Pan Podstoli/Część I
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | Pan Podstoli | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
I. Gdym był raz w drodze około czasów żniwowych, trafiło mi się przejeżdżać przez wieś osiadłą i budowną. Widząc w niej karczmę porządną, lubo jeszcze było daleko do zachodu słońca, zajechałem tam na nocleg, a gdym się gospodarza pytał, kto tej wsi dziedzicem? Odpowiedział mi : Pan Podstoli. Kto tę karczmę zbudował? Pan Podstoli. Kto tak dobrą groblę usypał? Pan Podstoli. Kto most na rzece zmurował? Pan Podstoli. Zgoła kościoł, dwór, folwark, szpichlerz, browar, chałupy nawet, wszystko to było dziełem jednego człowieka, a ten był Pan Podstoli. Zdjęła mnie niezmierna ciekawość poznać go; bałem się być natrętem, ale mnie karczmarz upewnił, iż Pan Podstoli rad był każdemu w swoim domu. Już było po zachodzie słońca, a wieczór piękny, gdy przechadzając się po grobli, postrzegłem idącego ku sobie człowieka w żupanie białym : miał pas rzemienny, na głowie obszerny kapelusz ze słomy, w ręku kij prosty. Gdy się zbliżał, a postrzegłem twarz poważną, rumieniec czerstwy, wąssiwy; domyśliłem się, iż to musiał być Pan Podstoli. Przystąpiliśmy ku sobie, i po pierwszem przywitaniu, rzekłem : iż przypadkowe, jako mniemam, pana tutejszej wsi spotkanie, nader jest pożądaną dla mnie okolicznością; nie mogę albowiem przed W Panem zataić (rzekłem dalej) podziwienia, z tego wszystkiego, co tu widzę; tym zaś bardziej to podziwienie zwiększyłem, gdym się dowiedział, iż wszystko jest skutkiem W Pana industryi i pracy. Podziękował za dobrą opinią, przyjął pochwałę bez fałszywego wstrętu : a żeśmy byli niedaleko wrót, zaprosił do dworu.
Obszerny dziedziniec, płot z kołów wielkich sporządzony, otaczał; ten zewsząd obsadzony był wybujałemi do góry wierzbami; na środku cztery lipy rozłożyste stały, pod każdą z darnia siedzenie, w środku stół kamienny. Po prawej ręce była porządna officyna kuchenna z izbami, jakem miarkował, dla czeladzi; po lewej szły stajnie, wozownie, na boku murowany lamus z żelaznemi u okien kratami i okiennicami, naprzeciwko niego szpichlerz. Dwór sam był z drzewa, na dobrem i znacznie od ziemi wzniesionem podmurowaniu. Weszliśmy do izby, na środku stał stół dywanem tureckim okryty, kredens był przy drzwiach tacami, puharami, dzbanami srebrnemi i złocistemi ozbobny, naprzeciwko drzwi wisiał portret króla Jana. W drugiej izbie, niemniej przystojnej, zastaliśmy Jejmość nad krosienkami : haftowała, jakem się potem dowiedział, tuwalnią do kościoła. Wstała natychmiast z krzesła, i przywitała mnie; obróciła się potem do męża, i wziąwszy go za rękę z tym wdzięcznym uśmiechem, którego moda nauczyć nie może, rzekła, iż dzieci ze szkół dziś na noc przyjadą. Dano znać wkrótce o ich przybyciu; weszły do izby razem z dyrektorem. Starszy nie mógł mieć więcej nad lat szesnaście, młodszy rokiem różnił się w wieku od starszego.
Nastąpiła niezabawem wieczerza : siedli gospodarstwo, dzieci, dyrektor, ja, panna służebna, matrona jakaś podeszła, i dwóch Ojców Reformatów. Podczas stołu były dyskursa, jak zwyczajnie przy pierwszem poznaniu, obojętne. Gdyśmy wstali, rzekł do mnie gospodarz, iż zachowywał dawny ojców zwyczaj modlić się po wieczerzy z czeladką : poszliśmy więc do kaplicy, i po skończonych litaniach, gdyśmy się wrócili nazad bawiliśmy się dyskursami do godziny dziesiątej, o której odprowadził mnie gospodarz do mojej stancyi. Zastałem pokoiki dwa małe, ale przystojne i czyste, na żadnej wygodzie nie brakowało. Przed odejściem prosił mnie Pan Podstoli, abym (jeżeli interesu pilnego nie mam) chciał nieco wypocząć i odetchnąć w jego domu, zostawując zupełnie woli mojej czas bawienia. Interes, dla którego wybrałem się w drogę, nie był gwałtowny : dóm taki, jakiegom dawno pragnął; dałem się więc użyć łatwo, i obiecałem, iż kilka dni zabawię.
Lubo na bardzo wygodnem łóżku, długo nie mogłem zasnąć, tak mi tkwiły w myśli rozmaite dnia całego widoki. Postanowiłem więc u siebie do możności wyczerpnąć z gospodarza, jakim on sposobem na jednej wiosce siedząc, mógł tyle rzeczy zrobić, i żyć według stanu ziemiańskiego okazale. W tych i podobnych myślach, zasnąłem smaczno. Obudziło mnie nazajutrz rano śpiewanie w kaplicy. Chcąc dać z siebie dobry przykład, ubrałem się jak najprędzej, i byłem uczestnikiem nabożeństwa. Po skończonych godzinkach, piliśmy kawę.
Pan Podstoli do tego trunku nie przyzwyczajony, zjadł smaczno czarkę rosołu, a gdy lekka kolaseczka zaszła, zaprosił mnie z sobą, i wyjechaliśmy w pole.
Już zboże dojrzałe było, a jak mogłem miarkować po plenności kłosów, bardzo obfitego urodzaju spodziewać się należało. Z pociechą zapatrywał się Pan Podstoli na swoje, ledwo okiem przejrzane łany, przyodziane wybornem wszelkiego rodzaju zbożem. Nie mogłem takowego urodzaju przypisywać nadzwyczajnej powietrza influencyi, u sąsiadów albowiem dość był mierny, choć grunt jednaki. Gdym więc moje podziwienie wyraził, rzekł Pan Podstoli : rodzaj roli, influencya powietrza, są prawda najistotniejszemi przyczynami dobrego urodzaju; ale też wiele na staraniu, przemyśle i pilności gospodarza zależy. Trzeba to pierwej ziemię swoję gruntownie poznać, żeby z niej potem obficie korzystać. W małym częstokroć przeciągu ziemi są istotnie rozmaite grunta, a każdy rodzaj ziarna stosowany być powinien do roli, która mu najlepiej sprzyja. Wiedzą o tem w powszechności gospodarze, ale niedość są pilni w poznawaniu przymiotów ziemi. Nauka gospodarska (mówił dalej) nie tak jest prosta jak się na pozór wydaje : potrzebuje ona więcej może uwagi niżeli inne, a zapewne więcej nad wszystkie inne pilności i zakrzątnienia.
Słyszałem wielu mówiących o gospodarstwie, widziałem wielu gospodarujących. Jedni nadzwyczajnych rzeczy pragną, a chcąc dojść celu pragnienia swojego, używają sposobów osobliwych, nieużywanych; drudzy zbyt niecierpliwi, chcieliby naturę przymusić; trzeci chciwi zysków radziby mieć korzyść bez nakładu : ostatni rodzaj najgorszy tych, którzy nie znając co to wieś, w ukryciu gabinetów swoich miejskich, chcą się stawać prawodawcami rolnictwa. Przepisy ich na pozór łudzą, wewnątrz są czcze.
W każdej nauce, w każdym kunszcie, w każdej sprawie, trzeba się wystrzegać przesadzenia. Zle czynią ci którzy kunszt rolniczy na samej teoryi zasadzają, ale i tych chwalić nie można, którzy tylko samej praktyce wierzą. Środek roztropny trzeba trzymać między temi zbytecznościami. Nie gardzę ja poradą mojego chłopa, łączę mój przemysł z jego doświadczeniem : radzę się też i xiążki. Nie wiele ich jest, prawda, zdatnych, ale nie można mówić, żeby wszystkie były złe.
Autorowie ekonomiczni ile mi się ich czytać zdało, starają się po większej części osobliwością najbardziej zabawiać, albo raczej łudzić. Dobre są ich przepisy, ale dla tych tylko którzy na małym gruntu wydziale chcą czynić doświadczenia fizyczne. Znałem jednego pana, który z xiążki wiodąc gospodarstwo, przyszedł do tego punktu, iż we dwójnasób obfitszy miał urodzaj, niż sąsiedzi. Ale cóż się potem stało? Oto ów pan kalkulując, co go przepisana w xiążce uprawa gnoju, ziemi, robota instrumentów nowych, ich skazitelność, a przeto naprawa, strata czasu, wielość pańszczyzny kosztuje; znalazł z podziwieniem, iż jego wybujałe zboże mniej było warte, niż wydatek na niego; a sąsiedzi z połową zyskali więcej, niżli on ze swoim w dwójnasób urodzajem. Nie na tem się skończyło. Wysilił rolę zbytnią uprawą, zboże nad proporcyą okazałe, strawiwszy wigor w słomie, czcze po większej części, albo nikczemne ziarna w kłosach wydało. Byłem świadkiem uprawy, byłem przytomny żniwu, byłem i przy omłocie; a powróciwszy do domu, napisałem to sobie dla pamiątki w kalendarzu : iż kto chce gospodarować dobrze, niech sobie zbytecznie nie ufa, ale też niech i drugim ślepo nie wierzy.
II. Dyskurs Pana Podstolego, lubo mi się dość podobał, zdał mi się jednak tchnąć prewencyą, której wiejscy gospodarze względem dawnych, lubo mniej czasem zdalnych praktyk, pozbyć się nie mogą; rzekłem więc sobie : nie dość to słyszeć co on w powszechności o gospodarstwie mówi, zobaczę dalej czy jego dostatek szczęśliwym przypadkom, czyli też przemyślnej zabiegłości przypisać należy. W tych byłem myślach, gdyśmy już około jedenastej, gdy słońce dogrzewać zaczynało, przyjechali do dworu.
Zaprowadził mnie do Jejmości Pan Podstoli : rozumiałem iż ją znajdę u gotowalni, już była zupełnie ubrana. Zadziwienia stąd mojego domyślił się Pan Podstoli, udając więc niby ressentyment, rzekł do żony : gość nasz zgorszył się z grubiaństwa twojego, Mościa Pani Podstolino! masz bowiem WPani wiedzieć, że według teraźniejszej, a przeto dobrej maniery, małżeństwa po urzędach się zowią. Za czasów króla Leszka można było mówić : moja żono! ale za czasów króla Leszka byliśmy barbarzyńcami. Zgorszył się Jegomość z WMPani, Mościa Pani Podstolino! że WMPanią po dziesiątej już ubraną zastał; i ja się gorszę. Gdybyśmy WMPanią zastali u gotowalni, bylibyśmy mogli dać wielce zbawienne rady, dopóki bielidła, czernidła, czerwienidła i błękitnidła używać można. Jak naprzykład oko czerwienidłem ożywić, czernidłem brwi powiększyć, bielidłem płeć poprawić, błękitnym kolorem kurs delikatnych żyłek oznaczyć. Ujęłaś sobie WMPani korzyści nowych wynalazków, nam sposobności okazania jej wdziękom należytej attencyi. Zgorszysz się bardziej WMPan, rzekł dalej do mnie, gdy mu powiem, iż Jejmość, bez względu na płeć delikatną, odwiedziła już dzisiaj krowy, gęsi, kaczki, kury, zwierzęta nawet niegodne wspomnienia zacnej i pięknej damy; była w spiżarni, gdzieby nawet pannom służebnym chodzić się nie należało, uczyła robot córki sama, nie chcąc się spuścić na Madame.
Śmieliśmy się wszyscy z tej perory, a że już jedenasta minęła, poszliśmy do apteczki : tam Pan Podstoli, w niezliczonyh rodzajach wódek, konfitur, przysmaczków, wybrał niektóre, a żem ja nie był do tego trunku przyzwyczajony, napił się wódki z Ojcami Reformatami; nadszedł też X Pleban poważny staruszek, i ten dopomógł kompanji. Proszę się z nas nie gorszyć, rzekł do mnie Pan Podstoli, a bardziej jeszcze z Jejmci Pani Podstoliny, która te wszystkie wódki sama przy sobie kazała przepędzać, konfitury smażyć, przysmaczki robić. Nie będziesz się zaś WPan gorszył zapewne, gdy mu powiem, iż te trunki, które ojcowie nosi po prostu
nazywali gorzałką, potem wódką, my teraz ochrzciliśmy likworami. Napić się porcyi wódki nie godzi, ale wypić kieliszek likworu wolno.
Poszliśmy do objadu. Potrawy były niewymyślne, ale smaczne. Sztuka mięsa przerastała, kapłony tuczne, jarzyny wyborne. Postawiono przedemną wino wystałe, klarowne, zielonawe, tego rzadkiego a szacownego gatunku, który to brzoskwiniowym zowią. Pan Podstoli pił miód. Straciłem nieco dobrą o nim opinią, gdym ten trunek nieprzystojny na jego stole obaczył. Nieznacznie wszczął się dyskurs o miodzie; a Pan Podstoli tak mówił : o gustach dysputować się nie godzi, przysłowie jest pospolite : ma miód swoje wdzięki dla tych, którzy się do niego przyzwyczają. Sycony bez zbytniej mocy, którą ma z korzeni, staje się trunkiem miłym, zdrowiu nieszkodliwym. Używany w mierze, strawności dopomaga krwi nie zapala, jak wino. I toćto jest, co usprawiedliwiać miodowników powinno względem gustu i zdrowia. Ale nierównie jeszcze celniejsze są przyczyny, które nas Polaków do tego trunku zachęcać powinny.
Jestto trunek nieprzywoźny, i gdy go nam zdarzenie Boże przez produkcyą kraju naszego, pszczół naszych, drzew, kwiatów ziemi naszej użyczyło; wykracza ten przeciw prawom wdzięczności, kto darów ojczystych nie używa. Prawy obywatel w każdej sprawie choćby najpotoczniejszej, dobro kraju swojego zawsze powinien mieć przed oczyma, tak czynili ojcowie nasi; umieli i oni żyć, mieli czem żyć, żyli dobrze, strzegli się jednak ile możności zbytków przywoźnych. Gdybyśmy wiedzieli, albo raczej, gdybyśmy chcieli wiedzieć, jakową szkodę używanie wina Polszcze przynosi, brzydzilibyśmy się jak trucizną, tym trunkiem.
Trafiło mi się być przy rachunkach cełł koronnych : przestraszyłem się niezmiernie, gdym obaczył, iż sama opłata skarbowi z beczek wina wchodzących w kraj, na kilkakroć stotysięcy złotych wynosiła. Wyjąwszy z tego to co sobie przywłaszczali przełożeni, przez libertacye, te co kupiec przemycił; znajdzie się summa niezmierna wychodząca z kraju bez żadnej nadziei powrotu : nic albowiem od nas Węgry w zamian nie biorą.
Po tych i innych wielu, któreby jeszcze można przytoczyć, uwagach, miód, jeżeli gustowi niesmaczny, umysłowi i sercu dobrego Polaka powinienby się stać szacownym. Tak są wypieszczeni w gustach swoich Angielczycy, jako i my; większą mają od nas, bo bogatsi, do zbytków sposobność, a przecież piją jabłecznik, jako krajową produkcyą. Skończył Pan Podstoli, a jam sobie nalał szklankę miodu.
III. Czas był gorący, zabawiwszy się nieco w pokojach po obiedzie, poszliśmy do ogrodu. Tam gdyśmy usiedli w chłodniku, Pan Podstoli tak mówić zaczął : ojcowie nasi nie kochali się w ogrodach, nie idzie zatem, że ogrodów nie trzeba. Ślepe naśladownictwo bydlęcym jest przymiotem. Dla tego że mój dziad, ojciec, ogrodu nie miał, ja drzew moich nie wytnę. Gdzie teraz WMPan moje kwatery widzisz, tam był przedtem len i konopie.
Dobry, prawda, len i konopie, ale roztropny gospodarz umie im przyzwoite miejsce naznaczyć : wie, co ma służyć do pożytku, wie, co do ozdoby i zabawki. Zabawy wiejskie są miłe, prawda; ale ktoby się chciał jedynie w samem tylko gospodarstwie zagrzebać, znalazłby w dniu wiele godzin próżnych. Jednostajność widoków zbytecznie nasyca oko; trzeba mu odmian, żeby ujść nudności : kto rozumie, że na kształtnym ogrodzie zyska, nie umie kalkulować. Przemysłem mniej może stracić, ale lekką stratę odważa dla większej korzyści, a ta jest, zabawa niewinna i miła. Opowiem WPanu, jakem mój ogród założył, i jak go rozrządzam.
W porządku rzeczy, od istotnie potrzebnych zaczynać należy. Istotnie potrzebne w gospodarstwie są, rola i budynki folwarczne. Ze jednak sadzenie i szczepienie rozmaitego rodzaju drzewa, długiego potrzebuje czasu, nim do swojej pory przyjdą : spieszyć się z założeniem ogrodu potrzeba. Tom ja uczynił, objąwszy possessyą wioski mojej; co mogło mi zbyć czasu i pańszczyzny od innych nieuchronnych potrzeb, łożyłem na ogród. Znalazłem szczęściem zaraz ziemię sposobną za dworem, a chcąc, żeby z wdziękiem łączył się pożytek, żadnego takiego nie posadziłem drzewa, któreby nie było zdatne : lipy nawet, z których ten i inne chłodniki, nie dla samego cienia tu stoją, są to obfite spiżarnie pszczółek moich.
Sadziłem też i morwy : nad moje spodziewanie bujnie zeszły. Te drzewa nader są pożyteczne, ile że i owoc przynoszą, i liściem swoim jedwabne robaczki karmią. Bawi się ich pielęgnowaniem Jejmość, i już corocznie kilkadziesiąt funtów jedwabiu naszego mamy. Posłaliśmy go byli dość znaczną kwotę do Gdańska, skąd przesłany był do fabryk. Przyszła nam z niego urobiona pięknej materyi sztuka, i te pierwiastki pracy naszej ofiarowaliśmy Panu Bogu, na aparat do naszego kościoła.
Co się tycze dyspozycji ogrodowej, starałem się o to, żeby przy jak najlepszem ułożeniu wiele miał odmian. Dawniej pospolicie te, które włoskiemi zwano, tak były rozrządzone, iż za pierwszem wejściem wszystko było obaczyć można. Ucieszyło się na moment oko pięknym widokiem, ale nic więcej nad to, co zrazu postrzegło, dalej nie widząc, widok stawał się zbyteczną regularnością nieprzyjemnym.
Był tu u mnie niedawno świeżo z cudzych krajów przybyły syn naszego P. Podkomorzego. Ten wszedłszy do ogrodu, rzekł mi, iż szkoda było mojej pracy teraźniejszej, albowiem gust zupełnie zniósł dawne ogrodów przepisy. Jakem był w Anglji (rzekł dalej) tamem się dopiero nauczył, jakie ogrody być powinny. W ogrodach angielskich nie masz kwater, nie masz kanałów, nie masz fontan; zgoła, co tylko w ogrodach gdzieindziej jest, tam tego nie masz; ale też ogrody są wyborne, przedziwne, piękne. Jakież to są te ogrody? rzekłem mu : oto (prawi) sama istotna bez żadnej przysady natura, las, łąka, krzaczki, pagórki, strumyki; gdzieniegdzie i zboże sieją. Regularność każda (mówił dalej) sprzeciwia się dziełom prostym przyrodzenia, oko zacieśnia, myślom nie daje się rozpostrzeć. Postrzegli to Angielczycy, wycięli szpalery, powyrywali bukszpany i ligustry, znieśli kwatery; natomiast pozasadzali sosny, świerki, dęby, jodły, lipy i zgoła wszystkiego rodzaju drzewa, a wszystko bez żadnej symetryi kunsztownej, tak jak przyrodzenie samo w lasach i krzewinach miejsce im oznacza. Zyskali nieskończenie na takowej odmianie : wszyscy już ich teraz naśladują, i tym lepiej dla wszystkich. Nie przeczę ja temu, (rzekłem) że widok naturalny jest piękny, że kunszt natury nie przemoże, ale ja dla tego moich ulic nie wytnę. Rozmaitość duszą jest każdej ozdoby : zostawię ja kunszt w moim ogrodzie : a mój lasek dębowy, mój gaik lipowy, moje łąki, moje jeziora, moje strumyki, nazwę ogrodem angielskim, albo dziką promenadą; a natenczas i swoim się ogrodem ucieszę, i nadto jeszcze będę to miał bez kosztu, na co drudzy niebacznie wiele łożą. Podobała się owemu kawalerowi moja rezolucya, i rozeszliśmy się w zgodzie.
Z okazy i tej konwersacyi wszczęliśmy dyskurs o modach; tak o nich mówił Pan Podstoli : stateczność jest znakiem słabego umysłu, a niestateczność jest źródłem mody. Iść wbrew obojętnym zwyczajom, oznacza dziwaka; ale też boli to człowieka przystojnego, gdy iść musi za tłumem. Dość już dawne czasy zapamiętam, chyba z przymusu za modą idę : oparłem się niektórym; cóż się stało? oto przebiegłszy swój okrąg, wróciły się do tego punktu, z którego wyszły; a ja nie chcący zostałem modnym. Kraje, w których kunszta kwitną, i którym się przeto nasz zbytek opłaca, mają racyą, coraz wymyślać co nowego. Ale my, powinnibyśmy się postrzedz na takowem ułudzeniu, i jako ubodzy, obchodzić się we wszystkiem skromnie. Strój nie czyni męża, ale częstokroć oznacza, co się wewnątrz człowieka dzieje. Czytamy w historyach, iż gdy Alexander przebrał się po persku, stracił u swoich sławę i poważenie. Najgorsi z rzymskich cesarzów, byli wynalazcami mód rozmaitych : dawniejszemi zaś czasy, jak to po starych, tak greckich, jako i rzymskich posągach, widzieć możem, zawsze krój szat bywał jednaki. Rzuca się młodzież nasza do francuzkiego stroju, i tak już został powszechnym, iż w Warszawie, gdy byłem posłem, u pewnego stołu między czterdziestą perukami, znalazła się tylko jedna czupryna, a ta była moja. Śmieszno mi było, gdym w pośrodku rodaków wydawał się cudzoziemcem. Nie przywiązuję ja do stroju dzielności jakowej wewnętrznej, ale jednakowo zdaje mi się, iżby lepiej było, gdybyśmy się swojego rodowitego trzymali.
Gdy się jedna rzecz odrzuca, a druga natomiast bierze, w roztropnem obieraniu musi być jakowaś lepszość w tem, co się bierze, od tego, co się rzuca. Nie uwłaczam ja strojowi francuzkiemu w dzięku, ale mnie nikt w tem nie przeprze, żeby nasz polski nie miał być i wygodniejszy i poważny. W kraju gorącym, krótka suknia umniejsza ciężaru i ułatwia chodzenie : ale gdzie zimno gorącość przewyższa, tam długie suknie dla zdrowia i wygody są potrzebne; wdzięk dopiero za temi dwiema rzeczami iść powinien.
Co do powagi stroju naszego, rzecz ta spojrzenia tylko, nie dowodów potrzebuje. O wdzięku toż samo mówić można, bylebyśmy bez prewencyi o rzeczach chcieli sądzić. I to zdaje mi się do mojej materyi służyć, iż porzucenie własnego, a obranie cudzego stroju, oznacza jakowąś preferencyą; z niej pomału rośnie obojętność, a nakoniec i wzgarda własnego kraju. Gdy czasem widzę niedawno przebranego Polaka, w wieku dojrzałym, bez zamysłu odwiedzania obcych krajów, bez służby w regimencie, nie mogę się wstrzymać od zmniejszenia u siebie o nim szacunku. Przemyślam, czemby usprawiedliwić tę jego odmianę? nie potrzebą, bo ta jest przeciw niemu; nie wygodą, bom już powiedział, że jej uchybia; nie zwyczajem kraju, bo przeciw temu idzie. Wchodzę dalej w myśli jego, i kończę na śmiechu. Nie zastanawiam się nad reflexyą dłużej, żebyś mnie WPan fanatykiem nie nazwał : ale racz się tylko nad tym punktem zatrzymać nieco, iż z tego nieznacznego źródła więcej podobno złego wynikło, niżby się można było spodziewać.
IV. Przerwał nam dyskurs X. Pleban, który się po ogrodzie przechodząc, gdy był blizko chłodnika, a nas gadających widział, udał się w inszą ulicę. Postrzegł go Pan Podstoli i zaprosił do kompanji. Gdy z nami usiadł, rzekł do mnie Pan Podstoli. Od lat dwudziestu dwóch, nasz X Pleban tutejszą parafią zawiaduje : od lat dwudziestu dwóch, nie żałuje, żem mu dał plebanią. Jegomościne staranie, moje też przyłożenie się jakieżkolwiek, sprawiło to, iż mamy kościoł porządny, i tak pasterzowi, jako i owieczkom na niczem nie zbywa. Zgrzeszyłbym przeciw wdzięczności, żebym mu nie dał tego świadectwa, którego w każdym stanie cnota jest godna. Zestarzeliśmy się obadwa, już nas to nie popsuje, że się pochwalim. Okrył twarz cnotliwego staruszka szacowny rumieniec : w kilku, które przemówił słowach, odzywało się serce przez usta, a Pan Podstoli widząc, że się w jego pochwały zapędza, rzekł : Xięże plebanie, przykład pasterza nauką jest dla owieczek, czynisz z siebie, co należy; my się poczuwamy do tego, co możem. Dał nam Pan Bóg z Opatrzności swojej wszystkiego dostatkiem; skąpić nam na chwałę jego nie przystoi. Szły dalej dyskursa potoczne : w tem usłyszawszy dzwonienie poszedł X Pleban na nieszpor, Pan Podstoli zaś tak dyskurs kontynuował. Masz WPan wiedzieć, iż nasza znajomość z Xiędzem Plebanem, nie jest, jakto mówią, wczorajsza. Kiedy mnie mój ojciec wysyłał do szkół, zdarzyło mu szczęście tego dobrego człowieka. Wywiedziawszy się wprzód o jego statku i umiejętności, przydał mi go za dyrektora. Skorośmy do szkół przyjechali, postrzegłem wkrótce, iż mój dyrektor nie szedł za modą naówczas panującą, która zasadzała istotę dobrego nauczyciela na tem, aby się z uczniami jak najsrożej obchodzić. W podle nas obijały się wrzaski przeraźliwe inszych studentów, których nielilościwi dyrektorowie codziennie męczyli : za każdym takowym odgłosem, mój brał pochop do łagodnego napomnienia, zwłaszcza naówczas, gdym się i ja do jakowego przestępstwa poczuwał. Wierz mi WPan, iż cudze plagi więcej mi dopomogły, niż gdybym je był sam odbierał; a wdzięczność ku mojemu łagodnemu dyrektorowi, przymnażała się coraz, gdym sobie myślał, co drudzy cierpieli. Ta wdzięczność zniewoliła serce moje ku niemu : zwyciężyła wstręt dzieciom naturalny ku nauczycielom, stawiła mi go najszacowniejszym przyjacielem. Tym sposobem, gdy sobie uczynił w stęp do serca, łatwiej napominania jego wpajały się w umysł. Równie roztropne postępowanie jego było względem nauk. Usiłował on naprzód wykorzenić we mnie wstręt od uczenia się; takowych zaś do tego używał sposobów : zachwalał ustawicznie rozumnych ludzi; stawiał mi przed oczy, jakie z applikacyi pożytki rosną : wzbudzał chwalebną emulacyą, chwaląc ustawicznie tych, którzy wraz zemną do jednej szkoły chodząc, postęp w naukach czynili. Najdzielniejszy zaś według mnie sposób, którego użył, był ten, iż nigdy mi za karę nauki nie naznaczał, owszem żeby dał mi uczuć, iż nauka jest najprzystojniejszą prawego człowieka zabawą, gdym co wykroczył, za pokutę brał mi xiążki, a w nagrodę applikacyi nowych dodawał. Nie uwierzysz WPan, jaki skutek odniosło to jego postępowanie. Nabrałem do czytania gustu, i co inni płakali na widok xiążek; jam płakał, gdy mi je brano. Ito wiele służyło do postępu, iż umiał ugadzać naukę ze zdolnością uczącego się. Nieznacznie coraz trudniejszych xiąg dodawał, a jam się sam częstokroć dziwił, z jaką łatwością coraz więcej pojmować mogłem. Skromnym był w pochwałach, żeby mnie zbyt dobre o sobie rozumienie w próżność, a przeto w lenistwo nie wprawiło. Zgoła pod jego dozorem nauczyłem się w prędkim czasie tego wszystkiego, czego się naówczas w szkołach nauczyć było można. Ten dyrektor, którego WPan przy dzieciach moich widzisz, jest synowiec, a co większa wychowaniec mego X Plebana : powierzyłem mu dzieci; i widzę, iż jest godnym stryja swojego naśladowcą. Nie spuszczam się jednak na niego tak ślepo, żebym sam nie miał we wszystko wejrzeć. Dnia dzisiejszego był już rano examen, czego się dzieci przez ten rok w szkołach nauczyły, i mam przyczynę być kontent, i z mistrza i z uczniów.
V. Gdyśmy powrócili do dworu, pytałem się Pana Podstolego, co też on sądzi o edukacyi domowej? Pytanie to (rzekł) rozważnej potrzebuje odpowiedzi. Kombinując tak prywatnej, jako i publicznej edukacyi, z jednej strony pożytki, z drugiej przywary, bardzobyśmy się daleko zaciekli. Z mojego przykładu widzisz WPan, żem szkoły publiczne, nad domową naukę przeniósł. Nie dla tegom to uczynił, że tak bywało za naszych ojców : naśladowanie takowe ślepe, a jak mówią, owcze, gminowi tylko służy. Nie dla tegom synów do szkoły oddał, żeby mi nie miało wystarczyć na mistrzów w domu, albo żebym się sam pracy lenił. Pobudki moje w przełożeniu szkół były takowe. Uważałem w dzieciach moich, obywatelów przyszłych wolnego kraju : tym przyjaźń braterska, którą popularnością zowiemy, koniecznie potrzebna, aby w swoim czasie mogli pożytecznie ojczyznie służyć. Przyjaźń z miodu powzięta grunt ma stały. Jest nas do tych czas kilku w sąsiedztwie, którzyśmy razem do szkół chodzili : słodka pamięć szczęśliwego wieku, ile się razy zjedziemy razem, najulubieńszą jest teraz rozmową naszą; tytuł kondyscypułów zdaje się nam być szacownem wzajemnej przyjaźni ogniwem i węzłem. Emulacya w szkołach kwitnie, w domu być nie może : jest zaś najżywszą i do nauk, i do czynów chwalebnych pobudką. Wierz mi WPan, iż zwiększą usilnością starałem się częstokroć w szkole o pierwsze miejsce, niż na sejmiku o poselstwo.
Ta usilność miała za cel naukę, jako jedyny sposób osiągnienia tego, czegom pragnął. Czego więc napominania starszych, przeświadczenie czasem wewnętrzne nie wymogło, punkt honoru dokazał. Pomysł WMPan co za żyżne ziarno, ten punkt honoru, przyjęte w młodości, na dalszy wiek młodzieńca!
Oddawanie możniejszych dzieci do szkół, i ten jeszcze pożytek za sobą prowadzi, iż się przy nich ubożsi uczą.
Synowie mojego Podstarościego, w gospodzie służą moim, a w szkole czasem ich podsiadają. Stąd z jednej strony emulacya wzrasta, z drugiej zobopólne względy między nimi się kojarzą. Znajdą dzieci moje wychodząc na świat, w osobach tych domowych wychowańców, nie tak sług, jak wiernych i doświadczonych przyjaciół : i gdy fortuna którego z nich nad dzieci moje wyniesie, spodziewać się należy, iż nie wzgardzi strumykiem, pamiętny na źródło, z którego czerpał.
W domowem wychowaniu ojciec, choćby mógł sam przez się dać dzieciom dobrą edukacyą, przecież ta (jak mówią) całego człowieka potrzebuje, a zatrudnienia gospodarskie i publiczne pozwolić mu tego nie mogą. Szukać jednego, któryby wszystkie części edukacyi należytej zastąpił, ledwo podobna; mieć osobnych do każdej nauki mistrzów, jeszcze ciężej. A nakoniec, niech mówią drudzy co chcą, wielka jest przecież różnica, między jurgieltowym nauczycielem, a tym, który z dobrowolnego powołania na tę się przykrą powinność oddał i poświęcił.
Nie ganię ja edukacyi domowej; wchodzę w sprawiedliwą tych animadwersyą, którzy twierdzą, iż niepodobna, aby jeden nauczyciel stu uczniom wystarczył. Znam to dobrze, iż społeczeństwo młodzieży może być przyczyną rozpusty, i złych nałogów. Ztem wszystkiem, jeżelim nie Angielczyk, co do ogrodów, jestem Angielczykiem, co do szkół. Ci bez względu na różnicę stanów, do sławnych, które mają Akademij i szkół publicznych, młodzież swoje oddają; przyznać zaś im należy, iż ich młodzież w naukach wszystkie inne przechodzi.
Wychowanie młodzieży naszej, nierównie teraz jest cięższe, niż przedtem było, a temu winny rozmaite języki, których się uczyć muszą. Zle zrobili ci, którzy zarzuciwszy łacinę, wszystko rodowitym językiem pisać chcieli. Dogodzili wprawdzie lenistwu tych współobywatelów, którzy po łacinie nie umieli, ale włożyli ciężar na insze narody, żeby się ich języka uczyć. Ci znowu swoim językiem dobrze pisząc, przymuszają zagraniczną ciekawość do swojej mowy. Na czem się to skończy? oto : albo się młodzież od nauk zrazi, albo większą połowę czasu nad Grammatyką musi strawić. Insza jeszcze z tego źródła inkonweniencya. Szukając inszych sposobów mówienia, ojczystego zaniedbywają. Wielojęzyczni, nie umieją żadnym dobrze i mówić i pisać. Weź WPan teraźniejsze nasze pisma, znajdziesz po większej części, że ten, który pisał, przyzwyczajony do zagranicznej mowy i czytelnictwa, myśl swoję francuzką po polsku przetłumaczył. Stąd sposób wyrażenia nieprzyzwoity; słowa dzikie, koustrukcya fałszywa, styl cudzy.
Każdy język ma swoje prawa, ma swoje przymioty, ma swoję właściwość. Kto się w niej dobrze nie ugruntuje, może dobrze myślić, ale tych myśli objawić i wyłuszczyć nie będzie umiał.
Gdyby za wspólną narodów zgodą, jeden był język wybrany do nauk, wzniosłyby się w dwójnasób. Do żadnego się w szczególności nie przywiązuję, aleby się godziło przywrócić łaciński do dawnej possessyi. Teraz, słyszę, zaczyna powszednieć; tym gorzej : zły to znak kiedy nauką moda rządzi.
VI. Dyskurs o edukacyi w powszechności, dał mi pochop pytać Pana Podstolego, jakie były dalsze w tej mierze zdania jego, a stąd jakowa planta, którą dla własnych swoich dzieci uczynił. Pod rozmaitemi względy zapatrywać się mamy na dzieci, rzekł Pan Podstoli : ja w każdym z moich, uważam człowieka, obywatela, Chrześcianina.
Przekonany u siebie będąc, iż religia gruntem jest wszystkiego, na tym fundamencie edukacyą dzieci moich założyłem, aby naprzód poczuwali się do obowiązków Chrześciaństwa, z których inne człowieka i obywatela wypływają i pochodzą. I wprawdzie, niech co chcą mówią mniemani teraźniejszego wieku mędrcy, ja trzymam i twierdzę, iż bez religji, ani dobrze rządzić, ani dobrze być posłusznym niemożna. Kogo hazard urodzenia lub wybranie równych na wysokim stopniu osadza; cóż wstrzymać od złego może, jeżeli nie bojaźń najwyższej sprawiedliwości? Cóż zaś równych przyrodzeniem,
a po większej części celniejszych talenty do posłuszeństwa przywiedzie, jeżeli nie ów przedwieczny wyrok, który przełożonych doczesnych, mimo ich przywary, słuchać każe, dla tego, iż są postanowieni od Boga, i jego postać na sobie noszą? Tećto są pobudki, które łączą interes religji z powszechnem dobrem narodów; tećto są, które teraz zaniedbane, wiek ów zawołany filozofski, jeżeli już nie uczyniły, uczynią pewnie najnieszczęśliwszą epoką rodzaju ludzkiego.
Powtóre, uważam syna mego fizycznie, jako człowieka; examinuję konstytucyą zdrowia jego, silność, lub słabość; podług tych, układam porządek nauk, applikacyą myśli, nakład pamięci, nawet sameż zabawki młodego. Z pilnością wchodzę w poznanie skłonności jego, które się same wydają by w najmniejszych przypadkach rozważam przemoc jednych nad inne, i zaraz staram się obrócić je na cel dobry, ażeby go prowadziły do cnoty; albo usiłuję zmniejszać jedne przez drugie. Mości Panie, zdaje się, że cnoty i niecnoty, z jednego źródła wypływają, grunt tylko odmienia ten strumień, a nie źródło z siebie. Serce wydaje passye niewinne pierwszej młodości. Jeżeli nauczyciel roztropny upilnuje czasu do ujęcia tych passyj, i wprowadzi je w bieg przyzwoity; pójdą niezmylnie z cnoty w cnotę, i z nich powiększać swoję moc będą. Jeżeli zaś uchybi tej pory, passye młodego pójdą spadkiem niecnot, zaostrzy je krewkość, przykłady innych ośmielą je, wolność wygodne rozszerzy im miejsce; rozum nieszukany do rady, ustępować rozhukanym musi, albo i sam zepsuty, obmyślać będzie nową dla nich żywność. Otóż do zabieżenia temu, potrzeba w pierwszej młodości dziecięcia, poznać go fizycznie, jako człowieka, ażeby przez roztropne pielęgnowanie jego skłonności, uczynić go sposobnym do dobrego.
Każdy człowiek jest cząstką towarzystwa, w którem zrodzony, lub w którem żyje. Takowe towarzystwo ma swoje zwyczaje i prawa, ma swoję formę rządu; dwojakie więc są obowiązki każdego obywatela : jedne ściągają się w szczególności do towarzystwa, którego jest cząstką, drugie do towarzystwa czyniącego naród, którego jest obywatelem. Prawa, zwyczaje, rządy narodów rozmaite są : do nich się umysł obywatelski stosować powinien : najdzielniej zaś się przystosuje naówczas, gdy roztropna młodzieży krajowej edukacya do tego celu zmierzać będzie. Są powszechne obyczajności przepisy, te człeka, ile cząstkę towarzystwa ludzkiego w powszechności, do zamiłowania cnoty i dzieł chwalebnych wiodą. Ale natura rządu krajowego, szczególniejszych wyciąga obowiązków. Ci, którym szczęśliwe przeznaczenie pozwoliło urodzić się w kraju wolnym, bardziej jeszcze nad innych do miłości ojczyzny, dobra publicznego, zagrzewani być mają. Gdzieindziej, ślepego posłuszeństwa uczyć się tylko należy : swobodny naród, oprócz cnoty, jarzma inszego nie zna, i jeżeli posłuszny prawu, sam go sobie nadał. Z tych zacnych powodów umysł wspaniały wzrasta : czujny w pielęgnowaniu publicznego dobra, zna szacunek sytuacyi, a tchnąc miłością ojczyzny, jeżeli się na dawne wieki obejrzy, nie dziwuje się Decyuszom.
Miłość ojczyzny, hasłem była ojców naszych; gdyby wiedzieli.... łzy mu stanęły w oczach i mówić przestał.
VII. Że był dzień niedzielny, nie obudziły mnie nazajutrz rano śpiewania kapliczne, spałem więc dłużej, niż dnia wczorajszego. Jużem był zupełnie ubrany, gdy przyszedł do mnie Pan Podstoli; wyszliśmy natychmiast do ogrodu, a usiadłszy w chłodniku, zabawiliśmy się rozmaitemi dyskursami, czekając godziny jechania do kościoła. Zaszedł pojazd, Jejmość z córkami weń wsiadła, myśmy szli pieszo.
Kościoł powierzchownie był okazały, wewnątrz porządny. Znać, że Parafia była obszerna, ponieważ nacisk ludu był wielki. Porządek w umieszczeniu był bardzo dobry : osobno albowiem mężczyzni i niewiasty, młodzieńcy i panny, dzieci nakoniec obojej płci miały swoje miejsca; żeby jednak między młodszemi był porządek, mieli na nich oko starsi, i dla tego tak między dziećmi, jako i młodzieżą obojej płci, sędziwe niektóre znajdowały się osoby. Ławki w kościele tak były sporządzone, iż ci, którzy stali lub klęczeli, mogli się na nich niekiedy wesprzeć, ale nie mieli sposobności siedzieć i rozpościerać się mniej przystojnie; że zaś prawe nabożeństwo z roztropnością się zgadza i umie niedołężności dogadzać, były osobne miejsca dla osób sędziwych i słabych, tak sporządzone, iż z wszelką wygodą nabożeństwa używać i słowa bożego słuchać mogły. Przede mszą parafialną wstąpił na ambonę sam X Pleban, i zdało mi się słyszeć jednego z owych dawnych ojców kościelnych, tak nauki jego były doskonałe, sposób mówienia słodki, postać ułożona, dźwięk głosu wdzięczny, akcya żywa i poważna.
Przeświadczony gruntownie, iż bozkie wyroki opowiada; nie rzucał się po ambonie sposobem komedyanckim; nie głuszył słuchaczów przeraźliwym krzykiem; nie rzucał oczami na wszystkie strony. Zamiast Filipów Macedońskich i Alfonsów Arragońskich, same tylko texty Pisma Świętego brzmiały w jego ustach. Zdania Doktorów kościelnych użyte skromnie, dodawały gruntowności naukom jego. Jeżeli kiedy przytoczył historye, nie łudził pobożnej ciekawości takowemi powieściami, które częstokroć mniej bacznej żarliwości przemysł stwarza; nie pomniąc na to, iż słowo boże rzeczywiste, podobieństwa nawet fałszu nie cierpi. Trzymając się powszechnych reguł, nie wchodził w szczególne do osób aplikacye. Tłumaczył wiernie słowa Ewanielji, i z nich brał pochop do zachęcenia słuchaczów do zadosyć czynienia obowiązkom, uszanowania Stwórcy i miłości bliźniego. Przyznać muszę iż byłem w zruszony gruntownie, i nie mogłem wstrzymać łez słodkich przy takiem opowiadaniu słowa bożego. Skromność mężczyzn, modestya niewiast, układność dzieci, milczenie ludu, dodawały temu świętemu miejscu okazałości, i przerażały serca zbawiennym postrachem. Po kazaniu nastąpiła msza, tę lud wyuczony śpiewał : łączyłem z niemi głos mój, i zdawało mi się, iż uwolniony z więzów ciała, byłem w towarzystwie duchów niebieskich.
Powróciłem do domu zbudowany, pełen poszanowania ku Pasterzowi, uprzejmości względem owieczek. Czyniłem sobie gwałt, żeby modestyi cnotliwej poważnego starca nie obrazić : skorośmy jednak wstali od stołu, chcąc ile możności z szacownej jego rozmowy korzystać, wdałem się z nim w dyskurs. Umysłem tym świętym rządziła prostota, słowa jego niekształtne szły do serca. Otwartość jego była roztropna, pokorny bez upodlenia, miał cnotę przyjemną. Nie ganił praktyk powierzchownego nabożeństwa, ale grunt pobożności zasadzał na zadość czynieniu obowiązkom; a że jego prostej ale doskonałej espressyi użyje, podwaliną duchownego budynku kładł miłość Boga i bliźniego. Nieznacznie coraz bardziej wzruszony żarliwością swoją, obszerniej mi wywodzić począł, na czem zawisło prawe obowiązkom naszym, wyrokom Bożym, zadość i czynienie; jak każdy według stanu i powołania swego sprawować się ma; jak nie tylko słowy, ale każdym uczynkiem, każdem wzruszeniem, wypłacać się należy z długu wdzięczności Stwórcy naszemu, który opatrznością swoją i wtenczas nawet, kiedy zda się martwić, najszacowniejszemi dohrodziejstwy obdarza. O! jak wdzięk cnoty jest słodki i powabny! czułem niezwyczajną jakowąś moc niewolącą serce moje : każde jego słowo przenikało najskrytsze zakąty umysłu mojego : a gdy mówił, z oczu jego wypogodzonych i radosnych, zdawała się wytryskiwać żywość jakowaś nadzwyczajna. Odszedł na katechizm, z nim dzieci Pana Podstolego : a gdy się zbliżał czas nieszporów, poszliśmy wszyscy do kościoła, gdzie z niemałem podziwieniem ten sam nacisk ludu zastałem, jako i na rannem nabożeństwie.
Powracając wyraziłem zbudowanie moje z tego uczęszczania parafianów na nieszpory; zwyczajnie albowiem czas poobiedni świąt w innych miejscach państwo na próżnowaniu, pospólstwo na pijaństwie, trawić zwykło. Tak i tu z początku było, rzekł Pan Podstoli. Gdy nastał Xiądz Pleban, długo w tej mierze miał sprzecznych parafianów : żeby więc pobudził ich do uczęszczania na nabożeństwa nieszporne, zażył najdzielniejszego sposobu, przywiódł i nas i naszych sąsiadów, żebyśmy dali do tego z siebie przykład poddanym naszym. Zrazu zdawało się nam przykre to uczęszczanie : dodał Pan Bóg łaski swojej, i poznaliśmy skutkiem to, co Xiądz Pleban powtarzał, iż czas na chwale bożej przepędzony, najszacowniejszą jest dnia cząstką.
Lubo dobrze w nauce wiary są wyćwiczone dzieci nasze, posyłamy je atoli co niedziela i święto na katechizm, a to dla tych przyczyn : naprzód, żeby w dzień takowy, jak najwięcej czasu poświęcali służbie bożej; powtóre, żeby się ich przykładem, do nauki chrześciańskiej zachęcały dzieci poddanych naszych; potrzecie, żeby takowem z wieśniaczkami pospolitowaniem uczyły się nasze ludzkości i pokory; mając to zawsze w przytomnej pamięci, iż w oczach bozkich wszyscy są równi : a jeżeli jest jakowa między ludźmi różnica, sama ją tylko cnota sprawuje.
VIII. Resztę dnia, nim czas wieczerzy nastąpił, strawiliśmy na oglądaniu budynków gospodarskich. Obeszliśmy stodoły, gumna, obory. Zwiedziliśmy szpichlerz, browar, gorzelnią. Wszędzie dziwiłem się porządkowi, okazałości i wygodzie. Gdyby tylko przychodziło dla oka budować, rzekł Pan Podstoli, budynki te byłyby okazalsze, i możeby się wydatniejsze dla nich miejsce obrało; ale nie na to się obzierać należy, żeby wszystko było gustownie i pięknie, ale żeby się dogodziło wygodzie i potrzebie. Żeby ujść ile możności, niebezpieczeństwa ognia, budynki te oddaliłem od wsi i dworu : nie uczyniłem jednak tego oddalenia zbytecznem, żeby poddanym nie było ciężko tam chodzić, i ja też sam żebym mógł częściej dojrzeć, jak się tam rzeczy dzieją. Miejsce do ich stawiania obrałem takowe, w którem grunt najmniej zdatny do zasiewu i uprawy, a woda niedaleko dla napojenia bydła i drobiu. Materyał do budowli takowy wybierałem, który długo trwać może : drzewo jest zdrowe, i dobrze pierwej wyschło, przykrycie należyte, ściany tak opatrzone, iż bydłu zimno nie dokuczy, a przez dach deszcz się nie przedrze. Nie dość jest mieć liczną oborę, trzeba żeby była w dobrym stanie : nie będzie zaś nigdy, gdy się jej wprzód należyta wygoda nie opatrzy.
Do proporcyi wsi stawiałem budynki, i to za najpierwszą regułę budujących uznaję i kładę, żeby umieli wszystko wymierzać według obrębów własnej sytuacyi. Ta reguła powszechna do wszelkiego rodzaju budowli służyć powinna. Passya budowania na wzór innych, coraz się powiększa : trzeba więc mieć się w tej mierze na ostrożności, żeby od potrzeby nie pójść do zbytku. Znałem jednego Pana, który tak wielką summę na stodoły i obory wydał, iż intrata majętności ledwo procent wydanych pieniędzy przyniosła. Prawda, że facyata była piękna, widok ozdobny : ale pożytek wydatkowi nie zrównał : a gdy chciał koniecznie na budowlą łożyć, lepiej ją było obrócić na pomieszkanie dla siebie uczciwe, jeżeli nieozdobne. O gustach dysputować nie można, ale z cudzej chimery brać przykładu nie trzeba.
Po śmierci rodziców zastałem dóm wygodny, ale stary, z drzewa budowany. Zacząłem go reperować, lecz gdym po latach kilku wejrzał w expens reperacyi, uznałem, iż darmo stare próchna łatam; wziąłem więc rezolucyą, stary budynek zrzucić, a na temże miejscu postawić nowy. Gdy się ta wieść po okolicy rozeszła, odradzali mi sąsiedzi próżny wydatek. Ciotka moja o mil trzydzieści mieszkająca, przyjechała umyślnie, prosząc mnie ze łzami, żebym nie rozwalał domu, w którym nasi rodzice, dziadowie, pradziadowie, mieszkali, w którym się i ona urodziła, i jam wychował. Któż wie, rzekła, jakie będzie założenie nowego? w starym się wszystko dobrze działo. W sąsiedzkich dworach (rzekła dalej) zawsze coś przeszkadza : w tym, z łaski Bożej, raz tylko nieboszczka matka, i to w dobry sposób, widziała duszę nieboszczyka P. Wawrzyńca, który zginął pod Wiedniem. Dano zaraz na trycezymę, pobenedykowali OO Reformaci, i odtąd się już nic więcej nie pokazywało. O starym folwarku ja nic nie mówię; sam WPan może pamiętasz, że go nieboszczyk mój brat, Panie świeć nad duszą jego, że go, mówię, nieboszczyk moj brat, musiał kazać zrzucić dla ustawicznych przeszkód. W lamusie, chwała Bogu, że nikt nie mieszka, zawsze się tam coś odzywało, nie raz stróże widzieli Niemca na dachu, i kiedym ja była z mojemi siostrami jeszcze u rodziców, żeby nam złote góry dawano, żadnaby tam nie poszła, zwłaszcza pod wieczór. Wysłuchałem jej powieści cierpliwie, i obiecałem nad tem pomyslić. Skoro zaś odjechała, takem się dobrze jął do pracy, że we dwie niedziele i znaku starego dworu nie było.
Zastał mnie w tej robocie jeden z sąsiadów, człowiek zacny, uczony, a co większa bez żadnej prewencyi : ten moje przedsięwzięcie pochwalił; a gdym się go radził, jakim kształtem dóm stawiać mam, rzekł : kto mieszkanie dla siebie stawia, trzeba żeby wprzód dwie rzeczy uważył : swoję własną i majętności, w której buduje; sytuacyą : swoję, żeby mieszkanie zgadzało się z jego stanem; majętności, żeby utrzymywanie domu nie było jej uciążliwe. Człowiek wielkim zaszczycony urzędem, obejść się nie może bez licznej czeladzi, przyjmować musi w dóm wszystkich, z którymi ma do czynienia; musi więc mieć dom obszerny, żeby i sam mógł powagę reprezentacyi swojej utrzymać, i odwiedzających przystojnie mieścić. Chwalą niektórzy stąd staropolską prostotę, że najwięksi panowie mieścili się w małych domach. Stare cnoty i mnie są szacowne, ale niewygody własnej i cudzej, ja w liczbę cnot nie kładę. Szczupłość więc mieszkań dawnych bardziej defektowi gustu lub niemożności, niż chwalebnej modestyi przypisać należy. Luboć i dawniejszemi czasy bywały zamki ozdobne i obszerne, jako się jeszcze napatrzyć można w Brzeżanach, Krasiczynie, Łańcucie, Żółkwii t. d.
Dóm, jeżeli gdzie, w Polszczę najbardziej do majętności, w której postawiony, stosować się powinien. Stutysięcznej intraty dziedzic, buduje pałac korrespondujący milionowej fortunie; ta po śmierci ojcowskiej równo się między dzieci dzieli : czwartej więc części possessor, niemający tylko dwadzieścia pięć tysięcy intraty, obejmuje dóm, którego utrzymanie pierwszemu fundatorowi było znośne, następcy uciążliwe. Cóż zatem idzie? oto, albo domu zaniedba, i nową do licznych polskich ruinę przyda, albo utrzymując nieproporcyonalną do swojej sytuacyi wspaniałość, sam się zniszczy. Choćby nawet chciał przedać majętność, dóm który ją zdobi, wstrętem będzie dla kupców. Ten rodzaj ludzi w pałacach się nie kocha.
Z tych powodów, rzekł dalej, dóm, który ma się tu wystawiać, powinienby być mierny, ponieważ i stan ziemiański zbytecznej reprezentacyi nie potrzebuje, i wieś kosztu wielkiego na utrzymanie nie zniesie. Chwyciłem się zdrowej rady mojego sąsiada, i dóm ten, tak wystawiłem, iż się w nim uczciwie z żoną i dziećmi mieszczę, a gdy się gość trafi, mam go gdzie przyjąć szczupło wprawdzie, ale dość wygodnie. Oprócz izb do jadania, bawienia się, spoczynku i gościnnych, mam dla siebie jeszcze dwie osobne. Pierwsza służy do czynienia dyspozycyj domowych gospodarskich; w drugiej są moje xięgi : jak jednej, tak drugiej, ile możności cząstkę dnia poświęcam. Że wspomniał o bibliotece, ośmieliłem się prosić, żeby mnie do niej zaprowadził.
IX. Nimeśmy poszli do biblioteki Pana Podstolego, rzekł do mnie z uśmiechem, iż to był jeden z największych faworów, który gościowi w domu uczynić mógł. Przeświadczony u siebie będąc, rzekł dalej, iż dobro powinno się udzielać, prowadziłem do moich xiążek sąsiadów, i pożyczałem im tych, których żądali. Cóż się stało? oto przez połowę poginęły, a te które oddano podarte były, albo też splamione i pozapisywane na marginesach. Żeby przynajmniej czytający uwagi swoje, albo krytykę dzieła zapisywali, znośniejszaby rzecz była, i owszem z dobrych przypisów nabierałaby xięga szacunku. Ale te przypisy, albo były konotatką wiele korcy zboża do młyna zawieziono, wiele słoniny ze spiżarni wzięto; albo też pobożny czytelnik wielkiemi literami dla formowania charakteru napisał : Ad majorem Dei gloriam. Jeden nie mając co lepszego podobno do roboty, w kronice Bielskiego, gdzie są portrety królów całej familji Jagiellońskiej, wąsy namalował. Od tego czasu zebrawszy rozproszone xiążek ostatki, uczyniłem mocne przedsięwzięcie nikogo do mojej biblioteki nie zapraszać.
Niech to WPana nie dziwuje, że izba mała, xiążek niewiele. Gdyby same tylko prawdziwie potrzebne i dobre wybierać przyszło, i tuby się jeszcze wiele próżnego miejsca zostało. Z niezliczonej mnogości xiąg, któremi nas handel xięgarzów zarzucił, dobrze pisanych nie jest nadto; z tych dobrze pisanych, potrzebnych, ledwo dziesiąta część, a i te biorąc do braku, wiele się znajdzie, które jednoż mówią, inszym tylko sposobem i kształtem.
Po śmierci rodziców znalazłem między rozmaitemi gratami pod dachem skrzynię starą bez zamku i zawiasów; postrzegłem, iż była napełniona xięgami. Ucieszony tym wynalazkiem, kazałem ją znieść na dół, i bardzo wiele xiąg dawnych, tak polskich, jako i łacińskich w niej się znajdowało. Ten był pierwszy początek biblioteki mojej, którą ile możności, nie mnogością, ale wyborem pomnażałem i pomnażam. W tej pierwszej szafie te są, które się religji i obyczajności tyczą : Bibljia łacińska, jej tłumaczenie polskie, pierwsze przez Leopolitę Akademika Krakowskiego, drugie z kommentarzem przez Jezuitę Wujka. Rzadki jest naród, któryby pisma świętego tak dobrych miał tłumaczów. Następują : Postylla tegoż Wujka, kazania Skargi, tchnące duchem apostolskim, w poważnej prostocie pełne wybornej nauki. Xięgi dogmatyczne przeciw kacerzom Hozyusza kardynała, Orzechowskiego, Górskiego, Warszewickiego, Sokołowskiego, Reszki, mniej znane i szacowane od własnego narodu, niżby się należało. W następującej szafce są xiążki prawne. Naprzód, zbiór praw rzymskich, jako źródło, z którego nasze wypłynęły : dalej ojczyste prawa, statuta, konstytucye pracą Łaskiego, Sapiehy, Herburta, Przyłuskiego, Madalińskiego, Januszowskiego, Zalaszowskiego, Ładowskiego, Konarskiego, i innych zebrane; sławna owego wielkiego Jana Zamojskiego xięga de senatu Romano; Opalińskiego de officiis; Fredra monita politica : Petrycego tłumaczenie Arystotelesa, Orzechowskiego Fidelis subditus, Quincunx; Politia Łubieńskiego; Monita Lipskiego o kanclerzach, Lubomirskiego rozmowa Artaxersa z Edwandrem, Prawdy i próżności; Głos wolny, szacowna pamiątka tego, którego los Polszcze przeciwny z tronu wyzuł; Skrupuł bez skrupułu Jabłonowskiego, dobra krytyka błędów ojczystych. Szafa historyków narodu polskiego nie zawstydzi; tak w tym rodzaju, jako i w innych, co do nauk, wiek naszych Zygmuntów może bezpiecznie z owym zawołanym we Włoszech Medyceuszowskim iść w porównanie. Widzisz WPan porządkiem Kadłubka szacownego nie wytworem, ale starożytnością i pierwszeństwem między drugimi; Długosza znamienitego pracą; Miechowitę rzetelnością; Bielskiego prostym i razem wybornym stylem; Stryjkowskiego ruskich latopisów wyjawieniem; Kromera powagą stylu; Orzechowskiego wyborną łaciną; Sarbiewskiego erudycją; Sarnickiego, Kochowskiego dokładnem wyrażeniem; Piaseckiego rzetelnością. Stoją rzędem inni, którzy tylko szczególne epoki narodu swojego opisywali, jakoto : Górnicki, Lubiński, Hejdenstein, Solikowski, Kojałowicz, Sobieski, Fredro, Starowolski, Pastoryusz. Następują ci, którzy w rozmaitych naukach biegli, oświecali wiek swój : na ich czele zdaniem powszechnem pierwsze miejsce trzyma nieśmiertelny Kopernik, Toruńczanin, Kanonik Warmiński. W Fizyce Maciej z Urzędowa, Szymon Syreniusz, Syxt, Rzączyński; w krasomowstwie Sokołowski, Ossoliński : w stylu listownym Karnkowski, Załuski. Poetami, jeżeli który, nasz naród szczycić się może; łacińskie wiersze Dantyska, Krzyckiego, Klonowicza wyborne : Sarbiewski między klassycznemi mieści się. W rodowitym języku Jan i Piotr Kochanowscy pierwsze miejsce trzymają. Rej, Twardowski, Szymonowicz, Chrościński, Potocki, godni względów potomności.
Tej nowej szafy, którą WPan na boku widzisz, nabawił mnie nasz król Stanisław August, i przywiódł do expensy znacznej; bo com przedtem corocznie półtalara tylko na kalendarz Duńczewskiego expensował, teraz po kilkaset złotych za nowe xięgi wydawać muszę : składam je w tej nowej szafie, a że dyaryusze sejmów i konstytucye wiele bardzo zabrały miejsca, przeniosłem niektóre z niej xięgi do dawniejszych : Naruszewicz znalazł miejsce gotowe między Sarbiewskim a Kochanowskim, Lachowskiego położyłem przy Skardze : a jeżeli, jak się spodziewać należy, tak będą iść rzeczy, jak zaczęły, trzeba będzie, albo tę izbę rozprzestrzenić, albo i o drugiej pomyślić.
X. Gdy Pan Podstoli skończył opis biblioteki swojej, wszczęliśmy dyskurs o potrzebie tłumaczenia xiąg na nasz język. Ojcowie nasi, rzekł, widzieli tę nieochybną potrzebę, i bardzo wiele dobrych tłumaczeń autorów osobliwie klassycznych mamy. Tłumaczenia, które i teraz wychodzą, objaśniają naród użyczeniem cudzoziemskich produkcyj, ścielą drogę do pism oryginalnych, a może i do tego honoru, że i nas potem tłumaczyć będą. Greckiego języka nie umiem, francuzkiego nie miałem sposobności nauczyć się, rzekł dalej Pan Podstoli : żałuję tego wielce, i dla tej przyczyny dzieciom metra do tego języka chowam. Łaciński język nagrodził mi sowicie niewiadomość innych. W xięgach dawnych czerpam obficie, czego mi i do nauki i do zabawy potrzeba. Nie żal rzecz dobrą kilkakrotnie powtórzyć : a to jest prawdziwą cechą wybornego pisma, że się nigdy nie sprzykrzy, i owszem im częściej czytane, bardziej się podoba, a za każdym razem zawsze się w nim coś nowego ku pożytkowi i zabawie znajdzie.
Wielu xiąg czytanie nie zdaje mi się być pożyteczne nadto. Umysł się tym sposobem zbytecznie natęża, pamięć się mięsza, porywcza ciekawość rozłakomiona nowością, świeżego coraz pokarmu szuka, a takowem jedynie zaprzątniona pragnieniem, nie zostawuje miejsca rozsądnej uwadze, która na wzór czerstwego żołądka trawi to ku zdrowiu, co dla smaku usta przyjęły.
Czytanie xiąg pokarmem jest duszy, jak więc miłe, jak pożyteczne, dowodów na to nie potrzeba. Pożytek z czytania znaczny będzie, gdy czytelnik za każdym razem, skoro xięgę do rąk weźmie, stawi się kolejno w postaci słuchacza, ucznia i sędziego. Jako słuchacz, powinien dokładać pilności, żeby dobrze pojął i zrozumiał to, co czyta : jako uczeń, trzeba, aby się starał korzystać z tego, co w xiążce znalazł : jako sędzia, na to ma mieć baczność, aby nie szedł ślepo za zdaniem autora, ale wprzód roztrząsnął uważnie, czego się trzymać, co odrzucić należy.
Rozmaite są xiąg rodzaje, jedne mniej, drugie więcej pilności i zastanowienia się potrzebują, żadna się bez uwagi nie obejdzie. Nie dość jest rzecz zrozumieć i pojąć, trzeba to pojęcie i zrozumienie zatrzymać, na to albowiem xięgi są pisane, żeby z nich umysł korzystał; i lubo niektóre wdzięczną powieścią, łagodnym stylem bawią, zabawa poślednim jest celem czytającego : pożytkowi służyć i towarzyszyć powinna. Pomaga ku zatrzymaniu w pamięci rzeczy czytanej przepisywanie tego, co się godne zatrzymania osądzi; najbardziej jednak pamięć się bogaci natenczas, gdy się drugim opowiada to, co się czytało. Z tych powodów ci, którzy uczą, największą korzyść odnoszą. Pochlebia miłości własnej stan uczącego, oznacza albowiem w nauczycielu większą od uczniów biegłość i celniejsze rzeczy poznanie. Dyspozycya takowa umysłu słodki w pierwszeństwie znajduje powab : nim jedynie zaprzątniona, na to się sili i natęża, żeby się w possessyi jego, jak najdłużej zatrzymać, i tym sposobem ambicya służy nauce i staje się chwalebną.
Staje się czytelnik sędzią przez krytykę. Ta nie zwykła się w sądzeniu śpieszyć, punktu honoru nie zna, passyą się nie zaślepia, prewencyi jest nieprzyjaciółką. Nie na tem zawisła, żeby cudzem upokorzeniem własnej ambicyi dogodzić : ale jako braterskie napomnienie miłości bliźniego nie przeszkadza, podobnym sposobem krytyka roztropna oddziela pismo od piszącego, mając prawdę za cel, obwieszcza ją temu, który jej nie dostrzegł : tak zaś cudzą delikatność oszczędzać umie, iż przestrzeżony, choć błąd poznaje, bez upokorzenia jednak z prawdy korzysta.
Czytelnik nie wydający na piśmie krytyki swojej staje się jednakże sędzią, gdy lekkowierności się strzeże i nie wprzód na zdaniu autora przestaje, póki albo dowodnemi jego racyami skonwinkowany nie będzie, albo cytacyj w źródle, z którego wzięte, nie poszuka; albo też inszych w tej materyi piszących nie poradzi się, czyli oni przeciwnego zdania gruntowniejszemi dowody nie wśpierają. Ostrożność ta w naszym wieku wielce potrzebna : namnożyło się autorów wielu którzy zbyt wolne zdania, kształcą pozornemi dowody, zwodzą nieostrożność czytelników, i mniej bacznych nieznacznie wprowadzają w błędy.
XI. Widząc po większej części budynki insze murowane, pytałem się Pana Podstolego, dla czego dwór z drzewa postawił. Domyślałem się, rzekł, że mnie WPan kiedy o to zagadniesz : inszej odpowiedzi dać nie mogę nad tę, iż wielce tego żałuję, żem domu nie zmurował. Opatrzyłem go, prawda, ile możności, mieszkam wygodnie, ztem wszystkiem, gdyby nowy stawiać przyszło, nie chwyciłbym się drzewa.
Gdym dóm dla siebie porządny wystawił, obchodziło mnie to niezmiernie, że chłopi mojej wsi w szałaszach mieszkali; nie można albowiem domami nazywać chałup, w których pospolicie poddani nasi mieszkać zwykli. Nie ten u mnie gospodarz, kto wie, kiedy i jak żyto albo pszenicę zasiać i zebrać; kunszt ten szacowny dalej się rozpościera, a w obszernym swoim okręgu tyle rzeczy rozmaitych zamyka i mieści, iż kto je dobrze upatrzy, a bardziej jeszcze, kto je do skutku przywiedzie, najszacowniejszą towarzystwa ludzkiego cząstką nazwanym być powinien. Przed ziemią i bydłem człowiek iść ma : pierwej więc o poddanych, niż o pańszczyznie myślić należy.
Tak państw, jako i szczególnych majętności największe bogactwo wielość poddanych. Jako więc monarchy czułość zmierzać ma ku zaludnieniu kraju; równie dziedzice o to się starać powinni, żeby ile możności liczbę poddanych swoich powiększali. Pominąwszy sposoby niegodziwe odmawiania, zaborów, gwałtu, o które u nas nie trudno; zastanawiam się nad temi, których nie tylko korzyść, ale ludzkość uczy. Wiemy z doświadczenia, jak wiele dzieci chłopskich w niemowlęctwie umiera : nie można się w tej mierze odwoływać na słabość konstytucyi; po większej części z rodziców mocnych i czerstwych zrodzone są. Przyczyna więc nie insza takowej straty, jak niedozór, niedostatek i złe mieszkanie. Ile możności dwóm pierwszym starałem się zapobiedz : gdy jednak starania moje nie dość jeszcze były skuteczne, wniosłem stąd sobie, że złe mieszkanie temu wszystkiemu najwięcej winno. Chałupy chłopów naszych nizkie są, okienka w nich małe, kominy nad dach po większej części nie wywiedzione, podłóg nie masz : stąd zacieśnione powietrze, dym, wilgoć, zarażają mieszkających, i nieznacznie wprawiają w defekta, którym się wiek dojrzały mocniej opiera, niemowlęcy zdołać nie może. Kazałem więc budować chałupy nowe tym kształtem, jak je WPan widzisz. Każda przynajmniej na łokci dwa od ziemi wzniesiona, podłogi w izbach z tarcic, a pod niemi dla większego uniknienia wilgoci piasek i węgle; okna w takiej proporcyi, iż objaśniają dobrze, na zawiaskach, żeby je niekiedy otwierać można było dla nabrania wolnego powietrza w izbie. Kominy murowane, wywiedzione znacznie nad dach, i dymowi nie dają się rozpościerać, i od niebezpieczeństwa ognia bronią. Bydło ma swoję oborę, drobiu nawet w domach nie cierpię.
Gdym pierwszą takowym kształtem chałupę budować zaczął, według chwalebnego swojego zwyczaju, śmieli się ze mnie sąsiedzi, że chłopów w pałacach osadzam. Dałem się im naśmiać do woli, teraz mnie zaczynają naśladować. Prawda, że na tę budowlę expens był znaczny, ale pożytek sowicie go nagrodził : w dwójnasób ludność się mojej wsi powiększyła, a tem samem intrata.
XII. Obudziłem się był bardzo rano, a że jeszcze słońce było nie weszło, pierwsza zaś zorza dzień pogodny obiecywała, wstałem z łóżka i wyszedłem w pole, chcąc z rannego chłodu korzystać. Weszło słońce, i gdy zaczynało bieg swój wspaniały, orzeźwiona była przytomnością jego natura, krzepiły się trawki, rozwijały się pączki kwiatów, lekki wiatrek kłosy uginał : słychać było niezliczonego rodzaju ptactwa radosne wrzaski; ja wpośród tak przedziwnego widoku czułem niewypowiedzianą wewnętrzną słodycz, a łącząc rozrzewnienie moje z powszechnym przyrodzenia odgłosem, wielbiłem wszechmocność i dobroć Stwórcy wszech rzeczy. W tych byłem zanurzony myślach, gdym postrzegł zbliżającego się ku mnie Pana Podstolego. Zdziwiony byłem zrazu tak ranną jego przechadzką; ale mi powiedział, iż pospolicie podczas lata, wschód słońca uprzedzał, a ranną porę obierał na oglądanie gospodarstwa i czynienie dyspozycyj domowych. Gdyśmy szli dalej w pole, a widok wybujałego zboża bawił nas, patrząc na twarz radosną mojego przyjaciela, przypomniałem mu ów wiersz z Kochanowskiego w Psalmie LXV.
Rok wszystkorodny, wieniec znakomity
Niesie na głowie, twoją łaską wity.
A gdzie ty kolwiek stopę swą położysz,
Obfitość mnożysz.
Pustynie kwitną, góry się radują,
W polach stad mnóztwo : zbożem obfitują
Nizkie doliny; a pełen nadzieje,
Oracz się smieje
Są rozmaite radości rodzaje, rzekł Pan Podstoli, zdaje mi się jednak, iż żadna tej niewyrówna, którą czuje gospodarz, gdy widzi, iż Pan Bóg pracy rąk jego błogosławi. Śmieje się oracz, a ten śmiech serca prawego, najznakomitszem jest uwielbieniem Opatrzności bozkiej.
Po różnych dyskursach przyszło mówić o dozorze i czułości, którą każdy pan mieć w domu swoim powinien. Stan każdy, rzeki Pan Podstoli, ma swoje właściwe obowiązki : i pan i sługa do nich się poczuwać muszą. W panu czujność pierwsze między innemi miejsce trzyma; bez niej najlepszy sługa popsuć się może; bez niej porządek się domowy miesza, gospodarstwo upada, i nieznacznemi stopniami stan majątku, choćby najobfitszego, niszczeje i ginie. Nie dość jest porządek w dóm wprowadzić, kto go ustawiczną czujnością utrzymywać zaniedba; nie dość służących napominać, kto w ich sprawy niewejrzy; nie dość postawić na swojem miejscu urzędnika, kto na tego urzędnika nie będzie miał oka. Jestto wprawdzie rzecz przykra, niemiła, uciążliwa; ale któryż takowy stan w życiu ludzkiem być może, któryby swojej przykrości nie miał? W porównaniu tych, które się codziennie przytrafiają, lepiej jednakowo znosić przykrość rozkazywania, niż ciężar podległości.
Niech nikogo ta fałszywa maxyma nie zwodzi, iż najciężej raz tylko dobrze rzeczy rozpocząć; machina należycie uregulowana sama przez się potem obracać będzie. Nauczyło doświadczenie, iż najlepsze przepisy bez przyłożenia się prawodawczego nie są skuteczne; żadnej takowej machiny na świecie nie masz, którejby niekiedy nakręcać i poprawiać nie należało.
Sługa, choć najlepszy, oka pańskiego potrzebuje : niemoże częstokroć zgadnąć intencji rozkazującego, a w wypełnieniu rozkazów, nieraz takowe się okoliczności trafić mogą, w których, albo pierwsze zdania odmienić, albo przynajmniej odwlec, lub przyśpieszyć należy. Jak temu wszystkiemu dogodzić ma, jeżeli go pan własny nie oświeci? jak ma oświecić, jeżeli go na własną wolą puści? Jeżeli rozumne stworzenie do bydląt przyrównać się godzi, służący są nakształt koni niech te złego stangreta lub jeźdźca poczują, nabiorą narowów, powodować się nie dadzą, krnąbrne i rozhukane potrafią nakoniec jezdca zrzucić i powóz zgruchotać. Nie trzeba służącemu dawać czuć ustawicznie ciężaru podległości, ale koniecznie należy dać mu kiedy poznać, że jest sługa. Czujność roztropna w to wszystko potrafi. Ta do poznania charakteru każdego z sług wiedzie, ta ich skłonności, ich przywary, ich dobre przymioty roztrząsa, a dopiero na takowych gruntownych fundamentach zwierzchności swojej użycie stanowi.
Nie bez przyczyny po wszystkie wieki kunszt rządzenia ludźmi między najcelniejsze mieszczony był : tylu albowiem okolicznościom podlega, tak wielkiej roztropności potrzebuje, iż sprawiedliwie mówić o nim można, że jest najtrudniejszem człowieka dziełem.
Z tych więc powodów nie grzeszy ten pan i gospodarz, który doglądaniu czeladzi cząstkę dnia swego poświęca. Tysiączne stąd wzrastają pożytki, jako to się jawnie z widoku rządnego domu pokazać może. Że jednak zbytek w każdej rzeczy jest naganny; strzedz się tego panu każdemu trzeba, żeby czujność nie wypadała z tych karbów, które jej roztropny dozór oznacza : staje się albowiem natenczas zrzędnością, a raz w tym stanie postawiona, i rozkazującemu i słuchającemu nieznośna jest : rozkazującemu, wprowadzając go w ustawiczną troskliwość; słuchającym, tracąc w nich ochotę do posługi.
XIII. Nieznacznie z pierwszej materyi o dozorze czeladzi wpadliśmy w dyskurs o porządku i ochędóztwie. Porządek duszą jest wszystkich rzeczy, rzekł Pan Podstoli. Dobrem a jednostajnem rzeczy ułożeniem świat trwa. Z większych do mniejszych rzeczy biorąc wstęp i pochop; to, co w powszechności uważamy, do szczególnych stosować powinniśmy. Trafiało mi się częstokroć widzieć gospodarzów skrzętnych, sobie i czeladzi wszystkiego ujmujących, z tem wszystkiem majątek ich niszczał. Ciekawie szperałem, jakie mogły być przyczyny tak przeciwnych na pozór konsekwencyj; nie insze znalazłem nad nierząd. W zamięszaniu powszechnem nie jest rzecz podobna, aby oko jednego człowieka dostrzedz mogło rozstrzelanych, że tak rzekę, części; porządek każdej właściwe miejsce oznacza; jednakie zgromadza, podobne zbliża; stąd w ułożeniu należytem i właściwej symetryi zostając, łatwiej pod oko podpadają, i bez. pracowitego zatrudnienia użyte, poprawione, lub odmienione być mogą. Idźmy z mniejszych rzeczy do większych : rząd dobry wzniósł małe państwa, wielkie nierządem upadły; i to przysłowie, a bardziej paszkwil ojczyzny naszej : Polska nierządem stoi, jak jest fałszywe z gruntu, tak daj Boże, żeby nas kiedy o zgubę nie przyprawiło.
Gdy mówię o rządzie, biorę go w jak najściślejszem tłumaczeniu. Nie dość jest, trzymać się ściśle raz przepisanej planty w rzeczach ważniejszych; nie dość jest do mniejszych używać powszechnych reguł, i według nich się obchodzić : porządek z tych reguł, jako ze źródła wychodzić powinien, ale w tem ujściu trzeba, żeby rzecz każda, choćby się zdawała najmniejszej wagi, zmierzała przecie do powszechnego celu, i miała, że tak rzekę, piętno pierwiastkowej symetryi. Tu się dopiero stosować, tu służyć może owa wyżej wspomniona dobrze nakręconej machiny komparacya. Doświadczenie długie wdraża części do jednostajnych obrotów, i ujmuje pracy troskliwego dozoru : może więc ten, który machinę sporządził, niekiedy odpocząć, ale nigdy tak sobie dowierzać nie powinien, żeby niekiedy sprężyn nie opatrzył.
Za dobrym rządem idzie ochędóztwo, przymiot istotny uczciwego domu. Mniemają niektórzy, iż do dobrego gospodarstwa mniej należy; ja trzymam przeciwnie. Ochędóztwo skutkiem jest porządku : gdzie go więc nie masz, porządek tam być nie może, gdzie zaś nie masz porządku, tam nie masz gospodarstwa. Ochędóztwo zdrowiu służy; więc i względem bydląt, istotnej części gospodarstwa, zachowane być powinno. Tak długo trwający mór, kto wie, jeżeliby niebył w pierwiastkach zatrzymany, gdyby się gospodarze umieli z nim ochędóżnie obchodzić.
Ci, którzy powierzchowność nazwali znakiem tego, co się wewnątrz człowieka dzieje, największą dali ochędóztwa zaletę. I wprawdzie nadto w tej mierze pozór nie zdradził.
Inszych życia przepisów wykonanie częstokroć bywa trudne, czasem ledwo podobne; ochędóztwo w każdym stanie i okoliczności zachować łatwo można : zachować zaś powinniśmy nie tylko dla naszego własnego dobra, ale i przez wzgląd dla inszych, żebyśmy oczu cudzych nie obrażali. Trzyma więc ochędóztwo niepospolite miejsce między cnotami towarzyskiemi, i wypłaca się nam za starania, które o niem mamy; gdy powierzchowność naszę, jeżeli nie wdzięczną i miłą, znośną przynajmniej czyni.
W rozmaitych darach natury, przyrodzenia dawca, użyczył człowiekowi, czego mu tylko potrzeba, przecież nie dość było na tem dobroci jego : też same dary użyteczne wewnętrznemi przymioty, wdziękiem powierzchownym okrasił.
XIV. Pytałem się Pana Podstolego, jakich zażywał sposobów, żeby dostać sług dobrych, albo ich takiemi uczynić? Łatwe są, odpowiedział, a wszystkie od pana zawisły. Naprzód nie trzeba być skorym w przyjęciu. Wiele zawisło na dobrym słudze : trzeba więc ile możności poznać jak najgruntowniej, charakter, przymioty, skłonności tych, których przyjmujemy. Nie jest to dzieło jednego dnia. Powierzchowność częstokroć zdradza, postać skromna tai niekiedy gwałtowne passye. Wiek zepsuty chytrość uczynił przymiotem wszystkich stanów. Umieją już i niższej kondycyi ludzie inaczej czynić, niż myślą, inaczej się pokazywać, niż są w istocie. Poznanie charakterów ludzkich, jakem wyżej namienił, nader jest ciężkie, jednak konieczne, trzeba więc, ile możności, udawać się do tej nauki, bez której, jeżeli przedtem obejść się było ciężko, teraz niepodobna.
Ci wszyscy, którzy u mnie służą, albo w domu moim urodzili się i zrośli, albo jeszcze od rodziców pozostali, albo jeżeli przychodnie, na lat kilka przed przyjściem do mnie, byli mi już znajomi. Wiem ja, co to jest rekommendacya, albo ceremonialne listów odstajnych zalecenie. Fałszywa to moneta pod dobrym ślepiem.
Nie oglądam się więc na te paszporty, wolę się czasem obejść bez usłużenia, niż puszczać na hazard rzecz takową, od której wygoda i spokojność moja zawisła. Jakoż niezawiodłem się na tej mojej, może w oczach cudzych zbytecznej, troskliwości. Mam czeladź dobrą, wierną, spokojną. Jeżeli z swojej strony dobrze mi służą, ja z mojej miałem zawsze i mam za najistotniejszą powinność, dotrzymać im tego punktualnie, com obiecał. Niewielkie u mnie jurgielty, alem żadnemu zasług nie winien. Staram się też pochwałą, datkiem, nagradzać ich wierność, ich powolność. Nieuczciwemi słowy, miną pogardzającą, tyrańskiemi męczarniami, jarzma ich nie powiększam. Poufałości i dystynkcyj zbytecznych strzegę się; a tak w równej zostajemy mierze, oni posłuszeństwa bez upodlenia, ja zwierzchności bez okrucieństwa.
Dobrze ten powiedział, który kazał się zapatrywać na sługi, jak na przyjacioły nieszczęśliwe. Znajdują się w tej krótkiej maxymie, wszystkie obowiązki dobrego pana.
Ma kto jednego sługę, niech tak jego prace rozmierza, iżby nie był zbytecznością posług przygnębiony. Ma wielu, niech takowy między niemi uczyni rozmiar, żeby rozdzieleniem usługa panu stała się zdatna, służącemu znośna. Wielość czeladzi jakowąś okazałość sprawia, ale najlepiej jest usłużonym, kto mało ma posługaczów. Roztropność nie tylko ich wybór, ale i liczbę ustanawiać powinna.
W dobraniu domowników nietylko na własną wygodę, ale na stan swój wzgląd mieć należy; kto wysoki urząd na sobie nosi, jednę część domowników dla siebie, większą połowę dla charakteru i stopnia swojego trzymać musi. Wynosić się nad własną kondycją, jestto płochość; nie postawić się w takim stanie, jakiego po nas zwyczaj i przystojność wyciąga, gorsze jeszcze przestępstwo.
Nie czyń przez drugich, co sam przez siebie uczynić możesz, maxyma była mego ojca : nie raz mi ją powtórzył, gdym pierwszy raz wychodził na świat. Zachowuję ją więc ile możności. Gdyby rozmaitych kondycyj panowie częstokroć zastanawiali się nad tym punktem, szedłby rząd dobrze w ich domu, marszałek nie przywłaszczałby sobie zbytecznych prerogatyw, sekretarz nie wszystkieby sekreta wiedział, koniuszego rumaki mniej byłyby spaśne, nie dzieliłby się piwniczy z Jegomością winem, ani szafarz przysmaczkami. Nie wchodzę w krytykę cudzych domów, to wiem, iż dozorowi mojemu winienem istotę całego gospodarstwa, a nadewszystko spokojność.
Mijam inne w szczególności przepisy i obserwacye, jak się pan względem sług, jak słudzy wzajemnie względem pana obchodzić mają; zastanawiam się nad jednym, według zdania i doświadczenia mojego, najdzielniejszym sposobem.
Służący, lubo nie jest niewolnikiem, albo przynajmniej być niepowinien, traci przecie wolność, najszacowniejszy przywilej człowieka. Gdy go urodzenie lub nieszczęśliwe przypadki do tego stanu przywiodły, nie inszy powinien być cel służby jego, jak ten, żeby z zaprzedanej na czas wolności tyle zyskał, iżby znowu mógł się stać wolnym. Do tego punktu zmierzać powinny, prace sługi, wdzięczność pana. Gdy u mnie kilkanaście lat mniej lub więcej, co się miarkować ma względem rodzaju pracy, wiernie który z czeladzi służył, wyzwalam go od jarzma służebniczego, nadaję grunt, wystawiam dóm, naznaczam dożywotnią a proporcjonalną do stanu jego pensyą lub ordynaryą. Dzieci jeżeli ma, do usług biorę, lub do rzemiosła oddaję. Tym sposobem wypłacam się z obowiązku wdzięczności, zyskuję ze sługi przyjaciela, w majętności mieszkańców mnożę, a w dzieciach ich dobrze wyćwiczonych, znajduję gniazdo, że tak rzekę, nowych sług nadal, znajomych, obowiązanych i wiernych. Ten sam zyskiwają u mnie przywilej i ci, którzy, lubo nie dopełnili w usługach zamierzonego kresu, przez kalectwo lub chorobę stali się do służby niezdolnymi. Mieć o takowych staranie, każe miłość bliźniego, charakter poczciwy, politowanie, wszystkie nakoniec i religji i obyczajności przepisy i obowiązki. Pan nieczuły nad dolegliwością sług swoich, pan dobrowolnie jej przyczyniający, pan opuszczający w nieszczęściu, monstrum jest natury, niegodne ludzkiego towarzystwa, protekcyi praw, względu starszych, spojrzenia nakoniec poczciwych ludzi.
Te domki po lewej stronie dworu, idąc do kościoła, które się jednostajnością swoją WPanu podobały, są to mieszkania starych sług naszego domu. Matrona, która z nami jadła, Jejmościna niegdyś ochmistrzyni; a ten starzec poważny, któregoś WPan także przy stole widział, jeszcze za rodziców moich tutejszej wsi podstarości. Starzy ci ludzie dawnością usług i przebywania w domu jednym, zabierają ku panu i dzieciom przywiązanie nadzwyczajne. Zdaje się im czasem, iż oni są rodzicami, bracią, pokrewnemi tych, z któremi wiek swój cały strawili. I z tej zapewne przyczyny, mój stary szafarz, który jeszcze u dziada mojego służył, łaje mnie o zbytek; a pani ochmistrzyni gdy mówi o moich synach lub córkach, inaczej nigdy niepowiada, tylko nasze dzieci.
I. Przechodząc się po wsi z Panem Podstolim, wstąpiłem umyślnie do domu jednego z poddanych, żebym oczyma oglądał to, com wprzód od niego słyszał. Wszedł ze mną : natychmiast otoczyły go dzieci, z któremi gdy się bawił, matka na to patrząc, miała łzy w oczach. Obszedłem wszystkie kąty domu, i znalazłem, iż powieść przyjaciela mojego zupełnie się zgadzała z prawdą. Co mnie zaś najbardziej kontentowało, było to, iż widziałem mnóztwo dzieci pięknych, raźnych i zdrowych. Pytałem się matki, wiele jej wymarło? odpowiedziała, żadne; potwierdziłem się więc w tem, com od Pana Podstolego słyszał, iż złe mieszkanie i niedozór najbardziej rozmnożeniu szkodzi. Wyszliśmy z tego domu i nieznacznie wszczęliśmy o tem mowę, jak się panom dziedzicom, lub possessorom z poddanymi obchodzić należy. Byliby szczęśliwszymi nierównie i majętniejszymi panowie nasi, rzekł Pan Podstoli, gdyby mogli być gruntownie o tem przeświadczeni, iż ich poddani tak są ludźmi, jak i oni. Zdała mi się być osobliwa ta powieść, i rzekłem: iż żadnego takiego pana nie znałem, któryby mniemał, iż jego poddani są zwierzęta. Ze skutku o rzeczach sądzić należy, odpowiedział Pan Podstoli; ja nie mogę temu wierzyć, że ten chłopa człowiekiem być mniema, który się z nim jak z bydlęciem obchodzi. Jeżeli to więc być nie może, iżby majętniejsi mniemali, że są inszej natury od ubogich, przeświadczenie takowe tym bardziej potępia ich nieludzkość. Zwyczaj zarywający nieco dzikości, utrzymuje w krajach naszych ścisłe poddaństwo, albo jak prawnie zowiemy, przywiązuje człowieka do roli. Nazwisko to, lubo słodsze na pozór, mało się przecież różni, od rzeczywistego niewolnictwa. Nie wchodzę tu w to: czyli należy, czyli można, i jakim sposobem możnaby tę zastarzałą nieprawość znieść. Rzecz ta, jak słyszę, roztrząsana już była wielokrotnie tam, gdzie o tem decydować należy : nie widzieliśmy jeszcze skutków tego roztrząśnienia, pochlebiać jednak sobie należy, iż przyjdzie czas taki, w którym nieuprzedzone umysły i wnijść raczą w rozsądek tak wielkiej sprawy, i decyzya pożądana nastąpi.
Poddaństwo, albo, jeżeli mam prawdziwego terminu użyć, niewola chłopska, upadla umysły tego rodzaju ludzi, których los pod moc cudzą poddał. Wraża jakowąś naturalną niechęć przeciw panom, na których w swojej sytuacji, nie inaczej się zapatrywać mogą, tylko jak na instrumenta swojego nieszczęścia. Potwierdzać zdają się panowie te zdania, obchodzeniem z poddanymi nieludzkiem. Stąd w panach wzgarda ku poddanym, w poddanych nienawiść ku panom. Czegóż się z tych wzajemnych sposobów myślenia spodziewać można? Oto pan gardzący osobą chłopa swojego, o jego dobre mienie nie dba chłop nienawidzący pana, pracować na niego nie chce. Stąd źródło nieporządku w majętnościach, przyczyna upadku gospodarstwa, ruina kraju. Mówię, ruina kraju : jeżeli go albowiem rolnictwo nie wesprze, wszystkie inne do zapomożenia i podźwignienia sposoby daremne. Nie tylko więc ludzkość, ale zysk nasz własny, powinienby nas pobudzać do dobrego obchodzenia się z poddanymi.
Ja, co się moich tycze, skorom tylko po rodzicach majętność objął, najpierwsze staranie na to obróciłem, żebym poddanych, do jak najlepszej sytuacyi według ich stanu przyprowadził. Pobłogosławił Pan Bóg intencji mojej, i lubo z początku naśmiewali się ze mnie sąsiedzi, widząc jednak, że mi na dobre wyszło, już się teraz nie śmieją.
W zapomożeniu poddanych trzeba znać miarę. Ich stan zbytecznego majątku nie wyciąga, a przeto grzeszyłby nieroztropnością dziedzic lub possessor, któryby się ubożył na to, żeby jego poddani mieli nie tylko nad potrzebę, ale do zbytku. Jeżeli który z nich godziwym przemysłem, do tego stanu dojdzie, że ma więcej nad potrzebę, nie trzeba go niszczyć pod pretextem, że zbytek dobrego mienia człowieka psuje. Zażywają aż nadto tej tyrańskiej maxymy panowie nasi. Może bogactwo człowieka popsuć, ja temu nie przeczę : ale ta maxyma nie nadaje prawa nikomu do kradzieży : jest zaś kradzież, brać od chłopa, co nie należy. Chłop bogaty zaszczytem jest i chwałą dziedzica : roztropność pańska złemu zażywaniu bogactw łatwo zabieżeć zdoła.
Powiadają żarliwi partyzanci starych nałogów, że z chłopy dla tego się surowo obchodzić trzeba, iż ten rodzaj gruby żadnej czułości nie ma, z natury pana nienawidzi, a za najmniejszem pobłażeniem, rozhukać się i jarzmo zrzucić może. Dajmy to, że rodzaj chłopski, gruby, nieczuły, krnąbrny, pana nie lubi : któż tym wszystkim przywarom winien? Zli panowie. Natura nie przywiązuje talentów do kondycyj. Znałem wiele dusz chłopskich w panach, wielu chłopów, którymby Jaśnie Wielmożnymi, Jaśnie Oświeconymi, być przystało. Okrucieństwo rodzi podłość, czułość umarza, do buntów wiedzie. Tyrana kochać, jest przeciw naturze. Niechże siebie, nie swoich poddanych winują ci, którzy tak wielkie postrzegają w nich defekta. Mają się moi chłopi lepiej od wszystkich innych całej okolicy, śmiele mówić mogę, że mnie kochają, buntu żaden nie podniósł, są wdzięczni : tego przymiotu podłe dusze nie znają.
Co się tycze pierwszego zarzutu, że rodzaj chłopski grubiański; trzeba się nieco zastanowić nad tłumaczeniem tego wyrazu. Jeżeli przez tę grubość ma się znaczyć umysł niepolerowny, powierzchowność nieokazała, pojęcie niebystre, lubo się i to w powszechności chłopom aplikować nie może; przecież choćby i tak względem wszystkich było, nie widzę ja stąd przyczyny, do nieludzkiego z nimi się obchodzenia. Czego komu przyrodzenie nie nadało, winować go o to nie można; grubiaństwo jedynie się tylko do powierzchowności ściąga, na cóż go nazywać istotnym występkiem? A nakoniec, któż wie, jeżeliby bystrzejsze w nich pojęcie na szkodę panów nie wyszło?
II. Powróciwszy z przechadzki, usiedliśmy w cieniu lip na podwórzu, gdzie według zwyczaju około szóstej zgromadzała się cała familia. Przyniesiono mleko, jedliśmy wszyscy społem. Gdyśmy się dostatecznie ochłodzili, resztę mleka rozdano chłopskim dzieciom, które nas otaczały. Wdzięk wieku tego, niewinność ich zabaw i igraszek bawiły mnie; a to dziwiło, iż w podziale danego im mleka, nie pokazywały zbytecznego łakomstwa i porywczości, ale obrawszy z pomiędzy siebie jednego, każdy w prystawkę brał, co mu tamten na porcyą naznaczył : ów zaś kontent z dystynkcyi, poważną postać na siebie przywdział, i bojąc się może, żeby go ta dystynkcja za drugim razem nie chybiła, tak dobrze drugich dzielił, iż mu się samemu nic nie dostało. Postrzegła to Pani Podstolina, i pochwaliwszy wstrzemięźliwość, w nagrodę kazała mu świeżego mleka przynieść i dała garść orzechów. Zatem nastąpiły między niemi gry różne, któremi nas zabawiały dość długo. Rozeszli się inni, myśmy się zostali pod lipami, a gdym zadziwienie moje ze wstrzemięźliwości tych dzieci wyraził Panu Podstolemu, odpowiedział : iż to jest skutkiem dobrej edukacyi.
Każdemu stanowi, rzekł dalej, wychowanie dobre potrzebne; do różnicy zaś kondycyj stosować się powinno. Wszystkie chłopów moich dzieci do szkoły parafialnej chodzą; tam uczą się czytać, pisać, rachować. Przychodzi tam niekiedy i sam Xiądz Pleban, i oprócz tego, co na kazaniu lub katechizmie nauczyć się mogą, opowiada im reguły obyczajności, obowiązki stanów, do ich wieku i pojęcia akomodowane. Czynią niekiedy tak przed nim, jako i przed nami popisy swoje. Ci, którzy najwięcej z nauk korzystali, odbierają w przytomności rodziców swoich pochwały i nagrody. Przychodzą do dworu, i wrota dla nich nie są zamknięte, a to dla tego najbardziej, żeby się grubiaństwa odzwyczaiły, traciły wstręt od panów i bojaźń przestawania z ludźmi wyższego stanu. Słyszą niekiedy rozmowy nasze, wszystko to nieznacznie wpaja się w umysły młode, i niepodobna, żeby zczasem nie miały jakiegożkolwiek pożytku odnieść. Powróciwszy do domów, powiadają rodzicom, co widziały, co słyszały; tym sposobem pamięć się ich poleruje, rodzice z takowych powieści nabywają pomału wiadomości różnych rzeczy, a widząc łaskawe państwa z dziećmi postępowanie, łączą z uszanowaniem wdzięczność, i stają się ich przyjaciołami. Ta ostatnia expressja, zdała mi się być mniej przyzwoita, i poniewolnem wzruszeniem dałem to po sobie poznać. Nie darował mi tego wzruszenia Pan Podstoli, i dalszą mowę tak ciągnął.
Nie dziwuję się temu, iż wyraz przyjaźni poddanych względem pana, zdał się WPanu niewłaściwy. Nie łacno się zastarzałych impressyj pozbyć można. Ta, która nierówność kondycyi przeszkodę przyjaźni uczyniła, ledwo nie powszechna. Rzadki jest fałsz na świecie, któryby nie miał za sobą większości głosów. Niech więc drudzy myślą, jak chcą, nie powinno nas to odstręczać od dobrze myślenia. Przyjaźń nie tytułów, ale serca potrzebuje, wszystkim więc stanom właściwa jest tym tylko wolno kłaść w przyjaźni dystynkcye, którzy w ubóztwie i nizkich kondycyach, równo z ujęciem dóbr zwierzchnich, upodlenie i skażenie zewnętrznych przymiotów umysłu i serca kładą.
III. Wróciliśmy się po tej dygressyi do dawniej zaczętego dyskursu; tak go dalej Pan Podstoli prowadził. Do dobrego wychowania dzieci, istotnie potrzebny jest przykład rodziców. Z tego powodu starałem się, ile możności, wykorzenić w poddanych moich zastarzały nałóg pijaństwa. Panów niebaczność na niewstrzemięźliwość poddanych, zakłada u nas najznaczniejszą część intraty. Trzyma pan na siebie szynk karczemny, albo go w arendę puszcza; żeby zaś jak najwięcej mógł zyskać, ledwo do tego nie przychodzi, iż chłopom za pańszczyznę upijać się każe. Prawda, iż gdyby chłopi nie pili, zmniejszyłby się szynk; ale niech się panowie nad tem zastanowić raczą, iż zysk ze złych akcyj pochodzący, nieprawy; iż dając sposobność do pijaństwa, niszczą poddanych; iż stając się zabójcami ludzi do siebie należących, grzeszą przeciw ojczyznie, która ich najpierwszą jest panią. Nie wchodzę w zawód sumienia, rzecz ta do Teologów należy; nad tem się zastanawiam, iż dla tak sprawiedliwych względów jakiem wyraził, sakryfikować cokolwiek własnego zysku, jest to obowiązek poczciwego człowieka; gdyby nawet zupełny zysk arendy karczemnej upadł, bojaźń, choćby największej straty, od pełnienia obowiązków nikogo rozgrzeszyć nie może. Ale nie masz się czego obawiać. To coby się stracić mogło na arendzie, gdyby chłopi byli wstrzemięźliwi, zyska się na czynszu, zyska na pańszczyznie, zyska na dobrej uprawie roli, zyska na tysiącznych innych okolicznościach, a to takowym jak u mnie sposobem. Z czasem i cierpliwością przezwyciężyłem w poddanych moich nałóg pijaństwa. Szynku wódki w moich karczmach nie masz, ale natomiast piwo dobre, a niezbyt mocne przedaję : piją go chłopi za zwyczajny trunek, bo ich, ile zamożnych, stanie na to. Co więc przedtem upił się z nich każdy złą wódką za groszy sześć, dziesięć, teraz nie upijając się wyda za piwo dwanaście. Przed lat trzydziestą zastałem we wsi gospodarzów pijaków, a przeto ubogich, słabych, niedołężnych, trzydziestu pięciu; jest ich teraz zdrowych, czerstwych, dobrze się mających sto dwadzieścia; liczba więc pijących przymnożyła się w trójnasób. Czemże się pomnożyła? śmiem powiedzieć, iż najbardziej wstrzemięźliwością. Gorzałka krew zapala, humory suszy : rzadko pijak, osobliwie jednak gorzałczany, starości dojdzie; dzieci takich rodziców słabe, nikczemme, po większej części w niemowlęctwie umierają. Za jeden więc i to zle wykalkulowany karczemny zarobek, niezliczone inne niebaczni panowie tracą. Uczyniłem ja w czas tę uwagę, ośmieliłem się iść wbrew prewencjom dawnym; mam za to poddanych dostatkiem, a arenda lubo w wiosce, od dwóch tysięcy, przyszła do ośmiu, a może i z okładem.
Spytasz mnie WPan podobno, jakim sposobem odzwyczaiłem poddanych od pijaństwa? Wiele mnie to, przyznać się muszę, z początku kosztowało, i nierychło przyszedłem do tego. Przecież nie traciłem serca, i mimo spodziewania wielu, dokazałem tego, o czem jużem sam powątpiwał. Ci gospodarze, którychem po śmierci rodziców zastał, byli od młodości do tego nałogu przyzwyczajeni, powoli więc ich odzwyczajać potrzeba było. Najpierwszy sposób któregom się chwycił ten był, iż wypędziłem karczmarza Żyda. Wziąwszy szynk na siebie, osadziłem w karczmie człowieka trzeźwego, obyczajnego, któregom dawniej już był sobie upatrzył. Piwo dobre kazałem robić, gorzałkę umyślnie złą : nie pomogło to z początku; jedni i tą złą upijali się, drudzy dobrą, albo przynajmniej cóżkolwiek od mojej lepszą brali skądinąd. Pomału zaczęli gustu do piwa nabierać, a tak nieznacznie odstręczali się od gorzałki. Zakazałem trunków dawać na borg, czego więc perswazye uczynić nie mogły, dokazała potrzeba. Starzy wymarli, młodzież łatwiej się dała nakłonić : resztę X Pleban napomnieniem swojem wykorzenił. Zaczęli się mieć poddani lepiej, jęli się gospodarstwa, pijaństwo ustało.
Uważałem ja to nieraz, iż ubóztwo i mizerya, największem jest do pijaństwa zachęceniem. Nawróceni owi pijacy sami mi się przyznawali potem, iż najczęściej się dla tego upijali, żeby oszczędzić wydatku na jadło, które przy dobrym, jaki zwyczajnie u chłopa, apetycie, nierównie więcej kosztuje, niż gorzałka.
Drudzy, a takich wiele, nie mogąc znieść ciężaru nędzy swojej, upijają się, żeby przynajmniej na czas o niej zapomnieli. Stawić więc potrzeba chłopów w tym stanie, żeby im na przystojne pożywienie wystarczyło, uczynić ich tak szczęśliwymi, jak tylko w swojej sytuacyi być mogą : zatrudnieni naówczas przemyślnem, a pracowitem gospodarstwem nie będą mieli ani okazyi ani pretextu, ani nawet czasu do pijaństwa.
IV. Jużem, przeszło tydzień, w domu Pana Podstolego przebywał, gdy nam dano znać, że goście jadą. Byłto Pan Sędzia ziemski z żoną, córką i zięciem Panem Skarbnikiem. Wkrótce nadjechali synowie Pana Sędziego. Najstarszy był Regentem ziemskim, średni Porucznikiem w regimencie, najmłodszy Towarzysz pancerny, bawił się przy dworze tamecznego Pana Wojewody. Pan Sędzia byłto człowiek podeszły, wysoki, suchy, łysy. Czapka rogata, suknie długie, pikowany żupan, i kłapcie u rękawów, oznaczały człowieka, który się dawnych zwyczajów trzymał. Jejmość w długich kornetach, w czółku i mantoleciku felpą podszytym prezentowała postać naszych prababek. Pan Skarbnik człowiek średniego wieku, ubrany był przystojnie; strój JPani Skarbnikowej wpół był modny, wpół ziemiański : jeszcze muszki z jej czoła nie zeszły były, na skroni prawej reprezentowały podobno Plejady; a jedna z lewego boku ust pilnowała. Pan Regent bojąc się podobno ślinogorza, bocianowatą nieco szyję swoję muślinowym halsztukiem obwinął. Wysmukłość jego wydawała się dokładnie, w opiętym kontuszu papużym różową kitajką podszytym, i żupanie tegoż koloru : zastępowały miejsca mankietów, szeroko podwijane na żupan, od koszuli batystowe zarękawki. Pan Porucznik był w kamizelce mundurowej i fraku angielskim, włosy z przodu miał nizko ostrzyżone, z tyłu zebrane na grzebień. Najmłodszy Towarzysz pancerny, w czerwonych safianowych skrzypiących bótach, opasany pod brzuch, podgolony zwysoka, kuso, buchasto, dźwigał miecz u kolana; ustawicznie ręce zacierał, pluł w bok, i po czuprynie się głaskał.
Po pierwszem przywitaniu prezentował Pan Sędzia naszemu gospodarzowi dwóch młodszych synów, Porucznika i Towarzysza : tych lubo od lat kilku gdy byli w szkołach widział nie raz Pan Podstoli, przy takich jednak odmianach, przyznał się, iżby mu poznać ich było trudno. Wzięli to za grzeczny komplement, i ukłonili się obadwa po swojemu; Pancerny zaś tak dobrze nogą w zad machnął, iż stolik wywrócił i szklankę stłukł. Postawiono na swojem miejscu stolik, zebrano szkła. Wtem nadeszli Panowie Podstolicowie, pokłonili się kompanji i udali się do Panów Sędziców chcąc ich zabawić, ale jakem uważał byli przyjęci ozięble : domyśliłem się, iż owi rycerze gardzili studentami. Zniknęli wkrótce z izby, a gdy przyszło do obiadu, znaleziono Pana Porucznika u panien, Towarzysza w stajni.
Konwersacja Pana Sędziego nie była wytworna, najwięcej mówiło interessach ziemiańskich, o sprawach obywatelów; doniosł Panu Podstolemu, że Pani Podczaszyna zezwoliła na kompromis z Panem Podwojewodzym; Pan Vice-Regent zrzucił się z arendy wsi Pana Cześnika; Prowincyał Franciszkański umarł; reszta dyskursów, o urodzaju, targach zboża, defluitacyi do Gdańska; a co widzę najbardziej Pana Sędziego obchodziło, była wieść z Warszawy, że na przyszłym sejmie mają prowizye spaść do sześciu od sta.
Po obiedzie zniknęła młodzież, panie piły kawę, z niemi ja, X Pleban, Pan Regent i Pan Sędzia; nasz Pan Podstoli i OO Reformaci zabawiali się butelką; tak jednak kielichami rozrządzał gospodarz, że można było miarkować, iż się ochota bez pijaństwa obejdzie. Już się butelka druga kończyła, gdy trzecią którą niesiono z piwnicy, postrzegł ze stajni najmłodszy Pan Sędzic; przybył więc do kompanji, dogonił wkrótce drugich, i przerywając dyskurs, na który trafił, zaczął chwalić człapakę cisawego białonożkę, którego w stajni widział. Kazał go wyprowadzić Pan Podstoli; wyszli wszyscy na podwórze, a gdy go kilka razy przeprowadzono, prosił Pan Sędzic, aby go po swojemu sprobował i zażył : pozwolił gospodarz; natychmiast Pan Sędzic zawinął poły, dosiadł konia raźno, wypuszczał, zwracał; a że kilka kłód na podwórzu leżało, począł przez nie skakać. Udało się dwa razy, za trzecim koń się związał, padł z nim Pan Sędzic, skoczyliśmy ku niemu : szczęściem ani nogi, ani ręki niezłamał; głowę jednak rozciął : zatamowano krew, rana nie była szkodliwa, a gdy mu konia Pan Podstoli ofiarował, choć z zawiązaną głową, duszkiem kielich wielki winna wypił na podziękowanie. Gdy więc na ganku jeszcze podziękowania trwały, jam się wrócił do dam, i zastałem Panią Sędzinę już kończącą kronikę całej ziemi. Właśnie mówiła o pewnym domu pewnej szlachcianki, do której pewny Jegomość w pewnym interesie bardzo skwapliwie i wielokrotnie uczęszczał, a nawet ostatnią razą, był tam w wigilją Najśw : Panny zielnej. Broniła, jak mogła, rodzaju ludzkiego nasza Pani Podstolina : szczęściem zaczął Pan Regent dyskurs o bluzgierach, które już z mody zaczynały wychodzić. Weszła więc w obszerny dyskurs Pani Skarbnikowa, i dowiedzieliśmy się, kiedy ażusta nastały, palatynki zeszły, jakie były rewolucye salop z kapturkami i bez kapturków, jakie były odmiany rogówek, sposoby układania fontaziów. Nie dała dokończyć Pani Sędzina stara, i zaraz zaczęła się historyą o bawetach, żużmantach, kabatach, pondelarach, szarpach, czubach : pamięć zaś dawnego, a daleko lepszego, niż teraz, wieku, tak ją rozrzewniła, iż byłoby się na obfitym płaczu skończyło, gdyby szczęściem reszta kompanji nie nadeszła. Pan Sędzia żegnać się począł, ruszyliśmy się z miejsc, i po wielu ceremoniach, ukłonach i oświadczeniach, goście odjechali.
V. Wolni od grzeczności sąsiędzkiej, siedliśmy pod lipami, i naturalny dyskursu początek był od tego, co mi się zdawało o każdej z osób, którem widział. Dał mi się nagadać Pan Podstoli, i gdy kolej mówienia na niego przyszła rzekł : to coś WPan dziś u mnie widział, są to objekta nie rzadkie, wszędzie się podobnych napatrzyć możesz. Pan Sędzia z żoną ludzie, jak mówią, dawnego wieku, mają swoje przywary, ale w porównaniu z młodzieżą, daleko lżejsze. Jestto ton i zwyczajny sposób mówienia starych ludzi, dawne wieki chwalić z krzywdą teraźniejszych; jam nie młody, a przeto może i ja do tej liczby należę, że jednak wiem, iż tojest przykrym i nieznośnym prawie defektem, strzegę się go ile możności : z tem wszystkiem, sam WPan osądź, jaka się przed nami perspektywa otwiera. Widziałeś WPan trzech synów mego sąsiada, dał im wychowanie takowe, na jakie się tylko zdobyć mógł; osadził każdego według ich talentów i sposobności : czegóż się doczekał? Oto ten, któryby w ślady ojca wstępować powinien, zamiast Ładowskiego, Koloandra czyta. Porucznik trawi czas u gotowalni, Towarzysz pijak i burda, odwagi swojej na złe używa. Płacze rolnik, gdy na uprawnym gruncie dobre ziarno zle wschodzi : dotkliwsza czułość dobrego obywatela, gdy na nieprawą młodzież patrzy. Te to są poprzedniki upadku państw, te naszemu ostatnią ruiną grożą. I wprawdzie, po największych klęskach nie trzeba rozpaczać : wojna nieszczęśliwa może się powetować, handel upadły może się wesprzeć, prawa zdrożne poprawić; ale kiedy się w narodzie grunt cnoty zepsuje, szkoda jest nienagrodzona : choćby się znalazło nakoniec nieco poczciwych i dobrze myślących, ladajakiej powszechności nie przeprą; a tak w podwalinach skażony budynek upaść nakoniec musi. Jeszcze ja do ostatniej rozpaczy nie przychodzę, rzekł dalej, jeszcze stołeczna nieprawość zupełnie przynajmniej do naszych kątów nie zaszła. Starają się, słyszę, z góry zabieżeć złemu; prosić Pana Boga potrzeba, żeby te starania skutek swój wzięły.
Przyszła kolej do Pani Sędzinej i Skarbnikowej, zastanowiliśmy się nad jadopłynną wymową matki. Zdrożnosć ta, rzekł Pan Podstoli, najbardziej się płci niewieściej trzyma. Trzeba materyi ich krasomowstwu, ta najobfitsza. Uwiedzione żywością zbyt bystrej imaginacyi, nie postrzegąją częstokroć, jak wiele i innym i sobie, takowem gadaniem szkodzą. Zatopione w próżnowaniu, nie mając co lepszego robić, trawią czas na plotkach. Ci, co ich słuchają adoratorowie wdzięków, aprobują wszystko na oślep; drudzy bojąc się żądła milczą, trzeci lubo obrażeni, gardzą tak słabym orężem :
większa zaś połowa pomaga im, i tak obmowa stała się powszechną dyskursów materyą, najmilszym przysmakiem posiedzenia.
Jak niewieściego próżniactwa skutkiem jest ogadywanie, tak męzkiego pijaństwo. Co ma ten czynić w przeciągu nudnych godzin między obudzeniem się a obiadem, między obiadem a wieczerzą, między wieczerzą a spaniem, który niczego się nie uczył, nic nie czytał, mało co słyszał : a choć co dobrego usłyszeć mógł, nie uważał, albo nie pojął? Dyskursa jego dzisiejsze muszą być koniecznie podobne wczorajszym; powtarzanie jednostajne i jemu się sprzykrzy i drugich znudzi. Rozwalać się, w karty grać, tytuń kurzyć, bić czeladź ustawicznie, nie można : cóż więc zostaje? kieliszek. Ten zabija nudne godziny, ten rozgrzewa ostygłą imaginacyą, ten troski uprząta, a nakoniec twardego snu użycza. Po miłym spoczynku przebudzenie pijakowi bolesne, gorzałka natychmiast rozpędza nudność; wzbudza ochotę do flaszki, flaszka do snu nagli, i tak pijak śpi we śnie i na jawie.
Nie jestem ja nieprzyjacielem wina, pije i miód z gustem : trafi się niekiedy, że sobie z dobrym przyjacielem i podochocę, i ten stan miernego rozweselenia mniemam być bardzo wdzięczną chwilą życia ludzkiego; ale tak to podochocenie miarkuję, żebym nazajutrz niebył smutnym dla wczorajszej wesołości.
VI. Właśnie gdy kończył swój dyskurs Pan Podstoli, postrzegłem zostawioną pod lipami flaszkę z winem, śmieliśmy się z tego przypadku, a że okazya i najświętszego skusi, nie chcący wypiliśmy ją zupełnie, Wino wymowy dodaje: w różneśmy więc dyskursa weszli, i od wstrzemięźliwości do rozmaitych rodzajów gospodarstwa i handlu. I to należy, rzekł Pan Podstoli, do liczby zastarzałych prewencyj, że kunszt, którym wszyscy żyjemy, upadlamy jak najbardziej. Nie kontenci z tego, żeśmy się wielu części handlu wyrzekli, gardzimy nawet tymi, którzy nim się bawią. W inszych krajach kupiec ma swoję konsyderacyą, ma protekcyą krajowej juryzdykcyi : u nas stan miejski nie ma nawet miejsca w towarzystwie cywilnem. Stąd też pochodzi, iż miasta nasze upadły, towary zagraniczne i to najgorszych gatunków mamy, cudzoziemcy po większej części kupczą, opłacamy zbytki nasze bezcennie : a ci którzy nas zdarli, czując, że dla ich majątku należytego bezpieczeństwa nie masz, wynoszą się z kraju ze swoim zarobkiem.
Każde rządne państwo na tem treść trwałości i szczęścia swojego zasadza, aby i rozmaite stany i w tych stanach zostające osoby, tyle z pospolitego dobra korzystały, ile się do niego przykładają. Oświeciła prawodawców potrzeba. Pług i warstat straciły odrazę, a szabla tak umieszczona, jak się jej należy. Żołnierz godzien względu, godzien nagrody, bo w pokoju bezpieczeństwa strzeże, w wojnie ojczyzny broni. Ale dla tego, że godzien względu, utrzymywać, iż żaden oprócz niego względu niegodzien, wniesienie jest fałszywe i nieprzyzwoite. W każdem zgromadzeniu dystynkcyj ile możności strzedz się należy; zgromadzenia swobodne, które Rzeczpospolitemi zowiemy, różnic takowych cierpieć bardziej jeszcze nie powinny. Nie Jaśnie Oświeconość, Jaśnie Wielmożność, ale użyteczność państwa wspiera.
Prawda, iż dla utrzymania porządku i subordynacyi, dystynkcye, prerogatywy urzędów i stanów były wynalezione. Ale nie dla inszej przyczyny dystynkcyą im się czyni, tylko dla tego, że więcej użytecznemi przez stan swój być mogą. Którzy więc nie tytułów, ale pracy i użyteczności w tytułach szukają, ci względów godni.
Szanować ich, że urzędnicy, że starsi, należy: a że dobremi są urzędnikami i umieją starszeństwa użyć, we dwójnasób ich jeszcze szanować trzeba.
Gdyby z użyteczności należało brać miarę względów i dystynkcyj, odmieniłby się porządek rzeczy. Ten co żywi, pierwszeby miał miejsce, ten co radzi, szedłby za nim, a ten co broni, za obudwoma. Musieli prawodawcy ulegać wielu względom; a że ci, którzy bronią i radzą, wzięli miejsce tym, którzy ich żywią i odziewają, niechże przynajmniej mają wzgląd na nich. W wielu państwach, lubo stan miejski po szlacheckim idzie, przecież równie jak szlachcic prerogatyw używa, i do prawodawstwa jest przypuszczony; w Szwecyi stan chłopski nawet równo z innemi sejmuje, radzi i prawa stanowi. Jeżeli u nas tych prerogatyw stan miejski nie ma, niechże przynajmniej ma opatrzone bezpieczeństwo dobrego mienia swojego, niech wzgardzie nie podpada, niech będzie wolnym od opressyi, a wtenczas i handel zakwitnie, i rzemiosła się wzniosą, i kraj się zbogaci. O rolnikach mówiło się wyżej, ci tego tylko zdają się u nas żądać, żeby ich uznano ludźmi.
W porządku natury wszyscy ludzie są równi, że jednak dobro towarzystwa dla wielu względów wyciągało różnic; ztąd poszły rozmaitych rodzajow ludzi dystynkcye, między któremi pierwsze zawsze miejsce trzymał stan szlachecki. Patrycyuszowie u Rzymian osiadali pierwsze miejsca, i lubo stan niższy pospólstwa z przykrością takowe dystynkcye znosił, przecież zczasem wiele własnych patrycyuszom przywilejów sobie przywłaszczył; nigdy jednak tego dokazać nie mógł, żeby ich z pierwszeństwa wyzuł. Zasadzać takowe stanu szlacheckiego prerogatywy na samem tylko dziwactwie prawodawców, zuchwałość jest naganna. Żeby więc usprawiedliwić porządek z pierwszego wejrzenia mniej przyzwoity, trzeba wejść w istotne przyczyny, dla których chciały państwa mieć jeden rodzaj osobny takowych ludzi, którychby nad innych wyniosły.
Żeby wielorakie części całość powszechną składały, trzeba koniecznie, iżby niektóre z nich trzymały w tej całości miejsca celniejsze : a że te, którym się miejsca celniejsze wyznaczają, potrzebują większej nad inne mocy i okazałości; do zastąpienia więc tych miejsc, takowych szukać trzeba części, któreby mocą lub okazałością inne przewyższały. Do rolnictwa, handlu, rzemiosł poszli ludzie pracowici, przemyślni i zdatni, do żołnierstwa odważni i mocni. Gdy zaś trzeba było wybierać takowych, którzyby rolników, rzemieślników, kupców, żołnierzy trzymali w porządku i karności; nie dość było na mocy, pracowitości i przemyśle, trzeba było takowe znaleźć osoby, któreby znakomitszemi, bo umysłu przymiotami, różniły się od innych. W najludniejszem zgromadzeniu liczba takowych osób mała jest, im zaś rzadsza, tym szacowniejsza. Z niej więc wybierano w Rzymie Senat, Areopag w Atenach, Amfiktyony w Grecyi. Że zaś takowych urzędników nader wielki był ciężar, baczne na ich prace i zasługi prawodawstwo, osłodziło przykrość ich prac większością dobrego mienia i powierzchownemi dystynkcjami. Największa z tych była zawsze prerogatywa szlachectwa, ile że się rozciągała do dzieci osób uprzywilejowanych, i szła do najodleglejszych następców.
To jest istotne źródło szlachectwa : udział ojcowskich prerogatyw dzieciom i dalszym następcom nie dla tego tylko nadany bywał, aby w potomne czasy z nagrody zasług przodka swojego korzystali. Chciało przez takowy sposób wieczystej nagrody utrzymać rozsądne prawodawstwo w niektórych pokoleniach osobliwszym sposobem ducha patryotyzmu i chęć do dzieł wielkich. Rozumieli przodkowie nasi, iż pamięć sławnych antecessorów, następców do emulacyi i naśladowania zachęcać będzie. I nie zawiedli się poczęści w mniemaniu swojem. Znajdują się dotąd po wszystkich krajach niektóre uprzywilejowane domy, w których cnota tak jest wrodzona, iż zdaje się, że razem z nazwiskiem piętno jakoweś poczciwości na sobie noszą. Ta to podobno była przyczyna, dla której po wszystkie wieki, zacnych imienników osobliwszym sposobem szanowano i czczono. Wchodziła w to poszanowanie pamięć zasług dawniejszych; ale i to dopomagało do względów, iż następcy familij zacnych urodzeniem samem, zabierali niejaki względem ojczyzny obowiązek, iść torem przodków; a przeto usilniej jeszcze krajowi służyć, niż drudzy. Domowe przykłady dzielniejsze są od pobocznych, złe zaś akcye, oprócz zwykłej szkaradności swojej, wkładają jeszcze na tych, co wielkie imiona noszą, haniebny przydomek odrodków. Szli, że tak rzekę, pasmem, wielcy Fabiuszowie, Scypiony, Marcellowie. U nas wiele zacnych domów’ upadło przecież nie raz w ubogich i poniżonych potomkach nie trudno jeszcze postrzedz wielkie dusze.
Nie idzie zatem, co mówię, iżby nowych domów nie wskrzeszać : temu ja nie przeczę, ale powtarzać nie przestanę, iż starych się zaniedbywać nie godzi; a choćby nie tak byli znamienici potomkowie, jak przodki, pamiętajmy jednakże na to, co niegdyś mówił Seneka. Non sine ratione, sacra est magnarum virtutum memoria, et esse plures bonos jurat, si gratia bonorum non cum ipsis cadat. Hoc debemus virtutibus, ut non praesentes solum illas, sed etiam ablatas e conspectu colamus. Egregiis majoribus ortus est, qualiscunque est, sub umbra eorum lateat. De Beneficiis L. IV. c. 30.
VII. Gdyśmy się z pod lip ku domowi wracali, postrzegliśmy przez okno Panią Podstolinę w pokoju córek z xiążką w ręku. Teraz to poobiednia lekcya, rzeki Pan Podstoli, i Jejmość z córkami czyta. Nie mamy madamy, bo i trudnoby było w takowem oddaleniu dostać. Choćbyśmy jednak i mogli mieć, Jejmość wzięła na siebie edukacyą córek, i zastępuje Ochmistrzynią : tak zaś dobrze czas rozrządziła, iż i rano i po obiedzie godzinę, a czasem i więcej czasu odkłada na lekcye. Może je dawać wybornie, bo bez pochlebstwa przyznać należy, iż i talenta ma po temu, i umiała je aplikacyą swoją tak wydoskonalić, iż wie co jej stanowi przynależy.
Ci, którzy się na dawne czasy odwołują, śmią twierdzić niebacznie, iż ojcowie nasi odstręczali od nauk płeć niewieścią dla tego, iż z natury płoche i lekkomyślne, do rzeczy gruntownych przyłożyć się nie potrafią; iż zbyteczna żywość ich imaginacyi na złe nauk zażyćby mogła, iż aplikacya odstręczałaby je od inszych istotniejszych ich stanu obowiązków, iż te obowiązki nie potrzebują nauk; nakoniec, iż przedtem tego nie bywało, a przeto i teraz być nie powinno.
Na każdy z tych zarzutów łatwe są odpowiedzi; czynione były wielokrotnie, nie potrzeba więc powtarzać, co już dawno powiedziano. Zastanawiam się nad ostatnim punktem. Tak przedtem bywało, lub nie bywało; jest powieścią ale nie racyą. Gdyby temu, który najpierwej dóm stawiać począł, to miało przeszkadzać do budowli, iż tak przedtem bywało, że każdy w lesie mieszkał, musielibyśmy dotąd w lasach mieszkać. Jak więc płocha stąd konsekwencya, że jak przedtem bywało, teraz być musi, łatwo każdy miarkować może. Płochy więc i nierozumny jest ten zarzut : choćby miał jednak jakążkolwiek w sobie ważność, nie służyłby przecież tym, którzy się sprzeciwiają naukom białogłowskim. Równemi od natury obdarzone talenty, płcią się tylko od mężczyzn różnią; a gdy ich talenta nie są zaniedbane, potrafią zrównać najzawołańszym mędrcom. Pełne są dawne i późniejsze historye przykładów niewiast w naukach doskonałych, w kunsztach biegłych : nie raz na najwyższych postawione stopniach zaszczytem były wieku swojego.
Dość tego niechaj będzie na zbicie reszty (jeżeli gdzie jest), nierozumnego uprzedzenia; nad tem się teraz zastanowić nieco nie zawadzi, jakowe płci tej należy wychowanie.
W każdej edukacyi obowiązki chrześciańskie pierwsze miejsce trzymać powinny; idą po nich obywatelskie. Część ich niewiastom poruczona, lubo zdaje się być z pierwszego wejrzenia mniej okazała i wydatna, nie mniej jednak istotnie potrzebna do ogólności dobra publicznego. Żony, matki, gospodynie, zawczasu do obowiązków swoich sposobione być powinny.
Przymioty dobrej żony są : statek, skromność, cierpliwość, jednostajność umysłu, łagodność charakteru, uprzejmość serca. Matki czułość w dozieraniu niemowlęcego dzieci wieku, przywiązanie do nich bez braku, roztropność w poznaniu ich skłonności i kierowaniu do dobrego, sprawiedliwość w przestrodze i napominaniu, karze i nagrodzie. Gospodarstwo domowe wyciąga czujności ustawicznej, bystrego na czeladź oka, surowości bez okrucieństwa, miłosierdzia bez zbytku. Wchodzi nad to w poczet przymiotów dobrej gospodyni, wiadomość folwarcznego gospodarstwa, rachunków, ręcznych robót i t. d.
Z tego krótkiego niewieścich obowiązków przełożenia jawnie się wydaje, jakiego starania przykładać należy, żeby z młodości zaprawiane były, nie tylko do nauk, ale i do rozmaitych reguł obyczajności.
Przykład matek najpierwszym i najistotniejszym jest sposobem do dobrego córek wychowania. Spuszczać się niekiedy na Ochmistrzynie mogą, ale ich oko więcej nierównie postrzeże, nad najemniczą cudzą pilność : ich zaś przykład lepiej wzbudzi nad xiążkę, lub słowne napomnienia.
Nie patrzą nadal takowe matki, które rozumieją, iż płeć delikatna, głos wdzięczny, taniec, strój, wiadomość muzyki, największym są dam zaszczytem. Wszystkie te zewnętrzne talenta zdatne są, piękne są, miłe są; ale nie strojeniem się żona męża uszczęśliwia, nie śpiewaniem matka dzieci hoduje, nie tańcem się dóm rządzi. Trzeba do tych pracowitych obowiązków umysłu statecznego, myśli fraszkami nie zaprzątnionych, mężnego serca.
Trzeba, żeby o tem zawczasu wiedziały panny, a strzegąc się sideł pochlebnej pieszczoty, sposobiły bardziej serce do cnoty, niż twarz do wdzięków. Natenczas poczciwe żony, roztropne matki, rządne gospodynie, staną się zaszczytem płci swojej, uszczęśliwieniem mężów, ozdobą kraju.
VIII. Ponieważ nazajutrz był dzień piątkowy, poszliśmy z Panem Podstolim przypatrywać się łowieniu ryb. Za pierwszem niewodu zaciągnieniem zdobyliśmy wielkie mnóztwo, tak dalece, iż połowy dość było dla nas na piątek i sobotę; resztę Pan Podstoli między chłopów swoich podzielił, posłał też nieco do bliższego miasta OO Reformatom. Gdyśmy więc chodzili po grobli, mówił Pan Podstoli : wiejskie życie nie jest tak nudne, jak niektórzy mniemają. Łowienie na przykład ryb, zabrało nam godzin kilka i nie możemy mówić, żeśmy się nie zabawili. Część ta gospodarstwa z jednej strony miła i użyteczna, z drugiej nader pracowita jest. Wiele okoliczności, wiele starań i zabiegów poprzedzać muszą rybną korzyść. Nimem się na tym rodzaju gospodarstwa poznał, dwa razy niespodziana powódź przerwała mi groblą, ryby nie doczekawszy spustu poszły w świat, a co gorsza i młyn za niemi. Zrażony tak przykremi przypadki, jużem był wziął rezolucyą nie zastawiać grobli, i młyn wietrzny postawić. Nie przyszło do tego, poznałem, że się bez stawu obejść trudno, a młyn wietrzny tam tylko dobry, gdzie wodnego mieć nie można. Żeby więc ujść trzeciej szkody, postanowiłem nie żałować wydatku, i groblą jak najgruntowniej opatrzyć. Przypatrując się pilnie przyczynom dawniejszych szkód, postrzegłem, iż ta była najcelniejsza, że staw odmiału żadnego prawie nie miał, cały więc ciężar wody wspierał się na grobli. Dałem więc odmiał tym kształtem, iż od grobli piasek i namuł spadkiem
nieznacznym coraz w staw idzie, upusty postawiłem gruntowne, młyn na mocnem podmurowaniu. Że zaś wody jest dostatkiem, osiadłość majętności znaczna, chłopom wiele mąki potrzeba i sąsiedzi zewsząd się garną; do dawnych dwóch przydałem dwa drugie kamienie, pytle jak najwyborniejsze sprowadziłem z zagranicy, i młynarza Niemca; ten mi kilku chłopów przez lat pięć, co tu siedział, wyuczył. Mam więc młyn ustawnie mielący mąkę taką, że po nią i od Pana Wojewody jeżdżą, młynarz z czeladzią ledwo naciskowi wystarczyć może, a co kwartał dobry trzos do dworu niesie.
Gdym Niemca do młyna z zagranicy sprowadził, było to zgorszeniem powszechnem całej okolicy. Właśnie jakoś tego roku z Warszawy powróciłem; stąd assumpt, iżem nabrał ducha modnego, a przeto własnym narodem gardzę. Pan Podczaszy mój sąsiad śmiał się z mojego dziwactwa i mówił wszystkim : poczekajcie tylko jesieni, zobaczycie, jak ten dziwacki młyn i z młynarzem Niemcem popłynie do Frankfortu; nie poprawi polskiego gospodarstwa niemiecki koncept; lepsze nasze Maćki, Bartosze, za kilka złotych i szczupłą ordynaryą, niż te Frydrychy, których złocić potrzeba. Nie złociłem ja mojego Frydrycha, kontentował się przyzwoitą pensyą i wyżywieniem. Przyszła jesień; przepowiedziana przez Pana Podczaszego podróż mojego młyna nie zjściła się, sam tu teraz nie dawno był, młyn oglądał, a często u mnie kupując mąkę, bardzo approbuje zagraniczną industryą, i wielu innych z niepotrzebnych prewencyj wywiodł.
Uprzedzenie powszechne przeciw cudzoziemcom zaczyna pomału ustawać, wielu jednak w niem uporczywie dotąd trwają, i nie dają się na dobrą drogę naprowadzić. Wzgarda cudzoziemców wielorakie przyczyny mieć może, między innemi dwie najcelniejsze, według zdania mojego, ambicyą i niewiadomość. Miłość własna zmniejszając albo wyniszczając przywary nasze, to, co możemy mieć dobrego, tak dalece powiększa, iż człowiek nią powodowany, ile razy na siebie patrzy, widzi zbiór najwyborniejszych przymiotów; ile razy na drugich, nie postrzega tylko zdrożności naganne. To zwyczajne ambicyi działanie oddziela dumnego od innych, a gdy się dalej jeszcze rozpościera, nadaje ten sam przywilej lepszości całemu towarzystwu, którego dumny jest cząstką. Z tego, zda mi się, powodu, dawni Grecy zbytecznie przeświadczeni o doskonałości swojej, wszystkim bez braku cudzoziemcom nadawali tytuł barbarzyńców; stąd może i z nas wielu rozumieją, iż między Wisłą, Dniestrem, i Niemnem, wszystek rozum osiadł i cnota się mieści. Wielbię ja dawnych Greków rozum, nauki, męztwo, kunszta; ale byliby większego względu godni, gdyby się sami nie uwielbiali. Nie upadlam kraju mojego, szczycę się tem, żem Polak, ale przeświadczony u siebie jestem, iż na rozum i cnotę monopolium nie masz, a choćby było, i mój kraj go miał, dla tego samego, iż doskonały, drugiemibym nie gardził.
Częściej niżeli rozumiemy, niewiadomość ambicyi towarzyszy. Że jest przyczyną wzgardy cudzoziemców, osądzi każdy, który się nad tem zastanowić będzie raczył, iż wzgarda takowa nie z inszego źródła pochodzić może, tylko z przeświadczenia, iż jesteśmy lepsi od cudzoziemców. Żeby być skonwinkowanym o własnej lepszości, trzeba do tego i swoję doskonałość i cudze defekta gruntownie poznać. Człowiek pogardzający, zbyt jest zaprzątniony własną ambicyą, żeby się na takowe poznanie zdobył, sądząc zaś bez poznania, niewiadomością grzeszy. Grecy, o których się pierwej wspomniało, lubo z inszych miar wielce szacowni, znamienici i doskonali, w tym punkcie jednak równie niewiadomością wykraczali. Prawda, że za ich wieku świat nie był tak powszechnie, jak teraz, oświecony; przecież i naówczas kwitnęły nauki w Egipcie, byli Magowie u Persów, Gimnozofiści w Indyach; nasz Sarmata Anacharsis wpośrod nich żyjąc na imie mędrca zasłużył.
Jeżeli więc gorszą nas Grecy, niech będą przykładem Rzymianie. Naród ten walecznością w pierwiastkach sławny, nie wstydził się brać prawa od cudzoziemców, od tychże Greków, którzy ich barbarzyńcami zwali. W późniejszych czasiech, chociaż już byli panami Grecyi, z tamtego przecież źródła czerpali naukę, i tym wspaniałym myślenia sposobem, Rzym zwycięzki zwyciężonym podlegał.
Ktokolwiek gardzi cudzoziemcem, dla tego, że cudzoziemiec, grzeszy niewiadomością, hazard albowiem postronnego urodzenia sądzi istotnym defektem; zasadza się na powierzchowności częstokroć omylnej; sądzi o rzeczach bez poprzedzającej uwagi; zakałę lekkomyślności na siebie i drugich ściąga, a nakoniec i siebie i naród swój podaje w niebezpieczeństwo równej, a kto wie, jeżeli czasem i nie sprawiedliwszej wzgardy.
Trzebaby się jeszcze w tej mierze i nad tem zastanowić, iż lubo wzgarda, czyli osób, czyli narodów, ze wszech miar naganna i niegodziwa jest, mniej się jednak naganną staje, gdy się na niejakich fundamentach wśpiera i osadza. Niewiadomość tego co się u drugich dzieje, zbytnie ceni domowe zaszczyty; żeby więc sprawiedliwej ich wartości dociec, trzeba je z obiema porównać, czyli naprzykład jesteśmy od innych rządniejsi, mędrsi, bogatsi i t. d. Jakażkolwiek z tego porównania wyniknie konkluzya, z niej to jawnie wypadać będzie, iż się cudzoziemcem gardzić nie godzi : jeżeli albowiem naród jego lepszy, gardzić lepszym rozum nie każe; jeśli gorszy, politowania natenczas, nie wzgardy godzien.
IX. Tegoż samego wieczora przybyli nowi goście; po kolacji na dwóch stolikach postrzegłem karty. Zaproszony grałem z Panią Podstoliną, i jej sąsiadką w chapankę : Pan Podstoli z sąsiadem i Xiędzem Plebanem w kupca. Nazajutrz rano spotkałem Pana Podstolego idącego do pasieki, poszedłem z nim, i obejrzawszy niezmierne mnóztwo ulów, siedliśmy w cieniu lip rozłożystych, które zewsząd otaczały pasiekę, a Pan Podstoli tak mówić począł. Miejsce to, gdzie teraz jesteśmy, jest dla mnie jedno z najmilszych z wielu przyczyn : położenie jego nader jest piękne, drzewa wybujałe miły sprawują cień, osobność do myślenia pobudza, brzęk nawet pszczół czułość jakowąś przyjemną sprawuje : ale i to nie mało przymnaża ukontentowania, gdy wszystko, co tu widzę, jest dziełem rąk moich.
Nie uwierzysz WPan, wiele ta część gospodarstwa starań, wiele zabiegów potrzebuje. Jako inne, tak i ta pszczelna rzeczpospolita wiele ma dobrego w sobie, ale najmniejsza okoliczność skazić ją może. Jako więc tam, gdzie wolność z monarchią się łączy, do dobrego króla należy, ani jarzmem swobodnych uciskać, ani nadto dać się rozpościerać swobodzie; takim właśnie sposobem gospodarzowi pasieki, z pszczołami postępować należy. Jestem tu więc królem, i nie raz ten darń był tronem, na którym od pszczół dalej mnie myśl wzniosła.
Jeżeli która, ta część gospodarstwa najbardziejby przymilać powinna niewinne z istoty swojej wiejskie zabawy. Zysk z pszczół i w trunku i w wosku znaczny jest; wydatek na to mały. Karmią się pszczoły w lecie słodyczą kwiatów, reszta nie poderżniętych plastrów utrzymuje ich w zimie i żywi. Mnożą się niezmiernie, i byleby jaki osobliwszy przypadek, albo niedozór mnożeniu ich nie przeszkodził, z małych początków w krótkim czasie wzrastają niezmierne pasieki.
Chociaż trunek miodowy nie ma teraz tak, jak przedtem swojej wziętości, przecież taż sama moda, co z jednej strony ujęła pasiekom, nadała z drugiej woskowe świece. Niegdyś do samych tylko ołtarzów używane bywały, teraz w najpartykularniejszych domach obejść się bez nich nie można; łojowemi już i w przedpokojach czeladź się brzydzi. Z tego zbytku, znośniejszego przecież od innych, bo nam go kraj dostarcza, z tego mówię zbytku cena wosku tak w górę poszła; iż choćby się miód w korzyść gospodarstwa pszczelnego nie rachował, ta część zarobku powinnaby być pobudką do utrzymywania i rozmnożenia krajowych pasiek.
X. Gdyśmy powracali do domu, pytał się mnie Pan Podstoli, czyli mi dnia wczorajszego szczęście w karty służyło. Że do tego rodzaju zabawy żadnego przywiązania nie mam, począłem się rozszerzać nad niepożytecznością, nad zdrożnością takowych zabaw : nie zeszło mi na cytacyach, i w zapale żarliwości mojej szeroce się rozwodziłem nad nieszczęsnemi skutkami, które po wszystkie wieki, a w naszym osobliwie, nadarzyła i nadarza ta passya fatalna i podła. Wysłuchał cierpliwie przewlekłej dyssertacyi mojej Pan Podstoli, a gdym ją skończył, rzekł : obrusza chwalebną żarliwość WPana rozrywka kart, użyteczności prawda i ja w niej nie wiele widzę; ale gdy się w skromnych zatrzymuje granicach, znośniejsza jest od tęskliwego próżnowania, albo obmownej konwersacyi.
Gardzić zabawami dla tego, iż w sobie istotnego dobra nie zawierają, jest to być nadto wielkim filozofem; a i w Filizofji nie trzeba zbytkować.
Kartownikiem nie jestem, ale kart nie odrzucam.
Gdybym był dawniej postrzegł, że WPan masz gust w tej zabawie, bylibyśmy i przedtem w dni słotne grali : inaczej ja nie grywam, chyba, że dla zabawienia gościa czynić to muszę.
Nie można mówić, żeby i gra nie miała w istocie swojej niejakiego dobra. Uczy rzeczy kombinować, pamięć zaostrza, do attencyi wzbudza; i z tych miar może być użyteczna : zysk albowiem w niej tak być powinien mały, iżby żadnym sposobem chciwości i łakomstwa nie rozjątrzał. Ten punkt zarobku dodaje jadowitości kartom, inaczej gra byłaby ze wszech miar uczciwą rozrywką. Skoro więc o grach hazardownych lub kosztownych mówić WPan będziesz, przestanę zupełnie na jego zdaniu; gotów nawet jestem przydać jeszcze z mojej strony wszystko to, cokolwiek do ohydzenia szkaradnej tej passyi służyć może. Ale gry pomiarkowanej nie potępiam, bronić nawet będę.
Uważałem skłonności dzieci moich, postrzegłem z niewymowną radością, iż nie mają wokacyi do szulerstwa, pozwalam im odtąd grać z nami. Gra stała się teraz powszechną zabawą posiedzeń; wchodzi więc i to teraz w wychowanie młodzieży, żeby znali wszystkie ich rodzaje, a tym sposobem umieli się w czasie przykładać do rozrywek kompanij, w których znajdować się będą.
Stare nasze polskie gry wychodzą z mody. Walety, damy, wypędziły niżników i wyżników. Nie jest ci to, prawdę powiedziawszy, zbyt wielka szkoda, z tem wszystkiem mnie to boleśno, iż się i w małych rzeczach od toru ojców naszych oddalamy. Tak dobra chapanka, jak trysseta, a nasz miły kupiec w dowcipnie kombinowanych rachunkach swoich, nie wiem jak drugich, mnie zawsze bawi.
XI. Sąsiad ów, który był do Pana Podstolego przyjechał, był to człowiek podeszły, ale jeszcze rzeźwy. Młodo lata strawił w obozie, i podczas ostatniej rewolucyi dystyngwował się w wielu okazyach. Zestarzał się w wojskowej służbie, a że był w partyi Ukraińskiej, chorągwi swojej namiestnikiem, nie mając godniejszych waleczności swojej adwersarzów, przez lat dwadzieścia i kilka ustawiczną wiódł wojnę z Hajdamakami. Zasycały go niekiedy largicye, ale i na te choć szczupłe, dość długo czekać musiał, nim się przedarły przez tłum łakomych natrętów. Zawakowało nakoniec chorąztwo pod znakiem, gdzie już od lat kilku pierwszym był towarzyszem. Jeszcze się był po ten wakans nie odezwał, gdy się dowiedział o nowo kreowanym chorążym, a ten był synowiec rotmistrzowski, promowowany niedawno od XX Jezuitów z grammatyki do syntaxym. Napisał ze skargą do Rotmistrza, ten mu przysłał przywilej na Łowiectwo Wendeńskie; chciał się strzelać, ale przyszedł na pośmiewisko o pojedynek z dziecięciem, i nazwano go Herodem. Straciwszy więc znaczną część fortuny na usługach publicznych, nadwerężywszy zdrowia, okryty chwalebnemi bliznami, poczciwość tylko nienadwerężoną z obozu wywiózł; a mając szczupły dziedziczny folwarczek w sąsiedztwie Pana Podstolego, osiadł na nim, chcąc resztę wieku spokojnie przepędzić.
Przykry jest zawsze widok cnoty nieszczęśliwej.
Ubolewałem nad losem tego starego żołnierza, a gdym się jeszcze dowiedział, iż najmniejszej nie dał przyczyny nieszczęściu swemu; politowanie moje tym bardziej się powiększyło, i dało mi pochop do rozmaitych uwag.
Stan żołnierski ma za cel podczas wojny obronę kraju, w czasie pokoju straż bezpieczeństwa publicznego. Obowiązki jego są przykre, kary surowe, pożytki mierne; z tych powodów żołnierz prawy szacowną jest cząstką zgromadzenia, i jeżeli przeświadczony o przykrościach stanu swojego, bierze dobrowolnie jarzmo subordynacyi, i życie w niebezpieczeństwo podaje, godzien naówczas uszanowania tych wszystkich, których własnym hazardem strzeże i broni.
Jeżeli w którym, w tym stanie najczęściej zasługi przyzwoitej nagrody nie biorą. Mijam ten rodzaj nagrody, który się na czci powierzchownej jedynie zasadza, i której stanowi temu częstokroć mniej baczne uprzedzenie dawać nie chce, dla tego iż nieumie oddzielić od prawdziwej waleczności zuchwałej popędliwości, i uczynić różnicy między prawym żołnierzem, a burdą i napastnikiem.
Zastanawiam się więc nad temi w szczególności nagrodami, które na dostojeństwa wynoszą i dobre mienie powiększają. Skąd więc pochodzi, że wielu w stanie tym przezacnym, należytą zasług swoich krwawych nagrodą się nie cieszą? Między rozmaitemi nieszczęścia tego przyczynami, zdają mi się być następujące. Pierwsza powszechna zacnym i uczciwym ludziom wszystkich stanów ta jest, iż człowiek im doskonalszy, tym mniej o sobie trzyma, samochwalstwa się strzeże, natrętem nie jest : przyćmiony więc, że tak rzekę, własną modestyą, nie uderza w oczy tych, w których ręku szafunek łask i nagród zostaje.
Ten który na nagrodę zarobił i przeświadczony jest, że mu się sprawiedliwie należy, w krokach, które ku jej osiągnieniu czyni, nie zwykł pospolicie oznaczać tej układności, jakiej zażywa ten, który niezasłużonej łaski żebrząc, im bardziej zna, iż jej niegodzien, tym usilniej się nastręcza, żeby jej dostał.
Professya żołnierska z dworszczyzną się nie zgadza; obóz uczy, prawda, zarabiać na nagrodę, ale nie naucza sposobów, jakiemi można nagrodę zyskać. Dobry żołnierz umie się bić, ale zazwyczaj nie umie się kłaniać; umie na chleb zasłużyć, ale nie umie się o chleb przymówić; tych tylko chwali i to sprosta, którzy pochwały godni, chwali więc i rzadko i nie wielu; niechże się w tej liczbie dawca nagrody nie pomieści, zapewne natenczas nagroda nie przyjdzie.
XII. Gdyśmy siedzieli u stołu, sąsiad ów Pana Podstolego wszczął dyskurs o koniach, trwała o tem konwersacya przez cały obiad : gdy się skończył, pojechaliśmy oglądać stado. Przy drugim na końcu wsi folwarku były stajnie wygodne, za niemi obszerne łąki. Te niegdyś błotniste, Pan Podstoli przekopanemi wzdłuż i poprzek rowami, tak dalece osuszył, iż i stadu dostatecznie wystarczyły, i nadto jeszcze bardzo wiele siana sąsiadom przedawano.
Mieliśmy widok wielce przyjemny tego, nie mnogością, ale wyborem szacownego stada. Klacze były dorodne, źrebce piękne, braku nikt postrzedz nie mógł. Powiększyło się zadziwienie nasze, gdy nam Pan Podstoli powiedział, iż cug wcale paradny i furmanka piękna, któremiśmy na to miejsce przyjechali, z jego stada sprzężone były. Czas nam zszedł mile na oglądaniu koni; gdyśmy do domu powrócili, a gość odjechał, winszowałem Panu Podstolemu tak pożądanego skutku jego pracy i industryi. Miły jest wprawdzie, odpowiedział, i zapewne approbacya tych, którzy się na tem znają, pochlebia miłości własnej; zdaje mi się jednak, iż kto gruntownie w ten rodzaj gospodarstwa wejrzy, pozna, iż po większej części bardziej gustowi dogadza, niżeli gust zysk przynosi. Ja też stado moje kładę w liczbę rozrywek wiejskich.
Prawda, iż przyczyniwszy łąk moich przyszedłem do tej pory, iż mnie stado mniej niż innych kosztuje, zyski jednak z niego, wytrąciwszy expens, nie są największe. Dla tego mam dość znaczne stado, iż żyję w kraju, gdzie dla obszerności łąk, małości mieszkańców, rzadkości miast, odbyt siana trudny jest : szłoby więc nadaremnie, alboby łąki odłogiem leżały, gdybym stada nie chował. Nie spodziewałem się takiej korzyści, jaką mam : tego albowiem pewnie nikt sobie obiecywać nie może. Przecież za usilnem staraniem, a bardziej podobno wyborem ludzi, który też szczęśliwemu przypadkowi przypisać należy, słabe początki, skutek nad spodziewanie pomyślny przyniosły. Pomału stado moje w reputacyą weszło, i oprócz tego, że mi nie potrzeba żadnego konia, czy pod wierzch, czyli do powozu kupować, tyle ich mieć mogę na zbyciu, iż mi się expens stada opłaca, korzyść mierna corocznie przychodzi, i oprócz tego mam dla siebie i tych, którzy mnie odwiedzają, rozrywkę na pogotowiu.
Gdyby na dostarczenie temu wszystkiemu, cokolwiekby z własnej kieszeni łożyć przyszło, byłby wydatek nie naganny; cóż dopiero gdy ta zabawa i potrzebom dostarcza, i korzyść jeszcze przynosi? Powinszowanie z tych miar powtórzyłem Panu Podstolemu, i postanowiłem u siebie tegoż samego tentować szczęścia; wprzód jednak, na fundamencie powziętej od niego informacyi, mając zważyć, jeżelibym łatwiejszym i pewniejszym sposobem nie mógł na sianie zarobić : mocno mnie to albowiem zastraszyło, iż dobroć swojego stada, a przeto korzyść z niego, bardziej szczęśliwemu przypadkowi, niżli staraniu swojemu przypisywał.
XIII. Rano obudzony, gdym według zwyczaju spodziewał się zastać Pana Podstolego na podwórzu, i wraz z nim iść w pole, dowiedziałem się, iż już od dwóch godzin wyjechał na polowanie. Właśnie przed samym obiadem powrócił ze zdobyczą, ja zaś udawając się za myśliwego, wymawiałem mu, iż nie chciał mnie mieć uczestnikiem swojej zabawy. Z poprzedzających rozmów postrzegłem, iż myślistwo WPana nie bawi, rzekł Pan Podstoli, przeto nie chciałem WPana darmo budzić. Siedliśmy więc do stołu; jadł smaczno Pan Podstoli, i przypisywał apetyt swój rannej agitacyi. Dyskurs zatem wszczął się o myślistwie, którego jam był przeciwnikiem, gospodarz obrońcą. Polowanie, mówił on, tak jako i inne wszystkie ludzkie zabawy, ma obrońców, ma przeciwników. Jedni częstokroć wykraczają nadto wielką odrazą, drudzy zbytecznem przywiązaniem; mówmy więc bez parcyalności : zapomnij WPan, że go z natury nie lubisz, ja nie będę o tem pamiętał, żem dziś był na polowaniu.
Zbytek we wszystkich rzeczach zły jest; nie będę ja więc obrońcą tych, którzy całe życie w lasach trawią; bierzmy więc polowanie w swojej rozsądnej mierze, zażyte niekiedy dla rozrywki i zdrowia.
Każda rozrywka, która nudnych godzin uczciwie oszczędza, godna względów, cóż dopiero; gdy jeszcze zysk wieloraki za sobą prowadzi? Zysk polowania największy a pewny, zdrowie; rzadko myśliwy lekarstwa bierze, praca ustawiczna, wstrzemięźliwość, myśl nakoniec wesoło zaprzątniona nie daje ani okazyi, ani czasu do choroby. Uprzedza myśliwy wschód słońca, nie obciąża się więc snem zbytecznym, który pospolicie szkodliwych humorów w ciele ludzkiem przyczynia i krew gęści, agitacya przysparza mu apetytu i łatwą strawność sprawuje. Myśliwych jadło proste, przypraw korzennych nieznają, trunek najczęściej woda kryniczna, a przeto mało kiedy doznawają skutków wykwintnej żarłoczności. Zdrowi, czerstwi i lekcy, do najpóźniejszej starości, najprzykrzejsze fatygi znoszą. Cóż mówić o zabawie? snują im się ustawicznie przed oczami coraz milsze widoki, dla nich zorza rumienią niebo, dla nich słońce wspaniale wschodzi : dla nich rosa ożywia ziółka, dla nich kwiaty wydają wonność; rozmaite odgłosy roznosi echo, i gdy się po kniejach rozlegać zacznie, żadna lakowej harmonji muzyka nie zdoła.
Idźmy dalej do istotniejszych myślistwa pożytków : powszechne zdanie czyni go wyobrażeniem wojny. Młodzież się więc tym sposobem do kunsztu rycerskiego zaprawia, przywyka trudom, hartuje się na niewczasy, nabiera odwagi, położenia miejsc upatruje, kombinacyj się rozmaitych uczy, wzrok do odkrycia rzeczy, choćby najdalszych sposobi, przyzwyczaja się do broni i siodła; zgoła cokolwiek do wojennego rzemiosła służy, wszystko się to w myślistwie znajdzie.
Nie bez przyczyny wprawiali młodzież do tej zabawy ojcowie nasi : czynili to na wzór owych narodów, które się walecznością wsławiły, męztwem obywatelów wzrosły. Od lat najmłodszych zaprawiał mnie tym sposobem mój ojciec; przywykałem fatygom, i teraz lubo nie młody, potrafię jeszcze raźno konia dosiąść. Miałem dziś z sobą moich synów, najpierwsi się porwali z łóżka; nie byli na maneżu, przecież, choć na żywych koniach, tak mocno siedzą, iż żaden z nich jeszcze szwanku nie miał.
Udając przekonanego, obiecałem Panu Podstolemu, iż za pierwszą okazyą pojadę z nim na polowanie : kiedy tak jest, rzekł śmiejąc się, słuszna rzecz, abym temu, któregom nawrócił, opowiedział, nie tylko jak być myśliwym, ale jak dobrze być myśliwym trzeba.
Najpierwsza reguła : strzedz się losu Akteona, którego psy zjadły. Psiarnie zbyt liczne ruiną są myśliwych. Śmiechu godne powieści tych, którzy prawią, iż skóry lisie, zajęcza sierć, niedźwiedzie sadło i inne podobne pożytki, nagradzają korzyścią swoją wydatek. Zawsze psiarnia jest stratą, trzeba się więc z nią tak miarkować, żebyśmy nie zbyt drogo zabawę naszę kupowali.
Nie dość na tem, żeby nam psy nie umniejszały majątku, trzeba, żeby i czasu zbytecznie nie kradły. Trzeba, żeby polowanie tak było rozrządzone, iżby zabierało ten tylko czasu przeciąg, który może zbywać od prac ważniejszych. Myśliwstwo powino być zabawą, nie rzemiosłem; odpoczynkiem, nie pracą.
Kiedy i jak polować trzeba, i to do reguł myśliwskich należy. Są czasy takowe w roku, gdzie zwierza gubić nie wolno; są okoliczności, w których polować się nie godzi, a to naówczas, gdy jeszcze zboża z pola nie zebrane, lub płód zwierza niedojrzały. Wiele w tej mierze innych jest przepisów, które baczni myśliwi statecznie zachowują.
Jak polować należy, wiele jest w szczególności reguł i przepisów. Ja się nad temi najbardziej zastanawiam, żeby tak polować, iżby przez to w gospodarstwie przeszkody nie mieć, poddanych nie obciążać, sąsiedzkich kniei, bez poprzedzającego pozwolenia, nie tykać, zbytniem zakrzątnieniem i siebie i swoich nie trudzić, w samem zabijaniu zwierza znać miarę, dozorną mieć czeladź i psy po temu.
Dwie zdrożności wcale nieprzyzwoite chcą usprawiedliwiać, nie wiem jakiem prawem, myśliwi. Nazywają sztuką psa ukraść, i zmyślać jak najbardziej. Zmyślanie, lubo nikomu w tych okolicznościach nie szkodzi, przecież nieprawością istotną jest, i uczciwemu człowiekowi nie przystoi. Kraść cudzą rzecz, choćby nie było grzechem, sprośność sama tak podlej akcyi, powinnaby każdego odstręczać.
XIV. Z okazyi poprzedzającego dyskursu o polowaniu, zagadnąłem Pana Podstolego o lasach, jak się z niemi obchodzić? Kraj nasz, rzekł, po większej części leśny jest, a może ta sama do budowli i opału sposobność sprawiła, iżeśmy tę istotną część prawego gospodarstwa zaniedbali.
Każdy dar przyrodzenia niesie za sobą obowiązek roztropnej oszczędności. Ten jest sposób ogólnego działania natury, iż w rozlicznych obrotach swoich najprościejszej drogi się trzyma, a do dojścia zamierzonego celu takich dobiera sposobów, które ją najmniej kosztować mogą. Trzymać się tego toru rozum i doświadczenie radzi.
Potrzeby nasze wyciągają użycia drzewa, ale roztropność umie potrzeby zmniejszać, umie zmniejszonym wstrzemięźliwie dogodzić, umie i z tem, czem dogadza, tak się obejść, iż i potrzebie zadość się czyni, i źródło się dogodzenia nie zmniejszy.
Zbyteczne puszcze skutkiem są dzikości nieosiadłego kraju, ale kraj bezleśny oznacza nierozmyślnych mieszkańców. Jest więc miara, jak wiele z puszczy na rolą odzyskać, jak wiele na użytek mieszkańców zostawić. Jest drzewo z natury swojej, jedno zdatne tylko do opału, drugie do budowli, trzecie do handlu; w tym trzecim rodzaju mieszczą się najbardziej te, z których maszty, lub klepka się sporządza. Każdy więc possessor lasu, powinien go naprzód gruntownie poznać, i co do obszerności, i co do rodzaju drzew. Powinien wiedzieć każdego rodzaju drzewca przymioty; powinien skażeniu zabiegać, wzrostowi i pomnożeniu dopomagać, zgoła w najszczególniejsze wchodzie okoliczności, których baczne lasu utrzymywanie wyciąga.
Jestto stary błąd, na tem utrzymywanie lasu zasadzać, żeby żadnego drzewa nie tykać. Każda rzecz w przyrodzeniu ma swój kres, do którego przyszedłszy, trwa czas niejaki w doskonałym stanie, ten przebywszy, psuć się musi. Drzewo przestarzałe staje się niezdatnem, i próżno miejsce zalega; trzeba go więc w czasie doskonałej jego pory wycinać, ale w tem wycinaniu tak poczynać roztropnie, żeby aktualna korzyść dalszej nie przeszkadzała.
Lasy, albo są jednostajnego drzewa, jak pospolicie sosnowe i świerkowe, albo rozmaite rodzaje drzewa zawierają w sobie, jakie są te które czarnemi zowiemy. Jakieżkolwiek bądź, nie na to nam są tylko użyczone, żeby się na nie patrzyć. Gdy więc je do użytku stosować chcemy, naprzód trzeba zważyć, jakie mają drzewa, te zaś jakiej trwałości potrzebują, żeby były zdatne. Poprzednicze takowe wiadomości dyrygują gospodarza w wycinaniu drzew, tak na opał, jak i na budowlą lub handel. Dajmy to, że ma bór sosnowy : drzewo to do dojścia prawdziwej swojej pory potrzebuje lat czterdziestu, pięćdziesiąt najwięcej : na tyle więc części bór dzielić potrzeba, i zacząwszy od jednej strony, jednę z owych wydzielonych części wycina, drugiego roku wciąż dalej idzie; a wykopawszy ściętych dawniej drzew korzenie, żeby młodym zostawionym latoroślom nie przeszkadzały, zasiewa resztę miejsca ogołoconego z drzew starych, takiemże, jakie przedtem zeszło, drzewa nasieniem; pomyka się coraz dalej z rąbaniem, aż po odprawionej kolei, tam, skąd począł, wraca się, i drzewa w doskonałej porze znowu zastaje. Takowy sposób wycinania drzewa, użytek lasów czyni nieśmiertelnym.
W mojej majętności nie mogę mówić, żebym miał nadto lasu: dawniejszemi czasy musiałem drzewo na budowlą kupować, teraz i sobie dostarczam i sąsiadom przedaję. Żeby przyjść do tego stanu, nie inszych zażywałem sposobów, nad te, którem WPanu opowiedział.
Obmyśliłem poddanym na opał takowy sposób. Korzenie ściętego drzewa dla nich idą, każdy je podczas sannej drogi zwozi i w stosy zgromadza, schną tym sposobem, i w piecach potem dobrze się palą. Kazałem oprócz tego po wsi i około dróg sadzić wierzby, te zdobią okolice majętności mojej, jadącym cień dają, a gałęziami swojemi użyczają materyałów na płoty.
Chciałem był dla większego oszczędzenia i wygody, tak mojej, jak poddanych, żywe, jak mówią płoty zasadzać, i sprowadziłem z zagranicy rozmaitego nasienia głogów : ale albo nie zeszły, albo gdy weszły, tak się rozkrzewiły, że trzeba było ustawicznie nowe latorośle z ziemi wydobywać, okrzesywać stare, tak dalece, iż ta ustawiczna praca uprzykrzyła się nakoniec i mnie samemu i moim chłopom.
Do rodzajów lasu wchodzą sady. Nie dbali z początku o owoce tutejsi chłopi, z drzewami nie umieli się obchodzić, albo raczej nie chcieli się zatrudniać tem, jak mówili, pańskiem gospodarstwem. Przeparłem ich upór, a gdy postrzegłem, iż się szczerze jęli do utrzymywania należytego sadów, udzielałem im jak najlepszych szczepów. Przyjęły się dobrze; teraz oprócz tego, że w lecie dobre owoce jedzą, na całą zimę suszonych im wystarcza. Zakupują od nich z okolic frukta, i mają stąd korzyść znaczną.
Śmieją się z owocowego handlu niektórzy, pełni starych prewencyj gospodarze; niech pójdą na Podgórze, zobaczą, jaki tam z sadów pożytek. Najlepsza na wszystkie podobne zarzuty odpowiedź : iż ten dobry gospodarz, który z każdej rzeczy korzystać umie.
I. Gdyśmy byli na rannej przechadzce, spotkaliśmy człowieka ku nam jadącego, ten zsiadłszy z konia, listy, z któremi umyślnie był wyprawiony, Panu Podstolemu oddał. Byłato korrespondencya od Pani Podczaszyny, która prosiła, aby się podjął być superarbitrem kompromissu z Panem Podwojewodzym, i czas aktu wyznaczył wcześnie, żeby się przygotować mogli obojej strony patronowie. Dowiedziałem się dalej, iż owa Pani Podczaszyna najzawołańsza kłótniarka całej okolicy, po wielu zwycięztwach natrafiła na większego jeszcze kłótniarza Pana Podwojewodzego. Od lat dwunastu trwał proces między niemi o rzecz tak nikczemną, iż jej walor już obiedwie strony po kilkakrotnie opłaciły. Pozostała po mężu swoim, sławnym niegdyś w trybunałach mecenasie ta wdowa, tak się wprawiła w nałóg pieniactwa, iż żaden sąsiad od niej pokoju nie miał : trzy części substancyi na samo tylko prawo straciła, dni i nocy trawi nad staremi szpargałami; a z ustawicznych kwerend tyle dociekła, iż jest dziedziczką przynajmniej trzeciej części naszego województwa, nie rachując innych prowincyj korony Polskiej i wielkiego xięztwa Litewskiego. Nałóg ten obmierzły zatłumił w niej wszystkie inne, któreby mieć mogła przymioty, zapomniała o wychowaniu dzieci swoich; z nikim nie obcuje, gospodarstwo opuszcza, tak dalece, iż jeżeli jeszcze przez jaki czas ten tryb życia będzie wiodła, i sama się zapewne zniszczy, i dzieci do ostatniej nędzy przywiedzie.
Nie raz rozważałem u siebie, mówił Pan Podstoli, jakie być mogą pobudki do ustawicznego kłótniarstwa, jakie powaby w pieniactwie? Chciwość choćby największa do pieniactwa wieść nie może, rzemiosło to albowiem kosztowne jest; próżnowanie, ustawicznego zakrzątnienia nie lubi; rozrywki w prawie szukać trudno, nałóg więc tylko uczynić to może znośnem, co z istoty obmierzłe; tego zaś nałogu nie inszą rozumieć mogę przyczynę, nad fałszywy punkt honoru, płód głęboko wkorzenionej ambicyi. Nie idzie pieniaczowi częstokroć, tylko o fraszkę, o którą sprawa : to cel usilności jego, żeby na swojem postawił i adwersarza przeparł. Niechże na podobnego sobie natrafi, natarczywość z obu stron równa, upór jednaki, zaślepienie passyj, uszczerbek zdrowia, fortuny, sławy, sumienia chętnie ponosi, byleby pożądanego celu dopiąć. Stąd owe wieczne processa, którym nieprawa administracja sprawiedliwości częstokroć dlatego pobłaża, aby sądzących ambicji lub łakomstwu dogodzić się mogło.
Powinnoby wejrzeć w tę szkaradną, a co raz bardziej krzewiącą się zdrożność prawodawstwo kraju naszego : miłość własna szerokie ma granice, trzeba, ile możności, hamować jej żądze, żeby się nadto nie rozpostarła.
Trwałości a raczej wieczności processów naszych wielorakie są przyczyny. Najpierwsze między niemi, według zdania mojego, trzyma miejsce, prawo nie dość dostatecznie wyrażające przepisy swoje, zbyt rozciągłe w opisaniu, zawiłe w wyrazach, a co najgorsza, częstokroć samo się sobie sprzeciwiające. Sędzia każdy wyroków prawa trzymać się powinien : gdy obojętne znajdzie, musi tłumaczyć; skoro zaś do tego punktu przyjdzie, tak będzie tłumaczył, jak mu się będzie zdawało; tak mu się zaś zawsze będzie zdawać, jak zysk, lub parcyalność poradzi.
Drugi defekt względem administracyi sprawiedliwości uważam w prawodawstwie naszem, iż formę processów przepisując, czasu ich trwałości nie określiło. Wiem ja, iż na prędką sprawiedliwość są zarzuty, ale na leniwą nierównie więcej. Mamy nadto sposobów do uniknienia rygoru prawa, a karę zbyt mierną na tych, którzy w tej mierze wykraczają. Sędziów naszych złe administrowanej sprawiedliwości kara nie straszy, a wybór ich nie z taką zwykł się dziać uwagą i pilnością, jakiejby należało do ustanowienia urzędników, w których reku bezpieczeństwo życia i dobrego mienia naszego składamy.
Urząd Sędziego najcelniejszą jest dystynkcyą, która człowieka spotkać może. Każdy z nich w Rzeczypospolitej reprezentuje całość powszechną : w monarchiach osobę rządzącego. W każdym stanie, rządzie i państwie, namiestnikami są najwyższej sprawiedliwości : bozką postać na sobie noszą. Jak więc ta sytuacya jest delikatna, jakiej wiadomości praw, znajomości serc ludzkich, jakiej pilności, jakiego w zdarzających się okazjach męztwa potrzebuje, łatwo z tego wszystkiego, com wyżej namienił, wnieść sobie można.
Przed lat kilką wakowało u nas sęstwo ziemskie, zjechałem na sejmik elekcyjny. Przyjaźni, łaskawi współobywatele wota swoje dawali na mnie : byłbym zapewne obrany, ale uprosiwszy sobie głos, podziękowałem za braterską łaskę, nie dla tego, żebym gardził szacownemi ich względy, jak dla tej przyczyny, iż nie będąc w prawie biegłym, nie czułem się być sposobnym do piastowania takowego urzędu, który nie tylko delikatnego sumienia, ale i gruntownej nauki potrzebuje. Był przytomny naówczas teraźniejszy Sędzia ziemski, przedtem grodzki, tego ile świadomszego zaleciłem, i był obrany. Powiedziawszy prawdę, nasz Pan Sędzia nie potrafiłby napisać glossy na Statut, ani kommentarza na Pandekta : może i nie wie co te nazwiska znaczą; ale jest człowiek cnotliwy, roztropny, a choć niedouczony, więcej ma przecież wiadomości od tych, którzy rozumieją, iż cała nauka prawa na tem zawisła, aby umieć napisać pozew, albo manifest cum omni formalitate.
Obowiązek dobrego obywatela jest, usługiwać krajowi, ile możności; a przez to przykładać się do dobra publicznego. Te pobudki przywiodły mnie były przed lat dwudziestu kilku do podjęcia się funkcyi deputackiej. Dopierom nierozmyślność moję poznał, gdym w izbie sądowej zasiadł : czyniłem prawda z siebie, com tylko mógł; wiem, żem się faworem, ani korupcyą nie uwodził, przecież dotąd się uspokoić nie mogę, czylim niewiadomością nie zgrzeszył. Uczyć się prawa sądząc, jestto bezbożna nauka; lepiej ujść za nieuczonego, niż się wdać w niebezpieczeństwo złego sądzenia.
II. Widząc nadzwyczajne w domu przygotowania, pytałem się Pana Podstolego, czyli się znacznych jakich gości u siebie spodziewa? Najznaczniejszych opowiedział : dziś zakończywszy żniwo, gromada z wieńcem do mnie przyjdzie, na ich więc przyjęcie wszystko teraz czeladź gotuje. Około zachodu słońca usłyszeliśmy śpiewania żeńców : wyszli na ganek gospodarstwo, oddano im wieniec z kłosów, a jeden z gromady poważny starzec uczynił do państwa rzecz, prostemi prawda słowy, ale znać było, iż odzywało się serce przez usta jego.
Odpowiedział wszystkim ogólnie Pan Podstoli : wielbił naprzód Opatrzność Pana Boga, która pracującym dodaje żywności; dziękował poddaństwu za wierną pracę, wsparcie ojcowskie w każdej okoliczności przyobiecał, a na znak zawdzięczenia wezwał do użycia zabawki, którą dla nich przygotował. Zaczęła więc młodzież tańce, przeplatywała je rozmaitemi pieśniami. Te w kompozycji swojej, nie można mówić, żeby były wyborne, z tem wszystkiem w wdzięcznej prostocie swojej, oznaczały niewinność wiejskiego życia.
Zastawiono na podwórzu stoły : nim do nich wszyscy zasiedli, X Pleban wpośrodku stanął i uczynił do wszystkich rzecz, jak darów Bożych z wdzięcznością i przystojnem weselem używać należy, pobłogosławił jadło : zaczem siadł Podstoli do osobnego stołu z samemi gospodarzami, gospodynie z Panią Podstoliną; z Pannami Podstolankami dziewki, z Panami Podstolicami parobcy, i trwała uczta dość długo w noc.
Gdy się wszyscy rozeszli do domów, a myśmy się jeszcze z Panem Podstolim zostali na podwórzu, rzekłem : iż zdawało mi się, że się wróciły owe czasy Rzymian, gdzie w uroczystość Saturnową, na pamiątkę złotego wieku, zasiadali na wspólnej uczcie panowie ze sługami. Świętobliwe wielce było to Rzymian ustanowienie, rzekł Pan Podstoli, wiodło bowiem do ludzkiego obejścia się z poddanymi. Zwyczaj ten u mnie od czasów dawnych wniesiony na wzór przodków zachowuję, i dzieciom zalecam, żeby go dotrzymywali.
Nie upadla dobrego pana łaskawe z poddaństwem przestawanie. Najsławniejszego z monarchów naszych Kazimierza, tego, którego po śmierci mianowano wielkim, za życia zwano królem chłopskim. A to z tej przyczyny, iż lud swój kochał, i bez względu na stan każdemu był przystępnym. Zbogaciła jego dobroć Polskę, uczyniła w życiu szczęśliwym, po śmierci sławnym.
Służy do tej materyi, mówił dalej Pan Podstoli, owa u Kochanowskiego rozmowa pana z włodarzem :
Takci bywało, panie, pijaliśmi z sobą,
Ani gardził pan kmiotka swojego osobą.
Dziś wszystko już inaczej, wszystko spoważniało,
Jakto mówią : postawy dosyć, wątku mało.
III. Wszedłszy do pokoju Pana Podstolego, zastałem go piszącego. Nie chcąc przeszkodzić, cofnąłem się nazad, ale mnie zatrzymał, powiadając, że już pocztę skończył i listy pieczętuje. Jakoż na ostatnim już przypieczętowanym zapisywał kopertę. Rzuciłem z nienacka okiem na owo pisanie i postrzegłem: « Wielmożnemu Jegomości Panu Cześnikowiczowi MW Mści Panu i kochanemu bratu. » Uśmiechnął się Pan Podstoli i rzekł : w naszym podobno tylko kraju jedyny jest ten przykład, iż ojców nie tylko majętność, ale i tytuły urzędowne chcemy brać przez sukcessyą. Gdzieindziej syn Gubernatora nie jest Gubernatorowiczem, Feldmarszałka, Feldmarszałkiewiczem. U nas komornik, Burgrabia, Regent, napełnia kraj Komornikiewiczami, Burgrabiczami, Regentówiczami. Nie mówię o Wojewodzicach i Kasztelanicach : ci czasem i do trzeciego pokolenia rozciągają przywileje przodków swoich.
Dawni ludzie nie na czczych nomenklaturach zasadzali powagę swoję. Pisał Cycero do Cezara : Marcus Tullius Cicero Caesari salutem. Horacyusz najjaśniejszego tytułu nie dawał Augustowi, a przecież większym był monarchą August, niż teraźniejsi. Cycero z Pompejuszem, więcej zapewne znaczyli, niż nasi Senatorowie, albo ministrowie Statûs.
Zapatrując się na powierzchowność, zdaje się, iż nasz wiek dwie wcale przeciwne rzeczy w sobie zamknął. Ten sam Pan Sędzic, Pan Cześnikiewicz, któryby się o to gniewał, gdyby mu ojcowskiego diminutivum nie dano, tenże sam chciwy nad zamiar fantastycznych dystynkcyj, im więcej wyciąga od innych, tym bardziej się sam upakarza; gdy dając respons, nie odebrawszy żadnego dobrodziejstwa, nazywa mnie dobrodziejem, a nadto, jest moim najniższym sługą. W powszechnej prawda akceptacyi, te grzeczności są nakształt liczmanów, które służą do rachunku, a nic z siebie nie znaczą. Z tem wszystkiem, lepiejby się wrócić do przyzwoitych wyrazów, i darować sobie wspólnie tę próżną affektacyą.
Jak wodne ścieki zaczynają się od zdroju, idą strumykiem, nakoniec stają się rzeką; tak właśnie u nas grzeczne obrządki wzięły wzrost i powiększenie. Od waści poszło do waszeci, od waszeci, do waszmości, od waszmości, do waszmości Pana : dalej nastał waszmość mościwy Pan, dalej mój wielce mościwy Pan, dalej Wielmożny, Jaśnie wielmożny, Oświecony. Nie wiem co dalej wymyślimy, ale i tego co mamy, nadto.
Zbytek takowej uprzejmości nieszczerej, mamy wraz z innemi narodami. To nas różni, jakom wyżej powiedział, iż zdajemy się wstydzić nazwisk własnych, i każdy jakby okrycia zelżywej nagości, przydatkowego tytułu szuka. Jest u nas bardzo wiele potomków dawnych i znakomitych w ojczyznie familij. Nosić sławne cnotą i wielkiemi dziełami imie, najszacowniejszy jest tytuł : a choćby nas urodzenie nie postanowiło w tym stanie, starajmy się naówczas to, które nosim nazwisko, uczynić krajowi szacownem, następcom chwalebnem.
Nie powinno i to zrażać, iżby który z przodków złemi uczynkami imieniowi uczynił zakałę. Nie nasze to, cośmy nie uczynili, w ręku zaś naszych jest i tę plamę zgładzić i zetrzeć.
Kto się w wolnym kraju urodził, szacowniejsze jego obywatelstwo nad płonne tytuły, które płatny pargamin za granicą nadaje.
IV. Jeszcześmy zaczęty dyskurs prowadzili, gdy widząc naokoło pokoju wiszące portrety, spytałem się czyje były? Przodków moich, rzekł Pan Podstoli. Widok ten wdzięczny mi jest, i dla tego je ze stołowey izby tu przeniosłem.
Przypadkowi, mówił dalej, urodzenie przypisywać należy. Ja ten wielbię, który mi się pozwolił urodzić w poczciwym domu, i w wolnym narodzie. Nie widzisz na tych portretach Infuł, Buław, Pieczęci, ale natychmiast z samych twarzy wyczytać możesz, jacyto byli ludzie.
Pierwszy ten, z siwą brodą poważny starzec, przeniósł się z Wielkiej-Polski w ten kraj, i nabywszy tej majętności na niej osiadł. Znać, że to nabycie skutkiem było jego poczciwej pracy. Darzy Pan Bóg z łaski swojej następcom, a co rzadko, szczupłe to prawda, ale pierwiastkowe gniazdeczko nasze, nigdy jeszcze z rąk naszych nie wyszło. Syn, który po nim następuje, i w zbroi go Wać Pan wymalowanego widzisz, żołniersko traktował u Tarnowskiego, owego wielkiego; w sławnej onej szkole młodość swoję zaprawiał, a gdy w pamiętnej bitwie pod Obertynem pierwszy na nieprzyjaciela nacierając, konia utracił, dał mu ów wielki hetman własnego swego z siedzeniem.
Nie odrodził się od ojca syn, którego portret następuje w ubiorze z karwacka. Pierwiastki jego były pod Mieleckim; za Zamojskiego pod Wielkiemi Łukami postrzału dostał, i wszystkich expedycyj jego nierozdzielnym był towarzyszem : nakoniec półkownik już naówczas znaku hetmańskiego, z Żółkiewskim zginął na Cecorze. Chowamy jeszcze dotąd jego szablę.
Syn jego wojskowo także traktował, nosił chorągiew pod znakiem Koniecpolskiego : pamiętny zasług jego krwawych sławny ten mąż, nadał mu uroczysko na Ukrainie dziedzicznem prawem.
Ten, co po nim idzie, zrazu torem ojców swoich wojskowo służył, w różnych okazyach kilka postrzałow dostał. Widząc nakoniec, że nie tak zasłużonych, jak szczęśliwych i łaska wodzów promowowała, i fawor dworski obdarzał, podziękowawszy za służbę, osiadł w domu na starość. Znalazł majętność w złym stanie. Długów ojczystych, dziadowskich tyle, iż już chciał sprzedać wieś na ich spłacenie. Już się był i kupiec nadarzył, gdy właśnie w tym czasie, powracając z Kozackiej expedycyi ów zawołany Stefan Czarniecki, stanął w tej wsi na popas, a dowiedziawszy się o nazwisku dziedzica, przypomniał sobie dawnego niegdyś kolegę. Szedł natychmiast do dworu, kilka dni tu bawił, a przyjechawszy do króla tyle pracował, iż mojemu naddziadowi w nagrodę zasług dano królewszczyznę na Podlasiu. Przedał ją, i tym sposobem majętność z długów oswobodził. Póki żył, zawsze w izbie swojej portret dobrodzieja swojego chował, i tento jest, któryś WPan widział w pokoju naszym sypialnym. Pokazujemy go dzieciom naszym, żeby sławiły jego dobroć, jego męztwo, jego czyny nieśmiertelne.
Ten, którego obraz następuje w czarnej ferezyi rysiami obłożonej, jestto mój dziad, przez lat czterdzieści dwa sędzia tutejszej ziemi. Jedenaście razy był posłem na sejm, siedm razy deputatem na trybunał. Wsi przecież żadnej nie kupił, królewszczyzny nie wziął, kapitałów nie zostawił. Przez cały czas swojego sęstwa, żadnego jego dekretu trybunał nie skassował, żadnemu się obywatelowi od przyjacielskiej usługi, czy to na kompromissa, czy na kondescensye nie wymówił : stąd też zyskał powszechną miłość i uszanowanie.
Brat jego, co następuje, piastował rozmaite urzędy ziemi naszej, nakoniec został Podkomorzym. Dobrem ożenieniem i uczciwym przemysłem do znacznej substancyi przyszedł, a na dziękczynienie Panu Bogu, kościoł we wsi swojej zmurował, szpital fundował i hojnie nadał. Miał we zwyczaju dziesiąty grosz na chwałę Bożą odkładać, i ta kassa była mu źródłem do zapomagania wielu ubogich różnego stanu. Znaleziono w papierach po jego śmierci, iż podupadłych gospodarzów trzydziestu dwóch swoim kosztem dźwignął, dwadzieścia ośm panienek wyposażył, więcej jak stu ubogiej szlachcie na szkoły łożył.
Ojciec mój, który rzęd kończy, oddany z młodu do dworu hetmana Chomcntowskiego, jezdził z nim do Stambułu, był na kommissyi Kurlandzkiej. Zmierziwszy sobie potem dworszczyznę na wsi osiadł. Umarł w dobrej starości, szacowany i kochany od wszystkich.
Dóm jego stał zawsze otworem, a ludzkość jego Pan Bóg błogosławił : córki za życia wyposażył, mnie zaś jedynemu synowi swemu majętność bez najmniejszego długu zostawił. W tej ja dotąd z łaski Bożej żyję, a kontent z mojej mierności, niczego nie pragnę, nad przyjaźń poczciwych ludzi.
V. Weszliśmy do Biblioteki; pokazał Pan Podstoli manuskrypta pradziada, dziada i ojca swego, a było ich bardzo wiele. Tam nie tylko ich szczególne sprawy, ale wszystkie publiczne okoliczności tak dokładnie zapisane były, iż z takowych materyałów możnaby było wielkie mieć wsparcie do pisania historyi krajowej. Znalazłem oprócz tego wiele xiąg, w które wkładali oryginalne listy od znacznych w ojczyznie osób, do nich pisane w okolicznościach ważniejszych; że zaś i responsa swoje przy nich kładli, łatwo stąd każdego sposób myślenia poznać było można.
Ta czujność ojców naszych, rzekł Pan Podstoli, oznacza umysł prawdziwie obywatelski, który w potomność się zacieka, i nietylko potocznemi kraju zatrudnia się okolicznościami, ale i o przyszłość troskliwy jest. Gdzie obywatele nadal nie myślą, tam państwa upadek blizki : jestto jedna z maxym mojego dziada, którą WMPan zapisaną w jego manuskrypcie znajdziesz; sprawdziła się poniekąd smutnem naszem doświadczeniem.
Państwo Rzymskie jeszcze się w szczupłych włoskiego kraju mieściło granicach, jeszcze i tychże Włoch niektóre tylko cząstki posiadało; widzimy przecie, iż ich wszystkie działania stosowały się do tej wielkości, której zczasem dostąpili. Zdawali się oni wieszczym duchem przewidzieć, jakie będą skutki ich ustawicznej troskliwości. Raz więc ułożywszy plantę, nie zatrwożyli się jej niezmiernością, i choć pewni, że nawet prawnuki skutku tych prac nie obaczą, kładli przecież fundament gmachu, który wiekami się wznosząc, zjścił nakoniec wspaniałe ich nadzieje.
Ojcowie nasi trzymali się tego trybu i sposobu myślenia dawnych Rzymian, których zdaje się, iż osobliwszym sposobem starali się naśladować. W najmniejszych ich działaniach upatrujemy zawsze jakowąś gruntowność, której dojść teraz nie możemy. Jeżeli czasem godzi się małemi przykłady rzecz wielką probować, lamus ten murowany, który obok dworu mojego stoi, według dawnej tradycyi od kilku wieków trwa, przecież dotąd reparacyi nie potrzebuje, w murach jego najmniejszej skazy nie znać. Chęć ojców naszych opatrywania rzeczy nadal, kierowała wszystkiemi ich krokami. Ta nam zostawiła słodkie pamiątki przodków w budowlach gruntownych, w portretach pradziadów, w manuskryptach, nagrobkach. Nie próżna chwała była im pobudką do tego co działali, chcieli wrażać w potomki swoje chwalebnemi przykłady miłość cnoty i dobra publicznego.
Trafiło mi się niedawno być w gościnie u syna przeszłego naszego Pana Wojewody. Ten świeżo powróciwszy z cudzych krajów, ze staroświeckiego pradziadów zamku zrobił modny pałac. Piękniejszy był prawda po reformie, ale co zyskał na ozdobie, stracił na wspaniałości. Można było połączyć poważną staroświeczyznę z teraźniejszą wytwornością. Jeszcze były niektóre appartamenta nie ze wszystkiem dokończone, zaprowadził nas tam ów panicz po obiedzie. Aż mi łzy stanęły w oczach, gdym postrzegł z sali wyrzucone portrety owych zawołanych w ojczyznie mężów przodków jego. Pytałem się więc troskliwie, gdzie ich myślał pomieścić? Odpowiedział, iż te obrazy bardzo były już stare, zakopciałe, brudne, stroje dziwackie z brodami, wąsami, czuprynami, w ferezyach, jak stangreci : kazał więc ich wyrzucić. Tknięty do żywego tylem wymógł, iż rozkazał ich szukać : znaleziono je pod strychem. Ja bojąc się, żeby ich nareszcie nie spalił, prosiłem o nie; dał mi je z ochotą śmiejąc się z mojej prostoty. Ubogacony tak szacownym skarbem, starałem się tam go złożyć, skądby ich znowu jaka modna fantazya nie wyrzuciła. Są teraz w klasztorze fundacyi tego przezacnego domu, i trwać może będą dotąd, póki dla zaszczytu narodu na miedzi wyryte nie będą.
JNie tak się obchodzili z pamiątkami przodków Rzymianie. Największym u nich domów szlachetnych zaszczytem były stare ojców obrazy famosae imagines : wystawiali umyślnie dla tego wspaniałe przysionki, żeby zaszczyty domu przychodniom były przyczyną podziwienia, mieszkańcom pobudką do cnoty.
Mój domek w mierności swojej nie miał sposobu zdobywać się na czyny okazałe, każdy przecież z przodków w szczupłym obrębie sytuacyi swojej na to się zdobywał, aby dobrą pamięć zostawił po sobie, a wieść nie poślakowanej ich cnoty bardziej mnie teraz cieszy, niż gdybym największe po nich włości posiadał.
VI. Od dni kilku dóm Pana Podstolego obfity był w gości, dzisiejszy wyznaczony na kompromis, wielu bardzo sprowadził, a najciekawszą dla mnie Panią Podczaszynę z godnym jej adwersarzem Panem Podwojewodzym.
Nie chcąc być przeszkodą interesom tak wielkiej wagi, cały poranek strawiłem w bibliotece Pana Podstolego.
Po obiedzie poszedłem do X Plebana. Dóm jego był uczciwy, ochędóztwo wytworne zastępowało miejsce wspaniałych zbytków. Bibliotekę miał nie zbyt liczną, ale napełnioną wyborem xiąg stosujących się do jego stanu. Przebiegałem niektóre, a każdej tak dokładną umiał dać definicyą, iż znać było, że nie dla kształtu tam były osadzone. Zdobiła w tym zacnym mężu naukę rzadka mądrym modestya.
Nie mogła się utaić w zakątach szczupłej parafji tak wielka cnota : z powieści Pana Podstolego wiedziałem, iż ofiarowanych sobie wielokrotnie wyższych kościelnych dostojeństw przyjąć nie chciał.
Gdym go pytał, czyli był kontent ze swojej sytuacyi? odpowiedział, iż z łaski Bożej miał wszystko nad potrzebę, więcej przeto niż insi, którzyby może tego lepiej użyć mogli. Dwadzieścia i dwa lat jestem Plebanem tutejszej parafji, rzekł dalej, zastałem ją niedość w dobrym stanie, mój albowiem predecesor, prałat, rozmaitemi tak duchownemi, jako i publicznemi zatrudniony interesami, a dotego dla utrzymania potrzebnej stanowi swemu reprezentaeyi, przymuszony będąc do trzymania dwóch jeszcze innych oprócz tej, Plebanij; nie mógł tak, jak może pragnął, dogodzić szczególnym obowiązkom swoim : stąd poszło, że i kościoł i budynki i folwarczek podpadały ruinie. Nastałem ja po nim, i szczęściem rządkiem natrafiłem na dobrego kolatora. Cokolwiek WMPan okazałości w kościele, porządku w domu widzisz, wszystko jest jego dziełem. Ja z jego łaski i opatrzenia wolny od sprawowania gospodarstwa, cały czas poświęciłem obowiązkom moim plebańskim. Na dobrą rolą padło ziarno słowa Bożego : przykład państwa więcej sprawił, niż moje zabiegi. Teraz staram się najbardziej o to, żeby młodzież wdrażać w ślady starszych. Nie jest praca ciężka pasterzowi, kiedy na dobrą trzodkę trafi, a choćby, i krnąbrne owieczki były, czyniącemu, co kto może, Pan Bóg pomocy swojej nie odmawia.
Pytałem się go zatem, wiele ma wsi do swojej parafji? jest ich sześć, oprócz tej, odpowiedział; każda do inszego pana należy. Pytałem dalej, czy wszystkie dziesięcinę płacą? i czy na wzór innych plebanów nie miał jakich o nie kontrowersyj? Ze wszystkich, rzekł, idzie dziesięcina, kłótnie zastałem, uspokoiły się już dawno.
Często, rzekł dalej, takowym kłótniom dziedzice, często też i plebani winni. Są takowi kolatorowie albo parafianie, którzy mniemany jakowyś punkt honoru na tem zasadzają, aby pasterzom swoim dokuczać. Nieprzyjaciele duchowieństwa wojują z niem wstępnym bojem. Niektórzy uwiedzeni naganną chciwością, żałują na dziesięcinę udzielić cząstki zboża swego, albo jeżeli dają, wybierają najgorsze; do reparacyi kościoła i budynków plebańskich poczuwać się nie chcą. Sposób łagodny dopominania się własności swojej, zatargom takowym po większej części zabieżeć może. Mamy z łaski Bożej dobrego Biskupa; ten umiał sobie dobrać podobnego officyała. Ujęli oni przeciwne duchowieństw u świeckich umysły, wyperswadowali nam duchownym, iż cierpliwość, łagodność, uleganie, dobry przykład stanowi naszemu przystoi; iż surowość niewczesna rozjątrza, nie leczy, iż czasem lepiej nieco ze swego ustąpić, niż więcej pożądać, niżeli należy. I tak, czego przedtem processa, klątwy, nie wymogły, teraz dobre zachowanie, modestya, cierpliwość tego wszystkiego dokazała. Nie oddzielajmy kościoła od ojczyzny, obywatelstwa od duchowności, słowa są naszego Biskupa; a tak staniemy się szacownymi w oczach świeckich, przywileje nasze ocaleją, a cząstka dobrego mienia, która nas żywi, nie będzie nam zazdroszczona od tych, którzy nas kochać będą.
VII. Przyszliśmy na wieczerzą do dworu z Xiędzem Plebanem, i zastaliśmy powszechną radość. Pan Podstoli trzymając w ręku kielich, skoro nas zdaleka postrzegł, zawołał : Vivat zgoda! Weszliśmy w kolej i dowiedzieliśmy się, iż usilne starania i perswazye naszego Superarbitra przemogły pieniactwo Pani Podczaszynej i upór Pana Podwojewodzego. Zgodziły się strony obiedwie na dekret; i ten już podpisany umorzył kilkunastoletnie kłótnie.
Lubo się już strony zupełnie były zgodziły, przecież znać było, tak po Pani Podczaszynej, jako i po Panu Podwojewodzym, iż nie bez żalu widzieli ujęty sobie sposób dalszego pieniactwa. Nie wiem, jaką więc plantę sobie ułożyła Pani Podczaszyna. Pan Podwojewodzy wzmógł się natychmiast milą perspektywą dalszej kłótni, ażeby zaś i nas domieścił tego ukontentowania, obróciwszy się do mnie, rzekł : Trzeba żebyś WPan wiedział Mościwy Panie : iż moja macocha była dziedziczką Mościwy Panie, jednej wsi na Ukrainie; a ojciec mój Mospanie, gdy ją brał, spłacił z tej wsi kredytorów, Mospanie, nieboszczyka jej męża. Cóż oni robią Mospanie? oto po śmierci nieboszczyka ojca czynią kondyktowym sposobem Mospanie, komplanacyąz nieboszczką macochą. Przyznaje ona im, Mospanie, te długi, które nieboszczyk ojciec spłacił, palą karty, tranzakeye eliminują z akt, tak dalece, że i śladu nie masz, żeby Mospanie, nieboszczyk ojciec te summy poznosił. Nie uważam ja na to Mospanie. Biegam, piszę, proszę, kwerenduje, kłaniam się, pozywam. Wypada dekret z ziemstwa : Judicium, etc., attentis partium controversiis incompetenter agere declarat. Ja do Trybunału : tam standum decreto Judicii Terrestris. Ja, de noviter repertis documentis. Szczęściem nadszedł kielich, i uwolnił mnie od reszty processu Pana Podwojewodzego.
Odjechali goście, zostawili obszerną materyą do rozmowy. Passya pieniactwa tym niebezpieczniejsza, rzekł Pan Podstoli, iż coraz się bardziej wkorzenia. Pijaństwo i inne zbytki kończyć się zwykły niesposobnością dogodzenia tym żądzom : ta żądza miary i pohamowania nie zna.
Starali się zabieżeć takowym zdrożnościom prawodawcy, rzadko ich zabiegi były skuteczne. Winno czasem pieniactwu prawo, częściej pieniacze. Póki będzie świat światem, będzie się ten gad płodził, jeżeli go znieść nie można, hamować przynajmniej wszelkiemi sposoby potrzeba.
VIII. Dyskurs wczorajszy dał mi pochop do zastanowienia się nad jedną, a powszechną prawie zdrożnością ludzi wielkim passyom podległych. Rozumiejąc oni iż to czem są zaprzątnieni, równie i drugich obchodzić powinno, nudzą cierpliwych słuchaczów, i byle tylko w posiedzenie weszli, bez względu na okoliczności czasu, miejsca i osób, zwierzają się wszystkiego tego, co ich cieszy, albo dolega.
Wielorakie są reguły posiedzenia, najpierwsza : nie być mu przykrym. Ludzie uczciwi dla tego się pospolicie wespół zgromadzają, żeby wzajemną rozmową mogli z zabawą naukę połączyć. Kto więc do ich towarzystwa przychodzi, starać się o to powinien, żeby przyłożył się z siebie, ile możności, do zamierzonego celu.
Dajmy to, że ani zabawić, ani nauczyć nie zdoła, niechże milczy, a słucha : sposób zachowania się takowego nie i jest odrażający, oznacza albowiem powolność i chęć korzystania z cudzej rozmowy.
Mówić o sobie wtenczas się tylko godzi, gdy takowe mówienie słuchającym może być użyteczne, a zbytnie miłości własnej nie pochlebia. Ta ostatnia kondycya bardzo ostrożnymi nas czynić powinna.
Ten, kto często o sobie gada, częściej jeszcze o sobie myśli. Zapatrywanie się ustawiczne na siebie, chwalebne jest natenczas, gdy tak się widzimy, jak jesteśmy w istocie. Znając się dobrze, mówić o sobie rzetelnie, to materya do upokorzenia. Ale i w tem trzeba zachować miarę, żeby zbyt częste powtarzanie nie dało okazyi innym do sądzenia, iż dla tego się ganimy, żeby nas chwalono.
W tych właśnie uwagach zszedł mnie Pan Podstoli : opowiedziałem je tak, jak mi się w myśli snuły, przydał swoje niektóre, a gdyśmy się coraz bardziej zaciekli, rzekł : najlepsza obyczajności xięga, pilne a rozsądne zapatrywanie się na ludzi. Pan Podwojewodzy, jak widzę, od dnia wczorajszego jest naszą xięgą, jużeśmy z niej kilka rozdziałów roztrząsnęli, jeszcze ja jeden wezmę z jego przysłowia: « Mospanie. » Oznaczyłeś WPan pierwszą posiedzenia regułę, nie być mu przykrym. Ja stąd biorę asumpt przeciw przysłowiom. « Ale, ale. jak się zowie, tandem tedy, Mospanie, Mościwy Panie i t. d., » są to słowa czcze, obrażają uszy słuchających brzmieniem niepotrzebnem, rozmowę czynią przewlekłą, a częstokroć niezrozumiałą.
Nie można, prawda, nałogu przysłowia, kłaść w liczbę przywar istotnych, dla tej jednak przyczyny usprawiedliwiać ich nie należy. Jako więc brodawki, lubo zdrowiu ciała nie szkodzą, szpecą jednak twarz; podobnym sposobem przysłowia nadają mowie każdej odrazę, i chociaż jej nie czynią złą, jednak przykrą i niemiłą ku słuchaniu.
IX. Długośmy dnia wczorajszego siedzieli w noc, dzień też był słotny, zażyłem więc wczasu, i jeszcze mnie leżącego w łóżku Pan Podstoli zastał. Żartował z mojej ospałości, jam się bronił, jak mógł : rzekł potem, iż przyszedł po to, aby mi oznajmił, iż odebrał list od sąsiada, który imieniem syna oświadczał się z konkurencyą do córki starszej. Odpisaliśmy, mówił dalej Pan Podstoli, iż oświadczenie przyjmujemy, i będziemy w domu radzi.
Lubo kawalera z widzenia tylko żona moja i córka znają, jam go często widział na zjazdach naszych. Jestto młodzieniec przystojny, aplicacyi pięknej, modestyi szacownej, ojciec jego mój dawny przyjaciel i jeszcze w szkołach kondyscypuł. Substancyą mają znaczną, a wszystka na niego po ojcu spadnie : co jednak u mnie najszacowniejsza, są to ludzie, jak mówią, dobrego gniazda. Wybacz WPan niemodnej może expressyi, ale właściwej. Jakem dawniej powiedział, są familie uprzywilejowane do cnoty. Mają czasem odrodków, częściej się jednak nadarzy, że podobni są cnotą rodzicom. Nasz kawaler istny portret poczciwego swojego ojca, dowodem jest tego, co mówię.
Już się była po domu wieść rozniosła przyjazdu gości. Gdyśmy mieli do stołu siadać, postrzegł Pan Podstoli nad zwyczaj przybraną córkę starszą; prześladował ją więc żartobliwie. Nie chcąc jednak przykrości czynić, dodał, jako chęć przypodobania się jest
nienaganną, byleby tylko nie rozumiały damy, iż na wykwintnem ustrojeniu się wszystko zawisło. Nie trzeba mieć powierzchowności odrażającey, mówił dalej Pan Podstoli, ale też nie trzeba się zbytecznie zasadzać na powierzchnych pozorach. W każdym stanie i czasie najlepsza ozdoba, umysł nieskażony i serce poczciwe : te wewnętrzne przymioty nie są wydatne, ale trwałe.
Przyjechali po obiedzie spodziewani goście. Ojciec, człowiek już podeszły, prezentował syna swojego gospodarstwu. Po pierwszych zwyczajnych przywitaniach, gdy panny Podstolanki odeszły, znać było, iż ojciec kawalera chciał bez przytomności świadków mówić.
Ułatwił troskliwość jego Pan Podstoli, wręcz mu powiadając, iż przed dobrym przyjacielem nic tajnego być nie powinno. Oświadczył się więc w mojej przytomności, iż konkurencyą syna jego przyjmuje, deklaracyi zaś zaraz na pierwszym wstępie dać nie może, póki o woli i determinacyi córki nie będzie wiedział. Obróciwszy się zatem do kawalera, rzekł : trzeba, żebyście się pierwej dobrze poznali, niż do zaręczyn przyjdzie. Łatwo wymówić kilka słów przy ołtarzu, ale gdyby się obiedwie strony nad tem zastanowiły, iż te kilka słów są węzłem całego życia, nie byłoby w Polszcze tyle rozwodów.
Pożycie dobre od podobieństwa charakterów najistotniej zawisło : gdy się niesforne umysły zejdą, jarzmo natenczas nieznośne. Przykre stanu małżeńskiego obowiązki słodzi wzajemna małżonków miłość. Ta, jeżeli się na cnocie gruntuje i wśpiera, będzie trwała. Uroda, zacność, bogactwo, dobre to są przydatki, ale bojaźń boża gruntem wszystkiego.
X. Poszliśmy do ogrodu, dyskursu materyą była dzisiejsza okoliczność. Dawno pragnąłem mieć zięciem tego młodzieńca, mówił Pan Podstoli : daj Panie Boże! żeby się tylko pannie podobał.
Rodzice, mówił dalej, którzy przywłaszczają sobie prawo dysponowania dziećmi bez ich wiedzy, grzeszą przeciw obowiązkom stanu swojego. Nie ganię ja ich czułości, powinna się sprzeciwiać krokom nieuważnym, może oświecić w złem obieraniu, może nastręczać synom żony, córkom mężów, może i owszem powinna wybranych przymioty, charakter opisać, zdanie własne do tego opisu przydać; ale na tych krokach zastanowić się jej należy, resztę woli i zdaniu dzieci zostawić powinni : i choćby byli przeświadczonemi, iż za ich radą dzieci byłyby szczęśliwszemi, na radzie tylko i łagodnem upomnieniu powinni przestać; byleby wybór dziecinny nie sprzeciwiał się istotnie prawu, cnocie, obyczajom, lub zwyczajowi powszechnemu.
Posłuszeństwo rodzicom obowiązkiem jest dzieci, ale się nie powinno tak daleko rozciągać, żeby ich na całe życie czyniło nieszczęśliwemi.
Co mówię o małżeństwach, służy jeszcze bardziej do przymuszonych wokacyj.
Ledwo pojąć można, jak mogą znajdować się w naturze takowe monstra, które dla dogodzenia chciwości swojej, lub zbytecznemu do jednego dziecięcia przywiązaniu, resztę wpychają do klasztorów, nie czekając częstokroć w tych opłakanych ofiarach zdolnych lat do poznania tego, co czynią.
Niektórzy rodzice dla tego, że dzieci ułomne, wyłączają je z towarzystwa świeckiego, i na fundamencie fałszywego nabożeństwa, odrzutki płodności swojej dają Panu Bogu na ofiarę. Na serce, prawda, nie na powierzchowność Pan Bóg patrzy, ułomność w oczach jego odrazy nie ma; ale dobrowolnych chce ofiar, gwałtem się brzydzi.
Że dziecko powierzchownie natura upośledziła, nie idzie zatem żeby je z towarzystwa cywilnego wyłączać. Widzimy częstokroć, iż gdy z jednej strony przyrodzenie zdaje się krzywdzić, nagradza z drugiej sowicie. Nasz król Łokietek umiał dobrze wspaniałością umysłu wetować szczupłość postaci swojej.
Człowiek szpetny albo kaleka, mimo miłości własnej, czuje w czem jest upośledzony : taż sama miłość własna obrażona w jednym punkcie, nagli go ustawicznie, żeby to upośledzenie jakimkolwiek sposobem wetował. Udaje się więc do kunsztów, do nauk, i kto wie, czy nie tej skrytej pobudce winien świat Sokratesów, Epiktetów, Ezopów.
XI. Po dniach kilku dżdżystych wyszliśmy w pole, i postrzegłem z zadziwieniem, iż lubo grunt był tłusty, nie znać było przecież na drogach przeszłej ulewy. Pochodziło to z dróg kamyczkami ubitych i sypanych spadzisto. Gdym więc dziękował Panu Podstolemu za tę przysposobioną wygodę imieniem podróżnych, rzekł : nie samą tylko radą lub orężem służyć krajowi można; czuły obywatel stara się jak może i w czem może, być użytecznym ojczyznie swojej. Gospodarstwo rolne dodaje żywności, przemyślne utrzymuje handel, naprawa dróg ułatwia go.
Nie masz powszechniejszego po traktach naszych publicznych widowiska, jak na karczmie zawieszone koło. Znaczy się przez to prawo, lub od zwierzchności pozwolone, lub przywłaszczone wstępnym bojem, taxować i zdzierać przejeżdżających, pod pretextem naprawy dróg, grobel i mostów. Nie jeden kupiec zapłaciwszy mostowe, załamał się na moście; nie jeden furman uwiązł na drodze od siebie płatnej; mnie samego nie raz już brała chęć zrzucać koła, gdziem żadnej reparacyi nie widział.
Kto sam zwierzchności nie ma, donosić przynajmniej do zwierzchności bezprawia, które widzi, powinien.
Uczyniłem ja to, narobiłem sobie nieprzyjaciół, drogi się nie poprawiły. Chcąc więc przynajmniej z siebie dać drugim do dobrego pobudki, kazałem z niemałym kosztem na moim gruncie drogi ponaprawiać, usypałem groblą wielkim nakładem, zmurowałem trzy mosty; chwalili mnie sąsiedzi, a jednakowo u nich drogi były złe.
Nie obzierając się więc na cudze przykłady, to, co czynię z wewnętrznego przeświadczenia, iż tak czynić powinienem; i jeżeli jakową w tej mierze przykrość ponoszę, słodzi ją ta myśl, iż wypłacam się tym sposobem z należytego długu ojczyznie mojej, i dogadzam potrzebie współobywatelów.
Że naprawiwszy drogi, usypawszy groblą, postawiwszy most, mostowego, grobelnego, nie biorę i koła na karczmie nie wywiesiłem; nie wnoszę stąd, iż zle czynią ci, którzy za pozwoleniem zwierzchnej władzy, tego przywileju używają. Tobym jednak rad w nich wmówił, żeby przynajmniej skromnie używali tego, co im pozwolono, a bardziej jeszcze, żeby zasługiwali na to, co biorą. Gdybym ja mostowe brał, odebrane pieniądze kładłbym na stronę, z nich czyniłbym reparacye i mostu i grobli; nie sądziłbym moją własnością, ale zbierając pomału summę, któraby z tych pieniędzy wynikła, obróciłbym na publiczne potrzeby. Ma ich aż
nadto uboga ojczyzna nasza, matka bogatych obywatelów.
Między wielą inszemi zdrożnościami rządu naszego i ta niepoślednia, że się nie chcemy zatrudniać reparacją dróg, mostów, sypaniem grobli, czyszczeniem rzek, zgoła o wygodę i bezpieczeństwo podróżnych wcale nie dbamy. Oprócz przepisu praw, oprócz zysku oczywistego, ludzkość sama powinnaby nas do tej zbawiennej troskliwości zachęcić, a nakoniec i nasza własna wygoda; poznajemy to, mówimy, piszemy o tem, a jednakowo u nas drogi złe.
XII. Ow sąsiad, który z synem w konkurencyą do Panny Podstolanki starszej przyjechał, po kilkudniowem zabawieniu odebrał deklaracją. Nastąpiły zaręczyny i determinacja aktu weselnego. Że zaś przy tych pierwiastkowych obrządkach zwykły się układać intercyzy ślubne, oświadczył ojciec pana młodego, iż jego syn zapisawszy na dobrach swoich dziedzicznych bezpieczeństwo posagu, na tychże według zwyczaju ogólnie wszystkich super habilis et habendis dożywocie przyszłej małżonce uczyni, i oprócz tego summę znaczną prostym długiem zapisze. Podziękował Pan Podstoli za takową uczynność, nie tylko zaś nie zezwolił na zapis, ale nawet sprzeciwił się dożywociu ogólnemu. Stanęło więc takowe rozrządzenie, iż Pan Podstoli gotowemi pieniędzmi zaraz posag wyliczy; mąż przyszłej żonie bezpieczeństwo posagu upewni, i zapisze dożywocie na części dóbr swoich korrespondującej wnioskowi żoninemu, z którego oprócz dożywocia, gdyby śmierć męża nastąpiła, żona według prawa korzystać ma.
Byłem świadkiem tych czynności, a upatrzywszy porę mówienia z Panem Podstolim, nie mogłem tego na sobie przewieść, żebym mu niedał uczuć, jak mi było ku podziwieniu, pierwszy raz w życiu słyszeć ojca sprzeciwiającego się dobremu mieniu własnego dziecięcia. Tak mi na to odpowiedział : postępek ten mój przy postanowieniu córki, zdaje się WPanu osobliwy, a może naganny; do mnie więc teraz należy usprawiedliwić działanie moje, usprawiedliwić zaś lepiej nie mogę, jak gdy przełożę pobudki, które mnie do niego przywiodły.
Nie rozumiej WPan, żebym był nieprzyjacielem krwi mojej. Kocham dzieci tak, jak tylko kochać je można. Kocham wszystkie zarówno; a że ta, którą za mąż wydaje, od innych starsza, więcej miałem czasu i sposobności poznać jej charakter. To poznanie przydało do miłości rodzicielskiej szacunek jej przymiotów. Z jednej więc strony jako ojciec kochający, z drugiej jako przyjaciel czuły, możesz WPan wierzyć, iż gotów jestem i byłem to wszystko czynić, cokolwiek do jej uszczęśliwienia należeć może.
Sprzeciwiłem się dożywociu i zapisowi córki mojej dla tego, iż ten sposób bogacenia żon zdaje mi się niesprawiedliwy.
Uprzywilejowanie szczególnych osób, czyli jest skutkiem nagrody, czy dziełem łaski, z krzywdą trzeciego być niepowinno.
Mąż w intercyzie ślubnej nadający przyszłej małżonce zupełne po śmierci używanie intrat majętności swojej, czyni krzywdę pozostałym dzieciom, gdy od użycia własności swojej odstręczone, to, co się im po ojcu prawem dziedzictwa należy, sposobem daru albo jałmużny brać muszą. Przykazało prawda prawo, żeby potrzeby dziecinne opatrywały matki, ale te, albo nieczułe, albo zbyt oszczędne, częstokroć napozór tylko słuchają prawa, i tak umieją określać dziecinne potrzeby, iż pasąc się nadzieją przyszłej zamożności, najprzykrzejsze ubóztwo znosić tymczasem muszą.
Póki pani dożywotnia zostaje w stanie wdowim, i wolne ma używanie intrat nieboszczykowskich, jeżeli stąd nie koniecznie wnosić, przyzwoicie jednak trzymać należy, że będzie miała należyte staranie o dzieciach, i ich potrzebom dogodzi. Ale toż samo dożywocie, które raz już w odstręczeniu od intrat ukrzywdziło dzieci, większego jeszcze napotem ukrzywdzenia staje się przyczyną. Dożywociem męża kupują się ojczymy, wnioskiem żony sprowadza się w dóm macocha; a milsze zawsze powtórnego łoża potomstwo, łupem się starszych bogaci.
Nie trzeba dowodów dalszych na oczywistość; bezprawie jest jawne, szczęśliwy, kto go nie doznał.
Jeżeli niekiedy, mówił dalej Pan Podstoli, znaleźć się mogą mniej przyjaźni potomstwu rodzice, częściej odrodne dzieci; w ich ręku jedynie zostawiać wyżywienie rodziców prawo roztropne nie powinno. Ale taż sama roztropność obmyśla sposoby wyżywienia matek w stanie wdowim zostających, naprzód zostawując im zupełne użycie wniosku, powtóre oznaczając lub pensją, lub część takową mężowskiej substancji, któraby ich potrzebom wystarczyła bez krzywdy potomstwa.
Tym się sposobem rządzą sąsiedzkie narody. Najpierwszym opiekunem sierot w monarchiach król, w wolnych stanach najwyższe subselia : osłodzony przeto jest stan sierociński : u nas najnieszczęśliwszy gdy i rodziców i fortuny pozbawia.
Te są więc pobudki, które mnie przywiodły do mniemanego ukrzywdzenia córki. Wie ona o tych moich krokach, a przeświadczona, iż z dobrej intencyi czynię, przestała na tem chętnie, czego gdy cnota broni, zwyczaj usprawiedliwiać nie może.
XIII. Szkoda, mówił Pan Podstoli, żem nie przewidział tych zaręczyn, odprawilibyśmy byli ten akt z wielką uroczystością, i dzieciby się ucieszyły tańcem, a i my przy nich. Wszczął się więc między nami dyskurs o tańcu, a Pan Podstoli tak mówił. Taniec czynić nauką, jestto go nadto upoważniać. Jego właściwe miejsce jest w rzędzie rozrywek, i za pozwoleniem wszystkich całego świata tancmistrzów i taneczników, ja tej zabawy uczciwej i przystojnej w — liczbę kunsztów nie kładę.
Należy i nie zle, do płochości naszego wieku ten artykuł, iż naukę tańca, uczyniliśmy obowiązkiem edukacyi. Nie przeczę ja temu, że dobrze, osobliwie pannom, umieć tańcować wytwornie; ale żeby dla nabycia tej wytworności, znaczną część drogiego w młodości czasu poświęcać, zdaje mi się ofiara szacowniejsza nad korzyść.
Skutek nauki tanecznej dobre trzymanie się, chodzenie, zgoła powierzchowność kształtnie ułożona; ja temu nie przeczę : ale że to są tylko przydatki dobrej edukacyi, niechże i taniec będzie przydatkiem; niechże go więc uczy się młodzież w czasie rekreacyj, i to tylko takowych tańców, których w posiedzeniu, nie na teatrach używają.
Ganią niektórzy nasz taniec polski, i powiadają, że to nie taniec, ale przechadzka w takt. Niechże i tak będzie, ale kiedy ta przechadzka i tańcującym miła i patrzącym, na cóż nią gardzić i Zbytek w każdej rzeczy naganny; a jak mnie się zdaje, cudzoziemzkie pląsy bardziej mu są podległe, niż nasz taniec. Napatrzyłem się ja w Warszawie tych tańców cudzoziemskich : jedne nadto wymyślne i wykwintne, tak są trudne do wykonania, iż trzeba się ich pracowicie uczyć, a czasu szkoda; drugie nadto szalone, nie są rozrywką, ale pracą : trzecie najgorsze, co to w zbyt wolnych figurach i giestach, wzruszając nazbyt żywą w młodzieży imaginacyą, mogą być przyczyną tych skutków, na które za swoich czasów narzekał Horacyusz.
Motus doceri gaudet Jonicos
Matura virgo, et fingitur artubus.
Jam tunc et incestos amores
De tenero meditatur ungui.
Lepiej nie umieć nie tylko tańcować, ale i chodzić niż mieć takowe z tańca pożytki.
XIV. Muszę też WPanu powiedzieć, mówił Pan Podstoli, co mi się samemu przytrafiło podczas zaręczyn moich. Przyjęto mnie dobrze, dano deklaracyą, czas zaręczyn za dni kilka miał nastąpić. Przyszedł dzień wyznaczony, poszliśmy do stołu, i uważałem iż przy drugiem zastawieniu potraw, matka żony mojej niezmiernie była pomięszana; kazała kucharza zawołać, coś mu szeptała do ucha, i znać było że go łajała. Nie obeszło mnie to bynajmniej, nie wchodziłem przeto w zgadnienie przyczyn tych trosków. Wstaliśmy od stołu, a gdy przyszło do samych zaręczyn, ojciec oddając mi pierścień, upuścił go na ziemię. Matka mojej żony w płacz, sąsiadki dopomogły. Przyszło nakoniec do tego, iż ze zbytniego rozrzewnienia omdlała, i ledwie się jej dotrzeźwiono. Nie wiedziałem zrazu, jakiej przyczynie tę mdłość przypisać, ale mnie wywiódł z błędu przyszły moj teść, przybliżywszy się albowiem do mnie rzekł : niech to WMPana nieobchodzi, co widzisz. Pomięszanie i słabość mojej żony, skutkiem są gusłów : lubo ona sama wie, jaka jest płochość tych zabobonów, powziętej jednak z młodu prewencyi zwyciężyć żadnym sposobem nie może. Ja z mojej strony widząc w tej mierze wszystkie usiłowania moje nadaremne, przestałem na tem, że jej żałuję, kiedy poprawić nie mogłem.
Przyczyna pierwszego pomieszania u stołu ta była, iż przed WMPanem postawiono gęś z czarnym sosem : u niej to fatalny prognostyk. Powiększył się nieskończenie, gdym ja przy zaręczynach pierścionek upuścił; niechże jeszcze pod wieczór świeca zgaśnie, wpadnie w rozpacz i gotowa się rozchorować. Szczęściem świeca nie zgasła, jam żony dostał : i mimo złe wróżki, pobłogosławił nam Pan Bóg.
Słabość ta wierzenia gusłom tak jest przeciwna zdrowemu rozumowi, iż ledwoby można sądzić o jej istności, gdyby inaczej codzienne widoki nie przeświadczały. W najdawniejszych kronikach wielokrotne mamy przykłady tey niepojętej lekkomyślności. Szacowny nasz dziejopis Bielski o królu Władysławie Jagielle powiada : « Miał też ten obyczaj, iż gdy z przygody pierwej lewy bót, niż prawy obuł, on dzień za niefortunny sobie poczytał : i też niżeli z domu wyszedł, pierwej nogą kółko zakreślił. Co za konnesya prawego lub lewego bóta z dniem niefortunnym? albo co nada kółko w sprawach naszego życia?
Podobneż są obserwacye tych, którzy drżą na sól rozsypaną, albo łyżkę wywróconą do góry, albo nóż położony na krzyż z widelcami; tych co się boją, gdy im zając drogę przebieży, gdy świeca zgaśnie, albo sowa zahuczy. Cóż dopiero mówić o spotkaniu ciał umarłych, gdy je do grobu niosą? albo o krzywdzie, która się czyni świętym niewiniątkom, gdy dzień ich uroczystości uczynili fatalnym, i każdy poniedziałek zowiąc dniem Młodziankowym, ani weń z domu wyjeżdżać, ani żadnej roboty czynić nie chcą? Należą do nich i ci, którzy się w trzynastej liczbie Judasza boją.
Mieli i Rzymianie, mieli i Grecy zabobony swoje : sławne u nich były dies nefasti, ferales; ale w co lud ślepo wierzył, z tego się rozumni śmieli. Nie na śmiechu zaś tylko przestawać, ale napomnieniem, a najbardziej przykładem, powinni z błędu wyprowadzać tych, nad którymi mają zwierzchność a choćby jej nie mieli, należy jednak do nich objaśniać takowych, którzy gusłami czynią krzywdę, nie tylko zdrowemu rozumowi, ale samej nawet religji.
XV. Przepędziwszy w domu Pana Podstolego niedziel kilka, że tego wyciągały interesa moje, musiałem się nakoniec oddalić. Obiecałem być na weselu córki, a gospodarstwo uczynili mi nadzieję, że też i mnie w domu moim odwiedzą.
Przed samym wyjazdem siedząc u obiadu, gdym znienacka oczy ku górze podniosł, postrzegłem wyryty na stragarzu napis : moribus antiquis. Nie zawsze napisy prawdę mówią, rzekł Pan Podstoli, starajmy się, ile możności, żeby ten nie zmyślał. W starym budynku taż sama była inskrypcya : wystawiwszy ten nowy, znowum ją na dawnem miejscu położył.
Stare obyczaje, mówił Pan Podstoli, nie dla tego szacowne, że stare. Jeżeli więc były w szacunku u wszystkich narodów, dla tego się to zapewne działo, iż każde pierwiastki są żywsze i dokładniejsze, od tych czynności, które po nich następować zwykły. Po szacownej ojców prostocie następuje potomków nieprawość, ta cnocie przodków nadaje przydomek grubiaństwa i niezgrabności, a swoje przywary tytułem grzeczności i poloru zdobi. Widzimy, czujemy aż nadto skutki tej grzeczności, tego poloru.
Śmiejemy się ze starych, wielbiących dawne wieki, ale podobno nie wchodzimy dosyć w to roztrząsanie, czy starzy mają racyą, a przez to, czy nam się śmiać godzi? Nie stracił kraj na tem, że mężczyzni nie w ferezyach, a płeć niewieścia że porzuciła żużmanty. Odzież, i to wszystko co się powierzchowności tycze, nie warte żalu, ani nawet zastanowienia się człowieka uważnego. To, co wewnątrz nas jest, to czyni różnicę istotną między wiekiem a wiekiem. Była w dawnych nieprawość, ale ten, który z występku korzystał, z występku się nie chlubił. Jeżeli więc dla tego wiek nasz oświeconym zowiem, że się w nim śmielej być niepoczciwym godzi; wolę ja dawną dzikość, nad dzisiejszy polor.
Dawnemi świątobliwie utrzymywanemi zwyczajami wsławiła się Grecya, kwitnął Rzym; nie Gotowie, Hunnowie, Longobardy, i Wandalowie byli przyczyną upadku jego : skażone umysły, serca nieprawe, zbytek go zgubił; ten broń z ręku wydarł Rzymianom, ten Rzymiany i Greki w jarzmo narodów poddał.
Przykłady państw dawnych, teraźniejszym powinny być nauką. Historya nie insze przyczyny upadku monarchji i Rzeczypospolitej nad zapomnienie, zaniedbanie cnot zacnych przodków w niegodnych potomkach i kładzie. Im się więc bardziej państwo ku zgubie nachyla, tym częściej obywatelom powtarzać należy : Moribus antiquis.