Obraz łaskami słynący/całość
<<< Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Obraz łaskami słynący Matki Boskiej Pocieszenia i Kościół OO. Jezuitów w Nowym Sączu | |
Wydawca | Nakładem pobożnych ofiarodawców w Nowym Sączu | |
Data wyd. | 1891 | |
Druk | Drukarnia Wł. L. Anczyca i Spółki, pod zarządem Jana Gadowskiego | |
Miejsce wyd. | Kraków | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
L. 246. POZWALAMY DRUKOWAĆ. Kraków dnia 9 marca 1891. (L. S.) † A. kard. Dunajewski.
DRUK WŁ. L. ANCZYCA I SPÓŁKI, pod zarządem Jana Gadowskiego.
|
W uroczej ziemi Sądeckiej, przy ujściu Kamienicy do bystrego Dunajca, rozłożyło się starożytne miasto Nowy Sącz — ulubione miejsce chwilowego pobytu naszych królów polskich, którzy tu w warownym niegdyś, dziś na wojskowy magazyn zamienionym zamku, często gościli. Kazimierz Wielki, ustanawiając r. 1365 najwyższy sąd prawa magdeburskiego na zamku krakowskim, policzył Sącz do sześciu miast, w których wyznaczeni przez króla rajcy stanowili najwyższą instancyą sądową. Tutaj 1370 r. szlachta sądecka witała Ludwika, króla węgierskiego, wjeżdżającego na tron polski po śmierci Kazimierza Wielkiego, a niedługo potem matkę jego Elżbietę, obejmującą rządy w imieniu syna. Z Sącza wyprawił 1410 r. Władysław Jagiełło Witolda, wielkiego księcia litewskiego, do cesarza Zygmunta, upominając się o wierne dotrzymanie przymierza. Tu także przyjmował Jagiełło 1412 roku posłów cesarskich: kardynała Branda i wojewodę siedmiogrodzkiego Ścibora, którzy uniewinniając nieprzyjaźne dla Polski czyny swego pana, prosili o przedłużenie przymierza. Tu jeszcze 1419 r. odbywały się narady Jagiełły z cesarzem Zygmuntem nad projektowaną wojną turecką. W lipcu 1440 r. przyjmował zamek sądecki gościnnie Jagiełłowego syna Władysława Warneńczyka, króla Węgier, zdążającego na koronacyę do Białogrodu (Stuhlweissenburg), a ztamtąd na wojnę turecką, z której nie miał powrócić. W orszaku wojowniczego króla, obok rycerzy i panów radnych, znajdowała się królowa matka Zofia, w. książę litewski Kazimierz, wszechwładny podówczas kanclerz i biskup Zbigniew Oleśnicki. Z Nowego Sącza wreszcie Kazimierz IV Jagiellończyk odprowadza trzynastoletniego syna Kazimierza, wezwanego na tron węgierski 1471 roku, który niezadługo zasłynąć miał w kościele Chrystusowym koroną nieskazitelną świętości i cudów.
Sącz za polskich rządów był stolicą powiatu, kasztelanii mniejszej i starostwa grodowego, z którego r. 1772 Stanisław Małachowski, starosta sądecki, wnosił do skarbu Rzplitej kwartę 6750 złp. Tu urodził się sławny w bibliografii drukarz, Jan z Sącza, który około roku 1526 i 1533 w Krakowie i Pułtusku, miał swoję pracownią. Tu sławny alchemik Sędziwój, zwolennik szwajcarskiego medyka i naturalisty Paracelsa, ujrzał światło dzienne r. 1676. Jan z Gniazdowa[1] Śniadecki, słynny teolog i kaznodzieja w XVII w., był dziekanem tutejszej kollegiaty. Wreszcie Jan Januszowski, gramatyk i drukarz, później ksiądz i pleban w Solcu, był archidyakonem kollegiaty tutejszej, † 1613 r.
Miasto Sącz, niegdyś ludne, kwitnące przemysłem i rozległym handlem, wodą i murem obronnym dokoła opasane, wodociągami z Roszkowic zaopatrzone, słynne z kuźnic żelaza — dziś niewiele posiada zabytków minionej dawno świetności. Z ośmiu kościołów, zdobiących dawniej ten gród warowny, obecnie trzy tylko pozostały: dawna kollegiata, dziś kościół farny pod wezwaniem św. Małgorzaty panny i męczenniczki, z dwiema wieżami, wzniesiony hojnością kardynała Zbigniewa Oleśnickiego 1448 r.; duża kaplica franciszkańska Przemienienia Pańskiego[2] zamieniona r. 1801 na zbór luterski, z piękną rotundą w środku, wystawiona przez księcia Konstantego Lubomirskiego, podczaszego w. koronnego, starostę sądeckiego, hrabiego na Wiśniczu i Jarosławiu 1654 r.; wreszcie norbertański kościół św. Ducha, obecnie jezuicki, o którym z powodu świeżo dokonanej jego restauracyi kilka szczegółów podamy, aby snać nie poszły w zapomnienie razem z zetlałemi ze starości aktami.
Władysław Jagiełło bawił r. 1409—1410 w Nowym Sączu, gotując się do wojny z Krzyżakami, których potęgę niedługo potem pod Grunwaldem na zawsze złamał. Na dworze jego przebywał wówczas jako spowiednik–kaznodzieja Jan z Pragi, zakonnik norbertański, mąż słynny z nauki i świątobliwości życia[3]. Posłuchajmy co o tem pisze nasz historyk Długosz: „Władysław Jagiełło, król polski, gdy wiara święta zabłysła w sercu jego, trzymał na dworze swym królewskim wielu mężów uczonych, nabożnych i przykładnych, którzy kazaniami i nauką tak samego króla, jako też i dworzan jego posilali. Nadto, gdy królestwo Czeskie i Praga popadły w herezyę Wiklefa i inne błędy, najznakomitsi uczeni, kwiat, ozdoba i rdzeń uniwersytetu pragskiego, wygnani z własnego kraju i z majątku wyzuci, wiedząc, że dla języka czeskiego są wszędzie nielubiani i wzgardzeni, do króla Jagiełły pobożnego i wielce chrześcijańskiego pojedynczo przybywali. U niego znajdowali schronienie pewne i spokojne, a ze skarbu jego i dochodów kościelnych hojne opatrzenie. Między innymi uczonymi i przykładnymi mężami, za wiarę świętą z Czech wygnanymi, był niejaki Jan z Pragi, słynny profesor teologii, zakonu norbertańskiego z klasztoru strahowskiego pod Pragą, zburzonego do szczętu przez heretyków czeskich. Rzeczony Jan, nie mając nigdzie przytułku, a słysząc o łaskawości króla Jagiełły, do niego się udał. Nad spodziewanie łaskawie od niego przyjęty i opatrzony, wszędzie jeździł za dworem jego, zadowolon jedną podwodą, jako kaznodzieja królewski żarliwy i troskliwy, a dla wymowy łagodnej, miły królowi i Polakom. Wielce on budował króla i szlachtę uczonością nad podziw, wstrzemięźliwością i żywotem niezwykłym, gdyż przez te kilka lat pobytu swego u dworu nie jadał mięsa. Tam napisał on dwa dziełka: „Droga zbawienia“ i „Przykłady zbawienia,“ służące do kazań na niedziele i święta. Król szczególnie go polubił, czyniąc wiele na jego słowo“[4].
Na jego to „usilne i pobożne prośby,“ słowa są królewskiego dekretu podpisanego w Kaliszu, założył Jagiełło w Nowym Sączu 1409 r. klasztor kanoników regularnych. Premonstratensów czyli Norbertanów[5] z kościołem pod wezwaniem św. Ducha, i o godność opacką z infułą dla niego się postarał. Pierwszym tedy opatem klasztoru tego był ów słynny Jan z Pragi. Król oddał pod zarząd klasztoru przyległy kościołowi szpital na 12 łóżek, założony r. 1400 przez Langzideta, mieszczanina krakowskiego, poruczając opatowi szczególniejszą opiekę nad chorymi. Łaskawość i hojność królewska opatrzyła świeżo zbudowany kościół w naczynia srebrne, zwłaszcza w puszkę do przechowywania Najświętszego Sakramentu, drogiemi kamieniami ozdobioną, a dla opata darował król infułę perłami naszywaną. Fundacyą klasztoru składały wsie w pobliżu Sącza: Dąbrówka, Januszowa, Librantowa mniejsza i większa, Kwieciszowa, Boguszowa i sołtystwo w Piątkowej z młynem, tartakiem i cegielnią. Prócz tego pobierał klasztor corocznie 20 grzywien i 20 centnarów soli z żup bocheńskich i wielickich na utrzymanie szpitala, z tem atoli wyraźnem zastrzeżeniem, ażeby Norbertanie za wszystkich członków królewskiej rodziny, tak żywych jak i umarłych, pobożne do Boga o ich duszne zbawienie zanosili modły. We dwa lata potem nadał Jagiełło wsiom norbertańskim prawo magdeburskie z uwolnieniem od podatków i wszelkich danin. Papież Jan XXIII na prośbę królewską zatwierdził tę fundacyą osobnym dokumentem.
Taką hojnością, iście królewską, uposażeni Norbertanie, pracowali w Sączu aż do chwili kasaty klasztorów w Austryi przez cesarza Józefa II 1782 r., zajmując się wspólną modlitwą w chórze, głoszeniem słowa bożego, słuchaniem spowiedzi i sprawowaniem wszelkich potrzeb duchownych w szpitalu św. Ducha. O ich działalności i pracach trudno coś szczegółowo dzisiaj powiedzieć, gdyż wszystkie akta i zapiski klasztorne niszczały powoli na tutejszej plebanii i już dawno bez śladu zniknęły. Dzięki troskliwości ks. infułata dra Góralika, ocalał jeden spory foliał[6], zawierający akta fundacyi i uposażenia opactwa, przywileje papieży i królów polskich — pobożne zapisy i fundacye mszalne dobrodziejów zakonu, procesa majątkowe, toczące się w trybunałach grodzkich, dyplomy zaprowadzenia religijnych bractw, nakoniec spis opatów, który od r. 1410 do 1781 stali na czele zgromadzenia[7]. Jednakowoż z tych oderwanych zapisków nie da się żadną miarą ułożyć choćby
nawet najprostszy szkic dalszych dziejów klasztoru. Musimy zatem poprzestać na
niektórych wspomnieniach o norbertańskim kościele, wyjętych z miejskiego archiwum Nowego Sącza, z aktów kościelnych miejscowej parafii i z przytoczonego powyżej Summaryusza.
Wiele miłych wspomnień wiąże się z tym domem bożym przez Jagiełłę wzniesionym. W opactwie Norbertanów na kilka zawodów mieszkał i w ich kościele mszę św. celebrował kardynał Zbigniew Oleśnicki, fundator kollegiaty nowosądeckiej[8].
W tym tu kościele, jak dotąd stare podanie niesie, skradał się na modlitwę św. Kazimierz, królewicz polski[9], kiedy w zamku sądeckim (1469—1470) pod mistrzem włoskim Filipem Kallimachem i słynnym dziejopisarzem naszym Janem Długoszem, kanonikiem krakowskim, w nauce i pobożności się ćwiczył. W grobach tego kościoła spoczywają zwłoki opatów norbertańskich, tudzież dobrodziejów klasztoru: Szczepana z Wielogłów Wielogłowskiego † 1736 — i Jana Sebastyana z Drużów Lipskiego z Lipia † 1755 r. Na nadgrobku Lipskiego, ostatniego potomka z senatorskiego rodu tegoż nazwiska, wyryty na płycie marmurowej poniżej herbu następujący wierszyk:
Z imienia swego ostatni zasypia
Snem śmiertelności, położony w grobie
Kościoła tego, przy wszelkiej ozdobie.
Cny czytelniku, niechaj cię poruszy
Miłość bliźniego, wspomnij jego duszy.
Prosi do Boga o pacierz dla siebie,
Będziesz miał za to sam nagrodę w niebie!
W r. 1486 nawiedziła Nowy Sącz straszna klęska pożaru. W tym czasie zgorzało miast polskich mnogo, zgorzał i Kraków. Posądzano o te pożogi ludzi Macieja, króla węgierskiego. Spłonęła kollegiata, spłonęły kościoły: franciszkański i norbertański, zniszczał i ratusz, a w nim akta miejskie, umieszczone w izbie sądowej. Ocalały jedynie przywileje, schowane w skarbcu o mocnem sklepieniu.
Bardzo powoli dźwigał się Nowy Sącz ze swej ruiny. Kościół norbertański jeszcze 1492 r. w czasie morowej zarazy sterczał okopconymi murami, a w r. 1521 wyprowadzono dopiero boczne ściany jego, sklepienia nie było. Zaledwie do połowy odbudowało się miasto, aliści nowy pożar wybuchnął w nocy dnia 4 czerwca 1522, wzniecony nieostrożnością służby Stanisława z Wróblowic Taszyckiego, dziedzica Lusławic, podstarościego sądeckiego, który w tym dniu wyprawiał weselne gody swej córce Małgorzacie, poślubionej panu Błońskiemu[10]. Dwie połacie miasta Sącza, t. j. od wikaryjówki niźnej z częścią rynku, ulicą Szpitalną, kancelaryą królewską i ulicą Polską, spłonęły do szczętu. Ogień zatrzymał się aż przy klasztorze OO. Franciszkanów. Niedosyć złego, w tym jeszcze r. 1522 d. 16 września o godz. 6 wieczorem ponowny pożar zniszczył resztki niedopalonego miasta wraz z dworem biskupim porządnie zbudowanym, z kościołami: kollegiackim, norbertańskim i franciszkańskim, które paliły się tem gwałtowniej, że pokryte były gontem. Był to pożar „żałosny i szkodliwy,“ jak powiada lakonicznie kronikarz.
Przez lat blisko 90 Nowy Sącz był wolny od pożarów. Aliści pod r. 1611 czytam: „zgorzało całe miasto z 3 kościołami w środku murów.“ W kollegiacie nad amboną wypisane były po łacinie słowa Izajasza: „Wołaj, nie przestawaj, jako trąba wynoś głos twój, a opowiadaj ludowi memu złości ich.“ Rzecz dziwna, ogień, zniszczywszy ambonę i napis, te tylko z niego pozostawił słowa: „scelera eorum — złości ich.“ Ztąd wnioskowano, że to dla grzechów mieszkańców pokarał Bóg miasto pożarem. W kościele norbertańskim runęło pod ciężarem walących się belek sklepienie w drugiej połowie aż do chóru, spaliły się ołtarze, stopiła się monstrancya znajdująca się w ciborium wielkiego ołtarza, zniszczały kosztowne relikwiarze, kamienne nagrobki z XVI wieku[11], obraz jednak św. Anny i Matki Boskiej Pocieszenia, o którym powiemy później, szczęśliwie uratowano. Spalony kościół odbudował, dachówką pokrył i ankrami żelaznemi wzmocnił w latach 1614–1620, opat Jan z Zakliczyna Jordan, a na poświęcenie jego zaprosił Tomasza Oborskiego, biskupa laodyjskiego i sufragana krakowskiego[12].
Równocześnie zgorzał też klasztor z kościołem Franciszkanów i ołtarzem Przemienienia Pańskiego. Sam tylko cudowny obraz Przemienienia, chociaż na tablicy drewnianej malowany, w ogniu będąc, ocalał. Pozostały tylko znaki pożaru w kształcie zmarszczków na czole, które do tego czasu na obrazie widzimy[13].
Podczas wojen za Jana Kazimierza ucierpiał Sącz wiele od Szwedów, którzy od września aż do grudnia 1655 r., obozując pod miastem, ściągali od mieszkańców kontrybucye wojenne i grabili włości okoliczne. Po wypędzeniu Szwedów Floryan Siemiechowski, który im drogę do Sącza pokazał, a w kollegiacie groby znieważył i okradł obraz Matki Boskiej Różańcowej, został publicznie na Błoniach ręką kata ścięty[14]. W pamiętnych latach: 1652, 1664, 1676 i 1710 morowe powietrze grasujące w Małopolsce i na Rusi Czerwonej, zawitało do Sącza i wyniszczyło w nim całą prawie ludność. OO. Norbertanie i Franciszkanie ratowali jak mogli chorych zapowietrzonych, dodawali otuchy słowem bożem i opatrywali św. Sakramentami konających. Kilku też z nich służąc zadżumionym, padło ofiarą swego poświęcenia. Po dziś dzień w Librantowej większej stoi przy drodze stara kapliczka[15], z sygnaturką wśród rozłożystych dębów; nagrobek to zmarłych na posłudze zapowietrzonym i pochowanych tamże Norbertanów sądeckich.
Po tylu klęskach i nieszczęściach Nowy Sącz poszedł torem innych miast polskich, zubożał i opustoszał, z obronnego grodu stał się nędzną mieściną. Po ostatnim pożarze odbudowano zaledwie kilka domów murowanych; reszta mieszkań to lepianki ze żwiru i gliny lub drewniane chałupy, które przetrwały do pierwszych dziesiątek XIX stulecia. Mury forteczne grodzkie okazały się bezużytecznemi, rozebrano je też wnet po pierwszym podziale Polski i pobudowano z nich domy.
Jeżeli wierzyć kronikarzom, Sącz przed r. 1652 liczył 30.000 ludności, w chwili rozbioru Polski zaledwie 1000 mieszkańców, dzisiaj cyfra ta dochodzi do 12.300.
Wiek XVII w drugiej swej połowie i XVIII w Polsce, to wieki głębokiej wiary i religijności. Każda ważniejsza sprawa, czy to obywatelska, czy familijna, rozpoczynała się od kościoła i nabożeństwa, w którem brały udział wszystkie władze i stany, słowem, wszystko co żyło. Potęga religijnego życia objawiała się przedewszystkiem w zaprowadzaniu coraz to nowych bractw kościelnych, według tego jak one powstawały w Kościele bożym. W Nowym Sączu oprócz Norbertanów i Franciszkanów byli w tej epoce OO. Pijarzy, utrzymujący w swem obszernem kollegium szkoły średnie czyli gimnazyum od r. 1733. Żaden z tych zakonów nie próżnował, ale oddawał się sam bogomyślności i prowadził do niej innych, a wybornym do tego środkiem były religijne bractwa. Napotykamy też w Nowym Sączu tych bractw wiele. Obok bractwa męki Zbawiciela (confraternitas compassionis), Szkaplerza św. i Przemienienia Pańskiego u OO. Franciszkanów, istniało w kościele kollegiackim bractwo św. Józefa, Różańcowe i Najsłod. Serca Jezusowego[16]. Cel tych bractw był wprawdzie różny, ale wszystkie miały to wspólne z sobą, że 1) wymagały od członków bractwa życia cnotliwego, prawych i nieskażonych obyczajów, a więc tem samem przyczyniały się do podniesienia moralności w narodzie; 2) wymagały dłuższej modlitwy i przystępowania częstszego do św. Sakramentów, a więc tem samem potęgowały życie religijne; 3) wymagały współudziału w publicznych nabożeństwach i zebraniach brackich, a więc tem samem podnosiły wystawność i świetność służby bożej.
W dawnym kościele Norbertanów sądeckich, oprócz nabożeństwa drogi krzyżowej czyli stacyj Męki Pańskiej zaprowadzonych 1743 roku przez OO. Reformatów krakowskich, których wyraźny ślad w murze, otaczającym cmentarz kościelny, pozostał, istniały trzy religijne bractwa, rozporządzające dość znacznym funduszem i zapisami osób pobożnych, jak o tem świadczą akta miejskiego archiwum. Opat Jan z Zakliczyna Jordan wprowadził już z końcem XVI wieku bractwo św. Anny. Ale ponieważ w czasie pożaru miasta 1611 r. wszystkie akta i przywileje tegoż bractwa spłonęły, przywrócił on je napowrót 1615 r. na mocy dyplomu ks. Stanisława Mrozińskiego, kanonika warszawskiego i przełożonego tegoż bractwa w Polsce[17].
Bractwo św. Anny, staraniem Jana Dymitra Solikowskiego, arcybiskupa lwowskiego rozkrzewione w Polsce, rządziło się temi ustawami:
1. Każdy członek bractwa znać powinien dostatecznie naukę wiary.
2. Codziennie być na mszy św., rozważając Mękę Pańską, a we wtorki na mszy św. o św. Annie, rozmyślając cnoty św. patronki i tajemnice zbawienia.
3. W główniejsze święta spowiadać się i komunikować, a w razie niemożności dać jałmużnę.
4. Unikać pijaństwa i obmowy, a także innych grzechów gorszących.
5. Nie pozwolić, aby w jego obecności mówiono przeciwko Kościołowi i religii, lecz zaraz pouczać lub zgromić.
6. Każdy powinien nosić na szyi znak bractwa z wyobrażeniem św. Anny z N. Maryą Panną i Dzieciątkiem Jezus.
7. Starszego do zarządu bractwa co rok obierać.
8. Sesye czyli posiedzenia brackie odbywać w kościele, kaplicy, lub w innem przyzwoitem miejscu, i na nich się skromnie zachować. Kobiety na zebraniach nie będą, lecz potem z ambony przez kapelana o postanowieniach brackich zawiadomione zostaną.
9. Skarbona i księga bractwa przechowuje się zawsze w kościele.
10. Bracia sami oznaczą, ile corocznie, stosownie do możności, na cele brackie płacić należy.
11. Na pogrzeb zmarłych członków bractwa powinien iść każdy lub dać jałmużnę.
12. Odmawiać codziennie koronkę i modlitwy o św. Annie, lub pięć pacierzy do pięciu Ran Pana Jezusa za Kościół św. i całe chrześcijaństwo.
Ustawy te d. 11 kwietnia 1581 r. potwierdził biskup Jan Caligari, nuncyusz papieski w Polsce, pozwalając na wystawienie Najśw. Sakramentu w uroczystości brackie, do których należał także drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, Wielkiejnocy i Zielonych Świątek. Po dziś dzień istnieje bracki obraz św. Anny umieszczony w ołtarzu kaplicy tejże nazwy, dawniejszej zakrystyi opackiej.
W r. 1631 bawił chwilowo w Nowym Sączu prowincyał OO. Paulinów, ks. Marcin Gruszkowicz św. Teol. dr. i uproszony przez Jerzego Stano, starostę sądeckiego, zaprowadził w kościele Norbertanów bractwo św. Aniołów Stróżów[18], potwierdzone r. 1626 przez Urbana VIII na prośby króla polskiego Zygmunta III.
Ważniejsze obowiązki bractwa były:
1. Pilne wykonywanie przepisów religijnych i drugich do tego zachęcanie.
2. Polecać się codziennie Aniołom Stróżom i nabożeństwo do nich rozkrzewiać.
3. Chronić się niepotrzebnej przysięgi i djabła nie wspominać.
4. Raz na miesiąc przybywać na posiedzenia brackie.
5. Modlić się za papieża, króla i członków bractwa.
6. Na każdy miesiąc obrać sobie św. patrona, oraz jakie pobożne zdanie do rozmyślania i wykonania.
7. Bywać na zebraniach brackich w niedzielę czwartą każdego miesiąca. Bracia przywdziewali białe kapy z płótna lub sukna i czynili dyscyplinę, przynajmniej w każdą niedzielę wielkiego postu.
Nakoniec ks. Stanisław Kornicki św. Teol. dr., Augustyanin krakowski, wprowadził do kościoła Norbertanów r. 1633 arcybractwo „Paska rzemiennego pod wezwaniem Matki Boskiej Pocieszenia“[19]. Należał do niego w Nowym Sączu cech szewski, rymarski i siodlarski, liczący podówczas spory poczet członków.
Z kasatą Norbertanów upadły te bractwa pobożne. Utrzymał się dotąd jedynie odpust Matki Boskiej Pocieszenia, który co roku obchodzi się solennie w najbliższą niedzielę po św. Augustynie. Ponieważ jednak arcybractwo Matki Boskiej Pocieszenia z obrazem w wielkim ołtarzu ściśle się łączy, przeto musimy o niem pomówić obszerniej.
Arcybractwo paskowe bardzo dalekiej sięga starożytności. Pasek rzemienny służył już od wieków za oznakę pokuty, umartwienia, wstrzemięźliwości i czystości. O proroku Eliaszu mówi pismo św., że był pasem rzemiennym na biodrach opasany[20]. Tego zwyczaju trzymał się tak Elizeusz, jak i inni prorocy[21]. Nawet ostatni z nich Jan Chrzciciel nosił wedle świadectwa Ewangelii św. rzemienny pas około biódr swoich[22]. Ze starego testamentu przeszedł zwyczaj noszenia paska do nowego. Zbawiciel nasz rozkazuje Apostołom przepasać biodra swoje[23]. Św. Jan widział w objawieniu samego Chrystusa przepasanego złotym pasem[24]. Stara legenda chrześcijańska opowiada, że Najśw. Marya Panna jako Królowa panien, proroków i apostołów, przepasywała się paskiem i tak ją też przedstawia wizerunek w Lorecie. Kościół grecki ustanowił na cześć rzemiennego czarnego paska Matki Boskiej dwa święta: jedno 2 lipca pod nazwą znalezienia paska św., drugie 31 sierpnia pod nazwą przeniesienia św. paska z Jerozolimy 450 r. do cesarskiej rezydencyi w Konstantynopolu, staraniem greckiej cesarzowej św. Pulcheryi. Patryarcha konstantynop. św. Germanus wygłosił wspaniałe kazanie ku czci tejże św. relikwii[25]. Wnet potem pobożna Pulcherya dźwignęła świątynię, w której pasek ten w wielkiej czci przechowywany, przedmiotem był pobożności pielgrzymów, którzy tam wiele łask i uzdrowień doznawali[26]. Lecz do zakonu Augustyanów, a w szczególności do bractwa Matki Boskiej Pocieszenia weszło używanie i poświęcanie pasków w następujący sposób:
Św. Monika, matka wielkiego biskupa Hippony, św. Augustyna, po śmierci męża swego Patrycyusza, modliła się gorąco do Matki Boskiej, ażeby ją pouczyła, jak ona się ubierała po śmierci boskiego swego Syna, ażeby ją mogła w tem naśladować i w wdowim stanie swoim tak samo się ubierać. Matka Boża wysłuchała jej prośby, a ukazawszy się jej pewnego razu w czarnej długiej, fałdzistej sukni, przepasanej rzemiennym czarnym paskiem, rzekła do niej: „Córko, oto wysłuchana prośba twoja! Przypatrz mi się dobrze, gdyż to jest właśnie ubiór, jaki za życia mego na ziemi nosiłam, kiedy bezbożni żydzi mego najukochańszego Syna niemiłosiernie ukrzyżowali. Chcesz mnie naśladować, ubieraj się podobnie.“ Z wdzięcznością i radością poszła Monika św. za podaną z nieba wskazówką i nosiła odtąd czarną długą suknię, przepasaną czarnym rzemiennym paskiem. Za jej przykładem poszło wiele pobożnych matron. Kiedy wreszcie syn tylu łez matki Moniki, św. Augustyn, do wiary św. się nawrócił i chrzest przyjmował, przyoblekł go św. Ambroży biskup w czarny habit zakonny, przepasał paskiem rzemiennym, jak nam o tem sam św. Ambroży opowiada[27]. Ztąd też założony potem przez św. Augustyna zakon Eremitów czyli Pustelników augustyańskich, nosi habit czarny, pasem rzemiennym przepasany.
Między świeckimi jednak rozpowszechnił noszenie czarnego rzemiennego paska dopiero św. Mikołaj z Tolentynu, świątobliwy zakonnik Augustyanin i cudotwórca. Gorliwość tego sługi bożego pobudziła tak wielką liczbę wiernych do przyjęcia rzemiennego paska św., iż papież Eugeniusz IV erygował r. 1446 przy kościele augustyańskim św. Jakóba w Bononii osobne „bractwo noszących pasek św. Augustyna, św. Moniki i św. Mikołaja z Tolentynu“ i wielkiemi nadał odpustami. W kilkadziesiąt lat potem 1495 r. zaprowadził przy tymże kościele bł. Marcin z Vercelli, także Augustyanin, inne jeszcze bractwo pod nazwą „Matki Boskiej Pocieszenia.“ Otóż obydwa te bractwa tak paska rzemiennego, jak i Pocieszenia Matki Boskiej złączył r. 1570 ówczesny jenerał zakonu Augustyanów, Tadeusz z Perugii, w jedno bractwo, a papież Grzegorz XIII zatwierdził je bullą r. 1575 pod nazwą „arcybractwa paskowego Matki Boskiej Pocieszenia.“ W roku następnym zawezwał tenże papież i inne bractwa tegoż rodzaju na całym świecie, ażeby się z arcybractwem Bonońskiem połączyły, nadając zarazem jenerałowi Augustyanów władzę erygowania tychże.
Ośmnastym z porządku i zarazem ostatnim opatem sądeckim, był Jan Lassota Szczkowski[29]. Był to prawdziwy ojciec i opiekun klasztoru. Fundusze klasztorne swoją bogatą ojcowizną i kapitałami zapisanymi od różnych dobrodziejów znacznie pomnożył; r. 1746 odnowił kościół, r. 1755 dzwonicę z fundamentów wymurował. Gdy w r. 1747 zaprowadzono w kollegiacie bractwo Najśw. Serca Jezusowego, zaraz pobożny opat imię swoje do księgi tegoż bractwa zapisał. Cenną po nim pamiątką są po dziś dzień piękne marmurowe odrzwia kościelne z odpowiednym napisem, wieńczącym jego pamięć:
Joannes Paulus Lassota
Abbas XVIII Sandecenisi,
Dum ivit ad Monumentum
A. D. 1781 die 25 Augusti.
Oremus pro eo.
Ostatnią ozdobę kościoła położył Jan Paweł Lassota, ośmnasty opat sądecki, zanim wstąpił do grobu r. 1781 dnia 25 sierpnia. Módlmy się za niego.
Zwłoki jego złożone w krypcie pod wielkim ołtarzem, czekają zmartwychwstania ciał.
Z jego śmiercią kończy się istnienie Norbertanów sądeckich. Była to bowiem epoka rządów cesarza Józefa II, który jednym zamachem pióra zniósł w swej monarchii sześćset kilkadziesiąt klasztorów a ich dobra zabrał na skarb państwa.
W Nowym Sączu, oprócz Pijarów i Franciszkanów, ten sam smutny los spotkał także Norbertanów 1782 r. Wydaleni dekretem kasacyjny z zakonnego domu, nędzną zaopatrzeni pensyą, tułacze dni spędzać musieli owi wiekiem skołatani „białoduszni księża“, jak ich powszechnie nazywano, wśród ludzi obcych, w okolicy Sącza. Ostatni z nich, ks. Kasper Jastrzębski, 80–letni ociemniały starzec, zakończył w największej nędzy i ubóstwie swój doczesny żywot 21 maja 1809 r. w domu prywatnym, przy ulicy młyńskiej w Nowym Sączu.
Po kasacie Norbertanów i skonfiskowaniu ich majątku i rozdrapaniu sprzętów kościelnych[30], klasztor obrócono najprzód na biura urzędu kameralnego, a później na szkołę miejską, kościół zaś zamknięto i zamieniono na magazyn mąki dla wojska. Taki stan rzeczy trwał aż do r. 1802. Wtenczas rząd austryacki troskliwy aż do zbytku o bezpieczeństwo domów bożych poznosić kazał w wielu miejscach wysokie wieże kościelne, burzył i przerabiał sklepienia świątyń. Kolegiata Sądecka wydała się także grożącą upadkiem. Z polecenia więc rządu zabrano się do jej naprawy. Obcięto obydwie wieże, zrzucono wysoki dach gotycki, zwalono sklepienie gotyckie a natomiast dano dach płaski gontem kryty, zamiast sklepienia sufit, przerobiono też gotyckie wnętrze kościoła do niepoznania, jeden tylko wielki ołtarz ocalał. Przez 8 lat trwała ta robota przemieniająca stylową gotycką kolegiatę Zbigniewa Oleśnickiego w kościół bez gustu i stylu. Tymczasem gdzież odprawiać parafialne nabożeństwo? Przypomniano sobie o kościele ponorbertańskim. Wyrzucono worki z mąką, oczyszczono z kurzu ściany i wielki ołtarz, który na szczęście pozostał, odbito deski zasłaniające obraz Matki Boskiej Pocieszenia, i urządzono jako tako służbę bożą. Magazyn stał się znów kościołem, ale na to, aby po dokonanej restauracyi kościoła farnego, i przeniesieniu tamże parafialnego nabożeństwa, 1810 r. został znów magazynem mąki dla wojska. Przeminęło lat 22. W ciągu tego czasu zakon Jezuitów wygnany z Rosyi 1820 r., znalazł dobre przyjęcie w Austryi i oprócz kilku innych domów, otworzył kolegium w Tyńcu, dawnem opactwie Benedyktyńskiem. W nocy 2 maja 1831, piorun uderzył w klasztor tyniecki i spalił go. Jezuici znalazłszy dzielnego protektora w osobie arcyksięcia Ferdynanda d’Este, otrzymali za jego staraniem ponorbertański kościół i klasztor w Nowym Sączu i fundusz na kupno przyległej kamienicy Wojcikowskiego i wybudowanie nowego gmachu, w którym dzisiaj mieści się gimnazyum. W grudniu 1831, objęli w posiadanie ponorbertański klasztor i kościół, i zabrali się zaraz do jego odnowienia. W ciągu lat dwóch kościół stanął świeżo odmalowany, z nowym wielkim ołtarzem, w którym jaśniał odświeżony obraz Matki Boskiej i trzema ołtarzami bocznymi, z nową amboną, z nowym organem i nowymi dzwonami. W 10 nowych konfesyonałach zasiadali księża do słuchania spowiedzi, z ambony brzmiało słowo boże dwa razy w każdą niedzielę i święto. Niebawem 1838 r. objęli sześcioklasowe gimnazyum w gmachu popijarskim, gdzie od r. 1855 jest teraz więzienie, a dla zakonnej młodzieży otworzyli w swem kolegium, czteroletni kurs teologii. Niezapomniano i o bractwie Najsł. Serca Jezusowego i o kongregacyi Sodalisów Maryi, do której należała przeważnie młodzież szkolna.
Rok 1848 rozegnał Jezuitów jak indziej tak i w Sączu. Szkoły ich oddano pod zarząd nauczycieli świeckich, nowe ich kolegium z domem niegdyś Wojcikowskiego, zamieniono na koszary wojskowe. Zabierano się już do zamknięcia dopiero co odnowionego kościoła, ale oparł się temu ś. p. O. Ciechanowiecki, który wraz z dwoma innymi Ojcami pozostał w dawnym ponorbertańskim klasztorku i obsługiwał kościół. Reskryptem cesarza Franciszka Józefa I, z dnia 20 czerwca 1852, przywróceni zostali Jezuici w Austryi. Nowosądecka rezydencya, liczyła już odtąd pięciu lub sześciu księży i kilku braci zakonnych. Praca w kościele wzmogła się, ale już niedoszła do tych rozmiarów co przed r. 1848. Nieprzedsięwięto też żadnych ważniejszych restauracyj w kościele. Minęło od pierwszego osiedlenia się Jezuitów i głównej naprawy kościoła lat 50. Dach kościelny jeszcze 1620 r. przez opata Jordana nakryty, groził zawaleniem się. Za rządów tedy superiora O. Ciszka postawiono dach nowy, o półtora metra niższy od dawnego, przezco kościół stracił wiele na swej zewnętrznej charakterystyce starożytnej. Belek na wiązania dachowe dostarczyła z swych lasów pani Szymanowiczowa, która także w swym majątku w Sękowej, nowy kościół gotycki z fundamentów dźwignęła. Zamiast dachówek pokryto dach blachą, sprowadzoną z fabryki arcyksięcia Albrechta z Cieszyna. Na dachu stanęła zgrabna sygnaturka z dwu ramiennym krzyżem, w którego gałce miedzianej umieszczono pargaminowy dokument następującej treści:
„W r. 1887 za pontyfikatu Jego Świątobliwości Papieża Leona XIII, pod rządem miłościwie panującego monarchy Franciszka Józefa I cesarza Austryi — kiedy całym zakonem Towarzystwa Jezusowego rządził O. Generał Antoni Marya Anderledy, a prowincyą polską O. Prowincyał Henryk Jackowski, za superyoratu O. Jana Nep. Ciszka — na większą cześć i chwałę Bogu w Trójcy św. jedynemu, Pani i Matce naszej, Najświętszej Maryi Pannie Łaskawej, wzniesiony został za pomocą Bożą, nowy dach na kościele ponorbertańskim w Nowym Sączu. Największą dobrodziejką JW. Pani Józefa Szymonowicz z Sękowej ad Gorlice; składki zbierał O. Ludwik Adler T. J.; robotą ciesielską kierował braciszek Józef Białobrzeski T. J. Imiona łaskawych dobrodziejów, za których się modlimy, i którym za jałmużnę nich Pan Bóg i Bogarodzica stokrotnie wynagrodzi, są: (Tu następują nazwiska tych wszystkich, którzy się przyczynili datkiem pieniężnym do budowy kościelnego dachu).
W Nowym Sączu, dnia czwartego czerwca, Roku Pańskiego Tysiąc ośmset ośmdziesiątego siódmego.“
Po odbudowaniu dachu przystąpiono do odnowienia samego wnętrza kościoła. Za staraniem O. Rudolfa Churaina stanęła r. 1887 nowa ambona, a w roku następnym nowy organ, zbudowany przez braci Riegerów z Karniowa (Jägernodorf) na Szląsku. Wewnętrzne ściany kościoła brudne i odrapane razem z kaplicą św. Anny i korytarzem, długo czekały odmalowania. Podjął się tego zadania O. Jan Kiciński superyor T. J. i przy pomocy brata Stankiewicza dokonał go pomyślnie r. 1890. Wielki zaś ołtarz niestósowny do gotyckiego presbiterium i po części spruchniały, zastąpiony będzie nowym w stylu gotyckim.
Wejdźmy teraz do środka kościoła i przypatrzmy się niektórym jego zabytkom.
Nad bramą kruchty kościelnej uderza napis wykuty w kamieniu:
Excubat ad tales paxque quiesque fores.
A. D. 1731.
To znaczy: Błogosławiony ów dom w którym panuje Jezus. — Takich drzwi strzeże pokój i bezpieczeństwo.
Ponieważ nawa kościelna jest w stylu romańskim, presbiterium zaś w stylu gotyckim, przeto też przemalowanie kościoła dokonane według wskazówek profesora Łuszczkiewicza z Krakowa, przez Stanisława Bochyńskiego z Łącka odpowiada podwójnemu stylowi. Po usunięciu wielkiego ołtarza z r. 1832 stanie na jego miejscu ołtarz gotycki podług planu p. Jana Chorążego, inżyniera kolei państwowej, a w nim odświeżony starannie dawny obraz Pocieszenia Matki Bożej. Na zasuwie tego ołtarza umieszczony będzie obraz św. Józefa Oblubieńca Najśw. Maryi P. Boczne ołtarze z r. 1832 pozostały niezmienione. Zasługuje na uwagę: obraz św. Ignacego Loyoli w lewym bocznym ołtarzu, pędzla wiedeńskiego malarza Steinte (1834 r.), pod nim obraz Serca Jezusowego, malowany według włoskiego oryginału znajdującego się w kościele OO. Jezuitów we Lwowie, dar arcyksięcia Ferdynanda d’Este. W prawym bocznym ołtarzu obraz św. Stanisława Kostki, niepośledniego pędzla, pod nim obraz Serca Maryi malowany w Sremie 1863 r. przez Pietrzyka T. J. Zdobi też ściany kościelne starodawny włoski obraz św. Hermana Józefa z zakonu Norbertanów († 1236), i nie zupełnie autentyczny wizerunek Władysława Jagiełły w naturalnej wielkości, w stroju rycersko-królewskim. Z lewej strony obrazu orzeł polski, u spodu napis:
et Monasterii istius. A. D. 1409.
Największą atoli ozdobą jezuickiego kościoła jest w wielkim ołtarzu obraz Matki Boskiej Pocieszenia, łaskami słynący a tak mile pociągający do siebie, że patrzącemu nań trudno prawie oczu oderwać. Obraz ten na drzewie malowany, zdobi pozłacana metalowa sukienka[32] w pracowni Piotra Seipa w Krakowie świeżo odnowiona, piękna korona na głowie Matki Najśw. i Dzieciątka Jezus wysadzana drogiemi kamieniami, złoty łańcuch, kosztowne perły, brożka ozdobiona dyamencikami, korale[33] i inne dziękczynne wota. Herb u spodu obrazu: trzy czarne trąby myśliwskie w polu czerwonem z napisem, świadczy, że jego wspaniałomyślną fundatorką w połowie XVI stulecia była Zofia z Zakliczyna[34] Jordanówna, córka Achacego Jordana kasztelana bieckiego, starosty sądeckiego, wydana później za Stanisława z Gdowa Wielopolskiego stolnika krakowskiego, rządcę (Vladarius) Sądeckiego[35]. Jej bliskim krewnym był Jan z Zakliczyna Jordan, najprzód dworzanin cesarski, potem na swa zawody opat Norbertanów Sądeckich.
Lud okoliczny czci ten obraz jako cudowny, przywozi tu osoby chore ze stron dalekich, prosi o zdrowie, pociechę, odwrócenie nieszczęść, albo też dziękuje za otrzymane łaski. A ta tradycyjna wiara i ufność w skuteczność opieki Maryi, w tym obrazie łaskami słynącej, datuje się od niepamiętych czasów obraz bowiem podziórawiony był na wielu miejscach od gwoździ, na których dawniej wisiały dziękczynne wota, a między innemi okulary i ręka srebrna pozłacana. Zaprowadzone w tym kościele d. 28 sierp. 1633 r. bractwo Pocieszenia bardziej jeszcze tę cześć Bogarodzicy spotęgowało. Niestety, dekret cesarz Józefa II, kasujący klasztory w Sączu, zagrabił te wszystkie wota i inne kosztowności Matce Najśw. w ofierze złożone i przekuł na pieniądz. Upadło też wtenczas i bractwo Pocieszenia Matki B. Wszelako pomimo ogólnego spustoszenia, jakiemu ten kościół po zniesieniu Norbertanów uledz musiał — pomimo usunięcia z niego wszystkich ołtarzy[36] i sprzętów, ołtarz jednak wielki wraz z obrazem Matki Boskiej, deskami zabity, utrzymał się w kościele aż do przybycia OO. Jezuitów 1832 r. Wprawdzie w r. 1820 usiłował cieśla Cendrowicz usunąć z ołtarza obraz Maryi, ale skaleczywszy się mocno w rękę, zaniechał dalszej roboty i odszedł do domu mówiąc: „Dajcie pokój temu obrazowi, niech tu wisi“. W r. 1822 czyniono powtórną próbę, także nadaremnie. Snać obrała sobie Matka Boska Pocieszenia ten uroczy zakątek polski u podnóża Karpat na mieszkanie, ażeby ztąd skarby łask swoich na bliskie i dalsze rozdawać strony.
Z przybyciem OO. Jezuitów do Sącza, zakwitła na nowo zaniedbana długo cześć Królowej niebios. Praca Ojców w konfessyonale, gorliwe kazania[37], rekolekcye, nabożeństwa brackie: Najśw. Serca Jezusowego, Niepokalanego Serca Maryi, Dobrej śmierci, jako też nauki majowe wprowadzone w 1833 r., roznieciły dawną cześć ku Maryi. Odtąd garnie się też wierny ludek boży do tego kościoła w niedziele i święta i dni targowe każdego tygodnia oblegając konfessyonały nieraz do samego południa. I nie dziw, bo „Pocieszycielka Utrapionych“ nie szczędzi tutaj wiernym hojnych łask swoich duchownych i doczesnych. Szkoda wielka, że tych łask dawniej nie spisywano. Dla powszechnego zbudowania przytoczę tu tylko niektóre i to z lat ostatnich, których doznały osoby wiarygodne, gotowe zeznania swe stwierdzić przysięgą, gdyby tego potrzeba było.
1. Józefa Sieradzka z Nowego Sącza zeznała o następującym wypadku: W r. 1834 synek jej Apolinarek, mocno rozkołysany, wypadł na podłogę i potłukł się tak bardzo, że wśród ciągłej gorączki nie dawał po sobie prawie znaku życia. Przywołani lekarze jednogłośnie orzekli, że o jego wyzdrowieniu nie może być mowy, a gdyby przypadkiem wyzdrowiał stanie się kaleką umysłowym wskutek silnego wstrząśnienia mózgu. Można pojąć boleść i rozpacz nieszczęśliwej matki. W tem okropnem zmartwieniu biegnie do kościoła OO. Jezuitów. Drzwi kościelne były zamknięte, klęka więc na progu kościelnym, i wśród gorących łez poleca Matce Boskiej Pocieszenia chorą dziecinę. W tej chwili, kiedy się ona modli u drzwi kościelnych, budzi się dziecko w domu jakby ze snu twardego, prosi o pokarm, i uśmiecha się do matki po jej powrocie z kościoła. Nieposiadając się z radości zawołała uszczęśliwiona niewiasta: „O Matko Boska, cóż to znaczy? To cud — i wszyscy obecni powtórzyli za nią: cud widoczny Maryi!“ Następnej nocy widzi Sieradzka we śnie panienkę przedziwnej urody w białem ubraniu, która trzymała Apolinarka na rękach swoich, a oddając go po chwili na łono matki, rzekła: „Jeszcze ci go oddaję“. To mówiąc znikła z jej oczu. Wkrótce potem Apolinarek odzyskał zupełnie utracone zdrowie i od pierwszej młodości, wbrew przepowiedniom lekarskim, wielkie do nauk pokazywał zdolności, a obecnie jest on znacznym urzędnikiem w Warszawie.
2. W r. 1847 słuchał teologii w kollegium Sądeckiem kleryk jezuicki Antoni Niedzielski. Cierpiał on często napady epilepsyi, wskutek czego musiał przerwać dalsze nauki i zająć się posługami domowemi braciszków zakonnych. Choroba nie ustawała wcale, myślano nawet naprawdę o jego wydaleniu z zakonu. Strapiony mocno swoją niedolą, udał się do Matki Boskiej Pocieszenia, ze łzą w oku błagając o zmiłowanie tem bardziej, że wysoko cenił i miłował powołanie swoje. Jednego razu, zmęczony chorobą i cierpieniem moralnem, podczas modlitwy wieczornej zasnął w kościele. We śnie zdało mu się, jakoby Matka Boża Pocieszenia, zstąpiła z ołtarza i rzekła doń: „Już teraz więcej napadów choroby mieć nie będziesz“. Tak się też stało. Podjął na nowo studia teologiczne w Nowym Sączu, dokończył je w Le Mans we Francyi, gdzie otrzymał święcenia kapłańskie z rąk biskupa Bouvier’a. Wiele potem w zakonie dla chwały bożej pracował, zachowując dla Matki Najśw. głęboką cześć i wdzięczność aż do zgonu. Umarł w Starej wsi pod Brzozowem 20 marca 1862 r.
3. Józef Krzysztoń z Chruślic, już od dzieciństwa swego uczęszczał chętnie do jezuickiego kościoła. W r. 1859, przejechał go wóz naładowany drzewem. W nieszczęściu tem polecił się Matce Boskiej Pocieszenia i westchnął do niej: „O gdybym ja mógł choć raz jeszcze pójść do kościoła i popatrzeć na Twój cudowny obraz“. Rzecz dziwna, we 3 dni po wypadku mógł już spełniać posługi domowe, wkrótce wyzdrowiał zupełnie. Aliści w rok potem zachorował śmiertelnie. Niemając nadziei życia, ślubował Matce Boskiej, że jeśli mu przywróci zdrowie, służyć jej będzie w kościele jezuickim, choćby też nawet prochy ścierać i posadzkę umiatać przyszło. Ślub jego był wysłuchany, wkrótce bowiem potem wyzdrowiał. Ojciec jego jednak dopóki żył, nie pozwolił mu wykonać przyrzeczonego ślubu. Dopiero po śmierci ojca 1866 r. spełnił swój ślub służąc za kościelnego przez lat 22.
4. Maryanna Czechowiczówna z Nowego Sącza, zachorowała w r. 1860 na tyfus i ciekączkę. Przywołany lekarz oświadczył, że nie ma nadziei wyzdrowienia. Kapłan, który jej udzielał ostatnich Sakramentów twierdził również, że tu potrzeba cudu bożego, aby odzyskać zdrowie. Chora jedyną ufność położyła w opiece Matki Boskiej Pocieszenia, i została od niej wysłuchaną. Zaraz bowiem po odejściu kapłana powrócił chorej apetyt a z nim utracone siły i zdrowie.
5. Józef Mordarski z Chełmca, został w r. 1866 od pijanego człowieka na polu przebity nożem w brzuch. Odniesiono go do szpitala w Nowym Sączu. Konsilium lekarskie orzekło, że z tej rany chory wyzdrowieć nie może. On jednak więcej pokładając ufności w opiece Matki Boskiej Pocieszenia, aniżeli w lekarzach, prosił o odprawienie mszy św. przed jej obrazem. Rzecz dziwna, zaraz na drugi dzień, skoro mszę św. przed obrazem Matki Najśw. odprawiono, rana zaczęła się goić, a za dwa tygodnie odzyskał pierwotne zdrowie.
6. Tekla Rodzińska z Nowego Sącza, zachorowała w r. 1872 na zapalenie stawów do tego stopnia, że ani ręką ani nogą ruszyć nie mogła i potrzeba było ją karmić, jak małe dziecko. Wszelkie środki lekarskie nie odnosiły żadnego skutku. Ofiarowała się tedy Matce Boskiej Pocieszenia w jezuickim kościele, od tej chwili stan jej zdrowia polepszył się zupełnie i żyła jeszcze potem lat 18.
7. Tomasz Michalik z Librantowej zeznał pisemnie, że w r. 1873 zachorował na cholerę tak gwałtownie, że po 20 godzinach nie mógł poznać samego siebie. Przerażony trwogą śmierci pomodlił się do Matki Boskiej Pocieszenia i posłał natychmiast skromną ofiarę do jej cudownego obrazu w Nowym Sączu. W cztery niespełna godziny potem, podniósł się z łóżka i posługiwał po domu.
8. W styczniu 1873 roku zachorowała w Nowym Sączu Maryanna Frannersberg na zapalenie nerek. Wskutek złej kuracyi dostała po trzech miesiącach wodnej puchliny w takim stopniu, że pomimo opieki czterech lekarzy nie było żadnej nadziei ratunku. Owszem lekarze stanowczo twierdzili, że nie pożyje dłużej chyba do końca kwietnia. Wodna puchlina coraz to większe przybierała rozmiary. W tem chora ofiarowała się Matce Boskiej Pocieszenia i przyjęła Sakramenta św. z tem mocnem postanowieniem, że jej chce wiernie służyć aż do zgonu. W maju zaczęła nagle puchlina spadać, chora powracała powoli do zdrowia i żyła potem jeszcze z łaski Boga 17 lat.
9. Aniela Kubicka z Brzeska, pisemnie zeznała co następuje:
I. Syn mój Felix 3 miesiące liczący, zagrożony był w r. 1870 utratą wźroku. Cała rodzina moja rozpaczała, ja zaś z ufnością niezachwianą poleciłam dziecię łasce Matki Boskiej Pocieszenia. Prosiłam o mszę św. przed jej obrazem i wkrótce nastąpiło także polepszenie, że zdumieni tą odmianą lekarze, sami uznali, że to jest cud prawdziwy.
II. R. 1874 dom rodziców moich w Nowym Sączu był w wielkiem niebezpieczeństwie podczas pożaru sąsiedniej kamienicy Kosterkiewicza, gdzie się znajdowały znaczne składy nafty i innych materyałów palnych. Zgorzała wówczas cała ulica po przeciwnej stronie i część rynku. Dom nasz polecony opiece Matki Boskiej Pocieszenia tylko cudownym sposobem ocalał, gdyż dach kilkakrotnie już się zapalał, pozostawiony na los szczęścia, bo z powodu silnego gorąca, wszelki ratunek ludzki był udaremniony.
III. W listopadzie 1885 r. zachorowała matka moja Katarzyna Obrecht, wiekowa osoba, bardzo niebezpiecznie. Lekarze orzekli, że z tej słabości na 100 osób w sile wieku zaledwie jedna zdrowo wychodzi, i że dni jej życia są już policzone. Podczas mszy św. odprawionej na intencyą matki poleciłam ją łasce Matki Boskiej Pocieszenia. Odprawiłam także nowennę i ta „cudowna lekarka“ uzdrowiła ją w krótkim stosunkowo czasie, ku ogólnemu zdumieniu.
IV. W listopadzie 1889 r. zachorował mąż mój Felix Kubicki, bardzo wątłego zdrowia, na tyfus plamisty. Sądząc po ludzku, nie było już ratunku ani nadziei. Chory przez pięć dni nie przyjmował lekarstw ani pokarmów — leżał bezwładnie z zamglonym wźrokiem bez znaku życia, bo już i puls coraz słabiej począł uderzać. Oddałam chorego w opiekę Matki Boskiej Pocieszenia, prosiłam o mszę św. w celu przywrócenia mu zdrowia. Od tego dnia nastąpiło widoczne polepszenie, a w niedługim czasie przyszedł zupełnie do siebie.
10. W czerwcu 1881 r. mały Antoś, synek Józefa Jurczaka z Chełmca, liczący zaledwie kilka tygodni życia, wypadłszy z łóżka na ziemię, zachorował zaraz bardzo niebezpiecznie. Jego matka nic o tem nie wspominając mężowi swemu, poleciła go Matce Boskiej Pocieszenia, prosząc równocześnie o mszę św. przed jej cudownym obrazem. Zaraz też potem polepszyło się dziecku, za co uradowani rodzice składają Matce Najśw. powinne dzięki.
11. Agnieszce Zielińskiej z Piwnicznej, zrobił się w r. 1881 wrzód na języku bardzo dokuczliwy; nic nie pomagały przez pół roku wszystkie lekarskie środki. W tem utrapieniu uciekła się z ufnością do Matki Boskiej Pocieszenia, obiecując przez całe życie odmawiać ku jej czci litanią loretańską. Za trzy dni potem cieszyła się już zupełnem zdrowiem.
12. Podwójną i to nadzwyczajną pomoc znalazła u stóp ołtarza Matki Boskiej Pocieszenia Maryanna Barbarska z Januszowej. W r. 1883 poleciwszy Najśw. Maryi Pannie swoją córkę Zofię, która już od 6 tygodni mowę straciła, a 12 dni żadnego pokarmu w ustach nie miała, została natychmiast wysłuchaną, gdyż jej córka odzyskała wnet mowę i do dziś dnia czerstwem cieszy się zdrowiem. W r. 1889 druga córka Rozalia przez 10 dni była bez przytomności, straciła wźrok i mowę. Polecona Matce Boskiej Pocieszenia odzyskała przytomność i żyje dotąd.
13. Agnieszka Piwowarczyk z Klęczan, zachorowała ciężko w r. 1885. Twarz jej zapuchła tak mocno, że przez całe dwa tygodnie nie widziała na oczy. Poleciwszy się Matce Boskiej Pocieszenia, za trzy dni odzyskała zdrowie. W r. zaś 1889 spuchły jej nogi tak bardzo, że nie mogła ani na krok postąpić. Zasmucona tą powtórną słabością prosiła o mszę św. przed ołtarzem Matki Boskiej Pocieszenia i wyzdrowiała za tydzień.
14. Dnia 17 kwietnia 1890 r. wybuchł w Nowym Sączu straszny pożar, który w kilku godzinach 160 domów w perzynę obrócił. W tem jawnem niebezpieczeństwie, oddali się OO. Jezuici w opiekę Matki Boskiej Pocieszenia. Mimo najoczywistszego niebezpieczeństwa ich kościół z klasztorem w pośród szalejących dokoła płomieni nietknięty został.
15. Rozalia Średniawska ze Starego Sącza, złożona ciężką niemocą na zapalenie stawów i nerwów, przez trzy lata pomimo środków lekarzy, nie podnosiła się prawie z łóżka. Kiedy żadnej zgoła nie czuła ulgi, rozpoczęła w czerwcu 1890 r. nowennę do Matki Boskiej Pocieszenia. Po odprawieniu pierwszej nowenny doznała znacznej ulgi, a po drugiej i trzeciej nowennie stan jej zdrowia polepszył się do tego stopnia, że może się przechadzać po domu i ogrodzie.
Nawrócenie i usprawiedliwienie grzesznika jest jak mówią Ojcowie Kościoła, większym cudem łaski, niż uleczenie doraźnie chorego. Takich łask wewnętrznych i czysto duchownych, przed obrazem Matki Boskiej Pocieszenia udzielonych różnym osobom, niktby nie policzył. Niektóre tylko przytoczę wypadki, nie wypisując całego nazwiska osób, dla przyczyn łatwych do odgadnienia.
16. J... C... ze Strug, będąc oddanym nałogowi pijaństwa, długo nie przystępował do św. Sakramentów. W czasie missyi grybowskiej 1877 r. zachęcała go do spowiedzi jego żona, ale nadaremno. Strapiona tem kobieta poleciła go Matce Najśw. Sądeckiej i wysłuchaną została; nagle bowiem zerwał się z pościeli, poszedł do Grybowa, słuchał uważnie kazań misyjnych, wyrzekł się wódki i odmienił życie na lepsze.
17. W r. 1883 zajechał do hotelu w Nowym Sączu pewien zamożny obywatel z Kongresówki. We śnie widzi jakąś poważną panią, która go do spowiedzi usilnie zachęca. Nie znał on Sącza, ani tu przedtem nigdy nie był. Nazajutrz przechodząc około gimnazyum, wstąpił do jezuickiego kościoła. Obraz Matki Boskiej był wówczas odsłonięty, wpatruje się w niego dobrze i poznaje, że to ta sama osoba, którą na obrazie spostrzega, namawiała go we śnie do spowiedzi św. Nienamyślał się długo, przystąpił do Sakramentów św., a potem w zakrystyi całe to zdarzenie wiernie opowiedział.
18. J... W... z Nowego Sącza zeznał pisemnie o sobie: „W r. 1885 uczęszczałem na rekolekcye w kościele OO. Jezuitów, nie tak pobożnością, jak raczej prostą ciekawością wiedziony. Przed tem byłem wielkim grzesznikiem służąc w wojsku przez długie lata; nie zważałem na przykazania boskie ani kościelne a spowiadałem się ledwie raz do roku i do niedobrze. Matce Najśw. Pocieszenia zawdzięczam jedynie, że w czasie tych nauk łaska boska zakołatała skutecznie do serca mego. Uczułem bowiem tak doskonałą skruchę w sercu mojem, że przez dłuższy czas rzewnie płakałem z miłości ku Bogu za popełnione grzechy. W takiem usposobieniu odprawiłem z całego życia najdokładniejszą spowiedź i odmieniłem zupełnie życie. Za te wielkie łaski składam publiczne podziękowanie Najśw. Maryi Pannie łaskami słynącej.
19. S... B... z Zabełcza, był nałogowym pijakiem przez długie lata. Pomimo upomnień przewodników duchownych, nie mógł się powstrzymać od wódki. Chodził do karczmy prawie co wieczór, nawet w niedzielę i święta. Zastanawiając się jednego razu nad swem nieszczęściem, postanowił odmawiać codziennie po kilka Ojcze nasz i Zdrowaś Marya do Matki Boskiej Pocieszenia w tej intencyi, ażeby mu obrzydziła karczmę i wódkę. Tak się też w istocie stało. Od zapust 1890 r. zaczął stronić od wódki i szynków, a po odprawieniu nowenny do Matki Boskiej Pocieszenia odmienił zupełnie życie swoje, za co Maryi Łaskawej o obrazie sądeckim dziękuje serdecznie.
Daj Boże, by te przykłady zachęciły wszystkich do ufności w pomoc Maryi. Nasze potrzeby i nędze tak duchowne jako i doczesne są bardzo liczne, ale hojność i łaskawość Królowej niebios nie zna miary ni granic. Szukajmy przeto pociechy, lecz szukajmy jej przez Maryą, bo wszystkie łaski, jakich nam Pan Bóg udziela, przechodzą przez ręce Maryi (św. Bernard). Ztądto słusznie Kościół święty — wkłada jej w usta słowa mędrca Pańskiego: „We mnie wszelka łaska drogi i prawdy, we mnie wszystka nadzieja żywota i cnoty“. (Eccl. XXIV—25).
LITANIA
do Najśw. Maryi Panny Pocieszenia[38].
|
Wszechmogący wieczny Boże, któryś raczył Synowi Twojemu ciało i duszę wielebnej Panny i Matki Maryi, za sprawą Ducha świętego, miasto godnego do mieszkania pałacu przygotować, daj abyśmy, którzy się z wyznania tej pamiątki weselimy, za Jej dostojną przyczyną byli od niebezpieczeństw przyszłych i od wiekuistej śmierci wyzwoleni. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
Ucieczko grzesznych! módl się za nami!
Zdrowaś Maryo.
O Maryo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy.
Pomnij o najdobrotliwsza Panno Maryo! że od wieków niesłyszano, ażeby kto uciekając się do Ciebie, Twej pomocy wzywając, Ciebie o przyczynę prosząc, miał być od Ciebie opuszczonym. Tą nadzieją ożywiony uciekam się do Ciebie o Maryo, Panno nad Pannami, Matko Jezusa Chrystusa; przystępuję do Ciebie, biegnę do Ciebie, stawam przed Tobą jako grzeszny człowiek, drżąc i wzdychając. O Pani świata, nie racz gardzić mojemi prośbami, o Matko Słowa przedwiecznego, racz wysłuchać mnie nędznego, który do Ciebie z tego padołu płaczu o pomoc wołam. Bądź mi pomocą we wszystkich moich potrzebach teraz i zawsze, a osobliwie w godzinę śmierci o łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryo. Amen.
Przez Twoje święte Panieństwo i niepokalane Poczęcie, o Najświętsza Panno Maryo, oczyść serce, ciało i duszę moją.
W Imię Ojca i Syna i Ducha świętego. Amen.
Pius IX 25 lipca 1846 r. udzielił odpustu 300 dni za każdorazowe nabożne odmówienie tej modlitwy, — a odpust zupełny raz w miesiąc po spowiedzi i komunii świętej, kto ją codzień odmawia.
PIEŚŃ
do Najśw. Maryi Panny Pocieszenia.
Puklerzu mocny, tarczo nieprzebita! Bo gdzie spoglądnę, wszędzie dla mnie trwoga, Błagaj Majestat Jego rozgniewany,
|
- ↑ Słowackie miasto Gnézda leży w pobliżu Podolińca na Spiżu (Scepusium).
- ↑ Właściwy kościół franciszkański „Narodzenia Najśw. Maryi Panny,“ fundacyi króla Wacława czeskiego z r. 1297, zniszczył pożar 6–go sierpnia 1753 r. i nic z niego nie pozostało po dziś dzień oprócz jednej ściany presbiteryum z oknami gotyckiemi i pamiątkową tablicą z XVII wieku: „Ecclesia haec tituli Nativitatis B. V. M. cum suo conventu, Fratribus Minoribus Conventualibus, fundata et erecta est a Serenissimo Venceslao Poloniae et Bochemiae Rege A. D. 1297.“ Z końcem XVIII i na początku XIX stulecia istniały tu jeszcze następujące kościoły: 1) Św. Krzyża na przedmieściu Zakamienica. 2) Św. Wojciecha na Grodzkiem. 3) Św. Mikołaja na przedmieściu większem w pobliżu starego cmentarza, przy którym mieszkali pierwotnie OO. Norbertanie. 4) Św. Walentego na miejscu dzisiejszego ogrodu miejskiego. 5) Św. Norberta przy kollegium OO. Pijarów w miejscu dawnej kuryi biskupów krakowskich, gdzie dzisiejszy dom karny.
- ↑ Akta norbertańskie tytułują go: Joannes Heremita de Praga, s. Theologiae Doctor, Canonicus Montis Sion. Co jasno dowodzi, że pochodził z klasztoru strahowskiego pod Pragą, jak niżej zobaczymy.
- ↑ Liber beneficiorum III, p. 79.
- ↑ Założycielem ich był św. Norbert, urodz. 1082 r. w Santen nad Renem w księstwie Klewaniu, umarł arcybiskupem magdeburskim 6 czerwca 1134 r. Ciało jego przeniesiono z Magdeburga r. 1627 do opactwa strahowskiego (Góra Syon pod Pragą), gdzie dotąd spoczywa. Pierwszy klasztor swego zakonu założył r. 1121 na dolinie zwanej Prémontré, zkąd także nazwa Premonstratensów. Honoryusz II potwierdził ich regułę 1126 r. W drugiej połowie XVIII wieku mieli Norbertanie polscy oprócz Nowego Sącza, opactwo w Hebdowie niedaleko Krakowa nad Wisłą, w Witowie w Kaliskiem, we Wrocławiu i Krzyżanowicach w Kieleckiem. Obecnie, oprócz klasztoru PP. Norbertanek na Zwierzyńcu pod Krakowem, nie masz na całym obszarze ziemi polskiej żadnego tejże reguły klasztoru.
- ↑ Summarium Privilegiorum, Inscriptionum Transactionum, conventui Sandecensi sacri ordinis Praemonstratensis inservientium. Ex authenticis depromptum et transsumptum. A. D. 1766.
- ↑ Spis opatów nowosądeckich, piastujących dożywotnią godność:
1. Jan z Pragi 1410—1413. „Za rządów tego opata, powiada Długosz, przestrzegano surowości zakonnej w klasztorze sądeckim. Sam nigdy ani zakonnicy mięsnych potraw nie zażywał. Po jego ustąpieniu znikła ta surowość. Pragnąc bowiem życia ostrzejszego, wstąpił do zakonu Kamedułów, gdzie dni szczęśliwie swego życia dokończył.“ Ten sam szczegół znajduję zapisany w kronice klasztoru Zwierzynieckiego.2. Maciej 1413—1418.3. Bartłomiej 1419—1442.4. Jan z Żychlina 1442—1465.5. Wawrzyniec 1465—1502.6. Jan Brochowicz 1502—1528.7. Marcin Jantha 1528—1543.8. Jan z Męciny 1543—1562.9. Bartłomiej Halith 1562—1579. † opatem hebdowskim 1584.10. Mikołaj Narębski z Wieliczki 1579—1585.11. Paweł z Gołczy 1585—1590.12. Jan z Zakliczyna Jordan 1590—1598.Po nim opactwo przez lat 16 zostawało pod zarządem świeckim, dobra zaś wydzierżawione przez księcia–biskupa krakowskiego, kardynała Jerzego Radziwiłła, jako komisarza z Rzymu na to deputowanego.13. Jan z Zakliczyna Jordan 1614—1620. † opatem hebdowskim 1627.14. Bogumił Kaczyński, opat i wikaryusz generalny, 1670—1697.15. Kazimierz Sowiński 1697—1728, benedykowany w kościele Zwierzynieckim przez biskupa Stanisława Szembeka, sufragana krakowskiego.16. Chryzostom Feliks Staszewski, niegdyś podprzeor i ozdoba klasztoru Witowskiego, potem proboszcz Krzyżanowicki, w końcu opat i wikaryusz generalny 1729—1742. Benedykowany w kościele Zwierzynieckim przez biskupa Michała Kunickiego, sufragana krakowskiego.17. Jan Nep. Rafał z Wittanowa Wittan, z dziekana kollegiaty sądeckiej zakonnik i opat 1742—1745. Benedykowany w Kielcach przez kardynała Lipskiego. Złożył dobrowolnie godność opacką i wstąpił za dyspenzą papiezką do Kamedułów, gdzie żywot cnotliwy zakończył.18. Jan Paweł Lassota Szczkowski, z przeora hebdowskiego opat i wizytator generalny 1746, benedykowany w katedrze krakowskiej, zmarł 25 sierpnia 1781. - ↑ Kollegiatę składali 4 prałaci, t. j. przełożony, archidyakon, dziekan i kustosz, 4 kanonicy i 8 wikarych. Kollegiata przetrwała aż do roku 1791 w swej świetności. Niektórzy kanonicy mieszkali stale na swych probostwach w Sądeckiem. Wspólną kapitułę odbywali dwa razy do roku. Acta Venerabilis Capituli ecclesiae collegiatae Sandecensis. A. D. 1628—1791.
- ↑ Urodzony na zamku krakowskim 1458 r., zmarł w Wilnie 1482, kanonizowany od Leona X r. 1521.
- ↑ Taszycki stał się potem gorliwym apostołem Socynianizmu, zaszczepił go w Chomranicach, Męcinie, Wielogłowach i Lusławicach nad Dunajcem.
- ↑ Przy odnawianiu kościoła 1890 r. oglądaliśmy odłamy tychże wmurowane w ścianę za wielkim ołtarzem.
- ↑ Ks. Stanisław Kukliński S. J. opisał jego życie w osobnej książce: Virtutes Thomae Oborski, Eppi Laodicensis, Suffraganei et Canonici Cracoviensis. W Krakowie 1663.
- ↑ Dziwne bo też koleje przebył ten obraz cudowny. Z krajów wschodnich do Polski przywieziony, od r. 1297—1654 pozostawał w kościele franciszkańskim, później znów w osobnej kaplicy obok tegoż kościoła. W r. 1753 po pożarze klasztoru Franciszkanów złożony był przez czas niejaki w kaplicy zamkowej, potem przeniesiony napowrót do franciszkańskiej kaplicy. OO. Franciszkanie po swej kasacie 1782 r. chcieli go zabrać z sobą do Starego Sącza, gdzie chwilowy dla siebie znaleźli przytułek, lecz oparło się temu stanowczo miasto, dowodząc, że cudowny obraz Przemienienia Pańskiego łączy się ściśle z założeniem Nowego Sącza, że od niepamiętnych czasów szczególniejszą cześć od mieszkańców odbiera, że z powodu przeniesienia jego do Starego Sącza powstałoby wielkie pomiędzy ludem wzburzenie i narzekanie. Tymi względami spowodowany ówczesny dziekan kollegiaty ks. Wojciech Mroziński, wniósł prośbę do konsystorza Tarnowskiego o zatrzymanie obrazu. Biskup-nominat ks. Jan Duval przychylił się do jego prośby, wskutek czego obraz prywatnie i skrycie w myśl rozporządzenia biskupiego przeniesionym został do kościoła farnego 2 września 1785 r. Zobacz książkę: „Zbiór cudów obrazu Przemienienia Pańskiego,“ przez ks. Bonawenturę Sikorskiego, gwardyana konwentu nowosądeckiego. W Krakowie 1767 r.
- ↑ Archiwum miejskie Nowego Sącza. Do ciekawych pamiątek miasta należy kaplica św. Marka, na „Błoniach“ zwana, zbudowana 1771 r. na miejscu, gdzie dawniej zbrodniarzów publicznie tracono. W jej ołtarzyku jest prosta rzeźba „Upadek Chrystusa pod krzyżem,“ słynna z tego względu, że w czasie pożaru, w ogniu będąc nie zgorzała, a pewien ciemny żebrak siadujący przy niej; wzrok odzyskał.
- ↑ Wystawiona 1632, odnowiona 1871 r.; dzwonek sygnaturki nosi napis: S. Nicolaus 1691.
- ↑ Akta wizyty kanonicznej księcia-biskupa krakowskiego Kajetana Sołtyka 1763 r.
- ↑ Summarium Privilegiorum, pag. 26.
- ↑ Summarium Privilegiorum, p. 29.
- ↑ Szczegóły o tem, zaczerpnięte z archiwum klasztornego OO. Augustyanów krakowskich, zawdzięczam uprzejmej łaskawości O. Przeora Aug. Sutora.
- ↑ IV, Reg. I—8.
- ↑ IV, Reg. IX—1 — Izai XXII.
- ↑ Mar. I—6.
- ↑ Łuk. XII—35.
- ↑ Objaw. I—13.
- ↑ Surius T. IV przy końcu.
- ↑ Baroniusz T. VI an. 450.
- ↑ Sermo 92 de baptismo Augustini.
- ↑ „Źródło łask nieprzebrane“ przez ks. Piotra Geszkę, Kraków 1766; „Zdrój pociechy“ przez ks. Władysława Weissenbacha, Rzeszów 1872.
- ↑ Przechowuje się dotąd w domu naszym jego wielki olejny portret.
- ↑ Napróżno szukałem spisu inwentarza w tutejszem starostwie. Tyle tylko zkądinąd wiadomo, że jeden ołtarz boczny, tudzież piękne stalle, ozdobione 20 obrazami z życia św. Norberta, przeniesiono do kościoła farnego, które istniały tam aż do r. 1880. Dawne dzwony tego kościoła, znajdują się obecnie we wsi Szczyrku w Wadowickiem. Biblioteka zaś domowa częścią przeniesioną została do rządowych bibliotek, częścią różnemi drogami do księgozbiorów prywatnych. Teraźniejsze dwa dzwony, poświęcone przez biskupa Tarnowskiego Franciszka Pistka, odlał Jerzy Bagiński z Podgórza 1835 r., kosztem arcyksięcia Ferdynanda d’Este, za rektoratu ks. Józefa Zranickiego T. J.
- ↑ Brat zakonny, zwiedziwszy Anglią i Chiny, porzucił zakon w Połocku 1814 r. — Słynął on jako rytownik i mistrz wyrobów rzeźbiarskich na kości słoniowej. Zostawił po sobie wiele blach gotowych pod prasę.
- ↑ Sprawił ją w r. 1838 adwokat sądecki ś. p. Górka.
- ↑ W r. 1829, kiedy o przybyciu OO. Jezuitów do Nowego Sącza nikt nawet nie marzył, pewna pobożna i szlachetna matrona, widząc w czasie jubileuszu opustoszały kościół św. Ducha i cześć Matki Boskiej Pocieszenia w nim niegdyś kwitnącą zupełnie zaniedbaną, od łez i płaczu powstrzymać się nie mogła. Następnej nocy ukazała się jej we śnie postać Matki Boskiej w te do niej przemawiając słowa: „Nie płacz nademną, wkrótce bowiem przybędą tu kapłani, którzy w tym moim kościele cześć moją zaniedbaną na nowo przywrócą“. Owa matrona długo swój sen w ścisłej tajemnicy chowała. Dopiero r. 1832, skoro Ojcowie Tow. Jez. do Sącza przybyli i kościół norbertański odnawiać zaczęli, przyniosła w ofierze dla Matki Boskiej 9 rzędów drogich korali, które po dziśdzień jej obraz zdobią, a przy tej sposobności sen swój wiernie opowiedziała. Litterae annuae collegii Neosandecensis S. J. an. 1832.
- ↑ Ten Zakliczyn leży przy Sieprawiu w pobliżu Wieliczki, i już w r. 1464 był gniazdem Jordanów, z którego się pisali. Mikołaj Jordan kasztelan wiśnicki, nabył r. 1511 na własność dobra melsztyńskie wraz z zamkiem od Jana Melsztyńskiego, które aż do r. 1597 były własnością Jordanów. Starszy brat Mikołaja, Jan Jordan kasztelan biecki, starosta spiski i oświecimski, wielkorządca krakowski † 1507, zostawił synów: Zygmunta, Achacego, Krzysztofa i Hermolausa.
- ↑ Heraldyk polski ks. Niesiecki S. J. zowie go podsędkiem krakowskim 1553 r. W aktach łacińskich gminy Świniarska z drugiej połowy XVI wieku, dziś już zetlałych i trudno czytelnych, taki jego znajduje tytuł: Stanislaus de Gdów Wielopolski, Dapifer Terrae Cracoviensis, Vladarius Sandecensis.
- ↑ Z bocznych ołtarzy św. Norberta, Ukrzyżowania, Jana Nepom. i św. Urszuli, pozostał tylko ołtarz św. Anny na korytarzu kościelnym, przeniesiony ztąd 1862 r. do kaplicy przy zakrystyi.
- ↑ Tutaj to nieodżałowanej pamięci O. Karol Antoniewicz, po raz pierwszy dał się poznać ze swej porywającej wymowy, zanim jako głośny missyonarz w Galicyi, Księstwie Poznańskiem i na Szląsku zasłynął.
- ↑ Wyjęta z aprobowanej przez władzę duchowną książeczki „Zdrój Pociechy“.