Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy/Część druga/Na marginesie przekładu
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Na marginesie przekładu |
Pochodzenie | Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy |
Wydawca | Wydawnictwo J. Mortkowicza |
Data wyd. | 1937 |
Druk | Drukarnia Naukowa Tow. Wydawn. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tytuł orygin. | El ingenioso hidalgo Don Quijote de la Mancha |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
...To tak!... Więc stajesz mi znów przęd oczyma,
Jak ongi, rdzawą, osłonięty zbroją
I smutek budzisz, co się wężem zżyma
Bo i ja miałem Dulcyneę moją!
To tak!, a śmiechu niema w tem, oj niema
Dla widzów chyba i dla czytelników
Lecz dla nas? — mówię dla nas, co obiema
Rękami nikłych walczym rozbójników
Oswobadzając księżniczkę zaklętą,
Ból, spieka, gorycz i marsz drogą krętą.
A śmiech? — to potem w dziejach — to potomni
Niech się uśmieją, że my tacy mali...
Przez jakich ścieżek bo chodziłem krocie
Z ogromną dzidą, co gałęzie kruszy
Ty jeden wielki znasz to Don Kichocie,
Jednego ciebie to wspomnienie wzruszy
Gdyż gawiedź śmiać się będzie bladolica
Nie warta ostróg z La Manczy szlachcica.
Żaden naród nie może żyć bez legendy i sławy — zaś naród hiszpański poznał w swej przeszłości wszelkie tej sławy rodzaje, unieśmiertelniając swego typowego bohatera, ducha swej rasy, w dziele Cervantesa. Ulisses Homera jest Grekiem, hiszpańskim Ulissesem jest Don Kichot. Gdybyśmy poza Hiszpanją szukali Ulissesa nowoczesnego, znaleźlibyśmy go u narodów anglo-saskich w Robinzonie Cruzoe; włoskim Ulissesem — teologiem jest sam Dante w swej „Boskiej Komedji“, niemieckim, Ulisses — filozof, doktór Faust.
„Niema czytelnika — mówi Baret — któryby w czynach i słowach Don Kichota i jego giermka nie odnalazł wizerunku własnego życia, podlegającego dwóm ogólnym czynnikom: wyobraźni, która wyolbrzymia przedmioty, upiększa je i barwi w pryzmacie złudzeń i zdrowym zmysłom, które sprowadzają wszystko do zwykłych granic, ukazując nam zimną i nieubłaganą rzeczywistość“.
Z tego punktu widzenia komentowany, będzie dla nas „Don Kichot“ nie tylko przestarzałą krytyką przestarzałych ksiąg rycerskich, lecz i odtworzeniem wieczystej walki idealizmu z realizmem. Jako taki należy do wszystkich czasów i wszystkich narodów. Jego dusza, uwolniona z powieściowych obsłonek, pełna jest tego komicznego heroizmu rasy wszechludzkiej, który płomieniem wiary przepala grudę jałowej rzeczywistości, podrywa ku górze myśli spasionych giermków, a z dziewki od krów czyni drugą Beatryczę. Don Kichot widział olbrzymów tam, gdzie były tylko wiatraki. Ponieważ jednak z widzenia tego wypłynęło pragnienie czynu i bohaterstwo — to znak, że Sanczo patrzył źle, zaś Don Kichot dobrze.
Giordano Bruno „dormitantium animorum excubitor“, pisze, że miłość heroiczna jest własnością natur wyższych, zwanych „insani“, nie dlatego, że nie wiedzą („non sanno“) lecz, że „nad-wiedzą“ („sopra sanno“) Budzicielem dusz był „insano“ — Don Kichot. Nie walczył dla Yseult, która jest symbolem „wiecznego ciała“, nie dla Beatryczy, „symbolu teologji“, nie dla Heleny, będącej wcieleniem kultury, ani dla Małgorzaty — wcielenia ludu. Wchodził w szranki rycerskie dla Dulcynei. W tem słowie jest wszystko: chimera i pragnienie sławy, głód nieśmiertelności i heroizm rasy.
Pozostawiając poza nawiasem naszych zainteresowań to, co ongiś było aktualne, jako krytyka zanikającego rodzaju literackiego, znajdziemy jeszcze w Cervantesie pierwiastki nieśmiertelne: kichotyzm, jako syntezę rasy, jako etykę i estetykę, jako religję i naukę o złudzeniu życiodajnem.
Dlatego też z tysiąca stron podchodząc do arcydzieła Cervantesa, nie możemy się oprzeć wrażeniu, że pozostała jeszcze strona tysiączna i pierwsza.
Głębokie prawo, że „cierpienie jest ojcem poezji, a jej matką litość“ — stosuje się przedewszystkiem do genjusza rasy hiszpańskiej, któremu było sądzone tworzyć największe arcydzieła w więzieniach, w królestwach udręki i głodu, na kamienistych drogach życia. Mroczna cela więzienia w Toledo zmieniła się na przytułek Muz, gdy San Juan de la Cruz okazał, „że język hiszpański jest językiem aniołów“. W więzieniu także, którego bramy otwarła kalumnja i zawiść, powstały książki Fray Luis de León. A epopeja nowoczesnego świata „El Ingenioso Hidalgo Don Quijote de la Mancha“, zrodziła się w celi więzienia w Sewilli, „zamieszkałem przez wszelkie niewygody i przykre hałasy“. Spadkobierca wszystkich nieszczęść i rozczarowań Cervantesa, stał się Don Kichot inkarnacją ideału w walce z gorzką rzeczywistością życia. Jako szaleniec, którym owładła chęć poprawienia świata, jako rozbitek, powalony na ziemię przez los, odzwierciedla smutnego ducha swego twórcy, który zwyciężony zwyciężył, zachowując w niezgorzkniałem sercu słoneczny uśmiech, opromieniający dzieje Don Kichota, pisane poto, „aby melancholik się uśmiechał, by człowiek wesoły stawał się jeszcze weselszy, by prosty na duchu się nie frasował, a mądry rozkoszował się inwencją“.
W trzecim rozdziale drugiej części „Don Kichota“, bakałarz Samson Karrasco utrzymuje, że ukazało się dwanaście tysięcy tomów, zawierających historję Don Kichota. „Nic dziwnego skoro dzieci te książki oglądają, niedorostki czytają, dorośli lubują się w nich, a starcy się niemi zachwycają“. Książka ta jest tak powszechnie znana — mówi dalej bakałarz, że gdy ktokolwiek gdziekolwiek chudą szkapę zobaczy, zaraz rzecze: „Tam Rossynant pędzi“.
Sława i popularność „Don Kichota“ od czasów bakałarza Karrasco zarówno w Hiszpanji, jak i poza Hiszpanją tak się wzmogła, że dziś dzieło Cervantesa stanęło obok Homera, w rzędzie najwspanialszych dzieł ludzkości. Fakt w historjach wszystkich literatur świata niezwykły! Dzieło, którego zadaniem jest krytyka już zanikłego rodzaju literackiego, dzieło, mające tylko dwóch bohaterów: romantycznego głupca i gminnego prostaka, stało się z książki okolicznościowej, książką nieśmiertelną, należącą już dziś nietylko do Hiszpanji, jako jej „biblja narodowa“, lecz do wszystkich narodów, książką, przemawiającą zarówno do wyobraźni, jak do rozumu i uczucia czytelników.
Ten, który będzie w niej szukał fabuły, znajdzie jaknajszerszą skalę od dziwacznych snów chorej imaginacji poczynając, na trywialnych zdarzeniach życia codziennego kończąc. Tłem awantur i przygód będą cudowne opisy przyrody i galerje świetnie zaobserwowanych typów. Lekcje moralności, polityki, literatury i filozofji można pobierać na każdej prawie stronie, można także śmiać się lub płakać, zależnie od gustu tego, który czyta.
Zewnętrzne dzieje tej nieśmiertelnej książki przedstawiają się w następujący sposób. Pierwsza część „Don Kichota“, napisana prawdopodobnie między 1597 a 1604 rokiem, została ogłoszona drukiem w 1605 roku w Madrycie. Strona tytułowa brzmi: El Ingenioso Hidalgo Don Quixote de la Mancha. Compuesto por Miguel de Cervantes Saauedra. Dirigido al Daąue De Beiar, Marąues de Gibraleon, Conde de Banalcazar y Banares, Vizconde de la puebla de Alcocer, Senor de las villas de Capilla, Curiel y Burguillos. Ano 1605. Con priuilegio de Castilla, Aragon y Portugal. En Madrid, por Juan de la Cuesta.
Dzieło Cervantesa, powitane obojętnie przez literatów, zdobyło sobie odrazu ogromną popularność, tak iż nie były przesadą słowa, wygłoszone przez bakałarza Sansona Cerrasco w części drugiej (Kap. III) ...,,w tej chwili, kiedy to mówię, pewnie już odbito więcej niż dwanaście tysięcy tomów tej księgi. Biorę za świadka Portugalję, Barcelonę i Walencję, gdzie ją drukowano. Chodzą słuchy, że zaczęto ją drukować także w Anvers. Mniemam, że niedługo nie będzie nacji, któraby jej nie znała“. Sukces „Don Kichota“ był tak nagły i świetny, że od czasów „Rolanda Szalonego“ i „Jerozolimy Wyzwolonej“ niczego podobnego w Europie nie widziano. W końcu XVIII w. powstała legenda, że publiczność przyjęła jakoby chłodno „Don Kichota“, którego nie zrozumiała. Sam Cervantes miał napisać broszurę „Buscapié“, będącą objaśnieniem romansu. Dzisiaj jednak wiadomo już, że „Buscapié“ nie jest dziełem autentycznem i że bohaterzy „Don Kichota“ byli popularni przed opublikowaniem książki.
W sierpniu 1604 roku przybył Cervantes do Valladolid, z rękopisem pierwszej części „Don Kichota“, aby szukać wydawcy. Nie znalazłszy go w Valladolid, udał się do Madrytu i tam zetknął się z księgarzem Francisco de Robles. Przywilej drukarski, otrzymany w tym roku od króla, brzmi: Por quanto por parte de Vos, Miguel de Cervantes, nos fue fecha relación, que habiades compuesto un libro intitulado: El Ingenioso Hidalgo de la Mancha el qual os habia costado mucho trabajo, y era muy util y provechoso, nos pedistes y suplicastes os mandasemos dar licentia y faculdad para Ze poder imprimir y privilegio por el tiempo que fuesemes servidos, ó como la nuestra merced fuese. Lo qual visto por los de nuestro consejo, por ąuanto en el dicho libro se hicieron las diligencias que la premdtica ultimamente por Nos fecha soibre la impresion de los libros dispone, fue acordado que debiamos mandar dar esta nuestra cedula para Vos en la dicha razón y Nos tuvimoslo por bien. Por lo qual por os hacer bien y merced os damos licentia y faculdad para que Vos ó la persona que Vuestro poder hubiese y no otra alguna, podóis imprimir el dicho libro intitulado: „El Ingenioso Hidalgo de la Mancha“ que de suso se hace mención, en todos nuestros reinos de Castilla, por tiempo y espacio de diez anos. Zaledwie jednak książka, tym dziesięcioletnim przywilejem do Kastylji opatrzona, wyszła z druku, gdy ukazały się dwa nieprawne wydania w Portugalji, a w ślad za niemi inne w Walencji, Barcelonie i Antwerpji. Wydawca Robles, zaskoczony tem niezwykłem powodzeniem dzieła i zapałem, z jakim je kradziono, wystarał się o nowy przywilej dla Portugalji i Aragonu. Jesienią 1605 roku, po wyczerpaniu pierwszego legalnego wydania, Juan de Cuesta sporządził drugie. Na miejscu poprawionych błędów wydania pierwszego, pojawiły się nowe, jeszcze gorsze, nawet w tytule, gdzie nprz. duque de Bejar, zamiast Conde de Benalcazar, nazwany został Conde de Barcelona.[1] Autorzy nie mieli wówczas zwyczaju robić korekty swoich dzieł, zaś wydawcy zmieniali w tekście wszystko, co im się nie podobało lub czego nie rozumieli. W ciągu dwóch wieków utrzymywał się pogląd, że drugie wydanie jest wydaniem pierwszem. Służyło ono za typ wszystkich wydań późniejszych, a nawet stało się podstawą wydania Akademji Hiszpańskiej w 1780 roku, chociaż już w 1777 roku proboszcz angielski, Bowle, wiedział o istnieniu pierwszego wydania Roblesa. Na wydaniu Akademji oparli się: Juan Antonio Pellicer i Clemencin, autor podstawowego komentarza do „Don Kichota“. Juan Eugenio Hartzenbusch, poprawił błąd Akademji Hiszpańskiej w 1863 roku. Najlepsze jednak wydanie „Don Kichota“ ukazało się w roku 1898 staraniem Anglika, James‘a Fitzmaurice-Kelly, autora doskonałej „Historji literatury hiszpańskiej“. Od pojawienia się „Don Kichota“ do ustalenia poprawnego tekstu ubiegło zatem lat trzysta.
Cervantes, pisząc, dobiegł już do LVIII kapitulum drugiej części „Don Kichota“, gdy jesienią 1604 roku ukazała się w Tarragonie druga część fałszywego „Don Kichota“, złożona z trzydziestu sześciu rozdziałów i zatytułowana: „Druga część przedziwnego Hidalga Don Kichota z Manczy, zawierająca jego trzecie w świat wyruszenie“. Autorem jej był Alonso Fernandez de Avellaneda, urodzony w Toraesiilas. W ostatniem kapitulum pierwszej części mówi Cervantes, że: Se animara a sacar y buscar otras historias. Napisał sonety Akademików z Argomasilla con esperanza de la tercera salida i zapowiedział, że Don Kichot ma się udać do Saragossy. Skorzystał z tego Avellaneda, mniemając, że jest uprawniony do kontynuowania dziejów „Don Kichota“ tem bardziej, że Cervantes zakończył część pierwszą cytatą wiersza Ariosta: Forse altri cantara con miglior plettro, przez co jakoby miał ustąpić miejsca pisarzom zdolniejszym od siebie. Postępek Avellanedy w tej epoce nie należał do pierworodnych grzechów literatury.
Księgi rycerskie: „Amadis z Galji“ lub „Palmerin z Oliwy“ cieszyły się niezliczonem potomstwem marnych naśladownictw. To samo można powiedzieć o różnych Esplandianach, Florisandach, Lisuartach i Belianisach. Dzieło Jorge de Montemayor: „Djana“, będące naśladownictwem „Arkadji“ Sannazzara, kontynuował „sans façon“ Alonso Perez, medyk z Salamanki, i Gaspar Gil Polo z Walencji, autor poematu „Diana Enamorada“. „Tragicomedia de Calixto y Malibea“, miała trzech kontynuatorów, „Łazik z Tormesu“ — jednego. Jeszcze za życia autora „Guzmana de Alfarache“ — Matea Aleman, Juan Marti pracował nad drugą częścią jego dzieła. Przykłady takie możnaby mnożyć w nieskończoność. Uniewinniają one poniekąd Avellanedę, któremu nie sposób zresztą odmówić talentu i zręczności. Menendez y Pelayo uważa, że fałszywy Don Kichot winien zajmować poczesne miejsce wśród drugorzędnych powieści hiszpańskich XVII w. (Una nueva conjectura sóbre el autor del „Quijote“ de Avellaneda. Barcelona 1905). Francuz Lavigne utrzymuje, że Sanczo Pansa Avellanedy jest oryginalniejszy od Sanczy Cervantesa, a nawet posuwa się aż do twierdzenia, że Avellaned — ou quel soit l‘ecrivain habile qui scest cache sous ce nom s’est montre digne continuateur de son propre livre. Prawda, jak się przekonałem, przeczytawszy niedawno „Don Kichota“ Avellanedy, i tu leży w pośrodku. Nie mają racji ani bezwzględni wielbiciele Cervantesa z romantykami niemieckimi na czele, potępiający Avellanedę, ani obrońcy jego, jak Le Sage i Germond de Lavigne.
Najtrafniej scharakteryzował fałszywego „Don Kichota“ Fitzmaurice-Kelly, nazywając tę książkę „dobrze pomyślaną, brutalną, cyniczną i zajmującą“.
Książka Avellanedy nie jest zatem zbiorem głupstw, jak powszechnie sądzono, idąc bezkrytycznie za sądem Cervantesa. Podrabiacz „Don Kichota“ nie zrozumiał jednak zupełnie idei Cervantesa. Przemówiły doń jedynie awantury i przygody, których ojcem jest przypadek. Avellaneda przekształcił Don Kichota w śmiesznego, zarozumiałego warjata, zaś Sanczę w żarłoka i chama. Słusznie zatem nazwano jego dzieło Don Qujote bastardo.
Kwestja kim był Avellaneda (licencjat Fernandez Avellaneda — to pseudonim) nie daje spokoju erudytom i filologom. Pellicier, Gallardo i Femandez-Guerra wskazali na Fr. Luis de Aliaga, spowiednika Filipa III, późniejszego Wielkiego Inkwizytora, przezwanego powszechnie Sanczo Pansą. „Aliaga“ oznacza janowiec kolczasty. Przy wjeździe Don Kichota i Sanczy do Barcelony podłożono pod ogon Rossynantowi i osłu pęki kłującego janowca. Można zresztą na upartego wydobyć nazwisko Aliagi ze słów wstępu: El sabio Alisolan, historiador no menos moderno, que verdadero, dice que siendo explicados los moros Aga-renos de Aragón — coby się zgadzało z twierdzeniem Cervantesa, że autor ukrył swoje nazwisko w kilku pierwszych wierszach swego utworu. Poza tem Aliaga był Aragończykiem, Cervantes zaś przypuszczał, że plagjator pochodzi z Aragonu. (...el lenguaje es aragones, porque tal vez escribe sin articulos). W jaki sposób Cervantes mógł obrazić Aliagę? Może napadając na Lope de Vegę? Avellaneda w swojem dziele chwali się, że odebrał Cervantesowi zarobki, które mógł mieć, kontynuując swoje dzieło. Ale Aliaga był zbyt bogaty, aby na takie profity się łasić. Przyczyna nienawiści Aliagi do Cervantesa może być tylko jedna: rywalizacja. Aliaga odgrywał wielką rolę na dworze i cieszył się faworami księcia de Lerma, protektora Cervantesa. Hipoteza, że Avellanedą był Aliaga ma dla mnie najwięcej cech prawdopodobieństwa, mimo rozumowań Menendez y Pelayo, który w swym artykule, opublikowanym w 1897 roku na łamach „El Imparzial“ dowodzi, że autor fałszywego „Don Kichota“ nie zaliczał się do grona dostojników i znanych pisarzy.
Dla Amerigo Castro Avellanedą był Alonso Fernandez, dla Lavigne‘a-Bartolome Argensola, według Benjumea-Andrés Perez, autor „La Picara Justina“, według Adolfo de Castro-Juan Ruiz de Alarcon, według Blanco de los Rios — komedjopisarz, Tirso de Molina, według Pablo Groussac-Lujan de Sayavedra, kontynuator „Guzmana de Alfarache“, według Ramona Leóna Mainez-Lope de Vega.
Za tą ostatnią hipotezą przemawiałyby literackie porachunki Cervantesa z Lope de Vegą a i vice versa. W rozdziale XLVIII „Don Kichota“ pleban wyraża się bardzo ujemnie o modnych komedjach. Lope de Vega wziął zapewne do siebie słowa przedmowy do pierwszej części „Don Kichota“, wyszydzające erudycję klasyczną i zwyczaj popisywania się cytatami z autorów starożytnych. Mogła też ubość Lopego historja miłosna Ferdynanda i Doroty, wzorowana na dziejach jego miłości do Heleny Osorio. W każdym razie opinja publiczna zaraz po pojawieniu się fałszywego „Don Kichota“ — wskazywała na kogoś z wielbicieli Lope de Vegi, jako na autora, a nawet na samego Lopego.
Jeżeli nawet któregoś dnia odkryjemy kim był naprawdę Avellaneda, będziemy równie mądrzy jak przedtem. Spis nazwisk powiększy się jeszcze o jedno nazwisko, które, wbrew twierdzeniu Germond de Lavigne, do Panteonu nie przejdzie. Cała ta sprawa jest ważna o tyle, że plagjat Avellanedy zmusił Cervantesa do szybkiego ukończenia drugiej części „Don Kichota“. Pierwszą część pisał Cervantes przez lat siedem, oczywiście z przerwami, które wypełniała praca nad innemi dziełami. Tej metodzie pracy zawdzięczamy, że „Galatea“ nie została dokończona. Może również i „Don Kichot“ nie zostałby doprowadzony do końca, gdyby nie zranienie miłości własnej. Gdy się ukazał plagjat Avellanedy, Cervantes przygotowywał właśnie do druku swoje komedje. Niestety, wydawca powiedział mu, że jeśli można dużo oczekiwać od jego prozy, to natomiast jego wiersze są nic nie warte. Autor „Don Kichota“ musiał uznać ze smutkiem, że już przestał być modnym poetą i że publiczność chce słuchać tylko komedyj Lope de Vegi. Wściekłość na Avellanedę i upokorzenie, płynące z porażki, odniesionej na polu teatralnem, zwróciły go do usilnej pracy nad drugą częścią „Don Kichota“, która ukazała się już w 1615 roku. Przystępując do pisania części pierwszej, Cervantes miał początkowo zamiar poprzestać na krótkiej noweli, w rodzaju np. „Licenciado Vidriera“. W kapitulum IX mówi wyraźnie „że autor godzien jest pochwały, doprowadziwszy do szczęśliwego końca tę ucieszną historję“. Nowela miała się zatem skończyć w tem miejscu. Później w kapitulum VIII księgi drugiej Cervantes powtarza:...y asi, eon esta imaginación, no se desesperó de hallar el fin desta apacible historia. Jednakże ten koniec, o którym sądził, że jest tak bliski, odsuwał się i odsuwał ciągle, aż wreszcie powstało jeszcze czterdzieści cztery rozdziały części pierwszej i siedemdziesiąt pięć drugiej.
Cervantes pisał chaotycznie, bez planu całości w głowie. Słusznie zauważa Carreras, że na początku niema wcale mowy o Sanczo Pansie. Don Kichot trzyma w domu chłopaka, Maura, który konie kulbaczy i drwa rąbie siekierą. Sanczo ukazuje się dopiero w kapitulum VII. Żona Sanczy zwana jest różnemi imionami: Juana Gutierrez, Mari Gutierrez, Juana Pansa i Teresa Pansa. Dulcyneę przedstawia nam autor w sposób dość niezdecydowany. Don Kichot wyznaje, że nigdy nie widział nieporównanej Dulcynei, nie przypominając sobie widocznie, że w kapitulum XXV powiedział, iż ich miłość nie przeszła nigdy przez granicę szlachetnego spojrzenia, un honesto mirar. Nowela miała objąć początkowo tylko pierwsze w świat wyruszenie, t. j. przygodę z wiatrakami i przygodę z Baskijczykiem. Autorowi nie śniło się jeszcze przypisywać swojej historji Cydowi Hametowi Benegeli. Podział „Don Kichota“ na księgi nastąpił dopiero później, gdy temat rozrósł się ponad oczekiwania autora. Pierwsza księga zawiera osiem kapitulów, druga — siedem, trzecia — trzydzieści, czwarta — dwadzieścia pięć. Z tego sztucznego i nieproporcjonalnego podziału wnosić już można, ile trudu sprawiała Cervantesowi kompozycja części pierwszej.
Część druga jest bardziej zwarta i jednolita, napisana według planu, któremu już nie brużdżą nieprzewidziane zdarzenia i na chybił trafił wprowadzone opowieści. Jeśli brak jej akcji i dynamiki, to góruje natomiast nad częścią pierwszą rozwojem charakterów i pięknością języka. Szkoda, że Cervantes, wprowadzając w części drugiej postać Don Alvaro Tarfe z „Don Kichota“ Avellanedy, nie poszedł dalej i nie wyzyskał wspaniałego komicznego motywu.
Prawdziwy Don Kichot i prawdziwy Sanczo Pansa mogli się spotkać przecież w Saragossie z fałszywym Don Kichotem i fałszywym Sanczo Pansą. Niestety opowieść Avellanedy tak się nie podobała Cervantesowi, że zmienił on „itinerarium“ swoich bohaterów. I tu znów słusznie zauważa Carreras, że spokojne „milieu“, w którem się znajduje Rycerz Posępnego Oblicza, nie mogło się stać punktem wyjścia do wspaniałych, pełnych dynamiki scen i do przeprowadzenia wielkich kontrastów.
Jednakże Don Kichota, Sanczę, Rossynanta i osła powitano za drugim razem z jeszcze większym entuzjazmem, niż w 1604 roku. Cervantes stanął u szczytu sławy, a powszechny zachwyt Hiszpanji i Europy dał mu całkowite zadośćuczynienie za plagjat Avellanedy i za niepowodzenia teatralne. Cenzor królewski, który dnia 25 lutego 1615 roku towarzyszył ambasadorowi Francji na wizycie u arcybiskupa Toledo, wielkiego protektora sztuk i nauk, Don Bernarda de Sandoyal y Rojas, opowiedał, że młodzi panowie francuscy nie mieli dość słów podziwu dla Cervantesa. Znali prawie na pamięć „Galateę“ i pierwszą część „Don Kichota“. Powiedziałem im, że Cervantes jest starym żołnierzem i zubożałym szlachcicem“. „Jakże to być może — zapytał jeden — aby Hiszpanja nie wyznaczyła mu dotąd wysokiej pensji rocznej“? „Jeżeli potrzeba zmusza go do pisania — odparł drugi — niechże Bóg nie dopuści, aby się kiedykolwiek wzbogacił. Pozostawszy nadal biednym, wzbogaci świat swemi dziełami“.
∗
∗ ∗ |
Obraz dziejów „Don Kichota“ na półwyspie iberyjskim nie byłby zupełny, gdybyśmy milczeniem pominęli studjum Don Manuel Garcia z r. 1867, książkę Ramona Antequera: „Juicio analitico del Quijote“, Jeccaci: „El camino de Don Quijote“, Luis Carreras: „Ensayo sobre la vida y las obras de Cervantes“ oraz Azorina: „La ruta de Don Quijote“. Według dokumentów, zebranych pilnie przez Antequera i przedstawionych przezeń metryk, wynika, że prototypy bohaterów „Don Kichota“ były osobami rzeczywistemi. Don Kichot to Don Rodrigo de Pacheco, pan na Argomasilla. Dulcynea (anagram słów łacińskich: Dulcis-Ane) — donja Anna Martinez Zarco de Morales, córka Don Estabana, rektora uniwersytetu w Bolonji. Dama ta mieszkała w „casa de la Torrecilla, pałacu Dulcynei, którego ruiny pokazuje się do dziś turystom. Donję Annę z hidalgiem Argomasilla, Don Rodrigo de Pacheco, łączyła miłość. Cervantes przeniósł ich żywcem do swego nieśmiertelnego dzieła, a chcąc zmylić ślady, przemienił wielką damę, mocą zaczarowania, w śmieszną chłopkę, Aldonzę Lorenzo. Według innych przypuszczeń, Don Kichotem miał być niejaki Alonso Quijada de Salazar, który przeciwstawiał się małżeństwu Cervantesa z Cataliną de Palacios Salazar y Vozmediano. Dla Sanczy znaleziono prototyp Luisa de Aliaga. To, że autor „Don Kichota“, pisząc swoje dzieło, czerpał wzory z otoczenia, jest rzeczą niewątpliwą, niewiadomo jednak, kogo miał na myśli. Na początku książki Cervantes oznajmił, że jego bohater mieszkał w pewnej mieścinie (lugar) Manczy, której nazwy przypominać nie chce“. (Cuyo nombre no quiero acordarme). Don Manuel Garcia wskazał pierwszy na Esquivias.
Według niego Don Kichotem był Alonso Quijada, hidalgo-pijaczyna, zapalony miłośnik ksiąg rycerskich, pochodzący z Esquivias. Quijada był krewniakiem żony Cervantesa, donji Cataliny. Robił co mógł, aby do małżeństwa swojej kuzynki nie dopuścić. Stąd złość i zemsta Cervantesa. Cervantes wraz z żoną mieszkał przez pewien czas w Esquivias, niedaleko ulicy zwanej Quijadas, od rodu Quijady. Carreras w cytowanem już dziele zauważa słusznie, że tem lugar musi być raczej Esquivias niż Argomasilla. Don Kichot, opuściwszy dom, wyjeżdża odrazu na równinę. Byłoby to niemożliwe, gdyby mieszkał w Argomassilla, oddalonej dość znacznie od Montielu. Esquivias leży coprawda w Kastylji, nie zaś w Manczy, ale zato Quijada pochodził z Valdepenas, czyli z prowincji Mancza. Cervantes zataił nazwę Esquivias, a o imieniu bohatera swego powiedział, że pochodzi ono od Quesada, Quisada, Quijada lub Quejano. Niedawno znaleziono akt zejścia (z 1604 r.) niejakiego Quijada de Salazar, rodem z Esquivias.
Wywody Carreras i Don Manuela Garcia nie zgadzają się z hipotezami współczesnego pisarza hiszpańskiego, Jose Martinez Ruiz (Azorin), który w swej świetnej, pełnej humoru, a zarazem głębokiej melancholji książce, opisującej wędrówki współczesnego literata po stepach Manczy, pisze: „Opuściłem Argomasillę o ósmej rano; tą samą drogą wyjeżdżał Rycerz Posępnego Oblicza, zdążając na spotkanie swych przeznaczeń. Płaszczyzna jest ciągle tą samą płaszczyzną: szarą i rozpaczliwie pustynną. Dom naszego pana, Don Kichota, będący dziś oberżą, stał wśród pól. Zmęczony czytaniem rycerz przechadzał się pod drzewami z książką w ręku, zagłębiając się w swoje marzenia. Wiecie już, że Don Alonso Quijano był hidalgiem, Rodrygiem Pacheco. Jakże dziwne życie miał ten Pacheco! Jakież to burze przechodziły przez jego duszę! W kościele w Argomasilla wisi podarta tkanina, na której, przy świetle świecy, rozróżnić można twarz o szerokiem czole i zapadniętych, bolesnych oczach. Pan na Argomasilla złożył ją jako votum Dziewicy z prośbą, „aby go uleczyła z zimna, które mu mózg zepsowało“.
Dojeżdżając do Criptana, spotyka Azorin grupę hidalgów, którzy przedstawiają mu się wszyscy jako Sanczos Pansas. „Nie wiem, co mam myśleć? Dlaczego ci wszyscy panowie nazywają się Sanczos Pansas de Criptana. Zagadka wyjaśnia się wkrótce! W Criptana niema Don Kichotów! Argomasilla chełpi się, że była ojczyzną Rycerza Posępnego Oblicza, Criptana reprezentuje praktyczny zmysł Sanczo Pansy... Później Toboso! „Przebiegacie ulice i zaułki, patrząc na walące się mury, na zrujnowane arkady i ślepe jamy okien. Gdzież się znajdował dom Dulcynei? Czy Dulcyneą była naprawdę ta Aldonza Zarco de Morales, o której mówią kronikarze? Dom nieporównanej księżniczki stał na krańcu miasta, prawie na polu. Górne piętro zawaliło się. Na parterze mieści się dziś oliwiarnia. Puste beczki patrzą na was z wszystkich kątów podwórza; na beczkach leżą połupane, kamienne tarcze herbowe, które ongiś wisiały na fasadzie domu.
— Przyjacielu Sanczo, zaprowadź mnie do pałacu Pani Dulcynei, bardzo być może, że ją jeszcze przy czuwaniu zastaniemy — rzekł Don Kichot do swego giermka, dojeżdżając nocą do Toboso. — Do jakiego pałacu, do kroćset, mam wieść Waszą Miłość? — odparł Sanczo... dom, w którym widziałem panią Dulcyneę, jest mały i nikczemny bardzo...
Tymczasem pałac rzekomej Dulcynei był obszerny i wielce wspaniały.
Dla ludzi z Ruidera, Criptana, Argomasilla, Toboso niema legendy, jest tylko rzeczywistość. Wszyscy ci Don Silverio, Don Vicente, Don Emilio, Don Jesus z zapadłych wiosek i miast Hiszpanji są poinformowani doskonale o najdrobniejszych szczegółach życia rzekomego Don Kichota z Manczy i rzekomej Dulcynei z Toboso. We wszystkich krajach świata, autor „Don Kichota“ nazywa się Don Miguel de Cervantes Saavedra, w Toboso poprostu Miguel. Wszyscy odnoszą się do niego z serdeczną poufałością i bezpośredniością. Ci „sui generis“ znawcy i „dalecy krewniacy“ wydali nieubłaganą walkę Akademikom, gdy Akademicy oznajmili, że Miguel Cervantes pochodził z Alcala a nie z Alcazar. Odtąd w duszach hidalgów manczańskich rósł gniew i rankor na Akademików, aż dzisiaj w całej Manczy zapanowała straszliwa do nich nienawiść. Akademicy dla obywateli z tamtych stron to pojęcie jakiejś ślepej, złowrogiej potęgi, która zwaliła się na Manczę i zadała jej najboleśniejszy cios, przenosząc Don Kichota z Argomasilla do Esquivias, a Cervantesa z Alcazar do Alcala.
Uczuciowy i prosty stosunek prostaczków z Manczy do Don Kichota, mówi nam o ludzkiej arcyludzkiej stronie książki więcej, niż sterty bibuły arcydziełu Cervantesa poświęcone.
Wydaje mi się, że książki, o tym przedmiocie traktujące, zajęłyby przestrzeń kilku kilometrów kwadratowych, bowiem literatura o Cervantesie dorównywa literaturze dantejskiej, a przewyższa szekspirowską. Pod względem ilości studjów, rozpraw, monografij i przyczynków konkurują dwa kraje: Anglja i Hiszpanja, ta Hiszpanja, którą w literaturze charakteryzuje całkowity rozbrat między zdolnością twórczą a krytyczną. Naród hiszpański był i jest narodem, pełnym pasji (apasionado) zarówno w walce byków, jak w piśmiennictwie. Impulsy, intuicje, spontaniczne wyładowania energji bruździć będą dlatego zawsze każdej regule rozumowej, czy dyscyplinie intelektualnej. Ta obserwacja wystarcza, aby odróżnić Hiszpanję od jej sióstr łacińskich. Francja i Włochy są intelektualno-krytyczne, Hiszpanja intuicyjnie twórcza. Potęga inspiracji twórczej zrodziła w tej literaturze wszystko — doktryny akademickie i przykazania dobrego smaku wydały tylko nieznośny balast literacki. Jaskrawym przykładem jest sam Cervantes, który w „Don Kichocie“ zostawił nam najlepsze i najgorsze próby swego artyzmu. Najlepsze, gdy opowiada poprostu o faktach i pozwala wygadać się swobodnie swoim bohaterom, najgorsze, gdy, w imieniu swych literackich przesądów, sam zabiera głos, siląc się na jakieś wzory stylu, któreby mogły pójść na żer przyszłych antologij, czy wypisów szkolnych. Do podobnych wniosków dojść można, patrząc na płótna Velazqueza. Nagość kobieca jest dziełem genjalnego artysty. Lecz Velazquez zapragnął pokazać światu, że i jego stać na obraz o temacie mitologicznym. Przekształcił więc swoją nagą piękność na Wenus, zaś pulchnemu chłopcu dodał dwa skrzydełka. Skrzydełka nie udźwignęłyby zapewne na Olimp tej zwartej, cielesnej masy — mimo to akademicy z Sevilli mogli być w pełni zadowoleni. W „wieku złotym“ pisarze hiszpańscy starali się gorliwie o naśladownictwo wzorów klasycznych i włoskich. Reguła akademicka była kanonem, poza którym zaczynały się bezdroża sztuki. Markiz Santillana, wielbiciel Boccaccia i Petrarki, wstydził się serdecznie swojej liryki ludowej, której zawdzięczać miał sławę, Lope de Vega był najmocniej przekonany, że pozostaną po nim tylko teatralne naśladownictwa sztuk Ariosta. Cervantes nazywał siebie autorem nie „Don Kichota“, lecz „Persilesa i Sigismundy“. Potomność przeszła do porządku dziennego nad regułami akademickiemi, natomiast na bezdrożach sztuki, gdzie rządził wszechwładnie impuls tworzenia, odnalazła teatr Calderona, Lope de Vegi, „Don Kichota“ „powieść hultajską“ i poezję mistyczną.
Cechą umysłowości hiszpańskiej jest konkretność, powiedziałbym nawet praktyczność myślenia. Hiszpanie nie znoszą abstrakcyj. „Są to — według Miguela de Unamuno — „śmiertelne płaszcze dla umarłych myśli“. Czyste, spekulatywne myślenie jest im najzupełniej obce; w sztuce siła witalna bierze nieustannie górę nad artyzmem (no ser artistico, sino vital).
Porównajmy „Cyda“ Quillena de Castro z „Cydem“ Corneille‘a. Pierwszy jest człowiekiem takim, jakim jest, lub jak mówią w Hiszpanji „takim, jakim go Bóg stworzył“, drugi — bohaterem, starającym się o wtłoczenie swego „ja“ osobistego w surowe ramy teoretycznej etyki. Na obrazie Goyi — jak zauważył słusznie krytyk hiszpański, Madariaga — Karol IV jest człowiekiem, którego los czy przypadek uczynił królem, na obrazie Largilliere‘a, Ludwik XIV nie jest wcale człowiekiem, tylko królem. Artysta francuski szuka typu poza człowiekiem, artysta hiszpański — człowieka poza typem, czyniąc ze sztuki narzędzie życia, a nie z życia „materję pierwszą sztuki“. Ludzkości przeciwstawia się człowiek, sztuce życia, a objektywizmowi wiedzy pasja osobista. Te uwagi wystarczą może, abyśmy zrozumieli dlaczego krytyczna literatura hiszpańska, mijająca się ze zdolnością rasy, jest i musi być naogół słaba. Istotnie, sprowadzając w trakcie pracy nad przekładem „Don Kichota“ różne studja hiszpańskie (bibljoteki polskie w tej dziedzinie przedstawiając się bardzo niewesoło), miałem możność przekonać się, że dzieła prawdziwie wartościowe stanowią nikły odsetek. Większość prac krytycznych, jak naprzykład „Guia del lector de Don Quijote“ — Salvadora de Madariaga, „Don Quijote y el Cid“ — Angela Dotor, lub „Al amor de las estrellas“ — Conchy Espina, stoją na poziomie dobrych wypracowań seminaryjnych. Zorjentowanie się w bibljografji cervantianów jest rzeczą niezmiernie trudną, prawie niemożliwą, gdyż bibljografja ta obejmuje prawie wszystkie cywilizowane kraje, a na samej Hiszpanji poprzestać trudno, pamiętając, że do prawdziwych rewelacyj na polu wiedzy o Cervantesie doszli raczej Anglicy niż Hiszpanie. Pod tym względem błąd Akademji Hiszpańskiej, utożsamiającej pierwsze wydanie „Don Kichota“ z drugiem, jest faktem dość symptomatycznym.
Negatywny sąd o krytyce hiszpańskiej nie dotyczy ostatniego Pięćdziesięciolecia. Po klęsce na Kubie w r. 1898 zaczął się dla Hiszpanji okres nieubłaganej rzeczywistości, która zmusiła do rewizji wszystkich walorów życia. Tradycja deklamacyjnego romantyzmu skończyła się; trzeba było zabić na głucho grobowiec Cyda, wziąć się do „Syzyfowych prac“. Już przedtem jednak przeszczepił na grunt iberyjski naukowe metody filologji i krytyki literackiej niestrudzony polihistor, Marcelino Menendez y Pelayo. Stworzył szkołę doskonałych badaczy, przełamał hegemonję cudzoziemskich hispanologów. Spod jego znaku wyszli nienaganni uczeni, jak Ramón Menendez Pidal, Adolfo Bonita y San Martin i Miguel Asin Palacios. Na okres ostatnich lat kilkudziesięciu przypada także działalność Amerigo Castro, Julio Cejador y Frauca, Juan Hurtado, Angel Gonzales Palencia, Jose Ortega y Gasset i t. d. Prace tych kilku pisarzy i uczonych wystarczyły, aby krytyce i filologji hiszpańskiej zapewnić miejsce, równorzędne z krytyką i filologją innych krajów europejskich, a studja nad „Don Kichotem“ pchnąć dalego naprzód. Rzeczą niezrozumiałą jest jednak, że w Hiszpanji dotąd nie istnieje obszerna, wyczerpująca monografja, poświęcona Cervantesowi.
Na początkach ubiegłego wieku sądzono „Don Kichota“ według norm pseudoklasycznych; chodziło o imaginację, fabułę i jej reguły, o prawdopodobieństwo i t. d. Ten punkt widzenia wydał się niewystarczający romantycznej krytyce cudzoziemskiej, która na gwałt zaczęła odkrywać w arcydziele Cervantesa głębie ogólnoludzkie, całą mistykę, metafizykę i klucze do wiedzy tajemnej. Uwielbienie a raczej bałwochwalstwo zapalonych cervantystów sprawiło, że dzieło Cervantesa przestało być genjalną powieścią, a stało się ewangelją, w której każde słowo urasta do granic olbrzymiego symbolu. Cervantes — to nietylko pisarz, lecz prawnik, esteta, geograf, podróżnik, filozof, socjolog, przyrodnik, teoretyk erotyzmu, psychjatra, wreszcie prorok. Posłuchajmy wyznań romantyków niemieckich: Der edle Ritter von La Mancha ist der edle Repräsentant aller Phantasten, die, wie er, mit dem herzlichen Enthusiasmus zu Narren werden, weil ihr sonst gesunder Verstand den Reizen der Selbsttäuschung nicht widerstehen kann, in der sie sich als erhabenere Wesen fühlen... a według słów Schellinga: „Don Quixote ist mehr als ein geistvolles Buch, mehr als eine bedeutende Satire oder ein stylistisches Meisterwerk. Es ist ein Werk von tiefem philosophischen Gehalt, denn es versinbildet nichts Anderes, als den ewigen Streit des ldealen gegen die Wirklichkeit, und gibt damit im Kleinen ein Bild des gesammten Lebens“.
Ta obłędna egzaltacja wywołała odruch objektywnej analizy. „Bierzmy Cervantesa takim, jakim był — pisze Fitzmaurice-Kelly („Historia de la literatura espanola“), czyli jako artystę lepszego w praktyce niż w teorji, większego przez swe zdolności wrodzone, niż przez zdolności nabyte“. Jego charakter — to naturalność, stąd też płynie charakter ogólnoludzki i uniwersalny jego dzieła. Menendez y Pelayo rozprawia się z twórcami nowinek: „Daremnie im się mówi i kładzie do głów, że idee naukowe Cervantesa jeżeli wogóle na to miano zasługują, nigdy nie przechodzą granic zdrowego rozumu i nie wznoszą się nad poziom ogólny kultury hiszpańskiej wieku XVI. Można to łatwo stwierdzić na podstawie książek wcześniejszych od „Don Kichota“, które o tych samych rzeczach mówią z większą wnikliwością naukową i mniej chaotycznie“. („Ideas esteticas“) Hispanista francuski, Morel-Fatio, stwierdza: „Wystarczy otworzyć „Don Kichota“ na którejkolwiek stronie, aby przekonać się o słabości rozumowania, o źle wyrażonych i chaotycznych ideach. Nie róbmy z Cervantesa genjusza uniwersalnego, ani jakiejś istoty nadprzyrodzonej. Zamiast go odczłowieczać, starajmy się go zrozumieć, jako znakomitego powieściopisarza i „honnete homme“ („Études sur l‘Espagne“). „Nie widzimy w nim żadnej nowej myśli religijnej, czy etycznej, idzie za wiarą swoich przodków, szanuje panujący porządek i uznane prawdy: tron i ołtarz — mówi hispanista włoski, Savj-Lopez („Cervantes“). „Daleki od tego, aby być „esprit fort“, rewolucjonistą lub jasnowidzem, nie wybiega poza horyzonty swej epoki i zadawalnia się tem, że ją odzwierciedla“ — pisze Carreras Artan („La filosofia del derecho en el Quijote“). Jeden z najlepszych komentatorów „Don Kichota“, Rodriguez Marin, snuje paralelę między Cervantesem a Kolumbem. Umierali obaj, nie zdając sobie zupełnie sprawy ze znaczenia i wartości swych dzieł. „Don Kichot“ jest tworem tak głębokim, że głębi tej nie przeniknął nawet sam jego ojciec. A Don Miguel de Unamuno, który z kichotyzmu tworzy filozofję narodową, łkając tam, gdzie inni się śmieją i dążąc niestrudzenie za panem naszym, Don Kichotem z Manczy, mówi, że Cervantes wyłonił „Don Kichota“ na świat, ale że do niego nie dorósł. Aby Don Kichota zrozumieć i skomentować, urodził się dopiero on, filozof z Salamanki, Don Miguel de Unamuno. Zasługę tego, że Don Kichot na świecie istnieje, przypisuje autor „Mgły“ samemu... Don Kichotowi. Cervantes był tu tylko potrzebnym pretekstem: No hemos de tener nosotros por el milagro mayor de Don Quijote el que hubiese hecho escribir la historia de su vida a un hombre que como Cervantes, mostró en sus demas trabajos la endeblez de su ingenio? („Vida de Don Quijote y Sanczo“). Stosunek Miguela de Unamuno do Don Kichota jest stosunkiem żywym, nie na analityczno-rozumowych, lecz na uczuciowych przesłankach opartym, a do tego samowładnym aktem twórczym, docierającym do samego rdzenia kichotyzmu. Czytelnikowi, któryby pragnął sformułować sąd własny na Cervantesa i jego nieszczęśliwego syna, radziłbym najpierw zapoznać się z tą cudowną książką, przestrzegając go jednak, aby jej nie brał dosłownie i aby w symbolice nie doszukiwał się naukowości. Źródłowe badania nad życiem i sztuką Cervantesa zaczęły się stosunkowo niedawno. Pozatem większość tych ćwiczeń krytycznych na przestrzeni wieków jest raczej dźwiękiem pustych słów, niż blaskiem nowych idej. Dzieło Cervantesa stało się w pośmiertnej swojej wędrówce większym kameleonem, niż najciemniejszy poemat świata: „Boska Komedja“ Dantego, do której prowadzą dwa zasadnicze wykłady: teologiczno-moralny i polityczny. Tutaj wykładów (oczywiście naciąganych) jest tysiąc. Poznawszy choćby pobieżnie literaturę, poświęconą „Don Kichotowi“, dochodzi się do wniosku, że arcydzieło Cervantesa jest ziarnkiem piasku, zagubionem w odmęcie komentarzy i sprzecznych sądów.
Na „Don Kichota“ patrzył każdy pod kątem swego światopoglądu i swej własnej Koncepcji życia. Poeta niemiecki Wieland nazwał go „świetnem lekarstwem na duchową gorączkę abstrakcji“, podczas gdy Rousseau pisał: „Trzeba tworzyć jak Cervantes, aby zmusić czytelnika do przeczytania sześciu tomów wizyj“.
Laharpe oznajmił, że „Don Kichot“ jako opis szczególnego rodzaju obłędu, jest niższy od dzieł, malujących uniwersalność natury ludzkiej, bez różnicy czasu i kraju. Schelling oznajmił natomiast, że Cervantes mocą swego genjuszu przekształcił satyrę swoją na uniwersalny, malowniczy obraz życia. Dla Sainte-Beuve‘a „Don Kichot“ jest zwierciadłem pełnem życia ludzkiego, dla Montesquieu tylko satyrą literacką: Le seul livre espagnol qui soit bien, est celui qui a fait voir ridicule de tous les autres.
Teofil Gautire wybrał Don Kichota narodowego. „Nie można postawić kroku w Hiszpanji, aby nie natknąć się na wspomnienie o nim, tak narodowem jest bowiem dzieło Cervantesa“. Humbold mówi pobowiem jest dzieło Cervantesa“. Humbold mówi podobnie, że Sanczo Pansy nie zrozumie ten, kto nie widział nigdy objuczonego osła hiszpańskiego. Dla Montegut romans Cervantesa jest alegorją historyczną, przedstawiającą Hiszpanję XVII w., awanturniczą i fanatyczną, która wreszcie padła do stóp marynarzy angielskich i holenderskich chłopów.
Zdaje się, że najbliżsi będziemy prawdy, gdy pójdziemy za zdaniem Heinego: „Pióro genjusza jest zawsze większe niż sam genjusz. (Przedmowa do niemieckiego przekładu z 1837 r.) i Don Miguela de Unamuno: „Cervantes wyłonił Don Kichota na świat, ale do niego nie dorósł“. Na podobnem stanowisku stanęła także nauka współczesna. „Don Kichot“ jest dziełem genjalnem, a każde dzieło genjalne sugeruje więcej, niż bezpośrednio mówi“ — pisze znakomity filolog hiszpański, Menendez y Pelayo. „Cervantes może się chełpić, że stworzył swoje arcydzieło, sam nie wiedząc dlaczego i jak“ — mówi Schevill. „Czem był Don Kichot w umyśle swego twórcy, nikt nie zgadnie, lecz i nikt nie zdoła zaprzeczyć, że w zbiorowej duszy potomności urasta w olbrzymie, fantastyczne kształty“.
Niech zatem każdy z czytelników podchodzi do Don Kichota z którejkolwiek chce strony, niech się śmieje tam, gdzie inni płaczą, lub płacze tam, gdzie się inni śmieją. Don Kichot, wyprostowany na siodle swego Rossynanta, zagłębiony w swoje sny, patrzy od trzystu lat na świat, w którym widzi tylko odbicie samego siebie. Każdy zaś z nas jest w biegu życia swojego raz Don Kichotem, to znów Sanczo Pansą. Dlaczegóż w krytyce chcemy być tylko i wyłącznie Sanczo Pansami?
∗
∗ ∗ |
Gdy we Włoszech już 1622 r. pojawia się przekład pierwszej części „Don Kichota“, we Francji w 1614 r., w Niemczech 1669 r., my, cywilizacyjnie zawsze zapóźnieni, musimy czekać na tłumaczenie polskie aż do roku 1786. Kasztelan mazowiecki, Franciszek Podoski, opublikował po raz pierwszy „Don Kichota“ w Warszawie, w drukarni p. Dufour, konsyljarza nadwornego J. K. Mości i Dyrektora Drukarni Korpusu Kadetów. Strona tytułowa brzmi: Historya czyli Dzieie i przygody przedziwnego Don Quiszotta z Manszy, z hiszpańskiego na francuskie, a teraz na polskie przełożone przez T. H. P. K. M. Jak widać, tłumacz nie ujawnił w tytule nazwiska autora książki. Niewiadomo, czy zrobił to nieświadomie, czy po głębszym namyśle, w każdym razie miał słuszną rację, gdyż polski „Don Kichot“ z 1786 roku nie jest przekładem, ale przeróbką. Gdy mi się po mozolnych poszukiwaniach udało wreszcie znaleźć tłumaczenie Podoskiego, już pierwsze wrażenie optyczne było niepokojące. Oryginał hiszpański, zależnie od wydania, obejmuje 1500-2000 stron druku, przekład Podoskiego, złożony z sześciu grubych, gęsto zadrukowanych tomów — stron przeszło trzy tysiące.
W LXXIII rozdziale księgi drugiej oryginału Don Kichot wraca do swej wsi rodzinnej, popada w chorobę, spisuje testament, odżegnuje się od swojej manji rycerskiej i umiera. Kapitulum LXXIV, stanowiącego definitywne zakończenie romansu, u Podoskiego brak. Mamy natomiast pierwszy rozdział tomu piątego: „Co było powodem Don Quichottowi wpadnienia znów w dawne przewidzenia rycerstwa błędnego“. Skruszony i uzdrowiony hidalgo prowadzi na wsi żywot człowieka poczciwego, poluje z Sanczem na ptaszki, łowi rybki i wszystko byłoby zapewne dobrze, gdyby Sanczo nie stęsknił się za stanem rycerskim. W niego to przeszła cała fantazja kawalerska i duch rycerstwa błędnego. Giermek namawia swego pana, aby go pasował na rycerza. W kapitulum IX Sanczo odbywa straż broni, na wzór tej, którą odbył Don Kichot w części pierwszej, na dziedzińcu oberżysty. W następnem kapitulum, poprzysiągłszy sobie wieczną przyjaźń, wyruszają na spotkanie przygód. Później dowiadujemy się o losach, znanych nam z prawdziwego Don Kichota bohaterów, a zatem o Don Ferdynandzie i Dorocie, o Bazylim i Quiterii, Chryzostomie i księżnej. Może być, że takie, mówiąc delikatnie, rozprowadzanie cudzych pomysłów (na przestrzeni przeszło 1000 stron) nie było poczytywane dawniej za coś zdrożnego. Rzeczą smutną i niezrozumiałą jest jednak, że w ciągu wieku „Don Kichot“ Podoskiego uchodził za „Don Kichota“ Cervantesa. Całe pokolenia na jego podstawie formowały swój sąd o oryginale. Uwierzyć trudno, że żaden z historyków literatury, pastwiących się nieraz przez całe życie nad jednym przyczynkiem do „naszego Adama“ czy „Zygmunta“, nie zwrócił uwagi na ten wdzięczny temat i nie napisał rozprawy o Podoskim, rodzimym naszym Avellanedzie. Że tak nie było, wnosić można już nie z bibljografji, lecz z erudycyjnej rozprawy ś. p. Zygmunta Matkowskiego: „Cervantes w Polsce“. Matkowski przystąpił do swej pracy z ogromnym aparatem erudycji, wyczerpał masę źródeł angielskich, francuskich i niemieckich, ale nie zatroszczył się o porównanie oryginału z tworem Podoskiego. Gdyby Matkowski nauczył się po hiszpańsku i skonfrontował dwa teksty, odeszłaby mu zapewne ochota do udowadniania wpływu „Don Kichota“ na „Dziady“, za pośrednictwem Podoskiego. Przedewszystkiem Matkowski przyjmuje za pewnik, że podstawą lektury Mickiewicza był polski przekład Podoskiego. Dlaczego to ma być pewnikiem, niewiadomo, skoro znany wileńskim romantykom Bouterwek przestrzegał przed rozczytywaniem się w przekładach niekrytycznych i skoro Mickiewicz, znający już w tej epoce język niemiecki i angielski, mógł przecież doskonale mieć pod ręką doskonały wierny przekład Tiecka lub angielski Smollet‘a.
Matkowski, któremu pracę śmierć przerwała, zamierzał zbadać jeszcze „donkichotyzm“ w dziełach Słowackiego, Krasińskiego i Goszczyńskiego. Gdyby to studjum, znów na podstawie Podoskiego napisane zostało, moglibyśmy być świadkami nowych kombinacyj; w dwóch ostatnich tomach dorobionych przez naszego poprawiacza, zawierają się bowiem ustępy, któreby można na upartego podłożyć pod „Króla Zamczyska“ Goszczyńskiego.
Przekład Podoskiego, rozpatrywany pod kątem wierności, nie ma prawie żadnej wartości. Jednakże proza kasztelana mazowieckiego, brana jako rzecz sama w sobie, posiada zalety niepospolite. Język jest barwny i bogaty, utrzymany w jednym tonie. Natomiast składnia, używanie imiesłowów i następstwo czasów pozostawia wiele do życzenia.
Mimo poszukiwań w bibljotekach paryskich, nie udało mi się odnaleźć francuskiego pierwowzoru polskiego przekładu (Podoski pisze w podtytule: „przedtem na francuskie, a teraz na polskie przełożona“). Nie są to w każdym razie „Les principales Aventures de l‘admirable Don Quichotte“, opublikowane w 1746 roku, ani też tłumaczenie F. Rosset z 1618 roku. Ale w literaturze francuskiej w pierwszej połowie XVIII wieku istniało już około dziesięciu przekładów, których z tekstem Podoskiego porównać nie mogłem. Kwestją zatem nierozstrzygniętą pozostaje na razie, czy Podoski tłumaczył, czy też tworzył. Jeżeliby ta druga ewentualność okazała się prawdziwa, mielibyśmy w literaturze polskiej dwa tomy oryginalnego „Don Kichota“, nie ustępującego fałszywemu „Don Kichotowi“ Avellanedy. Gdyby zaś Cervantesa na świecie wcale nie było, Avellaneda i nasz Podoski zajęliby chlubne miejsce w dziejach piśmiennictwa.
Znacznie surowiej musi wypaść sąd o następnym polskim przekładzie „Don Kichota, dokonanym przez Walentego Zakrzewskiego w 1855 roku i wydanym później powtórnie przez Bibljotekę Dzieł Wyborowych. Szereg rzeczowych błędów wytknął już tłumaczowi prof. Sobeski w swej pięknej pracy „Na marginesie Don Kichota“ (adarga — szabla, caluroso — pogoda ciepluchna, seis mozos de batán — sześć młynów i t. d.). Wszystkie te błędy i uchybienia bledną jednak wobec rzeczy zasadniczej: każdy prawie rozdział jest opowiedziany własnemi słowami tłumacza.
Jeżeli Podoski napisał o dwa tomy za dużo, to Zakrzewski skrócił znów oryginał do połowy, opuszczając z reguły ustępy niejasne, wymagające komentarza, a wszystko pozostałe przerabiając po swojemu. Naprzykład kapitulum XLIII części drugiej, w którem Don Kichot udziela Sanczy rad, przed jego wyjazdem na wyspę, kapitulum, obejmujące w oryginale osiem stron, skraca Zakrzewski do jednej stroniczki. Zakończenie „Don Kichota“ jest zmienione zupełnie samowolnie; brak przedmów Cervantesa, dedykacyj, satyrycznych poematów i sonetów, otwierających i zamykających część pierwszą. Język przedstawia się jak bigos hultajski, w którym słowa nowoczesne mieszają się na każdym kroku z archaizmami. O tonie i stylu oryginału z tego przekładu wnosić niepodobna. Dyskretny humor Cervantesa zastąpiony jest przez wątpliwe dowcipki i „koncepty z waszecia“. Właśnie do przekładu Zakrzewskiego stosują się doskonale słowa Cervantesa, który porównuje tłumaczenia do gobelinów flamandzkich, oglądanych z odwrotnej strony. Widzi się figury, lecz pełne zniekształcających je nici.
Dwa przekłady polskie na przestrzeni półtora wieku to istotnie niewiele, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę, że literatura włoska, francuska czy angielska miała w tym czasie przekładów kilkanaście i że zagranicą ciągle jeszcze na tę czy inną interpretację jednego zdania poświęca się całe morze atramentu. Nie obficiej przedstawia się u nas także plon rzeczy „Don Kichotowi“, czy też Cervantesowi poświęconych. Podstawową monografję o Cervantesie zastępuje poniekąd doskonale i zwięźle informująca książka prof. Michała Sobeskiego: „Na marginesie Don Kichota“. Prócz Matkowskiego o „Don Kichocie“ pisał jeszcze Konstanty Wojciechowski: „Hrabia w Panu Tadeuszu a Don Kiszot“. Stanisław Windakiewicz: „Prolegomena do „Pana Tadeusza“ i Jerzy Żuławski w swojej noweli „Jak Don Quixote pogodził Don Juana z Hamletem“.
Za wiekowe zaniedbania na tem polu rehabilituje literaturę polską po części wspaniały i głęboki wiersz Norwida: „Epos Nasza“.