Co robić? (Lenin, 1933)/III. Polityka trade-unionistyczna a socjaldemokratyczna

<<< Dane tekstu >>>
Autor Włodzimierz Lenin
Tytuł Co robić?
Podtytuł Palące zagadnienia naszego ruchu
Wydawca Wydawnictwo Partyjne
Data wyd. 1933
Druk Poligrafkniga (Полиграфкнига)
Miejsce wyd. Moskwa
Tłumacz Felicja Pomorska
Tytuł orygin. Что дѣлать? Наболѣвшіе вопросы нашего движенія
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
III. POLITYKA TRADE-UNIONISTYCZNA A SOCJALDEMOKRATYCZNA.

Zaczniemy znów od pochwalenia «Rab. Dieła». «Literatura oskarżycielska a walka proletarjacka» — tak zatytułował Martynow swój artykuł w Nr. 10 «Rab. Dieła», dotyczący różnicy poglądów «Rab. Dieła» i «Iskry». «Nie możemy ograniczyć się wyłącznie do demaskowania porządków, stojących na drodze jej (partji robotniczej) rozwoju. Musimy też reagować na najbliższe i bieżące interesy proletarjatu» (str. 63) — tak formułował on istotę tych różnic.
«...«Iskra»... faktycznie jest organem rewolucyjnej opozycji, demaskującym nasze porządki, a zwłaszcza porządki polityczne... My zaś pracujemy i będziemy pracowali dla sprawy robotniczej w ścisłym organicznym związku z walką proletarjacką». (Tamże). Trzeba być wdzięcznym Martynowowi za to sformułowanie. Nabiera ono wybitnego znaczenia ogólnego, obejmuje bowiem w gruncie rzeczy bynajmniej nie same tylko różnice między naszemi poglądami a poglądami «Rab. Dieła», lecz i wszystkie ogólne rozbieżności między nami a «ekonomistami» w sprawie walki politycznej. Wykazaliśmy już, że «ekonomiści» nie negują bezwzględnie «polityki», lecz jedynie zbaczają ciągle z socjaldemokratycznego pojmowania polityki na pojmowanie trade-unionistyczne. Zupełnie tak samo zbacza Martynow, i dlatego też godzimy się wziąć właśnie jego za wzór błędów ekonomicznych w danej sprawie. O taki wybór — postaramy się tego dowieść — nie będą mogli mieć do nas pretensji ani autorzy «Dodatku specjalnego» do «Raboczej Myśli», ani autorzy odezwy «Grupy samowyzwolenia», ani autorzy listu ekonomicznego w Nr. 12 «Iskry».

a) Agitacja polityczna i zacieśnienie jej przez ekonomistów.

Wiadomo wszystkim, że szerokie rozpowszechnienie się i wzmocnienie ekonomicznej[1] walki robotników rosyjskich szło ręka w rękę z powstaniem «literatury» oskarżeń ekonomicznych (fabrycznych i fachowych). Główną treść «ulotek» stanowiło demaskowanie porządków fabrycznych, i wśród robotników szybko wybuchła istna namiętność do oskarżeń. Skoro tylko robotnicy spostrzegli, że kółka socjaldemokratów chcą i mogą dostarczać im nowego rodzaju odezw, mówiących całą prawdę o nędznem ich życiu, o pracy ponad siły i o bezprawnem ich położeniu — posypał się grad, rzec można, korespondencyj z fabryk i warsztatów pracy. Ta «literatura oskarżycielska wywołała niesłychaną sensację nietylko w tej fabryce, której porządki smagała dana ulotka, lecz i we wszystkich fabrykach, gdzie choć cośkolwiek słyszano o demaskowanych faktach. A ponieważ potrzeby i bolączki robotników różnych zakładów i fachów mają dużo między sobą wspólnego, to «prawda o życiu robotniczem» zachwycała wszystkich. Wśród najbardziej zacofanych robotników rozwinęła się istna namiętność, żeby «być drukowanym» — szlachetna namiętność do tej zaczątkowej formy wojny przeciw całemu współczesnemu ładowi społecznemu, zbudowanemu na grabieży i ucisku. I «ulotki» te w olbrzymiej większości wypadków były istotnie wypowiedzeniem wojny, ponieważ oskarżycielskie rewelacje doprowadzały do niesłychanego wzburzenia, wywoływały wśród robotników powszechne żądanie usunięcia najbardziej krzyczących potworności oraz gotowość poparcia tych żądań «strajkami». Sami fabrykanci w końcu do tego stopnia musieli uznać znaczenie tych ulotek jako wypowiedzenie wojny, że bardzo często nie chcieli nawet czekać samej wojny. Oskarżycielskie rewelacje, jak zawsze, stały się siłą przez sam fakt swego pojawienia się, zyskały znaczenie potężnego nacisku moralnego. Zdarzało się niejednokrotnie, że wystarczało same ukazanie się ulotki, aby wszystkie żądania lub część ich została zaspokojona. Słowem, rewelacje ekonomiczne (fabryczne) były i pozostają jeszcze obecnie ważną dźwignią walki ekonomicznej. I zachowają to znaczenie, dopóki będzie istniał kapitalizm, rodzący siłą rzeczy samoobronę robotników. W najbardziej postępowych krajach europejskich można obserwować i obecnie jeszcze, jak wyciąganie na światło dzienne potworności w jakimś «przemyśle» w zapadłej dziurze prowincjonalnej lub jakiejś zapomnianej przez wszystkich gałęzi pracy domowej, staje się punktem wyjścia dla obudzenia świadomości klasowej, dla rozpoczęcia walki zawodowej i rozpowszechnienia socjalizmu.[2]
Przeważająca większość socjaldemokratów rosyjskich czasów ostatnich była prawie całkowicie pochłonięta tą pracą organizowania rewelacyj fabrycznych. Dość wspomnieć «Rab. Myśl», aby przekonać się, do jakiego stopnia dochodziło to pochłonięcie, jak zapominano przy tem, że działalność ta sama w sobie nie jest jeszcze, w gruncie rzeczy, działalnością socjaldemokratyczną, lecz tylko trade-unionistyczną. Rewelacje dotyczyły w gruncie rzeczy, jedynie stosunku robotników danego zawodu do ich przedsiębiorców i prowadziły do tego tylko, że sprzedawcy siły roboczej uczyli się korzystniej sprzedawać ten «towar» i walczyć z kupującym na gruncie czysto handlowych tranzakcyj. Rewelacje te (pod warunkiem pewnego wyzyskania ich przez organizacje rewolucjonistów) mogły stać się początkiem i częścią składową działalności socjaldemokratycznej, lecz mogły również (a przy korzeniu się przed żywiołowością musiały) prowadzić do walki «wyłącznie zawodowej» oraz do nie-socjalistycznego ruchu robotniczego. Socjaldemokracja kieruje walką klasy robotniczej nietylko o korzystne warunki sprzedaży siły roboczej, lecz i o zniesienie tego ustroju społecznego, który zmusza klasy nieposiadające do sprzedawania się bogaczom. Socjaldemokracja reprezentuje klasę robotniczą nie w jej stosunku do danej tylko grupy przedsiębiorców lecz w jej stosunku do wszystkich klas społeczeństwa współczesnego, do państwa, jako zorganizowanej siły politycznej. Stąd zrozumiałą jest rzeczą, że socjaldemokraci nietylko nie mogą ograniczyć się do walki ekonomicznej, lecz również nie mogą dopuścić, aby organizowanie oskarżycielstwa ekonomicznego stanowiło ich główną działalność. Musimy czynnie wziąć się do politycznego wychowania klasy robotniczej, do rozwijania jej świadomości politycznej. Z tem obecnie, po pierwszem natarciu ze strony pism «Zarja» i «Iskra» na ekonomizm, «wszyscy się zgadzają» (aczkolwiek niektórzy — w słowach jedynie, jak to zaraz zobaczymy).
Zachodzi pytanie, na czem powinno polegać wychowanie polityczne? Czy można poprzestać na propagandzie idei wrogości klasy robotniczej względem samowładztwa? Oczywiście, nie. Niedość objaśniać ucisk polityczny robotników (tak samo, jak niedość było objaśniać im przeciwieństwo między ich interesami a interesami przedsiębiorców). Niezbędną jest rzeczą agitować przy okazji każdego konkretnego przejawu tego ucisku (tak samo jak zaczęliśmy agitować przy okazji konkretnych przejawów ucisku ekonomicznego). A ponieważ ten ucisk spada na najrozmaitsze klasy społeczeństwa, ponieważ uzewnętrznia się w najrozmaitszych dziedzinach życia i działalności, i w dziedzinie zawodowej, i w ogólno-obywatelskiej i osobistej, i rodzinnej, i religijnej, i naukowej itp., to czyż nie jest oczywiste, że nie spełnimy zadania, polegającego na rozwijaniu świadomości politycznej robotników, o ile nie zabierzemy się do organizowania wszechstronnego politycznego demaskowania samowładztwa? Przecież by móc agitować z powodu konkretnych przejawów ucisku, trzeba zdemaskować te przejawy (tak samo, jak trzeba było demaskować nadużycia w fabrykach, aby prowadzić agitację ekonomiczną)?
Zdawałoby się, że to jasne? Ale właśnie tu okazuje się, że z niezbędnością wszechstronnego rozwijania świadomości politycznej «wszyscy» zgadzają się jedynie w słowach. Tu właśnie okazuje się, że np. «Rab. Dieło» nietylko nie stawiało sobie za zadanie zorganizowania (lub zainicjowania organizacji) wszechstronnych rewelacyj politycznych, lecz zaczęło ciągnąć wstecz «Iskrę», która wzięła się do tego zadania. Słuchajcie: «Walka polityczna klasy robotniczej to jedynie» (właśnie nie jedynie) «najbardziej rozwinięta, szeroka i skuteczna forma walki ekonomicznej» («Program «Rab. Dieła», «Rab. Dieło» Nr. 1, str. 3). «Obecnie przed socjaldemokratami stoi zadanie — jak nadać w miarę możności samej walce ekonomicznej charakter polityczny» (Martynow w Nr. 10, str. 42). «Walka ekonomiczna — to najszerzej dający się stosować środek wciągania masy do czynnej walki politycznej» (uchwała Zjazdu związku i «poprawki». «Dwa Zjazdy», str. 11 i 17). Wszystkie te twierdzenia przenikają «Rab. Dieło», jak czytelnik widzi, od samego jego powstania aż do ostatnich «instrukcyj redakcji», i wszystkie one wyrażają oczywiście ten sam pogląd na agitację i walkę polityczną. Przyjrzyjcie się więc temu poglądowi z punktu widzenia panującego wśród wszystkich ekonomistów mniemania, że agitacja polityczna powinna następować po ekonomicznej. Czy słuszne jest, że walka ekonomiczna jest wogóle[3] «najszerzej dającym się stosować środkiem» wciągania mas do walki politycznej? Zupełnie niesłuszne. Środkami, które nie mniej «szeroko dają się stosować» dla takiego «wciągania» są wszystkie i wszelkie przejawy ucisku policyjnego i samowoli absolutyzmu bynajmniej zaś nie takie tylko przejawy, które związane są z walką ekonomiczną. Naczelnicy ziemscy i kara cielesna dla chłopów, łapownictwo urzędników i postępowanie policji wobec «prostego ludu» miejskiego, ucisk podatkowy i prześladowanie sekt, tresowanie żołnierzy i żołdackie obchodzenie się ze studentami i liberalną inteligencją — dlaczegoźby te wszystkie i tysiące innych podobnych przejawów ucisku, nie związanych bezpośrednio z walką «ekonomiczną» miałyby być wogóle mniej «szeroko dającemi się stosować» środkami i argumentami dla agitacji politycznej, dla wciągania masy do walki politycznej? Wręcz przeciwnie! W ogólnej sumie wypadków życiowych, kiedy robotnik cierpi (za siebie czy za bliskich mu ludzi) wskutek bezprawia, samowoli i gwałtu zaledwie nieznaczną mniejszość stanowią niewątpliwie wypadki ucisku policyjnego właśnie w walce zawodowej. Pocóż z góry zacieśniać rozmach agitacji politycznej, oświadczając, że środkiem, dającym się «najszerzej stosować» jest tylko jeden ze środków, z którym równorzędnie powinny dla socjaldemokraty stać inne, naogół biorąc nie mniej «szeroko dające się stosować» środki?
W czasach dawno, dawno minionych (rok temu!..) «Rab. Dieło» pisało: «Najbliższe żądania polityczne stają się dostępne dla masy po jednym, albo, w ostateczności, po kilku strajkach», «skoro tylko rząd puści w ruch policję i żandarmerję» (Nr. 7, str. 15, sierpień r. 1900). Ta oportunistyczna teorja stadjów jest już obecnie odrzucona przez Związek, który robi nam ustępstwo, oświadczając: «niema żadnej konieczności, aby z samego początku prowadzić agitację polityczną jedynie na gruncie ekonomicznym» («Dwa Sjezda», str. 11. Przyszły historyk socjaldemokracji rosyjskiej z samego tego wyrzeczenia się przez Związek części jego dawnych błędów zobaczy lepiej, niż z wszelkich długich rozumowań, do jakiego poniżenia doprowadzili socjalizm nasi ekonomiści! Ale jakąż naiwnością ze strony Związku było wyobrażać sobie, że za cenę tego wyrzeczenia się jednej formy zacieśniania polityki będzie można pobudzić nas do zgody na inną formę zacieśniania! Czy nie logiczniej byłoby powiedzieć i tutaj, że walkę ekonomiczną należy prowadzić jak można najszerzej, że należy z niej zawsze korzystać dla agitacji politycznej, ale że «niema żadnej konieczności», aby walkę ekonomiczną uważać za najszerzej dający się stosować środek wciągania mas do czynnej walki politycznej?[4]
Związek nadaje znaczenie temu, że zastąpił wyrażenie «najszerzej dający się stosować środek» przez wyrażenie «najlepszy środek», użyte w odpowiedniej rezolucji IV Zjazdu żydowskiego Związku Robotniczego (Bundu). Zaiste z trudem moglibyśmy powiedzieć, która z tych uchwał jest lepsza: według naszego zdania, obie są gorsze. I Bund i Związek zbaczają tu (poczęści może nawet nieświadomie, pod wpływem tradycji) na drogę ekonomicznego, trade-unionistycznego pojmowania polityki. Sprawa w gruncie rzeczy ani trochę nie zmienia się przez to, czy dzieje się to przy pomocy słówka «najlepszy», czy przy pomocy słówka «najszerzej dający się stosować». Gdyby Związek powiedział, że «agitacja polityczna na gruncie ekonomicznym jest najszerzej stosowanym (nie zaś «dającym się stosować») środkiem, to miałby zupełną rację w stosunku do pewnego okresu w rozwoju naszego ruchu socjaldemokratycznego. A mianowicie, miałby rację w zastosowaniu do ekonomistów, w zastosowaniu do wielu (jeżeli nie większości) praktyków lat 1898—1901, ponieważ ci praktycy-ekonomiści, istotnie agitację polityczną stosowali (o ile wogóle stosowali!) prawie wyłącznie na gruncie ekonomicznym. Taką agitację polityczną uznawały, a nawet zalecały, jak widzieliśmy, i «Rab. Myśl», i «Grupa samowyzwolenia». «Rab. Dieło» powinno było zdecydowanie potępić to, że pożytecznej sprawie agitacji ekonomicznej towarzyszyło szkodliwe zacieśnianie walki politycznej, a zamiast tego «Rab. Dieło» ogłasza środek najszerzej stosowany (przez ekonomistów) za środek najszerzej dający się stosować!
Nic dziwnego, że kiedy nazywamy tych ludzi ekonomistami, nie pozostaje im nic innego, jak wymyślać nam na całego i od «mistyfikatorów», i od «dezorganizatorów», i od «nuncjuszów papieskich», i od «oszczerców»,[5] jak biadać wobec wszystkich i każdego, że wyrządzono im krwawą krzywdę, jak oświadczać omal że nie pod przysięgą: «o ekonomizm stanowczo nie można teraz oskarżyć ani jednej organizacji socjaldemokratycznej».[6] Ach, ci oszczercy, źli — politycy. Czy nie wymyślili oni tego całego ekonomizmu umyślnie, żeby — z samej nienawiści ku ludziom — wyrządzać im krwawe krzywdy.[7]
Jaki konkretny, realny sens ma w ustach Martynowa postawienie przed socjaldemokracją zadania: «nadać samej walce ekonomicznej charakter polityczny»? Walka ekonomiczna — to zbiorowa walka robotników przeciw przedsiębiorcom o korzystne warunki sprzedaży siły roboczej, o poprawę warunków pracy i życia robotników. Walka ta z konieczności jest walką zawodową, warunki bowiem pracy w różnych zawodach są ogromnie różnorodne, a zatem walka o poprawę tych warunków nie może być prowadzona nie według zawodów (przez związki zawodowe na Zachodzie, przez prowizoryczne zjednoczenia zawodowe i ulotki w Rosji itp.). Nadać «samej walce ekonomicznej charakter polityczny» oznacza zatem domagać się urzeczywistnienia tych właśnie żądań zawodowych, tego właśnie zawodowego polepszenia warunków pracy przez «zarządzenia ustawowe i administracyjne» (jak wyraża się Martynow na następnej, 43 str. swego artykułu). To właśnie robią i zawsze robiły wszystkie robotnicze związki zawodowe. Zajrzyjcie do dzieła gruntownych uczonych (i «gruntownych» oportunistów) małżonków Webbów,[8] a zobaczycie, że angielskie związki robotnicze już z dawien dawna uświadomiły sobie i urzeczywistniają zadanie «nadania samej walce ekonomicznej charakteru politycznego», zdawien dawna walczą o wolność strajków, o zniesienie wszystkich i wszelakich przeszkód prawnych dla ruchu spółdzielczego i zawodowego, o wydanie ustaw ochronnych dla kobiet i dzieci, o poprawę warunków pracy na drodze ustawodawstwa sanitarnego i fabrycznego itp.
W ten sposób za szumnym frazesem: «nadać samej walce ekonomicznej charakter polityczny», za frazesem, brzmiącym «strasznie» głęboko i rewolucyjnie, ukrywa się, w gruncie rzeczy, tradycyjne dążenie do obniżenia polityki socjaldemokratycznej do polityki trade-unionistycznej! Pod pozorem naprawienia jednostronności «Iskry», która — uważacie — stawia rewolucjonizowanie dogmatu wyżej, aniżeli rewolucjonizowanie życia,[9] częstuje się nas jako czemś nowem walką o reformy ekonomiczne. W rzeczy samej, zdanie: «nadać samej walce ekonomicznej charakter polityczny» nie zawiera nic, oprócz walki o reformy ekonomiczne. I sam Martynow mógłby dojść do tego nieskomplikowanego wniosku, gdyby dobrze wnikał w znaczenie własnych słów. «Partja nasza — mówi Martynow, wystawiając swe najcięższe działo przeciw «Iskrze» — mogłaby i powinnaby była stawiać rządowi «konkretne żądania zarządzeń ustawodawczych i administracyjnych przeciw wyzyskowi ekonomicznemu, przeciw bezrobociu, przeciw głodowi itd.» (str. 42—43 w Nr. 10 «Rab. Dieła»). Konkretne żądania zarządzeń — czyż to nie żądanie reform społecznych? Pytamy jeszcze raz bezstronnych czytelników, czy jest to oszczerstwem na «raboczedieleńców» (niech mi będzie wybaczone to niezdarne przezwisko!), jeżeli nazywamy ich skrytymi bernsteinistami, wówczas kiedy — jako różnicę zdań między sobą a «Iskrą» wysuwają tezę o konieczności walki o reformy ekonomiczne?
Rewolucyjna socjaldemokracja zawsze włącza i zawsze włączała do swej działalności walkę o reformy. Ale agitacją ekonomiczną posiłkuje się ona dlatego, by żądać od rządu nietylko wszelkiego rodzaju zarządzeń, lecz również (i przede wszystkiem) żądać, aby przestał być rządem absolutystycznym. Oprócz tego, socjaldemokracja uważa za swój obowiązek stawianie rządowi tego żądania nietylko na gruncie walki ekonomicznej, lecz również na gruncie wszystkich wogóle przejawów życia społeczno-politycznego. Słowem, walkę o reformy podporządkowuje ona, jako część całości, rewolucyjnej walce o wolność i socjalizm. Martynow zaś wskrzesza w innej formie teorję stadjów, usiłując narzucić koniecznie ekonomiczną — że tak powiem — drogę rozwoju walce politycznej. Występując w chwili ożywienia rewolucyjnego ze specjalnem jakoby «zadaniem» walki o reformy, ciągnie w ten sposób partję wstecz i działa na rękę oportunizmowi tak «ekonomicznemu», jak liberalnemu.
Dalej. Ukrywszy wstydliwie walkę o reformy pod napuszoną tezą: «nadać samej walce ekonomicznej charakter polityczny», Martynow wysuwa jako coś odrębnego same tylko reformy ekonomiczne (a nawet tylko fabryczne). Dlaczego to zrobił, nie wiemy. Może przez niedopatrzenie? Ale gdyby miał na myśli nietylko reformy «fabryczne», to wówczas cała jego dopiero co przytoczona teza straciłaby wszelki sens. Może dlatego, że uważa za możliwe i prawdopodobne «ustępstwa» ze strony rządu tylko w dziedzinie ekonomicznej?[10]. Jeśli tak, to jest to dziwny błąd; ustępstwa są możliwe i zdarzają się również i[11] w dziedzinie ustawodawstwa tyczącego chłosty, paszportów, opłat wykupowych, cenzury itp. «Ekonomiczne» ustępstwa (lub niby ustępstwa) są oczywiście dla rządu najtańsze i najkorzystniejsze, gdyż rząd liczy, że w ten sposób wpoi zaufanie do siebie w masy robotnicze. Ale właśnie dlatego my, socjaldemokraci, w żaden sposób i w niczem nie powinniśmy dopuszczać do takiego poglądu (czy nieporozumienia), jakoby dla nas reformy ekonomiczne były więcej warte, jakobyśmy uważali je za szczególnie ważne itp. «...My nie jesteśmy ekonomistami, o nie! My tylko tak samo płaszczymy się niewolniczo przed «namacalnością» konkretnych rezultatów, jak panowie Bernsteinowie, Prokopowicze, Struwe, R. M. i tutti quanti[12]: My tylko (wraz z Narcyzem Tuporyłowem), dajemy do zrozumienia, że wszystko, co nie «rokuje namacalnych rezultatów», jest «pustym dźwiękiem»! My tylko wyrażamy się tak, jakgdyby masa robotnicza była niezdolna (i jakgdyby nie dowiodła już swej zdolności, wbrew tym, którzy zwalają na nią swe własne filisterstwo) do czynnego popierania wszelkiego protestu przeciw samowładztwu, nawet takiego protestu, który nie rokuje jej absolutnie żadnych namacalnych rezultatów!
Weźcie chociażby te same przez samego Martynowa przytoczone przykłady o «zarządzeniach» przeciw bezrobociu i głodowi. Podczas, gdy «Rab. Dieło zajmuje się, sądząc z jego obietnicy, wypracowaniem i opracowaniem «konkretnych (w formie projektów ustaw?) żądań zarządzeń ustawodawczych i administracyjnych», «rokujących namacalne rezultaty», — w tym samym czasie «Iskra» «niezmiennie stawiająca rewolucjonizowanie dogmatu wyżej niż rewolucjonizowanie życia», starała się wyjaśnić nierozerwalny związek pomiędzy bezrobociem a całym ustrojem kapitalistycznym, uprzedzała, że «idzie głód», demaskowała policyjną «walkę z głodującemi» i oburzające «tymczasowo-katorżnicze przepisy», w tym samym czasie «Zarja» wydawała w oddzielnej odbitce, jako broszurę agitacyjną, część «przeglądu wewnętrznego», poświęconego głodowi. Ale mój boże, jak «jednostronni» byli przytym niepoprawnie-ciaśni ortodoksi, głusi na nakazy «samego życia» dogmatycy! W żadnym z ich artykułów nie było — o zgrozo! — ani jednego, wyobraźcie sobie: absolutnie ani jednego «konkretnego żądania», «rokującego namacalne rezultaty»! Nieszczęśni dogmatycy! Oddać ich na naukę do Kryczewskich i Martynowów, aby przekonać ich, że taktyka — to proces wzrostu, rosnącego itd., i że należy samej walce ekonomicznej nadać charakter polityczny![13]

«Walka ekonomiczna robotników przeciw przedsiębiorcom i rządowi («ekonomiczna walka przeciw rządowi»!!), poza swem bezpośredniem znaczeniem rewolucyjnem, posiada jeszcze to znaczenie, że nieustannie zderza robotników z zagadnieniem ich bezprawnego położenia politycznego» (Martynow, str. 44). Przytoczyliśmy tę cytatę nie poto, aby po raz setny i tysięczny powtarzać to, co było już powiedziane wyżej, lecz poto, aby specjalnie podziękować Martynowowi za to nowe i doskonałe sformułowanie: «Walka ekonomiczna robotników z przedsiębiorcami i z rządem». Wspaniałe! Z jakim nieporównanym talentem, z jakiem mistrzowskiem eliminowaniem[14] wszystkich częściowych rozbieżności i różnic w odcieniach pomiędzy ekonomistami została tu wyrażona w krótkiem i jasnem twierdzeniu cała istota ekonomizmu, poczynając od wzywania robotników do «walki politycznej, którą prowadzą oni w interesach ogólnych, mając na względzie polepszenie położenia wszystkich robotników»[15], poprzez teorję stadjów, a kończąc na uchwale zjazdowej o «najszerszej stosowalności» itp. «Walka ekonomiczna z rządem» — to właśnie polityka trade-unionistyczna, od której do polityki socjaldemokratycznej jest jeszcze bardzo a bardzo daleko.
b) Opowieść o tem, jak Martynow pogłębił Plechanowa.

«Jak wielu socjaldemokratycznych Łomonosowów zjawiło się u nas w ostatnich czasach!» zauważył raz pewien towarzysz, mając na myśli zdumiewającą skłonność wielu skłonnych ku ekonomizmowi, aby koniecznie «własnym rozumem» zdobywać wielkie prawdy (w rodzaju tej, że walka ekonomiczna zderza robotników z kwestją bezprawia) i aby ignorować przytem ze wspaniałą pogardą genjalnego samouka to wszystko, co dał już poprzedni rozwój myśli rewolucyjnej i ruchu rewolucyjnego, Takim właśnie samoukiem jest Łomonosow-Martynow. Zajrzyjcie do jego artykułu: «Kwestje aktualne», a zobaczycie, jak zbliża się on «własnym rozumem» do tego, co dawno już powiedział Akselrod (którego nasz Łomonosow, rozumie się, zupełnie przemilcza), jak zaczyna naprzykład rozumieć, że nie możemy ignorować opozycyjności tych czy innych warstw burżuazji («Rab. Dieło», Nr. 9, str. 61, 62, 71 — porównaj z «Odpowiedzią», daną Akselrodowi przez redakcję «Rab. Dieła», str. 22, 23—24) itp. Ale — niestety! — dopiero «zbliża się» i dopiero «zaczyna», nic więcej, albowiem myśli Akselroda nie zrozumiał jednak jeszcze do tego stopnia, że mówi o «walce ekonomicznej z pracodawcami i rządem». W ciągu trzech lat (1898—1901) «Rab. Dieło» gromadziło siły, by zrozumieć Akselroda, i — i jednak go nie zrozumiało! Może pochodzi to także stąd, że socjaldemokracja, «tak samo jak ludzkość», stawia sobie zawsze same tylko ziszczalne zadania?
Ale Łomonosowowie odznaczają się nietylko tem, że wielu rzeczy nie wiedzą (byłoby to jeszcze pół biedy!), lecz i tem, że nie uświadamiają sobie swej niewiedzy. Jest to już prawdziwa bieda, i ta bieda pobudza ich do tego, by brać się odrazu do «pogłębiania» Plechanowa[16].

«Od czasu, kiedy Plechanow pisał wspomnianą książkę («O zadaniach socjalistów w walce z głodem w Rosji»), upłynęło dużo wody, — opowiada Martynow — Socjaldemokraci, którzy w przeciągu 10 lat kierowali walką ekonomiczną klasy robotniczej... nie zdążyli jeszcze dać szerokiego uzasadnienia teoretycznego taktyki partyjnej. Obecnie zagadnienie to dojrzało, i gdybyśmy zechcieli dać takie uzasadnienie teoretyczne, musielibyśmy niewątpliwie znacznie pogłębić te zasady taktyki, które ongi rozwijał Plechanow... Musielibyśmy teraz określić różnicę pomiędzy propagandą a agitacją inaczej, aniżeli to zrobił Plechanow». (Martynow dopiero co przytoczył słowa Plechanowa: «propagandysta daje wiele idej jednej osobie lub paru osobom, agitator zaś daje tylko jedną, albo tylko kilka idej, zato daje je całemu mnóstwu osób»). Przez propagandę rozumielibyśmy rewolucyjne oświetlenie całego obecnego ustroju lub częściowych jego przejawów, niezależnie od tego, czy robi się to w formie dostępnej jednostkom czy też szerokiej masie. Przez agitację, w ścisłym znaczeniu słowa (sic!), rozumielibyśmy wezwanie masy do pewnych konkretnych działań, przyczynianie się do bezpośredniego rewolucyjnego wmieszania się proletarjatu do życia społecznego».

Winszujemy rosyjskiej — a i międzynarodowej — socjaldemokracji nowej, Martynowowskiej, ściślejszej i głębszej terminologji. Dotąd myśleliśmy (wraz z Plechanowem oraz z wszystkimi wodzami międzynarodowego ruchu robotniczego), że propagandysta jeżeli bierze, np. choćby sprawę bezrobocia, powinien wyjaśnić kapitalistyczną naturę kryzysów, wykazać przyczyny, dla których są one nieuniknione w społeczeństwie obecnem, nakreślić konieczność przekształcenia tego społeczeństwa w społeczeństwo socjalistyczne itd. Słowem, powinien dać «wiele idej», tak wiele, że wszystkie te idee naraz w całym swym zespole, będą przyswojone sobie przez niewiele (stosunkowo) osób. Agitator zaś, mówiąc o tej samej sprawie, weźmie najbardziej znany jego słuchaczom i najjaskrawszy przykład, powiedzmy śmierć z głodu rodziny bezrobotnych, wzrost nędzy itp. i skieruje wszystkie swe wysiłki ku temu, aby korzystając z tego znanego wszystkim faktu, dać «masie» jedną ideę: ideę absurdalnego przeciwieństwa pomiędzy wzrostem bogactwa a wzrostem nędzy, postara się obudzić w masie niezadowolenie i oburzenie na tę krzyczącą niesprawiedliwość, pozostawiając całkowite wyjaśnienie tego przeciwieństwa propagandyście. Propagandysta działa dlatego przeważnie przy pomocy drukowanego, agitator — przy pomocy żywego słowa. Od propagandysty wymaga się innych cech, aniżeli od agitatora. Kautskiego i Lafargue’a np. nazwiemy propagandystami, Bebla i Guesde’a — agitatorami. Wyróżniać zaś trzecią dziedzinę czy trzecią funkcję działalności praktycznej, zaliczając do tej funkcji wezwanie masy do pewnych konkretnych czynów», jest największem bzdurstwem, «wezwanie» bowiem jako akt[17] jednorazowy albo w sposób naturalny i nieunikniony uzupełnia i traktat teoretyczny, i broszurę propagandystyczną i mowę agitacyjną, albo też jest funkcją czysto wykonawczą. W rzeczy samej, weźcie, np. obecną walkę socjaldemokratów niemieckich przeciw cłom zbożowym. Teoretycy piszą traktat o polityce celnej «wzywając» — powiedzmy — do walki o umowy handlowe i o wolność handlu; propagandysta robi to samo w pismach, agitator — w mowach publicznych. «Konkretne czyny» masy — w chwili obecnej polegają na podpisywaniu petycyj do parlamentu z żądaniem niepodwyższania ceł zbożowych. Wezwanie do tych czynów pochodzi pośrednio od teoretyków, propagandystów i agitatorów, bezpośrednio — od tych robotników, którzy roznoszą po fabrykach i po wszelakich mieszkaniach prywatnych listy do podpisywania. Według «terminologji Martynowowskiej» okazuje się, że i Kautsky i Bebel są propagandystami, kolporterzy zaś list — agitatorami, czy nie tak?
Przykład niemiecki przypomniał mi niemiecki wyraz Verballhornung, w przekładzie literalnym: obalhornowanie. Johann Ballhorn — był to wydawca lipski w XVI stuleciu; wydał on elementarz, przyczem — wedle zwyczaju — umieścił tam rysunek, wyobrażający koguta, ale zamiast zwykłego koguta z ostrogami u nóg, narysował koguta bez ostróg, zato umieścił obok niego parę jajek, na okładce zaś elementarza dodał: «wydanie poprawione przez Johanna Ballhorna». Otóż, od tego czasu niemcy mówią Verballhornung o takiem «poprawieniu», które w rzeczywistości jest pogorszeniem. I mimowoli przypomina się Ballhorn, kiedy patrzymy, jak Martynowowie «pogłębiają» Plechanowa...
Poco nasz Łomonosow[18] «wynalazł» ten galimatjas? Dla zilustrowania, że «Iskra» zwraca uwagę tylko na jedną stronę sprawy tak samo, jak robił to Plechanow już półtora dziesiątka lat temu (str. 39)[19]. «Według «Iskry» zadania propagandy, przynajmniej dla chwili obecnej, odsuwają na dalszy plan zadania agitacji» (str. 52). Jeżeli przetłumaczyć to twierdzenie z języka Martynowa na język ogólnoludzki (albowiem ludzkość nie zdążyła jeszcze przyjąć nowowynalezionej terminologji), otrzymamy, co następuje: według «Iskry» zadania propagandy politycznej i agitacji politycznej odsuwają na dalszy plan zadanie «stawiania rządowi konkretnych żądań w dziedzinie zarządzeń ustawowych i administracyjnych», żądań «rokujących pewne namacalne rezultaty» (albo żądań reform społecznych, jeżeli wolno jeszcze choć jeden jedyny raz użyć starej terminologji starej ludzkości, która dotąd nie dorosła do Martynowa). Proponujemy czytelnikowi, aby porównał z tą tezą następującą tyradę:

«Uderza nas w tych programach» (programach rewolucyjnych socjaldemokratów) i wieczne wysuwanie na plan pierwszy plusów działalności robotników w (nieistniejącym u nas) parlamencie obok zupełnego ignorowania wskutek ich rewolucyjnego nihilizmu wagi udziału robotników w istniejących u nas ustawodawczych zebraniach fabrykantów w sprawach fabrycznych... albo chociaż by udziału robotników w samorządzie miejskim...».

Autor tej tyrady wyraża nieco prościej, jaśniej i szczerzej tę samą myśl, do której doszedł własnym rozumem Martynow. Autor ten — to R. M. w «Dodatku specjalnym» do «Raboczej Myśli» (str. 15).

c) Oskarżycielstwo polityczne a «wychowywanie aktywności rewolucyjnej».

Wysuwając przeciw «Iskrze» swą «teorję» podniesienia aktywności masy robotniczej», Martynow ujawnił w rzeczywistości dążenie do obniżenia tej aktywności, albowiem za najlepszy, najważniejszy «dający się najszerzej stosować» środek rozbudzenia tej aktywności oraz za jej pole działania uznał tę samą walkę ekonomiczną, przed którą płaszczyli się i wszyscy ekonomiści. Błąd ten dlatego jest charakterystyczny, że jest on właściwy zgoła nie samemu tylko Martynowowi. W rzeczywistości «podniesienie aktywności masy robotniczej» może być osiągnięte tylko pod tym warunkiem, że nie będziemy ograniczali się do «agitacji politycznej na gruncie ekonomicznym». Jednym zaś z podstawowych warunków niezbędnego rozszerzenia agitacji politycznej jest organizacja wszechstronnego oskarżycielstwa politycznego. Inaczej, jak na tem oskarżycielstwie nie może być wychowana świadomość polityczna i rewolucyjna aktywność mas. Dlatego działalność taka jest jedną z najważniejszych funkcyj całej międzynarodowej socjaldemokracji, albowiem nawet wolność polityczna wcale nie usuwa sfery kierunku tego oskarżycielstwa, lecz jedynie nieco ją przesuwa. Naprzykład — partja niemiecka szczególnie wzmacnia swe pozycje i rozszerza swe wpływy właśnie dzięki niesłabnącej energji kampanji polityczno-oskarżycielskiej. Świadomość klasy robotniczej nie może być świadomością prawdziwie polityczną, jeżeli robotnicy nie są nauczeni reagować na wszystkie i wszelakie wypadki samowoli i ucisku, gwałtu i nadużyć bez względu na to, do jakich klas stosują się te wypadki; — a przytem reagować właśnie z socjaldemokratycznego a nie z jakiegoś innego punktu widzenia. Świadomość mas robotniczych nie może być świadomością prawdziwie klasową, jeżeli robotnicy na konkretnych a przytem bezwarunkowo palących (aktualnych) faktach i zdarzeniach politycznych nie nauczą się obserwować każdej innej klasy społecznej we wszystkich przejawach życia umysłowego, moralnego i politycznego tych klas; — jeżeli nie nauczą się stosować w praktyce analizy materjalistycznej i oceny materjalistycznej wszystkich stron działalności i życia wszystkich klas, warstw i grup ludności. Kto skierowuje uwagę, spostrzegawczość i świadomość klasy robotniczej wyłącznie albo chociażby przeważnie na nią samą, — ten nie jest socjaldemokratą, albowiem samopoznanie klasy robotniczej jest nierozerwalnie związane z zupełną jasnością nietylko teoretycznych... słuszniej nawet byłoby powiedzieć: nietyle teoretycznych, ile wypracowanych na doświadczeniu życia politycznego wyobrażeń o stosunku wzajemnym wszystkich klas społeczeństwa współczesnego. Oto dlaczego tak głęboko szkodliwe i tak głęboko reakcyjne co do swego znaczenia praktycznego są nauki naszych ekonomistów, że walka ekonomiczna jest najszerzej dającym się stosować środkiem wciągania mas do ruchu politycznego. Aby zostać socjaldemokratą, robotnik musi jasno zdawać sobie sprawę z natury ekonomicznej i ze społeczno-politycznego oblicza obszarnika i popa, wysokiego urzędnika i chłopa, studenta i lumpenproletarjusza, musi znać ich mocne i słabe strony, musi umieć orjentować się w tych utartych frazesach i wszelkiego rodzaju sofizmatach, któremi każda klasa i każda warstwa maskuje swe egoistyczne dążenia i swą istotną «duszę», musi orjentować się w tem, jakie instytucje i ustawy odzwierciadlają i jak mianowicie odzwierciadlają te lub inne interesy. Tego zaś «jasnego wyobrażenia» nie można zaczerpnąć z żadnej książki: mogą je dać jedynie żywe obrazy i na gorąco przeprowadzone demaskowanie tego, co w danej chwili zachodzi dokoła nas, o czem po swojemu mówią lub chociażby szepcą wszyscy i każdy, co wyraża się w takich a takich wydarzeniach, w takich a takich cyfrach, w takich a takich wyrokach sądowych itp. To wszechstronne oskarżycielstwo polityczne jest niezbędnym i podstawowym warunkiem wychowania rewolucyjnej aktywności mas.
Dlaczego robotnik rosyjski mało jeszcze okazuje aktywności rewolucyjnej wobec zwierzęcego obchodzenia się policji z ludem, szczucia sekciarzy, bicia chłopów, wybryków cenzury, katowania żołnierzy, prześladowania najniewinniejszych poczynań kulturalnych itp.? Czy nie dlatego, że nie «popycha» go do tego «walka ekonomiczna», że to mu «rokuje» mało rezultatów namacalnych», daje mało pozytywnego»? Nie, tego rodzaju mniemanie powtarzamy, nie jest niczem innem, jak tylko próbą zwalenia własnej winy na kogo innego, próbą zwalenia swego własnego filisterstwa (bernsteinizmu takoż) na masę robotniczą. Musimy oskarżać sami siebie, własne nienadążanie za ruchem mas, że nie potrafiliśmy jeszcze zorganizować dostatecznie szerokiego, jaskrawego, szybkiego demaskowania tych wszystkich łajdactw. Gdybyśmy to byli zrobili (a musimy i możemy to zrobić) — wówczas i najprzeciętniejszy robotnik zrozumie albo odczuje, że nad studentem i sekciarzem, chłopem i literatem ciąży i znęca się ta sama ciemna siła, która tak gnębi i uciska jego samego na każdym kroku jego życia, a odczuwszy to, robotnik sam zechce, niepohamowanie zechce zareagować na to i wówczas potrafi — dziś urządzić kocią muzykę cenzorom, jutro demonstrować przed domem gubernatora, który zdławił bunt chłopski, pojutrze dać nauczkę tym żandarmom w sutannie, którzy spełniają funkcje świętej inkwizycji itd. Dotąd zrobiliśmy jeszcze bardzo mało, prawie nic nie zrobiliśmy, by rzucać w masy wszechstronne i aktualne rewelacje. Wielu z nas nawet nie uświadamia sobie jeszcze tego obowiązku, lecz żywiołowo wlecze się za «szarą walką codzienną» w ciasnych ramach życia fabrycznego. W tych warunkach mówić: «Iskra» ma tendencję do pomniejszania wagi stopniowego rozwoju szarej walki codziennej w porównaniu z propagandą świetnych i wykończonych idej» (Martynow, str. 61)[20], — mówić tak, to znaczy ciągnąć partję wstecz, znaczy bronić i wysławiać nasz brak przygotowania, nasze zacofanie.
Co się zaś tyczy wzywania mas do czynu, to stanie się to samo przez się, skoro tylko będzie istniała energiczna agitacja polityczna, żywe i jaskrawe demaskowanie. Złapać kogoś na gorącym uczynku i nie czekając napiętnować wobec wszystkich — działa to samo przez się o wiele lepiej, niż wszelkie «wezwanie», działa to często tak, że później nie będzie można nawet ustalić, kto właściwie «nawoływał» tłum i kto właściwie wysunął ten czy inny plan demonstracji itp. Wezwać nie wogóle, lecz w konkretnem znaczeniu tego słowa można tylko na miejscu czynu, wezwać może ten tylko, kto sam i zaraz idzie. Naszą zaś rzeczą, rzeczą publicystów socjaldemokratycznych, jest pogłębiać, rozszerzać i wzmacniać oskarżycielstwo polityczne oraz agitację polityczną.
A propos «nawoływania». Jedynym organem, który przed wypadkami wiosennemi wezwał robotników do czynnego wmieszania się do takiej nie rokującej robotnikowi absolutnie żadnych namacalnych rezultatów sprawy, jak sprawa oddania studentów w sołdaty — była «Iskra». Natychmiast po ogłoszeniu rozporządzenia z dn. 24 (11) stycznia o «powołaniu do wojska 183 studentów», «Iskra» zamieściła artykuł na ten temat (Nr. 2, luty)[21] i jeszcze przed jakiemkolwiek rozpoczęciem demonstracyj wzywała wprost «robotnika, aby szedł na pomoc studentowi», wzywała «lud», aby otwarcie odpowiedział rządowi na jego zuchwałe wyzwanie. Pytamy wszystkich i każdego zosobna: jak i czem objaśnić tę znamienną okoliczność, że mówiąc tak wiele o «wzywaniu», robiąc nawet z «wzywania» specjalny rodzaj działalności, Martynow o tem wezwaniu nie wspomniał ani słówka? I czy wobec tego nie jest filisterstwem Martynowowskie ogłoszenie «Iskry» za jednostronną, ponieważ niedostatecznie «wzywa» ona do walki o żądania, «rokujące namacalne rezultaty»?[22].
Nasi ekonomiści, a w ich liczbie «Raboczeje Dieło», mieli powodzenie dzięki temu, że przystosowywali się do nieuświadomionych robotników. Ale robotnik-socjaldemokrata, robotnik-rewolucjonista (a liczba takich robotników wciąż wzrasta) z oburzeniem odrzuci te wszystkie rozumowania co do walki o żądania «rokujące namacalne rezultaty» itp., bo zrozumie, że to są jedynie warjanty starej piosenki o kopiejce na rublu. Taki robotnik powie swym doradcom z pism «Raboczaja Myśl» i «Raboczeje Dieło»: daremne są wasze zabiegi, panowie, niepotrzebnie wtrącacie się zbyt gorliwie do spraw, z któremi sami dajemy sobie radę, a uchylacie się od spełniania waszych istotnych obowiązków. Zupełnie to przecież niemądre, kiedy mówicie, że zadanie socjaldemokratów polega na tem, aby samej walce ekonomicznej nadać charakter polityczny, to jest dopiero początek, i nie na tem polega główne zadanie socjaldemokratów, na całym bowiem świecie, a więc i w Rosji, policja sama często zaczyna nadawać walce ekonomicznej charakter polityczny, robotnicy sami uczą się rozumieć, po czyjej stronie stoi rząd[23]. Przecież ta «ekonomiczna walka robotników z przedsiębiorcami i rządem», z którą obnosicie się, niby z odkrytą przez was Ameryką, jest prowadzona w całem mnóstwie zapadłych kątów Rosji przez samych robotników, którzy o strajkach słyszeli, ale o socjalizmie bodaj nic. Przecież ta «aktywność» nasza, robotnicza, którą wy ciągle chcecie podtrzymać, wystawiając konkretne rokujące namacalne rezultaty żądania, już w nas jest, i my sami, w naszej codziennej, zawodowej, drobnej pracy wystawiamy te konkretne żądania, bardzo często bez wszelkiej pomocy inteligentów. Ale taka aktywność nam nie wystarcza; nie jesteśmy dziećmi, które można nakarmić kaszką polityki wyłącznie «ekonomicznej»; chcemy wiedzieć wszystko, co wiedzą inni, chcemy szczegółowo zapoznać się ze wszystkiemi stronami życia politycznego i brać czynny udział we wszystkich i wszelakich wydarzeniach politycznych. Dlatego potrzeba, aby inteligenci mniej powtarzali to, co my wiemy sami[24], a więcej dali nam tego, czego my jeszcze nie wiemy, czego my sami z naszego fabrycznego i «ekonomicznego» doświadczenia nawet nauczyć się nigdy nie możemy, a mianowicie: wiedzy politycznej. Tę wiedzę możecie posiąść wy, inteligenci, i wy obowiązani jesteście dawać jej nam sto i tysiąc razy więcej, aniżeli robiliście to dotychczas, a przytem powinniście dostarczać nam jej w postaci nietylko traktatów, broszur i artykułów (które często bywają — darujcie szczerość — nudnawe), lecz bezwarunkowo w postaci żywego demaskowania tego, co właśnie w danej chwili robi nasz rząd i nasze klasy panujące we wszystkich dziedzinach życia. Spełniajcie gorliwiej ten wasz obowiązek, mniej zaś gadajcie o «podniesieniu aktywności masy robotniczej». Mamy aktywności znacznie więcej, aniżeli sądzicie, i potrafimy poprzeć otwartą walką uliczną nawet żądania żadnych «namacalnych rezultatów nie rokujące»! I nie waszą jest rzeczą podnosić naszą aktywność, bo wam samym właśnie tej aktywności brak. Mniej kórzcie się przed żywiołowością, więcej zaś myślcie o podniesieniu własnej aktywności, panowie!

d) Co jest wspólnego pomiędzy ekonomizmem a teroryzmem?

Wyżej, w odsyłaczu zestawiliśmy ekonomistę z nie-socjaldemokratą-terorystą, którzy przypadkowo występowali solidarnie. Naogół jednak mówiąc, istnieje między jednym a drugim nie przypadkowy, lecz konieczny związek wewnętrzny, o którym wypadnie nam mówić niżej i który musimy poruszyć właśnie pod kątem wychowania aktywności rewolucyjnej. Ekonomiści i obecni teroryści wyrastają ze wspólnego pnia: jest to właśnie owo korzenie się przed żywiołowością, o którem mówiliśmy w rozdziale poprzednim, jako o zjawisku ogólnem i które rozpatrujemy obecnie z punktu widzenia jego wpływu na dziedzinę działalności politycznej i walki politycznej. Na pierwszy rzut oka twierdzenie nasze może wydać się paradoksem: tak wielka napozór jest różnica pomiędzy ludźmi, podkreślającymi «szarą walkę bieżącą», a ludźmi, wzywającymi do najofiarniejszej walki poszczególnych jednostek. Nie jest to jednak paradoks. Ekonomiści i teroryści korzą się przed różnemi biegunami prądu żywiołowego: ekonomiści — przed żywiołowością «ruchu czysto-robotniczego», teroryści zaś — przed żywiołowością najgorętszego oburzenia inteligentów, którzy nie umieją lub nie mają możności powiązać roboty rewolucyjnej w jedną całość z ruchem robotniczym. Kto przestał wierzyć albo nigdy nie wierzył w tę możliwość, temu istotnie trudno jest znaleść inne ujście dla swego uczucia oburzenia i swej energji rewolucyjnej poza terorem. W ten sposób korzenie się przed żywiołowością w obu wskazanych przez nas kierunkach nie jest niczem innem, jak początkiem urzeczywistniania znakomitego programu «Credo»: robotnicy prowadzą sobie swoją «walkę ekonomiczną z przedsiębiorcami i rządem» (niech wybaczy nam autor «Credo», że wyrażamy jego myśli słowami Martynowa! Uważamy, że mamy do tego prawo, albowiem i w «Credo» jest mowa o tem, jak robotnicy w walce ekonomicznej «zderzają się z reżymem politycznym»), — inteligenci zaś prowadzą sobie, własnemi siłami, walkę polityczną, naturalnie zapomocą teroru! Jest to zupełnie logiczny i nieunikniony wniosek, przy którym nie można nie obstawać z całą mocą, chociażby nawet ci, którzy zaczynają urzeczywistniać ten program, sami nie uświadamiali sobie jego konieczność. Działalność polityczna ma swą logikę, niezależną od świadomości tych, którzy w najlepszej chęci nawołują albo do teroru albo do nadania charakteru politycznego samej walce ekonomicznej. Dobremi chęciami piekło jest wybrukowane, w danym zaś wypadku dobre chęci nie ratują jeszcze od żywiołowego ciążenia ku «linji najmniejszego oporu», ku linji czysto burżuazyjnego programu «Credo». Nie przypadkowa jest przecież ta okoliczność, że wielu liberałów rosyjskich — zarówno jawnych, jak noszących maskę marksizmu — z całej duszy sympatyzuje z terorem i stara się podtrzymać przypływ nastrojów terorystycznych w chwili obecnej.
I oto, kiedy powstała «rewolucyjno-socjalistyczna grupa» «Swoboda», która właśnie postawiła sobie za zadanie wszechstronne współdziałanie z ruchem robotniczym, ale jednocześnie włączyła do programu teror i wyemancypowała się, że się tak wyrazimy, od socjaldemokracji, — to fakt ten jeszcze raz potwierdził uderzającą przenikliwość P. B. Akselroda, który już w końcu r. 1897 literalnie przepowiedział te rezultaty wahań socjaldemokratycznych. («W sprawie obecnych zadań i taktyki») i naszkicował swe znakomite «Dwie perspektywy». Wszystkie następne spory i różnice poglądów pomiędzy socjaldemokratami rosyjskimi są już zawarte w tych dwóch perspektywach, jak roślina w nasieniu[25].
Ze wskazanego powyżej punktu widzenia zrozumiałe staje się i to, że «Rab. Dieło», które nie oparło się żywiołowości ekonomizmu, nie oparło się również żywiołowości teroryzmu. Jest rzeczą bardzo interesującą podkreślić tę szczególną argumentację w obronie teroru, jaką wysunęła «Swoboda». Zastraszającą rolę teroru «neguje ona całkowicie» («Wozrożdienje rewolucjonizma», str. 64), wysuwa zato jego znaczenie ekscytatywne. Jest to charakterystyczne, po pierwsze, jako jedno ze stadjów rozkładu i upadku tego tradycyjnego (przed-socjaldemokratycznego) kręgu idej, który zmuszał do trzymania się teroru. Przyznać, że obecnie rządu «zastraszyć» — a zatem i zdezorganizować — za pomocą teroru, — nie można, znaczy w gruncie rzeczy, zupełnie potępić teror, jako system walki, jako uświęconą przez program sferę działalności. Po wtóre, jest to jeszcze bardziej charakterystyczne, jako wzór niezrozumienia naszych palących zadań w dziedzinie «wychowania rewolucyjnej aktywności mas». «Swoboda» propaguje teror, jako środek «pobudzania ruchu robotniczego», jako środek, dający ruchowi «silnego bodźca». Trudno wyobrazić sobie argumentację, któraby bardziej poglądowo obalała samą siebie! Czyżby — pytamy — w życiu rosyjskiem mało było jeszcze okropności, żeby trzeba było wymyślać specjalne środki «pobudzające»? Z drugiej zaś strony, jeżeli kogoś nie poruszają i nawet nie mogą poruszać gwałty rosyjskie, to czy nie jest oczywiste, że i na pojedynek rządu z garstką terorystów będzie on również patrzał «dłubiąc w nosie». W tem właśnie rzecz, że podłości życia rosyjskiego bardzo silnie poruszają masy robotnicze, jednak nie umiemy zbierać, że się tak wyrazimy i koncentrować tych wszystkich kropel i strumyczków oburzenia ludu, które życie rosyjskie wyciska w nieskończenie większej ilości, aniżeli my wszyscy sobie wyobrażamy i sądzimy, ale które właśnie należy połączyć w jeden olbrzymi potok. Że zadanie to jest ziszczalne dowodzi tego niezbicie olbrzymi wzrost ruchu robotniczego i podkreślona już przez nas chciwość, z jaką robotnicy rzucają się na literaturę polityczną. Nawoływanie zaś do teroru, zarówno jak nawoływanie do tego, żeby samej walce ekonomicznej nadać charakter polityczny, — to różne formy uciekania od najbardziej palącego obowiązku rewolucjonistów rosyjskich: organizowania wszechstronnej agitacji politycznej. «Swoboda» chce zastąpić agitację przez teror, przyznając się otwarcie, że «skoro tylko rozpocznie się wzmożona, energiczna agitacja wśród mas, to jego rola ekscytatywna (pobudzająca) skończy się». (str. 68 «Wozrożdienje rewolucjonizma»). To właśnie dowodzi, że i teroryści i ekonomiści, nie doceniają rewolucyjnej aktywności mas, wbrew jawnemu świadectwu wypadków wiosennych[26], przyczem jedni rzucają się na poszukiwanie sztucznych «bodźców», inni mówią o «żądaniach konkretnych». I jedni i drudzy niedostatecznie zwracają uwagę na rozwijanie swej własnej aktywności w dziedzinie agitacji politycznej i organizacji demaskowania politycznego. Zastąpić zaś tego przez coś innego nie można ani obecnie, ani w żadnym innym czasie.

e) Klasa robotnicza, jako czołowy bojownik demokracji.

Widzieliśmy, że uprawianie najszerszej agitacji politycznej, a zatem i organizacja wszechstronnego demaskowania politycznego jest bezwarunkowo niezbędnem i to paląco niezbędnem zadaniem działalności, jeżeli działalność ta jest prawdziwie socjaldemokratyczną. Doszliśmy jednak do tego wniosku, wychodząc tylko z najbardziej palącej potrzeby klasy robotniczej — potrzeby wiedzy politycznej i wychowania politycznego. Tymczasem takie tylko postawienie sprawy byłoby zbyt ciasne, ignorowałoby ogólno-demokratyczne zadania wszelkiej socjaldemokracji wogóle i współczesnej socjaldemokracji w szczególności. Aby możliwie najkonkretniej wyjaśnić to twierdzenie, spróbujmy ująć sprawę od strony «najbliższej» dla ekonomisty, mianowicie od strony praktycznej. Wszyscy zgadzają się, że należy rozwijać świadomość polityczną klasy robotniczej. Powstaje pytanie jak to zrobić i co jest potrzebne by to zrobić? Walka ekonomiczna «zderza» robotników tylko z zagadnieniami stosunku rządu do klasy robotniczej, dlatego też — pomimo wszelkich wysiłków, by nadać samej walce ekonomicznej charakter polityczny» — nigdy nie zdołamy rozwinąć świadomości politycznej robotników (do stopnia socjaldemokratycznej świadomości politycznej) w ramach tego zadania, albowiem same te ramy są ciasne. Formuła Martynowa cenna jest dla nas bynajmniej nie dlatego, że plastycznie wyraża podstawowy błąd wszystkich ekonomistów, mianowicie przekonanie, że można rozwinąć świadomość klasową robotników od wewnątrz, że tak powiemy ich walki ekonomicznej, to znaczy wychodząc tylko (albo chociażby głównie) z tej walki, opierając się tylko (albo chociażby głównie) na tej walce. Pogląd taki jest z gruntu fałszywy i właśnie dlatego, że ekonomiści, gniewając się na nas za polemizowanie z niemi, nie chcą pomyśleć porządnie o źródle rozbieżności, dlatego dzieje się tak, że literalnie nie rozumiemy się nawzajem, że mówimy różnemi językami.
Klasowa świadomość polityczna może być przyniesiona robotnikowi tylko zzewnątrz, to znaczy zzewnątrz walki ekonomicznej, z poza sfery stosunków pomiędzy robotnikami a przedsiębiorcami. Dziedzina, z której wyłącznie można zaczerpnąć tej wiedzy, to dziedzina stosunku wszystkich klas i warstw do państwa i rządu, dziedzina stosunków wzajemnych pomiędzy wszystkiemi klasami. Dlatego na pytanie: co robić, aby przynieść robotnikom wiedzę polityczną, — nie można dawać tylko tej jednej odpowiedzi, którą w większości wypadków zadowalają się praktycy, nie mówiąc już o praktykach, skłonnych do ekonomizmu, a mianowicie odpowiedzi: «iść do robotników». Aby przynieść robotnikom wiedzę polityczną, socjaldemokraci muszą iść do wszystkich klas ludności, powinni na wszystkie strony rozsyłać oddziały swej armji.
Umyślnie wybieramy takie kanciaste sformułowanie, umyślnie wyrażamy się w sposób uproszczony i ostry — bynajmniej nie z chęci mówienia paradoksów, lecz dlatego, by porządnie «zderzyć» ekonomistów z zadaniami, które zaniedbują oni w sposób niewybaczalny, z tą różnicą pomiędzy polityką trade-unionistyczną a socjaldemokratyczną, której nie chcą zrozumieć. Dlatego też prosimy czytelnika, by się nie gorączkował, lecz uważnie wysłuchał nas do końca.
Weźcie najbardziej rozpowszechniony w latach ostatnich typ kółka socjaldemokratów i przyjrzyjcie się jego pracy. Ma ono «stosunki» z robotnikami i na tem poprzestaje, wydając odezwy, w których biczuje nadużycia fabrykantów, popieranie kapitalistów przez rząd i gwałty policyjne; na zebraniach z robotnikami rozmowy zazwyczaj nie wychodzą albo prawie nie wychodzą poza granice tych samych tematów; referaty i pogadanki z historji ruchu rewolucyjnego, na tematy zagadnień wewnętrznej i zewnętrznej polityki naszego rządu, ewolucji ekonomicznej Rosji i Europy, oraz położenia tych czy innych klas w społeczeństwie dzisiejszem itp. są niesłychanie rzadkie, — o systematycznem nawiązywaniu i rozszerzaniu stosunków wśród innych klas społeczeństwa nikt nawet nie myśli. W gruncie rzeczy ideałem działacza dla członków takiego kółka jest ktoś o wiele podobniejszy do sekretarza trade-unionu, aniżeli do socjalisty-wodza politycznego. Albowiem sekretarz pierwszego lepszego, np. angielskiego, trade-unionu zawsze pomaga robotnikom prowadzić walkę ekonomiczną, organizuje demaskowanie porządków fabrycznych, wyjaśnia niesprawiedliwość ustaw i zarządzeń, ograniczających wolność strajków, swobodę wystawiania posterunków przed fabrykami (dla ostrzegania wszystkich, że w danej fabryce jest strajk), wyjaśnia stronniczość sędziego rozjemczego, należącego do burżuazyjnych klas społeczeństwa, itp. Słowem, każdy sekretarz trade-unionu prowadzi i pomaga prowadzić «walkę ekonomiczną z przedsiębiorcami i rządem». I nie można dość mocno podkreślać tego, że to jeszcze nie socjaldemokratyzm, że ideałem socjaldemokraty powinien być nie sekretarz trade-unionu, lecz trybun ludowy, który umie reagować na wszystkie i na wszelkie objawy przemocy i ucisku, gdziekolwiek się one zdarzą, jakiejkolwiek warstwy czy klasy dotyczą, który umie uogólniać te wszystkie objawy w jeden obraz gwałtu policyjnego i wyzysku kapitalistycznego, który umie wyzyskać każdy drobiazg dla dania wobec wszystkich wyrazu swym przekonaniom socjalistycznym i żądaniom demokratycznym, dla wyjaśnienia wszystkim razem i każdemu zosobna światowo-historycznego znaczenia wyzwoleńczej walki proletarjatu. Porównajcie np. takich działaczy, jak Robert Knight (znany sekretarz i wódz związku kotlarzy, jednego z najpotężniejszych trade-unionów angielskich) i Wilhelm Liebknecht, i sprobujcie przeciwstawić ich sobie wzajemnie w ten sposób, jak to robi Martynow dla wyłożenia swych różnic z poglądami «Iskry». Zobaczycie — zaczynam przerzucać — stronicę za stronicą — artykuł Martynowa — że Knight znacznie bardziej nawoływał masy do pewnych czynów konkretnych» (str. 39)[27], Liebknecht zaś bardziej zajmował się «rewolucyjnem oświetleniem całego istniejącego ustroju i jego poszczególnych przejawów» (str. 38—39); że Knight «formułował najbliższe żądania proletarjatu i wskazywał środki ich urzeczywistnienia» (str. 41). Lisbknecht zaś, i to robiąc, nie wyrzekał się jednocześnie kierowania aktywną działalnością różnych warstw opozycyjnych», «dyktowania im pozytywnego programu działania»[28] (str. 41); że Knight usiłował właśnie nadać w miarę możności samej walce ekonomicznej charakter polityczny (str. 42) i doskonale umiał «stawiać rządowi konkretne żądania, rokujące pewne namacalne rezultaty» (str. 43), gdy Liebknecht znacznie więcej zajmował się «jednostronnem» «demaskowaniem» (str. 40); że Knight nadawał więcej znaczenia «stopniowemu biegowi szarej walki bieżącej» (str. 61), Liebknecht zaś «propagandzie świetnych i zakończonych idej» (str. 61); że Liebknecht stwarzał z kierowanego przez się pisma «organ opozycji rewolucyjnej, demaskujący nasze porządki, zwłaszcza zaś porządki polityczne, o ile zderzają się one z interesami najrozmaitszych warstw ludności» (str. 63), gdy Knight «pracował dla sprawy robotniczej w ścisłym organicznym związku z walką proletarjacką» (str. 63) — o ile rozumieć «ścisły i organiczny związek» w sensie tego korzenia się przed żywiołowością, z którem zapoznaliśmy się wyżej na przykładzie Kryczewskiego i Martynowa i «zacieśniał sferę swego oddziaływania», przeświadczony oczywiście, jak i Martynow, że «tem samem komplikował samo to oddziaływanie» (str. 63). Słowem, zobaczycie, że de facto[29][30] Martynow obniża socjaldemokrację do trade-unionizmu, chociaż robi to, rozumie się, wcale nie dlatego, by nie życzył dobrze socjaldemokracji, lecz poprostu dlatego, że pośpieszył się troszeczkę z pogłębianiem Plechanowa, zamiast zadać sobie trud zrozumienia Plechanowa.
Wróćmy jednak do naszego tematu. Powiedzieliśmy, że jeżeli socjaldemokrata nie na gębę tylko jest za koniecznością wszechstronnego rozwoju politycznej świadomości proletarjatu, to powinien «iść do wszystkich klas ludności». Zachodzi pytanie: jak to zrobić? czy mamy siły po temu? czy istnieje grunt dla takiej pracy we wszystkich innych klasach? czy nie oznacza to cofania się czy nie będzie to prowadziło do cofania się z klasowego punktu widzenia? Zatrzymajmy się na tych pytaniach.
«Iść do wszystkich klas ludności powinniśmy i jako teoretycy, i jako propagandyści, i jako agitatorzy, i jako organizatorzy. Że praca teoretyczna socjaldemokratów powinna być skierowana ku badaniu wszystkich właściwości społecznego i politycznego położenia poszczególnych klas — co do tego nikt nie ma wątpliwości. Robi się jednak w tym kierunku bardzo a bardzo mało, nieproporcjonalnie mało w porównaniu z pracą, skierowaną ku zbadaniu właściwości bytu fabrycznego. W komitetach i kółkach spotkacie ludzi, zagłębiających się nawet w specjalne studja nad jakąś gałęzią produkcji żelaza, — nie spotkacie jednak prawie przykładów, aby członkowie organizacyj (zmuszeni, jak to często bywa, do odejścia z tych czy innych względów od roboty praktycznej) specjalnie zajmowali się zbieraniem materjałów, dotyczących jakiegoś palącego zagadnienia naszego życia społecznego i politycznego, co mogłoby stworzyć grunt dla roboty socjaldemokratycznej wśród innych warstw ludności. Mówiąc o małem przygotowaniu większości dzisiejszych kierowników ruchu robotniczego, nie można pominąć milczeniem wyszkolenia i pod tym względem, gdyż jest to również związane z «ekonomicznem» rozumieniem «ścisłego organicznego związku z walką proletarjacką». Główna rzecz jednak to oczywiście, propaganda i agitacja wśród wszystkich warstw ludu. Socjaldemokratom zachodnio-europejskim ułatwiają to zadanie zgromadzenia ludowe i wiece, na które przychodzi, każdy, kto chce, — ułatwia parlament, gdzie socjaldemokrata mówi wobec przedstawicieli wszystkich klas. U nas niema ani parlamentu, ani wolności zgromadzeń — umiemy jednak urządzać zebrania z robotnikami, którzy chcą słuchać socjaldemokraty. Powinniśmy również umieć urządzać zebrania z przedstawicielami wszystkich i wszelakich klas ludności, chcących słuchać demokraty. Albowiem nie jest socjaldemokratą ten, kto w praktyce zapomina, że «komuniści popierają wszelki ruch rewolucyjny», że dlatego obowiązani jesteśmy wobec całego ludu wykładać i podkreślać ogólno-demokratyczne zadania, nie ukrywając ani na chwilę swych przekonań socjalistycznych. Nie jest socjaldemokratą ten, kto zapomina w praktyce o swym obowiązku: przodować wszystkim w sprawie stawiania, zaostrzania i rozwiązywania wszelkich ogólno-demokratycznych zagadnień.
«Z tem zgadzają się absolutnie wszyscy!» — przerywa nam niecierpliwy czytelnik, — i nowa instrukcja dla redakcji «Rab. Dieła», przyjęta na ostatnim Zjeździe Związku, wprost mówi: «Za sposobność do propagandy i agitacji politycznej powinny służyć wszystkie zjawiska i zdarzenia życia społecznego i politycznego, które dotyczą proletarjatu albo bezpośrednio jako odrębnej klasy, albo jako awangardy wszystkich rewolucyjnych sił w walce o wolność» («Dwa Sjezda», str. 17 podkreślenie nasze). Tak, to bardzo słuszne i bardzo piękne słowa, i bylibyśmy zupełnie zadowoleni, gdyby je «Rab. Dieło« rozumiało, gdyby wraz z niemi nie mówiło innych słów, zupełnie z niemi sprzecznych. Nie dość wszak nazwać się «awangardą», oddziałem czołowym, należy też działać w taki sposób, aby wszystkie pozostałe oddziały widziały i musiały uznać, że my kroczymy na czele. I pytamy czytelnika: czyżby przedstawiciele pozostałych «oddziałów» byli takiemi głupcami, by wierzyć nam na słowo co do «awangardy»? Wyobraźcie sobie tylko konkretnie taki obraz. Do «oddziału» rosyjskich wykształconych radykałów albo liberalnych konstytucjonalistów zjawia się socjaldemokrata i mówi: my — to awangarda; «teraz stoi przed nami zadanie — jak w miarę możności samej walce ekonomicznej nadać charakter polityczny». Jako tako rozumny radykał czy konstytucjonalista (a wśród radykałów i konstytucjonalistów rosyjskich jest wiele rozumnych ludzi) uśmiechnie się tylko na takie słowa i powie (do siebie, rozumie się, gdyż w większości wypadków są to doświadczeni dyplomaci): ależ głupkowata jest ta «awangarda»! Nie rozumie nawet tego, że nasze to wszak zadanie, zadanie czołowych przedstawicieli demokracji burżuazyjnej nadać samej walce ekonomicznej robotników charakter polityczny. Wszak i my, jak wszyscy burżua zachodnio-europejscy, chcemy wciągnąć robotników do polityki, ale właśnie tylko do polityki trade-unionistycznej, a nie do socjaldemokratycznej. Trade-unionistyczna polityka klasy robotniczej — to właśnie burżuazyjna polityka klasy robotniczej. Sformułowanie zaś zadania przez tę «awangardę» — to właśnie sformułowanie polityki trade-unionistycznej! Dlatego niechaj nawet nazywają samych siebie socjaldemokratami, ile im się podoba. Nie jestem wszak dzieckiem, żebym miał gorączkować się z powodu etykiet! Tylko niech nie poddają się tym szkodliwym ortodoksyjnym dogmatykom, niech pozostawią «wolność krytyki» tym, którzy nieświadomie ciągną socjaldemokrację do łożyska trade-unionistycznego!»
I lekki uśmiech naszego konstytucjonalisty zamieni się w śmiech homeryczny, kiedy dowie się, że socjaldemokraci, mówiący o awangardzie socjaldemokracji, w obecnej chwili całkowitego prawie panowania żywiołowości w naszym ruchu najbardziej w świecie boją się «pomniejszania czynnika żywiołowości», boją się pomniejszania znaczenia stopniowego biegu szarej walki bieżącej w porównaniu z propagandą idei błyskotliwych i doskonałych» itd. itp.! «Czołowy» oddział, który boi się, by świadomość nie prześcignęła żywiołowości, który boi się wysunąć śmiały «plan», zmuszający do powszechnego uznania go nawet przez inaczej myślących! Czy nie mieszają oni przypadkiem wyrazu awangarda z wyrazem arjergarda?[31].
Wmyślcie się, w rzeczy samej, w następujące rozumowanie Martynowa. Mówi on na str. 40, że oskarżycielska taktyka «Iskry» jest jednostronna, że «choćbyśmy nie wiem ile siali niedowierzania i nienawiści ku rządowi, nie osiągniemy celu, dopóki nie uda się nam rozwinąć dostatecznie aktywnej energji społecznej dla obalenia go». Nawiasem mówiąc, jest to znana już nam troska o podniesienie aktywności masy wraz z jednoczesnem dążeniem do obniżenia własnej aktywności. Ale teraz nie o to chodzi. Martynow mówi tu zatem o energji rewolucyjnej («dla obalenia»). I do jakiego wniosku dochodzi? Ponieważ w czasach zwykłych różne warstwy społeczne siłą rzeczy idą każda oddzielnie, to «wobec tego jasne jest, że my, socjaldemokraci, nie możemy jednocześnie kierować aktywną działalnością różnych warstw opozycyjnych, nie możemy dyktować im pozytywnego programu działania, nie możemy wskazywać, jakiemi sposobami należy z dnia na dzień walczyć o swoje interesy... Warstwy liberalne same już postarają się o tę aktywną walkę o swe najbliższe interesy, walkę, która postawi je oko w oko z naszym reżymem politycznym» (str. 41). W ten sposób Martynow zaczął mówić o energji rewolucyjnej, o czynnej walce o obalenie samowładztwa, aby natychmiast potem zjechać na energję zawodową, na czynną walkę o interesy najbliższe! Rozumie się, że nie możemy kierować walką studentów, liberałów itp. o ich «najbliższe interesy», ale nie o tem wszak była mowa, szanowny ekonomisto! Mowa była o możliwym i niezbędnym udziale różnych warstw społecznych w obaleniu samowładztwa, aktywną działalnością «różnych warstw opozycyjnych» my nietylko możemy, lecz nawet bezwarunkowo musimy kierować, jeżeli chcemy być «awangardą». O to, żeby nasi studenci, nasi liberałowie itp. «stawali oko w oko z naszym reżymem politycznym» — postarają się nietylko oni sami, — o to przedewszystkiem i najbardziej postara się sama policja i sami urzędnicy rządu absolutystycznego. My zaś, jeżeli chcemy być przodującemi demokratami, powinniśmy postarać się o to, żeby popychać ludzi, niezadowolonych właściwie tylko z porządków uniwersyteckich lub tylko ziemskich itp., ku myśli o tem, że cały ustrój polityczny jest do niczego. My, powinniśmy wziąć na siebie zadanie organizowania takiej wszechstronnej walki politycznej pod kierownictwem naszej partji, żeby wszystkie i wszelkie warstwy opozycyjne mogły pomagać i istotnie w miarę sił pomagały tej walce i tej partji. My, powinniśmy z praktyków-socjaldemokratów wyrabiać takich wodzów politycznych, którzyby umieli kierować wszelkiemi przejawami tej wszechstronnej walki, którzyby umieli we właściwej chwili «podyktować pozytywny program działania» i burzącym się studentom i niezadowolonym działaczom ziemskim, i oburzonym sekciarzom i pokrzywdzonym nauczycielom itp. Dlatego też zupełnie niesłuszne jest twierdzenie Martynowa, że wobec nich możemy występować jedynie w negatywnej roli tych, którzy piętnują istniejące porządki... Możemy tylko rozwiewać ich nadzieje na różne komisje rządowe» (podkreślenia nasze). Mówiąc to, Martynow dowodzi przez to, że absolutnie nic nie rozumie w sprawie rzeczywistej roli «awangardy» rewolucyjnej. I jeżeli czytelnik weźmie to pod uwagę, to zrozumie istotny sens następujących końcowych słów Martynowa: «Iskra» jest organem opozycji rewolucyjnej, piętnującym nasze porządki, przeważnie porządki polityczne, o ile kolidują one z interesami najróżniejszych warstw ludności. My zaś pracujemy i będziemy pracowali dla sprawy robotniczej w ścisłym związku organicznym z walką proletarjacką. Zacieśniajac sferę naszego oddziaływania, tem samem komplikujemy samo oddziaływanie» (str. 63). Istotny sens tego wniosku jest następujący: «Iskra» chce podnosić trade-unionistyczną politykę klasy robotniczej (do której wskutek nieporozumienia, braku przygotowania lub z przekonania tak często ograniczają się nasi praktycy) do polityki socjaldemokratycznej, «Rab. Dieło» chce obniżać politykę socjaldemokratyczną do polityki trade-unionistycznej. W dodatku zapewnia ono wszystkich razem i każdego zosobna, że «oba te stanowiska dają się najzupełniej pogodzić we wspólnej sprawie» (str. 63). O sancta simplicitas![32]
Idźmy dalej. Czy mamy dość sił, aby iść z naszą propagandą i agitacją do wszystkich klas ludności? Oczywiście, tak. Nasi ekonomiści, skłonni często do zaprzeczania temu, pomijają ten olbrzymi postęp, jakiego ruch nasz dokonał od r. 1894 (mniej więcej) do r. 1901. Jako prawdziwi «chwostyści», żyją oni często wśród wyobrażeń dawno minionego okresu początków ruchu. Wówczas, istotnie, mieliśmy uderzająco mało sił, wówczas naturalnie usprawiedliwiona była decyzja, aby całkowicie zagłębić się w pracę wśród robotników i aby surowo potępiać wszelkie odchylenia od tej pracy, wówczas całe zadanie polegało na tem, aby umocnić się wśród klasy robotniczej. Obecnie do ruchu zostało wciągnięte olbrzymie mnóstwo sił, idą do nas wszyscy najlepsi przedstawiciele młodego pokolenia klas wykształconych, wszędzie po prowincji siedzą z musu ludzie, którzy brali już lub chcą brać udział w ruchu, ciążący ku socjaldemokracji (gdy w r. 1894 socjaldemokratów rosyjskich można było policzyć na palcach). Jeden z podstawowych braków politycznych i organizacyjnych naszego ruchu polega na tem, że nie umiemy zatrudnić tych wszystkich sił, dać im odpowiedniej pracy (szczegółowiej pomówimy o tem w następnym rozdziale). Ogromna większość tych sił jest zupełnie pozbawiona możności «pójścia do robotników», nie może więc być nawet mowy o niebezpieczeństwie odciągnięcia sił od naszej pracy podstawowej. Do dostarczania zaś robotnikom prawdziwej, wszechstronnej i żywej wiedzy politycznej potrzebni są «swoi ludzie», socjaldemokraci, wszędzie i na każdem miejscu, we wszystkich warstwach społecznych, na wszelkich stanowiskach, dających możność poznania wewnętrznych sprężyn naszego mechanizmu państwowego. I tacy ludzie niezbędni są nietylko ze względów propagandystycznych i agitacyjnych, lecz jeszcze bardziej ze względów organizacyjnych.
Czy istnieje grunt dla działalności wśród wszystkich klas ludności? Kto tego nie widzi, ten znów pozostaje pod względem świadomości w tyle poza żywiołowem ożywieniem się mas. Ruch robotniczy wywołał i wywołuje w dalszym ciągu niezadowolenie wśród jednych, nadzieje na poparcie opozycji wśród drugich, świadomość, że samowładztwo nie może się utrzymać i że krach jego jest nieunikniony, — wśród trzecich. Bylibyśmy «politykami» i socjaldemokratami tylko na gębę (jak to często, bardzo często bywa w rzeczywistości), gdybyśmy nie uświadamiali sobie, że zadanie nasze polega na korzystaniu ze wszystkich i wszelakich przejawów niezadowolenia, na zbieraniu i obrabianiu wszystkich okruszyn wszelakiego protestu, chociażby w jego formie zarodkowej. Nie mówimy już o tem, że cała wielomiljonowa masa chłopstwa pracującego, «kustarów», drobnych rzemieślników itp. zawsze byłaby gotowa chciwie słuchać nauk jako tako wyszkolonego socjaldemokraty. Ale czy można wskazać choć jedną klasę ludności, w którejby nie było ludzi, grup i kółek, niezadowolonych z bezprawia i samowoli, i dlatego dostępnych dla nauk socjaldemokraty, jako wyraziciela najbardziej palących potrzeb ogólno-demokratycznych? Tym zaś, którzy chcą konkretnie wyobrazić sobie tę polityczną agitację socjaldemokraty we wszystkich klasach i warstwach ludności, tym wskażemy oskarżycielstwo polityczne w szerokiem znaczeniu tego słowa, jako na główny (ale rozumie się nie jedyny) środek tej agitacji.

«Powinniśmy... — pisałem w artykule «Od czego zacząć?»[33] («Iskra», Nr. 4, maj r. 1901), o którym będziemy musieli szczegółowo pomówić niżej — «powinniśmy rozbudzić wśród wszystkich jako tako uświadomionych warstw ludu namiętność do oskarżycielstwa politycznego. Nie należy dać się zrażać tem, że głosy oskarżeń politycznych są w chwili obecnej takie słabe, rzadkie i nieśmiałe. Przyczyna tego to bynajmniej nie masowe pogodzenie się z samowolą policyjną. Przyczyną jest to, że ludzie, zdolni i gotowi do oskarżycielstwa politycznego, nie mają trybuny, z której mogliby mówić, nie mają audytorjum, słuchającego mówców z namiętnością i ośmielającego ich, nie widzą nigdzie wśród ludu takiej siły, do którejby warto było zwracać się ze skargą na «wszechpotężny» rząd rosyjski... Obecnie mamy możność i obowiązek stworzenia trybuny, z której demaskowalibyśmy wobec całego ludu rząd carski; taką trybuną powinno być pismo socjaldemokratyczne».

Takiem idealnem audytorjum dla oskarżeń politycznych jest właśnie klasa robotnicza. której wszechstronna i żywa wiedza polityczna potrzebna jest przede wszystkiem i nadewszystko; — klasa najbardziej zdolna do przetwarzania tej wiedzy w aktywną walkę, chociażby walka ta «żadnych rezultatów namacalnych nie rokowała». Trybuną zaś dla oskarżeń przed całym ludem może być jedynie pismo ogólno-rosyjskie. «Bez organu politycznego nie da się pomyśleć w dzisiejszej Europie ruch, któryby zasługiwał na nazwę politycznego», pod tym względem Rosja należy niewątpliwie także do Europy dzisiejszej. Prasa oddawna już stała się u nas siłą — inaczej rząd nie traciłby dziesiatków tysięcy rubli na przekupywanie prasy i na subsydjowanie różnych Katkowów i Mieszczerskich. Nie jest też nowością w Rosji absolutystycznej, że prasa nielegalna przełamywała tamy cenzury i zmuszała do otwartego mówienia o sobie organy legalne i konserwatywne. Tak było w latach 70-ch i nawet w 50-ch. A o ile szersze i głębsze są obecnie te warstwy ludowe, które gotowe są czytać prasę nielegalną i uczyć się z niej «jak żyć i umierać», że użyję wyrażenia pewnego robotnika, z jego listu do «Iskry» (Nr. 7). Oskarżenia polityczne są właśnie takiem samem wypowiedzeniem wojny rządowi, jak oskarżenia ekonomiczne wypowiedzeniem wojny, fabrykantowi. I to wypowiedzenie wojny ma tem większe znaczenie moralne, im szersza i silniejsza jest ta kampanja oskarżycielska, im liczniejsza i bardziej zdecydowana jest ta klasa społeczna, która wypowiada wojnę, aby rozpocząć wojnę. Oskarżenia polityczne są dlatego już same przez się jednym z potężnych środków rozkładania wrogiego ustroju, odciągania od wroga jego przypadkowych lub tymczasowych sojuszników, siania waśni i nieufności wśród stałych wspólników władzy absolutystycznej.
Awangardą sił rewolucyjnych potrafi w naszych czasach stać się jedynie partja, która zorganizuje istotnie ogólnoludowe oskarżycielstwo. To słowo «ogólnoludowe» ma bardzo wiele treści. Olbrzymią większość oskarżycieli z klasy nierobotniczej (by zaś stać się awangardą, należy właśnie przyciągnąć inne klasy) — stanowią trzeźwi politycy i praktyczni działacze, posiadający zimną krew. Wiedzą oni doskonale, jak niebezpieczną jest rzeczą skarżyć się nawet na niższego urzędnika, a cóż dopiero na «wszechwładny» rząd rosyjski. I zwrócą się oni do nas ze skargą dopiero wówczas, kiedy zobaczą, że ta skarga może rzeczywiście działać, że reprezentujemy siłę polityczną. Żeby stać się w oczach ludzi postronnych taką siłą polityczną, należy wiele i uporczywie pracować nad podniesieniem naszej świadomości, inicjatywy i energji; nie wystarcza wywiesić etykietę «awangarda» nad teorją i praktyką arjergardy.
A jeżeli musimy wziąć na siebie organizację rzeczywiście ogólnoludowego demaskowania rządu, to w czem wyrazi się wówczas klasowy charakter naszego ruchu? — spyta i pyta już bardziej gorliwy niż mądry zwolennik «ścisłego związku organicznego z walką proletarjacką». — Otóż w tem właśnie, że organizatorami tych wszystkich ogólnoludowych oskarżeń jesteśmy my, socjaldemokraci; — w tem, że oświetlenie wszystkich zagadnień, wysuwanych przez agitację, będzie dawane w duchu niezachwianie socjaldemokratycznym, bez jakiegokolwiek potakiwania rozmyślnym czy nierozmyślnym zniekształceniom marksizmu; w tem, że prowadzić tę wszechstronną agitację polityczną będzie partja, łącząca w jedną nierozerwalną całość i nacisk na rząd w imieniu całego ludu, i rewolucyjne wychowanie proletarjatu, wraz ze strzeżeniem jego samodzielności politycznej i kierowanie walką ekonomiczną klasy robotniczej, korzystanie z tych żywiołowych jej starć z wyzyskiwaczami, które budzą i przyciągają do naszego obozu coraz nowe siły proletarjatu!
Ale jedną z najcharakterystyczniejszych cech ekonomizmu jest właśnie niezrozumienie tego związku — co więcej: tej zbieżności najbardziej palącej potrzeby proletarjatu (wszechstronne wychowanie polityczne przez agitację polityczną i oskarżycielstwo polityczne) z potrzebami ruchu ogólnodemokratycznego. Nierozumienie to wyraża się nietylko we frazesach à la Martynow, lecz również w równoznacznem co do sensu z temi frazesami powoływaniem się na rzekomo klasowy punkt widzenia. Oto, np. jak wyrażają się o tem autorzy listu ekonomicznego» w Nr. 12 «Iskry»[34]: «Ta sama podstawowa wada «Iskry» (przecenianie ideologji) jest przyczyną jej niekonsekwencji w zagadnieniach, dotyczących stosunku socjaldemokracji do różnych klas i kierunków społecznych. Rozwiązawszy przy pomocy rozważań teoretycznych... (nie zaś przy pomocy «wzrostu zadań partyjnych, rosnących wraz z partją») «zadanie niezwłocznego przejścia do walki przeciw absolutyzmowi i czując prawdopodobnie całą trudność tego zadania dla robotników przy obecnym stanie rzeczy»... (i nietylko czując, lecz wiedząc doskonale, że robotnikom zadanie to wydaje się mniej trudnem niż troszczącym się o małe dzieci «ekonomicznym» inteligentom, albowiem robotnicy gotowi są bić się nawet o żądania, nie rokujace — mówiąc językiem niezapomnianego Martynowa, żadnych «namacalnych rezultatów»)... ale nie mając cierpliwości czekać na dalsze nagromadzenie sił do tej walki. «Iskra» zaczyna szukać sojuszników w szeregach liberałów i inteligencji».
Tak, tak, istotnie straciliśmy już wszelką cierpliwość» by «czekać» na te błogosławione, oddawna już obiecywane nam przez wszelakich «pojednawców» czasy, kiedy nasi ekonomiści przestana zwalać swoje zacofanie na robotników, usprawiedliwiać brak własnej energji rzekomym brakiem sił wśród robotników. Spytamy naszych ekonomistów: na czem powinno polegać «gromadzenie przez robotników sił do tej walki»? Czy nie jest oczywiste, że na politycznem wychowaniu robotników, na demaskowaniu wobec nich wszystkich stron naszego podłego absolutyzmu? I czy nie jest jasne, że właśnie dla tej pracy potrzebni nam są «w szeregach liberałów i inteligencji sojusznicy», którzyby byli gotowi dzielić się z nami rewelacjami z powodu krucjaty politycznej przeciw ziemcom, nauczycielom, statystykom, studentom itp.? Czyżby naprawde tak trudno było zrozumieć tę zdumiewająco «chytrą mechanikę»? Czy P. B. Akselrod nie powtarza wam już od r. 1897:[35] «Zadanie zdobycia przez socjaldemokratów rosyjskich zwolenników i bezpośrednich czy pośrednich sojuszników zpośród klas nieproletariackich rozwiązuje się przedewszystkiem i głównie przez charakter działalności propagandystycznej w łonie samego proletariatu». Martynowowie zaś i pozostali ekonomiści w dalszym ciągu wyobrażają sobie sprawę tak, jakoby robotnicy powinni byli z początku przy pomocy «ekonomicznej walki z pracodawcami i z rządem», nagromadzić siły (dla polityki trade-unionistycznej), a dopiero potem «przejść», — zapewne od trade-unionistycznego wychowania aktywności» do aktywności socjaldemokratycznej!
«...W poszukiwaniach swych — piszą w dalszym ciągu ekonomiści — «Iskra» często schodzi z klasowego punktu widzenia, zacierając przeciwieństwa klasowe i wysuwając na plan pierwszy wspólne niezadowolenie z rządu, chociaż przyczyny i stopień tego niezadowolenia wśród «sojuszników» są bardzo różne. Taki np. jest stosunek «Iskry» do ziemstwa... «Iskra» rzekomo obiecuje niezadowolonej z koncesyj rządu szlachcie pomoc klasy robotniczej, nie wspominając przytem ani słowem o przeciwieństwach klasowych pomiędzy temi warstwami ludności». Jeżeli czytelnik przejrzy artykuły «Absolutyzm a ziemstwo» (Nr. 2 i 4 «Iskry»),[36] o których prawdopodobnie mówią autorzy listu, to zobaczy, że artykuły te[37] są poświęcone stosunkowi rządu do «miękkiej agitacji stanowo-biurokratycznego ziemstwa», do «samoaktywności nawet klas posiadających». W artykule powiedziane jest, że robotnikowi nie wolno patrzeć obojętnie na walkę rządu przeciw ziemstwu, artykuł zwraca się do działaczy ziemskich z wezwaniem, by porzucili miękkie słowa, by powiedzieli słowo twarde i ostre, kiedy przed rządem stanie w całej swej sile rewolucyjna socjaldemokracja. Z czem nie zgadzają się tu autorzy listu? niewiadomo. Czy myślą, że robotnik «nie rozumie» słów: «klasy posiadające» i «ziemstwo stanowo-biurokratyczne»? że popychanie ziemców do przejścia od słów miękkich do ostrych jest «przecenianiem ideologji»? Czy wyobrażają sobie, że robotnicy mogą «nagromadzić w sobie siły» do walki z absolutyzmem, jeżeli nie będą wiedzieli o stosunku absolutyzmu również do ziemstwa? Wszystko to znów pozostaje niewiadome. Jasne jest tylko jedno: że autorzy bardzo mętnie wyobrażają sobie zadania polityczne socjaldemokracji. Jeszcze jaśniej wynika to z ich zdania: «Taki też» (to znaczy także «zaciemniający antagonizmy klasowe») «jest stosunek «Iskry» do ruchu studenckiego». Zamiast wzywać robotników, aby przez publiczną demonstrację stwierdzili, że rzeczywistem ogniskiem przemocy, bezprawia i wyuzdania jest nie studenterja, lecz rząd rosyjski (Nr. 2 «Iskry»[38]) — powinniśmy byli, zapewne, zamieścić wywody w duchu «Rab. Myśli»! I takie myśli wypowiadają socjaldemokraci na jesieni r. 1901, po wydarzeniach lutowych i marcowych, w przededniu nowego ożywienia się ruchu studenckiego, wykazującego, że i w tej dziedzinie «żywiołowość» protestu przeciw absolutyzmowi wyprzedza świadome kierownictwo ruchem przez socjaldemokratów. Żywiołowe dążenie robotników do wystąpień w obronie studentów masakrowanych przez policję i kozaków, wyprzedza świadomą działalność organizacji socjaldemokratycznej!
«Tymczasem w innych artykułach — ciągną dalej autorzy listu — «Iskra» potępia ostro wszelkie kompromisy i występuje, np. w obronie nietolerancyjnego postępowania guesdystów». Ludziom, którzy z taką pewnością siebie i tak lekkomyślnie oświadczają zazwyczaj z powodu różnicy zdań wśród dzisiejszych socjaldemokratów, że różnice te, nie są istotne i nie usprawiedliwiają rozłamu, tym ludziom radzimy aby zastanowili się nad temi słowy. Czy możliwa jest owocna praca w tej samej organizacji ludzi, którzy mówią, że dla sprawy wyjaśnienia najróżniejszym klasom, że wrogiem jest samowładztwo, dla sprawy zaznajomienia robotników z opozycją najrozmaitszych warstw wobec samowładztwa zrobiliśmy zdumiewająco mało — i ludzi, którzy widzą w tem «kompromis», najwidoczniej kompromis z teorją «walki ekonomicznej z przedsiębiorcami i rządem»?

Mówiliśmy o konieczności zaniesienia walki klasowej na wieś z powodu czterdziestej rocznicy zniesienia pańszczyzny (Nr. 3)[39] i o niemożności pogodzenia samorządu i samowładztwa z powodu tajnego memorjału Wittego (Nr. 4);[40] napadaliśmy na pańszczyźnianych obszarników i służący im rząd z powodu nowej ustawy (Nr. 8)[41] i witaliśmy nielegalny zjazd ziemski, zachęcając ziemców, aby od uniżonych próśb przeszli do walki (Nr. 8) — zachęcaliśmy studentów, którzy zaczynali rozumieć niezbędność walki politycznej i przechodzili do niej (Nr. 3), a jednocześnie biczowaliśmy «dzikie niezrozumienie» ze strony tych zwolenników ruchu «wyłącznie studenckiego», którzy wzywali studentów, by nie brali udziału w demonstracjach ulicznych (Nr. 3), z powodu odezwy Komitetu Wykonawczego studenterji moskiewskiej dn. 10 marca (25 lutego); — demaskowaliśmy «bezsensowne marzenia» i «kłamliwą obłudę liberalnych oszustów z pisma «Rossija» (Nr. 5), a jednocześnie podkreślaliśmy wściekłość katów rządowych «rozprawiających się ze spokojnymi literatami, starymi profesorami i uczonymi, ze znanymi liberalnymi ziemcami» (Nr. 5 «Najście policji na literaturę»); demaskowaliśmy istotne znaczenie programu opieki państwowej nad poprawą bytu robotników» i witaliśmy «cenne wyznanie», że «lepiej zapomocą reform zgóry uprzedzać żądanie reform z dołu, aniżeli czekać na te żądania» (Nr. 6);[42] zachęcaliśmy statystyków protestujących (Nr. 7) i potępialiśmy statystyków łamistrajków (Nr. 9). Kto w taktyce tej dopatruje się zaciemniania klasowej świadomości proletarjatu i kompromisu z liberalizmem, ten przez to samo wykazuje, że zupełnie nie rozumie istotnego znaczenia programu «Credo» i de facto przeprowadza właśnie ten program, choć niby go się wyrzeka! A to dlatego, że przez to samo ciągnie socjaldemokrację do «walki ekonomicznej z przedsiębiorcami i rządem» i kapituluje przed liberalizmem, wyrzekając się zadania, polegającego na czynnem mieszaniu się do każdego zagadnienia «liberalnego» i na określeniu swojego, socjaldemokratycznego stosunku do tego zagadnienia.
f) Jeszcze raz «oszczеrcy», jeszcze raz «mistyfikatorzy».

Te miłe słówka zostały wypowiedziane, jak czytelnik pamięta,[43] przez «Rab. Dieło», które w ten sposób odpowiada na nasze oskarżenie go o «pośrednie przygotowanie gruntu do przeobrażenia ruchu robotniczego w narzędzie burżuazyjnej demokracji». W prostocie ducha «Rab. Dieło» zdecydowało, że to oskarżenie nie jest niczem innem, jak tylko wybrykiem polemicznym: ci podli dogmatycy postanowili nagadać nam wszelakich nieprzyjemności: a cóż może być nieprzyjemniejszego, jak stać się narzędziem burżuazyjnej demokracji? I oto drukuje się tłustym drukiem «zaprzeczenie»: «nie osłonięte niczem oszczerstwo» («Dwa Sjezda», str. 30), «mistyfikacja» (str. 31) «maskarada» (str. 33). Jak Jowisz, gniewa się «Rab. Dieło» (chociaż mało podobne jest do Jowisza) właśnie dlatego, że nie ma racji, dowodząc swemi pośpiesznemi obelgami niezdolności do wmyślenia się w bieg rozumowania przeciwnika. A przecież niewiele trzebaby było pomyśleć, by zrozumieć, dlaczego wszelkie korzenie się przed żywiołowością ruchu masowego, wszelkie obniżanie polityki socjaldemokratycznej do polityki trade-unionistycznej jest właśnie przygotowaniem gruntu do przeobrażenia ruchu robotniczego w narzędzie burżuazyjnej demokracji. Żywiołowy ruch robotniczy sam przez się może stworzyć (i tworzy siłą rzeczy) tylko trade-unionizm, a trade-unionistyczna polityka klasy robotniczej jest właśnie burżuazyjną polityką klasy robotniczej. Udział klasy robotniczej w walce politycznej i nawet w rewolucji politycznej bynajmniej nie robi z jej polityki — polityki socjaldemokratycznej.
Czy «Rab. Diełu» nie przyjdzie do głowy zaprzeczać temu? Czy nie przyjdzie mu wreszcie do głowy, by wszem wobec otwarcie i bez wykrętów wyłożyć swoje rozumienie palących zagadnień socjaldemokracji międzynarodowej i rosyjskiej? — O nie, nigdy nie przyjdzie mu do głowy nic podobnego, trzyma się ono bowiem mocno tej metody, którą można nazwać metodą «wypowiadania się przez przeczenie». Ja — to nie ja, szkapa nie moja, ja nie jestem woźnicą.[44] My nie jesteśmy ekonomistami «Rab. Myśli» — to nie ekonomizm, w Rosji niema wogóle ekonomizmu. Jest to metoda bardzo zręczna i «polityczna», posiadająca tę tylko maleńką niedogodność, że organy, które ją praktykują, zwykło się nazywać przezwiskiem: «...jak sobie pan życzy!»[45]
«Rab. Diełu» wydaje się, że wogóle demokracja burżuazyjna w Rosji — to «fantom»[46] («Dwa Sjezda», str. 32).[47] Szczęśliwi ludzie! Chowają głowę pod skrzydło, jak struś, i wyobrażają sobie, że w ten sposób znika całe otoczenie. Szereg publicystów liberalnych, którzy co miesiąc z tryumfem obwieszczają wszem wobec o rozkładzie, a nawet o zaniku marksizmu: szereg pism liberalnych («Pietierburskije Wiedomosti», «Russkije Wiedomosti» i wiele innych), popierających tych liberałów, którzy niosą robotnikom pojmowanie walki klasowej à la Brentano i trade-unionistyczne pojmowanie polityki; — plejada krytyków marksizmu, których istotne tendencje tak dobrze ujawniało «Credo» i których towar literacki jest jedynym, który bez myto obiega Rosję; — ożywienie się rewolucyjnych nie-socjaldemokratycznych kierunków, zwłaszcza po wypadkach lutowych i marcowych; — wszystko to ma być złudą! Wszystko to nie ma nic wspólnego z demokracją burżuazyjną!
«Rab. Dieło», jak i autorzy listu ekonomicznego w Nr. 12 «Iskry» powinniby «zastanowić się, dlaczego to wypadki wiosenne wywołały takie ożywienie się rewolucyjnych nie-socjaldemokratycznych kierunków, zamiast wywołać wzmocnienie autorytetu i prestiżu socjaldemokracji?» — Dlatego, żeśmy się okazali nie na wysokości zadania, dlatego, że aktywność mas okazała się wyższa, niż nasza, dlatego, że okazało się, iż nie mamy dostatecznie przygotowanych kierowników i organizatorów rewolucyjnych, którzyby doskonale znali nastrój wszystkich warstw opozycyjnych i potrafili stanąć na czele ruchu, przeobrazić demonstrację żywiołową w polityczną, rozszerzyć jej charakter polityczny itp. W takich warunkach zacofanie nasze będą siłą rzeczy wyzyskiwali ruchliwsi, energiczniejsi rewolucjoniści nie-socjaldemokraci i robotnicy, pomimo ofiarnej i energicznej walki przeciw policji i wojsku, pomimo rewolucyjnych wystąpień, okażą się jedynie siłą, popierającą tych rewolucjonistów, arjergardą demokracji burżuazyjnej, nie zaś awangardą socjaldemokratyczną. Weźcie socjaldemokrację niemiecką, od której nasi ekonomiści chcą przejąć wyłącznie jej słabe strony. Dlaczego niema żadnego wydarzenia politycznego w Niemczech, któreby nie wywoływało coraz większego wzmocnienia autorytetu i prestiżu socjaldemokracji? Dlatego, że socjaldemokracja zawsze okazuje się na czele wszystkich, gdy chodzi o najbardziej rewolucyjną ocenę tego wydarzenia, o obronę wszelkiego protestu przeciw gwałtowi. Socjaldemokracja niemiecka nie usypia siebie rozumowaniem, że walka ekonomiczna zderzy robotników z zagadnieniem ich bezprawnego położenia i że warunki konkretne z siłą fatalną popychają ruch robotniczy na drogę rewolucyjną. Miesza się ona do wszystkich dziedzin i wszystkich zagadnień życia politycznego i społecznego: i do sprawy, że Wilhelm nie zatwierdził burmistrza, należącego do postępowców burżuazyjnych (nasi ekonomiści nie zdążyli jeszcze uświadomić niemców, że jest to, w gruncie rzeczy, kompromisem z liberalizmem!), i do sprawy wydania ustawy przeciw «niemoralnym» pismom i rysunkom, i do sprawy wpływu rządu na wybór profesorów itp. Wszędzie socjaldemokracja niemiecka stoi na czele wszystkich, podniecając niezadowolenie polityczne wśród wszystkich klas, budząc śpiących, przynaglając maruderów, dając wszechstronny materjał dla rozwoju świadomości politycznej i aktywności politycznej proletarjatu. W rezultacie nawet świadomi wrogowie socjalizmu nabierają szacunku dla czołowego bojownika politycznego, i często jakiś ważny dokument nietylko ze sfer burżuazyjnych, lecz nawet biurokratycznych i dworskich jakimś cudem trafia do gabinetu redakcyjnego «Vorwaerts’u».
Oto, gdzie rozwiązanie tej pozornej «sprzeczności», która do tego stopnia przechodzi zdolność pojmowania «Rab. Dieła», że załamuje ono tylko ręce i woła: «maskarada»! Wyobraźcie sobie w samej rzeczy: my, «Rab. Dieło», wysuwamy na front masowy ruch robotniczy (i drukujemy to tłustym drukiem!), my przestrzegamy wszystkich razem i każdego zosobna przed pomniejszaniem znaczenia czynnika żywiołowości, my chcemy nadać samej, samej, samej walce ekonomicznej charakter polityczny, my chcemy pozostać w ścisłym i organicznym związku z walką proletarjacką! A nam mówią, że my przygotowujemy grunt dla przeobrażenia ruchu robotniczego w narzędzie demokracji burżuazyjnej. I kto to mówi? Ludzie, którzy zawierają kompromis» z liberalizmem, wtrącając się do każdego zagadnienia «liberalnego» (co za niezrozumienie «organicznego związku z walką proletarjacką»!), zwracając tak wiele uwagi i na studentów i nawet (o zgrozo!) na niemców! Ludzie, którzy wogóle chcą oddawać większy (w porównaniu z ekonomistami) procent swych sił na działalność wśród nieproletarjackich warstw ludności! Czyż nie jest to «maskarada»??
Biedne «Rab. Dieło»! Czy przyjdzie mu kiedy do głowy rozwiązanie tej przemyślnej mechaniki?[48]




  1. Zaznaczymy dla uniknięcia nieporozumień, że poniżej przez walkę ekonomiczną rozumiemy wszędzie (zgodnie z ustalonem u nas słownictwem) tę «praktycznie-ekonomiczną walkę», którą Engels nazwał w przytoczonej przez nas cytacie «oporem wobec kapitalistów, i która w krajach wolnych nazywa się walką związkową, syndykalistyczną lub trade-unionistyczną.
  2. W rozdziale niniejszym mówimy jedynie o walce politycznej, o szerszem lub ciaśniejszem jej pojmowaniu. Dlatego też tylko mimochodem zaznaczamy poprostu jako curiosum, oskarżenie «Iskry» przez «Rab. Dieło» o «nadmierną powściągliwość wobec walki ekonomicznej («Dwa Sjezda», str. 27, przeżute przez Martynowa w broszurze «Socjaldemokracja a klasa robotnicza»). Gdyby panowie oskarżyciele wymierzyli chociażby w pudach albo arkuszach druku (jak to lubią robić) dział walki ekonomicznej w «Iskrze» w ciągu roku i porównali go z odpowiednim działem w «Rab. Diele» i «Rab. Myśli» razem wziętych, to z łatwością przekonaliby się, że nawet pod tym względem pozostają w tyle. Widocznie świadomość tej prostej prawdy zmusza ich do uciekania się do argumentów, jasno świadczących o ich zakłopotaniu. «Iskra» — piszą — chcąc nie chcąc (!) musi (!) liczyć się z potężnemi zagadnieniami życia i chociażby (!) zamieszczać korespondencje o ruchu robotniczym». («Dwa Sjezda», str. 27). Oto istotnie zabójczy dla nas argument!
  3. Mówimy «wogóle», ponieważ w «Rab. Diele» mowa jest właśnie o ogólnych zasadach i ogólnych zadaniach całej partji. Niewątpliwie, zdarzają się w praktyce wypadki, kiedy polityka istotnie powinna następować po ekonomice, — ale mówić o tem w rezolucji, przeznaczonej dla całej Rosji, mogą tylko ekonomiści. Zdarzają się przecież i takie wypadki, kiedy «od samego początku» można prowadzić agitację polityczną «tylko na gruncie ekonomicznym» — niemniej «Rab. Dieło» domyśliło się wreszcie, że nie jest to wcale niezbędne» («Dwa Sjezda», str. 11). W następnym rozdziale wykażemy, że taktyka «polityków» i rewolucjonistów nietylko nie ignoruje trade-unionistycznych zadań socjaldemokracji, lecz przeciwnie, że ona jedynie gwarantuje konsekwentne przeprowadzenie tych zadań.
  4. Ustęp ten został usunięty przez autora w wyd. z r. 1908. Red.
  5. Dosłowne wyrażenie broszury «Dwa Sjezda», str. 31, 32, 28 i 30.
  6. «Dwa Sjezda», str. 32.
  7. Koniec tego ustępu, poczynając od słów «Nic dziwnego», został opuszczony przez autora w wydaniu z r. 1908. Red.
  8. Lenin ma na myśli dwutomową pracę Sidneja i Beatryczy Webbów (przedmowa nosi datę listopadową r. 1897). Książkę tę przetłumaczył Lenin z angielskiego (pod pseudonimem — Włodzimierz Iljicz) na zesłaniu syberyjskiem pod tytułem «Teorja i praktyka trade-unionizmu angielskiego» (Industrialdemocracy). Pierwszy tom wyszedł w Petersburgu w r. 1900, drugi — tamże, w r. 1901. — 51. Red.
  9. «Rab. Dieło», Nr. 10, str. 60. Jest to martynowowski warjant owego zastosowywania do dzisiejszego chaotycznego stanu naszego ruchu tezy: «każdy krok rzeczywistego ruchu jest ważniejszy, aniżeli tuzin programów», tej tezy, którą scharakteryzowaliśmy już powyżej. W gruncie rzeczy, jest to przetłumaczenie na język rosyjski osławionego frazesu bernsteinowskiego «ruch jest wszystkiem, cel ostateczny — niczem».
  10. Str. 43: «Oczywiście, jeżeli zalecamy robotnikom, aby stawiali rządowi pewne żądania ekonomiczne, to robimy to dlatego, że w dziedzinie ekonomicznej rząd absolutystyczny z konieczności gotów jest do pewnych ustępstw.
  11. Słowo i opuszczono w wyd. z r. 1908. Red.
  12. Tutti quanti — wszelcy inni im podobni. Red.
  13. Autor usunął ten ustęp w wydaniu z r. 1908. Red.
  14. — usunięciem. Red.
  15. «Rab. Myśl», «Dodatek specjalny», str. 14.
  16. Dwa pierwsze ustępy § b zostały usunięte przez autora w wydaniu z r. 1908. Red.
  17. W wyd. z r. 1908: «fakt». Red.
  18. W wyd. z r. 1908 zamiast «nasz Łomonosow»-«Martynow». Red.
  19. Cyfry w nawiasach podają stronicę artykułu Martynowa — «Literatura oskarżycielska a walka proletarjacka» w piśmie «Rab. Dieło» Nr. 10, wrzesień 1901 r. Red.
  20. Artykuł: Literatura oskarżycielska a walka proletarjacka w «Rab. Dieło» Nr. 10. Red.
  21. Patrz, Dzieła (w języku ros.) tom IV, str. 69. Red.
  22. Koniec ustępu, zaczynając od słów. «I czy wobec tego...» został usunięty przez autora w wyd. z r. 1908. Red.
  23. Żądanie «nadania samej walce ekonomicznej charakteru politycznego» jaknajplastyczniej wyraża korzenie się przed żywiołowością w dziedzinie działalności politycznej. Charakteru politycznego walka ekonomiczna nabiera na każdym kroku żywiołowo, to znaczy bez interwencji «bakcyla rewolucyjnego — inteligencji», bez interwencji świadomych socjaldemokratów. Charakter polityczny przybrała, naprzykład, również walka ekonomiczna robotników w Anglji bez wszelkiego udziału socjalistów. Zadanie zaś socjaldemokratów nie sprowadza się do agitacji politycznej na gruncie ekonomicznym, zadanie ich polega na tem, aby przeistoczyć trade-unionistyczną politykę w socjaldemokratyczną walkę polityczną, aby wyzyskać te przebłyski świadomości politycznej, które zasiała w robotnikach walka ekonomiczna, podniesienia robotników do socjaldemokratycznej świadomości politycznej. A Martynowowie zamiast podnosić i pchać naprzód budzącą się żywiołowo świadomość polityczną, padają plackiem przed żywiołowością, i klepią aż do mdłości, że walka ekonomiczna «zderza» robotników z zagadnieniem ich bezprawnego położenia politycznego.
    Złe jest to, panowie, że was to żywiołowe budzenie się trade-unionistycznej świadomości politycznej nie «zderza» z zagadnieniem waszych zadań socjaldemokratycznych!
  24. Dla potwierdzenia, że całe to przemówienie robotników do ekonomistów nie zostało ni stąd ni zowąd przez nas wymyślone, powołamy się na dwuch świadków, niewątpliwie obeznanych bezpośrednio z ruchem robotniczym i najmniej skłonnych do przychylności dla nas, «dogmatyków», jeden bowiem z tych świadków jest «ekonomistą», który uważa nawet «Raboczeje Dieło» za organ polityczny!, drugi zaś jest terorystą. Pierwszy świadek — to autor godnego uwagi ze względu na szczerość i żywość artykułu «Petersburski ruch robotniczy a praktyczne zadania socjaldemokracji» w Nr. 6 pisma «Raboczeje Dieło». Dzieli on robotników na 1) świadomych rewolucjonistów, 2) warstwę pośrednią i 3) pozostałą masę. I otóż ta warstwa pośrednia «często interesuje się zagadnieniami życia politycznego więcej, aniżeli swemi najbliższemi interesami ekonomicznemi, których związek z ogólnemi warunkami społecznemi dawno już został zrozumiany»... «Ostro krytykują «Rab. Myśl»: «ciągle to samo, dawno znane, dawno już to czytaliśmy», «w przeglądzie politycznym znów nic niema» (str. 30—31). Ale nawet trzecia warstwa: «wrażliwsza, młodsza, mniej zdemoralizowana przez szynk i cerkiew masa robotnicza, prawie nigdy nie mając możności otrzymania książki o treści politycznej, komentuje we wszelaki sposób zjawiska życia politycznego, zastanawiając się nad urywkowemi wiadomościami o buncie studenckim» itd. Terorysta zaś pisze: «...Raz — dwa razy przeczytają o drobiazgach z życia fabrycznego w różnych, nie własnych miastach a później przestaną... Nudne... Nie mówić w piśmie robotniczem o państwie... znaczy patrzeć na robotnika, jak na małe dzieciątko... Robotnik — to nie dzieciątko» («Swoboda», wyd. grupy rewolucyjno-socjalistycznej, str. 69 i 70).
  25. Martynow «wyobraża sobie inny bardziej realny (?) dylemat» («Socjaldemokracja a klasa robotnicza» 19): «Albo socjaldemokracja bierze na siebie bezpośrednie kierownictwo walką ekonomiczną proletarjatu i przez to samo (!) przeobraża ją w rewolucyjną walkę klasową... «Przez to» — znaczy widocznie, przez bezpośrednie kierownictwo walką ekonomiczną. Niech nam pokaże Martynow, gdzie to widziano, aby przez samo tylko kierownictwo walką zawodową udawało się przeobrazić ruch trade-unionistyczny w rewolucyjny ruch klasowy? Czy nie może on zrozumieć, że dla «przeobrażenia» musimy wziąć się czynnie do «bezpośredniego kierownictwa wszechstronną agitacją polityczną?.. «Albo też druga perspektywa: socjaldemokracja zostaje odsunięta od kierownictwa walką ekonomiczną robotników i przez to... podcina sobie skrzydła... «Zostaje odsunięta», według przytoczonego wyżej zdania «Rab. Dieła» — «Iskra». Widzieliśmy jednak, że dla kierowania walką polityczną «Iskra» robi znacznie więcej, aniżeli «Rab. Dieło», przyczem nie ogranicza się ona do tego i nie zacieśnia w imię tego swych zadań politycznych.
  26. Mowa tu o wiośnie 1901 r., kiedy zaczęły się wielkie demonstracje uliczne. (Uwaga autora do wydania 1908 roku. Red.).
  27. Cyframi oznaczone są stronice tego samego artykułu Martynowa w Nr. 10, «Rab. Dieło». Red.
  28. Np. W czasie wojny francusko-pruskiej Liebknecht dyktował program działania całej demokracji — w jeszcze większym stopniu robili to Marks i Engels w r. 1848.
  29. — faktycznie, w rzeczywistości. Red.
  30. Przypis własny Wikiźródeł Przypis w druku zawiera błędne odwołanie. Zostało to skorygowane w tym wydaniu.
  31. Ustęp ten i druga część wstępu poprzedniego od słów: «Nie dość wszak nazwać się były usunięte przez Lenina w wydaniu z r. 1908. Red.
  32. — o, święta naiwności! Red.
  33. Patrz «Dzieła» (w jęz. ros.), t. IV.
  34. Brak miejsca nie pozwolił nam odpowiedzieć w «Iskrze» zupełnie szczegółowo na ten list niezmiernie dla ekonomistów charakterystyczny. Z ukazania się jego byliśmy ogromnie zadowoleni, gadanie bowiem o tem, że «Iskra» nie utrzymuje się konsekwentnie na stanowisku klasowem, dochodziło do nas już dawno i z najrozmaitszych stron, i szukaliśmy jedynie dogodnej okazji lub wyraźnego sformułowania tego utartego oskarżenia, żeby na nie odpowiedzieć. Odpowiadać zaś na napaści przywykliśmy nie obroną, lecz, kontratakiem.
  35. Patrz jego broszurę «W sprawie współczesnych zadań i taktyki socjaldemokratów rosyjskich» Genewa, 1898 r., str. 16—17. Red.
  36. Artykuł «Samowładztwo a ziemstwo» («Iskra» Nr. 2, luty 1901, i Nr. 4, maj, 1901) napisał Struwe. Inne artykuły Struwego nie ukazały się w «Iskrze». — 76. Red.
  37. A pomiędzy temi artykułami (Nr. 3 «Iskry») zamieszczony był artykuł specjalnie o antagonizmach klasowych na naszej wsi (patrz «Partja robotnicza a chłopstwo», Dzieła (w jęz. ros.), tom IV. Red.
  38. Patrz Dzieła (w jęz. ros.), tom IV, str. 69. Red.
  39. Patrz Lenin t. IV, str. 100. Red.
  40. Druga część artykułu Struwego «Samowładztwo a ziemstwo» («Iskra» Nr. 4, maj 1901) zatrzymuje się między innemi, nad tajnym memoriałem (1889 r.) ministra finansów Wittego, wymierzonym przeciw propozycji ministra spraw wewnętrznych Goremykina co do wprowadzenia instytucji ziemskich w kraju Zachodnim i wydanym przez Struwego przy współdziałaniu «Zarji». Umieszczenie artykułu Struwego w «Iskrze» i wydrukowanie przez «Zarję» «Memorjału» Wittego stało się możliwe wskutek styczniowego (1901 r.) porozumienia «Iskry», «Zarji» i grupy «Wyzwolenie pracy» ze Struwem. Porozumienie to przeprowadzone przez Akselroda i Wierę Zasulicz przy poparciu Plechanowa, przeciwko głosowi Lenina, okazało się krótkotrwałe. Na wiosnę tegoż roku ujawniła się zupełna niemożliwość dalszej współpracy marksistów z burżuazyjnymi demokratami w osobie Struwego i blok ze Struwem się rozpadł. — 77. Red.
  41. Patrz Lenin t. IV, str. 169. Red.
  42. Patrz Lenin t. IV, str. 158. Red.
  43. Słowa: «jak czytelnik pamięta» usunięto w wyd. r. 1908. Red.
  44. Przysłowie rosyjskie. Red.
  45. Koniec ustępu (od słów: «Czy «Rab. Diełu» nie przyjdzie») autor usunął w wydaniu z r. 1908.
  46. — złuda. Red.
  47. Znajdujemy tu też powołanie się na konkretne warunki rosyjskie, które z siłą fatalną popychają ruch robotniczy na drogę rewolucyjną. Ludzie nie chcą zrozumieć, że rewolucyjna droga ruchu robotniczego może jeszcze zgoła nie być drogą socjaldemokratyczną! Wszak cała burżuazja zachodnio-europejska za czasów absolutyzmu «pchała», świadomie pchała robotników na drogę rewolucyjną. My zaś, socjaldemokraci, nie możemy się tem zadowolić. I jeżeli w jakikolwiek sposób obniżamy politykę socjaldemokratyczną do polityki żywiołowej, trade-unionistycznej, to tem właśnie gramy na rękę demokracji burżuazyjnej.
  48. Dwa ostatnie ustępy zostały usunięte przez Lenina w wydaniu z r. 1908. Red.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Władimir Iljicz Uljanow i tłumacza: Felicja Pomorska.