Jak skauci pracują/Jenerał Baden-Powell
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jak skauci pracują |
Rozdział | Jenerał Baden-Powell |
Wydawca | nakładem autora |
Data wyd. | 1914 |
Druk | W. L. Anczyc |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
JENERAŁ BADEN-POWELL
Ażeby ocenić dzieło, trzeba poznać człowieka, który je stworzył. — Ruch skautowy jest wyrazem ducha swego twórcy i w dalszym ciągu swego rozwoju. Ruch ów, a wyrażając się ściślej jego członkowie — skauci-szeregowcy i skauci-oficerowie — czerpali z indywidualności Skauta Naczelnego, wzorowali się na jego charakterze i szli w przez niego wskazanym kierunku.
Zdanie ostatnie jest tylko wtedy prawdziwe, jeśli się rzecz bierze ogólnie. Ściśle bowiem przyczyny rozwoju tego Ruchu analizując, trzebaby szukać ich i w charakterach indywidualnych poszczególnych członków organizacji, w warunkach społecznych i okolicznościach zewnętrznych. — Ale te ostatnie ustępują na plan drugi wobec potężnej woli twórczej organizatora, który jak wódz armję, prowadzi podwładnych gdzie chce i klęski im gotuje albo przysparza wawrzynów.
Zjawisko to jest często niedostrzegane w naszym społeczeństwie, które w swojej większości nie zdaje sobie sprawy z tego, że w sprawach wychowawczych książki i nauczanie są czynnikami pomocniczymi, czynnikiem zaś głównym jest charakter indywidualny wychowawcy i przykład osobisty, jaki on daje swoim podkomendnym. — »Przykład z góry dany, zły czy dobry, z łatwością na niższych oddziaływa« — stwierdza w swoim okólniku do armji nasz ostatni dyktator, Romuald Traugutt. — Trzeba aby i u nas pamiętali o tym zawsze ci, którym Ojczyzna powierza prowadzenie mniejszych lub większych grup skautów.
Z przytoczonych względów mniemam, że chcąc dobrze przedstawić angielski Ruch skautowy, trzeba koniecznie wspomnieć i o jego twórcy. — Przykład jego życia może znajdzie wówczas więcej naśladowców w Polsce, ideje zaś jego — może lepsze zrozumienie.
Żywot jen. Baden-Powella — to żywot Anglika, ale również żywot człowieka, którego niewątpliwie uznają pokolenia za gienjusza narodu i ludzkości. — 1 z tego powodu warto wglądnąć w życie prywatne bohatera tej książki.
Robert Stephenson Smyth Baden-Powell urodził się w Londynie 22 lutego 1857 r. jako czwarty z rzędu syn licznej rodziny.
Jego ojciec, syn szeryfa (zarządcy) hrabstwa Kent, był pastorem i profesorem gieometrji na sławnym uniwersytecie w Oxford’zie. Był on poważnym uczonym i badaczem w zakresie fizyki oraz starannym pisarzem, spółpracownikiem kilku pism i encyklopedji. Jego śmiałe i postępowe traktaty teologiczne (»Związek między prawdą naturalną a boską«, »Porządek w przyrodzie«, »Chrześcijaństwo bez żydostwa«, »Swiadectwa chrześcijaństwa« i i.) wywołały gorącą dyskusję i wyprzedziły pod niejednym względem pojęcia spółczesnych.
Matka Roberta, Henrietta Grace, jest córką admirała Smytha, którego wszyscy synowie zdobili świetną karjerę polityczną. Żyje ona dotąd a jest wnuczką po kądzieli bohatera narodowego Anglji, lorda Nelsona, który pod Trafalgarem zniszczył flotę Napoleona I. Ciekawa, że rodzina Smythów wywodzi się od awanturniczego kapitana John (Jana) Smith’a, który w r. 1606 odkrył Wirginję. Ów Smith podczas wyprawy do kraju Czykahominów dostał się w ręce indyjskiego króla-królów Powhatana, który tylko wskutek wstawienia się swej córki, Pokahontas, darował białemu koloniście życie. Tradycja tego naczelnika kolonji Wirgińskiej żyje dotąd w rodzinie Baden-Powella. Nazwisko Jana Smitha czytają skauci w objaśnieniach do 8-mego prawa skautowego, a w pierwszym wydaniu Scouting for Boys jen. Baden-Powell umieścił sztuczkę sceniczną p. t. »Pocahontas«.
Ojciec matki Roberta brał czynny udział w wojnach napoleońskich i na wodach oceanu Wielkiego. Odznaczał się tym, co później charakteryzowało jego wnuka Roberta, że cenne prace dla państwa podejmował z własnej inicjatywy.
Rodzeństwo Roberta okazało w życiu wybitne zdolności, pracowitość i dzielność charakteru. — Najstarszy brat, Henry Warrington B.-P. (wspomniany już w książce autor podręcznika dla skautów morskich), jako oficer marynarki i admiralicji otrzymał wysoki order, jako autor napisał cenną rzecz o łodziach i o wiosłowaniu. — Drugi brat, George (Jerzy) Smyth B. - P. odznaczył się zarówno jako literat, jak i polityk. — Poznawszy dobrze sprawy kolonjalne, poruszał je w gruntownych rozprawach politycznych. Pracował między innymi nad kwestją cukrową w Indjach Wschodnich, uczestniczył w kontrolowaniu dochodów tego kraju oraz w pacyfikacji Kraju Bechuanów. Za prace swe przy ułożeniu konstytucji dla Malty otrzymał tytuł baroneta. Przez kilkanaście ostatnich lat życia był członkiem angielskiego parlamentu, należąc do partji konserwatywnej. Ostatnio brał udział w wyprawie Nansena na biegun północny. — Trzeci brat, który przetrwał wiek dziecięcy, Francis (Franciszek) Smyth B.-P., jest sławnym adwokatem i malarzem, znanym w salonach angielskich i francuskich. — Młodszy od Roberta Baden F. S. B.-P. służył jako major w wojnie południowoafrykańskiej, gdzie oddał cenne usługi przez urządzenie połączenia telegrafu bez drutu poprzez setki mil afrykańskiego lądu. Obecnie jest jednym z najdoświadczeńszych angielskich lotników, oraz redaktorem pisma Knowledge (wiedza). — Siostra poprzednich, Agnes (Agnieszka) B.-P., prześcignęła braci w malarstwie, muzyce, historji naturalnej i w językach. Wiadomo, że z pomocą jenerała Baden - Powella, wydała podręcznik dla skautek (Girl Guides) i pracuje żarliwie w tej organizacji.
Jeśli wolno powoływać się na dziedziczenie przymiotów po przodkach, to Robert urodził się w najszczęśliwszych warunkach, przejmując od ojca głębokość poglądu na rzeczy, pracowitość i zdolności literackie, któremi później w życiu celował, po utalentowanej zaś matce dziedzicząc naturę artystyczną, zdolność barwnego opisywania oraz zamiłowanie do życia wśród przyrody. Tradycje rodzinne ludzi, »którzy budowali państwo«, łączyły się u niego z przynależnością do narodu, który jeden umiał wziąć od Rzymian stare berło świata.
To, co przyniósł mały Robert ze sobą na świat, rozwinęło świetnie wychowanie w domu, życie w szkole i służba wojskowa.
Angielski wyraz »home« nie ma odpowiednika w innych językach. Ani klub, ani hotel, ani mieszkanie kawalera, ani nawet niejednego małżeństwa nie jest home'm. Home powstaje dopiero wówczas, kiedy u siebie w domu mąż i żona stworzą trwałe warunki zdrowego życia dla siebie i dla swoich dzieci. Takie »ognisko rodzinne« nie składa się jedynie ze ścian, budynku i z urządzenia pokojów; wymaga ono charakteru ze strony rodziców, »dobrze uregulowanych« zajęć codziennych oraz pielęgnowania tradycji narodowych. — Jako taki, home angielski nie jest specjalnym przywilejem Anglików, ale u nich jest najczęściej spotykany i prawdziwie powszechny. Home angielski tłumaczy, dlaczego Anglik w jakimkolwiek kącie świata czuje się jak u siebie w domu i nie ulega wynarodowieniu, któremu tak pochopnie podlegają Niemcy, Francuzi i, niestety! przedewszystkiem Polacy.[1]
W takim to home'ie angielskim, w narodowym ognisku rodzinnym, wychowało się rodzeństwo Roberta.
Dom, w którym Robert spędził lata młodości, stoi dotąd na Pnnce’s Gate w Londynie. Do niedawna mieszkała w nim tylko sędziwa matka jenerała, obecnie w rodzinnym domu tradycje starego home’u zostały przejęte przez Skauta Naczelnego, jego małżonkę i ich synka, małego Piotrusia.
Ojciec odumarł Roberta, kiedy ten miał lat cztery. Mimo to tradycja ojca zachowała się u Roberta, tak samo, jak i u starszego rodzeństwa, gdyż ojciec przebywał z nimi ciągle, brał ich na swoje przechadzki, uczył spostrzegawczości i wskazywał piękno w przyrodzie i nigdy nie zabraniał im zajmować się rzeczami, które wkraczały w zakres jego studjów.
Właściwą wychowawczynią dzieci była jednak matka — szlachetna matka, skoro mogła wychować takich synów.
Warto przytoczyć słowa biografa[2], jak matka uczyła swoje dzieci: — »Pani Baden-Powell uczyła dzieci o prostych zjawiskach przyrodniczych nie z książek, ponieważ sądziła, że uczenie, oparte na doświadczeniu, z bezpośredniej obserwacji samych rzeczy, jest ważniejsze, niż nauczanie książkowe. Uczyła ich, jak poznawać drzewa po szczegółach ich kształtów, zarówno jak i listowia, uczyła zbierać dzikie kwiaty i owady oraz spostrzegać zwyczaje różnych stworzeń, które podpadały pod ich uwagę.« »Jego (Roberta) zdolności rozwijały się zadziwiająco pod wpływem tego zdrowego systemu nauczania, a kiedy wykształcenie chłopca miało się oprzeć o książki, umysł jego posiłkował się owemi nieświadomemi pojęciami, które sobie dawniej wytworzył, a także przypadkowymi okruchami wiedzy i w ten sposób lekcje z nim można było łatwo uzupełnić, nie potrzebując uciążliwego obkuwania, którym dzieci uczy się więcej formalnie. Tutaj niewątpliwie należy szukać wytłumaczenia łatwości, z jaką chłopiec opanowywał różne przedmioty. Jego z natury czynny umysł i sprawny mózg został tak przygotowany, że mógł mierzyć się z każdym niemal przedmiotem i znajdował w uczeniu się prawdziwą przyjemność.«
Każde z dzieci otrzymało mały ogródek do uprawy, w lesistym zaś ogrodzie dziadka-admirała dzieci mogły całe dnie spędzać na harcach, budując sobie schroniska w krzakach, a gniazda na drzewach. Dzieci dokonywały tam zbiorów ptaków i zwierząt, które dla domowego muzeum same wypychały. Tam też przyszły skaut uczył się jeździć konno, prawie w tym samym wieku, w którym inni chłopcy uczą się chodzić.
Od najwcześniejszych też lat dzieciństwa Robert okazywał zamiłowanie do robienia wycinanek z papieru, do rysowania map i do malowania. Czynił to zaś z równą łatwością ręką prawą, jak i lewą. — Matka zaniepokojona dopiero za radą Ruskina pozwoliła dowolnie chłopcu posługiwać się przy rysowaniu obiema rękoma. Robert też później pisał tak samo dobrze ręką prawą i lewą, rysując zaś lewą, mógł równocześnie cieniować rysunek ręką prawą[3]. To pewna, że zdolność ta jenerała dopomogła mu w życiu w niejednym wypadku, kiedy n. p. rękę prawą miał ranną, a miał napisać raport wojskowy.
Jeszcze jedną zdolnością zadziwiał mały chłopiec, mianowicie zdolnością nadzwyczajną do mimiki, którą posługiwał się zarówno w naśladowaniu ludzi, jak i zwierząt.
W jedenastym roku życia Robert został oddany na dwa lata do szkoły prywatnej w Rosehill, niedaleko domu dziadka. Pamiętają tam dotąd dobrze tego zdolnego chłopca, który zwracał uwagę czystością i zdrowiem swego charakteru.
W tym czasie Robert brał udział w wyprawach wodnych, które organizował najstarszy brat, Warrington. Te wyprawy świadczą o fantazji młodych latorośli. — Pierwsza łódź, którą według własnego rysunku sporządził "Warrington, miała 5 ton, czyli przeszło 5 metrów sześciennych objętości. Chłopcy sami stanowili załogę, ucząc się wszystkich praktyk marynarzy, więc wiosłowania, używania żagli, sterowania, trzymania straży, robienia węzłów — i przedewszystkiem karności. Jak gruntownie chłopcy w tym się wyćwiczyli, świadczy fakt, że kiedy Warrington idąc do marynarki zdawał egzamin wstępny, osiągnął nie tylko dyplom porucznika, ale i świadectwo mistrza w żeglarstwie i wiosłowaniu. — Na swoim małym jachcie chłopcy robili dalekie wycieczki po rzekach i po morzu. Raz wywołali podziw mieszkańców górzystej Walji, kiedy przybyli tam, płynąc w górę strumieniami, między którymi musieli przenosić łódź na barkach. Innym razem jacht ich został uszkodzony wskutek zderzenia się z drugą łodzią na pełnym morzu. Chłopcy dopłynęli do najbliższej wyspy, postawili nowy maszt na miejsce strzaskanego i następnego dnia ruszyli dalej. Że sport ten był silnie uprawiany przez wychowywanych przez kobietę chłopców, świadczy o tym fakt, że w ciągu jednych wakacji zapłynęli oni na swoim jachcie aż do Norwegji.
O ile w żeglarstwie bracia ulegali Warringtonowi, to na kierownika domowych przedstawień teatralnych wybrali młodszego od siebie Roberta, który też zawsze w przedstawieniach brał rolę komika.
W r. 1870 Robert wstąpił do sławnej starej szkoły publicznej w Charterhouse. Byli uczniowie tej szkoły nazywają się kartuzjanami (Charthusians) i zachowują koleżeńskie stosunki przez całe życie. Szkoła ta ma świetne tradycje, wydała wielu sławnych w narodzie ludzi i co rok wypuszcza w świat około setki młodzieży, która w społeczeństwie sięga po pierwsze stanowiska. Jak nadzwyczajny wpływ wywarło życie w tej szkole ngielskiej na młodego chłopca!
»Dzięki temu — pisze biograf — że rodzice zgodnie usuwali wszelkie pakowanie wiadomości do jego dziecięcego umysłu, Baden-Powell wstąpił do Charterhouse, jako uczeń najniższej klasy. Posiadał on jednak coś lepszego od magazynu nieprzetrawionych faktów. Było to silne zdrowe ciało i niespętany niczym umysł.« W następstwie tego Robert »rzucał się do pracy z tą samą żwawością, jaką okazywał w zabawach«. »Lekcje były zabawą dla Baden-Powella — zabawą poważną, jak wogóle wszystkie zajęcia sprawiają radość normalnie rozwijającej się młodzieży.«
Robert tak duże czynił w szkole postępy, że w ciągu trzech lat przerobił kurs sześciu klas i był jednym z najbardziej obiecujących chłopców w Charterhouse. — Był jednym z tych nielicznych uczniów, których osobistości wbijają się w pamięć nie tylko spółkolegów, ale i nauczycieli. Dyrektor szkoły, p. Haig-Brown, takie daje o nim świadectwo: — »Na pierwszy rzut oka okazywał on wybujałą wesołość, lecz nie mogę sobie przypomnieć ani jednego wypadku, żeby to spowodowało u niego okazanie braku szacunku względem nauczycieli albo zastanowienia względem kolegów. Od razu został chłopcem popularnym. Popularność ta wzrosła, kiedy okazał on wiele talentów, jakie posiadał — szczególną zdolność do mimiki i zadziwiającą zdolność w rysowaniu.« »Kiedy był w szkole już prawie dwa lata, przenieśliśmy się do Godalming. W towarzyszących tym przenosinom okolicznościach, ciężkich pod niejednym względem, okazał się on najbardziej użytecznym. Wykazał nadzwyczajną inteligiencję i postępowego ducha — gdy tylu chłopców jest konserwatystami z natury — pomagając w usunięciu trudności powstałych wskutek zmiany siedziby i popierając każdą nową instytucję szkolną. Był to z natury wódz chłopców, tak, jak później okazał się wodzem żołnierzy. Jego postęp w pracy szkolnej był stały i ciągły.«
Tak samo w życiu postępował on naprzód stale i niezłomnie.
Robert w szkole uprawiał wszelkie sporty, celował wszelako w grze w piłkę nożną. Kiedy zapisał się do szkolnych oddziałów strzeleckich, zdobył niebawem stopień kaprala, a w rok później lampas sierżanta. Dwa razy reprezentował szkołę, jako jeden z ośmiu, w zawodach strzeleckich między szkołami i wówczas jako drugi zrobił najwięcej punktów na tarczy.
Podejmując pomysł jednego z profesorów, zajął się tak ostro sprawą orkiestry szkolnej, że od jego czasów ciągle szkoła czarterhauska posiada doskonałą orkiestrę smyczkową. — Był członkiem chóru, grał artystycznie na skrzypcach, dwa lata przewodniczył komitetowi sportowemu, był stałym spółpracownikiem pisma szkolnego i głównym organizatorem szkolnych przedstawień teatralnych. W tych ostatnich był niedościgniony, układając programy według własnych pomysłów i grając role komiczne, które nie pozwalały widzom o nim zapomnieć.
Baden-Powell opuścił Charterhouse w roku 1876 i tego samego roku bez żadnego przygotowania stanął przed wojskową komisją egzaminacyjną. Ku powszechnemu zdumieniu zdał jako piąty z pomiędzy przeszło siedmiuset kandydatów, którzy przedmiot »obkuwali«. We wrześniu też tego roku zaciągnął się jako podporucznik do 13-go pułku husarów, stacjonowanego w Indjach. Uwzględniając świetny wynik egzaminu, komisja policzyła mu z góry dwa lata służby.
Nie zwlekając młody oficer wsiadł na okręt i udał się do swego pułku.
Stosunki Baden-Powella ze szkołą nie ustały z chwilą opuszczenia murów szkolnych. Dowody wiernej przyjaźni, jakie on okazywał stale swoim dawnym mistrzom, Antiqua Carthusiana Domus (staremu domowi Kartuzjan), są z jednej strony charakterystyczne dla angielskiego szkolnictwa, z drugiej — świadczą o tym pięknym rysie jenerała, który nigdy nie zapominał o raz nawiązanych węzłach przyjaźni.
Pismo Carthusian pomieściło w lutym 1900 roku następującą notatkę: — »Daily Telegraph pisze pod datą 8 lutego. — Następujący list otrzymał blizki krewny walecznego oficera, na którego Anglja patrzy z ciekawością i z podziwem. List został przeniesiony przez linje Boerów w rurce fajki Kafra i dopiero teraz dostał się do naszego kraju. »Mafeking, 12 grudnia, 1899. — Mam się doskonale. Starałem się dziś znaleźć bodaj kilku starych Kartuzjan w mojej miejscowości, ażeby razem z nimi spożyć kartuzjański obiad, ponieważ jest to rocznica założenia szkoły; lecz dziwna, że jestem jedynym Kartuzjaninem wśród tysiąca z okładem tutejszych ludzi. Dziś jest sześćdziesiąty dzień oblężenia i zdaje mi się, że zaczynamy się nim nieco nużyć; lecz przypuszczam, że i ono, jak inne rzeczy, skończy się pewnego dnia. Dokonałem bardzo zajmującego zbioru pamiątek, które chciałbym wziąć ze sobą do domu. Nie wiem, czy Baden[4] jest w polu? Jakby to było ładnie, gdyby on przybył do mnie z odsieczą! Nie wiem, czy list ten przejdzie przez linje boerskie; jeśli przejdzie, mam nadzieję, że zastanie Cię zdrowym i szczęśliwym.«
Nawet wśród wyjątkowych trudów oblężenia Baden-Powell nie zapomniał o rocznicy założenia szkoły, do której uczęszczał. 1 jeszcze jeden list pisał w czasie, kiedy choroby zbierały obfity plon, a załoga nie tylko była zagrożona śmiercią głodową, ale istotnie marła z głodu. Ten list był napisany do starego wychowawcy jenerała, p. Gilderstone’a. »Nie mogę powiedzieć Panu — pisał on z Mafekingu 7 kwietnia 1900 r. — jak bardzo wysoko ocenia moja tutejsza szczęśliwa rodzina[5]
uprzejmą myśl o nas Charterhouse’u, który myśli o zaopatrzeniu nas w dobre rzeczy. Jeśli będziemy mieli szczęście otrzymać je kiedyś, przyjmiemy je napewno z największą skwapliwością; tymczasem daje nam to silną podnietę do wytrwania, kiedy dowiadujemy się, że myślą o nas w kraju tak życzliwie. Ciekawa rzecz, że jestem tu jedynym Kartuzjaninem. Wzywałem innych Kartuzjan, ażeby przyszli do mnie na obiad w rocznicę założenia, lecz musiałem obiad ów sam jeden spożywać. Niemniej nie zapomniałem wypić zdrowia starej szkoły. Mam nadzieję, że pewnego dnia skończy się to oblężenie i wówczas nareszcie będę mógł do Pana napisać. Marka[6] z koperty może się przyda jakiemu filateliście.«
Jeśli Baden-Powell nie zapomniał o swojej szkole wśród najcięższych w swoim życiu warunków, tymbardziej pamiętał o niej w chwilach wolniejszych. W rzeczywistości Skaut Naczelny jest częstym w Charterhouse gościem i nigdy nie odmawia pomocy, jeśli go o nią stamtąd poproszą. — Zaraz po wojnie ofiarował swemu kolegjum armatkę z Mafekingu, wykoszlawioną, ale świadczącą swemi szczerbami o dobrej niegdyś fantazji. — Jeszcze w r. 1911, w kilka dni po zlocie skautowym w Windsor’ze, nie odmówił uczestnictwa w przedstawieniu teatralnym w Charterhouse w trzechsetną rocznicę szkoły, grając przed widownią, zapełnioną starymi Kartuzjanami, rolę pułkownika Newcome w dramacie sławnego Thackeray’a, niegdyś również Kartuzjanina.
Byli wychowankowie szkoły czarterhauskiej założyli pismo The Greyfriar, przeznaczone tylko dla nich samych. Baden - Powell był stałym i świetnym spółpracownikiem tego pisma i dlatego przeglądnięcie jego kartek rzuca dużo światła na postać jenerała, tymbardziej, że pisał on i ilustrował swoje artykuły do tego koleżeńskiego pisma staranniej, niż dla szeroko rozchodzących się publikacji.
W Greyfriar'ze pisze Baden-Powell najpierw szereg świetnie ilustrowanych (przeważnie tylko piórkiem, ale również niekiedy ołówkiem i piórkiem, a nawet akwarelą) szkiców z polowań na odyńce. — W r. 1889 rozpoczyna szereg artykułów p. t. »Moje kapelusze«. Pierwszą z tej serji była »Czapka Służbowa« — kiedy Baden-Powell pełnił obowiązki w pułku. Następny — »Hełm Afrykański« — opisywał przygody podczas tropienia lwów. »Hełm Afghanistański« — dawał obraz wyprawy wojskowej do Afghanistanu. »Czapka Gazownika« jest bardzo charakterystyczna. Baden - Powell miał na scenie grać rolę robotnika gazowego, ażeby się więc tym lepiej do swej roli przygotować, przeniósł się w południowo - wschodnie okolice Londynu i przyjął posadę gazownika. Pewnego świątecznego dnia wybrał się z kolegą w nowym zawodzie, który nie przypuszczał, kim jest jego towarzysz, na zabawę robotniczą. Nastąpiła bójka i przebrany oficer musiał wystąpić w obronie kilku napastowanych dziewcząt. W następstwie tego wypadku towarzysz Baden-Powella zaręczył się z jedną z obronionych dziewcząt, córką bardzo uczciwego stolarza — i pozostał na zawsze przyjacielem przyszłego jenerała.
Opowiadanie »Kapelusz do Gry w Polo« przedstawia bardzo tragiczny wypadek śmierci młodego oficera przy grze w polo w Indjach. Ciekawy jest »Austryjacki Kapelusz«. — Chcąc wyzyskać wakacje i urlop wojskowy, Baden-Powell przebrał się znowu i tym razem pojechał do Wiednia obserwować manewry jesienne austryjackiej armji. Podobnie i pod »Kapeluszem Algierskim« zręczny skaut podpatrywał próby wojskowe w Algierze. Czynił to, oczywiście, zawsze z własnej inicjatywy. Ostatnim z kapeluszów był »Kapelusz Skautowy«, w którym opisywał przejmujące sceny własnego skautowania w wojnie matabelskiej.
W Greyfriar'ze ukazało się jeszcze sporo artykułów twórcy skautostwa. Były między nimi i systematyczne opracowania tropienia i t. p., które później posłużyły jenerałowi do wprowadzenia nauki skautowania w wojsku i wśród młodzieży.
Jeśli taki uczeń nie zapominał o swej szkole, to tymbardziej szkoła, jej nauczyciele, dawni i spółcześni uczniowie musieli być dumni z posiadania niegdyś w swoim towarzystwie czczonego przez naród bohatera. W wierszach szkolnych nazwisko Baden - Powella powtarza się też często.
Jen. Baden-Powell ma wielu przyjaciół, o których nie zapomina, podobnie jak o swoim kolegjum. Ale jedna osoba znaczy dla niego coś więcej, niż wszyscy przyjaciele. — Jest to matka jenerała.
Ta dzielna kobieta wychowywała go prawie bez pomocy męża, a jak go wychowała, życie jenerała daje o tym dostateczne świadectwo. — Warto przytym zaznaczyć, że — jak w społeczeństwie angielskim wogóle — u tej matki obowiązki wychowawczyni nie ograniczały się do udzielania lekcji formalnych i nauk moralnych i nie kończyły się na oddaniu do szkoły. Wręcz przeciwnie: i lekcje i szkoła były tylko narzędziami pomocniczymi w jej systemie wychowawczym i nie ona do nich, ale one do niej musiały się stosować. — Jakże różne jest życie społeczeństwa, które tak sądzi, od wielu naszych »domów«!
Zachowało się kilka pomników miłości syna do matki. — W Greyfriar'ze najpiękniejsze bodaj artykuły stanowi cykl »Kartki z mego Szkicownika«. Zostały one do pisma oddane przez matkę, której syn posyłał z Indji swój pamiętnik i zarazem szkicownik, zawierający opisy obowiązków i zabaw, ilustrowany najładniej — bo dla matki, dla której sądził, że ta forma korespondencji będzie milsza, niż zwyczajne listy. — Kiedy Skaut Naczelny w r. 1909 po raz pierwszy zebrał na wielki przegląd swoich skautów-chłopców, po odjeździe króla jenerał powiedział, że jeśli chłopcy mu dobrze życzą, niech wzniosą okrzyk na cześć jego matki, gdyż jest to dzień jej urodzin.
W r. 1876, jak już wspomniano, dziewiętnastoletni Robert zaciągnął się jako podporucznik do 13 pułku husarów, stacjonowanego w Indjach Wschodnich w Lucknow’ie. — Pułk ten szczyci się sławetnym udziałem w ataku lekkiej brygady jazdy na armaty rosyjskie pod Bałakławą na półwyspie Krymskim, kiedy rozkaz ataku został wydany wskutek omyłki wodza, a oddziały bez wahania, mimo świadomości klęski, poszły na śmierć — dając tym przykład prawdziwej karności; tradycją tego ataku do dziś szczyci się Anglik. Pułk ten ma też przezwisko »wiecznie młodych« i bardzo dba o swoją dobrą sławę.
Baden-Powell przyszedł do kwatery pułku w towarzystwie gromady dzieci europejskich, które spotkał na stacji i z wrodzonym sobie temperamentem wdał się z nimi w rozmowę, zażądał pieśni i pieśń tę grał im w drodze na okarynie.
Oficer dyżurny musiał wziąć nowego przybysza conajmniej za oryginała. Niebawem jednak cały pułk przekonał się, że pełen humoru podporucznik jest najlepszym jeźdźcem i najpracowitszym żołnierzem.
Anglik nie zwykł na wzór Niemca przepędzać wolnych godzin po pracy w zakopconej knajpie, lecz na zabawach sportowych. Oficerowie pułku uprawiali zawzięcie wszelakie sporty, między którymi jednak miały pierwszeństwo gra w polo i polowanie konno na odyńce.
Ten ostatni zwą »sportem radżów« — a jest to istotnie sport królewski. — Nie polega on bynajmniej na strzelaniu do dzików po poprzedniej obławie. Podobne polowanie mogłoby odpowiadać wygodnym »myśliwym«, którzy znajdują przyjemność w strzelaniu do obłaskawionych bażantów. »Sport radżów« polega na
tym, że po wytropieniu odyńca należy go doścignąć na koniu i zabić kilku pchnięciami lancy.
Odyniec indyjski jest zwierzęciem nader silnym, zręcznym i ogromnie przemyślnym. Nie boi się żadnego zwierza dżungli i on jeden nie cofa się przed tygrysem, a z nienacka napadnięty stacza z nim często bój zwycięski. Jest szybszy nieraz od konia-araba. Umie raptownie zmieniać kierunek, mylić przed myśliwym tropy i ginąć w sobie tylko znanych kryjówkach. Prześladowcy się nie boi, a cios jego »mieczów« bywa śmiertelny zarówno dla konia, jak i dla człowieka.
Kto chce zatym lancą upolować odyńca — musi być dobrym tropicielem, świetnym jeźdźcem, przytomnym myśliwym i zręcznym gimnastykiem. Polowanie
wymaga wielkich obszarów leśnych i długiego czasu, który myśliwy spędzić musi na obozowaniu. — Rycerska zabawa!
Baden-Powell zabił w ten sposób w jednym roku z górą 30 odyńców, w roku następnym zaś 42. Skóry niejednej z tych »dzikich świń« zdobią mieszkanie matki jenerała, na Prince’s Gate w Londynie. W roku 1883 zdobył za ten sport »puhar Kadira«, stając do zawodów wraz z pięćdziesięcioma z górą spółzawodnikami.[7] Był najlepszym jeźdźcem w armji angielskiej i tym się tłumaczy, że jego konie umiały iść w zawody z odyńcami.
Postęp Baden-Powella w wojsku, jak i w życiu, był »stały i ciągły« — wyrażając się słowami jego dyrektora z kolegjum. Towarzyszyło mu zawsze uznanie zwierzchników, miłość podkomendnych i powodzenie wszelkiej sprawy, którą podjął.
Młody oficer, idąc za żyłką lat dziecięcych, podejmuje z własnej inicjatywy czynienie pomiarów i pracuje nad sporządzeniem map i planów okolicy swego garnizonu. — W r. 1878 po przejściu kursu wojskowego otrzymuje świadectwo jako topograf pierwszej klasy.
W tym samym roku widzimy go na wakacjach w Anglji, gdzie zaciąga się na kurs strzelecki w Hythe i uzyskuje zeń specjalne świadectwo znowu pierwszej klasy. Po powrocie do swego pułku w Indjach zostaje w następstwie instruktorem strzeleckim części garnizonu.
W r. 1882 13 pułk husarów bierze udział w wojnie afghanistańskiej, którą od dwu lat toczył Roberts, zaszczycony po tej wojnie tytułem lorda Kandaharu. Baden-Powell bierze udział w kampanji jako porucznik. — W Kandaharze bezczynność każe jednak młodemu oficerowi zorganizować przedstawienie amatorskie (»Piraci Penzancy«) uwieńczone świetnym powodzeniem. Ponieważ jednak w afghanistańskiej twierdzy nie można było znaleźć żadnej europejskiej kobiety, więc rolę Ruth w przedstawieniu grał Baden-Powell. Zdaje się, że wskutek tego przedstawienia Baden - Powellowi, który już posiadał rozgłos artysty dramatycznego, jeden z londyńskich teatrów ofiarował posadę, dając na początek 10 funtów tygodniowo, t. j. przeszło 12.500 koron rocznie. — Lecz Baden-Powell gotował się do odegrania roli nie na scenie teatru, lecz — życia.
Po wojnie w r. 1882 Baden-Powell zostaje mianowany adjutantem pułkowym (stopień kapitana) i pułkowym instruktorem strzeleckim, a w r. 1883 także brygad-majorem dla obozu brygady kawalerji w Meerut. — Organizuje wiele kursów dla podkomendnych, ucząc ich skautowania, sygnalizacji i t. p. Przekonywuje się, że najlepszymi środkami utrzymania porządku i dzielności w pułku jest dawanie dużo pracy i zajmowanie żołnierzy zajęciami, które ich zaciekawiają. — Jako wynik tej pracy pułkowej wychodzą w Indjach dwie książki — »Podręcznik Kawalerji«[8] oraz »Wywiady i Skautowanie«[9]. »Podręcznik« uzyskuje aprobatę ministerstwa wojny — co jest bardzo wyjątkowym odznaczeniem dla tak młodego oficera. W drugiej swej książce pisze na wstępie: — »Powodzenie w nowożytnym prowadzeniu wojny zależy od dokładnych wiadomości o nieprzyjacielu i o kraju, w którym wojna się toczy. Skauci są oczami i uszami armji, a od ich inteligiencji i żwawości zależy głównie powodzenie operacji wojennych. I mózg i silne ramiona, i wódz i jego wojska są bezsilne, dopóki skauci nie wyjaśnią, gdzie, kiedy i jak uderzyć albo odeprzeć atak.«
W r. 1884 kapitan Baden-Powell opuszcza swój pułk, gdyż zostaje przeznaczony do służby specjalnej jako towarzysz i pomocnik sir Baker Russell’a. Jedzie z nim razem do Anglji, ażeby spotkać się z prezydentem Transwalu, Krugerem, czego następstwem okazuje się rozciągnięcie protektoratu angielskiego nad Krajem Bechuanów. W tym celu Russell i Baden-Powell przybywają jeszcze tego samego roku do Afryki Południowej, gdzie Baden-Powell ma zrekognoskować blisko 1000-kilometrową granicę Natalu.
Rok 1887 widzi go znowu, jako brygad-majora, na wielkim jubileuszowym przeglądzie wojsk w Anglji.
W r. 1888 Baden - Powell jedzie po raz drugi do Afryki, tym razem pod komendą swego wuja, jen. por. H. Smytha, którego jest przybocznym (A. D. C.)[10], pomocnikiem i sekretarzem wojskowym (A. M. S.). Za wykonanie swoich »ciężkich obowiązków« w Kraju Zulów, otrzymuje też Baden-Powell zaszczytną wzmiankę.
W r. 1889 Baden - Powell ma nowe obowiązki w Kraju Swazów, jako sekretarz misji angielskiej.
Rok 1890 miał po trudach afrykańskiej kampanji przynieść wytchnienie w Anglji. — Jednakże już w dwa dni po przybyciu do dawno niewidzianej ojczystej wyspy nowy rozkaz powoływał jen. Smytha na trudne stanowisko gubernatora burzącej się Malty, a razem z nim i jego pomocnika na tę ważną stację dla angielskiej floty wojennej, nazywaną »wojskową cieplarnią« z powodu olbrzymich upałów, które tam powodują rozpalające się w słońcu skały.
Obowiązki kapitana Baden-Powella na nowym stanowisku nie były polityczne lecz wojskowe; nie poprzestał on jednak na wypełnianiu wyznaczonych sobie zadań. Na skalistej Malcie nie było sposobności do uprawiana sportów, żołnierze zaś godziny pozasłużbowe przepędzali w podmiejskich karczmach — na pijatykach i na hazardzie. Nikt dotąd nie pomyślał o stworzeniu przyzwoitego »klubu« dla nich, a myśli takiej nie można było urzeczywistnić bez odpowiedniego kapitału. Świeżo przybyły kapitan wziął się jednak żwawo do dzieła i zorganizował szereg koncertów i przedstawień teatralnych, których był zawsze reżyserem i pierwszym aktorem, przyciągającym swoją osobą tłumy widzów. Za zebrane pieniądze Baden-Powell kupił dom na »klub żołnierski«, zaopatrzył go w czytelnię, salę bilardową i zabawową, w tani i dobry bufet i przyzwoity hotel, w którym łóżka można było dostać po cenie odpowiadającej kieszeniom żołnierzy. Odtąd żołnierze angielscy, stacjonowani »jak wygnańcy« na Malcie, mieli miłe miejsce dla godziwej rozrywki i powoli zaczęli odwykać od pijackich szynków. — Przykład ten charakteryzuje działalność Baden-Powella w całym życiu. — Niestety, po opuszczeniu Malty przez niego nie znalazł się żaden następca, któryby się klubem żołnierzy zaopiekował i wartość tego przytułku coraz bardziej upadała.
W roku 1892 Baden-Powell otrzymał stopień majora.
W roku 1894 major Baden-Powell bierze udział jako brygad-major w wielkich manewrach kawalerji w Anglji, które zebrały tak olbrzymie doświadczenie, że później powiedziano, że bez niego wojna południowo-afrykańska zgotowałaby Anglji zupełną klęskę. Za świetne prowadzenie swojej brygady major Baden - Powell otrzymał specjalne odznaczenie. — Warto wspomnieć o harcie, jaki podczas nich, jak i nieraz w życiu, wykazał Skaut Naczelny. Przed samymi manewrami ukąsił go w prawą rękę wściekły pies. Mimo to major nie opuścił ani jednego obowiązku, złączonego ze swym chwilowym stanowiskiem. Lewą ręką pisał wszystkie rozkazy, raporty i rysował szkice. Prawą zaś rękę co dwie lub trzy godziny kąpał we wrzącej wodzie, mając w tym celu przy sobie maszynkę spirytusową. Był to jedyny sposób leczenia w tych warunkach.
Niebawem po odbyciu manewrów major Baden-Powell otrzymał rozkaz udania się na Złote Wybrzeże Afryki, celem wzięcia udziału w kampanji przeciw Prempehowi, królowi Aszantów. — Krótkie były przygotowania wytrawnego żołnierza; obejrzał swój rynsztunek wojenny, który zawsze miał w pogotowiu i poddał się oględzinom lekarskim, które stwierdziły, że jest zdrów i silny, kazał sobie zaszczepić surowicę przeciw ospie, która grasowała na Złotym Wybrzeżu i przestudjowawszy dokładnie szczegóły kraju, do którego miał się udać, był już w połowie grudnia 1895 r. na stanowisku.
Wyprawa wojenna miała się odbyć pod komendą sir Francis Scotta, któremu dodano Baden - Powella do »służby specjalnej«. Wojna, wywołana niedotrzymaniem traktatów przez potwornego Prempeha, którego stolica Kumassi (dosłownie: »pole śmierci«) co roku była widownią mordowania całych plemion murzyńskich, napadanych i branych w niewolę przez Aszantów — była szczególnie uciążliwa w kraju, przez który przechodzi równik, a w którym białych zabija bezlitośnie febra. Jedynie tylko świetną organizacją i nadzwyczajną szybkością można było ubiec chytrych murzynów i jednym ciosem zakończyć wojnę. Posuwać się jednak naprzód nie można było bez wybicia szerokiej drogi przez puszczę, pobudowania mostów i zapewnienia sobie linji etapowej, strzeżonej przez pięć stałych obozów. — Do tego celu wybrano 2.000 najpiękniejszego i najsilniejszego żołnierza, a wyprawę świetnie przygotowano.
Zadaniem »służby specjalnej« Baden-Powella było zorganizować zaciąg pomocniczy z samych murzynów, których 12.000 musiało być użytych jako tragarze, niosący w kraju, gdzie obecność muchy tse-tse nie pozwala używać koni ani wołów, zapasy żywności i amunicji, narzędzia pionierskie i t. d. Z zaciągiem tym miał on zbudować dla postępującej z tyłu armji Scotta drogę przez puszczę i przez rzeki — mając również czynić wywiady i ze swoimi niepewnymi murzynami prowadzić wojnę z Aszantami. — Szczegóły tej świetnej wyprawy znaleźć można w obszernej pracy Baden-Powella[11] i w Daily Chronicie, którego był wojennym korespondentem.
Wśród całego wojska czarnych było tylko dwu białych — Baden-Powell i jego pomocnik, kapitan Graham. Tylko pierwszy oparł się przez cały czas febrze i on też właściwie prowadził całą kampanję.
Oto jak pod datą »21 grudnia 1895 r.« opisuje wojenny korespondent czynienie zaciągów murzyńskich: —
»Stopniowo z chaosu wyłania się porządek. Królowie i naczelnicy otrzymują urząd oficerów, a wojowników dzieli się na prędce na podpadające pod rozkazy oficerów kompanje. Następnie zostaje wydanym mundur. Ten ostatni składa się z czerwonego fezu i z niczego więcej, każdemu żołnierzowi sprawia on jednak tyle radości, co pierwszy mundur husarzowi.
»Broń ma być wydana korpusom przy rzece Prahsu, żeby zaś pozostające do zrobienia 70 mil ang. nie było odbyte bezużytecznie, każdy żołnierz otrzymuje tymczasem pakunek z komisarjatu, który ma nosić na głowie. O godzinie trzeciej zaciąg jest gotów do wymarszu.
»Jego ekscelencja gubernator dokonuje przeglądu szeregów i wypowiada kilka słów zachęty do komenderujących naczelników i kapitanów. Z pomiędry żołnierzy kilku ćwiczymy w biciu w bęben, innych zaś, którzy mają sławę artystów, w dęciu w róg. Rogiem jest w tym wypadku wydrążony kieł słoniowy, przyozdobiony wielu ludzkiemi szczękami; ma zawsze tylko dwa tony i oba są tonami boleści; ale na rozkaz do marszu rogi te wydają chrypliwy ryk, który pogłębiony przez warkot bębnów ze skóry słoniowej udziela żołnierzom zapału wojennego i wnet szwargocący i śmiejący się tłum idzie niezdarnym krokiem przez ulice i zmierza do rozciągającej się poza osadą puszczy.«
Metoda walki Aszantów polegała na tym, że wzdłuż linji marszu nieprzyjaciela robili oni sobie niewidoczną dla przeciwnika ścieżkę i mogli posuwać się z nim równolegle. W pewnym miejscu urządzali zasadzkę, a kiedy ich skauci wyszpiegowali, że główna siła nieprzyjacielska przeszła, wypadali nagle i odcinali pozostałą część armji. Kiedy zaś uciekli znowu, szukać ich było trudno po niezmierzonych przestrzeniach bezdrogiej puszczy.
(Rys. Baden-Powella.)
Nim jednak Aszantowie rozpoczęli wojnę wywiedział się Baden-Powell, że zbierają się oni w Kumassi i czynią przygotowania do wielkiego święta, na którym mają wyciąć wszystkich niewolników i zaraz potym wyruszyć w pole. — Postanowiono więc dotrzeć do Kumassi jeszcze przed świętem. Było to przedsięwzięcie prawie nieprawdopodobne do wykonania, uwzględniając ogromną drogę przez puszczę. Baden-Powell dokonał go, budując drogę i mosty z szybkością dwu mil. ang. (3,2 km.) na godzinę i zakładając wzdłuż niej telegraf wojskowy.
Do bitwy z Aszantami nie przyszło. Kumassi zostało ubieżone i zdobyte, jeńcy uwolnieni, uciekającego Prempeha aresztował wraz z całym dworem major Baden-Powell, który też osaczył kilka grup wojowników, gromadzących się dokoła obozu białych. — W nowym traktacie król Aszantów zobowiązał się nie składać więcej ofiar w ludziach i otworzyć swój kraj dla kupców.
Wyprawa świetnie się skończyła tylko dzięki doskonałej organizacji — i szybkości ruchów Baden-Powella. — Mimo to febra zabrała liczne ofiary, gdyż zachorowało na nią 40% białych, których przecież specjalnie wybierano z pomiędzy gwardji i pułków linjowych! Umarł też na nią dzielny książę Henryk Battenberg, potomek siostry polskiego jenerała Bosaka (Haukego). — Powracającą wyprawę angielską witały ze łzami wdzięczności uwolnione z pod jarzma Prempeha plemiona. Jak zaś Baden-Powell odnosił się do swoich czarnych bliźnich, świadczy o tym nie tylko fakt, że sam umiał pokierować tak wielką armją murzynów, ale również charakteryzuje go książka o wyprawie, którą dedykował staremu naczelnikowi szczepu Elminów, Ando’wi, »przewodnikowi, doradcy i przyjacielowi«.
Za kampanję aszancką otrzymał Baden - Powell stopień pułkownika.
Dwa miesiące tylko wypadki pozwoliły BadenPowellowi przebywać w kraju, dokąd tymczasem z lndji przeniesiono jego 13-ty pułk husarów, stacjonowany odtąd w stolicy Irlandji, Dublinie.
Nagły rozkaz ministerjum wojny powołuje go do służby »specjalnej« w Kraju Matabelów. — Mamy wspaniały pamiętnik tej wyprawy[12], pisany przez Baden-Powella dla matki. Czytelnik polski pochłania treść 200 stron tej książki z takim zapałem, jakgdyby czytał najpiękniejsze epizody harców na Dzikich Polach i mimowoli stają mu przed oczyma Wiśniowieccy, Wołodyjowscy, rebelje kozackie — jeno wypadki odbywają się na inną miarę, a ich bohaterowie dotąd żyją. Pamiętnik ten, który przetłumaczony na polski byłby jedną z najpiękniejszych naszych książek z opisem przygód wojennych, daje dokładny obraz rozgrywających się wypadków.
Trzy lata wprzód we włoskim Kraju Somalów na północnym wybrzeżu Afryki padł mór na bydło, który stale i nieubłaganie posuwał się w głąb lądu, pozbawiając kraj po kraju cennego dobytku. Gdy potężna rzeka Zambesi nie oparła się zarazie, Anglicy, chcąc nie dopuścić klęski do swoich posiadłości w Afryce Południowej, w niektórych okręgach wybijali wszystko bydło. Umysły murzynów nie mogły pojąć tego postępowania i przypuszczały, że biali chcą ich zagłodzić. Gdy do tego nastąpiła susza i po raz pierwszy na ten kraj padła szarańcza, kapłani ogłosili, że ich bóg M’limo nakazuje wymordować wszystkich białych, obiecując zamienić kule białych w wodę, a ich granaty poprostu w deszcz jajek.
»Wybierając dobrze sposobność — pisze Baden-Powell — kiedy, jak mniemali, wszyscy biali wojownicy opuścili kraj[13], nie pozostawiając za sobą nikogo prócz kobiet, dzieci i słabych, czarni rozesłali wici po kraju — z tą chyżością, z jaką mogą się rozchodzić jedynie murzyńskie wiadomości. Wezwali wszystkie plemiona do broni i do zgromadzenia się o oznaczonej odmianie księżyca z trzech stron Buluwayo[14]. Miasto miano napaść w nocy, a białych bez żadnego pardonu wymordować.« »Po rzezi w Buluwayo wojsko miało się podzielić na mniejsze watahy, które miały wymordować rozrzuconych po całym kraju farmerów, a ich gospodarstwa splądrować.«
Gdyby nie przedwczesne rozpoczęcie »hulatyki« u niektórych krwiożerczych plemion, mieszkańcy Buluwayo nie byliby domyślili się przygotowanego wybuchu i zapewne żaden z 4.000 białych, rozrzuconych po kraju większym, niż cała Polska — od Bałtyku do morza Czarnego — nie uszedłby z życiem.
Ale tu podziwiać można nadzwyczajną energję i szybkość działania angielskich osiedleńców. — Gdy tylko dowiedziano się o gotującym się zamachu, w Buluwayo nie czekano na oblężenie, lecz każdy oficer w ciągu kilku godzin stawiał na nogi oddział ochotników i rzucał się przez płonący kraj, ażeby do stolicy sprowadzić niewymordowanych jeszcze białych z najbliższych okolic.
Wojna od początku była strasznie krwawa, bo czarni mordowali bez pardonu dzieci i kobiety i ufali ślepo swemu M’limo. Kilkuset białych żołnierzy nie miało prawie wcale zapasu żywności i paszy, nie mogło też spodziewać się prędkiej pomocy z Mafekingu, który był najbliższą stacją kolejową, gdy bydło pociągowe padło od zarazy. Czarni natomiast byli dobrze uzbrojeni w różnego typu karabiny i mieli pewny, choć bardzo prymitywny dowóz żywności.
24 godziny wystarczyły Baden-Powellowi, ażeby z Dublinu dostać się do Londynu. 2 maja 1896 r. wsiadł na okręt z 480 wyborowej piechoty na koniach — tego specjalnego rodzaju broni w armji angielskiej, którą Anglja wygrywa wszystkie swoje wojny kolonjalne —
a 19 maja wysiadł już w Kraju Przylądkowym. 1.500 kilometrów koleją do Mafekingu zrobiono w 60 godzin i tam Baden-Powell podpadł pod rozkazy przybyłego o kilka dni wcześniej z Anglji komendanta wyprawy, jenerała sir Frederick Carrington’a, u którego miał pełnić czynności szefa sztabu. Zanimby wojsko mogło nadążyć, Carrington wraz z Baden-Powellem i dwoma oficerami wsiedli do powozu zaprzęgniętego w 10 mułów i drogę do Buluwayo po piaskach i górskich wertepach odbyli w 12 dni, robiąc przeciętnie po 95 kilometrów dziennie.
Stan spraw 3 czerwca zastano bardzo groźny. Pożar objął cały Kraj Matabelów i niebawem przerzucił się na sąsiedni Kraj Maszonów. Brak zapasów żywności nie pozwalał na sprowadzenie wojska z południa, bo i garnizon miejscowy już w kilka dni musiał obywać się połową racji. Murzyni mogli się doskonale trzymać w górach Matopo, których granitowe skały i lesiste wąwozy, rozciągające się na takiej przestrzeni, jak całe województwo Krakowskie — od Tatr po Częstochowę — były niedostępne dla nielicznych białych. Jeśliby zaś położenie nie zmieniło się do października, w którym zaczyna się pora deszczowa, dowozu żywności wogóle w ciągu roku nie można się było spodziewać.
W tym trudnym położeniu miło było walczyć w otoczeniu samych skautów. Żadnemu ze starych żołnierzy angielskich, ani z nowych ochotników nie były obce trudy takiej kampanji. Na pierwszą wiadomość o wybuchu oficerowie, jak naprzykład pułkownik Plumer w Mafekingu, umieli w kilka godzin dokonywać zaciągu, a w kilkanaście wyruszać w pole, niosąc odsiecz zagrożonym. W tak dokonanych zaciągach znalazł się i Polak, Giełgud (syn jenerała z r. 1831), którego jednak Baden-Powell nazywa Amerykaninem.
Szef sztabu wśród bardzo trudnych okoliczności takie rozwija plany: —
»Jedyny sposób utrzymania kraju w naszej mocy leży w założeniu w odległych punktach posterunków i zaopatrzeniu ich w dostateczny zapas żywności, ażeby je utrzymać w ciągu czterech miesięcy pory deszczowej. Tymczasem zadaniem naszym będzie wyżenąć nieprzyjaciela. Z powodu pomoru na bydło zdaje się prawie niemożliwym znalezienie w Kraju Przylądkowym dostatecznej ilości wozów, na których możnaby sprowadzić potrzebne zapasy. Nie wiemy więc czego się chwycić. Albo zgnieciemy nieprzyjaciela i poślemy posiłki dla odległych posterunków jeszcze zanim deszcz przyjdzie, albo też pozostaje nam powciągać pazury, skoncentrować się bliżej naszej podstawy działania i organizować nasze siły do prawdziwie skutecznej kampanji skoro tylko deszcze miną. Ale strata wpływu moralnego, czasu i własności, złączona z drugą możliwością, byłaby pożałowania godną, więc zrobimy porządną próbę czy nam się nie uda przeprowadzić pierwszej i wygrać zapasy mimo niepogody, moru i innych niepowodzeń.«
To też dnie upływać będą odtąd Anglikom na ciągłych podjazdach i na rzucaniu się jak piorun na mniejsze oddziały czarnych, chcąc w ten sposób zdezorjentować ich, niedopuścić do ich koncentracji pod Buluwayo, pozakładać w ważnych punktach strategicznych własne posterunki wojskowe, przedewszystkiem zaś przekonać o kłamliwości boga M’limo i podnieść urok białych.
Pierwszy dzień Baden-Powella w Buluwayo (4-go czerwca) ubiegł na pracy biurowej, którą musiał tak długo prowadzić dopóki nie zorganizował dobrego systemu dowozu zapasów, ubezpieczając drogę na południe do Kraju Bechuanów, linji komunikacji telegraficznych z sąsiedniemi kolonjami, sztabu lekarskiego i sztabu oficerskiego, który z czasem czynności biurowe i centralizacyjne przejął.
Ale ciągle od biurka porywają go niedokładne wiadomości o nieprzyjacielu, które każą jemu samemu iść na wywiady. — Zaraz drugiego dnia (5 lipca) bierze 200 konnych piechurów i uderza z nimi na groźną watahę, która podsunęła się pod Buluwayo a była złożoną z 1.200 naczelników i najlepszych wojowników, wybranych ze wszystkich oddziałów, pozostających pod komendą samego boga M’limo. Rozbicie tej watahy zadało silny cios czarnym. Baden-Powell w bitwie tej ranny, dwa razy cudem niemal uszedł śmierci.
Przeważnie jednak Baden-Powell wybiera się na skautowanie. »Często w dzień a bardzo często w nocy — pisze — byłem znów w górach Matopo, ustalając miejsca, w których nieprzyjaciel obrał pozycje. Wychodzę czasem z jednym lub z dwoma białymi, czasem z dwoma lub z trzema czarnymi towarzyszami. Lecz nadewszystko lubię wychodzić samowtór z moim chłopcem murzyńskim, który umie jeździć i tropić oraz doglądać koni, kiedy ja wspinam się na skały, ażeby osiągnąć widok.«
To ciągłe skautowanie dało Baden - Powellowi nadzwyczajne doświadczenie, które też obszernie opisuje w swoim pamiętniku. Skaut amerykański, Burnham, który był jego częstym towarzyszem, a który odbył służbę w kampanji przeciw Indjanom i posiadał ogromną wprawę w skautowaniu, nie mógł się nadziwić jego nadzwyczajnym zdolnościom kombinacyjnym i nazwał go »Szerlokiem Holmesem«. Inny przydomek — »Impeesa«, czyli »wilka, który nigdy nie śpi« nadali mu murzyni, którzy niebawem poznali, że ich najgroźniejszym przeciwnikiem był Baden-Powell.
Ciągłe ataki białych tak znużyły czarnych, że ci przenieśli się do gór Matopo, gdzie też Baden-Powell od sierpnia prowadzi wojnę. Murzyni byli kiepskimi góralami, a ich zdolności tropicielskie niknęły wobec inteligiencji białego »wilka«, więc też Baden - Powell harcując przepędza ich z miejsca na miejsce.
Febra kładzie Baden-Powella na trzy tygodnie do łóżka, a kiedy potym obowiązki szefa sztabu przejmuje ks. Aleksander of Teck, pułkownik Baden-Powell otrzymuje rozkaz prowadzenia kampanji w puszczach Kraju Maszonów.
Nadzwyczajną energją sztabu umiano wkońcu zebrać odpowiednie zapasy żywności oraz postawić 5.000 wojska. Z końcem też roku niebezpieczna kampanja zakończyła się poddaniem 80.000 wojowników.
Ciekawa, że »Impeesa« wyniósł z tej półrocznej wojny podziw i miłość wśród zuluańskich szeregów, między którymi pozyskał »wielu nowych przyjaciół«[15].
W maju 1897 roku pułkownik Baden-Powell był już na nowym stanowisku jako komendant 5-go pułku dragonów, stacjonowanych w Meerut w Indjach Wschodnich.
Dwa lata na tej pokojowej placówce wykazują ten sam zapał i tę samą energję, jakiej dowody składały pierwsze czasy służby wojskowej. Pułkownik zwraca szczególną uwagę na bardzo zaniedbywaną gałęź służby w pułkach jazdy, mianowicie na skautowanie (wywiady). Organizuje szereg wykładów dla podoficerów, które później wyszły jako »Wskazówki do Skautowania«[16], tłumaczone na niemiecki dla użytku armji niemieckiej i na boerski w czasie wojny, kiedy Volksteem podawał je do wiadomości swoich zjednoczonych komend. Ta mała książeczka »dla podoficerów i żołnierzy« posłużyła później do zreorganizowania armji angielskiej przez wprowadzenie do niej wyćwiczenia skautowego.
Najsławniejszym uczyniła Baden - Powella jego piąta kampanja — wojna południowo-afrykańska (1899—1903), w której w 42 roku życia zdobył stopień jenerała-majora i jenerała-porucznika, najwyższe wojskowe odznaczenia i popularną nazwę »bohatera Mafekingu«. Niewątpliwie był on pierwszym bohaterem tej wojny i jemu Anglja najwięcej ostateczne swoje zwycięstwo zawdzięcza.
Trudno chwalić Anglików za doprowadzenie do wojny z Boerami. Współczesne gazety polskie, pozostające bezkrytycznie pod wpływem Niemiec (które chyba do bronienia uciśnionych najmniej mają prawa) i przeciwnej wówczas Anglji Francji, bez słusznej podstawy stawały w obronie holenderskich kolonistów i mimowoli szerzyły u nas nienawiść do Anglików. Ale sami Anglicy, mający naogół wielkie poczucie sprawiedliwości, po wojnie przyznawali, że można było łagodzeniem miejscowych »sąsiedzkich« przeciwieństw wojny uniknąć. Po wojnie też starali się naprawić uczynioną krzywdę, zrzekając się władzy na rzecz ludności miejscowej, która ze swojej strony faktycznie zupełnie pogodziła się z dawnymi wrogami. Jakkolwiek bądź będzie się postępowanie rządu angielskiego oceniało, trzeba uznać dzielność żołnierza, który wszystkie siły wytężył, ażeby podtrzymać walący się w Afryce Południowej sztandar Wielkiej Brytanji.
Wolne stany Transwalu i Oranji wypowiedziały Anglji wojnę 11 października 1899 r., kiedy w Afryce Anglicy mieli tylko około 10.000 wojska, nie licząc dwu pułków (około 2.000) zwerbowanych w ostatniej chwili przez pułkownika Baden - Powella. Anglja była zaskoczona i nieprzygotowana. Nie mogła odpowiedzieć doskonale zaopatrzonej armji boerskiej, która w chwili deklaracji wojny liczyła 20.000 żołnierzy, a niebawem trzykroć pomnożyła swoje szeregi. Boerowie byli doskonałymi strzelcami i przeważnie mieli konie, łącząc przez to szybkość działania jazdy z wytrzymałością piechoty. Anglicy natomiast, jak to po wojnie stwierdzono, nie umieli sobie poradzić bez ja zdy, wykazywali zupełną nieznajomość kraju i najwyższą nieudolność do prowadzenia wojny w puszczy z wprawionym do skautowania przeciwnikiem. Przyzwyczajeni do stałych linji etapowych musieli się trzymać dróg kolejowych, a gdy te im odcięto, byli początkowo prawie bezbronni. Wojna ta była najlepszym przykładem wyższości wyćwiczonych w skautowaniu ochotników nad masą doskonałego żołnierza »regularnego«.
Wśród tych warunków już w kilka tygodni po wypowiedzeniu wojny zagroziła Anglji utrata wszelkich posiadłości w Afryce Południowej. Wojna odrazu przeniosła się do angielskiego Kraju Przylądkowego i do Natalu, gdyż w planach Boerów było pozyskanie miejscowej ludności dla utworzenia z nią takich Stanów Zjednoczonych, jakie przed 125 laty utworzyły niegdyś również angielskie kolonje w Ameryce Północnej. Równocześnie więc posyłając swoje oddziały do olbrzymich a bezbronnych protektoratów Bechuany, Chamy, Matabele, Maszony, Rodezji i Njasy — mieli Boerowie wywołać powstanie murzynów, którzy dopiero przed dwoma laty broń złożyli w Kraju Matabelów — i Anglji w tej bogatej części Afryki jedynie wyspy pozostawić.[17]
Początek wojny ku przerażeniu Londynu wskazywał na ziszczalność tych zamiarów. Świetni wodzowie angielscy ponosili klęskę po klęsce w kraju, który nazwano »grobem reputacji«. I nawet kiedy sławny lord Roberts jako wódz naczelny ze swoim szefem sztabu, lordem Kitchenerem, po zgromadzeniu na terenie wojny 450.000 najlepszej armji [18] zdobył w czerwcu 1900 r. stolicę Transwalu, Pretorję, najkrwawszy okres wojny, bo wojna podjazdowa, dopiero się zaczął.
Pułkownik Baden-Powell został odwołany z Indji w lipcu 1899 roku. "W ciągu 3 dni pożegnał się ze swoimi i był już 25 tego samego miesiąca w Kraju Przylądkowym. W Anglji nie wierzono jeszcze w wojnę, lecz chciano mieć na miejscu człowieka dobrze ze stosunkami obeznanego i dlatego posłano tam Baden-Powella.
Baden-Powell już kilka lat wstecz przepowiedział wojnę, którą uważał za nieuniknioną, więc tymczasem w oczekiwaniu na wypadki instrukcja ministerstwa kolonji poleciła mu zwerbować i wystawić dwa pułki piechoty na koniach, a w razie wojny zorganizować obronę Rodezji i Kraju Bechuanów oraz zająć nieprzyjaciela na tej jego granicy, odciągając go od sił głównych.
Oficjalna historja wojny[19] tak pisze o tej instrukcji: —
»Takie rozkazy dając nieograniczone pole do improwizacji, szczęśliwie złączyły się z charakterem oficera, powołanego do ich wykonania. Przebieg wypadków, które z tego się rozwinęły, wymagają nieodzownie krótkiego przedstawienia osobistości tego oficera. Baden-Powell był żołnierzem typu nieznanego w służbie w Europie. Dowództwo nad regularną jazdą i doświadczenie oficera sztabowego były u niego podstawą, założoną dobrze i gruntownie pod owe mniej ścisłe części doświadczenia wojennego, których wcale nie znano, o ile nimi wprost nie pogardzano, w szkole wojskowej, z której wyszedł. Jednak tej szkoły, która ma za sobą zaszczytną tradycję stuleci, bynajmniej nie zapoznawał; swój własny 5 pułk dragonów gwardji wyćwiczył ściśle na otrzymanych przepisach i chyba nikt nie znał i nie mówił więcej, niż on, o wartości ścisłego stosowania się do regulaminów.
»Oryginalność u niego polegała na nieugaszonym i prawie egzotycznym pociągu do rzeczy niezwykłych w prowadzeniu wojny; na tym, że wolał uprzedzać wypadki, aniżeli do nich się stosować, wolał sam czynić doświadczenia, niż pozwolić je na sobie wykonywać; i według zgodnego opisu kolegów on jeden tylko w kraju był przygotowany na te wypadki, w których się później znalazł. Choć wyćwiczenie czyniło go żołnierzem zawodowym, wolał być żołnierzem szczęścia. I jeśli, jak wielu jemu podobnych, był, co się samo przez się rozumie, zręcznym i szybkim w mniejszych działaniach wojennych, to jego nadzwyczajne wychowanie wyposażyło go w bardziej zdrowy pogląd strategiczny i lepsze pojęcie o organizacji, niż jest to zwyczajnym u wodzów o jego ambicjach.«
We wrześniu 1899 r. zaciągi dwu pułków zostały dokonane, choć Baden - Powell musiał pokonać dużo trudności w warunkach, kiedy nikt nie wierzył w wojnę, koloniści nie chcieli się odrywać od codziennej pracy, a władze odmawiały pieniędzy i zasobów. Dwa pułki po blizko 1.000 koni udało się jednak złożyć ze samych zuchów, obeznanych już z tego rodzaju wojną, jaka mogła nastąpić. Jeden z pułków, nazwany »pułkiem rodezyjskim«, pod komendą pułkownika Plumera, Baden-Powell posłał do Tuli, między Rodezją, a północną granicą Transwalu. Z drugim — z »pułkiem protektoratu« pod pułkownikiem Hore’m — usadowił się na zachodniej granicy Transwalu w Mafekingu, oddalonym od Tuli o 600 km.
Mafeking był wówczas stacją końcową kolei żelaznej, idącej z Kraju Przylądkowego na północ. Stąd posiadał duże składy żywności i różnych materjałów. Murzyński »kraal« (osada) liczył w nim około 7.000 Baralongów, stałych i chwilowych mieszkańców jego słomianych chat. Miasto angielskie mieściło około 1.500 białych w tym niespełna 1.200 mężczyzn i chłopców zdolnych do noszenia broni, resztę kobiet i dzieci. Domki tu były jednopiętrowe z czerwonej cegły, pokryte blaszanymi dachami.
Mafeking (dosłownie w języku bechuanańskim — »miasto na skałach«) był »miastem otwartym«, nieszczególnie więc nadawał się do obrony. Rzeka Molopo, która wdziera się weń głębokim wąwozem, była nawet bardzo niebezpieczną, dając oblegającym możność znalezienia zasłony, która szła w sam środek miasta. Fortyfikacji w mieście żadnych nie było, na tysiąc z górą żołnierzy miano zaledwie 576 karabinów magazynowych; armat nie było, władze pozwoliły wziąć zaledwie 6 armatek (4 siedmio-funtówki, jedno-funtówka i dwu-calówka), a i te były »przyprószone wiekiem«; amunicji brak, większe jej zapasy zwietrzałe. Jedynie tylko żywności było dość i to dzięki prywatnemu zakupowi, jaki w przewidywaniu wojny uczynił szef sztabu Baden-Powellowego, major lord Edward Cecil.
Niemniej znaczenie strategiczne tego »miasta na skałach« było pierwszorzędne. Dopiero po wojnie zarówno Boerowie, jak i Anglicy zrozumieli, że Mafeking był kluczem do całej sytuacji, że strona, która go posiadała, powinna była wygrać całą kampanję. Przed wojną Anglicy rzecz tę zupełnie przeoczyli, podczas wojny Boerowie nie dość ocenili. — Mafeking był wrotami do Kraju Bechuanów i do Rodezji. Zdobyć go, znaczyło rozszerzyć wojnę przez powstanie murzynów; obronić — znaczyło utrzymać czarnych w wierności dla królowej Wiktorji. Prócz tego Boerowie nie mogli lekceważyć angielskiego garnizonu na swoich tyłach i musieli więcej niż trzecią część swojej armji trzymać zdala od swego głównego pola działania, które nie leżało na północy, lecz na południu w Kraju Przylądkowym, gdzie wojna miała być rozegraną.
Na kilka dni przed wybuchem wojny Baden-Powell otrzymał list z doniesieniem, że wielka siła Boerów idzie na Mafeking. List był zwinięty w kulkę wielkości grochu i wetknięty w dziurkę w zwyczajnym kiju, zalepioną mydłem. — »Wilk, który nigdy nie śpi« — czuwał i był gotów. Szybko zadecydował, że ze swymi dwoma pułkami nie mógłby długo i skutecznie bronić się wobec przemożnego przeciwnika, więc postanawia zamknąć się w Mafekingu. Plumer z jego rozkazu pozostał ze swym lotnym pułkiem rodezyjskim wzdłuż północnej i zachodniej granicy Transwalu i przez sześć miesięcy bardzo skutecznie manewrował, ażeby nie wpuścić Boerów do Rodezji, zanim w końcu mógł połączyć swą akcję z komendantem Mafekingu.
13 października oddział boerski napadł i wziął do niewoli pociąg uzbrojony, który wiózł do Mafekingu armaty i amunicję. Tego samego dnia pod Mafekingiem stanął sławny jenerał Cronje z armją liczącą 6.750 żołnierzy, 6 dział Kruppa i 4 automatyczne działa Maxima. — Armja boerska, zmieniając swą liczbę od 3.000 do 8.000 i sprowadziwszy niebawem artylerję oblężniczą, między nią jedno 94-funtowe działo Creusota, kolejno pod komendą Cronjego, Snymana i Eloffa oblęgała Mafeking przez przeszło 7 miesięcy, bo przez 2 17 dni.
Obrona była prowadzona przy pomocy szeregu małych odosobnionych fortów, obejmujących miasto angielskie i kraal murzyński, poza którymi wewnętrzną linję obrony w razie niespodziewanego ataku zajmowała gwardja miejska i policja kolonjalna. W ciągu oblężenia wzniesiono w różnych miejscach 60 fortów ziemnych, a linja ich dokoła miasta, mając początkowo 1 o km., później została powiększona do 16 km. — Załoga każdego zewnętrznego fortu liczyła od 15 do 20 żołnierzy, była zaopatrzona w żywność na dwa dni i miała polecenie działania o ile możności zaczepnie. »Działaliśmy, jak tylko to było możliwym, zgodnie z zasadą »napaści są duszą obrony« — pisze Baden-Powell[20] — więc dawaliśmy nieprzyjacielowi kopnięcia, kiedykolwiek nasza mała załoga mogła znaleźć do tego sposobność. A te w połączeniu z różnymi fortelami w celu zachwiania pewności siebie u Boerów, wywoływały ten skutek, że zapał ich do czynienia ataków był gruntownie gaszony.«
I taktyka i sposób prowadzenia wojny były zupełnie »oryginalnym« wynalazkiem Baden - Powella. Miasto całe poryto rowami ochronnymi, którymi można było dojść wszędzie nie będąc narażonym na kule szrapnelów, które zasypywały miasto. Podobnie mieszkania i urzędy wojskowe były przeważnie pod ziemią. Nad domkiem komendanta zbudowano wieżyczkę drewnianą, na której w dzień przebywał Baden-Powell obserwując ruchy nieprzyjaciół. Z tego stanowiska porozumiewał się tubą z podziemną stacją telefoniczną, która utrzymywała przy pomocy telefonów ustawiczny kontakt ze wszystkimi fortami. Każdy ruch nieprzyjaciela podpadał więc pod natychmiastową kontrolę i pozwalał dowolnie rezerwami pułku protektorackiego wzmacniać niektóre pozycje. Jednej strony miasta bronił pociąg uzbrojony, który pomalowany na zielono posuwał się jak wąż po nasypie porosłym krzakami. — Wszystkie te roboty wykonywano w czasie trwania oblężenia, gdyż przedtym nie było prawie czasu do przygotowania czegokolwiek. Od pierwszego dnia oblężenia walka była gorąca i krwawa, gdyż Boerowie postanowili wziąć pozycję szturmem.
Jak cudną opowieść czyta się historję oblężenia Mafekingu[21], obfitującą w nieprawdopodobne i nadzwyczajne epizody.
»Wilk, który nigdy nie śpi« wiedział zawsze, co się dzieje poza fortami miasta. — Kiedy mrok zapadał, wychodził na nocne skautowanie i lustrował boerskie okopy. Każdy żołnierz, który stał na straży, pamiętał dobrze postać pułkownika, który wyłaniał się z cieni nocnych i mówił: — »Miej dobre oko w tamtym kierunku. Nigdy nie możesz być pewnym, czy stamtąd nie przyjdzie coś nieoczekiwanego.« — Przy pomocy czarnych Baralongów, których umiał zdobyć dla wiernej służby i którzy wielokrotnie przemykali się między strażami Boerów poza obręb miasta, zorganizował stałą pocztę z Anglją i miał ciągłe wiadomości z placu boju. — Porucznik Smithman z kolumny Plumera prócz tego »ile razy chciał« przekradał się, jak Skrzetuski ze Zbaraża, przez pierścień boerski i utrzymywał stały kontakt tego pułku z Baden-Powellem.
Komendant Mafekingu poprostu nie pozwalał Boerom iść do ataku. Zawsze wiedział naprzód o zamierzonym szturmie i nie czekając gotował nieprzyjacielowi jedną ze swoich niezwykłych niespodzianek, które mieszały plany boerskich komendantów a żołnierzy napawały trwogą.
Sam natomiast atakował zawzięcie. 27 października po raz pierwszy wysłał wycieczkę, która miała rozprawić się białą bronią. Tego wieczora straże boerskie zobaczyły dwie tajemnicze latarnie na domku mafekińskiego komendanta. Były to poprostu drogowskazy, którymi kierować się mieli powracający z nocnej wycieczki żołnierze. Bagnetem i szablą wygnali oni Boerów z najbliższych szańców, zakłuwając 40; — 60 zabili w panicznej nocnej strzelaninie właśni towarzysze. Dwa razy później jeszcze wywieszenie tajemniczych latarni powodowało panikę w szańcach i bezużyteczną strzelaninę.
Jeden atak skończył się jednak dla Anglików ciężką klęską. Baden - Powell pod każdym względem doskonale przygotował atak na szaniec z potężnym działem Creuzota. W bitwie miała wziąć udział prawie cała załoga. Zdobyć szaniec miał przed świtaniem oddział 80 żołnierzy wspierany przez pociąg uzbrojony, całą artylerję i rezerwę 200 żołnierzy. Tymczasem kobiety boerskie, których nie wydalono z Mafekingu, dowiedziały się o planie i ostrzegły sygnałami spółrodaków. Kiedy oddziały angielskie cicho się skradały, w obozie boerskim nikt nie spał, a w ciągu nocy rzeczony szaniec podwyższono z 3 stóp na 12, zaopatrzono 3 rzędami strzelnic i pancerzami stalowymi, czyniąc go niepodobną do zdobycia fortecą. Lwy mafekińskie nie cofnęły się nawet na ten widok i w oddziale atakującym padli wszyscy (4) oficerowie, z żołnierzy zaś tylko 9 ocalało. Baden-Powell szybko powiadomiony o sytuacji »po chwili zastanowienia zdecydował się nie rzucać więcej dzielnych żywotów w zadanie, które okazało się niewykonalnym« i cofnął postępujące z boku oddziały. — Tak wielkie było wrażenie męstwa wdzierających się na szaniec Anglików, którym, jak się później okazało, szaniec chciał się poddać a tylko obecność w nim Snymana i jego rewolwer skierowany do własnych żołnierzy, powstrzymały wywieszenie białej chorągwi — że Boerowie nie śmieli wykonać kontr-ataku.
Poza tym jednym epizodem, który zresztą nie odebrał oblężonym ducha, każdy atak angielski wieńczyło powodzenie. Fortele Baden-Powella uczyniły nieprzyjacielowi wielkie szkody, zręczność »Wilka« i jego żołnierzy umiała ustrzec się przed zamachami przeciwników.
Zadziwiająca była pomysłowość komendanta. Już w grudniu zaczęło brakować prochu, a dla armatek było zaledwie 500 nabojów. Baden-Powell z pomocą majora Penzary i inżyniera Conolly’ego fabrykuje proch i różnego rodzaju armatnie naboje, do których materjałów dostarczały głównie pociski boerskie, zbierane przez dzieci. Niebawem sporządzono i pięcio-calową armatę. Posłużył do niej komin lokomotywy wyłożony cegłami ogniotrwałymi i wzmocniony silnymi pierścieniami stalowymi. »Wilk«, gdyż tak armatę ochrzczono, przetrwał całe oblężenie. Boerowie, w środek obozu których nagle zaczęły padać 18-to-funtowe granaty (a była to już druga »tajemnicza« armata) zaczęli przypuszczać, że Baden-Powell rozporządza nadprzyrodzonemi siłami, skoro ma takiego olbrzyma, choć z zewnątrz nie mógł otrzymać pomocy. Inne »cuda« Baden-Powella potwierdzały to przypuszczenie.
Duch i pomysłowość wodza udzielały się innym. Z blaszanych puszek od konserw owocowych robiono bomby, którymi początkowo rzucano ręcznie do rowów przeciwnika. Aż sierżant Page wynalazł sposób rzucania tych bomb przy pomocy wędek, w czym nabyto takiej wprawy, że zupełnie wyrzucono Boerów z rowów w obrębie jakich 100 kroków i nie dopuszczano ich do większego zbliżania się.
Zapasy żywności na 8.500 głów i paszy dla bydła i dla koni szybko zmniejszały się. W listopadzie racja żołnierska wynosiła już tylko pół funta mięsa i ćwierć funta chleba dziennie. W połowie lutego jedzono już tylko mięso końskie i po 150 gramów chleba na głowę. Nie było to dużo w tych ciężkich opałach, jednak starano się wyzyskać wszystkie możliwości. Oto jak Baden-Powell pisze o zużytkowywaniu materjału z każdego zabitego konia: — »Grzywy i ogony szły na materace do szpitala, skórę po oczyszczeniu z włosów gotowało się z głową i z kopytami na wędliny; mięso krajało się na kawałki i siekało; wnętrzności cięto w długie paski i używano na kiszki z mięsem (sześć cali kiszki stanowiło rację); kości i resztki mięsa gotowano na zupę a same kości zbierano i po zmieleniu na proszek fałszowano nimi mąkę.« — Major Goold-Adams wymyślił nowy rodzaj zupy wygotowywanej z kości i ze skóry końskiej i otworzył z nią sklep. Jaja miano zawsze świeże z kraalu a był to jedyny artykuł, którego cena podskoczyła w górę, bo do 6 pensów — inne artykuły sprzedawano po cenach normalnych — o ile były jakie do sprzedania, oczywiście. Barałongowie raz pozyskani, jako sprzymierzeńcy, utworzyli własne oddziały pomocnicze a ich wiecznie głodne żołądki podsuwały myśli zajmowania bydła boerskiego, czym bardzo dopomogli do zaprowiantowania załogi.
Na czas oblężenia Baden-Powell wydał papierową monetę zdawkową i wyższą aż do funta szterlinga, a również marki pocztowe, z obrazem skauta chłopca na rowerze, gdyż tacy chłopcy po Mafekingu rozwozili pocztę.
Ten szczegół jest historycznym dla nowoczesnego ruchu skautowego, ponieważ pierwsze drużyny skautowe w Anglji wzorowały się na przykładzie drużyny zorganizowanej w czasie oblężenia Mafekingu przez lorda Cecila z polecenia Baden - Powella. »Kadeci owi — pisze Skaut Naczelny[22] — pod swoim dowódcą-rówieśnikiem, który się nazywał Goodyear, pracowali porządnie i dobrze zasłużyli na medale, które dostali przy końcu wojny. Wielu z nich umiało jeździć na rowerze i dlatego mogliśmy urządzić pocztę, którą odtąd posyłano listy do przyjaciół zajętych w różnych fortach, lub w mieście.«
Po dwu tygodniach oblężenia — 1 listopada ukazał się pierwszy numer »Kurjera Mafekińskiego — specjalnego czasopisma oblężniczego, wydawanego codziennie, o ile na to bomby pozwalają (The Mafeking Mail — Special Siege Slip, issued daily, shells permitting)«. Redaktorem został p. Whales, korespondent dziennika Daily Mail, w każdym zaś numerze tego jedynego w swoim rodzaju pisma, którego egzemplarze oglądałem w British Museum, czytelnik widzi obok rozkazów i instrukcji komendanta także jego wesołe opowiadania, którymi najlepiej krzepił ducha odciętych od świata mieszkańców. — Od czasu do czasu »Kurjer«, owinięty dokoła kamieni wystrzeliwanych z armat, posyłano uprzejmie do obozu przeciwnika — jak naprzykład kiedy 8 marca »Kurjer« donosił o pobiciu i wzięciu do niewoli jen. Cronjego pod Majubą, albo o odsieczy Ladysmythu i Kimberley.
Niedziela za zgodą stron obu była wolna od walki — i wówczas w angielskim obozie po wysłuchaniu nabożeństwa w kościele bawiono się sportami, teatrem i muzyką! To właśnie była największa »oryginalność« Baden-Powella. Im więcej głód i trudy nużyły załogę, tym bardziej silił on się na koncepty, ażeby swoją »rodzinę« rozweselić i pokrzepić. Co niedzielę więc były zawody w piłce nożnej, w polo i w krikiet. Raz urządzono wyścigi cyklistów, drugi raz wystawę »muzeum oblężenia Mafekingu«, innym razem rozdano nagrody na specjalnej »wystawie dzieci urodzonych w Mafekingu podczas oblężenia«, kiedyindziej znów wyścigi na kucach, zawody w rozbijaniu namiotów itd. Boerowie szczerze zazdrościli Anglikom zabaw i nowy ich komendant, EJoff, proponował urządzenie zawodów w krikiecie między drużyną angielską a boerską; lecz wesoły pułkownik tym razem odmówił, donosząc, że skoro już angielska drużyna wygrała przeszło 200 punktów przeciw Snymanowi, najpierw niech Boerowie ukończą jeden match (t. j. wojnę). Popołudniu zawsze były koncerty, na których Baden-Powell produkował swoje pomysły muzyczne, poetyckie i teatralne. Tematy przeważnie czerpał z oblężenia, ale były i reminiscencje kraju rodzinnego i n. p. naśladownictwo Paderewskiego — a nie trzeba dodawać, że każdy występ świetnego komika wywoływał burze śmiechu.
Jeden z korespondentów na początku oblężenia pisał: — »Pułkownik jest zawsze uśmiechnięty i sam staje za armję. Idzie ulicą pogwizdując, zagłębiony w myślach, z miłym wyrazem na twarzy, wesoły i ufny.« Ten sam uśmiech zachował do końca, a że prawie zawsze usposobienie dowódców udziela się podkomendnym, więc swobodna wesołość ogarnęła wszystkich. — Bawiono się i śmiano do końca, choć głód zostawiał swe piętna na twarzy, a tyfus i dyfterja zabierały dużo ofiar, zwłaszcza wśród dzieci. — Nie był to jednak śmiech bezduszny. Baden-Powell krzepił swe serce, ażeby dodawać serca innym. I choć bardzo bolał, jeśli umarło małe dziecię, odwracał swoje myśli gdzieindziej ze względu na tych, którzy żyli. Nigdy nie opuścił żadnego pogrzebu, codziennie odwiedzał w szpitalu chorych i rannych i nie był rzadkim widok, kiedy komendant na własnych ramionach pieścił i uciszał rozpłakane dziecko.
Kartki tego oblężenia dają wspaniałe świadectwo męstwu i fantazji niewiast a nawet dzieci angielskich. Nikt nie myślał o poddaniu się, choć jego warunki mogły być najbardziej dogodne.
Pierwsza odsiecz dla Mafekingu miała nadejść 18 listopada. Lord Roberts, który kilkakrotnie przez gońców pułk. Plumera porozumiewał się z Baden-Powellem, 11 lutego obiecał mu ostatecznie odsiecz na połowę maja, a później ustalił datę na 18 maja. Raport Baden-Powella z 7 maja donosi Robertsowi krótko: — »Wszystko dobrze. Febra się zmniejsza. Garnizon ochoczy. Żywności starczy mniej więcej do 10-go czerwca.«
Plumer od kwietnia silnie kręcił się koło Mafekingu, lecz Baden - Powell nie pozwolił mu rzucać się na przeważających Boerów, którzy później odparli pułk rodezyjski z wielkiemi stratami. Lecz Plumer niebawem wrócił i znów im siedział na karku.
Robertsowi szło ciężko i zaledwie dotarł do Pretorji, ale wobec powtarzanych rozkazów królowej Wiktorji wysyła z Kimberley pułkownika Mahona z 1.200 ludzi na odsiecz Mafekingu. Mahoń w porozumieniu z lotnemi kolumnami angielskiemi z tą szczupłą siłą wymyka się obławie czynionej nań przez młodszego Cronjego i ciągle walcząc 15 maja dokonuje połączenia z pułkiem Plumera.
Zanim to nastąpiło, nowy komendant armji oblężniczej, Eloff, przysiągł 12 maja jeść śniadanie w Mafekingu. Rzeczywiście korzystając z osłony, jaką dawały wysokie brzegi rzeki Molopo, zdobył rano kraal, kilka fortów i wziął do niewoli resztki pułku protektorackiego wraz z pułkownikiem Horem. — Ale tu okazała się świetność Baden - Powellowej organizacji. Błyskawicznie orjentując się w sytuacji, wydaje rozkazy przez telefon. — Uzbrojono każdego, nawet więźniów, w broń jakiegokolwiek rodzaju, uruchomiono rezerwy i 700 żołnierzy Eloffa zostało uwięzionych w środku Mafekingu. Kilka strzałów armatnich wystarczyło do zmuszenia do poddania się — i dzielny komendant Boerów dotrzymał swojej przysięgi, bo śniadał w Mafekingu, choć nie jako zwycięzca.
17 maja Baden-Powell do spółki z Plumerem i Mahonem uderzyli na Boerów i zmusili ich do bezładnej ucieczki. — Oblężenie było skończone.
W historji nowoczesnych wojen podobnie długotrwałe oblężenie »otwartego miasta« zaszło po raz pierwszy. Straty w ludziach oblężonej załogi były też stosunkowo niezwykle małe, liczyły bowiem w zabitych, rannych i wziętych do niewoli zaledwie 273 ludzi, wliczając w to i murzynów. Oblężenie to nie tylko było świetnym czynem wojennym i wymownym świadectwem uczucia niezłomnego patryjotyzmu i męstwa całej załogi, ale również pokazało, co może zdziałać »skautowy uśmiech«.
Na 18 maja, zapowiedziany dzień odsieczy Mafekingu, zjechały do Londynu tysiączne tłumy z całego kraju. W całej Anglji wśród palących wieści o jednej klęsce po drugiej narodowego oręża oddawna oczy wszystkich były utkwione w małą osadę, która oddałona o 1500 km. od oceanu podtrzymywała niezachwianie powiewający angielski sztandar. Wszyscy drżeli, ażeby Mafeking nie upadł, każda wiadomość zeń rozchodziła się lotem błyskawicy po kraju, w którym krążyły już entuzjastyczne życiorysy »bohatera Mafekingu«. Więc kiedy o 10 wieczorem szwajcar przed Mansion House (ratuszem) zaczął wykrzykiwać depeszę: — »Odsiecz Mafekingu — Mafeking otrzymał odsiecz — Garnizon ma żywność — nieprzyjaciel rozprószony — Reuter« — tłumy, w których »synowie książąt dobijali się o wiadomości obok synów kucharzyć oszalały. Nigdy łatwo zapalny Paryż nie widział takich demonstracji. »Olbrzymie tłumy ludzi maszerowały przez całą noc, mając na swym czele przypadkowo spotkanego żołnierza, albo marynarza, który urastał na dowódcę. Każdy transparent z literami »B.-P.« na latarniach witano potężnymi okrzykami. Zamiast wewnątrz, ludzie siedzieli na dachach karetek i palili różne ognie. Londyn oszalał z radości i z dumy[23].«
Jeden dom tej nocy zachował tradycjonalny angielski spokój — dom na Princes Gate. Obudzona przez deputację matka bohatera Mafekingu odpowiedziała, że nie otrzymała żadnego telegramu, wiadomość może być mylna, a ona prosi, ażeby nie przerywano spoczynku nocnego jej domu. Spartanka! — Telegram przyszedł rano, a w nim dwaj synowie, »Stephenson i Baden«, donosili, że »wszystko jest dobrze«. Major Baden-Powell był w kolumnie Mahona i pierwszy powitał swego brata.
Entuzjazm dla »bohatera Mafekingu« nie ustał po udzieleniu odsieczy temu miastu. Lord Roberts wyjeżdżał z obozu na jego spotkanie, a zapał po miastach, przez które Baden-Powell przejeżdżał, nie był mniejszy od zapału Londynu w dniu 18 maja. Z Australji przysłano mu wielką bryłę szczerego złota z napisem: — »To złoto jest 24-karatowe — i za takie mają Ciebie Creydownscy górnicy«. Kiedy zaś po ukończonej kampanji powrócił do kraju, przysłano mu zewsząd tyle darów, że spis ich okazał się większy, niż zbiór wzmianek o wojnie, zbieranych skrzętnie przez siostrę jenerała.
Zaraz po odsieczy Mafekingu Baden-Powell, mianowany jenerałem majorem, a w lipcu jenerałem porucznikiem, poszedł w pole na czele nowych pułków i komunikując się bezpośrednio z Robertsem operował w zachodnim Transwalu. Bawił się w »Kozaka i Tatarzyna«, albo, jak Anglicy mówią, »spotykał się Grek z Grekiem« — z boerskim jenerałem-partyzantem De Wet’em.
We wrześniu lord Kitchener wezwał jen. Baden-Powella do siebie, chcąc opanować łańcuchami fortów rozrzuconych po całym kraju partyzantkę, na którą się zanosiło. Taka między surowym i strasznym pogromcą Boerów a młodym jenerałem nastąpiła rozmowa: —
— Pan jesteś człowiekiem, który widział coś humorystycznego w oblężeniu Mafekingu?
Baden-Powell uśmiechnął się. — Teraz obejmiesz komendę nad pułkiem żandarmerji polowej (South African Constabulary). A kiedy zobaczysz materjał, który będziesz musiał ująć w karby organizacji, pokaż jeszcze raz, czy będziesz umiał śmiać się wśród tego — zakończył Kitchener.
Baden-Powell uśmiechnął się, skłonił i opuścił pokój. Już w październiku 1900 r. miał dostateczne zaciągi i pozostał wraz z nimi na stanowisku aż do r. 1903. — To pewna, że chwalebne relacje o pracy jego 6.000 żandarmów polowych, stanowiących najpiękniejszy pułk, jaki kiedykolwiek w Afryce istniał, pisane przez lorda Kitchenera, miały duże swe źródło właśnie w owym »uśmiechu« Baden-Powella, którym on umiał »brać ludzi« i ulepiać ich jak glinę w palcach.
W marcu 1903 roku jen. Baden - Powell objął w Anglji stanowisko jeneralnego inspektora jazdy.
Ażeby tym lepiej odpowiedzieć swemu zadaniu pojechał do Stanów Zjednoczonych i tam pod pseudonimem »pułkownika R. Stephenson’a« zapoznał się z organizacją i taktyką jazdy amerykańskiej i zwiedził pobojowiska ostatniej wojny domowej. Po powrocie w ciągu dwu lat na swej placówce zdołał poprawić organizację armji angielskiej w kierunku wskazanym doświadczeniami ostatniej wojny[24] oraz według wskazówek napisanych w 1896 roku w Aids to Scouting. — Prócz położenia większego nacisku na wywiady jazdy, w każdym pułku utworzono »pułkową organizację skautów«, która składała się z 2 oficerów (komendanta wszystkich skautów i komendanta szwadronu), 1 podoficera (skauta-sierżanta) i 40 żołnierzy (8 skautów pułkowych, czyli 1 klasy, 16 skautów szwadronowych, czyli II klasy i 16 gońców konnych). Na skautów wybierano żołnierzy, odznaczających się zdrowiem i wytrzymałością, posiadających dobry wzrok i słuch, zwinność i mały ciężar, dobrych jeźdźców i pływaków oraz ludzi, którzy
posiadają dzielny charakter. Tych następnie uczono specjalnie umiejętności potrzebnych do wywiadów.
O ile wiem, oprócz czynnych skautów-żołnierzy w armji angielskiej jest w tej chwili w Wielkiej Brytanji około 5.000 wysłużonych skautów-żołnierzy, których ślubowanie obowiązuje do stawienia się natychmiastowego na placówkach w razie napaści nieprzyjaciela na Anglję[25].
W r. 1906 jen. Baden-Powell odbył trzymiesięczną wycieczkę do Afryki Południowej w towarzystwie księcia of Connaught, brata króla Edwarda VII i gubernatora Kanady, z małżonką. Zwiedzono pole wojny, Kimberley i Mafeking (gdzie dokonano przeglądu drużyny skautowej, założonej w r. 1899), Rodezję i Buluwayo, poczym podróżnicy udali się przez Portugalską Afrykę Wschodnią i Niemiecką Afrykę Wschodnią do leżących za nimi dalszych kolonji angielskich. — Owocem tej podróży były »Szkice z Mafekingu i Afryki Wschodniej«[26], które są artystycznym zbiorem wspomnień wojennych i opisów angielskiego życia kolonjalnego, bogato ilustrowanych piórkiem, a niekiedy i farbami, jak naprzykład cudowny obraz wodospadów Wiktorji, oglądanych ze strony wschodniej.
Rysunki i obrazy jen. Baden-Powella, głównie z tej wycieczki, wystawiono następnie w jednej z galerji londyńskich na dochód funduszu organizacji skautowej. Głosy krytyków bardzo pochlebnie wyrażały się o jego talencie rysowniczym i malarskim, jak przy innej sposobności podniosły jego zdolności jako rzeźbiarza.
W sierpniu 1907 r. »bohater Mafekingu« rozpoczął nową pracę w swym życiu — stworzenie Ruchu skautów-chłopców.
Początek historyczny rozwoju tego wielkiego Ruchu należy odnieść do obozu doświadczalnego na wyspie Brownsea w hrabstwie Dorset (Anglja), do którego Baden-Powell zabrał chłopców z różnych warstw społecznych. Chciał on wówczas zachęcić ich do prowadzenia takiego samego życia pod gołym niebem, w jakim ongiś wychowywała go własna matka. To było źródłem dążności wychowawczych obecnego Skauta aczelnego. Chciał on powtórzyć ten sam system, według którego matka wychowywała synów we wzajemnym sobie dopomaganiu, tak, że najstarszy troszczył się o młodszych, a chłopcy uczyli się obserwować wszystko, co tylko przyroda postawiła przed ich oczy — drzewa, gwiazdy, życie roślin i zwierząt i t. d.
W r. 1908 polecono jen. Baden-Powellowi objąć komendę nad dywizją armji terytorjalnej w hrabstwie Northumberland, na północy Anglji. Tam też, w miejscowości Humshaugh, zorganizował on w sierpniu tego roku drugi obóz skautowy dla chłopców.
W r. 1908 wyszedł też urzędowy podręcznik (textbook) skautostwa dla chłopców — Scouting for Boys,
drukowany odtąd po angielsku w 7 wydaniach a w 18 nakładach, który dotąd się rozszedł w angielskim w 250.000 egzemplarzy i został przetłumaczony na wszystkie niemal języki cywilizowanych narodów[27]. Książka ta wychodziła arkuszami od stycznia do maja 1908 r., kiedy też ukazała się w wydaniu zupełnym. Następne jej wydania przyniosły dużo zmian i uzupełnień, a choć objętość książki przeniosła 20 arkuszy dużej ósemki, cena jej pozostała bardzo niską, bo 1 szyling za egzemplarz nieoprawny.
Luźny ruch skautowy od samego początku zaczął przyjmować tak szerokie rozmiary i tak wielkie wskazywał możliwości narodowego rozwoju, jeśli się nim dobrze pokieruje, że pracownicy skautowi uświadomili sobie potrzebę poświęcenia tysięcy żywotów ludzi dojrzałych służbie nowego systemu wychowawczego. — Pierwszy tej sprawie życie swe poświęcił jen. Baden-Powell, dodając do swych poprzednich tytułów »zdobywcy puhara Kadira«, »wilka, który nigdy nie śpi« i »bohatera Mafekingu« nazwę »Skauta Naczelnego«.
Ażeby móc zupełnie poświęcić się nowym swoim zadaniom, jen. Baden-Powell wystąpił ze służby wojskowej w maju 1910 r., w dniu śmierci króla Edwarda VII, któremu rodacy nadali przydomek »Czyniciela Pokoju«.
Jen. Baden-Powell w ciągu swej służby wojskowej zebrał wiele orderów za zasługę, między nimi i najwyższy krzyż Wiktorji. — W październiku 1909 r. już nie za zasługi na polu wojennym, lecz za stworzenie świetnej organizacji wychowawczej król Edward VII nadał mu tytuł szlachecki »rycerza królewskiego zakonu Wiktorji« — odtąd też jen. Baden-Powell ma przed nazwiskiem wypisany tytuł sira (Sir).
Między cnotami jen. Baden-Powella należy wyliczyć i jego oszczędność, którą on później polecił w prawie skautowym. Twórca ruchu skautowego nigdy nie był człowiekiem zamożnym, a jego rodzina, jakkolwiek posiadała świetne tradycje, nie była bogatą. Jedynie też oszczędności i osobistej zapobiegliwości zawdzięcza, że od pierwszego dnia służby wojskowej był przez całe życie niezależny i mógł brać udział w pracy społecznej, która go dużo kosztowała. Nawet podczas swojej podróży dokoła świata, przedsięwziętej w r. 1912 celem zlustrowania pracy skautowej po kolonjach, jen. Baden-Powell zarabiał na wydatki połączone z tą wyprawą, mianowicie przez szereg odczytów, jakie miał o ruchu skautowym w Ameryce.
Nie miejsce w tym krótkim żywocie przedstawiać działalność dawnego żołnierza jako wychowawcy. Wychowawcze znaczenie jego systemu było wielokrotnie przez innych opisywane — a ci, którzy bystrym okiem nowe metody obserwowali, nie wahali się powiedzieć, że skautostwo, jako system wychowawczy, oznacza nowy rewolucyjny krok naprzód, który zburzy wiele dzisiejszych wadliwych poglądów i metod stosowanych w »państwowym« wychowaniu, a wprowadzi zdrowe zasady i środki, zamieniając wychowanie młodzieży na »praktyczne« i »narodowe«.
Trzebaby napisać nowy tom, aby ogółowi, który w skautostwie widzi bądź sport, bądź jedynie umoralniający wpływ na młodzież, rzecz tę krytycznie przedstawić. — Mniemam, że lepiej niż to, będzie stworzyć prawdziwy ruch skautowy u nas.
O ile Baden-Powell jako żołnierz był zręczny i szczęśliwy, jako artysta był utalentowany — to jako wychowawca jest gienjuszem. Tylko w ten sposób będą mogły nazwać go i jego dzieło pokolenia, wypisując jego nazwisko obok pierwszych imion nie kraju jednego, lecz całej ludzkości. Swojemi zdolnościami wychowawczemi niewątpliwie przewyższył swoje talenty literackie i wojskowe, a w końcu sprawie wychowania wszystko podporządkował.
»Co to jest chłopiec (problem of the boy)« było jedną z pierwszych rzeczy, jakie poruszył. — Najczęściej karany, a w warstwach uboższych powoływany przed kratki sądowe chłopiec, jest prawie zawsze najlepszym materjałem na »człowieka«. Trzeba tylko umieć ująć w karby karności jego żywy temperament, zniżyć się do niego i mówić językiem, który on może zrozumieć. Dajcie mu coś pożytecznego do roboty, zajmijcie jego myśli czymś, co odpowiada jego psychologji, a będziecie mogli z nim zrobić, co tylko zechcecie. Nie traktujcie jednak każdego z chłopców na jedną dla wszystkich modłę, lecz starajcie się odgadnąć jego naturę i do niej system wychowania dostosować. — W kształtowaniu charakteru człowieka pierwsze miejsce zajmuje naogół dom rodzicielski — o ile go dziecko ma, oczywiście; drugie miejsce zajmują towarzysze; trzecie — książki i rzeczy czytane; wpływ doskonałej narodowej szkoły angielskiej znajduje się dopiero na czwartym miejscu, wpływ kościoła w narodzie, który jest w praktyce najbardziej religijny — miejsce ostatnie[28].
Oprócz towarzystwa, »książki dla chłopców« zajmują przeto również myśl wychowawcy. Nie będą to książki gadatliwe, prawiące na każdej stronie kazanie o moralności — ale książki, które przykuwają umysł pewną awanturniczością pomysłów i przedstawiają typy nie ślamazarnych niedołęgów, lecz prawdziwych bohaterów. — W kwietniu 1908 r. zakłada jen. Baden-Powell »najlepszą gazetę dla młodzieży« — jak ją nazwano — tygodnik »The ScouH. Jedyne to w swoim rodzaju pismo, którego nawet Amerykanie dotąd nie umieli u siebie naśladować, zdobyło 130.000 prenumeratorów i jest od 5 lat w każdym numerze równie porywające i pouczające. Skaut Naczelny pisze w nim stale ilustrowane przez siebie »Gawędy skautowe«. Egzemplarz pisma kosztuje pensa mimo, że ma 3 razy więcej druku, a sto razy więcej treści i rysunków od wydawanego z dużym deficytem najtańszego polskiego pisma skautowego. — Równe powodzenie osiągnęły »B.-P.’s Books for Boys (dosłownie: — Baden-Powellowskie książki dla chłopców)«, których każdy tom kosztuje 4 pensy. Między pracami innych autorów Skaut Naczelny wydał tam i swój pamiętnik wojny matabelskiej, do którego przedmowa charakteryzuje jego pogląd na wojnę: —
- »Nie chciałbym, żebyście na podstawie tej książki sądzili, że bicie się z innymi ludami jest rzeczą pożądaną albo przyjemną. Lecz spodziewam się, że czytając ją przekonacie się, że jeśli kiedykolwiek wezwą was do służby ojczyźnie, to powinniście być przygotowani do przywitania trudów ochotnym obliczem, powinniście wiedzieć, jak troszczyć się o siebie samego, jak skrycie znajdywać drogę w obcym kraju i jak podejmować niebezpieczne obowiązki, nie myśląc o swym osobistym niebezpieczeństwie.«
- Zakreślony przez jen. Baden-Powella Ruch skautowy ma trzy cele: —
- 1 — wyrobienie indywidualnych charakterów u chłopców;
- 2 — pomaganie innym;
- 3 — uczenie rzemiosł i sprawności skautowych.
Przekazanie dzisiejszym skautom tradycji dawnego chrześcijańskiego rycerstwa, stosowanie tych sposobów, jakich w wychowaniu swoich dzieci używała matka Skauta Naczelnego, posługiwanie się praktyką, teorję usuwając na plan drugi i uczenie przedewszystkiem osobistym przykładem — oto między wielu innymi rysy powoli wyłaniającego się przed nami posągu nowego systemu wychowawczego.
Wyjątkowo korzystne warunki wychowania i rozwoju życiowego, rzadkie wszechstronne utalentowanie oraz nadzwyczajne powodzenie, jakie zawsze towarzyszyło pracy Baden-Powella, świadczą, że nie jest on człowiekiem, któremu »przypadkowo« udało się zrobić to, lub owo, ale, że jest on jednym z tych pomazańców Bożych, którzy żywi czy umarli są ludzkości wodzami.
- ↑ »Święte ognisko rodzinne« było w Polsce tym samym, co angielski home — było, bo je już u nas trudno znaleźć. Przywiązane do ziemi »ogniska« poroztrącali wrogowie, kiedy naszych ojców wyganiali na tułaczkę — ale zapomnieliśmy o ich wartości i my sami, Polacy. W skarbcu narodowym polskim mieliśmy jeszcze coś więcej, niż Anglicy w swoim home'ie, bo — »domy obywatelskie«, o których tyle wzmianek w starych pamiętnikach. Te nie jedną rodzinę obejmowały promieniami narodowej tradycji, ale całą okolicę. Takim był uwieczniony przez Mickiewicza »dom« w Soplicowie.
- ↑ W. J. Batchelder, Sir Robert Baden-Powell, cena 7 d. — Jest to ostatni, ale świetny żywot jen. B.-P. Poprzednio widziałem w British Museum szereg żywotów jenerała, które przeważnie wyszły w r. 1900 z powodu sławy, jaką on wówczas zyskał jako »bohater Mafekingu«. Z pomiędzy biografów z r. 1900, jeden wydał rozszerzone wydanie żywota w r. 1910 W. F. Aitken, The Chief Scout, Sir Robert Baden-Powell, cena 1 s.
- ↑ Zjawisko to zwane z łacińska ambidekstralnością (ambidextrity) nie jest dostatecznie wyjaśnione naukowo. Z książki, którą o tym przedmiocie napisał jen. Baden-Powell, można wnioskować, że ambidekstralność jest bardzo cennym przymiotem człowieka i rozwija znacznie lepiej mózg, niż pisanie ręką prawą wyłącznie. Reade był tak olśniony możliwością rozwinięcia równomiernego obu rąk, że oświadczył, iż ambidekstralność powinna być poparta ustawą parlamentu angielskiego.
- ↑ brat jenerała.
- ↑ czywiście — załoga.
- ↑ Baden-Powell wydał w czasie oblężenia Mafekingu osobne marki pocztowe.
- ↑ O sporcie polowania na odyńce konno i z lancą tylko wydał jen. Baden-Powell sporą i świetnie ilustrowaną książkę, która jest dotąd miarodajną pod względem zasad sportu — Pig-sticking and hog-hunting, London (Harrison & Sons) 1884.
- ↑ Manual on Cavalry Instruction, Simla, 1885, 2 wydanie 1886.
- ↑ Reconnaissance and Scouting, 1884.
- ↑ Aide-de-camp, jest to oficer, który zanosi rozkazy jenerała w pole i który czyni dla niego wywiady.
- ↑ R. S. S. B.-P. The Downfall of Prempeh, a diary of life with a native levy in Ashanti, 1895-96, (with a chapter of political and commercial position of Ashanti by Sir George Baden-Powell), London (Methuen) 1896.
- ↑ The Matabele Campaign, 1896, Methuen 1897.
- ↑ Spółcześnie Jameson uczynił »zajazd« Transwalu.
- ↑ Stolica Kraju Matabelów.
- ↑ Jakże inny obraz roztacza się z pamiętników tej wojny, w której Europejczyk rządził »żelazną dłonią w aksamitnej rękawiczce«, nie mścił się w zaślepieniu za wymordowane osady i zdobywał uznanie i przyjaciół między murzynami, którzy wnet zgodzili się na poddanie — od postaci murzynożerców z niedawnej wojny« z Hererami a potym z Hottentotami, w Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej, w której 91% całej ludności kraju tak wielkiego, jak Francja i Włochy razem wzięte, zostało Wymordowanych, pozostali zaś górale z północy przesiedleni na południe, a mieszkańcy płaszczystego południa — na północ, przyczym ludzie dostali cudze domy i ziemie, dzieci innych rodziców, rodzice inne dzieci!
- ↑ Aids to Scouting, 1899, drugie angielskie wydanie — 1906, tłumaczone w warszawskim Skaucie, 1913—1914. Należałoby koniecznie dobre tłumaczenie tych wykładów dać czytelnikowi polskiemu w wydaniu książkowym.
- ↑ Takie same plany względem Anglji żywili później Niemcy, którzy marzyli o tym, by na hasło z Berlina powstały przeciw metropolji wszystkie kolonje.
- ↑ W tym 110.000 ochotników, milicji i yeomanry, odpowiadających naszym towarzystwom strzeleckim albo polowym drużynom sokolim; kolonje angielskie — Kanada i Australja — dały 31.000 ochotników, Kraj Przylądkowy — przeszło 52.000. Tym to niewątpliwie ochotnikom, złożonym z cow-boy'ów, buszmanów, traperów, pastuchów australskich i współmieszkańców z Boerami puszcz afrykańskich, należy głównie zawdzięczać ostateczną wygraną.
- ↑ Official His tory of War im South Africa.
- ↑ Sketches from Mafeking and East Africa, 1907.
- ↑ Diary of the Siege. by Major T. D. Baillie.
- ↑ Scouting for Boys, 1908.
- ↑ Batchelder.
- ↑ B. F. S. Baden-Powell with an introduction by R. S. S. Baden-Powell, War in Practice, some tactical and other lessons of the campaign in South Africa, 1899—1902, London (Isbister) 1903.
- ↑ Takich informacji udzielił mi jeden z owych wysłużonych Baden-Powellowych skautów-żołnierzy.
- ↑ R. B.-P., Sketches in Mafeking and East Africa, London (Smith, Filder & Co.) 1907.
- ↑ W polskim wyszły streszczenia lub przeróbki tej książki: —
1) Andrzej Małkowski, Scouting jako system wychowania młodzieży, na podstawie dzieła gien. Baden-Powella..., Lwów (Gubrynowicz i Syn, nakładem Związku Sokolego), 1911, cena 4 kor., (wyczerpane od stycznia 1912) — obszerne streszczenie, częściowo przeróbka, arkuszami od kwietnia 1911, wydanie zupełne w lipcu;
2) Baden-Powell, Młodzi wywiadowcy (Boy Scouts), oprać. M. G., Warszawa, (dodatek do Wieczorów godzinnych) 1912, — krótkie streszczenie, w styczniu 1912;
3) Mieczysław Schreiber i dr. "Eugeniusz Piasecki, Harce młodzieży polskiej. na podstawie dzieła gen. 7^. Baden - Powelła, Lwów (nakł. Tow. Nauczycieli Szkół Wyższych) 1912, cena 1,20 kor. — obszerne streszczenie, częściowo przeróbka, w październiku 1912;
4) Bronisława Bouffałła, Gen. Sir R. Baden-Powell, Skauting dla młodzieży, tłómaczenie z angielskie go z upoważnienia autora pod redakcyą..., Warszawa (Gebethner i Wolff) 1913, cena 1,20 rb. — obszerne streszczenie, częściowo przeróbka (wyraz »tłómaczenie« niewłaściwy), w grudniu 1912.
Tłumaczenia całego podręcznika jen. Baden-Powella w języku polskim dotąd niema, a brak tegoż daje się silnie odczuwać. Przytoczone książki wszystkie posiadają duże braki, a w niektórych wypadkach zmieniają intencje twórcy skautostwa. Dlatego uważam polskie krytyczne wydanie rzeczonej książki za jedno z najpilniejszych zadań w tworzeniu naszego własnego narodowego skautostwa. - ↑ Zestawiono w Anglji tabelę porównawczą, która wykazuje, że przeciętnie mniej więcej do ukształtowania charakteru młodzieży dom rodzicielski przyczynia się w 31%, towarzysze — 26,5%, książki i literatura — 19,5%, szkoła — 14%, kościół — 9%. — Podobnie L. Gordon Rylands w swoich »Przyczynach Zbrodniczości »(Causes of Crime)« znalazł przeciętnie powody zbrodni — we wpływie złego towarzystwa i braku dozoru nad młodzieżą — 30%, — w skłonnnościach odziedziczonych — 25%. — w piciu alkoholu — 23%, — w silnej pokusie i okolicznościach sprzyjających — 14%, — w ubóstwie — 8%. — Obie statystyki dużo mówią i wskazują, jak najskuteczniej wykształcić silne charaktery i jak uchronić je od zepsucia.