Pan Podstoli/Część III

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Pan Podstoli
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


CZĘŚĆ III.

XIĘGA I.

I. Różne przydarzone okoliczności sprawiły to, iż przez lat kilka oddalony byłem od mego domu; i jeżeli niekiedy być mi w nim przyszło, tylem tylko czasu przepędzał, ile interesa moje wyciągały : nie miałem zatem najpożądańszej dla siebie sposobności odwiedzić Pana Podstolego, o mil kilkanaście odemnie oddalonego.
Gdym ostatnią razą dóm odwiedził, i zamyślałem dopełnić nakoniec chęci moich, odebrałem list od Pana Podstolego, obwieszczający jego przybycie. Zawstydziła mnie uprzejmość przyjaciela, uprzedzająca żądanie moje, i razem uczułem radość, iż go obaczę; jakoż nazajutrz o tejże godzinie prawie, jak był obiecał, przyjechał. Ten, który czuje, co to jest przyjaźń, ten tylko poznać może, jaka mnie radość objęła, z tak pożądanego widoku; wzajemnie z twarzy i wzruszenia, najlepszych czułości ozuaczycielów, mogłem poznać ukontentowanie przyjaciela mojego.
Pierwsze rozmowy w takowej porze, nie są ciągłe, zwłaszcza po długiem niewidzeniu; dałem jednakże uczuć miłemu gościowi, iż obwieszczając mnie o swoim przyjeździe, zdawał się poczynać zemną nie tak poufale, jak z przyjacielem poczynać należy. I owszem, rzekł Pan Podstoli, to zgłoszenie było dowodem przyjacielskiej poufałości : natręci jej nie znają. Obwieściłem WPana o moim przyjeździe, nie dla tej przyczyny, iżbym mu dał czas do przygotowania się na moje przyjęcie, gdyż okazałego wyciągać zakazuje przyjaźń; ale przeto, iżbym był pewnym, że go zastanę, o czem się z jego odpowiedzi dowiedziałem. Co innego jest przechadzka, a co innego podróż, o pół mili można jechać bez obwieszczenia, ho nie zastawszy, za jednym zwrotem, wrócić do domu można; ale gdzie idzie tak, jak między nami o mil kilkanaście, należy się pierwej o zastaniu upewnić, żeby i czasu darmo nie strawić, i oszczędzić po drodze niewygodnego stanowiska.
Nie są odpoczynkiem nasze karczmy, po których odpoczywać potrzeba, a zaś strata czasu tak jest czynnemu, a zwłaszcza w gospodarstwie szkodliwa, iż nagrodzoną być nie może. Każda pora roku ma swoje oddzielne zatrudnienia, i lubo zima zdaje się do tego zamiaru niezdatna, wchodzi jednakże istotnie w rozmiar pracy i starania gospodarskiego. Może się wewnątrz natrząsać będzie miast mieszkaniec, albo co jeszcze bardziej do tego wiedzie, dworak : niechże i on nakoniec zwieśniaczeje; uzna własnem doświadczeniem to, czemu wprzód nie wierzył.
Nie chcąc być naprzykrzonym zwłaszcza na pierwszym wstępie, zaprowadziłem miłego gościa do pokoju jemu wyznaczonego, przepraszając, iż dóm szczupły, nie pozwalał go mieścić w przestronnym apartamencie. A na cóżby mi się zdała ta przestronność, rzekł : choćbym i to mieszkanie miał z drugim dzielić, widząc, że dóm więcej przybyłych ogarnąć nie może, uczyniłbym to z ochotą : cóż dopiero gdzie i sam, i dobrze mieszkam?
Zostawiłem go zatem : i gdym wyszedł czyniąc zwyczajne w domu rozrządzenie, postrzegłem kolaskę jeszcze niezatoczoną do wozowni. Zbliżyłem się chcąc się jej przypatrzyć, i znalazłem, iż to, co mówił, skutkiem stwierdził. Przypomniałem sobie albowiem jego uwagi nad podróżą i powozami, jak sporządzone być mają. Ten, w którym do mnie przyjechał, był lekki, jak do małej podróży mieć go należy, ale był tak dobrze na wszystkie przygody, zwłaszcza przy złej drodze obwarowany, iż potrzebaby było osobliwego przypadku, iżby mógł być w jakiejkolwiek części uszkodzon.
Rzeczy, których w drogę potrzebował, tak były umiarkowane i ułożone, iż ani wiele zabierały miejsca, ani mogły zbyt ciężyć; co i powozy psuje i koniom szkodzi. Zbierali je z powozu ludzie, i znosili porządnie na swoje miejsce, ci zaś mieli właściwe ku podróży odzienia, krótsze od zwyczajnych, iżby w usłudze nie zawadzały, i z prostego sukna, przez co zastępowały porządniejsze domowe odzieże. Konie, które wyprzęgano nie znać było, iżby podróż znużyła : szory na nich były porządne i mocne, tak, jak w podróży mieć należy. Nie dziwiło mnie to bynajmniej wiadomego sposobu myślenia mego przyjaciela : chciałbym jednak, iżby innych takowe widoki zastanawiały i wiodły ku naśladowaniu.
II. Starałem się jak najlepiej przyjąć i bawić gościa w domu; a że to moje troskliwe usiłowanie zbyt mnożyło zatrudnienia, i tak mnie samemu, jak i tym, dla których czyniłem, mogło być nakoniec z naprzykrzeniem, dał mi to nieznacznie uczuć Pan Podstoli.
Właśnieśmy wracali z podwieczorku w drugiej mojej wsi sporządzonego, gdzie w krotce po obiedzie byliśmy na przechadzce, gdy tak do mnie mówić począł. Z ochoczej łaski gospodarza tak dalece mieliśmy wszystkiego do sytości, iż mógłby się był obejść podwieczorek bez obiadu, i niejeden z nas żałować musiał, iż nie miał drugiego żołądka napogotowiu. Droga wznieca apetyt, rzekłem, i balibyśmy może wrócili głodni. Zabiegłeś temu aż nadto, rzekł, kochany gospodarzu, ale ja, którym się na to, co ma nastąpić, oglądał, takem się z podwieczorkiem obszedł, iż nic na tem wieczerza nie straci. Nie ganię ja podwieczorków, lubo ich nie jadam, niedobryto albowiem sposób sądzenia o rzeczach, iż zła rzecz dla tego, że my jej nie czynimy. Żołądkom nikt reguł przepisywać nie może, u starych są mdłe i być powinny; u młodych żywe i gorące, większej i częstszej strawy potrzebują : ale jak w niczem przesadzać nie należy, tak i w tem trzeba mieć miarę.
Za moich czasów, tojest wtenczas, kiedy Pana na świecie nie było, tak urządzane bywały domy, iż jakto mówią, ustawicznie kurzyło się z kuchni; nie była jeszcze w tak częstem używaniu kawa, o czokoladzie ledwo było słychać, ale natychmiast skoro dnieć poczynało, już był rosół w robocie. Obnoszono go wcześnie, jak teraz ranne zasilenia, a kiedy post polewkę, albo piwo z serem, przed obiadem po wódce następowały kiełbasy, a ten, który prócz rosołu kilka potraw zjadł smaczno, tak siadał do stołu, jak gdyby jeszcze nic w uściech nie miał. Czasu przeciąg był dosyć mały, bo jużto późny był obiad, kiedy w południe, a śniadanie kończyło się czasem o jedenastej. Dopieroż po obiedzie ledwo trzy godziny zeszło, jużci się skupiono na podwieczorek; następowała tak sowita wieczerza, jak obiad, a jakby i tego nie było dosyć, jeszcze i przed spaniem noszono przysmaki.
Taką rzeczą, rzekłem, musiały być insze żołądki u przodków naszych, niżeli u nas. Nie żołądki były insze, rzekł Pan Podstoli, ale sposób życia i strawy. Starzy wykraczali mnogością, my wyborem. Tuczniejsze i zdrowsze ich były potrawy, bo proste, niewymyślne i zawsze jednakie. Teraz to, co wyborną kuchnią zowiemy, mało się różni od trucizny. Zapalają krew, pochlebiając żarłoczności, potrawy modne, w których z mięsiwa, jarzyn i korzeni wyciśnione soki, tak są w przyprawie mocne, iż wyrównywają najgorętszym trunkom. Nie przestając na tem, co nam kraj własny użycza, szukamy poza morzu, coby nam dogodzić mogło; niepamiętni na to, iż zamiast korzyści, sami sobie przysparzamy i wydatek i szkodę. Niepodobna albowiem, żeby choć przyzwyczajeni z młodu, nie uczuliśmy zczasem uszczerbku w zdrowiu, ze sposobu, którym się karmimy.
Nie tak czynili ojcowie nasi, których nadto powtórzone uczty, lubo godne nagany, to jednak, z czego się one składały, nie szkodziło zdrowiu. Więc nie potrawy, ale nadto często powtarzane ich użycie szkodziło; ale na ten zbytek jednakże mieli oni sposób, iż mniej się szkodliwym stawał. Byłoto życie z innych miar wstrzemięźliwe, pracowite, do pieszczot nieprzyuczone, innego rodzaju zbytków nieznające. Koń, polowanie, gospodarskie zabiegi, zgoła to wszystko, co zbawiennem zdrowiu wzruszeniem człowieka wzmaga i rzeźwi, to było przesadzonego niekiedy jedzenia, albo i trunku lekarstwem. Jakoż później się starzeli, niżeli my, a sędziwość ich była krzepka, nie taka, jak dzisiejszych próżniaków, co jej porę uprzedzają, a kiedy przyjdzie, ledwo ją znieść mogą.
III. Jużeśmy mieli do stołu siadać, gdy dano znać, iż goście jadą. Wpadł na dziedziniec z wielkim pędem i trzaskaniem powtórzonem huzar, za nim równie pędząca, przewyższająca wysokość sztachetów dworu mojego kolasa, i gdy z zapowozu posuwistym lotem wyskoczył młody chłopiec, tak go bystrość skoku uniosła, iż nie mogąc się utrzymać na nogach, padł na ganek i ledwo mnie nie wywrócił. Huzar natychmiast spuścił stopień nakształt drabinki, z której gdy zszedł Jmć Pan Kasztelanic, zaczął komplemement przepraszając za eturderyą Żokiejsa swego. Zaprowadziłem gościa natychmiast do izby stołowej, i zasiadł wraz z nami miejsce dla siebie przygotowane.
Pierwszy dyskurs Pana Kasztelanka stosowany był do jego podróży, i zastanawiając się nad ziemi drogami, a chwaląc francuzkie proste, brukowane, osadzone drzewami, ubite, pełne zawsze przejeżdżających, na tem skończył, iż nasze na to są sporządzone, iżby każdy w domu siedział. Jeżeli ten był zamiar przodków naszych, rzekł Pan Podstoli, chwalisz ich WPan, Mości Panie Kaszlelanicu. Ganię ich, chociaż szacuję, bo z nich pochodzę, odpowiedział Kasztelanie. Więc nie szacowałbyś ich WPan, rzekł Pan Podstoli, żebyś od nich nie pochodził? Możeby nagana mniej była sprawiedliwa, ale wzgląd na poprzedników szacowny, bo rzadki.
Opowiedział zatem przypadki podróży swojej, a między innemi ten ledwo nienajwiększy, iż choć sam się powoził, Wiski roboty najprzedniejszego rzemieślnika w Londynie, tak w lesie o korzeń zawadził, iż tylko co się nie wywrócił. Byłbyś WPan spadł z wysoka, rzekł Pan Podstoli, a takie spadki bardzo niebezpieczne. Żeby zabieżeć takowym przypadkom, bo ja miarkuję, iż angielskie drzewa korzeni nie mają, albo bardzo cienkie, nie możnażbyto więc trochę zniżyć tych kolasek? Wisków, przerwał Pan Kasztelanic : tak jest, Wisków, rzekł Pan Podstoli. Z przeproszeniem Wpana, mnie się zdaje, iż one są trochę nadto wysokie. Ale lekko noszą, rzekł Kasztelanie. Czyli nie dla tego, że latają? rzekł Pan Podstoli, bo to prawda, że bardzo się wzbijają w górę : pomiarkował ja to, kiedyś WPan przyjechał, wyżej siedziałeś niż ganek Jegomościn, a WPana chłopiec — Żokiejs, przerwał Kasztelanic, tak jest, Żokiejs, rzekł Pan Podstoli. Ten tedy WPana Żokiejs, wieszto WPan, iżby się był bardzo potłukł, gdyby był padł na kamienie; ale musiał się on podobno w Anglji uczyć, jakto spadać należy : bo kiedy oni tak wysokie powozy robią, to muszą razem dawać sposoby, a zatem uczyć, jakto na nich siedzieć, i jakto przeszkadzać, żeby się nie wywróciły, a gdy się wywracają, jak się zachować żeby się nie potłuc; a szkoda byłaby tego Żokiejsa WPana, bo to młode dziecie i ładnie ubrane, ale podobno trochę kuso, a u nas czasem chłodno.
Może gorąco we Francyi, albo Anglji, bo ja tam nie byłem : ale tu pewnieby nasze Żokiejsy przeziębły, gdybyśmy im nie dali kożuszków na zimę, a przynajmniej sukienek trochę dłuższych, co nie wątpię, że i WPan temu Angielczykowi, albo Francuzowi uczynisz, jak zima przyjdzie. On z mojej wsi, rzekł Pan Kasztelanic. Pojętny chłopiec, rzekł Pan Podstoli, kiedy tak dobrze z powozu, jak Francuz i Angielczyk skakać umie; prawda, że się potknął, ale się to trafia i tym, co na sznurze tańcują.
W dalszym ciągu dyskursu zaczął opowiadać Pan Kasztelanic przypadki podróży swojej w cudzych krajach tak wielkie, iż wielokrotnie w największem niebezpieczeństwie życia zostawał, osobliwie gdy dla nasycenia ciekawości swojej, aby widział potykające się wojska, wmięszał się wśród bijących. Zapewne rzekł Pan Podstoli, iż niebezpieczno mięszać się w bitwę, zwłaszcza gdy żadna potrzeba do tego nie wiedzie. Można i zdaleka ciekawość nasycić : gdyby albowiem jaka kula nieostrzeżona, iż WPan tylko tam byłeś dla zabawy, niegrzecznie zawadziła o WPana, nie mielibyśmy byli sposobności słyszeć o tak wielkiej batalji, jak nam się teraz zdarza. Trafia się niekiedy, iż bijący się opowiadają bitwy swoje, ale te zawsze podległe wątpliwości : jeżeli albowiem byli w liczbie pobitych, zmniejszają klęskę; jeżeli zwyciężyli, unoszą się w pochwałach.
Cóżkolwiek bądź, jeśli się W Panu przytrafi jeszcze być w podobnych okolicznościach, racz usłuchać mojej rady, a patrzyć się na bijących zdaleka, ale tak zdaleka, aby armatna kula WPana nie doszła. Najlepiej byłoby stanąć wówczas na górze wysokiej, a gdybyjej nie było, wniść na dzwonnicę : ale jeżeli tej brakło, naówczas dać pokój tym, co się biją; a powieść zostawić gazetom. Kiedyto jeszcze dwóch za łby pójdą, może trzeci między nich się wmięszać, żeby ich pogodził, ale się i to nie udaje, bo czasem i guza złapie, i bijących się nie rozwadzi. Wracając się teraz do batalji, ja tak sądzę, iż można i zdaleka jej się przypatrzyć, albo i nie widziawszy wiedzieć, co na niej zaszło.
Nie pomogły zbawienne rady opowiadaczowi, z batalji przyszło do szturmu, nakoniec rzecz wytoczyła się na morze, a gdy coraz się JPan Kasztelanic zwłaszcza starem winem, które przy końcu obiadu postawiono, zasilał, uważając, że się już miał ku czwartemu kieliszkowi, rzekł Pan Podstoli; to wino stare, mocne, boję się, iżby inflamacyi nie powiększyło. — Gdy upewnił Pan Kasztelanic, iż go gardło nie boli; przepraszam za moją troskliwość, rzekł : ale widząc pod chustką ręcznikiem obwiązaną szyję, rozumiałem, iż byłeś chory. — Tak teraz noszą we Francyi, rzekł Pan Kasztelanic. Nie mam ja na to co powiedzieć, odpowiedział P. Podstoli : jednakże jeżeli się godzi co mówić, przeciw modzie, mnieby się zdało, iż chociaż ma ona skądinąd wielkie swoje zaszczyty, (inaczejbyś albowiem WPan nie chciał z siebie czynić dziwowiska) ztem wszystkiem nie jest wygodna, zwłaszcza w lecie. Podczas zimy i ja, kiedy jadę na koniu, albo sankami, zawijam kark po francuzku, alebym się w lecie udusił.
IV. Odjechał Pan Kasztelanic, a gdyśmy ku wieczorowi przechadzali się po ogrodzie, dziękowałem Panu Podstolemu za jego z nim rozmowę, w której przy żarcie była nauka. Więc mnie WPan masz za żartobliwego satyryka? rzekł Pan Podstoli : teraz bardziej jeszcze, rzekłem, z WMPana zapytania. Chciałbyś mnie albowiem niby zostawić w błędzie, a zatem jeszcze udawać tę scenę, ktorej byłem świadkiem. — Nie była to scena jedynie żartu, była w niej prawda : bo mówiąc otwarcie, choć dość cierpliwym jestem, kiedy jednak widzę, lub słyszę przesadzone głupstwo, nie mogę się wstrzymać od mówienia, a naówczas sądzę powinnością jak najskromniej się zachować, a dać jednak poznać, iż mi się to, co widzę, lub słyszę, nie podoba.
Nie doszedłeś WPan jednak, rzekłem, zamierzonego celu. Nasz chełpliwy bohatyr przyjął z wdzięcznością przestrogi jego, i zapewne jest u siebie przekonany, iż WPan przyjacielem jesteś Wisków, byle były trochę niższe; Żokiejsów, byleby mieli kożuszki; i szyj obwiązanych, byleby się bez ręczników obeszło. Niechże tak będzie rzekł Pan Podstoli : dość na mnie żem prawdy nie zamilczał : nie jestem, jakto mówią bocianem, iżbym świat czyścił, a wreszcie dobrze i to, kiedy się głupstwo, gdy wykorzenić nic może przynajmniej zmniejszy.
Był jeszcze w czasie naszej przechadzki i nie raz celem rozmowy gość, który odjechał. Powierzchowność jego osobliwa była przyczyną zastanowienia się Pana Podstolego i uwag rozmaitych, wśród których obracając się do mnie rzekł : A uważał WPan jego trzewiki? nie miałem czasu rzekłem, gdyż zaraz po przywitaniu usiadł. Szkoda, żeś się WPan i temu dziwactwu nie przypatrzył : on rozumiał, że się będzie ślizgał po WPana podłodze, i dla tego podobno wziął łyżwy na nogi. Domyśliłem się, że uderzyły go w oczy modne kawalerów naszych obuwia kończaste i wzniosłe, a Pan Podstoli ciągnąc dalej dyskurs rozpoczęty tak mówił.
Dziwnyto jakiś rodzaj teraznieszej młodzieży naszej : byleby tylko jaką osobliwość postrzegli, nie uważając czy dobrze, czy zle, czy uczciwie, czy nieprzystojnie, czyto zadziwi, czy rozśmieszy, idą oślep za nowością; a jakbyto miało być niepospolitym zaszczytem, ten z nich zyskuje największą wziętość, który najlepiej przesadził. Jest jeszcze druga osobliwość, ledwo niegorsza od pierwszej, tych którzyby koniecznie przy dawnych zwyczajach utrzymywać się chcieli, gdy już nikt za nimi nie idzie. Obadwa te rodzaje dziwaków, śmiechu godne, i gdyby drugi do nas Kasztelanie zawitał, a wszedł z takiemi bótami, jak je na portretach pradziadów naszych widzimy, dałby nam przyczynę do śmiechu: ale możeby się obadwa poprawili, gdyby się też jeden z drugiego śmiać musiał.
Jeszczebyś WPan miał dodatek do tego widoku, rzekłem, gdyby gość nie miał długiej bekieszy, która mu strzępki u kolan zasłoniła; i to niemała ozdoba młodzieńców naszych, a zwłaszcza gdy z pałkami w ręku chodzą. Jakto z pałkami? rzekł Pan Podstoli z zadziwieniem. Tak jest z pałkami, z tą tylko od innych różnicą, iż powinny być tak krótkie, iżby się na nich oprzeć nie można. A do czegóż one służą? — Jestto tajemnica odpowiedziałem, trzebaby się ich o to spytać. Chyba że tajemnica, rzeki Pan Podstoli, tym sposobem największe głupstwo usprawiedliwić można.
V. Przechodząc się dalej po ogrodzie wstąpiliśmy do oranżeryi; a że, ile przy zaczęciu wiosny, poranki i wieczory były chłodne, a mróz mógł jeszcze przypaść, zamknięte w niej były drzewa. Że jej u siebie Pan Podstoli nie miał, rozumiałem, że mu się ten przydatek do ozdoby ogrodowej nie podoba; postrzegłem jednak, iż go ten widok bawił, przypatrywał się albowiem ciekawie drzewom, na których były kwiaty i owoce. Chwalił kunszt i skrzętność ogrodnika, iż były dobrze zachowane, i nawet użytek z tego, kiedy, coby trzeba kupić, w domu się znajdzie. Wszedł zatem w inne zapytania z ogrodnikiem; jakiego dozoru drzewa innych krajów, według rozmaitości powietrza i odmian jego potrzebują. Każdą rzecz w szczególności oglądał i wypytywał się o każdej, jak wschodzi, jak rozkwita, jakie owoce wydaje, jaki z nich użytek. Widząc, iż go to i zatrudnia i bawi, nie chciałem przerywać rozmów jego z moim ogrodnikiem, zwłaszcza iż był biegłym w swoim kunszcie, i mógł przeto wytłumaczyć się za każdem zapytaniem.
Trwała więcej jak godzinę ta rozmowa; po której gdy przyszedł do mnie Pan Podstoli, oświadczyłem mu ukontentowanie z tego, iż go zabawił widok mojej oranżeryi, i ogrodnik z którym rozmawiał. — Można się wiele od niego nauczyć, i za pozwoleniem WPan jeszcze tu do niego pójdę, bo jak mogę sądzić, dobrze swoje rzemiosło posiada; a z takimi ludźmi rozmowa miła jest i pożyteczna. Nam na wsi osadzonym, odłączonym zatem przez nasz stan i potrzebę od wielkiego społeczeństwa i miast, w których nauki i kunszta kwitną, miło jest nabierać wiadomości rzeczy, o których, albo nie wiedzieliśmy, albo choć mieliśmy wiadomość, nie była tak dostateczną, żebyśmy na niej przestawać mogli. Mało ma gospodarz czasu na to, iżby czytał, a choć i czyta dorywczo, ostatnia to jest rzecz, zwłaszcza w kunsztach zasadzać się na tem, co nam pisarze xiążek obwieszczają. Piszą oni czasem na domysł, i udają, że wiedzą to, o czem piszą, a kiedy przyjdzie doświadczyć tego, co przepisują, dopiero wtenczas pokazuje się obłuda, a kupujący żałuje, iż nadaremnie pieniądze wydał. Mówię ja to z doświadczenia. Wieleż to razy idąc za xiążką popsułem sobie żniwo? Cokolwiek ja przeczytałem, chciałem doświadczyć; i po większej części na tem się skończyło, iżem się zawiódł. Postanowiłem więc sobie spuścić się na doświadczenie i moje i sąsiadów. Znajdzie się czasem rzecz dobra w xiążce, aleto wynalazek taki, jak wygrana na loteryi; strata kilkuset złotych, naostatek kilkanaście przyniesie.
Wynurzyłem się przed W Panem, ale jak tam na wielki świat przyjedziesz, mów po tamtejszemu, a o mnie nie wspominaj, boby mnie osądzili barbarzyńcem. Tak mnie był ochrzcił mój sąsiad, co przyjechawszy gdzieś tam z zagranicy, chciał, żeby woły rogami ciągnęły pługi. Odradzałem mu to, bo mi się rzecz zdawała niepodobna : ale jak mi zaczął cytować Szwajcarów, Szwabów, Holsztyńczyków, Meklemburczyków, i niewiedzieć tam jeszcze kogo; jak zaczął powiadać, jaką siłę w rogach woły mają, zagłuszył mnie, i zaprzągł woły. Ciekawy byłem, co z tego będzie, i było to, że woły rogów pozbyły, a pan rogowy gospodarz nie miał co zbierać.
Że mi jednak cytował przykłady Szwabów, Holsztyńczyków, Meklemburczyków, i tam dalej, powiadając, iż sam oczyma swojemi na to patrzył, gdy woły rogami ciągnęły lemiesz; nie mogąc się przekonać, iżby śmiał tak oczywiste kłamstwo popełniać bez potrzeby, wniosłem to sobie z jego mowy i widzenia, iż w tamtejszych stronach, albo woły większą moc mają, albo też ziemia nie tak ciężka i klejowata, jak u nas. Cokolwiek bądź, sąsiadowi się mojemu nie udało, i do dawnego się sposobu wrócił, a ja się tym bardziej z owego przykładu przeświadczył, iż dobrze się wprzód trzeba namyślić i przekonać, nim się nowość jaka wprowadzić ma.
VI. Gdyśmy powracali, dałem poznać moje zadziwienie Panu Podstolemu, iż chwalił to gdzieindziej, czego sam u siebie mogąc mieć, nie miał. Rzekłem dalej, iż może po moim odjeździe założył oranżeryą, jak sam zeznał, i dla zabawy i dla pożytku. Nie mam jej, odpowiedział, i mieć nie będę. Zadziwiło mnie to wielce, on zaś tak dalej rzecz prowadził. Chwalić rzecz u kogo innego, i mogąc ją mieć u siebie, a nie mieć, nie jest działać przyzwoicie : ale to, co WPanu jest dobrem i użytecznem, u mnie byłoby przysadą i zbytkiem.
Pokorzysz się WPan nadto takowem wyznaniem, rzekłem: Prawdę istotną mówię, odpowiedział. WPana usprawiedliwienie, iż masz oranżeryą, mamy teraz przed oczyma, rzekł, pokazując na las mojego ogrodu blizki. Masz WPan drzewa dostatkiem, a u mnie go brakuje : to jest przyczyną, iż gdybym chciał WPana naśladować, byłbym złą kopią dobrego oryginału : byłaby zabawa, ale ze szkodą; bo albobym szczupłość mojego lasu bardziej jeszcze zmniejszył, albobym kupując skądinąd, nierównie większy czynił wydatek, niżbym miał korzyść. Ma wioska moja to wszystko, co do gospodarstwa służy : ma las równie do opału, jak i do budowli zdatny; ale go jak najściślej oszczędzać muszę, żeby dogodził potrzebom moim. Coby się z niego wzięło na oranżeryą, ujęłoby się w czasie stawianiu i naprawie gospodarskich budynków, i potrzebie poddanych moich. Muszę się więc rad nierad obejść bez tego przydatku do zabawy, bo wzgląd na rzeczy większe, mniejszym dogadzać nie pozwala. Przyznać się WPanu muszę, iż mi niekiedy przykro, że w tej mierze dogodzić sobie nie mogę; ale trzeba, jak to mówią, zrobić z potrzeby cnotę, i przestać na tem, co mamy, gdy mieć nie możemy tego, czego pragniemy.
Z okoliczności rozmowy o domach, na hodowanie pomarańczy i cytryn zbudowanych, przeszliśmy do mowy o szklarniach, w których się rośliny i drzewa zagraniczne pielęgnują, i o dosyć teraz zagęszczonem chowaniu ananasów. Wszystkie te rzeczy, gdy jest sposobność ich utrzymywania, nie są naganne, i owszem godne pochwały, rzekł Pan Podstoli : hodowanie ananasów nie jest tak kosztowne, jak udawano. Są w mojem sąsiedztwie; i ten rodzaj owocu nieznany u nas przedtem, osobliwością i smaku i zapachu, zasługuje sobie na to, iżby o nim mieć staranie.
Chociaż ananasy wchodzą w modę, i już są i u nas takie domy, gdzie mniemają, że bez nich obejść się nie można; śmiejąc się z uprzedzenia gdy zbytnie, ze skromnego na nich wydatku gorszyć się nie należy. Mniej kosztuje kilka takich owoców na wety, niż beczka wina węgierskiego, jak przedtem bywało. Szklarń ciepłych budowlą na to sporządzonych, iżby się w nich zagraniczne rośliny znajdowały, ja według zdania mojego przenoszę nad dawne nasze oranżerye, gdzie pospolicie mieściliśmy pomarańcze, cytryny i laury. Zdobiły one wystawieniem swojem na lato, ogrody nasze : ale kunsztem przypstrzone drzewa nie cieszą tak oka, jak w tej rozłożystości gałęzi, któremi ich przyrodzenie zdobi. Powinniśmy więc takowe cudzoziemskie rozmnażać, które się z powietrzem i ziemią naszą zgadzają. Nie trzeba naówczas chować je na zimę i ogrzewać, a piękność się ogrodów naszych powiększy rozmaitością wzrostu, gałęzi, liścia, a co najwięcej widok uwdzięcza, wieloraką zieloności odmianą.
Nie mając dawniej sposobności sprowadzenia drzew cudzych, nie kunsztem, ale raczej instynktem ogrodniczym, własne krajowe przesadzałem; ten sam mi sprawują skutek, rozmaitością swoją, jaki gdzieindziej osobliwością raczej, niż wdziękiem. Nie zaniedbałem jednak i cudze potem sprowadzić, gdy się zdarzyła pora, i spodziewam się, iż gdy mnie WPan odwiedzisz, obaczysz, jak się dobrze przyjęły i wzmogły; ale też pierwej nimem je zasadził, starałem się wiedzieć, jakiej im ziemi i miejsca potrzeba. Myli się albowiem ten, który wilgoci potrzebujące drzewo na piasku sadowi, albo jodły na błocie; wznijść one mogą, ale nigdy do tej pory nie dójdą, w jakiejby były, gdyby się w stosownem do swego przyrodzenia miejscu znajdowały.
Czegośmy przedtem nie mieli, zaczynamy już mieć w kraju botaniczne ogrody. Oprócz wdzięku i nasycenia ciekawości, wielce są pożyteczne, udzielając ze świeżych zioł i roślin zbawienne lekarstwa. Nader przezorne w rozrządzeniach swoich przyrodzenie, albo raczej, dawca i rozporządziciel tych darów dla człowieka, obok chorób, bez których skazitelność ciał naszych obejść się nie może, położył to, co je zmniejszać i wykorzeniać zdoła.
Nie masz takiego ziela, któreby w sobie nie zawierało zdatnego przymiotu. Troskliwości naszej czułej zostawiono, śledzić ślady ukryte przyrodzenia; i tymto chwalebnym, a teraz coraz bardziej wzrastającym zabiegom, winniśmy wzrost kunsztu lekarskiego, który porzuciwszy dawne przeświadczenia, jął się istotnych prawideł, a te nieinaksze są, nad stosowanie roztropne, dzielności lekarstwa do rodzaju nie tylko choroby, ale i możności chorującego.
Xiądz nasz Pleban i moja żona, doświadczeniem wyuczeni parafji naszej lekarze, nie ośmieleni przez bojaźliwą roztropność na wielkie leki, pomniejszym chorobom dość szczęśliwie zaradzali, nie inszą apteką nad proste zioła. Żeby się więc w dostateczniejsze lekarstwa opatrzyć, mają już u siebie takie, na jakie się zdobyć może botanika krajowa. Nie znajdziesz WMPan u nich Japońskiej pokrzywy, ani Afrykańskiej rzeżuchy, ale natomiast to, co u nas się rodzi, a jest zdrowiu pomocne, znajduje się u nich w obfitości. Mam to sobie teraz za powinność przykładać się do dobrego dzieła, i kto wie, czyli i nasze małe grządki z pracą i czasem nie staną się botanicznym ogrodem.
VII. Smutnie się zakończyła rozmowa nasza pożegnaniem. Lubo przez dni kilka raczył u mnie zabawić Pan Podstoli, zdały mi się zbyt krótkim czasem; nie śmiejąc jednak być mu natrętnym, prosiłem, iżby mi przynajmniej dzień jeszcze jeden pozwolił : i z chęcią, rzekł, ale zdaje mi się, iż przepisy prawdziwej grzeczności, nie każą się zbytnie rozpościerać w gościnie. Przyjechać, być dobrze przyjętym, czuć, iż się dogadza gospodarzowi, jest niejakim obowiązkiem przedłużyć bytność, ale i w tym rodzaju postępowania miarę zachować należy t każda rzecz przesadzona traci swój zaszczyt.
Nie dałbym się użyć miłej dla mnie WPana chęci, gdybym był przeświadczony, iż to tylko grzeczności dzieło. Czyni ona, albo raczej zdaje się czynić, czego wewnątrz nie pragnie, i naówczas bardziej jej dogadza odmowa, niż uskutecznienie. U nas na wsi, rzekł dalej, jeszcze się potrochu utrzymuje dawna uprzejmość. Kto pragnął, prosił; kto nie chciał, albo wręcz powiedział, albo tak zamilkł, iż można się było domyślić, iż proszonym być nie chce.
Po obiedzie, ile że czas był dżdżysty, nie mogąc użyć przechadzki, a chcąc rozerwać gościa, pytałem go, czyby nie chciał się zabawić oglądaniem kopersztychów, których miałem zbiór dość znaczny. Bardzo jestem wdzięczen, rzekł Pan Podstoli, iż mi je WPan pozwalasz oglądać. Jakoż gdy je przyniesiono, widziałem, iż go ich widok wielce bawił.
Zastanowił się nad każdym; najbardziej jednak, jakem uważał, zatrzymywały go wyobrażenia zacnych mężów, albo gdy dzieło jakie sławne widzieć mu przyszło. Cały prawie czas poobiedni na tem strawił, i nieprędzej odszedł, aż wszystkie, które tylko były, oglądał.
Gdyśmy się wrócili z biblioteki, przecierając oczy rzekł : widok miły bawiąc, czas kradnie. Poszliśmy zaraz po obiedzie, a wracamy zmrokiem : moja więc rzecz przeprosić gospodarza, jeżeli mnie zbyt długo może, z naprzykrzeniem jego, ciekawość uwiodła. Ale wybaczyć WPan raczysz, przyzwyczajony do takich widoków, temu, któremu się zbyt rzadko zdarzają, a jeżeli się bez wstydu wyznać godzi, ledwo nie pierwszy raz. Szeptała nam do ucha i nieraz miłość własna, że my i umiemy i widzieliśmy wszystko lepiej i dostateczniej, niż nasi sąsiedzi; ale zawiedliśmy się bardzo, mimo dobrą wolą naszę : i ledwo już poniewczasie poznawamy coraz lepiej i widoczniej, żeśmy byli w błędzie.
Rozumieliśmy, żeśmy lepsi od inszych, a nie dawaliśmy sobie, ani czasu, ani sposobności wiedzieć, jacy to są ci inni, z którycheśmy się naśmiewali; przyszło na to, iż oświeceni zczasem, poznawamy niesprawiedliwość wyszydzeń naszych, a zatem upakarzającą prawdę, iż my wyśmiewacze, byliśmy śmiechu godni.
Nim się o czem sądzi, trzeba w przód rzecz poznać : nie znając śmieliśmy się, poznawszy, nie wstydźmy się korzystać z tego, co inni mają, a u nas nie masz. Miałem ja zawsze gust do malowideł i kopersztychów. Mam niektóre; nie mogę powiedzieć, aby były tak wyborne, jak teraz widziałem, ale przynajmniej są takie, jakich najlepszych dostać mogłem. Kontent z nabycia, gdym je chciał jednemu z sąsiadów pokazać, rzekł z nieukontentowaniem, albo to ja dziecie, żebym się obrazkami bawił? Od tego czasu kryłem się z mojemi skarbami, iżby i mnie na starość nie nazwano dziecięciem.
Przodkowie nasi zasadzając jedynie zaszczyt na waleczności, zapomnieli, albo raczej nie wiedzieli o tem, iż nauki i kunszta uszczęśliwieniem są kraju. Strzeże go męztwo, ale niedosyć jest na tem, iżby miał obronę, trzeba, iżby się coraz większem wydoskonaleniem ubogacał. Handel duszą jest kraju : bez niego nie moglibyśmy dostarczać potrzebom naszym. Odbywszy ścisłe, i na te się zdobywać trzeba, które umysł wznoszą, wiadomości mnożą, przystojną zabawą słodzą obyczaje, a zatem wydobywają z dzikości.
Przeszli nas w kunsztach sąsiedzi nasi, i mają z zarobkiem sławę: doskonałość albowiem w lej mierze nie tylko nadaje wziętość, ale działaczów zbogacając, kraj wielce zapomaga. Potrzeba, a częstokroć i zbytek, wymaga po nas dla ozdoby domów, lub kościołów, malowideł i rzeźby: zaciągamy je z zagranicy, i wychodzą pieniądze z kraju, któreby się zostać mogły, gdybyśmy własnych mieli biegłych rzemieślników. Miewaliśmy niekiedy i mamy : ale albo fałszywe uprzedzenie przenosi cudzych nad swoich : albo niesprawiedliwa i wielce nierozsądna ich stanu wzgarda, tak ich upokarza, iż tracąc ochotę, a zysku niepewni, zaniedbują zdolności swojej, i nie dochodzą stopnia tego, do któregoby przyjść mogli, gdyby ich wzgląd należyty wzmagał i ukrzepiał.
VIII. Pamiętny obietnicy, skoro tylko Pan Podstoli odemnie odjechał, uspokoiłem interesa, i urządziłem na czas oddalenia się gospodarstwo, w dni kilka wybrałem się w drogę. Odległość była o mil kilkanaście : ledwom kilka ujechał, oś żelazna powozu mojego angielskiego skruszyła się zupełnie. Puściłem się więc wózkiem w dalszą podróż, nie czekając rychło karetę naprawią : że zaś miasteczko, a w niem rzemieślnicy byli tylko o poi mili, tam pierwej przyjechałem, zgodziłem majstra, i postanowiłem czekać, póki nowej osi nie sporządzą.
Nie trafiło mi się jechać tym traktem dawniej, i z ukontentowaniem postrzegłem obsadzoną drzewami drogę, wyprostowaną do samego miasta : ale błoto w niej większe jeszcze, niż gdzieindziej, i ukryte w kałużach doły, zgorszyły mnie nieco, iż ten, który dał cień, nie myślił przydać istotniejszej rzeczy, susząc błoto i równając doły. Postrzegłem most kształtnie malowany, alem się załamał na zgniłych dylach. Gdy więc wózek wydobywano : bokiem drogi, gdzie dość było sucho, przyszedłem do miasta : a że na przedmieściu postrzegłem dóm wjezdny, pytałem się stojącego przy w rotach, czy jest miejsce w karczmie. Skrzywił się i z góry na mnie poglądając, jest rzekł, ale tu austerya, nie karczma.
Wszedłem więc, i gdy drzwi do izby otworzył gospodarz, komin w niej na pół rozwalony, a okna deszczkami obite znalazłem. Poznałem, jakto częstokroć wspaniałym tytułom wierzyć nie można. Nadszedł wózek, i wjechaliśmy nibyto brukiem w rynek dość okazały : nauczony jednak świeżym przykładem, wszedłem wewnątrz mieszkań, gorszych prawie od owej mniemanej austeryi : znalazłem przecie izbę z niestłuczonem oknem, i stanąłem pod złotym orłem, bo tak było nawrotach napisano.
Jeszcze było słońce nie zaszło, a ponieważ blizko był pałac dość obszerny i z ogrodem, chcąc ciekawość nasycić, zwłaszcza, iż dowiedziałem się, że pana nie było; szedłem tam, i postrzegłszy dość rzezkiego staruszka, jakem się domyśliwał, murgrabiego domu, prosiłem, iżby mnie raczył oprowadzić. Zmierzył mnie wprzód okiem, jak to mówią, od stóp do głowy, a widząc, żem był dobrze ubrany, gdy się od służącego dowiedział, kto byłem, poszedł po klucze i weszliśmy do pałacu.
Dość nie dawno był postawiony, że zaś sień cała była zaprzątniona, pytałem się, czyli ją dopiero kończono. Nie, rzekł z westchnieniem. Jegomośćto ojca swego schody przewraca. Piękne były i ozdobne, i nie zdawało mi się, iżby niedogodne były gmachowi. Pytałem więc, co była za przyczyna odmiany, i jakie natomiast postawią? kręcone MPanie, rzekł z większem jeszcze wytchnieniem, niż przedtem. Pierwszy pokój był malowany w architekturze bardzo gustownie; i to myśli Jegomość odmienić, rzekł znowu, wzdychając murgrabia. A cóż będzie na tem miejscu? pytałem się. Powiada pan architekt, że tu będzie historya jakiegoś Donkiszota. W drugim pokoju zdjęte były obicia. Był tu bardzo piękny adamaszek Karmazynowy : nieboszczyk pan sprowadził go był : jak mówiono, z bardzo daleka : nie podobał się i ten; nic wiem co tam na jego miejsce wsadzą, a szkoda, bo tamten był jeszcze nowy i wiele kosztował.
Ten pokój, rzekł dalej, gdzie teraz MPan widzisz coś nakształt kałamajki, a powiadają, że wiele kosztuje, bo kupiec twierdził, że to towar z za morza, a drudzy mówią, że go lada na jarmarku dostać można; cóżkolwiek bądź, lepiej się ten pokój wydawał za nieboszczyka pana; były tu szpalery z historyą Pana Jezusa; dał je pan do kościoła : przynajmniej to się dobrze stało, że poszły na chwałę Pana Boga. Ale to nie poszło, rzekł dalej, otwierając drzwi poboczne, gdzie w dość obszernym, a wzniosłym nad inne pokoju, znajdowały się w dobrym porządku ułożone obrazy. Była to kaplica za nieboszczyka pana, rzekł murgrabia, z większem jeszcze nad inne westchnieniem, a mając łzy w oczach, przydał Nieboszczyk pan kiedy był słotny czas, tu Mszy S. słuchał, bo nigdy jej nie opuścił. Nie podobało się młodemu panu to sąsiedztwo : ołtarz przeniesiono do kościoła, a z obrazów świętych, których tu było dosyć, żaden się nie został.
Zacząłem więc oglądać świeżo położone; byłyto wprawdzie dość jaskrawe malowidła, ale nie zdały mi się być godne mieszczenia się w umyślnie na to sporządzonem miejscu, zwłaszcza, iż niektóre z nich wyobrażenia, zbyt wolnym ukształcone pęzlem, cale przeciwne były dawniejszemu owego miejsca przeznaczeniu. Spuszczał oczy na takie widoki uczciwy ów starzec, który mnie oprowadzał, nie śmiejąc podobno rozszerzać się z uwagami swojemi, zwłaszcza, iż inni byli domownicy nadeszli; a nie chcąc, iżbym się tam dłużej bawił, wyprowadził mnie, i drzwi spieszno za sobą zamknął.
Oglądawszy więc pałac, i oświadczywszy wdzięczność, wyszedłem do ogrodu. Zastałem na wstępie przestrzeżonego, jakem się domyślił, ogrodnika. Byłto człowiek młody, bardzo uczciwie ubrany, i kształtnie, iżbym się był zrazu nie domyślił, iż jemu była ta część ozdoby i wspaniałości powierzona. Wywiódł mnie z takowej wątpliwości, opowiadając, jaką miał pracę, niezgrabną staroświeczyznę przeistaczać na wzór, jak mówił, Angielsko-Chiński, jaki być powinien w każdym ogrodzie.
Więc WPan byłeś, rzekłem, w Anglji i w Chinach? Bynajmniej, odpowiedział, alem się wyuczył tego sposobu, a pan mój pełen gustu, uczynił mnie wykonywaczem woli swojej. Najwięcej mieliśmy pracy, mówił dalej, ze staremi drzewami, które tak się tu były rozrosły, iż cienia było aż nadto; teraz, jak WPan widzisz, o każdej tu porze ze słońca korzystać można, i oko buja w płaszczyznie. Żeby jednak pomiędzy łąkami, które nas wiele pracy i wydatku kosztowały, były też i drzewa, zasadziliśmy gdzieniegdzie platany, a katalpę Jegomość morzem sprowadza.
Ten strumyk, który WPan widzisz, a pokazywał mi rów suchy, w Marcu i napoczątku Kwietnia ma wodę, w jesieni bywa jej czasem dostatkiem : że teraz suchy, to się i rzekom trafia w czasie upałów; ale mostki chińskie, piękny dają widok, zwłaszcza, iż każdy inaczej malowany.
Pytałem się go o drzewa owocowe. To rzeczy folwarczne, rzekł stary ogrodnik zawiaduje sadem na przedmieściu. Wzniósł ramionami na wspomnienie dawnego ogrodnika, przytomny tej rozmowie murgrabia, i postrzegłem przy końcu dość już wzniosłe mury, a natychmiast powiedział ogrodnik, iż tam będzie teatrum. Pewnie Jegomość trzyma aktorów i muzykę, rzekłem : Nie, odpowiedział, ale to daje wspaniałość ogrodowi, kiedy w nim jest teatr.
Pytałem się o szklarnie? ma być, odpowiedział, jak nam herbatę i cynamon sprowadzą, tymczasem inspekta na sałatę i ogórki są w sadzie na przedmieściu u starego ogrodnika : Jegomość kocha się w botanice, ale jarzyny nie lubi.
IX. Powróciłem do domu, i odprowadzając mnie murgrabia, bardzo prosił, abym, gdy się z panem jego obaczę, nie powiadał mu tego, co zemną mówił. Niebezpieczne są teraz czasy, mówił dalej, plotek pełno, a panowie łatwo wierzą; przez resztę względu cierpią mnie jeszcze w domu i starego ogrodnika, ale my mamy się na ostrożności.
Znać tego dowody, rzekłem, po tem wszystkiem, coś mi objawił. I dla tego też, odpowiedział, przyszedłem teraz prosić, ażebyś mnie WPan niewydał. Obiecałem dotrzymać sekretu, i choć go teraz wyjawiam, już szkodzić nie może, bo ów Jegomość przedał dziedzictwo swoje i osiadł gdzieindziej, a nowy właściciel, mój dobry przyjaciel, przywrócił do dawnych obowiązków sług nieboszczykowskich. Stary się ogrodnik wrócił do ogrodu, bo teraźniejszy Jegomość szacuje botanikę, lecz i jarzynę lubi.
Z niecierpliwością wielką, a zatem z unudzeniem czekałem, rychło mój powóz naprawiony zostanie. Po długiem oczekiwaniu przyszła nakoniec ta pożądana pora. Rejestr rzemieślnika w czwórnasób podwyższał szacunek dzieła. Nic chcąc darmo trawić czasu, zapłaciłem tak prawie, jak żądał, i wyjechałem w podróż dalszą. Równie były drogi tak wysadzone drzewami, jak i z przyjazdu, a błota w nich i dołów dostatkiem : mostki złe a malowane, z tą przecież różnicą, żem się na żadnym nie załamał.
Jużem był półtrzeciej mili ujechał zatopiony w różnych myślach gdy padł powóz znienacka właśnie z tej strony, gdzie był sporządzony. Wysiadłszy, poznałem przyczynę ze złamanej w temże miejscu osi, gdzie ją ów słynny z zagranicy, jak mi sam powiadał, sprowadzony rzemieślnik, naprawił. Trzeba było w pobliższej karczmie zostawić kolaskę, resztę więc uwag czyniłem na wózku. Rzemieślnik sprowadzony, jak mówił z zagranicy, sądząc z tego, co z moją osią udziałał, albo się nie znał na swojej sztuce, a zatem nie było co z zagranicy sprowadzać; albo był złego charakteru i płochy, iż mogąc dobrze zrobić, zle zrobił; albo się zbyt śpieszył, i zle zrobił; albo umyślnie zle zrobił, iżby mógł znowu zarobić.
Że był cudzoziemiec, nie mogłem przeto sądzić, iżby się na swojem rzemieśłe nie znał, lubo i to prawda, iż kto dobrze rzecz swoję umie, za granicą chleba nie szuka. Trafia się jednak, że w zbytniej liczbie dobrych, muszą się niektórzy gdzieindziej przenosić dla zarobku.
Jeżeli więc istotnie nie umiał rzemiosła swego, nie tak nieuka, jak osadcę winować trzeba, iż dał mu się mieścić u siebie, nie roztrząsnąwszy wprzód i nie uznawszy, czyli będzie do tego sposobnym, czego się podejmował.
Nieraz zdarzyło mi się podobne działania uważać w kraju naszym. Żądania najlepsze złem do skutku przyprowadzeniem, z tej tylko powiększej części przyczyny żądających zawodzą, iż nie dawszy sobie czasu do rozpatrzenia się w tem, co poczynać mają, zbytnim pośpiechem idą za pierwszem zachęceniem, i dopiero po zachodzie narzekają, iż nie tak rzeczy idą jak się ich spodziewali. Z małych rzeczy do większych wstęp biorąc w tej mierze, byleśmy się nad skutkami porywczości naszej zatrzymać chcieli, poznamy, iż ta a nie insza okoliczność bywa przyczyną zawodu, a zatem narzekania naszego.
Wyżej wyrażone uwagi ściągały się i do złych rzemieślników, i do nieuważnych sprowadzicielów i osadców; pochodziły zaś z tego powodu, jeżeli ten, z którym miałem do czynienia, złym był rzemieślnikiem. Gdybym się więc był w takowem zdaniu omylił, i ów, który mnie za, wiódł, nie uczynił tego z niewiadomości, ale z niedbalstwa, lub z niegodziwej chęci zarobku i naówczas, co z żalem nad skażeniem wieku naszego mówić przychodzi, naówczas szedł za zwyczajem, jeżeli nie większej części, przynajmniej bardzo wielu wspólników swoich.
Poczciwość, a zatem rzetelność duszą być powinna i jedynem prawidłem działań każdego człowieka. Rozpostarcie handlu złym sposobem wzięte, sprzeciwia się cnotliwemu czynieniu. Każdego rzemieślnika powinność jest, rzecz jak najdoskonalszą, a zatem nie tylko pozorną, ale razem i trwałą zrobić. Ale że się więcej na częstym odbycie zyskuje, a rzeczy trwałe takiemu się odbytowi sprzeciwiają porzucili teraźniejsi sposób dawny, trwałości bardziej, niż pozorowi dogadzający, a chwycili się jedynie kształtnej wprawdzie, ale skazitelnej postaci.
Trwały jeszcze u wnuków, zawieszone od dziadów, na ścianach szpalery i adamaszki : trzem więc pokoleniom raz nabyty towar dogodził. Domy stare porównane z terazniejszemi, okazują, jak przodkowie nieoglądając się na pozór, wieczystą trwałość, a przeto najistotniejszą dziełom swoim dawali zaletę.
X. Poprzednie uwagi dają uczuć, jakto szczególne niekiedy zdarzenia naprowadzają umysł do zastanowienia się nad źródłami złego, z których ono wypływa. Nie co innego więc nad skażone obyczaje, odmiany handlu uznawać powinniśmy przyczyną. Dla prędszego i częściej powtórzonego zysku, popełniają w zawodzeniu kupujących istotną kradzież kupcy i rzemieślnicy, a i ta częstokroć im na złe dla tychże przyczyn, dla których oni oszukują, wychodzi. Przedający, kupujący i frymarczący nie zyskują trwale na złej wierze : to, co w jednym sposobie na oszukaniu zarobili, drugiemi rodzajami na nich dopełniającego się oszukania, tracą.
Dobreto były uwagi dla uspokojenia mojego : że nic jednak pomódz nie mogły spękanej osi, czekałem na noclegu, rychło powóz nadejdzie, z tym większą nadzieją, ile że mnie rzemieślnik, do któregom się udał, zapewnił, iż zawodu mieć nie będę, skoro się naprawy podejmie.
Przyszedł nakoniec, lecz późno w noc, a oglądawszy go należycie, bo przez czas dość długi, ów rzemieślnik zapewnił mnie, iż dobrze sporządzi, co było uszkodzone. Pytałem się zatem, czyli się to przez noc stać może? Nie ręczę, rzekł : lepiej nie obiecywać, niż zawieść. Podobała mi się ta odpowiedź, ile wcale przeciwna wczorajszej, iż wszystko będzie gotowo, i zaraz tak dobrze, jakbym na miejscu starej, nową oś podłożył! szedłem więc do spoczynku między nadzieją a bojaźnią.
Pierwsze moje pytanie po przebudzeniu było, czyli pojazd gotowy : niepomyślna odpowiedź zasmuciła mnie. Szedłem więc sam na miejsce sporządzenia i z podziwieniem postrzegłem przechadzającego się spokojnie przed domem swoim sporządziciela. Pracowałem do północy, rzekł, mało co już było kończyć, ale że kur zapiał, musiałem pójść od roboty. A cóż ma kur do mojej kolaski? — I wiele Mości Dobrodzieju! rzekł kowal; kur pieje o północy, a o północy się z Soboty Niedziela zaczyna, a w Niedzielę robić się niegodzi. A jeżeli X Pleban robić pozwoli, rzekłem. Naówczas z ochotą robić będę odpowiedział, i najdalej za półtorej godziny będzie wszystko gotowe.
Szedłem więc na plebanią, już był Xiądz Pleban w kościele, gdy mu dano znać o mnie, przyszedł : prosiłem go zatem, iżby pozwolił roboty, z ochotą rzekł; ale pozwolisz WPan, iż się go spytam, czyli podróż WPana jest w takim interesie, który zwłoki nie cierpi? Nie mogłem powiedzieć fałszu, przyznałem się więc, iż jedynie chęć odwiedzenia przyjaciela przyczyną jest mojego pospiechu. Naówczas, żałuję wielce zawodu WPana, rzeki, ale nie zdaje mi się rzecz być tak ważną, iżby się dla niej miały przestąpić ukazy święte kościoła Bożego. Nie są one tak ścisłe, iżby się gdy tego jest ważna przyczyna, zwalniać nie mogły; dla pomniejszych jednakże przyczyn, odwołuję się do samego WPana przekonania, łamać się ich niegodzi. Poświęcając dniu, chwale Bożej szczególnie oddanemu, lekkie ze zwłoki umartwienie, w ofierze tej znajdziesz nagrodę, zwłaszcza gdy dasz przykład powolności swojej tutejszym parafianom. Dokładne rzeczy wyłuszczenie i sposób uprzejmy, który odmówienie uwdzięczał, przekonało mnie, zbudowało i uspokoiło troskliwość moję.
Odgłos dzwonów sprawił, iż wrócił się z pośpiechem do kościoła, który zastałem napełniony, lubo był dostatni. W pierwszej ławce siedziała już letnia dama, jakem się dowiedział, dziedziczka wsi, w której był kościoł parafialny. Zaczęło się nabożeństwo, a gdy Xiądz Pleban wstąpił na kazalnicę, dzielniej jeszcze usprawiedliwił szacunek i uszanowanie, które ku osobie jego powziąłem. Kazanie było dość krótkie, ale ważne w rzecz, do pojęcia łatwe, właśnie stosowane do słuchaczów takich, jakimi są ludzie na wsiach mieszkający. Wziąwszy wstęp i pochop z przypadłej Ewanielji, wywiódł z jednej strony obrzydłość i niebezpieczeństwo lenistwa, z drugiej zaszczyt i pożądane skutki pracy. Skończyło się nabożeństwo przed południem, i gdy się lud rozchodzić począł, ja się udałem do mojego stanowiska.
XI. Jużem miał siadać do podróżnego obiadu, gdy zaszła kareta, taż sama, którą widziałem przed cmentarzem. Wszedł zatem Xiądz Pleban i rzekł : kolatorka tutejsza Jmć Pani Podkomorzyna, dowiedziawszy się odemnie o przytrzymaniu WPana do dnia jutrzejszego, dla tego właśnie, iż jak jej powiedziano, jam miał być temu przyczyną; wybrała mnie, abym imieniem jej zaprosił WPana i przywiózł do niej. Zawczasu przeprasza, iż nieprzygotowaną na przyjęcie zastaniesz, pochlebia jednak sobie, że raczysz przyjąć dobrą wolą, i przestać na tem, co dóm mieć może. Oświadczyłem wdzięczność; a nie chcąc, aby na mnie czekano, wsiadłem natychmiast do karety.
Dość był opodal dwór od kościoła : a że wsią jechać trzeba było, zdała mi się być wielce osiadłą; co zaś ten widok ulepszało, żadnego domu ani spustoszałego, ani chylącego się do upadku nie widziałem: zgoła, wielce była podobna do wsi Pana Podstolego.
Dwór był murowany, obszerny, na jedno prawda piętro; ale okazałością postaci mógł się nazwać pałacem; znać jednak było ze zwierzchniego kształtu, iż od dawnego czasu trwał : nie widać atoli było żadnego uszkodzenia, ani szkarp pobocznych, któreby go dla większej powagi wśpierały. Przyjęła mnie gospodyni z wydającą się ową uprzejmą otwartością, którą prawdziwa ludzkość najlepiej oznacza.
Siedliśmy wkrótce do stołu, i byli, jakem mógł miarkować, niektórzy z sąsiadów, dwóch zaś z nich z żonami; stół był czysto i uczciwie zastawiony, potrawy nie wykwintne, ale zdrowe i smaczne; z rozmowy Pani Podkomorzynej znać było złączoną z doświadczeniem wiadomość. To mi się zaś najbardziej podobało, i choć się nieraz, zwłaszcza od owych sąsiadów zanosiło na to, iżby o cudzych, a osobliwie w blizkości zostających była wzmianka, a ta nie ku pochwale, jak to się pospolicie w posiedzeniach trafia; naówczas albo brata ich stronę gospodyni, albo tak nieznacznie zwróciła rozmowę, iż ocalonymi zostali. Przy końcu nawet stołowych rozmów dała poznać, jak takowy sposób mówienia nie może być zabawnym, choć go być takim udają; co albowiem sławie cudzej szkodzi, poczciwego człowieka serce dotkliwe obrażać i smucić powinno.
Po skończonym obiedzie szliśmy do następnych pokojów : w drugim przyniesiono kawę, i miałem naówczas sposobność przypatrzyć się ozdobie wewnętrznej domu. Sala gdzieśmy jedli, obita była staroświeckiemi niderlandzkiej jeszcze roboty szpalerami : mimo dawność dość się dobrze wydawały. Kredens był obszerny z balustradą, a liczne tace, i inne złocisto srebrne narzędzia, oznaczały dostatnią, a zatem istotną wspaniałość. Zegar ogromny za każdym kwadransem grał staroświeckie, niebardzo skoczne, jak je Jejmość nazywała, kuranty; w następnym pokoju, gdzie były obicia włóczką ze złotem i srebrem szyte, grał zegar drugi : « Kto się w opiekę. » Wychodziły zatem osoby, kłaniały się jedne drugim, a kur na szczycie, czyli raczej pelikan, skrzydłami bijąc, godziny oznaczał.
Drugi pokój, gdzieśmy kawę pili, mógł się sprawiedliwie nazwać paradnym : obity był axamitem trochę wprawdzie nadpłowiałym, jednakże się ostatki ponsu dość dobrze utrzymywały : szły po nim we dwa rzędy szerokie złote galony, a jakby jeszcze i na tem niedość było, dostatnia frenzla zdobiła szczyt jego. Lustro na środku wisiało wyzłacane, zwierciadło między oknami było w ramach srebrnych, pod niem była szafka hebanowej roboty ze sztukateryami perłowej macicy, koło niej dwaj murzyni w girydonach, utrzymywali spore, augspurską marcypanową robotą, lichtarze. Stała jeszcze na boku chińskiego laku szafa, albo raczej szkatuła spora chińska, i na niej zegar mający wieże z kości słoniowej. Kanapy i krzesła późniejszej zdawały się daty od obicia.
Gdym się wszystkiemu pilnie przypatrywał, rzekła Pani Podkomorzyna : nie znajdziesz tu WPan modnych rzeczy, cokolwiek widzisz, jest to, tak jak było za życia ś. p. nieboszczyka Jegomości. Jam nieświadoma miast wielkich : powiadają, iż tam coraz i zwyczaje, i ubiory, i meble, i nawet sposób mówienia odmienia się : ja trwam stale, i trwać będę przy tem, jak przedtem bywało, i bywało lepiej. Jak albowiem poszły w zwyczaj odmiany, tak się dobre wszystko odmieniło, iż gorzej teraz wszystko jest i podobno coraz dalej będzie niż przedtem bywało. Powiadają, iż to zdrożność zwyczajna wszystkim starym, dawne rzeczy sławić, a nowe potępiać, i że to z zazdrości idzie, iż nie mogą tak czynić, jak młodzi. Nikomu ja nie zazdroszczę z łaski Pana Boga, i takem się przyzwyczaiła do mojej starości, iż mi wcale nie cięży.
Żebym jednak WPana przekonała, iż to i starzy mogą pójść za nowym zwyczajem, wzięła mię za rękę, i gdyśmy przeszli przez pokój sypialny, zaprowadziła mnie do bocznego gabinetu, gdziem znalazł dość liczną bibliotekę. Niebyło jej tu dawniej rzekła, ś. p. Jegomość lubo xiążki czytywał i miał ich dosyć, mnie zabraniał czytania powiadając, iż się to płci naszej na nic przydać nie może. Po jego śmierci trafiło mi się odwiedzić świeżo przybyłą z zagranicy sąsiadkę, ale zawczasu WMPana ostrzegam, że to ona z potrzeby i rozkazania doktorów, nie dla wymysłów i mody, jeździła do wód. Od lat kilku nie widziawszy jej, postrzegłam na gotowalni rzecz tam przedtem nigdy nie widzianą, xiążkę. Zaczęłam się śmiać z bakałarzostwa, a ona wzniósłszy ramionami, dała mi ją w rękę, prosząc, abym ją wzięła i jej oddała, jak przeczytam. Rzuciłam ją ze wzgardą, a gdy powróciłam do siebie, zastałam ją na stoliku.
Był to Telemak; ciekawość kobieca kazała mi ją wziąć w rękę, i obaczyć co się w niej zawiera. Przeczytałam pół karty, i śmiejąc się sama z siebie, położyłam tam, skądem ją wzięła. Wkrótce taż sama co i przedtem ciekawość, kazała mi ją znowu wziąć w rękę, i przeczytał się prawie cały rozdział; jednakże mi się zdało długie czytanie; za trzecim, czwartym razem, takem się przyzwyczaiła do czytania, że i nocy się dostało, a ów zrazu wzgardzony Telemak z niewypowiedzianą słodyczą we dwa dni się skończył. Odtąd nabrałam ochoty do czytania, i nieznacznie zebrała się biblioteka, którą WPan oglądasz. Gdyśmy się wrócili do gości, śmiejąc się rzekła Pani Podkomorzyna : proszę się nie gorszyć z naszej samnasam konferencyi, ale nierówność wieku najlepiej nas usprawiedliwi.
XII. Czas był piękny, a że ile w czasie wiosnowym, bez zbytniego upału, wyszliśmy do ogrodu. Najpierwszy widok, który mnie w oczy uderzył, były zaraz dwie kwatery bukszpanowe w floresy : w środku ich z muszli, stłuczonych talerzy i farfurek, węgla i innych ingredyencyj, były wysypane dwa herby, po prawej stronie Rogala, a po lewej Ślepowron : Xiądz zaś Pleban szepnął do ucha, że to były Jejmościn, i nieboszczyka ś. p. Jegomości.
Za temi kwaterami zaczynały się różnym kształtem strzyżone szpalery; a że według teraźniejszego sposobu, zostawują się drzewa w przyrodzonej piękności swojej, namieniłem o tem, na utwierdzenie powszechnego zdania, przekładając, iż rzecz jest nieprzyzwoita, iżby kunszt naturę naprawiał. A dla czego stawiamy domy, mogąc się pod cieniem gałęzi schronić? rzekła Pani Podkomorzyna. Wtem postrzegłszy się, iż tam gdzie liść opada, ochronićby się w zimie nie można było, przydała to do zarzutu, mówię to o krajach, gdzie liść nie opada. Mało jest takich, rzekłem, a tam potrzeba schraniać się pod cień gałęzi, rzadko się trafia.
Nie traci przeto mój zarzut swojej wagi, rzekła śmiejąc się Pani Podkomorzyna, bo zamiast domów możnaby się kryć w jaskiniach, a gdzie ich nie masz w dołach : ale rzekła dalej, nie zapuszczając się w dalsze dysputy, mój sposób myślenia objawię WPanu poprostu, tak jak wieśniaczce przystoi. Z trzech przyczyn zachowałam ogród w tym stanie, jak WPan widzisz. Pierwsza, jakem raz tu rzeczy zastała, tak je utrzymuję : druga, żem nie widziała owych przechwalonych ogrodów : trzecia, iż mi się tak bardziej podoba. Ta ostatnia najdokładniejsza, rzekłem, i nie masz przeciw niej co mówić, jednakże gdyby się mówić godziło.... Albo to mnie masz WPan za uporną? wolno mówić, i owszem proszę. Nie dla tego, że tojest nowość, a zatem moda, iść za rzeczami należy; ani też dla tego, iż są dawne, trzymać się przed wieki wprowadzonych zwyczajów; rzecz sama z siebie, tojest z użyteczności, lub szkody, z kształtnego, lub odrażającego pozoru, zalecać się, lub odstręczać powinna.
Dobrze tojest, rzekła Pani Podkomorzyna, do rzeczy istotnych; niech mnie kto nauczy, iż inaczej niż przedtem uprawiając ziemię, zamiast jednego, dwa będzie żniwa, naówczas ja stary zwyczaj porzucę; ale gdzie idzie o rzeczy potoczne, wiele ludzi, tyle gustów : niech każdy czyni, co chce, a naówczas, jeżeli nie rzecz, sama się rozmaitość podoba.
Idąc dalej w ogród, postrzegłem wyniosłe z jedliny i świrków piramidy : nieznacznie dałem poznać, iż mi się ten widok nie podobał. — A gospodyni śmiejąc się rzekła : gdyby się tu WPanu rozrządzać było można, podobnoby moje piramidy nie ocalały. — Wieczoraby nawet nie doczekały, rzekłem, winszuję im tego że nie u mnie wzrosły. I miałbyś WPan serce wykorzeniać, rzekła, tak rozbujałe drzewa? — Owszem dałbym im bujać, dając wolność rośnienia, jak się im podoba.
Tak uczynił Pan Podstoli, do którego jadę, a chociażto wielki czciciel starożytności; — Wiem, że się WPanu sposób działania Pana Podstolego podoba. Mnie? rzekłem ze żwawością, nie tylko się podoba, ale tak go szacuję i wielbię, iż jak go sobie za cel, tak i wszystkim za przykład do naśladowania wystawiłem. Więc niezbyt dobrą będziesz miał WPan o mnie opinią, iż za jego przykładem nie idę? — Jeżeli nie ogród, o co mniejsza, rzekłem, zabudowanie majętności, szczęśliwość i dostatek poddanych, jakem się z ich postaci i odzieży w kościele napatrzył, wszystko to w oczach moich WPanią z nim porównywa.
Dla niego tę podróż przedsięwziąłem, i pozwolić raczysz WPani, iżbym się z nią pożegnał, oświadczając wdzięczność za tak łaskawe przyjęcie. Więc nie mogę przez dzień jutrzejszy pozyskać jeszcze w moim domu bytności jego? — Wszystkie względy wiodłyby mnie do tego, ale Pan Podstoli. — A gdyby siostra jego prosiła o to? — Siostra! przerwałem. — Siostra, rzekła, która w domu swoim przez dzień jeden przyjaciela brata swego mając, na drugi dzień uprosić go nie może! — Tym milej jej rozkaz pełnić będę, im pewniejszy jestem, że i chęciom jej dogodzę, i jemu przyjemną rzecz uczynię.
Odszedłem zatem do siebie, a gdym ku wieczorowi wrócił, zastałem stoliki do kart postawione. Graliśmy do wieczerzy w maryasza : po dziesiątej zaprowadzony byłem do oficyny blizkiej, i zastawszy porządnie dla siebie przygotowane pokoje, udałem się do spoczynku.
XIII. Właśnie nazajutrz piłem kawę wyborną ze śmietanką taką, jaka tylko na wsiach bywa, gdy dano znać, iż Xiądz Pleban był w przedpokoju. Po pierwszem pozdrowieniu, chcąc korzystać z rannej pory, wyszliśmy do ogrodu, i obchodząc go na wszystkie strony, znalazłem, iż część owocom i jarzynie rozmaitej poświęcona, przenosiła kunsztowne bardziej, niż kształtne na wstępie, według starożytnych prawideł, ozdoby. Co tylko prawie można było mieć rodzajów w najwyborniejszych gatunkach jarzyn rzadszych, które włoszczyzną zowiemy, wszystkie tam się znajdowały.
Inspekta liczne okazywały starowny dozór ogrodnika; byłto człowiek równego wieku z panią, i jakem zgadł z pierwszego wejrzenia, jeszcze za nieboszczyka Jegomości przyjęty. Gdym dalej chodząc o tem zgadnieniu uczynił wzmiankę, i jak mnie rzadko myli. — Więc i o mnie W Panu powiedziało, rzekł, iż jestem od nieboszczyka Jegomości Plebanem tu uczyniony, i nie omyliłoby WPana. Tegobym się był nie spodziewał, odpowiedziałem, gdyż jakem się dowiedział, od lat dwudziestu pięciu jest w stanie wdowim Pani Podkomorzyna, a WPan jeszcze nad lat czterdzieści nie oznaczasz. — Jednakże już trzydziesty drugi jak tu jestem Plebanem, rzekł, a wprzód lat kilka na temże samem miejscu byłem Wikaryuszem.
Wszczął się żalem dyskurs o Kolatorze, a Xiądz Pleban tak mówić zaczął. Nieboszczyk Jegomość byłto człowiek wielkiej wziętości w województwie tutejszem : a zatem wielce był poważany, zwłaszcza, iż swego był zdania, i żadnym partyom, jakto zazwyczaj bywało, nie dał się powodować. Prześladowany i nieraz o to; iż nie dbał o zyski, i cisnącej się do siebie fortuny przyjąć nie chciał, zbywał przesiadujących owem Horacyusza zdaniem :

Virtute me mea involvo,
Probamque pauperiem sine dote quaero.

« Cnotą się okrywam i poczciwego ubóztwa pragnę. » Przyszło na to, iż czego nie zyskają częstokroć w drugich podstępy i fałsze, jemu bez żadnych zabiegów przyniosła cnota. W dóm przysłano na bardzo znaczną królewszczyznę przywilej : przyjął z czułością, i tak był wdzięcznym, jak cnota jego nienaruszona kazała. Nie miano mu za złe, gdy się częstokroć jawnie sprzeciwił temu, czego po nim żądano, ale też gdy widział, że takowe żądania zgadzają się z jego cnotą, naówczas nie oszczędzał starania i wydatków, i to było nakoniec przyczyną śmierci jego. Powróciwszy albowiem z sejmu, osłabiony pracą, wpadł nakoniec w chorobę, w której życia dokonał. Lubo majętność od rodziców powziętą miał znaczną, znalazła się wielce zadłużona, nie przez złe gospodarstwo, ale dla tej przyczyny, iż służąc ojczyznie swojej, a piastując częstokroć urzędy publiczne, daleki od przekupstwa i podłych jurgieltów, sam ze swego nieuchronne wydatki podejmować musiał. Wkrótce przed śmiercią odebrał, prawda, w królewszczyznie nagrodę, ale temu, co stracił i w połowie nie wyrównywała : nie długo zaś mógł używać tego, co zyskał.
W młodym dość wieku pozostała wdowa nad wszelkie spodziewanie, gdy rząd domu i gospodarstwa na siebie wzięła, tak się dzielnie jęła pracy, iż naprzód rząd dobry wprowadziwszy w gospodarstwo, a sama na wszystko mając baczność : długi mężowskie spłaciła, wsi i folwarki do najlepszego sianu przywiodła, poddanych wzmogła; do tego nakoniec przyszło, iż czterem córkom proporcyonalne majątkowi posagi dała w gotowiznie : każdemu z synów, których ma dwóch, przy ich postanowieniu, dała po trzy wsi z dworami porządnemi i wszystkiem obejściem gospodarskiem.
Sama w tej, którey się WPan i porządkowi i osiadłości słusznie dziwisz, przez lato mieszka. Na zimę się do inszej równie budownej i osiadłej przenosi, dla tego, iż tam lasu dostatek. Czerstwą ma starość, bo ją wzmagają i rzeźwią dzieci, którym dawszy cnotliwe wychowanie, sobie wdzięczne, a od wszystkich poważane z pociechą ogląda.
XIV. Byliśmy jeszcze w ciągu rozmowy, gdyśmy postrzegli zbliżającą się do nas Panią Podkomorzynę; szliśmy przeciw niej, a gdym się rannemu wstaniu dziwował; a co na to powiesz WPan, rzekła, gdy się dowiesz, iż byłeś w łóżku, kiedym ja już była na dworze? Inaczej się dziać powinno na wsi, niż w miastach. Ściśle rzeczy biorąc, gospodarz, lub gospodyni budzićby czeladź powinni : ale dość z nią powstać na robotę, a mnie, ile staruszce, a zwłaszcza, iż się mam na kogo spuścić, i później wstać można. Zawstydził mnie takowy zarzut, ale nie mając co odpowiedzieć, rzekłem, iż o siódmej wstanie, porannem się nazwać godzi. W mieście, rzekła, i bardzo rannem u tych, co nie wiedzą, jak słońce wschodzi.
Gdyśmy się dalszą bawili przechadzką, przyniesiono listy z poczty, szliśmy więc do chłodnika, a Pani Podkomorzyna, oddając mi gazetę, rzekła : to tymczasem WPana zabawi, nim ja moje listy przeczytam. Nie długo się tem zabawiła, zatrzymałem się nieco, a potem razem czytaliśmy gazety. Z nich wstęp zwyczajny do rozmów politycznych : a widząc, iż się mało do dyskursu naszego z Xiędzem Plebanem przyczyniała, oświadczyłem w tej mierze zadziwienie. — I masz WPan przyczynę dość słuszną, rzekła : płci naszej ciekawość zagraniczne wiadomości bawią; lecz gdy dają wstęp do uwag politycznych, stanowi naszemu, mnie się zdaje, nieprzyzwoitych, a zatem takiemi górnemi myślami głowy sobie nie zaprzątam. Gdyby każdy tego się trzymał, co mu przystoi, lepszy byłby porządek na świecie.
Powiadają płci naszej nieroztropni wielbiciele, a kto wie, czyli nie dla żartu to mówią, iż nie potrzeba, iżbyśmy czas trawiły na próżnowaniu, a zatem, udawały się do nauk i politycyzmu. Ja temu nie przeczę, iż trzeba czytać, i sama czytam, iż trzeba wiedzieć, co się na świecie dzieje; ale żeby ta, która się xiążkami i gazetami nie bawi, koniecznie czas miała pędzić w próżnowaniu, z przeproszeniem Ichniościów wielbicielów, ja temu nie wierzę.
Każdy stan ma swoje zabawy własne, i tym najpierwej zadość czynić powinien; dopiero jeżeli mu co czasu po ich wypełnieniu zbędzie, naówczas udać się może do innych mniej właściwych, albo też obojętnych, byleby były uczciwe. Bo mówmy, co chcemy, cnota powinna być zawsze pierwszem i jedynem działań naszych prawidłem.
Nieboszczyk Jegomość, Panie świeć nad duszą jego, całe życie strawił na usługach publicznych : nasłuchałam się ja więc politycyzmu aż do sytości, a jednak mnie ta choroba nie zaraziła; a prawdę powiedziawszy, chociażem się nie włóczyła po zjazdach publicznych, więcej podobno uczyniłam przysługi ojczyznie, niż nasze mniemane heroiny. Dałam dzieciom dobre wychowanie, bo to było powinnością moją, i obowiązkiem względem kraju, jako matki. Osadziłam dwie wsi nowe, gdzie przedtem był grunt pusty; niech tak z nas każda, według swojego przemożenia, w jakimkolwiek bądź sposobie czyni, nie mięszając się tam, gdzie nam nie należy, dopełnimy względem ojczyzny powinności naszej, i damy wzór mężczyznom prawdziwego obywatelstwa.
Ale — ale — zatrzymawszy się nieco, rzekła : a podobno jam się trochę pochwaliła; lecz cóż czynić, co się wyrzekło, już się to nazad wrócić nie może, a nie zgorszycie się też z tego, że się czasem staruszki pochwalą : zwłaszcza, gdy sprawiedliwa pochwała, godzi się natenczas niekiedy i samemu pochwalić.
XV. Po zakończonej przechadzce prowadziła nas Pani Podkomorzyna do swoich robotnic, i zastałem w wielkiej izbie kilkanaście panienek, jednako ubranych, siedzących nad ręcznemi robotami; z podziwieniem oglądałem rozmaitego rodzaju hafty, tak doskonale urządzone, iż równie się dobrze wydawały, jak te, które z fabryk zagranicznych przywozić można.
I to, jeżeli się pochwalić godzi, służy do obywatelstwa, rzekła Pani Podkomorzyna : kraj nasz nie ma rękodzieł, co go uboży, bo wszystko z zagranicy sprowadzać musimy : równie i zawstydzać powinno, że tego, co może i łatwo mieć, nie ma. Sposobność naszych do wszystkiego jest wielka, i można bez chluby mówić, iż sąsiedzkie przechodzi, ale to pojęcie nie jest stosowne do użytku krajowego; cóż potem ojczyznie, że madamy w Warszawie lepiej upinają kornety, niż w Paryżu? kiedy w Paryżu robią gazy i koronki, z których się kornety robią, a u nas nie : lepiej nie umieć zażywać towaru, a sporządzić go u siebie, niż używać kształtnie, a skądinąd sprowadzać.
Temu ja chcąc poczęści, ile zdolność pozwala, zabieżeć, mam w domu rozmaitego gatunku rękodzieła. Te panienki sieroty, żeby mogły być w dalszym czasie i sobie i mężom użytecznemi, uczą się haftarstwa, i już teraz na siebie pracują. Ja dodaję materyałów, a gdy co chcę mieć dla siebie, według taxy płacę. Zarobek z przedaży idzie do powszechnej kassy; i kiedy już która wydoskonalona, czy idzie za mąż, czy w służbę, naówczas, ile ich jest, takowa część składki staje się ich własnością, i zbiera się tym sposobem kwota dość znaczna, z którą potem wygodnie gospodarować na swojem mogą. Wszystkie te panienki są szlachetnego, lub miejskiego stanu; na dzieci wiejskie insza jest szkoła, żeby i u nich płeć niewieścia stawała się zdatną. Nie znajdziesz WPan żadnej tu prawie niewiasty, żeby nic umiała jakiej roboty, a nadewszystko są dobre kucharki, nie od przysmaków, ale od takiej strawy, jaka mężowi, dzieciom, a gdyby tego była potrzeba, i wyższej kondycyi ludziom może być użyteczną.
Może to WPanu będzie się zdawać dziwno, że ja moim chłopkom sposobię kucharki, ale też moje chłopki nie jedzą samych klusek, albo zamiast chleba, rozczynionej nibyto na placki mąki. Żaden z łaski Bożej nie jest taki, iżby przynajmniej w Niedzielę dobrze mięsa świeżego nie zakosztował. Szkoda, że za naszych czasów nie żyje ów dobry król Francuzów Henryk IV, możeby on i oprócz Niedzieli kurę na stole u moich chłopków zastał.
Wszyscy gadają o tem, iż u nas w złym stanie są poddani : i mają przyczynę sprawiedliwą narzekać na to, a żaden nie chce się przyłożyć do polepszenia ich stanu, albo tak się niezręcznie do tego biorą, iż zamiast polepszenia, jeszcze się przyczyniają do ich ucisku. Chcą im nadawać wolność, a nie przyspasabiają ich wprzód do tego, iżby z nadanej wolności korzystać mogli. Swoboda u dzikich, jest miecz w ręku szalonego, z dzikości więc trzeba pierwej wyprowadzić, a dopiero nadawać wolność.
Żeby z dzikości wyprowadzić, trzeba oświecić. Poznają to modni mędrkowie, ale znowu wpadają w błąd, gdy nie wiedzą, jak i dopóki oświecać trzeba. Niech ja do siebie sprowadzę bakałarza, żeby moich chłopów po łacinie uczył, dajmy to, że się nauczą : ani im, ani mnie bynajmniej to nie pomoże; niech ich wyuczy mierzyć : cóż im i mnie po tem, że będziemy wiedzieć, wiele mamy i w szerz, i wdłuż pola, jeżeli nie będziemy go dobrze uprawiać? Łokieć nie pług, a Jeometrya gruntu nie polepszy.
Tak ich więc oświecać należy, żeby się sami mogli rozumem przekonać o swoich obowiązkach, o dobrem użyciu czasu, o potrzebie pracy, o wychowaniu cnotliwem dzieci, o względach wzajemnych w małżeństwie, o przemyśle handlowym, o uczciwem, co do odzieży mieszkania ochędóztwie, o potrzebie wstrzemięźliwości, i względem zdrowia i względem majątku. Do tego stopnia gdy przyjdą, naówczas mogą się obejść, i bez łokcia i bez xiążki. Nie przeczę temu, żeby umieli rachować i czytać, ale się i w tej mierze zbyt zaciekać nie radzę.
Resztę dnia przepędziliśmy wesoło, rożnemi go zabawami przedzielając. A że właśnie Xiądz Pleban wybierał się nazajutrz w podróż, jako dziekan objeżdżając parafie, i tam miał być, gdzie dla mnie jutrzejszy nocleg przypadał, postanowiliśmy jechać z sobą razem.


XIĘGA II.

I. Sporządzony mając powóz od wiejskiego rzemieślnika, tym pewniej puściłem się w dalszą podróż, im bardziej upewnił mnie Xiądz Pleban, iż naprawiciel lubo niepozorny i nie mający takowej wymowy, jak ów miejski, doskonałym był w kunszcie swoim, i nigdy nie zawiódł tych, którzy się do niego udawali.
W miłem towarzystwie podróż się nieprzykrzy: między innemi zagadnieniami pytałem się go, dla czego w domu Pani Podkomorzynej kaplicy nie było, zwłaszcza, iż kościół był oddalony. — Ma na to miejsce sposobne, urząd duchowny przydał pozwolenie, ale go przyjąć nie chciała. Gdy je albowiem jej przyniosłem, rzekła : wdzięczną jestem zwierzchności duchownej, iż mając wzgląd na moje lata, pozwala mi domowej kaplicy, ale mi się zdaje, iż nie przystoi zbyt się pospolitować z chwałą Bożą; wolę więc mówić jak ów w Ewanielji, « nie jestem godna, abyś wszedł do przybytku domu mego. » Póki mi siły wystarczą, będę chodzić do kościoła wraz z ludem, który tam uczęszcza : gdy iść nie zdołam, przyjmie Pan Bóg wdzięcznie ochotę moję.
W dalszej rozmowie dała mi do poznania wiele nieprzyzwoitości, które za sobą takowe zbyt łatwe od zwierzchności pozwolenia ciągną. Przy państwie, mimo ostrzeżenie w pozwoleniu, czeladź domowa i goście z okoliczności korzystają. Miejsca wyznaczone na cześć bożą, rzadko w tym stanie bywają, jak należy : nabożeństwo się częstokroć zbyt przewleka, a co najgorsza, odzwyczajają się od uczęszczania do własnego kościoła kolatorowie i parafianie; skąd wiele złego i dla kościoła, i dla innych parafianów, i dla nichże samych wynika. Szkoduje wielce kościół na niebytności kolatorów, gdyż sami widzieć przez to nie mogą, jakiej reparacyi potrzebuje, na czem mu także zewnątrz, jako i wewnątrz zbywa.
Nie na to oni wyznaczają xiędza, żeby im co niedziela i święto do ławki patynę nosił, ale skoro tytuł i przywileje nadawców mają, idzie zatem iżby potrzeby i reparacye kościoła do którego nadawają, opatrywali. Nieraz mi się trafiło, rzekła, bywać w takich kościołach, gdzie przez dach zgniły, deszcz leciał na przytomnych : mokli więc parafianie w kościele, a pan kolator w kaplicy na sucho mszy słuchał. Jeżeli mają moknąć, niech wszyscy mokną, a tak na pana, jako i jego chłopa niech z góry kapie.
I to też mówiła dalej, powinno być przeszkodą do żądania pozwoleń na kaplice, iż pan, jak powinien, poddanym swoim przykładu dobrego nie daje. Dóm Boży gdy lud wierny w sobie zgromadza, oznacza równość wszystkich w oczach Bożych. Nie masz, albo przynajmniej nie powinno być w kościele różnicy między szlachcicem a chłopem, panem a sługą : wszyscy jednego ojca jesteśmy dziećmi, jednego Pana czeladzią. Gdy więc, czylito kolator, czylito znaczniejszy parafianin dla tego, że kaplicę ma, do kościoła nie idzie, pozbawia parafian towarzystwa im wielce miłego, iż przecież są w równości; pozbawia przykładu, który ich dzielniej zachęca, niż xięże namowy. Ale jeżeli na to do kościoła przyjeżdza, żeby oczami strzelał, gadał podczas mszy, a spał na kazaniu, taki niech lepiej w domu siedzi, niżby miał w kościele zamiast przykładu, gorszyć.
Nie dała się więc użyć do kaplicy : uczęszcza do kościoła wedle możności, nie tylko w niedziele i święta, ale i w dni powszednie, a obecność jej, zachowującej się w kościele z jak największem uszanowaniem i uczciwością, wielką jest nauką dla parafianów. Jest jeszcze kilka innych dworów w mojej parafiji : mieli niektórzy kaplice, ale ich przykład Pani Podkomorzynej tak ujął, iż żaden ich do odprawowania nabożeństwa u siebie nie zażywa. Według zdania mojego, mówił dalej Xiądz Pleban, używanie kaplic prywatnych szkodliwy dla zakonów, albo raczej dla zakonności skutek przynosi. Kto ma kaplicę, chce mieć kapelana; naprzykrza się więc przełożonym zakonów, żeby osoby ze zgromadzenia swego dawali. Odmówić zwłaszcza dobrze czyniącym : prawie rzecz niepodobna, a w zakonniku wypuszczonym na wolność, wśród obcowania ustawicznego świeckich i ludzi, duch zakonności słabieje, i gdy nazad do klasztoru powraca, osobność cięży.
II. Znać było odmianę dziedzica i rządu we wsi, przez którą przejeżdżaliśmy właśnie wówczas, gdy Xiądz Pleban dyskurs swój kończył. Choć czas był suchy, takie i były kałuże, iż ledwo się mógł z nich, mimo że konie dobrze ciągnęły, pojazd wydobywać. Chałupy w najmizerniejszym były stanie, ludzie zle okryci, a dzieci prawie nagie tarzały się po błocie.
Pytałem się więc, kto był tak opuszczonej majętności dziedzicem : a jednak w niej siedzi, rzekł, Xiądz Pleban; jestto mój parafianin, i ta sporsza słomą pokryta chałupa, którą WMPan na boku wśród błota widzisz, jest dworem Jegomościnym. Takowy on zastał po ojcu, a kto wie, czyli i tamten lepszym go znalazł. Wieś jest nie zła, grunta dobre, obszerność znaczna, ale niedbalstwo i niewiadomość, jakby dziedzicznym spadkiem panom tutejszym właściwe, wśród sposobności dobrego mienia, trzyma ich w nędzy.
Teraźniejszy właściciel już lat kilkanaście jak objął tę majętność : oprócz jarmarków w blizkich miasteczkach, po których już dwa razy był u cerulika, nigdzie wśród uczciwego towarzystwa nie postał. Podobną ma sobie żonę, z nią dzieci przystojne, pojętne, jakem sam tego doświadczył, ucząc ich katechizmu. Umyślnie przyjechałem do niego, chcąc go skłonić, aby dzieci do szkół oddał. Po wielu i nie raz powtórzonych namowach, takową nakoniec zyskałem odpowiedź : ś. p. ojciec, dziad, a może i pradziad mój, bom go nie znał, tu się porodzili, tu całe życie swoje przepędzili, tu pomarli, a każdy z nich tak jak ja, ledwo umiał sylabizować, i tyle tylko piórem robić, żeby jakotako podpisać się, kiedy się żydowi daje kontrakt na arendę. Zdrowi byli i długo żyli, i ja jestem zdrów z łaski Pana Boga : będą i moje dzieci zdrowe bez szkoły. Nie dam ja ich tam, bo i im się głowy pozawracają, i możeby mnie potem wypędzili : a choćby i nie wypędzili, to niedobrze, kiedy dzieci mają więcej rozumu, niż rodzice. Dajże mi i WPan pokój, wszak ja dziesięcinę punktualnie daję, a i kto wie, czy niewięcej, niżby się WPanu należało; każecie się uczyć, a powiadacie na ambonie, « błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest królestwo niebieskie.
Chciałem mu tłumaczyć, jak się należy, text, który przytoczył, i dowieść, jak zle brał ubóztwo w duchu, ale on mi przerywając mowę rzekł : Mościwy panie, Waszecie rozumami swojemi gotowi jesteście wmówić w nas nieuczonych, cokolwiek się waszmościom podoba; ale ja, chociażem do szkół nie chodził, jednakowo mnie, jakto mówią, w ciemię nie bito. Nie dokażesz WPan tego, żebym ja to czynił, czego ani mój ojciec względem mnie, ani dziad względem mego ojca nie uczynił. Będą u mnie i ze mną wraz w domu siedziały moje dzieci, i lepiej to będzie i dla WPana i dla WPanowej dziesięciny.
Widząc, iż go przeprzeć nie mogę, przestałem go namawiać, a tymczasem synowie dorosłszy, tak się dobrze po jarmarkach wyćwiczyli, iż jeden skradłszy ojca w świat poszedł, i dotąd się o nim dowiedzieć nie może; za drugiego pijaka i napastnika raz wraz płacić musi. Jednakże, choć widzi złe skutki próżniactwa dzieci, trzeciego przy sobie chowa, a i ten już zaczyna wstępować w ślady braci swoich.
Pytałem zatem, jakim sposobem prowadzi gospodarstwo? Takim, rzekł Xiądz Pleban, jakiego się po takim gospodarzu spodziewać można. Zasklepiony w chałupie spuszcza się na Podstarościego : ten w zmowie z wójtem i karbowym, jak chcą sieją, zbierają i orzą, a podzieliwszy się między sobą, resztę oddają panu. Arendarz go kwitami za trunek i jadło zbywa, a on na nic nie wydając, gdyż nie jest marnotrawnym, kiedy się chce rozweselić, upije się gorzałką.
Nie wyjeżdżając do nikogo w gościnę, nawiedzin nie zna, w opończy razwraz chodzi : a kiedy starą kolasą jedzie do kościoła, natenczas przywdziewa na siebie suknie, które od lat kilkunastu sprawił : pas nieboszczyka ojca, a karabela jest w tym domu, może jeszcze od czwartego pokolenia. Tym sposobem na wzór ojca żyjąc, lubo i czwartej części intraty niema takiej, jakąby mógł mieć, gdyby się umiał rządzić, długów nie zaciąga, i grosza był nieco zebrał, ale go skradł syn starszy, a młodszy tyle kosztował i kosztuje, że już w kilku miejscach pieniędzy pożyczyć musiał.
III. Przy zabawnej rozmowie miłego towarzysza każda podróż krótka, i tak nam czas przeszedł, żeśmy prędzej nad spodziewanie nasze stanęli na popasie. I tu się znamienicie zaraz na pierwszym wstępie, pokazała uprzejma ludzkość Pani Podkomorzynej, gdyśmy zastali obiad gotowy, mniemając, iż nim go nasi ludzie sporządzą, dość długo nań czekać będziemy. Dowiedziawszy się, gdzie mieliśmy popasać, posłała tam kucharza, który nam bardzo dobry obiad sporządził; lepszym go jeszcze nierównie uczynił apetyt podróżą zaostrzony. Karczma w której popasaliśmy, tem się tylko różniła od chałup, iż miała stajnią : jedliśmy więc na dworze.
Arendarz żyd zwyczajnem tego narodu nieochędóztwem, przyczyniał podróżnym niewygody. Nie znają jej w dobrach Pani Podkomorzynej i jej dzieci, rzekł Xiądz Pleban : zastała żydami według dawnego zwyczaju osiadłe karczmy, ale skoro się każdego z nich kontrakt skończył, natychmiast każdy ustąpić musiał. Zrazu, jak powiadała, dość jej było przykro na siebie to trzymać, co żydzi arendowali, zwłaszcza, iż dobrać zdatnych szynkarzów bardzo było trudno; z czasem jednak gdy jej poddani coraz się stawali oświeceńszymi, w nichże samych to, na czem jej zbywało, znalazła. Postawiwszy więc wszędzie prawie karczmy porządne, opatrzyła wygodę podróżnym; trunki zaś tak dobre w nich przedają, jakich w całej okolicy znaleźć nie można.
Ubolewaliśmy zatem nad niebacznością dziedziców na własny ich pożytek, gdy spuszczają się na arendarzów, dla tego tylko, aby sobie oszczędzili, jak mówią, kłopotu i pracy. Nie jest pracą i kłopotem staranie o własne dobro : skutek albowiem przewidzianego, a coraz mnożyć się mogącego zysku, słodzi przykrość, jeżeli się jakowa w gospodarstwie znaleźć może. Przyzwyczajeni do wiejskich staranności, nigdy się na pracę nie skarżą, i nie jest dla tych uciążliwą, ani być może, którzy w niej zabawę znajdują.
Każdy, który się bawi arendą, ma za cel zarobek swój, inaczej takowy sposób gospodarstwa byłby najnieroztropniejszem działaniem. Zarobek dzierżawiących naywięcej zawisł od niewiadomości i niedozoru dziedzica. Nie wejrzawszy wprzód w wartość rzeczy, w sposobność polepszenia, w okoliczności położenia miejsca, właściciel puszcza dobra swoje w dzierżawę, naprzód z tego powodu : iżby razem do rąk pieniądze odebrał, iżby się ustrzegł kradzieży domowych urzędników, iżby nakoniec zarobił, gdy mu albo dzierżawca nowy więcej daje, niż przeszły, albo tenże sam co przedtem trzymał, więcej postępuje, żeby się utrzymał przy possessyi. Wszystkie te powody jak są niebaczne, łatwo każdy poznać może : a naprzód, razem odebrane pieniądze, albo zebrane pomału nie powinnyby czynić co do zysku różnicy. Człowiek przekonany, iż rozpraszać, co się zebrało nie należy, czyli zbiór razem, czy częścią przyjdzie, równą w wydatku zachować powinien wstrzymałość.
Urzędnik domowy nie przywłaszcza sobie rzeczy pańskich, jeżeli postrzeże i czuć będzie nad sobą dozór; przymnożenie intraty łatwiej przychodzi, gdy się majętność nie dzierżawi, a gospodarstwo pilnie idzie. Prawda, iż mieć zarobek, a bez pracy, rzecz jest powabna; ale odwołuję się w tej mierze do dziedziców, jak wielu się z nich na łatwości w postępowaniu coraz wyższej arendy, zawiodło. Przy wyjściu czasu kontraktem oznaczonego, pospolicie ten, co z góry naddał, o przywrócenie naddatku upomina się : podaje długi rejestr zawodu, niewybrania, złych czasów, a gdy mu trzeba i grad sprowadzi, byle swego dokazał. I na tem się pospolicie kończy, iż albo dziedzic pozbywając się natręta, za to, co się niestało, płaci; albo rzecz do sądu idzie, a tam choć się i sprawa wygra, koszt prawny nową jest szkodą.
Na poparcie mojego zdania z własnego doświadczenia położył przykład. Na zalecenie jednego z parafianów zadzierżawiłem był dziesięcinę w odległej od siebie wiosce : łatwym był dzierżawca, i nierównie dał więcej, niż przeszły. Jak się rok skończył, podał rejestr pretensyj i 720 złotych, a dzierżawa roczna wynosiła 1100; przyszło do prawa, które kosztowało przeszło 700 złotych : skończyło się komplanacyą, jeszcze pozbywając się pieniacza 400 złotych zapłacić musiałem.
IV. Pierwszy raz tym traktem jadąc, każdy widok był dla mnie nowym : ile miarkować było można, jednę wieś dobrze zabudowaną i urządzoną przegradzały dwie, trzy, a czasem i cztery liche. Do noclegu było mil cztery, wpół drogi odpoczęliśmy koniom, i czegom się nie domyśliwał, dowiedziałem się, iż odpoczywaliśmy w miasteczku.
Właśnie w niem wszystko było do garnituru; mniemany ratusz, bo stał na środku nibyto rynku, różnił się od otaczających go chałup, nibylo domów, a niby wieża, tojest z kilku deszczek wzniosła nad dach kopułka, oznaczała, iż miał być w niej dzwonek którego jednak nie było. Dziwowałem się z żalem tak wielkiej nędzy. A jeszcze większa była w tamtem, przez któreśmy niedawno przejechali, rzekł X Pleban; albośmy mieli jakie na drodze, pytałem się? — Zapewne odpowiedział, i trzecie nas, ledwo nie gorsze, o milę czeka.
Miasteczek niezgrabności i ubóztwa, a zatem mieszczan nędzy, winien jest rząd nadawający na nie przywileje, zwierzchność niebaczna na ich utrzymanie, i dziedziców razem niedozór i chciwość. Na to są postawione miasta, iżby były źródłem i stanowiskiem handlu całej okolicy, mieszczanie, iżby przez ich ręce szedł handel. Zwierzchność nadająca przywileje na żądanie właścicielów, nie powinna mieć względu na chciwość żądających, ale na potrzebę krajową. Tak więc miasta urządzone być powinny, iżby były w środku okolicy swojej, a jedno od drugiego tak odległe, iżby sobie wzajem w handlu nie przeszkadzały.
W przeciągu mil dwóch, znalazłem na trakcie trzy miasta; gdyby zwierzchność nadawająca przywileje, powziąwszy dokładną, rzeczy li położenia wiadomość, wzięła była to na uwagę, iż zamiast pomnożenia, tworzeniem miast, handlowi szkodzi; powinnaby się była wstrzymać od nadania przywileju przynoszącego sąsiadom krzywdę, mieszczanom pobliższym ujmę w zarobku, całej okolicy roztargnienie w przedawaniu i kupnie. Powinnaby mieć i na to uwagę, iż przez nadanie dla wspomożenia jednego, krzywdzi drugich, blizkich w sąsiedztwie miast właścicielów, staje się przyczyną niesnasek i gwałtowności między współobywatelami. Każdy albowiem, własności swojej broniąc, ile możności sprzeciwiać się musi wzrostowi handlu w pobliższem mieście, choćby nie dla innej, dla tej i sprawiedliwej przyczyny, iżby sam nie szkodował.
Osadcy miast od tego zwyczajnie zaczynają, iż nadają grunta mieszczanom, a tem samem sprzeciwiają się istotnie temu, do czegoby zmierzać powinni; chcą uczynić z mieszczan handlarzów i rzemieślników, a czynią ich oraczami. Jaki tego być może skutek? Oto nie inny nad ten, który daje się pospolicie widzieć, iż handel zle idzie, a rola jeszcze gorzej. Żydzi naówczas zabierają mieszczan obowiązek i zyski, i naród ten przewrotny, bezwzględny a chciwy, tak dalece miasta nasze opanował, iż sami wszystko posiadają, a wypędzeni na przedmieścia dawni obywatele, ani chłopi, ani mieszczanie, w ubóztwie i nędzy, czcze tylko noszą nazwisko stanu swojego.
Nie z innej nad tę przyczyny rzemiosła i kunszta w kraju naszym upadły jedynie zyskowi handlowemu oddane żydostwo, ku rzemiosłom się nie sposobi, a kunsztów nie zna. A choćby się chciało do nich garnąć, wielu z nich, jakoto malarstwa i snycerstwa, z przepisów religji swojej chwycić się nie śmie. Żeby więc mogli się przynajmniej w niedostatku handlu wzmagać mieszczanie! Ale nieczułość panów i na prawa ludzkości, i na swój własny zarobek tamuje źródła dobroczynności, któreby wzmagały obywatelów ich miasteczek. Zdobyć się nie może ubogi na pierwiastkowe w rzemiosłach i kunsztach zadatki, i dla tego iż wsparcia nie mają, częstokroć ci, którzyby pęzlem, lub dłótem i siebie wzmogli, i krajowi nadali sławę: sponiewierani w nędzy, też same ręce, któreby ich uczyniły nieśmiertelnymi, podłej pracy poddawać muszą.
Co się mówiło o kunsztach i rzemiosłach, tym bardziej jeszcze do nauk służy : i tych lubo są szkoły niepłatne, bez kosztu poprzedniczego nabyć nie można; żałują go miast posiadacze, i ta ich oszczędnej nieczułości korzyść, iż dając podupadać mieszczanom, własności swojej czynią krzywdę.
Potrójne w przeciągu dwóch mil miasteczka, nie byłyby zbyt blizkie we Włoszech, gdzie bliżej jeszcze siebie są częstokroć dość spore miasta; ale ludności tamtego kraju, handlu i przemysłu z naszym równać nie można. Wsi nie znają, bo grunta zadzierżawione, albo w ręku właścicielów tak są urządzone, iż każdy w obrębie swoim ma dóm i folwark dziedziczny : tak albowiem jak u nas, chłopów do gruntu przywiązanych nie masz.
V. Nocleg mój był terminem podróży Xiędza Plebana : że w miasteczku, jak mówił, dobrego stanowiska znaleźć nie było można, wraz z nim zajechałem na plebanią. Przyjęci byliśmy od poważnego staruszka, który nas do domu swego szczupłego wprawdzie, ale dosyć porządnego zaprowadził. Gdy odszedł od nas, chwaliłem gospodarza ludzkość i ochędóztwo. Mylisz się, WPan, rzekł mój towarzysz : jestto wikary tutejszy; pleban niedawno xiędzem został. Więc na wspak widzę rzeczy są tu ułożone, rzekłem : Tak jak i indziej odpowiedział. Rzadko cnota i przymioty znajdują nagrodę : szczęście zwyczajne sobie czyniąc igrzyska, zdaje się w tem największe mieć upodobanie, iżby tak nie czyniło, jak czynić się należy.
Poważny ten starzec, który nas w szczupłości swojej mieści, od lat trzydziestu kilku przy tym kościele siedząc, już pod trzecim zostaje proboszczem, a sam jakiejkolwiek, choćby najlichszej plebanji, doczekać się nie może. Przed rokiem posiadacz tutejszy umarł : wszyscyśmy rozumieli iż powszechnie od wszystkich, szczególniej od kolatorów szacowany, miejsce, na które zasłużył tylu lat przeciągiem, osiędzie. Z boku zaszła rekomendacya, nieznajomego i nam i kolatorom młodzieńca, jeszcze święceń wyższych nie mającego, przemogła trzydziestoletnie starania i prace. Przyjął ze zwykłą cnotliwym umysłom spokojnością cios wielce dotkliwy, i jeszcze się w nim zamiast odrazy powiększyła żarliwość ku chwale Bożej.
Nie uważają kolatorowie, i lekko sobie ważą nadawanie, które im prawo powierza, urzędów duchownych, a od ich dobrego wyboru zawisło uszczęśliwienie poddanych, gdy dobrych im nadają plebanów. Przeciwnym sposobem wielkie ukrzywdzenie i szkodę czynią, kiedy albo nie umiejący, co umieć powinni, albo nie tak czyniący, jak uczą, albo nie pilnujący owieczek swoich Pasterze, nagrodę biorą, a pracować nie chcą. Urząd plebana szacowny jest, stan poważny, i tak istotnie wpływa w uszczęśliwienie wielu, iż każdy rząd państwa doglądać tego powinien, iżby wybieranie na ten dostojny stopień, było jak najuważniejsze. Być zaś nie może, kiedy się za cudzem zaleceniem kolatorowie ugodzą, albo uwiedzeni nieprawem do krwi swojej przywiązaniem, dają spokrewnieniu, co się cnocie należy.
Te były uwagi i rozmowy z Xiędzem Plebanem, gdy ów staruszek Wikary wszedłszy do nas, zaprosił na wieczerzą, dodając, takową, na jaką się ubóztwo moje zdobyć mogło. Nie była wprawdzie dostatnią, ale porządnie, czysto i smaczno zrobiona. Postawione było wino, i tego skosztowawszy, gdyśmy znaleźli wcale dobre, okazałem zadziwienie. Postrzegłto staruszek i rzekł : łaskawychto parafianów zapomożenie, mój stan na takie wydatki nie wystarcza. Znajomy tu od lat dawnych nie mogę się skarżyć, iżby mi na wygodzie brakło, a dostarczają mi jej, nad moje zasługi parafianie, i tym sposobem, jakem zaczął, resztę wieku mojego, na tymże stopniu, na którym mnie Opatrzność Boża mieć chciała, dopędzę.
Po kolacyi, gdy nasz gospodarz odszedł, pytałem się Xiędza Plebana, coby była za przyczyna, że tak dawno służąc kościołowi, nie mógł się plebanji doczekać. Bo umiał jej być godnym, a nie umie natrętnie prosić, odpowiedział. Cnota skromną jest i mało o sobie trzyma : trzeba więc ją prawie przymusić, żeby była szczęśliwą. Nie raz wakowały plebanije : nowin nieciekawy późno się dowiadywał, a dowiedziawszy się, nie śmiał być naprzykrzonym. Stało się więc, iż go inni ubiegali u Kolatorów, a ci, choć mu byli obiecali, iż o nim nie zapomną, skoro im zszedł z oczu, wypadł i z pamięci. I tak, co się jemu, lubo godnemu, ze wszech miar należało, inni, choć nierównie mniej od niego godni, dostali, tak jak teraz świeżo własny jego Proboszcz.
Zapisałem sobie cnotliwego staruszka imie i nazwisko, i mam teraz czulą sercu mojemu pociechę, żem mu usłużył skutecznie, gdyż na dobrej plebanji jest osadzony.
VI. Obudziła mnie przede dniem jeszcze nadzieja powitania Pana Podstolego : pamiętny jednak na jego przestrogi, lubo tylko cztery mile mając, mógłbym był zjechać na obiad, zatrzymałem się z popasem o milę od domu jego. Zlem sobie poradził w wybraniu miejsca, że jednak dzień był pogodny, nie wchodząc do pustej prawie karczmy, posiliłem się naprędce; a gdy i konie dostatecznie odpoczęły, puściłem się w dalszą podróż, i postrzegłszy zdaleka dóm przyjaciela, poprzedniczą zasilony byłem nadzieją słodkiego użycia towarzystwa jego.
Stanąwszy przy karczmie dowiedziałem się, iż był w domu : gdym szedł ku grobli, szczęsne zdarzenie dało mi go znaleźć na temże miejscu, i tak właśnie przybranego, jakem go był najpierwszy raz oglądał. Zaprowadził mnie do domu, a po przywitaniu wzajemnem i z gospodarzem i z domowemi, odprowadzony byłem do tychże pokojów, w których już dawniej przemieszkiwałem.
Dawszy wprzód czas do umieszczenia się w stancyi i ułożenia rzeczy, Pan Podstoli odwiedził mnie. Opowiadałem mu wszystkie zdarzenia mojej podróży, tę najmilszą, żem Panią Podkomorzynę poznał. Żałuję wielce, żem nie był ostrzeżony o tych nawiedzinach, rzekł Pan Podstoli : byłbym tam zjechał, zwłaszcza, iż się właśnie do mojej siostry wybieram. Lubo mnie z nią krew łączy, bez pochlebstwa powiedzieć mogę, iż rzadki ze wszech miar daje z siebie przykład : chlubię się więc z tego, żem jest jej bratem. Lubo nie zawsze jesteśmy podobnego zdania, co się pospolicie między rodzeństwem trafia, bynajmniej to wzajemnemu przywiązaniu nie szkodzi : a że starsza w wieku, i dama, choć mi się czasem zdaje, iż ja mam po sobie prawdę, ustępuję jej niekiedy, co się z jej strony dość rzadko trafia, ale też częściej zgodzimy się na jedno, niż inne rodzeństwa.
Gdym dalej opisując podróż zastanowił się nad ową nędzną karczmą, gdziem ostatni popas odprawiał : Nie dziwuj się WPan temu, rzekł Pan Podstoli; każda wieś, gdzie wielu panów, złą być musi, a co sąsiadom przykro, rzadko wieloracy dziedzice, i z sobą i z nimi są w zgodzie. Przegradzają mnie na szczęście od tej wsi cudze grunta, i byłbym już dawno wieś, do której te grunta należą, kupił, gdyby nie miała tak złego sąsiedztwa.
Za jednę z najpierwszych przyczyn złego stanu wsi naszych kładę, mówił Pan Podstoli, częste ich na różne części podziały. Po ojcu, właścicielu jednym, zostające dzieci, koniecznie się przy pierwiastkowem dziedzictwie chcąc utrzymać, na tyle części, ile ich jest, majętność ojczystą dzielą. Stąd więc zamiast jednego, dwa albo trzy dwory, tyleż folwarków, a zatem i karczem i browarów być musi. Drobnieją zczaszem i te cząstki, aż nakoniec pełna wieś dziedziców, i z imienia tylko szlachcic, staje się w istocie chłopem.
Rozerwane na dwie, trzy, lub więcej jeszcze części gospodarstwo, nie może być dobre : ubóztwo się w udziały zakrada, a zatem niemożność; do tego nakoniec przychodzi, iż to, coby jednemu coraz więcej zysku i przynieść mogło, ledwo kilku wyżywić zdoła. Budynki czy mieszkalne, czy gospodarskie, nie mogą być dobrze utrzymane przy szczupłym majątku, drogi publiczne tym bardziej, a karczmy zazwyczaj złe, choć tylko jedna we wsi, pomnożone według panów, przytulenia podróżnym dać nie mogą. Na nieszczęście przywiązuje się zwyczajnie do takowych właścicielów przesąd, iż się i pierwiastkowego siedliska, choćby było najszczuplejsze, żaden puścić nie chce : póty się więc dzielą, póki tylko dzielić się mogą, i nakoniec każda prawie grzęda ma i swego osobnego dziedzica.
Co więc szlachectwo w przodkach, wyłączając je z pospolitego gminu, było nagrodą następcom, w gminne je podając prace i obowiązki, staje się szkodą i karą, jak gdyby na nię zasłużyli. Przeprzeć ich jednak choć w oczywistości nie można; cierpią z ubóztwem, wszelkiego rodzaju dolegliwość, a jednak się od gniazda pierwiastkowego żadnym sposobem oderwać nie chcą. I chyba głód, lub przymuszająca koniecznie potrzeba, do tego ich zniewoli, iż się z ulubionego miejsca wynoszą, ze stałem jednak zawsze przedsięwzięciem, iż się za pierwszą porą sposobną do niego powrócą.
VII. Wyszliśmy do ogrodu i zastałem go znacznie powiększonym : cała prawie część nowa była na wzór angielski. Drzewa kształtnie, a dogodnie na tem miejscu posadzone, sprawiały piękne widoki; pomiędzy niemi były gdzieniegdzie pięknym darniem okryte łąki. Strumyk biegnąc po kamyczkach, mruczał, szerokie zaś i ścieżki nie nadto zagęszczone i kręte, dawały sposobność do miłej przechadzki. Usiedliśmy w cieniu drzew rozłożystych, a Pan Podstoli tak mówić począł. Jak widzę, i miejsce i rozrządzenie podoba się, ale ledwobym nie zgadł, co WPan myślisz. Przypominasz sobie dawne nasze rozmowy, a więc i to : iżem nie bardzo tym, które zowiemy Angielskiemi ogrodami, sprzyjał, a teraz go u mnie oglądasz.
Niestateczność, prawda, jest naganną, mówił dalej: J ale przestaje nią być, i owszem może być ku pochwale,, kiedy z powodu dobrego pochodząc, użyteczne skutki przynosi. Widzisz WPan wprawdzie pozór modnego ogrodu, nie jest jednak dla samego kształtu. Trzeba było ogrodowi mojemu, dla braku owoców’, rozszerzenia: chcąc modę zgodzić z użytkiem, rodzajne drzewa zamiast sadzenia w prost, kładłem w ziemię takow’ym sposobem, iżbym miał z nich gdzieniegdzie podobieństwo gaików i lasków. Co miało być prostą kwadraty czyniącą ulicą, siało się ścieżką, a strumyk tak, jak był i na swojem miejscu został. Łączki nową przywdziały postać, i nie przeszkadza to trawie, iżby tak, jak przedtem nie rosła.
To więc co WPan zowiesz angielszczyzną, jest sadem; żebym jednak dogodził sąsiadom, dałem mu kształt nowy, i nie chcący, chcąc się innym podobać, samem sobie dogodził, a z tego się teraz cieszę, że się ten mój wieśniacki wynalazek i WPanu podobał. Oprowadzał mnie zatem wszędzie, i poznałem, iż wszystkie drzewa były rodzajne, tak zaś kształtnie i porządnie zasadzone, iż rozmaitością zieloności liścia, kwiatu, owocu, wzrostu i gałęzi, czyniły skład miły, zbliżający się zupełnie do owej ozdobnej, i poważnej w wymiarach i kształcie prostoty, którą dziełom swoim nadaje przyrodzenie.
Pokazywał mi gdzieniegdzie drzewa niektóre cudzoziemskie Pan Podstoli : te rzekł, mniejby się zdały potrzebne w ogrodzie na pożytek rozrządzonym, ale w niewielkiej liczbie znajdują się, a odmianą dodają wdzięku. Każde z nich nazwisko swoje na sobie nosi, dla tej przyczyny, iżby mógł przechodzący powziąć o ich rodzajach wiadomość : żeby zaś i to wiedział, skąd pochodzą, przy nazwisku kraj, z którego są, wyraziłem.
Po odjeździe WPana stąd, mówił dalej Pan Podstoli, żeś mi nie raz czynił wzmiankę o teraźniejszych ogrodach, luboś mi je był dostatecznie opisał, że jednak w takowych okolicznościach, najlepiej o rzeczach oczy sądzić mogą; nie mając podobnych widoków w okolicy, gdym był w drodze, umyślnie zboczyłem, abym ogród dawno już tym kształtem założony i osadzony, widział. Nowość, wspaniałość i dobre rozporządzenie podobały mi się wielce.
Zabawiłem więc dni kilka, a poznawszy się z ogrodnikiem, dość nabrałem wiadomości o sposobie sadzenia, utrzymywania i obchodzenia się z drzewy i roślinami, i które tam były. Że zaś miał i sposobność i pozwolenie użyczać nasion i szczepów, dał mi niektóre, inne czasie przysłał, i to było przyczyną założenia, zasadzenia i rozmnożenia, jak WPan widzisz, tej nowej części mojego ogrodu. Zrazu śmieli się ze mnie sąsiedzi : jak dalej postrzegli, że to i potrzebie i użytkowi i zabawie dogadza, jęli się tego sposobu zasadzania, a nawet i nasz Xiądz Pleban, który, gdym mu wśród drzew sadu jego porobił ścieżki, w dwóch dniach ogród Angielski z wielką pociechą u siebie zobaczył.
III. Właśnie postrzegliśmy zbliżającego się do nas; — o WPanu też była wzmianka Mci Xięże ogrodniku Angielski, rzekł, śmiejąc się Pan Podstoli : — Ale, i j jaki jeszcze zemnie ogrodnik, rzekł Xiądz Pleban, witając mnie: co przedtem ledwo kiedy do sadu szedłem, teraz dwa, trzy, a czasem i cztery razy do ogrodu mego; Angielskiego chodzę; przedtem śliwki trząsłem, a teraz i akacye zbieram i jugulansy. Ofiarował zatem i Panu Podstolemu i mnie kilka kwiatów zeszłej u siebie akacyi czerwonej, którą Robinia hispida nazywają. I tak tedy, rzekł Pan Podstoli, obracając się do mnie, przerobiłeś nas WPan na Botanistów, i widzisz, z jaką żarliwością wypełniamy rzemiosło nasze.
Szczodrobliwość Xiędza Plebana, użyczającego nam pierwiastków kwiatu drzew swoich, gdyśmy uwielbiali, rzekł Pan Podstoli : tym większej chwały jest godna, im rzadsza w ogrodnikach. Zdaje się być przywiązana bardziej jeszcze nad inne do tego kunsztu chciwość i zazdrość. Posiadacz kwiatów z boleścią u sąsiada lepsze widzi, i zazdrości mu takowego plonu. Stara się więc, ile możności, ażeby jeżeli przejść go nie może, przynajmniej się z nim zrównał; do tego żeby doszli w ogrodach kochający się, przez chciwość gotowi są i na kradzież odważyć się niekiedy; a dla zazdrości tego, co mają, użyczyć nie chcą.
Powiadają o jednym holenderskim ogrodniku, który mniemał, jakoby sam tylko posiadał gwoździk czarny, iż gdy się dowiedział, że się w innem miejscu podobny znajdował, jechał tam umyślnie, i kupił go za tysiąc złotych. Każdyby rozumiał, iż szacowną cebulkę obok swojej posadził : zgniótł i zdeptał dla tego tylko, iżby jego jedyną była. Żadenby się z nas podobno na tak heroiczne głupstwo nie zdobył.
Powieść jednak ta, czyli zmyślona, czy prawdziwa, oznacza, do jakiego stopnia przyjść może dziwactwo bogatych próżniaków, byleby tylko wymysłom swoim dogadzać mogli. Zdaje się z pierwszego wejrzenia chciwość i zazdrość, do kwiatów i roślin tylko ściągająca się, mniej zdrożna; jest jednak godna nagany, nie tak z rzeczy, jak z pobudki, z której pochodzi, i ze skutków, które wieść za sobą może. Przyzwyczajony zazdrościć kwiatów i roślin będzie zazdrościł ogrodu, iż większy od tego, który ma. Od ogrodu przyjdzie chęć do domu, od domu do majętności, a coraz dalej się wzmagając, rozpostrze się do wszystkich rzeczy, których nie mamy, a inni posiadają; albo choć i są u nas, u drugich mogą być lepsze.
Szukać sposobów nieprzystojnych, iżby rzecz cudzą sobie przyswoić, zawsze jest podstępem i kradzieżą; nie usprawiedliwia się ona tem, iż się rzecz mniej zdatna urywczo bierze : dość na tem że sobie cudzą własność przyswajam, iżbym podpadł winie. A nawet rzecz z innych miar obojętna, jakoto kwiatek lub drzewina, wedle sposobu myślenia posiadacza, nabywa szacunku : ktoby owemu Holendrowi czarnego gwoździka cebulkę wziął, mniemałby może, iż małą mu szkodę czyni, a przecież to, co wziął, kosztowało posiadacza nie mało. Dajmy to, iż rzecz wzięta nie wiele kosztuje posiadacza, lecz mu się wielce podoba, i jeżeli tak się przyzwyczaił, iż bez niej się obejść nie może, wszystkie te okoliczności zwiększają stratę, a zatem winę tego który się jej staje przyczyną.
Dobry nam dał przykład w kunszcie naszym ogrodniczym Xiądz Pleban, gdy nam tak hojnie pierwiastków płodności ogrodu swojego angielskiego użycza; a w tem użyczeniu potępia skępstwo posiadaczów, którzy dla tego tylko, iż aby mieli, czego u drugich nie masz, tak są nieużyci, iż się od nich w niczem zasilić nie można. Sami sobie tak działając czynią krzywdę : bo gdy się inni bez nich wzmogą, a czasem i na przekorę więcej nierównie nad nich dostaną i zbiorą, trudno się im naówczas spodziewać cudzego zapomożenia, gdyż sobie do cudzej dobroczynności nieużytą odmową zagrodzili drogę.
Nierozumiej WPan, rzekł do mnie się obracając Pan Podstoli, iżeśmy się zmówili z Xiędzem Plebanem, i umyślnie tę scenę gramy, iżbyśmy WPana bogatszego od nas do szczodrobliwości nieznacznie wiedli. Rzecz i rozmowa przypadkiem się nadarzyły; jeżeli nas jednak WPan w ubóztwie naszem wspomódz raczysz, upewniamy, iż nie uznasz odmowy, a zyskasz wdzięczność.
IX. Gdyśmy z ogrodowej przechadzki już pod wieczór powracali do dworu, właśnie też niezadługo moja żona powróci, rzekł Pan Podstoli. Pytałem się, gdzie była w gościnie? Na pańszczyznie, rzekł, u naszej sąsiadki. Jestto z innych miar szacowna osoba, grzeczna, uczynna, przyjacielska, ale tak dotkliwa i nieużyta w ceremoniale, iż gdyby ją była w tych dniach nie odwiedziła żona moja, mimo kilkunastoletnią zażyłość, uczynilibyśmy sobie z niej nieubłaganą nieprzyjaciółkę. Zbyt wielka a nałogiem jeszcze wzmocniona czułość, dręczy ją bezprzestannie, w podejrzeniach ustawicznych zostaje, każde słowo jest u niej przymówką, każdy giest, spojrzenie nawet pośmiewiskiem, najgrawaniem i wzgardą.
Cięży sama sobie równie, jak drugim : jednak dla jej dobrych przymiotów i serca dobrego, wszyscy ją i dla niej cierpieć musim. Co miesiąc prawie nas odwiedza, i już naówczas gotujemy się na jej przybycie, żeby za pierwszym wstępem coś zdrożnego u nas nie postrzegła. Zbytnie uszanowanie gniewają, przyjacielska poufałość obraża. Środek więc ledwo podobny do zachowania utrzymywać należy. W tej mierze i nademnie i nad wszystkich nie tylko sąsiadów, ale też jej domowych, szczęśliwsza żona moja, do takiego stopnia względów jej przyszła, iż przyzwyczaiwszy się zupełnie do jej sposobu myślenia, już się nie uczy tak, jak my, jak z nią postępować należy. Zachowuje jednak ściśle raz ustanowione przepisy nawiedzin; wie i kiedy, i jak do niej przyjeżdzać, jak się w jej domu obchodzić, i kiedy odjeżdżać. A że wszystko w tamtym domu dzieje się z nieodmienną nigdy punktualnością i w ścisłej czasu mierze, najdalej za półgodziny będzie miała miłą dla siebie satysfakcyą, przywitać w domu pożądanego gościa.
Przepowiedzenie Pana Podstolego zjściło się; wkrótce, ujrzeliśmy przyjeżdżającą Jejmość. Po przywitaniu spytana, jak zastała Panią Starościnę? rzekła : nie zupełnie w dobrym humorze, i przyznała mi się, lubom się oto nieśmiała pytać, iż stary podstarości choć nigdy jedenastej nie uchybił, opowiadając co się w gospodarstwie dzieje; dziś niewiedzieć z jakiej przyczyny, ale najpewniej dla tego, iż późno w pole się wybrał, nie przyszedł, aż o trzech kwadransach na dwunastą. Takto, rzekła z westchnieniem, zawsze z łaski naszych ludzi musimy cierpieć; ale jednakowo kiedyto codzień prawie coś się podobnego nadarza, życie nakoniec staje się niemiłe dla ustawicznej zgryzoty i umartwienia.
Zaczęła zatem opowiadać insze dolegliwości, i trwała podobna rozmowa aż do obiadu. Szczęściem kucharz dogodził, jam też chwaliła : przestała zatem narzekać, nastąpiła wesołość, bawiłyśmy się dobrze przy obiedzie. A gdyśmy wstały, kazała powiedzieć podstarościemu, iż choć się opóźnił, już się na niego nie gniewa; jednak dołączyła ostrzeżenie, żeby pamiętał na to, iż trzeba przychodzić do dworu o godzinie jedenastej, a lepiej i przed jedenastą : może albowiem zaczekać w przedpokoju, póki godzina nie wybije.
Odeszła Pani Podstolina. Zastanowiliśmy się nad sposobem myślenia owej sąsiadki, co dało wstęp do rozważania, jak to i przy dobrych przymiotach, mieszczą się częstokroć w ludziach takowe wady, które ich przykremi, a czasem i nieznośnemi czynią w posiedzeniu.
Dobre jest i wielce chwalebne, stałe rozłożenie czasu : ale żeby go do minut przywiązywać, i martwić się nieszkodliwem jego skróceniem, lub przedłużeniem, jestto słabość politowania godna. Dość mamy przykrości w życiu, mówił Pan Podstoli, i jakby były niedostarczające, nowe jeszcze do naszego umartwienia stwarzamy. Nie zrozumianem, a przeciwnem wcale sobie działaniem o nic się bardziej nie staramy, jak abyśmy sobie dogodzić mogli, a razem wysilamy się na to dziwactwem naszem, iżbyśmy zamiaru upragnionego nie doszli. Nie Możemy więc winować stanu i okoliczności, ale bardziej nas samych, iż z tego co mamy, nie umiemy i nie chcemy korzystać.
To co się sąsiadce naszej przydarza, mówił dalej Pan Podstoli, każdemu z nas zdarzyć się, może, byleśmy się dali uwieść zbytniej czułości naszej, zastanawiając się nad tem wszystkiem, co się z nami dzieje i nas otacza. Znałem jednego, który tak się zakochał w słońcu, iż skoro go wstawszy z łóżka nie ujrzał, przez dzień cały zrzędził i był niespokojny. Chciał on naprawić przyrodzenie, iżby codzień dla niego świeciło, że zaś na owem świeceniu szczęście swoje zasadził, większą życia swojego połowę bez nadziei zlepszenia, nieszczęśliwą uczynił.
X. Według zwyczaju wyszedłszy rano z Panem Podstolim, gdyśmy się po grobli przechadzali, a jam przygody podróży mojej opowiadał, uczyniłem wzmiankę o nowem rozrządzeniu domu i ogrodu dziedzica miasta, przez które pierwszy raz przejeżdżałem.
Synto bardzo zacnego człowieka, rzekł Pan Podstoli, i żal się Boże, iż nie wstępuje w ślady ojca swojego; byłto mój dobry przyjaciel, i częstośmy się odwiedzali. Drugi rok już temu, jak życia dokonał, zostawiwszy tego jedynaka syna w bardzo dobrym stanie : oprócz albowiem tego miasteczka z kilką wsiami, insze jeszcze dobra pozostały. Że był syn jedynak, pieściła matka, czeladź od niemowlęctwa, zwała go panem, a ojciec zapomniawszy, iż z ubogiego przez dowcip i pracę został majętnym, chciał wstępować w ślady panów, i skoro domowe ćwiczenia skończył, wysłał go do cudzych krajów na dalsze nauki.
Trzeba było młodemu panięciu guwernera : nadarzył się zalecony od jednej świeżo z miasta przybyłej sąsiadki, grzeczny, hoży, modny, i dość jeszcze młody kawaler : który, jak mówił, nie dla potrzeby, ale przez żarliwość dla kraju w którym się był bardzo pokochał, aby mu jak najużyteczniejszego obywatela uposobił, przyjął ciężar brać na rok 6000, i włóczyć się darmo po zagranice. Uwierzył mój przyjaciel i sąsiadce i kawalerowi, a mnie dać wiary nie chciał, który podróż zagraniczną odradzałem, albo przynajmniej chciałem, iżby się była przewlekła, póki chłopiec dojrzalszej pory wieku nie dojdzie : ale nadaremne były starania i uwagi moje.
Wysłano panicza do cudzych krajów, a pan guwerner od tego, na czem był powinien skończyć, zaczął, a skończył, od czego miał poczynać. Objechali wprzód, Niemcy, Włochy, Francyą, a potem przyjechawszy do Anglji, osiedli w Londynie. Pielgrzymstwo trwało lat dwa, a w trzecim wzięli się do nauk : w półroku potem umarł ojciec, panicz porzuciwszy i Muzy i guwernera, z wielkim pośpiechem zawitał do domu, i zaczął gospodarstwo od burzenia domu i ogrodu ojca swojego.
Oglądałeś WPan rozrządzenia nowego początki : teraz się znowu za granicę wybiera, jak mi sam powiadał, dla sprowadzenia angielskich koni, które na wyścigi biegają. Więc tu był u WPana, rzekłem : bardzo rzadko w domu przebywa, ponieważ latem do wód jeździ, a na zimę w mieście mieszka. Przyjechawszy do domu, ogląda, co ma jeszcze rozrzucić, ustanawia, jak natychmiast urządzać i stawiać, rzemieślników sprowadza, i doświadczyłeś WPan, jak są biegli : drogi prostuje, i zasadza, maluje mosty na których załamałeś się WPan. Zgoła cały zatopiony w odmianach, chce nam dać przykład, jakto według prawideł nowych gospodarstwo prowadzić i dóm urządzać należy.
Wkrótce po pierwszym swoim przyjeździe był u mnie : gdyśmy siedli do siołu, a obaczył postne potrawy; WPan widzę, masz upodobanie w rybach, rzekł. Nie w rybach odpowiedziałem, ale w pełnieniu obowiązków : są to dni krzyżowe, w których prosimy Pana Boga o zapomożenie i obfitość plennego żniwa i łączymy post z modlitwą. — Nie wiedziałem o tem, rzekł : w Anglji tych postów nie masz, a mój kucharz takich potraw gotować nie umie. Przyjmijże WPan innego, rzekłem, albo niech się ten przyprawiać ryby nauczy. Nie podobała się ta rada gościowi, i zaraz po obiedzie odjechał, zapewne z postanowieniem, iżby nie wrócił : jam też go pożegnał, kontent żem się go pozbył.
W innych krajach, mówił, dalej Pan Podstoli, ryby są dobrym przysmakiem, u nas młodzież się niemi brzydzi. Jedliby je z ochotą, gdyby były zakazane : bo ich dla tego nie używają, iżby okazali śmiałość animuszu, gdy przykazami kościoła gardzą.
XI. Pytała mnie Pani Podstolina, czym był w jej ogrodzie. Niewiedziałem co na to odpowiedzieć; gdyż rozumiałem, iż innego ogrodu nad ten, którym odwiedził, nie było. Ale mnie wywiódł z tej niepewności Pan Podstoli mówiąc : zostawiłem żonie mojej popisywanie się z jej zasadzeniami, i dla tegom WPana tam nie wiodl. Szliśmy zatem w drugą stronę tej części, gdzie były Angielskie przechadzki; i podobne tamtym obaczyłem, z tą różnicą, iż zasadzone były morwowemi drzewami.
Nie obaczysz tu WPan takich odmian, jak w tamtym, rzekła Pani Podstolina. Jak bowiem mój mąż z owocowych gaiki zasadzał, tak ja jeden tylko rodzaj drzew, sposobny do żywienia robaczków jedwabnych w całym tym przeciągu rozmnażam. Były już drzewa dość wzrosłe, i rozmaitem gałęzi rozpostarciem przyjemny sprawiały widok. Że tych drzew najwięcej w Chinach się znajduje, domeczek, do którego dochodzimy, tamtejszą ma postać; i to też w sobie zamyka, do czego drzewa służą.
Udaliśmy się zatem do owego domku : i z pierwszego pokoiku, który ku odpoczynkowi urządzony, na około miał Chińskie sofy, weszliśmy do dość sporej na tyle izby, gdzie na półkach usłanych liściem, były rozłożone już wzrost biorące, jedwabne robaczki. Rzemieślnicy to moi, rzekła Pani Podstolina, a tym lepsi, iż wiele pracują, zarobek przynoszą, a strawa ich bez kosztu. Nie bez przemysłu jednak, dodał Pan Podstoli : inaczej bowiem utrzymaćby się nie mogły, gdyby im morwowego liścia nie dostarczano; to żeby mieć w dostatecznej mnogości, drzewa takowe zasadzać i pielęgnować należy. Liść zbierać w czasie, i świeży dodawać ku karmieniu, co wielkiej pilności i starania wyciąga, zwłaszcza, iż robaczki z natury swojej są żarłoczne, a że słabe, głodu długo wytrzymać nie mogą.
W gorących krajach, mówił dalej, cała około jedwabiu praca, zbierać z drzew zawite pączki, gdy z nich przeistoczone na motyle, rzemieślniki jedwabiu wylecą. W zimnych krajach, co przykrość powietrza ujmuje, przemysł z pracą zastępować musi. Trzeba się więc ciągle zakrzątać rzemieślnikami, rzemiosłem, a dopiero się w jedwabiu skutek i nagroda pilnego starania okaże. Już z niej korzysta Jejmość, rok przeszły kilkadziesiąt funtów jedwabiu przyniósł, i kto wie, czy coraz pomnażającym się plonem nie zdobędziemy się na adamaszki.
Żartujcie WPanowie, rzekła Pani Podstolina, jak się im podoba, nic mnie od mojego przedsięwzięcia nie odwiedzie. Widok pierwszęgo jedwabiu z mojego założenia, tak mię ucieszył, iżem w tem samem uczuciu znalazła nagrodę. Praca w dochowaniu moich rzemieślników nie jest wielka : ja się prawie sama z mojemi córkami nią zatrudniam, i nie przeszkadza bynajmniej innym. Skutek, nie pochlebiam sobie, iżby miał dosiądz do adamaszków, alboby przynajmniej długo na to czekać potrzeba; miło jednak nam patrzyć na to, gdy się z własnego jedwabiu na coś zdobyć potrafimy. Pierwsza ofiara poszła na chwałę Pana Boga, jako już dawniej mąż mój WPanu powiedział. A potem i mnie też WPani nie zapomnisz, rzekł Pan Podstoli. Proszę tylko nie żartować z mojego gospodarstwa, a naówczas będziesz z niego korzystał.
Przestaliśmy na zakazie i na obietnicy, a Pan Podstoli tak mówić zaczął : Prawda, iż nie jest istotną własnością kraju naszego ku północy zmierzającego, jedwab, jednakże możemy go sobie przywłaszczyć. Przemysł i praca, jak się już namieniło, dość nam obficie jedwabiu użyczyć może. Ze zaś takowe rękodzieła wydatków znacznych nie potrzebują, a korzyść przynoszą, oprócz celu zabawy miłej, mając w sobie istotną użyteczność, wprowadzone i od rządowej zwierzchności nagrodzone być powinny.
Drzew morwowych mamy i mieć możemy dostatkiem, zwłaszcza w częściach południowych krajów : ogrody niemi, drogi publiczne, cmentarze, zasadzać można; a wtenczas i cieniem, i owocem i liściem staną się zdatne. Jedwab wprawdzie nie jest tak cienki, jak w krajach ciepłych, ale też doświadczono, iż jest mocniejszy, a zatem wielce zdatny w materyach do pierwszego wątku, na którym się inne stanowią. Przykład pogranicznych krain, równie zimnych, albo mało cieplejszych od naszych, zachęcać nas ku naśladowaniu chwalebnemu powinien; a naówczas kraj się będzie zdobił drzew tych zasadzeniem, a handel się pomnoży i rękodzieła. Zamiast więc żartowania, dziękować i być wdzięcznymi tym powinniśmy, którzy tak chwalebne dzieło rozpoczynają.
XII. Chodząc poza wsią z Panem Podstolim, postrzegłem wśród pól zaoranych gdzieniegdzie świeżo zasadzone drzewa : przywiązane albowiem były do palów, i z dołu, iżby im nie szkodziło bydło, obwarowane tarniem. Sąto morwy, rzekł zapytany odemnie, dla jedwabiu Jejmościnego, a gdy wzrosną, użyczać będą cienia w odpoczynku spracowanym rolnikom. Odbieramy pożytek z poddanych naszych pracy, a niedosyć wchodzimy w jej przykrość : trzeba ją, ile możności, słodzić. I dla tego zdało mi się, gdy w tem położeniu schronienia w upałach mieć nie mogli, posadzić drzewa, żeby w cieniu ich odetchnąć i ochłodzić się mieli sposobność.
Ganili tę moję uczynność sąsiedzi, mieniąc, iż chłopów rozpieszczę; zarzut osobliwy, jakby cień po ciężkiej pracy w upale mógł być pieszczotą. Wytrzymalsi są, prawda, od nas, bo ich nędza zaprawiła, ale czyli dla tego nędzy oszczędzić im nie wolno? Wytrzymali są prawda, ale ta wytrzymałość słabi ich zczasem, i stąd pochodzi, iż rzadko, nie mówię, tłustego, ale nawet pomiernej otyłości chłopa znaleźć, a pospolicie twarze ich są wybladłe, zmarszczone i suche. Oszczędzić im więc wytrzymania, a zatem nędzy, jestto oddać hołd ludzkości, a razem przy tym powinnym obowiązku dogodzić własnemu naszemu interesowi. Pracownik czerstwy w dwójnasób pracować może, a wdzięczność za wzgląd czułego pana, dodawać mu będzie coraz większej ochoty, i ukrzepi siły jego.
Jak rolnikom wśród pola, mówił dalej Pan Podstoli, podróżnym przy drodze opatrzyłem chłód i schronienie; i od tego, jak WPan widzisz, są gdzieniegdzie osadzone dwa, albo trzy razem drzewa, a czasem ich i więcej. Ze sprowadzonych umyślnie kamieni sporządziłem siedzenia, iżby tym wygodniej odpocząć mogli; gdybym był albowiem postawił ławy, alboby je zepsuli podróżni, alboby w czasie zimowym poszły do pieca, a tak wolałem kosztu nie żałować, a rzecz uczynić trwałą.
A czyliby nie było wygodniej i okazalej, rzekłem, gdyby droga, którą tu dość prostą widzę, obsadzona była drzewy w całym swoim przeciągu; naówczas sporządzone kamienne ławy, służyłyby do spoczynku, cień zaś byłby i dla odpoczywających, i dla tych, którzyby szli, lub przejeżdżali. Byłoby okazalej, rzekł Pan Podstoli, i wygodniej co do cienia dla podróżnych, ale z innych miar ze szkodą, i właściciela i tych, którzyby byli w drodze. Cień ustawiczny od drzew niedaje sposobności promieniom słonecznym przedzierać się przez liście, a zatem po deszczach, zwłaszcza ciągłych, na wiosnę i w jesieni, wysuszać błota. Więcej te nadają pracy koniom, czynią przykrość podróżnym i szkodzą powozom, niżby okazałość, albo wprost ciągnione ulice ucieszyć i bawić mogły.
Przeniosłem więc użytek nad pozór, ażeby się przejeżdżającym to u mnie nie stało, co samemu WPanu, gdyś do pierwszego miasteczka w swojej podróży wjeżdżał. Zasadzone wciąż przy drogach drzewa, zbytni cień dają przyległemu polu, a zatem przeszkadzają bujności zboża; i to jeszcze uważać należy, iż dając sposobność gnieżdżenia się ptastwu w rozłożystych gałęziach swoich, sprowadzają zewsząd szkodliwych ziarnu wyjadaczów.
Zmniejszają prawda przeciąg odległości wprost ciągnione drogi, ale to rozmiaru nowego gruntów potrzebuje, iżby właściciele jedni nie szkodowali ujęciem, drudzy nie zbyt korzystali naddaniem. A choćby się nakoniec najściślejszy zachował, nowość dawnym właścicielom niemiła, zawszeby im dawała wstęp i pochop do uskarżania się na krzywdę, zwłaszcza gdyby dobrowolnie ku zamianom nakłonieni nie byli : co trudno zyskać od zaciętych w swoich przeświadczeniach właścicielów.
Nie dosyć czynić to, co się nam być zdaje z użytkiem bez szkody cudzej, trzeba mieć jeszcze baczność, jak rzecz czynić się może, iżby czasem tych, którym się dobrze czyni, nie obraziło. Ugadzać należy częstokroć dziwactwu cudzemu, żebyśmy je nieznacznie ku sobie nakłonić mogli; a wówczas przepuściłoby nam obrazę, iż mamy śmiałość powstać niekiedy na wkorzenione starożytnością błędy i przeświadczenia.
XIII. Postrzegłszy na ustroniu dość oddalony dóm ode wsi, który mi się jednak być mieszkalnym nie zdawał, pytałem Pana Podstolego, do czegoby był używany? — Z własnej szkody nauczyłem się ostrożności, i chcąc dalszym zabieżeć, ten dóm postawiłem za wsią. Przed laty kilka pożar w nocy wszczęty spalił kilka domów, i ledwom własny, ile przy wielkim wietrze, obronił. Przyczyną pogorzenia był ten, który położony do suszenia przez nieostrożność czeladzi, gdy się zajął, tak gwałtowny płomień powstał, iż gospodarz z dziećmi i czeladzią ledwo z życiem ujść mogli.
Zabiegając podobnym przypadkom, postawiłem ten dóm jedynie na suszenie lnu, który się tu obficie rodzi. Dowiedziałem się potem, iż pospolicie tam gdzie się lny rodzą za granicą, podobne domy mają : i gdybym był przedtem wiedział o takowym zwyczaju, niebyłbym podpadł znacznej szkodzie w budowaniu nowych chałup i zapomaganiu pogorzelców. Jeszcze, jak WPan widzisz, ostatnią dopiero kończą; szliśmy więc do niej i postrzegłem, iż miejsca na okna tak były prawie dostatnie, jak w mieszkaniu pańskiem.
Co do gustu i prawideł Architektury rzekłem : rozmiar okien dobrze jest oznaczony, ale mi się zdaje, iż ciepło izb zmniejszy, a z szyb stłuczonych, iżby je potem naprawiać, uciążliwy będzie wydatek dla mieszkających. Takie tu szczupłe będą okna, jak i w innych chałupach, rzekł Pan Podstoli, a właśnie dla tego, iżby za szyby do nich nie płacili właściciele, takem rzecz urządził, iż okno na pozór będzie dostatnie, w istocie takie, iżby przez nie ciepło się z izby nie wykradało. Połowa tylko będzie mieć szyby, druga jestto zasuwa z deszczek mocnych dla trwałości : ta zewnątrz będzie malowana, jak okno, wewnątrz stanie się ścianą. I gdy świeżego powietrza mieszkańcom będzie potrzeba, natenczas podniosą owę zasuwę, bo tak jest sporządzona, iżby się łatwo i wzruszyć i znowu na miejsce swoje zwrócić mogła: a gdy się izba odświeży, zwrócona na swoje miejsce, będzie pozorną, jak i przedtem.
Najwięcej chorób wszczyna się między pospólstwem ze złej strawy, zbytecznej pracy i przeziębienia; wzmagają się te złem ratowaniem w lekarstwach, które im sąsiedzi radzą, a które częstokroć pomnażają słabość; powietrze zgęstwiałe, nieotwieraniem okien zwiększa je i pogorszą. Trzeba więc było i zapobiedz wydatkom z naprawy zbyt sporych okien, i obmyślić sposób, iżby się powietrze rozrzedzało. Nie są, ani w stanie, ani w pojętności dostatecznej mieszkańcy wsi, iżby wygodzie swojej i zdrowiu zaradzać mogli; włożony więc jest obowiązek na właścicielów, iżby zastępowali ich niemożność.
Łatwym sposobem i niekunsztownym dostarczyć temu mogą, byle tylko chcieli wejrzeć w szczególne takowe okoliczności, zbyt znikome dla nieczułych, istotne dla tych, którzy przekonani są o obowiązkach ludzkości i religji. Każe ona kochać bliźniego, a w tem upoważnionem wyroki swemi nazwisku, nierównie lepiej nad modną Filozofią, oznacza równość rozsądną, która i potrzebie każdego w szczególności dogadza, i stopnie koniecznie potrzebne w urządzeniu powszechnem towarzystwa ludzkiego, utrzymuje.
XIV. Zszedł mnie rano pijącego kawę Pan Podstoli : dobra była bo niesfałszowana, jakiej pospolicie używamy, i miała ten wrodzony sobie przyjemny uczuciu zapach, który jej świeżość oznacza. Jestto gościniec powracającego z Turczech mojego przyjaciela, rzekł Pan Podstoli, tak więc prawdziwa, jako i on; a że o rzetelnych przyjaciół trudno, i kawa prawdziwa rzadka. Ja prawda, który jej nie piję, z cudzej tylko powieści o jej dobroci mogę mówić, sama jednak przez się tę tylko ma względem mnie zaletę, iż jej zapach miły i posilający. Nie tylko zapach, rzekłem, boby ten przymiot mniej był szacowny, ale i smak łagodny i skutki zdrowiu zdatne.
Wieleby o tem mówić należało, rzekł Pan Podstoli : zdatność powszechna rzadko się w rzeczach znajduje, bo są tacy, którym chleb szkodzi. Dobroć więc lub szkodliwość rzeczy ku strawie, lub napojowi służących, od stanu zdrowia i czerstwości sił, tych którzy ich używają, pochodzi. Trudno więc zwać zdrową i użyteczną dla tego, iż nas wzmaga. Nie chcę wchodzić z lekarzami w sprzeczkę, którym piecza o zdrowiu ludzkiem poruczona; ale nie raz mi to uważyć przyszło, iż pospolicie to chwalą, co się im podoba, a co im niemiło, to mienią być szkodliwem.
Wracając się do kawy, gdybym był lekarzem, zakazywałbym jej nie tylko chorym, ale i zdrowym : naprzód dla tego, iż jej nie lubię : powtóre iż nie widziałem jej skutków zbawiennych, a szkodliwe nieraz mi się widzieć dały. Nie zasadzam się jednak uporczywie w tej mierze na mojem zdaniu, nie przeparłbym albowiem jej miłośników, a obraziłbym lekarzy, których gniewać niebezpieczno. Nie odwałuję się więc względem kawy, co do jej skutków zdrowiu pożytecznych, lub szkodliwych na tem się jedynie zasadzam, jakie skądinąd złe skutki za sobą wiedzie. Nieznany był ten napój starożytności, i w żadnym pisarzu dawnym wzmianki o nim niemasz, chociaż kraje gdzie wschodzi, wiadomsze ile bardziej zaludnione, niż są teraz, były.
Dało mi się słyszeć, iż Włoch jeden zwany Piotr de la Falle opisując podróż swoję do wschodnich krajów, pierwszy o napoju kawy uczynił wzmiankę, zowiąc ją tak, jak Arabowie Koffe. W dalszym ciągu powieści swojej mówi, iż widział, jak używano tego czarnego a wcale obrzydliwego napoju. Weszła zaś w używanie od mnichów tamtejszych, których derwiszami zowią : jeden albowiem z przełożonych doświadczywszy, iż sen odbiera, gdy obrządki nocne nastawały, chcąc i siebie i innych wzmocnić, i przysposobić do nocnego czucia, pierwszy kawy zażywać począł. Wszczęła się więc od potrzeby; i będąc obrzydliwą, jak ów pielgrzym doświadczył, nałóg uczynił ją znośną, a nakoniec moda dodała jej smaku tak dalece, iż się teraz prawie bez niej obejść nie można.
Trunek ten, dajmy to, iż miły i zdrowy, bo ja w nim tego nie znajduję; że jednak kosztowny a cudzy, nie powinienby był z początku być wprowadzonym do żadnego kraju : a gdyby był rząd czuły a baczny przewidział naówczas, jakie z jego użycia będą skutki, używałby najdzielniejszych sposobów na to, iżby dobrowolną, a coraz bardziej wzmagającą szkodę odwrócił.
Tak jak inne nałogi, ten się wkradł pomału. Z początku majętnych był zbytkiem, dalej rozpościerać się coraz bardziej począł, przyszedł nakoniec teraz do tego stopnia, iż go już w gminie pospolitym widzimy. Korzystają niby z przywozu takowego towaru państwa, przez włożony nań podatek, a nie uważają na to, iż każdy towar, bez którego obejść się można, a skądinąd przychodzi, ujmą jest dostatku krajowego, gdyż pieniądze wyprowadza, bez nadziei stamtąd, gdzie wychodzą, zwrotu. Kupują Europejscy ludzie od Arabów kawę, żadnego trunku, lub jadła tamtejsi mieszkańcy w zamian nie biorą. Jest więc uciążliwy handel, bo bez wzajemnej zamiany.
Obeszli się przez tyle wieków, bez tego użycia ludzie, i w tem baczniejsi od nas, tego używali, co im kraj własny użyczał, nie szukając poza morzem, dziwactwu a nie potrzebie dogodzenia. Były zbytki u Rzymian, Greków i w inszych narodach, ale snadniej je usprawiedliwić można, niż nasze. Trzymały się albowiem w obrębach ściślejszych, wzmagały rękodzieła i kunszta, i dotąd następcy z nich korzystają. Ale na to czynić wydatki, co innej zalety nie ma nad to, iż nam bez przyczyny nowe potrzeby nadaje, jestto niebaczność, a poprostu mówiąc, głupstwo, którego usprawiedliwić nie można.
A o tabace i tytuniu rzekłem, co WPan trzymasz? — Otwierasz, odpowiedział Pan Podstoli nową scenę, i stawiasz równą przeszłej postać : gdybyśmy się nad każdem głupstwem wszczętem, lub wszczynającem zastanawiać mieli, i słówby i czasu nie stało.


XIĘGA III.

I. Po wieczerzy gdyśmy się rozchodzić mieli, zapytał mnie Pan Podstoli, jeżelibym wraz z nim nie chciał odwiedzić sąsiada, który o milę od domu jego mieszkał; z chęcią przystałem na jego żądanie, i nazajutrz około godziny jedenastej wybraliśmy się w tę podróż. Zaraz pokazała się różnica i drogi i uprawy ziemi skorośmy się znalezli za jego granicą. Jestto królewszczyzna, rzekł Pan Podstoli, i przyzwyczajony do podobnych widoków dziwować się WPan nie będziesz, iż wszystko, co obaczysz, w najgorszym ujrzysz stanie.
Dobrzy nasi dawni królowie rozumieli, iż najlepszy dowód okażą miłości krajowi i obywatelom, gdy się wyzuwali z własności swojej. Popełnili błąd wielki, i to go tylko usprawiedliwić może, iż z cnotliwego zamiaru poszedł. Gdyby byli w wieczną dzierżawę puścili stołowe dobra swoje, posiadacz zapewniony, iż następcom tym kształtem urządzoną majętność zostawi; byłby ją wzmagał i ulepszał, a dzierżawa corazby się stawała lepszą; ale włość puszczona na życie, jakież w dzierżycielu mogła wzniecić usiłowania? Starał się z niej zyskać co mógł, a nie mając przyczyny mieć względu na następcę, zostawiał mu to, czego z ziemi i mieszkańców wycisnąć nie mógł.
Stało się więc, iż znaczna część kraju zostawiona była nieużytej chciwości : i zamiast polepszenia które zwrót czasów nadawa, coraz się stawała nędzniejszą, i ledwo już zostawały następnym dzierżycielom sposoby do zyskownego zdarcia. Zabieżono niby temu przez przedłużenie dzierżenia; nadając żonom prawo uczestnicze, dzieciom następstwo : ale co służyło ku wzmożeniu królewszczyzny, oddalało ją od jej właściwego celu.
Dobra od królów nadane, zwały się chlebem zasłużonych; pod tym je przynajmniej pozorem brali czołgacze i przekupnie : niekiedy się też i cnocie korzystać dostało. Ale te przykłady były rzadkie, a przemoc panów podła, gdy o zysk chodziło, dumna, gdy go posiadła, umiała uwieczniać zle zasłużone nagrody swoje. W dziedzictwa prawie obrócone szły pokoleniami najcelniejsze królewszczyzny, w kolebkach byli starostowie. A kiedy Czarniecki, który kraj ocalił, wziął dziedzictwem Tykocin, śmieli mruczeć niegodni posiadacze, na dar zbyt hojny, dla tego iż go był godzien sam z siebie, nie z intryg dworskich: « ani też z soli, ani z roli », jak im sam po żołniersku niegrzecznie, ale prawdziwie odpowiedział.
Największą w starostwach uczyniło szkodę krajowi, rozdawniczej zwierzchności królów względy zbyt szczodre na właścicielów królewszczyzn; jak żeby małżeństwo nadawało żonom społeczność zasług mężowskich. Dzierżały młode białogłowy nagrodę, a pospolicie zbyt hojną, i z płci i stanu i z wieku nagrodom niezdolne : a obywatel cnotliwy zasłużony straciwszy na usługach publicznych, i lata i zdrowie i własność swoję, zbyt był szczęśliwym, jeżeli się na lada wójtostwie osiedział. Nie więc chlebem dobrze zasłużonym, ale chlebem chytrze wydartym królewszczyzny w Polszcze nazywać było potrzeba. Zagasiło niewczesne szafowanie ochotę usłużenia niewdzięcznemu krajowi, a ta ochota raz przytłumiona najokropniejsze skutki przyniosła.
Wieś, do której teraz wjeżdżamy, opuszczona, pusta, dowodem jest tego, co mówię. Posiadacz jej ostatni z łaski rodzica swego za to, iż deputata na sejmiku utrzymał, zyskał na syna, będącego u Jezuitów w Grammatyce konsens. Grammatyk doszedłszy lat, objął ją, intratę brał, dzierżawą puszczał, podobno jej nawet nie widział. A że pojął córkę wiele znaczącego w intrygach i sejmikowej popularności Pana Kasztelana, zyskał dla małżonki prawo po swojej śmierci, i tym sposobem ojciec córce dał w posagu chleb zasłużonych, a zięć dzierżenie swoje wraz z żoną podwoił.
W podeszłym był wieku, gdy przez powtórzone małżeństwo został zięciem sprawnego wielce, jak to mówią, w facyendach Pana Kasztelana; wkrótce umarł, a ośmnastoletnia wdowa tymże chlebem zasłużonych, zyskała powtórnego męża. Nastąpił trzeci, a że Jejmość miała wówczas lat blizko sześćdziesiąt, a Jegomość ledwo trzydzieści dochodził, za równem, jak dawniej, nie już ojca, ale krewnych i przyjaciół wsparciem, ów chleb, nagroda usług krajowych, dostał się zasłużonemu Jejmości.
II. Minąwszy i wieś i pola opustoszałe, jakby naprzemiany nowa rzeczy okazała się postać. Gdyśmy się do pobliższej wsi zbliżali, postrzegłem niektóre nowe chałupy wpośród innych nędznych walących się. Mosty były ponaprawiane; staw dawniej zarosły i zamulony, czyszczono i rozprzestrzeniano. Obracając się zatem do Pana Podstolego pytałem go o dziedzica. Niedawno rzekł, rządy tej wsi objął, i jak widzisz WPan, ile możności krząta się około jej ulepszenia. Do niego jedziem, i będziesz WPan prezentowanym przez moję żonę, z którą jest w ścisłej przyjaźni, i która nas tu uprzedziła.
Winszować, rzekłem, należy W Panu, żeś zyskał wiernego naśladowcę, i daje się tu poznać oczywiście, co może przykład dobry w umysłach sąsiedzkich. — Przeczyć temu nie mogę, iż naśladuje mnie wiernie, tak nawet częstokroć w myśl moję wchodzi, iż to cobym ja dopiero zamyślał, on to zgadywając wypełnia. Nie dawno kupił tę majętność, i dla tego, jak WPan widzisz, poczęści dopiero wydaje się ulepszenie i wydoskonalenie tak gruntów, jako i budowli. Grobla dość podobna do mojej, karczmę, ile że na większym trakcie, obszerniejszą od mojej stawiają; a że woda mniej donośna, staw, który czyszczą, dość szczupły. Pokazał się dwór dość stary, oficyny jednak i stajnie nowo były postawione; a gdyśmy zajechali przed ganek, postrzegłem Panią Podstolinę, ale gospodarza nie było widać. Przyjęła nas i obracając się do mnie, rzekła : mam honor prezentować WPanu gospodarza domu tego : a gdym się oglądał na wszystkie strony, gdzie on był, zaczął się śmiać Pan Podstoli, mówiąc : nie szukaj go WPan, jest on przytomny, i miłego gościa wraz z gospodynią, tak jak w tamtym domu, i w tym nowo nabytym wita.
Dowiedziałem się natychmiast, iż tę wieś od lat trzech kupił Pan Podstoli : i chcąc mi ją ukazać, umówił się z żoną umyślnie tając owo nabycie, iżbym się tą niespodziewaną nowością tym lepiej ucieszył. Winszowałem nabycia, i gdyśmy do domu weszli, zastałem go przystojnie i czysto urządzonym, i wraz z Xiędzem Plebanem, który nadjechał, zasiedliśmy do stołu. Wybaczysz WPan, rzekła Pani Podstolina, nowo osiadłym gospodarzom, iż nie możem się zdobyć tylko na to, co dóm dostarcza; a że jeszcze dopiero w pierwiastkach, nie wyrównywa chęci naszej, iżby tak wszystko było dogodnie, jakby w gościnie być powinno.
Że jednak piwnice niezłe, rzekł Pan Podstoli, może trunek nagrodzi złe poczęstowanie i natychmiast przyniesiono wino i dobre i stare. Trzeba było, mówił Pan Podstoli, oddać co się należało piwnicom tutejszym zastałem je nierównie i lepsze i przestronniejsze, niż moje : ta teżto może i przestronność i dobroć piwnic, nadarzyła mi tę nową własność. Dawni dziedzice nie oszczędzali trunku : ostatni zbyt wierny przodków naśladowca, tak dobrze z ich przykładów korzystać umiał, iż wypróżniwszy do reszty winne składy, wolał przedać włość, której już piwnic napełnić nie mógł, niż znieść to na sobie, iżby one pustkami stały. Spełnialiśmy więc wybornem winem zdrowie gospodarzów, a gdy się obiad zakończył, mimo świeżo wyrzeczoną Pana Podstolego dyssertacyą, przyniesiono naganioną od niego kawę : a nienawróceni przyznając sprawiedliwe naganiacza zarzuty, piliśmy ją z gustem, mimo Pana Podstolego ubolewanie nad tem, iż nas nawrócić nie mógł.
Trzeba było obroniciela choć niezbyt dobrej sprawie, i wziął na siebie ten ciężar Xiądz Pleban. A zgadzając się na to, iż to było mniej potrzebnym zbytkiem, w tem jej użycie usprawiedliwiał, iż zastępuje szkodliwą zbyteczność trunków pojących : według zdania lekarzów do strawności pomaga, a że użytą w tak wielkiej obfitości, jak inne trunki być nie może, zastępuje stratę miernem z potrzeby użyciem swojem. Każde przestępstwo, rzekł na to śmiejąc się Pan Podostoli, ma swoje usprawiedliwienie, a to, które czyni nasz Xiądz Pleban, dowodem jest tego, com ja mówił o lekarzach, iż oni, jak są zawzięci na to, co im niemiło, tak zawsze gotowi chwalić i zalecać, co się im podoba.
III. Po obiedzie gdyśmy szli do ogrodu, zastałem go podobnym temu, który nie dawno widziałem u Pani Podkomorzynej. Szpalery wzniosłe powagą tchnącą miały postać, chłodniki obszerne mieścić mogły mnogie towarzystwa : czego jednak nie śmiała czynić u siebie siostra, brat się odważył na to, dając wolność wzniosłym świerkom, które wprzód były piramidami, rość i rozkrzewiać się tak, jak je mieć chciało ich przyrodzenie.
Okrucieństwoby to było, mówił Pan Podstoli, wycinać, albo z miejsca wyruszać uwiecznione w swojem wybujaniu drzewa, dla tego iż je pierwszy zasadziciel nie tak umieścił, jak w lasach wschodzą. Złato poprawa, która rzecz psuje. Zachowałem więc i chować będę pilnie wspaniałe moje lipy, a na tej, którą WPan na boku samę widzisz, i która rozłożystością gałęzi swoich cień miły siedzącym sprawuje, nie zdobywając się na nowe napisy, ów, który Kochanowski swojej w Czarnolesiu napisał, położyłem :

Gościu, siądź pod mym liściem, a odpocznij sobie,
Nie dojdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,
Choć się najwyżej wzbije, a proste promienie
Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.
Tu zawsze chłodne wiatry z pola zawiewają,
Tu słowicy, tu szpacy wdzięcznie narzekają.
Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły
Biorą miód, który potem ślachci pańskie stoły.
A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,
Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.
Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mnie pan tak kładzie,
Jako szczep najpłodniejszy w Hesperyjskim sadzie.

Dość obszerny był ogród, i gdyśmy tylnemi wroty jego na pole wyszli, ukazał się spory brzozowy gaik, do którego drugie tyle, jak nam okazywał, zapustu przydał Pan Podstoli. Ozdobi to, rzekł, stary ogród, gdy się ta część, a raczej lasek, nierównie od niego rozleglejszy przyda, a za jednym razem dogodzi się ozdobie i pożytkowi. Były niegdyś i dość znaczne przy tej wsi lasy, ale niedozór je tak dalece wytępił i wykorzenił, iż i pan i poddani do cudzych się udawać muszą.
Żeby temu napotem zabieżeć, zaraz na początku gospodarowania mojego, zacząłem naprzód korzenie wydobywać z dawno wyciętych gajów. Z nich się pospolicie niedogodne puszczają latorośle, i próżno miejsce zastępują; gdym grunt wyczyścił, w trzech miejscach sadziłem i siałem drzewo, miarkując w każdem jakiego rodzaju najlepiej się przyjmie. Mam więc już na piasku i glinie dobrze się wzmagający zapust choiny i świerków : w gruncie średnim inne się drzewo wzmaga, a i taki się znalazł, na którym dąbki i buki dobrze wschodzą.
Wydziwić się temu nie można, mówił dalej, obchodząc zemną brzozowy ów gaik, jaka była niebaczność przodków naszych w tej części gospodarstwa, która się nad lasami zastanawiać powinna. Mieli je tak dalece za przydatek tylko do innego zatrudnienia, iż w przedaży wsi rzadko się zdarzyło, iżby w intratę kładzione były. Gdyby nie Gdańsk, Szczecin, Królewiec i Ryga, które drzewa sposobne do okrętów i naczyń zakupowały, ta część istotna w innych krajach ku handlowemu gospodarstwu, zupełnie byłaby zaniedbana.
Że więc wzniosłe drzewa na maszty, inne do innych części budowli okrętowej służą, właściciele puszcz zamiast brania tego handlu na siebie, zostawiali go innym, przestając pospolicie na takim zarobku, któryby w trójnasób czasem mieli, gdyby go sami chcieli wziąć na siebie. Potażów palenie przynosi wprawdzie pożytek, ale niszczy lasy, a tym bardziej, że właściciele nie myślą, wyciąwszy, albo spaliwszy drzewo, o nowych natychmiast zasianiu, lub zasadzeniu. A gdy się z pni niewykorzenionych nowy rdzeń puszcza, zastępuje niezdatnością swoją miejsce innych, któreby się równie jak i dawniejsze przydały. Nie dogadza zwłaszcza podeszłym takowe działanie na przyszłość, z którego się zupełnego skutku doczekać nie podobna. Ale natychmiast powinni się wzmagać tą czułą myślą, iż się stawszy pożytecznymi następcom swoim, wieczną pamięć cnoty swojej, a tem słodkiem przewidzeniem, już nagrodę usiłowania swojego odbierać będą.
IV. Gdyśmy powracali do domu, a mowa była o wsi nowo nabytej : nie dla pomnożenia i rozpostarcia własności, rzekł Pan Podstoli, odważyłem się na to kupno, ale wiele rozmaitych powodów było takowego działania przyczyną. Wszystkie zaś tak były zdatne i dogodne, iż mogę takowe zdarzenie szczęśliwem nazwać. Rozdwajać gospodarstwo, zwłaszcza gdy kto dzierżawą włości swoich puszczać nie chce, jest zawsze szkodą; nigdy albowiem tak dobrze dwóch rzeczy, jak jednej dojrzeć i dopilnować nie może : ale w mojem kupnie stawało się wyłączenie od powszechnego prawidła. Blizkość takowa, iż prędzej, niż w godzinie z miejsca na miejsce przenieść się można, nie przeszkadza jednemu gospodarzowi dwóch gospodarstw dojrzeć, zwłaszcza gdy pierwsze tak już zdawna urządzone, iż samo z siebie idzie, naówczas drugiemu przybyłemu większą część czasu poświęcić można, bynajmniej nie krzywdząc tamtego.
Włość, jakeś WPan uważał, jeszcze po części zabytki dawnego spustoszenia w mieszkaniach, dzikości w zaroślach, okazuje. Takowe kupować najlepiej, bo im mniej są wydobyte i uprawione pola, im gorsze mieszkania chłopów i gospodarskie budynki, tym mniej korzyści posiadaczowi przynosić może. Według wyciągnionego i okazanego dochodu, płaci się wartość, a zatem liczą pieniądze; uczyniłem to względem dawnego dziedzica. Ale skoro wszedłem w dzierżenie, łożyłem ze swego na stawianie, uprawę pól, trzebienie krzaków, sianie i sadzenie drzewa, dostarczenie nierównie większej liczby bydła. Wydatek był znaczny, ale też wkrótce z korzyścią się obfitą wrócił; a włość ledwo nie w dwójnasób więcej niż przedtem gdy czyni, wkrótce wróci, com na nię wydał, gdy jeszcze za coraz większem polepszeniem w rolniki się zagęści i w rolą wzmoże. Gdyby to, co w szczególności jeden baczny gospodarz uczynić może, zwierzchność wraz z czułymi obywatelami chciała była uczynić, w najżyżniejszym i najsposobniejszym nad wszystkie okoliczne kraju, nie z ich strony byłaby przewaga. Ale to polityczne, a zatem zbyt górne na nas wieśniaków uwagi, rzekł Pan Podstoli : ja się więc do mojej wsi wracam.
Trzeci powód kupienia jej były zdawna pieniądze moje w cudzych ręku zostające. Dochodził mnie wprawdzie z nich czynsz należyty, bom je lichwiarsko nie dawał; ale niekiedy bywały zwłoki, niekiedy trzeba się było kwitami naprzykrzać, a ostatnią razą, gdym dwa roki próżno czekał, musiałem jechać do mego dłużnika, i jak można łatwo się domyślać, nie tak byłem przyjęty, jak kiedym pieniądze przywiózł. Zimna grzeczność dała mi uczuć, żem zawadzał, zwłóczono odpowiedź, odsyłano do dalszego czasu, przekazywano do innych. Widząc nakoniec, iż nic wskórać nie mogę, pogroziłem prawem, a ów Jegomość kontent, że się mógł rozgniewać, wziął to za zniewagę, dał do wyrozumienia, iż w czasie nie zapomni udziałanej nieprzyzwoitości, wyjechał z domu. Kassyer przyniósł należytość z zapewnieniem, iż summa na kontrakty oddana będzie, nie dla tego, iżby się JW. Jegomość bał prawa, ale z tej jedynie przyczyny, iż tak niedyskretnego wierzyciela mieć nie chce. I ja też o takiego dłużnika nie dbam, odpowiedziałem z żywością na gruby komplement, a podziękowawszy za ofiarowane śniadanie, wyjechałem z domu Jaśnie Wielmożnego niepłaciciela.
Pierwsze to było doświadczenie, a razem i nauka, jak panom nie trzeba wierzyć, a z pieniędzmi mieć się na ostrożności. Postanowiłem więc, zacząwszy od posagu mojej żony, wszystkie inne przyzbierane pieniądze zebrać razem i umieścić je w ziemi : bo choć się to, co na niej, przez rozmaite czasów odmiany zniszczy, zawsze przecie ona dotrwa, i właściciela swego wspomoże.
Była jeszcze i czwarta przyczyna takowego kupna : przeciwny byłem zawsze i jestem wsi na części podziałom : dał mi Pan Bóg dwóch synów, a wieś jednę. Żeby ta niebyła rozdwojoną, wolałem drugą jej podobną kupić; jak przyjdzie do pory, dawnej zrówna, a tak po śmierci rodziców będzie każdy miał się gdzie umieścić dodałem, po śmierci rodziców; bo nie inaczej dziedzictwa swoje osiędą. Już pierwszy wziął wieś po swojej żonie i w niej siedzi; drugi żołnierz, żenić się tak prędko nie myśli, a choćby się i ożenił, jeżeli tak, jak starszy weźmie po żonie majętność, tym lepiej dla niego; jeśli nie, obmyśli mu się legowisko, ale nie tam, gdzie ma po nas dziedziczyć.
Kocham ja moje dzieci i znam je, iż są czułe i wdzięczne : jednak nigdy tego rodzicom nie radzę, iżby się z własności swoich wyzuwali; ostatniato rzecz z cudzej ręki mieć, swojej choć szczupłej potrzeby opatrzenie. Wierzę, jak już powiedziałem dzieciom moim, nie chcę ich jednak na pokusę narażać; choćbym albowiem nic miał i nie mam wprawdzie przyczyny bać się i nie dowierzać; cudze jednak doświadczenie własnej ostrożności powinno być nauką.
V. Dzień poniedziałkowy odpoczynkiem był Xiędzu Plebanowi po pracy niedzielnej. Spodziewając się więc, iż niezabawnego zastanę, szedłem do niego po obiedzie, i znalazłem w ogrodzie okrzesującego drzewa. Widzisz WPan rzekł śmiejąc się, iż to nie czcze były i Pana Podstolego i moje oświadczenia, żeśmy się żwawo ogrodnictwa jęli : zastajesz mnie właśnie w ogrodowej pracy, i cieszę się bardzo, iż masz dowód oczywisty tego, jak miłą jest dla mnie, w spoczynku zabawą. Oprowadzał mnie więc po wszystkich częściach dość obszernego sadu, który przeistoczony na angielszczyznę, wydawał się bardzo dobrze.
Stykały się z ogrodem budynki gospodarskie, a że były dosyć spore, winszowałem Xiędzu Plebanowi takowej obszerności, która oznaczała dostatnią dziesięcinę. Znaczną one część zabierają w stodole i gumnie, rzekł, ale też i z kościelnego pola nie mało się zbiera, gdyż nie tylko tu się znajduje wśród gruntów wiejskich, ale i w drugiej wsi, gdzie niegdyś była plebania, a do tej potem przyłączona została. Sprawiedliwem ułożeniem zwierzchności to się stało. Zbyt albowiem szczupłe były dwóch oddzielnych plebanij dochody, a teraz jeden i parafianom w usłudze duchownej dostarczyć może, i ma uczciwe opatrzenie.
Powstają mniej baczni świeccy ludzie na duchownych bogactwa, a nie raczą wchodzić w szczególności wymiary tych bogactw. Są, albo raczej były niektóre biskupstwa, opactwa, prelatury, probostwa dosyć znaczne w intratach; ale oddzieliwszy małą takowych liczbę od mnogości innych, z których jedne ledwo wyżywiają, drugie wcale wyżywić nie mogą właścicielów, znajdzie się, iż nie zazdrości, ale godni są politowania.
Każdy stan ma właściwe swoje obowiązki, których im cięższe pełnienie, tym bardziej osłodzone być powinno sposobnością przynajmniej, jeżeli nie dostatkiem, uczciwego, i wygodnego pożycia. Jeżeli który stan, plebana najwięcej wyciąga pracy i zabiegów, a tak jest, osobliwie gdzie parafia liczna, ustawicznością pełnienia obowiązków zajęty, iż ledwo daje czas do spoczynku i odetchnienia. Gdyby jeszcze tych prac nie słodził pochop i zamiar święty, dla którego się podejmują, byłby ze wszystkich stanów duchownych najnieszczęśliwszym. Słodzi go, alboby przynajmniej słodzić powinien wzgląd kolatorowi wdzięczność parafianów; ale mało się teraz znajduje podobnych przykładów : ja mego szacownego kolatora wraz z parafianami na czele takowych kładę.
Ktokolwiek ma przywilej jakimkolwiek bądź sposobem podania zwierzchności duchownej plebana, potrzeba, iżby wprzód wiedział, jakie są właściwe obowiązki kolatora. Pierwszy i najistotniejszy zasadza się na wyborze osoby zdatnej, i przez wiadomość stanowi przyzwoitą, i przez dobroć obyczajów. Ten bowiem, który uczyć powinien, gruntownie pierwej posiadać ma to, czego innym udzielać jest obowiązany, a że nie dość jest słowy wieść do dobrego, przykładem to, do czego wiedzie, stwierdzać mu należy. Nie, że więc krewny, zasłużony, lub zalecony z innych, choćby najznamienitszych przymiotów, ale że godny ze wszech miar miejsca, które posiadać mu przyjdzie, zyskać powinien wyznaczenie.
Mylą się częstokroć i zawodzą kolatorowie przez niezastanowienie się swoje nad osobami, które wyznaczają. Częstokroć przez zły wybór i sobie i swoim szkodzą, a to ich ostrzegać nadal powinno, jak się w zdarzonych napotem okolicznościach zachowywać mają. Trzeba albowiem, iżby i o tem wiedzieli, iż przez niebaczny swój wybór, wszystkiego złego, które stąd wyniknąć może, stają się uczestnikami.
Mniemają niektórzy, iż podawanie plebana przywilejem jest tylko poważnym i dogodnym, i nic innego za sobą nie wiedzie nad to, iż pierwsze miejsce w kościele zasiadają, a po mszy skończonej całowanie patyny im się należy. Uczciwe tojest, lubo nieprzykazane względów oznaczenie, ale są obowiązki istotne kolatorów i parafianów, od których się wyłamując przemocą, lub obrotem, usprawiedliwionemi być nie mogą.
Upadają po większej części parafialne kościoły winą podawców, których staraniem utrzymywane być powinny. Mała poprawa, gdyby na nię kosztów żałować nie chcieli, zabiegłaby wydatkom większym, a nakoniec zupełnemu kościoła upadkowi. Stoją bez ogrodzenia cmentarze, i bydło się na grobowcach pasie, w tejże wsi, gdzie Angielskie przechadzki, kosztowne sztakiety otaczają, albo je mur ogromny naokoło strzeże. Przez dach dziurawy i gonty zgniłe, leci deszcz na zgromadzonych ku chwale Bożej parafianów i kolatorów, którzy mają blachą i spiżem dachy pobite. Nie wyciąga zbytków dóm Boży, ale przynajmniej wsparcia i uczciwości.
Trzeci kolatorów obowiązek oddawać kościołowi to, co mu się należy, a nie krzywdzić i przywodzić go gwałtem i podstępy ku szkodzie. Z żalem wyznać należy, iż przeciw niemu ledwo nieustawicznie staje się wykroczenie. Nie dosyć na tem mając kolatorowie, iż o utrzymaniu kościołów wiedzieć nie chcą, powstają przeciw nim i tym, którzy są ze stanu do nich przywiązani. Jeżeli jakokolwiek się jeszcze utrzymują, nie żarliwości kolatorów, ale blizkości ich karczem winniśmy utrzymywanie nasze. Dla szynku są żarliwemi, iżby były odpusty, i którzy żałują wydatku na pobicie dachu, gotowi go choćby i znaczny łożyć, byleby jak najwięcej po nabożeństwie gorzałki i piwa wyszło. Po takowym a ledwo niepospolitym sposobie myślenia, dziwować się nie można, iż upadają kościoły, a Plebani zostają w nędzy.
VI. Wśród naszej rozmowy postrzegliśmy zbliżającego się do nas Pana Podstolego : a gdym mu opowiedział, iż właśnie wtenczas wszedł, gdy go kładł Xiądz Pleban za przykład kolatorów; jak ja jego za plebanów, odpowiedział i oświadczył za dobre wspomnienie wdzięczność. Gdym mu potem opowiadał, jakie właściwe być mienił, i kolatorów i parafianów, tak względem kościoła, jak względem kościołowi służących obowiązki, przerwał mowę moję Xiądz Pleban mówiąc, iż lubo wielce szacuje kolatora swojego, nie może jednak tego na sobie przewieść, iż przeciw pierwszemu z nich w jednej okoliczności Pan Podstoli wykroczył. Zapytany w czem, rzekł : oto w tem, iż nieznajomy wprzód, tę parafią z podania WPana wziąłem.
Jeżelim w tem wykroczył, nagrodził się mój błąd sowicie, odpowiedział Pan Podstoli. Ażebym za ten zarzut się zemścił, powiem teraz to WPanu, coś na mnie tu mówił : gdyś jakiś pochlebny wzór brał ze mnie dla kolatorów, ja prawdziwy ukażę plebanów z przykładu jego. Jak inne wzniesione u zwierzchności urzędy, tak też i plebańskie zle pospolicie uważane bywają, gdy się biorą dla tego, iż są nagrodą przeszłych, odpoczynkiem, a zatem uwolnieniem od prac, które potem nie tylko nastąpić mogą, ale koniecznie nastąpić powinny; zabiegi więc i usiłowania przeszłe przygotowaniem są i wstępem do większych jeszcze.
Czego więc kreśląc obowiązki kolatorów nie dołożył Xiądz Pleban, ja dodaję, iż nie tylko zasłużonych, ale zdatnych do przyszłej pracy wybierać potrzeba. Na przykład i świadectwo biorę samego Xiędza Plebana, jakiej żywości i siły potrzebują prace służących kościołowi, zwłaszcza tam gdzie parafie są rozległe, a zatem nieliczne. Dzielą takowe prace, a częstokroć większą nierównie część podejmują wikaryuszowie, ale to samego Plebana od czynności nie uwalnia; pomocnik się dla tego bierze, iżby prace dzielił, a nie dzieli, kto ją sam podejmuje. A cóż dopiero, jak się częstokroć temu przypatrujemy, gdy jeden wzniosły posiadacz kilką razem parafiami rządzi: tojest, intratę z nich bierze, a żadnej nie służąc, zysk sobie przywłaszcza, a prace innym zostawuje.
Obowiązkiem kolatorów jest utrzymywanie i naprawa kościoła, ale leż obowiązkiem plebanów jest porządek wewnętrzny i baczność na to, iżby kościoł zbyt częstej naprawy nie potrzebował. Żeby temu zadosyć uczynić, trzeba przy kościele siedzieć, a siedząc w każdą rzecz wejrzeć, żeby i na swojem miejscu była, i tak była, jak jej być potrzeba.
Nie mogę ja naprzykład, ile rządem domowym i gospodarstwem zatrudniony, wiedzieć, w jakim stanie są krokwie pod dachem, albo czy gdzie zacieka; ale natychmiast baczny na każdą rzecz Xiądz Pleban ostrzega mnie, i zabiega się wcześnie małej szkodzie, iżby się potem znaczną, a czasem i niepodobną ku naprawie nie stała.
Prawidłem mojem w tem, co teraz mówię, jest przykład, który mam przed oczyma. A WPan widzę wziąłeś się na panegiryk, przerwał Xiądz Pleban. Tak jak WPan na mnie odpowiedział Pan Podstoli. Nie mówiąc więc o sobie, ale o rzeczach, tak dalszy ciąg prowadzę. Czułość plebańska zabiega szkodom, ale też niekiedy delikatna roztropność nie każe o lada fraszkę naprzykrzać się parafianom. Że się stłuczona w oknie szyba kosztem własnym naprawi, nie zuboży to właściciela, iż się potoczny wydatek niekiedy choćby i na kościoł zastąpi : poznana takowa naprawa wzbudzi wdzięczność, i tym bardziej ku przyłożeniu się zachęci. Taż sama roztropność, gdy w okoliczności każdej jest okazaną, ujmuje serca, a raz czule uprzedzone w słuchaniu rad i nauk, tym większą powolność okażą, im bardziej sprzyjać będą uczącemu.
VII. Wyszliśmy od Xiędza Plebana, a coraz bardziej zapuszczając się drogą, ujrzałem zdaleka wieś pod lasem. Gdym się pytał, do kogo należy, uwiadomił mnie, iż to była królewszczyzna, i dotąd jest na zbyciu, ponieważ właściciel daleko mieszka. Przyleglejszą, rzekłem, jest od tej, której WPan nabyłeś, królewszczyzny zaś pospolicie tanio się kupują. — Wszystkie łatwego, taniego i przyległego, a więc dogodnego kupna pobudki, wielce mnie uwodziły, alem się nakoniec od niego wstrzymał dla następujących przyczyn.
Pierwsza, iż się przy owem kupnie do życia tylko osiedzieć można. — Alboż Jejmość nie może mieć jus communicativum, albo który z synów zlewek na siebie dzierżenia kupnej majętności? — To jest chleba zasłużonych, nic się nie zasłużywszy, odpowiedział Pan Podstoli. Jużeśmy w tej mierze mówili i okazałem WPanu wstręt sprawiedliwy od takowych przywilejów. Ze więc trwale tej majętności posiadać nie mógłbym, lubobym ją chciał przywieść do lepszego stanu, roztropność jednak broniłaby takowych wydatków; które nadal mogąc się wrócić, gdybym się tej przyszłości nie doczekał, zwłaszcza już będąc w podeszłym wieku, przyniosłyby prawda przyszłemu właścicielowi korzyść, ale dzieciom moim szkodę.
Nie raz mi to przychodziło na myśl, iż w każdym rządzie, gdzie są takowego rodzaju włości, lepiejby je sprzedawać szczególnym osobom, a z summ do skarbu publicznego weszłych, użytek obracać na wyznaczenie rocznej płacy zasłużonym. Nie traciliby oni nagrody, a włości pospolicie w dożywociach zaniedbane, w wieczystości dziedzicznego dzierżenia wzmogłyby się i wyrównały drugim, przez coby i szczególni obywatele i kraj zarazem zyskiwał. Możnaby jeszcze tak, jak się gdzieindziej dzieje, puszczać takowe wsi w dziedziczną dzierżawę, z której corocznie skarb powszechny odbiera należytość, raz ustanowioną, a właściciel im więcej starania i kosztu w zapewnionem dla siebie dzierżeniu przymnaża i łoży, tym większy coraz zysk odnosi.
Gdym przestawał na takowem zdaniu; mieniąc, iż sam wielokrotnie nad tem się zastanawiałem : — Sprawiedliwe w tej mierze były zastanowienia WPana, mówił Pan Podstoli, a może ze szczególnych powodów i do tego wiodły powszechnego, iż nie zdało się tak, jak i mnie, iżby to było właściwym i pożytecznym udziałem krajowego rządu, zatrudniać się szczególnem na swój pożytek rolnictwem; zgoła temi częściami gospodarstwa któremi właściciele według udziałów ziemi sobie właściwej, zatrudniać się zwykli.
Tak jak wszystkie inne urządzenia, gospodarstwo ziemne, w powszechności tylko do rządu należećby powinno. Co jest więc własności zwanych krajowemi, stołowemi, pod jakiemkolwiek bądź znamieniem, wszystkieby albo rozdane, albo przedażą pozbyte, albo na wieczne dzierżawy oddane być powinny. Zyskałaby na tem powszechność kraju, w pewnym przychodzie, w ustrzeżeniu się zwyczajnej od namiestników kradzieży, w lepszej uprawie i zabudowaniu. Mówmy albowiem, co chcemy, lepiej ten dojrzy, kto na własne swoje pogląda, niż ów który na to płatny, aby doglądał : byleby to wziął, co mu wyznaczono, albo mniej dba o to, czego strzeże, albo szuka tylko sposobów, żeby oprócz płacy, którą ma i wyżywienia, jeszcze co oszukaniem zarobił.
Rzecze może kto, iż charakter poczciwy, miłość dobra powszechnego, wstręt czynić powinna. Ostatniato rzecz odwoływać się względem dzierżawcy, lub podstarościego, do miłości ojczyzny : kto na zysk jedynie czuwa, do takiego się stopnia heroizmu nie podnosi. Uwiodła nas, rzekł Pan Podstoli, o czem innem wszczęta rozmowa do politycyzmu : żeby ją więc w ciągu utrzymać i wrócić się tam, skąd się zboczyło, zostaje mi do odpowiedzenia, jaka była jeszcze przyczyna, która mnie od kupna wsi graniczącej ze mną, odwiodła. — Gdy to mówił, postrzegliśmy zbliżający się ku dworowi pojazd : śpiesząc się więc na przyjęcie gościa, Pan Podstoli do innego czasu odłożył resztę rozmowy naszej.
VIII. Już zastaliśmy przybyłego i przyjętego od gospodyni gościa. Był to człowiek letni, postaci dorodnej, z twarzy znać było, choćby munduru na sobie nie miał, iż człowiek był wojenny. Nie mając sposobności dowiedzenia się kto był, gdy poznanie między nami czynił Pan Podstoli, dowiedziałem się, iż był półkownikiem, i w blizkiej wsi swojej dziedzicznej mieszkał.
Przyzwyczajony do sposobu postępowania i rozmów rycerskich, spodziewałem się, iż zwykłym weteranów stylem, będziemy aż nad sytość obdarzeni powieścią jego o wojnach, i na morzu i na lądzie, i że w każdej z nich o sobie nie przepomni. Gotowałem się więc na cierpliwe słuchanie, a może i użyteczne, jeżeli co szczególniejszego usłyszę. Zawiodłem się jednak zupełnie i zadziwiłem niepomału, gdy cały czas aż do wieczerzy nie tylko żołnierstwu, ale i gazetom oddany nie był; a ów staruszek nie sadząc się nawet na zwyczajne między gospodarnemi sąsiady rozmowy o jarzynie i oziminie, bawił nas, zamiast tego iżby był bawionym; a nakoniec zapytawszy Pani Podstolinej o jej robaczkach, tak o ich przyrodzeniu, wzroście, odmianach, hodowaniu, użytku z ich pracy dokładnie mówił, iż dał mi wstęp do pytania go, od jakiego czasu zakrzątało go jedwabników hodowanie.
Żadnego u siebie nie mam, ani miałem, odpowiedział, a natychmiast, gdy się coraz zwiększało zadziwienie moje, rzekła Pani Podstolina, iż odwiedzając ją niekiedy, równie zatrudnia się tym rodzajem gospodarstwa, i wiele winna swojemu społecznikowi. O czem innem zatem wszczęły się rozmowy, i trwały do wieczerzy, po której wielce w towarzystwie zabawnego gościa zabawnej, rozeszliśmy się do siebie.
Skorom się obudził, a było dosyć późno, ile żeśmy się dość długo w noc bawili, powziąłem chęć poznać szczególniej gościa, i gdym się o niego pytał, powiedziano mi, iż już odjechał. Żałowałem wielce straconej sposobności, a wtem postrzegłem Pana Podstolego, do którego wyszedłszy, gdym mu zmartwienie moje z zawiedzionej nadziei opowiadał, rzekł : Sprawiedliwa w tej mierze WPana czułość, i ja ją dzielę choć go znam dawno; tak albowiem w sposobie swoim mówienia i w obcowaniu, gdy w gościnę przyjeżdża jest miłym, iż za każdym razem, gdy go oglądamy w naszym domu, tak się nam zdaje, jak gdyby pierwszy raz przyjechał. Ale też to przyjechanie zawsze jest dla nas nie spodziewanem zdarzeniem; nigdy się albowiem nie obwieszcza, toż samo czyni, gdy odjeżdża, a że znamy jego sposób myślenia, nie śmiemy dać mu zbyt widocznie poznać naszej czułości, ani żalu, gdy nas rzuca.
Jaka być może przyczyna takowego udawania, pytałem. Nie inna nad własne doświadczenie nasze. Poznaliśmy, iż chce być tak dalece w postępkach swoich wolnym, iż najmniejsza rzecz, któraby mu się zdawała przyniewoleniem, albo przynajmniej sprzeciwieniem się temu, co raz ustanowi u siebie, tak go zaraz zraża i mięsza, iż gotów wyjść z obrębów uprzejmości swojej, i raczej zrzec się towarzystwa, niżli mieć choćby najmniejszą przyczynę jakiegożkolwiek cudzej woli ulegania. Zdrożnośćto jest i dość wielka, ale ją tylą innemi przymiotami nagradza, iż wszyscy, który go dobrze znają, wybaczają to, co niejako jest dziwactwem, jemu zaś za złe tym bardziej miane być nie może, ile że jak sam nie chce, aby mu kto był ciężkim, tak ze swojej strony, wówczas gdy jest w towarzystwie, jakeś tego sam WPan doznał, umie tak dalece ulegać i dogadzać każdemu, iż rzecz prawie niepodobna, aby wszystkich ku sobie nie ujął.
Doznali, z początku jego tu przebywania, sąsiedzi tego co mówię : oddał każdemu zwykłą grzeczność w odwiedzeniu, i wzajemnie ze wszelką ludzkością przyjmował. Ale widząc, iż się te grzeczności częściej niżby chciał powtarzały, zamiast powiedzenia, jak inni czynią, że nie masz pana w domu, dał uczuć natrętnemu odwiedzicielowi, iż mu jego przytomność nie bardzo miła. Obraził się on tym sposobem przyjęcia, innych o grubiaństwie przyjmującego ostrzegł; a ten pokój zyskał, i odtąd go jak najpilniej strzeże.
IX. Wśród naszej rozmowy nadeszła, niosąc wręku kształtnie toczony kołowrotek Pani Podstolina, donosząc, iż go zastała u robaczków, i domyślając się, że to była usługa wczorajszego gościa; ostatniej albowiem bytności niedostatecznym do rozdzielenia jedwabiu sądził ten, którego używała. I dla tego, rzekł Pan Podstoli, nie chcąc aby mu dziękowano, odjechał. Odeszła do użycia nowego narzędzia Pani Podstolina, a ten świeży dowód czułej grzeczności, dał nam wstęp do dalszej rozmowy.
Odwiedzamy go niekiedy, mówił Pan Podstoli, bo wiemy czas, ostrzeżeni od jego starego sługi, kiedy go nawiedzić można. A że stąd tylko o półtorej mili mieszka, tegoż dnia wygodnie pod wieczór wracamy do domu. Jego dóm nazwać się może wzorem najkształtniejszej prostoty : zdaje się nie różnić od sąsiedzkich, i owszem być podlejszym, wewnątrz jednak wszystko to umieszcza, cokolwiek służyć może ku wygodzie i ozdobie.
Dość często widząc patentem a nie usługą zdziałanych oficerów, pytałem się, czyli Pan Półkownik zostawał przedtem w służbie? Do lat podeszłych, odpowiedział Pan Podstoli, i wtenczas dopiero osiadł w domu, gdy jak sam twierdzi, już nie czuł sił zdatnych do usługi krajowej. A jednak nie słyszeliśmy go mówiącego o wojnie, rzekłem, ani opowiadającego, co mu się i kiedy na niej zdarzyło. — Dla tego właśnie iż służył, a służył dzielnie, na wzór sobie podobnych, tojest prawdziwie zasłużonych, skromnosć w mowie, zwłaszcza o sobie, zachowuje.
Ilekroć się WPanu zdarzy usłyszyć mężnego bohatyra, który dzieła swoje waleczne opowiadając, ręce zaciera, w bok patrzy, i drugich swem męztwem straszy, możesz być upewnionym, iż to tchórz, jak mówią poprostu. Najśmieszniejsza rzecz, kiedy równy na równego trafi, a oba się pierwszy raz widzą, naówczas podwaja się mniemana odwaga, ton coraz wznosi, a oczy się srożą. Niechże się trzeci prawdziwie nietrwożny, a śmiałków świadom trafi, naówczas łagodniejszych postaci i słodszych rozmów napatrzeć się i nasłuchać dokładnie nie można.
Pan półkownik mój sąsiad, o którym mówimy i który zyskał W Pana szacunek, wujem jest żony mojej : i umyślnie się nad tą okolicznością zastanawiam, iżbym zawczasu dał poznać, i ostrzegł razem, iż mnie w jego pochwale krwi blizkość, a może i zysk szczególny, gdyż bliższych prócz żony mojej krewnych nie ma, bynajmniej nie uwodzi, i owszem ta okoliczność blizkiego pokrewieństwa tym dokładniej da poznać i uczuć sposób myślenia jego.
Lubo żona moja i przez krew, i przez wrodzoną stosowność, zdałaby się być, względem niego wyłączeniem, jak to mówią, od tego, co względem innych u siebie ustanowił, z równą jednak ostrożnością postępować musi, jak drudzy, iżby nie obrazić czułości jego. Możeby zmniejszyła jego przywiązanie, gdyby ważyła się przestąpić obręby, które on naznaczył. Zaufany w przyzwyczajonym z dawnych lat do siebie słudze, i z tym zażywa ostrożności; ale on znając go zupełnie, pośrednikiem jest między nami, i kto wie, czyli przez niego zczasem tego nie pozyskamy, iż i WPanu wstępu do siebie pozwoli.
Po tem wszystkiem, com już WPanu o tym szacownym, a razem osobliwym człowieku powiedział, rozumiem, iż dogodzę żądaniu jego, gdy mu to, co o nim wiedzieć mogę, opowiem. Wieś, na której ku schyłku wieku osiadł, ma już bowiem lat przeszło siedemdziesiąt, dziedzictwem była od najdawniejszego czasu przodków, a na końcu rodziców jego. Ci przestając na własności swojej, ani zmniejszyli, ani powiększyli tego, co im w dzierżeniu przyszło.
Jedynakiem będąc, rzadkim przykładem pieszczonym nie był, a nie zasadzając się na tem, co miał objąć w czasie, gdy szkoły skończył, czując w sobie chęć do żołnierstwa, a widząc ojczyznę w pokoju, za zezwoleniem rodziców, udał się w służbę cudzoziemską. Był więc przez lat wiele za granicą, i całą owę pamiętną siedmioletnią wojnę, z takiem zaleceniem odbył, iż od pierwszych stopni dosłużył się majorostwa.
Po zaszłym pokoju wrócił się do ojczyzny, i umieszczony był w wojsku. Przez lat kilkanaście służby, gdy był już pułkownikiem, a regiment jemu należący się siedemnastoletniemu paniczowi dano, lubo ten znaczną kwotę pieniężną w nagrodę ofiarował, z upewnieniem od rozdawczej zwierzchności, iż go pierwszy stopień równy temu, który miał wziąć, nie minie; pieniądze odesłał, za półkownikostwo według ustaw należące się, wziąć opłaty nie chciał, a dawszy takową odpowiedź, iż się zdatność intrygą nie nabywa, a pieniędzmi cnota nie płaci, powrócił do gniazda ojczystego, i już od lat kilkunastu w niem spoczywa : swoim uprzejmy, poddanym względny, powszechnie czczony, a tym, którym się użycza, nader miły.
X. Różne były nasze w czasie przechadzki rozmowy, a coraz dalej idąc, gdym postrzegł owę wieś graniczącą z Panem Podstolim, o której nabyciu łatwem, a razem o wstręcie od jej nabycia dnia wczorajszego mówiąc, dawał przyczyny, dla których to nabycie nie przyszło do skutku; przypomniałem mu, iż nie uspokoił jeszcze ciekawości względem jednej, dla której się wstrzymał od jej kupna.
Opowiem ją, rzekł, jeżeli nam jeszcze gość jaki nie przeszkodzi. Umysł coraz nowego odzierżenia, nie tylko wojowników, ale i gospodarzów napada, a że tamtym na mocy pokonawczej czasem schodzi, a wprzód się dobrze namyślać muszą, żeby i sami nie stali się tych których wyzuć chcą, łupem, rzadsze są z ich strony przykłady : zaś ze strony szczególnych rówymże zapałem uwiedzionych, codzienne prawie. I jabym się w ich liczbie mieścił, gdyby mnie i uwaga, i przykład wielu zawiedzionych, nie ostrzegł. Mówmy, co chcemy mimo najdokładniejsze obyczajności prawidła, rzadki się taki znajdzie, któryby sobie powiedział, iż ma tyle, wiele mu potrzeba.
Nie mówię o chciwych w najpodlejszym rodzaju ludziach : tym się nie rzecz, ale dogodzenie żądzy podoba, zawsze jednak z zawodem, bo dogodzić żądzy raz wkorzenionej, nie mogą; ale nad tymi się zastanawiam, i sam się poniekąd w ich liczbie kładę, którzy nie z chciwości, iżby posiedli, ale z porachowania zysku i wygody pragną rozszerzyć własność. Nie masz wsi, którejby, choćby najlepszą była, na czemkolwiek nie brakło. Moja, naprzykład jakem ją objął, zdawała mi się mieć to wszystko, czego w gospodarstwie żądać było można; gdy jednak znacznie powiększyła się ludność, gruntu brakło; za większą nierównie niż przedtem bydła liczbą, pastwiska stały się niedostateczne, i las na opał i budowlę, nie wystarczający.
Skądinąd więc, u siebie wynaleźć nie mogąc, zasięgać wsparcia tych potrzeb należało, a zatem przyszła chęć rozszerzenia, zdarzyła się sposobność nabycia nowej wsi, którąśmy wczoraj odwiedzili, a przyznam się WPanu, iżby i ta trzecia nie zawadziła. Ale oprócz już przełożonych przyczyn, które mnie od jej nabycia sprawiedliwie odwiodły, tę, która się została do opowiedzenia, powiem.
Każdy nałóg pomału wzrasta i zawsze przyczynę do usprawiedliwienia swego, zwłaszcza z początku znachodzi. Zakorzeniony idzie już wciąż, i o przyczyny nie dba. Jak inne, tak i nabywczy wkrada się pomału, zaś wzrasta śporo, ma bowiem przyczyny pozorne, a skutki pochlebiające miłości własnej. Bogactwa w tym wieku, gdzie, jak mówili starzy: Virtus post nummos : Cnota po pieniądzach; bogactwa są największym zaszczytem, a nabywacz jawne zamożności swojej gdy daje dowody, tym dzielniej i chwałę, i zaszczyt, i wzięcie zyskuje. Przestawałem zrazu na jednej wsi, i przekonany, iż w dwóch razem gospodarować nie można, anim myślał o drugiej nabyciu.
Zdarzyły okoliczności, iż przyszło do kupna wsi, gdym to w dość przyległej znalazł, czego w mojej nie dostawało. Niedługo jednak trwałem w owych myślach : że już mam, czego mi było potrzeba; nowe mi się bowiem marzyły. Owa królewszczyzna złączyłaby obiedwie wsi moje, a cokolwiek w sobie zawiera, chęć kupna stawiała mi to za istotnie potrzebne. Cóżby się było stało, gdybym i tę trzecią kupił, jeszczeby się czwarta potrzebniejszą wydawała, a tak coraz postępując trafiłbym i do morza. Wstrzymałem więc zapęd niepotrzebny i szkodliwy, a tego wstrzymania, nie tylko wewnętrzne przeświadczenie, ale i przykład cudzy był wsparciem i pobudką.
Rzadko zbyt skory nabywacz na swoje wyszedł. Prawda jest, i temu zaprzeczyć nie można, iż to jest najlepsze pieniędzy użycie, gdy się, jak mówią, w ziemi zakopywają, tojest, gdy się niemi ziemia nabywa. Ale zbytnia chciwości złe obrachowanie częstokroć kupujących zawodzi. Gdy się własne pieniądze w ziemię kładą, mniejsza jest prawda, ale pewniejsza korzyść z nich : ale gdy zbyt zagorzała chciwość coraz większego szukając rozszerzenia, mniema, iż darmo, gdy za cudze pieniądze kupuje, naówczas samochcąc skłania się i sposobi do pewnego upadku.
Pożyczone pieniądze ścisłej wyciągają corocznie opłaty, kupione dobra wydatku; gdy więc z dwóch stron w nadzieje przyszłego, a częstokroć zawodnego zysku płacić należy, nieznacznie zwiększają się długi, i na to tylko obszernie rozszerzone majętności służą, iżby je dłużnicy między sobą rozebrali. Zbyt zagęszczone takowych podupadłych nabywaczów przykłady, otworzyły mi oczy, i chociaż nie trzeba mi do nowego kupna szukać cudzego wsparcia, wolę się ustrzedz niebezpieczeństwa, niżli się na nie narażać.
XI. Z powtórzonych rozmów o Panu Pułkowniku, nieznacznie uczynił się wstęp do zastanowienia nad nierównie teraz bardzie rozpoztartym, niżeli był przedtem, stanem żołnierskim.
Nie było przedtem, ile z dawnych dziejów zasięgnąć można, tak u nas, jako i w innych narodach, oddzielnego od innych żołnierskiego stanu, mówił Pan Podstoli. Każdy sposobny do obrony, w przygodzie stawał na pogotowiu, aby albo odpór dawał najezdnikom, albo sam wraz z drugimi nachodził. Zczasem i coraz porządniejszym układem rzeczy, ustanowione były i wybrane z gminu osobne poczty, trwale w usłudze i płatne, jedynie na to, aby broniły i strzegły.
Taka była u Macedonów owa sławna od czasów jeszcze Filipa phallanx. W Tebach poczet braci, u Rzymian zaś od samego pierwszego ich króla Romulusa Celeres, młodzież rzezka ku straży monarchów oznaczona, i ku jak najprędszemu rozkazów ich pełnieniu : skąd nazwisko wzięli. Te więc, ile pamięcią dosięgnąć mogę, są pierwsze porządne hufce trwałe, i jedynie do broni użycia wyznaczone. Jak więc cel szacunek rzeczy oznacza, godne wprawdzie uszanowania żołnierstwo, gdy ma w zamiarze bezpieczeństwo krajowe.
Przepisy żołnierskie są ścisłe, przykre i trudne do wykonania, a choćby innych nie było, samo dobrowolne dla drugich narażenie się na śmierć, ten stan zaszczycać i wznosić nad drugie powinno. Poważany więc ma być żołnierz dopełniający ścisłe zamiaru swojego, a choć cnota dla zysku nie działa, przecież powinna mieć nagrodę swoję.
Zacząwszy od starszych i przywódców do ostatniego stopnia, każdy z nich wygodny i uczciwy sposób życia otrzymać powinien, a po odbytej pracy takowy spoczynek, któryby innych zachęcał ku podobnej usłudze. Gdy przyszło do dania Sandomirskiego starostwa, jednego z najlepszych, a najpierwsi w dostojeństwie ubiegali się o nie; lubo się sprzeciwiał na sejmie Stefanowi Batoremu Pękosławski naówczas poseł, dał mu go jednak, mówiąc : niech go weźmie Pękosławski zły poseł, ale dobry żołnierz; detur Domino Penkoslavio, malus nuntius, sed bonus miles. Od tego się też królewszczyzny chlebem zasłużonych zwały, iż je zasłużonym dawano, a bonus miles, dobry żołnierz, brał je przed próżniakiem wojewodą : zostało się potem nazwisko, a na końcu go i dzieci jadły.
Z tego, co mówię, nie należy wnosić, iżby się chleb zasłużonych jedynie tylko żołnierzom dostawał. Każdy stan ma swoje zasługi, a zatem nagrodzonym być wedle wymiaru usłużenia powinien; ale ponieważ najliczniejszym żołnierski bywa, największego od innych wsparcia potrzebuje.
Dali tego przykład Rzymianie, pomiędzy rycerstwo dzielący zdobyte na nieprzyjaciołach, albo własne swoje dotąd nieużywane osady; a dogadzając w szczególności obrońcom państwa, nową czynili powszechności przysługę, gdy sposobiąc do roli też same ręce, które ją zyskały, czynili użyteczną ziemię, która dla niedostatku uprawiaczów, leżała odłogiem.
Trzeba więc, iżby mieli uszanowanie, wygodę i nagrodę żołnierze; ale właśnie z tych trzech powodów, trzeba, iżby nie stawali się ciężkimi krajowi, który ich trzyma.
Im godniejszym jest uszanowania żołnierz, tym się skromniej obchodzić powinien. Cnota chełpliwą nie jest, przestaje na wewnętrznem uczuciu, oznaczeń powszechnych nie szuka. Nie pełnią tych obowiązków nowomodni rycerze, którzy dla tego, iż znaki okazałe na sobie noszą, mniemając, iż wszystkim rozkazywać powinni, gardzą tymi, którzy nie mają tak jak oni szczęścia, imać się rynsztunku i błyskać orężem. Zdatność pierwszeństwo nadawać powinna; między szablą, piórem, a rydlem, ta tylko być może różnica, którą im nadaje piastującego przemysł i praca usilna. Z tego powodu nic mi się bardziej nieprzyzwoitszego być nie zdaje, nad próżny przepych, który kunszt, rzemiosło, jedno nad drugie przenosi. W każdym stanie można ojczyznie równie służyć, i równej spodziewać się nagrody.
Wygodę mieć powinni żołnierze w odzieży, mieszkaniu i życiu, ale w ścisłych obrębach wygody : nie mięszają się z nią pieszczoty i zbytek, i owszem one najbardziej niszczą ducha wojennego, który na pracy i wstrzemięźliwości najosobliwiej się wspiera. Którego dotąd niezwyciężone wojska Rzymskie zgnębić nie mogły, pieszczoty Kapuy zwyciężyły Annibala. Rzemiosło wojskowe pracowite, sił zdolnych i wytrzymałości koniecznie wyciąga : zbytek je i niepomiarkowane użycie słabi, nadweręża, nakoniec niszczy zupełnie.
Nagroda winna jest temu rzemiosłu, ale i w nagrodzie miarę znać trzeba : gdy większa nad zasługę, ciężarem jest nagradzającemu, a nagrodzonemu, zamiast zaszczytu, obelgą.
XII. Przechadzając się po ogrodzie wstąpiłem do domku Chińskiego Pani Podstolinej, chcąc jej jedwabniki oglądać : zastałem ją z kupcem, i rozłożone na stoliku rozmaitego rodzaju blondyny i gazy. Dopomogłem targu, i gdy zostawiwszy zgodzony towar kupiec odszedł, winszowałem gustownego wyboru, i jak mi się zdawało, niezbyt drogiego kupna. Jużci przynajmniej, rzekła Pani Podstolina, z dwojga złego obierając, to przynajmniej znośniejsza, kiedy się rzecz jakożkolwiek zdatna, a niezbyt kosztowna znajdzie.
Oznaczyłem podziwienie, iż to, co służy do strojenia, złem śmiała mianować : dodałem, iż prawie pierwszy raz takowy wyraz, zwłaszcza z ust nieletniej damy słyszę. Że nieletniej, to szczery komplement, rzekła : ta, która się wnuków doczekała, nie powinna się zasadzać na gotowalni. Że mnie jeszcze zmarszczki z łaski swojej nie nawiedziły, nic to mojej metryce nie ujmuje, dodała śmiejąc się. Cóżkolwiek bądź, mimo przesądy płci mojej, które nie rzeczy, ale nowość wielbią, ja tylko mód jestem nieprzyjaciółką, które wydatek mnożą, a ozdoby wiele nie dodają. Blondyny, gazy i te wszystkie rozmaitych nazwisk sprzęty, które tu WPan widzisz, stały się potrzebą konieczną; do wygody nic nie służą, bo ledwo co okrywają, tak zaś są słabe, iż ledwo je kilka razy, bez ich zepsucia, nosić można.
Nie uwierzysz WPan, jaki to jest podatek, który moda na nas kładzie, zwłaszcza, kiedy nie tylko siebie, ale i dzieci nasze odziewać należy. Zarabiają na tem manufaktury, bo za zepsuciem nowe kupno nastąpić musi, ale my kupujący tracimy marnie, a tracić musimy, kiedy tak zwyczaj każe. Dobry taki handel dla kupców, ale zły dla mieszkańców. Gdybyśmy przynajmniej u siebie mieli na nasze zbytki rękodzieła, rzeczby jeszcze była znośniejsza, gdyżby, co my tracimy, zyskali przecie nasi ziomkowie. Ale u nas szkoda ze wszystkich stron, bo i my się wycieńczamy, i kraj na kupnie przywoźnych towarów traci.
Słyszałam to od mojego męża, mówiła dalej, iż handel narody wspiera : i ja temu wierzę, ale gdzie go nie masz, a cudzym tylko zysk z naszej straty przychodzi, ja to mam za szkodę nienagrodzoną. Ile więc razy kupować te fraszki, które tu WPan widzisz, muszę, przypominają mi się zawsze dawne czasy. To, co WPan widzisz, jest na wyprawę naszej córki młodszej; obejść się bez tego próżnego wydatku nie można : a jednak wiele kosztuje. Sprawiali i dla mnie wyprawę moi rodzice : a gdy moja, którą daję córce, w rok albo we dwa lata na nic się może nie zda, ja mojej, jużto lat blizko trzydzieści, jeszcze mam większą połowę. Nie szedł więc próżno wydatek rodziców, i dotąd z wdzięcznością z niego korzystam, a z żalem widzę, iż to, co daję córce mojej, wkrótce się jej na nic nie przyda.
Wybaczysz mi WPan, mówiła dalej, to, co w prostocie mojej powiem, ale mi się zdaję, iż ten nasz wiek, który oświeconym zowią, jestto coś nakształt próchna, co w nocy błyszczy, a i w dzień i w nocy nic niewarto. Ma mój mąż stare talary, a gdy je z nowemi złotnikom równać kazał, pokazało się, iż w świeżych większa część była innego kruszczu, a w starych same srebro, albo ledwo co obcego zmięszania. Stare zamki po lat kilkuset, czasem już i bez dachu, nie mają rysy, a nasze nowe pieścidełka, albo się walą, albo je podpierać trzeba. Toż samo dzieje się z ubiorami naszemi, co i z pieniędzmi i domami; nie wiele zdobią, krótko się świecą, a więcej kosztują, niż dawniejsze trwałe.
Nadszedł wśród naszej rozmowy Pan Podstoli. A gdym mu po części uwagi Pani Podstolinej opowiedział; tym szacowniejsze, im rzadsze, rzekł, ale też Jejmość wyłącza się od powszechnego przesądu — a jednak, dodała, musi mu podlegać. Osobliwość też to jest, mówił Pan Podstoli, iż w wielu rzeczach tak jesteśmy słabemi i niedołężnemi, iż mimo najdokładniejsze przeświadczenie czynimy to, co potępiamy, i przesąd mocniejszy nad rozum jak chce, tak nami włada.
Dajmy to, iżby Jejmość przekonana o płochości mód teraźniejszych, i o niepotrzebym, a nierównie większym na nie wydatku, postanowiła u siebie tak się ubierać, jak przed jej zamęściem bywało; rzeczby była chwalebna, bo z wewnętrznego przekonania idąca, wydatekby się oszczędził, szacowniejsze przywdziałaby odzienia; jednakże dla tego, iż dawniej użyte, teraz się nie noszą, stałaby się celem pośmiewisk i urągania. Trzeba więc poddawać się pod jarzmo płoche, wstydu godne, uciążliwe i szaleć dla tego iż drudzy szaleją.
XIII. Kupiec, od którego wzięła towar Pani Podstolina był żyd z poblizkiego miasta. Rodzaj ten ludzi, mówił Pan Podstoli, sprawiedliwie wzgardzony, bo chytry, łakomy i podły, tyle obrotnym przemysłem i statecznem usiłowaniem dokazał, iż mimo niezdatność swoję, przymusza tych, u których się zagnieździł, iżby go cierpiano.
Ludność żydowska przez ich wczesne małżeństwa bardziej się nad wszystkie inne rozmnaża : sposób życia nad miarę wstrzemięźliwy i nędzny, rękojmią jest i najdostateczniejszym sposobem do zbogacenia. Jakoż byleby się gdzie rozpostarli, natychmiast przeciągają do siebie handel, a z nim część wielką zbiorów, które raz w ręce ich dostawszy się, nie insze mają ujścia nad te, które je coraz bardziej pomnożyć mogą.
Przesąd jest godzien nagany, brać wstręt od całego narodu, dla tego, iż szczególne mają zdrożności swoje, lecz tu miejsca nie ma, gdy rzecz o Zydostwie. Znaleźć się mogą między nimi takowi, których sposób myślenia różni się od powszechności, ale przykład takowy nader rzadki, i ledwo kiedy znaleźć się mogący, tym bardziej powszechność obwinia. Gdziekolwiek się rozpostarli, nigdzie się ich użyteczność nie okazała; albo jeżeli się niekiedy wydają użytecznymi, ująć im albowiem tego nie można, iż są zdatni do handlu; takowa z nich korzyść tylu szkodom, które czynią, towarzyszy, iż nigdy dobre złemu nie wyrówna.
Powszechność narodu tego ma swoje nieodmienne prawidła, i trzyma się ich statecznie. Oszukanie pierwszem jest, i byleby tylko zysk przyniosło, żadnej takiej przeszkody nie masz, którejby stateczną a natarczywą cierpliwością nie zwyciężyli. Handel duszą jest i jedynym ich celem, i dla tego się rolnictwa, kunsztów ledwo niewszystkich, i rękodzieł zrzekli. Gdy więc ku temu jedynemu zamiarowi wszystka się ich usilność zwraca, niepodobna, iżby nie wygórowali w tej mierze nad wszystkich.
Okazuje to widocznie doświadczenie, najbardziej zaś u nas. Z ich jedynie przyczyny nazwisko się tylko mieszczan zostało. Wkradłszy się do miast pomału, przekupstwem, obrotem, cierpliwością, bezczelnem nakoniec naprzykrzeniem, coraz się wzmagając, i rozszerzając, nieznacznie wszystkie prawie posiedli; i jeżeli się który z dawnych właścicielów utrzymał, przypadkowi raczej szczęsnemu, niżli staraniu i pracy winien ocalenie swoje. Czuwa jednakże i na niego podstęp, i szczęśliwej tylko pory oczekuje, aby to, na czem mu jeszcze brakuje, ochłonął.
Widzimy ułomki miast naszych i domy nikczemne gdzie niegdyś stały kamienice dostatnie i okazałe. Nie tak wojnom i pożarom, jako żydowskiemu rozplenieniu przypisywać upadek miast naszych powinniśmy. Jedynie na zysk czuwający ten naród, nigdy się tem nie zatrudnia, co jakiżkolwiek wydatek bez sowitej korzyści sprawić może. Jak więc obrzydliwie i niechlujno się przyodziewa, tak i o mieszkanie uczciwe nie dba. Dość ma na czosnku, żeby głód opędził : na gałganach, żeby się okrył : byleby dach miał i ścianę ku przytuleniu, o resztę nie dba. I dla tej przyczyny domy uczciwe, których po wypędzeniu mieszczan przywłaszczyli sobie własność, przez ich niedozór upadły, albo, jeżeli się który zatrzymał, do upadku się skłaniają.
Te zaś, które stawiają, gdy ich zwierzchność do ich stawiania przynagla, tak są zabudowane, byleby się w nich mieścić mogli, a mieszczą się w nich tak natłoczeni, iż co ledwo jednemu gospodarstwu Chrześcian wystarcza, dość jest na trzy żydowskie pokolenia. Stąd nieporządek, zaraza, ujma wygody podróżnym, a nakoniec i tychże samych domów, w których mieszkają nadwerężenie, z których teraz, kiedy się miasta nasze składają, okazują widok nikczemny i podają ku wzgardzie sąsiadom naszym.
XIV. Gdy to mówił Pan Podstoli, nadszedł Xiądz Pleban, którego gdy postrzegł, obracając się do mnie, a śmiejąc rzekł : Właśnie się nam przyjaciel żydowski nadarzył, usłyszymy może ich usprawiedliwienie. Ja żebym ich usprawiedliwiał, broń mnie tego Panie Boże, rzekł Xiądz Pleban, a wysłuchawszy wprzód, co był już opowiedział Pan Podstoli, rzekł : Gdy mi WPan kończyć rzecz każesz, uczynię to z ochotą, a ponieważ szkody się dowiodły, które czynią po miastach, ja te, których są na wsiach przyczyną, w krótkości słów opowiem. A naprzód zacznę od podziękowania WPanu, imieniem wszystkich poddanych jego, żeś ich od tego twardego jarzma i zarazy szkodliwej oswobodził. Jużem ja oczyszczoną z tego gadu zastał tę wieś, gdym objął parafią : nie tutejszych więc przykładów, ale okolicznych zasięgać będę.
Pobudką dziedzicom i dzierżawcom, zgoła każdemu niebacznemu wsi posiadaczowi do puszczenia karczmy żydowi, jest zysk przymnożony, prędki i przychodzący razem. Czuli na takowe powody arendarze, postępują zawsze więcej niż dotąd karczma czyniła, zysku więc przymnożenie, ułatwia kontrakt. Niecierpliwość przewłoki nie lubiąca, przenosi mniejszą kwotę, byleby zaraz do rąk przyszła, nad większego zysku osiągnienie, gdy go długo czekać potrzeba. Gdy zaś jeszcze i prędkość i większość zyska, tym łatwiej się skłania; stąd zawsze mając pieniądze napogotowiu arendarze, pewni są prawie utrzymania się, jeżeli ich nowo przybyły nie podkupi.
Z pierwszego wejrzenia zdaje się być oczywisty, niezawodny i prędki użytek, a zatem z tych powodów zupełne, nie tylko usprawiedliwienie, ale i zaleta takowych, którzy ze zdarzonej okoliczności korzystać umieją : ale też same okoliczności wziąwszy na baczną uwagę, to z czego się radzi chełpią mniemani gospodarze, największem jest ich działania potępieniem.
Nie można temu zaprzeczyć, iż coraz większe zysku pomnożenie, jest pierwszym gospodarstwa zamiarem : ale się nad tem zastanowić należy, jeżeli to pomnożenie przyzwoite, jeżeli innym szkody nie czyni, jeżeli nakoniec samemu właścicielowi szkody nie przynosi. Zysk pomnożony taki, jest użyteczny, gdy się stale w pomnożeniu utrzymuje, gdy zaś zbytniem natężeniem wycieńcza sposobność dalszego trwania, i owszem nadal do coraz znaczniejszego zmniejszenia wiedzie, naówczas czczeni jest i szkodliwem działaniem.
Daje arendarz większą należytość z karczmy, i szynku trunków : ale skąd tę większość i z własną korzyścią zyskać może? Nie skądinąd, tylko z przemysłu swego, ten zaś jak widzimy pospolicie na wsiach, nieinakszy być może, nad oszukanie i zdarcie poddanych. Jest zyskiem szafowanie trunków, ale jest szkodą pijaństwo poddanych, które je gnębi co do sił, uboży z wydatku; a przez to wszystko gdy czyni niesposobnymi do pracy, istotną i imże samym i właścicielowi szkodę przynosi.
Nie masz większej przeciwności, jak ta, która się pospolicie, zwłaszcza w czasie odpustów trafia, gdzie w domu, chwale Bożej, a zatem cnocie poświęconym, skromność się zaleca, a po nauce o wstrzemięźliwości, idą słuchacze czynić to, o czem dopiero słyszeli, iż czynić się nie godzi. Kolator, który się przekonał, iż zbytek duszy i ciału szkodliwy, na tymże zbytku, który gani, stanowi dochody swoje.
Że się gotowe pieniądze z arendy razem biorą, a zatem łatwiej niż brane pomału utrzymać mogą, to przesąd ledwo godzien odpowiedzi. Baczny gospodarz nie potrzebuje tak płochego powodu, do rozrządzenia tem, co mu majętność jego przynosi; skoro wie dowodnie, wiele corocznie przychodzi mu na wydatek, tak nim rozrządza, iżby się i sam według stanu swojego uczciwie obszedł, i zostawił na nieprzewidziane i nakłady.
XX. Z tego, co Xiądz Pleban dodał, rzekł Pan Podstoli, dowiedzieliśmy się, jaką nie tylko w miastach, ale i na wsiach żydostwo szkodę czyni : zostaje nam teraz wziąć na siebie postać rządowniczej władzy, i gdy ludzkość zakazuje ze szkodliwemi temi zgromadzenia częściami, według ich wartości obchodzić się, a bez tego względu oddalićby ich należało; nie postępując jednak z tem okrucieństwem jak dawniej czyniono, zostaje i jest najściślejszym każdego rządu obowiązkiem, ten zły rodzaj, jeżeli dobrym uczynić nie można, przynajmniej cokolwiek zdatnym i mniej szkodliwym sprawić.
Już się namieniło, iż gdy baczna zwierzchność temu nie zabieży, podła ta, a mnożna zgraja, musi zczasem i osiąść wszystkie bogactwa kraju, niszcząc rękodzieła, i kunszta, i wszystkie rodzaje handlu ogarnieniem, a złem utrzymywaniem swojem. Filip ojciec Alexandra powiadał, iż gotów był dostać najobronniejszej twierdzy, gdzie muł złotem ujuczony dójść może; na temże prawidle i żydzi swój los i swoje szczęście gruntują.
Naród ten chciwy umie być szczodrym, gdzie o całość jego i polepszenie losu idzie : nie będą przewodzić Żydzi, skoro osoby mające zwierzchność, taką się twierdzą staną gdzie nie już muł i osieł, ale doskonały w szalbierstwie Izraelita złotem juczony, nie dojdzie. Podłe dusze znają współbraci, i dla tego w rozmaitych zwierzchności stopniach, najcięższy z kruszców sprawiedliwość przeważa. Nie inaczej więc oprzeć się tym nieprzyjaciołom skrytym, a zdradnym powszechności można, jak strzegąc się przekupstwa, którem się wszędzie i utrzymywali, i utrzymują i utrzymywać będą.
Następuje zagadnienie, jak ten tłok mnogi, podły a szkodliwy zdatnym uczynić? Nie innym sposobem, tylko takim, jaki podłym właściwy, przymusem. Jeżeli chcą być cząstką rządnego zgromadzenia, niech wchodzą w powszechność pracy, a zatem niech będą tem, czem inni są : niech ziemię uprawują, niech kraju bronią, niech się kunsztami bawią, a wówczas równie z innymi i handlem się wzmagają. Ale skoro za przewodnictwem złota, które zdarli, zdarci tak będą niebacznemi, iż im dalej zdzierać innych a zatem i siebie pozwolą, naówczas nie zostanie nadzieja polepszenia losu uciemiężonych przez nie obywatelów; a złe coraz bardziej rozpościerając się, do tego stopnia dojdzie, iż mu zabieżeć nie będzie można.
Gdy to mówił Pan Podstoli, dano mu znać, iż umyślny od Pana Półkownika przysłany z listem w przedpokoju czeka. Wyszedł natychmiast, a z rozweseloną twarzą do mnie się obracając rzekł : stało się nad mniemanie nasze i spodziewanie WPana, iż na dzień jutrzejszy zaproszeni jesteśmy na obiad do Pana Półkownika, z tym dodatkiem, iż lubo nie śmie WPana prośbą swoją, ile niedawno znajomy zatrudniać, spodziewa się jednak, iż nam u niego być pozwolisz, i sam dóm jego odwiedzisz.
Pocieszony wielce takowem wezwaniem, które chęci mojej dogadzało, poznać szczególniej tak szacownego i razem osobliwego w swoim sposobie myślenia człowieka; prosiłem Pana Podstolego, iżby oświadczył wdzięczność moję za takowe wezwanie. Gdy odszedł, na pisanie odpowiednego listu, Xiądz Pleban rzekł do mnie : możesz WPan tę okoliczność miedzy rzadko trafiającemi się zdarzeniami umieścić. Pan Półkownik statecznie raz ułożonego u siebie postanowienia tak ścisłe się trzyma, iż WPanu winniśmy to zaproszenie, gdyż i ja wezwany jestem na jutrzejsze odwiedziny. Zaprasza nas niekiedy, ale są na to dni odłożone, jutrzejszy pierwszy raz się nadarza.
Nadszedł zatem Pan Podstoli odprawiwszy posłańca, i cały wieczór strawiliśmy na mowie o tak niespodziewanem wezwaniu; i biorąc się do spoczynku, im bardziej się zbliżał czas dla mnie tak pożądany, tym większą czułem, aby już nadszedł, niecierpliwość.


Miał autor napisać część czwartą : w niej wystawić Pana Półkownika, wyrazić jego sposób myślenia własnemi jego usty, opowiedzieć rozmaite przypadki życia, i co go uczyniło mizantropem. Śmierć uskutecznienie tej myśli przerwała.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.