Żywot Michała Anioła/Część druga/1

<<< Dane tekstu >>>
Autor Romain Rolland
Tytuł Żywot Michała Anioła
Wydawca Wydawnictwo B. Rudzki
Data wyd. 1924
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Wacław Berent
Tytuł orygin. Vie de Michelange
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
I.
MIŁOŚĆ.
I’ me la morte, in te la vita mia.[1]

Wówczas w sercu opustoszałem, gdy się w niem dokonało wyrzeczenie się wszystkiego, co je wiązało z życiem, zrodziło się życie nowe, odkwitła wiosna po raz wtóry, — miłość rozgorzała plomieniem jaśniejszym. Nie było jednak w tej miłości nic egoistycznego i zmysłowego. Było to raczej mistyczne uwielbienie dla piękności Cavalierego. Była to religijna przyjaźń z Wiktorją Colonna, — dwojga żarliwych dusz obcowanie w Bogu. Była to wreszcie tkliwość ojcowska dla osieroconych siostrzeńców, oraz współczucie dla biednych i słabych, — święte miłosierdzie.
Miłość Michała Anioła do Tomasza dei Cavalieri nadaje się bardzo ku temu, aby stropić umysły mierne, — zacne i sprośne, w równej mierze. Lecz nawet we Włoszech z końca Odrodzenia narażała się miłość taka na komentarze przykre; Aretino czynił do niej przymówki obelżywe[2]. Ale zniewagi Aretinów — (nie brak ich nigdy) — nie mogą dosięgnąć takiego Michała Anioła. „Stwarzają sobie w sercu Michała Anioła z materjału, z jakiego składa się ich własne serce“[3].
Nie było duszy czystszej nad jego duszę. Żadna me miała o miłości pojęcia bardziej religijnego.

„Niejednokrotnie słyszałem Michała Anioła, — pisze Condivi, — rozmawiającego o miłości; powiadali mi potem ci, którzy byli przy tem obecni, że nie inaczej o niej mówi, niźli Platon. Co do mnie, nie wiem, co pisze o tem Platon; wiem tylko dobrze, że obcując z Michałem Aniołem tak długo i poufnie, nie słyszałem nigdy, by z jego ust dobywały się kiedykolwiek powiedzenia inne, prócz najprzystojniejszych, które mogłyby stłumić w młodzieży wszelkie żądze nieokiełzane“.

Lecz ten idealizm platoński nie miał w sobie nic literackiego i chłodnego: łączył się on z tą żarliwością ducha, która czyniła Michała Anioła pastwą wszelkiego piękna, jakie ujrzał. Wiedział o tem sam i wyznaje to, wymawiając się któregoś dnia od zaproszenia do przyjaciela Giannottiego:

„Gdy widzę człowieka mającego jakiś talent lub dar duchowy, człowieka, który potrafi powiedzieć lub uczynić cośkolwiek lepiej od innych ludzi, wówczas oddaję mu się tak całkowicie, że przestaję już należeć do siebie samego... Jesteście wszyscy tak bardzo uzdolnieni, że gdybym przyjął zaproszenie wasze, straciłbym swą wolność; każdy z was ukradłby mi cząstkę mnie samego. Nawet tancerz, lub lutnista, gdy są wybitni w swej sztuce, mogliby ze mną zrobić, co im się podoba. Zamiast tedy wypocząć, skrzepić się i wypogodzić ducha w towarzystwie waszem, miałbym duszę rozdartą i rozprószoną na cztery wiatry i to tak dalece, że w ciągu kilku dni następnych nie wiedziałbym, w jakim świecie się obracam“.[4]
Skoro go tak zniewalało piękno myśli, słów, lub dźwięków, o ileż bardziej czynić to musiało piękno cielesne!

Do czegoż gna mnie twarz pełna pięknosci?
Bo nic innego w świecie mnie nie cieszy:
Jeno bym wzniósł się...[5]

Dla tego wielkiego twórcy kształtów wspaniałych, a człowieka głęboko wierzącego zarazem, było piękne ciało czemś boskiem, — było Bogiem samym, objawiającym się w powłoce cielesnej. Zbliżał się doń ze drżeniem, jak Mojżesz do krzaka gorejącego. Przedmiot jego uwielbienia stawał się dlań prawdziwem bożyszczem, jak mawiał. Bił przed niem czołem; a to dobrowolne upokarzanie się wielkiego człowieka, tak przykre dla szlachetnego Cavalierego, stawało się tem osobliwsze, że bożyszcze o pięknem obliczu miewało niekiedy duszę pospolitą i godną pogardy, jak Febo di Poggio. Lecz Michał Anioł nie dostrzegał tego... Czyżby istotnie nie dostrzegał? — Nie chciał widzieć; dokańczał w sercu swojem zarys posągu.
Najstarszym z tych jego miłośników idealnych, z tych ucieleśnionych snów, był Gherardo Perini, około 1522 r.[6]. Zainteresował go potem żywo Febo di Poggio w 1533 r., oraz Cecchino dei Bracci w 1544[7]. Jego przyjaźń dla Cavalierego nie była tedy ani wyłączną, ani jedyną; była jednak trwałą i osiągnęła to wysokie napięcie, usprawiedliwione poniekąd nie tylko pięknością przyjaciela, lecz i jego wartością moralną.
„Bez porównania więcej, niźli wszystkich innych — powiada Vasari, — miłował Tomasza dei Cavalieri, szlachcica rzymskiego, młodzieńca, pełnego zapału dla sztuki. Zrobił jego portret na kartonie, wielkości naturalnej, — jedyny portret, jaki narysował; miał bowiem wstręt do odtwarzania osób żyjących, chyba, że były one wielce niezwykłej urody“.
Varchi zaś dodaje:

„Gdym widział w Rzymie Messer Tomassa Cavalieri, był on nietylko niezrównanej urody, ale i niepospolitego ducha, miał zaś przy tem tyle wdzięku w obejściu, tyle szlachetności w zachowaniu się, że zasługiwał istotnie na to, aby go kochano, tem bardziej, im bliżej się go poznawało“[8].

Michał Anioł poznał go w Rzymie na jesieni 1532 r. Pierwszy list Cavalierego, w odpowiedzi na płomienne wyznania Michała Anioła, jest pełen godności:

„Otrzymałem list pański, tem dla mnie droższy, że całkowicie nieoczekiwany. Nieoczekiwany, mówię, ponieważ nie uważam się za godnego, by człowiek taki, jak Pan, pisał do mnie. Co zaś do ludzkich pochwał, powiadanych Panu o mnie, oraz co się tyczy prac moich, dla których żywi Pan, według swego zapewnienia, niemałą sympatję, odpowiedzieć muszę, że są to rzeczy zbyt błahe, aby mogły skłonić człowieka o Jego geniuszu, tak niebywałym ( — nie mówię: podobnym, bo drugiego takiego genjusza niema na świecie, — ), aby mogły Go skłonić do pisania do młodszego i początkującego zaledwie malarza, tak pełnego jeszcze niewiedzy wszelkiej. Nie mogę mimo to przypuszczać, aby Pan kłamał. Wierzę tedy, jestem tego nawet pewien, że życzliwość Pańska nie ma innej przyczyny nad tę miłość, jaką człowiek taki, jak Pan, który jest uosobieniem sztuki, żywić winien z konieczności dla tych, którzy poświęcają się sztuce i kochają ją. Do takich ja właśnie należę, w miłości zaś do sztuki nie ustępuję nikomu. Rad odwzajemniam się Panu uczuciem i upewniam Go, że nie kochałem żadnego człowieka bardziej, niźli Pana i że niczyjej przyjaźni nie pożądałem tak bardzo, jak Pańskiej. Proszę, aby Pan liczył przy każdej sposobności na moją gotowość do usług i polecam się Panu na zawsze.
Całkowicie Panu oddany
Thomao Cavalieri“.[9]

Cavalieri zachowywał, zda się, zawsze ten ton serdeczny, pełen poważania i rezerwy. Pozostał wierny Michałowi Aniołowi aż do jego skonu, przy którym był obecny. Posiadał też jego zaufanie niezmienne, uchodził za jedynego człowieka, mającego wpływ na Michała Anioła i miał tę nielada zasługę, iż używał swego wpływu wyłącznie dla dobra swego przyjaciela i k’woli jego wielkości. On to skłonił Michała Anioła do wykończenia w drzewie modelu kopuły Świętego Piotra. On przechował plany Michała Anioła do budowy Kapitolu i pracował nad ich urzeczywistnieniem. On wreszcie, po śmierci Michała Anioła czuwał nad wykonaniem jego woli.
Lecz przyjaźń Michała Anioła dlań była, niczem szał miłosny. Pisywał doń listy szaleńcze. Zwracał się do swego bożyszcza z najkorniejszą czołobitnością[10]. Nazywa go „potężnym genjuszem..., cudem..., światłem stulecia“; błaga „by nim nie gardził za to, że się nie może porównać z nim, któremu nikt nie dorówna“. Składa mu w darze całą teraźniejszość swą, całą swą przyszłość i dodaje te słowa:
„Boli mnie to niezmiernie, iż nie mogę Panu ofiarować i przeszłości mojej, aby móc mu służyć dłużej; gdyż przyszłość moja będzie krótka: jestem zbyt stary...[11].
Nie wierzę, aby cośkolwiek zniszczyć mogło przyjaźń naszą, choć mówię to bardzo zarozumiale, stoję bowiem nieskończenie niżej od pana[12]. Imienia pańskiego mógłbym zapomnieć równie nie łacno, jak pokarmu, którym żyję; a raczej o pożywieniu zapomniałbym rychlej, które podtrzymuje jedynie ciało moje, nie sprawiając mi przyjemności, podczas gdy imię pańskie karmi duszę i ciało i wypełnia je taką słodyczą, że póki myślę o panu, nie czuję ani bólu, ani obawy śmierci[13]. Dusza moja jest w rękach tego, komu ją oddałem[14]. Gdybym musiał przestać myśleć o nim, sądzę, że padłbym martwy na miejscu“[15].
Dawał Cavalieremu wspaniałe upominki:

Zdumiewające rysunki, wspaniałe głowy, kreślone ołówkiem i sangwiną, które robił w zamiarze uczenia go rysunków. Następnie narysował dla niego Ganimeda, unoszonego w niebo przez orła Zeusowego. Tityosa z sępem, karmiącym się jego sercem, spadek wozu słonecznego Phaetona do Padu, oraz Bakchanalję dziecięcą: dzieła wielce niezwykłego piękna i o doskonałości wykończenia, jaką trudno sobie wyobrazić[16].
Posyłał mu sonety, niekiedy wspaniałe, często ciemne; niektóre z nich były wygłaszane w kołach literackich i znane w całych Włoszech[17]. O następującym sonecie powiedziano, że był najpiękniejszym poematem lirycznym we Włoszech w szesnastym wieku[18]:

Twemi oczyma widzę światłość błogą,
Której nie widzi me ślepe spojrzenie.
Siłą nóg twoich w lekkość ciężar mienię,
Któremu sprostać me chrome nie mogą.

Bez piór, na skrzydłach twych lotną mknę drogą,
Twym duchem wzbijam się w niebios sklepienie.
Jak zechcesz, blednę, albo się rumienię,
Ziębnę na słoncu, płonę zimą srogą.

O mojej woli, twa wola stanowi,
Myśli me rodzą się z serca twojego;
Oddech twój życie w moich słowach wznieca.

Sam przez się rówien jestem księżycowi,
Z którego tyle li oczy dostrzegą
W niebiosach, ile go słońce oświeca.[19]

Słynie jeszcze bardziej ten drugi sonet, jedna z najpiękniejszych pieśni miłosnych, jaka kiedykolwiek napisana została na chwałę przyjaźni doskonałej:

Gdy czysta miłość, wzniosła litość święci
Dwa serca, w szczęściu wierne sobie stale,
Gdy biorą jedno nieszczęście w podziale,
Rządzone jednym duchem w jednej chęci,

Gdy jedna dusza w dwojgu ciał je nęci
Lecieć na jednych skrzydłach w nieba dale,
Gdy miłość bierze, za cel jednej strzale,
Kochanków, którzy płoną nią przejęci,

Gdy zamiast siebie kochać, każdy baczy
W drugim pragnienia przedmiot i czułości,
Gdy dwóch o celu jedynym pamięta,


Gdy innych tysiąc tysięcy nie znaczy
Ni setnej części wobec tej miłości:
Czyż może niechęć zerwać takie pęta?[20]

To zapominanie o sobie samym, to żarliwe oddawanie się całej istoty człeczej, która się wręcz roztapia w istocie kochanej, nie przejawiało się zawsze z taką pogodą. Smutek przemagał z czasem, a dusza, opętana miłością, szamotała się w biadaniach:

Płaczę i trawię się męką i gorę,
Żywiąc tem serce...[21]

„Odjąłeś mi życia słodycze“ — wymawia innym razem Cavalieremu[22].
Na te wiersze, nazbyt namiętne, odpowiadał „luby i miłowany Pan“[23] chłodem pełnym poważania i spokoju[24]. W skrytości serca była bowiem nie w smak Cavalieremu przesada tej przyjaźni. Michał Anioł usprawiedliwiał się przed nim:

...Jeżeli kocham, drogi Panie, w Tobie,
Co za najlepsze masz,[25] niech cię nie gniewa,
Że duch tak ducha do miłości kusi.

Czego się uczę w Twoich lic ozdobie,
Niech się myśl ludzka pojąć nie spodziewa,
Kto chce to poznać, wprzódy umrzeć musi.[26]

Ta namiętność do piękna nie miała w sobie istotnie nic nieszlachetnego[27]. Jednakże sfinks tej miłości płomiennej i zmylonej[28], a czystej mimo wszystko, nie stawał się przez to mniej niepokojącym i niesamowitym.
Te przyjaźni chorobliwe, — ten rozpaczliwy wysiłek, by pustce swego życia zadać kłam i stworzyć dla się miłość, której tak łaknął, — zakończyło na szczęście jasne uczucie dla kobiety, która zdołała zrozumieć to stare dziecko, samotne i zbłąkane na świecie, oraz sprawić, że w jego duszę udręczoną wstąpiło nieco spokoju, zaufania, rozsądku i melancholijnego pogodzenia się z życiem śmiercią.

***

W r. 1533 i 1534 przyjaźń Michała Anioła do Cavalierego doszła do najwyższego napięcia[29]. W roku 1535 zapoznał się z Wiktorją Colonną.
Urodziła się ona w r. 1492. Ojcem jej był Fabrizio Colonna, pan na Paliano, książę Tagliacozzo. Jej matka, Agnieszka de Montefeltro, była córką wielkiego Federiga, księcia Urbino. Ród jej był jednym z najświetniejszych we Włoszech, był z tych, w których najlepiej objawiał się promienny duch Odrodzenia. W siedemnastym roku życia poślubiła markiza z Pescary, Ferranta Francesca d’Avalosa, wielkiego generała — zwycięzcę z pod Pawji. Kochała go, on nie kochał jej wcale. Nie była piękną[30]. Na znanych jej podobiznach, w medalach, ma oblicze raczej męskie, o silnej woli, nieco twarde: czoło wysokie, nos długi i prosty, warga górna krótka i cierpka, warga dolna nieco wystająca, usta zaciśnięte, podbródęk wydatny[31]. Filonico Alicarnasseo, który ją znał i opisał jej życie, daje do zrozumienia, mimo całej oględności wyrażeń, że była brzydką: „Gdy wyszła za mąż za markiza z Pescary, — pisze, — zajęła się gorliwie rozwinięciem swych darów duchowych; nie będąc bowiem wielce urodziwą, kształciła się w naukach dla zapewnienia sobie tej nieśmiertelnej piękności, która nie mija jak uroda“. — Była żarliwą intelektualistką. W jednym z sonetów powiada o sobie, „że grube zmysły, — niezdolne wytworzyć tej harmonji, jaką rodzi czysta miłość dusz szlachetnych, — nie wzbudzały w niej nigdy ani przyjemności ani cierpienia... Jasne płomię, — dodaje, — wzniosło me serce tak wysoko, że niskie myśli obrażają je“. Zgoła, nie z tych kobiet była ona, które mógł pokochać świetny i zmysłowy Pescara, lecz, — jak chce nierozsądek miłości, — zdolna była jego pokochać i cierpieć z tego powodu.
Cierpiała też okrutnie nad niewiernością małżonka, który ją zdradzał we własnym domu, z wiedzą i na oczach całego Neapolu. Lecz gdy umarł w roku 1525, pozostała na zawsze niepocieszoną. Szukała ucieczki w wierze i w poezji. Wiodła życie klasztorne, zrazu w Rzymie, następnie w Neapolu[32] nie wyrzekając się atoli myśli świeckich: poszukiwała samotności, aby móc się zatapiać we wspomnieniach miłości swojej, którą opiewała w wierszach. Najwięksi pisarze Włoch ówczesnych byli z nią w stosunkach: tacy, jak Sadoleto, Bembo, Castiglione, który jej powierzył rękopis swego Cortegiano, jak Ariosto, opiewający ją w swym Orlando, jak Paolo Giovio, Bernardo Tasso, Lodovico Dolce. Od roku 1530 poczęły się rozpowszechniać po Włoszech jej sonety, jednając jej śród kobiet ówczesnych sławę niebywałą. Usunąwszy się aż w zacisze Ischii, w samotności tej pięknej

Michał Anioł: Portret Wiktorii Colonny Londyn — British Museum
wyspy, śród harmonji morza. opiewała niezmordowanie swą miłość przeduchowioną.

Lecz od roku 1534 religja opanowała ją całkowicie. Ogarnął ją duch reformy katolickiej, wolny duch religijny, który, unikając schyzmy, zmierzał do reformy kościoła. Nie wiadomo, czy poznała w Neapolu Juana de Valdez.[33], wstrząsnęły ją jednak kazania Bernardina Ochino ze Sieny[34]. Była w zażyłości z Piotrem Carnesecchi[35], Gilbertim, Sadoletem, z szlachetnym Reginaidem Polem, oraz z największym z pośród tych prałatów i reformatorów, którzy w r. 1536 zawiązali Collegium de emenanda Ecclesia: — z kardynałem Gaspare Contarinim[36], zabiegającym daremnie na sejmie w Ratysbonie o zgodę z protestantami. On to odważył się napisać te słowa mocne[37]:

Prawo Chrystusa, jest prawem wolności... Nie można nazwać rządem tego, co się zasadza na woli jednego człowieka, z natury swej skłonnego do zła i niezliczonych namiętności. Nie! Wszelkie panowanie jest panowaniem rozumu. Zadaniem jego jest — wieść drogą prawą wszystkich, którzy mu są podlegli, do ich słusznego celu: szczęścia. Władza papieża jest również władzą rozumu. Papież winien wiedzieć, że wywiera władzę swoją nad ludźmi wolnymi. Nie powinien wedle swego upodobania nakazywać, zabraniać lub rozwiązywać, lecz jedynie na zasadach rozumu, nakazów boskich i miłości: — na zasadzie, która wszystkich wiedzie do Boga i do powszechnego dobra“.

Wiktorja była jedną z najbardziej egzaltowanych dusz w tej nielicznej grupie idealistów, jednoczącej najczystsze sumienia Włoch. Korespondowała z Renée’m z Ferrary i z Małgorzatą Nawarską; zaś Piotr Paweł Vergerio, który stał się później protestantem, nazwał ją „jednem ze świateł prawdy“. — Lecz gdy wszczął się ruch przeciw reformacji i gdy na jego czele stanął nieubłagany Caraffa[38], opadły ją śmiertelne wątpliwości. Była, jak Michał Anioł, duszą żarliwą, lecz słabą: miała potrzebę wiary, a była niezdolna oprzeć się autorytetowi kościoła. „Umartwiała się do tego stopnia postami i włosiennicą, że pozostały z niej zaledwie skóra i kości[39]. Przyjaciel jej, kardynał Pole[40], wrócił jej pokój duszy, zniewalając do poddania się, do ukorzenia pychy ducha swego i do zapamiętania się w Bogu. Upajała się tem poświęcaniem samej siebie... Gdybyż tylko poświęciła siebie wyłącznie! Wraz ze sobą poświęcała jednak i przyjaciół swych: wyparła się Ochina, którego pisma wydała inkwizycji rzymskiej. Podobnie jak Michała Anioła, złamała i tę wielką duszę trwoga. Wyrzuty swe zatapiała w rozpaczliwym mistycyzmie:

„Widzieliście (ojcze wielebny) chaos niewiedzy, w jakiej byłam pogrążona, labirynt błędów, w jaki zmierzałam, — ciałem wciąż ruchliwa, aby znaleźć wytchnienie, duszą nieustannie wzburzona. aby znaleźć spokój, Bóg sprawił, że powiedziane mi było: Fiat lux! i że okazano mi, iż byłam niczem, a wszystko było w Chrystusie“[41].

Wzywała śmierci jak wyzwolenia. Zmarła unia 25-go lutego 1547 r.

***

Było to w czasach największego przejęcia się jej wolnym mistycyzmem Valdeza i Ochina, gdy poznała Michała Anioła. Ta kobieta smutna i udręczona, potrzebująca zawsze oparcia na przewodniku duchowym, odczuwała nie mniejszą potrzebę obcowania z istotą słabszą, bardziej od niej nieszczęśliwą, aby móc ją obdarzać tą miłością macierzyńską, jaką przepełnione było jej serce. Starała się ukrywać przed Michałem Aniołem swój niespokój wewnętrzny. Napozór pogodna, powściągliwa i nieco chłodna, zdołała udzielić Michałowi Aniołowi tego spokoju, po który sama zwracała się do innych. Ich znajomość, nawiązana oko 1535 r., stała się od jesieni 1538 r. przyjaźnią zażyłą, skróś opartą na miłości bożej. Wiktorja miała lat czterdzieści sześć, on zaś lat sześćdziesiąt trzy. Mieszkała w Rzymie w klasztorze San Silvestro in Capite u podnóża Monte Pincio. Michał Anioł mieszkał w pobliżu Monte Cavallo. Spotykali się w niedzielę w kościele San Silvestro na Monte Cavallo. Brat Ambrogio Caterino Politi odczytywał im listy Świętego Pawła, nad któremi rozprawiali wspólnie. Malarz portugalski, Franciszek da Hollanda, przekazał nam wspomnienie o tych rozmowach w swych czterech Dialogach o malarstwie[42]. Jest to nader żywy obraz przyjaźni poważnej i tkliwej.
Gdy Franciszek Hollanda przybył za pierwszym razem do kościoła San Silvestro, zastał tam markizę z Pescary w towarzystwie kilku przyjaciół, zasłuchanych w lekturę pobożną. Michała Anioła nie było między nimi. Gdy skończono odczytywanie Listu św. Pawła, uprzejma pani zwróciła się do cudzoziemca:
— Francesco da Hollanda posłuchałby prawdopodobnie chętniej jakiej rozprawy Michała Anioła, niźli tego kazania.
Na co Francesco urażony niemądrze:
— Czyżby Wasza Ekscelencja przypuszczała, że nie mam zmysłu dla rzeczy innych i zdatny jestem jedynie do malowania?
— Nie bądźcie tak podejrzliwi, messer Francesco, — wtrącił Lattanzio Tolomei, — markiza jest głęboko przeświadczona, że malarze są zdatni do wszystkiego. Tak bardzo cenimy malarstwo, my Włosi! Być może, iż markiza chciała do przyjemności przez was już doznanej dodać jeszcze i możność usłyszenia Michała Anioła.
Francesco usprawiedliwia się tedy gorliwie, zaś markiza zwraca się do jednego ze swych służących:
— Idź do Michała Anioła i powiedz mu, że po nabożeństwie zostaliśmy z messer Lattanziem w tej kaplicy, gdzie panuje chłód miły; gdyby zechciał nam darować nieco czasu, byłoby to z wielkim pożytkiem dla nas... Ale, — dorzuciła, znając nietowarzyskość Michała Anioła, — nie mów mu, że Francesco da Hollanda, hiszpan, jest tu między nami.
W oczekiwaniu powrotu wysłańca zastanawiano się w rozmowie nad tem, czem zniewolić Michała Anioła do mówienia o malarstwie i w jaki sposób to uczynić, aby nie zauważył ich zamierzeń; bo, gdyby się spostrzegł, uchyliłby się niezwłocznie od dalszej rozmowy.
„Nastała chwila ciszy. Zastukano do drzwi. Wyrażamy obawę, że mistrz nie przyjdzie, skoro odpowiedź jest tak rychła. Chciała jednak ma dobra gwiazda, że Michał Anioł, który mieszkał opodal, szedł właśnie wtedy w kierunku San Silvestro, przez Via Esquilina obok Term, snując filozoficzną rozmowę ze swym uczniem Urbino. Nasz posłaniec spotkał go po drodze i sprowadził ze sobą, — w progu stał sam Michał Anioł. Markiza powstała i rozmawiała z nim długo na uboczu, zanim go nie poprosiła, by siadł między Lattanziem a nią.
Przysiadł się do niego i Francesco da Hollanda, lecz Michał Anioł nie zwrócił nawet uwagi na swego sąsiada, którego to ubodło do żywa. Rzekł więc urażony:
— Doprawdy, najlepszym sposobem, aby nie być przez kogoś spostrzeżonym, jest siąść wprost naprzeciw niego.
Michał Anioł zdziwił się, spojrzał nań i jął się usprawiedliwiać z wielką uprzejmością:
— Wybaczcie, messer Francesco, nie spostrzegłem Was istotnie, ponieważ oczy me widziały jedynie markizę.
Tymczasem Wiktorja po krótkiej pauzie rozpoczęła mówić ze sztuką godną największego podziwu, o tysiącu rzeczach, w sposób niezmiernie zręczny i dyskretny, nie dotykając bynajmniej malarstwa. — Rzekłbyś, z trudem i sztuką oblegają tu fortecę; a Michał Anioł sprawiał istotnie wrażenie oblężonego, pełnego nieufności i podejrzeń, który tu warty rozstawia, tam mosty ściąga, ówdzie miny podkłada, trzymając załogę całą w pogotowiu u bram i na murach. Lecz nakoniec zwyciężyła markiza. I doprawdy, niktby nie zdołał obronić się przed nią.
— Należy przyznać, — rzekła, — że jest się zawsze zwyciężonym, gdy się atakuje Michała Anioła jego własną bronią, to znaczy podstępem. Należałoby nam, messer Lattanzio, rozmawiać z nim o procesach, brewach papieskich, albo... o malarstwie, jeżeli zechcemy doprowadzić go do milczenia i mieć ostatnie słowo.
To zręczne odwrócenie rzeczy na wspak naprowadza rozmowę na dziedzinę sztuki. Wiktorja zainteresowała Michała Anioła opowiadaniem o jakiejś budowie pobożnej, którą zamierza fundować. Michał Anioł zgłasza natychmiast gotowość obejrzenia miejsca zamierzonej budowy, aby naszkicować jej plan.
— Nie ośmieliłabym się prosić Was, mistrzu, o tak wielką przysługę, — odpowiada markiza, — choć wiem, że we wszystkiem kierujecie się nauką Zbawiciela, który poniża dumnych a wznosi pokornych... To też ci, którzy Was znają, cenią. Michała Anioła więcej jeszcze, niźli jego dzieła, ci zaś, którzy Was osobiście nie poznali, cenią najsłabszą cząstkę Waszą, mianowicie dzieła rąk waszych. Lecz chwalę, mimo to, że zazwyczaj unikacie towarzystwa ludzkiego, chroniąc się od naszych rozmów niepotrzebnych i że, zamiast malować tych wszystkich książąt, którzy Was o to proszą, poświęcacie raczej życie całe jednemu wielkiemu dziełu.
Michał Anioł uchyla się skromnie od tych komplementów, wyrażając swą niechęć dla gaduł i próżniaków, — wielkich panów i papieży, — mniemających, że wolno im narzucać swe towarzystwo artyście, któremu życia i tak nie starcza do wykonania prac swoich.
Poczem rozmowa przechodzi na najwyższe zagadnienia sztuki, które markiza omawia z powagą religijną. Dzieło sztuki jest dla niej, jak dla Michała Anioła, aktem wiary.
Dobre malarstwo, — powiada Michał Anioł, — zbliża się do Boga i jednoczy się z nim... Jest ono zaledwie kopją Jego doskonałości, cieniem Jego pędzla, Jego muzyki, Jego melodji... Nie wystarcza tedy, aby malarz był wielkim i zręcznym mistrzem. Sądzę raczej, że winien on wieść życie możliwie najczystsze i najświętsze, aby Duch Święty kierował jego myślami...[43].
Śród tych rozmów iście świątobliwych, we wzniosłej pogodzie ducha, upływa im tak dzień w murach kościoła San Silvestro. Niekiedy wolą przyjaciele dokończyć tych rozmów w ogrodzie, który nam opisuje Francesco da Hollanda: „w pobliżu fontanny, w cieniu krzewów laurowych, na ławce wspartej o mur całkowicie pokryty bluszczem“, skąd roztaczał się u ich nóg widok na Rzym cały[44].
To piękne obcowanie przyjaciół nie trwało, niestety, długo. Przerwało je przesilenie religijne, przez jakie przechodziła markiza z Pescary. W roku 1541 opuściła nagle Rzym, by zamknąć się w klasztorze w Orvieto, poczem w Witerbo.

Często jednak opuszczała Viterbo, przyjeżdżała do Rzymu, jedynie po to, aby odwiedzić Michała Anioła. On był rozkochany w jej boskim umyśle — odwzajemniała mu się szczerze. Otrzymał od niej i przechowywał mnóstwo listów, pełnych czystej i bardzo tkliwej miłości, — a umiała je wyrazić ta dusza szlachetna.[45]

Na jej życzenie, dodaje Condivi, wykonał Chrystusa nagiego, który, po zdjęciu z krzyża, opadłby martwem ciałem do nóg Przenajświętszej Matki, gdyby dwóch aniołów nie podtrzymywało go pod ramię. Ona zaś, siedząc pod krzyżem z twarzą zapłakaną i bolesną, wznosi oba ramiona ku niebu. Na drzewcu krzyża widać słowa: Non vi si pensa quanto sangue costa.[46] Z miłości dla Wiktorji narysował również Jezusa Chrystusa na krzyżu, nie martwego, jak Go zazwyczaj przedstawiają, lecz żywego jeszcze, z obliczem wzniesionem ku Ojcu i wołającego: „Eli! Eli!“ Ciało jego nie owisa bezwładnie, lecz przegina się i kurczy w ostatnich mękach konania.

Być może, iż Wiktorja natchnęła go również do obu wspaniałych rysunków Zmartwychwstania, znajdujących się obecnie w Luwrze i w British Museum. — Na rysunku z Luwru herkulesowy Chrystus, odrzuciwszy gniewnie ciężką płytę grobu, z jedną nogą jeszcze w mogile, z głową podniesioną i wzniesionemi ramiony, rzuca się w przestwór ku niebu, z rozmachem gwałtownym, przypominającym Jeńców z Luwru.... Powrócić do Boga! Porzucić ten świat i tych ludzi na nim, na których oto Zmartwychwstały spoglądać nawet nie raczy, gdy w przerażeniu i otępieniu pełzają u jego nóg. Móc wyrwać się z wszelkiej ohydy tego życia, — nareszcie, nareszcie!... — Rysunek z British Muzeum jest pogodniejszy. Chrystus wystąpił z grobu: buja nad nim, ciało jego krzepkie opływa pieściwie powietrze, w którem się wznosi z ramionami skrzyżowanemi na piersiach, z głową w tył odrzuconą i przymkniętemi w ekstazie oczyma: wstępuje w światło, jak promień słoneczny.

Michał Anioł: Zmartwychwstanie Rysunek — British Museum
Tak oto Wiktorja objawiła ponownie sztuce Michała Anioła świat wiary. Uczyniła dlań coś więcej jeszcze: dała rozmach jego genjuszowi poetyckiemu, który się ocknął był w miłości dla Cavalierego[47] 259. I oświeciwszy go o rzeczach objawień religijnych, które przeczuwał głucho, dała mu zarazem, — jak to wvkazał Thode, — przykład opiewania tych objawień w wierszach. Właśnie w pierwszych latach ich przyjaźni pojawiły się pierwsze Sonety duchowne Viktorji[48]. Przesyłała je przyjacielowi swemu w miarę ich powstawania[49].

Czerpał z nich łagodne ukojenie, — życie nowe. Ten sonet napisany raz przezeń w odpowiedzi, świadczy o tkliwej wdzięczności jego:

Duchu szczęśliwy, co żywisz płomieniem
Me serce, w zgon się chylące z starości,
I w otoczeniu twych dóbr i radości
Li mnie z szlachetnych, darzysz pozdrowieniem.

Jak niegdyś k’oczom mym, tak z pocieszeniem
Do ducha mego dziś przybywasz w gosci,
Tak, że nadzieja kiełzna me żałości,
Co żrą mi duszę na równi z pragnieniem.

Więc jeślim znalazł dla siebie rzecznika
W łasce twej, chociaż tyle trosk cię sidla,
Niech ci podzięką ten mój wiersz zapłaci.

Bo lichwa byłaby to wielka, dzika,
Gdybym, za moje szpetne malowidła,
Miał twoje żywe i piękne postaci.[50]

Latem 1544 zamieszkała Wiktorja ponownie w Rzymie, w klasztorze Świętej Anny, gdzie pozostawała aż do śmierci. Michał Anioł odwiedzał ją. Ona zajęła się nim serdecznie: starała się wygody i uprzyjemnienia wnieść w warunki jego codziennego życia, podsuwała mu potajemnie drobne upominki. Lecz starzec posępny, który nie chciał przyjmować podarków od nikogo[51], nawet od tych, których najbardziej kochał, pozbawił ją tej przyjemności.

Zmarła. Był przy jej śmierci i rzekł te słowa wzruszające, które świadczą, jak wielka powściągliwość panowała w ich czystej miłości.
„Nic mnie tak do rozpaczy nie doprowadza, jak ta myśl, że widząc ją już nieżywą, nie ucałowałem jej czoła i policzków, jeno całowałem jej rękę“[52].
„Śmierć ta, — powiada Condivi, — przytępiła go całkowicie na czas dłuższy: zdawało się, że postradał zmysły“.
„Pragnęła zawsze dla mnie jaknajwiększego dobra, — powiadał potem smutnie, zarówno jak ja dla niej (Mi voleva grandissimo bene, e io non meno a lei). Śmierć porwała mi wielkiego przyjaciela“.

Napisał na jej śmierć dwa sonety. Jeden z nich, przesiąknięty duchem platońskim, acz w formie wyszukanej i chropowatej zarazem, jest pełen wizyjnego wręcz idealizmu: zda się jak ta noc ciemna w rozświetleniu błyskawic. Michał Anioł porównywa tu Wiktorję do młota boskiego rzeźbiarza, który sprawia, że z materji wyłaniają się myśli szczytne:

Jeśli mój szorstki młot z twardej wyrywa
Skały kształt ludzi różny, gdy w nią godzi,
Ma kierownicza dłoń dzierży go, wodzi,
A on, ruch biorąc, posłuszny jej bywa.

Lecz ten młot boski, co się w niebie skrywa,
Inne i siebie w pięknie przez się rodzi,
A że młot jeno z pod młota wychodzi,
Z owego wszelki inny młot ożywa.

Że cios tem cięższy bywa w uderzeniu,
Im nad kowadłem podniesie się wyżej:
Ów się nade mnie wzbił pod nieb wyżyny.

Więc młot zostanie mój w niewykończeniu,
Gdy nie da warsztat nieb pomocy chyżej,
Bo tu na świecie był jeden jedyny.[53]

Drugi sonet jest bardziej uczuciowy i obwieszcza zwycięstwo miłości nad śmiercią:

Gdy ta, co rządzi memi westchnieniami,
Znikła ze świata, z mych ócz, z swego ciała:
Natura, co nas uczcić przez nią chciała,
Wezbrała wstydem; kto ją widział - łzami.

Lecz niechaj śmierć się przechwałką nie mami,
Że zgasła przez nią ta wszystkich słońc chwała.
Miłość przemogła i żyć jej kazała
Na ziemi i tam, kędy święci sami.

Zdało się śmierci zbrodniczo zażartej,
Że kresu dozna jej sławiona cnota
I dusza, która nie ma r równie wartej.


Przeciwnie, bardziej, niż za jej żywota,
Świetlanem życiem jaśnieją jej karty
I śmierć otwarła jej do nieba wrota.[54]

***

W czasach tej poważnej i pogodnej przyjaźni[55] wykonał Michał Anioł swe ostatnie wielkie dzieła z zakresu malarstwa i rzeźby: Sąd Ostateczny, freski w kaplicy Paulińskiej i — nareszcie! — grobowiec Juljusza II.
Gdy Michał Anioł opuścił Florencję w r. 1534, aby osiąść w Rzymie, wvzwolony ze wszystkich zobowiązań przez śmierć Klemensa VII, pragnął już tylko móc dokończyć grobowca Juljusza II i umrzeć potem, zrzuciwszy z siebie to brzemię, które ciążyło mu na sumieniu w ciągu całego życia. Lecz zaledwie przybył, dał się znów przykuć nowym panom do nowej taczki.
Paweł III wezwał go do siebie i prosił go, aby mu służyl... Michał Anioł odmówił, powiadając, iż nie może tego uczynić; był bowiem związany kontraktem z księciem Urbino aż do ukończenia grobowca Juljusza II. Wówczas papież wpadł w gniew i zawołał: „Od lat trzydziestu pragnę tego, czyżbym nawet teraz, gdy jestem papieżem, nie mógł ziścić swego pragnienia? Potargam ten kontrakt, chcę, byś mi służył mimo wszystko“[56].
Michał Anioł był gotów uciec z Rzymu.

„Zamierzał udać się w pobliże Genui, do opactwa biskupa d’Aleria, który był jego przyjacielem, a niegdyś przyjacielem Juljusza II: mógłby ukończyć spokojnie dzieło w sąsiedztwie Carrary. Przychodziło mu również na myśl schronić się w Urbino, miejscowości spokojnej, gdzie spodziewał się być chętnie widzianym przez pamięć na Juljusza II: w tym celu posłał tam już nawet jednego ze swych ludzi, żeby zakupił dom“[57].

Lecz w chwili stanowczego postanowienia zbrakło mu woli, jak zawsze; obawiał się skutków swego postępku, oddawał się swej wiecznej, i wiecznie zawodnej, ułudzie, że jakimś tam kompromisem wywinie się jeszcze z tego. Dał si znowu spętać, — i wlókł tę kulę u nogi aż do końca życia.
Pierwszego września 1535 r. breve Pawła III mianuje go naczelnym budowniczym, rzeźbiarzem i malarzem pałacu apostolskiego. A już w kwietniu tegoż roku zgodził się był Michał Anioł wymalować Sąd Ostateczny[58]. Dzieło to pochłaniało go całkowicie od kwietnia 1535 do listopada 1541, to znaczy podczas pobytu Wiktorji w Rzymie. W czasie tej olbrzymiej pracy, — bodaj że w r. 1539, — spadł starzec z rusztowania i ciężko stłukł sobie nogę. „Z bólu i złości nie dał się pielęgnować żadnemu lekarzowi“[59]. Nienawidził lekarzy, w listach swych niepokoił się komicznie, ilekroć się dowiedział, że ktoś z jego rodziny popełnił tę nieroztropność, iż zwracał się o poradę do lekarzy.

„Na jego szczęście, po tym wypadku, mistrz Baccio Rontini z Florencji, jego przyjaciel, lekarz bystrego ducha, a wielce oddany Michałowi Aniołowi, zlitował się nad nim, udał się doń któregoś dnia i zastukał do bramy. A że nikt się nie odezwał, wszedł na górę, błąkał się po wszystkich pokojach, póki nie trafił tam, gdzie Michał Anioł spoczywał w łóżku. Był on nieomal zrozpaczony, ujrzawszy lekarza. Lecz Barcio nie chciał odejść i nie opuścił go, póki go nie wyleczy!“[60].
Podobnie jak Juljusz II, odwiedzał Michała Anioła i Paweł III, aby przyglądać się jego pracy podczas malowania i wyrażać swój sąd. Towarzyszył mu zwykle mistrz ceremonji, Biagio di Cesena. Któregoś dnia zapytał go papież, co myśli o dziele. Biagio, który był osobą wielce surowych zasad, jak powiada Vasari, odparł, że jest rzeczą w najwyższym stopniu nieodpowiednią przedstawiać tyle nieskromnych nagości w miejscu tak uświęconem. Jest to malowidło, — dodał, — które mogłoby zdobić izbę w łaźni, albo oberżę. Oburzony Michał Anioł sportretował go z pamięci po wyjściu; przedstawił go jako Minosa w piekle, z wężem oplatającym mu lędźwie, pośród całej góry djabłów. Biagio poskarżył się papieżowi. Paweł III wyśmiał go: „Gdybyż przynajmniej Michał Anioł umieścił cię w czyśćcu! — wówczas mógłbym cośniecoś uczynić, aby cię stamtąd uratować; ale, skoro strącił się do piekieł, nic tu już poradzić nie mogę: z piekła bowiem niema wybawienia“[61].

Biagio nie był wyjątkiem: malowidłami Michała Anioła gorszyli się również i inni. Włochy stawały się obłudnie cnotliwe, a niezbyt dalekie były te czasy, gdy Veronese miał stawać przed inkwizycją za nieprzyzwoitość swej Wieczerzy u Szymona[62]. Nie brakło tedy ludzi, którzy Sąd Ostateczny okrzyknęli jako zgorszenie. Najgłośniej krzyczał Aretino. Mistrz pornografji postanowił dać nauczkę wstydliwości Michałowi Aniołowi[63]. Napisał do niego bezczelny list Tartufe’a[64]. Oskarża go, że przedstawia „rzeczy, mogące wywoływać rumieńce w domu rozpusty“, denuncjuje go jako bluźniercę przed powstającą wówczas Inkwizycją, „gdyż mniejsze to zło nie wierzyć samemu, niźli porywać się na wiarę innych“. Wzywał papieża, aby kazał zniszczyć fresk. Do oskarżeń o luteranizm dorzucał niecne potwarze na obyczaje Michała Anioła[65], pomawiając go wreszcie i o okradzenie Juljusza II. Na ten nikczemny list, którego celem było wymuszenie darów[66], a gdzie zostały zelżone i zbrukane wszystkie uczucia, tkwiące właśnie najgłębiej w duszy Michała Anioła, — jego pobożność, przyjaźń, honor, — na ten list, którego nie mógł czytać bez śmiechu pogardy i bez płaczu ze wstydu, Michał Anioł nie odpowiedział wcale. Prawdopodobnie pomyślał sobie to, co rzekł niegdyś z druzgoczącą pogardą o pewnych wrogach, iż „nie warto ich zwalczać, gdyż zwycięstwo nad nimi nie ma najmniejszego znaczenia“. — A gdy poglądy Aretina i Biagia na Sąd Ostateczny poczęły się rozpowszechniać, nie uczynił nic, aby na nie jakkolwiek odpowiedzieć, aby te osądy ukrócić. Nie odezwał się ani słowem, gdy dzieło jego nazwano „śmieciem luterskim“[67]. Nic nie powiedział i wtedy, gdy Paweł IV zamierzał zniszczyć całkowicie jego fresk[68]. Nie rzekł nic, gdy z rozkazu tegoż papieża Daniel da Volterra „poubierał w spodnie jego bohaterów“[69]. — Zapytano go, co o tem sądzi. Odpowiedział bez gniewu, z ironją i domieszką współczucia: „Powiedzcie papieżowi, że jest to rzecz błaha, którą łatwo doprowadzić do porządku. Niech Jego Świętobliwość baczy tylko, aby świat doprowadzić do porządku; uporządkowanie malowidła wedle woli nie jest rzeczą mozolną“. Wiedział dobrze, jak żarliwą wiarą przepoił to dzieło, dokonane w czasie rozmów religijnych z Wiktorją Colonna i pod egidą jej duszy niepokalanej. Zarumieniłby się, gdyby mu przyszło bronić czystej nagości swych myśli heroicznych przeciw brudnym podejrzeniom i domniemaniom dusz niskich.
Gdy fresk Sykstyny został ukończony[70], uważał się Michał Anioł za uprawnionego do pracy nad ukończeniem grobowca Julj usza II. Lecz papież, nienasycony, zażądał od starca siedemdziesięcioletniego namalowania fresków w kaplicy Paulińskiej[71]. Niewiele brakowało do tego, by nie sięgnął po kilka posągów, przeznaczonych na grobowiec Juljusza II, dla ozdobienia własnej kaplicy. Michał Anioł musiał to uważać za szczęśliwe rozwiązanie, że pozwolono mu podpisać piąty z kolei i ostatni już kontrakt ze spadkobiercami Juljusza II. Mocą tego kontraktu zobowiązywał się dostarczyć posągów już wykonanych[72] i opłacić dwóch rzeźbiarzy, którzy mieli wykończyć grobowiec; uwalniało go to raz na zawsze od wszelkich innych zobowiązań w tej sprawie.
Lecz zgryzoty z tego powodu nie skończyły się dlań bynajmniej. Spadkobiercy Juljusza II nie przestawali dopominać się od niego pieniędzy, udzielonych mu jakoby w formie zaliczki. Papież kazał mu powiedzieć, aby nie zaprzątał sobie tem głowy i oddał się całkowicie pracy w kaplicy Paulińskiej.

Maluje się jednak głową, — odpowiedział na to, — a nie rękoma; kto nie włada myślami swemi, pozbawia się czci: dlatego też nic dobrego nie zrobię, póki się tych trosk nie pozbędę... Całe życie przykuty byłem do tego grobowca; całą młodość zmarnowałem w nieustannych wysiłkach usprawiedliwiania się przed Leonem i Klemensem VII; nadmierną sumiennością doprowadziłem się do ruiny. Tak chciało me przeznaczenie! Widzę wokół wielu, którzy wyrobili sobie rentę od 2 do 3 tysięcy dukatów; ja zaś po straszliwych wysiłkach całego życia, osiągnąłem jedynie to, że jestem ubogi. I jeszcze traktują mnie jak złodzieja!... Wobec ludzi (nie mówię: wobec Boga) uważam się za człowieka uczciwego; nigdy w życiu nie oszukałem nikogo... Nie jestem złodziejem, jestem obywatelem florenckim, szlacheckiego rodu, synem poważanego człowieka... Jeśli mam się bronić przeciw łajdakom, oszaleję chyba, koniec końców!“[73]

Dla zaspokojenia swych przeciwników wykonał własnoręcznie dwa posągi: Życie czynne oraz Życie kontemplacyjne, mimo że kontrakt nie zobowiązywał go do tego.
W styczniu 1545 r. poświęcony został nareszcie grobowiec Juljusza II w kościele San Pietro in Vincoli, Co pozostało w nim z pierwotnego planu? Mojżesz zaledwie! — stał się on ośrodkiem pomnika, gdy niegdyś miał być jednym ze szczegółów tylko. Karykatura olbrzymiego projektu!
Bądź co bądź zakończyła się wreszcie ta sprawa cała. Michał Anioł został oswobodzony od zmory swego życia.





  1. Poezje LIX. (Staff, 68).
  2. Syn bratanka Michała Anioła w pierwszem wydaniu jego Rime, z r. 1623, nie odważył się ogłosić wiernie poezyj, zwróconych do Tomasza dei Cavalieri. Pozostawiał czytelnika w mniemaniu, że zwrócone są one do kobiety. To też, aż do ostatnich czasów, do badań Scheffera i Symmondsa, uchodził Cavalieri za imię wymyślne, poza którem ukrywała się Wiktorja Colonna.
  3. List Michała Anioła do osoby nieznanej. (Październik 1542 r.). Listy; wyd. Milanesi CDXXXV.
  4. Donato Gianotti, Dialogi, 1545 r.
  5. Poezje CXXXXI.
  6. W Gherarda Perini’ego mierzył przedewszystkiem Artino w napaściach swoich. Frey ogłosił kilka listów Perini’ego do M. A., nader tkliwych, — z roku 1520: „che avendo di voi lettera, mi paia chon esso voi essere, che altro desiderio nono“. (Gdy dostaję list od Was, mam wrażenie, jak gdybym był z Wami, — co jest jedynem pragnieniem mojem). Podpisuje się zaś „vostro come figliuolo“ (Wasz syn, jakgdyby). — Piękny poemat Michała Anioła o bólu rozłąki i zapomnienia, zda się odnosić do niego:

    Ówdzie mnie Miłość moja pozbawiła
    Serca, ach, życia, rzec raczej się godzi.
    Tu mi, bywało, nadzieja się rodzi
    Z pięknych ócz, których odjęła ją siła.

    Tu mnie związała i tu uwolniła,
    Tu rozpaczałem nad sobą w powodzi
    Łez, patrząc z głazu tego, jak odchodzi
    Ta, co zabrała mnie i porzuciła.

    Poezje XXXV; Staff, str. 35.
    [Przyczem: w oryginale wprawdzie „undi far partita colui“, lecz ten rodzaj męski odnosi się do Amor; w polskim przekładzie: Miłość (która mnie pozbawiła... związała... i t. d.)]. —

  7. Henryk Thode w dziele swem: — „Michel-Angelo und das Ende der Renaissance“ nie może się oprzeć pokusie, aby nie odtwarzać swego bohatera jak najpiękniej, chociażby kosztem prawdy niekiedy: umieszcza tedy przyjaźń M. A. dla Feba di Poggio, po skłonności do Gherarda Perini’ego, co ma sprawiać wrażenie, jak gdyby M. A. stopniowo wznosił się aż do przyjaźni z Tomaszem dei Cavalieri: nie może bowiem Thode przypuścić, aby M. A. z wyżyn doskonałej miłości zstępował ku uczuciom dla takiego Feba. W rzeczywistości jednak, był M. A. już od roku w stosunkach z Cavalieri’m, gdy zapłonął do Feba, pisząc doń korne listy (2 grudnia 1533 r. — według Thodego: z września 1534 r. — według Frey’a) oraz poezje gorączkowe i niedorzeczne, w których żongluje imionami Febo i Poggio (Frey CIII i CIV). — Na te listy i poezje odpowiadał ów urwis prośbami o pieniądze. (Patrz Frey, wydanie Poezyj Michała Anioła, str. 526). — Co zaś do Cecchina dei Bracci, — zaprzyjaźnionego z Ludwikiem del Riccio, przyjacielem Michała Anioła, — to ta znajomość jest o lat dziesięć przeszło późniejszą od poznania Cavalieri’ego. Cecchino był synem jednego z wygnańców florenckich w Rzymie i zmarł za młodu w 1544 r. Michał Anioł napisał na uczczenie jego pamięci czterdzieści ośm epigrammatów żałobnych, pełnych idealizmu bałwochwalczego, jeśli się tak wyrazić można, oraz wzniosłego, niekiedy, piękna. Są to może najposępniejsze wiersze, jakie Michał Anioł kiedykolwiek napisał.
  8. Benedetto Varchi: Due Lezzioni. 1549 r.
  9. List Tomasza dei Cavalieri do M. A. (1 stycznia 1533 r.).
  10. Patrz zwłaszcza odpowiedź M. A., napisaną w dniu otrzymania pierwszego listu (1 stycznia 1533 r.). Zachowały się aż trzy gorączkowe bruljony tej odpowiedzi M. A.: „Godziłoby się nazwać po imieniu to, co człek darowywa komuś, który dar ów przyjmuje; ze względu jednak na konwenans, nie stanie się to w tym liście“. — Jasnem jest, że idzie tu o słowo „miłość“.
  11. List M. A. do Cavalieri’ego (z 15 stycznia 1533 r.).
  12. Bruljon listu M. A. do Cavalieri’ego (z 28 lipca 1533 r.).
  13. List M. A. do Cavalieri’ego (z 28 lipca 1533 r.).
  14. List M. A. do Bartłomieja Angiolini’ego.
  15. List M. A. do Sebastjana del Piombo.
  16. Vasari.
  17. Varchi ogłosił i skomentował dwa takie listy M. A. w swoich Due Lezzioni. — M. A. nie zachowywał bynajmniej w tajemnicy swej miłości. Mówił o niej z Bartłomiejem Angiolinim, z Sebastjanem del Piombo. Taka przyjaźń nie dziwiła wówczas nikogo. Gdy umarł Cecchino dei Bracci, okrzykiwał Riccio na wsze strony swą miłość dla niego i rozpacz z powodu jego skonu. „O Donato, przyjacielu drogi! Nasz Cecchino zmarł! Rzym cały opłakuje go. Michał Anioł robi mi rysunek nagrobka dla niego. Napisz mi, proszę, epitaphium na grób ten i przyślij mi list pocieszający. Smutek przyprawia mnie o utratę zmysłów. Opanowania! Z tysiącami zmarłych żyję o każdej godzinie. Boże! Jakże się odmieniła Fortuna“. (List do Donata Giannotti’ego, styczeń 1544 r.). — „Żyłem, dusz tysiąc kochających w łonie chowając”... — w te słowa każe przemawiać Cecchinowi Michał Anioł w jednym ze swoich epigrammatów. (Frey LXXIII12; Staff, str. 86).
  18. Scheffler.
  19. Poezje. (Frey CIX19; Staff 158).
  20. Poezje. Frey XLIV; Staff 48).
  21. Poezje. (Frey LII; Staff 57. Patrz równieź LXXVI; Staff 100). Pod koniec ostatniego sonetu wprowadza Michał Anioł grę słów na temat nazwiska Cavalieri’ego: Resto prigion d’un Cavalier armato: Zostaję więźniem zbrojnego rycerza.
  22. Onde al mio viver lieto, che m’ha tolto. Poezje. (CIX18; Staff 157).
  23. Il desiato mie dolce signiore... (Poezje L.).
  24. Un freddo aspetto. (Ibid. CIX18).
  25. Tekst dosłowny: „To, co sam kochasz w sobie najbardziej“.
  26. Poezje XLV; Staff 49.
  27. Il foco onesto, che m’arde... (Poezje L.). — La casta voglia, che ’l cor dentro infiamma. (Ibid. XLIII).
  28. W jednym z sonetów pragnie M. A., aby skóra jego mogła stać się przyodzianem tego, którego kocha, pragnąłby być obuwiem na jego nogach śnieżystych.
    [Innemi słowy: Pragnąłby być suknią i obuwiem — „umiłowanej“: — zwroty aż konwencjonalne w ówczesnej i wcześniejszej poezji miłosnej! Na tę Petrarkową i trubadurską kanwę, na tę, konwencjonalnie obowiązującą nieomal, rozpaczliwość i przesadę ówczesnej poezji miłosnej, zbyt mało zwraca się uwagi w „psychologicznej“ ocenie poezji Michała Anioła: Ileż „dowodów“ jego pesymizmu i rozpaczliwości odpadłoby przy takiem wejrzeniu. Dla ścisłości nadmienić tu wreszcie należy, że największy, bądź co bądź, znawca Michała Anioła, Henryk Thode, odnosi omawiany tu sonet bynajmniej nie do Cavalieri’ego, lecz do „kobiety nieznanej“, — co do której patrz dopisek 267]. p. t.
  29. Zwłaszcza od czerwca do pażdziernika 1533 r., gdy M. A., powróciwszy do Florencji, żył w rozłące z Cavalierim.
  30. Piękne portrety, w których dopatrywano się jej podobizny, nie są bynajmniej autentyczne. — Do takich należy słynny rysunek, przechowany w Uffizi’ach, przedstawiający młodą kobietę w szyszaku. Conajwyżej mógł tu Michał Anioł podlegać bezwiednym wpływom wspomnienia, idealizując Wiktorję i odmładzając ją: postać bowiem na rysunku w Uffizi’ach ma jej rysy regularne i jej wyraz surowy. Oczy jej, zapatrzone przed się, są wielkie, o wejrzeniu twardem. Szyję ma wolną, piersi odsłonięte. Wyraz ogólny — gwałtowności chłodnej i skupionej.
  31. Taką jest przynajmniej na anonimowym medalu, odtworzonym w Carteggio di Vittoria Colonna (opublikowali go pp.: Ermanno Ferrero i Giuseppe Müller). Tak też widywał ją bezwątpienia Michał Anioł. Włosy ma ukryte w wielkim pasiastym czepcu; suknię surowo zapiętą z wycięciem na szyi.
    Drugi medal anonimowy odmładza ją i idealizuje. (Reprodukowany u Müntz’a, w jego Histoire de l’ Art pendant la Renaissanse III, 248 oraz w L’oeuvre et la vie de Michel-Ange, ogł. przez Gazette der Beaux Arts.). Ma tu włosy wysoko podpięte, z przepaską nad czołem: jeden ich kosmyk osuwa się na policzek, a lekkie sploty — na plecy. Czoło wysokie i proste, oczy spoglądają z uwagą nieco ociężałą, nos długi i kształtny o nozdrzach szerokich; policzki ma pełne, ucho duże, podbródek prosty, zlekka ku górze podany; na gołej szyi lekki woal, piersi gołe. „Wyraz jej jest obojętny, nieco nadąsany.
    Oba te medale, z rozmaitych okresów jej życia, wykazują jako rysy wspólne: nieco osępiałe rozdęcie nozdrzy i wzniosienie wargi górnej; usta małe, milczące, wzgardliwe. Ogólny wyraz postaci zdradza spokój bez złudzeń i radości.
    Frey dopatruje się, w sposób nieco ryzykowny, podobizny Wiktorji w osobliwym rysunku Michała Anioła na odwrotnej karcie jakiegoś sonetu: piękny to i smutny rysunek, którego Michał Anioł nie pragnął prawdopodobnie pokazywać nikomu. — Jest na nim kobieta wiekowa, obnażona do połowy ciała, piersi ma wyschłe i obwisłe; głowa jej nie postarzała się wcale: jest po dawnemu sztywna, dumna i myśląca; naszyjnik oplata szyję smukłą i kształtną; włosy upięte ukrywa czepiec, podwiązany pod brodę i osłaniający uszy. Naprzeciw niej widać głowę starca, przypominającą Michała Anioła, zapatrzonego jak gdyby w nią — po raz ostatni. Nie żyła już bowiem, gdy robił ten rysunek: sonet na jego odwrocie jest pięknym poematem na śmierć Wiktorji: „Quand’ el ministro de sospir mie tanti“... — Frey dał reprodukcję tego rysunku w swem wydaniu Poezyj Michała Anioła (str. 385).
  32. Jej doradcą duchownym był wówczas Matteo Giberti, biskup Werony, jeden z pierwszych z pośród tych, którzy usiłowali działać w kierunku odnowienia kościoła katolickiego. Sekretarzem jego był poeta Francesco Berni.
  33. Juan de Valdez, syn osobistego sekretarza Karola V, osiadł w Neapolu w r. 1534 r. i stanął tu na czele ruchu reformatorskiego. Szlacheckie i wielkie damy znalazły się w jego otoczeniu. Ogłosił liczne pisma, z których najwcześniejsze było: Cento e dieci divine considerazioni (Bazylea 1550 r.) oraz Aviso sobre los interpretas de la Sagrada Escritura. Wierzył w skuteczność wiary samej dla zbawienia, oraz podporządkowywał nauczanie przez Pismo oświeceniu przez Ducha Świętego. Powiadają, że miał w Neapolu przeszło trzy tysiące zwolenników.
  34. Bernardino Ochino, wielki kaznodzieja, generalny wikary kapucynów, stał się w r. 1539 przyjacielem Valdeza, który uległ jego wpływom. Mimo denuncjacji, wygłaszał do r. 1542 kazania w Neapolu, Rzymie i Wenecji, podtrzymywany przez lud, przeciw zakazom Kościoła. Gdy mu groziło oskarżenie o luteranizm, zbiegł do Ferrary, następnie do Genewy, gdzie przeszedł na protestantyzm. Był serdecznym przyjacielem Wiktorji Colonny i, mając opuścić Włochy, w liście poufnym zawiadomił ją o swem postanowieniu.
  35. Pietro Carnesecchi z Florencji, protonotarjusz Klemensa VII, przyjaciel i uczeń Valdeza, był po raz pierwszy wezwany przez Inkwizycję w r. 1546; spalony zaś w Rzymie w r. 1567. Pozostawał w stosunkach z Wiktorją, aż do jej śmierci.
  36. Gaspare Contarini, pochodzący z możnej rodziny weneckiej, bywał posłem weneckim do Karola V w Niderlandach, w Niemczech i Hiszpanji, następnie do Grzegorza VII od 1528–1530 r. Mianowany został kardynałem w r. 1535 przez Pawła III, a w 1541 r. legatem papieskim na sejm w Ratysbonie. Nie powiodło mu się osiągnięcie pojednania z protestantami, popadł natomiast w podejrzenie wśród katolików. Straciwszy otuchę, powrócił i zmarł w Bolonji, w sierpniu 1542 r. Pozostawił liczne pisma: De immortate animae. — Compedium primae philosophiae, oraz traktat o Skuteczności łaski. w którym zbliżał się bardzo do poglądów protestanckich.
  37. Zacytowane przez Henryka Thodego.
  38. Giampietro Caraffa, biskup z Chieti, założył w r. 1524 zakon Teatynów, zaś od r. 1528 rozpoczął w Wenecji dzieło kontrreformacji, które następnie uprawiał z wielką surowością, jako kardynał, zaś od r. 1555, jako papież Paweł IV. — W roku 1540 został zatwierdzony zakon Jezuitów; w lipcu 1542 ustanowiono we Włoszech Inkwizycję z pełnią władzy przeciw heretykom; w roku 1545 rozpoczął się sobór w Trydencie. Był to koniec wolnego katolicyzmu, o jakim marzyli Contarini, Giberti i Pole.
  39. Zeznania Carnesecchiego przed Inkwizycją w r. 1566.
  40. Reginald Pole, z domu York, musiał uciekać z Anglji, z powodu zatargu z Henrykiem VIII; bawił w r. 1530 w Wenecji i stał się gorącym przyjacielem Contariniego. Paweł III zamianował go kardynałem i legatem patrimonium św. Piotra. Dzięki osobistemu urokowi i duchowi pojednawczemu, doprowadził do uległości kościołowi wiele niezależnych umysłów z grupy Contariniego, gotowych do przejścia na protestantyzm. Wiktorja Colonna poddała się całkowicie jego kierownictwu w Viterbo (od 1541 do 1544 r.). — W roku 1554 powrócił Pole do Anglji jako legat papieski; został arcybiskupem Canterbury i zmarł w r. 1558.
  41. List Viktorji do kardynała Morone (22 grudnia 1543 r.). — Patrz, co dotyczy Wiktorji Colonna, pracę Alfreda de Reumont, oraz II tom dzieła Thodego o Michale Aniele.
  42. Francesco da Hollanda: Cztery djalogi o malarstwie, prowadzone w Rzymie w 1538 i 1539 r., — opisane w 1548 r., — ogłoszone zaś przez Joachima de Vasconcellos, — Przekład francuski w Les Arts en Portugal przez hrabiego A. Raczyńskiego, 1846 r., Paryż, Renouard.
  43. I-sza cześć Djalogu o malarstwie w Rzymie.
  44. Ibid. Część III. — W dniu tej rozmowy Oktawjusz Farnese, siostrzeniec Pawła III, żenił się z Małgorzatą, wdową po Aleksandrze de Medici. Na tę uroczystość pochód tryumfalny, — dwanaście rydwanów „antycznych“, — przeciągał przez piazza Navona, gdzie tłoczył się tłum. Michał Anioł z przyjaciółmi swymi schronił się w zacisze kościoła San-Silvestro.
  45. Condivi. — Nie są takiemi wprawdzie te listy Wiktorji, jakie się dotychczas przechowały: są one niewątpliwie szlachetne, lecz nieco chłodne. Nie należy jednak zapominać, że z całej tej korespondencji pozostało zaledwie pięć listów: jeden z Orvieto, jeden z Viterbo, oraz trzy listy z Rzymu z lat 1539 do 1541 r.
  46. Rysunek ten, jak wykazał p. A. Grenier, był pierwszym szkicem natchnienia do tych rozlicznych Pietà, jakie M. A. następnie wyrzeźbił: florenckiej (1550-1555), z pałacu Rondaninich (1563), oraz tej, jaką znaleziono niedawno w Palestrynie (1555-1560). Do tejże koncepcji należą szkice z Bibljoteki Oxfordzkiej oraz Złożenie do Grobu z National Gallery.
    Patrz: A. Grenier: Une Pietà inconnue de Michel-Ange à Palestrina w Gazette des Beaux-Arts, marzec 1907 r. — W artykule tym podane zostały reprodukcje tych rozlicznych Pietà.
  47. Wówczas to Michał Anioł zamierzył ogłosić zbiór poezyj swoich. Podsunęli mu tę myśl przyjaciele: Luigi del Riccio i Giannotti. Dotychczas mało przywiązywał wagi do tego, co pisał. Gianotti zajął się publikacją w r. 1545. Michał Anioł dokonał wyboru swych wierszy, zaś przyjaciele przepisali je. Jednakże śmierć Riccia w 1546 r., a Wiktorji w 1547 r. sprawiły, że porzucił ten zamiar publikacji, uważając go obecnie za próżność — już ostatnią. Za życia jego poezje te ogłaszane nie były, za wyjątkiem tej garstki, jaka ukazała się w pracach Varchi’ego, Gianotti’ego, Vasari’ego itp. Krążyły jednak z rąk do rąk. Najwięksi kompozytorzy ówcześni: Archadelt, Tromboncino, Consilium, Costanzo Festa tworzyli muzykę do tych wierszy. Varchi odczytywał i komentował jeden z jego sonetów na posiedzeniu Akademji Florenckiej w 1546 r. Widział w nich „czystość antyczną i pełnię myśli Dantego“.
    Michał Anioł był wykarmiony na Dantem. „Nikt, — pisze Giannotti. — nie rozumiał lepiej, nie posiadł doskonalej jego dzieła“. Nikt też nie złożył mu wspanialszego hołdu, nad ten potężny sonet: „Dal ciel discese“... (Poezje, Frey CIX37). — Znał równie dobrze Petrarkę, Calvacanti’ego, Cino-da-Pistoję oraz innych klasyków poezji włoskiej. Styl swój urobił sobie na tych wzorach. Lecz uczuciem wszystko ożywiającem był jego żarliwy idealizm platoński.
  48. Rime con giunta di XVI Sonetti spirituali, 1539 r. oraz Rime con giunta di XXIV Sonetti spirituali e Trionfo della Croce, 1544 r., Wenecja.
  49. „Posiadam książeczkę z pergaminu, którą mi podarowała przed dziesięciu laty, — pisze Michał Anioł do Fattucci’ego, 7 marca 1551 r. — Książka ta zawiera sto trzy sonety, nie licząc czterdziestu pisanych na papierze, które mi nadsyłała z Viterbo; kazałem je doprawić do tejże książeczki pergaminowej... Mam również wiele listów, jakie pisała do mnie z Orvieto i z Viterbo... Oto co posiadam od niej“.
  50. Poezje LXXXVIII, (Staff, 119).
  51. Vasari. — Poróżnił się na pewien czas z jednym z najserdeczniejszych swych przyjaciół, Luigi’m del Riccio, za podarki, jakiemi Riccio obdarzał go wbrew jego woli.
    „Bardziej mi dokucza, — pisał doń, — Twa nadmierna dobroć, niż żebyś mnie okradał. Między przyjaciółmi winna panować równość. Gdy jeden daje więcej, niż drugi, dochodzi między nimi do walki; a gdy jeden z nich w walce takiej zwycięży, drugi nie przebaczy mu tego“.
  52. Condivi.
  53. Poezje: CI, (Staff, str. 133). — Michał Anioł dodaje do tego [bardzo zresztą zawiłego] sonetu następujący komentarz: „On (młot: Wiktorja) był jedynym na tym świecie dla skrzepienia cnoty swemi wielkiemi cnotami; nie miał tu nikogo ktoby dął w miechy. Teraz, w niebie, będzie miał wielu pomocników, niema tam bowiem nikogo, komu cnota nie byłaby drogą. To też spodziewam się, że stamtąd, z góry, nastąpi wydoskonalenie mej istoty. — Obecnie, w niebie, będzie miał kogoś do poruszania miecha, gdy tu na ziemi nie miał pomocników w onej kuźni, w której wykuwają się cnoty“.
  54. Poezje; C. (Staff, 132). — Na odwrocie rękopisu tego właśnie sonetu znajduje się ów rysunek piórkowy, w którym dopatrywano się podobizny Wiktorji ze zwiędłemi piersiami.
  55. Przyjaźń Michała Anioła do Wiktorji Colonny nie wykluczała innych jego namiętności. Nie wystarczała mu ona do wypełnienia duszy. Wystrzegano się bacznie, by o tem wogóle nie mówić, w śmiesznej dbałości o „idealizowanie“ Michała Anioła. Jak gdyby Michał Anioł potrzebował, by go „idealizowano“. — W czasach przyjaźni dla Wiktorji (od 1535 do 1540 r.) kochał Michał Anioł kobietę „piękną i okrutną“, donna aspra e bella (CIX89) „gwiazdę, co lśni świetną pychą“... „złą i lichą“... gdy zda się „litość wróży jej serce zimne jako lodu bryła“ (CIX9; Staff 149) — „cruda e fera stella“ (CIX14). — Piękności, łasko, bezkresna w swym bycie!“: bellezza e gratia equalmente infinita (CIX3; Staff 144). „Ma pani wroga“, zwie ją znów gdzieindziej: ma donna nemica“ (CIX54). — Kochał ją namiętnie, upokarzał się przed nią, gotów był nieomal poświęcić jej zbawienie swej duszy:

    Z obłudy cieszę się w pięknej kobiecie.

    (CIX90, Staff, 225).

    Swojemu jarzmu daję kark w pokorze.

    (CIX54, Staff, 191).
    Ipiekło byłoby mu z nią słodyczą:

    Dolce mi saria inferno teco...

    (CIX55).
    Cierpi męki w tej miłości. Ona zaś bawi się nim:

    Śmiałej zręczności Pani ma obrazem,
    Bo, zabijając, przyrzeka oczyma
    Najwyższe dobro i w ranie mej trzyma
    Grot, co weń wchodzi okrutnem żelazem.

    (CIX15; Staff, 155).
    Podniecała jego zazdrość, kokietując innych. Znienawidził ją ostatecznie. Błagał los, iżby ją oszpecił i w nim rozkochał, aby mógł wzamian nie kochać jej i sprawiać jej ból.

    Amorze, czy ocenia
    Twa laska, czy rozgrzeszy,
    Że piękność mnie odjęta
    Dana jest głupców rzeszy,
    Choć mi tak droga, święta! —
    Niech wtóry raz poczęta
    Zrodzi się brzydka, by, litosna cała,
    Nie podobając mi się, mnie kochała.

    (CIX63; Staff 155).

  56. Vasari.
  57. Condivi.
  58. Pomysł ozdobienia olbrzymim freskiem ściany naprzeciw wejścia do kaplicy sykstyńskiej, nad ołtarzem papieża, sięga roku 1533; powziął go Klemens VII.
  59. Vasari.
  60. Ibid.
  61. Ibid.
  62. W lipcu 1573 r. — Veronese nie omieszkał powołać się na przykład, dany przez Sąd Ostateczny:
    „Przyznaję, że jest to nie dobrze. Powtarzam jednak to, co już mówiłem, że obowiązkiem moim było iść śladem tych przykładów, jakie mi dali mistrze moi.
    — Cóż to czynili pańscy mistrze? Takie rzeczy może?
    — Michał Anioł w Rzymie, malując w kaplicy papieża Zbawiciela naszego, Jego Matkę, św. Jana, św. Piotra, oraz Świętych Pańskich, przedstawił ich wszystkich nago — nie wyłączając Przenajświętszej Marji Panny, — oraz w takich pozycjach, które nie były natchnione przez najsurowsze wskazania religji”...
    A. Baschet: Paul Vèronèse devant le Saint-Office, 1880).
  63. Była to zemsta. Próbował, swym zwyczajem, zmusić Michała Anioła do darowania mu kilku dzieł sztuki. Miał ponadto czelność podsuwać mu swój własny plan Sądu Ostatecznego. Michał Anioł odpowiedział grzeczną odmową na propozycję tak osobliwego współpracownictwa; ogłuchł zaś na jego prośby o darowizny. Aretino chciał pokazać Michałowi Aniołowi, ile go kosztować może nie liczenie się z nim.
  64. Komedja Aretina Hipocrito była pierwowzorem Tartuffe’a. (P. Gauthier: l’Aretin, 1895).
  65. Czynił obelżywe przymówki do „Gherardi i Tornai“ (Gherardo Perini i Tomasso dei Cavalieri).
  66. W tej próbie wymuszenia ujawnia bez ogródek bezwstyd swój. Pod koniec tych pogróżek listownych, przypomniawszy Michałowi Aniołowi, że oczekuje od niego podarków, dorzuca Aretino takie post-scriptum:
    „A teraz, gdym ulżył gniewowi swemu i okazał Wam, że gdy wy jesteście „divino“ [boskim], jam nie z acqua [nie mam wody w żyłach], — podrzyjcie list mój, jak ja to czynię i zdecydujcie się...
  67. Przez jakiegoś Florentczyka, w r. 1549 (Gaye: Carteggio II, 500).
  68. W r. 1596 Klemens VIII zamierzał również kazać zetrzeć całkowicie Sąd Ostateczny.
  69. W r. 1559. — Daniel de Volterra otrzymał po dokonaniu tej operacji przezwisko „spodniarza“ (braghettone). Daniel był przyjacielem Michała Anioła. Inny jego przyjaciel, rzeźbiarz Ammanati potępił tę gorszącą wystawę nagości. — Michał Anioł nie był tedy podtrzymywany przez przyjaciół w całej tej sprawie.
  70. Odsłonięcie Sądu Ostatecznego odbyło się 21 grudnia 1541 r. Ciekawi zjechali się z całych Włoch, z Francji, z Niemiec, z Flandrji. — Patrz opis dzieła w zbiorze: {{roz|les Maitres de l’Art; str. 90-93.
  71. Praca nad temi freskami (Nawrócenie św. Pawła i Męczeństwo św. Piotra), rozpoczęta przez Michała Anioła w r. 1542, przerywana była dwukrotnie z powodu jego choroby (w r. 1544 oraz w r. 1546), ukończona zaś została mozolnie w 1549 i 1550 r. „Były to ostatnie jego malowidła. — pisze Vasari, — wykonał je z wielkim wysiłkiem, gdyż malarstwo, zwłaszcza freskowe, nie jest sztuką dla starców“.
  72. Pierwotnie miał to być Mojżesz oraz dwaj Jeńcy: M. A. uważał jednak, iż Jeńcy nie nadają się do grobowca zmniejszonego: wyrzeźbił tedy dwie inne figury: Życie czynne oraz Życie kontemplacyjne. (Rachel i Lia).
  73. List do nieznanego Monsignore (październik 1542 r.). Listy, wyd. Milanesi CDXXXV.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Romain Rolland i tłumacza: Wacław Berent.