Tęcza dwóch krain. Błogosławiona królowa Kinga/Obraz III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tęcza dwóch krain. Błogosławiona królowa Kinga |
Podtytuł | Utwór sceniczny w pięciu obrazach |
Wydawca | Komitet Budowy Domu Katolickiego w Bożęcinie |
Data wyd. | 1938 |
Miejsce wyd. | Tarnów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
OBRAZ III.
(Komnata księżnej Grzymisławy na Wawelu. Akcja toczy się 2 lata później. Grzymisława siedzi przy stole i haftuje ornat. Po chwili wchodzi Kinga).
SCENA I.
KINGA:
Witam cię świekro ukochana... GRZYMISŁAWA:
Dobrze, żeś przyszła. Proszę, KINGA (siada, przyglądając się pracy):
Śliczny ten ornat będzie! GRZYMISŁAWA (odkłada pracę):
Słuchaj, droga synowo: KINGA:
Mateczko, słucham was. GRZYMISŁAWA:
Gdzie książę Bolek? Zali wie, KINGA:
Tak... byłam go witać jak się godzi... nie wierząc, żem te dnie GRZYMISŁAWA:
Wiesz chyba, co w nim rodzi KINGA:
Odkąd powrócił z łowów w puszczy, GRZYMISŁAWA:
Gdy jakiem słowem mu przyganię, KINGA (smutno):
I cóż jam winna, cóż? GRZYMISŁAWA:
Pomnij na to, KINGA (zakrywa twarz dłońmi):
Boże mój, Boże! GRZYMISŁAWA:
A jakoż ty, dziewica, KINGA (drżącym głosem):
Wszak wie o ślubowaniu mojem... GRZYMISŁAWA:
Na koniecznościach kraju stoim! KINGA:
I w noc GRZYMISŁAWA:
O nie! Przez obowiązki bowiem dążyć KINGA (jakby z wyrzutem):
Jeszczem do dzisiaj tylko ciebie GRZYMISŁAWA:
I mieć mnie będziesz, bom przybraną KINGA:
Matko, ja mu wymodlić muszę GRZYMISŁAWA:
Nikt ci modlitwy nie zabrania, (chwila milczenia)
Zasię smutną nowiną KINGA:
Mateczko droga moja, GRZYMISŁAWA:
Dwór o tem mówi cały, KINGA (dziwnie przejęta powstaje i zwraca się ku drzwiom. Mówi jakby lękliwym głosem):
Tak mi się zdawa, iże tu ona idzie właśnie. (przyciska ręce do piersi)
O, niech ją wwiedzie anioł boży! SCENA II.
(W progu staje Przecława pełna krwawych wypieków na twarzy. Grzymisława trwożnie usuwa się w głąb sceny).
PRZECŁAWA (z bolesnym wyrzutem):
Światło mi w oczach gaśnie, KINGA:
Rozpędź ten lęk jak mgły PRZECŁAWA (j. w):
Słysz! (załamuje ręce)
KINGA (wznosząc oczy ku niebu):
O Ty na ziemi i na niebie (ujmuje chorą za głowę.)
(Głos jej staje się dziwnie przejmujący)
Ucisz się moja służebnico (Całuje ją. Chwila napiętej ciszy). PRZECŁAWA (jakby się nagle ocknęła):
Co to? Co to się stało? (pada Kindze do nóg)
Łaski! Wybacz mi pani, jam już zdrowa! KINGA (blada z przejęcia):
Niech Bóg we wierze cię zachowa. — (wiedzie troskliwie Przecławę ku drzwiom)
PRZECŁAWA (w progu):
Cud, cud widomy!... (wychodzi)
SCENA III.
(Niezmiernie zdumiona Grzymisława zaciska dłonie jakby do modlitwy. Kinga chwiejnym krokiem odwraca się od drzwi. Blade jej oblicze drga z ogromnego przejęcia.)
GRZYMISŁAWA:
Boga potężne, żywe tchnienie (zwraca się ku Kindze)
Co tobie? Bladość ci z czoła KINGA:
(chwiejnie opiera się o ścianę i chowa twarz w dłonie).
Och! jakaż jam szczęśliwa! SCENA IV.
(Z przeciwnej strony wchodzi ks. Bolesław. Staje podniecony i spoglądając po obecnych, zapytuje szorstkim głosem).
BOLESŁAW:
Azaliż znowu jaka zmowa, GRZYMISŁAWA:
Synu, powstrzymaj cierpkie słowa BOLESŁAW (opryskliwie):
Znów mnie w krainę złud GRZYMISŁAWA:
Błagam cię, pozbądź złości, BOLESŁAW:
Co? Naprawdę śmiech GRZYMISŁAWA:
O, niech Wszechmocny wejrzy na cię, BOLESŁAW (nieco spokojniej):
Któż ten cud zdziałał? GRZYMISŁAWA (wskazuje na milczącą Kingę):
Bogiem się świadczę — Ona! KINGA (drżącym głosem):
Nie ja... to Bóg... jam tylko się modliła... (naraz klęka przed Bolesławem):
Małżonku mój i panie BOLESŁAW (przyjaźniejszym tonem):
Powstań, bom mąż twój a nie wróg! (podnosi Kingę z klęczek, która znowu opiera się o ścianę)
Ty wiesz, że swym niewieścim głosem (Po chwili znów się unosi i mówi jakby do siebie)
Biada mi, (Przez chwilę patrzy na Kingę w wielkiej rozterce)
Przecz tyś jest gwiazdą, której dłoń i miłowanie wielkie doń (z goryczą)
A tak — jakiż ja pan i książ, (w stronę Kingi)
Cóż mam uczynić, przecież radź, (do matki, wskazując na Kingę)
I ty rad nie skąp, boś mi tą czy wierność niechać i grzech siać, GRZYMISŁAWA (trwożnie):
Przestań! Bo zda się bies BOLESŁAW (z przekąsem):
O nie, macierzy ma łaskawa! (wskazuje na milczącą Kingę)
iże jej ciało nawet krwią GRZYMISŁAWA:
Azaż w tych słowiech BOLESŁAW:
Eh, dość tego! KINGA (błagalnym głosem, załamując ręce):
Wybacz, jakom ci rzekła już, niczem nie chmurzyć... (ciszej, jakby do siebie)
Oh, jak mi żal tych zórz, (płaczliwie)
Trudno, ustąpię... los mnie zmusza... BOLESŁAW (nagle wzruszony):
Przebóg! Na licach twoich widzę łzy!... (Kinga zasłania oczy)
GRZYMISŁAWA:
To Bogu płacze dusza czysta (mówiąc to usuwa się na ławę i kryje twarz w modlitewnie złożonych dłoniach)
BOLESŁAW (zbliżając się do Kingi):
Na Chrysta! (wyciąga do niej ręce)
Odsłoń oczęta, (ujmuje ją za ręce)
Słuchaj, obietnic ci dochowam, KINGA (podnosi na niego ufne oczy i mówi półgłosem):
Jakiś ty dobry i łaskawy! BOLESŁAW:
Ja chcę być dobry, wierny, prawy, tak mi zajadle duszę toczy, GRZYMISŁAWA (powstaje, pragnąc zostawić ich samych):
Zostańcie w zgodzie... Właśnie pora, KINGA:
Z Bogiem idź, matko. BOLESŁAW:
Z Bogiem. (Grzymisława wychodzi)
SCENA V.
BOLESŁAW (mówi dalej):
Albo-li wczora: KINGA:
Bądź mężny... Taki bój i tak boleśnie sidlić siebie, BOLESŁAW:
Nad siły owo bojowanie! KINGA:
Im cięższe ono, większa też BOLESŁAW (jakby sobie przypomniał):
Prawda... cały nasz kraj KINGA (z radością):
Luby rycerzu mój, BOLESŁAW:
Żem dotąd nie wpadł w wir że złość i gniew KINGA (pokornie):
To Bóg jej ziścił łaskę swą... BOLESŁAW:
Ja wiem. Lecz w tobie żywie KINGA:
Jam prochem... pliszką marną, BOLESŁAW:
A wszak cię wybrał za narzędzie KINGA:
Nie godnam tego, przyjacielu, BOLESŁAW:
Oblubienico moja biała, KINGA:
Wierzaj, iż szczerość twoich słów Teraz mi snadniej mów, BOLESŁAW (macha ręką):
Stryj Konrad wciąż bezprawia KINGA:
A śląskie Piastowicze? BOLESŁAW:
Wprawdzie, choć z brandeburskim się margrabią KINGA:
Czyli znikoma jest ta siła, BOLESŁAW:
Na własny trzeba liczyć kord Ale... (urywa i spogląda ku drzwiom)
zda się, że ostróg brzęk KINGA (chwyta się nagle za piersi):
Jakiś mię dziwny chwyta lęk SCENA VI.
(Otwierają się drzwi i za próg wchodzi Klimunt Gryf, kasztelan)
KLIMUNT GRYF (z ukłonem):
Książu, pozwól, iż śmiem BOLESŁAW:
Azaliż wieści jakie nowe? KLIMUNT GRYF:
Tak, straszliwe są to wieści! BOLESŁAW (rozkazująco):
Niech wejdzie! KLIMUNT GRYF (przez otwarte drzwi):
Książę łaskawie was przyzywa! SCENA VII.
(Wchodzą — okryty kurzem rycerz Wszebor i Klemens z Ruszczy)
BOLESŁAW:
Cóż nam przybycie twe obwieści? WSZEBOR (rozpacznym głosem):
Tatarzy w kraju! Gwałt! Pożoga! Dym wszystko kryje chmurą czarną BOLESŁAW (zaskoczony wieścią):
Więc nie powstrzymał wroga WSZEBOR:
Zdradził! Połączył się z Tatary! KLEMENS z Ruszczy (oburzony):
Gdzieżby ten w ludzkiem ciele bies BOLESŁAW (do Wszebora):
Zwiastuj — co dalej? WSZEBOR:
Gród się za grodem pali! KLIMUNT GRYF:
A co z lubelskim wojewodą? WSZEBOR:
Tatarzy już w Lublinie, BOLESŁAW:
A sęndomierski gród? WSZEBOR:
Ogarnion był przez tłuszczę! KINGA (bezradnie):
Na Chrystusowe rany święte, BOLESŁAW (skupiając myśli):
Gdzie wróg jest ninie? WSZEBOR:
Jak przyszedł nagle niby czart, KLEMENS z Ruszczy:
Wiemy, co taki odwrót wart! BOLESŁAW (z nagłem postanowieniem):
Rycerze! Niech oboźny (Do Klimunta)
Każcie, ażeby giermek Wit KINGA (do wszystkich):
Wiele wam ino trzeba złota, KLEMENS z Ruszczy:
O, jakże nie paść ci do nóg, (chce uklęknąć, lecz Kinga powstrzymuje go.)
KINGA:
Niechajcie tego! Mienie me (wyciąga rękę)
Niech Bóg was wiedzie! (Klimunt, Klemens z Ruszczy i Wszebor składają ukłon i wychodzą.)
SCENA VIII.
BOLESŁAW:
O, jakiemż słowa twe KINGA:
Ono jest boże, jam je ino BOLESŁAW (jakby zamyślony):
Wiem ja to wszystko, wiem.. (waha się i urywa temat)
Ale już idę... Trzeba mi KINGA (ze smutkiem i miłością):
Wróć, wróć rycerzu mój! (Bolesław pochyla przed Kingą głowę i wychodzi).
SCENA IX.
KINGA (podchodzi wolno do okna i spogląda na dziedziniec):
Boże! (po chwilce)
Znów szczęsne domy rzuci, (po chwilce)
Znów odrodzone mienie gorze (naraz dochodzi bicie dzwonów)
Dzwony... dzwony biją na trwogę — (po chwilce)
Znów rozpaczliwe larum leci (odwraca głowę i opuszcza ją na piersi)
Chryste! (podnosi wolno głowę w górę, a oczy szeroko otwarte wpatrują się jakby w nieziemską dal)
Widzę — karzącą Twoją dłoń (po chwili wznosi ręce ku niebu; dzwony biją coraz głośniej)
O Matko Boga bolejąca, (usuwa się na kolana)
O ratuj, ratuj nas, Królowo! Zasłona spada.
|