<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Słowacki
Tytuł Balladyna
Rozdział Akt drugi
Pochodzenie Dzieła Juliusza Słowackiego tom II
Redaktor Henryk Biegeleisen
Wydawca Księgarnia Polska
Data wyd. 1894
Druk Drukarnia i litografia Pillera i Spółki
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 

Cały tom II
Indeks stron
AKT DRUGI.

SCENA PIERWSZA.
Las przy jeziorze Gople — Wschód słońca.
CHOCHLIK i GRABIEC w czerwone błoto trzęsawic uwalany — i dobrze podpity.
GRABIEC.

Nie pójdę krokiem daléj.

CHOCHLIK.

Ale to już blisko
Do twojego domostwa.

GRABIEC.

Moje czarne psisko
Nie wierzę tobie... bo mię błąkasz — sadzasz w błocie
I wykręcasz ogonem... Nie... mój czarny kocie
       5 Chciałem ciebie pogłaskać a ogień wytrysnął...
Spać chcę.

CHOCHLIK.

Zażyj tabaki...

GRABIEC (trzymając się dębu.)

Patrz dąb mię uścisnął
I nie dziw, dąb przyjaciel grabiny... Mój dębie
Wierz mi że cię szacuję, co w sercu to w gębie.

CHOCHLIK.

Chodźmy daléj...

GRABIEC.

Znalazłem dęba przyjaciela;
       10 Choćbyś mi raj pokazał gdzie Bóg wróble strzela,
To nie porzucę dębu co się cały chwieje,
I potrzebuje wsparcia. — Patrz biedaczek mdleje.
Tu psie! tutaj z latarnią! zgubiłem dębinę.
Ha! dąb uciekł... nie poznał mnie... obrosłem w trzcinę
Siedząc w błotach noc całą...

CHOCHLIK.

Chodź do karczmy.

GRABIEC.

       15 Na to
Masz ze mnie przyjaciela — na to jak na lato...
Nie... to już nie przystoi... jeśli karczma dama
Kocha mię jak ja kocham... to nadejdzie sama...
Głupstwo chodzić do dziewcząt... Skąd ty masz tabakę?

CHOCHLIK.

Od pana Lucyfera.

GRABIEC.

       20 Ty mi świecisz Bakę.
Psie mój miły poszukaj zająca — a strzelę.

CHOCHLIK.

Czém?...

GRABIEC.

Gromem... Cośmy z tobą dobrzy przyjaciele,
Przepraszam ciebie bardzo żem cię zawiódł w błota,
Siedzieliśmy w kałuży po uszy jak cnota,
       25 I kichali — kichali... mój nos w nos waćpana.

CHOCHLIK.

Pamiętasz co nam trzcina mówiła?

GRABIEC.

Kochana!
Przyszła na pomoc...

CHOCHLIK.

Trzcina ratowała dudę...

GRABIEC.

Ja zawsze obwiniałem trzciny o obłudę...

CHOCHLIK.

Chodź daléj...

GRABIEC.

Spać chcę...

CHOCHLIK.

Lepiéj wleź na dąb...

GRABIEC (śpiewa.)

       30 Na dębie
Siedzą gołębie,
Na stawku pływają kaczki...
Jeżeliś przyjacielem, to zanieś do praczki
Moje spodnie...

CHOCHLIK.

Co? jak to? chcesz spać bez szlafmycy?

GRABIEC.

       35 Nie chcesz?... to idź do djabła kocie czarownicy.

CHOCHLIK.

Dobréj nocy...

GRABIEC.

Dobranoc... dobranoc psie miły.
Szedłbym jeszcze do karczmy ale nie mam siły.
Dobranoc...

(zasypia.)
CHOCHLIK.

Co za głupie stworzenia ci ludzie!
Spił się, cały w czerwonéj umazgał się rudzie,
       40 I śpi, niech sobie teraz nadchodzi Goplana.

(Goplana wchodzi ze Skierką.)
GOPLANA.

Gdzie on? ach zasnął... Niech zorza różana
Pierwsze mu blaski na oblicze rzuci;
Lecz niech się zorza na poły zasmuci,
I płaczem rosy słońce tak przesłoni,
       45 Aby łagodne powiek nie raziło...
A ty Chochliku weźmij z hojnéj dłoni
Twoją nagrodę...

CHOCHLIK (biorąc dar.)

Orzech świstun, zgniłą
Pełny tabaką... dzięki ci królowo,
Przez dwa dni będę częstował hiszpanką
Chłopstwo pijane...

GOPLANA (do Skierki.)

       50 Któraż jest kochanką
Kirkora?...

SKIERKA.

Obie...

GOPLANA.

O szalona głowo!

SKIERKA.

Przyjdą do lasu szukać malin obie,
Ja ci mówiłem...

GOPLANA.

Poradź mi co zrobię?

SKIERKA

Spuść się na czarne Balladyny serce;
       55 Zazdrość widziałem w maleńkiéj iskierce,
Więcéj niż zazdrość...

GOPLANA.

Cóż robiły w nocy?

SKIERKA.

Alina Boskiéj wzywając pomocy
Usnęła cicho marząc o malinach;
A Balladyna zapaliła świecę
       60 I wyszła, bo ktoś zaklaskał w osinach.
Leciałem za nią śledzić tajemnicę
Nocnéj przechadzki... Jako mgliste mary,
Szła po murawach i drząca i cicha:
A płomyk świécy przez różowe szpary
       65 Białych paluszków, jak z róży kielicha,
Błyskał i gasnął, to błyskał to gasnął.
Zbudził się ptaszek w osinach i zasnął,
Tak cicho przeszła wietrznemi poloty,
Tak cicho przeszła... Ćmy wianuszek złoty

       70 Zwinął się, leciał nad dziewicy głową.
Stanęła... słucham... ona ciche słowo
Wmięszała w szmery listeczków osiny...
Ktoś odpowiedział.....

GOPLANA.

Może Balladyny
Drużka?...

SKIERKA.

Nie pani.

GOPLANA.

Kto?

SKIERKA.

Mamże powiedziéć?

GOPLANA (pokazując na śpiącego Grabka.)

On?

SKIERKA.

Tak...

GOPLANA (do Chochlika.)

       75 Chochliku... kazałam ci śledzić,
Przeszkodzić.

CHOCHLIK.

Djabeł kochankom przeszkodzi.

GOPLANA.

Zamknij Chochlika Skierko w muszli żabiéj
I na jezioro puść by kota w łodzi.

CHOCHLIK.

O! pani pani lepiéj ty mię zabij...

GOPLANA.

       80 Zabić nie mogę lecz mogę ukarać...

SKIERKA.

Pójdź Panie Chochło o łódkę się starać.

(Chochlik przekrzywiając się jak krnąbrne dziecko odchodzi za Skierką.)
GOPLANA (sama.)

Więc on ją widział... on ją widział nocą;
Przekleństwo! wczoraj widział ją w osinie.

Niechaj te gwiazdy nigdy się nie złocą
       85 Co im świeciły! Niech ten miesiąc ginie!
Niechaj anielskiéj drogi mléczne stopnie
W proch się rozsypią!... On był tam? — okropnie.
Żeby ta dziewa jedno mi spojrzenie
Przedała dzisiaj za brylanty światów...
       90 Jak go ukarać? ach ja się zamienię
W błękitny powój i węzłami kwiatów
Na śmierć uścisnę... O nie... z tego wianka
Kochanek żywy wyjdzie, a kochanka
Rozpłomieniona miłością omdleje.
       95 Jak go ukarać?... Niechaj wrośnie wszystek
W płaczącą wierzbę, korą się odzieje.
Niech się na drzewie skłoni każdy listek,
Jakoby smutny przewinieniem spadał
I płakał... Luby gdy cię tak zobaczę,
       100 Że będziesz płaczem na płacz odpowiadał,
To będę płakać ach! że wierzba płacze.

(Skierka wraca.)
SKIERKA.

Zamknięty w muszli po strumykach skacze,
I na jezioro wyjeżdża w powozie
Nieboszczki żaby.

GOPLANA.

Wytnij rózgę w łozie.

(Skierka podaje Goplanie pręcik.)

       105 Obudź się teraz! obudź się kochany!
Powiédz dla czego?...

GRABIEC (senny.)

Spię... bo jestem pjany.

GOPLANA.

Powiédz dla czego jak miłośny słowik
Piosnką wieczora?...

GRABIEC (śniąc na pół.)

Podaj mi borowik
I włóż pod głowę za puduszkę... a nie?
       110 To idź do stawu rybo, koczkodanie.

GOPLANA.

Więc poznaj władzę Goplany!
Wrośnij w ziemię, i z téj ziemi
Wyrośnij korą odziany,
liściami płaczącemi.

(Grabiec tonie w ziemię, wierzba na tém miejscu wyrasta.)

       115 Rośnij wierzbo płacząca;
Skarz się gdy ptaszek trąca,
Gdy cię strumyk podrywa;
Kiedy wietrzyk rozniesie,
Twoje listki po lesie.
       120 Skierko! przyszlij słowika niech téj wierzbie śpiéwa
Słowa miłośne, i niech ją nauczy
Kochać i płakać;
Ale niech żaden dziób kruczy
Nie śmie nad nią smutnie krakać
       125 Pieśni pogrzebu,
Bo ta wierzba nie umarła.

SKIERKA.

O! jakże pięknie listki rozpostarła!
Jak się kłania kwiatom, niebu.
Wierzba wyrosła z człowieka,
       130 I piękniejsza niż był człowiek.

GOPLANA.

Niechaj teraz kochanek Balladyny czeka,
Niechaj sękowém okiem z pod korzanych powiek
Upatruje dziewicy...

SKIERKA.

Widzę dwie dziewczyny.
Niosą na głowach czarne dzbanki z gliny,
Szukają malin.

GOPLANA.

       135 Skryjmy się w gęstwiny.

(Goplana i Skierka kryją się — Alina wchodzi z dzbankiem na głowie.)
ALINA.

Ach pełno malin — a jakie różowe!
A na nich perły rosy kryształowe,

Usta Kirkora takie koralowe
Jak te maliny... Fijołeczki świeże
Wzdychacie próżno, bo ja nie mam czasu
       140 Zrywać fijołków bo siostrzyczka zbierze
Dzban pełny malin i powróci z lasu
I weźmie męża; a ja z fijołkami
Zostanę panną... Choćbyście wy były
       145 Fijołki moje złotemi różami,
Wolę maliny.

(śpiewa szukając malin.)

Mój miły! mój miły!
Złoty wielki pan.
Mojemu miłemu
Niosę malin dzban.
       150 Bo on woli mój kochanek,
Taki pełny malin dzbanek,
Niż zbożowy łan. Oh!
Niż zbożowy łan.

(odchodzi w las.)
(Wchodzi Balladyna z dzbankiem na głowie.)
BALLADYNA.

Jak mało malin! a jakie czerwone
       155 By krew. — Jak mało — w którą pójdę stronę?
Nie wiem... a niebo jakie zapalone
Jak krew... Czemu ty słońce wschodzisz krwawo?
Noc wolę ciemną niż taki poranek....
Gdzie moja siostra... musiała na prawo
       160 Pójść i napełnić malinami dzbanek;
A ja śród jagód chodzę obłąkana,
Jakąś rospaczą, i łzy gubię w rosie.

ALINA (z głębi lasu.)

Siostrzyczko moja! siostrzyczko kochana!
A gdzie ty?...

BALLADYNA.

Jaki śmiech w Aliny głosie.
Musi mieć pełny dzbanek...

(Alina wchodzi.)
ALINA.

       165 Cóż siostrzyczko?

BALLADYNA.

Co?...

ALINA.

Czy masz pełny dzbanek?

BALLADYNA.

Nie...

ALINA.

Bladyno
Cóż ty robiłaś?

BALLADYNA.

Nic...

ALINA.

To źle różyczko...
Ja mam dzban pełny mniéj jedną maliną.

BALLADYNA.

Weź tę malinę z mego dzbanka.

ALINA.

Miła!...
       170 Siostrzyczko moja, powiedz, gdzieżeś była?
Wyszłyśmy razem, miałaś dosyć czasu;
Wszak ja ci siostro nie ukradłam lasu.
Dlaczegoż teraz z taką białą twarzą?
I z przyciętemi ustami...

BALLADYNA.

Wyłażą
       175 Z twojego dzbanka maliny jak węże
Aby mię kąsać żądłami wymówek.
Idź i bądź panią! siostra się zaprzęże
Jak wół do pługa, będzie tłoczyć oléj
Z kolących siemion i z brzydkich makówek.

ALINA.

       180 A wstydź się siostro... proszę cię nie boléj
Nad mojém szczęściem.

BALLADYNA.

Cha! cha! cha!

ALINA.

Co znaczy
Ten śmiech okropny? siostro! czy ty chora?
Jeżeli wielkiéj doznajesz rospaczy
To powiédz... Ale ty kochasz Kirkora?
       185 Ty bardzo kochasz? Siostro! powiédz szczerze?
Bo widzisz rybko, są inni rycerze,
Jak będę panią to ci znajdę męża...

BALLADYNA.

Ty będziesz panią? ty! ty!

(dobywa noża.)
ALINA.

Balladyna!...
Co ten nóż znaczy?...

BALLADYNA.

Ten nóż?... to na węża
W malinach...

ALINA.

       190 Siostro jesteś blada, sina.
Kalinko moja! co tobie? co tobie?
Czemu ty blada? ach! jak to okropnie!
Przemów choć słówko! Usiądźmy tu obie,
I mówmy z sobą otwarcie, rostropnie,
Jak dwie siostrzyczki.

(siadając na murawie.)

       195 Ja kocham Kirkora,
Ach nie dla tego że Kirkor bogaty,
Że wielki rycerz, pan możnego dwora,
Że ma karetę złotą, złote szaty;
A jednak miło mi że chodzi w złocie,
       200 Że miecz ma jasny, służebników krocie:
Bo to jak rycerz w bajce, co się rodzi
Z wielkiego króla i w lesie znachodzi
Jakąś zaklętą królewnę.

BALLADYNA. (wstając z pomięszaniem.)

Och!...

ALINA. (wstając.)

Miła!...
Co tobie?...

BALLADYNA. (ze wzrastającém pomięszaniem.)

Gdybym cię siostro zabiła.

ALINA.

Co też ty mówisz?...

BALLADYNA.

       205 Daj mi te maliny!...

ALINA.

A kto wie siostro? gdybyś poprosiła,
Pocałowała usteczka Aliny.
Możebym dała?... spróbuj Balladynko...

BALLADYNA.

Prosić?...

ALINA.

Inaczéj żegnaj się z malinką.

BALLADYNA. (przystępując.)

Co?...

ALINA.

       210 Bo też widzisz siostro że ten dzbanek,
To moje szczęście, mój mąż, mój kochanek,
Moje sny złote i mój ślubny wianek,
I wszystko moje...

BALLADYNA (z wściekłością natrętną.)

Oddaj mi ten dzbanek.

ALINA.

Siostro?...

BALLADYNA.

Oddaj mi... bo!...

ALINA. (z dziecinném najgrawaniem się.)

Bo... i cóż będzie
       215 Bo?... Nie masz malin więc suche żołędzie
Uzbierasz w dzbanek — czy wierzbowe liście?...

I tak... ja prędzéj biegam, i przez miedzę
Ubiegnę ciebie...

BALLADYNA.

Ty?...

ALINA.

A oczywiście
Że ciebie w locie siostrzyczko wyprzedzę...

BALLADYNA.

Ty!

ALINA.

       220 O! nie zbliżaj się do mnie z takiemi
Oczyma... Nie wiem... ja się ciebie boję.

BALLADYNA. (zbliża się i bierze ją za rękę.)

I ja się boję... połóż się na ziemi...
Połóż! ha!

(zabija.)
ALINA.

Puszczaj!... oh!... konam...

(pada.)
BALLADYNA.

Co moje
Ręce zrobiły?... O!...

GŁOS Z WIERZBY.

Jezus Marya...

BALLADYNA. (przerażona.)

       225 Kto to?... zawołał ktoś?... czy to ja sama
Za siebie samą modliłam się?... Żmija,
Kobiéta, siostra — nie siostra. Krwi plama
Tu — i tu — i tu

(pokazując na czoło plami je palcem.)

I tu. — Któż zabija
Za malin dzbanek siostrę?... Jeśli z bora
       230 Kto tak zapyta? powiem — ja. — Nie mogę
Skłamać i powiem ja! — Jakto ja?... Wczora

Mogłabym przysiądz że nie... W las!... w las!... w drogę,
Wczorajsze serce niechaj się za ciebie
Modli. — Ach jam się wczoraj nie modliła.
       235 To źle! źle! — dzisiaj już nie czas... Na niebie
Jest Bóg... zapomnę że jest, będę żyła
Jakby nie było Boga.

(odbiega w las.)
(Goplana i Skierka wchodzą — Alina leży zabita.)
GOPLANA.

Ach okropność,
Ludzie tak siebie zarzynają nożem.
Nie wiem jak ludzka poczyna rostropność
       240 W takiém zdarzeniu?... My duchy nie możem
Znać owych ziółek, które rany leczą;
A ona ciepła, może jeszcze żywa?
Pustelnik nieraz ziółka w lesie zrywa,
Więc może, gdyby miał koło niéj pieczą,
       245 Do życia wróci... Ach Skierko mój drogi
Sprowadź tu pustelnika.

(Skierka odbiega.)

Wy ciernie i głogi,
Jeżeli zabójczyni padnie na kolana,
Bądźcie pod jéj kolanami.
Niech leci wiatrem ścigana,
       250 Przerażona strumyka mruczącego łzami
Jak siostry płaczem...

(patrząc w las.)

Widzę tego pasterza co się zwie tułaczem
Wygnanym z kraju szczęścia i po całym świecie
Szukał próżno kochanki... dziś kocha się w kwiecie,
       255 W słońcu, w gwiazdach... w jutrzence... niech ujrzy to ciało.

(odchodzi w las.)
(Wchodzi Filon patrząc w niebo.)
FILON. (z emphazą.)

Poco mi świecisz małżonko Tytana
Twarzą co przeszła z różowéj na białą?...

Poco mi świecisz Febie? Tyś do rana
Miłością konał na Tetydy łonie;
       260 A teraz puszczasz rozhukane konie,
I z szat wilgotnych srebrną trzęsiesz rosę,
Szczęśliwy Febie!... Tam blada Dyanna,
Patrząc na twoje czoło złotowłose,
Przed Endymjonem kryje się w błękicie,
       265 Do głębi serca promieniami ranna..
Miłość — to światło, to niebo, to życie!
A jam nie kochał! o biada mi! biada!

(Spostrzega ciało Aliny.)

Cóż to za bóstwo?... Jak marmury blada!
Nie żywa?... Boże! a taka podobna
       270 Do nieśmiertelnych Bogiń — i nie żywa —
Jak nad nią płacze ta wierzba żałobna?
A moja dusza na marzenia tkliwa
Łez dla niéj nie ma?... Samotność popsuła
Źródło łez moich!... Jaka postać cudna!...
       275 Jak ona wczoraj musiała być czuła!...
Jak do niéj wianek przypadał weselny!
Jak mogła kochać!... A dziś!... śmierć obłudna
Życie wydarła, a wdzięk pośmiertelny
Na moją zgubę nie żywéj nadała...
       280 O! mój aniele! ty śmierci kochanka!
O! jak miłośnie twoja ręka biała
Ujęła czarny dzbanek... z tego dzbanka
Płyną maliny, a z alabastrowéj
Piersi wytryska drugi taki strumień,
       285 Piękniejszy barwą od krwi malinowéj.
Ach! twój zabójca od dwu będzie sumień
Ścigany za te dwa strumienie krwawe...
Nie... to zwierz leśny musiał zabić ciebie,
Człowiek by nie mógł — Boże... oto rdzawe
       290 Leży żelazo — to człowiek!... Ach w niebie
schronienia przed tłumem tych ludzi.
Spij moja luba! ciebie nie obudzi
Ten pocałunek... a mnie niech zabije...

(Całuje usta umarłéj i podnosi nóż... Pustelnik nadbiega.)
PUSTELNIK.

Stój! stój zabójco — On żelazo kryje
Do swoich piersi...

FILON.

       295 Ojcze! patrzaj na nią!
Znalazłem przecie kochankę... nie żywą.

PUSTELNIK.

Czyjeż to miecze takie kwiaty ranią?
Któż te pustynie krwią czerwieni żywą?
Czy tu Król Popiel zawitał i plami
Białe lilije naszych lasów?...

FILON.

       300 Łzami
Krew tę obmyję...

PUSTELNIK.

Wstydź się łez...

FILON.

Ach ona
Umarła... patrzaj tu! tu! tu!... niebieski
Kwiatek — znak śmierci śród białego łona...
Gwiazdeczka śmierci...

PUSTELNIK.

Ty młody i rzeski,
       305 Podnieś umarłą i weź na ramiona;
Ja ci pomogę dźwigać lekkie ciało.
W celi mam ziółka...

FILON.

Ty duszę omdlałą
Krzepisz nadzieją; ty podajesz ramię
Duszy nieszczęsnéj, która się już kładła
       310 W mogiłę żalu... pozwól że ułamię
Gałązkę z wierzby pod którą upadła,
Kochanka moja okropnie zabita...
Tum ją zobaczył — tu pokochał — stracił
Wprzód nim pokochał... Ach w przeszłości świta
       315 Szczęście stracone; jam się nie zbogacił.
A skarb znalazłem...

(urywa gałązkę z wierzby.)
GŁOS Z WIERZBY.

Nie trącaj bom pjany...

FILON.

Ta wierzba gada...

PUSTELNIK.

W lesie są szatany.
Ja znam się z niemi; nieraz mi do celi
W okna stukają...

FILON.

W lesie są anieli,
Ale umarli...

PUSTELNIK.

       320 Chodź z twoim Aniołem...

(Filon bierze na ramiona ciało Aliny i odchodzi z pustelnikiem)
(Goplana i Skierka wychodzą z gęstwin)
GOPLANA (wskazując na wierzbę.)

Przeklęci ludzie! jakim oni czołem
Śmieli ułamać gałąź tego drzewa?
On musi cierpić...

SKIERKA.

Ach coś się wylewa
Gorzkiego z rany... to zapewne woda
       325 Z ziarnek pszenicy ogniem wymęczona,
Którą ci ludzie piją...

GOPLANA.

Łza stracona...
Ach każdéj łezki brylantowéj szkoda,
Kiedy nie dla mnie płynie ze źrenicy.
Jutro ty będziesz wolny mój kochanku;
       330 Jutro wymawiać będziesz okrutnicy,
Że cię dręczyła z ranka do poranku...
Ukryj się Skierko — patrzaj Balladyna
Zbłąkana w lesie tu nadchodzi, sina,
Okropnie blada z rozpuszczonym włosem.
       335 Ja twarz zakryję i pod wierzbą siędę;

Będę mówiła do niéj siostry głosem;
I obłąkaną gryść będę... gryść będę...

(Skierka odchodzi.)
BALLADYNA. (wbiega na scenę obłąkana.)

Wiatr goni za mną i o siostrę pyta,
Krzyczę... zabita — zabita — zabita.
       340 Drzewa wołają... gdzie jest siostra twoja?...
Chciałam krew obmyć... z błękitnego zdroja
Patrzała twarz jéj blada i milcząca...
O... gdzie ja przyszła?... to wierzba płacząca...
Ta sama... gdzie ja — Siostra moja!... żywa!...

GOPLANA.

Siostro...

BALLADYNA.

       345 Okropném wołasz mię imieniem?
Trup... trup... na mnie białą dłonią kiwa...
Wszystkie mi włosy przesiękły sumnieniem
I ciągną nazad wstając z głowy — Ale
Nogi przykute...

GOPLANA.

Czy ci smutne żale
       350 Nie mówią siostro żeś ty źle zrobiła?...
I gdyby siostra twoja żyła?...

BALLADYNA.

Żyła?

GOPLANA.

Mogłażbyś ty ją zabić po raz drugi?

BALLADYNA.
(szukając koło siebie.)

Zgubiłam mój nóż.

GOPLANA.

Ach nie dosyć długi,
Nóż twój był siostro...

BALLADYNA.

To nie moja wina.

GOPLANA.

       355 Siostro! lecz jeśli przebaczy Alina?...
Jeśli zapomni... i powie: siostrzyczko
Miałam sen taki do chaty wieczorem...
Nim wyszłaś w ciemne osiny ze świeczką,
Przyjechał rycerz; rycerz był upiorem,
       360 Upior dwie siostry pokochał szalenie,
I obie wysłał na maliny;... śniłam
Że gdyśmy zaszły w głuche lasu cienie,
Siostra mnie nożem... W tém się obudziłam...
Chodźmy do wróżki niech sen wytłómaczy...

BALLADYNA. (zamyślona.)

       365 To sen... ach prawda... i mnie się wydaje
Że to sen siostro...

GOPLANA.

Ten sen nic nie znaczy...

BALLADYNA.

To sen...

GOPLANA.

I tylko matka nas połaje,
Żeśmy się długo zabawiły w borze.

BALLADYNA.

A rycerz...

GOPLANA.

Zniknął... to sen...

BALLADYNA.

Być nie może...
       370 Co? ha okropnie, rycerz jak sen zniknął?

GOPLANA.

Ale ja żyję...

BALLADYNA.

Bogdajbyś umarła!
To sen... to sen — ha?... rozum już przywyknął
Do twojéj śmierci. Skorobym otarła
Krew z mojéj ręki... byłabym szczęśliwa.

GOPLANA. (odkrywa twarz)

       375 Bądź nią szatanie! twa siostra nie żywa.

BALLADYNA.

O wielki Boże! a ty co za widmo?...

GOPLANA.

Bańka z kryształu którą wichry wydmą
Z błękitu fali... i barwami kwiatu
Malują zorze — Ale bądź spokojną,
       380 Ja nie wyjawię tajemnicy światu.
Zostawię ciebie przeznaczeniem spojną
Z ręką rycerza, i ze zbrodni ręką;
A ręka zbrodni daléj zaprowadzi.
Usychaj wiecznie tajemnicy męką.
       385 Każda malina może ciebie zdradzi.
Ta wierzba ciebie widziała,
Korą wyśpiewa...
Lękaj się drzewa!
Lękaj się kwiatu!
       390 Każda lilija albo róża biała,
I na ślubie i po ślubie,
Będzie plamami szkarłatu
Na wszystkich liściach czerwona.
Idź... weź ten dzbanek... ja ciebie nie zgubię.
       395 Ale natura zbrodnią pogwałcona
Mścić się będzie — idź do chaty.

(Balladyna bierze z rąk Goplany dzbanek Aliny i odchodzi milcząca.)

Odeszła i splamione krwią obmyje szaty.
Ale na czole plama zostanie czerwona;
Nie ostrzegłam jéj, próżno byłoby ostrzegać,
       400 Ta plama nie zejdzie z czoła. —
Ja zaś idę po fali kryształowéj biegać,
Rzucę ten ciemny obraz zbrodni, w jasne koła
Zwierciadlanego Gopła... O blasku miesiąca
Wrócę słuchać jak szumi ta wierzba płacząca.

(odchodzi.)

SCENA DRUGA.
Ganek przed chatą wdowy ocieniony lipą.
WDOWA i KIRKOR siedzą na ławie.
KIRKOR.

Nie widać córek...

WDOWA.

Wrócą panie! wrócą
Jedna za drugą jak dwie gąski białe,
Jedna za drugą. Ach łzy mi się rzucą
Ze starych oczu, na Chrystusa chwałę,
Gdy je zobaczę...

KIRKOR.

       5 Któraż pierwszą będzie?
Czy Balladyna?

WDOWA.

Pewnie Balladyna.
Wszak ona pierwsza w kościele i wszędzie
Pierwsza... z organem piosenkę zaczyna.
Alina także pierwsza.

KIRKOR.

Więc Alina
Może powróci?

WDOWA.

       10 Ha! może Alina,
Bogu to wiedziéć...

KIRKOR.

Czy wiesz moja stara,
Żem niespokojny o twoje dziewczęta...

WDOWA.

To i ja właśnie... jakaś niby mara
W głowę mi wlazła. Choć nikt nie pamięta
       15 Aby na wiosnę kiedy być nie było
Malin... a gdyby się też przytrafiło
Że nie ma malin... tak marzyłam wczora
Nim sen przyleciał... gdyby też śród bora
Nie było malin? — potém sama sobie

       20 Mówiłam... głupiaś... wszakże koń przy żłobie
Gdy nie ma owsa to zajada siano,
Jeśli dziewczęta malin nie dostaną,
To nazbierają poziómek — Wy króle,
Może wam w zamkach nie znać się co ziomka,
       25 A co malina, co siano a słomka,
A co są dziuple, a co pszczelne ule.
Wam tylko złoto, złoto, zawsze złoto...

KIRKOR.

Ach nie wierz temu... nieraz my zgryzotą
Trapieni w zamkach dnie pędzimy liche.
       30 Stokroć matko wolę twoje ciche
I wiejskie życie... Miło na tym ganku
Czekać wieśniaczéj małżonki, jak lubo
Kołysze sercem ten powiew poranku;
Ty taka dobra choć masz szatę grubą.

WDOWA.

       35 To mój świąteczny przecie ubior — proszę!
Cycowa suknia! tylko w święto noszę
Takie ornaty... Wraca Balladyna...

KIRKOR.

Gdzie?

WDOWA.

O! nie widać... lecz matce wiadomo.
Patrz panie! oto jaskółeczka sina
       40 Zamiast wylecić, kryje się pod słomą,
I cicho siedzi... Gdyby zaś Alina
Wracała z gaju, tobyś to mój panie
Usłyszał w bełkach szum i świegotanie,
Jedna za drugą pyrr... pyrr... lecą z gniazdek
       45 Do téj dziewczynki, i nad nią się kręcą,
Niby chmureczka małych, czarnych gwiazdek,
Nad białą gwiazdką...

KIRKOR.

Dla czegoż się nęcą
Ptaszki do młodszéj córki?...

WDOWA.

Któż to zgadnie?...
Idzie Bladyna widzisz?...

KIRKOR.

Jak jéj ładnie
Z tym czarnym dzbankiem na głowie.

(Balladyna wchodzi ze spuszczoną głową.)

       50 Dziewico!
Oddaj mi dzbanek, ja ci zaś na wzajem
Daję pierścionek...

(Bierze dzbanek. Balladyna odwraca głowę — Kirkor kładzie na jéj palec pierścionek.)
WDOWA.

Brylanciki świécą...

KIRKOR.

Oby nam życie było słodkim rajem.
Idź do komnaty, starym obaczajem
       55 Niechaj ci warkocz zaplatają swatki,
Niechaj świeżemi przetykają kwiatki,
A za godzinę, drzącą, uwieńczoną,
Wezmę z rąk matki, i będziesz mi żoną.
Kareta czeka, po xiędza pojadę.

(odchodzi Kirkor.)
BALLADYNA.

Och!

WDOWA.

       60 Czegoż wzdychasz? i coś niby blade
Usteczka ściskasz?...

BALLADYNA.

Matko moja droga,
Nie wiem jak wyznać?

WDOWA.

Cóż córeczko miła?
Czy ty już drząca od łożnicy proga
Chciałabyś uciec jak sarneczka?...

BALLADYNA.

Siła
Złego mam donieść...

WDOWA.

Co?

BALLADYNA.

       65 Ach! nie dasz wiary?
Ale Alina — Ach... ta siostra młoda
I tak kochana — Ach jaka jéj szkoda!

WDOWA.

Co córko?

BALLADYNA.

Bo też psułaś ją bez miary.
Twoja to wina że dziś...

WDOWA.

Mów bo skonam.

BALLADYNA.

       70 Lękam się mówić, może nie przekonam
Ślepéj miłości, matki przywiązania.
Lecz któżby myślał że ta młoda łania
Ucieknie...

WDOWA.

Córko... Alina?

BALLADYNA.

Uciekła...

WDOWA.

Gdzie... jak? z kim? — Boże! Matki się wyrzekła.

BALLADYNA.

       75 Ach przewidziałam dawno że tak będzie,
Jakiś obdarty młokos chodził wszędzie
Za tą dziewczyną, szeptał jéj do ucha.
Napominałam. — Wiesz jak ona słucha
Kazań od siostry? I dziś... z nim uciekła...

WDOWA.

       80 Wyrodne dziecko!... Więc idź aż do piekła!
Nie pomyślałaś na te stare oczy
Że będą płakać... dobrze, bo nie będą
Płakać po tobie — Bo matka ma smoczy
Płód zamiast serca, można serce krajać,
       85 To się kawałki węża znowu sprzędą
Jak płótna kawał... Chciałabym ją łajać...
Przeklinać... dręczyć — Ot wiesz... że te oczy
Jak noże ot tak... wlepiłabym w łono,
Jak noże... tylko bez téj łzy co mroczy.
       90 Możebyś ty mnie widziała szaloną,
Ale co płakać... Nie! nie! nie!

(płacze łkając.)
BALLADYNA.

Mój Boże!
I tak zasmucić!...

WDOWA.

O! i tak zasmucić!

BALLADYNA.

Zasmucić matkę starą?...

WDOWA.

O! mój Boże!
Tak starą... Ale ona może wrócić.
       95 Kto wie!... Nieprawdaż ona wrócić może?
Jak sama kiedy siądzie przy oświatce
Nocą... pomyśli: gdzie matka? a jużby
Serca nie miała żeby też o matce
Nie pomyślała nigdy...

BALLADYNA.

Idą drużby...

(słychać weselną muzykę.)
WDOWA.

       100 Jak oni grają smutnie i wesoło...
Ty teraz skarbem moim... daj mi czoło
Niech pocałuję... Cóż to! jakaś plama
Jak krew czerwona?

BALLADYNA (z przerażeniem.)

Krew?...

WDOWA.

To od maliny
Może... daj... zetrę...

BALLADYNA (ścierając.)

Matko... zetrę sama.

WDOWA.

Jeszcze jest...

BALLADYNA (trąc czoło.)

Teraz?...

WDOWA.

       105 Jeszcze — jak rubiny
W twoim pierścionku, pięknie sobie świeci.

BALLADYNA (na nowo usiłując zetrzeć.)

A teraz?...

WDOWA.

Jeszcze jest... by na osieci
Listek czerwony...

BALLADYNA.

O! o! to okropnie!

WDOWA.

Daj mi tu czoło, a zetrę rostropnie.
Może to ranka...

(wspina się na palcach.)
BALLADYNA.

       110 Matko nie dotykaj
Téj plamy...

WDOWA.

Czy cię boli?...

BALLADYNA.

Nie — nie boli...

WDOWA.

Przyniosę wody z pod owéj topoli
Gdzie piją wróble...

(Wdowa odchodzi.)
BALLADYNA.

Plamo krwawa znikaj!...

(Wchodzą swaty i drużki, ustrojeni, z muzyką; zbliżają się do Balladyny, ta odwraca twarz.)
SWATY (śpiew.)

Nie odwracaj czoła
       115 Wstydliwa dziewczyno;
Mąż na ciebie woła
Młodziutka kalino.
Nie odwracaj czoła...

DZIEWICE (śpiewając.)

Chcą nam ciebie wydrzéć swaty;
       120 Niech cię bronią białe kwiaty
Twego wianka...

SWATY (śpiew.)

Kwiaty ciebie nie obronią,
Ni białością, ani wonią,
Od kochanka...

(Dziewice podają Balladynie kosze z kwiatami.)
BALLADYNA.

       125 Precz! precz — Odkąd zaczęły kwitnąć białe róże
Z czerwonemi plamami?... Wynieście te kosze...

(Balladyna ucieka do chaty.)
JEDNA Z DZIEWIC.

Pogardziła kwiatami które ja przynoszę,
Ja dawna przyjaciółka.

JEDEN Z MLODZIEŃCÓW.

Patrzcie w pyłu chmurze
Błyska złota kareta, jedzie Kirkor z xiędzem.

DRUGI Z MŁODZIEŃCÓW.

       130 Przy téj karecie słońce zdaje się mosiędzem.


KONIEC AKTU DRUGIEGO.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Juliusz Słowacki.