Kaszubi na tle etnografji Polski/Rozdział II

<<< Dane tekstu >>>
Autor Adam Fischer
Tytuł Kaszubi na tle etnografji Polski
Wydawca Instytut Bałtycki
Data wyd. 1934
Druk Zakł. Graf. „Bibljoteka Polska“ w Bydgoszczy
Miejsce wyd. Toruń
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ II


Kultura społeczna

I. OBRZĘDY NARODZINOWE
ciąża
i narodziny
Ponieważ Kaszubi, podobnie jak wogóle lud polski, lubią wiele dzieci, więc matkę będącą w odmiennym stanie otaczają bardzo staranną opieką, zabraniają jedzenia pewnych potraw, względnie patrzenia na pewne rzeczy. Materjały etnograficzne, tak kaszubskie jak polskie, podają wiele takich zakazów i nakazów. Te rozmaite przepisy stają się zwykle jeszcze bardziej liczne z chwilą narodzin dziecka. Wtedy zarówno matka jak dziecko muszą pozostawać w zupełnem odosobnieniu. Dawniej matka miała przez sześć tygodni pozostawać w łóżku, a przynajmniej w domu [Gulgowski 47 121]. Podobnie w Poznańskiem matka przez 6 tygodni nie mogła wyjść z izby, gdyż bies mógł w czasie jej nieobecności zamienić dziecko. Takie zakazy z analogicznem uzasadnieniem istniały także w Małopolsce [Bystroń 21 25].


zabiegi
ochronne
Kaszubi używają też rozmaitych sposobów, aby dziecko uchronić przed grożącemi mu złemi mocami. W powiecie kartuskim (Wdzydze) kładą dziecku różaniec lub szkaplerz na szyję, z obawy aby go krośnięta nie przemieniły [Gulgowski 47 121]. Również w Krakowskiem i na Śląsku ustawia się obok dziecka rozmaite rzeczy poświęcone w celach ochronnych [Bystroń 21 50]. Innym sposobem ochronnym jest przebieranie się. Dlatego Kaszubka ubiera chłopską koszulę, czy kurtkę albo węps, bojąc się uroku [Nadmorski 65 53]. Z tych samych powodów noworodka w Polsce owija się w stare szmaty, przyczem lud wyraźnie to uzasadnia koniecznością zmylenia demona [Bystroń 21 84—86].


chrzest
W związku z chrztem istnieje ogólny zwyczaj obdarzania dziecka. Zwykle dziecku daje się pieniądz do poduszki [Gulgowski 47 122], podobnie jak w Poznańskiem, na Mazowszu i w Małopolsce [Bystroń 21 87]. Na Kaszubach rodzice chrzestni, zwani niegdyś komuotrami [Lorentz 57 464], wtykali dziecku w sukienkę igły, szpilki, pióra stalowe [Gulgowski 47 122]. Zwyczaj ten ma na celu ochronę dziecka przy pomocy tych rozmaitych przedmiotów metalowych [Bystroń 21 87].

Kaszubi znają również rozmaite obrzędy wprowadzające dziecko nowonarodzone do społeczności. Taki charakter recepcyjny ma zwyczaj kaszubski z okolicy Kartuz, że nowonarodzonego chłopca kładą pod stół [Nadmorski 65 53]. W Poznańskiem dawniej kładziono chłopaka po chrzcie pod stół, a również w powiecie leszczyńskim po powrocie z kościoła kładzie się dziecko pod stół [Bystroń 21 97].
Jak przy wszystkich obrzędach rodzinnych, tak i przy narodzinach odbywała się uczta. U Kaszubów uczta ta przy łożu położnicy nazywa się nóżka [68 III 433]. Taka uczta jest znana na Kujawach pod nazwą popielin i wogóle w Polsce [Bystroń 21 110]. Zwyczaj ten znany był niegdyś w Polsce także u warstw wyższych, a przybierał on tak przesadne formy, że w Gdańsku w pierwszej połowie XVIII wieku wydano regulamin ograniczający ściśle formy obrzędów, związanych z chrztem dziecka.
Również na Kaszubach jest znana formułka, z jaką oddaje się matce ochrzcone dziecko po powrocie z kościoła, a mianowicie: „Niechrześcijana me vzele, a chrześcijana przenosime“. Formuła ta znana jest nietylko w całej Polsce, ale także na Łużycach i w Czechach [Bystroń 21 132].
Pewną szczególną formę mają kaszubskie obrzędy narodzinowe wtedy, gdy w rodzinie jakiejś panuje wielka śmiertelność dzieci. W celu ochronnym wynoszą dziecko do mieszkania sąsiada, tam je oknem podają na dwór i znów w mieszkaniu własnem przez okno odbierają. Podobna praktyka znana jest w Wielkopolsce, Lubelskiem i w Małopolsce [Bystroń 21 133]. Inny zabieg magiczny potrzebny jest wedle Kaszubów wówczas, gdy położnica zachoruje. Wtedy szukają potajemnie czarnego kota, zabijają go i wyjmują serce, kładą w gliniany garnek, zalepiają gliną i wieszają w kominie. Tak jak serce schnie, tak potem schnie czarownica, która urzekła chorą [Nadmorski 65 53].
O ile dziecko urodzi się w czepku z t. zw. mucką na głowie, zdejmuje się ją, aby wysuszyć. Następnie zaś taką muckę spaloną na proszek należy dać dziecku wypić po 7 latach, gdyż w przeciwnym razie zostałoby kiedyś wieszczym czyli upiorem [Lorentz 56 62]. Przesądy związane z czepkiem są również w Polsce bardzo częste. Dziecku grozi nietylko możliwość zostania upiorem, ale także zmorą. Dlatego na drodze do kościoła nie można mówić o zmorze, szczególnie kum nie może o tem myśleć w czasie aktu chrzcin, a zwłaszcza na pytanie księdza o imię dziecka nie może pomyśleć sobie: mora [Lorentz 56 63]. W Polsce to wierzenie znane pod tą postacią, że dziecko staje się zmorą, gdy któreś z rodziców chrzestnych pomyli się i przy chrzcie, mówiąc pacierz, powie zamiast „Zdrowaś Marjo“ — „Zmoraś Marjo“ [Karłowicz 51 VI 398].

zabawki
dziecinne
Dziecko kaszubskie jest cenione i otaczane staranną opieką, niemniej jednak współdziała ono czynnie w domowem gospodarstwie już od najwcześniejszych lat, zwłaszcza przy pasaniu gęsi i bydła. Ponieważ zaś rodzice mogą dziecku kupić wyjątkowo jakąś zabawkę przy sposobności jakiegoś jarmarku czy kiermaszu, dlatego dzieci same sobie sporządzają rozmaite zabawki. Szczególnie zabawki, jakie sobie dzieci kaszubskie sporządzają z roślin, odznaczają się uderzającą analogją do tych, jakiemi się bawią dzieci krakowskie. Taką identyczną formę posiada np. tyrkawka z łupiny orzecha włoskiego (ryc. 16, a, d) [64 II 151 h; 59 XXVIII 67—68]. Łupinę z orzecha włoskiego przygotowuje się w ten sposób do tej zabawki, że w węższym jej końcu wycina się półkolistą szczerbę, mniej więcej na ½ cm głęboką, a w połowie łupiny żłobi rowki na przeciwległych sobie brzegach. W poprzek łupiny przewiązuje się dwa albo cztery razy wokoło mocną nitkę, wpuszczając ją w wycięte rowki. Między te nitki wsuwa się płaski patyczek dość mocny, a tak długi, aby jednym końcem opierał się o brzeg łupiny, a drugim dłuższym wystawał na 1 — 2 cm ponad wycięty otwór w końcu orzecha. Gdy po wystającym końcu tego patyczka potrąca się palcem, drugi jego koniec spada na brzeg łupki, wydając charakterystyczne terkotanie. Zabawki te robi się szczególnie w okresie Bożego Narodzenia. Albo też robią dzieci z ziemniaka i orzecha laskowego rodzaj bąka, a przy pomocy nitki wprawiają taki ziemniak na patyku w obrót wirowy. Forma tej zabawki jest również na Kaszubach (ryc. 16 b) i w Krakowskiem (ryc. 16 c) zupełnie taka sama [64 II 151; 59 XXVIII 68—69]. Dzieci kaszubskie sporządzają też pukawki z pióra gęsiego i gałązek wierzbowych, a jako naboje służą ziemniaki [64 II 151; 59 XXVIII 69]. Możnaby jeszcze wiele innych przytoczyć przykładów takiego uderzającego podobieństwa nawet w tak niepozornych wytworach kultury ludowej, jak zabawki dzieci kaszubskich i polskich.


2. OBRZĘDY WESELNE


Pieśni ludowe kaszubskie mówią wprawdzie wiele o miłości, a nawet znane są rozmaite czarodziejskie sposoby w celu wywołania miłości, ale zwykle u Kaszubów, jak wogóle w życiu chłopskiem, rozstrzygają przy kojarzeniu małżeństwa czynniki materjalne. Niemniej jednak istnieją rozmaite zabiegi, mające na celu wzbudzenie miłości. W tych czarach nietoperz szczególną odgrywa rolę. Chłopiec, pragnąc zdobyć jakąś dziewczynę, daje jej zażyć spalone na proch serce nietoperza [Biegeleisen 12 318]. Również i nasz lud używa nietoperza w podobnym celu. Prócz tego tak Kaszubi jak Polacy usiłują wzbudzić miłość przy pomocy rozmaitych ziół czarodziejskich.
Kaszubski obrzęd weselny zawiera momenty rytuałowe znane w całej Polsce a także w innych krajach słowiańskich, a mianowicie swaty, zaręczyny, zaproszenie na wesele, wieczór dziewiczy, ślub, ucztę weselną, oczepiny, wianowanie i przenosiny [Lorentz 56 66 in.].
Słowińcy nazywają uroczystość weselną swadźbą [Lorentz 57 1119], a więc wyrazem znanym w Polsce [Karłowicz 51 V 268], a także u innych Słowian, i świadczącym wymownie, że instytucja ta posiadała już ściśle oznaczone i ustalone formy, nim się dokonało wyodrębnienie poszczególnych plemion słowiańskich [Abraham 1 6].

swaty
O ile chłopak upatrzy już sobie jakąś dziewczynę, wtedy posyła w swojem imieniu na południowych Kaszubach t. zw. rajka czyli swata w rajby; tego rajka nazywają na północnych Kaszubach dobrym mężem [Lorentz 56 65]. Oczywiście o ile tego pośrednika małżeńskiego przyjmą w domu rodziców dziewczyny i ugoszczą, oznacza to możliwość dalszych przedweselnych układów. Ten wstępny akt weselny zna cały lud polski, a na określenie tego swatania używa też powszechnie wyrażenia raić, a zwłaszcza na Mazowszu mówi się wtedy o rajku i rajbie [Karłowicz 51 V 6]. Rajby odbywają się zwykle w niedzielę po południu, a w tydzień potem udają się rodzice narzeczonej na wyglandy, oglądają gospodarstwo młodego i omawiają kwestję posagu. Podobne są kujawskie oględy, częstochowskie przeględy, kaliskie zględziny, poznańskie względziny itd. [Biegeleisen 12 31].

zaręczyny
Po tych wstępnych formalnościach przystępują młodzi do aktu zaręczyn. Przedtem już zaczynają wychodzić zapowiedzi, a zwykle w drugą niedzielę zapowiedziową sprasza się krewnych i gości na zaręczyny. Dawniej obdarzano wtedy rozmaitemi upominkami [Fischer 34 36]. W obrzędzie weselnym słupskim z końca XVIII wieku zapisano tego rodzaju zwyczaj, że od zamówienia zapowiedzi do dnia ślubu panna młoda występowała w stroju różnym od zwyczajnego ubioru. Miejsce czarnej sukni zastępowała niebieska, z zębatą czarną taśmą u dołu, miejsce białego fartucha zielony, a czarną opaskę na głowie przystrajała czworograniasta mosiężna, grawirowana ozdoba, dokoła głowy i czoła nosiła wieniec uwity z ligustru, ruty, selerów, a przybrany w złoty, świecący papier. Panu młodemu do wyróżnienia wystarczała niebieska lub zielona wstążka na kapeluszu [76 XXII 232]. W podobną koronę ubiera się panna młoda na Mazowszu, Śląsku i Podlasiu [Biegeleisen 12 83]. W związku z ubraniem głowy u panny młodej zasługuje na podkreślenie, że Kaszubka idzie do ślubu z głową owiniętą w białą płachtę [Biegeleisen 12 120, 195], podobnie jak u innych Słowian zachodnich i wschodnich.

Śluby odbywały się z końcem XVIII wieku w Słupskiem zwykle w tygodniu po św. Michale lub na św. Dionizego [76 XXII, 231]. Kaszubi odbywali niegdyś wesela także przed św. Marcinem, dziś więcej w czasie po Trzech Królach do Zapust [Fischer 34 36]. Wesele kaszubskie odbywa się nieraz w czwartek, który to dzień także w wierzeniach ludu polskiego uchodzi za szczęśliwy, ale z wyjątkiem poniedziałku dozwolone są także inne dnie [Biegeleisen 12 23].

zwyczaje
przedślubne
Pewną specjalną formę ma zapraszanie na wesele. Drużba przystrojony kwiatami, a zwany wabca, na kilka dni przed weselem objeżdża wsie konno lub tylko obchodzi i zaprasza na wesele w dowcipnej, wierszowanej częściowo formie [68 III 659]. W niektórych mniejszych wioskach panował zwyczaj, że zapraszano na wesele całą wieś. Forma ta znana była w Polsce, a doniedawna także na Połabszczyznie i na Łużycach. Również młodzi przed weselem obchodzą wieś, prosząc o błogosławieństwo, a także o wspomożenie. W okolicy Słupska obwożono po wsi na półwozie, ciągnionym przez młodzież, pannę młodą na kilka dni przed ślubem, a przystając przed każdym domem wołano: wspomagajta mirzecę (t. j. pannę młodą). Na to wezwanie mieszkańcy danej wsi znosili różne podarki do wozu [Biegeleisen 12 68]. Podobne wspomaganie młodej można zauważyć na Mazowszu i w Lubelskiem, jako pozostałość dawnego zwyczaju składania się na nowe gospodarstwo wychodzącej zamąż dziewczyny.
Zwykle w wilję ślubu odbywa się t. zw. winc albo winczene, zabawa drużek w domu panny młodej, podczas której tańczą parami trzymając w ręku talerz uwieńczony i napełniony kwiatami [68 III 669—670]. Obrzęd ten nie jest niczem innem, jak ogólnopolskim, dziewiczym wieczorem, w czasie którego plecie się wieńce ślubne. Obrzęd odprawia się podobnie i również wieńczynami nazywa w Dobrzyńskiem i w Lubelskiem [92 VI 99; Karłowicz 51 VI 114].


obrzęd ślubny
Ślub odbywa się zwykle rano. Już wczesnym rankiem przychodzą druchny panny młodej, zwane przedounkami, których nie może być mniej jak dwie, a bywa zwykle 6—10, i przystrajają pannę młodą. Szczególnie uroczystym momentem jest ubieranie wianka. Panna młoda siada na środku izby na stołku, goście otaczają ją wokoło, a jedna z drużek przynosi na talerzu wianek, przystrojony w czerwone wstążki, druga zaś trzyma talerz z wodą święconą. Matka kropi wianek wodą święconą i ubiera go pannie młodej na głowę, a muzyka gra przytem ową starą i wzruszającą pieśń polską: Kto się w opiekę podda Panu swemu. Chwila ta jest tak wzruszająca, że zwykle wszyscy płaczą [Lorentz 56 68]. Wreszcie rusza cały orszak do kościoła na wozach wspaniale przystrojonych, a droga ta, zarówno jak i powrotna, obfituje w rozmaite przesądne zwyczaje, które mają rozstrzygające znaczenie dla przyszłego pożycia. Wszystkie te formy zwyczajowe mają bardzo liczne analogje w obrzędach weselnych z innych obszarów Polski [Biegeleisen 12 81—97]. Szczególnie zaś młodzi uważają przy ślubie, aby klęczeć blisko koło siebie, przyczem drużka stoi bezpośrednio za nimi, a to w tym celu, by nikt im nie mógł szkodzić, ani wedrzeć się pomiędzy nich ze swemi czarami. Przesąd ten znany jest także w Polsce w tej formie, że głowy klęczących przytyka się do siebie bardzo silnie, aby żadne złe nie zdołało się między nich wcisnąć [Biegeleisen 12 124].


wesele
Po powrocie z kościoła odbywa się obfita uczta z tradycyjnym barszczem. Wieczorem bawi się młodzież w różne gry, tańce i śpiewy. Około II godziny w nocy rozpoczyna się taniec panny młodej brutczi tąńc [Lorentz 56 70], w którym panna młoda usuwa się z koła dziewic, a przechodzi do grupy kobiet zamężnych. Obrzęd ten znany jest również na Śląsku i na Mazowszu [Biegeleisen 12 194].

Po tym tańcu następuje komiczna scena ze sprzedażą panny młodej. Pojawia się jeden z chłopów przebrany za żyda, a potrząsając pieniążkami w mieszku, pyta, czy niema tu bydełka na sprzedaż. Na to z oburzeniem odpowiadają, że tu nie stajnia, lecz jest panna młoda do sprzedania. Wyprowadza pannę młodą jedna ze starszych kobiet i zaczyna wychwalać, jaka zdrowa, silna i piękna. Na to żyd, targując się, powiada, że jest krzywa, bez zębów itd. Poczyna się targ, rodzaj licytacji, w której i inni wieśniacy biorą udział. Wkońcu pan młody daje najwięcej, a po kłótni z żydem wyrzuca go za drzwi. Potem zabiera pannę młodą, a puściwszy się z nią w taniec, rzuca pieniądze na talerz i woła: „Oto pieniądze, które daję za żonę“. I odtąd nikt mu jej więcej nie wzbrania [Gulgowski 47 112]. Takie pozorne kupowanie panny młodej znane jest w całej Polsce [Biegeleisen 12 386].
Po tej sprzedaży panny młodej następuje na środku izby zdejmowanie wianka i oczepiny w biały czepek, nie różne w niczem od oczepin polskich [Biegeleisen 12 181 i n.]. Podczas tych oczepin kładą Kaszubki pannie młodej na kolana niemowlę płci męskiej. Zabieg ten, mający na celu wywołanie płodności u młodej pary, bywa praktykowany także w Poznańskiem i na Mazowszu [Biegeleisen 12 204]. Po akcie oczepin odprowadza się młodą parę do komory i na tem kończą się już dla nich obrzędy weselne, natomiast goście, zwłaszcza młodzież bawią się nieraz do rana.

na nowem
gospodarstwie
Następnego dnia odbywają się przenosiny na nowe gospodarstwo, które polegają na przewiezieniu pościeli i bielizny w skrzyni. Przewóz odbywa się uroczyście przy udziale gości weselnych. Kiedy zaś panna młoda wchodzi do nowego mieszkania, bierze podany jej chleb, kraje go nożem i rozdziela między wszystkich gości w tym celu, aby go nigdy w tym domu nie brakowało. Poczem również w celu uzyskania przyszłego powodzenia obchodzą młodzi wszystkie izby i budynki [Lorentz 56 70]. Podobnie uroczyście odwozi się pannę młodą z jej wianem do domu pana młodego w innych okolicach Polski, np. w Krakowskiem i na Mazowszu. Również i obdarzanie gości weselnych chlebem możemy zauważyć w formie zupełnie analogicznej w Czarnym Dunajcu. Po przybyciu państwa młodych na nowe gospodarstwo, matka pana młodego wynosi przed dom chleb owinięty w białe prześcieradło i oddaje go synowej, młodzi muszą go sami skosztować, poczem krają chleb i kładą na stole, a młodzi jak i goście weselni biorą ze stołu po kawałku chleba, nawołując się wzajemnie: „Bierzcie, jedzcie, coby się im darzyło“ [Biegeleisen 12 222]. Przytoczono ten przykład jako szczególnie charakterystyczny, ale możnaby przytoczyć wiele innych podobnych zwyczajów z Polski. Niema bowiem w weselu kaszubskim takiego rysu obrzędowego, do któregoby się nie dała znaleźć ogólnopolska analogja.
3. OBRZĘDY POGRZEBOWE


Lud kaszubski odnosi się do śmierci z zupełnym fatalizmem. Określa to powiedzeniem, „że Pan Bóg tak chciał“ [Gulgowski 47 221]. Podobnie sądzi o tem także lud małopolski (Ropczyckie, Nadrabskie, Tarnobrzeskie i Niskie), mówiąc, że co Pan Bóg przeznaczy, to nikogo nie minie [Fischer 38 4].

zapowiedzi
śmierci
Natomiast wielki niepokój budzą zawsze rozmaite niesamowite zjawiska, które zapowiadają śmierć. Przedewszystkiem wycie psa jest zapowiedzią śmierci [Gulgowski 47 181], a pies wyje dlatego, bo widzi śmierć zbliżającą się do wsi, kto zaś spojrzy między jego uszyma, może także śmierć zobaczyć [Nadmorski 65 130]. Pies wyjący jako zwiastun śmierci znany jest na całym obszarze etnograficznym polskim, a szczególnie w Małopolsce i na Mazowszu uważa lud to zwierzę za zdolne do widzenia śmierci [Fischer 38 9—10]. Śmierć zapowiada także hukanie sowy na dachu [Gulgowski 47 181], równie jak w Poznańskiem, w Małopolsce i na Mazowszu [Fischer 38 23—24]. Także nieuzasadniony upadek jakiegoś przedmiotu wydaje się ludowi kaszubskiemu złą wróżbą. Szczególnie spadnięcie obrazu ze ściany uchodzi za pewną zapowiedź zbliżającej się śmierci [Tetzner 86 46]. W Nowosądeckiem, Ropczyckiem i Kieleckiem spadnięcie obrazu ze ściany także zapowiada śmierć [Fischer 38 46]. Kaszubi, podobnie jak Polacy, lękają się ciężkiej śmierci i w celu ulgi dają zmarłemu do rąk gromnicę [Gulgowski 47 221; Fischer 38 66—67]. Ale prócz tych sposobów o charakterze chrześcijańskim, stosuje się środki bardzo pierwotne, jak wyjmowanie ciężko umierającemu poduszki z pod głowy [Tetzner 86 461], co w podobnym celu stosuje lud w Małopolsce, na Śląsku i w Wielkopolsce [Fischer 38 70—71].


z chwilą
śmierci
Zmarłego ubierają Kaszubi w koszulę śmiertelną, zwaną żgłem, lub owijają w białą płachtę, ale również dają nieboszczykowi odświętne szaty i różaniec lub śpiewnik [Gulgowski 47 221]. W podobne żgło ubierają zmarłego i na Kujawach, w Kaliskiem, Łęczyckiem, Sieradzkiem, Małopolsce i na Mazowszu [Fischer 38 109].

Przy szyciu koszuli dla zmarłego przestrzega się pilnie, aby na nitce nie zrobić węzła. Wogóle węzeł w obrzędzie pogrzebowym ma pewne znaczenie. W Cecenowie dają umarłemu sieć rybacką, aby miał zajęcie, gdyż na rok może tylko jeden węzeł rozwiązać. W powiecie wejherowskim [Nadmorski 65 61] dają do trumny cegły, kamienie, stare cholewy i dużo wiążą węzełków w tem mniemaniu, że zmarły musi wprzód te węzełki porozwiązywać i inne przeszkody zwalczyć, nim jako upiór będzie mógł wstać i rodzinę zabierać. Zwyczaj dawania sieci zmarłemu do trumny istnieje także na Helu, oraz nad jeziorami raduńskiemi [50 nr. 140]. Nie jest obcy również Kociewiakom [Fischer 38 114].
Kaszubi przymykają zawsze umarłemu oczy [Gulgowski 47 221], a nieraz podkładają zmarłemu pod brodę śpiewnik, aby mu zamknąć usta. Przesąd o zabójczym wzroku zmarłego jest powszechny w całej Polsce, natomiast zwyczaj zamykania ust spotyka się w Małopolsce, zwłaszcza w Ropczyckiem [Fischer 38 120—122]. Wogóle istnieją rozmaite praktyki, mające na celu pozbycie się ducha zmarłego z domu. Dlatego Kaszubi przewracają ławkę, na której ustawiona była trumna, albo też stołki w tem przekonaniu, że zmarły wtedy nie wraca [Tetzner 86 462]. Podobny zwyczaj przewracania sprzętów, a zwłaszcza stołków lub ławki, na której stała trumna, spotykamy w Poznańskiem, na Śląsku, w Łowickiem, w Sieradzkiem i w Lubelskiem [Fischer 38 142—143].
O śmierci zaszłej w domu zawiadamiano dawniej w Cecenowie w ten sposób, że jeden z krewnych zmarłego zapraszał mieszkańców wsi na pogrzeb, chodząc od domu do domu i pukając kijem o ziemię, do izby jednak nie wchodził [76 XXII 233]. Albo posyłali Kaszubi dawniej od domu do domu chłopca, który laską uderzał w drzwi i głośno wołał: „Kazali was prosić za ciałem“. Koło Pucka dla oznajmienia o zgonie i wezwania na pogrzeb wybierają babę, która obchodzi domy z białą pałką leszczynową, lub też zwołują na pogrzeb w ten sposób, że najstarszy ze wsi zgromadza przez czarną palécę, którą podaje jeden drugiemu na znak zaproszenia pogrzebowego [Cenôva 23 79]. Również na Śląsku puka się tylko we drzwi, a do izby nie wchodzi, aby nie wnieść śmierci. W innych okolicach Polski zawiadamia się przy pomocy krzyża lub palicy podawanej z rąk do rąk z odpowiednim objaśnieniem [Fischer 38 151].
Zasada kaszubska, że trumna dla dorosłych powinna być czarna, a dla dzieci żółta, obowiązywała dawniej także i w Polsce [Fischer 38 156—157]. Do trumny dawali Słowińcy swoim zmarłym śpiewnik, flaszkę wódki, włosy, pióra i pazury swych zwierząt domowych [Tetzner 86 431]. W Cecenowie dawano nieboszczykowi śpiewnik, aby mógł śpiewać. Dzieciom zmarłym ofiarowywano ich ulubione rzeczy, zabawki, bo inaczej nie miałyby w grobie spokoju. kaszubi dawali pijakowi nawet flaszkę z wódką lub wogóle jadło, napoje i różne przyjemne mu rzeczy [Cenôva 23 79]. Zwyczaj dawania zmarłemu do trumny różnych rzeczy, potrzebnych mu za życia, istnieje także na Śląsku, w Małopolsce, na Mazowszu i w Lubelskiem [Fischer 38 167—168].
Koło zwłok ustawia się światło. Kaszubi dają umierającemu światło do rąk, aby dusza znalazła drogę do nieba. Wierzą nawet, że w razie niezapalenia światła przy mowie pogrzebowej umarły nie może być zbawiony. Światło koło zwłok ustawia się też na całym polskim obszarze [Fischer 38 188—189]. Obok zwłok ustawia się nieraz i jadło i napoje ze względu na zwyczaj goszczenia odwiedzających zmarłego. Słowińcy i Kaszubi przyjmowali zebranych na pogrzeb wódką i chlebem [Tetzner 86 436]. Podobnie przyjmuje się na Mazowszu, na Kujawach, w Poznańskiem i w Lubelskiem [Fischer 38 202—204].

czuwanie
przy zwłokach
Na całych Kaszubach panuje zwyczaj straży przy zwłokach, zwany pustą nocą. W powiecie kartuskim w ostatnią noc przed pogrzebem zbierają się w chacie nieboszczyka sąsiedzi i przyjaciele na „pustą noc“. Siedząc przez całą noc, śpiewają pieśni kościelne, przyczem posilają się chlebem i kawą. Jeżeli nieboszczyk miał jakiegoś nieprzyjaciela, z którym się nie zdołał pogodzić, przybycie jego na pustą noc zastępuje przebaczenie [94 1913 r., 408]. W innych okolicach Kartuskiego w czasie pustej nocy ubierają zmarłego i kładą do trumny, która stoi otwarta na środku izby, a dokoła siedzą zgromadzeni, przez całą noc śpiewają pieśni i odmawiają modlitwy. Rodzina umarłego podejmuje zgromadzonych chlebem i kawą, albo w razie większej zamożności piwem i wódką. Podczas pustej nocy uważają zabobonniejsi na nieboszczyka, czy się nie zmienia na twarzy, nie nabiera rumianego koloru, bo dowodzi to, że umarły jest wieszczym i trzeba mu wtedy ściąć głowę. Mówią też, że w czasie pustej nocy, choć izba pełna jest ludzi, jeśli gdzie jaki najmniejszy kącik przy trumnie jest próżny, to umarły zawsze tam stoi [Nadmorski 65 61—62]. Także z innych okolic Kaszubszczyzny mamy podobne dane. Chowają dnia czwartego, a przez obie ostatnie noce odbywa się straż przy zwłokach. O godzinie 9 wieczorem zbierają się chłopi w domu żałoby. Trumna ze zmarłym stoi na środku izby, a po obu stronach płoną świece. Ludzie siedzą lub klęczą koło zwłok i mówią modlitwę za umarłych. Około trzeciej godziny nad ranem ludzie się rozchodzą. Ostatnia straż nocna trwa do wczesnego ranka [Gulgowski 47 222]. Takie czuwanie przy zmarłym, nazywane tak samo jak na Kaszubach pustą nocą, znane było dawniej powszechnie na Kujawach i w Wielkopolsce [Fischer 38 207—208].

przed
pogrzebem
Niektóre przedmioty, które pozostawały ze zmarłym w bliższej łączności, stara się lud usunąć. Na Kaszubach słomę po umarłym wynosi się na spokojne miejsce, na miedzę, na granicę, w kącik ogrodu, aby dusza, jeśli się jej nie uda zaraz pójść do Pana Boga, mogła spokojnie grzechy swoje odpokutować, a nie potrzebowała się po świecie wałęsać lub latać po powietrzu [Cenôva 23 I 93]. Podobnie ze względu na spokój duszy pali się tę słomę na Śląsku, albo też usuwa daleko na pole lub nawet za wieś (Pińczowskie, Olkuskie, Dobrzyńskie itd). Słomę tę zwykle się pali [Fischer 38 226—227].

Ponieważ lud unika niepokojenia zmarłego, dlatego Kaszubi nie płaczą po zmarłych, aby im koszuli nie zamoczyć [Tetzner 86 462]. Wogóle zaś uważają, aby żadna łza nie padła na zmarłego, gdyż inaczej leżałby mokro. Podobne wierzenie istnieje na Śląsku, gdzie uważają, aby na zwłoki i na rzeczy nieboszczyka nie padła żadna łza, bo mąci to spokój umarłemu. W okolicach Częstochowy przy szyciu śmiertelnicy uważają, by wstrzymać się od płaczu, bo łza na płótno spadła, stałaby się niezmiernym dla nieboszczyka ciężarem [Fischer 38 243—244].

wyprowadze-
nie zwłok
i żałoba
W chwili śmierci w domu istnieje w Polsce i na Kaszubach ogólny nakaz zawiadamiania bydła i pszczół o zgodnie ich właściciela. W pow. słupskim, gdy ktoś w domu umrze, musi się bydło ze stajni wypędzić i ule poruszyć, bo inaczej ludzie i zwierzęta popadłyby w bardzo głęboki sen t. zw. śmiertelny. Niekiedy wypędza się bydło na klepisko, aby powiadomić je w ten sposób o śmierci gospodarza. Jeśli zaś niepogoda na to nie pozwala, wtedy parobcy idą zawsze między dwiema sztukami i oznajmiają, że pana ich już wyniosą z chaty. W Izbicy, w powiecie słupskim w czasie wynoszenia trumny z domu, jeden z obecnych idzie do obory i żegna krzyżem św., drugi zaś pośpiesza do pszczelnika i porusza ule. O ile sąsiedzi mają pasiekę do spółki, a jeden z nich umrze, wtedy drugi idzie do ulów nieboszczyka i uderzając w nie kijem, mówi: „pszczółki, waju społownik zemiar“, (to zn. wasz wspólnik umarł), a to w tym celu, aby mu pszczoły nie uciekły [Tetzner 86 431, 461; 68 III 627]. Podobne formy zawiadamiania pszczół i bydła obowiązują także na Mazowszu, w Wielkopolsce, na Śląsku i w Małopolsce [Fischer 38 275—276].

W drodze na cmentarz Kaszubi [Nadmorski 65 128] wygłaszają przemowę przy krzyżu, albo przy trumnie w domu. Takie przemówienia pod nazwą pogřiebni přemuova znają także Słowińcy [Lorentz 57 1548]. Przemowę pożegnalną wygłasza się także w czasie pogrzebu na Mazowszu, w Poznańskiem, w Sieradzkiem, w Małopolsce i w Lubelskiem [Fischer 38 301—305].
Barwą żałobną była dawniej na Kaszubach barwa biała [76 XXII, 233]. Kobiety kaszubskie nosiły białe płaszcze żałobne, które się zarzucało na suknię. Takich białych płacht na znak żałoby używano także w Poznańskiem. Barwa biała ma również charakter żałobny w puszczy sandomierskiej i w Lubelskiem [Fischer 38 309—310].

dusza
błądząca
Lud nasz wierzy powszechnie, że dusza błądzi po śmierci koło ciała przez pewien czas. Kaszubi wyobrażają to sobie w ten sposób, że dusza po śmierci idzie na sąd, poczem wraca do ciała zpowrotem i tam pozostaje tak długo, póki ksiądz nie rzuci garści ziemi na grób [Gulgowski 47 223]. W związku z tem w okręgu słupskim zostawia się posłanie jeszcze przez noc po pogrzebie, bo w nocy zmarły wraca do swego łoża i spoczywa na niem. Dlatego w orszaku żałobnym nie należy nigdy iść tuż za trumną, bo duch zmarłego idzie bezpośrednio za nią, więc się go przez to potrąca. W Pińczowskiem wyobrażają sobie zupełnie analogicznie, że dusza po śmierci idzie na sąd Boży, potem wraca do ciała i stoi przy grobie tak długo, dopóki ksiądz nie rzuci garści ziemi na grób. Zupełnie podobne wierzenia mamy w Olkuskiem i wogóle w Małopolsce zachodniej [Fischer 38 326—327].

Na grobie zasadza się rozmaite kwiaty. W Cierzni w powiecie wejherowskim ludzie sadzą na grobach bôrvik [46 IV 245]. Barwinek sadzą także w Polsce na grobach, np. w okolicach Częstochowy [Fischer 38 344].
Osoby zmarłe nagłą śmiercią wywołują obawę wśród ludu kaszubskiego, dlatego istnieje zwyczaj rzucania gałęzi na miejsce, na którem kogoś zamordowano [Cenôva 23 I 93]. Zwyczaj rzucania gałązek na grób zabitego istnieje w Polsce powszechnie [Fischer 38 361—362].

stypa
Po pogrzebie urządzają Kaszubi ucztę, na którą udają się do gospody [Gulgowski 47 223]. Określa się to żartobliwem powiedzeniem: „Na te smutki, napijmy się wódki“. Także Słowińcy urządzają przyjęcie po pogrzebie, na którem podają chleb z masłem, serem i wódką, ziemniaki z gotowaną rybą, oraz zupę ryżową [Tetzner 86 437]. Taką uroczystą ucztę, odprawianą ku czci zmarłego, urządza się w całej Polsce [Fischer 38 378—385].
Wogóle kult zmarłych tak w Polsce, jak na Kaszubach ma formy bardzo podobne.
4. ŻYCIE TOWARZYSKIE


dawne zabawy
ludowe
Dawniej we wsiach kaszubskich miało życie swój specjalny charakter. Młodzież dorosła bawiła się na placu we wsi albo koło wsi, względnie w piękne niedzielne popołudnia zbierała się młodzież obojga płci, szła przez wiejską ulicę i śpiewała rozmaite pieśni. Dawniej tańczono przeważnie na wiejskich placach, a nie jak dzisiaj w gospodzie [Lorentz 56 74]. Zabawa w gospodzie nie jest jednak w całości czemś późnem; u Słowińców karczma posiadała w dawnem życiu towarzyskiem duże znaczenie [Lorentz 57 419]. Poza tem jednak tradycyjne zabawy pielęgnuje jeszcze młodzież, a raczej dzieci.


prządki
Ważnym ośrodkiem życia towarzyskiego były też prządki, które niegdyś przyczyniały się do utrzymania dawnych opowieści, pieśni i wierzeń. Ponieważ zaś na prządki przychodziła także męska młodzież, więc te wieczory zimowe spędzała młodzież na wesołej zabawie i tańcach o charakterze wybitnie tradycyjnym.


jarmarki
Niezwykle ważne są w życiu ludowem jarmarki. Chłop kaszubski nie opuści tygodniowego jarmarku nawet w czasie najbardziej gorącym, w czasie żniw. A choćby miał do sprzedania jakąś chudą kurę lub pół kopy jaj, to jednak idzie z chęcią na jarmark, jedynie ze względów towarzyskich. Z tych też powodów bardzo często mienia konia i krowę, bo takie kupowanie i targowanie nowych zwierząt domowych sprawia gospodarzowi kaszubskiemu wielką przyjemność [Gulgowski 47 214].

Chłop polski posiadał niegdyś podobne zamiłowanie do zabaw, jarmark tygodniowy jest do dziś dlań ważnem wydarzeniem, a prządki na niektórych obszarach trwają także, oczywiście tam, gdzie zachowało się ludowe tkactwo.

5. ZWYCZAJE DOMOWE I GOSPODARSKIE


Naogół można zauważyć niewiele śladów dawnych zwyczajów domowych i gospodarskich. Nie jest też wykluczone, że nie zwracano na nie dostatecznie uwagi. Jedynie na podstawie zapisek, związanych z dniem św. Szczepana, możemy stwierdzić, że Kaszubi w dniu tym święcą owies, który potem mieszają z ziarnem siewnem [Nadmorski 65 85]. Podobny zwyczaj istnieje w Polsce np. pod Częstochową [Bystroń 22 249].


okres żniw
Znacznie więcej przechowało się zwyczajów żniwiarskich. Bardzo charakterystyczną nazwę mają ostatnie kłosy względnie ostatni snop przy żniwach, a mianowicie baby lub dziada. Przy Sobańczu, w powiecie kościerskim ostatni snop wiążą w kształcie chłopa i zwą go starym. Gdy zaś grabiarki są na dograbieniu, wtedy odmierza rządca wszystkim równe pokosy i na dane hasło rozpoczynają grabienie wyścigowe, a która z grabiarek ostatnia pokos dograbi i w snop zwiąże, tej dostaje się stary, dlatego też dograbianie nazywa się grabienie starego [Nadmorski 65 92]. W Więckowach w powiecie kościerskim uroczystość dożynek nazywa się starym. W okolicy tej, gdy jadą po ostatnią furę, jadą po dziada. Na wozie stawiają czasem snop, przetykając kij zamiast ramion i wkładając nań ubranie i kapelusz gospodarza. Czasem zaś umieszczają przy ostatniej furze kij tak, że końcem dotyka sprych koła, a gdy wóz ruszy, robi się klekot. O ile parobcy stawiają na ostatniej furze dziada, kobiety i dziewczęta równocześnie stroją babę. W związku z tem przy kończeniu grabienia jest wielki pośpiech, jakby chodziło o zakład, bo która ostatni snop zwiąże, dostanie dziada, a jeśli kto z mężczyzn, babę [Nadmorski 65 94]. W Rekowie (powiat bytowski) obrzęd dożynek odbywa się w ten sposób, że parobcy i dziewczęta niosą wieńce, a przodownica dźwiga na kiju przystrojoną lalkę i to właśnie nazywa się starym [76 XXII 234]. Koło Gdańska żniwiarki krzycząc: baba! baba! śpieszą się, by nie być zmuszone wiązać ostatniego snopa, któremu nadaje się następnie nieforemną postać i ozdabia gałęzią [Bystroń 22 55]. Babą nazywa się ten ostatni snop także w powiecie brodnickim, tucholskim, lubawskim, ostrowskim, w ziemi dobrzyńskiej, na Górnym Śląsku, w Tarnowskiem i na Góralszczyznie [Bystroń 22 55—57]. Nazwę starego nosi zaś ostatni snop nietylko na Kaszubach, ale i w Poznańskiem, w powiecie wyrzyskim [Kolberg 53 XI 152].

Na Kaszubach istnieje jeszcze inna nazwa na określenie ostatniego snopa; w powiecie kartuskim zowią go bęks t. j. nieprawe dziecko, z tego powodu panny strzegą się, by go nie wiązać, mężatki zaś ubiegają się o to, gdyż ta co go zwiąże, otrzymuje go na własność, a jest to snop największy, który wiąże się kilku powrósłami i kładzie na wierzch ostatniej fury [Nadmorski 65 91]. Nieco podobne nazwy znane są także w Kieleckiem [Bystroń 22 58]. Na podkreślenie zasługuje to, że ten snop powinien posiadać większy kształt. Zasada ta obowiązuje nietylko u Kaszubów, ale także w Poznańskiem, na Mazowszu, w Małopolsce i na Śląsku [Bystroń 22 68]. Nadto Kaszubi przy zbieraniu ostatniej fury z pola nie grabią tam, gdzie stała ostatnia kopa, lecz zostawiają rozrzucone zboże na polu, aby myszy miały w polu żer, a nie ściągały się do stodoły [Nadmorski 65 94]. Podobnie zostawia się kilka ostatnich kłosków dla myszy w okolicach Radzymina, w Warszawskiem. W Kieleckiem (Stary Korczyn) przy przywożeniu snopków z pierwszej fury odrzuca się jeden snopek na bok i przeznacza go dla myszy. Także w powiecie radzyńskim kładzie się ostatnią garść żyta czy owsa na miedzy, aby myszy szkody w ziarnie nie robiły [Bystroń 22 72—73].

ożniwiny
Szczególne znaczenie ma uroczystość obchodzona po sprzęcie zboża, mająca rozmaite nazwy. Słowińcy nazywali dożynki vožńivjinä [Lorentz 57 1343]. Także i koło Czarlina nazywają ją ożniwinami [Nadmorski 65 92]. Kaszubi w Rekowie nazywają tę pożniwną uroczystość dożniwk lub żniwne [76 XXII 234]. Jakkolwiek w Polsce przeważają inne nazwy, jak zwłaszcza dożynki i okrężne, to jednak te kaszubskie nazwy spotyka się i w Polsce, mianowicie na Śląsku [Bystroń 22 99].

Należy podkreślić, że na Kaszubach istnieje wielkie poczucie obrzędowości tych ożniwin, ponieważ nie są one związane wyłącznie z dworem, jak na wielu obszarach Polski. Na Kaszubach nawet chałupnik, który może w jeden dzień dokonać całego sprzętu, plecie wieniec z kłosów, wkłada go na kosę i idzie tak do domu, gdzie żona przyjmuje go lepszą wieczerzą, zwykle jajecznicą ze słoniną [Gulgowski 47 87]. Takie włościańskie dożynki można zauważyć również na Mazowszu, na Podlasiu, w Lubelskiem, a czasem i w Poznańskiem oraz w Małopolsce [Bystroń 22 104—105].
Głównym momentem dożynek jest oddanie panu wianka zbożowego i to szczególnie pszennego lub żytniego. Czasem ten wianek ma odmienną formę. Pod Kościerzyną na Kaszubach, w okolicy Czarlina, przynoszą kośnicy krutkę czyli na pół stopy długą, splecioną słomę, przy której wiszą dołem kłosy zbożowe w jeden pęk związane. Podobnie także w Sobańczu pierwszy kośnik przynosi uwity pęczek kłosów [Nadmorski 65 92]. Takie pęczki zboża przynosi się powszechnie w Wielkopolsce i na Mazowszu [Bystroń 22 114].
Żniwiarzy przychodzących z wieńcem oblewa się wodą w całej Polsce północnej, a więc i na Kaszubach. Znaczenie tego wyczaju objaśnia przekonanie kaszubskie, że im więcej wody się wyleje, tem lepiej plon się uda, polewanie więc następuje w gwałtownej formie, przyczem często i panu się coś dostanie [Gulgowski 47 89]. W powiecie kartuskim oblewają dziewczęta tych, co jadą z ostatnim snopem bęksem, w okolicy Czarlina pod Kościerzyną cała wieś uczestniczy w tem polewaniu wracających z krutką żniwiarzy; także w Sobańczu przy oddaniu wieńca parobcy oblewają dziewczęta [Nadmorski 65 91—94]. Współcześnie znany ten zwyczaj także w powiecie kartuskim. W Rekowie, w powiecie bytowskim na Pomorzu, służba dworska polewała żniwiarzy przychodzących ze „starym“ [76 XXII 234]. Zwyczaje te, tak powszechne u Kaszubów, znane są także w Dobrzyńskiem, w Łomżyńskiem i wogóle na Mazowszu [Bystroń 22 128—129].

pieśni
dożynkowe
Orszak dożynkowy zbliża się do dworu ze śpiewem. Na Kaszubach jest to często pieśń kościelna, szczególnie Kto się w opiekę podda Panu swemu [Gulgowski 47 88]. Pieśń tę śpiewa się także w Poznańskiem, na Mazowszu i na Śląsku [Bystroń 22 134—135]. Prócz tego śpiewa się pieśni wyłącznie do dożynek przywiązane, niekiedy dowcipne a nawet złośliwe. Z tych pieśni szczególnie piękna jest pieśń z Sobańcza [Nadmorski 65 93]:

Roztwierajcie szeroko wrota,
Niesiem wieniec z srebra złota,
Plon niesiemy plon
Naszemu państwu w dom! i t. d.

Tak samo śpiewają na Mazowszu [Kolberg 54 I 207]:

Otwórz nam jegomość seroko wrota
Przynosiemy wieniec z scerego złota
Plon niesiemy plon
Jegomości w dom.

A także w Limanowskiem śpiewają żniwiarze [Bystroń 22 180]:

Otwieraj panie szeroko wrota,
Niesiemy wieniec z szczerego złota.

Ta pieśń dożynkowa znana jest wogóle w całej Polsce północnej, a także w Małopolsce i na pogranicznych ruskich obszarach [Bystroń 22 179—181]. Na podkreślenie zasługuje fakt, że w pieśniach dożynkowych mazowieckich mamy bardzo często wezwanie do pana, aby sprowadził muzykantów z Królewca lub z Torunia [Bystroń 22 181—182].

Zwrotką szczególnie powszechną w Wielkopolsce i na Mazowszu jest „Plon niesiemy plon“ [Bystroń 22 185—188]. Na Kaszubach ta strofka ma następujące brzmienie [Lorentz 56 84]:

Plon, njeseme, plon,
Naszemu panu (Jegomoscu) w dom.
Abe żertko plonowało,
Po sto kroci z rzęda dało!
Plon njeseme, plon
Naszemu panu w dom.

Wogóle zaś w Polsce przeważa następująca forma [Bystroń 22 184]:

Plon niesiem plon,
Jegomości w dom,
Dajże, Boże, plonowało,
Po sto korcy mędel dało
Panu naszemu i t. d.

Nawet niektóre zwrotki o charakterze pozornie przypadkowym powtarzają się na Kaszubach i w reszcie Polski. Taką powszechnością odznacza się dwuwiersz, śpiewany w Sobańczu [Nadmorski 65 93]:

Przede dworem kaczki w błocie
Nasza jejmość w samem złocie.

Zwrotka ta znana jest jeszcze z innych materjałów kaszubskich, a także z Kujaw, Wielkopolski, Kaliskiego, Łęczyckiego, Mazowsza i Małopolski [Bystroń 22 189].
Podobnie i inny dwuwiersz tej pieśni dożynkowej, a mianowicie:

Od ogrodu wielka burza
Nasza pani kieby róża

zna tak lud kaszubski jak kujawski, wielkopolski, mazowiecki i małopolski [Bystroń 22 190—192].
Natomiast szczególnie północnym obszarom Polski właściwa jest zwrotka częsta na Kaszubach [Lorentz 56 84; 66a III 486]:

Stoji beleca na wotłogu,
Dograbjilesme, chwała Bogu.

Na innych obszarach Polski śpiewa lud [Bystroń 22 197—198]:

Wyrosła byliczka na odłogu,
Dożęlim pszeniczki, chwała Bogu.

Po odśpiewaniu pieśni dożynkowych ma zawsze miejsce wręczenie wianka. Kaszubski wieniec a raczej pęczek dożynkowy jest tak upleciony, że może jakby trójnóg stać przez cały rok na biurku gospodarza [Gulgowski 47 88].


pierwszy
siew
Kiedy w niedługi czas po żniwach przystępuje się do siana oziminy, wtedy z wianka dożynkowego lub z wyżej wymienionej krutki wykrusza się ziarno, wysypuje je na białą płachtę siewną, kropi wodą święconą i miesza do ziarna siewnego [Lorentz 56 85]. Te kaszubskie zwyczaje istnieją także w Krakowskiem, Kieleckiem, Sandomierskiem, na Mazowszu i w Lubelskiem [Bystroń 22 162—164].

Siew zaczyna się na Kaszubach we środę lub w sobotę, albo też w ten dzień tygodnia, w który przypada Boże Narodzenie, ale nigdy w ten dzień, w który przypada wilja do Bożego Narodzenia [Lorentz 56 85]. Także w okolicach Warszawy siew zaczyna się najczęściej w sobotę, a w Dobrzyńskiem i pod Chełmem za najstosowniejsze dnie uważa się sobotę i środę. W Pińczowskiem zwracają uwagę na to, aby nie zaczynać siewu w ten dzień tygodnia, na który przypada wilja Bożego Narodzenia, lecz raczej w dzień następny, t. j. w dzień samego Bożego Narodzenia [Bystroń 22 167]. Wedle przekonania kaszubskiego siać musi sam gospodarz, albo choćby pierwsze ziarna musi sam rzucić w skibę. Nie może natomiast siać ten, kto w ciągu roku niósł zmarłego do grobu, ponieważ wtedy ziarno nie zeszłoby. Płachta siewna t. zw. sevąnka musi być tkana z nici uprzędzonych przez samą gospodynię. Pierwsze ziarna zasiewa chłop kaszubski nakrzyż w największem milczeniu, aby zaś do tego się zmusić, kładzie trzy ziarnka pod język; gdyby w czasie siewu przemówił, zasiane zboże zjadłyby ptaki. Nawet gdy się sieje przy pomocy maszyny, pierwsze ziarna rzuca siewca nakrzyż w ziemię i robi też biczem znak krzyża w powietrzu [Lorentz 56 85]. Także w okolicach Pińczowa i w powiecie tomaszowskim siew rozpoczyna sam gospodarz względnie dziedzic lub jego żona, pierwszą garść zboża rzuca nakrzyż, poczem dopiero kto inny prowadzi pracę. W ziemi sieradzkiej siewca winien zachowywać milczenie, a w Buczkowie i w Okulicach, w Małopolsce zachodniej przy sianiu jęczmienia należy wziąć trzy ziarnka pod język i do nikogo nic nie mówić, a wróble jęczmienia jeść nie będą [Bystroń 22 168]. Również w Polsce tam nawet, gdzie siewniki rzędowe zastępują pracę ludzką, pozostała jednak pewna resztka dawnych wierzeń. Tak np. w Lipiu w ziemi rawskiej fornal siejący siewnikiem kreśli przed rozpoczęciem siewu znak krzyża batem w powietrzu i garść zboża wysiewa ręką [Bystroń 22 171]. Kiedy zaś chłop kaszubski po ukończonym siewie wraca do domu, żona i czeladź oblewają go wodą i obsypują ziarnami żyta, aby uzyskał pełne kłosy i długą słomę (Strzelno) [Lorentz 56 85]. To oblewanie wodą siewców znane jest także w Polsce, w Przeworskiem i Pińczowskiem. Obok oblewania gospodarza wodą, spotykamy także zwyczaj obsiewania go ziarnem. Tak np. obsiewa się pana przy pierwszym siewie w Łuskach na Podlasiu, a także w powiecie bocheńskim obsiewa się pana przy owsie [Bystroń 22 170].

wierzenia
sadownicze
O ile zwyczaje żniwiarskie zwróciły oddawna uwagę naszych badaczy, o tyle natomiast inne zwyczaje, zwłaszcza np. związane z sadownictwem, nie są dość dokładnie znane, jakkolwiek na podkreślenie zasługiwałoby szczególnie wywoływanie urodzaju drzew owocowych. Jeden z tych przepisów podaje A. Treichel [87 16], że na jabłoni powinno się zostawić kilka jabłek, by i na drugi rok urodzaj wywołać. Podobne wierzenie istnieje w Polanie Wielkiej (pow. bialski, woj. krakowskie) gdzie lud wierzy, że jeśli się zerwie jabłko z takiej jabłoni, która pierwszy raz ma owoce, to ta jabłoń już nigdy rodzić nie będzie [61 VII 44].

Tak więc również kaszubskie zwyczaje rolnicze mało się odróżniają od zwyczajów ogólnopolskich.

6. ZWYCZAJE DOROCZNE


Lud kaszubski przestrzega wszystkie te doroczne zwyczaje, które są znane w całej Polsce. Zabarwienie miejscowe jest naogół nieznaczne.

obrzędy
adwentowe
i wigilijne
Na Kaszubach już w okresie adwentowym chodzą po chałupach chłopcy przebrani w maski zwierzęce, następnie t. zw. gwiazdory, a wreszcie chłopcy z szopką. Wszystkie te obrzędy znane są także w Polsce [Frankowski 40 16–20], ale nie zaczynają się tak wcześnie, lecz dopiero od wilji. Również i na Kaszubach największe nasilenie tych pochodów, maszkar, gwiazdorów i szopkarzy zaznacza się w samą wilję Bożego Narodzenia. Niekiedy rozmaite odmiany tych obchodów mieszają się z sobą. W Sierakowicach gwiazdki owijają się od stóp do szyi słomianemi powrósłami, na plecach dźwigają worek z jabłkami i orzechami, a towarzyszy im cała zgraja takich postaci, jak baba, strech, kominiarz, żandarm pruski, kozioł, niedźwiedź i bocian. Całą zgrają zarządza gwiszcz, towarzysz gwiazdki. Po odejściu gwiazdki przechowuje gospodarz słomę, którą gwiazdka pozostawiła po sobie w izbie, a słoma ta służy następnie do obrzędowego owiązywania drzew na urodzaj [Stelmachowska 84 49]. W związku z tem należy podkreslić, że w niektórych miejscowościach powiatu morskiego zachował się jeszcze do dziś zwyczaj owiązywania drzew owocowych w noc wigilijną w celu wywołania urodzaju [Stelmachowska 84 47]. Także w powiecie kartuskim owiązują drzewka owocowe słomą [Stelmachowska 84 50]. Zwyczaj ten jest charakterystyczny dla całego obszaru polskiego (Małopolska, Lubelskie, Mazowsze, Kujawy, Wielkopolska [59 XVIII 99].

Na podkreślenie zasługuje też zwyczaj wigilijny z Jastarni, gdzie nad powszechną u Kaszubów choinką wisi na sznurku przyczepiony do sufitu t. zw. kur morski (ryba Trigla). Zamiast kura morskiego wisi niekiedy nad choinką peterman [Stelmachowska 84 44]. Te ozdoby powały, mimo swej obcej nazwy, przypominają zupełnie polskie ozdoby pułapu, zwane podłaźniczkami [Frankowski 40 14].
Noc wigilijna jest pełna czarów. W okolicach Kościerzyny wierzą, że o 12 w nocy przychodzą duchy, którym należy zgotować odpowiednie przyjęcie. trzeba tedy stąpać ostrożnie, aby duszy nie zdeptać, ani wody nie wylewać, by duszy nie oblać [Stelmachowska 84 52]. Podobnie niegdyś w Poznańskiem ustawiano garnuszki z resztkami wszystkich dań wigilijnych pod stołem na sianie, gdzie stały one do rana. Również w powiecie gorlickim część barszczu wigilijnego zostawiają dla dusz zmarłych. Koło Jarosławia po wilji gospodyni zostawia resztki potraw przez trzy dni i trzy noce na stole, by duchy nieboszczyków, które w dniu Bożego Narodzenia odwiedzają domy, miały się czem pożywić. Na wierzenia te możnaby z Polski przytoczyć wiele przykładów [Klinger 52 46—47].
Wiara ludu kaszubskiego w cudowne możliwości nocy wigilijnej przejawia się jeszcze w tem, że woda w studni może zamienić się w wino [Stelmachowska 84 48, 52]. Podobne wierzenia znane są w Polsce [Klinger 52 6]. Także zwierzęta domowe rozmawiają w tę noc z sobą o północy. Z przekonaniem tem łączy się zakaz podsłuchiwania rozmowy zwierząt, gdyż może to wywołać śmierć podsłuchującego, jak w jednem z podań w okolicach Wejherowa [Stelmachowska 84 46, 50, 52]. Podobne wierzenia znane są także w Polsce [Klinger 52 7].
W czasie wieczerzy wigilijnej wróży się nietylko o przyszłym urodzaju, ale wyprowadza się wróżby z cienia i na podstawie tego określa długość życia [Stelmachowska 84 51]. Wróżenie z cienia znane jest także w Dobrzyńskiem i w Małopolsce [Fischer 38 54].
Wreszcie zgodnie z tem, że widowiska świąteczne odbywają się na Kaszubach już w czasie adwentowym, także zakaz wykonywania pewnych prac (np. uprawa roli, przędzenie lnu, itd.) dotyczy także już okresu adwentowego [Stelmachowska 84 45, 48, 50]. W Polsce ten zakaz dotyczy raczej świętych wieczorów, t. zm. 12 dni od Bożego Narodzenia do Trzech Króli [Frankowski 40 20].
Poza tą różnicą czasową niema właściwie żadnych różnic zasadniczych, a szczególnie wieczór wigilijny ludności rolnej po wsiach kaszubskich nie różni się niczem od wilji ogólnopolskiej [Stelmachowska 84 204—207]. Zwłaszcza siano pod obrusem i snop w kącie izby nadają polski charakter [Lorentz 56 136]. Również i nazwa święta Bożego Narodzenia nie jest inna. Kaszubi i Słowińcy nazywają Boże Narodzenie godami [76 XXII 256; Lorentz 57 288], tak jak w całej Polsce [Karłowicz 51 II 97].

nowy rok
i trzech króli
W wigilję Nowego Roku lub nawet w sam Nowy Rok lud kaszubski, jak powszechnie w Polsce, dokonuje wróżb szczęścia, pogody, ożenku i zamążpójścia. Szczególnie częste jest topienie ołowiu dla odczytania przyszłości z ulanych kształtów [Stelmachowska 84 207]. Jak dawne są te zwyczaje w Polsce, mogą poświadczyć różne zakazy duchowieństwa polskiego od XIV—XVIII wieku. O laniu ołowiu do czarów mówi Formularz wizytacji synodalnej w diecezji wrocławskiej z lat 1326—1360. Potem zaś w Czarownicy powołanej (Poznań 1639) do zabobonów zaliczono praktyki o rzeczach przyszłych, „gdy kto abo wosk leje, abo ołów na kogo, i z figur wylanego wosku abo ołowiu powiada, co on czyni, na kogo w niebytności jego on wosk abo ołów lano“ [Biegeleisen 9 283—4]. — Zwykle wróżby te w Polsce odprawia się na św. Andrzeja, ale również w wigilję Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Ale także i do innych kaszubskich wróżb w wilję Nowego Roku, jak do wróż z ulanego wosku, z podpalanej kądzieli, z kierunku, skąd pies zaszczeka itd. możnaby podać bardzo liczne polskie analogje.

Dawniej i na Kaszubach były znane pieczywa obrzędowe, wypiekane na dzień Nowego Roku, zwane latkiem [68 III 412]. Po takiem latku dostawał każdy z domowników, także z inwentarza każde zwierzę lub ptak rodzaju męskiego. Pieczywa te, zwane nowem latkiem, zna do dziś lud kujawski i mazurski [Stelmachowska 84 208]. Na ten dzień podobne kukiełki wypieka się także w Krakowskiem [Frankowski 40 22].
Na Nowy Rok wyprawia się też różne psoty np. smarowanie okien smołą, rozbieranie wozów itd. nietylko na Kaszubach, ale wogóle na całem Pomorzu [Stemachowska 84 208] i w Polsce [Frankowski 40 22].
Wreszcie istnieje zwyczaj strzelania z batów, bicia kijami w płoty, a ma to (w pow. kościerskim) na celu wypędzenie hałaśliwe Starego Roku [Stelmachowska 84 69]. Dawniej pasterze trąbili wtedy na rogach i bozunach [Fischer 34 40]. W podobnie hałaśliwy sposób wypędza się Stary Rok także w Polsce [Frankowski 40 20].

Również w okresie od Nowego Roku do święta Trzech Króli chodzą jeszcze chłopcy kaszubscy z szopką i z herodami, zgodnie z czasem tych obrzędów w Polsce. Chłopcom kolendującym rozdawano dawniej na Kaszubach szczodraki, specjalne obrzędowe pieczywka, wypiekane w wilję Trzech Króli [68 III 639]. Takie pieczywka w kształcie rogalików znane są także w Polsce [Frankowski 40 24].

okres
zapustny
Znacznie mniej obrzędów ludowych można zauważyć w okresie od Bożego Narodzenia do Zapust. Niektóre jednak zasługują na podkreślenie. Z dniem Matki Boskiej Gromnicznej wiążą się niektóre przepowiednie meteorologiczne. W Wejherowie mówią, że gdy na Matkę Boską Gromniczną słońce jasno świeci, to pasterz wolałby zobaczyć wilka wśród owiec, gdyż wróży to nieurodzaj na siano [Stelmachowska 84 89]. Podobne przepowiednie są znane w Polsce [Gloger 43 102]. Wogóle tak na Kaszubach jak w Polsce lud pragnie, aby święto to było pochmurne i niepogodne, bo w przeciwnym razie jest rok niepogodny i nieurodzajny. Gromnicy przypisuje się powszechnie cudowne własności [Stelmachowska 84 92—93]. Święto ku czci św. Błażeja jest jakby dalszym ciągiem Gromnicznej, ponieważ także i wtedy gromnica odgrywa pewną rolę, a to szczególnie w związku z chorobą gardła. Kaszubi z Jastarni modlą się w razie choroby gardła do św. Błażeja [Stelmachowska 84 93]. Św. Błażeja, jako patrona od bólu gardła, zna także Mazowsze i Krakowskie [Frankowski 40 24]. Natomiast szczególną czcią u rybaków kaszubskich cieszy się św. Agata, która jest dla nich patronką od powodzi. Kaszubi–rolnicy zaś uważają ją za patronkę od ognia, przyczem zgodnie z ogólnopolskiem zapatrywaniem sól św. Agaty, jako środek ochronny, wysuwa się na pierwszy plan [Stelmachowska 84 94—95; Frankowski 40 24].

W okresie zapustnym wykonują rybacy kaszubscy wiele praktyk o charakterze lokalnym, mających na celu wywołanie pomyślnego połowu łososia [Stelmachowska 84 99—101]. Prócz tego w tym czasie chodzą rozmaite maszkary, zwłaszcza kozły i niedźwiedzie. Niedźwiedź owinięty jest zawsze w grochowiny [Stelmachowska 84 101]. Podobnego bałwana z grochowiny topią lub palą w Wielkopolsce, względnie wożą go po wsi [Biegeleisen 9 494—495]. Takiego niedźwiedzia owiniętego w powrósła w grochowin oprowadzają po chałupach także na Mazowszu [Frankowski 40 28]. Nad jeziorami raduńskiemi chodzono dawniej także z zapustnym konikiem [Fischer 34 40]. Również i w Polsce chodzi się wówczas z takim konikiem, zwłaszcza nad Narwią [Frankowski 40 28].
Zwyczaj ludowy zaleca w zapusty tańce, bo inaczej len nie rośnie. W tańcu tym gospodynie skaczą wysoko, aby len urósł, a gospodarze, aby zboże wyrosło piękne. Oczywiście te tany spotyka się szczególnie u rolnej ludności kaszubskiej [Stelmachowska 84 211]. W Polsce tańce na urodzaj mają miejsce we wstępną środę [Frankowski 40 35].

meteorologia
ludowa
Również rozmaite krótkie wiosenne prognostyki meteorologiczne mają zupełnie identyczną formę. Tak u Kaszubów [Stelmachowska 84 113], jak w Polsce [Gloger 43 140] mówią o dniu św. Kazimierza:

Na św. Kazimierza
Wyjdzie skowronek z pod pierza.

Albo:

Na święty Kazimierz
Już nie zmarzniesz.

Podobne zupełnie analogiczne powiedzenia znane są w związku z dniem św. Grzegorza. Tak w Połczynie, w pow. morskim [Stelmachowska 84 114], jak wogóle w Polsce [Gloger 43 140] mówią:

Na świętego Grzegorza
Idzie zima do morza.

W dniu św. Józefa rozpoczynają się powszechnie w Polsce różne czynności gospodarcze [Stelmachowska 84 213; Frankowski 40 25]. Dzień Zwiastowania Najśw. Marji Panny nazywają Kaszubi dniem Najśw. Panny Strumiennej, bo od tego dnia lód pęka i w strumieniach woda poczyna płynąć [Stelmachowska 84 118; 68 III 632]. W powiatach kartuskim i kościerskim dzień ten nazywają Roztworną, bo ziemię roztwiera, podobnie jak na Mazowszu i na Kujawach [Karłowicz 51 59].


przed
wielkanocą
Święta wielkanocne poprzedzają rozmaite obrzędy, które rozpoczynają się już w Kwietną Niedzielę. Szczególne znaczenie ma wówczas palma, t. j. gałązki wierzbowe święcone w kościele. Palmy te niosą Kaszubi do domów, gdzie mają one za zadanie oddalać nieszczęścia, zażegnywać choroby i chronić dom przed wszelkiem niepowodzeniem [Stemachowska 84 120—121, 213]. Lud polski od dawna przypisuje palmie lecznicze znaczenie i już w XIV wieku spożywał pączki takiej poświęcanej gałązki wierzbowej w celu ochrony przed bólem gardła [59 XVII 21]. Przekonanie to przetrwało u naszego ludu do dziś [Frankowski 40 38].

W Chłapowie i innych wsiach powiatu morskiego dawniej wspólny pasterz wiejski trąbił na bazunie (trąbie) w okresie przedwielkanocnym, zwłaszcza w Wielki Czwartek. Gospodynie wtedy wynosiły pasterzowi chleba i mięsiwa [Stelmachowska 84 121]. Takie trąbienie w Polsce praktykuje się w okresie adwentowym na Podlasiu na podobnych długich drewnianych trąbach, zwanych ligawkami [Frankowski 40 62]. Począwszy od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty chłopcy wkoło kościoła, a także po wsi piekutują, t. j. klekocą kołatkami [Stelmachowska 84 122]. W Polsce powszechnie chłopcy biegają z drewnianemi klekotkami, kłapaczami i taradajkami w celu odstraszenia i odpędzenia duchów [Frankowski 40 38].
W Wielki Piątek biją lekko dzieci, nim wstaną, a bijący woła: „Płaczeta, dziś płaczeboga“ [68 III 589; Karłowicz 51 IV 130—131]. Podobny zwyczaj w Wielkopolsce i w Krakowskiem nazywa się Boże Rany [Frankowski 40 39].
W Wielką Sobotę święci się w kościele nowy ogień, wodę i jadło. W niektórych miejscowościach powiatu morskiego bierze się w Wielką Sobotę ogień z kościoła do domu, rozpala nim wygaszone poprzednio ognisko i stara się ten poświęcony ogień utrzymać jak najdłużej. Istnieje też zwyczaj zapalania pierwszego ogniska w pierwsze święto Wielkanocne opaloną gałązką „palmową“ [Stelmachowska 84 124—125]. Podobnie w Polsce zabierają ogień do domu i zapalają nim nanowo ognisko domowe [Frankowski 40 39]. Ludność kaszubska uważa też za wskazaną kąpiel w wodzie rzecznej w Wielką Sobotę o północy w celach zdrowotnych. Także wodę wielkosobotnią przynoszą do domu i przechowują przez cały rok, gdyż woda ta ma właściwość wiecznej świeżości [Stelmachowska 84 123]. Wiele podobnych wierzeń zna także lud w Polsce zachodniej.
W powiecie kartuskim odbywało się w Wielkim Tygodniu obrzędowe chowanie żuru, przyczem gromada chłopców z garnkiem żuru obchodziła domy, śpiewając: „Skończyło się twoje panowanie, bo żur się do ziemi dostanie, święci się święcone“ itd. W końcu rozbijano garnek z żurem na plecach jednego z uczestników zabawy [Stelmachowska 84 225]. Zwyczaj taki znany jest też na Kujawach [Frankowski 40 39]. Przygotowane jadło jest naogół dość proste, dziś już przeważnie więcej zbliżone do ogólnopolskiego święconego. Gdzieniegdzie nawet Kaszubi nazywają ten zwyczaj noszenia jadła do kościoła w celu poświęcenia, zwyczajem polskim [Stelmachowska 84 122].

dyngus
W Poniedziałek wielkanocny urządza lud kaszubski dyngus. Chłopcy na kilka tygodni przedtem wsadzają gałązki brzozowe do wody, aby wypuściły listki. Chodzą od chaty do chaty i kładą gospodyni i gospodarzowi pod nogi te zielone gałązki. Innych domowników uderzają niemi lekko. Za to dostają jaja, rozmaite podarki, a nawet trochę drobniaków [Gulgowski 47 211]. Ta forma dyngusa jest szczególnie charakterystyczna dla Pomorza, choć znana i w Poznańskiem i na Mazowszu, ale prócz tego znane jest oblewanie wodą, powszechne w całej Polsce [Stelmachowska 84 214].

Z dyngusem chodzą na Kaszubach małe dzieci [Stelmachowska 84 129], składają życzenia wielkanocne i śpiewają pieśń:

Przyszliśmy tu po dyngusie,
Zaśpiewamy o Jezusie,
O Jezusie co zmartwychwstał,
Alleluje, Alleluja, i t. d.

albo też:

Przyszedłem po dyngusie,
Powiem wam o Chrystusie,
Wielki Czwartek, Wielki Piątek,
Miał Pan Jezus wielki smutek i t. d.

W Opoczyńskiem [Seweryn 81 47] chodzą parobcy z kurkiem po dyngusie i śpiewają również tę pieśń:

Przyśliśwa tu po dyngusie
Zaśpiewamy o Jezusie i t. d.

Pieśń tę śpiewa lud przy dyngusie także na Kujawach [Kolberg 53 III 216], w Łeczyckiem [Kolberg 53 XXII 29], w Poznańskiem [Kolberg 53 IX 136—137, X 68, 201, XI 42], na Mazowszu [Kolberg 54 I 144].
Od chłostania gałązkami wierzbowemi wykupują się dziewczęta w powiecie kartuskim malowanemi jajkami, a więc polskiemi pisankami.

po
wielkanocy
Po świętach wielkanocnych nie spotyka się na Pomorzu bardziej ciekawych obrzędów i zwyczajów aż do Zielonych Świąt. Tylko z pewnemi dniami, jak św. Wojciecha, św. Jerzego i św. Marka łączą się rozmaite przysłowia gospodarskie, które w niczem nie różnią się od podobnych polskich [Stelmachowska 84 153—4]. W dniu św. Marka na Kaszubach, podobnie jak w Polsce, wychodzą procesje z prośbą o urodzaje na polach [Stelmachowska 84 155; Frankowski 40 47].


zielone
święta
Podczas Zielonych Świąt nosi się do kościoła zioła i kwiaty, zdobi kościoły wewnątrz temi kwiatami, a także domy przystraja się brzozowemi gałązkami [Gulgowski 47 178, 211], zwanemi przez Słowińców mejem [Lorentz 57 627]. W powiecie kościerskim pasterze przystrajają rogi krowom i wołom, a to strojenie bydła uważa się za czynność ważną i ochronną przeciw złym duchom, które mogłyby krowom odebrać mleko [Stelmachowska 84 160]. Maidłem z zielonych gałązek brzozowych stroją rogi krów w Lubelskiem i Chodzieskiem, a w powiecie wysoko-mazowieckim ubierano wołu w wieńce i oprowadzano go po zagrodach [Frankowski 40 50].


boże ciało
W okresie Bożego Ciała święci lud wianki, które plecie się, podobnie jak w Polsce, przeważnie z rozchodnika i macierzanki [Stelmachowska 84 164; Frankowski 40 52]. Gałązki, któremi przystrajano ołtarze, zatyka się w zagony między rośliny polne, aby chroniły przed gradem [Stelmachowska 84 162]. W Polsce mają takie gałązki zatknięte na roli podobnie profilaktyczne znaczenie [Frankowski 40 52].


obrzędy
świętojańskie
W czerwcu z rozmaitych mniejszych świąt na pierwszy plan wysuwa się dzień św. Jana. Zwłaszcza wilję św. Jana spędzają Kaszubi na zabawach nocnych, rzucaniu wianków, śpiewach itd. Naogół ta, tak zwana świętojanka, nie uległa zmianie prawie od stu lat. Możemy o tem sądzić na podstawie A. Mosbacha „Wiadomości o Kaszubach“, napisanej w roku 1847 (ale dotąd nieznanej), wedle informacyj, udzielonych przez Florjana Ceynowę (Rkp. Ossol. 2247, str. 16). W czasie dawnej kaszubskiej świętojanki przedewszystkiem palono ognie i bawiono się na wzgórzach koło wsi, zwanych świętemi górami. W czasie tej nocy świętojańskiej ustawiano także drągi, zwane u nas majami. Oto jak obrzęd ten opisuje dawny rękopis: „Jużci wszystko co żywo krząta się koło świętojańskiej roboty, kopią doły, wbijają potężne drągi omydlone, a szczyty ich kiełbasami, serami itd. zawieszają, inni drągi słomą obwijają, a beczułki wysmolone u ich wierzchu przywiązują. Tymczasem coraz więcej ludu, wesoło sobie nucąc przybywa — aż cała niemal gromada się zeszła... Zmierzch zapada... osmolone drągi podniósłszy się stanęły w ziemi — wtem ze wszech stron zabrzmi okrzyk: Woegnia! woegnia! woegnia! — aż się rozlega po sąsiednich dolinach. Otóż świętojanka! płomienie buchają — grzmią śpiewki — pukają na wiatr z pistoletów, fuzyj — tańce wiją się koło ogni — gwar wesoło huczy... Ale nuż tedy przypuścić szturm do drągów omydlonych, ale ino zgrabnie, zwinno brać w objęcia, drzewa gładziuchne, bo to nie lada suwać po mydle... Śmiałków na szczycie uwieńczy suta nagroda! oj, bo też wysoko, wysoko dyndają i gomóły żarnowskie i kiełbasy i szynki i bicze nowiuteńkie... Jaki taki dolazł do szczytu, hycnie jednym susem nadół, minę buńczuczną nastroił, a wywija zdobytym serem, a trzaska z nowego bicza, co go dopadł na mydlanej jeździe...

Już też dogorywają rozpłomienione drągi, dym kłębi się wężem do nieba — omydlone drzewa próżniuteńkie... Północ niedaleka — a trzeba wiedzieć, że niejedna czarownica już szykuje miotłę; kij lub widły ma na pogotowiu, jeno — co kominem wyruszy na górę świętojańską. Będzie tu pohulanka z bisem. A ludziom poczciwym nie wdawać się z czartowską gawiedzią! Więc ustąpić jej placu! To też tańce ustają, gwarzących koła się rozwiązują — gromada idzie ku domowi, śpiewając wesołe piosenki — po chatach się rozchodzą. — Ucichło po wsiach! Otóż Świętojanka kaszubska!“
Zapiski współczesne potwierdzają te rozmaite obrzędy, a więc palenie ogni na wzgórzach, zapalanie smolnych beczek, umieszczonych na wysokim słupie, oraz wiarę w moc czarownic w tę noc świętojańską [Stelmachowska 84 167—169]. Ognie sobótkowe są zupełnie takie same również w Posce [Lorentz 56 136; Frankowski 40 52—3]. Prócz tego we współczesnych zwyczajach kaszubskich można zauważyć także przystrajanie domów i zabudowań szczególnie liściem klonu w celu ochrony przed czającemi się w wieczór świętojański złemi siłami [Gulgowski 47 211; Stelmachowska 84 217]. Podobne zwyczaje istnieją także w Polsce, np. w Żywieckiem [49]. Wogóle noc świętojańska jest nocą czarów. Czarownice lecą wtedy ku rozmaitym łysym górom, z których szczególnie głośną jest Łysa góra koło Kożyczkowa [Stelmachowska 84 171]. O zlotach czarownic w nocy św. Jana wspominają akta sądowe z różnych okolic Polski [59 XXVII 65], a także tradycja współczesna [Frankowski 40 52—3].
W tę noc szuka lud kaszubski również kwiatu paproci, kwitnącego o północy [Gulgowski 47 178]. Szukający paproci nie ogląda się za siebie, nie przystaje, bo grozi mu śmierć zadana ręką czarownicy. Kwiatu paproci szukają dlatego, bo mając go, można zobaczyć skarb zakopany [Stelmachowska 84 168—169]. W powiecie kościerskim szukają o północy kwiatu paproci, która kwitnie niesamowicie „jakby szklane oko patrzało, mieniąc się czerwono“. Nikt jednak kwiatu paproci zerwać nie może, bo ciernie bronią dostępu i zły duch przeszkadza, a pojawia się on jako małpa, byk, wilk, jako wędrowny, który się pyta, a kto odpowie, to przegrał, i paproci a z nią szczęścia nie dostanie. Nie wolno oglądać się za siebie, ani rozmawiać, choćby straszne głosy wołały i wzywały przeraźliwie [Stelmachowska 84 171]. W Polsce jest powszechne wierzenie, że kwiat paproci, kwitnący w wilję św. Jana Chrzciciela o północy, daje bogactwo temu, który go znajdzie i odkrywa mu wszystkie skarby w ziemi ukryte, a strzeżone przez złe duchy. Djabeł odstrasza zaś ludzi w najrozmaitsze sposoby [92 VI 253]. O cudownej mocy kwiatu paproci, który otwiera drogą do ukrytych w ziemi skarbów, mamy wierzenia w Krakowskiem, Ropczyckiem, Nowotarskiem i Lubelskiem [Kolberg 53 VII 123—124; 92 VI 254, XIV 214, XVI 35; 90 VI, 231, VII 116; 59 XVIII 77]. W Pińczowskiem opowiada lud o niesamowitej czerwonej barwie kwiatu paproci [92 IX 26].
W związku z nocą świętojańską wiążą się także rozmaite wróżby o charakterze miłosnym. Dziewczęta wyplatają wianki, które rzucają następnie na drzewo, a o ile rzucony wieniec zostanie na drzewie, dziewczyna jeszcze w tym roku wyjdzie zamąż [Treichel 87 25]. W powiecie morskim dziewczęta rzucają wianki na wodę i wróżą z nich o zamążpójściu. Niekiedy rzucanie wianków odbywa się nad morzem. W niektórych miejscowościach powiatu kościerskiego jest zwyczaj, że puszczane przez dziewczęta na wodę wianki, wyławiają chłopcy przy pomocy długich tyk. Wyławiający wianek stanie się mężem dziewczyny, do której należał wianek [Stelmachowska 84 167—168, 172]. Świętojańskie wianki są jednym z najstarszych i dość powszechnych polskich obrzędów, odprawianych zarówno nad Wisłą, jak nad Wartą, nad Narwią i nad innemi naszemi rzekami. Obrzęd i w Polsce polega na tem, że dziewczęta, zebrane o zmroku, rzucają swe wianki na prąd rzeki, a młodzieńcy na łódkach idą w zawody za wieńcami. Dola wianka, komu się dostanie, czy zatonie lub popłynie na kraj świata, stanowi wróżbę o zamążpójściu właścicielki wianka [Gloger 42 IV 431—2].
W wilję świętojańską zaczyna się też okres zbierania ziół; wtedy zarówno na Kaszubach jak w Polsce zbiera się rozmaite zioła lecznicze [Stelmachowska 84 168; Frankowski 40 53].
Specjalnością kaszubską lokalną jest obrzęd ścinania kani. Już A. Mosbach w wyżej wspomnianym rękopisie (Rkp. Ossol. 2247, str. 19) zwrócił uwagę, że o ile szczodraki, wypędzanie Starego Roku, kolędy, chodzenie z szopką, dyngus, świętojanka są po całym obszarze Kaszub rozpowszechnione, to obrzęd ścinania kani istnieje tylko w niektórych wioskach powiatu wejherowskiego. Mosbach przytacza też tekst, który, jako oparty na informacjach Ceynowy, najbardziej zbliża się do wersji, ogłoszonej swego czasu w „Skorbie“ [23 109], a jest nieco odmienny od tekstów dotąd ogłoszonych [64 II 52—56; Stelmachowska 84 170].

święta
w lipcu
Po sobótce niema już ważniejszych obrzędów, tylko niektóre ze świąt budzą większe zainteresowanie ze względu na wiążące się z niemi czynności gospodarcze, a w związku z tem powstają też pewne przysłowia, przepowiadające pogodę, w niczem nie różniące się od podobnych polskich przysłowi [Stelmachowska 84 178]. Nawet w nazwach świąt są widoczne owe łączności. Dzień Nawiedzenia N. P. Marji (2 lipca) nazywano dawniej w powiecie kościerskim Matką Boską Jagodną, co pozostaje w związku z tym pięknym polskim zwyczajem, że matki, które postradały małe dzieci, wystrzegają się jedzenia jagód przed tem świętem. A uzasadnia to równie piękna legenda, że w dniu tym niebieska Opiekunka dziatek zgromadza je około siebie w raju i rozdaje im słodkie jagódki, ale te dzieci, których matki jadły przed owym dniem jagody, nic nie dostają [Karłowicz 51 II 219]. O dniu św. Anny mówią Kaszubi, że „łed święty Anki są zemne wieczory i płeranki“, czyli więc tak jak w całej Polsce [Stelmachowska 84 179].


m. b. zielna
Później szczególną uwagę zwraca dzień 15 sierpnia, czyli święto Wniebowstąpienia N. P. Marji, nazwanej też Zielną ze względu na święcenie ziół. Dziewczęta zbierają zioła i kwiaty na parę dni przed tem świętem lub w przeddzień tegoż po południu aż do zachodu słońca, po krzakach, zaroślach, miedzach i łąkach [Stelmachowska 84 183—184; Frankowski 40 58]. Między innemi ziołami święci lud kaszubski na Matkę Boską Zielną także bylicę pospolitą (Artemisia vulgaris) [Gulgowski 47 176]. Ziele to, mające wielkie znaczenie w przesądach ludowych, święcą także w Wielkopolsce, w powiecie wolsztyńskim [Kolberg 53 IX 145], oraz w Małopolsce, np. w powiecie bocheńskim [67 XI 170] i w powiecie nowotarskim [61 IX 115].


wrzesień
Św. Rocha uważa się na Kaszubach, tak jak w Polsce, za patrona chorób zarówno u ludzi jak u zwierząt domowych [Stelmachowska 84 185; Frankowski 40 58—9]. We wrześniu rozpoczynają Kaszubi zasiewy jesienne z dniem 8, czyli na Matkę Boską Siewną. Starzy gospodarze pilnują tej daty i starają się zasiać choćby skrawek najmniejszy pola [Stelmachowska 84 187—188]. Również w całej Polsce przestrzega się tego zwyczaju, aby w wilję tego dnia każdy rolnik zasiał choć kilka garści zboża [Frankowski 40 59].


zaduszki
Bardzo charakterystyczne są wierzenia kaszubskie, związane z Zaduszkami. W ośrodkach nadmorskich opowiadają, że w noc zaduszną o godzinie 11 w nocy dusze przychodzą z cmentarza do kościoła i tam odprawiają nabożeństwa, poczem o północy wracają do swych grobów. Podobne wierzenia istnieją w powiecie kartuskim i kościerskim [Stelmachowska 84 190, 192]. Na całym polskim obszarze krążą także opowieści o nabożeństwie zadusznem, odprawianem przez zmarłych dla zmarłych [Fischer 37 54—60]. Wedle wierzeń kaszubskich duchy są okrutne, a ktoby noc zaduszną przepędził w kościele — duchy na pewno rozszarpałyby go żywcem. Na ten temat krąży wiele opowieści [Stelmachowska 84 191]. Podobne opowiadania znane są z ziemi dobrzyńskiej, z okolic Inowrocławia, na Śląsku, w Lubelskiem [Fischer 37 54—57]. Ponieważ dusze błądzą wtedy po ziemi, przeto lud kaszubski stawia dla tych dusz jedzenie na oknach domów, a niekiedy zastawia się po domach stół z jedzeniem i pali w piecach, aby dusze mogły się ogrzać. Z tych samych powodów nie spuszcza się wtedy psów z łańcucha, gdyż napadłyby duchy pokutujące i przeszkadzałyby im, a jest to bezwzględnie zabronione [Stelmachowska 84 192—193]. Dawniej na Mazowszu, w dzień zaduszny lud nosił jadło i napoje na cmentarz. W Żabnie, w powiecie krasnystawskim, w dzień zaduszny o północy w każdej chałupie stawiają na stole lusterko, grzebień i półkwaterkę wody. Dusze przed pójściem do kościoła wchodzą do chałupy, myją się, czeszą i dopiero wtedy idą na mszę [Fischer 37 21, 24]. Prócz tego lud daje wtedy jedzenie ubogim, którzy niejako zastępują samego zmarłego. W Wągrowcu wierzą, że w noc zaduszną duchy udają się na miejsce dawnego zamieszkania, gdzie szczególnemi znakami dają znać o sobie [Fischer 37 54—5]. Podobnie wierzą na Podlasiu i w Lubelskiem. Pod Częstochową nawet gaszą wcześnie światła wieczorem, aby nie przeszkadzać duszom zmarłych [92 XVII 44]. Lud nadrabski starannie przygotowuje izbę i sprzęty na przybycie dusz zmarłych. W Opatowskiem koło Ćmielowa lud mniema, że dusza wtedy odwiedza swój dawny dom, a taką duszę widzi pies, poczyna naszczekiwać i wyć żałośnie. Nie można wtedy szczuć nim, by się na gniew duszy nie narazić. Dlatego przez cały dzień zaduszny psami szczuć nie należy [Fischer 37 60]. Tak więc wiara w dusze błądzące w Zaduszki i związane z tem zakazy ma również taki sam charakter w Polsce jak na Kaszubach.


św. barbara
Na podkreślenie zasługuje ten fakt, że zgodnie z wielkim kultem na Kaszubach dla św. Barbary [Stelmachowska 84 197—199], a także w Polsce, opowiada lud w Żabnie, w powiecie krasnystawskim, że póki są zwłoki w domu nie wolno drzwi zamykać, bo dusza idzie na poradę do Pana Boga, ale pierwej wstępuje do św. Barbarki. A jak kto za życia „nie wspominał se na święte Barbarke, to ona nie chce jego wpuścić i dusza nocuje se u niej pod progiem“, a potem idzie już na sąd Boży [90 XVIII 346]. Lud więc polski zaleca także nabożeństwo do św. Barbary. Również znacznym kultem zarówno w Polsce, jak na Kaszubach cieszy się św. Mikołaj.


wspólność
obrzędów
dorocznych
Powyższe zestawienia potwierdzają w zupełności wyniki pracy B. Stelmachowskiej o obrzędach dorocznych na Pomorzu, że „obrzędy pomorskie nie przedstawiają bezwzględnie odrębnej całości, któraby wyróżniała wybitnie teren Pomorza lub jakąkolwiek z jego grup etnograficznych od terenu całej Polski“.


7. PRAWO LUDOWE


imiona
i znaki
Lud posiada zwykle rozmaite formuły prawne. Przedewszystkiem w związku z zasadami, dotyczącemi osób, szczególne znaczenie ma nadawanie imion. Rzecz znamienna, że wśród kaszubskich rybaków nadmorskich panowało niegdyś wyjątkowe zupełne ubóstwo imion, wciąż się powtarzały imiona: Jan i Józef, Anna i Marjanna, prowadząc do ciągłych nieporozumień. Dlatego, podobnie jak chłopi polscy, mają rybacy rozmaite przezwiska, jeden zowie się Okrętnikiem, bo wiele po morzach wędrował, tamten Górowy, ów Mądry itd. [74 1889, 381]. Dopiero jeden z proboszczów z Jastarni, ks. Hieronim Gołębiewski, przełamał ten zwyczaj, polecając dzieciom nadawać imiona wedle dnia urodzenia. Poza temi najczęstszemi imionami Kaszubów są: Wawrzyniec, Matys, Łejk i Łejceszk (Wojciech), Leszk; z kobiecych Anula i Anusza, Marena i Maresza itd. Ale zwłaszcza męskie imiona Jan i Józef był niegdyś popularne także w Wielkopolsce i w Małopolsce. Wojciech był szczególnie częsty w Wielkopolsce i pod Łęczycą, a Wawrzyniec równie częstym także w Wielkopolsce [Bystroń 17 198—199]. Także w nadawaniu imion zaznaczają się pewne kulty lokalne oraz pewne upodobania tradycyjne, które zmieniają się mniej lub więcej, zależnie od działalności władzy kościelnej. O ile osoba oznaczona jest imieniem, rzecz posiada swój znak własnościowy. Rybacy kaszybscy i słowińscy używają znaków zwanych merkami, któremi piętnują swoje narzędzia rybackie i wiosła, a nawet groby na cmentarzach [Lorentz 57 625; Namysłowski 66 VII]. Mimo nazwy obcej, która oczywiście niczego nie dowodzi, bo mogła wyprzeć dawniejszą rodzimą, zupełnie podobnie jak karby wyparły dawne narzazy, te kaszubskie znaki własnościowe są bardzo zbliżone do kurpiowskich znaków własnościowych zwanych ciosnami [Poniatowski 72 333]. Na dawnych narzędziach rybackich znajdują się czasem prócz znaku własnościowego także krzyżyki (jeden lub trzy), które mają znaczenie magiczne, a mianowicie wywoływanie dobrego połowu [Lorentz 56 24]. Krzyżyk ten odgrywa analogiczną zupełnie rolę jak podhalański „krzyżyk niespodziany“, umieszczany na rozmaitych naczyniach pasterskich nie tylko w celach zdobniczych, ale i czarodziejskich [5 I 109]. Pewnego rodzaju znakiem własnościowym jest także słowiński vjiechc [Lorentz 57 1296], to jest zatknięty na kiju wiecheć słomy, jako znak ostrzegawczy przed zbieraniem względnie deptaniem trawy. W Polsce takie wiechy i wiechcie na ścieżkach, idących przez łąki i role, są również znane ogólnie, zwłaszcza w Małopolsce [Karłowicz 51 VI 106].


zwoływanie
gromady
Życie w gminie kaszubskiej nie wykazuje pewnych odmian bardziej odrębnych. Zebranie rady gminnej określa się, jak dawniej w Polsce, nazwą gromada [Lorentz 56 72; Karłowicz 51 II 127]. Gromadzie tej przewodniczy szołtes tak u Słowińców jak u Kaszubów [Lorentz 57 1172], a więc nazywa się on tak, jak dawniej w Polsce nazywał zwierzchnik wioski czy kilku wiosek osiadłych na prawie polskiem [Gloger 42 IV 264]. Ta nazwa jest w Polsce u ludu powszechna [ Karłowicz 51 V 188]. Pomocnicy wójta, ławnicy, nazywają się tak u Kaszubów jak u Słowińców przysiężnymi [Lorentz 57 892; Karłowicz 51 IV 432], co odpowiada nazwie ogólnopolskiej tego gminnego urzędnika.

Gromadę zwoływano przy pomocy klëki, t. j. kawałka mocno w różnych kierunkach zakrzywionego drzewa (ryc. 17 b). Dawniej zwoływanie odbywało się w ten sposób, że sołtys rzucał najbliższemu sąsiadowi klëkę, do sieni, wołając głośno cel i godzinę gromady. Sąsiad podawał sąsiadowi klëkę, aż obiegła całą wieś, a ostatni znów zwracał tę krzywulę sołtysowi [Fischer 34 43]. Ale już od kilkudziesięciu lat wędruje po wsi klëka z przymocowanem piśmiennem zawiadomieniem [76 XXII 234]. Ten sposób zawiadomienia wsi o ważnych wydarzeniach lub zebraniach jest powszechny w Polsce (Kwestjonarjusz w „Wiśle“ IX—XV). Laska do zwoływania ma rozmaite nazwy: kula, kluka, krzywula, a na Kaszubach nazywa się także karkulecą [68 III 397]. Nietylko sam zwyczaj, ale i kształt laski bardzo często jest identyczny (ryc. 17 a).

podział
ryb i siana
Zupełnie lokalny charakter mają związki rybackie o charakterze zawodowym, zwane maszoperjami, które polegają na wyznaczaniu rybakom pewnej części brzegu i dzieleniu każdego połowu wedle stale uchwalonej normy. Równie ciekawy jest sposób dzielenia siana na łące wspólnej u rybaków jastarniackich. Kiedy już wszystkie kopice ustawione, wtedy następuje losowanie przydziału poszczególnych kopic w ten sposób, że przysiężny staje przy pewnej kopicy a sołtys odwrócony od siana wyznacza ze spisu zainteresowanych właściciela kopicy. Ten sposób rozdzielenia trawy nazywa się kawlowaniem dlatego, że w kaszubskiem kawel oznacza kawał pola losem przydzielony rozmaitym rodzinom. Dlatego też i w zabawach dziecinnych ciągnąć kawle, to znaczy ciągnąć losy [Karłowicz 51 II 326]. Obrzęd ścinania kani poprzedza zabawa, do której chłopcy wylosowują partnerki również przy pomocy drewienek, zwanych kawlami (Rkp. Ossol. 2247, str. 20—21).


dożywocie
Wiele ciekawych formuł prawnych, istniejących w rodzinie kaszubskiej, uwzględniono przy obrzędach rodzinnych tak narodzinowych, weselnych jak pogrzebowych. Poza tem dla rodzinnych stosunków kaszubskich jest charakterystczna, t. zw. starkowizna, która polega na tem, że zwykle najstarszy syn (albo nawet i córka) żeni się, otrzymuje gospodarstwo, spłaca resztę rodzeństwa, a rodzicom musi dać dożywotni deputat, który składa się z pomieszczenia, opału, części ogrodu i sypki w naturze. Ponieważ zaś gbur kaszubski często już w 50 roku życia idzie na odpoczynek, więc deputat trwa 20—30 lat, ciąży na gospodarstwie i wywołuje zatargi rodzinne, procesy i skargi sądowe [Fischer 34 42]. Starkowizna znana była też Słowińcom [Lorentz 57 1090]. Zwyczaj ten nie jest jednak żadną specjalnością kaszubską, ale znany jest w prawie ludowem na całym obszarze ziem polskich. W Polsce pospolicie nazywa się wymową, ale także ma inne nazwy, jak łaskawizna w Poznańskiem; tamże zowie się: wymiar, wycug, wydbanek (okolica Obornik), wyderek (Pałuki). Forma dożywocia istniała również w Nowosądeckiem [Dąbkowski 30 II 272]. W związku ze zwyczajami spadkowemi na Pomorzu należy podkreślić, że dawniej ludność ta była bardziej skłonna do dzielenia swych posiadłości, podobnie jak ludność innych obszarów Polski, zwłaszcza Małopolski [95 II 37].

Przegląd obrzędów i zwyczajów o charakterze społecznym i prawnym świadczy, że wogóle cała ludowa kultura społeczna nie różni się od polskiej, jak to przyznają nawet badacze niemieccy [Lorentz 56 135].





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Fischer.