O życiu i dziełach Mikołaja Reja z Nagłowic/VI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Czesław Pieniążek
Tytuł O życiu i dziełach Mikołaja Reja z Nagłowic
Wydawca Macierz polska
Data wyd. 1905
Druk Drukarnia Zakładu Nar. im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron




VI.
ŹWIERCIADŁO. — ŻYWOT CZŁOWIEKA POCZCIWEGO. — APOFTEGMATA, TO JEST KRÓTKIE A ROZTROPNE POWIEŚCI, Z PRZYPADŁOŚCI CZASÓW I RZECZY, NA OSOBY ROŻNE, NA GMACHY, NA SPRZĘTY. — PRZEMOWA DO POCZCIWEGO POLAKA. — ŻEGNANIE ZE ŚWIATEM.

Wszystkie dzieła Rejowe ustąpić muszą pierwszeństwa „Żywotowi człowieka poczciwego“. To jest najlepsze, najciekawsze, najważniejsze. Nie ma u nas człowieka, bodaj cokolwiek obytego ze szkołą, żeby o „Żywocie“ nic nie słyszał, żeby chociaż kilka wyjątków z niego nie przeczytał. „Żywot człowieka poczciwego“ nie pojawił się osobno, jeno jako pierwsza część dzieła, mającego tytuł: „Źwierciadło, albo kształt, w którym każdy stan snadnie się może swym sprawom, jako we źwierciedle przypatrzyć. Za szczęsnego panowania sławnego Zygmunta Augusta, króla polskiego. Roku po Narodzeniu Pańskiem 1567“. Drugą część „Zwierciadła“ tworzą rozmaite wiersze.
„Żywot człowieka poczciwego“, napisany prozą, utrwalił pamięć Reja, i chociaż setki lat upłynęły od czasu, gdy się ta książka pojawiła, czytamy ją dziś jeszcze z ciekawością. Nie starzeje się ona, nie traci na wartości, a to dlatego, że jest w niej dokładny obraz życia narodu w szesnastym wieku. Zwyczaje i obyczaje narodu, jego sposób życia, jego upodobania, wyobrażenia, wszystko to w tej książce tak uwydatnione, że czytając doznajemy wrażenia, jakoby przed oczyma naszemi powstali z mogił: owi dawni praojcowie nasi, z przed pięciu wieków.
W całym „Żywocie“ czuć i widać, że go pisał umysł dojrzały, uspokojony, doświadczeniem wzbogacony. Wszystko, co poeta widział, czego doznał, co przeżył, co wysoko cenił, co umiłował, uczynił treścią tego dzieła. Wszystkie nauki moralne, wszelkie spostrzeżenia poczynione w życiu, wszelkie pojęcia o tem, co złe, a co dobre, wypowiadane w dziełach poprzednich, powtórzył tu głosem serdecznym, i trafił do duszy i serca narodowi tak, że tego dzieła nigdy nie zapomni. Inni poeci, co się zaraz po Rej u zjawili, prześcignęli go pięknym układem wiersza, dźwięcznością języka, siłą wyobraźni, wykształceniem — ale go żaden nie prześcignął takiem dziełem, jak „Żywot“.
Jak życie ludzkie rozpada się na trzy okresy, czyli na czas młodości, wieku dojrzałego i lat sędziwych, tak podzielił Rej „Żywot“ na trzy części. „Księgi pierwsze“ czyli część pierwsza, zawierają rzecz o tem: „Jakie ma być stanowienie i zachowanie spraw i żywota, począwszy od urodzenia, aż do średnich lat“.
Na wstępie zastanawia się nad tem poeta, dlaczego Bóg stworzył człowieka, jakie mu wytknął obowiązki i jakie nadał prawa, jak Bóg uposażył człowieka, jak rozmaitą dał mu naturę. Jeden jest z natury wesoły, hojny, wspaniały, bo ma naturę krewką, czyli jest „krewnik“, jak Rej powiada. Taki skacze, miłuje, „dałby bardzo rad każdemu, by jeno co miał“. Inny jest pyszny i zuchwały. Nazywa go Rej: „kolerykiem“. „Ten wnet chce być hetmanem (wodzem), a choć nic niema, przecież panem sobie się zda“. Bywają też leniwi, ospali, a tych zowie „flegmatykami“. „Flegmatyk zaś chrapie, a na brzuch pluje, a przedsię i omacnie kufla pódle siebie maca“. Wreszcie są „melankolicy“, „frasowni, a rzadko weseli“. Taki „lamentuje, wszystko mu nie wczas, wszystko się mu krzywdą widzi“.
Ale Pan Bóg dał na to rozum człowiekowi i przykazania swoje, aby naturę poskramiał i dobrym był, przez dobrą wolę swoją. Zanim człowiek sam zacznie nad swoją naturą władać, powinni go rodzice do tego usposobić, przez dobre wychowanie. Należy dziecko „potrosze, nie gniewem, nie fukiem, ale jakoby igraniem, a nadobnem i łagodnem upominaniem pohamować, a potrosze go od złego odwodzić potrzeba, aby się w nim potrosze skromiły (poskramiały) one przyrodzone przypadki (wady) jego. Bo widzisz, i wosk póki miękki, tedy się rychlej pieczęć przyjmie, niźli kiedy stwardnieje“.
Należy też baczyć na to, aby dziecko dostawało takie jadło, któreby mu ku zdrowiu służyło. Nie trzeba pieścić dziecka wyszukanymi, delikatnymi pokarmami, bo: „żołądek, czemu z młodu przywyknie, tego mu się zawsze będzie chciało. A potem, gdy przyjdzie na grubsze potrawy, tedy z trudnością je będzie przechowywał, i onemu żołądkowi rozpieszczonemu zawsze każda rzecz zaszkodzić więcej będzie mogła, niźli owemu sękowatemu, co przywyknie z młodu złemu i dobremu“.
Trzeba też dziecko ubierać skromnie, nie stroić go, nie dawać mu: „pstrych sukienek jako prosięciu, bo jako się tego z młodu nauczy, tak mu się to w pamięć wbije, i tak mu się tego na potem zawżdy będzie chciało, a stąd mu i swawola na potem i wszeteczeństwo snadnie rość będzie mogło“.
Przedewszystkiem zaś przestrzegać powinni rodzice, aby się dziecko od popsutych nie zepsuło.
„Także go też już będzie trzeba strzedz od głupich a od plugawych chłopiąt, od zbytniej (zbytkującej) czeladzi, bo co z młodu widzi, słyszy, to mu się snadnie wbije w onę młodą pamięć jego, i także z nim będzie rosło...“
„Albowiem wierz mi, iż młode wychowanie roztropne, siła potem obyczajów dobrych na starość każdemu mnożyć może...“
„Bo to być inaczej nie może, jakie towarzystwo, takie też i obyczaje pospolicie bywają, a wszak to i między starszymi widamy (widujemy). Albowiem to jest rzecz pewna, w jakie obyczaje młodość dziecinna będzie podana, takie długo pamiętać i używać ich będzie. A możem baczyć i po młodem drzewie, które im najlepiej uszczepiono i uprawiono będzie, tem najrychlej uroście (urośnie), i wdzięczne owoce snadniej może podać z siebie“.
Gdy dziecko podrośnie i czas mu zacząć naukę, radzi, aby mu zbyt wcześnie nie zawracać głowy: niestosowną dla jego wieku książką.
„Nie dajże mu z młodu łamać się twardemi, a wichrowatemi naukami, boć mu snadnie w młodej głowie wszystko pomięszają, ale co najlepiej uczyć go czyść (czytać) a pisać“.
A przed wszelką nauką, należy wpoić i rozwinąć uczucia religijne. Mówi o tem w rozdziale, pod tytułem:
„Jako się ma dzieciątko uczyć o Panu Bogu i o bojaźni Jego rozumieć, co się i starszemu przygodzić może“.
„A to jest najpilniejsze, aby dzieciątko, które już ku lepszemu rozumowi będzie przychodziło, uczyło się rozumieć, co jest Bóg, a co jest wola Jego. Gdyż jako Salomon pisze, iż to jest największy początek każdej mądrości poznać Boga, a uczyć się bojaźni Jego. A jako Dawid powiada, iż i od dziatek ssących już idzie chwała Panu Bogu na wysokości. Ale iż w tych zamięszanych czasiech (czasach) świata dzisiejszego iście (istotnie) nie każdy się będzie umiał snadnie z tego wyprawić (to pojąć), co jest Bóg i jako jest istność Jego i wielmożność Jego i co jest wola święta Jego, i jako ją rozumieć, i jako jej wszyscy słusznie powinni (ulegli) być mamy, i trzeba się w tem każdemu pilnie obaczać, a nie unosić się za pismy (pismami) i za wymysły różnymi, a dziwnie zawikłanymi, jedno strzedz mocno słów a dekretów Pańskich, które nie omylnie wyszły przez Ducha świętego z ust prorockich i apostolskich“.
Następnie pisze „jako rozumieć o istności Bożej „jako jest Bóg złym srogi, a dobrym miłosierny“, „o co mamy prosić Ojca swego niebieskiego“. W tym ustępie rozwija modlitwę Pańską.
„A gdy już wiemy, iż jest tak miłosierny a tak dobrotliwy, a iż się ojcem naszym miłościwym być ożywa, wołajmyż do niego, jako do dobrotliwego ojca swego, a uczmy się jeszcze z dzieciństwa wyznawać tej świętej możności tego Bóstwa jego, a prośmy go ustawicznie, aby nas pod mocą, pod obroną, a pod królestwem swem ustawicznie chować raczył, aby nam żadna moc w imię Jego nigdy straszna nie była, aby nami żadna niepobożna zwierzchność me władała, jedno moc a królestwo święte Jego. A w tem królestwie Jego, a w tej opatrzności Jego, a w bezpieczeństwie naszem, aby się między nami święciło ono od wieków święte, a błogosławione imię Jego, a wola święta Jego aby się wszędy szerzyła, tak na niebie, jako i na ziemi. Prośmyż Go, aby nas raczył opatrować potrzebami doczesnemi, jako miłościwy ojciec dziatki swoje wedle woli, a miłosierdzia swego. Prośmyż Go, aby nam raczył odpuszczać przestępki nasze, gdyż zawżdy upadać musimy przed majestatem Jego w złościach naszych z przyrodzenia skażonego swego. A my też bądźmy powinni (gotowi) także wszystko odpuszczać winowajcom naszym, dla imienia Jego świętego, w czemby nas niesłusznie obrazili. Prośmyż Go, aby na nas nie dopuszczał żadnych pokus, któreby nas miały odwodzić od świętego Bóstwa Jego, ale iżby nas zbawił od wszystkiego złego, gdyż jest Jego moc, Jego władza, Jego królestwo na niebie i na ziemi, a żaden nas mocarz z tego wybawić nie może, oprócz tej dziwnej mocy świętego Bóstwa Jego“.
Skoro już dziecku dało się podstawy wychowania religijne, bogobojne, wtedy już i o nauce książkowej pomyśleć potrzeba.
„A gdy się już tego dzieciątko potrosze nauczy, jako ma rozumieć Boga, i jako jest srogim Bogiem, a dobrym ojcem miłosiernym, jako do niego wołać, i jako imienia świętego Jego sobie na pomoc wzywać, i jako mu ufać będzie miało, to już potem i do innych nauk będzie snadniejszy przystęp miało“.
Przestrzega, aby nie zaczynać od nauk trudnych, mozolnych.
„Ale niech czyta historyę onych zacnych pierwszych ludzi, jako się onemi dziwnemi rozumy sprawowali, jako niczego inszego nie patrzali, jedno sławy, cnoty, a poczciwości; jakie były dziwne sprawy i żywoty ich, ani ku czemu się innemu nigdy nie ściągały, jedno ku cnocie, a ku sławie wiecznej swojej“.
Naukę cenić trzeba i nabywać jej wiele, bo ona udoskonala duszę naszą i uszlachetnia serce nasze, bo ona jest naszym najlepszym doradcą.
„Co nam (dobra rada) niskąd inąd snadniej przypaść nie może, jedno z nauk poczciwych, a z ustawicznego ćwiczenia. Bo się już stąd snadnie nauczyć możemy, jako swój stan poczciwie zachować, jako się rzeczy szkodliwych a niepoczciwych przestrzegać mamy, jako szczęście i nieszczęście uważać mamy, jako się przyszłych przypadków lękać nie mamy, gdyż widzimy, iż wszystko są rzeczy nieobacznie przemijające, tylko co sobie w głowie uścielemy, to z nami zawżdy i wstać i ukłaść się musi. Diogenes, on wielki mędrzec (w starożytnej Grecyi) powiedział, iż się sam z sobą rozmówi i sam siebie się poradzi. Aleksander wielki (król macedoński, sławny w starożytności zdobywca) powiadają, iż się nigdy nie układł, aż pierwej miecz pod poduszkę włożył, a z drugiej strony księgi, bo bardzo rad wiele czytał. Filip, ojciec jego, wielki król macedoński, gdy mu przyniesiono nowinę, że mu się był ten syn Aleksander urodził, tedy powiedział: Iżem rad synowi, alem temu radszy, iż Arystoteles (sławny mędrzec grecki w czasach starożytnych) żyw, a iż się za czasów jego syn urodził, bo Arystoteles może mi go takim uczynić naukami swemi, iż pewnie będę miał syna godnego. Tenże to Arystoteles tak w swych rozmowach rozważał, że woli mieć rozum i naukę, niż bogactwo, gdyż bogactwo snadnie opuścić może, a rozum i nauka aż do grobu trwają“.
Ale, że to Rej zawsze bardziej ceni uczciwość, cnotę, zacność charakteru, niż uczoność, więc też zastanawia się: „Jakichże nauk do wolnego żywota potrzeba?“ i na to pytanie tak odpowiada:
„Ale ku poczciwemu żywotowi, żadne nie są nauki potrzebniejsze, jedno które są rozumem roztropnym a poważnemi cnotami ozdobione. Jako jest sprawiedliwość, stałość, roztropność, pomierność przytem też miłosierdzie, stateczność, a rozmyśne uważanie w każdej poczciwej sprawie swojej, a iżby się sam w sobie słusznie rozsądzić, a jako ono powiadają, swą się własną piędzią rozmierzyć umiał: tedy takie nauki człowieka każdego wdzięcznego, poczciwego, sławnego i na wszem pięknie postanowionego, światu ukazać będą mogły“.
Nie na to też uczymy się rozmaitych przedmiotów, aby mieć dużo wiadomości, ale by przez naukę rozwinąć umysł, ukształcić się, udoskonalić ducha, uzacnić serce i usposobić się do życia tak, aby je uczynić szczęśliwem dla siebie, a pożytecznem dla drugich. I o tem tak mówi autor:
„Albowiem co pomogą wystawne a one zafarbowane z gramatyki słówka, jeśli prawda a skutek daleko się z niemi mija? Są prawie jako gdy na się kto cudną szatę oblecze, a błotem ją opluska, albo pierzem nastrzępi. Albo co pomoże geometrya, iż się kto nauczy świata albo cudzych gruntów rozmierzać, gdy się sam poczciwie rozmierzyć nie umie, albo i tego grunciku, co mu Pan Bóg dał, aby go umiał pobożnie, pomiernie, a spokojnie używać, wedle chrześciańskiej powinności swojej. Albo co też pomoże komu umieć astronomię, gdy tego, co przed oczyma ma, nie umie użyć, ani rozeznać. Drży, gdzie się niemasz czego bać, a raduje się, gdzie się czasem niemasz czemu nazbyt radować. Bo się wnet boi lada nędznego przestrachu dla jakiego błahego uszczerbku majętności swojej, a nie boi się uszczerbić sławy, cnoty, bogobojności, albo inszych zacnych przypadków poczciwego żywota swojego. Albo się nauczy z arytmetyki jako cudze tysiące rozmierzać, a swojej trochy rozmierzyć nie umie“.
Naukę trzeba urozmaicić, trzeba też dozwolić rozrywki i zabawy, bo ta odświeża umysł. Zabawa skromna i przyzwoita również korzystnie wpływa na młodego.
„Potem, gdy już też ona młodość podrastać będzie, nie wadzi mu też, poczedłszy sobie (przeczytawszy) czego potrzeba, nauczyć się i konika osieść (dosiadać) i jako sobie na nim poigrać. Toż mu nie wadzi czasem z poczciwem, a nie opiłem towarzystwem posiedzieć, pomówić, pożartować, bo stąd i ćwiczenie i zachowanie na potem i znajomość roście (rośnie). Nie wadzi mu też czasem i poskakać, i na lutence (instrument muzyczny) pograć, wszystko to są poczciwe zabawki. A zażby lepiej leżał jako wieprz w barłogu, a marnie czas tracił, co jest drogi klejnot, a który gdy upłynie, już się nigdy wrócić nie może, a nic nie może być szkodliwszego młodemu człowiekowi jak nikczemne próżnowanie. A kiedy będzie stał jako wół, tedy też z niego wół będzie“.
Wystrzegać się atoli potrzeba przeciążania umysłu. Źle, gdy w młodym wieku, po nad miarę i potrzebę pochłania się książki, czy pisma, do wieku młodego nie zastosowane, a więc dla niego niewłaściwe, a może i zgubne.
„A wszakoż i w czytaniu i w każdej sprawie dobrze jest roztropnego pomiaru używać. Bo i haftowanie i każda subtelna robota zawżdy piękniejsza bywa, jeżeli powoli, a z rozmysłem bywa robioną. I deszcz pomierny tedy zawżdy piękniej zioła ożywia i zazieleniewa, niźli ów gwałtowny, bo gwałtowny albo potłucze, albo z błotem pomięsza. Bo i mędrcy tak o tem piszą, iż każda rzecz gwałtowna nie może być, jedno szkodliwa“.
Nie tylko nauka i czytanie, ale też: „rozmowy poczciwe młodemu bywają pożyteczne“. One nie tylko uczą, ale i bawią.
„A wszakoż nietylko czytania, ale i rozmowy poczciwe mogą nie mało ćwiczenia do rozumu podawać, gdyż ćwiczenie przy rozumie jest jakoby nadobne kwiecie na dobrym szczepie. Albowiem tak dawno powiadają, że lepszy jest zawżdy głos, niż zdechła skóra, co ją na pargamin wyprawują. (Lepsza nauka powzięta z żywego słowa, z wykładu, niż wyczytana w książce.) A wszakoż tego trzeba strzedz, aby one rozmowy nie były wszeteczne, a opiłe, a nie lada o czem, jedno coby się ku poczciwemu polerowaniu a ćwiczeniu do rozumu przygodziły. Jakie przedtem miewali oni zacni ludzie, oni mądrzy filozofowie, którym się i dziś ludzie dziwują, a prawie się dusza cieszy, one zacne ich rozmowy czytając. A kto się im naonczas przysłuchiwał, podobno się jeszcze więcej ucieszyć mógł. Bo to i tam bez tego być nie mogło, aby w takich mądrych, a poważnych rozmowach, czasem i pożartków pomiernych nie było, aby się też czem czasem dusza ucieszyła. Albowiem to jest wielki przysmak i w czytaniu i w rozmowach, gdy co dworskiego (mile, układnie wesołego) albo cztąc (czytając), albo słuchając ze strony przypadnie. Bo tak mędrcy powiadają, iż to jest staranie najlepsze, które też wżdy czasem jaką krotofilą (dowcipem, zabawą) bywa przesadzone (przeplecione). Bo by też wszystko głowa miała robić o wielkich, o trudnych, a o poważnych rzeczach, a nigdyby się czem wżdy nie ucieszyła, pewnieby trudno wytrwać mogła. I żelazo, gdy się ustawicznie a ciężko obraca, pewnieby rychło zniszczało, gdyby nie odpoczęło, albo gdyby go łojem nie podmazowano“.
A niedość czytać i słuchać rozmów, bo trzeba jeszcze umieć zachować w sercu i w pamięć, to, co zapamiętania godne, umieć też oceniać, rozróżniać to, co się zapamiętać przyda i to, co niepotrzebne.
„Przytem też to miej na pieczy, iż cokolwiek smacznego przeczcisz (przeczytasz) albo usłyszysz, niechże to nie będzie u ciebie miedzianym brzękiem, który tylko mimo uszy leci, ale donoś wszystko do onego wszechzmysłów wójta, do wójtowej, to jest do rozumu, a do pamięci, a co wójt rozezna, iż potrzebnego jest, to wójtowa niechaj mocno schowa i zapieczętuje, bo to tam już będziesz miał jako w skrzyni, ku wiernej ręce schowanej. Boć mało po tem, byś najwięcej i przeczytał i przesłuchał, jeśli to przy pamięci nie zostanie, tedy będzie podobne do onego chłopa, co milę idzie do kościoła, i powiada przyszedłszy do domu, iż było czyste (znakomite, piękne) kazanie. A kiedy go spytasz o czem, tedy i słówka nie umie powiedzieć“.
„Albowiem patrzaj, jako pszczółki wedle przyrodzenia swego nadobnie się sprawują. Najpierwej sobie ulepią nadobny (piękny, starannny, porządny) plastrzyk z wosku, potem się rozlecą po rozlicznych ziołach, a co niepotrzebne, to precz omijają. A nazbierawszy miodu, do onego plastrzyka zanoszą, a nanosiwszy, potem nadobnie po wierzchu zalepią. Także ten baczny człowiek, cokolwiek widzi, słyszy, albo przeczyta, to też zebrawszy co z potrzebniejszych ziółek ma znieść do onego uliku, to jest do rozumu, a nadobnie pamięcią ono zalepić i zapieczętować, iżby to tam długo trwać mogło. A jako pszczółka niepotrzebne zioła omija, także też ten, czego mu nie trzeba pamiętać, może ominąć, a do ulika nie przynosić, ani chować. Gdy kto muzyki słucha, snadnie poznać może strunę, albo piszczałkę, która bączy (ma dźwięk fałszywy). Także też nasłuchawszy się, albo naczedłszy (naczytawszy) onych rozlicznych rzeczy, snadnie rozeznać, co cudnie piska (dźwięczy), a co nikczemnie bączy. A to, co cudniej piska, to sobie i przy pamięci zachować i pilnie uważać; bo się to zawżdy ku wszemu dobremu i ku poczciwej sławie przygodzie (przydać) może“.
Dobrze też dla wykształcenia przejechać się po świecie, ale nie po to, by się przejmować cudzym obyczajem, jeno po to, by zobaczyć, co też u obcych dobrego, coby i dla nas przydatne być mogło.
„Przypatrywać się (u obcych) onym pięknym, poważnym, a statecznym sprawom ludzkim, a czasu przedsię darmo nie tracić, a bawić się naukami potrzebnemi“.
„A potem ku swej poczciwej sławie, a rodzicom i innym powinowatym swym, nadobnie się nauką ozdobiwszy, do domu się wrócić“.
„A staraj się o to, abyś nie z perfumowanemi rękawiczkami, nie ze pstrymi kabatkami (surdut, ubranie męskie) do domu przyjechał, ale abyś upstrzył nadobnie umysł nauką“.
Zaleca też Rej, aby szukać nauczających przykładów w ludziach, ale ostrożnym wielce być trzeba, aby sobie nie wziąć przykładu fałszywego, nie omylić się, nie złudzić pozorami, bo „mało nie jednaki blask od mosiądzu, jako i od złota“.
Ukończywszy nauki, nabrawszy wykształcenia, powinien młody człowiek uczynić wybór stanu. Syn szlachecki, w owych czasach, udawał się, jak Rej, na dwór jakiegoś dostojnika, gdzie zaprawiał się do służby publicznej, do urzędów rozmaitych, — albo też zaciągał się do wojska. Więc też poeta radzi udać się na dwór senatorski, przyczem zaleca, aby się tam uważnie i ostrożnie zachować.
„A trzeba tam pilnie upatrować, gdzie stąpić, jako po grudzie bosemi nogami, bo tam silna gruda, a silny mróz około ciebie z pierwotku będzie“ (przyjmą zrazu chłodno).
„Długo się rozmyślaj, niźli co masz uczynić. A cnoty, prawdy, miary strzeż pilnie, jako oka w głowie. A pomierną, a poczciwą układnością zachowaj się każdemu, czyń poczciwość każdemu“.
„Pana swego i powinności swojej, którąć poraczą, bądź wiernie pilen (bądź na usługi pana i swych obowiązków), i na jaką cię kolwiek posługę wysadzą (przeznaczą), już czasu strzeż, abyś jej nigdy nie omieszkał (nie zaniedbał). Bo tu już uczynisz i cnocie dosyć, a pana sobie rychlej spowinowacisz. Bo to stara przypowieść, że mało temu trzeba prosić, kto pilnie służy, bo sam pan rad i nie rad, widząc stateczną pilność twą, domyślić się musi, abyś znał łaskę jego (obdarzy cię swoją łaską). Stara przypowieść, iż pilnemu słudze roście (rośnie) guz na brzuchu, a leniwemu na grzbiecie“.
A jeżeliby sobie młodzieniec wybrał stan rycerski, to i tu znajdzie pożytek, bo nawyknie do znoszenia niewygód, nauczy się cierpliwości, poprzestawania na małem. A to człowiekowi potrzebne bardzo. Ciągły ruch, ćwiczenia wojskowe sprawiają, że się zyskuje na zdrowiu, na czerstwości ciała. Czasem trzeba się przegłodzić, ale to zdrowo, bo „smaczniejsza wtedy wędzonka a kasza, niźlićby przyniesiono bijankę (biłą śmietanę) z marcepanem“.
Żołnierz powinien być zawsze uczciwym, prawym, rzetelnym, sprawiedliwym, a zwłaszcza w czasie wojennym. Wtedy to, w czasie wojny, potrzeba mu szczególniej dbać o dobrą sławę.
„Nic ci o ranę, bo się ta łacno zagoi; nic ci o niewolę, bo komu obiecał Bóg, nigdy nie zginie; nic ci o śmierć, albowiem nigdzie lepiej, ani poczciwiej nie możesz zapieczętować żywota swego. A to zawżdy miej na pieczy, gdy tam ujrzysz, że drapią, biorą a szarpają niewinnych ludzi o ich majętności, chociaż się łzy leją, chociaż głosy aż pod niebo o pomstę krzyczą. Ależ ja radzę byś miał przemrzeć ze szkapami, kędy możesz ostrzegaj się tego, abyś miał i jedną suknię przedać, a w drugiej się do domu wrócić, tedy to lepiej będzie, niźli głos niewinny a przekęctwo na się puścić (ściągnąć). Bo wierz mi, iż Pan Bóg na wielkiej pieczy ma, a jaśnie powiada: Gdy zawoła do mnie ubożuchny o krzywdę swoją, ja muszę pomścicielem jego być. Bo wierz mi, iż ci się to sowicie oddać musi: albo szkapy pochromieją, alboć potem i z gospodą zgoreją (zgorzeją), albo cię okradną. Owo ani obaczysz jako to Bóg sowito zawetuje, a pomści się krzywdy onego niewinnego“.
Gdy żołnierz wróci z wojny do domu, albo też na odpoczynek po służbie przybędzie, niechże się zachowa, jak przystoi uczciwemu człowiekowi.
„A gdyć Pan Bóg zasię pozdarzy przyjechać do domku, miejże to na pilnej pieczy, abyś w niczem nie był przykrym rodzicom twoim, abyś je w poczciwości miał, także i czeladce swojej to pilnie rozkazował. Albowiem wiesz, jak srogi Pan rozkazał: miej w poczciwości rodzice twoje, chceszli duługo żyw być na ziemi. Też i inszym powinowatym swym zachowa się, czem możesz i jako możesz, aby cię i miłowali, i wspomagali, i sławili, i z ciebie się cieszyli. Też nie leż doma darmo, jako niepotrzebne drewno“.
Na tem kończy się część pierwsza. W drugiej, nazwanej „Księgi wtóre“, taką treść zapowiada autor na wstępie:
„A tu się, już poczną wtóre księgi żywota poczciwego człowieka, jako odprawiwszy w poczciwem wychowaniu młode lata swoje, a przyszedłszy ku lepszemu obaczeniu, jako w średnim wieku ma poczciwie stanu swego używać i czem go ozdobić, i jako ma uważać co jest przystojnego, a co jest szkodliwego jemu“.
W ślad zatem idzie wiersz, zachęcający do uprawiania cnoty.

»Patrz jako się w poczciwym wszystko pięknie śmieje«.

mówi poeta w tym wierszu, a w następnym zwraca się „do tego, coby miał wolę czyść (czytać) te wtóre księgi“ i powiada, że młodość jest burzliwa, więc trzeba jej pilnować „by źrebca płochego“, ale wiek dojrzały spokojny, innych mu też rad i wskazówek potrzeba.

»A tak te wtóre książki są wydane na to,
Jako gdy wiosna minie, a nastanie lato«.

Wiek dojrzały, męski — powinien zacząć się od małżeństwa, bo jak powiada autor: „żaden stan się lepiej Panu Bogu nie podoba i żaden nie jest poczciwszy, tak ku pobożnemu żywotowi, jako też i ku innym sprawom świata tego, jako stan małżeński“.
„A postanowienie żadne poczciwsze, przystojniejsze, ani pobożniejsze być nie może, jedno sobie wziąć żonkę poczciwą, a w bojaźni Bożej wyćwiczoną“.
Oczywiście, że doradzając poczciwemu człowiekowi, aby się ożenił, udziela mu też przestrogi, aby się w wyborze żony miał na baczności.
„A jeśliże już tak myśl swą, z przejrzenia Bożego postanowisz, tu dopiero będzie pilno trzeba a roztropnie uważać, jakiego towarzysza sobie szukać i obierać masz. Bo wierz mi, że to już nie o rękaw idzie, ale o całą suknię, bo to nie do jutra ma być“...
„...Szukajże sobie żonki staniku sobie równego, wychowania a ćwiczenia roztropnego, obyczajków nadobnych a wstydliwych“...
Bardzo dobitnie przemawia autor za tem, że „równemu z równym ożenienie najlepsze“, bo gdy są różnice, czy to mienia, czy stosunków rodzinnych, czy jakie inne, to o zgodę trudno i o spokój w małżeństwie.
Sprzeciwia się Rej hucznym zalotom. „Miejże ty Pana Boga dziewosłębem powiada — a anioły jego swatami, a bez wielkich zalotów uczyń powinności swej chrześciańskiej dosyć, wziąwszy z sobą przyjaciela albo dwu, a to cobyś miał na bębny, na surmy, albo na opierzone swaty utracić, lepiej iż tem sobie podpomożesz gospodarstwa swego“.
Korzyści i przyjemności małżeńskiego życia przytacza liczne, a różne. Sam był dobrym mężem i ojcem, toć mu też z własnego życia nasuwały się pod pióro owe uwagi i przestrogi, któremi wypełnia kilka ustępów książki.
„Już przygoda, już choroba, już każdy niedostatek lżejszy być musi, niźli komu innemu, gdy już jedno drugiego onem wdzięcznem upominaniem cieszy, ratuje i czem może wspomaga. Już zawżdy wszystko sporo, bo jedno drugiego! o wszystko się radzi, wszystko się nadobnie, a roztropnie stanowi, wszystkiego się a wszytkiego sporo przymnaża“.
„... Wdzięczna a zgodliwa para, w jakiej poczciwości, w jakiej powadze, i w baczeniu osobnem (szczególnem) u każdego być musi. Już się to do nich wszyscy kupią (lgną), już tu z nimi sobie nadobne rozmówki mają“...
A ileż to przyjemności miewa u siebie w domu zgodna, szczęśliwa para małżeńska? Nie potrzeba jej szukać zabaw i rozrywek poza domem.
„Azaż nie mają onych nadobnych przechadzek po sadkach, po ogródkach? Już oboje grzebią, oprawują, szczepią, ziółeczka sadzą, ano wszystko sporo, ano się wszystkiego z wielką ochotą i dojrzeć i o wszystko starać się chce. Już przyszedłszy do domeczku, ano chędogo, ano wszystko miło, kąseczek smaczno uczyniony. Już obrusek biały, łyżeczka, miseczka, chleb nadobny, jarzynki pięknie przyprawione, krupeczki bieluchne, kureczki tłuściuchne. Owa w każdy kącik gdziekolwiek wejrzysz, wszystko miłe, wszystko jakoby się śmiało. Nuż gdy jeszcze owi przyrodzeni błazenkowie, owe dziateczki wdzięczne (miłe) przypadną, gdy jako ptaszątka, około stołu biegając, świrkocą a około nich kuglują (figlują, wesoło się bawią), jaka to jest rozkosz a jaka pociecha. A ono, gdy już pocznie mówić, tedy patrząc na oną swoją pociechę, jakoż nie mają Pana Boga chwalić, jakoż mu dziękować nie mają?“
Małżeństwo wtedy tylko szczęśliwe, jeżeli mąż i żona kochają się, szanują wzajemnie, a oboje są uczciwi i cnotliwie żyją. Upomina autor, aby pamiętał mąż, że „żona dobra jest darem Bożym, klejnotem drogocennym“.
„Gdy to wiesz, iż ten szlachetny klejnot twój darem bożym jest, umiejże też nań takie baczenie mieć, jako na dar Boży, a nie daj mu nigdy złego przykładu z siebie, ani w gniewie, ani też w jakiej nie dbałości. A chceszli, aby żona była tobie wierna, skromna, trzeźwa, we wszem pomierna (zgodna), także się też ty zachowaj przeciwko niej i także jej przykłady z siebie dawaj“.
Nie można atoli i nie godzi się poprzestać na używaniu tego błogiego domowego żywota. Człowiek żyje nie tylko dla siebie, ale i dla drugich, i trzeba, aby też usłużył czem światu. Czy to w parafii, czy w powiecie, czy w sejmie, czy w urzędzie jakim, stosownie do swych zdolności, służyć można i trzeba.
„Starajże też zasię, abyś się nie nazbyt domem obarłożył, abyś nie był tylko jako wieprz w karmniku, albo jako suchy pień na roli, co się oń pługi zawadzają“.
Nie przemawia atoli za przyjmowaniem urzędów stałych, nawet tego odradza, bo takie stałe urzędowanie zabiera człowiekowi wolność, którą sobie Rej ceni nadewszystko, a którą posiadać może każdy, co ma dostatni kawał własnej ziemi.
Ale czy tak, czy owak będzie służył sprawie publicznej, zawsze i wszędzie, choćby też jeno na gospodarstwie własnem poprzestał, pamiętać musi człowiek poczciwy, że we wszelkich stosunkach z ludźmi, należy być przedewszystkiem sprawiedliwym.
„Agezylaus król, gdy go pytali, co jest potrzebniejszego królowi, moc czyli sprawiedliwość? powiedział: iż gdyby była wszędy sprawiedliwość po świecie, nigdyby mocy nie było potrzeba, boby już każdy tego zachował przy tem, co czyje jest“.
Nie należy też być upartym; trzeba starać się o miłość podwładnych, bo taka miłość, to „mocne mury“. Nie dopuszczać się swawoli, wszeteczeństwa; nie być pysznym, chciwym. Nie pochlebiać i unikać pochlebców, bo „najszkodliwsze zwierzę pochlebca“.
Rej, sam szlachcic, pisał też myśląc przeważnie o szlachcie, toż do niej zwraca się w „Żywocie“ w kilku rozdziałach z napomnieniem nie jednem i nauką. „Jako się ma poczciwy szlachcic w swem szlachectwie zachować, i co jest prawe szlachectwo?“ „Prawe szlachectwo jakie być ma?“ „Pogańscy ludzie jako cnotami umieli szlachectwo pokrywać“ i t. d.
„A tak jeśliżeś szlachcic, żyjże jako na szlachcica przystało“.
„...Jeszcze nie to prawe szlachectwo, które tak zowią, albo iż sygnet z jakim herbem na palcu nosi, albo go na sznurze na szyi powiesi, albo iż się czerwonym albo zielonym woskiem pieczętuje, albo na wrociech (wrotach) na tablicach herbów nawiesza albo przybija, albo iż się chlubi dziady, pradziady, toć jeszcze mało na tem. I owszem, jeślić się ty wyrodził z nich jakimi wszetecznymi obyczajami swymi, tedy by ich lepiej i nie wspominać, boś je złem życiem zelżył, a gdyby żyli, bardzoby się gniewali, że się ich potomkiem zowiesz“.
Nie powinien szlachcic wynosić się pysznie ponad innych, bo „każdy stan, gdy zachowa powinność swoją poczciwą, pobożną, pomierną, a nic się nie unosi od przystojności swojej, jednostajne przywileje ma od Pana Boga nadane, bo nie ma powiedziane, że król, albo wojewoda, ale iż sprawiedliwy człowiek zakwitnie w zebraniu Pańskiem, jako gałąź palmowa kwitnie na drzewie swojem“.
Gani różne przywary, błędy ludzkie. Upomina „jak poczciwy człowiek zazdrość w sobie hamować ma“, jak się trzeba powściągać od zbytków, od łakomstwa i pijaństwa. Szczególnie na opilstwo nastaje bardzo i na chciwość, jako na źródła wszelkich występków i niegodziwości. Również gorąco przemawia, aby poskramiać w sobie gniew, bo i ten bywa źródłem nieszczęść i zbrodni. Wciąż powtarza, aby człowiek zapomocą rozumu panował nad samym sobą. A prawdzie służyć trzeba wszędzie i zawsze. Mieć w pracy wytrwałość, w dobrych postanowieniach stałość, w postępowaniu statek. Wszystko to zabezpiecza człowiekowi żywot spokojny, cnotliwy, roztropny.
Ale życie nie byłoby w zupełności przyjemne, gdyby się nie miało przyjaciół. „Albowiem kto przyjaciela nie ma, już wiele nie ma, a jest jako malowany obraz na ścianie, co na wszystkich patrzy, a z nikim nie mówi, albo jako on żubr odyniec, co go od siebie stado wybije (wyrzuci), iż jedno sam pustopas chodzi. Albowiem która może być wdzięczniejsza (milsza) rzecz, jako miły przyjaciel, który wszystko a wszystko społu z tobą zniesie, i smutek, i wesele, i szczęście, i przygody, także złe i dobre, i czasu potrzeby radby majętność swoją na poły z tobą podzielił“.
W wyborze przyjaciół trzeba atoli bardzo być ostrożnym, bo łatwo trafić na przyjaciół fałszywych, jakimi są pochlebcy. Trzeba więc rozważać, co kto mówi, a „dla rozważania słów natura nam i uszy i rozum dała“, gdyż „różny głos jest prawego a omylnego (fałszywego) przyjaciela“.
Do szczęścia i to należy, aby dobrze drugim czynić. Uczynność jest nie tylko obowiązkiem, ale i przyjemnością wielką.
Trzeba też starać się „być jako jasna świeca“, czyli przykładem być dobrym dla drugich.
Z upodobaniem największem opowiada autor o zajęciach rolnika. W ustępie: „Rok na cztery części rozdzielon“ daje piękny obrazek gospodarstwa wiejskiego.
„Ale iż różne są czasy w roku, też są i różne przypadki i w gospodarstwie i w każdej sprawie człowieka poczciwego, gdyż rok jest na czworo rozdzielon. Naprzód wiosna, więc lato, potem jesień, więc zima. A w każdym z ich czasów, i potrzebnego a różnego gospodarstwa, i rozkosznych czasów i krotofil swych w swoim pomiernym a w spokojnym żywocie poczciwy człowiek może snadnie użyć. Bo gdy przypadnie wiosna, a zaż owo nie rozkosz z żonką, z czeladką po sadkach, po ogródkach sobie chodzić, szczepków naszczepić, drodne drzewka rozsadzić, niepotrzebne gałązki obcinać, suszyce pozbierać, krzaczki okopać, trzaskowiskiem osypać, bo tego trzeba, aby około młodego drzewka chwast nie rósł. Bo coby miało drzewko róść, to mu onę wilgotność chwast wyciągnie. Też gdy młode drzewka rozsadzasz, niepotrzebne gałązki precz obrzeż i wierzch, jeśliby się wyniósł wysoko. Bo nowo wsadzony korzeń, gdy jeszcze w sobie wilgotności niema, gdzie wiele gałęzi na górze, nie może ich używić. Też gdy szczepisz a pniaczek rozbijesz, tedy nożykiem nadobnie gniazdeczka, gdzie masz gałązkę wsadzić, wybierz, tedy i gałązka pięknie przystanie i pniaczek jej nie ściśnie, a nie zmorzy, i wnet ją snadniej sok obleje, iż się prędko przyjmie“.
„Też sobie i wineczka i różyczek możesz przysądzić, bo się to bardzo łacno wszystko, a za bardzo małą pracą, przyjmie. Dostawszy gałęzi winnych, ukopawszy dołek, nasypawszy gnoju drobnego a trzaskowiska, położywszy dwie gałązce na krzyż, środek onych gałązek wtłoczywszy w on dołek, nadobniej onąż ziemią przyłożysz, a końce ku górze wypuścisz, tedy się to bardzo snadnie przyjmie. Także też tam chwastu strzeż, boć ten każdą rzecz zagłuszy. Potem kiedy się rozroście, niepotrzebne gałązki i liście, gdzie go wiele, obżynaj, bo także też wilgotność wyciąga tej, która miała gronka urościć, jako i chwast około szczepów. Więc też sobie pójdziesz potem do ogródeczków, grządki nadobnie każesz pokopać; nie czyńże ich owak kołpakiem nazbyt wysoko, bo i woda snadnie z nich spłynie, i w głębokiej bróździe nic nigdy nie będzie. To sobie z oną rozkoszą nasiejesz ziółek potrzebnych, rzodkiewek, sałatek, rzeżuszek. Nasadzisz maluneczków, ogóreczków. I majoranik, i szałwijka, i inne ziółka, wszystko to nic nie wadzi. Więc włoskich grochów, więc wysokich koprów, więc i innych wiele rzeczy, co się to wszystko przygodzi. Bo to zasię kiedy wzejdzie, tedy to i panienki, albo inne domowe dzieweczki mogą wypleć. Więc nie wadzi brzoskwiniową, morelową, marunkową kosteczkę wsadzić, albo też włoski orzeszek, bo to wszystko prędko uroście, a przedsię i pożytek uczynić może“.
Powinien gospodarz dbać i o sadek, „bo z jabłuszka możesz sobie kilka potrawek uczynić; dobre warzone, dobre smażone, dobre pieczone, dobrze niem gęś nadziać, dobra kasza z nich przetarta przez druszlak, dobrze je ususzyć i w pudle na cały rok chować“.
„Nuż zasię tego pilno trzeba dojrzeć, aby nadobnie roliczkę uorano, a co najraniej (najwcześniej) może być, bo tak w żywocie swym, jako i w gospodarstwie jako jedną godzinkę opuścisz, już siła opuścisz, ale kiedy możesz, uprzedzaj. Dojrzyj też tego, aby porządnie zasiano, nadobnie (starannie) uwleczono. Bo kiedy ty tak Panu Bogu oddasz ziemię porządnie sprawioną, jużeś nie ty krzyw, że się nie urodzi, już to wszystko Panu Bogu poruczaj“.
„Nuż gdy przyjdzie oho gorące lato, azaż nie rozkosz, gdy wszystko coś na wiosnę robił, kopał, nadobnie ci dojrzeje, a porośnie. Anoć niosą jabłuszka, gruszeczki, śliweczki z pierwszego szczepienia twego. Więc z ogródków ogóreczki, maluneczki, ogrodne czy inne rozkosze. Ano młode masełka, sereczki nastaną, jajka świeże, ano kurki gmerzą, ano gąski gągaią, ano jagniątka wrzeszczą, ano prosiątka biegają, ano rybki skaczą, tylko sobie mówić: używaj miła duszo, masz wszystkiego dobrego dosyć“.
„Przyjdzie jesień, azaż nie rozkosz do siana się przejeżdżać, ano nadobnie poorano, nadobnie sieją, włóczą, śpiewają, ano serce roście, ano się nadzieją cieszy, iż z tego, dali Pan Bóg doczekać, na drugi rok pożytek uroście“.
„Ano miody podbierają, ano owieczki strzygą, ano owoce znoszą, zakrywają a drugie suszą, ano rzepy, kapusty do dołów chowają, układają; drugie też suszą, ano wszystko miło, wszystko się śmieje, wszystkiego dosyć, jedno trzeba tego dojrzeć, aby to wszystko było porządnie opatrzone, aby to, co się z wielką pracą nazbierało, aby się to lada jako nie popsowało“.
„Jednoby też trzeba, kiedy czemu czas przypadnie, darmo nie leżeć, a nadobnie się z żonką i czeladką do wszystkiego przyczynić. Bo im większy dostatek w domu będzie, tem się też będą wszyscy lepiej mieć, bo to i pożytek i rozkosz i krotofila. A co to jest za trudność kapusty, rzepy, pasternaki, pietruszki i inne rzeczy dobrze opatrzywszy, kapustki nadobnej osobno obrawszy, fasę jedną na to obróciwszy, napoły główki przekrawając, nadobnie ją ułożyć, ćwikełką przekładać, koprzyku do niej nakłaść, tedy będzie i smaczna i czerwona. Albo też rydzyków nasolić, grzybków nasuszyć, a cóż to za praca? ale leniwemu niedbalcowi wszystko się trudno widzi. Nuż też zasię azaż źle ogóreczków nasolić? także też koprzykiem, a wiśniowymi albo dębowymi listki przekładać, aby były mocniejsze. Zaż też wadzi i powidełek sobie nadziałać? owoców nasuszyć, różyczek albo innych ziółek nasmażyć, wódeczek napalić, wszystko rozkosz a krotofila, a dom wszystkiego pełen, co jest bardzo wielki przysmak ku rozkosznemu, a spokojnemu żywotowi człowieka poczciwego. A odprawiwszy te domowe gospodarstwa, posiawszy tez dobrze, nie wadzi nowinki pokopać, gnojku powozić, domków, chlewików poprawić“.
I w zimie miłe na wsi życie, byle kochać ziemię, co nas żywi, byle mieć upodobanie w żywocie cichym, byle nie pragnąć gwaru i hucznych zabaw.
„Ano izba ciepła, ano w kominie gore, ano potraweczek nadobnych nagotowano. Po obiedzie się do gumienka (stodoły) przechodzić, dopatrzyć się, czy dobrze wymłacają, czy kłos wytrząsają, słomę dobrze układają, plewki, zgoninki (poślad) chędogo pochowają“.
„Azaż to nie rozkosz, czas upatrzywszy, nad książkami posiedzieć... Nie bawże się też zasię lada czem, ale sobie to czytaj, coby cię nadobnych cnót, a poczciwego żywota uczyło“.
Część trzecia, poświęcona starości, taki ma tytuł: „Trzecie księgi, które w sobie zamykają trzeci wiek człowieka poczciwego, to jest już starszych lat jego, które mu przypadają od średnich lat jego, aż do powinnego dokończenia jego“. Na wstępie wiersz, jak w częściach poprzednich i przemowa wierszowa „do pana sędziwego“.

»Kto się wczas w drogę gotuje,
Ten najbezpieczniej wędruje«.

Temi słowy rozpoczyna rzecz o starości, aby czytelnikowi zawczasu wyjaśnić, że w trzeciej księdze będą nauki i uwagi, jak żywot doczesny kończyć, aby się wiecznego szczęśliwie doczekać. Więc też naucza: „Chrześciański starzec jak się sprawować ma“. „Co sobie starzec do poczciwego żywota na pomoc brać ma“, aby się nie lękać śmierci, aby się starać o pogodę umysłu i t. d. i t. d. W ustępie „poczciwy jako sobie ma pamięć a dobrą sławę czynić“, tak powiada: „A tak ty poczciwy każdy człowiecze, a zwłaszcza który już przyjdziesz ku rozważnym latom swoim, nie okradaj sobie żywota zamotanemi sprawami świata tego. Raczej się staraj, już bieżąc ku kresowi swemu, o żywot taki, o sprawy takie, jakobyś się podobał ludziom, a naprzód Panu Bogu swemu, a iżbyś stąd zostawił po sobie nie groby, nie herby; ale cnotliwe a pobożne sprawy swoje, na pamiątkę swoją. Bo aczci wszystko, jako powiadają, z brzękiem dzwonowym przemija, ale widy sława dobra nigdy za dzwonem nie biega i długo potrwać może“.
Wiek sędziwy ma być odpoczynkiem, ale nie gnuśnością. I stary człowiek może zdziałać wiele dobrego, zwłaszcza dobrą radą „bo dawno to jest ona stara przypowieść: iż stary do rady, a młody do zwady“. To też nie powinien człek stary usuwać się zupełnie od posług sąsiedzkich, o ile mu na to wiek pozwala.
„Ale iżby się już nie miał ani rzeczypospolitej, ani przyjaciołom przygodzie, tylko tak leżeć jako niedźwiedź, mrucząc a łapę ssąc w barłogu, toby mu też zasię bardzo nie przystało. Bo możeć człowiek poważny siła dobrego i bez trudności i sobie i ludziom czynić, jednym poradą, drugim też pomocami jakiemi, to przez listy, to przez posły, a czasem też i samemu, na jakim leguchnym wózeczku bez potrzęsów a bez poskoków, nie wadzi się przejeżdżać“.
Śmierci nie należy się obawiać, ale wyczekiwać jej ze spokojem.
„Poczciwemu a rozumem ozdobionemu człowiekowi, czemu być ma śmierć straszna? gdy nic na swem sumieniu nie czuje, coby mu do łaski pańskiej, do żywota wiecznego przekazić miało (przeszkodzić miało), gdyż ozdobił staniczek swój takim żywotem i takiemi sprawami, że i po śmierci sława jego nigdy umrzeć nie będzie mogła. Gdy też będzie pewien, iż dusza ona miła jego w rozkoszy i radości zachowana być ma, aż do zawołania swego, a ciało też jako smacznym snem uspokojone będzie. Gdyż wie, iż to pewna, a nie omylna rzecz jest, a z czasem na każdego przypaść musi. Gdyż wie, iż żadnego tak pewnego, ani mocnego miejsca nie masz na świecie, gdzieby się przed tem zakryć miał. Ani żadnego mocarza nie masz, coby go od tego obronić miał. A co ma być poniewoli, czemu tego z dobrą wolą czekać nie ma?“
„Prawdaż jest, iż kto się nazbyt zabawił światem tym mizernym, a temi doczesnemi, nędznemi obłudami jego, który się ozłocił, upstrzył, gmachy pomarmurował (wzniósł z marmuru), pozłocił, piska (śpiewa), huczy, trąbi, a dziwnymi kształty rozkoszy swoich używa, że temu śmierć musi być straszna i żałosna. Ale jeszcze będzie żałośniejsza, gdy z guzów, albo z dziwnych wrzodów (z wyuzdanego życia) nieobacznie przypadnie. Ano strach, ano żałość od onych nałogów swoich, ano sumienie drży, nie czując nic dobrego w sobie, ano ni wiary, ni sprawy, ni nadzieje, ani żadnej stałości nie masz, ano jeszcze diabeł poddyma, aby w rozpacz przyszedł, a świat łudzi, a ciało drży przed strachem. Ale człowiek w statecznej myśli swej postanowiony, który poczciwie a pomiernie a pobożnie używał zawżdy cnotliwych czasów swoich, który się rozmyśla, iż to co oczyma widzi, nigdy jego nie było, tak tego jako pożyczonego używał, a zawżdy to powinien był wrócić, a czegóż się ma lękać? a czegóż ma żałować?
„Bogaczom, a łakomcom (chciwcom), a rozkosznikom (rozpustnikom) straszna jest śmierć. Ale ludziom mądrym a słusznie rozmyślnym (rozważającym) nic to straszne być nie może“.
Nie mając lęku przed śmiercią, służąc wedle sił Bogu i ludziom, używając odpoczynku, miłą można mieć starość, śród grona rodzinnego.
„Ano sobie siedzisz w nadobnym domku, któryś sobie zbudował, wedle myśli swojej, ano łóżeczko nadobnie usłane stoi dla odpoczynienia twego, anoć synowie służą i z żonkami swemi, wymyślając ci potrawki; anoć jeden przyniesie ptaszków, drugi zajączków, kurek, owoców rozlicznych, że bezpiecznie możesz rzec: używaj moja duszo“.
Kończy Rej swoje dzieło temi słowy, zwróconemi do człowieka poczciwego.
„Przyjmże to odemnie, proszę cię, jako od prostaka. Znajdziesz między mędrszymi, czego dalej w sobie poprawować. Jedno nie leż darmo, czytaj, szukaj, biegaj, a dowiaduj się o powinności swojej. Boć Pan na nas woła, abychmy się dowiadowali o piśmiech, na których zależy i sława, i poczciwość, i zbawienie nasze. A zatem cię Panu poruczam trojakiemu w staniech a jedynemu w Bóstwie, który króluje bez początku i będzie bez końca na wiek wieków. Amen“.
Drugą część „Zwierciadła“, a niejako uzupełnienie „Żywota“ tworzą „Apoftegmata, to jest krótkie a roztropne powieści“. Są to nauki moralne, zawarte w dwuwierszowych zdaniach. Zaczynają się: „O cnocie“.

»Wszystko pospołu umiera z człowiekiem,
Lecz święta cnota, ta trwa wiecznym wiekiem«.

»Cnota jest klejnot nieoszacowany,
Bo ta ozdobi ubogie i pany«.

»Cnota na świecie jest wielka królowa,
I w dziwnej sławie swe dworzany chowa«.

Następują wiersze: „O sprawiedliwości“.

»Ta święta sprawiedliwość ma tak ostre oczy,
Że dobre upatruje, a złe k’ ziemi tłoczy.

»Świętej sprawiedliwości jest królestwo dziwne,
Dobrym pięknie smakuje, złym zawżdy przeciwne«.

Potem o stałości mówi, „o trzeźwości a o mierności“.

»Pomiemy żywot, gdy go kto używa,
Zdrowie i mieszek spełna zachowywa«.

»Patrz jakie rosną z swawoli przygody?
Guzy, zła sława, i rozliczne szkody«.

»Nie toć jest rozkosz, kto w bogactwach pływa;
Lecz tu z miernością kto cnoty używa«.

Podobne wiersze poświęca „roztropności“.

»Nie ten jest mądry, co wiele spraw umie,
Lecz co złe z dobrem rozeznać rozumie«.


»Największy rozum, kto pozna sam siebie,
A z bujną myślą nie lata po niebie«.

»Rozum to jest wódz do wszego dobrego,
On zdobi cnotę, a strzeże od złego«.

W ten sam sposób opiewa skromność, prawdę, a gani pochlebstwo, skąpstwo i marnotrawstwo. Szorstko się rozprawia z opilstwem w ustępie: „Trzeźwy a pijanica

»Opilec nigdy nic dobrze nie czyni,
A w swych postępkach podobien do świni«.

»Pijany, gdy mu kęs głowy uniżą,
Wnet go psy golą, gdy mu gębę liżą«.

»Patrz za pijanym gdzie z kąta, z przełaje,
Wszystkie zwierzęce znajdziesz w nim zwyczaje.
Jako wilk wyje, jako cielę ryczy,
Jako gęś klekce, jako Świnia kwiczy.
I cóż na świecie ma być sprośniejszego,
Kto z siebie darmo czyni szalonego«.

Dalej jest mowa o pysznym i pokornym, „o prawem szlachectwie“.

»Nie to szlachectwo, chlubić się pradziady;
Większa to, nie mieć na cnocie przysady (plamy)«.

»To prawy szlachcic, co stanu swojego
Używa zawżdy na wszem poczciwego«.

Potem znowu o niedbałości, o pracy i próżnowaniu, o zazdrości i życzliwości następują wiersze, to znowu o bogactwie, o szczęściu, aż kończy się pierwsza część apoftegmatów wierszami o tem, by nigdy nie tracić nadziei.

»Mędrszy, co wesół ciesząc się nadzieją,
Niż owi wszyscy, co w przygodach mdleją«.

»Nadzieja zawżdy dobrze sercu tuszy,
Smętny duch — ciało i kości wysuszy«.

Po tych apoftegmatach następują inne, nazwane „krótsze“, treścią podobne, a tem różne, że się z czterech wierszy składają. Po nich apoftegmata „poczciwe, na osoby różne“, a więc o królu, biskupie, o urzędnikach różnych, o różnych zatrudnieniach i t. d. aż ostatnie są napisami na budowle i na pamiątkowe przedmioty. Tak n. p. „Na dom“.

»Błogosław w tym domu Panie!
Wszystkim szczęśliwe mieszkanie.
Kiedyś to dopuścił sprawić,
Raczysz Panie błogosławić.
Raczysz dać z swej łaski Panie
Tu wszem fortunne mieszkanie.
Nie daj Panie złemu szkodzić,
Aby nie śmiał w ten dom wchodzić.
Ubłogosław ten dom Panie!
I każdego w nim mieszkanie«.

Albo też taki napis „Na wrota“.

»Kto tu idzie temi wroty,
Zostaw na polu kłopoty.

Puszczajcie wrota każdego,
Lecz wżdy patrzcie cnotliwego.
Wrotny! skryj w zanadrze klucze,
Kiedy kto wszeteczny tłucze«.

Ze wszystkich wierszy, które Rej napisał, najciekawsze podobno te, któremi apoftegmata się kończą, a które też tworzą zakończenie całego „Zwierciadła“. Jest to: „przemowa krótka do poczciwego Polaka stanu rycerskiego“. Opisuje tu autor różne narody, a własny najobszerniej; na wstępie atoli usprawiedliwia się z tego, że jako człek prosty, co nigdy za granicę nie wyjeżdżał, do takich opisów się zabiera.

»Acz to, mój miły bracie, nie jest mojej głowy,
Abym z tobą miał o tem mieć spólne rozmowy,
Ale i przyrodzenie i cnota poczciwa
Nie ścierpi o tem milczeć, co jest rzecz prawdziwa.
Bom ja też prosty Polak, nigdzie nie jeżdżając,
Tum się pasł na dziedzinie, jako w lesie zając.
Z granicy polskiej mili nigdziem nie wyjechał,
Lecz co wiedzieć przystoi, przedsieni nie zaniechał.
Aczem był nieuczony, przedsiem (przecież) jednak czytał,
A czegom nie rozumiał, inszychem się pytał.
A tak część ze zwyczaju, część też z wiadomości,
Z dalekam się dziwował świeckiej przypadłości«.

Po tem usprawiedliwieniu, które jest zarazem wybornym wizerunkiem Reja, zaczyna przegląd narodów od Włocha. Powiada że jest mądry, mierny, polerowany, ale chytry, a nie bardzo odważny. Czech chodzi jako paw, postawę ma piękną; odznacza się rzetelnością. Węgier lubi się przechwalać, udawacz z niego zapamiętały, ale jest mężny. Turczyn nikczemny, prostaczy, a jednak taki groźny, bo pilnuje spraw wojennych i w sprawach pieniężnych bardzo jest rzetelny. Wołoszyn (Rumun), to chłop sprośny, przywykły do srogich rządów, obłudny, nie zasługujący na wiarę. Tatarzyn „na wszem psu podobien“. O Szwedach i Duńczykach mówi niewiele, o Niemcach, że się zapijać lubią i mają naturę prostacką, a o Francuzach, Anglikach i Hiszpanach nic, a nic nie mówi.
Ze wszystkich narodów najlepszy i najszczęśliwszy Polak. U niego męstwo najdzielniejsze, u niego wszystkiego obfitość, bo i żywności i pieniędzy, czystość w obyczajach, fantazya wielka, wspaniałość, w strojach dobre, trafne upodobanie, a do tego miłość cnoty, sławy, uczciwość.
Nie jest atoli zaślepiony w narodzie własnym, mimo tych uniesień. Owe pochwały tyczą się nie całego narodu, ale tych, co w nim są dobrzy. Jest też w narodzie wiele złego, czegoby się pozbyć należało.

»Ale gdy drugą kartę na wspak przewrócimy,
Czego tam niedostawa, snadnie obaczymy«.

Otóż nie zawsze i nie wszędzie wykonywa się prawo sprawiedliwie, niewiele się dba o obronę granic przed nieprzyjacielem. Przez niedbałość rozsypują się mury koło miast. Elekcya królów wadliwa, nie uporządkowana, a to Polskę osłabia i wiedzie do upadku. Wszyscy to widzą, a złemu zaradzić nie myślą.

»A mili Polaczkowie, ci co rozum mają,
Widząc pewny upadek, przedsię go czekają.
Ano i nędzne zwierzę, kiedy zły raz czuje,
Jakoby go obminąć, pilnie upatruje«.

Sarka też na złe gospodarstwo, skoro długi się mnożą. I tak jedno za drugiem ganiąc, upomina uczciwie i rozumnie, aby się jąć poprawy tego, co złe, a to zarówno w życiu codziennem, jako też i w sprawach publicznych. Zaniechano też ćwiczeń rycerskich, a rozmiłowano się w niepomiernem życiu i w zbytkach, przezcośmy: „z onych sławnych rycerzy prawie zniewieścieli“. Najgorszą ze wszystkiego szerząca się bezbożność, za którą już widać „znaki gniewu Pańskiego“.
Następuje teraz „Żegnanie ze światem“.

»Dosyciem się już nabył na tym nędznym świecie,
Dosyciem się przypatrzył, co się na nim plecie«.

»A tak, mój miły światku!... w czas się żegnam z tobą,
Acz jednak póty, póki tu muszę być z tobą,
Jedno mię, proszę, wypuść z swych figlów wszetecznych.
Bo wolę naśladować poczciwych a wiecznych,
Które mogą ozdobić i sławę poczciwą,
I tak mnie doprowadzić, kędy święci żywą (żyją)«.

»A ty mnie też nie zajrzyj (nie gniewaj się o to), iż do Pana w niebie
Wolę iść, kiedy każe, odstawszy od Ciebie.
Boś ty nie jest dziedzictwem, jesteś nam gospodą,
A wolę, zapłaciwszy rozprawić (rozstać się) się z tobą.


Abyś mię nie hamował, gdy pójdę od ciebie,
Wolę wieczną gospodę zjednać sobie w niebie,
W której już mogę użyć pokoju wiecznego,
Niż z tobą się hadrować (kłopotać) zawżdy czasu swego«.

Żegna się też z krewnymi, z przyjaciółmi, z towarzyszami, upomina wszeteczników, a w każdym ustępie pełno uwag o marnościach świata, pełno nauk moralnych.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Czesław Pieniążek.