Targowisko próżności/Tom I/XXV

<<< Dane tekstu >>>
Autor William Makepeace Thackeray
Tytuł Targowisko próżności
Tom I
Rozdział Zamierzony wyjazd z Brighton
Wydawca J. Czaiński
Data wyd. 1914
Druk J. Czaiński
Miejsce wyd. Gródek Jagielloński
Tłumacz Brunon Dobrowolski
Tytuł orygin. Vanity Fair: A Novel without a Hero
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

XXV.
Zamierzony wyjazd z Brighton.

Przybywszy do Brighton kapitan pospieszył udać się do hotelu marynarki, nie zapominając wszakże o swoim charakterze dyplomaty. Żeby łatwiej poznać obecne usposobienie Amelji, postanowił ukryć przed nią na razie niemiłe wiadomości i ułożyć się z Jerzym że będą obydwa przedstawiać wymarsz do Belgji w kolorach jak najmniej zatrważających. Jakkolwiek przekonanie kapitana, wyznane poufnie Jerzemu, było wcale inne, wierny jednak swej roli, zaczął rozmowę z Amelją od komplementów i uwag o szczęściu małżeńskiem, ale tak niezgrabnie, że trudno mu było się wyplątać.
Mówiąc nawiasem Amelja nie miała wiele entuzjazmu dla poczciwego kapitana i nie dostrzegała w nim wszystkich jego zalet. Widziała dobrze jego nieśmiałość, jąkanie i niezgrabność, i nie mogła czuć dla niego wiele wdzięczności za przyjaźń, jaką okazywał jej mężowi; bo któżby zresztą nie kochał Jerzego; Tenże sam Jerzy mówił zawsze o swoim przyjacielu z pewnym szacunkiem, ale nieraz mu się zdarzało naśladować przed Amelją jąkanie i niezręczne ruchy biednego Willjama.
Rebeka jeszcze mniej pobłażliwie sądziła kapitana. Przez wrodzoną sobie próżność nie mogła darować mu jego skłonności do Amelji, a chociaż mu okazywała pewne niby względy i uważanie, kapitan z tem wszystkiem czuł że nim poniewiera. Rawdon Crawley zaledwie raczył zwracać na Williama Dobbin uwagę; nawet Józef Sedley przybierał z kapitanem ton protekcyjny, w którym się przebijało przeświadczenie własnej wyższości.
Kiedy Jerzy i Dobbin znaleźli się sami w pokoju Józefa Sedley, kapitan oddał przyjacielowi list przez p. Osborna przysłany.
— Ale to nie jest pismo mego ojca — zawołał Jerzy zmieszany.
Jerzy nie mylił się wcale. List był napisany ręką plenipotenta pana Osborna w następujących wyrazach:

„Bedford Row, 7. maja 1815.

„Panie!
„Pan Osborne polecił mi oznajmić panu że zawsze stale trwać będzie w raz powziętem względem pana postanowieniu. Z powodu związku wbrew jego woli zawartego, przestaje odtąd uważać pana za członka swojej rodziny.
„Chociaż sumy wypłacone panu do dnia dzisiejszego przewyższają znacznie część majątku z prawa panu należną, jednakże pan Osborne rozkazał mi oświadczyć panu że nie tylko zrzeka się wszystkich pretensji, ale nadto zgadza się na wypłatę trzeciej części wniosku ś. p. matki pańskiej w ilości 2000 f. sterlingów panu przypadającą.

„Najniższy sługa
Higgs“.

„P. S. Pan Osborne prosi mnie żebym pana uwiadomił że żadnych listów ani przełożeń pańskich przyjmować nie będzie; wszelkie więc usiłowania ze strony pana w tej mierze pozostaną bez skutku.“
— Otóż jak dobrze poprowadziłeś moje interesa, Dobbin. Czytaj — powiedział Jerzy, posyłając kapitanowi piorunujące spojrzenie i rzucając mu list ojca.
— Nie pozostaje mi teraz — mówił dalej — jak torba i kij żebraczy. Pięknie wyszedłem na tej donkiszotowskiej głupocie! I po cóż u djabła było tak naglić? Może kula na polu bitwy wybawiłaby mnie z tego kłopotu; to jedyna i teraz dla mnie nadzieja. Amelja wiele na tem skorzysta że zostanie wdową po żebraku! A dobrze ci się udało, nie ma co mówić; radziłbym ci jednak żebyś się tem nie chwalił. Można powiedzieć żeś się nie mógł uspokoić dopokąd nie przyprowadziłeś do skutku mego związku i mojej ruiny. Cóż ja mogę zrobić z temi dwoma tysiącami sterlingów? Po dwóch latach ani grosza z nich nie zostanie. Od kiedy tu jesteśmy Crawley wygrał już odemnie w karty i w bilard przeszło 150 funtów. Ha! możesz być spokojny, nie będę ci pewno moich interesów polecać!
— Więcej jak pewna — odpowiedział Dobbin bledniejąc — że położenie dosyć jest trudne. Nie zapieram się że sam w części do tego się przyczyniłem. Ale z tem wszystkiem są jeszcze ludzie, którzy mieliby się za szczęśliwych gdyby na twojem miejscu byli — dodał z gorzkim uśmiechem. Czy myślisz że w pułku wielu jest kapitanów mających dwa tysiące funtów w kieszeni? Staraj się żeby ci pensja oficerska wystarczyła, nim gniew twego ojca przejdzie, a jeżeli twojem przeznaczeniem jest zginąć od kuli, to będziesz mógł zostawić żonie sto funtów rocznego dochodu.
— Wyraźnie straciłeś głowę, Willjamie, skoro możesz przypuścić że pensja oficerska i sto funtów wystarczy mi na takie życie, do jakiego jestem przyzwyczajony. Jakimże sposobem takiemi środkami można utrzymać się na mojem stanowisku? To żarty i nic więcej. Ja potrzebuję żyć wygodnie i moich przyzwyczajeń zmienić nie potrafię. To trudno; nie wychowali mnie tak żebym mógł żyć kartoflami jak stary O’Dowd. Zresztą czy chciałbyś żeby moja żona sama prała i myła naczynie albo ciągnęła wózek z mojemi tłumokami?
— Nie masz potrzeby o to się lękać, postaramy się żeby wygodniej mogła odbywać podróże. Ale dziś mój kochany, powiedz sobie że jesteś księciem wywłaszczonym i czekaj lepszej chwili kiedy twój ojciec się ułagodzi, co prędzej lub później musi przecież nastąpić. Niech tylko twoje imie znajdzie się w gazecie, a ręczę ci że stary się przegniewa.
— W gazecie? powtórzył Jerzy; a to z jakiego powodu? Chyba pomiędzy zabitymi lub rannymi.
— Dajże temu pokój — odpowiedział Dobbin — będziesz miał dosyć czasu do narzekań kiedy się co złego stanie, ale nie dziś. Nakoniec wiesz dobrze że i ja mam trochę majątku, a nie mam zamiaru okuć się w więzy małżeńskie, więc nie zapomnę w testamencie o moim chrzestnym synku — dodał Willjam z uśmiechem.
Na tem się skończyła sprzeczka pomiędzy dwoma przyjaciółmi; Jerzy przestał robić wymówki kapitanowi bo jakże tu się gniewać na takiego jak Dobbin człowieka.
— Powiedz mi, moja Becky... wołał w tym samym czasie Rawdon uzbrojony dwoma potężnemi szczotkami do włosów, któremi usiłował pokonać uparty kosmyk na głowie — powiedz mi...
— Co takiego? zapytała Becky kończąc toaletę i rzucając przez ramię spojrzenie w lustro, w którem się odbijała prześliczna biała sukienka z błękitną szarfą.
— Ja sobie zadaję pytanie — mówił dalej Rawdon — co się stanie z panią Amelją kiedy Osborne wyjdzie z pułkiem?
— Z jej oczu będą wytryskać fontanny łez — rzekła Becky. Już mnie znudziła swojemi żalami z tego powodu: musiałam nie jedną jeremjadę wysłuchać.
— A ty, coś mi się zdaje, że nie wiele tem się smucisz, powiedział Rawdon dotknięty trochę obojętnością żony.
— Co tobie do głowy przychodzi! Wiesz przecie że ja ci towarzyszę. To zupełnie inna rzecz dla nas, którzy należymy do sztabu jenerała Tufto. My nie mamy nic wspólnego z tymi piechurami... Ale, ale, nie szkodziłoby Rawdonie, żeby Kupidon oddał ci przed wyjazdem twoje pieniądze, nie prawdaż?
Rebeka dawała to miano Jerzemu i nieraz już żartem niby winszowała mu pięknej postawy. Ile razy Osborne grał w karty z Rawdonem, Rebeka była zawsze przy nim, często prześladowała go żartując z jego nałogów i wad, groziła że Amelję przeciw niemu zbuntuje, nazywała Osborna marnotrawnikiem, to znowu zapalała mu sama cygaro, jednem słowem, używała tych samych manewrów, które jej niegdyś udawały się z Rawdonem. Osborne zachwycał się jej zręcznością, dowcipem i wdziękami; rozmowa z panią Crawley miała dla niego tyle uroku, że czy to przy objedzie czy też na przechadzce biedna Amelja była zawsze zostawiona sama sobie podczas kiedy Joe i Rawdon wychylali butelki.
Możnaż się dziwić że skromna, mało myśląca o sobie Amelja z obawą patrzyła w przyszłość — że dowcip i wdzięki Rebeki budziły w niej jakiś tajemny niepokój? Bo i jakże mogła być spokojną widząc że w tydzień po ślubie mąż jej był już znudzony i szukał innego aniżeli jej towarzystwa! Za prawdę obawa o jutro nie mogła być lepiej uzasadnioną.
Surowa dla siebie, pobłażliwa dla drugich, Amelja nieraz obwiniała się przed sobą i myślała w duchu: „Jakże mogę wymagać żeby on, będąc o tyle wyższym odemnie, znajdował jakąkolwiek w mojem towarzystwie przyjemność? Nie byłażby to szalona z mej strony pretensja? Dał on już nie miały dowód wielkości duszy, kiedy się ze mną ożenił! Moim obowiązkiem było nie przyjąć jego ofiary, a ja do tego nie miałam odwagi! Czemuż nie słuchałam głosu sumienia, które nakazywało mi pozostać przy nieszczęśliwym ojcu i być mu osłodą w jego cierpieniach, podporą w jego starości! Nie, mój egoizm zagłuszył we mnie uczucie obowiązku, przez co stałam się niegodną takiego jak on człowieka.
W wilję przyjazdu kapitana Dobbin wieczór był prześliczny; powietrze majowe napełniało rozkoszną wonią salon, którego okno wychodzące na balkon zostało otwarte. Jerzy i mistress Crawley, oparci o balustradę balkonu, patrzyli na srebrzystą powierzchnię Oceanu, podczas kiedy Rawdon i Józef Sedley byli grą zajęci, a biedna Amelja siedziała sama jedna, a w sercu jej było smutno i boleśnie.
— Co za prześliczny wieczór! Czy jest co piękniejszego jak noc księżycowa? rzekł Jerzy, puszczając kłęby dymu w powietrze.
— Pańskie cygaro napełnia powietrze dziwnie przyjemną wonią... odpowiedziała Rebeka. — Nic tak nie lubię jak ten zapach. Ktoby to myślał że księżyc jest oddalony o dwieście trzydzieści sześć tysięcy ośmset czterdzieści siedm mil od ziemi? dodała mistress Crawley, patrząc na księżyc; widzisz pan — mówiła z uśmiechem — że mam dobrą pamięć i nie zapomniałam tego, co mnie u miss Pinkerton uczono. Cudny wieczór! Morze spokojne, a noc tak jasna, że zdaje mi się iż widzę brzegi Francji.
— Wiesz pan co myślę zrobić? — ciągnęła dalej po chwili milczenia — Musiałeś pan słyszeć że doskonale pływam; otóż wybiorę chwilę kiedy stara Briggs będzie w kąpieli, podpłynę do niej pod wodę i schwyciwszy ją za nogę dam do wyboru: śmierć albo po jednanie nas z ciotką. Przyznasz pan że to myśl genjalna, nieprawdaż?
Jerzy wybuchnął głośnym śmiechem.
— Jakże wy tam oboje hałasujecie — zawołał Rawdon rozdając karty.
Amelja nie mogła dłużej panować nad sobą wyszła więc do swego pokoju i zalała się rzewnemi łzami, puszczając wodze długo tłumionej boleści.
Nazajutrz Jerzy Osborne, po rozmowie z kapitanem Dobbin, wszedł do pokoju Amelji, trzymając w ręku list ojcowskiego plenipotenta. Postawa jego była milcząca i uroczysta, a biedna Amelja oczekując ciągle jakiegoś ciosu, myślała że nowe przed nią ukrywają nieszczęście. Cała drżąca, podbiegła do męża i błagała go żeby jej wszystko powiedział.
Jerzy unikał widocznie odpowiadać na naglące zapytania Amelji co do wyjścia na linję bojową, smutnie tylko potrząsając głową powiedział:
— Nie, moja Ameljo, nie o to tu idzie; więcej nie równie o ciebie, aniżeli o mnie się lękam. Odebrałem bardzo niepomyślne wiadomości od mego ojca. Wszystkie stosunki pomiędzy nim i nami są zerwane; najcięższy niedostatek nas czeka; jak się tego nie lękam dla siebie, ale ty czy potrafisz znieść nędzę? Czytaj! — dodał, podając list żonie.
W miarę jak Amelja przebiegała podane sobie pismo, twarz jej przybierała wyraz pogody promieniejącej radością. Bo dla kochającej kobiety nie ma większego szczęścia jak dzielić z przedmiotem swojej miłości łzy, smutki i niepokoje. Amelja, której wyobraźnia podniosła do olbrzymich rozmiarów poświęcenie Jerzego, zawstydziła się prawie swojej radości i rzekła spokojnie:
— O! mój Boże! twoje szlachetne serce musi okropnie cierpieć na samą myśl zerwania stosunków z ojcem!
— Naturalnie — odpowiedział Jerzy z miną strapioną.
— Ale gniew twego ojca nie może trwać długo, bo któż miałby odwagę gniewać się na ciebie, mój drogi? Pewna jestem że ojciec wszystko ci przebaczy; o! bo gdyby miało być inaczej, to całe moje życie byłoby zatrute.
— Najsroższe ubóstwo nie zdołałoby mnie samego zatrwożyć, gdybym się nie obawiał o ciebie, moja Emmy. Cóż mnie obchodzi niedostatek? Nie chwaląc się, mogę powiedzieć że znalazłbym w sobie dosyć zasobów żeby wyjść z najtrudniejszego położenia.
— Oh, to więcej jak pewne — odrzekła Amelja przekonana że jeneralski stopień nie może ominąć jej męża.
— Tak więc moja droga już jest wytknięta, ale z tobą, mój aniele, co się stanie!... Ah! ja nie mogę oswoić się z tą myślą żebyś była pozbawioną wygód i nie mogła zajmować stanowiska, jakie się mojej żonie w świecie należy. Pomyśleć że musiałabyś znosić niedostatek i dzielić trudy żołnierskie... Ah! to okropne!... Ta myśl mnie zabija.
Amelja uszczęśliwiona widząc się jedynym przedmiotem troskliwości Jerzego, wzięła go za ręce i patrząc mu w oczy, zaczęła nucić ulubioną jego piosnkę.
— Zresztą czyż nie zostaje nam ogromna suma dwóch tysięcy funtów? dodała po chwili.
Jerzy roześmiał się na te słowa i oboje zeszli na obiad. Amelja, oparta na ramieniu męża, nuciła jeszcze idąc po schodach ostatnią zwrotkę romansu i czuła się spokojną i wesołą, jak za szczęśliwych czasów.
Przy objedzie rozmowa była bardzo ożywiona Dobbin zabawiał całe towarzystwo mówiąc o wyprawie do Belgji, gdzie niby rozrywki, bale i świetne stroje czekały naszych wędrowców. Potem przechodząc do majorowej O’Dowd, zaczął opowiadać jej kłopoty i przygotowania do wymarszu: okazało się że majorowa włożyła nowe epolety męża do pudełka od herbaty, a swój kapelusz żółty z ptaszkiem rajskim do cynowego pudła, w którem podobno miał spoczywać kapelusz stosowany majora. Ta zacna dama widocznie straciła głowę myśląc jedynie o wrażeniu powszechnem jakie sprawi swojem ukazaniem się w Gandawie na dworze króla francuskiego, albo na balach w Brukseli.
— Gandawa! Bruksela! zawołała z przerażeniem Amelja tuląc się do męża. To więc pułk wasz dostał już rozkaz do wymarszu? Jerzy, zaklinam cię, mów prędzej!
— Nie masz czego trwożyć się taką bagatelą — odpowiedział Jerzy wesoło. Nie warto sobie psuć krwi z obawy dwunastu godzin podróży. Nakoniec, moja kochana Emmy, ty z nami pojedziesz.
— I ja także — dodała Becky; — wszakże ja należę do głównego sztabu, a generał Tufto żyć bezemnie nie może, nie prawdaż Rawdonie?
Rawdon zaśmiał się głośno, jak zazwyczaj. Dobbin poczerwieniał jak oparzony.
Ona nie może nam towarzyszyć — powiedział — nie zapominajcie o tem że...
Kapitan chciał mówić o niebezpieczeństwie, ale tu przypomniał sobie że wszystko co dotąd powiedział, miało za cel dowieść Amelji że wymarsz pułku do Belgji nie groził nikomu żadnem niebezpieczeństwem.
Amelja oświadczyła tonem stanowczym że pojedzie z mężem, na co ten chętnie zezwolił. Dobbin doznawał tajemnej radości na myśl że będzie mógł widywać Amelję i czuwać nad nią; ale pomyślał sobie w duchu:
— Gdyby była moją żoną zostałaby w domu.
Przy końcu objadu wesołość wzmogła się. Rebeka podała rękę przyjaciółce i obie przeszły do salonu zostawiając męskie towarzystwo przy stole i butelkach.
W ciągu wieczora Rebeka wsunęła do ręki męża bilecik, na którym skreśliła ołówkiem następujące wyrazy:

„Ważna wiadomość — mistress Bute wyjechała! Staraj się odebrać pieniądze od Kupidyna, który jutro zapewne w drogę wyruszy. Nie zapomnij“.
R.

W chwili kiedy panowie rozgrzani winem, wstali od stołu żeby przejść do salonu, Rawdon uderzył po ramieniu Osborna i rzekł:
— Ale, ale... jeżeli ci to nierobi różnicy, tobym cię prosił... o ten mały dłużek... wiesz?
Ten mały dłużek robił Jerzemu wielką różnicę ale mimo tego wyjął z pugilaresu paczkę papierów i wręczył je Rawdonowi. Po załatwieniu tej sprawy Jerzy, Dobbin i Joe zebrali się na walną naradę, na której postanowiono wyjechać nazajutrz do Londynu. Józef Sedley wolałby był zostać jeszcze w Brighton do wyjazdu Rawdona, ale musiał zgodzić się na to że swoim powozem Jerzego i Wiljama do Londynu odwiezie.
Nazajutrz rano wszystko było do drogi gotowe, dzięki Amelji, która się bardzo czynnie krzątała, podczas kiedy Jerzy leżąc w łóżku ubolewał nad tem że jego żona nie ma służącej. Amelja przeciwnie bardzo się cieszyła tem że mogła sama sobie wystarczyć, a jeżeli czasem można było dostrzedz chmurkę na jej czole, to wcale z innego powodu; Komuż nie znana zazdrość kobieca? Pomimo wielkich przymiotów. Amelja nie była wolna od tej przywary płci pięknej właściwej; nie mamy zatem potrzeby ukrywać że myśl o Rebece budziła pewien niepokój w sercu Amelji.
Po śniadaniu, czułych uściskach i wzajemnych zapewnieniach przyjaźni, część naszego towarzystwa opuściła Brighton, gdzie oprócz Rebeki z mężem, przebywała nasza dawna znajoma, miss Crawley, z całem swojem otoczeniem, równie dobrze nam znanem. Nieoceniona mistress Bute Crawley robiła co mogła żeby swej ukochanej Matyldzie oszczędzić przykrego spotkania się z synowcem, przed którem drzwi domu były szczelnie zamknięte. Kiedy miss Crawley wyjeżdżała na spacer, jej bratowa zakrywała sobą okno powozu; kiedy się kazała ręcznym wózkiem wozić, pani pastorowa była na prawem, a miss Briggs na lewem skrzydle. Przy spotkaniu z Rawdonem straż przyboczna tak ściskała swoje szeregi, że najniższe ukłony kapitana pozostawały niepostrzeżone.
— Zdaje się że pobyt nasz w Brighton nie na wiele nam się przyda — mawiał Rawdon do żony z wyrazem pewnego zniechęcenia. — Nicbyśmy na tem nie stracili geybyśmy byli pozostali w Londynie.
— Lepiej w dobrym hotelu w Brighton, jak w więzieniu za długi w Chancery Lane — odpowiadała zawsze wesoła Rebeka. Pomyśl tylko o tych dwóch urzędnikach, co przez cały tydzień prawie odbywali straż honorową przy drzwiach naszego domu. Prawda że towarzystwo, w którem tu żyjemy, jest niesłychanie nudne, ale przyznaj, że całe to kółko nierównie jest znośniejsze od tamtych aniołow stróżów.
— Co mnie dziwi — rzekł melancholicznie Rawdon — to to że mnie tu nie wytropili i dotąd nie ścigają.
— W każdym razie — mówiła dalej Beckey — nie masz prawa narzekać na to żeśmy tu przyjechali. Nie zapominaj że Osborne i Joe zasilili nasz woreczek.
— Tak, ledwie będzie czem zapłacić rachunek w hotelu — przerwał Rawdon tonem żałośnym.
— A na cóż płacić? — odrzekła Rebeka.
Lokaj Rawdona zachował najlepsze stosunki ze sługami, miss Crawley i miał nawet rozkaz od swego pana żeby poić woźnicę przy każdem spotkaniu; tym sposobem młode małżeństwo wiedziało o wszystkiem, co się w domu cioci działo. Rebeka nie zaniedbała przytem zachorować, żeby wezwać tego samego lekarza, który ciotkę miał w kuracji. Tak więc na wiadomościach nie zbywało im wcale. Czas i oddalenie złagodziły już w części niechęć panny Briggs, skłonnej z natury do pobłażliwości i przebaczenia. Ucieczka Rebeki, usuwając wszelkie zazdrości powody, nie zatarła wspomnienia wesołego humoru i miłego dowcipu strasznej niegdyś rywalki. Nie było nikogo w domu, nie wyłączając nawet służącej Firkin, ktoby nie szemrał na despotyzm i pochłaniającą władzę pani pastorowej. W samej rzeczy mistress Bute zagarnęła wszystko w swoje ręce tak dalece, że nawet wydzielała jedzenie każdemu z domowych, a biedną chorę tak opanowała, że ta zdawała się nie mieć swojej woli. Nie uszło to bacznej uwagi poczciwej Firkin, która rzekła razu pewnego do panny Briggs:
— Moja biedna pani nie ma już w sobie ani iskierki życia; od trzech tygodni przeszło nie nazwała mnie ani razu starą małpą.
Pastorowa zaczęła już pomału pracować nad usposobieniem chorej do odprawienia szafarza Bowls, nieocenionej Firkin, a nawet samej Arabeli Brriggs, i do zastąpienia swojemi córeczkami tych ludzi, którzy nie z przywiązania, ale z interesu tylko służyli. Ale niestety niespodziewany wypadek oderwał pastorowę od łoża chorej. Wielebny Bute Crawley zleciał z konia, złamał nogę i leżał w silnej gorączce. Zostawiwszy więc obietnicę prędkiego powrotu, misstress Bute pospieszyła koić cierpienia swego małżonka. Dzień ten był niezaprzeczenie wielkiem świętem w całym domu; Bowls odkorkował butelkę Xeresu i wypróżnił ją ze służącą Firkin; a miss Crawley zamiast czytać jak zwykle kazania Porteusza, zamieniła tę rozrywkę wieczorną na partyjkę pikieta z panną Briggs, która pluskając się codzień w morzu w ceratowej czapeczce i we flanelowej koszuli, nabierała coraz lepszego humoru i co raz większej świeżości.
Rebeka, jak już powiedzieliśmy, była o tem dobrze uwiadomioną, a chociaż dotąd jeszcze nie napadła, panny Briggs w kąpieli i nie załaskotała jej w podeszwy, postanowiła natomiast natrzeć na nią w chwili, kiedy orzeźwiona świeżością wody miss Briggs będzie wychodzić z morza.
Uzbrojona lunetą Becky od samego rana zajęła stanowisko na balkonie naprzeciw Zakładu morskich kąpieli. Upewniwszy się że Briggs igra już z falami oceanu, Rebeka stanęła nad brzegiem morza w chwili kiedy nimfa wychodziła właśnie z wody. Toaleta panny Briggs nie długo trwała, ale Rebeka miała dosyć czasu żeby swoją twarzyczkę ułożyć i okrasić najsłodszym jaki być może uśmiechem. Tak przygotowana Becky zbliżyła się do miss Briggs wyciągając do niej bialutką rączkę. Jakież serce mogłoby pozostać nieczułe na tak ujmujący objaw życzliwej przyjaźni?
— Ah! miss Shar... mistress Crawley — zawołała Briggs.
Mistress Crawley porwała jej rękę, przycisnęła mocno do serca, i jakby ulegając gwałtownemu wzruszeniu, rzuciła się na szyję pomarszczoną panny Briggs i okryła ją płomienistemi pocałunkami.
— Ah! moja dobra, moja kochana przyjaciółko — rzekła tak doskonale udając, że miss Briggs zalała się w mgnieniu oka łzami, a nawet dziewczyna posługująca w kąpielach patrzyła na tę rozczulającą scenę z rozrzewnieniem.
Miss Briggs nie była skąpa w opowiadaniu wypadków, jakie zaszły w domu miss Crawley od ucieczki Rebeki. Symbtomata choroby, sposób leczenia i uwagi doktora szerokie zajmowały miejsce w tem sumiennem sprawozdaniu, zakończonem szczegółami nagłego wyjazdu pani pastorowej.
Rebeka nie przestawała powtarzać że to sama Opatrzność zesłała nieocenioną miss Briggs i wierną Firkin dla osłodzenia cierpień jej dobrodziejki. Przechodząc potem do spraw osobistych, Rebeka dowiodła że jej postępek nie był tak nagannym, jak się to pozornie wydawać mogło. Bo w samej rzeczy mogłaż ona odmówić swojej ręki człowiekowi, który, jak mówiła, znalazł drogę do jej serca? Za całą odpowiedź na to pytanie miss Briggs wzniosła oczy ku niebu, westchnęła głęboko i uścisnęła sympatycznie rękę Rebeki; bo i ona niegdyś czuła te drgania sercowe.
— O! nie zapomnę nigdy — mówiła Rebeka — że znalazłam przytułek w domu miss Crawłey, tej prawdziwej mojej opiekunki, która mi była drugą matką. Chociażbym miała być na zawsze pozbawioną szczęścia widzenia jej, nigdy jednakże kochać jej nie przestanę — moje życie do niej należy; na jedno jej skinienie byłabym gotowa największą dla niej ponieść ofiarę. Jako moja dobrodziejka i ciotka mojego Rawdona, miss Crawley pierwsze w mojem sercu zajmuje miejsce; ale po niej moje najtkliwsze uczucia są dla pani, która tyle już dałaś jej dowodów poświęcenia i niezmiennego przywiązania. Czy uwierzy kochana pani że mój Rawdon, który przy najlepszem sercu ma szorstkie manjery, nie może bez łez mówić o tem szczęściu że jego ciotka ma takie dwa anioły przy sobie, jak zacna Firkin i godna uwielbienia miss Briggs.
Po tych pełnych czułości oświadczeniach. Rebeka dodała że na wypadek gdyby czarne intrygi pani Bute Crawley potrafiły oddalić od panny Matyldy zacne jej towarzyszki, to miss Briggs nie powinna zapominać że serce Rebeki i szczupły jej domek stoją dla niej zawsze otworem.
— O! tak, moja dobra i zacna przyjaciółko — mówiła z uniesieniem Rebeka — są serca, w których uczucie wdzięczności nigdy wygasnąć nie może! Nie wszystkie kobiety są podobne do pani Bute Crawley! Chociaż, jeżeli mam powiedzieć prawdę, to nie mam wcale powodów do użalania się na tę kobietę, bo bez jej intryg nie byłabym dziś żoną Rawdona.
Tu Rebeka opowiedziała wszystkie wybiegi pastorowej w Crawiey la Reine; według Rebeki, która w prostocie i niewinności nie mogła na razie zrozumieć tej intrygi, owe ułatwiania schadzek i rozmów pokątnych, owe zapraszania na obiady i spacery dwojga młodych, patrzących już na siebie nieobojętnem okiem, nie miało innego celu jak tylko rozdmuchanie miłośnych płomieni w sercu Rawdona i Rebeki i nakoniec przyprowadzenie do skutku tego małżeństwa, które miało Rawdona poróżnić z ciotką na korzyść dzieci pastorowej.
Miss Briggs była zdumiona trafnością tych spostrzeżeń, i musiała uznać że prawdziwym winowajcą w tej sprawie była mistress Bute Crawley, a Rebeka przeciwnie nieszczęśliwą ofiarą. Z tem wszystkiem Briggs zupełnie wątpiła żeby miss Crawley była skłonną do przebaczenia Rawdonowi, a tem mniej wróżyć mogła Rebece odzyskanie dawnych względów. Rebeka tylko nie traciła nadziei i nie zniechęcała się trudnościami. Prędzej czy później — myślała sobie — ciotka się przegniewa. Cóż nareszcie dzieli imię Rawdona od tytułu baroneta? Nic jak tylko wątła i chorobliwa egzystencja brata. Ta zapora może być lada dzień usuniętą i papiery Rawdona pójdą w górę. W każdym razie wyprowadzenie na jaw machiawelizmu pani Bute Crawley i rzucenie na nią silnych podejrzeń, musi posłużyć sprawie Rawdona, i bez ważnych skutków pozostać nie może.
Temi przejęta myślami Rebeka obsypała pannę Briggs tysiącznemi czułościami i pożegnała ją, przekonana, że za godzinę najdalej miss Crawley będzie wiedziała o całej ich rozmowie.
Wróciwszy do domu Rebeka z dumą opowiedziała mężowi z jaką zręcznośnią poprowadziła jego interesa i zakończyła swoje sprawozdanie temi słowy:
— A teraz, mój aniele, siadaj przy stoliku i napisz list do ciotki, starając się jej okazać że zawsze jesteś zacnym i poczciwym młodzieńcem i nigdy o niej nie zapomniałeś.
Rawdon posłuszny jak dziecię usiadł i jednym pociągiem pióra napisał:

Brighton, czwartek.

„Najdroższa ciotko!...“
Tu nastąpiła długa przerwa, Rawdon gryzł koniec upartego pióra i patrzył błagalnie na żonę, która przechadzając się po pokoju z założonemi rękoma, uśmiechnęła się i zaczęła dyktować co następuje:
„Nim kraj opuszczę i stanę na polu walki zkąd może nie wrócę...“
— Jakto? powiedział Rawdon trochę zdziwiony; ale natychmiast przeniknąwszy prawdziwą myśl w tych słowach ukrytą, zaczął pisać dalej:
„Zkąd prawdopodobnie nie wrócę, postanowiłem pożegnać te...
— Dla czego nie umyśliłem pożegnać, Becky? Umyśliłem jest więcej poprawnie — odważył się przebaknąć powolny małżonek.
„Postanowiłem pożegnać — ciągnęła dalej tupnąwszy nogą Rebeka — tę, która najpierwsze miejsce w mojem sercu zajęła. O nic więcej nie błagam, tak tylko żeby mi wolno było przycisnąć do serca rękę, która mię tylu obsypała dobrodziejstwami.
— Dobrodziejstwami! powtórzył Rawdon, kończąc pisać ostatnie wyrazy.
„O! jakże ciężko byłoby mi kraj opuszczać z myślą że zasłużyłem na gniew ukochanej przezemnie osoby! I ja także, nie mniej od całej rodziny, cenię świetność imienia, które noszę; a jakkolwiek pojąłem za żonę córkę malarza, związku się tego nie wstydzę.“
— Prędzej dam się zabić — zawołał Rawdon aniżeli.
— Milcz! przerwała Rebeka biorąc go za ucho i zaglądając do listu czy nie ma omyłek. Ręka pisze się przez ę nie potrzeba dodawać n. Pożegnać pisze się przez ż a nie rz.
Rawdon poprawił pokornie te omyłki i pisał dalej co mu samowładna małżonka dyktować raczyła:
„Zdawało mi się że moje zamiary nie były dla nikogo tajemnicą, bo mistress Butte Crawley jawnie je popierała i do ich spełnienia najwięcej się przyczyniła. Poślubiłem osobę zupełnie ubogą, ale wcale tego nie żałuję, bo nie marzyłem nawet o szczęściu jakie znałazłem pod strzechą domową. Najdroższa ciotko! Rozrządzaj swojem mieniem jak ci się podoba; masz do tego zupełne prawo; nie mam nic przeciwko temu. Chciałbym tylko przekonać cię o mojem bezinteresownem przywiązaniu. Trudno mi opuścić Anglję bez uzyskania twego przebaczenia; zaklinam cię przeto pozwól mi choć na chwilę obaczyć cię przed moim wyjazdem i usłyszeć z ust twoich słowo pożegnania.“
— Nigdy nie pozna mego stylu w tym liście — mówiła Becky do siebie — Udało mi się wynaleść frazesy krótkie i urywane.
Kiedy miss Briggs przyniosła z miną tajemniczą powyższe pismo, miss Crawley rzekła uśmiechając się:
— Teraz kiedyśmy się pozbyli mistress Bute możemy sie bawić tą niewinną korespondencją. Zobaczmy Briggs; przeczytaj mi to zajmujące pismo swoim słodkim i pieszczotliwym tonem.
Po wysłuchaniu całego listu, miss Crawley szczerze śmiać się zaczęła.
— Jesteś głupia jak gąska — rzekła do panny Briggs — jeżeli nie jesteś w stanie poznać że tu nie ma ani jednego słowa Rawdona. Ten nigdy jeszcze nie pisał do mnie o co innego jak o pieniądze, ohydna guwernantka wodzi go za nos i robi z nim co się jej podoba?
Miss Briggs nie miała kamiennego serca, więc była mimo woli rozczulona szlachetną otwartością, jaką według niej, pismo Rawdona nacechowane było. Tymczasem jej ukochana protektorka inaczej na te rzeczy patrzyła i tak dalej półgłosem jakby do siebie samej mówiła:
— Wszyscy oni są jednakowi, wszyscy czyhają na moje pieniądze i niecierpliwie mojej śmierci oczekują. Ale co mi przeszkadza zobaczyć Rawdona? dodała po chwili milczenia. — Niech tu przyjdzie, jeżeli tego sobie życzy koniecznie, byleby nie chciał odegrywać żadnej tragedji, coby zupełnie celu chybiło. Co się zaś tyczy mistress Rawdon, moja kochana Briggs, są to próżne zabiegi. Moja cierpliwość ma także swoje granice i za nic w świecie nie chcę jej widzieć.
Miss Briggs myślała że najlepiej będzie urządzić spotkanie się Rawdona z ciotką w miejcu gdzie miss Crawley miała zwyczaj przechadzać się nad morzem. Trudno powiedzieć czy miss Crawley była bardzo wzruszona widokiem swego ulubionego niegdyś bratańca. Podała mu dwa palce, a wyraz jej twarzy był tak pogodny jak gdyby się wczoraj widzieli. Rawdon, czerwony jak piwonja, pochwycił rękę miss Briggs a spostrzegłszy swą omyłkę rzucił się do ciotki i cisnął nielitościwie jej rękę wychudzoną.
— Nie wiem sam co mi się stało — mówił do żony opowiadając jej szczegóły swojej wizyty — ale widok tej starej tak mnie zmieszał, że zapomniałem języka w gębie. Byłem tuż koło niej, rozumiesz?... Nie umiałem trzech zliczyć, rozumiesz?... Odprowadziłem ją do samych drzwi, Bowls wyszedł żeby jej pomódz wejść na wschody. Wiesz? miałem wielką ochotę pójść za nią...
— Jakto Rawdonie? więc nie poszedłeś? zawołała z gniewem Rebeka.
— Nie, moja duszko, niech mnie dj... wezmą jeżeli nie trząsłem się jak w febrze.
— Jesteś do niczego — należało wejść i zostać. O! co za ciasna głowa! zawołała Rebeka.
— Dajże mi pokój — odburknął nasz bohater; bardzo być może zrobiłem głupstwo, Becky, ale to nie ty powinnabyś mnie robić tę uwagę.
— Uspokój się, mój aniele — dodała słodko Becky spostrzegłszy zagniewane oblicze małżonka. — Nie gniewaj się, ale przygotuj się do nowych odwiedzin. Czy odbierzesz zaprosiny lub nie, to należałoby żebyś spróbował jeszcze pójść do niej.
Obrażony do żywego małżonek powiedział niezbyt uprzejmie Rebece że wie dobrze sam, co ma robić i że rad jej nie potrzebuje. Potem wyszedł do kawiarni, gdzie cały dzień przesiedział.
— Co też to się zrobiło z tego Rawdona — mówiła miss Crawley do swojej towarzyszki — roztył się, nos mu poczerwieniał i widocznie nabrał zbyt pospolitych manjer od czasu jak się ożenił. Mistress Butte mówiła mi ze się oboje upijają, i jestem tego pewna, bo o kilka kroków czuć alkohol od niego. Zapewne cię to uderzyło, Briggs? Ja ledwie się nie udusiłam.
Napróżno miss Briggs uczyniła uwagę że mistress Butte o nikim dobrze mówić nie ma zwyczaju, i że ta kobieta jest...
— Najnikczemniejszą intrygantką? — dodała miss Crawley. — Oh! masz wielką słuszność! Ona nikogo nie oszczędza, to prawda; ale z tem wszystkiem jestem przekonana że ta bezecna Rebeka wciągnęła Rawdona do pijaństwa.
— On był tak wzruszony kiedy panią zobaczył... rzekła miss Briggs — O! pewna jestem że gdyby pani pomyślała o niebezpieczeństwach, na jakie będzie może wystawiony...
— Dobrym, jak widzę, jesteś adwokatem, moja Brigs; a wiele ci Rawdon za to obiecał? — odpowiedziała miss Crawley drżącym od gniewu głosem. — Ha! już znowu łzy myślisz wylewać? Nie znoszę tych scen! Czy już ani na chwilę nie będę mogła mieć spokoju? Jeżeli chcesz koniecznie płakać to idź do swego pokoju, a przyślij mi Firkon. Albo zresztą zostań, siadaj tu, wytrzyj nos i przestań już zraszać chustkę łzami. Napiszesz mi list do Rawdona.
Biedna Brigs usiadła machinalnie przy stoliku i otworzyła portefeuille, którego bibulaste różowe karty zachowały liczne ślady czytelnego pisma pastorowej, spełniającej niedawno jeszcze obowiązki sekretarza przybocznego starej panny Crawley.
— Pisz: „Mój kochany panie,“ albo lepiej „Kochany panie!“ — mówiła miss Crawley — i powiedz że jesteś upoważnioną przez doktora i przezemnie do uwiadomienia mego bratańca że stan mego zdrowia każe mi się wystrzegać wszelkich wstrząśnień moralnych, że zatem nie wolno mi nikogo z rodziny widywać. Podziękuj mu że chciał przyjechać do Brighton, ale proś przytem żeby nie przedłużał dla mnie swego tu pobytu. Nakoniec możesz mu życzyć odemnie szczęśliwej podróży i dodać że jeżeli zechce udać się do mojego plenipotenta przy Grays’-Jun Skuare, to znajdzie tam dla siebie coś, co mu się zapewne przyda... Sądzę że to zachęcić go powinno do opuszczenia Brightonu.
— Dosyć już mam tej opieki — mruczała sama do siebie staruszka — zaledwie mistress Bute wyjechała, a już muszę się bronić od nowego anioła stróża! O! to za wiele! Moja Briggs — dodała po chwili milczenia — napisz także do mistress Bute Crawley żeby tu nie wracała; niech sobie spokojnie siedzi w domu. Może nareszcie będę już panią u siebie. Obejdę się zupełnie bez tych mikstur, któremi mnie poją, żeby jak najprędzej otruć. Oni wszyscy radziby jednej chwili mnie pochować. O! tak, wszyscy, bez wyjątku!...
Miss Crawley, oddalając od siebie wszystkich krewnych, których interes pieniężny tylko około niej zgromadzał, znalazła się w zupełnem osamotnieniu co się jej równie ciężkiem wydało. Ztąd narzekania, płacze i cierpienia nerwowe. Siły fizyczne codzień więcej starą ciotkę opuszczały; ostatni akt komedii targiem próżności nazwanej, widocznie się dla niej przybliżał.
Tymczasem Rawdon i Rebeka widząc niepodobieństwo natychmiastowego pojednania się z ciotką, pocieszali się tym ustępem listu, który im dawał nadzieję że cokolwiek przynajmniej wpłynie do próżnego woreczka.
— Chciałbym jednak zobaczyć raz jeszcze tę staruchę — mówił Rawdon — tak jest zmieniona i bezsilna, że pewno już długo nie pociągnie... Bardzo jestem ciekawy ile też pieniędzy znajdę u owego plenipotenta. Ja myślę że co najmniej musi to być ze dwieście sterlingów... Oh! nie może być mniej, nie prawdaż, Becky?
Zapłaciwszy rachunek w hotelu wygranemi od Jerzego i Józefa Sedley pieniędzmi, młoda para pospieszyła wnet do Londynu. Dla uniknienia natrętnych znajomości, Rawdon i Rebeka nie zajęli swego mieszkania dawnego, ale się zatrzymali w skromnym hotelu, dosyć od środkowej części miasta oddalonym. Nazajutrz Rebeka poszła odwiedzić swoją przyjaciółkę, lecz zastała tylko panią Sedley tonącą prawie we łzach: wszyscy już byli wyjechali do Chatam a następnie do Harwich, zkąd cały pułk miał już wychodzić do Belgji.
Wracając do siebie Rebeka spotkała swego małżonka, który już był u plenipotenta swej ciotki i przychodził właśnie ztamtąd z miną niezmiernie rzadką.
— Mordieu! Becky — zawołał Rawdon ściskając pięści z gniewu — dała nam dwadzieścia funtów i nic więcej!
Zawód był arcyniemiły, ale Rawdon tak śmiesznie wyglądał, że Becky nie mogła powstrzymać się od śmiechu, jakkolwiek ta niepomyślność i ją dotykać musiała.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: William Makepeace Thackeray i tłumacza: Brunon Dobrowolski.