Prawda o Sowietach/całość
<<< Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Prawda o Sowietach | |
Wydawca | Dom Książki Polskiej | |
Data wyd. | 1927 | |
Druk | „Rola“ J. Buriana | |
Miejsce wyd. | Warszawa | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
EDMUND JEZIERSKI
PRAWDA
O SOWIETACH
SKŁAD GŁÓWNY
DOM KSIĄŻKI POLSKIEJ, PLAC TRZECH KRZYŻY Nr. 8
WARSZAWA, 1927
DRUK „ROLA“ J. BURIANA, WARSZAWA, MAZOWIECKA 11
|
Bliskie sąsiedztwo Sowieckiej Rosji, oraz połączony z tem wpływ na szerokie masy, prowadzony przez agitatorów, rekrutujących się, niestety, nawet z pośród posłów, skłonił mnie do napisania powyższej broszury, opartej na materjale bezwzględnie autentycznym, źródłowym, gdyż bezpośrednio z prasy sowieckiej czerpanym.
Oby broszura ta przyczynić się mogła do przejrzenia na oczy szerokich mas, wierzących na ślepo opowieściom o „raju komunistycznym“.
Rosja Sowiecka, która po krwawym przewrocie październikowym 1917 r., po przelaniu potoków krwi wielu setek tysięcy ofiar, po ohydnym terrorze, wogóle w dziejach świata nienotowanym, budować poczęła nowe życie, oparte na zasadach, głoszonych przez twórcę socjalizmu, Karola Marxa, a odpowiednio przerobionych i przystosowanych do warunków miejscowych przez Uljanowa-Lenina i jego przeważnie żydowskich pomocników, Rosja Sowiecka, której ustrój i system rządzenia potępili najuczeńsi i najmądrzejsi ludzie świata, znalazła naraz nader gorliwych chwalców w osobach posłów z Niezależnej Partji Chłopskiej i innych.
Panowie ci odbyli krótką, gdyż dwa tygodnie zaledwie trwającą wycieczkę po czerwonem carstwie następców Lenina, obejrzeli to, co Sowiety pokazać im chciały, usłyszeli to, co powiedzieć im pozwolono, i po powrocie, upojeni zapewne wspomnieniami szumnych przyjęć, bankietów i dytyrambów na ich cześć głoszonych, znaleźli się w szeregach gorących chwalców ustroju sowieckiego, z powodzeniem zastępując agitatorów Kominternu...
Tak więc postępują ludzie albo bezkrytyczni, bezgranicznie głupi, albo...
Nadmienić przytem należy, że panowie ci z własnej już chyba inicjatywy, w każdem nieomal przemówieniu swojem szkalowali Polskę, jej rząd i ustrój, co skwapliwie podchwytywała prasa sowiecka, podkreślając i komentując każde ich słowo w sposób bezwzględnie wrogi dla Polski.
Tępym głowom tych panów już choćby tylko jeden fakt nie wystarczył, ażeby z porównań wyciągnąć wnioski korzystne dla Polski. Toż gdyby do Sowieckiej Rosji wrócili z podobnej wycieczki ich delegaci, którzyby w podobnie ohydny sposób szkalowali własne państwo, wnet znaleźli by się w lochach czerezwyczajki, a potem pod ścianką... Rozprawa z nimi byłaby krótką, nawet bez sądu, a u nas?...
Panowie ci nietylko znajdują się na wolności, ale nawet, korzystając z nietykalności poselskiej, mają możność prowadzenia agitacji szkodliwej i wrogiej dla państwa.
To jest pierwsza rzecz, która przemawia na korzyść Polski, chociaż wykorzystywana jest na jej niekorzyść...
Polska jest państwem wolnem w którem każdy obywatel w całej pełni korzysta z praw, nadanych przez konstytucję...
Rosja Sowiecka zaś jest państwem niewolników, rządzonych przemocą przez garstkę ludzi, którzy wszystkich chcą wtłoczyć w ciasne ramki swoich przekonań, którzy narzucają im swoją wolę i prawa, nie pytając się ich nawet o zgodę i wolę, bezwolnych ludzi, zamieniając ich w automaty, poruszane tylko ich wolą, ich żądaniami...
Rosja Sowiecka jest obecnie jedynem państwem nie tylko w Europie, ale i w świecie całem, rządzonem despotycznie przez garść ludzi, którzy siłą narzucili innym swą władzę, którego ludność niema prawa najmniejszego wypowiedzenia swej woli i pragnień, która musi z pokorą przyjmować narzucone jej samowolnie prawa i ustawy, nie mając nawet możności wypowiedzenia swego zdania o nich przez usta swoich, wybranych przez siebie przedstawicieli...
Ohydnym terrorem zabito tam w ludziach wolę do tego stopnia, że prawdopodobnem staje się tam orzeczenie historyczne Trockiego, że gdyby ogłoszono dekret o przymusowem stawieniu się obywateli na placach miejskich celem otrzymania chłosty, tworzyłyby się tam ogonki kilometrowej długości, ażeby tylko otrzymać przeznaczoną dla nich porcję...
Głównemi podstawami wolności narodów są: wolność prasy, wolność przekonań, wolność stowarzyszeń i związków.
Wolności prasy, tej wyrazicielki opinji i przekonań narodów, w Rosji Sowieckiej niema. Tam cała prasa jest rządową, wydawnictw prywatnych nie dopuszcza się, niezależnie zaś od tego prasa całkowicie podlega nader ostrej uprzedniej cenzurze, tak że ani jedno słowo, ganiące ustrój rządowy Sowietów lub ich władców, ukazać się w niej nie może. Prasa jest tylko jednego kierunku — komunistycznego, i żaden inny nawet nie jest tolerowany. Oprócz pochwał, dytyrambów i zachwytów nad działalnością władców sowieckich — nic innego nie zawiera. Słowa krytyki nie są dopuszczalne. Należy czytać ją bardzo uważnie ażeby między wierszami, lub też w krótkich notatkach wyczytać choć cząstkę prawdy, lecz i ta jest wprost zabójczą dla pochwalnych twierdzeń naszych sejmowych pielgrzymów...
Wolność przekonań...
W Rosji Sowieckiej istnieje tylko jedno przekonanie — komunistyczne, kto ma inne, kryć się z niem musi, gdyż to jest kontrrewolucja, zdrada, grożąca więzieniem, a nawet i śmiercią. Dla próby przytaczam dwa drobne przykłady, zaczerpnięte z prasy sowieckiej. Z jednego ze związków zawodowych sowieckich wykluczono, pozbawiając jednocześnie pracy i zarobków, pewnego starszego robotnika, którego całą winą było, że nie pozwolił córce uczęszczać do klubu komsomolskiego ze względu na panującą tam rozpustę.
W drugim wypadku wykluczano ze związku i pozbawiano pracy li tylko za to, że robotnicy, znużeni nieraz pracą, nie uczęszczali na wieczorne zebrania klubu, na których wykładano im całą esencję mądrości komunistycznej.
Związki i stowarzyszenia mogą istnieć tylko komunistyczne, żadne inne nie są dopuszczalne, a zebrania, na których rozważane są sprawy, sprzeczne z kanonami komunistycznymi, rozpędzane są siłą, a uczestnicy poddawani surowym karom.
Prasa sowiecka z zachwytem rozpisuje się o rozwoju narodowościowym ludów, pozostających pod władzą sowiecką. Lecz rozwój ten, o ile go tak nazwać można, idzie li tylko po linji komunistycznej, wszelkie odchylenie się od niej traktowane jest jako kontrrewolucja i karane surowo. Dowodem liczne procesy narodowościowe na Ukrainie i Białorusi, zakończone niejednokrotnie „najwyższym wymiarem kary“, jak obecnie karę śmierci nazywają Sowiety.
Przekonania religijne ludu tępione są z dziwną i dziką zaciętością. Specjalne wydawnictwa w rodzaju „Bezbożnika“, dekrety, odczyty, skierowane są przeciw wierze, nazywanej „opjumem dla ludzi“. Świątynie zamieniane są na kluby i domy robotnicze, duchowieństwo prześladowane i tępione, pozbawione środków do życia. Zasady moralne, głoszone przez religję, zastępowane są przez zasady komunistyczne, to też rozpusta, mord, kradzieże — panują wszechwładnie w państwie sowieckiem. Szczególniej bezbożność szczepiona jest wśród młodzieży, a wyniki tego są takie, że już obecnie niektórzy z uczciwszych prowodyrów komunizmu zastanawiają się, co wyrośnie z tych zastępów komsomolców i jaki pożytek z nich będzie mieć państwo.
Prześladowana religja zeszła w podziemia, zakonspirowała się i tam pędzi żywot męczenniczy. Zachwyty np. p. Bona nad upadkiem religijności w Rosji są przedwczesne, a wyrazem jej żywotności może służyć choćby fakt przymusowego wprost uznania przez władze sowieckie świąt chrześcijańskich, jako dni odpoczynku.
Szkolnictwo sowieckie prowadzone jest wyłącznie po linji nauk komunistycznych. W dziedzinie literatury władze sowieckie wykluczyły z bibljotek, skazały na zagładę cały szereg arcydzieł literatury zarówno rosyjskiej, jak i wszechświatowej, jakgdyby obawiając się, że przy czytaniu ich, przy porównywaniu warunków życia dawnego z obecnymi, w umysłach czytających mogą się budzić porównania niezbyt dla władz sowieckich korzystne.
Pozatem na straży „wolności“ w Rosji Sowieckiej stoją niezliczone zastępy policji, złożonej z najżarliwszych komunistów. Na czele jej stoi Główny Urząd Polityczny (GPU), który zamienił słynną Czerezwyczajkę. Pod względem militarnym Rosja Sowiecka przewyższa wszystkie inne państwa. „Krasnaja Armja“ otaczana jest specjalną opieką i wciąż udoskonalaną. Mimo głoszenia przez Sowiety haseł antywojennych, należą one do rzędu państw najbardziej militarystycznych.
Wogóle w Rosji Sowieckiej panuje dzika samowola władców sowieckich, nie istnieją żadne inne prawa, oprócz wydanych przez nich...
Taką jest wolność sowiecka...
Porównajcie z nią, panowie posłowie, tak ganioną przez was niewolę polską, i odrzeknijcie szczerze: gdzie jest lepiej?...
A teraz słów parę o równości sowieckiej. Według zasad demokratycznych, panujących zarówno w Polsce, jak i w całym świecie kulturalnym, a będących dziedzictwem wielkiej rewolucji francuskiej, wszyscy obywatele są równi wobec wszelkich praw i ustaw w danem państwie obowiązujących.
W państwie Sowieckiem tak nie jest... Tam ludność dzieli się na trzy kategorje, w myśl haseł klasowych. Do pierwszej kategorji należą najbardziej uprzywilejowani, t. j. członkowie partji komunistycznej; do drugiej kategorji należą: robotnicy, członkowie związków zawodowych, fabryczni i rolni, włościanie małorolni, nie zaliczeni do partji komunistycznej. Prawa ich są ograniczone i nie korzystają z tych przywilejów, jakie są udziałem pierwszej kategorji. Do trzeciej kategorji, pozbawionej wszelkich praw, a natomiast ponoszącej największe ciężary, należą t. zw. zawody wolne, właściciele prywatnych zakładów przemysłowych i handlowych, inteligencja, zamożniejsi włościanie, jednem słowem ludzie, nie godzący się z nauką komunistyczną, t. zw. burżuazja. Kategorja ta każdej chwili narażoną jest na prześladowania, stanowi warstwę najbardziej uciskaną, choć na niej właściwie opiera się prawie cały budżet gospodarczy państwa sowieckiego wobec zarówno niezaradności, jak i korupcji, panujących wśród władz gospodarczych państwowych.
Druga i trzecia kategorja należą do warstw najpożyteczniejszych w państwie sowieckiem, gdyż na ich barkach, dzięki pracy i inicjatywie, spoczywa cały ciężar gospodarczy państwa. One stanowią główne jego filary, choć pozbawione są, zwłaszcza trzecia, praw i przywilejów, np. wyborczych do sowietów, które są udziałem kategorji pierwszej.
Jeżeliby państwo sowieckie przyrównać do ula, to kategorję drugą i trzecią stanowią pszczoły-robotnice, wytężoną swą pracą żywiące kategorję pierwszą — trutni.
Ostatnie wreszcie z wzniosłych haseł rewolucji francuskiej — braterstwo, wytępione zostało przez Sowiety ostatecznie. Pojęcie nietylko miłości bliźniego, ale rodzinnej, dzieci do rodziców i naodwrót, wyplenione zostało doszczętnie. I rzecz charakterystyczna, ci zbawcy świata, z miłości dla wszystkich upośledzonych i cierpiących, ustawami swemi zabili to, co jest najpiękniejszego na świecie — miłość, stawiając natomiast na jej miejsce nienawiść. Ideał niebiański zamienili na rzecz poziomą, ziemską, myśl tylko o życiu materjalnem. Zabijając stale i systematycznie w ludziach wiarę w Boga, to Najwyższe źródło dobroci i miłości, nie dali im nic wzamian, czyniąc ich przez to podobnymi do stworzeń niższych nawet od zwierząt.
W pierwszym rzędzie Sowiety starają się wyplenić miłość i przywiązanie między małżonkami. Według podawanych ostatnio w pismach sowieckich projektów prawa małżeńskiego, ma to być związek czasowy, dla zadowolenia popędów zmysłowych, bez żadnych zobowiązań ze strony któregokolwiek z małżonków... Ot tak, dla kaprysu, zeszło się dwoje ludzi, a gdy zapał minął, rozchodzą się, szukają nowych związków...
W ogłoszonej z powodu tego prawa ankiecie, znalazł się jeden tylko włościanin tak odważny, że zapytał, gdzie w takim razie będzie miłość... Inny znów z cynizmem przyznaje, że miał już według zasad sowieckich w czasie ustawicznych wędrówek po Rosji 118 żon i że spodziewa się mieć ich drugie tyle. Wypadki wielożeństwa wogóle nie należą do rzadkości.
Za trwałością małżeństwa i utrudnieniem rozwodów wypowiadają się głównie kobiety, dzięki instynktowi macierzyńskiemu przejęte troską o dzieci. Gdyż los dzieci w Rosji sowieckiej jest straszny...
Zachwyty p. Fiderkiewicza nad domem dzieci w Charkowie i wyrażone pragnienie oddania tam swoich dzieci, świadczą niezbyt dodatnio o uczuciach ojcowskich i rozumie tego pana.
Sowiety, w myśl zasady socjalistycznej, że wychowaniem dzieci winno zająć się państwo, stworzyły szereg domów-przytułków dla dzieci. Lecz same gazety sowieckie przyznają, że nie są one w stanie zastąpić dzieciom rodziców, że wychowanie państwowe stwarza z nich automaty, i co najważniejsze, wytwarza z nich ludzi nieprodukcyjnych, wykolejonych.
Zresztą w domach dziecinnych znajduje schronienie tylko nieznaczny odsetek dzieci bezdomnych. A po olbrzymich obszarach Rosji tułają się niezliczone ilości dzieci, wyrzuconych z gniazd rodzinnych przez burzę rewolucji, głód i nędzę w domach rodzicielskich, sierot i półsierot, które już nawet zapomniały imion i nazwisk, oraz miejsc urodzenia swego.
Ostatnie obliczenia władz sowieckich wykazały podobnych nieszczęsnych istot z górą 800.000. Środki do życia zdobywają one kradzieżą i rozbojem, dziewczęta zaś — prostytucją... Szerzą się wśród nich najstraszliwsze choroby — gruźlica, syfilis i inne... Śmierć porywa z pośród nich tysiące ofiar, i te jeszcze są najszczęśliwsze. Nocują one po placach, pod mostami, w opuszczonych budowlach, na stacjach, głodne i nawpół nagie...
Żona wybitnego komisarza, Kalinina, opisała w moskiewskiej „Prawdzie“ losy takich czterdzieściorga dzieci, przemieszkujących w kotle od topienia smoły. Dreszcz zgrozy przejmuje, czytając tą opowieść.
Na dzieci te, stanowiące kadry przyszłych bandytów lub czekistów, rząd sowiecki urządza prawdziwe obławy, używając do nich pionierów (sowieckich harcerzy), a więc dzieci, żyjących w szczęśliwszych warunkach.
Ujęte, o ile są zdrowe, oddawane są na wieś, włościanom, dla których stanowią siłę roboczą przy gospodarce, gdzie nieraz pracować muszą po nad swoje wątłe siły.
Do domów dziecinnych dostępu one nie mają, gdyż te przeznaczone są na pokaz, dla dzieci prawdziwych komunistów.
Biada za to chorym dzieciom bezdomnym... Wieczną hańbą pozostaną głośne wypadki zamrożenia w wagonach paruset dzieci na st. Woronież i na Syberji... A ile podobnych tragedji nie doszło do świadomości ludzkiej?...
Niemniej tragiczną jest dola dzieci, będących owocem przelotnych związków w myśl praw małżeńskich sowieckich. Wiele kobiet, ażeby pozbyć się ciężaru, poddaje się operacji sztucznego spędzenia płodu, uprawnionego przez władze sowieckie. Urzędowe dane notują podobnych wypadków tysiące... A ile przytem kobiet pada ofiarą, nieumiejętnie dokonanej operacji?
Te hekatomby ofiar rozpusty są przerażające...
Według praw sowieckich każdej kobiecie przysługuje prawo dochodzenia ojcostwa dziecka celem uzyskania alimentów na jego utrzymanie.
Sądy przyznają je, prawda, i nawet w rozmiarach dość wysokich, lecz wystarczy ojcu przenieść się do innego okręgu, ażeby wykręcić się od wypłaty alimentów, i kobieta pozostaje z dzieckiem bez środków do życia. Liczba też dzieciobójstw i podrzuceń jest olbrzymią.
Rozpusta płciowa między dziećmi szerzy się w sposób wprost przerażający. 11—12 letnie dziewczynki — matki nie należą do rzadkości, i gdy zdrowsza część społeczeństwa rosyjskiego przyjęła wypadki te z przerażeniem, znana działaczka komunistyczna, Kołłontajowa, i żona Lenina, Krupskaja, słały im pozdrawiające, pełne cynizmu telegramy i kwiaty. Fakty te wywołały w całym świecie łatwo zrozumiałe oburzenie.
Zburzywszy więzy rodzinne, władze sowieckie zrujnowały również i więzy łączące ludzi, a to przez podkopanie między nimi zaufania wzajemnego.
Za rządów carskich słynęło szpiegostwo policyjne, jako najbardziej udoskonalone i wyrafinowane. Bolszewicy system ten doprowadzili do szczytu doskonałości, wszelkiego typu donosicieli otaczając szczególną opieką. Obecnie w Rosji Sowieckiej szpiegują jedni drugich, donosząc władzom o każdym objawie nielojalności względem Sowietów. Brat brata, przyjaciel przyjaciela denuncjuje tam z łatwością, a nierzadkie są wypadki donosów dzieci na rodziców. Prasa sowiecka z całym cynizmem podkreśla np. wypadki denuncjowania ojca przez syna lub córkę, wychwalając to jako czyn specjalnej lojalności wobec władzy.
Niezliczone morderstwa, popełniane przez funkcjonarjuszów Czeki, liczne trupy pomordowanych i tortury, zadawane w więzieniach, stępiły również w znacznym stopniu wrażliwość ludzką na śmierć i cierpienie, tak że stały się one rzeczami zwykłemi.
Władze sowieckie, upaństwawiając każdą akcję społeczną, usunęły od niej wogóle społeczeństwo, prawdopodobnie obawiając się, że może ona stać się ogniskiem działalności kontrrewolucyjnej. To też społeczeństwo obojętnie patrzy na wszelkie wysiłki rządu w kierunku pomocy społecznej, wysiłki nie wystarczające, i nic ze swojej strony nie czyni, ażeby z nim współdziałać...
Z tych krótkich przykładów widzimy, że w Rosji Sowieckiej niema ani wolności, ani równości, ani braterstwa, tych podstawowych zasad nowoczesnych państw demokratycznych i kulturalnych.
Pielgrzymi sejmowi do Sowieckiej Rosji z zachwytem głoszą, że panuje tam spokój, że ludność jest tam uśmiechnięta i zadowolona.
Najpierw zatem pomówimy o owym „spokoju“, a potem o uśmiechach i zadowoleniu.
Na szpaltach prasy sowieckiej od czasu do czasu pojawiają się sprawozdania z procesu jakichciś „bandytów“, przyczem dziwnym trafem ofiarami napaści tychże padają komisarze lub inni funkcjonarjusze sowieckiej administracji.
Dowodem „spokoju“ też jest zapewne toczący się niedawno w Mińsku proces Listopada i jego towarzyszy, marzących o zrzuceniu z Białorusi jarzma sowieckiego; zabójstwa czekistów, jak np. w dn. 5 marca dwóch pod Batumem na Kaukazie; ustawiczne zaburzenia wśród włościan na Ukrainie, gdzie biada samotnemu komisarzowi lub innemu komuniście.
A wypadki wśród marynarzy w Kronsztadzie, tych najwierniejszych z początku sług komunizmu, gdzie kilkunastu rozstrzelano, a paruset wysłano na Syberję. A bunt marynarzy w Batumie, zakończony rozstrzelaniem trzech, a przeniesieniem znacznej ich części do wojsk lądowych do Turkiestanu. A takież same zajścia w Sewastopolu, gdzie znów uległo rozstrzelaniu 3 marynarzy, a dwie osady odprawione zostały na Amur, do floty rzecznej. A walka tłumów ludności z policją i wojskiem „celem odbicia sześciu „bandytów“ prowadzonych do więzienia w Charkowie.
A zaburzenia robotnicze w Iwanowo-Wozniesiensku, Carycynie i Charkowie, uśmierzone przez policję i wojsko.
W tym „spokojnym“ raju, w różnych stronach działają, nieraz skutecznie, dość liczne oddziały partyzanckie, antykomunistyczne.
Tak np. na Wołyniu stale działają oddziały powstańcze, chociaż w ostatnich czasach udało się czerwonym wziąć do niewoli i rozstrzelać przywódzcę partyzantów, Seredę, walczącego na czele swego oddziału z czerwonymi od lat dwóch. Pojawili się powstańcy w gub. Orłowskiej, gdzie w pow. Kromskim udało się czerwonym wziąć kilku partyzantów. W gub. Kurskiej wybuchły zaburzenia włościańskie, gdyż w gminie Psieleckiej chłopi z bronią w ręku bronili swej ziemi, zagarniętej przez zakłady fabryczne „Spartakusa“. Bunt uśmierzono przy pomocy kawalerji, przyczem padło wielu zabitych i rannych.
Trwa dalej działalność oddziałów powstańczych w gub. Ekaterynosławskiej. Wzrosła partyzantka na Uralu. Partyzanci wysadzili most kolejowy pod Złotoustem oraz pociąg z ładunkiem wojskowym. W gub. Smoleńskiej zaburzenia włościańskie i działalność oddziałów partyzanckich. Na początku jesieni stacjonowany w Smoleńsku pułk piechoty odmówił udziału w uśmierzaniu włościan i za to był rozdzielony między inne pułki. W gub. Tambowskiej żołnierze również odmówili wystąpień przeciw włościanom. W garnizonach wybuchły zaburzenia, tak że celem ich stłumienia wyjechał komendant okręgu tow. Woroszyłow. W południowym Turkiestanie ogłoszono stan wojenny po niedawnym buncie w twierdzy Kuszka, gdzie zbuntowani żołnierze wymordowali wszystkich komunistów i władze sowieckie.
W końcu sierpnia 1925 r. powstańcy opanowali miasto Kokand. Czerwony garnizon Chodżentu odmówił wystąpienia przeciw Kokandowi. W okręgu Fergańskim panują zaburzenia, lecz czerwone wojska z Samarkandu i Taszkientu nie chcą wyruszyć celem ich uśmierzenia. W Zachodniej Syberji, w okręgu Ałtajskim dotychczas, od dwóch już lat, działa wódz licznych oddziałów powstańczych, gen. Biełow, panujący nad miastem Zmieinogorskiem i całym okręgiem. Latem ubiegłego roku udało mu się na przeciąg trzech dni śmiałym atakiem zająć Tomsk, gdzie większość komunistów i czekistów z jego polecenia spędzono do jednego domu i tam spalono. Gazetom sowieckim zabroniono pisać o tem.
Niepokój panuje w różnych miejscowościach Ukrainy. W Charkowie zaburzenia robotnicze. Czekiści wykryli potajemną drukarnię robotniczą i ujęli na miejscu zecerów. Olbrzymi tłum robotników pobił czekistów i uwolnił aresztowanych. Robotnicy rozproszeni zostali po zaciętej walce przez oddział Czeka. Kilkadziesiąt osób zostało zabitych i rannych. W okręgu Berdyczowskim i gub. Połtawskiej działają liczne oddziały partyzanckie. Przez nie został schwytany i rozstrzelany przywódca sowietu miejskiego w Wierchowni (okr. Berdyczowski), komunista Humenik. W gub. Witebskiej partyzanci dokonywują napady, rozstrzeliwując komunistów. W ten sposób rozstrzelana została komunistka-żydówka, Anna Blum. Działają powstańcy i w okręgu Czarnomorskim. Na szosie Soczy-Gagry partyzanci, urządziwszy zasadzkę, zdobyli samochód, którym jechał znany czekista Kaliwer i rozstrzelali tegoż. Niespokojny nastrój panuje i w okręgu Wojska Dońskiego. Czerwoni obawiają się kozaków i starają się nie drażnić ich. Tajne okólniki GPU nakazują do pewnego czasu „nie drażnić“ kozaków bez powodu i nie przeszkadzać ich zwyczajom, jak noszenie lampasów, czerkiesek, kindżałów i t. p.“ W okólnikach mówi się, że nie nadszedł jeszcze czas zrujnowania bytu kozaków i do czasu należy „pochlebiać“ kozakom. Mimo to patrzą oni na władzę sowieckie, jak wilki. Wielu z miejscowych komunistów czerwonymi są tylko z nazwy.
W całej Rosji panuje stały terror włościański przeciwko przedstawicielom władzy sowieckiej. Selkorzy i rabkorzy, zausznicy władzy sowieckiej, jak również i czekiści, oraz pojedyńczy, dokuczający ludowi komuniści, giną z rąk mścicieli narodowych, którzy zwykle zostają niewykryci. Wieś ich nie wydaje. Do wielu miejscowości komuniści nie chcą jechać na posady, gdyż równoznaczne to jest z wyrokiem śmierci. Ręka mścicieli narodowych dosięga ich wszędzie. W m. październiku 1925 r. pod samą Moskwą uzbrojony oddział z 15 ludzi zatrzymał pociąg pospieszny do Warszawy i odebrał dokumenty i pieniądze od jadących nim towarzyszy, pobiwszy i poraniwszy wielu. Również pod Moskwą, w lesie pod wsią Jeremiejew, znaleziono zabitego czekistę moskiewskiego, żyda Gurewicza. W pociągu między Smoleńskiem a Mińskiem zastrzelono smoleńskiego czekistę, żyda Gordona. Zabójca uciekł.
Po całej Rosji krąży nielegalna literatura przeciwkomunistyczna, chciwie czytana przez ludność. Większość narodu marzy o tem, ażeby nastał już kres władzy komunistów, wzdychając do wolności.
Najlepszym wyrazem uczuć ludu, zwłaszcza wiejskiego, są wyniki wyborów do sowietów wiejskich, gdzie mimo terroru przeszło zaledwie 5% komunistów i ich zwolenników, a resztę stanowią tak zw. bezpartyjni, w większości wrodzy komunistów.
Taki to „spokój“ panuje w Rosji Sowieckiej, spokój na wulkanie, w którym wre wszystko i kipi. Wybuch tegoż będzie straszliwym dla komunistycznych władców.
Przemysł rosyjski w pierwszych latach rewolucji został zniszczony prawie że doszczętnie. Rozszalały tłum robotników, nie pomny na przyszłość, zemstę swą wywierał na maszynach, na budynkach, na majstrach, inżynierach i dyrektorach, prowadzących fabryki. Ocalał z pogromu tylko pewien procent warsztatów pracy, resztę zaś trzeba było odbudować.
Uczynić to musiało państwo ze względu na upaństwowienie całkowite przemysłu, jak i również i dlatego, ażeby dać zajęcie niezliczonym rzeszom robotników bez pracy, stanowiącym element burzliwy, niepewny.
Zadanie było ciężkie, trzeba jednak przyznać, że władze sowieckie z całą energją zabrały się do dzieła i w znacznej części je wypełniły. Odbudowa zakładów przemysłowych dokonywa się w Rosji Sowieckiej pod hasłem samowystarczalności, dążąc wszelkimi sposobami do ograniczenia przywozu towarów zagranicznych.
Szeroko zakreślony plan wypełniony został w części tylko, a na przeszkodzie w pierwszym rzędzie stanął brak kapitału, tego kapitału, przeciwko któremu tak zaciętą walkę wytoczył komunizm, oraz brak sił kierowniczych.
Kapitał rosyjski, hojnie szafowany na cele agitacyjne zagranicą, wyczerpał się już. Budżet, w którym dochody nie pokrywają olbrzymich wydatków, nie pozwala na dalszy rozwój przemysłu, tak że na ostatniem posiedzeniu rad przemysłowych, komisarz przemysłowy, słynny krwawy kat czerezwyczajki, zmarły już Feliks Dzierżyński, ogłosił konieczność wprowadzenia daleko idących oszczędności, aż do zatamowania wytwórczości niektórych fabryk włącznie. Skutkiem tych oszczędności 70.000 robotników w roku bieżącym ma być pozbawionych pracy.
Nie mogąc wystarczyć kapitałem własnym, władze sowieckie postanowiły przyciągnąć do siebie kapitał obcy, w ten sposób łamiąc kanony nauk komunistycznych. Do tego celu prowadzą trzy drogi: pożyczki, kredyty, koncesje.
Uzyskanie pożyczki zagranicznej dla władz sowieckich stanowi obecnie trudność prawie nie do przezwyciężenia. W samem zaraniu rewolucji zostały przez rząd sowiecki zanulowane wszystkie pożyczki, zaciągnięte przez rząd carski zagranicą. Nie wzbudziło to wielkiego zaufania u kapitalistów zagranicznych, i przy prowadzonych obecnie zabiegach o pożyczkę w Anglji i Francji, zawsze na plan pierwszy porządku dziennego wysuwa się sprawa spłaty dawnych pożyczek. O nią też rozbija się wszystko, choć Sowiety zaczynają już czynić ustępstwa, obiecując uregulować je w przyszłości. Nie przyczynia się również do wzbudzenia zaufania do władz sowieckich usilnie prowadzona przez nie agitacja wywrotowa we Francji i Anglji, zwłaszcza zaś w kolonjach tej ostatniej.
Kredyty towarowe zdołały uzyskać władze sowieckie w Niemczech na sumę 300 miljonów marek, częściowo w Ameryce, zwłaszcza u Forda, od którego sprowadzają traktory dla rolnictwa, częściowo w Polsce i Szwecji. Lecz wymagania ich są tak wygórowane, zwłaszcza pod względem długości kredytu, że rzadko który przemysł może im zadośćuczynić, przyczem niema prawie żadnej gwarancji, że zobowiązania swoje wypełnią w porządku.
Ażeby więc przyciągnąć do Rosji kapitały obce, władze sowieckie wymyśliły system koncesyjny, przyczem wybierały zawsze propozycje jaknajkorzystniejsze dla siebie.
Od r. 1922 do dn. 1 stycznia 1926 r. wpłynęło podań o koncesje 1509, przyczem z każdym rokiem daje się zauważyć zmniejszenie ich wpływu. Władze sowieckie przez ten czas udzieliły koncesji 117, z czego Niemcy otrzymały 29, Anglja 21, Ameryka 13, Szwecja 5, Norwegja 5, Japonja 4, Włochy 4, Polska 4, Francja 3, Danja 3, Finlandja 3, pozostałe inne państwa. Z tych koncesji handlowych było 33, przemysłu wytwórczego 23, górniczego 21, transportowego i eksportowego 12, przemysłu rolnego 12, leśnych 6, budowlanych 2, innych 4. Nie wszystkie jeszcze koncesje zostały wyzyskane, a według obliczeń sowieckich winny one przyciągnąć kapitał obcy w sumie 110 — 140 miljonów rubli i dać zatrudnienie 75.000 robotników.
Na przemyśle rosyjskim mści się dotkliwie wymordowanie sił kierowniczych, oraz odpływ ich na emigrację. Zacząć należy od politechnik, mających przygotować przyszłych inżynierów. Brak w nich profesorów najważniejszych przedmiotów, tak że wykłady skutkiem tego są wstrzymane.
Sowiety na wzór Piotra W., zamyślają o ściągnięciu tych sił naukowych z zagranicy, lecz jest to rzeczą problematyczną.
Brak sił kierowniczych i fachowych odbija się fatalnie na przemyśle. Według ostatnich obliczeń brak ten w obecnej chwili wynosi 150.000 robotników fachowych, w tem 70.000 włóknistych, 60.000 metalowców i 20.000 innych.
Robotników tych usiłują ściągnąć z zagranicy, łudząc ich wysokiem wynagrodzeniem, lecz jak dotąd bezskutecznie. Głównie wstrzymuje wszystkich obawa stosunków z robotnikami, niekarnymi i traktującymi typowo po bolszewicku wszelkich zwierzchników i więcej od nich umiejących.
Cierpi na tym braku sił fachowych produkcja. Zarządy gospodarcze państwowe zawalone są skargami na złe wyroby. Głośną jest historja ołówków krajowej państwowej produkcji, w których nie było grafitu, a jeżeli był to tak połamany, że zupełnie nie nadawały się do użytku. Również materjały włókniste, wykonane niestarannie, z surowców przegniłych, rozpadają się zaraz po włożeniu odzieży. Maszyny rolnicze, dostarczone włościanom po wysokich cenach, okazały się niezdatne do użytku, gdyż wykonano je z mokrego drzewa, a części były niedopasowane. Wogóle wyroby rosyjskiego przemysłu, zwłaszcza państwowego, pod względem jakości dużo pozostawiają do życzenia.
Przemysłowi rosyjskiemu wielkie szkody przynosi brak dobrze zorganizowanego transportu. Kolejnictwo sowieckie, skutkiem braku należytej organizacji, przychodzi stopniowo do upadku. Jak pisze organ urzędowy moskiewska „Prawda“, ażeby sprostać choćby w części swemu zadaniu, potrzebuje ono ni mniej ni więcej tylko 30.000 nowych wagonów towarowych. Warsztaty kolejowe dokonywują remont tylko 34% zepsutych wagonów. Za miesiąc luty r. b. nie załadowano towarów, z powodu braku wagonów, 23.000 wagonów. W jednej tylko wielkiej fabryce metalowej znajduje się 1700 wagonów niewywiezionych towarów, tak że musiano wstrzymać produkcję. Podobny stan rzeczy grozi zahamowaniem przemysłu i handlu.
„Prawda“ znajduje ratunek na to zło jedynie w podniesieniu taryf przewozowych, kapitale i długim kredycie.
Przemysł państwowy tworzą tak zw. trusty, których akcjonariuszami są wyłącznie komisarze sowieccy. Podobnie jest i w koncesjonowanych mieszanych towarzystwach akcyjnych, których akcje stanowią własność dygnitarzy sowieckich i z których czerpią oni kolosalne zyski, lokowane zagranicą. (Zmarły niedawno Krassin z tego i innych źródeł, pozostawił rodzinie olbrzymią sumę 130 miljonów złotych).
Tak słaby jeszcze rozwój przemysłu jest powodem olbrzymiej wprost liczby bezrobotnych. Według ostatnich obliczeń dosięgła ona cyfry 1.380.000 ludzi, z czego na samą Moskwę przypada 120.000, na Kijów 86.000 i t. d. Część, i to nieznaczna, bezrobotnych otrzymuje od rządu zapomogi, które, zależnie od miejscowości, wahają się od 2 rb. do 15 rb. miesięcznie. Na Ukrainie sowieckiej wynosi ona 7 rb. 50 kop. miesięcznie. Przy drożyźnie cen żywności nie wystarcza to nawet na chleb. Zaburzenia też głodowe są na porządku dziennym.
Przemysł rosyjski nie produkuje nic na wywóz, a wytwory jego w słabej części zaledwie zaspakajają potrzeby rynku wewnętrznego.
Robotnik rosyjski w przeciągu ostatnich lat dziesięciu przedziwne przechodził koleje. Za czasów caratu był bezwzględnie wyzyskiwany, cierpiał ucisk, pracował dużo, lecz przynajmniej był syty i odziany. Dobrobyt jego zwiększył się w czasie wielkiej wojny, gdy cały przemysł rosyjski stanął pod hasłem: praca dla armji!...
Słuchał przytem podszeptów tajemniczych agitatorów o rozkosznym raju, jaki na świecie zapanuje, gdy proletarjat, zrzuciwszy odwieczne kajdany, sam władzę w ręce swoje ujmie, gdy pozbywszy się ucisku i wyzysku burżuazji, sam sobie wolnym panem będzie.
Upajały go te słowa i obietnice, zawracały mu w głowie, aż wreszcie, gdy chwila owa zrzucenia władzy burżuazji przyszła — oszalał poprostu... W upojeniu tą chwilą radosną nie wiedział sam co czyni... Rżnął, mordował, niszczył, niepomny na jutro, żyjąc tylko myślą o dniu dzisiejszym... Posłusznie wypełniał to, co mu kierownicy partji kazali, bezkrytycznie przyjmował wszystkie ich słowa i obietnice, wierząc w nie, jak w ewangelję.
Przez lat parę toczył zacięte boje z braćmi swymi, których mu kazano nazywać białogwardzistami i kontrrewolucjonistami; przez dwa lata toczył bój zacięty o zawładnięcie Polską, którą mu przedstawiono jako kraj pański, burżuazyjny, w którym robotnicy ucisk cierpią okrutny... Walczył, lecz i zdumiewał się coprawda, potrochu, że jednak ci uciskani, jak twierdzili komisarze, robotnicy polscy miast witać ich radośnie, bronią się zaciekle przed płynącą do nich ze wschodu nauką i dobrodziejstwami Lenina.
Poniektórzy krzywili się, że rządzą nimi przeważnie żydzi, lecz wnet im wytłumaczono, że wszyscy ludzie są równi, że jest to nacjonalizm kontrrewolucyjny, i że za to... można dostać się do czeki...
Nowa zmiana czekała robotników, gdy skończyły się wojny domowe i zaborcze. Teraz komisarze rzucili im hasła: chcesz zakosztować rozkoszy raju, to bierz się do pracy, odbuduj przemysł, bo inaczej bieda ci grozi...
I w pokorze ducha, gdy głód mu w oczy zajrzał, naszpikowany w pewnym już stopniu mądrościami Lenina, zabrał się do tej pracy, pocieszając się w trudnych chwilach życia samogonką, słuchając w klubach związkowych wykładów o tem, że komuniści lada dzień świat cały opanują, że Lenin jest największym mędrcem świata, że religja to opjum dla narodu i t. p.
Pracował więc, by doczekać się raju, a jednocześnie patrzał, żyjąc sam w nędzy, na zbytek jaki roztaczali wkoło komisarze i władcy sowieccy, nepmani i ci wszyscy, którzy żerowali na komunistycznej nędzy jego.
Oszołomiony stekiem frazesów, przytłoczony nadmiarem nędzy, pracował, ażeby zdobyć kęs chleba, ażeby zaspokoić głód swój i rodziny.
Budziło to w nim pewne refleksje, lecz czarna rzeczywistość życiowa głuszyła je w nim.
Ażeby do reszty zabić w nim zdolność myślenia, ażeby uczynić z niego powolną sobie kukłę, władze sowieckie zamiast drogiego a tajnie pędzonego samogonu wprowadziły tanią „monopolową“ wódkę, i coraz urządzały i urządzają uroczystości z masą czerwonych sztandarów i przemów. Jednocześnie coraz bardziej udoskonalony system policyjny i szpiegowski Czeki, grożący śmiercią za najmniejszy objaw niesubordynacji, trzyma ich w żelaznych karbach.
Aż wreszcie nadszedł dzień dzisiejszy...
Przemysł rosyjski, mimo forsownej pracy nad jego rozwojem, stanął nad przepaścią skutkiem braku... kapitału, tego kapitału, który tak zaciekle zwalczał komunizm.
I oto padło hasło racjonalizacji przemysłu...
Robotnik rosyjski w chwili obecnej należy do najbardziej wyzyskiwanych w świecie. Wedle urzędowych danych, pomieszczonych w pismach sowieckich, przeciętny zarobek robotnika wynosi 35 rb. miesięcznie.
Moskiewska urzędowa „Prawda“ podaje następujący budżet robotników Sowieckiej Ukrainy. Zarobek miesięczny górnika w kopalniach Donieckich wynosi 26 rb. 24 kop., drukarza zaś w Charkowie 37 rb. 72 kop. Z tego górnik wydaje na życie 12 rb. 40 kop., odzież i obuwie — 5 rb. 82 kop., na mieszkanie i opał — 2 rb. 64 kop., potrzeby kulturalne (według „Prawdy“ na mydło i pranie) — 24 kop., leczenie 2 kop., gazety i nauka dzieci 32 kop., na wódkę 62 kop.
Drukarz wydaje na życie 16 rb. 64 kop., ubranie i obuwie 4 rb. 31 kop., mieszkanie i opał 4 rb. 10 kop., kulturalne potrzeby (niestety, tylko mydło i pranie) 36 kop., leczenie 1 rb. 15 kop., gazety i kształcenie dzieci 77 kop., wódkę — 17 kop.
Jak dodaje dość cynicznie „Prawda“ budżet ten uzupełnia się... sprzedażą rzeczy i prywatnemi pożyczkami.
A ceny żywności w Rosji są bardzo wysokie. Tak np. w Moskwie, w m. lutym 1926 r. wynosiły one:
Chleb razowy 7 — 8 kop. za funt (67 — 75 gr. za klg.), chleb pytlowy 13 — 15 kop. za funt (zł. 1.25 — 1.43 za klg.), mąka krupczatka 15 — 16 kop. za funt (zł. 1.43 — 1.52 za klg.), półkrupczatka 13 — 14 kop. za funt (zł. 1.25 — 1.34 za klg.), żytnia 7 kop. za funt (67 gr. za klg.), kasza gryczana 8 — 9 kop. za funt (75 — 85 gr. klg.), pszenna 9 — 10 kop. za funt (85 — 95 gr. klg.), ryż 20 — 24 kop. za funt (zł. 1.90 — 2.28 za klg.), jajka 54 — 55 kop. za 10 szt. (zł. 2.05 — 2.10 za 10 szt.), kartofle 4 — 5 kop. za funt (38 — 50 gr. za klg.), cebula 10 kop. funt (95 gr. za klg.), kapusta świeża 5 — 6 kop. (19 — 23 gr.), marchew 7 — 8 kop. za funt (67 — 75 gr. za klg.), mięso: wołowina 34 — 32 kop. za funt (zł. 3.23 — 3.03 za klg.), baranina 38 — 35 kop. za funt (zł. 3.60 — 3.30 za klg.), cielęcina 35 — 30 kop. za funt (zł. 3.33 — 2.83 za klg.), wieprzowina 32 — 30 kop. za funt (zł. 3.03 — 2.83 za klg.), masło śmietankowe 100 — 110 kop. za funt (zł. 9.50 — 10.45 za klg.), topione 80 — 85 kop. za funt (zł. 8.60 — 9.10 za klg.), olej słonecznikowy 24 — 25 kop. za funt (zł. 2.28 — 2.38 klg.), mleko litr 28 — 30 kop. (zł. 1.16 — 1.24), cukier rafinada 31 — 32 kop. za funt (zł. 2.93 — 3.03 za klg.), kryształ 26 kop. za funt (zł. 2.45 za klg.), drzewo opałowe w Moskwie 25 rb. (92 zł.) sążeń, w innych miastach 35 — 40 rb. (128 — 146 zł.) za sążeń.
Warunki pracy robotników sowieckich również nie pozostają w zgodzie z warunkami, przyjętymi na zachodzie. Przedewszystkiem nie jest ściśle przestrzeganą zasada 8 godzinnego dnia pracy. Trwa ona zazwyczaj 10 i więcej godzin, i przeważnie prowadzona jest na akord. Tak jest w całym szeregu fabryk włókienniczych, metalowych i innych.
Praca akordowa ma wpływać niby na zwiększenie zarobków robotniczych. Niby — gdyż skutkiem braku surowców, częstego psucia maszyn i t. p. zarobek ten spada do minimum. Zyskuje tylko na tem zarząd fabryki, który za czas przerw nie płaci.
Płaca zarobkowa wypłacana jest w wielu zakładach z znacznem, sięgającem nieraz 3 — 4 miesięcy, opóźnieniem, o czem świadczą liczne skargi robotników, zamieszczane w pismach. Część zarobków przeważnie wypłacana jest kuponami na towary w kooperatywach fabrycznych, przyczem, ceny w tychże, według oświadczeń samych robotników, są bardzo wysokie.
Oprócz haniebnego wyzysku pracy robotnika, panuje tam zupełne lekceważenie życia i zdrowia tegoż. Ilość wypadków nieszczęśliwych w fabrykach, a zwłaszcza w kopalniach jest olbrzymia. Zwróciła na to uwagę prasa sowiecka i podniosła w ostatnich czasach z tego powodu alarm. Tak np. w kopalniach zagłębia Donieckiego w ciągu m. lipca r. 1925 na 10.000 robotników uległo nieszczęśliwym wypadkom 2.160.
Świadczeń socjalnych, choćby w rodzaju naszych Kas Chorych, robotnicy sowieccy nie znają. Istnieją przy wszystkich fabrykach ambulatorja lekarskie, lecz wobec małej liczby lekarzy pomoc ich jest więcej niż problematyczna. Prasa sowiecka wyśmiewa ją, pisząc, że chory zdąży wyzdrowieć zanim do lekarza się dostanie, a jako lekarstwa uznawane są tam przeważnie: jodyna, brom i aspiryna.
Urządziły Sowiety szereg wspaniałych, pokazowych zakładów leczniczych w dawnych pałacach carskich i magnackich na Krymie i w innych miejscowościach Rosji, lecz ze względu na szczupłą ilość miejsc dostępne są one tylko dla osób wybranych — komisarzy i ich rodzin, dygnitarzy partyjnych i członków partji komunistycznej. Przytem opłaty w nich są tak wysokie, że przewyższają o wiele normy podobnych zakładów zagranicą, a nawet i w Polsce, tak że nie każdy może sobie na to pozwolić.
Nawet na śmierci robotników władze sowieckie potrafią spekulować. Zapomogi pogrzebowe dla rodzin robotników wynosiły dotychczas 30 rb., obecnie, pod pretekstem, ażeby nie opłacano z nich popów przy pogrzebie religijnym, zniżono je na 15 rb., pozostałą sumę przeznaczając rzekomo na potrzeby klubów robotniczych.
Przyznać należy, że klubów tych władza sowiecka namnożyła bez liku. Odbywają się w nich wieczorami zebrania, na których przeróżni agitatorzy prowadzą wykłady t. zw. politgramoty, t. j. abecadła politycznego, polegającego na młóceniu w kółko jednej i tej samej nauki o podstawach leninowskiej nauki komunizmu.
Nauka ta stanowi wyłączny sposób walki z analfabetyzmem, tak rozpanoszonym na niezmierzonych obszarach Rosji.
Klub, a w nim wieczne dysputy o komunizmie, przeplatane kinem o filmach propagandowych, pijaństwem i rozpustą, oto jedyne rozrywki robotników sowieckich. Teatry, które początkowo stały otworem dla robotników, obecnie mają ceny miejsc tak wygórowane, że uczęszczać do nich mogą tylko komisarze i spekulanci.
Dla ich też właściwie rozrywki władze sowieckie sprowadzają z zagranicy, płacąc bajeczne sumy, przeróżne atrakcje sceniczne, śpiewaków, muzyków, szansonetki, a nawet całe operetki murzyńskie z jazz-bandem. Za te monarsze rozrywki władców swoich, robotnicy sowieccy płacą nędzą i potem swoim.
W ostatnich czasach władze sowieckie poczęły wprowadzać oszczędności kosztem świadczeń socjalnych robotniczych. Obcięto je znacznie i prawie cały ich ciężar przerzucono na robotników. Jednocześnie władze sowieckie wydały ponowny surowy zakaz strajków ekonomicznych, tej jedynej broni robotników w walce o polepszenie bytu, grożąc za nie surowemi karami, tak jak za kontrrewolucję.
Jednocześnie w Rosji Sowieckiej w zastraszający sposób szerzy się bezrobocie. Według obliczeń w pierwszych dniach kwietnia dochodziła ona do liczby 2.000.000 ludzi, z czego w samej Moskwie prawie 200.000. Liczby te zwiększają się coraz bardziej skutkiem wstrzymywania fabryk z powodu braku surowca lub kapitału. Głodowe zapomogi, w wysokości 6 rb. miesięcznie, wypłacane nieznacznej części bezrobotnych przez rząd, nie łagodzą tej klęski. Projektowane roboty publiczne nie mogą być uruchomione z powodu braku funduszów. Niezliczone rzesze bezrobotnych głodują, a wypadki zamieszek oraz napaści bandyckich skutkiem głodu należą do rzeczy zwykłych.
W tych warunkach wśród wynędzniałej rzeszy robotniczej coraz częściej słyszeć się daje głuchy pomruk niezadowolenia, coraz częściej prasa sowiecka pisze o starciach z „bandytami“ na ulicach miast... Dziwna rzecz tylko, że „bandyci“ ci nic nie rabują, gdyż tak władcy sowieccy tytułują tych, którzy ogarnięci rozpaczą z bronią w ręku dopominają się o podeptane prawa bytu i życia.
Życie włościan rosyjskich inną zgoła potoczyło się koleją. Odznaczają się oni, podobnie jak i wszędzie, znacznym konserwatyzmem, a postępowość ich wyrażała się pozostałą jeszcze z czasów pańszczyźnianych nienawiścią do wielkich posiadaczy ziemskich, oraz głodem ziemi, która skutkiem działów rodzinnych, w miejscowościach gęsto zaludnionych, doszła do mikroskopijnych rozmiarów.
Wybuch rewolucji w 1917 roku włościanie rosyjscy powitali jako hasło rozprawy z ziemianami. Rzucili się na nich, rozgrabili, tych, którzy nie zdążyli uciec, — wyrżnęli, a ziemię zagarnęli w swoje władanie.
Dokonawszy tego, zasiedli na zdobytej z takim trudem roli, dzierżąc ją mocno, i z pozorną biernością oczekiwali dalszych wypadków.
Władze sowieckie, wobec przeważającej masy ciemnego przeważnie włościaństwa znalazły się w sytuacji nader trudnej. Poruszyć się ich obawiały, gdyż wiedziały dobrze, jaką moc i potęgę stanowią one. Doktryny komunistyczne nie czepiały się ich wcale, nie mogły przebić wcale grubej warstwy konserwatyzmu, a agitatorzy komunistyczni, wysyłani na wieś, dopóki mówili o grabieniu dobytku i ziemi obszarników, słuchani byli chętnie, gdy zaś tylko wspomnieli o komunistycznej uprawie roli, spotykali się z energicznym sprzeciwem, zakończonym niejednokrotnie śmiertelnem pobiciem.
Chłop rosyjski nie pozwoli sobie nawet wspomnieć o wydarciu sobie ziemi, która stanowiła i stanowi zawsze jedyny cel dążeń i usiłowań jego, a tymbardziej o zniesieniu prawa własności w myśl zasad komunistycznych.
A walka z chłopami groziła wygłodzeniem ośrodków przemysłowych, groziła zwiększeniem nędzy i ostateczną ruiną.
I rząd sowiecki ustąpił. Przeprowadził swoistą reformę rolną, dzieląc ziemię obywateli ziemskich między włościan, jednocześnie zaś podnosząc znacznie podatki z niej.
W stosunku do włościan rząd sowiecki poprowadził specjalną, swoistą politykę, usiłując zasiać pomiędzy nimi waśń, pokłócić ich z sobą, byle tylko na tem wygrywać i przeprowadzać plany i zamierzenia swoje.
W tym celu podzielił ich na trzy kategorje: biedaków, średniaków i bogaczy, t. zw. kułaków. Dwie pierwsze kategorje otoczył opieką, obdarzył przywilejami, szczując przeciw trzeciej, pozbawionej wszelkich praw.
Manewr ten zawiódł i wieś w dalszym ciągu pozostała bierną wobec ruchu komunistycznego, zwłaszcza gdy przekonała się, że zarówno komuniści, jak i młody narybek, komsomolcy (młodzież komunistyczna) stanowią żywioł najgorszy i najniemoralniejszy na wsi.
To też niema dnia prawie, ażeby z różnych stron Rosji nie nadchodziły wieści o zamordowaniu przez włościan działaczy komunistycznych, a zwłaszcza t. zw. sielkorów, t. j. korespondentów wiejskich, pełniących funkcje szpiegowskie na wsi.
Stan materjalny wsi rosyjskiej, pomimo zdobycia nowych przestrzeni ziemi, pogorszył się znacznie.
W samem zaraniu swej władzy poczęły Sowiety na wielką skalę prowadzić rekwizycję zboża na potrzeby miast i wojska. Włościanie zboże oddawali niechętnie, a gdy siłą brać poczęto, kryli je, z bronią w ręku odpierając wszelkie wyprawy karne i rekwizycyjne krasnoarmiejców. Następnie zaś, zwłaszcza gdy przekonali się, że ceny, płacone przez rząd, nie wystarczają na zakup niezbędnych wyrobów przemysłowych o cenach nader wygórowanych, wysiewać poczęli tylko tyle, ile potrzebowali na własny użytek, resztę ziemi pozostawiając odłogiem.
Wynikiem tego był straszliwy, niebywały wprost w dziejach głód, jaki nawiedził Rosję w latach 1921—1923, gdy dziesiątki tysięcy ludzi wymarło z głodu, gdy na targowiskach mięso ludzkie nawet stanowiło przedmiot handlu.
Wpłynęło to na zmianę polityki rządu sowieckiego, który w stosunku do włościan poszedł na znaczne ustępstwa, przywracając nawet prawo własności, i otaczając ich specjalną opieką.
Mimo to jednak porozumienia między wsią a miastami, zwłaszcza zaś ośrodkami przemysłowymi, niema, na co z bólem tajonym skarżą się działacze sowieccy.
Obecna sytuacja na wsi przedstawia się o niewiele lepiej. Ażeby przedstawić ją możebnie dokładnie, sięgniemy do pracy wybitnego działacza sowieckiego, Martynowa, który specjalnie badał obecny stan wsi rosyjskiej.
Wieś nader słabo zaopatrzona jest w inwentarz martwy; podczas głodu ludność wyprzedała literalnie wszystko. Nabycie nowych narzędzi przedstawia znaczne trudności. Pługi, wykonane w sowieckich zakładach przemysłowych, są bardzo drogie i nie przedstawiają żadnej wartości, a z zagranicy z powodu braku pieniędzy sprowadzono ich nieznaczną ilość. Sprowadzone z takim wrzaskiem reklamowym od Forda traktory w większości wypadków stoją bezużyteczne, gdyż nie starczyło pieniędzy na sprowadzenie pługów do nich. Tak samo przedstawia się sprawa z żniwiarkami, gdyż, według słów Rykowa, zbrakło gotówki na zakup niezbędnego do nich szpagatu z zagranicy.
Inne maszyny rolnicze, wykonane w Rosji, okazały się po pewnym czasie zupełnie niezdatnemi do użytku, gdyż albo części ich były niedopasowane należycie, lub też wykonane z nieodpowiedniego materjału, jak np. z mokrego drzewa, porozsychały się i porozpadały.
Z musu też włościanie powrócić musieli do pierwotnych narzędzi uprawy, a sprowadzone wspaniałe maszyny stoją bezczynne, na pokaz dla cudzoziemskich gości, niby jako dowód wspaniałego rozkwitu rolnictwa sowieckiego.
Przestrzeń ziemi obsianej zwiększyła się znacznie, zwiększyła się jednocześnie i hodowla bydła, skutkiem czego włościanie, wobec stosunkowo niskich cen zboża, wolą nadmiar ziarna spasać inwentarzem, niż sprzedawać je, gdyż za bydło ceny są znacznie wyższe.
Stąd też łatwy jest wniosek, iż owe tak reklamowane kolosalne ilości zboża na wywóz zagranicę są prostym bluffem, dla tumanienia oczu Europy i zdobywania kredytów. Widać to zresztą ze sprawozdań prasy sowieckiej z różnych miejscowości o dotkliwym braku zboża i o konieczności sprowadzania go z innych miejscowości.
Pozatem obciążają jeszcze włościan znaczne zaległości pożyczek zbożowych nasiennych, których oni nie są w możności zwrócić.
Ogólny wniosek Martynowa przedstawia się jak następuje: pomimo wzrostu gospodarstwa, włościanin jest jeszcze biedny; brakuje mu narzędzi, zużyły się one całkowicie i są w złym gatunku, chaty ze starości walą się, a dokonywane poprawki nie wiele pomagają. Odżywia się źle, odziany w łachmany, a wiele rodzin chodzi prawie nago; zapasów niema żadnych, o oszczędności niema mowy, a wszystko przytem zależy od pogody.
Przytem największą bolączkę stanowi brak odpowiednich wskazówek przy odbudowie gospodarstwa rolnego. Istnieją co prawda sowieccy agronomi rozjazdowi, lecz ci zajęci są tylko agitacją komunistyczną, a większość o rolnictwie, zwłaszcza przy zastosowania warunków miejscowych, niema żadnego pojęcia.
Nadmiernie rozrosły aparat biurokratyczny, gminny, zajęty przedewszystkiem śledzeniem prawomyślności włościan i węszeniem kontrrewolucji, nietylko nie jest pomocą dla nich, lecz nawet tamuje dążenia ich do rozwoju.
Szkodliwie również odbija się na pracy wsi rozbicie tejże przez władze sowieckie na trzy zasadnicze kategorje: bogaczy-kułaków, średniaków i biedaków. Martynow przekonał się, że faktyczni kułacy, budujący swój dobrobyt na wyzysku cudzej pracy w współczesnej wsi spotykają się nader rzadko. Lecz „kułakami“ nazywają wielu pracowitych włościan, posiadających „trzy konie, trzy krowy, a gdy sam nie może wydołać pracy, najmującego robotnika niekiedy na rok, niekiedy na sezon“. Mimo to jednak tych pracowitych i zamożniejszych włościan nazywają kułakami i pozbawiają ich praw głosu w sowietach. Stąd — nienawiść. Pozbawiony praw, ma się rozumieć, nastrojony jest opozycyjnie przeciwko władzy. Uważa się za niesprawiedliwie pokrzywdzonego i niema się dlaczego starać, obawia się obsiać zadużo lub powiększyć ilość bydła. Skrzywdzeni również są i średniacy. „Obserwowano takie przykłady, — pisze Martynow: kiedy do wsi przysłano nauczycielkę, zbierano dzieci do szkoły według klucza klasowego, to jest dzieci biedaków, a po za nawiasem pozostawiano dzieci średniaków. Kiedy zaś zbierano składkę na szkołę, to, ma się rozumieć, obciążano nią przedewszystkiem średniaków, ci nie płacą i szkoła pozostaje bez środków, a niekiedy nawet zostaje zamkniętą“.
Tu szczególnie wspaniałe jest to „ma się rozumieć“. Biedacy się uczą, a płacą „ma się rozumieć“ średniacy. Nawet dla komunisty stały się wstrętnemi te „klasowe podstawy polityki“. „Waśń — pisze on: na wsi nie tylko nie starają się załagodzić, lecz, przeciwnie, podniecają ją... Taka polityka brzemienna jest zazwyczaj w szkodliwe następstwa: nasze stawianie na biedaka okazuje się częstokroć nadzwyczaj chwiejnem. Biedakowi nie jesteśmy w stanie pomóc, a średniacy przechodzą w stosunku do nas do opozycji. Nakoniec cieniutka warstwa zamożnych włościan, która w niektórych miejscach stanowi kułacką część ludności, zupełnie jawnie znajduje się w wrogim stosunku ku nam“.
Autor żąda; ażeby „bez szczególnej potrzeby nie naklejać etykiety kułaków na te warstwy ludności, które wcale kułakami nie są. Inaczej nigdy nie zostanie rozwiązane zagadnienie związku miasta ze wsią“.
Taż sama polityka nie pozwala na prawidłowe zorganizowanie na wsi kredytu. Włościanie są o wiele mądrzejsi i praktyczniejsi od władzy. Oto jak objaśniali autorowi swój stosunek do kredytu:
„Tow. Martynow, oto jaką jest nasza sytuacja; biedakom nie można dawać dużego kredytu, nie tylko traktora, ale nawet i konia, gdyż nie mogą oni ich wykupić; średniakowi zaś boimy się dać, ażeby nie oskarżono nas o popieranie kułaków, czyby nie można tworzyć arteli z biedaków i średniaków? Inaczej nie wytrzymamy“.
We wsi Matwiejewce rozdano biedakom 12 koni, ani jeden z nich nie zapłacił. W innej miejscowości siedmiu inwalidom dano traktor, zorali nim wszystkiego 20 dziesięcin, a potem oświadczyli, że weksli za traktor (2.400 rb.) nie są w stanie zapłacić. Na zebraniach oskarżali władzę sowiecką, że nie gospodarczo wydatkuje fundusze, dając kredyt tym, którzy nie są w stanie go wytrzymać.
I znów refren: „Polityka kredytowa na wsi winna ulec rewizji; my nie możemy omijać zupełnie podstawowej grupy gospodarczej — średniaków“.
Powoli posuwa się czas: wierz, spodziewaj się i czekaj... rewizji. A czy nie grozi niebezpieczeństwo, że włościaństwo wyprzedzi biurokrację sowiecką w „rewizji“ swego stosunku do władzy sowieckiej? Ta możebność tem wyraźniej zarysowuje się na horyzoncie, im baczniej wczytywać się w prawdziwe dowodzenia „badaczy“.
„Politycznie wieś obudziła się, — pisze Martynow: szybkiemi krokami idzie naprzód. Z pośród wszystkich pytań, zadawanych przezemnie na zebraniach, większość miała charakter polityczny. Wieś interesuje się wszystkiem: sytuacją wewnętrzną i międzynarodową, życiem państw kapitalistycznych, życiem partji i. t. p. Jednakże, — zauważa autor: z tej strony wieś mało jest obsłużona, a nawet powiedziałbym, wcale nie jest obsłużona. Brak obecnie takich sił, któreby zadawalniały wszystkie wysuwane przez nią pytania“.
Czy tak jest? Pod jakim kątem widzenia rozpatruje autor te „siły“? Domyśleć się nie trudno: ma się rozumieć, że komunistycznym. Tak, sił komunistycznych na wsi jest mało, bardzo mało, zupełnie nawet mało. Tak np. w gminie Kadawskiej, na Ukrainie, „na 26.000 mieszkańców jest zaledwie 13 komunistów, przyczem z pośród nich dwaj są inwalidzi, jeden stróż, który nie bierze żadnego udziału w robocie, a pozostali — wszystko robotnicy o nader niskich kwalifikacjach. Przyrost partyjny nader słaby“.
Wogóle siły partyjne „nie zupełnie odpowiadają swemu przeznaczeniu“. Nadomiar jedne z nich „zdyskredytowały się potem, gdy brały udział w zbiórce i podziale żywności, inne pochłonięte są przez napoje spirytusowe... Komunistom włościanie nie mogą zapomnieć tego, że odbierali im zboże... Przytem często komuniści nie mogą wytrzymać wśród swego otoczenia i niektórzy z nich oddają się nałogowo spożyciu spirytualji, co dyskredytuje nie tylko ich, lecz i całą partję w oczach włościan“.
No, to — pijanice. A gdzież inteligencja? Czy jest ona, czy jej niema na wsi? Ma się rozumieć, jest. Lecz politycznych i kulturalnych zagadnień wsi zaspokoić nie ośmiela się. Po pierwsze, na wsi niema zupełnie książek. „Jest w wielkiej wsi Soroczinskaja pewien sklep, gdzie można znaleźć literaturę komunistyczną (utwory Karola Marxa, Kautsky‘ego, jednem słowem, wszystkie wielkie książki polityczne), lecz nikt ich nie kupuje, gdyż ze względu na cenę nie dostępne są dla włościan. I książek włościanin niema, a potrzebuje ich bardzo“.
Zatem Karola Marxa i Kautsky‘ego wieśniak rosyjski nie kupuje wyłącznie dlatego, że książki te „niedostępne są dla niego ze względu na cenę“. Znaczy się należy „zniżyć cenę“. Przecież zniżali ją na manufakturę i żelazo. Wielka naiwność kooperatysty-komunisty, lecz jakżeż wielką jest głupota władz, zaopatrujących wieś w takie książki.
Drugim „smutnym objawem“ jest nader słaby udział w pracy sił kulturalnych. Okazuje się według autora, że wsie rosyjskie „posiadają dostateczną ilość nauczycieli, agronomów, lekarzy i nawet inżynierów. Lecz wszystkie te siły „drzemią“. Nie są wciągnięte do pracy, stosunek do nich jest nie tylko ostrożny, lecz nawet wrogi. Objaśnia się to niskim poziomem naszych sił partyjnych, które nie są w stanie przyciągnąć ich do pracy“.
No, a „bez kierownictwa“ tych sił partyjnych, tych dwóch inwalidów, stróża i kilku pijanic, inteligencja ta pracować nie może. Nie może, lecz strasznie chce. Kiedy Martynow zwołał ich wszystkich na zebranie, „wywołało to wielki entuzjazm wśród nich i wielkie pożądanie pracy. Wszyscy z zadowoleniem wzięli na barki swoje tą lub inną część pracy, wygłaszanie odczytów, służenie włościanom radami w sprawach gospodarczych i innych. Wogóle należy „skonstatować połączenie się sił kulturalnych na wsi, lecz nader trudno jest je obecnie wykorzystać, gdyż nasze jaczejki stoją o wiele niżej od nich i nie mogą nimi kierować“, — pisze Martynow.
„Włościanin, — pisze dalej Martynow: z samej natury swojej — drobny posiadacz; właściwą mu jest drobno-burżuazyjna psychologja. Nawet biedak i średniak marzy o stworzeniu swego własnego gospodarstwa. Kiedy zaczniesz włościanom dowodzić, że partja to nie cel, a środek, że komuniści nie posiadają przywilejów, a tylko obowiązki, to włościanin uczuwa jakby ulgę.
Nie wyobrażają sobie, że można bronić władzy sowieckiej nie będąc partyjnym, i trzeba ich przekonywać, że my ufamy pewnym ludziom nawet nie należącym do partji. Włościanin słucha to z przyjemnością“. Słucha, lecz nie wierzy z pewnością. Włościanin lubi przykład, poglądowość. A gdzież ci pewni ludzie, którym się „ufa“? Może w Sownarkomie? Lub też wśród tej samej inteligencji wiejskiej, której nie można dopuścić do pracy, gdyż „jaczejki nie mogą nią kierować!...
Jakiś koszmar!...
„Obecnie partja cokolwiek wstrzemięźliwiej traktuje wszelkie kwestje religijne i mało zwraca na nie uwagi, obawiając się rozdrażnić włościaństwo. W rzeczywistości włościanie zajmują się obecnie więcej kwestjami religijnemi, niż należało by się spodziewać. Nie było ani jednej wsi, gdzieby nie zadawano mi pytań, związanych z religją, gdzieby nie interesowano się temi kwestjami i nie proszono by ich oświecić. Zagadnieniami religijnemi włościanie interesują się, a szczególnie młodzież i warstwy średnie“.
I znów ta sama historja: oświecić — niema kto. Obok siebie ścierają się dwa wpływy. Z jednej strony „pop z ambony publicznie pozbawia dziewczynę — komsomołkę prawa do całowania krzyża, w domu ojciec znęca się nad dziewczyną“ — również za to komsomolstwo. A z drugiej strony i pp. partyjnicy współdziałają na rzecz tego wstrętu do partji i wszystkiego partyjnego. Oto np. opowieść Martynowa: „Antyreligijnej systematycznej propagandy na wsi niema, lub też spotyka się ją w najbardziej potwornej formie. Tak np. w tej samej Matwiejewce w dzień Trzech Króli zaszedł następujący wypadek: przygotowano Jordan (robi się na rzece w formie krzyża, wieczorem, w przeddzień Trzech Króli). Lecz rankiem, gdy ludność przyszła na Jordan, na samym krzyżu znaleziono kał ludzki. Kto to zrobił — niewiadomo. Włościanie utrzymywali, że to komsomolcy. Zmuszeni byli oczyścić nowe miejsce, zrobić nowy Jordan, nabrali wody święconej i poszli. Lecz kiedy wieczorem przyszli mieszkańcy, którzy rankiem nie zdążyli nabrać wody, to znaleźli tam znowu kał ludzki. Jest to, ma się rozumieć, ordynarne i potworne“.
Komuniści żądają, ażeby partja jak można najprędzej „zajęła się kwestjami religijnemi“, gdyż „włościanie przechodzą do różnych sekt“.
Nawet nie przychodzi im do głowy zadać sobie pytanie: jak, właściwie, ateiści, zdecydowani ateiści, mogą „zajmować się kwestjami religijnemi“? A czy też ośmielą się zajmować niemi tak, ażeby nie wyszło „ordynarnie i potwornie“?
W ostatecznej konkluzji widać, że Sowiety mimo reklamowanej wielce swej opieki nad włościanami, mimo obietnic zaprowadzenia światła elektrycznego w zrujnowanych chatach, mimo traktorów i innych maszyn rolniczych, nie zdołały przekonać wsi do swojej władzy.
Dowodem tego są wybory do sowietów wiejskich. Pomimo wszelkich usiłowań i rozległej agitacji przeszło do nich zaledwie 5% komunistów, resztę stanowią bezpartyjni. Dowodem tego są nader liczne zabójstwa komunistów, popełniane na wsiach, tak, że przeznaczenie na urząd wiejski w niektórych okręgach uważane jest za niełaskę, równoznaczną z karą śmierci.
Wieśniak rosyjski, pogrążony w krańcowej nędzy przez Sowiety, dziś szuka sekty, która by zadowolniła i rozstrzygnęła jego wątpliwości religijne, jutro zaś szukać będzie władzy, która by mogła zadowolnić jego obudzone przez rewolucję potrzeby kulturalne, podniesienie gospodarstwa jego i dobrobytu, a przedewszystkiem która by uznała samodzielność jego w budowie nowego życia.
Wyrazem tego opozycjonizmu jego jest negatywny stosunek jego nietylko do Marxa, ale i do marxistów, którzy nie wiedzą jak zjednać go sobie.
I ten oporny stosunek włościaństwa stanie się przyczyną upadku władzy Sowietów.
Na zakończenie słów parę rzec należy o ustroju biurokratycznym Sowietów. W zasadzie opiera się on na zasadzie rzekomego samorządu, to jest na radach miejskich i wiejskich, wybieranych przez ludność. Lecz rady te stanowią li tylko organy doradcze, a właściwą władzę sprawiają komisarze, mianowani przez władze centralne, otoczeni nader licznym sztabem urzędników.
Biurokracja carska słynęła z przewlekłej procedury i wielkiej ilości urzędników, lecz przeszła ją pod tym względem biurokracja sowiecka. Załatwienie najdrobniejszej nawet sprawy przeciąga się w nieskończoność, wymaga olbrzymiej pisaniny, przez co liczba urzędników, notabene przeważnie żydów, jest w dwójnasób większą. Kwitnie przytem łapownictwo, a kradzieże pieniędzy skarbowych, mimo hojnie szafowanych wyroków śmierci, co prawda na drobniejszych winowajców, są na porządku dziennym.
Korupcja i złodziejstwo ogarnęły wszystkich! urzędy, sądy i policję, sięgnęły nawet do kooperatyw.
Tak np. „Krasnaja Gazieta“ pisze: Według danych urzędowych ustalono, że cała sieć kooperatyw ludowych karmi 400.000 osób, członków zarządów i komisji rewizyjnych i że utrzymanie ich kosztuje 90 miljonów rubli.
Cóż zatem ochrania i kontroluje ta armja, jeżeli zbadanie 108 związków 28 SRCh i 11 wiejskich towarzystw spożywczych wykryło złodziejstw i roztrwonień na 1.866.000 rb. — o 400.000 rb. więcej, niż właściwy kapitał zakładowy tych towarzystw.
Jakim sposobem rabusie zdołali roztrwonić więcej, niż posiadały organizacje, w których dokonane zostały roztrwonienia, „Krasnaja Gazieta“ nie wyjaśnia. I tak jest wszędzie.
Samowola panuje wszędzie, od stolicy do najbardziej zapadłych kątów sowieckiego państwa.
Dziwić się jednak temu nie można, gdyż marnie wynagradzani funkcjonarjusze uciekać się muszą do tych sposobów, ażeby zdobyć środki do życia.
Porządku w państwie pilnowała przedtem milicja obywatelska, obecnie ustanowioną została policja stała, której ilość stale zostaje zwiększoną. Policja zwykła pod żadnym względem nie różni się od dawnej carskiej, zarówno pod względem postępowania z ludnością, jak i brania łapówek. Coraz wytaczane są procesy policji o gwałty nad ludnością i złodziejstwa, a obecnie toczy się proces w Kijowie przeciwko wszystkim władzom zwierzchnim policji miejscowej, o gwałty, wymuszenia i kradzieże. Oskarżonych jest tylko... 111 osób, na czele zaś ich stoi niejaki Frad‘ko, przedstawiony przez władze sowieckie za zasługi do orderu „Czerwonego Sztandaru“.
Specjalny rodzaj policji stanowi t. zw. G. P. U. (gławnoje politiczeskoje uprawlenje), przekształcona z dawnej Czeki, a spełniająca funkcje dawnej carskiej ochrany, pozostająca pod kierownictwem sławnego kata Rosji, krwawego Dzierżyńskiego. Składa się ona z wybranych, pewnych komunistów, i stoi właściwie ponad prawem. Bezwzględna, szafująca bezlitośnie życiem i mieniem obywateli, jest ogólnie znienawidzoną i przy każdej okazji pada ofiarą tej nienawiści. Stanowi też ona stałą ochronę wszystkich wybitniejszych dygnitarzy sowieckich.
Jeden jedyny z działów administracji państwowej, przynajmniej w stolicy, w Moskwie, został przez Sowiety postawiony na nader wysokim poziomie, jest to — więziennictwo.
W samej Moskwie niektóre więzienia zostały urządzone tak, że służą za osobliwość, pokazywaną cudzoziemcom. Komfort, wygoda i elegancja... Patrzcie, do jakiego szczytu doskonałości doprowadzić zdołaliśmy to, co wszędzie za miejsce udręczeń zostaje uznanem. Widok tych więzień moskiewskich, przeznaczonych w pierwszym rzędzie dla dygnitarzy sowieckich, podobno wpływa na nich zachęcająco w kierunku... przestępczym.
Olbrzymia jednak różnica istnieje między tem pokazowem więzieniem stołecznem, a prowincjonalnemi, przeznaczonemi dla przestępców zwykłych, w pierwszym rzędzie zaś dla „kontrrewolucjonistów“. Panuje tam wszechwładnie brud, wilgoć, ciasnota, głód, a w połączeniu z nader wymyślnemi torturami, w jakich G. P. U. celuje, stanowią one tak potworne miejsca kaźni, jakich sobie wyobraźnia ludzka przedstawić nie może.
Aż dreszcz przerażenia przejmuje, gdy się czyta opisy tych więzień, wydane w Ameryce przez tych, którzy przez piekło to przeszli za życia.
W więzieniach tych wrodzone okrucieństwo rosyjsko-tatarsko-żydowskie znajduje właściwe ujście.
Istnieją jednak i takie więzienia, jak np. w Charkowie, gdzie więźniowie, przeważnie bandyci, zawarłszy sojusz z zarządem, wychodzą w ciągu dnia na swoje wyprawy, na noc zaś wracają do cel więziennych, przyjmują kochanki i przyjaciół, wyprawiają orgje pijackie, w których administracja więzienna czynny bierze udział.
Prawdziwa idylla.
Podobno takich więzień w Sowieckiej Rosji jest więcej...
Sądownictwo rosyjskie nosi nazwę ludowego. Zasiadają w niem wybrańcy ludu, przyczem znaczną większość stanowią analfabeci, pewna część posiada niższe wykształcenie, a tylko nieznaczny odsetek jest ludzi z wykształceniem wyższem prawniczem. Jak w tych warunkach odbywa się wymiar sprawiedliwości łatwo sobie wyobrazić. Ulegają karze tylko drobne płotki, grube ryby zaś wychodzą przeważnie bezkarnie, zwłaszcza iż sędziowie i prokuratorzy nie należą do nieprzekupnych.
Jeden tylko z działów państwowych w Rosji Sowieckiej postawiony jest na wysokim poziomie, to armja. Państwo to, głoszące na wsze strony swe przekonania antymilitarystyczne, posiada armję, jakiej mogłoby mu pozazdrościć państwo najbardziej militarystyczne.
Zasługa stworzenia tej silnej, dobrze wyćwiczonej armji spoczywa w pierwszym rzędzie na barkach Trockiego, który przy pomocy instruktorów niemieckich i b. carskich generałów, po klęsce w wojnie z Polską w r. 1920, zdołał ją odbudować i na należytej postawić stopie. Armja ta zaopatrzona jest we wszystkie najnowsze udoskonalenia techniczne, działa, tanki, samoloty i gazy. Wyćwiczenie jej postępuje stale naprzód i stanowi ona potężną groźbę dla wszystkich sąsiadów Sowietów, i jest jednocześnie wyrazem ich dążeń imperjalistycznych.
Przeznaczając na potrzeby armji znaczną część swego budżetu, Sowiety jednocześnie perfidnie odrzucają wszelkie propozycje wzięcia udziału w naradach o rozbrojenie.
Armja ta, łącznie z prowadzoną usilnie militaryzacją ludności, służyć ma do wypełnienia marzeń Sowietów o podboju nietylko Europy, ale i całego świata.
Sojusznikiem i narzędziem zarazem w tych dążeniach jest t. zw. Komintern, czyli zarząd III Międzynarodówki, mający siedzibę swą w Moskwie. Jest on głównym kierownikiem wszelkich organizacji komunistycznych w świecie, dyktuje im taktykę działania, wysyła agitatorów i instruktorów, hojnie szafując przytem nie tyle złotem, ile fałszowanymi z precyzją banknotami państw o silnej walucie.
Zadaniem Kominternu jest przez wzbudzanie w państwach ustawicznych zamieszek i niepokoi, przygotowywać odpowiednie podłoże dla zwycięzkiego pochodu czerwonej armji.
W walkach tych Komintern nie przebiera w środkach i, jak mieliśmy tego dowody u nas, łączy się nawet z mętami społecznymi, byle tylko utrzymać stan ciągłego niepokoju.
Polityka Kominternu w tym kierunku jest nader zręczną. Wykorzystywuje on każdą sposobność, każdą okazję, byle tylko osłabić tych, których za przyszły łup swój uważa.
Pierwszymi agitatorami Kominternu są ich posłowie zagraniczni, czego dowód posiadamy na Chinach. Tam głównym kierownikiem wszelkich wichrzeń i zaburzeń był poseł sowiecki, Karachan, któremu w końcu władze narodowe chińskie zagrozić musiały wysłaniem z granic Chin. Podobnie dzieje się i gdzieindziej.
Lecz że i na słońcu bywają plamy, więc i armja czerwona ma swoje ale. Jest nim rozpolitykowanie tejże, którego wyrazem były bunty w armji po głośnem wystąpieniu opozycyjnem Zinowjewa. Z opozycjonistami w armji rozprawiono się krótko — część z nich rozstrzelano, część zaś przeniesiono i wcielono do pułków pewnych na Syberji.
Polityka narodowościowa Sowietów znajduje swój wyraz w tworzeniu licznych republik narodowościowych na terytorjum Rosji. Istnieje już tych republik bez liku, a jest wśród nich i republika polska, mołdawska, żydowska i inne. Republiki te pozornie mają wolności narodowościowe, podlane sosem komunistycznym, i mają służyć jako jaczejki agitacyjne w dążeniach imperjalistycznych Sowietów.
Z prawdziwemi jednak dążeniami narodowościowemi podległych im ludów radzą sobie Sowiety inaczej. Pod pozorem kolonizacji niezaludnionych terenów Syberji, wykorzystywując gnębiącą je nędzę, niezadowolone elementy białoruskie i ukraińskie przesiedlają na Syberję, na opróżnionych przez nie terenach osiedlając wiernie oddanych sprawie komunistycznej Żydów. W ten sposób na Białorusi, w zagłębiu Donieckiem, na ziemiach kozackich, na Ukrainie i na Krymie stworzone zostały liczne kolonje rolnicze żydowskie.
Ludność miejscowa jednak wrogo przyjęła te pomysły kolonizacyjne swych władców, i w wielu miejscowościach, zwłaszcza na Ukrainie, Krymie i nad Donem dokonywała i dokonywa krwawych pogromów żydowskich.
Literatura i sztuki piękne w Rosji Sowieckiej, o ile tylko służą komunizmowi, cieszą się w szerokim zakresie opieką władz. W wytworzonej jednak dusznej atmosferze rządowej duszą się prawdziwe talenty, i wszyscy wybitniejsi twórcy rosyjscy, nie mogąc się poddać nakazom cenzury urzędowej, wyemigrowali zagranicę, gdzie w atmosferze wolności talent ich bujnie rozwijać się może. Nawet Gorkij, który w początkach całkowicie się oddał służbie u Sowietów, nie mogąc tam wytrzymać, uciekł zagranicę, i tam tworzy, nie myśląc zupełnie o powrocie do „raju sowieckiego“.
Z młodych poetów najzdolniejszy Jesienin, w samobójstwie szukał wyzwolenia z dręczących go wątpliwości. Inni, pozostali w Rosji, dla chleba poddali się nakazom władzy i tworzą w „kazionnym“ stylu poezje i utwory prozaiczne, wychwalające władzę i ustrój sowiecki.
Dziennikarstwo sowieckie, nudne, suche i jałowe, podające tylko rozważania „principialne“ doktryn komunistycznych, spadło na poziom nader nizki, tak że aż jeden z dygnitarzy sowieckich, Tomskij, po powrocie z Paryża, zwrócił na to uwagę i wystąpił z naganą w stosunku do prasy, domagając się, ażeby wznieśli się chociaż do poziomu białogwardyjskich emigranckich publicystów. Zapomniał jednak o tem, że prawdziwy talent pisać może tylko w atmosferze wolności, że pisanie „po prikazu“, pod surowem okiem cenzury i na tematy tylko dozwolone, talent ten zabija i sprowadza do poziomu umysłowego referentów urzędowych.
Próby stworzenia literatów i poetów komunistycznych z pośród robotników i włościan jak dotychczas zawiodły i mimo wielu powołanych, wybranych znalazła się liczba nader znikoma, a i tych utwory przypominają raczej usiłowania dziecinne.
Toż samo należy powiedzieć o sztuce dramatycznej. Utwory pisarzy dramatycznych komunistycznych, oparte przeważnie na tematach rewolucyjnych, są tak nieudolne, że po kilku przedstawieniach zostają zdejmowane z afisza, gdyż nawet i robotnicy słuchać ich nie chcą.
Do tego upadku twórczości literackiej Sowietów przyczynił się w znacznym stopniu i futuryzm, który Sowiety, jako czynnik rewolucyjny w sztuce, gwałtownie na grunt rosyjski przeszczepić chciały, a który okazał się dla ludności zupełnie niezrozumiałym.
Przeprowadzona w teatrach moskiewskich ankieta wykazała, że wśród publiczności największem powodzeniem cieszą się sztuki z repertuaru starego, przedwojennego jeszcze.
Teatry rosyjskie, posiadające za sobą sławne tradycje Stanisławskiego i Meyerholda, zmuszone do schlebiania pierwotnym instynktom nowych władców Rosji, stopniowo chylą się do upadku, żyjąc tradycją dawnych dobrych czasów. Nowe prądy nie przyniosły im nic nowego, a obniżyły znacznie poziom artystyczny, na jakim stały.
W dziedzinę rzeźby, malarstwa i architektury Sowiety nie wniosły nic nowego. Przeciwnie, obniżyły znacznie te działy sztuki, opierając je przeważnie na pseudo-rewolucyjnym kubiźmie, a stwarzając rzeczy nie tyle potwornie, ile karykaturalnie brzydkie. Wyraża się to specjalnie w dziedzinie pomników, które władze sowieckie z jakiemś dziwnem manjactwem wznoszą wszędzie, gdzie się da, poczynając od Judasza Iskarjoty a kończąc na Leninie.
Na wystawie dekoracyjnej w Paryżu ogólną uwagę zwracały talerze i zabawki w stylu rosyjskim ludowym, lecz ten nic wspólnego z Sowietami niema, natomiast pawilon rosyjski, wzniesiony w stylu sztuki ściśle sowieckiej, zwracał ogólną uwagę swą brzydotą.
W ostatnich czasach ku uciesze komisarzy i innych dygnitarzy sowieckich, poczęto sprowadzać atrakcje sceniczne i estradowe zagraniczne. Z pośród nich operetka murzyńska, podrzędne atrakcje kabaretowe i jazzband największe uzyskały uznanie.
Czyż to już samo nie dowodzi, że kultura w Rosji Sowieckiej zniżyła się do poziomu kultury ludów pierwotnych?
Zestawiając bilans tego, co Rosji dał komunizm, musimy rozpatrzyć zagadnienia te pod kątem politycznym, gospodarczym, kulturalnym i moralnym.
Pod względem politycznym Sowiety dały Rosji:
niewolę o wielekroć gorszą od carskiej; niewolę, usiłującą podciągnąć wszystkich pod jeden strychulec, narzucić wszystkim jedne przekonania, jedne pojęcia; niewolę, niwelującą w zupełności ludzi i tworzącą z nich szarą, bierną masę, nie ośmielającą się mieć własnych zdań, a wierzącą bezapelacyjnie w to tylko, co jej władcy sowieccy do wierzenia podadzą;
ucisk biurokratyczny, przewyższający wszystkie inne systemy, przewlekający wszelkie sprawy w nieskończoność, nadający formy li tylko papierowe wszelkim najbardziej nawet żywotnym sprawom, tamujący wszelką inicjatywę prywatną, a przedewszystkiem obciążający niepomiernie budżet państwowy nadmiarem urzędników;
ucisk policyjny, o wiele przewyższający dawny system carski, stawiający policję ponad prawem, oddający obywateli na pastwę osławionej G. P. U., policji politycznej, będącej właściwie panami życia i śmierci, oraz mienia obywateli;
dotkliwe różnice klasowe, wysuwające na czoło narodu uprzywilejowanych komunistów, z upośledzeniem, a nawet pozbawieniem praw pozostałych warstw narodu.
Pod względem gospodarczym Sowiety dały Rosji:
zupełną ruinę przemysłu, ruinę, którą wysiłek wielu lat, kosztem olbrzymich ofiar pieniężnych, z trudem odbudować potrafi;
nędzę bezgraniczną ludności, a zwłaszcza robotników, których zarobki stoją o wiele niżej, niż przed wojną, a których praca stale jest wyzyskiwaną; zniesienie faktyczne, zabezpieczonego przez ustawy w innych państwach, 8 godzinnego dnia roboczego, a wprowadzenie pracy akordowej, lub też 10 — 12 godzinnego dnia roboczego; doprowadzenie do minimum ubezpieczeń socjalnych, które w krajach zachodu tak wspaniale się rozwijają;
niewolę robotników, którzy przez surowy zakaz strajków, uważanych za kontrrewolucję, pozbawieni są jedynego prawnego sposobu obrony swych praw, zwłaszcza, że związki zawodowe, wyłącznie komunistyczne, jako przedstawiciele partji rządzącej, nic w tym kierunku nie czynią;
nędzę bezgraniczną włościan, którzy nie mając możności odbudowy swych zburzonych przez rewolucję gospodarstw, zrujnowani przez eksperymenty gospodarcze, obciążeni nadmiernymi podatkami, skutkiem olbrzymiej różnicy między cenami ziemiopłodów a wyrobów przemysłowych, ubożeją coraz bardziej; nędzę, której wyrazem jest olbrzymi głód, dotykający nawet najżyzniejsze części kraju;
zatracenie kapitalizmu prywatnego, tak niezbędnego, jak to obecnie same Sowiety przyznają, do rozwoju przemysłu i handlu, a przez to samo, przez poszukiwanie kapitału, wyprzedawanie stopniowe obcym kapitalistom bogactw Rosji, na warunkach nader dla Rosji niedogodnych;
ruinę kompletną kolei żelaznych, doprowadzającą do stopniowego zaniku środków transportu, hamującą rozwój przemysłu, powstrzymującą rozwój państwa i stwarzającą wprost niebywałą drożyznę;
rozpętanie spekulacji zarówno handlowej, jak i przemysłowej, doprowadzającej do zawrotnej wprost wysokości ceny artykułów pierwszej potrzeby, a przez to zwiększającej i tak już bezgraniczną nędzę ludności, spekulacji, na której w pierwszym rzędzie zarabiają komisarze sowieccy i ich protegowani;
kompletną ruinę domostw mieszkalnych, stwarzającą trudny do opisania głód mieszkaniowy; tysiące domów, odebranych dawnym właścicielom, a objętych przez państwo, skutkiem nieremontowania rozpada się w gruzy. Ażeby temu złu zaradzić, rząd sowiecki czyni wysiłki, lecz dzięki systemowi biurokratycznemu pozostają one na papierze, nie dając żadnych wyników, a tymczasem setki tysięcy ludzi, przeważnie robotników, literalnie nie mają dachu nad głową, lub przemieszkują w ohydnych norach;
olbrzymie zastępy bezrobotnych, dochodzące do 2 miljonów ludzi, a stale zwiększające się skutkiem zamykania fabryk z powodu braku surowca lub kapitału; drobna cząstka tych bezrobotnych otrzymuje głodowe zasiłki (6 rb. miesięcznie) od rządu, reszta skazaną jest na śmierć głodową.
Pod względem kulturalnym Rosja pod rządami Sowietów uzyskała:
zupełny upadek kultury literackiej i artystycznej, doprowadzonej do nader nizkiego poziomu skutkiem zakazu rozpowszechniania dzieł mistrzów literatury rosyjskiej i wszechświatowej, jako szkodliwych reakcjonistów; schlebiania nader nizkim i poziomym gustom obecnych władców Rosji; przystosowywaniem jej do warunków i wymagań cenzury urzędowej, nader surowej i rozpatrującej wszystko li tylko pod kątem nauki komunistycznej;
zupełny zanik nauki, przez wymordowanie i przymusową emigrację uczonych; przez wprowadzenie na uniwersytety żywiołów, których jedynym cenzusem naukowym był stempel przynależności do partji komunistycznej; wygłodzenie i tak nielicznych pozostałych zastępów uczonych rosyjskich z czasów caratu; postawienie nauki na ostatnim planie i stałe ignorowanie jej w myśl zasady: „jeden jest tylko Marx i Lenin prorok jego“;
obniżenie do ostatecznych granic oświaty ludowej, obracającej się li tylko w granicach ciasnych doktryn komunistycznych i zabraniającej jej wyjrzeć po za nią na szerszy horyzont światowy.
Pod względem moralnym rządy Sowietów spowodowały w Rosji olbrzymie spustoszenia:
zabiły wiarę, będącą jedną z najpierwszych podstaw moralności ludu, nie dając mu nic wzamian;
jedną z największych zbrodni Sowietów są owe, sięgające prawie miljona, tłumy dzieci bezdomnych, nieszczęsnych i niewinnych ofiar rewolucji, snujących się po całej Rosji, przepędzanych z miejsca na miejsce, żartych przez głód, nędzę i choroby, mordowanych w okrutny, nieludzki sposób przez też same władze sowieckie tysiącami, żyjących z kradzieży i rabunku, wychowywanych na przyszłych bandytów.
Zbrodnią bezgraniczną są owe reklamowane domy dziecinne, mające dać dzieciom, odebranym rodzicom, wychowanie komunistyczne, a w których, według opisu „Krasnoj Gaziety“ panuje: „nieustanne chuligaństwo... Częste wzywanie milicji... Rozbito około 30.000 kw. sążni szyb. Kradzieże. Bójki. Nożownictwo... Zraniony toporem w plecy wychowawca... Ustawiczne napaści na przechodniów. Rozpusta. Skargi administracji tramwajowej i kolejowej. Przy rewizji odebrano oddziałowi pionierskiemu 19 noży fińskich;“
stopniowe zabijanie wśród młodzieży i dorosłych wiary w dobro, w ideały, a stawianie na to miejsce li tylko pierwiastków materjalnych;
rozbijanie systematyczne węzłów rodzinnych, przez zaprowadzanie t. zw. małżeństw rejestracyjnych lub wolnych; szerzenie skutkiem tego rozpusty i nierządu wśród najszerszych warstw; popieranie tej rozpusty wśród najmłodszych przez apoteozowanie 11—12 letnich matek; pobłażanie nadużyciom płciowym wśród młodzieży, dzieci nieomal; szerzenie i popieranie jawnego bezwstydu;
rozpętanie wśród najszerszych warstw najniższych instynktów zwierzęcych, nienawiści, obojętności na zbrodnie i zabójstwo;
szerzenie pojęć, odrzucających wiarę w przyszłe życie, a przez to pchanie, zwłaszcza młodzieży, do jaknajobfitszego używania uciech doczesnych w tem życiu;
zatracenie uczuć rodzinnych, a zwłaszcza podburzenie młodzieży przeciwko starszym, dzieci przeciwko rodzicom, tak że te denuncjują nawet rodziców w celach materjalnych o nieprawomyślność, nie bacząc nawet na karę, jaka tych ostatnich spotkać może, przykładem — ostatnia denuncjacja, sławiona wielce przez prasę sowiecką, przez córkę — komsomołkę, działacza eserowskiego na Kaukazie, Funtikowa, o udział w zabójstwie przed paru laty 26 komisarzy sowieckich, za co mu grozi kara śmierci;
zabicie wśród szerokich mas robotniczych i włościańskich pracowitości, a to przez zniesienie prawa własności i uprawnienie rabunku...
Długą bardzo jest lista przewin sowieckich, na których dobro nic, literalnie nic zapisać nie można. Przez krótki okres swej władzy nad Rosją zamienili oni ten żyzny niegdyś i bogaty kraj, nietknięty nadomiar wszechniszczącą stopą wojny światowej, w pustynię, w której nędza, głód i ruina wszechwładnie panują. Ludności odebrali wiarę w dobro, rozpętali w niej najniższe instynkty, pragnąc wszelkie wymogi i nakazy życiowe i moralne zastąpić rozporządzeniami papierowemi.
I obecnie, gdy stanęli na skraju przepaści, wyciągają błagalnie ręce do zagranicy, ażeby ich ratowała z otchłani, w jakiej się znaleźli, a jednocześnie perfidnie, podstępnie, kopią tam doły i przepaście, pragnąc i ją pogrążyć w odmęcie, w jakim się znaleźli.
Oszukany przez nich lud rosyjski powoli zaczyna odzyskiwać przytomność, przeziera na oczy, poczyna rozumieć głębię przepaści, w jaką go pchnięto. W piersiach jego zaczyna wzbierać gniew, budzi się straszliwa burza, którą, gdy wybuchnie, zmiecie z powierzchni ziemi tych, którzy go do takiego stanu doprowadzili.
Pierwszym pomrukiem tej burzy są coraz wybuchające w przeróżnych miejscowościach Rosji powstania, tłumione narazie przez wiernych jeszcze Sowietom krasnoarmiejców, lecz i ci już burzyć się poczynają, już prasa sowiecka notowała niejednokrotnie odmowy wojska udziału w tłumieniu rozruchów ludowych.
Raz jeszcze przejdzie przez ziemię rosyjską potężna fala rewolucji, która zmiecie z niej wszystek brud bolszewicki; a wtedy, po krwawej kąpieli, powstanie ona odrodzona, do nowego, wolnego naprawdę już życia...
Chwila ta zbliża się!...
∗ ∗
∗ |
Na odbytym w listopadzie 1926 r. zjeździe partji komunistycznych w Moskwie, stoczono zaciętą walkę z t. zw. opozycją, do której należą Trockij, Kamieniew, Apfelbaum-Zinowjew i inni komuniści, przeważnie semickiego pochodzenia, a którzy stoją na gruncie czystego marxizmu w przeciwstawieniu się kołom obecnie rządzącym Rosją, do których należy większość rosjan i aryjczyków, a które przechylają się na stronę prawą przez stworzenie kapitalizmu sowieckiego i wprowadzenie rządów silnej ręki nawet w stosunku do wykraczających przeciwko dyscyplinie partyjnej komunistów.
Ten zwrot na prawo nastąpił pod naciskiem sfer przemysłowych i rolniczych, które zagroziły zupełnym bojkotem, i wytworzył nową warstwę t. zw. burżuazji sowieckiej, składającej się ze zbogaconych spekulantów, uciskających i wyzyskujących robotników w sposób daleko bezwzględniejszy niż ich przed rewolucyjni poprzednicy.
Rządy silnej ręki mają się zaznaczyć energicznem zaprowadzeniem ładu w państwie sowieckiem, ukróceniem samowoli i wybryków, jakich się zwłaszcza dopuszcza t. zw. młodzież komunistyczna, czyli komsomołcy, stanowiąca czołowe kadry t. zw. chuliganerji.
Za najdrobniejsze przekroczenia orzekają sądy kary śmierci...
Zniósłszy etykę i moralność, zwalczając wiarę w czynniki dobra, nazywając przesądami to wszystko, co dobrem mogło być w człowieku, wychwalając rozpętanie złych instynktów ludzkich — jednocześnie karać śmiercią za wcielanie w czyn tych haseł — oto do jakich absurdów doszła działalność sowiecka...
Obecnie, po ostatnich obradach i wypadkach, kategorycznie stwierdzić należy, iż Rosja Sowiecka jest państwem absolutystycznem, pozostającem pod dyktatorską władzą garści ludzi, terrorem trzymających się przy władzy, o wszelkich przytem ujemnych cechach państw kapitalistycznych, uprawiających niesłychany wyzysk robotników na korzyść uprzywilejowanych nowych kapitalistów komunistycznych, że szumne teorje Marxa pozostały tylko na papierze i w wyświechtanych gębach agitatorów, w rzeczywistości zaś carskie rządy w Rosji były pod każdym względem rajem w porównaniu z obecnymi.
Istniał wtedy choć pozór prawa i uczciwości, podczas gdy obecnie i to zatraconem zostało.