Najlepszym sędzią król/Akt trzeci

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lope de Vega
Tytuł Najlepszym sędzią król
Podtytuł Akt trzeci
Wydawca S. Lewental
Data wyd. 1881
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Julian Święcicki
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


AKT TRZECI.
Sala w pałacu króla.
SCENA  I.
Król, Hrabia, Don Henryk..
Król.

Bóg jeden wie, jak ja pragnę
Przyjaźni z matką.

Hrabia.

I słusznie.
Szlachetnym wszędzie być umiesz.

Król.

Choć ciężko mię obraziła,
Lecz zawsze... jest moją matką.




SCENA  II.
Ciż sami. — Sancho, Pelagiusz.
Pelagiusz (na stronie do Sancha).

E! możesz chyba iść naprzód.

Sancho.

Już widzę tego, któremu
Oddałem duszę, nie mając
Nic nad nią kosztowniejszego.
To jasne Kastylii słońce,
To Trajan wspaniałomyślny,
Herkules to chrześcijański,
I wielki Cezar Hiszpanii.

Pelagiusz.

Idź, do nóg padnij mu kornie,
Tę silną rękę ucałuj.

Sancho.

Monarcho najmiłościwszy,
Zwycięzki królu Kastylii!...
O, pozwól mi ucałować
Twe stopy, które mieć będą
Grenadę za poduszeczkę,
A gród Sewilli za dywan!...
Poznajesz mię?...

Król.

Galicyjski
Ziemianin, który mię prosił
O łaskę...

Sancho.

To ja, seniorze.

Król.

Nie trwóż się...

Sancho.

Z boleścią wielką
Wróciłem do stóp twych, królu,
Powtórnie prosić o łaskę,
Lecz chociaż grzechem jest wielkim
Ta śmiałość moja, to jednak
Przebaczysz ją, o monarcho,
Biednemu, który przychodzi
Znów błagać sprawiedliwości.

Król.

Mów śmiało — możesz być pewny,
Że skargi twojéj wysłucham.
Ubóstwo jest najpewniejszym
Do łaski mojéj tytułem.

Sancho.

O królu niezwyciężony!
Gdym do Galicyi wróciwszy
Twe pismo wręczył Tellowi,
By zgodnie z prawem słuszności
Powrócił mi narzeczoną;
Przeczytał, lecz nie uczciwszy,
Tak wściekłym uniósł się gniewem,
Że zamiast oddać mi dziewkę
Zniewagą okrył haniebną

Kornego woli twéj posła!..
Tak mnie i tego pasterza
Traktował, że cudem tylko
Uniknąć śmierci mogliśmy.
Robiłem starania, żeby
Nie trudzić skargą monarchy,
Lecz wszystkie były daremne.
Ksiądz proboszcz, który się cieszy
Powagą, przemawiał za mną
I opat z Samos wielebny,
Współczuciem dla mnie przejęty,
Nikt serca jego nie wzruszył.
I téj mi nawet pociechy
Odmówił, widoku lubej!...
Przychodzę tu więc powtórnie,
Tak żądać sprawiedliwości,
Jak żądałbym jéj od Boga,
Którego jesteś, o królu,
Na ziemi naszéj obrazem!...

Król.

List ręką moją pisany...
Czyż podarłby go zuchwale?...

Sancho.

By zwiększyć gniew twój
Kto inny „tak“-by powiedział,
Lecz niechaj Pan Bóg mię strzeże,
Bym kłamstwem sprawę swą wspierał.
Przeczytał, lecz go nie zniszczył.
Fałsz!... zniszczył, gdyż przeczytawszy,
Rozkazu króla nie spełnił!...

Król.

Choć w nędznych żyjesz warunkach,
Ty musisz mieć krew szlachetną,
Lub zacnych ojców być synem;
Z twéj mowy sądzę i czynów!!...
Musimy zaradzić złemu.
Henryku, hrabio...

Henryk. Hrabia.

Słuchamy.

Król.

Wyjeżdżam dziś do Galicyi;
Mój honor tego wymaga,
Zatrzymać to w tajemnicy.

Hrabia.

Lecz, królu...

Król.

Rzecz już skończona!...
Każ powóz do bramy parku
Sprowadzić...

Hrabia.

Pałac dla ludu
Otwarty — łatwo spostrzegą.

Król.

I cóż ztąd?... Służba niech powie,
Żem chory.

Henryk.

Może-by lepiéj...

Król.

Dość tego... nie cofnę planu.

Hrabia.

Racz chociaż wyjazd odłożyć,
Dopóki o twéj chorobie
Kastylii nie uprzedzimy.

Król.

Wieśniacy...

Sancho.

Potężny królu...

Król.

Dotknięty gwałtem Don Tella,
Uporem i okrucieństwem,
Pojadę sam go ukarać.

Sancho.

Ty panie!... a tożby z ujmą
Dla twojéj było korony.

Król.

Wróć zaraz... dom swego teścia
Przygotuj i ani słowa
O tém, co zaszło, nikomu
Nie powiesz pod karą śmierci!...

Sancho.

Tak żądasz, stanie się, królu.

Król (do Pelagiusza).

A ty zaś pomnij, że gdyby
Nazwiska mego kto żądał,
Odpowiedz: szlachcic kastylski!...

Masz język trzymać — rozumiész,
Ot tak, dwa palce na ustach.

Pelagiusz.

Tak szczelnie zamknę ją, żebym
I ziewnąć nawet nie zdołał.
Lecz myślę, że król pozwoli
Z uwagi na moję słabość,
Czasami coś... tak... przekąsić...

Król.

Rzecz prosta, nie chcę, ażebyś
Wciąż rękę trzymał na ustach.

Sancho.

O panie, to nazbyt łaski
Dla takich jak my nędzarzów.
Którego z sędziów racz wysłać,
Niech prawu zadość uczyni.

Król.

Najlepszym sędzią jest król sam.

(Wychodzą.)



SCENA  III.
Widok zewnętrzny zamku Don Tella.
Nuńo, Celio.
Nuńo.

Więc będę ją mógł zobaczyć?...

Celio.

Tak... Tello, pan mój, pozwolił.

Nuńo.

Lecz pocóż... wobec nieszczęścia...

Celio.

Tyś w błędzie... ona się broni
Z odwagą nieustraszoną
Kobiety duchem niezłomnéj.

Nuńo.

Dziewica mogłaż-by honor
Zachować w rękach mężczyzny?

Celio.

Jest czystą... i gdyby chciała
Mą żoną zostać, dziś jeszcze

Zaślubiłbym ją, jak gdyby
Z twéj chaty nie wychodziła...

Nuńo.

Gdzież to jest krata?...

Celio.

Z téj strony
W okienku wieży... mówiła
Że będzie tam...

Nuńo.

Zdaje mi się,
A może starca myli wzrok...
W okienku coś jest białego...

Celio.

Więc zbliż się... ja już odchodzę,
Bo choć twéj prośbie uległem,
Nie chciałbym być tu widziany...

(Wychodzi.)



SCENA  IV.
Elwira ukazuje się w zakratowanem oknie wieży. — Nuńo.
Nuńo.

Czyś to ty, córko nieszczęsna?...

Elwira.

A któżby jak nie ja, ojcze?...

Nuńo.

Myślałem, że cię nie ujrzę,
Bo hańba twoja, dziewczyno,
Wciąż stała mi przed oczyma,
A hańba tak jest okropną,
Że nawet rodzic twój, córko,
Nie pragnąłby cię już widzieć!...
Tak-że to godnie potrafisz
Dziedziczyć honor swych przodków,
Że kryształ jego rozbity!...
Jeżeliś czci swéj nie strzegła,
Swym ojcem zwać mię nie będziesz,
Bo córka hańbą skalana
Od ojca może chcieć tylko,
By swoję krew z niéj wytoczył.

Elwira.

Ach, ojcze, jeśli w méj doli,
Śród strasznych życia męczarni,
I ci, co cieszyć powinni,
Przychodzą zwiększać tortury;
Nieszczęścia, jakich doświadczam,
Przekroczą wszelkie granice!...
Wszak jestem jeszcze twą córką.
Wraz z życiem dałeś mi, ojcze,
Szlachetność swoję — i ona
Dziś we mnie — ciebie czcić umie.
Przyznaję, że tyran podły
Zwyciężyć pragnął mię, ale
Choć słaba, umiałam walczyć
Z odwagą nadludzką prawie.
Więc dumnym bądź ze mnie, ojcze,
Że mimo tortur, więzienia,
Wprzód umrę, zanim cześć stracę.

Nuńo.

O córko, temi słowami
Roztwarłaś znów moje serce.

Elwira.

Cóż z Sanchem biednym się dzieje?

Nuńo.

Powrócił znów do Alfonsa,
Słynnego Kastylii króla.

Elwira.

Nadługo dom swój opuścił?...

Nuńo.

Spodziewam się, że dziś wróci.

Elwira.

O, żeby go nie zabili!

Nuńo.

Czy godzą na jego życie?

Elwira.

Przysięgał, że go zabije.

Nuńo.

Uniknie Sancho zasadzki.

Elwira.

O! czemuż nie mogę skoczyć
Z téj wieży w twoje ramiona.

Nuńo.

Ach z jakąż-by cię radością,
Do piersi tulił twój ojciec!...

Elwira.

Bądź zdrów, mój ojcze, ktoś idzie.
O żegnaj...

Nuńo.

Po raz ostatni!...
Tak! teraz śmierci już pragnę!...




SCENA  V.
Don Tello, Nuńo.
Tello.

Co to jest?... Do kogo mówisz?...

Nuńo.

Tym głazom opowiadałem
Swą boleść i one czują
Wraz ze mną twe okrucieństwo!
Zimniejsze niż ty, seniorze,
Umiały mojéj rozpaczy
Okazać szczere współczucie...

Tello.

Daremne wszystkie podstępy,
Łzy, skargi i narzekania,
Twa córka, przedmiot mych pragnień,
Już z rąk się moich nie wydrze!...
To wyście jéj tyranami,
Gdyż opór w niéj podsycacie.
Ja kocham ją i ubóstwiam,
A jeśli umieram dla niéj,
Czyż mógłbym zabić Elwirę?!
A wreszcie czem-że jest ona?...
Wieśniaczką biedną — nic więcéj.
Na ziemi mojéj żyjecie...
Czy myślisz, widząc mą słabość,
Że nie masz silniejszéj władzy,
Nad młodość, rozum i wdzięki?

Nuńo.

Rozumnie mówisz, seniorze,
Bóg z tobą...

Będzie z pewnością,
A ciebie podług twych zasług
Oceni...

Nuńo.

I świat pozwala
Na taką praw poniewierkę,
By nędzarz miał bogaczowi
Oddawać honor swój, milcząc?!
Przyjemność tylko dlań prawem
W jéj imię wszystko obala!...

(Wychodzi.)



SCENA  VI.
Celio, Don Tello.
Tello.

Hej! Celio!

Celio. (wchodząc).

Słucham.

Tello.

Natychmiast
Zaprowadź ją, gdzie kazałem.

Celio.

Seniorze, pomyśl, co czynisz?...

Tello.

Kto ślepy — patrzeć nie może.

Celio.

Gwałt taki jest okrucieństwem.

Tello.

Nie miała dla mnie litości...
I jażbym gwałtu nie użył?!

Celio.

Przeciwnie... uczcić należy
Jéj czystość i jéj obronę.

Tello.

Dość tego... rozkoszy pragnę...
Przekleństwo méj cierpliwości!
Mam dłużéj znosić pogardę?!...
Tarkwiniusz nawet godziny
Nie czekał i — nim jutrzenka
Zabłysła — już dopiął celu!

A ty chcesz, żebym tak długo
Dla nędznéj czekał wieśniaczki!

Celio.

Czy nigdy nie pomyślałeś
O karze za czyn podobny?...
Z dobrego przykład brać trzeba!

Tello.

Czy złe czy dobre — ja nie dbam.
Dziś muszę złamać jéj wzgardę,
Ja-m cierpiał — niech ona cierpi,
Lecz zemsta cel mój uświęci.

(Wychodzą.)



SCENA  VII.
Pokój w domu Nuńa.
Sancho, Pelagiusz, Joanna.
Joanna.

Witajcie...

Sancho.

Nie wiem, co będzie,
Lecz chyba przy boskiéj woli
Pomyślnie wszystko się skończy...

Pelagiusz.

Gdy niebo zechce, Joanno,
Wygramy, teraz przynajmniéj
Do domu powróciliśmy.
A kiedy konie już jedzą,
To nie każ-że nam zazdrościć.

Joanna.

Już znowu nudzić zaczynasz?...

Sancho.

Gdzie Nuńo?

Joanna.

Jest u Elwiry.

Sancho.

Pozwala mówić z nią Tello?...

Joanna.

Lecz tylko z okienka wieży.

Sancho.

Więc ona ciągle w więzieniu?...

Pelagiusz.

To fraszka, ktoś niezadługo
Przybędzie...

Sancho.

Milcz, Pelagiuszu.

Pelagiusz (na stronie).

O palcach dwóch zapomniałem!...

Joanna.

Powraca Nuńo.




SCENA  VIII.
Nuńo. — Ci sami.
Sancho.

Mój ojcze...

Nuńo.

I cóż, mój synu?...

Sancho.

Powracam
Szczęśliwszy do usług twoich...

Nuńo.

Szczęśliwszy? czemu?

Sancho.

Niebawem
Przybędzie tu sędzia śledczy.

Pelagiusz.

Tak, sędzia...

Sancho.

Milcz, Pelagiuszu!

Pelagiusz (na stronie).

O palcach znów zapomniałem.

Nuńo.

Przybędzie z licznym orszakiem?

Sancho.

Dwóch ludzi.

Nuńo.

Nie łudź się, synu,
Daremne twoje wysiłki!...
Potężny władca téj ziemi,
W pieniądze i w broń bogaty,

Przekupi władzę, lub nawet
Śród nocy wyrżnąć nas każe.

Pelagiusz.

Co?... wyrżnąć?... zabawny jesteś!...
Czy Nuńo kiedy grał w lombra?
Na lichą jego malillę[1]
Spadillą wnet odpowiemy.

Sancho.

Czy bzika masz, Pelagiuszu?...

Pelagiusz (na stronie).

Znów palce mi wywietrzały!...

Sancho.

Chciéj teraz, ojcze, komnatę
Gościowi temu odstąpić,
Bo to jest ważna osoba!...

Pelagiusz.

Tak ważna, że...

Sancho.

Milcz, gamoniu.

Pelagiusz.

O palcach znów zapomniałem.
Już ani słowa nie pisnę.

Nuńo.

Odpocznij, synu; drżę cały,
Czy aby życiem nakoniec
Miłości swéj nie przepłacisz.

Sancho.

Nie, pójdę raczéj do wieży,
Gdzie jęczy moja Elwira,
Jak słońce cień pozostawia,
Tak i ja cień jéj na kratach
Spostrzegę, lub gdy go oczy
Nie znajdą — to myśl odszuka.




SCENA  IX.
Nuńo, Pelagiusz, Joanna.
Nuńo.

Szczególna miłość.

Joanna.

Na świecie
Nikt pewno większéj nie widział!

Nuńo.

Pójdź do mnie, Pelagiuszu...

Pelagiusz.

Mam słówko z kuchnią pomówić.

Nuńo.

Pójdź tutaj...

Pelagiusz.

Wrócę za chwilę.

Nuńo.

Rozumiész?...

Pelagiusz.

I czegóż chcecie?...

Nuńo.

Któż to jest ten sędzia śledczy,
Którego Sancho sprowadza?...

Pelagiusz.

Ten sędzia...

(Na stronie.)

Boże dopomóż.

(Głośno.)

To człowiek bardzo dostojny.
Jest blady i rozpalony,
Wyniosły i drobny ciałem,
Ma usta, któremi jada
I brodę pół-blond, pół-czarną,
Lekarzem jest albo będzie,
Bo nieraz krew puszczać każe,
Chociażby nawet i z gardła.

Nuńo.

Czy widział kto zwierzę takie?




SCENA  X.
Ciż sam i Brito.
Brito.

Pójdź prędzéj, seniorze Nuńo,
Do bramy naszego domu
Trzech panów jakich-ś przybyło.

Trzy konie mają wspaniałe,
Bogatą odzież, nowiutką,
Ostrogi, buty i pióra!...

(Brito wychodzi wraz z Joanną.)
Nuńo.

Na Boga, to oni pewno;
Lecz sędzia śledczy z piórami!...

Pelagiusz.

To lżejsi będą, seniorze,
Wszak sprawiedliwość surowa,
Jeżeli jéj nie przekupią,
Tak prędko do rady wraca,
Jak rączo z rady wybiegła.

Nuńo.

I kto tę bestyę wyuczył
Téj złości?...

Pelagiusz.

Wracam ze dworu.




SCENA  XI.
Ci sami. — Król, Hrabia, Don Henryk, Sancho.
Sancho.

Poznałem was już z daleka.

Król (na stronie do Sancha).

Pamiętaj strzedz tajemnicy.

Nuńo.

Do nóg się ścielę.

Król.

Kto jesteś?

Sancho.

To Nuńo, teść mój, seniorze.

Król.

Z poznania ciebie rad jestem.

Nuńo.

Całuję stopy twe, panie.

Król.

Swą służbę uprzedź, niech o tém,
Że sędzia przybył, Tellowi
Nie mówią wcale.

Nuńo.

Drzwi zamknę,
By nikt nie wyszedł za progi.

(Sancho rozmawia z Britem i Joanną — poczém ci oboje wychodzą.)

Lecz panie jestem w obawie,
Że tylko dwóch masz rycerzów.
Wszak nie ma w całém królestwie
Magnata potężniejszego,
Bogactwo równa się dumie.

Król.

Ta laska[2], którą mi król dał,
Ma zawsze znaczenie grzmotu,
Co głosi przyjście piorunu.
Tak sam, jak widzisz, potrafię,
W imieniu króla sąd spełnić.

Nuńo.

W osobie twojéj spostrzegam
Wspaniałość tak niezwyczajną,
Że choć ja-m skrzywdzon — drżę cały.

Król.

Więc śledztwo rozpocząć trzeba.

Nuńo.

Odpocznij panie... dość czasu...

Król.

Ja nigdy nie mam go nadto.

(Do Pelagiusza.)

Czyś, chłopcze, zdrowo powrócił?

Pelagiusz.

Tak, zdrowo, najjaś...

Król.

Co-m mówił?

Pelagiusz.

A prawda!... Jak się pan miewa?

Król.

Wybornie.

Pelagiusz (na stronie do Sancha).

Jeśli wygramy
Ten proces, oddam sędziemu
Wieprzaka, jak on wielkiego.

Sancho.

Milcz, bydlę!...

Pelagiusz.

Więc mam powiedzieć
Wieprzaczka, jak ja małego....

Król.

Zawołać prędko tych ludzi!

(Pelagiusz biegnie do drzwi i woła.)



SCENA  XII.
Brito, Fileno, Joanna, Leonora, Król, Hrabia, Don Henryk, Nuńo, Sancho, Pelagiusz.
Brito.

Co każesz, panie?

Nuńo.

Jeżeli
Przyjść mają wszyscy pasterze
Z doliny, to długo potrwa.

Król.

Wystarczy.

(Do Brita.)

Jak się nazywasz?

Brito.

Ja, panie, Brito, pastuszek.

Król.

Co wiész o Tella napaści?...

Brito.

W dzień ślubu pachołcy w maskach
Drzwi w domu tym wyłamawszy,
Porwali Nuńa Elwirę!...

Król.

A ty kto jesteś?

Joanna.

Joanna,
Służąca panny Elwiry,
Umarłéj dziś lub zhańbionéj.

Król.

A jak się zowie ten człowiek?...

Pelagiusz.

To Filen, grajek na kobzie,

Co umie nocą śród gajów
Do tańca grać czarownicom.

Król.

Opowiedz wszystko, coś widział.

Filen.

Przyszedłszy grać tu na kobzie,
Słyszałem, jak Tello bronił
Wejść tutaj naszemu księdzu.
A potém, ślub tak zerwawszy,
Elwirę porwał do zamku,
Gdzie ojciec widział ją przecie
I krewni.

Król.

A cóż ty mała?...

Pelagiusz.

To córka Piotra Cuelo,
Którego dziadem był Nuńo,
A stryjem Marcin, co kiedyś
Oliwę dobrze oczyszczał.
Rodzina zacna. Ostatni
Dwie ciotki miał, czarownice,
Siostrzeńca zaś garbatego,
Co pierwszy w Galicyi rzepę
Zasadził.

Król.

Dosyć już tego
Czas trochę spocząć, rycerze,
Tellowi przecież wizytę
Oddamy dzisiaj wieczorem.

Hrabia.

Bez śledztwa mogłeś być pewny,
Że Sancho cię nie oszukał,
Niewinność tych ludzi przecież,
Dowodem jest dostatecznym.

Król (na stronie do Nuńa).

Postaraj się w tajemnicy
Sprowadzić księdza i kata.

(Król wychodzi w towarzystwie Hrabiego i Don Henryka).



SCENA  XIII.
Sancho, Nuńo, Pelagiusz, Joanna, Leonora, Brito, Fileno.
Nuńo (na stronie do Sancha).

To dziwne...

Sancho.

Co?...

Nuńo.

Nie rozumiem
Sędziego. Bez wszelkiéj formy
Już księdza żądał i kata.

Sancho.

Ja nie znam jego zamiarów.

Nuńo.

I szwadron mu nie da rady,
A cóż dopiero dwóch ludzi.

Sancho.

Każ naprzód obiad mu podać,
A późniéj poznasz, co może.

Nuńo.

Czy razem wszyscy jeść będą?

Sancho.

Wprzód sędzia a potém oni.

Nuńo.

Ci dwaj to pewnie: policyant
I pisarz.

Sancho.

Pewnie.

Nuńo.

Joanno?...

Joanna.

A co tam?

Nuńo.

Świeżą bieliznę
Przygotuj, usmaż kurczęta,
Włóż szynki płat na patelnią
I upiecz młodego pawia.
Tymczasem niech Filen zaraz
Z piwnicy wina przyniesie.

Pelagiusz.

Na słońce klnę się, mój panie,
Że będę z sędzią jadł obiad.

Nuńo.

On chyba całkiem zwaryował.

(Wychodzi.)
Pelagiusz.

Królowie są nieszczęśliwi,
Że sami jedzą; dlatego
Mieć muszą zawsze przy sobie
Bufonów zabawnych i psów.

(Wychodzi.)



SCENA  XIV.
Sala w zamku Don Tella.
Elwira przebiega scenę, uciekając przed Don Tellem. — Felicyana.
Elwira.

Litości, Boże wszechmocny,
Bo nie ma dla mnie ratunku!...

(Odchodzi.)
Tello.

Zabiję...

Felicyana.

O! stój, szalony!...

Tello.

Ostrożnie, bym nie przekroczył
Granicy względów braterskich.

Felicyana.

Dla siostry chociaż to uczyń,
Coś mógł odmówić kobiecie.

Tello.

Przekleństwo hardéj dziewczynie,
Co nędznym uczuciom gwoli
Śmie, dumą dziką pijana,
Z własnego drwić sobie pana.
Już dziś nie ujdzie méj ręki,
Zabiję — lub będzie moją.

(Odchodzi.)



SCENA  XV.
Celio, Felicyana.
Celio.

Daremna może obawa,
Lecz dziwi mię to, że Nuńo
Dostojnych gości przyjmuje,
Tam wszystko ma jakiś pozór
Tajemny. Sancho powrócił
Z wyprawy swéj do Kastylii,
Cel któréj trudno odgadnąć.
A nigdym nie widział, żeby
Działali tak tajemniczo.

Felicyana.

Z podejrzeń nic się nie dowiem,
Nie brakło ci sposobności,
By wejść tam i poznać prawdę.

Celio.

Lękałem się gniewu Nuńa,
Ku wszystkim nam niechętnego.

Felicyana.

Należy uprzedzić brata.
Ma Sancho spryt i odwagę.
Niech Celio tu pozostanie,
Bo może przyjść kto.

(Odchodzi.)
Celio.

Sumienie
Drży zawsze, kiedy nieczyste,
A zbrodnię taką, jak Telia,
Gniew Boga ukarać musi.




SCENA  XVI.
Król, Hrabia, Don Henryk i Sancho zatrzymują się przy sztachetach dziedzińca. Celio.
Król.

Gdy wejdziem — róbcie, co każę.

Celio (na stronie).

Co to za ludzie?

Król.

Wołajcie!...

Sancho.

Ot właśnie dworzanin Tella.

Król.

Hej, panie!...

Celio.

A czego chcecie?...

Król.

Don Tella widziéć — z Kastylii
Przybywam po to.

Celio.

Nazwisko?...

Król.

Ja!...

Celio.

Tylko ja i nic więcéj?

Król.

Nic!

Celio (na stronie).

Krótko i mina groźna,
To godne zastanowienia.

(Głośno.)

Więc idę powiedzieć panu,
Że przy drzwiach Ja oczekuje.

Henryk.

Już poszedł...

Hrabia.

Lękam się, żeby
Zbyt hardo nie odpowiedział.
Dać poznać się trzeba było.

Król.

Sumienie powie mu zaraz,
Że tutaj Ja się nazywać
Król tylko może.

(Celio wraca.)
Celio.

Mówiłem wasze nazwisko,
Lecz pan mi rzekł: niech odjedzie,
I ja-bym tak się nie nazwał,
Bo podług wszelkich praw tylko:

Ja — w niebie Bóg — a na ziemi
Monarcha jeden się zowie.

Król.

To powiédz, że alkad króla
Przyjechał.

Celio (zmieszany).

Wiernie powtórzę.

(Wychodzi).
Hrabia.

Dworzanin coś spuścił z tonu.

Henryk.

Alkada tytuł go trwoży.

Sancho (do króla).

I Nuńo jest już — czy może
Tu przybyć?

Król.

Owszem, niech będzie
Naocznym téj sceny świadkiem,
Należy mu się to słusznie
Za krzywdy, których doświadczył.




SCENA  XVII.
Nuńo, Pelagiusz, Joanna i wieśniacy, wszyscy za sztachetami. Król, Hrabia, Henryk i Sancho.
Sancho.

Przystąpcie, Nuńo, i patrzcie.

Nuńo.

Już zamek tego zuchwalca
Dreszcz budzi.

(Do służby.)

Słowa nie pisnąć!...

Joanna.

Pelagiusz piśnie, bo waryat.

Pelagiusz.

Ja będę milczał, jak posąg.

Nuńo.

I z dwoma ludźmi tu przybyć —
Odwaga to nadzwyczajna!




SCENA  XVIII.
Don Tello, Felicyana, służba. — Ci sami.
Felicyana.

Co robisz, mój bracie, strzeż się.
Zaczekaj...

Tello. (do króla).

Czy pan to jesteś Kastylii
Alkadem, który mię szuka?...

Król.

I cóż w tem jest tak dziwnego?

Tello.

Twa śmiałość, bo wiesz, kto jestem...

Król.

I jakaż to jest różnica
Pomiędzy królem — a posłem
Królewskim?

Tello.

Ogromna dla mnie.
A zresztą gdzie masz swą laskę?

Król.

Jest w pochwie, zkąd prędko wyjdzie
A co się stanie, zobaczysz.

Tello.

Co w pochwie?! Chyba mię nie znasz
Nikt w świecie mnie aresztować
Nie ważyłby się — król chyba!

Król.

Więc króla widzisz, nędzniku!

Felicyana.

O! święty nasz Dominiku!...

Tello.

Co? król sam? władca kastylski,
Monarcha w swojéj osobie!...
O łaskę błagam cię, królu!...

Król.

Rozbroić go! niech się dowie,
Jak listy króla szanować.

Felicyana.

Ułagodź gniew swój, o panie!

Król.

Daremna prośba. Sprowadzić
Małżonkę tego wieśniaka.

Tello.

Elwira nie jest nią jeszcze.

Król.

Lecz chciała — zresztą jéj ojciec
Skrzywdzony także przez ciebie.

Tello.

Godzina kary wybiła,
Za ciężkie grzechy żywota!...




SCENA  XIX.
Ciż sami i Elwira z rozpuszczonemi włosami.
Elwira.

Zaledwiem śród łkań i jęków
Nazwisko twe usłyszała,
Alfonsie nasz kastylijski,
Hiszpanii władco wspaniały,
Więzienie wnet opuściłam,
By błagać o sprawiedliwość.
Ja-m córką Nuńa Ayvara,
Którego cnoty są znane.
Kochana przez Roelasa,
Zaślubić miałam go właśnie,
Za wiedzą ojca mojego,
Gdy Sancho swojego pana
Poprosił o pozwolenie.
Don Tello przybył wraz z siostrą,
Występną chucią wiedziony,
Podstępnie ślub mój odroczył
I zbrojną ręką śród nocy
Do zamku porwać mię kazał.
Tam, złudą świetnych obietnic,
Za hańbę chciał mi zapłacić.
A potem wnet przeniesiona
Do lasów pałacu blizkich,
Gęstwinie tylko drzew, które
Przed słońcem mnie ukrywały,
Z mych cierpień się spowiadałam.

Niech stwierdzą opór mój włosy,
Promienie których wydarte
Zawisły tam na gałązkach.
Niech świadczą źrenice moje
O płaczu, którym-by można
Najtwardsze rozczulić skały.
Dziś łzy mi tylko zostały,
Zhańbiona — mogęż nie płakać?
Jedyna pociecha jeszcze,
Że kary za taką zbrodnię
Od króla dziś żądać mogę,
Bo król jest sędzią najlepszym.
O łaskę taką, Alfonsie,
U nóg twych błagam z pokorą.
Bodajby twoi następcy
Orężem zdołali dzielnym
Uwolnić wszystkie krainy
Z pod Maurów ohydnych jarzma;
I jeśli głos mój nie może
Wysławić twéj szlachetności,
Historya niech ją uwieczni.

Król.

Boleję, żem przybył późno,
Choć czasu dość nam zostało
Na wymiar sprawiedliwości,
Co strąci głowę don Tella.
Niech będzie kat w pogotowiu.

Felicyana.

Miéj litość, królu, nad bratem.

Król.

Czyż sama listu mojego
Pogarda nie jest już zbrodnią?!
Dziś dumę twoję, don Tellu,
Zobaczę u stóp mych w prochu.

Tello.

O, gdyby istniała kara
Od śmierci większa — przyznaję
Żem na nią zasłużył, królu!...

Hrabia.

Niech pamięć, żeś się wychował
W téj ziemi — wzruszy cię, królu.

Felicyana.

Hrabiego don Pedra imię
Niech łaskę twoję wyjedna.

Król.

Don Pedro hrabia jest godzien,
Bym go za ojca uważał,
Lecz hrabia téż wié, że prawo
Powinno być szanowane.

Hrabia.

A litość czyż nie jest cnotą?

Król.

Prawdziwa litość nie może
Pogardzać sprawiedliwością.
A w oczach Boga i ludzi,
Ten zdrajcą jest i nieprawym,
Kto króla swojego nie czci.
Daj, Tello, rękę Elwirze,
Byś jéj małżonkiem zostawszy,
Zapłacił krzywdę i zginął.
Po śmierci twojéj Elwira
Zaślubi Sancha, na posag
Połowę twych dóbr zabrawszy.
Felicya zostanie damą
Królowéj, póki godnego
Nie znajdę dla niéj małżonka.

Nuńo.

Drżę cały...

Pelagiusz.

A to król dumny!

Sancho.

I tu się kończy komedya
O królu najlepszym sędzi
Kronika nam tę historyą
Za prawdę szczerą podaje.



koniec.






  1. Są-to nazwy kart, w których spadilla starsza od malilli. Jest tu oprócz tego gra wyrazów. Malilla, pochodząca od mala, stanowi aluzyą do występku Don Tella, a spadilla, pochodząca od espada przypomina potęgę królewską.
  2. Znak godności sędziowskiéj. Laska (vara) miała w górnéj połowie znak krzyża, na którym wykonywano przysięgę sprawiedliwości.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lope de Vega i tłumacza: Julian Święcicki.