Słowo Xenofonta o wyprawie woienney Cyrusa po Grecku Anabasis/Xięga V

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ksenofont
Tytuł Słowo Xenofonta o wyprawie woienney Cyrusa po Grecku Anabasis
Część Xięga V
Wydawca F. S. Gerhard
Data wyd. 1831
Druk Louis Botzon
Miejsce wyd. Gdańsk
Tłumacz Krzysztof Celestyn Mrongovius
Tytuł orygin. Ἀνάβασις
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
Xięga V.

Rozdział I.
Treść.
Postanowiwszy morzem daley się udać, wysyłają Chejrizofa dla sprowadzenia okrętów. Względem innych interesów czyni Xenofon potrzebne rozporządzenia i stara się, aby dostateczną liczbę okrętów otrzymali, albo żeby w przypadku dalszey podróży lądem, drogi utorowane mieli. Tym końcem wysyłają Dexipa Lacedemończyka, aby sprowadził okręty, ale ten z jednym okrętem uciekł; Polikrates Ateńczyk zaś wierność zachował.

1. Co Grecy w wyprawie z Cyrusem zdziałali i co w podroży aż do czarnego morza czynili i jak do Trapezuntu miasta Greckiego przychyli i jak ofiary dziękczynne wykonali, które za ocalenie przynieść ślubowali, skoro do pierwszey przyjacielskiey okolicy przybędą, to w poprzedzającey xiędze opowiedziano. 2. Potym zgromadzeni naradzali się względem dalszey drogi. Powstał pierwszy Antileon Turyyczyk i tak przemówił: Mężowie co się mię tycze, toć ja już zmordowany jestem ustawicznym sprzętów pakowaniem, chodzeniem i bieganiem i dźwiganiem broni, maszerowaniem w szykach, straży odbywaniem i walczeniem; ja więc po tylu mozołach życzyłbym sobie, będąc blisko morza, odtąd statkami wodnemi jechać i za przykładem Odyseusza wygodnie sobie leżąc we śnie do Grecyi wrócić. 3. Co usłyszawszy żołnierze gruchnęli potwierdzając słowa iego, a i drugi toż samo powiedział i wszyscy przytomni. Potym Chejrizof powstawszy rzekł: 4. Mężowie! Anaxibios przyjaciel móy jest teraz właśnie rządzcą floty (Admirałem). Jeżeli mię więc do niego poślecie, spodziewam się przybyć z troywiosłowemi[1] i innemi statkami do przewiezienia nas. Wy zaś którzy chcecie płynąć, zaczekacie tu, póki ja nie powrócę; a ja wnet tu będę. To usłyszawszy żołnierze z radością zgodzili się na odpłynienie jego jak nayprędsze.
5. Tu Xenofon powstawszy odezwał się: Chejrizof w prawdzie będzie po statki wysłany, ale my tu zostaniemy. Co więc zdaie mi się być dogodną rzeczą do czynienia w czasie pobytu, to ja wam wyjawię. 6. Nayprzod potrzeba nam żywności sprowadzić z kraiu nieprzyjacielskiego; tu bowiem niemamy ani targu dostarczającego nam dosyć żywności, ani też za co byśmy iey sobie kupić mogli, kilku z nas wyjąwszy, a nadto że tu kraina nieprzyjacielska; niebezpiecznieby nam było i wieluby poginąć mogło, gdybyście letkomyślnie i bez ostrożności udać się po żywność chcieli. 7. Mnie się zdaie że wspolnemi wycieczkami[2] trzeba nabywać żywności, wreście dla własnego bezpieczeństwa nierozbiegać się płocho; co my (wodzowie) powinniśmy mieć na pieczy. Przystali na to i było przyjęto. 8. Posłuchaycież jeszcze i tego. Na łup niektórzy z was wychodzić będą, sądzę więc, że naylepiey będzie, aby zamyślający wyyść nam to opowiedział i oraz wskazał, dokąd idzie, abyśmy wiedzieli liczbę wychodzących i zostających się, i wspólnie się na przypadek potrzeby przygotowali; ieżeli nastąpi chwila dania pomocy komu, abyśmy wiedzieli dokąd mamy pośpieszyć na pomoc; i jeżeliby kto z nieświadomych podjął się czego, abyśmy wspólnie obmyślili środki jakby się można wywiedzieć o sile tych przeciw którym wychodzą. I to przyięto. 9. Teraz ieszcze i nad tym, rzecze daley, chcieycie się zastanowić: Że nieprzyjaciołom idzie o to, aby mogli zarwać z nas jakich łupów i mają racyą nastawać na nas, bo my rzeczy ich posiadamy; a siedzą nam na karku. Trzeba zatym, zdaie mi się, aby straż była około obozu postawiona. Jeżeli tedy koleją stróżować i baczność mieć będziemy, tedy nas niełatwo będą mogli uczatować nieprzyjaciele. 10. Uważaycież jeszcze i to. Gdybyśmy wiedzieli z pewnością, że Chejrizof sprowadzi dostateczną liczbę statków, na ten czas by to, co teraz mam mówić, było rzeczą niepotrzebną. Ale gdy to teraz ieszcze niepewna, więc zdaie mi się że starać się trzeba o nabycie stąd jakich statkow. Albowiem jeżeli za jego powrotem już przygotowane mieć będziemy statki, tedy w większey ich liczbie odpłyniemy, jeżeli zaś żadnych z sobą nie przyprowadzi, tych tu użyjemy. 11. Widzę zaś że tu często okręty pomimo płyną; jeżelibyśmy więc sobie od Trapezuntczykow wyprosiwszy długich okrętów, niemi je zdobyli i odjąwszy stery pod strażą je trzymali, poki nie będziemy mieli dostateczney liczby, tedy zapewne niezabrakłoby nam na woźbie jakiey sobie życzemy. I to potwierdzonym zostało. 12. Rozważcie też, rzekł, czyli niesłuszna żywić zabranych ludzi okrętowych wspólnym nakładem, do poki tu dla nas zostaną i płacić im myto za przewóz, ażeby za uczynioną przysługę sami stąd korzyść jaką mieli. Zgodzono się i na to. 13. Gdybyśmy nawet nie mogli zdobyć się na dostateczną liczbę okrętów, a drogi jak słychać są nieprzebyte, tedy zdaie mi się, rzekł, potrzeba miastom nadmorskim rozkazać, aby drogi poprawiali; bo one nam posłusznemi będą częścią z bojaźni, częścią aby się nas pozbyć mogli.
14. Na to krzyknęli, że niepotrzeba dróg naprawiać. Poznawszy więc ich nierozum, nie kazał głosować, ale miasta nakłonił, że dobrowolnie drogi ponaprawiano, osobliwie gdy im przełożył, że się ich prędzey pozbyć mają, gdy drogi dogodne będą. 15. Otrzymali zaś od Trapezuntczyków statek piędziesiąciowiosłowy, nad którym przełożyli Dexippa hołdownego sąsiada[3] Spartańskiego. Ten zaniechawszy łapania okrętów uciekł z tym okrętem poza Pontos. Lecz on poźniey za to sprawiedliwą karę ucierpiał, albowiem gdy w Tracyi u Seutesa wtrącał się w cudze sprawy[4], zabitym został przez Nikandra Lacedemończyka. 16. Dostali także statek trzydziestowiosłowy, nad którym przełożono Polikratesa Ateńczyka; który, ile tylko okrętów schwytał, do obozu je sprowadzał, a potym wyładowawszy towary straż nad niemi postawiono, aby ich nikt nie naruszył. Tych statków do krążenia nad brzegiem używali. 17. Tym czasem wyszli Grecy na zdobycz; jednym dostało się co w ręce, a drugim nic. Kleajnetos zaś gdy swoią i inną kompanią wprowadził na niebezpieczne mieysce sam z wielą innemi zginął.

Rozdział II.
Treść.
Tym czasem wychodzi iedna część woyska końcem sprowadzenia żywności za przewodnictwem Trapezuntczykow przeciw Drylom narodowi bitnemu. Ci ustąpili do miasta bardzo obwarowanego; do którego zbliżywszy się Grecy lubo z wielką trudnością, wszelako szczęśliwie dobywaią go i na zajutrz do obozu powracaią.

1. Gdy żywności tak blisko już więcey dostać nie mogli, żeby w jednym dniu można było do obozu zdążyć, wziął Xenofon przewodniki od Trapezuntczyków i poprowadził jednę połowę woyska przeciw Drylom, druga zaś połowa została na straży przy obozie; Kolchowie bowiem będąc wypędzonemi z domów zgromadzili się razem i osiedli na wierzchołkach gór. 2. Trapezuntczycy zaś nie prowadzili tam, skądby można było łatwo nabyć żywności, bo sprzyjali mieszkańcom tey strony, ale tym chętniey wskazali drogę do Drylow, którzy im się często dawali w znaki[5], a kray ten był i górzysty i trudny do przebycia i miał mieszkańców naybitnieyszych z pomiędzy wszystkich narodów w Poncie.
3. Gdy do wyższey krainy przybyli Grecy; tedy Drylowie mieysca, które się im do opanowania łatwemi być zdawały zapaliwszy opuścili i nic nie można było dostać oprocz świni, wołów albo jakiego innego bydła, które przed ogniem uszło. Jedno zaś było mieysce miastem głównym nazwane, do którego się wszyscy zgromadzili; parowa bardzo głęboka z niebezpiecznym do tego mieysca przystępem opasywała ie na około. 4. Peltaści wyprzedziwszy Hoplitow na pięć lub sześć stadyow i przez parowę przeszedłszy gdy spostrzegli wiele owiec i inne dostatki zaciekali się do tego placu. Wiele też Kopiyników[6] postępowało za niemi którzy dla opatrzenia się w żywność wyruszyli tak ze wszystkich ludzi którzy tam przeszli, było więcey niż dwa tysiące. 5. Lecz gdy walcząc nie mogli zdobyć tego placu, albowiem był rowem szerokim opasany i palisadami nad okopem opatrzony i mnogie drewniane wieże porobiono, zwrócić się iuż zamyślali, gdy na nich nieprzyiaciele z tyłu napadli. 6. Niemogąc więc odstąpić, (poiedynczo bowiem tylko można było ztego mieysca do parowy zstępować) posyłają do Xenofonta który dowodził Hoplitami, 7. Posłaniec przybywszy powiedział, że plac ten napełniony wielą dostatkami, lecz go zająć nie możemy bo iest mocny, ani też było łatwo, ztamtąd powrócić, bo nagabaią nas wycieczkami, więc i odstęp trudny.
8. Słysząc to Xenofon postępuiąc ku parowie rozkazał Hoplitom pod brónią stanąć, sam zaś przeszedłszy z setnikami rozważał, coby pożyteczniey było, czyli tych co przeszli odwieść z mieysca, czyli i Hoplitów nawet przeprawić w nadziei zdobycia placu. 9. I zdawało się, że cofanie nie obeszło by się bez wielu poległych[7], a setnicy zaś rozumieli, że to mieysce zdobytym być mogło. A i Xenofon przystał na to zaufanym będąc w ofiary, albowiem wieszczowie zapowiedzieli wprawdzie walkę, ale i piękny koniec tey wyprawy. 10. Wysyła setników dla przeprowadzenia Hoplitów, sam zaś zatrzymawszy się i zebrawszy wszystkich Peltastów na jedno mieysce, nie dozwolił żadnemu strzelać lub miotać pociskami. 11. A gdy nadeszli Hoplici rozkazał setnikom aby każdy tak urządził kompaniią swoię jakby sądził naydogodniey do walki; albowiem ci setnicy byli blisko siebie którzy się przez cały czas o męstwo między sobą ubiegali. 12. To uczynili setnicy, on zaś Peltastom wszystkim rozkazał aby szli mając w pogotowiu pociski[8] i aby je skoro tylko znak dany będzie, rzucali, łucznikom zaś — aby położywszy strzałę na cięciwę, za danym znakiem strzały puszczali, Gimnetom nakoniec (rozkazał) aby torby (tajstry) mieli napełnione kamieńmi; rozesłał nawet kilku zdatnych ludzi, aby tego dopilnowali. 13. Gdy się już wszystko należycie przyrządziło, a setnicy i podsetnicy i inni usiłuiący nie być podleyszemi wszyscy tak dla mieyscowości w połmiesiączkowatym kole byli uszykowani, że się na wzajem uważać mogli; 14. Gdy już pean (pieśń wojenną) odśpiewali, a głos trąby zabrzmiał, tedy rozległo się wojenne na cześć Marsa Alala i Hoplici biegli pędem, leciały zewsząd pociski, groty, i strzały i kamienie z proc i gołą ręką rzucane; byli i tacy którzy ogień nieśli. 15. Już wielością grotów strwożeni nieprzyjaciele opuścili ostrogi i baszty; tak że Agazyas Stymfalczyk i Filoxenos z Peleny zrzuciwszy zbroję w samych sukniach pną się do góry, jeden drugiemu pomaga, i niejeden się iuż był wdrapał i tak zdawało się to mieysce być zdobyte. 16. Peltaści i lekkozbroyni wpadłszy rabowali i zabierali gdzie co mogli; tym czasem Xenofon przy bramie stanąwszy wstrzymywał, ile mogł, swoich Hoplitów zewnątrz; bo inni nieprzyiaciele pokazywali się na niektórych warownych wzgórkach. 17. Nie długo potym powstał wewnątrz—krzyk i uciekali jedni z tym co zdobyli, a — drudzy — nawet ranieni i był wielki natłok koło bramy. Wypadający zapytani powiadali, że wewnątrz iest zamek i wielu nieprzyjacioł, którzy wybiegłszy biją ludzi wewnątrz będących.
18. Wtedy kazał Xenofon woźnemu Tolmidesowi ogłosić, ze ktoby chciał co zdobyć tam się udał. Wielu się tam hurmem rzuciło, a owi wewnętrzni (uciekańcy) nazad popychani zwyciężają nieprzyiacioł wycieczkę czynjących i wpędzają ich znowu do zamku. 19. Grecy wszystko co około zamku było zabrali i powynosili, Hoplici zaś stali w szyku bojowym, częścią przy ostrogu, częścią nad drogą do zamku prowadzącą. 20. Tym czasem Xenofon wraz z setnikami przepatrywał czyliby niemożna zdobyć owego zamku; bo takim sposobem byłoby ocalenie ubezpieczone, w przeciwnym razie zdawało się cofnienie być bardzo trudne. Rozpoznawającym zdawało się, że to mieysce zupełnie wziętym być nie mogło. 21, Potym czyniono przygotowania do cofnienia się, każdy palisady naybliżey siebie będące rozwalał, a ludzi mniey zdatnych do bitwy i nosicielów brzemion ze znaczną liczbą Hoplitów, wysłali przodkiem; setnicy zaś zatrzymali tych przy sobie, którym naywięcey ufali.
22. Gdy zaś odchodzić zaczęli, wyszło z zamku wielu uzbrojonych w plecione tarcze, włocznie, nagolenice i hełmy Paflagońskie; i niektórzy włazili na domy będące po ohudwu stronach drogi do zamku prowadzącey. 23. Tak iż niebezpieczną byłoby rzeczą ścigać ich do bram zamkowych. Tu bowiem rzucali wielkie sztuki drzewa tak iż równie trudno było zostawać na mieyscu jako i wycofać się, zwłaszcza gdy noc okropna nadchodziła. 24. Gdy więc tak czyli i rady sobie dać niemogli, z Bogów któryś podaie im ocalenia się sposobność. Znagła bowiem wspłonął dom jeden po prawey strónie podpalony od kogoś. Gdy więc ten zapadał się, wszyscy na domach po prawey strónie będący uciekali. 25. Traf ten nauczył Xenofonta, że z lewey stróny dómy podobnież podpalać kazał. Te ponieważ były drewniane, w krótce się zapaliły, a i z tych domów podobnież uciekali. 26. Sami więc tylko ci jeszcze dokuczali, których przed sobą mieli i jawnie się okazywało iż ich przy wyyściu (z miasta) i nad przechodziskiem z tyłu napadną. Xenofon tedy rozkazał tym, którzy w takiey odległości byli, że ich pociski lub strzały dosiąc niemogły[9], aby znosili drzewo, na mieysce środkuiące między niemi i nieprzyjaciołmi. A gdy tego (drzewa) już było dosyć, tedy je zapalili; zapalali[10] też i domy blisko wału będące, ażeby się nieprzyjaciele około tego zabawili. 27. Takim sposobem ledwo wybrnęli z tego mieysca, ogień, między sobą i nieprzyjaciółmi wznieciwszy. I spaliły się, całe miasto, domy, baszty, palisady i wszystko oprocz samego zamku.
28. Nazajutrz Grecy zabrawszy z sobą żywność odeszli. A bojąc się drogi do Trapezuntu (była bowiem i spadzista i ciasna) zrobili fałszywą zasadzkę. 29. Pewny mąż na imię Myzos i rodem także z Myzyi przybrawszy sobie czterech lub pięciu Kreteńczykow pozostał się w mieyscu zarosłym[11] i udawał że się przed nieprzyjaciołmi ukryć usiłuie; a tarcze się ich miedziane tu i owdzie przebłyskiwały. 30. Nieprzyjaciele tedy widząc to, obawiali się w tym jakiey zasadzki; a woysko tym czasem na doł schodziło. Gdy się więc Myzosowi zdawało, że ono (woysko) już dość daleko z tamtąd odeszło, dał znak do śpieszney ucieczki; i sam powstawszy ucieka i iego towarzysze takie. 31. Inni zaś Kreteńczykowie obawiając się być dopędzonemi (w biegu) zboczyli z drogi do lasu i i w parowy[12] spuściwszy się ocalonemi zostali. 32. Ale Myzos sam drogą uciekając wolał o pomoc; i dano mu pomoc i poratowano ranionego. Ci którzy go uratowali, choć na nich strzelano, z odstrzeliwającemi Kreteńczykami cofaiąc się tyłem[13] powrócili. A tak wszyscy ocaleni przybywają do obozu.

Rozdział III.
Treść.
Gdy zaś dla niedostatku zboża na powrót Chejrizofa dłużey czekać niemogli, odsyłaią morzem niedołężną chałastrę, sami zaś pieszo przybywaią do Kerasus. Tam odprawuią przegląd woyska licząc je oraz. Grecy dzielą się pieniędzmi z przedaży jeńcow zebranemi; dziesiątą zaś część Apollinowi i Dyanie ślubowaną dzielą wodzowie między siebie; z pomiędzy których Xenofon w dalszym czasie Dyanie wyborne dary poświęcił, jak sam o tym obszerniey wspomina.

1. Gdy Chejrizof niepowracał i statków dosyć niebyło, ani żywności skąd wziąść można było, postanowiono odeyść. Umieścili więc na statki tak chorych jak i nad czterdzieści lat starych, i chłopców i kobiety i sprzęty mniey potrzebne; wzięli także naystarszych wodzow Filezyosa i Sofaynetosa zalecaiąc im mieć o tym staranie; inni zaś udali się lądem; a droga była naprawiona. 2. A ciągnąc trzy dni przybywają do Kerasos[14] miasta Greckiego nad morzem, które było osadą Synopeyczykow w kraju Kolchickim. 3. Tam zabawili dziesięć dni; i nastąpił przegląd i liczenie zbroynych żołnierzy; i było ludu ośm tysięcy sześć set. Tyle ocalało z owych prawie dziesięciu tysięcy; reszta poginęła częścią od nieprzyjacioł, częścią od śniegu i choroby.
4. Tu pieniądze z przedaży jeńcow zebrano między siebie dzielą, z których dziesiątą część przeznaczoną Apollinowi i Efezyyskiey Artemidzie wodzowie między siebie podzielili tak, że każdy pewną część dla Bogów zachował; część zaś przypadająca na Chejrizofa oddana była Neonowi Azyneyczykowi. 5. Xenofon kazawszy z porcyi Apollinowey zrobić upominek (wotum) złożył go w Delfickim Ateńczyków skarbie na którym swoie i Proxenosa zabitego z Klearchem imię napisał; był bowiem iego gościnnym przyiacielem. 6. Artemidzie zaś Efezyyskiey część przeznaczoną, gdy się wybierał z Agezylaosem z Azyi w drogę do Bojocyi zostawił u Megabyza dozorcy świątyni Artemidy, przewiduiąc już w ten czas, że trzeba mu będzie narażać się na niebezpieczeństwo wraz z Agezylaosem pod Koroneą; i zalecił żeby mu to, jeżeli ocalonym będzie, było wrócone; ieżeliby go zaś spotkała jaka przygoda, miał dar ten ofiarować Artemidzie, zrobiwszy z niego coby jey, podług jego zdania, nayprzyjemnieyszem było. 7. Gdy poźniey Xenofon będąc wychodzcem zamieszkał w Skillus miasteczku od Lacedemończykow zbudowanym blisko Olimpii, przybywa do niego Megabyzos zwiedzający igrzyska Olimpiyskie i oddaie mu powierzyznę. Odebrawszy ją Xenofon kupił dla Bogini pewny grunt który mu wskazał Apollo. 8. Mieysce to przez środek prawie przerzyna rzeka Selinus podobnież jak i w Efezie, gdzie także koło świątyni Artemidy Efezyyskiey płynąca rzeka zowie się Selinus. I ta i owa pełno były ryb i muszel; ale w okolicy Skilunckiey różney nadto zwierzyny jest podostatkiem[15]. 9. Z tychże pieniędzy poświęconych wystawił też świątynią i ołtarz i odtąd zawsze dziesięcinę ziemiopłodów Bogini na ofiarę składał, a uroczystości takiey wszyscy obywatele i bliżsi sąsiedzi męszczyzny i kobiety uczestnikami bywali. Bogini dostarczała gościom na biesiady krup (mąki), chleba, wina i wetów, część nawet i z tych zwierząt, które wzięte z pastwiska świętego przy ofiarach zabijane lub z tych które ułowione były. 10. Xenofonta bowiem i innych obywateli synowie na tę uroczystość odbywali łowy; łączyli się do tego i mężowie lubiący polować, a tak częścią z poświęconego pola, częścią z góry Foloe łowiono dziki, sarny[16] i jelenie. 11. Mieysce to jest jadąc z Lacedemonu do Olimpii na dwadzieścia stadyow od świątyni Jowisza Olimpiyskiego odległe. To święte mieysce zawiera w sobie łąki, gaie i góry pełne drzew i dostarcza dla chlewney trzody, koz, owiec, bydła rogatego i koni obfite pastwiska. A tak zaprzęgi nawet przybywających tam na święto dostatecznie się nasycają. 12. Około świątyni jest gay pełen drzew ogrodowych, z których wszelki owoc doyrzały był dobry do jedzenia. Sama świątynia acz mała podobna jest do wielkiey Efezyyskiey; a jak tam posąg ze złota, tak tu z cyprysu w zupełnym podobieństwie zrobiony. 13. Słup przed świątynią wystawiony taki miał napis: mieysce to poświęcone Artemidzie. Kto je będzie posiadał i z niego pożytkował, niechay dziesięcinę każdego roku poświęca, a reszta ma być obrócona na utrzymanie świątyni. Kto tego nieuczyni, dozna zemsty Bogini.

Rozdział IV.
Treść.
Przybywszy do granic Mozynoyków, którzy spuszczaiąc się na warowne mieysca ośmielaią się Grekom przechodu zabrónić; zawieraią przymierze z iedną częścią ludu Mozynoyskiego przeciwko wspolnemu nieprzyiacielowi. Ci sprzymierzeńcy do których się niektórzy Grecy w nadziei łupu przyłączyli nayprzód porażeni i odparci byli. Nazajutrz zaś Xenofon sam dodawszy żołnierzom ochoty i uszykowawszy ich i barbarów porządnie, prowadzi przeciwko nieprzyiaciołom, zwycięża ich i przymusza do ucieczki. Co gdy się stało, dwa zamki oraz z ludźmi spalono, miasto stolicę Państwa złupiono i inne mieysca albo przemocą zdobyto, albo do przymierza przypuszczono. Ku końcu tego rozdziału barbarzyńskie obyczaie Mozynoyków są opisane.

1. Z Kierazuntu jedni którzy tam wprzod morzem popłynęli, drudzy zaś lądem przyszli, w dalszą się drogę puścili. 2. Zbliżywszy się do granic Mozynoyków wyprawili do nich Tymezyteosa Trapezuntczyka, który był gościnnym przyiacielem Mozynoyków z zapytaniem, czy im wypadnie przez ich kray w przyjaźni lub po nieprzyiacielsku ciągnąć. Ufaiąc w swoie warownie odpowiedzieli: mniejsza o to[17]. 3. Potym powiada Tymezyteos, że daley mieszkający są ich nieprzyiaciołmi; i postanowiono wezwać ich, czyby niechcieli zawrzeć przymierza odpornego i zaczepnego; i przyprowadził wysłany Tymezyteos z sobą rządców Mozynoyków. 4. Jak tylko przybyli, zeszli się rządzcy Mozynoyków i wodzowie Greków, poczym Xenofon przez tłómacza Tymezyteosa tak się odezwał:
5. Mężowie Mozynoyscy życzemy sobie bezpiecznie wrócić pieszo do Grecyi; bo statków niemamy, lecz przeszkadzają nam ci, o których słyszemy że wam są nieprzyiaciołmi. 6. Jeżeli więc zechcecie, to możecie nas sobie przybrać za sprzymierzeńców i pomścić się krzywd swoich, a wreszcie i hołdowniczemi ich sobie uczynić. 7. Jeżeli nas odrzucicie, to uważaycież skąd byście potym takiego woyska do związku dostali. 8. Na to odpowiedział Rządca Mozynoyków, że życzą sobie tego i przyymują przymierze. 9. Nuż tedy rzecze Xenofon: Wczymże wam, stawszy się waszemi sojusznikami, mamy być użytecznemi? i wy sami jakże możecie dopomodz nam i przeyście ułatwić? 10. Na to odpowiedzieli, iesteśmy dosyć silnemi do wkroczenia z drugiey stróny w kray tych którzy nam i wam są nieprzyjaciółmi i przysłać wam tu okrętów i mężów, którzy z wami wspólnie walczyć i drogę wam pokazać mogą.
11. Potym dawszy sobie na to i przyiąwszy wzaiemnie zaręczenie wierności każdy się w swą stronę udał; nazajutrz przyprowadzono trzysta czołnów z jedney sztuki drzewa zrobionych, z których na każdym trzech było ludzi; z tych po dwóch wyszło na ląd, stanęli szeregami, a jeden pozostał się. 12. Owi pojedynczo będący na statkach wziąwszy się do wioseł odpłynęli, a ci którzy pozostali na lądzie w ten sposob stanęli w szyku bojowym: stojeli w hufcach po sto ludzi mających na kształt chórów naprzeciwko sobie. Wszyscy mieli plecione tarcze, białą kosmatą skórą wołową powleczone kształt bluszczowego liścia mające; w prawey ręce mieli włocznią sześćłokciową[18], z przodku był grot kończysty, a z tyłu było oszczepisko kulisto zaokrąglone; 13. ubrani byli w kaftany do kolan sięgające[19], grubość ich jak parcianego worka; na głowie mieli skórzane szyszaki do Paflagońskich podobne, w środku był sieledziec (czub) na kształt tyary; mieli też żelazne topory. 14. Potym jeden z nich pieśń zaczął; a wszyscy inni śpiewając w takt maszerowali; przeszedłszy potym przez szeregi Greków zbroyno stojących, dążyli przeciwko nieprzyjaciołom prosto ku placowi który się im zdawał być nayłatwieyszy do zdobycia. 15. Ten leżał przed miastem od nich macierzyńskim nazwanym, zawierającym w sobie naywyższy zamek Mozynoykow i właśnie o ten była ta woyna. Którzy go bowiem w mocy swoiey mieli, ci się zawsze za panów poczytali wszystkich Mozynoyków i powiadano, że ci go niesprawiedliwie posiadali, zabrawszy to co wspólnym było, przywłaszczali je sobie.
16. Do nich przyłączyli się niektórzy z Greków nie za rozkazem wodzów, lecz tylko żeby iakiego łupu zarwać. Nieprzyjaciele zaś za zbliżaniem się ich z początku spokoynie się zachowywali; lecz gdy bliżey do placu przystąpili, tedy dopiero wypadłszy do zwrotu ich przymuszają i ubili wielu barbarów i niektórych Greków towarzyszących im, i poty ścigali do poki nie zobaczyli Greków na pomoc przybywających; 17. Potym zaś zwróciwszy się odeszli, a poodcinawszy głowy zabitych pokazywali je Grekom i swym nieprzyjaciołom śpiewając oraz i tańcując podług jakiegoś taktu. 18. Grecy zaś bardzo na to sarkali, że nieprzyjacioł śmielszemi uczynili i że tylu Greków z niemi wyszłych uciekło, czego nigdy jeszcze przez cały ciąg wyprawy dotąd nieuczynili byli. 19. Xenofon przeto zwoływa Greków i tak do nich przemawia: Waleczni mężowie! nietraćcie serca z przyczyny tego zdarzenia, bo niemniey iest dobrego jak złego w tym przypadku. 20. Nayprzód bowiem przekonaliście się, że mający nam wskazać drogę w samey rzeczy są nieprzyjaciołmi tych których i nam koniecznie potrzeba brać za takich; potym zaś, że i Grecy którzy wzgardziwszy naszą taktyką mniemając że i z Barbarami potrafią tego samego co i łącznie z nami dokazać, na tę karę zasłużyli tak, iż na potym naszey taktyki już znowu tak łatwo nie opuszczą. 21. Trzeba wam się więc przygotować na to, ażebyście i sprzyiaźnionym Barbarom pokazali się być mocnieyszemi nad nich, a i nieprzyiaciołom dowiedli, że teraz maią sprawę z mężami niepodobnemi do owych którzy bez szyku i ładu z niemi walczyli.
22. Więc dnia tego przestali na tym, nazajutrz zaś pomyślne odprawiwszy ofiary, podjedli nayprzod, potym ustawiwszy kompaniie w proste rzędy, a i Barbarow w takim porządku na lewym skrzydle uszykowawszy ruszyli z mieysca, łucznych strzelców między proste rzędy kompaniyne czyli roty[20] umieścili tak jednak, że nieco wtyle od frontu Hoplitow nazad pozostali[21]. 23. Niektórzy nieprzyjaciele letko uzbroieni wypadaiąc na naszych kamieniami rzucali. Tych odpędzali łuczni strzelcy i Peltaści; inni tym czasem żołnierze zwolna postępowali nayprzod do tego placu, z którego wczoray barbarzy i ci co z niemi poszli do ucieczki byli przymuszeni; tam bowiem nieprzyiaciele przeciwko narastali w szykach. 24. Peltastom wprawdzie Barbarzy dotrzymali placu i bili się z sobą, ale jak się tylko Hoplici zbliżyli, tedy oni tył podawszy pierzchneli. Natychmiast poszli Peltaści za niemi w pogoń i ścigali ich aż do stolicy; Hoplici zaś postępowali za niemi w szyku boiowym. 25. Gdy zaś przybyli do wyższego mieysca samey stolicy, gdzie były domy, tedy już nieprzyjaciele wspólnie wszyscy w jedną kupę zebrani zaczęli walczyć jedni rzucając grotami (dzirytami), inni włoczniami tak wielkiemi i grubemi że jeden człowiek ledwo je unieść mógł, temi usiłowali opędzać się zbliska (wręcz).
26. Ale gdy Grecy wcale nie ustępuiąc co raz bardziey nacierali, tedy Barbarzy wszyscy i ztamtąd uciekli i opuścili ten plac. Ale Król ich na wystawioney na pagorku wieży drewnianey przebywający, gdzie wspólnym nakładem utrzymywany publicznego bezpieczeństwa był stróżem[22], niechciał wyyść ani ci którzy się w owym pierwey zaiętym placu znaydowali, więc oraz z wieżami spaleni zostali. 27. Grecy łupiący miasto znaleźli w domach zapasy sucharów łońskich (przeszłorocznych) podług zwyczaiu oyczystego, iak powiadali Mozynoykowie, schowanych; (znaleźli także) skład latosiego (tegorocznego) zboża w kłosach, naywięcey w gatunku orkiszu. 28. Znaleziono nadto sztuki delfinów solone w beczkach i tłustość z tychże w naczyniach, którey tak używali Mozynoykowie iak Grecy oliwy. 29. Było także na wyższych piętrach ieszcze wiele orzechów płaskich bez szwów czyli spoiów, które ugotowawszy często jako pokarm używali i chleb z nich piekli[23]. Znaydowało się i wino które wprawdzie nieroztworzone zdawało się być kwaskowate iak gdyby miało szczawik, ale bywszy roztrworzonym było wonne[24] i słodkie. 30. Stąd więc Grecy podjadłszy w dalszą się drogę puścili, oddawszy plac sprzymierzonym Mozynoykom. Z innych zaś placów z nieprzyiaciolmi trzymających, którędy Grecy przechodzili, łatwe do przystępu częścią opuszczone były, częścią poddawały się dobrowolnie. 31. Większa zaś część miast tak była urządzoną, że odległe były od siebie na ośmdziesiąt stadyow, przecież jedne z nich daley, a drugie bliżey, tak iż wołaiący na siebie mieszkańcy z jednego do drugiego miasta wzaiemnie się słyszeli. Tak górzysty i parowisty był ten kray. 32. Gdy się zbliżyli do kraiu sprzymierzeńcow, pokazywano im dzieciuchy tuczone mieszkańców maiętnych, karmione gotowanemi orzechami delikatne i bardzo białe, a niemal tak grube jak i długie; ich plecy były pstro pomalowane, a cała przednia część ciała była w różne kwiaty punktowana. 33. Bardzo byli chciwemi obcowania jawnego z kochankami które z sobą mieli Grecy. Było to bowiem u nich zwyczajem. A męszczyzny[25] równie iak i kobiety byli białemi. 34. Tych, ci którzy towarzyszyli woienney wyprawie, uznali być naygrubszemi barbarzyńcami iakich tylko kiedy zdarzyło im się spotkać i naybardziey różniącemi się od obyczaiów Greckich. Co bowiem inni ludzie na osobności tylko czynili; to oni tak śmiało w towarzystwie jak na osobności robili; rozmawiali bowiem i śmiali się sami z sobą i gdziekolwiek im się zdarzyło stanąć, zaczęli tańcować iak gdyby się przed innemi okazywać chcieli.

Rozdział V.
Treść.
Stąd ciągnąc przez krainę Chalibów przytyli do granic Tybarenów, z ktoremi przymierze zawieraią i w dwa dni potym do miasta Kotyora przychodzą; gdzie czterdzieści, pięć dni bawiąc żywność częścią z pogranicznej Paflagonii, częścią z okolic Kotyorańskich rabowaniem nabywaią. Posłowi Synopeyczykow płocho narzekaiącemu na krzywdy Kotyorakom wyrządzane i głupio odgrażającemu Grekom Xenofon poważnie i śmiało odpowiada i tym sposobem posłow do zastanowienia się skłania.

1. Przez ten kray częścią nieprzyjacielski częścią przyiazny przeszli Grecy, w ciągu ośmiu noclegów i przybyli do Chalibów. Nieliczny ten naród i podległy Mozynoykom utrzymywał się po większey części z kopalni żelazney. Potym przybyli do Tybarenów. 2. Kray tego ludu miał więcey równin, a miasteczka ich nad morzem mniey były warowne. Wodzowie chcieli mieysc tych dobywać, aby woysko stąd nieiakie korzyści mieć mogło; nieprzyieli wjęc darów gościnności od Tybarenów, ale zaczekać im kazali, dopokiby się nienaradzili, tym czasem odprawiali ofiary. 3. A gdy po kilkokrótnych ofiarach wszyscy wieszczowie zdanie takie oświadczyli, że Bogowie wcale nie zezwalają na woynę, wtedy dary gościnności przyięte zostały, a ciągnąc jak przez przyjazny kray przez dwa dni przybyli do Kotyory miasta Greckiego a kolonii Synopeyczykow w kraiu tychże Tybarenow położoney.
4. Aż dotąd woysko lądem drogę odbywało. Przeciąg zaś drogi od mieysca bitwy pod Babylonem aż do Kotyory wynosił noclegów sto dwadzieścia i dwa, parasangow sześćset dwadzieścia, a stadyow ośmnaście tysięcy sześćset; a przeciąg czasu ośm miesięcy. 5. Tu zabawili dni czterdzieści pięć. W tych Bogom nayprzód ofiary czynili, uroczyste processye odbywali, rozdzieliwszy się Grecy na pokolenia i odprawiali nadto igrzyska gimniczne. 6. Żywność brali iuż to z Paflagonii, iuż zaś z powiatów Kotyoraków; niewskazano im bowiem targu z żywnością, nawet chorych niechciano do miasta przyiąć.
7. W tym przybywają posłowie z Synopy którzy obawiali się właśnie względem miasta Kotyoraków, (należało bowiem do nich i podatki im opłacać musiało) troszcząc się oraz względem kraju o którego plondrowaniu słyszeli. Przybywszy zatym do obozu to powiedzieli: (mowę miał Hekatonym który uchodził za tęgiego mówcę). 8, Waleczni mężowie, miasto Synopeyczykow wysłało nas oświadczyć wam. pochwałę żeście wy iako Grecy zwyciężyli Barbarów i powinszować wam że po tylu trudach (iak słyszemy) przybywacie ocaleni. W reście my Grekami będąc od was iako Greków żądamy obeyścia się z nami dobrego, ale niezłego; my wam bowiem nigdy nic złego nieuczynili. 10. Ci zaś Kotyoracy są naszemi osadnikami; myśmy im ten kray oddali, któryśmy Barbarom odebrali i za to płacą nam daninę oznaczoną, również jak Kerazuntczycy i Trapezuntczycy. Jeżeli im więc co złego uczynicie, tedy miasto Synopeyczyków przez to się ukrzywdzonym być poczyta[26] 11. Ale teraz słyszemy żeście wy do miasta gwałtem wkroczyli, że niektórzy z was w ich domach rozgospodarowali się i że z powiatów bierzecie bez pozwolenia czego wam tylko potrzeba. 12. Na to my więc niepozwalamy; jeżeli to zaś daley czynić będziecie, wypadnie nam Korylasa, Paflagonów i innych których tylko będziemy mogli do związku przyzwać.
13. Na to powstawszy Xenofon tak w imieniu woyska odpowiedział: Mężowie Synopeyscy, przybyliśmy tutay kontenci, żeśmy ciała i broń uratowali; bo nie można było prowadzić i nosić zbiorów i oraz z nieprzyjaciołmi walczyć. 14. A teraz gdyśmy przybyli do Greckich miast, to w Trapezuncie mieliśmy żywność kupując ją, wskazano nam bowiem targ i w miarę tego jak nas szanowano i woysku naszemu dary gościnne dawano, tak nawzajem i myśmy im oddawali szacunek i jeżeli który z narodów barbarskich był im przyjaznym, tego i myśmy nienarażali; nieprzyjaciołom zaś ich których oni sami nam wskazali, szkodziliśmy ileśmy tylko mogli. 15. Zapytaycie się ich, jakeśmy się im poznać dali. Są bowiem tutay niektórzy przytomni, których miasto z przyjaźni ku nam jak przewodników wysłało. 16. Gdzie zaś przechodząc czy to przez kray barbarski czyli przez grecki nie mamy targu, w takim razie bierzemy nie dla zbytku, lecz z konieczney potrzeby żywność dla siebie. 17. Tak Karduchów, Chaldeyczykow i Taochów acz Królowi niepodległych, i bardzo straszliwych, jednak zrobiliśmy sobie nieprzyjaciołmi, dla tego żeśmy gwałtowną potrzebą przymuszeni zabierali żywność, ponieważ nam targu nienastręczyli. 18. Z Makronami zaś chociaż są Barbarami, gdy nam dostarczali żywności, ile tylko mogli, obchodziliśmy się jak z przyjaciołmi i niezabieraliśmy im nic z ich własności gwałtem. 19. A jeżeliśmy Kotyorakom, o których powiadacie że są waszemi, co zabrali, temu oni sami są winni; bo nie okazywali nam się przychylnemi, lecz zamknąwszy bramy, niewpuścili nas do miasta ani nam z niego wysyłali na przedaż żywności; składali zaś winę całą na namiestnika od was postanowionego. 20. A co powiadasz, żeśmy gwałtem do miasta wpadłszy tam się rozgościli? toć my tylko prosili o przyjęcie chorych w domy; gdy zaś bram nieotworzyli, więc tą stroną którędy nam naydogodniey było wszedłszy niedopuściliśmy się żadnego innego gwałtu; złożeni więc są po domach chorzy, ale utrzymuią się swym kosztem; a bramy pod strażą trzymamy żeby nasi chorzy niebyli w mocy waszego namiestnika, ale żeby nam raczey wolno było wyprowadzić ich, gdy tego zechcemy. 21. Reszta zaś z nas jak widzicie pod gołym niebem obozujemy w szyku gotowi wywdzięczyć się temu, ktoby nam co dobrego okazał; a ieżeliby nam co złego czynił, oddać mu wet za wet. 22. Co się zaś tycze twoich pogróżek, że jeżeli wam się zda wezwiecie do związku przeciwko nam Korylasa i Paflagończyków, my jeżeli potrzeba tego będzie, walczyć będziemy naprzeciw oboygu; już bowiem i z daleko licznieyszemi mieliśmy walki, a jeżeli nam się zda, tedy i Paflagończyka sobie za przyjaciela uzyskamy. 23. Słyszemy zaś że on też pragnie miasta waszego i mieysc nadmorskich. Usiłować tedy będziemy, ażebyśmy dopomagając mu w tym czego sobie życzy przez to z sobą przyjaźń zabrali. 24. Potym jawnie się okazało, że posłowie wspólnie z Hekatonymem wyprawieni z tey iego mowy bardzo się gorszyli. Jeden zaś z nich wystąpiwszy rzekł, że nieprzyszli tutay woyny wszczynać, ale raczey pokazać, że są przyjaciółmi. I dary gościnnemi was, jeżeli przyydziecie do miasta Synopeyczyków, tam przyymiemy; teraz zaś rozkażemy tym którzy tu są[27], aby dali, co będą mogli; widziemy bowiem że wszystko co wy tylko mówicie, jest prawdą. 25. Potym przysłali Kotyoracy dary gościnne a wodzowie Greccy uczęstowawszy posłów Synopeyskich wiele o właściwych sobie interesach rozmawiali, między innemi i o dalszey drodze wypytuiąc się i o tym co każdemu z nich było potrzeba.

Rozdział VI.
Treść.
Podług zdania Hekatonyma posła Synopeyskiego postanowiono morzem tę podroż odprawić, lecz pod tym warunkiem, aby Synopeyczycy dostateczną liczbę statków przystawili, na którychby całe Greków woysko razem umieszczone w drogę puścić się mogło. Zamiar Xenofonta względem założenia osady nad Pontem, został przez intrygi Wieszczka Sylana udaremniony. Ale i inni chcieli przez Setnikow woysko do usadowienia się nad Pontem skłonić.

1. Taki był koniec dnia tego. Na zajutrz wodzowie zebrawszy żołnierzy postanowili z niemi, aby względem przebycia reszty drogi pomówić jeszcze z Synopeyczykami. Bo jeżeli trzeba będzie pieszo się w drogę udać, na ten czas Synopeyczykowie zdawali się być pożytecznemi przewodnikami; gdyż znajoma im była Paflagoniia; a jeżeli morzem to i w tym razie zdawali się Synopeyczykowie być potrzebnemi; oni bowiem zdawali się być jedyni, którzy potrafią dostateczną liczbę okrętow dla woyska przystawić. 2. Przywoławszy tedy Posłów naradzali się i prosili, ażeby jako Grecy Grekom, w miarę dobrego na wstępie przyjmowania sprzyiali i jak naylepiey, im radzili[28].
3. Hekatonym wystąpiwszy nayprzod usprawiedliwiał się względem tego, co namienił o sprzyiaźnieniu się z Paflagończykiem, że niechciał tym wskazać jak gdyby zamyślali wojować przeciw Grekom, lecz że choć mogli mieć Barberów sobie przyiaciolmi, woleli Grekom dać pierwszeństwo. A gdy żądano od niego dobrey rady wezwawszy Bogów tak przemówił: 4. Jeżeli wam tak doradzę, jak mnie się zdaie być naylepiey, niech mi Bogowie dadzą szczęście; a zaś w przeciwnym razie — nieszczęście; tu bowiem zdaje mi się zachodzi, to co się mówi w przysłowiu, że rada iest rzeczą świętą. Bo jeżeli się teraz okaże, żem dobrze radził, wielu mię będzie chwaliło; a jeżeli źle, wielu mię będzie przeklinało, 5. Wiemci wprawdzie, że daleko więcey ambarasu mieć będziemy, jeżelibyście wy morzem powracać zechcieli; bo wam będziemy musieli stalków dostarczać, a jeżeli lądem odeyść zechcecie, trzeba wam będzie walczyć. 6. Wszelako muszę powiedzieć co myślę; znam bowiem dostatecznie i kray i siły Paflagończyków; ziemia ta ma razem naypięknieysze równiny i góry naywższe. 7. Po pierwsze wiem którędyby wam zaraz potrzeba było tor sobie robić; niema bowiem innego jak tam gdzie rogi góry z obustrón drogi są wysokie, które opanowawszy garść ludzi obrónićby mogła; skoro te będą osadzone, tedy nawet wszyscy ludzie niezdołaliby tamtędy przeyść. Tobym ja wam nawet pokazał, gdybyście kogo ze mną na to mieysce wysłali. 8. Powtore znam tez ich równiny i jazdę o którey barbarzy sądzą iż lepszą jest niż cała jazda Króla. Więc kiedy ich nie dawno temu Król wezwał do siebie, nie stawili się, a Xiążę ich jeszcze większą ma dumę. 9. Choćbyście nawet mogli wkraść się na góry, albo uprzedzić ich w opanowaniu tychże, a na równinie ich jazdę i piechotę w liczbie przeszło stu dwudziestutysięcy ludzi zwyciężyć, jednakże przybylibyście do rzek, nayprzod do rzeki Termodon[29] szerokiey na trzy pletra, którey przebycie jest bardzo trudne zwłaszcza, gdy liczny nieprzyjaciel i z tyłu i z przodu napada; powtóre do rzeki Jrys[30] która także jest troypletrowa; po trzecie do rzeki Halys[31] nad dwa Stadya szerokiey, którey niemożna bez statków przebyć; ale ktoż statków dostarczy? Również i Partenios[32] rzeka nieprzebyta, do którey byście dopiero po przebyciu rzeki Halys przyszli. 10. Sądzę tedy, że nie tylko trudną, ale nawet wcale niepodobną by wam była ta droga!. Gdy się zaś morzem udacie, można będzie od Synopy ruszyć do Heraklei, a z Heraklei czy to lądem czy morzem łatwo będzie daley się puścić, zwłaszcza że przy Heraklei[33] wiele jest statków.
11. Gdy to powiedział, tedy, jedni podeyrzenie mieli, iż mówił z przywiązania do Korylasa, który był iego przyjacielem gościnnym, drudzy zaś że oczekuie podarunków za danie takiey rady, inni nakoniec mieli podeyrzenie iż i dla tego tak mówił, ażeby kray Synopeyczykow przez pieszo idących niszczonym nie był. Grecy więc postanowili morzem się udać w dalszą drogę. 12. Potym Xenofon rzekł: Synopeyczykowie! żołnierze przyymuią podroż według rady waszey pod tym jednak warunkiem, jeżeli będzie dostateczna liczba statkow, ażeby się ani jeden z nas nie pozostał, popłynęlibyśmy, jeżeliby się zaś jedni mieli pozostać; a drudzy odpłynąć, niewsiedlibyśmy na statki. 13. Albowiem pewni jesteśmy, iż byleśmy tylko byli mocnieyszemi, możemy się ocalić i mieć zapasy żywności, ale jeżeli gdzie słabszemi od nieprzyjaciół będziemy, jużci w takim razie jawna, że staniemy się równi niewolnikom: 14. To usłyszawszy posłowie zalecają im aby wyprawili w tey mierze poselstwo. Wysyłają więc Kalimacha Arkadczyka i Arystona Ateńczyka i Samolasa Achayczyka; ci tedy udali się w drogę.
15. Tym czasem Xenofon widząc między Grekami tylu Hoplitów, widząc też tylu Peltastów, tylu łucznych strzelców i procarzy i jeźdźców, a to przez doświadczenie (praktykę) bardzo zdatnych, nadto w Poncie będących (gdzieby się na takie Woysko zdobyć małym kosztem nie można było) pomyślił sobie, jakby to piękną było rzeczą, uzyskać dla Grecyi kray i potęgę przez założenie miasta. 16. I zdawało mu się, iż by się ono stać mogło wielkim zważywszy onychże i mieszkańców nad Pontem mnostwo. Ale nim komu z żołnierzy o tym namienił, kazał w tey mierze ofiary czynić, przywoławszy Sylana byłego wieszcza Cyrusowego Ambrakiotę. 17. Sylan boiący się, ażeby to do skutku nieprzyszło i aby woysko gdzie nieosiadło, rozsiewał wieści w obozie, iż Xenofon zamyśla woysko zatrzymać dla założenia miasta i nabycia sobie imienia i potęgi. 18. Sam zaś Sylan życzył sobie, jak nayśpieszniey dostać się do Grecyi; gdyż owe trzy tysiące dareykow, które od Cyrusa otrzymał za sprawdzenie przepowiedzenia z ofiar o dniach dziesięciu do tego czasu zachowywał. 19. Niektórym zaś z pomiędzy żołnierzy, gdy to uszłyszeli, zdawało się wprawdzie być naylepiey, zostać się tam, naywiększa zaś część była temu przeciwna. Tymazyon zaś Dardańczyk i Torax Bojotczyk do niektórych kupców przytomnych z Heraklei i Synopy powiedzieli, iż, jeżeli się nie wystarają żołdu dla woyska aby miało zapasy żywności przy odpłynieniu, tedy obawiać się przyydzie, że ta potęga zostanie w Poncie, albowiem i Xenofon o tym zamyśla i wzywa nas, że, skoro tylko statki nadeydą, tedy natychmiast tak się odezwie do woyska: 20. Mężowie teraz widziemy się w takim niedostatku że ani w czasie żeglugi zapasów żywności, ani powróciwszy do domu, mieć co będziemy dla wspomożenia domowników. Jeżeli więc gdzie z okolicznych nad Pontem krain zamieszkałych obierzecie sobie iaką kolwiek bądź w celu zaięcia iey, daiąc każdemu na wolą, czy zechce do domu powrócić, czyli zostać się w mieyscu, tedy macie okręty za pomocą których gdzie się tylko będzie podobało wpaść możecie.
21. To usłyszawszy kupcy donieśli tę nowinę miastom, a z niemi zaraz wysłany był od Tyinazyona Dardańczyka Eurymach Dardańczyk i Torax Bojotczyk, którzy im właśnie to samo powiedzieli. Synopeyczykowie zaś i Herakleanie dowiedziawszy się o tym wysyłaią posłów do Tymazyona i proszą go przyiąć pieniądze i powagą swoją nakłonić woysko do odpłynienia. 22. Ten chętnie to słysząc w zgromadzeniu żołnierzy tak przemówił: Nie trzeba nam, mężowie, ant myśleć o pozostaniu się, ani co wyżey cenić nad Grecyą. Ale słyszę że niektórzy względem tego ofiary sprawują niepowiadając wam nic o tym. 23. Ja wam obiecuię, że jeżeli na początku nowiu odpłyniecie, wypłacę żołdu miesięcznego każdemu po Kyzikenie[34] i doprowadzę was do Troady, skąd ja uszedłem i sprzyjać wam będzie moie miasto oyczyste, z chęcią mię bowiem przyymą. 24. Zaprowadzę was i tam gdzie wiele pieniędzy znaydziecie. Świadomy jestem Ajolidy i Frygii i Troady i całego państwa Farnabazosa; tamte znam dla tego, że z tamtąd pochodzę, te zaś poznałem w wyprawie z Klearchem i z Derkilidasem.
25. Potym wystąpił Torax Bojotczyk (który ciągle ubiegał się o dowodztwo z Xenofontem) i rzekł, że jeżeli wyydą z Pontu zostaie im jeszcze Cherzones piękna i zamożna kraina; tak iż kto zechce, może tam mieszkać, a kto nie, ten może odeyść do domu; śmiesznąby rzeczą było szukać kraju między Barbarami, kiedy go w Grecyi jest tyle żyznego. 26. I dopoki, rzecze, nie przyydziecie na mieysce, ja także jak i Tymazyon żołd wam obiecuję. Tak zaś mówił, wiedząc co Tymazyonowi obiecali Herakleanie i Synopeyczycy, ażeby odpłynęli. 27. Xenofon milczał na to. Ale gdy Filezyos i Likon Achayczykowie wystąpiwszy mówili jak to niesłychaną rzeczą było, że Xenofon samowolnie namawia do zostania się i że ofiary czyni względem zostania się (niepowierzywszy tego woysku) nienamieniwszy nic o tym wspólney radzie: tedy był przymuszonym Xenofon wystąpić i tak mówić:
28. Ja, mężowie, zwykłem się zawsze ile możności przez ofiary badać, jak sami widzicie, względem was i siebie samego, chcąc zawsze tak mówić, myśleć i działać, ażeby zawsze było z jak naywiększym dla was i dla mnie pożytkiem i sławą. I teraz także chciałem się dowiedzieć z ofiar, czyliby lepiey było zacząć do was mówić i działać względem tey rzeczy albo czy zgoła nielepiey ani się tknąć tey sprawy. 29. Tym czasem odpowiedział mi wieszczek Sylanos, że wieszczby po większey części są pomyślne, albowiem wiedział, że i ja się na tym znam, bywając zawsze obecnym przy ofiarach; powiedział jednak iż wskazują dla mnie jakiś podstęp i zdradę, o czym bardzo dobrze wiedział, ponieważ sam zamyślał, mię przed wami oczernić. Rozniósł bowiem wieść, jakobym ja to zamyślał mimo woli waszey działać. 30. Ale ja gdybym was w niedostatku widział, na tobym wzgląd miał, jakby dokazać można, aby po zaięciu jakiego miasta każdy z was, ktoby chciał zaraz odpłynął, ktoby zaś niechciał, wtedy dopiero — , kiedy nabędzie wprzód tyle dostatków, żeby też swoich domowników miał czym poratować. 31. Ale gdy widzę, że Herakleanie i Synopeyczycy przyślą wam statki przewozowe, i że pewni mężowie żołd od nowiu xiężyca wam obiecują, zdaie mi się być rzeczą bardzo dogodną, że ocaleni tam się dostaniemy dokąd zechcemy, biorąc oraz żołd za to, żeśmy się dali ocalić[35]: sam więc odrzucam ów zamiar i tym, którzy do mnie przychodząc mówili iż by to uczynić należało, radzę aby temu dali pokóy. 32. Albowiem poznaię, że, gdy zostaniecie z sobą razem w znaczney liczbie jak teraz, będziecie mieli powagę i potrzebne zapasy; należy bowiem do zwyciężców i majątki zwyciężonych zagarniać, ale jeśli się rozpierzchniecie i w małey tylko sile zostaniecie, tedybyście ani nawet żywności dostać, ani z wesołym sercem stąd odeyść nie mogli. 33.Więc i ja iestem waszego zdania, aby się puścić do Grecyi; a jeżeliby się tu kto pozostał albo jako opuszczający nas pierwey nim całe woysko w bezpieczeństwie będzie, był zdybanym, ten jak przestępca powinien być sądzony. Kto się rzekł, na to zgadza, niechay rękę podniesie i wyciągnęli wszyscy ręce.
34. Sylanos zaś wołał głośno i usiłował dowieść że słuszną iest rzeczą aby ten mógł odeyść któryby sobie tego życzył. Ale żołnierze mu tego nie ścierpieli, lecz grozili że, jak go tylko zdybią zabierającego się do ucieczki, natychmiast ukaranym zostanie. 35. Wtedy dopiero gdy już Herakleanie dowiedzieli się, że odpłynąć postanowiono i że sam Xenofon nawet na to przystał przysyłają wprawdzie statki, ale co do pieniędzy na żołd obiecanych Tymazyonowi i Toraxowi w tym ich zawiedli. 36. Wtedy ci którzy przyobiecywali żołd, byli tym mocno przerażeni i lękali się woyska. I przybrawszy sobie i innych wodzow wiedzących o tym, co wprzód działali, a należeli do tego wszyscy (oprocz Neona Azyneyczyka, który zastępował Chejrizofa nieprzytomnego) przychodzą do Xenofonta i oświadczają że im tego żal i że gdy mają statki zdaie im się być naylepiey popłynąć do Fazys i kray Fazyanów opanować. 37. Panował w tym kraju na ten czas wnuk[36] Ajetesa. Ale Xenofon tak na to odpowiedział, iż wcale o tym woysku nie wspomni; wy, rzecze, jeżeli chcecie, powiedzcie to zgromadzonemu woysku. Tymazyon zaś Dardańczyk radził, aby nie zgromadzać wcale woyska, ale żeby każdy nayprzod usiłował swoich setników do tego namówić. I odszedłszy czynili tak.

Rozdział VII.
Treść.
Gdy Xenofonta posądzano jakoby on był sprawcą tego zamysłu, ten się wyborną mową broni. W tymże samym zgromadzeniu wytyka srogie i niegodziwe postępki niektórych Greków, uchwalają tedy, aby sprawców przed sąd stawić i ukarać.

1. Żołnierze dowiedzieli się o tym co się tam działo. A Neon powiedział, iż Xenofon namówiwszy się z innemi wodzami bałamuci żołnierzy, zamyślaiąc ich znowu prowadzić do rzeki Fazys. 2. Co usłyszawszy żołnierze gniewali się bardzo; i schodzili się hurmem i zmawiali się w kole; co obawę wzniecało, ażeby się tegoż niedopuścili, co w Kolchach woźnym i dozorcom targowym wyrządzili; tych bowiem którzy się na morze nieschrónili, ukamienowali. 3. To gdy Xenofon dostrzegł, tedy zdało mu się być rzeczą potrzebną zwołać ich jak nayprędzey na zgromadzenie, i niedopuszczać żeby się samowolnie zgromadzili; kazał tedy woźnemu zwołać ich na zgromadzenie. 4. Ci jak tylko Woźnego usłyszeli zbiegali się spieszno. Potym Xenofon nieoskarżał wprawdzie wodzów, że do niego przyszli, ale raczey tak przemówił:
5. Słyszę Mężowie, że mię niektórzy obgadywają, jakobym ja was bałamucącym sposobem chciał prowadzić do rzeki Fazys. Posłuchaycież mię więc dla Bogów; jeżeli się ja pokażę być winnym, to niech stąd nie wyydę bezkarnie; a ieżeli się pokaże, iż potwarcy mię krzywdzą, postąpcie z niemi jak zasłużyli. 6. Wszak wy zapewne wiecie, w którey stronie słońce wschodzi, a w którey zachodzi i że jeśli się kto ma udać do Grecyi, temu trzeba iść na zachód, jeżeliby się zaś kto chciał udać do Barbarów, ten przeciwnie ma się udać na wschód. Czy więc mógłby was kto oszukać mówiąc, że słońce gdzie wschodzi, tam i zachodzi, a przeciwnie gdzie zachodzi, tam wschodzi? 7. Ależ wiecie i o tym także iż Boreas z poza Pontu pędzi do Grecyi, Notus przeciwnie do Fazys i mawiacie nawet, że gdy Boreas wieje, dobrze iest płynąć do Grecyi. Mogłżeby was więc kto tak omamić, abyście wsiadali na okręty, gdy Notus zawieje? 8. Ale bo ja was nie pierwey na statki puszczę póki nie będzie cisza. Alboż to ja nie będę na jednym tylko płynąć okręcie, a wy czy niebędziecie przynaymiiiey na stu okrętach płynąć?[37]. Jakżebym ja was więc mimo woli waszey mógł przymusić do płynienia zemną albo tak omamić, żebyście się dali prowadzić? 9. Daymy na to, żebyście wy zbałamuceni i omamieni przezemię przybyli do Fazys; i nawet wylądowali w tym kraju; wszakbyście poznali żeście nie w Grecyi; a jabym to sam jeden był ten który was zbałamucił, a was zbałamuconych, byłoby blisko dziesięciu tysięcy, a do tego zbroynych. Czyżby się więc jeden człowiek mógł gorzey narażać na niebezpieczeństwo kary jak gdyby sobie i wam w taki sposob radził? 10. Ale takie mowy rozsiewają ludzie nierozsądni, tego mi zazdroszczący, że mam u was szacunek. Wszelako nie słusznie mi zazdroszczą. Albowiem komuż ja przeszkadzam albo mówić, jeżeliby mógł co pożytecznego dla was powiedzieć, albo ieżeli chce walczyć za was i za siebie, albo czuwać troskliwie nad waszym bezpieczeństwem? Czyliż ja więc komu z was którzy sami wybieracie sobie rządców teraz na przeszkodzie jestem? Ustąpię innemu, niech rządzi, byleby się tylko okazało, że co dobrego dla was czyni. 11. Ale co do mnie już dosyć o tym powiedziałem, a jeżeli się komu z was zdaie, żeby sam mógł być oszukanym, albo żeby mógł kogo innego oszukać, niechay się odezwie i naucza. 12. Chociaż w tey mierze dostateczne zaspokojenie macie, jednak nie rozchodźcie się jeszcze, poki nie usłyszycie, jakie ja sprawy wzmagające się w woysku spostrzegłem, co jeżeli się rozszerzy, jak się okazuie, czas już będzie pomyśleć o sobie samych, abyśmy się w obliczu Bogów i ludzi, przyjacioł i nieprzyjacioł naszych nie pokazali być naygorszemi i nayniegodziwszemi ludźmi i nie przyszli na pogardę. 13. Słysząc to żołnierze zdumieli się, niewiedząc coby to takiego było i daley mówić kazali. Zaraz tedy tak zaczął: Pamiętacie zapewne, że we wsiach Barbarskich będących na górach z pomiędzy mieszkańców w przyjaźni z Kerazuntczykami będących niektórzy nawet z gór zszedłszy sprzedawali nam bydło ofiarne i inne rzeczy, których mieli podostatkiem. Zdaie mi się nawet, że i z was niektórzy poszedłszy do naybliższego miasteczka kupowali te rzeczy i stamtąd znowu wracali. 14. Klearetos setnik poznawszy iż było i małe miasteczko i bez straży zostawione z przyczyny zaufania w przyjaźń napadł na nich w nocy i rabował żadnemu z nas nic o tym nie powiedziawszy. 15. Zamyślał bowiem gdyby był opanował ow plac nie wrócić się już wcale do woyska, ale chciał wsiąść na statek na którym już jego towarzysze nad brzegiem morza krążyli i naładowawszy nań to, coby tylko zabrali, odpłynąć za Pont. Na co się z nim i owi współtowarzysze z okrętu jak ja teraz sam poznaię umówili. 16. Wezwawszy więc tylu, ilu ich tylko mogł namówić, poprowadził ich na to mieysce. Ale go w drodze świt dnia uprzedził, a mieszkańcy zebrawszy się i stanąwszy w mieyscach mocnych bili i rzucali tak iż i sam Klearetos i wielu z nim razem zginęło, a reszta ledwo do Kerazos powróciła. 17. Działo się to w tym samym właśnie dniu, w którymeśmy tu pieszo dążyli. Z tych co mieli płynąć jeszcze niektórzy byli w Kerazuncie i jeszcze nie wyruszyli z mieysca. Potym jak Kerazuntczycy powiadali przybyło z tego placu trzech starców pragnących udać się na zgromadzenie nasze. 18. Ci gdy nas nie zastali, mówili do Kerazuntczyków, że dziwno im jest, dla czegośmy na nich napadli. A gdy im tamci powiedzieli, że sprawa ta nie była dziełem wszystkich wspólnie, ucieszyli się i mieli tu przybyć chcąc nam opowiedzieć to, co się zdarzyło i oświadczyć, że ci którzyby sobie tego życzyli, mogli ciała umarłych odebrać dla pochowania ich. 19. Tym czasem niektórzy z tych Greków, którzy uciekli właśnie jeszcze znaydowali się w Kerazuncie, pomiarkowawszy dokąd się udawali Barbarzy, odważyli się rzucać na nich kamieniami i innych do tego namawiali, a tak trzech z tych mężów, a to posłów ukamionowano. 20. Co gdy się stało, Kerazuntczycy przybywają do nas i rzecz całą wyjawiają, a my wodzowie usłyszawszy o tym zdarzeniu ubolewaliśmy na to i naradzaliśmy się z Kerazuntczykami względem pogrzebu zabitych Greków. 21. A siedząc z sobą zewnątrz obozu usłyszeliśmy znagła wielki zgiełk (wrzask) krzyczących: biy, biy, rzucay, rzucay. I wkrótce uyrzeliśmy wielu ludzi bieżących z których jedni mieli już kamienie w ręku, a drudzy sięgali po nie. 22. Kerazuntczycy widząc u siebie taką sprawę przelęknieni uciekli na siatki. Dalibóg niektórzy z nas nawet dla siebie samych się lękali. 23. Wszelako ja poszedłem do nich i pytałem się co by to takiego znaczyło. Ale niektórzy z nich choć o niczym niewiedzieli, jednakże kamienie w ręku mieli. Gdy nareszcie na takiego trafiłem, który o tym miał wiadomość, powiedział mi, iż targowi dozorcy niegodziwie z woyskiem postępują. 24. A gdy właśnie w ten czas uyrzał jeden z nich Zelarcha dozorcę targu biegnącego do morza, krzyknął głosem przeraźliwym, i zaraz inni słyszący go rzucają się na niego jak na dzika lub jelenia. 25, Widząc zaś kierazuntczycy zaciekaiących się ku sobie, myśleli z pewnością że na nich godzą, więc spieszno uciekli i rzucili się w morze. Niektórzy z nas samych rzucili się za niemi, a kto nieumiał pływać utonął. 26. Coż wam się tedy o nich zdaie? nic w prawdzie niezawinili, ale tylko lękali się nas rozumiejąc, że nas wściekłość jak psy napadła. Co jeżeli nieustanie, zobaczycie iaki być może stan woyska naszego. 27. Wy bowiem wszyscy nie będziecie mieli już więcey władzy ani do wydawania woyny, komu byście chcieli, ani do zawierania pokoiu[38]; ale z osobna każdy samowolnie poprowadzi woysko dokąd bądź zechce. Ale gdy przyydą do was jacy posłowie o pokoy lub o co innego proszący, tedy tacy samozwańcy będą ich zabijać i odeymą wam wszelkie sposoby do wysłuchania mowy udających się do was. 28. A potym też na taki sposob i sami zwierzchnicy wspólnie od was wszystkich obierani wcale nic znaczyć niebędą; każdy mieniący się być wodzem i chcący wołać: biy, zabiy, taki też zdolnym będzie jak wodza tak i prostego żołnierza, któregoby kolwiek z was zechciał, bez wysłuchania zabić, skoro się tacy znaydą, którzyby mu posłusznemi byli, tak właśnie jak się teraz stało. 29. Jakie zaś rzeczy zdziałali tacy przywłaszczyciele dowództwa, uważaycie. Jeżeli bowiem Zelarch dozorca targu niesprawiedliwość jaką popełnił, odpłynął statkiem, nie znosząc żadney od was kary; ieżeli zaś nic takiego nie popełnił wcale, uciekł od woyska, bojąc się, ażeby bez Sądu niesprawiedliwie na śmierć skazanym nie został. 30. Ci tedy którzy posłów ukamienowali, wyrządzili wam tę psotę, że wy jedyni z Greków nie możecie się bezpiecznie pokazać w Kierazuncie, chyba że z siłą przyydziecie, ciał zaś zabitych do których pogrzebania wzywali nas dawniey ci sami którzy ich pozabijali, teraz po takiey sprawie nawet przez Herolda trudno będzie odzyskać; bo któżby w takim razie chciał tam poyść jak Herold, kiedy sam Heroldów zabijał? 31. Dla tegośmy też sami Kierazuntczyków prosili, aby ich pochowali. Czy to więc pięknie i uczciwie być może, niech wyrok wasz stanowi, ażeby przy takich sprawach i każdy z osobna miał się na pieczy i namiot swóy na wzmocnionych mieyscach usiłował zakładać. 32. Jeżeli zaś sądzicie że takie sprawy raczey zwierzęta aniżeli ludzi cechuią, patrzaycie iakby mogły być hamowane; w przeciwnym razie dla Boga, iakże będziemy mogli Bogom z wesołym sercem czynić przyiemne ofiary, brojąc niezbożne rzeczy, albo iakże będziemy mogli walczyć z nieprzyjaciołmi, ieżeli się na wzajem zabijać będziemy? 33. Ktoreż nas miasto spokoyne przyymie, ieżeli uyrzy taką u nas rozwiozłość[39]? Ktoż nam z dowiernością targi swe otworzy, ieżeli w naywaznieyszych rzeczach[40] tak wykraczającemi się pokazywać będziemy? Co zaś do chwały iakiey nad wszystkich ludzi spodziewaliśmy się nabyć, któż nas takich ludzi pochwali? My przynaymniey, boć to wiem, nazywalibyśmy tych, którzy takie rzeczy broją, zbrodniarzami.
34. Potym wszyscy powstawszy rzekli, że sprawców tego ukarać trzeba, a na potym nikomu niepozwalać takiego bezprawia; a jeżeliby się kto tego dopuścił, musi być na śmierć skazany. Wodzowie zaś mieli wszystkich takich przed sąd stawić i miano sądzić wszystkie inne wykroczenia, jakich się kto od czasu śmierci Cyrusa dopuścił; setników zaś sędziami postanowiono. 35. Na wniosek Xenofonta i za radą wieszczów postanowiono jeszcze, całe woysko religiynym obrzędem oczyścić. I nastąpiło takie oczyszczenie.

Rozdział VIII.
Treść.
Gdy z woli wojska nawet wodzowie sprawę z urzędu swego zdawać musieli, skarżyli się niektórzy i na Xenofonta ze im wyrządzał gwałty i krzywdy przez bicie. On temu niezaprzecza, że czasem pozwolił sobie chłostania, ale bez czynienia gwałtu i krzywdy i broni się w tey mierze gruntownie.

1. Postanowiono zaś aby i wodzowie zdali sprawę z czasu przeszłego. Stało się i byli skazani Filezyos i Xantykles na zapłacenie dwudziestu minów kary pieniężney dla wynagrodzenia szkody wynikłey z niedopilnowania towarów okrętowych; a Sofaynetos obrany dozorca (okrętowy) zapłacił kary minów dziesięć za niedopełnienie obowiązków swoich. I Xenofonta oskarżyli niektórzy, mówiąc że byli od niego bici, zgoła zadawali mu psotliwe zaskwieranie ludziom i do sądu go pociągano. 2, Xenofon wystąpiwszy, kazał zaraz iednemu opowiedzieć nayprzod gdzie się to zdarzyło że go bił. Ten odpowiedział, że tam gdzieśmy od zimna, a to w głębokich śniegach prawie ginęli. 3. Jużci w reście rzekł Xenofon, ieżeli ja w taką niepogodę zimową iak ty powiadasz, gdzie niedostatek żywności nam dokuczał, gdzie nawet tyle niebyło wina, iżby go powąchać można było, gdzie wielu od biedy i nędzy rozpaczało, a nieprzyiaciele z tyłu nacierali, ieżeli ja w takim czasie mogłem być psotliwym, to muszę wyznać, żem swywolnieyszy nad same osły, o których powiadaią że z rozpusty nie czują fatygi. 4, Ale powiedz oraz, za com cię bił. Alboż żądałem czego od ciebie i czylim ciebie, żeś mi tego niedał za to bił? Albo czylim co swego odebrać chciał? Albo czyli to było w kłótni o miłostki? Albo czyli po pijanemu psoty wyrabiałem? 5. A gdy nic takiego niepowiedział, pytał się go czyliby był w służbie Hoplitów, odpowiedział że nie, pytał się potym, czyli był Peltastą, lecz i tym nie był, ale do pilnowania mułów byłem wyznaczony od kolegów moich, lubom był wolnym człowiekiem. 6. Wtedy dopiero poznał go i pytał się: Tyżeś to ten sam który wiozłeś człowieka chorego? Tak zaiste odpowiedział, boś mię do tego przymusił rozrzuciwszy sprzęty kolegów moich. 7. Rozrzucenie w ten się sposob stało: Porozdawałem ie innym i rozkazałem mi ie znowu oddać; i odebrawszy wszystkie w dobrym stanie, oddałem ci je natychmiast, gdyś i ty mi pokazał tego człowieka. Jak się to zaś właśnie działo, tego posłuchaycie, powiada, bo to rzecz ciekawa.
8. Pewny człowiek upadł, już wcale iść daley niemogący. Ja w reście poznawszy iż to był jeden z naszych, rozkazałem tobie nieść go daley, ażeby marnienie zginął; albowiem właśnie rozumiałem, że nieprzyjaciele tuż za nami następowali; co też ten człowiek potwierdził. 9. Ale rzecze znowu Xenofon, gdym cię wysłał przodkiem, a sam potym nadchodziłem z tylną strażą, albożem cię niezastał doł kopiącego, iakobyś zagrzebać chciał tego człowieka, i czy ja przyszedłszy do ciebie nie pochwaliłem cię? Tak iest rzekł[41]. 10. A wtym gdyśmy przystąpili, ruszył ten człowiek nogą, i krzyknęli obecni iż on żyie, aleś ty rzekł: Niech iak chce będzie, ja go daley nosić niebędę. Wtedy dopiero biłem cię, iak sam mówisz; albowiem zdawałeś mi się wiedzieć bardzo dobrze o tym, że człowiek ten żył. 11. No i cóż? alboż i tak potym nie umarł, iakem ci go pokazał? Jużci i my wszyscy rzecze Xenofon pomrzemy, alboż dla tego mamy być żywcem pogrzebani? 12. Wszyscy nato krzykneli, że mało go jeszcze bił; potym kazał innym mówić, dla czego kiedy kogo wybił. A gdy nikt nie wystąpił, sam tak się odezwał:
13. Mężowie, przyznaję się sam, żem bił wielu żołnierzy dla nieporząku; którym ci w prawdzie dogodno było przez was pilnujących siennego szyku i walczących gdzie potrzeba było, być ocalonemi, sami zaś opuszczając szyki rozbiegając się przodkiem na rabunki chcieli się stać od was majętnieyszemi, co gdybyśmy byli wszyscy czynili, bylibyśmy tez wszyscy poginęli. 14. Jużci nawet pieszczących się cokolwiek, albo i niechcących powstawać, ale poddających się niejako nieprzyjaciołom, biłem i do postępu przynaglałem. Albowiem gdym raz w tey tak przykrey zimie sam zostawszy się czekając na zabierających się w drogę[42] długo siedział, dostrzegłem potym że ledwo wstać i ledwo nogami ruszyć mogłem. 15. Z siebie samego więc w tym biorąc przykład, jak tylko kogo innego zobaczyłem siedzącego lub osowiałego pędziłem daley; albowiem ruch i rzeskość tylko dodaje człowiekowi ciepła i raźności, a siedzenie i spokoyność, uważałem, że sprawuje drętwienie krwi i gęstnienie, do czego przystępuje palców u nóg odmrożenie, czego wielu, jak wy wiecie, doznało. 16. Innego znowu zostającego się dla odpocznienia, a prezto przeszkadzającego wam przodkiem idącym, a nam z tyłu postępującym uderzyłem pięścią, ażeby potym nie był przebiły włócznią nieprzyjacielską. 17. Teraz bowiem gdy już wybrnęli z niebezpieczeństwa, wolno im, jeżeli w czym odemnie niesłusznie rozumieją się być skrzywdzonemi pozywać mię. Gdyby się zaś byli dostali w ręce nieprzyjaciół, za jakąż krzywdę choćby i naywiększą mogliby się dopraszać sprawiedliwości? 18. Powiem, powiada, po prostu, że jeżelim kogo karał dla dobra jego, nie wzbraniam się takiey poddać karze, jakiey podlegli są rodzice względem dzieci, a nauczyciele względem uczniów. Albowiem i lekarze rzną i palą ku dobremu. 19. A jeżeli sądzicie ze to czynię tylko ze swywoli, pomyślcie, że lubo za pomocą Bogów więcey teraz mam otuchy i krzeźwieyszy iestem teraz, niż wtedy i więcey pijam wina, a jednak żadnego z was nie biję, widzę bowiem że już w bezpieczeństwie Jesteście. 20. Gdy morze wielką burzą miotane było, niewidzieliścież jak dla jednego skinienia gniewał się sztabnik na tych którzy sztabą czyli przodem okrętu kierowali, jak się gniewał sternik na tych co rufą czyli tyłem okrętu kierowali? Naymnieysze bowiem w takim razie uchybienia wszystkoby zniszczyć mogły. 21. Ale żem ich sprawiedliwie karał, toście wy wtedy sami potwierdzili; albowiem z mieczami, nie z bierkami[43] staliście tam i wolno wam było bronić ich lub nie jak się podobało. Ale prze bóg wyście im ani pomocy nie dawali, aniście zemną maroderow[44] nie karcili. 22. A tak więc ubezpieczyliście przez to gnuśnikow, pozwalając im takiey swawoli. Sądzę bowiem, że jeżeli się sami zastanowicie, poznacie, że ci teraz są nayzuchwalszemi, którzy w ów czas byli naygnuśnieyszemi. 23. Boiskos ow kułacznik Tessalski kłócił się w ten czas, że będąc chory nie powinien był nosić tarczy; a teraz jakiem słyszał wielu Kotyorakow zrabował. 24. Jeżeli więc roztropnie sądzicie, tedy z nim przeciwnie od psow postąpcie; albowiem psy złe w dzień wiążą, a w nocy spuszczają; tego zaś, rozsądnie uczynicie, kiedy w nocy uwiążecie, a w dzień spuścicie. 25. Nadto dziwno mi bardzo, że to tylko pamiętacie i niezamilczacie, w czymem się wam zdawał być przykrym, ale jeżelim kogo od zimna zachował, albo od nieprzyjaciela brónił, albo choremu lub w niedostatku będącemu dopomogł, tego nikt nie pamięta; ani tego kiedym kogo pięknie się sprawującego chwalił i dobrego człowieka, jakiem tylko mógł zaszczycał, nie pamiętacie. 26. Atoli jednak jest to piękną, sprawiedliwą oraz i świętą i przyjemną rzeczą raczey dobrodzieystwa niż krzywdy pamiętać.
Wszyscy potym powstali i przypominali to sobie, a skutkiem tego było że wszystko już za dobre uznano.

Rozdział IX.
(pospolicie Xięga VI. R. 1.)
Treść.
Grecy przyymuią wspaniale poselstwo Paflagończyków proszące o pokoy, sprawuią im ucztę i bawią ich aż na podziw rożnemi tańcami w zbroi. Na zajutrz zawarłszy z niemi pokóy wyruszają nakoniec wszyscy z Kotyory i przybywają z pomyślnym wiatrem do Harmeny portu Synopeyskiego, gdzie pięć dni zabawiwszy Xenofontowi dowodztwo nad całym woyskiem ofiaruią, lecz on się roztropnym sposobem z tego wymawia, więc Chejrizof za powrotem był za naczelnika obrany.

1. Odtąd w czasie pobytu swego utrzymywali się częścią kupuiąc na targu żywność, częścią rabuiąc w Paflagonii. Paflagończykowie zaś nawzajem napadali ukradkiem na rozbiegłych po kraju żołnierzy i w nocy dokuczali tym, którzy opodal od obozu namioty swoie mieli, a stąd się coraz większa nieprzyjaźń i wzajemna nienawiść między niemi wzmagała. 2. Korylas który właśnie był w ten czas Panem Paflagonii wyprawił poselstwo z końmi i pięknemi sukniami do Greków z tym oświadczeniem, iż jest gotow niezaczepiać Greków, byle sam niebył zaczepiany. 3. Wodzowie zaś odpowiedzieli, iż o tym trzeba się z woyskiem naradzić, zaprosili ich tym czasem na ucztę gościnną wraz z innemi mężami których godnemi tego osądzili. 4.Uczyniwszy tedy nayprzod ofiarę z wołów zdobytych i z innego bydła wyborny bankiet przygotowawszy jedli leżąc na materacach, i pili z kubków rogowych jakie w tamtey okolicy znaleźli.
5. Po skończeniu mokrych ofiar i odśpiewaniu pieśni Pean wystąpili nayprzod Trakowie i podług piszczałki w takt tańcowali w zbroi, a wywiiaiąc mieczami podskakiwali wysoko i zręcznie; na kóniec uderza jeden na drugiego tak iż wszystkim zdawało się, że jeden z nich był raniony, który sztucznie upadł na ziemię. 6. Paflagończykowie na taki widok głośno krzyknęli. A ten, który obdarł drugiego ze zbroji, odszedł śpiewaiąc sytalka,[45] inni zaś Trakowie wynieśli go iak zabitego, gdy tym czasem ten wcale nic nie uczuł. 7. Wystąpili potym Aynianie i Magnetanie i w zbroi udali się w taniec Karpaja (Siewny) nazwany. 8. Obyczay jego był taki: jeden z nich zdjąwszy z siebie zbroją sieie i orze oglądaiąc się ustawicznie jakoby się czegoś obawiał; w tym nadchodzi rabuś; ten tedy na widok jego chwyta za broń, idzie przeciwko niemu i walczy przed jarzmem wołow;[46] czynili to w takt podług piszczałki; na koniec rabuś ten związawszy człowieka pędzi go wraz z jarzmem wołow; czasem zaś zwycięża oracz rabusia związawszy mu ręce w tył sprzęga go z wołmi i pędzi.
9. Wystąpił potym Myzyyczyk w każdey ręce trzymając małą tarczę i tańczył udawając iuż jakby przeciw dwóm przeciwnikom występował do walki, już zaś narabiając tarczami jakby tylko przeciwko jednemu, już znowu kręcił się w koło i rzucał się na głowę trzymając tarcze tak iż to bardzo przyiemny widok sprawiało. 10. Nakoniec tańczył po persku biiąc tarczami przyklękał i znowu wstawał, a to wszystko w takt podług piszczałki czynił. 11. Po nim wystąpiwszy Mantyneyczycy i niektórzy z Arkadow jak naypiękniey uzbrojeni postępowali w takt kazawszy sobie przygrywać na piszczałkach podług taktu woyskowego, potym zaś śpiewali Pean i w taniec poszli jak w uroczystych do świątyń Bogów bywa pocessyach. Paflagończykowie przypatruiąc się temu dziwili się mocno, że wszystkie te tańce odbywały się w zbroi. 12. Gdy tak zdumiałych uyrzał jeden Myzyyczyk namówił pewnego Arkadczyka posiadaiącego jednę taniecznicę, aby mu ją pozwolił wprowadzić do tańca, wystroiwszy ją jak mógł naypiękniey i dawszy iey letką tarczę. Ta też z wielką letkością tańczyła taniec Pyrrychyyski (taniec w zbroi.) 13. Stąd powstał poklask powszechny, a Paflagończycy pytali się czyliby i kobiety wspólnie z niemi walczyły. Odpowiedziano im iż te właśnie króla z obozu wypędziły. Na tym się to tey nocy skończyło.
14. Nazajutrz przyprowadzono posłów do woyska; a żołnierze zgodzili się na to, aby Paflagończykom nieczynić krzywdy, ani od nich cierpieć skrzywdzenia, Potym odeszli posłowie. Grecy zaś rozumiejąc już mieć dostateczną liczbę statków wsiedli na nie i z pomyślnym wjatrem dzień i noc płynęli mając po lewey strónie Paflagoniią. 15. Nazajutrz przybyli do Synopy i zawinęli do portu Synopeyskiego Armene. Synopeyczykowie mieszkają w ziemi Paflagońskiey, a są osadnikami Mylezyanow. Ci posłali Grekom podarunki gościnne, jęczmiennych krup miar trzy tysiące, a tysiąc pięć set bań wina. 16. Tu na reszcie przybył do nich Chejrizof z troywiosłowemi statkami. Żołnierze spodziewali się, że dla nich co z sobą przywiózł, ale on nic nieprzywiozł, doniosł zaś że Anaxibios dowodzca okrętów i inni chwalili ich i obiecał że jak tylko z za Pontu przybędą żołd otrzymać mieli.
17. W Armenie zabawili żołnierze pięć dni. A że mniemali być blisko Grecyi, tedy już bardziey aniżeli kiedy życzyli sobie z czym kolwiek do domu powrocie. 18. Rozumieli więc, że gdyby jednego władzcę obrali, lepieyby ten jeden niż przy mnogowładztwie i w nocy i wednie woysko sprawował, i jeżeliby wypadało co zataić, mogłoby łatwiey być ukrytém, a jeśliby trzeba było co przyśpieszyć, mnieyby opóźnienia (zwłoki) było; jużby albowiem wzajemnych tłomaczeń nie potrzeba było, lecz coby jeden postanowił, toby wykonanym zostało. Dawniey wszystko między wodzami działo się podług większości głosow. 19. Tak rozmyślając udali się do Xenofonta; a setnicy przyszedłszy do niego oświadczyli mu, co woysko zamyśla i okazawszy mu przychylność każdy namawiał go do przyięcia władzy. 20. Xenofon poniekąd życzył sobie tego, zwalając że i sława większa będzie dla niego i że u przyjaciół i w oyczystym mieście większego imienia nabędzie, a może też być sprawcą jakiego dobra dla woyska. 21. Takie więc rozwagi wzbudziły w nim życzenie stania się samowładnym Rządzcą. Ale gdy znowu pomyślił sobie, iż tayną jest rzeczą każdemu człowiekowi, co przyszły czas przyniesie i że podałby się na niebezpieczeństwo stracenia sławy, którey już nabył, począł się wachać. 22. Tak wąchającemu się zdało się być rzeczą naylepszą polecić Bogom rozstrzygnienie. Przystawiwszy więc dwa zwierzęta ofiarne czynił ofiarę Jowiszowi krolowi podług zalecenia wyroczni Delfickiey, bo i ow sen nawet, gdy zaczynał przykładać się do wspólnego opiekowania się woyskiem, poczytywał za objawienie się tegoż Boga. 23. A nad to gdy z Efezu dążył chcąc się dać przedstawić Cyrusowi przypominał sobie orła z prawey strony odzywającego się acz siedzącego, jak wieszczek towarzyszący mu powiedział, że to znak wielki i niepospolity i zaszczytny, ale że z trudami połączony; bo siedzącego orła ptaki naybardziey napastuią[47]; wszelako nie bardzo wiele pożytku obiecywała ta wróżba, albowiem orzeł w locie więcey żywności zdobywa. 24. Takie więc czyniącemu ofiary Bóg jawnie wskazał, ażeby ani się ubiegał o władzę, ani iey przyymował, choćby go obrano. Tak się też stało. 25. Woysko zgromadziło się i wszyscy zgodzili się na obior jednego, a gdy stanęła uchwała, zalecono go. Gdy się zaś zdawało być rzeczą jawną, że go obiorą, gdyby nastąpił turnus kresek koleynych, tedy on powstał i tak się odezwał:
26. Waleczni mężowie, cieszy mię to żem od was zaszczycony, bo człowiekiem jestem i winienem wam wdzięczność i proszę Bogów aby mi dali sposobność stać się sprawcą jakiego dla was dobra; wszelako danie mi pierwszeństwa do władzy, kiedy Lacedemończyk tu właśnie jest przytomnym, ani wam, zdaie mi się, może być pożytecznym, bo gdybyście w trudnym razie czego od nich potrzebowali, oniby się wam mniey przychylnemi stawili, ani by też to zaś mnie samemu, jak mi się zdaie, mogło być rzeczą bezpieczną. 27. Albowiem widziałem, jak prowadzący woynę z oyczyzną moią nie pierwey walczyć z nią przestali, aż przymusili całą Rzecz pospolitą do przyrzeczenia że Lacedemończykowie tylko iey naczelnikami będą. 28. Na to gdy się zgodziła, zaraz przestali wojować i oraz od oblężenia odstąpili. Jeżeli ja im więc jak to przewiduję zdawałbym się być takim który wszędzie gdzieby tylko mógł uszczuplał ich powagę, tedy poznaję że bardzo prętko mógłbym być od nich upokorzonym. 29. Co do tego iż rozumiecie że mniey będzie buntów pod jednym władzcą, aniżeli pod wieloma, to wiedzcie iż ja wcale niebędę burzliwym, choć innego wybierzecie; albowiem sądzę, iż kto się w woynie buntuie przeciw władzcy, ten się swemu własnemu dobru sprzeciwia; ale gdybyście mię obrali, nie dziwowałbym się, że takiego znaydziecie, któryby się na was i na mię gniewał.
30. To gdy wyrzekł jeszcze więcey ich powstało mówiących że on ma rządzie. Z tych Agazyas Stymfalczyk tak mówił iż śmiesznąby było, jeżeliby tak być miało, czemuż bowiem Lacedemończykowie nie gniewają się o to że wspolnie biesiadujący na marszałka trunków[48] nie wybrali Lacedemończyka. Jeżeli tak jest, rzecze daley, tedy nie wolno jest i nam być setnikami, ponieważ iesteśmy Arkadczykami. Na te słowa Agazyasa powstał powszechny poklask.
31. Gdy więc Xenofon widział, że więcey dowodów potrzeba, wystąpiwszy tak się odezwał: Mężowie, abyście lepiey rzecz poznali przysięgam na wszystkie Bogi i Boginie, że gdym tylko wasze myśli pomiarkował, radziłem się wróżby przez ofiarę, czy by to było dobrze tak dla was chcących mi nadać naczelnictwo, jak i dla mnie przyjąć ie: Bogowie tak mi to wskazali we wnętrzach ofiar, iżby nawet pospolity człowiek poznał, że się muszę wyrzec tego jedynowładztwa (samorządztwa.) 32. A tak więc na reszcie obrano Chejrizofa. Chejrizof zaś będąc obranym wystąpiwszy rzekł: Ależ mężowie, powiada, bądźcie przekonanemi, że i ja niebyłbym się wcale na to obruszał, gdybyście byli innego obrali. Ale żeście Xenofonta nie obrali, w tym dogodziliście mu; albowiem go Dexippos już i teraz jak mógł obgadywał[49] przed Anaxibiosem; póki mu ust nie zatkałem. On zaś rzekł, że myślał[50] iż on (Xenofon) wolał był do urzędu tego mieć za kolegę Tymazyona Dardańczyka jako jednego z towarzyszow Klearcha, niż onego jako Lacedemończyka. 33. Lecz kiedyście mię już obrali, starać się będę ile możności o dobro wasze. Mieycie się więc na pogotowiu ażebyśmy jutro, jeżeli będzie wiatr pomyślny stąd do Heraklei odpłynęli. Wszyscy zatym usiłować się musiemy, aby tam przybyć, o innych rzeczach naradziemy się, skoro tam staniemy.

Rozdział X.
Treść.
Całe woysko płynie do Heraklei. Tu powstaie niezgoda w woysku, które się dzieli na trzy części. Jedna a to naywiększa część składała się z Arkadow i Achayczykow, którzy sobie dziesięciu wodzów obrali, druga część miała za wodza Chejrizofa, a trzecia Xenofonta.

1. Stąd na zajutrz wyruszywszy z wiatrem pomyślnym płynęli dwa dni wzdłuż lądu. Tak płynąc przypatrywali się przylądkowi Jazona, gdzie jak powiadają okręt Argo miał zawinąć, potym minąwszy uyścia rzek nayprzod rzeki Termodon, potym Iris, potym zaś Halys, a na reszcie i rzeki Partenios, przybyli do Heraklei miasta Greckiego, kolonii Mergareyskiey znayduiącey się w krainie Maryandynow. 2. I zawinęli do portu przy półwyspie Acheruzya. Powiadaią że tędy miał się udać Herkules na psa Cerbera, gdzie teraz jeszcze pokazywaią znaki tego zstąpienia to jest jaskinią głębszą nad dwa stadya. 3. Tu przysłali Grekom Herakleanie dary gościnne składające się z trzech tysięcy miar krup jęczmiennych, dwóch tysięcy bań wina, dwudziestu wołów i stu owiec. Tam płynie przez równinę rzeka Lykos nazwana na dwa pletra szeroka.
4. Żołnierze zgromadzeni naradzali się czyli dalszą drogę lądem lub morzem z Pontu odbyć mieli. Wystąpiwszy zaś Lykon Achayczyk rzekł: Dziwno mi jest, mężowie, że wodzowie nie starają się dla nas o pieniądze chlebowe[51]; albowiem dary gościnne nie wystarczą ani na trzy dni na żywność dla woyska, a nie mamy nawet okolicy skądbyśmy się mogli opatrzyć w żywność na drogę.[52] Według mego zdania potrzeba nam od Herakleanow nie mniey jak trzy tysiące Kizikenow żądać. 5. Drugi zaś rzekł, (aby żądać) żołdu miesięcznego nie mniey jak dziesięć tysięcy Kizykenow, i zaraz nam potrzeba na teraźnieyszym posiedzeniu naszym obrać posłow i wyprawić ich do miasta i dowiedzieć się jaką nam odpowiedź przyniosą i w miarę tego potym naradzać się. 6. Potym podawano na poselstwo nayprzód Chejrizofa, ponieważ był naczelnikiem obrany, byli zaś i tacy którzy Xenofonta (przypominali.) Ale ci mocno się temu opierali. Obydway bowiem zgodnie poznawali iż niewypada przymuszać miasta greckiego i sprzyjaźnionego do takich rzeczy których by dobrowolnie niedali. 7. Widząc ich więc niechętnych wyprawili Lykona Achayczyka i Kallimacha z Parrazyi i Agazyasa Stymfalczyka. Ci przybywszy tam powiedzieli co uchwalono; a powiadano że Lykon miał nawet ieszcze grozić, gdyby tego nieuczynili. 8. Słysząc to Herakleanie odpowiedzieli, że się względem tego naradzą, ale natychmiast sprowadzili ze wsiow wszelkie dostatki, przenieśli targi do miasta i bramy miasta pozamykano, a na murach dali się uzbrojeni widzieć.
9. Dopiero sprawcy tych burdow posądzali wodzow, że im zepsuli sprawę i zebrali się Arkadczyki i Achayczyki pod dowództwem Kallimacha z Parrazyi i Lykona Achayczyka. 10. Ich mowy były takie: iż to jest hańbą że jeden Ateńczyk tylu Peloponezyanom i Lacedemończykom rozkazuie, który woysku wcale żadnych nie przywiódł ludzi i że oni trudy, a inni korzyści mają, osobliwie gdyż oni się właściwie do wybawienia ich przyłożyli, albowiem Arkadczycy i Archayczycy byli temi, którzy tego dokazali; reszta zaś woyska nic nie znaczy; i w samey też rzeczy większa połowa woyska tego składała się z Arkadczykow i Achayczyków.) 11. Gdyby ci więc zmędrzeli, tedyby się z sobą złączywszy i osobnych sobie wodzow obrawszy sami tę podróż odprawowali i szukaliby nabyć jakich zysków. 12. Zgodzono się na to i opuściwszy Arkadczycy i Achayczycy Chejrizofa i Xenofonta którzy do tych czas przy nich zostawali, złączyli się i obrali sobie dziesięciu wodzow[53] z pomiędzy siebie, którzy to coby większość głosow postanowiła, wykonać mieli. Tak więc Chejrizof utracił naczelne dowodztwo dnia szóstego lub siódmego po obraniu swoim.
13. Xenofon wprawdzie postanowił wspólnie z nim[54] w dalszą drogę się udać, sądząc iż tak bezpieczniey będzie, niżeli osobno puszczać się w drogę; lecz Neon namówił go osobno podróżować, bo usłyszał od Chejrizofa, że Kleander namiestnik Byzantyyski miał mówić, iż z statkami troywiosłowemi przybędzie do Portu Kalpe. 14. Dla tego więc mu to radził, żeby nikt nie był uczestnikiem tey podroży, lecz żeby oni tylko sami[55] i ich żołnierze na tych statkach troywiosłowych odpłynąć mogli. Ale Chejrizof częścią markotny z tego zdarzenia, częścią zdjęty nienawiścią ku woysku zdał to na jego[56] wolą czynić, coby tylko chciał. 15. Xenofon zaś zamyślał rozstać się z woyskiem i odpłynąć; ale gdy czynił ofiarę Herkulesowi wodzowi radząc się go, czyby było lepiey i dogodniey z pozostałemi przy sobie żołnierzami maszerować, albo opuścić woysko, wskazał Bóg w ofiarach że miał ciągnąć z woyskiem. 16. A tak rozdzieliło się woysko na trzy części; z którego naylicznieysza część Arkadow i Achayczykow wynosiła do czterech tysięcy pięciu set samych Hoplitow; oddział zaś Chejrizofa miał Hoplitów około tysiąca czterech set, a Peltastow około siedmiu set samych Traków po Klearchu pozostałych; a oddział Xenofonta miał Hoplitow tysiąc siedm set, a Peltastow blisko trzech set; prócz tego sam tylko Xenofon miał jazdę czterdziestu jezdzcow wynoszącą.
17. Arkadczycy wyjednawszy sobie od Heraklean statki nayprzód odpłynęli aby niespodzianie na Bytyńczykow napadli, chcąc jak naywięcey zdobyczy zarwać, i wylądowali w porcie Kalpe prawie we środku Tracyi. 18. Chejrizof zaś wprost od miasta Heraklei postępował pieszo przez tę krainę, a wszedłszy do Tracyi daley wzdłuż morza się udał, już bowiem był zasłabł. Xenofon zaś wsiadłszy na statki ląduie nad granicami Tracyi i Herakleotydy i szedł daley środkiem kraju.





  1. Połacinie navis triremis galar trzy rzędy wioseł mający, statek troyburtowy, troywiosłowy = Dreiruder galera o trzech ławach wiosłowych, troyławnopojazdny statek. Z tych na domysł rzuconych wyrazów może z czasem kto krótszy, dogodnieyszy wyraz utworzyć np. troywiosłowka, troyburtowka.
  2. Tu trudny rozsądek względem słówka προνομαι jak twierdzą Interpretowie, zepsutego. Leonclavius ma: per excursiones commeatum parandum esse; Tafel: Ich bin der Meinung wir hohlen uns die Lebensmittel nur unter gehöriger Bedeckung; Halbkart: Wir müssen wie ich glaube auf vereinten Streifzügen uns Lebensmittel hohlen.
  3. Perioikos (Περιοιϰος). Tacy Indzie byli wprawdzie wolnemi, ale jednak podległemi i hołdownikami Spartanów. Nie uważano ich jak obywatelów i nieprzypuszczano do publicznych urzędów, wszelako musieli u nich woyskowo służyć.
  4. Grecki wyraz πολυπραγμονῶν tłómaczy Krüger: Eine Intrigue betreibend cherchelami, matactwem narabiał.
  5. Greckie: ὑφ᾿ ὧν ϰαϰῶς ἐπασχον trudno dosłownie oddać tak żeby się zgadzało z duchem polszczyzny, Tafel tłómaczy: da sie oft von ihnen unruhiget wurden, Halbkart: Weil sie von ihnen feindlich behandelt wurden, a Leonclavius: quia laesi ab ipsis fuerant. Zbliżając się do greczyzny możnaby tłómaczyć: cierpieli od nich szkody, złości, psoty, przeciwieństwa, złośliwe postępki, napaści, nagabanie, więc mieli chrapkę i rankor na nich.
  6. C. G. Krüger w przypisku namienia, że to byli drążnicy, ludzie przybrani do noszenia zdobyczy lub łupów z drągami lub tyczami służącemi im oraz do obrony, więc to niebył osobny rodzay żołnierzy.
  7. Bez wielkiey straty ludzi czyli przyszłoby wielą trupami przypłacić.
  8. Uchwyciwszy za rzemień pociskowy; od słowa διαγϰυλιζεϑαι pochwycić pocisk za targaniec lub za rzemień służący do rzucania pocisków; być pogotowiu do rzucania pocisków, być gotowym do strzelania.
  9. Com ja tu tak rozwlekle przełożył, to Grek i Łacinnik krótko oddaie np. Leonclavius Heic Xenophon iis quotquot extra lelornm ictus erant, mandat ut ligna loco inter ipsos et hostes medio comportarent. Podług Tafela tak: Er gab Befehl, daß diejenigen, welche außer dem Schusse standen zwischen sie und die Feinde Holz zusammentragen sollten. Możnaby to i po Polsku tak np. oddać: Nakazuie tym, którzy zewnątrz pocisków byli etc. tylko że mi się partykuła zewnątrz niedosyć utartą być zdawała.
  10. Obacz wyżey na karcie 10 przypisek ostatni o Greckich Aoristach. Porownay Ew. Łukasza w r, 19. w 41. gdzie o Panu JEzusie mowa gdy uyrzał miasto Jeruzalem, zapłakał ἐϰλαυσεν (w aoriście). Co we wszystkich bibliach Polskich mylnie oddano przez: płakał; nawet Czeska biblia ma płakał, jedyny Rossyyski tłómacz położył jak się należy w duchu mowy Greckiey: zapłakał.
  11. Grecki wyraz: λασιος całkiem odpowiada Polskiemu: lesisty.
  12. Grecki wyraz ναπη znaczy padół, dolinę, parowę czyli debrzą. Ostatni wyraz Sławiański debrza teraz Polakom mniey znany zdaie mi się naylepiey odpowiadać Greckiemu ναπη. Podług Słowara Akademii Rossyyskiey iest to: uzkaja dolina mężdu dwumia górami; niskodoł, buerak. Obacz u Ew. Łukasza r. 3. w. 5. wsiakaja debrz izpołnit sia. Linde ten wyraz tak wykłada: Debrza = dolina wąska między górami, obrosła drzewami, wodą oblana. Czasem debrz podług Lindego pod znakiem Ecc. 2. znaczy las, tak właśnie i Greckie ναπος = saltus, a ναπη = vallis podług Szneydera i Passowa.
  13. ἐπὶ πόδα ἀναχωρειν mit den Feinden zugekehrtem Gesichte sich zurückziehen, to iest tak się cofać tyłem że twarz zostanie obrócona ku nieprzyjacielowi.
  14. Teraz nazywa się Keresun lub Kirason. Rennel myśli, że to było miasto Koralla; Kerasos przynaymniey o sześć dni drogi od Trapezuntu było odległe i nieleżało w Kolchickim powiecie.
  15. To mieysce Leonclavius tak przełeżył: Praeter haec in eo, qui ad Sciluntem est, agro, venari feras omnes, quaecunque indagando capiuntur, licet; a Halbkart i Tafel; Aber die Gegend um Skillus liefert auch noch alle Arten von Wild. Dosłownie zdaie mi się można by to tak oddać: ale w okolicy Skillunckiey iest korzystny połow wszelkiego zwierza, jaki się tylko da ułowić, — uczatować.
  16. Obacz przypisek wyżey na karcie 27. Xięga 1, r. 5. 2. o gazelach czyli kozełach.
  17. Waryanta δεησειεν znaczy podług Tafela: Sie dürfen gar nicht durch dasselbe ziehen że niepozwalają im przechodzić przez ich kray.
  18. — na sześć łokci długą.
  19. Tunicis supra genua induti erant, Leonclavius; uber den Knieen trugen sie Unterckleider, Tafel i Halbkart.
  20. Obacz przypisek na karcie 173. Xięgi IV. r. 8. w 10. cf. IV. 3, 17. kolumnami, na karcie 147.
  21. Leonclavius: qui aliquo tamen ex intervallo a gravis armaturae peditum fronte abessent cf. Halbkart. daß sie darin von der Vorlinie der Hopliten noch etwas rückwärts standen. cf. Tafel: daß sie vorn gegen die Hopliten nur wenig zurückstanden.
  22. Tu zachodzi spor między Interpretami względem formy wyrazu testowego, więc Leonclavius tak tłómaczy: eorum rex qui degebat in turri lignea loco editissimo exstructa, in qua manentem et agentem excubias communibus impensis omnes alunt etc. Ale Tafel inaczey: Ihr König der in einem hölzernen auf der Höhe erbauten Thurm wohnte wo er auf öffentliche Kosten unterhalten und bewacht wurde etc.
  23. Może Kasztany, których w ów czas w Grecyi ieszcze niebyło i poźniey dopiero z Azyi do Europy sprowadzono. Że nayprzod je koło Tessalskiego miasta Kastana sadzono, więc stąd wzięte nazwisko Kasztan.
  24. O winie przyiemnie pachnącym mawiają ludzie winem handluiący, że ma piękny kwiat der Wein hat eine herrliche Blume, szczawik nazywają Niemcy Stich z. E. der Wein hat einen Stich.
  25. Pruscy Polacy używają wyrazu otrok w znaczeniu męszczyzna, obacz Lindego słownik.
  26. Dosłownie (νομιζει πασχειν) do tego poczuwać się będzie.
  27. Τες ενϑαδε ϰελευσομεν rozkażemy lub zaleciemy tubylcom.
  28. To zawiłe słów pasmo Leonclavius tak tłumaczy: quia ipsi quoque Graeci essent, petebant, ut Graecos homines ea primum in parte benigne exciperent nimirum ut et benevolentia ipsos complecterentur et optimorum consiliorum auctores existerent, Halbkart i Tafel zaś tak; — und ersuchten sie als Ladnsleute ihre gute Aufnahme damit zu beginnen, daß sie ihnen ihr Wohlwollen schenkten und den besten Rath ertheilten. Co zdaie mi się możnaby tak oddać: i prosili ich, ażeby będąc Grekami, Greków dobre przyjęcie od tego zaczęli, że jako im są przychylnemi tak i naypiękniey im radzą.
  29. Podług Rennela nazywa się teraz Termeh lub Termeh bierze początek w Kappadocyi i wpada w czarne morze; porown. Xięgę 6, 2.
  30. Podług innych Tigris; nazywa się teraz Kasalmak, Jrmak przy uściu, a daley w kraju Tosansu.
  31. Bierze początek w Wielkiey Kappadocyi, ztamtąd płynie ku zachodowi, potym przez Paflagoniią, wpada w czarne morze i nazywa się podług Mannerta teraz Kisil Jrmak.
  32. Rzeka w Bytynii w czarne morze wpadająca. Teraznieysi Grecy nazywają ją Bastin, Partheni albo Barta, a Turcy — Dotap.
  33. Miasto nadmorskie w Bytynii krainie połnocnowschodniey w małey Azyi nad czarnym morzem.
  34. Kizikien albo raczey Kyziken = stater, złoty pieniądz, waituiący mniey więcej od 6 talarów albo 28 Drachmów Attyckich.
  35. Μισϑον της σωτηριας = nagrodę, myto, zapłatę, żołd za wybawienie, wyratowanie, ocalenie = Besoldung dafür daß ihr euch glücklich zurückbringen lasset, Krüger; podług którego Xenofon z ironią czyli uszczypliwie mówi.
  36. Podług innych syn.
  37. Krüger chce tu znachodzić ironiczną affirmacyą rożnjąc się w tey mierze od wszystkich innych tłómaczów: Ich also werde wohl nicht nur in Einem Schiffe segeln, während ihr wenigstens in hundert Schiffen segeln werdet.
  38. Καταλυσαι bello finem imponere, Leonclavius = znieść lub uchylić woynę; koniec, kres położyć woynie.
  39. ἀνομια = bezprawie, zuchwalstwo, nierząd, wyuzdanie, rozpusta, rozpasanie się, rozwiozłość.
  40. Τὰ μέγιστα = naywiększe rzeczy to iest Boskie i ludzkie prawo.
  41. C. G. Krüger kładzie znak pytania i dorozumiewa się, że wyrazy odpowiedzi opuszczone przez Kopistów trzeba dopełnić. Poszedłem więc za jego zdaniem.
  42. Czekając na zatrudnionych pakowaniem sprzętów die mit Auspacken beschäftigt waren. Tafel.
  43. Wotowa tabliczka, tabliczka do głosowania, głosowadełko, kalkul, kamyk używany przy obieraniu, kostka losowy znaczek, bilecik.
  44. Desertores ordinum, Leonclavius cf, Halbkart et Tafel Strafbaren. Właściwie znaczy Grecki wyraz ἀταϰτων nierządnego, niesfornego, rabuśnika, zdrożnego, przestępcę, hultaja, marodera; łażęgę, włoczęgę, łaydaka, zdraycę.
  45. Sitalka = pieśń Tracka na cześć jakiegoś Bohatyra Sitalkasa podług zdania Krügera.
  46. albo: walczy za ten zaprząg wołow; za i przed vor und für, Krüger.
  47. επιτιϑεσϑαι = nagabają, zaczepiają go = sie wagen sich an ibn, Tafel; einem sitzenden Adler wären die Vögel am meisten aufsäßig, Halbkart; aves maxime sedentem aquilam adgredi, Leonclavius.
  48. Nasi Kaszebowie nazywają do tych czas marszałka weselnego starostą wesela. NB. Lud ten nienazywa się kaszuba, ale kaszeba, więc wszelkie owe urojono etymologiie naprz z Niemieckiego Huben etc. upadają. Może od wyrazu koza, koaża = skóra, futro, kożuch; jak koszula, koszulka w pierwotnym znaczeniu = skorka. Różnią się Kaszebowie od Kabatków. Pierwsi nad morzem mieszkaiący niemogą się obeyść bez kożuchów baranich, Kabatkowie zaś noszą nazwisko od kabatów sukiennych.
  49. W pierwszey edycyi Krügera od roku 1826 znayduie się Imperfectum: διεβαλλεν ale w nowszey od r. 1830 przyjął Aorist διεβαλεν co i Schneider ma, przytacza jednak że kodexy F. J. K. L. M. mają owo Imperfectum διεβαλλον. Z ięzyka Polskiego można mu dowieść że tu koniecznie potrzebne iest Imperfektum z przyczyny objaśniających ten okres wyrazów: jak mogł, więc tu stosuje się naylepiey słowo niedokonane obgadywał, obmawiał, oczerniał go, jak mógł, aż mu usta zawarł.
  50. Mnie się zdaie, że Chejrizof tu przytacza słowa Dexippa, a nie swoie zdanie choć wszyscy tłomacze stosuią ie do myśli Chejrizofa. Czyż mógł Chejrizof być tak niedelikatnym przeciw Xenofontowi, o którego się ujął u Anaxibiosa.
  51. Σιτηρεσιον s. σιτάρϰεια s. σῖτος dicebatur ea pecunia, quae militibus ad cibaria comparanda dabatur ubi haec ipsa non acciperent, Krüger. Pieniądze podrożne, grosz podrożny, wyjatyk, wijatyk. Leonclavius ma stipendium; Tafel ma Reisegelder; a Halbkart Reisezehrung.
  52. ‘οποϑεν δ’ επισιτισάμενοι πορεῦδομεϑα ἐϰ εςτιν. Non est unde (non suppetunt loci e quibus. frumentati iter pergamus. Tafel tak tłomaczy: und doch haben wir auch keinen Ort, aus dem wir usern Mundvorrath (zur Reise) beziehen könnten, a Halbkart und eine Gegend, woraus wir uns mit Mundvorrath für diese Reise versorgen könnten, giebt es hier nicht.
  53. Greckie λοχαγος znaczyło podług nowego podziału woyska to co ςτρατηγος, ponieważ λοχος poźniey znaczyło hufiec każdego wodza.
  54. Podług C. G. Krügera μετ αυτου to jest z nim, z Chejrizofem a nie μετ αυτων z niemi.
  55. To iest Neon i Chejrizof.
  56. Jego, to jest Xenofonta. Niektorzy ściągaią to do woyska, lecz Chejrizof już nic nie miał do rozkazania woysku, gdyż się już z pod iego posłuszeństwa wyłamało było.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ksenofont i tłumacza: Krzysztof Celestyn Mrongovius.