Najlepszym sędzią król/Akt pierwszy
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Najlepszym sędzią król |
Podtytuł | Akt pierwszy |
Wydawca | S. Lewental |
Data wyd. | 1881 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Julian Święcicki |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
AKT PIERWSZY.
Wieś nad brzegiem rzeki Sil.
SCENA I.
Sancho. Szlachetne Galicyi pola, Zrodziła się z jéj piękności. SCENA II.
Elwira, Sancho.
Elwira (na stronie). Wszak tędy Sancho zstępował, (Do Sancha.)
I czego szukasz daremnie Sancho. O nie to!... siebie ja szukam, Elwira. Myślałam, że mi pomożesz Sancho. Mam szukać to, co posiadasz? Elwira. I gdzie téż?... Sancho. Na ustach twoich, Elwira. Idź sobie!... Sancho. Zawsześ niewdzięczna!.. Elwira. Zbyt śmiały jesteś, mój Sancho, Sancho. Że nim nie jestem, któż winien? Elwira. Ty, Sancho! Sancho. Co? ja? Broń Boże! Elwira. Czyś lepszéj mógł nad milczenie Sancho. Oboje winni jesteśmy! Elwira. Nie zbywa ci na rozsądku, Sancho. To dobrze, czy mogę prosić Elwira. Lecz nie mów ojcu mojemu, Sancho. Nadchodzi... Elwira. Po-za tém drzewem Sancho. O nieba! czy nas połączy?! (Elwira kryje się.)
SCENA III.
Nuńo, Pelagiusz — Sancho zdala od nich.
Nuńo (do Pelagiusza). W ten sposób służbę swą pełnisz, Pelagiusz. Bóg raczy wiedziéć. Nuńo. Dziś więc twa służba się kończy, Pelagiusz. A właśnie to mię zniechęca! Nuńo. Codziennie jakiś wieprz ginie. Pelagiusz. Gdy strażnik głowę utracił, Nuńo. Mów prędzéj, ale Pelagiusz. To nie tak łatwo Nuńo. Słuchać tém trudniéj. Pelagiusz. Ot wczoraj, kiedym wychodził, Nuńo. I cóżeś na to Pelagiusz. Amen, jak mówi Nuńo. Lecz cóż to znaczy? Pelagiusz. I pan nie zgadniesz? Nuńo. Nie mogę. Pelagiusz. Więc muszę jaśniéj wyłożyć. Sancho (na stronie). O gdybyś się już oddalił! Pelagiusz. Komplement jéj więc dowodzi, Nuńo. O Stwórco!... Pelagiusz. Nie gniewaj się pan! Nuńo (spostrzegając Sancha). O Sancho!... czekałeś tutaj?... Sancho. Tak, chciałbym z wami pomówić. Nuńo. Mów proszę — a ty zaczekaj. (Odchodzą na bok).
Sancho. Rodzice moi, jak wiecie, Pelagiusz. Mój Sancho, tyś nie nowicyusz Sancho. Komplement małżeństwo wróży. Nuńo. A precz ztąd, bydlę! Sancho. Nazwisko Pelagiusz. Jest inny pastuch, którego Nuńo. Tyś jeszcze tutaj, bałwanie!... Pelagiusz. O wieprzach, nie o Elwirze Sancho. Znasz teraz, panie, Pelagiusz. Znasz teraz, panie, Nuńo. Takie zwierzę Sancho. Racz zgodzić się na nasz związek. Pelagiusz. Ot właśnie mam tu prosiaczka... Nuńo. Ten bałwan głowę mi zaćmił. Sancho. Chętnie, Nuńo. Zaszczyca ją to uczucie, Pelagiusz. O! gdybym miał sześć prosiątek I z nich się doczekał dzieci, Nuńo. Pasterzem jesteś Don Tella, Sancho. O nie wątp o méj miłości! Pelagiusz (na stronie). Więc on Elwirę zaślubi! Sancho. Dla tego, kto wdzięk jéj ceni Nuńo. Nie szkodzi powiedziéć panu Sancho. Z przykrością pójdę, lecz skoro Nuńo. Niech Stwórca ci błogosławi Pelagiusz. Jak mogłeś mu pan Elwirę Nuńo. Czyż Sancho nie jest jéj godzien? Pelagiusz. Co prawda, to więcéj ze mnie (Odchodzą Nuńo i Pelagiusz.)
SCENA IV.
Sancho — potém Elwira.
Sancho. Pójdź prędko — pójdź ukochana, Elwira (na stronie). O Boże, jak są w miłości Sancho. Twój ojciec mówi, że dawniéj Elwira. Niestety! słusznie-m widziała Sancho. To żart był, droga Elwiro, Elwira. Nie ciebie-m ja żałowała, Sancho. A ja się głupiec łudziłem... Elwira To żart był, Sancho kochany, Sancho. Więc jestem twym narzeczonym? Elwira. Wszak twierdzisz, że rzecz skończona. Sancho. Twój ojciec radził mi jeszcze, Elwira. Na powrót twój czekać będę. Sancho. Oj gdyby mię téż ci państwo Elwira. O ślubie powiedz — to dosyć. Sancho. Ja-m duszę i życie całe Elwira. Nazawsze, bierz ją kochany. Sancho. O! teraz, gdym pan téj ręki, (Wychodzą.)
SCENA V.
Dziedziniec przed zamkiem Don Tella w Galicyi.
Don Tello w stroju myśliwskim, Celio i Julio.
Tello. A weź-no ten oszczep, Celio. Celio. Wybornie się ubawiłeś. Julio. Bo łowy téż wyśmienite!... Tello. Tak piękne pole, że nawet Celio. Z jakąż rozkoszą Tello. Spraw, Celio, psom ucztę hojną. Celio. Zdeptały one nie żartem Julio. Psy dzielne! Celio. Florisel przecie Tello. Galaor téż nieostatni. Julio. Kot mu się żaden nie wymknie. Celio. Seniora już powrót brata SCENA VI.
Ciż sami — Felicyana.
Tello. Ileż miłości Felicyana. Więc kocham go téż tak bardzo, Tello. W Galicyi górach, siostrzyczko, Felicyana. Pojąwszy żonę, przestaniesz Tello. Zbyt wielkie mam posiadłości, Felicyana. Wszak mógłbyś i w wyższych sferach Tello. Czy może chcesz mi wyrzucać, Felicyana. Przysięgam, że jesteś w błędzie, SCENA VII.
Ciż sami — Sancho i Pelagiusz za bramą.
Pelagiusz (do Sancha). Wejdź, samych widzę, nikt teraz Sancho. Masz słuszność... domowi tylko. Pelagiusz. Zobaczysz, czém cię obdarzą! Sancho. Wypełnię swój obowiązek. (Wchodzą na dziedziniec.)
Szlachetny, czcigodny panie Tello. W istocie... podobasz mi się I chciałbym chętnie dla ciebie Sancho. Za tyle łaski Tello. Chcesz czego? Sancho. O zacny panie!... Tello. Ma rozum Nuńo i radę Celio. Seniorze... Tello. Dasz krów dwadzieścia Sancho. O panie, tak wielka łaska! Pelagiusz. Tak wielka łaska, o panie!... Sancho. I dary takie bogate! Pelagiusz. I takie bogate dary! Sancho. Szlachetność rzadka... Pelagiusz. O rzadka Sancho. Zaszczyt wysoki! Pelagiusz. Wysoki zaszczyt! Sancho. O święta Pelagiusz. Pobożność święta! Tello. Kto jest ten towarzysz, który Pelagiusz. Ten jestem, co jego słowa Sancho. To pasterz Nuńa, seniorze... Pelagiusz. Ot krótko mówiąc, jam jego Tello. Jakto? Pelagiusz. Wieprzaków strzegę. I ja téż Tello. A ty się z kim żenisz? Pelagiusz. Z nikim Felicyana. Zabawny człowiek... Tello. Z humorem! Felicyana. Bądź zdrów, mój Sancho. A Celio Sancho. Mój język wiecznie was państwo Tello. I kiedyż Sancho. Miłość mię nagli, Tello. Już bledną słońca promienie, (Do Celia.)
Karetę niech przygotują. Sancho. Me serce i usta moje (Wychodzi.)
SCENA VIII.
Felicyana. Więc ty się nie chcesz ożenić? Pelagiusz. Ja, pani, byłbym zaślubił Felicyana. Jest więc, jak widzę, rozumna!... Pelagiusz. Toć wszyscy czegoś, senioro Felicyana. Naprzykład? Pelagiusz. Czego (Wychodzi.)
SCENA IX.
Don Tello, Felicyana, Celio, Juliusz.
Felicyana. Zabawił mię ten półgłówek. Celio (do Tella). Gdy odszedł już ów poczciwiec, Felicyana. Tak piękna, mówisz? Celio. Jak anioł! Tello. Namiętność przez twoje usta Celio. Kochałem się w niéj, Tello. Są, przyznam, wieśniaczki, które Felicyana. Przeciwnie, broniąc, się mężnie, (Wychodzi.)
SCENA X.
Pokój w domu Nuńa.
Nuńo, Sancho.
Nuńo. Więc tak cię przyjął Don Tello? Sancho. I tak mi mówił, seniorze. Nuńo. Zaiste taki czyn piękny, Sancho. Jak mówię, kazał mię bydłem Nuńo. Wieki niech żyje! Sancho. Lecz chociaż dar to królewski, Nuńo. Czy z siostrą przybyć obiecał? Sancho. A jakże. Nuńo. Chyba ich niebo Sancho. Szlachetni-to są panowie! Nuńo. O! chciałbym, żeby ten domek, Sancho. To fraszka; gościnność nasza Nuńo. Nie dobrą-ż dałem ci radę? Sancho. W don Tellu spotkałem pana Nuńo. Dwadzieścia krówek, sto owiec, Sancho. Elwiry nie ma, seniorze? Nuńo. Strój ślubny ją zatrzymuje. Sancho. Jéj postać sama wystarcza... Nuńo. Twa miłość nie jest mieszczańska. Sancho. Przy niéj mieć będę, seniorze, Nuńo. Nie może kochać prawdziwie, Sancho. Już państwo jadą, a z niemi SCENA XI.
Ciż sami oraz Don Tello ze służbą. Pelagiusz, Joanna, Leonora i wieśniacy.
Tello. Gdzie moja siostra? Joanna. Odeszła Sancho. Seniorze... Tello. A Sancho? Sancho. Byłbym waryatem Tello. Gdzie teść twój? Nuńo. Tu... zaszczyt, który go spotkał, Tello. Uściskaj mnie. Nuńo. Chciałbym z serca, Tello (do Joanny). Twe imię, piękna pasterko? Pelagiusz. Pelagiusz. Tello. Nie ciebie pytam. Pelagiusz. Myślałem, że mnie. Joanna. Joanna. Tello. Ponętna!... Pelagiusz. O! pan jéj nie znasz! Tello (do Leonory). A twoje imię? Pelagiusz. Pelagiusz. Tello. Nie ciebie pytam. Pelagiusz. Myślałem... Tello. Swe imię powiedz, dziewczyno. Leonora. Ja, panie, Eleonora. Pelagiusz (na stronie). O młode dziewczyny pyta, (Głośno.)
Ja, panie, jestem Pelagiusz. Tello. Czy jesteś czém dla tych dziewczyn? Pelagiusz. Tak panie, jestem świniarkiem. Tello. Czyś mężem, pytam, lub bratem? Nuńo. To bydlę!... Sancho. Nic nie rozumie. Pelagiusz. Bo tak mię matka stworzyła. Sancho. Elwira z matką swą ślubną. SCENA XII.
Ci sami — Felicyana i Elwira.
Felicyana. (do brata). Twéj łaski godni są wszyscy, Tello. Masz słuszność. Piękna dziewczyna! Felicyana. Prześliczna! Elwira. Wstyd budzi trwogę, Nuńo. Siąść raczcie państwo w méj chacie. Tello (na stronie). Piękniejszéj nigdym nie widział, Felicyana. Mój bracie, pozwól niech Sancho Tello. Siadaj. Sancho. Nie, panie. Tello. Siądź, Sancho. Sancho. Ja wobec pana?! Felicyana. Twe miejsce przy narzeczonéj; Tello (na stronie). Czyż mogłem śnić, że na ziemi Pelagiusz. A ja téż gdzie usiąść mogę? Nuńo. W oborze — tam twoja uczta! Tello (na stronie). Na Boga, ogień mię trawi! (Głośno.)
Jak pannie młodéj na imię? Pelagiusz. Pelagiusz... Nuńo. Czy będziesz milczał? Tello. Na honor piękna Elwira! Nuńo. Do tańca... daléj dziewczyny! Tello (na stronie). To piękność zachwycająca! Nuńo. Nim proboszcz przyjdzie, zatańczcie. Joanna. Już proboszcz przyszedł. Tello. Idź powiédz, (Na stronie.)
O! zmysłów Sancho. Dlaczego? Tello. Gdyż bardzo pragnę, Sancho. Ja nic już dzisiaj nie pragnę, Tello. Do jutra ślub ten odłóżmy! Sancho. Ty szczęście moje, seniorze, Tello (na stronie). Stan ducha mego okropny. (Głośno do Felicyany.)
Pragnąłem ślub ten uświetnić, (Don Tello wychodzi z Felicyaną i z orszakiem.)
Nuńo. Twa wola spełni się, panie. (Na stronie.)
O! to już niesprawiedliwe... Elwira (na stronie). Ja na to nic nie mówiłam, Nuńo (do narzeczonych). Zamiarów jego nie zgadnę, (Odchodzi.)
Sancho. Ja-m jeszcze bardziéj zgnębiony, Pelagiusz. Więc dzisiaj ślubu nie będzie? Joanna. Niestety! Pelagiusz. Czemu? Joanna. Pan nie chce, Pelagiusz. Czyż może Tello zabraniać? Joanna. Widocznie, skoro zabronił. (Wychodzi z Pelagiuszem, Leonorą i wieśniakami.)
Sancho. Elwiro moja! Elwira. O Sancho, Sancho. Co myśli zrobić don Tello, Elwira. Któż zgadnie jego zamiary! (Na stronie.)
A jednak zrobić coś pragnie! Sancho. Noc dzisiaj dla mnie okropna! Elwira. Wszak jesteś, Sancho, mym mężem, Sancho. Zostawisz więc drzwi otwarte? Elwira. I owszem. Sancho. Tą obietnicą Elwira. I jabym z tobą umarła. Sancho. Ksiądz proboszcz (cura) nie wszedł do chaty. Elwira. Don Tello wejścia mu wzbronił. Sancho. Jeżeli przyjmiesz mię dzisiaj (Wychodzą.)
SCENA XIII.
Ulica, przy której stoi dom Nuńa.
Don Tello, Celio, służba.
Tello. Czy dobrze zrozumieliście? Celio. Do tego nie trzeba wcale Tello. Więc wejdźcie! starzec z Elwirą Celio. O! wszyscy się już rozeszli, Tello. Miłości krok ten zawdzięczam, Tę piękność dla mnie stworzoną. Celio. Zastukać? Tello. Tak! Celio (zastukawszy). Otwierają! SCENA XIV.
Elwira, Don Tello, Celio i służba w maskach, potém Nuńo.
Elwira. Wejdź, Sancho, mój ukochany! Celio. Elwira? Elwira. Tak! Celio. W samę porę. (Chwyta ją.)
Elwira. To nie on... o nieszczęśliwa! Tello. Już idźcie. Nuńo (wewnątrz). Co to za hałas? Elwira. Mój ojcze! Tello. Zamknąć jéj usta! Nuńo (wchodząc) O córko, widzę cię, słyszę. (Biegnie za niemi.)
SCENA XV.
Noc.
Sancho, Pelagiusz.
Sancho. Zdawało mi się, że słyszę Pelagiusz. Nie mów tak głośno, Sancho. Pamiętaj, żebyś, gdy wejdę, Pelagiusz. Próżna obawa. Sancho. Ja wyjdę, gdy ranna gwiazda Pelagiusz. Przez ten czas powiedz mi, proszę, Sancho. Słuchajmy. Pelagiusz. Ja się założę, Sancho. Więc słucham. SCENA XVI.
Ciż sami. — Nuńo.
Nuńo. Ha! zmysły tracę. Sancho. Kto idzie? Nuńo. Człowiek. Sancho. To Nuńo? Nuńo. To Sancho! Sancho. Ty na ulicy? Nuńo. Nie pytaj... Sancho. Nieszczęście jakie? Nuńo. Nieszczęście jedno z największych. Sancho. Co mówisz? Nuńo. Złoczyńców banda Sancho. O! nie kończ... resztę zgaduję!... Nuńo. Przy blasku księżyca chciałem Sancho. Ich twarze poznać?... I na co?... Chat dziesięć biednych wieśniaków. Nuńo. Nie bluźnij!... Pelagiusz. Przysięgam sobie, Nuńo. Niech rozum wskaże ci, synu, Sancho. Ach ojcze! mogęż ja myśleć?... Nuńo. Pójdziemy jutro do Tella, Sancho. O! temu, znając ją, wierzę. Zda mi się, że widzę twarz jéj Nuńo. Gdzież twoja odwaga, Sancho? Sancho. Wciąż myślę Pelagiusz. Ja kuchnią — umieram z głodu, Nuńo. Ha! wejdź i spocznij do jutra, Sancho. Niestety, ginę z miłości Pelagiusz. O! jakże mi się już jeść chce, (Wychodzą.)
|