są rzeczone.
18 Oznajmił mu tedy Samuel wszystkie mowy, i nie zataił przed nim. A on odpowiedział: Pan ci jest: co dobre jest w oczach jego, niechaj czyni.
19 Ale Samuel rósł: a Pan był z nim, i nie upadło ze wszystkich słów jego na ziemię.
20 I poznał wszystek Izrael od Dan aż do Bersabee, że Samuel był wierny prorok Pański.
21 I przydał Pan, że się ukazał w Sylo; bo się był objawił Pan Samuelowi w Sylo według słowa Pańskiego. I ziściła się mowa Samuelowa wszemu Izraelowi.
I stało się w one dni, że się zebrali Philistynowie na wojnę, i wyszedł Izrael przeciwko Philistynom ku bitwie, i położył się obozem u Kamienia pomocy. A Philistynowie przyciągnęli do Aphek.
2 I zszykowali wojsko przeciw Izraelowi: a potkawszy się tył podał Izrael Philistynowi, i pobito w onem potkaniu wszędzie po polach, jako cztery tysiące mężów.
3 I wrócił się lud do obozu, i rzekli starsi z Izrael: Przecz nas dziś Pan poraził przed Philistyny? Przynieśmy do siebie z Sylo skrzynię przymierza Pańskiego, a niech przyjdzie między nas, że nas wybawi z ręki nieprzyjaciół naszych.
4 Posłał tedy lud do Sylo, i wzięli ztamtąd skrzynię przymierza Pana zastępów, siedzącego na Cherubiniech: a byli dwaj synowie Heli z skrzynią przymierza Bożego, Ophni i Phinees.
5 A gdy przyszła skrzynia przymierza Pańskiego do obozu, krzyczał wszystek Izrael głosem wielkim, i rozlegało się po ziemi.
6 I usłyszeli Philistynowie głos wołania, i rzekli: Co to za głos krzyku wielkiego w obozie Hebrejskim? i dowiedzieli się, że skrzynia Pańska przyszła do obozu.
7 I zlękli się Philistynowie, rzekąc: Przyszedł Bóg do obozu: i wzdychali, mówiąc:
8 Biadaż nam; bo nie była taka radość wczora i dziś trzeci dzień. Biada nam! Kto nas wybawi z ręki tych bogów wysokich? ci są bogowie, którzy porazili Egipt wszelką plagą na puszczy.
9 Umacniajcie się, a bądźcie mężami, Philistynowie! abyście nie służyli Hebrejczykom, jako i oni wam służyli. Umacniajcie się, a bijcie się.
10 Zwiedli tedy bitwę Philistynowie, i porażon Izrael, i uciekł każdy do namiotu swego: i była porażka bardzo wielka, i poległo z Izraela trzydzieści tysięcy pieszych.
11 I skrzynię Bożą wzięto, i dwaj synowie Heli umarli, Ophni i Phinees.
12 A bieżąc mąż z Benjamin z wojska, przyszedł do Sylo w on dzień, rozdarłszy szatę, a prochem głowę posypawszy.
13 A gdy on przyszedł. Heli siedział na stołku patrząc ku drodze; bo się serce jego lękało o skrzynię Bożą: a on mąż, skoro wszedł, powiedział miastu, i płakało wszystko miasto.
14 I usłyszał Heli głos wołania, i rzekł: Co to za głos téj trwogi? A on pośpieszył się i przyszedł, i oznajmił Heli.
15 Lecz Heli już miał dziewięćdziesiąt i ośm lat, i oczy jego zaćmiły się były, i nie mógł dojrzeć.
16 I rzekł do Heli: Jam jest, którym przyszedł z bitwy, i jam, którym dziś uciekł z wojska. Któremu on rzekł: Cóż się stało, synu mój?
17 Odpowiadając on, który oznajmiał: Uciekł, pry, Izrael przed Philistynami, i stał się wielki upadek w ludu: nadto i dwaj synowie twoi umarli, Ophnii i Phinees, i skrzynia Boża wzięta jest.
18 A gdy on pomienił skrzynię Bożą, spadł z stołka nazad u drzwi, i złamawszy szyję umarł; bo był człowiek stary i letni. A on sądził Izraela czterdzieści lat.
19 A niewiastka jego, żona Phineesa, była brzemienną i bliską porodzenia: i usłyszawszy nowinę, że wzięta skrzynia Boża, a iż umarł świekier jéj, i mąż jéj, nachyliła się i porodziła; bo przypadły na nię bóle nagłe.
20 A w samym momencie śmierci jéj, rzekły, które stały około niéj: Nie bój się; boś urodziła syna. Która nie odpowiedziała im, ani obaczyła.
21 I nazwała dziecię Ichabod, mówiąc: Odjęta jest chwała od Izraela; bo wzięta jest skrzynia Boża, i dla świekra swego, i dla męża swego:
22 I rzekła: Odjęta jest chwała od Izraela, dlatego że wzięta jest skrzynia Boża.
Lecz Philistynowie wzięli skrzynię Bożą, i zanieśli ją od kamienia pomocy do Azotu.
2 A Philistynowie wzięli skrzynię Bożą, i wnieśli ją do Zboru Dagon, i postawili ją podle Dagona.
3 A gdy na świtaniu wstali Azotczanie nazajutrz, oto Dagon leżał twarzą na ziemi przed skrzynią Pańską, i podnieśli Dagona i postawili go zaś na miejsce jego.
4 I zasię rano nazajutrz wstawszy, naleźli Dagona leżącego twarzą swą na ziemi przed skrzynią Pańską: a głowa Dagonowa i obie dłonie rąk jego ucięte były na progu:
5 A Dagona samego tułów został, a był na swem miejscu. Dla téj przyczyny ofiarownicy Dagon, i wszyscy, którzy wchodzą do Zboru jego, nie depczą na próg Dagon w Azocie, aż do dnia dzisiejszego.
6 Lecz ręka Pańska obciążyła się nad Azotczykami i gubił je: i zaraził na tajemnem miejscu zadnice Azota i granice jego. I wykipiały wsi i pola w pośrodku onéj krainy, i narodziło się myszy, i stało się wielkie zamieszanie śmierci wielkiéj w mieście.
7 A widząc mężowie Azotczykowie takową plagę, rzekli: Niech nie mieszka u nas skrzynia Boga Izraelskiego; bo twarda jest ręka jego na nas, i na Dagona, Boga naszego.
8 A posławszy zebrali wszystkie książęta Philistyńskie do siebie, i rzekli: Co mamy czynić z skrzynią Boga Izraelowego? I odpowiedzieli Gethejczykowie: Niech obwożą w koło skrzynię Boga Izraelskiego. I obwozili wkoło skrzynię Boga Izraelskiego.
9 A gdy ją oni obwozili, stawała się ręka Pańska w każdem mieście porażki bardzo wielkiéj, i zarażała męże każdego miasta, od małego aż do większego, i gniły wychodzące zadnie jelita ich. I naradzili się Gethejczycy i poczynili sobie siedzenia skórzane.
10 Posłali tedy skrzynię Bożą do Akkarona: a gdy przyszła skrzynia Boża do Akkaron, zawołali Akkarończycy, mówiąc: Przywieźli do nas skrzynię Boga Izraelskiego, aby nas pobiła i lud nasz.
11 Posłali tedy i zebrali wszystkie książęta Philistyńskie, którzy rzekli: Puśćcie skrzynię Boga Izraelowego, a niech się wróci na miejsce swoje, a niechaj nas nie zabija i z ludem naszym.
12 Bo był strach śmierci w każdem mieście, i bardzo ciężka ręka Boża. Mężowie téż, którzy nie pomarli, zarażeni bywali na tajemnem miejscu zadnice: i wstępował krzyk każdego miasta do nieba.
Była tedy skrzynia Pańska w ziemi Philistyńskiéj siedm miesięcy.
2 I przyzwali Philistynowie ofiarowników i wieszczków, mówiąc: Co uczynimy z skrzynią Pańską? Ukażcie nam, jako ją odesłać mamy na miejsce jéj. Którzy powiedzieli:
3 Jeźli odsyłacie skrzynię Boga Izraelowego, nie odsyłajcież jej próżnéj, ale coście winni, oddajcie jéj za grzech, a tedy będziecie uzdrowieni: i dowiecie się, przecz nie odstępuje ręka jego od was.
4 Którzy rzekli: A cóż jest, co jéj za występek oddać mamy? I odpowiedzieli oni:
5 Według liczby powiatów Philistyńskich, pięć zadnic złotych sprawicie, i pięć myszy złotych: bo jedna plaga była na was wszystkie i na książęta wasze. I uczynicie podobieństwa zadnic waszych i podobieństwa myszy, które pokaziły ziemię waszę, i dacie Bogu Izraelowemu chwałę: aza snadź odejmie rękę swoję od was, i od bogów waszych, i od ziemie waszéj.
6 Czemu ociążacie serca wasze, jako ociążał Egipt i Pharao serce swoje? Aza nie potem jako skarany jest, dopiero wypuścił je, i wyszli? [1]
7 Teraz tedy porwijcie i uczyńcie wóz jeden nowy, a dwie krowy ocielone, na które nie kładziono jarzma, zaprzężcie do woza, a cielęta ich pozawierajcie doma.
8 I weźmiecie skrzynię Pańską, i wstawicie na wóz, i sztuki złote, któreście mu oddali za grzech, wkładziecie w skrzynkę na boku jéj, a puśćcie ją, że pójdzie.
9 I patrzyć będziecie, jeźli drogą granic swych pójdzie ku Bethsames, on nam to wielkie złe uczynił: lecz jeźli nie, poznamy, że nie jego ręka dotknęła nas, ale się z przygody stało.
10 Uczynili tedy tym sposobem: a wziąwszy dwie krowy, które karmiły cielęta, zaprzęgli je w wóz, a cielęta ich zamknęli doma.
11 I wstawili skrzynię Bożą na wóz i skrzynkę, która miała myszy złote i podobieństwa zadnic.
12 Poszły tedy krowy prosto drogą, która bieży ku Bethsames, a szły jedną drogą, bieżąc a rycząc, a nie zstąpiły ani w prawo ani w lewo: lecz i książęta Philistyńskie szły za niemi aż do granic Bethsames.
13 A Bethsamczycy żęli pszenicę na dolinie: a podniósłszy oczy swe ujrzeli skrzynię i uradowali się ujrzawszy.
14 A wóz przyszedł na pole Jozuego Bethsamity i tam stanął. A kamień tam był wielki: i zrąbali drwa wozu i włożyli krowy na nie, całopalenie Panu.
15 A Lewitowie zstawili skrzynię Bożą i skrzynkę, która była przy niéj, w któréj były sztuki złote, i postawili na kamieniu wielkim: a mężowie Bethsamitowie ofiarowali całopalenie, i ofiarowali ofiary Panu dnia onego.
16 A pięć książąt Philistyńskich patrzyli i wrócili się do Akkaron tego dnia.
17 I te są zadnice złote, które oddali Philistynowie za grzech Panu: Azot jednę, Gaza jednę, Aszkalon jednę, Geth jednę, Akkaron jednę.
18 I myszy złote według liczby miast Philistyńskich piąci powiatów, od miasta murowanego, aż do wsi, która bez muru była, i aż do Abel wielkiego, na którym położyli skrzynię Pańską, która była aż do onego dnia na polu Jozuego Bethsamitczyka.
19 A pobił Pan z mężów Bethsamitczyków, przeto, że widzieli skrzynię Pańską, i pobił z ludu siedmdziesiąt mężów, i pięćdziesiąt tysięcy pospólstwa, i płakał lud dlatego, że Pan poraził pospólstwo porażką wielką.
20 I rzekli mężowie Bethsamitczyków: Któż się będzie mógł ostać przed oczyma Pana, Boga świętego tego?
21 I do kogóż pójdzie od nas? i posłali posły do obywatelów Karyathyarym, mówiąc: Odwiedli Philistynowie skrzynię Pańską, zstąpcie a odwieźcie ją do siebie.
Przyszli tedy mężowie Karyathyarym, i odwieźli skrzynię Pańską i wnieśli ją do domu Aminadab w Gabaa: a Eleazara, syna jego, poświęcili, aby strzegł skrzynię Pańską.
2 I stało się, od którego dnia była skrzynia Pańska w Karyathyarym, minęło dni wiele; (bo już był rok dwudziesty), i odpoczynął wszystek dom Izraelów za Panem.
3 Rzeki tedy Samuel do wszystkiego domu Izraelowego, mówiąc: Jeźli się ze wszystkiego serca waszego nawracacie do Pana, wyrzućcież bogi cudze z pośrodku was, Baalim i Astaroth, a przygotujcie serca wasze Panu, a służcie jemu samemu: a wyrwie was z ręki Philistynów. [2]
4 Odrzucili tedy synowie Izraelowi Baalim i Astaroth, i służyli Panu swemu.
5 I rzekł Samuel: Zgromadźcie wszystkiego Izraela do Masphath, że się będę modlił za was do Pana.
6 I zeszli się do Masphath, i czerpali wodę i wylewali przed oczyma Pańskiemi, i pościli dnia onego i mówili tam: Zgrzeszyliśmy Panu. I sądził Samuel syny Izraelowe w Masphath.
7 I usłyszeli Philistynowie, że się zgromadzili synowie Izraelowi w Masphath, i przyjechały książęta Philistyńskie do Izraela. Co gdy usłyszeli synowie Izraelowi, zlękli się przed Philistynami.
8 I rzekli do Samuela: Nie przestawaj za nami wołać do Pana, Boga naszego, aby nas wybawił z ręki Philistynów.
9 I wziął Samuel jagnię ssące jedno i ofiarował je całopalenie zupełne Panu: i wołał Samuel do Pana za Izraelem, i wysłuchał go Pan.
10 I stało się, gdy Samuel ofiarował całopalenie, że Philistynowie potkali się z Izraelem: i zagrzmiał Pan grzmotem wielkim dnia onego nad Philistynami, i przestraszył je, i porażeni są od oblicza Izrael. [3]
11 A wyszedłszy mężowie Izraelowi z Masphath, gonili Philistyny, i bili je aż do miejsca, które było pod Bethchar.
12 Wziął tedy Samuel kamień jeden i postawił go między Masphath a między Sen i nazwał imię miejsca onego kamień pomocy, i rzekł: Aż póty pomagał nam Pan.
13 I uniżeni są Philistynowie, ani przydali więcéj, żeby przyjeżdżali na granice Izraelskie: i stała się ręka Pańska na Philistyny po wszystkie dni Samuelowe.
14 I przywrócone są miasta Izraelowi, które byli wzięli Philistynowie, od Izraela od Akkaron aż do Geth, i do granice ich: i wyswobodził Izrael z ręki Philistynów, i był pokój między Izraelem i Amorrejczykiem.
15 I sądził téż Samuel Izraela po wszystkie dni żywota swego.
16 I chodził na każdy rok, obchodząc Bethel i Galgala i Masphath, i sądził Izraela na pomienionych miejscach.
17 I wracał się do Ramatha; bo tam był dom jego, i tam sądził Izraela: zbudował téż tam ołtarz Panu.
I stało się, gdy się zstarzał Samuel, postanowił syny swe sędziami nad Izraelem.
2 A imię syna jego pierworodnego było Joel, a imię wtórego Abia, sędziów w Bersabee.
3 I nie chodzili synowie jego drogami jego: ale się udali za łakomstwem i brali dary i sąd wywracali.
4 Przeto zebrawszy się wszyscy starsi Izraelowi, przyszli do Samuela do Ramatha.
5 I rzekli mu: Otoś się ty zstarzał, a synowie twoi nie chodzą drogami twojemi: postanów nam króla, aby nas sądził, jako i wszystkie narody mają. [4]
6 Nie podobała się mowa w oczach Samuela, przeto że mówili: Daj nam króla, aby nas sądził; i modlił się Samuel do Pana.
7 I rzekł Pan do Samuela: Słuchaj głosu ludu we wszystkiem, o coć mówią; boć nie ciebie odrzucili, ale mnie, żebych nie królował nad nimi.
8 Według wszystkich uczynków swych, które czynili ode dnia, któregom je wywiódł z Egiptu, aż do dnia tego: jako mnie opuszczali, i służyli bogom cudzym, takżeć i tobie czynią.
9 Teraz tedy słuchaj głosu ich, a wszakże oświadcz się przed nimi, a opowiedz im prawo króla, który ma królować nad nimi.
10 Rzekł tedy Samuel wszystkie słowa Pańskie do ludu, który był prosił króla u niego,
11 I rzekł: To będzie prawo króla, który ma panować nad wami: Syny wasze brać będzie, i postawi je na woziech swych, i uczyni sobie jezdne, i którzy mają biegać przed poczwornemi jego,
12 I poczyni sobie tysiączniki setniki, i oracze ról swoich, i żeńce zboża, i rzemieślniki zbroi i wozów swoich.
13 Córki téż wasze uczyni sobie aptekarki i kucharki i piekarki.
14 Pola téż wasze i winnice i oliwnice co najlepsze weźmie, i rozda sługom swoim.
15 Ale i ze zboża waszego, i z dochodów winnic dziesięcinę brać będzie, aby dał rzezańcom i służebnikom swoim:
16 Sługi takiéż wasze i służebnice i młodzieńce co lepsze, i osły brać będzie, i obróci na robotę swoję.
17 Z trzód téż waszych będzie brał dziesięcinę, a wy będziecie mu niewolnikami.
18 I będziecie wołać w on dzień przed obliczem króla waszego, któregoście sobie obrali: a nie wysłucha was Pan dnia onego, żeście sobie prosili króla.
19 A nie chciał lud usłuchać głosu Samuelowego, ale rzekli: Inaczéj nic: król bowiem będzie nad nami.
20 A my téż będziemy jako wszystkie narody: a będzie nas król nasz sądził, i będzie wychodził przed nami, i będzie wiódł wojny nasze za nas.
21 I słuchał Samuel wszystkich słów ludu, i mówił je w uszach Pańskich.
22 I rzekł Pan do Samuela: Słuchaj głosu ich, a postanów nad nimi króla. I rzekł Samuel do mężów Izraelskich: Niech idzie każdy do miasta swego.
I był mąż z pokolenia Benjaminowego imieniem Cys, syn Abiel, syna Seror, syna Bechorath, syna Aphia, syna męża Jemini, siłą duży.
2 A miał syna imieniem Saula, wybornego i dobrego: i nie było męża z synów Izraelowych lepszego nadeń, od ramienia i wyżéj był wyższy niż wszystek lud.
3 I zginęły były oślice Cys, ojca Saul, i rzekł Cys do Saula, syna swego: Weźmij z sobą jednego z służebników, a wstawszy idź i szukaj oślic. Którzy gdy przeszli przez górę Ephraim,
4 I przez ziemię Salisa, a nie naleźli, przeszli téż przez ziemię Salim, a nie było ich: alić i przez ziemię Jeminego, i nie naleźli.
5 A gdy przyszli do ziemie Suph, rzekł Saul do sługi, który był z nim: Pójdź, a wróćmy się, by snadź ojciec mój nie zaniechał oślic, a o nas się nie frasował.
6 Który mu rzekł: Oto jest mąż Boży w tem mieście, człowiek zacny: wszystko, co on mówi, bez wątpliwości się stawa: teraz tedy pójdźmy tam, owo nam powie o drodze naszéj, dla któréjeśmy przyszli.
7 I rzekł Saul do sługi swego: Oto pójdziemy. Cóż poniesiemy do męża Bożego? chleba nie stało w taistrach naszych, a podarku nie mamy, którybyśmy dali człowiekowi Bożemu, ani czego inszego.
8 Sługa zaś odpowiedział Saulowi i rzekł: Oto się nalazła w ręce mojéj czwarta część sykla śrebrnego, dajmy człowiekowi Bożemu, aby nam oznajmił drogę naszę.
9 (Przedtem w Izraelu tak mawiał każdy, który szedł radzić się Boga: Przyjdźcie, a pójdziem do Widzącego; którego bowiem dziś prorokiem zowią, przedtem zwano Widzącym.)
10 I rzekł Saul do sługi swego: Bardzo dobra mowa twoja, pójdź, idźma: i poszli do miasta, w którem był mąż Boży.
11 A gdy wstępowali na górę miasta, naleźli dziewki wychodzące na czerpanie wody, i rzekli im: A jest tu Widzący?
12 Które odpowiadając rzekły im: Tu jest, oto przed tobą, śpiesz się teraz; bo dziś przyszedł do miasta, dziś bowiem jest ofiara ludu na wyżynie.
13 Wszedłszy do miasta, wnet go zastaniecie pierwéj, niż pójdzie jeść na wyżynę; lud bowiem jeść nie będzie, aż on przyjdzie: ponieważ on błogosławi ofierze, a zatem jedzą ci, którzy są wezwani. A tak teraz wstąpcie; bo go dziś najdziecie.
14 I wstąpili do miasta: a gdy oni chodzili w pośrodku miasta, ukazał się Samuel wychodząc przeciwko im, aby wstąpił na wyżynę.
15 A Pan objawił był ucho Samuelowe dzień przedtem, niźli Saul przyszedł, rzekąc:
16 O téjże godzinie, o któréj teraz jest, jutro poślę do ciebie męża z ziemie Benjamin, i pomażesz go za wodza nad ludem moim Izraelskim: i wybawi lud mój z ręki Philistynów; bom wejrzał na lud mój, przyszło bowiem wołanie ich do mnie.
17 A gdy Samuel wejrzał na Saula, rzekł mu Pan: Oto mąż, o którymem ci powiadał; ten będzie panował nad ludem moim.
18 I przystąpił Saul do Samuela w pośrodku bramy i rzekł : Ukaż mi, proszę, gdzie jest dom Widzącego.
19 I odpowiedział Samuel Saulowi, mówiąc: Jam jest widzący, idź przedemną na wyżynę, abyście jedli zemną dzisia, a rano cię odprawię: i wszystko, co jest w sercu twojem, oznajmię tobie.
20 A o oślice, któreś dziś trzeci dzień stracił, nie frasuj się; bo się nalazły. A czyjeż będą co najlepsze rzeczy Izraelowe? Izali nie twoje, i wszystkiego domu ojca twego?
21 A odpowiadając Saul, rzekł: Azam ja nie jest syn Jemini, z najmniejszego pokolenia Izraelowego, a ród mój najpodlejszy między wszystkimi domy pokolenia Benjamin? Przeczże tedy rzekłeś mi tę mowę?
22 Wziąwszy tedy Samuel Saula i sługę jego, wwiódł je na salę, i dał im miejsce na przodku tych, którzy byli wezwani; bo ich było o trzydzieści mężów.
23 I rzekł Samuel kucharzowi: Daj sztukę, którąm ci dał i rozkazał, żebyś odłożył osobno u siebie.
24 I podniósł kucharz łopatkę i położył przed Saulem. I rzekł Samuel: Oto, co zostało, weźmij przed się, a jedz; bo umyślnie dla ciebie schowano, kiedym wezwał ludu. I jadł Saul z Samuelem dnia onego.
25 I zeszli z wyżyny do miasta, i mówił z Saulem na sali: i posłał Saulowi na sali, i spał.
26 A gdy rano wstali, i już dniało, wezwał Samuel Saula na sali, mówiąc: Wstań, i odprawię cię: i wstał Saul, i wyszli obaj, to jest on i Samuel.
27 A gdy schodzili na końcu miasta, Samuel rzekł do Saula : Rzecz słudze, że pójdzie przed nami, i minie: a ty pozostań trochę, żeć opowiem słowo Pańskie.
I wziął Samuel bańkę oliwy i wylał na głowę jego i pocałował go i rzekł: Oto cię Pan pomazał za książę nad dziedzictwem jego, i wyzwolisz lud jego z rąk nieprzyjaciół jego, którzy są około niego. A tenci znak, że cię Bóg za książę pomazał.
2 Gdy odejdziesz dzisia odemnie, najdziesz dwu mężów u grobu Rachel, na granicy Benjamin w południe, i rzeką tobie: Nalazły się oślice, którycheś chodził szukać: a ojciec twój zaniechawszy oślic, troszczy się o was, i mówi: Cóż uczynię z strony syna mego?
3 A gdy ztamtąd odejdziesz, i daléj zajdziesz, i przyjdziesz do dębu Thabor: potkają cię tam trzej mężowie idący do Boga do Bethel, jeden niosąc troje koźląt, a drugi trzy bochny chleba, a inny niosąc flaszę wina.
4 A gdy cię pozdrowią, dadząć dwoje chleba, i weźmiesz z ręki ich.
5 Potem przyjdziesz na pagórek Boży, kędy jest stanowisko Philistyńskie: a gdy tam wnidziesz do miasta, potkasz gromadę proroków zstępujących z wyżyny: a przed nimi arfa i bęben i piszczałka i lutnia, a oni prorokują.
6 I przypadnie na cię Duch Pański, i będziesz prorokował z nimi i odmienisz się w męża innego.
7 A tak, gdyć się ziszczą te wszystkie znaki: czyń, cokolwiek znajdzie ręka twoja; bo Pan jest z tobą.
8 I znidziesz przedemną do Galgalu; (bo ja znidę do ciebie), abyś ofiarował obiatę i ofiary zapokojne: siedm dni poczekasz, aż przyjdę do ciebie, i ukażęć, co masz czynić.
9 A tak gdy odwrócił ramię swe, aby odszedł od Samuela, odmienił mu Bóg serce insze, i spełniły się wszystkie znaki dnia onego.
10 I przyszli na pagórek przerzeczony, alić oto gromada proroków przeciwko niemu: i przypadł nań Duch Pański, i prorokował między nimi.
11 A widząc wszyscy, którzy go znali, wczora i dziś trzeci dzień, że był między prorokami i prorokował, rzekli jeden do drugiego: Cóż się to stało synowi Cys? Azaż i Saul między prorokami?
12 I odpowiedział jeden drugiemu, rzekąc: A kto jest ojciec jego? I ztądże weszło w przypowieść: Azaż i Saul między proroki?
13 I przestał prorokować i przyszedł na wyżynę.
14 I rzekł stryj Saulów do niego i do sługi jego: Gdzieście chodzili? oni odpowiedzieli: Szukać oślic: których gdyśmy nie naleźli, przyszliśmy do Samuela.
15 I rzekł mu stryj jego: Powiedz mi, coć mówił Samuel.
16 A Saul rzekł do stryja swego: Powiedział nam, że się nalazły oślice. Lecz o mowie królestwa nie powiedział mu, którą mu Samuel mówił.
17 Potem zezwał Samuel lud do Pana w Maspha,
18 I rzekł do synów Izraelowych: To mówi Pan, Bóg Izraelów: Jam wywiódł Izraela z Egiptu i wyrwałem was z ręki Egiptyanów i z ręki wszystkich królów, którzy was trapili.
19 A wyście dziś porzucili Boga waszego, który sam wybawił was ze wszego złego i z ucisków waszych, i rzekliście: Inaczéj nic, ale króla postanów nad nami. Teraz tedy stańcie przed Panem według pokoleni waszych i wedle domów.
20 I przywiódł Samuel wszystkie pokolenia Izrael, i padł los pokolenia Benjamin.
21 I przywiódł pokolenie Benjamin i rody jego, i padł ród Metryego, i przyszedł do Saula, syna Cys: szukali go tedy, i nie naleziono go.
22 I radzili się potem Pana, jeźli miał tam przyjść. A Pan odpowiedział: Oto się skrył doma.
23 Bieżeli tedy i wzięli go ztamtąd: i stanął w pośrodku ludu, i był wyższy nad wszystek lud od ramion i wyżéj.
24 I rzekł Samuel do wszystkiego ludu: Zaiste widzicie, kogo Pan obrał, że mu niemasz podobnego między wszystkim ludem. I zawołał wszystek lud, i rzekł: Niech żywie król!
25 I opowiedział Samuel przed ludem prawo królewskie i spisał na księgach i położył przed Panem. I rozpuścił Samuel wszystek lud, każdego do domu jego.
26 Lecz i Saul odszedł do domu swego do Gabaa: i szła z nim część wojska, których Bóg ruszył serca.
27 Ale synowie Belial mówili: Izali nas ten wybawić może? i wzgardzili nim, a nie przynieśli mu darów. Ale on czynił, jakoby nie słyszał.
I stało się jakoby po miesiącu, przyciągnął Naas Ammonitczyk, i począł walczyć przeciw Jabes Galaad: i rzekli wszyscy mężowie Jabes do Naas: Miéj nas z sobą w przymierzu, a będziemyć służyć.
2 Odpowiedział im Naas Ammonitczyk: W tem z wami uczynię przymierze, że wyłupię wszystkim wam prawe oka, a dam was na pośmiewisko we wszystkim Izraelu.
3 I rzekli do niego starsi Jabes: Pozwól nam siedm dni, że wyprawiemy posły po wszystkich granicach Izraelowych: a jeźli nie będzie, ktoby nas bronił, wynidziemy do ciebie.
4 Przyszli tedy posłowie do Gabaa Saulowego i mówili te słowa, gdzie lud słyszał: i podniósł wszystek lud swój głos i płakał.
5 A oto Saul wracał się idąc za woły z pola, i rzekł: Co ma lud, że płacze? I powiedzieli mu słowa mężów Jabes.
6 I przypadł Duch Pański na Saula, gdy usłyszał te słowa, i rozgniewała się zapalczywość jego bardzo.
7 I wziąwszy obudwu wołów, zrąbał w sztuki, i rozesłał po wszystkich granicach Izraelskich przez ręce posłów, mówiąc: Ktokolwiek nie wynidzie i nie pójdzie za Saulem i za Samuelem, tak się stanie wołom jego. I padł strach Pański na lud, i wyszli jako mąż jeden.
8 I policzył je w Bezek: i było synów Izraelowych trzysta tysięcy, a mężów Juda trzydzieści tysięcy.
9 I rzekli posłom, którzy byli przyszli: Tak powiecie mężom, którzy są w Jabes Galaad: Jutro będzie wam wybawienie, gdy się zagrzeje słońce. I przyszli posłowie i oznajmili mężom Jabes, którzy się uradowali.
10 I rzekli: Jutro wynidziemy do was, a uczynicie nam wszystko, co się wam podoba.
11 I stało się, gdy dzień jutrzejszy przyszedł, rozszykował Saul lud na trzy części i wtargnął wpośród obozu w straż ranną, i poraził Amorrejczyki, aż się dzień zagrzał: a ostatek się rozpierzchnął, tak że się nie zostało z nich dwa pospołu.
12 I rzekł lud do Samuela: Kto to, co mówił: Izali Saul będzie królował nad nami? Wydajcie męże, i pozabijamy je.
13 I rzekł Saul: Nie będzie nikt zabit dnia tego; bo dziś Pan uczynił zbawienie w Izraelu.
14 I rzekł Samuel do ludu: Pójdźcie a idźmy do Galgala, i odnówmy tam królestwo.
15 I poszedł wszystek lud do Galgala, i uczynili tam Saula królem przed Panem w Galgala, i ofiarowali tam ofiary zapokojne przed Panem. I weselił się tam Saul i wszyscy mężowie Izraelscy bardzo.
I rzekł Samuel do wszystkiego Izraela: Otom usłuchał głosu waszego według wszystkiego, coście mówili do mnie, i postanowiłem nad wami króla.
2 A teraz król chodzi przed wami: a jam się zstarzał i osiwiałem: lecz synowie moi są z wami, a tak, którym obcował przed wami od młodzieństwa mego aż do dnia tego, otom tu jest.
3 Mówcie o mnie przed Panem i przed Pomazańcem jego, jeźlim wziął czyjego wołu albo osła, jeźlim spotwarzył kogo, jeźlim ucisnął kogo, jeźlim z ręki czyjéj wziął dar: a wzgardzę go dziś i wrócę wam. [5]
4 I rzekli: Nie potwarzałeś nas, aniś ucisnął, aniś wziął z ręki czyjéj żadnéj rzeczy.
5 I rzekł do nich: Świadek jest Pan na was, i świadek Pomazaniec jego dnia tego, żeście nic nie naleźli w ręce mojéj. I rzekli: Świadek.
6 I rzekł Samuel do ludu: Pan, który uczynił Mojżesza i Aarona, i wywiódł ojce nasze z ziemie Egipskiéj.
7 Teraz tedy stójcie, że się rozpierać będę sądem przeciw wam przed Panem, o wszystkie miłosierdzia Pańskie, które uczynił z wami i z ojcy waszymi.
8 Jako Jakób wszedł do Egiptu, i wołali ojcowie wasi do Pana, i posłał Pan Mojżesza i Aarona i wywiódł ojce wasze z Egiptu, i posadził je na tem miejscu, [6]
9 Którzy zapomnieli Pana, Boga swego, i dał je w rękę Sysary, hetmana wojska Hasor, i w rękę Philistynów i w rękę króla Moab, i walczyli przeciw nim. [7]
10 Potem wołali do Pana i mówili: Zgrzeszyliśmy, żeśmy opuścili Pana, a służyliśmy Baalim i Astaroth: teraz tedy wyrwij nas z ręki nieprzyjaciół naszych, a będziemyć służyć.
11 I posłał Pan Jerobaala i Badana i Jephtego i Samuela, i wyrwał was z ręki nieprzyjaciół waszych po okolicy, i mieszkaliście przespiecznie. [8]
12 A ujrzawszy, że Naas, król synów Ammonowych przyszedł na was, rzekliście mi: Żadnym sposobem; ale król będzie nam rozkazował, gdyż Pan, Bóg wasz, królował nad wami.
13 Teraz tedy oto jest król wasz, któregoście obrali i żądali: oto wam dał Pan króla.
14 Jeźli się będziecie bać Pana a służyć mu i słuchać głosu jego, a nie rozdraźnicie ust Pańskich: będziecie i wy i król, który wam rozkazuje, chodzący za Panem, Bogiem waszym.
15 Ale jeźli nie będziecie słuchać głosu Pańskiego, ale rozdraźnicie mowy jego, będzie ręka Pańska na was, i na ojce wasze.
16 Ale i teraz stójcie, a obaczcie tę rzecz wielką, którą uczyni Pan przed oczyma waszemi.
17 Azaż dziś nie pszeniczne żniwa? będę wzywał Pana, a da gromy i deszcze, a poznacie i ujrzycie, żeście bardzo źle sobie uczynili przed oczyma Pańskiemi, prosząc nad sobą króla.
18 I wołał Samuel do Pana, i dał Pan gromy i deszcze dnia onego.
19 I zlękł się bardzo wszystek lud Pana i Samuela. I rzekł wszystek lud do Samuela: Módl się za sługami twymi do Pana, Boga twego, żebyśmy nie pomarli; bośmy przydali do wszystkich grzechów naszych złość, żeśmy sobie prosili króla.
20 I rzekł Samuel do ludu: Nie bójcie się, wyście uczynili to wszystko złe: wszakże nie odstępujcie od tyłu Pana, ale służcie Panu ze wszystkiego serca waszego.
21 A nie udawajcie się za nikczemnościami, które wam nie pomogą, ani was wyrwą; bo nikczemne są.
22 A nie opuści Pan ludu swego dla imienia swego wielkiego; bo przysiągł Pan uczynić was sobie ludem.
23 A mnie nie daj Boże, tego się grzechu dopuścić przeciw Panu, abych miał przestać modlić się za wami, i nauczę was drogi dobréj a prostéj.
24 A tak bójcie się Pana, a służcie mu w prawdzie i ze wszystkiego serca waszego; boście widzieli wielkie rzeczy, które czynił między wami.
25 Lecz jeźli we złości trwać będziecie, i wy i król wasz pospołu zginiecie.
Syn jednego roku był Saul, gdy począł królować, a dwie lecie królował nad Izraelem.
2 I wybrał sobie Saul trzy tysiące z Izraela: i były przy Saulu dwa tysiące w Machmas, i na górze Bethel, a tysiąc był z Jonathą w Gabaa Benjamin, lecz inszy lud odesłał każdego do przybytku jego.
3 I pobił Jonathas straż Philistyńską, która była w Gabaa. Co gdy usłyszeli Philistynowie, Saul zatrąbił w trąbę po wszystkiéj ziemi, rzekąc: Niech usłyszą Hebreowie.
4 A wszystek Izrael usłyszał tę wieść: Pobił Saul straż Philistyńską, i podniósł się Izrael przeciwko Philistynom. Wołał tedy lud za Saulem w Galgala.
5 Philistynowie téż zgromadzili się, aby walczyli na Izraela, trzydzieści tysięcy wozów, i sześć tysięcy jezdnych, a ostatek ludu pospolitego tak wiele jako piasku, który jest na brzegu morskim bardzo wielki: i wyciągnąwszy położyli się obozem w Machmas na wschód Bethawen.
6 Co ujrzawszy mężowie Izraelscy, że w cieśniéj byli; (bo był lud utrapiony), pokryli się w jaskiniach, i w skrytych miejscach, i w skałach téż i w jamach i w studniach.
7 A Hebreowie przeszli za Jordan do ziemie Gad i Galaad. A gdy jeszcze Saul był w Galgala, przelękł się wszystek lud, który szedł za nim.
8 I czekał siedm dni według woléj Samuelowéj: lecz Samuel nie przyszedł do Galgalu, i rozbieżał się lud od niego.
9 Rzekł tedy Saul: Przynieście mi całopalenie i zapokojne. I ofiarował całopalenie.
10 A gdy skończył ofiarować całopalenie, oto Samuel przychodził: i wyszedł Saul przeciwko jemu, aby go przywitał.
11 I rzekł do niego Samuel: Coś uczynił? Odpowiedział Saul: Bom widział, iż się lud rozchodził odemnie, a tyś nie przyszedł wedle dni namówionych, a Philistynowie zgromadzili się byli w Machmas:
12 Rzekłem: Teraz zjadą Philistynowie do mnie do Galgala, a nie ubłagałem oblicza Pańskiego: potrzebą przyciśniony, ofiarowałem całopalenie.
13 I rzekł Samuel do Saula: Głupieś uczynił, aniś strzegł przykazania Pana, Boga twego, któreć przykazał: czego byś był nie uczynił, teraz by już był Pan nagotował królestwo twoje nad Izraelem na wieki.
14 Ale żadną miarą królestwo twoje więcéj nie powstanie: szukał sobie Pan męża według serca swego, i rozkazał mu Pan, aby był książęciem nad ludem jego, przeto żeś nie zachował, coć Pan rozkazał.
15 I wstał Samuel i poszedł z Galgala do Gabaa Benjamin. A inny lud poszedł za Saulem przeciwko ludu, który walczył na nie idące z Galgala do Gabaa, na pagórku Benjaminowym. I policzył Saul lud, który się nalazł przy nim, około sześci set mężów.
16 A Saul i Jonathas, syn jego, i lud, który się nalazł z nimi, byli w Gabaa Benjamin, a Philistynowie położyli się byli w Machmas.
17 I wyszli na łupienie z obozu Philistyńskiego trzy hufce: Jeden hufiec udał się przeciw drodze Ephra do ziemie Saul.
18 A drugi ciągnął drogą Bethoron: trzeci obrócił się ku drodze granice, przyległéj dolinie Seboim, ku puszczy.
19 Ale kowal nie najdował się we wszystkiéj ziemi Izraelskiéj; bo opatrzyli byli Philistynowie, aby snadź Hebrejczycy nie uczynili miecza albo oszczepu.
20 Przeto chodził wszystek Izrael do Philistynów, aby zaostrzał każdy lemiesz swój i motykę i siekierę i rydel.
21 A tak zatępiały były ostrza lemieszów i motyk i wideł i siekier, aż do ościenia, poprawy potrzebującego.
22 A gdy przyszedł dzień bitwy, nie nalazł się miecz i oszczep w ręku wszystkiego ludu, który był z Saulem i z Jonathą, oprócz Saula i Jonathy, syna jego.
23 Wyszła tedy straż Philistyńska, aby przeszła do Machmas.
I przydało się dnia jednego, że Jonathas, syn Saulów, rzekł do pachołka, giermka swego: Pójdź, a przejdźmy do straży Philistyńskiéj, która jest za onem miejscem. A ojcu swemu tego nie powiedział.
2 Lecz Saul mieszkał na końcu Gabaa pod malogranatem, który był w Magron: a było z nim ludu około sześci set mężów.
3 A Achias, syn Achitoba, brata Ichaboda, syna Phineesa, który poszedł był z Heli, kapłana Pańskiego w Sylo, nosił Ephod. Ale i lud nie wiedział, gdzie był poszedł Jonathas.
4 A były między górami, przez które usiłował Jonathas przebyć do strażéj Philistyńskiéj, wysokie skały z obu stron, a na sposób zębów skały, ztąd i zowąd zawiesiste, imię jednéj Boses, a drugiéj imię Sene.
5 Skała jedna wyniosła się ku północy przeciw Machmas, a druga ku południu przeciw Gabaa.
6 I rzekł Jonathas do młodzieńca, giermka swego: Pójdź, przejdźma do strażéj tych nieobrzezańców, jeźli snadź Pan będzie czynił za nami; boć nie trudno Panu wybawić albo w wielu albo w trosze.
7 I rzekł mu giermek jego: Czyń wszystko, co się podoba sercu twemu, idź, kędy chcesz, a z tobą będę, gdziekolwiek zechcesz.
8 I rzekł Jonathas: Oto my idziemy do tych mężów. A gdy się im ukażemy,
9 Jeźli tak rzeką do nas: Poczekajcie, aż przyjdziem do was: stójmy na swem miejscu, a nie chodźmy do nich.
10 A jeźli rzeką: Wstąpcie do nas, wstąpmy; bo je Pan dał w ręce nasze. To nam będzie za znak.
11 I ukazali się obaj strażéj Philistyńskiéj: i rzekli Philistynowie: Ono Hebreowie wychodzą z jaskiń, w których się byli pokryli.
12 I mówili mężowie z onéj straży do Jonathy i do giermka jego i rzekli: Wstąpcie do nas, a ukażemy wam coś. I rzekł Jonathas do giermka swego: Wstąpmy, pójdź za mną; bo je Pan dał w ręce Izraelowi.
13 A tak wstępował Jonathas pnąc się na rękach i na nogach, i giermek jego za nim: tedy jedni padali przed Jonathą, a drugich giermek jego zabijał idąc za nim.
14 A była pierwsza porażka, którą poraził Jonathas i giermek jego, około dwudziestu mężów na połowicy staja, które zwykło para wołów na dzień zorać.
15 I stał się dziw w obozie po polach: ale i wszystek lud strażéj ich, którzy byli wyjechali dla łupu, zdumiał się: i strwożyła się ziemia, i stał się jako dziw od Boga.
16 I wyjrzeli stróżowie Saulowi, którzy byli w Gabaa Benjamin, a ono moc porażonych, i tam i sam uciekających.
17 I rzekł Saul do ludu, który był z nim: Poszukajcie a obaczcie, ktoli z nas odszedł. A gdy się dowiadowali, naleziono, że niemasz Jonathy i giermka jego.
18 I rzekł Saul do Achias: Przystaw skrzynię Bożą; (bo tam była skrzynia Boża w on dzień z synmi Izraelowymi.)
19 A gdy Saul mówił do kapłana, trwoga wielka wszczęła się w obozie Philistyńskim, i pomału się wzmagała, i głośniéj sie rozlegała. I rzekł Saul do kapłana: Wściągnij ręki twojéj.
20 Zawołał tedy Saul i wszystek lud, który był z nim, i przyszli aż na miejsce bitwy, ano każdego miecz był obrócon na towarzysza jego, a porażka bardzo wielka.
21 Lecz i Hebreowie, którzy z Philistynami byli wczora, i dziś trzeci dzień, i przyjechali byli z nimi w obozie, wrócili się, aby byli z Izraelem, którzy byli z Saulem i z Jonathą.
22 Wszyscy téż Izraelczycy, którzy się byli pokryli na górze Ephraim, usłyszawszy, że uciekali Philistynowie, złączyli się z swymi w bitwie. I było z Saulem około dziesiąci tysięcy mężów.
23 I wybawił Pan dnia onego Izraela, a bitwa ona zaszła aż do Bethawen.
24 A mężowie Izraelscy złączyli się z sobą dnia onego: a Saul poprzysiągł lud, mówiąc: Przeklęty mąż, któryby jadł chleb aż do wieczora, aż się pomszczę nad nieprzyjacioły mymi. I nie jadł wszystek lud chleba.
25 I wszystko pospólstwo ziemie przyszło do lasu, w którym był miód na polu.
26 I wszedł lud do lasu i ujrzał miód płynący, ale żaden nie przytknął ręki do ust swoich; bo się bał lud przysięgi.
27 Ale Jonathas nie słyszał, gdy ojciec jego lud poprzysięgał: i ściągnął koniec laski, którą miał w ręce, i omoczył go w plastrze miodu, i obrócił ręką swą do ust swoich, i oświeciły się oczy jego.
28 I odpowiadając jeden z ludu, rzekł: Przysięgą zawiązał lud ojciec twój, mówiąc: Przeklęty mąż, któryby jadł chleb dzisiaj, (a lud był ustał.)
29 I rzekł Jonathas: Strwożył ojciec mój ziemię: widzieliście sami, że się oświeciły oczy moje dlatego, żem ukąsił trochę miodu tego.
30 Jako daleko więcéj, gdyby się lud był najadł korzyści nieprzyjaciół swych, którą nalazł? azaby nie większa była porażka w Philistynach?
31 Bili tedy dnia onego Philistyny od Machmas aż do Ajalon, i spracował się lud bardzo.
32 A obróciwszy się do łupów, pobrał owce i woły i cielce, i rzezali na ziemi, i jadł lud ze krwią.
33 I powiedzieli Saulowi, mówiąc: Że lud zgrzeszył Panu, jedząc ze krwią. Który rzekł: Zgrzeszyliście: przytoczcie do mnie już teraz kamień wielki.
34 I rzekł Saul: Rozbieżcie się między lud, a rzeczcie im, aby przywiódł do mnie każdy wołu swego i barana: zabijcie na nim, a jedzcie, a nie zgrzeszycie Panu, jedząc ze krwią. A tak przywiódł wszystek lud każdy wołu w ręce swojéj aż do nocy, i zabijali tam.
35 I zbudował Saul ołtarz Panu: a tedy najprzód począł budować ołtarz Panu.
36 I rzekł Saul: Przypadnijmy na Philistyny w nocy, a burzmy je, aż objaśnieje zaranek, i niezostawmy z nich męża. A lud odpowiedział: Czyń wszystko, co się zda być dobrze w oczach twoich. I rzekł kapłan: Przystąpmy sam do Boga.
37 I radził się Saul Pana: Mamli gonić Philistyny? Daszli je w ręce Izraelowi? I nie odpowiedział mu dnia onego.
38 I rzekł Saul: Przywiedźcie tu wszystkie węgły ludu, a dowiadujcie się i patrzcie, przez kogo stał się grzech ten dziś.
39 Żywie Pan, Zbawiciel Izraelski, iż jeźli przez Jonathę, syna mego, się stał, bez żadnego odmienienia umrze. Na co mu się żaden ze wszystkiego ludu nie sprzeciwił.
40 I rzekł do wszego Izraela: Odstąpcie wy na jednę stronę, a ja z Jonathą, synem moim, będę na drugiéj stronie. I odpowiedział lud Saulowi: Co jest dobrego w oczach twoich, uczyń.
41 I rzekł Saul do Pana, Boga Izraelowego: Panie, Boże Izraelów, daj znak: Co jest, żeś nie odpowiedział słudze twemu dzisia? Jeźli na mnie albo na Jonacie, synu moim, jest ta nieprawość, daj pokazanie: albo jeźli ta nieprawość jest na ludu twoim, daj poświęcenie. I nalezion jest Jonathas i Saul, a lud wyszedł.
42 I rzekł Saul: Rzućcie los między mną a między Jonathą, synem moim. I padł los na Jonathę.
43 I rzekł Saul do Jonathy: Powiedz mi, coś uczynił. I powiedział mu Jonathas i rzekł: Kosztując skosztowałem końcem laski, która była w ręce mojéj, trochę miodu, a oto ja umieram.
44 I rzekł Saul: To mi niech uczyni Bóg, i to niech przyczyni, że śmiercią umrzesz, Jonatha.
45 I rzekł lud do Saula: A więc Jonathas umrze, który uczynił zbawienie to wielkie w Izraelu? To niesłuszna: żywie Pan, jeźli spadnie włos z głowy jego na ziemię; bo z Bogiem czynił dzisia. Wybawił tedy lud Jonathę, że nie umarł.
46 I odjechał Saul, a nie gonił Philistynów, a Philistynowie téż poszli na miejsca swoje.
47 A Saul potwierdziwszy królestwo nad Izraelem, walczył wokoło przeciw wszystkim nieprzyjaciołom jego: przeciw Moab i synom Ammon i Edom i królom Soba i Philistynom, a gdzie się kolwiek obrócił, wygrawał.
48 I zebrawszy wojsko, poraził Amaleka, i wyrwał Izraela z ręki pustoszących go.
49 A synowie Saulowi byli Jonathas i Jessui i Melchisua: a imiona dwu córek jego: imię pierworodnéj Merob, a imię młodszéj Michol.
50 A imię żony Saulowéj Achinoam, córka Achimaas: a imię hetmana wojska jego Abner, syn Ner, brat stryjeczny Saulów.
51 A Cys był ojciec Saulów, a Ner ojciec Abnerów, syn Abielów.
52 A walka przeciw Philistynom była tęga po wszystkie dni Saulowe; bo, kogokolwiek ujrzał Saul męża silnego i sposobnego na wojnę, przyjmował go do siebie.
I rzekł Samuel do Saula: Mnie posłał Pan, abym cię pomazał na królestwo nad ludem jego Izraelskim: a tak teraz słuchaj głosu Pańskiego:
2 To mówi Pan zastępów: Obliczyłem, cokolwiek uczynił Amalek Izraelowi, jako się mu zastawił na drodze, gdy wychodził z Egiptu. [9]
3 Przetóż teraz idź, a pobij Amaleka, a zburz wszystko jego: nie przepuszczaj mu, ani pożądaj niczego z rzeczy jego; ale wybij od męża aż do niewiasty, i dziecię i ssącego, wołu i owcę, wielbłąda i osła.
4 Rozkazał tedy Saul ludowi, i policzył je jako baranki: dwieście tysięcy pieszych, i dziesięć tysięcy mężów Judzkich.
5 A gdy przyciągnął Saul aż do miasta Amalek, uczynił zasadzkę przy potoku.
6 I rzekł Saul Cyneowi: Idźcie, odstąpcie i wynidźcie od Amalek, abych snadź nie zagarnął cię z nim; boś ty uczynił miłosierdzie ze wszystkimi syny Izraelowymi, gdy wychodzili z Egiptu. I odstąpił Cynejczyk z pośrodku Amalek.
7 I poraził Saul Amalek od Hewila, aż przyjdziesz do Sur, który jest naprzeciw Egiptowi.
8 I poimał Agaga, króla Amalek żywego, a wszystek lud pobił paszczeką miecza.
9 I przepuścił Saul i lud Agagowi, i co lepszym trzodom owiec i bydła i szatom i baranom i wszystkim rzeczom co piękniejszym, ani chcieli ich wyniszczyć: a cokolwiek było podłego i nikczemnego, to pokazili.
10 I stało się słowo Pańskie do Samuela, rzekąc:
11 Żal mi, żem uczynił Saula królem; bo mię opuścił, a słowa mego skutkiem nie wypełnił. I zafrasował się Samuel i wołał do Pana całą noc.
12 A gdy wstał w nocy Samuel, aby szedł do Saula rano, dano znać Samuelowi, że Saul przyszedł do Karmela, i postawił sobie frambogę tryumphalną, a wróciwszy się pojechał i wstąpił do Galgala. Przyszedł tedy Samuel do Saula, a Saul ofiarował całopalenie Panu z pierwocin korzyści, które był przygnał od Amaleka.
13 A gdy przyszedł Samuel do Saula, rzekł do niego Saul: Błogosławionyś ty Panu, wypełniłem słowo Pańskie.
14 I rzekł Samuel: A cóż to za wrzask trzody, który brzmi w uszach moich, i rogatego bydła, który ja słyszę?
15 I rzekł Saul: Z Amalek przygnano je; bo lud przepuścił co lepszym owcom i bydłu, aby je ofiarowano Panu, Bogu twemu, a ostatekeśmy pobili.
16 I rzekł Samuel do Saula: Dopuść mi, a powiem ci, co mówił Pan do mnie w nocy. I rzekł mu: Powiedz.
17 I rzekł Samuel: Izali gdyś był mały w oczach twoich, nie stałeś się głową nad pokoleńmi Izraelowemi? I pomazał cię Pan za króla nad Izraelem,
18 I posłał cię Pan w drogę, i rzekł: Idź, a wybij grzeszniki Amalek: a będziesz walczył na nie, aż je do szczętu wytracisz.
19 Czemużeś nie słuchał głosu Pańskiego: aleś się rzucił do korzyści i uczyniłeś złe przed oczyma Pańskiemi?
20 I rzekł Saul do Samuela: I owszem usłuchałem głosu Pańskiego, i szedłem w drogę, w którą mię Pan posłał, i przywiodłem Agaga, króla Amalek, i pobiłem Amalek.
21 A lud pobrał z korzyści owce i woły, pierwociny tych, które są pobite, aby je ofiarował Panu, Bogu swemu, w Galgalach.
22 I rzekł Samuel: Azaż Pan chce całopalenia i ofiar, a nie raczéj, aby słuchano głosu Pańskiego? lepsze bowiem jest posłuszeństwo niźli ofiary: a usłuchać lepiéj, niźli ofiarować tłustość baranów. [10]
23 Bo jakoby grzech wieszczbiarstwa jest, przeciwić się, a jako złość bałwochwalstwa, nie chcieć słuchać. Za to tedy, żeś odrzucił mowę Pańską, odrzucił cię Pan, abyś nie był królem.
24 I rzekł Saul do Samuela: Zgrzeszyłem, żem przestąpił mowę Pańską i słowa twoje, bojąc się ludu i słuchając głosu ich.
25 Ale teraz proszę, znoś grzech mój, a wróć się zemną, że się pokłonię Panu.
26 I rzekł Samuel do Saula: Nie wrócę się z tobą; boś odrzucił słowo Pańskie, i odrzucił cię Pan, abyś nie był królem nad Izraelem.
27 I obrócił się Samuel aby poszedł: a on uchwycił wierzch płaszcza jego, który się téż oderwał.
28 I rzekł do niego Samuel: Oderwał Pan królestwo Izraelskie dziś od ciebie, i dał je bliźniemu twemu, lepszemu niźliś ty.
29 A Zwyciężca w Izraelu nie przepuści, ani żalem się nie zmiękczy; bo nie jest człowiekiem, żeby miał żałować.
30 A on rzekł: Zgrzeszyłem: wszakże teraz uczcij mię przed starszymi ludu mego, i przed Izraelem, a wróć się zemną, abyś się pokłonił Panu, Bogu twemu.
31 Wróciwszy się tedy Samuel, szedł za Saulem, i pokłonił się Saul Panu.
32 I rzekł Samuel: Przywiedźcie do mnie Agag, króla Amalek. I przywiedziono przedeń Agaga, bardzo tłustego i drżącego, I rzekł Agag: I takli rozłącza gorzka śmierć?
33 I rzekł Samuel: Jako miecz twój uczynił, że bez dzieci były niewiasty, tak bez dzieci będzie między niewiastami matka twoja. I rozsiekał go w sztuki przed Panem w Galgalach.
34 I poszedł Samuel do Ramatha, a Saul wstąpił do domu swego do Gabaa.
35 I nie widział więcéj Samuel Saula aż do dnia śmierci swéj: wszakże płakał Samuel Saula, że Pan żałował, iż go uczynił królem nad Izraelem.
I rzekł Pan do Samuela: Pókiż płaczesz Saula, gdyżem go ja odrzucił, aby nie królował nad Izraelem? napełnij róg twój oliwą, że cię poślę do Isai Bethlehemczyka; bom sobie opatrzył króla między synmi jego.
2 I rzekł Samuel: Jakóż mam iść? bo się dowie Saul i zabije mię. I rzekł Pan: Weźmiesz cielca z stada w ręce twojéj, i rzeczesz: Przyszedłem ofiarować Panu.
3 I wzowiesz Isai na ofiarę, a ja tobie każę, co masz czynić, i pomażesz, któregoćkolwiek pokażę.
4 Uczynił tedy Samuel, jako mu Pan mówił. I przyszedł do Bethlehem, i zdziwili się starsi miasta, zabieżawszy mu, i rzekli: Spokojneli jest przyjście twoje?
5 I rzekł: Spokojne. Przyszedłem ofiarować Panu, poświęćcie się, a pójdźcie zemną, żebym ofiarował. A tak poświęcił Isai i syny jego i wezwał ich na ofiarę.
6 A gdy weszli, ujrzał Eliaba, i rzekł: Izali przed Panem jest pomazaniec jego?
7 I rzekł Pan do Samuela: Nie patrz na twarz jego, ani na wysokość wzrostu jego; bom go odrzucił: ani według pojrzenia człowieczego ja sądzę; bo człowiek widzi, co się pokazuje, a Pan patrzy na serce. [11]
8 I zawołał Isai Abinadab, i przywiódł go przed Samuela, który rzekł: Ani tego Pan obrał.
9 A Isai przywiódł Samma, o którym rzekł: I tego Pan nie obrał.
10 A tak przywiódł Isai siedmi synów swoich przed Samuela: i rzekł Samuel do Isai: Nie obrał Pan z tych.
11 I rzekł Samuel do Isai: A już to wszyscy synowie? który odpowiedział: Jeszcze został mały, i pasie owce. I rzekł Samuel do Isai: Poślij, a przywiedź go; bo nie siędziemy do stołu, aż on tu przyjdzie.
12 A tak posłał i przywiódł go: a był lisowaty i wdzięczny na wejrzeniu i pięknéj twarzy. I rzekł Pan: Wstań, pomaż go; boć ten jest.
13 Wziął tedy Samuel róg oliwy, i pomazał go wpośrodku braciéj jego. I obrócony jest Duch Pański na Dawida od onego dnia, i napotem. A Samuel wstawszy poszedł do Ramatha. [12]
14 A Duch Pański odstąpił od Saula, a miotał go duch zły od Pana.
15 I rzekli słudzy Saulowi do niego: Oto duch Boży zły miota cię.
16 Niech rozkaże Pan nasz, a słudzy twoi, którzy są przed tobą, poszukają człowieka, coby umiał grać na arfie, że, gdy cię napadnie duch pański zły, zagra ręką swą i lżéj ci będzie.
17 I rzekł Saul do sług swoich: Opatrzcież mi tedy kogo dobrze grającego, a przywiedźcie go do mnie.
18 I odpowiadając jeden z sług rzekł: Otom widział syna Isai Bethlehemitczyka, umiejącego grać na arfie, i dużego siłą, i męża walecznego i roztropnego w mowie, i męża gładkiego: a Pan jest z nim.
19 Posłał tedy Saul posły do Isai, mówiąc: Poślij do mnie Dawida, syna twego, który jest na pastwiskach.
20 Wziął tedy Isai osła, nałożonego chlebem i łagwicę wina i koźlę z kóz jedno, i posłał przez rękę Dawida, syna swego, Saulowi.
21 I przyszedł Dawid do Saula i stanął przed nim: a on się go bardzo rozmiłował, i był u niego giermkiem.
22 I posłał Saul do Isai, mówiąc: Niech stoi Dawid przed oczyma memi; bo nalazł łaskę w oczach moich.
23 A tak, kiedykolwiek duch Pański zły porywał Saula, brał Dawid arfę, i grał ręką swą: i ochładzał się Saul, i lżéj mu bywało; bo duch zły odchodził od niego.
A zebrawszy Philistynowie wojska swe na walkę, zeszli się do Socho Juda i położyli się obozem między Socho i Azeka, na granicach Dommim.
2 A Saul i synowie Izrael zebrawszy się przyciągnęli do doliny Therebinthu, i uszykowali wojsko ku bitwie przeciw Philistynom.
3 A Philistynowie stali na górze z téj strony, a Izraelczycy stali na górze z drugiéj strony: a dolina była między nimi.
4 I wyszedł mąż bękart z obozu Philistyńskiego, imieniem Goliath z Geth, wzwyż na sześciu łokci i piędzi.
5 A przyłbica miedziana na głowie jego, a w karacenę łuszczastą się ubierał, a waga karaceny jego pięć tysięcy syklów miedzi była.
6 I nakolanki miedziane miał na goleniach, a puklerz miedziany zakrywał ramiona jego.
7 A oszczepisko oszczepu jego było jako nawój tkacki, a grot oszczepu jego miał sześćset syklów żelaza: a giermek jego szedł przed nim.
8 I stanąwszy wołał na hufce Izraelskie i mówił im: Czemuście wyciągnęli gotowi ku bitwie? Azam ja nie jest Philistyn, a wyście słudzy Saulowi? Obierzcie z siebie męża, a niechaj wynidzie na pojedynek.
9 Będzieli się mógł potkać zemną a zabije mię, będziemy wasi niewolnicy: lecz jeźli ja przemogę i zabiję go, wy będziecie niewolniki, i będziecie nam służyć.
10 I mawiał Philistyn: Jam dziś urągał hufcom Izraelskim: Dajcie mi męża, i niech czyni zemną pojedynkiem.
11 A usłyszawszy Saul i wszyscy Izraelczycy takowe mowy Philistyńczyka, zdumiewali się i lękali bardzo.
12 A Dawid był syn męża Ephrathejczyka, o którym wyżéj powiedziano, z Bethlehem Juda, któremu imię było Isai, który miał ośmi synów, a był mąż za dni Saulowych stary i zeszły w leciech między mężami.
13 I poszli trzéj synowie jego starsi za Saulem na wojnę: a imiona trzech synów jego, którzy poszli na wojnę: Eliab, pierworodny, a wtóry Abinadab, a trzeci Samma.
14 Lecz Dawid był najmniejszy. Gdy tedy trzéj starsi szli za Saulem,
15 Odszedł Dawid, i wrócił się od Saula, aby pasł trzodę ojca swego w Bethlehem.
16 A Philistyńczyk wychadzał rano i wieczór i stawał przez czterdzieści dni.
17 Rzekł tedy Isai do Dawida, syna swego: Weźmij braciéj swéj Epha prażma i dziesięcioro chleba tego: a bież do obozu do braciéj swéj.
18 A dziesięć serów tych zaniesiesz do rotmistrza: a nawiedzisz bracią swą, jeźli się im dobrze wiedzie, i z którymi są uszykowani, dowiedz się.
19 A Saul i oni i wszyscy synowie Izraelowi w dolinie Therebinthu walkę wiedli z Philistynami.
20 Wstał tedy Dawid rano i poruczył trzodę stróżowi, a nabrawszy na się poszedł, jako mu był przykazał Isai.
21 I przyszedł na miejsce Magala, i do wojska, które wyszedłszy ku bitwie, okrzyk było uczyniło w potykaniu; bo się był zszykował lud Izraelski, ale i Philistynowie przeciwko byli pogotowiu.
22 Zostawiwszy tedy Dawid rzeczy, które był przyniósł, pod ręką stróża u tłomoków, bieżał na miejsce bitwy i pytał się, jeźli się na wszem dobrze powodziło braciéj jego.
23 A gdy on jeszcze rozmawiał z nimi, ukazał się mąż on bękart, występujący imieniem Goliath, Philistyn z Geth, z obozu Philistynów: i gdy mówił też słowa, słyszał Dawid.
24 A wszyscy Izraelczycy, gdy ujrzeli męża, uciekali od oblicza jego, bojąc się go bardzo.
25 I rzekł ktoś jeden z Izraelczyków: A widzieliżeście tego męża, który wychodzi? Wychodzi, aby urągał Izraelowi: męża tedy, któryby go zabił, ubogaci król bogactwy wielkiemi, i da mu córkę swoję, a dom ojca jego uczyni wolnym od podatków w Izraelu.
26 I rzekł Dawid do mężów, którzy z nim stali, mówiąc: Co dadzą mężowi, który zabije Philistyna tego, a odejmie hańbę od Izraela? Bo cóż to za Philistyńczyk nieobrzezaniec, który urąga hufcom Boga żywiącego?
27 I powiadał mu lud tęż mowę, mówiąc: To dadzą mężowi, który go zabije.
28 Co gdy usłyszał Eliab, brat jego starszy, gdy on mówił z drugimi, rozgniewał się na Dawida i rzekł: Pocoś przyszedł, a czemuś opuścił trochę owiec onych na puszczy? Znamci ja pychę twoję, i niecnotę serca twego; boś przyszedł, żebyś widział bitwę.
29 I rzekł Dawid: Cóżem uczynił? Azaż to nie jest słowo?
30 I ustąpił trochę od niego ku drugiemu, i rzekł tęż mowę. I odpowiedział mu lud słowo jako i pierwéj.
31 I usłyszano słowa, które mówił Dawid, i powiedziano je przed oczyma Saul.
32 Do którego gdy był przywiedziony, rzekł mu: Niech nie upada serce niczyje dlatego: ja sługa twój pójdę, a potkam się z Philistynem.
33 I rzekł Saul do Dawida: Nie możesz się oprzeć Philistynowi temu, ani się z nim potkać; boś ty młodzieńczyk, a ten mąż waleczny od młodości swojéj.
34 I rzekł Dawid do Saula: Pasał sługa twój trzodę ojca swego, a przychodził lew albo niedźwiedź i porywał barana z pośrodka trzody: [13]
35 I goniłem je i biłem je i wydzierałem z paszczeki ich: a oni rzucali się na mię, i ujmowałem gardła ich i uduszałem i zabijałem je.
36 Bo i lwa i niedźwiedzia zabiłem ja, sługa twój; a tak będzie i ten Philistyńczyk nieobrzezaniec, jako jeden z nich. Teraz pójdę a odejmę hańbę ludu; bo cóż to jest za Philistyn nieobrzezany, który śmiał złorzeczyć wojsku Boga żywego?
37 I rzekł Dawid: Pan, który mię wyrwał z ręki lwa i z ręki niedźwiedzia, ten mię wybawi z ręki Philistyna tego. I rzekł Saul do Dawida: Idź, a Pan niech z tobą będzie.
38 I oblókł Saul Dawida w szaty swoje i włożył hełm miedziany na głowę jego i ubrał go w karacenę.
39 Przypasawszy tedy Dawid miecz jego na szaty swoje, jął kosztować, jeźliby zbrojno mógł chodzić; bo nie miał zwyczaju. I rzekł Dawid do Saula: Nie mogę tak chodzić; bo nie mam zwyczaju: i złożył je.
40 I wziął kij swój, który zawsze miał w ręku, i obrał sobie pięć jaśniusienieczkich kamieni z potoka, i włożył je w torbę pasterską, którą miał przy sobie, a procę niósł w ręku i wyszedł przeciw Philistynowi.
41 Lecz Philistyn szedł krocząc i przybliżając się przeciw Dawidowi, a giermek jego przed nim.
42 A gdy Philistyńczyk wejrzał i obaczył Dawida, wzgardził nim; bo był młodzieńczyk lisowaty i piękny na wejrzeniu.
43 I rzekł Philistyn do Dawida: Albom ja pies, że ty idziesz do mnie z kijem? i przeklinał Philistyńczyk Dawida przez bogi swoje.
44 I rzekł do Dawida: Chódź sam, a dam ciało twoje ptastwu powietrznemu i zwierzowi ziemnemu.
45 I rzekł Dawid do Philistyna: Ty idziesz do mnie z mieczem i z oszczepem i z puklerzem, lecz ja idę do ciebie w imię Pana zastępów, Boga hufców Izraelowych, którymeś urągał.
46 Dzisia da cię Pan w rękę moję, i zabiję cię i zdejmę głowę twoję z ciebie: a dam dziś ścierwy wojska Philistyńskiego ptastwu powietrznemu i zwierzowi ziemnemu, aby wiedziała wszystka ziemia, iż jest Bóg w Izraelu:
47 Ażeby doznało wszystko to zgromadzenie, że nie mieczem, ani oszczepem wybawia Pan; bo jego jest wojna, i poda was w ręce nasze.
48 A tak gdy powstał Philistyn i przychodził i przybliżał się przeciw Dawidowi, pośpieszył się Dawid i bieżał na potkanie przeciw Philistynowi.
49 A sięgnął ręką swą do torby, i wyjął jeden kamień, i rzucił z proce, i wkoło zawiódłszy uderzył Philistyna w czoło, że utknął kamień w czole jego, i padł twarzą swą na ziemię.
50 I wziął Dawid górę nad Philistynem procą i kamieniem, i poraziwszy Philistyna, zabił go. A gdy Dawid miecza w ręku nie miał, [14]
51 Przybieżał i stanął nad Philistynem i wziął miecz jego, i dobył go z poszew jego, i zabił go, i uciął głowę jego. A widząc Philistynowie, że umarł z nich najmocniejszy, uciekli.
52 A powstawszy mężowie Izraelscy i Juda, okrzyk uczynili i gonili Philistyny, aż przyszli do doliny i aż do bram Akkaron, i padali ranni z Philistynów po drodze Saraim, aż do Geth i aż do Akkaron.
53 A wracając się synowie Izraelowi z pogoniéj za Philistyny, rzucili się na obóz ich.
54 A Dawid wziąwszy głowę Philistyna, przyniósł ją do Jeruzalem, a zbroję jego położył w namiecie swoim.
55 A onego czasu, którego widział Saul Dawida idącego przeciw Philistynowi, rzekł do Abnera, hetmana wojska: Z którego rodu idzie ten młodzieniec, Abnerze? I rzekł Abner: Żywie dusza twoja, królu, jeźli wiem.
56 I rzekł król: Spytaj ty, czyj to syn, ten młodzieńczyk.
57 A gdy się wracał Dawid, zabiwszy Philistyna, wziął go Abner, i przywiódł go przed Saula, dzierżącego w ręku głowę Philistynowę.
58 I rzekł do niego Saul: Z któregoś rodu jest, młodzieńcze? I rzekł Dawid: Syn sługi twego Isai Bethlehemczyka ja jestem.
I stało się, gdy skończył mówić do Saula, dusza Jonathy spoiła się z duszą Dawida: i miłował go Jonathan jako duszę swoję.
2 I wziął go Saul dnia onego i nie dopuścił mu, żeby się wrócił do domu ojca swego.
3 I uczynił Jonathan z Dawidem przymierze; bo go miłował jako duszę swoję,
4 Bo zdjął z siebie Jonathas szatę, w któréj chodził, i dał ją Dawidowi, i inne szaty swe, aż do miecza i łuku swego, i aż do pasa rycerskiego.
5 Wychodził téż Dawid do wszystkiego, do czegokolwiek posyłał go Saul, i roztropnie się sprawował; i postanowił go Saul nad mężmi wojennymi, i był wdzięczny w oczu wszystkiego ludu, a najwięcéj w oczu sług Saulowych.
6 Lecz gdy się wracał Dawid zabiwszy Philistyna, wyszły białegłowy ze wszystkich miast Izraelskich przeciw Saulowi królowi, śpiewając i tańcując, z bębnami wesela i z gęślami.
7 I zaczynały białegłowy, grając i mówiąc: Poraził Saul tysiąc, a Dawid dziesięć tysięcy. [15]
8 I rozgniewał się Saul bardzo, i nie podobała się w oczach jego ta mowa, i rzekł: Dali Dawidowi dziesięć tysięcy, a mnie dali tysiąc; czegóż mu niedostaje, jedno tylko królestwa?
9 Krzywemi tedy oczyma Saul patrzył na Dawida od onego dnia i na potem.
10 A po drugim dniu popadł duch Boży zły Saula, i prorokował w pośrodku domu swego: a Dawid grał na arfie ręką swą, jako na każdy dzień: i dzierżał Saul oszczep,
11 I cisnął nim, rozumiejąc, że mógł przebić Dawida ku ścianie: i uchylił się Dawid od oblicza jego drugi raz.
12 I bał się Saul Dawida, przeto że Pan był z nim, a od niego odstąpił.
13 I odprawił go Saul od siebie i uczynił go hetmanem nad tysiącem mężów: i wychadzał i wchadzał przed oczyma ludu.
14 We wszech téż drogach swoich Dawid roztropnie się sprawował, a Pan był z nim.
15 Widział tedy Saul, że był bardzo roztropny, i jął się go strzedz.
16 Lecz wszystek lud Izraelski i Juda miłował Dawida; bo on wchodził i wychodził przed nimi.
17 I rzekł Saul do Dawida: Oto córka moja starsza Merob, tęć dam za żonę: tylko bądź mężem mocnym, a sprawuj wojny Pańskie. Lecz Saul tak sobie myślił, mówiąc: Niechaj ręka moja nie będzie na nim, ale niech będzie na nim ręka Philistyńska.
18 I rzekł Dawid do Saula: Któżem ja, albo co za żywot mój, albo co za ród ojca mego w Izraelu, żebym był zięciem królewskim?
19 Przyszedł tedy czas, kiedy miała być dana Merob, córka Saulowa, Dawidowi, i dana jest Hadryelowi Molathczykowi za żonę.
20 A Michol, córka druga Saulowa, miłowała Dawida: co powiedziano Saulowi, i miło mu to było.
21 1 rzekł Saul: Dam ją zań, że mu będzie na upad, a niech będzie nad nim ręka Philistynów. I rzekł Saul do Dawida: We dwu rzeczach będziesz zięciem moim dzisia.
22 I rozkazał Saul sługom swoim: Mówcie Dawidowi, jakobych ja o tem nie wiedział, mówiąc: Oto się podobasz królowi, i wszyscy słudzy jego miłują cię: a tak teraz bądź zięciem królewskim.
23 I mówili słudzy Saulowi w uszy Dawidowe wszystkie te słowa, i rzekł Dawid: Czy się wam mała rzecz widzi być zięciem królewskim? a jam jest mąż ubogi i chudy.
24 I odnieśli słudzy Saulowi, mówiąc: Takie słowa mówił Dawid.
25 I rzekł Saul: Tak rzeczcie do Dawida: Nie potrzebuje król ślubin, jedno tylko sto odrzezków Philistyńskich, aby się stała pomsta nad nieprzyjacioły królewskimi. Lecz Saul myślił podać Dawida w ręce Philistynom.
26 I gdy odnieśli słudzy jego Dawidowi słowa, które był rzekł Saul, spodobała się mowa w oczach Dawidowych, aby został zięciem królewskim.
27 I po kilku dni wstawszy Dawid, szedł z mężmi, którzy pod nim byli, i pobił z Philistynów dwieście mężów i przyniósł odrzezki ich i odliczył je królowi, aby był zięciem jego. Dał mu tedy Saul Michol, córkę swą, za żonę.
28 I baczył Saul i zrozumiał, że Pan był z Dawidem. Michol téż, córka Saulowa, miłowała go.
29 A Saul tym więcéj jął się bać Dawida: i stał się Saul nieprzyjacielem Dawidowi po wszystkie dni.
30 I wyciągnęły książęta Philistyńskie, a od początku wyciągnienia ich, roztropniéj sobie poczynał Dawid, niźli wszyscy słudzy Saulowi, i stało się imię jego bardzo sławne.
I mówił Saul do Jonathy, syna swego, i do wszystkich sług swoich, aby zabili Dawida: ale Jonathas, syn Saulów, miłował Dawida bardzo.
2 I oznajmił Jonathas Dawidowi, mówiąc: Szuka Saul, ojciec mój, zabić cię: a przetóż strzeż się, proszę, rano, a zataisz się i skryjesz.
3 A ja wyszedłszy stanę podle ojca mego na polu, gdziekolwiek będziesz, i ja będę mówił o tobie do ojca mego: a cokolwiek pobaczę, to oznajmię tobie.
4 A tak mówił Jonathas o Dawidzie dobrze do ojca swego Saula i rzekł do niego: Nie grzesz, królu, przeciwko słudze twemu Dawidowi; boć nic nie winien, a sprawy jego sąć bardzo pożyteczne.
5 I położył duszę swą w ręce swéj i zabił Philistyna i uczynił Pan zbawienie wielkie wszemu Izraelowi: widziałeś, i byłeś rad. Czemuż tedy grzeszysz przeciw krwi niewinnéj, zabijając Dawida, który jest bez winy?
6 Co gdy usłyszał Saul, ubłagany słowy Jonathy, przysiągł: Żywie Pan, że nie będzie zabit.
7 Wezwał tedy Jonathas Dawida i oznajmił mu wszystkie te słowa: i przywiódł Jonathas Dawida do Saula, i był przed nim, jako był wczora i dziś trzeci dzień.
8 Ale wojna zasię się wszczęła, i wyciągnąwszy Dawid, walczył przeciw Philistynom i poraził je porażką wielką, i uciekli przed obliczem jego.
9 I popadł duch zły Pański Saula, a siedział w domu swym i dzierżał oszczep, a Dawid grał na arfie ręką swą.
10 I chciał Saul przebić Dawida oszczepem ku ścianie: ale się Dawid umknął przed obliczem Saula, a oszczep bez urazu utknął w ścianie, a Dawid uciekł i zachował się nocy onéj.
11 Posłał tedy Saul drabanty swe do domu Dawidowego, aby go strzegli, i był zabit rano. Co gdy Dawidowi powiedziała Michol, żona jego, mówiąc: Jeźli się téj nocy nie schronisz, jutro umrzesz:
12 Spuściła go oknem, a on uszedł i uciekł, i zachowan jest.
13 I wzięła Michol podobieństwo człowiecze, i położyła je na łożu, a skórę sierścistą kozią położyła u głowy jego, i przykryła ją szatami.
14 A Saul posłał sługi, aby porwali Dawida: i odpowiedziano, że choruje.
15 I zasię posłał Saul posły, aby oglądali Dawida, mówiąc: Przynieście go do mnie na łożu, aby był zabit.
16 A gdy posłowie przyszli, naleziono podobieństwo na łożu, a skóra kozia u głowy jego.
17 I rzekł Saul do Michol: Czemuś mię tak oszukała, i wypuściłaś nieprzyjaciela mego, aby uciekł? I odpowiedziała Michol Saulowi: Iż on mówił mi: Puść mię, inaczéj zabiję cię.
18 A Dawid uciekłszy zachowan jest, i przyszedł do Samuela do Ramatha i oznajmił mu wszystko, co mu uczynił Saul: i poszli on i Samuel, i mieszkali w Najoth.
19 I powiedziano Saulowi od mówiących: Oto Dawid w Najoth w Ramatha.
20 I posłał Saul sługi, aby porwali Dawida: którzy gdy ujrzeli gromadę proroków prorokujących, i Samuela stojącego nad nimi, przyszedł téż na nie Duch Pański i jęli téż sami prorokować.
21 Co gdy powiedziano Saulowi, posłał i drugie posłance: i oni téż prorokowali. I znowu posłał Saul trzecie posłańce, którzy téż sami prorokowali. I rozgniewany gniewem Saul,
22 Poszedł téż sam do Ramatha, i przyszedł aż do studnie wielkiéj, która jest w Socho, i spytał się i rzekł: Na którem miejscu są Samuel i Dawid? I powiedziano mu: Oto są w Najoth w Ramatha.
23 I szedł do Najoth w Ramatha, i przyszedł téż nań Duch Pański, a szedł idąc i prorokował, aż przyszedł do Najoth w Ramatha.
24 I zewlókł téż i sam szaty swe, i prorokował z drugimi przed Samuelem, i padał nagi przez cały on dzień i noc, skąd i wyszła przypowieść: Azaż i Saul między proroki?
Ale Dawid uciekł z Najoth, która jest w Ramatha, i przyszedłszy mówił przed Jonathą: Cóżem uczynił? co za nieprawość moja, a co za grzech mój przeciw ojcu twemu, że szuka dusze mojéj?
2 Który mu rzekł: Uchowaj Boże, nie umrzesz; bo nie uczyni ojciec nic wielkiego albo małego, aż mi pierwéj oznajmi: téj tedy tylko mowy ojciec mój zataił przedemną: żadną miarą to nie będzie.
3 I zasię przysiągł Dawidowi. A on rzekł: Wie zaiste ojciec twój, żem nalazł łaskę w oczu twoich, i rzecze: Niech o tem nie wie Jonathas, by się snadź nie frasował: i owszem żywie Pan, i żywie dusza twoja, że jednym tylko, że tak rzekę, stopniem ja i śmierć dzielimy się.
4 I rzekł Jonathas do Dawida: Cokolwiek mi rzecze dusza twoja, uczynię tobie.
5 I rzekł Dawid do Jonathy: Oto jutro jest nów miesiąca, a ja wedle obyczaju zwykłem siedzieć podle króla, abym jadł: puść mię tedy, że się skryję na polu aż do wieczora dnia trzeciego.
6 Jeźli patrząc ojciec twój będzie się pytał o mnie, odpowiesz mu: Prosił mie Dawid, aby szedł prędko do Bethlehem, miasta swego; bo tam są ofiary uroczyste wszystkim z pokolenia jego.
7 Jeźli rzecze: Dobrze, pokój będzie słudze twemu: Ale, jeźli się rozgniewa, wiedz, iż się dopełniła złość jego.
8 A tak uczyń miłosierdzie nad sługą twym, gdyżeś chciał, abych przymierze Pańskie, ja sługa twój, z tobą uczynił: ale jeźli jaka nieprawość jest we mnie, ty mię zabij, a do ojca twego nie wódź mię.
9 I rzekł Jonathas: Boże cię tego uchowaj; ani bowiem być może, żebych ci, jeźli pewnie poznam, że się dopełniła złość ojca mego przeciw tobie, nie oznajmił.
10 I odpowiedział Dawid do Jonathy: Któż mi odniesie, jeźlibyć snadź odpowiedział ojciec twój o mnie co przykro?
11 I rzekł Jonathas do Dawida: Pójdź a wynidźmy precz w pole. A gdy wyszli oba w pole,
12 Rzekł Jonathas do Dawida: Panie, Boże Izraelów, jeźli się wywiem woléj ojca mego jutro albo pojutrze, a będzie co dobrego o Dawidzie, a nie poślę zarazem do ciebie, a nie oznajmięć,
13 To niech uczyni Pan Jonacie i to niech przyczyni. Ale jeźliby złość ojca mego przecie trwała przeciw tobie, odkryję ucho twoje i puszczę cię, że pójdziesz z pokojem, a Pan będzie z tobą, jako był z ojcem moim.
14 A będęli żyw, uczynisz nademną miłosierdzie Pańskie: a jeźli umrę,
15 Nie oddalisz miłosierdzia twego od domu mego aż na wieki: kiedy wykorzeni Pan nieprzyjacioły Dawidowe każdego z ziemie, niech zgładzi Jonathę z domu jego, a niech Pan szuka z ręki nieprzyjaciół Dawidowych.
16 I uczynił Jonathas przymierze z domem Dawidowym. I szukał Pan z ręki nieprzyjaciół Dawida.
17 I przydał Jonathas przysiądz Dawidowi, przeto że go miłował; bo jako duszę swoję tak go miłował.
18 I rzekł mu Jonathas: Jutro jest nów księżyca, a będą się o tobie pytać.
19 Bo o miejscu twojem będą się pytać aż do dnia trzeciego. A tak pójdziesz prędko i przyjdziesz na miejsce, gdzie się kryć masz w dzień, którego się godzi robić, a będziesz siedział u kamienia, któremu imię Ezel.
20 A ja wystrzelę trzy strzały podle niego, a strzelę jakoby ćwicząc się do celu.
21 Poślę téż i chłopca, mówiąc mu: Idź a przynieś mi strzały.
22 Jeźli rzekę chłopcu: Oto strzały przed tobą są, weźmij je: ty przyjdź do mnie; bo jest pokój tobie, a nic niemasz złego, żywie Pan. Lecz jeźli tak rzekę chłopcu: Oto strzały za tobą są: idź w pokoju; bo cię Pan wypuścił.
23 A o słowie, któreśmy mówili ja i ty, niechaj będzie Pan między mną a tobą aż na wieki.
24 Skrył się tedy Dawid na polu, i przyszedł nów księżyca, i siadł król do stołu, aby jadł chleb.
25 A gdy usiadł król na stolicy swéj, (według obyczaju) która była przy ścianie, powstał Jonathas, i siadł Abner z boku Saulowi, i zostało próżne miejsce Dawidowe.
26 I nie rzekł Saul nic onego dnia; bo myślił, że mu się podobno przydało nie być czystym, ani oczyszczonym.
27 A gdy przyszedł wtóry dzień po nowiu, zaś zostało próżne miejsce Dawidowe. I rzekł Saul do Jonathy, syna swego: Czemu nie przyszedł syn Isai, ani wczora ani dziś jeść?
28 Odpowiedział Jonathas Saulowi: Prosił mię usilnie, aby szedł do Bethlehem.
29 I rzekł: Puść mię; bo ofiara uroczysta jest w mieście, jeden z braciéj mojéj wezwał mię: a tak teraz jeźlim nalazł łaskę w oczu twoich, pójdę prędko a oglądam bracią moję. Dla téj przyczyny nie przyszedł do stołu królewskiego.
30 I rozgniewawszy się Saul na Jonathę, rzekł mu: Synu niewiasty chłopa do siebie ciągnącéj, aza niewiem, że miłujesz syna Isai na hańbę twoję, i na hańbę sromotnéj matki twojéj?
31 Bo przez wszystek czas, póki syn Isai będzie żył na ziemi, nie umocnisz się ty, ani królestwo twoje: a tak już teraz poślij, a przywiedź go do mnie; bo jest synem śmierci.
32 A odpowiadając Jonathas Saulowi, ojcu swemu, rzekł: Przecz ma umrzeć, co uczynił?
33 I porwał Saul oszczep, aby go przebił. I zrozumiał Jonathas, że postanowiono było od ojca jego, aby zabił Dawida.
34 Wstał tedy Jonathas od stołu w gniewie zapalczywości i nie jadł chleba wtórego dnia nowego księżyca; bo się frasował o Dawida dlatego, że go był zawstydził ojciec jego.
35 A gdy było rano, przyszedł Jonathas na pole według woléj Dawidowéj, i chłopiec mały z nim.
36 I rzekł do chłopca swego: Idź a przynieś mi strzały, które wystrzelam. A gdy chłopiec bieżał, wystrzelił drugą strzałę za chłopca.
37 Przyszedł tedy chłopiec na miejsce strzały, którą był wystrzelił Jonathas, i zawołał Jonathas za chłopcem, i rzekł: Oto tam daléj za tobą jest strzała.
38 I zaś zawołał Jonathas za chłopięciem, mówiąc: Śpiesz się rychło, nie stój. Tedy pozbierało chłopię Jonatha strzały, i przyniosło do pana swego.
39 A co się działo, zgoła nie wiedział; bo tylko Jonathas a Dawid rzecz wiedzieli.
40 Dał tedy Jonathas oręże swe chłopcu, i rzekł mu: Idź a zanieś do miasta.
41 A gdy odszedł chłopiec, wstał Dawid z miejsca, które patrzyło na południe: i padłszy twarzą na ziemię, pokłonił się trzecikroć, i pocałowawszy jeden drugiego, płakali pospołu: a więcéj Dawid.
42 I rzekł Jonathas do Dawida: Idź w pokoju: cośmy przysięgli obaj na imię Pańskie, mówiąc: Pan niech będzie między mną i tobą, i między nasieniem mojem i nasieniem twojem aż na wieki.
43 I wstał Dawid i odszedł, ale i Jonathas wszedł do miasta.
I Dawid przyszedł do Nobe, do Achimelecha kapłana: i zdumiał się Achimelech dlatego, że przyszedł Dawid.
2 I rzekł mu: Czemuś ty sam, a nikogo nie masz z sobą? I rzekł Dawid do Achimelecha kapłana: Król mi przykazał mowę, i rzekł: Żaden niech nie wie rzeczy, dla któréjś posłany odemnie, i jakiem ci dał przykazanie; bo i z sługami zmówiłem się na ono i na ono miejsce.
3 A tak teraz maszli co do ręku, aby z pięcioro chleba, daj mi, albo cokolwiek najdziesz.
4 A odpowiadając kapłan Dawidowi, rzekł mu: Niemam chleba pospolitego do ręki, jedno tylko chleb święty: jeźli czyści są służebnicy a zwłaszcza od niewiast?
5 I odpowiedział Dawid kapłanowi, i rzekł mu: Zaiste, jeźli idzie o niewiasty, strzymaliśmy się od wczorajszego i dziś trzeciego dnia, kiedyśmy wychodzili, i były naczynia służebników święte: aleć ta droga zmazana jest, wszakże i ta dzisiaj poświęcona będzie w naczyniach.
6 A tak dał mu kapłan chleb poświęcony; bo nie było tam chleba, jedno tylko chleby pokładne, które były wzięte od obliczności Pańskiéj, aby położono chleby ciepłe. [16]
7 A był tam jeden mąż z sług Saulowych onego dnia wewnątrz przybytku Pańskim, a imię jego Doeg Idumejczyk, najmożniejszy z pasterzów Saulowych.
8 I rzekł Dawid do Achimelecha: Maszli tu na dorędziu oszczep albo miecz? bo miecza mego i oręża mego nie wziąłem z sobą; bo mowa królewska przynaglała.
9 I rzekł kapłan: Oto tu miecz Goliatha Philistyna, któregoś zabił w dolinie Therebinthu, uwiniony w płaszcz za Ephod, chceszli ten wziąć, weźmij; bo prócz tego niemasz tu innego, I rzekł Dawid: Niemasz drugiego podobnego temu, daj mi go.
10 Wstał tedy Dawid i uciekł onego dnia przed Saulem i przyszedł do Achis, króla Geth.
11 I rzekli słudzy Achis do niego, gdy ujrzeli Dawida: Aza nie ten jest Dawid, król ziemie? Azaż nie temu śpiewano w tańcach, mówiąc: Poraził Saul tysiąc, a Dawid dziesięć tysięcy? [17]
12 I wziął Dawid mowy one w serce swe, i zlękł się bardzo od oblicza Achis, króla Geth.
13 I odmienił usta swoje przed nimi, i upadał między rękoma ich, i tłukł się o drzwi u forty, i zciekały śliny jego na brodę.
14 I rzekł Achis do sług swoich: Widzieliście człowieka szalonego: czemużeście go do mnie przywiedli?
15 Czyli nam schodzi na szalonych, żeście przywiedli, aby szalał przedemną? a więc ten ma wniść do domu mego?
Poszedł tedy Dawid zonąd, i uszedł do jaskinie Odollam: co usłyszawszy bracia jego i wszystek dom ojca jego, przyszli tam do niego.
2 I zeszli się do niego wszyscy, którzy byli utrapieni i którzy się byli zadłużyli i w gorzkości serca, i został ich książęciem: a było ich przy nim około czterech set mężów.
3 I poszedł Dawid zonąd do Maspha, która jest Moab: i rzekł do króla Moab: Niechaj pomieszka, proszę, ojciec mój i matka moja z wami, aż się dowiem, co zemną Bóg uczyni.
4 I zostawił je przed obliczem króla Moab, i mieszkali u niego po wszystkie dni, których Dawid był na zamku.
5 I rzekł Gad prorok do Dawida: Nie mieszkaj na zamku, jedź a ciągnij do ziemie Juda. I jechał Dawid i przyszedł do lasu Hareth.
6 I usłyszał Saul, że się ukazał Dawid i mężowie, którzy z nim byli. A Saul gdy mieszkał w Gabaa, i był w gaju, który jest w Rama, trzymając oszczep w ręce, a wszyscy słudzy jego stali około niego:
7 Rzekł do sług swych, którzy przy nim stali: Słuchajcie teraz, synowie Jemini: izali wszystkim wam da syn Isai pola, i winnice, i wszystkich was poczyni tysiączniki i setniki?
8 Żeście się wszyscy sprzysięgli przeciwko mnie, a niemasz tego, ktoby mi oznajmił, zwłaszcza gdyż i syn mój przymierze uczynił z synem Isai? Niemasz, ktoby się mnie z was użalił, ani ktoby mi oznajmił, przeto że podburzył syn mój sługę mego przeciwko mnie, który czyha na mię aż po dziś dzień.
9 A odpowiadając Doeg Idumejczyk, który stał, a był pierwszy między sługami Saulowymi: Widziałem, pry, syna Isai w Nobe u Achimelecha, syna Achitob kapłana:
10 Który się radził za nim Pana i dał mu strawy, ale i miecz Goliatha Philistyńczyka dał mu.
11 Posłał tedy król, aby przyzwano Achimelecha kapłana, syna Achitob, i wszystek dom ojca jego i kapłanów, którzy byli w Nobe, którzy wszyscy przyszli do króla.
12 I rzekł Saul do Achimelecha: Słuchaj, synu Achitob! A on odpowiedział: Owom ja, panie.
13 I rzekł do niego Saul: Czemuście się sprzysięgli na mię, ty i syn Isai, i dałeś mu chleba i miecz, i radziłeś się za nim Boga, aby powstał na mię zdrajcą będąc aż do dnia dzisiejszego?
14 I odpowiadając Achimelech królowi, rzekł: A któż ze wszech sług twoich wierny jako Dawid, i zięć królewski i idący na rozkazanie twoje, i zacny w domu twoim?
15 Azam dziś począł radzić się oń Boga? Uchowaj mię, Boże! Niech się nie domniemawa król na sługę swego takowéj rzeczy we wszystkim domu ojca mego; bo nie wiedział sługa twój o téj sprawie nic, albo małego, albo wielkiego.
16 I rzekł król: Śmiercią umrzesz, Achimelechu, ty i wszystek dom ojca twego.
17 I rzekł król sługom, którzy stali około niego: Obróćcie się, a pobijcie kapłany Pańskie; bo ręka ich jest z Dawidem, wiedząc, że uciekał, a nie oznajmili mi. Lecz nie chcieli słudzy królewscy rąk swoich podnieść na kapłany Pańskie.
18 I rzekł król Doegowi: Obróć się ty, a rzuć się na kapłany. I obróciwszy się Doeg Idumejczyk, targnął się na kapłany i zamordował dnia onego ośmdziesiąt i pięć mężów ubranych w Ephod lniany.
19 A Nobe, miasto kapłańskie, poraził paszczeką miecza, męże i niewiasty i dziatki i ssące, i wołu i osła i owcę paszczeką miecza.
20 Lecz uszedłszy jeden syn Achimelecha, syna Achitob, któremu imię było Abjathar, uciekł do Dawida,
21 I oznajmił mu, że Saul pobił kapłany Pańskie.
22 I rzekł Dawid Abjatharowi: Wiedziałem onego dnia, gdy tam był Doeg Idumejczyk, że pewnie miał powiedzieć Saulowi: Jam jest winien śmierci wszystkich dusz ojca twego.
23 Mieszkaj ze mną, nie bój się: jeźli kto będzie szukał dusze mojéj, będzie szukał i dusze twojéj, i będziesz przy mnie zachowan.
I powiedziano Dawidowi, mówiąc: Oto Philistynowie dobywają Cejlę, i plondrują gumna.
2 Radził się tedy Dawid Pana, mówiąc: Mamli iść a porazić te Philistyny? I rzekł Pan do Dawida: Idź, a porazisz Philistyny i Cejlę wybawisz.
3 I rzekli mężowie, którzy byli z Dawidem, do niego: Oto my tu w Judzkiéj ziemi będąc, boimy się: a cóż więcéj, jeźli pójdziem do Cejli ku wojskom Philistyńskim?
4 Znowu tedy Dawid radził się Pana. Który odpowiadając, rzekł mu: Wstań a idź do Cejli; bo ja dam Philistyny w rękę twoję.
5 Poszedł tedy Dawid i mężowie jego do Cejli, i walczył z Philistyny, i zapędził bydła ich i poraził je porażką wielką: i wybawił Dawid mieszczany Cejle.
6 Lecz na on czas, gdy uciekał Abjathar, syn Achimelechów, do Dawida do Cejli, przyszedł był, mając z sobą Ephod.
7 I powiedziano Saulowi, że Dawid wszedł do Cejli; i rzekł Saul: Dał go Bóg w ręce moje, i zawarty jest wszedłszy do miasta, w którem są bramy i zamki.
8 I przykazał Saul wszystkiemu ludu, aby szli na wojnę do Cejli, i oblegli Dawida i lud jego.
9 Czego gdy się Dawid dowiedział, iż mu Saul potajemnie złe gotował, rzekł do Abjathara kapłana: Przyłóż Ephod.
10 I rzekł Dawid: Panie, Boże Izraelów, słyszał tę wieść sługa twój, że Saul gotuje się przyjść do Cejli, aby zburzył miasto dla mnie.
11 Wydadząli mnie mężowie Cejli w ręce jego? a przyjedzieli Saul, jako słyszał sługa twój? Panie, Boże Izraelów, oznajmij słudze twemu. I rzekł Pan: Przyjedzie.
12 I rzekł Dawid: Wydadząli mię mężowie Cejli i męże, którzy zemną są, w ręce Saulowe? I rzekł Pan: Wydadzą.
13 Wstał tedy Dawid i mężowie jego około sześci set, i wyszedłszy z Cejli, tu i ówdzie się tułali niepewni: i powiedziano Saulowi, że uciekł Dawid z Cejli, i uszedł: przetóż zaniechał wyjechać.
14 A Dawid mieszkał na puszczy po miejscach mocnych, i mieszkał na górze puszczy Zyph, na górze ciemnéj. Wszakże go Saul szukał po wszystkie dni: i nie dał go Bóg w ręce jego.
15 I ujrzał Dawid, że wyszedł Saul szukać dusze jego: a Dawid był na puszczy Zyph w lesie.
16 I wstał Jonathas, syn Saulów, i szedł do Dawida do lasu i posilił ręce jego w Bogu i rzekł mu:
17 Nie bój się; bo cię nie najdzie ręka Saula, ojca mego, a ty królować będziesz nad Izraelem, a ja będę wtóry po tobie: lecz i Saul, ojciec mój, o tem wie.
18 A tak postanowili obaj przymierze przed Panem: i mieszkał Dawid w lesie, a Jonathas wrócił się do domu swego.
19 I wstąpili Zyphejczycy do Saula w Gabaa, mówiąc: Aza oto Dawid nie kryje się u nas po miejscach bezpiecznych lasu, na pagórku Hachila, która jest po prawéj stronie puszczy?
20 A tak teraz jako pragnęła dusza twoja, żebyś zjechał, zjedź, a nasza będzie, podać go w ręce królewskie.
21 I rzekł Saul: Błogosławieniście wy od Pana, iżeście się mnie użalili.
22 A tak idźcie, proszę, a gotujcie pilniéj, i czyńcie dworniéj, i wyszpiegujcie miejsce, gdzie jest noga jego, albo kto go tam widział; bo myśli o mnie, że nań chytrze się zasadzam.
23 Wypatrzcież a obaczcie wszystkie jamy jego, w których się tai: a wróćcie się do mnie na pewną rzecz, że pójdę z wami: a choćby się téż skrył w ziemię, będę go szukał we wszystkich tysiącach Judzkich.
24 A oni wstawszy, poszli do Zyph przed Saulem: a Dawid i mężowie jego byli na puszczy Maon, na polach po prawéj Jesymon.
25 Jechał tedy Saul i towarzysze jego szukać go, lecz dano znać Dawidowi, i natychmiast stąpił na skałę i mieszkał w puszczy Maon. Co gdy usłyszał Saul, gonił Dawida na puszczy Maon.
26 I jechał Saul po boku góry z jednéj strony, a Dawid i mężowie jego byli z boku góry po drugiéj stronie: i już był Dawid zwątpił, żeby mógł ujść przed obliczem Saula. A tak Saul i mężowie jego nakształt wieńca obtoczyli Dawida i męże jego, aby je poimali.
27 I przybieżał poseł do Saula, mówiąc: Pośpiesz się, a przyjedź; bo Philistynowie wtargnęli w ziemię.
28 A tak wrócił się Saul przestawszy gonić Dawida, i ciągnął przeciw Philistynom, i dlatego nazwali ono miejsce Skałą rozłączenia.
I wyciągnął Dawid zonąd, i mieszkał na miejscach bezpiecznych Engaddy.
2 A gdy się wrócił Saul od pogoni za Philistyny, powiedziano mu, rzekąc: Oto Dawid jest na puszczy Engaddy.
3 A tak wziąwszy Saul trzy tysiące mężów przebranych ze wszystkiego Izraela, poszedł szukać Dawida i mężów jego, i po najprzykrzejszych skałach, po których jedno dzikie kozy mogą chodzić.
4 I przyciągnął ku chlewom owczym, które się natrafiły idącemu, a była tam jaskinia, do któréj wszedł Saul na potrzeby przyrodzone: a Dawid i mężowie jego taili się we wnętrznéj części jaskini.
5 I rzekli słudzy Dawidowi do niego: Oto dzień, o którym Pan mówił do ciebie: Ja dam w ręce twe nieprzyjaciela twego, żebyś mu uczynił, jako się będzie podobało w oczach twych. Wstał tedy Dawid, i urżnął po cichu kraj płaszcza Saulowego.
6 Potem uderzyło Dawida serce jego, przeto że urznął kraj płaszcza Saulowego.
7 I rzekł do mężów swoich: Niech mi będzie miłościw Pan, żebym nie uczynił téj rzeczy panu memu, pomazańcowi Pańskiemu, żebym miał ściągnąć nań rękę moję, ponieważ jest pomazaniec Pański.
8 I przełomił Dawid męże swe mowami i nie dopuścił im powstać na Saula: a Saul wstawszy z jaskinie, szedł zaczętą drogą.
9 Potem wstał i Dawid za nim, a wyszedłszy z jaskinie, zawołał za Saulem, mówiąc: Panie, mój królu! I obejrzał się Saul nazad, a Dawid schyliwszy się twarzą ku ziemi, pokłonił się.
10 I rzekł do Saula: Czemu słuchasz słów ludzi mówiących: Dawid szuka złego przeciw tobie?
11 Oto dziś widziały oczy twoje, że mi cię Pan dał w rękę moję w jaskini: i myśliłem cię zabić, aleć przepuściło oko moje; bom rzekł: Nie ściągnę ręki na pana mego; bo jest pomazaniec Pański.
12 I owszem, ojcze mój, obacz, i poznaj kraj płaszcza twego w ręce mojéj: żeć, gdym urzynał koniec płaszcza twego, nie chciałem ściągnąć ręki mojéj na cię. Poznaj a obacz, żeć niemasz w ręce mojéj złości, ani nieprawości, anim zgrzeszył przeciw tobie: a ty godzisz na duszę moję, abyś ją odjął.
13 Niech rozsądzi Pan między mną a tobą, a niech się krzywdy mojéj Pan pomści nad tobą: a ręka moja niech nie będzie na tobie.
14 Jako i w staréj przypowieści mówią: Od niezbożnych wynidzie niezbożność: a tak ręka moja niech nie będzie na tobie.
15 Kogóż prześladujesz, królu Izraelski, kogo prześladujesz? Psa zdechłego prześladujesz, a pchłę jednę.
16 Niech Pan będzie sędzim, a niech rozsądzi między mną a tobą: a niech obaczy i osądzi sprawę moję, a niech mię wyrwie z ręki twojéj.
17 A gdy skończył Dawid mówiąc mowy takie do Saula, rzekł Saul: A twójże to głos, Dawidzie, synu mój? i podniósł Saul swój głos i płakał:
18 I rzekł do Dawida: Sprawiedliwszyś ty jest niźli ja; boś ty mnie oddał dobre, a jam tobie złem oddał.
19 Tyś téż dziś okazał, coś mi dobrego uczynił: jako mię dał Pan w rękę twoję, a nie zabiłeś mię.
20 Bo któż gdy najdzie nieprzyjaciela swego, wypuści go na drogę dobrą? Ale Pan niechaj ci odda nagrodę tę za to, coś mi dziś uczynił.
21 A teraz iż wiem, że pewnie masz królować, i będziesz miał w ręce swéj królestwo Izraelskie:
22 Przysięż mi przez Pana, że nie wygładzisz potomstwa mego po mnie, a nie wytracisz imienia mego z domu ojca mego.
23 I przysiągł Dawid Saulowi. Odszedł tedy Saul do domu swego, a Dawid i mężowie jego wstąpili na miejsca przespieczniejsze.
A Samuel umarł, i zebrał się wszystek Izrael, i płakali go i pogrzebli go w domu jego w Ramatha. [18]
2 A powstawszy Dawid poszedł na puszczą Pharan. Lecz mąż niektóry był na puszczy Maon, a majętność jego w Karmelu, a człowiek on bardzo wielki, i miał owiec trzy tysiące, i tysiąc kóz: i trafiło się, że strzyżono trzodę jego w Karmelu.
3 A imię męża onego było Nabal, a imię żony jego Abigail: a była to niewiasta bardzo mądra i piękna: ale mąż jéj był nie użyty bardzo, zły i złośliwy, a był z narodu Kaleb.
4 A gdy usłyszał Dawid na puszczy, że strzygł Nabal trzodę swoję,
5 Posłał dziesiąci młodzieńców i rzekł im: Idźcie do Karmelu, a przyjdziecie do Nabala i pozdrowicie go imieniem mojem spokojnie.
6 I rzeczecie: Niechaj będzie braciéj mojéj i tobie pokój, i domowi twemu pokój, i wszystkim rzeczom, które masz, niech będzie pokój.
7 Słyszałem, że strzygą pasterze twoi, którzy byli z nami na puszczy: nigdyśmy im przykrymi nie byli, i nigdy nie ubyło im nic z trzody, przez wszystek czas, którego byli z nami w Karmelu.
8 Spytaj sług twoich, a powiedząć. Przetóż teraz niech najdą służebnicy twoi łaskę w oczu twoich; bośmy w dobry dzień przyszli: cokolwiek najdzie ręka twoja, daj służebnikom twoim i synowi twemu Dawidowi.
9 A gdy przyszli słudzy Dawidowi, mówili do Nabala wszystkie te słowa imieniem Dawidowem i umilknęli.
10 A odpowiadając Nabal sługom Dawidowym, rzekł: Co jest Dawid? i co jest Isai? dziś się namnożyło sług, którzy uciekają od panów swoich.
11 Więc ja wezmę chleb mój i wodę moje i mięso bydła, którem pobił dla postrzyżników moich, a dam mężom, których niewiem, zkąd są?
12 A tak odeszli słudzy Dawidowi drogą swą, i wróciwszy się przyszli i powiedzieli mu wszystkie słowa, które był rzekł.
13 Rzekł tedy Dawid sługom swoim: Przypasz każdy miecz swój. I przypasali wszyscy miecze swoje, przypasał téż i Dawid miecz swój: i szli za Dawidem jakmiarz czterysta mężów, a dwieście zostało przy rzeczach.
14 I powiedział Abigail, żonie Nabalowéj, jeden sługa jéj, rzekąc: Oto Dawid przysłał posłańce z puszczy, aby błogosławili panu naszemu: a niechęć im pokazał.
15 Ludzie ci dosyć nam dobrzy byli, i nie przykrzyli się nam: i nigdy nam nic nie zginęło przez wszystek czas, pókiśmy z nimi byli na puszczy:
16 Byli nam miasto muru tak w nocy jako i we dnie, po wszystkie dni, pókiśmy paśli przy nich trzody.
17 Przeto obacz a rozmyśl się, co masz uczynić; boć się dopełniła złość na męża twego i na dom twój, a on jest syn Belial, tak iż żaden nie może z nim mówić.
18 Pośpieszyła się tedy Abigail, i wzięła dwieście chleba i dwa bukłaki wina i piąci baranów warzonych i pięć miar prażma i sto wiązanek rozynków i dwieście wiązek fig i włożyła na osły.
19 I rzekła sługom swoim: Idźcie przedemną, oto ja pojadę za wami: a mężowi swemu Nabalowi nie oznajmiła.
20 A gdy wsiadła na osła, i zjeżdżała z góry, Dawid i mężowie jego zjeżdżali przeciwko niéj, którym ona zajechała.
21 I rzekł Dawid: Zaprawdę darmom strzegł wszego, co ten miał na puszczy, i nic nie zginęło ze wszego, co do niego należało, a oddał mi złe za dobre.
22 To niech uczyni Bóg nieprzyjaciołom Dawidowym, i to niech przyczyni, jeźli zostawię do zarania ze wszego, co do niego należy, mokrzącego na ścianę.
23 A gdy Abigail ujrzała Dawida, pośpieszyła się i zsiadła z osła i padła przed Dawidem na oblicze swoje i pokłoniła się mu do ziemie:
24 I padła u nóg jego, i rzekła: Niech będzie na mnie ta nieprawość, mój panie, proszę, niech służebnica twoja mówi w uszu twoich, a posłuchaj słów sługi twojéj.
25 Niech nie kładzie, proszę, pan mój, król serca swego na męża tego niezbożnego Nabala; boć wedle imienia swego głupi jest, i głupstwo jest z nim: a ja, sługa twoja, nie widziałam służebników twoich, panie mój, któreś posłał.
26 Przeto teraz, panie mój, żywie Pan i żywie dusza twoja, który cię zahamował, abyś nie przyszedł na krew, i zachował rękę twoję tobie: a teraz niech będą jako Nabal nieprzyjaciele twoi, i którzy szukają panu memu złego.
27 Przeto przyjmij to błogosławieństwo, które przyniosła sługa twoja tobie, panu memu, a daj sługom, którzy chodzą za tobą, panem moim.
28 Znieś występek służebnice twojéj; czyniąc bowiem uczyni Pan tobie, panu memu, dom wierny, ponieważ walki Pańskie ty walczysz, panie mój: przetóż niechaj się w tobie złość nie najduje po wszystkie dni żywota twego.
29 Bo jeźli kiedy powstanie człowiek prześladujący cię, i szukający dusze twojéj, będzie dusza pana mego strzeżona jakoby w wiązce żywiących u Pana, Boga twego: lecz dusza nieprzyjaciół twoich będzie obracana jako w pędzie i obrocie proce.
30 Gdy tedy uczyni Pan tobie, panu memu, wszystko, co dobrego o tobie mówił, i postanowi cię książęciem nad Izraelem:
31 Nie będzie to tobie ku żałości, ani ku obrażeniu sumnienia pana mego, żeś wylał krew niewinną, albo żeś się sam pomścił: a gdy Pan dobrze uczyni panu memu, wspomnisz na sługę swoję.
32 I rzekł Dawid do Abigail: Błogosławiony Pan, Bóg Izraelów, który cię dziś posłał przeciwko mnie, i błogosławiona wymowa twoja:
33 I błogosławionaś ty, któraś mię zawściągnęła dzisiaj, żem nie szedł na krew, i żebym się pomścił ręką swą.
34 Bo inaczéj, żywie Pan, Bóg Izraelów, który mię zawściągnął, abym ci źle nie uczynił: byś mi była prędko nie zajechała drogi, nie zostałby był Nabalowi aż do światła rannego mokrzący na ścianę.
35 A tak przyjął Dawid z ręki jéj wszystko, co mu była przywiozła, i rzekł jéj: Jedź z pokojem do domu twego, otom usłuchał głosu twego, i uczciłem osobę twoję.
36 Przyszła Abigail do Nabala: a oto miał ucztę w domu swoim, jako ucztę królewską, a serce Nabalowe wesołe; bo był bardzo pijany: i nie powiedziała mu słowa małego albo wielkiego aż do zarania.
37 A na świtaniu, gdy strawił wino Nabal, powiedziała mu żona jego te słowa, i obumarło serce jego wewnątrz, i stał się jako kamień.
38 A gdy minęło dziesięć dni, zabił Pan Nabala, i umarł.
39 Co gdy usłyszał Dawid, że umarł Nabal, rzekł: Błogosławiony Pan, który osądził sprawę zelżywości mojéj z ręki Nabalowéj, a sługę swego uchował ode złego, a złość Nabalowę oddał Pan na głowę jego. Posłał tedy Dawid i mówił do Abigail, żeby ją, wziął sobie za żonę.
40 I przyszli słudzy Dawidowi do Abigail do Karmela, i mówili do niéj, rzekąc: Dawid posłał nas do ciebie, aby cię wziął sobie za żonę.
41 Która powstawszy pokłoniła się obliczem do ziemie i rzekła: Oto służebnica twoja niechaj będzie sługą, aby umywała nogi sług Pana mego.
42 I pośpieszyła się Abigail i wsiadła na osła, i pięć panien jéj służebnych poszły z nią, i jechała za posłańcy Dawidowymi i była żoną jego.
43 Ale i Achinoam wziął Dawid z Izraela: i były obie żonami jego.
44 A Saul dał Michol, córkę swą, żonę Dawidowę, Phaltemu, synowi Lais, który był z Gallim.
I przyszli Zyphejczycy do Saula w Gabaa, mówiąc: Oto się Dawid kryje na pagórku Hachila, który jest przeciw pustyni.
2 I powstał Saul i jechał na puszczą Zyph, a z nim trzy tysiące mężów wybranych z Izrael, aby szukał Dawida na puszczy Zyph.
3 I położył się obozem Saul w Gabaa Hachila, która była przeciwko pustyni na drodze. A Dawid mieszkał na puszczy: a widząc, że przyjechał Saul za nim na puszczą,
4 Posłał szpiegi i dowiedział się, że tam przyjechał zapewne,
5 I wstał Dawid potajemnie, iprzyszedł na miejsce, gdzie był Saul: a, gdy ujrzał miejsce, na którem spał Saul i Abner, syn Ner, hetman wojska jego, i Saula śpiącego w namiecie, a inny lud około niego:
6 Rzekł Dawid do Achimelecha Hethejczyka i do Abisai, syna Sarwii, brata Joabowego, mówiąc: Kto pójdzie zemną do Saula do obozu? I rzekł Abisai: Ja pójdę z tobą.
7 Przyszedł tedy Dawid i Abisai do ludu w nocy, i naleźli Saula leżącego i śpiącego w namiecie, a oszczep utkniony w ziemi u głowy jego: a Abnera i lud śpiące około niego.
8 I rzekł Abisai do Dawida: Zamknął Bóg nieprzyjaciela twego dziś w ręce twoje, a tak przebiję go teraz oszczepem do ziemie raz, a drugi raz nie będzie potrzeba.
9 I rzekł Dawid do Abisai: Nie zabijaj go; bo któż wyciągnie rękę swą na pomazańca Pańskiego, a nie winien będzie?
10 I rzekł Dawid: Żywie Pan, iż jeźli go Pan nie zabije, albo dzień jego nie przyjdzie, że umrze, albo na wojnę wyjechawszy nie zginie:
11 Niech mi będzie miłościw Pan, abych nie ściągnął ręki mojéj na pomazańca Pańskiego. A tak teraz weźmij oszczep, który jest u głowy jego, i kubek wody, a odejdźmy.
12 Wziął tedy Dawid oszczep i kubek wody, który był w głowach Saulowych, i poszli: a nie było nikogo, coby widział i zrozumiał i ocucił się, ale wszyscy spali; bo sen Pański przypadł był na nie.
13 A gdy przeszedł Dawid na drugą stronę i stanął na wierzchu góry zdaleka, a był wielki plac między nimi,
14 Zawołał Dawid na lud i na Abnera, syna Ner, mówiąc: A nie ozowiesz się, Abnerze? I odpowiadając Abner, rzekł: Ktoś ty, co wołasz, a niepokój czynisz królowi?
15 I rzekł Dawid do Abnera: Azaś ty nie mąż? a kto drugi podobny tobie w Izraelu? przeczżeś tedy nie strzegł pana twego, króla? bo przyszedł jeden z ludu, żeby zabił króla, pana twego.
16 Nie dobrać to rzecz, którąś uczynił. Żywie Pan, żeście wy synowie śmierci, którzyście nie strzegli pana swego, pomazańca Pańskiego: a teraz patrz, gdzie jest oszczep królewski, i gdzie jest kubek wody, który był w głowach jego.
17 I poznał Saul głos Dawidów i rzekł: A twójże to głos, synu mój Dawidzie? I rzekł Dawid: Mój głos, panie mój, królu.
18 I rzekł: Dlaczego pan mój prześladuje sługę swego? com uczynił? albo co za złość jest w ręce mojéj?
19 A tak teraz proszę, królu, panie mój, posłuchaj słów sługi twego: Jeźli cię Pan pobudza przeciwko mnie, niechaj powonia ofiary: ale jeźli synowie człowieczy, przeklęci są przed oczyma Pańskiemi, którzy mię dzisiaj wyrzucili, żebym nie mieszkał w dziedzictwie Pańskiem, mówiąc: Idź, służ cudzym bogom.
20 A teraz niechaj nie będzie wylana krew moja na ziemię przed Panem; bo wyjechał król Izraelski, aby szukał pchły jednéj jako gonią kuropatwę po górach.
21 I rzekł Saul: Zgrzeszyłem, wróć się, synu mój, Dawid; boć już więcéj źle czynić nie będę, ponieważ droga była dusza moja dzisia w oczach twoich; bo jawna to, żem głupie uczynił i nie wiedziałem bardzo siła.
22 I odpowiadając Dawid, rzekł: Owo oszczep królewski: niech przyjdzie jeden z sług królewskich a weźmij go.
23 A Pan odda każdemu według sprawiedliwości swéj i wiary; bo cię dziś dał Pan w rękę moję, i nie chciałem ściągnąć ręki mojéj na pomazańca Pańskiego.
24 A jako dziś wielce uważona jest dusza twoja w oczach moich: tak niechaj będzie wielce uważona dusza moja w oczach Pańskich, a niech mię wybawi ze wszego ucisku.
25 Rzekł tedy Saul do Dawida: Błogosławionyś ty, synu mój Dawidzie, a iście czyniąc czynić będziesz, i mogąc przemożesz. I odszedł Dawid w drogę swoję, a Saul się wrócił na miejsce swoje.
I rzekł Dawid w sercu swojem: Wpadnę ja kiedyżkolwiek jednego dnia w ręce Saulowe: azaż nie lepiéj, że ujdę i zachowam się w ziemi Philistyńskiéj, aby zwątpił Saul a przestał mię szukać po wszystkich granicach Izraelskich? schronię się tedy od rąk jego.
2 I wstał Dawid i poszedł sam, i sześćset mężów z nim, do Achis, syna Maoch, króla Geth.
3 I mieszkał Dawid z Achis w Geth, sam i mężowie jego, mąż i dom jego, i Dawid i dwie żony jego, Achinoam Izraelitka, i Abigail, żona Nabal z Karmela.
4 I powiedziano Saulowi, że uciekł Dawid do Geth, i nie przydał szukać go więcéj.
5 I rzekł Dawid do Achis: Jeźlim nalazł łaskę w oczu twoich, niech mi dadzą miejsce w jednem miast tego kraju, że tam mieszkać będę; bo czemu mieszka sługa twój w mieście królewskiem z tobą?
6 I dał mu Achis dnia onego Syceleg: dla któréj przyczyny dostał się Syceleg królom Judzkim, aż do dnia dzisiejszego.
7 I była liczba dni, których mieszkał Dawid w krainie Philistyńskiéj, cztery miesiące.
8 I wyjeżdżał Dawid i mężowie jego, i brali plony z Gessury i Gerzy i z Amalekitów; bo w tych wsiach mieszkano z starodawna w ziemi, idącym do Sur aż do ziemie Egipskiéj.
9 I pustoszył Dawid wszystkę ziemię, ani zostawiał żywego męża ani niewiasty: a zabrawszy owce i woły i osły i wielbłądy i szaty, wracał się i przychodził do Achis.
10 I mówił mu Achis: Na kogoś uderzył dzisia? Odpowiedział Dawid: Ku południu Judy, i ku południu Jerameel, i ku południu Ceni.
11 Nie żywił Dawid męża ani niewiasty, ani ich przywodził do Geth, mówiąc: By snadź nie mówili przeciwko nam: To uczynił Dawid, i to miał postanowienie po wszystkie dni, których mieszkał w krainie Philistyńskiéj.
12 Wierzył tedy Achis Dawidowi, mówiąc: Wiele złego nabroił przeciw ludowi swemu Izraelskiemu: a tak będzie mi sługą wiecznym.
I stało się w one dni , że zebrali Philistynowie wojska swoje, aby się zgromadzili na wojnę przeciw Izraelowi. I rzekł Achis do Dawida: Wiedz wiedząc, iż zemną wyjedziesz w wojsku ty i mężowie twoi.
2 I rzekł Dawid do Achis: Teraz się dowiesz, co uczyni sługa twój. I rzekł Achis do Dawida: A ja cię postanowię stróżem głowy mojéj po wszystkie czasy.
3 A Samuel umarł, i płakał go wszystek Izrael, i pogrzebli go w Ramatha, mieście jego. A Saul wytracił czarnoksiężniki i wieszczki z ziemie. [19]
4 A tak zebrali się Philistynowie i przyciągnęli i położyli się obozem w Sunam: zebrał téż i Saul wszystkiego Izraela i przyciągnął na Gelboe.
5 I ujrzał Saul obozy Philistyńskie i bał się, i przelękło się serce jego bardzo.
6 I radził się Pana, i nie odpowiedział mu ani przez sny, ani przez kapłany, ani przez proroki.
7 I rzekł Saul sługom swym: Szukajcie mi niewiasty mającéj pythona, i pójdę do niéj, a wywiem się przez nię. I rzekli słudzy jego do niego: Jest niewiasta mająca pythona w Endor. [20]
8 A tak odmienił ubiór swój i oblókł się w inne szaty i poszedł sam a dwaj mężowie z nim, i przyszli do niewiasty w nocy, i rzekł jéj: Wróż mi przez pythona, a wskrześ mi, kogo powiem.
9 I rzekła niewiasta do niego: Oto ty wiesz, jako wiele uczynił Saul, i jako wygolił czarnoksiężniki i wieszczki z ziemie: czemuż tedy kładziesz sidło na duszę moję, aby mię zabito?
10 I przysiągł jéj Saul na Pana, mówiąc: Żywie Pan, żeć się nic złego nie stanie dla téj rzeczy.
11 I rzekła mu niewiasta: Kogóż ci mam wskrzesić? Który rzekł: Wskrześ mi Samuela.
12 A gdy ujrzała niewiasta Samuela, krzyknęła wielkim głosem i rzekła do Saula: Czemuś mię zdradził; boś ty jest Saul?
13 I rzekł jéj król: Nie bój się: coś widziała? i rzekła niewiasta do Saula: Widziałam bogi wychodzące z ziemie.
14 I rzekł jéj: Co za osoba jego? Która rzekła: Mąż stary występuje, a ten w płaszcz ubrany. I porozumiał Saul, że to był Samuel i nachylił się obliczem do ziemie i pokłonił się.
15 I rzekł Samuel do Saula: Przeczżeś mi nie dał pokoju, żebych był wskrzeszony? I rzekł Saul: Jestem uciśnion bardzo; bo Philistynowie walczą na mię, a Bóg odstąpił odemnie, i nie chciał mię wysłuchać, ani w ręku proroków ani przez sny: a przeto przyzwałem cię, abyś mi pokazał, co mam czynić. [21]
16 I rzekł Samuel: Cóż mię pytasz, gdyż Pan odstąpił od ciebie, a przeniósł się do sprzeciwnika twego?
17 Albowiem uczyni tobie Pan, jako mówił w ręce mojéj, i utnie królestwo twoje z ręki twojéj, a da je bliźniemu twemu Dawidowi:
18 Boś nie był posłuszny głosu Pańskiego, aniś uczynił gniewu zapalczywości jego na Amaleku: przeto co cierpisz, uczynił ci Pan dziś.
19 I da téż Pan Izraela z tobą w ręce Philistyńskie, a jutro ty i synowie twoi zemną będziecie: lecz i obóz Izraelski da Pan w ręce Philistyńskie.
20 I wnet Saul upadł jako długi na ziemię; bo się był ulękł słów Samuelowych, i nie było w nim siły; bo nie jadł chleba przez on wszystek dzień.
21 Weszła tedy ona niewiasta do Saula; (bo się był zląkł bardzo), i rzekła do niego: Oto usłuchała niewolnica twoja głosu twego, i położyłam duszę moję w ręce twoje, i usłuchałam mów twoich, któreś mówił do mnie.
22 Teraz tedy i ty posłuchaj głosu niewolnice twojéj, i położę przed cię sztukę chleba, żebyś zjadłszy posilił się i mógł iść w drogę.
23 Który nie chciał, i rzekł: Nie będę jadł. Lecz go przymusili słudzy jego i niewiasta, i nawet usłuchawszy głosu ich, wstał z ziemie i usiadł na łożu.
24 A ona niewiasta miała cielę karmne w domu, a pośpieszyła się i zabiła je: i wziąwszy mąki zaczyniła ją, i napiekła przaśników,
25 I położyła przed Saula i przed sługi jego: którzy najadłszy się, wstali i chodzili onę całą noc.
Zebrały się tedy wszystkie wojska Philistyńskie do Apheka: ale i Izrael położył się obozem nad źródłem, które było w Jezrael.
2 Lecz książęta Philistyńskie ciągnęły stami i tysiącami: a Dawid i mężowie jego byli w ostatecznym hufie z Achis.
3 I rzekły książęta Philistyńskie do Achis: Co to za Hebrejczycy? I rzekł Achis do książąt Philistyńskich: Aza nie znacie Dawida, który był sługą Saula, króla Izraelskiego, a jest u mnie przez wiele dni albo i lat, a nie najduję w nim nic odednia, którego zbiegł do mnie, aż do tego dnia?
4 I rozgniewały się nań książęta Philistyńskie, i rzekły mu: Niech się ten mąż wróci, a niech siedzi na swem miejscu, na któremeś go postawił, a niech z nami nie chodzi na wojnę, aby nam nie był przeciwnikiem, gdy się potykać poczniemy; bo jakóż inaczéj będzie mógł przejednać pana swego, jedno głowami naszemi? [22]
5 Aza to nie on Dawid, któremu śpiewano w tańcach, mówiąc: Zabił Saul w tysiącach swych, a Dawid w dziesiąci tysięcy swoich?
6 A tak wezwał Achis Dawida i rzekł mu: Żywie Pan, żeś ty prawy i dobry w oczach moich, i wyjście twoje i wejście twe zemną jest w obozie: i nie nalazłem nic złego w tobie odednia, któregoś przyszedł do mnie, aż do dnia tego: ale książętom się nie podobasz.
7 A tak wróć się a idź w pokoju, a nie obrażaj oczu książąt Philistyńskich.
8 I rzekł Dawid do Achisa: Cóżem uczynił? i coś nalazł we mnie, słudze twym, odednia, któregom był przed oczyma twemi, aż do dnia tego, abych nie szedł a walczył przeciw nieprzyjaciołom króla, pana mego?
9 A odpowiadając Achis rzekł do Dawida: Wiem, iżeś ty dobry w oczach moich, jako Aniół Boży: ale książęta Philistyńskie rzekły: Nie pójdzie z nami na wojnę.
10 A przeto wstań rano, ty i słudzy pana twego, którzy przyszli z tobą, a gdy w nocy wstaniecie, i pocznie świtać, idźcie.
11 Wstał tedy Dawid w nocy sam i mężowie jego, aby rano wyjechali i wrócili się do ziemie Philistyńskiéj: a Philistynowie ciągnęli do Jezrael.
A gdy przyszli Dawid i mężowie jego do Syceleg dnia trzeciego, Amalekitowie uderzyli byli z południowéj strony na Syceleg, i porazili byli Syceleg, i zapalili go byli ogniem.
2 I zabrali w niewolą niewiasty z niego, od najmniejszego aż do wielkiego: a nie zabili nikogo, ale zawiedli z sobą i szli drogą swoją.
3 Gdy tedy przyszli Dawid i mężowie jego do miasta i naleźli je spalone i żony swe i syny swe i córki w niewolą zabrane:
4 Tedy podnieśli Dawid i lud, który był z nim, głosy swoje i płakali, aż łzy w nich ustały.
5 Bo i dwie żony Dawidowe były w niewolą wzięte, Achinoam Jezraelitka, i Abigail, żona Nabal z Karmela.
6 I zafrasował się Dawid bardzo; bo go lud chciał ukamionować, ponieważ żałosna była dusza każdego męża dla synów swoich i córek. I zmocnił się Dawid w Panu, Bogu swoim.
7 I rzekł do Abjathar kapłana, syna Achimelechowego: Przybliż do mnie Ephod. I przybliżył Abjathar Ephod do Dawida,
8 I radził się Dawid Pana, mówiąc: Mamli gonić tych łotrzyków, a poimamli je czyli nie? I rzekł mu Pan: Goń; bo bez wątpienia poimasz je i odbijesz plon.
9 A tak poszedł Dawid sam i sześćset mężów, którzy z nim byli, i przyszli aż do potoka Bezor: i spracowani niektórzy pozostali.
10 Ale Dawid gonił sam i cztery sta mężów; bo ich dwieście było pozostało, którzy spracowani nie mogli się przeprawić przez potok Bezor.
11 I naleźli męża Egiptczyka na polu i przywiedli go do Dawida i dali mu chleba, aby jadł i pił wodę.
12 Ale i ułomek wiązanki fig i dwie wiązce rozynków: które gdy zjadł, wrócił się duch jego i pokrzepił się; bo był nie jadł chleba ani pił wody trzy dni i trzy nocy.
13 Rzekł ma tedy Dawid: Czyjeś ty? albo zkąd? a dokąd idziesz? Który rzekł: Chłopiec Egiptyanin ja jestem, służebnik męża Amalekity: a zostawił mię pan mój, żem się rozniemógł dziś trzeci dzień.
14 Bośmy my byli wytargnęli na południe do Cerethu, i przeciw Juda i na południe Kaleb, i Syceleg spaliliśmy ogniem.
15 I rzekł mu Dawid: A możesz mię dowieść do tego tam wojska? A on rzekł: Przysięż mi przez Boga, że mię nie zabijesz i nie wydasz mię w ręce pana mego, a ja cię dowiodę do tego wojska. I przysiągł mu Dawid.
16 Który gdy go przywiódł, alić oni siedzieli po wszystkiéj ziemi, jedząc i pijąc, i jakoby święty dzień święcąc za wszystek plon i korzyść, którą byli wzięli z ziemie Philistyńskiéj i z ziemie Judzkiéj.
17 I bił je Dawid od wieczora aż do wieczora dnia drugiego, i nie uszedł żaden z nich, okrom czterech set mężów młodych, którzy wsiedli byli na wielbłądy i uciekli.
18 A tak odjął Dawid wszystko, co byli zabrali Amalekitowie, i dwie żony swe odjął.
19 I nie zginęło nic od mała do wiela, tak z synów jako z córek i z korzyści, i cokolwiek byli zabrali, wszystko przywiódł Dawid.
20 I zabrał wszystkie trzody i stada i gnał przed sobą, i rzekli: To jest korzyść Dawidowa.
21 I przyszedł Dawid do dwu set mężów, którzy spracowani pozostali byli i nie mogli iść za Dawidem, i kazał im był zostać u potoka Bezor, którzy wyszli przeciw Dawidowi i przeciw ludowi, który z nim był: i przystąpiwszy Dawid do ludu, pozdrowił je spokojnie.
22 A odpowiadając każdy mąż zły i niezbożny z mężów, którzy z Dawidem chodzili, rzekł: Ponieważ nie chodzili z nami, nie damy im nic z korzyści, którąśmy odjęli, ale niech każdy z nich przestanie na żonie swéj i na dzieciach: które wziąwszy niechaj odejdą.
23 I rzekł Dawid: Nie tak uczynicie, bracia moi, z tem, co nam Pan dał i strzegł nas, i łotrzyki, którzy byli wytargnęli przeciwko nam, podał w ręce nasze.
24 Ani was będzie żaden słuchał w téj mowie; równy bowiem dział będzie idącemu ku bitwie i zostającego przy tłomokach: i jednako się podzielą.
25 I stało się to od onego dnia, i napotem postanowiono i uchwalono, i jako prawo w Izraelu aż do dnia dzisiejszego.
26 Przyszedł tedy Dawid do Syceleg i posłał dary z korzyści starszym Judzkim, bliskim swoim, mówiąc: Przyjmijcie błogosławieństwo z korzyści nieprzyjaciół Pańskich.
27 Tym, którzy byli w Bethel, i którzy w Ramoth na południe, i którzy w Jether,
28 I którzy w Aroer, i którzy w Sephamoth, którzy w Estamo,
29 I którzy w Rachal, i którzy w mieściech Jerameel, i którzy w mieściech Ceni,
30 I którzy w Harama, i którzy przy jeziorze Asan, i którzy w Atach,
31 I którzy w Hebron, i innym, którzy byli na tych miejscach, gdzie przemieszkawał Dawid sam i mężowie jego.
A Philistynowie walczyli przeciw Izraelowi: i uciekli mężowie Izraelscy przed Philistyny, i polegli pobici na górze Gelboe.
2 I natarli Philistynowie na Saula i na syny jego, i zabili Jonathana i Abinadab i Melchisue, syny Saulowe. [23]
3 I wszystek ciężar bitwy zwalił się na Saula, i pogonili go mężowie strzelcy, i zraniony jest bardzo od strzelców.
4 I rzekł Saul do giermka swego: Dobądź miecza swego a zabij mię, aby snadź nie przyszli ci nieobrzezańcy, a nie zabili mię urągając mi. I nie chciał giermek jego; bo był wielką bojaźnią przestraszony. A tak porwał Saul miecz, i upadł nań. [24]
5 Co ujrzawszy giermek jego, to jest, że umarł Saul, naległ téż i sam na swój miecz i umarł z nim.
6 Umarł tedy Saul i trzéj synowie jego i giermek jego i wszyscy mężowie jego w on dzień pospołu.
7 A widząc mężowie Izraelscy, którzy mieszkali za doliną i za Jordanem, że uciekli mężowie Izraelscy, a iż umarł Saul i synowie jego, odbiegli miast swoich i uciekli: i przyszli Philistynowie i mieszkali tam.
8 A gdy było nazajutrz, przyszli Philistynowie, aby odzierali pobite, i naleźli Saula i trzech synów jego, leżących na górze Gelboe.
9 I ucięli głowę Saulowę i zdarli z niego zbroję i posłali do ziemie Philistyńskiéj wokoło, aby opowiadano we zborze bałwanów i między ludźmi.
10 A położyli zbroję jego we zborze Astaroth, a ciało jego zawiesili na murze Bethsan.
11 Co gdy usłyszeli obywatele Jabes Galaad, cokolwiek byli uczynili Philistynowie Saulowi, [25]
12 Wstali wszyscy mężowie co mocniejsi, i szli całą noc i wzięli ciało Saulowe i ciało synów jego z muru Bethsan, i przyszli do Jabes Galaad, i spalili je tam.
13 I wzięli kości ich, i pogrzebli w gaju Jabes i pościli siedm dni.
- ↑ Exod. 12, 31.
- ↑ Deut. 6, 13. Mat. 4, 10.
- ↑ Eccl. 46, 21. ( Błąd w druku; odsyłacz do Księgi Mądrości Syracha, nie występującej w tym wydaniu Biblii.)
- ↑ Osee. 13, 10.
- ↑ Eccl. 46, 22. ( Błąd w druku; odsyłacz do Księgi Mądrości Syracha, nie występującej w tym wydaniu Biblii.)
- ↑ Gen. 46, 8.
- ↑ Sędz. 4, 1.
- ↑ Sędz. 6, 14.
- ↑ Exod. 17, 3.
- ↑ Eccl. 4, 17. Ose. 6, 6. Mat. 9, 13. — 12, 3.
- ↑ Psal. 7, 10.
- ↑ 2.Król. 7, 8. Ps. 77, 70. — 88, 21.
- ↑ Eccl. 47, 1. ( Błąd w druku; odsyłacz do Księgi Mądrości Syracha, nie występującej w tym wydaniu Biblii.)
- ↑ Eccl. 47, 4. ( Błąd w druku; odsyłacz do Księgi Mądrości Syracha, nie występującej w tym wydaniu Biblii.)
- ↑ Eccl. 47, 1. ( Błąd w druku; odsyłacz do Księgi Mądrości Syracha, nie występującej w tym wydaniu Biblii.)
- ↑ Mat. 12, 3.
- ↑ Eccl. 47, 7. ( Błąd w druku; odsyłacz do Księgi Mądrości Syracha, nie występującej w tym wydaniu Biblii.)
- ↑ Eccl. 46, 23. ( Błąd w druku; odsyłacz do Księgi Mądrości Syracha, nie występującej w tym wydaniu Biblii.)
- ↑ Eccl. 46, 23. ( Błąd w druku; odsyłacz do Księgi Mądrości Syracha, nie występującej w tym wydaniu Biblii.)
- ↑ Levit. 20, 27. Deut. 18, 11.
- ↑ Eccl. 46, 23. ( Błąd w druku; odsyłacz do Księgi Mądrości Syracha, nie występującej w tym wydaniu Biblii.)
- ↑ 1.Par. 12, 19.
- ↑ 1.Par. 10, 3.
- ↑ 1.Par. 10, 4.
- ↑ 2.Król. 2, 4.