Dziedziniec w otoczonym murami zamku czorsztyńskim. Mrok przed wschodem słońca. Później wschód słońca. — Warty. — Na przodzie sceny ludzie z oddziału Czepca.
TRZECI GÓRAL. Czuwamy tutaj całą noc — w dziedzińcu, jak podwórzowe pieski na łańcuchu.
PIERWSZY GÓRAL. Byłoby lepiej hańże — tam! przy watrze nad Czarnym Stawem, lub pod Wołoszynem, gdzie na upłazy wychodzą koziczki... Pukałoby się...
PIĄTY GÓRAL. Haj! pukałoby się! Lecz mi się widzi, że i dziś ustrzelim kilku capików.
TRZECI GÓRAL. Skóry z nich nie zedrzem: puste kieszenie pachołków biskupich — nie warto do nich kłaść zbójnickiej ręki.
PIERWSZY GÓRAL. Haj! prawdę mówią! Gdyby nie ten klecha i ten pan hetman i ten pan marszałek, co nas ściągnęli tu, niewiedzieć, poco, to dzisiaj, wiecie, człek by se pohulał, może w Kieżmarku, abo i w Orawie, i z czerwieńcami wrócił do frajerki.
DRUGI GÓRAL. Ładnie szanujesz tę swoją frajerkę.
Do górali. Dzisiaj z północka, wiecie, ten nasz Bartek do czeladnicy się zakradł — do dziewek... Jedna z nich nawet ponoć szynkowała samemu panu Napierskiemu...
CZWARTY GÓRAL. Anoć zaszczyt nie mały...
TRZECI GÓRAL. Jak dla kogo...
PIERWSZY GÓRAL. Prawda! Tylko nie strzępcie na mnie swych języków... Kuną nie jestem, żebym się gdzie skradał...
CZWARTY GÓRAL. Ej! powiadali, żeś się do żydówki mocno zabierał...
TRZECI GÓRAL. Fe!
PIERWSZY GÓRAL. I czego spluwasz? Mięso jest mięsem... Człek przebierający odchodzi głodny...
i już za stary, coby szedł na wirchy?... A ten Radocki? Dzieci w szkole tłucze, więc mu się zdaje, że i tutaj może głowę podnosić wyżej nas, honornych, którym się kłania Podhale i cała, wiedzą, liptowska dolina i Spiskie.
SZÓSTY GÓRAL. E! gwarzcie sobie! Ja wam to ugwarzę, jako szanować trzeba siwe włosy na skroniach człeka, co był najmocniejszy pośród junaków i dziś jeszcze myśli, aby nas wszystkich już na wieki wieków od tych hajduczych uwolnić pościgów i od orawskich i kubińskich sędziów, od ciemnych lochów wiśnickich i — wiecie — od tych szubienic, co są w Nowym Targu, lebo w Krakowie...
PIĄTY GÓRAL. Haj! haj! dobrze radzą!
TRZECI GÓRAL. Jako tam dobrze? Mówią: będzie spokój na całym świecie, będzie miłowanie, wszyscy się złotem po równi podzielą... Nie! być nie może, aby Jędrek Kulik, mój wróg największy, dostał tyle dutków, co ja, mój bracie, lebo ty...
PIERWSZY GÓRAL. A, wiecie, ta ich spokojność?! Na co zbójnikowi tej spokojności?... Ja kiej se na hali siedział przy owcach, tak nijakim światem wytrzymać, mówię, nie mogłek. Od ciszy smreków i turni cno mi się robiło. Zawszeć bywało lepiej u Luptaków,
kiej krew się lała i kiej od ich jęków, stały się szumy, jakby wiater halny wziął się za bary z powichrem... Hej! Krzysiu, dobądź gęśliczek!...
Wchodzi Mojsze z prowadzącym go góralem.
MOJSZE z wiaderkiem wódki, pokornie, ze strachem. Panowie! przepraszam, ale ja powiem, że jasny pan hetman ostro przykazał, coby więcej wódki już wam nie dawać... Będzie wielka bitwa, tak jest potrzeba, abyście panowie byli na trzeźwo.
PIERWSZY GÓRAL. Ej, ty głupi żydzie! nalewaj wódkę, jeżeli nie pragniesz, ażebyś wisiał razem z twym hetmanem.
MOJSZE. Co ja-bym pragnął... Ja wiem: tak powiedział jasny pan hetman, ale ja tak myślę: co komu wódka zaszkodzi? Panowie! Mojsze jest dobry, daje pić, co chcecie, całą piwnicę...
Górale, powstawszy z miejsc, podchodzą do żyda z kubkami. Ten im nalewa.
TRZECI GÓRAL trącając się czerpakiem z innym. Na zdrowie!
Pije.
PIERWSZY GÓRAL do Krzysia. Pod nogę! zagraj nam, Krzysiu, pod nogę!
KRZYŚ. Ha! człowiek juści-by rad był posłuchać hetmana, ale kiej idzie o granie... Haj! lubię swoje gęśliczki... tak rozmiłowany-m w naszej muzyce, że zagram...
Gra zbójnickiego. Górale, z ciupagami w górę, zaczynają tańczyć zbójnickiego.
CZWARTY GÓRAL podchmielony, do Mojsze. Mosieczku, luby Mosieczku! stań-że nam w środeczku!
Wciąga go w koło.
MOJSZE. Co nie mam stanąć? jak panowie każą?... Żydek usłucha... On bardzo posłuszny...
Górale tańcząc, uderzają go po kolei ciupagami w głowę. Mojsze prawie z płaczem, uginając grzbietu.
Oj, oj! oj, oj, oj!
TRZECI GÓRAL. Cóż to? pchła ugryzła? Poczekaj, Mojsze, zaraz ją zabiję!...
Uderza go ciupagą w głowę.
MOJSZE j. w. Panie jenerał! oj, oj!
SZÓSTY GÓRAL. Dać mu spokój! Co wam się pastwić nad żydkiem?...
PIERWSZY GÓRAL wypychając Mojsze. Do Sury! Będzie potrzeba, my-ć tam ku pierzynie
CZEPIEC. Na nic nam obrona... I kul nie starczy i prochu za mało, a pan Jarocki ma tego, by ziarnek wymłóconego jarca we stu ćwiertniach. Ludzi z nim idzie jak szarańczy — wszyscy w dobrym rynsztunku.
PIĄTY GÓRAL. Haj! bieda! Co robić?
INNY Z GÓRALI. Trzeba wymyśleć na to jaki środek... Z nas-by tam żaden jeszcze nie chciał wisieć!
PIĄTY GÓRAL. Czepiec! ty głowę masz, że sam Janosik, choć najmądrzejszy był na całym świecie, nie wstydziłby się nosić jej na karku...
CZEPIEC. Może wymyślę, ino zapytuję: będziecie słuchać?
SZÓSTY GÓRAL. A któżby nie słuchał, gdy ma dwie drogi przed sobą: na życie, lebo ku śmierci...
CZEPIEC. A jeszcze wam jedno powiem, mołodcy: chodzą takie wieści, że nasz pan hetman jest zdrajcą...
DRUGI GÓRAL. Haj! prawda! My to słyszeli. Tak i pan Zdanowski nazwał hetmana... Ale kogo zdradził?
DRUGI GÓRAL lekceważąco. E! króla!... Toć my do Warszawy nie jedno pismo słali z wielką prośbą, by nas ochraniał od krzywdy... Napróżno... Takiego króla...
CZEPIEC. Juści! Tylko, wiecie, za taką zdradę jest już ustawiony palik w Krakowie, czeka na wnętrzności pana hetmana... A pan hetman śmierci bardzo się boi — zwłaszcza też od pala.
KRZYŚ. Będzie wojował do ostatniej kropli.
CZEPIEC. Niedźwiedź w oklepcach, kiedy mu do skroni strzelec przyłoży lufę, będzie ryczał, ale do walki niezdatny... Wie o tem i pan Napierski.
KRZYŚ. Janosik z mogiły powstał i, mówią, wszedł w pana hetmana, nic mu nie zrobi żaden wróg...
CZEPIEC. Janosik zaciął swą szablę w jaworze, lecz dzisiaj jeszcze nie nadszedł jego czas, choć słuchy takie rozpuszcza sam hetman, by zdurzyć głupich górali...
CZEPIEC. Tak mówię... Jasny pan hetman wie, że śmierć go czeka: on krew niewinną przelał — ranił starca, co mnie i Sawkę wybawił od gardła... A skazywała mu ta wiedźma stara: do tela będziesz chodził po tym świecie, pokiel niewinnej krwie nie puścisz... Wielki strach zdjął hetmana, a że mu wiadomo, jako nic tutaj strzelbą nie dokaże, ani szabliczką, tak umyślił sobie ratować duszę na inne sposoby — zdradą!...
KRZYŚ. Do kata!... Kłamstwo!
CZEPIEC. Da! naj meni Boh pomahaje!... Dobrze podsłuchałem, jak się z Łętowskim spiknął i z Radockim: Wnet uradzili, coby się dla oka bronić z początku, a potem zamczysko wydać wraz z nami biskupim — niech tylko złożą przysięgę, że ich puszczą cało...
KRZYŚ. Złe weszło w ciebie, Czepiec, i twym uszom odrzuca słowa twych własnych wnętrzności, jak to wyraźne echo pod Gerlakiem...
CZEPIEC. Nie! kto ciupagą ubił Biczyńskiego, temu już niema w świecie zlitowania, choćby sto zamków oddał — wielką zdradą.
Panięta mają w sobie miłosierdzie tylko dla paniąt i dla ich pachołków.
TRZECI GÓRAL. O haj! dla paniąt i dla ich pachołków.
CZEPIEC. Wysłał też naszych na pewną zasadzkę: po wszystkich drogach naokoło zamku roją się pszczoły biskupie... On wiedział, że nas zamało, aby szturm wytrzymać, tak nas zostawił jeszcze mniej. Tem łatwiej wykonać zdradę — tak sobie pomyślał — my nie przeszkodzim... Chciał i mnie wykurzyć, abym już wisiał o dzisiejszym ranku, alem się oparł... Wiem, że jeden z żydków był u biskupich i wrócił z pisaniem, obiecującem życie Napierskiemu i jego służkom, jako że już naszych oddał im w ręce, a i zamek odda...
SZÓSTY GÓRAL. Zdrajca! zgubieni my wszyscy!
CZEPIEC. Nie jeszcze! Wiem, pan Jarocki nie bardzo mu wierzy. I ja mam swoich, a ci mi donieśli dzisiejszej nocy, jako ma mniemanie, że nas tu pełno i że najście chybi... Potrzeba ubiedz pana Napierskiego...
NAPIERSKI z łagodnym wyrzutem. Nie pamiętasz? Wszak poleciłem, ażeby ze względu na tego wroga, co się ku nam zbliża milczkiem i chyłkiem, cicho się sprawiały warty na zamku.
CZEPIEC. Panie naczelniku! Przebacz! błagamy... Otukno się robi naszym mołodcom, że się nieprzyjaciół doczekać jakoś nie mogą...
NAPIERSKI. Przybędą w sam czas. Lecz dzieło wielkie się rozsprzęga, Jeśli osłabnie karności potęga śród wykonawców... Kto z was grał?
KRZYŚ. Ja, panie. Alem... ja... wierny.
NAPIERSKI. Czy jest między wami jakowy człowiek, coby był niewierny i hetmanowi i sprawie?... Trzydzieści marnych srebrników wziął-li Judasz...
CZEPIEC. Panie! takiego niema...
PIERWSZY GÓRAL. Dla nas setka niczem! My jak za buczki idziem i za haście, to po tysiące — i nie po srebrniki,
ale po złoto. — Setkę my praśniemy pierwszemu w drodze dziadulowi.
NAPIERSKI do Krzysia. Krzysiu, wierny mój Krzysiu! Bądź także posłuszny! Choć ku muzyce wyskakuje dusza, gdy grać nie wolno, niech smyczka nie rusza dzielna dłoń twoja!... Dobra nasza sprawa wymaga ciszy!... Schowaj do rękawa te jaworowe gęśliczki, zapewne wycięte z drzewa w kościeliskiej hali, co na tę bystrą patrzała królewnę, jak się na los swój szarym turniom żali i jak zabija swe dziecko...
Napół do siebie. Ej, gadki! Ej, pieśni wasze! urok w nich jest rzadki, chwyta za serce!
Do górali. Ileż ja to razy siadywał z wami pod ciemnymi głazy przy zapalonych ogniskach i słuchał waszych śpiewanek i patrzał, jak buchał płomień z trzeszczącej kosówki!...
W zadumie. Prawdziwie, życie człowieka jest jak to igliwie: spłonie, nim biedny człek się spostrzedz zdoła. Niebezpieczeństwo czyha tu dokoła:
do Krzysia trza mieć otwarte i uszy i oczy, azali ku nam śmierć chyłkiem nie kroczy. Wierny mój Krzysiu!... zagrasz jej do tańca, gdy spojrzy na nas z zamkowego szańca.
Z trudem przedarłem się przez gąszcze dzikie, ledwiem się dorwał do furtki... Nieszczęście! Sawka pobity na głowę, a walczył, jak orzeł, w chmurach szumiący!... Oddziały marszałkowego syna i Jarząbka starte na miazgę, a oni polegli!... Poległ i Horny, i Jędrek Mocarny, i mój przyjaciel Józef Gąsienica, Tatar i Brzega, Stopka i Marduła, Roj i Mateja i Wala — ci wszyscy legli, jak kłody smreków w Małołącznej. Na ten bój wielki niby rysie biegli, a dzisiaj wszyscy polegli, polegli! Oczy im zgasły, mrok ich objął siny, a duch uleciał do innej dziedziny.
NAPIERSKI do Krzysia. Pospiesz, mój Krzysiu, zbudź pana marszałka i Radockiego...
Do Czepca. Czepcze, do szeregu! Broń wschodniej bramy... ja... ku zachodowi...
Do gońca. A ty, mój gończe, strudzone masz nogi! czas ci wypocząć z tej śmiertelnej drogi...
GONIEC. Niema spoczynku, gdzie się losy ważą naszej wolności!... Pójdę z twoją strażą, z twym hufcem pójdę, by walczyć do końca, choćbym nie ujrzał jutrzejszego słońca.
Za sceną pierwszy strzał.
NAPIERSKI. Strzał!... Hasło śmierci albo i żywota! Witam cię nocy, czy jutrzenko złota!...
Wraca Krzyś z ŁętowskimŁętowskim, Radockim i junakami. Panie Łętowski! syn twój legł w chwalebnej walce o wolność...
ŁĘTOWSKI. Wiem to już od Krzysia... Niechaj spoczywa!... My po nim do boju!...
NAPIERSKI z zapałem. O, tak! do boju!... A niech nam w tej chwili na wielkie męstwo dusza się wysili... Wasza to sprawa, której bronić macie! Aby swoboda weszła w majestacie królewskiej pani na tę naszą ziemię, w krwi swej upadać musi ludzkie plemię! Trzeba niejedną zadać ciężką ranę temu, co przez nas zostało uznane za skarb najdroższy! Niejedną wycisnąć trza łzę serdeczną i mieczem zabłysnąć nad własnem gniazdem! Potrzeba niejedną wywołać klątwę na tę głowę biedną, co się w szaleństwie strasznem, czy rozwadze przeciw wszystkiemu i wszystkim podniosła, bo jej się zdaje, że Bóg ją za posła wybrał swej wieści, niweczącej władzę nierównej miarki! Zaginie ta siła, co, by podnosić tamtych, tych gnębiła, choć ci i tamci wyszli z bożej ręki na równe szczęście i na równe męki... Nie zginie dzisiaj, to jutro zaginie...
RADOCKI. Nie jutro, panie! W dzisiejszej godzinie świat się odmieni! Znaki są widome, przepowiedziane jeszcze przed wiekami w świętych proroctwach, że dzisiaj jest z nami
błogosławieństwo boskie i że chrome będą zabiegi nieprzyjaciół nieba, co ma zakwitnąć na ziemi...
ŁĘTOWSKI. Potrzeba tylko odwagi, bo przy nas jest prawo!
NAPIERSKI. Trzeba odwagi i wiary! W tej dobie, gdzie grób się może rozewrzeć przy grobie, trza, iżby wszyscy braćmi się uczuli, jak ci, co zbyć się umieją koszuli, widząc, że brat ich stoi w mrozie nagi. Tak! niech pochwyci dłoń za miecz odwagi i niech od boku strach odpędza blady
znacząco do Czepca i niech przystępu broni szeptom zdrady. Czepcze Wasylu! wiem, żeś mi jest krzywy że głuchym buntem wzbiera twoje serce przeciwko sercu mojemu... Nie dziwy, gdyby się pożar wszczął przy tej iskierce, która jest wieczną, w takiem, jak twe łonie!... Światów jest milion, w światów milionie wciąż wre i szumi i huczy i trzeszczy, wciąż jeden z drugim toczy bój złowieszczy — takie jest światów straszne przeznaczenie... Czepcze Wasylu! szły i na mnie cienie z głębi twej duszy, dziś nie czuję trwogi! Jeślim cię zranił, przebacz, bracie drogi, i zanim jutro staniesz do rozprawy, gdy tak potrzeba, ze mną, twoim bratem, dzisiaj, nie dla mnie podnieś miecz swój krwawy ponad ginącym i wstającym światem, poprzez swe krzywdy i poprzez swe zyski — ale dla tego dnia, co już jest blizki,
dla tej radości, co w niebo wystrzeli, gdy na padole zawładną — anieli, a jeśli trzeba, to i dla żałoby, gdy dla walczących otworzą się groby, nie wykopane rydlem zdradnej dłoni, ale odwagą, co swobody broni...
CZEPIEC. Mało-ć ja z tego rozumiem, jej Bohu! choć do tej mowy nadstawiałem uszu, jako ten dzięcioł, który popukując dziobem przy klonie, bacznie nadsłuchuje, gdzie czerw go toczy, ot ten klon! — To jedno pojąłem tylko, że mnie wasza miłość raczy posądzać o zdradę... Ci wszyscy
wskazuje na otoczenie znają mnie dobrze — i imć pan Radocki i pan Łętowski — niechże-ć wam powiedzą, panie hetmanie, czym ja kiedy zdradził... Serdecznym druhem był mi Jędrzej Sawka, taki człek ruski, jak i ja, a który zginął w tej bitwie z imć panem Jarockim za waszą sprawę, mości pułkowniku!
Kłania się.
NAPIERSKI. Za naszą sprawę, a nie za moją.
ŁĘTOWSKI. Panie! Nie śmiem Czepcowi przypisywać zdrady... Chętnie szedł z nami i tak się rozprawił z ciżbą hajduków, jako nikt na świecie.
RADOCKI. Pamięta o tem, że go wasza miłość zbawiła ongi od śmierci... A dusza,
kiedy niewdzięczna — tak jest napisano —, związana będzie grubymi powrozy i w ogień wieczny rzucona.
NAPIERSKI. Mój Czepcze!
Słychać strzał już blizki, — do otoczenia. Bracia! na baszty... świeży strzał!...
Do Czepca. Ty — druhu, ku wschodniej bramie, ja — ku zachodowi.
Idzie z Łętowskim, Radockim i ich junakami na mury.
CZEPIEC głośno do swoich. Do mnie, mołodcy! w ordynek wojenny! Walczyć będziemy — odważnie, jak rysie —
głosem przyciszonym jak nasi bracia, którzy w ogień biegli i zasię wszyscy jak kłody polegli...
TRZECI GÓRAL z oddziału Czepca, półgłosem. Chyba-ć sam biskup niema lepszej gęby, niż ten pan hetman, co na śmierć niechybną wydał i Brzegę i Stopkę i Walę i Mocarnego, Sawkę i Tatara i wszystkich naszych druhów i przyjaciół...
SZÓSTY GÓRAL. Mówi o zdradzie, a sam jest największy zdrajca na świecie... Ty nas ratuj, Czepcze.
CZEPIEC, który podczas tego ogląda niby broń swego oddziału etc.
DRUGI GÓRAL. Jak te jawory, które wrosły w ziemię, że wiatr największy darmo się szamoce...
CZEPIEC skończywszy wrzekome oględziny, głośno. Za broń, mołodcy! i ku bramie!... strzelać — odpędzać wroga od zamku...
Ginie wraz z swym oddziałem w lewym rogu sceny, tymczasem słychać strzały, szturm.
NAPIERSKI, stojąc na murach, z rapierem w ręku, do cisnących się ku basztom górali.
Hej! wałem stańcie na murach, moi bracia drodzy!
Do Łętowskiego, który stanął w miejscu najniebezpieczniejszem. Panie Łętowski! Potrzeba-ć twej piersi na dalsze lata, więc ją chroń! na kule tak nie nastawiaj!...
Wskazując jednę z baszt, oddaloną ku prawej stronie sceny. Śpiesz ku tamtej baszcie — tam nie padają tak ogniste grady, Jak tu...
ŁĘTOWSKI. Przysiągłem, że przy twoim boku niczego w życiu się nie zlęknę... Pozwól, panie hetmanie, ażebym w tej porze, gdzie śmierć z parowu aż po pierś nam rośnie, tę pierś jej oddał przy tobie!...
Do tłumu. Niech żyje hyrny Janosik, co powstał z mogiły, aby się oczy naszych wrogów śćmiły!
RADOCKI. Pierwszy i Ostatni, co na to przyszedł, by z czartowskiej matni świat ten wyzwolić grzeszny i nieprawy...
TŁUM. O, haj! niech żyje Pierwszy i Ostatni!...
NAPIERSKI, na murach, dowodząc, bacząc pilnie na postępy szturmu i równocześnie mówiąc, odpowiednio zmieniając ton.
Bracia! nie jestem ja ten wasz Janosik, co walił góry i wyrywał smreki i nieśmiertelny władać będzie wieki pomiędzy wami...
Ręką dając rokazyrozkazy. Tam! baczcie w tę stronę! Niebezpieczeństwo ma lice zwrócone ku tamtej wieży!... Nie! jam zwykły człowiek, któremu krzywda sen zganiała z powiek, krzywda, wchodząca w progi waszych domów. Miecza dobyłem w tej chwili rozgromów, aby ratować ostrzem białej stali to, co się dzisiaj naokoło wali od złości możnych...
Do Łętowskiego. Marszałku! otuchy dodajcie swoim... Już padają trupy! już się po ziemi ścielą nasze cuhy!...
Od czasu do czasu ktoś padnie, trafiony kulą, z jękiem, z okrzykiem: Jezus! Marya! lub Boże! Boże! i t. d. Poległych usuwają górale.
ŁĘTOWSKI do rozbiegających się górali. Trzymać się razem! do kupy! do kupy! Mierzyć w sam środek brzęczącego roju!
RADOCKI, na murach, rzucając kamienie na szturmujących, odwraca się ku tłumom.
Błogosławiony, kto padnie w tym boju!
NAPIERSKI j. w. W obronie tego, co w krwawej godzinie dzisiejszych czasów sypie się i ginie, by gruz roztarty — od bezmyślnej buty, przez kraj idącej, jak oddech zatruty, i nie widzącej w tym wzgardzonym tłumie siły, co niszczyć i rozprzęgać umie, lecz pociągnięta do wspólnej roboty wezwaniem, pełnem miłości i wiary, jedna ocali nasz przybytek stary, albo zbuduje nowy!...
Pierwsze promienie wschodzącego słońca oblewają Napierskiego i scenę.
O dniu złoty!
GŁOS Z TŁUMU. Słońce już wschodzi, a w słońcu jaśnieje ten-ci nasz Pierwszy i Ostatni!...
NAPIERSKI j. w. Bracia! Bracia! nie jestem pierwszy i ostatni, co ma wyzwolić świat z czartowskiej matni! Byli przede mną i nastaną po mnie godniejsi męże, co wierząc niezłomnie w słońce zwycięstwa, prą nieustraszeni przez kul nawałę, przez morze płomieni...
ŁĘTOWSKI do Napierskiego, wskazując ku wschodniej bramie, na lewo.
Panie hetmanie! niechże wasza miłość spojrzeć tam raczy, jak się Czepiec sprawia...
HANUSIA do Napierskiego. Nie udźwignę?... Haj! gdy nie udźwignę jakiej strzelbiczki, są jeszcze-ć kamienie, któremi wroga ugodzę... O, spojrzyj!
Rzuca na dół kamieniami.
RADOCKI z pewnej odległości. Judyt na murach, czy nowa Debora, albo dziewica ona-ć z Orleanu, o której w starych wyczytałem księgach?!
JEDEN Z GÓRALI wskazując na dopiero-co zrobiony wyłom w murze, ku stronie lewej.
Wyłom! tam!...
HANUSIA do Napierskiego, wołając. Stańmy na wyłomie!
NAPIERSKI do tłumu. Chrustu przynieść i cegieł... spieszniej! spieszniej!
ŁĘTOWSKI, który, jak reszta starszyzny, to się wychylał z tłumu, to w nim od czasu do czasu ginął.
Bracia! Abyśmy, mówię, dzisiaj pamiętali, że wam hajduki wypędzą dobytek z waszej obory, jeżeli ulegniem, jeśli przez wyłom przepuścimy wroga... Miedze wam dworscy zaorzą, z Krzywania albo z Cubryny nie pozwolą żadnej spuścić kozicy, ani żadnej ryby złowić w Dunajcu! Pohańbią wam córki, siostry i żony, a z wami do lochu!...
JEDEN Z GÓRALI. Już my im warem pomyjemy głowy!...
NAPIERSKI podchodząc z Hanusią od zatarasowanego już wyłomu ku środkowi sceny.
Czujesz żal do mnie?... Nie wiem, poraz który pytam się o to, a ty milczysz!... Dziecko, czujesz żal do mnie?
HANUSIA. Za co?
NAPIERSKI. Żem cię uwiódł; żem przyszedł do was w guni i serdaku, by juhasować owcom twego ojca, żem pił żentycę z jednego czerpaczka i z jednej misy jadłem razem z wami, a zaś cię zwiodłem...
HANUSIA. Nie zwiedli! nie zwiedli! Sama-m ci do nich lgnęła jak żywica... Ich jasne oczy — panie pułkowniku...
NAPIERSKI. Mów mi »Janosik«, jak dawniej.
HANUSIA. Nie mogę... Wszystko minęło — ale mnie nie zwiedli. — Choć na Rohaczach i Czerwonych Wirchach szklił się mróz biały, ja-ć w miesięcznych nocach wysiadywałam sama przede drzwiami, haj! czekająca, kiej wróci do domu hyrny Janosik, co poszedł w gospodę, między górali... Nie mogłam z tęsknoty
wielkiej zasypiać, a kiedym zasnęła, tak-ci przed sobą widziałam ich postać wielce zmienioną, jakby ze skrzydłami, co unosiły mnie do niebieskiego, wiedzą, sozrąbu, gdzie się gwiazdy świecą i różne chmurki śrybelne i złote. Ale nad gwiazdy były mi ich oczy — te jasne oczy — panie pułkowniku...
NAPIERSKI. Mów mi »Janosik«.
HANUSIA. Haj! Janosik!... Widzą: niejeden suhaj zachodził do izby, kłaniał się ojcu i matce całował podołek sukni, a dla mnie jedwabie i aksamity wyciągał z zanadrza, alem się uwieść nie dała nikomu... Nikt mnie nie uwiódł, choćby najwalniejszy i najbogatszy. — Zawitał Janosik — haj! mój Janosik — i już się odrazu jak gdyby raje ozwarły przedemną nad tą niedolą, nad tą nocką ciemną...
NAPIERSKI. Przyszedł i poszedł...
HANUSIA. O haj! poszedł sobie, a w banowaniu i gorzkiej boleści dnie mi schodziły i nocki... Zaskrzypiał płot przed chałupą, abo wiatr potrącił o drzwi izdebki, tom myślała sobie: Wraca Janosik — ale czemu wraca w tę mgłę tak czarną, w tę śnieżną kurniawę? Gdzie mu wysuszę cuhę, kiedy w piecu
i na kominku wygasł wszystek ogień? Co mu dam spożyć i co dam mu wypić, kiej chleb i mleko zamknęła mamiczka w szafie na klucze?...
NAPIERSKI. Dziecko! drogie dziecko! Dopiero teraz czuję, że ma dusza cała przy tobie! Dziś dopiero czuję, żem cię mógł skrzywdzić, ciężko, krwawo skrzywdzić, myśląc choć chwilę — o sobie. Nad wszystko co jest na świecie wabne i uroczne, ponad chęć zemsty i nad żądzę sławy, nad tron i pałac królewski — ty jesteś! Przebacz, że mogłem choćby jedną chwilę otworzyć serce dla czego innego, oprócz — dla ciebie...
HANUSIA. Nie wiem, co przebaczać... Kiedyś tak do nas nie wracał, myślałam w swym wielkim żalu: Niegodny Janosik! porzucił swoją dziewczynę
szeptem i jeszcze jedną sierotę, co ma przyjść, co — ojca wcale nie zazna...
NAPIERSKI. Hanusiu!
Tuli ją do siebie.
HANUSIA. I wtedy haj! po ciupagę sięgałam, by ozbić głowę lubego, gdybym go spostrzegła gdzieś na swej drodze... Ale dzisiaj widzę,
Górale Czepca zwyciężają oddziały Łętowskiego, wiążą starszyznę i t. d. — Wszystkie powyższe wypadki dzieją się prawie równocześnie, z błyskawiczną szybkością.
ŁĘTOWSKI. Haj! ulegliśmy!...
RADOCKI. Sam Bóg nas opuścił.
NAPIERSKI ranny, po bezskutecznej walce skrępowany, wskazując na Czepca.
On was uwolnił z ręki Biczyńskiego, a dziś skrępował...
HANUSIA tymczasem, wyrwawszy strzelbę jednemu z górali. Nabita?
JEDEN Z GÓRALI. Jakożby?... Spróbuj!... nabita!...
Hanusia mierzy do Czepca — strzał.
CZEPIEC. Chybiłaś!
Tymczasem wchodzi wschodnią bramą Jarocki z swem wojskiem. Czepiec do Jarockiego, wskazując na Hanusię.
To moja, moja dziewczyna, którą —
wskazując na skrępowanego Napierskiego ten mi uwiódł!
Patrząc na Hanusię. A co się z naszej narodzi miłości, szlachetne będzie i — wierne, choć może powstało z grzechu...
HANUSIA. Luby Janosiku! Ranny!...
Wybiega.
JAROCKI do Czepca. Tyś Czepiec?... Życie-m ci darował razem z wolnością, teraz precz, ty — chamie!
Czepiec zdeprymowany odchodzi na bok. Panie Napierski!... Oddaj mi swój rapier — jesteś mym jeńcem wraz z twymi druhami.
NAPIERSKI. Zdrada mi rapier wytrąciła z ręki — stoję bezbronny...
JAROCKI rozcinając mu pęta. Ja ci swoją szablą rozetnę więzy... Wielce podziwiałem twoją odwagę — i cześć jej! — Żołnierskie moje rzemiosło, nie idące z najmu, ale z miłości tej biednej ojczyzny, na którą w szale, niepojętym dla mnie, śmiałeś się targnąć — ty, królewski synu, walor w mych własnych straciłoby oczach, gdybym urągał chociaż jedną chwilę twej waleczności...
Zwracając się ku Łętowskiemu. A i wy, Łętowski, i wy, Radocki, staliście na murach
z otwartą piersią... Sprawiedliwość czeka na wasze gardła, bo takie jest prawo — ale-ć to mówię: szkoda krwi rycerskiej, która wam płynie pod prostą siermięgą i żar swój traci w rozboju i buncie, chociaż-by mogła dokazywać cudów w walce z wrogami, szarpiącymi ciało naszej macierzy... Krzywda się wam dzieje?...
ŁĘTOWSKI. Niema rachunku na te krzywdy nasze... Choć my tam nieraz bronili szlacheckiej sprawy na polach... ze Szwedem... i z Węgrem... z Niemcem... i...
RADOCKI przerywając. Prawda!... Niejeden Filistyn zginął z rąk naszych, a przecie my ino służkami dla was... Tak teraz my wyszli szukać tej chłopskiej, zgubionej swobody.
JAROCKI. Dobrze! lecz droga nie tędy prowadzi — cel miała blizki, ale wyminęła wszelką uczciwość...
NAPIERSKI. A waść jaką drogą wszedłeś do zamku?... Wszakże zdradą! zdradą!... Wykorzystałeś jednę z tych ponurych, tajemnych potęg, które acz są wieczne i z przeznaczenia idzie ta ich ślepa i prawie niema konieczność, to przecież ci, co w swe ręce wzięli — bądź z przypadku, bądź nawet może z ślepej konieczności — te szale prawa, wciąż się wahające
nad globem świata, powinni zdobywać glob ten uczciwie...
JAROCKI. Może jestem winien, żem się zapomniał, że musiałem szukać skończenia dzieła w tem, co zawsze-ć lichem i zawsze nizkiem było i zostanie...
HANUSIA wraca z okładem, chcąc zawinąć ranę Napierskiemu.
O Janosiku! Krew obetrę twoją... Raniłeś starca, a teraz...
NAPIERSKI łagodnie odsuwając okład. Me dziecię! Odejdź, niech krew ta cieknie...
HANUSIA z żalem i rozpaczą. O mój hyrny!
NAPIERSKI łagodnie, odprowadza ją, prawie omdlałą, na stronę.
Spocznij...
Hanusia machinalnie siada na gruzach, zrozpaczona, napół martwa.
NAPIERSKI do Jarockiego. Posłuchaj, mości pułkowniku, Jedno słóweczko — nim na pal powiedziesz: Jest w przyrodzeniu naszem coś, co siłą nazwać-by można i grzechu i zbrodni — jeśli tak zechcesz —, a czego istota leży w tem właśnie, że się w pewnych chwilach zapominamy... Z tego zapomnienia rodzą się wielkie klęski lub zwycięstwa,
wielkie się rodzą cnoty lub występki — śmierć albo życie... Ty, będąc na służbie tego, co w oczach twoich jest przeświętem i nietykalnem, a co z tej przyczyny, że jest przeświętem, gardzić winno środkiem, plamiącym ludzką naturę — ty, panie, żeś się zapomniał, doszedłeś do celu, który wyprawy twej jest uwieńczeniem: masz w swoim ręku tę twierdzę zdobytą prędzej, niż może wziąłbyś ją uczciwie... I ci się także — widzisz — zapomnieli — jeśli tak zechcesz — i szli bronić tego, co dla nich zawsze będzie równie świętem i nietykalnem. I oby tak było na wieki wieków! Inaczej wy wszyscy musielibyście zginąć, jak chrabąszcze, które w majowy wieczór, na przydrożu, lada przechodzień rozmiażdża swą stopą...
JAROCKI. Mości Napierski! Nie jestem ci wrogiem, acz na śmierć wiodę twe męstwo rycerskie i twoją wiarę w to, co choćby nawet ze zapomnienia wyszło, zawsze będzie grzechem i winą...
Wchodzi Mojsze z Surą i czterema żydkami.
MOJSZE z chlebem i solą, wraz z towarzyszami ubrany odświętnie, kłaniając się.
Wielki jenerale! My biedne żydki...
Wskazując na Surę i żydków. To jest moja Sura, a to są nasi żydkowie...
MOJSZE. Przepraszam... ja chciałem powiedzieć, co my tu przyszli powitać naszego wielkiego zbawcę, który nas wyzwolił z ziemi egipskiej, od tych Faraonów, nu, od tych zdrajców...
Podaje Jarockiemu tacę z chlebem i solą.
JAROCKI wcale nie odbierając tacy. Odejść mi!...
MOJSZE zwracając się z tacą w ręku ku wyjściu, napół szeptem.
Aj! aj! aj! My biedne żydki... Aj! aj! aj!
SURA wzrokiem pełnym współczucia, spojrzawszy na Napierskiego.
Joszua!...
Wychodzą.
JAROCKI do swoich. Jeńców pod strażą trzymać, po żołniersku, bez krzywd i obelg, a tych, co polegli, godnie pochować!... A potem — do drogi!
SALKA NIEZNANA. Komu powróżyć?... Jasny królewiczu! wróżyłam tobie... Pamiętasz przypowieść: Raz przeznaczenie...
JAROCKI do Napierskiego. Czy to może jedna z twych wysłanniczek?...
HANUSIA podczas tego tuląc się z przerażeniem do ojca, stojącego w pewnem oddaleniu, szeptem, napół nieprzytomna, do siebie.
Salucha!... Salucha!... Łuna świeci... Krew się leje... A w zamieci, a w zawieje junak leci... A tu na szyi... a!... czerwona plama, jakby od miecza...
Napierski nie chcąc zdradzić Salki, milczy.
SALKA odpowiadając Jarockiemu. Bieda, panie, bieda, nie wysłanniczka... a może... a może... pszczółka na wrzosach... Chodząca po żebrach, stara wróżycha...
CZEPIEC przecisnąwszy się przez tłum żołnierzy, do Jarockiego.
Panie pułkowniku!...
JAROCKI. Odejść!... Warować, aż go zawołają!...
CZEPIEC spojrzawszy na Salkę, żegna się zabobonnie, ze strachem.
Do trzymających ją żołnierzy. Nie szarpcie łachmanów!... Nie stać na nowe!... a krzywda jest krzywdą... Lepiej grosz dajcie starej babulinie lub kroplę wina... albo kromkę chleba... Krzywda jest krzywdą...
JAROCKI. Wypędzić ją z zamku, niech sobie idzie!...
SALKA. O tam! ku Krakowu — aby popatrzeć, jak będą na palu ginąć królewscy synowie... Powróżę...
Na znak Jarockiego, żołnierze ją wyprowadzają.
SALKA prowadzona przez żołnierzy, szklanemi oczyma patrzy w przestrzeń.
Na czarnych piórach przylecą... rozdzióbią... nic nie zostanie... tylko srom i hańba... i wielka nędza... i wielka niedola... Na czarnych piórach przylecą... Aj, panie, panie Jarocki...
Znika w tłumie żołnierzy.
JAROCKI. Krzywda zawsze-ć krzywdą!... Przecież nie wolno nikomu dochodzić krzywdy tej — buntem... Jest prawo... A prawo na bunt ma turmy, a zaś dla przewódców miecz i pal ostry, albo szubienice.
NAPIERSKI tuląc Hanusię. Dziecko!... spokoju!... Tak... panie Jarocki!... Na pal mnie prowadź, miecz czy szubienicę... Padłem wraz z tymi... Ta moc mnie zwaliła, co w szumie wichru halnego wywraca jodłę, stojącą pośród jodeł... Czemu? Pytać daremnie. Takie przeznaczenie... Jeśli w tem dziele, które wy zechcecie buntem nazywać, była czyja wina, to tylko moja... A zasię największa, gdy syn królewski, urodzony z krzywdy, miał kiedy własną osobę na względzie... Ale to przeszło w sam czas, by nie skazić tego, co świętem jest i nietykalnem w tym naszym... buncie!...
JAROCKI do swoich, rozkazująco. Czas się wam gotować w drogę...
ŁĘTOWSKI do Hanusi, żegnając się z nią. Powracaj, Hanusiu, do matki i strzeż chudoby...
NAPIERSKI. I kołysz me dziecię...
JAROCKI wskazując na Hanusię do żołnierzy. Teraz do komnat... aby sił nabrała, zasię do domu bezpieczny dam konwój...
HANUSIA. Nie, z ojcem pójdę i z moim Janiczkiem — na pal...
NAPIERSKI. Żegnaj me dziecię, na wieki! na wieki!... Hej! Krzysiu, Krzysiu, skończyłeś na basztach! Byłbyś mi jeszcze zagrał weselnego... Ze śpiewką nie żal umierać!... Hej! Krzysiu!...
ŁĘTOWSKI. Na pal! na słupy!... Nie żal!... My-ć walczyli o nasz dobytek, o naszą swobodę, o nasze żony, nasze córki młode, o naszą przyszłość, którą świat ten gniecie...
RADOCKI uroczyście. O to, by Chrystus zawładnął na świecie...
CHÓR GÓRALI ŁĘTOWSKIEGO wychodzących pod konwojem żołnierzy Jarockiego.
Od buczka do buczka,... zasię do jawora! czeka nas w Krakowie więzienna komora! My, junaki młode, giniem za swobodę!... Haj!...