>>> Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Niewiasta polska
Pochodzenie Przegląd Powszechny 1866 z. 1 str. 1–36
Wydawca Księgarnia L. Wolfa
Data wyd. 1866
Miejsce wyd. Drezno
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Niewiasta polska.
z Odczytów w Dreźnie
J. I. Kraszewskiego
(Odczyt ostatni, d. 29. Grudnia 1865 r.)

Jak w staréj Grecji i Rzymie niewiasta była czystą kapłanką domowego ogniska otoczonego bóstwami i obrazami przodków, — chlubiąc się z tego że wełnę przędła i w domu siedziała zamknięta... tak w Polsce matrona dawnych czasów była też opiekuńczym aniołem szlacheckiej strzechy.
Czołem przed polską niewiastą....
Wielką jest ta święta matrona nasza; w niej życie było nie ustanną ofiarą, miłością i pracą.
Braknie nam barw na odmalowanie polskiej córki, siostry, żony, matki, obywatelki....
Wciągu dziejów wychyla się niekiedy z tłumu pojedyńcza postać biała, pięknością i bohaterstwem jaśniejąca... i gasi co ją otacza.... Wpływ też i znaczenie kobiety w Polsce było daleko większe niż w innych krajach. Mężczyzna był rycerzem, był obywatelem, gospodarzem, myśliwcem, — odrywała go nieustannie wojna, gospodarstwo, sejmiki, narady, urzędowanie, łowy i sąsiedzkie zabawy od domu, którego rząd zostawał przy pani. Umiała ona temu ciężarowi podołać dzielnie, zarządzając domem, pamiętając o interesach, wychowując dzieci, spłacając długi które mąż robić musiał; modląc się i ucząc modlitwy, na ostatek budząc do pracy i doglądając roboty, a niegardząc żadną... by najpospolitszą.
Nie prawiono u nas i nie pisano o wyzwoleniu kobiety, dla tego właśnie że ona była wolną od wieków; była towarzyszką, była, jak mówiono po staropolsku, przyjacielem dozgonnym. — Język zachował najlepszy dowód jak wysoko ceniono polską niewiastę — nie zwano ją przyjaciołką — co było wyrażeniem lekkiem — ale przyjacielem... towarzyszem... to jest podnoszono ją do godności biblijnej mężyny... do najzupełniejszej równości.
Nazwanie samo niewiasty — niewiadomej złego; niewinną i czystą określało istotę... późniejsze wyrażenie kobieta, niewiadomego pochodzenia, z początku za obelżywe miano.... W XVI. wieku jeszcze ze słowiańska Marcin Urzędow żęnczyzną zowie niewiastę... ale wyraz ten, który w innych słowiańskich językach, gdzie w społeczności kobieta niższe zajmowała stanowisko, pozostał oznaczając płeć tylko; u nas znikł prędko.
Nazwanie białogłowy — wywodzi się od tej zasłony którą dawniej wszystkie u nas niewiasty się pokrywały....
Pomimo wielkiéj godności i władzy, polska niewiasta była cichą i skromną; umiała siłę swą słodyczą, miłością, anielską prostotą ubarwić. Powaga jéj nieodbierała wesołości, ani cnota czyniła posępną, jako czyni te którym cięży. — Smiały się jej usta wszystkim, choć często surowo napominały.
Na kartach dziejów, z małemi wyjątkami, nie widać polskiej matrony; nie szuka ona rozgłosu, nie goni za sławą — jej państwem jest cicha domowa zagroda... ale z tej stolicy swej w istocie rządzi wszystkiém co ją otacza, niewidzialna, cicha a potężna.... Zarzucano wielu polakom że, jak dawniej mówiono, podwiki się trzymali[1], a później, że byli pod pantoflem — ale dla bardzo wielu było to szczęściem iż niemi kobieta rządzić mogła, bo przez płochość i lekkość, samiby sobą niepotrafili. Mąż z wielkim charakterem nie obawiał się nigdy przewagi niewieściej, bo instynkt żony wiódł ją by zrównała towarzyszowi głową i sercem, — słaby tylko walczył póki się nie poddał, jak zasłużył....
Obdarzona niepospolitemi dary uczucia i rozumu niewiasta polska nie mieszała się nigdy do tych spraw które zakres jej czynności przechodziły. Nigdzie w żadnym kraju płochych niewiast a lekkich mniéj nie było jak u nas.
Górnicki przekładając Dworzanina Castiglionowego z włoskiego na polski obyczaj, w niemałym był kłopocie gdy mu przyszło zwyczaje życia włoskiego, zastosowywać do polskiego, tak różny już na ówczas był u nas stosunek płci obu.
Kapłanka domowego ogniska, kobieta polska nawet błędami swojego życia, na które nieopatrzne serce ją wiodło, dowodziła tylko zbytniej wiary i uczucia wielkiego; nigdy płochości umyślnej i zepsucia. Były prawda z ogólnego tego prawa wyjątki nieliczne, ale wyrodziło je naśladownictwo cudzego świata; były to komedje zepsucia raczej niż zepsucie samo. Trafne któś uczynił postrzeżenie że w Polsce kobiety najczęściej więcej się pozornie kompromitowały niż wistocie były winne.
Obyczaj obcy wszedł do nas w tej epoce, w XVI. w; w czasie i z kraju najzepsutssego może... wniósł więc z sobą, z wykształcenia pozorami, chorobliwą elegancją, i chłodną lekkość, która nawet namiętnością, uniewinnić się niemogła; była to roślina przesadzona a nie nasza... Gorzały głowy nie serca, a po chwili szału... bolała nad nim upokorzona dusza.
Z najstarszych pomników przegląda już ta postać matrony polskiej równie wielką i świętą... jak pozostała do ostatka.... Ale, jakeśmy już powiedzieli, na kartach dziejów, w pomnikach i xięgach, próżnoby szukać matrony o której jak o żonie Cezara, nie mówiono; nie chciała oczów zwracać na siebie... osłoniona ciszą i tajemnicą... była jakby duszą rodziny... którą czuć wszędzie a nigdzie nie widać....
Ledwie wyjątkowo cnotę lub występek nadzwyczajny wzmiankowane znajdujemy: Małgorzata z Zębocina, nieszczęśliwe żony bolesławowskich rycerzy... Rusinowskę lub Macherowę.
Niemogąc skreslić dziejów niewiasty w Polsce wspomnim przynajmniej godniejsze, z różnych względów, pamięci imiona.
Już w bajecznych dziejach, na zaraniu, spotykamy typ polskiej bohaterki w legendzie o Wandzie.... W obronie kraju poświęca ona miłość, siebie... życie składa na ofiarę....
Drugą godną uwagi wzmianką jest imie Rzepichy obok Piasta, wskazujące rolę niewiasty w najdawniejszych czasach, nie podrzędną, ale równą z mężem.... Oboje oni przyjmują Bożych wysłańców.
Przy Mieczysławie I. staje Dąbrówka, Czeszka co chadzała w wieńcu jak dziewica życie całe. Czeskie kroniki różnie nam ją malują od naszych, podanie historyczne czyni ją pierwszą krzewicielką chrześciaństwa... Gallus pisze że nie zaślubiła Mieczysława póty póki on rozpatrzywszy się w zwyczajach chrześciaństwa i w obrzędach, niewyrzekł się pogaństwa.
Obok Bolesława Wielkiego mamy świętą panią Judytę, której czyn miłosierdzia wspomnieliśmy....
O Ryxie (Rykezie) matce Kazimierzowej mówi Gallus że dosyć chwalebnie sprawowała królestwo a syna dobrze wychowała;... nie mniej piękne jest wspomnienie w tymże kronikarzu o Dobrogniewie żonie Kazimierzowej.
Za Bolesława Śmiałego, są raczej posądzenia o niejaką wolność obyczajów na dworze królewskim, niżeli dowody że tak istotnie było... następne panowania przykłady tychże cnót stawią na tronie, a dwór zawsze działa na kraj... zwyczajom jego przodkując.
Z pośrodka xiążęcych rodów i gminu wykwitają nadzwyczajnej pobożności i czystości niewiasty... mimo obyczajów wieku, wojen, sposobu życia powszechnego w Europie, dosięgające świętości.... Pełne ich roczniki i karty dziejów... Kaźmierz Wielki, mniej surowy w życiu prywatnem, szuka miłostek łatwych w Czechach, między przybyszami, nie w otoczeniu swém i na dworze. —
Niegodzi się podnosić poświęcenia Jadwigi... i powtarzać znanego jej żywota... Któż go niepamięta... dość imie przypomnieć;.. mijamy, Jutty, Grzmisławy, Judyty Agnieszki, — Doroty i wiele innych niewiast świątobliwych....
Najstarsze xięgi pobożne królowom naszym i ich miłości języka winniśmy; są to dziś nieocenione pomniki. — Zygmunt I. miał młodość burzliwą, ale ją opłacił małżeństwem z Boną, które było karą za grzechy lat pierwszych....
Jest to jedyna prawie na tronie królowa, którą z niczego, prócz wdzięków, pochwalić niemożna. Po niej przesuwają się postacie pięknej Elżbiety i Barbary żon Zygmunta Augusta opłakiwanych do zgonu i smutnej Katarzyny. —
W tej epoce ukazuje się pierwsza z polek poetka; ale ten śpiew Zofii Oleśnickiej z Pieskowej Skały, pełen pobożności i prostoty — jest natchniony nieziemskiem uczuciem... dziękczynienie to do Boga że maluczkim a prostaczkom raczył objawić tajemnicę królestwa świętego. —
„Kobiety polskie, pisze Ruggieri, nie tak są piękne, jak raczej miłe i powabne, częściej szczupłe niż otyłe; dodawać sobie wdzięków sztucznemi sposobami lub farbować włosy jest u nich wielką hańbą. Trudnią się gospodarstwem domowém, robią sprawunki w mieście jak Niemki, ale nie stają w sądach.“...
Co się tyczy malowania twarzy zmieniło się to już w XVII. wieku w którym, jakeśmy mówili, stroje opisując całkiem przekonania i obyczaje inne przyjęto. —
W XVI wieku niewiastę polską, żywemi rysy maluje nam Górnicki i Rej, oba z sobą zgodni, pierwszy więcej wykształconą dworzanina żonę, drugi gosposię wiejską.
„Wymagano, pisze Górnicki od białej głowy ażeby każdy jej postępek z pokorą był i wstydem połączony, gdyż te szczególniej cnoty zdobić ją były powinny?“ Kobieta, powiada jeden z kaznodziejów ówczesnych Polskich, powinna była być dzielną jak Huzarka a cichą jak synogarlica.“
Górnicki znał wiele białych głów które mieczem i oszczepem tak dobrze jak mężczyzna umiały robić, które konia dosiadały i jak najlepszy jeździec toczyć nim były wyuczone; ale zawsze dzielność tę uważano za wyjątek, bo powołanie i obowiązki niewiast były inne.
Kochanowski tak opisuje piękność kobiecą.
„Dziewka ta piękną jest, powiada, u której kosa (warkocz) piękna, twarz mięszana jak kwiatki lilij z różą, nos jak sznur upleciony (prosty), oczy gładkie jak marmur a czarne jak węgiel, brwi wyniosłe i czarniawe, usta koralowe, perłowe zęby, szyja i pierś pełna, ręka biała.“
Słynęły kobiety polskie z piękności, ale ta się nawet piórem Kochanowskiego opisać nie daje, Kochanowski, Rej i późniejsi poeci, ani ująć ni określić, tej piękności naszej niepotrafili, cała ona była i jest w tym niewieścim wdzięku, w uroku który serce prawdziwie niewieście twarzy nadaje.
W podaniach i dziejach błyszczą wdziękami ciała, równie jak duszy; Wanda i Jadwiga; dwa ideały, oba wedle tradycij niezwyczajnej piękności. —
Z Jagiellońskiego domu wyszła owa matka Zygmunta III. Katarzyna Jagiellonka która dzieliła długie męża więzienie i Anna Jagiellonka pobożna a święta niewiasta, na której dworze polskie się obyczaje zachowywały. Za Zygmunta III. królowe dwie z domu Austryjackiego prawie obce krajowi pozostały i dwór też Króla był cały cudzoziemski, chociaż pobożny i przykładny.
Władysław IV.... wprowadził, owdowiawszy po Cecylij Renacie, na tron Marją Ludwikę, francuzkę obyczajem i charakterem, niewiastę przymiotów niepospolitych, która w czasie panowania Jana Kazimierza w nieszczęściach kraju, wielki hart duszy okazała.
Mało co powiedzieć można o Eleonorze żonie Wiśniowieckiego; za to Marja Kazimira znaczną gra rolę za panowania Jana III.; ukochana Marysieńka jak ją król nazywał, nie polka jak jej całe okazuje życie, niezaprzeczenie wszakże jest niewiastą znakomicie wykształconą i bardzo energiczną.
Wpływ jej na króla Jana III. nie był też polskiej niewiasty dobroczynném tchnieniem, ale ambitnej i w intrygi dworskie wdrożonej cudzoziemki.
Od Zygmunta III. pobożność kobiet polskich zdaje się jeszcze wzmagać i nowy przybierać pełen ascetyzmu charakter.... Klasztory się pomnażają i liczba dziewic ślubujących Bogu wzrasta; w niektórych zakonach te śluby z zupełnie weselnym obrzędem, z wielką odbywały się okazałością.
Dziewica polska rzadko gdzie indziej wychowywała się jak w domu, córki uboższej szlachty powierzane czasem bywały matronom możnym, których frauencymer składały, ucząc się obyczajów większego świata; lecz i to trafiało się rzadko, najczęściej matka troskliwa sama była pierwszą i ostatnią córki swéj nauczycielką, którą więcej czynem i przykładem swym niż słowem kształciła.... Nie wymagano od niewiasty ani nauki wielkiej ani talentów świetnych, ale charakteru wielkiego i cnót opartych na wierze, skromności, pracowitości.

Srogi to zapał (mówi stara pieśń) przy urodzie kopa
W popiół obróci kamiennego chłopa;
Ty do małżeństwa jeśli masz ochotę,
Brakuj tém wszystkiém, a obiéraj cnotę.

Wyśmiewano nieraz prababki nasze za nieforemne pisanie i niezupełną ortografią ich listów i notatek; ależ w słowie i piśmie nie było zadanie ich życia, całe ono spoczywało w cichym czynie poświęcenia. A zewnętrzna forma zresztą nie oznacza by wysoce i praktycznie wykształconemi niebyły. Naostatek, rozpatrzywszy się w pismach współczesnych panów małżonków, rzadko je znajdziemy poprawniejszemi. —
Szlachta w ogóle miała wstręt do pióra i pospolicie obojej płci nobiliores grzebali jak kury. Jejmość też czasu niemiała na orto i kaligraficzne exercycie. Nie wadziło to bynajmniej wykształceniu umysłowemu, które się całe opiérało na religijnych prawdach, zawierających w sobie cudowną siłę rozwijania zarówno umysłu i serca.
Nie wiele mamy w owych czasach piszących kobiet, ale mnóstwo myślących. ... Po Zofij Oleśnickiej, ledwie do XVIII. wieku Drużbackę wymienić możemy, która większej sławy dostąpiła poezjami swojemi. —
W jej poezjach niektórych wiele jest wdzięku, niestety była ona świadkiem już nadwerężonego wychowania polskiego, już wszczynającego się obyczajów zepsucia, które maluje wymównie w wierszu pod tytułem: Skargi kilku dam, dla jakich przyczyn z mężami swemi żyć niechcą. Wiersz ten, już dla poznania pięknego jej talentu, już dla samego przedmiotu przytoczemy tutaj:

Nadstawiam ucha przez grabiny gęste
Liście mnie swojém osłoniło cieniem,
Widzę łzy z oczu, a wzdychanie częste
Uważam, i mam litość nad stworzeniem
Płci mojej, ledwo wraz z niemi niekwilę
Nie wiedząc że to płaczą krokodyle.

Pierwsza zaczyna żal do męża prawić
Że jak smok siedzi na łańcuchu w domu,
Nic nie dba bym się czém miała zabawić,
Sługi nie pytaj, zagrać niema komu,
Ani takiego żeby mię zrozumiał
W mądrych dyskursach rezonować umiał.
Jakże tu mieszkać z takim domatorem,
Co tylko wołom karmnym krzyżów maca;

Zboże na targi wyprawuje worem?
Prostych to osób z taką zrzędą praca:
Kawy w mym domu nie znajdzie trzech ziarnek,
Piwa mi z serem każe zagrzać garnek....

Druga głos bierze: — A! miła sąsiadko
Więcej ja cierpię z moim skąpcem męki:
Kaszki na wieczór nagotuje rzadko
Kluczy z zapasa nie da mi doręki.
Muszek, wstąg, śpilek, z marsem kiedy kupi
Jak z nim żyć, kiedy i skąpy i głupi!

Od trzeciéj skarga zachodzi osoby,
Mówiąc: Fraszka to godna śmiechu sprawa:
Mnie by zapłakać, gdy nie znam co roby
Sejmów nie widzę, nie wiem gdzie Warszawa,
Choć by mi boków naszturchano w ciżbie.
Bylem zraz była w senatorskiej izbie.
Nie wiem co to bal, assamble, reduty,
Mnie mój jegomość osadził przy kurach:
Paź do ogona ma łatane buty,
O blondynowych nie chce garniturach
Wiedzieć, że bym ja mieć mogła na modę;
Otóż ztych rzeczy z gapiem się rozwiodę....

Piąta z westchnieniem rzecze: Ja się cieszę,
Żem nie ja tylko sama nieszczęśliwa,
Mój Borys nie chciał sprawić mi bekieszę
Taką jak teraz modny świat używa.
Axamit ponso podszyty marmurkiem
Po szwach z masyfu bramowaną sznurkiem
Sukna mi kupił miasto axamitu...
Szłamy wytarte z lamusu sprowadził

Na to u żyda zaciągnął kredytu
Mnie przy gałganach z kuśnierzem zasadził. —
Zważcie jeżeli nie mam się czém smucić?
Z tak słusznych przyczyn prostaka porzucić.

Ostatnia mówi: "Jam się w wachlarzyku
Pięknym kochała, gdzie minijatura
Postać kupida niby wołtarzyku
Wstawiła, co mu dać wdzięczna natura
Mogła — tam było w tak subtelnej sztuce
Było — a! resztę dla żalu ukrócę.
Mój satyr wachlarz wziąwszy wgrube ręce
Jak jął wachlować niby kowal miechem
Nie uważając na ciałko chłopięce
Rozumiał że to z pachołkiem Wojciechem
Za pasy chodzi... złamał kość słoniową...
Rura... rękojeść dał rurę wołową...
Ja pełna będąc cholery i żalu
Odjeżdżam z domu porzuciwszy dzieci...
Na pożegnanie powiem mu: brutalu
Już z tobą żyję rok dziesiąty, trzeci."
"Dłużej nie myślę, intencij nie kryję
Wiedz w jakiej cenie są galanteryje —"


Tak obyczaje swojego czasu opisuje Drużbacka... ale choć wieśniaczka, znać najrzała tych pań, które stołecznych, cudzoziemskich nabrały zwyczajów.
Po wsiach przechowywała się dawna skromność i pobożność. Ostatnia była zawsze wielka, acz rozumna... była ona gorącością ową ducha Pawła S., nie fanatyzmem dzie­cinnym; wierzyły ale czyniły jak wierzyły; modliły się ale spełniały jak najściślej wszelkie wiary przepisy, czując że tu formy nawet, lekceważone przez lekkich ludzi, treść mają w sobie wielką... nigdy jednak forma próżna nie zastępowała u nich czynnego ducha. Żadna z kobiet naszych dla nabożeństwa nie opuściła łoża chorego dziecięcia, modliła się przy niém i z niém. Kobieta w domu polskim była wiary stróżem, ona to pilnowała i strzegła wspólnego pacierza, który wjednej izbie gromadził panów i czeladź na modlitwę wieczorną, ona uczyła katechizmu dzieci i sługi, czuwała nad postem, wyprawiała opieszałych do kościoła, zarządzała nabożeństwo w kapliczce, u krzyża lub przed obrazem częstochowskim. — Wiele kobiet naszych w późniejszym wieku przywdziewały habit zakonny tercjarski lub w nim pogrzebionemi być pragnęły. Różaniec u pasa lub w ręku był częstszym od wachlarza.
Przykładów świątobliwych niewiast tak jest wiele iż wybrańszych nawet przywieść nie możemy: we wszystkich stanach jest ich wiele aż do XVIII w., najprzeważniej między szlachtą.
Pielgrzymki do miejsc świętych piesze... ofiary do kościołów, kosztowne szycia i roboty różne, począwszy od Jadwigi której ręką haftowany ornat zachował się w Częstochowie — są bardzo pospolite... Klejnoty najdroższe zawieszano często na obrazach cudownych, owdowiałe panie składały przy nich ślubne swe obrączki.
W XVIII w. po miastach i w towarzystwie z cudzoziemczałem, wiara słabnąć zaczęła... W innych przeradzać się w fanatyzm dziki i zimny... Te panie które za Stanisława Augusta po trzy, i cztery razy się rozwodziły, na zewnątrz były zawsze gorliwemi katoliczkami i nie ubłaganemi dla drugich. — Obyczaj wieku umiał to z sobą pogodzić.
U boku matki rosło najczęściej dziewczę polskie aż do lat w których rozkwitły kwiatek tęsknie za okienko od krosien, jak w piosnce... ku komuś nieznanemu, upragnionemu spoglądać począł.... Rodzice zaczynali myśleć i upatrywać zięcia, częściej też kleiło się małżeństwo z przejrzenia i woli rodzicielskiej, niż pokątnemi miłostkami.... ale co mówią o przymuszanych, nieszczęśliwych ślubach; o tyranij rodzicielskiej, nader jest przesadzonem.
Miłość kobiety polskiej przybierała zawsze formy tak skromne jak ona; nie okazywała się na zewnątrz, była wstydliwą, lecz była głęboką. Im mniej o sobie mówić dawała, tem szczérszą była i mocniejszą.. tem świętszą powiem...
Wiedzieli kawalerowie dojrzali o każdem dziewczęciu na wydaniu, ale rozpocząć starania o pozyskanie względów panny nie śmiał kawaler, dopóki jej rodziców o zezwolenie na konkury nie poprosił. Zobaczywszy panienkę w kościele lub na zabawie, jeśli do serca mu przypadła, a poczuł, jak mówiono naówczas, wolę Bożą — poważnych sobie dobierał przyjaciół, albo ojca własnego lub blizkich pokrewnych, którzy za niego do rodziców jechali prosić, ale tylko o pozwolenie bywania w ich domu. Do niczego to obu stron nie obowiązywało, ale było upoważnieniem do starania się o łaską panny i rodziców.
Ze starych naszych pisarzy moralistów Górnickiego, Reja, i innych daje się skreślić obrazek starań o pannę i staropolskich zalotów.
Pierwszą wstępną czynnością starania były tak zwane „Oględziny“ to jest napatrzenie bohdanki.. Gach, bo tak zwano kochanka po staropolsku, dawał do zrozumienia gładkiéj pannie iż mu się podobała... a gdy wzajemną ku sobie życzliwość jej odkrył, albo podarek jaki, upominek otrzymał, chusteczkę (facolet z włoska) albo z palca zdjęty pierścionek, myślał już tylko jakby do domu rodziców drogę sobie bezpieczną otworzyć.
Rej świadczy że podarki, wieńce, pierścienie, nie pociągały za sobą żadnych zobowiązań, były to upominki świadczące tylko o usposobieniach. Otrzymawszy przyzwolenie starania się o dożywotnią przyjaźń, gach rozpoczynał zalecanki, starając się z jak najlepszéj pokazać strony. Na urodę nie zważano wiele, jak powiada nasz autor „mężczyźnie dosyć było trochę od diabła być mniej brzydkim“ powinien był dowieść tego samą skórą (powierzchownością) że potrafi być mężem, to jest że będzie umiał prowadzić żonę i rozkazywać w domu, jako ten który głową a nie nogami ma być kiedyś we swoim dworze. A ten dwór że nie będzie podobny do onego domu w którym gdy kokosz gdacze, kur milczy....“
Do tego obrazu zalecanek jest wielka obfitość rysów w dawnych pisarzach, ale najlepiej maluje one nieoszacowany Pasek który sam i dla przyjaciół w nie jednych konkurach był czynny.
Widziemy téż z niego że o wdówkę ciepłą... o której mawiano „u wdowy chleb gotowy — ale nie każdemu zdrowy,“ starano się daleko inaczej i swobodniej, była bowiem panią swojej woli choć rodziny radzić się musiała. Pasek długo się na świecie nabiwszy, tak samo się dziwnie ożenił z wdową Remiszewską, która mu od razu jednego bardzo do serca przypadła, lubo, mu naówczas pannę Sladkowskę rajono. — „Przybyliśmy bez muzyki, żeby się to nie znaczyło że w zaloty, aleć uznawszy szczerą inklinaciją, dodaje, zaczęła się Jejmość przymawiać sama o nią... Poszli w taniec i tak się to prędko skojarzyło mimo 46 lat wdowy, i że tylko arędę miała a nie dziedzictwo, iż ani się Pasek opatrzył jak mu Dzięgielowski wyrostek zaspiewał że „stargowano”. Deklarowała się wdowa ślub brać choćby nazajutrz gdyby nie piątek był... i pobrali się zaraz w imie Boże, długo nie czekając.
Inaczej ożenił się Pan Poczobut który parę razy sciąć się musiał na szable o narzeczonę Pannę Rachelę Godebską Podkomorzankę Pińską... od której go chciano odsadzić, ale zwycięzko wyszedł ztej imprezy... Z rękopismu jego widzimy że gładkim pochlebnym wierszykiem niebrzydziły się panienki, gdy im go z gorącym afektem przyniósł kawaler.
W mężczyźnie szukano męztwa, powagi, statku, w pannie cnoty a pracowitości, zważano też pilno na obyczaje rodzicielskiego domu, bo mawiano, niedaleko pada jabłko od jabłoni, jakie drzewo takie owoce.
Gdy konkurent był przyjęty jako starający się, wolno mu było przywieść z sobą skrzypki, muzykę, weselono się tańcami do białego dnia, przyśpiewując przy nich.
Wyrozumiawszy pannę, a przez nią i rodziców ku sobie usposobienie, naostatek przybywał gach ze swatami, dziewosłębami, ojcem, krewnemi, z formalnym oświadczeniem o rękę... Naówczas obyczajem było że konie jego mimo usilnych proźb gospodarzy od ganku nieodchodziły, dopóki by się sprawa nierozstrzygnęła... gdyż w niefortunnym razie natychmiast odjeżdżał... Złym było znakiem gdy mu wprzód, nocującemu w domu rodziców panny, na drzwiach powieszono wianek z grochowin, albo, jak na Rusi — wciśniono do wozu arbuza.... lub na wieczerzę poczęstowano czarną z gęsi polewką.... znaczyło to że niemiał już po co więcej przyjeżdżać.
Różne zalecanek sposoby, fortele, przygody pozbierał Maciejowski, z broszur XVI i XVII wieków; ale obyczaj ówczesny i historje zalotów mało co są od dzisiejszych odmienne, raczej sposobem jakim opisane zostały niż rzeczą.
Morsztyn między innemi tak zalecającego się opisuje:

„Jak sługa w tańcu służy, gdzie stąpi prowadzi
Tęż uczciwość wyrządzać każe i czeladzi..
Marcepany oddaje, obsyła wieńcami
Listy pisze, nawiedza, śle z upominkami
On jej lub gdy się kładzie, lub gdy ze snu wstaje
Każe pod okny spiewać, krzyczeć w szałamaje...
Jeśli kędy w karecie z matką swoją jedzie
Na przejażdżkę i on tam albo w skrzydle będzie
Albo na dziarskim koniu lub podle karety
Skacze, pląsa, wywija, wyprawia kurbety
A serce mu pod płaszczyk do panny zbieżało...
Tam by rade z swym panem na wieki zostało...
Wszystkie myśli i wszystkie tam pociechy jego
Kędy ona, aż przyjdą do skutku swojego.

Mężczyzni zabierający się do stanu małżeńskiego rzadko przed laty 30 myśleli o stadle, ścieląc wprzód gniazdo nim by w nim posadzili ptaszynę, po 40 już ożenić się było trudno i panicz wychodził na kawalera marcowego. Mawiano że do 30 człek się sam żeni, do 40 żenią go ludzie, po 50 i sam diabeł nie ożeni. Bardzo się jednak trafiało że i po 70 starzy Polacy wchodzili w śluby nowe; ale nigdy gołowąsy i niedorostki, bo chłopak co nie poprobował wojny, pracy, trudu, i na męża się i na gospodarza nie zdał. Wedle autora Satyry XVII wieku potrzeba — było w przódy nauczyć:

Konia osięść, do łuku umieć się ułożyć
A kształtnie i kopiją do pierścienia złożyć
Zażyć nędzy i nieba, wytrwać znój w pancerzu,
Przespać się na stalowym oparłszy puklerzu,
Przypatrzyć się bateryom i redutom owym
J innym inwencijom kawalerskim nowym.

O zbyt młodych żaczkach co się żenili zawcześnie trafnie mawiano: że im znać jeszcze po skórze jak ich ćwiczono za łacinę w szkole, że przejechawszy się od Krakowa za Pilicę i Rawę myśleli jakby już cały świat zwiedzili, i poznali.
Gdy dziewosłęby rzecz swoją panu ojcu i matce od gacha w oracij udatnej przedstawili, bo bez oracij i popisów retorycznych nic się w Polsce naówczas nie działo już XVII w.; gdy rodzice się zgodzili, a panna milczeniem przyzwoliła, naznaczono dzień wesela, często oddalony, raz dla tego, aby stałości kawalera wyprobować, a jeśli panienka była zbyt młodą, aby sił nabrała.... aby téż miano czas wyprawę przygotować....
Tym czasem sprawiano uroczyste zrękowiny czyli zaręczyny.
Obrzęd zaręczyn niekiedy, zwłaszcza jeśli małżeństwo odwleczone być miało, odbywał się tak prawie uroczyście jak wesele, w kościele, przy błogosławieństwie kapłana i z zamianą pierscionków... ztą różnicą że nie było przysięgi ale przyzwolenie z obu stron i błogosławieństwo.
Naówczas bohdanem i bohdanką zwała się para narzeczona. Rodziny uważały się jako związane słowem, spisywano nawet intercyzy, a niekiedy dla większej pewności strony vadium pod przepadkiem naznaczały, jeśliby która z nich nie dotrzymała.
Było jednakże przysłowie, że się ludzie i od ołtarza rozchodzą.
W XVII wieku wszystkim tym ceremonjom zawsze towarzyszyły mowy które znani z talentów oratorowie uproszeni od pana młodego, od rodziców jego, od rodziców panny, od rodziny i t. p. mówić musieli.. Oracye takie były przy oświadczynach i ofiarowaniu podarków, oddawaniu pierścieni, ofiarowaniu marcepanów; proszące — winszujące, dziękujące, witajęce, pożegnalne. We wszystkich łacina była okrasą i ozdobą. Swada wydana przez Danéjkowicza, daje onéj wymowy ówcześnéj przykłady. Za Stanis. Augusta robiono już z tych mów trafne parodje. —
Obrzęd ślubny, wesele, poprzedzało z obu stron staranie o wyprawę; rodzice panny młodéj wyprawiając ją z domu oprócz posagu (wiana czyli wieńca) opatrywali wszelkie jéj potrzeby.... Wyprawy te były nader wspaniałe i napełniały kilka, czasem kilkanaście lub kilkadziesiąt skrzyń gdańskich i wozów. — Składały się z kosztownych futer i sukien, kléjnotów, bielizny, pościeli i sreber nawet. Najczęściej, na wypadek wszelki, spis wyprawy urzędownie potwierdzony pan młody podpisywał z żoną, gdyż wrazie bezpotomnego zejścia zwracał wszystko. Szacowano te wyprawy na pieniądze...
Wyprawa Pana młodego składała się głównie z kolebek, powozów, koni i służby ubranéj wytwornie. Dom też stosownie, dla przyjęcia pani nowéj urządzić się starano. —
Wesela prawie zawsze odbywały się z okazałością wielką, z wielą dziś już zapomnianemi tradycyjnemi obrzędami. Wszystko tu do najmniéjszego kroku było obrachowane, a ważny ten akt życia (bo Polacy utrzymywali że śmierć i żona od Boga przeznaczona,) pełen był wieszczb przyszłości które staranie przestrzegano. —
W piątek, na pamiątkę męki Zbawiciela, tak jak żadna gospodyni chleba nie piekła, tak też i ślubów nie brano nigdy, widać to ze wspomnienia w Pasku. I dni też pewne miesiąca uważano za feralne, a stare kalendarze miały je po oznaczane. W dodatku długo jeszcze zważano na konstellacje niebieskie czy sprzyjały małżeństwu.
Zapewne z takich astrologicznych pobudek wesela majowe uważano za nieszczęśliwe. Było przysłowie: ślub majowy, grób gotowy. — W ostatku nie bierano ślubów w żałobie....
Ubieranie do ślubu Panny młodéj, wkładanie wieńca, pod który zwykle kładziono dukat z N. Panną i okruszynę cukru, odbywało się przez druchny, drużki które ją do ołtarza prowadzić miały.
Przez cały ten dzień zdala trzymał się Pan młody — jego tylko rzeczą było dostarczyć rozmaryn i mirt na bukiety; szpilki co je przypinały. —
Gdy się zbliżała godzina jechania do kościoła — panna prowadzona przez drużków i ubrana biało, w wieńcu i zasłonie, szła prosić o błogosławieństwo naprzód rodziców i krewnych, padając im do nóg, potem braciom, siostrom, nawet sługom starym, i domownikom. — W téj chwili losy przyszłości rostrzygającéj, każde błogosławieństwo było drogiém, a ta pokora dziewicy zwiastowała przyszłe jéj szczęście. Toż samo ze swéj strony czynił pan młody; tu się bez mów nie obeszło; w XVII wieku towarzyszyły one każdemu krokowi młodéj pary. Naostatek wyjeżdżali państwo młodzi do kościoła, panna z drużbami, pan młody w swoim powozie z druhami i cała wspaniała kalwakata ruszała. W czasie pochodu nieuszło nic bacznego oka przesądnych; czy się konie w ganku nie zacofały, czy który nie padł, kogo spotkano wdrodze, potem w kościele jak się świéce paliły, czy która i z jakiéj strony zgasła... Druchny ubiegały się która pierwsza wstąpi na ślubny kobierzec za panną młodą, prosząc by na ich intencyę pociągnąła go za sobą. Świadkowie przysłuchiwali się jak kto głośno, lub cicho przysięgę składał, czy wyraźnie, czy się jąkał, kto płakał..... i czy pierścionek czasem nie padł na ziemię. Ręce pod stułą mocno ścisnąć powinni byli państwo młodzi, aby ich związek był nierozerwany. Wracano potém z kościoła.... Państwo młodzi razem z sobą — — koszta ślubne, pierścionki, kościół, należały do pana młodego.
W progu domu matka przyjmowała wraz z ojcem państwa młodych z chlebem, solą, i cukrem. Następywała uczta przy któréj młodych sadzano razem z sobą, oni dnia tego byli Królewiczem i Królową.
Dawniej na uczcie téj, jak świadczy Szymonowicz, Kołacz był koniecznym. Placek ten który u ludu zwał się Korowajem, stawiano na stole przed niemi. Gdzie nie było Kołacza, to jakby wesela nie było, mówi Szymonowicz.
Zdaje mi się że późniéj inaczéj rozumiane przysłowie: bez prace, nie będą kołacze.... wpoczątkach stosowało się do ożenienia bo na pannę i wesele należało zapracować. Z ustaniém zwyczajów weselnych kołaczów (kolistych placków) zmieniło się i znaczenie przysłowia. —
Po uczcie, puharach, zdrowiach i mowach — rozpoczynały się tańce. — Starym obyczajém jednak, nie szli Państwo młodzi z sobą w parze, jeden z krewnych brał pannę młodą, jedna z krewniaczek pana młodego; dopiero gdy do odbijanego przyszło, poczynali nizko się sobie pokłoniwszy tańcować...
Trwały zabawy niekiedy do białego dnia, ale w XVI i XVII wieku jeszcze przerywano je uroczystém odprowadzeniem Państwa młodych do łóżnicy (pokładzinami..). Przybywali po pana młodego z pochodniami z białego wosku, i wiedziono oboje do sypialni — gdzie obok siebie ich sadzano. Tu następowały znowu mowy przy oddawaniu panny młodéj, i przy przyjęciu, przy oddawaniu marcypanów, dziękowanie w imieniu pana młodego za żonę i t. p.
Puhary i słodycze, któremi częstowano gości, należały do Pana młodego — była — to tak zwana późniéj, cukrowa wieczerza. —
Był dawniéj zwyczaj że posag panny w złocie, kładziono pod poduszkę — jeśli niecały, to część jego — Pan młody zaś powinien był zostawić dla służby podarek. —
Nazajutrz rano, kucharz z winną przychodził polewką, po swojego dukata....
Suknie w których ślub brano, wieszano nad łożem małżeństwa, aby na przysięgę pamiętali. — Wisiały one do rana, a potém przechowywały się na pamiątkę przez całe życie.
Po mniéj więcéj długiem ucztowaniu u rodziców następowały przenosiny do domu Pana młodego, które stanowiły jakby ciąg dalszy uroczystości weselnych.... Wreście młodzi państwo objeżdżali krewnych, swych przyjaciół, i sąsiadów z któremi żyć chcieli. — Wyznać trzeba że wszystkie te obrzędy trwające kilka tygodni były nużące i kłopotliwe, ale małżeństwu nadawano jak największą powagę i uroczystość, gdyż przywiązywano doń wielkie znaczenie. —
Gdy w XVIII w. zaczęto w intercyzach ślubnych kłaść wcześnie vadia na przypadek rozwodów, i gdy na lekko a bez wszelkich tych obrzędów żenić się zaczęto, małżeństwa też stały się związkami doczesnemi — i fantazyjnemi.
O małżeństwie i jego ważności, o losach ludzi zamężnych, mnóstwo mamy przypowieści i przysłów w języku, przestróg prostych, i zdrowych, wiele też ironicznych i żartobliwych pogadanek. —
Mówiono „że żona ochędóstwem i wiernością zalecać się powinna, że zgodne z nią mieszkanie gotuje temu, który się z nią ożenił, swobodne w starości chwile; — że męża imie słusznie nosi... kto żonie swéj jako starszy, słudze jako pan, poddanemu jako mistrz pokazywać się umie, że jako koń z rączości, sługa z cierpliwości, a poddany z wierności, tak żona ze wstydliwości pochwały godna, że przykim żona z wiernością — przy tym ze wczasu zdrowie; że po żonie, poznają w porządku gospodarza.“ —
Bielski, w sejmie białogłowskim, Zbilitowski, Rej, Górnicki, kreślą mnogie obrazy życia małżeńskiego, któremu przyświecało błogosławieństwo boże. Rej nawet spisał cały rejestr zatrudnień jéjmości około apteczki i śpiżarni, który dowodzi, że starowinie poczciwemu, żona przedewszystkiem wydawała się kucharką — bo też na dobre jadło, obojętnym nie był.
Od ołtarza zaledwie odszedłszy rozpoczynało się to życie pracy i poświęcenia, które w owych wiekach burzliwych gdy nieraz codzień mężowi gardło nadstawiać przyszło, ciężkiém było i ofiar pełnem. To też mówiło przysłowie o kobietach naszych, że niemal wszystkie, straciły oczy na starość, bo je szyciem i płaczem zawczasu popsuły.
Rzadkim gościem bywał jegomość w domu, bo go ciągnęła rycerska sprawa, deputacyje, sejmiki — kommisyje, jarmarki, przyjaciele, wojna, sądy, stolica; często znów powracał porąbany i pobity — aby się położyć i wyleczyć. Pamiętnik Poczobuta w którym on swój żywot szlachecki opisuje w sposób bardzo prosty, ale żywo i malowniczo daje nam najlepszy obraz uczciwego małżeńskiego pożycia owych czasów. —
Poczobut który ze szczerego i gorącego afektu ożenił się z Jmci panną Rachelą Godebską, a wprzód nim do kobierca doszedł, dobrze się szablą współzawodnikom ocinać musiał, mimo najżywszego przywiązania do swéj Racheli, ledwie kiedy miéjsce zagrzał doma; nieustannie jeździł, bił się, powracał na święta aby Jéjmość pocałować, i obejrzeć się po gospodarstwie. — Najczęściéj słabą ją zastawał — wszystkie dzieci jego przyszły na świat pod niebytność w domu ojca, wiele z nich bez niego poumierało w czasie tych nieustannych przejażdżek. Wirem było to życie szlacheckie ówczesne, życie obywatela, żołnierza i urzędnika: z rozlicznemi obowiązkami, które odpocząć niedawały. Lecz jak mimo to, gorącą, poczciwą, szczerą, jest miłość dla żony Poczobuta, jak ciągle tęskni za nią — jak spieszy gdy wrócić może, jak boleje gdy opuścić ją jest zmuszony. —
Tak było prawie zawsze, lecz trafiało się i inaczéj; rycerski stan, włóczęga, żołnierka, wyrabiały ludzi wielorakiego rodzaju. W naturze tego zawodu wojaka jest, że darząc niezwyczajną odwagą i lekceważeniem życia, uczy też wiele spraw ważnych lekceważyć. — Żołnierz często ojcowiznę straciwszy, czując się podbitym, poddeptanym, gdy zapragnął po niewczasie się ożenić, szukał już przedewszystkiém dachu i posagu, któryby mu zapewnił na resztę życia u fartuszka jéjmościnego spoczynek. Nazywano w Polsce tych co na Ruś słynącą z bogatych posagów jeździli po nie, że się wyprawiali na Grzegorze i Wasilki. Tego rodzaju rycerze po miastach do bogatych kupcówien szli w konkury, nie patrząc ani urody ani porządku, ale grosza pod poduszką lub kamienicy — W wielkiéj i małéj Polsce, posagi bywały małe. Szlachcianka mająca wieś jedną, brała w posagu sto złotych a Wojewodzianki, Kasztelanki po pięćset. Reszta szła wszystka po mieczu. Starano się oto, pisze Bielski, ażeby córki jedynaczki, po rodzicach brały część tylko majątku — a resztę stryjeczni, wszakże nie przyszło to do skutku, a płeć żeńska czyli wrzeciono (późniéj mówiono kądziel) dziedziczyła w Polsce majętność wszystką — Fabryciusz w kazaniu powiada — „Czasem dziewczyna senatorska więcéj na wrzeciono dóbr koronnych nabierze, niż najmężniéjszy bohater na kopiją.“
Obawiano się wszakże owych wielkich posagów, a z niemi i zbytniéj przewagi niewieściéj. — Rej, i Bielski malują dosadnémi barwami następstwa, nierówność w małżeństwach i rozprzężenie jakiemi się one kończyły. —
Wypisał Maciejowski z nich rysy do obrazu starego takiego, nieszczęśliwego męża. —
„Biedak marniał, i żywcem zagrzebywał się w grobie. — Mawiano o nim że na poły zdechł, bo podobny jest do tego którym sługi rządzą, a trzewik go trze, gdy mu własna łaje żona — ów niegdyś łepski chłopak, który pierwéj chodził chędogo, teraz ożeniwszy się giermak nosił, i ten był niechlujny — bo na nim nie postała szczotka. Kwap (pierze) tkwił mu w głowie (włosach) bo już swojéj ani czesał czupryny, ani kapci nie zezuwał, boso i w koszuli chodził, idąc spać do łóżka z rezygnacją mawiał — niech się dzieje wola Boża. — Zaniedbał się zupełnie, chodził by podskubana gęś opuściwszy skrzydła. — Na piersiach jego nie zapięty żupan klejowaty, na kołnierzu pełno kurzu, na łokciach, na kolanach łaty różnéj maści, buty spuścił do kostek prawie we trzy rzędy, a z nich wyglądały wiechcie. Rzepa mu w dole pogniła, grochu nie dostawało — nie było co jeść, niebyło czém kotki z zapieca dla mitręgi (zabawy) wywabić, przysłuchiwał się pilnie czy gdzie kokosz nie gdacze.... ażeby choć jaje znaleść na posiłek....
Kończyło się — na gorzałeczce, consolatrix afflictorum i na spaniu.... oblivio malorum omnium.... mówiono o powaśnioném i swarném małżeństwie, że z sobą różno chodziło, jako wilcy na się zdala zaglądając, a im się też ludzie jako wilkom dziwowali.“

Szczęściem Xantyp takich, jak owa żona poety Klonowicza mało bywało w Polsce, a najmniéj po szlacheckich dworach, gdzie rzadkie złe przykłady, tryb sam życia prosty, cichy, bronił od zbytków wszelkich.
Jakkolwiek szczęśliwe — czy niezgodne bywały małżeństwa w staréj Polsce, nie słychać było o rozwodach. — W istocie Kościół Katolicki nie rozwiązuje nigdy ze ślubów wiecznych, w pewnych tylko razach uważając małżeństwo za nieważne, to jest za niebyłe. Rozwód należał do Konsystorzów biskupich — i nuncyatury.., bo ślubów cywilnych nieznano; ale aż do XVII wieku — było rzeczą niepraktykowaną aby się małżeństwo rozwiodło. Dopiero za Zygmunta I ślady rozwodów się ukazują, razem z reformą religyjną. —
Za Zygmunta Augusta większa część rozwodów, miała za przyczynę wielożeństwo, ale nie umyślne. Trafiało się, że wielu na wojnach mianych za poległych — powracali z niewoli, a żony znajdowali zaślubione już innym. — Za Stefana Batorego ledwie jest kilka przykładów rozwodu. —
Za Zygmunta IIIgo obecność plebana przy ślubie za warunek ważności przyjęta, potém liczbę, małżeństw niepomnożyła. —
Za Władysława IVgo ledwie kilka trafia się rozwodów; równie mało za Michała i Jana; — dopiero za Augusta II i IIIgo stały się one powszechnemi, łatwemi, a za Stanisława Augusta dały ich Konsystorze — więcéj, pięciuset. —
Jestto najlepszym dowodem upadku w obyczajach. — Współcześni pisząc o dworze i stolicy ostatniego z Królów przytaczają wypadki, (Vautrin) w których piękne damy spotykały się w towarzystwach razem ze trzémi dawnemi mężami — a mężowie z kilką ex żonami, u jednego siadali stołu w najlepszéj zgodzie. —
Chociaż już pisarze XVI wieku nie szczędzą białych głów, wystawując często w smutnych barwach małżeńskie pożycie; w istocie zepsucie rozpowszechniło się, dopiero późniéj za Jana Kazimierza, którego dwór i on sam był dosyć płochym; za Augusta IIgo... szło ono z góry od stolicy, od miast, od dworów i zamków, w których się naprzód zagnieździło. Do naśladowania pochopni, rychléj zło brali, smakujące jako rzecz długo zakazana, niż dobro... które do przejęcia nie jest tak łatwém. —
O złéj żonie i nieszczęśliwym mężu mówiono:

Kto nie jada jeno raki, flaki, a ślimaki,
Nie chowa jeno kozy, kaczki, a koty,
Nie sieje prócz jarmużu, jeno jarkę a tatarkę,
Do tego ma żoneczkę Barbarkę. —

Nie pytaj go — jak się ma, jeno jeśli jeszcze żyw — Powiastek o niedobranych, a nierównych stadłach krążyło mnóstwo, noszono się z niémi więcéj dla dogryzienia paniom, niż by prawdziwe być miały. O starym który wziął młodą żonę mawiano.

Starość osiwiała
Gdy przyjdzie zgrzybiała
Toć poda w upominku:
Siedzi stary przy kominku. —

Zapisano i to nawet między adagia i morały tyczące się złotego jarzma małżeńskiego, że literaci nie koniecznie bywali dobremi mężami; w staréj jednéj broszurze (Gorzka wolność młodzieńska) stoi:

Małżeńska to ma przysięga
Nie przyjaźna żonie Księga. —

Samuel Maszkiewicz, który w Pamiętnikach swoich, tak opisuje Ruś zadnieprską jak Tacyt Germanją; to jest by Polsce swéj dać naukę, okazując jéj barbarzyńców daleko moralniéjszych nad nią — tak jak Tacyt Germanów podnosił, by Rzymowi, jego okazać zepsucie; śliczne rzeczy popisał o małżeństwach na Rusi, nieszczęściem widział tu tylko samo dobro, gdzie w świecie zawsze bywało bardzo różnie, a nie koniecznie lepiéj niż gdzie indziéj. —
W czasach gdy nadgniwać poczyna cywilizacya źle pojęta, zjawiają się zawsze prawie tacy pisarze jak Tacyt rzymski, jak u nas ów Maszkiewicz przeciwstawiący idealne barbarzyństwo cywilizacyi, skarlałéj; nic to nie dowodzi ani za stanem natury i ciemnotą, ani przeciw oświacie i kulturze, jest tylko znamieniém wieku poczuwającego się do reform koniecznych. —
Żenili się często wdowcy poraz drugi ale takie małżeństwa wdowie, odbywały się prawie bez żadnych obrzędów towarzyszących pierwszym. Wdowiec biorący pannę, okupywał się zwykle zapisem znacznéj Oprawy. Wdowiec z wdową żenił się po cichu w małym gronie przyjaciół.
Małżeństw morganatycznych u nas nie znano (chociaż Czacki mówi że się za Augusta III trafiały) bo żadna by Polka dawniéj przystać nie chciała na śluby którychby się jéj małżonek wstydził i zapiérał, które by ją w fałszywém świetle stawiały przed światém. Niektórzy utrzymują że pani Grabowska była w ten sposób poślubioną ostatniemu z Królów, Stanisławowi Augustowi. —
Są ślady, powiada Maciejowski, iż w XVI w. jeszcze nie wszystkie śluby w kościele się zawierały, że były zobowiązania się cywilne i doczesne. Statut Mazowiecki zdaje się odróżniać je, mówiąc o zakonnéj żonie, to jest wziętéj wedle zakonu. Rej także pisze że stan małżeński jest albo zakonny, lub bezzakonny a sobie wolny. Jedna pieśń stara cytowana przez Maciejowskiego — powiada:

Ręcośki sobie podali
W zajem sobie sami,
Bydź przyjaciołami
Wiecznie obiecali.

Ale te wyjątkowe stadła, ledwie po sobie ślad zostawiły w obyczajach, to téż wspomnieć o nich dosyć. —
Owszém nigdzie małżeństwo większą powagą i urokiem otoczoném nie było, a zwykle dożywano do srebrnych i złotych wesel z przywiązaniém i szacunkiem wzajemnym. Srebrne i złote gody w lat 25 i 50. po pobraniu obchodzone, były uroczystym obrzędem, wspaniałym, któremu blasku dodawały, często całe pokolenia wnuków i prawnuków. — Trafiało się że z téj pary siwych gołębi, gdy jedno umarło drugie szło za niém natychmiast, zabite tęsknotą, nie mając już co robić na świecie.
Żenili się prawie wszyscy, a stan kawalerski i panieństwo marcowe, wywoływało żarciki i odejmowywało powagę ludziom. —
Dzieci, których często liczną drużyną mogły się poszczycić małżeństwa szczęśliwe, zwano pociechą — konsolacyą, a im kto więcéj miał ich, to za większe błogosławieństwo uważał. — Szlachcie który się dochował synów dwunastu, na posługę Rzeczy Pospolitéj, dostawał starostwo dożywociém. —
Miłość dla dzieci była wielka, ale wolano śmierć dziecka niż sromotę. Za Aleksandra Jagielończyka — w r. 1502. Jan Niemira był oskarżony o zabójstwo syna własnego. Stanąwszy przed sądem rzekł — tak jest, zabiłem go, gdy uciekał do nieprzyjaciela, a powstrzymać go nie mogłem, a by Ojczyzny nie zdradził...... Uwolniono od kary Niemirę. —
W rodzinie u nas władza była przy Ojcu, a była niezmierna. — Jeśli jeden z synów naprzykład wstyd rodzinie przynosił przez występki, a lękano się aby popadłszy za zbrodnie w ręce sprawiedliwości, nie był karany hańbiąco i publicznie, ojciec sam, za wiedzą Króla lub sądu w domu kata sprowadził, i w lochu go na śmierć egzekwował. — —
Czynili to i stryjowie z Synowcami, bracia z braćmi, gdy szło o sławę rodu — Matka po śmierci Ojca wchodziła w jego władzę i prawa. — Jeśli mąż i żona byli innéj wiary (co się u nas rzadko trafiało) córki szły za matką, synowie za ojcem. —
Wydziedziczanie i karanie córek najczęściéj cichém było i kończyło się zamknięciem w klasztorach.... córka by pójść zamąż potrzebowała pozwolenia ojca i matki, tak samo jak i syn. Wydziedziczanie było bardzo rzadkie.... i za wielkie występki... Córek w 200 latach Czacki naliczył cztery tylko wydziedziczonych za złe postępki. — Synów dwóch za targnięcie się na rodziców, jednego za to że nie wykupił ojca z tatarskiéj niewoli. — Synowie równie jak i córki zostawali w wielkiéj uległości u rodziców, przed któremi padali na twarz prosząc o błogosławieństwa, a władzy ojcowskiej nawet prawo nie ograniczało — tak była szanowaną — wydziedziczonym być jednak nikt nie mógł bez prawnych przyczyn ważnych.
Córki z majątku macierzyńskiego brały tyle co i synowie, — z dóbr ojczystych dostawały tylko posag wyznaczony.... Bracia stryjeczni jeśli chcieli objąć majętność rodową musieli jéj wartość zapłacić. — Od połowy XVIII w. czwarta część majątku ojczystego przypadała na córki. —
Rodziny były liczne — w Karnkowie długo wisiał obraz przedstawiający szlachcica w gronie rodziny z dwunastu synów, i tyluż córek złożonej. Pewien starosta Świecki (w Prusach) cieszył się 3 córkami i 20 synami... Rzączyński wspomina o szlachcicu wołyńskim (imienia jego niewymieniając) który miał 27 synów, i 17 córek. — Nie raz na złotych weselach sto osób rodziny saméj, dzieci, wnuków, i prawnuków liczono, a zasiadało do niéj trzy i cztery pokolenia razem, bo ludzie długo też wówczas żyli.
Jednym z najpiękniéjszych i najświątobliwszych żywotów wdowich — jest Katarzyny Maciejowskiéj Marsz. Nadwor. Koron. córki, która była żoną Wapowskiego Kaszte. Przemyślkiego zabitego przez Samuela Zborowskiego... Matka ją też do lat 17 wychowując w domu przysposobiła do tego życia. Widziemy z opisów współczesnych, jakie naówczas było wychowanie kobiet w Polsce, w domach szlachty starego obyczaju. — Zrana gdy wstało dziecię, naprzód poczynało od modlitwy — długo sypiać nie było wolno, po skończonym posiłku, wraz z matką, najczęstszą zabawą było karmienie ubogich, rozdzielanie w garnkach potraw im przeznaczonych. Potem dopiero szły zabawy, i zatrudnienia inne. — Cały dzień był albo nauką cnoty, albo jéj praktyką. — W 17 roku wyszła za mąż, w 26 owdowiała, ale uroczyście uczyniła ślub poświęcenia życia wychowaniu dzieci, pobożności i dobrym uczynkom. — Wiadomo jak zginął nieszczęśliwy Wapowski, usiłując rozwodzić Tęczyńskiego z Zborowskim, zwaśnionych w turnieju na cześć Henryka Walezyusza — Zborowski czekanem który miał w ręku, uderzył go w głowę i zabił. Przyniesiona krwawe zwłoki przed Króla.... który bojąc się Zborowskich wyrok nadto łagodny wydał. — Mówią że Pani Wapowska dowiedziawszy o niém rzekła tylko:
Bogdajby to był ostatni twojego panowania!
— I słowa jéj były wieszcze.... Henryk bowiem wkrótce potém Polskę opuścił. —
Po zabiciu męża płacząc powtarzała, — Pan Bóg dał, Pan Bóg wziął, niech będzie wola Jego błogosławiona. — — Dopominając się kary za śmierć męża ściągnęła na siebie nienawiść Zborowskich i ich przyjaciół, tak że świątobliwe życie od paszkwilów nawet drukowanych uchronić się nie mogło.
— Na wytrwane z tym światem pójdę. — — To czyńmy cośmy powinni, a oni nagadawszy się mówić przestaną.... Wysoce Szanowana przez Stefana Batorego, i J. Zamojskiego była podziwem i uwielbieniem swojego wieku — Całe życie jéj spłynęło na nawracaniu Rusi, na wspiéraniu ubogich, na miłosiernych czynach. W domu jéj stół był skromny ale dostatni dla gości i domowników; nigdy do niego jednak nie siadła, nie postarawszy się o ubogiego, któryby razem dar Boży pożywał. Dom jéj pełen był starców, wysłużonych kapłanów, ubogich i sierot, które wychowywała; nie przez sługi ale sama je ubierając, myjąc, i podejmując się przy nich starań matki. — Bardzo często w szpitalu z ubogiemi swémi do obiadu siadała i to było dla niéj najmilszą ucztą.
W niedzielę w jéj dobrach zamykano karczmy, a gdy przedstawiano że to dochodu jéj ujmowało mówiła: Byle nie było obrazy bożéj o prowenta niedbam. Śliczny rys z tego kilkonastoletniego życia świętobliwego na wzór świętéj Elżbiety jéj biograf Xiądz Wysocki przywodzi.
W dobrach p. Wapowskiéj umierał stary dziad ubogi, który synowéj swéj, obrażony, nawet w godzinę śmierci niechciał odpuścić winy.... Pani Wapowska przebrała się w siermięgę wieśniaczą i poszła jako synowa, gdy już blizki zgonu, osób nie poznawał konając, prosić go o przebaczenie.... Rzuciła mu się do nóg.... dziad przebaczył.... i umarł spokojnie.
Całe życie chodziła w sukni czarnéj skromnéj, pieszo do kościoła, i bez żadnéj assystencyi. — Tysiące pięknych rysów tego świętego jéj życia przywodzą współcześni.
Ale obok niéj ileż innych podobnych postawić można; że tylko wspomniemy Myszkowską z domu Boguszewską, Mar. Wiel. Kor., która trzydzieści kilka lat przeżyła, równie przykładnie; lub Maryę Teresę Działyńską z domu Grudzińską pełną pokory panię. — Szereg wdów im podobnych jest bardzo liczny. —
Mówiliśmy już o stanie wdowiém z jaką skromnością owe univiry nasze, całe życie, często długie lata, w sukni aż do koszuli żałobnéj, chodząc opłakiwały, wiodąc życie prawie zakonne, poświęcając się wychowaniu i nauczaniu sierot pobożnych. — Nieskończona ich liczba, a po domach szlacheckich, nie rzadko się spotkać z wizerunkiem niewiasty w zasłonie, czarnéj sukni, z różańcem i księgą w ręku, jak Anna Jagielonka — żałobnéj wdowy — (V.)
Polki jako obywatelki; jako wierne córki, ziemi co je wykarmiła, wznoszą się wyżéj nad niewiasty innych krajów. Swobodne i równe mężom swym, od wieków podzielały one trud około spraw publicznych, a wrazie potrzeby umiały dać życie w obronie ojczyzny.... Xna Dulska dowodziła obroną zamku przeciwko tatarom — Pisze o niéj Niesiecki:
„Beata Dolska, Kniazia Sołomereckiego małżonka, gdy akt ich weselny odprawiał się w Dubnie nakładem Xcia Konstantego Bazylego Ostrogskiego Wojewody Kijowskiego pod czas którego nadspodziewanie, Tatarów gmin wielki, pod Dubno przypadł.... Kiedy się wszyscy na nieprzyjaciela rzucili — zrzuciwszy z siebie ślubne szaty, prochu dostawszy, działo nabiwszy, z wieży tak dobrze z niego i szczęśliwie strzeliła — że w sam namiot Hana Tatarskiego trafiwszy, z gruntu go zwaliła — czém przerażony Han z całem wojskiém od Dubna ustąpił.“ —
Znany jest czyn Chrzanowskiéj w obronie Trębowli, ktoréj mężowi poddać niedozwoliła, ale to są głośniéjsze tylko czyny bohaterstwa i poświęcenia, gdy tysiące cichych — wielkich męczeństw i ofiar naliczyć może z nas każdy.... z odwagą stoicką, ze skromnością anielską — z pokorą i wstydliwością niezrównaną.
W każdéj rodzinie znajdzie się taka błogosławiona niewiasta.... Do matki też polki — co wychowała pokolenia, co karmiła piersią i duszą przyszłość, wyśpiewał poeta ten hymn boleści niezrównanéj, który wszyscy na pamięć umieją. —
Do wszystkich cnót domowych łączyły nasze niewiasty to poczucie obowiązków obywatelskich, które je od innych narodów kobiet odznaczało.... przez nie one przechodzą innych krajów ciche córy, które dotąd praw obywatelstwa jak nasze kobiety nie nabyły — męczeństwem, łzami i krwią.
Wielką i piękną jest postać Rzymianki ale i ona zaledwie poczuwa się córką kraju, — nasze kobiety od kolebki do grobu niemi były. To też przerosły sercem i umysłem inne, i to stanowi ich cechę, ich wielkość, zasługę... Były obywatelkami będąc dziewicami, bo żadna z nich nie dała by ręki temu, co obowiązków obywatela nie spełniał, były niemi jako żony, bo niedopuszczały skalać się mężom jak Chrzanowska, były nadewszystko niemi jako matki, obok wiary, i znią razem szczepiąc miłość kraju i uczucie obowiązków dla niego; stawi to je najwyżéj ze wszystkich niewiast w Europie. — Gdzie indziéj emancypacyję kobiet zasadzano na swobodzie marzonéj — mówiono o niéj, dopominano się, u nas była to rzeczą oddawna. Kobieta występowała jako obywatelka wszędzie obok męża, z mężem.
Nie wstrzymywała młoda żona Chodkiewicza, by od ołtarza prawie nie poszedł na wojnę — żadna nie doradziła sromoty dla ocalenia, a w czasach ciężkich, nie kléjnoty nie ozdoby swe, ale ślubne obrączki ofiarowywały niewiasty na ołtarze kraju —
Tém się też najwyżéj pochlebić mogą... gdzie indziéj niewiasta jest ozdobą życia, u nas podporą; gdzie indziéj przyjaciołką — u nas przyjacielem.
Nie zrzucając z siebie niewieściego wdzięku, nie przeistaczając się na cóś półmęzkiego, kobieta w zakresie swym umiała być wolną — ale też i obowiązki swobody pełniła... Charakter niewiasty polskiéj, jak jéj piękność z trudnością określić się daje...
Skromność, prostota, powaga i odwaga, umysłu bystrość, serca goręcość, do poświęcenia ochoczość, stanowią główne jego rysy, są cechy znamionujące wysoki stopień cywilizacyi naszego narodu, bo wszędzie w każdém społeczeństwie, stan kobiet, ich ukształcenie i przymioty, stanowią jakby termometr atmosfery cywilizacyjnéj kraju... Gdzie niewiasta jest niewolnica, i ulubienicą tylko, a nie towarzyszką, przyjacielem, tam wiele braknie rodzinie, wychowaniu, a przez to i całéj społeczności, bo z piersi macierzyńskiéj wyssać ma dziecię pierwszą tradycyę — ona mu oddaje co jéj przekazały wieki, a daje w formie niepochwyconéj, tajemniczéj, duchem, raczéj niż słowem... —
Pokoleń matki noszą w piersiach swych przyszłość ich całą... Nigdzie macierzyństwo piękniéj i lepiéj, niż u nas pojętém nie było. Rej w XVI, Klonowicz w XVII wieku, odzywali się już do matek o ich obowiązkach, zalecając im na najemne piersi i wpływy, nie oddawać dzieci. Gdy w innych krajach wychowanie całe niemal podejmowali obcy, u nas do lat kilkunastu dziełem było ono matek, ale matek spartańskiéj nieraz cnoty, które wolały stracić dziecię, niż hańbą je ocalić. —
Wielki też wpływ niewiast polskich na dzieje obyczajów, zaledwie dotknąć tu możemy i uznać — nie ważąc się go określać.
Było coś w przeznaczeniu narodu, który sobie obrał za Patronkę, Matkę Boleści — że na jéj przykład Matki swe kształciły.... do ciężkich bolów, bohaterską zwyciężanych modlitwą....
Nieraz otarłszy łzy wylane potajemnie, wychodzić ona musiała z rzeźwym uśmiechem na ustach do świata, i kłamać święcie wesele. Nie chorowały mężne niewiasty na czułostki mdłe, na roztkliwienia bezsilne, mężną ręką opatrywały rany, dotykały cierpienia, dzieliły z niém chleb swój i serce. —
Spojżyjcie na jeden z tych starych grobowców, które po naszych zostały kościołach, przypatrzcie się tam osłonionéj zakonniczo odzianéj, klęczącéj niewieście z różańcem w ręku, z kądzielą u nóg, obok zakutego w zbroję rycerza. — Godną jest ona jego towarzyszką, niéma w niéj nic płochego, zdaje się, że starła umyślnie z siebie co tylko posłannictwo jéj dawać mogło. Pod temi szaty grubemi, nie widzisz nic niewieściego, wszytko znamienuje ową rycerkę ducha, — która żyła tak na ziemi, aby do krain nadziemskich czystą zawsze, odlecieć mogła. — Wzór to owéj matrony o któréj milczą dzieje, ale ich milczenie jest najwymowniejszém świadectwem jéj cnoty. —





  1. Podwika — spódnica, fartuszek.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.