Frytjof (Tegnér, tłum. Wiernikowski)/Wstęp

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Wiernikowski
Tytuł Wstęp
Pochodzenie Frytjof (Tegnér, tłum. Wiernikowski)
Wydawca nakład tłumacza
Data wyd. 1861
Druk Jozafat Ohryzko
Miejsce wyd. Petersburg
Źródło skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
WSTĘP.

I.
KILKA SŁÓW
o niniejszej pracy do czytelnika.

Przed dwódziestą laty, kiedym romans szwedzkiego poety, Izajasza Tegnera,[1] p. n. Aksel ogłaszał (Wilno, u Zawadzkiego 1842 r.), nie miałem bynajmniej zamiaru przystąpienia kiedykolwiek do tłómaczenia innych dzieł tego wiescza, tem bardziej, do przekładu najcelniejszego z jego utworów — Sagi Frytjofowej (Frithjofs-Saga), która, zdaniem powszechnem krytyki nowoczesnej, do arcydzieł sztuki poetyckiej zaliczoną została. Nie znając języka w którym spiewał Tegner, nie podobna było polegać na wierze tłómaczów, i odważać się na jakie nowe przedsięwzięcie. Myśl atoli o zupełnym ówczesnym niedostatu w piśmiennictwie naszem (zkądinąd tak zasobnem w piękne dzieł poważniejszych przekłady) spiewów Tegnera, zniewoliła mię do uczynienia gorącej odezwy (w Przemowie do Aksela, str. XIV) do piór zdolniejszych, i do błagania ich, aby się obeznały z wiesczem skandynawskim, który w polocie fantazji, kolorycie obrazów, artystycznem wydaniu i moralnej dążności nie ustępuje najsłynniejszym, najzawołańszym poetom europejskim, aby, mówię, w zrzódle go poznały, zgłębiły i na ojczysty język przelały. Nie mało przecież upłynęło czasu od tej mojej, że tak powiem, appellacyi do talentów, na jakich nam, (w młodem zwłascza pokoleniu naszem, pełnem życia i werwy poetyckiej), nigdy nie zbywało i zbywać nie może, nimem się ucieszył wiadomością, że kilka pięknych usiłowań zwrócono ku Tegnerowi, że kilka prób przepolsczenia ustępów Sagi Frytjofowej, już się tu i ówdzie, w czasopismach polskich, pojawiło.[2] Tymczasem nastręczyła mi się zręczność bliższego poznania Tegnera. Dwa tłómaczenia Frytjofs-sagi, do dziśdnia wysoko cenione w literaturach do których należą, dały mi wyobrażenie, jakie powziąść o tym wielkim utworze oddawna pragnąłem. Tłómaczenie angielskie p. G. S. (George Stephens), prawie pod okiem samego Tegnera w Szwecji dokonane, i chlubnem świadectwem autora zasczycone, przytem opatrzone w objaśnienia starożytności i mythologii skandynawskiej tak trafne i tak dokładne, że je Szwedzi na własny język przełożyli, i inne uczone we wstępie dodatki (cf. Frithiofs Saga af Esaias Tegner translated by G. S. — Stockholm, printed by G. H. Nordström 1839), było z nich pierwsze, z którem się spotkałem i które zgłębiać począłem. Słowa Tegnera w wydanem tłómaczowi świadectwie umiesczone: „nikt z poprzednich tłómaczów, których mi się czytać udało, nie zgłębił tak jak WPan, Professorze, ducha oryginału, i nikt tak jak WPan nieuszanował jego charakterystyki północnej“[3] — ręczyły mi za dokładność tego tłómaczenia. Wkrótce nowy, wzorowy przekład p. Jakóba Grota[4], który, jako biegły znawca literatury szwedzkiej, z dziwnym talentem przełożył Sagę na język rossyjski (Helsingfors, u pani Simelius, 1841), przybył także studjom moim ku pomocy. Wyznaję, że, w miarę wczytywania się w te przekłady, postanowienie dawniejsze nie brania się do Tegnera przed nauczeniem się jego języka — chwiać się mocno poczęło, i kilka niebawem pieśni poematu (I, III, X, XI i XIX) wygotowane zostały. Byłbym może, wszelako, ograniczył się tą liczbą pieśni, gdyby przypadkiem nie nadarzyła mi się sposobność wielce pożądana zapoznania się, w mieście gdzie obowiązki stanu pełniłem, z pewną uczoną i w literaturze swego kraju zamiłowaną szwedzką rodziną. Jej-to obowiązany jestem, że bez wielkiej trudności zdołałem poznać piękny język Tegnera, i że rozpocząłem ćwiczenia moje pod jej przewodnictwem, wprost na samej Sadze w oryginale. Kilkomiesięczny pobyt tej rodziny w jednem ze mną mieście, ukazał mi drogę, jaką w dalszej pracy należało iść do celu. W miarę tedy postępu w języku szwedzkim, wzmagała się i chęć przekładania poematu. Jakoż wziąłem się do pracy: dawniej wytłómaczone pieśni albo według oryginału sprostowałem (o ile to zrobić się udało), albo z gruntu przerobiłem, resztę zaś tłómaczyłem wprost ze szwedzkiego. Już praca moja zbliżała się nawet ku końcowi, kiedy grzeczność p. Adama Zawadzkiego, świadomego pracy mojej, udzieliła mi niespodzianie przekładu Sagi Frytjofowej pana Ludwika Jagielskiego (Poznań u Merzbacha 1856).[5] W kilka lat później poznałem jescze jedno tłómaczenie polskie tegoż poematu, ogłoszone w Warszawie u Jaworskiego w 1859 r., p. Józefa Grajnerta. Jakkolwiek oba rzeczone przekłady wyszły na świat wcześniej od mojego, który jest trzecim z kolei, nie są atoli od niego wcześniejsze, owszem z wielu względów są one spółczesne, jeśli nawet nie późniejsze. Z pewnym więc rodzajem pociechy, a nawet, że się tak wyrażę, dumy literackiej, przypominam sobie ową moją do piór zdolniejszych odezwę, i z rozkoszą prawdziwą przypusczam, że wyrazy moje, któremi spółczucie dla utworów Tegnera niegdyś wywoływałem, nie przebrzmiały marnie, nie stały się głosem wołającego na pusczy, owszem, zapadły do zacnych piersi i podniosły je do czynu. Jeśli zaś inne literatury europejskie rade u siebie widzą po kilka razem przekładów tej pięknej produkcyi poetyckiej, którą obecnie stawię przed sąd publiczny, toć mogę nie bezzasadnie tuszyć, że i nasza literatura przyjmie ją jak przyjęły inne, bez ubliżenia sobie, a czytelnik, ze trzech tłómaczeń, jakby ze trzech obok siebie postawionych portretów, łatwiej odgadnie prawdziwą fizyognomiją oryginału.
Wszakże, aby ten poemat stał się jescze wyrazistszym i tak się całemu ogółowi czytelników naszych przedstawił, jakim jest sam w sobie, jakim się objawił w umyśle wielkiego mistrza skandynawskiego, który tak wiele ma podobieństwa do naszego nieśmiertelnego Adama, winniśmy uprzednio odsłonić scenę na której się akcya poematu odbywa, i wyjaśnić te żywioły duchowe, które interes akcyi podnoszą: to jest skreślić pobieżny zarys naprzód mythologii skandynawskiej, grającej wielką role w poemacie, potem instytucyj narodowych, z których, że użyję wyrażenia o tem Göthe’go, barwa romantyczno-dzika, ale zarazem i tkliwo-marząca wypłynęła.

II.
RZUT OKA
na mythologiją dawnej skandynawii.
„Introite, et heic Dii sunt.“
Lucretius[6].

Z wyobrażeń o Bogu, o stworzeniu świata, jego obecnem i przyszłem istnieniu, jakie pierwotni myśliciele skandynawscy, bądź z siebie, bądź zkądinąd wysnuli, a które późniejsi w księgach Eddami zwanych zamknęli, lubo trudno ułożyć jednolitą całość organiczną, nad którą do dziśdnia, z rozmaiłem powodzeniem, uczeni starożytności północnych badacze pracują, poważamy się atoli skreślić obraz mythologii skandynawskiej w ogólnym, treściwym zarysie, jaki się z obojej Eddy poznać daje. Nie wdając się wszakże w dociekania, czy system teognozii północnej, jakkolwiek wiele wyobrażeń wschodnich w sobie zawierający, wypłynął niepośrednio z dualizmu zoroastrycznego (walki Dobra ze Złem — Ormuzda z Ahrymanem), do którego zdaje się mieć wielkie podobieństwo, czy z buddajskiego (walki Ducha z Materyą — Nirwany z Sansarą), który także czasem w nim się przypomina, albo egypskiego, lub nawet samego chrystijanizmu, który w świetnym mycie Baldera widocznie się przebija, dajemy tu jej obraz o tyle wyjaśniony, o ile tego nieobeznani ze starożytnościami skandynawskiemi czytelnicy wymagać mogą, i o ile to przy czytaniu poematu nieodbicie potrzebnem może się pokazać.
Przystępujemy do rzeczy.
Wierzył skandynawa w istność jedynego Boga, którego nazwał Alfaderem (Wszechojcem), w nieśmiertelność duszy ludzkiej, w nagrodę i karę po śmierci; wierzył, że od wieków istnieją dwie potęgi, wzajem sobie przeciwne — Dobra i Zła — które, do dnia ostatecznej ruiny świata widomego, będą się z sobą ucierać, nim nakoniec Zło bez zmartwychwstania polegnie, a Dobro w całym majestacie swej boskości zajaśnieje powtórnie, i rządy nad światem wieczyste obejmie. (W walce atoli tych potęg nie widzimy dwóch wojujących obozów, tak od siebie oddzielnych i odrębnych, jakiemi są obozy zoroastryczne Ormuzda i Ahrymana). Ale przypusczając skandynawa, że z woli Alfadera wszystko co widzimy powstało, przypuscza to w sposób jemu właściwy. Bierze on Alfadera za początek i za koniec owego wielkiego ruchu, który ma się naprzód objawić w doczesnej walce potęg przeciwnych, a potem w wiecznem uspokojeniu świata i błogości nieprzerwanej, jaka mu przyświecać będzie. W walce doczesnej nie objawia się widomie Alfader; on, podobnie jak Parabrama indyjski, usuwa się z widowni, i kędyś nad niebem, w Gimli czy Idawalu, bezczynny zostaje; występują tylko z jego woli i natchnienia, jakby jakie awatary (wcielenia), nowe uosobione siły, ludzką postacią odziane — potężne, wszechwładne, ale mniej od niego doskonałe, a zatem przy skończeniu świata upaść, w ogniu się oczyścić, zmartwychwstać i zlać się ze spotęgowanem w osobie Baldera Dobrem mające.
Kosmogoniczne wyobrażenia skandynawów dają się streścić następnie:
Przed stworzeniem nieba i ziemi była jakaś niezmierzona Próżnia, (Ginnunggap,) która się w kierunku południowo-północnym ciągnęła. Dwa światy: Ognia i Chłodu, z obu stron jej leżały. Świat ognia, Muspelhem, na południu, świat chłodu Niffelhem, na północy. Środkiem Próżni płynęły rzeki Eliwogor. Te, oddalając się ciągle od źródła z którego wypłynęły, tak dalece od siebie odeszły, że trucizna którą płynęły powoli krzepnąć, marznąć i ze strony północnej przestrzeń wypełniać poczęła. W Próżni panowała cisza. Sucha a zimna mgła z lekkością powietrza w niej się rozszerzyła. Tymczasem z południowej strony, z Muspelhemu, powionął wiatr ciepły i roztopił lody, które się z osadu rzek Eliwogor uformowały. Z roztopionej massy tych lodów powstały dwie olbrzymie postaci: Człowieka i Krowy. Człowiek ma imię Ymera, krowa Odhumli; ta ostatnia jest karmicielką Człowieka. Liże ona słone kamienie i wypuscza z wymion cztery strumienie mleka, które olbrzymowi służą za pokarm. Dalej z wyroków Przedwiecznego wylizuje Odhumla postać człowieka Bura. Wnukowie Bura, zwani Odyn, We i Wile (pierwsza skandynawska trymurta) reprezentują Alfadera i rozpoczynają dzieło tworzenia świata i pierwszych ludzi. Zabijają oni śpiącego Ymera, przenoszą go na środek Ginnunggapu, tułów jego rozrywają na części, i z nich świat widomy kształcą. Z czaszki formują strop niebieski, który na czterech kolumnach (wschód, zachód, północ, południe) osadzają; z tułowu wyrabiają ziemię (okrągłą ale nie kulistą); ze krwi olbrzyma — ocean i jeziora; z kości — góry skaliste; z zębów i potłóczonych kości — kamienie; z mózgu — chmury i obłoki etc. Lecz że tak urządzony świat niema jescze oświetlenia, prócz wylatujących z Muspelhemu iskier i płomyków, trzej stworzyciele zbierają latające po przestrzeni ognie, zwijają je w kule, i osadzają: jedne nieruchomie na sklepieniu niebieskiem, aby zawsze w jednostajnej były od siebie odległości (gwiazdy), drugim rozkazują krążyć pod stropem i oświecać niebo i ziemię (słońce, księżyc, planety i komety). Udają się potem na brzeg morski, gdzie spostrzegają dwa drzewa nowourosłe: jesion (ask) i olchę (embla); z jesionu tworzą pierwszego mężczyznę, z olchy pierwszą niewiastę, i nadają im imiona Ask i Embla. Tym prarodzicom ludzkiego plemienia udziela Odyn duszy i życia, Wile — rozumu, We — oblicza, mowy, słuchu i wzroku. Taki jest początek ludzi. Co się zaś tycze olbrzymów, istot przedstawiających o, jako potęgę Dobru przeciwną, to ich pochodzenie opisuje się inaczej. Pewnego razu gdy Ymer snem się pokrzepia, nagle potnieje i wydaje z siebie troje dzieci. Z pachy lewej mężczyznę i kobietę, z nóg innego mężczyznę; z tego ostatniego mnoży się ród olbrzymów, który jednakże, po zabiciu Ymera, w rozlanym ze krwi jego potopie ginie, oprócz jednego — Bergelmera. Ten, dopadłszy ze swą rodziną ogromnej łodzi, przybija na niej do wysokiego miejsca i staje się protoplastą nowego pokolenia olbrzymów, tem zaciętszego w gniewie przeciw bogom.
Po dopełnieniu dzieła stworzenia, Odyn, We i Wile zlewają się w jedną istotę boską, w osobę Odyna (Odin, Wodan, Guodan, Gud-Gott), na którą przechodzi cała wszechmocność Alfadera. Ztąd wyrazy Odyn i Alfader w poezyi skaldów stają się jednoznaczne. Ziemia (w poetyckiej mowie Fjorgina) powija mu żonę Fryggę. Z tego stadła rodzi się liczne potomstwo, które z Odynem władzę nad światem podziela, ale ta rodzina niebieska, na której czele stoją Odyn i Frygga, nie odpycha od siebie i innych istot, nawet z rodu samych olbrzymów, i z nimi dozwalają swej rodzinie małżeństwy się kojarzyć. Ale tradycja o Odynie, jako wodzu kolonii, przybyłej ze Wschodu, (o której niżej powiemy), i podanie o Odynie jako Bogu, dają prawo fantazji skandynawskiej urządzać hijerarchiją niebieską na podobieństwo ziemskiej. Jak Odyn-Wódz ma XII Dijarów (wodzów podrzędnych), tak Odyn-Bóg ma XII Asów (bogów), z którymi i władzę podziela i obraduje codziennie.
Nim atoli dotkniemy hijerarchii niebieskiej Asów, obejrzyjmy wprzódy scenę na której się ich działalność odbywa.
Na ukształconej z ciała Ymera ziemi, środkowe, wynioślejsze miejsce obierają na swój pobyt bogowie (Asy i Asynie) i mianują je Asgord, tojest Asów siedlisko. Tam budują dla siebie pałace i wznoszą dla Odyna tron Hlidskialf, z którego, okrom Odyna, nikt nie ma prawa na świat poglądać. Za Asgordem leży druga część ziemi zamieszkana przez ludzi, Midgord, a za Midgordem (opasanym dokoła wysokiemi ściany z brwi Ymera dźwignionemi) ciągnie się aż do morza Jottenhem (siedlisko olbrzymów, Jottów) ze stolicą Udgord, w której główny przedstawiciel Zła, król olbrzymów Lok panuje. Właściwie taki jest pierwiastkowy obraz ziemi, siedliska bogów i olbrzymów; ale z czasem poezya skandynawska zmienia tę panoramę. Jak u starożytnych Greków początkowy pobyt bogów — góra Olymp — przestała być ziemską siedzibą bogów, wzniosła się w błękity, i stała się niebem, utrzymawszy dawne imię Olympu, tak i skandynawski pierwiastkowy Asgord zamienia się na inny, wznosi się nad ziemię, osiada śród gwiaździstego stropu niebios, i już aż do skończenia świata (do Ragnareku) takim pozostaje.
Nowy ten Asgord tak się przedstawia.
W przestrzeni oświetlonej słońcem, księżycem i gwiazdami wznosi się spaniałe i ogromne drzewo, Wiąz-Igdrazyl, zwany też Drzewem Czasu. Trzema korzeńmi sięga on Asgordu, Niffelhemu i krainy olbrzymów, konarami ocienia wszechogrom, sczytem wylatuje nad gwiazdy. U korzenia, który kryje się w Niffelhemie, siedzi Duch-Kusiciel, potworny smok Nidheg. Nad drugim, co się w krainie olbrzymów zagłębia, leży należące do Mimera, boga mądrości, źródło, którego woda pijącym mądrości udziela; nad trzecim, który zstępuje do dawnego Asgordu, wisi wypukły, trójkolorowy most Bifrost (tęcza), po którym i bogowie na obrady i zmarli bohaterowie do nieba wstępują. W pobliżu Igdrazylu, w pięknej kwiecistej dolinie, obradują codziennie bogowie. Tam jest źródło Urdy, którego woda za najczystszą i najświętszą się uważa. Pod Igdrazylem mieszkają w pięknym pałacu trzy Norny, władczynie losów nieba i ziemi, z rodu olbrzymów — surowe ale sprawiedliwe wypełnicielki woli Alfadera, którą, z tablic złotych przez Asów utraconych, na swoje tarcze w znakach runicznych przeniosły. W różnych częściach Asgordu mieszkają bogowie i inne nadprzyrodzone twory za zezwoleniem Odyna. Najwyraźniej atoli oznacza Edda owe przestrzenie niebieskie, przez które słońce w ciągu roku przechodzi, a zatem te, które znakom zodyaku odpowiadają. O nich powiemy niżej.

Teraz poznajmy obradujących codziennie w pobliżu Igdrazylu u źródła Urdy bogów i assystujące im boginie.
A) Asowie (bogi).

Na najwyższym głazie siedzi prezydujący zgromadzeniu Odyn; z obu stron jego zajmują niższe siedzenia Asowie:

I. Thor (inaczej zwany Asa-Thor i Ok-Thor), pierworodny syn Odyna, bóg niepogody i piorunów, pogromca olbrzymów.
II. Balder, drugi syn Odyna, bóg dobra i światła (o którym obszerniej się powie).
III. Nijord, bóg wody i powietrza, opiekun żeglujących.
IV. Frej, syn Nijorda, bóg desczu i urodzajów ziemskich.
V. Tyr, najśmielszy z Asów, czuwający nad tymi, którzy, potykając się z wrogiem, wzywają jego opieki.
VI. Brag, bóg poezji i muzyki, skald niebieski, syn Odyna i Fryggi.
VII. Hejmdal, syn dziewięciu panien, rodzonych sióstr, strażnik mostu Bifrost, którym się ziemia z niebem łączy.
VIII. Heder, ślepy brat Baldera, bóg ciemności.
IX. Widar, bóg milczenia, najsilniejszy z Asów po Thorze.
X. Wal, syn Odyna i Ryndy (ziemi zmarzłej), bóg zimy.
XI. Uller, pasierzb Thora, najzawołańszy między Asami łucznik i łyżwiarz, czuwa nad pojedynkującymi, którzy go wzywają.
XII. Forset, syn Baldera, bóg sprawiedliwości.
B) Asynie (boginie).

Między boginiami pierwsze miejsce zajmuje Frygga, żona Odyna, matka i królowa bogów; drugie Freja, bogini wdzięku i miłości. Inne boginie są: Iduna żona Braga, bogini młodości; Syfia, żona Thora, matka Ullera; Nanna (Panna) żona Baldera, matka Forseta; Skada, żona Nijorda, matka Frtja i Frei; Saga, poważna dziewica, bogini dziejów; Gerda, żona Freja; Gefijona dziewica, bogini czystości panieńskiej; Lofna, bogini ślubów małżeńskich, i Wara opiekująca się zakochanymi, mającymi zawrzeć małżeństwo.
Mieszkania tych bogów i bogiń znajdują się w Asgordzie, po większej części w owych przestrzeniach, które znakom Zodyaku odpowiadają[7].
Oprócz tych bóstw uważanych za główne, są jescze inne istoty niebieskie, które skandynawa szanował. Takiemi były: Mimer bóg mądrości, skąpo udzielający nawet bogom swej wody (przypominającej perski chysser i amritę indyjską); Walkyrije, dziewice przenoszące do nieba z pola bitwy bohaterów poległych, i podczas uczty im usługujące; Alfy, drobne, skrzydlate, promieniejące istoty, które, niby piękne motyle, napełniają wszechogrom, i zawsze są ludziom życzliwe.
Najwydatniejszym atoli w Asgordzie obrazem Dobra, które się w nowych działaczów z łona Alfadera przelało, jest piękny, młodzieńczy, jasnowłosy Balder. Jest on spójnią bogów i, że użyję słów oryginału, jest ową wiązanką, która przeplata boski wieniec Walhalli (bandet uti Walhalls gudakrans) to jest węzeł, który łączy i utrzymuje w sczęściu boską rodzinę. Póki on żyje, póki mieszka między Asami, żadne niesczęście ich niedotknie, nic niezaszkodzi Niebu i Ziemi; ale z jego upadkiem, z jego zstąpieniem do Niffelhemu, niechybnie nastąpi ruina świata. Ztąd najmniejsza niespokojność jakiej Balder doświadcza, obudzą trwogę w Niebianach; ztąd ogólne nad Balderem czuwanie i ogólne zabiegi o zabezpieczenie jego żywota. Sczcgólniej zaś czuwa nad nim Frygga, matka jego. Zaklina ona wszystkie twory, mogące o śmierć go przyprawić, aby mu nie szkodziły. Ale, zaklinając je, nie zważa na pasorzytne drzewko jemiołę, i jej nie zaklina; poczem ufna, że nic już synowi szkodzić niebędzie, wraca do Asgordu i bogów tą wiadomością pociesza. Korzysta z omyłki Fryggi główny przedstawiciel Zła, Lok, i zadaje właśnie tą jemiołą śmierć Balderowi, na igrzysku wyprawionem przez bogów ku uczczeniu zabezpieczonego Baldera. Namówiwszy Hedera, ślepego brata Baldera, aby przyjął udział w powszechnej zabawie, tak pokierował jego ręką, że ten, nie myśląc o zdradzie, uderzył nią i zabił brata. Przeszyty Balder padł na ziemię. Przerażenie bogów było niewypowiedziane. Niebo, Ziemia i Ocean zapłakały nad jego zgonem, — ale wielce ucieszyli się olbrzymi. U Nanny żony zabitego boga pękło od boleści serce. Zwłoki obojga małżonków na jednym stosie spalono, a dusze ich społem do Niffelhemu zstąpiły. Po śmierci Baldera przewaga olbrzymów widocznie się ukazuje i świat psuje się widocznie; upadek Asów i ruina nieba stają się nieuchronne.[8] Nastąpić więc musi ostateczna bitwa dwóch stron przeciwnych, w której obie polegną, z tą atoli wielką różnicą, że Zło nawieki zaginie, a Dobro oczyści się w ogniu ostatecznym, w którym się Asgord spali, zmartwychwstanie, zleje się z oswobodzonym Balderem i panowanie nad nowym, piękniejszym światem rozciągnie.
Przecież i w rodzie Olbrzymów postrzegają się istoty, które przestają być bogom przeciwne, wchodzą do ich grona, spokrewniają się z nimi, lub władzę ich nad światem podzielają — Hela córka Loka, obejmuje rządy Niffelhemu; Skada i Gerda stają się żonami Asów; Norny (Parki skandynawskie), gdy owładnęły złotemi tablicami, na których niezmienna wola Alfadera zapisaną bjył, a które Asowie jescze w pierwszych dniach stworzenia utracili, i gdy przeniosły z nich runami kreślone wyroki na swe tarcze, stają się bóstwami, osiadają w Asgordzie i kierują losami całego świata, ściśle dopełniając woli Alfadera.
Prócz Asów, Alfów i Olbrzymów wierzono jescze w inne twory nadludzkie, które na ziemi — w górach, wodach i lasach przemieszkiwały. Były to istoty pochodzące od Olbrzymów, a zatem złośliwe, ludziom i bogom nieprzyjazne; zwano je Czarnemi Alfami, Karłami i Trollami. Te ostatnie wielce są podobne do litewskich Jodsów, tak ślicznie w Witoloraudzie figurujących; nawet wyraz Jotty (olbrzymi) jest widocznie jednego źródła z Jodsami.

Na tem kończymy zarys mythologiczny i odsyłany naszych czytelników, w razie potrzeby, do przypisów umiesczonych pod tekstem.
III.
SKANDYNAWIJA
i jej dawni mieszkańce.

Północno-zachodnia część Europy, zamykająca dziś w swoim obrębie królestwa: Szwecyi, Norwegii i Danii, w epoce do której się poemat odnosi, przedstawiała mnóstwo niewielkich, niepodległych państw, w zarządzie i instytucjach z powodu jednostajności religii, języka i prawodawstwa — zupełnie do siebie podobnych. Dość zwrócić uwagę na jedno z nich, aby powziąść wyobrażenie o innych. Że zaś akcya Sagi odbywa się głównie, naprzód w królestwie Sognu, ojczyźnie Frytjofa, potem w Nordlandzie (niniejszej prow. Chrystijanii), państwie Rynga, potężnego jego rywala, rzućmy okiem na pierwsze — a z niego poznamy i inne.

a) Królestwo Sognu. — Systrand. — Framnes.

Państwo Sognu leżało w niniejszej prowincyi norwegskiej North-Bergen, i szerzyło się po obie strony zatoki, która do dziśdnia nosi starożytną nazwę Sognijskiej (Sognefjord). Na południowym brzegu zatoki, była stolica państwa, Systrand, rezydencya króla Bela i jego następców Helga i Halfdana. W pobliżu Systrandu wznosiła się na wysokiej skalistej górze, ponad zatoką, świątynia Baldera, obszerna drewniana budowa, opasana cienistym gajem, kędy zabijano ofiary (sczególniej białe zrzebce i sokoły), i ogrodzona parkanem. Wprost Systrandu, na północnym brzegu zatoki, leżała majętność Frytjofa, od blizkiego przylądku, Framnes’em zwana. (Opis jej daje poeta w pieśni III.)

b) Mieszkańce. — Bondy.

Wedle podania, w Skandynawii upowszechnionego, pewna kolonija wschodnia, pod dowództwem Odyna i jego pomocników (dijarów), przeniosła się w strony północne i niemi owładnęła. Ludność miejscowa, uległszy wpływowi wychodźców i z nimi się zlawszy, wydała potomstwo silne i energiczne, któremu, mimo niepohamowanej żądzy walk i podbojów, nie brakło na porządnych wyobrażeniach o prawie i powinności, o obywatelstwie i ziemskiej własności. Państwo dzieliło się na tak zwane fylki, czyli odrębne, większe lub mniejsze dzielnice, niezależne, stanowiące własność wolnego ziemianina, czyli bonda. Każdy bond, wolny ziemianin, był samowładnym panem swej własności, z której zarządu nikomu nie zdawał rachunku. Ale, że surowość klimatu i, ztąd pochodząca w większej części skandynawskiego półwyspu, nieżyzność ziemi, nie płużyły rolnictwu, musiał mieszkaniec szukać gdzieindziej środków zaopatrzenia swych potrzeb. Przy rozwinięciu ducha wojowniczego, do którego usposobiała sama religija, obiecująca tym, co w boju z chwałą polegną, rajskie rozkosze w Walhalli, niemógł on nie szukać sczęścia w orężu, który zabezpieczał mu byt wygodny na ziemi i prowadził go po śmierci do raju. — Chętnie więc, jeśli był ubogim, zaciągał się pod rozkazy wodzów znakomitych, jeśli zaś był zamożnym, sam formował drużyny i z niemi odbywał wyprawy. Bondowie, jako obywatele swobodni, zgromadzali się zbrojnie na obrady, czyli tyngi (sejmy), i tam pod przewodnictwem konunga (głównego naczelnika-króla), stanowili większością głosów wszelakie prawa i uchwały.

c) Konungi. — Wikingi. — Jarły.

Jakkolwiek władza najwyższa ograniczała się w pokoju wolą narodu, objawioną na tyngu, była jednakże powszechnie wielce szanowaną, a podczas wojny, nieograniczoną. Ród bowiem konungów wywodzono od bogów, przez dwóch synów Odyna: w Norwegii przez Seminga, w Szwecyi przez Ingwe. Starsi synowie konungów, za życia jescze swych ojców nosili tytuł konunga, ale wstępowali na tron nie inaczej, jak za zgodą i potwierdzeniem ludu. Potem konung lustrował swe państwo osobiście (eriksgata), aby się dać poznać ludowi i o jego potrzebach przekonać; po powrocie z takowego objazdu, odbywała się jego koronacya. — Młodsi synowie konungów (równie jak i bondów), nie podzielając rodzicielskiego dziedzictwa, szukali gdzieindziej losu. Opatrzeni zatem przez rodziców w potrzebne zasoby urządzali flotylje, uzbrajali je dzielną drużyną, pusczali się na awanturnicze przedsięwzięcia, opanowywali ziemie, i niekiedy stawali się w nich konungami, albo też ze zdobyczą bogatą wracali do domów rodzinnych, i tu w ciągu długiej zimy, do nowych się wypraw gotowali. Takich wojowników zwano ogólnym wyrazem Wiking (Wik — bój, Ing — młodzian, junak, ztąd u Sławian Wieleń i Witiaź), albo król morza (Sea-konung). Jest to pierwsze znaczenie tego wyrazu; później służył on każdemu morskiemu bohaterowi i oznaczał dzielnego wojownika, rycerza. Słynniejsi Wikingowie z bondów otrzymywali nieraz od narodu, za swe świetne czyny, zasczytne tytuły Jarłów, który niby ma odpowiadać niemieckiemu tytułowi Graf (Comes, earl, graf — hrabia).

d) Wychowanie dzieci.

Zajęty skandynawa, od wiosny do późnej jesieni, sprawą wojenną, która go na długi czas od rodzinnej ziemi oddalała, a po powrocie do kraju oddając się wypoczynkowi i szumnym biesiadom, nie mógł osobiście czuwać nad wychowaniem swych dzieci. To właśnie zmuszało go poruczać je opiece przyjaciół, z cnót i mądrości w obywatelstwie powagę mających. Mężowie tacy, z powierzaną pieczy ich młodzieżą, formowali nową rodzinę, która, i po swojem rozwiązaniu się, zachowywała wzajemną przychylność. Piastun — instruktor zawsze się mianował ojcem (fosterfader), dzieci synami i córkami (fosterson, fosterdotter). Dziatwa obojej płci, wzrastając pod kierunkiem piastuna, ćwiczyła się, stosownie do swego przyszłego zawodu, w umiejętnościach właściwych. Społem obeznawała się z religją, przepisami moralności i dziejami narodowemi, które albo z pieśni świętych (później Eddami przezwanych), albo z sag, tojest powieści uporządkowanych i zapisanych, poznawała. Wędrujący także po krajach skandynawskich liczni biegli opowiadacze dzieł przodków, lub innych znakomitych wypadków, będąc wszędzie pożądanymi gośćmi, wielce się przyczyniali do rozwinięcia umysłowego młodzieży. W tem atoli wychowaniu największą zwracano uwagę na wzmocnienie ciała młodzieńczego, jako rękojmi długoletniego i czerstwego żywota. Wyścigi, skoki, bicie się w palcaty, strzelanie z łuku, ciskanie włóczni, przetrącanie piersią rozkołysanych prądów, kierowanie łodzią i tym podobne ćwiczenia, hartowały chłopców i rozwijały zarazem ich siły fizyczne. Dziewczęta, przy stosownych także gimnastycznych ćwiczeniach, uczyły się najstaranniej rękodzieł gospodarskich: wyszywały w krosnach, tkały płótna i kobierce, szyły dla mężczyzn odzienie, grały na arfie i gospodarzyły pod okiem rządczyni domu. — Dzieci wspólnie wychowane, póty zostawały w zagrodzie piastuna, póki każde z nich nie urosło, i za swem przeznaczeniem nie poszło.

e) Braterstwo-po-broni.
Między młodzieżą społem wychowaną budziły się nieraz sympatije, które na całe życie wzajemnie ich łączyły. Nie mówiąc o skłonności, która pociągać mogła ku sobie serca płci rozmaitej, a której ulegli i bohaterowie naszego poematu, Frytjof i Ingeborga, wspomnimy tu o najświętszym u Skandynawów związku, zwanym braterstwem-po-broni. Każdy młodzieniec wybierał sobie, z grona towarzyszów, jednego, z którym zawierał orężne przymierze, i które stwierdzał obrzędowie w sposób następny: dwaj młodzieńce wychodzili na ustronie, wycinali w darninie otwór, do którego zlewali po kilka kropel krwi, wycedzonej z rąk lekko zarżniętych, i uroczyście przysięgali: że nigdy siebie w żadnej przygodzie nieodstąpią, że wszystko co im los nadarzy, za wspólne uważać będą, i że w przypadku śmierci jednego (jeśli ta w skutek zdrady lub przemocy nastąpi), drugi nietylko pomści się za niego nad wrogiem, lecz mu jescze wyrżnie w karku orła krwawego (blodörn) i tem uspokoi duszę niebosczyka.
f) Oręże Skandynawów. — Znaczenie tarcz.

Bronią zaczepną były głównie: miecze i dzidy, odporną — pancerze, szyszaki i tarcze. Te ostatnie służyły do rozmaitego użycia. Na nich podnoszono na tyngu obranego lub potwierdzonego konunga, unoszono poległych bohaterów do miejsca ich wiecznego spoczynku; tarczami różnej barwy, jakby niniejszemi chorągwiami, oznaczano różne oddziały wojska; w uroczyste dni zdobiono niemi sale ucztowe i okręty. W chwili niebezpieczeństwa dla konunga, lub dla ukrycia go od niepogody, formowano z nich twierdzę pod imieniem sköldborg. Uderzenie mieczem o puklerz czerwony, który był godłem wojny, jak biały pokoju, obwiesczało ludowi o wypowiedzianej wojnie i t. d.

g) Różne rodzaje śmierci.

Walcząc w otwartym boju z nieprzyjacielem i ginąc z jego ręki, pewnym był wojownik skandynawski, że dostąpi zbawienia, że po śmierci przeniesie się z Walkiryją do Walhalli (przyp. 4 pieśń I), pałacu Odynowego, gdzie ze spółwybrańcami (Enherjami) bić się i bankietować będzie codziennie. Ale, w razie niemożności spotkania takiego zgonu, w którymby, przelewając krew swoją, mógł zejść ze świata, udawał się do innych sposobów legalnych, zwyczajem i przykładem uświęconych. Lud prosty rzucał się wesoło z wysokości na ostre skały, i na nich wisząc, ducha wyziewał. Wyższe osoby, jak konungi, jarły i w ogólności wikingi, spełniali nad sobą w wieku zgrzybiałym, obrzędowe samobójstwo, zwane Geirsodd (spisa włóczni) albo śmierć Odynowa (Odensdöd), w przekonaniu, że naśladują, Odyna, który, będąc jescze człowiekiem (wodzem kolonii), miał niby życie sobie odebrać w sposób następujący: Ubrawszy się w najświetniejszy rynsztunek, obnażył piersi i ręce, i na każdej z tych części ciała, wyciął ostrzem dzirytu dziewięć ran, w kształcie runy Tyr (T), mającej podobieństwo do żelezca włóczni, a potem, z upływem krwi, skonał. Obrzęd ten naśladowano skrupulatnie; poeta nasz skreślił go nawiasem w Pieśni XX. Wszyscy inni, którzy umierali od starości lub choroby, jak gdyby leżąc na słomie, tojest w łóżku, umierali śmiercią słomianą (stradod) i zstępowali do podziemnego państwa Heli (do Niffelhemu), gdzie żyli w smutku i zapomnieniu od świata. Dusze tylko cnotliwych niewiast wstępowały bez przelewu krwi do Nieba, i mieszkały w pałacach bogiń, do których należały.

IV.
KILKA SŁÓW JESCZE
o przekładzie.

Ograniczając się tym pobieżnym zarysem mythologii i starożytności skandynawskich, który obszerniej wyjaśnia się w dalszych przypisach, winienem tu dołączyć kilka słów dotyczących niniejszego przekładu, i wyznać, że:
1) O tyle tylko usiłowałem utrzymać formy liryczne, jakie nadał oddzielnym swym pieśniom wiescz skandynawski, o ile to pozwoliły jasność i harmonja naszego języka; uważałem bowiem upędzanie się za nowością, do której nie widziałem wielkiej potrzeby, za niebezpieczne dla siebie. Jedną tylko pieśń poematu w formie dla nas niezwykłej (P. XIX. Pokuszenie), bo wierszem szesnastozgłoskowym napisaną, utrzymałem, dawszy jej jednakże z samego początku, urozmaiconem rymowaniem, tok wiersza ośmiozgłoskowego; że
2) W użyciu imion własnych, szedłem za ogólnem prawidłem mowy naszej, tojest imionom rodzaju męzkiego dałem zakończenie na spółgłoskę, żeńskiego zaś na samogłoskę a. Ztąd imiona męzkie: Bele, Helge, Brage, — żeńskie: Frygg, Ingeborg, Hel i inne, mało jescze u nas utarte, piszę wszędzie Bel, Helg, Brag, Frygga, Ingeborga, i przypadkuję stosownie; że
3) W słowach szwedzkich, mających samogłoskę ö, bliższą do naszego o, aniżeli e, daję przewagę dźwiękowi pierwszemu nad drugim, i piszę Bjorn, zamiast Bjern (Björn) — że
4) Wprowadzam, idąc za przykładem innych, staropolskie wyrazy, sczęśliwie wskrzeszone i do poezyi wielce przydatne, jakiemi są: mir (spokój), chram (wyraz z arabskiego wzięty, świątynia, dom boży), kień (okucie przodu okrętowego w kształcie dziobu, łacińskie rostrum), nart (podstawek stalowy pod łyżwą dla kierowania się w biegu po lodzie), i inne — dodawszy do nich słowo biblijne manela (bransoleta, bracelet, armring), które zdaje się lepiej rzecz malować aniżeli kole lub obręcz, — i nakoniec że
5) Przed każdą pieśnią umiesczam treść jej, aby ułatwić czytelnikowi spamiętanie sczegółów, jakie ją stanowią, i ogólnej osnowy całego poematu.




Więcej nie mam nic do powiedzenia, chyba to, że policzę siebie do sczęśliwych, jeśli czytelnik przebiegając ten przekład, wyrzecze w duchu o jego oryginale choć małą cząstkę tego, co o nim, po przeczytaniu przekładu niemieckiego Amalii Helwig, wyrzekł niegdyś, skąpy na pochwały, Göthe (Göthe’s Werke 46 Band), tojest że..... „tu (we Frytjofie) starożytna, potężna, olbrzymio-dzika poezya, jakby wskutek niepojętej metamorfozy, pojawia się w czarującej, nowej, marząco-tkliwej postaci, i nie traci bynajmniej na swym charakterze pierwotnym.“

Ale — kość rzucona i Rubikon przebyty!









  1. Izajasz Tegner urodził się w 1782 r. 13 Listopada, umarł w 1846. Życie jego sczegółowie opisali Francen, przyjaciel i kolega poety, i Boettiger zięć jego. Wyciągi z tych życiorysów znajdzie czytelnik w przemowie mojej do Aksela, i we wstępie do tłumaczenia Sagi przez J. Grajnerta.
  2. Próby te umieścili: Franciszek Morawski w Przeglądzie Poznańskim; Roman Zmorski w Bibliotece Warszawskiej; Wincenty Dawid w Niezabudce, i NN (ś. p. Alfons Walicki, były professor greczyzny w charkowskim uniwersytecie) w Pamiętniku Literackim. O innych, jeśli jakie były, do dziśdnia niewiem.
  3. ...ingen af de föregoende öfversattarne som jag haft tillfälle att lära känna, inträngt so som Herr Professoren i Originalets ursprungliga anda och so respekterat dess Nordiska egenheter. — Esajas Tegner.
  4. Przypis własny Wikiźródeł Jakow Karłowicz Grot (ros. Яков Карлович Грот) – rosyjski filolog.
  5. Z wielu staropolskich wyrazów tego przekładu skorzystałem, jak o tem powie się niżej.
  6. Przypis własny Wikiźródeł Introite, [nam] et heic Dii sunt (łac.) — motto wzięte z dramatu Natan mędrzec (niem. Nathan der Weise) Gottholda Ephraima Lessinga, który przypisywał ich autorstwo nie Lukrecjuszowi, jak tutaj, ale Gelliuszowi; de facto jest to fragment z łacińskiego przekładu traktatu Arystotelesa pt. O częściach zwierząt (łac. De partibus animalium) (I, 5 [645a]), w którym tenże wskazuje na pochodzenie tych słów od Heraklita. W przekładzie zespołu Wikiźródeł brzmi on: Wejdź, [bowiem] i tutaj są bogowie; por. Arystoteles, De partibus animalium, tłum. William Ogle, Clarendon Press, Oxford 1911, sekcja 645a.
  7. Oto jest porządek w jakim Edda siedziby bogów (w Zodyaku) wymienia: 1) Ydalir (strzelecka dolina) mieszkanie Ullera (odp. zn. Strzelec-Listopad); 2) Alfhem (siedlisko Alfów) m. Freja (Koziorożec-Grudzień); 3) Walaskialf, m. Wala, boga zimy (Wodnik-Styczeń); 4) Sekwabek, pałac Sagi (Ryby-Luty); 5) Gladshem (siedlisko radości) z pałacem Walhallą do Odyna należącym (Baran-Marzec); 6) Thrymhem, mieszkanie Skady (Byk-Kwiecień); Brejdablik, świetny pałac Baldera (Bliźnięta-Maj); 8) Himingbiorg (góra niebieska) siedziba Hejmdala (Rak-Czerwiec); 9) Folkwang, wspaniały pałac Frei (Lew-Lipiec); 10) Glitner, mieszkanie Forseta (Panna-Sierpień); 11) Noatun, mieszkanie Nijorda (Waga-Wrzesień); 12) Landwidi, siedziba Widara, boga milczenia (Niedźwiadek-Październik).
  8. Opis katastrofy, mającej świat znisczyć i wznowić, umiesczony w przypisie 128 pod słowem Ragnarek, w pieśni XXIV.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Wiernikowski.