Wierzenia mazurskie/2. Czary i zamawiania

<<< Dane tekstu >>>
Autor Max Toeppen
Tytuł Wierzenia mazurskie z dodatkiem, zawierającym klechdy i baśnie Mazurów
Wydawca Wisła
Data wyd. 1894
Druk Józef Jeżyński
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Eugenia Piltz
Tytuł orygin. Aberglauben aus Masuren mit einem Anhange enthaltend Masurrische Sagen und Märchen
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
2. Czary i zamawiania.

Już w XVI wieku Łukasz Dawid i obaj Meletiusowie wiernie opisali wajdelotów, sygnotów i czarowników, którzy pośredniczą pomiędzy słabym człowiekiem a siłami tajemniczemi. Ród ich przez wszystkie wieki wciąż się odnawiał. W sprawozdaniu wizytacyjnym kościoła w Pasymie r. 1607 (w aktach kościelnych w Pasymie) między innemi czytamy: „W gminie nic nie wiadomo o żadnym guślarzu ani wróżu, tylko Eljasza Szawicę oskarżono o zamawianie, wezwano przed sąd i pod groźbą surowej kary zabroniono mu nadal tym się zajmować.“ Formułka zamawiania dołączona była do akt, ale niestety, zaginęła. W wiadomości o białych i zimnych ludziach z r. 1741 spotykamy także wzmiankę o zamawiaczu we Frydrychowie. Według Pisańskiego (Nr. 24, § 12) około r. 1756 zamawianie, jeżeli nie jawnie, to potajemnie, było tu i owdzie w użyciu wśród ludu. „Do zażegnywania bydła, pisze dalej ten sam autor, przeważnie używani bywają zamawiacze katolicy, którzy nawet z dalekich stron sprowadzani bywają w tym celu na koszt całej wsi luterańskiej. Zdarzyło się to nie dawniej, niż przed dwudziestu przeszło laty, w jednej ze znaczniejszych gmin tego królestwa, z powodu, że w sąsiedztwie wsi, która się uciekła do zamawiacza, wybuchła zaraza bydła. Rzecz się wydała, i winowajcy musieli na rozkaz zwierzchności odbyć publiczną pokutę kościelną za to, że szerzyli zgorszenie. Kaznodzieje dołożyli wszelkich starań, ażeby im wykazać niedorzeczność i grzeszność ich postępowania, tak, iż zdawało się, że udzielona nauka powinnaby ich odwieść od tego. Ale skutek, który u tego rodzaju ludzi bywa daleko pewniejszą rękojmią w sądach o moralnej wartości pewnego postępku, niż najbardziej przekonywające dowodzenia, musiał utwierdzić ich w błędzie. W sąsiednich okolicach naokoło padało mnóstwo bydła od zarazy, gdy tymczasem ich wioska pozostała wolną od klęski. Co wszakże najciekawsza, że we wsi padła wprawdzie jedna sztuka bydła, ale ta właśnie, która była uciekła podczas obrzędu zamawiania reszty zgromadzonego stada, której zatym w mniemaniu mieszkańców wsi nie udzieliła się skuteczność tego obrzędu. Niepodobna było w tym przypadku zaradzić przeciwko tak niezachwianym poglądom.“
I dziś jeszcze jest mnóstwo wajdelotów, sygnotów, czarodziejów, guślarzy, wróżów, zażegnywaczy, czarownic, mniejsza o to, jak będziemy nazywali osoby tego zawodu. Gdy się mówi o nich, specjalnie używa się eufemistycznego wyrażenia: „On umie coś więcej, niż jeść chleb.“
Kobiety o czerwonych oczach, zwłaszcza stare, uchodzą za złych ludzi; mogą one czarować, a cała wioska ma się wobec nich na baczności.
W każdej wsi jest jedna lub kilka osób, najczęściej kobiet, często wszakże i mężczyzn, którzy mają szczególną opinję znających się na sztuce zamawiania. Często bywają to osoby ułomne albo rzucające się w oczy, z powodu jakichkolwiek wad cielesnych, jak up. w K. pod Olsztynkiem opinji takiej zażywa karzeł. Przeważnie żyją oni w biedzie.
Nieraz, jak opisuje Pisański przed przeszło stu laty, mieszkańcy jednej albo kilku wsi udają się do nich o pomoc. Za czasów jeszcze wspólnych pastwisk, trzeba było według zwyczaju na Zwiastowanie czyli na Matkę Bożą (25 marca) wyganiać bydło choćby na godzinę, bez względu na pogodę. Potym należało zamówić trzodę od wilka i chorób. Wzywano do tego człowieka świadomego rzeczy, który często znaczne otrzymywał wynagrodzenie. Po przybyciu na miejsce, obchodził dokoła trzodę, odmawiał zaklęcia swoje i jaknajśpieszniej udawał się w dalszą drogę, jeżeli miał tej samej czynności dopełnić w innych jeszcze miejscach, jak to się zwykle zdarzało.
W takich przypadkach, podobnie jak wobec cięższych chorób, poszukiwano szczególnie świadomego rzeczy, głównego niejako czarownika. O tych głównych czarownikach, którzy mają do rozporządzenia silniejszych złych duchów, utrzymuje się pospolicie, jak pisze były proboszcz w Kurkach, Królczyk[1], że oni nigdy nie zaczarowują, lecz odczarowują tylko. „Opowiadano mi wszakże i o takich, mówi on dalej, którzy używają siły swojej w obu kierunkach, mianowicie bliższym mieszkańcom na szkodę, dalszym zaś na pożytek. Szkodzą oni takim również, którzy przynoszą im zbyt małe podarki albo żadnych. Kogo tacy czarownicy oczarowali jakąś chorobą, ten dopiero ma biedę. Musi on wtedy udawać się często o jakie 10 lub 15 mil do szczególnie sławnego czarownika, któryby się cieszył większym rozgłosem od tego, który go oczarował. Wiele też opowiadają ludzie o zawziętych sporach pomiędzy służebnemi duchami obu czarowników. Zazwyczaj odbywają się one w kuchni, najlepiej o północy, ale także przed wschodem i po zachodzie słońca, tj. w porach, kiedy według zwyczaju odbywają się zamawiania. W powiecie Niborskim czarownicy tacy mieszkają, o ile mi wiadomo, w S. (parafja Działdowska), w G., folwarku należącym do F. (parafja Ruszkowska), w G. (parafja Jedwabińska, obecnie od roku tymczasowo przyłączona do Kurek). Praktyka ich rozciąga się na rozległy obszar, często na 3 do 4 mil dokoła. Główny czarownik w G. trzyma konie i objeżdża całą okolicę aż do Olsztyna i Dąbrówna. Zawdzięcza on tę praktykę głównej czarownicy R. z Nowej Wsi (powiat Olsztynkowski, parafja Jedwabińska, obecnie Jełgun). Objeżdżała ona, jak przedtym już jej matka, 4 powiaty: Niborski, Olsztynkowski, Ostrodzki i Szczyciński. Oprócz zwykłych praktyk czarowniczych, oddawała się ona także wróżeniu i dobywaniu skarbów. Przed dziesięciu mniej więcej laty, przy pomocy jednego nauczyciela ewangielickiego, który występował przytym w roli księdza katolickiego, potrafiła ona zamożnego gospodarza w P. (parafja Zaborowska) wyzuć prawie z całej schedy, obiecawszy mu, że dobędzie skarb na jego podwórku. Dostała się też za to, również jak i szanowny nauczyciel, do domu poprawy. Gdzie się ona teraz obraca, czy żyje jeszcze, czy umarła, tego nie wiem.“
Często tu daje się słyszeć, że czarownice albo czarownicy mogą uczynić ludziom wszelakie złe, zapomocą złego spojrzenia, chuchnięcia, dotknięcia, posypywania, albo dając im coś do zjedzenia.
Złe spojrzenie budzi tu wielkie obawy. Kołtun lub nagłe kalectwo zawsze się przypisuje złemu spojrzeniu albo oczarowaniu, i ten, ktoby się chciał od tego uchronić i zabezpieczyć, powinien się żegnać znakiem krzyża. (Wały).
Prawie wszystkie cięższe choroby, z wyjątkiem widocznych uszkodzeń zewnętrznych i zwykłej zimnicy, uważane bywają za skutek uczynku i przypisywane zazwyczaj kobietom z pośród blizkich znajomych lub krewnych, jeżeli mają czerwone oczy i są z usposobienia cokolwiek w sobie zamknięte.
Jeżeli na kogo spojrzy osoba o niedobrym wzroku, wtedy pada nań urok.
Gdy ktoś nagle zasłabnie, wskutek tego, że mu krew do głowy uderzyła, mówi się wtedy, że padł nań urok, że jest urzeczony.
Urok bywa następstwem wszelkiego rodzaju złych wpływów, mówi były proboszcz w Kurkach, Królczyk, i nie zawsze przypisuje się złym ludziom, lecz raczej, jak się zdaje, siłom tajemniczym. O tym, że wyraz ten oznacza „oczarowanie,“ dowiedziałem się dopiero ze słownika, jakkolwiek, według opowiadania rodziców, często miałem podlegać urokowi. Tyle przynajmniej pamiętam, że nudności, ból i zawrót głowy uważano za urok.
Przyczyną uroku bywa i to także, gdy kobieta lub pewna liczba kobiet zbyt się przygląda jakiemu mężczyźnie, albo naodwrót, gdy mężczyzna lub pewna liczba mężczyzn zbyt się przygląda jakiej kobiecie. (Wielbark).
Gdy chłopcu zachoruje sztuka bydła, albo zdarzy się w domu jakieś nieszczęście, z pewnością winna temu czarownica; zwłaszcza dzieci narażone są na czarujący wpływ złego spojrzenia. (Działdowo).
Szczególnie często mówi się o rzucaniu czarów na krowy. Jeden z przykładów tego znalazłem między innemi w urzędowym rejestrze rachunków pow. Szczycińskiego z r. 1684.
Niektóre osoby miewają złe spojrzenie, pomimo wiedzy o tym i bez wszelkiej chęci wyrządzania złego. Już Szymon Grunau pisze: „Gdy kobietę po połogu odwiedzają inne kobiety i przy oglądaniu dziecka wyrzekną tylko: „O, jakież to ładne dziecko!” uważa się, że dziecko jest urzeczone i nie będzie się hodowało.”[2]
Pewien obywatel, podczas odwiedzin przyjaciela swego, zwrócił się do niego między innemi z następującemi słowami: „Wyprowadziłem z jaj gniazdo dzikich kacząt; milutkie to stworzonka; chodź je zobaczyć.“ Gość odrzekł na to: „Mam niedobre oczy; od spojrzenia mojego zginą wszystkie.“
Ulegając jednak namowom gospodarza, poszedł i obejrzał młode kaczęta, które też rzeczywiście wkrótce potym wyginęły. Byłto także urok. (Wały).
Często czarownice, gdy chcą rzucić na kogoś urok jaki, nasyłają go z wiatrem na tę osobę. (Olsztynek).
Lud bardzo się obawia obsypki. Chodzi tu o to, że czarownice obsypują człowieka jakimś proszkiem, wskutek czego dostaje on wyrzutów na rękach i nogach w rodzaju liszaju, który nosi także miano obsypki. Zdarza się to szczególnie u starszych osób. (Olsztynek).
Proszek do obsypki przygotowuje czarownica ze spalonej ropuchy krostawej. (Wały).
Otrzymują go wszakże czarownice i innym sposobem. Przystępują one do Komunji, ale nie połykają otrzymanego opłatka, lecz zachowują; później zawieszają go i kładą pod nim kawałek chleba. Wtedy na chleb sączy się krew Chrystusa, a skoro chleb wyschnie, używają go do obsypki. (Olsztynek).
Często czarownice oczyniają jakieś miejsce i urok spada na tego, kto tego miejsca dotknie. To są „złe” miejsca. (Olsztynek).
Zdarzają się wszakże „złe” miejsca i bez udziału „złych” ludzi. (Krolczyk).
Gdy ktoś zachoruje, powiadają: „Przełazi przez złe miejsce.“ Tak mówią np. o małym B., który przed kilku laty uczęszczał do gimnazjum w Olsztynku, później zaś padł ofiarą jakiejś choroby.
Kiedy czarownica chce kogoś oczarować i gdy jej się to nie udaje, w takim razie musi się sama oczynić. Zdarzyło się to np. z czarownicą w Jemiołowie pod Olsztynkiem. Często też bywa, że czarownica, która już oczyniła kogoś, poprawia swoje czary, czyli powiększa złe, którego nabawiła.
Jeden główny czarownik, mieszkający w pobliżu Olsztynka, posiada zwierciadło, w którym można zobaczyć tę czarownicę, która zadała urok. Z tego powodu odwiedza go dużo urzeczonych. Wtedy pyta on chorego: „Czy chcesz, żebym ci pokazał czarownicę?“ Skoro się tego zażąda, ucina czarownicy w zwierciedle kawałek ucha albo nosa, oświadczając przy tym: „Teraz poznacie czarownicę.” Ucina także czarownicy głowę, ale wiele osób nie życzy sobie, żeby się tak źle obchodzono z czarownicą. Pokazanie obrazu w zwierciedle wraz z operacją kosztuje jeden złoty.
Skoro kogoś zły człowiek oczyni, udaje się on wtedy do innego, lepiej znającego się na czarach, który odczynia tamten urok. Wszakże nie zawsze mu się to udaje; gdy bowiem ktoś słusznie był nabawiony złego, odczynianie bywa bezskuteczne. Pewna przekupka z Olsztynka, u której chłop kupował chleb, przywłaszczyła sobie sakiewkę z pieniędzmi, którą on przez nieuwagę zostawił; kiedy chłop wrócił i dopytywał się o sakiewkę, przekupka zaparła się w żywe oczy. Za namową chłopa czarownik rzucił taki urok na babę, że ją skręciło. Udawała się ona do głównego czarownika, aby jej chorobę odczynił, ale bez skutku. Każdy zresztą wśród ludu wie dobrze, że jej wogóle nikt już nie jest w stanie pomóc, gdyż zasłużyła na to i słusznie była urzeczona.
W jednej wsi pod Olsztynkiem umarła pewna kobieta na chorobę, zadaną przez czary. Gdy ją pogrzebano, przewrócono mary do góry nogami, aby wykryć czarownicę; lud mniema, że czarownica nie może znieść tego i przyjdzie odwrócić mary do zwykłego ich połażenia.
Gdy się widzi nadchodzącą kobietę, podejrzaną o to, że jest czarownicą, rzuca się za drzwi miotłę; wtedy czarownica wejść niż nie może. (Olsztynek).
Żebracy często bywają czarownikami i trzeba się ich bardzo wystrzegać. Kto ich hojnie nie wesprze, tego nieraz urzekną przez złe życzenia. Niejeden już dostał wysypki wskutek ich czarów (Działdowo).
Zresztą należy się wystrzegać złych życzeń takich nawet osób, które nie są w czary wtajemniczone. Już na początku XVI stulecia, Szymon Grunau podaje w swojej kronice pruskiej, co następuje: „Wierzą w to mocno, że czego się komuś życzy, to go nie minie, jakkolwiekby się tam zażegnywał“[3].
Można także niekiedy wyrządzić komuś innemu łatwym sposobem psotę na pamiątkę. Gdy ktoś jest obmawiany zaocznie, trzeszczy ogień na kominie. Obmawiany powinien zaraz posypać soli na ogień; wtedy trzeszczenie ustaje, obmowcy zaś dostają pryszczów na języku. (Olsztynek).
Jeżeli ogień trzeszczy na ognisku, wtedy ktoś z domowych jest obmawiany. W takim razie sypie się sól na ogień w mniemaniu, że kiedyś tak samo w ogniu piec się będzie język oszczercy. (Dąbrówno).
Jeżeli się ma pryszcze na języku, znaczy to, że ktoś nas obmawia. Wtedy trzeba trzy razy napluć w chustkę, związać ją w węzeł i ręką weń uderzać. Wskutek tego oszczerca nazajutrz dostaje pryszczów[4].
Kiedy dzieci wskutek zadawnionego złego nałogu załatwiają naturalne potrzeby swoje w miejscach niewłaściwych, trzeba tylko nieczystości te posypać gorącym popiołem, a dostaną pryszczów na pośladku. (Olsztynek).
Jeżeli ktoś tak jest rozgniewany na pewną osobę, że pragnie jej śmierci, może to osiągnąć, śpiewając pieśń nabożną przez cały rok rano i wieczorem; znienawidzona osoba umrze potym z pewnością. W pow. Margrabowskim środek ten podobno często i z dobrym skutkiem bywa stosowany. (Margrabowa).
W okolicy Olsztynka umieją także pośpiewać, tj. kogoś na śmierć zaśpiewać. Pieśń, którą należy w tym celu śpiewać przez cały rok rano i wieczorem, znajduje się w polskim śpiewniku. Oznacza się tam rodzina, w której mężowi i żonie śpiewa się na śmierć. Czarownica, która to sprawiła, ukazuje się na dziedzińcu w przeddzień jego, a także i w przeddzień jej śmierci. Ma to zależeć od tego, że urok działa. (Olsztynek).
Jeżeli ktoś chce kogoś na śmierć zaśpiewać, powinien przez cały rok rano i wieczorem o 6-ej godzinie, na tym samym miejscu i w tej samej postawie trzykrotnie odśpiewać od końca do początku psalm (jak się zdaje 94), i dodawać za każdym razem „Ojcze nasz,” dwa razy, bez „Amen;” za trzecim razem kończy się pacierz na „Amen.” Skoro tylko modlący się nie trzyma się ściśle godziny, albo zmieni miejsce i postawę, lub też omyli się podczas modlitwy, w takim razie śmierć, której innemu życzył, spotyka jego samego. Po upływie rocznego terminu, w ostatnim dniu modlitwy śmierć musi nastąpić. Wiele osób tak się tego obawia, że z samego strachu choruje i umiera... Modlitwy te odmawia się zazwyczaj w piwnicy. (Wielbark). Śpiewanie na śmierć jest także znane i bardzo rozpowszechnione w Szczytnie np., w Jansborku itd.
Dobrze jest ubezpieczyć się naprzód przeciwko złym wpływom i trzymać je zdala od siebie. Środki ochronne przeciwko złym wpływom są np. następujące:
Noworodka strzeże się z wielką troskliwością przed cudzym wzrokiem, ponieważ jednak taki system odosobnienia nie da się ściśle przeprowadzić, tedy nie mogą się zdobyć na inny środek ochrony dziecka, prócz stosowania amuletów. Medaliki srebrne, pierścionki, albo złote monety, zarówno jak czerwone wstążeczki na szyję, uważane są za szczególnie skuteczne. Wstążeczki czerwone zawiązuje się także na szyi źrebiętom i cielętom, jako środek zabezpieczający od złego spojrzenia. (Krolczyk).
Przy bieleniu domu robi się dokoła drzwi głównych pewną ilość plam pendzlem, aby djabeł został daleko. (Jerutki).
W dzień św. Jana wieczorem, albo w wigilję Trzech Króli kreśli się na zewnętrznej stronie drzwi obory trzy krzyże. Chroni to od czarów. (Olsztynek, Działdowo). W powiatach warmińskich używa się w tym celu kredy poświęconej w kościele.[5]
Bezpieczeństwo i szczęście są zapewnione we wsi, którą dokoła oborano parą krów czarnych.[6]
Od złego spojrzenia, które szczególnie niebezpieczne jest u starych kobiet, można się uchronić w ten sposób, że zachodzi się je ztyłu, i za ich plecami wskazującym palcem lewej ręki kiwa się trzy razy, nie mówiąc przytym ani słowa. (Działdowo).
Ażeby się zabezpieczyć od złego spojrzenia, nosi się koszulę, pończochę, albo jakąkolwiek część odzienia na lewą stronę. (Dąbrówno).
Porówn. wyżej podany sposób rozpoznawania wilkołka.
Kto się chce uwolnić od strachów, ten w domu, do którego po raz pierwszy wchodzi, zagląda do komina. (Olsztynek).
Komedjantów (tj. linoskoków) lud także uważa za czarnoksiężników, którzy sprawiają tylko omamienie. Jeżeli się chce wiedzieć, co oni właściwie przedstawiają, trzeba włożyć suknię na wywrót. Jedna kobieta, która tak sobie postąpiła, kiedy komedjant, jak się zdawało, dźwigał dużą belkę, widziała, że on niósł słomkę. (Olsztynek).[7]
Szczególnego środka używają w celu zabezpieczenia się od poboru wojskowego. Na krótko przed oględzinami wojskowemi trzeba obetrzeć twarz całunem; kto tak postąpił, okaże się niezdatnym do wojska. (Dąbrówno).
Jako rodzaj amuletów używane były, przynajmniej jeszcze w wieku zeszłym, tak zwane strzałki piorunowe. O używaniu ich Pisański zaznacza co następuje: Gdy się chmury zbierają i coraz głośniejszy łoskot zapowiada, że wkrótce burza nadciągnie, wówczas ktoś z domowników kładzie palec w otwór, znajdujący się w większych kamieniach, obraca kamień kilka razy dokoła, wymawia kilka zabobonnych wyrazów, rzuca kamień z całą siłą ku drzwiom i wierzy, iż tym sposobem zabezpiecza dom swój od pioruna. W tej samej intencji kładą takie strzałki piorunowe małym dzieciom do kołyski. Wierzą oni w ich siłę ukrytą w takich nawet przypadkach, które nic wspólnego z piorunem nie mają; np. przez otwory tych kamieni doją krowy, kiedy z wymion z mlekiem krew wypływa[8].
I dziś jeszcze lud prosty wierzy, że gdy podczas burzy położymy strzałkę piorunową na lipowym stole, strzałka skacze. (Olsztynek).
Mazur rozróżnia ściśle boży pekrąt (strzałkę piorunową), tj. krzemienie, mające kształt małego palca, które Niemiec nazywa zazwyczaj Donnerkeulen, od klina piorunowego, którym Mazur oznacza topór kamienny starożytnych Prusaków itp. przedmioty.
Kiedy grozi nawałnica gradowa, chłop bierze rydel, wykopuje trzy kawałki darniny i przewraca je trawą ku ziemi. Kobieta bierze łopatę od chleba, obraca nią trzy razy dokoła drabiny, prowadzącej na dach (rozumiem przez to, że obraca ją ku ni3bu i znowu ku ziemi), i kładzie ją koło drabiny na ziemi. Świadek, któremu ten szczegół zawdzięczam, był obecny przytym, kiedy stosowano ten środek, i zapewnia, że wiatr się obrócił, chmura odeszła, i grad nie wyrządził żadnej szkody na polach gospodarza, który uciekł się do tego środka. Starzy ludzie potrafią to robić, od nich zaś uczą się młodzi. (Olsztynek).
O zbawiennym działaniu stali nieraz jeszcze będziemy mówili. Trzyma ona zdala wszystkie wpływy czarów. (Olsztynek).
Niektóre osoby dla zabezpieczenia się od czarów noszą zawsze czosnek przy sobie. (Olsztynek).
Znaleziona podkowa, przybita gwoździami do progu domu końcami na zewnątrz, przynosi szczęście; do kupca np. sprowadza licznych gości i bogatych nabywców. (Lubajny).
Do rodzaju amuletów należą także listy domowe i listy obronne (żelazne). Wspominaliśmy już o jednym z nich, mianowicie o liście niebieskim, od którego rozpoczyna się „Klucz do nieba.“ Dwa inne, które posiadają szczególną własność zabezpieczania żołnierzy od cięć i strzałów, były bardzo rozpowszechnione w czasie ostatniej wojny w Holsztynie, a także za ostatniej wojny w Czechach. Wszystkie one mają tę wspólną cechę, że podają pewne przepisy moralne, wymagają zachowania pewnych formalności zewnętrznych, a przytym zawierają nadzwyczajne obietnice, jak np. bezpieczeństwo wobec burzy i ran w bitwie, i inne także, oraz powiadamiają czytelnika o swoim nadzwyczaj cudownym pochodzeniu. List niebieski w „Kluczu do nieba,” napisany jest po polsku; drugiego udzielono mi piśmiennie w języku niemieckim, widać jednak, że jest tłumaczony z polskiego; trzeci mam przed sobą drukowany w języku niemieckim, jednakże pod względem treści tak blizko spokrewniony jest z dwoma pierwszemi, że wydaje mi się, iż powstał także w polskiej okolicy. Pierwszy za pośrednictwem „Klucza do nieba,“ którego w krótkim przeciągu czasu otrzymałem cztery różne wydania, rozpowszechniony jest z pewnością w wielu tysiącach egzemplarzy; drugi dostałem od matki pewnego żołnierza w Ostródzie, gdzie podobno znany jest w całej kompanji załogowej; trzeci przyniósł pewien rezerwista, wracając do Olsztynka z Grudziądza, gdzie stał podczas ostatniej wojny. Przytoczylibyśmy je w całości, jako przerażające dowody wiary w zabobony pośród ludności polskiej, gdyby treść ich nie była zbyt niedorzeczna, tekst zaś zbyt długi.
Głównym środkiem na wszelkiego rodzaju choroby jest zażegnywanie[9]. Lekarz dla Mazura jest człowiekiem zupełnie niepotrzebnym, który czyha tylko na jego pieniądze. Gdy się ich napomina, że zaniedbują się w tym względzie, wymawiają się wszyscy jednostajnie: „I tam i owdzie także nie mógł poradzić.“[10]. Niektórzy nawet są przekonania, że pomoc lekarska, jak piorunochron, jest wdzieraniem się w prawa boskie. (Działdowo).
Zażegnywanie ma gorliwych obrońców nietylko pośród chłopów, ale i wśród oświeconych obywateli. Tak, opowiadał raz człowiek wolny zresztą od wszelkich przesądów, że baba, której śmiejąc się i drwiąc, obiecał 5 talarów, zażegnała mu rdzę, nieuleczalną chorobę zboża, i to z najlepszym skutkiem. (Lubajny, pod Ostrodem).
Inny, również wolny od wszelkich przesądów obywatel opowiada, że sam widział, jak robotnik, zraniwszy się niebezpiecznie w nogę siekierą, długo nadaremnie usiłował krew zatamować. Wezwano babę do zażegnania, i natychmiast krew po zażegnaniu, jakby uciął, płynąć przestała.
Wszelkie zażegnywania odbywają się zawsze trzy razy przed zachodem słońca, w pobliżu zaś zażegnywacza nie ma być ani psa ani kota. Wiara przytym w skuteczność zamówienia nie jest rzeczą konieczną; wystarcza, gdy się poda rękę komuś, co wierzy. (Lubajny).
Zażegnywanie odbywa się następującym sposobem. Chory z zażegnywaczem musi sam na sam być w izbie. Zażegnywacz nasamprzód czyni nad chorym trzy razy znak krzyża, poczym odmawia właściwą formułkę, w której „Amen” musi być opuszczone, jeśli zażegnywanie ma pomóc. Po dopełnieniu tego obrządku, znowu czyni trzy razy znak krzyża nad chorym. Zażegnywanie szczególnie stosowane bywa w celu zatamowania krwi, w przypadkach puchliny, bólu zębów, rwania i innych podobnych przypadłości. (Działdowo).
O jednej formułce zamawiania róży powiadano mi: Należy odmawiać ją trzykrotnie przed zachodem słońca, potym następnego dnia trzy razy przed wschodem i jeszcze trzy razy przed zachodem słońca. (Jerutki).

Zamówienia różnych chorób i dolegliwości złych[11].
1. Zamówienie krwi płynącej.

Zamawiam cię bożą mocą, Pana Boga pomocą. Miała Magdalena trzy córki; jedna mówiła: „Pójdźmy ztąd i wędrujmy.” Druga mówiła: „Stójmy.” Trzecia mówiła: „Oto wróćmy się, zostańmy i osiądźmy.“ I ty, krwio, tu się zostań przez Pana Jezusa Syna Bożego, Matuchniczkę jego i całą chwalebną świętą Trójcę i Anioły święte w Duchu św. W imieniu Boga Ojca i Syna i Ducha świętego. Ojcze nasz, któryś itd.

2. Wielką chorobę i wrzody zamówić.
Gdy nasz Pan Jezus Chrystus wędrował ze zwolennikami swemi, prosili, wołali, a kiedy od wielkiej choroby i wrzodu lekował, rozkazał Jezus, mówiąc: „A na niemocne ręce kładźcie.“ Cicha woda stojała, gdy Matuchniczka Boża syna kąpała. Niechże i ten wrzód cicho stanie, móżdżka nie poruszy, gnatów nie połamie, żył nie starga. Proszę ja ciebie, wystrzegaj się miejsca człowieczego przez Pana Boga moc, Syna Bożego i Ducha świętego pomoc. W imię Boga Ojca i Syna i Ducha świętego. Ojcze nasz itd.

3. Kiedy kogo wąż albo żmija ukąsi.

Modlitwę Pańską czyli „Ojcze nasz” itd. zmówić, a potym: „Wymawiam was bożą mocą, Pana Boga pomocą, węże, weżyce, żmije, żmijice, padalce, padalczyce, i wszelki robaku. Z rozkwituś się urodził, djabeł cię stworzył, Pan Jezus w cię ducha włożył, a nie dał ci żadnego jadu ani mocy. Przez Pana Boga moc i Syna i Ducha św. pomoc, jako ta woda odpływa, niechże i ten i to spływa w imieniu Boga Ojca i Syna i Ducha świętego.” (Potym dmuchnij trzy razy i wodą oblej, albo wytrzyj to miejsce).

4. Od psa skażonego.

Mów Modlitwę Pańską albo „Ojcze nasz“ itd. Nasz Pan Jezus Chrystus, gdy ze zwolennikami swemi wędrował i prosili go, aby od skażonego psa i suki lekował, rzekł im „Lekujcie przez Boga moc i Syna Bożego i Ducha św. pomoc.“ Cicho woda w morzu stojała, gdy Matuchniczka Boża Syna swego kąpała; niechajże żywina cicho lega, księżyczka masu wydawa jadu (?) przez Pana Boga moc i Ducha św. pomoc, w imieniu Boga Ojca Syna i Ducha świętego. (Trzy razy wokoło obejść, ręce złożywszy, niechaj drugi przed tobą ogania).

5. Od zimnych ludzi.

W imię Boga Ojca i Syna i Ducha św. Szła Matuchniczka Boża bez cisowy lasek; idąc, spotkał ją sam Pan Jezus. „Gdzie idziesz, Matko moja?“ — „idę do tego chrzczonego uciszać, uspokajać zimne ludzie, białe ludzie.“ Odstąpcie od tego ochrzczonego z jego żył, z jego mózgu, z jego głowy; przez Pana Boga moc i Syna Bożego i Ducha świętego pomoc, wysyłam ja was pod korzenie kamienne na puste lasy i na puste pola, gdzie nic nie przyjdzie. Ojcze nasz itd.

6. Proch żywinie odmawiać

Przyszedłem do cię, nieme stworzenie, ażeby od cię sam Pan Jezus proch odwrócił przez Pana Boga moc, Syna Bożego i Ducha świętego pomoc. Ojcze nasz itd. (Przy tej odmowie stalką trzeba trzeć ode łba do ogona, po każdej stronie do trzech razy).

7. Od gradu obłok zamówić.

Na obłok spojrzawszy, przeżegnać się w imieniu Boga Ojca i Syna i Ducha świętego; wtedy zmówić: Ojcze nasz itd., a potym tę modlitwę: O wy, szkodliwe gradowe obłoki, rozkazuje wam Chrystus Pan, mąż boży, przeze mię, sługę niegodnego, żebyście szli na inne miejsca puste i tam się roztrzęśli, abyście wsiom, ogrodom i polom szkodliwemi nie byli, przez Bana Boga moc i Syna Bożego i Ducha świętego pomoc.

8. Ogień zamówić.

Ojcze nasz itd. Ogniu, ty płomieniu gorejący, rozkazuje tobie Chrystus Pan, mąż boży, przeze mię, sługę niegodnego, abyś się dalej nie rozszerzał, lecz na tym miejscu został; coś ujął, to trzymaj przez Pana Boga moc, Ojca i Syna i Ducha świętego pomoc. (Ogień do trzech razy oblecieć, co raz wchodząc, to „Ojcze nasz“ zmówić).

9. Od kazu, gdy na oku stanie.

Rano mówić: W imię Ojca i Syna i Ducha świętego, Ojcze nasz, któryś jest w niebie itd. Jako ta ciemna nocka ustępuje temu białemu dzionkowi, tak też temu chrzczonemu (tu trzeba nazwisko osoby wymówić) kaz coby ustąpił z jego oka, z jego źrenicy, z jego białka, i te wrzody, wrzedzienice, aby wyszły, wycięciały (?), niewieda kędy się podziały, przez Pana Boga moc, Syna Bożego i Ducha św. pomoc.
Wieczór mówić: Zorze, zorzeczki, Chrystusa Pana służeczki, służycie wy Panu Chrystusowi we dnie i w nocy i temu chrzczonemu (tu znów nazwisko chorej osoby wymówić) coby też same posłużyły, ten kaz z jego oka, z jego białka i jego źrenicy odmówiły, przez Pana Boga moc, syna Bożego i Ducha świętego pomoc. Potym trzy razy „Amen“ powtórzyć.

10. Od macicy.

Naprzód zmów: Ojcze nasz itd. Poszła Matuchniczka Boża w lichym uspokojeniu macicę z urazem lekować i ustanawiać. Jak ten kamień leży w ziemi, a nie będzie poruchowany, tak i macica z urazem u tego chrzczonego (tu nazwisko chorej osoby wymów) nie ma się więcej poruchować. Przez Pana Boga moc, Syna Bożego i Ducha świętego pomoc ma się uspokoić cichuchno, lekuckno. Ty, macico, z urazem, masz łóżko usłane, tak odpoczywaj u tego chrzczonego (znów nazwisko wymówić), a nie masz się poruszać więcej, ani go trapić. Przez Pana Boga moc, Syna Bożego i Ducha świętego pomoc. W imię Boga Ojca i Syna i Ducha świętego. Amen. Amen. Amen.

11. Urok jak lekować.

Naprzód zmów Modlitwę Pańską: Ojcze nasz itd. Szła Ma tuchniczka Boża przez cisowy las i spotkał ją sam Pan Jezus i spytał się jej: „Gdzie idziesz, Matko moja najmilsza?” Ona odpowiedziała: „Idę do tego chrzczonego (tu wymów nazwisko chorej osoby), trzy dziewięcie uroków odmawiać.” Rzekł Pan Jezus: „Idź, a odmawiaj przez Pana Boga moc, Syna Bożego i Ducha świętego pomoc i przez Ewangielję świętą.” W imię Boga Ojca i Syna i Ducha świętego. Amen. Amen. Amen.

12. Ból zębów jak zamówić.

Bożą mocą, Pana Jezusa pomocą. Dąb w boru, kamień w morzu, księżyc na niebie, że póki te trzy bracia mocni się pospołu nie zejdą, tak długo mię zęby niech nie bolą. Przez Pana Boga moc, Syna Bożego i Ducha świętego pomoc i Anioły święte, Jego ciało chwalebne i przez Trójcę świętą. W imię Boga Ojca i Syna i Ducha świętego. Amen. Amen. Amen.

13. Od ukąszenia robaka[12].
Przeklinam cię, robactwo przeklęte, w imię Ojca i Syna i Ducha świętego. Zamawiam cię jednocześnie, ty wole (albo: krowo), od wszelkiego robactwa, które djabeł stworzył, a Pan Bóg ma... od wschodu do zachodu słońca; Pan Bóg zakazał mu tego. Zamawiam cię od..., od wężów i wężyc, od żmij i żmijic, padalców i padalic, jaszczurek i jaszczurzyc, niedźwiadków samców i samic i łasic samców i samic, nie przez moją, moją, moją, lecz przez Pana Jezusa pomoc, jakoteż i wszystkich świętych. Ojcze nasz... (bez „Amen”).

14. Od wścieklizny.

Będę zamawiał oborę tego chrzczonego N. N. od psa wściekłego. Szło 7 apostołów, wszyscy bracia pomiędzy sobą. — Dokąd idziecie, wy, siedmiu apostołowie, wszyscy sobie bracia? — Idziemy zamawiać oborę tego chrzczonego N. N. od psa wściekłego. — Idźcie i zamawiajcie w imię moje. — Co robią wściekli? Śpią. — Niechże śpią. Weźcie włóczkę i bawełnę i zatkajcie ich rany, ażeby nie krzyczało, nie ryczało i nie wdrapywało się na ściany, lecz żeby się uspokoiło, jak woda w Jordanie, kiedy św. Jan chrzcił Pana Jezusa. Nie przez moją, moją itd.

15. Zamawianie świń.

Zamawiam świnie moje od choroby. Czy świnie twoje są w domu? — Nie, niema ich w domu. — Idź, zawołaj je na podwórko i daj im jęczmienia. Które z nich będzie jadło jęczmień, temu się nic nie stanie. Nie przez moją itd.
Trzeba jęczmienia nasypać do spodni i trzy razy rzucić przez komin; odmówić przytym wyżej przytoczoną formułkę i wtedy dać jęczmień świniom.

16. Od ognia.

Przyszedł do nas w pośpiechu Ezechjasz, Mesjasz w gościnę. Niechże się zadowoli tym, co sam wziął od nas w nocy, w imię Ojca i Syna i Ducha świętego. „Amen“ się nie mówi.

17. Od grzybków.

Zamówię temu chrzczonemu N. N. przykry wyrzut, trzy razy po dziewięć pryszczów, trzy razy po dziewięć pęcherzyków, trzy razy po dziewięć narośli. Matka Boża szła ścieżką zieloną i znalazła na drodze trzy zioła. Jedno zerwała prawą ręką, drugie strąciła prawą nogą, a trzecie zginęło, niewiadomo gdzie. Niech tak samo niewiadomo gdzie zginą te narośle tego chrzczonego N. N. Nie przez moją itd.

18. Od róży.

Szła Matka Boża ścieżką zieloną, i spotkał ją sam Pan Jezus i spytał się jej: Dokąd idziesz, Matko Boża? — Idę do tego chrzczonego N. N. zamówić różę pięciu palcami a szóstą dłonią, i proszę, aby go nie rwała, nie trzęsła, mózgu nie wysuszała, krwi nie przelała. Jeżeli jest z wiatru, niech idzie do wiatru, jeżeli jest z wody, niech idzie na wodę. Nie przez moją itd.

19. Od róży.

Dokąd idziesz, Matko Boża? — Idę do tego chrzczonego N. N. ogień zamówić, od ognia wybawić, od ognia róży, od ognia gwałtownego, od ognia złośliwego. Pływa piórko po morzu tak leciutko, cichutko. Daj Boże, żeby temu chrzczonemu N. N. ogień ogień róży, gwałtowny ogień, złośliwy ogień wyszedł bez szarpania i rwania, przez Pana Jezusa, przez Ducha świętego i przez wszystkich świętych aniołów pomoc, w imię Boga Ojca i Syna i Ducha świętego.

20. Od róży.

Szła Matka Boża na zieloną łąkę, a za nią szedł Jej Synek. — Dokąd idziesz, Matko miła? — Idę zamówić wyrzuty róży; chodź ze mną, Synku miły, pomożesz mi. — Idź, Matko miła, zamów go z moją, moją, twoją pomocą, ażeby znikły z jego głowy, jego mózgu, jego wątroby i wszystkich członków, tak cicho i lekko, jak tylko można, z Boga pomocą itd.

21. Od róży.

W morzu czerwonym stoi kamień, na nim łóżko usłane, pokryte bawełną; tam masz ty, różowy, przedziurawiony wrzodzie, swoje legowisko. Śpij i wypoczywaj aż do sądu ostatecznego w imię Boga itd.

22. Od zastrzału.

Szedł drogą anioł święty i spotkał go sam Pan Jezus. — Dokąd idziesz, aniele święty? — Idę do tej chrzczonej N. N. zastrzał zamówić. — Idź i uwolnij wszystkie części jej ciała od głowy aż do końca palców u nóg. Bóg Ojciec, Syn i Duch święty, a ci trzej są jedno. Nie przez moją, lecz przez Pana Jezusa i Matki Bożej pomoc. Zmówić „Ojcze nasz“ trzy razy.



23. Od gąsienic.

Panie, wszechmocny Boże, któryś ten nędzny świat stworzył, wszelkie ptactwo i robactwo i nakoniec człowieka. Dałeś mu wolę, rozum i pamięć, ażeby się powstrzymywał od wszelkich (złych) uczynków na ziemi. Zesłałeś nam Syna swego z wysokości, żeby nauczył człowieka, co czynić powinien. Daj, miły Boże, ażeby to robactwo, gąsienice, takie obrzydzenie sprawiały miłemu Bogu, jak człowiek, który w niedzielę krowy pasie i nie idzie do kościoła.

24. Od wrzodu strzelanego (czarnego zastrzału).

Szli trzej apostołowie, bracia pomiędzy sobą i spotkali samego Pana Jezusa — Dokąd idziecie, trzej apostołowie, bracia pomiędzy sobą? — Idziemy do chrzczonej N.N. zamówić trzy razy dziewięciorny wrzód strzelany. — Idźcie i zamawiajcie z moją, moją i wszystkich pomocą ten trzy razy dziewięciorny wrzód strzelany. Od czego się to zrobiło? Czy od siedzenia, czy od leżenia, albo od picia, albo..., albo od słońca, albo od gwiazd? Niech zniknie jak można najciszej i najlżej, niech nie szarpie, nie trzęsie, nie rwie w jego ciele, jego krwi, jego mózgu, jego kościach, niech idzie na ciemne lasy, w ciemne chmury, na twarde skały. Tam jest jego miejsce spoczynku aż do dnia ostatecznego. Ojcze nasz i trzykrotne żegnanie: W imię Ojca itd. bez „Amen.“

25. Od skazu (czarnych plam).

Szedł drogą Pan Jezus i spotkał Matkę Bożą. — Dokąd idziesz, Matko Boża? — Idę do tej chrzczonej N.N. krew siać, kości łamać, a ja zabraniam ci tego. Idź tam, gdzie w dzwony biją i gdzie śpiewają pieśni, Syna Bożego mocą i Ducha świętego pomocą. Ojcze nasz... trzykrotny znak krzyża: W imię Boga itd., i trzykrotne zdmuchnięcie.

26. Od macicy (kolek).

Matko macico, przeciwniczko Matki Bożej, proszę cię przez Boga Ojca, przez Boga Syna, przez Boga Syna i przez całą świętą Trójcę, ażebyś się natychmiast uspokoiła, duszy i ciała nie trapiła, lecz żebyś się położyła na poduszeczkę, którą ci Pan Jezus sam piędzią swoją odmierzył. Ojcze nasz... przeżegnać się trzy razy, bez „Amen“[13].
Podajemy tu jeszcze przykład, jak się po wsiach bydło zamawia. Staje się przed urzeczoną sztuką bydła i ze złożonemi rękoma, odmawia się najpierw „Ojcze nasz,” nie dodając wszakże „Amen.” Potym następuje taka formułka zamawiania: „Kosa spadła z nieba, z kamienia na ziemię. Jak ta rosa znika, zniknęła, ulotniła się w powietrzu, tak też niech te trzy razy dziewięć czarów znikną, rozejdą się w powietrzu i wywietrzeją.“ Powtarza się tę formułkę trzy razy, za trzecim razem żegna się sztukę bydła i w końcu mówi się: Amen. Zamówienie to zarówno zabezpiecza od uroku, jak i leczy gotowe już jego skutki[14].
Z aktem zamawiania łączą się po większej części pewne obrzędy. Te praktyki towarzyszące często uchodzą za rzecz najważniejszą; częstokroć one same pomagają. Tu i owdzie bywają stosowane obok tego materjalne środki lecznicze.
Różę zamawia się temi słowy: „Jezus szedł ogrodem koprowym z głownią w ręku i mówił: Nie będziesz więcej ogniem pustoszyła.“ Formułkę tę odmawia się trzy dni z rzędu, codzień po zachodzie słońca trzy razy. Ilekroć odmawia się tę formułkę, trzy razy chucha się lekko na chore miejsce, spluwa się trzy razy na ziemię i na tym miejscu kładzie się znak krzyża. (Dąbrówno).
Kiedy ktoś cierpi na jakąś ciężką chorobę, oddziera się szmat od jego koszuli i zawiesza się ten kawałek albo całą koszulę na rozdrożu, na drzewie albo na drogoskazie. Do tego szmata zatyka się igłę, a pod nim kładzie się złotą monetę. Lud mniema, że tym sposobem odbiera się choremu jego chorobę. Przechodnie wystrzegają się bardzo, ażeby nie dotknąć się szmata, lub nie ruszyć pieniędzy, gdyż w takim razie mogliby zabrać z sobą chorobę. (Jerutki)
Krolczyk, proboszcz w Kurkach, opowiada z lat swoich dziecinnych o leczeniu uroku: „Gdy pewnego razu przyjechałem z gimnazjum do domu na wakacje i, będąc urzeczonym, nie zgodziłem się na stosowanie czarów i wolałem położyć się spać, żeby się pozbyć bólu głowy i towarzyszących mu dolegliwości, podczas snu potarto mi twarz trzykrotnie używanym ręcznikiem z temi słowy: „W imię Ojca, Syna i Ducha świętego. Amen. Amen. Amen.“ Po przebudzeniu czułem się jak zwykle dobrze, i wtedy opowiedziano mi domniemaną przyczynę mego wyzdrowienia. W takich razach używa się jeszcze skuteczniejszego środka, mianowicie dla mężczyzn odzienia kobiecego, dla kobiet zaś odzienia męzkiego.
Kto jest urzeczony, temu trzeba dziewięciu różnemi chustkami, albo szmatami otrzeć twarz. W jednej plebanji także środek ten był zastosowany z dobrym skutkiem.
Jeżeli urzeczony jest mężczyzna albo kobieta, wtedy kobieta ociera twarz mężczyźnie kobiecemi sukniami, zaś mężczyzna kobiecie męzkiemi sukniami; spluwa się przytym trzy razy. (Olsztynek). Przytym wyciera się także od głowy do nóg. (Dąbrówno).
Środek przeciwko angielskiej chorobie. Piecze się duży placek z mąki żytniej, wykrawa się w nim dużą dziurę, przeciąga się przez ten otwór dziecko i obnosi się je trzy razy dokoła kościoła; trzeba przytym zmówić „Ojcze nasz“ trzy razy, albo chuchnąć trzy razy przez dziurkę od klucza drzwi kościelnych. (Olsztynek).
Angielska choroba pochodzi ztąd jakoby, że do żołądka dziecka dostały się włosy kocie. Żeby je usunąć, trzeba usmażyć koguta, utrzeć na proszek żołądek i proszek ten z winem czerwonym dawać dziecku do picia. (Olsztynek).
Inny jeszcze środek przeciwko angielskiej chorobie. Stawia się krzesło pomiędzy dwa wiadra, kładzie się dziecko chore pod pałąk drugiego wiadra. Potym obraca się krzesło i obydwa wiadra; to są trzy roboty. I poraz drugi postępuje się z dzieckiem, jak poprzednio. Następują znowu wskazane trzy roboty; potym znów postępuje się z dzieckiem tak samo po raz trzeci. Nakoniec wsadza się dziecko do szafy i mówi się: „Ojcze nasz,“ ale bez „Amen.“ Środek ten bywa stosowany we czwartek po wieczerzy. Często pomaga jednokrotne zastosowanie; można jednakże w razie potrzeby powtórzyć je raz jeszcze i do trzeciego razu. Środek ten musi pomóc; oto niedawno jeszcze okazał się skutecznym. (Olsztynek).
Jeszcze jeden środek przeciwko wycieńczeniu albo angielskiej chorobie. We czwartek po wieczerzy, podczas ostatniej kwadry i tak samo w następną sobotę, a wreszcie po raz trzeci także we czwartek, po tygodniu robi się co następuje: Zarabia się ciasto, zrobiony z tego ciasta placek kładzie się na stole i stawia na niego dziecko najpierw obiema nóżkami, potym tylko prawą nóżką, tak, żeby się ślady odbiły na nieście. Potym ulepia się z tego ciasta trzy małe placki, kładzie się je do pieca i piecze. Dziecko wsadza się do wody, do której wsypuje się pokruszone trzy placki, kąpie się je i odmawia przytym „Ojcze nasz“ bez „Amen.” Nakoniec bierze się trochę popiołu z pieca bądź ręką, bądź patyczkiem i posypuje się dziecku głowę od przodu ku tyłowi. Wodę po zachodzie słońca trzeba wylać, nic nie mówiąc i nie oglądając się przytym. „Jestto bardzo dobre — zadecydował mój świadek: — państwo nie chcą temu wierzyć; moja żona zrobiła tak z Emilją i wyzdrowiała ona zupełnie.“ (Olsztynek).
Środek przeciwko wycieńczeniu. Bierze się łeb koński, i milcząc i nie oglądając się, idzie się we czwartek po wieczerzy do dołu glinianego, w którym zebrała się woda deszczowa; nabiera się pełne wiadro wody, którą się grzeje i wlewa do balji, trzy razy w tej wodzie przeprowadza się łeb koński od wschodu ku zachodowi słońca i w tym kąpie się dziecko. Koszulę dziecka trzeba rozedrzeć przez pół na piersiach. W końcu odnosi się, nic nie mówiąc i nie oglądając się, wodę i koszulę napowrót do dołu glinianego. Praktyka ta powtarza się jeszcze przez dwa czwartki tym samym sposobem i sprowadza napewno polepszenie i wyzdrowienie. (Dąbrówno).
Środek przeciwko wycieńczeniu. Dwie baby biorą chore dziecko, jedna podaje je drugiej przez płot i napowrót je ponad płotem odbiera. Powtarza się to trzy razy. (Jerutki).
Środek przeciwko zimnicy. Trzy listki mirtowe ze ślubnego wianka skuteczne są na zimnicę. (Lubajny).
Od tegoż. Trzeba na miotle wyjechać z domu na rozdroże, zostawić tam miotłę i znowu śpieszyć do domu, nie mówiąc ani słowa. (Olsztynek).
Od tegoż. Idzie się na miedzę graniczną, wykopuje się dziurę w darninie, chucha się w nią trzy razy i napowrót zatyka się prędko. (Olsztynek).
Od tegoż. Idzie się do brzozowego lasu, trzęsie się pewną liczbę brzóz i mówi: (słów opowiadający, niestety, nie wiedział, treść była mniej więcej taka:) Trząś mnie, jak ja ciebie, a potym przestań (Olsztynek).
Od tegoż. Skoro napad febry i gorączka przejdzie, zdejmuje się koszulę i wieczorem po zachodzie słońca, albo zrana przed wschodem słońca, jeżeli można — we czwartek, zanosi się na rozdroże i zawiesza się na drogoskazie. (Wały).
Od tegoż. W niektórych miejscach dzwony wiszą w otwartej dzwonnicy, a zwieszający się sznur od dzwonów, dla każdego jest dostępny. Tedy, przeciwko zimnicy, wkręca się złotą monetę do sznura od dzwonu. (Wały)[15].
Pisański[16] wspomina w połowie zeszłego stulecia, iż dawniej używano także Ewangielji św. Jana dla odpędzenia febry.
Dalej, o księżycu Pisański[17] pisze: Tu i owdzie otumania jeszcze pospólstwo prawdziwie pogański przesąd, pod którego wpływem, rzeczywiście oddaje się temu ciału niebieskiemu cześć bałwochwalczą. Przy zimnicy, silnym bólu oczu lub zębów, oraz w niektórych innych chorobach, chorzy pilnie uważają na początek nowiu; wychodzą wtedy pobożnie, ze złożonemi rękoma do księżyca i zwracają się do niego z modlitwą, ułożoną w formie niedorzecznych wierszydeł, z niewzruszoną nadzieją, iż tym sposobem będą uwolnieni od dolegliwości. Czy nie ujawnia się w tym pogaństwo? Czyżby Pisański miał co innego na myśli, niż zamawianie?
Środek od żółtaczki. Na żółtaczkę pomaga robactwo na chlebie z masłem. (Olsztynek).
Środek od bólu głowy. Stawia się cierpiącemu garnek z wodą na głowę i kładzie się kawałek stali do wody.
Środek od bólu zębów. Pisański[18] przytacza, co następuje: Wycina się drzazgę z pod kory drzewa bzowego, przekłuwa się nią do krwi dziąsło, poczym zatyka się ją w to samo miejsce, ażeby zarosła.
Najbardziej wypróbowanym i najprostszym środkiem na ból zębów jest przyglądanie się księżycowi na nowiu w nieruchomej i milczącej postawie. (Olsztynek). W okolicach niemieckich powtarza się przy tym trzykrotnie wyrazy: Nowy miesiączku, zabierz mój ból, w imię Boga Ojca, Syna i Ducha świętego.
Ból zębów przechodzi także, gdy się chory ząb dotknie trzy razy kością z cmentarza. (Dąbrówno).
Jęczmień na oku leczy się przez trzykrotne potarcie obrączką ślubną matki. (Lubajny).
Strzelany wrzód na palcu nie zgoi się, dopóki się nad nim nie wystrzeli z broni.
Narośle na ciele ludzkim, zwane „kostkami,” leczą się następującym sposobem: 1) Idzie się do domu, w którym się znajduje nieboszczyk, nic nie mówiąc, bierze się rękę nieboszczyka i palcem jej naciska się narośl trzykrotnie. 2) Kiedy przyjdzie żebrak do domu, bierze mu się, nie mówiąc ani słowa, kij z ręki i naciska się nim narośl trzykrotnie. 3) Gdy się znajdzie na polu w kości wydrążonej, albo na gnoju krowim wodę deszczową, pociera się nią narośl trzykrotnie, poczym nie oglądając się i milcząc, idzie się do domu.
Środek na brodawki. Dotyka się każdej brodawki ziarnkiem grochu i ziarna te rzuca się do pieca. Wtedy ucieka się prędko, aby nie słyszeć trzeszczenia. Potym brodawki zginą. (Olsztynek).
Od tegoż. Ażeby zniszczyć brodawki, trzeba tyle ziaren grochu, ile się ma brodawek, rzucić do pieca po wyjęciu chleba, tak jednak, żeby nie słyszeć padania ich i trzeszczenia, gdy pękają. (Wały)[19].
Od tegoż. Zwilża się brodawki wodą deszczową, którą się na kamieniach znajduje, poczym w milczeniu i nie oglądając się, idzie się dalej. (Olsztynek).
Od tegoż. Dotyka się brodawki mięsem kradzionym i mięso to zakopuje się pod rynną. Gdy mięso zgnije, brodawki zginą. (Olsztynek).
Od tegoż. Patrzy się na księżyc w pełni i powtarza się trzy razy: „Tam coś jest, a tu (dotykając przytym brodawki) nic niema.“ Powtarza się to przez trzy dni z rzędu. Jestto bardzo pewny środek przeciwko brodawkom. (Olsztynek).
W piątek przed pełnią trzeba, spoglądając na księżyc, powtarzać: „Na co patrzę, niech przybywa; czego się dotykam, niech ubywa.“ Powtarza się to trzy razy zrzędu, zawsze w piątek przed pełnią. (Olsztynek).
Gdy nieboszczyka chowają i właśnie w dzwony biją, trzeba iść do wody bieżącej i wodą tą obmyć brodawki. (Olsztynek).
Zawiązuje się na nitce tyle węzłów, ile się ma brodawek, i nitkę tę rzuca się Żydowi handlarzowi na worek jego. Potym brodawki zginą.
Środek przeciwko wyrzutom. Patrz niżej kalendarz ludowy.
Środek przeciwko liszajom. Pociera się liszaj potem z szyb, zdjętym palcami, i mówi się przytym: „Dzień dobry, panie liszaj, nie bądź jutro, tylko dzisiaj.” (Olsztynek).
Środek na ognipiór. Ognipiór jestto rodzaj wyrzutów u dzieci. Podczas gdy ludzie idą do kościoła, matka idzie z dzieckiem na trzaśnisko, staje plecami do kościoła, bierze trzy razy ziemi z trzaskami i posypuje dziecku ognipiór, przyczyni mówi tak mniej więcej: „Jak ci ludzie idą teraz do kościoła, tak ty idź z głowy.“ Tym sposobem wyrzut przechodzi. (Olsztynek).
Środek przeciwko kurczom. Kurcze lud nazywa karą boską. Mówią też przy kurczach: „Pan Jezus go nawiedził.” Kto pierwszy raz widzi u kogoś kurcze, wydrapuje mu szpilką krzyż na piersi tak, żeby krew płynęła. Ma to zapobiegać kurczom. (Olsztynek).
Matka nakrywa dotkniętego kurczami swoją suknią ślubną. (Olsztynek).
W razie przełamania się albo podźwignięcia, zażywa się trocin od trumny z wódką, albo proszku od tak zwanego kamienia od poruszenia — w aptece pod nazwą lapis haematitis, najczęściej także z wódką zmieszanego.
Środek od kołtuna. Jedną z chorób najczęstszych i budzących najwięcej obaw u ludu jest kołtun[20]. Leczą od kołtuna najsławniejsi główni czarownicy, jak np. czarownik w G., który leczy w ten sposób, że wszelkie możliwe choroby podprowadza pod kołtun. Używa do tego zamawiać, ale także i ziół wszelkiego rodzaju. Można być naprzód już prawie pewnym, że wszyscy odwiedzający go chorzy, w trzy lub cztery dni po powrocie z G., będą mieli kołtun zamiast dawniejszych chorób swoich. A kołtun główny czarownik zdejmuje w swoim czasie bez niebezpieczeństwa. (Kurki).
Najczęstsze choroby, jak reumatyzmy i choroby oczu, uważają się za zadane. Wszystkie one mają ujście w kołtunie. Dotknięty jakąś chorobą ucina trochę włosów z głowy, zawija je w kawałek papieru, kładzie je albo na dołek, albo pod pachę i zostawia je tam na 24 godziny. Jeżeli po upływie tego czasu włosy się zbiją, jestto nieomylny znak, że chory jest urzeczony. Nie czesze się już i naturalnie dostaje po 4 albo 5 tygodniach kołtuna. Od tego kołtuna mogą leczyć tylko pewne osoby, powszechnie znane, jako praktykujące czary. Ale osoby te mogą także sprowadzić komuś kołtun, albo go zadać. Niektórzy sądzą, że spożyte nasienie łopianu, albo też i ostu posiada szczególną własność sprowadzania kołtuna. Przy leczeniu kołtuna czarownica daje choremu napój, który działa na dojrzewanie kołtuna. Gdy po pewnym czasie kołtun dojrzeje, wówczas czarownica zdejmuje go, ale nie nożyczkami lub nożem, lecz bardzo ostrym kamieniem, właściwie odgniata się od głowy. Wraz z kołtunem znikają także choroby, które go sprowadziły. (Działdowo).
Najważniejszą po zamawianiu czynnością czarodziejów jest wykrywanie okradzionemu jego złodzieja[21]. Najbardziej wziętym w tym celu środkiem jest tak zwane kręcenie sita, o którym przed stu jeszcze laty wspomina Pisański. „Kręcenie sita i inne niedorzeczne praktyki, do których się uciekają w celu wykrycia niewiadomego złodzieja i które wykonywane bywają nietylko przez Cyganki, ale i przez innych częściej, niżby się zdawać mogło, są oczywiście pozostałościami bałwochwalstwa przodków naszych.“[22]
Kręcenie sita tak mi opisano. We czwartek po wieczerzy bierze się książkę treści religijnej, mianowicie pozostałą po nieboszczyku, znanym z uczciwości swojej; pomiędzy kartki tej książki kładzie się klucz długi tak, żeby po zamknięciu książki cokolwiek z niej wystawał. Książkę przysuwa się na sam brzeg stołu. Potym na końcu klucza zawiesza się lekkie sito i wymienia się imiona osób, które się podejrzewa o kradzież, powtarzając przy tym: „Sitko, sitko, powiedz mi wszytko.“ Przy wymówieniu imienia prawdziwego złodzieja, sito się porusza, gdy tymczasem podczas wywoływania osób niewinnych nie rusza się wcale. Takim samym sposobem można wyśledzić, gdzie złodziej ukrył rzecz skradzioną, wymieniając domniemane miejsca schowania. (Kurki).
Nie wszędzie ten sam sposób postępowania jest w użyciu. W Grunden byłem obecny, pisze naoczny świadek, jak baba chciała wykryć złodzieja. Na stole dziedzicznym położono Biblję dziedziczną, a na niej klucz dziedziczny. Nad tym wszystkim umieszczono sito, wolno zawieszone na nitce przywiązanej do belki. Natenczas zaklinaczka wezwała trzykrotnie imię Boga i z małemi przerwami wymieniała potym imiona wszystkich osób podejrzanych o to, że się mogły dopuścić kradzieży, która dotyczyła owcy. Przy wymienieniu nazwiska złodzieja sito powinno się było poruszyć; ponieważ jednak nie poruszało się, tedy baba oświadczyła, że złodziej musi być całkiem jej nieznany, i uspokoiła się co do swoich domowników i znajomych[23].
Inny sposób wyśledzenia złodzieja nazywa się: głosić. Potrzeba do tego śpiewnika i klucza; oba te przedmioty muszą być dziedziczne. Kładzie się klucz do śpiewnika i obwiązuje się śpiewnik wstążką. Zażegnywacz i okradziony kładą palec wskazujący pod wystające kółko od klucza tak, że ten zwiesza się razem ze śpiewnikiem. Zażegnywacz wywołuje trzy razy imię osoby, podejrzewanej o kradzież. Jeżeli klucz się kręci na kółku, wymieniona osoba jest winowajcą. (Olsztynek).
W innych miejscowościach zamiast klucza, używa się nożyc do strzyżenia owiec; sito w takim razie zawiesza się na nożycach, zresztą postępuje się jak wyżej z kluczem.
Skoro w jakim domu była spełniona kradzież, i podejrzenie pada na domowników, gospodarz domu każe się wszystkim zebrać i rozdaje im słomki jednakowej długości; po kwadransie zaś bada słomki, gdyż słomka znajdująca się w ręku złodzieja, powinna była urosnąć. W Błędowie użyto tego sposobu i oto, jedna słomka (jak się później okazało t, którą trzymał złodziej), skróciła się. Chodzi o to, że złodziej, obawiając się, iż słomka jego urośnie, pokryjomu oderwał jej kawałek[24].
Zmusza się złodzieja do zwrócenia rzeczy skradzionej zapomocą gróźb, które go jakimś już tam sposobem dochodzą, często z najlepszym skutkiem. Grozi mu się śpiewaniem na śmierć (patrz wyżej), albo grozi mu się, że część skradzionego mienia, jeżeli ta przypadkiem ocalała, np. drzewa, rzeczy itd., położy się trupowi do trumny, albo zakopie się na cmentarzu, co pociąga za sobą niechybną śmierć złodzieja. Wogóle czarownicy osiągają wiele zapomocą napędzania strachu, gdyż pod tym względem Mazurzy są tchórzliwi. (Olsztynek).
Wielu trzyma w tajemnicy sposób, w jaki można by zmusić złodzieja do zwrócenia rzeczy skradzionej. Znano środki są następujące: część rzeczy, z których złodziej coś ukradł, zatyka się do wywierconej dziury i zabija gwoździem. Albo: resztę rzeczy zawiesza się w woreczku w kominie. Albo: resztę skradzionych rzeczy zanosi się we czwartek do świeżo wykopanego grobu, przyczym osoba, która to robi, w drodze tam i z powrotem nic nie powinna mówić. Wtedy złodziej nie ma spokoju, dopóki nie wróci właścicielowi rzeczy skradzionej. (Wielbark).
Ocalałą część skradzionego kładzie się pod cegłę ogniska i we czwartek po wieczerzy pali się na tym drzewo osinowe. Jak ogień i żar powoli obejmują rzecz schowaną, tak wyniszczają złodzieja nieznane wpływy nadprzyrodzone. Jeżeli się nic nie ma w ręku ze skradzionego, przynosi się we czwartek o północy, milcząc i nie oglądając się, węzły ze sznura z dzwonnicy. Postępuje się z tym tak samo, jak z pozostałemi resztkami rzeczy skradzionych. Kto jednak niezupełnie dobrze zna się na tym albo dopuści się nieznacznej omyłki, ten sam sobie grób kopie i umiera. (Dąbrówno).
Trzeba sobie kazać zrobić świder, któryby się wświdrowywał do drzewa i innych rzeczy, nie jak zwykle przez wiercenie na prawo, lecz na lewo. Z tym świdrem trzeba iść tyłem do osiny, wyświdrować w niej dziurę, wetknąć w nią coś z rzeczy, z których złodziej ukradł, i zatknąć dziurę kołkiem z tego samego drzewa. Wkrótce zacznie trząść złodzieja, jak te liście osiny, i rzeczy skradzione zwróci. (Olsztynek)[25].
Jeżeli się coś pozostałego ze skradzionych rzeczy kładzie do trumny, ażeby zgubić złodzieja, trzeba się bardzo strzec, żeby nie stąpić na cień swój własny. Jeżeli się tak stanie, należy samemu spodziewać się śmierci w przeciągu roku.
Lud mniema, że złodziej nie może się ruszyć z miejsca, dopóki biją w dzwony. Są wszakże i zaklęcia, któremi można to samo sprawić[26].
Najprzezorniejsi są ci, którzy każą tak zamówić swoją własność, aby ta wogóle nie mogła być skradziona. Jeżeli przyjdzie złodziej i zechce wziąć cokolwiek, musi pozostać na miejscu i nie może odejść, dopóki go sam właściciel nie uwolni. Takie zamawianie własności ma przynajmniej tę dobrą stronę, że budzi niepewność i strach u zabobonnych złodziei. (Olsztynek).
Przy zamawianiu tego rodzaju posługują się następującą formułką: „Szła Przenajświętsza Panna do ogrodu. Usługiwali jej trzej aniołowie; pierwszy nazywał się św. Piotr, drugi św. Gabrjel, trzeci św. Zacharjasz. Spotykają ich trzej złodzieje, którzy chcieli porwać dziecię Jezusa. Piotr mówi do Zacharjasza: Idź i spętaj ich powrozem, łańcuchami i Słowem bożym, ażeby stali nieruchomi jak słupy. Niechaj liczą gwiazdy na niebie i nie mogą ruszyć się z miejsca, dopóki nie uwolnią ich moje usta i mój język. Ojcze nasz...“ itd.
Okradziony owija serce dzwonu kawałkiem rzeczy, której część została ukradziona, np. kawałkiem płótna. Następujące potym bicie w dzwony przypomina złodziejowi, aby zwrócił rzeczy skradzione; przy drugim biciu w dzwony, złodziej umiera, jeżeli przez ten czas nie odniósł kradzieży właścicielowi. (Olsztynek).
Kończymy opowieścią o czarach, która z wielu względów zasługuje na uwagę.
Jedna matka miała chore dziecko. Chciała właśnie przygotować posłanie dla dziecka i podłożyć nowej słomy. Znalazła przytym w słomie, trzymając jednocześnie dziecko na lewej ręce, czarnego robaka, długiego przeszło na cal i trzymała go w palcach prawej ręki. Ale robak znikł jej w palcach i nie można go było nigdzie znaleźć. Zaraz potym dziecku pogorszyło się, zachorowało śmiertelnie. Ojciec postanowił udać się do czarownicy i, chcąc się dowiedzieć od niej prawdy, włożył dla pewności koszulę na lewą stronę. Takim sposobem nikt się nie da okpić. Ale czarownica wiedziała o tym i zapytała go, dla czego włożył koszulę na wywrót: nie ma się przecież czego obawiać. Przyniósł on z sobą w buteleczce moczu, który czarownica obejrzała. Powiedziała ona: dziecko jest urzeczone i czarownica już podczas jego choroby poprawiła czary zapomocą czarnego robaka. Gdyby matka była natychmiast robaka spaliła, (zadeptać nie jest tak dobrze), byłoby dziecko zdrowe; ale tak, robak dostał się do świeżej słomy, a potym dziecku przez usta do wnętrza. Tam gryzie mu serce i siedzi przy samej żyle; jak przegryzie żyłę, dziecko musi umrzeć. Wiedziała ona najdokładniej wszystko, co się działo z robakiem i orzekła, że nic tu zaradzić nie może, że już po wszystkim. Choroba dziecka objawiała się w kurczach, w zaciskaniu zębów, przytym piana płynęła z ust i pięści nie dawały się otworzyć. Kiedy robak przestawał gryźć, przechodziły kurcze, i dziecko przyjmowało pierś. Mogła ona nawet wymienić czarownicę, która nabawiła tych cierpień dziecko, i przepowiedziała, że dziecko na trzeci dzień umrze, co się też sprawdziło. — I widziano czarownicę. Kiedy wyniesiono zwłoki dziecka na cmentarz, wszystkie stoły i stołki w domu (tylko nie mary) przewrócono do góry nogami, wskutek czego czarownica musiała przyjść i trzy razy obiec dom dokoła (Olsztynek).[27]




  1. Evangelisches Gemeindeblatt, r. 1857, nr. 50.
  2. Töppen, Letzte Spuren itd. str. 337. Co się tyczy złego spojrzenia, porówn. artykuł w N. Pr. Prov.-Blätter, 1846, tom I, 391. Grimm, Deutsche Mythologie, str. 1053.
  3. Töppen, Letzte Spuren itd. str. 337.
  4. Wiadomość, której mi udzielono z sąsiedztwa Olsztynka. Już Grunau w N. Pr. Prov.-Bl. 1846, tom II, 337, nadmienia o tym zabobonie: „Jeżeli komu wyskoczy pryszcz na języku, wtedy sądzi, że ktoś o nim rozpowszechnia kłamstwa oszczercze.
  5. Według kalendarza ludowego w N. Pr. Prov.-Bl. 1848, t. II, str. 220.
  6. Hartungsche Zeitung, 1866, nr. 8.
  7. Czarownica kładzie na głowę szkopek od mleka i płachtę na siebie, albo koszyk od kartofli na głowę i okrywa się derą końską, a ludzie myślą, że wystroiła się w najpiękniejsze czepki i chustki. Wiadomość udzielona z Chojnie w Völkerstimmen Germaniens, t. III, str. 637. Porówn. także „ambałek“ (Hahnenbalken) w Grimma, Kinder- und Hausmährchen, t. II, 277.
  8. Pisański, Ueberbleibsel itd. nr. 23, § 8. Pisański czerpie te szczegóły z wydanej w r. 1717 przez proboszcza Węgoborskiego Helwiga Lithografia Angerburgica. Helwig pisze na str. 30: „Cerannite nomine venit iis, qui ex nubibus cadere autumabant, qua de causa etiam germanico Straalstein, Donnerstein, Donnerkeul efferebatur. Qui autem germanico idiomate Alpschoss vocabant vel Schossstein, hi ab ephialte et sagittis appellationes traducebant, existimantes, lapides ejusmodi quocunque modo potum contra hujusmodi suppressiones valere ac imprimis fascinationibus occurere posse; a similitndine vero teli, quod Schoss vocamus, derivabant, quod ad vulnera et pleuritidem prodesse conjiciebant.” Dalej na str. 84: „Et quoniam adhuc hodie e ruderibus quondam conflagratarum aedium, in primis, quae a gentilibus olim inhabitatae fuerunt, ejusmodi mallei eruuntur, credibile est eos in usus sacros (potius dixerim superstitiosos) adhibitos et in domibus asservatos fuisse, quibus deinde incendio consumptis, terra obrutos remansisse, donec tandem qualicunque occasione oblata effossi fuerunt. Quod occasionem multis dedisse videtur existimare, ea domicilia, in quibus iuveniuntur, lapide fulminari e nubibus percussa, accensa et combusta fuisse, eoque ipso lapidibus his nomen lapidum fulminarium, germ. Donner-Keulen, Strahl, Donner- oder Stein-Hammer tam ex vulgi sententia, quam ex assensu doctiorum, quamquam minus considerate, impositum fuisse. Illustrare videtur hanc nostram opinionem abusus hujus lapidis a rusticis quibusdam hucusque superstitiose observatus. Ut jam taceam superstitionem muliercularum, quae simulac vaccas lac cum cruore reddere observant, per feramen lapidis fulminaris eas mulgere solent, vel cunis infantum hos lapides imponere, ne fulmine tangantur, et quae sunt alia; solum hic in medium afferre operae pretium erit eum abusum, quo mediante audito tonitru sine mora lapidem fulminarem arripere soleni, et si fuerit perforatus, foramini digitum immittere, in quo lapide velocissime circumacto, eodein tergeminis ictibus, et ut dicitur, sub murmure quodam ostia ferire, sperantes, quod hisce ceremoniis peractis, aedificium a fulmime liberum sit mansurum, cujus abominabilis facti veritatem tempore pastoratus mei saepe sum expertus, quae tamen superstitio cum sub praesidio b. defuncti domini a Podewils t. t. districtus nostri capitanei et post fata veneraudi, sub poena gravissima interdicta fuerit, hodiernum amplius, nisi id forsan occulte fiat, non animadvertitur. Huc collimat opinio eorum, qui credebant, dominu, in qua lapis fulminaris asservatur, fulmine non finiri, quemadmodum Agricola, Boëtius, Wormius et alii hujus mentionem injecerunt, locis antea citatis.“ Porówn. także N. Pr. Prov.-Bl. 1848, II, 328.
  9. Zażegnywanie jest prastarym zwyczajem pogańskim, tak, iż jednym z najdawniejszych zabytków mowy niemieckiej jest pogańska formułka zamawiania. Porówn. Grimma Ueber zwei entdeckte Gedichte aus der Zeit des deutschen Heidenthums w jego drobnych pismach, tom II. str. 1 i nast. Dietricha: „Drei altheidnische Segensformeln” w Zeitschrift für deutsches Alterthum, wydawanym przez Haupta, tom XIII, str. 193 i nast. Kościół katolicki przejął i tolerował ten zwyczaj w dość szerokim zakresie; tak, według jednego podania z Bazylei z XIV stulecia, w Zeitschrift für deutsches Alterthum Haupta tom V. str. 576, całe chrześcjaństwo uznawało w owym czasie żegnanie popiołu, palm, przy chrzcie, świec, wody, soli, mięsa i niektórych innych przedmiotów; odrzucono natomiast kładzenie znaku krzyża na głowie, oczach, żegnanie koni i ran. I dziś jeszcze w kościołach katolickich w Warmji jest w użyciu żegnanie owsa, ziela świętojańskiego, palm, ziół itp. (Porówn. Volksk. nr. 22, 23, 58, 224), co się wielce przyczynia do utrzymania dawnego zabobonu. Kościół katolicki gorliwie walczył przeciwko temu; już w r. 1526 zabroniono stanowczo święcenia świec, placków i innych tego rodzaju przedmiotów. Jacobson, Quellen des evangelischen Kirchenrechts, II, 26.
  10. Königsberger Zeitung 1866, nr. 8, por. Hintz, str. 117.
  11. Tekst polski pierwszych dwunastu zamówień odpisujemy z broszury „Jakuba Turowskiego klucz do bardzo ważnych tajemnic,” (druk i nakład A. Gąsiorowskiego; miejsce wydania i data nie oznaczone), str. 11—15. Zmieniamy tylko przecinkowanie i tu i owdzie widocznie wadliwą pisownię, bez wszelkiej zresztą ujmy dla treści. Dr. Töppen te same dwanaście zamówień podaje w przekładzie niemieckim z polskiego „Klucza do nieba“ (aus dem polnisch geschriebenen Himmelsschlüssel). — Przyp. tłum.
  12. W dalszym ciągu zamówienia tłumaczymy z niemieckiego tekstu dra Töppena. — Przyp. tłumacza.
  13. Nr. 13—26 otrzymałem w polskim rękopisie z Królikowa pod Olsztynkiem.
  14. Hassenstein, N. Pr. Pr.-Bl. tom I, str. 474 i nast. Kilka formułek zamawiania z Natangji podaje J. Gottschalk w N. Pr. Pr.-Bl., 1837, tom I, str. 157 i nast.
  15. Rzuca się garnek za chorym na zimnicę, aby go przestraszyć; albo mu się grozi, że się go wrzuci do studni w tym samym celu. Ma się rozumieć, że oba środki pomagają niekiedy. Nadto głównym środkiem przeciwko zimnicy u Mazurów jest wódka.
  16. Nr. 21, § 15.
  17. Nr. 22, § 6.
  18. Nr. 22, § 6.
  19. Inne jeszcze środki przeciwko brodawkom podane są w N. Pr. Pr.-Bl. 1846, tom I, str. 132.
  20. Na wschód od powiatu Szczycińskiego nie spotyka się go podobno.
  21. Złodziej, chcący zabezpieczyć się od wykrycia, musi się starać o to, żeby odwrót wykonać tą samą drogą, którą przyszedł, albo na miejscu kradzieży załatwić potrzebę swoją. Dopóki się kurzy, nie grozi mu niebezpieczeństwo. Świeca z tłuszczu ludzkiego blaskiem swoim pogrąża wszystko w sen najgłębszy. Ztąd ma ona szczególne znaczenie dla złodzieja. (Dąbrówno).
  22. Nr. 23, § 9. O innym środku wspomina już Meletius w Erl. Preussen, str. 719, 720.
  23. N. Pr. Pr.-Bl. 1847, tom I, str. 471.
  24. N. Pr. Pr.-Bl. 1847, tom I, str. 472.
  25. Podobny sposób z Natangji opisuje J. Gottschalk w N. Pr. Pr.-Bl. 1857, tom I, str. 158: Robi się świdrem dziurę w gruszy, albo w śliwie. Dziurę tę wywierca się aż do połowy grubości drzewa i wtyka się tara cokolwiek ze skradzionych rzeczy. Potym z tego samego drzewa robi się gwoźdź i zabija się nim dziurę. Tak jak zabita w drzewie rzecz skradziona zniszczeje, tak też i złodziej zginie. Jeżeli nie chce umrzeć, musi zwrócić rzeczy skradzione. Jeżeli jednak gwoźdź został całkowicie wbity w dziurę, w takim razie złodziej w tydzień umiera.
  26. Zaklęcie takie z Natangji podaje Gottschalk w N. Pr. Pr.-Bl. 1857, tom I, str. 157.
  27. Dla porównania podajemy tu notatkę z okolic położonych na zachód od Wisły. Kujawski i Pomorski biskup Krzysztof Antoni na Słupowie Szembek wydał w r. 1727 rozporządzenie w sprawie czarownic (w języku polskim), w którym znajdujemy następujące godne uwagi szczegóły: wzywa on sądy świeckie, ażeby oskarżonych o czarodziejstwo itp. „pozostawili w więzieniu wolnymi i bez uciążliwych skrępowań, ażeby przy więzieniu powstrzymać się od wszelkiego zawiązywania oczu pławienia, ranienia, a także aby więzionych nie niesiono i nie prowadzono tyłem lub nie przestrzegano, iżby się nie dotykali ziemi, jako to wszystko jest zabobonem i nie powinno trwać dalej.” W innym miejscu biskup tak dalej rzecz wyłuszcza: „Przedewszystkim jednak zakazujemy uciekania się do prawnie zabronionych sposobów wróżenia, jak również dochodzenia strat doznanych zapomocą wody, ognia, topienia ołowiu i lania wosku, a także przędzenia wstecz i wypalania chorób, bo to są wszystko tylko djabelskie wymysły.“ Preuss. Todestempel str. 322—327. Preuss. Sammlung, tom I, str. 579—596.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Max Toeppen i tłumacza: Eugenia Piltz.