<<< Dane tekstu >>>
Autor Bronisława Ostrowska
Tytuł Narodziny bajki
Podtytuł Obrazki sceniczne
Wydawca Wydawnictwo M. Arcta
Data wyd. 1923
Druk Drukarnia M. Arcta
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator de Witt
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
BRONISŁAWA OSTROWSKA
NARODZINY BAJKI
OBRAZKI SCENICZNE
Z RYSUNKAMI DE WITTA
1923
WYDAWNICTWO M. ARCTA W WARSZAWIE



DRUKARNIA M. ARCTA W WARSZAWIE, NOWY-ŚWIAT 41.





I.
TANIEC KWIATKÓW.

Wystawione
w Krakowie, Zakopanem i Warszawie w teatrze Polskim jako opera dziecięca z muzyką prof. Feliksa Starczewskiego.

Polana leśna.   Wschód księżyca.
Wchodzi wróżka kwiatów.

Wróżka.  Cicho! Cicho! Drzemie las.
Z nad dalekich wonnych łąk
Wstał miesiąca srebrny krąg,
Odblask zorzy dawno zgasł.
— Duszki moje! — wasz to czas!

Wszystkie kwiatki dziś zerwane,
W wonne wianki posplatane,
Porzucane, podeptane,
— Wołam was! Wskrzeszam was!
Chodźcie tańczyć! — wasz to czas!

Nie spłonęłyście od słonka,
Nie wydałyście nasionka,
Za wasz rozkwit nazbyt krótki,
Za żywotek wasz przerwany,
Róże, chabry, niezabudki,
Jaskry, maki, tulipany,
Chodźcie w tany! Chodźcie w tany!
— Wołam was! Wskrzeszam was
Na weselnej chwilki czas!

Wchodzi orkiestra

Świerszcz.  Jestem Świerszczyk polny,
Urząd mam mozolny:

Muszę ciągle trzeć Skrzydełka.
Aż pieśń echem się rozełka.

Chrabąszcz.  Ego chrabąszcz sum.
Huczą w bas — bum — bum!
Mocno dmę, tęgo gram,
Ile sił tylko mam!

Żabka.  A ja jestem żabka drzewna,
Wieczorami wielce śpiewna,
Kiedy polem płynie szum,
To ja wołam: kum — kum — kum!

Razem.   Będzie piękne trio.
Niech się głosy wzbiją.
Jedno da drugiemu wtór,
Bardzo piękny będzie chór.

Świerszcz.  Niepoczciwa dziatwa mała
Dziś nas w trawie wyłapała.

Chrabąszcz.  I na jakiś żart brzydki
Przywiązała do nitki.


Żabka.  Więc jesteśmy kapela
Rwanych kwiatów wesela.

Wbiegają kwiaty.

Chór
kwiatków.  
Śpieszcie, kwiatki! śpieszcie, zioła!
Wróżka woła! hej dokoła!
Z cichych kniei, z wonnych łąk
Dalej w tan! dalej w krąg!

Różyczka.  Jestem polna różyczka,
Krótka moja spódniczka,
Złote pyłki mam w wianku,
Tańcz ze mną tulipanku.

Tulipan.  A ja jestem tulipanek,
Taki panek, malowanek.
Wyskoczyłem z cebulki,
Odziałem się w koszulki,

Złotem tkany, haftowany
Idę w tany, idę w tany!

Stokrotka.  Jestem miła i słodka,
Nazywam się stokrotka;

Sto listeczków, sto płateczków
Dla równianek, dla wianeczków
Jestem brzydsza, mniej duża,
Lecz nie kłuję, jak róża.

Tulipan.  Nie wiem sam! nie wiem sam!
Z którą z nich tańczyć mam!

Niezabudka.  A ja jestem malutka
Błękitna niezabudka.
Zerwali mnie z nad potoczka

Mówiąc, że mam żabie oczka.
Upraszam bardzo skromnie
Nie zapomnijcież o mnie!

Stokrotka.  To już ze mną tańcz, kochana!
Wolę cię od tulipana!

Chór
kwiatków.  
Tańczmy wraz! Tańczmy wraz!
Weźcież nas! weźcież nas!
Tańczmy kołem! tańczmy społem!
Jak motylki ponad ziołem!Tańczą.


Grzybek.  Tańcujecie tak wesoło,
I mnie weźcież w wasze koło!
Jestem sobie borowiczek,
Co za ciasny ma staniczek,
A kapelusz za głęboki
Opada mi aż na oki.
Źle mi! obie moje nóżki
Tak zaszyte są w pieluszki,
Że jak z jedną muszę skakać,
Aż mi chce się siąść i płakać.

Chór
kwiatków.  
Odejdź, grzybku! — a ty co!
Tutaj same kwiatki są!

Grzybek.  Nie, ja też idę w tany,
Bom był także zerwany.
Rozdeptali mię w trawie,
Więc dziś z wami się bawię!

Groszek.  Nie gniewaj się, grzybku biedny!
Wszyscyśmy z rodziny jednej.
Ja rozumiem, że ci trudno,
Bo sam, patrz, — mam postać cudną,
Mam skrzydełka, jak motyle,
A daremnie w lot się silę.
Tyle, że się w górę pnę
I ku słońcu wonią tchnę!

Grzybek.  Kto ty jesteś, kwiatku, mów!
Dobroć pachnie z twoich słów.


Groszek.  Jam jest słońca pieszczoszek,
Słodki pachnący groszek!
Nie martw się już daremno,
Chodź lepiej tańczyć ze mną. Tańczą.

Chrząszcz.  A ja jestem złoty chrząszcz!
Lubię leźć w największą gąszcz!
Skroś się przepycham rożkiem,
Bo chcę też tańczyć z groszkiem.

Chór
kwiatków.  
Ty nie nasz! ty nie nasz!
Jakież ty tu prawa masz?

Chrząszcz.  Niepoczciwi chłopcy mali
W siatkę dzisiaj mię złapali,

Patrzcie! Motyl też tu leci,
Co go dziś schwytały dzieci.

Motyl.  Ja tu jestem wodzirej!
Za mną, kwiaty! za mną hej!

Jam tu król! to mój świat!
Jam jest latający kwiat!
Tańczyć chcę z wami wraz!
Co tu tęcz! Co tu kras!

Grzybek.  Z tym motylkiem, z admirałem,
Ach, jakby poskakać chciałem!

Chór
kwiatków  
Wszystkie kwiatki! wszystkie duszki:
Tańczcie z nami, krążcie z nami,
Jak nasienne srebrne puszki
W cichą jesień nad łąkami.

Tańczą.

Fiołek.  A ja jestem fiołek!

Sasanek.  A ja jestem sasanek!

Fiołek.  Każdej wiosny aniołek.

Sasanek.  Każdej wiosny kochanek.

Fiołek.  Do mnie pierwsza pszczółka leci.


Sasanek.  O mnie pieśń śpiewają dzieci.

Razem.  Gdyśmy wiosny wraz ozdobą.
Tańczmy z sobą, tańczmy z sobą!

Maczek.  A ja jestem maczek.
Mam czerwony fraszek.
Trochę się spóźniłem,
Bo płatki zgubiłem.

Ale zato moja główka
To już pełna ziarn makówka.
Chaber.  Czekam cię, kochanku,
Razem tańczmy w wianku.
Ty w purpurze, ja w błękicie,
Razem w wianku, razem w życie,
Kłońmy się, jak w złotych kłosach
Cichą jutrznią w rosach.

Grzybek.  Jak im dobrze! jak im słodko!
Tamten z różą, ten z stokrotką!
Maczek z chabrem tańczy tam!
A ja sam! a ja sam!

Nie chcę płakać! nie chcę płakać!
Będę skakać! skakać! skakać!

Tańczy.

Chór
kwiatków.  
Cicho, duszki! cyt!
Już niedługo świt.
Chodźmy wróżce podziękować,
Dookoła potańcować,
Że za ludzkiej złości tyle
Dała nam tę dobrą chwilę!
Tańczcie duszki
Wkoło wróżki,
Tańczcie wraz
Ostatni raz
Całą tęczą swoich kras.

Groszek.  Nie! inaczej skończmy:
W bukiet się połączmy!
Uściskajcie się społem,
A ja was zwiążę kołem.

Chór
kwiatków.  
Zgoda! śpieszcie się, duszki!
Róbmy bukiet dla wróżki!

Kwiatki układają się w bukiet. Żywy obraz.

Wróżka.  Dobre duszki moje wy!
W ustach śmiech mam, w sercu łzy,
Że jeszcze, tracąc życie,
O wdzięczności myślicie.
Już się kończy moja moc,
Już przechodzi letnia noc,
Cicho, duszki! cyt!
Już się srebrzy świt!
Jednak zanim pryśnie czar,
Chcę wam dać ostatni dar:

Idę prząść snów dobrych nić,
Które dzieci będą śnić.
Co powiecie teraz mnie,
To powtórzę dzieciom w śnie.
Prędko, duszki! Cyt!
Bo już blisko świt!

Chór
kwiatków  
Ach powiedz im ode mnie,
Prosi cię bukiet cały,
By dzieci — nadaremnie —
Żywota nam nie brały!

Wstaje świt.Wszystko znika.





II.
NA NIBY.

Z dwóch stron sceny, każde przy dziecinnym stoliczku, — śpią Hala i Staś. Przed Halą ogromna szpulka, iglica, naparstek i nożyce. Przed Stasiem butla kleju i wielki pędzel.
W głębi ubrana choinka.
W pewnej chwili z poza choinki wysuwa się na zwiady małpa na gumie. Z drugiej strony choinki bada ostrożnie sytuację pluszowy niedźwiadek — Miś. Sprawdziwszy sen dzieci, wyprowadzają każde ze swej strony choinki szereg zabawek.
Za małpą idzie generał, dalej książka. Za Misiem koń na kiju i trąbka. Każde ma swój charakterystyczny, stale zachowywany marjonetkowy ruch.
Ustawiają się po obu stronach, opuszczając swe miejsca tylko dla wygłaszania przemów i biegu akcji.

Trąbka.  Jestem trąbka trata rata!
Jestem trąbka trata rata!
Trąbię w cztery strony świata!
Trąbię w cztery strony Świata!
Odkąd mię nadepnął Stacho
Kachu kachu! kachu kachu!
Tak mi źle z tą wgiętą blachą!
Kachu kachu! kachu kachu!

Małpa.  Kachu kachu! kachu kachu!
A to się najadłam strachu!
Trara rara! trara rara!
Tyś nie trąbka a fujara!

Trąbka.  Nie przeszkadzaj! Marsz do kąta!
Jak to się też w sznurach pląta!
Marsz! bo huknę ci do ucha,
Że do śmierci będziesz głucha.

Małpa.  Ha ha ha! trąb już, trąb!
Już ja wezmę cię na ząb!


Trąbka.  Ogłaszam wszem wokoło
Radosny wielce dzień!
Witajmy go wesoło.
Wszyscy się cieszmy zeń!
Oj, niedobry, brzydki Stachu.
Kachu kachu!

Małpa.  Kachu kachu!

Trąbka.  Znacie wszyscy pajaca,
Co koziołki wywraca,
Idzie naprzód i wraca.
I tę miłą laleczkę,
Co ma brudną wstążeczkę
I zezuje troszeczkę.
Pajac z lalką się żeni.
Dawno są narzeczeni.
Dzisiaj ślub los ich zmieni.
Wszystkich was proszę z nami
Do orszaku parami!
A otóż młodzi sami.
Jestem trąbka; trata rata!
Trąbię w cztery strony świata!
Wiwat młodzi! Tramta drata!

Przy wiwacie ogólnym pojawiają się — z jednej strony choinki Pajac w ubraniu pierrota z wysoką czapką z dzwonkiem z metalowemi krążkami u rąk, z drugiej lalka w jasnej sukience z potarganą peruczką i obtłuczonemi palcami u zaciśniętych piąstek.

Pajac.   Witajże, panno młoda!

Lalka.   Witajże, panie młody!

Pajac.   Olśniewa twa uroda!

Lalka.   Tyś też wielkiej urody!

Pajac.  Innego byłaś zdania
Za pierwszego spotkania,
Choć piękniejszym był wtedy,
Kazałaś czekać tyle!
Przeżyłem tyle biedy,
Aby zdobyć tę chwilę.

Lalka.  Nad miaręm pyszna była,
Że miałam główkę trwałą,
Główka została miła.
Lecz cóż z resztą się stało!

Pajac.  Zgoda, rzekłaś mi czule,
Lecz przetrwaj dwa tygodnie!
Przetrwałem. Dziś trzy króle!
Wszystko kończy się godnie.

Lalka.  Mój pajacu kochany!

  Moja lalko serdeczna!
Trochęm już połamany.


Lalka.  Ha! jam także nie wieczna.

Pajac.  Pamiętasz w dzień wigilji
Pod choinką ubraną
Jakeśmy się cieszyli,
Gdy nas obok stawiano.
W blasku jarzących świeczek,
Sięgających do pował,
Jam upadł i całował
Twój złocony trzewiczek.

Lalka.  Mój pajacu poczciwy!

Pajac.  Moja lalko kochana!
Twójem ci, pókim żywy!

Lalka.  Jam ci także oddana.

Pajac.  Tak cię kocham! tak lubię!
Niech już raz cię poślubię!

Śpieszmy! Ołtarz klockowy
Na ślub czeka gotowy.

Książka.  Co, pajacu! Tak poprostu!
Ładny ślub tak prosto z mostu!
Zapominasz o obrządku!
Wszystko musi być w porządku,
Odpowiednio randze swojej:
Taki ślub, jak w bajce stoi.


Lalka.  Ach, jak w bajce! Ach, koniecznie!
Ach, tak cieszę się serdecznie!

Pajac.  Tak to ślicznie! to wspaniale…
Ale…

Lalka.  Patrzcie! już ma ale!
Żadnych ale! Co chcesz rób,
Lecz ja chcę mieć z bajki ślub!
I z karetą, i ze świtą,
I z godnością należytą.

Pajac.  Słusznie! zgoda! tylko jak,
Kiedy tu wszystkiego brak!

Małpa.  Trudno! szkoda gadać wiele:
Jak wesele — to wesele!

Lalka.  Oczywiście! Czyż się godzi,
By szli pieszo państwo młodzi?
Ślub piechotą? Za nic w świecie!
Zawsze jedzie się w karecie.

Pajac.  Moja droga, lecz niestety!
My nie mamy tu karety…
Zresztą patrz — toć ołtarz tuż.
Raz dwa trzy! i tuśmy już.

Lalka.  Nie, ja nie chcę! to tak miło,
Żeby tak jak w bajce było!

Pajac.  Ależ zrozum, moje złoto!

Lalka.  Nie, ja nie chcę iść piechotą!
Nie, wolę panieński grób,
Niż piechotą iść na ślub!

Pajac.  Moja droga, nie strasz-że mnie!
Łamię głowę nadaremnie!
Widzisz, książko, coś zrobiła!
Znajdźże radę, moja miła!


Książka.  Poczekajcie! jest baśń taka,
Że on wziął ją na rumaka
I jechali konno w gaj:
Patataj! patataj!

Lalka.  Ach to ślicznie! klaszczmy w dłoń!
Gdzież jest koń? Gdzież jest koń?

Pajac.  Dalej, trąbko! tęgo graj!
Bywaj, koniu! Patataj!

Trąbka.  Trata rata! trutu tu!
Niechaj koń zajeżdża tu!
Dalej, koniu! dalej, siwku!
Wierny siwku, złotogrzywku!
Podkówkami iskry krzesz!
Państwa młodych na grzbiet bierz!

Koń.  Ihahahaha! niestety!
Mego grzbietu niema już,
Posiekał go Stasia nóż
Na kotlety, na kotlety!

Małpa.  Biedny Stach, a to ci wpadł!
Któżby papier maché jadł!

Trąbka.  A ty małpo niegodziwa!
Z cudzej krzywdy się wyśmiewa!

Pajac.  Biedny koniu, co za cios!

Wszyscy.  Straszny los! Straszny los!

Koń.  Miałem Stacha nosić w bój
Z wielkim chrzęstem srebrnych zbrój!
Miałem być rycerski koń,
Co parskając gna przez błoń!

Trąbka.  Miałam trąbić trata rata
Na wojenkę w kraje świata.


Małpa.  Kachu kachu! kachu kachu!
Wrogi giną już od strachu.

Koń.  Ale cóż! Ale cóż!
Kij mi tylko został już.

Lalka.  To nie szkodzi! O kij chodzi!
Byle nie szli państwo młodzi!

Pajac.  Zresztą patrz! to blisko jest.
Chodzi tylko o ten gest.

Książka.  Co! a podróż gdzie na gody
Nie! nie można jechać wprost!
Zawsze jedzie się przez most!
Jakieś pola… Jakieś wody…
Zawsze jedzie się przez bór,
Gdzie się czai leśny stwór…

W każdej baśni, widzisz, zawsze
Są przygody jak najkrwawsze.

Lalka.  Ach, to ja się będę bać!
Jak to będzie, książko, radź!

Miś.  Już się nie bój, moja lalko!
Już się nie strasz krwawą walką!
Gdy potwora trza wam dziś,
To ja służę: znasz mię, — Miś!
Ja cię porwę w tej podróży,
Niech i Miś się czemś przysłuży.

Małpa.  Za nim kwęk! przed nim brzdęk!
A we środku trocin pęk!


Lalka.  Ej nie, Misiu! dzięki szczerze
I niech cię to nie obraża
Lecz ty jesteś chore zwierzę!
Tobie trza — weterynarza…

Miś.  Tak, to jest straszne! Hala nieczuła
Ostrzem nożyczek brzuch mi rozpruła.
Zeszyć jej każą, ale nie słucha,
A mnie trociny wciąż lecą z brzucha.

Książka.  To nie szkodzi! Będzie ślad,
Aby nań obrońca wpadł,
Tak jak w baśni o paluszku,
Co wciąż rzucał po kamuszku.

Lalka.  No to dobrze. Daruj że mi!
Lecz tymczasem, mój jedyny,
Trzymaj jakoś te trociny,
Patrz, co śmiecia już na ziemi!

Miś.  Ha, cóż robić! sukno drze się!
Pójdę lepiej czekać w lesie.
A wy tutaj przez ten czas
Jak baśń skończyć, radźcie wraz.

Pajac.  Ach, jak skończyć! ach, jak dalej!
Byśmy prędko się pobrali!

Książka.  Ależ dobrze, mój pajacu,
Nie zostaniesz sam na placu,
Są gdzieś w baśni na obrazku
Wojska z wodzem w złotym kasku.
Więc gdy sam się boisz w borze,
Niech generał ci pomoże.

Lalka.  Doskonale! doskonale
Ty nas zbawisz, generale!


Generał.  Ja was zbawić! Czyś nie wstyd?
Mój jest gorszy los, niż twój!
Myśmy mieli iść na bój.
Z dźwiękiem lanc i z szumem kit
I jużbyśmy do tej chwili
Wszystkich wrogów zwyciężyli,
Lecz niedobry, brzydki Stach
Broń nam zabrał, wdeptał w piach!

Pajac.  To jest straszne, generale,
To jest straszny, straszny los!
Ja rozumiem doskonale
Patrz, mnie też się kiwa nos…
Ale, widzisz, tutaj dziś
Owym smokiem będzie Miś,
Broni nie trza, bez ochyby,
Przecież wszystko to na niby.
To tak tylko się zrobiło,
Żeby tak jak w bajce było.

Generał.  Ach na niby! Tak i mów!
I Szkoda tylu próżnych słów.
W takim razie choćby wnet!
Wygarbuję wymogom grzbiet.

Pajac.  No! więc bajka cała już.
Dość ci, lalko? Radaś? cóż?

Lalka.  Bardzom rada! Bardzom rada!
Wszystko będzie, jak wypada!

Trąbka.  No więc w dragę! w drogę czas,
Trąbię na was! Wołam was!


Książka.  Jedźcież sobie tedy, a my
Na was tutaj poczekamy,
W takich razach młoda para
Zawsze samą być się stara.

Pajac i lalka wsiadają na kij konia i objeżdżają scenę wkoło.

Lalka.  Ajajaj! Ajajaj!

Pajac.  Patataj! Patataj!

Trąbka.  Trata rata! Trutu tu!
Państwo młodzi jadą tu!

Lalka.  Ajajaj! Ajajaj!

Pajac.  Patataj! Patataj!

Miś.  Jestem głodny, jestem zły,
Zjem was teraz! Myyy!

Lalka.  Olaboga, koniu, rżyj!
Trąbko trąb! Pajacu, bij!

Miś.  Święty Boże nie pomoże,
Musisz ze mną zostać w borze!

Porywa lalkę i ucieka. Siadają oboje z boku, na przodzie sceny.

Pajac.  Ach, nieszczęsny ja sierota!
Moja lalka! moja złota!
Trąbko! zagrajże werbunek,
Niech gna wojsko na ratunek!

Trąbka.  Trata rata! trata tam!
Chwytaj broń! pobudkę gram!
Śpiesz na bój! Śpiesz na łup!
Tup! tup! tup! Tup! tup! tup!

Generał.  Do mnie, wiara! Słysz! czuj duch!
Czy mnie myli stary słuch!

To pobudka! Saperlotte!
Raz dwa trzy! W prawo zwrot!

Pajac.  Generale! ratuj! ach!
Wszak ty nie wiesz, co to strach!
Już jechaliśmy na ślub
Po skończeniu długich prób,
Aż tu w borze! w głuchym borze,
Gdzie stał potwór przy potworze,
Wypadł straszny, wielki smok
I z mą lubą uciekł wskok.
Jąłem grozić, jąłem gonić,
Lecz nie mogłem jej obronić!
Na rycerski honor twój
Lećmy szukać, gdzie ten zbój!

Generał.  Co? zbój! smok! pod okiem mnie
Twoją lubą porwać śmie?!
Ha! lecz ufaj sile mej,
Wytropimy go wśród kniej!
Srogo pomścim los waszeci:
W prawo zwrot! Naprzód, dzieci!

Szukają. ze śladami.

I tu był! I tu był!
Widzisz Ślady — złoty pył…
Czy on tu, czy on tam,
Już nie ujdzie długo nam.

Znajdują Misia i lalkę na przodzie sceny.

Tuś mi, zwierzu! tuś mi, smoku!
Bierz go z przodu! bierz go z boku!

Lalka.  Ach! ratujcie, rycerze!
Pożera mię to zwierzę!

Miś.  To na niby, moi mili!
Żebyście mię nie skrzywdzili!

Wszędzie dobrze, wszędziem zuch!
Moi drodzy, lecz nie w brzuch!

Pada.

Trąbka.  Już on poległ! już on trup!
Jedźcież dalej, będzie ślub!

Lalka.  Nie, ja nie chcę go zostawić!
On się musi dalej bawić!

Książka.  Więc go wskrzeście dla obrony,
I niech będzie oswojony!
Przywiążcież go do rumaka,
Bo jest także bajka taka!

Pajac.  Dalej, koniu! do dom gnaj!
Patataj! Patataj!

Przyjeżdżają.

Wszyscy.  Niech nam żyje młoda para!

Trąbka.  Trata rata! Trata rara!

Oczekiwanie, cisza, konsternacja.

Pajac.  No i co? Dalej jak?
Czegoś brak!

Książka.  Księdza brak.

Lalka.  Ach! ach! słucham cała drżąc,
Prawda, że być musi ksiądz.
Ach, już czuję! ach, już czuję,
Że tu wszystko się zepsuje!

Pajac.  No więc cóż! No więc cóż!
Nie! ja żyć nie mogę już.

Rozpacza.

Lalka.  Mój pajacu, nie płacz, proszę!
Ja też wiele smutków znoszę!

Już opanuj się koniecznie,
Bo tak płakać niebezpiecznie!
Jeszcze co zepsujesz w sobie
I co ja bez ciebie zrobię!

Pajac.  Już nie płaczę, tylko myślę:
Ślub. Albo się topię w Wiśle.

Lalka.  Ojejej! W Wiśle aż!
Jaką ty odwagę masz!

Miś.  No i poco zachód cały!
Żeście też nie pomyślały!

Małpa.  Ja dam radę. W tym momencie!
Wy się tu i tak pożeńcie!
Skub! skub! skub!
Ja dam wam ślub!

Miś.  Też coś! Żeś jeszcze cała,
Toś już tak pohardziała?
Skądże ty masz być księdzem!
Nie skub, bo cię przepędzę!

Trąbka.  Jeszcze żeby mnie padł los,
Mam przynajmniej piękny głos.

Książka.  Poczekajcie. Było coś,
Że za księdza ślub dał ktoś,
Ale już nie pomnę jak,
Bo tej karty we mnie brak.

Pajac.  To wybierzmy, kto się nada!
Mądra rada! dobra rada!

Miś.  Że to małpa na gumie,
A też poradzić umie.

Małpa.  Bom mędrsza niż ty, kumie!


Pajac.  Prędko! nie na kłótnie czas!
Któż tu najgodniejszy z nas?

Małpa.  Hihihi! Hihihi!
Pewnie ja! Pewnie ty!

Miś.  Sio, ty głupia? Idź! a sio!
Całe życie w głowie pstro.

Pajac.  Ha, gdybym ja wybierał
Ze wszystkich nas najszczerzej,
To ślub dałby generał
Od cynowych żołnierzy.

Miś.  Tak! On Się najlepiej wyda:
Taki godny inwalida.

Lalka.  Tak! niech zbawca i obrońca
Doprowadzi rzecz do końca.

Małpa.  Lepiej ja! lepiej ja!
Ja pożenię was raz dwa!
Cóż, że ktoś tam wyższy rangą,
Gdy ja piękniej tańczę tango.

Pajac.  Cicho, małpo! Odejdź precz.
Ślub to jest poważna rzecz.
Zwróćmyż się do generała
I niech skończy się rzecz cała.

Pajac i lalka.  Korną prośbę przynosim
Waszej przewaleczności,
Pomóż naszej miłości,
O ślub serdecznie prosim.
Zmień nas w męża i żonę,
Daj szczęście upragnione.


Generał.  Całe życie na świecie
Jam nie ksiądz a generał,
Ale kiedy tak chcecie,
Nie będę się upierał.
Gdzie obrączki? gdzie stuła?
Gdzie kropidło się tuła?

Lalka.  Są kółeczka miedziane
Od podartych firanek,
Jest stuła, welon, wianek
I gałązki ruciane.

Pajac.   Klęknijmyż na dywanie.
Śpiesz się, moje kochanie!

Generał.  Dobrze! A wy z orszaku!
Cóż tak jak żołnierz z braku?
Formuj front! szykuj pary
Cicho! co tam za gwary?
Subordynacja, panie!
Klękać w rząd na dywanie!

Podają wszystkie przybory; zabawki klękają parami po obu stronach pajaca i lalki; generałowi podsunięto stołek.

Generał.  Lalko, jak się nazywasz!

Lalka.  Helena Beatrycza.

Generał.   A ty, co wciąż się kiwasz,
Wesołego oblicza?

Pajac.  Jestem Pierrot-Wesołek.

Generał.  Hej! obrączki, milicja!
Teraz wlezę na stołek…

Próbuje

Baczność! oj! zła pozycja!
Heleno Beatrycze,
Chcesz Wesołka za męża?


Lalka.  Zdawna tak sobie życzę.
Miłość wszystko zwycięża.

Generał.  A ty, miły Pierrocie,
Czy chcesz lalkę za żonę?

Pajac.  Ginę bez niej w tęsknocie!
Serce moje wyśnione!

Generał.  Powtarzajcież oboje:

Pajac i lalka powtarzają każdy wiersz przysięgi:

„Przysięgamy na wróżkę.
„Wzajem wspierać druh drużkę
„Przez dziecinne pokoje
„Aż do śmierci na strychu.
Cóż! płaczecie pocichu?
Teraz podajcie rączki,
A stułą je opaszę
I nałożę obrączki
Na oba palce wasze.

Ujmuje ręce młodej pary. Panna młoda mdleje.

Wszyscy.  Co to jest? Lalka mdleje!
Baczność! Co to się dzieje?

Generał.  Ach! rozumiem już! Lalce
Patrzcie, u rączek obu
Poutrącano palce.
Na to niema sposobu.

Lalka.  Ach! czyliż to być może!
Dlatego, żem jest ranną,
Mam zostać starą panną!
O mój Boże! Mój Boże!
Złamane moje życie!
Stłuczcie mnie! czy słyszycie!


Pajac.  Ależ nie! Bądź spokojna!
Generał coś poradzi,
On sam wie, co to wojna,
Brak palców nas nie zwadzi!..

Generał.  Ha, radbym z duszy serca,
Lecz cóż mogę w tej sprawie:
Nie ja byłem morderca,
Nie ja się też naprawię.
Jak nie włożysz pierścionka,
Nie możesz być małżonka.

Odchodzi.

Lalka.  Ach, pajacu kochany!

Pajac.  Ach, laleczko jedyna!

Lalka.  Nieszczęśliwa godzina!
Cały ślub zmarnowany!

Rozpacz ogólna.

Książka.  Poczekajcie! Boże mój!
Był gdzieś w baśni żywy zdrój.
Było takie źródło życia,
Co chroniło od rozbicia.
Taki zdrój zaczarowany,
Który goił wszystkie rany…

Pajac.  Wiem, że było! Ojojoj!
Jakże się to zwało?

Lalka.  Klej.

Pajac.  Tak. To płynie z flakonika,
Zwie się Gumma Arabica.

Książka.  Nie pamiętam. Moja karta
Na ten miejscu jest przedarta.
Ale jedno wiem na pewno:
Tam królewicz szedł z królewną

I z nich dobre wody te
Zmyły wszystkie czary złe.

Pajac.  Bardzo pięknie! Ale cóż?
Przy tem źródle Staś jest stróż,
A więc niema i nadziei,
Jeśli on nas nie poklei.

Miś.  Tak, bez dzieci nic się nie da,
A te śpią. Ot tobie bieda!

Pajac.  A choć nawet się obudzą,
Czy się wzruszą biedą cudzą?
Czy nas skleją, czy naprawią,
Czy nazawsze tak zostawią
Lub na domiar losów złych
Wyprowadzą gdzieś na strych…

Książka.  Przez trzeszcząca ciemne stopnie…

Lalka.  Ach, nie mówcie tak okropnie!
Ach, nie mówcie, miłe moje,
Bo ja się tak strasznie boję!

Generał.  Nie pomoże żaden strach,
Musi nas pokleić Stach.

Miś.  Musi skleić. Na to zgoda.
Lecz na smutki zdrowia szkoda.

Małpa.  Książko, rusz konceptem z kart.
Dobry żart tynfa wart.

Książka.  Samam z żalu ledwo żywa.
Bajka stała się straszliwa!

Cisza.

Miś.  A ja tak i nie pojmuję,
Co was tutaj tak przejmuje.
Przecież wszystkie nasze sprawy

Są właściwie dla zabawy.
Wstyd zabawkom w łzach czas trawić,
Nasz los bawić! Tylko bawić!

Wszyscy.  Co on mówi! Wielkie nieba!
Prawda! martwić się nie trzeba!

Książka.  Ha, jak ma być bez zmartwienia,
To rzecz z gruntu się odmienia.

Miś.  Ja wam radzę, panie młody,
Dziś na zapas sprawić gody,
Bo wszak dobrze wszyscy wiecie
Te najprostszą rzecz na świecie,
Że potańczyć w dobry czas
Lepiej razy dwa — niż raz!

Małpa.  Brawo! Racja oczywista!
Kiep z okazji nie korzysta.

Lalka.  Panie młody…

Pajac.  Panno młoda!
Zgoda?

Lalka.  Pewnie, że już zgoda.

Książka.  Oczywiście z tą nadzieją,
Że gdy dzieci was pokleją,
W końcu tylu próżnych prób
Zrobim już porządny ślub.

Lalka.  I z karetą, i ze świtą,
I z godnością należytą!

Małpa.  No! a teraz w krąg choinki;
Inki, pinki, lodominki,
En gras, koperwas,
A ty, Misiu, dalej w las!

Małpa wyliczała zabawki, kto poprowadzi taniec. Wypadło na Misia, który też kieruje korowodem dokoła choinki.

Miś.  Dalej wkoło!

Wszyscy.  Dalej wkoło,
A radośnie, a wesoło!

Generał.  Hajże wkoło!

Wszyscy.  Hajże hej!

Pajac.  Wiwat cacka!

Lalka.  Wiwat klej!

Trąbka.  Wiwat młodzi!

Wszyscy.  Wiwat dzieci!

Książka.  Wiwat sen, co w baśń się kleci!

Miś.  A czy śni się, czy nie śni się,
Kochajmy się!

Wszyscy.  Kochajmy się!

Trąbka.  Dalej wkoło!

Wszyscy.  Dalej wkoło!
A radośnie! A wesoło!

Zbudzone wiwatami korowodu dzieci zwolna podnoszą głowy. Budzą się.

Generał.  Baczność! Dzieci się zbudziły.

Książka.  Czas nam zmaleć!

Koń.  Wio — co siły!

Cały korowód w popłochu niknie kolejno za choinką. Podczas ucieczki z poza sceny dochodzą jeszcze ostatnie słowa.

Pajac.  Ojejej!


Lalka.  Ojejej!

Wszyscy.  Pamiętajcie: Klej! klej! klej!

Obudzone dzieci patrzą chwilę w oszołomieniu za zabawkami, potem wzajem na siebie. Zrywają się, biegną za choinkę szukać. Wracają z pustemi rękami. Znów patrzą w zdumieniu na siebie i biegną jednocześnie pod choinkę, gdzie znajdują leżące małe, zwykłe zabawki. Niosą je na swoje stoliki i zabierają się gwałtownie do pracy, Hala nawleka olbrzymią iglicę niezmiernie długą nicią i zaczyna zeszywać Misia. Staś macza ogromny pędzel w butli z klejem i przylepia palce lalki.





Wystawiane w teatrze Letnim przez Wydz. Kult. przy Magistr. m. st. Warszawy.

III.
PRZĘDZA SNU.

Przy ogromnem wrzecionie, od którego spływa naokoło różnobarwnemi smugami lśniąca przędza snu — siedzi wróżka. Głąb otwarta na czarodziejski gaj, gdzie wije się żywe źródło, złote w zachodzącem słońcu.

Wróżka.  Przędę sny, przędę sny,
Nić ze słońca, nić ze mgły,
Przędę lny, lny pajęcze,
Barwne siecie, barwne tęcze,
Wij się, lnie, cienko wij!
Śnij się, śnie, ciche śnij!

Trzeba wiele uprząść lnów,
Trzeba wiele wysnuć snów,
Trzeba tyle, by mą nić
Wszystkie dzieci mogły śnić.
By nie zbrakło dla żadnego
Snu dobrego, snu ładnego,
By zaleciał wszędzie, — hen,
Ten, co dłoń ma przędzie, — sen.

Pracowałam długo już:
Do wieczornych złotych zórz…
Może dość już będzie przędzy,
Trza się chatą zająć prędzej.
Kołowrotku dobry mój,
Przestań wić się! dość już! stój!


Skrzaty moje: cyt! cyt! cyt!
Słońce spadło za gór szczyt…
Skrzaty moje, wierne skrzaty,
Czas do pracy! czas do chaty!
Wypełzajcie z mysich dziur!
Cyt! cyt! cyt! Szur! szur! szur!

Ze wszystkich stron wybiegają cichutko w tanecznym korowodzie szare skrzaciki — krasnoludki.

Skrzaty.  Z szarych sit sypmy cień!
Cyt! cyt! cyt! Dzeń! dzeń! dzeń!

Wróżka.  Dosyć tanów, skrzaciki!
Dużo czeka was pracy!
Lecz wyście nie próżniacy!
Dzielne z was robotniki.
Dalej, śpiesznie a żywo
Mierzyć moje przędziwo!
Zwijajcie przędzę z motka!
Każdy od kołowrotka!
Każdy za swoją tęczą!
Słyszcie, jak nitki brzęczą!
Żywo! Żywo, skrzaciki,
Do taktu tej muzyki.

Skrzaty, tańcząc, zwijają przędzę w wielkie, lśniące, tęczowe kłębki snów.

Wróżka.  Dobrze! dobrze! wciąż prędzej!
Więc uprzędłam dość przędzy?
Każdy ma już swój motek?
Odsuńcież kołowrotek!
Teraz niech każdy leci
Zamieść sny te do dzieci
I schować pod poduszką
W każde dziecinne łóżko.

Tylko niech potem szybko
Umyka stamtąd szybką.
I niech do mnie prędziuchno
Wiatry znów was przydmuchną!

Skrzaty rozlatuje się ze sewemi kłębkami tanecznym korowodem, na cztery strony świata.

Skrzaty.  Dalej w lot! w nocny cień!
Cyt! cyt! cyt! Dzeń! dzeń! dzeń!

Znikły. Ostatniego zapóźnionego skrzata zatrzymuje wróżka.

Wróżka.  Czekaj, skrzatku! ty najmniejszy
Rozkaz weź dziś najtrudniejszy:
Leć za braćmi! leć we świat
I patrz w okna wszystkich chat.
A gdy znajdziesz, gdzie jest ten,
Co najpiękniej śni nasz sen,
To cichutko i zostrożna,
Bo obudzić go nie można,
Jego wraz i to co śnił
Zabrać z sobą masz co sił!
A my tutaj w zdroju życia
Złowim jego snów odbicia
Spowiniemy w cud i jaśń
I zrodzimy — nową baśń.

Skrzat.  Dobry czar! radem zeń
Cyt! cyt! cyt! Dzeń! dzeń! dzeń!

Odlata za innymi.

Wróżka.  Dobre służki! Nikną w wietrze
Coraz dalsze! coraz bledsze…
Dobre służki! het już, het…
Wrócą wnet! wrócą wnet!

Trza się zająć państwem mojem,
Żywym gajem, żywym zdrojem…
Państwo moje rośnie mi,
Gdy się dzieciom sen mój śni.

Skrzaty w tanecznym korowodzie wbiegają z powrotem z wszystkich stron.

Skrzaty.  Lśni się len! Śni się sen!
Cyt! cyt! cyt! Dzen! Dzen! Dzen!

Wróżka.  Już wracacie, moje posły?
Wszystkie snyście w świat rozniosły?
Lecz niedosyć jeszcze trudów
W tę noc bajki, w tę noc cudów —
Zanim tańczyć wam pozwolę
Spełńcie jeszcze raz mą wolę:
Skrzaty moje! wierne skrzaty!
Usiadajcie w wiatr skrzydlaty
I wszyściutkie baśnie proście,
Aby do nas przyszły w goście.
Czy zmyślone, czy spisane,
Powiadane, drukowane,
Wszystkie, co się już wyśniły,
Niech zjeżdżają tu co siły
I niech z nami idą w tan,
W barwny wian — tęczą tkan.
Będziem świecić czar jedyny —
Nowej baśni narodziny.

Skrzaty.  Dalej w lot! w nocny cień!
Cyt! cyt! cyt! Dzeń! dzeń! dzeń!

Rozlatują się znów. Wbiega mały skrzat.

Skrzat.  Wróżko. Już na tęczy moście
Idą do cię moi goście:

Idzie małych dzieci dwoje,
Co najpiękniej śnią sny twoje.
Bawiły się cały dzień,
Żeniąc lalkę i pajaca
I tu teraz w państwo śnień
Ich zabawa z nimi wraca.
Niosą cacek dwie naręcze
Aż się zgięły mostu tęcze.

Wróżka.  Niechże będą pozdrowione!
Ich zabawę w baśń owionę!

Wchodzi dwoje dzieci — Staś i Hala, — oboje na drewnianym koniku-kijku. Są w głębi.

Staś.  Widzisz, Halu! na mym koniu
Po obłoków srebrnem błoniu,
Poprzez tęczy złoty most
Zajechaliśmy tu wprost.
Tak. Na pewno… Widzisz, — tu
Musi mieszkać wróżka snu.
Co zna wszystkich baśni dziwy,
I gaj żywy, i zdrój żywy…
Trzeba prosto do niej iść.
Czego trzęsiesz się, jak liść?

Hala.  Ojej Stasiu, złotko moje,
Kiedy ja się strasznie boję!

Staś.  Nic się nie bój, bo odwaga
Zawsze w życiu dopomaga.

Bierze Halę za rękę, i oboje stają przed wróżką.

Staś.  Pani wróżko! wróżko snu!
My do ciebie przyszli tu
Po pociechę i ratunek

Na ogromny nasz frasunek.
Nabroiliśmy moc zła,
Niech twój czar nam pomoc da!

Hala, pokazuje niesiony stos zabawek.

Hala.  Patrz! to my ich połamali,
A oni się tak kochali!
Pajac z lalką, tak! no, tak!
A tu lalce palców brak,
I nie może wziąć pierścionka,
I nie może być małżonka
A pajac się, patrz, jak krzywi —
I tacy są nieszczęśliwi!
Ty już pomóż, ty już zrób,
Żeby oni wzięli ślub!

Staś.  Czy masz źródło, które leczy
Takie biedne, chore rzeczy?
Bo to widzisz nasza wina!
Umieliśmy tylko szkodzić.
A dziś chcemy to nagrodzić —
Pomóż!

Wróżka.  Niech się baśń zaczyna!

Do dzieci:

Patrzcie! Tam jest żywy zdrój!
Rzućcie cacka — cud się zrodzi —
Zmartwychwstaną państwo młodzi
Zakróluje urok mój!

Skrzaty.  Wstanie sen — z wodnych den!
Cyt! cyt! cyt! Dzen! dzen! dzen!

Staś.  Dzięki! dzięki, pani wróżko!

Hala.  Ach, jak bije mi serduszko!

Idą oboje w głąb ku źródłu życia.

Hala.  Lalka… pajac… trąbka… Miś…
Co się z nimi stanie dziś?
Masz tu książkę, i żołnierzy —
Niechaj wszystko się odświeży!

Staś.  Chodź tu, Halu, bliżej zstąp.
Co to będzie — patrzmy w głąb!

W milczeniu rzucają cacka zepsute w zdrój żywy. W tej chwili zaczynają grać gęśle samograje w żywym gaju. Noc rozświetla się błękitną zorzą. Dzieci stoją w niemym zachwycie. Z głębi źródła wynurza się weselny orszak. Lalka i pajac, jako królewna i królewicz z bajki. Trąbka jest heroldem, małpa arlekinem, Miś starym ochmistrzem dworu. Cynowy generał jest słonecznym rycerzem z baśni, koń pegazem. Książka wszechwiedzącym magiem.

Dzieci.  O mój Boże! O mój Boże
Czy to oni? Czy być może?

Wróżka.  Oni. Tak. A raczej wy.
Bo to w nich są wasze sny.
Oto waszych zabaw żniwo
Przez mych źródeł wodę żywą.

Dzieci.  Jakto — więc to my? my sami?
Prawdaż to, co nam się śniło?
Czy to kiedy w książce było

Wróżka.  Było — lecz między wierszami.

Orszak odczarowanych cacek zbliża się z heroldem na czele.

Herold.  Na cztery wichry świata,
Na wschód i zachód słońc,
Ma wieść radosna lata
Od swego szczęścia drżąc.


Powiewnych lilij krewna,
Najwyższy piękna cud,
Baśniowych państw królewna
Wykwitła z żywych wód.

A przy niej oblubieniec
Królewicz, baśni pan,
Co ma koronny wieniec
Z zaklętych marzeń tkan.

Tęczowy baśni pegaz,
Drewniany niegdyś koń,
W słońcu by blaskiem nie gasł,
Przez niebios gnając błoń.

I my też, wierna świta
Odczarowanych sług,
Przez żywy zdrój obmyta
Wracamy z długich dróg.

I samiśmy znienacka
Olśnieni przez tę jaśń,

My, drobne niegdyś cacka,
Zmienione dzisiaj w baśń.

Na cztery wichry świata,
Na wschód i zachód słońc
Ma wieść radosna lata,
Od swego szczęścia drżąc.

Królewicz i królewna zbliżają się ze swą świtą ku olśnionym dzieciom i składają im pokłon głęboki.

Królewicz.  Idziemy do was dzieci, do was idziemy!
Czoła, gdzie wieniec świeci, przed wami gniemy,
Dzięki wam dziś składamy, dar waszej ręki.

Królewna.  To wasza własna bajka do was powraca.
Poznajesz lalkę twoją?

Królewicz.  Twego pajaca?


Arlekin.  Małpę?

Herold.  Trąbkę?

Mag.  A książkę?

Rycerz.  A generała?

Królewicz.  Cała się rzesza nasza odczarowała.

Ochmistrz.  A w ochmistrzu poznacież dawnego Misia?
On na ucztę weselną prosi was dzisiaj.

Dzieci.  O jasne państwo nasze! O moi mili!
Lecz myśmy was dręczyli! Myśmy niszczyli!

Mag.  Wyście nie nas niszczyli, serdeczne dziatki,
Jeno to z nas zrzucone, niewdzięczne szatki.
Wyście wciąż nas szukali w tych szat ukryciu,
Aż czar stworzyli, — bajkę najlepszą w życiu.

Wróżka.   Minęły wszystkie krzywdy, bóle i smutki,
Dziś dzień radości samej! Hej, krasnoludki,

Przynieść tu konwie srebrne i złote miody,
Uczta niechaj się święci dla pary młodej.

Skrzaty znoszą stoły zastawione do uczty.

Hala.  Dobra wróżko! dzięki, dzięki
Za te dary z twojej ręki.
Wszystko cudnie, wszystko miło,
Trudno już by lepiej było,
Tylko…

Staś.  Halu, i ja też
Pewnie tego, co ja, chcesz.
Prawda? Wśród tych barw i kit
To nam — takim — czegoś wstyd…

Hala.  Przy rycerzach, królach, wróżkach
Nie wypada tak w fartuszkach…

Staś.  Wróżko! gdybyśmy w tej fali,
Tak jak oni, się skąpali
I gdybyśmy się zmienili,
To czem, powiedz, byśmy byli?
Bo ja chciałbym…

Wróżka.  Cicho! cyt!
To już innych świateł świt.
Na to, dzieci, wam zawcześnie,
Nawet w baśni, nawet we śnie…
Tu nie starcza urok mój.
Może gdzieś jest inny zdrój,
Co przemienia tak znienacka
Dzieci ludzkie, Boże cacka…
Ale na to niema słów,
Nawet u mnie — w kraju snów…

Rycerz.  Patrzcie! Oto tam zdaleka
Koń wasz, pegaz, na was czeka.

On was kiedyś wzniesie może
W tamte światy, w tamte zorze, —
Lecz tymczasem trzeba śnić
Tylko naszą, — baśni nić.

Mag.  Patrzcie, dzieci! oto właśnie
Idą ku wam — wszystkie baśnie.

Ze wszystkich stron wbiegają teraz baśnie, — a więc: Czerwony Kapturek z Wilczurą, Maciuś z Kotem w czerwonych butach, Kopciuszek z Królewiczem. Rozpoczyna się wielki korowód taneczny wszystkich, wszystkich razem.

Kapturek.  Jam jest Kraśny Kapturek,
Jak jutrzenka wśród chmurek.
Bardzo proszę pana Wilka,
By zatańczył kroków kilka.

Paluszek.  A ja jestem Paluszek,
Co wciąż rzucał kamuszek,
Aby drogę znaleźć w borze,
Gdzie już trafić nikt nie może.
Ze mną teraz tańczy Zbój,
Co na żywot godził mój.

Kapturek.  Bo tu, w wróżki ogrodzie,
Wszyscy jesteśmy w zgodzie.

Chór.  Dalej wkoło! Dalej wkoło!
A radośnie! a wesoło!

Kopciuszek.  W zafrasowaniu wielkiem
Biedy Kopciuszek stoi
Bo z jednym pantofelkiem
Upaść w tańcu się boi.

Królewicz II.  To rozzuj drugą nóżkę,
Pewnie będzie ci milej

I z mym drogim Kopciuszkiem
Będziem i tak tańczyli.

Ochmistrz.  Ty tańcuj boso, a my
Z trzewiczka skorzystamy:
Nóżka taka niewielka,
Wypijem z pantofelka.

Chór.  Dalej wkoło! dalej wkoło!
A radośnie! a wesoło!

Maciuś.  O, popatrz okiem słodkiem,
O, zechciej tańczyć z nami, —
Ze mną i z moim Kotkiem
Z czerwonemi butami.
Dalej, mądry Kocie ty!
Raz dwa trzy! raz dwa trzy!

Chór.  Dalej wkoło! dalej wkoło!
A radośnie! a wesoło!

Dzieci.  I my też! I my też!
Wszelki stwór, wszelki zwierz!

Skrzaty.  Niech się wije złoty len!
Niechaj płynie dobry sen!

Chór.  A czy śni się, czy nie śni się,
Kochajmy się! Kochajmy się!

Wróżka.  Niech nam żyje czar, co świeci!

Chór.  Nich nam żyją miłe dzieci!
Nich nam żyje para młoda!
Nich nam żyje żywa woda!
Dalej wkoło! dalej wkoło!
A radośnie! A wesoło!


Wróżka.  A ja za zdrowie wasze,
Za czar, co tu was wiódł,
Podnoszę w górę czaszę
I piję złoty miód!

Niechaj wam zawsze, wszędzie,
Przez jawę i przez sen,
Jak złota nić się przędzie
Tęczowy wróżki len.

W nim jawa snem się stawa
W nim ginie wszelka waśń!
Nich żyje nam — zabawa
I baśń! i baśń! i baśń!

Wokół wróżki, co stoi ze złotym kielichem w ręku, grupuje się obraz ostatni.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Bronisława Ostrowska.