Hamlet (Shakespeare, tłum. Hołowiński, 1839)/Akt III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Hamlet |
Podtytuł | Xiąże duński |
Pochodzenie | Dzieła Williama Shakspeare Tom pierwszy |
Wydawca | T. Glücksberg |
Data wyd. | 1839 |
Druk | T. Glücksberg |
Miejsce wyd. | Wilno |
Tłumacz | Ignacy Hołowiński |
Tytuł orygin. | The Tragedie of Hamlet, Prince of Denmarke |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały tom pierwszy Całe wydanie |
Indeks stron |
AKT III.
SCENA PIERWSZA.
(Pokój w zamku]).
Wchodzą: KRÓL, KRÓLOWA, POLONIUSZ, OFELIA, ROZENKRANC i GUILDENSTERN.
KRÓL.
Czyście u niego sztuką rozmowy ROZENKRANC.
Mówi, ze czuje siebie zmienionym, GUILDENSTERN.
Ani się skłaniał do wybadania; KRÓL.
Dobrze-li przyjął? ROZENKRANC.
Grzecznie, jak dobrze człek wychowany. GUILDENSTERN.
Wiele przymusu widać w nim było. ROZENKRANC.
Skąpy w pytania, lecz zapytany KRÓLOWA.
Czyście do zabaw jakich wabili? ROZENKRANC.
Tak się zdarzyło, żeśmy spotkali POLONIUSZ.
Prawda, i żądał abym zaprosił KRÓL.
Całém mém sercem; mocno się cieszę ROZENKRANC.
Dobrze, mój panie. (Wychodzą Rozenkranc i Guildenstern).
KRÓL.
Opuść nas także, słodka Gertrudo; Aby Ofelię niby przypadkiem KRÓLOWA.
Chętnie ulegam. OFELIA.
Pragnę, królowo, aby to było. (Królowa wychodzi).
POLONIUSZ.
Tu się przechadzaj, moja Ofelio; — (do Ofelii)
Czytaj tę xiążkę, aby ten pozor KRÓL.
Wielka to prawda! Jakże ta mowa (na stronie) Pyski nierządnéj umalowane POLONIUSZ.
Słyszę nadchodzi, schrońmy się, panie. (Wychodzą Król i Poloniusz. — Wchodzi HAMLET).
HAMLET.
Być, albo nie być, oto zagadka: — Lada żelazem? Któżby niósł brzemie, OFELIA.
Dobry mój panie, HAMLET.
Dobrze, dziękuję najuniżeniéj. OFELIA.
Dane od xięcia mam upominki, HAMLET.
Nie, ja nie przyjmę; OFELIA.
Xiąże dostojny, wiesz, ze dawałeś, HAMLET.
Ha, ha! jesteśże poczciwa? OFELIA.
Mój Panie? HAMLET.
Jesteśże piękna? OFELIA.
Co to znaczy, xiąże? HAMLET.
Bo jeśli jesteś poczciwa i piękna, nie dozwalaj cnocie przystawać z pięknością. OFELIA.
Możesz piękność lepszą mieć przyjaciółkę od poczciwości? HAMLET.
Tak, prawda; bo moc piękności prędzéj przerobi poczciwość na rozpustę, jak siła uczciwości uczyni piękność sobie podobną; była to niegdyś hypoteza, ale dziś rzecz jawna i dowiedziona. Kochałem cię niegdyś. OFELIA.
Istotnie, xiąże, tak wierzyłam. HAMLET.
Nie powinnaś mnie była wierzyć; cnota bowiem nie może tak się zaszczepić w nasz pień stary i grzeszny, aby jego smakiem nie trąciła. Nie kochałem ciebie.OFELIA.
Tym więcéj byłam oszukana. HAMLET.
Idź do klasztoru; chcesz-li być rodzicielką grzeszników? Ja sam jestem at sobie poczciwy; jednak mógłbym siebie oskarżyć o takie rzeczy, że byłoby lepiéj, aby mię matka nic urodziła. Jestem bardzo pyszny, mściwy, pragnący honorów; więcéj gotowy do spełnienia grzechów, jak myśl objąć, wyobraźnia przedstawić, a czas wystarczyć do wykonania może. Czego takie, jak ja, stworzenia mają pełzać pomiędzy niebem i ziemią! jesteśmy wszyscy przesławne łotry; żadnemu z nas nie wierz. Idź w swoją drogę do klasztoru. Gdzie twój ojciec? OFELIA.
W domu, xiąże. HAMLET.
Zamknij drzwi za nim, aby grał rolę błazna nie gdzieindziéj jak we własnym domu. Bądź zdrowa. OFELIA.
O wesprzyjcie go dobrotliwe nieba! HAMLET.
Jeśli pójdziesz za mąż dam ci w posagu przekleństwo; bądź czystą jak lód, białą jak śnieg, wszelako nie ujdziesz potwarzy. Idź do klasztoru; bądź zdrowa! Albo, jeśli koniecznie chcesz iść za mąż, wyjdź za głupca; mądrzy bowiem doskonale wiedzą, jakie potwory z nich czynicie. Idź do klasztoru, idź, i to prędko. Bądź zdrowa! OFELIA.
Mocy niebieskie uleczcie jego! HAMLET.
Także o waszém malowaniu się słyszałem aż nadto; Bóg wam dał twarz jednę, a wy same czynicie sobie drugą: — skaczecie, drobno chodzicie, szeplunicie, obracacie boskie stworzenie w pośmiewisko; blądziecie przez lekkomyślność składając na niewiadomość: dość, nie chcę mówić o tém więcéj, bo to mię przywiodło do szaleństwa. Powiadam, że nie chcemy ani słyszeć o małżeństwie; wszyscy, co się pożenili, wyjąwszy jednego, niech sobie żyją, a reszta tak zostanie jak teraz. Idź do klasztoru! (Wychodzi Hamlet).
OFELIA.
Co za szlachetny umysł w ruinie! (Powraca Król i Poloniusz).
KRÓL.
Miłość! nie, inne czucie go wzrusza; Wszystko co mówił, lecz nie szaleństwo. POLONIUSZ.
Będzie to dobrze: lecz mi się zdaje, KRÓL.
Tak też i zrobię: (wychodzą).
SCENA DRUGA.
(Sala w zamku).
Wchodzi HAMLET i niektórzy AKTOROWIE.
HAMLET.
Tak mówcie jak ja przed wami mówiłem, niech gładko z ust płyną słowa: lecz jeżeli wrzeszczéć będziecie na całe gardło, jak wielu aktorów czyni, wolałbym aby jaki miejski krzykacz deklamował moje wiersze. Ani za nadto siekajcie powietrze rękami, tak; lecz wszystko czyńcie przystojnie, bo w gwałtownym potoku, w burzy i że tak powiem) zawierusze waszéj namiętności macie pozyskać i utrzymać umiarkowanie, dla nadania pewnego gładkiego toku. O! to mię do żywego obraża, kiedy słyszę jak zdrowy z wielką peruką chłop drze namiętność na szmaty, na prawdziwe gałgany i zagłusza ucho parteru, który po większéj części nie może nic więcej pojąc jak niezrozumiałe pantominy i hałas. Chciałbym takiego kamrata obatożyć za te hałaburdy, to Herod nad Herodami. Proszę was unikajcie tego. AKTOR PIERWSZY.
Ręczę za to Waszéj Xiążęcéj Mości. HAMLET.
Ani też bądźcie nadto łagodni, lecz niechaj roztropność zostanie waszym mistrzem: stosujcie akcyę do mowy, a mowę do akcyi z tą szczególniejszą uwagą, abyście nigdy nie przebrali miary naturalnej: bo wszystko co przechodzi naturę nie zgadza się z celem teatru, którego zamiar dawniéj i teraz był i jest stać się wierném zwierciadłem natury; okazać cnoty we właściwych rysach, zbrodnie w rzeczywistym obrazie; każdy wiek, każdy czas w jego kształcie i piętnie. Jeżeli teraz albo to przesadzicie, albo oddacie za nadto słabo, chociaż pobudzicie do śmiechu nieświadomego, ale to obrazi mądrego postrzegacza; którego jednego nagana powinna w mniemaniu waszém przeważać zdanie całego teatru innych. O, znajdują się aktorowie tacy, jak sam ich widziałem grających i słyszałem jak wynoszono pod niebiosa, a z których jednak żaden, (mówiąc nieobelżywie), nie miał ani głosu, ani chodu chrześcijanina, albo nawet poganina, albo człowieka: tylko wziąwszy się pod boki, tak pysznie stąpali, tak ryczeli, że pomyślałem, snadź nie sama natura, ale jaki jéj czeladnik, któremu się robota nie udała, utworzył tych ludzi; do tego stopnia obrzydliwie podrzeźniali naturze. AKTOR PIERWSZY.
Spodziewam się, że z tego jużeśmy się mniéj więcéj poprawili. — HAMLET.
O, poprawcie się zupełnie. Niechaj zaś grający rolę błaznów więcéj nie mówią jak napisano: znajdują się bowiem tacy, którzy się śmieją sami dla pobudzenia do śmiechu innych prostych widzów, chociaż w tym samym czasie jakaś ważna rzecz w sztuce wymaga całéj uwagi. To nader nikczemnie i pokazuje najśmieszniejszą ambicyę błazna, kté ry używa tego sposobu. Idźcie i gotujcie się. (Wychodzą Aktorowie. — Wchodzą POLONIUSZ, ROZENKRANC i GUILDENSTERN).
Jakże, mój panie, będzie król na sztuce? POLOiNIUSZ.
I królowa będzie i to zaraz.HAMLET.
Każ aktorom pospieszać. (Wychodzi Poloniusz).
Czy nie zechcą panowie naglić ich także do pośpiechu? ROZENKRANC i GUILDENSTERN.
Dobrze, mój xiąże. (Wychodzą Rozenkranc i Guildenstern. — Wchodzi HORACIO).
HAMLET.
Co, Horacio! HORACIO.
Jestem do usług, drogi mój xiąże. HAMLET.
Ty Horacio jesteś tym mężem, HORACIO.
Drogi mój Panie! — HAMLET.
Tak i nie mniemaj, abym pochlebiał; Umiesz ty cierpieć jakbyś nie cierpiał; HORACIO.
Dobrze, mój xiąże: HAMLET.
Idą, potrzeba udać warjata; (Marsz duński przy trąbach. — Wchodzą: KRÓL, KRÓLOWA, POLONIUSZ, OFELIA, ROZENKRANC, GUILDENSTERN i inni.).
KRÓL.
Jakże się ma nasz synowiec Hamlet? HAMLET.
Najwyborniej, istotnie, mam pułmisek kameleona, jem powietrzę nadziewane obietnicami: pan nie może tak karmić swoich kapłanów. KRÓL.
Nie rozumiem twéj odpowiedzi, Hamlecie, te słowa nie są dla mnie. HAMLET.
Ani dla mnie. — (do Poloniusza) Mój panie, podobno mówiłeś, żeś jeszcze będąc w uniwersytecie grał rozmaite role. POLONIUSZ.
Grałem, panie, i liczono mię za dobrego aktora. HAMLET.
Jakążeś grał rolę? POLONIUSZ.
Juliusza Cezara: byłem zabity w Kapitolium, Brutus mię zabił. HAMLET.
To brutalstwo zabijać w tém miejscu ciele. — Czy gotowi aktorowie? ROZENKRANC.
Gotowi, xiąże, czekają na pańskie rozkazy. KRÓLOWA.
Chodź tu, kochany Hamlecie, siadaj przy mnie. HAMLET.
Dziękuję, łaskawa matko, tu magnes potężniej przyciąga.POLONIUSZ.
Oho! czy król uważa? HAMLET, siadając u nóg Ofelii.
Pozwoli pani siąść na kolanach? OFELIA.
Nie, mój xiąże. HAMLET.
Chcę mówić, przy kolanach pani?[2] OFELIA.
Dobrze, mój xiąże. HAMLET.
Może myślałaś, że miałem chęci większe? OFELIA.
Nic nie myślałam, xiąże. HAMLET.
Och, pięknaż to myśl spocząć na łonie lubej dziewczyny! OFELIA.
Co, mój xiąże? HAMLET.
Nic. OFELIA.
Xiąże teraz w humorze wesołym. HAMLET.
Kto, ja? OFELIA.
Tak, mój xiąże. HAMLET.
O, jestem tylko pani trefniś. Cóż ma człowiek lepszego robić jak się weselić? bo patrzaj pani jak moja matka wesoła, a ledwie parę godzin jak umarł mój ojciec.OFELIA.
Już dwa miesiące, xiąże. HAMLET.
Tak dawno! O. niech djabeł ubiera się czarno, a ja wezmę gronostaje. O nieba, dwa miesiące jak umarł i jeszcze niezapomniany; więc jest nadzieja, że pamięć wielkiego człowieka przetrwa całe pół roku: ale wtedy musi budować kościoły, bo inaczéj nie będą więcej myśleć o nim jak dzieci o kiju, na którym jeżdżą jakby na koniu; pospolicie taki mu dają nagrobek: Koń tu drewniany Trąbienie. Następują pantominy.
Wchodzi król i królowa nader czuli ku sobie; królowa ściska męża, król wzajemnie ją obejmuje. Królowa klęka i na minach czyni mu oświadczenia i przysięgi. Król ją podnosi i składa głowę swoję u jej piersi: potém się kladnie na kwiecistéj murawie: królowa, widząc, ze zasnął, odchodzi. Natychmiast zjawia się jakiś łotr, zdejmuje z niego koronę, całuje ją, wlewa truciznę w ucho królewskie i odchodzi. Powraca królowa: znajduje nieżywego króla i pokazuje znaki największej rozpaczy. Otruwacz z dwoma albo trzema osobami niememi powraca i zdaje się z nią ubolewać. Ciało zmarłego wyniesiono. Otruwacz zaleca się do królowéj podarunkami, która zdaje się tem brzydzić i niechętna jemu przez chwilę, ale nareście jego miłość przyjmuje. — Wychodzą. OFELIA.
Co to znaczy, xiąże.HAMLET.
Istotnie, to ukryte makiawelstwo znaczy nieszczęście. OFELIA.
Zapewne te pantominy przedstawują treści sztuki? (Wchodzi Prolog).
HAMLET.
Dowiemy się od tego kamrata: aktorowie nie umieją sekretu utrzymać, wszystko powiedzą. OFELIA.
Czy powie, co te pantominy znaczą? HAMLET.
I wszelkie inne jakie mu uczynisz: cokolwiek nie będziesz się wstydziła jemu pokazać, pewno się nie zawstydzi powiedzieć co to znaczy.[4] OFELIA.
Pan jesteś nic dobrego, nic dobrego: uważam sztukę. PROLOG.
„Sztukę, świetna publiczności, HAMLET.
Czy to prolog, czy napis na pierścionku? OFELIA.
Bardzo krótki, mój xiąże. HAMLET.
Jak miłość kobiety. (Wchodzą król i królówa teatralni). TEATR. KRÓL.
„Razy trzydzieści bystre Feba konie TEATR. KRÓLOWA.
„Bodajby słońce, bodaj xiężyc tyle TEATR. KRÓL.
„Tak, i to prędko losy nas rozłączą. TEATR. KRÓLOWA.
„Nie kończ, mężu luby! „Związek mój drugi klątwę niech sprowadzi! HAMLET.
Oto piołun. TEATR. KRÓLOWA.
„Wiodą zwyczajnie w drugie nas zamęzcie TEATR. KRÓL.
„Pewnym, ze mówisz tak jak myślisz teraz; „Padł wielki, pierzcha pólubieńców zgraja; TEATR. KRÓLOWA.
„Niech mię nie nosi ziemia, dzień nie świeci, HAMLET, do Ofelii.
Jeśli złamie teraz. — TEATR. KRÓL.
„Strasznie przysięgłaś. Zostaw mię na chwilę; TEATR. KRÓLOWA.
Niech cię sen ukoi; (Wychodzi). HAMLET.
Jakże się pani podobała ta sztuka? KRÓLOWA.
Sądzę, że dama za nadto wiele oświadcza. HAMLET.
O, ale dotrzyma słowa. KRÓL.
Czyli ci znana treść sztuki? nie ma tu nic obrażającego. HAMLET.
Nic a nic, oni tylko żartują, trucizna w żarcie; chowaj Boże, nie ma tu żadnéj obrazy. KRÓL.
Jaki ma tytuł? HAMLET.
Myszołówka. Ale jak to? Przenośnie. Sztuka przedstawia mord popełniony w Wiennie: Gonzago imię xięcia, jego żona Baptysta: Najjaśniejszy Pan zaraz obaczy to wszystko; tu się łotrowskie odkryje arcydzieło. Ale cóż to do nas? Waszę Królewską Mość i nas, co mamy duszę nieobciążoną, nic się to nie tycze; niechaj na złodzieju czapka gore, a nasze sumienie czyste. (Wchodzi Lucjan). To niejakiś Lucyan, synowiec króla. OFELIA.
Xiąże tak dobrze zna sztukę, jak sami aktorowie. HAMLET.
Mógłbym nawet zostać tłumaczem pomiędzy panią a kochankiem pani, bylebym tylko widział kukły grające na wertepie.[5]OFELIA.
Nadtoś ostry, xiąże, nadtoś ostry. HAMLET.
Dość pani jednego westchnienia, aby mię przytępić. OFELIA.
Zawsze lepiéj i gorzéj. HAMLET.
Tym sposobem obieracie sobie mężów. — Zaczynaj morderco; — pokaż twą przeklętą twarz i zaczynaj. No: — Kruków krakanie zemstę wywołuje. TEATR. LUCYAN.
„Silna trucizno brana z zielsk w północy, (Wlewa truciznę w ucho śpiącego).
HAMLET.
Truje w ogrodzie króla, dla przywłaszczenia jego państwa. Nazywa się Gonzago; historya prawdziwa i wyborną włoszczyzną napisana: wkrótce obaczycie jak morderca pozyskał miłość wdowy po Gonzagu. OFELIA.
Król wstaje. HAMLET.
Co, przeląkł się błędnego ognia? KRÓLOWA.
Co tobie, mężu? POLONIUSZ.
Przestać, zapuścić kortynę. KRÓL.
Dajcie światła! — Chodźmy!POLONIUSZ.
Światła, światła, światła! (Wychodzą wszyscy prócz Hamleta i Horacia).
HAMLET.
Płacz i uciekaj ranny jeleniu, Jak uważasz, jeślibym został goły jak święty Turecki, czyli z tym talentem do wierszów, z lasem piór na głowie i z dwoma wielkiemi, jak róże Jerychońskie fontaziami u glancowanych trzewików nie zdałbym się na kamrata do bandy aktorów? HORACIO.
Na połowę pensyi. HAMLET.
Owszem na całą. Bo mój drogi wiesz Damonie, HORACIO.
Mógłbyś, xiąże, powiedzieć do rymu. HAMLET.
O dobry Horacio, słów Ducha nic oddam za sto tysięcy dukatów. Czy uważałeś? HORACIO.
Bardzo dobrze, mój xiąże. HAMLET.
Kiedy była mowa o truciu. —HORACIO.
Doskonale zauważyłem. HAMLET.
Ha, ha! — Hej muzyka; hej do fletów. — (wchodzą: ROZENKRANC i GUILDENSTERN).
nie w smak istotnie. GUILDENSTERN.
Łaskawy xiąże pozwoli sobie powiedzieć jedno słowo. HAMLET.
Panie, choć całą historyę. GUILDENSTERN.
Król, panie, — HAMLET.
Dobrze, panie, co się z nim stało? GUILDENSTERN.
Zamknął się w swoim pokoju dziwnie poruszony. HAMLET.
Trunkiem, panie? GUILDENSTERN.
Nie, xiąże, cholerycznym gniewem. HAMLET.
Dalekobyś większą okazał roztropność, gdybyś o tém lekarza zawiadomił, bo co do mnie, jeślibym dał jemu na przeczyszczenie, mozeby wpadł w cholerę jeszcze silniejszą. GUILDENSTERN.
Racz, łaskawy xiąże, uporządkować mowę i nie odskakiwać tak dziko od méj sprawy. HAMLET.
Wcale nie jestem dziki; — mów.GUILDENSTERN.
Królowa, matka pańska, w największém zasmuceniu duszy posłała mię do xięcia. HAMLET.
Mile witam pana. GUILDENSTERN.
Nie, łaskawy xiąże, ta grzeczność nie na swojém miejscu. Jeśli się podoba xięciu dać mi zdrową odpowiedź, to wypełnię rozkaz pańskiéj matki; jeśli przeciwnie, proszę darować, ze moje odejście będzie końcem interesu. HAMLET.
Nie mogę, panie. GUILDENSTERN.
Czego mój xiąże? HAMLET.
Dać panu zdrowéj odpowiedzi, bo mój umysł chory. Ale, panie, dam taką odpowiedź jaką mogę: cóż mi rozkażesz, albo raczej co rozkaże moja matka, jak pan mówi? — przeto bez przystępów do rzeczy. Moja matka mówi pan — ROZENKRANC.
Tak mówi, ze xięcia postępowanie nabawiło ją zdumieniem i podziwieniem. HAMLET.
Co za osobliwy syn, że zdumiewa tak matkę! — Ale czy tylko jakowy wniosek nie nastąpi napięty temu macierzyńskiemu podziwieniu? proszę powiedzieć. ROZENKRANC.
Chce pomówić z xięciem w swoim pokoju przed jego udaniem się na spoczynek. HAMLET.
Będę posłuszny tak, jakby dziesięć razy była moją matką. Ma pan co więcéj ze mną do mówienia?ROZENKRANC.
Kiedyś mię xiąże kochał. HAMLET.
I zawsze kocham jak własne ręce. ROZENKRANC.
Łaskawy xiąże, co za przyczyna téj pańskiéj niespokojności? Sam najniezawodniéj zatarasujesz drzwi przed swojém oswobodzeniem ze smutku, jeśli się wzbronisz odkryć przyjacielowi cierpienia. HAMLET.
Brak mi, panie, wywyższenia. ROZENKRANC.
Jakto byc może, kiedy xiąże ma słowo królewskie, że nastąpi po nim na tron duński? HAMLET.
Tak, panie, ale nim słońce zejdzie rosa oczy wyjé, wtedy rosnij psu trawa, kiedy konia nié ma. (Wchodzą aktorowie i fletnicy). O fletnicy: — pozwólcie mi fletu. — Chodźmy na stronę. (Do Guildensterna i Rozenkranca). Dla czego za mną chodzicie, jakbyście węchem chcieli mój ślad wytropić i nagnać do sieci? GUILDENSTERN.
O xiąże, jeśli mój obowiązek nadto śmiały, moja miłość niegrzeczna.[7] HAMLET.
Dobrze tego nie rozumiem. Czy się nie podoba panu zagrać na flecie?GUILDENSTERN.
Nie umiem, xiąże. HAMLET.
Proszę cię. GUILDENSTERN.
Proszę wierzyć, że nie umiem. HAMLET.
Ale bardzo proszę. GUILDENSTERN.
Nie umiem nawet wziąć w ręce, jak potrzeba. HAMLET.
To tak łatwo, jak kłamać: przebieraj palcami po tych dziurkach i klapie, zadmij, a odezwie się najpiękniejsza harmonia. Patrz, to są dziurki do zatykania. GUILDENSTERN.
Ale nie mogę wedle mej woli dobyć harmonii, nie posiadając téj sztuki. HAMLET.
Teraz tedy patrzcie sami, jak podłą rzecz ze mnie czynicie? Chcecie grac na mnie; zdaje się wam ze znacie wszystkie moje struny; pragniecie wygrać serce mojéj tajemnicy, pragniecie zabrzmiéć we wszystkie tony mojéj duszy od najniższego aż do najwyższego; a w tym małym kawałku drewna zawiera się piękna harmonia i głos prześliczny, którego jednak dobyć nie umiecie. Powietrze! czyż myślicie że łatwiéj grać na mnie jak na dudce? Zowcie mię jakim chcecie instrumentem, męczyć mię wprawdzie możecie, ale zagrać nie potraficie. (Wchodzi Poloniusz). Witam pana! POLONIUSZ.
Łaskawy xiąże, królowa żąda z xięciem pomówić i to zaraz.HAMLET.
Czy widzisz pan ten obłok, który prawie ma postać wielbłąda? POLONIUSZ.
Istotnie ze swojej wielkości podobny do wielbłąda. HAMLET.
Sądzę, ze podobny do łasicy. POLONIUSZ.
Ogon ma taki jak łasica. HAMLET.
Zdaje się, ze podobny do wieloryba. POLONIUSZ.
W rzeczy samej prawdziwy wieloryb. HAMLET.
Więc zaraz przyjdę do matki. — Oni mię głupcem robią i do tego stopnia wyciągają strunę cierpliwości mojej, że ledwie nie pęknie. — Zaraz przyjdę. POLONIUSZ.
Dobrze, ja to powiem. (Wychodzi Poloniusz).
HAMLET.
Łatwo powiedzieć zaraz przyjdę. — Zostawcie mię przyjaciele. (Wychodzą — Rozenkranc, Guildenstern, Horacio i t. d.)
Oto już nocy pora dla czarów; Idę do matki. — Ucisz się serce! (wychodzi).
SCENA TRZECIA.
(Pokój w zamku).
Wchodzą: KRÓL, ROZENKRANC i GUILDENSTERN.
KRÓL.
Z niegom niekontent; straszno dozwalać GUILDENSTERN.
Dobrze, będziem gotowi. ROZENKRANC.
Wszakże prywatnych nawet umysły Całą swą siłą; więcéj daleko KRÓL.
Proszę was, prędko bądźcie gotowi; ROZENKRANC i GUILDENSTERN.
Będziem się spieszyć. {Wychodzą Rozenkranc z Guildensternem, a wchodzi POLONIUSZ).
POLONIUSZ.
Hamlet do matki idzie pokoju: Wrócę przed pójściem króla do łoża, KRÓL.
Dzięki, mój panie. (Wychodzi Poloniusz).
Zbrodnia ma straszna, słychać ją w niebie; Zdarza się widziéć, ze cena licha (Wgłab się usuwa i klęka. — Wchodzi HAMLET).
HAMLET.
Mogę to zdziałać gdy wznosi modły; Leżał w przesycie jadła uśpiony, (Wychodzi Hamlet. — Król wstaje i podchodzi).
KRÓL.
Słowa me wznoszę nie wznosząc ducha, (wychodzi).
SCENA CZWARTA.
(Pokój królowej).
KRÓLOWA i POLONlUSZ.
POLOMUSZ.
Zaraz nadejdzie. Zgromże go, pani. Żeś mu zasłoną była przed ogniem. KRÓLOWA.
Za to ci ręczę. (Poloniusz chowa się. — Wchodzi HAMLET).
HAMLET.
Czego chce matka? KRÓLOWA.
Synu, ty ojca nazbyt obrażasz. HAMLET.
Matko, ty ojca zbyt obraziłaś. KRÓLOWA.
Porzuć przemawiać próżnym językiem. HAMLET.
Porzuć się pytać zbrodni językiem. KRÓLOWA.
Cóż to, Hamlecie? HAMLET.
O co tu idzie? KRÓLOWA.
Czyli mię nie znasz? HAMLET.
Znam cię, na Boga! KRÓLOWA.
Inni się przeto z tobą rozmówią. HAMLET.
Porzuć i siadaj, racz się nie ruszać, Aż nie ukażę pani zwierciadła, KROLOWA.
Co to zamyślasz? nie chcesz mię zabić? POLONIUSZ.
Hej, gwałtu! HAMLET.
Szczur się odzywa? (dobywa miecza)
Martwy o dukat, martwy! (zadaje cios przez obicie).
POLONIUSZ, za obiciem.
Zginąłem! (pada i umiera).
KRÓLOWA.
Biada, coś zrobił? HAMLET.
Nie wiem istotnie, (odkrywa obicie i wyciąga Poloniusza).
KRÓLOWA.
O, co za dziki, krwawy uczynek! HAMLET.
Krwawy uczynek; — Matko łaskawa, KRÓLOWA.
Równie jak króla zgładzić ze świata! HAMLET.
Tak jest, królowo, takem powiedział. — (do Poloniusza)
Żegnam cię biedny, wściubski trefnisiu: (do matki)
Rąk nie załamuj: usiądź spokojnie, KRÓLOWA.
Cóżem zrobiła, że się ośmielasz HAMLET.
Taki uczynek, który skromności KRÓLOWA.
Biada mi, jakiż czyn to okropny, HAMLET.
Na to popatrzaj dwa malowidła; Oczy bez czucia, czucie bez oczu, KRÓLOWA.
O mój Mamlecie, nie mówże więcéj: HAMLET.
Owszem przebywaj KRÓLOWA.
Och już poprzestań; HAMLET.
Zbójca, nikczemnik, Co drogocenną skradłszy koronę KRÓLOWA.
Dosyć, Hamlecie. HAMLET.
Król wertepiany! (wchodzi Duch) Nieba mię brońcie, KRÓLOWA.
Biada, oszalał! HAMLET.
Opieszałego gromie chcesz syna, DUCH.
Pamiętaj; to nawiedzenie HAMLET.
Pani co tobie? KRÓLOWA.
Raczéj co tobie? że się wpatrujesz Rzuć na pożary twéj wyobraźni HAMLET.
Ach jego! — Patrzaj, lskni się bladawo! KRÓLOWA.
Z kimże rozmawiasz? HAMLET.
Nic tam nie widzisz KRÓLOWA.
Widzę tam wszystko, nié ma nikogo. HAMLET.
Nic nie słyszałaś? KRÓLOWA.
Słowa twe tylko. HAMLET.
Patrzże tam! patrzaj, jak się wysuwa! (wychodzi Duch).
KRÓLOWA.
To niezawodnie płód wyobraźni; HAMLET.
Extazia! To nie szaleństwo, co powiedziałem: KRÓLOWA.
Serceś na dwoje rozdarł, Hamlecie. HAMLET.
Odrzuć od siebie gorszą połowę, HAMLET.
Snadniéj przystaje: wstrzymaj się dzisiaj (pokazując na Poloniusza)
Zgon tego pana mocno mię trapi; KRÓLOWA.
Cóź ja uczynię? HAMLET.
Nie czyń bynajmniéj co powiedziałem: Bo niezawodnie tylko królowa KRÓLOWA.
Bądź przekonany, jeśliby słowa HAMLET.
W Anglią jadę; pani wiadomo? KRÓLOWA.
Ach zapomniałam, tak ułożono. HAMLET.
Pisma gotowe: szkolni koledzy, — HAMLET.
Siły podejścia razem się zbiegną. — (Wychodzą w różne strony, Hamlet wlecze Poloniusza).
|
- ↑ Tu poruszenie natury. Hamlet, na widok Ofelii, nie przypomina sobie od razu swego warjactwa, ale ją wita poważnie i uroczyście, stosownie do swoich poprzedniczych myśli.
- ↑ Siedzieć u nóg damy w czasie przedstawienia sztuki, było powszechną grzecznością zalotników za życia Shakspeara.
- ↑ Bieganie dzieci na kiju, niby na koniu, równie z innemi grami pospólstwa, źle było widziane od surowych Purytanów: takową śmieszną zagorzałość sektarzy wyśmiał jeden poeta w balladzie, z któréj wzięto te dwa wiersze.
- ↑ Rozmowa Hamleta z Ofelią, która teraźniejszych czytelników nie może nie obrażać, jest ta sama, jaka była najmodniejszych galantów za Shakspeara czasu, co nie był wcale wiekiem delikatności.
- ↑ Alluzia do tego, że pokazujący na wertepie kukły sam za nich przemawia.
- ↑ Osła.
- ↑ Jeśli przez powinność dla króla jestem nieco nalegający, to przez miłość dla xięcia staje się więcej natrętny; tamta robi mię śmiałym, a ta nawet niegrzecznym. Warburton.
- ↑ Alluzia do snu Faraona.