O cudownym obrazie Matki Bożej w kościele OO. Karmelitów w Białyniczach/całość
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | O cudownym obrazie Matki Bożej w kościele OO. Karmelitów w Białyniczach | |
Data wyd. | 1899 | |
Druk | Drukarnia Władysława L. Anczyca i Spółki | |
Miejsce wyd. | Kraków | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
O CUDOWNYM OBRAZIE
MATKI BOŻEJ
W KOŚCIELE OO. KARMELITÓW
W BIAŁYNICZACH
WIADOMOŚĆ HISTORYCZNA
PRZEZ
X. Wacława, kapucyna.
KRAKÓW
NAKŁADEM AUTORA
DRUK W. L. ANCZYCA I SPÓŁKI
1899 JEGO EXCELENCYI
NAJPRZEWIELEBNIEJSZEMU W BOGU
X. KAROLOWI HRYNIEWIECKIEMU
B. BISKUPOWI WILEŃSKIEMU
ARCYBISKUPOWI PERGSKIEMU
KANONIKOWI ARCHIKATEDRY LWOWSKIEJ
KTÓRY W OBRONIE WIARY ŚWIĘTEJ STAWAŁ ODWAŻNIE
I PRZETO CIERPIAŁ W NIEWOLI MOSKIEWSKIEJ
JAKO WYRAZ
UWIELBIENIA I CZCI NAJGŁĘBSZEJ
DLA WIEKOPOMNYCH JEGO ZASŁUG DLA KOŚCIOŁA
W LITWIE,
KTÓRY PODŹWIGNĄŁ Z UPADKU,
OPIS TEN MÓJ CUDOWNEGO OBRAZU MATKI BOŻEJ
W BIAŁYNICZACH
Z POKORNĄ PROŚBĄ O BŁOGOSŁAWIEŃSTWO PASTERSKIE
POŚWIĘCAM I OFIARUJĘ
X. Waclaw, kapucyn.
|
I. W kraju dzikim zwanym Białorusią, właściwie mówiąc we wschodniej części Litwy – jest, albo raczej do niedawna jeszcze było, miejsce przesławne, które jak w ognisku skupiało w sobie całe życie religijne tych stron i z którego w najdalsze okolice jakby tchnieniem niebieskiem rozchodziły się promienie nieskończonych, życiodawczych błogosławieństw Boskich; miejsce, do którego wszyscy spieszyli, szukając tam pociechy, pomocy, utulenia, łask i cudów i nigdy, nigdy bez otrzymania takowych nie odchodzili.
Miejscem tem uprzywilejowanem, ubłogosławionem, skarbnicą łask Boskich i cudów niewysłowionych – były Białynicze[1] kościół Karmelitów i w nim cudowny obraz Matki Boskiej. Obraz ten, jak wiarogodna, oparta na dowodach, tradycya utrzymuje, przez Anioła
malowany, tak przedziwnie, przecudownie piękny i zachwycający tyle w nim wdzięku, niewypowiedzianego uroku, ujmującej słodyczy, niebios odblasku; wzrokiem swym tak przenikający do głębi duszy i wlewający w nią i wiarę najżywszą i nadzieję nieskończoną i miłość najserdeczniejszą, że samem nawet nań wejrzeniem, każdy przejmował się najczulszą, najwznioślejszą, najrzewniejszą pobożnością, i uszczęśliwiony, zda się już życiem niebieskiem oddychał.
Jakoż nietylko podczas odpustów tłumy pielgrzymów niby rzekami wezbranemi ze wszech stron tu płynęły, lecz i przez cały rok nieustannie, codziennie przybywali tu pobożni; i nie było w tych stronacl ani jednego człowieka, któryby przynajmniej raz w roku tu nie przyszedł jakby z obowiązku sumienia, naglony serca wołaniem, by oddać cześć Matce Bożej w Jej cudownym obrazie i zaczerpnąć dla duszy swojej pociechy religijnej i ratunku w potrzebach i troskach swoich.
Matka Boska w nieprzebranej nigdy swej dobroci, czule tuliła
garnące się tu do siebie dziatki swoje ukochane i przeobfite rozdawała łaski swoje: cudami nieustannymi, niezliczonymi pociągając, i uszczęśliwiając i uświętobliwiając wszystkich swem macierzyńskiem błogosławieństwem.
Wszędzie, w każdym zakątku świata całego dla wszystkich zgoła bez wyjątku ludzi Matka Boża nieskończenie miłosierna, lecz tutaj z szczególniejszych względów, zda się całą swą czułość, całą swą troskliwość, całą swą potęgę objawiała. Powodem zaś do tego snadź było to, że może na całej przestrzeni Polski i Litwy, a pono i całej kuli ziemskiej nie ma kraju bardziej nieszczęśliwego, bardziej udręczonego, w którymby ludność zostawała w trudniejszych warunkach do zarabiania sobie na chleb powszedni i w którymby było z tego powodu więcej ludzi ubogich, co we łzach przeboleli całe życie swoje wśród nieszczęść i najdotkliwszej nędzy, jak w tej biednej Białorusi. A wiadomo, że kto biedniejszy, kto nieszczęśliwszy, dla tego serce Matki Bożej, która sama na ziemi będąc – była najboleśniejszą, tem bardziej jest czulsze, tem bardziej miłosierniejsze i litościwsze. Owóż czułość, litość, miłosierdzie Matki Bożej w tem miejscu świętem, zaiste żadnych granie nie miało i przez Jej cudowny tu obraz spływała rosa niebieska, łaska ożywcza nieustannie, jak ze źródła nigdy niewyczerpanego — wiecznie, jakby z nieba samego wylana — niebem całem.
Ale czemuż, ach! czemuż, o Matko nasza najmilsza, która wstawieniem się swojem wszystko możesz, i jesteś przeto wszechmogącą, po tylu wiekach najczulszej, najtkliwszej, nieustannej Twojej opieki macierzyńskiej nad tym krajem, czemuż dopuściłaś, że miejsce to Twoje święte, to dziedzictwo Twoje, uświęcone, ubłogosławione cudami Twymi i łaskami największemi i koronacyą uroczystą Twego cudownego obrazu uczczone, odjęte zostało nieszczęśliwym, w sieroctwie, we łzach za Tobą tonącym Białorusinom.
I przeto jakby zerwany został ten ich święty związek z Tobą, o Matko! ach! jakby i z samem nawet niebem? O Matko Boska w żałości naszej, która nam serce kraje za Tobą, za Twoim obrazem świętym, w żałości nieutulonej, bezbrzeżnej, wyrywają się gwałtownie z serc naszych te żale gorzkie, nader gorzkie, bo dola nasza pełna goryczy; bo byłaś dla nas w tym Twoim obrazie, o Matko Boska jedyną pociechą, jedyną ucieczką, jedyną gwiazdką, co nam nadzieją i szczęściem świeciła i ta gwiazdka naraz zniknęła wraz z obrazem Twoim, że aż walczyć musimy z wdzierającą się do duszy straszną trucizną rozpaczy.
Wprawdzie tylko kościół w Białyniczach obracając na cerkiew schyzmatycką, sprofanowano bezczelnie, obraz zaś cudowny, chwała Bogu, ocalał od zniewagi i został poprzednio przed Moskalami, czyhającymi nań, ukryty. A więc, chociaż oglądać go i widokiem jego cieszyć się nie można, przecież ufać należy, że z ukryciu jeszcze obfitsze łaski przezeń płynąć muszą dla tych, którzy myślą swą, duszą swoją, modlitwą swoją do niego się zwracają.
W tym właśnie celu, dla pobudzenia pobożnych czcicieli Matki Bożej do pamięci o tym obrazie cudownym, do modlitw żarliwszych, serdeczniejszych, czulszych a wytrwalszych, uprzytomnimy sobie w tym opisie historycznym dawne, świetne tryumfu tu wiary katolickiej czasy, kiedy obraz ten święty na tronie chwały i majestatu w ołtarzu wspaniałego kościoła zostawał i uroczystem nabożeństwem był czczony; w przekonaniu, że jeśli wówczas oddawana tu cześć Matce Bożej mile była przyjmowana, czego oczywistym dowodem świadczone tu łaski i cuda, teraz tem bardziej gdy obraz zostaje ukryty, milszą i pożądańszą jeszcze Matce Bożej będzie o nim pamięć, jako świadectwo niczem niezachwianej wytrwałej wierności naszej.
II. OO. Karmelitów w Białyniczach r. 1622 fundował jeden z najznakomitszych Litwinów, Leon Sapieha, kanclerz wielki i hetman wielki w. ks. L., wywiązując się, jak podaje Kojałowicz w Miscel. ze ślubu, jaki był uczynił na podziękowanie Bogu za otrzymane zwycięstwa nad Moskalami (1618 r.) i na uposażenie dał im wieś Peronę. Fundacyę tę potwierdził r. 1624 Zygmunt III, a następnie konstytncya r. 1653 (vol. leg. IV, 421). Syn jego Kazimierz Leon podkanclerzy litew. powiększył to uposażenie, które musiało być znaczne, kiedy Karmelici mogli utrzymywać przy tym klasztorze drukarnie (ob. Bandtkie, „Historya drukarń“ I, 44 i „Bibliografia polska“, Estrejchera VIII), muzykę kościelną i studya filozoficzne prowincyi. I może nikt ani w Polsce ani w Litwie, nie wyłączając nawet i owego sławnego Piotra Dunina, nie wystawił tyle kościołów i klasztorów ile ten Leon Sapicha. Sama Białoruś liczy do sześćdziesięciu plebanii i prebend hojnie nadanych przez niego (Niesiecki, Kognowicki), oprócz tych co w innych stronach Litwy powznosił.Urodzony r. 1557 w Ostrownie[2] z rodziców luterańskiego wyznania, przez Skargę nawrócony[3], całą duszą oddany Kościołowi, zjednał był za swoją religijną gorliwość pochwałę w listach do niego pisanych przez papieży Klemensa VIII. Pawła V. i Urbana VIII. Od Klemensa VIII otrzymał nadto krzyż srebrny znacznej wielkości z nadpisem: Hoc Signo salutis, Clemens VIII pontifex maximus Leonem Sapieha Supremum Magni Ducatus Lithuaniae Cancellarium,
post ejuratam ab eo haeresim ex Urbe salutavit Inventam ovem Bonus Pastor Christi brachiis amplexus. A żona jego Halszka (Elżbieta) Radziwiłłówna, wojewodzianka wileńska od tegoż papieża otrzymała Różę Złotą, którą ofiarowała do cudownego obrazu Matki Bożej w kościele wileńskim św. Michała Bernardynek, fundacyi tegoż Lwa Sapiehy, gdzie on po śmierci (1633 r.) wraz z rodziną swoją w grobach został pochowany, wedle życzenia w habicie bernardyńskim. Przez całe swe życie codziennie odmawiał brewiarz kapłański, zawsze o północy wstawał na modlitwę (Niesiecki) i oprócz tych wielkich fundacyi kościołów rocznie na jałmużnę wydawał 70.000 zł.
(Kognowicki). Sławny nadto i z tego, że ustanowił Trybunał dla Litwy i ułożył Statut Litewski. A także i sławny z odbytych poselstw po dwakroć do Moskwy i z zawartych z Moskwą traktatów, mocą których kraje Siewierskie za Dnieprem oderwane od Polski r. 1479 powróciły znowu do Ojczyzny.
III. Kościół w Białyniezach pod wezwaniem Wniebowzięcia Najśw. Maryi Panny, z początku drewniany, później staraniem Karmelitów a darami całego kraju, tudzież ofiarnością Sapiehów, Radziwiłłów i Ogińskich r. 1760 stanął wspaniały w kształcie krzyża murowany, z dwiema wieżami w stylu Paladyusza. (ob. niżej).
IV. OO. Karmelici już z tytułu swego zakonu poświęconego Najśw. Maryi Pannie z Góry Karmelu i z własnej tradycyjnej pobożności do Matki Bożej we wszystkich swoich kościołach zawsze, stale utrzymywali najuroczystsze i najwspanialsze nabożeństwa do Matki Bożej, do czego także im służyło i ich święto i bractwo św. Szkaplerza. Otóż i zostający w Białyniczach zaraz po przybyciu tu swojem, przejęci gorliwością najżarliwszą o chwałę swojej Opiekunki i Matki Niebieskiej, poczęli odprawiać ku Jej czci z wielką wystawnością i okazałością nabożeństwa. Przykro im tylko było, że pomimo największych starań nie mogli dostać pięknego obrazu Matki Bożej, a na byle jakim poprzestać nie chcieli. Pragnęli arcydzieła, pragnęli obrazu, który by odpowiadał właściwie swemu przeznaczeniu – żeby skłaniał pobożnych do wpatrywania się weń z upodobaniem i budził i rozwijał uczucie świętego uwielbienia i czci do Matki Bożej. Żegota Pauli w notatkach swoich, czyniąc znak zapytania, przytacza ze źródeł moskiewskich, że r. 1623 jakoby Karmeliei przez pośrednictwo Lwa Sapichy otrzymali byli w darze od Bazylianów z klasztoru orszańskiego kutejnskiego[4] starożytny obraz Matki Bożej. Wiadomość ta najniezawodniej mylna; w każdym atoli razie nie musiał ten obraz odpowiadać życzeniom Karmelitów, kiedy i później wciąż się starali o inny. Wprawdzie nader trudna to rzecz była i niemal niepodobna w owym czasie, ponieważ ówczesne wogóle malarstwo religijne w Europie, chociaż pod względem pięknego kolorytu, prawidłowego rysunku, harmonii linii, udrapowania, karnacyi wzniosło się było do najwyższego szczytu doskonałości i bez żadnego porównania przewyższało dawne malarstwo, ale artyści ci, po większej części, sami nieożywieni Duchem Bożym, nie czując go w sobie, nie mogli go wyrazić, a zapatrując się i studyując arcydzieła greckiej i rzymskiej rzeźby mitologicznej, w obrazach swych religijnych wprowadzili realizm naturalistyczny i indywidualność ludzką; i nic tam nie objawiało bóstwa, lecz bóstwo zostało jakby uczłowieczone (właśnie jak w mitologii). Jakoż osoby ich żywcem były brane z natury, jako portrety ludzkie i przeto chociaż niepodobna nie zachwycać się ich Madonami, ale przed niemi chyba nikt się nie modli, i stąd nie masz z tych arcydzieł malarstwa (rzecz godna uwagi) ani jednego cudownego obrazu. Są to przepyszne ozdoby salonów, galeryi, w kościele jednak nie masz dla nich miejsca.
Cóż mieli wobec tego wszystkiego począć pobożni Karmelici? Zrezygnować ze swoich wygórowanych acz przezacnych upragnień i poprzestać na tych obrazach, jakie mieć mogli? Bynajmniej, owszem, nie ustając w staraniach i zabiegach swoich, tylko poczęli najgoręcej, usilnie, nieustannie modlić się do Matki Bożej w przekonaniu niezachwianem, że wszystko mogą u Matki Bożej otrzymać.
A snadź te ich gorące modlitwy i ufność i pragnienia pobożne mile były w niebie przyjęte, kiedy wreszcie po wielu latach doświadczenia ich szczerości i wierności wytrwałej, wymodlili sobie to, o co tak bardzo i usilnie się starali.
Stało się to wszakże dopiero w dziesięć lat potem t. j. r. 1634. W tym bowiem roku[5] przybył do klasztoru jakiś młody człowiek dziwnie ujmującej postaci i miłej powierzchowności, i oświadczył Karmelitom, że słyszał, jako pragną dla swego kościoła mieć piękny obraz Matki Bożej i nie mogą znikąd takowego otrzymać; że on jest artystą-malarzem i że może im odmalować obraz taki, jakiego oni pragną. Jakoż na prośby Karmelitów niezwłocznie przyrządził co do malowania było potrzeba i przystąpił do pracy, a Karmelitom polecił, gdy będzie malował, żeby oni w kościele odśpiewali litanię do Matki Bożej. Po odśpiewaniu litanii, Karmelici przychodzą i z zachwyceniem oglądają przecudownie pięknie odmalowane oblicze Matki Bożej i dzieciątka Jezus. Szaty tylko nie były zupełnie wykończone; prosili więc i o wykończenie szat. Ale ów malarz odpowiedział, że sama Matka Boża postara się o ozdobne dla swego obrazu szaty. I nieprzyjąwszy żadnej zapłaty, jak przyszedł, tak i odszedł, nic o sobie nie mówiąc.
I któż więc był ten dziwny malarz?
OO. Karmelici tak byli wzruszeni, uszczęśliwieni i radością upojeni, iż upadłszy przed obrazem na kolana, tak w modlitwach dziękczynnych zostali zatopieni, że i nie spytali się malarza, kto on taki i skąd przybywa.
Obraz był prawdziwie cudo piękności, a i całe zachowanie się tego młodego miłego malarza było tak jakoś niezwyczajnie osobliwe, że Karmelici powzięli przekonanie, że musiał to być sam Anioł z nieba dla nich przez Matkę Bożą przysłany dla odmalowania Jej obrazu. Bądź co bądź obraz ten, jak powiedzieliśmy, był cudo piękności i łączył w sobie dawnego malarstwa poważny układ i wyraz wyższego natchnienia, skupiony we wzroku, przez który zda się niebo patrzy, ze wszystkiemi zaletami nowożytnego malarstwa pod względem cudnego, tęczowego kolorytu i wykończenia mistrzowskiego; tak, że w swoim rodzaju rzeczywiście jest arcydziełem niepospolitym religijnego malarstwa.
Wdzięczni za ten cudowny obraz anielski, świątobliwi Karmelici, zawsze gorliwi, odtąd tembardziej stali się jakby uosobieniem pobożności i uwielbienia nieskończonego dla Matki Bożej. I całe ich życie jakby anielskie skupiło się w najwznioślejszej, nieustannej modlitwie przy tym obrazie, który uświęcając ich, a przez nich i przez niezliczone łaski i cuda tu doznawane, cały okoliczny lud, pobudził do najczulszej pobożności do Matki Bożej. I jak na wstępie powiedzieliśmy, stał się ogniskiem, skupiającym w sobie całe życie religijne całej Białorusi i był dla niej jak powszechnie mówią, jakby drugą Częstochową.
Niedługo też i zapowiedź owego malarza-anioła się sprawdziła: w roku bowiem następnym 1635 Krzysztof Zawisza, marszałek wielki w. ks. lit. sprawił dla cudownego obrazu sukienkę i korony srebrne złociste, a potem znowu Kazimierz Leon Sapieha podkanclerzy lit. (syn fundatora Leona) ofiarował do obrazu szczero-złotą.
blachę.
V. I błogo i szczęśliwie odtąd było w tych Białyniczach, jakby w przysionku nieha, i w całej Białorusi przez opiekę Matki Bożej w Jej cudownym obrazie objawianą codziennymi niemal cudami, i łaskami. Lecz czyż co może być trwałego pod słońcem; przecież i samo słońce zachodzi i po jasnych a ciepłych dniach lata mroźna zima następuje i urąga słońcu, aż gdy w swą kolej słońce żarem swym nie przemoże i nieroztopi lodów i zazieleni, ożywi świat cały i kwieciem przyozdobi i jakby w raj tę ziemię przeistoczy.
Kiedyż nasza nieszczęsna, surowa zima się skończy? Kiedy nasze słońce wejdzie? O serca ludzkie zimniejsze od lodów, twardsze od kamieni, drapieżniejsze od najdrapieżniejszych zwierząt! dyabelstwem ziejące! Lecz kiedy ludzie Boga-Zbawiciela umęczyli, mamy się dziwić zbrodniom i okrucieństwem ludzkim? A jednak pomimo to, zgrozą przejmują nas te straszne przeciw ludzkości zbrodnie ludzkie; a cóż dopiero całego ohyda narodu, który piekielną złością przesiąkły, uzbrojony żądłami żmij, całe swe usiłowanie demoniczne łoży na zamordowanie zdemoralizowanie i zgnębienie drugiego narodu i w tem widzi swoją chwałę, potęgę i szczyci się nikczemnością swoją, że jest nordercą, że jest Kainem, bez czci i wiary i sumienia! — katem (ob. List Filozoficzny Czaadajewa).
Straszne nastały w Polsce czasy po śmierci Władysława IV.
Wojny kozackie, szwedzkie, wreszcie moskiewskie, jak zmora śmiertelna, zawisły nad całym krajem. A najgorsza, upadek ducha samych Polaków i Litwinów i wiązanie się ich zdradzieckie ze Szwedami i Moskalami, na zgubę własnej Ojczyzny. Co się wówczas działo w Polsce i na Litwie? Jakie rabunki, morderstwa, pożogi? poczem nastały głód powszechny i okropna morowa zaraza. Cała ludność, co jeszcze żyła, jak cienie wybladłe, wychudzone, kryła się po lasach i obumierała w nędzy ostatecznej. Moskale z carem swoim Alieksiejem złowrogim, jak horda zbójecka, pałająca żądzą nienasyconą krwi ludzkiej i rabanku, z ogromnem wojskiem wtargnęli do Litwy, wszystko po drodze burząc, paląc, rabując, mordując, oddechem swym zatrutym szerząc moralną zgniliznę. Zajęli nawet stolicę Litwy – Wilno, i zrabowawaszy, całą ludność wyciąwszy, spalili całe miasto do szczętu. Nieprzepuścili nawet umarłym. Wdarli się do grobów kościoła św. Michala Bernardynek, gdzie pogrzebiony był ze swoją rodziną ów znakomity Lew Sapieha, kanclerz, fundator Karmelitów w Białyniczach. Z trumien ciała powyrzucali, a trumny, że były kosztowne i ozdobne, metalowe, powieźli jako trofea barbarzyństwa swego do Moskwy[6].
Nadewszystko złościli się na księżach, których wyszukiwali i okropnie męczyli, prawdziwie z szatańską wściekłością. Wtedy to umęczony był i bł. Andrzej Bobola. Jezuitów zamordowano 40, Franciszkanów 20, Bonifratrów 25, najwięcej zaś Dominikanów i Bernardynów. W Nowogródku (8 września 1655 r.) wpadłszy do kościoła Jezuitów, kościół i klasztor zrabowali i spalili i zarąbali O. Grzegorza Rafałowicza. O. Kawaczyńskiego zbiwszy niemiłosiernie, wywieźli na Sybir, skąd po wielu latach powrócił i opisał w pamiętnikach swoich swoją niewolę syberyjską (ob. Rostowskiego).
W Nieświeżu wszystkich, co się byli schronili do kościoła, wymordowali (1655 r. 20 września). Jezuitę Jana Butkiewicza, zakrystyana, znaleziono później między trupami z odciętą głową, z rękami odrąbaneni i tkwiącą w piersiach strzałą. O. Maffona, Jezuitę, porwano z kościoła w Horodku, gdy rozdawał Komunię św.; rzucili go na ławę, ręce i nogi gwodziimi przykuli, skórę kawałkami zdzierali i łuczywem przypiekali, w końcu oczy wykłówszy, gdyż miłego wzroku jego znieść nie mogli i głowę ucięli (Rostowski a także Kajsiewicz w żywocie bł. Andrzeja Boboli, str. 30).
Jak na księży tak i na kocioły, które bezcześcili i palili i na rzeczy kościelne byli zawzięci, a im co było świętsze, większego znaczenia, tem większą ich złość i zajadłość ściągała i tem bardziej nad tem się pastwili, więc dla zabezpieczenia wywieziono i ukrywano przed tem zbójectwem piekielnem ciała św. Kazimierza, błog.
Jozafata i z wielu miejsc obrazy święte, a także i Karmelici obraz cudowny z Białynicz do Lachowicz przenieśli (1655 r.). Lachowicze[7]
była to znaczna forteca, w której dowodził znakomity wojownik Michał Judycki[8] i od 1655 do 1660 r. dzielnie i od Szwedów i Moskali bronił i gdzie z całej okolicy szlachta z rodzinami szukała schronienia. R. 1660 Moskale w liczbic 46.000 z 60 armatami pod dowództwem kniazia Chowańskiego przez sześć miesięcy oblegali ją i nie mogli zdobyć. Szczupła była tam załoga, ciągłem czuwaniem i nieustanną walką omdlewała i już żywności i prochu brakło. Zniskąd nie można się było spodziewać pomocy, bo cały kraj i Wilno było w ręku plądrujących za rabunkiem Moskali, którzy srogością i okrucieństwem postrach szerzyli. Trudna więc była obrona, ale niepodobna było myśleć i o poddaniu się, gdyż Moskale zawsze obiecywali względność dla poddających się, a nigdy słowa niedotrzymywali, i śmiali się i naigrawali się później z łatwowierności tych, którzy im zawierzali. Judycki całą swą ufność położył w będącym tam w Lachowiczach cudownym obrazie Matki Bożej Białynickiej i Jej się w opiekę z całą załogą oddał. Widząc, że już niema żadnego sposobu obrony i że tylko jaki cud nadzwyczajny potrafi ją ocalić, spodziewał się od Matki Bożej tego cudu, i nie zawiódł się dzielny ten bohater, równie pobożny jak mężny. Moskale jak wyżej wspomnieliśmy w liczbie 46.000 przez sześć miesięcy nieustannie przypuszczali szturmy i z 60 armat ciągle strzelali, otoczywszy fortecę wokoło i odgrażali się straszną zemstą za zuchwałe, jak mówili, ociąganie się z poddaniem. Każdy dzień zdawało się, że już miał być ostatni. Jakoż doprowadzeni byli do ostateczności, żeby poznali, że nie sobie samym, lecz Matce Bożej mieli zawdzięczać ocalenie swoje od okrutnego losu, który niechybnie miał spotkać oblężonych. I gdy nastąpiła już ta ostatnia ostateczność, nad wszelkie spodziewanie przyszła im jakby z nieba cudowna pomoc. Znakomity wojownik, Stefan Czarniecki, pobiwszy Szwedów przybył, albo raczej przyleciał Litwinom w pomoc, i połączywszy się z hetmanem Pawłem Sapiehą, jakkolwiek mieli tylko razem niespełna 15.000 wojska, odważyli się na walkę z tak przeważną siłą moskiewską i ruszyli na odsiecz Lachowiczom. Dowiedziawszy się o tem Chowański, zostawił dla czuwania nad Lachowiczami 6.000, z resztą wojska, to jest z 40.000 i z 40 armatami wystąpił na spotkanie Czarneckiego, pewny zwycięstwa. Polacy z Litwinami, jak powiada Pasek, idąc, odprawowali swoje nabożeństwa, śpiewali godzinki, kapelani na koniach jadąc, słuchali spowiedzi. Każdy dysponował się, żeby był jak najgotowszy na śmierć“. Spotkanie nastąpiło pod Połonką; bitwa była zacięta i trwała od rana do wieczora (w wigilię ŚŚ. Piotra i Pawła.
Skończyła się wielkim zwycięstwem nad Moskalami, którzy stracili wszystkie swoje armaty (40) i 146 chorągwi, zasławszy pole trupami. I więcej poległo Moskali, niźli było razem Polaków z Litwinami. Będący w tej bitwie Pasek, powiada: „już tam Moskali rznięto jako barany; bici, prosili o miłosierdzie[9]. Cały rynsztunek wojenny zdobyty, a razem i przygotowane pęta, któremi miano wiązać Polaków. Otóż temi samemi pętami teraz wiązano Moskali, których wielka moc dostała się w niewolę, a jak Pasek mówi: „nabrano wtedy Moskali jak bydła“. Kniaź Chowański, wódz moskiewski, ciężko ranny, zaledwo uratował się ucieczką do reszty pozostawionego przy Lachowiczach swego wojska, któremu nakazawszy niezwłocznie ustępować, sam w trwodze, zmykał dalej. Czarnecki z Sapiehą, odpocząwszy chwileczkę, z północy ruszyli do Lachowicz i z brzaskiem wschodzącego słońca uderzyli na Moskali, gotujących się już do odstąpienia i niespodziewających się przybycia Polaków. Oblężeni w Lachowiczach, widząc z murów nadchodzących Polaków, zrobili wycieczkę; i Moskale wzięci we dwa ognie, zniesieni zostali do szczętu. W zdobytym obozie znaleziono wielkie bogactwa, zebrane z rabunków. Zwycięstwa to wielkie miały znaczenie, bo były pierwsze, otrzymane nad Moskalami, z którymi przedtem niepodobieństwem zdawało się mierzyć.
Po otrzymanem tak znakomitem zwycięstwie, Czarniecki z Sapiehą w święto Nawiedzenia N. Maryi Panny, weszli do Lachowicz, witani przez wyszłych naprzeciw nich księży i całą ludność z największem uniesieniem. Udali się wprost do kościoła, i tam przed cudownym obrazem Matki Bożej Białynickiej odśpiewano uroczyście Te Deum Laudamus, przyczem ze wszystkich armat strzelano. Czarniecki i Sapieha winszowali Judyckiemu dzielnej obrony fortecy, a Judycki dziękując im za pomoc, wszystko przypisywał Matce Bożej w cudownym Jej Białynickim obrazie i dla wyrażenia swej wdzięczności, ofiarował do obrazu tego wielką tablicę srebrną z wyobrażeniem fortecy Lachowickiej[10]. I później, kiedy był pod Wilnem ciężko ranny, w niebezpieczeństwie życia zostając „polecił się był znowu Matce Bożej w obrazie Białynickim i wyzdrowienie swoje uważał za cudowne“.
Zwycięstwa te dodały otuchy upadłym przedtem na duchu Litwinom i niedługo Wilno przez Paca zostało zdobyte i z całej Litwy wypędzano Moskali. I wszyscy z ukrycia wracali do swoich zagród; domy, wsie, miasta powoli powstawały z gruzów. Kościoły i klasztory odbudowano, zrestaurowano, i chwala Boża i cześć Matki Bożej znowu zajaśniała w Litwie, jak przed tą nawałnicą kacapów.
VI. Obraz jednak cudowny Białynicki pozostawał jeszcze długo w Lachowczach i dopiero w połowie XVIII w. w 105 lat potem, staraniem Karmelitów przy pomocy księżnej Sapieżyny Teofili z Jabłonowskich, wojewodzianki Nowogrodzkiej, żony Józefa Sapiehy, krajczego litewskiego (którego brat Kajetan, konfederat Barski poległy, jak wyżej wspomnieliśmy, w bitwie z Moskalami pod Lanckoroną) uroczyście sprowadzony został do Białynicz do nowo wystawionego w r. 1760 wspaniałego kościoła. A gdy jak przedtem w Białyniczach, tak później w Lachowiczach za przyczyną Matki Bożej w tym obrazie doznawano wielkich łask i cudów i te zostały przez wyznaczoną Komisyę duchowną sprawdzone i zaprzysiężone, Papież Benedykt XIV r. 1756 wydał bullę na ukoronowanie tego obrazu, co nastąpiło r. 1761 w nowo wystawionym kościele, koronami złotemi, sprawionemi ze składek całego kraju, ze znacznem przyczynieniem się Michała Radziwiłła, wojewody wileńskiego i Ignacego Ogińskiego, marszałka litew., dziedzica Białynicz.
Opis tej koronacyi w tymże czasie ogłoszony był drukiem, który tu w całości przytaczamy.
Addytament do gazet krótko zebrany Aktu koronacyi Obrazu Najś. Maryi Panny, w Kościele Białynickim WW. OO. Karmelitów dawnej Obserwancyi prowincyi S. Jerzego, Męczennika, roku 1761 dnia 20 7bra na Uroczystość Imienia Maryi, na ten Dzień w Dyecezyi Wileńskiey przypadającą: dla długości Dyaryuszu zupełnego (z którym ma być złączony) a łatwości prędszego wydrukowania jest rozdzielony, oraz na obligacyą wielu ciekawych, w wiadomości Koronacyi lubo spóźnionym czasem do druka jest polany.
Po wysłanych od Imci Xiędza Biskupa Wileńskiego procesach po całym wielkim Xięstwie Litewskim publikowany był dzień 20 7bra (września) roku 1761, jako dzień Imienia Maryi Panny, Aktowi Koronacyi naznaczony, który termin poprzedzając dla uczynienia należytey dyspozycyi i przygotowania się do tego tak dystyngowanego Aktu JJ. WW. Ichmść PP. Ignacy i Helena z Kozielska Ogińscy Marszałkowie wielcy W. X. L.[11] dnia 9 7bra do Białynicz przybyli o godz. 10 rano, gdzie od OO. Karmelitów Białynickich iako tutores i Gospodarze tego mieysca i qua Collatores Aktu Koronacyi, wystrzeleniem sto razy z moździerzów klasztornych przy głosie trab i kotłów przyięci i do Kościoła wprowadzeni byli, tam od Xiędza Adryana Suryna Philosophii Proffessora wyborną Oracyą przywitani, po którey Te Deum laudamus śpiewane było i Msza św.
przed Obrazem N. Maryi Panny odprawiła się z rezonacyą kapeli klasztornej.
Dnia 15 7bra in Assistentiam temu Aktowi przybyły do Białynicz różne Chorągwie i Rycerstwo, a naprzód Chorągiew Krucka Marszałkowska J. W. Imci Pana Ignacego z Kozielska Ogińskiego, Marszałka Wielkiego W. X. L. z należącymi wojskowymi znakami, po tych Chorągiew sto konna Nadworna J. W. Imci Pana Michała z Kozielska Ogińskiego Pisarza Polnego W. X. L.[12] ze wszystkimi Officerami w Paradnym Mundurze na dzielnych koniach. Przyprowadzono oraz więcey 30 sztuk armat wielkich z Litwy tak Marszałka W. W. X. L. iako też z Bychowa. Po nich szło 60 ludzi Grenadyerów z Mudrurem paradnym z swoimi Officyerami i znakami woyskowymi J. W. Imci P. z Dewoyna Sułłohuba woyewody Witebskiego. Nakoniec przymaszerowało piechoty z Regimentu Buławy Polney W. X. L.[13] z podobnąż Paradą rycerską i Officyerami.
Dnia 17 7bra I. W. Imść X. Hilzen Biskup Smoleński[14] wraz z W. Imść Xiędzem Ianem de Dzierzgow Szumskim Archidyakonem Białoruskim kanonikiem kijowskim, który mu obviam o mil trzy od Białynicz w karecie paradnej I. W. Pana Marszałka W. W. X. L. wyjeżdżał z kanonikami i innymi dystyngowanymi ludźmi. O godzinie zaś siódmey wieczorney I. W. Pan Marszałek W. W. X. L. Sam w liczney assystencyi o kilkanaście stai za miasto wyjechawszy spotkał i przybyłego directe do Pałacu przy biciu z armat odprowadzono, gdzie go I. W. Imść Pani Marszałkowa W. W. X. L. z I. W. Imść Panem Tadeuszem z Kozielska Ogińskim kasztelanem Trockim[15]. I. W. Imci PP. Starostą Mereckim[16] i Przewalskim[16] z Kozielska Ogińskiemi i wielką kompanią z kolacyą czekała, a po kolacyi tamże przenocowawszy in crastinum iadł obiad J. W. W.
Marszałkow Wielkich W. X. L.
Dnia 18 7bra o godzinie trzeciey z południa ad normam Pontyfikału rzymskiego OO. Karmelici z poprzedzaiącem Bractwem Szkaplerzańskim i zgromadzonemi z różnych Woiewodztw i Powiatów Ichmość Urzędnikami ziemskiemi Grodzkiemi Szlachtą i oficyalistami, którzy dla Aktu Koronacyi następuiącego i odprawiaiącego się Nabożeństwa Missyi Ichmosciow XX. Dominikanow w znaczney frekwencyi w Białyniczach znajdowali się, wyszli Processionaliter do Pałacu, gdzie się Illustrissimus Coronator znaydował, a gdy na dziedziniec Zamkowy ta weszła Processya I. W. Koronator z assystencyą I. W. Państwa Marszałkow Wielkich W. X. L. I. W. Kasztelana trockiego I. WW. Ichmościow PP. Mereckiego i Przewalskiego Starostów Kasztelanica Witebskiego z Kozielska Ogińskich i różnych dystyngowanych Gości z pokoiow wyszedł na ganek nad którym zaraz baldachim bogaty i piękny dwoch Ichmościow Panow Urzędnikow Orszańskich wzniesiony trzymali a Imść Xiądz Piotrowski Przeor Białynicki łacińską przywitawszy przedmową, zapraszał Illustrissimum Coronatorem, aby raczył dzieło to, które ma sobie zlecone ukoronowania Obrazu do skutku przywieść i do oglądania Obrazu i klasztoru pospieszył, na co Illustrissimus Coronator Pontifikaliter ubrany, piękną odpowiedziawszy wymową Processionaliter in Assistentia WW. Ichmościów XX. Pawła Izdebskiego, Opata nieświeskiego i Iana z Dzierzgowa Szumskiego Archidiakona Biało-Ruskiego, oraz innych Prałatów w rokietach i mantoletami według zwyczaiu będących, pod baldachimem ruszył się do kościoła przy biciu z armat, odgłosie trąb i kotłów przy dzwonieniu i śpiewaniu w Pontyfikale Rzymskim przepisanych Antyfon, gdy zaś na rynek przed Ratusz zbliżył się naprzeciw drzwi wielkich kościelnych, na przygotowanym usiadł Tronie, którą go ieden z Proffessorów filozofii klasztoru Białynickiego łacińską witał oracyą, na którą gdy dessertissimo ore I. W. Xiądz Koronator odpowiedział, W. Imść Xiądz Archidiakon Biało Ruski Te Deum laudamus intonował a Illustrissimus Coronator przy biciu powtórnym z armat, przy rezonacyi trąb i kotłów do kościoła był wprowadzony, gdzie na Genusflexorium przed Wielkim Ołtarzem i Obrazem Matki Boskiej uklęknąwszy, modlił się przez całe Litanie grane przez kapelą klasztorną; po skończonych Litaniach i odprawionych kollektach, rzymską Benedykcyą i od J. W. Imci Pana Marszałka W. W. X. L. (z liczną assystencyą tak duchowną jako i świecką) był zaprowadzony do stancyi przygotowanej dla siebie w klasztorze.
Tegoż dnia circa horam 5tam przybyła wielce paradna kompania witebska przez Trinitarzów prowadzona sumptem całego Województwa i miasta, z armatami z bogatym na kilkadziesiąt tysięcy szacownie ubranym kleynotami Pana Jezusa Nazareńskiego Obrazem, a jeden z Urzędników Woiewodztwa Witebskiego w teyże kompani będący, niósł wielkie Wotum srebrne od całego Województwa i miasta Witebska ofiarowane, którą to kompanią OO. Karmelici wyszedłszy za miasto z Bractwem swojem Szkaplerzańskiem przy strzelaniu z armat i paradzie z poprzedzającemi Exortami do kościoła wprowadzili.
Dnia 19 7bra w Sobotę o godzinie siódmey Imść X. Prezydent (Trynitarzy) Witebski odśpiewawszy Wotywę przed Obrazem Nayś. Maryi Panny też Wotum z poprzedzającą wyborną mową Imieniem całego Wojewodztwa na Ołtarzu N. Maryi Panny położył. Tegoż dnia od osmey aż do jedynastey przybyły podobne pierwszey kompanie z Szkłowa, Najś. Maryi Panny Różańcowey OO. Dominikanów z Orszy, także całego powiatu bardzo paradna i dystyngowana z poprzedzającemi armatami i kilkudziesiąt Hussarów z Officyerami swymi w pięknym węgierskim mundurze W. Imci Pana Chrapowickiego Starosty Pilwijskiego Pułkownika Petychorskiego, który Imść Pan Starosta Wotum srebrne duże i piękne sam niósł w kompanii tego Bractwa. Przybyło także Woiewództwo Mścisławskie z Bractwem Szkaplerzańskiem OO. Karmelitów Mścisławskich, równie w bławatnych paradnych kapach przy chorągwiach aksamitnych Obraz mające Nayś. Maryi Panny szacownymi kleynotami bogato ustrojony. Gdzie wiele Urzędników i dystyngowanych znaydowało się osób piechotą z nabożeństwa tey kompanii assystuiących. Wszystkie te kompanie obviando OO. Karmelici Białyniccy za miastem przyimowali processionaliter przy biciu z armat, do kościoła wprowadzili, gdzie podczas Mszy czytanych (przez każdego z Ichmościów XX. Promotorów), grane też były Litanie o Nayś. Maryi Pannie a potem do swoich stancyi rozeszli się.
O godzinie drugiey z południa, gdy dano hasło z armat i kapela na ganku kościelnym i po bramach tryumfalnych rozstawiona odezwała się, wyszły wszystkie chorągwie i Bractwa o pół milę dobrą za miasto na przyjęcie i sprowadzenie Koron, które J. W. Imć Pan Antoni Pac Pisarz W. W. X. L.[17] z J. W. Imé Panem Xawerem z Kozielska Ogińskim, Starostą Przewalskim, Pułkownikiem znaku Nayaśniejszego Królewica Imci Woysk W. X. L. w bogatey i paradney karecie, na wezgłowiu aksamitnem frezlą złotą i galonami suto szamerowanem na ręku trzymaiąc korony tym sposobem i doskonałym porządkiem. Naprzód szło dwieście koni pachołków w jedney barwie (z dóbr J. W. Imci Pana Marszałka W. W. X. L. przybraney z dobytymi pałaszami z chorągwiami, bębnami i proporcami z officyerami swoimi, zatym maszerowało kilkadziesiąt Huzarów koronnych W. Imci Pana Starosty Pilwiskiego pułkownika Petyhorskiego, po których następowała chorągiew stokonna nadworna J. W. Imci Pana pisarza polnego W. X. L. maiąca kilkudziesiąt Towarzystwa z Officyerami na koniach paradnych. Po nich piechota następowała kilkadziesiąt grenadyerów w pięknym mundurze J. W. Imci Wojewody witebskiego z dóbr Borek sprowadzonych. Po tych szła chorągiew cała Krucka Marszałkowska J. W. Imci Pana Marszałka W. W. X. L. Nakoniec Infanteryi 120 ludzi z regimentu Buławy polney W. X. L. tak z Officierami iako też z przyzwoitymi woyskowymi znakami. Po tym niesiona była chorągiew duża suto złotem i różnemi w kolory jedwabiami modnie uszyta z podziwieniem wszystkich patrzących przysłana na ten Akt z konterfektem, na jednej stronie Nayś. Maryi Panny Białynickiey z drugiey S. Oyca Eliasza Patryarchy Zakonu Karmelitańskiego od Jaśnie Oświeconey Xiężney Imci Barbary z Zawiszów Radziwiłłowey wojewodziny Nowogródzkiey[18]. Za tą chorągwią szły wszystkie Bractwa z poprzedzaiącymi trębaczami, kotłami i całą kapelą, po których sub elevato crucis Vexillo szli OO. Karmelici in notabili numero na ten Akt zewsząd przybyli; po nich przed karetą, w którey były Korony, więccy sta Rycerstwa polskiego na dzielno bogato ubranych koniach była Kalwakata Dworzan i różnych Imciów Urzędników tak Województw iako Powiatow, na to umyślnie zaproszonych, za któremi następowała kareta z koronami, a za nią 60 dragonii na pięknych koniach J. W. Pana Marszałka W. W. X. L. Jak tylko parada ruszyła się z mieysca zaczęto bić z armat, co nieustannie aż do złożenia Koron około dwóch godzin trwało; pola zaś wszystkie przed karetą za karetą i po stronach ludem znacznym, bo więcey iak na kilkanaście tysięcy były okryte, którzy assystowali aż do kościoła z wielkim tumultem. Gdy się tedy zbliżyli ku przedmieściu J. W. Imć Pan Pisarz W. X. L. i J. Imć Pan Starosta Pułkownik znaku Nayaśnieyszego Królewica Imci woysk W. X. L. byli witani od iednego z zakonników łacińską oracyą, na którą odpowiedziawszy disertissimo ore kontynuwali dalszą drogę przez Bramy tryumfalne przy nieustannym ogniu i odgłosie trąb i kotłów, tak na wszystkich tryumfalnych bramach jako też na ganku kościelnym aż do samey bramy przed kościołem, gdzie wspomniane chorągwie na rynku około ratusza uszykowane wydawały Salve a J. W. Imć Pan Pisarz wielki litewski z J. W. Imć Panem Starostą Przewalskim, wysiadłszy z karety, otoczeni byli przez 30 par pochodni jarzących, niesionych przez zakonników pomiędzy gleyty uszykowanych chorągwi nieśli Korony do namiotu wielkiego bogatego, na Cmentarzu kościelnym umyślnie przygotowanego, gdzie były dwa trony wystawione, jeden na środku o trzech gradusach wielkich przykryty dywanami bogatymi, gdzie na środku był taboret, przykryty adamaszkiem karmazynowym, z fręzlą i złotemi galonami szemerowanym, drugi tron o dwóch gradusach, na którym J. W. Imć Xiądz Coronator pomiędzy Ichmciów XX. Pralatów, Kanoników i całego Duchowieństwa pontificaliter ubrany siedział, mając ex oposito na przygotowanych krzesłach JJ.
WW. Panów liczne zgromadzenie, a gdy się z Koronami zbliżyli do Tronu J. W. Pisarz litewski z J. W. Imć Panem Starostą Przewalskim uczyni przedmowę w pięknym ułożeniu i wybornych słowach, oddając Korony sobie powierzone ad manus Illustrissimi (jako Delegati Coronatoris), instando oraz aby w swoją one raczył wziąć straż i pilność póki na głowę Nayświętszey Maryi Panny włożone nie będą. Na co, gdy Illustrissimus Coronator odebrawszy Korony, z równą odpowiedział wyborem słów i godnych sensów perorą, lokował one na wspaniałym Tronie, który pochodniami w koło i mocną wartą był otoczony. Interim na zgotowanym w tymże Namiocie pulpicie miał kazanie W. O. Anioł Lipkowski Sae. Theol. Magister Przeor mohilewski i kustosz prowincyi Zakonu Karmelitańskiego, dziękując Imieniem całego zakonu pro acceleratione inchoatione Aktu koronacyi: po skończonym kazanin Illustrissimus Coronator z zgromadzonem Duchowieństwem i z liczną Panów assystencyą pomiędzy gleyty uszykowanych, dla ścisku wielu ludzi, od namiotu aż przez cały cmentarz i kościół żołnierzy processionaliter poszedł do kościoła (zostawiwszy w namiocie Korony i 24 Zakonników z zapalonemi pochodniami, gdzie 60 grenadyerów pro praesidio przez noc całą invigilabant). A na zgotowanym tronie przed wielkim Ołtarzem na łokci 12 wysoko wystawionym pod baldachimem solenne zaczął Nieszpory, które na kilka chorów podzielona kapela wygrawała, przy rzęsistym z armat ogniu, na tych Nieszporach miał uczone i madre kazanie W. Imć X. Michał Zienowicz, kanonik żmudzki, proboszcz mohilewski, po kazaniu, iuż późno w noc, grane były Litanie de Beata i po kollektach odprawionych skończony był Nieszpor z wydaniem razy sto ognia z armat; nastąpiła po tym illuminacya w bramach i szpalerach, przed Kościołem, które całe oświecało miasto, piękny patrzącym czyniła widok, kapela także po bramach i gankach wygrywając koncerta, marsze i Litanie o Nayświętszej Maryi Pannie do samey północy ciekawych utrzymywała spektatorów.
Dnia 20 7bra gdy na pobudkę ze wszystkich armat wydano Salve kapela także po bramach i gankach odezwała się, stanęły w paradzie chorągiew Marszałkowska Korucka J. W. Imci Pana Ignacego z Kozielska Ogińskiego Marszałka W. W. X. L. i ludzi 120 Regimentu Piechoty Buławy Polney W. X. L., którzy od Tronu przez kościół cały i cmentarz aż do namiotu dwie uformowawszy uczynili linie przodkiem nie wielkie spatium dla łatwieyszego między gminem cisnących się ludzi przeniesienia Koron do kościoła, które o godzinie 9 z rana w ten sposób prowadzone były.
Gdy J. W. Coronator w assystencyi Prałatów, Kanoników i Imci Xdza Izdebskiego Opata Nieświeskiego, pontifikaliter ubrany na zgotowanym usiadł Tronie J. W. J. P. Marszałek W. W. X. Lit.
z J. W. Imć Panem Kasztelanem Trockim bratem swoim rodzonym otoczony zgromadzeniem Jelmościów XX. Karmelitów, jarzące zapalone pochodnie trzymaiącemi z poprzedzaiącymi siebie JJ. Wielmożnemi Ichmość Panami Przewalskim i Mareckim Starostami i kasztelanicem Witebskim, lokowane w Namiocie Korony na bogatym aksamitnym wezgłowiu wzięli i pomiędzy linie uszykowanych żołnierzy do kościoła nieśli przy nieustannym odgłosie trąb, kotłów i wystrzeleniem więcej stokrotnym z armat, gdy do Wielkiego Oltarza WW. OO. Karmelici z goreiącemi pochodniami zbliżyli się i gradusy od Presbyterium wielkiego Ołtarza otoczyli a za tym W. O. Prowincyał z W. O. Przeorem Konwentu Białynieckiego JJ. W. W. Ichmciów P. P. Marszałka W. W. X. L. i Kasztelana Trockiego na tron gdzie Illistrissimus Coronator siedział zaprowadzili, tam Imć Pan Marszałek W. Lit. facundissimo ore, jako fundator Koron Aktu koronacyi Imieniem swoim i Familii swoiey iako też zgromadzonych, upraszał J. W. Koronatora, aby zleconą sobie funkcyę ukoronowania obrazu Matki Boskiey do skutku przywieść raczył a w tey swoiey wyborney mowie cały Dom swóy z całą prześwietną Familią Piissimis Suspiriis przed Matką Boską Illustrissimo Coronatori, solennie recommendował, tak liczne zgromadzonych na ten Akt ludzi palaiące żądze kontentował. Co gdy J. W. Koronator w mowie swoiey odpowiadaiącey Imci Panu Marszałkowi W. W. X. L. przyobiecał, zaraz kazał czytać Diploma albo Breve Capituli Vaticani Domini Loci Ordinarii, który dla słabości zdrowia swego i odległości mieysca Aktu tego sam przez się wykonać nie mógł, co wszystko W. X. Archidiakon Białoruski, qua Judex ad hunc actum Notarius delegatus głośno przeczytał, W. Imć X. Eustachi Rymowicz S. Thl. Doktor, Prowincyał wraz z J. X. Pawłem Piotrowskim, Przeorem Białynickim, Imieniem swoim i następców swoich na te urzędy poklęknąwszy wykonali Jurament ad mentem ceremoniału rzymskiego, że tych Koron nigdy od obrazu oddalać nie będą, po odebranym Juramencie J. W. Koronator korony na wezgłowiu leżące ad manus tymże Przełożonym oddawszy, one na ołtarzu ulokować kazał, sam pontifikaliter Mszą świętą zaczął przy dawaniu ze wszystkieli dział ognia, po odśpiewaney przez Dyakona Ewangelii W. Imć X. Szumski in apparatu Prałatom i Kanonikom wileńskim Consuete czyta dwie Ewangelie, iedną de Nomine Maryae, drugą Niedzieli przypadaiącey, po przeczytaniu których Illustrissimus Coronator wziąwszy z obydwóch Ewangelii Thema gorliwości Pasterskiey pełne na tronie siedzący ile wysoko zrobionym (że od wszystkich ludzi mógł być widziany i dobrze słyszany) mądre i wymowie swoiey przyzwoite, miał około godziny in landem Beatac kazanie, zachęcając ludzi do pobożności życia i do chwały Boga i Matki Syna Jego. Po skończoney Mszy, gdy ceremonie następowały Koronacyi, wprędce przystawiono nagotowany Postument, po którym wszedłszy Illustrissimus Coronator, według namienioney z Watykanu preskrypcyi odmówiwszy modlitwy, między onemi włożył korony.
Tandem W. Imć Archidiakon Białoruski, qua Commissarius Notarins tego wszystkiego Aktu, Publicum Authenticum Testimonium suum naprzód czytał, potem publicznie in facie zgromadzonych lakiem czerwonym przypieczętował i swą ręką na oltarzu podpisał, iako tylko Illustrissimus Coronator wywyższył swe ręce z koronami na Pana Jezusa nieustanny był ogień dawany z armat i ręczney strzelby po wielekroć razy od wszystkich Chorągwi uszykowanych przed Kościołem, a Imć X. Owłoczymski, Missionarz starszy Zakonu Kaznodziejskiego, utalentowanym swym od Boga głosem i przykładną gorliwością pobudzał do skruchy i nabożeństwa, prosząc często o modlitwy, podwyższenie Kościoła Bożego, za szczęśliwe panowanie Nayaśnieyszego Króla Imci, za zgodę Panów Chrześciańskich i różne intencyie pobożne, iakoż z takowey pobudki z łez skruszonych wielu serc gorliwości udawały się skutki. Po tym przy intonacyi Te Deum Laudanus i Pasterskiey Benedykcyi ten się Akt odprawił.
Była wielka liczba Spowiedników, a dwóch Zakonu Karmelitańskiego postanowionych ze wszystkiemi łaskami uprzywileiowanemi od Stolicy Apostolskiey pozwolonemi, którzy tylko przez całą oktawę przy rozgrzeszeniu trzymaiąc laski w ręku tę moc mieli. Trudna zaś była do przeyścia Processya dla wielkiego konkursu tak rano iako i w wieczór Circa horam zdam. Po skończonem Nabożeństwie JJ.
WW. Ichmść PP. Marszałkowie Wieley W. X. L. tak Illustrissimum Coronatorem jako też wszystkich Panów Pań i innych godnych ludzi tak Duchownego, iako i świeckiego stanu na Obiad zaprosili, gdzie tegoż Państwa kosztem przez całą oktawę tak w pałacu jako też i w Klasztorze paradne i w wielkim dostatku stoły otwarte rano i w wieczór były i wszystkiego lautissime dość dawano.
W wieczór po danym Salve z armat naprzód była Dysputa Teologiczna dedykowana J. W. Imci X. Koronatorowi, celebrował Nieszpory J. W. Imć X. Biskup Smoleński, na których wybornemi słowy kazał W. Imć X. Archidyakon Białoruski, Kanonik kijowski.
Późno w wieczór od godziny 7mey do dziewiątey Feyerwerk wspaniały w różnych ogniach był zapalony.
Dnia 21 7bra z rana śpiewał wotywę W. Imć X. Zenowicz, Kanonik Żmudzki a Sumę W. Imć X. Szumski Archidyakon Białoruski, kazał Imć X. Jan Radziszewski Pleban Bobrowski a J. W. Imć X. Biskup Smoleński po odprawioney Mszy przed obrazem, wprzód na kurytarzu potym na cmentarzu bierzmował, ale że i tam była wielka ciżba, na przód miasta wyszedłszy i na Tronie siedzący wyżey innych ludzi miły widok wydał i wyboru pokorney nauki swoiey słuchaczom udzielał, tak dalece, że w koło Ratusza obszernego maiąca się odprawować Procesya z Nayświętszym Sakramentem musiała się przed Kościołem przytrzymać nienasycenie Pasterską kontentuiąca się nauką nim wszystkie Bractwa porządnie się uszykowały, a po zakończoney Processyi Benedykcyi W. O. Owłoczymski Missyonarz starszy z Ambony po krótkiej przemowie swey, sam odawał wotum solenne imieniem swym i całey swoiey przykładney a ludzkiemu zbawieniu pożyteczney Missyi, które O. Zakrystyan odebrawszy in praesentia przytomnych zaniósł do Ołtarza, a W. O. Owłoczymski Prezydent Missyi Verbo Sacerdotali uznawszy łaskę cum socits w Xięgę cudów swą ręką zapisał.
Dnia tegoż po obiedzie była Dysputa Filozoficzna dedykowana JJ. WW. Ichmciom PP. z Kozielska Ogińskim Marszałkom Wielkim W. X. L. Illustrissmus Coronator dawał Bierzmowania Sakrament na cmentarzu a Nieszpory solenizował W. Imć X. Archidyakon Białoruski, kazał zaś W. O. Bujalski Franciszkan Świętey Teologii Doctor Regent Wileński.
Dnia 22 7bra rano solenizował Sumę Imć X. Kozłowski Przeor Szkłowski, kazał zaś Imć X. Drolożewski Philosophiae Professor po kazaniu z Szkłowa, Illustrissimus Coronator przed kazaniem i bierzmował.
Tegoż dnia po dyspucie Filozoficzney J. W. Imci Panu Antoniemu Pacowi Pisarzowi W. W. X. L. dedykowaney w wieczór kazał Imć X. Minister Witebski XX. Trynitarzów.
Dnia 23 7bra we Srzodę solennizował Imć X. Zubowski Rektor Collegium Witebskiego Soe. Jezu, o 7 rano kazał Imć X. Ludwik Siestrzewitowski S. J. Prefekt Szkół Orszańskich. Illustrissmus Coronator i tego dnia tak rano jako i w wieczór bierzmował. Na Nieszporach z niemałym pożytkiem słuchaczów kazał Imć X. Szołuch Kaznodzicia i Sub-Przeor Połocki Zakonu Kaznodzieyskiego.
Dnia 24 7bra we Czwartek solennizował Imć X. Minister Nowey Fundacyi z Mołodeczna, kazał Imć X. Szyszko Jubilat Bernardyn, Illustrissimus resztę ludzi pretenduiących bierzmował, w wieczór kazanie miał Imć X. Ludwik Bychowice Bernardyn. Tegoż dnia Illustrissimus Coronator przed Nieszporami wyjechał ad propria przy rezonacyi trąb, dzwonieniu i liczney z armat waledykcyi, któremu J. W. Imć Pan Starosta Merecki konwojował do Ciecieszyna.
Dnia 25 7bra solennizował z rana Imć X. Szyszko Bernardyn Jubilat, kazał Imć X. Łukasz Trynitarz, w wieczór kazał Imć X. Anioł Juszyński Sacrae Theol. Magister Kaznodzieja Ordynaryusz Wileński Karmelita, S. Jerzego Prowincyi.
Dnia 26 7bra z rana solemnizował Imć X. Nowacki Rektor Mohilowski Soc. Jezu, kazał Imć X. Badowski Kaznodzieja Mohilowski S. J., w wieczór miał pontificaliter Nieszpory Solenne W. Imć X. Paweł Izdebski Opat Nieświeski XX. Benedyktynów, kazał Imć X. Dominik Kochański S. T. Bakalarz Zakonu Kaznodzieyskiego.
Dnia 27 7bra w dzień oktawy śpiewał Sume pontifikalnie W. Imć X. Izdebski Opat Nieświeski i tam znaczną figurą i estymacyą Audytorów miał kazanie przed przymnożoną ledwo nie jak na sam Fest ludzi frekwencyą. Na Nieszporach konkludował Imć X. Paweł Piotrowski Sacrae Theol., Magister Przeor Białynicki, Komisarz Białoruski.
Tegoż dnia w noc późno był fejerwerk podobny fejerwerkowi w pierwszy dzień zapalonemu, tylko przez krótszą porę.
Przez wszystką tę oktawę każde Nabożeństwo jako to ranne Wotywy, Summy, Kazania i Nieszpory, wielka rezonacya Kapeli i rzęsiste bicie z armat poprzedzały i przy konkluzyach równy odgłos dawały. Codzień medale i numismata od Oyca S. Benedykta XIV cum Indulgentiis pro Articulo mortis benedykowane rozdawano.
Pogoda zaś przez całą oktawę nad spodziewanie wszystkich w nabożeństwie wielką wygodę czyniła.
Dnia 28 7bra po skończoney oktawie Koronacyi były Solenne Exequie według przepisania Pontyfikatu Rzymskiego, na których solenizował Imć X. Eustachi Rymowicz S. Theologii Doktor Prowineyał Karmelitański, kazał zaś Imć X. Tysza S. T. L. tegoż Zakonu; po zakończonych Exekwiach ubóstwo hoyne odbierało jałmużny.
Dalsze zaś opisanie całey wspaniałey figury tryumfalnych bram, fejerwerków, kollosów, inskrypcyi etc. etc. wyidzie z druku przy drukowanych koronacyinych kazaniach i cudach Matki Nayświętszey.
(Czy wyszły z druku? prawdopodobnie że niewyszły, gdyż o nich nie wspomina Estrejcher w Bibliografii Polskiej“).
Była to w Polsce 17-sta koronacya cudownych obrazów Matki Bożej.
VII. Powrót do Białynicz po 106-letniem przechowywaniu cudownego obrazu w Lachowiczach i radość z tego powodu powszechna, prawie granic niemająca, uroczysta jego koronacya, powstały nowy wspaniały kościół, nadzwyczajne łaski i cuda, które w ślad zatem tu się odnowiły wszystko to razem sprawiło, że Białynicze jeszcze bardziej niż przedtem zajaśniały chwałą Bożą, uwielbieniem Matki Bożej i jeszcze bardziej niż przedtem stały się ogniskiem pobożności całego tego kraju i ubłogosławieniem jego przez ten tam święty Matki Bożej cudowny obraz. Cuda zaś już teraz działy się nietylko
VII. Powrót do Białynicz po 106-letniem przechowywaniu cudownego obrazu w Lachowiczach i radość z tego powodu powszechna, prawie granic niemająca, uroczysta jego koronacya, powstały nowy wspaniały kościół, nadzwyczajne łaski i cuda, które w ślad zatem tu się odnowiły wszystko to razem sprawiło, że Białynicze jeszcze bardziej niż przedtem zajaśniały chwałą Bożą, uwielbieniem Matki Bożej i jeszcze bardziej niż przedtem stały się ogniskiem pobożności całego tego kraju i ubłogosławieniem jego przez ten tam święty Matki Bożej cudowny obraz. Cuda zaś już teraz działy się w samym kościele przed cudownym obrazem, o czem świadczyły nieustannie składane liczne wota srebrne i złote, jako wyraz wdzięczności, lecz były i takie wypadki, że nawet w drodze, idący do cudownego obrazu, otrzymywali natychmiastowe uzdrowienie. Czy jest jeszcze dotąd — nie wiem, ale był do niedawna o pół mili odległy od Białynicz słup kamienny z obrazem Matki Bożej Białynickiej, wystawiony na pamiątkę, że w tem miejscu cudownie wzrok jednemu dziecku był przywrócony.
Widocznie opatrzność czuwająca nad tym krajem wywołała i koronacyę obrazu i w ślad zatem tylu cudami, tylu łaskami i rozbudzeniem najżarliwszej pobożności, jakby otwartem niebem, opromieniła to miejsce święte, żeby w przeddzień mających tu nastąpić największych nieszczęść i najokrutniejszego prześladowania, wzmocnić wiernych na duchu i usposobić ich przezto do wytrwałości.
Jakoż niedługo, cios za ciosem począł uderzać, jakby piorunami w Białoruś. Rozbiór kraju, zajęcie jego przez Moskali i w ślad zatem niezwłocznie najdotkliwsze uciski i niedające się opisać, krwawemi łzami oblane, wszelkiego rodzaju najwyszukańsze udręczenia i materyalne i moralne. Moskale jakby szakale spadli na ten kraj, dręcząc, rabując, mordując ludzi bez żadnego powodu i co najdotkliwsza, zmuszając mieszkańców tego kraju przez najokrutniejsze męczarnie do wyrzeczenia się wiary świętej i przejścia na schyzmę carosławną.
Krwawe, okrutne były prześladowania pierwszych chrześcian przez Imperatorów rzymskich, będących zakałą ludzkości; teraźniejsze atoli prześladowanie Kościoła w Polsce, trwające bez przerwy od 1775 r. przez Imperatorów rosyjskich, którzy w bezwzględnej surowości i przewrotności prześcignęli Imperatorów rzymskich – o wiele dotkliwsze i niebezpieczniejsze. Wtedy Kościół chociaż w katakumbach, ale wolny w swojej organizacyi, z niej czerpał całą swą siłę. Teraz Kościół w Polsce na powierzchni wprawdzie ziemi, ale skrępowany zależnością od rządu schyzmatyckiego, pozbawiony samoistnego zarządu, zaledwie wegetuje i nie może żadną miarą rozwijać się swobodnie, a więc i wywierać tego wpływu, który dawniej sprawiał, że każdy niemal chrześcijanin był bohaterem wiary i wszystko dla wiary poświęcał i swoje poświęcenie się uważał za największy zaszczyt i za największe szczęście.
Kościół nasz jest wojujący. Wyobrażmy sobie, coby się stało z jakiem innem wojskiem, gdyby mu zabrano jego własność, jego kasę wojskową, jego magazyny, jego arsenały i z tego wszystkiego o tyle tylko mu udzielano, o ile raczy zaborców łaska udzielić, gdyby naznaczanie dowódzców, karność wojskowa, zależała od tych, którzy jak naprzykład w Rosyi mają swój interes własny nietylko w zwalczaniu, ubezwładnieniu, lecz i w zupełnem zniszczeniu Kościoła. Oczywista, że tych tylko dopuszczaliby na dowódzców, którzyby bardziej im a nie sprawie, której bronić powinni, byli przychylni. I jakaż musiałaby nastąpić w jakiem innem wojsku demoralizacya, gdyby nie wierność swojej sprawie, lecz sprzeniewierzenie się jej, było warunkiem zajęcia wyższych stanowisk; i gdyby dowódzcom osobnych oddziałów nie wolno było znosić się z głównodowodzącym tylko za wiedzą i za pośrednictwem przeciwników, jak to ma miejsce w Rosyi, gdzie biskupom nie wolno, pod zagrożeniem pozbawienia dyecezyi i wysłania na Sybir bezpośrednich stosunków z Ojcem św. utrzymywać.
Zważywszy przytem na zabranie uposażeń kościoła, zniesienie wszystkich klasztorów, zniesienie licznych parafii, największe przeszkody stawiane tym, którzy pragną wstąpić do stanu duchownego, wdzieranie się rządu do wykładów nauk w Seminaryach itp. itp., zaiste rzecz godna najwyższego podziwu, że przy takim składzie rzeczy, po 120-letniem przeszło ucisku i przy piekielnem wyzyskiwaniu słabości ludzkich, Kościół jeszcze egzystuje w Polsce.
Ze wszystkich atoli części Polski największe uciski i prześladowania rządu moskiewskiego skierowane były do Białorusi. Odsyłamy czytelników do dzieł Theinera, Lesecour’a, Horrer’a (Persecution et Souffrances de L’Eglise Catholique en Russie), X. Ważyńskiego (po polsku i w tłómaczeniu franc.), a także i do Allokucyi r. 1842 Grzegorza XVI i Piusa IX z r. 1868. Z dzieł tych przekonają się, że nigdzie na całem świecie, nigdy, Kościół tak zawzięcie i z taką piekielną przebiegłością nie był prześladowany jak w Polsce, ciągle, bez przerwy od 1775 r. po dziś dzień, i że to prześladowanie wciąż się wzmaga i coraz większe przybiera rozmiary i że nietylko sam rząd i popi schyzmatyccy jak przedtem, lecz i literaci w pismach peryodycznych i gazetach bezwstydnie ze wściekłą nienawiścią do kościoła katolickiego występują.
Vae victis – biada zwyciężonym.
Cóż w tym czasie działo się i dzieje z kościołem w Białyniczach i cudownym jego obrazem Matki Bożej?
Obraz ten cudowny był jedyną ucieczką, jedynem utuleniem w boleści niedającej się słowami wyrazić.
Pierwszym ciosem, który dotknął kościół w Białyniczach, było zniesienie klasztoru w roku 1832, kiedy jednocześnie zamknięto 320 klasztorów w zabranym kraju. O jakże musiało być bolesne rozstanie się Karmelitów z tym obrazem świętym, który byli sobie wymodili Po wydaleniu Karmelitów naznaczono tam proboszcza. Był nim X. Kowalewski, człowiek słabego charakteru, nieumiejący poradzić sobie wobec nacisku rządu schyzmatyckiego. W przypisku dołączamy dokumenta, dotyczące się sprawy parafian Białynieckich, których gwałtem usiłowano zmusić do przejścia na schyzmę, a których nie miał odwagi bronić ani proboszcz Kowalewski, ani konsystorz mohylewski, ani sam arcybiskup Pawłowski, który jak zobaczą czytelnicy w przypiskach, gdy do niego ze skargą udawali się parafianie białyniccy, że ich rząd zmusza gwałtem do przejścia na schyzmę, że ksiądz proboszcz nie chce im udzielać Sakramentów, tak, że umierają ludzie bez św. Sakramentów — arcybiskup na nic innego nie mógł się zdobyć, tylko zapytuje ministra, jak ma sobie w tych ambarasach postąpić??! Opuszczeni przez wszystkich parafianie białyniccy, pozbawieni pomocy religijnej, bez Sakramentów aż do końca życia swego, wszyscy tak w wierze świętej wytrwali, pomimo największych prześladowań i udręczeń rządu i popów schyzmatyckich, — niebronieni przez swoich niedołężnych pasterzy.
VIII. W końcu dopiero, prawie cudem, Opatrzność święta zesłała do Białynicz na proboszcza jakby anioła X. Godlewskiego (obacz w przypiskach jego nekrolog), który był ostatnim proboszczem przed zabraniem kościoła na cerkiew i który swoją świętobliwością i gorliwością uświetnił ostatnie chwile tego kościoła. Chwała atoli Boska, uroczyste nabożeństwa, oddawana cześć Matce Bożej w Jej cudownym obrazie, wspaniały kościół, pobożność garnącego się tu ze wszystkich stron ludu, przejęła Moskali z podjudzenia piekielnego taką niepohamowaną złością, że znieść tego wszystkiego nie mogli. Jakoż pierwszym ich czynem było podpalenie kościoła: i ze wspaniałego kościoła pozostały tylko gruzy i zaledwo wysiłkiem prawie nadludzkim z objętego płomieniem kościoła, ks. Godlewski zdołał wynieść Najświętszy Sakrament i cudowny obraz. Radość była wielka, schyzma zbrodnicza tryumfowała spodziewając się, że ze zniszczeniem kościoła, ustana w tych stronach nabożeństwa katolickie. Ale cóż! właśnie to spalenie kościoła jeszcze większą u wiernych rozbudziło pobożność w ich żałości za kościołem i X. Godlewski z pomocą całej Litwy, która go jak świętego uwielbiała, niezwłocznie przystąpił do odbudowania kościoła.
Kościół się wznosił, już prawie pod dach dochodził, cieszyli się pobożni. Ks. Godlewski po odprawieniu Mszy św. w kaplicy na cmentarzu, każdego dnia wchodził na rusztowanie, doglądał roboty i zachęcał pracujących do sumiennego jej wykonania. Jednym razem, gdy wedle zwyczaju na najwyższy szczyt rusztowania wstąpił, naraz deska pod nim oderwała się i wołając: Matko Boska ratuj mnie, runął na ziemię; prawdziwie cud to był, że przy życiu został, i tylko tym gwałtownym upadkiem tak się wnętrzności wstrzęsły, że odtąd musiał nosić obręcz żelazny. Lecz z jakiegoż powodu ta deska oderwała się? Niestety, widoczna była w tem ręka zbrodnicza. Dochodzenie wykazało tylko, że ktoś umyślnie osłabił umocowanie deski, lecz kto? z powodu wielkiej liczby robotników — niepodobna było wyśledzić. Jasna jednak rzecz była, czyja to była sprawa — oczywiście tych, którzy się spodziewali, że ze śmiercią ks. Godlewskiego, nie odbuduje się kościół. A jednak za przyczyną Matki Bożej w Jej cudownym obrazie, kościół stanął, jeszcze wspanialszy od dawnego. Było w nim 7 oltarzy: 1) Wielki, Matki Boskiej, 2) św. Józefa, 3) św. Eljasza, 4) św. Antoniego, 5) Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej, 6) św. Magdaleny de Pazis, Karmelitanki, 7) Pana Jezusa Antokolskiego. Do wielkiego jednak ołtarza nie wstawił cudownego obrazu ks. Godlewski. Widząc jak schyzma czyhała na Białynicze, obawiał się i jakby przeczuł, że po jego śmierci kościół będzie zabrany. Otóż z obrazu cudownego kazał zrobić kopię i tę wstawił do ołtarza, a sam obraz pokryjomu zabezpieczając go, wywiózł z Białynicz i ukrył w miejscu bezpiecznem, gdzie i dotąd zostaje. Ks. Godlewski miał lat 60, zdrowia był silnego, można było się spodziewać, że jeszcze długo pożyje. Tego jednak doczekać mu schyzma nie dopuściła. Najprzód popi z całej Białorusi, pozbierawszy od urzędników moskiewskich podpisy, podali do gubernatora Beklejmiszewa prośbę, że dla podtrzymania w tym kraju schyzmy konieczną jest rzeczą zabranie kościoła białynickiego, w którym katolicyzm z całego tego kraju ma swoje główne ognisko. Gubernator przesłał tę prośbę do Petersburga do ministra i otrzymał pozwolenie na zabranie kościoła, ale pod wyraźnym warunkiem, żeby się to zabranie kościoła odbyło spokojnie bez zaburzenia ludu. Jednak trudno było się spodziewać, żeby ks. Godlewski dopuścił zabrania kościoła bez oporu; jakoż na wiadomość o zamiarze tym, oświadczył był, że dopokąd żyje tego nie dopuści i przygotowany jest i on i wszyscy z okolicy wierni życie położyć w obronie kościoła. Cóż wobec tego mieli czynić Moskale? Zrezygnować z zamiaru zabrania kościoła nie chcieli i czekać aż umrze ks. Godlewski zdawało się im za długo. Ha! więc lepiej pozbawić go życia! I dokazali tego, zadając mu truciznę nagłą. Jak się to stało, jak tego dokazali — były poszlaki i pewność zbrodni. Ks. Godlewski życie świątobliwe zakończył r. 1876 d. 10 lutego o godzinie dziewiątej wieczór i zaledwo ks. Strzegowski starszy wikarynsz jego miał czas mu udzielić ostatnie namaszczenie. Pogrzeb odbył się 14 t. m.; pochowany został na cmentarzu. Ostatnią posługę oddał mu przybyły z Mohylewa dziekan katedralnej kapituły ks. Stefan Demisiewicz. Na grobie wystawiono pomnik z wizerunkiem jego. Z całej okolicy, kto tylko żył, przybył na pogrzeb.
Płacz był powszechny, prawie rozpaczny; wiedziano dobrze, że ze śmiercią X. Godlewskiego znika ostatnia obrona kościoła.
Jakoż niedługo, mianowicie w nocy z 11-go na 12-go kwietnia w przewodnią niedzielę przybyli urzędnicy — i zażądali od ks. Strzegowskiego kluczy od kościoła — niestety bez żadnego oporu klucze wydane zostały; drugi zaś wikary ks. Podberezki jeszcze gorzej się znalazł; na rozkaz tych urzędników poszedł do kościoła i spożył komunikanty. Jakkolwiek to się działo skrycie, w cichości, ale dowiedzieli się mieszkańcy miasteczka i gromadnie przybiegli rychło lecz cóż? Na nie innego zdobyć się nie umieli — tylko na płacz i jęki rozpaczne. Nie bronili kościoła – bali się – i nie było nikogo, coby się zdobył na odwagę – i przykładem swym pociągnął innych do stawienia skutecznego oporu. Najwięcej atoli zawinili obaj księża. Po co było oddawać klucze? Nie śmieliby Moskale wyłamywać drzwi kościelnych i nie targnęliby się na Najśw.
Sakrament. Zwłaszcza, że minister pozwolił na zabór kościoła, ale pod warunkiem, żeby z powodu tego zaboru, nie nastąpiło zaburzenie. Otóż opór wywołałby to zaburzenie i nie dopuściłby dokonać gwałtu i owszem zabezpieczałby kościół od następnych zamachów. Żeby Moskale przy zaborze każdego kościoła spotkali taki opór jak w Krożach, ileżżby to ocalało kościołów.
Działo się to jak przytoczyliśmy r. 1876, w nocy, po złodziejsku, pomimo, że Gorczakow w memorandum swoim, w odpowiedzi na Exposé 1866 r. Piusa IX. powiada, że żaden czyn jego dostojnego pana nie obawia się światła (aucun des actes de son auguste maître ne rédoutait la lumière) – bezczelne kłamstwo.
Opis ten mój historyczny o cudownym obrazie Matki Bożej w Białyniczach skończony, lecz cuda Matki Bożej w tem Jej cudownym obrazie – chociaż dziś ukrytym — niezakończone — ufajmy!
IX. Dokumenty w sprawie katolików parafii Białynickiej, zmuszanych do przyjęcia schyzmy moskiewskiej (1840-1841 r).
Pod koniec 1840 roku, komisya śledcza, ustanowiona pod naczelnictwem pułkownika Trubaczewa, przybyła na rozkaz J. W. Gubernatora cywilnego mohylowskiego do Białynicz, aby wyśledzić tych parafian, należących do kościołów nowo połączonych z Kościołem panującym, którzy przeszli z byłego obrządku greeko-unickiego na obrządek rzymski; komisya ta zakazała rzymsko-katolickim kapłanom przypuszczać nas do spowiedzi i wyrzekła, iż mamy zadosyćuczynić wszelkim powinnościom religii, nie w kościele katolickim do którego z wiary naszej należymy, ale w cerkwiach prawosławnych, chociaż nigdy nie byliśmy grecko-unitami, chociaż nigdy nie przyjęliśmy tego obrządku i chociaż nie braliśmy udziału w żadnej ceremonii tego obrządku nawet czasowo, gdyż zawsze wyznawaliśmy jedynie religię katolicko-rzymską. Tego wszystkiego wymagano po nas, jak się dziś okazuje, przezto, iż księża nowo-prawosławni[19] w Białyniczach sporządzili potajemnie spis nas wszystkich, zdawna katolików i przedstawili go komisyi śledczej, podając nas za ludzi, którzy przeszli z byłego grecko-unickiego wyznania, nie wyjąwszy nawet, z podziwieniem wszystkich, osób należących do usługi kościołów katolickich. Rzeczona komisya, nie pytając nas i nie przedsięwziąwszy badania, czyliśmy prawdziwie byli zawsze rzymsko-katolikami, lub czyli kto z nas zmienił swą pierwszą wiarę (albo czyli dzieci nasze były grecko-unitami), nie zażądawszy od księży katolicko-rzymskich okazania ich ksiąg chrztu, dla przeświadczenia się przez jakich księży byliśmy chrzczeni i my i nasze dzieci słowem, bez żadnego poszukiwania, uznała potajemnie, iżeśmy wszyscy przeszli z obrządku greeko-unickiego i odesłała sprawę do gubernatora. Opierała się ona jedynie na spisie sporządzonym przez księży nowo-prawosławnych bez najmniejszego przekonania się, czyli ich podanie zgodne jest z prawdą. W skutku tego, nie wykonywamy dzisiaj żadnej religii, napełnieni jesteśmy żałobą, smutkiem i zgryzotami sumienia, a to nieszczęście przechodzi wszystkie inne; porodziliśmy się w wierze ojców naszych rzymsko-katolików, wyznawaliśmy tę wiarę zawsze i pragniemy umierać na łonie tego Kościoła, bez żadnej odmiany wyznawając jego dogmata, dopokąd Wszechmocny nie zechce położyć końca przemijającemu naszemu żywotowi na tym świecie.
Zważywszy, iż prawa najmiłościwszego Cesarza, Vol. 1, art. 44 i 45[20] i jego poprzedników, dozwalają wszystkim poddanym rosyjskim wolności wyznawania religii ich przodków; zważywszy, iż tego dobrodziejstwa używa kilka milionów poddanych, i że Rosya chlubi się przed całym światem z swej tolerancyi; pełni jesteśmy nadziei, iz, ponieważeśmy nigdy nie należeli do grecko-unickiego obrządku, przeto, jako katolicy wzywamy protekcyi konsystorza i najpokorniej błagamy, aby wszedłszy w nasze położenie, wstawił się za nami do władzy świeckiej, aby ta nakazała uczynić nowe i surowe śledztwo względem podania księży nowo-prawosławnych w Białyniczach, niezgadzającego się z prawdą i wyznaczyć do tego deputowanych duchownych razem z urzędnikami rządowymi uczciwymi i sumiennymi, z jakiego-bądź wyznania chrześcijańskiego; aby nam zostawić wolność wyznawania religii katolicko-rzymskiej, którą dzierżyli nasi przodkowie i nie zabraniać nam sprawowania obrzędów naszej wiary, jakośmy je dotąd sprawowali. W końcu podpisy 443 parafian Białynickich.
Konsystorz mobylowski, otrzymawszy tę prośbę parafian Białynickich i inne w tym rodzaju dokumenta, udał się z przedstawieniem do Metropolity ks. Pawłowskiego i w tem przedstawieniu, pisze:
przedmiotu bardzo ważnego, nie może Konsystorz aż do tego rozstrzygnienia dać żadnej odpowiedzi, ani na raporta, ani na prośby osób, które dotąd wyznawały religię rzymsko-katolicką i z tej przyczyny, przedstawienia w oryginałach wszystkie raporta i supliki parafii białynickiej, aby W. Emineneya względem nich rozstrzygnęła.
Raport ten podpisany jest przez Wikaryusza Kanonika Laskiego, Asesora Brink, Asesora Wróblewskiego, sekretarza Ostankowicza, No 859, 26 lutego, 1841 r.
W ślad zatem tegoż roku 5 kwietnia znowu pisał, do tegoż Metropolity:
Po przesłania W. Ekscelencyi raportu z 26 lutego No 859 z suplikami parafian katolicko-rzymskich parafii białynickiej, w której się żalą, iż komisya bez deputowanego katolicko-rzymskiego, zmusiła ich przejść na religię prawosławną.
Konsystorz odebrał od Gubernatora mobyłowskiego pismo z d. 27 lutego No 532 z kopią podpisów osób, które powróciły do religii prawosławnej w parafii białynickiej; którem pismem wymaga Gubernator, iżby nakazać księżom katolicko-rzymskim, aby więcej nie przyjmowali osób w spisie wyrażonych ani do spowiedzi, ani do komunii i aby dla nich nie odprawiali nabożeństwa katolicko-rzymskiego. Konsystorz uważał, iż umieszczono w tych spisach parafian białynickich, którzy niby powrócili do religii prawosławnej, 443 osób płci obojej, w imieniu których, ponieważ one pisać ani czytać nie umiały, podpisał wójt wsi, Klim, syn Jana Kossakowina, a jako świadek szlachcic Dornikiewicz, za zgodność zaś komisarz policyi Werewkin i ksiądz prawosławny, deputowany Wincenty Wiszniewski. Konsystorz przesłał te spisy W. Ekscelleneyi 17 marea No 1358, prosząc o instrukcye w tym przypadku; w tymże samym czasie zawiadomił Konsystorz J. W. Gubernatora cywilnego o tym swym kroku. Gdy się to dzieje, naczelnik wojenny trzeciego okręgu, pułkownik Trukaczeff, zażądał od Konsystorza, aby wysłać na 3 marca deputowanego ze strony Kościoła katolicko-rzymskiego do Białynicz, żeby skończyć sprawę względem parafian, którzy przeszli z obrządku greeko-unickiego na obrządek łaciński; gdy zaś deputowany ksiądz Koncewicz zachorował, naznaczono w jego miejsce księdza Marcina Wielamowskiego. Ten deputowany pisze w swym raporcie z d. 19 marca, iż wszyscy członkowie komisyi białynickiej postanowili wskutek rozkazu gubernatora, aby otrzymać podpisy od tych mieszkańców Białynicz, którzy podani zostali, jakoby przeszli
Konsystorz uchwalił: zważywszy, iż w okolicznościach podobnych czynił już przedstawienia Waszej Eminencyi i że W. E. raczyłeś już wejść w korespondencyą z p. dyrygującym ministerstwem spraw wewnętrznych, prosząc o rozstrzygnięcie we względzie tego byli z obrządku grecko-unickiego do obrządku łacińskiego, również jako i od księży białynickich (jak to uczynił proboszcz w Białyniczach Kowalewski), iż nie mają więcej udzielać pomocy duchownej tym osobom, ani ich więcej przyjmować do spowiedzi, tymczasem gdy parafianie zostali wezwani i stawili się przed komisyą, większa ich część oświadczyła, iż postanowili statecznie pozostać aż do końca życia w religii rzymsko-katolickiej, którą dziś wyznawają i w której się urodzili. Poczem komisya odebrała podpis tylko od tych, którzy przyznali, iż zmienili obrządek grecko-unicki po roku 1793. Następnie w dalszem roztrząsaniu, komisya czyniła wątpliwości względem religii dzieci zrodzonych z mieszanych małżeństw. Deputowany Wielamowski przedstawił rozporządzenie Synodu, ogłoszone przez ukaz rzymsko-katolickiego Kollegium z d. 10 czerwca 1834 r. do Nru 1276, iż dzieci urodzone z małżeństw mieszanych, mają być chrzczone i wyuczone: synowie w religii swych ojców a córki w religii swych matek; lecz deputowany ze strony religii prawosławnej podał swe zdanie na piśmie proponując, aby zawiesić wszelkie czynności komisyi, ponieważ ta otrzymała już podpisy od wszystkich parafian, jako oni wyznawali byli całe życie religię prawosławną i ponieważ te podpisy zostały odesłane gdzie należało: przyczem komisarz Szelhoma okazał raport, przez który te podpisy były przesłane Gubernatorowi, jako też kopią rozporządzenia, upoważniającego do ich odebrania. Przez co członkowie komisyi postanowili 9 marca zawiesić wszelką czynność aż do nowego rozkazu z strony przełożonych; lecz deputowany Wielamowski nie przystał na to postanowienie i złożył na piśmie zdanie swoje, wyłuszczając powody następujące: 1) iż potrzeba okazać odebrane już podpisy, w celu wybadania, czyli one były odbierane od każdej osoby zosobna lub od całej wsi razem, nadto, w jakiem znaczeniu były dane, kto mianowicie podpisał własnoręcznie a kto obcą ręką na żądanie swoje i dla jakiej przyczyny? gdyż są w miasteczku Białyniczach rolnicy umiejący pisać, a którzy przeto mogliby byli wszyscy sami podpisać. 2) Iż komisya przyjmując deklaracye parafian przyznała, iż wielu nich, podanych jakoby porzucili obrządek grecko-unicki, urodziło się przeciwnie z rodziców rzymsko-katolickich i że głośno oświadczyli, że pragną całe życie pozostać w religii katolickiej, dziś przez nich wyznawanej, przyczem nie robili żadnej wzmianki o pomienionych podpisach; co obudza podejrzenia o rzeczywistości podpisów i prawności list sporządzonych przez księży prawosławnych. 3) Iż proboszcz białynicki Kowalewski w podaniu swem z 8 marca wzywał dla siebie opieki prawa, co do podpisu nierozważnie przez siebie danego i takoż dla parafian białynickich, których niesprawiedliwie umieszczono na listach, jakoby przeszli byli z obrządku grecko-unickiego na obrządek łaciński; wnosi stąd, iż należy rozpoznać podpisy, aby uśmierzyć oburzenie parafian z powodu tego postępku ich proboszcza Kowalewskiego i z powodu Katarzyny Orłowskiej i Jakóba Ławrynowicza, zmarłych bez spowiedzi i komunii i pochowanych bez żadnej chrześcijańskiej ceremonii. Z tych przyczyn deputowany wnioskuje, iż należy prowadzić dalej śledztwo zaczęte przez komisyą i rozpoznać wszystkie podpisy a nadto, iż należy poszukiwać, czyli pomiędzy podpisami osób żyjących nie znajdują się podpisy Katarzyny Orłowskiej i Jakóba Ławrynowicza, zmarłych w grudniu 1840 r., a którzy przeto nie mogli się podpisać w miesiącu lutym 1841 r. Deputowany dodaje, iż po tej protestaeyi z jego strony przybył do Białynicz gubernialny cywilny urzędnik z Mohylowa dla wyśledzenia przyczyn, które spowodowały parafian białynickich do uczynienia prośby o zostawienie ich w religii katolicko-rzymskiej. Ten urzędnik wstrzymał czynność komisyi i zabrał akta jej czynności dla sprawdzenia okoliczności.
Proboszcz białynicki Kowalewski przesłał Konsystorzowi 16 marca raport do Nru 6, w którym oświadcza: iż na wezwanie, podane mu od komisyi śledczej, odbywającej swą czynność w Białyniczach na d. 7 grudnia 1840 r. podpisał się, iż nie będzie więcej słuchał spowiedzi parafian białynickich, którzy zostali umieszczeni na rejestrach sporządzonych przez prawosławnych księży, ani będzie dla nich odprawiał nabożeństwa. Teraz rozpatrzywszy się w liście udzielonej sobie przez komisyą, spostrzega, iż położono na niej wielką ilość parafian, będących z urodzenia rzymsko-katolikami i niektórych którzy przeszli z obrządku grecko-unickiego, ale już od bardzo dawnego czasu; za co musi słuchać gorzkich ich użaleń w częstych przypadkach, w których nie mogą od niego otrzymać posiłków duchownych według ich gorących życzeń; znajdują się oni oczywiście w niebezpieczeństwie wiecznej zguby, widząc, iż dla ich podpisów dwie osoby umarło bez spowiedzi i komunii i pogrzebione były w miesiącu grudniu 1840 r. bez najmniejszej ceremonii chrześcijańskiej. Dzisiaj, gdy ustanowiono komisyą w tymże samym przedmiocie, prosi on Konsystorza, aby ten wszedł w porozumienie się z kim należy, względem unieważnienia podpisu danego przez nieroztropność, a tak, aby mógł opiekować się parafianami, którzy pragną żyć i umierać w religii rzymsko-katolickiej, a którzy dziś są przepełnieni smutkiem, gdy wspomną na swą powinność odbycia spowiedzi i komunii wielkanocnej; więc aby nie zostawiać parafian bez wszelkiej pomocy religijnej, uprasza danie sobie instrukcyi, czyli im może takowej udzielać.
Konsystorz postanowił, że korespondencya którą posiada względem parafian rzymsko-katolickich białynickich, przeszłych z obrządku grecko-unickiego na obrządek rzymsko-katolicki, okazuje, iż pierwsze śledztwo w tej sprawie prowadzone było przez naczelnika wojennego, pułkownika Trukaczewa, przy deputowanych ze strony Cerkwi prawosławnej i Kościoła rzymsko-katolickiego i że śledztwo to dotąd nie jest zupełnie ukończone, ponieważ daje się widzieć z raportów księdza deputowanego Wielamowicza, iż wszystkie papiery oddane zostały urzędnikowi gubernii cywilnej mohylowskiej, zesłanemu do Białynicz dla wykrycia powodów, które zmusiły parafian do podania prośby o pozostawienie ich w religii rzymsko-katolickiej. Co się tyczy powodów, na których się oparto, aby ustanowić naprzód w Białyniczach drugą komisyą, złożoną tylko z komisarza policyi Czestowa i z jednego tylko księdza prawosławnego, Wincentego Wiszniewskiego, bez zażądania rzymsko-katolickiego deputowanego (która to komisya odebrała podpisy parafian białynickich, niby przechodzących do religii prawosławnej, a którzy z tego powodu podali prośbę), Konsystorz nie wie o żadnym, wyjawszy wezwanie Gubernatora cywilnego molylowskiego, przez które żąda, aby zakazać duchownym rzymsko-katolickim odprawiania nabożeństwa dla tych parafian; to wezwanie przesłane było waszej Eminencyi 17 marca No 1588; gdy więc jest udowodnione, że śledztwo pierwszej komisyi nie jest ukończone, Konsystorz nie pojmuje, dlaczego akta całej czynności znajdują się w ręku urzędnika Gubernium cywilnego. Sprawa ta, po zamknięciu komisyi, powinna być odesłana, jak tego wymaga ukaz z 3 sierpnia 1827 r. do Konsystorza, aby ją ten roztrząsnął; mimo tego wszystkiego parafianie białyniccy rzymsko-katoliccy, wskutek podpisów wymożonych na nich i na proboszczu Kowalewskim, zostają bez spowiedzi i komunii, aczkolwiek pragną być zawsze katolikami rzymskimi; a nadto, dwie osoby, Katarzyna Orłowska i Jakób Ławrynowicz, umarły bez spowiedzi i pochowane zostały bez żadnej ceremonii chrześcijańskiej; Konsystorz przedstawia więc znowu W. Ekscelencyi wszystkie te okoliczności, dołączając raporta deputowanego Wielamowicza i proboszcza Kowalewskiego, błagając W. E., abyś raczył dać upoważnienie księżom w Białyniczach udzielania aż do ukończenia śledztwa pomocy religijnej wszystkim osobom, które są zdawna katolikami rzymskimi, a które pragną wyznawać tę religią. Tym sposobem można uśmierzyć ich nieukontentowanie, wywołane przez brak wszelkich posiłków religii. Konsystorz polecił także księdzu Wielamowiczowi, aby wypełniał aż do końca tej sprawy wszystkie powinności deputowanego przy komisyi śledczej bez najmniejszego opuszczenia i zawiadomił pułkownika Trukaczewa o swej decyzyi i o tem, iż może każdej chwili wezwać do Białynicz księdza Wielamowicza deputowanego. Nakoniec, ponieważ W. Ekscelencya poleciła Konsystorzowi pod d. 15 listopada 1840 r. No 1117, aby tenże czynił przedstawienia do rzymsko-katolickiego Kollegium[21], Konsystorz przesyła podobny raport do rzeczonego Kollegium.
Wasza Ekscelencya raczy zobaczyć z raportu Konsystorza mohylowskiego z d. 26 lutego 1841 r. No 859 i z czterech suplik, podanych przez parafian parafii rzymsko-katolickich, worodzkowskiej, rasnowskiej i białynickiej: 1) że komisya złożona z urzędników cywilnych i z księży neo-prawosławnych, ustanowiona w celu przywrócenia do religii prawosławnej osób, które poprzechodziły z obrządku grecko-unickiego do katolickiego Kościoła, używała postępowań okrutnych i gwałtownych przeciw osobom, których ojcowie, dziadowie i przodkowie byli katolikami rzymskimi i że nastawała, aby się podpisali, jako przyjęli religią prawosławną z dobrej woli. Co się tyczy rzymsko-katolickich parafian białynickich, zapisała ich, bez ich podpisów, jako należących do Kościoła prawosławnego, zasadzając się jedynie na raporcie księży nowo-prawosławnych; nareszcie, iż wymagała, aby księża katoliccy nie udzielali im więcej żadnej pomocy religijnej. 2) Że ci ostatni, to jest katolicy z urodzenia, byli zmuszeni do złożenia podpisów, ci zaś, co podobnych podpisów nie dali, uroczyście oświadczyli, iż ani kiedy chcieli ani chcą teraz odmieniać wiary; dlatego żebrzą, aby ich nie wymazywać z ksiąg rzymsko-katolickich i aby przedsięwziąć śledztwo dla wykrycia, iż jedni byli zmuszeni przez groźby, kary i sposoby nieprawne, drudzy zaś, aczkolwiek nie dali swych podpisów, byli przecież położeni na spisach stronników religii prawosławnej przez komisyą, która polegała na fałszywych raportach księży nowo-prawosławnych: proszą więc, aby ustanowiono komisyą prawną, przy deputowanym z strony Kościoła katolickiego.
Przesyłając W. Eksceleneyi ten raport, upraszam W. E., abyś raczył porozumieć się z właściwą władzą, w celu wymierzenia sprawiedliwości przedstawieniom podanym przeciwko czynnościom nieprawnym, ale wykonywanym przez rzeczoną komisyą, która ustanowioną była tylko w celu powrócenia religii prawosławnej osób świeżo przeszłych na obrządek łaciński, lecz która rozciągnęła również swą czynność do osób, które od niepamiętnych czasów były katolikami. Upraszam także W. Ekscelencyi, abyś raczył przedsięwziąć potrzebne środki, do zapobieżenia na przyszłość podobnemu nieporządkowi. Zarazem błagam J. W. hrabiego, aby mię raczył zaszczycić odpowiedzią na moje ostatnie pismo i na poprzedzające z 13 maja No 394, z 21 czerwca No 529, z 4 grudnia No 1161 i z 21 grudnia No 1225 zeszłego 1840 roku w tym samym przedmiocie; abym mógł z mej strony przedsięwziąć postanowienia stosowne do zadosyćuczynienia wedle prawa wielu przedstawieniom Konsystorza mohylowskiego, ściągającem się do tegoż przedmiotu.
Rzymsko-katolicki Konsystorz mohylowski daje mi znać przez swój raport z d. 17 marca No 1350, iż Gubernator cywilny mohylowski, przesyłając mu spisy parafian rzymsko-katolickich białynickich, poleca, aby nakazał katolickiemu duchowicństwu nie udzielać więcej Sakramentów obrządku rzymskiego osobom temi spisami objętym.
W tych listach wymienieni są, jako dawniej należący do Kościoła katolicko-rzymskiego białynickiego, a później nawróceni do wiary prawosławnej w cerkwiach prawosławnych w Białyniczach, jak następuje: a) w cerkwi Eliasza 66 mężczyzn i 71 kobiet; b) w cerkwi Mikołaja 80 mężczyzn i 87 kobiet; c) w cerkwi Narodzenia Maryi 58 mężczyzn i 66 kobiet; d) w cerkwi Uspeńskiej zarncko-białynickiej 8 mężczyzn i 7 kobiet, razem 443 osób płci obojej. Po oznajmieniu sobie rozporządzenia wyższego, podpisały się osoby te, iż pozostaną aż do końca życia swego w wierze prawosławnej ojców i oświadczyły wolą swą zjednoczenia się z Cerkwią prawosławną i obiecały być jej posłusznemi bez uchybienia; za wszystkich tych ludzi, czytać i pisać nieumiejących i za siebie samego podpisał wójt miasteczka Białynicz, Klim Iwanów Kołłossowski a jako świadek Jędrzej Dornikiowicz szlachcic, co jest poświadczone przez komisarza policyi (Stanowoj pristaw) Werewkina Szemiota i przez księdza Wiszniewskiego deputowanego.
Nadto, Konsystorz mohylowski, wskutek podań dziekana Eysmonta, proboszcza worodzkowskiego, kanonika Kolankowskiego, proboszcza smolańskiego, księdza Bychowieckiego i proboszcza rasnowskiego Eysmonta, jakoteż parafian worodzkowskich, rasnowskich i białynickich, którzy się uskarżali, iż wbrew swej woli zostali zapisani do wiary prawosławnej, uczynił mi o tem raport 26 lutego, No 859, przesyłając mi supliki pomienionych parafian i żądając odemnie instrukcyi względem środków mających być przedsięwziętymi ku zadosyćuczynieniu żądaniu Gubernatora mohylowskiego.
Przedstawiwszy już raz Waszej Ekscelencyi podobny interes pismem mojem z 12 marca No 232, a znajdując się teraz w niepewności, jak sobie mam począć względem przedstawienia przesłanego mi przez rzymsko-katolicki Konsystorz mohylowski, upraszam uniżenie W. Ekscelencyi, aby mię zaszczycił stanowczą odpowiedzią co do tego przedmiotu. Załączając kopie czterech wzmiankowanych spisów, mam zaszczyt być z poszanowaniem itd. itd.
Na to przedstawienia Arcybiskupa – Minister nie dał żadnej odpowiedzi.
W jaki zaś sposób wogóle wszystkich zmuszano do przejścia na schyzmę, widzieć można z następującego dokumentu:
Na dniu 15 lipca roku bieżącego p. Melników, urzędnik przy Jeneral-Gubernatorze i mieniący się być wysłanym przez jego rozkaz w powiat dzisneński, w towarzystwie dwóch assesorów i urzędników niższych policyi wiejskiej, jako też dziekana religii prawosławnej tego powiatu, księdza Stukalicza i trzech innych duchownych tegoż wyznania, przybył do miasteczka Przebradu, skąd assesorowie rozesłali rozkazy surowe do posiadaczy dóbr, aby ci tamże stawili swych poddanych wraz z ich rodzinami. Wszyscy przybywający do miasteczka Przebradu byli naprzód zapisywani, bez poprzedniego badania względem obrządku, do którego należeli, w regestra, które sporządzili poprzednio duchowni prawosławni sami, bez udziału żadnego delegowanego od rzymsko-katolickiego duchowieństwa i nie przyjmując z strony parochów katolickich żadnego dowodu, ściągającego się do obrządku, do którego owi ludzie należeli: poczem assesorowie i słudzy policyjni, używając przymusów i gwałtu grożąc kajdanami i knutami, wepchnęli bez miłosierdzia do cerkwi prawosławnej wszystkich, których na owych rejestrach położono. Podczas gdy słudzy policyjni uzbrojeni w kije stali na straży przy drzwiach, dziekan Stukalicz i jego pomocnicy, przezywając buntownikami wszystkich wiernych i uległych poddanych J. C. Mści, którzy byli katolikami rzymskimi, spowiadali ich wbrew ich woli i kładli im gwałtem Eucharystyą w usta. Ci, którzy się opierali, byli okuci w kajdany, wtrąceni do więzienia, wystawieni przez trzy dni na męczarnie głodu i przymuszeni do przyjęcia obrządku Cerkwi prawosławnej; drudzy, aby ujść tego zgwałcenia, tych dotąd niesłychanych nadużyć, musieli opuścić mieszkania swoje i kryć się tu i owdzie. W tym nieporządku i zamieszaniu, gdy większa część parafii rzymsko-katolickiej miorskiej (Miory) została gwałtem przyłączona do cerkwi prawosławnej przebradzkiej, nie wiem już jak udzielać św. Sakramentów i jaką pomoc nieść temu ludowi, który ze łzami w oczach przychodzi codziennie żalić się przedemną. W nadziei otrzymania pomyślnej decyzyi, mam sobie za powinność donieść o tem wszystkiem prześwietnem Konsystorzowi.
Konsystorz odesłał tę sprawę do rzymsko-katolickiego Kollegium pod dniem 5 września 1841 r. No 3269. Odebrano dnia 15 września.
|
XI. Ks. Lucyan Godlewski. Kiedy z każdym rokiem, z każdą niemal godziną Ojczyźnie naszej przybywa coraz więcej nieprzyjaciół (bo już nietylko obcy, lecz i właśni wyrodni synowie przeciw niej zaczynają powstawać), kiedy coraz bardziej daje się czuć potrzeba wielkich ludzi, którzyby wielką sprawę narodową dalej prowadzili — niestety gwiazd nowych wschodzących nie widać, a te, co dotąd na świeciły, jedna po drugiej schodzą z widnokręgu – ojcowie Ojczyzny jeden po drugim zstępują do grobu i tem większy żal po sobie zostawiają, że nie masz, ktoby ich miejsce mógł zastąpić.
Taką gwiazdą, co przyświecała naszej Ojczyznie, takim ojcem Ojczyzny, który Litwę osierocił i którego tam już obecnie nikt zastąpić nie zdoła, był niedawno zgasły ks. Lucyan Godlewski. W sercu jego zda się cała Litwa była się skupiła i ze śmiercią jego jakby wespół z nim uczuła się w grobie. Był to bowiem jeden z tych ludzi, co potęgą duszy swojej i siłą swojej miłości zniewalają wszystkich dla siebie i dla wszystkich zdają się być wszystkiem. Duchowieństwo widziało w nim wzór pobożności, dla obywateli był wyrocznią, włościanie mieli go za świętego, nawet żydzi tłumnie przybywszy na pogrzeb jego, świadczyli o czci swojej dla niego. Jakoż żal po nim był powszechny i strata jego tem boleśniejsza, że z nim upadła tam ostatnia zapora, która jeszcze trzymała Moskali na wodzy i której nietylko nie śmieli przełamać, lecz nawet i tknąć się jej nie ważyli, wiedzieli bowiem dobrze, że na głos Godlewskiego cała Litwa bez względu na wszystko gotowaby powstać i raczej wszystko postradać, iżeli dopuścić najmniejszej temu człowiekowi krzywdy.
Jeśli i w czasie ostatniego powstania nie wywieźli Moskale Godlewskiego, to nie dla innej przyczyny, tylko właśnie wskutek obawy ogólnego za nim ujęcia się Litwy. Trzeba bowiem oddać Litwie tę sprawiedliwość, że ze wszystkich części naszej Ojczyzny tam najbardziej umieją cenić wielkich ludzi i stąd to może pochodzi, że ich tam dotąd zawsze było najwięcej. Prześladowanie nieprzyjaciół dodaje odwagi, poteguje siły, lecz własnych braci niechęci, własnych ziomków ubliżenie zasługom najboleśniej rani i najznakomitszym odejmuje moc duszy.
O życiu Godlewskiego nie wiele mamy szczegółów; znający go bliżej powinni poczuwać się do obowiązku napisania obszernego i dokładnego życiorysu tego przezacnego księdza, który za najlepszy może służyć wzór dla okazania, jak wielkie ma znaczenie moralna wartość człowieka i jak wielki wywierają wpływ duszy przymioty. My tylko w ślad za „Przeglądem katolickim“ i „Wiadomościami kościelnemi“ w głównych zarysach przytoczymy w krótkości przebieg jego życia.
Po ukończeniu akademii wileńskiej ze stopniem magistra, wyświęcony na księdza przez Kłągiewicza, w szkole tego znakomitego biskupa wykształcony Godlewski, zostawszy nauczycielem seminaryum, wkrótce zasłynął swemi kazaniami i wszystkich na siebie zwrócił uwagę. Gdy zaś sprawy Kościoła w Ojczyznie naszej, uciśnionej przez Moskali i Niemców, tak ściśle związane są ze sprawami Polski, że mówiąc do Polaków o religii, niepodobna nawet (kto chce być konsekwentnym) nie mówić jednocześnie o Polsce (bo mówiąc o obowiązkach, jakie nakazuje religia, niepodobna pominąć jednego z największych obowiązków – miłość Ojczyzny i stąd płynącego obowiązku ratowania jej), kazania ks. Godlewskiego tchnęły zarazem i wielką miłością Boga i wielką miłością Ojczyzny. I tem większe miały znaczenie, że Godlewski mówiąc w nich o Bogu i Ojczyznie, nie na słowach wszystko kończył, lecz co najgłówniejsza i życiem własnem stwierdzał, czego nauczał i na sobie pokazywał, że dobry ksiądz nieodzownie powinien być także i dobrym Polakiem. Jakoż kiedy na Litwie odgłos ruchu narodowego w r. 1846 się objawił, ks. Godlewski (podobnie jak ksiądz Marek i nasi wiekopomni biskupi, wielcy miłośnicy Ojczyzny Sołtyk, Krasiński, Woronicz i inni) czynny wziął udział w sprawach Ojczyzny i przygotowywał naród do przewidywanego, mającego nastąpić ogólnego całej Polski powstania. Powstania wprawdzie na Litwie wówczas, jak wiadomo, nie było, Moskale jednak wykryli główne sprężyny i z wielu innymi Godlewskiego uwięzili i następnie (chociaż mu nic nie dowiedli) wysłali go na wygnanie do Chodorkowa, kijowskiej gubernii. Tam ks. Godlewski zostawał do 1853 r., następnie wskutek starań wielu znacznych osób, a głównie Lamberta (późniejszego namiestnika w Warszawie), który jako katolik wielkim był Godlewskiego wielbicielem, został przeprowadzony do Kijowa, z prawem miewania kazań. Niepospolity dar wymowy, ujmujący głos i zarazem wysokie wykształcenie Godlewskiego sprawiały, że na kazania jego w Kijowie zbierały się nietylko sami katolicy, lecz i obcych wyznań, należący do wyższego tam towarzystwa prawie wszyscy, nawet popi, nawet i tacy, co nic a nic nie rozumieli po polsku. Sam głos jego bowiem zdawał się dla nich najwymowniejszą mową. Rzeczywiście kazania Godlewskiego tak były porywające i w samym głosie jego tyle było uczucia, a w miłym wyrazie twarzy jego tak coś anielskiego świeciło, że prawdziwa to rozkosz była słuchać jego natchnionych kazań i widzieć go na ambonie, jakby owianego niebieskim blaskiem.
Jakoż wpływ, który wywierał swemi kazaniami, był niesłychany i wskutek tego stał się prawice, że tak powiemy, moralnym władzcą całego Kijowa. Na dowód wpływu może posłużyć następny wypadek: Po kazaniu jego, jakie miał na pogrzebie Świdzińskiego, obecny na niem majętny obywatel Frejgang (dzisiejszy główny naczelnik poczt w Królestwie), tak został wzruszony, że chociaż był zaciętym Nicmecm, luteraninem i nieprzyjacielem Polaków, wysyłając atoli podtenczas synów swoich do szkół do Petersburga, posłał ich był do ks. Godlewskiego z prośbą, aby ich pobłogosławił i przytem powiedział: Godlewski uczcił godnie Świdzińskiego, ale któż takiego jak on mowcę potrafi uczcić należycie? Niepodobna nie kochać tego księdza. Obecnie w „Wiadomościach kościelnych“ drukuje się kazanie jego, jakie miał w czasie koronacyi cudownego obrazu Matki Bożej Berdyczowskiej. Jest to tylko szkic, jaki naprędce nakreślił dla cenzury, która przed pozwoleniem mówienia żądała była od niego i z którego zaledwie tylko można mieć o sanem kazaniu pojęcie. R. 1858 na prośbę arcybiskupa Zylińskiego uwolniony zupełnie, powrócił na Litwę i tam został proboszczem w Białyniczach, kaznodzieją katedralnym i kanonikiem kapituły Mohylewskiej. Wspaniały kościół Białynicki wystawił kanclerz Leon Sapieha na pamiątkę otrzymanego nad Moskalami zwycięstwa (1618), a umieszczony w nim obraz cudowny Matki Bożej takie temu miejscu nadawał znaczenie, jakie Częstochowa ma w Królestwie. Jakoż nawet lud schyzmatycki, pomimo wszelkiej Moskali przeszkody i kary, nie przestawał tłumnie się na nabożeństwo przy nim zbierać. Gdy kościół został przez schyzmatyków spalony — ks. Godlewski wystawił nowy jeszcze wspanialszy. Cała prawie Litwa i Ukraina składały się na to. Obcenie, jak wiadomo, zaraz po śmierci Godlewskiego Moskale zabrali ten kościół na cerkiew i obraz cudowny przywłaszczyli[22], jakoby niegdyś pochodzący z ruskiej cerkwi. Mylne to ich twierdzenie.
Z wydanego w przeszłym wieku opisu Białynickiego kościoła wiadomo, że ten obraz odmalowany został w samych Białyniczach, w 10 lat po wystawieniu kościoła i ozdobiony złotą blachą przez Kazimierza Sapiehę (syna Leona). (Ob. Kognowieckiego Żywoty Sapiehów i powyżej przytoczoną broszurę). Za życia Godlewskiego, oczywiście Moskale bali się zabierać kościół, bali się niezawodnie wojny religijnej, która przy nim mogłaby wybuchnąć i niewiadomo, jakby się skończyła. Godlewski bowiem nigdyby nie dopuścił bez oporu na zabór. A opór mógłby wywołać taki, że przy znanym w tamtych stronach zapale religijnym i ogólnem do niego całej Litwy przywiązaniu, wszyscy na głos jego raczej daliby się pozabijać, niźli kościół i cudowny obraz postradać. Jakoż, kiedy jeszcze przy nim napomykano o zamiarze Moskali zaboru kościoła, Godlewski nie taił się z tem, że w obronie kościoła gotów jest na wszystko, i mówił: „Po mojej śmierci to może i nastąpi, ale za życia mego tego nigdy nie dopuszczę; chcą wojny, to będą mieli wojnę, ale to wojna chyba będzie już ostatnia, bo albo wszyscy zginiemy, albo wyjdziemy z niej zwycięzcami“. Wiadomo, że i po śmierci nawet Godlewskiego w biały dzień nie śmieli Moskale targnąć się na kościół i tylko w nocy po złodziejsku tego dopełnili.
Na pamiątkę po sobie ks. Godlewski pozostawił „Książkę do nabożeństwa“ (taki tytuł). Napisał ją był jeszcze na wygnaniu w Chodorkowie i kiedy rękopism jej wraz z innem w rękopiśmie dziełem jego „Historya soboru Trydenckiego“ się spalił, napisał drugą i wydał bezimiennie w Paryżu. Życie zakończył b. r. (1876) dnia 10 lutego. Edward z Sulgostowa.
XII. Nawrócenie się Leona Sapiehy, kanclerza wielkiego w. ks. litewskiego. Nawrócenie się Sapiehy wielki w swoim czasie miało rozgłos i wielką doniosłość i wpływ nie mały wywarło na nawrócenie się innych. Stanowisko jego w rzeczypospolitej jako kanclerza znakomite, a jeszcze bardziej zacność jego osobista, prawy charakter, wyższe naukowe wykształcenie i rozum niepospolity — świadczyły, że to co uczynił wypływało z głębokiego przeświadczenia i poznania istotej prawdy. Urodzony z rodziców wyznania luterskiego i zapalonych tego wyznania zwolenników, utwierdzony w tych pojęciach na naukach w zagranicznych luterskich uniwersytetach, był szczerze przekonany o prawdziwości tego wyznania i uważał nadto religię luterską za religię rozumną i wolną od błędnych przywidzeń fanatyzmu, gdy jednak jako gorliwy ewangelik: (?!) stale uczęszczając na swoje nabożeństwa do Zboru, wówczas będącego przy ulicy św. Jana i zwanego powszechnie Brogiem (dziś hotel Saski), postrzegł ze zgorszeniem niedbalstwo pastorów w sprawowaniu obrzędów i lekceważenie rzeczy, uważanych za święte, począł zastanawiać się i krytycznie roztrząsać zasady tej luterskiej wiary. Wynikiem tego było, że powziął o jej prawdziwości wątpliwość i czem bardziej badał, tem jaśniej widział tam fałsz i brak logicznego związku we wszystkiem. I tem się właśnie różni wiara prawdziwa od fałszywej, że gdy głębsze poznanie zasad wiary prawdziwej utwierdza w wierze, to ściślejsze zbadanie fałszywej wykazuje całą jej bezzasadność i niedorzeczność, jako przeciwną właśnie rozumowi i zdrowemu nawet rozsądkowi. Poznał tedy Sapieha z goryczą serca, że w rzeczy najważniejszej, od której zależy zbawienie, jest na błędnej drodze i wskutek tego taki go ogarnął niepokój i do tego stopnia uczuł się zatrwożonym obawą o swoje zbawienie, że razu jednego w bezsennej nocy, myśląc o tem, nie mógł się wstrzymać od płaczu. Postrzegłszy to żona jego (Dorota z Firlejów) i dowiedziawszy się o przyczynie, poradziła, żeby się rozmówił ze Skargą. Jakoż przez cały tydzień pokryjomu z nim się naradzał i w końcu łaską Bożą oświecony, postanowił zostać katolikiem — czego i dokonał. Zwykle w każde święto, wedle przyjętego przedtem zwyczaju, wraz z innymi dygnitarzami odprowadzał króla do katedry na Wawelu i następnie ode drzwi kościoła odchodził i szedł na swoje luterskie nabożeństwo do Zboru. Tym razem z niemałym wszystkich zdziwieniem wszedł razem z królem do kościoła i został na całem nabożeństwie, a gdy po kazaniu Skarga wyszedł ze Mszą św., kanclerz tuż przy ołtarzu ukląkł i uczynił przed Skarga publiczne wyznanie wiary świętej z niewymowną radością króla i wszystkich katolików.
Stało się to w połowie 1590 r. w Krakowie w katedrze na Wawelu (ob. Niesieckiego, Kognowickiego i u Dzieduszyckiego – szczegóły – w „Żywocie Skargi“).
XIII. Bibliografia. O cudownym obrazie Matki Bożej w Białyniczach wyszły druki:
1) | 1756. | Informacya krótka de origine obrazu M. N. Białynickiej wielkimi cudami słynącego, którego za wyszłą już bullą w krótkim czasie ma nastąpić koronacya in 4-o k. 2 b. m. dr. i r. (druk b. rzadki jest w Muzeum K. Świdzińskiego) |
2) | 1761. | „Majestas super omnes coronas dignissima omnibus coronis in augustissima coelorum terrarumque imperatrice, Gloriosiss. Deipara Virgine Maria in sua Białynicensi imagine adorata Anno 1761 Vilnae Typ. Acad. in folio, k. 27, (Jocher III, 8764). |
3) | 1761. | Addytament do Gazet krótko zebrany Aktu koronacyi obrazu Najśw. Maryi Panny w kościele Białynickim WW. OO. Karmelitów, prowiucyi św. Jerzego r. 1761 d. 20 Septembra, in 4-o, k. 4 br. m.cdr. (jest w Bibliot. Uniw.ckrak. icu Karmelitów w Czerny). |
4) | 1860. | „Kościół w Białyniczach“, wiersz napisany z powodu pożaru tegoż kościoła w sierpniu 1859 r. przez G. P. (Gabryellę Puzyninę) in 8-o. Wilno drukiem Kirkora 1860, str. 4. (Wpierw był drukowany w „Kuryerze Wileńskim“). (Książeczka ta należy do wielkich rzadkości z powodu, że po zaborze kościoła w Białyniczach Moskale ją niszczyli). Estreicher Bibl. Pol. I, 96. |
5) | 1874. | Wiadomość o obrazie Matki Boskiej w kościele (Karmelitów) Narodzenia N. M. P. w Warszawie na Lesznie – w Kalendarzu parafialnym na r. 1874, Warszawa (od str. 5 do 10). (Jest to kopia cud. obr. M. B. Białynickiej). |
ob. | także |
Przyjaciel Ludu (Lwowski) XVI, N. 23.
Przegląd Pozn. XXIX, 386.
Chodyniecki, Wiadom. o klasz. Karm., N. 17, str. 37.
Plebankiewicz X., Bogarodzica Marya, r. 1845, II, 153.
Żegota Pauli Notaty o cud. Obrazach, Rękopis.
Apostolstwo, wyd. przez OO. Jezuitów, 1881, str. 219.
(Jest tu widok kościoła, ale taki, jaki jest obecnie po przerobieniu go na cerkiew schyzmatycką). Ruch Literacki, Gillera A., r. 1876 (Nekrolog X. Godlewskiego).
Bargez Sadok X., Cudowne obrazy Matki Najświętszej w Polsce r. 1891, N. 13.
Wiadomości do Dziejów kościoła w Polsce, 1843, Poznań, T. 11, str. 176-198. (Toż w Paryżu 1842).
Theiner, Vicissitudes de L’Eglise Catholique eu Pologne Paris, 1813, T. II, 332-349.
Grzegorza XVI, Allocutione nel consistorio segreto del 22 Luglio 1842 in 4 o Roma (tu dodane dokumenta, Nr. 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49 dotyczące Białynicz).
Toż – wydanie w Eisideln, 1842, w niemieckim języku przez P. Gall. Morell'a z licznemi dopiskami (ob. Estreichera Bibl. Pol. II, 91).
|
XIV. Numismatyka (ob. Rewolińskiego – Medale religijne, str. 8, N. 53-69).
1) | S. G. | M. Boska w pół osobie z dzieciątkiem na lewej ręce i berłem w prawej — góry i dołu przedzielająca napis otokowy, głowy w koronach otoczone promieniami, a Matki Boskiej pokryta welonem, dzieciątko Jezus trzyma globus w lewej rączce a prawą podniesioną błogosławi. Napis: D. V. BIALYNIC. — A. BEN. XIV. C. A. 1756. |
S. O. | Święty Eljasz w całej postaci z palmą w prawej ręce, głowa otoczona aureolą, z prawej strony drzewko — napis: S. ELIAS PR. O. F. O. CAR. (Pater omnium fratrum ordinis Carmelitarum). Medal okrągły w śred. 35 pięknej włoskiej roboty. (Unikat, zachowanie bardzo piękne, srebrny). | |
2) | S. G. | Jak na poprzedzającym. |
S. O. | Anioł klęczący wyciąga lewą rękę do niewiasty leżącej na kupie kamieni (św. Teresy), której głowa otoczona aureolą, z napisem: S. — MATER. Medal okrągły tejże wielkości co i poprzedni pozłacany w oprawie z uszkiem. (Unikat, zachowanie dobre). Oba te medale wybite zostały w Rzymie na pamiątkę podpisania przez Papieża Benedykta XIV bullae coronationis M. B. Białynickiej (1756 r.). | |
3) | S. G. | Matka Boska z dzieciątkiem Jezus jak na poprzedzająeych, głowy ukoronowane otaczają aureole z promieniami zewnątrz, napis w otoku: D. V. BIAŁY — NICENSIS. |
S. O. | Na postumencie wezgłowie z koroną – w otoku napis: REGNUM IN — MANU EJUS. Lipiński 16. Medal koronacyjny okrągły w śred. 26 mm. wag. 7⁄16 (bardzo rzadki, zachowanie bardzo piękne, srebrny). |
4) | S. G. | Matka Boska jak na poprzedzających medalach, tylko głowy bez aureol napis w otoku z prawej strony: N. P. BIAŁYNICKA. |
S. O. | Jezus krzyż niosący w prawo — w otoku: P. — Jezus na — Snipiszkach w Wilnie. Owalny 19-23 mm. | |
5) | S. G. | Podobny do poprzedzającego i tejże wielkości tylko piękniejszego stępla i w napisach drobniejsze litery. |
6) | S. G. | M. Boska jak na poprzedzającym, z napisem: MATKO BOSKA BIAŁYNICKA, u dołu W. L. |
S. O. | P. Jezus na krzyżu z napisem: BOZE! MIŁOSIERDZIA! — u dołu W. L. Owalny 18-21 w białym metalu. | |
7) | S. G. | Jak na poprzedzającym. |
S. O. | Zakonnik w pół osobie w lewo zwrócony, przed nim stojące dzieciątko Jezus. W otoku górnym: ŚW. ANTONI — owalny. (Św. Antoni Padewski). | |
8) | S. G. | Jak na poprzedzającym. |
S. O. | Św. Antoni w całej postaci nawprost z dzieciątkiem Jezus na lewej ręce i gałązką w prawej ręce. W otoku: ŚW. ANTONI Owalny. | |
9) | S. G. | Matka Boska jak na poprzedzającym, z napisem: MATKO BOSKA BIAŁYNICKA, MÓDL SIĘ ZA NAMI. |
S. O. | Święty obrócony w lewo klęczy przed ołtarzem, na którym książka, a wyżej w obłokach dzieciątko Jezus, w otoku: S. ANTONI MOHYLOWSKI PRZYCZYŃ SIĘ ZA NAMI. Owalny. (Św. Antoni Padewski). | |
10) | Podobny do poprzedzającego, tylko nieco mnniejszy i po obu stronach u dołu ma litery: J. B. – w białym metalu. | |
11) | Zupełnie podobny do poprzedzającego i tejże wielkości, tylko na S. G. ma litery myncarza: P. B. | |
12) | S. G. | Matka Boska jak na poprzedzającym z napisem w otoku: M. BOSKA BIAŁYNICKA MÓDL SIĘ ZA NAMI (u dołu J. B). |
S. O. | Jak na poprzedzającym, tylko w napisie: MOHILE i u dołu gwiazdka. Owalny. | |
13) | S. G. | Matka Boska jak na poprzedzających, tylko suknia dotyka dolnego brzegu i z napisem w otoku: N. P. BIAŁYNICKA u dołu litery F. W. |
S. O. | Ś. ANTONI PADEWSKI – u dołu litera W. Owalny, w metalu białym. | |
14) | S. G. | Matka Boska z napisem: M. BOSKA BIAŁYNICKA MÓDL SIĘ ZA NAMI (u dołu P. B.). |
S. O. | Ś. ANTONI PADEWSKI — jak na poprzedzającym. Owalny, w metalu białym, sztucznie posrebrzany. | |
15) | S. G. | MATKO BOSKA BIAŁYNICKA MÓDL SIĘ ZA NAMI. |
S. O. | Zakonnik stojący na podstawie z ręką prawą podniesioną ku promieniom, w lewej trzyma książkę, nad głową jego unosi się anioł z gałązkami palmowemi. W otoku napis: S. FIDELIS KAPU. MISIO. APOS. (Kapucyn, Misyonarz Apostolski) I PIERWSZY MĘCZENNIK. Owalny, pięknie zachowany. |
XV. Ikonografia.
1) Wizerunek M. B. Białynickiej, z podpisem: Diva Virgo białynicensis in eclesia p. p. Carmel. ant. obs. continua miraculorum. Gloria coruscans a Benedicto XIV. P. O. M. coronata. Sztych dawny w ramkach in 8 o, 10 18 c. m.
2) Takiż i z takimże podpisem lecz w innych ramkach i nie sztych lecz litografia z początku tego wieku, in 8 o, 10 18 c. m.
u dołu podpis: Rys. Ignacy Mihanowicz.
3) podpis: N. P. Marya Białynicka ukoronowana przez Pap. Benedykta XIV, a niżej: Lemercier — Paris. Miedzioryt w ramkach ozdobnych, złoconych, in 8 o, 11 14.
4) Takiż z takimże podpisem — piękniejszy miedzioryt — bez ramki 5 8 c. m.
5) Podpis: Wizerunek N. P. Maryi Białynickiej — Lit. M. Fajansa w Warszawie (prześliczna litografia w ramkach, rys. z
oryginału, staraniem X. Godlewskiego wydana) in 4-o, 15 20 (sam wizerunek), niżej powyższy podpis.
6) Taki z takimże podpisem, z obwódką bez ramek — miedzioryt 4½ 8 cm.
7) Takiż z podpisem: Matka Boska w Białyniczach cudami słynąca, cudem pobożności ludu swojego odbuduje kościół, gdzie obraz swój dla Ludu swego od pożaru zachowała cudem. — Od Xiędza Lucyana Godlewskiego Proboszcza żebrzącego na odbudowanie kościoła w Białyniczach – Pamiątka. Staloryt prześliczny z koronką. 4¾ 8 cm.
8) Podpis: Matka Boska Białynicka in 4-o, Chromolit. Fajansa (1860 r.).
9) Takiż z takimże podpisem in 8-o, Fajansa (1860).
NB. Nra 1, 2, 3 i 4 mają korony zupełnie innego kształtu od następnych Nrów 5-9.
Kopia z tego obrazu M. B. Białynickiej, pochodząca z XVII wieku, znajduje się w Warszawie w kościele OO. Karmelitów na Lesznie i jest także cudowna. Przy kościele ma być książka, do której wpisane są cuda od r. 1729.
Druga kopia z tegoż Białynickiego obrazu jest w kościele w Tomsku na Syberyi i tej jest wielkiego rozmiaru prześliczna chromolitografia z podpisem: Najświętsza Marya Panna Białynicka z kopii znajdującej się w Tomsku. Chromolit. W. Dumler. Odbito w zakładzie A. Dzwonkowskiego w Warszawie – 25 32. (Sam wizerunek nad tą miarą niżej podpisy).
W Polsce podobne do cudownego obrazu M. B. Białynickiej są:
1) U Dominikanów we Lwowie cud. koronowany obraz z tą tylko różnicą, że gdy w Białynickim obrazie główka dzieciątka Jezus cofnięta nieco w tył, we Lwowskim prosto się trzyma.
2) W Krakowie w domu Schronienia Ubogich. Obraz Matki Boskiej pochodzący ze szpitala będącego dawniej przy placu Szczepańskim już w r. 1588 będącym — zupełnie podobny, z tą tylko różnicą, że gdy w Białynickim welon na głowie Matki Bożej spada prosto, w krakowskim sfałdowany.
3) W Smardzowicach w kieleckiej dyecezyi obraz M. B. dawny, już od r. 1667 cudami wsławiony, najzupełniej podobny do Białynickiego.
4) w Nowym Sączu w kościele Norbertanów z r. 1414, dziś OO. Jezuitów cud. obr. M. B. podobny do Białynickiego z tą tylko różnicą, że gdy w Białynickim głowę Matki Boskiej okrywa welon, w tym co w Nowym Sączu, niema welonu i włosy Matki Boskiej rozpuszczone.
W tych obrazach wizerunki Matki Bożej w pół osoby jak w Białyniczach, w niektórych innych także podobnych do obrazu Białynickiego Matka Boża jest w całej postaci jak u Dominikanek w Krakowie na Gródku (tu Matka Boża rękę prawą, w której trzyma berło, ma cokolwiek w bok odchyloną), i w Kalwaryi Zebrzydowskiej (drugi) (tu Matka Boża trzyma berło przy sobie), i siedząca w Kalwaryi Pasławskiej (tu Matka Boża ma włosy rozpuszczone, jak w Nowym Sączu.
Za granicą są także niektóre podobne:
1) Obraz zwany we Włoszech Madonna di Geruzalemme podobny i różni się tem, że Pan Jezus trzyma globus w prawym ręku a w lewym berło; Matka Boża trzyma także berło w prawym ręku i welon spadający z głowy sfałdowany.
2) W Einsiedeln, w Szwajcaryi zupełnie podobny, tylko że tu Matka Boska stojąca.
3) W Wiedniu u Augustyanów, stojąca.
4) W Wiedniu — zupełnie podobny (pół osoby) — im dem Fürstlichen Stifft der Himmelpforten in Wien.
5) W Wiedniu, także jako: Insignia Monasteris B. V. M. vulgo scotorum Viennae.
6) W Marienbild zu Lometz.
7) W Dubu w Czechach, zupełnie podobny; tu Matka Boska w pół osoby. I w wielu innych miejscach. ob. Gumpenberg Atl. Mar.
W Rosyi jest jeden (tylko) nieco podobny obraz, zwany Cesarski Цесарски (ob. wydawnictwo obrazów Matki Boskiej w Rosyi Wasyljewa w Moskwie).
NB. Berło w ręku Matki Bożej tylko w późniejszych jest obrazach, lecz globus w ręku Pana Jezusa jest w bardzo dawnych obrazach w Rzymie, jako to: 1) Cosmedin 2) Liberatrice. 3 W kościele Minerwy u Dominikanów — Różańcowy.
Zupełnie podobny do Białynickiego rysują i wydają obrazki z podpisem „Sedes Sapientiae“ z tą różnicą, że tu Matka Boża siedząca i depcze Drakona.
O Przenajświętsza Maryo Panno! Matko Boska i Niebieska nasza Matko, Królowo Korony Polskiej! jaśniejąca niezliczonemi cudami w Ojczyznie naszej, jedyna Ucieczko i Obronicielko nasza! Oto na kolanach błagają Cię Twoje dzieci ze łzami, z głębi duszy i z całego serca, Matko Miłosierdzia! Zlituj się, zlituj się nad nami, ratuj, ach, ratuj nas!... Wskrześ w biednej naszej Ojczyznie dawną wiarę Ojców naszych i tę miłość gorącą ku Tobie, z jakiej dawni Polacy na cały świat słynęli i chwałą Twojego Świętego Imienia Ojczyznę swoją wieńczyli. — Wzbudź w Ojczyznie naszej dusze święte i niewinne, któreby przywróciły nam dawne czasy, kiedy Polska w obliczu nieba i ziemi jaśniała Świętymi swoimi. Błagamy Cię o to, o Pani nasza! Pani nieba i ziemi, przez miłość Twoją ku Boskiemu Synowi Twemu Jezusowi Chrystusowi, który z Bogiem Ojcemi Duchem św. żyje i króluje na wieki wieków. Amen.
O Boże, Ojcze nasz Niebieski! któremu wszelka cześć, chwała i bojaźń należy. Królu nieba i ziemi, w którego ręku wszystkie królestwa są położone. Ty o Boże wielki! wszystkiem rządzisz i wszystko Opatrznością swoją świętą utrzymujesz. Przez Ciebie, o Panie! królowie królują i wodzowie rozkazują. Ty jesteś Bóg Zastępów, którego wszyscy się lękają i drżą przed obecnością mocy Twojej. Przed Twoim tedy najwyższym majestatem, upadłszy na twarze, korząc się w prochu ziemi, grzechy nasze, przez które na gniew Twój sprawiedliwie zasłużyliśmy, ze łzami wyznajemy i sercem skruszonemu odpuszczenia błagamy. Ty jesteś Ojcem miłosierdzia, Ty nie chcesz śmierci grzesznych, ale owszem aby się nawrócili i żyli. Wejrzyj litościwie na utrapienie i uciski nasze, wysłuchaj wzdychania sere naszych, nie podawaj nas na zatracenie, wstrzymaj zuchwałą rękę nieprzyjaciół naszych, wytężoną ku poniżeniu Wiary świętej katolickiej i ujarzmieniu strapionej nieszczęśliwej Ojczyzny naszej. Tobie o Boże, wiadome są najlepiej wszystkie myśli i serca skrytości, Ty wiesz, o Boże! że nic w sile, nic w mocy, lecz samem miłosierdziu Twojem pokładamy nadzieję. Spraw o Panie! niech nie tryumfują w nieprawościach swoich nieprzyjaciele Kościoła katolickiego i ludu Twego. Obacz, Panie! jak na nas nastają, aby Twoje dziedzictwo wygubili, a nam żywot, wolność i wszystkie dobra odjęli. Nie oddawaj Panie nas i tę Rzeczpospolitą polską w niewolę nieprzyjaciołom Imienia Twego świętego. Oni o cześć Imienia Twego, o Twoją chwałę, o zbawienie dusz ludzkich niedbają, ale usta Ciebie chwalące zatłumić i nieustającą Ołtarza Przenajświętszego Ofiarę w Ojczyznie naszej znieść usiłują. Przepuść Panie, przepuść ludowi Twemu, a nie bądź na nas zagniewany na wieki, a te plagi od nas oddal, abyśmy nie zginęli. Wysłuchaj nas, o Najmiłosierniejszy Boże, przez krew Zbawiciela naszego z Ran Jego przenajświętszych na okup ludu Twego wylaną, błagamy Ciebie o litość nad nami. O Jezu! Zbawicielu nasz, zmiłuj się przez przyczynę Najświętszej Matki Twojej, Królowej Korony Polskiej i Świętych naszych Patronów; św. Stanisławie, św. Kazimierzu, bądźcie naszą obroną i mocą, ubłagajcie miłosierdzie Pańskie nad nami. Zmiłuj się Panie, zmiłuj się nad nami Ojcze Niebieski, pobłogosław nas. Amen.
SPIS RZECZY.
Str. I. 1 43 46 49 51 ILUSTRACYE. [23]
1. Wizerunek Matki Bożej Białynickiej. 2. Widok kościoła w Białyniczach budującego się po spaleniu. 3. Widok kościoła odbudowanego z akwareli Bolesława Rusieckiego. 4. Portret X. Godlewskiego Lucyana w młodszym wieku. 5. Portret X. Godlewskiego w ostatnim roku życia. 6. Portret X. Aleksandra Ważyńskiego, Archidyakona kapituły Wileńskiej, przyjaciela X. Godlewskiego. Razem byli profesorami w Seminaryum razem przez lata byli w więzieniu i razem zostawali na wygnaniu. — Autor dzieła: Litwa pod względem prześladowania w niej Kościoła, 1872, Poznań. Tłumaczenie francuskie Bronisława Zaleskiego ze wstępem Lescocur’a. La Persécution en Lithuanie, 1873, Paris. 7. Portret Leona Sapiehy, kanclerza, z dawnej ryciny. 8. Jego pomnik grobowy w Wilnie w kościole św. Michała. 9. Dwa koronacyjne modale M. B. Białynickiej. 10. Pierwotna koronacyjna korona cudownego obrazu M. B Białynickiej.
|
- ↑ Białynicze, miasteczko w dawnem województwie Witebskiem, powiatu Orszańskiego, dziś gubernii Mohylewskiej, należało do Sapiehów, Ogińskich, Radziwiłłów (do ks. Karola), Witenszteinów, później do Korzuchowskich, dziś należy do Moskala Medwiedjewa. Po Ogińskich pozostały ruiny ich okazałego pałacu i park zaniedbany. Białynicze na lewym brzegu rzeki Druci, prawego dopływu Dniepru. Rzeka ta od Białynicz jest spławną.
- ↑ Ostrowno nad Dziwną, dyec. Mohylowskiej; w kościele Dominikanów, fundowanych przez Aleksandra Sapiehę wojewodę Mścisławskiego, był cudowny obraz Matki Bożej. Kościół zabrano na Schyzmę.
- ↑ Obacz przypisek w końcu.
- ↑ Dwa były kutejńskie monastery na przedmieściu Orszy. Jeden Bohojawienia – męski, fundowany r. 1623 przez Bohdana Steckiewicza i żonę jego Helenç z Sołomerskich. Drugi Uśpienia — żeński, fundowany r. 1631 przez tegoż Steckiewicza z matką jego Ogińską. Samo zestawienie dat fundacyi tych monasterów z datą fundacyi Karmelitów r. 1622, wykazuje niemożebność pochodzenia tego obrazu z monasterów kutejnskich.
- ↑ Informacya krótka de Origine obrazu Matki Najśw. Białynickiej, wielkiemi cudami słynącego in 4 br. m. i r.
- ↑ Oprócz Leona Sapiehy kanclerza, złożeni tam byli synowie jego Jan Stanisław, marszałek wielki lit. z żoną swoją Anną z Chodkiewiczów, Krzysztof, pisarz wielki lit. i dwoje dziatek w niemowlęctwie zmarłych. Nadto Teodora z Tarnowskich, żona Kazimierza Leona Sapiehy podkancl. lit. (syna Leona fundatora); Mikołaj Sapieha, wojewoda mścisławski i córka jego Eufrozyna, zakonnica. Jan Sapieha (brat Pawła, hetmana wielkiego lit.); Zofia z Zienowiczów, żona Pawła Sapiehy, obożnego w. ks. lit. i Teresa Sapieżanka, zakonnica, córka tegoż Pawła. Wszystkich tych osób trumny były drogie i nader bogate (pisze Kognowicki) dostały się łupem Moskalom, kiedy oni miasto burzyli i łupili i kiedy Bernardynki musiały dla bezpieczeństwa uciekać. Dopiero po powrocie ich do Wilna, przełożona Konstancya Sokolińska z należną uczciwością najprzód ciało ś. p. Leona Sapiehy, swego fundatora w habit zakonny przybrawszy, który i teraz (pisze Kognowicki r. 1791) co lat trzy odmieniają wdzięczne zakonnice, złożyła w drewnianej trumnie, z napisem na przybitej blasze (przytaczamy tu ten napis jako fundatora Karmelitów w Białyniczach): Tu odpoczywa ciało J. M. p. Leona Sapiehy, pana na Czerej, wojewody wileńskiego hetmana w. ks. lit., mohilewskiego etc., starosty, fundatora kościoła i klasztoru tego, wielkim kosztem zbudowanego i majętnościami nadanego, a tę pamiątkę WW. PP. zakonne przy tym kościele zostające — z miłości swojej i powinności przeciw fundatorowi swemu po zrujnowaniu od Moskwy tak miasta jako i w kościele tym ozdób także z sklepien trumien bogatych, a po eliberowaniu zamku wileńskiego złożywszy w tę trumnę ciało – wystawiły w r. 1662 dnia 7 Julij. Potem ciała wszystkich innych w trumnę dużą zebrać kazała z wyrażeniem osób także na blasze mosiężnej (pro memoria Sapiehom).
Przy tej sposobności przypominamy, że w grotach kościoła Bwenardynów w Kalwaryi Zebrzydowskiej złożone ciało ś. p. Kajetana Sapiehy, wojowodzica mścisławskiego, marszałka Konfederacyi Barskiej, poległego w bitwie z Moskalami pod Lanckoroną, a dla którego w kościele tym, niema nietylko pomnika, lecz i żadnej tablicy. Czyż nie wypada uczcić pamięć jego w nagrobku, jako tego, który życie swoje położył w obronie Ojczyzny. Od brata jego pochodzą dzisiejsi Sapiehowie, a żona jego, Jabłonowska z domu, staraniem swojem obraz cudowny ten z Lachowicz do Białynicz przywróciła.
Kościół ten św. Michała, Bernardynek, po wypędzeniu zakonnic przez Moskali został zamknięty temi czasy. W kościele tym są wspaniałe pomniki Sapiehów. Dopokąd jeszcze istnieją, wypadałoby w odpowiednich reprodukcyach je przechować. - ↑ Lachowicze w dawnem województwie Nowogrodzkiem, dziś w guberni Mińskiej przy rzece Wiedniażce (nie Wiedźma jak podaje Słownik Geograf.) W XVI w. należało do Chodkiewiczów. Sławny hetman Jan Karol Chodkiewicz miał tu swoje rezydencyę i wzniósł fortecę, która na całej Litwie była najmocniejsza. Wystawił te kościół, w którego grobach pochowany był i dotad zostaje wielki miłośnik Ojczyzny Tadeusz Rejtan (któremu pomnik temi czasy wystawiono w Krakowie przy plantach przy Krakowskim hotelu). Kościół ten zabrano na cerkiew schyzmatycką. Moskale od 1655 do 1660 r. cztery razy oblegali Lachowicze, zawsze bezskutecznie. W tym czasie Lachowicze należały do Pawła Sapichy, hetmana litew.
- ↑ Judycki Michał, wojski rzeczycki. Konstytucya z r. 1661 p. t. „Nadgroda“, wyraża: „jako Michał Judycki, mając zleconą sobie fortecę Lachowicką, odważnie tam stawając od różnych nieprzyjaciół (Szwedów, Moskali i Kozaków) obronił, a novissime Chowańskiego z wojskami moskiewskiemi potencyą wstrzymał. Za co majętność jego w województwie Nowogrodzkiem Hohlonise i Denisowszczyznę Rzeczpospolita na lat 30 ab omnibus in genere oneribus Rpce uwalnia i summe 21.400 zł. wydaną (na utrzymanie garnizonu) ze skarbu litewskiego zwrócić przyrzeka“.
- ↑ Bitwy to pod Połonką i Lachowiczami i wejście Czarnieckiego z Sapiehą tryumfalne do Lachowicz obszernie i z wielkiem zajęciem opisuje Pasek w pamiętnikach swoich sławnych.
- ↑ Przypis prawdopowdobnie napisany przez autora później i wydrukowany na ostatniej stronie książki, został umieszczony na ospowiadającym mu miejscu przez zespół Wikiźródeł.Do stronnicy – 13-tej.Wotum Judyckiego, który po ukończonych szczęśliwie wojennych przeciw Moskalom wyprawach, Obronicielce i Opiekunce swojej w cudownym Matki Bożej Białynickim obrazie wraz z kulą, którą był w bitwie z Moskalami przy wypędzeniu ich z Wilna postrzelony, srebrną tablice do tego cudownego obrazu ofiarował z wyobrażeniem królującej nad twierdzą Lachowicką Matki Najświętszej Białynickiej, i z takim w około głowy Jej napisem:Obrona Lachowicka początek wojen wygranych
u spodu zaś w następującym ośmiowierszu wdzięczność swą za donane łaski wyraził:
Nieskończone oddaję Tobie, Panno dzięki,
Żeś mnie nieprzyjacielskiej uchowała ręki:
Przez Cię Lachowickiego zamku obroniłem
Przez Cię napady groźne i szturmy odbiłem.
Potem w szturmie pod Wilnem będąc postrzelony
Leżałem od medyków wszystkich opuszczony;
Lecz gdy Twojej opiece zdrowie poleciłem,
Na Twoję jeszcze chwałę w pół martwy ożyłem.(Blacha ta srebrna Judyckiego do ostatniej chwili zaboru Kościoła Białynickiego umieszczona była przy cudownym obrazie). - ↑ Ignacy Ogiński, marszałek w. litewski, w końcu kasztelan Wileński, zmarły r. 1774 w Halli, pochowany w Witebsku. Są w druku mowy jego miane na Sejmie 1762 r. Urodzony z Marcyana Ogińskiego i Teresy Brzostowskiej, bratanicy biskupa wileńskiego. Siastra jego Maryanna była zamężną za Michałem Potockim, wojewodą wołyńskim, fundatorem klasztoru OO. Kapucynów w Sędziszowie i tam w kościele przy wielkim ołtarzu zawieszony jest jej portret. Druga siostra za Pacem Krzysztofem, kasztelanem połockim, której syn Antoni (ob. niżej) był obecny koronacyi obrazu.
Żoną Ignacego Ogińskiego była Helena Ogińska, córka Kazimierza Ogińskiego, wojewody wileńskiego. Sławna w swoim czasie z cnót, nauki i nadzwyczajnej siły. Jako r. 1719 w Dreznie podczas wesela królewicza Augusta (póżniej III) ze zręczności w sztukach rycerskich otrzymała nadgrodę. W podeszłym wieku talerze srebrne z łatwością w trąbki zwijała i talary łamała. Umarła w Warszawie r. 1789, mając lat 91 (ol. Encyklop. Orgielbranda). - ↑ Michał Ogiński, późniejszy hetman wielki litewski, Konfederat barski.
- ↑ Hetmanem polnym wtedy był Massalski, ojciec Ignacego, biskupa wileńskiego późniejszego.
- ↑ Białynicze należaly do dyecezyi wileńskiej. Ale w tym czasie koronacyi obrazu po śmierci Michała Zienkowicza, biskupa wileńskiego zaszłej r. 1761 d. 24 stycznia biskupstwo wakowało. I od Stolicy Apostolskiej dla ukoronowania cudownego obrazu wyznaczony był Jerzy Mikołaj Hilzen, biskup smoleński od r. 1741 do 1762 r., w którym ustąpił. Po pierwszym zaborze kraju, Hilzen nie chciał przysięgać na poddaństwo Moskalom.
- ↑ Tadeusz Oginski, kasztelan, a później wojewoda trocki, zm. 1783 r. brat rodzony Ignacego (ob. wyżej) dla wielkiej powagi, zwany dzickanem Senatu, fundował Trynitarzy w Mołodecznie.
- ↑ 16,0 16,1 Starosta merecki Antoni Ignacy Ogiński (w końcu wojew. trocki). Starosta przewalski, Ksawery Ogiński, kuchmistrz lit. (konfederat barski). Bracia, synowie Tadeusza, kasztelana trockiego (ob. wyżej).
- ↑ Antoni Pac, pisarz wielki lit., był synem Krzysztofa Paca, kasztelana witebskiego i Barbary Ogińskiej, wojewodzianki wileńskiej (która była siostrą Ignacego marszałka, a więc Pac był siostrzeńcem Ignacego Ogińskiego ob. w.) ożeniony był z Teresą Radziwiłłówną wojewodzianką nowogrodzką. Wnukiem tego Antoniego Paca był Ludwik Pac, jenerał wojsk polskich, ostatni z rodziny Paców. Ten Ludwik urodzony w Strasburgu, trzymany był do chrztu przez Michala Paca, starostę ziołowskiego, marszałka konfederacyi barskiej, który należał do tych trzech, co do końca życia nie uczynili recesu z konfederacyi barskiej. (On, Niesiołowski i hetman Branicki herbu Gryf).
- ↑ Barbara Radziwiłłowa z Zawiszów, żona Faustyna Radziwiłła, wojewody nowogrodzkiego była matką Teresy, żony Antoniego Paca i właścicielką Berdyczowa, który jej się dostał po jej matce Tyszkiewiczównie Zawiszowej. W Berdyczowie był sławny klasztor Karmelitów z cud. obr. Matki B.
- ↑ Tak nazywani bywają księża odstępcy od obrządku grecko-unickiego.
- ↑ Przytoczone przez Theinera w tomie I-szym.
- ↑ Arcybiskup wskazuje Kollegium jako wyższą od niego instytucyą? A jednak to Kollegium było anti-kanoniczne, ustanowione przez Moskali, nigdy nie uznawane przez Stolicą Apostolską.
- ↑ Piszący w r. 1876 nie wiedział, że obraz poprzednio przez X. Godlewskiego był ukryty.
- ↑ Ilustracje zostały rozmieszczone w tekście przez zespół Wikiźródeł.