Od demokracji do niewolnictwa państwowego/IV. Dyktatura
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Od demokracji do niewolnictwa państwowego |
Wydawca | Ludowe Spółdzielcze Towarzystwo Wydawnicze |
Data wyd. | 1922 |
Druk | A. Goldman |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | Salomea Perlmutter |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Bolszewicy przeciwstawiają demokracji żądanie dyktatury. Ale określają ją tak sprzecznie, że trudno nabrać wyobrażenia, co właściwie rozumieją pod mianem dyktatury. Powołują się oni na Marksa i Engelsa, którzy mówili o dyktaturze proletarjatu. — Niestety znaczenia tego swego powiedzenia bliżej nigdzie nie określili. Posługiwali się niem bowiem tylko w dorywczych uwagach. Bolszewicy natomiast podnieśli je do godności programu.
Tymczasem Trocki powołuje się nietylko na Marksa i Engelsa, lecz także i na mnie. W r. 1910, pisałem w mojej „Drodze do władzy“:
- „Jakkolwiek Marks i Engels byli zdania, że należy wyzyskiwać różnice między partjami mieszczańskiemi na korzyść celów proletarjackich i jakkolwiek zwalczali pojęcie o „zwartej, masie reakcyjnej“, to przecież ukuli wyraz o „dyktaturze proletariatu“, którego Engels bronił jeszcze w r. 1891. na krótko przed śmiercią, oraz wyraz o „samowładztwie politycznem proletarjatu“, jako jedynej formie, w której proletarjat mógłby wykonywać polityczną władzę“, (str. 20).
Trocki cytuje koniec tego zdania i dodaje od siebie następującą uwagę:
- „Tak pisał Kautski około dziesięć lat temu. Za jedyną formę władzy proletarjatu uważał wtedy nie socjalistyczną większość w parlamencie, lecz polityczne samowładztwo proletarjatu, jego dyktaturę“, (str. 8).
Wedle tego miałem właściwie bronić dzisiejszego politycznego systemu bolszewizmu na długo jeszcze zanim on sam o tem myślał. — Dopiero w chwili, gdy bolszewicy rozpędzili konstytuantę, o którą sami walczyli, opuściłem dawny mój punkt widzenia i nawróciłem się do demokracji.
To sztuczne przedstawienie rzeczy udaje się Trockiemu poprostu skutkiem tego, że podsuwa mi, jakobym pojmując „dyktaturę“ jako „samowładztwo“, przeciwstawiał ją temsamem socjalistycznej większości w demokratycznym parlamencie. W rzeczywistości zaś podobne twierdzenie na myśl mi nawet nie przyszło. Jeśli bowiem partja socjalistyczna posiada większość w parlamencie republiki demokratycznej, to rządzi wtedy proletarjat sam niepodzielnie, niezależnie od innych klas. Ustęp, w którym znajduje się cytowane przezemnie zdanie, nie odnosi się bynajmniej do kwestji: potwierdzenia albo zaprzeczania demokracji.
Pod tym względem nie było w szeregach naszych dwóch zdań. Szło tylko o to, czy polityka koalicyjna może być środkiem do rozwinięcia siły proletarjatu. I oświadczyłem na to, że rzeczywistą siłę proletarjat może rozwinąć tylko w czysto socjalistycznym rządzie; polityka koalicyjna zaś nie czyni zbyteczną walki proletarjatu o władzę polityczną.
Jeżeli Trocki czytał ostatnie moje prace z pośród „nadmiernej ich ilości“, to przekona się, że jeszcze dziś hołduję poglądowi, że żądanie dyktatury, postawione przez Marksa, pojmować trzeba jako samowładztwo, wykonywane przez większość w państwie demokratycznem.
Jeżeli Trocki z moich własnych słów wyczytuje przeciwieństwo tego, co zamierzałem powiedzieć, to można sobie wyobrazić, z jakiem zaufaniem powinniśmy przyjmować jego interpretację słów naszych zmarłych mistrzów, którzy nie potrafią już sami bronić się przeciw tak śmiałym próbom interpretacji.
Mistrzowie nasi nie wyjaśnili niestety dokładnie, jak wspomniałem, powiedzenia o dyktaturze proletarjatu. A jednak pisma ich pozwalają nam odgadnąć, w jakim ustroju wyobrażają sobie działanie tej dytatury.
Engels oświadcza w r. 1831 w swojej przedmowie do trzeciego niemieckiego wydania „Wojny domowej we Francji“
- „Komuna paryską była dyktaturą proletarjatu“.
Sam zaś Marks kreśli w tem piśmie zasady, na których opierał się ustrój Komuny:
- „Pierwszy dekret Komuny był zniesieniem armji stałej i zastąpieniem jej przez uzbrojony lud (gwardję narodową)“.
- „Komunę utworzyli radni miejscy wybrani w różnych okręgach Paryża na podstawie powszechnego prawa wyborczego... Policję, dotychczas narzędzie rządu państwowego pozbawiono natychmiast jej właściwości politycznych i zamieniono
- w odpowiedzialne, każdej chwili dające się usunąć narzędzie komuny... Komuna miała być formą polityczną, najmniejsze nawet wioski, a miejsce wojska stałego na wsi zająć miała milicja ludowa o nadzwyczaj krótkim czasie służby... Nieliczne, lecz ważne czynności, które pozostały jeszcze rządowa centralnemu, nie miały być zniesione, lecz przekazane urzędnikom komunalnym, t. z. w wysokim stopniu odpowiedzialnym“. (str. 46, 47)
Tak wyglądał ustrój, w którym urzeczywistnić się miała dyktatura proletarjatu.
Nie wchodzę w dalsze szczegóły tego ustroju, jak n. p. w to, że „Komuna nie miała być ciałem parlamentarnem, lecz pracującem, ustawodawczem i wykonawczem jednocześnie“, Nie wydaje mi się, aby zniesienie podziału pracy między czynnością ustawodawczą a wykonawczą było bardzo celowe, gdyż każda z tych spraw wymaga innych kwalifikacji i innych warunków. Ale nie o to tu chodzi. Nie to rozstrzyga, jak Komuna miała być zorganizowana, lecz raczej to, że nie była ona niczem innem, jak demokracją. Demokracją w (tak wysokim stopniu, że odzywały się głosy, które w cytowanych powyżej zdaniach dopatrywały się zupełnego poświęcenia władzy państwowej i kapitulacji przed anarchizmem.
Tego zdania był także Mehring, coprawda dopiero w ostatnich latach swego życia, kiedy okazywał niezwykłą sympatję dla Bakunina w przeciwstawieniu do Marksa.
Pogląd ten idzie bezwarunkowo za daleko. — Jednakże cytowane tu wywody świadczą niezawodnie o tem, że Marks żądał dla fazy, którą Engels nazwał dyktaturą proletarjatu, nader słabego rządu centralnego, bez stałej armji, bez policji politycznej i z niewielkim tylko zakresem działania, oraz wyboru urzędników drogą powszechnego prawa głosowania.
Jeśli to nie jest demokracją i to skrajną demokracją, to naprawdę nie wiem już, coby nią miało być. Ale ta tak daleko idąca demokracja nie jest bynajmniej pokłonem przed anarchizmem.
Pod wpływem badań nad rewolucją francuską, doszedł był Marks w swych socjalistycznych początkach do zapatrywania, które w wielu rzeczach zbliżało się do poglądu jakobińskiego i blankistycznego.
Pod tym wpływem pisał jeszcze w r. 1850 w odezwie władz centralnych do związku komunistów o ich zadaniach w spodziewanym w najbliższym czasie ponownym wvbuchu rewolucji:
- „Demokraci dążyć będą albo wprost do republiki federacyjnej, albo jeśli jedna niepodzielna republika nie da się ominąć,
- będą się starali przynajmniej paraliżować rząd centralny przez możliwie największą samodzielność i niezależność gmin i prowincji. Robotnicy natomiast muszą działać w przeciwieństwie do tego planu, nietylko w kierunku jednej i niepodzielnej republiki niemieckiej, lecz w jej obrębie w kierunku stanowczej centralizacji władzy w rękach państwa. Niech nie pozwolą się bałamucić demokratycznym gadaniom o wolności gmin, samorządzie itp. Jak we Francji r. 1793, tak dzisiaj w Niemczech przeprowadzenie jak najściślejszej centralizacji jest zadaniem istotnie rewolucyjnej partji.
Do tego sposobu pojmowania doskonale można zastosować słowo o dyktaturze proletarjatu.
Ale dalsze studja jakoteż doświadczenia angielskie sprowadziły zasadniczą zmianę w poglądach Marksa na ukształtowanie się rewolucyjnej władzy państwowej, jak świadczą już powyżej przytoczone zdania jego o Komunie z r. 1871.
A i w innych wypadkach występuje Marks w późniejszych latach jako przeciwnik każdej silnej władzy państwowej. Tak naprzykład pisze w słynnym liście, poświęconym krytyce socjalno-demokratycznego programu partyjnego z r. 1875:
- „Wolność polega na przekształceniu państwa z organu stojącego ponad społeczeństwem w organ społeczeństwu podporządkowany“.
A na innem miejscu znów czytamy:
- „Zupełnie niedopuszczalnem jest wychowywanie ludu przez państwo. Należy raczej jednakowo wykluczyć kościół i państwo od wpływu na szkoły“ (Neue Zeit IX, 2, str. 572, 574).
Jeśli Marks występuje tak stanowczo za demokracją a przeciw silnej władzy państwowej, to nie nawraca się naturalnie temsamem na „wiarę w cuda demokracji“, którą wydrwiwa wyraźnie; na „wiarę w ową
- „regularną demokrację, która w demokracji widzi państwo tysiącletnie i nie ma pojęcia o tem, że właśnie w tej ostatniej formie ustrojowej społeczeństwa burżuazyjnego należy stoczyć ostateczną walkę klasową.
Niemniej jednak stanowczo zwraca się przeciw „poddańczej wierze sekty Lassalowskiej w państwo“.
Równolegle ze zmianą poglądu na władzę państwową szła druga zmiana, o której mówił Engels w przeddzień śmierci, w słynnej swej przedmowie do „Walk klasowych we Francji“ Marksa, na którą tylu się powołuje. Wykazał tam, że pod wpływem powszechnego prawa głosowania, oraz techniki wojskowej (także i rozwoju komunikacji) gruntownie zmieniły się warunki rewolucyjnej walki proletarjatu. Około r. 1848 sądzili jeszcze rewolucjoniści wraz z Marksem i Engelsem, że rewolucja może być tylko rewolucją mniejszości. Powstanie proletarjatu po zwycięstwie zamieniłoby się już w rewolucję większości;
- „Historja nie potwierdza słuszności poglądów nas wszystkich, którzyśmy podobnie myśleli, (str. 13) Dziś przeciwnie socjaliści przekonują się coraz dobitniej, że nie mogą spodziewać się trwałego zwycięstwa, chyba, że pozyskają przedtem wielkie masy ludu“, (str. 20).
Pomimo tych wielkich i głęboko sięgąjących zmian, Marks i Engels później jeszcze mówili o dyktaturze proletarjatu. Ale niewątpliwie nie można jej rozumieć w duchu jakobińskim.
Jakżeż tedy wolno się dziś powoływać bolszewizmowi na komunę paryską i na Marksa z r. 1871?
Komuna i Marks domagali się zniesienia wojska stałego i zastąpienia go milicją. Rząd sowietów zaczął od zniesienia stałej armji, stworzył natomiast czerwoną armię, najsilniejsze stałe wojsko w Europie.
Komuna i Marks żądali zniesienia policji państwowej; republika sowietów rozwiązała starą policję po to tylko, aby stworzyć czerezwyczajkę (czyli w skróceniu „czekę“), policję o znacznie większym zakresie działania, bardziej wszechwładną i okrutną aniżeli ta, którą posługiwał się bonapartyzm francuski lub carowie rosyjscy.
Komuna i Marks żądali zastąpienia biurokracji państwowej przez urzędników, wybieranych przez lud powszechnem głosowaniem. Republika sowietów usunęła starą biurokrację cesarską, ale w jej miejsce postawiła nową, równie scentralizowaną, ze znacznie rozleglejszemi prawami, niż poprzednia, albowiem reguluje ona całe życie gospodarcze i włada nietylko wolnością obywateli lecz także i źródłem ich egzystencji. Nigdzie społeczeństwo nie jest bardziej podporządkowane państwu, aniżeli w Rosji.
Marks powiada w swojej „Wojnie domowej“:
- „Komuna była prostem przeciwieństwem cesarstwa (str. 45.)
Republika sowiecka zaś rozpoczęła działanie swoje od środków i metod sprzecznych z caryzmem, aby dzisiaj dojść do stanu, w którym go prześcignęła. Jestto jedna z wielu przemian, które przeszedł bolszewizm — zawsze z powołaniem się na te same pisma Marksa.
Bolszewicy mogliby odpowiedzieć, że ustrój Komuny, który Marks tak chwalił, nie da się przeprowadzić w nowoczesnem wielkiem państwie. O tem dałoby się niejedno powiedzieć. Ale pospolitem fałszerstwem z ich strony jest powoływanie się na Marksa i Komunę w obronie dyktatury, którą wykonują.
Marks i Komuna bowiem żądali wręcz przeciwieństwa tego, co przeprowadził bolszewizm.
Jak jasną jest praktyka dyktatury w Rosji sowieckiej, tak teorja, która ją ma uzasadnić, jest mętna i pełna sprzeczności. Bolszewicy czepiają się wzorów z dawniejszych czasów, ale ujawniają przytem zdumiewające o nich wyobrażenia. Powołują się na Komunę paryską. Ale gdy się im przedstawi jej ustrój demokratyczny, to usiłują wymknąć się w następujący sposób:
- Towarzysz Lenin wskazał już Kautskiemu, że próby przedstawienia komuny jako wyrazu formalnej demokracji, są poprostu teoretycznem szarłataństwem. Komuna była w myśl tradycji i planu kierującej nią partji politycznej, blankistów, wyrazem dyktatury rewolucyjnego miasta nad całym krajem (Trocki 1/62, 64).
Co za szarlatanerja — oczywiście z mojej strony!
Co prawda o paryskiej Komunie z r. 1793 można było mówić, że wykonywała rewolucyjną dyktaturę nad całym krajem. Ale powodem tego było, że rząd i zgromadzenie narodowe siedziały w Paryżu i Paryż o nich stanowił; kierownicy armji w Paryżu przebywali a ludność wiejska była rozdwojona i rozdarta w przeciwieństwie do potężnego jednomyślnego Paryża.
Jakże odmienną była sytuacja w r. 1871.
Rząd, zgromadzenie narodowe i wodzowie armji znajdowali się poza Paryżem i skupiali wszystkie siły kraju przeciw stolicy. Ośmdziesięciolecie rozwoju kapitalistycznego oraz ścisłego udziału szerokich warstw w polityce od chwil rewolucji francuskiej nie przeszło bez śladu na ludności wiejskiej. Z chaotycznej masy nawpół rewolucyjnej, nawpół reakcyjnej z r. 1793 stała się zwartą masą reakcyjną, która zagrażała zduszeniem znienawidzonemu Paryżowi. W tych okolicznościach szaleństwem by było, gdyby paryscy robotnicy usiłowali rozciągnąć dyktaturę nad całą Francją. Nie myślał też o tem ani jeden z odpowiedzialnych wodzów Komuny.
Nie, czasy zmieniły się gwałtownie. Powstanie paryskie nie miało już na celu rozciągnięcia dyktatury rewolucyjnego miasta nad reakcyjną prowincją. Wybuchło ono raczej z obawy przed gwałtem, grożącym rewolucyjnemu miastu ze strony reakcyjnej wsi. Odparcie tej grożącej dyktatury, a nie wprowadzenie własnej było dążeniem komunardów. Temu celowi byłby znakomicie służył ustrój, który komunardzi zaproponowali dla całej Francji. Był on jednak zupełnie nieprzydatny do tego, by wprowadzić dyktaturę miasta nad wsią.
W swoich usiłowaniach wykazania mojej „szarlatanerji“ w nauce, zapomnieli Leninowie i Troccy, że większy odemnie „Charles“[1] Karol Marks w swojem piśmie „O wojnie domowej we Francji“ wskazuje na to, że w myśl planu komunardów „formalna demokracja“, którą wprowadzili oni w Paryżu, miała być też zaprowadzona w całej Francji:
- „W krótkim szkicu organizacji narodowej, którego Komuna nie miała już czasu szerzej opracować, czytamy wyraźnie, że Komuna miała być formą polityczną najdrobniejszej nawet wioski... Ustrój komunalny nietylko nie miał rozrywać jedności narodowej, lecz przeciwnie miał ją organizować. Jedność ta miała się urzeczywistnić jako następstwo zniszczenia owej władzy państwowej, która chciała uchodzić za wcielenie jedności, a równocześnie usiłowała być niezależną od narodu, stać ponad nim, choć była tylko na jego organiźmie pasożytniczą naroślą“. (str. 47).
Jak miano zaprowadzić dyktaturę miasta nad krajem, pozbawiwszy władzę państwową wszelkich środków, które dają jej przewagę nad całym narodem, to pozostaje tajemnicą Lenina i Trockiego. Przy całej mojej zuchwałej szarlatanerji nie mam odwagi rąbku tej tajemnicy uchylić.
Przyjmijmy jednak że równie słusznem, jak mylnem jest twierdzenie, że rozciągnięcie dyktatury miast nad wsią leżało w planie paryskich komunardów z r. 1871. Czyż jest to dowód na korzyść republiki sowieckiej? Czy chce ona tosamo zrobić? Czyż nie chce ona być zbudowana na podstawach Rad robotniczych i włościańskich? Jeżeli bolszewicy, powołując się na paryską Komunę, teraz nagle określają dyktaturę proletarjatu jako dyktaturę miasta nad wsią, to musi się dojść do przekonania, że sowiety same nie wiedzą, do jakiej właściwie dyktatury zdążają.
Jeżeli zaś od teorji przejdziemy do praktyki rzekomej dyktatury miasta nad wsią w Rosji, to przedstawia się ona w nader dziwnem świetle: miasta wyludniają się; ich mieszkańcy przenoszą się na wieś; dyktatorowie uciekają przed własną dyktaturą i szukają schronienia u podbitych i opanowanych.
W rzeczywistości nie znajdujemy w Rosji żadnej dyktatury miasta nad wsią, lecz dyktaturę, która panuje w równej mierze nad miastem jak i nad wsią uciskając — i jedno i drugą.
Dyktatura ta ma wprawdzie swoją siedzibę w mieście, ale to sprawia tylko, że w mieście najsilniej daje się ucisk dyktatorski we znaki, miasto bowiem jest najbliższe oka dyktatorów, którzy mają łatwiejszy nad niem przegląd i więcej w niem widzą dla siebie niebezpieczeństw, bo najłatwiej tam może się skupić opozycja.
Dla chłopa natomiast jak dawniej, wedle jego własnego przysłowia, „niebo było wysoko a car daleko“, tak dzisiaj Lenin, Trocki i czekiści są od niego dalej, niż od nieszczęśliwych mieszkańców Moskwy.
Wiemy z doświadczenia, że krwawe rządy despotyzmu wschodniego przedewszystkiem odczuć się dają najbliższemu otoczeniu, podczas gdy chłop bezpiecznie żyje sobie w swojej wsi, o ile właśnie przed domem jego nie przeciąga oddział żołdakow, Którzy plądrują jego mienie i gwałcą jego żonę. Dyktaturę codzienną odczuwa chłop mało.
Mimoto widzimy, że tak w zachodniej Europie jak i na wschodzie miasto wywiera ogromną siłę przyciągająca na mieszkańców wsi. Znajdują oni tam znacznie więcej podniety i możliwości wydobycia się, aniżeli w ciasnocie wiejskiej. Musi już chyba panować w mieście najzupełniejsza beznadziejność, najstraszniejsza nędza i najokrutniejszy ucisk aby nietylko ustał wszelki przypływ ze wsi, lecz dotkliwie odczuć się dawał odpływ ludności miejskiej.
Jeśli taki stan rzeczy widzimy dziś w Rosji, świadczy to, że dyktatura tamtejsza przekracza już wszystko, co znają dzieje, — przynajmniej ostatnich stuleci.
Bolszewickie pojmowanie dyktatury jest niejasne i zawiłe, gdy uchodzić chce za dyktaturę klasową, dyktaturę proletarjatu. Staje się jednak jasnem i prostem, jeżeli rozumie się je w utartem znaczeniu, jako dyktaturę rządu.
Rząd jest wtedy dyktatorskim, gdy panuje bez ograniczenia. Nadto istotą dyktatury jest jej przejściowość. Rząd nieograniczony, który stał się instytucją stałą, nazywa się despotyzmem.
W starożytnym Rzymie, skąd pochodzi ta instytucja i jej nazwa, dyktator mógł urząd swój pełnić nie dłużej, niż sześć miesięcy. Bolszewicy zapowiadali również, że dyktatura ich będzie przejściowa, że skończy się w chwili, gdy socjalizm będzie przeprowadzony i zabezpieczony.
Niestety oświadczyli sami, że to może potrwać me sześć miesięcy, lecz całą generację ludzką. Tak określili sami jeszcze w okresie najbujniejszego rozkwitu swych iluzji, czas trwania dyktatury.
Ale od owego czasu przekonał się już Lenin, że rzecz nie pójdzie w tem tempie, jak to sobie wyobrażał i że wobec położenia Rosji potrzebne tam jest na czas najkrótszy wskrzeszenie pewnego rodzaju kapitalizmu.
Tem samem przeprowadzenie socjalizmu odłożone zostało do nieokreślonej przyszłości. Jeśli tedy dyktatura nierozłącznie związana jest ze stadjum przejściowem, do ustroju socjalistycznego, to trwanie jej może być bez końca, a jej charakter diablo podobny jest do całkiem zwykłego
despotyzmu.
Despotyzm stanowi punkt szczytowy w walce władzy państwowej z pierwotną demokracją. Kapitalistyczny przemysł i jego komunikacja wraz z następstwem ich, to jest wzrastającym i potężniejącym proletariatem, oraz rozwojem inteligencji mas, niepowstrzymanie podkopuje rządy despotyczne. – Tylko w najzacofańszych krajach mogą się dziś jeszcze utrzymać. Przysłowiowy orjentalny despotyzm zachwiał się ogromnie.
Niepowstrzymanie kroczy demokracja naprzód; zdobywa i pomnaża jedną wolność za drugą. Jednem z jej najważniejszych zadań jest zabezpieczenie mniejszości i jednostki przed pogwałceniem ich praw ze strony organów władzy państwowej.
Procesu tego Trocki w ślepocie swojej wcale nie dostrzega. W jego pojęciu istnieje tylko albo bezwzględna niewola, albo bezwzględna wolność we wszystkich dziedzinach. Nie ma on, zdaje się, pojęcia o tem, że proletariat mógłby jeszcze przed przeprowadzeniem socjalizmu stawić pewien opór wszelkim panom i wyzyskiwaczom; ograniczyć ich samowolę a nawet ich wychować.
Powiada Trocki:
- „Aby jednostka stała się świętością, trzeba znieść ustrój społeczny który tę jednostkę skazuje na ukrzyżowanie. Zadanie to może być spełniane tylko żelazem i krwią“. (str. 48).
Wojna domowa i teroryzm, rzezie bez końca, oto drogi, któremi Trocki obudzić i pogłębić pragnie poszanowanie dla życia ludzkiego. Zaiste, przedziwne są drogi Pańskie!
W rzeczywistości warunki ekonomiczne, wywołujące demokrację, wytwarzają równocześnie także poszanowanie dla życia ludzkiego, jeszcze przed socjalizmem, przez oddziaływanie kapitalizmu.
Jednakże istnieją też oddziaływania przeciwne, które chwilami są tak silne, że swobody obywatelskie doznają mniejszych lub większych ograniczeń lub zupełnie zostają zniesione.
Ponieważ taki stan rzeczy w państwie nowoczesnem nie może trwać stale, można takie stadja nazwać dyktatorskiemi, jakkolwiek określenie takie dla większości wypadków będzie przesadne.
Szczególnie wojna, ten stary wróg wszelkiej demokracji, prowadzi zawsze do pewnego rodzaju dyktatury, w żadnym jednak kraju nowoczesnym nie może już wieść do bezgranicznego wszechwładztwa despotyzmu. W Niemczech podobnie jak we Francji i Anglji parlament obradował dalej podczas wojny, a przywódców opozycji w ostateczności zamykano w więzieniach. Rozstrzeliwanie schwytanych przeciwników pozostawiano wojnie domowej!
Z praktyk wojny domowej wnioskuje się często, że i rewolucja, podobnie jak wojna, wymaga teroru i dyktatury, silnego i bezwzględnego rządu centralnego. Pogląd ten jest zupełnie mylny.
W przeciwieństwie do rządów wojennych, rządy rewolucyjne są z reguły bardzo słabe. Takim był rząd Kiereńskiego w Rosji w r. 1917; takim rząd pełnomocników ludu w Niemczech w r. 1918; takiemi także rządy tymczasowe
w r. 1848, jakoteż rządy rewolucji francuskiej z lat 1789 — 1792.
Nie dzieje się to przypadkiem i nie należy przypisywać tego słabości poszczególnych osób lub partji, lecz leży to w naturze rzeczy.
Rewolucja jest skutkiem upadku starego aparatu rządowego. Nowego niepodobna natychmiast stworzyć i doprowadzić do normalnego i energicznego funkcjonowania. A bez takiego aparatu rząd jest zawieszony w powietrzu i mniej niż każdy inny zdolny do wystąpień dyktatorskich.
Przytoczyliśmy powyżej miejsce z odezwy władzy centralnej do związku komunistów z marca 1850, gdzie czytamy:
- „Podobnie jak we Francji w r. 1793 tak dzisiaj w Niemczech przeprowadzenie jak najściślejszej centralizacji jest zadaniem prawdziwie rewolucyjnej partji“.
Do tego Fryderyk Engels dodaje w r. 1885 następującą uwagę:
- „Należy dzisiaj przypomnieć, że miejsce to polega na nieporozumieniu. Wówczas uważano — dzięki bonapartystycznym i liberalnym fałszerzom historji — za pewne, że francuska scentralizowana machina administracyjna wprowadzona została przez rewolucję i że właśnie konwent posługiwał się nią jako nieodzowną i rozstrzygającą bronią w zwycięskiej walce z rojalistyczną i federalistyczną reakcją oraz zewnętrznym wrogiem. Dziś zaś jest już znanym faktem, że przez cały przeciąg rewolucji aż do 18. brumaire’a administracja departamentów, okręgów i gmin składała się z władz, wybieranych z pośród ludności miejscowej, która w granicach ustaw państwowych poruszała się z całą swobodą, że ten samorząd prowincjonalny i lokalny, podobny do amerykańskiego, stał się właśnie najsilniejszą dźwignią rewoiucji“. (Wynurzenia o procesie komunistów w Koionji, nowa odbitka, (Zurych 1885, str. 82).
Tyczy się to szczególnie okresu od r. 1789 aż do wybuchu wojny w r. 1792. Do tego czasu brak było nietylko scentralizowanej machiny administracyjnej, lecz także silnej, bezwzględnie karnej armji, to znaczy wszystkich środków, zapomocą których rząd mógłby był wykonywać władzę dyktatorską. Potężny rozmach ruchu rewolucyjnego nie został wywołany działaniem nieprzezwyciężonego rządu, ale powstał skutkiem tego, że wielkie masy ludności zgodnie ruszyły w jednym kierunku przeciw przywilejom feudalnym i władzy monarszej. Ten rozpęd rewolucyjny miał w sobie coś dyktatorskiego, ale ponieważ wyszedł on od mas, nie był niezgodny z demokracją, lecz znalazł w niej najodpowiedniejszą formę dla swego działania. W prawdzie demokrację tę przerywały od czasu do czasu powstania i akty gwałtu. — Służyły one bądźto obronie demokracji, jak szturm na Bastyllę, bądź szybkiemu zburzeniu dawnych środków ucisku.
Ale budowa nowego gmachu była dziełem nie gwałtów, lecz demokracji i bez niej była niemożliwa.
Jednakowoż piękny czas rewolucji, kiedy to większość mas ludowych rada z obalenia ucisku, dąży do nowych celów, nigdy nie jest długotrwały. Wkrótce ujawniają się wśród ludu klasowe różnice i przeciwieństwa. — Zaostrzyły się one niepomiernie w r. 1792, gdy republika francuska wplątała się w wojnę z monarchiczną Europą. Równocześnie jednak wojna ta wzmocniła ogromnie władzę państwową.
Co prawda, nie scentralizowano odrazu administracji państwowej, ale od r. 1792 pomnożono armię i ponownie ujęto w kadry dyscypliny wojskowej, a równolegle z tem wytworzono też system policji politycznej. Teraz dopiero powstała możliwość pewnego rodzaju dyktatury. Zrazu zorganizowali się w swych sekcjach proletarjusze i półproletariusze Paryża i naporem swych uzbrojonych rzesz, który od czasu do czasu przybierał formę powstania, opanowali rzad i parlament, by za ich pomocą zwracać armię przeciw zewnętrznemu i wewnętrznemu wrogowi.
Te stosunki miało się przedewszystkiem na myśli, gdy mówiło się o dyktaturze proletarjatu. Ale nie są one bynajmniej znamieniem całej rewolucji, a tylko jej okresu schyłkowego.
Broń, którą ukuły sobie rządy terrorystów, zwróciła się ostatecznie przeciw nim samym, gdy proletarjat się zmęczył a armia była na tyle karna, że użyć się dała przeciw części wciąż jeszcze gotowych do walki radykałów paryskich. Dyktatura Francję doprowadziła do zwycięstwa, ale rewolucjonistó do upadku.
Powstania z lat 1848 i 1871 nie wytworzyły w żadnym kierunku form dyktatorskich. Dyktatorowie, którzy pojawili się w końcowych etapach tych rewolucji byli już z góry dyktatorami kontrrewolucji, zwycięskiego wojska.
Podobnie, jak za dawniejszych rewolucji, tak też w roku 1917, w Rosji i r. 1918 w Niemczech rządy nie miały w sobie nic dyktatorskiego. Niepowstrzymanie działał naówczas podobnie jak w r. 1789 rozpęd mas, który tym razem znalazł najznamienitszy wyraz w Radach robotniczych. Tym razem proletarjat stał od początku ruchu na jego czele i nadał mu rozmach i kierunek.
W Radach robotniczych z lat 1917 i 1917 ujawniła się zrazu siła rewolucyjna równie potężna, jak w r. 1789 w komunach Francji.
Ale z tego nie wytworzyła się i nie mogła się wytworzyć w Niemczech dyktatura robotników.
We Francji wojna z r. 1792 nastąpiła po rewolucji, która wybuchła o trzy lata wcześniej.
W Niemczech rewolucja nastąpiła po czteroletniej wojnie. Rewolucja we Francji wzmocniła niższe klasy i skupiła je w potężnych organizacjach, przedewszystkiem w Klubie Jakobinów.
Wojna w Niemczech wyczerpała proletarjat i rozdwoiła jego szeregi.
We Francji było chłopstwo w r. 1792 rozdwojone; napół stało po stronie rewolucji, napół popierało reakcję. — W Niemczech włościaństwo tworzyło w r. 1918 zwartą i znakomicie zorganizowaną masę reakcyjną.
W tych warunkach każda próba wprowadzenia dyktatury rewolucyjnej mniejszości nad większością, z góry musiała się wydać szaleństwem. Tylko wtedy mogły proletarjackie partje utrzymać się i utorować drogę socjalizmowi, gdyby było im się udało utworzyć jeden jednolity front i pozyskać dla siebie większość ludności. Ubezpieczenie republiki demokratycznej stało się najważniejszem zadaniem rewolucjonistów.
Byłoby to dla nich jasne od samego początku, gdyby przykład Rosji nie był ich oszołomił.
Tam z rewolucji od jesieni r. 1917 wynikła dyktatura tak scentralizowana, daleko sięgająca i wszechwładna, jakiej dotychczas jeszcze świat nie widział. Dyktatury tej nie uważano za coś wyjątkowego, za wynik nadzwyczajnej sytuacji, ale za formę, jaką z konieczności powinien przyjąć każdy rząd rewolucyjny.
Widzieliśmy właśnie, jak mało w tem jest słuszności.
Skąd pochodzi jednak dyktatura w Rosji i co osiąga ona osiąga?
Forma, jaką przyjęła dyktatura rewolucyjna w Rosji, pozostaje w ścisłym związku z właściwościami nie samej tylko Rosji, ale także partji bolszewickiej. Chcąc je zrozumieć, musimy sięgnąć nieco dalej i cofnąć się znowu do rządu terroru z r. 1793.
Wtedyto po raz pierwszy w dziejach świata klasy niższe, proletarjackie lub do proletarjatu zbliżone, objęły rządy w nowoczesnem wielkiem państwie. Przywrócenie tego bohaterskiego wieku proletarjatu stało się celem tęsknoty bojoników sprawy wyzyskiwanych i uciskanych.
Ale jak osiągnąć ten cel?
Głównym środkiem sekcji paryskich było powstanie. Uważano tedy za najważniejsze zadanie rewolucjonistów, przygotowanie takiego powstania klas niższych.
Skąd jednak czerpało powstanie swoją moc nieodpartą? Oto stąd, że masy paryskie, doprowadzone do najdzikszego rewolucyjnego wzburzenia, w ogromnej liczbie z niesłychanym impetem rzucały się na przeciwnika, pozbawionego liczebnej i zbrojnej przewagi. Ale skoro to wieczne podniecenie zmęczyło już m asy i gdy one znalazły się wobec silnej armji, wtedy powstanie jako środek wałki zawiodło.
Następcy terrorystów z r. 1793 i ich potężnej organizacji, klubu Jakobinów zastali już silny rząd, który rozporządzał armją niezawodną. Przytem proces produkcji toczył się dla klas pracujących jednostajnie swoim torem nieprzerywanym żadnemi gwałtownemi wypadkami, które mogłyby nim wstrząsnąć. Tępa szarzyzna dnia codziennego nie sprzyjała rozpętaniu w masach burz i porywów.
Te stosunki byłyby mogły zdławić wszelką myśl o powstaniu, gdyby podżegająco nie była działała sprzeczność między pełną dumy przeszłością a beznadziejną teraźniejszością. Z reguły jednak tylko jednostki szczególnie śmiałe łub obdarzone bujną fantazją, skłonne do złudzeń, czuły potrzebę do podejmowania raz po raz prób powstańczych.
Trzeba tu było ich wiary, że masy są zawsze pochopne do buntów, a jeśli zachowują spokój, to tylko z braku podniety. Buntownicy ci nie dostrzegali podstawowej różnicy między r. 1793 a późniejszym czasem: wówczas masy same parły do powstania. Teraz trzeba je było przeć do niego.
Niekorzystny stosunek w uzbrojeniu zbyt był jaskrawy, by miano go nie dostrzec. Ale spodziewano się tę trudność pokonać w ten sposób, że buntownicy powstanie przygotują, zgromadzą broń, niespodziewanie wystąpią do walki, więc wojsko zaskoczą; zachwieją jego pewnością siebie początkowem powodzeniem, porwą za sobą masy, a potęgą rozmachu albo przeciągną chwiejące się szeregi żołnierzy na swoją stronę, albo je zastraszą.
Założeniem tego wszystkiego było istnienie tajnej organizacji, spisku celem urządzania zamachów.
Pierwszy taki spisek wypłynął już w r. 1796. Był to założony przez Babeuta, tajny związek „Równych“, który został wykryty i w krwi założycieli bez trudu zdławiony. (r. 1797).
Jednakże kilku uczestnikom sprzysiężenia udało się ujść z życiem. Pozostali oni wierni swoim przekonaniom i nie mało przyczynili się do tego, że nie wygasała odtąd i zawsze znajdowała zwolenników myśl o przygotowywaniu w tajnych organizacjach zamachów powstańczych, w celu obaleniu rządu i zdobycia władzy politycznej.
Spiski paryskie, które chciały uprawiać nadal politykę Jakobinów, oczywiście na podstawach bardzo zmienionych, doznawały zachęty ze strony równoczesnych spisków we Włoszech, które służyły celom narodowym a po upadku Napoleona zdążały do obalenia Habsburgów i ich sprzymierzeńców. „Carbonari" stali się wzorem dla podobnych związków w Paryżu, gdzie jednak przyjmowały one charakter coraz bardziej socjalistyczny, aż w latach między 1830 — 1840
tajne związki stojące pod kierownictwem Blanqui’ego poczęły wywierać coraz to większy wpływ na kierunek myśli proletarjackiej we Francji, pomimo porażek, jakiemi kończyły się wywoływane przez nich od czasu do czasu „putsche“.
Spiski wychowały swoisty typ rewolucjonisty. Dla udania się spisków konieczną była najściślejsza konspiracja, nadto żelazna dyscyplina.
Członek sprzysiężenia nie śmiał znać swojego przełożonego. — Komitet kierowniczy nie był wybierany przez członków sprzysiężenia, lecz mianował się sam, wyznaczał swoich pełnomocników. Ci zaś werbowali członków, którzy nie śmieli znać komitetu naczelnego, aby nikt nie mógł go zdradzić. Ślepe posłuszeństwo wobec nieznanego i nie podlegającego kontroli kierownictwa, oto był pierwszy warunek, stawiany każdemu z uczestników sprzysiężenia.
Niemniejszą wagę miała żelazna siła woli i bezwględność. Spiskowiec każdej chwili narażał własne życie i każdej też chwili musiał, być przygotowany na poświęcenie życia innych: ludzi niebezpiecznych dla powodzenia sprawy.
Natomiast zgoła niepotrzebne było zrozumienie i jasność politycznego i społecznego myślenia.
To było rzeczą komitetu kierującego, w którego ręce członkowie spisku składali swój los. Zmysł krytyczny był czemś niepożądanem, gdyż wszelką dyskusję i spory w łonie tajnego związku lub powątpiewanie w mądrość kierownictwa uważano za szkodliwe.
Hasłem spiskowców musiało być: „Wszystko albo nic“. Jeżeli w pierwszej próbie jawnej akcji nie udało się zupełne obalenie rządu, to czekała ich śmierć. Postępowanie krok za krokiem było dla nich niemożliwością. Za pierwszym zamachem musieli ofiarę swoją zdruzgotać lub zginąć.
Taką była psychologja spiskowców, a spisek był jedyną formą opozycji dla gotowych do walki części proletarjatu na kontynencie Europy, po upadku rządu terrorystycznego we Francji, aż do czterdziestych lat poprzedniego stulecia.
Jednakże proletarjusze nie odgrywali roli decydującej w większej części tych spisków. Conajmniej taki sam udział co robotnicy przemysłowi, mieli w nich inteligenci; przedewszystkiem przeważnie studenci i adwokaci bez klijentów, lekarze bez pacjentów; dziennikarze bez czytelników i t. p. jednem słowem cyganerja wszelkiego rodzaju. Studenci, pochodzący przeważnie z kół mieszczaństwa, naśladują stale jego politykę; nie nauczeni jednak doświadczeniem, nie przygnieceni ciężarem trosk rodzinnych, nie odciągnięci sprawami osobistemi czynią to z pieniącym się radykalizmem. Dzisiaj tworzą oni w Niemczech najdzikszą grupę wśród niemieckich nacjonalistów; we Francji jak długo burżuazja stała w opozycji, byli nastrojeni mocno rewolucyjnie i dostarczali wielu spiskowców.
Dla większości było to tylko krótką fazą przejściową, młodzieńczym sportem, który porzucało się po osiągnięciu godności i urzędów. Niektórzy z nich utknęli jednak w ruchu i pozostali zawodowymi spiskowcami.
Jakkolwiek niedostateczną była wiedza większości tych inteligentów, to przecież górowali oni zazwyczaj nad robotnikami i czuli się urodzonymi przywódcami.
Znacznie mniej zależna od tego kierownictwa była inna forma proletarjackiej opozycji, która wytworzyła się w Anglji, gdzie jawny ruch i organizacja mas znalazły dla siebie znacznie dogodniejsze warunki. Marks i Engels już wcześnie zrozumieli znaczenie związków zawodowych. Przez te ruchy i organizacje oraz przez badanie rewolucji francuskiej i ruchów, które je poprzedzały doszli oni do poznania walki klasowej. W myśl tego poglądu wielkie walki proletarjatu są wynikiem warunków społecznych, wśród których on żyje. I tylko takie walki proletarjatu mogą nabrać doniosłości historycznej, które wynikają samorzutnie z istniejących przeciwieństw społecznych.
Zadaniem szermierzy proletarjatu, socjalistów, nie jest przeć go swą inicjatywą do walki, lecz nadać jego zmaganiom, mającym swe źródło w stosunkach społecznych, charakter działania jednolitego i planowego. Znaczy to oświecać proletarjat o istocie społeczeństwa, o zadaniach, które ono mu stawia, o środkach, które daje mu do dyspozycji. Zadaniem ich jest wreszcie organizować siły proletarjatu i jednoczyć je każdocześnie dla zdobycia tego, co jest najkonieczniejsze i możliwe do osiągnięcia.
Masowa organizacja i agitacja byłyby z tego punktu widzenia nieodzowne. A nie dały się one osiągnąć w drodze konspiracji i tajnych związków, lecz jedynie na gruncie legalnym. Trzeba więc było wyzyskiwać każdą choćby najmniejszą możliwość takiej akcji.
Od zdolności mas zależne było ich wyzwolenie, Tych zdolności nie mógł im dać żaden dyktatorski komitet, trzeba je było w sobie wyrobić.
Socjaliści mieli w tem pomagać, co oznaczało, że jasność i zrozumienie należały dla nich do pierwszorzędnych warunków. Jasności nie dało się osiągnąć bez dyskusji, zdolności zaś samowyzwolenia uzyskać bez nawyknień do samorządu, a więc demokracji.
Także tam, gdzie do demokracji w państwie nie zdołano jeszcze doprowadzić i nie istniała jeszcze możliwość jawnej organizacji i propagandy, gdzie robotnicy mogli się tylko tajnie organizować, musiało się organizacjom tym nadawać z nowego marksowskiego punktu widzenia ustrój demokratyczny ze swobodą dyskusji.
Kiedy Marks i Engels doszli do tego zapatrywania, tkwili jeszcze zrazu o tyle w poglądach jakobińskich, że uznawali wprawdzie zależność wyzwolenia proletarjatu od własnej jego działalności, jego masowej organizacji i akcji, lecz widzieli przytem, iż rewolucjoniści jako mniejszość w państwie, mogą zdobyć władzę polityczną i zastosować ją do
swoich potrzeb.
Zapatrywanie to zarzucili dopiero później. — Ale już od samego początku wystąpili przeciw urządzaniu zamachów (putschów) zapomocą sprzysiężeń. Pod ich wpływem związek komunistów, który od r. 1840. jako następca związku „Sprawiedliwych“ był stowarzyszeniem spiskowem, zwolna wyzbywał się form spiskowych, a gdy wyrzekł się ich zupełnie, Marks i Engels przystąpili doń w r. 1847.
Jednak ta różnica, sprzeczność między nowem pojmowaniem walki klasowej a starym blankizmem, nie miała jeszcze sposobności do należytego ujawnienia się. Burza r. 1848 przeszła szybko a w latach reakcji przez długi czas panował zastój w ruchu proletarjackim.
Ale skoro pojawiła się pierwsza międzynarodówka, wtedy sprzeczność między obu metodami wyszła na jaw. Jakkolwiek cesarstwo francuskie usiłowało uniemożliwić wszelki ruch proletarjatu, to przecież było zmuszone dać organizacjom zawodowym choć odrobinę swobody ruchów. Skorzystali z tego międzynarodowcy we Francji, w pierwszym rzędzie zwolennicy nauki Proudhona, którzy wszystkich swych sił użyli na zakładanie organizacji zawodowych. Blankiści denuncjowali to przed rewolucyjnymi robotnikami jako paktowanie z cesarstwem i zdradę rewolucji. Był czas, gdy takie oskarżenie podniesiono nawet przeciwko Marksowi.
Spiskowcy znali, jak już wspomnieliśmy, tylko hasło; „wszystko albo nic!“ Każda legalna akcja proletarjatu kłuła ich w oczy, bo groziła odwróceniem zainteresowania robotników od działalności nielegalnej. I jeśli zwolennicy jawnej organizacji masowej wystrzegali się prowokowania reakcji bez koniecznej potrzeby, aby przez to nie zacieśnić możliwości jawnego ruchu, to spiskowcom bynajmniej nie zależało na tem. Im większą była reakcja, tembardziej robotnikom nic innego nie pozostawało, jak droga spisków. — Wobec tych przeciwieństw blankiści trzymali się zdala od międzynarodówki, którą przenikał duch Marksowski.
Trwale nie potrafili jednak i oni uchronić się przed wpływem nowych stosunków. Typ spiskowy coraz bardziej i u nich ustępował, coraz więcej zbliżali się do stanowiska Marksa, aż wstąpili do międzynarodówki. Co więcej, gdy ta ostatnia miała się rozwiązać, oni to właśnie bronili stanowisko Marksa wobec przeciwników, między którymi znaleźli się teraz Proudhoniści, którzy ze swej znów strony zmienili się pod wpływem rosyjskich spiskowców.
Wówczas, kiedy po okresie reakcji od r. 1849. na zachodzie nastała znowu jaka taka możliwość jawnych masowych organizacji i jawnej działalności socjalistycznej, występują w Rosji pierwsze silniejsze odruchy w społeczeństwie, które jednak w państwie policyjnem nie mogą ujawniać się publicznie. Te pełne energji żywioły opozycyjne, które potrafiły uniknąć prześladowania policji, mogły w kraju powstać i dalej działać tylko w drodze podziemnej. — Tym sposobem wytworzył się w Rosji typ spiskowca, w którym odpowiednio do stopnia zacofania kraju i większego okrucieństwa ucisku, jaskrawiej jeszcze występowały cechy spiskowe, aniżeli we Francji i we Włoszech.
Najwybitniejszą pod tym względem osobistością był Neczajew.
Oto jak charakteryzuje go Akselrod:
- „Neczajew był jednym z najwybitniejszych reprezentantów rewolucyjnego ruchu w Rosji w siódmym dziesiątku lat ubiegłego stulecia. Ruch ten był wtedy dopiero w początkach
- i obejmował przeważnie, prawie wyłącznie nawet młodzież szkół średnich i wyższych Moskwy, Petersburga i innych miast uniwersyteckich“.
- „Obdarzony żelazną wolą i nieugiętą energią, Neczajew nie wzdrygał się przed żadnym środkiem, który mógł mu ułatwić użycić tych młodzieńczych żywiołów, jako żywego materjału i ślepych narzędzi, do celów rewolucyjnych. Każdy środek, który służyć jego celom, był dobry. Chwytał się kłamstwa, oszustwa, oszczerstw a w stosunku do rewolucjonistów, których wpływu na inteligencję radykalną i demokratyczną się obawiał; nie wzdrygał się też przed wpędzaniem w moralną i polityczną ruinę, a nawet w ostateczną zgubę wpływowych inteligentów, którzy stawali mu w drodze do osiągnięcia nieograniczonej dyktatury nad rewolucjonistami“. (Observations sur la tactique des socialistes dans la lutte contre le bolchevisme, Paris, 1921 str. 6 a 7 note).
Przez pewien czas pozostawał także Bakunin pod wpływem Neczajewa. Z tych czasów pochodzi proklamacja, wystosowana do oficerów rosyjskich, ze stycznia 1870, podpisana: Michał Bakunin.
Mówi się tam o bliskiej rewolucji — dla spiskowców rewolucja zawsze jest bliską, gdyż nie mają czasu na czekanie! Potrzeba tedy tajnej organizacji, któraby nią kierowała.
- „Kto nie jest głupcem, zrozumiał chyba, że mówiłem o istniejącej i w tej chwili czynnej organizacji, która swoją siłę czerpie w dyscyplinie, w namiętnem poświeceniu i samozaparciu swych członków oraz w ślepem posłuszeństwie wobec wszechwiedzącego, przez nikogo nieznanego komitetu.
- Członkowie tego komitetu zrezygnowali zupełnie ze swego życia osobistego: daje im to prawo do żądania od wszystkich członków organizacji takiego samego wyrzeczenia się...
- Podobnie jak jezuici, każdy z nich wyrzekał się swej własnej woli z tą różnicą, że nie dla ujarzmienia, lecz dla wyzwolenia ludu“.
Nie należy jednak identyfikować Bakunina z Neczajewem. Bakunin bardziej niż ten ostatni podlegał wpływom Europy zachodniej. Nie wszystkie żywioły opozycji, które zrodziły się w Rosji, pozostały w kraju. Wiele z nich uciekło i utworzyło emigrację, która pozostała wierną uczuciom i myśli rosyjskiej, ale przecież nie mogła uchronić się przed wpływem zachodu. Dla ludzi tych, stosunkami własnej ojczyzny podburzanych do najostrzejszej opozycji przeciw wszystkiemu istniejącemu, nie było rzeczy dostatecznie rewolucyjnej.
Najchętniej przyłączali się do najradykalniejszych ruchów. Jakkolwiek stosunki rosyjskie dojrzewały dopiero do rewolucji mieszczańskiej, emigranci rosyjscy stawali się socjalistami. Jednym z najwybitniejszych z pośród nich był Bakunin, który już w r. 1840, mając lat 26, przybył do Berlina i od tego czasu wyłącznie prawie żył w zachodniej Europie, z wyjątkiem dziesięciolecia 1850 — 1860, które przeżył w Rosji, po części w więzieniu, po części na Syberji. Zachodnia Europa ma tedy tyleż mniej więcej udziału w jego urobieniu, co Rosja.
Pozostał on także zagranicą wierny manjerom spiskowym. W r. 1864 założył on tajne stowarzyszenie „Zjednoczenie socjalistów rewolucyjnych“, było to w czasie pobytu jego we Włoszech, w kraju karbonarjuszy (węglarzy).
W tym samym jednak czasie powstała w Anglji „Międzynarodówka“. Gdy ta stała się potęgą, w r. 1868, Bakunin przyłączył się do niej. Tutaj związał się jak najściślej z początkiem jawnego ruchu masowego i masowej organizacji.
Pod wpływem Proudhonizmu, przyjęły te organizacje we Francji charakter ruchów niepolitycznych, zawodowych. Zadawalał się tem Marks, dopóki cesarstwo nie pozwalało liczyć się z skuteczną akcją polityczną.
Ale w Anglji i w Niemczech robotnicy walczyli już o powszechne prawo wyborcze i dlatego niedługo już należało czekać na starcie między Proudhonizmem, który gardził wszelką walką o władzę w państwie, a Marksizmem, który uważał walkę klasową za walkę polityczną.
Bakunin odrzucał Marksizm wskutek swoich przyzwyczajeń spiskowych. Wzmocnił jeszcze to przeciwieństwo przez to, że wszędzie, gdzie należało liczyć się z ruchem masowym, popierał jego charakter niepolityczny.
Usiłował stworzyć nieprawy twór przez skojarzenie Proudhonizmu z blankizmem. Ód pierwszego wziął ideję anarchji, którą zniekształcił jeszcze w duchu zupełnego nieokiełzania, dziko wzburzonej i podburzonej, gotowej do niszczenia masy ludowej. Jednakże cugle kierownicze nad tą niezorganizowaną i chaotyczną masą miał wziąć w swoje ręce niezwykle karny spisek drobnej mniejszości, która sama ogłosić miała swoją dyktaturę nad całością ruchu.
Pogląd ten zyskiwał na powodzeniu skutkiem tego, że w spiskach tak Rosji jak Francji i Włoch przeważali inteligenci, którzy z góry już mieli pewną wyższość nad niewykształconą jeszcze masą.
Tak więc wypłynięcie Rosji w międzynarodówce rozwinęło zaczątki nowego typu spisków.
Nowy typ odznaczał się tem, że tajny związek przedstawiał się jako spisek nietylko wobec rządu, ale i w stosunku do własnych towarzyszy partyjnych, którymi miał kierować bez ich wiedzy. Ponadto różnił się tem od blankizm u, że spiskowcy jednej tylko Rosji sięgali tu po kierownictwo proletariatem wszystkich krajów i to oparci na sposobie myślenia i doświadczenia najbardziej zacofanego kraju.
Tego Marks nie mógł znieść ze spokojem.
Już 29. kwietnia 1870 r. pisał do niego Engels:
- „Szacowna pretensja, by dla wniesienia jedności w szeregi proletarjat u europejskiego poddać go komendzie rosyjskiej“. (Korespondencja IV str. 275 — Briefwechsel).
Przyszło do walki między Bakuninem, reprezentantem dyktatury i anarchji w ruchu socjalistycznym, a Marksem, który reprezentował sprawę demokracji w imieniu Rady generalnej, wybranej przez członków w partji. — W tej walce upadła międzynarodówka, pierwsza, ale niestety nie ostatnia kwitnąca organizacja proletarjatu, która padła ofiarą dążeń do dyktatury.
Kiedy w r. 1889 powstała nowa międzynarodówka, zastała ona zupełnie zmienioną sytuację. Marksizm zwyciężył był na całej linji, blankizm (w pierwotnem znaczeniu) oraz anarchizm były pokonane; blankizm jako spisek znikł, anarchizm zaś zeszedł wszędzie do roli drobnej mniejszości.
Nawet w Rosji marksizm utorował sobie drogę, pomimo olbrzymich trudności, które sprawiało mu tam tak ekonomiczne jak i polityczne zacofanie. Zacofanie ekonomiczne mówiło marksiście, że Rosja daleką jest jeszcze od dojrzałości do socjalistycznej wspólnoty.
Ten niedorozwój wytwarzał wśród niecierpliwej części socjalistów niemarksowski sposób myślenia, który dopatrywał się w właściwościach chłopa rosyjskiego lepszych warunków dla socjalizmu, aniżeli w rozwiniętym kapitalizm ie przemysłowym z silnym proletarjatem, których to dwóch czynników brakło jeszcze w Rosji.
Z drugiej strony brak wszelkich swobód politycznych wywoływał corazto nowe spiski. Wprawdzie za każdym razem okazywała się beznadziejność zamachów (putschów) ale nie wpływało to na zaniechanie spisków, nadawało im tylko inny kierunek. W miejsce putschów zaczęto wykonywać terror osobisty. Typ spiskowca, który rozwinął się w tych warunkach, był daleko sympatyczniejszy od typu reprezentowanego przez Neczajewa. Terror indywidualny, zamach, nie wymaga tak rozległego aparatu jak „putsch“ . Kilka osób, a nawet odosobniona jednostka potrafiła już dokonać takiego czynu. Rozwijało to poświęcenie jednostki aż do heroizmu, usuwało natomiast konieczność dyktatury wewnątrz organizacji. Nie potrzeba już było ślepego posłuszeństwa uczestników względem nieznanych kierowników, a ponieważ w tak małych kołach współtowarzyszy, gdzie wszyscy znali się doskonałe, zacierała się różnica między rozkazującymi a wykonawcami ich rozkazów, nie mógł się też wytworzyć ów wyrachowany chłód opornych naczelników spiskowy którzy w spiskowcach widzieli jedynie mięso armatnie, które bez skrupułów można było złożyć sprawie w ofierze.
Bohaterzy owego terroru posyłali na rzeź nie innych lecz siebie samych.
Pomimo sympatji i entuzjazmu, jakie owe akcje wywołały, były one jednak skazane na bezpłodność na równi z próbami oparcia ruchu rewolucyjnego na włościaństwie. Trwała podstawa dla ruchów masowych powstała w Rosji dopiero z rozwojem jej przemysłu i wzmocnieniem proletarjatu.
Z tą chwilą wytworzyły się także w Rosji warunki dla marksizmu, który pojawił się dopiero wtedy, gdy „Wędrówka w lud“ jak i terror indywidualny dowiodły swojej bezskuteczności. Po podjętych przez zwolenników Ławrowa w siedemdziesiątych latach próbach rozwinięcia ruchu socjalistycznego wśród robotników miejskich, podnieśli Plechanow, Akselrod i Wiera Zazulicz już wyraźnie sztandar marksizmu. W r. 1883 założyli oni razem z L. Deutschem w Szwajcarji grupę wyzwolenia pracy.
Ale dopiero w latach dziewięćdziesiątych doszła ona do znaczenia. Po założeniu już w poszczególnych miastach socjalno-demokratycznych organizacji robotniczych, przeszło w r. 1898 do pierwszego kongresu reprezentantów tychże organizacji i do ukonstytuowania się socjalno-demokratycznej partji rosyjskiej.
Wśród przywódców jej występują tu z młodej generacji szczególnie Martow i Lenin.
Jaką siłę osiągnęła wkrótce rosyjska socjalna demokracja, pokazało się w r. 1907 przy wyborach do drugiej Dumy. Socjalni demokraci zdobyli wówczas 69 mandatów, socjalrewolucjoniści zaś, którzy pragnęli oprzeć socjalizm przeważnie na włościaństwie i popierali teror indywidualny, tylko 37.
A jednak socjalna demokracja była już naówczas głęboko rozdwojona.
Widzieliśmy, że stosunki w Rosji nie sprzyjały marksizmowi. Nie był on tam wytworem stosunków. Prawda, że w Rosji, bardziej niż gdziekolwiek indziej, było zawodnem, powoływać się na Marksa, ale prawdziwe myślenie marksowskie wymagało tam znacznie większego natężenia umysłowego i większego głodu prawdy, choćby ona była nieprzyjemną, aniżeli w krajach kapitalistycznie rozwiniętego zachodu.
Pojawienie się proletarjackiego ruchu masowego przy braku wszelkich swobód politycznych, nie uczyniło tajnej organizacji zbyteczną, przeciwnie, pomnożyło wydatnie jej zadania.
Tajna organizacja socjalnych demokratów nie chciała być blankistyczną, ani też wywoływać „putschów“, lecz pragnęła jedynie w duchu marksowskim wnieść jedność i zrozumienie do proletarjackiego ruchu masowego. Nie zamierzała też, jak to czynił bakunizm, rozpętać namiętności ludu w duchu anarchji. Najbliższym jej celem było zdobycie demokracji.
Jednak tajne organizacje, rosyjskiej socjalnej demokracji miały to wspólne z spiskowcami, blankistami i bakunistami, że rekrutowały się w większości z inteligentów, i dlatego występowały wobec nieuświadomionych mas z przewagą ludzi wykształconych. Z góry już mogli się czuć powołanymi przywódcami proletarjatu. Ponadto nowe organizacje tajne zataczały szersze kręgi, niż dawniejsze. Partja coraz więcej potrzebowała sił i zyskiwała też środki, aby je utrzymywać, Stąd też powstał przy tajnym charakterze ruchu typ zawodowego konspiratora.
W tych okolicznościach nanowo wytworzyły się warunki dla takiego stosunku między tajnym związkiem a ruchem masowym, jakim posługiwał się Bakunin.
Olbrzymie trudności pracy partyjnej w Rosji, pociągnęły za sobą wieczne szukanie i kroczenie omackiem. — Przy tem wszystkiem jednak krystalizowały się różne poglądy corazto wyraźniej w dwóch określonych tendencjach: jedna bardziej odpowiadająca stosunkom rosyjskim, wnosząca do marksizmu metody i sposoby środowiska spiskowego myślenia, i druga o charakterze raczej zachodnio-europejskim, która marksizm pojęła w duchu jego założycieli.
Szermierzem pierwszego kierunku stał się Lenin. — Po wieloletniej wspólnej pracy z Akselrodem i Martowem, zwrócił się przeciwko nim w r. 1903, na drugim kongresie socjalnej demokracji w Londynie. Rozwinął on później stanowisko swoje w książce p. t. „Jeden krok naprzód a dwa wstecz“, którą omówiła dokładnie Róża Luksenburg w „Neue Zeit (XXII. 2, str. 487 i nast.).
Podajemy tu jej wywody. Dają one znakomitą, nadzwyczaj bystrą charakterystykę tendencji Leninowskich i okazują, że liczą one już prawie dwa dziesięciolecia. Wcześnie się jednak na nich poznano i je zwalczano, a czyniły to żywioły, które równocześnie stały w najbardziej stanowczej walce ze wszystkiem, co wyglądało na oportunizm.
Róża Luksenburg pisała (w r. 1904):
- „Leżąca przed nami książka Lenina, jednego z najwybitniejszych przywódców i szermierzy „Iskry“ (pisma socjaldemokratycznego, które wychodziło w r. 1900) w czasie jej przygotowawczej kampanji przed rosyjskim kongresem, jest systematycznem wyłożeniem poglądów ultra centralistycznego kierunku partji rosyjskiej. Zapatrywanie, które znalazło tu pełny i wyczerpujący wyraz, to najbezwzględniejszy centralizm, którego zasadą życiową jest z jednej strony ostro zarysowane wydobycie i wyodrębnienie zorganizowanych kadrów uświadomionych i czynnych rewolucjonistów z pośród otaczającego ich, wprawdzie niezorganizowanego, ale rewolucyjnego środowiska; z drugiej zaś strony surowa dyscyplina i bezpośrednie, rozstrzygające i stanowcze mieszanie się władz centralnych we wszystkie przejawy życiowe partji. Wystarczy zwrócić na to uwagę, że naprzykład Komitet centralny ma prawo w myśl tego poglądu organizować wszystkie inne komitety, a więc także oznaczać skład osobisty każdej poszczególnej organizacji lokalnej, począwszy od Genewy i Liége‘u, aż do Tomska i Irkucka, nadawać jej ułożony przez siebie statut lokalny; rozwiązać ją swoim wyrokiem zupełnie i na nowo ją wskrzesić, a wkońcu wpłynąć w ten sposób pośrednio na skład najwyższej instancji partyjnej, zjazdu partyjnego. W ten sposób Komitet centralny przedstawia się jako właściwe czynne jądro partji, podczas gdy wszystkie inne organizacje są wyłącznie jego wykonawczymi organami“.
Róża Luksenburg stwierdza dalej, że marksizm żąda wprawdzie pewnej centralizacji partyjnej, która jednak musi być zgoła inną, aniżeli ta, którą Lenin proponuje.
- „Ruch socjalno-demokratyczny jest pierwszym w dziejach społeczeństw klasowych, który we wszystkich swych momentach i w całym swym przebiegu obliczony jest na organizację i samodzielną bezpośrednią akcję mas. Pod tym względem socjalna demokracja wytwarza zupełnie inny typ organizacyjny, aniżeli dawniejsze ruchy socjalistyczne, jak n. p. typu jakobińsko-blankistycznego.
- Lenin zdaje się niedoceniać tego, jeśli w książce swojej (str. 140) twierdzi, że rewolucyjny socjalny demokrata nie jest przecież niczem innem jak tylko nieodłącznie z organizacją uświadomionego proletarjatu związanym jakobinem. W organizacji i w uświadomieniu klasowem proletarjatu, w przeciwieństwie do spisku małej mniejszości, widzi Lenin wyczerpujące cechy, odróżniające socjalną demokrację od blankizmu. Zapomina, że związane z tem jest jeszcze gruntowne przewartościowanie pojęć o organizacji, nowa zupełnie treść dla pojęcia centralizmu i całkowicie nowe pojmowanie wzajemnego stosunku między organizacją a walką“.
Po dalszych wywodach na ten temat Róża Luksenburg mówi dalej:
- „Stąd wynika już, że centralizacja socjalno-demokratyczna nie może opierać się na ślepem posłuszeństwie, na mechanicznem podporządkowaniu bojowników partyjnych centralnej władzy i że z drugiej strony nie można zbudować przegrody między zorganizowanym już w partji i kadrach klasowo uświadomionym proletarjatem, a znajdującą się dokoła warstwą stojącą już w walce klasowej i przechodzącą proces świadomienia klasowego. Budowanie centralizacji w socjalnej demokracji na tych dwóch podstawach — na ślepem podporządkowaniu wszystkich organizacyj partyjnych, aż do najdrobniejszych szczegółów jednej władzy centralnej, która sama jedna za wszystkich myśli, działa i rozstrzyga, jakoteż na stanowczem wyodrębnieniu zorganizowanego jądra partji z pośród otaczającego go środowiska rewolucyjnego, jak tego broni Lenin, wydaje nam się przeto mechanicznem zastosowaniem zasady organizacyjnej blankistycznego ruchu kół spiskowych do socjalno-demokratycznego ruchu mas robotniczych...
- „Zalecany przez Lenina ultracentralizm nie jest zdaniem naszem, w swej istocie owiany duchem pozytywnie twórczym, lecz ogranicza się do roli bezpłodnej nocnej straży. Bieg jego myśli przystosowany jest głównie do kontroli działalności partyjnej, nie zaś do jej zapłodnienia, do zacieśnienia a nie zatoczenia szerszych kręgów, do spętania sił, nie do skupienia ruchu.
W innym artykule rozpatruje Róża Luksenburg twierdzenie Lenina, że centralizacja jego ma być bronią przeciw oportunizmowi.
Cytuje ona zdanie Lenina:
- „Biurokratyzm przeciwny jest demokratyzmowi, zasada organizacyjna rewolucyjnej socjalnej demokracji jest przeciwieństwem zasady organizacyjnej oportunizmu (str. 151)“.
Proletarjat jest zwolennikiem najsurowszej dyscypliny; teoretycy zaś, reprezentanci oportunizmu, jej przeciwnikami. Róża Luksenburg oświetla szablonowość tego powoływania się na twardą dłoń robotniczą i wskazuje na Anglję, gdzie właśnie proletarjaccy działacze, którzy ograniczają się wyłącznie do ruchu zawodowego, są twierdzą oportunizmu.
Z drugiej strony pokazał nam już blankizm, na którego czele stali przecież przeważnie studenci, że właśnie wobec nierozwiniętego jeszcze proletarjatu, dyktatura spisku staje się dla akademików środkiem zawładnięcia robotnikami.
Podobną myśl rozwija także Róża Luksenburg, poczem dochodzi do następującego rezultatu:
- „W rzeczywistości nic tak bezwzględnie nie wydaje młodego ruchu robotniczego na łup żądzy panowania akademików jak wtłoczenie ruchu w pancerz centralizmu biurokratycznego, który spycha walczącą klasę robotniczą do powolnego narzędzia komitetu“.
Towarzyszka Luksenburg wskazuje następnie, że poszczególne kierunki ruchu robotniczego, a więc i oportunistyczne są wynikiem każdoczesnych stosunków i że bezmyślnem jest starać się uniemożliwić je zapomocą statutu organizacyjnego. W końcu dochodzi do wniosku:
- „W tem trwożliwem dążeniu jednej części rosyjskiej socjalnej demokracji do chronienia pełnego nadzieji i radości życiowej rosyjskiego ruchu robotniczego przed błędami i opieką wszechwiedzącego i wszechobecnego Komitetu centralnego, dostrzec się daje zresztą ten sam subjektywizm, który nieraz już figla płatał socjalistycznej myśli w Rosji. Zaiste, pocieszne są wybryki, które czcigodny ludzki podmiot dziejów dokonywa niekiedy we własnym procesie historycznym. Zdruzgotana, zniweczona przez rosyjski absolutyzm jaźń, mści się w ten sposób, że w świecie własnej myśli rewolucyjnej sadza się sama na tron i ogłasza wszechmocna jako Komitet spiskowy w imieniu nieistniejącej „woli ludowej“. Ale „przedmiot“ okazuje się silniejszym, knut niebawem tryumfuje jako „prawowity" wyraz danego stadium procesu dziejowego. W końcu na widowni zjawia się jeszcze bardziej prawowite dziecię procesu historycznego — rosyjski ruch robotniczy, który najpiękniejszego nabiera rozpędu, by poraz pierwszy w dziejach rosyjskich raz wreszcie wytworzyć wolę ludową.
- Teraz jednak „jaźń“ rosyjskiego rewolucjonisty pospiesznie staje na głowie, by raz jeszcze mianować siebie wszechmogącym kierownikiem dziejów, tym razem w postaci najwyższego majestatu komitetu centralnego socjalno-demokratycznego ruchu robotniczego, Śmiały akrobata przeoczą przytem, że jedynym podmiotem, któremu teraz przypadła rola kierowania, jest jaźń mas proletarjackich, która za wszelką cenę upiera się przytem, by już módz własne błędy popełniać i samoistnie uczyć się djalektyki historji. Zresztą powiedzmy to przecież sobie otwarcie; błędy popełniane przez prawdziwie rewolucyjny ruch robotniczy, są pod względem historycznym nieskończenie płodniejsze i bardziej wartościowe, aniżeli nieomylność najlepszego „komitetu centralnego“
Taką to gryzącą ironią wita Róża Luksenburg pierwsze odruchy bolszewizmu. Nazwa tego kierunku pojawiła się jako następstwo londyńskiego kongresu z roku 1903, na którym większość wypowiedziała się za programem Lenina, (bolszewik-większościowiec, mienszewik-mniejszościowiec). Większość
nie była druzgocącą — 26 przeciw 25 głosom. Między tymi 26 był Piechanow, który wtedy oświadczył się za Leninem, później jednak uznał swój błąd. — Gdyby Piechanow odrazu był wystąpił przeciw Leninowi, większość ta nie byłaby doszła do skutku.
Ale to byłoby tylko zmieniło nazwę obu kierunków, w ostatecznym zaś wyniku nie byłoby mogło nic zmienić. Kongres londyński został zw ołany celem umocnienia jedności partyjnej.
Rozchodząc się po obradach, które trwały dłużej niż miesiąc, przypieczętował się rozłam partji na bolszewików i mienszewików, rozłam, który przez jakiś czas nie ujawnił się formalnie, lecz w rzeczywistości pogłębiał się coraz bardziej. Rewolucja r. 1905 nie przyniosła również pod tym względem zmiany na lepsze. Przeciwnie: Rewolucja wzmogła ogromnie rozmiary i intenzywność ruchu masowego. Ale reakcja, która szybko po niej nastąpiła, znowu jak dawniej, konieczną czyniła tajną organizację. W alka tajnych związków między sobą o władzę nad masami znalazła teraz jednak szersze pole działania, stawała się coraz intenzywniejszą.
Lenin przytem zawsze potrafił wyzyskać sytuację na swoją korzyść. W jaknajbezwzględniejszy sposób zwalczał wszystkie osoby i organizacje, które stały mu na drodze do dyktatury. Był on bogiem zazdrosnym, który nie znosił innych bogów obok siebie. Pod tym względem w niczem nie różnił się od władców absolutystycznych. Ponieważ jednak nie miał do dyspozycji środków władzy państwowej, chwytał się bez skrupułów broni ludzi słabych — oszczerstwa. A i inne jeszcze środki znalazły się wówczas:
- „Walka o władzę w partji, która objektywnie biorąc, była walką o dalszą opiekę nad ruchem socjalno-demokratyczaym ze strony grupy „zawodowych rewolucjonistów“, wniosła silną demoralizację do partji, od chwili, kiedy ci „zawodowi rewolucjoności“ usiłowali uzależnić od siebie za pomocą znacznych środków pieniężnych, którymi rozporządzali, organizacje partyjne, frakcję dumską, prasę robotniczą itp. („Położenie socjalnej demokracji w Rosji“, wydane przez „Gońca“ Komitetu organizacyjnego socjalnodemokratycznej partji Rosji (mieńszewików), Berlin 1912 str. 11. W tym „Gońcu“ współpracował Trocki, podówczas jeszcze mienszewik.)
Tak usunięto demokrację z obrębu bolszewickiej organizacji i zastąpiono ją dyktaturą komitetu centralnego, ze wszystkiemi towarzyszącemi jej zjawiskami, na długo zanim bolszewizm wydał wojnę demokracji jako formie ustroju państwowego. Popierał ją w państwie i to jak najusilniej, jak długo sam nie osiągnął władzy państwowej. Kiedy w listopadzie roku 1917 udało mu się zdobyć tę władzę drogą zamachu, wziął się natychmiast do przystosowania ustroju państwowego do ustroju partji, którą nazwano komunistyczną. Do tej chwili chciała uchodzić za jedyną, rzeczywistą partję socjalno-demokratyczną w Rosji, teraz jednak nazwa ta nie dała się pogodzić z zniesieniem demokracji.
Można było z lepszym niż dotąd wynikiem przystąpić do zniszczenia innych partji proletariackich, teraz gdzie obok oszczerstw i korupcji zastosować się także dal bezpośredni ucisk oraz zupełne zdruzgotanie fizyczne w drodze teroru inaczej myślących socjalistów. Coprawda, jeżeli spodziewano się dzięki rozwiązaniu wszelkich innych socjalistycznych organizacji partyjnych, poddać rozpętane przez rewolucję masy robotnicze całkowicie wpływowi partji bolszewickiej i jej komitetu centralnego, tak, aby wszechmoc czyli dyktatura robotników sama przez się przerodziła się w dyktaturę centralnego komitetu, to gorzko się rozczarowano. Aby sprowadzić tę dyktaturę nie pozostawało nic innego, jak uciec się do dawnych metod carskich, choć zrazu pod złudną osłoną. Jest to charakterystyczne dla zacofania Rosji i jej proletarjatu, że rzeczy takie wogóle były możliwe i świadczy zarazem, jak głęboko w warunkach społecznych tego kraju, bynajmniej zaś nie w potrzebach jego tkwić musiał jeszcze caryzm.
W państwie wprowadzono całkiem nową biurokrację, ściśle wedle wzoru, który w r. 1904 Lenin opracował był dla partji. Jeśli według wzoru tego centralna władza partyjna miała nadzorować wszelkie przejawy życia partyjnego i wogóle ruchu robotniczego, kierować niemi i decydować o wszystkiem, to teraz nowa biurokracja miała nadzorować wszelkie przejawy życiowe ogółu ludności, kierować niemi i o nich decydować nie tylko w życiu państwowem, lecz także w obrębie procesu produkcji i wymiany, a nawet w stosunku do całego życia społecznego, wszelkiej myślowej i uczuciowej działalności mas.
Jeżeli wedle słów biblji nawet wróbel nie spadnie z dachu bez boskiej woli, to w myśl przepisów republiki Sowietów bez woli wszechmogącej i wszechwiedzącej biurokracji sowieckiej, nie wolno nawet gwoździa wbić w ścianę. By uniemożliwić wszelki opór przeciw temu potwornemu polipowi, stworzono stałą miljonową armię o żelaznej dyscyplinie oraz olbrzymi aparat policyjny nadzwyczajnych komisji (czerezwyczajek), który wyposażono w władzę usuwania bez ceremonji z drogi każdego, kto dyktatorom wydałby się niewygodnym lub choćby tylko podejrzanym.
I przeniósłszy w ten sposób dyktaturę centralnego komitetu z partji do państwa, usiłuje się przekroczyć jeszcze dane granice państwowe. Napada się wśród pokoju niepodległe narody sąsiednie i poddaje w niewolę moskiewskiej dyktatury. (Patrz państwa kaukaskie).
Równocześnie zaś usiłuje się temi samemi środkami, jakiemi bolszewicy przed swym zamachem stanu zwalczali inne socjalistyczne partje Rosji, wprowadzić dyktaturę w międzynarodówce. Tylko że teraz szerzenie korupcji wśród skłonnych do tego żywiołów przybiera olbrzymie rozmiary, rozporządza się bowiem rosyjskim skarbem państwowym. I znowuś spisek chce porwać w swe ręce kierownictwo masami. Nieznani, przed nikim nieodpowiedzialni wysłańcy Moskwy kontrolują kom unistyczne partje pozarosyjskie i kierują niemi.
To, przeciw czemu Engels zwraca się w r. 1870, teraz zostało osiągnięte w trzeciej międzynarodówce: poddano ją rosyjskiej komendzie dyktatorów, których ona sama nie zna. Jeżeli bolszewizm w Rosji jest dyktaturą nad proletarjatem, to w międzynarodówce jest on spiskiem przeciw proletarjatowi. Razem ze spiskowaniem na widownię występuje znów stara taktyka zamachów (putschów), która nigdy dotąd w tak lekkomyślny sposób nie używała mas jedynie jako mięsa armatniego, jak dzisiaj pod przewodem Moskwy.
Niechaj się masy demoralizują, niech idą na rzeź, byleby tylko utrwaliły władzę moskiewskiego komitetu centralnego. On to jest Mesjaszem, który jedynie zbawić potrafi proletariat świata.
Hasiu pierwszej i drugiej międzynarodówki, że wyzwolenie klasy robotniczej może być dziełem samej tylko klasy robotniczej zadaje kłam praktyka trzeciej międzynarodówki, która opiera się na zasadzie, że wyzwolenie klasy robotniczej świata całego może dokonać się tylko drogą dyktatury centralnego komitetu komunistycznej partji Rosji.
Zerwanie z demokracją, rozpędzenie konstytuanty, zniszczenie wszystkich partji nawet proletarjackich, prócz panującej komunistycznej, wprowadzenie krwawych rządów policyjnych i w końcu zupełny zastój w produkcji i komunikacji; głód i nędza we wszystkich zakątkach kraju, wszystkie te skutki reżymu bolszewickiego tylko zwolna dotarły do świadomości Europy i nie znajdywały przeważnie wiary u socjalistów europejskich, którzy witali bolszewizm z entuzjazmem, jako pierwszy czysto proletarjacki rząd w wielkiem państwie i przyjmowali wszystko, co przemawiało na niekorzyść rewolucyjnego rządu z niewiarą, jako kłamstwo burżuazyjne, lub starali się przynajmniej łagodniej to ocenić. — Wprawdzie zniesiono „formalną“ demokrację, formalne równouprawnienie wszystkich, ale za to, wedle wiadomości moskiewskich zbudować miano demokrację wszystkich, pozbawić zaś tylko pasożytów praw obywatelskich. Konstytuanta była wedle tych sprawozdań nieprawna, ponieważ listy wyborcze nie uwzględniały rozłamu wśród socjal-rewolucjonistów i t. p.
Aby uniknąć kłamstw burżuazyjnych, wierzono chętnie bolszewickim bajkom o zdradzie mieńszewików i prawicowych socjal-rewolucjonistów, którzy jakoby przeszli do obozu kontrrewolucji jako „białogwardziści“ co po dziś dzień twierdzi jeszcze Trocki. Wierzono w stan rozkwitu Rosji, w wspaniały rozwój jej rad robolniczych i swobodę ich działania.
Ale gdy nie można już było przysłonić rzeczywistości i gdy bolszewicy sam i choć w części musieli ją przyznać, pocieszano się tem, że nędza gospodarcza jest tylko następstwem wojny, tak zewnętrznej jak i domowej, oraz blokady, i że wraz z niemi ustanie. Co się zaś tyczy teroru, no, to przecież różami niepodobna usłać rewolucji. Proletariat zniósł już wiele nędzy i przelewu krwi. Jednakże, stale dotąd znosił to wszystko w interesie swych wyzyskiwaczy i ciemiężców, teraz zaś cierpi w swoim własnym interesie: bierze na się głód, niweczy demokrację, niszczy przeciwników terorystycznym rządem gwałtów, aby sprowadzić stan, w którym panowałby dobrobyt i wolność dla wszystkich, a wszelki znikł raz na zawsze.
W rzeczy samej, gdyby bolszewickie rządy krwi i żelaza, głodu i trwogi posunęły nas choćby o jeden krok naprzód, na drodze do takiego stanu społecznego, to moglibyśmy, nawet musielibyśmy się pogodzić z nimi, jako z bolesną operacją, która jedynie jednak potrafiłaby wrócić ciężko choremu pacjentowi zdrowie i siły. Niestety, postępowanie bolszewickie należy do owych systemów kuracyjnych, u których końca powiada się: „Operacja świetnie się powiodła, ale pacjent umarł“.
Gdy minęła wojna i blokada, twierdzono, że oto teraz już nastąpi rozkwit gospodarczy. Ale nadzieje zawiodły do tego stopnia, że po roku pokoju bolszewizm zmuszony był kapitulować przed kapitalizmem.
Nie to zarzucamy Leninowi i jego towarzyszom, że uważają kapitalizm za nieunikniony dla dzisiejszej fazy rozwojowej Rosji, lecz to, że dopiero dziś uświadamiają to sobie, po czteroletmem prawie bewzględnem i energicznem sterowaniu w kierunku przeciwnym, w czasie, w którym jako zdrajcę i renegata piętnowali każdego, kto przedtem już doszedł był do słusznego poglądu. To zaś wyszkolonemu socjaliście nie sprawiało trudności, marksiści bowiem już na dziesiątki lat przedtem rozpoznali i określili przyszłą rewolucję rosyjską jako mieszczańską.
I byliby bolszewicy zaoszczędzili Rosji cztery lata krwi, łez i ruiny, gdyby byli posiadali mienszewicką zdolność ograniczania się do tego, co w danych warunkach da się osiągnąć zdolność, która, jak wiadomo, cechuje mistrza.
Powiadają nam jednak: gdyby bolszewizm nawet powrócić musiał do kapitalizmu, to praca jego nie była daremna, postawił bowiem Rosję na takiej podstawie ekonomicznej, na której da się zbudować kapitalizm państwowy; uregulowany kapitalizm państwowy, jako wyższą formę dzisiejszego systemu
produkcji, — formę przejściową do socjalizmu.
I tej ostatniej pociechy należy bolszewizmowi odmówić.
Jego wielki czyn polega bowiem na tem, że zburzył wszystkie te drobne zaczątki w kierunku rozwoju socjalizmu które zastał w Rosji.
My marksiści zgodni jesteśmy w poglądzie, że rozbudowa socjalistyczna tembardziej stanowczo i szybko może się dokonać, im bardziej postąpił rozwój wielkiego przemysłu, udoskonalała się komunikacja i im większą jest przewaga miasta nad wsią.
Cóż jednak zrobili bolszewicy?
Zorganizowali państwo na wzór swojej partji i podporządkowali całe gospodarstwo społeczne władzy państwowej, to znaczy, zamienili cały aparat produkcji i komunikacji w olbrzymi mechanizm, w którym opór tarcia tak jest ogromny, że pożera prawie wszystkie siły społeczne, tak, że na właściwą pracę produkcyjną znikomo mało pozostaje.
To, co Róża Luksenburg zarzucała w r. 1904 organizacji partyjnej bolszewików, tyczy się dzisiaj również organizacji produkcji: skierowana jest głównie na to, aby zapanować nad produkcją, a nie, by ją rozwinąć; by zacieśnić ją, a nie zatoczyć szersze kręgi; by spętać jej siły, a nie, by je skupić.
Naturalnym skutkiem tego było, że owe olbrzymie aparaty, które najbardziej podlegały krępującym, paraliżującym warunkom, odmówiły służby najprędzej, a były to koleje żelazne i przemysł wielki. — Opłakane tylko resztki wiodą nędzny żywot.
Z większą łatwością mogły przyjść do siebie drobne przedsiębiorstwa, których nie można tak w biurokratycznej drodze ściśle nadzorować i mniej są zależne od komunikacji. Drobny majster pracuje tylko na potrzeby miejscowego targu, narzędzia jego są małe i łatwo przenośne. Jeśli zawiedzie komunikacja, która ma mu przynosić surowce, opał i artykuły spożywcze, to łatwiej, niżeli wielki przemysł, może przenieść swój warsztat tam, gdzie pod ręką znajdzie surowiec, drzewo oraz środki spożywcze.
W ten sposób stało się, że dzisiaj coraz bardziej przeważa w Rosji rzemiosło i przemysł domowy i o ile one przerabiają rodzimy surowiec, jak len, drzewo, skórę, lepiej się rozwijają na wsi lub w małych miasteczkach, aniżeli w dotychczasowych centrach przemysłowych. Te ostatnie widocznie upadają i wyludniają się.
Także robotnicy najemni uciekają z miast, gdzie tylko mogą. W Rosji przepaść między robotnikiem miejskim a chłopem nie jest jeszcze tak głęboka, jak na zachodzie. Wielu, z tych robotników zna się jeszcze na gospodarstwie wiejskiem, z którego wyszli i pozostają w osobistych stosunkach ze wsią. Bez trudności przychodzi im tedy powracać, z przemysłu do pracy rolnej, która przecież łatwiej zapewnia im chleb powszedni i ciepły kąt na zimę.
Inni znów robotnicy opuszczają pracę najemną w wielkich przedsiębiorstwach i uniezależniają się na wsi, zakładając tam przedsiębiorstwa karłowate. Nęci ach tam niemało większa swoboda ruchów. Ucisk polityczny i szpiegostwo z natury rzeczy najbardziej się dają we znaki w mieście.
Tak więc w miastach zostają już ci tylko, którzy zmuszeni są do tego; przedewszystkiem inteligenci, którzy nie rozumieją się ani na pracy w rzemiośle ani na rolnictwie.
O ile nie znajdą ratunku w biurokracji sowieckiej, albo w interesach paskarskich, giną prędzej czy później z głodu, zależnie od resztek mienia, ocalonych od rozbicia, a które powoli wymieniają za środki spożywcze.
Żadnego przemysłu wielkiego, żadnej komunikacji, prawie cała ludność, pracująca na wsi, w miastach zaś tylko urzędnicy, pasożyci i żebracy ze swoim orszakiem, oto obraz, który obecnie przedstawia Rosja sowiecka. —
Zbliża się ona temsamem z każdym dniem do stopnia ekonomicznego, który państw o osiągnęło było w wieku XVIII. Coraz bardziej rozkłada w sobie pierwiastki, z których na pierwszym stopniu rozwoju może powstać nowy system produkcji, wyższy od kapitalistycznej. Rosja sowiecka oznacza więc nie postęp, lecz olbrzymi krok wstecz, dziś bowiem znacznie bardziej oddalona jest od socjalizmu, niż przed wojną. Zaiste, co za potężny czyn rewolucyjny! Wynagradza on ten nieludzki wściekły szał, którym rząd sowiecki stara się przewyższyć świętą inkwizycję hiszpańską.
Jednak te rezultaty w Rosji nie wystarczają mu jeszcze. Prawda, nie posiada on dość siły, aby zniszczyć wielki, przemysł europejski, z którego zrodzić się ma socjalizm.
Próbuje więc przynajmniej zrujnować proletarjackie organizacje masowe Europy, które jedynie są zdolne poprowadzić socjalizm do zwycięstwa.
Wielkie przeciwieństwo, które ciągnie się poprzez europejski ruch robotniczy od początków jego w 19 wieku, znajduje tu największe i spodziewać się należy ostateczne załatwienie.
Obserwowaliśmy już to przeciwieństwo. Ukazuje się ono zrazu w różnicach między czartyzmem angielskim a francuskim blankizmem: W Anglji zwarcie się wszystkich gotowych do walki w obronie swojej klasy robotników w jedno olbrzymie ciało, bez względu na różniące ich odcienie. Odcienie te nie znikają skutkiem jedności organizacji, ale ścierają się w obrębie jednej organizacji, a nie w drodze walki między organizacjami. Pierwszem zadaniem uświadomionych bojowników klasowych jest tu pozyskanie mas i skupienie ich do walki.
We Francji natomiast napotykamy sprzysiężenie. Nie może ono być liczebnie zbyt silne, inaczej niebezpieczeństwo wykrycia byłoby za wielkie.
Może się udać tylko przy bezgranicznej wierze uczestników w przywódców. Dlategoto tyle jest organizacji, ilu przywódców, którzy wzajemnie zwalczają się na śmierć i życie, rozdzierając szeregi gotowych do walki robotników.
Jako spadek po tem stadjum utrzymuje się duch sekciarski i rozłam w ruchu francuskim długo, aż po r. 1905.
Marks i Engels ducha tego uważali za niezmierną szkodę. Nie odrzucali nic tak stanowczo, jak wyrodzenie się marksizmu w ruch sekciarski. Stąd pochodzi ich stanowisko wrogie wobec Lassalizmu, który wydawał im się zbyt sekciarskim i wobec Hyndmana w Anglji.
Im silniejszym się stawał we Francji ruch masowy, tem bardziej znikało sekciarstwo. Znalazło ono, jak widzieliśmy, nowy przytułek w Rosji, gdzie konspiracja była koniecznością.
Stamtąd duch sekciarski znów wkradł się do krajów zachodnich, wszędzie tam, gdzie uwydatniało się osobiste znaczenie rosyjskich rewolucjonistów, a to było niemało od chwili rewolucji r. 1905. Bolszewicy wykorzystywali ten posłuch aż nadto. Jako prawdziwi spiskowcy nienawidzą oni wielkiej, rozległej organizacji, ogarniającej rozmaite, gotowe do walki klasowej odcienie proletarjatu.
Chcą oni, by organizacje bojowe proletarjatu byty tak małe, aby obejmowały tylko zwolenników komitetu centralnego całkowicie mu oddanych. Każda inna organizacja proletarjatu jest w ich oczach wrogiem, którego starają się zdruzgotać.
To na szczęście im się nie udało, ale wpływ ich wystarczył do tego, aby w decydujących dniach rewolucji podburzyć proletarjat do zgubnej walki bratobójczej we własnych szeregach, by osłabić go i uczynić niezdolnym do
wyzyskania zwycięstwa w tym stopniu, jakby pozwalały na to dane warunki.
Najwięcej szkody wyrządziło wmieszanie się bolszewizmu proletarjatowi francuskiemu, który dzięki wspomnieniom jakobińskim i blankistycznym, najsłabszy stawia opór frazeologji bolszewickiej. Nawet towarzysze, których trzecia międzynarodówka traktuje jako pogardy godnych zdrajców, nie mają odwagi przedstawić francuskim robotnikom stosunków rosyjskich bez osłonek. Obawiają się, że zaszkodzą tem rosyjskiej rewolucji. Jakgdyby bolszewicy sami nie byli najgroźniejszymi jej wrogami.
Rewolucja rosyjska zależna jest od rozwoju sił produkcyjnych; od liczby i zdolności miejskiego przemysłowego proletarjatu. Kto tym czynnikom szkodę przynosi, ten działa kontrrewolucyjnie, choćby niewiedzieć ilu burżujów miał obrabować lub rozstrzelać.
Naszym nauczycielem jest Karol Marks a nie Maks Hölz.
Lenin sam uznał, że tak, jak dotychczas, dalej iść nie może. Chce dać kapitałowi w Rosji nowe możliwości rozwoju. Ale wzbrania się dotąd uparcie (lipiec r. 1921) resztkom proletarjatu, które jeszcze pozostały, zapewnić możność rozwijania zmarniałych skutkiem ucisku policyjnego zdolności.
Czyż miałby więcej obawiać się wolności proletarjatu, niż kapitału, lub czy przeciwnie sądzi, że robotników wolno mu traktować gorzej aniżeli kapitalistów?
Cokolwiekby jednak jeszcze dać chciał, to możliwe jest, że będzie na to zapóźno. — Wóz zbyt głęboko ugrzązł już w bagnie, aby go można prędko wyciągnąć.
Ale ekonomiczne położenie Rosji jest tak rozpaczliwe, że nie zniesie dłuższego czekania.
Musimy liczyć się z upadkiem dyktatury bolszewickiej w najbliższym czasie. Niepodobna oznaczyć określonego terminu. Może on przyjść w ciągu jednej nocy albo przeciągnąć się dłużej, aniżeli oczekiwaćby należało.
Jedno tylko jest pewne; bolszewizm przekroczył już punkt szczytowy rozwoju i stacza się po równi pochyłej w coraz bardziej, rzecz prosta, przyspieszonem tempie.
Staje tedy przed nami niepokojące pytanie: co zajmie jego miejsce?
Sam bolszewizm gorliwie starał się o to, by spadek po nim objął inny rodzaj dyktatury, by miejsce czerwonego terroru zajął biały terror.
Widzieliśmy wszak, że bolszewizm zniszczył komunikację i wielki przemysł, które nietylko są podłożem socjalizmu, ale przed nim jeszcze czynią postęp u demokracji niepowstrzymanym.
Zbliżając Rosję ekonomiczną do czasów Piotra wielkiego i Katarzyny, bolszewizm zbliża się też politycznie do owej epoki. W danej chwili jest to wygodne dla dyktatorów bolszewizmu; nie znajdują w kraju ani jednej klasy, ani jednej partji, któraby potrafiła jawnie stawić mu opór. Ale te same okoliczności sprzyjają także dyktaturze ich następców.
Bądź co bądź, przypuszczać należy, że nie będzie ona tak silną jak dyktatura bolszewicka.
Spodziewać się wolno, że teraźniejsza dyktatura rozbije się sama skutkiem sporów wewnętrznych w łonie obozu komunistycznego.
Komuniści stracili swoją dotychczasową pewność siebie. Jedni poomacku szukają nowych dróg, inni oczekują ocalenia tylko w nieugiętem trwaniu przy dotychczasowym kierunku. Im cięższem będzie położenie, tem bardziej też wzrośnie liczba tych, którzy szukają nowych dróg; tem większą jednak stanie się różnorodność dróg, na które wskazywać się będzie. W ten sposób musi się potęgować niepewność w obozie komunistycznym i znikać jego ufność w siebie.
Nie może to pozostać bez wpływu na podpory dyktatury: biurokrację i armję, liczących w swych szeregach mnóstwo żywiołów, które nienawidzą bolszewizmu, a służą mu tylko z konieczności.
Także i ich szeregi coraz bardziej muszą się rozpadać. Tak może przyjść bez interwencji zagranicznej, która tylko opóźniająco wpłynęłaby na ten proces rozkładczy, do nowego wydania 9. Termidora, albo z większem niż niegdyś powodzeniem, powstania dekabrystów, które wkrótce (w roku 1925) obchodzić będzie swoją stuletnią rocznicę.
Gdyby to nastąpić miało, nie należy liczyć się z tem, aby nowi panowie kiedykolwiek osiągnąć mieli ową zwartość, jaką zachowywali bolszewicy aż po ostatnie czasy.
Żywioły, które wyzwolone zostaną przez przewrót, będą do tego liczne i zbyt rozmaite. Nieprawdopodobnemi są też rządy wojskowe, jak na Węgrzech; na to znów rosyjska armja i korpus oficerski ze zbyt różnolitych składa się żywiołów.
To, czego raczej spodziewać się należy, niż dyktatury, będzie pewnie nie lepsze lecz gorsze od niej.
Zagraża niebezpieczeństwo, że nowy rząd będzie nadzwyczaj słaby, tak, że nie potrafi, choćby nawet chciał, zapobiec pogromom, zwróconym przeciw żydom i bolszewikom.
Przytem grozi rozkład kraju w stan zupełnej anarchji.
Najsilniejszy węzeł ekonomiczny, łączący państwo nowoczesne, intenzywny ruch wymienny między miastem a wsią, który uzależnia każdy z tych dwóch czynników od drugiego, zniszczony został przez bolszewizm. Miasto nie może już nic dać wieśniakowi; każda wieś żyje swojem własnem życiem. Miasto nie utrzymuje się wymianą towarów ze wsi, lecz z dorywczej grabieży tej wsi, której dokonują komendy rekwizycyjne. — Tu gubi się wszelkie państwowe poczucie. Jeżeli załamie się dzisiejsza dyktatura, która żelaznemi klamrami karnej armji umiała dotychczas utrzymać łączność kraju, to rozpadnie się on w bezład gruzów.
Doprawdy, nie wesoła to perspektywa.
I nic dziwnego, że są socjaliści, którzy powiadają sobie: „Wielkie zło tkwi w bolszewiźmie, jednak to, co, po nim nastąpi, będzie jeszcze gorszą klęską i dlatego musimy bronić bolszewizmu jako mniejszego zła“.
Byłoby to zupełnie słuszne, gdyby wybór od nas zależał. Ale bolszewizm sam kopie sobie grób i im dłużej pozostaje u steru i prowadzi dotychczasową swoją politykę, tem straszliwszy będzie stan, który nastąpi po jego ostatecznym upadku.
Na szczęście jednak nie zachodzi tylko alternatywa między czerwonym a białym strachem, czy byłaby to dyktatura, czy anarchizm. Możliwe jest jeszcze trzecie wyjście. Nie upadek bolszewizmu, lecz wyrzeczenie się z jego strony jedynowładztwa: koalicja z innemi partjami socjalistycznemi i z mieńszewikami i socjalistami-rewolucjonistami, użyczenie robotnikom i chłopom swobody ruchów a temsamem wprowadzenie demokracji.
Temi środkami stworzyłoby się rząd o znacznie szerszych podstawach, niż dotychczasowy. Miałby on więcej siły odpornej wobec niebezpieczeństw, zagrażających republice rosyjskiej w jej rozpaczliwem położeniu ekonomicznem.
Znosząc dyktaturę komunistyczną, nowy rząd w równej mierze uniemożliwiłby, lub conajmniej utrudnił każdą dyktaturę kontrrewolucyjną, skuteczniej mógłby przeciwdziałać wszelkiej anarchji. Bolszewicy utraciliby wtedy wprawdzie swoją wszechmoc, ale mogliby zachować przynajmniej udział w władzy, podczas gdy dzisiaj grozi im zupełne polityczne i fizyczne zniszczenie.
Zapewne, czyż wyrzekł się kiedy rząd absolutny dobrowolnie swojej wszechwładzy, choćby nie wiem jak nakazywały mu to względy rozsądku?
Właśnie czytam w wiedeńskiej „Rothe Fahne“ z 29. czerwca wykład Bucharina o „nowej ekonomicznej orjentacji Rosji sowieckiej“:
- „Zabezpieczyć sobie ster państwowy, żadnych politycznych koncesji, zato jak najwięcej koncesji ekonomicznych.
- Oportuniści sądzą o nas, że wpierw poczynimy ekonomiczne koncesje, a potem polityczne. Ale my robimy ustępstwa ekonomiczne (kapitalistom, autor), aby nie musieć czynić ustępstw politycznych (robotnikom, autor).
- Żadnego urzędu koalicyjnego (idzie tu nie o koalicję, między socjalistami a partjami burżuazyjnemi, lecz o koalicję między samem i socjalistvcznemi partjami. autor) i nic podobnego, nie potrzeba nawet równouprawnienia między chłopami a robotnikami. — Tego wprowadzać nie można“.
Sic volo, sic jubeo!
Nie zdradza wiele świadomości potrzeb. Bucharinowie, Leninowie i Troccy nie ustępują w niczem Burbonom, Habsburgom, Hohenzollernom, jeśli idzie o kurczowe trzymanie się władzy. Niema wielkiej różnicy w tem, czy wywodzą suwerenność swoją z łaski bożej, czy z łaski proletarjatu. Albowiem ów proletariat, który rzekomo na zawsze oddał im dyktaturę jest równie fikcyjną wielkością, jak ów Bóg, którego zastępstwo na ziemi objęły wymienione dynastje.
Wszyscy ci państwo jedno mieli wspólne a niezachwiane postanowienie, raczej naród cały wytracić, aniżeli wyrzec się choćby odrobiny swego majestatu. Ale umieli czasami i inaczej postępować, jeśli tak być musiało. Może więc zajdą jeszcze okoliczności, które zmienią coś niecoś w tak nieludzkiem postanowieniu bolszewików, które każe im raczej zrujnować Rosję, aniżeli porozumieć się z innymi socjalistami.
Wprawdzie zniknięcie z miast dużej części najenergiczniejszych i najinteligentniejszych robotników i rosnąca apatja mas przeciwdziała ponownemu ożywieniu się demokracji. Ale nigdy nie działa w społeczności jedna tylko tendencja; rzeczywista jego polityka jest zawsze wypadkową wzajemnego oddziaływania różnych tendencji, których siła czasowo znacznie się zmienia.
Wymienione powyżej rozdarcie w obozie komunistycznym wpływa na pozostałych jeszcze w miastach robotników stanowczo w duchu ożywczym.
Nadto mylą się bolszewicy mocno, jeśli sądzą, że mogą dowolnie rozłączać ekonomię i politykę i że uratują siebie, czyniąc jednostronnie tylko ekonomiczne koncesje, lub jeśli, wmawiają sobie nawet, że koncesje ekonomiczne są powołanym środkiem, aby uchylić się przed politycznemi.
Jeżeli Rosja chce wydobyć się ze swego beznadziejnego położenia, to koniecznie potrzebuje pomocy zagranicznej, zagranicznego kapitału. Skarb w złocie niebawem się wyczerpie, to zaś, co Rosja może dać w produktach w drodze wymiany, jest minimalne. Tylko pożyczka zagraniczna może przynieść dostateczną pomoc.
Pożyczki zaś kapitaliści użyczają tylko takiem u systemowi rządów, w którego trwałość ufają. Nie mają nic przeciwko dyktaturze i absolutyzmowi i chętnie udzielają im kredytów, jeśli wierzą, że utrzymają się przy sterze. Do dyktatury komunistycznej nie żywią oni tego zaufania i dlatego wątpić należy, czy uda się jej osiągnąć pożyczkę na możliwych warunkach. Rząd, który nie jest dawnym, tradycją przekazanym, lecz rewolucyjnym rządem, nie uzyska kredytu, jeśli nie może się powołać na większość swobodnie wybranej reprezentacji ludowej, która stoi za nim.
Ale Rosja do odbudowy swojej potrzebuje nietylko kapitału zagranicznego. Rządy bolszewickie w ciągu niewielu lat zdołały zniszczyć zapas kwalifikowanych rąk roboczych, który rozwinął się w Rosji dzięki przemysłowemu rozrostowi w ostatniem półwieczu. Wszędzie brak robotników kwalifikowanych i to stanowić może największą przeszkodę w ożywieniu przemysłu rosyjskiego. Pod tym względem będzie on niedomagać nawet wtedy, gdy będzie miał podostatkiem surowców i opału. Potrzebuje on taksamo zagranicznych robotników kwalifikowanych jak kapitału zagranicznego. Ale trudniej jeszcze niż kapitaliści, zdecydują się masowo przybyć do Rosji robotnicy, dopóki nie zapanują tam demokratyczne rządy. Czyż Leninowie, Troccy, Bucharinowie i t. p. sądzą, że robotnicy, przyzwyczajeni do zachodnio-europejskiej kultury i wolności, udadzą się dobrowolnie do piekła rosyjskiego miasta, z którego właśnie robotnicy uciekają, choć nie bardzo rozpieścił ich carat?
Dawniejsi emigranci rosyjscy, a dzisiejsi bolszewicy byli chyba ślepymi na bieg spraw w zachodniej Europie, skoro wmawiają w siebie, że zachodnio-europejscy robotnicy zgodziliby się kiedykolwiek na infamię takiej czerezwyczajki, że daliby się zamknąć w związkach zawmdowych, gdzie każe im się milczeć, a których kierowników mianuje władza państwowa: że zadowoliliby się tylko prasą rządową i przyjmowali ze spokojem wszystkie te niezliczone ograniczenia biurokratyczne. Tylko dusza niewolnicza może się w roli robotnika dobrze czuć w dzisiejszej Rosji. Ci, których tam dotychczas ciągnęło, to byli literaci i tym podobni, którzy przyjęci zostali do orszaku dyktatorskiego, gdzie stanowią warstwę panów i pasorzytów. Robotnicy, którzy uwiedzeni sprawozdaniami kłamliwej prasy, przybywali do Rosji, aby żyć tam z pracy rąk, uciekali stamtąd stale jak najszybciej.
Rosja gwałtownie potrzebuje kwalifikowanych zagranicznych robotników. Nie dostanie ich, zanim nie przybierze form społeczeństwa demokratycznego.
To więc, co chce się uzyskać koncesjami ekonomicznemi, nie zostanie osiągnięte, jeżeli towarzyszyć im nie będą polityczne koncesje.
Gdyby z drugiej strony można było bez politycznych koncesji przywabić do Rosji dość kapitałów i robotników, aby znów nadać rozpędu przemysłowi rosyjskiemu, klasa robotnicza musiałaby się przez to wzmocnić do tego stopnia, że napór jej w kierunku demokratycznym stałby się nieodparty. Tembardziej, że następnie skutkiem ściślejszego ruchu wymiennego pomiędzy miastem a wsią, także i demokratyczny ruch wśród chłopów nabyłby nieuchronnie większej siły.
Masy rosyjskie straciły zaufanie do komunizmu i jego dyktatury, żądają one samodzielności i swobody rozwoju. Ekonomiczne i polityczne koncesje warunkują się zatem wzajemnie; są ściśle ze sobą związane.
Nie można jeszcze przewidzieć, czy dążącym do demokracji żywiołom uda się wczas zmusić bolszewizm do koncesji, które umożliwiłyby pokojowe ustanowienie demokracji i rządu robotniczo-włościańskiego na wzór n.p. jaki przedstawiała Gruzja przed bandyckim napadem bolszewików; czy też bolszewizm z właściwym sobie uporem odrzucać będzie wszelkie polityczne koncesje tak długo, aż tak gruntownie zniszczy wszystkie żywioły demokratyczne, że po jego nieuchronnym upadku tylko biała dyktatura lub najokropniejsza anarchja będą mogły zapanować.
W każdym razie obowiązek socjalistów zachodnio-europejskich jest określony. Aby zapobiec białej dyktaturze i anarchji, winni oni popierać nie bolszewizm, lecz przeciwdziałające mu żywioły demokratycznego socjalizmu. Dyktatura bolszewicka zniszczyła wszystkie ekonomiczne i polityczne warunki socjalizmu, które zdołały się już były w Rosji rozwinąć.
Zwycięstwo demokracji umożliwiłoby przynajmniej powolną odbudowę tych warunków. Jeżeli nie uda się demokracji zmusić bolszewizm do koncesji, to biedny, udręczony lud rosyjski niechybnie stoczy się w otchłań najbrutalniejszego i najciemniejszego barbarzyństwa.
Drogę do tego utorowała bolszewicka dyktatura.
W obliczu tych faktów musi hasło o dyktaturze proletarjatu, pomimo iż przyjęli je Marks i Engels, w dużym stopniu stracić swój kredyt.
Polityka nie może się obejść bez haseł, podobnie jak nauka bez abstrakcji.
Byłoby to zbyt nużące i nudne, gdyby polityk chciał zawsze szeroko objaśniać wszystkie składniki swojego systemu myślenia. Musi je czasami koncentrować w poszczególnych ogniskach, z których jako hasła rzucają jaskrawe światło na jego politykę. To jednak jest możliwe tylko wówczas, kiedy hasło jest tak jasne i niedwuznaczne, że w słuchaczach wywołuje te same skojarzenia pojęciowe, jakie w danej chwili kierują mówcą albo piszącym.
Jeżeli się tak nie dzieje, to hasło nietylko nie oświetla, lecz raczej zaciemnia, wywołuje nieporozumienie i zamęt w pojęciach.
W powiedzeniu o dyktaturze proletarjatu od pierwszej chwili już tkwiły zarodki przyszłego nieporozumienia z powodu wieloznaczności tego słowa.
Marks i Engels nigdy też go nie podkreślali, posługiwali się nim zaś tylko okolicznościowo. Niema go w żadnej z ich manifestacji programowych ; nawet nie w manifeście komunistycznym, jakkolwiek w czasie, gdy go pisali, pod niejednym względem jeszcze bliżsi byli blankistycznego sposobu myślenia, niżeli w czasach późniejszych.
Tam wciąż jeszcze mówią o „panowaniu“ „proletarjatu. Tak między innemi w rozdziale: „Proletarjusze a komuniści“:
- „Pierwszym krokiem w rewolucji robotniczej jest podniesienie proletarjatu do rzędu klasy panującej: wywalczenie demokracji“.
- „Proletarjat użyje swojej władzy politycznej, by zwolna wydrzeć cały kapitał z rąk burżuazji i scentralizować wszystkie środki produkcji w rękach państwa, to znaczy zorganizowanego jako klasa panująca proletarjatu oraz, by o ile możności pomnożyć masę sił produkcyjnych“. A więc, mówią tam tylko o panowaniu a nie o dyktaturze proletarjatu. Może czuli to sami, że słowo o dyktaturze może być źle zrozumiane. Możliwość ta nakazywała omijać ten wyraz w agitacji wśród mas, które nie znały naszego
programu i naszej teorji. Teraz przybyła nowa ciężka wątpliwość. Hasła polityczne otrzymują swoje znaczenie o wiele więcej z historji, niż z leksykonu. — Historja uczyniła słowo o dyktaturze proletarjatu znamieniem bolszewizmu, łącząc je z nim w oczach mas równie nierozerwalnie, jak określenie bolszewików jako komunistów.
Marks i Engels nazwali siebie komunistami; a jednak każdy, kto poznał zgubność bolszewickiego sposobu myślenia, odpiera tę nazwę, choćby nie wiedzieć ja k przysięgał na Marksa.
Tak i nas skłaniają wszelkie powody do wyrzeczenia się hasła o dyktaturze proletarjatu. które zawsze prowadziło do nieporozumień i aż do r. 1917 odgrywało rolę tylko w polemicznej a nie w agitacyjnej literaturze marksizmu.
Może i powinien nam w zupełności wystarczyć język manifestu komunistycznego, który nie wspomina o dyktaturze, lecz tylko o panowaniu proletarjatu na podstawie zdobytej przez rewolucję demokracji.