Kwestja agrarna w starożytności

>>> Dane tekstu >>>
Autor Michał Kreczmar
Tytuł Kwestja agrarna w starożytności
Wydawca Polska Składnica Pomocy Szkolnych
Data wyd. 1921
Druk L. Bogusławski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
BIBLJOTEKA SKŁADNICY.
Kwestja agrarna
w starożytności
Napisał
MICHAŁ KRECZMAR
NAKŁADEM S-KI AKC.
POLSKA SKŁADNICA POMOCY SZKOLNYCH
WARSZAWA
NOWY ŚWIAT 33-MARSZAŁKOWSKA 143
Druk L. Bogusławskiego, Warszawa, Świętokrzyska No 11.
I. WSTĘP

W dziejach narodów Europy współczesnej pierwsze ruchy chłopskie i niepokoje wiejskie przypadają na schyłek wieków średnich i początek czasów nowożytnych: żakerja francuska i powstanie Wata Tylora w Anglji wybuchnęły w drugiej połowie w. XIV-ego, wojna chłopska w Niemczech, przygotowana przez ustawiczne powstania w ciągu pół wieku, rozszalała w r. 1524-25. Do tego przełomowego okresu feodalny ustrój, ze swą podstawą naturalnogospodarczą i patriarchalnemi stosunkami między senjorem a wilanem, utrzymywał wieś w stanie spokoju, niczem nie mąconego panowania jednych i „zbożnej pokory“ drugich. Zamknięty charakter feodów, ograniczona produkcja na zaspokojenie wyłącznie wewnętrznych potrzeb własnego gospodarstwa i wreszcie liczne resztki dawnego gminowładztwa schłopionych kmieci nie pozwalały na przekształcenie powinności poddańczych w narzędzie ucisku i wyzysku ekonomicznego. Pod panowaniem i opieką miejscowej consuetudinis, t. j. tradycyjnego zwyczaju, określającego drobiazgowo prawa senjora i ciężary wilanów, nie mogły wyrastać i nie wyrastały antagonizmy klasowe. Poddaństwo średniowieczne miało nie gospodarcze, lecz polityczne podłoże: stan włościański, jak rycerski i duchowny, nie był klasą w ścisłem tego słowa znaczeniu. Patriarchalizm stosunków społecznych znajdował wyraz w poglądzie, streszczającym w sobie całą socjologję średniowiecza: „Bóg stworzył jednych do modlitwy, drugich do boju, a trzecich do pracy na roli“. Boskiej harmonji i ładu nic zgoła mącić nie mogło. Dopiero wstrząs, jakiego naturalno-gospodarcza podstawa feodalizmu doznała pod działaniem wzmagającej się nowej gospodarki miejskiej, z senjorów i wilanów stworzył klasy posiadaczy ziemskich, wielkich i drobnych, dzierżawców-czynszowników i bezrolny proletarjat roboczy. Kontrakt i najem zastąpił powinności naturalne; zależność ekonomiczna zajęła miejsce poddaństwa. Runęły resztki ustroju gminnego i zatriumfowała gospodarka indywidualna. Prysła patriarchalna więź, która senjora z gromadą chłopską łączyła. Podaż i popyt na grunta i pracę, wysokość czynszów i płacy roboczej jęła normować stosunki między panem a włościaninem. Wśród zmiennej gry sprzecznych interesów klasowych wyrosła kwestja agrarna jako skutek rozkładu gospodarki naturalnej i triumfu nowych kapitalistycznych form życia. To, co jeszcze przed stuleciem za „ład boży“ powszechnie poczytywano, w umysłach rzeczników sprawy ludowej w wieku XIV-ym zarysowało się jako zbrodnicze wykoszlawienie pierwotnego, na równości wszystkich opartego ustroju. „Kto był wtedy szlachcicem, gdy Adam orał rolę, a Ewa przędła?“
Zrozumiałe, dlaczego w Egipcie lub Indjach starożytnych, w starożytnej Medji i Persji sprawa agrarna nie stanowiła kwestji. Ustrój wiejski większości krajów Wschodu nieprzerwanie opierał się na naturalno-gospodarczej podstawie, której nie mógł zachwiać słaby i nie ogarniający całego kraju, zewnętrzny raczej handel. Feodalizm, panowanie szlachty i kapłaństwa, poddaństwo chłopskie i zamknięty charakter gospodarki wiejskiej stanowiły trwałą cechę Wschodu starożytnego. W jednej tylko Babilonji i może w Palestynie przypuścićby się dało występowanie kwestji agrarnej podczas niepokojów i wstrząśnień społecznych, których echo rozlega się w kazaniach proroków izraelskich, a ślad przetrwał w kodeksie Hammurabiego. Ale jakichkolwiek dokładniejszych wiadomości brak zgoła. Dopiero w dziejach Grecji i Rzymu spotykamy się z ciekawym i skomplikowanym, a dostatecznie przez naukę zbadanym rozwojem sprawy agrarnej.

II. KWESTJA AGRARNA W GRECJI STAROŻYTNEJ
Gospodarka
w średniowieczu
greckiem
Za czasów Homerowych, t. j. w IX-VIII w. przed Chrystusem, stosunki rolne w Grecji mają tę samą mniej więcej postać, co w feodalnej Europie XI-XIII w. po Chrystusie. Niedarmo nazwa „średniowiecze greckie“ utarła się w języku naukowym. Własność gruntowa, w zupełności zindywidualizowana, gdyż resztki dawnej pierwotnej wspólnoty przechowały się tylko w starych terminach gospodarczych, zdążyła ulec bardzo znacznemu zróżnicowaniu. Obok dużych majątków (u Homera témenos, co pierwotnie oznaczało grunt „odcięty“, t. j. wyłączony z gminnej ziemi i oddany w posiadanie jednostek) – średnia i drobna własność (kleros – pierwotnie dział gminny); obok bogaczów (polykleroi) gruntowych – czynszownicy dziedziczni i bezrolni (ákleroi). Z roli, tak nierówno podzielonej, żyła ogromna większość społeczeństwa: panująca szlachta i masa rolniczego ludu. Panowie, skupieni rodami, liczącemi po kilka blisko spokrewnionych ze sobą rodzin, zamieszkiwali zamki warowne (polis, ptolietron), dookoła których rozciągały się ich włości: grunta orne, winnice, plantacje oliwne, ogrody i sady. Wobec małych w stosunku do zaludnienia przestrzeni kultura ziemi stała na poziomie znacznie wyższym, niż w wiekach średnich: znano nawożenie i usiłowano wyzyskać każdy skrawek gruntu, nie dając marnować się niczemu, co nagą i bezpłodną nie było skałą. Majątek, liczący 7-8 włók ziemi, w połowie zajętej pod uprawę wina i w połowie pod orkę, uważano za znaczną posiadłość. Żywił on nie tylko właściciela-szlachcica wraz z całym rodem lub rodziną i nie tylko wystarczał, by członków rodu nazywano bogatymi“ (polykleroi), „ostatnimi“ (afnejoj), „tłustymi“ (pachejs) lub „szczęśliwymi“, co brzmi, jak włoskie „popolo grasso“ albo „riche selige lude“ kronik niemieckich, musiał zaspakajać liczne potrzeby rycerskiej świty możnego pana i personelu roboczego. Magnata bowiem, ulepionego z innej, niż zwykli śmiertelnicy, gliny (áristos lub aristeus – doskonały, najlepszy) i wywodzącego ród swój od bogów (diogenés, diotrefés), otaczali nie tylko rodowcy-krewni (etaj, kasignetoj), często odwiedzający zamek, ale i drużyna rycerskich towarzyszy (hétajroj), giermków (kuroj) i sług (terápontes), będąca stale na pańskiem utrzymaniu. Nadto dwór roił się od służby niewolniczej i parobków. Nie dziw, że wobec szczupłości zdatnych do uprawy gruntów i braku żyznej ziemi, trzeba było z hodowli trzód czynić ważną gałęź gospodarki wiejskiej. Liczne, na tysiące sztuk rachować się dające stada bydła rogatego, owiec, kóz i nierogacizny pasły się poza obrębem majątków. na halach i zboczach gór, gdzie ziemia, prócz niskiej trawy, nic zgoła nie rodziła. Powiększało to znakomicie bogactwo szlachty i możnowładców, którego podstawę tworzyła jednak własność ziemska. Ceniono szczególnie woły, które odgrywały role pieniądza, służąc za pośrednika w rzadkich aktach wymiany: pancerz śpiżowy kosztował 9 wołów, wykupujący się z niewoli rycerz płacił tytułem „obfitego okupu“ (apeirézja ápojna) 100 wołów. Hodowano nadto w znacznej liczbie konie, w której kochała się grecka, jak i każda inna, szlachta. Nazwy „rycerz“ i „kawaler“ od niemieckiego „reiten“ i łacińskiego „caballus“ lub francuskiego „cheval“ pochodzą. Podobnie rycerze i magnaci greccy radzi nazywali siebie jeźdcami (hippeis, hippokéleutoj). poganiaczami (pléksippoi, hippelataj, kéntores hippon), kierowcami (hippodamoi) lub hodowcami koni (hippotaj). Poważne też źródło dochodów i bogactwa stanowiła dla rycerskich posiadaczy ziemskich wojna. Zagrzewając do boju drużynę, dowódcy nie zapominali wzmiankować o łupie: jeńcach, złocie i spiżu, trzodach bydła, a nawet obdzieraniu trupów na pobojowisku. Wzgląd na mniej lub więcej znaczny okup bywał często jedynym powodem darowywania życia wrogom. Nieobce było rycerzom greckim trudnienie się rozbojem, zwłaszcza korsarstwem. Znano takich, co „życie stawiając na kartę, jeździli po morzu i grabili cudzoziemców“. Znano i senjorów-kupców, jak ten wódz żeglarzy tafijskich, za którego wydaje się Odyseusz, lub Euenos syn Jazona, który posyłał pod Troję wino do rozprzedaży między rycerstwo greckie.
Stosunki społeczne
w średniowieczu
greckiem
Wśród tej klasy „bogatych i szlachetnych“ („àfnejos t’agatós te“, co brzmi niby „bene natus et possessionatus“) panowały stosunki senjoralno-wasalne. Senjor – po grecku „bazileus“; najwyższy senjor, a więc suweren, król — „bazileutatos“. Wasal (hétajros, kuros, terapon) składał swemu bazileusowi przysięgę wierności: „twoje zamiary niech będą i mojemi“, obowiązany był uczestniczyć w naradach na zamku senjora (sala zebrań „megaron“ odgrywała rolę kurji senjoralnej) i towarzyszyć bazileusowi na wyprawy rycerskie (hépestaj znaczy tyleż, co średniowieczne sequi). Skoncentrowana po zamkach, związana węzłem stosunków senjoralno-wasalnych, wspólnych obyczajów rycerskich, tradycyj rodowych i życia towarzyskiego (uczty, igrzyska, odpowiadające turniejom średniowiecznym), szlachta Homerowa tworzyła klasę panującą.

Masę stanowił lud wiejski. Nieliczną wśród niego grupę tworzyli wolni kmiecie, drobni gospodarze na własnych kawałkach gruntu, uczestniczący narówni z ubogiem rycerstwem w wyprawach wojennych swych władców politycznych jako „piesi pospolitacy“ (pedzoj laoj). Liczba ich ustawicznie malała. W swej słynnej przypowieści o jastrzębiu i skowronku śpiewak wiejski Hezjod odmalował topnienie wolnej warstwy kmiecej. Pan – jastrząb czyhał na drobną ptaszynę – kmiecia i prędzej czy później chwytał ją w swe szpony. Najczęściej wojny dostarczały po temu sposobności: rujnowały one drobne gospodarstwa rolników, odrywając od pracy ich właścicieli, którzy musieli ruszać na wyprawy z własną bronią i własnemi zapasami żywności. Zagarnąwszy grunty kmiecia lub zmusiwszy go do dobrowolnego ich ustąpienia, szlachcic lub magnat niekoniecznie odbierał włościaninowi jego gospodarstwo. Częstokroć pozostawiał go na roli w charakterze dziedzicznego czynszownika. Z pewnością niewielka zaledwie część pańskich gruntów należała do folwarku, t. j. znajdowała się pod bezpośrednim zarządem samego dziedzica i jego oficjalistów; większość była wydzierżawiona i tworzyła grunta chłopskie. Chłop dzierżawca płacił panu czynsz i przeróżne podatki w naturze (dotinaj) oraz obowiązany był do pewnych naturalnych powinności. Majątki (temene) nadawano i odstępowano wraz z osiadłą w nich ludnością chłopską. Dziedzic był więc jednocześnie senjorem swych wiejskich poddanych i tak się też w stosunku do nich tytułował („bazileus“ znaczy już to „król“, już to „senjor“, już to „dziedzic“). Z pewnością ogromną większość ludności włościańskiej stanowili chłopi, przypisani do szlacheckich i możnowładczych majątków, a więc element osiadły nie na własnych, ale na cudzych gruntach. Byli to poddani, ludzie zależni, którzy w zgromadzeniu ludowem (agorá) nie uczestniczyli, jako nieposiadający własności ziemskiej, i na wyprawy zbrojne nie chadzali (nie należeli do pospolitego ruszenia — „laoj“). Zachowali oni z dawnej wolności być może resztki przedfeodalnego ustroju gminnego: wioski miały swoje miejsca zgromadzeń, które epopeja zwie „domami ludowemi“ (démiojojkoj) lub „miejscami obrad“ (leschaj); niekiedy rolę takiej gospody odgrywała kuźnia wiejska. Dom gminny był dla włościan tem, czem mégaron senjora dla szlachty: miejscem narad, rozrywek towarzyskich i wypoczynku. Jak na zamku pańskim obcowali ze sobą przedstawiciele wszelkich warstw rycerskiej klasy ziemiańskiej, tak w gospodzie spotykał się wolny kmieć z poddanymi rolnikami, bezrolnym parobkiem i włóczęgą.
Bezrolni tworzyli już odrębną warstwę społeczną. Nazywano ich ogólnem mianem „ludzi, nie posiadających główszczyzny“ (atimetoj), a więc pozbawionych opieki rodowej narówni z niewolnikami. Wywłaszczony z ziemi i wyzuty z gospodarstwa wolny kmieć lub chłop czynszownik, obcy przybysz, szukający schronienia przed kara rodowców (wyjęty z pod opieki rodowej za splamienie imienia zbrodnią) stawał się „włóczęgą“ w przeciwstawieniu do osiadłego ogółu ludności (metanastes, co odpowiada łacińskiemu terminowi prawa salickiego homo migrans). Poza gospodarką rolną nie było naogół środków utrzymania. Kto nie posiadał własnej i nie dzierżawił cudzej roli, musiał jednak szukać zarobku w gospodarstwach szlacheckich większych posiadaczy. Nawet „rzemieślnicy“ (demiurgoj) byli zarazem gospodarzami wiejskimi, już to większymi, iak lekarze i wróżbici, rekrutujący się ze szlachty, już to drobnymi, jak włościanie kowale, cieśle, garncarze, płatnerze i t. p. Bezrolny musiał „najmować się za umówioną zapłatę w naturze (teteuejn mistó epi retó) na rok (ejs eniautón) lub czas dłuższy, często nieograniczony. Sadził i hodował drzewa w ogrodzie, grodził płoty lub pracował na roli, za co otrzymywał stół i odzież. Kontrakt czynił zeń poddanego: za niedbalstwo lub lenistwo pan groził biczem lub sprzedaniem do niewoli „na odległą wyspę“. Najmita bezterminowy stawał się parobkiem w gospodarstwie pańskiem, półwolnym robotnikiem, z wielu względów. przypominającym niewolnika. Ludność niewolna nie była liczna; przeważały kobiety (dmoaj, amfipoloj). Na roli i w ogrodnictwie pracowali, jak to widać z odnośnego urywka opisu tarczy Achillesa, niemal wyłącznie parobcy i najmici (tetes) wolnego pochodzenia. Niewolnicy (dmoes) byli pastuchami i stanowili służbę domową; niektórzy, jak średniowieczni servi casati, posiadali własne zagrody i małe gospodarstwa.

Szlachta a lud
wiejski w średniowieczu
greckiem
Między szlachtą a ludem wiejskim leżała przepaść: różnił dwie klasy stan posiadania, tryb życia, zajęcia, tradycje rodowe, kult religijny i t. d. Szlachcic szczycił się swą przynależnością do rodziny, wyprowadzającej ród od bogów, z dumą wymieniał, co zacz jest i kto go rodzi (tuhyjoseûchomajejnaj). Wiedział dobrzy, co szlachcicowi i rycerzowi „nie uchodzi“ (useprepej, useéojke). Nieszlachtę nazywano pogardliwie „chłopami“ i „podłym ludem“ (cherees, kakoj). Wyrządzenie krzywdy „chamowi“ miano za nic: wiadomo, że „gdy senjor rozgniewa się na chłopa, słuszność zawsze przy panu“. Jedynym środkiem na zbuntowanego był kij pański lub ekonomski. Mimo to wszystko masa włościańska zachowywała się spokojnie i biernie. Rzadko zdarzała się senjorom nieprzyjemność wysłuchania na zgromadzeniu ludowem gorzkich słów prawdy z ust jakiegoś Tersytesa, drobnego rycerzyka lub wolnego kmiecia. Naogół panowała rezygnacja i pokora. „Pracuj, głupi Perseuszu“, bo taka twa dola chłopska, od której się nie wykręcisz. Władza senjorjalna szlachty i poddaństwo mas ludowych, gdy niewielka stosunkowo ilość wolnych włościan ustawicznie malała i słabła, uniemożliwiały opozycję, walkę i niezbędną do niej organizację. Między poddanymi poszczególnych majątków nie mogło być i nie było żadnej wspólności interesów, a więc żadnego porozumienia i solidarności. Zresztą, wobec naturalnego charakteru gospodarki, obliczonej na bezpośrednie zaspokojenie własnych jedynie potrzeb, o eksploatacji pracy nie było mowy. Przepaść różnic społecznych nie zawierała jeszcze najważniejszej – antagonizmu klasowego, wyraźnej sprzeczności interesów gospodarczych: nawet bezrolni nie stanowili jeszcze proletarjatu wiejskiego. Stosunek więc dziedzica do chłopa i odwrotnie pozbawiony był zgoła cech stosunku przedsiębiorcy do robotnika i najmity do kapitalisty. Patriarchalizm feodalny wyciskał na nim swe piętno. Senjor umiał zbliżać się do chłopa nie tylko z kijem, ale i z kubkiem wina na ochłodę wśród znojnej pracy na roli w skwarne letnie popołudnie, nie sromał się mówić do starej niewolnicy-piastunki: „matko“ i nie bał się zwierzyć tajemnicy zaufanemu słudze. Syn dziedzica mógł jeszcze paść trzody ojcowskie, a córka prać bieliznę w otoczeniu niewolnic.
Przewrót gospodarczo-
społeczny w Grecji
w w. VIII–VII
przed Chr.
Jak wielkie odkrycia geograficzne końca XV. i początku XVI w. dają początek czasom nowożytnym, tak średniowiecze greckie skończyło się wraz z wielkim ruchem kolonizatorskim w. VIII i VII przed Chrystusem. Spotężniały w nim młode miasta, wyrosłe na miejscu lub obok zamków arystokracji Homerowej na tle rozwoju żeglugi, handlu i przemysłu. Stały się one ogniskami nie tylko ekonomicznego, lecz i politycznego życia, stolicami kraików-kantonów czyli miastami-państwami. Mnóstwo ich wyrosło w małoazjatyckiej Jonji, na wyspach Archipelagu, Eubei, przesmyku Korynckim, w Attyce oraz kolonizowanej części Francji i Hiszpanji. Ruch handlowy objął stopniowo cały świat helleński i wszystkie przedmioty użytku codziennego: odzież, ceramikę i produkty spożywcze. Potężnie zapanował pieniądz jako pośrednik w wymianie i środek wypłaty; rozwinęła się na wielką skalę gospodarka pieniężna. Przemysł przekształcił się z rzemieślniczego w fabryczny, co wobec braku maszyn wyraziło się w nagłym kolosalnym wzroście niewolnictwa. Niewolnik-parobek lub czeladnik stał się robotnikiem; prysła patrjarchalna więź, która za czasów Homerowych łączyła go z panem: dawny opiekun i zwierzchnik stał się przedsiębiorcą. Handel ludźmi rozwinął się, jak w w. XVI–XVII, w uprawiany na olbrzymią skalę proceder: z nad morza Czarnego przywozili towar scytyjski kupcy greccy, Syryjczyków i Egipcjan dostarczali Fenicjanie, na których też prorok izraelski starał się ściągnąć pomstę Jehowy, że nie tylko złoto i srebro, ale Judejczyków i Jerozolimitan sprzedawali Grekom jońskim“. Szybki proces kapitalistycznego kształtowania się stosunków gospodarczych spowodować musiał nader głębokie zmiany w ustroju społecznym Grecji. Wyrosła nowa a potężna klasa wielkomiejska: właściciele okrętów, kupcy morscy, przedsiębiorcy przemysłowi i bankierzy. Szczególnie handel morski i gospodarka pieniężna stały się nowemi poważnemi źródłami bogactwa. Stara arystokracja ziemska i rodowa zbladła i straciła urok wobec tych nowych „dzieci szczęścia“, których domy i otoczenie lśniło nieznanym jej zbytkiem. Musiała wysilać się na rywalizację, by nie dać się zewnętrznym blaskiem prześcignąć. Gdzie jej się w tem nie wiodło, gniewała się i piętnowała „szkodliwy i nierozumny“ przepych. „Nauczywszy się od Lidyjczyków niepotrzebnych głupstw — mówi poeta o swych rodakach z jońskiego Kolofonu – codziennie ukazywali się na rynku miejskim, w liczbie ogółem koło tysiąca ludzi, w płaszczach purpurowych, popisując się wyszukanemi fryzurami i domagając się pochwał dla świeżo nabytego bogactwa“. Wstrętni parwenjusze, zbogacone łyki miejskie! Gdzieniegdzie przedstawiciele możnowładztwa Homerowego musieli, jak w Koryncie rodzina Bakchiadów, jąć się handlu, przemysłu i bankierstwa, gdy ziemia przechodziła częściowo w ręce nowych bogaczów mieszczańskich. „Chcę mieć dużo pieniędzy“ – przyznawał się Solon ateński. A kto majątku nie odziedziczył, może go nabyć godziwie i bez ujmy dla swego szlachectwa już to handlem czy przemysłem, już to inteligentną pracą zawodową: piórem, wieszczbiarstwem lub praktyką lekarską. „Człowiekiem jest tylko ten, kto ma pieniądze – głosiło ówczesne przysłowie. Między więc starą rodową arystokracją a nową pieniężną dokonywała się częściowa asymilacja. „Spójrzmy na barany, muły i szlachetne konie — woła poeta reakcji szlacheckiej z Megary: zwierzęta mają wzgląd na rasę. U ludzi inaczej: szlachcic bez sromu bierze za żonę córkę człowieka z gminu, gdy liczy na duży posag; szlachcianka nie wstydzi się poślubić zamożnego prostaka; nad klejnot woli pieniądze“. „Bogactwo krew szlachecką miesza z gminną. Obywatelstwo spodlało. I nie dziw: szlachetne i pospolite — wszystko poplątało się i pogmatwało“. Wśród rywalizacji z mieszczaństwem arystokracja ziemska musiała zmieniać system gospodarki wiejskiej, stosując do niej mieszczańskie praktyki i sposoby. Chodziło teraz już nie o produkty na zaspokojenie bezpośrednich potrzeb własnego gospodarstwa, ale o towar na sprzedaż i o zysk handlowy. Niewielką część gruntów przeznaczano pod orkę, gdyż konkurencja sprowadzanego z kolonji i z za granicy zboża obniżała cenę krajowego; powiększano natomiast kulturę drzewa oliwnego, wina, warzyw i owoców, jako artykułów, mających popyt nie tylko na miejscowym, lecz i na zamorskich rynkach. Nie wszystka bynajmniej szlachta mogła dotrzymać kroku mieszczaństwu w pogoni za nowem pieniężnem bogactwem. Ostawali się możniejsi posiadacze większej własności. Ubożsi tracili ziemię i częściowo deklasowali się, powiększając kadry mieszczaństwa lub przechodząc do szeregów włościańskich, albo z wojaczki czynili sobie rzemiosło, najmując się do oddziałów, eskortujących wyprawy kupieckie i kolonizatorskie, jak poeta Archiloch z Parosu, ryzykując, że ich „czubaty Trak w jasyr uprowadzi“, gdzieś na obczyźnie „w gęstwie traw, na brzegu rzeki towarzysze rannego porzucą, jak zdychającego psa“, lub podczas podróży „fala huczącego morza“ pochłonie. Ciężko było uboższemu szlachcicowi utrzymać się na jednakowej nawet ze średniozamożnym mieszczaninem życiowej stopie. Jak stara szlachta Homerowa rozpadła się na klasę wielkich posiadaczy ziemskich, drobnych gospodarzy, różniących się od chłopów jedynie „dobrem urodzeniem“, i wreszcie proletarjat szlachecki, tak samo coraz potężniej rozwijający się kapitalizm dzielił mieszczaństwo na plutokrację, stan średni i wreszcie lud wiejski, składający się z tak zw. tetów: wyrobników, tragarzy, robotników dokowych i t. p.
Początki kwestji
agrarnej w Grecji
I na wsi z jednolitej niegdyś chłopów Homerowych wytworzyło się kilka odrębnych klas. Pieniądz i gospodarka pieniężna wdzierały się stopniowo i do chudoby włościańskiej. Powinności naturalne przetłumaczono na czynsze. Rynek miejski dawał chłopu możność sprzedawania na nim części produktów swego gospodarstwa i zaopatrywania się wzamian w narzędzia i sprzęt domowy. Zysk pozwalał niekiedy czynszownikowi wykupić ziemię od dziedzica i stać się drobnym niezależnym gospodarzem. Tę klasę wolnych włościan zasilała zubożała i podupadła szlachta. Gdzieniegdzie, jak w Attyce naprzykład, wytworzyła się takim sposobem liczna klasa drobnych właścicieli gruntowych, zwanych „wieśniakami“ (ágrojkoj) lub „rolnikami“ (georgoj). Poddaństwo ustąpiło miejsca umowie między dzierżawcą a posiadaczem gruntów. Attyka już w w. VII przed Chrystusem znała tylko kontraktową i terminową dzierżawę ziemi. Nadto obok włościanina ukazał się fermer mieszczanin, tem częstszy, że wielki posiadacz wolał obrotniejszego i zamożniejszego człowieka z miasta, który mógł włożyć w ziemię pewien kapitał, udoskonalić gospodarkę i płacić w rezultacie większy czynsz, niż ubogi i konserwatywny wieśniak. Wreszcie na gruntach folwarcznych, we własnem gospodarstwie bogatego dziedzica, gdzie naogół w Grecji nigdy, nawet za dawniejszych czasów Homerowych, nie korzystano z pracy niewolniczej, miejsce poddanego zajął wolny robotnik. Rekrutował się z proletarjatu wiejskiego, z bezrolnych, znanych już w epopei, których liczbę znakomicie powiększyć musiał przewrót kapitalistyczny i dokonana przezeń mobilizacja własności ziemskiej. W Attyce w. VII-ego ustaliła się specjalna forma pracy najemnej, przypominająca angielskie stosunki wiejskie z w. XVII-ego i pierwszej połowy XVIII-ego. Robotnik wiejski był tu parobkiem (pelates), mieszkającym w czworakach i otrzymującym tytułem wynagrodzenia szóstą część (stąd inna nazwa hektemóro}s) tych produktów, które własną pracą z ziemi wydobył. Podział ludności włościańskiej na klasy drobnych gospodarzy, dzierżawców i proletarjat wiejski, zanik poddaństwa i przymusu, a wystąpienie natomiast zależności ekonomicznej robotnika od przedsiębiorcy – wszystko to znamionowało i na wsi triumf nowych kapitalistycznych stosunków, przebudowujących stanowe szlachecko-chłopskie społeczeństwo na podstawach klasowości. Proces to był dla tych, co „do niedawna koźle skóry na barkach nosili i żyli, jak zwierzęta“, niewątpliwie wyzwoleńczy. Ale, jak w Europie nowożytnej, tak i w starożytności, miał on i przykrą swą stronę. Włościanin poczuł się człowiekiem, zaczął „udawać szlachcica“ i tworzyć nawet na modlę szlacheckich organizacji rodowych (fil i fratryj) własne stowarzyszenia i kluby (w Attyce nazywano je órgia i tiasoj, a członków ich – orgeones), ale poziom jego zabezpieczenia gospodarczego i stopień pewności jutra uległy obniżeniu. Dziedziczny chłop z czasów epopei siedział na gospodarstwie z dziada-pradziada i wiedział, że przekaże je wnukom i prawnukom. Drobny gospodarz VII wieku musiał toczyć walkę konkurencyjną z wielkim posiadaczem ziemskim i importującym zboże zagraniczne kupcem. Kilka lat nieurodzaju, zaraza na bydło lub inna klęska żywiołowa łatwo mogła przyprawić włościanina o utratę gruntu, zmuszając do jego sprzedaży lub odstąpienia za długi. Brak środków na prowadzenie gospodarki – oto był nowy „jastrząb“, czyhający na „wiejskiego skowronka“. Dzieliła się ojcowizna między synów i małorolność powiększała trudności egzystencji. Kontraktowemu dzierżawcy groziło powiększenie czynszu po terminie umowy lub nieodnowienie jej, gdy odpowiednio po temu układały się okoliczności lub tego wymagał interes właściciela. Parobcy zmieniali się, tracili pracę w jednem i musieli jej szukać w innem miejscu, od czasu do czasu, w okresach większej podaży rąk roboczych, a mniejszego na nie popytu, mrąc głodem lub tułając się w mieście w pogoni za nędznym zarobkiem tet a. Gdzieniegdzie pozostałości po dawnej naturalno-gospodarczej epoce powiększały jeszcze niedolę włościańską. W Attyce taki przeżytek stanowiło niezgodne z pojęciem wolności osobistej dawne prawo kredytowe. Wierzyciel mógł już to sprzedać niewypłacalnego dłużnika do niewoli poza granice kraju, co najczęściej czynił kapitalista miejski, już to zrobić zeń własnego niewolnika i zaprząc do przymusowej pracy na folwarku, jak zazwyczaj poczynał sobie obywatel ziemski, gdy mu się drobny dzierżawca z czynszów nie wypłacał. „Pożyczano pod zastaw wolności osobistej“ (danejdzejn epi tojs sómasin), a że odłużenie, jak zazwyczaj w okresach kapitalistycznego przewrotu, było w niższych warstwach społeczeństwa wielkie, przeto, według słów poety ateńskiego, „wędrowały rzesze biedaków, w haniebną zaprzedanych niewolę, do obcych krajów, gdzie zapominały nawet mowy ojczystej; inni uciekali przed straszną groźbą niewoli za niespłacone długi, a jeszcze inni w ojczyźnie nosić musieli ciężkie jarzmo niewolniczej pracy“. „Poręcz, a będziesz miał katastrofę“ (engya, pará data) — głosiło przysłowie. Ciężki stan gospodarczy, małorolność i odłużenie masy włościańskiej w dotkniętych przewrotem kapitalistycznym krajach greckich – wysuwały na porządek dzienny życia społecznego interesy włościaństwa. Sprawa rolna po raz pierwszy wystąpiła w rewolucjach w. VII i VI-ego.
Kwestja agrarna
w wielkiej rewolucji
greckiej w VII i VI
przed Chr
Jak wielkie rewolucje europejskie w. XVI, XVII i XVIII-ego (powstanie Niderlandów przeciw Filipowi II, rewolucje angielskie i francuska), tak i kataklizm grecki był ruchem przedewszystkiem politycznym. Spotężniałe w okresie kolonizacji, rozwoju żeglugi, handlu i przemysłu mieszczaństwo wystąpiło do walki z oligarchją możnowładczą pod hasłem wolności i równości politycznej. Stanęły przeciw sobie dwie siły: z jednej strony dawni „wodzowie i opiekunowie“ (hegétores edé médontes) narodu, z drugiej — bezprawny, acz osobiście przez przewrót gospodarczy wyzwolony demos, obejmujący wszystko, co tylko arystokracją ziemską i zamożną szlachtą nie było. Chodziło o obalenie panowania możnowładztwa. Wcześnie atoli w obozie rewolucyjnym, arcy-niejednolitym pod względem klasowym, ujawnił się rozłam na dwa wielkie stronnictwa: umiarkowane mieszczańskie i radykalne ludowe. Drugie wysunęło sprawę agrarną jako jedno z haseł partyjnych. Gdy liberałowie mieszczańscy, zwani w Grecji już to „ludowcami“ (demotikoj), już to „burżuazją“ (astoj), już to, jak w Attyce, „mieszkańcami wybrzeży“ (parálioj), zmierzali do zaprowadzenia „umiarkowanej konstytucji“ (he mese politeja), równości wobec prawa (eunomia lub isonomia) i „wolności osobistej“ (eluetheria w przeciwstawieniu do dulosyne) dla wszystkich oraz udziału w życiu politycznem dla posiadających (tak zw. później timokratia), czyli republiki burżuazyjnej i cenzusowej na miejsce oligarchji szlacheckiej, nie tykali natomiast istniejącego ustroju społecznego, radykałowie pojmowali rewolucję przedewszystkiem jako przewrót socjalny, domagając się głębokich zmian w ustroju gospodarczym i podziale bogactw. Skład stronnictwa był zazwyczaj dosyć pstry i tylko gdzieniegdzie, jak w rolniczej naówczas Attyce, przeważali w niem małorolni i bezrolni włościanie; zamożniejsi gospodarze wiejscy trzymali z liberałami mieszczańskimi. Pod jednym sztandarem gromadziły się wszystkie biedniejsze elementy społeczne, cala, jeżeli wolno użyć wyrażenia poety „mizerja“ (ojdzys) krajowa, a więc: zbiedniała i zdeklasowana szlachta, wyrzucona poza nawias „uprzywilejowanego stanu“, skazana na „chłopskie życie“ lub najemne rzemiosło żołnierskie; dalej drobnomieszczaństwo, ubożsi rzemieślnicy i drobni kupcy, handlarze uliczni i kramarze, czeladnicy i skromni oficjaliści większych przedsiębiorstw oraz część pośledniejsza inteligencji miejskiej; dalej proletarjat, wyrobnicy i robotnicy, tragarze okrętowi i marynarze statków kupieckich; wreszcie małorolni gospodarze wiejscy, liczni drobni dzierżawcy, których poeta reakcji szlacheckiej „wiecznie głodnymi“ nazywa (margoj), bezrolni parobcy i najmici. Występowali radykałowie pod rozmaitemi w różnych krajach i kantonach nazwami: gdy w Attyce zwano ich stronnictwem „górali“ (diákrioj), w Milecie — „partją pięści“ (hechejromacha). Różnorodne elementy, jakie się na obóz ludowy składały, spajała więź dwojaka: polityczna – nienawiść do oligarchji, zbliżająca niekiedy radykałów z umiarkowanymi, i ekonomiczna, dzieląca pierwszych i drugich. Od najnędzniejszego najmity miejskiego czy wiejskiego aż do zdeklasowanego i sproletaryzowanego szlachcica, nie bacząc na różnice interesów klasowych, jakie, acz jeszcze niedość wyraźne, by do świadomości ogółu przeniknąć zdołały, odgraniczały proletarjat od drobnomieszczaństwa i gospodarzy wiejskich, wszystko to byli ludzie ubodzy, „w pocie czoła spożywający chleb swój“ i bezustannie borykający się z niedostatkiem. „Plutos – wiadomo – ślepy, nie zajrzał nigdy do mego domu, by mi oznajmić: dają ci, Hipponaksie, trzydzieści min srebrem i wiele innych jeszcze rzeczy“. „Nie dałeś mi ciepłego płaszcza na zimę, coby mię od chłodu zabezpieczył, i nie okryłeś nóg moich ciepłem obuwiem, by je przed odmrożeniem ustrzec“; „a ja bardzo marznę i zębami dzwonię“. Głód, chłód i ubóstwo — oto co lud różniło od bogatych, zarówno od szlachty posiadaczy, jak zamożnego mieszczaństwa. „Przedewszystkiem staraj się o środki utrzymania, a dopiero, gdy już masz z czego żyć, – o cnotę“ – odpowiadano hardo na moralizatorskie kazania sytych reakcyjnych i liberalnych filozofów. Nienawidzono powszechnie bogactwa, zwłaszcza pieniężnego. „Pieniądz – istne źródło nieszczęść“ – mówiono. Domagano się przeto kasacji długów (chreónapokopé) oraz zakazu pobierania procentów i zwrotu już pobranych (palintokia), co gdzieniegdzie, np. w Megarze, udało się narazie urzeczywistnić na krótki czas chwilowego panowania radykalnej demokracji. Powodowany nienawiścią do bogactwa, a zachęcony tem, że wszędzie podczas rewolucji odbywały się po wsiach ruchy agrarne (napadano na dwory bogatych obywateli, niszczono zasiewy i winnice, a trzody z pastwisk uprowadzono) obóz radykalny ogłosił hasło reformy rolnej. Brzmiało ono: „nowy podział gruntów“ (ges anadasmós). Na czem miał on polegać, tłumaczą nam słowa ateńskiego poety Solona: „żyzne łany ziemi ojczystej podzielić chciano porównu między szlachtę i gmin wiejski“. Domagano się, by wszyscy ludzie, bez różnicy stanu i pochodzenia, jednakowe mieli środki utrzymania i byli sobie równi“. Żądano „zupełnie nowego podziału wszelkiej własności“. Takim samym niemal językiem przemawiali w swych „cahiers des doléances“ włościanie francuscy w r. 1789. Hasło nowego podziału gruntów wynikło z tejże nienawiści do bogactwa, co i żądanie kasacji długów: tamto godziło w jedną jego formę — pieniądz, to w drugą – wielką własność ziemską. Drogą podziału urzeczywistnić miano ideał włościański, wyrównać przepaść między bogatemi a biednemi elementami wiejskiemi i zaspokoić głód ziemi, jaki dręczył małorolnych i proletarjat wiejski. Jak miejskiej biedocie śnił się własny dom i gospodarstwo, zaspakajające wszelkie potrzeby własnemi środkami, ciepła odzież i dobre pożywienie, nie gorsze od tego, które podawano na stołach zamożnego mieszczaństwa, tak włościanie marzyli o własnym kawałku ziemi, wystarczającym na dostatnie utrzymanie.

Wrócić trzeba do pradawnych, pierwotnych stosunków gospodarczych. Drobna własność winna być jedyną formą posiadania; niech w całym kraju nie będzie innych gospodarstw rolnych, prócz włościańskich. Ziemia dla pracującego na niej ludu! Nie zapowiadano wprawdzie podstawowej reformy ustroju społecznego, nie zamierzano burzyć własności prywatnej i nie głoszono komunizmu, ale zrealizowanie haseł agrarnych musiałoby głębokie poczynić zmiany w podziale gruntów, sprowadzając częściowe przynajmniej wywłaszczenie większych posiadaczy, niwelując różnice między własnością szlachecką a włościańską, znosząc folwarki i zapewniając triumf drobnej gospodarce jako jedynej formie gospodarstwa wiejskiego.
Od mieszczańskiej rewolucji — a taką właśnie była rewolucja grecka w. VII i VI-go – niepodobna było oczekiwać tego rodzaju daleko idących reform w stosunkach posiadania, Tu i ówdzie oboz radykalny na własną rękę zaprowadzał siłą i gwałtem nowe porządki na wsi, ale nowatorstwa te długo utrzymać się nigdzie nie mogły. Wielcy posiadacze, narazie wyzuci ze swej własności, szybko wracali do majątkow i odzyskiwali dawne bogactwo gruntowe. Gdzieniegdzie liberałowie mieszczanscy, stanąwszy u steru rządów, brali w opiekę małorolnych włościan przed zachłannością magnatow ziemskich i ustanawiali normy, ktorych przy nabywaniu ziemi przekraczać nie było wolno. Rozporządzenie takie poźniejsza tradycja przypisywała nawet Solonowi ateńskiemu – niesłusznie, gdyż sam Solon w elegjach swoich odżegnywa się od podobnych zamiarów. System opieki był krótkotrwały i pozostał naogół bez poważniejszych skutków.
W wielu kantonach uciekano się w celu poniekąd ulżenia doli małorolnych i rozwiązania kwestji agrarnej do kasacji długów, których część znaczna obciążała drobną własność ziemską. Takim środkiem doraźnym była w Attyce słynna sejsachteja Solonowa. Autor reformy, przemawiając w obronie swego dzieła, powoływał „na świadka ziemię czarną, z ktorej zdjął liczne kamienie hipoteczne i z niewolnicy uczynił wolną“. Podkreślał więc sam agrarne znaczenie kasacji długów, acz rewolucyjny jego krok miał raczej polityczne i prawno-państwowe pobudki. Chodziło o ostateczny i zupełny triumf wolności osobistej, a długi zaciągnięte były pod jej zastaw i stanowiły zaprzeczenie zasady. Niemniej sejsáchteja w istocie przyczyniła się w Attyce i gdzieindziej, gdzie kierujące stronnictwa mieszczańskie podobnych środków się chwytały, do pewnego rozwiązania, a przynajmniej złagodzenia sprawy agrarnej. Dla włościan dłużników, którzy nie pokończyli swych dawnych z panami rozrachunków, wynikłych na tle wykupu gruntów lub powinności, była to radykalna likwidacja szczątków prawa pańszczyźnianego i zupełne wyzwolenie gospodarcze. Poprawiła materjalne położenie masy drobnych gospodarzy i dzierżawców i uratowała drobną własność od ruiny. Przyrównać ją można z tego względu do reformy włościańskiej francuskiego Zgromadzenia Prawodawczego. Jak tamta, tak i ona położyła natychmiastowy kres rewolucyjnym ruchom na wsi, doraźnie zaspokoiwszy najpilniejsze potrzeby rolników.

Polityka tyranów
a kwestja agrarna
Ale jeszcze więcej, niż rewolucja sama, uczyniła dla sprawy włościańskiej porewolucyjna monarchja, w Grecji „tyranją“ zwana, w przeciwstawieniu do dawnej królewskiej (tyrannis – basileja). Uzurpatorowie rozpoczęli w Grecji politykę wysyłania kolonij rolniczych (w Attyce nazywano je kleruchiaj, a samych kolonistów kleruchoj) do nowonabytych krajów: rekrutujący się z bezrolnych i małorolnych włościan koloniści otrzymywali tam niewielkie działy gruntu i zasiłki na zagospodarowanie się na nowej siedzibie. Rosła w ten sposób w wielu kantonach greckich drobna własność ziemska, a wraz potężniała ilościowo i jakościowo klasa gospodarzy wiejskich. Niedość na tem. Zwalczając najzawziętszego swego wroga politycznego, jakim była arystokracja rodowa i ziemska, tyrani nie tylko uciekali się do rujnowania jej podatkami i ciężarami państwowemi, lecz niejednokrotnie na większą lub mniejszą skalę przedsiębrali konfiskatę majątków magnackich, zwłaszcza należących do emigrantów, którzy, jak ateńscy Alkmeonidzi za Pizystrata lub Alceusz lesboski za Pittaka, porzucali ojczyznę w ucieczce przed „gwałtami“ i „terrorem“ uzurpatorów. Pizystrat ateński „rozdawał bezrolnym grunta arystokratów“, małorolnym zaś pomagał, pożyczając pieniędzy na uprawę roli, by mogli się z gospodarki wiejskiej utrzymać“. Jeżeli rewolucyjną likwidację resztek prawa pańszczyźnianego można było przyrównać do reformy włościańskiej francuskiego Zgromadzenia Prawodawczego, to polityka agrarna tyranów miała dla sprawy włościan greckich takie mniej więcej znaczenie, jak sprzedaż dóbr narodowych we Francji, skonfiskowanych duchowieństwu i emigrantom. W w. V większość kantonów greckich nie znała kwestji agrarnej. Jak Francja pierwszej połowy w. XIX, były Jonja, Attyka, Eubeja, Megara, wyspy morza Egejskiego i t. p. krainami, w których bezwzględnie przeważała drobna i średnia własność gruntowa, a masa włościańska składała się z gospodarzy, mających byt zapewniony. Życie polityczne demokracji ateńskiej czasów Klistenesowskich ujawnia znaczny wpływ i potęgę tej klasy, nie słabnące zgoła aż do czasów po Temistoklesie. Konstytucja Klistenesa na jej przewadze się opierała. Gdy po wojnach Perskich, i przekształceniu się Aten dzięki związkowi (symmachji) w państwo morskie oraz na skutek rozwoju: żeglugi, handlu i przemysłu, górę w życiu społecznem i politycznem wzięły elementy miejskie, gdy w wieku Peryklesowym i następnym wystąpiła na widownię coraz to potężniejąca radykalna demokracja, – włościaństwo greckie, zadowolone ze swego materjalnego stanu, a więc konserwatywne i bojące się zmian, któreby mogły w czemkolwiek dobrobyt jego uszczuplić lub na niebezpieczeństwo narazić, znalazło się w obozie reakcyjnym pod komendą „oligarchów“-arystokratów i uczestniczyło we wszelkich próbach obalenia rządów radykalnych, odgrywając rolę podobną do tej, jaka przypadła w udziale włościanom francuskim w rewolucji r. 1848.
Demokracja ateńska
a kwestja agrarna
Po klęskach i spustoszeniach wojny Peloponeskiej, wśród coraz to wzrastającej po miastach koncentracji kapitałów i proletaryzacji ludności, rozległy się w IV i III w. ponownie hasła reformy agrarnej. Najgłośniej brzmiały one w Atenach, gdzie rządy radykalnej demokracji prawnie urzeczywistniły najdalej idące żądania wolności, równości i braterstwa (eleuteria, isonomia, kojnonia) w życiu politycznem, co musiało z konieczności pociągnąć za sobą domaganie się równości gospodarczej ze strony tych wydziedziczonych, których materjalne położenie, nie dające możności istotnego korzystania z praw obywatelskich, zakrawało na szyderstwo z zasady równości i wolności. „Równość majątkowa stanowi przecież podstawę wolności, gdy nędza jest dla nieposiadających początkiem niewoli“. Chęć zbliżenia się do ideału i stworzenia takich stosunków gospodarczych, którym obca byłaby przepaść między bogaczem a biedakiem, sprawiała, iż radykalna demokracja ateńska systematycznie rujnowała kapitalistów i obszarników podatkami (lejturgiaj) i konfiskatami, a skarb państwa eksploatowała na rzecz masy (ochlos, stąd nazwa jej rządów – ochlokracja) przez wyznaczanie diet nawet za obecność na zgromadzeniu, ludowem (ekklesia) i wydawanie przeróżnych zapomóg aż do darmowych biletów teatralnych włącznie. „Ateńczycy wracali z Pniksu nie jak ze zgromadzenia politycznego, lecz jak z posiedzenia kompanji kupieckiej (éranos), na którem dokonywano wypłaty dywidendy“. „Każdy z własną łyżką rwał się do wspólnego kotła“. Lecz i ta wyszydzona przez Arystofanesa polityka „eksploatowania państwa w interesie klasowym większości“, którą dowcipnie przezwano „klejem demokracji“, nie mogła sprowadzić zniesienia różnic klasowych i podziału społeczeństwa na kapitalistów i proletarjat. Rozległy się przeto dalsze żądania. Powtórzono hasło „kasacji długów“ (chreón apokopé). Miało ono teraz oznaczać nie doraźną reformę w stylu Solonowej sejsáchtei, lecz kategoryczny zakaz pożyczania na procent, zupełne nazawsze zniesienie kredytu i operacyj kredytowych oraz zamknięcie lub, jeśli kto woli, socjalizację banków. Miał to być pierwszy krok do uspołecznienia czy upaństwowienia wszystkich środków wytwórczych i przebudowy ustroju gospodarczego na zasadach komunistycznych. Dawne hasło nowego podziału gruntów“ ({{Roz|ges anadasmó]}s) dopasowano również do teoryj socjalistycznych. Powszechne wywłaszczenie wszystkich posiadaczy winno było się dokonać bez żadnych odszkodowań. Państwo, jedyny właściciel całej nieruchomości, miało wydzierżawiać ziemię tym, co chcieliby na niej pracować, bez prawa aljenacji i testamentowania. Nacjonalizacja ziemi musiała być koniecznem dopełnieniem upaństwowienia przemysłu. Po miastach, wśród robotników dokowych i marynarzy, niewolniczego personelu większych zakładów przemysłowych i wolnego proletarjatu, pracującego po drobniejszych warsztatach, hasła te, głoszone przez filozofów i publicystów, popularnych poetów i mówców politycznych, musiały budzić nadzieje i pragnienia, groźne dla posiadającego większość w szeregach rządzących demokracji zamożnego i drobnego mieszczaństwa. Ich aktualność w Atenach zaświadczył Arystofanes w komedji „Babie Koło“ (Ekklesjádzusaj) i „Bogactwo“ (Plutos), a później Demostenes, który ze strachem i oburzeniem stwierdzał, iż „mówca, schlebiający komunistycznym instynktom mas, staje się natychmiast w oczach ludu (demos) wielkim człowiekiem i zyskuje sobie nietykalność osobistą, jakby był nieśmiertelnym“. Lecz o urzeczywistnieniu reformy agrarnej w duchu teorji nacjonalizacji ziemi ani w Attyce, ani w żadnym z przemysłowych i handlowych kantonów greckich mowy być nie mogło. Kwestja rolna była tu oddawna rozwiązana: drobny gospodarz miał się dobrze i do własności prywatnej przywiązany był nie mniej, niż miejski przedsiębiorca. Masie włościańskiej całkowicie obca być musiała ideologja komunistyczna. Nastrój wsi był tak dalece konserwatywny, że oligarchowie — arystokraci w swych, próżnych zresztą i bezskutecznych, wystąpieniach przeciw miejskiej demokracji całkowicie mieli lud wiejski po swojej stronie. Hasła agrarne komunistów i socjalistów ateńskich znalazły zato grunt podatny w rolniczych kantonach Grecji. Tam właśnie kwestja rolna w IV i III w. nabrała szczególnej ostrości.
Rewolucje agrarne
w. IV i III przed Chr.
Tesalja, Achaja, Elida i Lakonja w. IV i przed Chr. nie uczestniczyły w wielkim przewrocie gospodarczym VII i VI w. Były to ekonomicznym zacofane, krainy pod względem o ustroju, przypominającym jeszcze mocno Homerowe średniowiecze. Dopiero wojna Peloponeska i czasy hegemonji Macedońskiej wciągnęły je w sferę stosunków handlowych świata greckiego i dały początek kapitalistycznej gospodarce pieniężnej. Kapitalizm miał tu wszakże charakter wybitnie agrarny. Ziemia była jedyną niemal formą bogactwa, uprawa roli prawie jedynem zajęciem masy ludności, a produkty gospodarstwa wiejskiego – jedynym przedmiotem handlu wywozowego. W takich warunkach konkurencja gospodarcza prowadzić musiała do szybkiej i znacznej koncentracji gruntów w rękach nielicznych rodzin możnowładczych, proletaryzacji szerokich mas średnich i drobnych posiadaczy szlacheckich oraz ucisku i niewoli zależnej pańszczyźnianej masy chłopskiej. Poddani chłopi i sproletaryzowana szlachta, nie znajdująca, jak w kantonach kupieckich i przemysłowych, poza rolą, innych środków egzystencji, podchwytywała rada komunistyczne hasła reformy rolnej, często zresztą nie zdając sobie sprawy z istotnej ich treści i biorąc z nich tylko ideał równości majątkowej, który osiągnąć należało drogą nowego podziału gruntów (ges anadasmós). Wśród ustawicznych walk etolskiego i achajskiego związku z macedońską hegemonią, a nawet wcześniej, bo już za czasów Filipa i Aleksandra W-go, wybuchały to w Tesalji, to na Poloponezie ustawiczne rewolucje, w których kwestja agrarna pierwszorzędną odgrywała rolę, a hasła reformy rolnej rozbrzmiewały najgłośniej. Na Peloponezie „wrogów obawiano się mniej, niż własnych współobywateli. Bogaci gotowi byli dobro swoje raczej rzucić do morza, niż dać cokolwiek biedakom; nieposiadający niczego tak nie pragnęli, jak ograbienia bogatych. Ofiary składać przestano, u stóp ołtarzy odbywały się walki bratobójcze. Niejeden kanton miał tylu emigrantów, ilu dawniej nie posiadał ich cały Peloponez“. W Tesalji bunty chłopów poddanych przybrały w pierwszej połowie w. IV-ego szczególnie groźny i masowy charakter. Wielcy posiadacze ziemscy tłumili te ruchy, najczęściej uciekając się do macedońskiej interwencji. Nie ulega wątpliwości, że właśnie te ustawiczne rewolucje i wojny domowe znakomicie przyczyniły się do upadku niepodległości Grecji i triumfu Macedończyków. W jednej Sparcie kwestja agrarna wywołała próby pokojowego jej rozwiązania na drodze szeroko zakrojonej i radykalnej reformy rolnej. Były po temu specjalne przyczyny, tkwiące w indywidualnych właściwościach społecznego i politycznego ustroju Sparty.
Jedyną znaną Lakonji formę osad tworzyła wieś. Rzadkie miasta znajdowały się tylko na wybrzeżu morskiem, poza granicami osiedlenia właściwych panów krainy spartjatów. Sama stolica była w gruncie rzeczy połączeniem pięciu wsi, skupiającem w sobie podzieloną na pięć fil zdobywcza ludność spartjacka. Spartjaci (Spartiataj) byli jedynymi właścicielami wszystkich gruntów w Lakonji i krainach podbitych. Osobiście wolnym i zamieszkałym po miastach nadbrzeżnych „sąsiadom“ (periojkoj), którzy nie korzystali z praw obywatelstwa i nie brali żadnego udziału w życiu politycznem, nie wolno było posiadać gruntów. W majątkach „mieszkańców Sparty“ pracowali chłopi poddani, tak zw. „heloci“ (hejlotes); sami ich właściciele już w w. V mogli zjawiać się tu jedynie za wydawanemi przez władze rządowe urlopami. Siedziba spartjatów miała charakter obozu wojskowego, a cały tryb życia, ujęty w ścisłe normy (tak zw. kosmos) przez szereg przepisów i zakazów, i cała organizacja państwowa przesiąknięte były militaryzmem. Rycerska szlachta sama jedna tworzyła „naród“ (damos Spartiatón); kto nie mógł poszczycić się spartjackiem pochodzeniem, uważany był za cudzoziemca lub niewolnika. W tej szlacheckiej rzeczypospolitej, mającej wprawdzie na na czele dwuch królów dziedzicznych, ale z władzą mniejszą, niż polski elekt, i nie większą, niż wenecki doża, między obywatelami panowała niby zupełna równość prawna i formalna tak, że nasze dawne przysłowie: „szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie“, dałoby się tu w zupełności zastosować. Każdy spartjata miał prawo od 31 roku życie uczestniczyć w zgromadzeniu ludowem (apella) i po 60 roku zasiąść we wszechwładnej „radzie starców“ (gerusja); wysoki urząd efora i wszelkie szarże wojskowe dla wszystkich jednakowo stały otworem. Była to wszakże jak i u nas w Polsce w w. XVII tylko teorja. W istocie klasa rządząca rozpadała się na możnowładztwo, z którego rekrutowali się wyżsi dostojnicy i członkowie „rady starców“, oraz gmin szlachecki. Chociaż bowiem w wielkim przewrocie kapitalistycznym w. VII i VI Lakonja nie uczestniczyła, chociaż handel był słaby, gdyż wszystkie niemal potrzeby ludności znajdowały zaspokojenie wewnątrz majątków spartjackich, a jedynemi artykułami wywozu były produkty gospodarstwa wiejskiego, chociaż aż do V w. oficjalną monetę spartańską bito z żelaza, granicę w w. V zamknięto i od czasu do czasu usuwano z kraju cudzoziemców (ksenolasia), różnice majątkowe między posiadaczami ziemskimi już w w. VII były znaczne, a gdy od tego czasu rozwijać się zaczęły w gospodarstwach wiejskich tendencje kapitalistyczne i wzrastać jął handel zbożowy z zagranicą, musiała wyniknąć konkurencja między większą a średnią własnością ziemską i stopniowy triumf pierwszej nad drugą. Już w w. VII skarżył się poeta spartański Tyrteusz na „chciwość“ (filochrematia) spartjatów. Dopóki jeszcze trwały podboje, można było wspierać zabranemi podbitym gruntami zubożałych szlachciców. Lecz kiedy w w. VI, po przyłączeniu Mesenji i części Arkadji oraz zapanowaniu nad Argolidą i prawdopodobnie Elidą, podboje ustały, znalazłszy naturalny swój kres, nierówności w podziale najważniejszego bogactwa narodowego, jakiem była ziemia, musiały znakomicie się powiększyć. To też Herodot odróżnia biednych od bogatych spartjatów, a Tucydydes wręcz dzieli ich „magnatów“ (hoj poly kektemenoj) i „gmin szlachecki“ (hoj polloj). W czasie wojny Peloponeskiej spartjacki tryb życia obozowego uległ zupełnemu rozkładowi: wspólne obiady (syssitia, fiditia) przekształciły się w czczą komedję, w domach magnackich na miejscu dawnej prostoty zapanował zbytek, do kraju napłynęło dużo złota z Persji i olbrzymi łup wojenny z państw pokonanego związku ateńskiego. Moneta żelazna wraz z rycerską cnotą spartjatów stała się mitem. Mimo usiłowań zamykania granicy i usuwania cudzoziemców, periekowie kupcy wciągnęli miasta Lakonji w sferę handlu wszechgreckiego, a niejeden magnat spartjata chętnie umieszczał w ich operacjach swoje kapitały. Mobilizacja własności ziemskiej stała się jeszcze raźniejszą. W rękach bogaczów gromadzić się zaczęły olbrzymie majątki: im to, jako najwyższym dostojnikom i oligarchom, przypadały w udziale korzyści i łupy wojenne i powojenne. Natomiast średni stan szlachecki walczyć musiał z przemożnemi trudnościami gospodarczemi. Wojna i związane z nią koszta i wydatki rujnowały: powstania helotów dopełniały klęski. Konkurencja z wielkimi posiadaczami uniemożliwiała znośną egzystencję. Zadłużony szlachcic sprzedawał grunt, by dług spłacić, lub oddawał go jako spłatę, a czyniąc to, pozbawiał się cenzusu obywatelskiego, którym była możność materjalna uczestniczenia we wspólnych obiadach, tracił szlachectwo i stawał się periekiem. W IV w. pozalakońskie posiadłości spartjatów odpadły: krajowcy odzyskali niepodległość i skonfiskowane im niegdyś grunta. Szczególnie dotkliwym dla Sparty ciosem była utrata Mesenji: tysiące szlachty uległy pozbawieniu praw obywatelstwa. Nadto wojny, w których w charakterze piechoty regularnej (hoplitaj) i jazdy uczestniczyli przede wszystkiem spartjaci, stanowiący jądro siły zbrojnej, dziesiątkowały ich szeregi. W ciągu V i IV w. pospolite ruszenie rycerskie prawie stopniało. „Naród szlachecki“ kurczył się pod ciosami zewnętrznych wypadków i wewnętrznej ewolucji stosunków gospodarczych, aż zredukował się do garstki obszarników-oligarchów, rządzących tłumami „perieków“ i „helotów“.
Próby nacjonalizacji
własności gruntowej
w Lakonji
W rezultacie koncentracji własności gruntowej i proletaryzacji gminu w Lakonji szlacheckiego wytworzyła się w III w. w Sparcie nader groźna dla militarnego państwa sytuacja. Wszędzie gdzieindziej kwestja agrarna stanowiła zagadnienie społeczne: czy to w przemysłowo-handlowej Attyce, czy w szlachecko-chłopskiej Tesalji. W Sparcie była problematem przedewszystkiem politycznej natury. Chodziło o to, jak podtrzymać organizację państwową spartjatów, gdy jej podpora i podstawa — armja szlachecka — rozpadła się w gruzy. Jak utrzymać w zależności od garstki oligarchów masę niespartjackiej ludności? Gdy wszędzie gdzieindziej kwestię agrarną wysuwały przeciw rządowi stronnictwa ludowe i rewolucyjne, w Sparcie podjął ją król, poparty przez część rządu, a pobudką do inicjatywy nie była bynajmniej chęć obrony interesów wydziedziczonych, lecz jedynie obawa o przyszłość zagrożonego w swej egzystencji państwa. Mówiono, że w w. III cały obszar starej Lakonji, w którym ongi było 9–10 tysięcy majątków szlacheckich, należał do 100 mniej więcej rodzin magnackich, gdy król Agis III wystąpił z projektem reformy, mającej uratować państwo spartjackie. Do stronnictwa królewskiego, prócz najbliższych krewnych Agisa, należeli niektórzy członkowie geruzji, a nawet jeden z eforów, Lizander. Udało się złożyć z tronu wrogo dla projektów usposobionego króla Leonidasa i na jego miejsce wprowadzić sprzyjającego reformom Kleombrotosa. Usunięto również tych eforów, którzy wystąpili przeciw Lizandrowi i jego partyjnym wspólnikom z oskarżeniami o zamiary przeciwkonstytucyjne. W r. 242–1 król Agis III złożył państwu w ofierze własny bardzo znaczny majątek ziemski i 600 talentów w złocie (blisko 3 miljony marek złotych), poczem wypuszczono na wolność więzionych za niewypłacalność dłużników i demonstracyjnie zniszczono przepisy kredytowe. Zamierzonej reformy agrarnej nie udało się urzeczywistnić. Czy słabość woli i niezdecydowanie Agisa sprawiło, że cofnął się w ostatniej chwili, jak twierdzą niektórzy, czy, jak chcą inni, na przeszkodzie stanęła wojna z Etolczykami, którą Sparta jako sojuszniczka związku achajskiego toczyć musiała? Najpewniej przyczyniła się do udaremnienia reformy wybuchła kontrrewolucja. Stronnictwo agrarjuszów, na którego czele stanął, powróciwszy z wygnania, eks-król Leonidas, porozumiało się z kapitalistami-periekami, oburzonymi na kasację długów, i obaliło rządy rewolucjonistów, zapewne nie bez pomocy Achajczyków; Agisa stracono, lecz projekty jego znalazły zwolennika w synu przywódcy kontrrewolucji, ożenionym z wdową po Agisie. Król Kleomenes III, wstąpiwszy na tron w r. 235 i przygotowawszy sobie grunt przez zerwanie i zwycięstwo nad związkowcami achajskimi, co uniemożliwiło wrogą z tej strony interwencję, jął siłą przeprowadzać reformę agrarną. Opierał się na zorganizowanej do walki z Achajczykami i zwycięskiej armji. Przy pomocy soldateski złożył z urzędu eforów, zmusił do ucieczki z Lakonji najzawziętszych oligarchów i największych zarazem obszarników w liczbie 80-ciu, przeprowadził gruntowną zmianę konstytucji, znosząc eforat i funkcje jego powierzając królom, i wreszcie, ogłosiwszy kasację długów, przystąpił do wykonania reformy agrarnej według projektów Agisa. Reformie starano się nadać charakter restytucji dawnego ustroju spartańskiego, którego twórcą miał być legendowy Likurg. Towarzyszył jej powrót do „kosmosu“ likurgowego we wszystkich sferach życia. Samą kasację eforatu tłumaczono w tym sensie. Przywrócono surowy system wychowania dzieci i młodzieży, żelazną dyscyplinę wojskową, zapomniane zbiorowe ćwiczenia gimnastyczne i wspólne obiady. W istocie – plan reformy był ułożony ściśle według socjalistycznych haseł, głoszonych już od końca w. V-ego w Atenach i innych przemysłowo-handlowych kantonach greckich. Niedarmo w jego opracowaniu miał być czynny jeden z radykalnych przedstawicieli stoickiej filozofji, sprzyjającej naówczas teorji gospodarczego komunizmu. Wszystkie grunta w Lakonji uległy upaństwowieniu, co miało być wprawdzie również powrotem do „likurgowych“ porządków, faktycznie jednak stanowiło najzupełniejsze nowatorstwo. Dokonano następnie „nowego ich podziału“ ({{Roz|anadosmós), całkowicie stosując się do świeżo nadanego temu staremu hasłu socjalistycznego tłumaczenia. Stworzono mianowicie 4.500 działów gruntowych „spartjackich“ i 15.000 – „dla perieków“, nazywając je archaicznym mianem „losów“ (kleroj). Pierwsze od drugich różniły się rozmiarami: pierwsze miały odrodzić gospodarstwo średnie, a drugie – drobne. Różnica nie powinna była sprzeciwiać się wyznawanej przez rewolucjonistów społecznych zasadzie równości majątkowej, gdyż tłumaczyła się względami militarno-państwowemi: „los spartjaty“ obowiązywał do uczestniczenia w pospolitem ruszeniu w charakterze ciężkozbrojnego (hoplity) „los“ zaś „perieka“ — do służby w lekkozbrojnej piechocie (gymnetaj); pierwszy obowiązek związany był ze znacznie większemi kosztami, różnica majątkowa czyniła przeto właśnie zadość zasadzie równości. Nowatorski charakter podziału gruntów aż nadto był wyraźny: za czasów „likurgowych“, ba! nawet jeszcze w w. V-ym nie wolno było przecie periekom spartańskim nabywać ziemi, mogli ją tylko brać w dzierżawę od szlachty. Żeby obronić reformę przed zarzutem rewolucyjnego skrajnego demokratyzmu, musieli jej autorowie i zwolennicy sfałszować w tym punkcie tradycję: przypisano „losy perieków“ ustrojowi Likurga, choć były one właśnie w szlachecko-chłopskim porządku Sparty wyłomem, uczynionym przez przewrót gospodarczy w epoce wojny Peloponeskiej. Niedość na tem. Przy nadawaniu działów nie kierowano się bynajmniej, jakby z ich nazw wnosić było można, względami na szlacheckie (spartjackie) lub nieszlacheckie pochodzenie. Wielu perieków i cudzoziemców otrzymało „losy“ spartjackie, a wraz z niemi całkowite prawo obywatelstwa, i odwrotnie — liczne działy perieków dostały się potomkom rodów szlacheckich. Stare kategorje stanowe posłużyły reformatorom do uwzględnienia jedynie potrzeb militarno-politycznych, których zaspokojenie stanowiło najważniejszy cel ich agrarnej reformy. Nadane działy, choć przechodziły we władanie jednostek, nie przestawały stanowić własności państwowej. Obdarzeni niemi spartjaci i periekowie mieli być tylko dzierżawcami, płacącymi tenutę służbą w wojskowem pospolitem ruszeniu. Nie wolno im było aljenować ani testamentować otrzymanych na użytkowanie gruntów ani w całości, ani częściowo. I w tym szczególe widoczna była zależność reformy od ideologji socjalistów greckich i ich teorji nacjonalizacji ziemi. I tu w obronie od zarzutu radykalizmu społecznego trzeba było zmyślić prastary „likurgowy“ zakaz sprzedaży „pierwotnej własności ziemskiej“ (archajaj mojraj) i wydane rzekomo w początkach w. IV-ego prawo efora Epitadeusza, dopuszczające aljenację drogą darowizny lub testamentowania. Reforma rozwiązywała kwestję rolną w sposób radykalny i zapobiegała wskrześnięciu jej w przyszłości. Zginęło źródło sprawy: znikła obszarnicka własność gruntowa, i głód ziemi, dręczący sproletaryzowane tysiące byłych posiadaczy, znalazł zaspokojenie. Dzieło Kleomenesa nie tylko dało państwu 4.000 hoplitów i przeszło 15.000 pospolitego ruszenia, przez co odrodziło dawną militarną potęgę Sparty i pozwoliło królowi reformatorowi w pomyślnej walce ze związkiem achajskim opanować Argos, Fliunt i Korynt. Zgodne z popularnemi w rolniczych kantonach hasłami przeprowadzenie „nowego podziału ziemi“ budziło wszędzie w rolniczej tychże ludności rewolucyjne nadzieje i nastroje, choć tradycja nie wspomina, by Kleomenes organizował propagandę lub usiłował gdziekolwiek poza Lakonją przeprowadzać swą reformę społeczną. Agrarjusze Tesalji, Achai i innych rolniczych kantonów oraz kapitaliści miast-państewek znaleźli się w groźnej sytuacji wobec widma rewolucji socjalnej. Dlatego choć Kleomenes działał jako reformator polityczny, widziano weń jednak przede wszystkiem społecznego nowatora. Sympatja, jaką sobie jednał społeczną stroną reformy w głodnych i tęskniących za zabezpieczonem jutrem masach, ułatwiła mu niewątpliwie nie mniej, niż obalenie oligarchji i reorganizacja armji według wzorów macedońskich, dopięcie politycznego celu, jakim było przywrócenie potęgi dawnej Sparty. Ale równocześnie ta sama społeczna strona „zamachu stanu“ przyprawiła całe dzieło o zgubę. Nietrudno było emigrantom obszarnikom spartańskim uzbroić przeciw królowi socjaliście wszystkie kontrrewolucyjne siły Grecji. Obrońca konserwatywno-mieszczańskich interesów, wódz i kierownik związku achajskiego, Arat, nie mogąc dać sobie rady z Kleomensem, przywołał na pomoc Macedończyków. Utworzyła się groźna koalicja z obszarnickich i szlachecko-chłopskich państw: Macedonji, Tesalji i Achai, do której następnie przyłączyli się macedońscy wasale: Beoci, Focyjczycy, Epiroci i Akarnańczycy. Po bitwie pod Sellasją w r. 221 i ucieczce Kleomenesa III do Egiptu zwycięska Macedonja przeprowadziła w Sparcie gruntowną reakcję. Nie tylko przywrócono rządy oligarchiczne, ale zwrócono nadto konfiskowane grunta obszarnikom i restytuowano prywatną własność. Resztki obdarowanych „losami“ spartjatów i perieków, które może narazie ocalały tu i owdzie, wydane na łup beznadziejnej konkurencji z magnatami ziemskimi, w krótkim czasie stopnieć musiały. Gdy w II w. przed Chr. zbliżała się dla państewek greckich chwila ostatecznej utraty własnego bytu politycznego, w ogromnej większości kantonów, gdzie górowały miasta, przemysł i handel, a na wsi trzymała się krzepko średnia i drobna własność gruntowa, stosunki agrarne układały się w zgoła odmienny sposób, niż w krainach państwa zdobywczego. Tessalja i Peloponez przechodziły natomiast pod panowanie rzymskie zarówno, jak Macedonja, ekonomicznie, rzec można, do nowego władcy przystosowane: z agrarnym kapitalizmem, obszarnicką własnością i masą półchłopów – półniewolników.
III. KWESTJA AGRARNA W STAROŻYTNYM RZYMIE

W dziejach żadnego z narodów starożytnych rozwój stosunków agrarnych nie odegrał tak ważnej, jak w dziejach Rzymu, roli. Wobec ilościowej i jakościowej przewagi kantonów morskich nad rolniczemi, kwestja agrarna miała dla narodu greckiego jako całości i dla cywilizacji greckiej znaczenie podrzędne. Występowała też niesamodzielnie w związku z innemi zagadnieniami socjalnemi, nigdy na całem odrazu terytorjum świata helleńskiego, krótko zaprzątała umysły i szybko zazwyczaj milkła. Kraina, która miała stać się ośrodkiem i kolebką rzymskiego wszechświatowego imperium, oraz pierwsze podbite przez Rzymian prowincje zachodnie miały wszystkie wybitnie rolniczy charakter. Miasta, które w przeważnej części greckiego wschodu skupiały w sobie większość ludności kantonalnej, na rzymskim zachodzie odgrywały o wiele skromniejszą rolę gospodarczą. Aż do czasów cesarstwa – a w wielu prowincjach zachodnich i później – ludność wiejska dominowała liczebnie. To też, o ile w rozwoju gospodarczym Grecji uwagę naszą przyciągają przedewszystkiem, jak w dziejach nowożytnej Anglji, interesy handlu, żeglugi i przemysłu, tak w historji Rzymu na pierwszy plan wysuwają się zagadnienia, dotyczące stosunków wiejskich i gospodarstwa rolnego. Kwestja agrarna nigdzie może nie przeszła tak ciągłej i prawidłowej ewolucji, nie doznała tylu przemian i nie tkwiła tak ciągle na porządku dziennym życia społecznego i politycznego.

Początki kwestji
agrarnej w Rzymie
Jej początki przypadły na epokę wojen punickich. Wprawdzie już wcześniej brak ziemi dokuczać musiał nieraz włościańskiej ludności Latium, nad którą panowała miejska republika rzymska ze swym patrycjatem, konsulami, pretorami i edylami, senatem i komicjami. Od w. IV atoli, handlując z Grekami i Kartagińczykami, zamieniając zboże i inne produkty wiejskiego gospodarstwa na wyroby obcego przemysłu i przedmioty zamorskiego wschodniego zbytku, rozszerzając swe stosunki handlowe wzdłuż wybrzeża południowo-zachodniego w celu zmonopolizowania handlu na morzu Tyrreńskiem na jak największej przestrzeni i w tym celu zakładając coraz to nowe coloniae maritimae, dążąc wreszcie w wojnie z Pyrrusem do zawładnięcia bogatą Wielką Grecją, musiała rzeczpospolita toczyć jednocześnie szereg walk w głębi półwyspu o najżyźniejsze jego części, by potrzeby agrarne swej ludności wiejskiej (plebs rustica) zaspokoić. W rezultacie wojen o panowanie nad półwyspem, tak zw. samnickich, wyciągnęła się z Rzymu ku południowi via Appia poprzez Kampanję, a ku północy druga droga rzymska (zwana później via Flaminia) poprzez Etrurję i Umbrję; wzdłuż dróg obu wyrosły liczne coloniae agrariae, gminy włościan rzymskich i latyńskich, osadzonych na skonfiskowanych „sprzymierzeńcom“ (socii) gruntach. Patrycjat miejski musiał dbać o interesy ludności włościańskiej: niedość było pozwalać jej na odbywanie w stolicy comitia centuriata pod przewodnictwem patrycjuszowskich urzędników i comitia tributa pod wodzą z własnego jej wyboru pochodzących trybunów ludowych (tribuni plebis); trzeba było zabezpieczyć ją przed brakiem ziemi i utrzymywać w pewnym dobrobycie, jako wytwórczynię najważniejszego, podstawowego artykułu wywozu, na którego posiadaniu opierała się handlowa potęga miasta i jego bogactwo, a jeszcze więcej, jako dostarczycielkę kontyngensów pospolitego ruszenia (legiones), umożliwiających konkwistadorską politykę republiki kupieckiej. Zwycięska walka Rzymu o panowanie nad półwyspem, na którego wiejskich obszarach panowały jeszcze niemal naturalno-gospodarcze stosunki, a rzadka ludność posiadała ziemi poddostatkiem, nie tylko zaspakajała w ciągu drugiej połowy IV-go i pierwszej III-go stulecia handlowe potrzeby miejskiego patrycjatu, ale i czyniła zadość rolniczym interesom włościaństwa latyńskiego. Dopóki kapitał handlowy ogniskował się w stolicy i miastach Latium i Etrurji w rękach przedsiębiorczego patrycjatu, nie przedostając się na wieś i nie rozkładając jej zacofanych drobnogospodarskich stosunków, nie mogły rozwinąć się na półwyspie znaczniejsze nierówności w podziale najważniejszego bogactwa — ziemi. Dopóki między rolniczą włościańską krainą a jej polityczną zwierzchniczką — republiką kupiecką, nie było ściślejszego i głębszego związku ekonomicznego, prócz luźnej wymiany produktów gospodarki rolnej na wyroby obcego przemysłu, dopóty nie mogło być mowy o kwestji agrarnej. W IV i pierwszej połowie III-go w. Rzym i „sprzymierzony“ półwysep Apeniński – to jeszcze tylko polityczny związek, ale nie całość ekonomiczna. Dopiero przewrót gospodarczy epoki wojen punickich był twórcą tej całości: wciągnął on wieś bezpośrednio w sferę handlowych stosunków świata śródziemnomorskiego i przebudował ją na nowych podstawach kapitalistycznych.

Druga połowa III i pierwsza II-go w. przed Chr., zwana najczęściej epoką „walki o panowanie nad światem“, dała republice rzymskiej na samym półwyspie olbrzymie obszary gruntów państwowych (tak zw. ager publicus). Utworzyły się one drogą konfiskaty, jaka dotknęła północnych i południowych „sprzymierzeńców“ za chęć zrzucenia jarzma panowania rzymskiego i „zdradę“ na rzecz Hannibala podczas najazdu jego na Italję. Ukarano odebraniem znacznej części własności ziemskiej Gallów przedalpejskich, Umbrów, Etrusków i mieszkańców wiejskich Wielkiej Grecji. W poprzednim okresie „walki o panowanie nad półwyspem“ taki „fundusz ziemski“ wyzyskanoby zgodnie z interesami małorolnych i bezrolnych obywateli-włościan. Założonoby szereg osad wojskowo-włościańskich (coloniae agrariae lub agrestes), asygnując (assignatio colonialis) drogą losowania (sorte) po 20–30 morgów (iugera) na osadnika lub rozdając tejże wielkości działy gruntowe, bez tworzenia kolonji, poszczególnym rodzinom włościańskim, któreby się o to postarały (assignatio viritanea). Niewielką jedynie część dotychczasowych nieużytków pozostawionoby jako ager occupa torius, którego dowolną ilość mógł wziąć w posiadanie każdy rozporządzający dostatecznemi po temu środkami materjalnemi gospodarz wiejski pod warunkiem uprawienia i zagospodarowania nowiny. Po raz ostatni dawną tę praktykę zastosował konsul Flaminjusz po dokonanym między pierwszą a drugą wojną punicką podboju Galji przedalpejskiej, czemwedług legendarnej tradycji — zjednać miał sobie szczególne względy włościaństwa rzymskiego, a więc i szczególną popularność w armji ówczesnej, którą pospolite ruszenie włościańskie tworzyło. W początkach II-go w. stosunki społeczne nie sprzyjały atoli kontynuowaniu dawnej polityki agrarnej patrycjatu miejskiego, niezainteresowanego bezpośrednio w gospodarce rolnej i eksploatacji terenów rolniczych. W czasie wojen punickich wyrosła nowa klasa rządząca, w której skład weszli bynajmniej nie sami przedstawiciele miejskiego patrycjatu. Nobilitet (nobilitas, nobiles) utworzył się z rodzin, które dostarczyły Rzymowi czasu wojny zdolnych dowódców wojskowych: dyktatorów, konsulów i pretorów, oraz rzutkich i energicznvch administratorów nowonabytych poza granicami Italji prowincyj (proconsules i propraetores). W rękach tej klasy zgromadził się i gromadził dalej cały olbrzymi łup wojenny, zapasy gotówki i szlachetnych kruszców, mnóstwo kosztowności i wreszcie wielkie majątki ziemskie w prowincjach. Korzystając z potęgi, jaką dawało nabyte bogactwo, nobile usunęli od władzy dawny patrycjat miejski i w krótkim czasie zmonopolizowali dla siebie kurulną magistraturę oraz krzesła w senacie, przekształcając się w istny „stan senatorski“ (ordo senatorius), t. j. arystokrację urzędniczą lub zorganizowaną wyższą biurokrację. Największą dla nowej klasy wagę miało opanowanie administracji prowincjonalnej, która stała się niewysychającym źródłem coraz to nowych jej zysków materjalnych i potęgi politycznej. Ona to między innemi korzyściami zapewniła nobilom możność wyzyskania bogactw gruntowych w zdobytych na Kartaginie rolniczych i świetnie zagospodarowanych krainach. Po pierwszej wojnie punickiej objął Rzym w posiadanie „spichlerz świata starożytnego“ — wyspę Sycylję, po drugiej — niemal równie urodzajną prowincję Afrykę. W obu krainach panowała większa własność ziemska i racjonalna nowożytna gospodarka wiejska, prowadzona na wielką skalę przez kolonistów greckich i fenickich. Rzymianie po raz pierwszy zetknęli się z wysoką kulturą rolną, tak bardzo niepodobną do prymitywnych metod i sposobów uprawy, stosowanych w Italji przez zacofane włościaństwo i szlachtę półwyspu. Doświadczenie bezpośrednie poparli nadto zaznajomieniem się z obszerną literaturą agronomiczną grecką i kartagińską. Nie dziw, że zgromadzony w rękach nobilitetu łupieżczy kapitał ruchomy, głodny zyskownej lokaty, rzucił się chciwie na łatwą zdobycz. Raźno poszło skupowanie majątków ziemskich od zrujnowanych wojną i dalej rujnowanych podatkami prowincjałów – poddanych (provinciales, dediticii). Gdzie prawo nie skutkowało, przychodziły w pomoc gwałt i siła, których użyciu sprzyjało jak najlepiej stanowisko wszechwładnego namiestnika. Tak się zaczęło przeobrażenie Rzymu z kupieckiej republiki, panującej nad włościańską Italją, w państwo wszechświatowe, rządzone przez klasę magnaterji ziemskiej. W wydanem czasu drugiej wojny punickiej prawie, zabraniającem senatorom trudnienia się operacjami bankowemi i handlowemi, co zresztą i naówczas, i później ustawicznie obchodzono i gwałcono, widzieć można oficjalne skonstatowanie utworzenia się nowej klasy rządzącej, monopolizującej czy usiłującej zmonopolizować w swych rękach własność gruntową. Italski ager publicus, powstały z konfiskat, u schyłku w. III dokonywanych, stanowił nowy, łatwy i tani łup dla nobilskiego kapitału. Rzecz naturalna – senat nie pokwapił się na ten raz z asygnacjami i zakładaniem kolonij. Znikomą część „funduszu gruntowego“ rozdano tym włościanom, którzy najbardziej odznaczyli się i największe ciężary ponieśli w służbie wojskowej podczas walk z Hannibalem w Italji. Resztę pozostawiono na łup goniącemu za gruntami nobilitetowi. Korzystając z prawa okupacji (ius occupandi), większość „funduszu“ rozchwytali i zagospodarowawszy przywłaszczyli sobie bogaci przedstawiciele arystokracji senatorskiej. Gdzie nie dawało się okupować, można było nabywać za pieniądze u kwestora: sprzedawany przez państwo ager quaestorius stanowił wprawdzie rodzaj pożyczki państwowej, amortyzowanej przez zastrzegane zawsze w akcie kupna ewentualne wykupienie z powrotem; ale do rzeczywistej amortyzacji najczęściej nie przychodziło i majątek stawał się własnością prywatną nabywcy. Nadto inne, niezaliczone do ager occupatorius grunta wydzierżawiali nobile u cenzora (ager censorius) za niewielką do skarbu opłatą, którą często po pewnym przeciągu czasu kasowano, przez co traciły charakter państwowych. Za nobilitetem rzucili się na grunta kapitaliści miejscy, stanowiący burżuazję stołeczną, choć zwani wojskowem mianem „kawalerzystów“ (equites, ordo equester). Ich olbrzymie majątki ruchome, nabyte drogą dzierżaw podatkowych w prowincjach (stąd ich druga nazwa: publicani) oraz zmonopolizowania wielkiego handlu i transportu morskiego, wreszcie wielkiego przemysłu i bankierstwa, czekały tylko lokaty w eksploatacji najważniejszego bogactwa półwyspu i nowonabytych prowincyj – ziemi. Nadto posiadanie majątku ziemskiego otwierało drogę do senatu i w szeregi rządzącej arystokracji urzędniczej (homines novi, jak Marjusz, Cycero i inni). Po rozchwytaniu przeważnej części gruntów państwowych przyszła kolej na drobną i średnią własność włościańską. Warunki sprzyjały znakomicie. Włościaństwo italskie, odrywane od roli z górą pół wieku przez służbę w legjonach i armjach posiłkowych (auxilia sociorum), znajdowało się w ciężkich warunkach. Krainy, kędy przeciągnął Hannibal ze swem najemnem żołdactwem, uległy spustoszeniu, które przede wszystkiem na drobnej własności, jako mniej odpornej, odbić się musiało. Tym włościanom, którzy kryzys wojenny pomyślnie przetrwali, od końca w. III grozić zaczęła konkurencja zboża sycylijskiego i afrykańskiego. Drobny gospodarz, nie rozporządzając odpowiednim kapitałem, nie mógł przystosować się do nowych warunków drogą zmiany systemów gospodarki, redukcji kultury zbożowej i rozwijania innych gałęzi gospodarstwa wiejskiego. Włościanin, zrujnowany już to przez długotrwałą służbę wojskową, już to przez spustoszenie wojenne, już to wreszcie przez kryzys zbożowy w Italji, stawał się pastwą chciwego ziemi nobila lub miejskiego spekulanta. „Hieny gruntowe“ zaplątywały go w długi, za niewypłacalność odbierały rolę, zrujnowanemu proponowały kupno – oczywiście za tanie pieniądze – jako jedyną deskę ratunku, a często słabego materjalnie i nie mogącego się bronić bez ceremonji przemocą wypędzały z chałupy i puszczały w świat z torbami. Dla praktyki takiej ustalił się w mowie potocznej specjalny termin: „wdzierać się w cudzą własność“ (grassari in possessionem alicuius).

Źródła kwestji agrarnej
według traktatu
Katona „De re rustica“
Pierwszy okres tej gorączki gruntowej wypadł na schyłek III i pierwszą połowę II-ego w. Jego charakterystykę dał M. Porcjusz Kato w wydanej koło r. 150 pracy „O gospodarstwie wiejskiem“ (De re rustica). Znajdujemy tu przede wszystkiem potwierdzenie faktu powstawania wielkiej własności w Italji, choć majątku, który Kato opisywał, nie można jeszcze nazwać późniejszym terminem — latifundium: wspomina autor o 100-morgowej (iugera) winnicy, 240 morgach plantacji oliwnej, nadto łąkach, polach ornych, ogrodzie i pastwiskach, co wszystko razem wzięte stanowić musiało znaczny bądź co bądź kompleks gruntów. Przyczynę gorączki gruntowej widzi dwojaką: z jednej strony wzgląd na tradycję i dobro państwa: „Przodkowie nasi, chwaląc kogo, za to chwalili, że był dobrym rolnikiem i gospodarzem wiejskim“, a nadto: „z rolników rodzą się najdzielniejsi ludzie i najlepsi żołnierze oraz największym patrjotyzmem odznaczają się ci, którzy to zajęcie uprawiają“; z drugiej strony wchodzi w grę moment spekulacji kapitalistycznej: gospodarka wiejska (agricultura) okazała się jednem z zyskownych przedsiębiorstw, dającem się porównać z handlem i bankierstwem; „byłoby może niekiedy rzeczą korzystniejszą lokować kapitał w handlu, gdyby nie związane z tem ryzyko, albo w operacjach kredytowych (foenerari), gdyby nie ujma dla honoru“; gospodarka wiejska daje najczystsze i najpewniejsze zyski“ (maxime purus quaestus stabilissimusque), „którym najmniej grozi konkurencja“ (quaestus est minime invidiosus). Gorączkowy charakter pogoni za gruntami, który narażał często nabywającego na rozczarowania, znalazł potwierdzenie w kilkakrotnie powtórzonem ostrzeżeniu: „ostrożnie nabywaj“, nie denerwuj się (ne cupide emas) przy kupnie. Wobec kryzysu zbożowego w Italji i konieczności przystosowania się wielkiej gospodarki wiejskiej do nowych warunków rynkowych, redukowano kulturę zbożową i rozwijano gospodarstwo plantacyjne, plantacyjne, hodowlę trzód, ogrodnictwo i warzywnictwo. „Ze wszystkich gatunków kultur (de omnibus agris) pierwsze miejsce należy się uprawie wina (vinea), drugie zajmuje ogród ze sztucznem nawadnianiem (hortus irriguus), trzecie – trawy pastewne (salictum), czwarte – plantacja oliwna (oletum), piąte — łąka (pratum) i dopiero szóste — niwa (campus frumentarius), poczem następuje już tylko las do wyrębu (silva caedua), zagajnik (arbustum) i las „żołędny“ (glandaria silva). Widać, jak na dłoni, że o ile drobne gospodarstwa produkowały wyłącznie niemal zboże, wielkie, stosując się do aktualnych potrzeb rynkowych, miały charakter plantacyjny. Wywłaszczony drobny gospodarz nie mógł przeto pozostawać na wsi w charakterze dzierżawcy dawniej własnego, obecnie cudzego gruntu. Gospodarstwo plantacyjne, wymagające dużych nakładów, było nie do pogodzenia z drobnem farmerstwem, niezdolnem do meljoracji i rozbudowy. Mógł wprawdzie znaleźć pracę jako stały parobek najemny (mercennarius), ale takich wolnych robotników, mniej lub więcej stałych, liczyły gospodarstwa nobilskie bardzo niewielu i powierzano im tylko niekiedy szczególnie odpowiedzialne i wymagające dużej uczciwości i sumienności prace, np. dozorowanie robót gospodarskich (custos operum). Mógł stać się wreszcie wędrownym sezonowym robotnikiem (operarius mercennarius) lub rzemieślnikiem (faber), najmowanym na krótkie terminy najintensywniejszej pracy w porze żniw, winobrania lub zbierania oliwek oraz wytłaczania wina i oliwy: nie należy najmować robotnika na dłużej, niż na dzień jeden“ – powiada Kato – oczywiście, gdy normalny i stały personel roboczy nie wystarczał. Ten zaś składał się z niewolników (familia rustica), których obficie dostarczały wojny, zorganizowane i uprawiane aż do czasów Pompejusza bezkarnie korsarstwo i regularny handel, mający swe wszechświatowe centralne targowisko niewolnicze na greckiej wyspie Delos, skąd w dnie dużego obrotu wywożono po 10.000 sztuk zakupionego do wszystkich krajów rzymskich towaru. Niewolnik stanowił tani materjal roboczy, poddający się nadto jak najbardziej bezwzględnej, nie znającej granic, kapitalistycznej eksploatacji. Wolny człowiek był obywatelem (civis romanus) lub sprzymierzeńcem (so cius) rzymskim, za krzywdy mógł poszukiwać zadośćuczynienia i nie podobna było traktować go jak „zwierzę robocze“, nadto ciężyła na nim powinność wojskowa, która od czasu do czasu na dłużej odrywać go musiała od majątku, gdzie pracował. Niewolnik, jako z prawa „własność ruchoma“ (res mancipii), a de facto człowiek obcy, cudzoziemiec, był absolutnie bezbronny, nie rozporządzał żadnemi prawnemi środkami oporu i nie służył wojskowo. Można go było, gdy się zestarzał lub zachorował nieuleczalnie (servum senem, servum morbosum) sprzedać „na szmelc“ wraz ze „staremi wołami, zbrakowanym inwentarzem pociągowym, „nieudanemi“ owcami, wełną, skórami, zużytemi wozami i żelastwem oraz innemi zbędnemi gratami“; można mu było jak najmniej płacić, t. j. dawać jak najgorsze utrzymanie: „niech piją lurę zamiast wina“, a gdy tej zabraknie, należy do prawdziwego wina domieszać „młodego niesfermentowanego soku winogronowego, octu, moszczu lub zwyczajnej wody;“ „przed wydaniem nowej odzieży należy bezwarunkowo starą zabrać“. Gdy zachorował i tracił na czas pewien zdolność do pracy, można mu było za dni opuszczone „wytrącić“ przez zmniejszenie porcji utrzymania. Niezaprzeczenie wszystko to stanowiło dla przedsiębiorcy wzgląd pierwszorzędnej wagi, zmniejszało bowiem koszty produkcji i powiększało zyski. Konkurencja z pracą niewolniczą, zamykając wywłaszczonym gospodarzom włościańskim drogę do zarobku na wsi, wobec niechęci wielkich posiadaczy do najemnego robotnika, powodowała immigrację do miast proletarjatu wiejskiego, który powiększał tu liczbę nędzarzy, pozbawionych pracy i środków utrzymania, gdyż i z przemysłu, słabo zresztą w Italji rozwiniętego, niewolnik wypierał wolnego człowieka. W połowie drugiego w. wielka własność święcila już triumf w najżyźniejszych częściach półwyspu: dolinie rz. Po, Etrurji, Kampanji i Italji południowej. Rezultatem było znaczne wyludnienie tych krajów, spowodowane redukcją drobnych gospodarstw. Jedynie we wschodniej części: Umbrji, Picenum i Samnium trzymało się krzepkie i żywotne włościaństwo.
Popularowie a kwestja
agrarna
Przewrót w stosunkach rolnych, rozwój wielkiej własności gruntowej i proletaryzacja znacznej części włościaństwa, stworzył sytuację, która groziła rewolucją. Wydziedziczeni, głodni, pozbawieni dachu nad głową i środków utrzymania „obywatele“ mogli się zechcieć upomnieć o prawo do życia i pracy. W wielkiem powstaniu niewolniczem r. 140 – 132 uczestniczył pewien odsetek wolnego proletarjatu wiejskiego. Można było oczekiwać targnięcia się nietylko na bogactwo, ale i na wszechwładzę rządzącej arystokracji senatorskiej. Musiało płynąć stąd zainteresowanie się nobilitetu kwestją agrarną. Jak w Sparcie atoli, tak i w Rzymie w początkach przewrotu zaprzątała umysły szczególnie militarno — polityczna strona sprawy. „Włościaństwo italskie podbiło dla rzeczypospolitej świat“. Potęga zewnętrzna Rzymu opierała się na pospolitem ruszeniu wieśniaków obywateli i sprzymierzeńców, którzy własnym kosztem ekwipowali się na wyprawy i z własnych funduszów utrzymywali się w obozie. Państwo nie posiadało dotychczas budżetu wojennego. Wobec kurczenia się i topnienia średniozamożnej klasy włościańskiej, nasuwało się niepokojące zagadnienie, co będzie z istnieniem państwa i bezpieczeństwem jego granic. „Podupadające włościaństwo nie mogło z dawną gotowością wyruszać na wyprawy wojenne“. Dowiodła tego aż nadto wojna hiszpańska 154 – 134 r.: przez lat dwadzieścia przerzedzone odbywającym się przewrotem agrarnym legiones i auxilia nie mogły uporać się z powstaniem kresowem! Topnienie armji sprawiło, że w samym senacie, wszechwładnym organie rządzącej arystokracji urzędniczej, powstało w połowie II-go w., nieliczne wprawdzie, stronnictwo obrońców zagrożonego ruiną włościaństwa. Na czele „ludowców“ (populares) stał Scypio Afrykański Starszy, należeli zaś do nich przeważnie dalsi lub bliżsi krewni wielkiego kondotjera: Klaudjusze, Emiljusze, Flamininowie, Leljusze i t. d. „postępowi“ nobile, zwolennicy i pierwsi pionierowie greckiej kultury wśród arystokracji rzymskiej, którym nieobce były zapewne społeczne również teorje, wyrosłe w w. IV i III na gruncie bogatego życia Hellady.
Lex agraria Tyberjusza
Grakcha
Z temże kołem popularów węzłami pokrewieństwa po kądzieli i przekonaniami politycznemi związany był pierwszy organizator demokracji rzymskiej i inicjator kwestji agrarnej – Tyberjusz Grakchus. „Mówiono powszechnie – pisze jego późny biograf – do wystąpienia namawiali go dwaj Grecy: retor z Mytileny Diofanes i filozof z Kum Blossjusz“. Nietylko wpływy przyjaciół, wielbicieli spartańskich królów reformatorów, ale i szczere współczucie dla rujnowanego przez kapitał włościaństwa, którego nędzy napatrzył się, „jadąc do Numancji przez Etrurję, gdzie w wyludnionej z gospodarzy krainie spotykał przy pracy na roli i trzodach skutych barbarzyńców“, sprawiło, że Grakch znacznie szerzej, niż inni popularowie-nobile, bo nie tylko z punktu widzenia militarno-państwowego, ujął sprawę i stał się prawdziwie demokratycznym wodzem opozycji przeciw klasowym rządom arystokratycznego senatu, oparłszy ją na interesach italskiego ludu wiejskiego. Wniesiony przezeń w r. 133 na zgromadzeniu ludowem (comitia tributa) trybuński bill agrarny, tak zw. lex Sempronia głosi zakaz posiadania przez jednego ojca rodziny więcej, niż 500 morgów rzymskich (iugera) gruntów państwowych oraz po 250 morgów na każdego z dwóch starszych synów, w sumie nie więcej, niż 1,000 morgów, oraz wypędzania na pastwiska państwowe (pascua publica) więcej, niż 100 sztuk krów i 500 sztuk owiec lub kóz. Okupanci „pola publicznego“ (ager publicus), nobile i kapitaliści mieli prawo zatrzymać sobie na własność (jako ager privatus pleno iure) odpowiadającą normie część okupowanego terenu, reszta zaś podlegała konfiskacie na rzecz państwa bez wypłaty odszkodowania. Konfiskowane grunta miały ulec podziałowi na drobne działy, po 30 morgów rzymskich liczące, i rozdaniu proletarjatowi włościańskiemu. Projekt nie robił różnicy między „obywatelami rzymskiemi“ (cives) a „sprzymierzonymi Italikami“ (socii latini et italici); miał na względzie nie tylko bezrolnych, którzy już zaciągnęli się w szeregi proletarjuszów miejskich, ale i pozostałych na wsi, a zagrożonych konkurencją z niewolnikami wiejskich robotników (operarii mercennarii). Nowi posiadacze nie korzystali z prawa aljenacji i obowiązani byli płacić do skarbu niewielki czynsz (vectigal). Do uskutecznienia całej skomplikowanej operacji, związanej z wykonaniem reformy, powoływała lex Sempronia komisję z trzech członków (triumviri agris dandis assignandis), wybieranych co roku przez zgromadzenie ludowe. Komisja otrzymywała bardzo rozlegle pełnomocnictwa: miała dokonać odmierzenia (mensura) podlegających konfiskacie części gruntów państwowych po dokładnem zbadaniu pochodzenia praw własności wszystkich posiadaczów, samej następnie konfiskaty, przyczem przysługiwało jej prawo wyboru gruntów oraz rozstrzygania wszelkich z czynnościami jej związanych i z tychże wynikających procesów sądowych w jedynej i ostatniej instancji, wreszcie podziału konfiskowanych gruntów zgodnie z treścią billu i wypłacenia obdarzonym niemi subsydjów ze spadku po pergamskim królu Attalu na zagospodarowanie się w nowych siedzibach. Prawo, po długiej i zaciętej walce uchwalone przez comitia, zmierzało do zahamowania rozwoju wielkiej własności gruntowej i odrodzenia włościaństwa. Reforma, którą zapowiadało, była o wiele skromniejsza, niż przed stu laty uskuteczniony w Sparcie „nowy podział gruntów“. Chodziło nie o „nacjonalizację“ „czy upaństwowienie“ ziemi, ale zaledwie o zwrot państwu części przywłaszczonych przez jednostki dominjów. „Socjalistyczny“ zakaz aljenacji nadanych gruntów stanowił konieczność, o ile cała reforma nie miała być paljatywem, wszelkiej trwałości i znaczenia pozbawionym. Bez tego zastrzeżenia odrodzona drobna własność ziemska w krótkim czasie stałaby się znowu łupem chciwego na bogactwo gruntowe kapitału. Tylko dotknięci w swych interesach materjalnych, bo skazani na okrojenie majątków i zysków, nobile i dzierżawcy pastwisk państwowych mogli uważać reformę za zamach na prawo własności, nazywać obdarowanych konfiskowanemi gruntami proletarjuszów członkami „komuny“ (kojnonós) i przepowiadać „podział całego bogactwa narodowego na zasadach wspólnoty“, powtarzając zapewne rzucane tu i ówdzie przez demokratycznvch agitatorów o wiele radykalniejsze, niż sama lex Sempronia, hasła. Z punktu widzenia politycznego prawo, oddające zarząd nad majątkiem i skarbem państwowym w ręce zgromadzenia ludowego i podrywające przez to oligarchję nobilską, której podstawą była właśnie wszechwładza finansowa, miało daleko radykalniejszy i rewolucyjniejszy charakter. Tem się tłómaczy, że bezpośrednio po uchwaleniu prawa większość senatorów popularów, ze Scypjonem Afrykańskim na czele, odstąpiła Grakcha i przeszła do wrogiego reformie agrarnej stronnictwa optymatów (optimates). Umiarkowany charakter niezapewniał jej wcale powodzenia, skazywał jedynie na dłuższą agonję. Komisja, do której wybrano Tyberjusza i Kajusza Grakchów oraz Appjusza Klaudjusza, a po zamordowaniu autora projektu i śmierci Klaudjusza – Kajusza Grakcha, Fulwjusza Flakka i Papirjusza Karbona, acz rozpoczęła i prowadziła pracę swą energicznie, zwłaszcza w dolinie rz. Po i nad zatoką Tarentyńską, gdzie grunta państwowe największe zajmowały obszary, a ich okupacja najrozleglejsze poczyniła postępy, napotykała ustawicznie niemożliwe do pokonania trudności. Wielcy posiadacze usiłowali unikać eksproprjacji drogą fikcyjnej sprzedaży, lub skarżąc się, że poczynili wielkie nakłady na meljoracje, domagali się za nie odszkodowania. Powszechnie niemal starano się ukryć pochodzenie majątku i zasłaniano się brakiem dokumentów. Sypało się ciągle mnóstwo zażaleń, że komisja zdradzała to zbytnią pochopność konfiskowania, to stronniczość w rozstrzyganiu związanych z jej działalnością procesów. Utyskiwano, że konfiskowała grunta, które okupowanemi państwowemi nie były, ale od niepamiętnych czasów stanowiły własność prywatną, nabytą drogą kupna lub asygnacji, że przy decydowaniu, które części pola publicznego“ podlegać mają konfiskacie, które zaś pozostać jako norma w rękach posiadaczy, „zabierano grunta uprawne, a pozostawiano same nieużytki“, że „właścicieli przenoszono i przesiedlano w obce strony, urządzając istną wędrówkę ludności“.
Sprawa rolna
w reformie
Kajusza Grakcha
Powikłania te wywołały wkróce krytykę Tyberjuszowej reformy w samym obozie demokratycznym. Radykalny odłam italski zarzucał jej połowiczność: należało wywłaszczyć wszystkich większych posiadaczy i przeprowadzić nowy „sprawiedliwy“ podział gruntów na modłę grecką. „Własność ziemska ma nielegalne pochodzenie: jej źródłem – przemoc i przywłaszczenie mienia narodowego“. Umiarkowana część stronnictwa popularów, wielka i średnio-zamożna burżuazja wraz z italską „sprzymierzeńczą“ arystokracją miała w pogotowiu inne zgoła zarzuty. Rozdawanie gruntów państwowych drobnemi działami nazywano trwonieniem dobra publicznego“. Z większym pożytkiem dla skarbu byłaby sprzedaż na własność całego gruntowego „funduszu“; czegoby się sprzedać nie dało, należałoby wypuścić w dzierżawę, nie drobnemi jednak działami, ale dużemi kompleksami, gdyż tylko taki sposób eksploatacji byłby istotnie produkcyjny. Na małym kawałku ziemi ubogi gospodarz pędzić wszak musi nędzną egzystencję, uciskany i wyzyskiwany przez bogatych sąsiadów, i nie może zgoła płacić regularnie podatków państwowych. Inaczej rzecz się ma z wielką własnością i wielką dzierżawą, która pozwala na wszelkiego rodzaju meljoracje i stosowanie racjonalnych metod gospodarczych. Poco gwałtem starać się utrzymać to, co samo życie skazało na zagładę? Duże majątki dawać winny skarbowi znaczne dochody. Ubodzy, którzyby tracili daremnie siły, walcząc o byt w swych małych gospodarstwach, mogliby jako żołnierze otrzymywać z tego źródła obfity żołd, lub w czasie pokoju wystarczające do zaspokojenia najpilniejszych potrzeb wsparcie, wreszcie zarobki w przedsiębiorstwach, któreby państwo, odpowiednie środki posiadłszy, zainicjować i prowadzić mogło. Rozłam, wynikły w obozie popularów na tle kwestji agrarnej, ułatwił reakcji zatamowanie prac komisji triumwirów: w r. 129 były przewódca popularów Scypjo Afrykański przeforsował w zgromadzeniu ludowem wniosek, który związane z konfiskatami i asygnacjami gruntowemi procesy przekazywał konsulom, co komisję czyniło zależną od magistratów i senatu. Niedość na tem. Tenże rozłam zmusił Kajusza Grakcha do poważnego przeinaczenia Tyberjuszowej reformy. Czyniąc ustępstwa na rzecz prawicy obozu demokratycznego, Kajusz musiał, prócz billów agrarnych, utrzymanych naogół w duchu pomysłów brata, zaproponować przyjęte przez komisje dwa niezgodne z charakterem „włościańskiej“ reformy wnioski: lex militaris wkładała na skarb obowiązek mundurowania żołnierzy pospolitego ruszenia, lex zaś frumentaria wprowadzała rozdawnictwo zboża między głodny proletarjat stołeczny. Same asygnacje gruntowe za Kajusza Grakcha zasadniczej uległy zmianie: wyznaczano nie drobne kawałki ziemi po 20–30 morgów rzymskich, ale spore kompleksy po 200 i więcej morgów. Kajusz musiał lawirować między radykalną demokracją włościańską a umiarkowaną burżuazyjną. To go właśnie zgubiło. Młodszy Grakch i jego przyjaciele polityczni rozumieli dobrze, że warunkiem koniecznym urzeczywistnienia reformy w duchu projektów Tyberjusza było nadanie Italikom praw obywatelstwa rzymskiego, co wprowadziłoby włościaństwo w ramy życia politycznego rzeczypospolitej i zapewniłoby reformie agrarnej przemożne poparcie w zgromadzeniu tryb. Projekt civitatis dandae wyrósł z kwestji agrarnej i z nią jak najściślej był związany. Rozumiał to wszakże i obóz optymacki; wiedział, że po nadaniu praw obywatelstwa posypią się natychmiast nowe wywłaszczenia i asygnacje gruntowe. Optymaci wyzyskali lawirującą politykę Kajusza: burżuazję — publikanów i plebs miejski – zastraszyli „socjalizmem“ reformatora, radykalne włościaństwo italskie zniechęcili doń insynuacją małej dbałości o interesy rolników. Znana opozycja zjednanego dla optymatów przez senat trybuna Liwjusza Druzusa, który na każdy bill Grakcha wnoszony w interesie kapitalistów, drobno-mieszczaństwa lub ludu miejskiego (plebs urbana), odpowiadał wnioskiem włościańskim, miała na celu zorganizowanie przeciw popularom kontrrewolucji italskiej. Optymaci usiłowali powaśnić dwa odłamy demokracji i, bijąc przeciwników ich własnemi siłami, pogrzebać zarówno sprawę rolną, jak ogólnopaństwową demokratyczną reformę. Bismarkowska gra powiodła się im w zupełności. W r. 121 Kajusz, nie poparty ani przez mieszczański, ani przez włościański obóz, przepadł na wyborach. Senat wydał dekret, wprowadzający w Rzymie „stan oblężenia (tak zw. senatus consultum ultimum, które zaczynało się od wyrazów: videant consules, ne quid detrimenti respublica capiat, i wyposażało konsula w bardzo rozlegle pełnomocnictwa) celem obrony istniejącego ustroju państwowego“, a wykonawca dekretu konsul Opimjusz, zawzięty optymata, zmobilizował siłę zbrojną przeciw garstce upartych popularów. Zginęli w walce ulicznej, a optymaci święcili zwycięstwo niezwłocznem unicestwieniem agrarnej reformy Grakchów.
Reakcyjne ustawy
agrarne r. 121–III
przed Chr.
Osiągnięto je na drodze wydania trzech uchwał zgromadzenia ludowego. W pierwszej, ogłoszonej jeszcze w r. 121, nadano wszystkim, którzy od asygnacyjnej komisji triumwirów grunta otrzymali, całkowite prawo ich aljencji drogą sprzedaży. Nowela przekształacała reformę Tyberjusza w bezsensowny paljatyw. Druga uchwała — lex Thoria (Spurii Thorii tribuni plebis) z r. 119–118 zakazywała nadal wszelkich asygnacyj gruntowych, t. j. kasowała komisję triumwirów, na okupantów „pola publicznego“ wkładała obowiązek płacenia do skarbu niewielkiego czynszu za prawo eksploatacji gruntów państwowych, a dochody z tego źródła przeznaczała na rozdawnictwa zboża. Trzecia – z r. 111 — stanowiła, że cały ager publicus narodu rzymskiego w Italji, jaki istniał w r. 133, t. j. przed wystąpieniem Tyberjusza Grakcha, ma odtąd stanowić własność prywatną: „ager, locus, aedificium — omnis, qui supra scriptus est, privatus esto“. Wszelkie ograniczenia sprzedaży i kupna (emtio, venditio) znajdujących się w prywatnem ręku gruntów publicznych ulegały radykalnej kasacji. Grunta te wciągnięte być miały do list cenzusowych, gdzie dotychczas, jako publiczne, nie figurowały zgoła. Zabroniono wszczynania procesów i dochodzeń co do legalności ich posiadania lub czynienia posiadaczom przeszkód w ich eksploatacji. Zakazano wnoszenia tego rodzaju spraw do senatu (neve quis de ea re ad senatum referto) lub na zgromadzenie ludowe. Wszelkie świadczenia skarbowe, jakie dotychczas posiadaczów „pola publicznego“ obciążały, jako to: naprawa dróg, opłata za okupację, czynsz za korzystanie z pastwisk (scriptura) i t. p., uległy kasacji. Wobec tak kategorycznej reakcji niemożliwością stawał się na przyszłość powrót do Grakchowych projektów rozstrzygnięcia kwestji Orolnej drogą odpowiedniego wyzyskania gruntów państwowych.
Reforma wojskowa
Marjusza a kwestja
agrarna
Reforma wojskowa Marjusza a kwestja agrarna Reforma wojskowa Marjusza, zrywająca z systemem pospolitego ruszenia włościańskiego i przystosowująca ustrój armji do warunków, stworzonych przez proces rozwoju wielkiej własności gruntowej i proletaryzację ludności wiejskiej, nie zmieniając zasadniczo problemu agrarnego, stworzyła nową kategorję pragnących i domagających się ziemi w nagrodę za służbę (munus militiae) weteranów i ich interesy wysunęła na plan pierwszy. Po skończonej kampanji żołnierz wracał do proletarjackiej egzystencji i jedynym sposobem trwałego zabezpieczenia jego bytu było obdarzenie go majątkiem ziemskim takiej wielkości, by mógł do śmierci wytrzymać konkurencję z wielkiemi gospodarstwami obszarników. Ponieważ nie chodziło już o odrodzenie włościaństwa italskiego, ale o wynagrodzenie weteranów, można było asygnować grunta państwowe prowincjonalne, których było poddostatkiem. Takie nowe cechy, wynikłe z jednej strony z rozłamu w poglądach demokracji na kwestję agrarną, z drugiej. — z uchwał reakcyjnych r. 121–111 i reformy Marjusza, ujawniał bill rolny, wniesiony i uchwalony w r. 100 za sprawą trybuna ludowego Apuleusza Saturnina. Trybun domagał się podziału i rozdania tych gruntów, które podczas napadu Cymbrów i Teutonów na Galję zai przedalpejską wpadły w ręce barbarzyńców, a po zwycięstwie Marjusza uległy konfiskacie na rzecz państwa z pominięciem dawnych posiadaczy z pośród krajowców Gallów“. Miano prócz tego założyć szereg kolonij rolniczych (coloniae agrestes) w prowincjach Sycylji, Achai i Macedonji. Na wykonanie operacji przeznaczano bogactwa i kosztowności, należące do świątyni w Tolozie, co zresztą bynajmniej wystarczyć nie mogło. Prawo miało na względzie zabezpieczenie i zaopatrzenie w grunta weteranów Marjuszowych, co wnioskodawca wyraźnie i dobitnie podkreślał. Grunta rozdawać należało dużemi działami, po 100 morgów rzymskich (iugera), na własność, bez żadnych ograniczeń praw posiadacza. O dzierżawie państwowej lub zakazie aljenacji mowy zgoła nie było; z hasłem „nacjonalizacji ziemi“ i odrodzenia drobnej gospodarki zrywano radykalnie; z obdarowanych weteranów chciano uczynić średniozamożnych obywateli ziemskich. Mimo tak umiarkowanego charakteru, nie obeszło się podczas uchwalania projektu bez walki orężnej. Nadto Saturnin z przyjaciółmi zginęli ukamienowani przed kurją w roku następnym, a „reformę“ wykonano jedynie częściowo, nie asygnując gruntów w Galji i zakładając tylko kilka z projektowanych kolonij w prowincjach dla weteranów Marjuszowych. Próba ponownego przeforsowania projektów Apuleusza Saturnina, podjęta w r. 99 przez trybuna Tyberjusza Sekstjusza, skończyła się zupełnem fiaskiem. Lex agraria samą swą nazwą, bez względu na treść, przerażała rządzącą biurokrację senatorską, wielkich obywateli ziemskich i kapitalistów-publikanów, dzierżawiących i eksploatujących grunta państwowe w prowincjach. Widziano w niej zarzewie wszelkich rozruchów, hasło niebezpiecznej agitacji radykalno-demokratycznej i groźbę rewolucji włościańskiej. Drżeli przed nią nie tylko optymaci agrarjusze, ale i umiarkowani burżuazyjni popularowie.
Rewolucja italska
i reakcja Sulli
a kwestja agrarna
Istotnie – kwestja agrarna odegrała wybitną rolę w zorganizowaniu i uporczywem trwaniu, blizko dwuletniem, wielkiej italskiej rewolucji, zwanej przez rzymską tradycję kronikarską „wojną ze sprzymierzeńcami“ (bellum sociale), a wybuchłej pod hasłem zdobycia praw obywatelstwa rzymskiego dla wszystkich Italików. Niedarmo przedrewolucyjny wódz włościaństwa i organizator wszechitalskiego włościańskiego związku pod nazwą „Italji“, Liwjusz Druzus Młodszy, za przykładem Kajusza Grakcha łączył hasło polityczne z projektem agrarnym zakładania nowych kolonij na półwyspie i Sycylji: uzyskanie praw obywatelskich miało być drogą do zatamowania zaborczości kapitału i do wywłaszczenia obszarników. Tak ujmowali sprawę insurgenci r. 90–88: włościanie z Samnium, Apulji i Kalabrji oraz łączący się z nimi wywłaszczeni z drobnych gospodarstw obywatele (cives) rzymscy i robotnicy wiejscy z obszarnickich majątków Etrurji i Umbrji. Charakterystycznym również szczegółem był udział w rewolucji niewolniczego proletarjatu rolnego, albo przechodzenie na jej stronę rzymskich garnizonów, co zmuszało rząd do werbunku Gallów, Numidów, mieszkańców lennych państewek wschodu i wyzwoleńców. Formalne zwycięstwo rewolucji – nadanie praw obywatelstwa „sprzymierzeńcom“ italskim – nie było zwycięstwem rzeczywistem. Pomijając to, że nowi obywatele przez czas dłuższy byli niby „obywatelami drugiej klasy“, zapisanymi do niektórych tylko specjalnych tryb, konstytucja Sulli, pozbawiając zgromadzenie ludowe władzy i znaczenia, odebrała ich obywatelstwu resztę wartości. Nadto reakcja sullańska ciężko dotknęła włościaństwo italskie, które jeszcze w r. 83 walczyło z jej wodzem w szeregach Marjanów, pod względem gospodarczym. Sulla uważał, że „Rzymianie dopóty nie zaznają spokoju, dopóki istnieć będą samnickie gminy włościańskie, i dlatego w krainie tej nie można zostawić kamienia na kamieniu“. Z mściwej ręki reakcyjnych terrorystów zginęło około 100.000 młodzieży samnickiej. Liczba drobnych gospodarzy wiejskich uległa w całej Italji bardzo znacznej redukcji, a w niektórych miejscowościach klasa ta zniknęła zupełnie.
Rozwój latyfundjów
w w. I przed Chr.
i traktat Warrona
„De re rustica“
Pogrom ludności rolniczej, proskrypcje, wywłaszczenia i grabieże i traktat Warrona wypadły na korzyść ocalałym obszarnikom i spekulantom gruntowym. W okresie posullańskim z jednej strony rozwijała się niebywale charakterystyczna dla Rzymu I w. gospodarka pieniężna, mnożyły się stowarzyszenia publikanów, inicjowały kolosalne, niejednokrotnie skandaliczne, afery spekulacyjne, obok tuzów finansjery (equites) uwijały się zastępy rentjerów (tribuni aerarii), więksi i mniejsi lichwiarze (feneratores, negotiatores), agenci bankowi (missi in operas) i dostawcy na potrzeby armji, giełda (forum) pracowała gorączkowo, sprzedając i skupując idące w górę i spadające akcje (partes, particulae), wywołując ich rozchwytywanie (partes eripere) przez żądne gry i łatwych zysków rzesze wielkich i drobnych kapitalistów. Z drugiej strony w tymże czasie przypłynęła nowa fala gorączkowej pogoni nobilitetu za własnością gruntową. Magnaci ziemscy otrzymali specjalną nazwę {{Roz|principe]}s, a posiadając na własnym żołdzie tłumy klientów (clientes), patronując niekiedy całym miastom, stworzyli istne możnowładztwo, którego rządy miały odegrać rolę mostu, prowadzącego od republiki do pryncypatu. Krassus ulokował w ziemi koło 200.000.000 sesterców. Pompejusz, „nigdy się nie targując“, skupywał bez końca sąsiadujące z jego dobrami grunta. Pompejańczyk Domicjusz Ahenobarbus, zagrzewając żołnierzy pozostających pod jego komendą 33 kohort do walki z Cezarem, obiecywał każdemu z 15.000 ludzi po 4 morgi rzymskie (iugera) na głowę ex suis possessionibus. Magnaci namiętnie „zaokrąglali“ swoje włości (fundos continuare) coraz to nowemi nabytkami, nie cofając się przed żadnym środkiem, nawet wypędzaniem przemocą słabszych sąsiadów“ (expulsiones vicinorum) i grabieżą gruntów“ (latrocinia in agris). Majątki ich zajmowały całe „okolice“ (regiones) i z katonowskich fundi przekształcały się w latifundia. Opisał je przyjaciel Cycerona, uczony encyklopedysta M. Terencjusz Warro w traktacie agronomicznym „o gospodarstwie wiejskiem“ (de re rustica). Majątek, który ma na względzie, stanowił posiadłość obszarnicką, typowe latifundium, zajmujące cały niemal powiat. Największą część tego olbrzymiego obszaru zajmowały pastwiska: oczywiście hodowla trzód, której Warro o wiele więcej, niż Kato, poświęca miejsca, stała się jedną z podstawowych gałęzi gospodarstwa wiejskiego; na pastwiskach na wielką skalę siano rośliny pastewne. Zarysował się już, zwłaszcza w niektórych miejscowościach, jak wschodnie zbocza Apeninów, górzysty Epir w Grecji, część prowincji Afryki, przyszły saltus epoki cesarstwa. Nadto, wraz z rozwojem wielkiej własności ziemskiej i nowemi zdobyczami gruntowemi nobilskiego kapitału, zakwitały mało praktykowane dotychczas rodzaje kultur. Sady owocowe, których Kato jeszcze nie wymieniał osobno, rozrosły się do tego stopnia, że „cała Italja wydawać się mogła jednym wielkim ogrodem“. Duże przestrzenie w sąsiedztwie domostwa, często pałacu letniego, zajęły parki i zwierzyńce, gdzie znajdowały się ptaszarnie (ornithones), zagajniki dla zwierzyny (leporaria) i stawy zarybione (piscinae). Hodowli drobiu, zwierzyny i ryb poświęca Warro osobny rozdział (de pastionibus villaticis) i, wobec dużego popytu na taki towar w stolicy i innych miastach italskich, uważa tę gałęź gospodarki wiejskiej za bardzo zyskowną. Niedość na tem. Obszarnicy chętnie zakładali w swoich dobrach fabryki ceramiczne i cegielnie (figlinae), tkalnie (textores) i wreszcie domy zajezdne (tabernae deversoriae), konkurując zbytem fabrykatów z przemysłowcami miejskimi. Rozrost gospodarstw wymagał nieskończonego pomnażania rąk roboczych, a kapitalistyczne cele gospodarki zachęcały do wyzyskiwania materjału niewolniczego, którego obfitość, mimo pogromu korsarzy śródziemnomorskich przez Pompejusza, podtrzymywały wojny i profesjonalny wielki handel. Wiek I był też klasycznym okresem rozwoju niewolnictwa rzymskiego, znajdującego analogję jedynie w dziejach Nowego Świata: greckie gospodarstwo wiejskie nie znało nigdy pracy niewolniczej, którą Grecy stosowali wyłącznie w przemyśle i życiu domowem; rzymskie familiae urbanae, acz nieraz bardzo liczne, niknęły wobec tłumów niewolników, zatrudnionych na wsi, na plantacjach i pastwiskach (familiae rusticae). Kato obok servi wspominał jeszcze dość często o wolnych robotnikach; Warronowi znani są również bezrolni sezonowi najmici i małorolni włościanie „na dorobku“ (pauperculi... qui ipsi colunt), pracujący całemi rodzinami (cum sua progenie) na gruntach obszarnika, ale Warro lekceważy najzupełniej tę kategorję pracowników, stanowiącą „produkt gruntowej gorączki i zachłanności nobilitetu“; radzi używać wolnych rąk roboczych tam tylko, gdzie należy szczędzić niewolnika, np. „w miejscach niezdrowych, gdzie łatwo zachorować i umrzeć“. O wolnych rzemieślnikach (fabri) nie wspomina wcale. Proces wywłaszczenia włościan i rozwoju niewolnictwa, wznowiony i wzmocniony przez pogrom rewolucji italskiej i reakcję Sullańską, zaostrzał – rozumie się – kwestję agrarną. Ogarniał on nadto coraz większy obszar, sięgając nawet greckich prowincyj wschodnich, gdzie apetytom nobilów pomagała rujnująca liczną dotychczas klasę drobnych rolników finansowa administracja rzymska, wykonywana przez kapitalistów publikanów. U Warrona znajdujemy wzmiankę o „niewypłacalnych dłużnikach“ (obaerati), pracujących w ekonomjach obszarników rzymskich w Illirji, Azji i Egipcie; były to ofiary ucisku podatkowego, odbywające „roboty karne“ po majątkach nobilów — tani i nie mniej od niewolniczego wygodny materjał roboczy.
Ostatnie wystąpienie
demokracji rzymskiej
a kwestja agrarna.
„Spisek Katyliny“
i projekt rolny
Serwiljusza Rulla
O krzywdy proletarjatu i nędzę włościanina nie miał się kto w I w. upomnieć. Dość silna i młodzieńczo odważna za Grakchów demokracja rzymska po Sullańskim po Sullańskim pogromie beznadziejnie była złamana i pobita. Rządząca biurokracja magnacka, uczyniwszy sobie klientelę z demokratycznych elementów ludności stołecznej i społeczeństwa italskiego, zdezorganizowała instytucje republikańskie i uniemożliwiła legalną walkę z oligarchją senatu lub wszechwładztwem jej przywódców. Zgromadzenie ludowe (comitia), które w II w. służyło za miejsce do podejmowania kwestji agrarnej przez rzeczników interesów plebsu — trybunów, pozbawione przez Sullę wszelkiego znaczenia, później stało się za czasów Pompejusza, Krassusa i Cezara, acz rzekomo odrodzone, karykaturą instytucji politycznej: na forum Romanum współzawodniczący ze sobą oligarchowie przy pomocy kupionych tłumów klienckich załatwiali własne sprawy i porachunki; miast niezależnego głosu trybunów ludowych, rozległy się opłacane mowy agentów i jurgeltników magnackich; miast walki i ścierania się stronnictw, odbywały się nędzne targi lub uliczne bójki wynajętych przez różne domy nobilskie gromad. Zupełną tylko rezygnacją włościaństwa italskiego tłumaczyć się może udział w powstaniu niewolniczem r. 73 wolnego wiejskiego proletarjatu: obywatel, civis Romanus, łączył się ze zbuntowanem „stadem“ niewolników. Takąż rezygnacją brzmiały nawoływania trybuna Licynjusza Makra do biernego oporu, prawdziwy głos na puszczy, nie znajdujący żadnego echa wśród tłumu klientów miejskich: „Przestańcie krew przelewać za magnatów; niech sobie, jak chcą, dzielą między sobą dowództwa i rozchwytują urzędy, niech domagają się triumfów i pod własnemi znakami (cum imaginibus suis) ścigają Mitrydatesa, Sertorjusza i ocalałych wygnańców, lecz wy siebie przed niebezpieczeństwem osłońcie; nie czyńcie wysiłków żadnych, nie składajcie ofiar, za które was nikt nie wynagradza. Co najwyżej, zechcą w nagrodę za waszą służbę obywatelską dać wam zboże ze skarbu, oceniając w ten sposób wolność każdego z was na 5 modii – utrzymanie nie większe od porcji więziennej“. Nieliczni prawdziwi demokraci rachowali, mimo wszystko, na resztki włościaństwa italskiego i łaknących ziemi weteranów. Nie przestawali wołać, że „grunta, zdobywane na nieprzyjaciołach, należało dzielić między bezrolnych i małorolnych możliwie porównu (quam maxime aequabiliter), sprawiedliwość bowiem wymaga wyposażenia ziemią tych, co zdobyli ją potem i krwią własną.“ Jeden z takich obrońców zrujnowanej Italji włościańskiej wystąpił w jej imieniu w r. 64 z billem agrarnym, korzystając z nieobecności w Rzymie wszechwładnego naówczas Pompejusza, który kończył właśnie drugą wojnę z Mitrydatestem i dokonywał podboju wschodu. Projekt Serwiljusza Rullusa zakrojony był na wielką skalę i z tego względu podobny do pomysłów agrarnych starszego Grakcha. Tylko nowy rzecznik sprawy agrarnej nie miał już do rozporządzenia dużych obszarów pola publicznego“ w Italji, przekształconego niemal w całości we własność prywatną na mocy ustawy z r. 111. Utracony „fundusz“ gruntowy trzeba było zastąpić przez nabyte w wielkich wojnach końca II-ego i połowy I-ego wieku bogactwa wschodnie. Bill – lex Servilia – proponował sprzedaż kosztowności i kruszców, pobranych od pokonanego nieprzyjaciela w postaci kontrybucji lub łupu wojennego, dalej — gruntów, lasów, stawów rybnych, zakładów przemysłowych, budynków i t. p., t. j. całego prowincjonalnego „pola publicznego“ w Azji, Bitynji, Licji, Cylicji, Macedonji, Achai, Sycylji, Afryce i Hiszpanji, wreszcie — wszelkich wpływających z prowincji podatków (vectigalia) drogą ich wykupu przez gminy miejskie i wiejskie, Za otrzymane ze sprzedaży kolosalne sumy należało zakupić grunta w Italji w jak największych rozmiarach. Olbrzymiej operacji dokonać miała komisja dziesięciu, wybrana przez zgromadzenie tryb (comitia tributa) i obdarzona władzą pretorską (decemviri praetoria potestate). Taż komisja winna była następnie zająć się podziałem resztek „pola publicznego“ w Kampanji, z których spodziewano się wykroić ogółem 5,000 drobnych działów po 10 morgów rzymskich (iugera) bardzo urodzajnej ziemi, oraz zakupionych gruntów italskich. Nowi posiadacze nie mieli być całkowitymi właścicielami: musieli płacić do skarbu czynsz i nie korzystali z prawa aljenacji. Reforma miała na celu jak dawniej Grakchowska, odrodzenie włościaństwa i odrodzonemu zapewnienie dostatecznej siły odpornej przeciw apetytom gruntowym nobilitetu i kapitalistów. Inicjator marzył zapewne o wykupie całej własności ziemskiej na półwyspie i podziale całej Italji między ludność rolniczą. Pierwiastek „nacjonalizacji ziemi“ nie był projektowi obcy: podzielone grunta nie miały przecież stać się całkowitą własnością prywatną, miały być raczej dzierżawą mienia narodowego. Ale od „socjalistycznych“ teorji greckich i epoki Grakchów bill Rullusa był dość daleki. Proponował nie wywłaszczenie, ale wykup, nie uznawał przymusu, lecz uzależniał przeprowadzenie poszczególnych tranzakcyj kupna od zgody poszczególnych posiadaczy. O odrodzeniu włościaństwa drogą rewolucyjnej częściowej lub całkowitej eksproprjacji można było myśleć za czasów Grakchów lub wojny domowej 90 – 88 r., niepodobna — po sullańskim pogromie. Zrujnowane włościaństwo italskie, jedyny element społeczny, na którym oprzeć się mogli agrarni reformatorowie, było bezsilne wobec plebsu miejskiego, składającego się z drobnomieszczaństwa, zależnego materjalnie od kapitalistów publikanów, i klienteli nobilitetu. Zgromadzenie ludowe, które niegdyś umiało narzucać swoje plebiscyty senatowi, zdezorganizowane i zdeprawowane przez magnaterję i kapitał, pozbawione zdrowego elementu włościańskiego, szło na pasku tych, w których klasowe interesy godziła wszelka reforma rolna, Niegdyś, by zgubić Kajusza Grakcha i pogrzebać jego zamiary, senat musiał organizować kontrrewolucję włościańską. W r. 63 Cycero zwalczał Rullusa, udowodniając w zgromadzeniu „ludowem“, że bill jego grozi krachem prowincjonalnych operacyj i przedsiębiorstw kapitalistów, gdyż proponuje wykup podatków, oraz pomniejsza autorytet „pierwszego obywatela“, imperatora Pompejusza i prześwietnej biurokracji magnackiej, stwarza bowiem wszechwładną jakąś ponad niemi komisję. Dawniej lud oklaskiwał nawoływanie swych przewódców do „zrównania z ziemią wszystkich konsulatów i dyktatur“; teraz oburzał się wraz z Cyceronem na samą myśl, że „Rullus jako trybun i decemwir mógłby pewnego dnia przybyć do Pontu i zawezwać przed swe prostackie oblicze samego Pompejusza z siłą zbrojną do pomocy przy sprzedaży tych gruntów, które wielki wódz zdobył własnym trudem“. Wniosek ostatniego reformatora agrarnego naturalnie przepadł, sam autor musiał go cofnąć: nie było w zgromadzeniu ludowem Italików, którzyby go podtrzymali. Zato znaleźli się wkrótce potem w tak zwanym drugim „spisku Katyliny“, ostatniem rewolucyjnem wystąpieniu demokracji, słabem echu wojny domowej 90 – 88 r. Katylina ogłosił reformę rolną w duchu projektu demokraty trybuna za jedno z haseł głównych swego rewolucyjnego zamachu. Sprawiło to, że pod sztandar zdeklasowanego nobila garnęły się nie tylko tłumy zbiegłych niewolników, ale i „biedota włościańska“ (agrestes homines tenues atque egentes), i wolny lud roboczy wiejski, że „zło rewolucji zaległo znacznie większą, niżby się zdawało, przestrzeń i rozpełzło się po całej Italji, przedostało za Alpy i, wędrując tajnemi drogami, opanowało wiele prowincyj“. Ruch Katyliny zdobywał zwolenników wszędzie, gdzie kapitalizm gruntowy wywłaszczał co dnia nowe dziesiątki drobnych gospodarzy. Bill Rullusa tak był popularny, że nie tylko Cycero musiał mobilizować przeciw niemu wszystkie konserwatywne żywioły i stworzyć do zwalczenia katylinarczyków potężny blok antirewolucyjny (concordia ordinum), złożony z „dobrze myślących“ (boni) senatorów, kapitalistów, klienteli jednych i drugich oraz średniej i drobnej burżuazji, ale późniejsi demokratyczni trybunowie i udający demokratów uzurpatorzy z lex Servilia czerpali materjał do swych agrarnych pomysłów i poczynań. Projekty trybuna Lacjusza Flawjusza z r. 61 i konsula Juljusza Cezara z r. 59, mające na widoku zabezpieczenie weteranów Pompejusza z azjatyckiej jego wojny z Mitrydatesem, pierwszy nieurzeczywistniony, drugi – acz nie w całości – wykonany, oba były kopją, poważnie coprawda okaleczonego, Rullusowego billu. Chodziło w nich o podział i asygnację resztek „pola publicznego“ w Kampanji, mogących wystarczyć na 20,000 osadników, oraz o zakupienie ziemi dla pozostałych weteranów od osób prywatnych, do czego zamierzano użyć kolosalnego łupu z ostatniej wojny. Wraz z upadkiem katylinarczyków i reakcją senatu kwestja agrarna podzieliła los innych pogrzebanych haseł demokracji rzymskiej. Wiejski proletarjusz musiał odtąd immigrować do miasta, żeby osobą swą powiększać szeregi otrzymujących skarbową rację zbożową biedaków lub zaciągnąć się w poczet klientów tego czy owego nobila, szukał środków utrzymania w armjach pretendentów, wreszcie od czasu do czasu rozpaczliwie rzucał się w wir beznadziejnej walki domowej, licząc na grunta jako nagrodę weterana lub rezultat przewrotu. Zarówno w legjach Cezara, jak w opozycyjnych przeciw dyktatorowi ruchawkach Celjusza i Milona, oraz armjach triumwirów drugiego triumwiratu główne kontyngensy tworzyli zdeklarowani włościanie i proletarjat wiejski. Stąd wielkie eksproprjacje żołnierskie, dokonane bezpośrednio po triumfie Cezara i powtórnie – przed i po zwycięstwie Oktawiana i Antonjusza pod Filippi.
Upadek rzeczypospolitej
w Rzymie –
upadkiem kwestji
agrarnej
Epoka cesarstwa złagodziła kwestję agrarną, choć nie było to bynajmniej zasługą pryncypatu, którego socjalna polityka, od Augusta począwszy, nieprzerwanie miała na widoku interesy obszarników nobilów. Proces rozwoju latyfundjów w I-ym w. po Chrystusie również bynajmniej nie osłabł. Przeciwnie — jak widać z traktatu Kolumelli „o gospodarstwie wiejskiem“ (de re rustica) – mimo eksproprjacji i konfiskat 43 – 2 r., które dotknęły nielicznych zaledwie magnatów rzymskich, przeważnie zaś municypja i średniozamożnych posiadaczy, latyfundja nie przestawały dosięgać coraz to kolosalniejszych rozmiarów: niejeden obszarnik „nie mógł w ciągu dnia objechać konno swych włości“, których „granice trudno było określić“ lub „obszary dorównywały całym prowincjom“; kapitały magnaterji gruntowej rzucały się nawet „na majątki świątyń“. Źródło złagodzenia kwestji rolnej nie w polityce imperatorów ani w odmianie stosunków własności i nowej proporcji między własnością wielką a średnią i drobną spoczywało, lecz w redukcji, a stopniowo – nawet prawie zupełnym upadku plantatorskiej wielkiej gospodarki i w rozwoju farmerstwa, tj. połączeniu wielkiej własności z drobną gospodarką. Wraz z przekształceniem się ostatecznie Rzymu w państwo wszechświatowe, co przypadało właśnie na czasy ugruntowania pryncypatu, ustać musiały wielkie podboje i wojny. Zapanował „pokój rzymski“ (pax romana). Z kimże walczyć, gdy „od krajów, gdzie słońce wschodzi, aż do tych, gdzie zachodzi, włada majestat cesarstwa“, gdy „rozkazów cezara nie ważą się pogwałcić ani ci, co piją wodę z głębokich nurtów Dunaju, ani Getowie, ani Chińczycy, ani przebiegli Persowie, ani mieszkańcy odległych krain nad Donem“? Ustanie wojen pociągnęło za sobą ciężki kryzys gospodarstw plantatorskich: wyschło najważniejsze źródło niewolnictwa. Drugie – handel — osłabło znacznie po pogromie korsarzy jeszcze przez Pompejusza. Brak niewolników już za Augusta i jego następcy poważnie obszarnikom uczuwać się dawał. Usiłowano nawet zyskiwać niezbędne ręce robocze drogą przeciwnego prawu przekształcenia w niewolników ludzi wolnych. August musiał zarządzić spisanie wszystkich więzień niewolniczych (tak zw. ergastula) w całej Italji, a Tyberjusz specjalnym urzędnikom (curatores) powierzył dokonanie ich rewizji, która ujawniła obecność mnóstwa wolnych jednostek w składzie magnackich „familij wiejskich“ (familiae rusticae). Przytem niełatwo było z jednego centrum kierować gospodarką na całym olbrzymim obszarze latyfundjum. Już Kolumella przeto radził bardziej oddalone od „willi“ właściciela (villa) grunta wydzierżawiać drobnym farmerom wzamian za czynsz (merces) roczny na określony termin. W miarę zmniejszania się ilości materjału niewolniczego redukowano folwarki, uprawiane przez niewolników pod bezpośredniem kierownictwem obszarnika lub jego administratora (villicus), i rozwijano system wydzierżawiania. W tej połączonej z wielką własnością drobnej gospodarce mogli znaleźć środki utrzymania już zrujnowani i rujnowani dalej przez proces wzrostu latyfundjów włościanie, a obok nich i dawni robotnicy wiejscy, nawet część niewolników — wyzwoleńców, tem łatwiej, że obszarnik, poszukujący rąk roboczych, chętnie czynił narazie przeróżne ulgi w opłacie czynszu, a niekiedy służył nawet pożyczką na zagospodarowanie się i zaopatrzenie w inwentarz i narzędzia (peculium). Dzierżawców nazywano „kolonami“ (s), gdyż własnoręcznie uprawiali (colebant) grunta, t. j. sami byli rolnikami. Takie „rozwiązanie kwestji“ agrarnej, dokonane przez „pokój rzymski“ i topnienie niewolnictwa w epoce cesarstwa, dalekie było od proponowanego za rzeczypospolitej przez demokrację społeczną odrodzenia drobnej własności i wolnego włościaństwa. Nie sprowadzało żadnych zmian w podziale ziemi ani żadnego socjalnego przewrotu w zarystokratyzowanem społeczeństwie. Przeciwnie — wzmagało jeszcze proces arystokratyzacji i wzrostu magneterji senatorskiej, w której posiadaniu znajdowały się niezmierne (infinita) latyfundia i saltusy. Proletarjusz czasów rzeczypospolitej, uczestnik zgromadzeń ludowych w stolicy, głosujący plebiscyty i wybierający magistratów, był wolnym obywatelem państwa. Kolon zajmował bardzo skromne stanowisko w majątku. obszarnika, od którego zależny był nietylko materjalnie; pozostawał pod ciągłym czujnym nadzorem właściciela i jego oficjalistów, a każde uchybienie wychodzącym z „willi“ rozkazom groziło mu wymówieniem kontraktu i wypędzeniem z dzierżawy „za wyrządzoną majątkowi szkodę“. Był to już nie obywatel rzymski, ale coraz wyraźniej faktyczny poddany magnata i „mieszkaniec“ tego czy owego latyfundium (coloni, qui intra fundum Villae Magnae habitabunt), z którego często „był rodem“ (inquilinus eius fundi). Wypadki osadzania na dzierżawach wyzwoleńców, a od końca w II-go po Chrystusie całych gromad barbarzyńców germańskich – obniżały jeszcze poziom socjalny kolonów.
Kolonat dziedziczny
doby cesarstwa
schyłkowego
Gdy w w. III rozpoczął się trzywiekowy prawie ponury proces upadku wszechświatowego państwa, któremu towarzyszył rozstrój ekonomiczny i powrót do dawno przeżytych naturalno-gospodarczych form życia, system farmerski z początku w ekonomjach cesarskich, następnie w majątkach rzymskiej magnaterji senatorskiej, która oddawna posiadała przywilej immunitetu (fundi exempti), przekształcił się stopniowo w kolonat dziedziczny (originarius). Dzierżawca rolnik stał się chłopem z pokolenia w pokolenie, przypisanym do roli (adscripticius), płacącym czynsz w naturze (censiti, censibus adscripti) i odrabiającym pańszczyznę (operarum praebitio) po sześć dni na rok, podlegającym chłoście z wyroku pana za wykroczenia przeciw „obyczajowi“ majątku (consuetudo praedii) i rozporządzeniom pańskim, a skuciu lub piętnowaniu za usiłowanie ucieczki. Edykt Konstantyna W-go w r. 332 po Chrystusie dał początek oficjalnemu uznaniu tej naturalno-gospodarczej formy kolonatu, która miała po upadku Rzymu stać się jednem ze źródeł zachodnioeuropejskiego średniowiecznego poddaństwa. Ostatni etap w rozwoju kwestji agrarnej w starożytności przypadł na czasy upadku republikańskiego ustroju państwa rzymskiego. Jej dalszy rozwój, zahamowany przez system farmerski epoki pryncypatu, uniemożliwiły naturalno gospodarcze stosunki schyłkowego cesarstwa. Powtórne narodziny przyniósł dopiero w. XIV-ty.

BIBLJOGRAFJA

Brak zupełny prac z dziedziny społeczno-gospodarczej historji narodów starożytnych w języku polskim zmusza do korzystania wyłącznie z obcych literatur naukowych.
Na pierwszy plan występuje kapitalna dwutomowa praca Roberta Pöhlmanna, p. t. „Geschichte der sozialen Frage und des Kommunismus in der antiken Welt“. Wśród innych zagadnień społecznych, których genezą i historją autor się zajmuje, poczesne miejsce zajęła tu sprawa agrarna w Grecji i Rzymie, choć nie ze wszystkiemi wnioskami, jakie świetny zresztą znawca źródeł z nich wyciąga, można się godzić; niektóre, wyraźnie odbijające skłonność utalentowanego uczonego do czynienia ryzykownych analogij i postrzegania „komunizmu“ tam nawet, gdzie go zgoła nie było, wymagają starannej rewizji i konfrontacji ze źródłami. Grzeszy również autor niechęcią do demokracji ateńskiej i sympatją do „monarchji demokratycznej“, co stanowi cechę większości historyków niemieckich.
}Sporą wartość posiada artykuł Maxa Webera o „Stosunkach agrarnych w starożytności“, umieszczony w „Handwörterbuch der Staatswissenschaften“.
Rolę sprawy agrarnej w rewolucji greckiej VII – VI w. omawia pośrednio P. Cauer w rozprawie p. t.:,,Die Politiker und Parteien in Megara und Athen“.
Reformę Agisa i Kleomenesa – Kazarow w artykule p. t.: „Zur Geschichte der sozialen Revolution in Sparta“, umieszczonym w Klio Nr. 7 r. 1907, str. 45., oraz de Sanctis „Questioni politiche e riforme sociali“ w Rivista internazionale di scienze sociali Nr. 4 r. 1894, str. 50 i 229.
Max Weber napisał R“ömische Agrargeschichte“, pracę bardzo uczoną i solidną, ale trudną i dostępną tylko dla specjalistów.
Wygodniej przeto korzystać z bardzo ciekawych wykładów uniwersyteckich R. Wippera, wydanych p. t.: „Oczerki istorji rimskoj impierji“, gdzie rozwojowi stosunków agrarnych i sprawy rolnej poświęcono dużo miejsca.
O rzymskich projektach reformy agrarnej traktuje Maschke w pracy p. t.: „Zur Theorie und Geschichte der römischen Agrargesetze“.
Charakter gospodarki latyfundjalnej maluje Gummerus „Der römische Gutsbetrieb nach Cato, Varro und Columella“.
Rozwój kolonatu opisał w treściwej pracy Schulten „Die römischen Grundherrschaften“ i obszerniej Beaudouin „Les grands domaines dans l’Empire romain d’après des travaux récents“.
Wreszcie duże znaczenie dla historji stosunków agrarnych w Rzymie posiada z talentem i przystępnie, acz z dużą erudycją, napisana praca Grewsa: „Oczerki iz istorji rimskawo ziemlewładienja“.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Kreczmar.