Miłość a kłamstwo

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł Miłość a kłamstwo
Pochodzenie Miłość a kłamstwo. Samobójstwo
Wydawca Wydawnictwo „Świt”
Data wyd. 1927
Druk Drukarnia „Siła“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


MIŁOŚĆ I KŁAMSTWO.

Szatan, choć sobie mądrość i siłę przyznaje
Wie, że kłamie i wiary sam sobie nie daje
Dla tego rad śród ludzi zdania swoje szerzyć
By je słysząc z ust cudzych, mógł im sam uwierzyć!

(Mickiewicz)
Zdania i uwagi, wybrane z dzieł Jakóba Boehme,
Anioła Ślązaka i Saint Martina“.

W ten to sposób pisze Mickiewicz o kłamstwie, przypisując mu pochodzenie szatańskie... Lecz zanim przystąpimy do samego tematu, do ustalenia związku, jaki pomiędzy miłością a kłamstwem zachodzi, wprzód musimy poświęcić słów parę samemu kłamstwu.
Co to jest kłamstwo?
Kłamstwo zwykle określane bywa, jako świadome mówienie nieprawdy.
W związku z tem na kłamstwo panują najróżnorodniejsze poglądy. Surowi moraliści uważają je za grzech, za występek wielki, twierdzą, jak między innemi filozof Kant, że kłamstwo nawet wtedy byłoby niedozwolone, gdyby od niego ocalenie całego świata zależało. Toż samo mówi Św. Augustyn, że kłamać nigdy nie wolno.
Ale już inni i to bardzo zaciekli filozofowie muszą z tego stanowiska czynić najprzeróżniejsze koncesje. Tak więc Wiktor Cathrein, w swej „Filozofji moralnej“ (Bibljoteka dzieł Chrześcijańskich) opatruje powyższe zdanie Św. Augustyna następującym komentarzem: twierdzenie to zdaje się prowadzić do wielu trudności w życiu praktycznem, często bowiem dla jednostki, lub dla ogółu zachowanie tajemnicy jest konieczne.
Istotnie jeżeli zejdziemy z wyżyn wysokiej moralności a zwrócimy się do życia codziennego, to zobaczymy, że nie ma czynu bardziej pospolitego, jak kłamstwo; kłamią dzieci, kłamią dzicy, kłamią histerycy, a postępują tak nie tylko istoty, którym brak moralności, lecz ludzie zażywający jaknajwiększego szacunku.
Pisarz Ryttner poświęcił tej sprawie nawet nowelkę, bodaj zatytułowaną „Prawda“:
Do salonu wchodzi szereg osób i każda z nich zmuszona jest mówić prawdę.
Poważny więc profesor zwraca się do swego niemniej poważnego kolegi „jak się masz stary durniu, ciągle ci się jeszcze zdaje, że twoje wykłady są coś warte“.
Inna znów matrona, czule się uśmiechając, tak przemawia do jednej z wchodzących pań; „a toś się stara papugo umalowała a ta twoja suknia to pewnie wzięta na kredyt!
Co się po tych wynurzeniach dziać poczęło — łatwo się domyśleć można — a mała ta próbka aczkolwiek przedstawiona w beletrystycznej formie, jest najlepszym dowodem tego, co w warunkach towarzyskich przy bezwzględnej prawdomówności by się stało.
Rzeczywiście o ile zastanowimy się głębiej, to przekonamy że nie jest to taki paradoks na jaki na pierwszy rzut oka wygląda: wypowiedzenie prawdy w wielu okolicznościach może przynieść daleko większą krzywdę niźli kłamstwo.
Całe nasze skomplikowane życie współczesne buduje się na kłamstwie: pomijając już, że ludzie okłamują się wzajemnie z potrzebą, lub bez potrzeby, kłamstwem jest polityka, kłamstwem jest dyplomacja, kłamstwem jest handel, kłamstwem są finanse, wielkim kłamstwem jest literatura i sztuka. Znakomity pisarz angielski Oskar Wilde pisał nawet w swych świetnych „Djalogach o sztuce“ w fragmencie zatytułowanym „Znaki kłamstwa“. „Zarówno kłamstwo jak poezja jest sztuką — sztuką o pokrewnym charakterze, jak określił był Plato — i wymagają najsumienniejszych studjów i bezinteresownego oddania... Jak poetę poznajemy po jego subtelnej melodji słowa, tak samo kłamcę po rytmicznym bogactwie wyrazu, a u żadnego nie wystarcza samo tylko przypadkowe natchnienie chwili, jak wszędzie tak i tu ćwiczenie poprzedza doskonałość...“ Świetny swój błyskotliwy essey opatruje Wilde komentarzem, że „dziwna banalność współczesnej literatury nastąpiła na skutek zaniku kłamstwa, jako sztuki, umiejętności i przyjemności“. Takie tedy mamy o kłamstwie najróżnorodniejsze zdania i sądy. Lecz jeśli każdy z nas na pierwszy rzut oka przyznać musi dopuszczalność w bardzo, a bardzo wielu wypadkach w naszych życiowych stosunkach kłamstwa, jako „malum necessarjum“ — jako konieczności, to jakże rzecz się będzie miała z ustosunkowaniem świadomego mówienia nieprawdy do miłości.

Kochanko moja! na co nam rozmowa
Czemu chcąc z tobą uczucia podzielać
Nie mogę duszy prosto w duszę przelać
Za co ją trzeba rozdrabniać na słowa
Które nim słuch twój i serce dościgną
W ustach wietrzeją, na powietrzu stygną.

Kocham, ach kocham, po sto razy wołam
A ty się smucisz i zaczynasz gniewać
Że ja kochania mojego nie zdołam
Dosyć wymówić, wyrazić, wyśpiewać;
I jak w letargu nie widzę sposobu
Wydać znak życia, bym uniknął grobu.

Strudziłem usta daremnem użyciem:
Teraz je z twemi chcę stopić ustami,
I chcę rozmawiać tylko serca biciem
I westchnieniami i całowaniami
I tak rozmawiać godziny, dni, lata
Do końca świata i po końcu świata

W miłości więc prawdziwej słów nawet nie potrzeba; dusza rozmawia z duszą, bo miłość prawdziwa, wielka, wzajemna polega na zlaniu się dwóch jednostek kompletnie, na tym wytworzeniu z dwojga osób jednej całości. Trudno teoretycznie z prawdziwą miłością pogodzić kłamstwo, trudno wyobrazić sobie jak para kochanków może się wzajem oszukiwać, może mówić to czego nie ma na myśli, skoro właśnie wielka, prawdziwa miłość polega na jaknajwiększej szczerości.
Tak zdawałoby się pozornie, cóż z tego kiedy życie, to przeklęte życie, które nami kręci, niby marjonetkami w wielkim teatrze kukieł decyduje zgoła inaczej, zgoła w inne warunki nas stawia.
Dla zilustrowania przytoczę ustęp z nowelki Srokowskiego „Szklanka kawy”.
Poznali się; on był poetą, ona zaś, panna Dusia, sprzedawczynią w sklepie z czekoladkami. Poznali się i pokochali, jak para dzieciaków.
Spotykali się codziennie, obiady jadali razem, chodzili na długie spacery. Lecz razu pewnego, on skonstatował, że niema nawet paru groszy na obiad. — Przytaczam ustęp.
„Co począć? myślałem. Brak obiadu nie przerażał mnie wcale... ale co Dusia pomyśli, gdy nie przyjdę? Ostatecznie wymyśliłem dyplomatyczny sposób. Rano, zaraz po otwarciu sklepu, poszedłem i oznajmiłem jej, że matka moja ze wsi tylko na parę godzin przyjechała i muszę towarzystwa jej dotrzymywać. Wyszedłem. Cały dzień snułem się, jak błędna owca po mieście.
Z uderzeniem godziny ósmej przyszedłem po Dusię. Ona też była smutna i dziwnie zgnębiona... Szliśmy długo milcząc..
W końcu ona przemówiła:
— Wie pan? — i zamilkła.
— Co? — zapytałem.
— Wie pan, chciałam panu coś powiedzieć, tak jak przyjacielowi, ale mi wstyd i nie mogę...
Zacząłem nalegać.
Nic strasznego, o nie... tylko trudno powiedzieć.. Ale panu ufać mogę — nieprawdaż?
— Naturalnie — rzekłem tuląc jej ramię swoim ramieniem.
— No, to już powiem poprostu. Zdarzyło mi się tak głupio, że nie miałam dzisiaj na obiad, a i z tego samego powodu herbata mnie nie czeka i jestem bardzo głodna... Zadrżała bardzo silnie i przygarnęła się do mnie cała. Potem mówiła dalej.
— Wie pan co? Tu niedaleko jest cicha cukierenka. Pójdziemy na szklankę kawy... dobrze?
Słuchałem jej słów niemy, zrozpaczony... Nie miałem przecież złamanego grosza przy duszy! Przechodziliśmy właśnie pustym odludnym placem. Jakieś nawalne, ogromne uczucie wezbrało mi w piersi, czułem łzy w gardle.
— Dusiu, i ja nie mam grosza! Skłamałem... Powiedziałem, że matka przyjechała, bo nie miałem na obiad! Obojeśmy głodni, biedactwo ty moje.
I dotąd nie wiem jak się to stało... Uczułem nagle jej ramiona na mej szyi, uczułem jej drżące usta na mych ustach i łzy jej gorące polały się po mej twarzy i mięszały z zimnym dżdżem listopadowym — świat mi zawirował w oczach i staliśmy — para dzieciaków — w jedną istność zlani, nie zziębnięci, nie otuleni kirem nocy listopadowej, ale płonęły nam jasne słońca i przedziwne rosły nam kwiaty!
Głupie lata!
— Taki obrazek miłosny, połączony z kłamstwem — maluje nam Srokowski. Jakie to było niewinne kłamstwo! Lecz idźmy dalej.
Jak widzimy więc w najczystszej, najbardziej idealnej nawet miłości, kłamstwo, kłamstewko miejsce sobie znajdzie — a w innych wypadkach?
W innych wypadkach bywa bardzo różnie.
Pierwsza więc teorja głosi: niema miłości bez kłamstwa.
Tu zaraz wielką różnicę znajdziemy. Piękne panie zawołają: tak! bo urodzonym kłamcą jest mężczyzna, on nas okłamuje stale i zwykle, symulując miłość!
Na to bardzo energicznie panowie odpowiedzą: nie prawda, po trzykroć nieprawda — to wy, moje panie robicie sobie z nas igraszkę, wyznajecie nam wasze uczucia, by z nas tem lepiej się wyśmiać, tem lepiej nas poniżyć, tem lepiej nami wzgardzić!
Tak zawołają panie i panowie — panowie, naturalnie o ile tylko będą w liczniejszym gronie, bo w domu z tą tezą w cztery oczy wobec małżonki napewno wystąpić się nie ośmielą. Nasuwa się więc pierwsze pytanie: kłamstwo kobiety i kłamstwo mężczyzny. Kto większym jest kłamcą w sprawach miłości, kobieta czy mężczyzna. Groźny wróg kobiety a młodociany filozof Otto Weininger tak się w tej sprawie wypowiada: Kłamliwość, organiczna kłamliwość znamjonuje wszystkie kobiety. Jest to zupełnie błędne, jeżeli się mówi, że kobieta kłamie. Zawierało by to bowiem twierdzenie, że one niekiedy mówią prawdę. Jak gdyby szczerość pro foro interno et externo, nie stanowiła właśnie cnoty do której kobiety są absolutnie niezdolne, która dla nich jest zupełnie nie możliwa! Chodzi o to, ażeby zrozumieć, że kobieta w życiu swojem nie jest nigdy prawdomówna, nawet co więcej właśnie i wtedy nie, kiedy tak, jak histeryczka, niewolniczo jest posłuszna heteronomicznemu wymogowi prawdy i w ten sposób zewnętrznie przecież mówi prawdę. Nawet miłość jest kłamstwem. Miłość u kobiety jest tylko procesem duchowego napełniania się męskością pewnego mężczyzny i dla tego tylko u histeryczki możliwem; z właściwą miłością nie ma ona nic wspólnego.
Kobieta może dowolnie na żądanie śmiać się, płakać, rumienić, nawet źle wyglądać — kiedy tego chce, lub kiedy tego wewnętrzny przymus żąda. Dla takiej kłamliwości brak mężczyźnie widocznie także organicznych fizjologicznych warunków.
W taki to bardzo nieprzyzwoity sposób określa płeć piękną Otto Weininger.
Są kategorje i kategorje kobiet.

Kto mi powie, kto odgadnie
W głębi ocznych zwierciadełek
Co u niewiast siedzi na dnie
Czy aniołek czy djabełek?

Czy kłamstwo przybiera inne kształty u każdej z płci i czy wogóle jedna płeć bywa skłonniejsza od drugiej do kłamstwa? Pospolita miara jest pod tym względem nieprzychylną płci żeńskiej: w mężczyźnie widzi większą skłonność do lojalności, prawdomówności, szczerości niekiedy aż brutalnej, kobietę podejrzewa o popęd do kłamstw wszelkiego rodzaju, a mianowicie do ukrywania, udawania, kłamliwych wymysłów. Mówią, że kobieta z towarzystwa rzuca chętnie oszczerstwa na swe przyjaciółki, mówią że kobieta z ludu lubi potwarze, mówią, że zamiłowanie do stroju i błyskotek, które cechuje kobietę nie zgadza się z troską o prawdomówność — że kobiety niestałość umysłową posuwają do zupełnego braku zmysłu logiki — że kobieta unika wogóle pytań dokładnych i jasnych odpowiedzi. Krótko mówiąc kobiecość składa się z szalbierstwa mniej lub więcej bezwstydnego.
Wydając tak pesymistyczne sądy o kobiecie jesteśmy ofiarami licznych sofizmatów indukcji. Niektóre kobiety posuwają niezawodnie kłamstwo znacznie dalej, niż mężczyźni. Kobietę podstępną i szalbierczą spotykamy w historji, w życiu codziennym we wszystkich warstwach społeczeństwa; a spotykamy tem częściej, że może ona bezwstydnie otumanić głupców i zmistyfikować ludzi rozważnych. A kobieta staje się zwłaszcza niebezpieczną, gdy do władzy ukrywania, lub kłamliwych wymysłów, dodaje wiarę, wynikającą z miłości. W razie niebezpieczeństwa w obronie swego życia, honoru lub mienia, używa kłamstwa nie dla tego tylko, że jest słabszą, że ma delikatniejszą, niż mężczyzna kompleksję, ale dlatego, że może łatwiej wzbudzić wiarę, drażniąc namiętności połączone z instynktem płciowym.
Może najlepszym przykładem, tu będzie parę scen z komedji Arcybaszewa „Zazdrość”, które pozwolę sobie przytoczyć.
Scena I. Mąż widzi jak jakiś obcy pan czule żonie nadskakuje a ta przyjmuje to z radością. Robi scenę. Ta odpowiada najspokojniej: czego chcesz, zwarjowałeś, coś ci się przywidziało.
Scena II. Mąż widzi jak obcy pan najspokojniej całuje żonę jego, a ta przyjmuje to z radością. Znów robi scenę gwałtowną. Żona mówi: czego chcesz, zwarjowałeś, ot tak pocałował mnie niechcący, cóż w tem złego.....
Scena III. Mąż przyłapuje żonę z obcym panem w sytuacji nie pozostawiającej żadnych wątpliwości. Teraz nie dziwimy się wcale. Robi scenę, że mury pękają. Żona na to najspokojniej: wiesz, dziwię ci się — siłą mnie wziął — miej pretensję do niego, nie do mnie.
Tu będziemy mieli kłamstwo posunięte do zenitu, kłamstwo artystycznie perfidyjne, które tak niemożebnem jest do udowodnienia, że klepki się mięszają i w tych wypadkach biedny mąż nie wie czy z niego żartują, czy zwarjował na czysto. Jest to kłamstwo, połączone z przewrotnością i bezwstydem, kłamstwo kobiety cudzołożnej, która w tej broni szuka jedynego wyjścia, jedynego ratunku.
Bardzo zbliżonym do tego rodzaju będą kłamstwa osób histerycznych. Chorobliwa cecha, nazywana histerją jest dosyć ciężka do określenia. Histeryków cechuje zwykle brak systematyzacji procesów psychicznych, wielka ruchliwość umysłu, zmienność, brak dokładnego namysłu, cechy — niepokojące bystrego obserwatora.
Zwykłem tego następstwem jest wielki pociąg do kłamstwa. Wszystkie histeryczki — mówi Azam — wyróżniają się subtelnością, przewrotnością i zamiłowaniem do kłamstwa; cechy te w nich są równie silne, jak chęć zwracania na siebie uwagi, zajmowania innych swoją osobą. Histeryk przejawia się przez ostre przeskoki umysłu, natychmiast zapomina o swych myślach, nie dba o sprzeczności, których nawet nie dostrzega. Histeryków cechuje to jeszcze, że w danym momencie wierzą oni w to, co robią, grają bardzo często komedję, którą przyjmują za istotną prawdę.
Najbardziej typowym okazem kobiety histerycznej będzie dla mnie bohaterka powieści Pierre Louysa p. t. „Kobieta i pajac”. Bohaterka tej powieści Conchita kłamie, by wzbudzić zazdrość swego kochanka Matea. Opowiada mu o nieistniejących zdradach, by ten pod wpływem zazdrości bił ją, widocznie w myśl zasady, że skoro mąż niewiasty nie bije, to jej nie kocha, to jej wątroba gnije.
Typowa histerja!
Czytamy:
„Gdy przekonała się, że jej fałszywe zeznania już nie działają i że miałem wszelkie dane wierzyć w jej wierność, wymyślała nowe powody do codziennego pobudzania mnie do gniewu. A wieczorem, w momentach kiedy wszystkie kobiety powtarzają „będziesz mnie długo kochał“ słyszałem te słowa „Będziesz mnie bić Mateo? Przyrzeknij, że będziesz”!
Te dziwne upodobanie nie było podstawą jej charakteru. Jeżeli uczuwała potrzebę kary, to miała też namiętność do złego. Robiła źle nie z zamiłowania do grzechu, ale z radości, że może komuś wyrządzić krzywdę.
Zazdrosna była nie do pojęcia. O przyjaciołach moich i o wszystkich co stanowili moje otoczenie rozpuszczała takie wersje i była tak arogancka, że zerwałem z niemi wszystkiemi i wkrótce zostałem zupełnie osamotniony. Widok jakikolwiek kobiety doprowadzał ją do furji.
Wyrzuciła wszystkie moje służące chociaż były doskonałe, a ja nawet z niemi nie rozmawiałem. Musiałem zamienić wszystkich moich dostawców, bo żona fryzjera była blondynką, bo córka księgarza była brunetką, bo handlarka cygar pytała co u mnie słychać, gdy wchodziłem do jej sklepu. Przestałem chodzić do teatru, bo jeśli patrzyłem na widownię, między publiczność — to aby się napawać widokiem jakiejś kobiety, a jeśli na scenę — to było niezbitym dowodem, że kochałem się w aktorce. Dla tych samych przyczyn przestałem chodzić na spacery. Nie mogłem przeglądać ilustracji, ani czytać powieści, żeby nie być posądzonym o miłość do modelki, czy do bohaterki powieści. A ciągle kłamała, kłamała, kłamała, udając zdradą — by tylko podsycić mą zazdrość!
Oto będziemy mieli typowy okaz w osobie donny Conchity — histerycznej kobiety.
Dotychczas zajmowałem się wyłącznie pięknemi paniami lecz, aby nie było zazdrości — słów parę poświęcić muszę i płci brzydkiej, mężczyznom.
Kiedy mężczyzna kłamie kobiecie? Rozgoryczone piękne panie powiadają: zawsze. Kłamie, gdy stara się o nas, kłamie, gdy udaje nam wierność, kłamie nawet wtedy, gdy jest pokornym pantoflem, bo nawet w jego milczeniu czai się zdrada.
Dwa wielkie istnieją typy uwodzicieli i zdobywców kobiet znane w literaturze. Jednym z nich jest bohater różnych utworów Don Juan, który nie istniał nigdy, zaś drugim Casanowa, który istotnie istniał i pozostawił po sobie pamiętniki, w których z jaknajwiększą szczerością opisuje wszystkie swe przygody.
Uwodziciel tak samo jak demoniczna kobieta musi być zawodowym kłamcą, bo jak łatwo jest się domyśleć wszystkich kochać nie podobna szczerze i istotnie a chcąc zdobyć każdą napotkaną kobietę, chcąc zdobyć jej uczucie, trzeba jej kłamać i raz jeszcze kłamać.
Lecz to wielkie kłamstwo męskie da się ująć w dwie kategorje.
I kategorja — to będzie kłamstwo Don Juana — kłamstwo wyrachowane i wyrafinowane na zimno, kłamstwo kiedy się wmawia kobiecie swą miłość, jak nauczoną lekcję, nie czując do niej nic zgoła, kiedy kłamie każdy nerw twarzy, każda fala głosu, kiedy mężczyzna, świetny aktor, pragnie posiąść jeszcze jeden egzemplarz do swej kolekcji, by po tem z pogardą, ze złośliwym uśmiechem odrzucić go precz. To jest ta pierwsza kategorja kłamstwa męskiego — tak kłamią wyrachowani uwodziciele, łowcy posagowi, tak kłamią ci, którzy łakną życia niewinnych dziewcząt z szatańskim uśmiechem, wiedząc doskonale na jaką hańbę, jaki wstyd uwiedzione narażają.
II. Druga kategorja męskiego kłamstwa, której przedstawicielem jest słynny Casanova nosi zgoła inne cechy i charakter. Mężczyzna kłamie, ale w danej chwili wierzy, że mówi prawdę. Kobieta działa nań zmysłowo. Ujrzał ładny buziak, czy zgrabną nóżkę i nie wie co się z nim dzieje. Rozgorzał cały i przyjmując popęd zmysłowy za wielkie uczucie, krzyczy i wrzeszczy (naturalnie na pięć minut) ta albo żadna. I warjować może i szaleć może, dopóki ona nie odpłaci wzajemnością, (Ach ty mu wierzysz biedna dziewczyno) — a wówczas równie prędko ostygnie jak się zapalił.
Zjawisko to należeć będzie do kategorji autosugestji. Kłamca sam siebie sugestjonuje, że w danym momencie szczerze kocha a potem ze zdziwieniem konstatuje, że zmysły brał za miłość. Im podobny pan będzie wymowniejszy, im goręcej potrafi swoje afekty przedstawić — tem rzecz zrozumiała, większą ilość ofiar pozyska. Co więcej jest tu jeszcze oryginalne, że o ile kobieta nie ustąpi, to podobny kłamca sugestjoner, jak łatwo możemy to sprawdzić w pamiętnikach Casanovy, może się zakochać na prawdę, mniejsza z tem czy na krótko czy na długo, ale dość, że dla swej lubej popełniać będzie szaleństw tysiące.
Ta właśnie zachodzi różnica pomiędzy mężczyzną a kobietą, że objaw ten drugiej kategorji rzadko kiedy u pięknych pań zdarzyć się może, a to ze względów łatwo zrozumiałych, że kobieta nie jest agresywną i rzadko kiedy, chyba w czasach dzisiejszych, mężczyznę zdobywa.
Za to objaw pierwszy, kłamania na zimno, kłamania uczucia z całą rozwagą, zdarza się nader i u pań często. Nie mówię już o wypadkach t. zw. małżeństw z rozsądku — ale najtypowsze tu będą przypadki t. zw. kobiet demonicznych, lub też biorąc prościej zwykłych kokietek. Jak mężczyzna typu Don Juana pragnie posiąść jaknajwiększą liczbę ofiar, tak samo psychicznie mu odpowiadająca niewiasta kłamie, by zdobyć jaknajwiększą ilość wielbicieli, niewolników. A kłamać można nie tylko słowem, lecz również gestem, ruchem, spojrzeniem. Spojrzenie czasem może być równie obiecujące i wymowne, jak najdalej idące obietnice miłosne.
Bodaj najsłynniejszą z kobiet demonicznych czasów ostatnich była osławiona Mata Hari. Że obecnie drukują szeregi jej pamiętników i wspomnień, nie od rzeczy będzie, gdy o niej wspomnę.
Mata Hari była w czasie wojny w Paryżu najsłynniejszą tancerką. A powodzenie miała takie, że jednocześnie kochało się w niej 4 generałów, 8 ministrów, 4 malarzy i jeden adwokat. Niestety Matę Hari przyłapały władze francuskie na bardzo brzydkiej rzeczy: na szpiegostwie na rzecz Niemiec.
Mata Hari podczas rozprawy broni się do końca. Gdy pytają jej się dla czego odwiedzała prezydenta policji niemieckiej, odpowiada: bo był moim kochankiem; dla czego ambasada niemiecka przesłała jej 70 tys. franków — mówi: to rewanż za noc miłości, a gdy wyrażają zdziwienie z powodu tak wysokiej sumy obraża się i krzyczy „przywykłam że fortuny składano do mych stóp. — A co najdziwniejsza, że wyżej wymienieni i 8 ministrów i 4 generałów i 6 profesorów i t. d. mimo jaknajoczywistszych dowodów, sami biegną do Sądu wojskowego i nie bojąc się narazić, apelują jaknajgoręcej w obronie kobiety — szpiega — A gdy Matę Hari sąd wojskowy skazuje na śmierć interwenjuje aż dwóch monarchów. Lecz Rząd Rzeczypospolitej Francuskiej jest nieubłagany i wszelką możliwość ułaskawienia odrzuca.
Mata Hari zostaje rozstrzelana.
Umiera po bohatersku. Różuje się, pudruje, ubiera jak na bal. Staje przed wycelowanemi lufami z uśmiechem, nie pozwala sobie przewiązać oczu, a gdy pada komenda, powiewa ku swoim oprawcom uperfumowaną chusteczką... Strzały padają poczem oficer dowodzący mdleje, a starzy żandarmi chlipią, jak małe dzieci... Potęga i władza tej demonicznej kobiety była tak wielka, że obecnie wbrew oczywistym dowodom, rozpoczyna się akcja jej rehabilitacji; piszą o niej Gomez Carillo i Blasco Ibanez a księgarnie są przepełnione jej wspomnieniami.
Oto ostatni typ awanturniczy w wielkim stylu, istotnie demonicznej kobiety, która nawet w ostatnich momentach starała się swych sędziów uwodzić.
Lecz o ileśmy mieli typy kobiet i mężczyzn kłamiących i uwodzących na zimno, o ile również mieliśmy typy kłamiących uczucie z najszczerszym przekonaniem, że mówią prawdę, to musimy wziąć jeszcze jeden typ nader ciekawy pod rozwagę, mianowicie ludzi pragnących za wszelką cenę być oszukanemi w miłości.
Pozornie brzmi to nieprawdopodobnie a jednak!
A jednak bardzo wielką jest ta prawda, że daleko lepsza jest nieświadomość, niżli brutalna prawda.
Więc!
Ileż osób naprawdę zakochanych woli przymykać oczy, niż je otworzyć. Będzie to wypadek samooszukiwania się, samokłamstwa w miłości. Pewien mąż (cytuję to z nowelki któregoś z francuskich pisarzy) był tak systematycznie i że się wyrażę ordynarnie zdradzany, że przyjaciele postanowili mu wyjawić prawdę. Nic to nie pomogło. Wówczas jeden z nich udaje się do niego i powiada; idź tam a tam a zastaniesz swoją żonę, będziesz miał pewność.
Mąż bierze uroczyście cylinder, jak to się dzieje we Francji przy wszystkich flagrant delit i wędruje. Początkowo kipi ze złości. Lecz gdy doszedł do drzwi fatalnego mieszkania przystanął, podumał nieco... i zawrócił najspokojniej do domu.
Wolał on biedak nie wiedzieć prawdy, wolał... gdyż czuł, że i tak z żoną nie będzie się miał siły rozstać... Z tąd też wnioskował, że lepsze jest w miłości kłamstwo, niżli prawda, czynił to zupełnie świadomie — zbliżając się zresztą do tych, którzy w sprawach miłości są tak zaślepieni, że niema siły ludzkiej, któraby im na braki ukochanego objektu oczy otworzyła. Podobni są pod tym względem do tych matek, które nigdy uznać nie chcą największych psot niesfornych swych pociech, a gdy inni narzekają na złe wychowanie i figle, obrażają się i twierdzą, że to oni są źle wychowani, iż potrafią się na tak miłe dzieciaki skarżyć. Jest to właśnie ta kategorja mężczyzn czy kobiet, która nigdy pretensji nie ma do niewiernej swej połowy, lecz pretensje ma do tego, który śmie oczy otwierać, jest to ta kategorja, która rewelatora za drzwi wyprasza lub się z nim pojedynkuje. Tak wygląda typowe zaślepienie w miłości, które w gruncie rzeczy nie jest niczem innem, jak jednym wielkim samokłamstwem.
Wszystko to co powiedziałem tyczyć się będzie, rzecz zrozumiała, przeważnie miłości jednostronnych, gdzie jedna strona kocha, zaś druga zdradza.
Wielka bowiem prawdziwa wzajemna miłość, prócz wypadków, które zakrawają na bohaterstwo, a o których mówić będę za chwilę — otóż wielka wzajemna miłość wyklucza kłamstwo.
Gdzie miłość zaczyna przechodzić, gdzie miłość poczyna zanikać tam rodzi się kłamstwo, co jest rzeczą zrozumiałą, bo ktoż będzie miał odwagę powiedzieć w większości wypadków brutalnie stronie drugiej, że ją przestał kochać.
Może nikt równie finezyjnie a dowcipnie nie odmalował obrazu zamierania miłości a narodzin kłamstwa, jak genjalny Balzac w swej „Fizjologji małżeństwa“ i „Scenach pożycia małżeńskiego.
Parę ustępów, jako nader charakterystycznych pozwolę sobie przytoczyć. Jeśli żona, powiada Balzac, przestaje męża kochać — wówczas wynajdzie tysiące sposobów, by go w pole wyprowadzić, by go oszukać. Będzie nerwową, będzie miała newrozy, będzie miała migreny. Cierpieniem, które daje kobietom prawdziwą nieskończoność środków jest migrena.
Choroba ta najłatwiejsza do odgrywania ze wszystkich, gdyż nie posiada żadnych widomych odznak i wymaga jedynie oświadczenie „mam migrenę.” „Jeśli kobieta pragnie wywieźć cię w pole, niema na świecie człowieka któryby mógł udowodnić jej kłamstwo.” Toteż migrena jest królową chorób, najstraszliwszą bronią jakiej, aby pozbyć się męża, używają żony.
Szczęśliwy jesteś — mawiał marszałek Augerau do generała R. że masz taką ładną żonę!
— Mam... roześmiał się generał — Jeśli mam moją żonę dziesięć dni w roku, to już bardzo wiele. Te przeklęte baby mają zawsze albo migrenę, albo licho wie co!
Jeśli więc będzie żona mówiła, że ma dla ciebie głęboki szacunek, że kocha cię tak jak kocha się najdroższego brata, że przyjaźń oparta na rozsądku jest jedynie prawdziwie trwałą — a od pieszczot twych odwracać się będzie pod tym czy innym pretekstem, to wiedz, że cię nie kocha, że kłamie!


Z tych więc satyryczno ironicznych uwag Balzaca wywieźć możemy łatwo raz jeszcze wniosek, że prawdziwa miłość absolutnie niezgodna jest, jest niewspółmierna z kłamstwem.
Od zasady tej zachodzą wyjątki, lecz jakie wyjątki?
Jak niektórzy psycholodzy usprawiedliwiają pewne kategorje kłamstw — uważając je za wprost niezbędne a nawet pożyteczne, tak samo w niektórych wypadkach kłamstwa, przy wielkiej zobopólnej miłości, zakrawają na bohaterstwa.
Chyba najlepszym przykładem bohaterskiego kłamstwa z miłości jest powieść i sztuka A. Dumasa p. t. „Dama Kameliowa.“ Dama Kameliowa, wykwintna kokota, kłamie swemu kochankowi Armandowi, że go nie kocha, aczkolwiek go uwielbia i zdradza nawet, aby się z nim rozstać. Popełnia to wielkie kłamstwo, bowiem przychodzi do niej ojciec Armanda i zaklina, by rozstała się z synem, gdyż łamie mu karjerę i pozbawia możności bogatego ożenku.
Dama Kameliowa poświęca się choć wie, że kosztować ją to będzie życie, a umierając wzywa do siebie Armanda i wyznaje prawdę.
To jest wielkie bohaterskie kłamstwo, kłamstwo z wielkiej miłości — rzecz inna czy przyniosło ono stronom korzyść, a nie złamało im obojgu w gruncie życia.
Inną wstrząsającą sceną kłamstwa z musu jest scena ze „Straconych złudzeń“ Balzaca.
Umiera Koralia, ukochana bohatera powieści Lucjana de Rubempré — Czytamy.... Lucjan polecił służącej, aby zamówiła w zakładzie pogrzebowym kondukt nie przekraczający dwustu franków, łącznie z nabożeństwem w skromnym kościołku. Skoro służąca wyszła, poeta usiadł przy stole, przy ciele biednej kochanki i ułożył dziesięć piosenek swawolnych, na popularne melodje. Doświadczył niepojętych męczarni, zanim zdołał wziąść się do pracy, ale wreszcie poddał inteligencję swoją usługom konieczności, tak jakgdyby nic nie przeszedł. Dopiął straszliwego wyroku co do rozdziału jaki następuje pomiędzy sercem, a mózgiem. Co za noc spędził ów biedny dzieciak, wypruwając z siebie wiersze, przeznaczone, aby je śpiewano w szynku a pisane przy blasku świec żałobnych, obok księdza, który modlił się za Koralię...
Nazajurz rano, Lucjan ukończywszy ostatnią piosenkę, próbował ją podłożyć pod modną naówczas melodję; słysząc jak śpiewa, służąca i ksiądz zląkł się czy nie oszalał....
Jest to chyba najpotężniejszy przykład samozmuszenia się do kłamstwa, zmuszenia się do kłamania uczuć wesołych, przy trupie ... dla zdobycia nędznych franków na pogrzeb!
Mówiliśmy o wielkich kłamstwach przy wielkich miłościach, kłamstwach mających na efekt końcowy coś tragicznego, katastrofę.
Lecz również przy miłości wzajemnej zachodzić może kłamstwo, lecz stopnia daleko lżejszego, udawanie mające za cel ostateczny — szczerość kompletną.
Będą to fazy narodzin miłości, gdy strony kłamią sobie wzajem obojętność. Najpospolitszym będzie wypadek, gdy ktoś z nieśmiałości, nie chce wyznać swych uczuć, lecz taka sprzeczność wewnętrzna, jest dla nas sprawą mało interesującą.
Daleko więcej zajmujący jest wypadek, gdy ktoś przez dumę nie chce wyznać swej miłości. Zwykle rzecz się tak ma z charakterami bardzo mocnemi a jednocześnie kapryśnemi. Pan taki, czy pani taka obawia się podporządkowania swej osoby drugiej osobie, czy też utraty swej wolności. Wszystko sprzecznie czynić będzie ze swemi uczuciami, zakłamywać się będzie na śmierć, byle tylko nie dać poznać, że kocha. Czasem są to zupełnie nieuchwytne procesy psychiczne. Specjalnie w takich typach lubowała się literatura rosyjska np. Dostojewski i specjalnie starano się wyprowadzać podobne przypadki na scenę, by potem pod wpływem niezwykłych okoliczności zmusić bohaterów, czy bohaterki do szczerości.
U nas najbardziej jaskrawię odmalował podobne typy Żeromski, że wymienię czy słynną Xenię czy też Karolinę z ostatniej jego powieści „Przedwiośnie“. Ta parokrotnie odtrąca Barykę mimo, namiętnej miłości, a następnie truje się, gdy widzi, że jest on zajęty inną. Ztąd też niejednokrotnie zarzucono Żeromskiemu, że jego postacie niewieście nie mają czysto polskich znamion.
Autorzy francuscy mniej tragicznie załatwiają się w tych wypadkach.
Każą przez szereg stron, czy aktów bohaterowi beznadziejnie uganiać się za ukochaną a gdy ta odtrąci go 144 ½ razu, bohater zirytowany wybiera się w podróż zwykle aeroplanem do Afryki. Wtedy w ostatniej chwili nadbiega ona... całuję go i przeprasza, że tak długo figielki wyprawiała... poczem jadą o ile chcą, aeroplanem razem.


Z całej dotychczasowej treści wynika
1. Że kłamstwo olbrzymią rolę odgrywa w miłości.
2. Że kłamstwo niewspółmierne jest z prawdziwą miłością.
3. Że gdzie zaczyna się kłamstwo, tam zwykle kończy się miłość.
Ustaliwszy te trzy tezy zaobserwujmy jak one zastosować się dają do czasów współczesnych, do czasów w których żyjemy.
Pierwszą rzecz tu zaraz podkreślić muszę: pewne zmiany w cechach charakterów jakie obecnie zachodzą: męskość kobiet i kobiecość mężczyzn. Kobieta współczesna, kobieta doby dzisiejszej skoro ostrzygła sobie włosy i zawodowo zaczęła palić papierosy, nabrała wielu cech męskich.
Trudno dziś mówić o grzecznych panienkach, oczekujących pod skrzydłem mamusi na przybycie upragnionego małżonka.
Kobieta sama zdobywa dziś byt, wytrzymuje konkurencję z mężczyzną, więc też nabrała jego cech charakteru. Kobieta współczesna, a jeszcze nie odzwierciedliło się to w literaturze polskiej — postępuje po męsku, robi co jej się podoba — przeto również w sprawach miłości jest znacznie szczersza. Dziś teorje Balzaca o systemie udawania, newroz i migren nie miałyby zastosowania.
Odwrotnie mężczyźni. Mężczyzna dzisiejszy przybrał wiele z sposobu ubierania się kobiety: nosi i jedwabne koszule i pończochy i bransoletki. O ile nie jest skończonym brutalem — rzadko kiedy kobiecie mówi prawdę w oczy.
Przełomowe te zmiany odbiły się naprzykład w literaturze francuskiej, specjalnie w dziełach tak modnego dziś w Paryżu autora Morand, który w swych książkach „Europe Galante“, „Irene i Lewis” współczesną obyczajowość maluje.
Bohaterowie jego powieści mówią o kochaniu śmiało to, co myślą, nie krępują się, że zranić mogą w danym momencie... porzucają miłość, gdy tempo życia bissnesowego woła... a potem powracają, lecz do innej oazy. Albowiem według pojęć współczesnych sama miłość jest zabawką, nad którą się dłużej zastanawiać nie warto, aczkolwiek z drugiej strony nigdy może ludzie tak się nie kochali i nie warjowali z miłości, jak w czasach obecnych.
Lecz jakże się rzecz będzie miała z kłamstwem?
Z całego mego dzieła wywnioskujemy że kłamstwo niejest współmierne z miłością.
Żadna ze stron zakochanych nie może lubić kłamcy. Miłość wymaga bezwzględnej szczerości, bezwzględnego zaufania do strony drugiej. Skoro ta strona druga raz skłamie, będzie się nią nieco pogardzało, będzie się podejrzliwie patrzyło na jej postępki. Skoro raz skłamał, skłamać może i raz drugi a więc nie jest szczery, więc mnie oszukuje — a jeśli mnie oszukuje — to mnie nie kocha. Taki łańcuch logicznych wywodów nasuwa się z kłamstwa.
Szczególniej na to wrażliwe są piękne panie. Mężczyzna prędzej wybaczy kłamstwo kobiecie. Kobieta nigdy. Kobieta zakochana stale żąda prawdy w najdrobniejszych szczegółach i najmniejszy fałsz ją zraża. Bo przyłapanie kogoś na kłamstwie jest przyłapaniem go na rzeczy brzydkiej a więc poniżeniem go w oczach ukochanej. Każdy mężczyzna skoro chce, by kobieta go naprawdę kochała musi jej czemś imponować, musi stać na piedestale...
Skoro imponować przestaje, skoro sam z piedestału spadnie... nie wzbudzi poprzedniego uczucia.
Będzie go się traktować z pewnym pogardliwym politowaniem, z odcieniem pogardliwej litości.
W żadnej może innej dziedzinie nie pociąga kłamstwo za sobą tak poważnych rezultatów, jak w dziedzinie miłości.
To też na zapytanie jaką jest rola kłamstwa w miłości dać możemy odpowiedź jedną.
Kłamstwo jej zabójstwem, śmiercią miłości.


KONIEC.


TREŚĆ
Kłamstwo mężczyzny.
Kłamstwo kobiety. Kłamstwo jako
przyjemność, przewrotność, konieczność.
Kiedy w miłości kłamać trzeba? Najsłynniejsze
przykłady literatury i życia. Czy mężczyzna stale kłamie
kobiecie? Czy kobiety są względem mężczyzn szczere?
Kobiety  demoniczne.  Słynni  uwodziciele.  Czem jest
miłość?  Zaślepienie w miłości.  Lepsze kłamstwo niźli
prawda. Miłość — to wielkie kłamstwo! Czy tak
jest istotnie? Obyczaje czasów współczes-
nych. Męskość kobiet. Kobiecość
mężczyzn. Rola kłamstwa
w miłości.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.