Pan Podstoli/Część II
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | Pan Podstoli | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
I. Z żalem porzuciłem dóm, w którym tak mile zabawiałem się, a przy zabawie, z rozmów Pana Podstolego odbierałem naukę; że jednak domowe interesa tego wyciągały, a nie chciałem też dłuższem bawieniem przykrzyć się gospodarzowi, postanowiłem bez pożegnania jak najraniej z domu jego wyjechać. Obudziwszy się więc przed wschodem słońca, gdym już wychodził, zastałem na ganku Pana Podstolego. Nie uprzedziłeś mnie WPan, rzekł, i lubo czuję w postępku jego delikatność, iż chciałeś mi umniejszyć żalu, że jednak, jak się spodziewam, wkrótce się przy łasce bożej obaczymy; ta nadzieja słodzi gorycz pożegnania, przeto nie kazała mi WPana naśladować. Że jeszcze powóz nie był zaszedł, łatwo się dałem nakłonić do śniadania, albo obiadu rannego : z okoliczności zaś wyjazdu rozmaite były między nami rozmowy.
Ludzkość, mówił Pan Podstoli, każe, ile możności, dogadzać gościowi, ale trzeba i w grzeczności mieć miarę, żeby zbytek dobrej intencyi nie skaził. Prosić miłego gościa, żeby się z odjazdem nie śpieszył, jestto mu dać poznać, iż bytność jego w domu naszym pożądana : ale naprzykrzać się zbytecznie prośbami, nie chcieć wchodzić w słuszne przyczyny, które przekłada, gwałtu nakoniec zażywać; są to sposoby zrażające bardziej od odwiedzenia nas, aniżeli okazujące uprzejmość ku osobie, którą zatrzymać chcemy. Trafiło mi się, mówił dalej, w dość spiesznej podróży wstąpić do jednego domu, abym odwiedził dawno mi znajomego gospodarza. Przyjął mnie ze wszelką ludzkością, i pewen byłem, iż z serca pochodziła; ale ta szacowna ze wszech miar cnota bardziej mi potem była przyczyną umartwienia, niżeli miłego uczucia, jakem się był z początku spodziewał.
Naprzód, zbyt ochoczy gospodarz, siebie bynajmniej nie oszczędzając, wszelkiemi sposobami nakłaniał mnie do tego, żebym z nim rzęsiste kielichy spełniał. Za moje zdrowie, oddałem jego zdrowie, nastąpiło małżonek naszych, dalej dzieci, dalej krewnych, na końcu pomyślnych sukcessów; i jużem rozumiał, że się na tem zakończy. Ale to wszystko było dopiero wstępem do dalszych : zaczęły się koleje z maxymami, z przysłowiami, z żarcikami, moralne, statystyczne, pobożne; do tego przyszło, iż nie mogąc wielości coraz następujących ataków wytrzymać, upatrzyłem czas, gdy gospodarz się odwrócił, i wymknąłem się z izby. Dogonił mnie wśród podwórza niespracowany częstownik, wypraszałem się prawie z płaczem, upadł mi do nóg, ja jemu; i tak klęcząc na podwórzu, musiałem jeszcze kielich jeden i drugi spełnić. Wstaliśmy nakoniec, i przecież pozwolił mi pójść do izby, która ku spoczynkowi mojemu była wyznaczona, pod tym jednak istotnym warunkiem, iż mnie odprowadzi.
Nąjpierwszy widok, gdym wszedł, dwie flasze wina na stoliku, a zatem nowe prośby, aby na szczęśliwą dobranoc, cokolwiek jeszcze pokosztować. Zezwoliłem, a gdy i potem jeszcze naglił, do takiej mnie nakoniec niecierpliwości przywiódł, iż dość żwawo zacząłem mu przekładać, jak takowemi sposoby na zawsze mnie od domu swojego odstręczy. Zamiast odpowiedzi, podał kielich z przysięgą, iż jużto będzie ostatni. Że zaklęcie było straszne, uwierzyłem, zaczęły się więc po spełnionym pożegnania, a wśród nich postrzegłem, iż niezmierny staroświecki prostozłocisty roztruchan na stole kładą.
Wziął go w obie ręce, już winem napełniony, chwiejący się gospodarz, i duszkiem za moje zdrowie wypił, wyciągając wprzód, abym ja toż samo uczynił, gdyż zaklęcie było o kielich, nie o kufel. Byłbym go był zapewnie spełnić musiał, szczęściem zbyt wielka miara zalała ostatek przytomności ochoczego gospodarza; spadłego z sił, i już mówić nie mogącego służący odemnie zanieśli na spoczynek. Odetchnąłem przecież, i lubo czułem nieco rozmarzenie, jednakże chodząc po podwórzu dla otrzeźwienia zupełnego, bliższy jednak pijaństwa, niżli trzeźwości, poszedłem spać, przykazawszy wprzód służącym aby równo ze dniem wszystko było na pogotowiu do dalszej podróży. Obudzony przez moich ludzi, dowiedziałem się nazajutrz, iż koła z powozu pozdejmowane; a wtem wchodzi czerstwy, wesoły, jak gdyby nic wczoraj nie pił, gospodarz.
Zacząłem natychmiast prosić o oddanie kół, przekładając, iż podróż mam wielce pilną, termin krótki, a jeżeli go uchybię, wielką stąd będę miał stratę. Próżne były moje prośby; po wielu dyskrecjach, sprzeczkach, nakoniec przymówkach, aby koła odzyskać, trzeba się było zostać na śniadaniu. O jedenastej siedliśmy do stołu, a żem się bolem głowy bronił, niezbyt naglił mnie gospodarz; sam jednak z kilku sąsiadami, i za mnie, i za siebie był ochoczy. Po południu zaszedł przecie mój pojazd, po wielu więc jeszcze, i w sieni, i na progu, i w ganku, i za gankiem, po ostatniem nakoniec zdrowiu na stopniu karecianym, dość podochocony wyjechałem.
Wyzwolenie moje tak mnie rozweseliło, iż nie oglądając się nawet za siebie, jak najśpieszniej kazałem jechać; tak dobrze mnie usłuchał woźnica, iż lecąc w czwał, tylko com za wieś wyjechał, chybił mostu, i w błoto wywrócił. Porwałem się zanurzony prawie w kałuży, i gdy na ludzi za pojazdem wołam, żadnego nie było, a woźnica rozmarzony bez zmysłów przy koniach leżał. Chcę forysia posłać, żeby ludzi szukał : ten słowa przemówić nie może, i ledwo na koniu siedzi, musiałem się więc sam wrócić do wsi, i nająć ludzi, którzyby i mnie wieźli, i ludzi zgubionych do blizkiej wsi przystawili. Trwało to aż do zmroku, i ledwom na noc o ćwierć mili do najbliższej karczmy zajechał, klnąc niewczesną ludzkość, i postanowienie jak najuroczystsze czyniąc, iż jak najdalej mijać będę takowe miejsce, które mi zwłoki i umartwienia było przyczyną.
Zbliżyła się ku nam, gdy kończył dyskurs, sama Pani Podstolina; zaczem poszliśmy na śniadanie, po którem bez zbytnich rozrzewnień i ukłonów, ale natomiast z szczerą, która się w gospodarstwie wydawała, ludzkością, rozłączyłem się z niemi, i gwałt sobie prawie czyniąc, opuściłem dóm Pana Podstolego.
II. Każdy siedzący sam jeden w powozie myślami się bawi : dodają większej sposobności ku myśleniu coraz inne widoki : najcelniejsze w tej mierze trzyma miejsce to, co nas wprzód najżywiej ująć mogło. Wszystko więc natężenie myśli moich zmierzało ku temu, com widział, i com słyszał w domu, z którego wyjechałem. W tych słodkich przypominaniach strawiłem godzin kilka, i gdy już zmierzchać poczynało, stanąłem na nocleg o mil ośm od domu Pana Podstolego.
Wjeżdżając w wieś, ściśnione miałem boleścią serce, patrząc na domy, a raczej na szałasze mizernych mieszkańców. Słomą pokryte były, a to pokrycie takowe, iż ani od śniegu w zimie, ani od deszczu w lecie bronić mogło; kominy nie wznosiły się nad dach, a po zczerniałej ku brzegom słomie, znać było, iż dym ustawiczny nieszczęśliwych mieszkańców zaślepiał i dusił. Dziecka wynędzniałe wpół nagie, tuliły się około domu ze wszech stron wklęsłego w ziemię błotnistą.
Grobla, że świeżo przerwana była, domyśliłem się po naprawie, albo raczej zarzuceniu ziemi, wstrzymanej gdzieniegdzie cienkiemi palami drzewa nadpruchniałego. Młyn był o jednem kole, i ledwo się obracało dla złego umiarkowania spadku wody; most na kilku kijach wsparty, trząsł się pod powozem, a skorom w wieś samę wjechał, lubo czasy były dość suche, wpadłem w kałużę głęboką, z której ledwo mnie konie wyciągnąć mogły.
Zajechałem przed karczmę, której nie możnaby było rozeznać od innych lepianek, gdyby wrót wielkich nie miała sień, albo raczej stajnia : tem się tylko od podwórza różniła, iż była niby przykryta dachem. Nie bez przyczyny dodają to niby, słoma albowiem po większej części z krokwi była zdarta, tak dalece, iż gwiazdy z sieni wygodnie można było liczyć. Wyszedł naprzeciw mnie z kagankiem w skorupie gospodarz Żyd, ledwo nagość gałganami okrywający. Do izby wnijść nie można było dla błota : musiałem więc czekać na dworze, póki deszczki kawałka wpół zgniłej nie wyszukał : po tej dopiero przeszedłem do miejsca, gdzie miałem nocować.
Jakie zaś było to miejsce, niech nikt nie rozumie, iż rzecz powiększam, odwołuję się albowiem na doświadczenie każdego, który w naszym kraju podróże odprawiał. Drzwi naprzód tak były nizkie, iż lubom się ledwo nie napół zgiął, wszedłem z guzem na czole. Podłogi żadnej nie było, a gęsi koło drzwi siedzące spoczywały w maleńkiej wilgocią sporządzonej kałuży; kojce pełne kaczek otaczały piec gliniany, za którym świeżo urodzone ciele miało swoję stajenkę. Okienek w izbie dwa, jedno wpół gontami przezroczystemi zabite, drugie bez trzech szyb, ale słomą zatkane. Stało w kącie łóżko barłogiem przytrząśnione, od któregom z pierwszego wejrzenia ze wstrętem oczy zwrócił. Dziecka wpół nagie siedziały na kojcach, a jedno kołysało niedawno urodzone dziecie : tego płacz ustawiczny, świerszczów wrzask, gęsi i kaczek gęganie, cielęcia ryk, dzieci gospodarza krzyczenia i zwady, i jeszcze oprócz tego rozmarzonych gorzałką kilku chłopów hałasy, do tego mnie przywiodły, iż lubo noc, ile w jesieni, prawie była mroźna, wolałem się poddać w niebezpieczeństwo kataru lub przeziębienia, śpiąc w odkrytej kolasce, niżeli się dusić w smrodliwej i pełnej dymu żydowskiej izbie.
Kazałem zawołać gospodarza, spytałem, czyjato była wieś tak mizerna, nieporządna? Zwyczajnie sierocińska odpowiedział. Pytałem się, gdzie dwór? Był, rzekł, ale po śmierci nieboszczyka pana zgorzał, i odtąd nowego nie postawiono. Folwark kilką słupami podparty wywrócił się był przeszłego roku : natychmiast pan opiekun kazał chłopa jednego z chałupy wypędzić, i tam podstarościego osadził. Dowiedziałem się dalej, iż pięć jeszcze wsi do tej majętności należało, a wszystkie w podobnym stanie.
Pan opiekun raz w rok przyjeżdżał : rachunków wysłuchawszy Podstarościego, z pieniędzmi wracał, a że dobra jego własne o granicę z sierocińskiemi były, bydło co najlepsze do jego folwarku pozapędzano. Z lasów stodoły i gumna bardzo porządne sobie wystawił, nawet drzewa owocowe z ogrodu do siebie przeniósł. Że zaś na przyszły rok wyjść miały dzieci z opieki; za prace, koszta i zabiegi, znaczne do ich substancyi miał pretensye.
Żyd lubo mizerny i ubogi, dość mi się zdawał oświecony. Wypytywałem się go więc o wszystkiem, i ile miarkować można było, zdawało mi się, iż ów miły pan opiekun miał wolą przyłączyć sierocińską majętność do swojej; jakoż już do tego uczynił był niektóre kroki. Zostało się po śmierci rodziców córek dwie i syn; z tych jedne Panu Bogu w zakonie poślubił, drugą pomimo jej woli za swego syna wydał, a brata trzymając w kancellaryi, coraz mu za kartami pieniędzy użyczał; intraty albowiem, jak twierdził, ledwo wystarczały na reparacyą dóbr.
III. Niecierpliwie oczekiwany dzień przyszedł, jam się w dalszą podróż udał. Przez cały czas jazdy przyrównywałem stan majętności Pana Podstolego z tą, w której nocowałem; a że po większej części i inne, przez które przejeżdżałem podobne jej były, ubolewałem nad tak nieszczęśliwym stanem, i poddanych, i panów. Już było słońce zaszło, gdy w głębokim parowie znagła uderzona o kamień oś złamała się : szczęściem wieś była niedaleko, posłałem po ludzi, ci gdy przyszli, pomogli mi zawlec się do karczmy. Naprzeciwko niej był dwór obszerny, murowany i z ogrodem. Ciekawość przypatrzenia się rzeczom zblizka zaprowadziła mnie na podwórze. Zastałem karetę angielską, jeszcze nie zatoczoną do wozowni, kolaskę i wóz : domyśliłem się, iż gość jakiś znaczny do gospodarza przyjechał : a gdym się spytał, kto to był taki? odpowiedziano mi, iż to Jmi Pana Kommissarza ekwipaże, który co rok dobra Jegomościne dla słuchania rachunków Ekonomów, Podstarościch, objeżdża.
Przybliżyłem się ku oknom, i obił się o moje uszy dźwięk muzyki. Wtem poważny staruszek wyszedł na ganek, a zobaczywszy mnie zbliżył się, i grzecznie wywiadywał, w czem mi może usłużyć. Odpowiedziałem, iż żadnego interesu nie mam, jestem przejeżdżający, i jedynie mnie tylko ciekawość do widzenia tak pięknego domu przywiodła. Lubo nie jest mój, rzekł staruszek, przecież, gdy jestem tych dóbr Ekonomem, i tu mieszkam, uczynisz mi WPan honor, gdy przytomnością swoją zaszczycisz balik, który in gratiam imienin Wielmożnego Jmci Pana Kommissarza, wczoraj tu przybyłego sprawuję.
Weszliśmy do sali napełnionej; Pan Ekonom prosto mnie prowadził ku młodemu kawalerowi, kuso, modno, opięto przybranemu; a gdy mnie prezentował W Jmci Panu Cześnikowi Wendeńskiemu, domyśliłem się, iżto był Jmć Pan Kommissarz, dla którego imienin tak uroczysty bal się odprawiał. Raczył mnie łaskawie przyjąć Jmć Pan Cześnik Wendeński, i znać było z poważnego rzucenia okiem, iż był przyzwyczajony protekcyą swoją zaszczycać tych, którzy się do niego garnęli. Szły zatem tańce, a Wielmożny solenizant, jako pan przezorny, a razem i względny, tak dobrotliwie faworów swoich udzielał, iż wszystkie trzy Jmć Panny Ekonomówny miały honor z nim tańcować, nawet i małżonka Jmci Pana Pisarza prowentowego.
Dowiedziałem się potem, iż dla tego się Jmć Pani Leśniczynej tego honoru nie dostało, iż zawistni Jegomości udali go byli, jakoby zbyt przerzedził pańskie lasy. Co było fałszem oczywistym, bo tylko trzydzieści kóp drzewa nie dostawało, a za jego poprzednika bywało nierównie więcej. Cóżkolwiek bądź, dyzgust Jmć Pani Leśniczynej był materyą wielu dyskursów i szeptów cichych, i ja zostałem ich uczestnikiem.
Po kollacyi Jmć Pan Cześnik spracowany tańcem, i dość częstą koleją kielichów, raczył się ku mnie zbliżyć, i zaczął się dyskurs o oblężeniu Gibraltaru. Trudno temu przeczyć, iż Jmć Pan Cześnik wielce był biegły w rzeczach statystycznych, i o architekturze wojennej niepospolite miał wiadomości. Że zaś zdawało się, iż w ekonomicznych rzeczach największą miał mieć doskonałość, nieznacznie w rozmowie z nim zmierzać począłem do tego celu : ale mnie w bok trącił Pan Ekonom, zaś Jmć Pan Cześnik w inszą się stronę obróciwszy, zaczął przyjemną rozmowę z grzeczną i hożą sąsiadką, której mąż pomimo wielu innych konkurrentów, nierównie więcej ofiarujących, zyskał majętność kontraktem arendownym. Przybliżyłem się do Pana Ekonoma, i gdym go pytał o przyczynę, dla czego mnie w bok trącił, rzekł pocichu : nie masz teraz do tego pory, ażebym dostatecznie przyczyny tego mojego postępku opowiedział; ale ponieważ się niezabawem ochota zakończy, jeżeli będzie w tem wola WPana, a nie będzie go to nudziło, proszę do siebie, a objawię to, czego WPan żądasz. Lubo już było dość późno, i zmordowany podróżą byłem, przezwyciężyła te względy ciekawość, i chętnie przestałem na obietnicy Pana Ekonoma.
IV. Skończył się bal; Wielmożny albowiem Jmć Pan Cześnik już nie był zdolnym do tańca, a ostatni kielich prosperitatis publicae niejaką mu w mowie przeszkodę uczynił. Zaprowadził mnie więc staruszek do dość porządnego mieszkania, które było przy folwarku dla Ekonomów zbudowane. Tam gdyśmy usiedli przy kominie, tak mówić począł : Niewiadoma WPanu jest pobudka przywiązania mojego ku niemu, czynię ją jawną. Początki mojego stanu mam z łaski ojca WPana, on albowiem z dzieciństwa wziąwszy mnie do siebie, dał mi wychowanie przystojne, i gdym do lat przyszedł, wsparciem swojem i zaleceniem otworzył mi pole do tej sytuacyi, z łaski Bożej dobrej, w której teraz zostaję. Dowiedziałem się od ludzi WPana, iż jesteś synem dobrodzieja mojego, i gdyby mnie Pan Bóg w wyższym stopniu osadził, stądbym się najszczęśliwszym sądził, iżbym był w stanie odwdzięczenia synowi tego, com winien ojcu. Nie potrzebujesz WPan, jak wiem, żadnego wsparcia, i za to opatrzności Bożej dziękuję; wielbię jej święte wyroki, gdy poczciwego ojca płód błogosławi.
Rozrzewnił mnie staruszek temi wyrazami, oświadczywszy mu więc żywe moje uczucie, dowiedziałem się od niego, jako przez wierną i poczciwą pracę swoję zebrał tyle, iż dwie z córek w domy uczciwe a majętne wydał, i uposażył. Na wyposażenie innych miał gotowe kapitały, jeden z synów jego miał już w regimencie kompanią, drugi duchowny dobre probostwo, trzeci zaś gospodarował w wiosce dziedzicznej, którą ojciec z pracy i przemysłu uczciwego nabył. Zwrócił się nakoniec dyskurs, i zaczął o panu, i o Kommissarzu.
Świętej pamięci nieboszczyk pan, rzekł Ekonom, był to z liczby tych, którzy umieli i powagę stanu swego utrzymać, i nabytą od przodków fortunę powiększyć. Po rodzicach objął majętności długami obciążone, zaczął więc od oszczędności i porządku. Ułożywszy sobie trwale systema sposobu życia i rządu domowego, przyszedł do tego stanu, iż wszystkie długi przodków swoich spłacił, dobra zastawne wykupił, wiele majętności nabył, za żywota córki wyposażył, a umierając, pozostałego syna w takim stanie zostawił, iż oprócz niezmiernych ruchomości, dóbr znacznych, wielkie się jeszcze summy, i na prowizjach i w gotowiznie zostały. Wszedł w possessyą wszystkiego po śmierci ojca i maiki, pan nasz terazniejszy : mnie przecież na moim stopniu zachował, inni prawie wszyscy rodziców słudzy, zostali odprawieni. Nieboszczyk pan chował dwór wielki; ale się prawie zawsze w dobrach swoich bawił, a tak co się wydało na jurgielty, wracało się przez arendę. Teraźniejszy wcale inszy tryb życia przedsięwziął. Już to lat kilka, jak rodzice umarli, a jeszcześmy go tu nie widzieli.
Jezdzi, powiadają, po cudzych krajach, daj Boże, aby tam co zyskał, bo dotąd nie widzimy żadnych dobrych skutków tej podróży, chyba ten, iż nam ogrodnika nowego przysłał, co stary ogród popsuł, a nowego nie zrobił. Mamy bażantarnią, a stodoły się walą : na obory, gumna, szpichlerze Pan Kommissarz łożyć nie chce. Ten Pan Kommissarz Cześnik Wendeński, jak nam powiada uczył się gospodarstwa w Amszterdamie. Oh! Mospanie, jeżeli tak w Amszterdamie gospodarują, jak tu u nas, ja bardzo żałuję tego Amszterdamu. Trzecito już raz gości u nas. Jak pierwszą razą przyjechał, zadziwiło mnie to trochę, iż człowiek młody do tej experyencyi przyszedł, iż może starych gospodarstwa uczyć. Że jednak, jak to mówią, czasem rozum uprzedza lata, zastanowiłem się z tem zadziwieniem mojem, czekając, czego też on nas nauczy. Przyniosłem mu więc inwentarz dóbr, i to wszystko, co się za życia nieboszczyka pana przynosiło, kiedy Kommissarz na słuchanie rachunków przyjeżdżał.
Odebrał pisma, położył na stoliku, i zaczął mnie pytać, jaki smak ma tutejsza ziemia? Rozumiałem, iż ze mnie żartuje: powiedziałem więc, iż jam jeszcze tej potrawy nie kosztował. Obruszyło go to wielce, i zaczął utyskiwać nad barbarzyństwem Polaków. Nauczył mnie zatem, iż w Niderlandzie i Meklemburgu tym sposobem dochodzą przymiotów ziemi, i na dowód tego pokazał xiążkę drukowaną po niemiecku. Może to być, Mości dobrodzieju, rzekłem, aleśmy dotąd tego oświecenia nie mieli; naucz nas WPan, a będziemy tak czynić byleby tylko pan miał z tego pożytek. Zaczął mi więc powiadać o pługach, które sieją i orzą, o młynach, co młócą, o tartakach, co sieczkę rżną.
Słuchałem cierpliwie, on zaś przez cały czas bytności swojej nic innego nie robił, tylko z ogrodnikiem planty ogrodu, który, jakem już WPanu powiedział, w gorszym jest nierównie stanie, niżli był przedtem. Drzewa dobre fruktowe powycinano, a bukszpany jak schną, tak schną. Ale to mniejsza; co gorzej MPanie, to to, iż pan w rząd nie wziera, a Pan Kommissarz intraty zjada. Widziałeś WPan na podwórzu karetę, kolaskę, wóz, wszystko to jego, a jeszcze musimy dawać kilka podwód, żeby go z dóbr do dóbr odwożono.
Na tem się więc jego objazdki kończą, że go musimy i z czeladzią za pańskie pieniądze żywić, kapele sprowadzać, a jeszcze przy wyjezdzie czy to Ekonom, czy Podstarości, zgoła aż do gumiennego, każdy mu się opłacić musi. Same kontraktowe i kwitowe po tak wielkich dobrach czynią znaczny kapitał; oprócz tego ma jeszcze i wieś dobrą, puszczoną sobie w pensyi, i kto wie, czy już nie zyskał dożywocia. A tymczasem, i dobra wniwecz idą, i intraty upadają, i jużeśmy kilka wiosek przedali : powiadają zaś, iż na przeszłych kontraktach kilkakroć sto tysięcy długu zaciągniono.
Oj! gdyby wstał z grobu nieboszczyk pan, widząc co się dzieje, zapewneby drugi raz umarł. Ta przez szczere przywiązanie do krwi pańskiej, lubobym się bez tego obejść mógł, nie puszczam się stąd : ale widzę z żalem, iż wszystkie moje starania i zabiegi, albo mało co, albo żadnego skutku nie przynoszą, bo co ja zrobię, to Pan Kommissarz, a bardziej zauszniczkowie jego, niszczą i psują. Przyjdzie podobno na to, iż co nieboszczyk pan przemysłem uczciwym zyskał, bodajem był fałszywym prorokiem, sukcessor złym rządem utraci.
Zbudowałem się z cnotliwych sentymentów staruszka owego, że zaś już późno było w noc, pożegnałem go, i poszedłem na spoczynek.
V. Codzień w podróży nowe miałem widoki, każdy z nich dawał pochóp do uwagi. Rozmowa z Ekonomem dała mi uczuć, jak się gospodarzowi każdemu wystrzegać tego należy, ażeby majątku swojego ludziom bez doświadczenia, płochym, a przeto zbytnie na zdaniu swojem zasadzonym, nie powierzał.
Pan Kommissarz, któregom poznał, możeby zdatnym być mógł do sprawowania urzędu swojego, ale wiek młody, nieposkromione passye, a nazbyt wielka o własnych przymiotach opinia, czyniła go szkodliwym panu, który mu dzierżenie majątku swojego powierzył.
Ambicya najłatwiej zakradać się zwykła w serca ludzkie; jak mi się jednak zdaje, bardziej nią grzeszą ci, co są w inszych stanach, niżeli ci, którzy zostają w zwierzchności. A to stąd pochodzi, iż ten, który sam jest podległy, gdy podległego sobie znajdzie, oddaje mu to w trójnasób, co sam wyższemu nad siebie dawać musi.
Zapewne gdy ów Pan Kommissarz przyjedzie do pana, czeka w przedpokoju, rychło go zawołają : jeżeli czeka kwadrans, Ekonom przed jego drzwiami czekać będzie godzinę. Ekonom Podstarościemu odda połajaniem, Podstarości gumiennemu groźbą, gumienny chłopu kijem, ostatni stopień za wszystkie odpowiada.
Te i inne uwagi bawiły mnie, nim do domu przyjechałem. Skorom zdaleka wieś moję postrzegł, uradowałem się przyjemnym każdemu właścicielowi widokiem. Nie tak mi się jednak zdawała porządna i budowana skorom sobie przypomniał skąd jadę. Postrzegłem wiele zdrożności, których dawniej nie upatrywałem, postanowiłem je, ile możności, poprawić na wzór Pana Podstolego. Postanowienie to moje nie było czcze, i w tym czasie, gdy to piszę, w nierównie lepszym stanie jest moja majętność, niż była przedtem.
Wielu odstręcza od dobrego działania odraza, którą przeświadczenie kładzie na naśladowców. Uczułem ja to własnem doświadczeniem. Musiałem sam z sobą walczyć; nim ów wstręt płochy, a wielce szkodliwy zwyciężyłem, użyłem zaś do tego uwag następujących.
Cokolwiek mówimy, było mówiono, cokolwiek piszemy, było pisano, cokolwiek działamy, inni już to działali; zgoła nie masz nic nowego pod słońcem. Próżne więc nasze usilności, żeby co nowego stwarzać.
Oryginalność, jeżeli się trafi, oznacza umysł nadzwyczajny, ale te cudami są przyrodzenia : jestto więc nazbyt sobie pochlebiać, kłaść się w tak wysokim stopniu, a choćbyśmy nakoniec w nim i byli, nie idzie zatem, iżby się nie można czego od inszych nauczyć. Częstokroć zdarzenie szczęśliwe nada myśl takową niewyćwiczonemu, na którąby się najdoskonalszy nie zdobył. Z tej korzystać, nie jestto się upadlać, i owszem jestto powiększać wytworność umysłu, przezwyciężając szkodliwy zbytek miłości własnej. Dzieła człowiecze mają sprawcy swojego piętno, niedoskonałość : poprawiać je więc, wzmacniać i wznosić zawsze można.
Służy do moich uwag i maxyma Pana Podstolego; która tkwić zawsze będzie w moim umyśle: « prawy dobrego naśladowca zasługuje sobie na to, aby i on też był naśladowanym. »
VI. Pierwsze dni w domu łożone były, jak zwyczaj, na odpoczynek, oglądanie gospodarstwa, wejrzenie w sprawy czeladzi i poddanych. I z tej, i z wielu innych okoliczności nauczyłem się, jak bytność gospodarza w domu istotnie jest potrzebna.
Nie podobna rzecz jest, chcieć wszystko samemu czynić, ale i podobna, i nie ciężka we wszystko zajrzeć. Choćbyśmy o tem byli przeświadczeni, iż wszystko dobrze idzie, przecież trzeba niekiedy tak czynić, jakbyśmy o tem powątpiwali, a przeto wchodzić jak najpilniej w działanie czeladzi; nie przeto abyśmy im nie ufali, zwłaszcza kiedy w sprawności doświadczeni, ale dla tej przyczyny, iżby nie opuszczali się, i nie ustawali w tej skrzętności, którą raz przedsięwzięli, i pełnią.
Skarbto jest rzadki; dobry, przywiązany, zdolny i wierny sługa : za jednego takiego, jeśli się zdarzy, złych gromada. Jakoż dało się to poznać, gdym przyjechał do domu. Wiele rzeczy zastałem zle wykonanych, wiele nie uczynionych, chociażem rozkazał.
Trzeba więc było strofować, upominać, karać, naprawiać, a resztę ścierpieć na tem się albowiem najczęściej w każdym domu nasze zabiegi kończą.
Kilka miesięcy czasu było jeszcze do terminu wyznaczonego wesela Panny Podstolanki, na które miałem zjechać. Czas więc bawienia w domu, postanowiłem obrócić na polepszenie domowego rządu i gospodarstwa. Że mi to bez trudności nie przyszło, łatwo się każdy domyślić może.
Każdy początek ciężki, a ta ciężkość i z nas, i z różnych innych okoliczności pochodzić zwykła. Z nas naprzód; trzeba bowiem zdobywać się na odważne przedsięwzięcie, żeby nałóg zadawniony przełamać; przykrość pierwiastków znieść, zdaniom się cudzym oprzeć, nie dać się nakoniec ustraszyć, choć pierwsze kroki nie zdają się być takowe, jakowych spodziewaliśmy się.
Za pierwszem ogłoszeniem odmiany w domu, powstali naprzeciw mnie nie tylko sąsiedzi, ale i właśni domownicy. Dawni służący, jak sami mówili, nie chcieli się na starość rozumu uczyć. Drudzy nie panu, ale własnym pożytkom sprzyjający, poznali, iż w odmianie gorzej się im dziać będzie, gdy się umknie sposobność do kradzieży, a przeto pozornemi racyami, i okazaniem żarliwości ku dobru pańskiemu, chcieli mnie odwieść od tego, com był przedsięwziął.
Uzbroiłem się na to wszystko nieprzełamanym statkiem. Krnąbrną czeladź odprawiłem, oświeceni dali się przeprzeć, a starzy umilkli; i tak zaczął się na wzór Pana Podstolego nowy u mnie tryb i rządu, i gospodarstwa. Przyznać się muszę, iż i mnie samemu z początku bywało przykro, właśnie jak odradzać się na nowo ale widok przyszłego pożytku wzmógł mnie, i teraz dopiero czuje korzyść statecznego przetrwania w wykonaniu tego, com był przedsięwziął.
VII. Przyszedł czas wyjazdu mojego. Obwieścił mnie listem Pan Podstoli o weselu córki; uczyniwszy zatem rozrządzenie w domu, puściłem się w drogę. Przejeżdżając przez owę wieś, gdziem był na imieninach W Jmci Pana Cześnika Wendeńskiogo, postanowiłem nocować u Pana Ekonoma, ile że mnie był o to prosił.
Wysiadłszy z powozu, gdym wszedł w sień, wyszedł naprzeciw mnie człowiek nieznajomy, i jak mi się zdało, z przytomności mojej nie kontent. Jeżeli WM Pan przyjeżdżasz na tradycyą, rzekł, masz WM Pan o tem wiedzieć, iż ja tu od dwóch niedziel possessyą wysiaduję, i zawczasu się oświadczam, iż nikogo więcej nie dopuszczę. Równie zadziwiony odpowiedziałem, iż ani do dóbr, ani do dziedzica pretensyi żadnej nie mam; ale zabrawszy znajomość z Ekonomem tutejszym, ponieważ obiecałem mu, iż za powrotem u niego nocować będę, chcąc się w słowie uiścić, zajechałem prosto do jego mieszkania.
Ułagodził się słuchający, i do izby zaprosił, a gdyśmy weszli, tak do mnie mówił: Masz WP o tem wiedzieć, że już tu dawnego Ekonoma nie masz, a nawet i pana w tych dobrach. Panicz młody objąwszy znaczną majętność po rodzicach, rozumiał, iż nieprzebrane bogactwa posiadał : poznaje teraz własnem doświadczeniem, iż nie masz takich dostatków, któreby się przebrać nie mogły. Ustawiczne do cudzych krajów podróże, zbytek za powrotem, ekwipażów wspaniałość, meblów wybór, dobrane klejnotów garnitury, w lat kilka potrafiły rozproszyć to, co wiekami skrzętność przodków zgromadzała.
Zle się gospodarowało, intraty się zmniejszały, długi rosły : przyszło nakoniec do tego, iż nie mogąc się ani prowizyj, ani kapitałów doczekać dłużnicy, proces przewiedli : pokazały się ciężary przewyższające prawie wartość substancyi. Jam w mojej summie tę majętność objął, reszta kredytorów, jak można, mieści się po innych dobrach : oczekujemy wszyscy, gdzie kto z nas urzędownie lokowanym, według znaczności kapitałów i pierwszeństwa czasu, zostanie.
Że hazard, wielce dla mnie miły, zdarzył mi WPana gościem, proszę mi pozwolić, abym miejsce gospodarza zastąpił. Zbraniałem się z początku, gdym jednak widział przynaglającą mnie uprzejmie ludzkość, przestałem na jego woli.
Człowiek to był średniego wieku, urzędnik tutejszej ziemi, a jakem się potem dowiedział, gospodarz zawołany. Mając blizkie dobra tej majętności, czuwał na nią przy dobrej porze : wiedząc zatem, na co się marnotrawcy zanosiło, nieznacznie coraz poddawał sumki Panu Kommissarzowi, mającemu specyalną plenipotencją do zaciągania długów. Te sumki złączone razem, a porachowane z niewypłaconym od lat kilku procentem uczyniły kapitał kilkakroć się tysięcy złotych wynoszący. Ponabywał do tego cessyj od pierwszych dłużników, i w pewnej zostawał nadziei, iż przez dekret potioritatis, przy dziedzictwie się całej majętności utrzyma.
Nim zastawiono wieczerzę, zabawialiśmy się dyskursami, a pierwszy ich cel był dziedzic niegdyś tutejszej majętności. Ojciec jego, rzekł gospodarz, był człowiek starowny i majętny, o czem, jak rozumiem, dawniejszy Ekonom musiał WPana uwiadomić. Nie wiem, czy wzmiankę uczynił o matce? gdym powiedział, iż nie, przyszło nam o tem mówić, tak dalej rzecz prowadził : Matka tutejszego dziedzica wychowana była w mieście stołecznem, i ile możności po zamęściu uczęszczała do niego; nakoniec pod pretextem edukacyi jedynaka, ciągłą tam założyła rezydencyą, i statecznie w niej przetrwała do śmierci. Jaka to była edukacya, po skutkach WPan miarkować możesz ja, ile i tu blizki sąsiad, i w Warszawie niekiedy bywający, okoliczności jej i stopnie WPanu przełożę.
Jejmość, nie wiem dla jakiej przyczyny, wielką miała odrazę od narodu polskiego, i jakby się urodziła za granicą, w każdej okoliczności czyniła porównanie narodu polskiego z cudzoziemskiemi, a w tem porównaniu zawsze lepiej było u obcych, niż u nas. Bronił niekiedy mąż Polskę, ale Jejmość, jak zazwyczaj, była wymowniejsza, i na tem się dysputy kończyły, iż Jegomość ramionami wzruszywszy, lub głową kiwnąwszy odszedł, boby był małżonki nie przeparł.
Skoro panicz z rąk mamek i piastunek wyszedł, nadano mu kamerdynera Francuza, i lokaja Niemca, nie umiejących i słowa po polsku; jakoż w lat trzy już niezle po niemiecku i francuzku mówił, ale własnego języka nie umiał. Śmieszny był widok dziecko cudzoziemskie w kraju swoim; a gdy się takowemu dziwotworowi sąsiedzi z zadumieniem przypatrywali. Jejmość mówiła, iż ojczysty język sam zczasem przyjdzie : i przyszedł, ale tak, iż mówi po polsku, jak gdyby nie był Polakiem, gdy zaś pisze, co mu się rzadko trafia, ledwo go zrozumieć można. Z ustawicznego, które słyszał, chwalenia cudzych, a nagany własnego narodu, wkorzeniła się w umysł młody wzgarda kraju takowa, iż kiedy chciał kogo obelżywie traktować, nazywał Polakiem, co Jejmość wielce bawiło.
Przyszedł czas nauk, sprowadzono guwernera Francuza, preceptora Szwajcara, i dwóch metrów, Matematyki i tańca. Zaczął stąd, gdzie przedtem kończono; wszystko pojął w półtrzecia roku, a tak dobrze decydował, iż nie można się było odezwać komu przed nim ze zdaniem swojem, co wielce cieszyło metrów. Ojciec nie nazbyt uczony, chwalił to, czego nie rozumiał, matka rozpływała się w pociesze, roztropni zaś ludzie żałowali talentu zle użytego. Wyprawiono go do cudzych krajów gdy miał lat szesnaście. Najpierwsze zalecenie od matki miał guwerner, ażeby się woli ucznia nie sprzeciwiał w niczem, i sprawiedliwą tego rozkazu kładła przyczynę, a ta była, iż uczeń więcej miał rozumu, niż nauczyciel.
Nie w smak szły Jegomości częste wexle, i nieraz z westchnieniem serdecznem powiadał, iż rozum za granicą bardzo drogi. Nie wiem, czyli stąd pochodząca zgryzota życia mu nie skróciła; przed powrotem albowiem syna, życia dokonał.
Po czworoletniej peregrynacyi powrócił do ojczyzny panicz, a na przyjęcie jego umyślnie do tej majętności zjechała matka. Byliśmy wszyscy sąsiedzi świadkami przyjęcia, a potem tego, co wkrótce nastąpiło. Drugiego dnia zaraz barszcz z rosołem ze stołu zeszły, kucharzy sarmackich wypędzono, pan marszałek z koniuszym, że się przebrać po francuzku nie chcieli, stracili miejsce : zgoła tak dalece dóm cały zcudzoziemczał, iż nakoniec słowa polskiego nie było w nim słychać; my też widząc, iż cała konwersacya z guwernerem, i Monsiu l’Abbé, który z Paryża przyjechał, wyjechaliśmy, zimniej jeszcze pożegnani, niż przyjęci.
Wkrótce też Jejmość z synem, guwernerem, i Monsiu l’Abbé wyjechała do Warszawy, a niezabawem doszła nas wieść o jej śmierci, i powtórnym wyjezdzie syna do cudzych krajów. We trzy lata powrócił, a bawiąc w Polszcze, od lat kilku w dobrach nie postał, tylko Pan Cześnik kommissarz biegły w planty ogrodowe, i ułożenie apartamentów. Co teraz czyni ów panicz, i gdzie się znajduje, nie wiem; żal mi jednak tak zacnego domu dostatków, które teraz przez tego marnotrawcę na łup pójdą.
VIII. Skorom zdaleka postrzegł wieś i dóm Pana Podstolego, uczułem nadzwyczajną radość. Czekał mnie na ganku z żoną i dziećmi, przyszły zięć był także z niemi. wprowadzony do izby stołowej, nie postrzegłem w niej żadnej odmiany, lubom mniemał, iż z przyczyny następującego wesela przyozdobioną bardziej, niż przedtem zastanę.
Akt weselny przypadał pojutrze, przecież gdy ani ludzi skrzętnie biegających, ani gospodarza szepczącego nie widziałem, wniosłem sobie stąd, iż się wesele prywatnie odprawi, i nikogo z gości, oprócz mnie i familji Państwa młodych, nie będzie. Po wieczerzy, nie chcąc zabierać czasu gospodarstwu, a ile też nieco z drogi utrudzony i zmordowany, wcześnie udałem się do stancyi na spoczynek.
Jużem miał nazajutrz wychodzić, gdym wchodzącego do siebie Pan Podstolego obaczył. Różne były między nami rozmowy, a gdym namienił, iż, jako uważałem, akt przyszły miał się prywatnie odprawić; i owszem, rzekł Pan Podstoli, będziem mieli u siebie prawie całą okolicę. Dziwisz mnie WPan rzekłem; a ja się domyślam przyczyny zadziwienia, odpowiedział Pan Podstoli. Nie postrzegłeś WPan nic nadzwyczajnego w domu moim, nie widziałeś krzątającej się czeladzi, a stąd wniosłeś sobie, iż się ten akt bez uroczystości okazałej zakończy. Na jaką zdobyć się może dóm bez zbytków, takową myślimy uczynić : ale że to myślenie wcześnie się zaczęło, była sposobność do przygotowania wszystkiego, a gdy jest wszystko na pogotowiu, bez krzątania się naówczas, i nagłych zabiegów obejść się można.
Śpieszność, mówił dalej, rzadko kiedy na dobre wychodzi, a choć się zdaje przeciwność w sobie zawierać owa maxyma : « Spiesz się powoli; » dobrze jednak uważana, prawdziwą jest, i wielce zdatną. Śpieszyć się trzeba do tego, co czynić przynależy, ale czynienie powinno być z uwagą, a przeto bez porywczej nagłości.
Człowiek zbytecznie zaprzątniony tem, co ma działać, chwyta się wielu sposobów, wszystkiemi razem chce dojść do zamierzonego celu, a przeto nie dawszy sobie dość czasu do wybrania drogi najprzyzwoitszej, im usilniej dojść pragnie, tym bardziej błądzi, i od zamierzonego celu oddala się. Wnijdźmy w szczególne takowego działania okoliczności : rzadki się takowy podobno znajdzie, któryby albo własnem doświadczeniem, albo patrząc na drugich tej prawdy nie doznał.
Trafiło mi się być na pewnej uczcie, gospodarz był majętny, czeladź miał liczną i dość dobrą, wszystkiego dostatkiem; jednak przez cały czas bawienia się naszego w jego domu, zawsze czegoś niedostawało. Dziwiło mnie to z początku, gdym zaś ciekawie w sposób postępowania gospodarza wejrzał, poznałem, iż sam był wszystkiego złego przyczyną, zbytnią skrzętnością swoją. Nie dał sobie czasu przed przyjazdem naszym ułożyć, jak nas przyjmować, ludzi nie obwieścił, co czynić mieli; czynili zatem na domysł, a pan nowe coraz, a od nich nieprzewidziane dając rozkazy, psuł to, co oni rozpoczęli; oni zaś chcąc wykonywać zalecenia pańskie, nie mieli ani czasu, ani sposobności, żeby tak czynić, jak on chciał. Był zatem dóm cały w zamięszaniu. Pan się gniewał, iż rzeczy zle idą, słudzy się trwożyli, iż się pan gniewał. Chcąc więc czynić jak najlepiej, czynili wszystko opacznie, a my goście zamiast zabawy i uciechy, czuliśmy przykrość z umartwienia i gospodarza i domowników.
Z tego, który przytoczyłem, i innych przykładów, nauczyłem się, iż gospodarz naprzód tak dóm we wszystko opatrzyć powinien, iżby okoliczność nie mogła mu się przytrafić takowa, któraby mu czynić mogła z okazanego niedostatku umartwienie. Gdyby jednak i brakło czego ku przyjęciu gościa, naówczas trwożyć się tem nie ma, ale albo niedostatek otwarcie wyznać, albo starać się go zakryć inną miłą przybyłemu okolicznością.
Gdy zdrożność w usłudze gospodarz postrzeże, nie powinien czeladź w obecności gościa znieważać, jestto albowiem dzikie grubiaństwo; ale albo nieznacznem skinieniem dać uczuć zdrożność usługującemu, albo go na ustroniu strofować, albo też tak czynić, jakby tego nie postrzegł. Naówczas i gościom przykrości nie uczyni, i służącemu przestrachem zdolności do usług nie odbierze.
Ujmie sobie tych przykrości, gdy każdego z czeladzi swojej o jego, i powszechnych i szczególnych obowiązkach w czasie przestrzeże; a zaś przed każdą nadzwyczajną w domu okolicznością, jakie są uczty weselne, lub inne sąsiedztwa zjazdy, wszystkich pierwej zwoła, i każdemu co ma czynić opowie; gdy się zaś dobrze sprawią, po zakończonej usłudze pochwali, lub nagrodzi.
IX. Żebym tym lepszą wiadomość powziąć mógł o przygotowaniach Pana Podstolego na przyjęcie gości, prosiłem go, aby mnie po domu swoim oprowadził. Uczynię to, czego WPan żądasz, rzekł, ale zawczasu ostrzegam, że nic wykwintnego nie znajdziesz. Przygotowania są takowe, na jakie się mój stan ziemiański zdobyć może : inaczej, chcąc panów naśladować, zbytnią wspaniałością, i sambym sobie szkodę uczynił, i innym był sprawiedliwą przyczyną do śmiechu, albo politowania.
Zaczęliśmy więc obchodzić dóm. Dwie izby poboczne dla państwa młodych przygotowano. W pierwszej były krzesła, stoliki i szafa w której łóżko i pościel była dla służącego. W drugiej małżeńskie łóżko postawione zastałem dość ozdobne, gotowalnia stała srebrna dla Panny młodej, zgoła wszystkie narzędzia i do ochędóztwa, i do potrzeby. W garderobie były szafy, w nich porządna zupełnie ułożona wyprawa, i łóżko dla służącej wygodne.
Dawniej takowych wygód nie miewali służący, rzeki Pan Podstoli, i nie było to zaszczytem dawniejszych czasów. Nietrzeba czeladzi pieścić, ale gdy od nich ściśle usłużenia wyciągamy, znajmy się też na tem, co się im od nas należy. Za błahy jurgielt przedają wolność, najistotniejsze dobro człowieka. Nie zbyt drogo płacimy takowy towar, gdy obmyślamy im wygodę, jakiej tylko ich stan wyciągać może. Czuję ja ten ścisły obowiązek; domownicy moi mają izby wygodne ku mieszkaniu, mają w nich łóżka i pościel należytą, karmieni są przystojnie, a bez opóźnienia każdego zapłata dochodzi. Widzą to sąsiedzi, i już i po innych domach zaczynają sądzić, iż czeladnik nie jest bydlęciem.
Oglądaliśmy inne izby przygotowane dla gości, wszędzie zastałem porządnie, wygodne łóżka, pościele i dla panów, i dla służących. Zdało mi się to być zbytkiem; rzekłem więc, iż to był wydatek nie potrzebny, gdyż u nas każdy gość pościel z sobą, a czasem i łóżko przywozi. A gdyby nie przywiózł, rzekł Pan Podstoli, miałżeby spać na ziemi? Rzekł dalej : ci którzy tak są wykwintnymi, iż cudzej lubo czystej i niezażywanej pościeli cierpieć nie mogą, jeżeli się im tak podoba, tę którą w izbach sobie przygotowanych zastali, każą zdjąć, i swoję położyć; ci, którzy tego wstrętu nie mają, zażyją wygody, która im się ofiaruje.
Nieporządek karczm naszych sprawił to, iż w podróżach musimy pościelą ładować powozy, ale dóm uczciwy powinien się różnić od karczmy; i stąd jak WPan i widzisz, i znasz, świadomi domu mego sąsiedzi, po większej części bez pościeli i łóżek do mnie przyjeżdżają. Zdało się im to zpoczątku za dziwno; przyzwyczajli się pomału, i nie tylko uznali, że to jest dobrze, ale i sami zaczęli w domach swoich to czynić, co i ja.
W każdym pokoju gościnnym widzisz WPan na stoliku to wszystko, co do pisania potrzeba : insze wygody, jakoto midnice, lichtarze, butelki, jak kto używa, czyli do wody i wina, czyli do piwa, każdy znajdzie. Żeby zaś tym lepiej w usłużeniu mogło się dogodzić gościowi, skoro który przyjedzie, zaraz jeden z czeladzi na usługę oddany mu jest, a jego powinność wykonywać rozkazy, i czynić co tylko do wygody gościa potrzebnego być może. Że naprzykład dnia jutrzejszego wielu się z sąsiedztwa zjedzie, każdemu ze służących po dwóch lub trzech wyznaczyłem. I to też jeszcze do dobrego porządku należy, żeby nie więcej zapraszać gości, niżli ich wygodnie pomieścić można.
W zapraszaniu trzeba jeszcze mieć baczność, aby przyjaznych lub powinowatych dobierać; nie może albowiem tam być dobra ochota, gdzie przychylności wzajemnej nie masz. Te zdają mi się być prawidła względem zaproszenia zgromadzenia i umieszczenia postronnych w domu, i nad niemi życzyłbym, iżby się każdy gospodarz zastanowić raczył, jeśli chce korzystać z miłego posiedzenia.
Jak gościa zabawić i nad tem się gospodarzowi zastanowić należy. Ktokolwiek w dóm gościa zaprasza, lub nie zaproszonego przyjmuje, trzeba iżby mu to dał poznać i uczuć, iż z bytności i bawienia się jego jest kontent. Da zaś uczuć przyjmując z ludzkością, bawiąc uprzejmie, i czyniąc wygody, na jakie się tylko dóm zdobyć może. Zbyteczne oświadczenia i ceremonie nie są oznaczeniem uprzejmej chęci, i owszem zrażają gościa, gdyż mu dają uczuć jakoweś powierzchowne tylko okazanie grzeczności. Szczera ludzkość czyni niekiedy oświadczenia, ale na czczych się słowach nie zasadza, bo z gruntu poczciwego serca pochodzą, krótkie więc są, i nie kunsztowne, ale skutek za niemi nadchodzi. Zwierzchnia postać nader tam wymowna, gdzie serce z ustami w spółce : gdzie zaś wymuszona grzeczność, nigdy się kunszt tak dobrze nie ułoży, iżby go przezorne oko nie dostrzegło. Starać się o to najbardziej gospodarz ma, żeby dogadzał humorowi gości swoich. Nie idzie zatem, iżby się z pijakiem upić, z burdą hajdamaczyć, z łgarzem zmyślać; ale czyniąc według ścisłych reguł obyczajności, niech w tem dogadza, w czem dogadzać każdemu przystoi, a tym sposobem powszechną sobie wziętość zjedna.
Trzeba bawić gościa, a najpierwszy do tego fundament wolność, zabawki zaś tak nastręczać, iżby ani mnogością trudziły, ani zbytniem przedłużaniem stawały się nudnemi. I kieliszek czasem nie zawadzi; ale z tym rodzajem zabawy, ile możności, oszczędnie się trzeba obchodzić, żeby rozweselenie z granic nie wychodziło, a co miało być miernem zasileniem, przez zbytek nie stało się pijaństwem.
W rozmowach, ile możności, wystrzegać się tego potrzeba, żeby nie nudzić powieścią o domowych okolicznościach. Uważałem ja to, iż rodzice, osobliwie matki, gdy o dzieciach swoich powieści zaczną, tak dalece są wymowne, iż końca ich rozmowy ledwo się doczekać słuchacze mogą. Prawda, iż cel ich mowy miły im nieskończenie, ale zapominają o tem, iż co się ich tycze, słuchaczów mniej obchodzi. Nudzą więc drugich, gdy same się bawią.
Nieraz w sąsiedztwie trafiało mi się słyszeć, skorom tylko przyjechał, i z Jejmością się przywitał, rozciągłą powieść o Jasiu swoim, albo Kasi i Anusi. Mama, Tata, które niemowle szczebiotało, tłumaczone było wielokrotnie, a z każdego tłumaczenia naturalna konsekwencja, iż Jasio, albo Kasia najdowcipniejsze i najmilsze ze wszystkich dzieci.
X. Tylko cośmy od obiadu wstali, zaczęli się goście zjeżdżać. Pierwszy Pan Podkomorzy, człowiek wieku średniego, miernego wzrostu, dość otyły, fizyognomią miał wdzięczną, i znać było, iż w młodym wieku był z liczby rubasznych i hożych. Jakem potem uznał, nie wiele mu z wiekiem ubyło dziarskości. W opowiadaniu wielce był zabawny, i miło go było słuchać. Sposób postępowania jego osobliwie z damami, oznaczał niegdyś dworaka; tak umiał zgodzić przystojność z rubaszeństwem, iż z żartów jego i wyrazów niekiedy dość swawolnych, gazą jednak grzeczności osłonionych, nie urażały się, choć dość pierzchliwe w tej mierze tamtejsze damy.
Wkrótce potem przyjechał kolega gospodarza naszego, Pan Podstoli pobliższej ziemi. Równego był prawie wieku z Panem Podkomorzym, fizyognomią miał wielce łagodną, oznaczała sposób myślenia jego. Godzicielto był całej okolicy, a zaufanie w jego poczciwości, taki mu u wszystkich sprawiało kredyt, iż ledwo mógł wystarczyć usługom braterskim. Jejmość cicha, bogobojna, rządna, ze wszech miar godna była mieć takiego męża.
Usłyszeliśmy przed wrotami trąbkę myśliwską, a wszyscy zawołali Pan Podczaszy! Wjechał na koniu, i stanął przed gankiem staruszek siwy, a za nim dwóch myśliwców z sakwami napełnionemi zwierzyną. Wyszliśmy przeciw niemu, raźno zsiadł z konia, po pierwszych przywitaniach otoczyły go dzieci, on witając się ze wszystkiemi, dzieci nie przepomniał; każdego z nich zaczepił, swywolił z niemi a ta jego uprzejmość, znać jak miła i wdzięczna była patrzącym na to rodzicom. Sposób rozmowy był osobliwy, dobierał wyrazów nadzwyczajnych, te zaś wsparte głosem wyniosły m, giestami, i udaniem żwawem osobliwszą jakowąś czyniły okrasę temu, co mówił.
Nadjechał wkrótce Pan Skarbnik; z pierwszego wejrzenia nieco ponury, jakem się polem dowiedział, gospodarz zawołany, czego tym mniej można się było po nim spodziewać, ile że od żołnierskiego rzemiosła zaczął. Powszechny odgłos twierdził go być w przyjaźni stałym, w posiedzeniu uprzejmym, obywatelem dobrym, rządcą domu biegłym i przezornym.
Pomnożył towarzystwo nasze Pan Miecznik wzrostu bardziej nizkiego, postać oznaczała człowieka determinowanego, w mowie był prędki i gdyby się na powierzchowności zasadzać, opryskliwy; jakem się w nim rozpatrzył, poznałem grunt serca poczciwy, męztwo nieustraszone, ale nienapastliwe, przywiązanie ku przyjaciołom takowe, iż gotów się był dla nich na największe poddać niebezpieczeństwa : stąd też wielce był szacowanym od tych, którzy się umieli na nim poznać.
Więcej jeszcze przyjechało sąsiadów, zakończył liczbę Pan Cześnik, mąż, przyjaciel, sąsiad, obywatel bez zakały : sama kształtu była okazałego, i tonu i wiadomości takowych, któreby się i w stołecznych miastach z dystynkcyą wydawały.
XI. Dziwno mi było, iż już ósma nadchodziła, czas zwyczajny wieczerzy u Pana Podstolego, a w pierwszej izbie, jak za zwyczaj stołu nie zastawiano; bardziej się jeszcze zadziwiłem, gdy skoro ósma wybiła, wszystkich nas Pan Podstoli do wieczerzy zapraszał.
Wyszliśmy z pokojów, i przeszedłszy sień, otworzono drzwi poboczne, przez które weszliśmy do sali przestronnej, i stół zastaliśmy zastawiony na osób przeszło czterdzieści.
Siadłszy około gospodarza, oznaczyłem mu moje z tej przedtem niewidzianej sali podziwienie : rozśmiał się i rzekł, iż umyślnie mi tego nowego przydatku w domu dotąd nie pokazał, aby miał porę poszczycić się z tej nowości, a razem nabawić mnie zadziwienia.
Jakoż świeżo ta jadalna izba była przystawiona : ponieważ pierwszy przedpokój, gdzie przedtem jadano, nie mógł tak wielu stołowników pomieścić. Chwalę ja teraźniejszy zwyczaj, mówił dalej, iż izby jadalne kładą na boku; jeść w przedpokoju z wielu miar jest rzecz niewygodna i nieporządna. Nieporządna dla rzeczy do stołu należących i kredensu, niewygodna zaś z całodziennej odrazy potraw, jak miłych z zapachu, gdy apetyt zaostrzony, tak wielce obrzydliwych, skoro się nasyci.
Stół był zastawiony obficie i ochędóżnie. Trwała wieczerza dość długo, wino lubo w mierze użyte, przydało wesołości tak dalece, iż koniec uczty nierównie był żywszy od początku.
Gdyśmy powrócili do pokojów, zastaliśmy przygotowane stoliki do gry. Pozasiadało wielu, jam się wyexkuzował : mieliśmy porę zabawy z przypatrzenia się grającym razem z gospodarzem, a gdym przy nim usiadł, zacząłem chwalić wieczerzą. Dziękuję imieniem kucharza i szafarza mojego, rzekł Pan Podstoli, dla mnie ta tylko część pochwały należy żem nie złych dobrał.
Wielu jest takich gospodarzów, rzekł dalej, którzy nie mając, albo nie chcąc mieć z inszych miar zaszczytu, szukają go z pasztetu, lub z pulchnej sztuki mięsa. Dobry jest pasztet i sztuka mięsa przerastała a krucha, ale na tem grunt wszystkiego zasadzać, jestto wedle zdania mojego ostatnie upodlenie. Znieść tego na sobie nie mogę, kiedy widzę pyszniącego się gospodarza z przysmaczków.
Drudzy są, którzy nibyto pokorni przepraszają za złe uraczenie, ganią swój stół, potrawy i kucharza, a to dla tego, aby stołowniki, i stołu porządek, i wybór potraw, i doskonałość kucharza, a nadewszystko gust pana chwalili. Ten rodzaj częstowników najnudniejszy. Przerwali dyskurs nadchodzący goście, a gdy damy oświadczyły ochotę do tańca, przyszli muzykanci, i trwał bal późno w noc.
XII. Gdym mniemał być w największem zatrudnieniu Pana Podstolego, ile w sam dzień ślubnego aktu córki, skorom się przebudził, obaczyłem go przed sobą. Przyszedłem obudzić WPana, rzekł, żebyś mi z łaski swojej dopomagał gospodarstwa w dniu dzisiejszym. Jakiż będę miał obowiązek? rzekłem: taki, jaki i ja, odpowiedział Pan Podstoli, cieszyć się z przyjaciółmi, i bawić się wesoło. Na takie urzędy, rzekłem, nic trzeba przynaglenia; wtem przyniesiono kawę, i pijąc wróciliśmy się do wczorajszego dyskursu o ucztach.
We wszystkiem trzeba się zbytku strzedz, mówił Pan Podstoli. Nie dobry to jest zwyczaj wielością potraw obciążać stół. W niezmiernej liczbie przygotowane, dobre być nie mogą; zły skutek co do widoku czynią; stółownikom, a zwłaszcza żarłocznym, przeszkadzają wyboru, a gdyby wszystkie kosztować mieli, nabawiałyby mnogością niesmaku, odrazy i niezdrowia; służących zbyt zatrudniają rozdawaniem, i rozmaitemi przygotowaniami.
Gospodarz między inszemi wiadomościami, powinien się znać i na kuchmistrzostwie. Kiedy ja gdzie dobrą potrawę zasmakuję, staram się zaraz dowiedzieć, juk ją przyprawiają, i natychmiast za przyjazdem do domu, z kucharzem rozmowa; a tak i on się uczy, i ja wiadomości nabieram, i stół zyska.
Jak zastawić stół, i to rzecz potrzebna do wiedzenia : przechodzi mnie w tym punkcie moja żona, ona więc rozrządza, a ja tylko do rady należę. Dobrzeby się działo i po pańskich domach, gdyby Jaśnie Oświecone, Jaśnie Wielmożne Jejmoście nie wstydziły się spiżarni. Tak przedtem bywało, aleśmy zmodnieli na nasze nieszczęście, a właśnie wtenczas kiedyśmy najubożsi.
Nie obaczysz WPan, mówił dalej Pan Podstoli, na moim stole piramid i marcypanów, bo u mnie razwraz ta maxyma, aby być takim w święto, jakim i w dzień powszedni. Że stołowników wiele, jadła będzie dostatkiem : ale co dóm ma, tem się raczą wszyscy kontentować, a że wykwintów nie znajdą, z tego się ile łaskawi, nie zgorszą.
Nie dawno było w sąsiedztwie naszem wesele u jednej wdowy, którą tu WPan z zięciem obaczysz. Sprowadziła cukiernika z miasta, kuchmistrza od Pana Wojewody; gdy jeść przyszło, dawali nam potrawy wykwintne, przypraw mocnych, smaku zaś i ułożenia takowego, iż ledwo z nas który mógł zgadnąć to, co je. Dowiedziałem się potem od gospodyni, iż ów pan cukiernik z kuchmistrzem taki jej uczynili wydatek, iż za jeden obiad i wieczerzą, mogłaby była nas przystojnie przez cały tydzień podejmować.
Bywałem, i nie raz u pańskich stołów : smaczno, prawda, i okazale jedzą, ale nigdybym ja tak jeść nie chciał. Nadto drogo kupuje ukontentowanie, kto je zdrowiem płaci.
XIII. Wyszliśmy obchodzić gości, i przyjmowaliśmy przyjeżdżających, którzy zeszli się tam, gdzie pannę młodą ubierano do ślubu. Pan Sędzia chciał tego koniecznie, żeby pod koronę włożyć chleb, cukier i pieniądz, według dawnego zwyczaju. Ma się to znaczyć, rzekł Pan Podstoli, żeby mieli pożycie słodkie, chleba dostatek, i żeby im na niczem nie schodziło. Życzę ja im tego, ale można się obejść bez tych zwierzchnych okazań. Nie podobało się to Pani Sędzinej i innym matronom : wymogły więc na Pani Podstolinej, iż jeżeli nie podłożono pod wieniec, musiały przecież stać na gotowalni te symboliczne narzędzia.
Ruszyliśmy się do kościoła, tam po wysłuchanej mszy, i ostatnich ogłoszonych zapowiedziach, Xiądz Pleban stanął u ołtarza, a Państwo młode upadło do nóg rodzicom, prosząc o błogosławieństwo. Puściły się łzy z oczu Panu Podstolemu, gdy córkę u nóg swoich obaczył : podniosł ją, a przytulając do siebie, prosił Pana Boga, żeby ją w dalszem pożyciu łaską swoją świętą wśpierał, wzmacniał i uszczęśliwiał. Poruszył nas wszystkich wskroś ten widok, matkę osobliwie, gdy pierwsze to dziecie ze straży swojej na dalszy los wypuszczając, z niezwykłem rozrzewnieniem dawała jej błogosławieństwo.
Krótką przemowę miał przed ślubem Xiądz Pleban, w której zamiast wyprowadzenia genealogji koligacących się domów, zamknął obowiązki istotne stanu małżeńskiego.
Wróciliśmy się do domu, i po zwykłych tak rodzicom, jako i Państwu młodemu powinszowaniach, poszliśmy na obiad, gdzie dość rzęsistą koleją winem wybornem zdrowia spełniane były. Gdy przyszło do tańców, zachowany był staroświecki zwyczaj w ceremonialnym, przy asystencyi należących i sąsiadów; ostatni był w kolei ojciec, który w rękę Panu młodemu córkę oddał; trwała ochota wesoła i przed i po wieczerzy późno w noc.
Nie mieliśmy czasu do rozmowy z Panem Podstolim, i nie zdało mi się w tej mierze zaczepiać gospodarza, zatrudnionego bawieniem gości, i utrzymywaniem ciągłem powszechnej zabawy. Dość mi więc będzie namienić, iż przez dni trzy bawiliśmy się bardzo dobrze, a co najlepsza, bez uszczerbku zdrowia.
XIV. Żem się był dowiedział, iż oprócz niektórych słownych, dał i na piśmie córce swojej nauki i przepisy Pan Podstoli, jak się w dalszem życiu sprawować ma; lubo z początku nie bez trudności, otrzymałem ją nakoniec od niego, i taką jaką odebrałem, tu kładę :
« Córko moja kochana! przyszedł czas, w którym
« dóm rodzicielski opuścić masz, i zacząć nowy sposób
« życia w tym stanie, który ci był przeznaczony. Daję
« ci ojcowskie moje błogosławieństwo, i proszę Pana
« Boga, aby cię łaską swoją świętą utwierdzał i Wzma-
« cniał. Żeby zaś to, com ci wielokrotnie mówił, tym
« skuteczniej w pamięć się wpoiło, przedsięwziąłem
« naukę, i napomnienie moje w krótkości słów pismem
« przełożyć.
« Od Pana Boga wszystko się zaczynać ma : jemu
« więc, jako stworzenie jego, winną cześć dawaj, jego
« się obrazy strzeż, jego łaskę nad wszystko przenoś.
« Niech się serce twoje na każdy widok darów jego
« wzrusza, niech usta twoje, jego święte Imie wielbią,
« niech każdy krok, każde wzruszenie twoje, będzie
« hołdem miłości, wdzięczności i poważania. Nie masz,
« córko moja kochana, szczęścia, tylko w Bogu, nie
« masz pociechy, tylko w cnocie.
« Rozum twój pod jarzmo wiary poddawaj. Przewyż-
« sza określoną zdolność pojęcia naszego, głębokość
« tajemnic bozkich. Wierz, bo co Stwórca stworzeniu
« swojemu objawić raczył, ze źródła istotnej prawdy
« pochodzi.
« Obowiązki religji pełń, bo są od Boga przykazane,
« z istoty swojej święte, z skutków szacowne. Pełń je z
« ochotą i weselem, bo przymuszone ofiary nie miłe są
« Bogu : pełń je wszystkie, bo wszystkie zmierzają ku
« chwale Jego, i uszczęśliwieniu twojemu.
« Oddawaj Bogu, co jest bozkiego, mając go za
« pierwszy cel działań twoich : zastanowić się masz
« nad obowiązkami stanu twojego. Te zaś, ponieważ są
« wielorakie względem rozmaitych osób i okoliczności,
« nad każdą się zastanów, i ojcowskiego upomnienia
« słuchaj.
« Ścisłe są obowiązki rodziców względem dzieci,
« wzajemnie dzieci względem rodziców, przenosi je
« jednak ten, który w małżeńskim stanie mąż żonie
« winien, żona mężowi. Opuści człowiek ojca swego i
« matkę swoję, i będą dwoje w ciele jednem, wyrok jest
« boży ku obojej płci małżonkom; a na tym fundamencie
« świętym, a niezawodnym wszystka treść obowiązków
« małżeńskiego stanu, zasadzona i ugruntowana. Prze-
« wyższać ten święty a znakomity węzeł, i mocą i trwa-
« łością wszystkie inne powinien. Ile żona staniesz się
« nierozdzielną towarzyszką męża twojego. Towarzystwo
« to wyciąga po tobie naprzód, abyś szanowała tego,
« któremu towarzyszyć będziesz, ponieważ w stanie
« podległości zostaniesz. Mąż prawy umie słodzić te
« podległości, a zatem jeżeli takiego w tym, którego ci
« zrządzenie boże zdarzyło, znajdziesz, umiej szacować
« uprzejmość jego; jeżeli, czego cię Panie Boże ucho-
« waj, nad zamiar rozciągać zechce zwierzchność swoję,
« łagodź powolnością twoją takową porywczość.
« Niech uczuje, patrząc na twoję cierpliwość,
« krzywdę, którą ci czyni, niech się zawstydzi dobrocią
« twoją, niech uzna nie z wymówek i uskarżań, ale ze
« słodyczy postępków i obcowania, że się inaczej z tobą
« obchodzić powinien. Pomału uznanie takowe przy-
« chodzi, ale gdy przyjdzie, bądź pewna, iż ci się sto-
« krotnie pierwej poniesiona przykrość nagrodzi.
« W każdej okoliczności dokładaj się męża twojego,
« pozna przeto wzgląd twój ku sobie, a coraz cię bardziej
« będzie poważał i szacował. Gdy rady twojej będzie
« zasięgał, otwieraj zdanie twoje skromnie, iżby nie
« uczuł, choćby tak było w istocie, że go chcesz oświe-
« cać, lub z błędu wywieść. Gdy go przeciwnego zdaniu
« twojemu znajdziesz, nie upieraj się na niem, ale szu-
« kaj takowej pory, aby to, o czem wewnętrznie przeko-
« nana jesteś, skutek swój wzięło. Gdy zaś i to nie
« pomoże, lepiej iż umilkniesz, niżbyś miała zbyteczną
« natarczywością dać mu przyczynę do urazy.
« Zbyt dobrze trzymam o twoim sposobie myślenia,
« żebym ci dotrzymanie wiary mężowi winnej przy-
« pominął. Umysłom poczciwym wspomnienie nawet « takowe przykre. Wychowałaś się w takowym domu,
« gdzie z łaski bożej i podejrzenie nawet nie padło.
« Cel małżeństwa, spłodzenie dziatek, i wychowanie
« ich w chwale bożej, i uczciwych obyczajach. Młodość
« ich do czasu postanowienia ojcowskiemu staraniu
« powierzona, niemowlęctwo matczynej troskliwości.
« Błogosławieństwem bożem jest płodność; najistotniej
« sze daru bożego odwdzięczenie, dobre i przyzwoite
« wychowanie dziatek.
« Pierwiastki wychowania tego na tem zawisły, iżby
« zawczasu w umysły ich świeże wpajać pobożność i
« cnotę; co do ciała zaś, tak pielęgnować, iżby zacho-
« wana była miara między pieszczotą i niedozorem.
« Pieszczotą siły wrodzone słabieją, niedozór je o
« śmierć lub kalectwo przyprawia. Spuszczać się na
« najemnicze usłużenie, jestto nie być matką dziecięciu
« swojemu. Jeżeli więc trzeba mieć czeladź w tej mierze,
« na tę czeladź przynajmniej należy mieć oko; a tak, je-
« żeliby inaczej być nie mogło, i obowiązkom macie-
« rzyństwa zadosyć uczynisz, i pociechę z płodności
« twojej odniesiesz.
« W dalszy wiek potomstwa rozciągać się powinna
« czułość macierzyńska, osobliwie względem córek.
« Tych pielęgnowanie i wychowanie tak z pierwszych
« lat, jako też, gdy już pory przyzwoitej ku stanu mał-
« żeńskiemu dochodzą, wyciąga baczności wielkiej.
« W niemowlęctwie do cnoty trzeba je sposobić,
« przepisy święte religji w umysły wpajać, i wdrażać,
« żeby zczasem zbyt rozkrzewiona wieku naszego nie-
« prawość, nie skaziła. W dalszych leciech trzeba je
« utrzymywać w skromności i wstydzie; te albowiem
« najszacowniejsze są ozdoby stanu dziewiczego.
« Niech nabierają wiadomości i nauk, ale to nabiera-
« nie, niech je w zbyt wielkie o sobie rozumienie nie
« wznosi; trzeba żeby się ćwiczyły i w kunsztach nie-
« których, stanowi swojemu przyzwoitych; ale niech
« wiedzą, iż to są tylko przydatki ku doskonałości, ta
« zaś gruntuje się na sercu prawem, i umyśle oświeco-
« nym. Niech znają, w jakiej się postaci, co do oka,
« jak najkształtniej utrzymywać; ale niech wiedzą, iż
« powierzchowność znikoma jest i nietrwała, a grunt
« poczciwego serca, całego życia okrasą.
« Po małżonku i dzieciach następują rodzice i właśni
« i mężowi. Ufam twojemu sercu, iż nas, którzyśmy cię
« wychowali i strzegli, nas, którzyśmy cię za łaską bożą
« doprowadzili do stanu doskonałego, nas, którzyśmy
« ci nie dali uczuć przykrego jarzma podległości, ko-
« chać będziesz. Ciężko jest, córko moja kochana! wy-
« płacić się rodzicom, poznasz to zczasem, gdy cię Pan
« Bóg z dobroci swojej matką dzieciom uczyni. Równe
« miejsce w twoich względach zastępować mają rodzice
« i krewni męża twojego. Dziel z nim winne im uszano-
« wanie i miłość.
« Być małżonką, jestto być pomocnicą męża, a zatem
« gospodynią domu. Ten, któregośmy ci za własnem
« zezwoleniem twojem obrali, ile miarkować mogę, od
« dawnego czasu, jest człowiek uczciwy i rządny. Ile
« więc uczciwy i rozmyślny, poznawszy ciebie, zda ci
« rząd wewnętrzny domu, i przypuści do niektórych
« części gospodarstwa.
« Dozór nad czeladzią potrzebuje wielkiej roztrop-
« ności. Nie dawaj się uprzedzać powieściami rozmai-
« temi, a gdy cię wieść jaka o którym z czeladzi doj-
« dzie, staraj się sama, ile możności, rzecz gruntownie
« poznać, a dopiero, gdy należycie przekonana bę-
« dziesz, złemu, żeby się nie szerzyło, zabiegaj. Psuje
« się czeladź zbytniem dowierzaniem, niedozorem, ła-
« godnością niewczesną, surowością nieumiarkowaną.
« Niech znajduje zawsze u ciebie wysługa nagrodę,
« cnota pochwałę, ale też niedbalstwu zabiegaj, wy-
« stępki karz, a będziesz miała i rząd i pokój w domu.
« Gospodarstwo tak domowe, jako i folwarczne nie
« powinno być zrzędne. Zbytek każdy złe skutki za
« sobą prowadzi. Staraj się nabywać w tem, co ci bę-
« dzie zlecono, jak największego światła, radź się star-
« szych, ile mających doświadczenie, wykwintności
« dziwacznej modnego gospodarstwa strzeż się : takie
« najlepsze, co mało kosztuje, a wiele przynosi. Nie
« idzie zatem, iżbyś gardziła nowemi wynalazkami,
« gdy o nich usłyszysz, albo czytać będziesz; ale po-
« społu z mężem pierwej na małej rzeczy próbę róbcie :
« jeśli się ta uda, dopiero na większe możecie się odwa-
« żyć.
« Będą uczęszczać do ciebie goście, i ty niekiedy do
« innych domów pójdziesz w gościnę. Wyciąga tego
« uprzejmość sąsiedzka, żeby się nawiedzać, i dobrej
« chwili wspólnie użyć. Z tego widzenia wzrastają przy-
« jaźni. Miej baczenie, nim je zabierzesz; a gdy je tak
« zabierać będziesz, uczujesz słodycz przyjaźni.
« Nie wątpię, kochana córko moja, iż wdzięcznie
« przyjmiesz przestrogi kochającego ojca. Dyktowała
« je powinność stanu rodzicielskiego, dyktowała je tro-
« skliwość o twoje dobro, dyktowała je nakoniec wro-
« dzona miłość, tym żywsza ku tobie, ile żeś na nię ze
« wszech miar postępki twojemi dobremi zasłużyła.
« Niech cię opatrzność Boża w każdym kroku życia
« twojego strzeże; niech miłość cnoty łagodzi przy-
« krości, bez których w życiu obejść się nie można;
« niech słodycz sumienia czystego będzie pociechą sta-
« rości twojej, abyś tak w czasie błogosławiła dziatkom
« twoim jak ja teraz w rozrzewnieniu serca mojego
« błogosławię tobie. »
I. Trwały jeszcze rozrywki w domu Pana Podstolego z przyczyny wesela przez dni kilka : pomału się goście zaczęli rozjeżdżać, zostali się nakoniec sami państwo młodzi i ja. Gdy zaś i zięć z córką gospodarską odjechał, miałem większą porę do rozmów; z tych jedna była o ludzkości, a zatem o obowiązkach gospodarza względem tych którzy go odwiedzają.
Ludzkość, mówił dalej Pan Podstoli, w języku naszym słowo jest wiele rzeczy w sobie zawierające : ściśle wzięte, toż znaczy co dawniej u Rzymian w ich języku hospitalitas. Zasięgając jak najdawniejszych czasów, widzimy ten szacowny przymiot zawsze w używaniu. Pismo Boże nie raz o nim czyni wzmiankę; u Greków i Rzymian hospitalitas uroczystym była obowiązkiem : zaręczali się ci, którzy ją wzajemnie zabierali, a trwałość jej rozciągała się do najdalszych pokoleń; dzieci po rodzicach kładły ją dla siebie za część dziedzictwa. Dotychczas widzieć się dają w zbiorach starożytności tesserae, które sobie wzajemnie dawali biorący takowe ludzkości i uprzejmości obowiązki.
Starożytność w działaniach swoich brała za cel rzecz
użyteczną. Sposób myślenia dawnych tem się od naszego różnił, iż się na istocie rzeczy, nie na powierzchownościach zasadzał : stąd brały u nich szacunek takowe wynalazki, które łączyły razem rzeczy, i miłe i użyteczne. Jakoż wprawdzie ludzkość, jeżeli z jednej strony służy ku zabawie, z wielu innych ma swój użytek. Przez nię się przyjaźń wszczyna i rozkrzewia; przez nię otwiera się sposobność dobrze czynienia zawsze pożądana prawemu sercu; przez nię podaje się pora do nabrania wielu wiadomości; przez nię wiejskiego życia osobność i jednostajność słodzi się: zgoła wszystkie jej skutki łączą wdzięk z pożytkiem.
Jeżeli gdzie, w naszym kraju ludzkość jest potrzebna.
Równość obywatelska czyni nas współbracią : ustawy, prawa, każą nam w wielu okolicznościach czekać losu naszego od woli braci naszych : Poselstwo, Urzędy Sędziów Trybunalskich, Ziemskich, i wiele innych czynności od wyboru zawisły. Nie czas jest podczas zjazdu publicznego wszczynać ludzką uprzejmość, której w domu nie zachowaliśmy, i owszem krok takowy rozżarza bardziej pamięć tego, co się wprzód nie czyniło.
Obywatel zaś, którego i serce, co do czułości, i dóm co do przyjęcia otworem, skarbi sobie nadal szacunek i miłość powszechną, a gdy się pora nadarzy, pożądaną dla siebie, choćby i bez zabiegów, nagrodę i korzyść zyska. Ludzkość więc i z istoty swojej chwalebna, i ze skutków użyteczna, ale trzeba żebyśmy znali, jakie jej są właściwe w szczególności obowiązki, bierzmy je więc z osób i gospodarza i gościa.
Umysł gospodarza przyjmującego gościa w dóm swój, powinien być wewnętrznie przeświadczony o szacunku i pożytkach ludzkości. Natenczas gość będzie przyjemnym, i choćby zażył w tej mierze niejakiego utrudzenia, osłodzi mu je i zmniejszy przyczyna, dla której utrudzenie ponosi. Gość wzajemnie widząc uprzejmość gospodarza, poczuwać się będzie do tego, iżby nie był przyczyną niesmaku. Wzajemne więc względy nastąpią, i pora do zabawy nader się przyjemna otworzy.
Są takowi, którzy zbyt rozciągając granice ludzkości, rozumieją, iż nie można inaczej gościa w dóm przyjąć, i zabawić, tylko ustawicznością rozrywek, tak dalece, iż i sobie, i goszczącemu żadnego odpoczynku nie dają. Takowym trzebaby częstokroć powtarzać owe Horacyusza napomnienia : ne quid nimis.
Zabawy choćby najmilsze, nadto przewleczone, zbyt często powtarzane, przynoszą nudność, tak dalece, iż zamiast rozrywki z obudwóch stron, nakoniec przykrość i niesmak wynika. Silą się wzajemnie, gospodarz żeby bawił, gość iżby pokazał, że bawiony, a z tego usiłowania tę tylko korzyść odnoszą, iż pragną wewnętrznie, aby od tak uprzykrzonego jarzma zostali uwolnionymi. Gospodarz znać powinien miarę w tem, czego użycza; lepiej się nadają rozrywki, gdy je niekiedy spoczynek przeplata.
Sadzić się na okazałe przyjęcie, byleby okoliczność tego wyciągała, oznacza bardziej dumę gospodarza niżeli uprzejmość. Kto uczciwie, przystojnie w domu swoim żyć umie, nie potrzebuje tego, żeby się wysilał na przyjęcie gościa. Powiadali starzy, iż najlepszym przysmakiem chleb z solą, a z dobrą wolą; i mieli racyą. Dobre serce dawcy dodaje szacunku darom, a odbierający je, jeżeli ma serce prawe, więcej szanuje ochotę dającego, niż wartość daru. Czynić nad możność w jakimkolwiek bądź rodzaju, zdrożnością zawsze jest. Umiarkowane wydatki, i najmożniejszego nie szpecą, byleby co oszczędza zbytkom, oddawał cnocie; cnotą zaś jest udzielać potrzebnemu, co mamy nad potrzebę.
Obowiązki gościa są te : Naprzód wiedzieć ma kiedy, i na jak długi czas w gościnę jechać. Gospodarstwo rządne niezbyt wiele czasu na to zostawuje; gdy zostawia, dobrze go tym miłym sposobem użyć. W użyciu trzeba mieć baczność. Naprzód, aby zbyteczną zgrają domowników, lub koni, gospodarza nie obciążać. Co innego jest zajazd, a co innego wizyta.
Powtóre, gościna nie powinna się zbytnie przewlekać. Grzeczność gospodarza nie daje poznawać, iż się nadto długo bawimy, ale roztropność nasza powinna rozmierzać czas bawienia w cudzym domu. Najciąglej idące rozrywki przebierają się, a jeżelibyśmy dla tego przydłużej bawić chcieli w cudzym domu, iż nie mamy co czynić w naszym, albo raczej, iż nie chcemy co czynić : nie idzie zatem, iżbyśmy innym czas zabierali, umiejącym z niego lepiej korzystać.
Największa gościa powinność nie być przykrym gospodarzowi. Odwiedzamy go, abyśmy z jego towarzystwa korzystali; ale i ten powinien być cel naszych odwiedzin, aby się on też naszem posiedzeniem bawił; nie będzie się zaś mógł bawić, gdy mu odbierzem sposobność czynienia tego, coby chciał w swoim domu. Miarkować tak rzeczy należy, iżby miał spoczynek i odetchnienie. Obejrzeć się więc na nas samych potrzeba, i tego, czegobyśmy u siebie nie chcieli, u innych nie czynić.
W gościnie będąc, pamiętajmy, iż nie jesteśmy w domu naszym, a zatem choćby czego ku wygodzie brakło, snadniej to zniesiem. Częstokroć ochocie nie wystarcza sposobność, częstokroć czeladź pańskiej woli nie pełni; trafia się, iż zatrudnienia gwałtowne nie pozwalają gospodarzowi tak czynić, jakby pragnął. Z tych i innych wielu miar oszczędzać go, ile możności, należy, a choćbyśmy go i usprawiedliwili u siebie, w tem w czem rzetelnie wykroczył, błąd takowy nie byłby ze szkodą.
Gdy niższy wyższego odwiedza, powinien się przygotować do uszanowania bez podłości. Równy równemu uprzejmość ze względami oświadczyć ma : jeżeli zaś wyższemu niższego odwiedzić przyjdzie, niech na to ma baczność jak największą, iżby nie dał uczuć odwiedzonemu, iż jest nad niego wywyższonym. Tym sposobem każde nawiedziny zachowają przepis ludzkości, i staną się źródłem i pożytku i zabawy.
II. Dzień był słotny, okoliczność czasu wstępem była do rozmowy. Gniewamy się na słońce, rzekł Pan Podstoli, kiedy nam nie przyświeca, jak gdyby było temu winne, iż go obłoki zasłaniają. Trzebaby się, rzekł dalej, takowym dziwakom wznieść nad atmosferę, a dopiero mogliby sobie dogodzić, jeżeliby ich tylko subtelność tamtejszego powietrza nie udusiła.
Moje zdanie przestawać na czasie, jaki jest : słońce się gniewu naszego nie zlęknie, chmury nas nie usłuchają, a gdybyśmy i mieli moc powietrzem rządzić, gorzejby zapewne szły rzeczy, niż idą. Co Pan Bóg zdarza, wszystko to dobrze : my mruczym, bo nie wiemy dla czego się rzeczy dzieją, a przecie w porządku wyroków Opatrzności tak jest istotna w potrzebie swojej słota, jako i najpogodniejsze czasy. Dajmyż się temu rozrządzać, który lepiej wie, niżeli my, czego nam potrzeba.
Czas dzisiejszy osadza nas w domu, szukajmy, jak i się zabawić, a łatwo rozrywkę znajdziem. Rzekłem na to : iż czas ponury nie tylko moralnie, ale i fizycznie i nad nami, albo raczej w nas działać zwykł. Czuje się na ten czas ociężałość, a wszystkie posępne widoki wzbudzają do melancholji tych najbardziej, którzy z przyrodzenia do niej są skłonni. Prawda, odpowiedział Pan Podstoli, iż ciężko jest przyrodzenie zwyciężyć, z tem wszystkiem, nie jest rzecz wcale niepodobna. Choćby wreszcie nie zupełne kto nad sobą otrzymał zwycięztwo, dość gdy w części przynajmniej swego dokaże.
Rozmaite są przyczyny i źródła melancholji : ta, która z przyrodzenia, największego usprawiedliwienia, i razem politowania godna. Kio więc w tym jest nieszczęśliwym stanie, zawczasu zabiegać temu powinien, iżby się wrodzona ta przywara w nim coraz bardziej nie rozkrzewiała. Strzedz się ma osobności, przestawać z ludźmi wesołymi, rozrywek przystojnych używać, a najbardziej lenistwa się chronić, to bowiem najwłaściwszem jest nudności źródłem.
Nie znajdziesz WPan, rzekł dalej, nigdy tego, aby się człowiek uczciwy, a oświecony nudził : podział to jest umysłów płochych i nikczemnych. Człowiek czylito na wsi, czylito w mieście, nie powinien tak dalece miejscu, czasowi i okolicznościom podlegać, iżby nim, i sposobem myślenia jego udzielnie rządziły. Zwyciężać to wszystko należy rozumem i mężną myślą, a jak wierzchołek gór wysokich nad chmury się wynosi, i z nieustającej pogody korzysta, tak umysł człowieka prawego oświecony i stały, mimo potoczne a niechybne życia przygody, niewzruszoną się spokojnością cieszy. Sumienie czyste sprawia tę pociechę, jej zaś dzielność większa nad to wszystko, co los przeciwny udziałać może. Trwała więc i niewzruszona jest spokojność poczciwych ludzi, a z nią jest szacowny przywilej, iż zawsze jednakowi, nie dają nad sobą przewodzić rzeczom zwierzchnim.
Słuchałem z niejakiem zadziwieniem : postrzegł to Pan Podstoli, i uśmiechając się rzekł : nie chcący z rozmowy stało się kazanie, czas się więc na dół spuścić, i do tonu właściwego rozmowie naszej poufałej przejść. Mówiliśmy o nudzeniu, nad niem się więc jeszcze nieco zastanówmy.
Lenistwo oznaczyłem najistotniejszą tej choroby przyczyną, i toż samo jeszcze raz powtarzam. Nudzić się, jestto czuć jakowąś czczość umysłu, nie wiedzącego co czynić, szukającego zabawy, a niemogącego jej znaleźć, udającego się do rozmaitych, a nie znajdującego w nich smaku, zostającego nakoniec w stanie opuszczenia, troskliwości, trwogi, pragnienia i obmierżenia. Nic nad taki stan nieszczęśliwszego być nie może; jest bowiem chorobą bez nadziei uleczenia, niedołężnością bez wsparcia, czuciem boleśnem bez przyczyny umartwienia. Mówiło się wyżej o sposobach zabieżenia, lub przynajmniej zmniejszenia skutków tej choroby, dodać nie zawadzi, iż czytanie i smak w nauce najdzielniejszym jest sposobem do przezwyciężenia nudności. Xiążka nierozdzielny towarzysz, przyjaciel bez interesu, domownik bez naprzykrzenia, do niej się w każdej porze udać można. W zasępieniu rozweseli, w tęsknocie zabawi, w każdej okoliczności nauczy i wesprze, byle się do takich udawać, które tchną nauką i cnotą.
W miastach towarzystwo, a zatem miłe posiedzenia łatwiejsze, i można dobrać osoby według stanu, humoru i sposobu myślenia naszego. Wsi jeśli tego braknie, ma natychmiast miły zawsze widok natury; ten czule serca zawsze rozweselać powinien. Zabawy gospodarstwa miłe są i razem użyteczne, a ciągiem pasmem idą; polowanie cieszy i zdrowiu służy : zgoła byleby tylko chcieć a szczerze, nikt się nudności obawiać niepowinien.
III. Duszą posiedzenia jest dyskurs, rzekł razu jednego Pan Podstoli, gdyśmy właśnie skończyli byli ze wszech miar zabawne rozmowy z niektórymi sąsiadami : im więc jest istotniejszy do wspólnego zabawienia, tym bardziej i gość, i gospodarz nad tem się zastanawiać mają, aby go umieć prowadzić ciągle; gdy jeden ustanie, drugi wszcząć, zgoła nie zostawiać tej nudnej pory, gdzie wszyscy umilkną, albo też niewczesnem odezwaniem się chcą wskrzesić dyskurs, a nadaremnie.
Co innego jest pisać, rzekł dalej, co innego mówić.
Nie wyciąga rozmowa takiego zastanowienia się, jak pisanie, ztemwszystkiem, że i tej wyrazy w pamięci słuchaczów utkwić mogą, trzeba mówiącemu wiedzieć co, jak, i kiedy mówi. Materyą rozmów niekiedy są rzeczy potoczne, niekiedy ważne. Potoczne służą do zabawy, ważne do nauki, w obudwóch jednak potrzeba, ile możności, starać się o to, żeby wdzięk użytkowi towarzyszył. Rozmowy potoczne zasadzają się po większej części na opowiadaniu tego, co się stało; jest więc opis dzieł, rzeczy, miejsca. Gdy się o ludziach mówi, strzedz się należy tego, żeby się zbyt nie zaciekał w opisaniu; wypaść może słowo nieostrożne, które urazi : wzajemnie, gdy się i dobrze o innych mówi, trzeba mieć na to baczność, iżby pochwała nie wyszła na pochlebstwo.
W każdej okoliczności, czylito o ludziach, czy o sobie, czy o rzeczy, choćby potocznej, wzmianka; niech się zawsze powieść na prawdzie wspiera. Naówczas nie będziemy się tego wstydzić, cośmy raz wyrzekli, i choćbyśmy może niekiedy wykroczyli przeciw roztropności, łatwiej ten błąd usprawiedliwienie znajdzie, gdy nas nikt o kłamstwo nie przeświadczy. Ganić wtenczas tylko należy, gdy nagany konieczną potrzebę, a przeto z niej pożytek widzim, gdy nas stanu obowiązek do tego przyniewala, gdy milczenie nasze zdałoby się być utwierdzeniem zdrożności; gdy zaś żadna z tych okoliczności nie zachodzi, lepiej ochronić obwinionego, albo zbyć rzecz milczeniem. Gdy nas chęć ku naganie czyjej wiedzie, zastanówmy się nad tem, że wielekroć i my nagany godni; a naówczas, jeśli nas miłość własna nieoślepi, znajdziemy w sobie przyczynę do oszczędzenia drugich.
Wyśmiewać zdrożności, jakoto kalectwo, niezgrabność, lub ubiór mniej przystojny, jestto oznaczać lekkość, i w kobietach naganną, dopieroż w płci męzkiej. Dopomagać wyszydzeniu, jestto potwierdzać w błędzie, a tem samem w dwójnasób wykraczać. Jeżeli kiedy, w teraźniejszych czasiech szyderstwo jest w używaniu; opłakiwaliśmy już nie raz w rozmowach naszych ten błąd szkaradny, nie zawadzi się jeszcze cokolwiek nad nim zastanowić.
Żart przez się zaprawą jest, i że tak rzekę, przysmakiem posiedzenia, daje albowiem poznać dowcip, i delikatne uczucie tego, który żartuje. Ale jeżeli żart ma skutki miłe z uczucia wdzięcznego, nie powinien być zjadliwym; przez to samo albowiem wdzięk i słodycz swoję istotną traci. Śmieje się złość wewnątrz zasklepiona z obrazy cudzej, a ten śmiech cechą jest skażonego serca, tak w tym, który go zdziałał, jako i w tym który go używa. Człowiek zjadliwie żartobliwy, podoba się na moment, gdy rozwesela i do śmiechu wiedzie, ale skoro to porywcze rozweselenie przejdzie, nie jest rzecz podobna, aby rozśmieszony nie uczuł, iż ten, który drugiego wyszydzić mógł, i jego samego wyśmiać potrafi. Stąd wzrasta naturalna jakowaś odraza od szyderców, i bojaźń nader sprawiedliwa, aby na ich języki kiedy nie przyjść.
Powiadają modnogrzeczni, iż śmiać się z drugich, jestto ton właściwy wielkiego świata. Według mojego prostego zdania, jeżeli na tem grzeczność teraźniejsza zawisła, lepiej być mniej grzecznym, niżeli się poddawać w niebezpieczeństwo szkodzenia cudzej sławie.
Mówić o sobie samym rzadko się nadaje. Jeżeli z pochwałą, ciężko, aby takowy panegiryk wiarę znalazł : jeżeli z naganą, dyskurs nie jest spowiedzią. Upokorzenie, prawda, jest chwalebne, ale w tej mierze roztropność ustami naszemi władać ma. Naprzód, ażebyśmy, chcąc się upokorzyć, prawdy nie obrażali; powtóre, aby takowe przywar własnych obwieszczenie zgorszenia nie przyniosło; potrzecie, aby cel upokorzenia ściągał się ku pożytkowi słuchających. Najgorsze takowe zdrożności objawienie, które się ze złego wynosi i cieszy : ostatniem to jest bezprawia dopełnieniem i stopniem, chlubić się z tego, co upakarzać powinno.
Gdy konieczna potrzeba o sobie mówić każe, mówmy skromnie tak, jak gdybyśmy cudze sprawy opowiadali, a natenczas i wiarę znajdziem, i uszu słuchających nie obrazim. Tak czynili owi zacni mężowie, którzy własne dzieła swoje opisywali. Czytając ich powieść, można się dowiedzieć o ich błędach, można wziąć wiadomość o ich cnocie : tę obwieścili skromnie; tamtych nie zataili, ale bez upodlenia.
Powieści, jak się wyżej namieniło, są częścią rozmów, mają za cel obwieszczenie dzieł dawnych, lub świeżych. Dyskurs, prawda, nie jest sięga, ściągnąć jednak można na powieści też same przepisy, które pisarzom dziejów służą. Trzeba opowiadającemu wziąć miarę słuszną, żeby zbyteczna, zwięzłość nie czyniła powieści niesmacznej i suchej; albo też przewlekłość, przykrej i nudnej.
Ten, który od tej przedmowy zaczyna, iż coś śmiesznego powie, nikogo nie rozśmieszy, wszyscy się bowiem zawsze czegoś śmieszniejszego spodziewać będą, niżli usłyszą. W opisaniu rzeczy lub miejsc nie trzeba się nader ściśle do rzeczy każdej przywiązywać, inwentarz tylko temu miły, czyj jest.
Najpierwsze w rozmowach powinno mieć miejsce to, co się ściąga do nauk, kunsztów, interesów publicznych lub prywatnych. Im rzecz cięższa, zawilsza, trudniejsza, o której rozmowa, tym większy kunszt, wyłuszczyć rzecz jak najłatwiej. Mędrki dzikiemi wyrazami zasępiają powieści swoje, i jak gdyby byli wyroków tylko samych obwieścicielami, ćmią je i kryją zawiłością umyślnie zrządzoną, tonem głosu nadzwyczajnym, postacią zamyśloną, i wspaniale ponurą. Szarlatany mądrości, omamiają pozorem, a ułudzeni słuchacze, im bardziej nie rozumieją, tym więcej wielbią. Nie nowina w naszym wieku takowe sceny; mądry się z nich śmieje, głupi słucha, dziwuje się i wierzy.
Rozmowa bez sprzeczki obejść się nie może; gdyby wszyscy jednego byli zdania, nie byłoby o czem mówić. Różnica sposobu myślenia wznawia dysputy : tych istota, zdania przeciwne dowodami wspierać, roztrząsać, a uznawszy jedne dzielniejsze nad drugie, tam się zastanowić, gdzie gruntowność przemaga. Takie być powinny uczone sprzeczki : ale miłość własna upokorzenia nie cierpi : gdy nie można ważnością przyczyn, uporem się zasłania, stąd zamiast oświecenia gorycz, zjadłość, krzykliwość, przymówki. Roztropność daje poznać z kim i o co : jeśli umiarkowani ci, z którymi w rzecz się wdajemy, i prawdy tylko szukający, z ochotą zaczynajmy z nimi uczoną sprzeczkę : jeśli uporczywi i zuchwali, niech raczej tryumfują z naszego milczenia; lepiej ustąpić, niż być przyczyną urażenia i zwady.
IV. Dzień był pocztowy, był więc dyskurs o wiadomościach, któreśmy odebrali, a ten nas wdrożył w rozmowę o sposobie pisania listów. Leżała koperta na ziemi, tę gdym podniosł, znalazłem napis : à Monsieur, Monsieur — Podstoli de. Widząc, żem się nieco nad czytaniem tego napisu zastanowił, rzekł do mnie Pan Podstoli: wiem, albo przynajmniej domyślam się, o czem teraz WPan myślisz. Dziwny jest WPanu ten napis do mnie, zadziwisz się bardziej, gdy powiem, iż który go pisał, tak jak i ja po francuzku nie umie. Francuzczyzna w modzie, a zatem i nasze listy piętno mody na sobie noszą. Prawda, iż krócej jest napisać : à Monsieur, Monsieur, niżeli Wielmożnemu Memu Wielce MCPanu; ale mniejsza o szczupłość lub przewlekłość, byleby się rzecz tak czyniła, jak należy. Monsieur w francuzczyznie toż samo znaczy, co MCPan : obeszłoby się bez tej cudzoziemczyzny; ale że to mniej znaczny defekt, do istotniejszych się rzeczy wróćmy.
Listy właściwy mają swój styl : ten powinien się odmieniać tak jak rozmowa, wedle okoliczności rzeczy, lub osób. Pisać trzeba do wyższych z uszanowaniem, do równych ze względem, do niższych z uprzejmością; ze wszech zaś miar roztropność wyrazami listów naszych władać ma. Upakarzać się przed tymi, gdzie nie należy, nie jest uszanowanie ale szyderstwo; poważnie się względem wyższych, jest zuchwałość, względem równych, poufałość mieć powinna granice, żeby nie stała się grubiaństwem.
W sposobie pisania listów, środek powinien być trzymany takowy, iżby nie były z jednej strony w stylu wyniosłe; przeciwnym zaś sposobem i tego wystrzegać się należy, aby nie były zbyt powszechne i proste.
Dwa nader szacowne co do listów przykłady zostawiła nam starożytność w Cyceronie i Pliniuszu. Pierwszego listy choć poufałe, wdziękiem i słodyczą tak dalece zaprawne są, iż się ich odczytać nie można; drugiego prawda kształtne, nie z taką się jednak ochotą czytają, jak pierwsze. Różnicy tej zdaje mi się być ta przyczyna, iż pierwszy swoje listy pisał, drugi komponował. W Cyceronie znać rzecz idącą, jak od niechcenia bez żadnej przysady, w Pliniuszu łatwo postrzedz pracę i usilność, żeby rzecz kształtną udziałał. Cycero pisał list, jak list, Pliniusz jak xięgę. Lubo więc obudwu dzieła szacowne, nierównie szacowniejsze to, co prawdziwą istotę rzeczy w sobie zawiera.
Zaniedbany jest teraz kunszt dobrego pisania listów.
Styl za granicę poufałości wyszedł, rzecz się wyraża niedostatecznie, a cudza ręka po większej części kreśląc myśli nasze, odejmuje im dzielność i żywość. Nie podobna, albo przynajmniej bardzo rzecz jest trudna, aby sekretarz, choćby też i najbieglejszy, tak dalece przeniknął sposób myślenia naszego, iżby wyraził dokładnie i ściśle to, co wnętrznie czuć możem.
Jeżeli więc mnogość interesów nie poznała wszystkich objąć, w najcelniejszych jednak spuszczać się na kogo innego nienależy. Zawczasu rodzice i nauczyciele sposobić mają młodzież do pisania listów, obwieszczając im do tego przepisy istotne, i wystawując przykłady tych, którzy w stylu listownym stali się najdoskonalszymi.
Że leżały na stoliku gazety, jęliśmy się do ich czytania i co gdy się stało, rzekł Pan Podstoli : Wynalazek gazet winniśmy późniejszym wiekom. Gazeta z istoty swojej jest list powszechny, obwieszczający to, co się i u nas, i w inszych krajach dzieje.
Cel więc gazeciarza ten być powinien, iżby jak najdokładniej, a razem i jak najzwięźlej rzeczy opisywał, przywiązując się jedynie do tego, co wiadomości publicznej godne. Ma się strzedz własnych domyśleń i uwag : dać materyą i wstęp powinien do uwagi, a nie sam czynić dyssertacye. Lepiej albowiem natenczas, aby xięgę statystyczną napisał i został autorem, niżli opowiadaczem tego, co się na świecie dzieje. Uszczypliwość w każdym rodzaju pisma naganna, w tym gorsząca; ile że nosząc na sobie cechę publiczną, zda się upoważniać jad i łakomstwo aprobacyą zwierzchności.
V. Zbliżał się czas wyznaczony przenosinom : trzema dniami przed tem, gdyśmy siedzieli u wieczerzy, rzekłem, iż jak mi się zdawało, musiały być na jaki czas odwleczone. Spytała mnie Pani Podstolina, dla czego tak sądzę, a wtem Pan Podstoli rozśmiał się i rzekł : ja się poniekąd domyślam o przyczynie tego pytania. Mniemasz WPan, iż jutrzejszego dnia nie wyjedziem dla tego, iż nie widzisz przygotowania do podróży. Wyjedziemy jednak jutro i rano, ponieważ dóm rodziców mojego zięcia o mil kilka, droga nie bardzo dobra, a tak gdybyśmy się spóźnili z wyjechaniem zarwalibyśmy nocy, i uczynilibyśmy przykrość i sobie, i czeladzi, i tym co nas czekają.
Że WPan krzątania nie widzisz, pochodzi to z wielu przyczyn. Odzwyczajona jest czeladź nasza od niepotrzebnej porywczości, która ten tylko skutek przynosi, iż chcąc czynić zbyt dobrze, nagłością niewczesną i panu nie dogadzają, i sobie daremną przykrość czynią.
Zawczasu zwykłem ostrzegać czeladź o wyjeździe z domu; sam się na nich nie spuszczam, ale każdemu z osobna zleciwszy co czynić ma, gdy zaczynają wypełniać rozkazy moje, mam na nich oko, żeby dobrze wypełnili to, co im zlecono. Pojazdy, lubo zawsze staram się o to, żeby były w dobrym stanie, przed każdą jednak podróżą na dni kilka oglądam je; z końmi, szorami, i innemi narzędziami tak stajni, jak wozowni, toż samo się dzieje.
Rzeczy Jejmościne i dzieci ułożone, są na pogotowiu, kucharz który ma nam o pół drogi obiad sporządzić, już wziął ze spiżarni czego mu potrzeba, i o butelce się nie zapomniało. Gdybyto były u nas porządne karczmy, jak mówią, iż są za granicą, oszczędziłoby się jeżdżącym połowy kłopotu : ale gdyśmy jeszcze do tego porządku nie przyszli, trzeba ile możności zastępować skrzętnością i przemyłem, czego ku wygodzie brakuje. Gdzie indziej wybiera się każdy w podróż, jak na przechadzkę, my gdy się z miejsca na miejsce przenosimy, musimy wszystko, co do wygody służy, brać z sobą, a zatem i liczba się pojazdów zwiększa, i na nich ciężary.
Muszę się też przyznać, rzekł dalej do mnie, o jednym zbytku moim, jeżeli go tylko zbytkiem będziesz WPan chciał nazwać wprzód mnie wysłuchawszy oto, pojazdy staram się mieć gruntowne i piękne. Nie mam ich więcej nad potrzebę, wszystkie zaś mogę się pochwalić wyborne, i co do gustu, i co do wygody. Naród nasz jest jeden z najwięcej pielgrzymujących. Nie mówię o jeżdżeniu do cudzych krajów, bez którego zbyt powtarzanego obejśćby się można; ale tu rzecz o ustawicznych przenosinach naszych z miejsca na miejsce.
Gust mieszkania w miastach jeszcze się w kraju naszym nie zawziął, stolica niektórych obywatelów w czasie zimowym przytrzymuje, pospolicie zaś inni po wsiach mieszkają. Wielu majętności mają po różnych województwach, jedni więc z nich chcąc ujść nudności, drudzy pragnąc dojrzeć gospodarstwa, ustawicznie się z dóbr przejeżdżają. Oprócz tego, odwiedzanie sąsiadów, lubo zdaje się przejazdką, jest podróżą, ile że takowe wizyty przytrafiają się nieraz o mil kilka lub kilkanaście. Porachowawszy więc czas, który się trawi na podróżach, czyto dla interesu, czy dla gospodarstwa, czy dla zabawy, znajdzie się znaczna część roku tym sposobem strawiona.
Z tych więc powodów pojazd mam za dóm, albo raczej za izbę, w której wiele czasu trawić muszę. Jeżeli więc pokój, gdzie najczęściej przebywam, staram się, aby był wygodny i kształtny, czemuż na to nie mam mieć baczenia, aby mój pojazd też samę miał zaletę? Idzie w tej mierze o przystojność, o wygodę, a co większa o bezpieczeństwo. Nie zdaje mi się zatem, iż to jest zbytkiem, co wygodę przynosi, przykrość słodzi, zdrowia ochrania, i od niebezpieczeństwa szwanków strzeże. Każda oszczędność, która wygodzie własnej uwłacza, o tych mówię, których na to stać, każda takowa oszczędność jest nierozeznana. Na to nam Pan Bóg majątku użyczył, abyśmy go używali, bez zbytku prawda, ale z wygoda naszą.
Gdy skończył mówić Pan Podstoli, rzekłem : iż każda zdrożność zwykła znachodzić usprawiedliwienie, a zatem, lubo przestaję na powodach przywiedzionych, zdaje mi się jednak, iżby potrzeba oznaczyć granice między skępstwem, a oszczędnością, jako też wzajemnie między wygodą, a zbytkiem. Godna nagany, odpowiedział Pan Podstoli, zbyteczna wykwintność, ale pomiernemu dla wygody i gustu wydatkowi przyganiać nie należy. Bronię ja nieco mojej sprawy, rzekł dalej z uśmiechem. Nie przystoi ziemianinowi, a przynajmniej tak twierdzą niektórzy, ekwipaż gustowny i modny : ja w moim nie modność, lecz wygodę upatruję; a że pracowite a uczciwe zabiegi, postawiły mnie w stanie dość dobrym, czemużbym też nie miał użyć skutków pracy mojej? Nie ucierpią z takowych zbytków dzieci, a ciężar, którego zazwyczaj modne ekwipaże nie noszą, mój czasem dźwiga; pieniądze z domu do Dubna, a z Dubna prowizye do domu.
VI. Nazajutrz gdy dnieć poczynało, już wszystko było na pogotowiu do podróży. Poszliśmy zatem do kościoła, gdzie odprawiwszy nabożeństwo, do pierwszego pojazdu siadł Pan Podstoli, ja, X Pleban, i starszy syn Pana Podstolego : do drugiego Pani Podstolina z córką, synem młodszym, i Panną służącą.
Tylko cośmy za wieś wyjechali, rzekł Pan Podstoli : nie wstydźmy się chwalebnych zwyczajów ojców naszych, wszystko oni od Pana Boga zaczynali, i Pan Bóg im też błogosławił. Przeżegnawszy się więc X Pleban i zaczął ów Psalm przełożenia Kochanowskiego : « Kto się w opiekę poda Panu swemu — » myśmy zatem wszyscy i czeladź śpiewali. Po śpiewaniu, kilka modlitew krótkich; nabożeństwa porannego głośno zmówił X Pleban; te gdy się skończyły, otworzyła się pora rozmowom.
Wstęp do nich dała okoliczność miejsca i czasu. Rzekłem więc, iż od pierwiastków młodości, gdy jeszcze z rodzicami odprawiałem podróże, pierwszy raz mi się trafiło tak, jak dzisiaj zaczynać je od śpiewania nabożnych pieśni. Rozumiem, rzekł X Pleban, żeś się WPan z tego nie zgorszył. Oddawać Bogu, co bozkiego, powinność jest słodka, a w imie jego święte każdy krok zaczynać, jestto najpomyślniejsza wróżba, iż dalsze błogosławić raczy. Przestałem z ochotą na przykładnej uwadze X Plebana. Wtem odezwał się Pan Podstoli takowym sposobem : Między wielu nieszczęściami, rzekł, które nam teraźniejsze czasy przyniosły, te za największe sądzę, iżeśmy się uchylili od śladów poczciwych przodków naszych.
Czcić Pana Boga jawnie nie tylko w kościele, ale w domu, w drodze, i na każdem miejscu, było rzeczą powszechną : teraz gdy się kto starodawnych pobożnych zwyczajów trzyma, uznany jest za świętoszka. Jednych lenistwo, drugich zły przykład, wielu wstyd od dobrego odstręcza; a zatem zaczyna się złe od wstrętu, a kończy się na jawnej nieprawości.
Tratiło mi się być nie raz w gromadnych posiedzeniach; z żalem uważałem, iż rozmowy na tem się po większey części zasadzały, aby z cnoty i pobożności czynić szyderstwa. Młodzież nasza z cudzych krajów zamiast poloru, przywozi bezbożność, zuchwale swój towar przedaje, a i płeć już niewieścia, co to przedtem uprzedzała nas w cnocie, przenosić zaczyna w zapamiętaniu i niewstydzie. Trzeba będzie podobno Mci xięże Plebanie, wyrzucić z brewiarza owę antyfonę, gdzie kościoł święty płeć niewieścią pobożną nazywa.
Na tych i podobnych rozmowach nieznacznie czas przeszedł, i gdy było blizko południa, stanęliśmy na popas.
Wieś była porządna, karczma dobrze zbudowana i wygodna, drogi reperowane, mosty gruntowne; gdym się więc temu wszystkiemu z ukontentowaniem przypatrywał, rzekł Pan Podstoli : po tem co WPan widzisz, możesz się łatwo domyślić, iż to nie pańskie dobra. Były niegdyś, ale zwyczajna u nas teraz wielkim domom potioritas, przeniosła je w ręce szlacheckie. Dziedzic teraźniejszy mój dobry przyjaciel, Pan Łowczy; wstąpilibyśmy do niego, ale dwór, gdzie mieszka, w inszej wsi o pół mili : druga zaś przyczyna naszego nie wstąpienia ta jest, iżbyśmy żadnym sposobem przed nocą od niego się nie wybrali. Jest ludzki, ale w tej cnocie nieco przesadza, a przeto częstokroć dla zbytecznej ochoty gospodarza, gości interesa zwlec, i na zdrowiu szkodować musi.
Zjadłszy obiad, skoro konie popasły, wyjechaliśmy w podróż dalszą. Nic byliśmy nad kilka staj ode wsi, gdyśmy usłyszeli za sobą wołanie, a wtem nadbiegł na koniu z kilku ludźmi za sobą, człowiek już sędziwy, a jakem poznał z przywitania, Pan Łowczy. Najusilniejsze czynił prośby, żeby, jak mówił, domkiem jego nie gardzić. Wymawiał się od tego, ile możności, Pan Podstoli, nakoniec po wielu prośbach i exkuzach, stanęło na tem, iż wysiadłszy z karety, musieliśmy wstąpić do blizkiej karczmy, gdzie ludzie Pana Łowczego uprzątnąwszy izbę, w okamgnieniu prawie nakryli stół, i wszystkie uczynili przygotowania do podwieczorku. Że wino nie było zapomniane, łatwo się tego domyślić można. Radzi nieradzi musieliśmy, lubo nie dawno nasyceni, zasilać się nanowo; zgoła dwie godziny przeszły, nim zdołał przeprzeć Pan Podstoli, ochoczą niedyskrecyą dobrego swojego przyjaciela. Wypuścił nas przecie, ale się nie obeszło bez kielicha, i na progu i w sieni i na stopniu karecianym.
Jechaliśmy więc już mrokiem, a jam złorzeczył natrętności tak niewygodnej. Prawda, że niewygodna, rzekł Pan Podstoli, spóźni się nasz przyjazd, ale tę przykrość powinno nam osłodzić dobre serce Pana Łowczego. Poznasz go WPan w domu mojego zięcia, i może u mnie : to poznanie zwiększy WPana szacunek ku osobie jego. Wylane serce, uprzejme i szczere, chwyta się sposobów uprzejmości, które najlepszemi być mniema do oznaczenia czułości swojej. Z tych powodów dobry nasz Pan Łowczy, nakarmił nas nie łaknących, napoił, lubośmy tego nie potrzebowali. Darowaliśmy więc wszyscy z ochotą winę Łowczemu; resztę czasu rozmowy, a dalej i sen, ile po winie, zabrał.
VII. Odgłos harmat obudził mnie i przestraszył, śmiał się z mojego przestrachu Pan Podstoli, i gdyśmy przy hucznem i ustawicznie powtarzanem strzelaniu przez wieś jechali, ostrzeżony zostałem, iż pan tutejszy ojciec zięcia Pana Podstolego, tego się sposobu starożytnej okazałości trzyma : w teraźniejszej zaś okoliczności pewnie wszystko zastaniem w jak największej reprezentacyi.
Gdyśmy się ku domowi zbliżali, dały znać rzęsiste światła, i nacisk pojazdów na podwórzu, iż zgromadzenie było liczne. Nie zawiedliśmy się na naszem mniemaniu. Pierwsze przywitania szły trybem zwyczajnym, zaprowadzono nas zatem do sali, gdzie już się były tańce zaczęły.
Dóm był murowany staroświecki, środek trzymał między kamienicą a zamkiem. Ganek był na słupach kamiennych wsparty, sień obszerna ze sklepieniem, sala po lewej ręce jeszcze obszerniejsza od sieni, mury okryte staremi, i trochę nadbutwiałemi szpalerami, na których wydane były historye starego testamentu.
Gdzieniegdzie były lustra posrebrzane, a w każdem świeca, kredens obwiedziony balustradą, pełen był mis i puharów pstrozłocistych. Okna nie wielkie żelaznemi kratami obwiedzione, znaczyły zamek niegdyś obronny. Stały w niektórych miejscach krzesła z poręczami, wybite pozłacaną skórą w kwiaty, gdzieindziej były stołki i ławy.
Drugi pokój był o dwóch oknach, i te równie w grubości murów tak, jako i na sali skryte, żelaznemi kratami obwarowane były. Obicie w bryty, jeden atłasowy płomienisty w różnych kolorach, drugi szyty włóczką nakształt kobierców : niezmiernej wielkości piec zabierał czwartą prawie część pokoju, przy nim równej proporcyi komin dodawał ciepła sowitym ogniem. W środku izby był stół dywanem tureckim. okryty, na nim w dwóch wielkich lichtarzach roboty Auszpurskiej stały świece zapalone. Koło drzwi był zegar na tarczy malowanej, naprzeciw niemu obraz, nie wiem, czy pobożny, czyli z historyi świeckiej, nic albowiem od brudu i zakurzenia rozeznać w nim nie było można. Drzwi portierą zasłonione wiodły dalej do pokoju sypialnego.
Wziął do tańca gospodarz Panią Podstolinę, i natychmiast zabrzmiała muzyka, którą z blizkiego miasta umyślnie na ten akt sprowadzono; par idących za pierwszą tyle było, iż przyszło się prawie wszystkim na jednem miejscu kręcić. Skończył się pierwszy, następoi wały drugie, jam też niekiedy ochoty dopomagał, strze1 gąc się, ile możności, coraz żwawiej i natarczywiej idącej I kolei kielichów.
W tej właśnie byłem zabawie i myślach, gdy znagła powstał rozruch na sali, szło o precedencyą. Jejmość Pani Sędzina za to, iż Jmć Pan Skarbnik pierwej z Jejmością Panią Regentową tańcował, odmówiła mu tańca; zaczem gdy poszła w pierwszą parę z Jmć Panem Podczaszym, urażony Pan Skarbnik dał jej uczuć dotkliwość swoję : ujął się Jmć Pan Miecznik, zatem przyszło do słów przykrych, nakoniec do wyzwania.
Na odgłos rozruchu przypadł gospodarz, jednego z adwersarzów wziął na stronę, drugiego Pan Podstoli z Panem Łowczym : Panie Jmć Panią Sędzinę zaprowadziły do drugiej izby. Owo zgoła po długich rozmowach, poselstwach i negocyacyach stanęło na tem, iż Jejmość Pani Sędzina poszła w taniec z Panem Skarbnikiem, Pan Podczaszy z rąk jego kielich przyjął; więc ochota nieco przerwana, zwiększyła się we dwójnasób.
Czas wieczerzy nadchodził, skończyły się tańce, i stoły zaczęto wnosić. W sali był stół na czterdzieści osób, w drugiej izbie na dwadzieścia, trzeci dodatkowy był naprzeciwko. Gdy przyszło siadać, sadowiono każdego wedle rangi urzędu, toż samo względem dam zachowane było. Że stół drugi nie był do gustu biesiadującym, cisnęli się przeto wszyscy do pierwszego, tak dalece, iż zamiast czterdziestu, siadło nas przeszło pięćdziesiąt. Jam z ochotą miejsca mojego ustępował, ale mnie gwałtem zatrzymano; siedziałem więc z jednej strony zupełnie nakryty rogówką Jejmć Panny Sędzianki starszej, z drugiej strony tak ściśniony obszerną nader cyrkumferencyą Jmci Pana Podsędka, żem bokiem siedzieć musiał, i jedną tylko ręką władać mogłem; a że każde ruszenie moje dolegało Jejmć Pannę Sędziankę, a do tego bałem się, iżby bogata materya jej sukni, którą byłem przykryty, nie została uszkodzona od trunku lub potrawy, postanowiłem przeto być tylko świadkiem owej wieczerzy, a ruszywszy się z miejsca bawić dyskursem sąsiadkę moję. O potrawach, jakie były, sądzić nie mogłem, było ich dostatkiem, i zdało mi się, iż kwiatu muszkatelowego nie żałowano.
Gdyśmy wstali do cukrów, odetchnąłem, a mądry po szkodzie, obrałem sobie raczej obchodzić stół, niż siedzieć tak, jak przedtem. Trwały tańce po wieczerzy późno w noc, a gdy kielichy coraz rzęsiściej szły za rozmaite zdrowia, ja mojego oszczędzając, wymknąłem się z sali: dowiedziawszy się, gdzie nasza staneya, udałem się ku spoczynkowi.
VIII. Stancya nasza była na folwarku, w izbie Pani Podstolina z córką, Pani Łowczyna z dwiema córkami, w alkierzu Pan Podstoli, ja i Pan Łowczy; nie było pieca, ani komina w alkierzu; a choć przy czasie mroźnym dokuczało zimno, uśpiła mnie jednak fatyga podróży i traktamentu. Obudziwszy się rano, zobaczyłem Pana Podstolego już ubranego chociaż później odemnie spać się położył : żartowali więc zemnie z Panem Łowczym już także ubranym.
Zacząłem narzekać na ochotę gospodarza zbyteczną, i niewygodę noclegu naszego, a natychmiast rzekł Pan Podstoli : Darujmy gospodarzowi, jeżeli się nam wydaje, że w czem wykroczył, a co jest obowiązkiem grzeczności gościa, niedajmy mu poznać tego, iż nam nie we wszystkiem dogodził. Nocleg, prawda, mieliśmy ladajaki, alkierz bez pieca ledwo nas nie pomroził; wiatr wiał przez szyby potłuczone, a świerszcze śpiewały wciąż; ale też nie miał nas gospodarz gdzie lepiej postawić. Ci, którzy gdzieindziej mieli przytulenie, zapewne więcej jeszcze od nas niewygody użyli. Prawdę WPan mówisz, rzekł Pan Łowczy, ale po co tak wiele gości spraszać, kiedy ich nie masz gdzie mieścić? Na to ciężka odpowiedź, rzekł Pan Podstoli, ale też rzadka w domu okoliczność, wesele albo przenosiny; nie spraszać zaś na nie wielu, obraziliby się tem sąsiedzi i krewni.
Gdy to mówił Pan Podstoli, postrzegliśmy idącego do nas gospodarza, a za nim niósł pachołek kosz serwetą obwiązany. Gdy przyszedł, postawiono na stole kosz, i rozwiązawszy serwetę, wyjął z niego pachołek kilka flasz wódki, pierniki, i rozmaitego rodzaju konfitury i przysmaczki. Za przykładem gospodarza jął się do wódki Pan Podstoli z Panem Łowczym, i ja też, lubo nie przyzwyczajony do tego trunku. Pożegnał nas zatem gospodarz, i szedł na dalsze obchody, a że się Pan Łowczy oświadczył, iż mu właśnie była potrzebna gorzałka, rzekłem : tak to się zdaje z początku, kiedy ten trunek zaczyna rozgrzewać, ale to rozgrzanie nie długo trwa, a jeszcze większa potem czczość przystępuje, głowa cięży, a ten, co się chciał orzeźwić, staje się do niczego niezdatnym.
Dzieje się to, odpowiedział Pan Łowczy, tym którzy nadto często tego trunku używają. Gorzałka codziennie szkodzi, rzadko brana jest lekarstwem. Tak nasi ojcowie mawiali, mówił dalej Pan Łowczy, a nasi ojcowie mieli rozum, Mospanie! Na nieszczęście weszła w modę kawa i herbatka. Wydatekto nie lada na te damskie łakotki, a kiedy się człek domowej anyżkowej, albo kminkowej napije, i lepiej się posili, i posiłek mniej drogi. Żyto się Mospanie, w domu rodzi, rzekł dalej do mnie, a kawa gdzieś tam za morzem, a dopieroż herbatka, kto ją tam wie gdzie. A tu trzeba tymczasem dla naszych żonek imbryczków, łyżeczek, tac, puzderek na cukier, a wszystko to musi być srebrne, a wszystko to z Gdańska, albo Auszpurga, albo z Norymbergi. Filiżanki jak się tłuką, tak się tłuką Mospanie, a ta skorupa, że na niej kwiatek, i gdzieniegdzie nibyto pozłota, bardzo wiele kosztuje. Bodajto nasi ojcowie Mospanie : ja pamiętam, żeśmy dzieci nigdy tych specyałów nie znali : w niedzielę na śniadanie rosół, w inne dni piwo z serem, a czasem kiełbasa; na post żur, albo polewka, a człek był zdrów.
Ja z panem moim sąsiadem jedno trzymam, rzekł Pan Podstoli: ale nie ja z moją sąsiadką Panią Łowczyną, rzekła Pani Podstolina, śmiejąc się. Bronimy kawy i herbatki, a to dla tego, iż te trunki zdrowe, i nieinaczej do nas przyszły, tylko jak lekarstwo. Znać to, rzekł Pan Łowczy, bobyście się gotowe cały dzień leczyć. Toby był zbytek, odpowiedziała Pani Podstolina, takiż sam, jak gdybyś WPan kilka razy wódkę powtórzył, albo winną polewkę w post.
Co się tycze drugiego zarzutu, tak nań odpowiadamy : równie się tłuką filiżanki, jak i kieliszki, a więcej się bez porównania psuje w domu szkła, niż farfur. Przesadzać się na porcelanę nie przystoi, ordynaryjna zaś nie jest znacznym wydatkiem. Serwis do
kawy raz ze srebra zrobiony, zostanie i dla dzieci; lepiej więc raz na taki wydatek pieniędzy odżałować, niżeli na insze zbytki, mniej trwale, a daleko więcej kosztujące. Wizyta sąsiadów niektórych nie dała dłużej prowadzić rozmowy naszej, poszliśmy więc do dworu, gdzieśmy już zastali zgromadzonych gości. Nastąpił obiad, reszta dnia strawiła się na rozmowach, grze, i tańcu zwyczajnym trybem.
IX. Po kilku dniach zabawienia się naszego, wracaliśmy do domu, a że przyobiecał Pan Podstoli nocować u Pana Łowczego, po rannym obiedzie tam przyjechaliśmy, a z nami młode małżeństwo.
Dóm Pana Łowczego nowo był zbudowany, drewniany, niezbyt obszerny, ale wygodny, gruntowny i kształtny. Weszliśmy do pierwszej izby, ta była obszerna, dość wysoka, okna, drzwi, dobrej proporcyi, ściany okryte płóciennem obiciem gustownem, stołki, stoliki wygodne, dobrze sporządzone, każda rzecz była na swojem miejscu, tak zaś czysto i kształtnie, iż milo było w każdy kat spojrzeć. W drugiej izbie równie kształtnej i ochędóżnej stało łóżko Państwa Łowczych, dwoje drzwi było, jedne do pokoju dziecinnego, drugie do apteczki. We środku dworu była stołowa izba, naprzeciwko dwa pokoje gościnne z garderobami, które po dawnemu Pan Łowczy alkierzami zwał. Była oprócz tego officyna wygodna : równie jak inne, pokoje w niej były ozdobione ze wszelką wygodą. Tam mnie postawiono, i młode małżeństwo, Pan Podstoli z familią mieścił się we dworze.
Dano znać do wieczerzy; półmiski, wazy, talerze były z farfur zwyczajnych; potrawy nie wykwintne, ale smaczne, a tak czysto przyprawne, iż samo spojrzenie ostrzyło apetyt. Piwo było lekkie i klarowne, wino zaś, dość powiedzieć, iż takież samo jak u Pana Podstolego. Uprzejmość gospodarza, ochocza grzeczność gospodyni, wszystko to niewymowny dawało wdzięk temu domowi : co go zaś najszacowniejszym czyniło w oczach moich, była jakowaś prostota i otwartość, ani zarywająca na prostactwo, ani przesadzająca w uprzejmości.
Albo się i napijmy, kochany Panie sąsiedzie, rzekł Pan Łowczy, do Pana Podstolego, po pierwszej potrawie : laetificat cor hominis : jam nie wielki łacinnik, ale to podobno w Alwarze : niech tam sobie wreszcie będzie gdzie chce, ale to dobrze powiedziano. I jak dobrze, odpowiedział Pan Podstoli, a zwłaszcza kiedy dobre wino, jak to tu. Chciał wstrzymać Pana Łowczego Pan Podstoli od kielichów, ale żarliwy partyzant starożytności nie dał się użyć, i lubo nie naglił, napiliśmy się do miernej wesołości. Zabawiwszy nieco po wieczerzy, i dawszy wprzód słowo Panu Łowczemu, iż przez dzień jutrzejszy u niego zabawimy, rozeszliśmy się do siebie na spoczynek.
Skorom oczy nazajutrz otworzył, zastałem przede drzwiami czekającego na moje rozkazy jednego ze służących domowych; przyniesiono kawę, a wtem nadszedł Pan Łowczy; że był dzień niezbyt mroźny, oprowadzał mnie wszędzie. Naprzód, gdyśmy wychodzili, rzekł, pójdźmy to obaczyć, bez czego reszta nic nie znaczy. Szliśmy więc na folwark, do stodół, gumien, obor, browaru, szpichlerza : wszędzie zastałem i porządek, i gruntowność, i obfitość. Nie byłoć wprawdzie nic nowego wynalazku, ale cokolwiek należy do gospodarstwa porządnego, wszystko to znalazłem.
Poszliśmy dalej do stajni, tam przyznać należało, nie tylko porządek, ale też nieco i zbytku. Dałem to poznać Panu Łowczemu, on zaś na to : O! mój dobrodzieju! trzebaćto czasem i poszaleć moja passya konie, Jejmości na ogród; jużeśmy to sobie przyrzekli, że ja jej nie wymawiam kwiatków, ona mnie stajni. Dobrzeć to pracować na kawałek chleba, ale żebym ja miał być parobkiem tych, co po mnie wezmą, nie będzie z tego nic. Pracuję ja czasem Mospanie, od rana do wieczora w polu, a kiedy sobie na wytchnienie do domu powrócę, albo idę do stajni, albo każę konie przeprowadzać, albo je czasem i sam ujeżdżam, a co najbardziej przywdzięcza ten widok, jest to, iż tu WPan żadnego cudzego konia nie obaczysz, wszystkie mego stada, i mego wychowania. Przeprowadzano je, piękne były, okazałe i dzielne.
Wiem też i Pan Podstoli z zięciem nadszedł, wróciliśmy się do dworu : po obiedzie i kawie, gdy się inni rozeszli, jam się z gospodarzem w stołowej izbie sam został, i winszowałem mu tak pięknego porządku, i w domu i w gospodarstwie. — Dziękuję wielce WMPanu, odpowiedział Pan Łowczy, a że to WPan jesteś takie i dworak, i dość często Warszawę odwiedzasz, a takie panięta bywają wykwintne, wiec mnie to tym bardziej cieszy, że się WPanu mój domek szlachecki upodobał. Trzeba się piędzią mierzyć, jak to mówią. Dobrze to jest Mospanie, kiedy pięknie, ale zle, kiedy piękność więcej kosztuje, niż nasz stan zdoła. Ta wieś, i z łaski Pana Boga druga przy niej, są teraz moje własne, ale to nie po rodzicach Mospanie.
Mój ojciec miał się niezłe, ale nas było ośmioro, sześć córek, i synów dwóch, a wieś jedna. Trzeba było o sobie myślić, bo się nie bardzo można było spuszczać na to, co rodzice zostawią. Oddano nas do szkół, mój brat starszy aplikował się, i na dobre mu wyszło, poszedł do kancelaryi, dalej do trybunału, i teraz jest Sędzią ziemskim; majętność po ojcu objął, mnie spłacił, siostry wyposażył, i ma się dobrze.
Ja Mospanie widząc, że tylko plagi w szkołach zyskam, a na wakacyach tyle drugie w domu od ojca, prosiłem go nakoniec, żeby mnie do dworu oddał, bo mi żadnym sposobem Alwar do głowy nie chciał wleść. Oddano mnie za chłopca, pan był groźny, wzięło się może więcej jak w szkołach, ale mi tego nie żal. Zostałem pokojowcem; com ja w tym stanie dróg odbył! ledwo jest jaki kąt w Polszcze, któregobym nie obleciał; a że byłem raźny, trwały, pracowity i sprawny, podobałem się panu, i zrobił mnie koniuszym.
Ten co był przedemną, był Niemiec, coś to on niby zakrawał na mędrka, chciał koni pańskich uczyć tańcować, a one i chodzić dobrze nie umiały; czeladź stajenna o nic niedbała, powozy były złe, karety poszkodzone, szory ladajakie; owo zgoła wszystko nic do rzeczy. Jakem ja się zawinął Mospanie, jak ja tylko ludzi dojrzał, i dobrze dopilnował, w pół roku pan koni nie poznał, a na mnie coraz lepszem okiem zaczynał patrzeć. I podarunki szły, i na funkcye zyskowne narażał, krótko mówiąc, zczasem, statkiem i cierpliwością zebrał się tysiączek. Jak ja go zebrał, tak ja zaraz sobie powiedział : strzeżno ty tylko dobrze pierwszego, a obaczysz, iż i drugi do niego przyjdzie. Nie strzegłem ja go tak, żeby to w worku trzymać, albo w ziemi zakopać, to głupi kto tak czyni, alem ja włożył w handelek; aż tu zczasem przyszedł i drugi tysiączek, i trzeci. Dopiero ja wtenczas Mospanie, odważył się dać też co i na hazard. Błogosławił Pan Bóg, pan był łaskaw, krewni się też przyłożyli, i do tego przyszło nakoniec, iż przez wzgląd na moje dawne usługi, wypuścił mi pan wieś arendą prawie wpół darmo.
Nie znałem się ja jeszcze wtenczas na gospodarstwie rolnem, więc udałem się do drugich po radę, a takich tylko radziłem się, co się mieli dobrze. Myślał ja albowiem poprostu, takich się ty pytaj jak gospodarować którzy zyskali na gospodarstwie : znać że umieli gospodarować, kiedy ich to spieniężyło. Dobrze mi poradzili, jam też pilności przyłożył, kompanijek się strzegłem, a jeżeli na jarmark przyjechałem do miasta, sprzedawszy com miał sprzedać, nie chodził ja na lusztyki jak drudzy, nie świeciłem się po modnemu, sukno mojego kontusza ledwo co było lepsze od falendyszu, a czasem też i falendysz, żupan domowy, pas z włóczki, szabla prosta, paski rzemienne. Przyjechało się na skarbniczku prostym, ale za każdym razem skarbniczek z miasta pieniądze przewoził.
Po pierwszym roku arendy przyjechałem do pana, pieniądze na terminie co do szeląga oddałem : a że pan uwiadomiony był, żem poddanych nie obciążał, lasów strzegł, budynki utrzymywał, do jednej wsi dodał mi jeszcze i drugą. Gospodarstwo się coraz pomnażało, trzeba mi było gospodyni. Służyła u naszej Jejmości z dziecinnych lat panienka, już natenczas dorosła, taki też właśnie chudy pachołek jak i ja. Ale żem z dawna to był w niej upatrzył, iż była oszczędna, sprawna, a do tego obyczajów dobrych; wziąwszy ja Mospanie, Pana Boga na pomoc, umyśliłem ją przybrać sobie za żonę. Przyszło mi to na myśl, iż posagu nie było, alem ja zaraz na to sam sobie odpowiedział : tym lepiej, nie będzie ci miała co wymawiać, a niech tylko taką będzie, jaką się być zdaje, przyniesie ona staraniem, czujnością i przemysłem, lepszy posag niż owe modne, co to wiedzą, co gotowalnia, a nie znają co koniec.
Czegom ja się spodziewał, to się stało, pobraliśmy się : dał mi Pan Bóg gospodynią dobrą, żonę poczciwą, matkę dzieciom starowną. A że teraz możemy już sobie cokolwiek i pozwolić, ona sobie zbytkuje z ogrodem, a ja ze stajnią; ale tulipany i fijołki nie przeszkadzają temu, żeby ona nie miała wiedzieć o konopiach, a mój też cug paradny snopki wozi. Przeszkodziła nadeszła kompania dalszej rozmowie, i resztę dnia przepędziliśmy wesoło.
X. Wyjeżdżając z domu Pana Łowczego, rzekł nam Pan Podstoli, iż milę z drogi zboczymy do pobliższego miasta, gdzie właśnie natenczas przypadał jarmark. Przyjeżdżając zastaliśmy wielki nacisk. Rozgościwszy się nieco w gospodzie, gdy inni udali się dla sprawunków w różne strony, ja sklepy i miasto obchodziłem, znalazłem się nakoniec przed kościołem i klasztorem, który tam był ojców Reformatów.
Wszedłem do kościoła, zastałem wszystko we wszelkim porządku i ochędóztwie, jak zwyczajnie u tych Ojców : udałem się do klasztoru, i postrzegłem idącego kurytarzem zakonnika. Sędziwy był, co i z siwych włosów, i kroku leniwego wydawało się : twarz była rumiana, wzrok wypogodzony, z którego poznać było można wewnętrzne uspokojenie. Pokłonił się mijając mnie, jam go zatrzymał, prosząc aby mnie raczył po klasztorze oprowadzić. Z chęcią to uczynię, rzekł, i szliśmy razem.
Po obojętnych rozmowach, widząc go mimo wiek rzeźwego, a na twarzy wesołość, pytałem, jak dawno w zakonie? Czterdziesty piąty rok, rzekł; pytałem się dalej, jakim sposobem do tak pożądanej, ho czerstwej starości przyszedł? Tym, rzekł, iż od tego czasu jak jestem w zakonie, byłem szczęśliwym, jestem, i spodziewam się przy łasce Bożej, trwać w tym stanie szczęśliwości do śmierci; a gdy ta nastąpi, mam nadzieję w dobroci Bożej, iż mnie lubo niegodnego od oblicza swojego nie odrzuci.
Więc sądzisz WPan, rzekłem, nieszczęśliwymi nas, którzy nie jesteśmy w zakonie? Bynajmniej, odpowiedział : w każdym stanie służyć Panu Bogu, jestto być szczęśliwym. Więcej w jednym stanie, niżeli w drugim może być przeszkód do cnoty; ale też przezwyciężyć takowe przeszkody, i usposobić ku dobremu to, co do złego wiedzie, największym jest doskonałości stopniem.
Wtem postrzegłem X Plebana, do którego z pośpiechem szedł ów zakonnik, i z wielką się uprzejmością i weselem witali. Przystąpiwszy, dowiedziałem się, iż byli bracia. Znać było z ich twarzy czułość, której poczciwe serca doznawają gdy je nie tylko krew, ale szacunek, przyjaźń i cnota kojarzy. Zapatrywali się na siebie z rozrzewnieniem poważni starcy, a oczy ich słodkich łez były pełne. Przez czas niejaki trwało milczenie, X Pleban je przerwał : już blizko roku nie widzieliśmy się, rzekł, z ojcem Teodorem : mnie obowiązki plebańskie trzymają w domu, xiądz brat nie lubi się włóczyć po dworach, a zatem rzadko do naszego przychodzi. Zaprosiwszy na obiad do Państwa Podstolich ojca Teodora, X Pleban wyszedł.
Że jeszcze czas obiedni nie nadchodził, zostałem, a a wracając się do rozpoczętego dyskursu, rzekłem ojcu Teodorowi, iż to, co mi pierwej o szczęśliwości stanu swojego namienił, lubo co do jego osoby zupełną we mnie wiarę znalazło; nie rozumiałem jednak, iżby tak wszyscy jego współtowarzysze myśleli, jako on. Każde zgromadzenie ma swoję słodycz, ma też i goryczy, odpowiedział. Prawdziwie powołany zakonnik umie szacować swój stan, bo go zna bez uprzedzenia. Po wszystkie wieki były zakony celem prześladowania, teraz najbardziej. Byli pobożni, którzy nadto się uwodząc żarliwością dlatego, iż widzieli błąd w zakonniku, brali wstręt ku zakonowi. Byli w starszych ujęci powagą zwierzchności, których zbyt hojnie nadane przywileje urażały. Byli zawistni, tych dobre mienie zgromadzeń obchodziło. Na to wszystko odpowie się potem : nim przyjdziem zaś do szczególnych rzeczy, niech mi się godzi wnijść w najpierwsze źródła zgromadzeń.
Trzeba było wiele czasu, żeby pierwsze towarzystwa ułagodziły dzikość szczególnego życia. Pomału nastawały państwa, z niemi prawodawstwo, stąd rząd, a za rządem bezpieczeństwo szczególne i powszechne, handel, przemysł i nauki. Szło to wszystko niesporym krokiem, przecież doszło mniej lub więcej zamiarów swoich. Powab najmilszy czułym duszom odkrycia coraz nowych rzeczy, słabości zmyślnej ukrytych, dał się dzielnie poznać owym zawołanym mędrcom starożytności. Zakosztowawszy słodyczy takowej, gardzili resztą, a chcąc drugich czynić uczestnikami tego, co największem uszczęśliwieniem sami mniemali, zgromadzili ucznie, otworzyli szkoły. Stąd owe filozoficzne zgromadzenia zwane sektami, zaszczycone niekiedy nazwiskiem mistrzów, wielbione od ludu, czczone od zwierzchności, zawsze zdatne, gdy nie wychodziły ze swych obrębów.
Światło ewanielji rozpędziło grubą ciemność mniemanej doskonałości ludzkiej. Ow zapał ku nabyciu doskonałości, istotnej człowiekowi, wzniósł się ku celowi nierównie wyższemu, bo objawionemu od Boga. Prawdy Ewanielji uczyniły nową epochę świata. Gdy owa mniemana, a od zajadłych i zapamiętałych tylko umysłów zelżona prostota ewanielji, dzielnością swoją i mocą prawodawcy swojego świat podbiła, pierwiastki chrześciaństwa wydały najobfitsze owoce.
Zczasem święta żarliwość stygnąć zaczynała, znalazł się kąkol między dobrem ziarnem. Żniwo Boże szło, ale kąkol rosł. Wzmogły się na widok coraz większego osłabienia cnotliwe dusze, a że wypełniać ściśle to, co prawodawstwo święte nakazało, ciężko było w zgiełku światowego zatrudnienia : ci, którzy ujęci byli świętym zapałem żarliwości, uczynili to dla Boga, co niegdyś owi zawołani starożytności mężowie dla cnoty, a może dla sławy. Znaleźli w prawodawstwie świętem przykazy, znalezli i rady. Ściśle wypełniać pierwsze, było istotnym obowiązkiem : jąć się drugich z równą ścisłością, zdawało się odwdzięczeniem takowem. na jakie się tylko słabość ludzka zdobyć może. Stąd owa odludność w puszczach Tebaidy Pawła, pierwsze zgromadzenia pustelników Antoniego, Pachomiusza, pierwiastki mnichów na wschodzie Bazylego, na zachodzie Benedykta.
Wzbudzała się coraz żarliwość mężów świętych, a ten, który przydaniu namiestnictwa przyrzekł Piotrowi iż gruntownej kościoła opoki mocarstwa piekielne nie wzruszą, dodawał strażników i obrońców dzielnych trzodzie swojej. Sprawdził się na prawodawcy zakonu naszego wyrok ów Boży : « Wybrał słabych, aby mocni upokorzeni zostali. » Zastanawiając się na ścisłem wyroków świętych tłumaczeniu, uczynił to dla umartwienia i pokory, co niegdyś sekta Cyników działała dla okazałości i władzy. Co więc w upokorzonym zakonniku jest cnotą, w dumnym filozofie było zdrożnością i próżnem omamieniem. Godzina obiadowa przeszkodziła dalszej rozmowie : prosiłem więc ojca Teodora, żeby po obiedzie do końca, jak przyobiecał, rzecz doprowadził.
XI. Gdyśmy się po obiedzie wrócili z ojcem Teodorem do klasztoru, przypomniałem mu, na czem mówić przestał, on zaś tak dalej rzecz prowadził. Powszechna to jest wszystkich zgromadzeń, a istotna naturze ludzkiej przywara, iż początki zawsze żywe i dzielne, im zaś dłuższa trwałość, tym większe osłabienie, prowadzące nakoniec do zupełnego skażenia.
Zrządzeniu Bożemu przypisywać to należy, iż coraz nowe powstawały, i krzewiły się zgromadzenia, ażeby pierwiastkowa ich żarliwość wzbudzała w drugich stygnących chwalebną emulacyą. Zyskał w tej mierze kościoł Boży na odparcie kacerzy, żarliwych obrońców : zyskał ku naprawieniu obyczajów, mężów nieposzlakowanych, zyskał ku rozkrzewieniu nauk, uczonych mistrzów. Z tych powodów, nie powinnaby się ku nam i krzewić odraza, raczej wdzięczność i względy. Smutnem a wielce boleśnem poznajemy doświadczeniem, iż staliśmy się celem powszechnej prawie nienawiści. Ton grzecznej maniery nie każe się z nami pospolitować : zgoła, lubo nie prześladowani na życiu, znosimy ciężar równie dotkliwego uciemiężenia, bo na czci, sposobie myślenia i życia.
Zarzucić mi kto może, gdy to mówię, iż powołanie zakonne, zmierzające ku ewanielicznej w najwyższym stopniu doskonałości, sprzeciwia się takowej czułości, sprzeciwia nienależytym jej skutkom. Odpowiadam : nie znosi zakonność wzruszeń przyrodzonych, ani im się sprzeciwia, gdy są ugruntowane na cnocie. Boleć na skrzywdzoną niewinność, ostatnią jest nieszczęśliwych pociechą. A gdy widzimy, iż z fałszywego ku nam, a z nami i ku całemu duchowieństwu uprzedzenia, szkodliwe religji skutki wynikać mogą, boleść nasza tym jest sprawiedliwsza.
Zstąpmy teraz, mówił dalej nieco odpocząwszy ojciec Teodor, do szczególnych zarzutów. Odłączam duchowieństwo wyższe, nie należy szczupłości mojej brać obronę nierównie doskonalej bronić się mogących; jedynie w tem, co mówić będę, zastanowię się nad zarzutami, które nam zakonnikom świeccy czynią. Ostrzegam zawczasu, iż od fanatycznego uprzedzenia daleki jestem : kocham mój stan, ale mnie ta miłość nie zaślepia : widzę przywary, lecz mając wzrok dobry przy łasce Bożej, ani zażywam szkiełka, które przyczynia, ani tego, co zmniejsza. Stawiam się więc w stanie obojętnego świadka tych rzeczy, które z widoku i doświadczenia poznać mogłem.
Najpierwszy zarzut, iż nas zakonników nadto. Trzebaby ten zarzut stosować w szczególności do krajów, gdzie są zakonnicy. Nie przeczę, iż w niektórych zbyt są rozplenione klasztory, ale też w wielu miejscach ledwo się gdzie znajdują. Wczasie fundacyi odrzucać pobożną myśl fundatora, nie zdawało się zwierzchnościom duchownej i świeckiej; na fundamencie ich zezwolenia osiedliśmy fundusze.
Nie zdawało się przedtem, iż nas nadto, bo większa była chęć ku służbie Bożej. Nie zdawało się, iż nas było nadto, bo nie mieli ojcowie nasi tego za utratę, co na chwałę Bożą oddawali. Przezorna nader w rozrządzeniu kościoła zwierzchność, w wielu okolicznościach umiała hamować zbyteczną porywczość w osadzeniu nas. Jeżeli potwierdzała jedne zgromadzenia, znosiła drugie; nie raz odmówiła nastawanie nowych, gdyś zaś je potwierdzać przychodziło, czyniła to po jak najdokładniejszem przyczyn roztrząśnieniu, jeżeli będą użyteczne.
Bogactwa drugi zarzut. Zdają się niezmierne, gdy je liczne zgromadzenie posiada; ale ci, którzy się na nie pożądliwie patrzą, nie chcą uważyć, iż do wyżywienia wiele potrzeba. Utrzymywanie gmachów wspaniałych, ozdoba wewnętrzna kościołów, nieprzewidziane wydatki, przykładanie się nakoniec do publicznych kraju ciężarów, wszystko to położone na sprawiedliwej szali, zmniejsza nierównie kolos, który imaginacya tak ogromnym być pokazuje.
Trzeci zarzut nieużyteczność. Jeżeli mądrość świecka miała ten przywilej, iż nie zdawały się filozofy tylu sekt mniej potrzebną towarzystwa częścią, czemuż w podlejszej zostawać mają wartości, bogomyślny żywot prowadzące osoby? Wyższy ich cel od tego, który wystawiała sobie mądrość mężów zawołanych w starożytności. Nie jest dzika prawdziwa pobożność, lubi ona pokój, ale zawsze gotowa rzucać go, skoro tego potrzebę widzi.
Powołani do służenia dusznego bliźnich, za najszacowniejszy ten sobie poczytamy przywilej, gdy za rozkazem zwierzchności, stawamy się uczestnikami prac pasterzów naszych. Nie są, i nie były tak nieużyteczne zakony, jak o nich pospolicie rozumieją. Te ręce, które podawały wiekom uczone pisma, odkrycia i wynalazki, też same ręce uprawiały ziemię, wycinały puszcze, stanowiły osady, i kiedy dzikość narodów północnych wszystko burzyła, zgromadzenia naówczas duchowne łagodziły tę dzikość, wzmagały kunszta, rozkrzewiały nauki. — Jeźli tojest być nieużytecznym, niech każdy osądzi.
Zastanowił się ojciec Teodor, a jam rzekł : być wdzięcznym za uczynioną przysługę, obowiązek jest każdego człowieka : ale gdy wdzięczność mogłaby czasem za sobą złe skutki prowadzić, rozumiem, iż roztropność każe naówczas miarkować przepisy wdzięczności. Domyślam się, co WPan przez to rozumiesz, rzekł ojciec Teodor. Wdzięczność jest nas utrzymywać, zły skutek wdzięczności utrzymywać niepotrzebnych.
Trzeba tu znowu powtórzyć owe wzmiankowane przezemnie Irzy zarzuty. Jest nas nadto; jeżeli jest tak wprawdzie, nie ubliży to zakonności, iż się osób i miejsc liczba zmniejszy, byleby miejsca miały swoję właściwą potrzebę, a osoby wzgląd. Ludzkość Chrześciańska szczupłości potrzeb naszych dogodzi; niech tylko rządcy nie odbierają poddanym sposobności do dobrze czynienia, nam głód nie dokuczy.
Jeżeli inne zakony mają z łask dobrodziejów, przez dobre mienie, cokolwiek więcej nad ścisłą potrzebę; użyczą chętnie choć małych ułomków swoich, byleby te nieszły, zamiast użyteczności powszechnej, na zarobek prywatny. Chleb to ubogich jest, na zbytki obracać go nie należy : chleb łaknących jest, nie powinien tuczyć tych, którzy się narodu kradzieżą pasą : chleb jest poświęcony cnocie, niech się nim występek nie wzmaga. Cząstką jesteśmy z krwi tej ojczyzny, na której łonie żyjem; uczniami jesteśmy tych mistrzów którzy czcili święte obywatelstwo : poniesiemy sami to, co żarliwość od ust naszych łaknących odejmie, bylebyśmy przeświadczonymi byli, iż łaknieniem naszem dobrowolnem nasycimy prawdziwie łaknących.
Nie jesteśmy użyteczni: dajmy to, iż tak jest, któż nieużyteczności naszej przyczyną? Niech bez względu na powierzchowność, mamy szacunek, gdyśmy na niego zasłużyli, staniemy się naówczas coraz bardziej godniejszymi szacunku; niech wzgarda niesłuszna a uciążliwa nie gnębi nas, wzbije się młodzież nasza w lot dawnych poprzedników swoich, a natenczas znajdzie w zakonach kraj oświecicielów, i pozna, jak niesprawiedliwie sądził nieużytecznymi tych, których sam takimi uczynił.
Czując się być nieco poruszonym, ojciec Teodor odmienił ton mówienia, rzekł: Wybaczysz WPan staruszkowi, jeśliś usłyszał zbyteczną może czułość w wyrazach moich. Nie za sobą mówiłem, solum mihi superest sepulchrum : ztemwszyskiem, gdyby się głos mój tam mógł wznieść, gdzie rzadko wyrazy prawdy dochodzą, wzniósłbym go w dwójnasób, i lubobym może był osądzony za natręta, zniósłbym ochotnie tę przyganę dla dobra, nie tak mojego, nie tak zakonu, jako kościoła Bożego, i miłej ojczyzny.
Nadszedł zatem X Pleban : pożegnawszy więc ojca Teodora, szedłem do mieszkania Pana Podstolego, który się z niektórymi sąsiadami wraz z Panem Łowczym zabawiał.
XII. Wyjechaliśmy nazajutrz rano, i gdy się zaczęły rozmowy, dał do nich wstęp jarmark, dla któregośmy byli umyślnie do miasta zjechali.
Ustanowienie zjazdów takowych, rzekł Pan Podstoli, najodleglejszej starożytności zasięga. Zrazu potrzeba, dalej zbytki wzniosły i rozkrzewiły handel. Miejsca na zamiany z pierwiastków wyznaczone, zczasem stały się miastami. W nich obywatele uczynili z handlu rzemiosło, kupiectwo wzięło zatem kurs regularny. Zamiany, czyli owoców ziemi, czyli rękodzieł, wzmagały się razem z dobrem mieniem, a przeto ze zbytkiem. Co niegdyś okolice tylko z pól do miast znosiły żywność, a z miast na zamian za żywność odnosiły to, co ich potrzebom służyło; w dalszym czasie kraj krajowi tego, co mu nad potrzebę schodziło, dodawać począł, a wzajem brał na czem mu brakło. Pieniądze mając sobie nadany szacunek przez zwierzchność, ułatwiły zamiany towarów, a przeto rozszerzał się i gruntował handel między narodami. Żeglarski kunszt do najodleglejszych krain chciwość zysku doprowadził. Zyskowne zawsze były zamiany i przedającym i kupującym, gdzie jednak większy był przemysł, tam obfitsza korzyść.
Kraj polski żyżnością swoją był względem Europy, co niegdyś Sycylia i Egipt za czasów Rzymskich względem Włoch. Zwano te kraje szpichlerzami Rzymu, podobnież się i Polska co do innych narodów osobliwie dawniej zwać mogła. Uszczerbkiem teraz zysków naszych jest wydoskonalenie gdzieindziej rolnictwa. Dodajemy państwom zboża, ale go nie potrzebują tak wiele, jak przedtem. Wojny, nieurodzaje, im są szkodą, nam zyskiem. Wieleby mówić można o sposobach, jak nasz handel wzmódz i rozprzestrzenić. Najistotniejsze nasze w tej mierze zabiegi powinny być, abyśmy się starali, ile możności, znachodzić to u siebie, po co się teraz do drugich udawać musimy. Żeby do tego dojść, trzeba się zbytków, które nas niszczą, strzedz, a rozpleniać rzemiosła i kunszta, które właściwym potrzebom obywatelów dogodzić mogą.
Byliśmy na jarmarku, mówił dalej Pan Podstoli, na zjeździe przedawających i kupujących, upoważnionym wyrokiem zwierzchności, nadanym dla pożytku okolicy, a razem, ponieważ miasteczko dziedziczne, a jarmarki intratę zwiększają, dla nagrody dziedzica, któremu się przywilej jarmarczny dostał.
Chwalebna rzecz jest nagradzać zasługi. Wierzyć należy, iż ów pierwszy, który go w miasteczku swojem zyskał, godzien był nagrodzenia. Ale zwierzchność, która jarmark czyni nagrodą, powinna ściśle wejrzeć w okoliczności, ażeby się nie stało to w inszych nadaniach, co w tem. Zyskał dziedzic miasteczka tego, z którego wyjeżdżamy, przywilej na jarmark, ale to nadanie szkodliwem się stało miasteczku przyległemu : bo w jedenże czas, i w jednem i w drugiem przypadają jarmarki, a przeto jedno zyska, drugie traci. Pobliższego miasta jarmarki dawniejszem nadaniem ustanowione, dla równych, a może i większych zasług dziedzica, w zdrobniałych potomkach nie mają wsparcia, nie ma ją sposobu zachęcenia kupców takiego, jaki ma w ręku później uprzywilejowany, możny, a zatem dzielny na zniszczenie sąsiadów swoich. Przyjdzie czas, gdzie zwyczajnem losu igrzyskiem przyćmi się owa zbyt błyszcząca Jaśnie Oświeconość, lub Jaśnie Wielmożność, zwróci się może kolej, i odda z lichwą za swoje ten, który teraz dla przemocy krzywdę ponosi.
Nie jestem zbyt starym, dodał Pan Podstoli, jużem się jednak wielu takowym scenom przypatrzył. Widok takowy lubo wznawia politowanie, zmniejsza go ta uwaga, iż w narodzie wolnym upadek możnych utwierdzeniem jest równości obywatelskiej : ta równość czcza natenczas i pozorna tylko jest, gdy zbyt dzielni i możni, niby współbracia, tytułem pobratymstwa omamiają i łudzą równych prawda stanem, ale podłych użyciem stanu sług i jurgieltników swoich.
XIII. Wpośród tych rozmów postrzegłem na boku opodal gmach okazały : gdym pytał Pana Podstolego, kto w nim mieszkał, odpowiedział, iż to był dóm znacznego pana, ale gospodarz czuje i nad miarę, iż jest dostatnim, i wspaniale mieszka.
Jakież, pytałem się, znaki i dowody tej czułości? Oto, rzekł, iż nadto wielkiego uczczenia od innych wyciąga, a rozumiejąc, iż podług intraty uwielbienie iść powinno, na tyle się stopni od uboższych wywyższa, wiele razy ich w intracie przechodzi. Gdyby tym sposobem postępować sobie każdemu należało, trzebaby się dziesięć tysięcznej intraty szlachcicowi, dziesięć lub dwadzieścia razy odkłonić, panu stu albo dwuchkroć stu tysiącznemu. Niech się, jeżeli chcą, kłaniają drudzy, ja tego na sobie przewieść nie mogę, żebym czcił dary fortuny. W ręku prawych szacowne są, bo udział ich należyty, ale w dzierżeniu występnych jadowitą trucizną.
Minąłem ten dóm, i mijam go zawsze, ponieważ w nim duma przebywa, równość szlachecka miejsca tam niema, a jakoweś przywoźne maxymy nie zgadzają się ze wspaniałym sposobem myślenia wolnego narodu obywatela. Pan ten wielki, gustowny, wspaniale mieszkający, sposobem przyjęcia w dóm dumnym i odrażającym, wszystkie sąsiedztwo od siebie odstręczył; sam więc musi używać wspaniałości swojej, póki go jaki Margrabia z Paryża, albo Baron z Niemiec nie odwiedzi.
Niegdyś, mówił dalej Pan Podstoli, znaczniejsi obywatele w ojczyźnie naszej, wywyższeni nad innych tak, jak w wolnym narodzie wywyższonym się być godzi, tojest, zasłużonemi destojeństwy, i dobrem mieniem, trzymali dwory licznością okazałe. Nie dla tego to oni czynili, iżby przeto dumie własnej dogodzić chcieli, ale żeby i wewnętrznem domów utrzymywaniem, czynili ojczyznie przysługę. Brali więc do boku swojego młodzież szlachecką : ta nie szła na jurgielt i podłe usługi, ale się udawała na ćwiczenie w doskonałości i dobrych obyczajach. Garnęła się przystojna i zacna młodzież do starszych dla tego, aby zblizka przypatrywała się ich cnotom, z przykładów korzystała, a przysłuchiwając się rozmowom uczonym, poważnym, nabierała zawczasu ducha do usługi krajowej i spraw publicznych. Jak więc dawni owi Grekowie sławni mądrością i dziełmi, mieli w dozorze młodzież, którą wiedli ku dobremu; jak w Rzymie owe Scypiony, Emiliusze, sposobili wychodzących na świat obywalelów do usług Rzplitej; tak u nas domy pańskie szkołami były obyczajności i miłości ojczyzny.
Z rozrzewnieniem nie raz mi czytać przyszło owę xięgę Dworzanina Polskiego napisaną przez Górnickiego. Na pierwszym wstępie jest w niej opisanie dworu Samuela Maciejowskiego, Biskupa Krakowskiego, i kanclerza. Nie wstydzili się Wrapowscy, Przerębscy, Kostkowie mieścić się przy boku jego; ani się on wynosił z tak zacnej młodzieży : ale biorąc na siebie postać ojca, nauczyciela, na wzór czujnego ogrodnika pielęgnował te młode latorośle, z których w czasie obfite i bujne miały wzrastać owoce.
Lubo niegdyś dwory panów bywały okazałe i liczne; nie czytamy jednak, aniśmy zasłyszeli, aby przeto wpadli w marnotrawstwo. Teraz nie ma gdzie się udać szlachecka młodzież : obywatele możniejsi samotnie żyją, a ztemwszystkiem zbiory przodków idą w rozsypkę, w jurysdykcyach pełno dekretów potioritatis, zgoła rzadki dom w Polszcze, któryby się przy dawnym majątku utrzymał.
Skąd to pochodzi? Oto stąd, dawni umieli czynić różnicę między zbytkiem a zbytkiem. Był on niejakim sposobem, gdy liczne dwory trzymali, ale chociaż mieli więcej ludzi koło siebie, niżeli do usług potrzeba im było, wydatek nie przechodził intraty. Co więc mieli na mniej potrzebne dziwactwa koszt łożyć, woleli go obrócić na ćwiczenie młodzieży, zapomożenie uboższych, usługę publiczną. Zgraja, która je otaczała, oprócz wyżywienia które w naszym kraju lanie, nie potrzebowała, lub mało wyciągała innych wydatków.
Jeden teraźniejszy lokaj lub kamerdyner więcej kosztuje, niż przedtem dwóch dworzan albo pokojowych; a przecież uczciwiej i pożyteczniej było dać przytulenie krwi zacnej a podupadłej, niż napełniać dwór, jak teraz, motłochom dla pozornej okazałości. Garnęła się młódź szlachetna do dworów, nie dla jurgieltu, bo mały był, albo go i nie było, ale dla poloru, a w dalszym czasie dla promocyi i wsparcia. Nie nowinato była razem w senacie zasiadać promowowanemu z promowującym. Dawca dobrodziejstwa niepodnosił się w pychę : ten, który dobrodziejstwo uznał, nie wstydził się być wdzięcznym. Owszem te wzajemne szczęścia przemiany, kojarzyły uprzejmość obywatelską, i trafiało się nie raz, iż oddał stokrotnie następcom ten, który pierwiastki szczęścia z domu przodków ich powziął.
Miewali panowie w Polszcze swoich żołnierzy, i z pierwszego wejrzenia zdawało się to być nieprzyzwoitością. Nie przeczę ja temu, iż trzymać żołnierzy przywilej jedynie właściwy zwierzchności krajowej : iż nadworni żołnierze wycieńczali intraty obywatelów; iż okazałość takowa sprzeciwiała się równości, iż nakoniec powzięta stąd przemoc, czynić mogła obywatelów niebezpiecznych, spokojności wewnętrznej szkodliwych, uboższym ciężkich, równym przykrych. Ale też z drugiej strony raczmy wejrzeć, z jakiej się pobudki ta rzecz wszczęła, i jakie jej były skutki.
W pierwiastkach narodu naszego, pod dziedzicznymi królami sposób utrzymywania publicznego bezpieczeństwa, obrony od napaści sąsiedzkiej, ten był, iż na wsparcie publicznej rzeczy, za pierwszem zwierzchności obwieszczeniem, każdy obywatel sposobny do noszenia broni wychodził z domu, i ta czerń raczej, niżeli wojsko, szła bez żadnego porządku tam, gdzie ją przewodnictwo wyższe wiodło. Stąd pospolite ruszenia w dalszych czasiech, z niejakim lubo zawsze niedostarczającym porządkiem.
Nastąpiły zatem wojska regularne, zawsze trwałe, ustawami szczególnemi obostrzone, ćwiczone w kunszcie swoim pod czułemi wodzami, czylito ci dożywotni byli, lub docześni. Kraj nasz był obszerny, sąsiedzi byli mocni i niespokojni; trzeba więc było mieć ustawiczną czujności straż granic. Że zaś, ile w wolnym narodzie, podatki były lekkie, a na nowe z ciężkością obywatele przyzwalali, a gdy i zezwolili, nader opieszale ich wybieranie szło, a tymczasem potrzeba obrony nagliła; możniejsi obywatele nie tylko sami przez się, ale i z pocztami, czyli to służebników, czyli umyślnie na ten koniec uzbrojonych żołnierzy śpieszyli na obronę krajową, i poddawali siebie i lud swój pod władzę hetmanów.
Doznała częstokroć użyteczności takowych hufców ojczyzna, zachęcała więc obywatelów do podobnych czynów, i pochwałą i nagrodą. Chcąc ci dobrzy obywatele zawsze do obrony publicznej być gotowymi, zaczęli trwale nadwornych żołnierzy trzymać. Niektórzy, jakoto ów wielki Jan Zamojski i Janusz Xżę Ostrogski, ustanawiając ordynacye, razem przy nich uczynili fundusz trwały na pewne roty żołnierskie do usług publicznych. Niektórzy twierdze w dobrach własnych założyli, zamki działami opatrzyli.
W tych wszystkich zaś czynnościach nie inszy mieli cel nad ten, iżby majątku swojego użytek, nie na przepych i zbytek próżny, ale na usługę miłej ojczyzny obracali. Wiedzieli oni dobrze i czuli, iż od szczęśliwości publicznej dobro szczególne każdego obywatela zawisło. Hojnie się więc przykładali do tego wszystkiego, co być uznawali z pożytkiem krajowym. Były w tem może niekiedy i zdrożności, ale gdzież takie ustawy lub dzieła, gdzieby się złe nie zakradło? Co więc mogło być zdrożne w ojcach naszych, strzeżmy się tego : ale też umiejmy ich naśladować w dobrych przykładach, które nam po sobie zostawili.
I. W dni kilka po przyjeździe, widząc, iż Jmć Pani Podstolina z kilką wiejskiemi niewiastami rozmawiała, wzięła mnie ciekawość pytać się jednego z domowych, czego te niewiasty potrzebowały. Oto, rzekł, przyszły po lekarstwo, a Jejmość wypytuje się o chorobie, nim sama chorych odwiedzi.
Gdyśmy się zeszli z Panem Podstolim, dałem mu poznać bojaźń, którą miałem w tej mierze, ażeby takowe lekarstwa czasem, zamiast poleczenia bardziej nie zaszkodziły. Masz WPan i wielce sprawiedliwą przyczynę troskliwości, i bojaźni, rzekł Pan Podstoli, ale ta względem żony mojej miejsca mieć nie może. Między pospólstwem trafiają się choroby, są bowiem ludźmi tak, jako i my : że jednak mniej zbytków od nas znają, choroby ich rzadsze, i mniej od naszych niebezpieczne; idzie zatem, iż uzdrowienie łatwiejsze, i lekarstw prostych zażywać im potrzeba. Te, ile temperamentom niezbyt nadwerężonym, skutki i prędkie i pożądane przynoszą, a przy wczasie i wstrzemięźliwości więcej działa natura, niż kunszt. Poddani nasi, oprócz tego, iż są najistotniejszą gospodarstwa cząstką, ludzkość sama za nimi mówi, religia wspomagać bliźniego każe, a słodycz dobrze czynienia sama przez się, i pobudką jest i nagrodą.
Dość jest przykry sam z siebie stan poddanych, żebyśmy nie mieli się starać o to, aby go, ile możności, słodzić wszelkiemi sposobami. Najdzielniejszy z tych sposobów oszczędzać w pracy, iżby uszczerbku w zdrowiu nie przyniosła; gdy zaś mimo oszczędzanie nasze, insze, czyli to zwierzchne, czyli wewnętrzne przyczyny wprawią w chorobę, należy wspierać siły osłabione, i do pierwszej czerstwości przywracać. Staramy się z żoną moją tak czynić, i Pan Bóg bardziej może naszej dobrej woli, niż skuteczności lekarstw błogosławi.
Dobra czasem intencya złe skutki przynosi, mówił dalej Pan Podstoli : chcąc chorego uzdrowić częstokroć niewczesnym ratunkiem powiększa się choroba. Przykłady tego w okolicach naszych częste, tym hardziej, ile że w blizkości ani cyrulika, ani doktora dobrego nie mamy.
Oddałem jednego z poddanych na naukę do bardzo doskonałego cyrulika, był przy nim lat kilka, i gdy wrócił, dał poznać, iż czasu nadaremnie nie strawił. Że jednak spuszczać się na niego zupełnie w leczeniu chorych nie możemy, żona moja ma domową apteczkę, nie tylko jakeś WPan widział od wódek i przysmaczków, ale i co do lekarstw. Sprowadziliśmy niektóre xięgi, które o leczeniu chorób piszą. Że w sobie, ile pisane dla wieśniaków, pospolicie proste i łatwe sposoby leczenia zawierają, chwyciliśmy się ich tym bardziej, ile że się wszystko skutecznem doświadczeniem, i na poddanych i na czeladzi, sprawdziło.
Lekarski kunszt, według zdania mojego, nie tak bardzo trudny, jak się być zdaje. Uczynili go podobno umyślnie takim lekarze, aby tym większy osobom swoim szacunek sprawili, a zatem i korzyść. Przyrodzenie w działaniach swoich prostym idzie torem : ten dobrze uważany nauczyć nas powinien, czego używać, czego się strzedz. Wstrzemięźliwość najlepszą do zdrowia prezerwatywą; kto przeciw niej wykracza, później lub prędzej, zawsze szkodować musi.
Narzekamy na teraźniejsze wieki, iż ludzie są w nich słabsi, niżeli przedtem byli, a zatem krócej żyją. Wiek nic nie winien, świat się me zestarzał, my naszym niedołężnościom dajemy przyczyny, my sami sobie krócimy życie. Żarłoczność, pijaństwo, rozpusta, niewczas, trawią siły tym bardziej w tym wieku, im prędzej młodzież nasza na wolność, a przeto na nasycenie żądz wychodzi. Dawniej panna w lat dwadzieścia kilka idąca za mąż, w samej właśnie porze do stanu małżeńskiego szła : teraz częstokroć i w czternastym roku matką : nie trzeba się więc dziwować, iż zbyt wczesne owoce do właściwej pory nie dochodzą. To, co się dzieje z córkami, dzieje się i z synami; widzimy też trzydziestoletnich starców, a gdy ci ostatki zgrzybiałego przed czasem wieku w małżeństwie prowadzą, czegóż się spodziewać nad niepłodność, lub płód nikczemny i niedługowieczny?
Z tych i innych podobnych rozmów nieznacznie przyszedł dyskurs o sposobach, jakiemi zdrowie zachować, ażeby poratowania lekarskiego nie potrzebowało. Namieniłem już, rzekł Pan Podstoli, iż wstrzemięźliwość najlepszym jest sposobem : im się bardziej od niej oddalamy, tym większy szwank zdrowie cierpi. W pospolitem używaniu wstrzemięźliwość znaczy zachowanie miary właściwej w każdej rzeczy. Tak zbytki widoczne, jako i te, które wewnątrz nas są, a o zmysły się obijają, równie zdrowiu szkodliwe. Żal zbyteczny częstokroć zabija, radość niekiedy równie szkodzi, gniew gwałtownie wzrusza, zazdrość wewnątrz ssie; zgoła ile żądz mięszających umysł, tyle przyczyn słabiących zdrowie.
Namieniłem już o zewnętrznych zbytkach, jakie są pijaństwo, żarłoczność, rozpusta, niewczas. Uwaga zawczasu ostrzega, jak się gwałtownym wzruszeniom opierać. Pełne maxym obyczajności mędrców są xięgi, a co największe rozumu wysilenie przenosi, święte religji obowiązki, nie tylko wzruszeniom nieprawym, ale przyczynom wzruszeń takowych zapobiegają, i kładą metę. Tych świętych przepisów chwycić się jak najusilniej potrzeba, nie z tą podłą myślą, abyśmy przeto zdrowie zachowali; ale cel wyższy uszczęśliwiając umysł, przyda w dodatek i czerstwość zdrowia. Spokojność więc wewnętrzna, która z dobrego sumienia pochodzi, ta żądz porywczość uśmierza, radość wznieca, wzruszenia tłumi, zgoła czyni człowieka szczęśliwym ze wszelkich miar. Mens sana in corpore sano, według dawnej powieści, to grunt człowieka; a o zdrowiu dobrze nasz Kochanowski powiedział :
Szlachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie :
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.
Tam człowiek prawie,
Widzi na jawie,
I sam to powie,
Że nic nad zdrowie
Ani lepszego,
Ani droższego.
Bo dobre mienie,
Perły, kamienie,
Także wiek młody,
I dar urody,
Miejsca wysokie,
Władze szerokie,
Dobre są, ale
Gdy zdrowie wcale :
Gdzie nie masz siły.
I świat nie miły.
Cały rodzaj ludzki pisze się w tej mierze z Kochanowskim: więc i ja, rzekł Pan Podstoli, tak kończę żądania moje, jak i on wiersz ten o zdrowiu :
Klejnocie drogi,
Mój dóm ubogi,
Oddany tobie,
Ulubuj sobie.
II. Ciągnąc dalej rozmowę, opowiedziałem Panu Podstolemu niektóre uszczerbki na zdrowiu, które mi częstokroć i przykrość, i bojaźń przynoszą. Rozśmiał się mówiąc : dziękuję wielce WPanu, iżeś mnie doktorstwem uczcił. Gdy pacyent defekta opowiada, lekarz powinien dać na to uczoną rezolucyą; na tę, iż się wedle reguł zdobyć nie mogę, powiem to, co wiem z uwagi i doświadczenia. Człowiek, codo powierzchowności zmyślnej, zwierze jest dość mdłe. Nie zapędzajmy się stąd w niewczesne narzekanie : tak się podobało Stwórcy, więc tak być należało, i tak nam najlepiej. Za niedołężnoscią sił naszych idą defekta, kalectwo, choroby, niektóre z przypadków, wiele z rodziców, najwięcej zaś z naszej przyczyny.
Uzbrajać się więc zawczasu trzeba, i zapomagać w cierpliwość : choćbyśmy albowiem najżywszą czerstwość mieli, starość jest chorobą, która nas strawi. Po tej przemowie na zagadnienie WPana tak odpowiadam : iż z opisu słabości jego wnoszę, żeś zdrów. Chciałem przerwać mowę, ale mnie prosił o cierpliwość, i tak dalej rzecz prowadził. Kiedy przyczyny chorób istotne, choroby z nich idące prawdziwe, ale nazwać chorobą nie można tego, co nam się tak zdaje, a w rzeczy nie jest. Chorować przez imaginacyą, nie jest. podział prostego gminu rodzaj ten dziwactwa uszlachcony jest pacyentami, albo rozumnymi, albo wysokiego stanu. Choć więc kogo hipokondrykiem nazwać przyjdzie, urażać się, o to nie powinien, bo jest w cechu dystyngwowanym.
Jakie są skutki tej choroby mniemanej, i jakie przyczyny, opowiem; zawczasu jednak ostrzegam, iż mówiąc o przyczynach w fizyczne nie wchodzę, ani mi w nie wchodzić należy. Nie mam wiadomości lekarskiego kunsztu, a choćbym i miał jakiekolwiek, nie sądzę je być tak gruntownemi, iżbym się na nich zasadzać miał.
Przyczyny więc hipokondryi moralne pochodzą z dwóch źródeł przeciwnych sobie, z ustawicznego próżnowania, lub z ustawicznej pracy. Do pierwszego rodzaju należą damy, lub zniewieściali mężczyzni. Stan próżnowania wprawia w nudności, z nudności w niedołężność, z tej w prawdziwą chorobę. Rozpieszczone zbytkami osoby czułość muszą mieć większą nad innych, a stąd co się drugiemu zdawać będzie fraszką, innym rzeczą trwożącą i straszną : mierna boleść ledwo trwałego człowieka obrazi, rozpieszczonemu nieznośna. Stąd wyrazy ich zawsze są z przysadą, tak dalece, iż gdyby im wierzyć można, wszystko, cokolwiek się im trafia, niewczesne i straszliwe. Stąd najmniejszych wzruszeń trwożliwe tłumaczenia, przywidzenia tego, czego nie masz, powiększenia tego, co jest : zgoła z fraszki rzecz okropna. Trwożliwość i pomieszanie, same przez się osłabić mogą; cóż dopiero, gdy jest nieco prawdziwego osłabienia? Przez zbyt rozżarzoną imaginacyą rzecz potoczna staje się nadzwyczajną, a powiększając mniemane niebezpieczeństwo, ku prawdziwemu nakoniec wiedzie.
Drugi rodzaj podległych hipokondryi, zbytecznie pracujący. Nie cito są, którzy ręczne roboty czynią, i owszem pospólstwo tej choroby nie zna ale tu prace brać trzeba z natężenia myśli zbytecznego, co się u ludzi uczonych, lub zbyt zatrudnionych interesami częstokroć trafia. Głową, jak mówi się pospolicie, pracują takowi, i wysilenia myśli przywodzą ich do tego stanu.
Jak więc w gnuśnych zbyteczna z jednej strony czułość, z drugiej nudność przyczyną choroby; tak w pracowitych aprehensya z przewidzenia złych skutków takąż samą chorobę sprawia. Pierwsi mało, albo nic nie myśląc, zbytecznie czują, drudzy nadto myśląc podpadają dziwactwu.
Przyzwyczajeni do roztrząsania głębokiego rzeczy, toż samo roztrząsanie gdy ku sobie obrócą, więcej widzą, niż jest w istocie: trwożliwość powiększa mniemane niebezpieczeństwo, a coraz się dalej zaciekając, odkrywa widoki fatalne i okropne. Być własnym lekarzem dobrze jest, ale to się tylko rozumieć ma o uważaniu tego, co nam szkodzi, aby się ustrzedz : ale chcieć się samemu leczyć, rzecz niebezpieczna zbyt trwożliwym. Według bowiem imaginacyi swojej rozżarzonej, mniemając rzecz większą, niżli jest, lekarstw właściwych temu mniemaniu zażywać będą, a zatem przesadzą miarę, i lekarstwo stanie się trucizną.
Rzadki jest takowy człowiek, któryby się co do zdrowia ściśle examinując, nie znalazł nakoniec, iż mu czegoś nie dostaje. Nie dzieje się to dla tego, iżby w rzeczy samej chorował, ale to jest dzieło imaginacyi żywej. Wystrzegać się więc trzeba zbytecznego w tej mierze nad sobą zastanowienia. Usilność myśli rozrywkami uczciwemi zmniejszać, skrzętność porzucić, roztropnych lekarzów zdaniom wierzyć, a nie trzymać o sobie, iż gdyśmy w jednej nauce biegli, taż biegłość do wszystkich się nauk i kunsztów ściąga.
Jest jeszcze i pierwszym, i drugim już wspomnionym powszechna przyczyna do hipokondrycznej choroby, a ta jest, bojaźń śmierci. Ktokolwiek mówi, iż się śmierci nie lęka, kłamie. Wzruszenie trwożliwe na widok skończenia każdemu stworzeniu żyjącemu i poznawającemu właściwe : i lubo nie tylko religia, ale i sam rozum, byleby nieuprzedzony, utwierdza nas przeciwko bojaźni zupełnego zniszczenia; przecież odraza od śmierci, trwa wewnątrz nas.
Ci, którzy fałszywą filozofią wsparci, trwogę śmierci między przywarami gminu kładą, sami są gminem, i na tem ich odwaga zawisła, iż lepiej od innych umieją kryć bojaźń swoję. Nie wykorzeniać więc tę bojaźń, ale ją zmniejszać, tojest w przystojnych granicach trzymać należy : a tak i co do umysłu utrzymywać nas będzie w trwodze pożytecznej, gdy nam dalsze po sobie idące skutki na pamięć przywiedzie i co do zdrowia nie nadto okropnością swoją strasząc, oszczędzi gwałtowne wzruszenia, i zbyteczną o zachowanie życia troskliwość; zgoła w tym nas postawi stanie, który jeden z dawnych rymotworców najpożądańszym człowieka osądził losem : Summum nec metuas diem, nec optes.
III. Przyjechał do Pana Podstolego jeden z sąsiadów któregom był jeszcze nie widział. Człowiek podeszły, rzezki; jednak z ubioru gustownego, i ze sposobu obcowania znać było, że dworak. Dawnyto był Pana Podstolego przyjaciel : stąd źródło obfite rozmowy o różnych, które się im wspólnie zdarzały, okolicznościach i przypadkach, a osobliwie w młodości; nad czem się sędziwi ludzie za zwyczaj najmilej lubią zastanawiać. Gość nasz w powieściach swoich najczęściej wspominał nieboszczyka pana, u którego dworu był marszałkiem.
Poznawszy się z nim, w kilka dni po jego przyjeździe, gdyśmy byli sami, prosiłem go, żeby mi raczył opowiedzieć, jaki był sposób rozrządzenia domu pana tego, u którego przebywał. Tak więc mówić począł : Pan mój, byłto jeden z tych panów, którzy prawdziwie godni być panami. Włości miał i liczne i obszerne : łaska królów nadała mu królewszczyzny, i stopień wysoki, a on umiał i powagę stanu swojego utrzymać, i dochodów na dobre użyć. Gdym do niego przyszedł, a jużem był u innych panów pierw ej służył, na pierwszym wstępie, rzekł do mnie, iż wiedział dobrze, jakem się gdzieindziej sprawiał, i dla tego mnie z chęcią przy boku swoim mieści. Uczynił mnie więc marszałkiem.
Pensye u naszego dworu nie były znaczne, ale zapłata punktualna, odzież dobra, każdy zaś był o tem pewen, iż byleby dobrze służył, na całe życie, uczciwe według stanu swojego opatrzenie zyska. Trzymał pan w postępowaniu z nami miarę, między zbyt dumną reprezentacyą i poufałością nienależytą. Uniżał się niekiedy do obcowania z najniższym, ale gdy tego było potrzeba, umiał on dać uczuć i najpierwszym, iż był panem. Każdy z nas miał przepisane swoje obowiązki, ale te ściągały się do zwyczajnych okoliczności, nie zaś które się przypadkiem zdarzyć mogły. Wypełniający wiernie to, co mu było zlecono, z twarzy pańskiej mógł wyczytać swoję aprobacyą : wykraczający zrazu przestrzeżony, potem naganiony, niepoprawujący się dalej, tracił służbę bez powrotu.
Pełen czułych względów pan, niekiedy zdawał się nie postrzegać drobniejszych przywar : upokorzenie wykraczającego miękczyło go, nigdy zaś do okrutnych kar i pastwienia się, jakem się tego gdzieindziej i nadto napatrzył, nie przystępowano u niego. Często mawiał, iż chce być usłużonym z dobrego serca, i to nie raz powtarzał, iż kogo bojaźń tylko kary wzrusza, ten dobrego pana nie godzien. Jakoż zyskał to obficie, czego pragnął, im łaskawszy był, tym bardziej był kochanym, tak zaś dobrze usłużonym, iż wielekroć sam z zadziwieniem postrzegał, jak go uprzedzano nawet w tem, co rozkazać miał.
Odprawa największą była karą u naszego dworu, ale rzadko się ten przykład nadarzał. Stąd poszło, iż ów dobry pan zestarzał się z domownikami swoimi, a ci patrząc się na niego, jakby lat swoich nie czuli, większą pokazywali rzezkość w usłużeniu jemu, niż nowo przybyli. Punkt honoru zakładali sobie w tem, ażeby świeżo przybyli, nie przewyższali ich w czujności; ci wzajemnie starali się o to, iżby od dawniejszych nie byli przewyższeni; a z tej wzajemnej troskliwości, wypływał skutek usługi pilnej i zdatnej. Nie miał zwyczaju nieboszczyk pan patrzyć obojętnem okiem na usilność sług swoich : każda przysługa ściągała względy, i choć ustnie częstokroć ukontentowania swojego nie wyrażał, spojrzenie jego uprzejme dawało uczuć każdemu, iż była baczność na dobrą usługę.
Pewen był każdy, iż albo na wyższy i zyskowniejszy stopień posuniony będzie, albo choć się i w tym samym zostanie, pożytki się jego zwiększą : gdy zaś choroba lub kalectwo uczyniło którego niezdatnym, natychmiast obmyśliwano mu taki stan, w którymby mógł przyzwoite sytuacyi swojej usługi czynić; albo gdy do żadnych sposobnym nie był, opatrywano go na resztę życia tak, iżby żadnej przykrości nie uczuł. Do wdów i pozostałych dzieci po śmierci każdego z czeladzi rozciągała się ludzkość nieboszczyka pana. Dawano wdowom połowę tego, co mężowie brali, dzieci zaś zczasem według każdego ochoty i sposobności, uczyły się kunsztów i rzemiosł, lub też do szkół oddawane bywały.
Że mi był wspomniał Pan Skarbnik, iż każdemu z dworu dawana była na piśmie instrukcya, jak się sprawować miał, prosiłem go, ażeby mi, jeśli je miał, użyczyć raczył. Obiecał to uczynić, i wkrótce po odjeździe jego, odebrałem je : niektóre z nich tu kładę, a te są Kommissarza, Marszałka, Plenipotenta i Pokojowych.
« Zawiadowanie powszechnem gospodarstwem, a
« zatem pilna baczność na niższych urzędników do go-
« spodarstwa użytych, istotnym jest obowiązkiem kom-
« missarza.
« Od dobrego mienia poddanych, całość fortun
« zawisła : tak więc intratę utrzymywać i pomnażać
« należy, iżby dziedzic z krzywdy poddanych nie ko-
« rzystał, a ci w panu swoim wsparcie, zasilenie i obronę
« znaleźli. Pierwszy więc obowiązek tego, który pana
« zastępuje, przykładać się do uszczęśliwiona podda-
« nych; a jeśli po nim następujący jest przymnażać
« intraty, tak jej przymnażać ma, iżby na tem poddani
« nie szkodowali.
« Dóbr w arendę nie puszczam, bo poddanych
« moich kocham : wiem zaś iż potrzeba nadto szczęśli-
« wego przypadku, iżby arendarz tę miał ludzkość
« względem poddaństwa, którą pan ich własny mieć po-
« winien. Spuszczać się na takowe rzadkie przypadki
« roztropność nie każe : na to więc namiestników cho-
« wam, aby mnie zastępowali w tem, czego i dla rozle-
« głości dóbr, i dla obowiązku stanu mojego, czynić
« sam przez się nie mogę.
« Corocznie majętności wszystkie objeżdżać ma Pan
« Kommissarz, a nie spuszczając się na opowiedze-
« nia Ekonomów, Podstarościch, sam przez się wej-
« rzeć ma we wszystko, najmniejszej części nie opu-
« szczając.
« Gdzie zjedzie do majętności, najpierwej o to wyba-
« dywać się ma, czyli poddani nie są uciśnieni przez
« urzędników. Odda ścisły rachunek Panu Bogu, gdy
« przed panem krzywdę najostatniejszego z kmiotków
« utai : na niego albowiem spuściłem pieczołowitość,
« którą o każdym z nich mieć powinienem.
« Nie ma mieć z sobą więcej ekwipażu nad kolaskę i
« wózek, w kolasce cztery, w wózku koni dwa. Obroki
« gotowemi pieniędzmi płacić będzie, na to albowiem
« ma wyznaczony coroczny dochód przy swojej zapłacie.
« Zapłata jego jest znaczna; a to dla tego, aby kwito-
« wego, kontraktowego, zgoła żadnego daru od urzędni-
« ków i poddanych nie wyciągał.
« Przemysł w gospodarstwie dobry jest : ale nagan-
« ny, gdy zbytni. Nad takowym zastanawiać się należy,
« który niezbyt kunsztowny i niekosztowny. Projekta
« takowe w gospodarstwie wielkie nadzieje wznoszą, ale
« co obiecały, nie dotrzymują, a co gorsza, zamiast
« zarobku, stratę przynoszą. Nie zakazuje się prze-
« mysł, ale trzymając się reguł roztropności i doświad-
« czenia, niech się zbytecznie nie rozpościera.
« Małemi rzeczami gardzić nie trzeba, nie ujmie to
« powagi Panu Kommissarzowi, gdy się o drobne części
« gospodarstwa spyta, gdy oprócz powszechnych prze-
« pisów, wejdzie w szczególne, czylito potrzeby, czyli
« rozterki, lub uciski poddanych. Cierpliwie słuchać
« ma : rzeczy większej wagi panu przełożyć, pomniejsze
« ułatwić, żeby się każdemu według sprawiedliwości
« zadosyć uczyniło. Przez to też tak długo na każdem
« miejscu przebywać powinien, póki tego potrzeba
« wyciągać będzie; nie na przechadzkę albowiem posła-
« ny jest.
« Wejrzeć ma w sposób życia i postępowania eko-
« nomów, podstarościch, i innych urzędników, jeśli
« niekontenci z zapłaty, inszych zysków z krzywdą
« pańską i poddanych nie szukają. Gdy się winnymi
« znajdą, niech wrócą, co zle nabyli : niekarni, niech
« miejsce stracą.
« Budynki gospodarskie w jak najlepszym stanie
« być utrzymywane mają : na to kosztu żałować nie
« potrzeba, jako też na inwentarz i inne istotne po-
« trzeby. Ale też z drugiej strony należy mieć baczność
« na to, iżby budynki nie były nadto kosztowne.
« Wspaniałość godna jest śmiechu, gdzie się bez po-
« trzeby wydaje. Niech urzędnicy uczciwie i wygodnie
« mieszkają, niech bydło, drób, ma należyte przytule-
« nie. Zboże niech w szpichrzach i gumnach trzyma się
« bez szkody : więcej gospodarstwo nie wyciąga.
« Wieleby jeszcze było w szczególności do wyrażenia,
« zostawuje się to przezorności i baczeniu Pana Kom-
« missarza, który coroczny obchód zakończywszy, stan
« dóbr panu należycie, i jak najdokładniej opisany
« oddać ma.
« Rządca dworu, pana zastępuje; powinien więc
« przywdziać na siebie osobę jego, a zatem powagę
« przyzwoitą urzędowi zachować; tak jednak czynić to
« ma, iżby zbytecznością reprezentacyi podległych so-
« bie nie zrażał : ale miarkując gdzie czego używać
« należy, ani się pospolitował z tymi, którymi rządzi,
« ani też dawał im nadto czuć ciężar władzy swojej.
« Dwór liczny wielorakie rodzaje ludzi w sobie za-
« wiera, stąd rozmaite sposoby i myślenia i działania,
« Poznać je gruntownie obowiązkiem jest Marszałka :
« z tego albowiem poznania to wynikać będzie, iż ka-
« żdego według sposobności jego użyje, a przeto nie
« stanie się ani zbyt uciążliwym, ani nadto pobłaża-
« jącym.
« Mając sobie powierzoną pieczołowitość pańską,
« niech to sobie w myśl wpoi, iż urząd jego wielkiej
« roztropności w działaniu wyciąga. Żeby więc uspra-
« wiedliwił wybór pański, przywdziać powinien na
« siebie postać jego, i czynić naówczas, nie co passya i
« uprzedzenie, lecz co ścisła powinność pana każdego
« względem czeladzi swojej czynić każe. Powinność ta
« bardzo wiele szczególnych obowiązków w sobie za-
« wiera : poznać je wszystkie, a zatem wykonywać
« inaczej nie można, tylko po należytej uwadze, na
« czas, osoby i okoliczności, inaczej i z najlepszą inten-
« cyą pobłądzić można.
« Wystrzegać się ma uprzedzeń; a przeto niespra-
« wiedliwego wyboru jednych nad drugich. Częstokroć
« dobrze służący nie umie zwierzchnie pokazać ochoty
« swojej : są, którym przyrodzenie nie dało sposobno-
« ści do okazania zwierzchnie, co wewnątrz ich
« jest. Po większej części ci co zle myślą, mają talent
« dobrze się pokazywać na oko. Każdego więc z czeladzi
« dobrze ma pierwej poznać ten, któremu dozór nad
« niemi zlecony : poznać zaś nie może bez zapatrywania
« się pilnego, i zastanowienia uważnego nad każdym;
« przyjdzie zaś do tego poznania, sądząc każdego w
« szczególności po własnem jego działaniu. Ten sposób
« poznania ludzi nieprędki, ale pewny.
« W każdem zgromadzeniu jest zazdrość, nienawiść,
« a stąd częste do starszych odwoływania i skargi. Gdy
« je rządca dworu odbierać będzie, niech się uprzedze-
« niem nie uwodzi, ani pozorami, choćby się najdokła-
« dniejsze wydawały, ale uważnie, roztropnie, bez
« pośpiechu niech rzecz roztrząsa i poznaje. Gdy spra-
« wiedliwe przyczyny oskarżenia uzna, niech natych-
« miast złemu zabieży : jeżeli się zaś fałsz w zarzutach
« pokaże, niech zgromi potwarcę i ukarze, a wtenczas
« wróci się spokojność, i jemu samemu ubędzie przy-
« krości i pracy.
« W rzeczach mniejszej wagi sam przez się rozsądzić
« może, w celniejszych udawać się ma do pana, któremu
« stan dworu w czasach na to wyznaczonych dostate-
« cznie przełoży, i codziennie rano dla dyspozycyi
« wewnętrznej przychodzić nie omieszka.
« Z karami śpieszyć się nie powinien, ani w nich być
« zbyt surowym. Gdy postrzeże, iż łagodność na złe
« wychodzi, niech się uda do ukarania : gdy zaś i ten
« sposób nie pomoże, niech pana ostrzeże, ażeby albo
« surowsza kara nastąpiła, albo niechcący się poprawić,
« oddalony od usług został.
« Jak złym ukaranie, tak dobrym należy się po-
« chwała i nagroda. Niech chwali zabiegi, ochotę,
« wierność, żeby i cnotliwy czuj skutek cnoty swojej,
« i inni pobudzali się do naśladowania. Przekładając
« panu stan dworu, niechaj wiernych i pilnych w
« szczególności nie przepomina, ażeby wiedział pan,
« jakową każdemu w czasie nagrodę obmyślić.
« Urząd Plenipotenta wielkiej pilności wyciąga. Gdy
« mu się dobrego mienia czujność powierza, jestto
« znakiem, iż powierzający nie tylko o umiejętności,
« ale i cnocie jego przekonany jest zupełnie. Zawodziło
« i zawodzi częstokroć innych to porywcze przeko-
« nanie.
« Trzeba mieć doskonałą prawa umiejętność, kto się
« tego urzędu podejmuje, a przytem pilność w strze-
« żeniu całości dobrego mienia, które mu jest powie-
« rzone. Powinien mieć strażnik interessów przywiąza-
« nie do tego, któremu usługi swoje ofiarował; ale to
« przywiązanie niech nie będzie takowe, któreby z
« uszczerbkiem sumienia mogło zysk przynosić : krzy-
« wda cudza trwale nie bogaci. Niech ostrzeże Pan
« Plenipotent, gdy rzecz niesprawiedliwa z mojej strony;
« fałszywy to punkt honoru złą sprawę wygrać. W
« obojętnych, niech ile możności, rzecz objaśnia, a
« choćby i dobre było prawo z mojej strony, wolę
« ugodę, choć ze stratą, niż pieniactwo z zyskiem.
« Składy papierów prawnych, których mu się dozór
« powierza, są najszacowniejszym każdego obywatela
« skarbem. Trzymać więc archiwum należy porządnie i
« bezpieczno. Inwentarz ich jak najdokładniejszy uczy-
« nić, i tak wszystkie ułożyć, iżby się każdy papier od
« razu znalazł. Wydawać dokumentów innym, bez
« wiedzy mojej, nie ma : u siebie nawet te tylko ma
« trzymać, które koniecznie potrzeba każe.
« Starych charakterów czytanie, wiadomość języka
« ruskiego, rzeczy są wielce potrzebne każdemu Pleni-
« potentowi. Sekret i roztropność, przymioty właściwe
« być powinny tym, którym się rzeczy wielkiej wagi po-
« wierzają.
« Niech wiedzą, iż są w szkole, w której douczać się
« mają tego, czego nie umieją : a nadto jeszcze sposo-
« bić się do tego, jak się z ludźmi obchodzić należy.
« Nie są woli swojej panami, nic zatem czynić nie mają
« bez wiedzy tego, któremu są w dozór oddani. Czcić w
« nim mają zwierzchność, i być przekonanemi, iż
« władza rodziców i starszych na niego zlana jest. Za
« czcią idzie posłuszeństwo, jak najściślejsze : niech
« więc będą powolni na nauki i przestrogi, i chęć mają
« korzystania z tego, co się dla ich pożytku i dobra
« czyni.
« Obowiązki religji przodkują wszystkim innym. Nie
« będą dobrymi obywatelami, jeśli nie będą dobrymi
« Chrześcianami. Być zaś dobrym Chrześcianinem
« nie zawisło od wiedzenia, ale od czynienia tego, co
« Bóg przykazał.
« Mając sposobność do ćwiczenia się w naukach,
« niech z niej korzystają : człowiek dobrze urodzony, a
« nierozsądny i głupi, zakałą jest krwi swojej.
« W uczciwem posiedzeniu niech resztę niezgra-
« bności domowej i szkolnej tracą. Grzeczność powsze-
« chnym jest, prawda, przymiotem, zdatna jednak
« wielce między ludźmi.
« Kompanij lekkich, nieprzystojnych, wystrzegać się
« mają, i zbytecznej z równymi sobie, bardziej zaś
« jeszcze z niższymi, poufałości.
« Ospalstwo, nieochędóztwo, karty, flaszka, gubią
« młodzież : niech się zawczasu uczą wystrzegać tego,
« co raz obrócone w nałóg, całego życia nieszczęściem
« być może.
« Czasu nadaremnie trawić nie godzi się. Ten, który
« będzie zbywał od usług, obrócony być ma na ćwicze-
« nie się w naukach.
« Są wyznaczone godziny dla sztuk kawalerskich,
« opuszczać ich nie mają.
« Jeżeliby miał który gust do jakiego uczciwego kun
« sztu, jakoto : muzyki, rysunku, i t. d. nie zabroni mu
« się w tej mierze ćwiczenia, byleby nie zabierało czasu
« pożyteczniejszym rzeczom wyznaczonego.
« Bojaźń kary niech nie będzie im pobudką do czy-
« nienia dobrze; takowa myśl podła, niegodna postać
« w umyśle obywatela sposobiącego się w wolnym na-
« rodzie do usług publicznych. Ten ma być cel ich starań
« i usilności, ażeby z nich Bóg miał chwałę, ojczyzna
« usługę, familia zaszczyt.
IV. Zwyczaj był ściśle zachowany w domu Pana Podstolego, iż i przed stołem i po stole, modlitwę każdy po cichu czynił, gdy zaś był Duchowny, dawał błogosławieństwo. Żem tego w miastach nie widział, postrzegł gospodarz, iż z pierwszego razu pokazałem był jakoweś zadziwienie : trafiła się raz o tym zwyczaju wzmianka, i tak mówił.
Nie jest teraz rzecz grzeczna modlić się, a zwłaszcza kiedy nie w kościele : ale że grzeczność do rzeczy istotnych nie należy, lepiej być mniej grzecznym, a czynić dobrze. Przed stołem wzywa się pomoc bożą, żeby błogosławił mającym brać posiłek, po stole dziękuje się Opatrzności jego, iż użycza strawy stworzeniu swojemu.
Ojcowie nasi zachowywali ściśle to, co im ich przodkowie bogobojni podawali ku działaniu. Jakoż idąc bitym śladem, mniej prawda, mieli poloru, niż my, ale więcej cnoty.
Okazywać powierzchownie nabożeństwo nie jest hipokryzyą; wtenczas się ona obwieszcza, kiedy to, co się działa, nie zmierza ku chwale bożej, ale żeby patrzący nas poważali; lecz kiedy Chrześcianin nie wstydzący się Ewanielji obowiązki swoje widocznie pełni, nie powinien mieć wstrętu, choć widzi, iż się z niego naśmiewają. Stateczność mężna poprawia częstokroć naigrawającego się, i czyni wyśmiewacza naśladowcą. Dziękować Panu Bogu za jego dary nigdy nadto nie można. Czytamy w dawnych dziejach, iż poganie na cześć bogów przy początkach uczty czynili ofiary, lejąc pierwiastki trunków; a dla czegóż miałoby to być u Chrześcian pośmiewiskiem, co u bałwochwalców nawet było obrządkiem?
Moda, wyraz przedtem nieznajomy, oznacza nowy sposób działania, wszczęty od znacznych, naśladowany przez niższych. Nie zlebyto było, iżby panowie raczyli się niekiedy nad tem zastanowić, iż z nich wzór insi
biorą : nie sprzeciwiałyby się, albo przynajmniej nie tak oczywiście mody obowiązkom.
Wyszliśmy zatem na podwórze, i jeszcze o modach rozmowę utrzymując, zaczął opowiadać Pan Podstoli, jako nie dawno była w ich domu pani jedna wdowa, która ustawicznie mieszkając w mieście, odwiedziwszy też cudze kraje, chciała po kilkunastoletniej niebytności majętność swoję odwiedzić. Na dwa miesiące przed nią przybył tapisier Francuz, żeby, jak mówiła nam potem sama, dziczyznę dawną jej zamku jakożkolwiek przekształcił.
Odwiedziła nas w kilka dni po swojem przybyciu, i ledwośmy ją mogli poznać, nie dla tego, iżby się znacznie zmieniła na twarzy, od tego czasu, jakeśmy ją ostatni raz widzieli; ale sposób mówienia, chodzenia, stroju, tak dalece był dawnemu przeciwny, iż wcale nie zdawała się być tą, którąśmy dawniej znali. Pierwsze rozmowy zaczęły się od pożałowania wieśniaków, którzy, prawda, mówiła, niewinne życie pędzą, ale ta jednakowo niewinność, jej zdaniem, tak nudna, iż lepiej być mniej niewinnym, a lepiej się bawić.
Wpadł na plac Paryż, i dopiero dała się nam słyszeć miodopłynność jej wymowy. Reszta świata step, pustynia, dzikość, barbarzyństwo : w tem tylko jednem miejscu ludzie i życie. Zgoła jak się raz wszczął dyskurs, o jego niepojętych delicyach, trwał wciąż aż poki wprzód nas, ją nakoniec nieznacznie sen nie zmorzył. Nazajutrz, że była Niedziela, a o dziesiątej zwyczajnie w parafji msza się zaczyna, posłaliśmy do niej, dając znać o tem : ale panna służebna odpowiedziała, iż Jejmość jeszcze śpi. Szedłem więc sam, i mówiłem pannie, iżby Jejmość obudziła, oznajmując, iż czas na mszą : odebrałem wkrótce przez pannę odpowiedź, iż Jejmość niemoże jechać, ponieważ chora na migrenę.
Zatrwożyłem się tą wiadomością: a gdyśmy po skończonem nabożeństwie wrócili do domu, a jam wraz z żoną chciał chorą odwiedzić, zastaliśmy ją przy gotowalni w najzupełniejszem zdrowiu i bardzo wesołą. Powinszowałem tak prędkiego uzdrowienia; a widząc, iż gdyśmy wchodzili, miała xiążkę w ręku, wnosiłem sobie, iż nabożeństwo u siebie odbyła. W tem obróciwszy się do mnie rzekła ach! jakażto szkoda, że WPan po francuzku nie umiesz! cóżto zanieoszacowany ten Rajnal! jakżeto on na zabobony powstaje, i xięży łaje! Aż miło czytać; a do tego, handlu się człowiek każdy z niego nauczyć może, i wiedzieć, skąd do nas przychodzi pieprz, cynamon i gałka muszkatowa; jakto Hiszpani wojowali, jakto zabijali Murzynów; na świecie nie masz nic piękniejszego, jak ta xiążka.
Nie miałem co odpowiedzieć, nie czytawszy xiążki, ale mi się dziwne zdawało połączenie zabobonów z gałką muszkatową. Dalej dyskurs damy owej był o prostocie naszych ojców, o parafiaństwie, o dewotkach, a że i tu trzeba było coś wspomnieć o Paryżu, powiadała, jak tam są niektóre kościoły, do których po południu na mszą zjeżdzają się damy : ale dodała, czasem naprzykład raz w miesiąc, albo w dwa miesiące. Tam nim się xiądz ze mszą uwinie, formują partye na cały dzień, widzą się też czasem z takiemi, z któremi widzieć się gdzieindziej byłoby z niewygodą, albo i niebezpieczno : zgoła dała nam dostatecznie do zrozumienia, jaka jest niezgrabność parafiaństwa naszego. Po obiedzie odjechała do siebie, a gdyśmy w kilka dni chcieli ją odwiedzić, dowiedzieliśmy się, iż znowu znużona tygodniowem wieśniactwem, zastawiwszy dwie wsi odjechała do miasta.
V. Była rozmowa o poszanowaniu, które się od młodszych, starszym należy. Rzekłem, iż cześć należytą przełożonym wyrządzać trzeba, ale kiedy też starsi zbytniego poszanowania wyciągają, zdrożność ta w nich jest godna nagany. Dodałem, iż tej przywarze byli nieco podległymi przodkowie nasi, a stąd zamiast uszanowania sobie winnego, wdrażali podłość w umysły tych, nad którymi mieli przełożeństwo.
Nie jestem ja ślepym uwielbiaczem starożytności, odpowiedział Pan Podstoli : ludzie byli zawsze ludźmi, a zatem podlegali zdrożnościom i błędom. Może więc przesadzali dawniejsi w wymaganiu czci zwierzchniej, ale przeciwny temu przesadzaniu zbytek, tojest niewczesna ze starszymi, czyli to wiekiem, czyli urzędem, czyli krwią poufałość, nierównie większej godna nagany.
Cześć zewnętrzna sama z istoty swojej nic nie znaczy.
Nadaliśmy jej rzeczywistość, przywiązując do znaków powierzchownych oświadczenie szacunku i poszanowania. Z wielorakich powodów uszanowanie pochodzi : te najsprawiedliwsze, które każą czcić wiek, urząd, doskonałość, i w wyższym stopniu pokrewieństwo. Nie zdaje mi się, iżby potrzeba stwierdzać dowodami uszanowanie winne starcom, urzędnikom, mędrcom, rodzicom : rzecz jest oczywista, i wsparta odgłosem wieków.
O tem więc rzecz moja będzie na zagadnienie WPana, mówił Pan Podstoli, jaki środek w uszanowaniu trzymać, żeby nie wyszło na podłość, a ustrzegło się poufałości. A naprzód przypominam sobie powieść ojca mojego : bądź poszanowania godnym, a będziesz szanowany. Zdaje mi się, iż w tym wyrazie zawiera się wszystko. Ludzie z przyrodzenia dość są skłonni do czci : ale trzeba, iżby ją poprzedzało zawsze coś takowego, coby zadziwiło niezwyczajnością jakowąś; inaczej nigdy dzielnie ujętymi nie będą, a choć oświadczą cześć, działanie to będąc z odrazą, straci swoję właściwość. Wracając się więc do tego, co się wyżej wspomniało, w każdym, którego stan poszanowania wyciąga, potrzebne jest przyłożenie się jego własne, a dopiero będzie prawdziwie, i statecznie szanowanym.
Wiek sędziwy zawsze i sprawiedliwie winne sobie poszanowanie odbierał. Czci się w starcach wiadomość rzeczy, umysł żywością passyj nieuprzedzony, gruntowność sądzenia o rzeczach, poznanie ludzi przewlekłem doświadczeniem nabyte. Cześć ta wielorakiemi sposobami obwieszczać się ma. Skłaniaj się przed siwą głową, mówi pismo Boże, a w tym wyrazie przepis, jak zwierzchnie starce czcić. Osłabione wiekiem siły potrzebują ochrony i wsparcia, w młodszych je znaleźć powinni : nakoniec i to w uszanowanie starszych wchodzi, żeby wieku ich przywary znosić, ulegać ile możności, i nie dawać im uczuć, iż mogą się stać przykrymi. Jeżeli te obowiązki uciążliwe niekiedy zdawać się mogą, przypomnijmy sobie naówczas, iż i my starymi być możem, a w owej porze pragnęlibyśmy ażeby tak się z nami obchodzono.
Rządcy narodów namiestnikami są bożymi, a urzędnicy ich miejsce zastępują : winniśmy im więc, oprócz posłuszeństwa, uszanowanie takie, jakie ich urzędowi, i naszej podległości przystoi. Nie będzie podłe, gdy się w tych dwu obrębach zamknie i zmieści.
Doskonalszym od nas, czy to w cnocie, czy w nauce, sprawiedliwiej uszanowanie winniśmy, ile że doskonałość nie jest skutkiem przypadku, jak wiek, wola starszego i urząd. Sami przez się sprawcami są szacunku; swojego, a przeto tym uprzejmiej i znamieniciej szanowanymi być mają. Dawniejsi odprawowali dalekie pielgrzymstwa, żeby mogli korzystać z widoku, przykładu i nauk znamienitych mężów : jakoż na dobre im wychodziła takowa pieczołowitość; stawali się albowiem podobnymi, albo przewyższali tych, których naśladować pragnęli.
Najuroczystszy i najściślejszy jest obowiązek szanowania rodziców; choćby go nie przepisywała religia prawo, samo go przyrodzenie w serca nasze wpaja i wdraża. W uszanowaniu rodziców mieszczą się wyżej wspomnione obowiązki gdy zwłaszcza i cnotą są znamienici, do pobudek zaś przybywa wdzięczność. Zle czynią rodzice, którzy chcąc nadto rozciągać władzę i powagę swoję, morzą bojaźnią, albo przynajmniej słabią w dzieciach miłość ku sobie; ale i w tem zdrożni, gdy uwiedzeni nierozmyślnem przywiązaniem, więcej im dozwalają do siebie poufałości, niż przystoi. Zczasem ta złe skutki przynosi.
Trudno teraz w posiedzeniach modnych rozeznać rodziców, a dzieci; i gdyby nie wiek czynił różnicę, rzeczby była prawie niepodobna. Miłość powiadają, nie potrzebuje zewnętrznych wyrazów i oświadczeń, a powagą się zraża; i owszem im jest prawdziwsza i czulsza, tym wydatniejsze rodziców poważenie, nie z bojaźni podłej, lecz z przywiązania i szacunku. Nie zdaje mi się więc, rzekł nakoniec Pan Podstoli, przyzwoite pospolitowanie się rodziców z dziećmi : nie trzeba ich surowością zbyteczną odrażać; ale też nie należy poufałością psuć.
VI. Dano znać do dworu, iż kmieć jeden już w lata podeszły, któregośmy pokilkakrotnie byli odwiedzili, zachorował. Poszła natychmiast do niego Pani Podstolina, a że jej się zdał, ile przy zgrzybiałym wieku, stan jego niebezpieczny, posłano do miasta po doktora, który, jak twierdził Pan Podstoli, wielkie miał doświadczenie, i pospolicie w okolicy wzywany bywał.
Przykładem się może nazwać stanu swojego, rzekł Pan Podstoli, szacowny ten starzec, który zachorował. Jeszcze od czasów dziada mojego sprawuje gospodarstwo; a że w pracy pilny, wstrzemięźliwy i przemyślny, do takiego stanu przyszedł, iż może się nazwać w całej okolicy najmajętniejszym. Jegoto jest dóm, niedaleko kościoła, gdzieśmy byli. Tak jak innym, i jemu chciałem; stawiać mieszkanie, ale przyszedł do mnie i rzekł : postawię ja dóm, jaki pan każe, ale za mój grosz; mam z łaski Pan Boga tyle, iż mnie to nie obciąży. Opowiedziałem mu więc, jaki ma dóm wystawić, i stanął wkrótce taki jaki WPan widziałeś.
Uprzedzenie to jest fałszywe, mówił dalej Pan Podstoli, iż nie trzeba dozwalać tego, iżby się chłopi nadto dobrze mieli. Jakież bowiem są pobudki takowego niepozwalania? Pierwsza, powiadają przeciwnicy chłopów, ta, iż nadto dobre mienie wprawia w krnąbrność, a przeto w nieposłuszeństwo; powtóre, iż otwiera drogę zbytkom; potrzecie, iż odstręcza od pracy.
Na każdy z tych zarzutów łatwa odpowiedź. W mocy jest pana uskromić krnąbrność poddanego; kto umie rządzie, pierwiastkom złego zabieżeć potrafi. Otwiera dobre mienie drogę do zbytków. Trzeba pierwej ustanowić, co nazywamy zbytkiem u chłopa. Jeżeli to będzie, iż dobrze mieszka, przystojnie odziany, i strawę ma należytą, byleby granic stanu i możności swojej nie przeszedł, wykroczenia żadnego nie popełnia. A choćby niekiedy i więcej sobie pozwolił, byleby takowa nadzwyczajność zbyt częstem powtarzaniem nie przywodziła go ku znacznej szkodzie, nieludzkość jest bronić komu użycia zapracowanej własności swojej.
Na trzeci zarzut, iż dobre mienie wprawia w lenistwo, doświadczenie odpowiedzią. Im kto więcej co zarobił, tym bardziej na zarobek chciwym jest, a żądaniu takowemu bez pracy dogodzić nie podobna. Kmieć dobrze się mający, że przez czeladź powinność odprawia, nie ma przeto pan przyczyny naglić go samego do roboty. Powinność jest, iżby pracę dla pana odbył, ale nie masz tego dokładu, iżby sam przez się pracować miał. Dość to dla dziedzica, lub possessora, iż czynsze i pańszczyzna ścisłe się odbywa, więcej wyciągać, nieludzkość. Zdaje się nam być chłop bogatym, kiedy odziany wygodnie, i w domu dość uczciwym mieszka : niechbyśmy przyrównali tylko możność jego i wygody, z tem co mają zagraniczni chłopi, znalazłoby się, iż w porównaniu jednego z drugim, to, co my zowiemy bogactwem, prawie jest nędzą; a przecież ciągłem daje się to widzieć doświadczeniem, iż lubo majętni i wygodnie żyjący, nie są krnąbrnymi postronni chłopi, owszem przemyślniejsi i pracowitsi od naszych.
I to jeszcze trzeba wziąć na uwagę, co się ma rozumieć przez krnąbrność : jeżeli albowiem źródłem jest nieposłuszeństwa, godna kary. Ale jeżeli upomnienie się o własność, przełożnie krzywdy, nazywać będziemy krnąbrnością; natenczes znać, iż chcemy mieć w stanie bydlęcym poddanych naszych, a zapomniawszy o ludzkości, zysku tylko choć przez najniegodniejsze sposoby, szukamy.
Wypływa z tego, co się mówiło, rzekł dalej Pan Podstoli, ta dotąd jeszcze na obie strony nieugruntowana i nieobjaśniona kwestya : czyli lepiej poddanych w dawnej podległości zostawić, czyli uczynić wolnymi? Naprzód niewola przez się, tojest ściśle wzięta, nie ma u nas miejsca, nie zgadza się albowiem i z prawem i religią. Stan, w którym nasi poddani byli dotąd, zarywać, prawda, zda się nieco na niewolą; z tem wszystkiem prawa określiły jej ostrość.
Przyznać nie bez wstrętu i żalu należy, iż wielu panów tak nielitościwie gnębili poddanych, iż sprawiedliwie równać ich można było z niewolnikami; ale też byli takowi, którzy czuli, iż ludźmi byli, i ludzi mieli pod władzą. Zostawuję statystom ułatwienie z obustron wznoszących się trudności : mnie się zdaje, iż zdatniej poddaństwo osłodzić, niż go znieść. Albo też, jeżeli do uwolnienia poddanych przystąpić mamy, starajmy się pierwej uczynić ich sposobnymi do czucia i korzystania z tego daru; a dopiero, gdy będą w tym stanie, nadajmy im z własnością takową wolność, jaka im ma być przyzwoita.
VII. Nie często odwiedzał Pana Podstolego X Pleban, zatrudniony obowiązkami urzędu swojego, już też i laty, a bardziej pracą zwątlony; kiedy do dworu przychodził, starałem się, ile możności, z rozmów jego korzystać.
Gdy więc dnia jednego Pan Podstoli pocztą zabawiony, do siebie odszedł, poszliśmy z X Plebanem do
ogrodu; i gdy przyszła wzmianka o wizycie owej modnej pani, xiądz Pleban rzekł : smutny to jest wielce widok, zapatrywać się na to, jak coraz bardziej pobożność słabieje, i przepisy religji są zaniedbane. W zakątach wiejskich jeszcze jad niezbożności zarazy swojej nie wywiera, ale jak słyszę w miastach celniejszych, w familiach zacnych, młodzież nibyto polerowna, a niebaczna, talentów danych sobie od Pana Boga na złe używa.
Dobry jest i zdatny niekiedy zwyczaj, szukać za granicą poloru, ale nie na tem polor zawisł, żeby cnotę i religią tracić. Nie tak więc na podróże zagraniczne narzekać trzeba, jak na ich złe użycie. Wysilają się rodzice na koszt, częstokroć uciążliwy w pomiernym majątku, gdy dziatki swoje do cudzych krajów wyprawują. Odejmują sobie samym, żeby dogodzić chęci wydoskonalenia potomstwa swego. Posyłają syny swoje do państw, gdzie rząd dobry : a myśl ich jest ta, iżby oni przypatrując się dobremu gdzieindziej rządowi, sami też stawali się rządnemi. Wysyłają do państw, gdzie kunszt rycerski kwitnie, żeby się ich dzieci zasilały duchem swobodnym, i uczyły obywatelstwa.
Po kilkuletniem a bardzo kosztownem pielgrzymowaniu, rzadki dóm, któryby się z powrotu zbyt kosztownego pielgrzyma ucieszył. Poprzedzają peregrynanta listy dłużników, a opłaciwszy sowicie podróż zmartwieni rodzice, tę tylko korzyść odnoszą z przybyłego w dóm swój gościa, iż krajem swoim gardzi, im poszanowania winnego nie oddaje; a zamiast poczciwych maxym i sentymentów, w których był wychowany, nowe jakieś przeciwne zdania obwieszcza. Co miał dobrego w ojczyznie, zapomniał i porzucił, co najgorszego za granicą znaleźć mógł, przyniósł.
Chce udawać Francuza przez lekkomyślność, Anglika przez dziwactwo, Włocha przez wykręt; nie pomniąc na to, iż nie w złem, ale w tem co dobre i uczciwe, naśladować innych potrzeba. Trzpiotostwa wstydzi się Francuz doskonały, gardzi dziwactwem roztropny Anglik, kocha rzetelność uczciwy Włoch. Do takich się udawać peregrynanci nasi powinni. Nie na komedye posyłają ich do Paryża, nie na biegi końskie do Londynu, nie na intrygi do Włoch. Widząc zle gdzieindziej, niech się uczą z tego widoku poznać, jak zdrożności strzedz się należy, a niech usilność na to jedynie obrócą, jak postronnych w dobrem naśladować.
Niedawnemi czasy, mowił dalej X Pleban, widziałem u Pana Podstolego świeżo przybyłego z cudzych krajów młodzieńca, którego rodzice o mil kilka stąd mieszkają. Powóz wcale inszy, jak nasze, stangret ani po naszemu, ani po niemiecku, służący ustrojeni po dziwackiemu, on sam jakowąś osobliwszą postać na siebie przywdział. Żem wieśniak, przypisywałem zadziwienie moje z tego widoku zwyczajnej nam niewiadomości; udałem się więc do mego kolatora Pana Podstolego, i znalazłem go równie zadziwionego, choćto on nie raz i w Warszawie bywał.
Chcąc się o sposobie myślenia owego panicza dowiedzieć Pan Podstoli, wstęp zaczął rozmowy od pytania, jakie daje zdania w szczególności i ogólnie o tem, co widział w peregrynacyi swojej : i dowiedzieliśmy się z odpowiedzi przeplatanej francuzczyzną, bo jak twierdził, rzecz była niepodobna językiem polskim niektóre rzeczy wyrażać, iż te tylko chwile mianował życiem, które za granicą, a osobliwie w Paryżu przepędził.
Niepamiętam, co on nam dalej bajał, to wiem, iż się rzecz jedna drugiej nie trzymała : iż powziął ton decydujący, jakby na trybunale siedział, terminów uczonych zażywał, a znać było z aplikacyi ich do dyskursu, iż sam nie wiedział, co one znaczyły : na nasze zagadnienia i odpowiedzi albo śmiechem, albo podniesieniem ramion odpowiadał; a gdy nakoniec zaczął ziewać, wstaliśmy od stołu, ile że oprócz słów czczych, już się i ku bluźnierstwom zabierało, o co jakem słyszał, u panów nowomodnych naszych peregrynantów nietrudno. Powrócił, słyszę, mimo woli rodziców do cudzych krajów, i siedzi w Paryżu uwięziony za długi; słyszałem, że nasi peregrynanci często takowe miejsca odwiedzają.
VIII. Wyszedłem raz do pokoju Pana Podstolego, i postrzegłem na stole spory worek czerwonych złotych, które liczył; powinszowałem tak miłej pracy, a gdym chciał odejść, zatrzymał mnie. Nie częsty to widok znajdować gospodarza rachującego pieniądze, a tym rzadszy kiedy rachuje, nie żeby wydał, ale żeby schował, rzekł Pan Podstoli. U panów się to nie trafia, albo bardzo rzadko, u nas szlachty częściej się napatrzyć można. Pieniądze, które Pan Podstoli rachował, były z procentu od summy, którą miał u jednego z sąsiadów.
Dobrze mieć wieś dziedziczną, mówił Pan Podstoli, ale i to nie zawadzi, kiedy jeszcze jest sumka, od której się procent bierze. Rachowałem właśnie ten procent posagu żony mojej, któregom się od zamężcia naszego nie tknął, a toż samo czyniąc z prowizyą, już prawie w trójnasób przyczyniło się kapitału. Po śmierci rodziców objąłem tę majętność, w której siedzę, bez żadnego długu, i znalazło się jeszcze kilka tysięcy w gotowiźnie, siostry zaś moje były wyposażone. Postanowiłem więc u siebie rok cały żyć tą gotowizną, która mi się dostała, całą zaś intratę ze wsi przy kończącym się roku zebrać, i tak w dalszym czasie miarkować wydatki, iżby zawsze jednoroczna intrata leżała odłogiem.
Com sobie ułożył, to wypełniłem, i do tego czasu zawsze przeszłoroczną intratą żyję, a tegorocznej nie tykam. W lat kilka pojąłem moję żonę, i wziąłem posagu kilkadziesiąt tysięcy; że zaś intrata majętności mojej znacznie się już była naówczas powiększyła, wyrachowałem, iż się nią i z żoną uczciwie obejść będę mógł. Lokowałem więc posag w ręku poczciwego człowieka, i na dobrach pewnych, coroczną prowizyą obracając w kapitał. Wyposażyła się już tym zbiorem procentowym starsza z córek moich, dla młodszej jest posag na pogotowiu, a pierwiastkowy wniosek matki z tem, co da Pan Bóg jeszcze przyzbierać, wyniesie wartość majętności na której siedzę, tak dalece, iż albo się druga podobna tej dla drugiego syna kupi, albo jeden z nich objąwszy wieś, drugiemu się równy podział dostanie w gotowiznie.
Skępstwo jest niegodziwe i podłe, oszczędność chwalebna i pożyteczna. Idź ospalcze do mrówki, mówi pismo, uczą nas te zwierzątka przezorności napotem, jak zawczasu potrzebie należy zapobiegać. Nie dość na tem co mamy dziś, trzeba myślić co będzie jutro, a nędza nam nie dokuczy.
Modna edukacya narobiła bankrutów, mówił Pan Podstoli. Co po sentymentach kiedy głód dojmie? Nie ganią się sentymenta, ale niech będą takie, jakie być mają, a natenczas ustaną potioritates i licytacye, które się bardzo pomiędzy nami zagęściły.
W okolicy tutejszej ledwo się która majętność utrzymała w ręku dawnych dziedziców. Jeden wymurował pałac, i musiał go ze wsią przedać, bo pałac wieś zjadł. Drugi dwoje tylko zapust w Warszawie odprawił, a natychmiast za ostrygi i wino szampańskie wieś zatradowano, reszta na trzecie zapusty poszła. Pani moja sąsiadka wypiła jędnę wieś na wodzie Spaskiej, drugą w Pirmoncie. Pan Cześnikiewicz przesejmikował dwa folwarki, na trzecim chowa dwadzieścia cztery swory ogarów, i dziesięć smyczy chartów; prawda, że nas zwierzyną obsyła, ale podobno niezabawem trzeba będzie dawać za to jałmużnę. Zgoła rzadki przykład u nas dobrego rządu; co zarobili ojcowie, dzieci tracą.
Nie szkoduje na tem ojczyzna, gdy wydatki nie idą za kraj; owszem lepiej naówczas dla wolnego narodu, iż niezmierne panów zbiory idą na podział między szlachtę; boleśno jednak patrzyć na Jaśnie Oświeconych, Jaśnie Wielmożnych żebraków.
IX. Dzień był urodzin Pani Podstoliny, i gdy przyszedł do mnie rano Pan Podstoli, postrzegłem, iż nad zwyczaj był ustrojony. Gala u mnie dziś, rzekł wchodząc, a jeżeli monarchowie i panowie wielcy wspaniale rocznicę narodzin obchodzą, czemużbyto nam ziemianom w tem ich naśladować niewolno było? Z chęcią szedłem za przykładem gospodarza, i po skończonem nabożeńtwie wraz z innymi złożyłem moje powinszowanie. U stołu spełnialiśmy rzęsisto zdrowie, zgoła dzień zeszedł wesoło.
Gdy się zbliżało ku wieczorowi, że czas był pogodny, wyszliśmy na podwórze, i zabawiliśmy się rozmową. Odszedł był Pan Podstoli, i prosił, abyśmy na niego zaczekali, mówiąc iż wkrótce nazad przyjdzie. Jakoż nie długo bawiąc powrócił, i rzekł, iż już czas wrócić się do pokojów. Szliśmy za nim, a gdyśmy byli w sieni, otworzyły się razem drzwi sali, pokazała się muzyka, i ujrzeliśmy gości pełno.
Najmilszy w owem zadziwieniu widok był dla Pani Podstoliny, córka z zięciem i synowie, których na dzień urodzin matki umyślnie ze szkół Pan Podstoli sprowadził. Z gośćmi się był umówił, iż poza ogród zajeżdżali, a stamtąd wchodzili do sali; zgoła tak dobrze umiał wszystko ułożyć i ukryć przed nami, iż zadziwienie nasze z pierwszego wejrzenia było tym większe, im rzecz mniej spodziewana, a przeto attencya męża dla żony tym szacowniejsza. Bal się zaczął gromadny, nad zwyczaj wesół był i ochoczy gospodarz, a zatem i wszyscy.
Po wieczerzy otworzono z nagła okna sali, i dał się widzieć ogród cały w illuminacyi, i cyfry solenizantki różnego koloru ognia palące się; trwała zatem ochota późno w noc. z powszechną wszystkich radością.
Nazajutrz niektórzy się z gości rozjechali, zostali niektórzy; a gdym miał sposobność mówienia, rzekłem Panu Podstolemu, iż mnie wczorajsza ochota równie i zadziwiła i zbudowała. Wierzę ja temu, odpowiedział, co grzeczność WPana wyrażać raczy, ale pozwól, żebym i ja się też temu dziwił, iż się WPan dziwujesz. Rzeczy tylko nadzwyczajne mają prawo dziwić : cóż zaś może, albo przynajmniej cóż być powinno pospolitszego, jak grzeczność i względy wspólne między małżonkami? Złe i nowomodne, bo to jedno, małżeństwa, powinny z tego budować się; ale tych, którzy obowiązki stanu swojego pełnią, takowe rzeczy nie dziwią.
Zawstydzać nas to powinno, mówił, iż dobrego przykłady są rzadkie : nie trzeba jednak rozpaczać, iż co do małżeństw zła moda przejdzie, wrócą się pomału dobre dawne czasy. Grzeczności i polorowi mniemanemu zdają się obowiązki małżeństwa niejaką ohydą; i dlatego wedle przepisów wielkiego świata, jak oni mienią, mąż z żoną nigdy się razem pokazywać nie powinni : a gdy je nieprzewidziany jakowy przypadek na jedno miejsce sprowadzi, tak sobie postępować wspólnie mają, żeby nikt postrzedz tego niemógł, czem są względem siebie.
Jeżeli która, ta reguła nader ścisłe od płci niewieściej zachowana jest. Aże teraz pierwszym małżonków obowiązkiem jest podległość, choć drugi wewnętrznie nieradby czynić, do czego przymuszony jest, musi przecież udawać powierzchownie, iż czyni z dobrej woli. Prawdziwa miłość mniej dba o powierzchowności, przecież z granic przystojności nie wychodzi. Stara się i w najmniejszej okoliczności dać poznać osobie kochanej, jakie ma do niej przywiązanie, jaki szacunek.
Z tych powodów starać się o to powinien mąż, ażeby nie postrzegała żona jego, iż zczasem umniejsza dla niej względów, i owszem szacunek wspólny przymnażać i powiększać coraz bardziej te względy i atencye powinien. Przekonane w tej mierze, a pełniące to, w czem przekonane są małżeństwa, nie nazwą stanu swojego jarzmem.
X. Była mowa u stołu o wychowaniu córek, i nader doskonale w tej mierze obwieszczała nam zdanie swoje Pani Podstolina. Gdyśmy potem sami z Panem Podstolim rozmawiali, o temże samem ciągnęła się nasza rozmowa; wtem tak do mnie Pan Podstoli mówić zaczął.
Dawniej mówiliśmy już o tem, rzekł, i gdym w tej materyi zdanie moje przekładał, pamiętać WPan możesz, jakem był przeciwny uprzedzeniu ledwo nie powszechnemu dawniejszych czasów, iż płci niewieściej nauka nieprzystoi. W tem jednak zdaje mi się uczynić trzeba niejakie ostrzeżenie. Nauka potrzebna jest wszystkim bez wyłączenia płci; ale w szczególności nauki biorąc, jedne niewiastom równie jak i mężczyznom, drugie mężczyznom tylko są przyzwoite.
Są, jak mówią, excepcye od reguł pospolitych, a przeto znajdować się mogą i znajdują w płci niewieściej takowe umysły, których bystrość gruntownością utwierdzona, nie tylko wyrównać mężczyznom w naukach, lecz i przejść ich może : ale tem samem, iż są excepcyą od reguły, przykłady takowe są rzadkie. W podziale przymiotów między płcią a płcią; tej, której zostawiona zwierzchność, nadana gruntowność, wstrzymałość, odwaga, rozważenie; wszystkie z istoty swojej potrzebne ku pierwszemu swojemu przeznaczeniu. Powolność, wdzięk, słodycz, żywość, łagodność, zgoła sposobność do tego wszystkiego, co serce ująć i wolą skłonić może : to było i jest wiecznym podziałem płci towarzyszącej a podległej. Na tych istotnych fundamentach zakładać należy wszystko, co się dzieje ku wydoskonaleniu osób obojej płci.
Trzeba, ażeby płeć niewieścia była oświecona, ale niech tak będzie oświecona, jak być powinna, jak jej przystoi. Urodzone do podległości, zawczasu do niej sposobione być mają żeby się zaś sposobiły, trzeba iżby z pierwszem uczuciem poznawały, do czego są przeznaczone; poznawać zaś będą, kiedy się im wcześnie przełoży ich powinności; a te przekładania przykładami wsparte zostaną.
Po tem, co się religji i obyczajności tycze, mogą, owszem powinny następować, nauki : krasomowstwa, rymotworstwa, jeografji, historyi. Filozofji początków uczyć się im nie zawadzi, byleby się w trudniejsze jej części zbytecznie nie zapuszczały. Rzadko filozofka była dobrą gospodynią, a mężowie nieradzi temu, kiedy żony argumentują : do wdzięków i przypodobania się metafizyka i algiebra nie służy. Jeżeli Safo i Aspazya sławnemi zostały, pierwszej celem były wiersze, drugiej krasomowstwo; i chociaż trafiało się niekiedy, iż i w głębszych naukach ćwiczyły się damy, zawsze to było ze szkodą wdzięków. Języków wiadomość zdatna być może, osobliwie włoskiego i francuzkiego, te albowiem słodkie w wyrazach i brzmieniu.
Co ledwo dawniej znano, tego teraz aż nadto, mówię o romansach. Trzeba było bawić płeć piękną albo zniewieściałych mężczyzn, i natychmiast znalazły się pióra grzeczne, które tworząc bajki napełniły je sentymentami bohatyrstwa miłosnego. Powab stylu, odmiany dziejów, nadzwyczajność przypadków, wszystko zaostrza ciekawość : stąd widzimy, iż niema milszej zabawy płeć damska, jak czas trawić na czytaniu romansów.
Wielorakie takowych pism są rodzaje. Najpierwej wyszłe na świat zawierają w sobie dzieła nadzwyczajne rycerzów, i lubo przyczyną dzieł takowych miłość, tak jednak w ścisłych granicach przystojności jest określona, iż xięgi takowe bez uszczerbku obyczajności czytane być mogą, i dlatego podobno czytane nie są.
Po owych pierwszych bohatyrskich nastąpiły romanse sentymentowe, a te najszkodliwsze; ponieważ w dowcipnie ułożonych intrygach, w wyrazach wdzięcznych, zawierają jad, nieznacznie zarażający umysł, trujący obyczajność. Nic niebezpieczniejszego być nie może dla młodych panien nad takowe czytanie. Nie mając one jeszcze doświadczenia żadnego, nabijają sobie głowę tem co czytały, a nie zastanawiając się nad tem, iż czytały bajki, chcą być heroinami. Stąd maxymy skażone, sposób myślenia nadzwyczajny, dziwactwa, wzgarda dobrych przykładów. Ciekawość rozżarzona coraz się gorszego czytelnictwa ima; a stąd jakowe wynikają skutki, wiedzą najlepiej teraz rodzice ubolewający, gdy już nie czas, za zbytnie swoje pobłażanie.
Rodzaj trzeci romansów jest ten, który wdziękiem historyi słodzi przepisy obyczajności. Nie powinnyby się takowe dzieła zwać romansami, mniejsza o nazwisko : takowych xiąg niech używają panny, a natenczas z przystojną zabawą złączą pożyteczną naukę.
Granie na instrumentach muzycznych, taniec, śpiewanie, zgoła co służyć może uczciwie ku przymileniu, wszystko to w naukę panieńską, jak się wyżej powiedziało, wchodzić ma. Robot umiejętność zawsze zdatna, a strzeże od próżnowania.
XI. Ow staruszek, kmieć, mimo wszelkie starania i zabiegi, dokonał wieku swego. Ubolewali wielce nad śmiercią jego Państwo Podstolstwo; a gdy po dwóch dniach następował pogrzeb, byłem na nim razem ze wszystkimi parafianami. Nim się zaś obrządki zaczęły, X Pleban takową rzecz miał do zgromadzonego ludu :
« Widok jest smutny i przerażający, w Bogu zgro-
« madzeni Chrześcianie! patrzyć na zwłoki martwe
« człowieka żyjącego niegdyś wpośród nas. Czujemy,
« jak się to śmiertelne życie nasze kończy, tracimy ze
« społeczeństwa tego, z którym przestawaliśmy : sły-
« szymy płacz i narzekanie dzieci, krewnych, domow-
« ników, przyjaciół. Bóg tak chciał, wie on najlepiej,
« co nam użytecznego.
« Straciliśmy z pośrodka siebie człowieka, na które-
« gośmy zapatrywali się z radością i uszanowaniem, bo
« był uprzejmy, prawy, dobroczynny, bogobojny.
« Rzadki to widok, a straciliśmy ten widok. Płaczmyż
« więc wspólnie, płaczmy bez wstrętu.
« Nie sprzeciwia się religia czułości : kiedy Chry-
« stus sam zapłakał nad zmarłym Łazarzem, przyjacie-
« lem swoim, to i łzami się naszem nie obrazi.
« Gdyby ten, którego dziś zwłoki oddajemy ziemi,
« urodził się był w wysokim stanie, a w nim zostając
« tak się sprawiał, jak w tym, w którym go przezna-
« czenie Boże ku naszej niegdyś pociesze i zbudowaniu
« osadziło; wymowniejsze usta chwaliłyby go, wspa-
« niały nagrobek podałby czasom późnym pamięć tego,
« co on uczynił, wszedłby w opisanie dzieł narodowych.
« Te dzieła choćby i najsławniejsze były w oczach świa-
« ta, jeżeliby się na cnocie nie gruntowały, w oczach
« Bożych nikczemnością są : my tłumaczymy z pozoru,
« on sądzi z istoty.
« W Bogu zeszły był kmiotkiem tak, jak rodzice i
« przodki jego. Grzebiemy go w tej ziemi, w której od
« wieków pracowite dziady i pradziady jego w Bogu
« spocząwszy, legły.
« Rozdał Pan Bóg rozmaite stany między ludzi, roz-
« porządził, co każdy stan działać ma, i każdego z nas
« w jednym z nich osadza wedle woli swojej świętej. Był
« on rolnikiem, i czuł powołanie i przeznaczenie Boże,
« a przeto ściśle i ochotnie stanu swojego obowiązki
« wypełniał.
« Rolnictwo, kunszt jest właściwy człowieka. Ada-
« mowi ojcu naszemu Bóg go przykazał, gdy rzekł : w
« pocie czoła twojego będziesz pożywał chleba twego.
« Skazani na prace za grzech, wypłacamy się sprawie-
« dliwości Bożej, uprawując ku żywności ziemię, prze-
« klętą na rodzenie ciernia i ostu dla przestępstwa
« pierwszych rodziców naszych.
« W rozporządzeniu rzeczy na świecie, które Opa-
« trzność Boża działa, trzeba iżby jedni byli przełożo-
« nymi, a drudzy pod władzą.
« Przełożonych obowiązkiem jest względna roztrop-
« ność, poddanych cierpliwa powolność. Znał to dobrze
« w Bogu zeszły. Widzieliście, a pan wasz tu przy-
« tomny zaświadcza, jaka ku niemu była jego wierność
« i życzliwość. Oddawał to, co się panu oddawać nale-
« żało w czasie i z ochotą, bo dając czynsz, robiąc
« pańszczyznę, uznawał w tem wolą Bożą, a zatem
« swoję powinność. Przeświadczony on był o tem, iż
« dla tego się panu płaci czynsz, dla tego się pańszczyz-
« na odrabia, iż on ziemi swojej własnej użycza, a za to
« użyczenie należy mu się zapłata i wysługa od tego,
« który z tejże ziemi sobie użyczonej ma i pożytek i
« wyżywienie.
« Pracą i uczciwym przemysłem pomnaża się mają-
« tek, a chociaż początki bywają małe i przykre, kto się
« jednak tem nie zraża, zaufany w Opatrzności Bożej
« szczerze się roboty ima, ten dójdzie wczasie nagrody
« swojego wytrwania w pracy i przykrości. Tak on czy-
« nił, żywił z pracy rąk swoich uczciwie żonę, dziatki,
« czeladź; i zostawało, mu jeszcze tak dalece na nie-
« przewidziane przygody, iż lubo się rozmaite zdarzały
« nieszczęścia, nigdy przecież do tego nieprzyszło, aby
« natenczas do pana się udawał o zapomożenie.
« Z małżonką, w zgodzie przykładnej, strawił wiek :
« i uznawał, iż była mu dana od Pana Boga za nieroz-
« dzielną do śmierci towarzyszkę : nieinaczej się więc z
« nią obchodził, tylko jak z równą sobie. Stąd w miło-
« ści, pokoju, zgodzie, i wspólnem uszanowaniu długie
« lata przepędzili; a gdy mu ją przed lat kilką Pan
« Bóg zabrał, lubo jako prawy chrześcianin zgadzał
« się z wolą jego, znać przecież było, iż bolał niezmier-
« nie.
« Pobłogosławił mu Pan Bóg licznem potomstwem,
« wychował je w bojaźni jego świętej, i doczekał się owej
« Patryarchów pociechy, iż oglądał syny i wnuki synów
« swoich. Jako gałązki oliwne wznosiły się w okręgu
« stołu jego, a on się odżywiał patrząc na bujne lato-
« rośle, któremi Pan Bóg sędziwość jego ukrzepiał i
« cieszył.
« Doczekał się starości wielkiej, bo ośmdziesiąt lat
« wieku swojego przeszedł; ale starość jego była rzeźwa
« i czerstwa, a tej szczęśliwej rzadko widzianej pory, on
« sam poniekąd był przyczyną, wiodąc życie pracowite a
« wstrzemięźliwe. Pędził lata pełne dzieł dobrych, a
« zbliżając się do kresu, nie trwożył się śmiercią, w któ-
« rej nauczony wiarą, upatrywał spoczynek po pracy i
« nadgrodę cnotliwego życia swojego.
« Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest
« królestwo niebieskie. Wyrzekłeś to Ojcze łaskawy,
« Mistrzu nasz, i mamy słodką nadzieję, iż się twój
« święty wyrok na tym starcu cnotliwym wypełnił. Je-
« żeli jednak zwykła, a przyzwoita człowieczej naturze
« ułomność, oddala go jeszcze od nadgrody; łączmy
« przed Majestatem Bożym, w dzisiejszym kościoła świę-
« tego obrządku, prośby nasze pokorne, ażeby raczył
« być miłościwym duszy jego. Amen. »
XII. Gdyśmy przyszli z pogrzebu, rozmowy ściągały się do okoliczności dnia. Pan Podstoli opowiadał przymioty szacownego starca, jaki był sposób jego rządu gospodarstwa, jakie przywiązania do pana, jaka nakoniec bystrość umysłu; zatem nieznacznie wszczął się dyskurs o tem, jakiego rodzaju oświecenia stan chłopski potrzebuje.
Właśnie przed kilką niedzielami czytałem byt xięgę, w którey autor ubolewał nad tem, iż najliczniejsza część rodzaju ludzkiego zostaje w grubej niewiadomości i ledwo się nie równa zwierzętom. Opowiadałem więc Panu Podstolemu treść tego pisma, i słuchał cierpliwie; a gdym skończył opowiadanie, rzekł : Godzien uwielbienia pisarz takowy, który ludzkość zaleca, nie może zaś nikt większego dowodu ludzkości dawać, jak gdy oświeca i cieszy podobnych sobie. Ci, którzy fałszywe mieli mniemanie o zwierzchności i poddaństwie, czyli to przez niewiadomość, czyli przez zwyczaj, czyli przez niebaczność, czyli nakoniec, co najgorsza, przez nieczułość; tak dalece rozpostarli władzę panów, iż chociaż nie zażywaliśmy nazwiska niewoli, była jej istota, choćby rzecz brać w najściślejszem tłumaczeniu.
Chciwość zaślepiała dziedziców i possessorów, a smutne niegodziwego zysku ofiary ledwo tylko z postaci rozeznać było można, iż są ludźmi. Stąd wsi nasze nikczemne i puste, mieszkania poddanych do szałaszów bardziej, niż domów podobne, chłopstwo wynędzniałe, a dzieci ich po większej części wymierały z nędzy i głodu. Nie poznawali, nie poznają, albo przynajmniej nie chcą poznać tego panowie, iż od wielości i dobrego mienia poddanych, ich własna możność zawisła; chcąc więc gwałtownie zyskać, odbierają sobie nadzieję trwałego zysku.
Nie można inaczej złemu zabieżeć, tylko wprzód oświecając panów. Jeżeli ludzkość nie wymoże na nich łagodniejszego sposobu działania, niech je zysk do tego przynajmniej wiedzie.
I poddanych oświecać trzeba, ale wprzód trzeba im ulżyć ciężaru jarzma, który dźwigają : jeżeli albowiem stan ich nie ma być polepszony, na toby się im tylko oświecenie zdało, iżby tym dotkliwiej czuli nieszczęście swoje.
Przepisywać w tej mierze reguł nie śmiem, mówił Pan Podstoli, jedynie, to powiem, co sam u siebie czynię. Ile możności, jakem już dawniej wspomniał, starałem się i staram o to, ażeby poddani moi byli w dobrym stanie tojest w takowym, jaki im przyzwoity być powinien. Zastałem ich w grubej prostocie a prawie w dzikości, do czego pijaństwo dopomagało. Starałem się wykorzenić powoli ten zły nałóg : zczasem i cierpliwością stało się to, czegom pragnął. Gdy więc do tej pory przyszło, zaczęliśmy wspólnie z Xiędzem Plebanem przykładać się do ich oświecenia.
Co się tycze religji, on to według obowiązku na siebie wziął, wyłuszczając w katechizmach obowiązki chrześciańskie, a to sposobem jak najłatwiejszym. Że nie tylko młodych uczyć, ale i starych oświecać było potrzeba, zgromadziliśmy się wszyscy do kościoła na katechizm : i dla zachęcenia i dla zmniejszenia wstydu w starszych, sam pierwszy na pytania Xiędza Plebana odpowiadałem, toż czyniła żona moja, dzieci i czeladź. Kazania Xiędza Plebana nie były wykwintne, ale ku pojęciu najprostszym, i dotąd mówi w powszechności o przepisach religji, w szczególności o obowiązkach każdego stanu.
Ilekroć, czyli do niego, czyli do nas chłop przychodzi, lub żona i dzieci jego, wchodzimy z niemi w takowe rozmowy, z którychby mogli korzystać : radzimy się ich czasem w rzeczach, w których doświadczeniem nabyli biegłości. Pochlebia to ich miłości własnej, a przeto wdraża mocniej wiadomość o rzeczach, które wiedzą.
Sposób postępowania łagodny daje uczuć poddaństwu, iż i oni są ludźmi : przypisują zaś te względem siebie łagodność dobroci pańskiej, a razem i temu, iż przez wiadomość rzeczy stali się godnymi, ażeby tak z nimi postępowano. Gdy widzą sąsiadów w dawnej jeszcze dzikości, czują pierwszeństwo swoje i zaszczyt oświecenia, a to się im niekiedy umyślnie przypomina, aby coraz stali się oświeceńszemi.
Względem dzieci łatwiejsze było działanie. Postanowiła się szkoła parafialna, i do niej sprowadziliśmy bakałarza człowieka umiejętnego, bogobojnego. Wybudowałem mu dóm wygodny, przyłączyłem pole na ogród, roli mu się nie nadało dla tego, aby praca rolnicza nie odstręczała go od uczenia dzieci. Żeby od chłopów nie wyciągał datków, wyznaczyła mu się z dworu pieniężna płaca, i oprócz tego w zbożu ordynarya takowa, iż żyć, odziewać się przystojnie może, i odłożyć na nieprzewidziane potrzeby.
Trzeba oświecać poddaństwo, ale w mierze. Uczą się dzieci w szkole pisać, czytać, rachować. Żona bakałarza dziewczątka uczy nie tylko pisać, czytać, ale i robót, żeby w czasie mogły też pracą rąk swoich zarabiać. Gdy który z chłopców wiejskich nadzwyczajną ma bystrość,
oddawać go każę do wyższych szkół; sposobni do roboty uczą się rzemiosł.
Obowiązkiem jest panów, a razem uszczęśliwieniem, dobry stan poddaństwa. Poznawać mają w młodzieży szacowne przymioty, poznawszy, wzmagać, aby lot sobie przyzwoity wzięły. Gdyby się to u nas działo, i rzemiosła i kunszta i nauki w lepszym byłyby stanie, niżli są, a z uszczęśliwieniem powszechnem kraju, rósłby zysk szczególny obywatelów.
XIII. Wigilia była, zastawiono stół z postem, po obiedzie zbudowanie moje oświadczyłem, ile że nigdy nie widziałem w domu Pana Podstolego w dni postne mięsa na stole. Trzeba słuchać rozkazów kościoła świętego, mówił Pan Podstoli : nie wymyślił on tego z siebie co przykazuje, ale mając w straży rozkazy najwyższe, to każe czynić, co mu poruczono.
Musiała się, mówił dalej Pan Podstoli, stać osobliwsza jakowaś rewolucya w ludziach, co do sił i zdrowia. Przez kilkanaście wieków post zdrowiu nie szkodził, teraz zabija. Dla tej więc a nie inszej przyczyny, osobliwie w miastach, równy prawie odbyt mięsa w post, jak w insze dni roku. Godna rzecz politowania, iż naród ludzki tak nagle zesłabiał; a jeżeli to dłużej trwać będzie, a słabość coraz się zwiększy, na końcu nie stanie nas. Sąć jeszcze gdzieniegdzie zabytki trwałości dawnej : ale takowi barbarzyńcy dalecy od miast stołecznych nie mają poloru, więc i tego, co za polorem idzie, delikatnej komplexyi; zdrowi są, poprostu, jak bydlęta.
Człowiek każdy powinien się starać o to, aby jak najściślej czynił zadosyć obowiązkom swoim. Najpierwsze są te, które religia wkłada: nie obzierając się więc na to, co inni lub mówią, lub czynią, to, o czem wewnętrznie przekonani jesteśmy, powinniśmy pełnić. Przykład wtenczas niech ma dzielność, kiedy ku dobremu zmierza : ale dawać się cudzemu działaniu powodować, nie dla tego iż użyteczne, ale iż przed oczyma, jestto słabość i zdrożność usprawiedliwienia niegodna.
Ścisłe postów zachowanie, prawda, iż niedogadza żarłoczności : ale raczmy rzucić okiem na dawne przykłady, nie mówię pierwiastkowych Chrześcian, ale mędrców owych zawołanych Grecyi i Rzymu. Obaczymy tam nie tylko pochwały, ale przykazy wstrzemięźliwości, dla tej przyczyny, aby umysł zmyślnością obciążany nie zostawał, a sił czerstwość była zachowana i powiększona. Jeżeli takowe pobudki mogły być dzielne do zachowania wstrzemięźliwości, czemużby tego nie miały działać celniejsze, które nam religia przez namiestnictwo Kościoła wystawia i obwieszcza?
Słyszałem wielu skarżących się na przykrość niezmierną postu, i zbyt częste jego powtarzanie. Co do pierwszego zarzutu, nie wiem, na czemby ta przykrość niezmierna zawisła. Umiała i umie zmyślność nasza i w prostych potrawach dogodzić sobie. Nie takie nasze posty, jak owe niegdyś pustelnicze o korzonkach, ziołach i wodzie. Przyprawy delikatne ostrzą apetyt. Morza, rzeki, jeziora dodają niezliczone mnóztwo rozmaitego rodzaju ryb, ostryg, muszli, któremi się i z gustem, i do sytości nakarmić można.
Drugi rodzaj przykrości, więc i zarzutu, post zdrowiu wielce szkodliwy. Naprzód każdy o tem wie, iż kościoł Boży umie niedołężności każdego ulegać; ale trzeba, iżby ta niedolężność, czyli to ze słabości temperamentu, czyli z choroby lub kalectwa, czyli zgrzybiałego wieku pochodząca, była istotną, i miała za sobą oczywistość, lub świadectwo lekarzów Chrześcian. Niegodni albowiem nosić tego świętego nazwiska ci, którzy zaświadczeniami fałszywemi łudzą zwierzchność, a rozumiejąc, iż oszukują kościoł Boży, popełniają nieprawość, i cudze sumienie zawodzą.
Nad tem się jeszcze zastanowić należy, czyli post przez się zdrowiu człowieczemu szkodliwym jest, lub nie. Gdyby był przez się szkodliwym, trzebaby stąd wnieść, iż Bóg go przykazując, rzecz szkodliwą i przeciwną naturze ludzkiej wyznaczył. Co jeżeli się zgadza z dobrocią, Opatrznością i względami Stwórcy ku stworzeniu, łatwo się każdy domyślić może.
Postna wstrzemięźliwości zasadza się; ta nie tylko zdrowiu przeciwną nie jest, ale owszem, według powszechnego wszystkich lekarzów zdania, pomocna. Wielbić więc raczej dobroć Bożą, a nie skarżyć się na postu przykrość mamy; iż w posłuszeństwie jest zasługą to, co w wykonaniu zasileniem i prezerwatywą zdrowia i czerstwości. Znaleźć się mogą, i znajdują tacy, którym ścisłe zachowanie postu szkodzi : ale co od reguły powszechnej excepcyą jest dla niektórych, nie jest excepcyą dla wszystkich, lub większej liczby; a przecież moda tak osłabiła religią, osobliwie w miastach, iż zaczynamy przykładnymi, bogobojnymi, i ledwo nie świętymi tych nazywać, którzy choć częstokroć pod fałszywym pretextem, udawać się przecież raczą do zwierzchności o pozwolenie jadania mięsnych potraw w dni postne.
Ostatni zarzut zbyt częste postów powtórzenie. W proporcyi innych dni roku, ta liczba nie nadto wielka. Innych religij obrządki więcej dni postnych mają, a zachowują je, i nie skarżą się. Dajmy to nakoniec, iż wiele dni na post : kto prawdziwie ujęty jest duchem powołania swojego, temu obowiązki nie ciężą.
Gdy skończył dyskurs Pan Podstoli, dodał to, obracając się ku mnie : wybaczysz WPan, iż ile świecki, nie umiałem tak, jakby się należało, wyłuszczyć rzecz : odsyłam więc WPana do Xiędza Plebana, tam się dostateczniej i o poście, i jak pościć należy, dowiesz.
XIV. Sprowadzeni na dzień urodzin matki synowie Pana Podstolego. odjechali do szkól, a ta okoliczność dała wstęp do rozmowy. Błogosławieństwo jest Boże, mówił Pan Podstoli, kiedy w małżeńskim stanie potomstwem obdarza : czują rodzice pociechę patrząc na swoich następców, ale ta pociecha nie obejdzie się czasem bez trosków. Najuciążliwsze są te troski natenczas, kiedy złe skłonności górę biorą w dzieciach : a choć dobre się pokazują, i obiecują trwałość, i coraz większy postępek : i wtenczas nowa dla rodziców troskliwość, w jakim sianie osadzić dzieci, i jak je do tego sposobić.
Najpierwszem powinno być rodziców staraniem, poznawać gruntów nie przyrodzenie i umysł każdego dziecięcia. Z tego poznania sądzić mogą, do czego ktore zdalne, a zatem zdaleka każde sposobić do jego przeznaczenia. Tak u nas, jako i w innych narodach prawo i zwyczaj określiły drogi każdemu stanowi : inszemi iść nie mogą. Te prawa, te zwyczaje zawarły nieco przeświadczeń mniej sprawiedliwych, i chociaż poznajemy to i czujem, przecież iść trzeba torem raz ubitym, i ulegać dawnemu błędowi.
Z tych powodów stan szlachecki, mający sobie zamknięte drogi do handlu i rzemiosł, za nagrodę zasług przodków swoich zyskał przywilej małej zdatności. W ścisłym więc, który mu zostawiono obrębie, uważmy, co mu się zostaje do działania, i jakie są drogi, któremi ma postępować w narodzie naszym.
Najogólniejszy stanów podział, duchowny i świecki.
Niegdyś być duchownym, było to razem być użytecznym kościołowi, i zdatnym do usług krajowych. Już to słabieć zaczyna : nadała teraźniejsza roztropność duchowieństwu zakałę; tak się zaś pożądliwie na resztę ich majątku patrzy, a ma sąsiedzkie przykłady do usług chciwości swojej na pogotowiu, iż mienie Bogu w namiestnikach jego poświęcone, lada kiedy na łup pójść może. Był dotąd jeszcze drugi sposób życia w stanie duchownym, zakonność : i te zgromadzenia w ohydzie, zmniejszają się i nikną.
Stan świecki rozmaite ma stopnie i drogi, zastanówmy się nad tem, jakie są teraz stopnie i drogi u nas.
Służyć w wojsku, gdzieindziej właściwość jest szlacheckiego stanu : jakoż ta służba najistotniej szlachtę wzmaga. Ale jeżeli gdzieindziej wojska są liczne, nasz komput tak określony i mały, iż ledwo się setna część młodzieży szlacheckiej zmieścić w nim może; reszta więc musi albo za granicą szukać wsparcia, albo się do innych stanów udawać.
Trybunały, kancelarye zmniejszały, mało się kto w nich pomieścić może : a choćby się i pomieścił, nie widzimy, iżby to pomieszczenie było zdatne.
Dwory pańskie niegdyś były szkołą i źródłem dobrego mienia dla szlachty, ale mówiąc szczerze, mało panów w Polszcze; a choć i są, zabrały miejsce, dworzan, pokojowych, kamerdynery, lokaje i laufry, więcej kosztujący, a mniej zdatni. Zgoła jeżeli powiedziano w ewanielji, iż żniwo wielkie, a robotników mało, o nas można mówić, iż żniwo małe, a robotników wiele.
Z tych wszystkich powodów to nam zostaje w perspektywie, iż spuszczać się na zyski, jakie gdzieindziej są, stan szlachecki nie bardzo może. Rozum nie wiele nada, żołnierstwo szczupłe, owa niegdyś zawołana popularność nie ma gdzie się rozpostrzeć : dworzaństwo ustało : zgoła trzeba podobno iść za przykładem pierwszego rodzica, a odrzuciwszy na bok wspaniałe wzrostu nadzieje, chwycić się pługa. Powtarzać to dzieciom, rzecz dość przykra, ale kiedy tak kazały nieszczęśliwe okoliczności nasze, poco łudzić i siebie, i innych.
XV. Zabawiwszy przez czas niejaki jeszcze u Pana Podstolego, ukontentowany obietnicą, iż mnie odwiedzi, w rozrzewnieniu pożegnałem gospodarstwo, i odjechałem do domu. Jużem był dawniej wypisał to, czegom się był z rozmów w tym zacnym domu nauczył : toż samo jeszcze uczynić postanowiłem, przypominając sobie, ile możności to, com pod czas teraźniejszego bawienia mojego i widział, i słyszał. Jakoż przyjechawszy do domu wypełniłem to wiernie, com sobie był ułożył.
Niech mi się więc godzi, przy dokończeniu dzieła, zastanowić jeszcze nad tem, jaka jest dzielność przykładu, osobliwie, gdy dany jest przez tych, którzy jakążkolwiek zwierzchność nad innymi mają. Dość szeroce wyrażony i określony przezemnie był sposób myślenia i działania Pana Podstolego. Trzymając się on we wszystkiem roztropnego środka, uszedł przeciwnych sobie zbytków, ani przesadzając w maxymach, ani też zostając oziębłym w pełnieniu obowiązków. Nadarzyło mu szczęście, a raczej jego przewidzenie i roztropność, iż zyskał Plebana pełnego cnoty, nauki i żarliwości, ale równie jak i kolator roztropność czynił wszystkiego działania swojego prawidłem. Stąd się też widzieć dały owoce pożądane złączonych starań, i plebana i kolatora w całem zgromadzeniu, które w ich poruczeniu zostawało.
Przez cały przeciąg dwa razy powtórzonej bytności mojej w domu Pana Podstolego, nie postrzegłem żadnej zdrożności w służących : porządek wydawał się wszędzie, a znać było po twarzach czeladzi usługującej, iż z ochotą wypełniali to wszystko, co im było zlecone. Dzieci w szkole parafialnej, i co do nauk, i co do obyczajności ćwiczone, zewnętrzną postacią okazywały, iż wpojona była w ich młode umysły bogobojność. Jeżeli w dzieciach wydawały się skutki dobrego wychowania, równie w młodzieży postrzegłem skromność, w starszych wstrzemięźliwość, i w całem zgromadzeniu parafji obyczajność przykładną.
Z tego wszystkiego nic innego wnieść sobie nie mogłem nad to, iż jeżeli pieczołowitość plebana i kolatora wiele się przyczyniła do tak pożądanych skutków; przykład dany nierównie więcej dopomógł. Potrzebne napominania i nauki, aleje przykład uczących i napominających wspierać koniecznie powinien : inaczej, jak mówi pismo, przestępni nauczyciele dziełmi fałsz temu zadawają, co słowy uczą.
Gdyby się raczyli zastanowić nad obowiązkiem dania dobrego przykładu ci wszyscy, na których oczy cudze, czylito dla wieku, czy dla urzędu, czy dla pokrewieństwa w wyższym stopniu są obrócone; gdyby baczyli, wiele złego mogą być przyczyną, przeciwnym sposobem wiele dobrego uczynić mogą; przezwyciężyliby łatwo skłonności i nałogi swoje skażone, albo przynajmniej mieliby wstręt od widocznego pełnienia zbrodni. Nie usprawiedliwiłoby ich to w oczach, które wszystko wskróś przenikają, ale przynajmniej zmniejszyłoby przestępstwo nie zarażające złym przykładem.
Gdym zebrał mowy i działania Pana Podstolego, jego żony, Plebana, sąsiadów i domowników : pragnąłem wystawieniem dobrego przykładu użyczyć innym tego zbudowania, które sam uczułem, i z niego korzystać pragnę.