Kaszubi na tle etnografji Polski/całość
<<< Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Kaszubi na tle etnografji Polski | |
Wydawca | Instytut Bałtycki | |
Data wyd. | 1934 | |
Druk | Zakł. Graf. „Bibljoteka Polska“ w Bydgoszczy | |
Miejsce wyd. | Toruń | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
WYDAWNICTWA INSTYTUTU BAŁTYCKIEGO
ADAM FISCHER
KASZUBI
NA TLE ETNOGRAFJI POLSKI
STUDJUM PORÓWNAWCZE
ROZPRAWA Z PRACY ZBIOROWEJ:
„KASZUBI. KULTURA LUDOWA I JĘZYK“
TORUŃ 1934
SKŁAD GŁÓWNY: KASA IM. MIANOWSKIEGO — INSTYTUT POPIERANIA NAUKI WARSZAWA, PAŁAC STASZICA Odbitka z Pamiętnika Instytutu Bałtyckiego.
Tom XVI (Serja Balticum zeszyt 8)
Drukiem Zakł. Graf. „Bibljoteka Polska“ w Bydgoszczy
|
Adam Fischer
WSTĘP
nazw
W ten sposób wytworzyła się niewątpliwie także nazwa na określenie całej grupy kaszubskiej. Właściwie jednak zagadnienie genezy nazwy: Kaszubi dotąd nie jest z całą ścisłością wyjaśnione. Przedewszystkiem faktem jest, że na obszarach dzisiejszej kaszubszczyzny nazwa ta nie była znana do XIII wieku, przyszła później z Lubeki przez Meklemburg i Szczecin, i dopiero w XIV wieku zaczęła wchodzić w użycie [Sobieski 83 29-30].[1] Wedle dawnych kronikarzy polskich nazwa Kaszubi powstała z określenia wierzchniego ubioru męskiego. W kronice Bogufała (ok. 1250 r.) wyjaśniono nazwę, jako pochodzącą od noszonych przez ten lud długich, szerokich szat, które układają się w fałdy, a więc od „kasać huby (fałdy)“. „Est quaedam gens slavonica, quae Cassubitae dicuntur: et hi a longitudine et latitudine vestium, quas plicare ipsos propter earum latitudinem et longitudinem oportebat, sunt appellati. Nam huba in slavonico plica seu ruga vestium dicitur, unde casz hubi, id est plica rugas interpretatur“. Objaśnienie to powtarza Długosz, który również Kaszubów uważa za Polaków, gdyż wspomina o nich w rozdziale p. t. „Rozmaite Polaków nazwiska od miejsca ich zamieszkania“, a za Długoszem powtarzają to inni pisarze aż do B. Chmielowskiego [25 IV 132]. Mrongovius wyprowadza Kaszubów od kożucha. Na uwagę zasługuje ostatnie objaśnienie A. Brücknera [15 211, 222, 556], wedle którego Kaszuba pochodzi od szuby tj: ogólnosłowiańskiego kożucha obszytego suknem, z przedrostkiem ka jak w słowie kacap, kabłąk itd., przyczem to ka oznacza zawsze coś wielkiego i zgrubiałego. Interpretacja ta może być tem więcej prawdopodobna, że nazwa ta ma nieraz charakter przezwiska i Kaszubami nazywano szyderczo także bambrów z Rataja pod Poznaniem [Bystroń 19 IV 139]. Wreszcie należy podkreślić, że na terenie pomorskim istnieje wiele innych grup etnicznych tak przezywanych: mieszkańców pow. lęborskiego, słupskiego i bytowskiego zwano dawniej Karwatkami rzekomo od kaftana czy kamizelki zwanej karwatką [Pobłocki 71 29; Bystroń 19 IV 118]. Mieszkańców parafji cecenowskiej i główczyckiej zwano Kabatkami od kabata, a w pow. kościerskim wyróżniano Kidlonów, od noszonego przez nich długiego płaszcza zwanego kidlonem. Jakkolwiek te przezwiska etniczne przeważnie już dziś nie istnieją, to jednak odpowiadają one jaknajzupełniej podobnym analogicznym polskim przezwiskom, jak Kabaciarze na Śląsku Cieszyńskim, Kaftaniacy na podgórzu karpackiem lesko-sanockiem, Kopieniacy w ziemi proszowskiej, zwani tak od kopieniaka-opończy od deszczu bez rękawów [Bystroń 19 IV 118 — 119; Lorentz 64 I 58]. Kaszubi przezywają szlachtę zagonową szlachtą parcaną, a więc mianem analogicznem do lubelskich parciaków czy parciankcarzy, zwanych tak od grubego, lichego płótna używanego na odzienie [Bystroń 19 IV 118; Karłowicz 51 IV 38]. Na Pomorzu istnieje w pow. kościerskim grupa Łyczaków, która, podobnie jak w Polsce, mogłaby być odniesiona do łyczakowo-żółtego żupana, [Bystroń 19 IV 115, 144]. Wreszcie ze względu na to, że na Kaszubach chodak drewniany zwie się korka, przezywa się Korczakami Kaszubów połudn.-zach. części pow. kartuskiego i zachod. kościerskiego. Przezwisko oparte na tej samej zasadzie, na której powstały w Polsce przezwiska Kurpiów, Chodaków, Chodaczkarzy, Łapciarzy itd. [Bystroń 19 IV 123].
O ile idzie o przezwiska etniczne, urobione na podstawie właściwości językowych, to na podkreślenie zasługują przedewszystkiem Słowińcy w pow. słupskim, którzy określają się nazwą urobioną od miana Słowian, jako posługujących się zrozumiałym językiem. Rzecz znamienna, że nazwy podobnej używa także polska ludność na południowej stronie Tatr i nazywa się Słowiakami w odróżnieniu od Słowaków i Rusinów [Bystroń 19 IV 102 — 103]. Ze względu na właściwości językowe wogóle cała grupa kaszubska dzieli się na dwie części, na północnych Fajnkaszebów, zachowujących więcej istotnych znamion kaszubskich, oraz na Grobkaszebów, zbliżonych bardziej do sąsiednich polskich narzeczy [64 I 56]. Nadto istnieją także przezwiska urobione od pewnych właściwości fonetycznych. Stąd pochodzi nazwa Beloków, ludu koło Pucka, Oksywia i Swarzewa, mówiącego l zamiast ł, a więc np. belo=było. Nazwa ta urobiona zupełnie na wzór podobnych polskich, jak Benoki w okolicach Grójca, Bułaki w Małkowicach w pow. gródeckim itd. [Bystroń 19 IV 104]. Pewne przezwiska powstają od poszczególnych wyrazów często używanych, tak np. Niniacy, mieszkańcy pow. słupskiego i lęborskiego, dostali swe miano od częstego używania wyrazu ninia w znaczeniu: „ejże, no!” Tego typu są także kaszubskie przezwiska Gochów w parafji borzyskowskiej, oraz Istkerów (Kaszubi nadmorscy). Nazwy te powstały zupełnie analogicznie do takich, jak mazurscy Kiejcaki, częstochowscy Kajacy czy samoborscy Nanuchy [Bystroń 19 IV 105 — 106].
Podobnie jak w Polsce istnieją na Pomorzu także nazwy etniczne od zajęć. Dlatego nadmorskich Kaszubów zowie się Rybakami [Bystroń 19 IV 134]. Na tych obszarach bardzo często jest także grupa mieszkańców lasów, zwanych Lesokami. Ale określenie to jest dość niestałe. Ceynowa nazywa tak mieszkańców pow. kartuskiego albo pow. wejherowskiego. Wedle Nadmorskiego północni Kaszubi nazywają tak mieszkańców pow. kartuskiego i części wejherowskiego. Kociewiacy nazywają Lasakami mieszkańców okolic Czerska, którzy już nie kaszubią. Lorentz zna Lasaków jeszcze na kępie puckiej odnośnie do lesistej parafji mechowskiej. Wedle ks. Frydrychowicza Lasacy mieszkają także w południowej części pow. starogardzkiego. Ta nazwa etniczna występuje tak często nietylko na Kaszubach, ale także i na innych obszarach polskich, wśród których wyodrębniają się szczególnie Lasowiacy w dawnej puszczy sandomierskiej [Bystroń 19 IV 97—98].
W związku z nazwami etnicznemi, pochodzącemi od miejsca osadnictwa, pozostaje też jedna z lokalnych grup słowińskich: Zagorzounie [Lorentz 57 1536]; zupełnie analogicznie określają się Zagórzanie, mieszkający nad wyżną Rabą [Bystroń 19 IV 96]. Wreszcie istnieją także na Kaszubach przezwiska pochodzące od domniemanych wad fizycznych. Mieszkańców Kiełpina nazywają smokami, gdyż mają oni mieć czarno w ustach. Podobne przekonania istnieją w całej Polsce, stosowane do mławskich Poborzan, Górali, Rusinów, Mazurów, a wyrazem tych przekonań jest również poznańskie wyzwisko: Smoczypysku [Bystroń 19 IV 129; 59 XXI 179—182].
Powyższe zestawienie grup etnicznych polskich i kaszubskich świadczy, że są one zarówno pod względem nazwy jak i sposobu tworzenia jej zupełnie do siebie podobne. Należy zaś podkreślić, że przytoczono tylko niektóre przykłady, które możnaby jeszcze znacznie pomnożyć.
Kultura materjalna
Rybołówstwo jest jednem z głównych zajęć Kaszubów, które uprawiają tak na wielkiem morzu jak i na małem morzu. Nadto, ponieważ większa część wiosek leży nad jeziorami, ludność zajmuje się połowem ryb także na jeziorach Wdzydzkiem, Raduńskiem i Żarnowieckiem.
łowienia
Również mimo zakazów bywa uprawiane przez kaszubskich rybaków kłucie ryb przy pomocy wielozębnego ościenia na długim drążku. Zwłaszcza gdy szczupaki w czasie ikrzenia wychodzą na łąki zalane, wtedy rybacy kłują je ościeniem [46 V 18]. Oścień kaszubski bywa zwykle trójzębny lub ośmiozębny (ryc. 2. a—b). Kłucie ryb przy pomocy ościenia znane było niegdyś powszechnie w Polsce [31 V 397; Karłowicz 51 III 480]. Ościenie o trzech zębach znane są szczególnie u Kaszubów i w Polsce południowej [Moszyński 63 68], zwłaszcza na obszarach karpackich (ryc. 2 d). Ościenie ośmiozębne znają tak Kaszubi (ryc. 2 b), jak i rybacy na jeziorach (ryc. 2 c) trockich [Prüfferowa 73 12 — 14]. Bicie ryb ościeniem łączy się zwykle z łowieniem ryb w nocy przy świetle łuczywa. Różnica między kaszubszczyzną a jeziorami trockiemi istnieje zaś tylko w tem, że Kaszubi palą taką drzazgę na środku czółna w stosie torfu, a rybacy troccy rozpalają ogień na darninie [Prüfferowa 73 16].
Kaszorek zowią rybacy także więciorkiem, przyczem tą ostatnią nazwą określają także pewną odmianę kłoni czerpakowatej [46 V 21]. Wreszcie sieć rybacka jednorękojeściowa, którą Gulgowski [46 V 22] określa jako kłomkę, jest to kwadratowa lub okrągła siatka używana do zanurzenia z brzegu lub łódki (ryc. 3 a). Kłomka posiada kształt zupełnie podobny do rozmaitego typu polskich podrywek, używanych czyto na jeziorach trockich (ryc. 3 b), czy w Sanockiem (ryc. 3 c), czy nad Wisłą [Ślaski 85 27]. Kłomka lub kłomla znana jest także na Kujawach [Kolberg 53 III 89]. Na Kaszubach była też znana sieć w kształcie sań, zwana saniami [68 III 615], właściwa dla Polski północnej [Moszyński 63 91].
Nadto są w użyciu rozmaitego rodzaju sieci do zastawiania, jak uklejnica, jażdżówka i drguba. Zasługuje na podkreślenie, że już w dawnych polskich przepisach rybackich z XVI i XVII wieku spotykamy wzmiankę o tej uklejnicy, czyli sieci używanej głównie do połowu uklei [Ślaski 85 II]. Drguba jest to sieć używana na większe ryby i jest ona właściwie potrójną siecią, którą zastawia się w większych głębinach [46 V 23]. Sieć ta znana była dawniej w Polsce pod nazwą drygi, obecnie zaś zowie się ją drygawicą i używa bardzo często na Wiśle. Składa się ona z trzech sieci, nałożonych jedna na drugą, dwóch zewnętrznych rzadszych, zwanych podrygami, i środkowej gęstszej, zwanej jadro lub płótno [Ślaski 85 21, 25]. Na jeziorach sieć ta zwie się słępem, a pod tą nazwą znają ją także Słowińcy [Lorentz 57 1050], oraz Poznańskie [Kolberg 53 XI 137].
Prócz tych sieci zastawnych używają Kaszubi także sieci ciągnionych matniowych, niewodu i klepy. Szczególnie jest rozpowszechniona klepa, sieć w rodzaju długiego miecha z dużem gardłem, od którego wychodzą dwie długie liny. Rybacy zanurzają klepę na głębokiem jeziorze, rozjeżdżają się w przeciwne strony do brzegu, a tam wysiadłszy, ciągną sieć powoli na długich linach na wybrzeże, od czasu do czasu uderzają po wodzie liną, przy której wisi szereg klepek, t.j. blisko metra długich cienkich deseczek, aby napędzać ryby do gardła klepy. Połów niewodem w lecie odbywa się w podobny sposób, z tą tylko różnicą, że do obsługi klepy wystarcza dwu ludzi, a do obsługiwania niewodu, zależnie od wielkości, trzeba 4 do 10 ludzi [46 V 23]. Klepa w formie zupełnie takiej samej znana jest w Kaliskiem [Karłowicz 51 II 364—365]. Kątówki nadwiślańskie, zapuszczane na cichych wodach, nie są właściwie niczem innem jak niewodami, [Ślaski 85 23]. Jedną odmian tych sieci ciągnionych jest włók stróżowy używany przez flisaków na Wiśle i Bugu, który od Polaków pomorskich przyjęli pod nazwą Flock Niemcy, mieszkający nad rzeką Głdą [Moszyński 63 96].
Przy połowie ryb niewodami pod lodem potrzeba znacznie większej ilości ludzi, oraz musi się stosować rozmaite narzędzia pomocnicze, jak długie drążki, zwane chochlami, widły, służące do posuwania chochli, oraz zakrzywione kije, zwane szukarkami, które służą do szukania chochli, o ile ona ominie przeręblę [46 V 24]. Także na Kujawach żerdź przeprowadzająca pod lodem sznury sieci od jednej przerębli do drugiej zowie się chochlą [Kolberg 53 III 89, IV 269]. Podobne chochle zna Poznańskie [Kolberg 53 XI 137], Mazowsze [Kolberg 54 III 45] i Kaliskie [Kolberg 53 XXIII 52]. W związku z tem chochlowaniem zarówno Kaszubi jak Wielkopolanie używają pewnego rodzaju windy przenośnej, nazywanej babą [46 V 24; Kolberg 53 XI 137].
W rowach, stawach, rzekach i wodach spokojnych łowią Kaszubi przy pomocy wierszy, zwanych nad jeziorem Wdzydzkiem więciorkami [46 V 25]. Słowińcy natomiast zachowali nazwę ogólno-słowiańską i polską vjerša [Lorentz 57 1292]. Również i słownikowi kaszubskiemu nazwa ta nie jest jednak obca [68 III 667]. O tej wierszy wspominają dawne polskie ustawy rybackie, a pod nazwą wiraszki występują one nad Wisłą [Ślaski 85 II, 30]. Jako wiersza została zapisana na Podlasiu [Karłowicz 51 VI 116]; prócz tych wierszy, wyplatanych z witek, znają Kaszubi także wiersze pokryte siatką, zwane przez nich więciorkami lub żakami [46 V 25; Lorentz 57 1434; 68 III 666, 686]. Nazwa i rzecz znana zarówno w Poznańskiem [Kolberg 53 XI 136—137], jak i na Mazowszu [Kolberg 54 III 45].
Dawniej ustawiano także jazy, zapewne takie, jakie widział Gulgowski nad jeziorami Brdy około Drzewicza w powiecie chojnickim. Jaz był skombinowany z wierszą, do której łowili rybacy wędrujące ryby, zwłaszcza szczupaki w czasie wędrówki ikrzenia [46 V 26]. Takie jazy nazywały się na Kaszubach gacami. Forma ta powszechna była niegdyś także w Polsce na różnych rzekach [Ślaski 85 9—10]. Ale już prawo z r. 1496 zakazuje ustawiania jazów na tych rzekach, przez które chodzą statki. Na bocznych rzekach chwytanie ryb przy jazach uprawiał lud polski jeszcze doniedawna [Gloger 42 IV 188—189].
Zestawienie rybactwa polskiego i kaszubskiego poucza nas, że nietylko w typie narzędzi rybackich, ale i w ich nazwach nie zaznaczają się żadne różnice, a bardzo często kaszubszczyzna zachowuje typy staropolskie lepiej, aniżeli Polska kontynentalna.
i klepce
Natomiast cechą charakterystyczną dla ludowego myśliwstwa kaszubskiego jest chwytanie wron i mew na sidła zręcznie ukryte w piasku nadmorskim [74 1889, 386; 66a II 224]. W Jastarni używają sidła na wrony zwanego klepcem [Stelmachowska 84 122], które polega na tem, że z chwilą pociągnięcia przez ptaka kawałka ryby nadzianej na stróżyku, rozwidlone ramiona klepca zatrzaskują się i wrona dostaje się w sidło; całe urządzenie zakopuje się w piasku, aby wrona nie mogła ulecieć wraz z sidłem. Narzędzia łowieckie o tej nazwie znane są także w Polsce i u wschodnich Słowian, a narzędzia o zupełnie podobnej formie istnieją także u południowych Słowian (Macedonja) [Moszyński 63 56—58].
Rybacy kaszubscy łowią dzikie kaczki w zimie na wędki zakładane głęboko w przeręblach lodowych. Założona wędka składa się z sznura, długości kilkudziesięciu metrów, do którego oprócz dwóch pławików drewnianych w korkowych łożyskach, przymocowanych do jego końców, przywiązany jest w półmetrowych odstępach szereg sznureczków z haczykami, jakich używa się do połowu łososi. Na każdym haczyku znajduje się przynęta w postaci sielawki. Taką wędkę zarzuca się na głębokości jednego metra od powierzchni morza. Kaczki pływające i nurkujące za żerem do znacznej głębokości, natrafiwszy na przynętę połykają ją z haczykiem i zwykle się wtedy duszą [66a II 225]. W podobny sposób łowi lud nasz dzikie kaczki w Radzicach, Smardzewicach i Siedlewie (pow. Opoczno), oraz w Wolborzu (pow. Piotrków). Wędki takie przywiązuje się do sznura umocowanego u dwóch palików i zanurzonego w wodzie tuż pod jej powierzchnią. W Bęczkowicach (pow. Piotrków) podobne wędki rozwieszają wzdłuż brzegów, przy których kaczki zwykły żerować [55 I B 246].
zwierząt
Na Kaszubach istnieje także drobny koń kaszubski, który odznacza się wielką wytrwałością i wytrzymałością [Lorentz 56 16], a jest on zupełnie zbliżony do starej polskiej rasy konia tak zwanego konika [Adametz 2]. Naogół jednak hodowla konia była tu słabo rozwinięta. Dawniej starannie hodowano raczej rozmaite odmiany owiec, świń i kóz, oraz drobiu, zwłaszcza gęsi, również zbliżonych do polskich odmian.
zwierząt
zwierząt
Rolnictwo kaszubskie zawierało niegdyś wiele rysów prymitywnych. Od dawnych czasów stosuje ono jednak zmianowanie w tej formie, że po kartoflach na nawozie z igliwia sosnowego następuje czterokrotnie żyto, a potem hreczka, poczem znów się w siódmym roku wraca do ziemniaków na nawozie [Gulgowski 47 79]. Forma ta z drobnemi odmianami znana była także i na innych obszarach Polski północnej.
rolnicze
Do orki używano drewnianego pługa, którym orano ledwie na głębokość 10 cm [Gulgowski 47 78]. Ciekawy jest okaz jednoręcznego pługa o konstrukcji ramowatej, jaki swego czasu posiadało muzeum we Wdzydzach (ryc. 4). Pługi takie znane były także w półn. zachodniej Wielkopolsce [Moszyński 63 169—170]. W starych pługach kaszubskich kółka toczą się z zaprzęgiem zapomocą krótkiego drążka zakończonego kleszczami. Takie kleszczowe połączenia w związku z zaprzęgiem do jarzma zna również okolica Częstochowy [Moszyński 63 173—4, 656]. Także części tego kaszubskiego pługa mają zwykłe nazwy polskie, jak krój [Lorentz 57 493], a nawet socha. Słowińcy znają dwojaką odmianę tej nazwy,
a mianowicie suocha [Lorentz 57 1116], oraz suošäca [Lorentz 57 1118; 68 III 617]. Przyczem z dodanego przez Lorentza objaśnienia niemieckiego (Krummholz, Pfluggabel), nie można mieć pewności, czy mamy tu określenie rękojeści pługa, zwanej tak na Kujawach i w Poznańskiem [Karłowicz 51 V 186], czy też rozwidlonego lemiesza, zwanego w Polsce niekiedy sosznikiem. Nazwy te mogą być pozostałością po sosze, dawniej istniejącej na tych terenach.
Kaszubi używali niegdyś do zabronowania posianego ziarna zwykłych gałęzi sosnowych [Gulgowski 47 78]. Do właściwego bronowania służy drewniana brona poprzeczno-słupkowa, znana także na zachodniem Mazowszu [Moszyński 63 183], a typologicznie bardzo podobna do brony słupkowej, właściwej wogóle dla całej Polski południowo-zachodniej.
Kaszubi wymłacają zboże przy pomocy cepów o wiązaniu kapicowem tak jak w całej Polsce południowej i zachodniej (prw. mapka) [Moszyński 63 204]. Nie jest jednak wykluczone, że dawniej na tych obszarach znane były także cepy gązewkowe, jak świadczyć mogą o tem cepy słowińskie, w których bicz z dzierżakiem łączy rzemyk zwany gąźwicą [Lorentz 57 39, 236, 266]. Cepy gązewkowe są zaś właściwe dla Polski północno-wschodniej [Moszyński 63 204]. Kaszubi nazywają gąźwą także kapicę [46 IV 190], co właściwe jest dla Małopolski zachodniej [Moszyński 63 205].
Po wymłóceniu oczyszcza się zboże, rzucając szuflą pod wiatr, przez co ziarno odłącza się od plew, poczem przesiewa się przez staroświecką harfę [Gulgowski 48 60]. W podobny sposób przy pomocy szufli zwanej wiejałką lub wiejaczką oczyszcza się zboże w całej Polsce [Karłowicz 51 VI 109]. Harfa, przyjęta prawdopodobnie za pośrednictwem niemieckiem, jest również właściwą nietylko dla Kaszub, ale i wogóle dla polski północnej.
Także rozmaite rodzaje roślin uprawnych i zbóż kaszubskich odpowiadają naogół zupełnie polskim.
potraw
Nadto możemy zauważyć, że Kaszubi jadają na obiad groch z marchwią i ziemniakami. Groch gotuje się, a gdy się odleje pierwszą wodę, dodaje się krajaną marchew. Na krótko przed odstawieniem dodaje się krajanych ziemniaków. Potrawę tę jadają biedniejsi zupełnie bez omasty, natomiast częściej dodaje się kawałek słoniny [Gulgowski 47 66]. Podobna potrawa, a mianowicie groch gotowany z marchwią, nazywa się w okolicach Przasnysza w województwie warszawskiem podcos [82 V 118]. Na Kaszubach jedzą też brukiew z ziemniakami. Brukiew kraje się w cienkie, czworokątne kawałeczki, zaparza się wrzątkiem i nastawia się w zimnej wodzie. Mniej więcej po dwu godzinach, zanim się jeszcze ta brukiew ugotuje, dodaje się do niej pokrajanych ziemniaków i razem wszystko zagotowuje [Gulgowski 47 66]. Podobną potrawę zna także Kaliskie [90 III 756] i Poznańskie [Kolberg 53 XI 127]. Ulubioną potrawą Kaszubów jest kasza hreczana [Gulgowski 47 66]. Dlatego nie brak tej hreczki, ani w pieśniach o suce, co szła przez tatarkę, ani w opowieściach o wyprowadzeniu djabła w pole przez św. Piotra, który złemu duchowi podpowiedział zamiast bukwita (gryka) i owies, tak mało wartościowe zielska jak pokrzywa i oset, a które też odtąd djabeł za swoje uważa [Gulgowski 47 178]. Zarówno pieśni, jak opowieści te znane są w Polsce [59 II 72, 274 Poznańskie; Pleszczyński 70 154]. Niektóre zaś z potraw jak prażnica [Lorentz 57 851; 68 III 598], czyli jajecznica, albo nadzy klosczy czyli kluski ziemniaczane, czy nawet gapi rosół [Fischer 34 21], pewien rodzaj zupy z chleba, mają jedynie odrębną nazwę kaszubską, ale same potrawy są również dobrze znane w Polsce.
Prócz tych różnorodnych produktów zbożowych ludność kaszubska spożywa ryby, przygotowane rozmaicie, gotowane, prażone, pieczone, suszone albo wędzone, szczególnie na Kaszubach południowych, obfitujących w liczne jeziora.
mineralne
Nadto podobnie jak w całej Polsce posiadają tu ludowy charakter kowalskie kuźnie, które wytwarzają gwoździe, podkowy, a dawniej i części narzędzi rolniczych [Fischer 34 22].
Wreszcie z surowców mineralnych wchodzi tu w rachubę bursztyn, którego używa się do wyrobu rozmaitych ozdób [Lorentz 56 26]. Podobnie na obszarach kurpiowskich używa lud bursztynu jako surowca do wyrobu ozdób związanych ze strojem kurpiowskim [Chętnik 24].
roślinne
Przy pomocy tych rozmaitych narzędzi wytwarza się sprzęty domowe, nadto drewniaki czyli korki z drzewa olszowego, szufle, łyżki drewniane, warząchwie, mątewki itd. [Fischer 34 22], które to wyroby pod względem swej formy nie odróżniają się w niczem od wyrobów Polski południowej i zachodniej.
stwo
two i tkactwo
Z uzyskanego przędziwa snuje się na Kaszubach nici na kołowrotku. Przęślicy obecnie się już nie używa [Moszyński 63 308]. Dawniej jednak używali Słowińcy zarówno wrzeciona jak i przęślicy, jak świadczą o tem pozostałe nazwy vřiecono [Lorentz 57 1352] i kouzel [lorentz 57 460]. Ta ostatnia nazwa skłania do przypuszczenia, że była to przęślica typu krężołkowego, właściwa dla Polski południowej i zachodniej. Słowińcy znali też motowidło [Lorentz 57 675], säkadla [Lorentz 57 1000], oraz snuovjidlo [Lorentz 57 1069].
Z grubszego włókna konopnego wyrabiają Kaszubi powrozy, które się skręca przy pomocy kołowrotków powroźniczych (ryc. 8 a—b) [Gulgowski 47 93; Moszyński 63 301]. takie kołowrotki były również powszechnie używane w okolicy Wągrowca do roku 1900 (ryc. 8c), i wogóle w Poznańskiem [Kolberg 53 XI 136].
Z uzyskanych nici wyplatają Kaszubi sieci przy pomocy przyrządów zwanych kleszczka i biertka [Gulgowski 47 95; Lorentz 56 22]. Kleszczka czyli iglica służy do wiązania węzłów. Słowińcy znają tu dwojaką formę: spåulcą vjisc t. j. wyplatanie sieci w ten sposób, że w każdem oczku igłą tylko raz się przesuwa, oraz spruostą vjisc, co polega na dwukrotnym przewlekaniu każdego oka [Lorentz 57 1076, 1082]. Biertka zaś jest to deszczułka o wielkości zależnej od gęstości sieci. W ten sposób sieci wyplata się także w Polsce, a kleszczka zarówno jak biertka o formie zupełnie identycznej znana jest tak w Wielkopolsce [Kolberg 53 XI 136], jak i na Mazowszu [Moszyński 63 315].
Z nici wyrabiało się dawniej na warsztacie tkackim, zwanym krosnami, rozmaitego rodzaju tkaniny, płótno lub sukno. Wał tkacki w tych krosnach nazywa się u Słowińców nawojem [Lorentz 57 698], jak w całej Polsce. Na Kaszubach tka się do dziś szczególnie silną tkaninę wełnianą zwaną warp, używaną na ubrania robocze [Lorentz 56 24].
zwierzęce
ubiorów
Inną odmianę pierwotnego odzienia przedstawia dawny kożuch słowiński, który składał się z dwu skór baranich zszytych w ten sposób, że jedna pokrywała przód, a druga tył tułowia [76 XXII 229]. Do tego dodawali włościanie rękawy z tkaniny [Tetzner 86 456]. Strój ten noszono w okolicach Cecenowa jeszcze około roku 1820. Krój podobny posiadał też długi słowiński kabautk [Lorentz 57 408], od którego powstało też przezwisko Słowińców parafji główczyckiej i cecenowskiej. W dawnym stroju kaszubskim zasługuje na uwagę ten fakt, że tak w kaftanach jak kamizelkach przeważała barwa niebieska. Dlatego nawet warp barwiono u farbiarza zwykle na męskie ubranie jednolicie na kolor niebieski. A właśnie niebieska barwa sukman przeważa w Wielkopolsce, na zachodniem i środkowem Mazowszu, oraz w niektórych okolicach Małopolski. Barwa ta była tak typowa dla Polaka, że np. w Chełmskiem Rusini nazywają Polaków Syniji łatki [Fischer 36 10].
codzienny
u kobiet
Prócz tych śladów pierwotnego ubrania głowy dla kobiecego stroju kaszubskiego są niezmiernie charakterystyczne złotogłowie t. j. aksamitne czepce ozdobnie wyszywane złotem i srebrem. Także w tych czepkach niema żadnych elementów niemieckich, lecz oddziałały tu raczej klasztory Norbertanek w Żukowie (pow. kartuski), oraz Benedyktynek w Żarnowcu (pow. morski). W tych klasztorach uczyły się haftów polskie dziewczęta tak szlacheckie jak mieszczańskie, a prace ich oddziałały na całe Pomorze [59 XXVIII 17—39]. Złotogłowie były dawniej rozpowszechnione nietylko na Pomorzu, ale i w Wielkopolsce [74 1889, 386].
Nawet więc i w dziedzinie kaszubskiej odzieży, ulegającej łatwo wpływom przemijającej mody, zachowało się wiele starych pierwiastków, które nawiązują do stroju ogólnopolskiego.
mieszkalne
Dawna chałupa kaszubska była budowana z drzewa i taką pozostała ona w znacznej części jeszcze w powiatach chojnickim, kościerskim, kartuskim i człuchowskim, w innych zaś została wyparta przez dom murowany. Chałupa kaszubska jest zwykle węgłówką, która jest tak typowa dla Polski. Później już zaczęto budować domy w słup i w wiązarek. Dom kaszubski posiada bardzo często podcień na ścianie szczytowej. Do takiej chałupy wejście znajduje się właśnie w tej krótszej ścianie szczytowej (ryc. 9a). W Polsce dom podcieniowy występuje nietylko u Kaszubów, ale i na Kujawach, w Wielkopolsce (ryc. 9b), na Mazowszu (ryc. 9c), w Sieradzkiem, Lubelskiem i w części Radomskiego. Czasem to podcienie bywa częściowo zabudowane i wtedy powstają charakterystyczne przyłapy, znane również na Pomorzu i na Kujawach.
nadszczytowe
i piec
Prócz tego istniały także na Pomorzu chaty kurne z wejściem w ścianie dłuższej, zwane kapovnjicami albo dimni dom. W takiej chacie sień i kuchnia tworzą jedno wnętrze, dym uchodzi na strych. Wiele dawnych izb kurnych przebudowano w ten sposób, że dobudowano przewód kominowy, odprowadzając dym na dach. Do gotowania służy w izbie kemjink z przewodem odprowadzającym dym do komina. Obok tego kominka ustawiano później piec przy ścianie dzielącej izbę i komorę [Lorentz 56 45]. Piec ten ustawiano dawniej z wklęsłych kafli garncowych, a garncarze kaszubscy mieli pole do popisania się umiejętnością w zakresie ceramiki ludowej. Naogół konstrukcja komina odpowiada zupełnie polskiej w typach domów symetryczno-dwuizbowych. Przyznali to nawet badacze niemieccy jak K. Grisebach [45 tabl. X—XI].
Na Kaszubach piec piekarski stoi oddzielnie od domu, nieraz wspólny dla kilku rodzin. Piec taki występuje także w Polsce północno-zachodniej i środkowej [Moszyński 63 264].
gospodarcze
drewniane
Naogół więc osady kaszubskie mają kształt właściwy dla Polski północnej, względnie typ przejściowy to jest owalnicowy, uważany nawet przez uczonych niemieckich, jak R. Mielke, za typ słowiański.
Na Kaszubach minęły już czasy, gdy chłop sam sobie wytwarzał sprzęty domowe, a nawet i stolarz wiejski przestał być wytwórcą sprzętów domowych. Dawny sprzęt ludowy wyparły miejskie wyroby fabryczne. Jedynie we wsiach bardziej zapadłych zachowano stare urządzenie wewnętrzne izby.
izby
Pod oknem przy ścianie dłuższej stoi zawsze skrzynia pięknie malowana (ryc. 12 a). Skrzynie te miały zwykle pola dwudzielne z ornamentem doniczki, wazonika lub wiązanki kwiatowej, a więc były zupełnie podobne do skrzyń w chatach wielkopolskich (ryc. 12 b), kujawskich i małopolskich (ryc. 12 c). W skrzyni tej przechowywano szczególnie czapki złotem i srebrem haftowane oraz różne części ubrania. Bieliznę przechowywano w osobnym kufrze. Prócz ław biegnących pod ścianami, znajduje się także mała ławeczka koło pieca, zwana komka, na której gospodarz chętnie wypoczywa [Lorentz 56 50].
W izbie kaszubskiej znajduje się również drewniana kolebka biegunowa (ryc. 13 a—b), która jest właściwa szczególnie dla Polski i z małemi wyjątkami powszechnie tu panuje [Moszyński 63 568]. Jeśli się porówna kolebki kaszubskie i krakowskie (ryc. 13 c), nie dostrzega się między niemi żadnej właściwie różnicy. Kołyska kaszubska wyplatana z wikliny [Poniatowski 72 240], posiada kształt świadczący o nowych zachodnich wpływach.
Prócz kolebki znajduje się w izbie kaszubskiej dziecinny stojak, zwany przez Słowińców bjegačk [Lorentz 57 36]. Ma on mniej więcej taką formę jak wielkopolski biegan, to jest drążek przymocowany u góry w powale, a u dołu w klocku wbitym do ziemi, albo bezpośrednio do podłogi. Drążek ten posiada w odpowiedniej dla dziecka wysokości drewniany pałączek, w który wkłada się dziecko. Pałączek zakłada się dziecku pod paszki, aby, gdy zechce, mogło biegać naokoło drążka [Kolberg 53 X 76]. Taki charakter miał też prawdopodobnie kaszubski kręceszk [68 III 408].
Na ścianach w izbie kaszubskiej wisiały dawniej obrazy malowane na szkle, a przy drzwiach umieszczano kropielnice gliniane. W związku z tem urządzeniem izby kaszubskiej należy podkreślić, że nietylko poszczególne sprzęty ze względu na swą typologję, ale zarazem rozmieszczenie tych sprzętów we wnętrzu izby odpowiada jak najzupełniej temu układowi, jaki mamy w całej Polsce.
Także w dziedzinie transportu i komunikacji szereg zjawisk etnograficznych na Kaszubach zasługuje na uwagę.
i kosze
Do noszenia różnych przedmiotów służą kryte koszałki (ryc. 12 a—b), wyplatane, zwane liszkami [Gulgowski 47 90; Tetzner 86 424]. Koszałki takie były dawniej używane w całej Polsce Moszyński 63 322] a doniedawna jeszcze w Lubelskiem (ryc. 14 c). Rybacy kaszubscy noszą na plecach duże kosze, służące zwłaszcza do noszenia ryb, a nazywane karzniami [68 III 398; Lorentz 57 422]. Prócz tego bywa używany kosz na rękę z wiekiem, otwierającem się na obie strony, zwany biedą [68 III 363]. Koszyk taki powszechnie występuje w Małopolsce. Pasterze kaszubscy i słowińscy używają torby zwanej tobołą [Lorentz 57 1239; Karłowicz 51 V 407]. Torba taka pod nazwą tobołki znana też w Dobrzyńskiem [92 II 144].
Wozy kaszubskie są zawsze czterokołowe, podobnie jak wogóle na ziemiach polskich. Na obszarze Pomorza były znane takie wozy już w okresie halsztackim 800—500 przed Chr., jak mogą tego dowodzić cztery urny znalezione w Elżanowie w pow. człuchowskim, w Witkowie i Lipowych Budach w powiecie złotowskim, wreszcie w Darzlubiu w powiecie morskim. Na urnach tych bowiem wyryte są rysunki czterokołowych wozów [Moszyński 63 638]. Dzisiejszy wóz kaszubski jest zwykle krótki z drabinkami. Do drabinek tych wkłada się zachodzące na siebie półkoszki [Lorentz 57 844; 68 III 594]. Takich lekkich półkoszkowych wozów używa się nietylko na Kaszubach, ale także w Poznańskiem i w Krakowskiem [68 III 594; Kolberg 53 VIII 317]. Natomiast wóz szerszy półtora razy od zwyczajnego zowie się u Kaszubów półtoracznikiem [68 III 594]. Pod tą nazwą znany jest taki wóz także w Wielkopolsce i na Kujawach [Karłowicz 51 IV 334].
Wóz kaszubski jest wozem rozworowym, to jest takim, w którym przednia część wozu z tylną łączy się przy pomocy drąga zwanego rozworą [68 III 612]. W związku z tem, także główny gwóźdź ruchomy, przechodzący przez przód wozu i przez koniec rozwory i w ten sposób łączący przednią część wozu z tylną, nazywa się także rozwórznik [Lorentz 57 956; 75 VIII 134]. Ten wóz rozworowy posiada cała Polska zachodnia.
Zgodność kaszubsko-polską można zauważyć również w innych częściach wozu. Słowińcy nazywają grubą deskę, położoną na osi, nåusod [Lorentz 57 1546]. Nasadem nazywa się to też w Poznańskiem i w Krakowskiem [Karłowicz 51 III 263]. W ten nasad i w przedni ryczan wkłada się drążki, zwane kłonicami zarówno u Kaszubów, jak w całej Polsce [Lorentz 57 451; Karłowicz 51 II 378]. Nawet deska wozu, w którym się nawóz wozi, nazywa się gnojnicą zarówno u Kaszubów, jak w Krakowskiem, Lubelskiem itd. [Lorentz 57 1543; Karłowicz 51 II 95]. Koła w tych wozach są zwyczajne, ale np. stary pług kaszubski z Wdzydz posiada ciekawe koła krzyżowo-szprychowe (ryc. 4), znane także południowym Słowianom [Poniatowski 72 257].
z sitowia
Na tem zamyka się przegląd faktów z kaszubskiej kultury materjalnej, który chyba dostatecznie dowodzi, iż także w tej dziedzinie między Kaszubami i Polakami niema żadnej różnicy. Stwierdzenie tego faktu jest ważne dlatego, że o ile badacze niemieccy przyznawali istnienie podobieństw polsko-kaszubskich w dziedzinie kultury duchowej i społecznej, to jednak podkreślali odrębność kaszubszczyzny, względnie nawiązywali ją do niemczyzny, szczególnie w dziedzinie kultury materjalnej.
Kultura społeczna
i narodziny
ochronne
Kaszubi znają również rozmaite obrzędy wprowadzające dziecko nowonarodzone do społeczności. Taki charakter recepcyjny ma zwyczaj kaszubski z okolicy Kartuz, że nowonarodzonego chłopca kładą pod stół [Nadmorski 65 53]. W Poznańskiem dawniej kładziono chłopaka po chrzcie pod stół, a również w powiecie leszczyńskim po powrocie z kościoła kładzie się dziecko pod stół [Bystroń 21 97].
Jak przy wszystkich obrzędach rodzinnych, tak i przy narodzinach odbywała się uczta. U Kaszubów uczta ta przy łożu położnicy nazywa się nóżka [68 III 433]. Taka uczta jest znana na Kujawach pod nazwą popielin i wogóle w Polsce [Bystroń 21 110]. Zwyczaj ten znany był niegdyś w Polsce także u warstw wyższych, a przybierał on tak przesadne formy, że w Gdańsku w pierwszej połowie XVIII wieku wydano regulamin ograniczający ściśle formy obrzędów, związanych z chrztem dziecka.
Również na Kaszubach jest znana formułka, z jaką oddaje się matce ochrzcone dziecko po powrocie z kościoła, a mianowicie: „Niechrześcijana me vzele, a chrześcijana przenosime“. Formuła ta znana jest nietylko w całej Polsce, ale także na Łużycach i w Czechach [Bystroń 21 132].
Pewną szczególną formę mają kaszubskie obrzędy narodzinowe wtedy, gdy w rodzinie jakiejś panuje wielka śmiertelność dzieci. W celu ochronnym wynoszą dziecko do mieszkania sąsiada, tam je oknem podają na dwór i znów w mieszkaniu własnem przez okno odbierają. Podobna praktyka znana jest w Wielkopolsce, Lubelskiem i w Małopolsce [Bystroń 21 133]. Inny zabieg magiczny potrzebny jest wedle Kaszubów wówczas, gdy położnica zachoruje. Wtedy szukają potajemnie czarnego kota, zabijają go i wyjmują serce, kładą w gliniany garnek, zalepiają gliną i wieszają w kominie. Tak jak serce schnie, tak potem schnie czarownica, która urzekła chorą [Nadmorski 65 53].
O ile dziecko urodzi się w czepku z t. zw. mucką na głowie, zdejmuje się ją, aby wysuszyć. Następnie zaś taką muckę spaloną na proszek należy dać dziecku wypić po 7 latach, gdyż w przeciwnym razie zostałoby kiedyś wieszczym czyli upiorem [Lorentz 56 62]. Przesądy związane z czepkiem są również w Polsce bardzo częste. Dziecku grozi nietylko możliwość zostania upiorem, ale także zmorą. Dlatego na drodze do kościoła nie można mówić o zmorze, szczególnie kum nie może o tem myśleć w czasie aktu chrzcin, a zwłaszcza na pytanie księdza o imię dziecka nie może pomyśleć sobie: mora [Lorentz 56 63]. W Polsce to wierzenie znane pod tą postacią, że dziecko staje się zmorą, gdy któreś z rodziców chrzestnych pomyli się i przy chrzcie, mówiąc pacierz, powie zamiast „Zdrowaś Marjo“ — „Zmoraś Marjo“ [Karłowicz 51 VI 398].
dziecinne
Pieśni ludowe kaszubskie mówią wprawdzie wiele o miłości, a nawet znane są rozmaite czarodziejskie sposoby w celu wywołania miłości, ale zwykle u Kaszubów, jak wogóle w życiu chłopskiem, rozstrzygają przy kojarzeniu małżeństwa czynniki materjalne. Niemniej jednak istnieją rozmaite zabiegi, mające na celu wzbudzenie miłości. W tych czarach nietoperz szczególną odgrywa rolę. Chłopiec, pragnąc zdobyć jakąś dziewczynę, daje jej zażyć spalone na proch serce nietoperza [Biegeleisen 12 318]. Również i nasz lud używa nietoperza w podobnym celu. Prócz tego tak Kaszubi jak Polacy usiłują wzbudzić miłość przy pomocy rozmaitych ziół czarodziejskich.
Kaszubski obrzęd weselny zawiera momenty rytuałowe znane w całej Polsce a także w innych krajach słowiańskich, a mianowicie swaty, zaręczyny, zaproszenie na wesele, wieczór dziewiczy, ślub, ucztę weselną, oczepiny, wianowanie i przenosiny [Lorentz 56 66 in.].
Słowińcy nazywają uroczystość weselną swadźbą [Lorentz 57 1119], a więc wyrazem znanym w Polsce [Karłowicz 51 V 268], a także u innych Słowian, i świadczącym wymownie, że instytucja ta posiadała już ściśle oznaczone i ustalone formy, nim się dokonało wyodrębnienie poszczególnych plemion słowiańskich [Abraham 1 6].
Śluby odbywały się z końcem XVIII wieku w Słupskiem zwykle w tygodniu po św. Michale lub na św. Dionizego [76 XXII, 231]. Kaszubi odbywali niegdyś wesela także przed św. Marcinem, dziś więcej w czasie po Trzech Królach do Zapust [Fischer 34 36]. Wesele kaszubskie odbywa się nieraz w czwartek, który to dzień także w wierzeniach ludu polskiego uchodzi za szczęśliwy, ale z wyjątkiem poniedziałku dozwolone są także inne dnie [Biegeleisen 12 23].
przedślubne
Zwykle w wilję ślubu odbywa się t. zw. winc albo winczene, zabawa drużek w domu panny młodej, podczas której tańczą parami trzymając w ręku talerz uwieńczony i napełniony kwiatami [68 III 669—670]. Obrzęd ten nie jest niczem innem, jak ogólnopolskim, dziewiczym wieczorem, w czasie którego plecie się wieńce ślubne. Obrzęd odprawia się podobnie i również wieńczynami nazywa w Dobrzyńskiem i w Lubelskiem [92 VI 99; Karłowicz 51 VI 114].
Po tym tańcu następuje komiczna scena ze sprzedażą panny młodej. Pojawia się jeden z chłopów przebrany za żyda, a potrząsając pieniążkami w mieszku, pyta, czy niema tu bydełka na sprzedaż. Na to z oburzeniem odpowiadają, że tu nie stajnia, lecz jest panna młoda do sprzedania. Wyprowadza pannę młodą jedna ze starszych kobiet i zaczyna wychwalać, jaka zdrowa, silna i piękna. Na to żyd, targując się, powiada, że jest krzywa, bez zębów itd. Poczyna się targ, rodzaj licytacji, w której i inni wieśniacy biorą udział. Wkońcu pan młody daje najwięcej, a po kłótni z żydem wyrzuca go za drzwi. Potem zabiera pannę młodą, a puściwszy się z nią w taniec, rzuca pieniądze na talerz i woła: „Oto pieniądze, które daję za żonę“. I odtąd nikt mu jej więcej nie wzbrania [Gulgowski 47 112]. Takie pozorne kupowanie panny młodej znane jest w całej Polsce [Biegeleisen 12 386].
Po tej sprzedaży panny młodej następuje na środku izby zdejmowanie wianka i oczepiny w biały czepek, nie różne w niczem od oczepin polskich [Biegeleisen 12 181 i n.]. Podczas tych oczepin kładą Kaszubki pannie młodej na kolana niemowlę płci męskiej. Zabieg ten, mający na celu wywołanie płodności u młodej pary, bywa praktykowany także w Poznańskiem i na Mazowszu [Biegeleisen 12 204]. Po akcie oczepin odprowadza się młodą parę do komory i na tem kończą się już dla nich obrzędy weselne, natomiast goście, zwłaszcza młodzież bawią się nieraz do rana.
gospodarstwie
Lud kaszubski odnosi się do śmierci z zupełnym fatalizmem. Określa to powiedzeniem, „że Pan Bóg tak chciał“ [Gulgowski 47 221]. Podobnie sądzi o tem także lud małopolski (Ropczyckie, Nadrabskie, Tarnobrzeskie i Niskie), mówiąc, że co Pan Bóg przeznaczy, to nikogo nie minie [Fischer 38 4].
śmierci
śmierci
Przy szyciu koszuli dla zmarłego przestrzega się pilnie, aby na nitce nie zrobić węzła. Wogóle węzeł w obrzędzie pogrzebowym ma pewne znaczenie. W Cecenowie dają umarłemu sieć rybacką, aby miał zajęcie, gdyż na rok może tylko jeden węzeł rozwiązać. W powiecie wejherowskim [Nadmorski 65 61] dają do trumny cegły, kamienie, stare cholewy i dużo wiążą węzełków w tem mniemaniu, że zmarły musi wprzód te węzełki porozwiązywać i inne przeszkody zwalczyć, nim jako upiór będzie mógł wstać i rodzinę zabierać. Zwyczaj dawania sieci zmarłemu do trumny istnieje także na Helu, oraz nad jeziorami raduńskiemi [50 nr. 140]. Nie jest obcy również Kociewiakom [Fischer 38 114].
Kaszubi przymykają zawsze umarłemu oczy [Gulgowski 47 221], a nieraz podkładają zmarłemu pod brodę śpiewnik, aby mu zamknąć usta. Przesąd o zabójczym wzroku zmarłego jest powszechny w całej Polsce, natomiast zwyczaj zamykania ust spotyka się w Małopolsce, zwłaszcza w Ropczyckiem [Fischer 38 120—122]. Wogóle istnieją rozmaite praktyki, mające na celu pozbycie się ducha zmarłego z domu. Dlatego Kaszubi przewracają ławkę, na której ustawiona była trumna, albo też stołki w tem przekonaniu, że zmarły wtedy nie wraca [Tetzner 86 462]. Podobny zwyczaj przewracania sprzętów, a zwłaszcza stołków lub ławki, na której stała trumna, spotykamy w Poznańskiem, na Śląsku, w Łowickiem, w Sieradzkiem i w Lubelskiem [Fischer 38 142—143].
O śmierci zaszłej w domu zawiadamiano dawniej w Cecenowie w ten sposób, że jeden z krewnych zmarłego zapraszał mieszkańców wsi na pogrzeb, chodząc od domu do domu i pukając kijem o ziemię, do izby jednak nie wchodził [76 XXII 233]. Albo posyłali Kaszubi dawniej od domu do domu chłopca, który laską uderzał w drzwi i głośno wołał: „Kazali was prosić za ciałem“. Koło Pucka dla oznajmienia o zgonie i wezwania na pogrzeb wybierają babę, która obchodzi domy z białą pałką leszczynową, lub też zwołują na pogrzeb w ten sposób, że najstarszy ze wsi zgromadza przez czarną palécę, którą podaje jeden drugiemu na znak zaproszenia pogrzebowego [Cenôva 23 79]. Również na Śląsku puka się tylko we drzwi, a do izby nie wchodzi, aby nie wnieść śmierci. W innych okolicach Polski zawiadamia się przy pomocy krzyża lub palicy podawanej z rąk do rąk z odpowiednim objaśnieniem [Fischer 38 151].
Zasada kaszubska, że trumna dla dorosłych powinna być czarna, a dla dzieci żółta, obowiązywała dawniej także i w Polsce [Fischer 38 156—157]. Do trumny dawali Słowińcy swoim zmarłym śpiewnik, flaszkę wódki, włosy, pióra i pazury swych zwierząt domowych [Tetzner 86 431]. W Cecenowie dawano nieboszczykowi śpiewnik, aby mógł śpiewać. Dzieciom zmarłym ofiarowywano ich ulubione rzeczy, zabawki, bo inaczej nie miałyby w grobie spokoju. kaszubi dawali pijakowi nawet flaszkę z wódką lub wogóle jadło, napoje i różne przyjemne mu rzeczy [Cenôva 23 79]. Zwyczaj dawania zmarłemu do trumny różnych rzeczy, potrzebnych mu za życia, istnieje także na Śląsku, w Małopolsce, na Mazowszu i w Lubelskiem [Fischer 38 167—168].
Koło zwłok ustawia się światło. Kaszubi dają umierającemu światło do rąk, aby dusza znalazła drogę do nieba. Wierzą nawet, że w razie niezapalenia światła przy mowie pogrzebowej umarły nie może być zbawiony. Światło koło zwłok ustawia się też na całym polskim obszarze [Fischer 38 188—189]. Obok zwłok ustawia się nieraz i jadło i napoje ze względu na zwyczaj goszczenia odwiedzających zmarłego. Słowińcy i Kaszubi przyjmowali zebranych na pogrzeb wódką i chlebem [Tetzner 86 436]. Podobnie przyjmuje się na Mazowszu, na Kujawach, w Poznańskiem i w Lubelskiem [Fischer 38 202—204].
przy zwłokach
pogrzebem
Ponieważ lud unika niepokojenia zmarłego, dlatego Kaszubi nie płaczą po zmarłych, aby im koszuli nie zamoczyć [Tetzner 86 462]. Wogóle zaś uważają, aby żadna łza nie padła na zmarłego, gdyż inaczej leżałby mokro. Podobne wierzenie istnieje na Śląsku, gdzie uważają, aby na zwłoki i na rzeczy nieboszczyka nie padła żadna łza, bo mąci to spokój umarłemu. W okolicach Częstochowy przy szyciu śmiertelnicy uważają, by wstrzymać się od płaczu, bo łza na płótno spadła, stałaby się niezmiernym dla nieboszczyka ciężarem [Fischer 38 243—244].
nie zwłok
i żałoba
W drodze na cmentarz Kaszubi [Nadmorski 65 128] wygłaszają przemowę przy krzyżu, albo przy trumnie w domu. Takie przemówienia pod nazwą pogřiebni přemuova znają także Słowińcy [Lorentz 57 1548]. Przemowę pożegnalną wygłasza się także w czasie pogrzebu na Mazowszu, w Poznańskiem, w Sieradzkiem, w Małopolsce i w Lubelskiem [Fischer 38 301—305].
Barwą żałobną była dawniej na Kaszubach barwa biała [76 XXII, 233]. Kobiety kaszubskie nosiły białe płaszcze żałobne, które się zarzucało na suknię. Takich białych płacht na znak żałoby używano także w Poznańskiem. Barwa biała ma również charakter żałobny w puszczy sandomierskiej i w Lubelskiem [Fischer 38 309—310].
błądząca
Na grobie zasadza się rozmaite kwiaty. W Cierzni w powiecie wejherowskim ludzie sadzą na grobach bôrvik [46 IV 245]. Barwinek sadzą także w Polsce na grobach, np. w okolicach Częstochowy [Fischer 38 344].
Osoby zmarłe nagłą śmiercią wywołują obawę wśród ludu kaszubskiego, dlatego istnieje zwyczaj rzucania gałęzi na miejsce, na którem kogoś zamordowano [Cenôva 23 I 93]. Zwyczaj rzucania gałązek na grób zabitego istnieje w Polsce powszechnie [Fischer 38 361—362].
Wogóle kult zmarłych tak w Polsce, jak na Kaszubach ma formy bardzo podobne.
ludowe
Chłop polski posiadał niegdyś podobne zamiłowanie do zabaw, jarmark tygodniowy jest do dziś dlań ważnem wydarzeniem, a prządki na niektórych obszarach trwają także, oczywiście tam, gdzie zachowało się ludowe tkactwo.
Naogół można zauważyć niewiele śladów dawnych zwyczajów domowych i gospodarskich. Nie jest też wykluczone, że nie zwracano na nie dostatecznie uwagi. Jedynie na podstawie zapisek, związanych z dniem św. Szczepana, możemy stwierdzić, że Kaszubi w dniu tym święcą owies, który potem mieszają z ziarnem siewnem [Nadmorski 65 85]. Podobny zwyczaj istnieje w Polsce np. pod Częstochową [Bystroń 22 249].
Na Kaszubach istnieje jeszcze inna nazwa na określenie ostatniego snopa; w powiecie kartuskim zowią go bęks t. j. nieprawe dziecko, z tego powodu panny strzegą się, by go nie wiązać, mężatki zaś ubiegają się o to, gdyż ta co go zwiąże, otrzymuje go na własność, a jest to snop największy, który wiąże się kilku powrósłami i kładzie na wierzch ostatniej fury [Nadmorski 65 91]. Nieco podobne nazwy znane są także w Kieleckiem [Bystroń 22 58]. Na podkreślenie zasługuje to, że ten snop powinien posiadać większy kształt. Zasada ta obowiązuje nietylko u Kaszubów, ale także w Poznańskiem, na Mazowszu, w Małopolsce i na Śląsku [Bystroń 22 68]. Nadto Kaszubi przy zbieraniu ostatniej fury z pola nie grabią tam, gdzie stała ostatnia kopa, lecz zostawiają rozrzucone zboże na polu, aby myszy miały w polu żer, a nie ściągały się do stodoły [Nadmorski 65 94]. Podobnie zostawia się kilka ostatnich kłosków dla myszy w okolicach Radzymina, w Warszawskiem. W Kieleckiem (Stary Korczyn) przy przywożeniu snopków z pierwszej fury odrzuca się jeden snopek na bok i przeznacza go dla myszy. Także w powiecie radzyńskim kładzie się ostatnią garść żyta czy owsa na miedzy, aby myszy szkody w ziarnie nie robiły [Bystroń 22 72—73].
Należy podkreślić, że na Kaszubach istnieje wielkie poczucie obrzędowości tych ożniwin, ponieważ nie są one związane wyłącznie z dworem, jak na wielu obszarach Polski. Na Kaszubach nawet chałupnik, który może w jeden dzień dokonać całego sprzętu, plecie wieniec z kłosów, wkłada go na kosę i idzie tak do domu, gdzie żona przyjmuje go lepszą wieczerzą, zwykle jajecznicą ze słoniną [Gulgowski 47 87]. Takie włościańskie dożynki można zauważyć również na Mazowszu, na Podlasiu, w Lubelskiem, a czasem i w Poznańskiem oraz w Małopolsce [Bystroń 22 104—105].
Głównym momentem dożynek jest oddanie panu wianka zbożowego i to szczególnie pszennego lub żytniego. Czasem ten wianek ma odmienną formę. Pod Kościerzyną na Kaszubach, w okolicy Czarlina, przynoszą kośnicy krutkę czyli na pół stopy długą, splecioną słomę, przy której wiszą dołem kłosy zbożowe w jeden pęk związane. Podobnie także w Sobańczu pierwszy kośnik przynosi uwity pęczek kłosów [Nadmorski 65 92]. Takie pęczki zboża przynosi się powszechnie w Wielkopolsce i na Mazowszu [Bystroń 22 114].
Żniwiarzy przychodzących z wieńcem oblewa się wodą w całej Polsce północnej, a więc i na Kaszubach. Znaczenie tego wyczaju objaśnia przekonanie kaszubskie, że im więcej wody się wyleje, tem lepiej plon się uda, polewanie więc następuje w gwałtownej formie, przyczem często i panu się coś dostanie [Gulgowski 47 89]. W powiecie kartuskim oblewają dziewczęta tych, co jadą z ostatnim snopem bęksem, w okolicy Czarlina pod Kościerzyną cała wieś uczestniczy w tem polewaniu wracających z krutką żniwiarzy; także w Sobańczu przy oddaniu wieńca parobcy oblewają dziewczęta [Nadmorski 65 91—94]. Współcześnie znany ten zwyczaj także w powiecie kartuskim. W Rekowie, w powiecie bytowskim na Pomorzu, służba dworska polewała żniwiarzy przychodzących ze „starym“ [76 XXII 234]. Zwyczaje te, tak powszechne u Kaszubów, znane są także w Dobrzyńskiem, w Łomżyńskiem i wogóle na Mazowszu [Bystroń 22 128—129].
dożynkowe
Roztwierajcie szeroko wrota,
Niesiem wieniec z srebra złota,
Plon niesiemy plon
Naszemu państwu w dom! i t. d.
Tak samo śpiewają na Mazowszu [Kolberg 54 I 207]:
Otwórz nam jegomość seroko wrota
Przynosiemy wieniec z scerego złota
Plon niesiemy plon
Jegomości w dom.
A także w Limanowskiem śpiewają żniwiarze [Bystroń 22 180]:
Otwieraj panie szeroko wrota,
Niesiemy wieniec z szczerego złota.
Ta pieśń dożynkowa znana jest wogóle w całej Polsce północnej, a także w Małopolsce i na pogranicznych ruskich obszarach [Bystroń 22 179—181]. Na podkreślenie zasługuje fakt, że w pieśniach dożynkowych mazowieckich mamy bardzo często wezwanie do pana, aby sprowadził muzykantów z Królewca lub z Torunia [Bystroń 22 181—182].
Plon, njeseme, plon,
Naszemu panu (Jegomoscu) w dom.
Abe żertko plonowało,
Po sto kroci z rzęda dało!
Plon njeseme, plon
Naszemu panu w dom.
Wogóle zaś w Polsce przeważa następująca forma [Bystroń 22 184]:
Plon niesiem plon,
Jegomości w dom,
Dajże, Boże, plonowało,
Po sto korcy mędel dało
Panu naszemu i t. d.
Nawet niektóre zwrotki o charakterze pozornie przypadkowym powtarzają się na Kaszubach i w reszcie Polski. Taką powszechnością odznacza się dwuwiersz, śpiewany w Sobańczu [Nadmorski 65 93]:
Przede dworem kaczki w błocie
Nasza jejmość w samem złocie.
Zwrotka ta znana jest jeszcze z innych materjałów kaszubskich, a także z Kujaw, Wielkopolski, Kaliskiego, Łęczyckiego, Mazowsza i Małopolski [Bystroń 22 189].
Podobnie i inny dwuwiersz tej pieśni dożynkowej, a mianowicie:
Od ogrodu wielka burza
Nasza pani kieby róża
zna tak lud kaszubski jak kujawski, wielkopolski, mazowiecki i małopolski [Bystroń 22 190—192].
Natomiast szczególnie północnym obszarom Polski właściwa jest zwrotka częsta na Kaszubach [Lorentz 56 84; 66a III 486]:
Stoji beleca na wotłogu,
Dograbjilesme, chwała Bogu.
Na innych obszarach Polski śpiewa lud [Bystroń 22 197—198]:
Wyrosła byliczka na odłogu,
Dożęlim pszeniczki, chwała Bogu.
siew
Siew zaczyna się na Kaszubach we środę lub w sobotę, albo też w ten dzień tygodnia, w który przypada Boże Narodzenie, ale nigdy w ten dzień, w który przypada wilja do Bożego Narodzenia [Lorentz 56 85]. Także w okolicach Warszawy siew zaczyna się najczęściej w sobotę, a w Dobrzyńskiem i pod Chełmem za najstosowniejsze dnie uważa się sobotę i środę. W Pińczowskiem zwracają uwagę na to, aby nie zaczynać siewu w ten dzień tygodnia, na który przypada wilja Bożego Narodzenia, lecz raczej w dzień następny, t. j. w dzień samego Bożego Narodzenia [Bystroń 22 167]. Wedle przekonania kaszubskiego siać musi sam gospodarz, albo choćby pierwsze ziarna musi sam rzucić w skibę. Nie może natomiast siać ten, kto w ciągu roku niósł zmarłego do grobu, ponieważ wtedy ziarno nie zeszłoby. Płachta siewna t. zw. sevąnka musi być tkana z nici uprzędzonych przez samą gospodynię. Pierwsze ziarna zasiewa chłop kaszubski nakrzyż w największem milczeniu, aby zaś do tego się zmusić, kładzie trzy ziarnka pod język; gdyby w czasie siewu przemówił, zasiane zboże zjadłyby ptaki. Nawet gdy się sieje przy pomocy maszyny, pierwsze ziarna rzuca siewca nakrzyż w ziemię i robi też biczem znak krzyża w powietrzu [Lorentz 56 85]. Także w okolicach Pińczowa i w powiecie tomaszowskim siew rozpoczyna sam gospodarz względnie dziedzic lub jego żona, pierwszą garść zboża rzuca nakrzyż, poczem dopiero kto inny prowadzi pracę. W ziemi sieradzkiej siewca winien zachowywać milczenie, a w Buczkowie i w Okulicach, w Małopolsce zachodniej przy sianiu jęczmienia należy wziąć trzy ziarnka pod język i do nikogo nic nie mówić, a wróble jęczmienia jeść nie będą [Bystroń 22 168]. Również w Polsce tam nawet, gdzie siewniki rzędowe zastępują pracę ludzką, pozostała jednak pewna resztka dawnych wierzeń. Tak np. w Lipiu w ziemi rawskiej fornal siejący siewnikiem kreśli przed rozpoczęciem siewu znak krzyża batem w powietrzu i garść zboża wysiewa ręką [Bystroń 22 171]. Kiedy zaś chłop kaszubski po ukończonym siewie wraca do domu, żona i czeladź oblewają go wodą i obsypują ziarnami żyta, aby uzyskał pełne kłosy i długą słomę (Strzelno) [Lorentz 56 85]. To oblewanie wodą siewców znane jest także w Polsce, w Przeworskiem i Pińczowskiem. Obok oblewania gospodarza wodą, spotykamy także zwyczaj obsiewania go ziarnem. Tak np. obsiewa się pana przy pierwszym siewie w Łuskach na Podlasiu, a także w powiecie bocheńskim obsiewa się pana przy owsie [Bystroń 22 170].
sadownicze
Tak więc również kaszubskie zwyczaje rolnicze mało się odróżniają od zwyczajów ogólnopolskich.
Lud kaszubski przestrzega wszystkie te doroczne zwyczaje, które są znane w całej Polsce. Zabarwienie miejscowe jest naogół nieznaczne.
adwentowe
i wigilijne
Na podkreślenie zasługuje też zwyczaj wigilijny z Jastarni, gdzie nad powszechną u Kaszubów choinką wisi na sznurku przyczepiony do sufitu t. zw. kur morski (ryba Trigla). Zamiast kura morskiego wisi niekiedy nad choinką peterman [Stelmachowska 84 44]. Te ozdoby powały, mimo swej obcej nazwy, przypominają zupełnie polskie ozdoby pułapu, zwane podłaźniczkami [Frankowski 40 14].
Noc wigilijna jest pełna czarów. W okolicach Kościerzyny wierzą, że o 12 w nocy przychodzą duchy, którym należy zgotować odpowiednie przyjęcie. trzeba tedy stąpać ostrożnie, aby duszy nie zdeptać, ani wody nie wylewać, by duszy nie oblać [Stelmachowska 84 52]. Podobnie niegdyś w Poznańskiem ustawiano garnuszki z resztkami wszystkich dań wigilijnych pod stołem na sianie, gdzie stały one do rana. Również w powiecie gorlickim część barszczu wigilijnego zostawiają dla dusz zmarłych. Koło Jarosławia po wilji gospodyni zostawia resztki potraw przez trzy dni i trzy noce na stole, by duchy nieboszczyków, które w dniu Bożego Narodzenia odwiedzają domy, miały się czem pożywić. Na wierzenia te możnaby z Polski przytoczyć wiele przykładów [Klinger 52 46—47].
Wiara ludu kaszubskiego w cudowne możliwości nocy wigilijnej przejawia się jeszcze w tem, że woda w studni może zamienić się w wino [Stelmachowska 84 48, 52]. Podobne wierzenia znane są w Polsce [Klinger 52 6]. Także zwierzęta domowe rozmawiają w tę noc z sobą o północy. Z przekonaniem tem łączy się zakaz podsłuchiwania rozmowy zwierząt, gdyż może to wywołać śmierć podsłuchującego, jak w jednem z podań w okolicach Wejherowa [Stelmachowska 84 46, 50, 52]. Podobne wierzenia znane są także w Polsce [Klinger 52 7].
W czasie wieczerzy wigilijnej wróży się nietylko o przyszłym urodzaju, ale wyprowadza się wróżby z cienia i na podstawie tego określa długość życia [Stelmachowska 84 51]. Wróżenie z cienia znane jest także w Dobrzyńskiem i w Małopolsce [Fischer 38 54].
Wreszcie zgodnie z tem, że widowiska świąteczne odbywają się na Kaszubach już w czasie adwentowym, także zakaz wykonywania pewnych prac (np. uprawa roli, przędzenie lnu, itd.) dotyczy także już okresu adwentowego [Stelmachowska 84 45, 48, 50]. W Polsce ten zakaz dotyczy raczej świętych wieczorów, t. zm. 12 dni od Bożego Narodzenia do Trzech Króli [Frankowski 40 20].
Poza tą różnicą czasową niema właściwie żadnych różnic zasadniczych, a szczególnie wieczór wigilijny ludności rolnej po wsiach kaszubskich nie różni się niczem od wilji ogólnopolskiej [Stelmachowska 84 204—207]. Zwłaszcza siano pod obrusem i snop w kącie izby nadają polski charakter [Lorentz 56 136]. Również i nazwa święta Bożego Narodzenia nie jest inna. Kaszubi i Słowińcy nazywają Boże Narodzenie godami [76 XXII 256; Lorentz 57 288], tak jak w całej Polsce [Karłowicz 51 II 97].
i trzech króli
Dawniej i na Kaszubach były znane pieczywa obrzędowe, wypiekane na dzień Nowego Roku, zwane latkiem [68 III 412]. Po takiem latku dostawał każdy z domowników, także z inwentarza każde zwierzę lub ptak rodzaju męskiego. Pieczywa te, zwane nowem latkiem, zna do dziś lud kujawski i mazurski [Stelmachowska 84 208]. Na ten dzień podobne kukiełki wypieka się także w Krakowskiem [Frankowski 40 22].
Na Nowy Rok wyprawia się też różne psoty np. smarowanie okien smołą, rozbieranie wozów itd. nietylko na Kaszubach, ale wogóle na całem Pomorzu [Stemachowska 84 208] i w Polsce [Frankowski 40 22].
Wreszcie istnieje zwyczaj strzelania z batów, bicia kijami w płoty, a ma to (w pow. kościerskim) na celu wypędzenie hałaśliwe Starego Roku [Stelmachowska 84 69]. Dawniej pasterze trąbili wtedy na rogach i bozunach [Fischer 34 40]. W podobnie hałaśliwy sposób wypędza się Stary Rok także w Polsce [Frankowski 40 20].
Również w okresie od Nowego Roku do święta Trzech Króli chodzą jeszcze chłopcy kaszubscy z szopką i z herodami, zgodnie z czasem tych obrzędów w Polsce. Chłopcom kolendującym rozdawano dawniej na Kaszubach szczodraki, specjalne obrzędowe pieczywka, wypiekane w wilję Trzech Króli [68 III 639]. Takie pieczywka w kształcie rogalików znane są także w Polsce [Frankowski 40 24].
zapustny
W okresie zapustnym wykonują rybacy kaszubscy wiele praktyk o charakterze lokalnym, mających na celu wywołanie pomyślnego połowu łososia [Stelmachowska 84 99—101]. Prócz tego w tym czasie chodzą rozmaite maszkary, zwłaszcza kozły i niedźwiedzie. Niedźwiedź owinięty jest zawsze w grochowiny [Stelmachowska 84 101]. Podobnego bałwana z grochowiny topią lub palą w Wielkopolsce, względnie wożą go po wsi [Biegeleisen 9 494—495]. Takiego niedźwiedzia owiniętego w powrósła w grochowin oprowadzają po chałupach także na Mazowszu [Frankowski 40 28]. Nad jeziorami raduńskiemi chodzono dawniej także z zapustnym konikiem [Fischer 34 40]. Również i w Polsce chodzi się wówczas z takim konikiem, zwłaszcza nad Narwią [Frankowski 40 28].
Zwyczaj ludowy zaleca w zapusty tańce, bo inaczej len nie rośnie. W tańcu tym gospodynie skaczą wysoko, aby len urósł, a gospodarze, aby zboże wyrosło piękne. Oczywiście te tany spotyka się szczególnie u rolnej ludności kaszubskiej [Stelmachowska 84 211]. W Polsce tańce na urodzaj mają miejsce we wstępną środę [Frankowski 40 35].
ludowa
Na św. Kazimierza
Wyjdzie skowronek z pod pierza.
Albo:
Na święty Kazimierz
Już nie zmarzniesz.
Podobne zupełnie analogiczne powiedzenia znane są w związku z dniem św. Grzegorza. Tak w Połczynie, w pow. morskim [Stelmachowska 84 114], jak wogóle w Polsce [Gloger 43 140] mówią:
Na świętego Grzegorza
Idzie zima do morza.
W dniu św. Józefa rozpoczynają się powszechnie w Polsce różne czynności gospodarcze [Stelmachowska 84 213; Frankowski 40 25]. Dzień Zwiastowania Najśw. Marji Panny nazywają Kaszubi dniem Najśw. Panny Strumiennej, bo od tego dnia lód pęka i w strumieniach woda poczyna płynąć [Stelmachowska 84 118; 68 III 632]. W powiatach kartuskim i kościerskim dzień ten nazywają Roztworną, bo ziemię roztwiera, podobnie jak na Mazowszu i na Kujawach [Karłowicz 51 59].
wielkanocą
W Chłapowie i innych wsiach powiatu morskiego dawniej wspólny pasterz wiejski trąbił na bazunie (trąbie) w okresie przedwielkanocnym, zwłaszcza w Wielki Czwartek. Gospodynie wtedy wynosiły pasterzowi chleba i mięsiwa [Stelmachowska 84 121]. Takie trąbienie w Polsce praktykuje się w okresie adwentowym na Podlasiu na podobnych długich drewnianych trąbach, zwanych ligawkami [Frankowski 40 62]. Począwszy od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty chłopcy wkoło kościoła, a także po wsi piekutują, t. j. klekocą kołatkami [Stelmachowska 84 122]. W Polsce powszechnie chłopcy biegają z drewnianemi klekotkami, kłapaczami i taradajkami w celu odstraszenia i odpędzenia duchów [Frankowski 40 38].
W Wielki Piątek biją lekko dzieci, nim wstaną, a bijący woła: „Płaczeta, dziś płaczeboga“ [68 III 589; Karłowicz 51 IV 130—131]. Podobny zwyczaj w Wielkopolsce i w Krakowskiem nazywa się Boże Rany [Frankowski 40 39].
W Wielką Sobotę święci się w kościele nowy ogień, wodę i jadło. W niektórych miejscowościach powiatu morskiego bierze się w Wielką Sobotę ogień z kościoła do domu, rozpala nim wygaszone poprzednio ognisko i stara się ten poświęcony ogień utrzymać jak najdłużej. Istnieje też zwyczaj zapalania pierwszego ogniska w pierwsze święto Wielkanocne opaloną gałązką „palmową“ [Stelmachowska 84 124—125]. Podobnie w Polsce zabierają ogień do domu i zapalają nim nanowo ognisko domowe [Frankowski 40 39]. Ludność kaszubska uważa też za wskazaną kąpiel w wodzie rzecznej w Wielką Sobotę o północy w celach zdrowotnych. Także wodę wielkosobotnią przynoszą do domu i przechowują przez cały rok, gdyż woda ta ma właściwość wiecznej świeżości [Stelmachowska 84 123]. Wiele podobnych wierzeń zna także lud w Polsce zachodniej.
W powiecie kartuskim odbywało się w Wielkim Tygodniu obrzędowe chowanie żuru, przyczem gromada chłopców z garnkiem żuru obchodziła domy, śpiewając: „Skończyło się twoje panowanie, bo żur się do ziemi dostanie, święci się święcone“ itd. W końcu rozbijano garnek z żurem na plecach jednego z uczestników zabawy [Stelmachowska 84 225]. Zwyczaj taki znany jest też na Kujawach [Frankowski 40 39]. Przygotowane jadło jest naogół dość proste, dziś już przeważnie więcej zbliżone do ogólnopolskiego święconego. Gdzieniegdzie nawet Kaszubi nazywają ten zwyczaj noszenia jadła do kościoła w celu poświęcenia, zwyczajem polskim [Stelmachowska 84 122].
Z dyngusem chodzą na Kaszubach małe dzieci [Stelmachowska 84 129], składają życzenia wielkanocne i śpiewają pieśń:
Przyszliśmy tu po dyngusie,
Zaśpiewamy o Jezusie,
O Jezusie co zmartwychwstał,
Alleluje, Alleluja, i t. d.
albo też:
Przyszedłem po dyngusie,
Powiem wam o Chrystusie,
Wielki Czwartek, Wielki Piątek,
Miał Pan Jezus wielki smutek i t. d.
W Opoczyńskiem [Seweryn 81 47] chodzą parobcy z kurkiem po dyngusie i śpiewają również tę pieśń:
Przyśliśwa tu po dyngusie
Zaśpiewamy o Jezusie i t. d.
Pieśń tę śpiewa lud przy dyngusie także na Kujawach [Kolberg 53 III 216], w Łeczyckiem [Kolberg 53 XXII 29], w Poznańskiem [Kolberg 53 IX 136—137, X 68, 201, XI 42], na Mazowszu [Kolberg 54 I 144].
Od chłostania gałązkami wierzbowemi wykupują się dziewczęta w powiecie kartuskim malowanemi jajkami, a więc polskiemi pisankami.
wielkanocy
święta
świętojańskie
Już też dogorywają rozpłomienione drągi, dym kłębi się wężem do nieba — omydlone drzewa próżniuteńkie... Północ niedaleka — a trzeba wiedzieć, że niejedna czarownica już szykuje miotłę; kij lub widły ma na pogotowiu, jeno — co kominem wyruszy na górę świętojańską. Będzie tu pohulanka z bisem. A ludziom poczciwym nie wdawać się z czartowską gawiedzią! Więc ustąpić jej placu! To też tańce ustają, gwarzących koła się rozwiązują — gromada idzie ku domowi, śpiewając wesołe piosenki — po chatach się rozchodzą. — Ucichło po wsiach! Otóż Świętojanka kaszubska!“
Zapiski współczesne potwierdzają te rozmaite obrzędy, a więc palenie ogni na wzgórzach, zapalanie smolnych beczek, umieszczonych na wysokim słupie, oraz wiarę w moc czarownic w tę noc świętojańską [Stelmachowska 84 167—169]. Ognie sobótkowe są zupełnie takie same również w Posce [Lorentz 56 136; Frankowski 40 52—3]. Prócz tego we współczesnych zwyczajach kaszubskich można zauważyć także przystrajanie domów i zabudowań szczególnie liściem klonu w celu ochrony przed czającemi się w wieczór świętojański złemi siłami [Gulgowski 47 211; Stelmachowska 84 217]. Podobne zwyczaje istnieją także w Polsce, np. w Żywieckiem [49]. Wogóle noc świętojańska jest nocą czarów. Czarownice lecą wtedy ku rozmaitym łysym górom, z których szczególnie głośną jest Łysa góra koło Kożyczkowa [Stelmachowska 84 171]. O zlotach czarownic w nocy św. Jana wspominają akta sądowe z różnych okolic Polski [59 XXVII 65], a także tradycja współczesna [Frankowski 40 52—3].
W tę noc szuka lud kaszubski również kwiatu paproci, kwitnącego o północy [Gulgowski 47 178]. Szukający paproci nie ogląda się za siebie, nie przystaje, bo grozi mu śmierć zadana ręką czarownicy. Kwiatu paproci szukają dlatego, bo mając go, można zobaczyć skarb zakopany [Stelmachowska 84 168—169]. W powiecie kościerskim szukają o północy kwiatu paproci, która kwitnie niesamowicie „jakby szklane oko patrzało, mieniąc się czerwono“. Nikt jednak kwiatu paproci zerwać nie może, bo ciernie bronią dostępu i zły duch przeszkadza, a pojawia się on jako małpa, byk, wilk, jako wędrowny, który się pyta, a kto odpowie, to przegrał, i paproci a z nią szczęścia nie dostanie. Nie wolno oglądać się za siebie, ani rozmawiać, choćby straszne głosy wołały i wzywały przeraźliwie [Stelmachowska 84 171]. W Polsce jest powszechne wierzenie, że kwiat paproci, kwitnący w wilję św. Jana Chrzciciela o północy, daje bogactwo temu, który go znajdzie i odkrywa mu wszystkie skarby w ziemi ukryte, a strzeżone przez złe duchy. Djabeł odstrasza zaś ludzi w najrozmaitsze sposoby [92 VI 253]. O cudownej mocy kwiatu paproci, który otwiera drogą do ukrytych w ziemi skarbów, mamy wierzenia w Krakowskiem, Ropczyckiem, Nowotarskiem i Lubelskiem [Kolberg 53 VII 123—124; 92 VI 254, XIV 214, XVI 35; 90 VI, 231, VII 116; 59 XVIII 77]. W Pińczowskiem opowiada lud o niesamowitej czerwonej barwie kwiatu paproci [92 IX 26].
W związku z nocą świętojańską wiążą się także rozmaite wróżby o charakterze miłosnym. Dziewczęta wyplatają wianki, które rzucają następnie na drzewo, a o ile rzucony wieniec zostanie na drzewie, dziewczyna jeszcze w tym roku wyjdzie zamąż [Treichel 87 25]. W powiecie morskim dziewczęta rzucają wianki na wodę i wróżą z nich o zamążpójściu. Niekiedy rzucanie wianków odbywa się nad morzem. W niektórych miejscowościach powiatu kościerskiego jest zwyczaj, że puszczane przez dziewczęta na wodę wianki, wyławiają chłopcy przy pomocy długich tyk. Wyławiający wianek stanie się mężem dziewczyny, do której należał wianek [Stelmachowska 84 167—168, 172]. Świętojańskie wianki są jednym z najstarszych i dość powszechnych polskich obrzędów, odprawianych zarówno nad Wisłą, jak nad Wartą, nad Narwią i nad innemi naszemi rzekami. Obrzęd i w Polsce polega na tem, że dziewczęta, zebrane o zmroku, rzucają swe wianki na prąd rzeki, a młodzieńcy na łódkach idą w zawody za wieńcami. Dola wianka, komu się dostanie, czy zatonie lub popłynie na kraj świata, stanowi wróżbę o zamążpójściu właścicielki wianka [Gloger 42 IV 431—2].
W wilję świętojańską zaczyna się też okres zbierania ziół; wtedy zarówno na Kaszubach jak w Polsce zbiera się rozmaite zioła lecznicze [Stelmachowska 84 168; Frankowski 40 53].
Specjalnością kaszubską lokalną jest obrzęd ścinania kani. Już A. Mosbach w wyżej wspomnianym rękopisie (Rkp. Ossol. 2247, str. 19) zwrócił uwagę, że o ile szczodraki, wypędzanie Starego Roku, kolędy, chodzenie z szopką, dyngus, świętojanka są po całym obszarze Kaszub rozpowszechnione, to obrzęd ścinania kani istnieje tylko w niektórych wioskach powiatu wejherowskiego. Mosbach przytacza też tekst, który, jako oparty na informacjach Ceynowy, najbardziej zbliża się do wersji, ogłoszonej swego czasu w „Skorbie“ [23 109], a jest nieco odmienny od tekstów dotąd ogłoszonych [64 II 52—56; Stelmachowska 84 170].
w lipcu
obrzędów
dorocznych
i znaki
gromady
Gromadę zwoływano przy pomocy klëki, t. j. kawałka mocno w różnych kierunkach zakrzywionego drzewa (ryc. 17 b). Dawniej zwoływanie odbywało się w ten sposób, że sołtys rzucał najbliższemu sąsiadowi klëkę, do sieni, wołając głośno cel i godzinę gromady. Sąsiad podawał sąsiadowi klëkę, aż obiegła całą wieś, a ostatni znów zwracał tę krzywulę sołtysowi [Fischer 34 43]. Ale już od kilkudziesięciu lat wędruje po wsi klëka z przymocowanem piśmiennem zawiadomieniem [76 XXII 234]. Ten sposób zawiadomienia wsi o ważnych wydarzeniach lub zebraniach jest powszechny w Polsce (Kwestjonarjusz w „Wiśle“ IX—XV). Laska do zwoływania ma rozmaite nazwy: kula, kluka, krzywula, a na Kaszubach nazywa się także karkulecą [68 III 397]. Nietylko sam zwyczaj, ale i kształt laski bardzo często jest identyczny (ryc. 17 a).
ryb i siana
Przegląd obrzędów i zwyczajów o charakterze społecznym i prawnym świadczy, że wogóle cała ludowa kultura społeczna nie różni się od polskiej, jak to przyznają nawet badacze niemieccy [Lorentz 56 135].
Kultura duchowa
i duchy
zbożowe
W południe pojawia się na polu także brzydka połujica, otoczona psami i wilkami, która porywa dzieci [Lorentz 56 106]. Taka przezpołdnica — przypołudnica jest na Kaszubach postrachem głównie dla dorosłych [66a III 389]. Południca w podobnej postaci pojawia się w Małopolsce [Bystroń 22 7—8]. W wierzeniach kaszubskich jest też typ południcy pięknej, w białej szacie i w złotym pasie, która zadaje schwytanym przez się ludziom zagadki; w razie odgadnięcia ich daje cenne rady, w przeciwnym zaś razie zabija [Lorentz 56 106]. Także i ten typ południcy ma swój odpowiednik w wierzeniach poznańskich [Bystroń 22 8—9], a zarazem znów się zaznacza analogja do ukraińskich rusałek, które także zadają zagadki napotkanym w lesie i zabijają tych, co nie zgadną [Bystroń 22 15].
Również charakter demona zbożowego posiada wilk, przebywający w zbożu i straszący dzieci [Lorentz 56 106], znany także koło Krakowa, nad Gopłem, w powiecie konińskim, w okolicy Brodnicy itd. [Bystroń 22 3]. O ile południca oraz rozmaite inne boginki występują w roli demona, mieniającego dzieci, na Kaszubach tę rolę mieniania dzieci wykonują bliżej nieokreślone kobołty, zbliżone do kraśniąt [Lorentz 56 106]. Natomiast demonem porywającym dzieci jest kanja. W Strzelnie opowiadają, że kania w postaci dziewczęcej spada z obłoków i uprowadza dusze małych dzieci [Lorentz 56 108]. W Poznańskiem kanja jest dziewicą bardzo piękną, która przybywa otoczona obłokiem pod wieczór; samotne spotykane dzieci stara się do siebie zwabić, poczem je chwyta i ulatuje z niemi w gęstym obłoku na dzikie lasy, skąd porwane dzieci nigdy nie wracają [Kolberg 53 XV 29]. W Małopolsce widmo to w postaci obłoku schodzi na ziemię i porywa drobne dzieci, bawiące się na wsi bez dozoru, unosząc je w niebiosa [Biegeleisen 11 261]. W związku z temi wierzeniami pozostaje rymowana przestroga: „Uciekajcie dzieci, bo na was kania leci“!
ogniki
Za najstarszego djabła uważa lud kaszubski smantka [68 III 623], a stąd pochodzi wyrażenie osamętać, to jest oczarować, złego ducha zadać, opętać [68 III 437]. Ów smętek ma właściwie mało cech kościelnego szatana (Żeromski: „Wiatr od morza“); czasem nawet lud kaszubski to podkreśla: „To doch nie je djabeł, le to je smętk“. Nawet jednak ten typowo kaszubski smantek [76 XXII 237], istnieje także w Małopolsce i używa się go w formie zupełnie podobnej w przekleństwach. Na Kaszubach mówi się: „A niechże was smętk!“ [Nadmorski 65 120], zaś w Małopolsce zachodniej można usłyszeć powiedzenia: „Cy cie smentek nadał cy co, idź do smęntka“ [59 V 358] lub „niech go smętek weźmie“ [Karłowicz 51 178].
śmierci
i chorób
Lud kaszubski zna także uosobienia chorób zwłaszcza cholery, zwanej także dżumą lub czarną śmiercią, oraz zarazy, zwanej także powietrzem. Wszystkie te choroby wyobraża sobie lud w postaci kobiecej. Cholera jest to brzydka, wysoka, chuda kobieta w płachcie, z włosami rozpuszczonemi. O ile człowiekowi uda się ją przenieść przez granicę, wygasa ona. Natomiast zaraza jest to jakby ciemna chmura o kształtach kobiecych, owinięta zupełnie w całun, o długich nogach i rękach. Nieraz wskakuje komuś na plecy i każe się nosić [Lorentz 56 107]. Właściwie niema tu jednak zbyt wyraźnego rozróżnienia cholery i zarazy, podobnie jak w Polsce, gdzie istnieje wiele analogicznych wierzeń. Pod Wieliczką lud wyobraża sobie te choroby w kształcie siwego dymu, który leci skupiony, jak pas płótna rozciągnięty, a na kogo padnie, ten zaraz umiera. Również w Gościejowie w powiecie obornickim widziano zarazę pod postacią płachty. Na Kujawach lata mór w postaci dziewicy, owiniętej w płachty. Albo też ma wygląd kobiety chudej, bladej i okrytej białem prześcieradłem [Biegeleisen 10 289—290]. Istota ta każe się przynosić lub przywozić do wsi, przyczem pomoc tę zwykle nagradza.
Wedle wierzeń kaszubskich można się przed morem uchronić w ten sposób, że sześć dziewcząt nagich musi się zaprząc do pługa, powozić musi wdowa, która przez siedem lat żyła uczciwie we wdowim stanie, popędzać zaprzęg ma czysty młodzieniec, a inny ma pilnować rzeczy. W zupełnem milczeniu muszą tak oborać całą wieś [Lorentz 56 107]. Również w Polsce znane jest takie oborywanie granic wsi. Do tego orania używa się pary ciołków bliźniaczych i pary chłopców-bliźniaków [Biegeleisen 10 296—298].
W dziedzinie demonologicznej podobieństwa polsko-kaszubskie są więc równie bardzo znaczne [Lorentz 56 136].
Czarownicom tym przypisuje lud kaszubski jak polski zarówno choroby zwierząt domowych jak też choroby ludzkie, zwłaszcza o dziwnych objawach, a także wszelkie niepowodzenia gospodarcze. Mają one zarazem zdolności przepowiadania przyszłości, a o istnieniu takich wiedźm wiedziano już w wiekach średnich na Pomorzu, o czem dowiadujemy się z relacji Ottona bamberskiego [Biegeleisen 9 233]. Czarownicę kaszubską można poznać po zaczerwienionych oczach [Lorentz 56 97], podobnie jak nietylko u nas, ale wogóle w Europie [Biegeleisen 9 232, 239].
W Kartuskiem przepis powiada, że należy żmii uciąć głowę, w pyszczek wsadzić jej ziarnko grochu, a potem zasadzić to w doniczce kwiatów, kiedy zaś groch wzejdzie, trzeba przed św. Janem urwać z niego źdźbło i zabrać do kościoła, a w czasie nabożeństwa zrobić zeń trójkąt i przezeń patrzyć na ludzi, a wtedy ujrzy się, że każda czarownica ma na głowie smolnicę, to jest drewniane naczynie od smoły [Nadmorski 65 133]. W Polsce istnieje wierzenie, znane także na Pomorzu, że w dzień Bożego Ciała lub w inne święto, ksiądz, patrząc przez Monstrancję, może poznać czarownice znajdujące się w kościele, gdyż mają one skopce na głowach. Wogóle czarownice przychodzące do kościoła w dzień Zielonych Świąt, w Wielką Niedzielę lub w Wielki Piątek mają na głowie skopce, ale włożone w nie cudowne ziele, czyni je niewidzialnemi i widzą je tylko czarownice [Biegeleisen 9 234—235]. O jazdach czarownic na Łysą Górę wspomniano już wyżej w związku z obrzędami świętojańskiemi.
Wogóle w tym czasie występuje na Kaszubach najwięcej wierzeń związanych z czarownicami. Wówczas w obawie przed ciotami przystraja się domy w liście klonowe, zakłada zieleń i kwiaty bydłu na szyję, wkłada gałązki klonu na spód kutrów i żaglowców, wkręca zioła poświęcane w sieci i zapala ogniska [Stelmachowska 84 168—169]. Wszystkie te zabiegi ochronne znane są w Polsce [Biegeleisen 9 218—254], a jeśli zmiany jakieś się zaznaczają, to najwyżej takie, że lud polski używa gałązek jaworowych w miejsce, tak do nich podobnych, klonowych [94, 1932 r., 25]. Nadto w związku z czarownicami istnieją jeszcze inne babiewierstwa, jak mówią Słowińcy [Lorentz 57 10]. Kaszubi i Mazurzy przypuszczają możliwość zaśpiewania kogoś na śmierć. Polega to na tem, że, mając na myśli pewną osobę żyjącą, czarownica śpiewa lub czyta za jej duszę psalmy, śpiewane zwykle za nieboszczyków, przyczem śpiewa te psalmy od końca [Biegeleisen 9 243]. Możliwe, że wierzenie to powstało z niemieckiego totsingen, ale jest ono znane i poza obszarem kaszubskim tak w Polsce jak i u innych Słowian.
Wierzenia w czarownice na Pomorzu były w XIX wieku bardzo żywe, skoro jeszcze w roku 1836 w Chałupach na Helu pławiono i zabito rzekomą czarownicę [46 II 168, 201]. Wiara ta była wówczas równie żywa w Wielkopolsce i wogóle w Polsce zachodniej [Biegeleisen 9 234—236].
Rola czarownic szczególnie silnie i wyraźnie zaznacza się w zadawaniu i ewentualnem odczynianiu rozmaitych chorób.
Gbur czy rybak kaszubski mieli w równym stopniu, jak i wieśniak polski, słabe zaufanie do lekarza. Ten brak zaufania łączył się jak najściślej z pojmowaniem przyczyny choroby. Cóż bowiem mógł pomóc lekarz przeciw rozmaitym demonicznym postaciom wywołującym chorobę, jak cholera, dżuma czy zaraza, czy nawet krasnoludki. Równie bezsilnym musi być lekarz wtedy, gdy chorobę można zadać lub podłożyć. Dlatego też lud kaszubski bez względu na to, czy choroba pochodzi od czarownic, czy zjawiła się naturalnym sposobem, najchętniej używa własnych leków, a jeszcze chętniej zażegnywań i zaklęć albo talizmanów [Nadmorski 65 137].
uroku
lecznicze
Urok leczy się tak na Kaszubach jak na innych polskich obszarach przy pomocy okadzania święconemi ziołami [Lorentz 56 93; Biegeleisen 10 250—251].
Wogóle zaś w lecznictwie ludowem kaszubskiem zioła zarówno święcone, jak nie święcone odgrywają bardzo wielką rolę. Parę przykładów może to potwierdzić. Piołun zabezpiecza przed cholerą i wogóle przed zaraźliwemi chorobami [Gulgowski 47 178]. W Lubelskiem [Pleszczyński 70 127] roślina ta posiada podobne zastosowanie. Wywar bylicy (Artemisia vulgaris L.) bywa uważany za skuteczny przeciw kurczom i napadom epileptycznym [Treichel 87]. W Małopolsce zachodniej także podają chorym na wielką chorobę odwar z bylicy [93 VI 226—7; Udziela 88 112; Biegeleisen 10 205]. Przeciwko długotrwałemu kaszlowi piją Kaszubi odwar jagód jarzębiny [Gulgowski 47 204], podobnie w Lubelskiem [Pleszczyński 70 116]. Wedle kaszubskich zaleceń chory na suchoty winien siąść pod krzakiem bzu z garnkiem, w którym jest wrząca woda, a ktoś inny musi obejść ten krzak trzykrotnie i zapytać: „Co gotujesz?“ Chory odpowiada: „Stare części młodego ciała“. Jak to nie pomoże, niema już dla chorego ratunku [Gulgowski 47 205]. W Poznańskiem [Kolberg 53 XV 157] leczą suchoty odwarem z bzowego kwiatu, podobnie jak w Rzeszowskiem [90 VII 167], na Śląsku [90 XV 617] i w innych okolicach. W Małopolsce dzieci chore na suchoty niosą pod krzak bzu, poczem wracają do domu i wykonują trzy roboty, w czasie których odmawiają zalecone modlitwy, ale poza tem muszą zupełnie milczeć. W razie pomyślnego wyniku matka przynosi wyzdrowiałe dziecko do chaty. Jeśli ta praktyka nie pomoże, niema już ratunku [59 I 122].
Rany leczy się na Pomorzu przy pomocy babki lancetowatej (Plantago lanceolata L.) [Treichel 87 16]. Środek ten stosuje się w Polsce powszechnie [Biegeleisen 10 97; Udziela 88 218; 90 V 422, VII 167; Pleszczyński 70 109; 92 XI 51]. Kaszubi [Gulgowski 47 204] przykładają na wrzody między innemi także listki babki pospolitej (Plantago maior L.) podobnie jak w Polsce [Udziela 88 218, 232]; następnie używają Kaszubi na wrzody liści olszowych [Gulgowski 47 204], jak również w Polsce [Udziela 88 232], w Kieleckiem [Federowski 32 II 267], w Lubelskiem [Pleszczyński 70 125], w Stanisławowskiem [61 XIII 76]. Wreszcie na wrzody robią Kaszubi okłady z cebuli [Gulgowski 47 204], podobnie jak na wielu innych obszarach Polski [Udziela 88 194, 217; 61 IX 146; 90 V 422, X 343, 347]. Na oparzenie, wedle kaszubskich przepisów, pomagają okłady z liści klonowych [Gulgowski 47 204]. Zastosowanie liści klonowych spotykamy również w Lubelskiem [Pleszczyński 70 118, 137].
W ziemi puckiej [46 1911, 231] ma pomagać na ból zębów okadzanie bieluniem (Datura stramonium L.), podobnie w okolicach Biecza [59 VI 304]. Oczywiście przykłady takich analogicznych leczniczych środków roślinnych możnaby mnożyć w nieskończoność, równie jak rozmaite lecznicze środki zwierzęce.
i znachorki
W zupełnie specjalny sposób tłumaczy sobie lud kaszubski całą przyrodę i wogóle ustrój wszechświata.
i niebo
i księżyc
Szczególnie wielką rolę w przesądach kaszubskich odgrywa księżyc. Na księżycu mieszkają pierwsi rodzice. Ewa siedzi przy kołowrotku i przędzie, a Adam stoi oparty o widły. Kto zobaczy pierwszy raz nowy księżyc, powinien się trzykrotnie mu pokłonić, do trzech policzyć i życzyć sobie czegoś, a to się spełni. Także pozdrawia się nowy księżyc następująco:
Witaj księżycu niebieski
Tobie szczęście i korona
A mnie miłość i fortuna
Istnieje również silny związek księżyca z pogodą. Jeśli księżyc na nowiu wskazuje rogami do góry tak, że jeździec mógłby uzdę na róg zawiesić, będzie deszcz, jeśli zaś rogiem wskazuje na dół, to będzie pogoda, bo „Z roga piecze, z pępa ciecze“, albo „Z roga woda, z pępa pogoda“. Księżyc ma również wpływ na zdrowie urodzonych dzieci, oraz wogóle na wszystkie zajęcia ludzkie. Dlatego podczas nowiu sadzi się kwiaty, ziemniaki, warzywa i wogóle odbywa prace, które powinny się dalej rozwijać. Przy zmniejszającym się księżycu czyszczą domy, bielą ściany, piorą bieliznę, ponieważ brud i owady wtedy łatwiej się niszczą. Natomiast w czasie pełni wiąże rybak sieci i wiersze, aby były zawsze pełne [64 I 23—24].
Forma, w jakiej lud kaszubski objaśnia plamy na księżycu, jest ciekawym przykładem kontaminacji motywów skandynawskich i polskich. Szwedzi umieszczają bowiem na księżycu Adama i Ewę obok drzewa wiadomości dobrego i złego. W polskich podaniach ludowych szczególnie częsty jest motyw kary za pracę w dnie świąteczne [59 XXV 40—42]. Lud sieradzki opowiada, że w święto Matki Boskiej chłop widłami gnój rozrzucał, a baba w niedzielę robiła masło, i za ten grzech Bóg ich osadził na księżycu [Biegeleisen 9 504]. Prócz tego są w Polsce, podobnie jak u innych Słowian, wierzenia, że na księżycu siedzi prządka [59 XXV 46]. W podaniu kaszubskiem zespoliły się te różne motywy w jedną całość.
Pewne ślady kultu księżyca wyrażają się w następujących pozdrowieniach [Biegeleisen 9 504—505]: w Lubelskiem w celu uchronienia się od bólu głowy modlą się do księżyca na nowiu, mówiąc po trzykroć pacierz i dodając potem: Witaj księżycu nowy! Niech nas nie bolą głowy!
Formułka ta brzmi nieco pełniej w Łęczyckiem:
Witajże, witaj miesiączku nowy,
Zachowaj mnie Boże od bolenia głowy.
Tobie szczęście i koruna
A mnie zdrowie i fortuna!
Zdrowaś Maryja!
W Poznańskiem [Kolberg 53 XV 5] zaleca lud temu, kto widzi księżyc na nowiu i to na dworze, na polu, a nie w izbie, wymówić te słowa: „Witaj księżycu, niebieski dziedzicu, w Niebie korona, a na ziemi fortuna i szczęście!“ W ten sposób ubogi może osiągnąć dostatki, kawaler lub panna dobry ożenek itd.
Nadto lud polski uzależnia rozmaite swe czynności od księżyca. Dlatego w czasie przybywania księżyca rozpoczyna się i dziś takie czynności, które w następstwie mają się rozwijać pomyślnie, np. zasiewy, a natomiast podczas ubywania księżyca, to jest po pełni aż do ostatniej kwadry, podejmuje się takich robót, które mają na celu usunięcie czegoś niepożądanego [Biegeleisen 9 507]. Także przepowiednie pogody opiera lud polski powszechnie na księżycu.
mleczna
i tęcza
Słowińcy wierzą, że tęcza pije wodę z morza, błota lub jeziora [68 III 647]. Jeden koniec tęczy pije z jednego jeziora, drugi zaś z drugiego. Poczem tęcza wodę tę wciąga w obłoki i stąd później pochodzą różne opady. Lud podkarpacki uważa tęczę za istotę żyjącą, która kąpie się w rzekach, zanurzając się w nich obiema szyjami. Wedle ludu polskiego tęcza pije wodę z potoka, również jednak ze stawów, jezior i rzek. Dlatego w Łukowskiem nazywali ją Pijawą, a na zachodzie Dągą [Biegeleisen 9 551].
i pioruny
roślin
W opowieściach kaszubskich mamy przykłady metamorfozy ludzi w rośliny. Taki charakter ma podanie o powstaniu nazwy Chmielna. oto dwoje młodych pokochało się, a że nie mogli się pobrać, pomarli ze zmartwienia. Pochowano ich po obu stronach kościoła, a zczasem wyrosły z dwu serc po tej i po tamtej stronie cmentarza dwa chmiele, które w górze nad kościołem się zrosły, a tak od tych dwu chmieli wyrosłych powstała nazwa Chmielno [64 I 70]. Motyw ten, powszechny w całej Europie, nie jest obcy także Polsce [Biegeleisen 9 488—489].
Niektórym roślinom przypisują Kaszubi wogóle cudowne właściwości, szczególnie wtedy, gdy są poświęcane na Matkę Boską Zielną. Między innemi noszą do kościoła piołun, bylicę, rumianek, stokroć i macierzankę [Gulgowski 48 33]. każde z tych ziół można znaleźć także w wiankach z innych okolic Polski [92 VI 226; Fischer 35 164]. Pewne rośliny uchodzą za djabelskie, co nawet uzasadnia zawsze jakaś opowieść. Taką rośliną należącą do djabła jest oset zarówno u Kaszubów [Gulgowski 47 177], jak w Lubelskiem [Pleszczyński 70 154] i u ludu wielickiego [61 IV 110]. Tak samo pokrzywę uważa się za twór djabelski wedle przekonania kaszubskiego [Gulgowski 47 177], lubelskiego [Pleszczyński 70 101] i wielickiego [61 110].
właściwości
zwierząt
Wiele przesądów nawiązują Kaszubi do rozmaitych innych ptaków, jak dzięcioł, kukułka, mysikrólik [59 VIII 311] i kura [Gulgowski 47 180]. Na uwagę zasługuje, że Słowińcy nazywają koguta także piojoch [Lorentz 57 902], a więc tak jak na zachodniem Mazowszu i w ziemi dobrzyńskiej [75 VIII 88], a nie kur jak zwykle na Kaszubach.
o anatomji
i fizjologji
ludowa
Sama forma obliczenia się jest na Pomorzu bardzo stara, bo dokumenty pomorskie, sięgające roku 1176 i późniejsze [68 III 427], a także polskie źródła historyczne z XIII wieku wspominają o daninie zwanej narzazem, właśnie od znaków rzezanych w drewienkach obliczeniowych, jak tego dowodzi dokument mazowiecki z roku 1295, w którym wyraźnie podkreślono: pro incisione quoque, quod narzaz dicitur [Balzer 7 41]. Nazwa karby tak w Polsce jak u Kaszubów jest późniejsza, która weszła w miejsce dawnych narzazów. System takich narzazów czy karbów służy w Polsce do podwójnego karbowania, a wówczas listewkę drewnianą przecina się wzdłuż łamanej linji i na takiej potem razem składanej listewce zaznacza się pewien rachunek dotyczący wzajemnego obliczenia. Takie listewki nazywa się bierkami [Ciszewski 28 III 113—134].
o dzwonach
Lud nasz uważa dzwon jakby za istotę żywą i ma do swych dzwonów wielkie przywiązanie, czego dowodzi fakt z Sierakowic koło Kartuz, że tamtejsi chłopi zakopali przed Niemcami dzwony, a dopiero po wojnie je odkopali i uroczyście wprowadzili do kościoła [Sobieski 83 233]. Podobne wypadki znane są z innych obszarów Polski. Z tego też powodu kaszubskie opowiadania o dzwonach nawiązują często do Szwedów rabujących dzwony kościelne, które w czasie przejazdu przez jezioro wpadają do głębiny i tam pozostają, jęcząc żałośnie, zwłaszcza w czasie Zielonych Świątek. Nie brak też, podobnie jak w Polsce, licznych opowiadań o zatopionych skarbach, o zaczarowanych zamkach i zaklętych kamieniach.
o madeju
Bierzta a rzutta na Remiaszowe łoże,
Gdze same brzetwe e noże.
W innych odmiankach zbój wogóle żadnej nazwy nie posiada, ale zasadnicze wątki są zupełnie zgodne z odmiankami polskiemi tego podania [90 II 810; Lorentz 58 420, 577, 731; Andrejew 4 18—19]. Jak podanie było popularne, świadczyć może o tem fakt, że polskie opracowanie poetyckie tego wątku stało się na Kaszubach pieśnią ludową [46 1911, 68—70].
o charakterze
wędrownym
i legendy
Nie brak też legend o niektórych Świętych i o wędrówkach Pana Jezusa po świecie, zwłaszcza ze św. Piotrem. Niektórzy święci cieszą się szczególnym kultem wśród rybaków kaszubskich, jak np. św. Antoni [74 1889, 383]. Ciekawa jest legenda o św. Krzysztofie z okolic Rumji [Stelmachowska 84 228]. Podobne legendarne opowieści spotyka się w zbiorach polskich [Grajnert 44].
Wreszcie bardzo częste są w Polsce opowieści o naiwności sąsiedzkiej, które mają charakter wędrowny i stosowane są raz do Helu lub Pucka, raz do Pacanowa, Kulikowa czy Osieku [Nadmorski 65 33].
pobożne
Duszka z cala wjelecala,
Zány rade se nie dzala,
Doczal jej sa janiól z nieba,
O witejże grzeszna doszko,
Chwatej sie sa moich krzidel
Pobieżyszma do raja, i t. d.
Pieśń ta znajduje się już w XV wieku w rękopisie wrocławskim „Skargi umierającego“ i zaczyna się zupełnie analogicznie:
Dusza z ciała wyleciała,
Na zielonej łące stała,
Stawszy silno zapłakała.
Dopiero św. Piotr ratuje ją i wiedzie do „rajskiego, do królestwa niebieskiego“ [Wierczyński 89 93]. Pieśń tę śpiewają do dziś dziady w czasie pogrzebu lub stypy [Bystroń 18 133], zwykle w formie:
Wyleciała dusza z ciała
Nie wiedziała, gdzie paść miała,
Padła na zielonej łące,
Krzyczy, płacze, składa ręce i t. d.
Rozmaite odmiany tej pieśni znane są więc na Kaszubach, w Łęczyckiem, na Mazowszu, na Podlasiu, w Międzyrzeckiem, u ludu nadrabskiego, w Kieleckiem, Kaliskiem i Lubelskiem [Fischer 38 216—217].
Uej żeglarze, żeglo że calou nocką pue muerze,
Jegże jo mom żeglovac, cze natchuedzi cemno noc?
Zapol swieczkę, albue dwie, przeżeglo że tu do mje.
Podobnie powiada pieśń mazowiecka [Bystroń 16 81]:
I ujrzała żeglarza,
Co żegluje do morza,
Zapal świece albo dwie,
Bo żeglarczyk utonie.
Już J. Patock wykazał, że ta kaszubska piosenka znana jest w całej Polsce — od Bałtyku po Karpaty [46 VIII 16-22].
Inny fragment tego balladowego motywu podaje pieśń z powiatu puckiego [Lorentz 58 815—816]:
Przisnilo są Anuli w komorze leżonci
że widziala Jaszunka po morzu plinonci
Ach ribaci, ribaci, dla Boga żiwego,
nie widzelisce wi tam Jaszulinka mego?
Mi widzieli, widzieli, ale nieżiwego
postrot morza plinonci mieczem przebitego.
Wiskoczila Anula z okna wisokego
A wirwala ostri miecz z cala Jaszkowego.
Wirwala go wirwala, sama są przebila,
swoje mile serduszko na wodą puscila.
A oto odmianka krakowska [Bystroń 18 37] tej pieśni:
Śniło się Marysi na łóżku leżącej,
Że jej Jasio utonął przez morze płynący,
Rybacy, rybacy, przez Boga żywego,
Czyście nie widzieli Jasinka mojego?
Widzieli, widzieli, ale nieżywego,
W środku morza płynącego, mieczem przebitego.
Skoczyła Marysia z brzegu wysokiego
I wyrwała miecz ostry z boku Jasiowego.
Wyrwała, wyrwała i w siebie go wbiła.
Wiele poezji zawiera także pieśń kaszubska [Lorentz 56 119] o ułanie, który ratował tonącą dziewczynę i sam przytem utonął, a potem wiernemu koniowi poleca:
Nie powiadaj ojcu, matce,
że ja ci utonął
Le ty rzeczy ojcu matce
że ja się ożenił!
Nie powiadaj że nikomu, żem ja utonął,
Ale powiedz wierny koniu, żem się ożenił.
miłosne
i tragiczne
W innej pieśni kaszubskiej (Nadmorski 65 155) kochanek porzuca dziewczynę, gdyż:
Wczoraj byłem pod łeczenkiem twojem,
A tes miała inszego...
Piosenka ta, znana powszechnie w Polsce [Bystroń 18 52], zaczyna się od słów:
Kiedym ja szedł od mojej dziewczyny,
Miesiąc świecił wysoko i t. d.
Również rozdźwiękiem między kochankami kończy się piosenka z okolicy Kartuz [Nadmorski 65 101]:
W polu ogródeczek, w polu malowany
A któż go wemalował, mój Jaszek kochany i t. d.
Podobnie zaczynają się rozmaite pieśni polskie [Gloger 41 92]:
W polu ogródeczek, w polu malowany i t. d.
Bardziej refleksyjny charakter ma piosenka z Wdzydz, w powiecie kościerskim [Lorentz 58 819; 66a III 221; Lorentz 56 116] o kochankach wędrujących i śpiących w ciemnym lesie. Zaczyna się od słów:
Zielona łączka, modry kwiat,
Wędrujże dziewczę ze mną w świat.
Jakże mam z tobą wędrować?
Będą się ludzie dziwować.
Lej te ptoszku, skowroneczku, wesoko letosz,
Powiedz ze mnie nowineczkę, gdzie se łebrocosz.
Powiem jo ce nowineczkę, ale nie dobrą,
Że z tą twoją najmilejszą do slebu jadą.
Polskie odmianki [Gloger 41 143] mają zwykle następujący początek:
A ty ptaszku, krogulaszku, wysoko latasz, wysoko latasz,
Powiedzże mi nowineczkę, gdzie się obracasz, gdzie się obracasz?
Powiem ci ja nowineczkę, ale nie dobrą, ale nie dobrą,
Że już z twoją najmilejszą do ślubu wiodą, do ślubu wiodą.
Tragiczny charakter ma pieśń o Jasiu, mordercy Anusi, której śmierć mści potem jej brat. W Chwaszczynie, w powiecie wejherowskim [Lorentz 58 816] pieśń ta zaczyna się od słów:
Przijachau Jaszinjek z daleki kraini,
Namówiu Anulą do swoji rodzini.
Odmianki polskie [Gloger 41 213] są z kaszubską jak najzupełniej zgodne, różnią się jedynie jak zwykle tem, że polska Marysia czy Kasia zmienia się na kaszubską Anulę
humorystycz-
ne
Łoeżenieł se wróbel z kawką,
Cztery mile za Warszawką,
Wszetkoe ptóstwoe póprószele,
A łoe sowie zabóczele itd.
Podobnie śpiewa lud w Poznańskiem [Karłowicz 51 II 325] i w Krakowskiem [Kolberg 53 VI 215], jak o tem może świadczyć choćby pierwsza zwrotka:
Z tamtej strony za Warszawą
Ożenił się wróbel z kawą,
Wsyćkich ptasków zaprosili
A o sowie zabacyli itd.
Również komiczny charakter ma następująca kaszubska [Cenôva 23 105] kołysanka:
Poszła njevjasta s kuroszkę do mjasta,
Bo ji njechcił reno pjôc.
Zapjeł ji na drodze, wuceszyła sę srodze,
Pój kurósku do domu pjôc.
Motyw ten znajduje się już w zbiorze polskich „Pieśni i tańców“ z roku 1614 [59 XXIII 117], a potem w pieśniach ludowych w Łęczyckiem, na Górnym Śląsku, wreszcie w ziemi malborskiej [Łęga 60 157].
Charakter komiczny posiadała również piosenka z Izbicy [76 XXII 236]:
Tanca ryba z rekom,
Zelena pietraszka z pesternekom
Cebulka sa ne modze dzeujewa
Jak zelena pietraszka tancowac mojegła.
Piosenka ta znana także w ziemi malborskiej [Łęga 60 156] oraz w Małopolsce zachodniej, gdzie ma następującą formę [59 III 159, V 358, VI 154]:
Tańcowała ryba z rakiem
A pietruszka z pasternakiem
Cebula się dziwowała
Że pietruszka z pasternakiem tańcowała.
Charakter satyryczny ma również pieśń wyśmiewająca drobną szlachtę kaszubską [Bystroń 18 60—61] w następujących wierszach:
Co się stało przed laty, był jeden Kaszeba bogaty,
Łuskały się na nim prześliczne szaty,
Koszuleczka muszlinowa, kształtem drelichowa
Dratwami szeto itd.
Pieśń ta opiera się w zupełności na podobnej piosence o Mazurach:
A jestem ci ja Mazur bogaty,
Błyszczą się na mnie prześliczne szaty,
Koszuleczka dreliszkowa,
Taka niby batystowa,
Dratwami szyta itd.
żołnierskie
i historyczne
W kotłe, bębne uderzeli, na łejenke nakazeli,
Jeche bem je na łejenkę, be mnie kto konika łebsodłał
Starsze sestra usłyszała, konika mu łebsodłała.
A te dregie weprowedze, a te trzece miecz podaje.
Inne polskie odmiany [Bystroń 18 75] mają brzmienie prawie takie same:
W bębny kotły zabębnili
Na wojenkę zatrąbili
Starsza siostra konia dała,
Sama mu go osiodłała itd.
Rzecz znamienna, że nawet tak rzadkie polskie śpiewki historyczne znalazły swoje echo na Kaszubach [Bystroń 18 100]. Niewątpliwie ułamkiem jakiegoś śpiewu obozowego jest śpiewka:
Wu Koscuszki dobre żece,
Bo dał talor na przepice!
do legend
Legendarny charakter ma pieśń kaszubska [Lorentz 58 810] o Panu Jezusie, co spotkał dziewczynę przy studni, prosił o wodę, przejrzał jej grzechy i wezwał do pokuty. Dziewczyna tak się długo spowiadała, aż się prochem rozsypała, a wreszcie:
Same zwone zazwonile a chorągwie poruszile,
Woltorze se odslonile, swjatlo swjece zapalilo.
Wśród polskich pieśni dziadowskich pieśń ta również jest dość powszechna [Gloger 41 241].
Powyższy przegląd najbardziej typowych pieśni świadczy, że naogół Lubelskie, Krakowskie, Wielkopolska, Kujawy, Kociewie i Kaszuby nie wiele różnią się pieśniami między sobą, a niektóre z tych śpiewek płyną jakby z flisakami od Śląska do Gdańska.
Na przysłowia kaszubskie zwrócił uwagę w roku 1847 pierwszy A. Mosbach, który na podstawie informacyj Florjana Ceynowy w swej pracy p. t. „Wiadomość o Kaszubach“ (Rkp. Ossol. 2247) podał kilkadziesiąt przysłowi i przypowiastek. Drukiem ogłosił przysłowia kaszubskie pierwszy K. Wł. Wójcicki w roku 1856 również na podstawie zbiorów Ceynowy, aż wreszcie już sam Ceynowa w roku 1866 ogłosił kaszubskie przysłowia w wydawnictwie p. t. „Skorb Kaszebsko-slovjnskje move“.
Przysłowia kaszubskie są przeważnie podobne nietylko do polskich, ale wogóle do europejskich. Niektóre jednak mają charakter lokalny, o ile np. łączą się z pewnemi obrzędami kaszubskiemi. Taki regjonalny typ posiada powiedzenie kaszubskie: sprawieł won mu dégus, które nawiązuje do znanego zwyczaju oblewania się w poniedziałek wielkanocny [Bystroń 20 137—138]. Natomiast zarówno w polskich, jak kaszubskich przysłowiach odgrywa znaczną rolę Gdańsk, czyto przez swe bogactwo, lub dobrą wódkę, lub przez strojność swych mieszczek, czy wreszcie przez zbytnią wymowę Gdańszczanek, wyrażoną w kaszubskiem przysłowiu, że jemu tak gęba lata, jak gdański babie. Ze starym klasztorem Cystersów w Oliwie pod Gdańskiem łączy się powiedzenie: „Bodajeś nie miał chleba inszego, jak w Oliwie“, nawiązując do legendy o chlebie, który cudownie zmienił się w kamień, gdyż właściciel jego nie chciał się podzielić z głodną kobietą.
Rozmaite inne przysłowia kaszubskie, jak: robota nje je zając; panskie oko konia tuczy; gdzie nie dasz grosza, tam nie tkaj nosa; człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi; żyje jak pączek w maśle, itd. [Lorentz 56 112] można wszystkie znaleźć w zbiorach polskich przysłowi.
gospodarcze
w przysło-
wiach
Prócz takich wskazań gospodarczych, związanych z pewnemi specjalnemi dniami kalendarzowemi, znajdują się także ogólne rymowane przepisy gospodarcze. Tak np. w związku z sianiem grochu powiadają Kaszubi w powiecie kartuskim: „chto groch sieje w marcu, ten go gotuje w garcu, chto groch sieje w łżekwiecie (kwietniu), ten go gotuje w zemie i w lecie, chto groch sieje w maju, ten go gotuje w jaju“ [94 IV 358]. Podobne powiedzenie znane jest w Osieku, w powiecie starogardzkim, a także w powiecie grudziądzkim i wąbrzeskim [Stelmachowska 84 117]. Zupełnie tak samo mówią w Jasielskiem: „Kto sieje groch w marcu, będzie go zbierał w garncu, a kto w maju, będzie go zbierał w jaju“ [Sarna 77 37]. Przykładów takich analogji możnaby przytoczyć wiele.
Zagadka kaszubska z Wdzydz mówi o cebuli: Maluscy, okrągluscy, jak kto ruszi, płakać musi [Gulgowski 47 132]. Podobne są inne polskie zagadki, np. z ziemi malborskiej: „Idzie chłop z Rusi, ma sto kożuchy, a kto go poruszy, płakać musi“ [Łęga 60 208]. Zagadka ta znana także w Małopolsce i Siedleckiem [92 VII 81, XVII 207; 61 IV 211].
O skrzypcach powiada kaszubska zagadka: W lese rosło, lesty miało, przyszło do dom zaspiewało [Gulgowski 48 102]. W odmiance górali beskidowych zagadka ta brzmi: „W lesie było, liście miało, przyszło do wsi, zabecało“ [92 VII 91]. Zupełnie podobne są małopolskie zagadki o basach [92 XVII 206].
Albo też ma ta zagadka charakter obrazu pełnego przenośni. Np. o życie mówią Kaszubi: Czerwone se narodziło, zelone se nachodzyło, biołe było scante i do grobu wzante [Gulgowski 48 102]. Zupełnie taką amą zagadkę zna lud w powiecie radzyńskim: „W cerwieni się narodziło, w zieleni się nachodziło, a w bieleni sciente i do grobu wziente“ [61 IV 215].
Równie pomysłowa jest zagadka o makówce: Rosnie róża wposród morza, a mogę przysąc, że ma tysąc [Gulgowski 48 102]. Podobne zagadki znane są w ziemi malborskiej [Łęga 60 209] i w Małopolsce [92 XVII 224—225].
O rzeszocie mówi zagadka kaszubska: W lese scante, w domu zjatne, w stodole se nalegało, po klepisku nabiegało [Gulgowski 48 102]. Również rzeszota dotyczy podobna zagadka z ziemi malborskiej [Łęga 60 208], a natomiast sita w powiecie radzyńskim [61 IV 214] i w Małopolsce [92 XVII 240].
Charakter przenośni ma także zagadka o grzmocie: Reczi wół za sto gór, za tesąc jezor [Lorentz 56 112]. Na innych obszarach Polski zagadka ta znana w formie zupełnie podobnej [92 XVII 215].
Wogóle do wszystkich zagadek i łamigłówek kaszubskich można przytoczyć polskie odmianki prawie dosłownie się powtarzające. Nieraz można zauważyć to nawet w rozmaitych dowcipnych rymach, jakkolwiek ten rodzaj drobnej twórczości ludowej posiada charakter bardziej lokalny.
i maszkary
Tak więc na obszarze kaszubskim, podobnie jak w Polsce, widowiska dramatyczne szczególnie częste są w okresie świąt Bożego Narodzenia, przyczem spotyka się tu wszelkiego rodzaju widowiska, jakie znamy z innych obszarów Polski. Istnieje więc i teatrzyk obnośny ze sceną Bożego Narodzenia i figurkami, zwany szopką, chodzą też tak zwane Herody czyli jakby trupa aktorska, która odgrywa niby teatralną manierą resztki dawnych misterjów. Z temi widowiskami o charakterze kościelnym, podobnie jak w Polsce, łączą się maszkary zwierzęce, znane u nas jako chodzenie z koniem, turoniem czy niedźwiedziem. Nadto, tak jak w całej Polsce, chodzą chłopcy z gwiazdą [Fischer 35 189—190].
Maszkary chodzą na Kaszubach także w okresie zapustnym, co można zauważyć i na innych obszarach polskich. Pewien charakter widowiska ma degus urządzany w drugie święto Wielkanocy, kiedy to chłopcy chodzą po domach, biją domowników rózgami wierzbowemi. Niekiedy do tej czynności przebierają się za dziady i cyganów [Stelmahcowska 84 127].
kani
Ziemia kaszubska, mimo swego ubóstwa, posiada wiele objawów sztuki ludowej. Zamiłowania artystyczne ludu zaznaczają się w budownictwie, szczególnie w ozdobach nadszczytowych i podcieniach. Ozdoby nadszczytowe zarówno te, które nazywa się pazdurami, jak i o kształcie śparogów, odznaczają się rozmaitością i pomysłowością, która jednak w niczem nie wybiega poza analogiczne objawy tej sztuki na innych obszarach Polski. To samo można powiedzieć o profilach słupów w kaszubskich domach podcieniowych.
na drzewie
i szkle
Jeszcze w połowie ubiegłego stulecia zdobiły chatę kaszubską malowanki wykonywane wprost na bielonej ścianie. Na podstawie różnych wzmianek można przypuścić, że Kaszubi malowali dawniej modrą farbą obrazy i kwiatowe ornamenty wprost na bielonej ścianie domu [Gulgowski 47 44]. Był to więc zwyczaj zupełnie analogiczny do tego, jaki spotykamy na prawym brzegu Wisły, poniżej Krakowa, w powiecie dąbrowskim. O ile te malowidła w izbie kaszubskiej zaginęły dawno już bezpowrotnie, znacznie dłużej trwały obrazy na szkle. Na wszystkich ścianach skośnie zawieszone, ogólnopolskim zwyczajem pod pułapem, tworzyły dookolną galerję głównej izby. Za te obrazy, tak jak w każdej izbie polskiego chłopa, były poutykane rozmaite zioła poświęcone na matkę Boską Zielną [Seweryn 78]. O ile można sądzić na podstawie zachowanych obrazków kaszubskich, miały one na szkle podlepione drzeworyty, cięte prymitywnym kozikiem i odciskane niezbyt czystym przyrządem. Drzeworyty te posiadają najlepiej tłoczone twarze, bo kontury ich nie podkreślane farbą, miały tłumaczyć właściwą treść obrazu. Zwykle drzeworyty wycinano śladem konturu popiersia świętego i takie wycinki nalepiano klejem na szkło, aby uzyskać więcej wolnego pola na odręczne ornamentacje kwiatowe: tulipany i róże [Seweryn 78]. Kaszubskie obrazy na szkle nie posiadają żadnych wyraźnych znamion, odróżniających je od analogicznej produkcji innych ziem Polski, owszem wykazują dużo pokrewieństwa z góralskiemi malowidłami, zwłaszcza w budowie, typie i zastosowaniu ornamentu. Szczególnie zaś dla polskich obrazów na szkle (Orawa, Podhale, Pokucie, Wołyń, Kaszubi) znamienne jest sporządzanie obrazu przy pomocy podkładania pod szkło ryciny, lub wycinka drzeworytu ludowego, czego nie spotykamy w innych ośrodkach tego rodzaju sztuki ludowej [Seweryn 69 XXX 148].
Pułap izby kaszubskiej przystrajały niegdyś gołąbki (ryc. 18 a), które są tak charakterystyczne dla izby polskiej, a w kształcie szczególnie zbliżonym występują w izbie huculskiej (ryc. 18 b). Dekorację izby uzupełniały wreszcie miski swojskiego wyrobu, oraz zagraniczne talerze, ustawiane na policach i szelbiągach, forma również całej Polsce właściwa.
świeckie
i kościelne
Ludowa muzyka kaszubska nie była dotąd jeszcze przedmiotem prawdziwie naukowych poszukiwań, względnie wyniki badań nie zostały ogłoszone, dlatego nie można w tej chwili ustalić pokrewieństwa melodyj kaszubskich i polskich. Istnieje ono niewątpliwie tak ze względu na takie samo podłoże etniczne, jak z powodu wielkiego zainteresowania dla polskiej pieśni ludowej Gdańszczan, którzy skrzętnie wpisywali w swe lutniowe zbiorki polskie pieśni ludowe, polskie tańce, a później także polonezy [Chybiński 26].
muzyczne
Pasterze kaszubscy trąbili dawniej na rogach lub na tak zwanych bozunach, wyrabianych z drzewa olszowego lub brzozowego [64 II 96—98]. Mimo że ten instrument nazywa się bozuna [Lorentz 57 19] niewątpliwie z niemieckiego Posaune, to jednak forma jego przypomina bardzo polską ligawkę, występującą szczególnie na obszarze Polski północno-wschodniej [Karłowicz 51 III 36]. W związku z pasterstwem kaszubskiem godzi się też podkreślić, że dawniej istniał tu dzwonek drewniany, zwany kleczka. Była to klekotka drewniana o trzech sercach, zawieszana na szyi bydłu pasącemu się w lesie [68 III 400]. Wiadomo zaś, że taki dzwonek drewniany jest charakterystyczny dla Polski i wogóle dla pewnych obszarów wschodniej Europy, w przeciwieństwie do niemieckiego dzwonka metalowego [Chybiński 27 IV 3, 50].
Pas gałgan bedło, gałganka owce,
Chciał gałgan gałganke, ona go nie chce...
i przechadzają się w pląsach. Gdy zwrotka się kończy, owczarz stuknie pałką w podłogę, dziewczęta i chłopaki rozchodzą się i ustawiają w dwa rzędy twarzami do siebie. Owczarz staje na środku i zaczyna się pełna wesołości sprzedaż owieczek (t. j. dziewcząt). Wreszcie targ kończy się, owczarz rzuca pałkę na ziemię i bierze jedną owcę. Każdy z chłopaków szuka pary, a kto jej nie znajdzie, zostaje owczarzem. Muzyka gra i taniec idzie dalej [Gulgowski 48 105—107].
Taniec ten, zwany owczarkiem, znany jest także w Radomskiem [Kolberg 53 XXI 115, 116], Łęczyckiem [Kolberg 53 XXII 143, 242], Lubelskiem [Kolberg 53 XVII 19, 59], oraz w powiecie kutnowskim [90 VIII 691]. Również piosenka kaszubska, śpiewana przy tym tańcu, znana jest w Poznańskiem [Kolberg 53 XII 283]:
Pas gałgan bydło, gałganka owce,
Chciał gałgan gałganki, gałganka nie chce.
Do dawnych tańców kaszubskich zalicza się także szewca i gołąbka [Gulgowski 48 107—109]; w powiecie morskim w okresie zapustnym tańczą rybacy rozmaite tańce około niewodu. Charakter lokalny ma tańczony wówczas przez rybaków wiwat, który polega na zręcznem tańczeniu z kuflem piwa w ręku [Stelmachowska 84 99].
Kaszubskie gry i zabawy, podobnie jak polskie, łączą się nieraz z obrzędem, pieśnią i tańcem, i jakkolwiek obecnie mają charakter dziecinnych zabaw, w niedawnej jeszcze przeszłości były zabawami nietylko dzieci, ale i starszych.
Również w dziale gier i zabaw można zauważyć uderzającą zgodność tych objawów kultury ludowej na Kaszubach i w Polsce, nawet w najdrobniejszych szczegółach.
dziecinne
Tak pon jedze po obiedze,
A tak żed, a tak żed, a tak żed!
Natomiast starsze rodzeństwo bawi się chętnie z siostrzyczką lub braciszkiem w ten sposób, że biorą jego rączkę, niby mieszają na dłoni „kaszę“, potem zaś, chwytwając za paluszki, mówią:
Tak meszka krupki warzyła, warzyła,
Temu dała, temu dała,
Temu łepek urwała — fur — fur — do lasa!
Te dziecinne wierszyki kaszubskie [Gulgowski 47 94—95] znane są w całej Polsce w formie prawie dosłownej.
Dawniej starsi chłopcy kaszubscy bawili się bardzo chętnie kulaniem w kranga. Gra polegała na tem, że dwie partje ustawiały się w odległości 40 do 80 metrów i oznaczały swój postój znakiem. Każdy posiada pałkę drewnianą, a los rozstrzyga, która partja zaczyna. Jeden z grających rzuca krążek w ten sposób, że toczy się potem dalej. Druga partja usiłuje krąg zatrzymać pałkami lub przez uderzenie cofnąć. Miejsce, gdzie krąg pozostaje, oznacza nową granicę partji. Jeżeli jedna partja drugą ze swego miejsca wyprze, uważa to jako wygraną. Dawniej całe wioski rozstrzygały swe siły przy kulaniu kręga, a więc jakby pewnego rodzaju hokeja [Gulgowski 48 99]. Grę tę uprawiają chłopcy wiejscy rozmaitych okolic Polski [Piasecki 69 204—205].
Nadto wśród gier kaszubskich spotyka się t. zw. odbijanie pchły, nie będące niczem innem jak ogólnopolską kiczką [Piasecki 69 205]. Zarówno Kaszubi [Gulgowski 48 98—99] jak Słowińcy [Lorentz 57 1124] znają zabawę zwaną świnką, która polega na tem, aby małą kulkę lub inny okrągły przedmiot przez uderzenie kijem wpędzić w małą jamkę. Gra ta jest powszechna w całej Polsce [Piasecki 69 203].
Prócz tego istnieją gry chłopców polegające na mocowaniu się, zwane barki [68 III 360]. Rozmaite takie gry z mocowaniem się znane są także w Polsce [Piasecki 69 164—165].
Charakter takiego korowodu ma zabawa kaszubska w t. zw. budowanie mostu [Gulgowski 47 128], zwane na innych obszarach Polski jaworem lub mostem. Dziewczęta, podobnie jak w całej Polsce, bawią się w budowanie mostu i śpiewają:
Jawor, jawor, jaworowi ludzie
Co we tam robice?
Robiemy, robiemy, mostek budujemy itd.
Zabawa ta powszechna jest w całej Polsce [Piasecki 69 62—63], tak np. na Kujawach [Kolberg 53 III 220, 221], w Poznańskiem [Kolberg 53 XI 208], w Ropczyckiem [92 XIV 135] i t. d.
Niektóre zaś z polskich zabaw ludowych, jak np. ogroduszek [Piasecki 69 66—67], przy którym śpiewa się pieśń:
W polu ogroduszek, w polu malowany,
A któż go malował? Jasieniek kochany.
znany jest na Kaszubach, podobnie zresztą jak i w Polsce, jedynie pod postacią pieśni [Nadmorski 65 101].
Takich analogij możnaby przytoczyć jeszcze bardzo wiele, ale już tych parę przykładów wystarczyć może do stwierdzenia, że dzieci kaszubskie znają oddawna takie same gry i zabawy, jak dzieci w reszcie Polski.
kultur
Wiele kaszubskich elementów kulturowych można znaleźć także u innych Słowian, ale w formie nie tak bliskiej, jak u Polaków.
kultury
kaszubskiej
„Straciliśmy porty nasze, byt kraju i dostatki handlowe, nawała germanizacji zewsząd nam grozi i na nas naciera. Otuchą wśród ciemni dzisiejszej próby napełnia wytrzymałość tych ubogich rybaków, wiernych i wierzących, którzy się ani zlutrzyć, ani zniemczyć nie dali. Rosną oni w liczbę, utrwalając prawa polskie do Bałtyku, a na widok ich stałości, ich wierności tradycji przodków, nasuwają się porównania zaczerpnięte z Ewangelji, a ukrzepiające w dobrej nadziei. Wszakże rybacy ongi zdobyli świat Prawdzie, czemużby rybacy nie mieli zachować dla polskiej mowy i ducha nadbałtyckich wybrzeży. Z ziarnka gorczycznego wielkie wyrasta drzewo: kto wie, jakiem będzie jeszcze przeznaczenie tej rybackiej drużyny, sprawującej kresowe czaty naprzeciw ujścia koronnej Wisły, na wąskiem paśmie ziemi czysto polskiej, jak ich dusze, urosłe z piasku Mazowsza, niesionego wiślaną falą aż daleko w morze ku ostatnim warowniom dawnej Rzeczypospolitej. W miejsce zniknionych fortów, może jeszcze silniejszą strażą okażą się być te proste serca, zarówno wierne przeszłości, jak wieczności. Zapuścili oni polską kotwicę w polskiem niegdyś morzu, a to godło nadziei dobrych w nich znalazło strażników.“
1. ABRAHAM WŁ.: Zawarcie małżeństwa w pierwotnem prawie polskiem. Lwów 1925.
2. ADAMETZ L.: Hodowla ogólna zwierząt domowych. Kraków 1925.
3. ADAMETZ L.: Studien über das polnische Rotvieh. Wien 1901.
4. ANDREJEV N. P.: Die Legende vom Räuber Madej. Helsinki 1929.
5. ART POPULAIRE, Travaux artistiques et scientifiques du 1-er Congrès International des arts populaires. T. I—II. Paris 1931.
6. BACHMANN A.: Dach w słowiańskiem budownictwie ludowem. Lwów 1929.
7. BALZER O.: Narzaz w systemie danin książęcych pierwotnej Polski. Lwów 1928.
8. BARTHEL DE WEYDENTHAL M.: Uroczne oczy. Lwów 1922.
9. BIEGELEISEN H.: U kolebki. Przed ołtarzem. Nad mogiłą. Lwów 1929.
10. BIEGELEISEN H.: Lecznictwo ludu polskiego. Kraków 1929.
11. BIEGELEISEN H.: Matka i dziecko w obrzędach, wierzeniach i zwyczajach ludu polskiego. Lwów 1927.
12. BIEGELEISEN H.: Wesele. Lwow 1928.
13. BIEGELEISEN H.: Śmierć w obrzędach, zwyczajach i wierzeniach ludu polskiego. Warszawa b. r.
14. BOLTE J, — POLIVKA G.: Anmerkungen zu den Kinder- und Hausmärchen der Brüder Grimm. Bearb. v. J. Bolte u. G. Polivka. Bd. I—V. Leipzig 1913-1932.
15. BRÜCKNER A.: Słownik etymologiczny języka polskiego. Kraków 1927.
16. BYSTROŃ J. ST.: Polska pieśń ludowa. Wybór. Kraków 1920.
17. BYSTROŃ J. ST.: Nazwiska polskie. Lwów 1927.
18. BYSTROŃ J. ST.: Pieśni ludu polskiego. Kraków 1924.
19. BYSTROŃ J. ST.: Nazwy i przezwiska polskich grup plemiennych i lokalnych. Kraków 1925. Prace i materjały etnograficzne IV.
20. BYSTROŃ J. ST.: Przysłowia polskie. Kraków 1933.
21. BYSTROŃ J. ST.: Słowiańskie obrzędy rodzinne. Obrzędy związane z narodzeniem dziecka. Kraków 1916.
22. BYSTROŃ J. ST.: Zwyczaje żniwiarskie w Polsce. Kraków 1916.
23. CENÔVA FL.: Skorb Kaszebsko-słowjnskje move. Świecie 1868.
24. CHĘTNIK A.: Bursztyniarstwo na Kurpiach. Nowogród 1927.
25. CHMIELOWSKI B.: Nowe Ateny T. I — IV, 1753 — 1756.
26. CHYBIŃSKI A.: Muzyka polska w dawnym Gdańsku. Kurjer lit. nauk. Dodatek do n-ru 182 Il. Kurjera Codziennego z 1933 r.
27. CHYBIŃSKI A.: Dzwony pasterskie na Podhalu. Kraków 1925. Prace i materjaly Etnograficzne IV.
28. CISZEWSKI ST.: Prace etnologiczne I—III. Warszawa 1925—1930.
29. CZEKANOWSKI J.: Z badań nad zróżniczkowaniem morfologicznem dialektów polskich. Prace polonistyczne ofiarowane Prof. J. Łosiowi. 330—354. Warszawa 1927.
30. DĄBKOWSKI P.: Prawo prywatne polskie. T. I—II. Lwów 1910.
31. ER. = Encyklopedja rolnictwa, wyd. pod red. J. T. Lubomirskiego i i. T. I—V. Warszawa 1873—1879.
32. FEDEROWSKI M.: Lud okolic Żarek, Siewierza i Pilicy. T. I—II. Warszawa 1888.
33. FISCHER A.: Etnografja słowiańska. Zesz. 1—2. Lwów 1932.
34. FISCHER A.: Zarys etnograficzny województwa pomorskiego. Toruń 1929.
35. FISCHER A.: Lud polski. Podręcznik Etnografji Polski. Lwów 1926.
36. FISCHER A.: Rusini. Zarys etnografji Rusi. Lwów 1928.
37. FISCHER A.: Święto umarłych. Lwów 1923.
38. FISCHER A.: Zwyczaje pogrzebowe ludu polskiego. Lwów 1921.
39. FISCHER A.: Związek etnograficzny Pomorza z Polską. Pamiętnik Instytutu Bałtyckiego. S. Balticum. Zesz. III. 25—33. Toruń 1930.
40. FRANKOWSKI E.: Kalendarz obrzędowy ludu polskiego. Warszawa 1928.
41. GLOGER Z.: Pieśni ludu. Muz. opr. Z. Noskowski. Kraków 1892.
42. GLOGER Z.: Encyklopedja staropolska. T. I—IV. Warszawa 1900—1903.
43. GLOGER Z.: Rok polski w życiu, tradycji i pieśni. Warszawa b. r.
44. GRAJNERT J.: Legendy. Warszawa 1904.
45. GRISEBACH H.: Das polnische Bauernhaus. Berlin 1917.
46. GRYF, Pismo dla spraw kaszubskich. Rocznik I—IX. Kościerzyna — Kartuzy 1909—1933.
47. GULGOWSKI I.: Von einem unbekannten Volke in Deutschland. Berlin 1911.
48. GULGOWSKI I.: Kaszubi. Kraków 1924.
49. IEUJK = Zbiory etnograficzne Instytutu Etnologicznego Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie.
50. IKC = Ilustrowany Kurjer Codzienny. Ciekawe obrzędy pogrzebowe na Kaszubach. Nr. 140. 1933.
51. KARŁOWICZ J.: Słownik gwar polskich. T. I—VI. Kraków 1900—1911.
52. KLINGER W.: Obrzędowość ludowa Bożego Narodzenia. Poznań 1926.
53. KOLBERG O.: Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce. Serja I—XXIII. Warszawa 1865—1890.
54. KOLBERG O.: Mazowsze. Obraz etnograficzny. T. I—V. Kraków 1885—1890.
55. LS = Lud słowiański. T. I—II. Kraków 1929—1931.
56. LORENTZ F.: Zarys etnografji kaszubskiej. Pamiętnik Instytutu Bałtyckiego. S. Balticum. T. XVI. Toruń 1934.
57. LORENTZ F.: Slovinzisches Wörterbuch, Teil I—II. St. Petersburg 1908-1912.
58. LORENTZ F.: Teksty pomorskie (kaszubskie). Kraków 1924.
59. LUD, kwartalnik etnograficzny. T. I—XXXI. Lwów 1895—1932.
60. ŁĘGA WŁ.: Ziemia malborska. Kultura ludowa. Pamiętnik Instytutu Bałtyckiego. S. Balticum. T. X. Toruń 1933.
61. MAAE = Materjały antropologiczno-archeologiczne i etnograficzne. T. I—XIV. Krakóv 1896—1919.
62. MAKOWSKI B.: Sztuka na Pomorzu. Pamiętnik Instytutu Bałtyckiego. S. Balticum, T. IX. Toruń 1932.
63. MOSZYŃSKI K.: Kultura ludowa Słowian. Część I. Kraków 1929.
64. MVKV = Mitteilungen des Vereins für Kaschubische Volkskunde. T. I—II. Leipzig 1910-1913.
65. NADMORSKI (ŁĘGOWSKI J.): Kaszuby i Kociewie. Poznań 1892.
66. NAMYSŁOWSKI B.: Merki rybaków pomorskich. Rocznik Heraldyczny VII i odb. Kraków 1925.
66a Od naszego morza. R. I-V. Grudziądz — Wąbrzeźno — Gdynia 1929-1933.
67. ORLI LOT, Miesięcznik krajoznawczy dla młodzieży. Rok I-XV Kraków 1920—1934.
68. PF = Prace Filologiczne. T. III. BERKA AL. (Biskupski L.): Słownik kaszubski porównawczy. Warszawa 1891.
69. PIASECKI E.: Zabawy i gry ruchowe. Lwów — Warszawa. 1922.
70. PLESZCZYNSKI A.: Bojarzy międzyrzeccy. Warszawa 1892.
71. POBŁOCKI G.: Słownik kaszubski. Chełmno 1887.
72. PONIATOWSKI ST.: Etnografja Polski. Wiedza o Polsce. III. Warszawa 1932.
73. PRUFFEROWA M.: Rybołówstwo jezior trockich. Wilno 1930.
74. PRZEGLĄD POWSZECHNY. Krakow 1889.
75. RS = Rocznik slawistyczny. T. I—VIII. Kraków.
76. RTPN = Rocznik Tow. Przyjaciół Nauk Poznańskiego. T. XXII. Poznań 1896.
77. SARNA WŁ. ks.: Opis powiatu jasielskiego. Przemyśl 1898.
78. SEWERYN T.: Kaszubskie obrazy na szkle. Kurjer lit. nauk. Dodatek do n-ru 149 Il. Kurjera Codziennego z 1929 r.
79. SEWERYN T.: Kaszubskie złotogłowie. Kurjer lit. nauk. Dodatek do n-ru 333 I1. Kurjera Codziennego z 1930 r.
80. SEWERYN T.: Krakowskie skrzynie malowane. Kraków 1928.
81. SEWERYN T.: Z żywym kurkiem po dyngusie. Kraków 1928.
82. SKJ = Sprawozdania Komisji językowej Akad. Umiejętności w Krakowie. T. I—V. Kraków 1880—1894.
83. SOBIESKI W.: Der Kampf um die Ostsee. Pamiętnik Instytutu Bałtyckiego. S. Balticum. T. XIII. Leipzig 1933.
84. STELMACHOWSKA B.: Rok obrzędowy na Pomorzu. Pamiętnik Instytutu Bałtyckiego. S. Balticum. T. XII. Toruń 1933.
85. ŚLĄSKI B.: Rybołówstwo i rybołowcy na Wiśle dawniej i dziś. Warszawa 1917.
86. TETZNER FR: Die Slawen in Deutschland. Braunschweig 1902.
87. TREICHEL A.: Volkstümliches aus d. Pflanzenwelt bes. für Westpreussen. Danzig 1884.
88. UDZIELA M.: Medycyna i przesądy lecznicze ludu polskiego. Warszawa 1891.
89. WIERCZYŃSKI ST.: Średniowieczna poezja polska świecka. Kraków 1923.
90. WISŁA T. I—XX. Warszawa 1887—1920.
91. ZABORSKI B.: O kształtach wsi w Polsce i ich rozmieszczeniu. Kraków 1927.
92. ZBIÓR = Zbiór wiadomości do antropologji krajowej. T. I—XVIII. Kraków 1877—1895.
93. ZE = Zeitschrift für Ethnologie. Berlin.
94. ZIEMIA. T. I—XVIII. Warszawa 1910—1933.
95. ZSWP = Zwyczaje spadkowe włościan w Polsce. Cz. I—V. Warszawa 1929.
- ↑ Uwaga: Liczby podane w tekście tłustym drukiem w nawiasach ostrych [] oznaczają numer porządkowy dzieła w spisie literatury na str. 247. Liczby rzymskie odnoszą się do tomu, a liczby cienkie arabskie do strony cytowanych publikacyj.
- ↑ Porównaj odsyłacze J. Obrębskiego do Biegeleisena [10] wymienione pod hasłem trzy.