Kain (Staśko, 1920)/Akt trzeci

<<< Dane tekstu >>>
Autor Paweł Staśko
Tytuł Kain
Podtytuł Tragedja w 3 aktach
Wydawca Spółka wydawnicza „Kultura“
Data wyd. 1920
Druk Drukarnia Ch. Krautera w Brzesku
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


AKT TRZECI.


SCENA I.
(Alma stoi oparta o okno, patrząc ku miejscu składania ofiar — tuż koło niej Anioł-harfiarz).
ANIOŁ-HARFIARZ.

Jeszcze ci kilka chwil
lękliwych drgnień —
jeszcze ci krótki czas — — —
Dławiące dechy zsił,
czystość miłosnych lgnień
dziś rosnuj jeszcze raz — — —
Dziś jeszcze sercem śnij
dziewiczych pragnień pieśń —
marzenia w wieńce wij —
bo wnet ci trzeba ból,
jak los zaciekły znieść — — —
Wspomnienia przetka pleśń,
jak pustka głuchych pól,
jak przeokropna wieść
i serca krwawy ból —
tobie przypadnie znieść — — —

ALMA.

Na stos ofiary kładą —
Jahwe — — litości!...

ANIOŁ-HARFIARZ.

Zawczas ci trwogą bladą
pobielać rumień lic — — —
Och! smutek się rozgości
i rozpacz się rozlęże
wśród wnętrza twego kruż
do syta cię namęczy
za krótki czas — och, już — — —
I nie zostanie nic
z twych snów wiośnianych łkań —
nikt drogich szeptów tęczy
przed tobą nie rozprzędzie
i nie uciszy łkań —
och, któż cię cieszyć będzie?...

ALMA.
(niespokojnie)

Boże!... już po obrzędzie...
Abel w modlitwie klęczy...

(chwyta się za pierś)

O, serce nie drżyj tak...

ANIOŁ-HARFIARZ.

Dzieweczko biedna — och,
to bliskich nieszczęść znak — — —
Niedługo jęku szloch
porwie cię w wiru lej
zagubny — — —
Łzawa dola
zbliża się do cię już — —
O, któż ci ujmie dłoń
kto skąd przyniesie róż
w jasny pogodny dzień — —
kto pójdzie z tobą w pole
pachnące — — kto na błoń
weźmie cię z sobą rad
gdy krwawo zginie on,
gdy ci ubędzie brat?...
Dzieweczko, jeno skon
ulży ci w męce — — w łzach — — —

(cofa się wstecz i znika)
SCENA II.
(Moment ciszy. Naraz wpada przez okno blask ognia)
ALMA.
(odchyla się z lękiem od okna, nie odrywając ócz od ognia)

O, cud — — spadł ogień — — ach!...

(wypatruje się nerwowo)

Abla ofiara płonie...
O, Jahwe... dzięki!... Ty,
Tyś dobry... wielki Bóg...
O — o... czuję myrrhy wonie —
niebo się sieje w krąg — —
Wszechmocny! u Twych nóg
chcę paść w ducha pokorze,
świętość Twych boskich rąk
całować... O — — cud... gorze
przeświętym nieb płomieniem
Abla uboga dań...
O, wieczny, dobry Adonai,
ja z wielkiem Twem Imieniem
pragnę iść w życie całe —
przykazań Twoich wieść
w świątynię serca wpleść
na Twą królewską chwałę — — —
Ablu! Tyś mój... Tyś mój!...

(wybiega)
SCENA III.
ZAWIŚĆ.

Wbrew woli cudu, wbrew,
na ten szałaśny próg,
braterska tryśnie krew — — —
Przyjdzie tu zemsty zbój
z zawistnych moich dróg — —
przyjdzie jak los, jak mór,
krzemienny porwie nóż
i w młodą pierś, jak ząb
wtopi!...

(Mroczy się nieco, Zawiść spogląda w okno)

Pcha się wał chmur,
z gromadą czołga burz —
Co to? samumu głąb
się wali?...
O, nieba dach
zczernia się w noc — —

(głuchy grzmot)

Ha, gromu moc
już gdzieś się pali
strach!!

SCENA IV.
(Wpada Kain jak furja. Zawiść cofa się w kąt namiotu)
KAIN.

O, nie!... o, nie!... o, nie!...
Jam król — jam pan — — jam grom!
Nie twoja, wola tu
Jahwe!... Depcę Twój sąd,
pluję w twe ognie,
jak w twarz wrogiemu złu!...
Za mego wstydu srom,
niech na was trąd,
niech na was dżumy jad!...
Ha, kto śmie
przeciw mej woli — — kto?
Ma pięść was zemstą pognie,
pokruszy!!
Żali ja gad,
żali ja robak — co,
bym się poniżać dał?!
Wy —
piekieł wrzawę poruszy
ma duma przeciw wam —
Ja na was rzucę wał
klątewnej grozy — —
Ja wasze tchy
zadławię jak powrozy
wisielcze — — — Ja wam dam
równej zapłaty dług —
o, wy!! — —
Wściekłość mię żre,
wstyd szarpie — — — ach,
mózg wre...
Pomsty! Gdzie Bóg?
wyzwę — — przeklnę — — zatracę!!
Straszliwe bielmo w twarz
wam rzucę, jako śmierć,
otchłanny strach!...
Biada!! Pioruna racę
w dłoń chwycę i na ćwierć
potnę — — potargam — — zniszczę
świat — — wszystko!!
Gruzów zgliszcze,
jak pustyń piach,
w wichury porwę pracę
i onem huraganem
w Twoją, Jehowo twarz
miotę!!
Ha — Ty! Jam panem!!
Jam dziś Twój lęk —
dziś wroga we mnie masz,
piekło i grzech
i porachunków zło —
mściciela wszech
krzywd moich, moich męk — —
O! O!!!

(opiera się chwiejnie o ścianę)
ZAWIŚĆ.
(podsuwa się ku niemu)

Kto śmiał, kto śmiał
iść z tobą w bój —
kto moc,
kto siłę miał
iść tobie wbrew?
— Jahwe i — brat — — —
Zbliża się noc
chwyć nóż — — —
nie będziesz zbój,
nie będziesz kat,
gdy z piersi kruż
wysączysz krew
brata — — —

(cofa się w kąt)
KAIN.

O — o!!

SCENA V.
PYCHA.

Czyż tobie lec
w upokorzenia pył,
tobie — coś miedz
władyki dosięgł już? — — —
I ty u owych próż
dziś będziesz wył,
jak nędzarz, jako pies —
jakby cię zjadał trąd??
Czyż ciebie męki wir
ma jąć —
ma toczyć jako rak,
nękać jak bies?
Tobie mieć mir,
tobie ich kląć
i wydać sąd,
kąsać jak żmije — —
czy sił ci brak?

(cofa się w przeciwny kąt izby)
KAIN.
(głucho)

Zdybię, jak czart —
zabiję!!

SCENA VI.
THAMARA.
(wbiega)

Mnieś wart,
tobie mię brać,
Bóg sam
tak chce — — tyś mój!

KAIN.

Strać się stąd, strać!
Ten ogień kłam — — —
Ja wszystkim bój
wydam — — roztrącę!!
Na wasze ciał kadłuby,
na żgła żywotów wrące,
wejdę, jak grom zaguby —
niszczyciel!!!

THAMARA.
(klęka przed nim, wyciągając dłonie)

Kainie! mój — — przygarnij!

KAIN.
(silniej)

Dzisiaj, jam — — mściciel!
Precz! zczeźnij! zmarniej!

(wyrzuca ją gwałtem)
THAMARA (z krzykiem)

Ty, ty ohydo... o — o!!

SCENA VII.
KAIN.
(Zamyka drzwi. Chwilę chodzi nerwowo i staje).

Będzie tu widowisko
dziś... Będzie tan
śluby — — —

(krótkie milczenie)

Ach,
myśli!... myśli!...

(chwyta się za głowę)

Tak blisko
ona tu jest... ot tam — —
i tak daleko — — —
Ty,
ty przesłodka... zaliż dach
mój ci — więzieniem —
spotkanie me — odrazą?
Przecz się imieniem
mem straszysz?

(mocniej)

Ty,
Zaliż ja tobie gad,
zaliż ja tchnę zarazą,
przecz ja ci — strach?
Wszak jam twój brat,
ja ciebie w łzach
wykąpał tęsknot, męk —
Czemu ja tobie wrzód,
czemu ja lęk — — ?

(po chwilce)

Wspomnę... tyś wprzód
obcą mi była już
o — przecz?
Gdym wieniec róż
ci przyniósł w bratnim darze,
tyś go jak wstrętną rzecz
rzucała precz...
Czemu Ablowi w parze
iść z tobą?

(po chwilce)

Och swą osobą
urodną
pchasz mi się w mózg!
Smagasz mą pierś
jak cięcia rózg — —
Ty we mnie krew
gotujesz głodną —
Ty licem szczujesz,
że cały świat
wkół mi się mroczy...
Ty, ty nie czujesz,
żeś ty mi raj — i głód
i tyś mi ból!...

(po chwilce)

Ach, twoja brew,
boskie, zachwytne oczy — — —
Upalna krew
twych ust — to cud,
wiosna — — i maj — — —
to kwiatów miód — —
Ach, tyś mi śmierć i raj!
I czar ten zwiódł
mnie — — ukorzył?
Gorze!... przebóg! ja śmieć,
ja wzgardy dożył?!

(Chce biec i naraz staje. W drzwiach zjawia się Ironia, Kain chwyta się dłonią za czoło przechylając w tył głowę).

Ach, te usta — te lica — — te oczy...

SCENA VIII.
IRONIA (zgryźliwie)

O — — tak, na tym padole
żywot się toczy...
Dziś śmiech,
jutro dygoty łkań — —
Dziś szept szczęśliwych snów,
zorze spragnionych łkań,
a jutro śmierć — — i grób
pośród cyprysów wiech...
Cha... cha!... Świat ów
nie skąpi prób:
dziś szloch — i grób
i dzisiaj śmiech — —
i znowu łzy — i śpiew —
szał — wino — łąk irysy,
ułudy wiew
i kraje snów
i znowu te... cyprysy — — —

KAIN.

Och, życie, jakżeś podłem!
Po co ja żyję, poco?
poco ja rósł w kolebce?
zali ja męki godłem,
że mi rozpaczy skrzydła,
jak grozy duch,
nad uchem wciąż łopocą?
Ach, i tyś zbrzydła
mi już w tej walce
tak mi coś szepce...

(silniej)

O nie!... o nie!...
Coś w głowie mej się dzieje — —
myli mię mózg i słuch — —
czy ja szaleję?
Czuję, że tu padalce
mam w piersiach... Czy ja śnię,
czy mię gorączki war
pali?

(po chwili)

Ha, w świat,
w szeroki ląd,
na ziemi próg
coś mię pociąga, rwie — —
Czy to pokusa mar
ha, czy to sąd?!

(gwałtownie)

O wy! pierwej jak zwierz,
jak wróg
wytoczę strugę krwie
i pójdę precz — gdzie mórz
odmęty!!
Ha, gdzie nóż?!

(obłędnemi ruchy znajduje na stole krzemienny nóż)

O, krzem, ciosany krzem —
przeklęty!

(trzyma nóż przed oczyma)

Tyś los, tyś sędzia mój,
tyś zbój!...

(Ściemnia się. Przez okno widać błyskawicę, za chwilą odzywa się dudnienie gromu).

Ha — —
grom gna — — —

(patrzy w okno i milknie)
ZAWIŚĆ.
(idzie ku niemu)

Ty — — zamysłu brzem
trzeba ci dziś do dna
wchłonąć — i w czyn
co prędzej kuć — —
Ty wstydu chuć
odpłać — — ten srom
odwetuj krwią
Wszak tyś mój syn,
tobie, jak grom,
burzyć — — —
Oni tam z ciebie drwią
miast czołem bić —
miast tobie służyć — —
Ty, za ich śmiech
krew ci ich pić — —
Wnętrzy dosięgnąć trzew
i pierś, jak miech,
opróżnić z tchu —
o — — idź — — —

(zostaje przy nim)
KAIN (obłędnie)

Krew czuję — — krew —

IRONIA (szyderczo)

Złóż się na mchu
i z wstydu szydź —
cha — — cha!...
Jak nędzy loch,
tak dola zła:
dziś śmiech i szloch
i krew — i ślub —
dziś grób — — —
Chcesz w brata nóż
wtopić — jak w rzecz
martwą? O, któż
krzywd nie mści — kto?
Przecz miałbyć, przecz
przebaczać zło?
O, nie! bo klątwa zbrodni
ku karze pcha
i wyście przecież rodni
cha — — cha!...

(zostaje przy nim)
KAIN (z nagłym opadem piersi)

Coś pierś mi żre,
coś ściskał....

ŻĄDZA.
(Idzie ku niemu powabnemi ruchy)

Ty — — tak ci bliska
ta dziewka jest — —
Rozkosz w niej wre —
uśmiechu gest
jak owoc słodki wabi...
O, idź ją jąć
w namiotu legowiska —
Twarz ci jedwabi
rozpłoni włos — — Jak śpiew
odurzy w sen — — —
W dreszcz ci się piąć
pieszczoty — — zgasić zew
krwi — i hen
unieść, jak cud...

(namiętniej)

Ty, ona — czar
i skarb i raj
ona twój — głód —
ona twój war
i pocałunków grad — —
Przecz dyszysz nieporadnie?

(nad uchem)

Ten szału kraj
on ci wykradnie — — !

KAIN.
(Spostrzega nagle przez okno idącego Abla. Chwyta go, jakby przestrach, oraz dzikie zadowolenie)

Ha — idzie brat!... brat!...

ZAWIŚĆ.

Mścij ból!...

PYCHA.

Tyś pan — — tyś król!...

IRONIA.

Cha — — cha!...

(Zawiść, Pycha i Ironia cofają się w przeciwne strony i nikną. Kain kryje rękę z nożem za plecyma i drapieżnym krokiem posuwa się ku ścianie)
KAIN (mocując się z sobą)

Brat... ona... ha!
Wstyd — — O!!
On tu?!

(z ciężkim oddechem)

Gorze!!

SCENA X.[1]
ABEL.
(Staje blady we drzwiach i spostrzegłszy brata zbliża się doń nieśmiało. Kain patrzy w ziemię nieruchomo).

Bracie... niechaj to Boże
osądzenie nam dłonie
przyjaźnią bratnią sprzęże...

(z pokorną prośbą)

Bracie — —

KAIN.
(Zda się słów brata nie słyszeć)

Piekło mam w łonie — —
w gardzieli węże...

(chwila strasznego namysłu)
ABEL (cichym głosem)

Bracie — —

KAIN.

Ty!... ty!...

(Rzuca się nagle na Abla i godzi nożem w piersi).
ABEL.
(Słania się i upada ciężko)

O!!!

KAIN.
(Ociekającym krwią nożem plami ręce i cofa się oszalały w bok. Cisza grozy. Kain przychodzi powoli do siebie).

Krew — — poco ci było w bój
iść zemną?
Ty,
siłą nad tobą-m był,
przecz-ś nie ustąpił! — —
Tyś był jak kwiat,
a mnie rozpaczy znój
żarł... Jam w męce żył —
prawie w pogardzie
waszej... że poskąpił
mi Jahwe twojej krasy,
żem nie był jak ty — brat
gładki — —

(podchodzi bliżej leżącego)

Co teraz — — ? Rusz się, mów!

(trąca go nogą)

No! milczysz hardzie?
Krew ci zalała krtań
nie możesz — — brak ci słów?

(wskazuje nóż)

Ty,
ta ostra grań
zmieni cię może,
co??

(trąca go nogą powtórnie)

Wszak rusz się, rusz,
powiedz!!

(nachyla się nad trupem)

Oko strachem ci gorze — — —
Taki lęk
widziałem w ślepiach zwierza
gdym je zabijał — — — Zaliż nóż
zarówno śmiercią zmierza
w ciebie — jak pierś barana??

(kopie go nogą)

Hej — — wstań!! z oczu się strać —
a za mój wstyd i ból
niech ta krwawiąca rana
w pamiątce ci zostanie — —

(coraz bardziej przerażony)

Idź precz! idź Almę brać —
masz siłę — chęć, co — — masz?
Jeszcze-ć kochanie
w myśli-?? Ta sina twarz
teraz jej zbrzydnie — —

(rusza go rękoma i usiłuje postawić)

Co, bez władzy i bez tchu
jesteś??

(trwoży się)

Możem jak zwierza zabił?

(podnosi go i trzyma w rękach)

Co Tobie — — głowę wznieś —
Spójrz przecie — stój!...

(puszcza trupa, który ciężko upadł na ziemię)
(błyskawica i piorun)

O — — zabiłem!! Grom!!!

(Patrzy na zwłoki wylękły; cofa się w tył. Porywa go szał)

Lecz niech!!! Śmierć za mój srom!...
Trup!... Trup!...

(wznosi ręce nad głowę)

Szatanie?!
patrz — — trup!!
krew!! Ha — —
Piekieł otchłanie
zbierzcie się tu — — o już!...
O — o!! we krwi nóż
skąpany — — — zwalon brat!!
Czarcie — — ja kat!
ja zbój!!

(bierze przed oczy nóż i patrzy przerażony)

czerwony nóż
krwią rodnią —
ha — jeszcze dymi krew!...

(z rozkrzyżowanemi ramiony)

Z łomotem hord —
z piekła pochodnią
przybądź Szatanie — tu — —
Przybądź wśród burz
do mnie!... na pomoc!... goń!...
Czarny potworze
leć — — tu cię łup
czeka — — —

(słania się ciężko — grom)

U — u!!
Podaj mi dłoń — —
och — trup!... trup!...
gorze — — !!

SCENA XI.
(W progu zjawiają się Adam i Ewa)
ADAM (z przerażeniem)

Co tu — śmierć?!

(chwyta się za głowę)

Za pierworodny grzech — przekleństwo!!

(w wyzyjnej męce)

Tam z ognia miecz
pędzący z raju — — i tu dłoń
Twoja karząca — Jahwe!!!

(chce wejść)
KAIN (rzuca się ku drzwiom)

Precz — — precz!
nie wpuszczę!...
Zębami stargam — — wy!
ja zgryzę was — — zabiję!!

(uciekają z krzykiem)
SCENA XII.
KAIN.
(odstępuje parę kroków od progu)

Ha... wrogie kły
toną mi w ciało — ach!!
O — nie! To żmije,
to gadów zwój — —
Ja całą puszczę
wściekłą mam w ciele — — — strach!...

SCENA XIII.
ALMA.
(Wpada z jękiem i rzuca się na Kaina)

Pomsty!! tyś zbój!... tyś zbój!...

(Kain cofa się przed nią. Alma spostrzega nagle leżącego we krwi brata)

Ablu — — — Ablu!!!

(klęka przy zwłokach ciężko i dotyka dłońmi martwej twarzy)

Kochany — —
Jahwe! on — trup!... nie żyje!...

(pada przy nim zemdlona)
KAIN.
(patrzy chwilę oniemiały)

Ty, to wasz ślub —
To wasze zespolenie — —
Ta krew biesiady — winem!...
Ha, pijcie krew —
i w tan — — — i w tan!...
Trup... trup
tu tańczyć będzie —
obliczem łyskać sinem — —
hej — — w takt golenie!...
Ja śpiewem będę niańczył — —
trup — — pan!...
Trup — pan dziś będzie tańczył — —

(po chwili)

Cisza??

(z wściekłością)

O precz
z obliczem bladem
ty dziewko, tyś mi — — sąd!!

(rzuca nóż, porywa Almę i wlecze ją ku drzwiom)

Tyś mi już gadem — !
precz stąd!!

(Wyrzuca ją nieprzytomną za próg tak, że ją widać z wnętrza).

Ha — —
ha — —

(ciężkie milczenie)
SCENA XIV.
SUMIENIE.
(mówi w krótkich odstępach)

Skrzecz... skrzecz!...
i włosy rwij — — i mdlej!...
Kainie, ten czyn — twój?
Taki ci przyszedł dzień
żeś bratu zbój??
Przez błahą rzecz:
przez siostry brew
i zawiść pychy,
tyś rozlał krew
i żywot cichy
brata zagubił??

(Kain opiera się o ścianę struchlały)

O, przecz ta śmierć — — przeklęty!?
Taki ci dobry był — usłużny,
taki przyjazny — — święty,
i tyś go za to ubił??
Cóż ci był dłużny,
jakąż mu winę dasz
jakie przestępy?!
Czyż na nóż tępy
sobie zaskarbił — — ?
Spojrz na tę twarz,
na pierś coś krwią pofarbił —
tak zawsze cicha była,
jak dziś...

(Bliższy grom)
KAIN.
(Bez ruchu, z szeroko otwartemi oczyma)

O!... O!...

SUMIENIE.

Jakąż obronę masz,
jakaż cię moc skusiła?
Żył — — — owce pasł
i tobie każdy trud
przejął — — pomógł serdecznie...
Wszak wyście jeden ród
nędzny — — wygnańczy!...
I on z twej ręki zgasł?
i śmiałżeś ty bezpiecznie
w pierś jego ciąć??
Ty, panie samozwańczy
teraz cię życie kląć
będzie!...

(podchodzi bliżej ku niemu)

Przeklnie cię zwierz — i bies,
i sen — i trud
i noc i dzień
będą twe wieczne sędzie!!

(silniej)

Przeklnie cię Bóg
wśród ziem tych grud — —
będziesz jak pies
parchami tknięt — !!
Nie będzie kąta, nie,
gdzie byś się schronić mógł —
strachem ci będą dnie
ty — ty przeklęty!!

(Kain cofa się — Sumienie posuwa się za nim)

Brat ci się z ócz nie zgubi —
będzie za tobą szedł, jak cień —
z widmami cię poślubi — —
Stanie przed tobą w dzień,
zbudzi cię w śnie — —
Duch jego ranny brzask
oznajmi ci samumem —
Jego konania wrzask,
ostatni szloch,
w uszach ci będzie szumem
wiecznym!!

KAIN.
(w gardłowem natężeniu)

Och!!

(spogląda obłędnie wokół)

Coś pierś mi targa —
Co — — co? czy ja w obłędzie???

(Zrywa się wiatr — ściemnia się bardziej).
SUMIENIE.
(wskazuje na trupa)

Ta pobielała warga
pójdzie za tobą wszędzie
okropną larwą — — !
Te usta sine, otwarte
wlezą ci w ślepiów dół —
zawsze przy sobie będziesz czuł
bratniego trupa wartę...

(Kain zasłania oczy i cofa się wstecz)

Z tej krwi szkarłatną barwą
na rękach i na szacie
pójdziesz w zawieję
straszliwych widm i gnań
ty kacie!... kacie!...

(z całą gwałtownością)

O — spojrzyj nań...
tej krwi ciekliną ropną
twe usta się zachłysną —
bielmem ci oczy błysną
brata — i zjawą męk
przerażą cię okropną!!!

KAIN.
(z otchłannym lękiem)

Przebóg, co się tu dzieje?!
Wokół mnie śmierć — strach — lęk!...
Co — — ?? czy ja zbój, czy śnię
piekielnie?!

SCENA XV.
(Alma oprzytomnia, czołga się na klęczkach i rękach)
KAIN.
(Cofa się przed nią w mimowolnym przestrachu)

A!!

ALMA.
(do Kaina)

Ty, zbudź go... zbudź...
bracie... już będę twa,
ale go zbudź!... zbudź!... zbudź!...

(pada w ponownem omdleniu)
KAIN.
(jakby bez pamięci)

Co, bratam zabił — — gdzie?!
gdzie jest!?

(szuka obłędnie i trafia na zwłoki)

O!

(klęka nad nim i maca rękoma)

On!... to wałki ud...
pierś... krew... ciało jak lód —
och — — trup!...

(z okropnym płaczem)

Bracie — — ty — — wstań...
o, rusz się — — rusz — — — żyj...

(dźwiga go)

mów Ablu — — och!
niech jęk mych łkań,
mój szloch
niech cię obudzi — — żyj!!
Błagam o cud
Jahwe!!! — — Bracie, ty wstań!...
daruj mi, daruj!...
Ja nie chciał zabić, nie!...
Ciąłem cię w pierś byś lęk
przedemną miał...
Jam cię zatrwożyć jeno chciał,
nie wiedząc, że śmierć imie
się ciebie, ciebie — człeka...
O wstań... o wymów moje imię — — —
Możeś ty w bólu śnie,
w bezwładzie męk
Ablu!!

(przesuwa drżącą ręką po twarzy zwłok)

Martwa powieka — —
ciało lód — —

(puszcza bezwładne zwłoki)

Piekła! — — on — trup!!
trup — — mój — — — !!
Biada mi — o — !
Ja bratu zbój!...

(ociera ręce o szaty)

Krew, krew z rąk
nie schodzi — — gryzie — — — ssie
O — — !

(cofa się)

Śmierć — trup!!
i tu — — — precz!!

(do zwłok)

Słysz — — wstań!!!

(wodzi rękoma jak ślepy)

I tu — — i tu — — trup wkrąg!...

(wichura otwiera drzwi i wyje)

Przekleństwo!! W świat coś gna — —
Widzę... Jahwy dłoń naga
nademną — o!! to sąd!!
Klątwa mię smaga —
precz żenie — w piekło — — w śmierć...
w otchłani dna
na mękę — — Czynu Zło
porywa stąd
w świat — — —
Lecę — — —

(błyskawica i trzask gromu)

Sąd — — sąd!!!

(chwyta się za głowę)

O!!!

(Wypada. Sumienie leci tuż zanim z wyciągniętemi ramiony i drapieżnem rozwarciem palców)
(zasłona spada)
KONIEC AKTU TRZECIEGO
I OSTATNIEGO.



Borzęcin 29 X. 1917 r.


Okładkę rysował art. mal. ERWIN CZERWENKA.




  1. Przypis własny Wikiźródeł Niespójna numeracja; brak sceny IX.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Paweł Staśko.