Słowo Xenofonta o wyprawie woienney Cyrusa po Grecku Anabasis/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ksenofont
Tytuł Słowo Xenofonta o wyprawie woienney Cyrusa po Grecku Anabasis
Wydawca F. S. Gerhard
Data wyd. 1831
Druk Louis Botzon
Miejsce wyd. Gdańsk
Tłumacz Krzysztof Celestyn Mrongovius
Tytuł orygin. Ἀνάβασις
Źródło skany na Commons
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
Przedmowa.

Xenofon sławny Wodz i dziejopis Grecki urodził się w Atenach około roku 450 przed Chrystusem. Życie iego przypada właśnie w tę epokę, gdy w Atenach zachodziły wielkie spory względem zdań filozoficznych i politycznych, do których między innemi mężami znakomitemi i Xenofon należał. Był on poufałym uczniem Sokratesa i ozdobą szkoły iego. Z pism też jego (mianowicie z Apologii i pamiętników Sokratesa) można naylepiey poznać ducha filozofii Sokratyczney. Poświęcił się na usługi Rzeczypospolitey, w którey się urodził i walczył na woynie Peloponeskiey obok Sokratesa nauczyciela swego, który mu w pewney bitwie życie uratował.
Gdy Cyrus Królewic Perski tak nazwany młodszy z Artaxerxesem Mnemonem bratem swoim walczył o tron oyczysty, znaydował się Xenofon w woysku Greckim jako ochotnik. W bitwie stoczoney na płaszczyznach Babylońskich poległ Cyrus, a Grecy choć zwyciężcy na prawym skrzydle utracili przez to obiecane nagrody zwycięstwa i widzieli się w trudnym bardzo położeniu, bo otoczeni i zagrożeni ze wszech strón nieprzyjaciółmi nie mogli spokoynie powracać do oyczyzny. Nastąpiły przecież takie okoliczności, że Artaxerxes ofiarował im przymierze i wolny powrót. Gdy obie strony to przymierze na wzaiem sobie poprzysięgły, tedy pierwsi Wodzowie Greków tym ubezpieczeni udali się do Tyssafernesa zapraszającego ich do siebie, lecz ten wiarołomny człowiek kazał przybyłych pochwytać i pozabiiać, rozumieiąc, że dopiero woysko Greków pozbawione naczelnego Wodza i tylu dowodzcow i setników do rozpaczy przywiedzione poddać się będzie musiało. Co jednak nienastąpiło; bo niezabrakło Grekom na innych w sztuce woienney biegłych mężach, którzy mieysce ubyłych zastąpić mogli. Ale gdy się w tey okropney chwili przerażenia umysłów nikt nieśmiał odezwać, Xenofon był pierwszy, który przerwał milczenie i radził czym prędzey przystąpić do obioru nowych Wodzów i Setników. Co słysząc wszyscy kazali mu objąć naczelstwo. Odtąd był Xenofon duszą woyska, ożywiał iego męstwo i przeprowadził ie z wyższey Azyi przez kraje nieprzyjacielskie w środ tysiącznych niebezpieczeństw i niewypowiedzianych w tak dalekim pochodzie trudów do Grecji. To szczęśliwe wycofnienie się iest głośne w dziejach wojen. Wszystkie pamiętne zdarzenia tey wyprawy wojenney opisał Xenofon w tym dziele pod tytułem Anabasis. Poźniey towarzyszył Xenofon Agezylausowi Królowi Spartańskiemu na woynie do Azyi przeciwko Persom. W dalszym czasie wpadł w nienawiść u Ateńczyków, którzy go nawet na wygnanie skazali, przepędził poźniey życie w różnych strónach Grecyi, nakoniec żył w Koryncie w oddaleniu od spraw publicznych, oddaiąc się jedynie naukom. Umarł przeżywszy 87 lat wieku swego. Oprócz tego dzieła napisał on ieszcze xiążkę pod nazwiskiem uczta filozofów i różne pomnieysze pisma do polityki, sztuki woienney i ekonomii należące; historyą Greków w 7 Xięgach i życie Cyrusa Starszego znajome pod napisem Cyropedyia. Xenofon uważał Rząd monarchiczny za naylepszy i zdaie się, iż go ziomkom swoim chciał zalecić. Styl jego iest wzorowy, wykończony, a wysłowienie ze wszechmiar czyste. Grecy iego zasługi jako pisarza tak wysoko cenili, że go Grecką pszczołką i Attycką Muzą nazywali. Sławny Wieland o nim mówi: „Zdaie mi się, że nie za wiele powiem na pochwałę tego dzieła (t. i. Anabasis), kiedy ie co do sztuki historyczney porównam z owym sławnym kanonem snycerza Polikleta i kiedy twierdzę, że tak właśnie mianoby pisać każdą historyą, chcąc prawdę iey mieć udowodnioną. Cały ciąg opowiadania równa się krainie w pełnym słońca świetle—; wszystko okazuie się jasno i otwarto przed oczami naszemi; nie ukrywa się nic w cieniu, aby co inszego tym jaśniey wykazać; wszystko przedstawia się w swoiey sobie właściwey postaci i barwie, ani powiększone ani upozornione, i owszem wszelka nadarzająca się sposobność mogącemu nadzwyczayność i cudowność prawdy czynowey żywszemi farbami odmalować iest umyślnie unikniona, a zdarzenia z przyczynami i skutkami, działania z powodami i nakazującą koniecznością zewnętrznych okoliczności tak naturalnie są przedstawione, że sama cudowność okazuie się tak łatwą do poięcia jak zwyczayne przypadki.“
Azatym niedziw temu, że wielcy Wodzowie lubili to iego dzieło czytać, Zważywszy więc piękność i użyteczność tego w rodzaju swoim jedynego dzieła zająłem się przekładem jego na Polski ięzyk w ow czas właśnie kiedy sławny Paszkiewicz gromił Persów i spodziewaiąc się łaskawego przyięcia odważyłem się na znaczne koszta druku. Z umieszczonych pod textem przypiskow można się przekonać, ze wierny przekład niemało pracy kosztuie. Więc też co sławny Górnicki pisze w przekładzie swoim Seneki, ze gdyby (Autor oryginału) wstał z martwych, ledwieby poznał swoie xięgi. Tak wiele iest w nich mieysc dziurawych i co wiedzieć od kogo to tym, to owym zatkanych; a indziey też nie dziura, ale przepaść wielka została; toż samo można przystosować i do dzieł Xenofonta. Dla tego też ważną iest rzeczą mieć przed sobą naylepsze edycye oryginału; a że lakierni są od znawców przyznane Schneidera i Krügera wydania, więc też podług nich tłomaczyłem.
W przypisku na karcie 124 Xięgi III., roździału 4 w wierszu 22 odsyłam czytelnika do przedmowy; ponieważ podług nowey edycyi Krugera można ten wiersz i tak tłomaczyć jak tu następuie: „Ale gdy się boki czworogranu rozwijały, zapełniali oni średzinę (środek), jeżeli luka była wąska, całą rotą, ale jeżeli szersza, połową roty, a jeżeli bardzo szeroka, czwartą częścią roty. Krüger tę rzecz tak objaśnia mówiąc: że rota formowała tylko jeden rząd maiący głębokości 100 ludzi, a w połowie roty było dwóch i mężów obok siebie, a w czwartey części roty szło czterech ludzi obok siebie. Potwierdzenie tego wykładu daie Arrian w swoiey taktyce.
Tu wypadami sprostować zdanie P.P.Suchorowskiego i Poplińskiego, którzy w swoich w roku 1829 wydanych gramatykach twierdzą, jakoby Pan Mroziński był pierwszy, który nowy wykład formów ięzyka Polskiego wyśledził z natury głosek Polskich. Prawda że P. Mroziński był pierwszy, który w ięzyku Polskim o tey materyi w r. 1822 pisał, lecz jam już w roku 1811 wydał gramatyczne dziełko w ięzyku Niemieckim o tym traktuiące pod tytułem: Polnische Formenlehre, a w roku 1816 Polnischer Wegweiser oder neu versuchte Analyse des Verbi, a zaś nową edycyą pierwszego dziełka pod tytułem: Polnischer Wegweiser enthaltend eine neu versuchte Aufklärung der Polnischen Sprachformen w r. 1821 dedykowaną J. O. Xciu Adamowi Czartoryskiemu. Posłałem był owe pierwsze edycye s. p. Ministrowi Stanisławowi Potockiemu do Warszawy z proźbą o krytykę polecić się mogącą Panu Szweykowskiemu. Odpisuiąc oddali obydway moim badaniom sprawiedliwość. Co też miało ten skutek, że mię Król. Towarzystwo przyjaciół nauk w Warszawie obrało za członka swego. Więc mógł Pan Mroziński korzystać z moiego Niemieckiego dzieła, co mnie tez bardzo ucieszyło. Ale daymy, żeby P. Mroziński był wynalazcą tey nowey teoryi gramatyczney, wszelako ja jak jemu tak i P. P. Suchorowskiemu i Poplińskiemu mogę i teraz nawet pokazać, że właśnie ten artykuł w którym się odemnie różnią iest niedokładny. Wszyscy trzey twierdzą, że twarde głoski (które ja na zasadzie gramatyków Greckich nazywam charakterami) przybierając w niektórych zakończeniach gramatycznych: e miękczą się przez wścibione: i na rożny sposob.
Tu pilny uczeń zapyta się: kiedyż i dla czegóż ma się: i wsuwać np. mamy formę: piękno adj. i pięknie adv. Jakże tu przyydzie odpowiedzieć uczniowi? Oto tak: W pierwszym razie iest właściwym zakończeniem e, ale w drugim razie iest właściwym zakończeniem ie. A zatym mamy w języku Polskim zakończenia na e i na ie. W deklinacyi rzeczowników, w adwerbiach i w konjugacyi werbów z twardemi charakterami iest naturalniey przypuścić zakończenie na: ie niż na gołe e; bo własnie to i w zakończeniu: ie iest prawdziwą przyczyną miękczenia twardych charakterow; ponieważ prawidła harmonii wymagaią tego. Np. grob ma in vocativo et locali grobie; ryba — in dativo et locali rybie; niebo in locali w niebie; brat miałoby mieć bratie; żyd — żydie; towar — towarie; Bog — Bogie; Apostoł — Apostołie, ale że tkwiące i w zakończeniu ie niecierpi twardych charakterów, więc one w prętkim wymawjaniu miękczą się i zlewaią lub zbiiaią się (werden gemildert oder gequetscht) a tak utwarza się stosownie do harmonii ięzyka — inny dźwięk odmienny od pierwotnego tonu, dla którego Polak, który tak pisze jak wymawia, bierze głoskę temu dźwiękowi przyzwoitą, więc pisze: bracie, żydzie, towarze, Boże, Apostole, co się i w przerzeczonych częściach mowy zdarza np. dobrze, srodze, bierze, tłucze, może. Tu znowu powie opponent, wszak widzisz, ie właśnie w niektórych tu przez ciebie przytoczonych przykładach z pomiędzy rzeczowników i innych części mowy, okazuie się samo e jako zakończenie np. w Apostole. Prawda, że tu tymczasowo pokazuie się gołe e jako zakończenie gramatyczne, ale że pierwotnym zakończeniem musiało być ie, to dowodzi zmiękczenie charakteru ł na l. Dla tego też dawni pisarze np. Seklucyan pisali Apostolie, a i w Rossyyskim ięzyku zachowało się do tych czas to pierwiastkowe zakończenie na ie bez amalgowania (Quetschung) i mają Rossyanie nawet osobną pojedynczą literę na oznaczenie takiego zakończenia np. w rzeczowniku ruka, rukie, ręka, ręce. A tak jaśnie okazuie się, że nietrzeba tak dalekich zachodów w szukaniu lub przybieraniu litery: i, trudniących daremnie naukę o formach mowy Polskiey, lecz natychmiast w tablicy deklinacyyney nie e ale raczey ie umieścić i pokazać w objaśniających ją przypiekach, że przekształca się to ie czasem na e podług prawideł harmonii ięzykowey, po uskutecznionym zmiękczeniu twardych charakterów. Co się tycze miękkich charakterów (literae jeratae), tym w liczbie mnogiey dodaie się w prawdzie zakończenie na e np. koń, Pl. koń e a pisze się konie, więc tu wsuwa się wyraźne i, ale to tylko z tey przyczyny, ponieważ się już w miętkim charakterze ukryte i (Sławiańskie jer) znaydowało.
Co do Konjugacyi, ta uczącemu się inaczey niemoże być ułatwioną jak przez dokładne paradygmy. Wszystko to w wyż namienioney gramatologii moiey iest wyłuszczone. Recensya tego dziełka oceniająca iego wartość znayduie się w Gazecie literaturney Halskiey z roku 1812 pod numerem 250. W ciągu przeszło 40 lat dawając różnym osobom lekcye w ięzyku Polskim miałem wielokrotną sposobność do zgłębiania formów mowy Polskiey, więc niedziw, kiedy rychley mogłem to dostrzec, i niezazdroszczę nikomu pożytkowania z moich gramatycznych uwag.
Odnośnie do ninieyszego przekładu dodać mitu ieszcze wypada kilka słów np. forma wyrazów obydwa, obydway, obydwie zdaie mi się być lepszą, niż obadwa, obadway, obiedwie; bo jednogłośność sprzeciwia się harmonii i nieznośna dla delikatnego słuchu Polskiego. Z tey też właśnie przyczyny w mowie wyższych stanów starożytne chwatać, oczekawać przekształcone na chwytać, oczekiwać; lepiey także brzmi chwalemy, uczemy, czyniemy, dobremi niż chwalimy, uczymy, czynimy, dobrymi i trzymam się w tey mierze zdania P. Brodzińskiego, choć pedanterya gramatyczna innych w brew harmonii żąda koniecznie regularności. Taż harmoniia wymaga, żeby unikać formów przykrobrzmiących np. gier zamiast grów. (Krasicki pisze grów); ciem zamiast ćmow, parasang zamiast parasangów. Naywiększa część narodu zachowuje w potoczney mowie poważnieysze formy zamiast owych kusych. P. Suchorowski także iest mego zdania w tey mierze. Aby uniknąć dwoyznaczności i dogodzić harmonii pozwoliłem sobie czasem użyć przydłuższych formów np. stoieli zamiast stali, czasem nawet dawnych wyrazów z autorów złotego wieku literatury Polskiey użyłem, kiedym był przekonany, że ieszcze są znane u większey części narodu. Co się tycze pisowni, to zachowałem dawną utartą, i przekładam regularną formę przymiotników generis neutrius in instrumentali et locali singularis na ym, im nad ową dawniey niesłychaną na ém, a tak piszę np. całym ciałem, a nie całém ciałem; bo takie urojone rozróżnianie zakończeń utrudnia tylko uczniom naukę ięzyka i iest bezpotrzebnym naruszaniem dawnego mądrych przodków zwyczaiu pisania. Wszak i Grek, Lacinnik, Niemiec etc, nieczynią takiey łożnicy.
Kończąc donoszę, ze mam od kilkunastu już lat ukończony przekład: Cebesa obraz życia ludzkiego i gotow iestem na żądanie publiczności wydać to dziełko takie na widok publiczny.
Pisano w Gdańsku dnia 30. Marca 1831.

C. C. Mrongovius
kaznodzieja przy kościele Sw. Anny, publiczny Lektor ięzyka Polskiego i członek Królewsk. Warszawskiego Towarzystwa przyjaciół nauk, oraz członek Szczecińskiego Towarzystwa Pomorskiey historyi i Archeologii.
Nachtrag zu meinem Polnischen Wegweiser.

Durch regen Eifer der Polnischen Philologen sind vor kurzem einige neue Polnische Grammatiken zu Stande gebracht und im Jahre 1829 erschienen nehmlich: 1) eine zu Lemberg bei Piller von H. Michael Suchorowski, 2) eine zu Lissa und Glogau von H. I. Poplinski, 3) zu Breslau von H. Pohl.
Alle drei sind in der Warschauer Zeitung: powszechny dziennik kraiowy 1830 No. 272 beurtheilt worden. Der Vorzug wird der Grammatik des Suchorowski eingeräumt. Dagegen ist Poplinski sehr hart, ja lieblos beurtheilt worden; denn es ist ihm manches als Fehler angerechnet was kein Fehler ist, z. B. wenn er schreibt czyniemy, pomoce etc. Man mutzt ihm auf, daß er aus meinem Wegweiser das lange Verzeichniß der ähnlich tönenden Wörter nutzlos entlehnt habe; daß er seine Schüler auf den Sprachgebrauch, auf die Analogie u. die Wörterbücher verweise, läßt seine Dactylos in Nowogrod, Darmojad, Kazimierz, ieżeli nicht gelten und will das Gegentheil nehmlich Nowōgrod etc. haben.
Die dritte von Pohl zu Breslau ist für ein erbärmliches Machwerk erklärt worden. Letztere ist mir noch nicht zu Gesichte gekommen, daher kann ich darüber nicht urtheilen. Die zwei ersten habe ich durchgesehen und geprüft und finde, daß Suchorowski als ein gelehrter Kenner alter und neuer Sprachen erscheint; daß seine literarischen Notizen für Dilettanten sehr schätzbar sind. Allein für den künftigen Geschäftsmann, Juristen, für den deutschen Lehrling der zum künftigen Hausbedarf, als Handelsmann, Handwerker, Soldat, Arzt, Oekonom etc. etwas Polnisch erlernen will, ist der gelehrte Apparat mehr störend und abschreckend als nützlich. In dieser Hinsicht ist Poplinski, der von allem diesem mit Recht abstrahirt, vorzuziehen. Schade daß er keine Regeln über die Aussprache der Polnischen Buchstaben angiebt; denn wie will der Deutsche ohne Anleitung, zumal wenn er keinen Lehrer hat, polnisch lesen lernen?
In der Entwickelung der Polnischen Deklinationsformen stimmen beide überein; indessen wird durch H. Suchorowski’s Paradigmen: Anioł, raj; noga, noc; serce, zwierzę, imię die Polnische Deklinationsform nicht vollständig entwickelt. — Mehreres — will ich hier unberühret lassen und nur das was zur, durch H. Suchorowski in seiner Vorrede gewünschten, Belehrung dient anführen. Beide Männer behaupten, daß H. Mrozinski zuerst die polnische Formenlehre aus der Natur der harten und weichen Charaktere aufgeklärt habe. Wie ungerecht doch die junge Welt sein kann! Mrozinski hat ja erst im Jahre 1822 sein Werkchen unter dem Titel: „pierwsze zasady ięzyka Polskiego“ herausgegeben, da ich doch bereits im Jahre 1811 in meiner Formenlehre und 1816 in der Analyse des Polnischen Verbums diese Lehrmethode zur Sprache gebracht hatte, wovon neue Auflagen in der Gerhardschen Buchhandlung zu haben sind. Herr Szweykowski zu Warschau hatte damals im Auftrage des sel. Minister Stanislaus Potocki auf mein Gesuch eine Rezension darüber geschrieben und das Verdienstliche dieser neuen Methode anerkannt, welches zur Folge hatte, daß man mich dort zum Mitgliede der Königl. Gesellschaft der Freunde der Wissenschaften erwählte. Es ist auch kein Wunder, daß ich als vieljähriger Lehrer der Polnischen Sprache täglich mit dem Unterricht in dieser Sprache beschäftigt eher als H. Mrozinski die Formenlehre ausspähen konnte. Nun kann ich ihnen aber auch zeigen, daß gerade der Punkt worin sie und Mrozinski von mir abweichen, einer Berichtigung bedarf.
In gewissen Kasus ihrer Deklinazionstabelle der Substantiven im Singular nehmen sie bei den harten Charakteren ein e zur Bezeichnung an und behaupten daß diese Charaktere erweicht werden müssen. So sagt z. B. Suchorowski S. 35. §. 25: „Der Vokativ einfacher Zahl endigt sich auf e oder u. 1. die harten Endmitlaute werden erweicht und nehmen e an“ Poplinski drückt S. 53. so aus: „Vokativ a) Hauptwörter mit harten End-Konsonanten verwandeln dieselben in weiche und nehmen e an.“ Ueber den neugebildeten deutschen Ausdruck Endmitlaut und andere neu verdeutschte Kunstausdrücke des H. Suchorowski z. B. Zustandswort etc. wollen wir nicht streiten und nur bemerken daß die obige Regel von dem Lernenden schwerlich verstanden oder richtig angewandt werden wird. Die Benennung Endmitlaut oder Endkonsonant ist nicht schulgerecht, die Sprachlehrer haben dafür einen Kunstausdruck: Charakter genannt. Charakter ist derjenige Buchstab der vor der Endung vorhergeht; also der letzte Buchstab eines Stammwortes vor der eigentlichen grammatischen Endung. Der Charakter darf nicht immer ein Konsonant, er kann auch ein Vokal sein. Der denkende Lehrling frägt: was bedeutet der Ausdruck „erweichen?“ Wie und wann muß dieses Erweichen erfolgen? Warum muß denn das sein? Diese H. Grammatiker sagen dann, daß dieses durch Einschiebung des i geschehe und folgen hierin dem H. Mrozinski. Nach meiner Ansicht sind diese Umschweife zu vermeiden, wenn man annimmt daß die eigentliche Endung in gewissen Fällen nicht e sondern ie sei. Diese Fälle sind folgende: Die harten Charaktere der Substantiven im Vokativ und Lokal der 1, im Dativ und Lokal der 2 und Lokal der 3 Deklinazion, auch der Adverbien, auch der Zeitwörter nehmen ein ei an und es werden um des in der Endung steckenden i willen diese harten Charaktere gemildert und einige gar gequetscht. grob hat also grobie; ryba — rybie; niebo — niebie; brat der Bruder sollte also bratie; żyd der Jude żydie, towar die Waare towarie, Bog Gott Bogie, Apostoł der Apostel Apostołie haben, allein diese letztern werden in der schnellen Aussprache gequetscht und es entsteht ein anderer Ton, wofür der Pohle (der in seine Orthographie das Prinzip aufgenommen hat, so zu schreiben wie er spricht und also von der Etymologie klüglich abstrahirt) hier in diesem Fall das dem also veränderten Ton oder Laut angemessene Zeichen setzt. Folglich entsteht daraus bracie, żydzie, towarze, Boże, Apostole. Dieses kann man auch auf andere Redetheile mit harten Charakteren anwenden, wo das i in der Form ie die harten Charaktere nach den Gesetzen des Wohllauts mildert oder quetscht. Die gedachten Herren werden mir einwenden, daß bei dem Charakter ł wie in dem angeführten Apostole der Vocativ und Local nicht durch ie, sondern durch ein bloßes e bezeichnet werde. Dieses hätte seine Richtigkeit, wenn man Apostołe spräche und schriebe, da man aber dafür Apostole spricht und schreibt, so sieht man wohl, daß gerade das i in der Endung ie das harte ł in ein sanftes l verwandelt hat und daß also das i implicite in dem l stecke und die Alten z. B. Seklucian, Rey etc. schrieben selbst noch in solchen Fällen ie, also Apostolie.
Wenn man aber im Plural an die (im Slavischen sogenannten literae jeratae oder) weichen Charaktere ein e anhängt z. B. in koń das Pferd koń-e und doch konie schreibt, hier also ein ausdrückliches i einschiebt, so erklärt sich dieses dadurch, daß hier schon im Charakter ein verbissenes i steckte und nun wegen des darauf folgenden Vokals hervortreten mußte. Alles dieses habe ich längst bereits im Jahre 1808 gelehrt mit Felinski und andern gelehrten Männern besprochen und dann erst nachdem ich beim Unterricht gefunden, daß meine Schüler so die Formenlehre leichter begriffen, auf Verlangen 1811 meine Formenlehre herausgegeben, welche auch in der Hallischen Literatur-Zeitung 1812 No. 250. von dem berühmten philosophischen Sprachforscher Georg Trendelenburg günstig beurtheilt wurde.
Bei der Analyse des Verbums muß man von dem Gesichtspunkte ausgehen, daß man möglichst vollständige Paradigmen aus allen Klassen von Verbis aufstelle und Exempel zur Uebung beifüge; denn wie könnte man sonst die vielen Unregelmäßigkeiten übersehen. Dieses vermißt man beim Suchorowski. H. Poplinski hat aber bei seinen fünf Klassen von Zeitwörtern nur von der ersten Klasse ein Paradigma aufgestellt und auch hier nur bei der ersten Person eines jeden Tempus das deutsche hinzugesetzt und das übrige rathen lassen. Seite 113 erste Klasse sagt er, daß es Verba giebt in welchen der charakteristische Konsonant wegen des vorherrschenden Lautes a gar nicht zum Vorscheine komme. Wer kann diese räthselhafte Sprache verstehen? H. P. scheint hier selbst nicht im Klaren zu sein, was eigentlich das Wörtchen Charakter in der grammatischen Kunstsprache bedeute. Muß denn der Charakter immer ein Konsonant sein? In seinem Paradigma czytam ist ja offenbar der Vokal a der Charakter. In der Sprachlehre ist es äußerst wichtig zu ermitteln, welche Buchstaben eines Wortes zur Endung oder zum Ableitungslaute und welche zum Stamme gehören. Ich habe dieses alles in meinem Wegweiser sattsam erläutert; denn wenn man dieses nicht genau scheidet, so kommt man auch nicht aus dem Labyrinth heraus; es bleiben Böhmische Wälder. Zur Entschuldigung dieser Herren dient, daß es ihnen als bloßen Theoretikern (die nie Unterricht in der Sprache ertheilt haben mögen) nicht allein so ergangen; denn selbst der berühmte Philolog Severin Vater hat sich verleiten lassen, in seiner Polnischen und Russischen Sprachlehre eine Unzahl von Endungen als: ba, pa, fa, wa, na, ma, da, ta, ra, za, sa, ga, ka, etc. in weitläuftigen Tabellen aufzuführen und doch ist es irre gewesen. In ryba der Fisch und in andern ist die eigentliche Endung nicht ba sondern a allein und das b ist der letzte Buchstab des Stammes (ryb) oder der Charakter, so wie z. B. im Deutschen des Fisches, Todes, Sohnes etc. nicht sches, des, nes sondern es die wahre Endung ist und sch, d, n, sind die Charaktere. Eben so darf man auch im Polnischen Zeitworte nicht ać, eć, ić, oć, uć, ąć, ąść oder gar das abenteuerliche, grelle ąśdź, eźdź, eśdź, aśdź etc. als wirkliche Endungen des Infinitives annehmen. Dieses ist öfters von mir motivirt, allein der Dünkel der vom Kopczynski irre geführten Polnischen Grammatiker ist zu groß als daß sie es beherzigen sollten daher wimmeln die neuern Polnischen Schriften von solchen Sonderbarkeiten und Inconsequenzen in der Orthographie. Sie verschmäheten nach Art einer Wolke im Deutschen die Authorität der alten polnischen Schriftsteller und wollten alles reformiren und so ist in der Orthographie vieles verpfuscht (strugali aż przestrugali). Daher hat sich die Königl. Gesellschaft der Freunde der Wissenschaften zu Warschau veranlaßt gefunden eine Kommission zu ernennen, die die Polnische Orthographie fixiren und so dem Unfug steuern sollte. Was den praktischen Anhang der Poplinskischen Grammatik anbetrifft, so finde ich ihn zweckmäßig, die Sprache rein, den Inhalt sehr anziehend, in der Orthographie sind jene von mir gerügten Sonderbarkeiten vermieden und wenn gleich das j statt y in vielen Fällen vorkommt, so läßt sich darüber nicht streiten. In der alten Danziger Bibel durch den Fürsten Radziwill geehrten Andenkens veranstaltet vom Jahre 1632 findet man auch schon den Gebrauch das j statt y, die Griechen brauchen ja auch das j hinter andern Vokalen z. B. in Και. In einigen griechischen Namen z. B. Chejrizof habe ich es daher auch beibehalten. Der berühmte Polnische Dicher Felinski besuchte mich vor vielen Jahren in Danzig, ihm theilte ich meine Ansichten auch über die Polnische Orthographie mit und er schrieb selbst in der Folge darüber und widerlegte manche Behauptungen des sonst verdienstvollen Kopczynski. Felinski hat daher dieses j statt y zuerst vorgeschlagen und viele Nachfolger gefunden. Da indessen jede Neuerung störend ist, so blieb ich in Rücksicht der Orthographie beim Alten mit sehr geringen Modifikationen, die sich als zweckmäßiger im Laufe der Zeit bewährt haben. Mehreres über die Orthographie ist in der Vorrede meines deutschpolnischen Handwörterbuches v. J. 1823 enthalen.

Danzig, den 30. März 1831.
C. C. Mrongovius.
Prediger zu St. Annen, öffentl. Lektor der Poln. Sprache, Mitglied der Königl. Gesellschaft der Freunde der Wissenschaften, auch der Gesellschaft für Pommersche Geschichte und Alterthums-Kunde.
XENOFONTA
o wyprawie woienney
Cyrusa.

Xięga pierwsza.

Rozdział I.
Treść.
Cyrus młodszy od Artaxerxesa brata swego przez potwarz mało co nie na śmierć skazany powróciwszy do Satrapii swoiey woynę pokryiomu przeciw niemu knuie i za pomocą przyiacioł liczne półki osobliwie z pomiędzy Greków, zmyślając inną wyprawę, zaciąga.

1. Daryusz i Parysatyda mieli dwóch synów, starszy nazywał się Artaxerxes, a młodszy Cyrus. Lecz zachorowawszy Daryusz gdy przeczuwał bliski życia koniec, życzył sobie, aby obydway synowie do niego przyszli. 2. Starszy właśnie wtedy był na mieyscu, lecz Cyrusa kazał z prowincyi przywołać, gdzie go był Satrapą uczynił i wodzem mianował wszystkich półków, które się na równinie Kastolskiey[1] zgromadzały. Cyrus więc puścił się w drogę przybrawszy sobie Tyssafernesa jako przyiaciela; a z pomiędzy Greków miał w drodze trzysta Hoplitów[2], któremi dowodził Xenias Parrasyyczyk.
3. Ale gdy Daryusz umarł, a Artaxerxes na tron wstąpił, Tyssafernes oczernia Cyrusa przed bratem, jakoby na niego dybał. Ten podszeptów słucha i chwyta Cyrusa, aby go zabić; ale go matka wyprosiwszy przywraca znowu do pierwszych rządów. 4. Wybrnąwszy z niebezpieczeństwa i obelgi przemyśla o tym, jakby iuż więcey niepodlegał bratu, ale raczey, gdyby można było, w mieyscu iego królował. Co się tycze Parysatydy matki, ta trzymała stronę Cyrusa kochaiąc go bardziey niźli kroluiącege Artaxerxesa. 5. Każdy z tych, którzy od Króla do niego przychodzili, tak zobowiązany od niego powracał, że mu bardziey sprzyiał niż Królowi. Ale Barbarów[3] będących u niego sposobił z wielką pilnością na dobrych i przychylnych sobie wojowników. 6. Greckie zaś woysko zgromadzał, ile możności pokryiomu, aby niespodzianie mógł napaść na Króla. Zaciągi więc swoie takim sposobem urządził: wszystkim komendantom załog, ile ich tylko miał po miastach, rozkazał brać mężów Peloponeskich, a to w jak naywiększey liczbie i co naylepszych, jak gdyby Tyssafernes na miasta dybał. Albowiem i Jońskie miasta były dawniey Tyssafernesowi od Króla nadane; lecz w ten czas wszystkie do Cyrusa przystały, wyiąwszy Milet. 7. W Milecie zaś kazał Tyssafernes przeczuwaiąc, że również zamyślano przystać do Cyrusa, jednych pozabiiać, a drugich powypędzać. Ale Cyrus przyymuiąc uciekających zebrał woysko, obiegł Milet lądem i wodą i usiłował przywrócić wygnańców. To tedy znowu służyło mu za drugi pozor do zgromadzania woyska. 8. Lecz do Króla posławszy prosił, aby jemu raczey jako bratu niż Tyssafernesowi miasta były dane pod władzę; a i matka iego była w tey mierze czynna tak, że Król podstępu na siebie niepostrzegł i owszem myślał, iż on wojując przeciw Tyssafernesowi na tyle woyska się zdobywał, więc to go nieobchodziło, choć z sobą wojowali; bo i Cyrus płacił Królowi należące się podatki z tych miast, które Tyssafernes miał dawniey.
9. Drugie zaś woysko zbierało się dla niego w Chersonesie naprzeciwko Abydu takim sposobem: z Klearchem Lacedemończykiem tułaiącym się zabrał Cyrus znaiomość, powziął ku niemu szacunek i dał mu dziesięć tysięcy Dareykow[4]. Ten więc dostawszy złota zaciągnął temi pieniędzmi woysko i zawojował, z Chersonesu ruszywszy, Traków z drugiey strony Hellespontu mieszkających i dogodził w tey mierze Grekom tak że Hellesponckie miasta dobrowolnie pieniądze na żywność żołnierzy składały. To woysko znowu było pokryiomu dla niego utrzymywane. 10. Arystyp zaś Tessalczyk prawem gościnności z nim złączony, będąc od domowych przeciwników dręczony przybywa do Cyrusa i prosi go o dwa tysiące obcych żołnierzy i o trzechmiesięczny żołd, żeby tak nad przeciwnikami swoiemi mieć mogł przewagę. Cyrus daie mu ich około czterech tysięcy z żołdem na sześć miesięcy i żąda od niego aby się nierychley z przeciwnikami zgodził, do pokiby się sam wprzód z nim nie naradził. Tak więc znowu i w Tessalii woysko dla niego potaiemnie było utrzymywane. 11. Procz tego ieszcze Proxenosowi Bojotczykowi jako gościnnemu przyiacielowi swemu dał zlecenie, aby z jak naywiększym woyskiem przybył pod pozorem ciągnienia w pole przeciwko Peysydom, jakoby Peysydzi szkody w iego kraju wyrządzali. Na reszcie zalecił Sofaynetosowi Stymfalczykowi i Sokratesowi Achayczykowi, gdyż i ci byli iego gościnnemi przyiaciołmi, aby z licznym woyskiem przyszli, jak gdyby chciał Tyssafernesa z tułaczami Mileckiemi zawojować. I tak też oni czynili.

Rozdział II.
Treść.
Pochod Cyrusa przez różne kraie przez Lidyią, Frygią i. t. d. Tyssafernes tym czasem pośpiesza do Króla aby mu donieść o sprawach Cyrusa. Epyaxa Króla Cylickiego żona przybywa do Cyrusa. Na iey proźbę woysko się popisuie; gdzie żartobliwym atakiem Grekow i Królowa i wszyscy przytomni barbarzy srodze się przelękli. Cyrus przybywszy do Tarsos Syennezego Króla Cylicyi do siebie wzywa, który na proźby Epyaxy na koniec się Cyrusowi poddaie i pieniędzmi go wspiera.

1. Postanowiwszy zaś iuż ruszyć daley udaie, jak gdyby chciał Peysydow całkiem z kraju wypędzić i zgromadza tamże (t. i. do Sardes) niby to przeciwko nim woysko barbarskie i greckie i nakazuie tak Klearchowi, aby z połkami swoiemi, ile ich miał, przybył, jako też Arystypowi, aby ułatwiwszy interesa domowe odesłał mu woysko, które miał; a Xeniasowi Arkadowi, który w iego imieniu rządził po miastach woyskiem naiemnym, rozkazał, aby zostawiwszy tam tyle żołnierzy, ilu ich potrzeba było na dostateczne zamków osadzenie, z resztą do niego przybył. 2. Wezwał i oblegaiących miasto Milet, nawet owym tułaczom zalecił, aby z nim poszli na woynę, przyrzekając im, że, ieśliby mu się dobrze powiodło w tym, o co walczył, poty niepoprzestanie wojować, pókiby ich do oyczyzny nieprzywrócił. A ci się łatwo dali namówić, bo mu ufali i wziąwszy się do bróni przybyli do Sardes. 3. Xenias tym czasem ze czterema prawie tysiącami hoplitów wziętych z miast stanął w Sardes. Proxenos także przybył maiąc z sobą tysiąc pięć set hoplitów, a pięć set Gimnetów[5]; Sofaynetos Stymfalczyk zaś miał z sobą tysiąc hoplitów. A Sokrates Achayczyk miał około pięciu set hoplitów. Pasjon Megarczyk przybył także mając z sobą około siedmiu set takich mężów[6]; ale tak on, jak i Sokrates należeli do woyska miasto Milet oblegaiącego. 4. Ci więc pod Sardes do niego przybyli. Tyssafernes zaś uważając to i domyśliwszy się, że to przygotowanie do większey wyprawy należało, niż przeciwko Peysydom, jedzie jak nayśpieszniey do Króla, wziąwszy z sobą około pięciu set jezdzców. 5. Król tym czasem usłyszawszy od Tyssafernesa o tey Cyrusa potędze, zaczął się na wzaiem do dania odporu przysposabiać.
Cyrus tedy mając owe powyżey wyliczone siły ruszył z Sardes, a dążąc przez Lidyą trzema noclegami[7] przeszedł dwadzieścia dwa parasangów[8] aż do rzeki Majander[9] Tey szerokość czyniła dwa pletra[10]; a most przez nią był na siedmiu łyżwach postawiony. 6. Tu przeprawiwszy się przeszedł przez Frygią iednym pochodem ośm parasangów aż do Kolossow[11] miasta ludnego, zamożnego i wielkiego. Tu bawił siedm dni i przybył do niego Menon Tessalczyk mając z sobą tysiąc hoplitow i pięć set peltastów składających się z Dolopów, Aynianów i Olintyanów. 7. Stąd postępuiąc przeszedł trzema noclegami dwadzieścia parasangów do Kelaynow[12] Frygiyskiego miasta ludnego, wielkiego i zamożnego. Tu miał Cyrus Królewski pałac i zwierzyniec pełen dzikich zwierząt, na które polował konno, kiedy się sam i kónie ćwiczyć chciał. Środkiem tego zwierzyńca płynie rzeka Majander; a zrzodła iey wytryskuią z pod Królewskich gmachów, i płynie ona przez miasto Kelayny. 8. Znayduie się także w Kelaynach warowny zamek wielkiego Króla nad zrzodłami rzeki Marsyas pod twierdzą; a płynie i ta przez miasto i wpada w rzekę Majander; rzeki zaś Marsyas szerokość czyni dwadzieścia pięć stop. Tu miał Apollon Marsyasa żywcem ze skóry odrzeć zwyciężywszy go jako ubiegaiącego się z nim o pierwszeństwo w sztuce muzyczney[13] zawiesił skórę iego w jaskini, gdzie są owe zrzodła, dla tego to ta rzeka nazywa się Marsyas. 9. Tu Xerxes gdy z Grecyi po bitwie[14] przegraney uchodził, jak powiadają, wystawił ten zamek i twierdzę Kelainską. Tu bawił Cyrus dni trzydzieści; tym czasem nadszedł Klearch ów Lacedemoński wychodziec, mając tysiąc hoplitów i peltastów Traków ośmset i łucznych strzelców Kreteńczykow dwieście. Oraz przybył i Sosyas Syrakuzanin mając hoplitów tysiąc i Sofaynetos Arkadczyk mając hoplitow tysiąc. Dopiero Cyrus przegląd i popis Grekow odprawił w zwierzyńcu, a było wszystkich mianowicie hoplitów jedenaście tysięcy[15] i około dwóch tysięcy peltastów.
10. Stąd postępuiąc przeszedł dziesięć parasangów dwoma noclegami aż do Peltow miasta ludnego. Tu został trzy dni. Tym czasem Xenias z Arkadyi obchodził święta Likayskie z ofiarami i igrzyskami; a nagrodą zwycięzką były złociste wieńce[16]; a przypatrywał się tym igrzyskom i Cyrus. Stąd postępował dwoma noclegami dwanaście parasangów aż do Keramon Agora[17] miasta ludnego na samey granicy Mysyi. 11. Stąd ciągnął trzema noclegami trzydzieści parasangów do równin Kaystros miasta ludnego[18]. Tu pięć dni zabawił; a był żołnierzom winien żołdu zaległego od przeszło trzech miesięcy, którzy często biegaiąc do drzwi iego żądali zapłaty. On ich zaś zbywał nadzieją, ale oczywiście stąd był załatwiony; niebyło bowiem w iego obyczaju, żeby mając nieoddał.
12. Tym czasem przyiechała Epyaxa żona Syennezego Króla Cylickiego do Cyrusa i dała, jak powiadano, Cyrusowi wiele pieniędzy. Ale przynaymniey[19] wtedy Cyrus woysku żołd czteromiesięczny wypłacił. Krolowa zaś Cylicka miała przy sobie straż składającą się z Cylicyan i Aspendyan; a powiadano, że Cyrus z nią poufale obcował. 13. Stąd postąpił dwoma noclegami dziesięć parasangów aż do Tymbrion[20] miasta ludnego. Tu był przy drodze zdróy od Midasa Króla Frygiyskiego nazwany, koło którego, jak powiadają, Midas wina weń wmięszawszy Satyra[21] schwycił. 14. Stąd postąpił dwoma noclegami o dziesięć parasangów aż do Tyryajon[22], miasta ludnego, gdzie zatrzymał się trzy dni. I prosiła, jak powiadają, Królowa Cylicka Cyrusa, aby iey woysko w paradzie pokazał. Chcąc je więc pokazać, odprawił na równinie przegląd Greków i Barbarow. 15. Rozkazał więc, aby Grecy według swego zwyczaju w szyku bojowym urządzeni stanęli i aby każdy wodz uszykował swoich ludzi. Uszykowano ich więc na cztery szeregi. Na prawym skrzydle stanął Menon z ludźmi swoiemi, a na lewym Klearch także z ludźmi swoiemi, w samym zaś środku byli inni Wodzowie. 16. Przeglądał więc Cyrus nayprzod Barbarów; a ci przeciągali uszykowani w szwadrony i kompaniie; a potym Greków przejeżdżając pomimo nich na wozie wojennym, Królowa zaś Cylicka siedziała w krytym pojeździe. A mieli wszyscy hełmy miedziane i suknie purpurowego koloru, nagolanki[23] chędogie[24] i tarcze polerowne z pokrowcow wydobyte[25]. 17. Wszystkich zaś objechawszy, gdy pojazd stanął przed falangą czyli szykiem woyska, posłał Pigresa tłómacza do Wodzów Greckich z zaleceniem, aby cała falanga z nadstawioną brónią ruszyła do attaku. Ci oznaymili to żołnierzom, a gdy zatrąbiono, poszli z nadstawioną brónią do attaku. Wtym gdy żołnierze coraz śpieszniey z okrzykiem postępowali, powstało między niemi mimowolnie bieżenie ku namiotom. 18. Na Barbarów tedy przypadł wielki strach niemniey, jak na innych, nawet i Cylicka Krolowa w pojeździe umknęła[26] i na targu będący ludzie porzuciwszy towary uciekli; Grecy zaś ze śmiechem przyszli do namiotów. Cylicka zaś Królowa widząc okazałość i porządek woyska dziwowała się temu. Cyrus zaś cieszył się widząc, że Grecy Barbarów strachu nabawili.
19. Stąd postąpił trzema noclegami o dwadzieścia parasangów aż do Ikonium[27] ostatniego miasta Frygiyskiego. Tu zabawił trzy dni. Stąd przeszedł przez Likaonią pięcioma noclegami trzydzieści parasangow. Tę krainę jako sobie nieprzyiacielską pozwolił Grekom zrabować. 20. Stąd odesłał Cyrus Królową Cylicką do Cylicyi naykrótszą drogą i przydał iey żołnierzy pod dowództwem samego Menona Tessalczyka. Cyrus zaś z resztą woyska przeszedł przez Kappadocyą czterema noclegami dwadzieścia pięć parasangów do Dany[28] miasta ludnego, wielkiego i zamożnego. Tu bawił trzy dni; gdzie Cyrus zabił męża Perskiego Megafernesa Chorążego Królewskiego i drugiego jakiegoś naczelnika Satrapów winując ich o zdradziecki zamach przeciwko sobie. 21. Stąd usiłowali wkroczyć do Cylicyi; ale przeyście[29] było drogą tylko na jeden wóz szeroką, bardzo przykrą i nieprzystępną woysku, kiedy iey kto brónił. A powiadano że i Syennezy także był na wierzchołkach gór[30] strzegąc przystępu; dla tego zatrzymał się przez dzień cały na równinie. Nazajutrz przybył posłaniec powiadaiąc, że Syennezy opuścił wierzchy gór, gdy się dowiedział, że woysko Menona już w Cylicyi było za górami i gdy słyszał, że tak Lacedemońskie jako i samego Cyrusa okręty pod sprawą Tamosa z Jonii do Cylicyi przypłynęły. 22. Cyrus więc wszedł na góry, gdy mu tego nikt nie brónił i widział szałasze, gdzie Cylicyanie przed tym straż odbywali. Stamtąd zszedł na równinę wielką, piękną, w wodę obfituiącą i pełną rozmaitych drzew i winnic; wiele też sesamu i bru lub manny i prosa i pszenicy i ięczmienia wydaie. Wreście ją góry warowne i wysokie ze wszech strón od morza do morza otaczają. 23. Przeszedłszy więc przez tę równinę uszedł czterema noclegami dwadzieścia pięć parasangów aż do Tarsos Cylickiego miasta wielkiego i zamożnego. Tu była Syennezego Króla Cylickiego stolica; wśrod miasta płynie rzeka Cydnos nazwana, szeroka na dwa pletra. 24. To miasto opuścili mieszkańcy z Syennezym udawszy się do warownego mieysca na góry, wyjąwszy przekupniow, mających szynk wina i składy żywności; pozostali się oraz i nadmorscy mieszkańcy w Soloj[31] i Issoj[32]. 25. W reszcie Epyaxa małżonka Syennezego pięcioma dniami przed Cyrusem przybyła do Tarsos; lecz przechodząc przez góry ku równinie dwie kompaniie Menonowego woyska zginęły; o których jedni powiadali, że rabuiąc były od Cylicyan pozabiiane, drudzy zaś mówili, że pozostawszy się, a niemogąc znaleść drugiego woyska ani dróg, potym błąkając się poginęły; a było ich sto hoplitów. 26. Drudzy zaś przybywszy tam zrabowali z gniewu dla zguby kolegów tak miasto Tarsos jak i Królewski w nim zamek. Cyrus tym czasem wkroczywszy do miasta kazał Syennezego do siebie zawołać, ale ten odpowiedział, że jak dawniey żadnemu mocnieyszemu nad siebie w ręce wpaść tak też i teraz nie chciał poyść do Cyrusa, aż go żona namówiła i gdy zapewnienie bezpieczeństwa otrzymał. 27. Ale potym gdy się z sobą zeszli, dał Syennezy Cyrusowi niemało pieniędzy dla woyska, Cyrus na wzajem dał mu takie podarunki, które u Króla uważane bywają za drogocenne, kónia ze złotą uzdą i złoty naszyynik i naramienniki i szablę złotą i suknią Perską z oświadczeniem, że kray iego niemiał już więcey być niszczony, a ieżeliby się gdzie zabrani niewolnicy iego trafili, że ich na powrót miał otrzymać.

Rozdział III.
Treść.
W Tarsos dni dwadzieścia zatrzymać się przymusił Cyrusa rozruch Greków, którzy domyślając się, że ta wyprawa zmierza przeciw Królowi, Klearcha przymuszaiącego ich iść daley mało co nieukamionowali. Ale ten takowe ich powstanie fortelem hamuie. Posyłają więc do Cyrusa pytaiąc go względem celu tey wyprawy. Ten gdy odpowiedział, że rusza przeciwko pewnemu Abrokomasowi, a gdy większego im żołdu postąpił, postanowili daley z nim ciągnąć.

1. Tu zabawił Cyrus i woysko iego dni dwadzieścia; żołnierze bowiem niechcieli stąd daley postąpić, gdy się już domyślali, że ich przeciw Królowi prowadzi, mówiąc że nie zaciągnęli się pod tym warunkiem. Pierwszy tedy był Klearch, który żołnierzy swoich niewolił do udania się w dalszą drogę, lecz gdy się wybierał z obozu, zaczęli na niego i na iego pociągi rzucać kamieniami. 2. Klearch więc wtedy zaledwo uniknął ukamionowania; poźniey[33] zaś poznawszy, że ich niepotrafi przymusić, zwołał zgromadzenie swoich żołnierzy i nayprzod przez chwilę stoiąc płakał. Ci to widząc zdumieli się i milczeli. Potym się tak do nich odezwał:
3. Waleczni mężowie, nie dziwuycie się, że tak iestem zmartwiony temi trudnościami. Albowiem Cyrus był mi gościnnym przyiacielem i zaszczycił mię uchodzącego z oyczyzny między innemi nie tylko osobliwszemi względami, ale dał mi nawet dziesięć tysięcy dareyków, które ja przyiąwszy nie sobiem na własny interes chował, anim przemarnował i owszem dla was je wyłożyłem. 4. A nayprzod wojowałem przeciw Trakom i za Grecyąm się z wami pomścił, z Chersonesu ich wypędziwszy, gdy Grekom tamże zamieszkałym kray odebrać chcieli. Lecz gdy Cyrus wołał, ruszyłem razem z wami, aby mu się w razie potrzeby stać użytecznym za to, co mi dobrego wyświadczył. 5. Ale że wy niechcecie ze mną poyść razem, jużci koniecznie wypada, albo was opuścić i trzymać się przyiaźni Cyrusa, albo onemu zawód uczyniwszy poyść z wami. Ale czyliżbym w tey mierze sprawiedliwie postąpił, niewiem: więc was trzymać się i z wami cokolwiek wypadnie ponosić będę. I nikt niema kiedy powiedzieć, żem ja Greków zaprowadziwszy do Barbarów[34], zdradziwszy tychże Greków przyiaźń Barbarów wyżey cenił. 6. Ale że wy mnie słuchać i za mną poyść niechcecie, więc ja z wami poydę i wszystko, jak wypadnie, znosić będę. Albowiem przyznaię, żeście wy mnie i oyczyzną i przyiaciołmi i kolegami i że z wami zostanę poważany, gdziekolwiek bądź, ale opuszczony od was, zdaie mi się, że nie iestem w stanie ani przyjacielowi być użytecznym, ani się też przeciwnikowi obrónić. Że ja więc poydę tam, gdzie wy będziecie, o tym chcieycie być przekonani. 7. Takie były iego słowa; a żołnierze tak iego jak i inni to słysząc, że rzekł, iż przeciw Królowi nie poydzie, pochwalili go; a od Xeniasa i Pasjona więcey ich niż dwa tysiące wziąwszy broń i tłomoki[35] przeszli do Klearcha w obóz iego. 8. Ale Cyrus temi okolicznościami zmięszany i strapiony kazał Klearcha zawołać, lecz ten niechciał przyyść, jednakże kryiomo przed żołnierzami wyprawił do niego posłańca, ciesząc go nadzieją, że ta rzecz znowu przyydzie do ładu; a prosił go, żeby go wzywał do siebie, chociaż nie przyrzekał przyyść. 9. Potym zebrawszy swoich żołnierzy, tudzież nowo przybyłych i innych chcących się do niego przyłączyć w te słowa do nich przemówił:
Waleczni mężowie, iużci jawna rzecz, iż stosunki Cyrusa względem nas są właśnie takie, jakiemi są nasze względem niego; albowiem ani my już iesteśmy iego żołnierzami, gdyż z nim nie ciągniemy, ani on nam już iest żołdodawcą. 10. Wiem że on sądzi się być od nas pokrzywdzonym, więc też choć posyła po mnie, niechce mi się poyść do niego, osobliwie, że się wstydzę czuiąc, iż zawiodłem go całkiem; a potym i z bojaźni, żeby mię pochwyciwszy nieukarał za to, w czym się ode mnie skrzywdzonym być mieni. 11. Mnie się więc zdaie, że nam teraz niewypada spać albo samych siebie zaniedbać, ale raczey pomyślić o tym, co w tey mierze trzeba daley czynić. A ieżeli tu zostaniemy, trzeba nam, jak mi się zdaie, mieć na pierwszym względzie bezpieczny pobyt; ieżeli zaś odeyść stąd chcemy, żebyśmy z jak naywiększym bezpieczeństwem wyszli i abyśmy żywność mieli; bo bez tey ani Wodz ani prosty żołnierz na nic się nie przyda. 12. Lecz mąż ten iest jako przyiaciel temu, któremu sprzyia, wielce szacowny, ale komu się stawi nieprzyiacielem, temu gniew iego straszny. Oprócz tego ma on woysko piesze i konne i okręty, co wszyscy równie widziemy i wiemy; wszak zdaie mi się, że niedaleko od niego przesiadywamy: więc czas powiedzieć, co każdy naylepszem być uznaie. Te słowa wyrzekłszy mówić przestał.
13. Potym zabrali głos jedni sami z siebie mówiąc co wiedzieli, drudzy zaś od niego wezwani pokazując jaka będzie trudność bez zezwolenia Cyrusowego zostać się na mieyscu lub odeyść. 14. Jeden zaś udając wielką skwapliwość w zabieraniu się do rychłego powrotu do Grecyi rzekł, że potrzeba innych Wodzów czym prędzey obrać, ieżeliby ich Klearch niechciał odprowadzić; żywności też nakupić, ale targ był w pośrod woyska barbarskiego — i przygotować się na drogę, wreście udać się do Cyrusa z proźbą o przewozowe statki; a gdyby ich niedał, prosić Cyrusa o przewodnika, któryby ich jak przez kray przyiacielski odprowadził, a ieśliby im ani nawet przewodnika niedał, potrzeba jak nayśpieszniey w szyku bojowym stanąć; potym wyprawić oraz ludzi dla opanowania wprzod mieysc wyższych, aby ani Cyrus ani Cylicyanie nieuprzedzili nas wtey mierze, z których wielu ludzi i niemało rzeczy im zabranych mamy. Tenci właśnie tak mówił; ale po nim Klearch to tylko rzekł: 15. Niech mię nikt nieobiera na urząd Wodza naczelnego; albowiem dostrzegam w tey mierze wiele okoliczności, dla których mi się tego podeymować nie podobna, tego zaś męża którego wy obierzecie, ile możności słuchać będę, byście wiedzieli, że ja oraz umiem przyymować rozkazy równie jak każdy inny człowiek. 16. Po nim zaś inny powstał pokazuiąc nierozsądek tego, który zalecał prosić o statki, właśnie jak gdyby Cyrus dalszey wyprawy zaniechał; pokazując oraz, żeby to było nieroztropnie o przewodnika prosić tego, któremu w iego układach szkodziemy. Ale jeżeli przewodnikowi, któregoby nam Cyrus dał, zawierzać chcemy, coż temu ieszcze przeszkadza, żeby Cyrus ku szkodzie naszey wierzchołków gór wprzod zająć niekazał[36]. 17. Albowiem ja przynaymniey wahałbym się wsiąść na statki, któreby on nam dał, by nas razem z okrętami niezatopił; a obawiałbym się iść za przewodnikiem, któregoby nam przydał, by nas niezaprowadził na takie mieysce, skądby trudne było, wycofanie się; wolałbym raczey gdy wypadnie mimo woli Cyrusa odeyść, to odeyście przed nim ukryć; co iest rzeczą niepodobną. 18. Ale po prawdzie rzekłszy są to próżne słowa. Naylepiey będzie, jak mi się zdaie, żeby poszli do Cyrusa roztropni mężowie z Klearchem kóńcem pytania go do czego nas chce użyć, a jeżeli ta sprawa będzie podobna do tey, do którey używał dawniey najemnych żołnierzy, to i nam wypada ciągnąć z nim i niebyć lichszemi od tamtych, którzy mu przedtym towarzyszyli w owey wyprawie. 19. Ale ieżeli się ta sprawa okaże być większą, trudnieyszą i niebezpiecznieyszą od tamtey, prosić go, aby albo nas zachęciwszy hoyną nagrodą z sobą prowadził, albo aby przychyliwszy się do naszego zdania nas po przyiacielsku od siebie puścił; bo tak idąc za nim, szlibyśmy jako przyiaciele iego chętnie, a odchodząc odeszlibyśmy bezpiecznie; co on zaś na to rzecze, to nam tu donieść potrzeba; co wysłuchawszy, możemy potym sobie w tey mierze lepiey poradzić. 20. Ten wniosek był przyięty i obrawszy mężów posłali ich z Klearchem do Cyrusa, którzy mu przełożyli to co przez woysko uchwalone było. Ten zaś odpowiedział, że słyszy iż Abrokomas nieprzyiaciel iego stoi nad rzeką Eufrat w odległości dwónastu noclegów[37]; przeciw temu więc, rzekł, chce poyść; a ieżeli go tam zastanie, chciałby go, powiada, ukarać; ale gdyby uciekał stamtąd, tedy my tam względem tego naradziemy się z sobą. 21. Co usłyszawszy posłowie oznaymili to żołnierzom; a ci choć dorozumiewali się, że ich prowadzi przeciw Królowi, iednakże woleli z nim ciągnąć. Dopraszaiącym się zaś o podwyższenie żołdu przyrzeka Cyrus wszystkim dać o połowę więcey, niż pierwey brali, zamiast jedney dareyki trzy połdareyki na miesiąc każdemu żołnierzowi postąpił; ale żeby przeciw Królowi szedł, ani wtedy nawet niebyło słychać kogo o tym publicznie mówiącego. —

Rozdział IV.
Treść.
Gdy przyszli do Jssoj ostatniego miasta Cylicyi, przybyła tam flota Cyrusa. Stąd przeszedłszy bramami, którędy iest przechod z Cylicyi do Syryi ciągnął przez Syryią, gdzie gdy go dway sprzymierzeńcy Xenias i Pasjon potajemnie opuścili, a on się względem nich łaskawie oświadczył, inni Grecy ludzkością iego zniewoleni tym chętniey z nim daley poszli. Nadszedłszy do Tapsaku nad Eufratem dopiero Grekom wyiawił, że pochod ten zmierza przeciw Królowi, Chociaż stąd markotni, wszelako nowemi obietnicami zachęceni poszli w bród przez Eufrat; przy czym wzmianka o Menonie, jakiego fortelu zażył do nakłonienia swoich żołnierzy do dalszego pochodu.

1. Stąd ciągnął dwóma noclegami dziesięć parasangów aż do rzeki Saros[38], którey szerokość czyniła trzy pletra. Stąd postąpił jednym noclegiem o pięć parasangów aż do rzeki Pyramos[39] którey szerokość czyni jedno stadium. Stąd przeszedł dwóma noclegami piętnaście parasangów aż do Jssoj ostatniego miasta Cylicyi nad morzem, które ludne, wielkie i zamożne było. 2. Tu zabawił trzy dni i przypłynęło do Cyrusa z Peloponesu trzydzieści pięć okrętów, a nad niemi był rządcą[40] Pytagoras Lacedemończyk. Lecz prowadził[41] ie Tamos Egipcyanin z Efezu, maiąc dwadzieścia pięć innych okrętów Cyrusa, któremi oblegał Milet przychylny Tyssafernesowi i wojował pospołu z Cyrusem przeciwko niemu 3. Przybył też i Chejrizof Lacedemończyk na tych okrętach przyzwany od Cyrusa mający siedmset hoplitów pod sprawą swoją będąc u Cyrusa[42]. Okręty zaś stanęły w porcie na kotwicach blisko namiotu Cyrusowego. Tu też i owi najemni Grecy Abrokomasa w liczbie czterech set hoplitów opuściwszy go, przystali do Cyrusa i służyli mu przeciw Królowi.
4. Stąd postąpił jednym noclegiem pięć parasangów aż do wrót czyli wąwozow Cylicyi i Syryi. Tu były dwa zamki czyli warownie; jednę z tey stróny ku Cylicyi obsadził Syennezy i straż Cylicka, drugiey zaś z tamtey stróny ku Syryi pilnowała, jak powiadano, straż Królewska. W pośrodku nich zaś płynie rzeka Kersos nazwana, mająca wszerz jedno pletrum. Cała zaś przestrzeń mieysca między warowniami wynosiła trzy stadia; a przeyść tamtędy gwałtem niemożna było; bo przeyście było ciasne, a warownie aż do morza dosięgały, wzwyż zaś były niedostępne skały; tuż przy warowniach obydwóch pokazywały się te wrota. 5. Dla tego więc przeyścia sprowadził Cyrus okręty, aby hoplitow wewnątrz i zewnątrz wrót wysadzić mogł i żeby ci wypędziwszy nieprzyiacioł, ieśliby nad Syryyskiemi wrotami czatowali, tamtędy przeyść mogli; co że uczyni Abrokomas mający liczne woysko, myślał Cyrus. Lecz Abrokomas tego nieuczynił i owszem gdy słyszał, że Cyrus iest w Cylicyi zwróciwszy się z Fenicyi śpieszył do Króla, mając, jak powiadano, trzy kroć sto tysięcy woyska.
6. Stąd postąpił przez Syryią jednym pochodem pięć parasangów aż do Myriandros miasta zamieszkałego od Fenicyan nad morzem; a było to mieysce handlowe i znaydowało się tam wiele okrętów ładownych w przystani. 7. Tam zabawili dni siedm; i stało się, ze Xenias z Arkadyi wodz i Pasjon z Megary wsiadłszy na okręt i zabrawszy z sobą rzeczy naykosztownieysze odpłynęli dla tego że, jak się przynaymniey wielom zdawało, rozumieli się być na sławie skrzywdzonemi, ponieważ żołnierzy ich do Klearcha jakoby do Grecyi z powrotem, a nie przeciw Królowi idącego[43] przystaiących Cyrus pozwolił Klearchowi zatrzymać. Ale gdy iuż byli z przed oczu zniknęli, rozeszła się pogłoska, że ściga ich Cyrus okrętami i że jedni życzyli, aby tych gnuśników[44] schwytano, drudzy zaś żałowali ich, gdyby mieli być złapani.
8. Cyrus zaś zwoławszy Wodzów rzekł: Opuścili nas Xenias i Pasjon, przecież niechay wiedzą, że się przedemną nie utają, gdyż wiem gdzie się obracają i że ieszcze nie uszli, mam bowiem okręty tak że mogę ich statek schwycić. Ale przysięgam Bogom, że ja ich ścigać nie będę; ani też ma kto powiedzieć, że ja, dopoki kto u mnie zostaie, z niego korzystam, ale skoro chce odeyść, przytrzymuię go, krzywdzę i majątku pozbawiam. Ale niechay odchodząc wiedzą, że są gorszemi przeciw nam, niźli my przeciwko nim. Chociaż mam ich dzieci i żony w mieście Tralles pod strażą, wszelako i tych nie będą pozbawieni, ale mają je na powrót otrzymać z przyczyny dawnieyszey uczciwości w służbie mojey. 9. Takie były iego słowa, a Grecy, choć się komu i niechciało takiey wyprawy, usłyszawszy o tey szlachetności Cyrusa tym chętniey i ochotniey z nim pociągnęli.
Potym Cyrus ciągnął czterema noclegami dwadzieścia parasangów aż do rzeki Chalos[45] jedno pletrum szerokiey, pełney ryb wielkich i niebojaźliwych, które Syryanie za Bogi mieli i niedopuszczali ani ich, ani gołębi naruszać. A wioski w których się rozkwaterowali, należały do Parysatydy nadane jey na przepaskę[46]. 10. Stąd ciągnął pięcioma noclegami trzydzieści parasangów aż do zrzodeł rzeki Daradax[47] szerokiey jedno pletrum. Tu był zamek Belezego starosty Syryyskiego i sad bardzo wielki, piękny, obfitujący we wszelkie owoce, jakie pora roku przynosi. Cyrus kazał go wyciąć i zamek z gmachami spalić.
11. Stąd ciągnął trzema noclegami piętnaście parasangów aż do Eufratu rzeki szerokiey cztery stadja; tamże kwitnęło wielkie i zamożne miasto Tapsak nazwane[48]. Tu zostali pięć dni; a zwoławszy Cyrus Wodzów Greckich rzekł: że pochod ten będzie przeciwko wielkiemu Królowi do Babylonu i polecił im to oznaymić żołnierzom i namówić ich do powolności. 12. Ci więc zwoławszy zgromadzenie oznaymili im to. Ale żołnierze gniewali się na Wodzów i rzekli, że acz dawniey już o tym wiedzący ukrywali to przed niemi i że nie poydą, rzekli, poki im nie postąpi tyle pieniędzy[49] ile dał owym pierwszym Cyrusowi do oyca Cyrusowego towarzyszącym, a to nawet nie na woynę idącym, lecz gdy Cyrusa oyciec wzywał do siebie. 13. To Wodzowie Cyrusowi na powrót donieśli; a on przyrzekł dać każdemu żołnierzowi po pięć min srebra[50], skoro tylko do Babylonu przybędą i żołd z pełna, póki Greków do Jonii nieodeśle. Tak więc wielka część Greckiego woyska dała się do tego namówić. Ale Menon, nim się pokazało, co inni żołnierze uczynią, czy poydą za Cyrusem lub nié, zgromadził swoie woysko osobno i rzekł w te słowa:
14. Mężowie, ieżeli mię usłuchacie, to wy bez poniesienia niebezpieczeństwa i pracy zjednacie sobie pierwszeństwo nad innemi u Cyrusa żołnierzami. Coż wam tedy zalecam uczynić? Oto teraz żąda Cyrus, żeby Grecy z nim ciągnęli przeciw Królowi; ja więc powiadam, że nam wypada przeprawić się przez rzekę Eufrat, nim się pokaże, co inni Grecy odpowiedzą Cyrusowi. 15. Bo ieżeli postanowią z nim ciągnąć, tedy wy będziecie uważani za sprawców tey rzeczy, bywszy pierwszemi do przeprawy, a to wam jako naychętnieyszym Cyrus odwdzięczy i wynagrodzi, w czym ieżeli kto inny, to zapewne on poczuwać się będzie; w reście ieżeli drudzy inaczey postanowią, to wróciemy się w prawdzie wszyscy nazad, ale on was jako jedynie powolnych i naywiernieyszych obierze i na urzędy komendantów w twierdzach i na setnictwa; a ieżeli ieszcze o co więcey prosić będziecie, wiem że jako przyiaciele Cyrusa otrzymacie.
16. Usłyszawszy to dali się namówić i przeprawili się pierwey nim drudzy odpowiedź dali. A gdy postrzegł Cyrus że się przeprawili, ucieszył się i posłał Glusa do woyska z takim oświadczeniem: Ja was, mężowie, muszę chwalić, ale abyście i wy mię mogli chwalić, to będzie moim staraniem, albo mię już nie nazywaycie Cyrusem. 17. Żołnierze w wielkich nadziejach będący życzyli mu dobrego szczęścia. Tym czasem Menonowi posłał, jak powiadano, hoyne podarunki. To uczyniwszy przeprawił się i poszło za nim owo całe woysko; a nikt z przechodzących przez rzekę nie zmoczył się w tey rzece nad brodawki piersiowe. 18. A ludzie z Tapsaku mówili, że ieszcze nigdy ta rzeka pieszo przebytą niebyła, wyiąwszy tą razą, lecz tylko statkami, które w ów czas Abrokomas przodem idący spalił, by się Cyrus nieprzeprawił. A zdawało się to być coś Boskiego, że oczywiście ustępowała rzeka Cyrusowi jako królować mającemu.
19. Stąd ciągnął przez Syryią dziewięcią noclegami pięćdziesiąt parasangów i przybyli do rzeki Araxes[51]. Tam w licznych wioskach było podostatkiem zboża i wina. Zabawili tamże trzy dni i opatrzyli się w żywność.

Rozdział V.
Treść.
Potym Cyrus ciągnie wzdłuż Eufratu, a to mieyscami nie bez wielkich w drodze trudów i straty bydła pociągowego z przyczyny niedostatku paszy, póki nieprzyszli w krainę naprzeciwko miasta Charmandy leżącą, skąd przeprawiwszy się na worach skórzanych przez rzekę żywność sprowadzali. Powstaie niebezpieczny rozruch między Grekami, którzy już byli na punkcie zabiiania się na wzaiem ciężkiemi razami, lecz Cyrus dobitną mową rozjątrzone umysły hamuie.

1. Stąd ciągnął przez Arabią[52] mając rzekę Eufrat po prawey ręce pięcioma w pustyniach noclegami trzydzieści pięć parasangów. W tey okolicy był cały kray rozległą płaszczyzną na kształt morza pełen piołunu; a choć się też znalazło cokolwiek krzewów i trzciny, wszystko było pachnące na kształt wonnych korzeni; ale drzew żadnych nie było. 2. Wszelako pomiędzy rożnemi zwierzętami znaydowało się naywięcey dzikich osłów i niemało strusiow wielkich; były tam i dropie i suhaki czyli gazele[53]. Na te zwierzęta jezdzcy czasem polowali. A co do osłów, ieżeli kto za niemi gónił, te pędem uciekając opodal stawały (daleko bowiem prędszemi są w biegu niżeli konie), a gdy się znowu jeździec zbliżył do nich, czyniły to samo i nie można ich było ułowić, chyba że rozstawieni jezdzcy w pewney odległości wyręczając się końmi ich dopędzili. Mięso ułowionych było podobne w smaku do jeleniny, tylko cokolwiek delikatnieysze. 3. Ale strusia nikt nieułowił. Ci zaś z jezdzców którzy go ścigali, wnet tego poprzestali; albowiem uciekając daleko umykał[54], narabiając w biegu nogami niemniey jak i skrzydłami używając ich nakształt żagla. Dropie zaś bardzo łatwo chwytano, byle się tylko pośpieszono za niemi[55]; bo nie daleko ulecą, jak kuropatwy, i wnet się zmęczą. Mięso ich bardzo smaczne było.
4. Ciągnąc przez tę krainę przybyli do rzeki Maski, którey szerokość czyniła jedno pletrum. Tam było miasto puste, wielkie, nazwane Korzota, otoczone na okoł od rzeki Maski. Tu zostali trzy dni i opatrzyli się w żywność. 5. Stąd ciągnął trzynastą noclegami przez pustynią dziewięć dziesiąt parasangów mając po prawey ręce rzekę Eufrat i przybył do Pyle czyli wąwozów Babylońskich. W tych pochodach zdychało wiele bydła pociągowego od głodu, niebyło bowiem ani paszy ani też drzew jakich, lecz owa cała kraina była gołą. Mieszkańcy zaś kamienie młyńskie koło rzeki wykopując i obrabiając do Babylonu na przedaż wozili i stąd kupując zboże życie swe utrzymywali. 6. Woysku zaś zabrakło na zbożu i nigdziey go niemożna było dostać, chyba na targu Lidyyskim w Cyrusa obozie barbarskim kapitę czyli miarkę mąki pszenney lub krup jęczmiennych po cztery sykle[56]. Ale sykiel płaci połosma obolów Attyckich, a kapita zawierała w sobie dwa Attyckie choyniki[57]. Więc samym się tylko mięsem żołnierze żywili. 7. Niektóre z tych pochodow były bardzo długie, w miarę tego jak chciał dostać się albo do wody albo do pastwiska jakiego. A gdy się raz droga ciasna i pełna błota trudna do przebycia wozom trafiła, stanął Cyrus z Panami nayznakomitszemi i naybogatszemi, którzy mu towarzyszyli i rozkazał Glusowi i Pigresowi użyć barbarskiego woyska do wydobycia wozów. 8. A gdy mu się zdawało, że trochę niesporo szło, jakoby z gniewu rozkazał nayznakomitszym Persom z orszaku swego, żeby jak nayprędzey dopomogli wozy wydobyć. Tu można było widzieć nielada[58] przykład posłuszeństwa i karności. Albowiem zrzuciwszy z siebie purpurowe kontusze z mieysca gdzie który stał puścili się co żywo pędem, jak gdyby się kto ubiegał o zwycięstwo, a to z bardzo pochyłego pagórka, choć byli ubrani w owe kosztowne żupany i rożnofarbne spodnie, a niektorzy mieli łańcuchy na szyi i naramienniki na ręku; natychmiast tak ubrani skoczywszy w błoto prędzey nimby się kto spodział wydobyli wozy na wierzch. 9. A zgoła widać było wielki pośpiech Cyrusa w całey drodze i że niebawił się nigdzie, chyba że gdzie na popas albo dla inney potrzeby wypadało stanąć; rozumiejąc, że im rychley przybędzie, tym mniey przygotowanego do boju Króla zastanie, a przeciwnie im poźniey, tym więcey woyska Król zgromadzi. A bacznemu widzowi pokazało się, że państwo tego Króla, acz mnostwem krajów i ludzi mocne, jednakże dla długości dróg i że siły iego rozproszone, w istocie było słabe, byle kto szybko woynę rozpoczął.
10. Z drugiey stróny Eufratu przeciwko pustyni, którędy ciągnęli, było miasto zamożne i wielkie nazwane Charmanda. Stąd żołnierze kupowali zapasy żywności przeprawiając się na płytach czyli tratwach takim sposobem. Skóry, które im służyły do okrycia, napchali sianem, potym je stykali i zszywali do kupy, żeby woda do wyściałki niedoszła. Na tych się przeprawiali i brali zapasy żywności tak wino z daktylów palmowych robione jak i mannę; albowiem tego było w tey krainie podostatkiem.
11. A gdy się tu żołnierze Menona i Klearcha z sobą o coś pokłocili, Klearch sądząc, że żołnierz Menona był temu winien, uderzył go za to; ten przyszedłszy do swego oddziału opowiedział to; co usłyszawszy żołnierze, markotni byli stąd i gniewali się srodze na Klearcha. 12. Tegoż dnia Klearch przybywszy do przewozu rzecznego i tam obeyrzawszy targ powracał konno do swego namiotu przez oboz Menona z małym orszakiem; a Cyrusa tam ieszcze niebyło, lecz już nadjeżdżał. W tym jeden z żołnierzy Menona właśnie drwa rąbiący gdy uyrzał Klearcha przejeżdżającego, rzucił nań siekierą. A choć ten wprawdzie chybił, jednakże drugi i trzeci, a potym wielu ich, gdy wrzawa powstała, porwało się do kamieni.

13. Ten uchodzi do swego obozu i ząraz woła do broni. Hoplitom rozkazał tam pozostać z przypartemi do kolan tarczami; a on sam wziąwszy Traków i jezdzców, których było w iego hufcu więcey niż czterdziestu, a między temi naywięcey Traków, ruszył przeciwko żołnierzom Menona tak że się i ci i sam Menon przelękli i do bróni się porwali. Inni zaś stanęli w mieyscu niewiedząc co mieli począć. 14. Proxenos zaś, który przypadkiem poźniey z swoiemi hoplitami nadszedł, rozkazał oddziałowi swoiemu w pośrodku obydwa strón zbroyno w szyku stanąć i prosił Klearcha, aby tego nieczynił. Ale ten się gniewał, że, gdy mało co niebył ukamionowany, on tę iego krzywdę lekce sobie ważył i rozkazał mu z pośrodka ustąpić. 15. W tym gdy przybył Cyrus i dowiedział się o tey sprawie natychmiast wziął (dwa) pociski w ręce i pędem z wiernemi swemi nadskoczył w pośrod nich i tak do nich przemawia: 16. Klearchu i Proxenosie i wy inni obecni Grecy, niewiecie co czynicie. Bo jeżeli między sobą walkę rozpoczniecie, wiedzcie że ja ieszcze tego samego dnia będę rozsiekany i wy w krótce po mnie; bo jeżeli nasze interesa w złym będą stanie, wszyscy ci barbarzy, których widzicie, staną nam się gorszemi nieprzyiaciołmi, niż ci którzy są u Króla. 17. Co gdy usłyszał Klearch, upamiętał się, a obydwie stróny uspokoione broń na mieysce złożyły.
Rozdział VI.
Treść.
Orontes Magnat Perski, który się już po dwa razy z Cyrusem był pojednał, kusi się po trzeci raz przeyść na strónę Królewską; ale gdy się zdrada wyiawiła, ujęto go i przekonanego o zbrodnią, podług zdania Klearcha i innych, na śmierć go skazano i ze świata zgładzono.

1. Stąd gdy daley szli pokazał się ślad i gnóy koński; a zdawały się to być tropy około dwóch tysięcy jezdzców. Ci jadąc przodkiem palili i paszę i co było więcey użytecznego. Ale Orontes Persyanin i z rodziny Królewskiey, a co do sztuki wojenney liczony w poczet naybiegleyszych Persów nastawał zdradziecko na Cyrusa, a choć dawniey walczył przeciwko niemu, to się znowu pojednał[59]. 2. Ten Cyrusowi powiedział, że, gdyby mu dał tysiąc jezdnych, on tych pożogę szerzących jezdzców albo pozabiia z zasadzki albo wielu z nich żywcem pochwyci i przeszkodzi chcącym na rozbiegach palić i dokaże tego, żeby, choć widzieli woysko Cyrusa, niemogli o nim donieść Królowi. Co gdy Cyrus usłyszał, zdawało mu się to być rzeczą pożyteczną i kazał mu wziąść pewną część ludzi od każdego dowodzcy.
3. Orontes rozumiejąc już mieć jezdzców na pogotowiu, pisze list do Króla, że przyiedzie z orszakiem jezdzców ilu ich mieć będzie można; lecz prosił to oznaymić swoim jezdnym, aby go po przyiacielsku przyjęli. Zawierał zaś ten list w sobie przypomnienie dawney przyiaźni i wierności. List ten oddaie wiernemu jak mniemał człowiekowi, ale ten go wziąwszy Cyrusowi pokazał. 4. Przeczytawszy go Cyrus chwyta Orontesa i zwołuie do swoiego namiotu siedmiu nayznakomitszych z orszaku swego Persów; a Greckim Wodzom zalecił przyprowadzić hoplitów uzbrojonych i rozstawić ich około iego namiotu. Co też oni wykonali przyprowadziwszy około trzech tysięcy hoplitów. 5. Klearcha także przywołał do rady, zwłaszcza ze i jemu i innym zdawał się być nayznakomitszym z pomiędzy Greków. Ten powrociwszy stamtąd uwiadomił przyiacioł o zapadłym wyroku sądowym względem Orontesa; bo to niebyło zakazano. Powiedział oraz, że Cyrus tak swoię mowę zaczął:
6. Zwołałem was, mili przyiaciele, w celu powzięcia rady, jak mam sobie postąpić z tym tu Orontesem, żeby to przed Bogami i ludźmi za nayściśleyszą sprawiedliwość uznano. Tego mi bowiem nayprzod oyciec móy dał pod władzę moią. Potym zaś naprawiony, jak sam powiedział, od brata moiego wojował przeciwko mnie zdobywszy zamek w Sardes, a ja na wzajém przeciwko niemu walcząc dokazałem tego, że mu się zdało być dogodniey poprzestać woyny przeciwko mnie i daliśmy sobie na zgodę prawe ręce. 7. Potym rzekł, Orontesie, w czymże ja ciebie kiedy skrzywdziłem? Ten zaś odpowiedział, że w niczym. Znowu się Cyrus pytał: albożeś to poźniey, choć, jak sam wyznaiesz, w niczym ode mnie nieskrzywdzony nieprzeszedł do Myzyyczyków i niewyrabiał wszelkich szkód w kraju moim? Przyznał się i do tego Orontes. Czyliż, rzecze daley Cyrus, gdyś znowu zwątpił o swey sile, nieprzystąpiłeś do ołtarza Dyany z oświadczeniem żalu swego i nienamówiłżeś mię do tego, żeśmy sobie znowu wzajemną wierność zaręczyli? I to zeznał Orontes. 8. W czymżeś więc, rzekł Cyrus, odemnie skrzywdzony, że teraz już po trzeci raz stawiłeś mi się jawnym zdraycą? A gdy Orontes rzekł, że w niczym nieskrzywdzony, spytał się go Cyrus: więc wyznaiesz, żeś przeciwko mnie był niesprawiedliwym? Jużci muszę to wyznać, rzekł Orontes. Zatym się znowu spytał Cyrus: Byłżebyś odtąd nieprzyiacielem bratu moiemu, a mnie przychylnym i wiernym? Ten zaś odpowiedział, chociażbym się stał takim, Cyrusie, jużci byś mi nigdy nieuwierzył.
9. Na to rzekł Cyrus do przytomnych: Takieć były postępki tego człowieka, do których sam się przyznaie; ale z pomiędzy was ty Klearchu nayprzod wyday nań wyrok, jak ci się to zdaie. Klearch zaś rzekł w te słowa: Ja radzę tego człowieka jak nayprędzey zgładzić ze świata, żeby nam się go już więcey niepotrzeba było wystrzegać, ale żebyśmy czas, co się iego tycze[60], wolnieyszy mieli do czynienia wygody tym którzy są naszemi przyiaciołmi szczeremi. 10. Na ten wyrok, rzekł, i inni przystali. Potym za rozkazem Cyrusa wszyscy, a nawet i krewni Orontesa powstawszy z mieysca chwycili go za pas na znak kary śmierci; a nakoniec wyprowadzili go ci, którym to było zlecono. Gdy go zaś zobaczyli ci, którzy się pierwey przed nim kłaniali, to i wtedy przed nim uderzyli czołem, chociaż wiedzieli, że go na śmierć prowadzono. 11. Gdy go wprowadzono do namiotu Artapatasa naywiernieyszego z pomiędzy Berłonoszów[61] Cyrusa, potym iuż nikt więcey Orontesa ani żywego ani umarłego nie zobaczył, ani też kto mogł powiedzieć, jakim sposobem umarł; domyślał się każdy inaczey. Grobu też iego nigdzie niebyło widać.

Rozdział VII.
Treść.
Cyrus przez Babylonią coraz daley postępuiąc, gdy myślał spotkać się nazajutrz z Królem, woysko w środ nocy przegląda i szykuie, obiecując Grekom sowite nagrody. Potym w szyku bojowym postępuiąc przebywa rów za rozkazem Królewskim kopany, a gdy mu się zdawało, że Król zaniechał myśli spotkania się, odprawuie drogę mniey ostrożnie.

1. Stąd ciągnął przez Babylonią trzema noclegami dwanaście parasangów. Ale pod czas trzeciego noclegu Cyrus odprawiał przegląd Greków i Barbarów na równinie około północy; zdawało mu się bowiem, że Król nazajutrz ze świtem wyprowadzi woysko do bitwy i kazał Klearchowi dowodzić prawym —, a Menonowi Tessalczykowi lewym skrzydłem, sam zaś ludzi swoich do boju szykował. 2. Po odbytym przeględzie na samym świtaniu przyszło do Cyrusa kilku zbiegów od wielkiego Króla z doniesieniem o woysku Królewskim. Cyrus więc zwoławszy Wodzów i setników[62] Greckich naradzał się jakimby sposobem bitwę miał rozpocząć i zachęcał ich do męstwa temi słowy: 3. Waleczni Grecy, nie dla niedostatku ludzi Barbarskich przybrałem was sobie za społwojowników[63], lecz dorozumiewając się, że wy lepszemi i dzielnieyszemi iesteście nad wielu Barbarów, dla tegom was sobie przybrał. Pokażcie się więc mężami godnemi wolności, którą posiadacie i dla którey ja was za szczęśliwych poczytuię. Wiedzcie bowiem, żebym ja wolność przeniosł nade wszystko co mam i nad wiele innych rzeczy. 4. Ale żebyście wiedzieli, do jakiego się boju zabieracie, ja was, świadom tego, nauczę. Bo wielkie wprawdzie mnostwo i z wielkim krzykiem nadchodzi, lecz skoro to wytrzymacie, to w reście wstydzę się nawet powiedzieć, jakich z nas ludzi w tym kraju poznacie. Jeżeli zaś mężami będąc, oraz walecznemi się okażecie, tedy ia tego z was, który zechce do domu powrócić, uczynię celem zazdrości u iego wspołziomków; względem wielu innych zaś spodziewam się dokazać tego, że się im lepiey u mnie spodoba niźli w domu.
5. Tu właśnie przytomny Gaulites wychodziec Samiyski, a wierny stronnik Cyrusa tak rzekł: Atoli powiadają niektórzy, iż ty Cyrusie teraz wiele obiecuiesz dla tego, że tobie bliskie niebezpieczeństwo grozi, ale gdy się co pomyślnego wydarzy, zapomniesz o tym; a inni mówią, że choćbyś pamiętał i chciał, to jednak niezdołasz tego wypełnić, co obiecuiesz. 6. Co usłyszawszy Cyrus rzekł: wszak my mamy, waleczni mężowie, oycowskie państwo rozciągające się na południe aż tam gdzie dla upałow niemogą mieszkać ludzie, a na połnoc do kraiu dla zimna nieznośnych. Wszystkie kraje w środku tego zakresu będące są pod władzą Satrapów sprzyiających bratu moiemu. 7. Jeżeli my zwyciężemy, należy nam się naszych przyiacioł uczynić rządzcami tych krajów, dla tego nie obawiam się, bym niemiał co dać każdemu z przyiacioł, ieżeli dobrze wypadnie, ale raczey boię się, że nie będę miał dość takich, ktorymbym co rozdawać mogł. Nadto każdego z was Grecy wieńcem złotym obdaruię. 8. Ci zaś to usłyszawszy i sami większey ochoty nabrali i innym to ogłaszali. Przychodzili także do niego oprocz dowodzców ieszcze i niektórzy z innych Greków pragnący wiedzieć, co dostaną, ieżeli zwyciężą. On zaś nikogo od siebie nie puścił, któregoby chęciom niedogodził. 9. Którzykolwiek zaś z nim rozmawiali, wszyscy przestrzegali go, aby się sam niepotykał, lecz żeby w tyle za niemi stanął. Przy tey okazyi pytał się Klearch Cyrusa jakoś w ten sposob: Czy myślisz Cyrusie, że brat twóy będzie się z tobą sam na sam połykał? Zaiste rzekł Cyrus, ieżeli iest Daryusza i Parysatydy synem, a moim bratem, tedy ja tego kraju bez walki z nim mieć nie będę.
10. Dopiero gdy woysko zupełnie uzbrojone stanęło, liczono Greckich tarczowników dziesięć tysięcy cztery sta, a Peltastów dwa tysiące i pięć set, Barbarów zaś z Cyrusem będących sto tysięcy i około dwudziestu wozów kosami uzbrojonych. 11. Nieprzyjacioł zaś miało być milion i dwakroć sto tysięcy[64] i dwieście wozów kosami uzbrojonych. Oprocz tych było sześć tysięcy jazdy, którą dowodził Artagerses; ta przed samym Królem w szyku bojowym stanęła. 12. Nad Królewskim woyskiem było czterech naczelnikow, (hetmanów i dowodzców)[65], Abrokomas, Tyssafernes, Gobryas i Arbaces, z których każdy miał pod sobą po trzy kroć sto tysięcy ludzi. Ale z tych tylko dziewięć kroć sto tysięcy stanęło do bitwy i sto pięćdziesiąt wozów kosistych. Abrokomas bowiem ciągnący z Fenicyi opoźnił się do bitwy pięcioma dniami. 13. Takie rzeczy głosili przed Cyrusem owi żołnierze, którzy przed bitwą ze stróny nieprzyjacioł od wielkiego Króla byli uciekli i do niego przeszli, a po bitwie ci, którzy się poźniey z pomiędzy nieprzyiacioł w niewolą dostali — toż samo głosili 14. Stąd zaś Cyrus ciągnął jednym pochodem trzy parasangi, uszykowawszy całe woysko tak Greckie jak i Barbarskie do boju, rozumiał bowiem, że tegoż dnia ieszcze Król się bić będzie; albowiem na połowie drogi do tego noclegu był głęboko wykopany rów szeroki na pięć sążni, a głęboki na trzy sążnie. 15. A ciągnął się ten rów w kray[66] przez równinę na dwanaście parasangów aż do muru Medyyskiego. W tym mieyscu już są kanały z rzeki Tygrys wychodzące; iest ich cztery na pletron szerokie, bardzo głębokie i płyną niemi statki zbożowe, a wpadają do Eufratu, jeden od drugiego na parasangę odległy i są na nich mosty. 16. Nad samym zaś Eufratem był między tą rzeką i rowem ciasny przechod[67] na dwadzieścia stop szeroki. Ten rów kazał wielki Król na obronę zrobić, skoro się dowiedział, że Cyrus nadchodzi. 17. Tędy więc Cyrus z woyskiem przeszedł i stanęli z drugiey stróny rowu. Tegoć wprawdzie dnia Król niestoczył ieszcze bitwy, ale jawnie było znać ślady wielu kóni i ludzi cofających się na powrót. 18. Dopiero Cyrus przywoławszy wieszcza Sylana Ambrakiotę dał mu trzy tysiące dareyków za to że przed jedenastu dniami wywróżył mu z ofiar, iż Król w ciągu dziesięciu dni nie będzie się potykał; Cyrus zaś rzekł był: więc już bić się nie będzie, ieżeliby się w tych dniach niebił; ieżeliś prawdę powiedział, przyrzekam ci dać dziesięć talentów. To złoto wtedy mu wyliczył, bo temu teraz było przeszło dziesięć dni. 19. Ponieważ Król nieprzeszkadzał woysku Cyrusowemu przechodzić nad rowem, zdawało się i Cyrusowi i innym, że odstąpił zamysłu wydania bitwy — tak że nazajutrz Cyrus ciągnął mniey ostrożnie. 20. Trzeciego dnia wsiadłszy na wóz jechał sobie spokoynie i mało ludzi miał w szyku bojowym przed sobą; większa zaś część szła w bezładnym tłumie i wieziono broń wielu żołnierzy na wozach i pociągowych bydlętach.

Rozdział VIII.
Treść.
Na koniec niespodzianie Artaxerxes z woyskiem wybornie uszykowanym przybywa. Cyrus więc i Grecy lękają się, i aby zapobiec nagłey napaści porywają się czym prędzey do bróni i w szyku bojowym stawają. Grecy na prawym skrzydle blisko Eufratu stojący zaraz po pierwszym spotkaniu przymuszają Barbarów — do ucieczki. Cyrus w towarzystwie kilku naywiernieyszych przyiacioł dzielnie walcząc, gdy na samego Króla godzi, został zabity.

1. I było już o tym czasie kiedy się ludzie na targ schodzą lub około południa i bliskie mieysce, gdzie miał obozem stanąć, gdy Patagyas mąż Perski jeden z owych którzy Cyrusowi byli wierni pokazuie się pędzący czwałem na koniu spienionym i kogo tylko spotyka, zaraz do niego woła i po Persku i po Grecku, że Król z wielkim woyskiem nadchodzi jakoby do bitwy przygotowany. 2. Dopiero tu powstało wielkie zamieszanie, zrazu bowiem myśleli Grecy i owszem wszyscy, że na nich przypadnie, nim ieszcze przyydą do ładu. 3. Cyrus wyskoczywszy z woza[68] wdział na się zbroię i dosiadłszy kónia wziął w ręce pociski i rozkazał wszystkim inszym uzbroić się i stanąć każdemu na swoim mieyscu w szyku bojowym. 4. Z wielkim tedy pośpiechem stanęli, Klearch dowodził prawym skrzydłem nad rzeką Eufrat i był mu Proxenos naybliższy; a po nim inni następowali. Menon zaś z oddziałem swoim stanął na lewym skrzydle Greckiego woyska. 5. Z Barbarskiego zaś woyska stanęło przy Klearchu na prawym skrzydle z tysiąc jezdzców Paflagońskich i Greccy Peltaści, — a na lewym skrzydle był Arjajos Satrapa[69] Cyrusa i reszta Barbarskiego woyska. 6. Cyrus zaś i z nim sześćset jezdnych (w samym środku stanęli[70] którzy wszyscy wyiąszy Cyrusa uzbrojeni byli w wielkie pancerze, pokrowce udowe[71] i hełmy. Ale Cyrus bez nakrycia głowy hełmem stanął do boju. A powiadają, że i inni Persowie z odkrytemi głowami na bitwę się narażają. 7. Wszystkie zaś kónie w woysku Cyrusa miały i naczołki i napierśniki, a jezdzcy byli w szable Greckie opatrzeni.
8. I było już o południu, a ieszcze się nieprzyiaciele niepokazali; ale po południu widać było kurzawę nakształt białego obłoku, która się w dobrą chwilę potym[72] jak czarny tuman na równinie daleko rozszerzała. Gdy zaś bliżey nadchodzili, zaraz już i miedź zaczęła błyszczeć i pokazywały się dzidy i szyki woyska. 9. Na lewym skrzydle nieprzyiacioł znaydowała się jazda w białych pancerzach, którą, jak powiadano, Tyssafernes dowodził; tuż przy niey byli tarczownicy[73], a obok nich Hoplici z drewnianemi tarczami po kostki sięgającemi; a mieli to być Egipcyanie; daley zaś jazda i łuczni strzelcy następowali. Ci wszyscy na narody podzieleni, każdy narod z osobna, szli w czworobokach ludźmi napełnionych. 10. Przed niemi szły wozy kosistemi nazwane w znaczney od siebie odległości; które miały kosy z osiów ukośnie sterczące, a pod siedzeniem[74] ku ziemi nachylone, żeby przecinały wszystko, coby się nawinęło. A miano zamysł wpuścić je w szyki Grekow i przełamać je. 11. Co jednak Cyrus powiedział, gdy w odezwie swoiey dodawał Grekom zachęceń, aby krzyk Barbarów spokoynie znieśli, to się niesprawdziło; albowiem nie z krzykiem, lecz ile możności w milczeniu i po cichu równym i wolnym krokiem nadchodzili. 12. A w tym Cyrus sam nadjechawszy z Pigresem tłómaczem i z innemi trzema lub czterema (osobami) wołał na Klearcha, aby woysko na sam środek nieprzyiacioł prowadził, gdyż tam Król się znaydował, a ieżeli ten, rzekł, zwyciężonym zostanie, tośmy wszystkiego dokazali. 13. Choć widział Klearch ów hufiec (jazdy) i słyszał od Cyrusa, że się Król daleko ieszcze za lewym skrzydłem Greków znayduje, bo Król tak dalece mnostwem przewyższał, że w środku swoiey linii już lewy bok Cyrusa przeskrzydlał; ale jednak Klearch niechciał oderwać prawego skrzydła od rzeki, obawiając się, aby z dwóch strón otoczonym nie został[75], lecz odpowiedział Cyrusowi, że ma o to pilne staranie, aby się wszystko dobrze stało.
14. A tym czasem woysko nieprzyiacielskie w równey mierze postępowało, Greckie zaś w mieyscu zostające formowało bojowy szyk z ludzi swoich koleyno nadchodzących. A Cyrus objeżdżając opodal woysko swoie uwalał obydwie stróny, spoglądając częścią na przeciwników, częścią na przyiacioł swoich. 15. Spostrzegłszy go zaś z pomiędzy Greków Xenofon Ateńczyk, pojechał przeciwko niemu i pytał się go, czyliby miał co do rozkazania; ten stanąwszy kazał wszystkim oznaymić, że ofiary[76] pomyślny wypadek obiecują. 16. To rzekłszy usłyszał wrzawę rozchodzącą się przez szyki i pytał się, co ta wrzawa znaczy. A Xenofon odpowiedział, że sobie hasło już po drugi raz dają. Ten się zadziwił, nie wiedząc kto je podał i pytał się, jakieby to hasło było. Ów zaś odpowiedział: Jowisz zbawca i zwycięstwo. 17. Co usłyszawszy Cyrus rzekł: dobrze przyymuię i niech się tak stanie. To rzekłszy na swoie mieysce odjechał i ledwo o trzy lub cztery stadya obydwa woyska od siebie były oddalone, gdy Grecy zaczęli pajan czyli pieśń wojenną śpiewać i postępować przeciwko nieprzyiaciołom. 18. Lecz gdy się przy postępowaniu jedna część falangi (linii) wysuwała naprzód[77], zaczęła pozostawająca pędem nadbiegać i oraz odezwali się wszyscy z okrzykiem: eleleu, jak to bywa przy wzywaniu Boga woyny i wszyscy bieżeli. Mówią nawet niektórzy, że tarczami w drzewca kołatali, chcąc płoszyć kónie. 19. Nim się zbliżono na wystrzał z łuku, obracają się Barbarzy i pierzchają. Dopiero już Grecy ścigali na umor, lecz wołali jedni na drugich, żeby się nie zapędzać, ale raczey w bojowym szyku następować. 20. Wozy pozbawione powoźników przeszły częścią przez samych nieprzyiacioł, częścią przez Greków. Ci zaś to przewiduiąc rozstępowali się. Trafiło się, że jeden albo drugi, jak to w konney gonitwie bywa, wozem dotknięty wywrócił się[78], wszelako niebyło słychać, żeby stąd szkodę poniosł; ani też kto inszy z Greków w tey walce doznał szkody, wyiąwszy jednego na lewym skrzydle, który miał być strzałą ugodzony.
21. Cyrus zaś widząc zwycięskich Greków, jak przeciwników swoich ścigali, cieszył się i był już od tych którzy go otaczali jako Król czołobitnie witany, lecz i w tym razie nawet nie poczuwał się do ścigania; i owszem mając w kupę ściśnięty szyk swoich sześciu set jezdnych pilnował na to, co Król uczyni. Albowiem wiedział, że się on w środku woyska Perskiego znayduie. 22. Wszyscy zaś naczelnicy Barbarów w średnich szykach zostawający ludźmi swoiemi rządzili rozumiejąc, że tak iest naybezpieczniey, kiedy swą potęgę z obydwu strón mieć będą i że gdy wypadnie rozkazy wydawać, woysko je w czasie przez połowę krótszym usłyszy. 23. A choć się Król wtedy w środku swoiego woyska znaydował, to iednak bok lewy Cyrusa przeskrzydlał. A gdy się z przeciwney strony nikt z nim nie potykał, ani z iego przedstawionemi ludźmi, uczynił obrot zakrawając na otoczenie iego. 24. Dopiero tu już Cyrus obawiając się, żeby mu Król tyłu niezajął i nie poraził Greków, rusza przeciwko niemu i uderzywszy z swojemi sześciąset ludźmi na owych przed Królem w szyku stojących sześć tysięcy zwycięża ich i przymusza do ucieczki i powiadano że sam własną ręką Artagersa dowodzcę ich zabił.

25. Gdy więc tył podali, rozproszyli się także owi sześć set ludzie Cyrusa zapędziwszy się w pogoni i bardzo mało ich z iego orszaku pozostało, ledwo iego tak nazwani stołownicy. 26. Z temi więc będąc postrzega Króla i grono iego orszaku i już nie mogł się wstrzymać, lecz rzekłszy, widzę tego człowieka, rzucił się na niego, pchnął go w piersi i ranił przez pancerz, jak zapewnia Ktezyas lekarz iego powiadając że sam te ranę goił. 27. Uderzającego nań ugodził ktoś pociskiem pod oko z całey siły; a ilu z tych, którzy koło Króla byli, w ten czas zginęło, gdy Król i Cyrus i przyboczni towarzysze ich z oboiey stróny walczyli, o tym powiada Ktezyas (znaydował się bowiem przy nim); sam zaś Cyrus padł trupem ośmiu Panów naywalecznieyszych z iego gróna legło na nim. 28. Artapates zaś naywiernieyszy z iego berło noszących sług gdy widział leżącego Cyrusa skoczywszy, iak powiadają, z kónia padł na niego. 29. A iedni mówią że Król rozkazał komuś, aby go na Cyrusie zabił, drudzy zaś, że dobywszy miecza sam się przebił, miał bowiem złoty oręż i nosił łańcuch na szyi i naramienniki i inne ozdoby iak to bywało u Panów Perskich. Był bowiem dla przychylności i wierności swoiey od Cyrusa osobliwszemi względami zasczycany.
Rozdział IX.
Treść.
Pochwała Cyrusa.

1. Tak więc Cyrus zakończył swe życie, mąż który z pomiędzy Persow po Cyrusie starszym żyiących był naydostoynieyszy i tronu naygodnieyszy, jak od wszystkich jednomyślnie przyznano, którzy z Cyrusem mieli zażyłość. 2. Albowiem z samego początku będąc ieszcze panięciem gdy brał nauki z bratem i innemi pacholętami[79] miano go za naylepszego ze wszystkich i we wszystkiem. 3. Wszystkie bowiem panięta xiążąt Perskich na dworze Królewskim biorą wychowanie, gdzie się można wiele roztropności i obyczayności[80] nauczyć, rzeczy zaś sprosnych ani słyszeć ani widzieć niemogą. 4. Przypatruią się panięta i przysłuchuią, gdy iedni od Króla bywałą względami zaszczyceni, a zaś drudzy wzgardzeni, tak że iuż w dziecinnym wieku uczą się sztuki rządzenia i posłuszeństwa. 5. Wtedy iuż Cyrus zdawał się być nayskromnieyszym i nayzacnieyszym pomiędzy swoiemi rowiennikami i ku starszym był powolnieyszym nad tych którzy mniey znaczyli niżeli on; potym kochał się bardzo w kóniach i umiał się z niemi naylepiey obchodzić. Uważano go także co do spraw woiennych, iako to w sztuce strzelania z łuku i rzucania pociskow za naypoiętnieyszego i naypilnieyszego. 6. Ale doszedłszy lat młodzieńczych naybardziey lubił polowanie i nad zwyczay był odważnym na dzikie zwierzęta. A napadnięty raz od niedźwiedzicy nie zląkł się iey, ale spotykaiąc się z nią chociaż był z kónia zrzucony i rany odebrał, co dowodziły widocznie blizny iego, wszelako na koniec ją ubił. A tego który mu nayprzod przybiegł na pomoc, obdarował tak hoynie że od wielu był za szczęśliwego poczytany.
7. Gdy zaś od oyca swego posłany był iako Satrapa Lidyi, Frygii wielkiey i Kapadocyi i gdy był naczelnym wodzem tych wszystkich mianowany, których było powinnością zgromadzać się na równinie Kastolskiey, tedy zaraz z początku oświadczył się, że to sobie poczytuie za naypierwszy obowiązek aby, skoro z kim zawrze przymierze, ugodę zrobi i co przyrzecze, nie uczynił zawodu. 8. Dla tego więc zawierzały mu miasta poddawające się mu[81] zawierzali mu i prywatni ludzie, a nawet ieźli kto był nieprzyiacielem iego, a Cyrus zawarł z nim przymierze, to mu dowierzał, że go w brew ugodzie nie skrzywdzi. 9. Z teyże przyczyny, gdy z Tyssafernesem woiował, wszystkie miasta dobrowolnie przystały do Cyrusa przeciw Tyssafernesowi, wyiąwszy Milezyan. Ci się go bowiem, gdy nie chciał sprawy wychodzcow zaniechać, obawiali. 10. Albowiem pokazywał to w skutku co i mawiał, że ich nigdy nie opuści, stawszy się raz ich przyiacielem, ani nawet w tym razie, choćby ich ieszcze mniey było i choćby się im ieszcze gorzey powodziło. 11. Jawnie zaś widać było, że czy mu kto co dobrego, czy co złego uczynił, on usiłował go przewyższyć; a niektórzy też oznaymili iego życzenie, że poty żyć pragnął, pokiby nie przewyższył tak tych, którzy mu dobrze, iak tych którzy mu źle czynili przez odwet lub wzaiemność[82]. 12 Dla tego też więc tak wielu ludzi temu za naszey pamięci jedynemu mężowi pragnęło i maiątki i miasta i swoie własne ciała (osoby) powierzyć.
13. Jednak nie może nikt powiedzieć, aby pozwalał łotrom i złoczyńcom szydzić z siebie, owszem wszystkich takich jak naysurowiey karał. Częstokroć zaś można było widzieć po drogach publicznych[83] ludzi bez rąk i nog i oczu; tak że w państwie Cyrusa i Grek i Barbar, byle sam nic złego nieczynił, bez obawy podróżować mógł; dokądby kolwiek zechciał, i mieć przy sobie wszelkie wygody[84]. 14. Tych zaś którzy zdatnemi byli do woyny, iak iednozgodnie powiadaią, osobliwszemi zaszczycał względami. Pierwsza iego woyna była przeciw Peysydyanom i Myzyanom. Gdy więc sam prowadził woysko w te stróny, przeto tych których widział że się z ochotą narażali na niebezpieczeństwo, uczynił Rządzcami nad zdobytą krainą, a potym ich i innemi łaskami zaszczycał; 15. tak iż jawnie widać było jak waleczni u mego byli nayszczęśliwszemi, nikczemni zaś poczytani za ich niewolniki. Dla tego też była zawsze znaczna liczba chętnie podaiących się na niebezpieczeństwa, gdzie tylko spodziewano się, że Cyrus na to uważać będzie.
16. Jeźli kogo poznał, który życzył popisać się miłością sprawiedliwości, takiego on nade wszystko usiłował maiętnieyszym uczynić od tych, którzy szukali niesprawiedliwych zyskow. 17. Albowiem oprocz licznych korzyści ze sprawiedliwości szafarzów uzyskał sobie woysko na które mogł się był spuścić[85]. Albowiem dowodzcy i setnicy nie dla samych pieniędzy do niego przypłynęli, ale że uznali być rzeczą pożytecznieyszą z chwałą Cyrusowi służyć, niźli brać żołd miesięczny. 18. Przynaymniey to pewna że kiedy mu kto dogodził w tym, co on rozkazał, tedy on iego gorliwości w usługach niezostawił bez nagrody. Dla tego miał Cyrus, iak powiadano, naylepszych sprawnikow do każdego dzieła. 19. Jeźli zaś widział, że kto sprawiedliwym sposobem skarbił sobie maiątek dobrze gospodaruiąc i w krainie, nad którą był przełożony, dobre porządki stanowił i dochody pomnażał, temu nie tylko nic nie odeymował, i owszem ieszcze więcey mu dodawał tak że z ochotą pracowali i bezpiecznie nabywali, a co kto sobie zarobił, tego bynaymniey przed Cyrusem nie ukrywał. Albowiem nie pokazywał się być zazdrośnym przeciwko tym, którzy się przyznawali być bogatemi, ale niewahał się zagarniać pieniądze tych, którzy ie ukrywali. 20.[86] Tym, których sobie raz za przyiacioł obrał i poznał że byli mu przychylnemi i których osądził być zdatnemi wspołpracownikami w tym, co właśnie życzył do skutku przywieść, umiał, iak wszyscy iednozgodnie przyznawaią, szczegolniey dogadzać. 21. Sądził bowiem iż jako sam potrzebnie przyiacioł zwłaszcza zęby mieć wspołpomocników, z tey samey przyczyny usiłował przyiaciołom swoim stawić się pomocnikiem jak naylepszym w tym, o czym miarkował że który z nich tego sobie życzy.
22. Więcey zaś podarunków, zdaie mi się, żaden podobno człowiek, a to z różnych powodów nie dostawał; te zaś wszystkie, osobliwie przyiaciołom rozdawał, stosuiąc się do obyczaiów każdego i kiedy postrzegł czego który naybardziey mógł potrzebować. 23. A o kleynotach, ile mu ich kto przysłał bądź to do ozdoby ciała, bądź do ubioru wojennego albo do piękney odzieży służących mawiał, że własnego ciała nie mogł temi wszystkiemi rzeczami zdobić, lecz poczytał to sobie za naywiększą ozdobę człowieka, mieć ozdobionych przyiacioł. 24. Atoli że wielkiemi dobrodzieystwy ku przyiaciołom swoim celował, nie dziw temu, wszak ci on też był możnieyszym, ale że troskliwym staraniem o przyiacioł i gorliwością wygodzenia im popisywał się, to mi się zdaie być rzeczą wielbienia godną. 25. Cyrus bowiem posyłał częstokroć baryłki na połowę pełne wina, kiedy gdzie bardzo słodkiego dostał, mówiąc, że iuż od dawnego czasu nie trafiło mu się tak słodkie wino iak to. To ci więc posłał i prosi cię abyś ie dziś wypił z naymilszemi przyiaciołmi twemi. 26. Częstokroć gęsi napoczęte i napoczęty także bochenek chleba, i insze takie rzeczy posyłał zalecaiąc oddawcy, aby przy tym powiedział: Tym się ucieszył Cyrus; życzy więc, ażebyś i ty uraczył się podobnie. 27. Kiedy zaś gdzie bardzo skąpo było paszy, a on sam przez licznych sprawnikow i przez zabiegi swoie[87] łatwo zdobyć się na nią mogł, tedy ją rozsyłaiąc polecał przyiaciołom swoim żeby tę paszę kóniom osoby ich noszącym nadawali, by nie cierpiały głodu nosząc przyiacioł iego. 28. A kiedy gdzie czasem jechał i wielu ludzi miało go widzieć, przywołując przyiacioł o ważnych interesach z niemi rozmawiał, aby publicznie okazał których szacuie, tak że sądzę stąd com słyszał, że nikt od tylu Greków i Barbarów nie był bardziey kochany. 29. Dowodem tego iest i to także że nikt od Cyrusa acz będącego ieszcze hołdownikiem[88] nie przeszedł do Króla; wyiąwszy Orontesa, który się do tego zaciekł[89]; ale się Król wnet przekonał że ten, o którym rozumiał, iż mu iest wierny, bardziey Cyrusowi niźli iemu sprzyiał. Od Króla zaś wielu do Cyrusa przeszło, gdy się z sobą pogniewali, a to tacy, którzy od niego naybardziey byli lubieni, myśląc, że, kiedy będą u Cyrusa dobremi, godnieyszey nagrody niźli u Króla dostąpią. 30. Ale i to co za niego przy końcu życia iego czyniono, iest wielkim dowodem, że i sam był dobry i że umiał wiernych, dobrze myślących i stałych należycie rozpoznawać. 31. Bo gdy umierał, wszyscy iego przyboczni przyiaciele i stołownicy walcząc za Cyrusa polegli, wyiąwszy Arjajosa; ten się właśnie znaydował na lewym skrzydle dowodząc iazdą; gdy usłyszał że Cyrus poległ, uciekł z całym woyskiem ktorym dowodził.

Rozdział X.
Treść.
Artaxerxes ścigaiąc uciekaiącego Arjajosa wpadł w obóz Cyrusa i zrabował go; stąd zebrawszy rozproszone woysko obrócił się przeciw Grekom, którzy na swoim skrzydle byli zwycięzkiemi. Lecz Grecy go znowu do ucieczki przymusili, a potym do obozu swego odzyskawszy utracone rzeczy, powrocili.

1. Potym dopiero Cyrusowi głowę i prawą rękę ucięto. Król zaś i ci, którzy z nim ścigali wpadł do obozu Cyrusowego; a co się tycze[90] ludzi Arjajosowych, ci iuż nie dotrzymali mieysca, lecz uciekali przez własny swóy obóz aż do stanowiska, z którego wyruszyli; droga ta miała wynosić cztery parasangi. 2. Król zaś i iego ludzie między wielą innemi rzeczami, które rabowano, wziął i nałożnicę Cyrusową Fokaidę[91] którą mieniono być roztropną i piękną. 3. Ale (młodsza)[92] Milezyanka poymana od Królewskich ludzi uciekła nago[93] pod obrónę Greków, zostawionych pod brónią przy obłogach. Ci oparłszy się ubili wielu łupieżców, ale też niektórzy z nich trupem padli; przecież nie uciekli, lecz i tę niewiastę uratowali, a między innemi wszystkie w obrębie swoim dostatki i osoby, które się pomiędzy niemi ukrywały także uratowali. 4. Tu Król i Grecy byli od siebie oddaleni na trzydzieści stadyow iedni ścigaiąc przeciwników, iak gdyby wszystkich zwyciężyli, drudzy zaś rabuiąc iakby już wszyscy zwyciężyli. 5. Gdy się zaś dowiedzieli Grecy, że się Król z woyskiem swoim przy obłogach znayduie, a Król zaś usłyszał od Tyssafernesa, że Grecy zwyciężyli przeciwną strónę, i że się zapędzili w ściganiu, tedy dopiero Król zebrał ludzi swoich i uszykował ich do boiu, Klearch zaś przywoławszy Proxenosa, który mu był naybliższym naradzał się, czy by tylko część woyska wyprawić, albo czy wszyscy mieli poyść obozowi na pomoc.
6. W tym postrzegli że znowu Król nadchodził, iak się zdawało tył im zaymuiąc. A Grecy także w ściśnionych kolumnach[94] stawają w pogotowiu, żeby go tamtędy nacierającego przywitać mogli. Ale Król tędy nie poszedł, lecz którędy przyszedł mimo[95] lewego skrzydła, tam tędy też zwrócił się, zabrawszy z sobą tych, którzy w czasie bitwy do Greków zbiegli, tudzież Tyssafernesa i iego ludzi. 7. Albowiem Tyssafernes przy pierwszym spotkaniu nie uciekł, i owszem z jazdą swoją przedarł się wzdłuż rzeki pomiędzy greckich Peltastow, ale przedzieraiąc się nie zabił żadnego Greka, lecz Grecy rozstąpiwszy się bili i rzucali na nich pociskami. Epistenes zaś Amfipolczyk dowodził Peltastami i chwalono go, że roztropnie sobie postąpił[96]. 8. Tyssafernes więc nic nie wskórawszy oddalił się i iuż nie powrócił, ale przybywszy do obozu greckiego spotyka tam Króla i dopiero razem z sobą znowu w szyku boiowym maszerowali. 9. Ale gdy byli przeciwko lewemu skrzydłu Greków, obawiali się Grecy, żeby ich oskrzydliwszy z boku nie natarli[97] i z obu strón otoczywszy ich nie porozsiekali, i zdało im się być rzeczą potrzebną rozwinąć skrzydło tak, żeby rzekę za sobą mieli.
10. Gdy się więc nad tym naradzają, aliści Król minąwszy ich w tę samą pozycyą szyk swoy przeciwko nim ustawił tak, iak się pierwey walcząc potykał[98]. Grecy zaś uyrzawszy ich blisko będących i gotowych do boiu, zaczęli znowu śpiewać swóy Pean i uderzyli na nich ieszcze dzielniey niż przedtym. 11. Barbarzy im zaś nie dostoieli placu, lecz uciekali w większey ieszcze odległości, niźli pierwey; ci zaś ścigali ich aż do pewney wioski. 12. Tam zaś stanęli Grecy; albowiem z tamtey stróny wioski był pagorek na którym orszak Królewski obróciwszy się stanął, ale nie piechota, owszem iezdnych pełno było na pagórku, tak że nie można było poznać co się tam działo[99]. Nawet Królewską chorągiew chciano widzieć, złotego orła na drzewcu rozpiętego.
13. Lecz gdy się i tu zbliżali Grecy, aliści iezdzcy opuszczają i pagorek, a to iuż nie gromadnie[100], owszem samopas tu i owdzie rozproszeni, oczyszczał się więc powoli pagorek od iazdy, a na koniec wszyscy ustąpili[101]. 14. Klearch atoli nie wprowadził woyska na pagorek, lecz rozstawiwszy ie u spodu posłał Likiosa Syrakuzanina i kogoś innego na pagorek i rozkazał aby, zobaczywszy co się za pagorkiem dzieie, o tym donieśli. 15. I poiechał tam Likios, a obaczywszy doniosł, że na umor uciekaią. Co gdy sie działo, słońce było blisko zachodu. 16. Tu stanęli Grecy i złożywszy broń odpoczywali — i oraz się dziwowali, że się nigdzie Cyrus nie pokazywał, ani kto inszy od niego nie przybywał. Nie wiedzieli bowiem że zginął, i owszem domyślali się, że albo się puścił w pogoń, albo że się za zdobyczą jaką zbyt daleko zapędził; 17. i naradzali się z sobą, czy tu zostawszy mieli tabory prowadzić, albo powrócić do obozu. Postanowiono tedy wrócić się i przybyli około wieczerzy do namiotów. 18. Taki więc był kóniec dnia tego. Zastali zaś naywiększą część dostatków i potrzeb do iedzenia i do picia zrabowaną, nawet wozy pełne mąki i wina, które Cyrus miał w zapasie dla Greków, gdyby na obóz niedostatek przypadł (a było tych wozów, iak powiadano, cztery sta) i te Królewscy ludzie wtedy zrabowali; 19. Tak że naywiększa część Greków została bez wieczerzy, a było i takich wielu, którzy nawet nie obiadowali, bo nim woysko do obiadu przystąpić mogło, pokazał się był Król. Tak tedy noc owę przepędzić musieli.


Xięga druga.

Rozdział I.
Treść.
Grecy dowiaduią się o śmierci Cyrusa i o zamysłach Arjajosa powrócenia do Jonii. Tego usiłuie Klearch namówić, aby się wrócił i obiecuie mu Państwo Perskie. Artaxerxes rozkazuie Grekom, aby nayprzód bróń złożyli, potym ieźli by chcieli na mieyscu zostać, ofiaruie im zawieszenie broni, ieźli by zaś odeszli wojną im grozi. Grecy posłów z odpowiedzią śmiałą odprawili.

1. Jakim sposobem Cyrus Greckie woysko zgromadził gdy się wyprawiał przeciwko bratu Artaxerxesowi, i co w ciągu tego pochodu zrobiono, i iakie były okoliczności bitwy i iakim sposobem Cyrus życie utracił i iak Grecy przyszedłszy do obozu spać się położyli, rozumiejąc że ze wszystkich strón byli zwycięzkiemi i że Cyrus żyie; to w pierwszey Xiędze opowiedziano. 2. Nazajutrz na samym świtaniu zeszli się dowodzcy dziwuiąc się, że Cyrus ani kogo przysłał z rozkazem, co by należało czynić; ani się sam pokazał. Postanowili więc, zabrawszy sprzęty jakie mieli z zbroyną ręką postępować daley, poki by się z Cyrusem nie złączyli. 3. Ale gdy już ruszali z mieysca około wschodu słońca, przybył Prokles Xiążę Teutrański potomek Damarata Lacedemończyka i Glus syn Tamosa. Ci powiadali, że Cyrus zginął, ale że Arjajos ocaliwszy się ucieczką w tym się stanowisku znayduie z innemi Barbarami, z którego oni wczoray wyruszyli, i że powiedział, iż dnia tego na nich czekać będzie, ieżeliby przyyść chcieli; że nazaiutrz chciał odeyść do Jonii, skąd przyszedł. 4. Co gdy usłyszeli dowodzcy i inni Grecy zasmucili się bardzo. Lecz Klearch tak powiedział: Bo dayżeby Cyrus ieszcze żył, ale że umarł, donieście Arjajosowi, żeśmy Króla zwyciężyli i, iak widzicie, nikt przeciwko nam nie walczy; i gdybyście wy nie byli przyszli, bylibyśmy ruszyli przeciwko Królowi. Przyrzekamy Arjajosowi że go, ieźliby tu przybył, na tronie Królewskim osadziemy, bo kto bitwę wygrał, temu się i państwo należy. 5. To powiedziawszy odprawił posłów, a z niemi oraz Chejrjzofa Lacedemończyka i Menona Tessalczyka; albowiem sam Menon życzył sobie tego, bo był przyiacielem i gościem Arjajosa. 6. Ci więc poszli, ale się Klearch pozostał. Woysko zaś przysposobiało sobie żywność iak mogło z bydląt pociągowych bijąc woły i osły; a wyszedłszy na plac gdzie była bitwa stoczona, niedaleko od falangi zamiast drewek brali strzały, których tam było wiele, poodrzucanych przez Królewskie zbiegi za rozkazem Greków i plecione szczyty i drewniane Egipskie tarcze czyli pawęzy, a było też tam wiele pawęzek i opuszczonych wozów; tego wszystkiego użyli na ugotowanie sobie mięsa, którym się posilali dnia tego.
7. A było iuż około tey pory w którey targi ludźmi napełnione bywaią, gdy przyszli od Króla i Tyssafernesa woźni, wszyscy byli Barbarami i tylko ieden z nich Falinos był Greczyn. Ten był u Tyssafernesa i miał wielkie znaczenie, albowiem mienił się być znawcą taktyki i sztuki robienia brónią. 8. Ci przystąpiwszy bliżey i wezwawszy greckich wodzów powiedzieli, ze Król rozkazuie Grekom, ponieważ iest zwyciężcą i Cyrusa zabił, aby złożyli broń i przyszli do drzwi Królewskich szukać, ieżeli można będzie, łaskawych względów. 9. Tak mówili woźni Królewscy; Grecy zaś usłyszeli to nie bez przykrości, wszelako Klearch tyle powiedział, że nie taka koley rzeczy, aby zwyciężcy broń złożyć mieli, ale, dodał, do was mężowie dowodzący należy, odpowiedzieć im na to, co się wam zda być naylepszego i naydogodnieyszego; ja zaś wnet tu będę. Zawołał go bowiem ieden z posługaczów, aby oglądał wydobyte wnętrzności, bo właśnie był zaięty sprawowaniem ofiary. 10. Potym odpowiedział Kleanor Arkadyyczyk iako naystarszy, że wolą raczey umrzeć, niźli broń złożyć; lecz Proxenos Tebańczyk rzekł, ale ia, oh Falinie, dziwuię się, czy Król iako zwycięzca żąda broni albo czy iako przyiaciel darów, bo ieźli iako zwyciężcą, po coż ma o nią prosić, czemuż nie może raczey przyyść i odebrać; ieźli zaś przez namowę chce otrzymać, niechay powie, co z tego żołnierze mieć będą, ieźli mu w tey mierze dogodzą? Na co Falinos odpowiedział, że Krol mieni się być zwyciężcą, ponieważ Cyrusa zabił. Bo komużby się godziło spor z nim wieść o państwo? On rozumie, że i wy iesteście iego, maiąc was wśród swoiego kraiu i z tey strony, tylu rzek nieprzebytych i mogąc mnóstwo ludzi przeciwko wam stawić, których choćby wam ich nadstawiał nie zdołalibyście pozabijać.
12. Po nim odezwał się Xenofon Ateńczyk: Teraz o Falinie iak sam widzisz, my niemamy żadnego innego dobra nad bróń i waleczność. Maiąc więc bróń, zdaie mi się, że nam nie zabraknie i na waleczności, ale ieźli ią złożemy, wyzuią nas oprocz tego i z ciał naszych. Nie myśl więc, żebyśmy iedyny skarb który ieszcze mamy, wam ustąpić mieli, lecz z nim będziemy i o wasze dobra walczyli. 13. Co usłyszawszy Falinos, uśmiechnął się i rzekł: Filozofa zakrawasz młodzieńcze, i nie mniey zabawnie mówisz, wiedz jednak że głupim iesteś, ieśli się spodziewasz, że wasza waleczność górę weźmie nad potęgą Króla. 14. Niektórzy inni zaś mieli łagodnieyszym nieco tonem mówić, że iak Cyrusowi byli wiernemi, tak i Królowi mogli by się stać bardzo pożytecznemi, gdyby zechciał być ich przyiacielem, i użyć ich czy to do wyprawy woienney przeciw Egiptowi, czyli do czego innego, skłonili by się i do tey przysługi. 15. W tym też nadszedł Klearch i spytał się, czyli iuż odpowiedź dali. Falinos przerwał mu mowę temi słowy: Co się tych tycze Klearchu, to ieden to, drugi owo rozprawia, ty więc chciey nam twoie zdanie powiedzieć, 16. Ten zaś odpowiedział: Jam na ciebie Falinie z pociechą patrzał i iak mi się zdaie, że i wszyscy inni; ty bowiem iesteś Grekiem równie jak i my, ilu nas tu widzisz; w takich zaś będąc przykrościach radziemy się ciebie, co nam należy czynić względem tego coś powiedział. 17. Ty więc, dla Bogów day nam radę, co ci się zdaie być nayuczciwszego i naylepszego i co by ci przyniosło sławę na przyszły czas, gdy mówić będą że Falinos będąc niegdyś wysłanym od Króla z rozkazem, aby Grecy broń złożyli, radzącym się go, takie rzeczy doradzał. Możesz zaś wiedzieć, że zapewne w Grecyi o tym mówić będą, coś doradzał. 18. Klearch zaś tak go zagadnął, chcąc aby sam poseł Królewski wspólnie radził nie oddawać broni, ażeby Grecy lepszey otuchy i nadziei nabrali. Falinos zaś wykręciwszy się stąd nad spodziewanie iego tak odpowiedział:
19. Ja wam, ieżeli z tysiąca nadzieiow przynaymniey iedną ieszcze macie do uratowania się przez walkę z Królem, radzę, nieskładać bróni; ale ieśli nie macie żadney nadzieji ocalenia się mimo woli Królewskiey, radzę wam ratować się iak można. 20. Klearch zaś tak na to odpowiedział: Już ci ty sobie tak myślisz; ale od nas donieś to, żeśmy tego zdania, ieźli mamy być przyiaciołmi Króla, tedy będziemy tym pożytecznieyszemi przyjaciółmi, maiąc broń niżeli gdybyśmy ią komu oddali; ale ieżeli z nim wojować mamy, że lepiey wojować będziemy maiąc broń w ręku, niż oddawszy ją komu kolwiek innemu. 21. Falinos zaś rzekł: Toć iuż doniesiemy, lecz Król kazał wam i to ieszcze powiedziéć, że zostaiącym wam na mieyscu, przymierze z sobą ofiaruie, ale udaiącym się naprzód lub na powrót woynę zapowiada. Odpowiedzcie więc ieszcze i na to, czy zostaniecie, aby być w przymierzu albo czyli was jako będących w woynie mam donieść Królowi. 22. Klearch zaś odpowiedział, donieś więc i o tym że i my tegoż zdania, iakiego i Król. A coż to takiego będzie? rzekł Falinos. Klearch odpowiedział iż ieżeli zostaniemy, to przymierze nastąpi, ale ieżeli się ruszemy na powrót albo naprzód, to woyna. 23. Ten zaś znowu się zapytał: garaże o przymierzu, lub o woynie donieść? Klearch zaś znowu tak odpowiedział, przymierze dla zostających, a woyna dla odchodzących lub daley idących, ale co miał uczynić tego nie wyiawił.

Rozdział II.
Treść.
Do Arjajosa, który ofiarowanego sobie państwa Perskiego nic przyiął poszli wezwani od niego Grecy. A po zawartym uroczyście przymierzu naradzają się z sobą względem powrotu. Ze wschodem słońca wyruszywszy zbliżyli się ku wieczorowi do wsiów Babylońskich, i z pewnych znaków dociekli, że obóz Królewski był nie daleko, Klearch tak roztropnie prowadził woysko, że ani potyczki pragnąc ani iey się bać nie zdawał. Z zapadaiącym słońcem przyszli do wiosek od Króla zrabowanych; gdzie gdy w nieładzie nocowali wielki strach na żołnierzy przypadł, który dowcipnym wymysłem przez Klearcha został uśmierzony.

1. Falinos więc odszedł i ci którzy z nim byli. Prokles zaś i Chejrizof przyszli od Arjajosa, ale Menon tam pozostał przy Arjajosie; ci powiadali, że Arjajos mianował wielu Persów znakomitszych nad siebie, którzyby tego nie ścierpiełi, aby on królował; ale ieźli chcecie z nim razem udać się w drogę, nakazuie wam iuż tey nocy tam przybyć; ieżeli zaś niechcecie, to, powiada, sam zrana wyruszę. 2. Klearch zaś na to odpowiedział: Juźci tak uczynić potrzeba, ieźli przyjdziemy, iak mówicie, ieźli zaś nie przyydziemy, to czyńcie, iak się wam zda być naydogodniey. 3. Ale co sam miał czynić, tego ani tym nie powiedział. Potym gdy iuż zachodziło słońce zwoławszy dowodzców i setników przemówił w te słowa: Mężowie, moie ofiary którem czynił, względem poyścia przeciw Królowi nie okazały się pomyślne. I naturalnie udać się nie mogły. Bo iak się dopiero dowiaduie w środku między nami i Królem znayduie się Tygrys, rzeka spławna, którey bez statków przebyć nie można; my zaś statków nie mamy. Wszelako tu na mieyscu zostać nam nie podobna, bo brakuie nam na żywności; udać się zaś do przyiacioł Cyrusowych, w tym punkcie ofiary okazały się być bardzo pomyślne. 4. Tak więc trzeba nam czynić, nim wyruszemy, niech każdy sobie podje z tego co ma. Potym, gdy dadzą znak do spoczynku rogiem, zbieraycie wasze sprzęty; a gdy po drugi raz zatrąbią pakuycie ie na bydło pociągowe, — a na trzeci znak postępuycie za wodzem, bydło juczne wzdłuż rzeki prowadząc i bronią ie od zewnętrzney napaści zasłaniaiąc. 5. Co usłyszawszy dowodzcy i setnicy oddalili się i uczynili tak. Od tąd on naczelnie dowodził, a oni go słuchali, acz nie obrawszy go na to, ale widząc, że sam ieden znał się na tym, co naczelnik wiedzieć powinien, drudzy zaś nie mieli takiego doświadczenia. 6. Miara zaś drogi, którą odprawili począwszy od Efezu w Jonii aż do bitwy wynosiła dziewięćdziesiąt trzy noclegów, parasangów zaś pięć set trzydzieści pięć, a stadyow szesnaście tysięcy i pięćdziesiąt; od placu bitwy zaś miało być aż do Babylonu trzy sta sześć dziesiąt stadyow.
7. Stąd gdy się iuż zmierzchło Miltokites Trak maiąc z sobą blisko czterdziestu jezdnych i około trzech set pieszych Traków przeszedł do Króla. 8. Klearch zaś dowodził innemi, według umowy. A ci szli za nim i przyszli na pierwsze stanowisko do Arjajosa i do iego woyska o pół nocy, a sprawiwszy ludzi swoich z bronią w szyk boiowy zeszli się wodzowie i i setnicy Greccy do Arjajosa i przysięgli Grecy i Arjajos i naydostoynieysi Panowie, którzy z nim byli że iedni drugich nie mieli zdradzić i ze mieli sobie być sprzymierzeńcami, a Barbarzy nadto ieszcze przysięgli, że chcieli bez podstępu prowadzić. 9. To przysięgli, zabiwszy na ofiarę dzika i byka, i wilka i barana i omoczyli Grecy miecz, a Barbarzy dzidę w tarczy krwią ofiarną nalaney. 10. Po zatwierdzeniu wzaiemney wierności rzekł Klearch: Ależ o Arjajosie ponieważ my i wy iedną mamy drogę, powiedz mi twoie zdanie iakie masz o tey podróży — czy mamy ciągnąć tą drogą, którąśmy przyszli, albo czy iakiey lepszey 11 nie dostrzegłeś. 11. Ten zaś odpowiedział: Jeżeli poydziemy tą samą drogą, którąśmy przyszli, wszyscy z głodu poginiemy, bo nie znaydziemy tam teraz żadney żywności. Albowiem na siedmnastu ostatnich noclegach nawet gdyśmy tu ciągnęli nie było co brać w tey okolicy; a ieźli tam ieszcze co było, tośmy przechodząc strawili. Teraz, zdaie mi się, obierzmy dłuższą drogę, w którey by nam na żywności nie zabrakło. 12. Trzeba nam zaś w pierwszych pochodach ile możności zdążać na stanowiska jak nayodlegleysze, abyśmy od woyska Królewskiego iak naydaley odłączeni byli; ieźli bowiem raz drogi od dwóch lub trzech dni zarwiemy, to Król iuż więcey za nami nie zdąży, albowiem nie odważy się nas z małym woyskiem ścigać; a z licznym nie będzie mógł spiesznie postępować. A może i iemu także zabraknie na żywności. Takie iest, rzeki, moie zdanie.
13. W reście ta rada nie wskazywała na nic inszego, iak na kryiomą albo jawną ucieczkę[102], ale los lepiey temu poradził[103]. Bo gdy się rozedniało ruszyli z mieysca maiąc po prawey słońce, rachując że z zachodem słońca przybędą do wsiów krainy Babylońskiey i w tym się nie zawiedli. 14. Jeszcze przed wieczorem zdawało im się że widzą iazdę nieprzyjacielską, a ci Grecy, którzy się szyków nie trzymali, wrócili się pędem do niego, a Arjajos który będąc rannym na powozie jechał, wysiadłszy wdział na siebie pancerz i ci którzy z nim byli. 15. Tym czasem gdy się uzbrajali, nadeszli wysłani śpiegowie powiadając, że to nie byli jezdni, ale pasące się bydło juczne. I natychmiast domyślili się wszyscy, że Król tu gdzie w bliskości obozuie, a nawet i dym pokazywał się we wsiach nie daleko. 16. Lecz Klearch nie prowadził ich na nieprzyjaciół (wiedział bowiem, że żołnierze i zmordowani i głodni byli, a iuż też i poźno było), wszelako też nie zboczył z drogi, strzegąc się pozoru ucieczki; ale prostą drogą prowadząc z zapadaiąeym słońcem w pobliższych wioskach z naczelnym szykiem rozkwaterował się, gdzie Królewskie wojsko nawet drzewo[104]) z budynków pozdzierało. 17. Pierwsi więc pomimo to[105] jednak jako tako rozłożyli się, a ostatni iuż pociemku nadchodzący, iak kto mógł, nocowali na dworze, i wiele hałasu robili, wołaiąc na siebie tak, że nawet nieprzyjaciele dosłyszeli, tak iż naybliżsi z nieprzyjaciół nawet uciekli z namiotów. 18. Co się nazajutrz jawnie pokazało; bo ani bydła jucznego, ani obozu, ani dymu gdzie po bliżu widać nie było. Nawet sam Król, iak się zdawało, był nadeyściem woyska przestraszony, co się pokazało stąd, co nazajutrz uczynił. 19. Wszelako w ciągu tey nocy i Greków strach ogarnął i było wiele hałasu i zgiełku, iak to zwykło bywać, kiedy strach przypadnie. 20. Klearch zaś kazał Tolmidesowi z Eleji, iednemu w ów czas z naylepszych woźnych, którego przy sobie miał, obwoływać nakazując milczenie, że wodzowie oznaymuią, iż ktoby doniosł tego, który wpuścił osła do obozu, otrzyma w nagrodę talent śrebra. 21. Co gdy było ogłoszone, poznali żołnierze, że to był próżny strach i że wodzowie zdrowi. Na samym świtaniu rozkazał Klearch Grekom z brónią w takim szyku stanąć, w iakim byli, gdy bitwa była.

Rozdział III.
Treść.
Król niespodzianym nadeyściem Greków przestraszony wysyła posłów względem przymierza. Grecy i swobodnie i śmiało odpowiadaią, że wypada im się bić, ponieważ nie mają co ieść. Gdy więc za rozkazem Króla przymierze zawieraią, prowadzą ich do wsiów w żywność obfituiących. Po trzech dniach przybył Tyssafernes od Króla
wysłany, pytaiąc ich, dla czego podnieśli bróń przeciw Królowi. Klearch szczerze i prawdziwie odpowiada. Tyssafernes odniósłszy odpowiedź do Króla, po trzech dniach pod tym warunkiem zawiera przymierze, że Persowie chcą ich bez podstępu odprowadzić do oyczyzny i żywności im dostarczać; Grecy zaś mieli bez dopuszczenia się gwałtu żywność albo kupować, albo sobie bez pustoszenia kraju brać.

1. Com dopiero napisał o Królu, że się przeląkł naszym nadeyściem, to się potwierdziło; albowiem poprzedzaiącego dnia przez poselstwo rozkazywał broń złożyć, teraz zaś o samym wschodzie słońca przysłał woźnych względem zawarcia ugody. Ci przyszedłszy do czat pytali się o naczelników. Gdy ich czaty zameldowały, Klearch w ów czas właśnie przegląd woyska odprawując, rzekł do czat, że każe woźnym zaczekać, pokiby się nie ułatwił 3. Sprawiwszy tak woysko, że ściśniona zewsząd falanga czyniła widok wspaniały i że nie było widać żadnego bez broni, zawołał posłów i sam wystąpił mając przy sobie swoich naylepiey uzbroionych i postawą nayokazalszych żołnierzy i drugim wodzom toż zalecił. 4. Gdy iuż był blisko posłów spytał ich, czego żądaią. Ci zaś odpowiedzieli, że dla zawarcia przymierza nadeszli mężowie, którzy są umocowani tak zalecenia Królewskie Grekom, iako też i greckie Królowi ogłosić. 5. On zaś odpowiedział: Donieście mu więc, że pierwey bitwa powinna nastąpić; bo nie mamy co ieść, a niech się nikt nie odważy przemówić do Greków o przymierzu niedostarczywszy im wprzód co do jedzenia, 6. Co usłyszawszy posłowie odjechali i wnet znowu przybyli (skąd też znać było, ze Król albo kto inszy, był gdzie pobliżu któremu ta sprawa była zlecona); Rzekli oraz, że Król uznaie ich słuszne żądanie i że przyszli maiąc przewodników, którzyby ich, skoroby przymierze stanęło, tam zaprowadzili, skądby żywność mieć mogli. 7. On się zaś spytał, czy zawieszenie broni samym tylko mężom tam idącym i stamtąd powracającym ma służyć, albo czy i do innych ma należeć. Ci zaś rzekli, ze wszystkich obeymuie, dopoki podane od was punkta Krolowi doniesione nie będą. 8. Co gdy rzekli, kazał im Klearch odstąpić, naradzał się i postanowiono czym prędzey zawrzeć przymierze, aby spokoynie po żywność poyść można było. 9. Klearch zaś rzekł: I mnie się tak zdaie; wszelako nie zaraz się oświadczę, lecz będę się ociągał, póki się nie znudzą posłowie, obawiając się, byśmy snadź nie wymówili się z zawarcia przymierza. Zdaie mi się iednak, rzekł, że i nasi żołnierze tego samego obawiać się będą. Gdy więc zdawała mu się być sama pora, oświadczył, że zawrze przymierze i kazał natychmiast prowadzić do żywności.
10. Ci więc prowadzili, Klearch zaś udał się na zawarcie przymierza urządziwszy woysko w szyk boiowy, a on sam zasłaniał odwod woyska[106]. I trafili na rowy i kanały pełne wody, tak że nie można ich było przebyć bez mostu, ale zrobili kładki z drzew palmowych, które iuż leżały ścięte, albo które świeżo ścięli to. 11. A tu można było poznać Kłearcha, iak hetmanił, w lewey ręce trzymaiąc włócznią, a w prawey laskę, a ieźli mu się który zdawał być opieszałym w tym, co mu było nakazano i obierającym co dogodnieyszego dla siebie, tego bił i oraz sam chwycił się roboty brnąc w błocie tak żeby wszystkim wstyd było, gdyby się nie pośpieszali. 12. A byli od niego na to wyznaczeni sami tylko trzydziestoletni; lecz gdy widzieli i Klearcha czynnego, tedy i starsi się do tego przyłożyli. 13. Tym zaś bardziey śpieszył się Klearch domyślaiąc się, ze nie zawsze rowy tak pełne były wody (bo ieszcze nie była pora zalewania pola wodą). Lecz ażeby się Grekom wiele przeszkód w drodze pokazało, dla tego właśnie Król podobno na to pole wodę wpuścić rozkazał.
14. Ciągnąc przyszli do wiosek, z których wskazali im przewodnicy brać żywność. Było tam wiele zboża i wina palmowego i octu warzonego z nich. 15. Same zaś owoce z palmów, jakie się w Grecyi znayduią, chowaią dla czeladzi; które zaś dla panów odłożono, te były wyborne, dziwney piękności i wielkości, kolorem nie różniące się od bursztynu; z tych niektóre suszone na wety chowano, i przy trunku były przyjemne, tylko że ból głowy sprawiały. 16. Tu żołnierze pierwszy raz mlecz z głąba palmowego[107] kosztowali, a wielu nie mogli się wydziwić kształtowi iego i osobliwości słodyczy. Ale i to równie sprawiało wielki ból głowy. Palma zaś z którey mlecz wyięto, całkiem zniszczała.
17. Tu zabawili trzy dni. A od Króla wielkiego przybył Tyssafernes i brat Królowey i trzech innych Persów, mając mnostwo niewolników w orszaku swoim. Gdy im więc wodzowie Greków zaszli drogę, odezwał się nayprzod Tyssafernes przez tłumacza w te słowa:
18. Ja, mężowie Greccy, mieszkam w sąsiedztwie z Grecyą; a gdym widział, żeście wy w wielkie trudy j biedę zabrnęli, poczytałem to sobie za szczęście żeby mogłem wyprosić u Króla pozwolenie wyprowadzić was bezpiecznie do Grecyi. Spodziewam się bowiem że i wy i cała Grecya za to mi wdzięcznemi będziecie. 19. To zaś wiedząc prosiłem Króla mówiąc mu, że słuszna, aby się przychylił do moiey proźby, ponieważ pierwszy byłem, który mu doniósł o woienney wyprawie Cyrusa i z tą nowiną oraz posiłki z sobą przyprowadziłem i sam tylko z tych, którzy przeciw Grekom byli stawieni, nie uciekłem, ale przedarłszy się przez szyki z Królem się połączyłem w obozie waszym, dokąd Król po zabiciu Cyrusa przybył i owych z Cyrusem trzymających Barbarów ścigałem z temi, którzy teraz zemną są naywiernieyszemi iego ludźmi. 20. A co się tego tycze, obiecał mi że o tym pomyśli, ale was przezemię kazał zapytać, dla czegoście wy przeciwko niemu walczyli. I radziłbym wam skromną dać odpowiedź, ażeby mi łatwiey było, ieżeli można będzie, dobrodzieystwo iakie od niego dla was wyrobić.
21. Potym odstąpiwszy Grecy nieco na bok naradzali się z sobą i odpowiedzieli; a Klearch rzekł: myśmy się ani zeszli na to, żeby zawoiować Króla, aniśmy ciągnęli przeciwko Królowi, lecz Cyrus użył różnych pozorów, iak i ty dobrze wiesz, aby i was nieprzygotowanych zszedł i nas tu zawlókł. 22. Wszelako gdyśmy go iuż uyrzeli w niebezpieczeństwie, wstydziliśmy się przed Bogami i ludźmi opuszczać go, zwłaszcza żeśmy pierwey od niego dobrodzieystwami zniewoleni byli, 23. Ale gdy Cyrus umarł, nie mamy myśli walczyć z Królem o Państwo, ani przyczyny kray iego pustoszyć, ani go też pragniemy zabić, i owszem wróciemy do domu, ieżeli nas nikt nie skrzywdzi; wszelako napastnikowi myślemy się za pomocą Bogów obrónić; a ieżeliby się zaś taki znalazł, któryby nam dobrze czynił, od tego ile możności nie damy się w dobrze czynieniu upośledzić. Takie były iego słowa.
24. Co usłyszawszy Tyssafernes rzekł: Ja to Królowi oznaymię i wam także co on na to powie, doniosę. Póki ja nie powrócę, zostanie się przy zawieszeniu broni, a my wam dostarczemy żywności. 25. Atoli nazajutrz ieszcze nie przybył, tak że się iuż Grecy zaczęli troszczyć; trzeciego dnia przyszedłszy rzekł, że tyle wyrobił u Króla, że mu pozwolono ocalić Greków, lubo ich wielu sprzeciwiało się temu mówiąc, że nie przystoi na Króla puszczać tych bezkarnie, którzy przeciw niemu walczyli. 26. W reście i to powiedział: Już teraz możecie od nas przyiąć zapewnienie, że zaprawdę otworzy się wam droga przez przyiacielski kray i że was bez podstępu do Grecyi zaprowadziemy dostarczając wam żywności[108]. Gdziebyśmy wam zaś nie dostarczali żywności, tam pozwolemy wam brać sobie z kraju życia potrzeby. 27. Wy zaś musicie nam wzaiemnie poprzysiąc świątobliwie, że po przyjacielsku bez wyrządzania szkód ciągnąć będziecie, same tylko pokarmy i napoie biorąc, gdybyśmy wam targu nie nastręczyli. Ale kiedy was przywiedziemy na targ, będziecie tam płacili za żywność gotowym groszem. 28. Tak uchwalono i przysięgli i dali na to ręce Tyssafernes i brat żony Króla wodzom i setnikom Greckim, a ci toż samo nawzaiem uczynili. 29. Potym zaś rzekł Tyssafernes: Teraz już odchodzę do Króla; a gdy uskutecznię co potrzeba będzie wrócę z wszelkim przygotowaniem, abym was do Grecyi odprowadzić i sam powrócić mógł do moiego państwa.

Rozdział IV.
Treść.
Tym czasem gdy Grecy na Tyssafernesa, który w ich interesie do Króla pojechał, czekaią, wpadł Arjajos u nich w podeyrzenie. Dla tego gdy sam Tyssafernes, iako przewodnik w drodze, z woyskiem swoim przybył który im także nie zdawał się być wiernieyszym, zaczęli Grecy osobno maszerować i obozować. Opis pochodu począwszy od muru Medyi nie daleko od Babylonu. Tu wytyka nikczemność i zdradę Persów, i namienia że brata Królewskiego na sam widok mnóstwa Greków strach zdjął.

1. Potym czekali na Tyssafernesa Grecy i Arjajos, którzy blisko siebie obozowali, dłużey niż dni dwadzieścia. W przeciągu tego czasu przyiechali do Arjajosa bracia iego i inni krewni, a oprocz tych przybyli także i do iego ludzi niektórzy Persowie czyniąc im dobrą otuchę, a niektórzy nawet przynieśli zapewnioną obietnicę od Króla, że Król im nie będzie pamiętał tey z Cyrusem uknowaney wyprawy ani tego, co się dawniey stało. 2. To gdy się działo, znać było iż Arjajos i ludzie iego mniey się dla Greków przychylnemi pokazali, tak że się i to wielu Grekom nie podobało, więc poszli do Klearcha i do innych wodzów i rzekli im: 3. Na coż tu czekamy? alboż nie wiemy, że Król niczego bardziey niepragnie[109] jak zguby naszey, aby i innych Greków odstraszyć, żeby przeciw Królowi wielkiemu nie walczyli. A teraz chce nas tylko bałamucić (abyśmy tu zostali) a to że iego woysko w rozsypce, ale skoro znowu do kupy się zbierze, nie będzie bez tego, żeby na nas nie uderzył. 4. Może też gdzie rowy kopie albo szańce sypie, żeby się drogi stały nieprzebyte. Albowiem nie rad na to zezwoli, żebyśmy wróciwszy się do Grecyi rozgłaszali że garstka z nas pokonała potęgę Króla pod iego drzwiami i żeśmy mu ze śmiechem tak gładko uszli.
5. Klearch zaś odpowiedział tym którzy to przekładali: I jać to wszystko także rozważam, ale zastanawiam się nadtym, że ieźli teraz odeydziemy, będzie się zdawało, iak gdybyśmy woynę knuli i przeciwko przymierzu czynili. Potym po pierwsze nikt nam targu nie wskaże, ani też wiemy skądby żywności nabrać; powtóre ani też przewodnika mieć będziemy, a oraz po uczynieniu tego Arjajos się od nas odłączy, tak że nam nie pozostanie żaden przyjaciel, ale i ci, którzy pierwey niemi byli, staną się nieprzyjaciółmi naszemi. 6. Czy nam ieszcze przyydzie przez jaką inną rzeką przeprawiać się, nie wiem, aleć to wiemy, że rzeki Eufrat przebyć nie można, ieżeli nieprzyiaciele tego zabronią. Ani też, gdyby przyszło do walczenia, mamy jazdy posiłkowey, a zaś nieprzyjaciele maią bardzo wiele i wybornych iezdzcow tak dalece, że choćbyśmy zwyciężyli, nie ubiiemy nikogo, a ieżeli przegramy, nie podobna, zęby się kto ocalił. 7. Ja więc nie poymuię, dla czego by Król, który posiada tak obfite zrzodła pomocy, ieżeliby nas zgubić zamyślał, miał był przysięgać, i rękę na to dawać i Bogów krzywoprzysięstwem obrażać i śluby swoie względem Greków i Barbarów cofać. Wiele takich i podobnych rzeczy rozprawiał.
8. Tym czasem przybył Tyssafernes maiąc swoie półki przy sobie iakoby do domu się wracaiąc, tudzież Orontas ze swoim woyskiem, a miał też z sobą córę Królewską sobie zaślubioną. 9. Stąd więc za przewodnictwem Tyssafernesa, który oraz i targ wskazywał maszerowano; maszerował także i Arjajos z Tyssafernesem i Orontasem maiąc barbarskie woysko Cyrusa i obozował razem z niemi. 10. Ale Grecy maiąc ich w podeyrzeniu, sami z osobna ciągnęli maiąc swych przewodników. A rozkładali się zaś obozem zawsze opodal od siebie na parasangę albo mniey; strzegli się zaś iedni drugich iak nieprzyiacioł i to w rychle podeyrzenie sprawiło. 11. Niekiedy też gdy na iednym mieyscu drwa zbierali albo paszy i tym podobnych rzeczy szukali trafiło się, że się z sobą pobili; tak ze i ta okoliczność nienawiść mnożyła.
12. Odprawiwszy więc trzy noclegi, przyszli do tak nazwanego muru Medyyskiego, i maszerowali w śród niego. — A ten był wystawiony z cegieł klejem ziemnym zalewanych na dwadzieścia stop szerokości, na sto wysokości, długości zaś miał mieć dwadzieścia parasangów i był nie daleko od Babylonu. 13. Stąd umaszerowali dwoma noclegami ośm parasangów i przeszli przez dwa kanały, przez ieden po moście, a przez drugi po siedmiu statkach z sobą spoionych (te zaś kanały szły od rzeki Tygrys, a z nich ciągnęły się rowy w kray, z początku wielkie, potym mnieysze, a na koniec małe rowy, na kształt owych co w Grecyi bywają na polach gdzie się manna rodzi) i przyszli do rzeki Tygrys; nad którą leżało miasto wielkie i ludne, którego nazwisko Sitaka[110], odległe od rzeki na piętnaście stadjow. 14. Grecy więc podle niego rozbili namioty, w bliskości pięknego i wielkiego sadu, gdzie rozmaite drzewa gęsto stojały. Barbarów zaś po przeprawie przez rzekę Tygrys iuż nie można było widzieć 15. Zdarzyło się iż gdy po wieczerzy Proxenos i Xenofon przed namiotami się przechadzali, nadszedł jakiś człowiek, który się pytał czatów, gdzieby się mógł widzieć z Proxenosem i Klearchem. Za Menonem zaś nie pytał się, chociaż od Arjajosa Menonowego przyjaciela gościnnego przyszedł. 16. Gdy więc Proxenos odpowiedział: otoż masz tego, którego szukasz, rzekł ów człowiek takie rzeczy: przysłał mnie Arjajos i Artaezos wierni Cyrusa, a wam sprzyiaiący i każą wam się strzedz, aby na was nie napadli tey nocy Barbarzy, iest bowiem liczne woysko w bliskości sadu. 17. A każą wam na most u rzeki Tygrys straż posłać, gdyż Tyssafemes zamyśla go tey nocy znieść gdyby można było, abyście przeyść nie mogli, lecz abyście między tą rzeką i tym kanałem byli wkluczeni. 18. Usłyszawszy to zaprowadzili go do Klearcha i donieśli co powiadał. Co usłyszawszy Klearch przeląkł się i bał się bardzo. 19. Młodzieniec zaś niejakiś z pomiędzy przytomnych namyśliwszy się cokolwiek rzekł, iż to są rzeczy sobie przeciwne napadać i most psować. Jawna bowiem rzecz, że napadaiący będą musieli albo zwyciężyć albo ulegać. Jeżeli więc zwyciężą, na coż im się przyda most psuć? bo choćby wiele mostow było, nie mielibyśmy sposobności uciec gdzie i ratować się. 20. A zaś gdyby my zwyciężyli, toby oni po zniesieniu mostu nie mieli sposobności gdzie uciec; aniby im też kto, choćby ich naywięcey z tamtey strony było, na pomoc przybyć mógł, a to że most zepsuty.
21. Co usłyszawszy Klearch zapytał się posłańca iakby wielką była owa kraina leżąca między rzeką Tygrys i kanałem. Ten odpowiedział, że iest wielka i że się tam znayduie wiele wsiow i miast, a to nie małych. 22. Dopiero już domyślono się, że ten człowiek potaiemnie był przysłany z naprawy Barbarów obawiających się, aby Grecy, nie przeszedłszy wcale mostu nie zostali się na owey wyspie, maiąc za warownią z iedney strony rzekę Tygrys, a z drugiey strony kanał, a żywnośćby mieć mogli ze środka tey krainy bardzo obszerney i dobrey, zwłaszcza że i rolników tam nie brakowało, a następnie mogłoby się to stać przytułkiem dla takich ludzi, którzyby Królowi szkodzić chcieli. 23. Potym udali się na spoczynek; wszelako postawili straż przy moście. Ale tam nikt zniskąd nie napastował, ani też kto z nieprzyiacioł do mostu nie przybył, iak straż doniosła. 24. Na świtaniu zaś przeprawili się przez most złożony z trzydziestu siedmiu statków z iak naywiększą ostrożnością; donieśli bowiem niektórzy z owych u Tyssafernesa będących Greków że miano na przeprawiaiących się uderzyć, ale to był fałsz. W czasie przeprawy pokazał się im Glus z innemi chcąc zobaczyć czy się też przeprawuiią przez rzekę. Co uyrzawszy natychmiast odjechał.
25. Od rzeki Tygrys przeszli czterema noclegami dwadzieścia parasangów do rzeki Fyskus[111], którey szerokość czyni jedno pletrum, a był tam most. Tamże leżało miasto wielkie Opis[112] nazwane, podle którego spotkał się z Grekami naturalny brat Cyrusa i Artaxerxesa, który z miast Susy i Ekbatany liczne półki Królowi na pomoc prowadził; i kazawszy stanąć woysku swojemu przypatrywał się przechodzącym Grekom. 26. Klearch prowadził woysko w rzędzie dwie roty maiącym[113], a postępuiąc niekiedy przystawał (zastanawiał się). Do poki więc czoło woyska stało, do poty przez całe woysko zatrzymanie się nastąpić musiało, tak że to woysko nawet samym Grekom zdawało się być bardzo wielkie, a i Persyanina ten widok przeraził. 27. Stąd umaszerowali przez Medyią sześcioma noclegami w pustyni trzydzieści parasangów, aż do wsiów Parysatydy matki Cyrusa i Króla, Te dozwolił Tyssafernes na pośmiewisko Cyrusa, Grekom zrabować, lecz nie brać niewolników. A było tam wiele zboża, owiec i wiele innych rzeczy. 28. Stąd umaszerowali pięcioma noclegami przez pustynią dwadzieścia parasangów, maiąc rzekę Tygrys po lewey ręce. Na pierwszym noclegu z tamtey stróny rzeki leżało miasto wielkie i kwitnące Kajnaj[114] nazwane z którego Barbarzy przywozili na skorzanych płytach chleby, sery i wino.

Rozdział V.
Treść.
Gdy woysko trzy dni nad rzeką Zabatos stało, a do tych czas ieszcze Grecy Persow w podeyrzeniu wiarołomstwa mieli, usiłował Klearch w wyborney mowie Tyssafernesa dla Greckich interesów pozyskać, któremu Tyssafernes grzecznie odpowiedział, tak że Klearch jego mową nakłoniony ze czterema wodzami i dwodziestą setnikami do niego poszedł tym końcem, aby tych ukarali, którzy się ważyli fałszywym donoszeniem nienawiść między niemi wzniecać. Gdy wodzow Greckich schwycono i setnikow i tych którzy z niemi przyszli pozabiiano, przybył Arjajos z drugiemi do obozu Greckiego i domagał się w imieniu Królewskim złożenia broni; któremu Kleanor sprawiedliwym gniewem zapalony odważnie odpowiada.

1. Potym przybyli nad rzekę Zabatos maiącą w szerz cztery pletra. A tam zostali przez trzy dni. W ten czas powstało znowu podeyrzenie, lecz nie pokazała się ieszcze iawna zdrada. 2. Zdało się więc Klearchowi być rzeczą dogodną zeyść się z Tyssafernesem, a ieżeliby można było tamę położyć wszelkiemu podeyrzeniu, nim by stąd woyna wybuchnęła, i wysłał doń człowieka iednego z oznaymieniem, iż życzy sobie widzieć się z nim. Ten też chętnie na to zezwolił. 3. Gdy się więc z sobą zeszli, rzekł Klearch w te słowa. Ja, Tyssafernesie, wiem że między nami przysięgi stanęły i żeśmy sobie na to prawe ręce dali, abyśmy siebie na wzaiem nie krzywdzili, lecz widzę że nas iak nieprzyjacioł uważasz, a my to widząc na wzaiem się strzeżemy. 4. Lecz gdy zastanawiając się nad tym nie mogę dostrzedz, żebyś ty iaką złość przeciwko nam knuł i owszem iawnie (z pewnością) wiem, że i my też nic takiego nie zamyślamy, osądziłem być rzeczą potrzebną, abyśmy się z sobą zeszli do rozmowy, ażebyśmy, ieźli można będzie usunęli od siebie wszelką nieufność. 5. Albowiem znam już ludzi, którzy albo z powodu potwarzy. albo z podeyrzliwości, obawiaiąc się ieden drugiego chcący się uprzedzić nimby się im co stało, narobili wiele niepowetowanych szkod tym, którzy ani myśleli ani też chcieli co podobnego czynić. 6. Sądząc więc że takowe błędy przez poufałe rozmówienie się naylepiey przytłumione będą, przyszedłem i chcę cię przekonać, że ty niesłusznie nam niedowierzasz. 7. Bo to naypierwszą i nayważnieyszą iest rzeczą, że przysięgi na Bogów, zabraniaią nam być sobie nieprzyiaciołmi; kto by się więc do tey niebaczności poczuwał, takiego nie mogę szczęśliwym mianować. Albowiem nie poymuię jakąby kolwiek szybkością przed pomstą Bogów uciec, ani też w iakieyby się ciemnocie ukryć lub do iakiegoby obronnego mieysca schronić się kto mogł[115]. Albowiem wszędzie wszystko Bogom poddane i na każdym mieyscu Bogowie nad wszystkim w równey mierze panują. 8. O Bogach więc i o przysięgach takie iest moie zdanie, którymeśmy zawartą przyiaźń polecili. Co się zaś tycze ludzkich rzeczy, to ia ciebie w ninieyszym czasie uważam za nasze naywiększe dobro. 9. Albowiem z tobą nam każda droga spora, każda rzeka do przebycia łatwa, a żywności wszelki dostatek; lecz bez ciebie wszelka nam droga ciemna, bośmy iey wcale nieświadomi, każda rzeka trudna do przebycia, każda gromada ludzi straszna, a naystrasznieysza iest samotność; albowiem pełna iest niewygody i trudów. 10. A choćbyśmy ciebie w zapędzie szaleństwa zabili, na cożby nam się to przydało? Alboż by nam zabiwszy dobroczńycę naszego, nie przyszło przeciwko Królowi, iako nay większemu pomścicielowi walczyć?[116] Lecz iakie i iak wielkie bym nadzieie sam sobie popsuł, gdybym się odważył tobie co złego czynić, o tym mówić będę. 11. Ja bowiem pragnąłem mieć sobie Cyrusa przyjacielem, rozumiejąc że był swego czasu iednym z naysposobnieyszych do czynienia dobrze, komu by chciał. Ciebie zaś dopiero widzę dzierżącego potęgę i krainę Cyrusa, a nad to i własne państwo w całości ieszcze maiącego, potęga zaś Królewska, która Cyrusowi przeciwna była, tobie się stała posiłkującą. 12. Co gdy tak iest, któżby był tak głupim, któryby nie chciał być twoim przyjacielem? Ale co ieszcze więcey, namienię bowiem i te rzeczy dla których mam nadzieię pewną, że i ty nam zechcesz być przyiacielem; 13. boć wiem że Myzyanie wam są przykremi, których spodziewam się z tą obecną potęgą wam shołdować; wiem to samo i o Peysydach, a słyszę i o wielu innych narodach że są takowemi, które spodziewam się pohamować iż waszey szczęśliwości nie maią więcey naruszyć. Egipcyanow zaś, na których się, iak teraz poznaię, naybardziey gniewacie nie widzę, jakim byście woyskiem posiłkowym łatwiey ukarać mogli, iak wsparci tym, które ia teraz mam. 14. Ale zapewne byś ty też temu z sąsiadów któremubyś sprzyiał, stał się iak naypotężnieyszym; a zaś ieżeliby ci się kto przykrzył, mógłbyś go iako pan sobie podbić, maiąc nas za służących, którzy byśmy tobie nie dla samego żołdu dogadzali, lecz i przez wdzięczność, którą byśmy tobie iak ocaleni przez ciebie sprawiedliwie byli winni. 15. Mnie zastanawiaiącemu się nad tym wszystkim, tak dziwną zdaie się być rzeczą twoie niedowierzanie nam[117], żebym rad usłyszał imię tego, który iest tak dzielnym w wymowie, iż cię przekonał, że my na ciebie zamachy knujem. Tak się więc Klearch tłómaczył, a Tyssafernes zaś w ten sposob odpowiedział.
16. Ja z moiey stróny dużom się ucieszył, moy Klearchu, słysząc te twoie roztropne słowa; albowiem to rozpoznawszy zdaie mi się iż ieżelibyś co złego przeciwko mnie knuł, orazbyś i sobie samemu szkodził. Ale żebyś wiedział iż i wy nie słusznie tak Królowi iak i mnie nie dowierzacie, posłuchay też i mię znowu. 17. Bo gdybyśmy was chcieli zgubić, alboż ci się zdaie że nam zabraknie na dostateczney liczbie jazdy lub piechoty i zbroi, czymbyśmy wam szkodzić potrafili bez wszelkiey obawy doznania wzaiemnych cierpień?[118] 18. Ale czy myślisz że nie znamy mieysc dość dogodnych do uczatowania was. Alboż nie przyydzie wam przez tyle równin nam przyjacielskich z wielką pracą i trudnością przechodzić, tyle gór iak widzicie przebywać, które my możemy pierwey ie zaiąwszy wam nie przechodzistemi uczynić[119]? tyle zaś rzek nad któremi można się tak ułatwić, abyśmy walczyli z taką liczbą waszą, z iaką będziemy chcieli. Są zaś z pomiędzy nich i takie, przez które w żadnym sposobie nie możecie się przeprawić, ieżeli my was nie przeprowadziemy. 19. A choć byśmy w tym wszystkim byli upośledzeni[120] wszelako ogień niszczy zboże, które spaliwszy moglibyśmy wam głód nadstawić, któren wy choćbyście byli naywalecznieysi, zwalczyć nie potraficie. 20. Jakżebyśmy więc maiąc takie środki i sposoby[121] do woiowania przeciwko wam, a z tych każdy dla nas bez niebezpieczeństwa, mieli potym z tych wszystkich tylko takiego się chwycie sposobu, który sam ieden iest przed Bogami grzeszny, a przed ludźmi haniebny? 21. Zgoła takie rzeczy są tylko tym niezbożnikom właściwe, którzy pozbawieni wszelkich środkow nie mogąc sobie dać rady, gwałtowną okolicznością przyciśnieni będąc, chcą przez krzywoprzysięstwo względem Bogów i wiarołomstwo względem ludzi czego dokazać. Nie iesteśmy, moy Klearchu, ani tak głupiemi ani tak niebacznemi. 22. Ale iakże przecię kiedy nam można było was zgubić czemużeśmy do tego nie przystąpili? Powinieneś wiedzieć, że miłość moia to sprawiła, abym się Grekom wiary godnym pokazał i iak Cyrus z tym woyskiem naiemnym spuszczając się na nie dla żołdu, mógł wkroczyć do wyższey Azyi, ia także z nim obowiązawszy ie sobie dobrodzieystwy bezpiecznie do niższey Azyi nazad powrócił. 23. Jleście wy mnie pożytecznemi, o tymeś ty sam namienił, ale nayważnieyszą rzecz ia lepiey znam. Tyaręć bowiem samemu tylko Królowi godzi się w prosi do góry na głowie nosić, lecz tę samę na sercu mógłby za waszą pomocą i kto inszy łatwo mieć[122].
24. To oświadczywszy, zdawał się Klearchowi samą prawdę mówić i rzekł: Alboż, powiada, gdy iuż do przyiaźni wzaiemney nic sobie więcey życzyć nie można, ci ludzie którzy się ośmielaią nas przez potwarz między sobą poróżnić, nie są godni cierpieć naysurowszey kary? 25. J ia z moiey strony rzekł Tyssafernes, ieźli wy wodzowie i setnicy zechcecie do mnie przyyść jawnie wskażę wam tych, którzy mi powiadali, iako byś ty na mię i na woysko moie dybał. 26. Ja zaś rzekł Klearch sprowadzę wszystkich i wyiawię ci także skądem takie rzeczy o tobie słyszał. 27. Po takich więc rozmowach przyiął go Tyssafernes w ów czas jak nay u przeymniey, u siebie zatrzymał, i do stołu zaprosił; na zaiutrz przyszedłszy Klearch do obozu, a znać było iawnie na nim, iż mniemał się znaydować w przyiacielskich stosunkach z Tyssafernesem, i opowiedział, co tamten oświadczył, dodał nadto, że ci, którym rozkaże, powinni poyść do Tyssafernesa, i że ci z Greków, którzyby byli poślakowani o podbechtywanie, tacy maią iako zdraycy i złość przeciwko Grekom knuiący być ukarani. 28. Miał zaś w podeyrzeniu Menona iako potwarcę, wiedząc, że on z Arjajosem bywał u Tyssafernesa i spiski przeciwko niemu knuł i zdradą narabiał, aby woysko całe na swoię strónę przeciągnąwszy mógł się z Tyssafernesem sprzyiaźnić. 29. A chciał także i Klearch całe woysko ku swey nakłonić myśli i odsunąć tych którzyby przeciwnemi się okazali. Ale niektórzy z pomiędzy woyskowych oparli mu się mówiąc aby nie poszli wszyscy setnicy i wodzowie i żeby nie dowierzać Tyssafernesowi. 30. Ale Klearch obstawał mocno przy tym aż dokazał, że pięciu wodzow i dwudziestu setnikow poszło; towarzyszyło im zaś iak gdyby na targ około dwuchset z innych żołnierzy.
31. Gdy zaś przyszli do drzwi Tyssafernesa zaproszono wodzów do środka jakoto Proxenosa Boiotczyka, Menona Tessalczyka, Agiasa Arkadczyka, Klearcha Lacedemończyka, Sokratesa Achayczyka, setnicy zaś zostali się przededrzwiami. 32. Wnet potym za iednym znakiem schwytano tych, którzy byli wewnątrz i rozsiekano tych, którzy byli na dworze. Następnie zaś niektórzy iezdzcy z pomiędzy Barbarow pędząc przez pole wszystkich kogo z Greków potkali, czy niewolnika czy wolnego zabiiali. 33. Grecy zaś patrzaiąc z obozu dziwowali się takiemu przewijaniu się konnych i coby się działo, nie wiedzieli, aż Nikarch Arkadczyk pędem przybiegł będąc raniony w brzuch i trzymając w ręku wnętrzności i opowiedział wszystko, co się stało. 34. Natychmiast rzucili się Grecy do broni wszyscy strachem przerażeni, mniemaiąc, że wnet wpadną do obozu. 35. Ci zaś wszyscy nie przyszli, lecz tylko Arjajos i Artaozos i Mitrydates, którzy byli Cyrusowi naywiernieyszemi. Tłómacz zaś Greków rzekł, że i brata Tyssafernesowego z niemi widzi i poznaie; towarzyszyło im zaś około trzech set innych Persów pancernych. 36. Ci przystąpiwszy bliżey rozkazali, żeby każdy, któryby z pomiędzy Greków był albo wodzem albo setnikiem, przyszedł, aby im oznaymić rozkazy Królewskie. 37. Potym wystąpili z pomiędzy Greków ubezpieczywszy się wodzowie Kleanor Orchomeński i Sofaynetos Stymfalski, z niemi zaś Xenofon Ateńczyk, chcąc się dowiedzieć, co się z Proxenosem stało. Chejrizof właśnie co się oddalił z innemi na wieś dla prowiantów. 38. Gdy więc stanęli tak blisko, że się można było usłyszeć, odezwał się Arjajos: Klearch, o mężowie Greccy, gdy się okazało ze przysięgę złamał i przymierze naruszył, odniosł karę i iuż nie żyie. Proxenos zaś i Menon, ponieważ donieśli o iego zdradzie są w wielkim poważeniu; a od was żąda Król złożenia bróni, bo ta, powiada, iest iego, ponieważ należała Cyrusowi iego niewolnikowi.

39. Na to odpowiedzieli Grecy (a Kleanor Orchomeński tak się odezwał:) O ty nayniegodziwszy między ludźmi, Arjajosie i wy inni, ilu was było przyiaciołmi Cyrusa nie wstydzicież się to ani przed Bogami aniprzed ludźmi, wy którzyście nam przysięgli mieć wspólnych z nami przyiacioł i nieprzyiacioł, a zdradziwszy nas z Tyssafernesem tym niezbożnikiem i zmiennikiem, tychże samych mężów, którymeście przysięgli, straciliście i nas innych takie zdradziwszy, z nieprzyiaciołmi na nas wychodzicie? 40. Arjajos zaś rzekł: Ależ iawnie się okazało, że Klearch nayprzod na Tyssafernesa i na Orontesa, i na nas wszystkich, którzyśmy z niemi byli, dybał. 41. Na co Xenofon tak się odezwał: Klearch więc ieżeli w brew przysięgom złamał przymierze karę odebrał; sprawiedliwa bowiem iest rzecz, aby krzywoprzysięzcy zginęli. Ale ieżeli Proxenos i Menon są waszemi dobroczyńcami, a zaś naszemi wodzami, więc ich nam tu odeśliycie na powrót. Jawna iest bowiem rzecz, że będąc przyiaciołmi oboiey stróny będą usiłowali aby i wam i nam iak naylepiey radzili. Potym Barbarzy długą chwilę z sobą rozmawiaiąc oddalili się nic nie odpowiedziawszy.
Rozdział VI.
Treść.
Charakter pięciu straconych wodzów opisany, a szczególniey Klearcha, iako męża w sztuce woienney biegłego i gorliwego; Proxenosa iako wodza bardzo łagodnego i przystępnego; Menona zaś iako niecnotę fałszywego i człowieka podłey duszy, który dla zysku gotow był dopuszczać się nayhaniebniéyszych rzeczy; inni dway Agias i Sokrates mniey sławni.

1. Ci tedy wodzowie pochwyceni i do Króla zaprowadzeni taki znaleźli koniec że im głowy poucinano. Jeden z nich Klearch był od wszystkich, którzy z nim mieli zażyłość iednomyślnie uważany za męża w sztuce wojowania biegłego i nader gorliwego woiownika. 2. Albowiem póki Lacedemończycy mieli z Ateńczykami woynę zostawał on przy nich, lecz gdy nastąpił pokoy przedstawił on swoiemu miastu, że Traki Grekom rożne krzywdy wyrządzają, a dokazawszy swego jak mógł[123] u Eforow wypłynął dla zawoiowaniu Traków z tamtey strony Chersonesu i Peryntu mieszkaiących. 3. Gdy więc Eforowie odmieniwszy po części swoie zdanie chcieli go choć się iuż był oddalił, nakłonić aby się z Istmu nazad wrócił, wtedy on ich iuż więcey nie słuchał, lecz popłynął do Helespontu. 4. Dla tego też iako człowiek nie posłuszny od naywyższey zwierzchności Spartańskiey był na śmierć skazany. Będąc iuż tułaczem przybył do Cyrusa i iakiemi sposobami Cyrusa sobie ujął, indziey o tym napisano; dał mu Cyrus dziesięć tysięcy Dareykow; 5. on je przyiąwszy nie przemarnował gnuśnie, lecz z tych pieniędzy zebrał woysko, zawoiował Traków i w bitwie ich zwyciężył, a potym rabował i plondrował ich i przeciągał woynę, póki Cyrus iego woyska nie potrzebował, w ten czas odszedł, aby z nim znowu wspolnie wojował.
6. Takie więc czyny wskazuią człowieka woynę lubiącego, który mogąc w pokoiu bez nagany i szkody żyć, wolał woiować; mogąc zaś wygody używać i próżnować, wolał pracować, owszem nawet woynę mieć; mogąc zbiory swoie bezpiecznie posiadać, wolał je woiuiąc na umnieyszenie narażać. On też wolał je, iak gdyby na miłostki i na inną iaką wygodę, wydawać na woynę. Takim on więc był miłośnikiem woyny. 7. Dobrym wojownikiem zaś z tey przyczyny nazwany być może, ponieważ lubił narażać się na niebezpieczeństwa, gotow będąc we dnie i w nocy dowodzić przeciwko nieprzyjaciołom, a w niebezpiczeństwach roztropny, iak wszyscy z nim będący, wszędzie mu to przyznawali. 8. I do sprawy hetmańskiey iak powiadano był, ile w miarę takiego charakteru, iaki on posiadał arcy zdatny; bo ieżeli kto inny, to on był osobliwie sposobnym obmyślać to aby woysko iego miało swoie potrzeby i zdobywać się na dostarczenie onych. Umiał także Klearch w przytomnych sobie taką myśl wrazić, że go koniecznie słuchać musiano. 9. A tego dokazywał grozą[124]. Albowiem był z weyrzenia posępny lub ponury, a głos iego był surowy; karał zawsze ostro, a niekiedy i z gniewem tak że czasem sam żałował; ale karał z rozsądkiem; bo sądził, woysko bezkarne na nic się niezda. 10. Między innemi powiadano, że on mawiał, żołnierz bardziey się powinien boieć wodza, niż nieprzyiacioł, ieżeli ma straży dopilnować, przyiacioł ochraniać, i bez odszczekiwania na nieprzyiacioł uderzyć. 11. W trudnym razie więc żołnierze usilnie pragnęli onego słuchać i nikogo innego nadeń nieprzekładali. Albowiem wtedy zamiast posępności iaśniało wypogodzenie w oczach iego, a groza zdawała się być pokrzepieniem przeciwko nieprzyiaciołom, tak że się to okazało być czymsiś dobroczynnym i iuż nie srogim. 12. Ale gdy wybrnęli z niebezpieczeństwa i wolno im było przeyść pod innych dowodztwo, opuszczało go wielu; boć niemiał nic łagodnego, lecz bywał zawsze markotnym i cierpkim, tak że żołnierze zdawali się być w podobnym stosunku do niego, iak dzieci do nauczyciela. 13. Albowiem nigdy niemiał takich, którzy by mu z miłości i przychylności towarzyszyli, którzy zaś albo od rzeczy pospolitey dani mu byli pod komendę, albo którzy niedostatkiem lub inną gwałtowną potrzebą ściśnieni do niego przystali, tych on w ścisłym posłuszeństwie trzymał. 14. Ale gdy zaczęli z nim zwyciężać[125] nieprzyiacioł, tedy się to iuż wiele do zdatności żołnierzy przyczyniło, że z nim byli, nawykli bowiem stawić się zuchwale nieprzyjaciołom, a bać się kary od niego czyniło ich porządnemi. 15. Takowym on więc był rozkazodawcą[126], lecz od innych, iak powiadano nie bardzo mu się chciało przyymować rozkazow; miał gdy zakończył życie około pięciu dziesiąt lat. 16. Proxenos zaś Bojocki ieszcze młodzieniaszkiem będąc pragnął stać się mężem zdolnym do spraw wielkich, a taką chęcią powodowany dawał Gorgiasowi Leontyńskiemu pieniądze (za naukę[127]). 17. Gdy zaś przez zażyłość z nim iuż rozumiał się być usposobionym do rządzenia i gdy będąc w przyiaźni z naypierwszemi mężami wyrównywał im w dobrze czynieniu[128] dostał się do wspolnictwa owych dzieł z Cyrusem, i mniemał stąd nabyć wielkiego imienia, wielkiey władzy i wiele dostatków. 18. Ale choć tego pragnął, wszelako jawnie widać było (ten iego przymiot), że nic z tego wszystkiego nie chciał mieć przez niesprawiedliwość, lecz sądził że tych rzeczy tylko w sprawiedliwym i uczciwym sposobie nabywać się godzi, a bez tego zaś bynaymniey. 19. Uczciwemi i dobremi ludźmi umiał rządzić, wszelako nie potrafił w żołnierzy wpoić ani uszanowania dla siebie, ani boiaźni i owszem więcey on żołnierzy szanował, niż oni go acz podwładni iego, i jawnie widać było iż on się bardziey bał wpaść w nienawiść u żołnierzy, niżli żołnierze aby mu się'nie stali wiarołomnemi[129]. 20. Aby być dobrym rządcą i uchodzić za takiego zdało mu się, że dość iuż na tym, byle dobrze się sprawuiącego pochwalić, a zaś wykraczającego niechwalić. Dla tego mu więc uczciwi i zacni ludzie którzy z nim byli, sprzyiali, niesprawiedliwi zaś godzili na niego, iako człowieka sobie dogodnego by go mogli z mańki zażyć. Było mu gdy umarł około trzydziestu lat.
21. Że zaś Menon Tessalczyk usilnie pragnął zbogacić się, wie każdy; pragnął zaś rządów, aby mógł więcey zagarnąć; pragnął honorów, aby tym więcey mógł korzystać; życzył też sobie być w przyiaźni z naymożnieyszemi panami, aby mógł innych bezkarnie krzywdzić. 22. Aby zaś dopiąć celu chciwości swoiey, to krzywoprzysięstwa, kłamstwa i oszukaństwa zdały mu się być naykrótszą i naydogodnieyszą drogą; szczerość zaś i prawdę kładł w równey mierze z głupstwem. 23. Pewna zaś rzecz iż nikogo szczerze nie kochał, a komu dla oka sprzyiał, ten mógł być pewnym, że knuł zdradę. Z żadnego nieprzyjaciela nie naśmiewał się, o wszystkich zaś z któremi przestawał, nie mówił inaczey iak gdyby z nich drwił[130]. 24. O maiątek nieprzyjacielski nie kusił się, trudną bowiem rozumiał być rzeczą strzeżone dobra naruszać, ale dobra przyjacielskie, iak sobie sam w głowie uroił, zdawały mu się być iako niestrzeżone nayłatwieyszą zdobyczą. 25. O których zaś przeczuwał, że są wiarołomni i niesprawiedliwi, tych się iako dobrze uzbroionych lękał, z sumniennemi zaś i prawdę szanuiącemi pozwalał sobie jak z bezmężnemi[131] samowolnie postępować. 26. Jako się więc kto chlubi pobożnością, prawdą i sprawiedliwością, tak Menon chlubił się, że umiał oszukać, kłamstwo wymyślić i z przyjacioł żarciki stroić; a zaś kiedy kto nie był chytrym, tego poczytał za nieuka. A u kogo chciał w przyiaźni mieć pierwszeństwo, o tym rozumiał, że go potrzeba sobie uzyskać przez oczernienie naypierwszych iego przyiacioł. 27. Aby sobie żołnierzy posłusznemi uczynić, zażył tego fortelu, że z niemi dzielił niesprawiedliwe zyski. Chciał zaś przez to być czczonym i szanowanym, że wskazywał, iż wiele może i gotow iest krzywdy wyrządzać. Poczytał zaś to pomiędzy dobrodzieystwa, że gdy kto od niego odpadł, on go, póki z nim ieszcze miał sprawę, całkiem nie zgubił. 28. A choćby iuż nawet owe powieści o niejawnych sprawach iego mogły się zdawać fałszem, wszelako o czym wszyscy wiedzą, iest to, co następuie. U Arystyppa będąc ieszcze w kwitnącym wieku wyrobił sobie dowodztwo nad naiemnym woyskiem. Z Arjajosem zaś iako Barbarem że się kochał w pięknych chłopcach, obcował iuż w kwitnącym wieku iak naypoufaley; on zaś sam ieszcze gołowąs miał miłostki z Tarypasem, któremu się iuż wąsik sypał. 29. Choć iego koledzy woyskowi pozabiiani byli, że z Cyrusem przeciwko Królowi walczyli, on iednak acz to samo uczynił, nie był zabitym. Ale po śmierci innych wodzów od Króla ukarany umarł, nie w ten sposob, jak Klearch i inni wodzowie, którym głowy pościnano (co się zdaie być nayprędszą śmiercią), lecz skaleczony żyiąc rok cały dokończyć miał życia iak zbrodzień.
30. Co się zaś tycze Agiasa Arkadczyka i Sokratesa Achayczyka, to i ci byli straceni. Z tych się nikt nienaśmiewał jak to bywa z gnuśnemi na woynie, ani ich kto mógł, co do przyiaźni ganić; a mieli obydway około trzydziestu pięciu lat przy śmierci[132].


Xięga III.

Rozdział I.
Treść.
Gdy Grecy o sprawie swoiey wątpiąc w wielkim smutku zostawali, zaczął ich Xenofon, przyiaciel Proxenosa, pobudzać do męstwa. Apollonides zaś zdięty gnuśną boiaźnią przekosłowił mowie Xenofonta, z tey więc przyczyny złożony był z urzędu i odpędzony. Wszyscy inni pozostali wodzowie zebrali się pospołu, a Xenofon napomina ich w dobitney mowie, aby i sami nie tracili serca i żołnierzom otuchy dodawali i żeby obrawszy sobie nowych wodzow niczego nie opuścili, coby posłużyć mogło do odparcia napaści i gwałtów nieprzyiacielskich. Wszyscy pochwaliwszy iego zdanie przystąpili natychmiast do obioru nowych wodzów.

1. Co więc w ciągu wyprawy z Cyrusem Grecy aż do bitwy dokazali i co się gdy Cyrus życie zakończył stało, gdy Grecy z Tysafernesem na zasadzie przymierza wracali, to w przeszłey Xiędze opisano. 2. Lecz gdy wodzowie byli poimani, a ci z setników i żołnierzy, którzy z niemi poszli, zginęli, wtedy znaydowali się Grecy w wielkiey biedzie, zadumawszy się nad tym, że byli blisko drzwi Króla, a około nich wszędzie rozliczne i narody i miasta nieprzyjacielskie, że im nikt nie będzie chciał dać żywności, że byli od Grecyi więcey niż dziesięć tysięcy stadyiow oddaleni[133], że nie mieli żadnego przewodnika w drodze, że rzeki nieprzebyte na samey drodze do oyczyzny ich hamowały, że byli nawet od samych z Cyrusem ciągnących barbarów zdradzeni, że się sami opuszczeni pozostali, nie maiąc ani iednego iezdzca na pomoc, tak że to jawną było rzeczą, iżby w przypadku zwycięztwa ani iednego z pierzchających nie ubili, a zaś gdyby klęskę ponieśli iżby ani iedna dusza żywa nie została. 3. Tak sobie rozmyślaiąc i truchlejąc, mało kto z nich tego wieczora strawy skosztował, mało kto ogień rozniecił, wielu nawet tey nocy i do obozu nie przyszło, lecz spoczywali, gdzie się komu trafiło, nie mogąc spać dla smutku i tęskniąc do oyczyzny, rodziców, żón, dzieci, których iuż więcey nie spodziewali się oglądać. W takich myślach wszyscy spoczywali. —
4. Lecz był w woysku nieiakiś Ateńczyk Xenofon[134], który nie będąc ani wodzem, ani setnikiem, ani też żołnierzem towarzyszył im, tylko go Proxenos dawny przyiaciel gościnny z domu przywołał i obiecywał mu, ieźliby z nim szedł, łaskę u Cyrusa wyiednać, o którym on powiadał, że pożytecznieyszym go sobie nad oyczyznę być rozumiał. 5. Xenofon więc przeczytawszy list, udzielił go Sokratesowi Ateńczykowi radząc się go względem podróży. A Sokrates obawiaiąc się, żeby mu to ze strony miasta nie przyniosło zakały, iż szukał łaski u Cyrusa (gdyż Cyrus zdawał się być skłonnym dopomagać Lacedemończykom na woynie przeciw Ateńczykom) radził Xenofontowi udać się do Delfow aby zasięgnął rady u Boga względem podroży. 6. Poszedłszy tam Xenofon pytał się Apollina, któremuby z Bogów potrzeba było ofiary i śluby przynieść, aby się mógł naypomyślniey i naydogodniey puścić w drogę o którey zamyślał i dopiąwszy swego zamiaru szczęśliwie powrócić. A odpowiedział mu Apollo, że miał ofiarować tym Bogom, którym się to należało. 7. Gdy nazad przyszedł, powiedział Sokratesowi o tey wyroczni. Ten zaś usłyszawszy o tym, zganił mu to, że się pierwey nie pytał czyli by mu było lepiey poyść w drogę albo w domu pozostać, ale że sądząc iż potrzeba poyść, o to się tylko pytał, iakby naypomyślniey podróżował. Wszelako gdyś tak pytał potrzeba to czynić co Bóg rozkazał. 8. Xenofon więc tak ofiarowawszy tym Bogom, których Apollo wskazał, wypłynął i dopędził w Sardes Proxenosa i Cyrusa wybierających się iuż w drogę ową; i był Cyrusowi przedstawiony. 9. A gdy go Proxenos zachęcał, aby został, to i Cyrus takie go zachęcał; mówił zaś, że skoro się skończy wyprawa natychmiast go odeśle. A miała ta wyprawa być (wymierzona) przeciw Peysydom.
10. Przystał więc do woyska tak zawiedziony nie od Proxenosa (ten bowiem nie wiedział o iego zamysłach przeciwko Królowi, ani kto inny z Greków, wyiąwszy Klearcha), wszelako gdy przyszli do Cylicyi okazało się wszystkim jawnie, że wyprawa była przeciwko Królowi. Choć obawiali się takiego pochodu i nie radzi mu byli, wszelako wielu z nich ze wstydu przed sobą samemi i przed Cyrusem poszli z nim; między temi był i Xenofon. 11. Gdy zaś taka bieda była, ubolewał z innemi i nie mógł spać; ale trochę snu zachwyciwszy śniło mu się[135]: Zdawało mu się, iż gdy zagrzmiało, piorun w iego oyczysty dom uderzył i stąd się cały roziaśnił. 12. Przestraszony natychmiast przebudził się i osądził ten sen częścią być dobrym (że będąc w trudach i niebezpieczeństwach światło wielkie od Jowisza widzieć mu się zdarzyło), częścią zaś lękał się (gdyż od Jowisza Króla sen ten zdawał mu się pochodzić, a ogień zdawał mu się na okoł świecić), że nie będzie mógł wyyść z kraiu Króla, lecz że ze wszystkich stron od biedy będzie ścisniony.
13. Jakie więc iuż to widzenie we śnie było, można poznać z wypadków po tym śnie zaszłych. Te się bowiem wnet wyiawiły. Gdy się przebudził przyszło mu nayprzod namyśl: Na coż tu leżę? noc zaś miia, a z samym świtem zapewne przyydą nieprzyjaciele[136]. A ieżeli się dostaniemy w moc Króla, coż mu przeszkodzi, żeby nas gdy wprzód uyrzemy wszelkie okrucieństwa i ucierpiemy wszelkie okropności, zelżonych nie miał pozabijać? 14. Żeby się zaś bronić, na to się nikt nie zdobywa, ani o to dba, i owszem leżemy, iakby nam się godziło wczasować. Z iakiegoż ia więc miasta spodziewam się wodza do takich czynów? na iaki przyszły wiek mam ieszcze czekać? wszak iuż nie stanę się starszym, kiedy się dziś oddam w ręce nieprzyiacioł. 15. W tym poiywa się i zwoływa nayprzod setników Proxenosa. Gdy się więc zeszli rzekł. Ja waleczni setnicy nie mogę (a iak mi się zdaie i wy nie możecie) ani spać, ani też dłużey leżeć, widząc, w iakich okolicznościach iesteśmy. 16. Jawna bowiem iuż rzecz, że nieprzyjaciele nie rychley nam woynę wypowiedzieli, póki nie rozumieli, że ze swoiey strony dobrze się przygotowali; z naszey zaś strony nikt nie myśli o, tym, żeby iak nayskutecznieyszy dać odpór. 17. Ależ ieżeli się poddamy i w moc Króla się dostaniemy, iakiegoż się losu spodziewać możemy od tego, który brata rodzonego z iedney matki i z iednego oyca, choć iuż nie żył, ieszcze mu głowę i ręce uciąwszy na pal wbić kazał? My zaś nie maiąc żadnego poplecznika, którzyśmy przeciwko niemu walczyli, chcąc z Króla niewolnika uczynić i zabić go, gdyby można, czegoż się spodziewać mamy? 18. Alboż nie pozwoli sobie wszystkiego, żeby, namęczywszy nas nayokropniey, tym wszystkich ludzi nabawił strachu, aby się nigdy nie odważyli przeciwko niemu woyny podnosić. Lecz żeby nie dostać się w iego moc, powinniśmy wszelkich środków używać. 19. Ja więc z moiey stróny do póki przymierze trwało, nie przestawałem względem nas ubolewać, Króla zaś i iego ludzi nazywałem szczęśliwemi, uważaiąc, jaki i iak wielki kray, iak obfite zapasy żywności mieli, ilu zaś było poddanych, ile bydła i złota i odzieży (kosztowney). 20. A zaś kiedym sobie pomyślił o stanie naszych żołnierzy, że brakowało nam na wszystkich tych dobrach, skorośmy ich nie mogli kupować, wiedziałem zaś że mało kto miał za co kupić, inszym zaś sposobem iak przez kupno nabywać żywności, krępowały nas przysięgi. To więc sobie czasem rozbieraiąc w myślach, lękałem się bardziey tego przymierza niż teraz woyny. 21. Wszelako gdy oni zgwałcili przymierze, zdaie mi się że koniec wzięły i ich zuchwalstwo i nasza obawa. Iuż bowiem te dobra iako woienny dank są przed temi na widoku, którzy z nas będą walecznieyszemi mężami. Szafarzami danku są Bogowie, którzy naturalnie z nami będą. 22. Ich oni bowiem krzywoprzysięztwem obrazili; my zaś choć wiele tych dóbr widząc wstrzymywaliśmy się od nich stale dla przysięgi na Bogow wykonaney, tak że możemy, iak mi się zdaie, z lepszą otuchą iść do walki niż tamci. 23. Nad to mamy ciała sposobnieysze od nich do znoszenia i zimna i ciepła i trudów; mamy oraz i umysły za pomocą Bogów lepsze; ich zaś żołnierze łatwiey niż my mogą być ranieni i zabici, ieźli nam Bogowie iak pierwey zwycięzlwa użyczą. 24. Ale podobno i inni tak myślą. Dla Bogow nie czekaymy żeby inni do nas przyszli, zachęcać nas do chwalebnych czynów, lecz my sami chcieymy początek uczynić w pobudzaniu innych do męstwa. Pokażcie się między setnikami walecznemi, a między wodzami godnemi piastowania tey dostoyności, 25. Ja zaś ieżeli wy chcecie innych do tego pobudzać, chcę was słuchać, ale iezeli wy mię przeznaczycie na dowodztwo, nie będę się wymawiał młodym wiekiem i owszem rozumiem być w samey porze wieku bronienia się od złey napaści.
26. Ten tak mówił, a setnicy to słysząc wszyscy kazali mu dowodzić, wyjąwszy nieiakiegoś Apollonidesa, który w mowie zakrawał Boiotczyzny[137]; ten rzekł, że baie kto mówi, iżby można inszym sposobem ratunku nabyć jak tym chyba, że ieżeli można będzie, Króla ubłagamy, i razem też zaczął wyliczać trudności.
27. Xenofon zaś przerwał mu mowę temi słowy: O dziwaczny człowiecze, ty ani widząc nie chcesz poznawać, ani słysząc pamiętać. Wszak byłeś z temi razem tu, gdy Król po śmierci Cyrusa, wielką stąd dumą nadęty, kazał nam przez poselstwo broń złożyć. 28. Lecz gdyśmy iey nie oddali, ale uzbroieni przyszedłszy obozem się koło niego rozłożyli, czegóż nie uczynił, gdy przez poselstwo i o przymierze prosił i żywności dostarczał, pokiby przymierze nie stanęło? 29. Gdy zaś wodzowie i setnicy, właśnie iak ty teraz radzisz, spuszczając się na przymierze i dobrą wiarę do nich bez broni poszli dla rozmówienia się, alboż dopiero nie są smagani, potrącani, i zelżeni tak, że nieboracy nawet umrzeć nie mogą, choć iak mi się zdaie tego sobie bardzo życzą. A ty choć to wszystko dobrze wiesz, iednak powiadasz, że ci którzy radzą bronić się bają i znowu radzisz tam poyść z proźbami. 30. Mnie się zaś zdaie, mężowie, żeby takiego człowieka nie przypuszczać do społeczeństwa z nami, ale odebrać mu rangę setnika, gdy się do niczego nie zda, chyba do noszenia tłómokow. Ten bowiem i oyczyznę sromoci i całą Grecyą, że choć Grek taki ciapa[138] z niego.
31. Dopiero zabrawszy głos Agazyas Stymfalczyk, rzekł. Aleć ten ani z Boiocyą ani z Grecyą nic wcale niema wspólnego; albowiem ia postrzegłem, że ma iak Lidyyczyk oba uszy przekłute. I tak też było w samey rzeczy. 32. Więc go odpędzono; inni zaś między szykami chodząc gdzie się ieszcze znaydował ocalony wódz, przywołali wodza, gdzie zaś ten zginął, pułkownika, gdzie zaś ieszcze setnik ocalał, setnika.
33. A gdy się wszyscy zeszli, usiedli przed obozem i było wodzow i setników, którzy się zeszli około stu. A gdy się to działo, było już prawie o połnocy. 34. Wtedy Hieronym Eleyczyk naystarszy z setników Proxenosa w te się odezwał słowa: Nam waleczni wodzowie i setnicy zapatrującym się na ninieysze okoliczności zdawało się być rzeczą potrzebną, abyśmy się sami zeszli i was przywołali, dla obmyślenia ieżeli by być mogło, czego dobrego. Powiedzże im rzekł, i ty Xenofoncie to, coś nam dopiero powiedział[139].
35. Dopiero rzeki Xenofon tym sposobem: Wszak iuż to wszyscy wiemy, iż Król i Tyssafernes, tych z pośrodku nas których mogli pochwycili, a jawnie widać iż i na innych czatuią, aby ich gdyby można zgubili. My zaś powinniśmy, zdaie mi się, wszystkiego dołożyć byśmy się nie dostali w moc barbarów, ale żeby raczey, gdyby można oni w naszę moc przyszli. 36. Trzeba wam więc wiedzieć, że wy, ilu was iest, coście się teraz zeszli, macie nayważnieyszą chwilę do działania; albowiem wszyscy ci żołnierze na was patrzaią, a ieżeli was uyrzą truchlejących, wszyscy staną się gnuśnemi, ale ieżeli wy się sami pokażecie być przygotowanemi przeciw nieprzyjaciołom i innych zachęcać będziecie, wiedzcie, że poydą za wami i będą was usilnie naśladowali. 37. Zapewne słuszna iest i sprawiedliwa, abyście się w czym przed niemi popisali. Wyście bowiem wodzami, wyście pułkownikami i setnikami i w czasie pokoiu wyście mieli w dostatkach i honorach[140] przed niemi pierwszeństwo, i dopiero więc, w czasie woyny powinniście pragnąć sami być lepszemi nad pospólstwo i być pierwszemi poradnikami i pracownikami, gdzie tego wymaga potrzeba. 38. A teraz, zdaie mi się, iest waszą pierwszą i nayważnieyszą sprawą ku wspomożeniu woyska, ieżeli się starać będziecie, aby w mieysce potraconych wodzow i setników czym prędzey inni postanowieni byli. Albowiem bez rządców ani co wielkiego ani co pożytecznego a to ogolnie mówiąc, nigdzie wykonanym być niemoże, a dopieroż w sprawach woiennych. Albowiem przypadek ocala, nierząd zaś wielu iuż zgubił. 39. Gdy zaś postanowicie rządców ilu ich potrzeba, i gdy innych żołnierzy zgromadzicie, i ducha w nich obudzicie, to zdaie mi się, zrobiliście to, do czego była właściwa pora[141]. 40. Albowiemeście zapewne sami dostrzegli, iak smutno do obozu powrócili, iak smutno na straże idą; tak dalece że ieżeli w podobnym położeniu zostaną, to niewiem do czego by się zdali sposobnemi w czasie potrzeby, bądź w nocy, bądź we dnie. 41. Jeżeli zaś kto myśli ich nakieruie, żeby nie o tym tylko dumali, co cierpieć maią, lecz też co im czynić wypada, staną się daleko odważnieyszemi. 42. Wszak ci wiecie, że nie mnostwo ani przemoc iest tym, co w woynie zwycięstwo sprawia, lecz że którzy za pomocą Bogów z ukrzepionemi duszami nacieraią na nieprzyiacioł, tym z większey części przeciwnicy oprzeć się niewydołaią. 43. Uważałem ia zaś i to, waleczni mężowie, że wszyscy, którzy w sprawie woienney wszelkim sposobem życie ochraniaią, ci marnie i haniebnie zwiększey części giną. Owi zaś wszyscy, którzy uznali, że śmierć wszystkim ludziom iest wspólna i nieuchybna, a dla chwalebney śmierci walczą, tych widziałem iak tym rychley sędziwey starości doczekali i że póki żyli szczęśliwiey żyli. 44. O czym i my się teraz powinniśmy przekonać (w takiey bowiem znayduiemy się porze) żebyśmy sami byli dobremi mężami i innych do tego zachęcali. Co powiedziawszy skończył mowę.
45. Po nim czynił rzecz Chejrizof. Przed tym Xenofoncie znałem cię tylko do poty żem słyszał cię być Ateńczykiem, teraz zaś chwalić cię muszę względem tego, co mówisz i czynisz i życzyłbym, aby wielu takich było, bo byłoby to wspólnym dobrodzieystwem. 46. A teraz, rzekł, nie traćmy czasu, o mężowie, ale przystąpcie do obioru rządzców na których nam tylko zbywa, a wybrawszy ich zeydźcie się znowu wraz z wybranemi do środka obozu. Potym tamże zwołamy innych żołnierzy; niech też do nas przyydzie, rzekł i woźny Tolmides. 47. I oraz to rzekłszy wstał, żeby bez zwłoki sprawić, co potrzeba było. Natychmiast obrano rządcami na mieysce Klearcha — Tymazyona Dardańczyka, na mieysce zaś Sokratesa był obrany Xantykles Achayczyk, na mieysce zaś Agiasa z Arkadyi, Kleanor z Orchomeny, na mieysce zaś Menona, Filezyos Achayczyk, a na mieysce Proxenosa Xenofon Ateńczyk.

Rozdział II.
Treść.
Zgromadziwszy żołnierzy Chejrizof i Kleanor w krótkości, a Xenofou w obszerney mowie napomina do mężnego walczenia i pokazuie nayprzod na iakiey zasadzie nadziei zwycięstwa spodziewać się mogą; potym rozwodzi się nad tym, coby czyykolwiek umysł zatrwożyć mogło, następnie radzi, coby nayprzod czynić wypadało, a naybardziey wodzow do pilności, a żołnierzy do baczności zachęca. Gdy przystali na iego zdanie, pokazuie sposob dowodzenia woyskiem i przeznacza wodzow dla każdego półku.

1. Gdy więc byli obrani, zaczęło też iuż świtać i zeszli się zwierzchnicy do środka obozu gdzie osądzili za rzecz potrzebną rozstawić czaty i żołnierzy zgromadzić. Gdy się więc i inni żołnierze zeszli powstał nayprzod Chejrizof Lacedemończyk i odezwał się w te słowa. 2. Waleczni żołnierze, trudne w prawdzie ninieysze okoliczności, gdyśmy utracili tak walecznych wodzów i setników i żołnierzy; a nadto ieszcze Arjajos z swoiemi ludźmi, którzy pierwey byli naszemi wspołboiownikami nas zdradził. 3. Wszelako powinniśmy się iako uczciwi żołnierze z tey toni wydobywać i nie truchleć i owszem usiłować, abyśmy, ieżeli można chwalebnie zwyciężaiąc ocaleli; a ieżeli nie można, abyśmy przynaymniey chwalebnie umierali, i przez żaden sposob nie dali się żywcem ujarzmić od nieprzyjaciół. Zdaie mi się bowiem, żebyśmy takie rzeczy cierpieli jakie niech raczey Bogowie na nieprzyjaciół dopuszczą.
4. Po nim powstał Kleanor z Orchomeny i rzekł w te słowa: Jużci widzicie, waleczni mężowie, krzywoprzysięztwo i niezbożność Króla, widzicie też wiarołomstwo Tyssafernesa, który choć powiedział, że iest sąsiadem Grecyi, i że ocalić nas będzie iego naypierwszym staraniem, i sam to nam poprzysiągłszy, sam na to prawą rękę dawszy, iednakże sam przez zdradziecki podstęp pochwycił wodzów i ani się nawet bojąc Jowisza, obrońcy praw gościnności, Klearcha do stołu zaprosiwszy, tym samym tych mężów oszukał i zgubił. 5. A zaś Arjajos, któregośmy chcieli na tronie osadzić i wzaiem sobie wierność ślubowali żem się nie mieli zdradzić, i ten, ani się Bogów boiąc, ani Cyrusa umarłego szanuiąc, acz od żyiącego Cyrusa wielce był poważany, wszelako teraz przystawszy do iego naygorszych nieprzyjaciół, przeciwko nam iako Cyrusowym przyiaciołom naygorszą złość knuie. 6. Lecz niechże ich Bogowie skarżą, my zaś, to widząc iuż się nie daymy więcey od nich oszukać, lecz walcząc z jak naywiększym męstwem, znośmy to co się Bogom względem nas podoba.
7. Potym powstał Xenofon ubrawszy się ile mógł iak naypiękniey na woynę sądząc, że, ieżeli zwycięztwo dadzą Bogowie, naypięknieysza ozdoba zwycięstwu przystoi, a ieżeli przyydzie umierać, że słuszna iest, aby ten, który siebie samego uważał być godnym naypięknieyszego stroiu, w ozdobnym ubraniu zakończył życie. Rzecz zaś swoię tak zaczął. 8. O krzywoprzysięztwie i wiarołomstwie Barbarow, mówił do was Kleanor, o czym wy bez wątpienia sami dobrze wiecie. Jeżelibyśmy więc znowu chcieli zbliżać się do nich po przyjacielsku, iuż by to koniecznie musiała być u nas ostatnia rozpacz, gdyżeśmy widzieli, że wodzowie nasi, którzy się im w dobrey wierze oddali, takie nieszczęście ucierpieli; wszelako, ieżeli z zbroyną ręką postanowiemy ukarać ich za to, co zbroili i odtąd im wszelkiemi sposobami w woynie dokuczać, tedy za pomocą Bogow wiele pięknych nadzieiow do ocalenia mieć będziemy. 9. Co gdy on mówił kichnął ktoś, a żołnierze to usłyszawszy wszyscy hurmem[142] czołobitny pokłon Bogu oddali. A Xenofon rzekł: Zdaie mi się, waleczni mężowie, że gdy mówiącym o naszym ocaleniu, wróżba Jowisza zbawcy nam się ziawiła, potrzeba temu Bogu ślubować ofiarę dziękczynną, skoro się do spokoyney krainy dostaniemy; ślubować też i drugim Bogom według możności. A komu się to samo zdaie, ten niech wyciągnie rękę. I wyciągnęli wszyscy ręce. Potym ślub uczynili i pean (pochwalną pieśń wojenną) zanócili. Oddawszy więc to co się Bogom należy zaczął znowu w te słowa mówić. 10. Właśniem wam namienił, że wiele, a to pięknych nadzieiow do ocalenia się mamy; nayprzod bowiemeśmy świętobliwe przysięgi Bogom wiernie zachowali, nieprzyjaciele zaś popełnili krzywoprzysięztwo i zgwałcili przymierze i przysięgi. Pod takiemi okolicznościami, naturalna że Bogowie nieprzyiaciołom są przeciwni, nam zaś pomocni, którzyć mogą wielkich od razu małemi uczynić, a małych choćby w ostatniey toni byli, łatwo wybawić, kiedy zechcą. 11. Potym zaś — przypomnę wam bowiem i przodków naszych niebezpieczeństwa, abyście wiedzieli że należy wam się być walecznemi, i że wybawieni bywaią waleczni za pomocą Bogów z naywiększych ucisków; bo gdy przybyli Persowie i ich przymierzeńcy w ogromney liczbie, aby zniszczyć Ateny, ośmielili się Ateńczycy oprzeć się im i zwyciężyli ich. 12. A ślubowawszy Artemidzie, tyle kóz, ileby nieprzyiacioł ubili, tey Bogini ofiarować, gdy nie mogli ich podostatkiem znaleść, postanowili co rok pięć set ofiarować, i do tych czas ieszcze biią takie ofiary. 13. Potym gdy Xerxes znowu zebrawszy niezliczone woysko naszedł Grecyą, to i w ów czas nasi przodkowie ponękali przodków ich i na lądzie i na morzu. Czego wszystkiego można widzieć pomniki zwycięzkie iako świadectwa, naywiększym świadectwem zaś iest wolność miast, w którycheście się rodzili i wychowali, albowiem nie biiecie czołem przed żadnym Panem, lecz tylko przed samemi Bogami. Z takich pochodzicie przodków. 14. Nie mówięć ia tego, iak gdybyście wy im wstyd wyrządzali, i owszem kilka dni temu tylko, iakeście w szyku boiowym przewyższającą liczbę ich potomkow za pomocą Bogow zwyciężyli. 15. A w ów czas dla Królestwa Cyrusowego byliście walecznemi, ale dopiero, gdy walka tycze się waszego własnego ocalenia, tym bardziey wam się należy być walecznemi i ochotnemi. 16. I owszem przystoi wam teraz być ieszcze śmielszemi przeciwko nieprzyiaciołom, W ów czas bowiem ieszcze ich nie skosztowaliście, choć widząc ich niezmierną moc, wszelako odważyliście się z umysłem oyczystym na nich uderzyć; dopiero zaś gdy i ich z doświadczenia znacie, że choć mnogoliczni, nie maią serca z wami się spotkać, iak żeby wam ieszcze lękać się ich przystało? 17. Ani przeto rozumieycie że szkoduiecie, gdy od was Cyrusowscy, którzy pierwey z wami w szykach stali, teraz odpadli. Ci bowiem ieszcze są gnuśnieyszemi nad owych przez was po nękanych; gdyż opuściwszy was uciekli do nich. Daleko zaś lepiey iest tych, którzy się do ucieczki chcą zabierać, widzieć w szykach nieprzyjacielskich, niżli w waszych. 18. Jeżeli się zaś kto z was trwoży, że my nie mamy jazdy, a zaś nieprzyjaciele mają jey wielką moc, to chcieycie, rozważyć, że ćma jezdzców nie więcey znaczy jak ćma ludzi; albowiem jeszcze nikt w bitwie od końskiego ukąszenia albo kopnięcia nie utracił życia; lecz mężowie są temi, którzy w bitwach dokazuią wszystkiego.
19. Alboż nie znayduiemy się na daleko bezpiecznieyszym przenosidle niżeli jeźdźcy; albowiem ci wiszą na koniach, bojąc się nie tylko nas, ale i szwanku od szkapy; my zaś krzepko stojąc na ziemi mocniey razić będziemy, jeźli się kto zbliży, i daleko lepiey tego, którego będziemy chcieli sięgnąć, trafiemy. W jedney tylko rzeczy mają jeźdźcy przed nami korzyść, że im łatwiey będzie uciekać, niżeli nam. 20. Lecz jeżeli co do bitew już w sobie ufacie, i tylko to wam przykro, że już nie Tyssafernes was prowadzić, ani Król żywności dostarczać będzie, to patrzaycież, czy lepiey mieć Tyssafernesa za przewodnika, który oczywiście jest waszym zdraycą, czy tych mężów dobranych, którym prowadzić nas rozkażemy, którzy wiedzieć będą, że gdyby nam zawód jaki uczynili, życiem i skórą swoią tego przypłacą. 21. Co się zaś tycze żywności, alboż lepiey kupować z targu, który nam ci przeznaczą, a to małe miarki za wiele pieniędzy, a i tychci nam się już przebrało, czyli sobie samym brać, kiedy wygramy, a to według takiey miary jak się komu spodoba, 22. Jeżeli zaś to uznajecie, że tak w prawdzie lepiey, ale zaś myślicie, że rzeki są naywiększą trudnością i sądzicie, żeście przebywszy ie tym samym dużo oszukani, patrzaycież, czy Barbarzy w tey mierze nie uczynili naygłupiey. Albowiem wszystkie rzeki, choć daleko od zrzodeł swoich są nieprzebyte, będą zbliżającym się do zrzodeł ich łatwemi do przebycia, tak że nawet kolan niezamoczą. 23. Lecz jeżeli ani rzeki nie będą do przebycia, ani się przewodnik nie pokaże, to i w takim razie nie trzeba nam serca tracić. Albowiem wiadomo nam, że Myzyanie, których nie możemy za mężnieyszych od siebie samych uważać, mimo woli Królewskiey w kraju iego liczne i wielkie i zamożne miasta osiedli; wiemy to samo i o Peysydach; widzieliśmy też sami, że Likaończycy opanowawszy warowne mieysca na równinach iego powiaty rabuią. 24. I jabym też radził, że nie potrzeba jawnie okazywać, jak gdy byśmy do domu śpieszyli, ale raczey urządzenia takie czynić, jak gdybyśmy tu osieść chcieli. Bo wiadomo mi, żeby Król i Myzyanom rad dał licznych przewodników i wielu zakładników końcem wypuszczenia ich bez podstępu i gotowałby im drogi, choćby nawet czterokonnemi wozami chcieli się wyprawić. Wiem także żeby i nam toż samo jak naychętniey uczynił, gdyby widział że się gotuiemy tu zostać.
25. Ależ ja się obawiam, żebyśmy raz przywykłszy do nieczynnego życia i używania hoynego i do bawienia się z pięknemi i dorodnemi kobietami i dziewicami Medow i Persów, niezapomnieli nakształt Lotofagow o powrocie do domu. 26. Zdaie mi się więc być rzeczą przyzwoitą i sprawiedliwą, abyśmy się wprzód zdobywali na powrót do Grecyi i do rodziny naszey i abyśmy dowiedli Grekom, że oni samochcąc są ubogiemi, choćby mogli tych obywateli którzy teraz w domu są bez majątku, gdyby się tu udali, widzieć zbogaconych. Albowiem, waleczni mężowie, wszystkie te dobra oczywiście dostaną się zwyciężcom. 27. O tym także teraz wypada mówić, jakby można naybezpieczniey maszerować i jeśli przyydzie walczyć, jakbyśmy naylepiey tego dokazać mogli. Po pierwsze więc, rzekł, potrzeba nam wozy, które mamy, spalić, żeby nam sprzężaje nie przeszkadzały, ale żebyśmy mogli maszerować, gdzieby naydogodniey dla woyska było; potym i namioty razem spalić. Albowiem prowadzenie tego czyni wiele ambarasu, a na nic się nie przyda, ani co do walczenia ani do nabywania żywności. 28. Także też i od innych sprzętów mniey potrzebnych chcieymy się uwolnić, wyjąwszy te, które do bitwy, do potraw i do napojow służą, abyśmy jak naywięcey ludzi pod brónią, a jak naymniey czeladzi do tlomoków mieli. Wiecie bowiem, że wszystkie rzeczy zwyciężonych dostaną się w cudze ręce, a kiedy my zwyciężemy, to możemy nieprzyjaciół użyć do dźwigania tłomoków naszych. 29. Zostaie mi ieszcze namienić o tym co zdaie mi się być rzeczą nayważnieyszą. Albowiem widzicie, że i nieprzyjaciele nie rychley ośmielili się woynę przeciwko nam podnieść, aż naszych wodzów pochwycili, rozumiejąc, że mając rządców i będąc im posłusznemi, zdołamy nad niemi w woynie górować, lecz zabrawszy nam rządców rozumieli, że nierządem i nieładem zginiemy. 30. Potrzeba więc żeby i rządcy teraźnieysi byli pilnieyszemi nawet niż dawniey, a zaś podwładni, żeby byli porządnieyszemi jeszcze i posłusznieyszemi ninieyszym rządcom niż pierwey. 31. Jeśliby zaś kto wykroczył nieposłuszeństwem, dobrzeby było, gdybyście postanowili, żeby go ten z was który się właśnie nadarzy w każdym przypadku wspólnie z rządcami karał; takim sposobem nieprzyjaciele naybardziey się oszukają; albowiem w ten dzień uyrzą zamiast jednego Klearcha ćmę takich, którzy ani jednemu złym być niedozwolą. 32. Ależ też już czas kończyć, bo może nieprzyjaciele wnet przybędą; coby się więc z tego zdawało być rzeczą dobrą, to jak nayrychley potwierdźcie, żeby w istocie do skutku przyszło; ale jeśliby zaś kto wiedział co lepszego nadto, niech się ośmieli dać naukę, choćby był prostakiem, albowiem nam wszystkim potrzeba wspólnego wybawienia.
33. Potym odezwał się Chejrizof: Ale, jeżeli oprocz tego, co Xenofon powiedział, jeszcze czego więcey potrzeba będzie, to można i potym uczynić, co zaś dopiero powiedział, zdaie mi się abyśmy to iak nayrychley jako rzecz naylepszą uchwalili, a kto na to przystaie, niechay podniesie rękę. Wszyscy je podnieśli. 34. Powstawszy więc Xenofon rzekł znowu: Waleczni mężowie! słuchaycie, czego nam, jak mi się zdaie ieszcze więcey potrzeba[143] będzie. Jawna jest rzecz, iż tam udać nam się potrzeba, gdzie znaydziemy żywność; słyszę zaś, że są piękne wsie niedaley jak o dwadzieścia stadyow stąd odległe. 35. Niedziwowałbym się więc, jeżeli nieprzyjaciele jak bojaźliwe psy przechodzących zaczepiają i kąsają, byle mogły, a zaś przed goniącemi ich uciekają, jeśliby ci za nami uchodzącemi nie mieli iść w tropy. 36. Zapewne więc bezpieczniey nam będzie maszerować, jeżeli uformujemy zbroyny czworogran, ażeby sprzęty i loźna czeladź zasłonione były. Jeżeli więc teraz będzie postanowiono, kto ma prowadzić czworogran i na czele dowodzić i kto ma na obu bokach być, kto zaś tylney straży pilnować, tedy nie będzie nam potrzeba naradzać się, gdy nieprzyjaciele przyydą, lecz będziemy mogli natychmiast korzystać z bojowego szyku. 37. Jeżeli więc kto co lepszego widzi, niech i inaczey będzie, jeżeli zaś nie, niechay Chejrizof dowodzi, zwłaszcza że jest Lacedemończykiem; a zaś obu bokow niechay dway naystarsi wodzowie pilnuią; my zaś jako naymłodsi ja i Tymazyon możemy tymczasowo tyłu pilnować[144] 38. W reszcie zaś spróbowawszy tego urządzenia możemy naradzie się potym względem tego coby w każdym przypadku pojedynczym okazało się być rzeczą naylepszą. Jeżeliby zaś kto co lepszego wiedział, niechay powiada. Gdy zaś nikt nie przekosłowił, rzekł: Komu się to podoba, niech podniesie rękę. Podobało się tak. 39. Dopiero, rzekł, potrzeba, abyśmy gdy wyruszamy to co uchwalono wykonali; a kto z was życzy sobie oglądać swoich rodakow, pamiętay stawić się mężnie; albowiem inaczey tego dostąpić nie można; a kto pragnie życie zachować, niech się zdobywa na zwycięstwo; albowiem zwyciężcom właściwa zabijać, ale zwyciężonych udziałem jest umierać; a jeśli kto pragnie zbiorów, niech usiłuie górę otrzymać; albowiem zwyciężcy mogą i swoię własność uratować i fortunę zwyciężonych zabrać.

Rozdział III.
Treść.
Do Greków już wyruszających przybył Mitrydates jakoby przyjaciel, który jednak u Greków wpadł w podeyrzenie. Odtąd gdy często bywali zawiedzeni, postanowili, dopoki będą w kraju nieprzyjacielskim, niezawierać nigdy z Królem ani pokoju ani przymierza. Gdy się przeprawili przez rzekę Zabatos, tenże Mitrydates odrwił ich tak, że Xenofon stąd wyrozumiał, iż im procarzy i jezdzców potrzeba było, których za jego wnioskiem natychmiast urządzono.

1. Co gdy było powiedziano powstali, i rozszedłszy się zaczęli palić wozy i namioty; z rzeczy zaś zbytecznych udzielali sobie na jem, jeśli kto czego potrzebował, a resztę w ogień wrzucili. To uskuteczniwszy jedli śniadanie. W czasie śniadania zaś przybywa Mitrydates, a z nim było około trzydzieslu jezdzców, a przywoławszy wodzow na mieysce skąd się można było dosłyszeć tak się odezwał: 2. Ja, waleczni Grecy, byłem i Cyrusowi wierny, jak wy sami wiecie i wamem teraz przychylny; i tu z niemałym strachem się bawię. Gdybym więc widział, żeście wy co zbawiennego obmyślili, przeszedłbym do was ze wszystkiemi mnie służącemi ludźmi; powiedzcież mi tedy, rzekł, co macie w myśli, jako przyjacielowi i stronnikowi wam życzliwemu, któryby chciał wspólnie z wami tę wyprawę dzielić. 3. Naradziwszy się wodzowie postanowili tak odpowiedzieć, a miał rzecz Chejrizof: Nasze przedsięwzięcie iest, jeśli nam się nikt nie przeciw i przez ten kray jak nayspokoyniey dążyć do domu, ale jeśliby nam kto w drodze przeszkadzał, bić się na umor z takim (pokraką). 4. Potym usiłował Mitrydates dowieść, iż niepodobna mimo woli Króiewskiey uratować się. Stąd już poznano, że był z naprawy posłany; albowiem też jeden z poufalcow Tyssafernesowych towarzyszył mu dla wiary. 5. I odtąd uznali wodzowie za naylepszą uczynić wyrok, że woyna nieustająca bez przypuszczenia rozhoworców trwać ma, póki w kraju nieprzyjacielskim zostawać będą; albowiem zbliżając się psuli tylko żołnierzy i w samey też rzeczy zbałamucili jednego setnika Nikarcha z Arkadyi; i uciekł w nocy wziąwszy z sobą około dwudziestu ludzi.
6. Potym zaś zjadłszy śniadanie i przeprawiwszy się przez rzekę Zabalos ciągnęli w szyku bojowym, umieściwszy w pośrodku juczne bydlęta i lozną czeladź. Ale jeszcze nie daleko byli uszli, gdy się znowu pokazał Mitrydates mając z sobą około dwóch set jezdzców i łucznych strzelców i procarzy około czterych set letkich i zręcznych ludzi. 7. I przybliżył się jakoby po przyjacielsku do Greków; lecz gdy blizko byli, aliści z nienacka jeźdźcy z piechotą jego zaczęli częścią strzelać z łuków, częścią zaś bić procami i rany zadawać. Tylna zaś straż Greków ucierpiała wiele szkody i nie mogli im tego oddać; albowiem Kreteńczycy nie tak donośnie strzelali, jak Persowie, a będąc oraz tylko letko uzbrojeni usuwali się w pośród hoplitów, a i śmigacze pocisków za krotko rzucali tak iż procarzow dosiąc niemogli. 8. Dopiero postanowił Xenofon uderzyć na nich; i ścigali ich hoplici i peltaści którzy z nim w tylney straży byli; lecz ścigaiąc nie złapali żadnego z nieprzyjaciół. 9. Albowiem Grecy nie mieli ani jazdy ani też mogli piesi pieszych opodal uciekających na szczupłym mieyscu schwycić; bo nie można było ścigać daleko od drugiego woyska. 10. Albowiem jezdni barbarscy choć uciekali, jednak zadawali rany strzelając z koni w tył; a o ile Grecy zaciekli się w ściganiu, o tyleż znowu w ustawiczney walce wracać się musieli. 11. Tak że przez cały dzień nie uszli więcey drogi jak dwadzieścia pięć stadjow, ale na wieczór do wsiow przybyli. Jużci tu znowu było nie mało kłopotu. Chejrizof i naystarsi z pomiędzy wodzow zganili to Xenofontowi, że oddalając się od falangi ścigał i sam się na niebezpieczeństwa narażał, a jednak nie mógł nieprzyjaciołom by naymniey szkodzić.
12. Usłyszawszy to Xenofon rzekł, że sprawiedliwy czynią mu wyrzut i że sam skutek im to przyświadcza. Aleja, rzeki, byłem przymuszony do ścigania, gdym widział, żeśmy w nieczynności szkodę cierpieli, a nie byli w stanie oddać im wet za wet. 13. Lecz gdyśmy ścigali, rzekł, prawdę mówicie, żeśmy nieprzyjaciołom szkodzić nie mogli i żeśmy się tylko z trudnością wycofali. 14. Dzięki więc Bogom, że oni nie z wielką siłą, lecz z małą tylko garstką ludzi przybyli, tak żeśmy nie bardzo wiele szkodowali, a dowiedzieli się przy tym, czego nam brak. 15. Teraz bowiem nieprzyjaciele tak daleko z łuków strzelają i z proc ciskają jak ani Kreteńczycy odstrzeliwać, ani ci co z wolney ręki pociski rzucają, ugodzić ich nie mogą; ale gdy ich gonić chcemy, niepodobna; abyśmy ich w odległości wielkiey od woyska gonili, ale tylko w małey przestrzeni; w takim razie nawet i prętki piechotnik goniąc drugiego piechotnika niedoścignąłby go na wystrzał z łuku. 16. Jeżeli ich więc chcemy poskromić, żeby nam w drodze nie mogli szkody czynić, potrzeba nam w rychle procarzy i jezdzcow. Słyszę zaś że w woysku naszym są łodyanie z pomiędzy których wielu, jak powiadają, umieją procą robić i że rzut ich w dwoynasob donośnieyszy niżli Perskich procarzy[145]. 17. Albowiem ci dla tego że kamieńmi garściowemi ciskają, w królkiey tylko dosięgają odległości. Rodyanie zaś umieją i ołowianych kul używać. 18. Gdybyśmy więc dostrzegłszy kogo z pomiędzy nich któryby posiadał takie proce, onemu za nie pieniędzy dali, a drugiemu zaś chcącemu więcey proc takich zrobić, także gotowemi pieniędzmi za to płacili, a chcącemu być umieszczonym w liczbie procarzy inną iaką folgę obmyślili, to zapewne znaydą się niektórzy, co nam w tey mierze być mogą pożytecznemi. 19. Widzę także że się i konie znaydują w woysku, które częścią u mnie, częścią po Klearchu pozostały; częścią zaś nie mało takich które w woynie zdobyte będąc nasze obłogi[146] noszą. Jeżeli więc wszystkie te wybrakujemy, bydłem jucznym zastąpiemy, a konie dla jezdnych przysposobiemy, to zapewne takowemi uciekającym zaszkodziemy. 20. Ten wniosek był przyjęty i ieszcze tey samey nocy stanęło około dwóch set procarzy, koni zaś i jezdzców zdatnych nazajutrz do pięciudziesiąt wybrano i opatrzono ich w skórzane pancerze i kirasy; a Likios syn Polikratesa Ateńczyk był im za rotmistrza przydany.

Rozdział IV.
Treść.
Nazajutrz Mitrydates znowu Greków zaczepiający łatwo był odparty. Stąd do rzeki Tygrys przybywają. Potym ciągnąc z Laryssy do Mespili bezpiecznie sobie obozuią. Odtąd sam Tyssafernes naciera na nieb z wielkiemi siłami, lecz nadaremnie. Grecy, żeby mogli bezpieczniey postępować, odmieniają tryb szyku woyskowego, ponieważ nieprzyjaciel z tyłu nacierał. Takim sposobem cztery dni maszerowali, a piątego dnia gdy droga przez pagórki
prowadziła, nieprzyjaciel im strasznie dokuczał, póki nie zajęli kilka wsiów. Stąd dnia czwartego wyruszywszy wnet dla napaści nieprzyjaciół udali się do drugiey wioski skąd po oddaleniu się nieprzyjaciół ku wieczorowi wyruszywszy tyle drogi uszli, iż nieprzyjaciele dopiero dnia czwartego ich dopędzili, których gdy zajęli pagórek wąwozami tylko dostępny Xenofon stamtąd wyrugował.

1. Zostawszy tu dnia tego nazajutrz raniutko wstawszy wyruszyli daley; musieli bowiem przechodzić przez wąwoz[147], gdzie obawiali się w przechodzie być od nieprzyjaciół napadniętemi. 2. Już byli przeszli gdy Mitrydates znowu się im pokazał mając z sobą tysiąc jezdnych i około czterech tysięcy łucznych strzelcow i procarzy; tylu bowiem uprosił był sobie od Tyssafernesa i dostał ich, obiecując, że jeśli tylu dostanie, podbije mu Greków, gardząc niemi, ponieważ choć przy pierwszey zaczepce niewiele ich miał, sam nic nie ucierpiał, a onym wiele szkody jak twierdził, narobił. 3. Gdy już Grecy byli przeszli i oddalili się od wąwozu około ośm stadjow przeszedł i Mitrydates tamtędy mając z sobą ową potęgę. Zakomenderowano zaś peltastow i hoplitów, którzy ich mieli attakować, a jezdnym kazano śmiało nacierać, gdyż dostateczne siły ich wspierać miały. 4. Gdy ich zaś Mitrydates dopędził, a proce i strzały już donosiły, dano Grekom znak trąbą i natychmiast uderzyli na nich razem żołnierze komenderowani i jezdni za niemi wskok poszli, ale ci im nie dostojeli, lecz pierzchnęli ku parowie. 5. W tych zagonach ubito Barbarom wielu pieszych, a z pomiędzy jezdnych w parowie około ośmnastu żywcem złapano. Trupy zaś były od Greków z własnego popędu popędu pokaleczone, żeby nieprzyjaciel z nich okropny miał widok.
6. Po tey rozprawie oddalili się nieprzyjaciele, a Grecy bezpiecznie postępując cały dzień dostali się do rzeki Tygrys. 7. Tu znaydowało się spustoszone wielkie miasto Laryssa[148] nazwane, gdzie dawniey Medowie mieszkali. Szerokość muru tego miasta czyniła dwadzieścia pięć stop, a wysokość sto —, obwod zaś na okoł dwie parasangi; materyałem tego muru była cegła; fundament zaś był kamienny dwadzieścia stop wysoki. 8. Tego miasta Król Perski, gdy Persowie Medom państwo odbierali, oblegaiącje, żadnym sposobem dobyć nie mógł, aż gdy chmura słońce, zasłoniwszy ie, zaćmiła, ludzie serce stracili i takim sposobem było wzięte. 9. Podle tego miasta była kamienna Piramida szeroka jedno pletrum, a wysoka dwa pletra. Na tey było wiele Barbarów którzy się tam z bliskich wiosek schrónili.
10. Stąd postąpili za jednym noclegiem sześć parasangów aż do wielkiego zamku pustego tuż przy mieście Mespila[149] nazwanym położonego; tu niegdyś Medowie mieszkali. Fundament był z polerowanego marmuru muszlowatego[150], szeroki pięćdziesiąt stop i wysoki także pięćdziesiąt. 11. Na tym fundamencie był wystawiony mur z cegieł szeroki pięćdziesiąt stop, a wysoki sto; obwód zaś na okoł czynił sześć parasangów. Tutay jak powiadano, schroniła się Królowa Medyyska, gdy Medowie utracili państwo przez Persów. 12. Tego miasta Król Perski oblegając je nie mógł ani w przeciągu długiego czasu ani gwałtem dobyć; ale Jowisz piorunem przeraził mieszkańców i tak było wzięte.
13. Stąd uszli za jednym noclegiem cztery parasangi. Pod czas tego pochodu pokazał się Tyssafernes z jazdą swoią i z połkami Orontasa zięcia Królewskiego oraz z temi Barbarami, których Cyrus miał z sobą na woynie i z temi których miał brat Królewski, gdy Królowi posiłkował, nakoniec miał i tych jeszcze, których mu Król dodał tak, że się ogromne woysko pokazało. 14. A gdy się przybliżył, miał jedne hufce rozstawione w tyle, drugie zaś po bokach umieścił, attakować jednak nie odważył się, ani się też chciał narażać na niebezpieczeństwo; lecz rozkazał tylko z proc rzucać i z łuków strzelać, 15. Ale gdy rozstawieni Rodyanie zaczęli z proc ciskać i Scytyyscy[151] łucznicy strzelać, a żaden nie chybił męża swego, bo to nawet choćby i chciał, było nie łatwo, tedy Tyssafernes szypko cofnął się z pod wystrzałów a i inne hufce także cofnęły się. 16. A tak w resztę dnia jedni daley postępowali, drudzy zaś ciągnęli tuż za niemi, i już Barbarzy nie mogli więcey szkodzić (owym swoim śmiganiem); albowiem Rodyanie daley ieszcze strzelali niż Perscy śmigacze i większa część ich łuczników. 17. Łuki zaś Perskie są tak wielkie, ze ich strzały których nazbierano, Kreteńczykom przydatne były; więc ciągle używali strzał nieprzyjacielskich i ćwiczyli się w górę je puszczając w dalekim strzelaniu. Znaleziono także po wsiach wiele cięciw i ołowiu, co posłużyło do proc.
18. W tym dniu, skoro się Grecy dostawszy do wsiów obozem rozłożyli, tedy Barbarzy nic nie wskórawszy owym swoim śmiganiem odeszli; nazajutrz zostali się tu jeszcze Grecy i opatrzyli się w żywność; albowiem było w tych wsiach wiele żywności. Na drugi dzień potym ciągnęli przez równinę, a Tyssafernes szedł za niemi, nieprzestając rzucać pocisków. 19. Wtedy dopiero przekonali się Grecy, że czworogran równoboki iest złym szykiem w takim razie, kiedy nieprzyjaciele w tropy następuią, koniecznie bowiem wypada, że kiedy się skrzydła czworogranu ścisną, bądź to z przyczyny ciasney drogi, albo że góry i mosty do tego przymuszają, iż hoplici z mieysca wyparci nie dogodnie maszerują częścią będąc ściśnięci, częścią pomieszani; w takim nieładzie bardzo trudno było ich użyć do czego. 20. Ale gdy się zaś skrzydła rozwiną, tedy koniecznie wypada, iż owi w ów czas wyparci oddzielą się i że nastąpi w pośrodku skrzydeł puste mieysce i że ci których to spotka, ponieważ nieprzyjaciele są tuż za niemi serce tracą. A kiedy wypadało przechodzić przez most albo przez jaką ciaśninę, śpieszył się każdy, chcąc drugiego wyprzedzić i w takim razie łatwo od nieprzyjaciół mógł być napadnięty. 21. Co dostrzegłszy wodzowie, utworzyli sześć kompaniów po stu ludzi i przydali im setników, tudzież pięćdziesiątników, a oraz takie dwudziestopiątnikow[152]. Ci zaś setnicy[153] maszerując pozostali w tyle, kiedy się skrzydła ściskały, żeby nie zawadzać skrzydłom; a w takim razie dowodzili za skrzydłami. 22. Ale gdy się boki czworogranu rozwijały, zapełniali oni średzinę jeżeli luka była wąska czwartą częścią kompanii, ale jeżeli szersza, połową kompanii, a jeżeli bardzo szeroka całą kompanią[154] tak że środek zawsze był zapełniony. 23. A jeżeli musiano przechodzić przez jaką ciaśninę albo przez most, nie mięszali się, lecz setnicy przechodzili po kolei; a jeżeli gdzie jakiey części falangi[155] potrzeba było, to ci byli na podorędziu. Takim sposobem odprawili cztery obozy. 24. Ale gdy na piąty oboz[156] ciągnęli, uyrzeli jakiś zamek Królewski, a koło niego wiele wiosek, tudzież drogę prowadzącą na to mieysce przez wysokie pagórki, które się stykały z jedną górą, pod którą była wieś. Naturalna ze Grekom miło było widzieć te pagórki, ponieważ nieprzyjaciele ich byli jezdnemi. 25. Tym czasem gdy w pochodzie weszli z równiny na pierwszy pagórek i już schodzili z niego, chcąc się na drugi dostać, nadeszli Barbarzy pędzeni kańczukami i z góry na doi ciskali z próc i strzelali z łuków; 26. i ranili wielu i przemogli Greckich Gimnetów i wparli ich między hoplitów; tak że cały ten dzień ani procarzy ani łuczników znaydujących się w tłumie nie można było użyć. 27. Ale gdy udręczeni Grecy postanowili uderzyć na nich, z ciężkością tylko jako hoplici dostali się na wierzch góry; ale nieprzyjaciele śpiesznie umykali. 28. Lecz gdy znowu wracali do drugiego woyska, cierpieli toż samo; a i na drugim pagórku stało się toż samo; tak że postanowili nieruszać żołnierzy z trzeciego pagórka, pokiby Peltastow z prawego boku czworogranu na górę nie wprowadzili. 29. Ale gdy się ci dostali wyżey nad nieprzyjacioł następujących, tedy już nieprzyjaciele nienapastowali więcey schodzących, bojąc się, by nie byli odcięci i od nieprzyjaciół swoich z obu strón otoczeni. 30. Tak resztę dnia ciągnąc jedni drogą przez pagórki, drudzy zaś przez górę koleją nadchodząc dostali się do wsiow i postanowili ośmiu lekarzy, bo wielu było ranionych.
31. Tu zostali trzy dni z przyczyny ranionych i oraz, że mieli podostatkiem żywności, mąki, wina i wiele jęczmienia dla kóni zsypanego. Ten dowoz był dla Satrapy owey krainy. Czwartego zaś dnia zeszli na równinę. 32. Lecz gdy ich Tyssafernes z woyskiem swoim doścignął, nauczyła ich konieczność obozem stanąć przy pierwszey wiosce, którą uyrzeli i nie walczyć więcey w czasie pochodu; bo wielu jako to ranni i ci którzy ich nieśli i ci którzy niosących broń mieli sobie powierzoną, nie mogli walczyć. 33. Ale gdy się rozłożyli obozem i gdy Barbarzy zbliżywszy się pod wieś uderzyli na nich, otrzymali Grecy przewagę nad niemi; bo wielka była różnica z mocnego stanowiska wycieczkę uczyniwszy odpierać niż w marszu z nacierającemi nieprzyjaciółmi walczyć. 34. Ale gdy się już zmierzchało, był czas dla nieprzyjaciół do odstąpienia; nigdy bowiem Barbarzy nie obozowali bliżey Greckiego woyska jak o sześćdziesiąt stadjow, obawiając się by w nocy nie byli napadnięci. 35. Źle bowiem w nocy dla woyska Perskiego. Bo konie ich bywają przywiązane i z większey części popętane, boby lożnemi będąc mogły uciec; a kiedy się jaki wrzask stanie, musi Perski żołnierz kónia osiodłać, musi go okiełznać i dopiero uzbroiwszy się na koń wsiadać. Wszystkie te rzeczy w nocy zwłaszcza przy wrzasku trudno wykonywać. Z tey przyczyny obozowali z daleka od Greków.
36. Gdy zaś Grecy dostrzegli, że iuż chcieli odeyść i że to sobie wskazywali, więc też woźny Grekom ogłosił, aby i oni byli na pogotowiu, co nieprzyjaciele słyszeć mogli. Barbarzy wprawdzie zwlekali odstęp niejaką chwilę; ale gdy poźno było oddalili się; bo nie zdawało im się być rzeczą dogodną w nocy maszerować i szukać obozu[157]. 37, Ale gdy już Grecy jawnie widzieli odchodzących, tedy tez sami zwinąwszy oboz daley ruszyli i uszli drogi około sześciudziesiąt stadiów; i oddaliły się woyska tak daleko od siebie, że ani nazajutrz, ani po pojutrzu nie było już widać nieprzyjaciół; lecz dnia czwartego Barbarzy w nocy uprzedziwszy ich zajęli wyższe mieysce gdzie Grecy mieli przechodzić, wierzchołek góry, którędy był przechod na równinę. 38. Uyrzawszy zaś Chejrizof, że wierzchołek był już osadzony, przywołał Xenofonta od tylney straży i kazał mu przybyć z Peltastami do przedniey straży. 39. Ale Xenofon nie przyprowadził Peltastów, bo uyrzał, że Tyssafemes pokazuie się z całym woyskiem; lecz sam na kóniu przybywszy pytał się: po co nas wołasz? ten mu zaś odpowiedział: Otóż możesz widzieć, że zajęto nam ów pagórek, przez który prowadzi droga i niemożemy tamtędy przeyść, jeżeli tych nie spędziemy. Ale czemuieś nie przyprowadził Peltastów? 40. Ten zaś odpowiedział, że niezdawało mu się być dobrze, tył obnażony zostawić, gdy się nieprzyjaciele pokazali. Lecz czas jest, rzekł, naradzić się jakby można tych ludzi z pagórka spędzić. 41. Tam uyrzał Xenofon wierzchołek góry nad woyskiem ich styrczący i z niego przystęp do pagórka, gdzie nieprzyjaciele byli i rzekł: naylepiey dla nas będzie, moy Chejrizofie, jak nayprędzey dążyć do tego wierzchołka; bo jeżeli ten zaymiemy, niepodobna im będzie, utrzymać się nad drogą. Lecz jeżeli chcesz, zostań się przy woysku; to ja tam poydę; a jeślibyś ty wolał na górę się dostać, to ja tu zostanę. 42. Lecz ja to na ciebie zdaię, rzekł Chejrizof, co z oboyga chcesz obierać. Xenofon odpowiedział, że będąc młodszym obiera taki marsz, lecz prosił, aby mu dano ludzi z czoła woyska, albowiem byłoby za daleko, przybierać ludzi z tyłu[158]. 43. Chejrizof więc dał mu z sobą Peltastow z samego frontu, wziął też i ludzi ze środka czworogranu. Oraz rozkazał aby także trzy sta z owych ludzi wyborowych, których Chejrizof miał na czele czworogranu z nim poszło.
44. Stąd więc wyruszyli jak nayśpieszniey. Nieprzyjaciele zaś na pagórku będący gdy ich postrzegli dążących do wierzchołka, natychmiast zaciekli się pędem do owego wierzchołka. 45. A tu wszczął się krzyk Greckiego woyska, żołnierzy zachęcających się na wzajem; wielki też był krzyk ludzi Tyssafernesowych zachęcających się na wzajem. 46. Xenofon zaś na kóniu pomimo jadąc tak się odzywał: Dopiero, mężowie, wiedzcie, że się o Grecyą uganiamy, dopiero idzie o dzieci i o żony, dopiero maluczko pracując będziemy mogli resztę drogi bez przeszkody odprawić. Ale Soterydas Sykiończyk rzekł: 47. Nie w równym jesteśmy z sobą stosunku, moy Xenofoncie; ty bowiem na kóniu jedziesz, ja zaś strasznie zmordowany od dźwigania tarczy. 48. Ten to usłyszawszy skoczył z konia, wypchnął go z szeregu, a wziąwszy mu tarczę jak tylko mógł nayśpieszniey postępował. A miał właśnie i pancerz jeźdźca na sobie tak że go ten obarczał i ściskał. I zachęcał przodkujących żeby się co żywo ruszali, a zaś tylnych, którzy ledwo zdążyć mogli, aby dążyli. 49. Inni zaś żołnierze tłukli i szturchali i łajali Soterydasa, poki go nie przymusili wziąć tarczę i maszerować. On zaś póki dogodna droga była dosiadłszy kónia dowodził konno; lecz gdzie niedostępną była, puścił kónia i śpieszył piechoto. I dostali się na wierzchołek uprzedziwszy nieprzyjaciół.

Rozdział V.
Treść.
Gdy się Grecy dostali na równinę pokazali się znowu Barbarzy i ubili niektórych Greków łupy prowadzących i zaczęli wioski palić. Między rzeką Tygrys i górami Karduchów zaparci naradzają się względem drogi. Odrzuciwszy radę pewnego Rodyyczyka względem mostu ze skór przygotować się mającego, gdy się nazajutrz cokolwiek nazad cofnęli wywiedziawszy się pilnie od jeńców o właściwości okolicznych stron postanowili ciągnąć przez góry Karduchów.

1. Wtedy dopiero Barbarzy zwróciwszy się uciekali, gdzie kio mógł; a Grecy zajęli wierzchołek. Woysko zaś Tyssafernesa i Arjajosa obróciwszy się poszło inną drogą; Chejrizof zaś z ludźmi swoiemi dostawszy się na równinę rozłożył się obozem w jedney wsi, gdzie było podostatkiem różnych zapasow. Było też wiele innych wiosek na tey równinie nad rzeką Tygrys, które obfitowały w różne dostatki. 2. Ale gdy wieczór nadszedł, pokazali się znienaćka nieprzyjaciele na równinie i ubili niektórych Greków na równinie dla łupu tu i owdzie rozproszonych; albowiem liczne trzody i bydła przeprawione przez rzekę zajęto. 3. Potym Tyssafernes zaczął z ludźmi swojemi wioski podpalać. Niektórzy z pomiędzy Greków bardzo się zasmucili, pomyśli wszy sobie że nie będą mieli skąd brać żywność, jeżeli ją spalą[159]. Powracało wtedy woysko Chejrizofa wysłane na pomoc[160] napadniętym. 4. Xenofon zaś, gdy zszedł nadoł z gór jadąc mimo szyków woyska, gdy się spotkał z hufcem Chejrizofa powracającym od posiłkowania rzekł: 5. Otóż widzicie, mężowie Greccy, że ustępuią nam już kray jak naszę własność; ho sobie, gdy zawierali przymierze, warowali, aby nie palić kraju Królewskiego, a teraz sami palą jakby cudzy. Ale kiedy gdzie pozostawią dla siebie jakie zapasy żywności, to zobaczą że i my tam drogę znaydziemy. 6. Lecz, móy Chejrizofie, rzekł, zdaie mi się, żebyśmy na pomoc biegli przeciw podpalaczom wiosek, jak naszą własnością będących. Chejrizof zaś rzekł: mnie przynaymniey inaczey się zdaie i owszem i my, rzekł, palmy, a tak tym rychley tego zaniechają. 7. Gdy zaś do obozu przyszli, tedy jedni krzątali się koło żywności, wodzowie zaś i setnicy zeszli się pospołu. A tu był trudny rozsądek. Z jedney stróny bowiem były nader wysokie góry, z drugiey zaś rzeka tak głęboka że ani nawet włóczniami zgłębioną być nie mogła. 8. W tak zaś trudnym razie zbliżył się niejakiś Rodyyczyk i rzekł: Ja was, mężowie, myślę przeprawić, a to po cztery tysiące hoplitów na raz, jeżeli mi dostarczycie, czego mi potrzeba i talent w nagrodę dacie. 9. Spytany zaś czegoby mu potrzeba było, rzekł: że potrzebnie dwóch tysięcy burdziuków[161]; a widzę tak wiele owiec i kóz i wołów i osłów, które odarłszy i nadąwszy snadnie nam ułatwić mogą przeprawę. 10. Potrzeba mi także będzie i postronków, jakich używacie około sprzężaju. Temi zaś, rzekł, związawszy burdziuki z sobą, umocniwszy każdy burdziuk przywiesionemi kamieńmi i spuściwszy je jak kotwice tam i sam[162] na wodę i z obu strón przytwierdziwszy do brzegów rzeki nakładę potym chróstu i ziemią przykryję. 11. Że się, mówię niepogrążycie, to wnet zobaczycie; albowiem jeden burdziuk utrzyma bez zanurzenia się dwóch ludzi; żeby się zaś nie chybotało, temu chróst i ziemia zaradzi.
12. Co wysłuchawszy wodzowie, uznali w prawdzie ten wymysł być pięknym, lecz wykonanie było niepodobne; albowiem znaydowała się z tamtey strony liczna jazda na przeszkodzie, któraby zaraz pierwszym ludziom niedozwoliła takiego dzieła rozpoczynać. 13. Potym nazajutrz cofnęli się nieco nazad ku przeciwney strónie od Rabyionu do wiosek niepopalonysh, zapaliwszy te skąd wyszli, tak iż nieprzyjaciele nie nacierali na nich, lecz tylko przypatrywali i oraz dziwowali się, dokąd się Grecy udadzą i co w myśli mają; 14. Wtedy reszta żołnierzy krzątała się około żywności, a wodzowie i setnicy zeszli się znowu pospołu i zebrawszy jeńców do kupy wywiadywali się względem okoliczney krainy, jakąby każda w szczególności była. 15. Ci zaś rzekli, że droga ku południowi do Babylonu i do Medyi prowadzi, którędy oni przyszli; tamta zaś ku wschodowi idzie do Suzy i do Ekbatany, gdzie Król jak powiadają wiosnuie i latuie; ta zaś ku zachodowi, przeprawiwszy się przez rzekę, prowadzi do Lidyi i Jonii, owa zaś przez góry i ku północy obracająca się prowadzi do Karduchów. 16. O tych powiadali, że mieszkają na górach i są bitni i Królowi nieulegli; ale że też niegdyś wkroczyło do nich woysko Królewskie składające się ze stu i dwudziestu tysięcy ludzi; że z tych nie powrócił ani jeden dla nieprzystępnych mieysc. Wszelako kiedy z Satrapą nad równiną przymierze zawarli, wtedy między niemi handlowe stosunki mieysce mają. —
17. Co usłyszawszy wodzowie umieścili osobno owych ludzi którzy wszyslkie te stróny znać się chlubili; nie wydawając się z niczem dokądby poyść mieli. Zdawało się jednak wodzom być rzeczą koniecznie potrzebną, wkroczyć przez góry do Karduchow; albowiem przeszedłszy przez nie mieli się dostać do Armenii obszerney i bogatey, gdzie Orontas panował. Stąd łatwa droga, rzekli, będzie udać się gdzie kto zechce. 18. Względem tego zajęli się czynieniem ofiar, aby skoro im się zda być czas[163] dogodny podroż przedsięwzięli; bo obawiali się, aby sam szczyt gór nie był wprzódy zajęty, i zapowiedzieli żeby wszyscy podjadłszy i przygotowawszy się, udali na spoczynek i na dany znak natychmiast w drogę ruszyli.


Xięga IV.

Rozdział I.
Treść.
Krotko przed świtem wkroczywszy Grecy do kraju Karduchów pierwszego i drugiego dnia byli od nieprzyjaciół, a trzeciego dnia oraz od przykrey niepogody dręczeni. Tego dnia przybywszy ku wieczorowi pod wysoką górę od nieprzyiacioł całkiem zajętą pytali się dwóch jeńcow, którzy te okolice znać musieli, o inną drogę, z których iednego przed oczami drugiego zabili, czym przestraszony ten, który żywy został, przyrzekł ich prowadzić wygodną drogą przez wąwoz.

1. Co się w ciągu wstępnego pochodu aż do czasu bitwy owey stało, i co po tey bitwie zaszło w czasie przymierza, które Król i owi z Cyrusem ciągnący Grecy zawarli, i iak po zgwałconym przez Króla i Tyssafernesa przymierzu woiowano przeciwko Grekom, gdy Perskie woysko w tropy za niemi szło, to iuż w poprzedzających xięgach powiedziano. 2. Gdy zaś tam przyszli, gdzie rzeka Tygrys żadnym sposobem nie była do przebycia dla wielkiey głębi i szerokości, ani tez drogi po nad rzeką nie było, lecz tylko przykre góry Karduchow nad nią sterczały, postanowili Wodzowie przez góry przechodzić. 3. Słyszeli bowiem od jeńców, że przeszedłszy przez góry Karduchów, mogą się w Armenii, gdyby chcieli, przez zrzodła rzeki Tygrys przeprawić; a jeżeliby tego niechcieli, mogą ie do koła obeyść. I powiadano że zrzodła Eufratu nie daleko od Tygrysowych były; i tak się też ma w samey rzeczy[164]. 4. Do Karduchow zaś takim sposobem wkroczyli, częścią że usiłowali to ukryć, częścią zaś uprzedzić ich, nimby nieprzyjaciele wierzchy gór zaieli. 5. A gdy iuż było około ostatniey straży nocney i tyle ieszcze nocy pozostało, ile potrzeba było do przeyścia pociemku przez równinę, wtedy wybrawszy się za danym rozkazem w drogę przybywaią na samym świtaniu pod górę. 6. Wtedy Chejrizof dowodził na czele woyska wziąwszy z sobą oprocz swoich ludzi wszystkich Gimnetow; Xenofon zaś następował z Hoplitami iako tylną strażą, niemaiąc żadnego Gimnety, bo nie zdawało się tam być żadnego niebezpieczeństwa, żeby kto na wstępuiących na górę z tyłu miał nacierać, 7. I wszedł Chejrizof na sam wierzch góry, nim to kto z nieprzyiacioł postrzegł; potym zaś szedł przodkiem; a reszta woyska iak coraz dostępowała wierzchołka, tak szła wciąż za nim aż do wiosek leżących w dolinach i w ustroniu gór.
8. Wtedy iuż Karduchowie opuściwszy domy z żonami i dziećmi uciekali na góry; a znaydowało się tam wiele żywności; było też w domach podostatkiem naczyń miedzianych, których Grecy nie zabrali z sobą i ludziom także dali pokóy, ochraniaiąc ich, w nadziei, że Karduchowie zechcą ich przepuścić po przyiacielsku przez swoią krainę, zwłaszcza że byli Królowi nieprzyiaciołmi. 9. Jednakże brali zapasy żywności, gdzie kto co znalazł; bo im tego potrzeba było. Karduchowie zaś ani słuchali na wzywaiących, ani im też przychylność iaką okazywali. 10. Gdy zaś ostatni z Greków na samym zmierzchaniu się z wierzchu gór do wiosek schodzili, (albowiem dla ciasney drogi zabrało im wstępowanie na góry i spuszczanie się z nich do wiosek cały dzień) w takim razie zebrało się kilkunastu Karduchow i rzucili się na tylnych, ubili niektórych i poranili innych kamieńmi i strzałami, wreście nie było ich wielu; bo niespodzianie wkroczyło do nich Greckie woysko. 11. Gdyby ich się wtedy było więcey zebrało, zaszłaby obawa utracenia większey części woyska. Tak więc tę noc we wsiach przepędzili; Karduchowie zaś na okoł po górach wielkie ognie[165] rozniecili i uważali siebie wzajemnie.
12. Na samym zaś świtaniu zebrawszy się Wodzowie i Setnicy Greccy postanowili wziąść z sobą w drogę tylko naypotrzebnieyszy i nayzdatnieyszy sprzężay, a resztę pozostawić, nawet wszystkich świeżo w niewolą zabranych ieńcow z pomiędzy woyska na wolność puścić. 13. Bo mnostwo bydła iucznego i ieńcow czyniłoby zwłókę w postępie, a nadtoby ieszcze odrywało od walczenia wielu z tych, którzy nad niemi przełożeni byli; oraz też potrzeba było drugie tyle żywności dostarczać i prowadzić, gdyby tak wiele ludzi było. Co postanowiwszy, tak czynić przez woźnego nakazano.
14. Gdy więc po śniadaniu ruszyli w drogę, stanęli wodzowie w ciaśninie i ieżeli znaleźli co zatrzymanego z owych wzmiankowanych przedmiotów, to je odbierali; żołnierze też byli posłuszni, wyjąwszy kilku, którzy z pożądliwości albo chłopca ładnego albo kobietę ukradkiem przy sobie zatrzymali. A tak dnia tego daley postępowali częścią walcząc, częścią też spoczywając. 15. Nazajutrz zaś nastąpiła wielka niepogoda, a jednak trzeba było iść daley; albowiem nie było dostatecznego zapasu żywności. Chejrizof prowadził przednią straż woyska, a Xenofon był przy tylney straży. 16. Ale nieprzyjaciele gwałtownie nacierali i w ciaśninach zbliżając się strzelali z łuków i rzucali z proc tak że Grecy przymuszeni byli z przyczyny gonienia i nazad się cofania pomału maszerować; i często kazał Xenofon stanąć, kiedy nieprzyjacieie gwałtownie nacierali. 17. Razu jednego Chejrizof który z inąd, kiedy wskazano było, czekał, wtedy zaś nieczekał, lecz śpiesznie prowadził i kazał postępować, tak iż widać było, że jakaś trudność zaszła; ale nie było tyle czasu, aby poszedłszy można było widzieć przyczynę tego pośpiechu; tak że ten pochod patrzającemu z tylney straży zdawał się być ucieczką. 18. A w ów czas poległ znakomity mąż Kleonymos Lacedemończyk, któremu strzała, przebiwszy tarczę i skórzany pancerz na wylot, wpadła pod żebra, tudzież Bazyas Arkadczyk ugodzony w głowę. 19. Gdy przyszli do stanowiska, natychmiast pobiegł Xenofon tak jak był wprost do Chejrizofa i czynił mu zarzuty dla czego nie czekał, bo to sprawiło że przymuszeni byli uciekając walczyć. A dopiero dwóch zacnych i dobrych mężów zginęło i niemogliśmy ich ani wziąść daley z sobą ani pogrzebać. 20. Na co Chejrizof odpowiedział: Spoyrzyy tylko, rzekł, na góry a zobacz jak wszystkie są niedostępne. Ta tylko przykrowstępna droga, którą widzisz pozostała nam jedynie; i nad nią możesz widzieć tak wielki tłum ludzi którzy ją zająwszy strzegą przystępu[166]. 21. Dla tegom ja śpieszył i dla tegom ciebie nie czekał, abym tam mógł zdążyć nim zajęty będzie wierzchołek góry; przewodnicy których mamy, mówią, że niema inney drogi. 22. Xenofon zaś rzekł: Ale ja mam dwóch mężow. Bo gdy nam dokuczali położyliśmy zasadzkę (co nam niejakie odetchnięcie sprawiło) i zabiliśmy kilku z nich, a niektórych usiłowaliśmy żywcem złapać, właśnie z tey przyczyny, abyśmy ich mogli użyć na przewodników świadomych tey okolicy.
23. I natychmiast przyprowadziwszy tych ludzi pytali każdego z osobna, czyby nie wiedzieli o jakiey inney drodze oprocz tey którą widać było. Jeden więc z nich tego niepowiedział, choć różnych sposobów do straszenia go użyto; ale gdy plótł ni to ni owo, a wszystko niedorzecznie, zabity został w oczach drugiego. 24. Ten który się pozostał rzekł, że tamten z tey przyczyny powiedział, że nie wie, ponieważ miał tam corkę zamężną. On zaś rzekł, że poprowadzi taką drogą którędy i jarzmowe zwierzęta przechodzić mogą. 25. Spytany zaś czy tam jest jakie trudne do przebycia mieysce rzeki, że jest wierzchołek góry, który jeśli nie będzie wprzódy osadzony, nie podobna go ominąć. 26. Potym ustanowiono zwołać setników z peltastow i hoplitow i opowiedzieć te okoliczności i pytać się, czyby się kto z nich nie znalazł, któryby się chciał popisać jak łepski żołnierz i podjąć się dobrowolnie tey drogi. 27. Podjęli się tego z pomiędzy hoplitow Arystonym Arkadczyk z Metydryi i Agazyas Arkadczyk z Stymfalii. Ubiegał się także z niemi Kallimach Arkadczyk z Parrazyi i rzekł, że gotow jest poyść przybrawszy sobie ochotników z całego woyska; bo dobrze wiem, rzekł, że poydzie wielu z młodzieńców, jeżeli ja dowodzić będę. 28. Potym pytali się, czyby kto z pomiędzy dowodzących gimnetami niechciał do tego należeć. Zgłosił się do tego Arysteas z Chios mąż który częstokroć w podobnych zdarzeniach woysku znamienite usługi świadczył,

Rozdział II.
Treść.
Pod jego przewodnictwem posłano dwa tysiące dobranych ludzi w nocy do zajęcia szczytu góry. Ci napadniętych z rana nieprzyjacioł do ucieczki przymuszają i ułatwiają przystęp innym Grekom, którzy byli z Chejrizofem. Xenofon z bagażami tuż za niemi przez ów wąwoz przechodzi; wszakże nie bez klęski z tamtąd wybrnął. Nazajutrz też gdy pochod swóy przez góry z wielką trudnością odbywali, dostali się jednak nakoniec, choć im nieprzyjaciele strasznie dokuczali, do wiosek polnych nad rzeką Centrytes leżących i wycierpiawszy przez siedm dni wiele trudów mogli przecież zażyć słodkiego spoczynku.

1. A było już około wieczora, gdy im rozkazano podjadłszy sobie puścić się w drogę; wydano im oraz związanego przewodnika, i stanęła taka umowa, że tey nocy, kiedy zaymą wierzchołek góry, mieli tego mieysca pilnować, a na świtaniu znak dać trąbą; i że będąc na górze mieli uderzyć na tych którzy strzegli owego przechodziska widocznego; sami zaś chcieli nadchodzącym z góry jak nayśpieszniey na pomoc pobieżeć 2. Po takiey umowie wyruszyli w liczbie około dwóch tysięcy; a lał się wielki deszcz z nieba. Xenofon zaś będąc przy tylney straży prowadził do owego przechodziska naocznego, żeby uwagę nieprzyjacioł zwrócić na tę drogę i żeby tamci inędy przechodzący całkiem ukrytemi zostali. 3. Gdy zaś tylna straż była przy wąwozie, przez który trzeba było przeyść, żeby się dostać na wierzchołek góry, wtedy spuszczali Barbarzy okrągłopotoczyste bryły skał mogące pojedynczo cały wóz zawalić[167], oraz większe i mnieysze kamienie, które potoczone odbijając się od skał pryskały jakby z procy miotane[168]; niemożna było żadnym sposobem zbliżyć się do owey drogi. 4. Niektórzy zaś setnicy, gdy tędy nie można było przystąpić, usiłowali przeyść inędy; i kusili się o to do samego zmierzchu. Gdy zaś rozumieli, że można już było odeyść znienacka, tedy poszli na wieczerzą; a było wielu z tylney straży, którzy nawet obiadu ieszcze nie jedli. Wszelako nieprzyjaciele zapewne z bojaźni nie przestali przez całą noc spuszczać kamieni, co znać było z łoskotu. 5, Owi zaś którzy mieli przewodnika obszedłszy w koło trafili na straż przy ogniu siedzącą; i zabiwszy jednych, a drugich zaś rozpędziwszy sami tam się zostali mniemając że sam szczyt góry osiedli. 6. Omylili się jednak, bo sam czub góry był jeszcze wyżey nad niemi, gdzie owa ciasna droga była nad którą siedziała straż. Wszelako ztamtąd był przystęp do nieprzyjacioł, którzy nad ową widoczną drogą siedzieli.
7. Tam przepędzili tę noc. Ale gdy się dzień pokazał, poszli po cichu w szyku bojowym na nieprzyjacioł; bo też i mgła była, tak że kryjomu zbliżyć się mogli. Ale gdy się wzajemnie uyrzeli i trąba dała się słyszeć, tedy Grecy uczyniwszy okrzyk rzucili się na owych ludzi; ale ci nie czekali ich, lecz opuściwszy drogę uciekali tak że niewielu z nich zginęło; bo byli lekko ubrani. 8. Owi zaś którzy byli z Chejrizofem usłyszawszy dźwięk trąby, natychmiast puścili się w górę do owey widoczney drogi; inni zaś wodzowie postępowali przez nieutorowane drogi, gdzie komu wypadało, i pięli się do góry jak mogli, pomagając sobie wzajemnie oszczepami. 9. I ci nayprzod połączyli się z tamtemi którzy o w plac pierwey zajęli. Xenofon zaś wziąwszy jedną połowę tylney straży, udał się ową drogą którędy szli ci którzy przewodnika mieli (albowiem ta była naydogodnieysza dla pociągowego bydła), drugą zaś połowę w tyle tuż za pociągowym bydłem uszykował. 10. Tak zaś postępuiąc trafili na pagórek nad drogą zajęty od nieprzyjacioł, których trzeba było spędzić, żeby nie być odciętemi od innych Greków. Choć i oni wprawdzie mogli udać się tąż samą drogą którą inni poszli, ale pociągowe bydło nie mogło przeyść inędy. 11. W takim więc razie dodawając sobie na wzajem ochoty wpadają kompaniami urządkowanemi (czyli prostemi kolumnami) na ow pagórek, ale nie w zamiarze otoczenia go, owszem zostawując drogę nieprzyjaciołom, ieżeliby im się chciało uciekać. 12. I dopotyć wprawdzie na wdzierających się gdzie i jak kto mógł na górę Barbarzy strzelali z łuków i rzucali na nich, ale skoro się już zbliżyli, nie czekali, lecz opuściwszy to mieysce ucieczką się ratowali. A tak tędy przeszli Grecy, lecz postrzegli przed sobą inny pagórek także zajęty; postanowili tedy znowu i to mieysce zdobywać. 13. Uważając zaś Xenofon, że skoroby ten zdobyty pagórek całkiem od niego opuszczony został, tedyby nieprzyjaciele znowu go zająwszy napadali na przechodzące, jarzmowe zwierzęta (bo wlokły się długim pasmem idąc przez ciasną drogę) zostawił na pogórku setników jakoto Kefisodora Kefisofończyka z Aten i Amfikratesa Amfidemończyka także z Aten i Archagorasa wychodzca z Argos; sam zaś postępował z resztą do drugiego pagorka i zdobyli go tymże samym sposobem. 14. Lecz jeszcze im się pozostał trzeci czub góry daleko przykrzeyszy do wstąpienia, który sterczał nad ową w nocy od ochotników greckich przy ogniu zdybaną strażą nieprzyjacielską. 15. Ale gdy Grecy bliżey do niey przystąpili, tedy Barbarzy opuścili to mieysce bez walki tak, że się to wszystkim zdało być rzeczą dziwną i domyślali się, że z bojaźni, aby nie byli zewsząd otoczeni mieysce to opuścili. Ale oni już postrzegłszy z góry co się w tyle działo, przeto wszyscy poszli przeciwko tylney straży.
16. Xenofon dążył wprawdzie z naymłodszemi ludźmi na wierzchołek góry, innym zaś rozkazał zwolna nadchodzić, żeby się ostatnie kompaniie z niemi połączyć mogły; i rzekł żeby ci którzy się posuwali drogą na równinie w szyku pod brónią stanęli, 17. W tym przybiegł pędem Archagoras Argieyczyk i rzekł że z pierwszego pagórka są spędzeni i że Kefisodor i Amfikrates i inni zginęli, którzy niedośpieli ze skały zeskoczyć, aby się do tylney straży dostali[169]. 18. Barbarzy tego dokazawszy weszli na pagórek który owemu czubowi górnemu był przeciwległy; i rozmawiał Xenofon z niemi przez tłómacza względem przymierza i prosił o trupy poległych. 19. Ci też zezwolili na ich wydanie pod warunkiem, żeby wiosek nie palono. Xenofon przystał na to. Ale w tym gdy drugi oddział woyska przeciągał i gdy ci o to traktowali, tedy tam wszyscy nieprzyjaciele stanęli, którzy się z tego mieysca zebrali. 20. Ale skoro tylko zaczęli schodzić z owego czuba górnego do drugich którzy pod brónią stali, tedy dopiero wpadli tam nieprzyjaciele hurmem i z wielkim wrzaskiem; i gdy przyszli na śpicę owego czuba z którego Xenofon schodził, poczęli spuszczać ogromne kamienie; i skruszyli jednemu goleń, a Xenofonta opuścił był giermek tarczę noszący; 21. lecz Eyryloch z Luzyi Arkadczyk hoplita nadskoczył do niego i zasłoniwszy siebie i iego usunął się, a reszta uszła do towarzyszów w w szyku pod brónią stojących.

22. Odtąd było całe Greckie woysko zebrane i rozkwaterowali się tam po różnych i pięknych domach mających podostatkiem żywności; albowiem była taka obfitość wina że go w parskach wytynkowanych chowano. 23. Xenofon i Chejrizof wyrobili to, że za wydaniem przewodnika otrzymali ciała umarłych; i wykonali wszystko około ciał umarłych co tylko można było, jak przystoi według zwyczaju na mężów walecznych. 24. Nazajutrz ciągnęli bez przewodnika, nieprzyjaciele zaś częścią zaczepiając częścią ciaśniny wprzód zaymując bronili przechodu. 25. Kiedy więc przedniey straży przeszkadzali, wtedy Xenofon z tyłu zdobywając góry otwierał zator przechodu przodkującym[170], usiłując dostać się wyżey niż przeszkadzający byli, 26. Kiedy zaś na tylną straż napadali, tedy Chejrizof wszedłszy na górę i usiłując jeszcze wyżey się dostać nad przeszkadzających otwierał zatór przechodu dla tylney straży. A tak zawsze sobie na wzajem dopomagali i pilne staranie jeden o drugiego mieli. 27. Bywało zaś niekiedy że Barbarzy będącym nawet już na górze wtedy kiedy się znowu z niey spuszczali, wiele przykrości czynili; bo byli tak letkonogiemi, że choć się blisko znaydowali, jednak potrafili się ucieczką ratować; zwłaszcza że oprocz łuku i prócy nic więcey nie mieli do noszenia. 28. Byli także dobremi łucznikami; a mieli łuki prawie trzyłokciowe i strzały dłuższe nad dwa łokcie; napinali zaś cięciwy, kiedy strzelać chcieli, za pomocą lewey nogi stawiając ją na dolną część łuku. Strzały zaś przeszywały tarcze i pancerze. Używali ich zaś Grecy kiedy się im nadarzyły zamiast pocisków, przyprawiwszy do nich rzemień. W tych stronach byli Kreteńczycy naypożytecznieyszemi; a dowodził niemi Stratokles Kreteńczyk.
Rozdział III.

1. Tego zaś dnia odpoczywali sobie po wsiach nad równiną rozciągającą się wzdłuż rzeki Kentrytes szerokiey na dwa pletra, która dzieli Armenią od kraju Karduchów; i wytchnęli tam sobie Grecy patrząc z upodobaniem na równinę. Od gór Karduchów aż do rzeki czyniła odległość około sześciu lub siedmiu stadyow. 2. Wtedy więc odpoczywali sobie w słodkim uczuciu mając i żywności podostatkiem i przypominając sobie wycierpiane dawniey trudy. Przez całe bowiem siedm dni przechodząc przez kray Karduchów znaydowali się w ustawiczney walce i wycierpieli taką niedolą, jakiey zgoła od Króla i Tyssafernesa nie doznali. Jako więc uwolnieni od niey słodko sobie wczasowali.

Treść.
Nowe trudy i kłopoty. Trzy bowiem rzeczy zdawały się przeszkadzać przeprawie przez rzekę; sam gwałtowny pęd wody i głębokość koryta, mnostwo Barbarów na przeciwnym brzegu rzeki, a z tyłu strzały Karduchów. Lecz przez sen Xenofonta zdarzyło się, że woysko jakoby z więzow uwolnione brodem przeszło; gdzie przemysł Xenofonta osobliwie wiele dokazał.

3. Równo zaś ze dniem uyrzeli z tamtey stróny rzeki jezdzców uzbrojonych (jako) chcących im zabrónić przeprawy; a nad brzegami rzeki piechotę rozstawioną cokolwiek wyżey od jazdy jako zamyślającą zabronić im wkroczenie do Armenii. 4. A byli to najemni żołnierze Orontasa i Artucha Arminianie i Mardonianie i Chaldeyczycy. Powiadano zaś, że Chaldeyczycy byli ludem wolnym i bitnym, a mieli w mieyscu broni długie plecione tarcze i włocznie. 5. Same zaś brzegi czyli przygorki[171] na których się ich szyki rozstawiły, były na trzy lub cztery pletra od rzeki oddalone. Jedną zaś tylko widać było drogę, w górę prowadzącą jakoby rękoma ludzkiemi udziałaną. Tamtędy usiłowali Grecy przeyść. 6. Ale gdy się o to kusili dosięgała woda aż po nad brodawki piersiowe, a dno rzeki było dla wielkich i śliskich kamieni niedogodne ani też można było przez wodę idąc bróni lub tarczy trzymać; bo w takim razie pęd rzeki ją porywał; a ktoby kolwiek broń nad głowę podniósł, tenby został nagi i wystawiony na strzały i inne pociski; cofnęli się więc i rozłożyli się obozem nad rzeką.
7. Tam zaś gdzie przeszłey byli nocy, uyrzeli na górze Karduchow licznie i z brónią w ręku zebranych. W takim razie ogarnął Greków wielki strach, bo widzieli trudność przeprawy przez rzekę, widzieli także ludzi zabraniaiących im przeprawy, widzieli oraz że Karduchowie na maiących się przeprawić z tyłu nacierać będą. 8. Tego więc dnia i tey nocy w wielkiey zostawali trudności. Lecz Xenofontowi taki się sen obiawił: zdawało mu się iak gdyby był łancuchami związany, ale że mu one same odpadły, tak, że był uwolniony i że chodził gdzie chciał. Na świtaniu poszedł do Chejrizofa i powiedział mu, że ma nadzieię dobrego powodzenia i oraz mu sen swóy powiedział. 9. Ten się dużo ucieszył i na tychmiast na samym świtaniu zaięli się wszyscy przytomni wodzowie czynieniem ofiary; i były ofiary zaraz z początku pomyślne, A odszedłszy od obrządku ofiarnego wodzowie i setnicy rozkazali woysku ieść śniadanie. 10. W tym gdy Xenofon iadł śniadanie, przyszło do niego dwóch młodzieńcow; wiedzieli bowiem wszyscy, że wolny był przystęp do niego podczas śniadania i obiadu, a ieżeli spał, kazał się obudzić, skoro kto miał iaki interes tyczący się woyny. 11. Ci wtedy powiadali, że zbieraiąc raz chrost na ogień, spostrzegli na tamtey stronie między skałami które się do samey rzeki przytykaią, starca, kobietę i dziewki. Ci ludzie kładli worki z odzieżą do skalistey iaskini. 12. Przypatrując się temu zdawało się im, że tam można bezpiecznie przeyść; zwłaszcza że iezdzcom nawet nieprzyjacielskim niepodobny był przystęp do tego mieysca. Powiadali oraz że obnażywszy się chcieli przepłynąć z orężem przybocznym, ale idąc w wodzie przebrnęli nie zmoczywszy sobie ani nawet łona[172], tak więc przeszedłszy i zabrawszy owe szaty powrócili nazad.
13. Natychmiast więc Xenofon sam lał wino Bogom na cześć i chwałę i kazał młodzieńcow poczęstować, a Bogom, obiawiaiącym sen i bród, śluby czynić i inne dobre rzeczy wykonać[173]. Po tey zaś ofiarze mokrey natychmiast zaprowadził młodzieńcow do Chejrizofa, a ci mu toż samo opowiedzieli. 14. Co więc usłyszawszy Chejrizof czynił także mokrą ofiarę. Gdy zaś odprawili tę ofiarę pokropienia, rozkazali drugim mieć się na pogotowiu, sami zaś zwoławszy wodzów naradzali się jakby się naylepiey przeprawić, i iakby tych co przeciwko nim stali, zwyciężyć i ubezpieczyć się mogli od napaści nieprzyiacielskiey z tyłu[174]. 15. I postanowili że Chejrizof prowadząc iedną połowę woyska miał nayprzód przechodzić, druga zaś połowa miała przy Xenofoncie pozostać; a bydło pociągowe i czeladź loźna miały w środku umieszczone przechodzić. 16. Wszystko to ułatwiwszy ruszyli z mieysca; młodzieńcy zaś owi szli przodkiem maiąc rzekę po lewey ręce; drogi zaś aż do owego brodu było około czterech stadyow.
17. Tym czasem gdy oni postępowali, nadjechały szwadrony jezdnych przeciwko nim. Ale przybywszy do brodu i będąc nad skalistym lądem rzeki, stanęli w szyku boiowym, a sam Chejrizof był pierwszy który się uwieńczywszy i wyzuwszy[175] wziął znowu broń i wszystkim innym toż samo uczynić rozkazał, a setnikom zalecił prowadzić kompaniie kolumnami, częścią po iego lewey, częścią po prawey strónie. 18. Wieszczowie bili ofiary puszczając krew w rzekę; a nieprzyiaciele strzelali z łuków i ciskali z próc, lecz ieszcze nie dosięgali. 19. Ale że ofiary były pomyślne, więc wszyscy żołnierze zanócili pieśń woienną czyli pean i wołali alala[176], toż samo wykrzykiwały wszystkie kobiety. Było bowiem wiele dziewek w woysku.
20. Chejrizof więc wstąpił z swoiemi ludźmi w wodę; Xenofon zaś wziąwszy nayraźnieyszych ludzi z tylney straży pobiegł znowu co żywo do owey drogi idącey do przechodziska w góry Armeńskie, zmyślając iak gdyby tędy chciał przebrnąć i odciąć ową iazdę nad rzeką stoiącą. 21. Nieprzyiaciele zaś widząc iak łatwo Chejrizof z ludźmi swoiemi przeszedł przez wodę, widząc także iak i Xenofon z oddziałem swoim nazad bieżał, poczęli, z boiaźni żeby niebyli odciętemi, na umór uciekać aż do owego w górę od rzeki idącego przechodziska. Gdy zaś przyiechali na ową drogę, puścili się wzwyż w górę. 22. Likios zaś maiący dowodztwo nad iazdą, a Ayszynes nad peltastami Chejrizofa widząc nieprzyiacioł pędem uciekaiących, puścili się za niemi w pogoń; żołnierze zaś zaczęli krzyczeć, że niepozostaną w tyle, lecz że pośpieszą za niemi na górę. 23. Chejrizof zaś przeciwnie przeprawiwszy się, nie puścił się za jazdą w pogoń, lecz natychmiast poszedł wzdłuż lądu nad rzeką rozciągającego się przeciwko owym nieprzyiaciołom na górze (będącym). Ci zaś (na górze będący) widząc swoią jazdę uciekaiącą, widząc także Hoplitow tuż za nią pędzących, opuścili owe przygórki nad rzeką.
24. Xenofon zaś widząc, że z tamtey stróny wszystko dobrze poszło, wrócił czym prędzey do przeprawuiącego się woyska; albowiem iuż widać było Karduchów schodzących na równinę w zamiarze uderzenia na tylną straż. 25. Chejrizof osadził był górę, a Likios z garścią ludzi puściwszy się w pogoń zdobył pozostałe wozy ładowne pięknemi szatami i naczyniami do picia. 26. Właśnie ieszcze bagaże Greckie i loźna czeladź przez rzekę przechodziły, gdy Xenofon obróciwszy się Karduchom czoło stawił; i rozkazał setnikom każdą swoię kompaniią na cztery cugi (plutony) podzielić i aby każdy cug w lewą zachodził dla uformowania falangi, a tak mieli setnicy i wodzowie cugów na Karduchów uderzyć, wodzowie zaś tyłu (czalu) nad rzeką stanąć.
27. Karduchowie zaś widząc że przystawa żołnierzy strzegąca ciurów na tyle przerzedziła się i że iuż mało ich widać było, puścili się pędem na nich, śpiewaiąc nieiakieś pieśnie. Chejrizof zaś, ponieważ u niego wszystko w bezpieczeństwie było, posłał do Xenofonta Peltastów, procarzy i łucznych strzelców i kazał im czynić, coby im ten zalecił. 28. Xenofon zaś widząc nadchodzących posłał do nich umyślnego z rozkazem, aby nieprzechodząc, nad rzeką na niego czekali; lecz że, skoroby on z ludźmi swoiemi przeprawiać się zaczął, mieli ku niemu z obu iego strón zbliżać się, iak gdyby, do przeprawienia się gotowi, zwłaszcza miotacze (śmigacze) z wymierzonemu pociskami, a łucznicy z napiętemi lukami; lecz nie mieli daleko w rzekę wchodzić. 29. Swoim zaś ludziom rozkazał, skoro tarcza od donoszącey iuż procy uderzona szczęknie, w takim razie mieli zanociwszy Pean puszczać się raz wraz na nieprzyjaciół, lecz skoro nieprzyjaciele tył podadzą, a od rzeki trąba da znak do attaku, żeby obrociwszy się w prawą wodzowie czalu przodkowali, a wszyscy co żywo biegli i przechodzili każdy na mieyscu swoim w porządku, żeby jeden drugiemu nie przeszkadzał; a że ten będzie naylepszy, kto pierwszy na tamtey strónie rzeki stanie.
30. Karduchowie zaś widząc że mało się ich iuż pozostało (wjelu bowiem z tych którym rozkazano pozostać się, porozchodziło się mając na pieczy zwierzęta jarzmowe, bagaże i dziewczęta) natarli w takim razie żwawiey, i zaczęli z próc ciskać i z łuków strzelać. 31. Grecy zaś zanociwszy Pean hurmem i pędem rzucili się na nich; ale ci nie dotrzymali placu; byli bowiem jak górale dostatecznie uzbrojeni do napadów i spiesznego uciekania, ale nie dość sposobni do walki wręcz. 32. Wtym zabrzmiala trąba, a nieprzyjaciele jeszcze tym śpieszniey uciekali; Grecy zaś zwróciwszy się uciekali przez rzekę jak nayprędzey. 33. Niektórzy zaś z nieprzyjacioł postrzegłszy to przybiegli znowu nad rzekę i strzelając z łuków ranili kilku; ale widać było, że wielu z nich, choć już Grecy byli na tamtey strónie, jeszcze uciekało. 34. Owi zaś którzy na pomoc przyszli mężnie sobie poczynając i daley się niż potrzeba było posuwając poźniey już po przeyściu ludzi Xenofontowych znowu się przeprawili, więc i z tych niektórzy byli ranieni.

Rozdział IV.
Treść.
Stąd wkroczyli do Armenii i przeszedłszy przez zrzodła rzeki Tygrys przybyli do rzeki Teleboas w zachodniey Armenii. Tam z Terybazem Satrapą owey krainy stosownie do jego prośby, przymierze zawarli. Lecz pomimo to jednak ten człowiek zaraz z wielkim woyskiem na nich szedł i zdradę knował.

1. Przeprawiwszy się około południa umaszerowali w szyki sprawieni przez Armenią po równinie i gołych[177] pagórkach niemniey nad pięć Parasangow, albowiem nie było blisko rzeki wsiow z przyczyny wojen z Karduchami. 2. Wieś owa zaś do którey przyszli, była wielka i miała zamek dla Satrapy, a większa część pomieszkań miała wieże; żywności też tam było podostatkiem. 3. Stąd zaś umaszerowali dwoma noclegami dziesięć Parasangów aż przeszli przez zrzodła rzeki Tygrys. Stąd zaś umaszerowali trzema noclegami piętnaście Parasangow aż do rzeki Teleboas. Tać wprawdzie nie była wielka, ale piękna i było tam wiele wiosek nad tą rzeką. 4. Ta kraina nazywała się Armenią zachodnią. Terybazos był Satrapą nad nią maiący wielką łaskę u Króla, a kiedy się on przy nim znaydował, tedy nikt inszy Króla na konia nie wsadzał. 5. Ten nadjechał z jezdnemi i posławszy przodkiem tłómacza, oświadczył, że życzy sobie rozmówić się z naczelnikami. I postanowili wodzowie wysłuchać go; a zbliżywszy się na odległość donośnego głosu[178] pytali się czego żąda. 6. Ten zaś odpowiedział, że życzy sobie przymierza, wedle którego ani on Grekom szkodzić nie miał; ani oni pomieszkali jego palić nie mieli, otrzymać zaś mogli tyle żywności, ile im potrzeba było. Przystali więc na to wodzowie i zawarli przymierze pod tym warunkiem.
7. Stąd umaszerowali trzema noclegami przez równinę piętnaście Parasangow; ale Terybazos szedł tuż za niemi, maiąc swoie woysko w odległości niemal dziesięciu stadyow i przybyli do wielu zamków i wsiów na okoł leżących, gdzie było podostatkiem różney żywności. 8. A gdy stanęli obozem, spadł w nocy wielki śnieg i postanowiono zrana hufce woyska i wodzów po wsiach rozkwaterować; albowiem nie widzieli żadnego nieprzyjaciela i zdawało im się tam być bezpiecznie z przyczyny wielkiego śniegu. 9. Tam mieli wszelkie zapasy żywności jakie służą do wygody, bydło na rzeź, zboże, stare wino wonne, rozynki i rozmaite jarzyny. Niektórzy zaś co się od obozu daley porozbiegali, powiadali że widzieli woysko i że się w nocy wiele ogniow pokazywało. 10. Zdawało się więc wodzom być rzeczą niebezpieczną woysko w pojedyncze kwatery rozkładać, i daleko dogodniey mieć je w kupie zebrane. Więc się znowu z sobą zeszli, albowiem zanosiło się na pogodę[179]. 11. A gdy tam nocowali, spadł wielki śnieg tak że obsypał broń i ludzi leżących, a i jarzmowe zwierzęta były jakoby skrępowane i trudno było podnieść się do góry, albowiem spadły śnieg był dla tego z leżących, gdzie nie przeciekało, ciepły. 12. Ale gdy Xenofon nago ośmielił się wstać dla urąbania drew, natychmiast porwał się ieszcze ktosiś chcąc go wyręczyć w tey pracy. 13. Następnie i inni wstawszy rozpalili ogień i namaszczali się; znaleziono tam bowiem wiele maści, którey używano zamiast oleju, przyprawney z liliów[180] i z sezamu i migdałów gorzkich i z terpetynowego drzewa. Znaleziono oraz i drogie oleyki złych samych rzeczy robione.
14. Potym znowu postanowiono rozkwaterować się po wsiach w chałupach. Tu już żołnierze z wielkim okrzykiem i radością biegli do chałup i po żywność. Jlu ich zaś pierwey tam będąc przy odeyściu domy pozapalało, ci za to pod gołym niebem źle umieszczeni odpokutować musieli. 15. Stąd wysłano w nocy Demokratesa Temenitę, przydawszy mu kilku ludzi, na góry, gdzie czaty miały widzieć ognie; ten bowiem uważany był za człowieka, który i dawniey w podobnym razie nigdy się z prawdą nie minął i wszystko jak było albo jak niebyło wiernie opowiadał. 16. Ten powróciwszy rzekł, że nie widział w prawdzie ogni, ale przyprowadził schwytanego człowieka, który miał Perski łuk i saydak i berdysz, jakich i Amazonki używają. 17. Spytany skądby był rodem rzekł, że jest Persyanin i że szedł od woyska Terybazowego aby gdzie żywności dostać. Ci go zaś pytali, jak wielkieby to woysko i w jakimby celu zgromadzone było. 18. Ten zaś odpowiedział, że Terybazos miał nie tylko swoie własne woysko, lecz oraz Chalibow i Taochow na żołdzie jego będących i że jest, rzekł, na pogotowiu w ciasnych nad przechodziskiem góry wąwozach tam gdzie jedyna[181]tylko droga była na Greków uderzyć.
19. Gdy wodzowie o tym usłyszeli, postanowiono woysko ściągnąć i natychmiast zostawiwszy załogę na straży i przydawszy pozostałym za wodza Sofaynetesa Stymfalczyka wymaszerowali, mając owego człowieka poymanego za przewodnika drogi. 20. Gdy przebyli góry i gdy Peltaści idąc przodkiem uyrzeli oboz, nie czekali na Hoplitów, lecz krzykiem napadli na ów oboz. 21. Barbarzy zaś usłyszawszy ten wrzask, nieczekali, lecz poczęli pierzchać; iednakże zginęło kilku z Barbarów i zdobyto do dwudziestu kóni, nawet namiot Terybaza wzięto, a w nim były łóżka ze śrebrnemi nogami, i naczynia do picia, oraz ludzie którzy się za piekarzow i podczaszych wydawali. 22. Dowódzcy Hoplitów uwiadomieni o tym wszystkim postanowili jak nayśpieszniey zwrócić się do obozu, żeby ci którzy tam pozostali, nie byli napadnięci. I natychmiast dano znak trąbą do odwrotu i ieszcze dnia tego stanęli w obozie.

Rozdział V.
Treść.
Dla tego opuściwszy wioski musieli pod gołym niebem nocować i dla wielkiego śniegu biedę cierpieć. Potym przez kilkanaście dni zostawali w wielkim niebezpieczeństwie zdrowia i życia, a to z przyczyny tęgich mrozów i głębokich śniegów, oraz będąc przyciśnieni głodem i mając nieprzyjaciół tuz za sobą, Na koniec dostali się do wiosek, napełnionych wszelkiemi zapasami żywności, gdzie przez siedm dni hoynie sobie używają i ciałom swoim dogadzają.

1. Nazajutrz postanowili wyruszyć jak nayśpieszniey, nimby się woysko nieprzyjaciół znowu zebrało i ciaśniny osadziło. Uszykowawszy więc niebawnie sprzęty swoie szli przez głęboki śnieg mając z sobą wielu przewodników i jeszcze tego dnia dostali się na wierzch gór gdzie na nich Terybazos uderzyć zamyślał i rozłożyli się tam obozem. 2. Stąd uszli trzema noclegami piętnaście Parasangów przez puste okolice aż do rzeki Eufratu i przebrnęli przez nią, gdy im woda po pas[182] tylko sięgała. A były, jak powiadano, tam niedaleko zrzodła tey rzeki. 3. Stąd uszli przez głębokie śniegi i po równinie trzema noclegami piętnaście Parasangów. Ale trzeci dzień pochodu był im okropny, bo mieli sobie przeciwny wiatr wiejący ze stróny połnocnowschodniey, który wszystko całkiem zwarzył i ludzi mroził. 4. W tym razie więc jeden z wieszczów radził wiatrowi przynieść ofiarę i przynieśli ofiarę; i oczywiście pokazało się, że pofolgowała ostrość wiatru. A była głębokość śniegu na sążeń; tak że wiele jucznych bydląt i niewolników i do trzydziestu żołnierzy życie utraciło. 5. A przepędzili noc przy palącym się ogniu, było bowiem wiele drew na stanowisku, lecz ci którzy poźniey nadchodzili, nie mieli drew. Owi więc którzy pierwey przyszli i ogień rozniecili byli, niedopuszczali do ognia tych którzy się opóźnili, jeśli im nie udzielili pszenicy albo inney jakiey żywności, którą mieli. 6. W takim razie więc udzielali sobie na wzaiem wszyscy z tego co mieli. Gdzie się zaś ogień palił, robiły się, gdy śnieg stopniał, duże wądoły aż do samego dna; gdzie już głębokość śniegu zmierzyć można było.
7. Stąd zaś nazajutrz cały dzień brnęli przez śniegi i wiele ludzi cierpiało z przemorów. Xenofon zaś tylną straż prowadząc i trafiając na takich ludzi upadłych nie mógł pojąć, coby to za choroba była. 8. A gdy mu jeden z ludzi biegłych tego powiedział, iż oni zapewne mrą i że pożywiwszy się czym powstaną, obszedłszy jarzmowe bydlęta jeśli gdzie jaką żywność postrzegł, wydzielał ją albo posyłał przez biegać ieszcze mogących, aby między zgłodniałych rozdawali. Gdy więc cokolwiek podjedli, wstali i szli daley. 9. W ciągu zaś tego pochodu około mroku zbliżył się Chrjrizof do pewney wioski i zastał kobiety i dziewczęta wieyskie przy zdroju przed zagrodą wodę czerpające. 10. Te pytały się ich co by za jedni byli. Tłomacz zaś odpowiedział po persku, że od Króla szli do Satrapy. One zaś odpowiedziały, że go tu niemasz, i że stąd do niego było blisko parasangi drogi. Ale ci ponieważ już poźno było, poszli w raz z owemi kobietami wodę niosącemi przez zagrodę do woyta. 11. Tu tedy Chejrizof i tylu z woyska, ilu ich zdążyć mogło, stanęli obozem. Inni żołnierze, którzy niemogli zdążyć, nocowali w drodze bez jedzenia i ognia; i tam niektórzy z nich śmierć swą znaleźli. 12. Do tego ieszcze nieprzyjaciele w pewney liczbie zebrawszy się napadali i zabierali zmęczone bydło i czubili się o to między sobą. Pozostali się także niektórzy żołnierze na mieyscu częścią że od śniegu wzrok utracili, częścią dla tego że mieli palce u nog od mrozu nadpsute. 13. Zaradczy zaś środek ochraniający oczy od śniegu był, mieć w drodze przed oczyma co czarnego, a dla nóg, aby być w ustawicznym ruchu i nigdy nieodpoczywać, a na noc zdjąć z nog obuwie. 14. Kto tylko w skoczniach[183] spał (na mrozie), temu rzemienie wrzynały się w nogi i skorznie przylgnęły. Nosili bowiem, gdy im zabrakło starego obuwia, karbatyny (kurpie) robione ze skóry wołowey świeżo zdartey. 15. Dla takiego więc utrapienia niektórzy żołnierze pozostawali się w tyle; uyrzawszy czarne jakie mieysce gdzie śniegu brakowało, domyślali się, że stopniał; a w samey rzeczy też stopniał z przyczyny zdroju jakiego, który się pobliżu w debrzy (parowie) kurzył. Tam zboczywszy z drogi usiedli i niechcieli już w cale daley postępować. 16. Poznawszy to Xenofon dowodzca tylney straży prosił i zaklinał ich na wszystko, aby niezostawali w tyle, dodając że nieprzyjaciele w wielkiey liczbie tuż za niemi idą; nakoniec z gniewem na nich powstawał. Ale byli i tacy, którzy kazali się zabić, niemogąc żadną miarą daley postąpić. 17. W takim razie zdało mu się być naylepszą rzeczą, nieprzyjaciół tuż za niemi postępuiących, gdyby można było strachu nabawić, aby się nie rzucili na tych strudzonych biedaków. Już było ciemno, a nieprzyjaciele nadchodzili z wielkim wrzaskiem kłocąc się względem owych rzeczy, których zarwali. 18. Wtedy ci którzy jeszcze zdrowi byli z tylney straży zebrawszy się natychmiast natarli na nieprzyjaciół; leżący nawet krzyczeć przynaymniey podług sił swoich dopomogli, bijąc przy tym tarczami o lance. Przestraszeni nieprzyjaciele uciekli przez śnieg w parowę i odtąd ani słychać ich wcale nie było.
19. Xenofon i ci którzy z nim byli przyrzekłszy chorym że nazajutrz przyydą niektórzy do nich, postępowali daley, a nie uszedłszy ieszcze cztery stadya, napotkali już na żołnierzy którzy otuliwszy się spoczywali w śniegu nierozstawiwszy nawet straży i poobudzano ich. 20. Ci powiadali że przodkuiący także nie ruszają się z mieysca. Xenofon zaś przeszedłszy pomimo wysyła przodkiem przed sobą naysilnieyszych Peltastow i każe im patrzać jaka temu była przeszkoda. Ci wiadomość przynieśli iż całe woysko tak spoczywa. 21. Xenofon tedy podobnież tamże z ludźmi swemi stanął, ale musieli bez ognia i posiłku noc przepędzić, rozstawiwszy według możności straż na około. Gdy iuż dnieć zaczęło, wysłał Xenofon naymłodszych ludzi do owych schorzałych żołnierzy z rozkazem aby ich wskorsali[184] i do dalszego pochodu przymusili. 22. Potym przysyła Chejrizof kilku ludzi ze wsi na wywiedzenie się o położeniu tylney straży. Przyięto ich z radością i oddano im chorych końcem przeniesienia ich do obozu, sami potym w dalszą drogę się udali; i nie uszedłszy dwadzieścia stadyow przyszli do wioski, w którey Chejrizof zostawał. 23. Tak zszedłszy się razem postanowili rozłożyć oddziały woyska po wsiach. Chejrizof pozostał w tym samym mieyscu, inne zaś oddziały poszły iak wypadło losem każdy do swoiey wioski, które widać było.
24. Tu Setnik Polikrates Ateńczyk prosił o pozwolenie wyyścia przodkiem; i wziąwszy z sobą samych letkonogich żołnierzy dąży do wioski, która Xenofontowi losem przypadła, zdybał tam wszystkich wieśniaków i samego woyta; znaleźli oraz i siedmnaście zrzebców dla Króla na daninę chowanych; a nawet corkę woyta od dziewięciu dni dopiero zaślubioną; mąż iey w ten czas właśnie polował na zaiące i nigdzie go znaleść nie można było. 25. Pomieszkania w tym mieyscu były podziemne, wchod do nich był podobny do otworu studziennego, ale na dole dosyć obszerne; dla bydła weyście było wykopane, ludzie zaś musieli po drabinie wchodzić. Wtych były kozy, owce, bydło, drob, każde z młodemi swoiemi; bydlęta zaś wszystkie tamże pod ziemią pastwą żywiono. 26. Znaleziono też tam i pszenicę, ięczmień, iarzyny i wino ięczmienne[185] w kadziach (konwiach); a same ziarna ięczmienne pływały na wierzchu w tych naczyniach, w które pokładzione były większe i mnieysze cewki bezkolankowate ze trzciny. 27. Te trzeba było, komu się pić chciało, wziąść w usta i smoktać ten napóy; który iednak bez domieszania wody był zbyt mocny, ale oraz dla przyzwyczaionych do niego bardzo przyiemny.
28. Xenofon przyzwał woyta wsi do stołu swoiego i kazał mu być dobrey myśli, mówiąc, że dzieci nikt mu nie weźmie, ale że owszem przy odeyściu dom jego żywnością napełnią, jeżeli się okaże że on woysku dobrze czynił do poty; poki nie przyydą do innego narodu. 29. Ten zaś przyobiecał wszystko i na dowod dobrych chęci swoich pokazał mieysca, w których wino było zakopane. Tak tedy przepędzili tę noc w dostatkach, pilnowali jednak owego woyta i dzieci jego na oku mieli. 30. Dnia następuiącego udał się Xenofon z woytem do Chejrizofa; w drodze gdzie tylko wieś była wstępował do niey, odwiedzaiąc rozłożonych tam żołnierzy i wszędzie ich hoynie używających i wesołych zastał, z żadnego mieysca nie wypuszczono ich bez uczęstowania śniadaniem; 31. Nie było tam stołu któryby nakryty niebył mięsem jagnięcym, koźlęcym, wieprzowym, cielęcym, rożnym ptastwem i chlebem pszennym lub jęczmiennym. 32. Jeżeli tedy kto chciał okazać szacunek swoy innemu poczęstowaniem, zaprowadził go do takiey konwi z którey nachyliwszy się musiał jak woł smoktać. Woytowi pozwalali nad to brać co chciał. Ten jednak nic nie przyjął; gdzie zaś kogo z krewnych swoich uyrzał, tego do siebie brał.

33. Przybywszy do Chejrizofa znayduią także jego żołnierzy w gospodzie uwieńczonych suchą trawą i posługuiących im chłopców Armeńskich w sukniach Barbarskich, którym Grecy jak gdyby głuchym na migi rozkazywali. 34. Chejrizof przywitawszy się z Xenofontem pytali się woyta przez tłómacza język perski znającego, co by to za kraina była. Ten odpowiedział iż to była Armenija. Znowu zapytany dla kogo owe konie żywiono, odpowiedział, że dla Króla na haracz. Dodał nadto iż kray Chalibow był naybliższym, i zaraz drogę do niego wskazał. 35. Potym zaraz odprowadził go znowu Xenofon do familii, dał mu konia z tych które miał już nie młodego do żywienia i poświęcenia na ofiarę, gdy bowiem słyszał, że był ślubem poświęcony słońcu, lękał się by mu nie zdechł będąc zmęczony w dalekiey drodze; sam zaś (Xenofon) wziął od niego młode konie i porozdawał je między wodzow i setnikow. 36. Były w prawdzie te tu konie mnieysze od perskich, ale daleko dzielnieysze. Potym tenże woyt nauczył ich obuć koniom i bydlętom nogi pewnemi workami, ile kroć je maią prowadzić przez śniegi; bo bez worków więzłyby po brzuchy.
Rozdział VI.
Treść.
Stąd daley idących trzeciego dnia przewodnik opuszcza, będąc od Chejrizofa źle traktowany. Więc bez przewodnika tułając się na koniec siódmego dnia przybywają do rzeki Fazys. Stąd uszedłszy dwa dni drogi zbliżają się ku górom opanowanym przez Chalibow, Taochow i Fazyanow.

1. Gdy nadszedł dzień ósmy, oddał woyta Chejrizofowi na przewodnika drogi, zostawiwszy Woytowi wszystkich domowników oprocz syna już dorastającego, którego Epistenowi Amfipolitańczykowi pod straż oddał, aby go oycu powrócił wtedy, kiedy on im dobrze przewodniczyć będzie. A w dom iego ponaprzynosili rożnych podarunków ile tylko mogli, i ruszywszy się z mieysca ciągnęli daley. 2. Woyt wolny od więzów przewodniczył im przez śniegi; iuż byli w ciągu do trzeciego obozu, gdy się Chejrizof na niego rozgniewał że ich do wiosek nie prowadził. Ten się zaś wymawiał, że tu żadnych nie było. Chejrizof zaś pobił[186] go, ale jednak nie kazał go związać. 3. Dla tego też on w nocy uciekł, porzuciwszy syna. Zdarzenie to było przyczyną pierwszego poróżnienia się Xenofonta z Chejrizofem, jedynie dla tego, że Chejrizof skrzywdziwszy przewodnika niedał na niego baczności. Syna zaś zostawionego Epistenes bardzo polubił, wziął go z sobą do domu i służył mu bardzo wiernie.
4. Potym postępując codzień pięć Parasangow przyszli w ciągu siedmiu noclegów aż do rzeki Fazys[187] szerokiey na jedno pletrum. 5. Stąd znowu daley postępuiąc uszli dwoma noclegami dziesięć Parasangow; ale nad przechodziskiem prowadzącym na zagórną równinę spotkali stojących na przeciwko sobie Chalibow i Taochow i Fazyanow. 6. Chejrizof uyrzawszy nieprzyjaciół nad przechodziskiem wstrzymał swóy pochod w odległości około trzydziestu stadiów, niechcąc zbliżać się w rozwlekłey linii[188] do nieprzyjaciół; rozkazał tedy innym dowodzcom kompaniami zachodzić, aby się wojsko w falangę uformowało, 7. Gdy zaś straż tylna nadeszła, zwołał wodzow i setników do siebie i tak do nich przemówił:
Nieprzyjaciele zajęli już jak widzicie przechodziska góry; czas też naradzenia się jakbyśmy z niemi naychwalebniey walczyli. 8. Według mego więc zdania, rozkażmy żołnierzom aby jedli śniadanie, a my naradziemy się, czyliby dziś lub jutro lepiey było przez górę przechodzić. 9. Z moiey zaś stróny, odezwał się Kleanor, radziłbym, abyśmy jak nayprędzey jedli śniadanie i jak nayprędzey porwawszy się do bróni na łych mężów uderzyli. Albowiem ieżeli dzisieyszy dzień zmitrężemy, tedy nieprzyjaciele którzy nas teraz widzą, staną się śmielszemi, a naturalna, że kiedy ci się ośmielą, to innych więcey przybędzie.
10. Po nim odezwał się Xenofon: Ja zaś tak sądzę że jeśli koniecznie mamy walczyć, tedy to trzeba nam ułatwić abyśmy w boju jak naymężniey walczyli; ale jeśli chcemy łatwo dostać się na górę, to zdaie mi się potrzeba nam uważać, abyśmy naymniey ran i naymniey straty w ludziach ponieśli. 11. Góra którą przed sobą widziemy rozciąga się nad sześćdziesiąt stadiów, ale z żadney strony na niey ludzi pilnujących na nas nie widać jak tylko nad tą drogą; więc daleko lepiey będzie próbować wkraść się na nieobsadzoną część góry i uprzedziwszy ich kryiomo zająć ją ieżeli można będzie, aniżeli z uzbrojonemi w mieyscu krzepkim zoslającemi mężami walczyć. 12. Wszak iest daleko łatwiey wniść na górę bez walki, aniżeli postępować na równinie gdzie z każdey stróny pełno nieprzyjaciół; i w nocy bez walki lepiey można widzieć to co pod nogami, aniżeli we dnie przy ustawicznych utarczkach; w reście i nierówna droga bez walki iest nogom daleko dogodnieysza, aniżeli równa kiedy głowy wystawione na pociski. 13. Niewidzę tu, zdaie mi się, niepodobieństwa wkradnienia się, gdyż w nocy tak iść można, aby nas niewidzieli, można nawet tak daleko od nich zboczyć, że nas niedosłyszą. Jeżeli udawać będziemy, że tędy chcemy przedzierać się, tedy inne części góry mniey strzeżone znaydziemy; albowiem tu nieprzyjaciele będą woleli gromadnie zostawać. 14. Ale do czegóż mam się rozwodzić nad zakradnieniem się? Albowiem ja słyszę, Chejrizofie, że wy Lacedemończykowie ilu was iest w gronie równorodnych[189], zaraz od samey młodości ćwiczycie się w kradnieniu; i że to nie iest hańbą, mając kradzież za rzecz potrzebną, w takim razie, kiedy prawa tego nie zakazuią. 15. Ale obyście jak nayzręczniey kradli i usiłowali ukrywać się, to iest u was ustawą, aby zdybany na kradzieży za to tylko był smaganym. A zatym masz teraz piękną porę pokazać próbkę twoiey nauki, mieć się jednak na baczności, aby nas nie zdybano wkradających się na górę, bobyśmy za to nie mało plag odebrali.
16. Na to Chejrizof: Ja, rzecze, słyszałem także, że i Ateńczykowie są mistrzami w kradzieży skarbu publicznego, chociaż wielkie niebezpieczeństwo złodziejowi grozi, i że właśnie Możnieysi w tey mierze celuią, gdyż u was Możnieysi tylko rządzić chcą; więc i ty masz teraz piękną porę pokazać próbkę twoiey nauki. 17. Dobrze, rzecze Xenofon to i ja gotow jestem zaraz po wieczerzy poyść z tylną strażą i zająć górę. Mam też przewodników drogi, bo Gimneci z zasadzki kilku z tych złodziejow za nami się z tyłu skradających złapali i od łych dowiedziałem się, że góra nie jest nieprzystępną, lecz że kozy i bydło na niey się pasą; tak że kiedy raz zaymiemy część góry, tedy i sprzężayne bydło będzie mogło przechodzić. 18. Spodziewam się jednak że i nieprzyjaciele nie będą na nas czekali, kiedy nas uyrzą rowno z sobą na wierzchu góry; bo nawet i teraz niechce im się schodzić do nas na równinę. 19. Chejrizof zaś rzekł: Dla czegóż ty masz poyść i opuszczać tylną straż? Pośliy raczey innych, jeżeli się nie znaydą jacy ochotnicy, 20. Na te słowa występuie Arystonym Metydryyczyk z Hoplitami, Arysteasz z Chios z Gimnetami i z takiemiż Nikomach z Ojety; i stanęła między niemi taka umowa, że skoro weydą na wierzchołki góry zapalą wiele ogniów. 21. Tak umówiwszy się jedli śniadanie; a po śniadaniu posunął się Chejrizof z całym woyskiem o blisko dziesięć stadiów ku nieprzyjaciołom ażeby się zdawało, iż tędy myśli się przedrzeć.
22. Po wieczerzy zaś, kiedy już noc nadeszła, jedni stosownie do rozkazu udali się w drogę i zajęli górę; reszta w mieyscu została. A nieprzyjaciele pomiarkowawszy że górę opanowali, całą noc byli czuyni i pozapalali wiele ogniow. 23. Ze świtem zaraz Chejrizof po skończonych ofiarach udał się ku owey drodze; ci zaś którzy już na górze byli, dążyli ku wierzcholkom góry. 24. Wielka część nieprzyjacioł została w ten czas nad owym przechodziskiem góry, reszta ich poszła na spotkanie Grekow będących na wierzchołkach. Ale nim się główne woyska z sobą spotkały, nastąpiła walka między będącemi na wierzchołkach gór i w tey Grecy zwyciężają i ścigają. 25. Tym czasem i z pomiędzy Greków Peltaści z równiny zaciekali się pędem ku przeciwnikom, a Chejrizof szypkim krokiem z hoplitami tuż za niemi postępował. 26. Nieprzyjaciele zaś nad drogą uyrzawszy część sił swoich na wierzchołkach zwalczoną uciekli; niewielu wprawdzie z nich poległo, ale wiele tarczy plecionych zdobyło; które Grecy szablami popsuli. 27. A dostawszy się na szczyt góry odprawiwszy ofiary wystawili Trofeum (pomnik zwycięztwa), zeszli potym na równinę do wiosek obfituiących w różną żywność.

Rozdział VII.
Treść.
Ciągnąc przez krainę Taochow zdobywaią miejsce warowne i zaymuią wielką moc bydła, z czego w drodze przez kray Chalibow ludu bitnego i strasznie dzikiego iedynie żyli. Przebywszy rzekę Harpazus ciągną przez kray Skitynow i tu opatruią się w żywność. Pomyślnieyszy los spotyka Greków. Bo gdy postępuiąc od Skitynow przyszli do wielkiego i zamożnego miasta Gymnias, Satrapa owey krainy nieprzyjaciel sąsiedzkiego ludu, którędy szła ich droga, posyła im z własney chęci przewodnika drogi, który podług obietnicy dnia piątego doprowadził ich do góry Teches, z którey z powszechną radością i wielkiemi okrzykami morze uyrzeli. Tam wielki stos kamieni na pomnik znoszą i przewodnika, obdarowawszy go wprzód boynie, odprawuią.

1. Potym uszedłszy pięcioma obozami trzydzieści Parasangów wkroczyli do kraju Taochow; tu zabrakło im żywności; bo Taochowie osiadłszy mieysca obronne tamże wszystkie zapasy żywności schrónili. 2. Gdy przybyli do takiego mieysca, w kórym w prawdzie żadnego miasta ani domów nie było, wiele się iednak męszczyzn i kobiet z bydłem zebrało, tedy Chejrizof zaraz za przybyciem, nacierał w ten sposób, iż po zmordowaniu się pierwszego szyku jeden po drugim następował; albowiem niemogliby go byli obławem opasać, gdyż rzeka szła okołem[190]. 3. A gdy Xenofon nadszedł z tylną strażą z Peltastow i z Hoplitow złożoną, rzekł Chejrizof: W dogodną porą przybywasz, trzebaby nam bowiem to mieysce opanować, gdyż woysko niema żywności, ieżeli tego mieysca niezdobędziemy.
4. Nad tym tedy wspólnie radzić zaczęli; na zapytanie Xenofonta, co by za przeszkoda była do wniyścia w to mieysce, odpowiedział Chejrizof, ze do niego iest tylko ieden przystęp, który widzisz. Skoro się kto pokusi tędy przystąpić, spuszczają kamienie z tey skały sterczącey, a ugodzony miewa taki los jak widzisz. I pokazał zaraz kaleków, którym nogi i zebra były podrzuzgotane. 5. Lecz gdy się im kamieni przebierze, odezwał się Xenofon, coż nam przeszkodzi przystąpić? albowiem z przeciwney stróny mało tylko ludzi widziemy; a między temi dwóch lub trzech tylko jest uzbrojonych. 6. Mieysce do przeyścia wśród walących się na nas kamieni, jak widzisz, czyni prawie pokora pletrów, a niemal jedno pletron iest rzadko stojącemi sosnami wysokiemi zarosłe, więc skoro tylko ludzie nasi dostaną się pod te drzewa, czegóż się od spuszczanych albo toczących się kamieni obawiać maią? więc nam już tylko przestrzeń półpletrowa do przebieżenia pozostanie, którą my, skoro im się przebierze kamieni, spokoynie przebieżemy. 7. Ale natychmiast, rzekł Chejrizof, skoro tylko udamy się w drogę ku drzewom, spuszczą na nas mnogość kamieni. Otóż to właśnie tego potrzeba, rzekł Xenofon; bo się im tym prędzey przebierze kamieni. Nuż więc udaymyż się tam skąd do zamierzonego celu, jeżeli się do niego dostać będzie można, droga nasza nie jest tak wielką i skąd się, jeżeli zechcemy, łatwiey cofnąć można będzie.
8. A zatym Chejrizof, Xenofon i setnik Kalimach Parrazyyczyk, bo ten dnia tego miał komendę między setnikami tylney straży, udali się tam; reszta setników pozostała w bezpiecznym mieyscu. Potym więc około siedmiudziesiąt ludzi odeszło pod drzewa, a to nie w kupie, lecz pojedynczo każdy się wystrzegając jak mógł: 9. Ale Agazyas Stymfalczyk i Arystonym Metydryyczyk także setnicy z tylney straży i inni stanęli pomimo drzew ponieważ za drzewami niewięcey jak jedna tylko kompaniia bezpiecznie stać mogła. 10. Kalimach wpadł na myśl, że często z za drzewa pod którym stojał, na dwa lub trzy kroki wylatywał, a skoro spostrzegł toczące się kamienie, szypko się cofał i tak za każdą jego wycieczką do dziesięć fur kamieni nieprzyjaciele tracili. 11. Spostrzegłszy Agazyas co Kalimach czynił i że całe woysko na to patrzało, obawiał się, aby Kalimach nie był pierwszym, któryby do tego mieysca dobiegł, dla tego bez przywołania Kolegów swoich, Arystonyma sobie naybliższego i Eyrylocha Luzyyczyka ani kogo inszego sam puścił się na przód i wyprzedził wszystkich. 12. Skoro go Kabinach pomimo siebie bieżącego uyrzał chwyta go za brzeg tarczy, gdy tym czasem Arystonym Metydryyczyk ich wyściga, a po nim Eyryloch Luzyyczyk; bo ci wszyscy ubiegali się i walczyli o pierwszeństwo w męstwie; a tak przez gorliwość swoię zdobywają to mieysce. Albowiem jak tylko raz tam wpadli, tedy już żaden kamień z góry niebył spuszczony. 13. Tu dopiero pokazał się okropny widok; kobiety bowiem pozrzucawszy dzieci swoie, same potym wraz z mężami rzuciły się za niemi. Setnik Eneasz Stymfalczyk spostrzegłszy jednego człowieka dobrze ubranego który się zaciekł do skoku, chcąc mu w tym przeszkodzić pochwycił go. 14. Lecz ten szarpnąwszy się wraz z Eneaszem spadł ze skały, a tak obydway zginęli. Na tym mieyscu mało co ludzi dostało się w niewolą, lecz zdobyli wiele wołów, osłów i owiec.
15. Stąd postąpili przez kray Chalibow pięćdziesiąt parasangów siedmią noclegami. Ci byli z pomiędzy narodów dotąd odwiedzanych naywalecznieyszemi i staczali nawet potyczki wręcz; mieli zaś płócienne pancerze sięgające aż do podbrzusza, zamiast skrzydeł pancernych[191] używali sznurów mocno z sobą skręconych. 16. Mieli oraz i nagolanki i hełmy, a za pasem noż podobny do Lakońskiego sztyletu, którym zarzczywali ludzi, których w moc swoię dostać mogli, a odcięte im głowy z sobą zabierali; śpiewali i tańcowali, kiedy ich nieprzyjaciele widzieć mogli; mieli zaś lance na piętnaście łokci długie jedną tylko śpicą opatrzone[192] 17. Ci w miastach zostawali; a skoro Grecy pomimo przeszli, ścigali za niemi pod ustawiczną walką. Mieszkali[193] w mieyscach warownych, w których się zapasy żywności ponaprzynoszone znaydowały, tak dalece że tu Grecy nic nie znaleźli, lecz tylko zabranym z kraju Taochow bydłem żywić się musieli. 18. Stąd Grecy przybyli do rzeki Harpazus na cztery pletra szerokiey. Stąd uszli przez kray Skitynów czterema noclegami dwadzieścia parasangów i dostali się przez równinę do wsiow, w których trzy dni zabawili i opatrzyli się w żywność.
19. Stąd zaś czterema noclegami dwadzieścia parasangów uszedłszy przybyli do miasta wielkiego, zamożnego i zamieszkałego nazwiskiem Gymnias[194]. Xiążę z tego kraju posyła Grekom przewodnika, aby ich przez kray sobie nieprzyjacielski przeprowadził. 20. Ten przybywszy obiecał w pięć dni doprowadzić ich do mieysca z którego morze uyrzą; co przyrzekał zrobić pod karą śmierci. A gdy prowadząc wkroczył w kray swoim nieprzyjacielski, zachęcał Greków do niszczenia wszystkiego ogniem i mieczem; a to dało poznać, że dla tego tylko, a nie dla szczególnego do Greków przywiązania przyszedł. 21. A dnia piątego przybywają do owey góry świętey nazwiskiem Teches[195]. A jak tylko pierwsi na górę weszli i morze uyrzeli, powstał wielki krzyk. 22. Usłyszawszy to Xenofon i żołnierze tylney straży rozumieli że i z przodu nieprzyjaciele jacy nacierali; bo i z tyłu niektórzy z kraju popalonego następowali; a z nich żołnierze tylney straży kilku ubili i kilku żywych złapali uczyniwszy zasadzki; zdobyli tez około dwudziestu tarczy plecionych które świeżo obdartemi skórami wołowemi powleczone były.
23. Ale gdy się krzyk coraz więcey wzmagał i zbliżał, i gdy ciągiem nadchodzący żołnierze do ciągle krzyczących pędem bieżeli i krzyk w miarę powiększania się liczby żołnierzy coraz większy powstawał, tedy dopiero zdawało się Xenofontowi że coś ważnieyszego zayść musiało. 24. Dosiadłszy konia wziął z sobą Likiosa i jezdzców dla dania śpieszney pomocy; i natychmiast usłyszeli żołnierzy wołających: morze, morze! i koleyno to sobie ogłaszających. Wtedy dopiero już wszyscy nawet i z tylney straży żołnierze biegli i popędzano pociągowe bydło i kónie. 25. A dostawszy się na wierzchołek góry wszyscy uściskali się nawzajem wodzowie i setnicy ze Izami radości. Natychmiast żołnierze niewiadomo za czyim zachęceniem nazgromadzali kamieni i zrobili wielki kopiec[196] 26. Potym nakładli wielką moc skór świeżo odartych i kijów i zdobytych tarczy plecionych, ale sam przewodnik rąbał na sztuki plecione tarcze i innych do tego zachęcał. 27. Potym Grecy odprawili przewodnika dawszy mu ze wspólney składki w podarunek konia, śrebrną czarkę, odzież Perską i dziesięć dareykow. On zaś naybardziey prosił o pierścionki i wiele ich od żołnierzy dostał. A nakoniec pokazawszy im wieś do przenocowania i drogę do Makronów ku wieczorowi odszedł i nocą do domu powracał.

Rozdział VIII.
Treść.
Przeszedłszy w ciągu sześciu dni przez krainę
Makronów, z któremi przymierze zawarli, przybywają do gór narodu Kolchow, gdzie barbarów uzbrojonych zastaią. Tych zwyciężywszy w potyczce i do ucieczki przymusiwszy przychodzą do wsiów zamożnych. Stąd na koniec po dwu dniach przyszli nad morze do Greckiego miasta Trapezuntu. Tu w ciągu trzydziestu dni łupy z krain Kolchow sprowadzają, ofiarę dawniey Bogom ślubowaną wykonywaią i igrzyska gimniczne odprawuią.

1. Stąd uszli Grecy przez kray Makronów trzema noclegami dziesięć parasangów. Dnia pierwszego przybywaią nayprzod nad rzekę dzielącą kray Makronów od kraiu Skitynów. Po prawey stronie mieli przykrowstępną okolicę, z lewey była druga rzeka, w którą wpadała znowu pograniczna rzeka, przez którą trzeba było przechodzić. Ostatnia była drzewami niegrubemi w prawdzie, ale gęsto stoiącemi zarosła. Grecy w postępie wycinali ie i śpieszyli, żeby się iak nayprędzey wydostać z tey okolicy. 3. Makronowie którzy mieli tarcze z plecianki, włócznie i włosiane suknie stali na przeciwko przechodziska rozsławieni, i zachęcali się na wzaiem i wrzucali kamienie w rzekę[197] ale i tak nawet nie dosięgali ani też komu szkodzili.
4. Wtedy właśnie przystępuie do Xenofonta ieden z peltastow mówiąc że w Atenach służył za niewolnika, i powiada że rozumie mowę tych ludzi. Nawet zdaie mi się, rzekł, iż to iest moja oyczyzna; i ieżeli wolno, rozmówiłbym się z niemi. 5. Wszakci wolno, rzekł (Xenofon); rozmów się z niemi i dowiedz się nayprzod od nich co oni za jedni. Oni odpowiedzieli na to zapytanie, iesteśmy Makronami. Pytay się ich więc, rzekł, czemu nam są przeciwni i chcą nam być nieprzyjaciółmi? 6. Wszak i wy, odpowiedzieli oni, w kray nasz wchodzicie. Wodzowie odpowiedzieć im kazali, że my niechcemy wam niezłego uczynić, lecz wojowawszy z Królem wracamy do Grecyi i chcemy się dostać do morza. 7. Tamci pytali się, czyliby chcieli ślub na wierność wykonać. Ci zaś rzekli, że chcą dać zaręczenie wierności i na wzajem przyiąć. Na te słowa dali Makronowie Grekom Barbarską włócznią, a Grecy zaś dali im Grecką; to bowiem, rzekli, stanowi zakład wierności; oraz Bogów z obudwu strón za świadkow wzywano.
8. Po zawarciu przymierza, Makronowie pomagali im wycinania drzew i torowania drogi, iak gdyby ią sami przebyć chcieli, mieszaiąc się między nich i nastręczali im ile możności jatek i towarzyszyli Grekom przez trzy dni, aż ich do granic Kolchickich doprowadzili. 9. Była tam góra wielka, ale dostępna; i na tey Kolchowie rozstawieni byli. Z początku stanęli Grecy przeciwko nim w szyku falangowym (ściśnionym), chcąc takim sposobem wniść na górę; ale potym uznali zgromadzeni Wodzowie za rzecz potrzebną naradzić się, jakby naykorzystniey było do walczenia. 10. Xenofon więc zabrawszy głos rzekł: mnie się zdaie, że trzeba zaniechać szyku falangowego (ściśnionego) i kompaniie w proste rzędy (kolumny) (liniie) uszykować[198]; albowiem falanga wnet się przerwie; ponieważ górę wnet bezdróżną wnet zaś drożną znaydziemy; a toby zaraz sprawiło trwożliwość, gdyby żołnierze w falangę uszykowani tę rozerwaną uyrzeli. 11. Potym gdybyśmy w wąskim szyku[199] attakowali, przeskrzydlą nas nieprzyiaciele, i mogą mając liczbę przewyższającą, użyć iey na co im się spodoba; jeżeli się zaś rzadko rozstawiemy[200] tedy niech nam dziwno niebędzie, kiedy nam falanga gdzie od rzęsisto padających strzał i w mnóstwie nacierających ludzi przełamana zostanie, a skoro to gdzie nastąpi, tedy z całą falangą źle będzie. 12. Ale ja radzę kompaniie w proste rzędy (kompaniie; kolumny) uformować i odstępami tychże kompaniiów tyle mieysca zająć, ile potrzeba, żeby ostatnie (boczne) kompaniie po za obręb skrzydeł nieprzyjacielskich wychodziły; a tak ostatniemi kompaniiami falangę nieprzyjaciół przeskrzydlemy, a naydzielnieysi z nas prowadząc te kompaniyne rzędy czyli roty nayprzod się przedrą i każda rola lub kompaniia postąpi tam, którędynaydogoduieysza droga prowadzi[201] 13. Nieprzyjaciołom zaś nie łatwo będzie wpaść między odstępy, ponieważ kompaniie będą tu i tu, ani im też łatwo będzie przełamać kompanii kolumną postępuiącey. Gdyby przypadkiem która z kompaniiow w nacisku zostawała, tedy iey dopomoże naybliższa. A gdyby się jedna tylko z kompaniiow dostała na wierzchołek góry, w ten czas już żaden z nieprzyjaciół niedostoi placu. 14. Ten wniosek przyjęto i ustawiono kompaniie w proste kolumny. Xenofon zaś udał się z prawego na lewe skrzydło i tak do żołnierzy przemówił: Mężowie! Ci, których widzicie, są nam jeszcze jedyną przeszkodą, że ieszcze nie iesteśmy tam, dokąd od dawna już dążemy; trzeba nam ich, jeżeli można żywcem pozrzeć.
15. Gdy się potym wszystkie kompaniie na proste kolumny uformowane w mieyscach swoich znaydowały, było ośmdziesiąt kompaniów hoplitów, a każda z tych składała się prawie ze stu ludzi; Peltastow i łuczników na trzy oddziały podzielono, każdy po sześć set ludzi, z tych jeden zewnątrz lewego, drugi zewnątrz prawego skrzydła, a trzeci oddział w sam środek umieszczono. 16. Potym zachęcili wodzowie do czynienia Bogom ślubów; gdy śluby uczynili i pean zaśpiewali, postąpili daley. Chejrizof i Xenofon znaydujący się z Peltastami swoiemi poza obrębem falangi nieprzyiacielskiey ruszyli z mieysca. 17. Nieprzyjaciele tedy spostrzegłszy ich, udali się przeciwko nim i gdy się rozłączyli częścią na prawą częścią na lewą stronę przez to zrobili sobie wielką lukę (przerwę) w samym środku swoiey falangi. 18. Arkadzkie Peltasty pod dowództwem Ayschinesa Akarnańczyka postrzegłszy ich rozdwojonych i rozumiejąc ze uciekają żwawo na nich natarli; i ci nayprzod górę zajęli, a za niemi zaraz postąpili hoplici Arkadzcy, któremi dowodził Kleanor Orchomeńczyk. 19. Nieprzyjaciele zaś postrzegłszy, że ci zaczęli bieżeć, nie dotrzymali mieysca, ale obróciwszy się uciekali w tę i owę stronę. Grecy dostawszy się na górę stanęli obozem w licznych wioskach gdzie było wiele żywności. 20. Innych wprawdzie rzeczy niepodziwiali tylko to, że tam było bardzo wiele ułów, ale wszyscy żołnierze którzy z plastrów miodu jedli, odeszli od zmysłów, womitowali, i dostali biegunkę i żaden z nich nie mógł się na nogach utrzymać; ci którzy mało jedli, podobni byli do pijanych, ci zaś którzy wiele jedli, byli podobni do szalonych, albo do umierających. 21. Wreszcie tyle ich tam leżało, jak gdyby ich klęska jaka spotkała i stąd było niemało zatrwożenia. Jednakże na zajutrz żaden z nich nieumarł, lecz niemal o tey samey godzinie odzyskali zmysły, a trzeciego czwartego dnia popowstawali, właśnie jak gdyby po używaniu lekarstwa[202].
22. Potym uszli dwoma noclegami siedem parasangów i dostali się nad morze do Trapezuntu miasta Greckiego, leżącego nad czarnym morzem osady synoyeyczykow w kraju Kolchow. Tu zabawili przez dni prawie trzydzieści we wsiach Kolchickich. 23. Puszczali się ztamtąd w okolice Kolchow na rabunek. Mieszkańcy Trapezuntu dostarczali im na przedaż do obozu żywności i przyymowali Greków dobrze i rozdawali między nich gościnne podarunki jakoto woły, krupy (mąkę) i wino. 24. Wstawiali się nawet u nich za sąsiedzkiemi Kolchami, którzy po większey części na równinach mieszkali i od tych przychodziły im takie gościnne podarunki po większey części w wołach. 25. Potym sprawowali ofiarę którą ślubowali. Dostawili im podostatkiem wołów dla ofiarowania ich Jowiszowi zbawcy i Herkulesowi za łaskawe prowadzenie w drodze i innym Bogom, jak ślubowali byli. Odprawowali także igrzyska gimniczne na górze gdzie obozowali, a obrali Drakontyosa Spartańczyka (który uciekł był z domu ieszcze będąc chłopcem że niechcący zabił drugiego chłopca uderzeniem szabli) ażeby miał staranie względem gonitwy i dozor nad igrzyskami.
26. Po skończonych ofiarach oddano Drakontyosowi skóry ze zwierząt i żądano, aby ich poprowadził do mieysca gonitwy. On zaś pokazał z mieysca ich stanowiska na wzgórek i powiedział że ten pagórek ze wszech miar był naydogodnieyszy do gonitwy. Ale jakimże sposobem odezwali się drudzy potrafią tu ludzie pasować się na gruncie tak chropowatym i krzewistym? Tym więcey, odpowiedział on, uczuje ten bolu, który upadnie. 27. Walczyło zaś na placu gonitwy (stadium) naywięcey chłopców poymanych, a w zawód Dolichos[203] nazwany ubiegało się więcey niż sześćdziesiąt kretenczykow; inni (popisywali się) wpasowaniu, w biciu na kułaki i w Pankracyum[204]. Był to piękny widok; bo naschodziło się wielu, a że się temu i kochanki ich przypatrywały, więc była wielka gorliwość w ubieganiu się. 28. Były także i wyścigi konne; jezdni musieli z góry spadzistey ku morzu, a ztamtąd napowrót pod górę aż do ołtarza pędzić. Z góry wielu na dół zwaliło się; przeciwnie na górę bardzo spadzistą ledwo wolnym krokiem konie postąpić zdołały. To było powodem do wielkiego krzyku, śmiechu i zachęcania.


Xięga V.

Rozdział I.
Treść.
Postanowiwszy morzem daley się udać, wysyłają Chejrizofa dla sprowadzenia okrętów. Względem innych interesów czyni Xenofon potrzebne rozporządzenia i stara się, aby dostateczną liczbę okrętów otrzymali, albo żeby w przypadku dalszey podróży lądem, drogi utorowane mieli. Tym końcem wysyłają Dexipa Lacedemończyka, aby sprowadził okręty, ale ten z jednym okrętem uciekł; Polikrates Ateńczyk zaś wierność zachował.

1. Co Grecy w wyprawie z Cyrusem zdziałali i co w podroży aż do czarnego morza czynili i jak do Trapezuntu miasta Greckiego przychyli i jak ofiary dziękczynne wykonali, które za ocalenie przynieść ślubowali, skoro do pierwszey przyjacielskiey okolicy przybędą, to w poprzedzającey xiędze opowiedziano. 2. Potym zgromadzeni naradzali się względem dalszey drogi. Powstał pierwszy Antileon Turyyczyk i tak przemówił: Mężowie co się mię tycze, toć ja już zmordowany jestem ustawicznym sprzętów pakowaniem, chodzeniem i bieganiem i dźwiganiem broni, maszerowaniem w szykach, straży odbywaniem i walczeniem; ja więc po tylu mozołach życzyłbym sobie, będąc blisko morza, odtąd statkami wodnemi jechać i za przykładem Odyseusza wygodnie sobie leżąc we śnie do Grecyi wrócić. 3. Co usłyszawszy żołnierze gruchnęli potwierdzając słowa iego, a i drugi toż samo powiedział i wszyscy przytomni. Potym Chejrizof powstawszy rzekł: 4. Mężowie! Anaxibios przyjaciel móy jest teraz właśnie rządzcą floty (Admirałem). Jeżeli mię więc do niego poślecie, spodziewam się przybyć z troywiosłowemi[205] i innemi statkami do przewiezienia nas. Wy zaś którzy chcecie płynąć, zaczekacie tu, póki ja nie powrócę; a ja wnet tu będę. To usłyszawszy żołnierze z radością zgodzili się na odpłynienie jego jak nayprędsze.
5. Tu Xenofon powstawszy odezwał się: Chejrizof w prawdzie będzie po statki wysłany, ale my tu zostaniemy. Co więc zdaie mi się być dogodną rzeczą do czynienia w czasie pobytu, to ja wam wyjawię. 6. Nayprzod potrzeba nam żywności sprowadzić z kraiu nieprzyjacielskiego; tu bowiem niemamy ani targu dostarczającego nam dosyć żywności, ani też za co byśmy iey sobie kupić mogli, kilku z nas wyjąwszy, a nadto że tu kraina nieprzyjacielska; niebezpiecznieby nam było i wieluby poginąć mogło, gdybyście letkomyślnie i bez ostrożności udać się po żywność chcieli. 7. Mnie się zdaie że wspolnemi wycieczkami[206] trzeba nabywać żywności, wreście dla własnego bezpieczeństwa nierozbiegać się płocho; co my (wodzowie) powinniśmy mieć na pieczy. Przystali na to i było przyjęto. 8. Posłuchaycież jeszcze i tego. Na łup niektórzy z was wychodzić będą, sądzę więc, że naylepiey będzie, aby zamyślający wyyść nam to opowiedział i oraz wskazał, dokąd idzie, abyśmy wiedzieli liczbę wychodzących i zostających się, i wspólnie się na przypadek potrzeby przygotowali; ieżeli nastąpi chwila dania pomocy komu, abyśmy wiedzieli dokąd mamy pośpieszyć na pomoc; i jeżeliby kto z nieświadomych podjął się czego, abyśmy wspólnie obmyślili środki jakby się można wywiedzieć o sile tych przeciw którym wychodzą. I to przyięto. 9. Teraz ieszcze i nad tym, rzecze daley, chcieycie się zastanowić: Że nieprzyjaciołom idzie o to, aby mogli zarwać z nas jakich łupów i mają racyą nastawać na nas, bo my rzeczy ich posiadamy; a siedzą nam na karku. Trzeba zatym, zdaie mi się, aby straż była około obozu postawiona. Jeżeli tedy koleją stróżować i baczność mieć będziemy, tedy nas niełatwo będą mogli uczatować nieprzyjaciele. 10. Uważaycież jeszcze i to. Gdybyśmy wiedzieli z pewnością, że Chejrizof sprowadzi dostateczną liczbę statków, na ten czas by to, co teraz mam mówić, było rzeczą niepotrzebną. Ale gdy to teraz ieszcze niepewna, więc zdaie mi się że starać się trzeba o nabycie stąd jakich statkow. Albowiem jeżeli za jego powrotem już przygotowane mieć będziemy statki, tedy w większey ich liczbie odpłyniemy, jeżeli zaś żadnych z sobą nie przyprowadzi, tych tu użyjemy. 11. Widzę zaś że tu często okręty pomimo płyną; jeżelibyśmy więc sobie od Trapezuntczykow wyprosiwszy długich okrętów, niemi je zdobyli i odjąwszy stery pod strażą je trzymali, poki nie będziemy mieli dostateczney liczby, tedy zapewne niezabrakłoby nam na woźbie jakiey sobie życzemy. I to potwierdzonym zostało. 12. Rozważcie też, rzekł, czyli niesłuszna żywić zabranych ludzi okrętowych wspólnym nakładem, do poki tu dla nas zostaną i płacić im myto za przewóz, ażeby za uczynioną przysługę sami stąd korzyść jaką mieli. Zgodzono się i na to. 13. Gdybyśmy nawet nie mogli zdobyć się na dostateczną liczbę okrętów, a drogi jak słychać są nieprzebyte, tedy zdaie mi się, rzekł, potrzeba miastom nadmorskim rozkazać, aby drogi poprawiali; bo one nam posłusznemi będą częścią z bojaźni, częścią aby się nas pozbyć mogli.
14. Na to krzyknęli, że niepotrzeba dróg naprawiać. Poznawszy więc ich nierozum, nie kazał głosować, ale miasta nakłonił, że dobrowolnie drogi ponaprawiano, osobliwie gdy im przełożył, że się ich prędzey pozbyć mają, gdy drogi dogodne będą. 15. Otrzymali zaś od Trapezuntczyków statek piędziesiąciowiosłowy, nad którym przełożyli Dexippa hołdownego sąsiada[207] Spartańskiego. Ten zaniechawszy łapania okrętów uciekł z tym okrętem poza Pontos. Lecz on poźniey za to sprawiedliwą karę ucierpiał, albowiem gdy w Tracyi u Seutesa wtrącał się w cudze sprawy[208], zabitym został przez Nikandra Lacedemończyka. 16. Dostali także statek trzydziestowiosłowy, nad którym przełożono Polikratesa Ateńczyka; który, ile tylko okrętów schwytał, do obozu je sprowadzał, a potym wyładowawszy towary straż nad niemi postawiono, aby ich nikt nie naruszył. Tych statków do krążenia nad brzegiem używali. 17. Tym czasem wyszli Grecy na zdobycz; jednym dostało się co w ręce, a drugim nic. Kleajnetos zaś gdy swoią i inną kompanią wprowadził na niebezpieczne mieysce sam z wielą innemi zginął.

Rozdział II.
Treść.
Tym czasem wychodzi iedna część woyska końcem sprowadzenia żywności za przewodnictwem Trapezuntczykow przeciw Drylom narodowi bitnemu. Ci ustąpili do miasta bardzo obwarowanego; do którego zbliżywszy się Grecy lubo z wielką trudnością, wszelako szczęśliwie dobywaią go i na zajutrz do obozu powracaią.

1. Gdy żywności tak blisko już więcey dostać nie mogli, żeby w jednym dniu można było do obozu zdążyć, wziął Xenofon przewodniki od Trapezuntczyków i poprowadził jednę połowę woyska przeciw Drylom, druga zaś połowa została na straży przy obozie; Kolchowie bowiem będąc wypędzonemi z domów zgromadzili się razem i osiedli na wierzchołkach gór. 2. Trapezuntczycy zaś nie prowadzili tam, skądby można było łatwo nabyć żywności, bo sprzyjali mieszkańcom tey strony, ale tym chętniey wskazali drogę do Drylow, którzy im się często dawali w znaki[209], a kray ten był i górzysty i trudny do przebycia i miał mieszkańców naybitnieyszych z pomiędzy wszystkich narodów w Poncie.
3. Gdy do wyższey krainy przybyli Grecy; tedy Drylowie mieysca, które się im do opanowania łatwemi być zdawały zapaliwszy opuścili i nic nie można było dostać oprocz świni, wołów albo jakiego innego bydła, które przed ogniem uszło. Jedno zaś było mieysce miastem głównym nazwane, do którego się wszyscy zgromadzili; parowa bardzo głęboka z niebezpiecznym do tego mieysca przystępem opasywała ie na około. 4. Peltaści wyprzedziwszy Hoplitow na pięć lub sześć stadyow i przez parowę przeszedłszy gdy spostrzegli wiele owiec i inne dostatki zaciekali się do tego placu. Wiele też Kopiyników[210] postępowało za niemi którzy dla opatrzenia się w żywność wyruszyli tak ze wszystkich ludzi którzy tam przeszli, było więcey niż dwa tysiące. 5. Lecz gdy walcząc nie mogli zdobyć tego placu, albowiem był rowem szerokim opasany i palisadami nad okopem opatrzony i mnogie drewniane wieże porobiono, zwrócić się iuż zamyślali, gdy na nich nieprzyiaciele z tyłu napadli. 6. Niemogąc więc odstąpić, (poiedynczo bowiem tylko można było ztego mieysca do parowy zstępować) posyłają do Xenofonta który dowodził Hoplitami, 7. Posłaniec przybywszy powiedział, że plac ten napełniony wielą dostatkami, lecz go zająć nie możemy bo iest mocny, ani też było łatwo, ztamtąd powrócić, bo nagabaią nas wycieczkami, więc i odstęp trudny.
8. Słysząc to Xenofon postępuiąc ku parowie rozkazał Hoplitom pod brónią stanąć, sam zaś przeszedłszy z setnikami rozważał, coby pożyteczniey było, czyli tych co przeszli odwieść z mieysca, czyli i Hoplitów nawet przeprawić w nadziei zdobycia placu. 9. I zdawało się, że cofanie nie obeszło by się bez wielu poległych[211], a setnicy zaś rozumieli, że to mieysce zdobytym być mogło. A i Xenofon przystał na to zaufanym będąc w ofiary, albowiem wieszczowie zapowiedzieli wprawdzie walkę, ale i piękny koniec tey wyprawy. 10. Wysyła setników dla przeprowadzenia Hoplitów, sam zaś zatrzymawszy się i zebrawszy wszystkich Peltastów na jedno mieysce, nie dozwolił żadnemu strzelać lub miotać pociskami. 11. A gdy nadeszli Hoplici rozkazał setnikom aby każdy tak urządził kompaniią swoię jakby sądził naydogodniey do walki; albowiem ci setnicy byli blisko siebie którzy się przez cały czas o męstwo między sobą ubiegali. 12. To uczynili setnicy, on zaś Peltastom wszystkim rozkazał aby szli mając w pogotowiu pociski[212] i aby je skoro tylko znak dany będzie, rzucali, łucznikom zaś — aby położywszy strzałę na cięciwę, za danym znakiem strzały puszczali, Gimnetom nakoniec (rozkazał) aby torby (tajstry) mieli napełnione kamieńmi; rozesłał nawet kilku zdatnych ludzi, aby tego dopilnowali. 13. Gdy się już wszystko należycie przyrządziło, a setnicy i podsetnicy i inni usiłuiący nie być podleyszemi wszyscy tak dla mieyscowości w połmiesiączkowatym kole byli uszykowani, że się na wzajem uważać mogli; 14. Gdy już pean (pieśń wojenną) odśpiewali, a głos trąby zabrzmiał, tedy rozległo się wojenne na cześć Marsa Alala i Hoplici biegli pędem, leciały zewsząd pociski, groty, i strzały i kamienie z proc i gołą ręką rzucane; byli i tacy którzy ogień nieśli. 15. Już wielością grotów strwożeni nieprzyjaciele opuścili ostrogi i baszty; tak że Agazyas Stymfalczyk i Filoxenos z Peleny zrzuciwszy zbroję w samych sukniach pną się do góry, jeden drugiemu pomaga, i niejeden się iuż był wdrapał i tak zdawało się to mieysce być zdobyte. 16. Peltaści i lekkozbroyni wpadłszy rabowali i zabierali gdzie co mogli; tym czasem Xenofon przy bramie stanąwszy wstrzymywał, ile mogł, swoich Hoplitów zewnątrz; bo inni nieprzyiaciele pokazywali się na niektórych warownych wzgórkach. 17. Nie długo potym powstał wewnątrz—krzyk i uciekali jedni z tym co zdobyli, a — drudzy — nawet ranieni i był wielki natłok koło bramy. Wypadający zapytani powiadali, że wewnątrz iest zamek i wielu nieprzyjacioł, którzy wybiegłszy biją ludzi wewnątrz będących.
18. Wtedy kazał Xenofon woźnemu Tolmidesowi ogłosić, ze ktoby chciał co zdobyć tam się udał. Wielu się tam hurmem rzuciło, a owi wewnętrzni (uciekańcy) nazad popychani zwyciężają nieprzyiacioł wycieczkę czynjących i wpędzają ich znowu do zamku. 19. Grecy wszystko co około zamku było zabrali i powynosili, Hoplici zaś stali w szyku bojowym, częścią przy ostrogu, częścią nad drogą do zamku prowadzącą. 20. Tym czasem Xenofon wraz z setnikami przepatrywał czyliby niemożna zdobyć owego zamku; bo takim sposobem byłoby ocalenie ubezpieczone, w przeciwnym razie zdawało się cofnienie być bardzo trudne. Rozpoznawającym zdawało się, że to mieysce zupełnie wziętym być nie mogło. 21, Potym czyniono przygotowania do cofnienia się, każdy palisady naybliżey siebie będące rozwalał, a ludzi mniey zdatnych do bitwy i nosicielów brzemion ze znaczną liczbą Hoplitów, wysłali przodkiem; setnicy zaś zatrzymali tych przy sobie, którym naywięcey ufali.
22. Gdy zaś odchodzić zaczęli, wyszło z zamku wielu uzbrojonych w plecione tarcze, włocznie, nagolenice i hełmy Paflagońskie; i niektórzy włazili na domy będące po ohudwu stronach drogi do zamku prowadzącey. 23. Tak iż niebezpieczną byłoby rzeczą ścigać ich do bram zamkowych. Tu bowiem rzucali wielkie sztuki drzewa tak iż równie trudno było zostawać na mieyscu jako i wycofać się, zwłaszcza gdy noc okropna nadchodziła. 24. Gdy więc tak czyli i rady sobie dać niemogli, z Bogów któryś podaie im ocalenia się sposobność. Znagła bowiem wspłonął dom jeden po prawey strónie podpalony od kogoś. Gdy więc ten zapadał się, wszyscy na domach po prawey strónie będący uciekali. 25. Traf ten nauczył Xenofonta, że z lewey stróny dómy podobnież podpalać kazał. Te ponieważ były drewniane, w krótce się zapaliły, a i z tych domów podobnież uciekali. 26. Sami więc tylko ci jeszcze dokuczali, których przed sobą mieli i jawnie się okazywało iż ich przy wyyściu (z miasta) i nad przechodziskiem z tyłu napadną. Xenofon tedy rozkazał tym, którzy w takiey odległości byli, że ich pociski lub strzały dosiąc niemogły[213], aby znosili drzewo, na mieysce środkuiące między niemi i nieprzyjaciołmi. A gdy tego (drzewa) już było dosyć, tedy je zapalili; zapalali[214] też i domy blisko wału będące, ażeby się nieprzyjaciele około tego zabawili. 27. Takim sposobem ledwo wybrnęli z tego mieysca, ogień, między sobą i nieprzyjaciółmi wznieciwszy. I spaliły się, całe miasto, domy, baszty, palisady i wszystko oprocz samego zamku.
28. Nazajutrz Grecy zabrawszy z sobą żywność odeszli. A bojąc się drogi do Trapezuntu (była bowiem i spadzista i ciasna) zrobili fałszywą zasadzkę. 29. Pewny mąż na imię Myzos i rodem także z Myzyi przybrawszy sobie czterech lub pięciu Kreteńczykow pozostał się w mieyscu zarosłym[215] i udawał że się przed nieprzyjaciołmi ukryć usiłuie; a tarcze się ich miedziane tu i owdzie przebłyskiwały. 30. Nieprzyjaciele tedy widząc to, obawiali się w tym jakiey zasadzki; a woysko tym czasem na doł schodziło. Gdy się więc Myzosowi zdawało, że ono (woysko) już dość daleko z tamtąd odeszło, dał znak do śpieszney ucieczki; i sam powstawszy ucieka i iego towarzysze takie. 31. Inni zaś Kreteńczykowie obawiając się być dopędzonemi (w biegu) zboczyli z drogi do lasu i i w parowy[216] spuściwszy się ocalonemi zostali. 32. Ale Myzos sam drogą uciekając wolał o pomoc; i dano mu pomoc i poratowano ranionego. Ci którzy go uratowali, choć na nich strzelano, z odstrzeliwającemi Kreteńczykami cofaiąc się tyłem[217] powrócili. A tak wszyscy ocaleni przybywają do obozu.

Rozdział III.
Treść.
Gdy zaś dla niedostatku zboża na powrót Chejrizofa dłużey czekać niemogli, odsyłaią morzem niedołężną chałastrę, sami zaś pieszo przybywaią do Kerasus. Tam odprawuią przegląd woyska licząc je oraz. Grecy dzielą się pieniędzmi z przedaży jeńcow zebranemi; dziesiątą zaś część Apollinowi i Dyanie ślubowaną dzielą wodzowie między siebie; z pomiędzy których Xenofon w dalszym czasie Dyanie wyborne dary poświęcił, jak sam o tym obszerniey wspomina.

1. Gdy Chejrizof niepowracał i statków dosyć niebyło, ani żywności skąd wziąść można było, postanowiono odeyść. Umieścili więc na statki tak chorych jak i nad czterdzieści lat starych, i chłopców i kobiety i sprzęty mniey potrzebne; wzięli także naystarszych wodzow Filezyosa i Sofaynetosa zalecaiąc im mieć o tym staranie; inni zaś udali się lądem; a droga była naprawiona. 2. A ciągnąc trzy dni przybywają do Kerasos[218] miasta Greckiego nad morzem, które było osadą Synopeyczykow w kraju Kolchickim. 3. Tam zabawili dziesięć dni; i nastąpił przegląd i liczenie zbroynych żołnierzy; i było ludu ośm tysięcy sześć set. Tyle ocalało z owych prawie dziesięciu tysięcy; reszta poginęła częścią od nieprzyjacioł, częścią od śniegu i choroby.
4. Tu pieniądze z przedaży jeńcow zebrano między siebie dzielą, z których dziesiątą część przeznaczoną Apollinowi i Efezyyskiey Artemidzie wodzowie między siebie podzielili tak, że każdy pewną część dla Bogów zachował; część zaś przypadająca na Chejrizofa oddana była Neonowi Azyneyczykowi. 5. Xenofon kazawszy z porcyi Apollinowey zrobić upominek (wotum) złożył go w Delfickim Ateńczyków skarbie na którym swoie i Proxenosa zabitego z Klearchem imię napisał; był bowiem iego gościnnym przyiacielem. 6. Artemidzie zaś Efezyyskiey część przeznaczoną, gdy się wybierał z Agezylaosem z Azyi w drogę do Bojocyi zostawił u Megabyza dozorcy świątyni Artemidy, przewiduiąc już w ten czas, że trzeba mu będzie narażać się na niebezpieczeństwo wraz z Agezylaosem pod Koroneą; i zalecił żeby mu to, jeżeli ocalonym będzie, było wrócone; ieżeliby go zaś spotkała jaka przygoda, miał dar ten ofiarować Artemidzie, zrobiwszy z niego coby jey, podług jego zdania, nayprzyjemnieyszem było. 7. Gdy poźniey Xenofon będąc wychodzcem zamieszkał w Skillus miasteczku od Lacedemończykow zbudowanym blisko Olimpii, przybywa do niego Megabyzos zwiedzający igrzyska Olimpiyskie i oddaie mu powierzyznę. Odebrawszy ją Xenofon kupił dla Bogini pewny grunt który mu wskazał Apollo. 8. Mieysce to przez środek prawie przerzyna rzeka Selinus podobnież jak i w Efezie, gdzie także koło świątyni Artemidy Efezyyskiey płynąca rzeka zowie się Selinus. I ta i owa pełno były ryb i muszel; ale w okolicy Skilunckiey różney nadto zwierzyny jest podostatkiem[219]. 9. Z tychże pieniędzy poświęconych wystawił też świątynią i ołtarz i odtąd zawsze dziesięcinę ziemiopłodów Bogini na ofiarę składał, a uroczystości takiey wszyscy obywatele i bliżsi sąsiedzi męszczyzny i kobiety uczestnikami bywali. Bogini dostarczała gościom na biesiady krup (mąki), chleba, wina i wetów, część nawet i z tych zwierząt, które wzięte z pastwiska świętego przy ofiarach zabijane lub z tych które ułowione były. 10. Xenofonta bowiem i innych obywateli synowie na tę uroczystość odbywali łowy; łączyli się do tego i mężowie lubiący polować, a tak częścią z poświęconego pola, częścią z góry Foloe łowiono dziki, sarny[220] i jelenie. 11. Mieysce to jest jadąc z Lacedemonu do Olimpii na dwadzieścia stadyow od świątyni Jowisza Olimpiyskiego odległe. To święte mieysce zawiera w sobie łąki, gaie i góry pełne drzew i dostarcza dla chlewney trzody, koz, owiec, bydła rogatego i koni obfite pastwiska. A tak zaprzęgi nawet przybywających tam na święto dostatecznie się nasycają. 12. Około świątyni jest gay pełen drzew ogrodowych, z których wszelki owoc doyrzały był dobry do jedzenia. Sama świątynia acz mała podobna jest do wielkiey Efezyyskiey; a jak tam posąg ze złota, tak tu z cyprysu w zupełnym podobieństwie zrobiony. 13. Słup przed świątynią wystawiony taki miał napis: mieysce to poświęcone Artemidzie. Kto je będzie posiadał i z niego pożytkował, niechay dziesięcinę każdego roku poświęca, a reszta ma być obrócona na utrzymanie świątyni. Kto tego nieuczyni, dozna zemsty Bogini.

Rozdział IV.
Treść.
Przybywszy do granic Mozynoyków, którzy spuszczaiąc się na warowne mieysca ośmielaią się Grekom przechodu zabrónić; zawieraią przymierze z iedną częścią ludu Mozynoyskiego przeciwko wspolnemu nieprzyiacielowi. Ci sprzymierzeńcy do których się niektórzy Grecy w nadziei łupu przyłączyli nayprzód porażeni i odparci byli. Nazajutrz zaś Xenofon sam dodawszy żołnierzom ochoty i uszykowawszy ich i barbarów porządnie, prowadzi przeciwko nieprzyiaciołom, zwycięża ich i przymusza do ucieczki. Co gdy się stało, dwa zamki oraz z ludźmi spalono, miasto stolicę Państwa złupiono i inne mieysca albo przemocą zdobyto, albo do przymierza przypuszczono. Ku końcu tego rozdziału barbarzyńskie obyczaie Mozynoyków są opisane.

1. Z Kierazuntu jedni którzy tam wprzod morzem popłynęli, drudzy zaś lądem przyszli, w dalszą się drogę puścili. 2. Zbliżywszy się do granic Mozynoyków wyprawili do nich Tymezyteosa Trapezuntczyka, który był gościnnym przyiacielem Mozynoyków z zapytaniem, czy im wypadnie przez ich kray w przyjaźni lub po nieprzyiacielsku ciągnąć. Ufaiąc w swoie warownie odpowiedzieli: mniejsza o to[221]. 3. Potym powiada Tymezyteos, że daley mieszkający są ich nieprzyiaciołmi; i postanowiono wezwać ich, czyby niechcieli zawrzeć przymierza odpornego i zaczepnego; i przyprowadził wysłany Tymezyteos z sobą rządców Mozynoyków. 4. Jak tylko przybyli, zeszli się rządzcy Mozynoyków i wodzowie Greków, poczym Xenofon przez tłómacza Tymezyteosa tak się odezwał:
5. Mężowie Mozynoyscy życzemy sobie bezpiecznie wrócić pieszo do Grecyi; bo statków niemamy, lecz przeszkadzają nam ci, o których słyszemy że wam są nieprzyiaciołmi. 6. Jeżeli więc zechcecie, to możecie nas sobie przybrać za sprzymierzeńców i pomścić się krzywd swoich, a wreszcie i hołdowniczemi ich sobie uczynić. 7. Jeżeli nas odrzucicie, to uważaycież skąd byście potym takiego woyska do związku dostali. 8. Na to odpowiedział Rządca Mozynoyków, że życzą sobie tego i przyymują przymierze. 9. Nuż tedy rzecze Xenofon: Wczymże wam, stawszy się waszemi sojusznikami, mamy być użytecznemi? i wy sami jakże możecie dopomodz nam i przeyście ułatwić? 10. Na to odpowiedzieli, iesteśmy dosyć silnemi do wkroczenia z drugiey stróny w kray tych którzy nam i wam są nieprzyjaciółmi i przysłać wam tu okrętów i mężów, którzy z wami wspólnie walczyć i drogę wam pokazać mogą.
11. Potym dawszy sobie na to i przyiąwszy wzaiemnie zaręczenie wierności każdy się w swą stronę udał; nazajutrz przyprowadzono trzysta czołnów z jedney sztuki drzewa zrobionych, z których na każdym trzech było ludzi; z tych po dwóch wyszło na ląd, stanęli szeregami, a jeden pozostał się. 12. Owi pojedynczo będący na statkach wziąwszy się do wioseł odpłynęli, a ci którzy pozostali na lądzie w ten sposob stanęli w szyku bojowym: stojeli w hufcach po sto ludzi mających na kształt chórów naprzeciwko sobie. Wszyscy mieli plecione tarcze, białą kosmatą skórą wołową powleczone kształt bluszczowego liścia mające; w prawey ręce mieli włocznią sześćłokciową[222], z przodku był grot kończysty, a z tyłu było oszczepisko kulisto zaokrąglone; 13. ubrani byli w kaftany do kolan sięgające[223], grubość ich jak parcianego worka; na głowie mieli skórzane szyszaki do Paflagońskich podobne, w środku był sieledziec (czub) na kształt tyary; mieli też żelazne topory. 14. Potym jeden z nich pieśń zaczął; a wszyscy inni śpiewając w takt maszerowali; przeszedłszy potym przez szeregi Greków zbroyno stojących, dążyli przeciwko nieprzyjaciołom prosto ku placowi który się im zdawał być nayłatwieyszy do zdobycia. 15. Ten leżał przed miastem od nich macierzyńskim nazwanym, zawierającym w sobie naywyższy zamek Mozynoykow i właśnie o ten była ta woyna. Którzy go bowiem w mocy swoiey mieli, ci się zawsze za panów poczytali wszystkich Mozynoyków i powiadano, że ci go niesprawiedliwie posiadali, zabrawszy to co wspólnym było, przywłaszczali je sobie.
16. Do nich przyłączyli się niektórzy z Greków nie za rozkazem wodzów, lecz tylko żeby iakiego łupu zarwać. Nieprzyjaciele zaś za zbliżaniem się ich z początku spokoynie się zachowywali; lecz gdy bliżey do placu przystąpili, tedy dopiero wypadłszy do zwrotu ich przymuszają i ubili wielu barbarów i niektórych Greków towarzyszących im, i poty ścigali do poki nie zobaczyli Greków na pomoc przybywających; 17. Potym zaś zwróciwszy się odeszli, a poodcinawszy głowy zabitych pokazywali je Grekom i swym nieprzyjaciołom śpiewając oraz i tańcując podług jakiegoś taktu. 18. Grecy zaś bardzo na to sarkali, że nieprzyjacioł śmielszemi uczynili i że tylu Greków z niemi wyszłych uciekło, czego nigdy jeszcze przez cały ciąg wyprawy dotąd nieuczynili byli. 19. Xenofon przeto zwoływa Greków i tak do nich przemawia: Waleczni mężowie! nietraćcie serca z przyczyny tego zdarzenia, bo niemniey iest dobrego jak złego w tym przypadku. 20. Nayprzód bowiem przekonaliście się, że mający nam wskazać drogę w samey rzeczy są nieprzyjaciołmi tych których i nam koniecznie potrzeba brać za takich; potym zaś, że i Grecy którzy wzgardziwszy naszą taktyką mniemając że i z Barbarami potrafią tego samego co i łącznie z nami dokazać, na tę karę zasłużyli tak, iż na potym naszey taktyki już znowu tak łatwo nie opuszczą. 21. Trzeba wam się więc przygotować na to, ażebyście i sprzyiaźnionym Barbarom pokazali się być mocnieyszemi nad nich, a i nieprzyiaciołom dowiedli, że teraz maią sprawę z mężami niepodobnemi do owych którzy bez szyku i ładu z niemi walczyli.
22. Więc dnia tego przestali na tym, nazajutrz zaś pomyślne odprawiwszy ofiary, podjedli nayprzod, potym ustawiwszy kompaniie w proste rzędy, a i Barbarow w takim porządku na lewym skrzydle uszykowawszy ruszyli z mieysca, łucznych strzelców między proste rzędy kompaniyne czyli roty[224] umieścili tak jednak, że nieco wtyle od frontu Hoplitow nazad pozostali[225]. 23. Niektórzy nieprzyjaciele letko uzbroieni wypadaiąc na naszych kamieniami rzucali. Tych odpędzali łuczni strzelcy i Peltaści; inni tym czasem żołnierze zwolna postępowali nayprzod do tego placu, z którego wczoray barbarzy i ci co z niemi poszli do ucieczki byli przymuszeni; tam bowiem nieprzyiaciele przeciwko narastali w szykach. 24. Peltastom wprawdzie Barbarzy dotrzymali placu i bili się z sobą, ale jak się tylko Hoplici zbliżyli, tedy oni tył podawszy pierzchneli. Natychmiast poszli Peltaści za niemi w pogoń i ścigali ich aż do stolicy; Hoplici zaś postępowali za niemi w szyku boiowym. 25. Gdy zaś przybyli do wyższego mieysca samey stolicy, gdzie były domy, tedy już nieprzyjaciele wspólnie wszyscy w jedną kupę zebrani zaczęli walczyć jedni rzucając grotami (dzirytami), inni włoczniami tak wielkiemi i grubemi że jeden człowiek ledwo je unieść mógł, temi usiłowali opędzać się zbliska (wręcz).
26. Ale gdy Grecy wcale nie ustępuiąc co raz bardziey nacierali, tedy Barbarzy wszyscy i ztamtąd uciekli i opuścili ten plac. Ale Król ich na wystawioney na pagorku wieży drewnianey przebywający, gdzie wspólnym nakładem utrzymywany publicznego bezpieczeństwa był stróżem[226], niechciał wyyść ani ci którzy się w owym pierwey zaiętym placu znaydowali, więc oraz z wieżami spaleni zostali. 27. Grecy łupiący miasto znaleźli w domach zapasy sucharów łońskich (przeszłorocznych) podług zwyczaiu oyczystego, iak powiadali Mozynoykowie, schowanych; (znaleźli także) skład latosiego (tegorocznego) zboża w kłosach, naywięcey w gatunku orkiszu. 28. Znaleziono nadto sztuki delfinów solone w beczkach i tłustość z tychże w naczyniach, którey tak używali Mozynoykowie iak Grecy oliwy. 29. Było także na wyższych piętrach ieszcze wiele orzechów płaskich bez szwów czyli spoiów, które ugotowawszy często jako pokarm używali i chleb z nich piekli[227]. Znaydowało się i wino które wprawdzie nieroztworzone zdawało się być kwaskowate iak gdyby miało szczawik, ale bywszy roztrworzonym było wonne[228] i słodkie. 30. Stąd więc Grecy podjadłszy w dalszą się drogę puścili, oddawszy plac sprzymierzonym Mozynoykom. Z innych zaś placów z nieprzyiaciolmi trzymających, którędy Grecy przechodzili, łatwe do przystępu częścią opuszczone były, częścią poddawały się dobrowolnie. 31. Większa zaś część miast tak była urządzoną, że odległe były od siebie na ośmdziesiąt stadyow, przecież jedne z nich daley, a drugie bliżey, tak iż wołaiący na siebie mieszkańcy z jednego do drugiego miasta wzaiemnie się słyszeli. Tak górzysty i parowisty był ten kray. 32. Gdy się zbliżyli do kraiu sprzymierzeńcow, pokazywano im dzieciuchy tuczone mieszkańców maiętnych, karmione gotowanemi orzechami delikatne i bardzo białe, a niemal tak grube jak i długie; ich plecy były pstro pomalowane, a cała przednia część ciała była w różne kwiaty punktowana. 33. Bardzo byli chciwemi obcowania jawnego z kochankami które z sobą mieli Grecy. Było to bowiem u nich zwyczajem. A męszczyzny[229] równie iak i kobiety byli białemi. 34. Tych, ci którzy towarzyszyli woienney wyprawie, uznali być naygrubszemi barbarzyńcami iakich tylko kiedy zdarzyło im się spotkać i naybardziey różniącemi się od obyczaiów Greckich. Co bowiem inni ludzie na osobności tylko czynili; to oni tak śmiało w towarzystwie jak na osobności robili; rozmawiali bowiem i śmiali się sami z sobą i gdziekolwiek im się zdarzyło stanąć, zaczęli tańcować iak gdyby się przed innemi okazywać chcieli.

Rozdział V.
Treść.
Stąd ciągnąc przez krainę Chalibów przytyli do granic Tybarenów, z ktoremi przymierze zawieraią i w dwa dni potym do miasta Kotyora przychodzą; gdzie czterdzieści, pięć dni bawiąc żywność częścią z pogranicznej Paflagonii, częścią z okolic Kotyorańskich rabowaniem nabywaią. Posłowi Synopeyczykow płocho narzekaiącemu na krzywdy Kotyorakom wyrządzane i głupio odgrażającemu Grekom Xenofon poważnie i śmiało odpowiada i tym sposobem posłow do zastanowienia się skłania.

1. Przez ten kray częścią nieprzyjacielski częścią przyiazny przeszli Grecy, w ciągu ośmiu noclegów i przybyli do Chalibów. Nieliczny ten naród i podległy Mozynoykom utrzymywał się po większey części z kopalni żelazney. Potym przybyli do Tybarenów. 2. Kray tego ludu miał więcey równin, a miasteczka ich nad morzem mniey były warowne. Wodzowie chcieli mieysc tych dobywać, aby woysko stąd nieiakie korzyści mieć mogło; nieprzyieli wjęc darów gościnności od Tybarenów, ale zaczekać im kazali, dopokiby się nienaradzili, tym czasem odprawiali ofiary. 3. A gdy po kilkokrótnych ofiarach wszyscy wieszczowie zdanie takie oświadczyli, że Bogowie wcale nie zezwalają na woynę, wtedy dary gościnności przyięte zostały, a ciągnąc jak przez przyjazny kray przez dwa dni przybyli do Kotyory miasta Greckiego a kolonii Synopeyczykow w kraiu tychże Tybarenow położoney.
4. Aż dotąd woysko lądem drogę odbywało. Przeciąg zaś drogi od mieysca bitwy pod Babylonem aż do Kotyory wynosił noclegów sto dwadzieścia i dwa, parasangow sześćset dwadzieścia, a stadyow ośmnaście tysięcy sześćset; a przeciąg czasu ośm miesięcy. 5. Tu zabawili dni czterdzieści pięć. W tych Bogom nayprzód ofiary czynili, uroczyste processye odbywali, rozdzieliwszy się Grecy na pokolenia i odprawiali nadto igrzyska gimniczne. 6. Żywność brali iuż to z Paflagonii, iuż zaś z powiatów Kotyoraków; niewskazano im bowiem targu z żywnością, nawet chorych niechciano do miasta przyiąć.
7. W tym przybywają posłowie z Synopy którzy obawiali się właśnie względem miasta Kotyoraków, (należało bowiem do nich i podatki im opłacać musiało) troszcząc się oraz względem kraju o którego plondrowaniu słyszeli. Przybywszy zatym do obozu to powiedzieli: (mowę miał Hekatonym który uchodził za tęgiego mówcę). 8, Waleczni mężowie, miasto Synopeyczykow wysłało nas oświadczyć wam. pochwałę żeście wy iako Grecy zwyciężyli Barbarów i powinszować wam że po tylu trudach (iak słyszemy) przybywacie ocaleni. W reście my Grekami będąc od was iako Greków żądamy obeyścia się z nami dobrego, ale niezłego; my wam bowiem nigdy nic złego nieuczynili. 10. Ci zaś Kotyoracy są naszemi osadnikami; myśmy im ten kray oddali, któryśmy Barbarom odebrali i za to płacą nam daninę oznaczoną, również jak Kerazuntczycy i Trapezuntczycy. Jeżeli im więc co złego uczynicie, tedy miasto Synopeyczyków przez to się ukrzywdzonym być poczyta[230] 11. Ale teraz słyszemy żeście wy do miasta gwałtem wkroczyli, że niektórzy z was w ich domach rozgospodarowali się i że z powiatów bierzecie bez pozwolenia czego wam tylko potrzeba. 12. Na to my więc niepozwalamy; jeżeli to zaś daley czynić będziecie, wypadnie nam Korylasa, Paflagonów i innych których tylko będziemy mogli do związku przyzwać.
13. Na to powstawszy Xenofon tak w imieniu woyska odpowiedział: Mężowie Synopeyscy, przybyliśmy tutay kontenci, żeśmy ciała i broń uratowali; bo nie można było prowadzić i nosić zbiorów i oraz z nieprzyjaciołmi walczyć. 14. A teraz gdyśmy przybyli do Greckich miast, to w Trapezuncie mieliśmy żywność kupując ją, wskazano nam bowiem targ i w miarę tego jak nas szanowano i woysku naszemu dary gościnne dawano, tak nawzajem i myśmy im oddawali szacunek i jeżeli który z narodów barbarskich był im przyjaznym, tego i myśmy nienarażali; nieprzyjaciołom zaś ich których oni sami nam wskazali, szkodziliśmy ileśmy tylko mogli. 15. Zapytaycie się ich, jakeśmy się im poznać dali. Są bowiem tutay niektórzy przytomni, których miasto z przyjaźni ku nam jak przewodników wysłało. 16. Gdzie zaś przechodząc czy to przez kray barbarski czyli przez grecki nie mamy targu, w takim razie bierzemy nie dla zbytku, lecz z konieczney potrzeby żywność dla siebie. 17. Tak Karduchów, Chaldeyczykow i Taochów acz Królowi niepodległych, i bardzo straszliwych, jednak zrobiliśmy sobie nieprzyjaciołmi, dla tego żeśmy gwałtowną potrzebą przymuszeni zabierali żywność, ponieważ nam targu nienastręczyli. 18. Z Makronami zaś chociaż są Barbarami, gdy nam dostarczali żywności, ile tylko mogli, obchodziliśmy się jak z przyjaciołmi i niezabieraliśmy im nic z ich własności gwałtem. 19. A jeżeliśmy Kotyorakom, o których powiadacie że są waszemi, co zabrali, temu oni sami są winni; bo nie okazywali nam się przychylnemi, lecz zamknąwszy bramy, niewpuścili nas do miasta ani nam z niego wysyłali na przedaż żywności; składali zaś winę całą na namiestnika od was postanowionego. 20. A co powiadasz, żeśmy gwałtem do miasta wpadłszy tam się rozgościli? toć my tylko prosili o przyjęcie chorych w domy; gdy zaś bram nieotworzyli, więc tą stroną którędy nam naydogodniey było wszedłszy niedopuściliśmy się żadnego innego gwałtu; złożeni więc są po domach chorzy, ale utrzymuią się swym kosztem; a bramy pod strażą trzymamy żeby nasi chorzy niebyli w mocy waszego namiestnika, ale żeby nam raczey wolno było wyprowadzić ich, gdy tego zechcemy. 21. Reszta zaś z nas jak widzicie pod gołym niebem obozujemy w szyku gotowi wywdzięczyć się temu, ktoby nam co dobrego okazał; a ieżeliby nam co złego czynił, oddać mu wet za wet. 22. Co się zaś tycze twoich pogróżek, że jeżeli wam się zda wezwiecie do związku przeciwko nam Korylasa i Paflagończyków, my jeżeli potrzeba tego będzie, walczyć będziemy naprzeciw oboygu; już bowiem i z daleko licznieyszemi mieliśmy walki, a jeżeli nam się zda, tedy i Paflagończyka sobie za przyjaciela uzyskamy. 23. Słyszemy zaś że on też pragnie miasta waszego i mieysc nadmorskich. Usiłować tedy będziemy, ażebyśmy dopomagając mu w tym czego sobie życzy przez to z sobą przyjaźń zabrali. 24. Potym jawnie się okazało, że posłowie wspólnie z Hekatonymem wyprawieni z tey iego mowy bardzo się gorszyli. Jeden zaś z nich wystąpiwszy rzekł, że nieprzyszli tutay woyny wszczynać, ale raczey pokazać, że są przyjaciółmi. I dary gościnnemi was, jeżeli przyydziecie do miasta Synopeyczyków, tam przyymiemy; teraz zaś rozkażemy tym którzy tu są[231], aby dali, co będą mogli; widziemy bowiem że wszystko co wy tylko mówicie, jest prawdą. 25. Potym przysłali Kotyoracy dary gościnne a wodzowie Greccy uczęstowawszy posłów Synopeyskich wiele o właściwych sobie interesach rozmawiali, między innemi i o dalszey drodze wypytuiąc się i o tym co każdemu z nich było potrzeba.

Rozdział VI.
Treść.
Podług zdania Hekatonyma posła Synopeyskiego postanowiono morzem tę podroż odprawić, lecz pod tym warunkiem, aby Synopeyczycy dostateczną liczbę statków przystawili, na którychby całe Greków woysko razem umieszczone w drogę puścić się mogło. Zamiar Xenofonta względem założenia osady nad Pontem, został przez intrygi Wieszczka Sylana udaremniony. Ale i inni chcieli przez Setnikow woysko do usadowienia się nad Pontem skłonić.

1. Taki był koniec dnia tego. Na zajutrz wodzowie zebrawszy żołnierzy postanowili z niemi, aby względem przebycia reszty drogi pomówić jeszcze z Synopeyczykami. Bo jeżeli trzeba będzie pieszo się w drogę udać, na ten czas Synopeyczykowie zdawali się być pożytecznemi przewodnikami; gdyż znajoma im była Paflagoniia; a jeżeli morzem to i w tym razie zdawali się Synopeyczykowie być potrzebnemi; oni bowiem zdawali się być jedyni, którzy potrafią dostateczną liczbę okrętow dla woyska przystawić. 2. Przywoławszy tedy Posłów naradzali się i prosili, ażeby jako Grecy Grekom, w miarę dobrego na wstępie przyjmowania sprzyiali i jak naylepiey, im radzili[232].
3. Hekatonym wystąpiwszy nayprzod usprawiedliwiał się względem tego, co namienił o sprzyiaźnieniu się z Paflagończykiem, że niechciał tym wskazać jak gdyby zamyślali wojować przeciw Grekom, lecz że choć mogli mieć Barberów sobie przyiaciolmi, woleli Grekom dać pierwszeństwo. A gdy żądano od niego dobrey rady wezwawszy Bogów tak przemówił: 4. Jeżeli wam tak doradzę, jak mnie się zdaie być naylepiey, niech mi Bogowie dadzą szczęście; a zaś w przeciwnym razie — nieszczęście; tu bowiem zdaje mi się zachodzi, to co się mówi w przysłowiu, że rada iest rzeczą świętą. Bo jeżeli się teraz okaże, żem dobrze radził, wielu mię będzie chwaliło; a jeżeli źle, wielu mię będzie przeklinało, 5. Wiemci wprawdzie, że daleko więcey ambarasu mieć będziemy, jeżelibyście wy morzem powracać zechcieli; bo wam będziemy musieli stalków dostarczać, a jeżeli lądem odeyść zechcecie, trzeba wam będzie walczyć. 6. Wszelako muszę powiedzieć co myślę; znam bowiem dostatecznie i kray i siły Paflagończyków; ziemia ta ma razem naypięknieysze równiny i góry naywższe. 7. Po pierwsze wiem którędyby wam zaraz potrzeba było tor sobie robić; niema bowiem innego jak tam gdzie rogi góry z obustrón drogi są wysokie, które opanowawszy garść ludzi obrónićby mogła; skoro te będą osadzone, tedy nawet wszyscy ludzie niezdołaliby tamtędy przeyść. Tobym ja wam nawet pokazał, gdybyście kogo ze mną na to mieysce wysłali. 8. Powtore znam tez ich równiny i jazdę o którey barbarzy sądzą iż lepszą jest niż cała jazda Króla. Więc kiedy ich nie dawno temu Król wezwał do siebie, nie stawili się, a Xiążę ich jeszcze większą ma dumę. 9. Choćbyście nawet mogli wkraść się na góry, albo uprzedzić ich w opanowaniu tychże, a na równinie ich jazdę i piechotę w liczbie przeszło stu dwudziestutysięcy ludzi zwyciężyć, jednakże przybylibyście do rzek, nayprzod do rzeki Termodon[233] szerokiey na trzy pletra, którey przebycie jest bardzo trudne zwłaszcza, gdy liczny nieprzyjaciel i z tyłu i z przodu napada; powtóre do rzeki Jrys[234] która także jest troypletrowa; po trzecie do rzeki Halys[235] nad dwa Stadya szerokiey, którey niemożna bez statków przebyć; ale ktoż statków dostarczy? Również i Partenios[236] rzeka nieprzebyta, do którey byście dopiero po przebyciu rzeki Halys przyszli. 10. Sądzę tedy, że nie tylko trudną, ale nawet wcale niepodobną by wam była ta droga!. Gdy się zaś morzem udacie, można będzie od Synopy ruszyć do Heraklei, a z Heraklei czy to lądem czy morzem łatwo będzie daley się puścić, zwłaszcza że przy Heraklei[237] wiele jest statków.
11. Gdy to powiedział, tedy, jedni podeyrzenie mieli, iż mówił z przywiązania do Korylasa, który był iego przyjacielem gościnnym, drudzy zaś że oczekuie podarunków za danie takiey rady, inni nakoniec mieli podeyrzenie iż i dla tego tak mówił, ażeby kray Synopeyczykow przez pieszo idących niszczonym nie był. Grecy więc postanowili morzem się udać w dalszą drogę. 12. Potym Xenofon rzekł: Synopeyczykowie! żołnierze przyymuią podroż według rady waszey pod tym jednak warunkiem, jeżeli będzie dostateczna liczba statkow, ażeby się ani jeden z nas nie pozostał, popłynęlibyśmy, jeżeliby się zaś jedni mieli pozostać; a drudzy odpłynąć, niewsiedlibyśmy na statki. 13. Albowiem pewni jesteśmy, iż byleśmy tylko byli mocnieyszemi, możemy się ocalić i mieć zapasy żywności, ale jeżeli gdzie słabszemi od nieprzyjaciół będziemy, jużci w takim razie jawna, że staniemy się równi niewolnikom: 14. To usłyszawszy posłowie zalecają im aby wyprawili w tey mierze poselstwo. Wysyłają więc Kalimacha Arkadczyka i Arystona Ateńczyka i Samolasa Achayczyka; ci tedy udali się w drogę.
15. Tym czasem Xenofon widząc między Grekami tylu Hoplitów, widząc też tylu Peltastów, tylu łucznych strzelców i procarzy i jeźdźców, a to przez doświadczenie (praktykę) bardzo zdatnych, nadto w Poncie będących (gdzieby się na takie Woysko zdobyć małym kosztem nie można było) pomyślił sobie, jakby to piękną było rzeczą, uzyskać dla Grecyi kray i potęgę przez założenie miasta. 16. I zdawało mu się, iż by się ono stać mogło wielkim zważywszy onychże i mieszkańców nad Pontem mnostwo. Ale nim komu z żołnierzy o tym namienił, kazał w tey mierze ofiary czynić, przywoławszy Sylana byłego wieszcza Cyrusowego Ambrakiotę. 17. Sylan boiący się, ażeby to do skutku nieprzyszło i aby woysko gdzie nieosiadło, rozsiewał wieści w obozie, iż Xenofon zamyśla woysko zatrzymać dla założenia miasta i nabycia sobie imienia i potęgi. 18. Sam zaś Sylan życzył sobie, jak nayśpieszniey dostać się do Grecyi; gdyż owe trzy tysiące dareykow, które od Cyrusa otrzymał za sprawdzenie przepowiedzenia z ofiar o dniach dziesięciu do tego czasu zachowywał. 19. Niektórym zaś z pomiędzy żołnierzy, gdy to uszłyszeli, zdawało się wprawdzie być naylepiey, zostać się tam, naywiększa zaś część była temu przeciwna. Tymazyon zaś Dardańczyk i Torax Bojotczyk do niektórych kupców przytomnych z Heraklei i Synopy powiedzieli, iż, jeżeli się nie wystarają żołdu dla woyska aby miało zapasy żywności przy odpłynieniu, tedy obawiać się przyydzie, że ta potęga zostanie w Poncie, albowiem i Xenofon o tym zamyśla i wzywa nas, że, skoro tylko statki nadeydą, tedy natychmiast tak się odezwie do woyska: 20. Mężowie teraz widziemy się w takim niedostatku że ani w czasie żeglugi zapasów żywności, ani powróciwszy do domu, mieć co będziemy dla wspomożenia domowników. Jeżeli więc gdzie z okolicznych nad Pontem krain zamieszkałych obierzecie sobie iaką kolwiek bądź w celu zaięcia iey, daiąc każdemu na wolą, czy zechce do domu powrócić, czyli zostać się w mieyscu, tedy macie okręty za pomocą których gdzie się tylko będzie podobało wpaść możecie.
21. To usłyszawszy kupcy donieśli tę nowinę miastom, a z niemi zaraz wysłany był od Tyinazyona Dardańczyka Eurymach Dardańczyk i Torax Bojotczyk, którzy im właśnie to samo powiedzieli. Synopeyczykowie zaś i Herakleanie dowiedziawszy się o tym wysyłaią posłów do Tymazyona i proszą go przyiąć pieniądze i powagą swoją nakłonić woysko do odpłynienia. 22. Ten chętnie to słysząc w zgromadzeniu żołnierzy tak przemówił: Nie trzeba nam, mężowie, ant myśleć o pozostaniu się, ani co wyżey cenić nad Grecyą. Ale słyszę że niektórzy względem tego ofiary sprawują niepowiadając wam nic o tym. 23. Ja wam obiecuię, że jeżeli na początku nowiu odpłyniecie, wypłacę żołdu miesięcznego każdemu po Kyzikenie[238] i doprowadzę was do Troady, skąd ja uszedłem i sprzyjać wam będzie moie miasto oyczyste, z chęcią mię bowiem przyymą. 24. Zaprowadzę was i tam gdzie wiele pieniędzy znaydziecie. Świadomy jestem Ajolidy i Frygii i Troady i całego państwa Farnabazosa; tamte znam dla tego, że z tamtąd pochodzę, te zaś poznałem w wyprawie z Klearchem i z Derkilidasem.
25. Potym wystąpił Torax Bojotczyk (który ciągle ubiegał się o dowodztwo z Xenofontem) i rzekł, że jeżeli wyydą z Pontu zostaie im jeszcze Cherzones piękna i zamożna kraina; tak iż kto zechce, może tam mieszkać, a kto nie, ten może odeyść do domu; śmiesznąby rzeczą było szukać kraju między Barbarami, kiedy go w Grecyi jest tyle żyznego. 26. I dopoki, rzecze, nie przyydziecie na mieysce, ja także jak i Tymazyon żołd wam obiecuję. Tak zaś mówił, wiedząc co Tymazyonowi obiecali Herakleanie i Synopeyczycy, ażeby odpłynęli. 27. Xenofon milczał na to. Ale gdy Filezyos i Likon Achayczykowie wystąpiwszy mówili jak to niesłychaną rzeczą było, że Xenofon samowolnie namawia do zostania się i że ofiary czyni względem zostania się (niepowierzywszy tego woysku) nienamieniwszy nic o tym wspólney radzie: tedy był przymuszonym Xenofon wystąpić i tak mówić:
28. Ja, mężowie, zwykłem się zawsze ile możności przez ofiary badać, jak sami widzicie, względem was i siebie samego, chcąc zawsze tak mówić, myśleć i działać, ażeby zawsze było z jak naywiększym dla was i dla mnie pożytkiem i sławą. I teraz także chciałem się dowiedzieć z ofiar, czyliby lepiey było zacząć do was mówić i działać względem tey rzeczy albo czy zgoła nielepiey ani się tknąć tey sprawy. 29. Tym czasem odpowiedział mi wieszczek Sylanos, że wieszczby po większey części są pomyślne, albowiem wiedział, że i ja się na tym znam, bywając zawsze obecnym przy ofiarach; powiedział jednak iż wskazują dla mnie jakiś podstęp i zdradę, o czym bardzo dobrze wiedział, ponieważ sam zamyślał, mię przed wami oczernić. Rozniósł bowiem wieść, jakobym ja to zamyślał mimo woli waszey działać. 30. Ale ja gdybym was w niedostatku widział, na tobym wzgląd miał, jakby dokazać można, aby po zaięciu jakiego miasta każdy z was, ktoby chciał zaraz odpłynął, ktoby zaś niechciał, wtedy dopiero — , kiedy nabędzie wprzód tyle dostatków, żeby też swoich domowników miał czym poratować. 31. Ale gdy widzę, że Herakleanie i Synopeyczycy przyślą wam statki przewozowe, i że pewni mężowie żołd od nowiu xiężyca wam obiecują, zdaie mi się być rzeczą bardzo dogodną, że ocaleni tam się dostaniemy dokąd zechcemy, biorąc oraz żołd za to, żeśmy się dali ocalić[239]: sam więc odrzucam ów zamiar i tym, którzy do mnie przychodząc mówili iż by to uczynić należało, radzę aby temu dali pokóy. 32. Albowiem poznaię, że, gdy zostaniecie z sobą razem w znaczney liczbie jak teraz, będziecie mieli powagę i potrzebne zapasy; należy bowiem do zwyciężców i majątki zwyciężonych zagarniać, ale jeśli się rozpierzchniecie i w małey tylko sile zostaniecie, tedybyście ani nawet żywności dostać, ani z wesołym sercem stąd odeyść nie mogli. 33.Więc i ja iestem waszego zdania, aby się puścić do Grecyi; a jeżeliby się tu kto pozostał albo jako opuszczający nas pierwey nim całe woysko w bezpieczeństwie będzie, był zdybanym, ten jak przestępca powinien być sądzony. Kto się rzekł, na to zgadza, niechay rękę podniesie i wyciągnęli wszyscy ręce.
34. Sylanos zaś wołał głośno i usiłował dowieść że słuszną iest rzeczą aby ten mógł odeyść któryby sobie tego życzył. Ale żołnierze mu tego nie ścierpieli, lecz grozili że, jak go tylko zdybią zabierającego się do ucieczki, natychmiast ukaranym zostanie. 35. Wtedy dopiero gdy już Herakleanie dowiedzieli się, że odpłynąć postanowiono i że sam Xenofon nawet na to przystał przysyłają wprawdzie statki, ale co do pieniędzy na żołd obiecanych Tymazyonowi i Toraxowi w tym ich zawiedli. 36. Wtedy ci którzy przyobiecywali żołd, byli tym mocno przerażeni i lękali się woyska. I przybrawszy sobie i innych wodzow wiedzących o tym, co wprzód działali, a należeli do tego wszyscy (oprocz Neona Azyneyczyka, który zastępował Chejrizofa nieprzytomnego) przychodzą do Xenofonta i oświadczają że im tego żal i że gdy mają statki zdaie im się być naylepiey popłynąć do Fazys i kray Fazyanów opanować. 37. Panował w tym kraju na ten czas wnuk[240] Ajetesa. Ale Xenofon tak na to odpowiedział, iż wcale o tym woysku nie wspomni; wy, rzecze, jeżeli chcecie, powiedzcie to zgromadzonemu woysku. Tymazyon zaś Dardańczyk radził, aby nie zgromadzać wcale woyska, ale żeby każdy nayprzod usiłował swoich setników do tego namówić. I odszedłszy czynili tak.

Rozdział VII.
Treść.
Gdy Xenofonta posądzano jakoby on był sprawcą tego zamysłu, ten się wyborną mową broni. W tymże samym zgromadzeniu wytyka srogie i niegodziwe postępki niektórych Greków, uchwalają tedy, aby sprawców przed sąd stawić i ukarać.

1. Żołnierze dowiedzieli się o tym co się tam działo. A Neon powiedział, iż Xenofon namówiwszy się z innemi wodzami bałamuci żołnierzy, zamyślaiąc ich znowu prowadzić do rzeki Fazys. 2. Co usłyszawszy żołnierze gniewali się bardzo; i schodzili się hurmem i zmawiali się w kole; co obawę wzniecało, ażeby się tegoż niedopuścili, co w Kolchach woźnym i dozorcom targowym wyrządzili; tych bowiem którzy się na morze nieschrónili, ukamienowali. 3. To gdy Xenofon dostrzegł, tedy zdało mu się być rzeczą potrzebną zwołać ich jak nayprędzey na zgromadzenie, i niedopuszczać żeby się samowolnie zgromadzili; kazał tedy woźnemu zwołać ich na zgromadzenie. 4. Ci jak tylko Woźnego usłyszeli zbiegali się spieszno. Potym Xenofon nieoskarżał wprawdzie wodzów, że do niego przyszli, ale raczey tak przemówił:
5. Słyszę Mężowie, że mię niektórzy obgadywają, jakobym ja was bałamucącym sposobem chciał prowadzić do rzeki Fazys. Posłuchaycież mię więc dla Bogów; jeżeli się ja pokażę być winnym, to niech stąd nie wyydę bezkarnie; a ieżeli się pokaże, iż potwarcy mię krzywdzą, postąpcie z niemi jak zasłużyli. 6. Wszak wy zapewne wiecie, w którey stronie słońce wschodzi, a w którey zachodzi i że jeśli się kto ma udać do Grecyi, temu trzeba iść na zachód, jeżeliby się zaś kto chciał udać do Barbarów, ten przeciwnie ma się udać na wschód. Czy więc mógłby was kto oszukać mówiąc, że słońce gdzie wschodzi, tam i zachodzi, a przeciwnie gdzie zachodzi, tam wschodzi? 7. Ależ wiecie i o tym także iż Boreas z poza Pontu pędzi do Grecyi, Notus przeciwnie do Fazys i mawiacie nawet, że gdy Boreas wieje, dobrze iest płynąć do Grecyi. Mogłżeby was więc kto tak omamić, abyście wsiadali na okręty, gdy Notus zawieje? 8. Ale bo ja was nie pierwey na statki puszczę póki nie będzie cisza. Alboż to ja nie będę na jednym tylko płynąć okręcie, a wy czy niebędziecie przynaymiiiey na stu okrętach płynąć?[241]. Jakżebym ja was więc mimo woli waszey mógł przymusić do płynienia zemną albo tak omamić, żebyście się dali prowadzić? 9. Daymy na to, żebyście wy zbałamuceni i omamieni przezemię przybyli do Fazys; i nawet wylądowali w tym kraju; wszakbyście poznali żeście nie w Grecyi; a jabym to sam jeden był ten który was zbałamucił, a was zbałamuconych, byłoby blisko dziesięciu tysięcy, a do tego zbroynych. Czyżby się więc jeden człowiek mógł gorzey narażać na niebezpieczeństwo kary jak gdyby sobie i wam w taki sposob radził? 10. Ale takie mowy rozsiewają ludzie nierozsądni, tego mi zazdroszczący, że mam u was szacunek. Wszelako nie słusznie mi zazdroszczą. Albowiem komuż ja przeszkadzam albo mówić, jeżeliby mógł co pożytecznego dla was powiedzieć, albo ieżeli chce walczyć za was i za siebie, albo czuwać troskliwie nad waszym bezpieczeństwem? Czyliż ja więc komu z was którzy sami wybieracie sobie rządców teraz na przeszkodzie jestem? Ustąpię innemu, niech rządzi, byleby się tylko okazało, że co dobrego dla was czyni. 11. Ale co do mnie już dosyć o tym powiedziałem, a jeżeli się komu z was zdaie, żeby sam mógł być oszukanym, albo żeby mógł kogo innego oszukać, niechay się odezwie i naucza. 12. Chociaż w tey mierze dostateczne zaspokojenie macie, jednak nie rozchodźcie się jeszcze, poki nie usłyszycie, jakie ja sprawy wzmagające się w woysku spostrzegłem, co jeżeli się rozszerzy, jak się okazuie, czas już będzie pomyśleć o sobie samych, abyśmy się w obliczu Bogów i ludzi, przyjacioł i nieprzyjacioł naszych nie pokazali być naygorszemi i nayniegodziwszemi ludźmi i nie przyszli na pogardę. 13. Słysząc to żołnierze zdumieli się, niewiedząc coby to takiego było i daley mówić kazali. Zaraz tedy tak zaczął: Pamiętacie zapewne, że we wsiach Barbarskich będących na górach z pomiędzy mieszkańców w przyjaźni z Kerazuntczykami będących niektórzy nawet z gór zszedłszy sprzedawali nam bydło ofiarne i inne rzeczy, których mieli podostatkiem. Zdaie mi się nawet, że i z was niektórzy poszedłszy do naybliższego miasteczka kupowali te rzeczy i stamtąd znowu wracali. 14. Klearetos setnik poznawszy iż było i małe miasteczko i bez straży zostawione z przyczyny zaufania w przyjaźń napadł na nich w nocy i rabował żadnemu z nas nic o tym nie powiedziawszy. 15. Zamyślał bowiem gdyby był opanował ow plac nie wrócić się już wcale do woyska, ale chciał wsiąść na statek na którym już jego towarzysze nad brzegiem morza krążyli i naładowawszy nań to, coby tylko zabrali, odpłynąć za Pont. Na co się z nim i owi współtowarzysze z okrętu jak ja teraz sam poznaię umówili. 16. Wezwawszy więc tylu, ilu ich tylko mogł namówić, poprowadził ich na to mieysce. Ale go w drodze świt dnia uprzedził, a mieszkańcy zebrawszy się i stanąwszy w mieyscach mocnych bili i rzucali tak iż i sam Klearetos i wielu z nim razem zginęło, a reszta ledwo do Kerazos powróciła. 17. Działo się to w tym samym właśnie dniu, w którymeśmy tu pieszo dążyli. Z tych co mieli płynąć jeszcze niektórzy byli w Kerazuncie i jeszcze nie wyruszyli z mieysca. Potym jak Kerazuntczycy powiadali przybyło z tego placu trzech starców pragnących udać się na zgromadzenie nasze. 18. Ci gdy nas nie zastali, mówili do Kerazuntczyków, że dziwno im jest, dla czegośmy na nich napadli. A gdy im tamci powiedzieli, że sprawa ta nie była dziełem wszystkich wspólnie, ucieszyli się i mieli tu przybyć chcąc nam opowiedzieć to, co się zdarzyło i oświadczyć, że ci którzyby sobie tego życzyli, mogli ciała umarłych odebrać dla pochowania ich. 19. Tym czasem niektórzy z tych Greków, którzy uciekli właśnie jeszcze znaydowali się w Kerazuncie, pomiarkowawszy dokąd się udawali Barbarzy, odważyli się rzucać na nich kamieniami i innych do tego namawiali, a tak trzech z tych mężów, a to posłów ukamionowano. 20. Co gdy się stało, Kerazuntczycy przybywają do nas i rzecz całą wyjawiają, a my wodzowie usłyszawszy o tym zdarzeniu ubolewaliśmy na to i naradzaliśmy się z Kerazuntczykami względem pogrzebu zabitych Greków. 21. A siedząc z sobą zewnątrz obozu usłyszeliśmy znagła wielki zgiełk (wrzask) krzyczących: biy, biy, rzucay, rzucay. I wkrótce uyrzeliśmy wielu ludzi bieżących z których jedni mieli już kamienie w ręku, a drudzy sięgali po nie. 22. Kerazuntczycy widząc u siebie taką sprawę przelęknieni uciekli na siatki. Dalibóg niektórzy z nas nawet dla siebie samych się lękali. 23. Wszelako ja poszedłem do nich i pytałem się co by to takiego znaczyło. Ale niektórzy z nich choć o niczym niewiedzieli, jednakże kamienie w ręku mieli. Gdy nareszcie na takiego trafiłem, który o tym miał wiadomość, powiedział mi, iż targowi dozorcy niegodziwie z woyskiem postępują. 24. A gdy właśnie w ten czas uyrzał jeden z nich Zelarcha dozorcę targu biegnącego do morza, krzyknął głosem przeraźliwym, i zaraz inni słyszący go rzucają się na niego jak na dzika lub jelenia. 25, Widząc zaś kierazuntczycy zaciekaiących się ku sobie, myśleli z pewnością że na nich godzą, więc spieszno uciekli i rzucili się w morze. Niektórzy z nas samych rzucili się za niemi, a kto nieumiał pływać utonął. 26. Coż wam się tedy o nich zdaie? nic w prawdzie niezawinili, ale tylko lękali się nas rozumiejąc, że nas wściekłość jak psy napadła. Co jeżeli nieustanie, zobaczycie iaki być może stan woyska naszego. 27. Wy bowiem wszyscy nie będziecie mieli już więcey władzy ani do wydawania woyny, komu byście chcieli, ani do zawierania pokoiu[242]; ale z osobna każdy samowolnie poprowadzi woysko dokąd bądź zechce. Ale gdy przyydą do was jacy posłowie o pokoy lub o co innego proszący, tedy tacy samozwańcy będą ich zabijać i odeymą wam wszelkie sposoby do wysłuchania mowy udających się do was. 28. A potym też na taki sposob i sami zwierzchnicy wspólnie od was wszystkich obierani wcale nic znaczyć niebędą; każdy mieniący się być wodzem i chcący wołać: biy, zabiy, taki też zdolnym będzie jak wodza tak i prostego żołnierza, któregoby kolwiek z was zechciał, bez wysłuchania zabić, skoro się tacy znaydą, którzyby mu posłusznemi byli, tak właśnie jak się teraz stało. 29. Jakie zaś rzeczy zdziałali tacy przywłaszczyciele dowództwa, uważaycie. Jeżeli bowiem Zelarch dozorca targu niesprawiedliwość jaką popełnił, odpłynął statkiem, nie znosząc żadney od was kary; ieżeli zaś nic takiego nie popełnił wcale, uciekł od woyska, bojąc się, ażeby bez Sądu niesprawiedliwie na śmierć skazanym nie został. 30. Ci tedy którzy posłów ukamienowali, wyrządzili wam tę psotę, że wy jedyni z Greków nie możecie się bezpiecznie pokazać w Kierazuncie, chyba że z siłą przyydziecie, ciał zaś zabitych do których pogrzebania wzywali nas dawniey ci sami którzy ich pozabijali, teraz po takiey sprawie nawet przez Herolda trudno będzie odzyskać; bo któżby w takim razie chciał tam poyść jak Herold, kiedy sam Heroldów zabijał? 31. Dla tegośmy też sami Kierazuntczyków prosili, aby ich pochowali. Czy to więc pięknie i uczciwie być może, niech wyrok wasz stanowi, ażeby przy takich sprawach i każdy z osobna miał się na pieczy i namiot swóy na wzmocnionych mieyscach usiłował zakładać. 32. Jeżeli zaś sądzicie że takie sprawy raczey zwierzęta aniżeli ludzi cechuią, patrzaycie iakby mogły być hamowane; w przeciwnym razie dla Boga, iakże będziemy mogli Bogom z wesołym sercem czynić przyiemne ofiary, brojąc niezbożne rzeczy, albo iakże będziemy mogli walczyć z nieprzyjaciołmi, ieżeli się na wzajem zabijać będziemy? 33. Ktoreż nas miasto spokoyne przyymie, ieżeli uyrzy taką u nas rozwiozłość[243]? Ktoż nam z dowiernością targi swe otworzy, ieżeli w naywaznieyszych rzeczach[244] tak wykraczającemi się pokazywać będziemy? Co zaś do chwały iakiey nad wszystkich ludzi spodziewaliśmy się nabyć, któż nas takich ludzi pochwali? My przynaymniey, boć to wiem, nazywalibyśmy tych, którzy takie rzeczy broją, zbrodniarzami.
34. Potym wszyscy powstawszy rzekli, że sprawców tego ukarać trzeba, a na potym nikomu niepozwalać takiego bezprawia; a jeżeliby się kto tego dopuścił, musi być na śmierć skazany. Wodzowie zaś mieli wszystkich takich przed sąd stawić i miano sądzić wszystkie inne wykroczenia, jakich się kto od czasu śmierci Cyrusa dopuścił; setników zaś sędziami postanowiono. 35. Na wniosek Xenofonta i za radą wieszczów postanowiono jeszcze, całe woysko religiynym obrzędem oczyścić. I nastąpiło takie oczyszczenie.

Rozdział VIII.
Treść.
Gdy z woli wojska nawet wodzowie sprawę z urzędu swego zdawać musieli, skarżyli się niektórzy i na Xenofonta ze im wyrządzał gwałty i krzywdy przez bicie. On temu niezaprzecza, że czasem pozwolił sobie chłostania, ale bez czynienia gwałtu i krzywdy i broni się w tey mierze gruntownie.

1. Postanowiono zaś aby i wodzowie zdali sprawę z czasu przeszłego. Stało się i byli skazani Filezyos i Xantykles na zapłacenie dwudziestu minów kary pieniężney dla wynagrodzenia szkody wynikłey z niedopilnowania towarów okrętowych; a Sofaynetos obrany dozorca (okrętowy) zapłacił kary minów dziesięć za niedopełnienie obowiązków swoich. I Xenofonta oskarżyli niektórzy, mówiąc że byli od niego bici, zgoła zadawali mu psotliwe zaskwieranie ludziom i do sądu go pociągano. 2, Xenofon wystąpiwszy, kazał zaraz iednemu opowiedzieć nayprzod gdzie się to zdarzyło że go bił. Ten odpowiedział, że tam gdzieśmy od zimna, a to w głębokich śniegach prawie ginęli. 3. Jużci w reście rzekł Xenofon, ieżeli ja w taką niepogodę zimową iak ty powiadasz, gdzie niedostatek żywności nam dokuczał, gdzie nawet tyle niebyło wina, iżby go powąchać można było, gdzie wielu od biedy i nędzy rozpaczało, a nieprzyiaciele z tyłu nacierali, ieżeli ja w takim czasie mogłem być psotliwym, to muszę wyznać, żem swywolnieyszy nad same osły, o których powiadaią że z rozpusty nie czują fatygi. 4, Ale powiedz oraz, za com cię bił. Alboż żądałem czego od ciebie i czylim ciebie, żeś mi tego niedał za to bił? Albo czylim co swego odebrać chciał? Albo czyli to było w kłótni o miłostki? Albo czyli po pijanemu psoty wyrabiałem? 5. A gdy nic takiego niepowiedział, pytał się go czyliby był w służbie Hoplitów, odpowiedział że nie, pytał się potym, czyli był Peltastą, lecz i tym nie był, ale do pilnowania mułów byłem wyznaczony od kolegów moich, lubom był wolnym człowiekiem. 6. Wtedy dopiero poznał go i pytał się: Tyżeś to ten sam który wiozłeś człowieka chorego? Tak zaiste odpowiedział, boś mię do tego przymusił rozrzuciwszy sprzęty kolegów moich. 7. Rozrzucenie w ten się sposob stało: Porozdawałem ie innym i rozkazałem mi ie znowu oddać; i odebrawszy wszystkie w dobrym stanie, oddałem ci je natychmiast, gdyś i ty mi pokazał tego człowieka. Jak się to zaś właśnie działo, tego posłuchaycie, powiada, bo to rzecz ciekawa.
8. Pewny człowiek upadł, już wcale iść daley niemogący. Ja w reście poznawszy iż to był jeden z naszych, rozkazałem tobie nieść go daley, ażeby marnienie zginął; albowiem właśnie rozumiałem, że nieprzyjaciele tuż za nami następowali; co też ten człowiek potwierdził. 9. Ale rzecze znowu Xenofon, gdym cię wysłał przodkiem, a sam potym nadchodziłem z tylną strażą, albożem cię niezastał doł kopiącego, iakobyś zagrzebać chciał tego człowieka, i czy ja przyszedłszy do ciebie nie pochwaliłem cię? Tak iest rzekł[245]. 10. A wtym gdyśmy przystąpili, ruszył ten człowiek nogą, i krzyknęli obecni iż on żyie, aleś ty rzekł: Niech iak chce będzie, ja go daley nosić niebędę. Wtedy dopiero biłem cię, iak sam mówisz; albowiem zdawałeś mi się wiedzieć bardzo dobrze o tym, że człowiek ten żył. 11. No i cóż? alboż i tak potym nie umarł, iakem ci go pokazał? Jużci i my wszyscy rzecze Xenofon pomrzemy, alboż dla tego mamy być żywcem pogrzebani? 12. Wszyscy nato krzykneli, że mało go jeszcze bił; potym kazał innym mówić, dla czego kiedy kogo wybił. A gdy nikt nie wystąpił, sam tak się odezwał:
13. Mężowie, przyznaję się sam, żem bił wielu żołnierzy dla nieporząku; którym ci w prawdzie dogodno było przez was pilnujących siennego szyku i walczących gdzie potrzeba było, być ocalonemi, sami zaś opuszczając szyki rozbiegając się przodkiem na rabunki chcieli się stać od was majętnieyszemi, co gdybyśmy byli wszyscy czynili, bylibyśmy tez wszyscy poginęli. 14. Jużci nawet pieszczących się cokolwiek, albo i niechcących powstawać, ale poddających się niejako nieprzyjaciołom, biłem i do postępu przynaglałem. Albowiem gdym raz w tey tak przykrey zimie sam zostawszy się czekając na zabierających się w drogę[246] długo siedział, dostrzegłem potym że ledwo wstać i ledwo nogami ruszyć mogłem. 15. Z siebie samego więc w tym biorąc przykład, jak tylko kogo innego zobaczyłem siedzącego lub osowiałego pędziłem daley; albowiem ruch i rzeskość tylko dodaje człowiekowi ciepła i raźności, a siedzenie i spokoyność, uważałem, że sprawuje drętwienie krwi i gęstnienie, do czego przystępuje palców u nóg odmrożenie, czego wielu, jak wy wiecie, doznało. 16. Innego znowu zostającego się dla odpocznienia, a prezto przeszkadzającego wam przodkiem idącym, a nam z tyłu postępującym uderzyłem pięścią, ażeby potym nie był przebiły włócznią nieprzyjacielską. 17. Teraz bowiem gdy już wybrnęli z niebezpieczeństwa, wolno im, jeżeli w czym odemnie niesłusznie rozumieją się być skrzywdzonemi pozywać mię. Gdyby się zaś byli dostali w ręce nieprzyjaciół, za jakąż krzywdę choćby i naywiększą mogliby się dopraszać sprawiedliwości? 18. Powiem, powiada, po prostu, że jeżelim kogo karał dla dobra jego, nie wzbraniam się takiey poddać karze, jakiey podlegli są rodzice względem dzieci, a nauczyciele względem uczniów. Albowiem i lekarze rzną i palą ku dobremu. 19. A jeżeli sądzicie ze to czynię tylko ze swywoli, pomyślcie, że lubo za pomocą Bogów więcey teraz mam otuchy i krzeźwieyszy iestem teraz, niż wtedy i więcey pijam wina, a jednak żadnego z was nie biję, widzę bowiem że już w bezpieczeństwie Jesteście. 20. Gdy morze wielką burzą miotane było, niewidzieliścież jak dla jednego skinienia gniewał się sztabnik na tych którzy sztabą czyli przodem okrętu kierowali, jak się gniewał sternik na tych co rufą czyli tyłem okrętu kierowali? Naymnieysze bowiem w takim razie uchybienia wszystkoby zniszczyć mogły. 21. Ale żem ich sprawiedliwie karał, toście wy wtedy sami potwierdzili; albowiem z mieczami, nie z bierkami[247] staliście tam i wolno wam było bronić ich lub nie jak się podobało. Ale prze bóg wyście im ani pomocy nie dawali, aniście zemną maroderow[248] nie karcili. 22. A tak więc ubezpieczyliście przez to gnuśnikow, pozwalając im takiey swawoli. Sądzę bowiem, że jeżeli się sami zastanowicie, poznacie, że ci teraz są nayzuchwalszemi, którzy w ów czas byli naygnuśnieyszemi. 23. Boiskos ow kułacznik Tessalski kłócił się w ten czas, że będąc chory nie powinien był nosić tarczy; a teraz jakiem słyszał wielu Kotyorakow zrabował. 24. Jeżeli więc roztropnie sądzicie, tedy z nim przeciwnie od psow postąpcie; albowiem psy złe w dzień wiążą, a w nocy spuszczają; tego zaś, rozsądnie uczynicie, kiedy w nocy uwiążecie, a w dzień spuścicie. 25. Nadto dziwno mi bardzo, że to tylko pamiętacie i niezamilczacie, w czymem się wam zdawał być przykrym, ale jeżelim kogo od zimna zachował, albo od nieprzyjaciela brónił, albo choremu lub w niedostatku będącemu dopomogł, tego nikt nie pamięta; ani tego kiedym kogo pięknie się sprawującego chwalił i dobrego człowieka, jakiem tylko mógł zaszczycał, nie pamiętacie. 26. Atoli jednak jest to piękną, sprawiedliwą oraz i świętą i przyjemną rzeczą raczey dobrodzieystwa niż krzywdy pamiętać.
Wszyscy potym powstali i przypominali to sobie, a skutkiem tego było że wszystko już za dobre uznano.

Rozdział IX.
(pospolicie Xięga VI. R. 1.)
Treść.
Grecy przyymuią wspaniale poselstwo Paflagończyków proszące o pokoy, sprawuią im ucztę i bawią ich aż na podziw rożnemi tańcami w zbroi. Na zajutrz zawarłszy z niemi pokóy wyruszają nakoniec wszyscy z Kotyory i przybywają z pomyślnym wiatrem do Harmeny portu Synopeyskiego, gdzie pięć dni zabawiwszy Xenofontowi dowodztwo nad całym woyskiem ofiaruią, lecz on się roztropnym sposobem z tego wymawia, więc Chejrizof za powrotem był za naczelnika obrany.

1. Odtąd w czasie pobytu swego utrzymywali się częścią kupuiąc na targu żywność, częścią rabuiąc w Paflagonii. Paflagończykowie zaś nawzajem napadali ukradkiem na rozbiegłych po kraju żołnierzy i w nocy dokuczali tym, którzy opodal od obozu namioty swoie mieli, a stąd się coraz większa nieprzyjaźń i wzajemna nienawiść między niemi wzmagała. 2. Korylas który właśnie był w ten czas Panem Paflagonii wyprawił poselstwo z końmi i pięknemi sukniami do Greków z tym oświadczeniem, iż jest gotow niezaczepiać Greków, byle sam niebył zaczepiany. 3. Wodzowie zaś odpowiedzieli, iż o tym trzeba się z woyskiem naradzić, zaprosili ich tym czasem na ucztę gościnną wraz z innemi mężami których godnemi tego osądzili. 4.Uczyniwszy tedy nayprzod ofiarę z wołów zdobytych i z innego bydła wyborny bankiet przygotowawszy jedli leżąc na materacach, i pili z kubków rogowych jakie w tamtey okolicy znaleźli.
5. Po skończeniu mokrych ofiar i odśpiewaniu pieśni Pean wystąpili nayprzod Trakowie i podług piszczałki w takt tańcowali w zbroi, a wywiiaiąc mieczami podskakiwali wysoko i zręcznie; na kóniec uderza jeden na drugiego tak iż wszystkim zdawało się, że jeden z nich był raniony, który sztucznie upadł na ziemię. 6. Paflagończykowie na taki widok głośno krzyknęli. A ten, który obdarł drugiego ze zbroji, odszedł śpiewaiąc sytalka,[249] inni zaś Trakowie wynieśli go iak zabitego, gdy tym czasem ten wcale nic nie uczuł. 7. Wystąpili potym Aynianie i Magnetanie i w zbroi udali się w taniec Karpaja (Siewny) nazwany. 8. Obyczay jego był taki: jeden z nich zdjąwszy z siebie zbroją sieie i orze oglądaiąc się ustawicznie jakoby się czegoś obawiał; w tym nadchodzi rabuś; ten tedy na widok jego chwyta za broń, idzie przeciwko niemu i walczy przed jarzmem wołow;[250] czynili to w takt podług piszczałki; na koniec rabuś ten związawszy człowieka pędzi go wraz z jarzmem wołow; czasem zaś zwycięża oracz rabusia związawszy mu ręce w tył sprzęga go z wołmi i pędzi.
9. Wystąpił potym Myzyyczyk w każdey ręce trzymając małą tarczę i tańczył udawając iuż jakby przeciw dwóm przeciwnikom występował do walki, już zaś narabiając tarczami jakby tylko przeciwko jednemu, już znowu kręcił się w koło i rzucał się na głowę trzymając tarcze tak iż to bardzo przyiemny widok sprawiało. 10. Nakoniec tańczył po persku biiąc tarczami przyklękał i znowu wstawał, a to wszystko w takt podług piszczałki czynił. 11. Po nim wystąpiwszy Mantyneyczycy i niektórzy z Arkadow jak naypiękniey uzbrojeni postępowali w takt kazawszy sobie przygrywać na piszczałkach podług taktu woyskowego, potym zaś śpiewali Pean i w taniec poszli jak w uroczystych do świątyń Bogów bywa pocessyach. Paflagończykowie przypatruiąc się temu dziwili się mocno, że wszystkie te tańce odbywały się w zbroi. 12. Gdy tak zdumiałych uyrzał jeden Myzyyczyk namówił pewnego Arkadczyka posiadaiącego jednę taniecznicę, aby mu ją pozwolił wprowadzić do tańca, wystroiwszy ją jak mógł naypiękniey i dawszy iey letką tarczę. Ta też z wielką letkością tańczyła taniec Pyrrychyyski (taniec w zbroi.) 13. Stąd powstał poklask powszechny, a Paflagończycy pytali się czyliby i kobiety wspólnie z niemi walczyły. Odpowiedziano im iż te właśnie króla z obozu wypędziły. Na tym się to tey nocy skończyło.
14. Nazajutrz przyprowadzono posłów do woyska; a żołnierze zgodzili się na to, aby Paflagończykom nieczynić krzywdy, ani od nich cierpieć skrzywdzenia, Potym odeszli posłowie. Grecy zaś rozumiejąc już mieć dostateczną liczbę statków wsiedli na nie i z pomyślnym wjatrem dzień i noc płynęli mając po lewey strónie Paflagoniią. 15. Nazajutrz przybyli do Synopy i zawinęli do portu Synopeyskiego Armene. Synopeyczykowie mieszkają w ziemi Paflagońskiey, a są osadnikami Mylezyanow. Ci posłali Grekom podarunki gościnne, jęczmiennych krup miar trzy tysiące, a tysiąc pięć set bań wina. 16. Tu na reszcie przybył do nich Chejrizof z troywiosłowemi statkami. Żołnierze spodziewali się, że dla nich co z sobą przywiózł, ale on nic nieprzywiozł, doniosł zaś że Anaxibios dowodzca okrętów i inni chwalili ich i obiecał że jak tylko z za Pontu przybędą żołd otrzymać mieli.
17. W Armenie zabawili żołnierze pięć dni. A że mniemali być blisko Grecyi, tedy już bardziey aniżeli kiedy życzyli sobie z czym kolwiek do domu powrocie. 18. Rozumieli więc, że gdyby jednego władzcę obrali, lepieyby ten jeden niż przy mnogowładztwie i w nocy i wednie woysko sprawował, i jeżeliby wypadało co zataić, mogłoby łatwiey być ukrytém, a jeśliby trzeba było co przyśpieszyć, mnieyby opóźnienia (zwłoki) było; jużby albowiem wzajemnych tłomaczeń nie potrzeba było, lecz coby jeden postanowił, toby wykonanym zostało. Dawniey wszystko między wodzami działo się podług większości głosow. 19. Tak rozmyślając udali się do Xenofonta; a setnicy przyszedłszy do niego oświadczyli mu, co woysko zamyśla i okazawszy mu przychylność każdy namawiał go do przyięcia władzy. 20. Xenofon poniekąd życzył sobie tego, zwalając że i sława większa będzie dla niego i że u przyjaciół i w oyczystym mieście większego imienia nabędzie, a może też być sprawcą jakiego dobra dla woyska. 21. Takie więc rozwagi wzbudziły w nim życzenie stania się samowładnym Rządzcą. Ale gdy znowu pomyślił sobie, iż tayną jest rzeczą każdemu człowiekowi, co przyszły czas przyniesie i że podałby się na niebezpieczeństwo stracenia sławy, którey już nabył, począł się wachać. 22. Tak wąchającemu się zdało się być rzeczą naylepszą polecić Bogom rozstrzygnienie. Przystawiwszy więc dwa zwierzęta ofiarne czynił ofiarę Jowiszowi krolowi podług zalecenia wyroczni Delfickiey, bo i ow sen nawet, gdy zaczynał przykładać się do wspólnego opiekowania się woyskiem, poczytywał za objawienie się tegoż Boga. 23. A nad to gdy z Efezu dążył chcąc się dać przedstawić Cyrusowi przypominał sobie orła z prawey strony odzywającego się acz siedzącego, jak wieszczek towarzyszący mu powiedział, że to znak wielki i niepospolity i zaszczytny, ale że z trudami połączony; bo siedzącego orła ptaki naybardziey napastuią[251]; wszelako nie bardzo wiele pożytku obiecywała ta wróżba, albowiem orzeł w locie więcey żywności zdobywa. 24. Takie więc czyniącemu ofiary Bóg jawnie wskazał, ażeby ani się ubiegał o władzę, ani iey przyymował, choćby go obrano. Tak się też stało. 25. Woysko zgromadziło się i wszyscy zgodzili się na obior jednego, a gdy stanęła uchwała, zalecono go. Gdy się zaś zdawało być rzeczą jawną, że go obiorą, gdyby nastąpił turnus kresek koleynych, tedy on powstał i tak się odezwał:
26. Waleczni mężowie, cieszy mię to żem od was zaszczycony, bo człowiekiem jestem i winienem wam wdzięczność i proszę Bogów aby mi dali sposobność stać się sprawcą jakiego dla was dobra; wszelako danie mi pierwszeństwa do władzy, kiedy Lacedemończyk tu właśnie jest przytomnym, ani wam, zdaie mi się, może być pożytecznym, bo gdybyście w trudnym razie czego od nich potrzebowali, oniby się wam mniey przychylnemi stawili, ani by też to zaś mnie samemu, jak mi się zdaie, mogło być rzeczą bezpieczną. 27. Albowiem widziałem, jak prowadzący woynę z oyczyzną moią nie pierwey walczyć z nią przestali, aż przymusili całą Rzecz pospolitą do przyrzeczenia że Lacedemończykowie tylko iey naczelnikami będą. 28. Na to gdy się zgodziła, zaraz przestali wojować i oraz od oblężenia odstąpili. Jeżeli ja im więc jak to przewiduję zdawałbym się być takim który wszędzie gdzieby tylko mógł uszczuplał ich powagę, tedy poznaję że bardzo prętko mógłbym być od nich upokorzonym. 29. Co do tego iż rozumiecie że mniey będzie buntów pod jednym władzcą, aniżeli pod wieloma, to wiedzcie iż ja wcale niebędę burzliwym, choć innego wybierzecie; albowiem sądzę, iż kto się w woynie buntuie przeciw władzcy, ten się swemu własnemu dobru sprzeciwia; ale gdybyście mię obrali, nie dziwowałbym się, że takiego znaydziecie, któryby się na was i na mię gniewał.
30. To gdy wyrzekł jeszcze więcey ich powstało mówiących że on ma rządzie. Z tych Agazyas Stymfalczyk tak mówił iż śmiesznąby było, jeżeliby tak być miało, czemuż bowiem Lacedemończykowie nie gniewają się o to że wspolnie biesiadujący na marszałka trunków[252] nie wybrali Lacedemończyka. Jeżeli tak jest, rzecze daley, tedy nie wolno jest i nam być setnikami, ponieważ iesteśmy Arkadczykami. Na te słowa Agazyasa powstał powszechny poklask.
31. Gdy więc Xenofon widział, że więcey dowodów potrzeba, wystąpiwszy tak się odezwał: Mężowie, abyście lepiey rzecz poznali przysięgam na wszystkie Bogi i Boginie, że gdym tylko wasze myśli pomiarkował, radziłem się wróżby przez ofiarę, czy by to było dobrze tak dla was chcących mi nadać naczelnictwo, jak i dla mnie przyjąć ie: Bogowie tak mi to wskazali we wnętrzach ofiar, iżby nawet pospolity człowiek poznał, że się muszę wyrzec tego jedynowładztwa (samorządztwa.) 32. A tak więc na reszcie obrano Chejrizofa. Chejrizof zaś będąc obranym wystąpiwszy rzekł: Ależ mężowie, powiada, bądźcie przekonanemi, że i ja niebyłbym się wcale na to obruszał, gdybyście byli innego obrali. Ale żeście Xenofonta nie obrali, w tym dogodziliście mu; albowiem go Dexippos już i teraz jak mógł obgadywał[253] przed Anaxibiosem; póki mu ust nie zatkałem. On zaś rzekł, że myślał[254] iż on (Xenofon) wolał był do urzędu tego mieć za kolegę Tymazyona Dardańczyka jako jednego z towarzyszow Klearcha, niż onego jako Lacedemończyka. 33. Lecz kiedyście mię już obrali, starać się będę ile możności o dobro wasze. Mieycie się więc na pogotowiu ażebyśmy jutro, jeżeli będzie wiatr pomyślny stąd do Heraklei odpłynęli. Wszyscy zatym usiłować się musiemy, aby tam przybyć, o innych rzeczach naradziemy się, skoro tam staniemy.

Rozdział X.
Treść.
Całe woysko płynie do Heraklei. Tu powstaie niezgoda w woysku, które się dzieli na trzy części. Jedna a to naywiększa część składała się z Arkadow i Achayczykow, którzy sobie dziesięciu wodzów obrali, druga część miała za wodza Chejrizofa, a trzecia Xenofonta.

1. Stąd na zajutrz wyruszywszy z wiatrem pomyślnym płynęli dwa dni wzdłuż lądu. Tak płynąc przypatrywali się przylądkowi Jazona, gdzie jak powiadają okręt Argo miał zawinąć, potym minąwszy uyścia rzek nayprzod rzeki Termodon, potym Iris, potym zaś Halys, a na reszcie i rzeki Partenios, przybyli do Heraklei miasta Greckiego, kolonii Mergareyskiey znayduiącey się w krainie Maryandynow. 2. I zawinęli do portu przy półwyspie Acheruzya. Powiadaią że tędy miał się udać Herkules na psa Cerbera, gdzie teraz jeszcze pokazywaią znaki tego zstąpienia to jest jaskinią głębszą nad dwa stadya. 3. Tu przysłali Grekom Herakleanie dary gościnne składające się z trzech tysięcy miar krup jęczmiennych, dwóch tysięcy bań wina, dwudziestu wołów i stu owiec. Tam płynie przez równinę rzeka Lykos nazwana na dwa pletra szeroka.
4. Żołnierze zgromadzeni naradzali się czyli dalszą drogę lądem lub morzem z Pontu odbyć mieli. Wystąpiwszy zaś Lykon Achayczyk rzekł: Dziwno mi jest, mężowie, że wodzowie nie starają się dla nas o pieniądze chlebowe[255]; albowiem dary gościnne nie wystarczą ani na trzy dni na żywność dla woyska, a nie mamy nawet okolicy skądbyśmy się mogli opatrzyć w żywność na drogę.[256] Według mego zdania potrzeba nam od Herakleanow nie mniey jak trzy tysiące Kizikenow żądać. 5. Drugi zaś rzekł, (aby żądać) żołdu miesięcznego nie mniey jak dziesięć tysięcy Kizykenow, i zaraz nam potrzeba na teraźnieyszym posiedzeniu naszym obrać posłow i wyprawić ich do miasta i dowiedzieć się jaką nam odpowiedź przyniosą i w miarę tego potym naradzać się. 6. Potym podawano na poselstwo nayprzód Chejrizofa, ponieważ był naczelnikiem obrany, byli zaś i tacy którzy Xenofonta (przypominali.) Ale ci mocno się temu opierali. Obydway bowiem zgodnie poznawali iż niewypada przymuszać miasta greckiego i sprzyjaźnionego do takich rzeczy których by dobrowolnie niedali. 7. Widząc ich więc niechętnych wyprawili Lykona Achayczyka i Kallimacha z Parrazyi i Agazyasa Stymfalczyka. Ci przybywszy tam powiedzieli co uchwalono; a powiadano że Lykon miał nawet ieszcze grozić, gdyby tego nieuczynili. 8. Słysząc to Herakleanie odpowiedzieli, że się względem tego naradzą, ale natychmiast sprowadzili ze wsiow wszelkie dostatki, przenieśli targi do miasta i bramy miasta pozamykano, a na murach dali się uzbrojeni widzieć.
9. Dopiero sprawcy tych burdow posądzali wodzow, że im zepsuli sprawę i zebrali się Arkadczyki i Achayczyki pod dowództwem Kallimacha z Parrazyi i Lykona Achayczyka. 10. Ich mowy były takie: iż to jest hańbą że jeden Ateńczyk tylu Peloponezyanom i Lacedemończykom rozkazuie, który woysku wcale żadnych nie przywiódł ludzi i że oni trudy, a inni korzyści mają, osobliwie gdyż oni się właściwie do wybawienia ich przyłożyli, albowiem Arkadczycy i Archayczycy byli temi, którzy tego dokazali; reszta zaś woyska nic nie znaczy; i w samey też rzeczy większa połowa woyska tego składała się z Arkadczykow i Achayczyków.) 11. Gdyby ci więc zmędrzeli, tedyby się z sobą złączywszy i osobnych sobie wodzow obrawszy sami tę podróż odprawowali i szukaliby nabyć jakich zysków. 12. Zgodzono się na to i opuściwszy Arkadczycy i Achayczycy Chejrizofa i Xenofonta którzy do tych czas przy nich zostawali, złączyli się i obrali sobie dziesięciu wodzow[257] z pomiędzy siebie, którzy to coby większość głosow postanowiła, wykonać mieli. Tak więc Chejrizof utracił naczelne dowodztwo dnia szóstego lub siódmego po obraniu swoim.
13. Xenofon wprawdzie postanowił wspólnie z nim[258] w dalszą drogę się udać, sądząc iż tak bezpieczniey będzie, niżeli osobno puszczać się w drogę; lecz Neon namówił go osobno podróżować, bo usłyszał od Chejrizofa, że Kleander namiestnik Byzantyyski miał mówić, iż z statkami troywiosłowemi przybędzie do Portu Kalpe. 14. Dla tego więc mu to radził, żeby nikt nie był uczestnikiem tey podroży, lecz żeby oni tylko sami[259] i ich żołnierze na tych statkach troywiosłowych odpłynąć mogli. Ale Chejrizof częścią markotny z tego zdarzenia, częścią zdjęty nienawiścią ku woysku zdał to na jego[260] wolą czynić, coby tylko chciał. 15. Xenofon zaś zamyślał rozstać się z woyskiem i odpłynąć; ale gdy czynił ofiarę Herkulesowi wodzowi radząc się go, czyby było lepiey i dogodniey z pozostałemi przy sobie żołnierzami maszerować, albo opuścić woysko, wskazał Bóg w ofiarach że miał ciągnąć z woyskiem. 16. A tak rozdzieliło się woysko na trzy części; z którego naylicznieysza część Arkadow i Achayczykow wynosiła do czterech tysięcy pięciu set samych Hoplitow; oddział zaś Chejrizofa miał Hoplitów około tysiąca czterech set, a Peltastow około siedmiu set samych Traków po Klearchu pozostałych; a oddział Xenofonta miał Hoplitow tysiąc siedm set, a Peltastow blisko trzech set; prócz tego sam tylko Xenofon miał jazdę czterdziestu jezdzcow wynoszącą.
17. Arkadczycy wyjednawszy sobie od Heraklean statki nayprzód odpłynęli aby niespodzianie na Bytyńczykow napadli, chcąc jak naywięcey zdobyczy zarwać, i wylądowali w porcie Kalpe prawie we środku Tracyi. 18. Chejrizof zaś wprost od miasta Heraklei postępował pieszo przez tę krainę, a wszedłszy do Tracyi daley wzdłuż morza się udał, już bowiem był zasłabł. Xenofon zaś wsiadłszy na statki ląduie nad granicami Tracyi i Herakleotydy i szedł daley środkiem kraju.


Xięga szosta.

Rozdział I.
Treść.
Arkadowie chcąc zarwać łupu nayprzód wyruszyli i przybywszy do portu Kalpe z tamtąd wyszedłszy nacierają na Bytyńczykow i zdobycz prowadzą. Lecz wnet od nich na
pewnym pagórku oblężeni zostają w wielkim niebezpieczeństwie, Co usłyszawszy Xenofon tak Barbarow fortelem podszedł, że przestraszeni nocnemi jego ogniami odstąpili od oblężenia. Na zajutrz ocalony z Arkadami przybywa do portu Kalpe, gdzie już i Chejrizof z swojemi ludźmi zdrów stanął.

1. Jakim sposobem rząd Chejrizofa całkiem został zniesiony i jak się Greckie woysko rozdzieliło, to już wyżey opowiedziano. 2. Dalsze działania tych części pojedynczych były następujące. Arkadowie przybywszy w nocy do portu Kalpe udali się z tamtąd do pierwszych wsiow blisko pięciu dziesiąt stadyow od morza odległych. Na samym świtaniu prowadził każdy Wódz oddział swoy do pewney wsi; jeżeli zaś która wieś zdawała się być większą prowadzili, do niey Wodzowie dwa oddziały razem. 3. Nareście zgodzono się na to, aby się wszyscy na jeden pagórek zgromadzili; z tamtąd tedy niespodzianie wypadłszy nietylko wiele niewolników, ale i wiele owiec pozabierali.
4. Tracy zaś którzy pouciekali, a wielu ich będąc Peltastami wymknęło[261] się nawet z rąk Hoplitow, zbierali się znowu do kupy. Ale zgromadziwszy się znowu nacierają nayprzod na oddział Smykreta jednego z Wodzow Arkadzkich, który prowadząc wiele łupow wracał na mieysce oznaczone. 5. Dopoty Grecy razem walcząc postępowali; ale nadprzechodem przez parowę podali tył; tam Smykret ze wszystkiemi swoiemi na placu poległ; z innego zaś oddziału Hegezandra jednego z dziesięciu wodzow zostało się tylko ośmiu żołnierzy wraz z Hegezandrem przy życiu. 6. Poschodzili się zaś i inni dowodzcy jedni mniey, drudzy więcey doznawszy trudności[262], Trakowie szczęśliwy wypadek swych usiłowań spostrzegłszy, głośno zwoływali się na wzajem i tym ośmieleni w nocy zgromadzali się do kupy. Jak tylko zawidniało, obiegli na około pagórek, gdzie Grecy obozowali, maiąc liczną jazdę i wielu peltastow ciągle przybywających. 7. Z łatwością nacierali na hoplitow, Grecy bowiem nie mieli ani łucznych strzelcow, ani uzbrojonych w pociski ani też jezdzcow; a nieprzyjaciele napadając pieszo i konno rzucali pociski; a kiedy ktokolwiek zaciekł się do nich, temu łatwo umykali; inni zaś z inney strony nacierali. 8. I ranili bardzo wielu Grekow, gdy tym czasem żaden z nich nie odebrał rany; tak tedy ani ruszyć się nie mogli z tego mieysca, a nakoniec im i woda nawet była przez Trakow odcięta. 9. W tak smutnym będąc położeniu zaczęli traktować o kapitulacyą; zgodzono się już na wszystko wyjąwszy że Trakowie zakładnikow żadnych dać nie chcieli Grekom tego się domagającym i w tym punkcie była zawada. Takie było położenie Arkadów.
10. Co się tycze Chejrizofa, ten bezpiecznie postępuiąc wzdłuż morza przybył do portu Kalpe. Xenofon zaś gdy środkiem lądu ciągle postępował, zdarzyło się, że jazda jego przodkuiąca natrafiła na drodze posłow[263] gdziesiś idących. A gdy ich przyprowadziła do Xenofonta, pytał ich czyliby nie wiedzieli czego o innym woysku Greckim. 11. Ci opowiedzieli wszystko co się tylko stało, dodając że teraz zostający na pogórku od Trakow ze wszech strón byli obleżonemi. Potym strzeżono tych ludzi jak naymocniey, zachowując ich gdy potrzeba będzie na przewodnikow; a rozstawiwszy czaty zwołał swych żołnierzy i tak do nich przemówił.
12. Waleczni mężowie, jedni z Arkadow polegli, drudzy na pagórku w oblężeniu zostają. Moje zdanie jest że jeśli oni poginą, to i dla nas nie będzie ocalenia, zwłaszcza gdy tak liczni są nieprzyjaciele i tak ośmieleni. 13. Naylepiey nam więc będzie ratować tych mężów jak nayśpieszniey, ażebyśmy, jeżeli jeszcze żyją, wspólnie z niemi walczyli, abyśmy sami jedni pozostawszy nie musieli też sami jedni podeymować niebezpieczeństwa[264] 14. Dopiero wtedy staniemy obozem, kiedy tyle drogi ubiczemy, ile nam się zda być dogodną porą do wieczerzania; do poty więc postępuymy, Tymazyon z jezdzcami niechay na przód wyruszy niespuszczając nas z oka i przepatrując cokolwiek będzie przed nami, ażeby nam nic ukrytym niebyło. 15. Rozesłał nadto letkozbroynych Gimnetow w uboczne strony i na wzgorki, aby dali znak o tym cobykolwiek tylko spostrzegli; rozkazał też ogniem niszczyć wszystko coby tylko palnego natrafili. 16. My bowiem, rzecze daley, nigdzie stąd niemoglibyśmy się schronić, gdyż do Heraklei daleko wracać, daleko też i do Chryzopolu przedrzeć się, a nieprzyjaciele blisko; naykrótsza droga byłaby do portu Kalpe, gdzie może i Chejrizof, jeżeli ocalał, zostaje. Lecz tam niemamy statków na którychbyśmy mogli odpłynąć, a gdybyśmy zostać chcieli, tedy ani na jeden dzień żywności niemamy. 17. A gdyby obleżeni zginąć mieli, trudnieyby nam było z samym tylko Chejrizofa oddziałem narażać się na los boju, aniżeli gdy oni wybawieni będą z niebezpieczeństwa i my wszyscy na jedno mieysce zebrani wspólnie około naszego dobra pracować będziemy. Postępuymy tedy z mężnym umysłem albo na śmierć chwalebną, albo na wykonanie naygodnieyszego dzieła w ocaleniu tylu Grekow. 18. A podobno Bóg jaki tak zrządził który zarozumiałych o sobie i zbyt zaufanych w swoiey mądrości chce upokorzyć; a nas którzyśmy zwykli wszystko od Bogów zaczynać godnieyszemi nad nich chwały uczynić. Nuż tedy postępuycie daley i mieycie na pieczy wykonanie danych zaleceń.
19. To wyrzekłszy prowadził woysko. Jazda zaś puściła się na rozbiegi tak daleko ile bezpiecznie było i paliła wszystko co iey po drodze było. Peltaści także dostawszy się na wyższe mieysca palili wszystko co tylko palnego dostrzegli; a samo woysko także czyniło, kiedy co od tamtych opuszczonego natrafiło, tak iż cała okolica zdawała się być w ogniu, i woysko się bardzo licznym być okazywało. 20. Gdy już był czas wszedłszy na pewny pagórek założyli tam oboz i uyrzeli ognie nieprzyjacielskie, które odległe były na czterdzieści stadyow, a sami także zapalili tak wiele ogniów jak mogli. 21. Skoro tylko było po wieczerzy rozkazano wszystkie ognie pogasić. A na noc rozstawiwszy straże udali się na spoczynek; na samym świtaniu pomodliwszy się do Bogów i uszykowani jak do boju ruszyli jak nayprędzey daley[265] 22. Tymazyon z jazdą za przewodnikami postępując dostał się nim się sam postrzegł na pagorek na którym Grecy obleżonemi byli. Ale nie zobaczywszy tam już ani pobratymczego ani nieprzyjacielskiego woyska donieśli o tym Xenofontowi i woysku, dodając, iż zostało się tylko kilka starych kobiet i męszczyzn i cokolwiek owiec i wołow. 23. To zdarzenie z razu ich zdziwiło; dowiedzieli się na reście od tam pozostałych ludzi, że Trakowie zaraz z wieczora odeszli, Grecy zaś oddalili się rano, ale rzekli, że niewiedzą dokądby się udali.

24. To słysząc Xenofon i ci co z nim byli, zjadłszy śniadanie, wziąwszy swoje tłomoki, ruszyli w dalszą drogę, chcąc jak nayprędzey złączyć się z innemi przy porcie Kalpe. Tak postępując uyrzeli ślady Arkadów i Achayczyków na drodze do Kalpe. Gdy się już tam zeszli, uczuli wielką radość z oglądania się i uściskali się na wzajem jak bracia. 25. Na reście pytali się Arkadowie ludzi Xenofonta dla czego pogasili ognie; z razu gdyśmy nie uyrzeli żadnych ogniow, mniemaliśmy że wy w nocy na nieprzyjacioł uderzycie; nieprzyjaciele również, jak nam się zdawało, tegoż się obawiając umknęli; właśnie bowiem w tymże czasie odeszli. 26. Ale gdyście wy nieprzyszli, a czas znaczny już upłynął, mniemaliśmy że wy o całym stanie naszym wywiedziawszy się z bojaźni uszliście do morza; my tedy niechcąc od was być dłużey odłączonemi, natychmiast tu pośpieszyliśmy.
Rozdział II.
Treść.
Opis portu Kalpe. W tym od natury tak obronnym miejscu wzbraniało się woysko od założenia obozu, aby snadź w mieście założyć się tam mogącym nie było zatrzymane, i przepędza noc nad brzegiem morskim, Trzeciego dnia postanowiono, iż śmiercią miał być ukarany, ktoby się na potym ważył namieniać o rozdzielenia woyska. Pragnącym wyyść dla nabycia żywności, którey niedostatek już dał się uczuć niepozwalają wieszczby, wszelako Neon wyprowadza dwa tysiące ludzi udając się na rabunek. Ale jazda Farnabaza pięciu set rozsieka, resztę która się na górę schroniła ratuie Xenofon i do obozu wraca.

1. Dzień ten więc tam przepędzili nad brzegiem morskim przy porcie. Mieysce to nazwane portem Kalpe jest w Tracyi Azyatyckiey; Tracya ta rozciąga się od uyścia Pontu aż do Heraklei, w Pont płynącemu leży w prawo. 2. Wypłynąwszy z Byzantyum na statku troyławkowym można za pomocą wioseł w ciągu dnia bardzo długiego stanąć w Heraklei. W tey odległości niemasz żadnego miasta ani przyjacielskiego ani Greckiego, lecz tam sami tylko Bityńscy Trakowie mieszkają; o tych powiadają, iż z Grekami, których kolwiek schwycą, czyli im przez rozbicie okrętu lub innym sposobem w ręce wpadną niegodziwie się obchodzą. 3. Port Kalpe leży w środ zobustronnie płynących z Heraklei, i z Byzantyum; jest zaś styrczącym w morzu krajem, tego część w morze wybiegająca jest urwistą skałą, którey naymnieysza wysokość niemniey jak dwadzieścia sążni czyni, szyja tego kraju stykająca się z stałym lądem ma szerokości naywięcey cztery pletra; plac ten oraz z szyią dostatecznyby był do zamieszkania dziesięciu tysięcy ludzi. 4. Port zaś jest pod samą skałą, mając brzeg ku zachodowi. Obfite zrzodlo wody słodkiey w obwodzie tego mieysca będące wytryskuie nad samym morzem. Wielka też była liczba drzew nad samym morzem jak rolnych innych tak osobliwie bardzo wiele zdatnych i pięknych do budowy okrętów. 5. Góra zaś przy porcie ciągnie się w środ kraju blisko dwadzieścia stadyow ziemista i niekamienista; wzdłuż morza zaś rozciąga się ona na dwadzieścia przeszło stadyow i jest gęsto zarosła wielkiemi drzewami różnego gatunku. 6. Reszta okolicy wszędzie jest piękną i rozległą; wiele w niey wiosek ludnych; grunt bowiem wydaie jęczmień i pszenicę i wszelkie jarzyny i ber lub mannę, sesam, figów podostatkiem, ma wiele winnych macic z owocem słodkim i wiele innych płodów oprocz drzew oliwnych. Taka była ta kraina.
7. Namioty rozbiiali nad samym brzegiem morskim; niechcąc obozować w mieyscu do założenia miasta tak dogodnym; i owszem zdawało im się nawet samo tu przybycie pochodzić z podstępu niektórych chcących tu miasto założyć. 8. Większa albowiem liczba żołnierzy nie z niedostatku chleba udała się na to żołdowanie, lecz byli tacy, którzy słysząc o bohatyrstwie Cyrusa posprowadzali z sobą ludzi i nie żałowali na to majątku, a inni uciekłszy z domu od oyców i matek, inni zaś poopuszczawszy w domach nawet dzieci aby nabyć dla nich dostatków, chcąc nazad powrócić, albowiem słyszeli, że się drudzy u Cyrusa bardzo dobrze mieli. W takich tedy okolicznościach będąc życzyli sobie znowu się do Grecyi wrócić.
9. Gdy już dzień jeden upłynął[266] od wspólnego zeyścia się Greków na to mieysce, Xenofon ofiary sprawował względem wycieczki; albowiem wypadało koniecznie wyprowadzić woysko dla nabycia żywności; zamyślał nad to pogrzebać umarłych. Gdy się wieszczby okazały pomyślne, wyruszyli i Arkadowie i pogrzebali umarłych z większey części tam gdzie polegli; albowiem ciała już pięć dni leżące zbyt trudno było zabierać z sobą; niektórych tylko z drog uprzątnąwszy jak nayprzyzwoiciey i podług możności pochowali; tym których nieznaleźli wcale, pusty grobowiec nazwany Cenotafium i stos wielki wystawili i wieńce na nim złożyli. 10. To uczyniwszy wrócili do obozu, a po wieczerzy udali się na spoczynek. Nazajutrz znowu zeszli się żołnierze wszyscy nakłonieni do tego szczególniey przez Agazyasa Stymfalczyka setnika i przez Hieronyma Eleyczyka setnika i niektórych innych Arkadów starszych. 11. Ci wydali wyrok, że ktoby nadal ważył się wspomnieć o rozdzieleniu woyska, ten na śmierć miał być skazanym i że woysko miało do dawnego porządku powrócić jak przedtym, i że dawni wodzowie rządzić mieli. Właśnie w ten czas umarł Chejrizof, a to gdy się napił lekarstwa[267] w chorobie na gorączkę. Po nim nastąpił Neon Azyneyczyk.
12. Potym Xenofon wystąpiwszy tak się odezwał: Waleczni mężowie, drogę dalszą, zdaie mi się, trzeba będzie pieszo odbywać, albowiem niemamy statków; a ruszać trzeba koniecznie, gdyż niema żywności dla pozostania dłuższego. My (wodzowie) będziemy się więc radzili ofiary; wy zaś przygotuycie się teraz do walki bardziey niż kiedy kolwiek bądź; albowiem nieprzyjaciele nabrali już serca. 13. Potym odprawiali ofiary Wodzowie w obecności wieszcza Arexiona Arkadczyka; albowiem Silan Ambrakianin naiąwszy sobie statek iuż umknął z Heraklei. Radzącym się wnętrzności ofiar względem dalszey drogi wróżby niepomyślne wypadły. 14. Tegoć więc dnia przestali na tym. Ale niektórzy odważyli się mówić, jakoby Xenofon osadę założyć pragnący namówił wieszcza, żeby powiedział jakoby ofiary niewrożyły dobrze względem wyruszenia w dalszą drogę. 15. Xenofon tedy kazał przez Woźnego ogłosić, iż jutro, ktoby tylko chciał, może być przytomnym przy ofiarze i ażeby, jeżeli się jeszcze jaki wieszcz znayduie, mogł wspolnie uważać znaki ofiarne. Sprawowano ofiarę i naschodziło się tam bardzo wielu. 16. Ale ofiary już trzeci raz względem odeyścia czynione znowu były niepomyślne. Żołnierce stąd byli markotni; bo i żywność którą z sobą mieli już była na schyłku, a kupić iey nigdzie niemożna było.
17. Do zgromadzonych tedy znowu Xenofon w te słowa przemówił: Mężowie widzicie, że wieszczby są wyruszeniu przeciwne, a widzę że brakuie wam żywności. Zdaie mi się tedy, że i o to ofiar badać się potrzeba. 18. Tu jeden z nich wystąpiwszy rzekł: Nie dziw temu, że ofiary nie rokuią dobrze; albowiem słyszałem od pewnego który tu wczoray przypadkiem na statku przybył, że Kleander Namiestnik Bizantyński ma tu przybyć ze statkami przewozowemi i troywiosłowkami. 19. Stąd wszyscy przekonali się, że trzeba zostać się na mieyscu, ale niedostatek żywności do wyyścia ich przymuszał. Trzykroć dla tego ofiary sprawowano, ale te były niepomyślne. I już nawet do samego namiotu Xenofonta przybywali skarżąc się na niedostatek. Ale on odpowiedział, że ich niewyprowadzi poki wieszczby pomyślne niebędą.
20. Nazajutrz znowu czynili ofiary, a że to wszystkich obchodziło, więc prawie całe woysko obstąpiło w krąg trzewa ofiarne; ale zabrakło na bydle ofiarnym. A Wodzowie zamiast wyprowadzenia stąd woyska zwołali je na zgromadzenie. 21. Odezwał się więc Xenofon: Podobno się już nieprzyjaciele zebrali do kupy, i koniecznie trzeba nam walczyć; gdybyśmy więc zostawiwszy tłomoki w obronnym mieyscu jak do bitwy uzbroieni wyruszyli, możeby nam ofiary pomyślnieysze były. 22. Żołnierze to usłyszawszy krzyknęli mówiąc, że niepotrzeba wcale na to mieysce prowadzić, ale czynić raczey ofiary jak nayprędzey. Niebyło owiec, więc wołow od pociągow kupiwszy ofiarowano. Xenofon prosił Kleanora Arkadczyka, żeby się miał na pogotowiu, gdyby ofiary były pomyślne.[268] Lecz i tą razą one niewskazywały nic pomyślnego.
23. Neon zaś który w mieyscu Chejrizofa był wodzem widząc ludzi takim niedostatkiem udręczonych, a chcąc im dogodzić, zwłaszcza że mu się nadarzył pewny człowiek z Heraklei, który powiadał, że wie o wioskach bliskich z którychby można mieć żywność, ogłosił przez woźnego, ażeby ktokolwiek tylko zechce, udał się na zdobycie żywności i że on sam będzie im dowodził[269]. Wyrusza więc około dwuch tysięcy ludzi opatrzonych w włocznie, burdziuki czyli miechy skórzane i worki i inne naczynia. 24. Gdy przybyli do wsiow i na łup rozbiegli się, wpadają na nich nayprzod jezdzcy Farnabazosa; przybyli bowiem na pomoc Bityńczykom, chcący z Bityńczykami, gdyby można było przeszkodzić Grekom, ażeby do Frygii nie wkroczyli. Ci jezdzcy więcey niż pięciu set Grekow ubili; reszta uciekła na pewną górę.

25. Tym czasem pewien z uciekających przynosi tę nowinę do obozu. Xenofon więc, gdy dnia tego ofiary nierokowały szczęścia, wziąwszy wołu od pociągu, bo inney ofiarzyzny[270] niebyło, zabić kazał na ofiarę Bogom i śpieszy wraz z ludźmi mniey jak pięćdziesiąt lat maiącemi na pomoc niedobitkom. 26. A zabrawszy z sobą tę pozostałą resztę mężów wraca do obozu. A było już około zachodu słońca i wieczerzali Grecy w wielkim smutku, gdy znagła znowu niektórzy z Bityńczykow z krzakow wypadłszy uderzyli na pierwsze straże, jednych pozabiiali, drugich aż do obozu ścigali. 27. Gdy powstał krzyk, tedy wszyscy Grecy porwali się do broni; wszelako zdawało im się być rzeczą niebezpieczną ścigać i w nocy wyruszać z obozu; okolica bowiem była pełna gęstwiny; Zostali więc przez noc pod brónią i pod czuyną strażą dostateczną do dania odporu.
Rozdział III.
Treść.
Żołnierze mądrzy po szkodzie zezwalają na koniec na założenie obozu w mieyscu obronnym i na obwarowanie onegoż. Xenofon po szczęśliwey ofiarze zostawiwszy załogę w obozie wyprowadza woysko w zbroynych szykach. Pochowawszy trupy w drodze znalezione i nabrawszy łupu z wiosek juz wracając, uyrzeli zbroynych Barbarow na jednym pagórku. Na taki widok udają się w szyku bojowym przeciwko nieprzyjacielowi, a chociaż parowa przeyście trudniła, wszelako Xenofon wymową i męstwem swoim tego dokazuje, ze żołnierze jego tamtędy przeszli, Barbarow ponękali i do ucieczki przymusili.

1. Tak tedy noc tę przepędzili; wraz ze świtem Wodzowie prowadzili żołnierzy na owo mieysce obronne; a ci szli za niemi zabrawszy broń i bagaże. Jeszcze przed południem opasali rowem przystęp do tego mieysca i nawbijali palow zostawiwszy tylko trzy bramy do środka. Właśnie też przybył statek z Heraklei z mąką, bydłem i winem. 2. Xenofon rano wstawszy radził się wieszczby przez ofiarę względem odeyścia, a ofiary okazały się pomyślne za pierwszą razą. Przy końcu ofiar Arexion Parrazyyczyk wieszczek spostrzegł orła szczęście rokującego i radził Xenofontowi wyprowadzić woysko. 3. Przebywszy tedy rów stanęli pod brónią i ogłoszono rozkaz przez woźnego, aby żołnierze posiliwszy się wyruszyli z brónią w ręku, zostawiwszy w mieyscu lożną czeladź i niewolników. 4. Wszyscy inni wyszli wyjąwszy Neona; osędzono bowiem za naydogodnieyszą zostawić go do strzeżenia obozu. Gdy go zaś setnicy i żołnierze, którym wstyd było nie towarzyszyć innym wychodzącym opuścili, tedy zostawiono tylko po czterdzieści pięć lat mających. Ci więc tam zostali, a wszyscy inni puścili się w drogę. 5. Ledwo że uszli piętnaście stadyow, trafili już na ciała umarłych. Utworzywszy więc ze skrzydeł tylną straż posunęli się do mieysca na którym leżały pierwsze ciała zabitych i pochowali te których tylko dosiąc zdołali.[271] 6. Pogrzebawszy pierwszych postąpili daley i podobnymże sposobem otoczywszy w innym mieyscu poległych pochowali takimże sposobem. I tak daley postępując ciała poległych chowali. Gdy weszli na drogę do wsiow prowadzącą, gdzie trupy gęsto leżały, poznosiwszy je do kupy zatrudnili się ich pogrzebem.
7. Już było z południa, kiedy woysko posunąwszy się po za wioski co tylko żywności zobaczyli to w tył za falangę znosili. Aż znagła zobaczyli nieprzyjacioł którzy właśnie co schodzili z kilku przeciwległych pagórkow w falangę uszykowani, między któremi było wielu jezdnych i pieszych; albowiem Spitrydates i Ratynes nadchodzili z woyskiem od Farnabazosa posłanym. 8. Na widok Greków stanęli nieprzyjaciele w odległości piętnastu stadyow. Tu zaraz Arexion wieszczek Grekow biie bydlę ofiarne i już pierwsza ofiara rokowała szczęście. 9. Xenofon tak się potym odezwał: Waleczni Wodzowie zdaie mi się że potrzeba za falangą kompaniie posiłkowe (rezerwę) uszykować, ażeby te w przypadku potrzeby wsparły falangę i żeby nieprzyjaciele kiedy przyydą w nieład na porządne i świeże oddziały wpadli. 10. Wszystkim się ta myśl podobała. Wy więc powiada, ruszaycie naprzód przeciwko nieprzyjaciołom i niestawaymy gdy nieprzyjacioł uyrzeliśmy i od nich na wzaiem spostrzeżeni iesteśmy; ja według zdania waszego urządziwszy kompaniie posiłkowe, znowu do was przybędę.
11. Potym zaczęło woysko spokoynie postępować; a Xenofon odłączywszy trzy hufce z tylney straży po dwieście ludzi mające, kazał jednemu z nich po prawey stronie tak postępować, aby zawsze w odległości pletra zostawał; Samolas Achayczyk tym hufcem dowodził; w środku umieścił i drugi oddział pod dowództwem Pyryasa Arkadczyka, a trzeci po lewey stronie nad którym Frazyas Ateńczyk był przełożony. 12. Tak postępując gdy przodkiem idący przyszli do parowy wielkiey i bezdróżney, stanęli nie wiedząc czy ta parowa przechodzistą była i odzywali się jeden do drugiego z żądaniem ażeby Wodzowie i setnicy do przedniey straży przybyli. 13. Xenofon zdziwiony dla czego postęp tak był opornym, słysząc ich odzywanie się, czym prędzey tam pojechał. A gdy się zeszli, rzecze Sofaynetos z Wodzow naystarszy, iż nie opłaci się przechodzić przez taką parowę.
14. Ale Xenofon natychmiast żwawo mu odpowiada: Mężowie, wszak wiecie żem ja was nigdy nie narażał swywolnie na niebezpieczeństwa; wam albowiem nie tak dla sławy jak dla ocalenia walczyć potrzeba 15. W takim teraz rzeczy są położeniu, iż bez walki stąd ani ruszyć się niemożemy; albowiem jeśli my niepoydziemy przeciw nieprzyjaciołom, to oni skoro się cofniemy w tropy za nami poydą i na nas się rzucą. 16. Patrzaycież czyliż nie lepiey natrzeć na tych mężów z nadstawioną bronią, niż tył podawszy widzieć nieprzyjacioł z tyłu na nas nacierających. 17. Wiecie że nieprzystoi na uczciwego człowieka tył podawać nieprzyjaciołom i że przeciwnie kiedy przyydzie za niemi postępować, to i gnuśni serca nabierają. Ja wolałbym z mnieyszą o połowę siłą zaczepiać, niźli z dwa razy większy liczbą ustępować. Przekonany jestem i o tym, że gdy postępować będziemy to i wy nie będziecie oczekiwać że nam placu dotrzymają; ale gdybyśmy się zwrócili, wiedzieć możemy, że pewno ścigać nas będą. 18. Albożby się to nieopłaciło zabierającym się do walki chętnie chwycić się tego, żeby przebrnąć wprzód przez trudną parowę i tył sobie nią zasłonić,[272] Nieprzyjaciołom życzyłbym, ażeby się im okazało wszystko łatwem do przebycia w ucieczce, a my zaś z samey mieyscowości nauczyli się iż niema ocalenia jak tylko przez zwycięstwo. 19. Dziwi mię to, że ta parowa zdaje się być niektórym daleko okropnieyszą, aniżeli tyle innych mieysc któreśmy już przebywali. Albowiem jakże przeydziemy przez równinę, jeżeli nie zwyciężemy jezdzców i jakże przez owe już przebyte góry, jeżeli tylu peltastów z tyłu na nas nacierać będzie? 20. A choćbyśmy się w reście ocaleni dostali do morza, jakąż parową niestanie nam się sam Pont? Ani bowiem statków tam niemasz do odpłynienia, ani żywności do utrzymania się w mieyscu i natychmiast trzeba nam będzie po przybyciu znowu z tamtąd wyruszyć na sprowadzenie żywności. 21. Alboż więc nie lepiey teraz po nasyceniu się walczyć, aniżeli jutro głodno się spotykać? Mężowie, ofiary[273] były dla nas szczęśliwe, wieszczba ptasza pomyślna i trzewa zabitego bydła jak naypiękniey nam wróżą. Idźmy więc przeciwko tym mężom. Już teraz gdy nas wszystkich widzieli, niemają sobie smacznie wieczerzać ani tam gdzieby chcieli obozować.
22. Potym wezwali go setnicy aby im dowodził i nikt już nieprzekosłowił. On więc dowodził rozkazawszy, ażeby wszyscy tamtędy, gdzie się kto właśnie znaydował przez tę parowę przechodzili; albowiem zdawało mu się, iż woysko w gromadzie tamtędy rychley przebędzie, niż gdyby przez most nad parową będący przeciągało. 23. Gdy zaś przebyli, Xenofon wzdłuż falangi jadąc tak przemówił: Mężowie przypomniycie sobie, ile to potyczek z Bogami postępując wygraliście, a ile drudzy ucierpieli w ucieczce przed nieprzyjaciołmi; zważcie nadto, że już jesteśmy przy bramach Grecyi. 24. Postępuycie za przewodniczącym Herkulesem i po imieniu się na wzaiem zachęcaycie. Słodko jest człowiekowi teraz sobie przypominać mężne i piękne czyny i wykonywając ie zostawić pamięć o sobie u tych którychby sobie kto życzył.
25. To przejeżdżając powiedziawszy natychmiast obiął dowodztwo nad woyskiem w falangę urządzonym i ustawiwszy Peltastow po obudwu skrzydłach postępował przeciwko nieprzyjaciołom. Rozkazał też trzymać włocznie na prawym ramieniu, dopokiby niedano znaku trąbą; potym aby ie spuścili do attaku i zwolna postępowali i żeby nikt w biegu nienacierał. Potym dano hasło: „Jowisz zbawcą, Herkules wodzem.“ 26. Nieprzyjaciele zostaiący w mieyscu sądzili, iż są w bezpieczney pozycyi. Ale gdy się Grecy przybliżali wykrzykując woienne Alala, pośpieszyli się nayprzod Peltaści ku nieprzyjaciołom wybiegając, nim ieszcze był rozkaz wydany; ale naprzeciw nim ruszyła nieprzyjacielska jazda z orszakiem Bityńczykow, która ich do zwrotu przymusiła. 27. Ale gdy falanga Hoplitów szypkim krokiem naprzód postępowała i oraz trąba brzmiała, gdy Pean śpiewali i woienny okrzyk Alala wznosił się i oraz włocznie z ramion spuścili, wtedy już nieprzyjaciele nieczekali, ale pierzchać zaczęli. 28. Tymazyon z jezdzcami ścigał i lubo w małey liczbie przecież tylu ich ubili, ile mogli. Lewe skrzydło nieprzyjacioł przeciw któremu jazda Grecka stała, natychmiast poszło w rozsypkę; prawe zaś na które nie bardzo nacierano, stanęło na pewnym pagórku. 29. Gdy Grecy uyrzeli, że się oni na mieyscu zatrzymali, zdawało im się być rzeczą nayłatwieyszą i naypewnieyszą zaraz puścić się na nich. Zaśpiewawszy więc pean natychmiast nacierali; oni zaś niedotrzymali mieysca. I do poty ściganemi byli od Peltastow, dopoki i prawe ich skrzydło nieposzło w rozsypkę; ale ich mało poległo; albowiem liczna jazda nieprzyjacielska czyniła im obawę. 30.Widząc zaś Grecy jazdę Farnabazosa w kupie stojącą i Bityńskich jezdzców z niemi się łączących i z pagorka pewnego uważających wszystko co się na dole działo, postanowili, acz już bardzo znużeni i na tych jeszcze jakby tylko mogli nacierać, ażeby odpocząwszy sobie nienabrali znowu odwagi[274]. Uszykowawszy się więc postępuią na przód. 31. Dopiero nieprzyjacielska jazda zaczęła obces z góry uciekać, tak jak gdyby również od jazdy ścigana była; albowiem znaleźli schronienie w parowie o którey wcale niewiedzieli Grecy, więc wróciwszy się ścigać przestali, gdyż już poźno było. 32. Powróciwszy zaś tam gdzie pierwsza potyczka była, wystawili pomnik zwycięski i cofnęli się ku morzu około zachodu słóńca; odległość bowiem do obozu wynosiła sześćdziesiąt stadyow.

Rozdział IV.
Treść.
Już więc Grecy zewsząd z włości Bityńskich łupy sprowadzają, Tym czasem przybywa Kleander Spartańczyk namiestnik, oraz także zjawił się skądsiś Dexip, człowiek zły, który popsuł interesa Grekom niegodziwemi podszepty Kleandra podbechtawszy na nich, lecz Xenofon go znowu z niemi pojednał. Tenże Kleander ofiarowane sobie naywyższe dowodztwo nad Woyskiem Greckim nieprzyymuie, gdy ofiary w tey mierze czynione niepomyślnie wypadły. Więc woysko pod dawnieyszemi wodzami ciągnie przez Bitynią i przybywa z obfitemi łupy do Chryzopolu w Chacedonii.
1. Odtąd nieprzyjaciele zabiegi około własnych interesów czynili i odprowadzali domownikow[275], z majątkiem jak tylko mogli naydaley; Grecy zaś czekali na Kleandra mającego przyprowadzić z sobą statki trzyławkowe i przewozowe. Ale codzień wychodząc z pociągowym bydłem i niewolnikami bezpiecznie sprowadzali sobie do obozu pszenicę, jęczmień, wino, rożne jarzyny ber lub mannę i ligi, bo ten kray miał wszystko, wyjąwszy oliwę. 2.Kiedy woysko odpoczywało,[276] wolno było wychodzić na zdobycz i brali to wychodzący dla siebie, ale kiedy całe woysko wyruszyło, tedy to, cokolwiek kto nabył pojedynczo, podług postanowienia wspólną było własnością. 3. Już tedy wszystkiego było podostatkiem; żywności dostarczały targi, które otwierali przybywający z pobliskich miast Greckich; również żeglarze przejeżdżający lubili tu zawinąć słyszący że miało tu być miasto założone i że port jest w tym mieyscu. 4. Nawet nieprzyjaciele w sąsiedztwie mieszkający słysząc, jakoby założono być miało miasto, przysyłali poselstwo do Xenofonta z zapytaniem, coby im czynić należało, aby się stać mogli przyjaciołmi Greków. On zaś przedstawił ich żołnierzom. 5. A w tym przybywa Kleander z dwiema galerami[277] ale bez statków przewozowych. Zdarzyło się iż woysko przypadkiem nie było przytomne, gdy zawinął, jedni bowiem rozeszli się na zdobycz, a inni na górę dla drew[278] i zajęli wiele owiec, ale obawiając się ażeby im tych nieodebrano, mówili o tym z Dexipem, który z Trapezuntu z piędziesięciowiosłowym okrętem był uciekł i polecaią mu, aby te owce strzegł[279], niektóre dla siebie wziął, a resztę aby im nazad oddał.

6. Zaraz tenże odpędzał wkoło stoiących żołnierzy powiadających, że to było wspólną wszystkich własnością; a udawszy się do Kleandra powiedział, iż chcą mu ie wydrzeć. Ten kazał wydzierającego do siebie przyprowadzić. 7. Ten porwawszy jednego prowadził go; ale Agazyas właśnie nadszedłszy wyrwał mu go z ręku, gdyż to był jeden z jego kompanii. Inni zaś żołnierze przytomni temu zaczęli rzucać kamienie na Dexipa nazywaiąc go zdraycą. Przestraszyło to wielu okrętowych i uciekli do morza, równie jak i Kleander. 8. Xenofon i inni wodzowie hamowali żołnierzy i rzekli do Kleandra, iż to niewielkiego niebyło, lecz że uchwalona ustawa dała powod woysku do tego postępowania. 9. Ale Kleander częścią podbechtany od Dexippa, częścią sam już markotny stąd że się był bał oświadczył jawnie, iż odpłynie i ogłosi przez woźnego, aby ich jako nieprzyjacioł żadne miasto nieprzyymowało do siebie. Właśnie też w ten czas panowali Lacedemończycy nad wszystkiemi Grekami.
10. Wtedy ta sprawa zdawała się Grekom być nieszczęsną, i prosili go, aby tego nie czynił. Ten zaś odpowiedział, iż to inaczey być niemoże, chyba żeby mu wydano tak tego który zaczął rzucać kamieńmi jak i owego, który wydarł żołnierza. 11. Ten którego poszukiwano[280] był Agazyas wierny przyjaciel Xenofonta i z tey też przyczyny oczernił go Dexip. W tak przykrey sprawie będący wodzowie zwołują woysko na zgromadzenie; niektórzy z nich mało sobie ważyli Kleandra; ale Xenofon poznaiąc, iż to nie fraszka[281] tak do Greków przemówił:
12. Waleczni Mężowie, sprawa ta podług mego zdania nie jest mało znaczącą, jeżeli Kleander z takim umysłem nas odstąpi, jak sam oświadczył. Jesteśmy już blisko miast Greckich, a nad Grecyą Lacedemończycy przewodzą; w każdym tedy mieście Lacedemończyk zdolnym jest u czynić co mu się podoba. 13. Tak więc gdyby nam nayprzód Byzantyum zamknął, a potym zalecił jeszcze innym namiestnikom, ażeby nas do miast nieprzyymowali jako powstających przeciwko Lacedemończykom i jako krnąbrnych a doszłoby ta wieść i do Anaxibiosa dowódzcy Okrętów: tedy trudnym nam będzie tak zostawanie w mieyscu jak i odpłynienie; teraz bowiem Lacedemończykowie na lądzie i na morzu panuią. 14. Niegodziłoby się tedy abyśmy dla jednego lub dwóch ludzi Grecyą sobie zamknęli, ale trzeba nam słuchać tego co rozkażą, gdyż im i nasze miasta, skądeśmy rodem, są posłuszne. 15. Ja zatym (słyszę bowiem, iż Dexip miał do Kleandra mówić że Agazyas wcaleby tego niebył uczynił, gdybym ja mu tego niebył rozkazał) ja mówię, uwolnię od tey winy was i Agazyasa, ieżeli tylko Agazyas zechce powiedzieć, żem ja tego był przyczyną i wyznam się być winnym ostatniey kary i poddam się jey jeżelim ja sprawcą rzucania kamieni albo innego jakiego gwałtu. 16. Powiadam zaś że również i każdy inny na kogo tylko wina padnie musi się poddać pod sąd Kleandra, tym bowiem sposobem będziecie wy uwolnieni od winy. Ale w teraźnieyszym położeniu byłoby to okropną, jeślibyśmy w Grecyi spodziewający się nabycia chwały i szacunku, zamiast tego nawet innym równe mi niebyli, ale owszem bylibyśmy z Greckich miast wyzutemi.
17. Potym wystąpiwszy Agazyas rzekł: Mężowie przysięgam wam na Bogi i na Boginie, że ani mi Xenofon nie kazał odbierać tego męża, ani kto inny z pomiędzy was. Ale gdym uyrzał męża z mey kompanii walecznego w ręku Dexipa, o którym wiecie, że was zdradził, zdawało mi się to być rzeczą okropną i wyrwałem mu go, co wyznaię. 18. A wy nie potrzebuiecie mię wydawać, lecz ja sam, jak Xenofon mówi, oddam się pod sąd Kleandra, ażeby ze mną uczynił co mu się podoba. Dla tego niepotrzebuiecie się poróżniać z Lacedemończykami, owszem życzę aby z was każdy gdzie tylko zechce, bezpiecznie się dostał. Wybierzcie jednak niektórych z pomiędzy siebie i pośliycie ich do Kleandra, ażeby ci, kiedy ja co opuszczę, za mnie mówili i czynili. 19. Zezwoliło na to woysko, aby sobie obrał tych, którychby sam chciał mieć z sobą. On zaś wybrał sobie Wodzów. Potym udali się do Kleandra Agazyas i Wodzowie i ow człowiek przez Agazyasa uwolniony; i rzekli Wodzowie.
20. Przysłało nas woysko do ciebie Kleandrze i żąda abyś ty, ieżeli wszystkich winuiesz, sprawę ich pod sąd swoy przyiął i z niemi postąpił według zdania swego; ieżeli zaś winę całą na jednego, dwóch lub na ich więcey składasz, obowięzuie ich, aby się sami pod sąd twóy oddali. Jeżeli więc któregokolwiek z nas oskarżasz, masz nas przed sobą, ieżeli zaś kogo innego jeszcze, to powiedz; nikt bowiem niema się przed tobą usunąć, który nam tylko posłusznym będzie. 21. Potym Agazyas wystąpiwszy rzekł: Ja to ten jestem Kleandrze, który wyrwałem Dexipowi z rąk tego człowieka i bić Dexipa kazałem. 22. Albowiem o tym mężu wiem, że iest dobry, o Dexipie zaś wiem, że będąc obrany od woyska za dowodzcę piędziesięciowiosłowego statku od Trapezuntczyków wyproszonego dla sprowadzenia nam statków ku bezpiecznemu odjazdowi naszemu, iż tenże Dexip zdradził woysko nasze uciekłszy od nas na tym statku. 23. Nie tylko cośmy więc Trapezuntczyków pozbawili pięćdziesięciowiosłowego okrętu, ale i my iesteśmy przez to za niegodziwych poczytani, i sami mało cośmy z jego przyczyny nie poginęli. Słyszał bowiem tak jak i my, iż niepodobieństwem było pieszo przebywać w bród rzeki, aby się ocalić w powrocie do Grecyi. Takiemu to więc człowiekowi wyrwałem tego męża. 24. Bo gdybyś ty go był prowadził albo kto inny od ciebie, a nie ten jeden z pomiędzy owych zbiegów (kryyków), bądź przekonanym iżbym tego nigdy niebyt uczynił. Pomyśl sobie tylko, że jeśli mię teraz zabijesz, zgubisz męża dobrego, a to dla gnuśnego i niegodziwego człowieka.
25. To słysząc Kleander odpowiedział, ze lubo nie chwali Dexipa, ieżeli to uczynił; jednakże sądzi, iż choćby Dexip był naygorszym złoczyńcą, nie należało mu się gwałtu czynić, lecz mógł po rozpoznaniu w sądzie sprawy, równie jak i wy teraz żądacie, karę odebrać. 26. Teraz ustąpcie, a zostawcie tu tego człowieka; a gdy was wezwę stawcie się przed sąd. Już nie obwiniam ani woyska, ani kogo innego, skoro on sam wyznał, iż mu tego człowieka wyrwał. 27. Na to człowiek ow odbroniony tak mówił: Kleandrze chociaż ty rozumiesz, iżem ja dla przestępstwa był prowadzony, wszelakom ja ani kogo bił, ani kamieniami rzucał, mówiłem tylko że owe owce są wspólną własnością; była bowiem taka uchwała ze strony woyska, ażeby co tylko kto gdy woysko wyruszy z osobna zdobędzie, to było dla wszystkich wspólnym. 28. Gdym to powiedział, porwał mię i prowadził ażeby się nikt o to nie odzywał i aby mógł łupieżcom tę zdobycz w brew postanowieniu zachować i część swoię z niey dostać. Kleander na to: kiedy się tak ma sprawa twoia, pozostań także, abyśmy i względem ciebie radzić mogli.
29. Po tym wszystkim Kleander zasiadł do jedzenia wraz z swoiemi towarzyszami. Tym czasem Xenofon zgromadził woysko i doradzał aby wyprawić mężów do Kleandra, którzyby się przyczynili za temi mężami. 39. Potym zgodzono się na wysłanie wodzów i setników, tudzież Drakontyosa Spartańczyka z innemi, którzy się zdawali być sposobnemi do tego, aby prosić Kleandra jak nayusilniey o wypuszczenie tych dwu mężów. 31. Tam przyszedłszy Xenofon tak się odezwał: Kleandrze masz mężów tych w swoiey mocy, woysko ich tobie zleciło, wolno ci jest z niemi czynić co ci się podoba równie jak z nami wszystkiemi. Teraz zaś wzywają Cię i proszą, ażebyś im oddał tych dwu mężów i nie zabijał; oni bowiem dawniey wiele trudów dla woyska podeymowali. 32. Jeżeli to od ciebie otrzymają, tedy za to na wzaiem obiecuią, że ieślibyś przyjął dowodztwo nad niemi i ieśli Bogowie łaski użyczą, przekonają cię, jak są porządnemi i jak Wodzowi posłusznemi być umieią i za pomocą Bogów nieprzyjaciołom placu dotrzymają. 33. Proszą cię i o to, ażebyś przybywszy i objąwszy nad niemi dowodztwo doświadczał i Dexipa i onych samych, jakim każdy iest i oddał każdemu według jego wartości. 34. Kleander to słysząc, przez Bogi rzecze, natychmiast wam odpowiem i mężow tych oddaię i sam przyydę i ieśli Bogowie poszczęścią, odprowadzę was do Grecyi. Zaiste inaksza to mowa i wcale przeciwna od tey, którą słyszałem o niektórych
35. W tym (wodzowie) wychwalając to odeszli mając z sobą tych dwóch mężow. Kleander tym czasem radził się ofiar względem podroży, obchodził się z Xenofontem uprzeymie i zobowiązali się prawem gościnności. Gdy zaś widział jak żołnierze pilnie rozkazy wykonywali, ieszcze większey chęci nabrał stać się ich wodzem. 36. Ale gdy ofiary w trzech dniach czynione wcale się nieudawały, zwoławszy Wodzów tak do nich przemówił; Mnie wprawdzie ofiary niechciały być pomyślne względem wyprowadzenia woyska, wy iednak dla tego nietraćcie serca, gdyż wam już, jak się zdaie, iest przeznaczono wyprowadzić stąd żołnierzy, ruszaycie więc. A my was, gdy tam do Byzantyum przybędziecie, jak nayprzyzwoiciey przyymiemy.
37. Potym uchwaliło woysko podarować mu owce wspolnie zebrane. Te on wprawdzie przyjął, ale im oneż nazad oddał i sam odpłynął. Żołnierze tedy rozdzieliwszy między siebie zboże zebrane i inne rzeczy których nabrali, pociągnęli przez Bityniią. 38. Idąc prostą drogą gdy nic nienatrafili takiego, z czymby mogli byli wniść w kray przyiacielski, umyślili na jeden dzień i noc drogi nazad się wrocić. Co uczyniwszy nachwytali wiele niewolników i owiec i przybyli dnia szostego do Chryzopolu w Chalcedonii, gdzie dni siedm zabawiwszy zdobycz posprzedawali.


Xięga siodma.

Rozdział I.
Treść.
Anaxibios floty Spartańskiey dowodzca nakłoniony obietnicami Farnabazosa pobudza Greków obłudną nadzieią żołdu do przepłynienia do Byzantyum. Potym tąż nadzieią zawiedzionych z miasta wywabia. Lecz zamknięciem miasta nic niewskórał, bo żołnierze gwałtem się dostaią do miasta. Xenofon hamuie ich zapędy i nakłania do powtórnego wyyścia z Byzantyum. Koyradates ubiega się o dowodztwo, ale niemogąc dopełnić przyiętych na siebie obowiązków w krotce sam się zrzeka tego zaszczytu.

1. Co Grecy w ciągu wyprawy z Cyrusem zdziałali aż do bitwy, co w drodze po śmierci Cyrusa aż do przybycia nad brzegi Pontu, i co czynili w czasie podroży z Pontu częścią pieszo, częścią morzem odbywaney aż w polu mieście Azyatyckim zewnątrz uyścia morskiego stanęli, to wszystko opowiedziało się w poprzedzających xięgach.
2. Potym Farnabazos obawiając się, aby woysko do kraju jego niewtargnęło, posławszy do Anaxibiosa dowodzcy okrętów przypadkiem w Byzantyum będącego prosił, ażeby woysko z Azyi przewiózł, obiecuiąc mu wszystko uczynić, czegoby tylko żądał. 3. Anaxibios tedy przywoławszy Wodzów i setników woyska do Byzantyum obiecał, iż żołnierze, ieżeliby się przeprawili, żołd mieć będą. 4. Inni Wodzowie rzekli, iż po naradzeniu się dadzą odpowiedź; lecz Xenofon mu odpowiedział, że już rozstaie się z Woyskiem i życzy sobie odpłynąć. Ale Anaxibios wezwał go do wspólnego przeprawienia się, potym dopiero mógł oddalić się. Więc on na to przystał.
5. Seytes Trak tym czasem przysyła Medosadesa do Xenofonta i wzywa go, aby się do przeprawy woyska przyłożył i rzekł, że ieżeli to uskuteczni, żal mu tego być niema. 6. Ten zaś odpowiedział: Wszakci iuż woysko gotowe do przeprawienia się; dla tego więc niepotrzeba mu nic płacić ani mnie ani komu innemu, ale skoro się ono przeprawi, ja się z nim rozstanę; tym czasem może sobie z pozostałemi przy woysku i dogodnemi sobie[282] osobami wchodzić w układy, jak mu się tylko spodoba.
7. Potym wszyscy żołnierze przeprawili się do Byzantyum; ale Anaxibios nie dał żołdu; owszem ogłosić kazał, ażeby żołnierze zabrawszy broń i tłomoki z miasta ustąpili, ażeby ich razem mógł przeliczyć i odprawić. Stąd żołnierze markotni byli, iż niemając pieniędzy niemogli się opatrzyć w żywność na drogę i przykre im było wybieranie się.
8) Xenofon złączony iuż prawami gościnności z Kleandrem Namiestnikiem mając odpłynąć poszedł do niego i uściskał go przy rozstaniu. Ten mu zaś rzekł: Nieczyń tego, ażebyś nieściągnął na siebie zarzutów jakich; iuż bowiem i teraz winuią cię niektórzy, że woysko nie rychło z miasta wychodzi. 9. A on na to rzekł: Wszak ja tego przyczyną nie jestem, lecz sami żołnierze potrzebujący żywności i nabyć iey za co niemający dla tego iść daley niechcą. 10. Ale iednak, powiada, ja tobie radzę wyyść, jakobyś chciał z woyskiem daley ciągnąć, a gdy ono już będzie za miastem, możesz się oddalić. Więc w takim razie, rzecze Xenofon, poydźmy do Anaxibiosa dla ułatwienia tey sprawy. Tak się stało, poszli do Anaxibiosa i przełożyli mu to. 11. Ten też kazał tak czynić, a to żeby jak nayrychley z swoią ruchomością wyszli i powiedzieć im, że ktoby tylko nie był przytomnym przeglądowi i liczeniu woyska, ten za to odpowiedzialnym będzie. 12. Potym wyszli nayprzod Wodzowie, a po nich inni; i prawie wszyscy oprocz małey liczby iuż byli zewnątrz miasta, a Eteonik stał przy bramie, ażeby po ustąpieniu wszystkich z miasta, mógł zamknąć bramę i zaporę wsunąć.
13. Anaxibios zaś zwoławszy Wodzow i setnikow rzekł: Żywność, powiada, bierzcie z wiosek Trackich; iest w nich podostatkiem jęczmienia, pszenicy i wiele innych zapasów, a opatrzywszy się w takowe, udaycie się daley do Chersonezu[283], gdzie wam Kiniskos żołd wypłaci. 14. Usłyszawszy to niektórzy żołnierze i setnicy donieśli wszystko woysku. A Wodzowie pytali się potym czyli Seytes iest nieprzyjacielem lub przyjacielem (Lacedemończykow) i czy maią iść przez górę świętą czyli wkoło niey środkiem Tracyi.
15. Tym czasem gdy się względem tego Wodzowie, tak umawiali, to żołnierze porwawszy się do bróni biegą pędem do bramy, chcąc znowu weyść na powrót do miasta. Ale Eteonik i przy nim będący ludzie spostrzegłszy hoplitów przypadających zamykają bramę i zaporę zasuwaią. 16. Żołnierze kołatali w bramę, wołaiąc iż nayniesprawiedliwiey cierpią tę krzywdę przez wypędzenie siebie pomiędzy nieprzyjacioł i mówili że wyrąbią bramę, ieżeli im niebędzie otworzona dobrowolnie. 17. Inni z nich pobiegli nad morze i przeleźli koło kamiennego narożnika muru[284] do miasta, inni zaś z pomiędzy żołnierzy jeszcze będących w mieście, widząc co się przed bramami działo, poprzecinali zapory siekierami i otworzyli bramy, a tamci wpadli do miasta. 18. Xenofon zobaczywszy to co się dzieie, obawiając się, aby się woysko na łup nieudało, co by mogło miastu, jemu samemu i żołnierzom stać się okropnym nieszczęściem, pobiegł tam i wpadł wraz z tłumem do miasta. 19. Byzantyanie zobaczywszy woysko gwałtem wpadające, uciekają z rynku, jedni na statki, drudzy do domu, inni w domu będący na dwor; niektórzy spuścili troywiosłowki na morze dla ocalenia się na nich; a wszyscy już mieli się za zgubionych, jak gdyby miasto było zdobyte. 20. Eteonik zaś schronił się na zamek. Anaxibios też pobiegłszy do morza, puścił się na łódce rybackiey do zamku i natychmiast kazał przybyć załodze z Chalcedonii; nie zdawała się bowiem liczba ludzi w tym zamku być dosteteczną do wstrzymania tych mężów.
21. Żołnierze tym czasem spostrzegłszy Xenofonta biegną hurmem do niego i mówią: Teraz masz Xenofoncie porę stać się mężem. Masz miasto, masz troywiosłowki, masz pieniądze, masz tylu wojowników. Teraz gdybyś tylko chciał, mógłbyś nas uszczęśliwić, a my ciebie moglibyśmy uczynić wielkim mężem. 22. Xenofon odpowiedział im: Dobrze mówicie i uczynię to; ale jeżeli tego pragniecie, stańcie pod brónią w porządku woyskowym jak nayprędzey; chcąc ich uspokoić sam ich do tego zachęcał i innym zalecał, aby również zachęcali. 23. Oni zaś sami dobrowolnie stanęli w porządku woyskowym, hoplici natychmiast uformowali się w ośm rot, a peltaści pędem bieżąc przyłączyli się do obydwu skrzydeł 24. Plac zaś ten bardzo wygodny do ustawienia szyków nazywany placem Trackim był i bez budynków i równy. Gdy iuż stali pod brónią i udobruchali się cokolwiek, wezwał ich Xenofon do koła na obradę i rzekł:
25. Że wy się, Waleczni mężowie, gniewacie i że myślicie być bardzo skrzywdzonemi i oszukanemi, temu się ja nie dziwuię. Ale gdybyśmy dogadzając naszey niechęci chcieli mścić się za to oszukaństwo na Lacedemończykach tu będących i miasto temu niewinne złupić, uważcie coby stąd wyniknąć mogło. 26. Okazalibyśmy się jawnemi nieprzyjaciołmi Lacedemończyków i ich sprzymierzeńcow; a jakąbyśmy mieli woynę, każdy może poznać, ktokolwiek widział i przypomni sobie to, co się iuż niedawno temu stało.[285] 27. My bowiem Ateńczykowie weszliśmy w woynę z Lacedemończykami i ich sprzymierzonemi mając okrętów troywiosłowych częścią na morzu, częścią na warsztatach okrętowych[286] niemniey jak trzysta, na zamku wiele gotowych pieniędzy i z rocznych dochodów krajowych i z zagranicznych niemniey niż tysiąc talentów, będąc także panami wysp wszystkich na morzu, i mając wiele miast w Azyi i w Europie i toż samo nawet Byzantyum, w którym teraz iesteśmy, a jednak byliśmy ponękani, jak wszyscy wiecie. 28. A teraz coż myślicie coby nam już przyszło cierpieć, gdy Lacedemończyki z Achayczykami są w przymierzu, a Ateńczycy także i ich dawni sprzymierzeńcy wszyscy do nich przyłączeni, z drugiey stróny Tyssafernes i inni Barbarzy nad morzem mieszkający wszyscy są nieprzyjaciołmi naszemi, a naygorszym ów Król wschodniokrajowy, przeciw któremuśmy wyruszyli chcąc go pozbawić państwa i zabić, gdyby można było? Któżby przy skojarzeniu się wszystkich tych okoliczności jeszcze był tak nierozsądnym, żeby myślał, iż górę otrzymamy? 29. Dla Bogów nie bądźmyż szalonemi, abyśmy nie pogineli haniebnie, stawszy się wrogami własnych Oyców, przyjacioł i domowników; albowiem oni wszyscy znayduią się w tych miastach, któreby nam woynę wydały; a to słusznie że gdyśmy żadnego z barbarskich miast, choć zwycięzcami będąc, niechcieli otrzymać, jednak byśmy pierwsze z miast greckich do któregośmy przyszli, zniszczyć mieli. 30. Ja wolałbym raczey, abym wprzód nimbyście się tego dopuścili, zapadł się raczey na dziesięć tysięcy sążni w ziemię. I radzę wam ażebyście wy jako Grecy posłuszni tym, którzy są na czele[287] Greków, prawa swego dochodzić chcieli. Jeżeli zaś nie będziecie mogli dostąpić sprawiedliwości, to przynaymniey pomimo doznanego skrzywdzenia z Grecyi wyłączeni nie będziemy. 31. Teraz radziłbym wyprawić posłów do Anaxibiosa z doniesieniem, iż my nie dla czynienia gwałtu wkroczyli do miasta, lecz jedynie w celu znalezienia dla siebie jakiego wsparcia; a jeżeli nic niewskoramy, tedy chcemy pokazać żeśmy nie jako dający się oszukać, ale jako posłuszni stąd ustąpili.
32. Zgodzono się na to; i wyprawiono Hieronyma Eleyczyka jako mieć mającego głos wraz z Eurylochem Arkadczykiem i Filezyosem Achayczykiem. Ci więc odeszli mając polecenie przełożenia mu tego.
33. W tym do pozostałych ieszcze na mieyscu żołnierzy przybywa Koyratades Tebańczyk; który się włoczył po Grecyi nie jako wychodziec, ale w chęci uzyskania dowództwa ofiarował swoie usługi, jeśliby jakie miasta albo jaki naród wodza potrzebował. Przyszedłszy więc w ow czas rzekł, iż gotów był im przewodniczyć do Trackiey krainy Delta zwaney, w którey wiele dobrych rzeczy zyskać mogą. Obiecywał im nad to w drodze dostarczać w obfitości jedzenia i picia.
34. Słysząc to żołnierze i odebrawszy odpowiedź od Anaxibiosa w tych słowach, iż posłuszeństwa swego wcale niebędą żałowali, albowiem nie tylko doniesie o tym zwierzchności oyczystey, ale jeszcze pomyśli o tym — jakimby sposobem mógł im być pożytecznym. 35. Przyymuią więc żołnierze Koyratadesa za wodza i wyszli z miasta. Koyratades zaś obowięzuie się nazajutrz przybyć do woyska wraz z bydłem ofiarnym i z wieszczkiem i sprowadzić oraz pożywienie i napóy dla woyska. 36. Jak tylko znowu wyszli, Anaxibios zamknął bramy i ogłosił, że ktoby kolwiek z żołnierzy był zdybany w mieście, miał być jako niewolnik zaprzedany. 37. Nazajutrz znowu Koyratades przybył z bydłem ofiarnym i wieszczkiem, za nim szło ludzi dwadzieścia z mąką jęczmienną i tyluż ludzi z winem, trzech z oliwą; jeden z czosnkiem ile mogł unieść, a drugi z cebulą. To złożywszy jak gdyby do podzielenia wziął się do ofiar.
38. Xenofon przywoławszy Kleandra prosił, aby wyjednał dla niego wolny przystęp do miasta, żeby mógł odpłynąć z Byzantyum. 39. Przyszedłszy Kleander zaledwo, rzecze, zdołałem tego dokazać; albowiem Anaxibios powiedział, iż nie dobrzeby było, aby żołnierze byli blisko murów, a Xenofon w samych murach, gdy sami nawet Byzantyanie burzliwi są i poróżnieni między sobą; ale jednak, rzecze, pozwala mu weyść, byle tylko zaraz z nim chciał wypłynąć. 40. Xenofon tedy pożegnawszy się z żołnierzami obok Kleandra wszedł do miasta. Koyratades zaś dnia pierwszego wcale nie pomyślnie ofiary sprawował i żywności między woysko niedzielił; nazajutrz ustawił ofiary przy ołtarzu Koyratades i uwieńczony zabierał, się do ofiar, a w tym przybywają do niego Tymazyon Dardańczyk, i Neon Azyneyczyk i Kleanor Ochomeńczyk mówiąc, ażeby nieczynił ofiar żadnych jako niemająey już dłużey woysku przewodniczyć, jeśliby natychmiast żywności nierozdał. 41. Koyratades kazał w ten czas między wszystkich rozdzielić zapasy, a gdy uyrzał, że wiele jeszcze lmakowało na utrzymanie żołnierzy przez jeden przynaymniey dzień odszedł, zabrawszy z sobą bydło ofiarne, i zrzekł się dowodztwa.

Rozdział II.
Treść.
W tym gdy Wodzowie względem podroży są porożnieni, wielu żołnierzy rozchodzi się. Do trzech set z nich Arystarch namiestnik Byzantyński zaprzedał. Ten gdy także i na Xenofonta dybał, tedy on z wybraną drużyną udaie się do Seytesa w celu rozpoznania warunkow, pod któremi on Greków w służbę woyskową przyiąć chciał.

1. Neon Azyneyczyk, Fryniskos Achayczyk, Filezyos Achayczyk, Xantykles Achayczyk i Tymazyon Dardańczyk zostali przy woysku i wkroczywszy do wiosek Trackich koło Byzantyum rozłożyli się obozem. 2. Wtym powstała niezgoda między Wodzam, gdy Kleanor i Fryniskos chcieli udać się z woyskiem do Seytesa; nakłonił ich bowiem do tego, podarowawszy iednemu konia, a drugiemu kobietę, Neon zaś chciał się udać do Chersonezu rozumieiąc, że, skoro stanie na granicach Lacedemońskich, pewno obeymie dowodztwo nad całym woyskiem. Tymazyon zaś życzył sobie przeprawić się znowu do Azyi, rozumieiąc, że się do domu dostanie. A i żołnierze na to przystawali. 3. Ale gdy czas schodził, przedawszy niektórzy żołnierze po wsiach broń, odpłynęli jak kto mógł, inni zaś rozdawszy broń bezpłatnie na wsiach udali się do miast łącząc się z tamteyszemi mieszkańcami. 4. Ale Anaxibios cieszył się słysząc o rozeyściu się woyska, rozumieiąc, iż w tym razie Farnabazosowi bardzo dogodził.
5. Gdy Anaxibios z Byzantyum wyruszał spotyka się w kyzikach z Arystarchem następcą Kleandra namiestnika Byzantyńskiego; powiadano też, iż Polos następca iego jako dowodzca floty[288] w krótce przybędzie do Hellespontu. 6. Na ten czas Anaxibios zalecił Arystarchowi, aby poprzedawał żołnierzy z wyprawy Cyrusa przybyłych, ilu ich tylko w Byzantyum zastanie; lecz Kleander żadnego nieprzedał, ale owszem lituiąc się nad choremi opatrywał ich i do domów kazał przyymować. Arystarch zaś jak tylko przybył natychmiast niemniey jak cztery sta z nich przedał. 7. Anaxibios zaś przypłynąwszy do Paryum wysyła do Farnabazosa stosownie do umowy. Ten zaś dowiedziawszy się, iż Arystarch jako namiestnik przybył do Byzantyum i że Anaxibios nie jest iuż dowodzcą floty[289], zaniedbał całkiem Anaxibiosa, lecz z Arystarchem tak traktował względem woyska Cyrusowego, jak dawniey z Anaxibiosem.
8. W tedy dopiero Anaxibios przywoławszy Xenofonta zaleca mu, aby wszelkiemi sposobami starał się jak nayśpieszniey popłynąć do woyska, zapobiec całkowitey rozsypce jego i zbierać ile możności rozbiegłych i przyprowadzić do Peryntu, a stąd jak nayprędzey przewieźć do Azyi, i dał mu nadto trzydziestowiosłowy okręt i list wraz z pełnomocnikiem od siebie mającym zalecić Peryntyanom, aby jak nayśpieszniey Xenofonta końmi własnemi odesłali do woyska. 9. Xenofon tedy przepłynąwszy przybywa do woyska, a żołnierze przyięli go z radością i chętnie za nim szli w zamiarze przeprawienia się z Tracyi do Azyi.
10. Ale Seytes usłyszawszy o przyyściu Xenofonta posławszy morzem[290] do niego Medosadesa prosił, aby woysko do niego przyprowadził, obiecując mu dać to, coby kolwiek mu się zdawało być dogodnym do namówienia go. Ten mu odpowiedział, że nic z tego być niemoże. 11. Co ten usłyszawszy odszedł swoią drogą. Grecy zaś gdy przybyli do Peryntu, tedy Neon odłączył się i obozował osobno, mając około ośmiu set ludzi; reszta zaś całego woyska była pospołu tuż przy murach Peryntu.
12, Tym czasem starał się Xenofon o statki chcąc jak nayśpieszniey do Azyi przepłynąć. W tym przybywa Arystarch namiestnik Byzantyński mając dwie troywiosłowki namówiony od Farnabazosa i zakazuie froktarzom przewozić, a odwiedziwszy woysko rzekł do żołnierzy, żeby się z nich żaden nieprzeprawiał do Azyi. 13. Xenofon zaś rzekł, iż Anaxibios kazał udać mu się tutay. Na co Arystarch znowu rzekł: Anaxibios już więcey nie iest teraz dowodzcą floty, ja zaś iestem tu[291] namiestnikiem; kogo tylko z was pochwycę, zaraz w morzu utopić go każę. Po tych słowach udał się do miasta. 14. Nazajutrz zwołał Wodzów i setnikow woyska. Gdy już ci byli blisko muru, doniosł ktoś Xenofontowi, iż jak tylkoby wszedł do miasta, miał być schwytanym i ukaranym albo Farnabazosowi wydanym. Słysząc to Xenofon posłał drugich przodkiem[292], mówiąc, że sam postanowił względem czegoś ofiary sprawować. 15. I odszedłszy sprawował ofiary, radząc się Bogów czyli dopuszczą prowadzić woysko do Seytesa; widział bowiem, iż niebezpiecznie było przeprawić się, gdyż temu przeszkadzaiący posiadał troywiosłowki, ani się też chciał do Chersonezu udać, żeby tam niebył zamknięty a woyskoby było narażone na wielki niedostatek wszystkiego; tam zaś potrzeba będzie nietylko być posłusznym namiestnikowi mieyscowemu, ale i woysko nie miało mieć nawet żywności.
16. Tenci się koło takich rzeczy zatrudniał; wodzowie zaś i setnicy przyszedłszy od Arystarcha donosili, iż im tą razą kazał odeyść, ale że mieli na wieczór przyyść, co ieszcze jawniey zdawało się okazywać, iż w tym była zdrada. 17. Xenofon tedy odebrawszy wieszczby pomyślne tak sobie samemu jak i woysku, jeśli się uda do Seytesa, przybrawszy sobie setnika Polikratesa Ateńczyka i od każdego Wodza, wyjąwszy Neona, po jednym żołnierzu, któremu każdy ufał udaie się w nocy prosto do obozu Seytesa na sześćdziesiąt stadyow ztamtąd oddalonego. 18. Gdy się przybliżyli, spostrzegli nayprzod strażowe ognie poopuszczane. I myślał z początku, że się Seytes gdzież przemieścił. Ale gdy się wrzawa słyszeć dała i ludzie Seytesa znaki sobie dawali, pomiarkował, że dla tego od Seytesa ognie te przed nocną strażą pozapalane były, ażeby stanowiska stróżów w ciemnocie będących niewidziano i żeby nadchodzący niemogli się ukrywać, ale owszem przy świetle widocznemi byli. 19. Poznawszy to wysyła przodkiem tłómacza, którego przypadkiem miał przy sobie, i każe Seytesowi powiedzieć, iż Xenofon już jest blisko i że chce rozmówić się z nim. Ci zaś pytali się czyli to był ów Ateńczyk od woyska. 20. Co gdy on stwirdził, pędem pobiegli[293] do Seytesa; i w krótce potym przybyło około dwóch set Peltastów i przyjąwszy Xenofonta zaprowadzili go z jego ludźmi do Seytesa. 21. Był on na wieży dobrze strzeżony, w koło którey kónie okiełznane stojały; albowiem z bojaźni kazał paść konie w dzień, a w nocy okiełznane mieć pod dozorem straży. 22. Powiadano bowiem, iż Teres jeden z iego przodków maiący wielkie woysko w tey właśnie okolicy stracił niemałą liczbę ludzi i sprzętów woiennych przez mężów tam mieszkających. Byli to Tynowie nayniebezpiecznieysi w potyczkach nocnych.
23. Gdy się zbliżali, kazał przystąpić Xenofontowi wraz z dwóma innemi którychby sam sobie życzył. Gdy zaś weszli, w ten czas uściskawszy się nayprzód Trackim zwyczaiem po rogu wina do siebie wypili; był także przytomnym i Medosades, którego Seytes zawsze za posłannika używał. 24. Potym zaś Xenofon tak mówić zaczął: Przysłałeś Seytesie tego tu Medosadesa do mnie nayprzód, gdym był w Chalcedonii i prosiłeś mię, abym się starał o przeyście z woyskiem z Azyi i obiecywałeś nam za to być wdzięcznym jak ten tu Medosades powiadał. 25. To powiedziawszy pytał się Medosadesa czyli prawdę powiedział. Ten przyświadczył. Potym tenże sam Medosades, gdym wrócił do woyska z Paryum znowu przybył obiecując, że gdy przyprowadzę woysko do ciebie, między innemi nietylko jako z przyjacielem i bratem obchodzić się będziesz, ale że nawet miasteczka (włości) nadmorskie, które posiadasz mieć mam od ciebie. 26. Tu znowu zapytał się Medosadesa czyli tak mówił. Ten i to potwirdził. Powiedzże mu więc sam com ci zaraz z początku odpowiedział w Chalcedonii. 27. Odpowiedziałeś, że woysko przeprawi się do Byzantyum i że niepotrzeba. aby kto tobie lub komu innemu za to co płacił; powiedziałeś potym, że po przeprawie odeydziesz i jakeś mówił, tak się stało. 28. Cóżem ci mówił, rzecze, gdy przybyłeś do Selibryi? Powiedziałeś, że to być niemoże, ale że do Peryntu przyszedłszy, przeprawicie się do Azyi. 29. Teraz więc, rzecze Xenofon, przybywam do ciebie, ja i ten Fryniskos jeden z wodzów i ten Polikrates jeden z setników, a na dworze są mężowie z których każdemu jego Wódz naywiększe zaufanie okazuie, wyiąwszy Neona Lakończyka. 30. Jeżeli więc chcesz tę sprawę mieć dowiernieyszą, to każ i tamtych zawołać. Idź Polikratesie powiedz im, że ja im zalecam broń pozostawić, a i ty zostaw tam miecz twoy i powroć.
31. Co usłyszawszy Seytes rzekł, iż żadnemu Ateńczykowi nieodmawia zaufania swojego, gdyż czuje, iż iest z niemi spowinowacony i że ich poczytuje za życzliwych sobie przyjaciół. Potym gdy weszło ludzi, ile chciał użyć woyska. 32. Seytes tak odpowiedział: Maysades był mi oycem, pod którego władzą byli Melandeplowie, Tynowie i Tranipsowie. Z tego kraju z przyczyny upadku władzy Odrysów wygnany w chorobie umarł, a ja jako sierota wychowałem się u Medoka teraźnieyszego Króla. 33.Gdym wyrósł na młodzieńca niemogłem znieść życia takiego, gdzie się trzeba było na cudzy stół oglądać. Zasiadłszy raz z nim do siołu prosiłem go pokornie[294], aby mi dał jak może naywięcey ludzi dla zemszczenia się nad temi którzy nas wygnali i prowadzenia odtąd życia, w którym bym niepotrzebował jak pies oglądać się na jego stół. 34. Dał mi tedy ludzi i kóni, których zobaczycie, skoro się rozwidni. A teraz ja mając ich tym się żywię, że rabuię w moim oyczysLym kraju. Ale gdybyście wy do mnie przystali, spodziewam się za pomocą Bogów łatwo odzyskać państwo moie. I toć to iest, o co ja was proszę.
35. Cożbyś ty więc, rzecze Xenofon, kiedy przyydziemy, mogł dać woysku i setnikom i wodzom, powiedz, aby ich ci o tym uwiadomić mogli. 36. Ten więc obiecał każdemu żołnierzowi dać po kyzykienie, setnikowi dwa razy tyle, a wodzowi cztery razy tyle, nad to przyrzekł dać ziemi, ileby tylko chcieli z jarzmami wołow i miasto nadmorskie murem opasane. 37. A jeżeli, rzecze Xenofon, usiłujący (doprowadzić ci woysko) niedokażemy tego, lecz boiaźń przed Lacedemończykami możeby temu przeszkodziła, czy przyjąłbyś z nas którego do siebie, ieśliby chciał przyyść do ciebie? 38. Ten zaś odpowiedział, nawet jako braci ich przyymę i wspołstołownikow i uczestników wszystkiego czego tylko nabędziemy. Tobie zaś Xenofoncie nawet córkę moię dam, a jeżeli ty masz córkę, kupię ją sobie zwyczaiem Trackim i dam iey na pomieszkanie Bisantę jedno z naypięknieyszych miast moich nad morzem.

Rozdział III.
Treść.
Grecy, wyjąwszy Neona Lakończyka z iego ludźmi, przyymuią warunki od Seytesa podane i przechodzą do niego; po zawarciu przymierza Wodzowie na ucztę zaproszeni bankietuią zwyczaiem Trackim. Seytes z Grekami względem przedsięwzięcia wyprawy naradza się; potym o północy przeciwko nieprzyjaciołom wyruszaią, na których nazajutrz nieprzygotowanych z nienacka napadaią i wielu niewolników i niemało bydła zabieraią.

1. To usłyszawszy i na wzaiem sobie ręce podawszy odeszli; i ieszcze przededniem przybywszy do obozu opowiedzieli wszystko co się działo tym, od których byli wysłani. 2. Gdy się już rozwidniło, Arystarch znowu do siebie wzywał wodzów i setników; ale ci postanowili nie chodzić wcale do niego, lecz woysko zwołać. I zeszli się wszyscy oprocz ludzi Neona, którzy stąd o dziesięć prawie stadyow oddaleni byli. 3. Gdy się zeszli, Xenofon wystąpiwszy tak przemówił: Mężowie, niemożemy stąd gdzie by nam się podobało popłynąć, gdyż ow Arystarch maiący okręty troywiosłowe iest nam na przeszkodzie; nawet wsiąść na statki przewozowe byłoby dla nas rzeczą niebezpieczną. Tenże każe nam gwałtem przez górę świętą do Chersonezu wkraczać; gdybyśmy po zajęciu iey tam przybyli, tedy powiada, że ani was już jak w Byzantyum niebędzie przedawał by niewolników, ani was więcey zawodził, ale owszem macie otrzymać żołd, i nie być, jak teraz, wystawionemi na niedostatek żywności. 4. Ten ci tak powiada; ale Seytes mówi, iż was sobie dobrodzieystwy zobowiąże, ieśli się do niego udacie. Teraz tedy rozważcie, czy tutay zostawszy wolicie o tym co postanowić, albo raczey powróciwszy tam, gdzie żywności nie skąpo. 5. Mnie więc zdaie się, że gdy tu ani pieniędzy na kupno niemamy, ani też chcą pozwolić brać żywność bez pieniędzy, musiemy wrócić się do wsiow skąd ią zawojowani brać dopuszczą, tam mając żywność, i słysząc iakich kto od was usług potrzebować będzie, możecie potym wybierać co się wam zda być naylepszem. 6. A komu się to podoba, niecimy rękę podniesie. Wszyscy je wyciągnęli. Więc idźcie, rzecze, a mieycie się na pogotowiu i gdy wam znać dadzą postępuycie za przewodnikiem.
7. Potym przewodniczył Xenofon, a oni szli za nim. Neon zaś i inni ze stróny Arystarcha namawiali ich do zwrócenia się; ale oni na to niesłuchali. Gdy już blisko pięciudziesiąt[295] stadyow uszli, spotyka się z niemi Seytes. Xenofon zobaczywszy go kazał mu nadjechać ażeby jak naywiększa część z nich mogła go słyszeć mówiącego o tym do niego, co się mu zdawało być dogodnem 8. A gdy się zbliżył, rzekł Xenofon: My ciągniemy tam, gdzie woysku spodziewa się mieć żywność; tam słysząc twoie oświadczenia, i wnioski owego Lakończyka obierzemy to co się zda być naylepszego. Jeżeli nas więc poprowadzisz do mieysc obfitych w żywność, tedy się od ciebie gościnnie przyiętemi być poczytamy. 9. Na to Seytes: Wszak ia wiem o wielu wsiach blisko siebie lezących i wszelką żywność mających tak tylko od siebie odległych że pochod do nich śniadanie nam przysłodzi. Więc prowadź nas, rzecze Xenofon. 10. Gdy do tych wsiow wieczorem przybyli, zeszli się żołnierze, a Seytes tak do nich przemówił: Ja, Mężowie, upraszam was, abyście towarzyszyli wyprawie moiey i obiecuię wam dawać co miesiąc po kyzikienie, a setnikom i wodzom podług zwyczaiu, a prócz tego godnieyszych zaszczycę nagrodami. Jedzenie zaś i picie tak jak i teraz z kraju nabywać będziecie; lecz żeby mi wszelką zdobycz oddawano, tego jako rzeczy słuszney żądać będę, abym sprzedawszy ią miał wam zczego żołd wypłacić. 11. Uciekających i ukrywających się[296] przed nami nieprzyjacioł będziemy sami w stanie ścigać i śledzić, opierających się zaś przy pomocy waszey podbiiać sobie będziemy usiłowali. 12. Na to się Xenofon zapytał: A jakże daleko od morza zechcesz mieć woysko sobie towarzyszące? Ten zaś odpowiedział: Daley nigdzie, jak na siedem dni drogi, a często i mniey.
13. Potym pozwolono każdemu mówić, ktoby chciał. Wielu oświadczyło się za tym, że godne przyięcia rzeczy Seytes przekłada, zima bowiem, i ani do domu odpłynąć, choćby kto chciał, niepodobna, ani by też w kraju przyjacielskim utrzymać się można, skoroby za pieniądze żyć miano; ale w kraju nieprzyjacielskim bawić się i żywić bezpieczniey w towarzystwie Seytesa niż bez niego zwłaszcza przy tylu wygodach, jeżeliby zaś nadto jeszcze żołd pobierali, zdawało im się to być wielkim zyskiem. 14. Potym rzekł Xenofon: Jeżeliby kto miał co przeciwko temu, niech mówi, a jeżeli nie, tedy to potwierdźcie. A gdy się nikt nie sprzeciwił, zebrał głosy i zostało to uchwalone. Natychmiast też Seytesowi powiedział, że się z nim w pole udadzą.
15. Potym inni udali się po kolei szyków swoich pod namioty na posiłek, a wodzowi setnikow zaprosił Seytes do stołu mając wieś pobliżu. 16. Gdy zaś byli przy drzwiach mając iść na biesiadę, znalazł się tam niejakiś Herakleydes Maroneyczyk; ten do każdego z osobna przystąpił, o którym rozumiał, iż ma coby dać mogł Seytesowi. Nayprzod zbliżył się do niejakich Paryanów, którzy przybywszy dla zawarcia przyjaźni z Medokiem Królem Odrysów, mieli z sobą podarunki dla niego i iego żony i powiedział, że Medok jest daleko od morza na dwanaście dni drogi wzwyż kraju, a zaś Seytes nabywszy tego woyska zapewne pomorze pod swą moc zagarnie. 17. Więc jako sąsiad będzie w stanie wam i wygody i szkody czynić. Jeżeli więc roztropnie myślicie, oddaycież mu to, coście z sobą przynieśli i będzie wam pożytecznieyszy ten szafunek[297], aniżeli gdybyście to oddali Medokowi daleko stąd mieszkającemu. Takim ci sposobem namówił ich. 18. Potym udał się do Tymazyona Dardańczyka słysząc że ma puhary i kobierce Barbarskie powiedział mu, iż to jest zwyczaiem u Seytesa, iż od tych których zaprasza na bankiet odbiera podarunki. Jeżeli się on tu wzmoże, tedy łatwo mu będzie i odesłać cię do oyczyzny i tu cię oraz zbogacić. Takim sposobem przymawiał się do każdego. 19, Przyszedłszy do Xenofonta rzekł: Ty i z bardzo wielkiego miasta pochodzisz i imię twoje u Seytesa wiele znaczy i może tu w tym kraju będziesz sobie życzył mieć jakie zamki z włościami, jak i drudzy z was już dostąpili; naybardziey by się więc tobie godziło Seytesa jak naywspanialey uczcić. 20. Przypominam ci to będąc tobie przychylnym; bo iestem przekonany, że im większe będą od ciebie podarunki, tym większe ty sam potym odbierzesz. Słysząc to Xenofon znaydował się w przykrym położeniu, bo nic nie miał po wyyściu z Paryum jak tylko chłopca i cokolwiek pieniędzy na drogę.
21. Gdy zaś naycelnieysi z Traków w ow czas przytomnych i Wodzowie i Setnicy Greccy i Posłowie z miast na biesiadę weszli, siedli w koło do jedzenia. Potym wniesiono dla wszystkich troynogi[298] których było ze dwadzieścia pełne mięsa podzielonego na sztuki, a spore bochenki chleba kwaśnego były przyczepione do mięsa. 22. Osobliwie zaś półmiski z potrawami zawsze przed gośćmi stawiano, bo taki był ich zwyczay, że goście z nich innym rozdawali.[299] Seytes nayprzod to czynił, biorąc leżące przy sobie chleby, rozłamywał na kawałki i rozdawał[300] według zdania swego, toż samo czynił z mięsem, zostawując sobie tylko tyle, ile sam chciał ieść. 23. Inni też na taki sposob czynili, przed któremi te potrawy stoiały. Jeden z Arkadów z nazwiska Arystas tęgi w jedzeniu zaniechał zwyczay rozdawania i wziąwszy w rękę bochen chleba na trzy osoby wystarczyć mogący[301] i mięsa sobie na kolana nakładłszy zajadał. 24. Roznoszono potym rogi pełne wina i wszyscy przyymowali. Arystas zaś gdy podczaszy przyszedł do niego i podawał mu róg z winem, rzekł, postrzegłszy Xenofonta iuż niejedzącego: Tamtemu day, on iuż ma czas, ale ja jeszcze niemam czasu. 25. Usłyszawszy Seytes ten głos, pytał się podczaszego, co mówi. Podczaszy opowiedział to, umiał bowiem po Greku; z czego śmiech powstał.
26. W ciągu koleynego spiiania wszedł jeden z Traków, mając białego kónia; i wziąwszy pełny róg rzekł: Ja piię do ciebie, Seytesie, i daruię ci tego kónia, na którym ścigając, kogo zechcesz, schwycisz, a umykając niebędziesz się obawiał nieprzyjaciela. 27. Drugi przyprowadził chłopca i podobnież piiąc do niego darował mu go, inny zaś suknie dla żony iego. Tymazyon także piiąc do niego darował śrebrną czarkę i kobierzec dziesięć minow wartujący. 28. Pewny Ateńczyk Gnesyp powstawszy rzekł, iż bardzo piękny iest ów zwyczay staroświecki, że majętni darują co Królowi dla okazania szacunku, a Król znowu daie takim, którzy nic niemaią, a tak i jabym też co miał do darowania i okazywania szacunku. 29. Xenofon zaś wąchając się niewiedział co miał czynić, zwłaszcza że dla zaszczytu naybliżey Seytesa siedział. Herakleydes zaś kazał mu podać róg z winem. Xenofon zaś, bo już sobie był trochę podochocił, powstał rzesko chwyciwszy za róg rzekł. 30. Ja Tobie Seytesie daię siebie samego i tych moich towarzyszów jako wiernych przyjacioł i żaden temu nieprzeciwny, lecz wszyscy chcą ieszcze bardziey niż ja tobie sprzyjać. 31. A oto teraz masz ich przed sobą nie jakby od ciebie co więcey iądaiących i owszem podaiących się na trudy i niebezpieczeństwa, które za ciebie gotowi są podeymować. Z niemi ieżeli Bogowie zechcą częścią wielki kray oyczysty odzyszczesz, częścią inny ieszcze zdobędziesz, wiele też koni, wielu mężów i pięknych kobiet zabierzesz, a nie potrzeba ci ich będzie przez rabunek nabywać, ale sami przyydą do ciebie z podarunkami. 32. Seytes powstawszy pił razem z nim i wychlustnął z nim resztę z roga. Potym weszli ludzie[302] którzy na rogach, jakich używaią do dawania woiennego znaku, trąbili i na trąbach, które z niewygarbowanych skór bydlęcych były zrobione podług taktu i niby w oktawie trąbili i wtorowali. 33. I w tym sam Seytes powstawszy odzywał się krzykiem wojennym i podskakiwał z wielką letkością jak unikający przed postrzałem. Weszli także i figlarze.
34. Ale gdy słońce było na samym zachodzie, powstali Grecy mówiąc, że już czas iest do rozstawienia strażow nocnych i wydania hasła; zalecali oraz Seytesowi, aby rozkazał, żeby żaden z Trakow w nocy nieprzychodził do obozu Greckiego; nieprzyjaciołmi bowiem są dla nas Trakowie, a wyście nam przyiaciołmi. 35. Gdy wychodzili, powstał Seytes wcale niepodobny do piianego. Wyszedłszy zaś i przywoławszy samych wodzow rzekł: Mężowie, ieszcze nasi nieprzyjaciele nic niewiedzą o naszym zwiąsku; gdybyśmy więc na nich uderzyli, nim się zabezpieczą od napaści albo nim obmyślą sposoby do obrony przeciwko nam, wielebyśmy mogli zdobyć zbiorów i ludzi. 36. Pochwalili to wodzowie i wezwali go do przewodniczenia. Ale on rzekł: przysposobiwszy się czekaycie, poki ja, gdy czas będzie potemu, do was nie przyydę; i wziąwszy z sobą Peltastow wraz z wami przewodniczyć będę przy pomocy Bogów. 37. A Xenofon rzekł: Rozważ więc czyliby w razie nocney wyprawy nielepszy był zwyczay Grecki; albowiem w dziennych pochodach przodkują woysku, ile mieyscowość pozwala albo hoplici, albo też peltaści albo zaś jazda; ale w nocy iest zwyczay u Greków, że naycięższy oddział woyska nayprzod postępuje. 38. Tym albowiem sposobem naymniey rozprasza się woysko, i naymniey się ukrywaią ci, którzy chcą cichaczem uciec od drugich; częstokroć zaś trafiają oderwańcy jeden na drugiego, a niepoznawszy się szkodzą sobie nawzajem. 39. Seytes na to odpowiedział: Dobrze mówicie i ja za waszym zwyczaiem poydę. A dam wam na przewodników z pomiędzy starszych ludzi nayświadomszych tey okolicy, sam zaś z tyłu za wami postąpię z jazdą; a skoro tylko potrzeba będzie, przybędę śpieszno na przód. Hasłem zaś rzekli niech będzie: Minerwa w zwiąsku[303]. To powiedziawszy udali się na spoczynek.
40. Około połnocy przybywa Seytes z oddziałem jazdy uzbroioney w pancerze i z Peltastami uzbrojonemi. A gdy im oddał przewodników przodkowali Hoplici, za niemi szli Peltaści, na tylney straży byli jezdzcy. 41, Wraz ze dniem przyiechał Seytes konno przed front woyska i pochwalił zwyczay Greków. Często albowiem, rzecze, w nocy iemu samemu przytrafiło się, że nawet gdy z małą liczbą postępował, jazda od piechoty bywała odrywana, a teraz, jak się należy, wszyscy razem na jednym mieyscu zebrani ze świtem dnia oglądamy się. Zostańcie więc tu na mieyscu i odpoczniycie sobie, ja zaś rozpatrzywszy się cokolwiek, powrócę 42. To powiedziawszy puścił się przez gorę drogą, którą odkrył a natrafiwszy na wielkie śniegi oglądał się na drodze czyli gdzie nie było śladu ludzi tam albo sam idących. A gdy uyrzał, że droga była bez śladu, powrócił szypko nazad i rzekł: 43. Mężowie, dobrze poydzie, jeżeli wola Boga, bo znienacka na tych ludzi napaść możemy. Ale ja postąpię na przód z jazdą, ażeby nam nikt z tych których zoczemy nie umknął i niedał o tym znać nieprzyjaciołom; wy postępuycie za nami, a ieżeli za nami nie zdążycie, trzymaycie się śladu końskiego. Przeszedłszy góry dostaniemy się do licznych i zamożnych wiosek.
44. W samo południe już był na wyżynach, a zoczywszy wioski przyiechał pędem do Hoplitow i rzekł: Puszczę teraz konnicę na równinę, a Peltastow na wsie. Ale wy jak nayprędzey za niemi postępuycie dla dania pomocy, gdyby nam się kto oparł. 45. Co usłyszawszy Xenofon zsiada z konia, a gdy go Seytes zapytał, dla czego to zsiadasz zwłaszcza gdy trzeba pośpieszyć; wiem dobrze, odpowiedział, że nie ja sam tylko iestem tam potrzebny; a Hoplici daleko prędzey i chętniey bieżeć będą, ieżeli i ja pieszo niemi dowodzić będę.
46. Potym Seytes odjechał, a z nim Tymazyon mając około czterdziestu jezdzcow Greckich. Xenofon zaś kazał żołnierzom letkim na nogi nie starszym nad lat trzydzieści z pomiędzy hufcow przystąpić do siebie. I sam pośpieszał z niemi pędem; a Kleanor prowadził resztę Greków. 47. Gdy zaś już byli we wsiach, przyiechał Seytes pędem maiąc przy sobie około pięciudziesiąt jezdzcow i rzekł: Xenofoncie, tak się stało, iakeś powiedział, już mamy tych ludzi w mocy, lecz jezdzcy samopas rozbiegli się jeden tu drugi tam ścigaiąc i obawiam się, ażeby, gdy się zeydą nieprzyjaciele do kupy, nienarobili im szkody. Trzeba nawet aby niektórzy z nas i w tych wsiach pozostali; albowiem są pełne ludu. 48. Xenofon na to, ja zaymę ztemi, których mam, wyżyny, ty zaś rozkaż Kleanorowi rozciągnąć falangę na równinie aż do wiosek. To gdy uczynili, zdobyli jeńców do tysiąca, a wołow do dwóch tysięcy, drobnego zaś bydła do dziesięciu tysięcy. I w tym mieyscu przenocowali.

Rozdział IV.
Treść.
Seytes pali wioski nieprzyjacielskie. Grecy cierpiąc od wielkiego zimna na polu udaią się do pomieszkali wieyskich. Ci z Barbarow którzy na góry uciekli oświadczają chęć do zawarcia przymierza, ale w nocy do znajomych sobie domow zbliżywszy się nagle uderzają na Greków, od których do ucieczki przymuszeni na koniec się poddaią Seytesowi.

1. Nazajutrz popaliwszy Seytes wioski owe do szczętu, tak iż ani jeden dom niepozostał, aby innych strachu nabawił i pokazał im, co ucierpią, ieżeli się niepoddadzą, ruszył daley. 2. Zdobycz posłał przez Herakleydesa do Peryntu, aby przedawszy ią, mógł wypłacić żołd woysku, on zaś sam i Grecy rozłożyli się obozem na równinie Tynow, którzy natychmiast opuściwszy mieszkania na góry pouciekali.
3. Wten czas właśnie spadł śnieg wielki i taki był mróz, iż woda którą do gotowania jadła przyniesiono i wino w naczyniach zamarzały, a wielu Grekom odmarzły nosy i uszy. 4. I w ten czas poznali dopiero Grecy, dla czego to Trakowie wszyscy mieli lisie futerka około głów i uszu, i odzienia nietylko koło piersi, ale i około udów i dla czego wsiadłszy na koń opończą[304] długą sięgaiącą aż do nóg zamiast zwierzchnicy sukni wdziewali. 5. Seytes puściwszy kilku z jeńcow na góry kazał powiedzieć, że, jeżeli nie powrócą do mieszkań i nie poddadzą się do posłuszeństwa, każe popalić ich wsie i wszelkie zapasy żywności tak iżby z głodu poginęli. Na ten czas kobiety, dzieci i starcy zeszli z gór; młodsi ludzie zaś obozowali we wsiach wzdłuż gór. 6. Seytes dowiedziawszy się o tym, kazał Xenofontowi z naymłodszemi hoplitami z nim razem wyruszyć. Tedy w nocy wyruszywszy przybyli na świtaniu do wsiow; większa część uciekła, albowiem góry były blisko; a którzy dostali się w ręce Seytesa tych on wszystkich bez miłosierdzia sam dzidą poprzebijał. 7, Był zaś pewny Olintczyk Epistenes chłopcolubiec, który uyrzawszy pięknego chłopaka z małą tarczą dopiero dorastaiącego, a mającego umierać pobiegłszy do Xenofonta prosił go usilnie aby tego chłopca pięknego poratował. 8. Ten poszedłszy do Seytesa prosił, aby tego chłopca nie zabiiał i namienił mu o charakterze Epistenesa i że on niegdyś całą kompaniią chłopców nazbierał zważając tylko na ich piękność, z któremi ten człowiek mężnie się popisał. 9. Seytes zaś zapytał się: Czyli chciałbyś, Epistenesie za tego chłopca umrzeć? Ten zaś szyię wyciągnąwszy, uderz, rzecze ieżeli młodzieniec ten każe i wdzięcznym być zechce. 10. Seytes zapytał się w ten czas młodzieńca, czyli go miał zamiast niego zabić? Młodzieniec niezezwolił na to, ale owszem błagał, aby żadnego niezabiiał Potym Epistenes objąwszy młodzieńca rzecze: Teraz Seytesie biy się ze mną o niego, iuż bowiem nie puszczę młodzieńca- 11. A Seytes śmieiąc się przestał na tym; umyślił potym założyć tu obóz, aby na górach będący ani nawet z tych wsiow niebrali żywności. I sam pod górą. na równinie rozłożył oboz; Xenofon zaś z wyborem woyska stanął w nay wyższej pod górą wsi, a pobliżu niego inni Grecy na gruntach zwanych podgórzem Trackim.
12. Po kilku dniach Trakowie zszedłszy z góry do Seytesa traktowali z nim względem zakładników i warunków pokoiu. I Xenofon poszedł do Seytesa i mówił iż obozuią na mieyscach złych blisko nieprzyjacioł. Wolałby, rzecze, obozować zewnątrz wsi w mieyscach warownych, aniżeli pod strzechą, gdzie się obawiać przyydzie zguby. 13. Ten zaś kazał mu być dobrey myśli i pokazał mu przytomnych zakładników. Niektórzy z gór zszedłszy prosili nawet samego Xenofonta ażeby im dopomogł do zawarcia pokoiu. Ten przyrzekł im zadosyć uczynić i krzepił ich nadzieią i zapewniał oraz, że im się nic złego nie stanie, byle się tylko poddali Seytesowi. Ale to oni podobno mówili w celu rozpatrzenia się.
14. Działo się to w dzień, a następney nocy zeszli Tynowie z gór i napadli na nich. Przewodnikiem był gospodarz każdego domu; bo innemu trudno by było pociemku trafić do domow wieyskich, zwłaszcza że te w około opasane były wielkiemi palami dla drobnego bydła. 15. Przystąpiwszy do drzwi domów swoich jedni rzucali w nie pociski, drudzy dobijali się do nich pałkami, które jak powiadali do strącania końcow włoczni mieli, inni podpalali, a wołając Xenofonta po imieniu kazali mu wychodzić w celu zabicia go, albo, rzekli, że spali się tam.
16. Już się ogień przez dach pokazywał, a pancerni żołnierze przy Xenofoncie byli jeszcze wewnątrz domu mając tarcze, miecze i hełmy, w tym Sylanos z Makiesty lat ośmnaście mający daie znak trąbą, a natychmiast żołnierze także i z innych domów wypadaią z dobytemi mieczami. 17. Trakowie zaś podług zwyczaiu swego zarzuciwszy na plecy tarcze uciekali, a gdy przebywali przez pale, niektórzy z nich uwisnąwszy byli schwytani, gdyż tarcze zahaczyły[305] się na palach, innych którzy zbłądzili wychodząc zabiiano, Grecy zaś ścigali ich aż za wieś. 18. A niektórzy z Tynow zwróciwszy się pociemku nazad pociski z ciemnego na jasne mieysce rzucali na przebiegających mimo palącego się domu i poranili Hieronyma i Enodyasa i Teagenesa Lokreńczyka setników; ale żaden niezginął, spaliły się jednak niektórym suknie i sprzęty. 19. Seytes przybył na pomoc z siedmią pierwszemi jezdzcami i trębaczem Trackim. A gdy to postrzegł, kazał dopoty trąbić, dopoki nieprzybył na pomoc; tak że i to przyczyniło się do nadania nieprzyjaciołom strachu. A zbliżywszy się powitał ich i mówił że sądził, iż ich wielu zabitych znaydzie.
20. Potym Xenofon żądał żeby mu zakładników wydał i żeby on wraz z nim uderzył na góry, jeśliby zechciał, a jeżeli nie, żeby go samego puścił. 21. Nazajutrz tedy wydał mu Seytes zakładników, mężów starych i jak twierdzono naydostoynieyszych pomiędzy góralami; i sam też oraz z woyskiem przybył. Miał już Seytes trzy razy większe siły; słysząc bowiem czego dokazuie Seytes, zeszło z gór wielu z pomiędzy Odrysow chcących należeć do tey wyprawy. 22. Tynowie zobaczywszy z gór tyłu hoplitow, tylu peltastow, tylu jezdzcow, zszedłszy na doł, prosili pokornie o zgodę i przyrzekali wszystko uczynić i prosili o przyięcie rękoymi. 23. Seytes zawoławszy Xenofonta oznaymił mu, co mówili, dodając że nie przystanie na żadną ugodę, jeżeli Xenofon zechce się nad niemi zemścić z przyczyny napadnięcia. 24. Ten zaś rzekł: Ja myślę, że są już dosyć ukarani[306], kiedy będąc wolnemi ludźmi staną się teraz niewolnikami; jednakowo rzekł, że mu radzi, aby na potym ludzi mogących co złego uczynić brał na zakładników, a starców w domu zostawił. Na to wszyscy się zgodzili.

Rozdział V.
Treść.
Choć Grekom żołdu z pełna nie zapłacono, wszelako dali się od Seytesa uprosić, aby mu dopomogli innych barbarów podbijać. Gdy mimo to jednak żołdu nie wypłacono, dla tego poczęli się żołnierze gniewać na Xenofonta. Nadto i Seytes stróni od niego.

1. Wkraczają zaś przez góry przeciw Trakom, wyżey Byzantyum mieszkającym, w tak nazwane Delta. Nie należało już to państwo do Maysadesa, ale raczey do Teresa Odrysyyczyka[307]. 2. Tu przybył Herakleydes z pieniędzmi za zdobycz zebranemi; a Seytes kazawszy trzy jarzma mułow, bo więcey ich niebyło, i resztę składającą się z wołów wyprowadzić i przywoławszy Xenofonta zachęcał go do przyięcia, a resztę dał do podzielenia między Wodzow i Setnikow. 3. Xenofon zaś powiedział: Co się mnie tycze kontent iestem, byłem potym co dostał, ale tylko rozday Wodzom i Setnikom, którzy tu ze mną przybyli. 4. A tak jedno jarzmo mułow otrzymał Tymazyon Dardańczyk, jedno Kleanor Orchomeńczyk i jedno Fryniskos Achayczyk, jarzma zaś wołow podzielono między Setnikow. Żołdu zaś wyliczono tylko za dwadzieścia dni, choć już był miesiąc upłynął; Herakleydes bowiem powiedział iż więcey z sprzedaży nie mogł uzyskać. 5. Na co rozgniewany Xenofon powiedział, zdaie mi się Herakleydesie że źle dopilnowałeś interesu Seytesa; albowiem gdybyś go był miał na pieczy, byłbyś żołd z pełna przyniosł, choćbyś też musiał zapożyczyć się i sprzedać własną odzież, ieżeli inaczey być niemogło.
6. Na co się Herakleydes bardzo rozgniewał i obawiał się, aby niewypadł z przyjaźni Seytesa i od dnia tego jak tylko mogł obgadywał Xenofonta przed Seytesem. 7. Żołnierze zaś składali winę na Xenofonta, że nieotrzymali żołdu; a Seytes był markotny na niego, iż się usilnie o żołd upominał. 8. A dotychczas zawsze przypominał, że gdy tylko nad morze przyydzie, wyda mu Bizantę, Ganos i Neon teychos[308]; odtąd zaś nic już niewspominał o tym wszystkim. Albowiem Herakleydes i w tym go oczerniał, iż niebezpieczno było zamki wydawać człowiekowi siłę mającemu.
9. Xenofon tym czasem naradzał się, co miał czynić względem dalszey wyprawy do wyższey Tracyi; ale Herakleydes wprowadził Wodzów do Seytesa zachęcał ich do oświadczenia się, iżby niemniey jak Xenofon potrafili dowodzić woyskiem i obiecał że im w kilka dni żołd dwumiesięczny z pełna wypłacony będzie, i zachęcał ich do wspolney wyprawy. 10. Na to rzekł Tymazyon: Ja i za pięciomiesięczny żołd niechciałbym bez Xenofonta być na tey wyprawie. Przyświadczyli mu to i Fryniskos i Kleanor.
11. Potym Seytes łaiał Herakleydesa że i Xenofonta razem z innemi nieprzywołał. A zatym wzywają Xenofonta samego. Ten poznawszy niegodziwość Herakleydesa, że go chciał oczernić przed innemi Wodzami przybył ze wszystkiemi Wodzami i setnikami. 12. Gdy wszyscy przystali na to, więc tę wyprawę wspolnie przedsięwzięli; i przybywają mając Pont po prawey ręce przez Tracką krainę tak nazwanych Melinofagów do Salmydessy. Tu wiele okrętów płynących do Pontu gręźnie na mieliźnie i osiada, bo tu morze z większey części płytkie (miałkie). 13. A Trakowie nad nim mieszkający słupami odznaczone maią mieysca, w których każdy napada i łupi co mu się tam nawinie. Albowiem pierwey, jak powiadaią, nim takie odgraniczenia postanowiono, miało się wielu z tych rabusiow przy takiey okazyi na wzaiem zabiiać. 14. W mieyscach tych znaleść można różne łóżka, szalki lub skrzyneczki, xiążki i wiele innych rzeczy, które szyprowie w drewnianych skrzyniach wożą. A gdy mieysca te opanowali, odeszli stąd znowu daley. 15. Dopiero już Seytes miał woysko od Greckiego licznieysze; iuż bowiem daleko większa liczba Odrysów z gór zszedłszy i ci co się popoddawali w służbę woyskową przystali. Założyli zaś obóz na równinie powyżey Selibryi, w odległości około pięciudziesiąt stadyow od morza. 16. Ale żołdu wcale ieszcze widać niebyło; na Xenofonta zaś żołnierze bardzo byli zagniewani, Seytes także iuż nie obcował z nim poufale, a ile razy chciał się z nim zeyść, zmyślał iż wiele ma do czynienia w interesach swoich.

Rozdział VI.
Treść.
Gdy Lacedemończycy Greków do prowadzenia woyny przeciwko Tyssafcrnesowi wzywali, tedy powstawszy pewny Arkadczyk oskarża Xenofonta względem żołdu i domaga się, aby go na karę śmierci skazano. Xenofon broniąc się odpowiada w dorzeczney i dobitney mowie na czynione sobie narzuty. Bronią go też oprocz Polikratesa Ateńczyka nawet Posłowie Spartańscy, Następnie zaprasza go Seytes, żeby u niego przynaymniey z tysiącem żołnierzy został. Lecz Xenofon po uczynioney ofiarze postanowił wraz z woyskiem oddalić się z tamtąd.

1. Już prawie dwa miesiące upłynęły, gdy przybyli wysłani od Tybrona Charrainos Spartańczyk i Polinikos. Ci oświadczyli, iż Lacedemończycy zamyślają wydać woynę Tyssafernesowi i że Tybron na wyprawę tę iuż wypłynąwszy potrzebuje tego woyska, obiecując każdemu z żołnierzy jeden dareyek na żołd miesięczny, dwa razy tyle setnikom, a cztery razy tyle Wodzom. 2. Jak tylko Lacedemończykowie przybyli, natychmiast Herakleydes dowiedziawszy się, iż do woyska idą, doniosł to Seytesowi mówiąc, iż jak naypiękniey wypadło; albowiem Lacedemończykowie potrzebują woyska, a ty go już więcey niepotrzebuiesz; jeżeli im więc wydasz woysko, przymilisz im się, a żołnierze nie będą się już więcey od ciebie żołdu domagali, i owszem z kraiu twego wyydą.
3. Co usłyszawszy Seytes rozkazuje posłow wprowadzić, a gdy oświadczyli, że do woyska idą, powiedział: że im woysko odda, i życzy sobie być ich przyiacielem i przymierzeńcem; zaprosił ich na gościnne i jak naywspanialey ich uczęstował. Xenofonta zaś niezaprosił ani żadnego innego z Wodzow. 4. A gdy się Lacedemończykowie spytali, co to za człowiek był ten Xenofon, odpowiedział Seytes, że z resztą nie iest on zły, tylko że iest przyjacielem żołnierzy, na czym nawet on sam źle wychodzi. A oni rzekli: Ale czy mąż ten umie żołnierzy wymową na swą strónę nakłonić? Tak jest umie to, odpowiedział Herakleydes. 5. A niebędzieli on, rzekli oni, przeciwny temu, że my woysko stąd wyprowadzić zamyślamy? Jeżeli, rzecze Herakleydes, zgromadziwszy ich żołd im zepewnicie, mało na niego zważając za wami pędem poydą. 6. Ale jakże rzekli będzie można tego dokazać żeby się do nas zgromadzili? Jutro rzecze Herakleydes, zaprowadziemy was do nich i pewny iestem, iż iak was tylko zobaczą, chętnie zbiegną się. Tak więc zszedł ten dzień. 7. Na zajutrz zaprowadzili Seytes i Herakleydes Lakończykow do obozu i zgromadziło się woysko. Lakończycy zaś tak przemówili: Lacedemończykowie postanowili wydać woynę Tyssafernesowi, który was tak skrzywdził, ieżeli więc z nami poydziecie, zemścicie się nad waszym nieprzyiacielem, i każdy z was odbierze po dareyku w żołdzie miesięcznym, setnik zaś ma mieć w dwoynasob więcey, a Wódz cztery razy tyle. 8. Z chęcią usłyszeli to żołnierze i natychmiast wystąpił jeden z Arkadów oskarżaiący Xenofonta. I Seytes był temu przytomny ciekawym będąc dowiedzieć się, co się stanie; stanął zatym w mieyscu, z którego naylepiey mógł słyszeć i miał sobie tłomacza, lubo sam rozumiał także z większey części po Grecku. 9 Arkadczyk ów tak mówił: Lacedemończykowie, jużcibyśmy dawno byli u was, gdyby nas Xenofon obietnicami tu niebył zwabił. Tuśmy noc i dzień w zimnie strasznym woienne fatygi ponosząc nic prawie nieuzyskali, a on tylko z prac naszych korzysta, u Seytes iego wprawdzie wyłącznie wzbogacił, ale nas żołdu pozbawia. 10. A tak ja który pierwszy przeciwko niemu świadczę, gdybym go, rzekł, widział być ukamionowanym i do kary pociągnionym za to, że nas tu i owdzie włoczył, rozumiałbym, żem nie tylko żołd móy otrzymał, alebym się nawet dla poniesionych trudów nie martwił. Po nim powstał ieszcze jeden i drugi w rowney mierze. Na reście Xenofon tak się odezwał:
11. Jużci też to więc wszystkie przygody człowieka spotkać mogą, gdyż i wy mnie nawet w tym winuiecie w czymem właśnie podług świadectwa mego sumnienia naywiększą gorliwość dla waszego dobra okazywał. Albowiem dążąc już do domu zwrociłem znowu do was, nie, jak widzi Bóg, żebym wiedział, iż wam się dobrze powodzi, ale raczey słysząc, żeście w przykrym bardzo położeniu zostawali, abym się wam, ile możności, stał użytecznym. 12. Przybywszy do was gdy tenże Seytes jednego posła po drugim do mnie przysyłał i wiele mi obiecywał, gdybym was nakłonił do udania się w iego służbę, niepodjąłem się tego jak sami wiecie, ale prowadziłem was na to mieysce, z któregobyście nayprędzey mogli przeyść do Azyi. Bo poczytałem to być rzeczą dla was naypożytecznieyszą i wiedziałem żeście wy tego sobie sami życzyli. 13. Ale coż gdy Arystarch przybywszy tamże z troywiosłowkami przeszkadzał przeprawie, tedy, coc już za pewne było rzeczą słuszną, zgromadziłem was dla naradzenia się coby czynić należało. 14. Alboż wy usłyszawszy, że wam Arystarch rozkazywał udać się do Chersonezu, a z drugiey stróny znowu usłyszawszy, że Seytes namawia do wspolney z nim wyprawy, nieoświadczyliście się wszyscy iść z Seytesem i czy nie uchwaliliście wszyscy tego? Powiedzcie więc, czylim w tey mierze wykroczył, żem was tam odprowadził, gdzieście wszyscy sami chcieli. 15. Ajeżelim ja Seytesa, gdy nam zaczął w żołdzie zawód czynić, chwalił, słusznie byście mię oskarżali i nienawidzieli; ale gdy ja będąc dawniey naywiększym iego przyjacielem, teraz iestem iego naywiększym przeciwnikiem, jakimże prawem ja przenoszący was nad Seytesa, mogę od was o to być oskarżanym, o co się z nim poróżniłem? 16. Ale może powiecie, iż ja odebrawszy waszę należność od Seytesa foremnie to wszystko zmyślam. Alboż nie iest jawną rzeczą, że ieśli mi co płacił Seyles, zapewniećby nie tak płacił, iżby mu i to, co mi dał, przepadło i żeby ieszcze inne summy wam wypłacał? I owszem mniemam, ieśli mi co dał, toćby dla tego dał, żeby mnie cząstkę mnieyszą dawszy, wam niepotrzebował większey summy oddawać. 17. Jeżeli więc sądzicie, że tak się rzeczy maią, możecie nam obydwom zaraz tę sprawę zepsuć, skoro się do niego o to pieniądze odezwiecie. Pewną iest bowiem rzeczą, że cobym tylko od Seytesa posiadał, tego mógłby w ten czas ode mnie żądać napowrót, a to sprawiedliwie, za to ze mu niedogodziłem w tym, dla czego przekupiony od niego byłem. 18. Ale daleki iestem od tego, żebym waszę należność miał posiadać, bo przysięgam wam na wszystkie Bogi i Boginie, że nawet niemam tego, co mi osobno Seytes obiecał. Sam iest tutay przytomny, i słysząc to wie czyli fałszywie przysięgam. 19. Ale żebyście się ieszcze więcey zadziwili, przysięgam oraz, żem nietylko ani tyle ile inni Wodzowie, ale nawet ani tyle niewziąłem, co niektórzy setnicy otrzymali. 20. A dla czegożem to uczynił? Oto rozumiałem, mężowie, że im większy bym w ow czas niedostatek z nim znosił, on poźniey tym bardziey mi sprzyiać będzie, skoro się wzmoże. Ale widzę go teraz w dobrym mieniu i poznaię umysł iego. 21. Może mi kto rzecze, czyli się nie wstydzisz, żeś się jak głupi dał oszukać? Jużci zaiste miałbym się czego wstydzić, gdybym był od nieprzyjaciela tak oszukany, ale kiedy przyjaciel oszukuie, tedy to bardziey iego samego hańbi, aniżeli tego, który oszukanym został. 22. Bo ieżelić względem przyjacioł nawet potrzebna iest ostrożność, wyście wszelką taką iak wiem zachowali, żeby mu niedać słuszney przyczyny do nieuiszczenia się w tym co wam przyrzekł. Aniśmy go bowiem nieukrzywdzili w niczym, aniśmy też przez gnuśność interesu iego nie zaniedbali aniśmy się też medali odstraszyć od tego do czego nas wezwał. 23. Ale może powiecie, że trzeba było dawniey zastaw jaki (zakład) wziąść, aby nas w tey mierze, choćby i chciał niemogł oszukać. Posłuchaycież więc tego co bym ja wam w obecności jego nigdy niebył powiedział, gdybyście mi się niezdawali być ze wszech miar niebacznemi i bardzo przeciwko mnie niewdzięcznemi. 24. Przypomniycież sobie w jakim stanie rzeczy wasze były, gdym was do Seytesa przyprowadził. Alboż, gdyście pod miasto Perynt przybyli, Arystarch Lacedemończyk bramy miasta zamknąwszy dozwolił wam weyścia? Alboż nieobozowaliście zewnątrz miasta pod gołym niebem? Alboż to niebyło w śród zimy? Alboż nawet na targu niewidzieliście wielkiego niedostatku żywności i czyliż mieliście ich za co kupić? 25. A jednak trzeba było zostać nad granicami Tracyi, bo troywiosłowki były w porcie gotowe do zabronienia nam przeprawy. Wypadało nam więc na gruncie nieprzyjacielskim zostawać, gdzie liczna jazda i mnostwo Peltastow nam były na przeszkodzie. 26. My w prawdzie mieliśmy Hoplitow, z któremi w kupie wyszedłszy do wsiow, podobno można było dostać żywności, lecz nie podostatkiem, a do ścigania i zdobywania niewolników i drobnego bydła niemieliśmy kogo; albowiem też przy was nie zastałem w ładzie ani jazdy ani Peltastow. 27. Gdybym wam więc w takiey biedzie będącym, żadnego nawet żołdu niewymagaiąc, Seytesa był przybrał za przymierzeńca maiącego i jazdę i peltastow, których wam niedostawało, czy w takim razie byłbym źle wam doradził? 28. Bo połączywszy się z niemi znayduiecie żywności podostatkiem we wsiach, z których, gdyż Trakowie do śpieszney ucieczki przymuszeni byli, dostała wam się cząstka drobnego bydła i niewolników. 29. Żadnego już potym niewidzieliśmy nieprzyjaciela skoro się jazda do nas przyłączyła, a do poty śmiało nacierała na nas nieprzyjacielska jazda i peltasty przeszkadzając nam wszelkiemi sposobami, kiedyśmy się małey liczbie po żywność rozproszyli, żeśmy iey nigdzie podostatkiem nabyć nie mogli. 30. Choć więc nastręczający wam takie bezpieczeństwo nie bardzo wielki żołd przydał do bezpieczeństwa tego, alboż to iuż iest dla was srogim nieszczęściem? I czyliż sądzicie, że mię dla tego bynaymniey nietrzeba przy życiu zostawić? 31. Teraz zaś jakże stąd wychodzicie? Czyliż nie przezimowaliście w zbytku żywności? mając prócz tego jeszcze w zapasie to, coście od Seytesa otrzymali? Albowiem eście się kosztem nieprzyjacioł strawowali; a procz tego ani mężów z pomiędzy siebie zabitych nie widzieliście, ani żywych przez niewolą nieutraciliście. 32. Jeżeli zaś okryliście się chwałą w sprawie przeciwko Barbarom w Azyi, alboż ta chwała nie zostaie przy was w całości (bez uszczerbku) i czyliż oprocz tego nienabyliście teraz inney sławy zwyciężywszy i w Europie Traków, przeciw którym wyruszyliście? Ja przynaymniey powiadam, że słuszną to iest abyście wy za to, dla czego się właśnie na mnie gniewacie, raczey Bogom jako za dobrodzieystwa dzięki składali. 33 Taki iest stan waszych rzeczy. Ano więc dla Bogów spoyrzyycież i na moy los. Bo gdym ja dawniey wybierał się w drogę do domu powracałem tam mając, wielką od was chwałę i mając oraz przez was u innych Greków sławę; a i u Lacedemończykow posiadałem zaufanie, bo by mię do was niebyli znowu posłali. 34. Teraz zaś odchodzę u Lacedemończykow przez was oczerniony, z Seytesem zaś z waszey przyczyny poróżniony, u którego, dobrze mu się razem z wami przysłużywszy, rozumiałem znaleść dla siebie i dzieci, któreby mi się urodzić mogły, zaszczytny przytułek. 35. Wy zaś z których ia przyczyny łaskę u ludzi odemnie możnieyszych straciłem wy, dla których dobra i teraz nawet ile możności czynnym być nieprzestawam, wy to taki wyrok względem mnie stanowicie? 36. Wszak macie mię w ręku, ani wam ścigać za mną ani mię szukać niepotrzeba, ale jeśli tak ze mną postąpicie, jakeście powiedzieli, wiedzcie że zabijecie męża który dla was wiele bezsennych nocy przepędzał, wiele z wami trudów ponosił i na niebezpieczeństwa się narażał nie tylko w obrębie powinności, ale i nad powinność, który przy pomocy Bogow z wami razem pomniki zwycięstw nad barbarami odniesionych wystawiał i abyście się nie poróżnili z żadnym z greckich narodow usilnie się starałem 37. Teraz więc też wolno wam bezpiecznie[309] udać się gdzie kolwiek zechcecie czy morzem czy lądem. Wy tedy że wam świeci gwiazda do błogiego bytu[310] i że popłyniecie tam dokądeście już dawno sobie życzyli i że was potrzebuią naypotężnieysi ludzie, że żołd na widoku, i że Lacedemonscy wodzowie poczytani za nayznakomitszych do was przyszli, (wy więc) teraz dopiero uznaiecie to za dogodną porę, aby mię jak nayprędzey zabić! 38. Zaiste nie takie były wasze oświadczenia, gdyśmy się znaydowali w biedzie, o wy którzy tak dobrze wszystko pamiętacie! W ten czas nazywaliście mię ojcem i zawsze o mnie jako o swoim dobroczyńcy pamiętać przyrzekaliście. Wszelako i ci mężowie, którzy tu dopiero do was przybyli zapewne nie są tak niewzględnemi żeby oni, jak mi się zdaie, was, gdyście takiemi przeciwko mnie za lepszych poczytać mieli. To powiedziawszy przestał mówić.
39. Charminos zaś Lacedemończyk powstawszy, tak rzekł: Mężowie zdaiecie mi się niesłusznie być zagniewanemi na męża tego; bo i ja sam świadkiem jestem, jak Seytes zapytany odemnie i od Polinika coby był Xenofon za człowiek powiedział, że nie można mu niczego zarzucić jak tylko to, że był nadto wielkim przyjacielem żołnierzy, przez co jak u nas Lacedemończykow tak u niego sam sobie szkodzi. 40. Na to znowu powstawszy rzecze Eyryloch z Luzyi Arkadczyk: Mnie się zaś zdaie, mężowie Lacedemońscy, abyście naczelstwo wasze nad nami zaczęli od dopomnienia się dla nas żołdu z rąk chętnego czy niechętnego Seytesa i żebyście nas stąd rychley nie wyprowadzali. 41. Powstał też i Polikrates Ateńczyk i tak za Xenofontem mówił: Widzę, powiada, o mężowie, że i Herakleydes jest tu przytomny; ten rzeczy ciężką pracą przez nas zdobyte do sprzedania wziąwszy, pieniędzy za nie nabytych ani Seytesowi ani nam nie oddał, lecz sam je skradłszy posiada. Jeżeli więc jesteśmy roztropnemi, to się go trzymać będziemy. Nie jest on bowiem Trakiem, ale będąc Grekiem Greków krzywdzi.
42. To słysząc Horakleydes bardzo się przeląkł, i przystąpiwszy do Seytesa rzekł: Roztropność każe, abyśmy się oddalili z pod władzy tych ludzi. I wsiadłszy na koń odjechali do swego obozu. 43. Ztamtąd wysłał Seytes Abrozelmę tłomacza swego do Xenofonta z zachęcaniem, aby ten został się przy nim wraz z tysiącem hoplitow, obiecuiąc mu powtórnie nadać majętności nad morzem leżące i to co dawniey obiecywał. Potaiemnie nadto uwiadomił, iż słyszał od Polinika, że skoro będzie w mocy Lacedemończykow, Tybron go bez wątpienia zabić każe. 44. Donosiło o tym Xenofontowi i wielu innych gościnnych przyjacioł, iż był oczerniony i że powinien się mieć na ostrożności. Ten słysząc to wziął dwa bydlęta ofiarne i ofiarował ie Jowiszowi Królowi badaiąc z nich, coby było lepszym i bezpiecznieyszym dla niego zostać przy Seytesie pod warunkami jakie Seytes podał, albo odeyść z woyskiem. Wyrok był za odeyściem.

Rozdział VII.
Treść.
Stąd wyruszywszy gdy z majętnych wiosek potrzebna zapasy żywności brać zaczęli, Medosades któremu te okolice były nadane usilnie wszelkiemi sposobami, aby z tamtąd ustąpili i był przyczyną, iż Xenofon znowu względem żołdu do Seytesa się udał, Xenofon w dobitney mowie Seytesowi przekłada, że uczciwość i iego własny pożytek i interes tego po nim wymaga, aby Grekom żołd zaległy wypłacił, Xenofon odzyskawszy i odebrawszy żołd ten Spartańczykom dla podzielenia lub rozdania go między żołnierzy oddaie.

1. Stąd Seytes przeniósł oboz swóy daley, Grecy zaś rozłożeni byli po wioskach, skąd zaopatrzywszy się dostatecznie w żywność nad morze poyść mieli. Wsie owe posiadał Medosades w darze od Seytesa 2. Widząc tedy Medosades że to co miał we wioskach przez Grekow było strawione, był stąd markotny i wziąwszy z sobą Odrysesa męża jednego z naypotężnieyszych, którzy z górney krainy nadeszli, i jezdzcow około pięciudziesiąt przybywa i kazał Xenofonta z obozu Greckiego przyzwać. Ten przybrawszy sobie kilku setników i innych sposobiących się do tego ludzi poszedł do niego. 3. Medosades tedy tak się odezwał: Xenofoncie, niesprawiedliwie postępuiecie mszcząc wioski nasze. Przeto ja imieniem Seytesa, a mąż ten z woli Medoka króla górney krainy tu przybywszy nakazuiemy wam wyyść z kraju; czego ieżeli nie uczynicie, nie uydzie wam to tak[311]. Albowiem krzywdzący krainę naszą doznaią zemsty naszey jako nieprzyjaciele.
4. Xenofon to słysząc tak się odezwał: Jużci tobie tak rozprawiającemu nawet odpowiadać iest rzecz przykra; wszelako dla młodzieńca tego mówić będę, aby wiedział, co wy za jedni, a jacy my iesteśmy. 5. My bowiem wprzod nim ieszcze byliśmy waszemi przyjaciołmi, przechodziliśmy przez ten kray gdzieśmy chcieli i podług woli naszey rabowaliśmy w nim i palili. 6. Ty sam gdyś przyszedł do nas jako posłannik spałeś w naszym obozie bez naymnieyszey obawy przed nieprzyiacielem, ale wy przeciwnie w te stróny niepokazaliście się, albo jeśliście kiedy przybyli, nienocowaliście nigdy bez okiełznanych koni właśnie jak gdybyście byli na gruncie nieprzyjacioł od was mocnieyszych. 7. Zostawszy zaś przyjaciołmi naszemi gdy za pomocą Bogów przez nas dzierżycie ten kray, teraz wypędzacie nas gwałtem z tego kraju, któryście od nas dobrowolnie otrzymali; bo jak sam wiesz że nieprzyjaciele niebyli w stanie wypędzenia nas. 8. Ty zaś daleki od wywdzięczenia się nam przez danie podarunków i zamiast dogodzenia nam w czym za nasze względem ciebie zasługi, chcesz nas nie tylko z kwitkiem odprawić, ale i owszem gdy iuż odchodziemy ieszcze nam nawet obozem tu tylko stanąć wszelkiemi sposobami zabraniasz. 9. A takie rzeczy rozprawiając niewstydzisz się ani przed Bogami ani przed tym mężem, który cię teraz widzi zbogaconym, ale nim się z nami sprzyiaźniłeś, z rabunku tylko, jakeś sam nawet wyznawał, żywiłeś się. 10. Wreście po czegóż więc teraz tak do mnie mówisz, bo ja iuż nie rządzę, ale Lacedemończykowie, którym eście wy oddali to woysko do odprowadzenia, a to zaocznie, o dziwni ludzie! (niezyczyliście mi) żebym ja też jakem dawniey przez doprowadzenie wam woyska wpadł u nich w nienawiść, tak teraz przez oddanie onegoż względy jakie od nich uzyskał.
11. To usłyszawszy Odryses rzekł: Ledwom się, Medosadesie! w ziemię niezapadł ze wstydu takie rzeczy słysząc. I gdybym był pierwey o tym wiedział, niebyłbym się tu z tobą udał, a teraz oddalam się; boby mię król Medokos niepochwalił, gdybym wypędzał dobroczyńców. 12. To wyrzekłszy dosiadłszy konia odjechał, a z nim i inni jezdzcy wyiąwszy czterech lub pięciu. Medosades zaś któremu żal było pustoszonego kraju, kazał Xenofontowi przywołać owych dwóch Lacedemończyków. 13. Ten też wziąwszy z sobą zdatnych ludzi poszedł do Charmina i Polinika mówiąc że ich wzywa Medosades, chcąc im toż samo co onemu oświadczyć, aby wyszli z kraju. 14. Ale zdaie mi się, dodał, że możnaby teraz dla woyska żołd zaległy odebrać, ieżeli powiecie, że woysko was prosiło, abyście mu dopomogli żołd należący się od Seytesa chcącego lub niechcącego odebrać i mówi że dopiero w ten czas chętnie poydzie z wami, gdy go otrzyma, (dodaycie nadto) że zdaie wam się że prawdę mówią i żeście im obiecali wtedy dopiero stąd wyruszyć, kiedy żołnierze należność mieć będą. 15. Co usłyszawszy Lakończycy odpowiedzieli, że tak powiedzą i dodadzą to ieszcze coby być mogło nayskutecznieyszego; poczym udali się zaraz z samemi znakomitemi mężami[312] Przyszedłszy zaś tam rzekł Charminos: Mów Medosadesie, co masz do nas, ieśli nie, to my powiemy, co do ciebie mamy. 16. Medosades zaś bardzo łagodnie rzekł: Ja, wraz z Seytesem mówię że prosiemy, aby się tym, którzy się nam stali przyjaciołmi, nic złego od was niestało. Bo cokolwiek im złego uczynicie, tobyście uczynili nam, bo oni są naszemi. 17. My byśmy, rzekli Lakończycy, stąd wyruszyli, gdyby ci, którzy wam to wyrobili, żołd otrzymali; w przeciwnym razie przybywamy im dopomagać i karać tych mężów, którzy ich w brew przysięgom skrzywdzili. Jeżeli zaś i wy takiemi jesteście, to z tego końca zaczniemy prawa dochodzić. 18. Nato znowu Xenofon tak rzecze: Chcieycież tylko Medosadesie, tym w których kraju iesteśmy, ponieważ ich waszemi przyjaciołmi być mienicie, pozwolić, aby rozsądzili, kto z nas czy wy czyli my z kraju wyyść powinien? 19. Ale on się do tego nieskłonił, i owszem radził ażeby sami Lakończycy coby naylepiey było[313] względem żołdu udali się do Seytesa, o którym sądzi, iż się do tego nakłoni; a jeżeliby tego niechcieli, żeby Xenofonta wraz z nim wyprawili, i sam nawet przyczynić się do tego obiecał; ale prosił aby wiosek niepalono. 20. Wysłano tedy Xenofonta wraz z mężami do tego zdatnemi. Ten przyszedłszy do Seytesa, tak się odezwał:
21. Nieprzychodzę, Seytesie, dopraszać się czego od ciebie, ale raczey okazać ile możności, jak niesprawiedliwie gniewałeś się na mię, że dla żołnierzy od ciebie domagałem się tego, coś sam dobrowolnie obiecał. Sądziłem bowiem, że nie mniey tobie pożyteczno oddawać jak im odbierać. 22. Bo po pierwsze wiem to, że oni ciebie za pomocą Bogow na świetny stopień wznieśli, uczyniwszy cię Królem wielu kraiow i wielu ludzi, tak iż niepodobna iest ukryć, czy co pięknego lub co szpetnego popełnisz. 23. Dla takiego tedy (jak ty jesteś) męża ważną zdaie mi się być rzeczą, ażeby o nim niemówiono, iż odprawia od siebie ludzi dobrze zasłużonych bez nagrody, wiele zaś na tym zależeć musi, aby dobrze słynął u sześciu tysięcy ludzi; a co większa, żeby się nigdy niepokazał być nierzetelnym w danym słowie. 24. Widzę bowiem, że mowy niesłownych ludzi daremne nieskuteczne i wzgardzone chybią celu; ci zaś których prawdomówność iest jawnie uznana, tych słowa, gdy się o co tylko odezwą coby mieć chcieli, więcey skutkuią, niż przemoc innych; jeżeli błądzącego chcą poprawić, wiem z doświadczenia, że ich pogróżki nie mniey skutkuią, jak kary innych; gdy tacy ludzie komu co przyrzeką, tedy to iuż tyle waży co innych gotowy datek. 25. Przypomniy sobie tylko, czy nam co z góry zaliczyłeś, gdy nas za sprzymierzeńców przyymowałeś? Wszak wiesz, że wcale nic; ale w zaufaniu, że się uiścisz w danym słowie, ruszyło tylu ludzi gotowych do wyprawy woienney na zdobycie dla ciebie państwa, które nie tylko pięćdziesiąt talentow[314] należności ich u ciebie zaległey, ale nad to daleko więcey iest warte. 26. Nieprzedaieszli to sławy zaufania która ci do Królestwa dopomogła za takie pieniądze?[315] 27. Ano już tylko przypomniy sobie, ileś w ow czas cenił, aby to uskutecznione było, co teraz nabyte posiadasz. Jać to wiem dobrze, że wolałeś był tego dostąpić, co teraz za sprawą naszą posiadasz, aniżeli mieć pieniądze, choćby w daleko większey liczbie. 28. Mnie się zdaie być większą szkodą i haniebnieyszą rzeczą nieutrzymanie się przy teraźnieyszych korzyściach, niż owo dawnieysze nienabycie, a to w równey mierze, jak dotkliwsząby było rzeczą z bogactwa przeyść do ubóstwa, albo zgoła gdyby się pierwey niebyło bogaczem, lub w równey mierze jak smutnieysząby było rzeczą, stać się z Króla prywatną osobą, niż gdyby się wcale niebyło Królem. 29. Alboż nie wiesz, że teraźnieysi poddani twoi nieprzeszli pod berło twoie z przyiaźni ku tobie, ale że do tego przymuszeni byli i że radziby zapewne wybić się na wolność, gdyby ich tylko boiaźń nie wstrzymywała? 30. Jakim że sposobem myślisz ich lepiey w grozie utrzymać i w posłuszeństwie przeciw tobie, czy gdyby widzieli, ze żołnierze gotowi są i teraz, skoro rozkażesz czekać i znowu, skoro tylko potrzeba wypadnie, natychmiast powracać, a i inni nawet wiele dobrego o tobie od nich usłyszawszy na wezwanie twoie spiesznie do ciebie przybywać, albo czy przeciwnie, gdyby opak sądzili że inni żołnierze do ciebie nieprzyydą dla nieufności z tego wydarzenia wynikłey i że ci bardziey im są przychylni, niżeli tobie? 31. Jużci oni nie przeto się tobie poddali, jakobyśmy ich naszą liczbą przewyższali, lecz uległości ich przyczyną był niedostatek wodzów dobrych. Czyliż więc i teraz nie grozi niebezpieczeństwo, żeby sobie albo tych nieobrali za wodzów, których widzą od ciebie skrzywdzonych, albo nawet Lacedemonczyków ieszcze potężnieyszych, osobliwie gdyby żołnierze obiecali chętniey się z niemi na wyprawę udać, ieśli im płacę należącą się im od ciebie wyexekwują (odbiorą), a Lacedemończycy zaś potrzebuiący woyska na to się zgodzą? 32. Nad to jawno przewidzieć można, że Trakowie teraz tobie poddani chętnieyby walczyli przeciwko tobie, niżeli z tobą; albowiem dopokiś ty zwycięzca, do poty zostanie ich poddaństwo, ale skoro ty będziesz zwyciężony, nastąpi ich wolność. 33. A gdy potrzeba zaradzić i kraiowi iuż teraz twoim będącemu, jakimże sposobem myślisz go lepiey zabezpieczyć od szkody, czyli gdy ci żołnierze odebrawszy należność swoię odeydą w pokoiu, czyli też gdy zostaną iako w kraju nieprzyjacielskim, a tybyś na oddalenie ich musiał użyć sił ieszcze licznieyszych, które także potrzebować będą żywności? 34. W jakimże zaś razie wydałoby się więcey pieniędzy, czy gdybyś tym ludziom dług zapłacił, albo czy nieoddawszy go, inne by ci woysko daleko licznieysze trzeba było na żołdzie trzymać? 35. Herakleydesowi wprawdzie, iak mi powiadał, zdaie się to być zbyt wielką summą. Ale zaiste łatwiey tobie iest teraz zdobyć się na nią i wypłacić ią, aniżeli przedtym dziesiątą iey część, nimeśmy do ciebie przyszli. 36. Albowiem nie sama liczba oznacza wielości małość, ale raczey przemożność dającego i odbierającego. Teraz zaś roczne dochody twoie są większe, niż dawniey to wszystko, coś tylko posiadał. 37. Ja, Seytesie, starałem się usilnie, abym będąc twoim przyjacielem tak ci zaradził, abyś i ty okazał się być godnym dóbr, których ci Bogowie użyczyli, i żeby także moia wiara u woyska nieszkodowala. 38. Bądź albowiem przekonany, że ja teraz, choćbym chciał nieprzyjacielowi szkodzić, ani bym był w stanie z tymże wojskiem tego dokazać, ani bym też, choćbym i chciał, mógł znowu tobie dać pomoc. Tak teraz woysko to iest ku mnie zniechęcone. 39. Biorę zaś ciebie samego i Bogów wszystko wiedzących za świadków, że ja z powodu tych żołnierzy nic od ciebie niemam i żem tego co się im należy nigdy nieżądał mieć dla własnego pożytku; anim nawet nie domagał się u ciebie o to coś ty mnie przyobiecał. 40. Przysięgam tobie, że nie byłbym nawet tego przyjął; gdyby żołnierze także nie byli odebrali należności swoiey. Hańbąby to bowiem dla mnie było, żebym ja o sobie tylko pamiętał, a sprawy ich niepomyślney zaniechał, zwłaszcza gdy mię takim uszanowaniem zaszczycali. 41. Jużci Herakleydes poczytuie sobie wszystko za fraszkę, byle mieć pieniądze, jakimkolwiek bądź sposobem nabyte; ja zaś, Seytesie, rozumiem, że niemasz dla człowieka, a zwłaszcza dla Rządzcy pięknieyszego i chwalebnieyszego nabytku nad męstwo, sprawiedliwość i szlachetność umysłu. 42. Ten bowiem, który to posiada, jest bogaty w przyjacioły, bogaty oraz w innych życzących sobie niemi być, a kiedy mu się dobrze powodzi, ma wielu wspołweselących się z tego, jeśli się zaś co przeciwnego wydarzy, nie zabraknie mu na ratujących. 43. W reszcie jeżeli nieprzekonałeś się jeszcze o moiey ku tobie serdeczney przyjaźni, ani z postępków, ani z mowy moiey, to zważ przynaymniey słowa które powiedzieli żołnierze; byłeś albowiem przytomnym i słyszałeś, co mówili ci którzy mię chcieli upodlić. 44. Oskarżali mię bowiem przed Lacedemończykami, jakobym ciebie więcey niż Lacedemończyków cenił; a co się tycze ich samych, wyrzucali mi, jakobym wolał starać się o twoie dobro bardziey, niż o ich sprawę; wymawiali mi też żem od ciebie podarunki brał. 45. I czy to ty myślisz że oni upatrzywszy we mnie jakąś nienawiść ku tobie stąd wzięli pochop do posądzenia mię jakobym był podarunkami twoiemi przemaięty, albo raczey iż wielką we mnie przychylność ku tobie dostrzegli? 46 Ja przynaymniey sądzę, iż każdy człowiek darozumiewa się, że trzeba zachować przychylność dla tego od któregoby kto podarunki brał. Ty zaś, nimem się jeszcze w czym przysłużył, przyymowałeś mię miluchno już to oczami, już to i głosem, już zaś darami gościnności, a niemogłeś się dosyć naobiecywać; a gdyś tego, czegoś chciał, dostąpił i za pomocą moią, ile mi iey tylko można było dodać, wzniosłeś się na naywyższy stopień wielkości, teraz mię tak iuż u żołnierzy osławionego ważysz się ieszcze zaniedbać. 47. Ale spodziewam się że sam czas ciebie przekona o konieczney potrzebie wyliczenia długu, i że sam tego nie zniesiesz widząc, że ci którzy byli dobroczyńcami twoiemi bez natręctwa[316], na ciebie się uskarżają. Proszę cię tylko, abyś oddawszy należność starał się postawić mię znowu u żołnierzy na stopniu takim, iak dawniey byłem.
48. Słysząc to Seytes, zaczął przeklinać człowieka, który był przyczyną tego, że żołd już dawno niezostał wypłacony, i mieli wszyscy w podeyrzeniu Herakleydesa. Ja, rzecze Seytes, daleki zawsze byłem od zatrzymania wam żołdu i zapłacę go. 49. Na ten czas Xenofon tak znowu powiedział: Gdy go więc wypłacić chcesz, proszę cię teraz, abyś to przezemię wykonał i temu zapobiegł, abym u woyska z twoiey przyczyny niebyt inaczey uważany niż dawniey, gdym do ciebie przyszedł. 50. Na to znowu Seytes: Przezemię, rzecze, niebędziesz upośledzony w woysku, a ieżelibyś chciał z tysiącem Hoplitow przy mnie pozostać, oddałbym ci zamki i wszystko to, com tylko obiecał. 51. Ten zaś znowu rzecze, że to żadną miarą być niemoże, odpraw nas tylko. A jednakże, rzecze Seytes, wiem, że lepiey i bezpiecznicy tobie będzie, gdy zostaniesz przy mnie, niż gdybyś odszedł, 52. Ten zaś znowu rzecze: Chwalę twoię o mię troskliwość, ale tu wcale zostać uiemogę; bądź tym czasem przekonany, że ieśli ja gdziekolwiek bądź większe znaczenie odzyskam, to i dla ciebie dobrze będzie. 53. Na to znowu Seytes: Pieniędzy w prawdzie niemam, rzecze, wyiąwszy tę odrobinę, jeden tylko talent, ten tobie daię, ale mam wołow sześćset, drobnego bydła mniey więcey do czterech tysięcy sztuk i do stu dwudziestu niewolników. To wszystko weź z sobą, oraz z zakładnikami tych którzy cię skrzywdzili i odeydź. 54. Xenofon z uśmiechem na to odpowiedział. A jeżeli to na żołd niewystarczy, komuż mam ten talent przeznaczyć?[317] Gdy ta rzecz tak jest dla mnie niebezpieczna, alboż by mnie zwłaszcza jak opuszczaiącemu już woysko niebyło lepiey wystrzegać się kamieni?[318] Wszak słyszałeś sam owe pogróżki. Wtedy więc tam zostali.
55. Nazajutrz (Seytes) oddał im to, co obiecał i oraz ludzi do pędzenia wyznaczył. Tym czasemci zaś żołnierze mówili, że Xenofon przeszedł na strónę Seytesa, chcąc tam zostać i odebrać to, co mu obiecał; ale gdy uyrzeli wracającego, mocno się cieszyli i przybiegali do niego. 56. Xenofon zaś zobaczywszy Charmina i Folinika, wszystko to, rzecze, wyście woysku wyiednali i toć ja wam oddaię, wy też przedawszy to rozdzielcie między żołnierzy. Ci tedy wziąwszy to postanowili łupoprzedawców i przedawaiąc nie wyszli bez zakały. 57. Xenofon zaś ani przystąpił do tego[319], lecz jawnie wybierał się w drogę do domu; ieszcze bowiem nie był skazany na wygnanie z Aten. W tym przychodzą do niego przyiaciele z woyska z proźbą aby pierwey nieodchodził, pokiby nieodprowadził woyska i oddał go w ręce Tybronowi.

Rozdział VIII.
Treść.
Gdy się woysko przeprawiło do Lampsaku radził wieszczek Euklides Xenofontowi, żeby Jowiszowi Milichickiemu ofiary sprawował, co też Xenofon nazajutrz uczynił, z tamtąd przeszli na koniec przez różne miejsca do Pergamu. Hellas matka Gongila i Gorgiona radziła Xenofontowi, aby napadł na Asydatesa, Xenofon usłuchał iey, i z początku musiał zaniechać obleżenia i ustąpić z wielką niewygodą, lecz na zajutrz iednak szczęśliwiey mu się powiodło. Stąd gdy do Pergamu wróciwszy za jednostayną zgodą znaczną z łupu część odebrał, oddaie woysko Tybronowi.

1. Stąd przeprawili się do Lampsaku, gdzie Xenofon spotkał się z wieszczkiem Euklidesem z Flius synem Kleagorasa, który pisał xiążkę: sny w Liceum. Ten cieszył się z ocalenia Xenofonta i spytał się, ile ma złota. 2. Ten pod przysięgą odpowiedział, żeby mu ani na drogę zapasu do domu niezostało, gdyby kónia i innych rzeczy, które miał przy sobie nieprzedał. Ale on mu niechciał wierzyć. 3. Potym dopiero gdy Lampsaczanie dary gościnne Xenofontowi przysłali, gdy on ofiary Apollinowi sprawuiąc Euklidesa przybrał, rzekł Euklides po obejrzeniu wnętrzności, że wierzy Xenofontowi, iż niemiał pieniędzy. Nadto wiem, rzecze, że późniey nawet w nadarzeniu się pieniędzy zjawi się jakaś przeszkoda, a choćby i nic inszego, to ty sam sobie nią będziesz[320]. Przyznał mu to Xenofon. 4. Ten zaś rzecze, że to przeszkodą iest Jowisz Mejlichios i zapytał go czyli kiedy czynił mu ofiary tak, jak ja za was w domu miałem zwyczay czynienia ofiary i całopalenia. Xenofon powiedział, że nigdy w czasie oddalenia się z oyczyzny ofiar temu Bogu nieczynił. Zatym radził mu ofiarę uczynić, jak był zwykł, co napotym miało mu być pożyteczniey. 5. Na zajutrz tedy udawszy się Xenofon do Ofrynium czynił ofiary i całopalenia podług zwyczaiu oyczystego, biiąc wieprze na ołtarzu i miał pomyślne wróżby. 6. Właśnie tegoż dnia przybywa Biton z Euklidesem dla wypłacenia woysku pieniędzy i byli od Xenofonta gościnnie przyięci i oddali mu kónia, którego w Lampsaku za piędziesiąt dareykow przedał, i niechcieli przyiąć zwrotu ceny jego, gdyż się domyślali, że do takiey sprzedaży przymusił go niedostatek, więc tego kónia wykupili słysząc, że mu bardzo był miły.
7. Stąd udali się przez Troas i przebywszy górę Idę nayprzód do Antandru, potym posunęli się wzdłuż morza w Lidyi aż na równinę Tebów. 8. A z tamtąd przez Atramytyon i Kertonyon pomimo Atarneus postępuiąc aż na równinę Kaiku doszli do Pergamu w Myzyi.
Tu Xenofon był od Hellady żony Gongila Eretreyczyka, a matki Gorgiona i Gongila gościnnie przyięty. 9. Ta mu powiedziała, że na tey równinie znayduie się Asydates mąż perski, tego samego, rzekła, mógłby schwycić wraz z iego żoną i dziećmi i pieniędzmi, których miał wiele, gdyby się tam tylko z trzema set ludźmi w nocy udał. Nadto dała za przewodników siostrzeńca swego i Dafnagorasa, którego bardzo szacowała. 10. Xenofon maiąc tych mężów przy sobie czynił ofiarę. A obecny przy tym wieszczek Bazyas Eleyczyk powiedział, ze ofiary były iak naypomyślnieysze dla niego i że mąż ten może być poymany. 11. Po wieczerzy więc wyruszył wziąwszy z sobą Setników sobie naymilszych, i którzy zawsze w każdym razie wiernemi bywali, chcąc im dobrodzieystwo jakie okazać. Wyszło także z nim około sześciu set innych żołnierzy gwałtem się tego napierających; ale setnicy oddalili się od nich[321], aby należney cząstki pieniędzy, jakoby na pogotowiu już będących niepotrzeba im było między nich rozdzielać.
12. Wsród nocy stanąwszy na mieyscu mniey dbali o stoiących około wieży i uchodzących z znaczną częścią majątku niewolników, aby tym łatwiey Asydatesa i to co było iego schwycić mogli. 13. Oblegli wieżę, a gdy iey, bo była wysoka i wielka, opatrzona przedmurzem i mająca wielu bitnych obrońców, niemogli zdobyć, chcieli w niey wyłom zrobić. 14. Ale mur był gruby na ośm cegieł, wszelako ze świtem dnia już był wyłamany; a gdy pierwszy otwor był widoczny, pchnął ktoś z wewnątrz przezeń rożnem od przebijania wołow[322] jednego z naybliższych w udo i przeszył mu ie na wylot tym sztychem; w reście strzały tak rzęsisto padały iż niebezpieczną było przystąpić. 15. Gdy zaczęli krzyczeć i gdy ogień na znak trwogi zapalono, przybył im na pomoc Itabelios z ludźmi swemi, i Assyryyscy hoplici z Komanii i około ośmiudziesiąt jeźdźców Hyrkańskich w żołdzie Króla będących tudzież ieszcze około ośmiu set peltastow; inni zaś przybyli z Partenii, z Apollonii i z pobliższych mieysc częścią peltaści, częścią jezdzcy.
16. Wtedy już czas był myśleć o powrocie; i zabrawszy z sobą woły i owce, ile ich było, pędzili przed sobą umieściwszy niewolników w śród czworogranu[323]; niemyślano iuż bowiem w ten czas o zbiorach, lękano się tylko, aby odwrot do ucieczki podobnym niebył, gdyby porzuciwszy zbiory uchodzili, przez coby i nieprzyjaciele stali się smielszemi, a żołnierze bojaźliwszemi; teraz zaś odchodzili jako o zbiory walczyć mający. 17. Spostrzegłszy zaś Gongillos, jak mało Grekow, a jak nierównie więcey nacierających wyszdł mimo woli matki z ludźmi swoiemi, chcąc tego czynu być uczestnikiem; przyszli także na pomoc Prokles z Halisarnii i Teytranii potomek Demarata. 18. Żołnierze Xenofonta dręczeni licznemi z łuków i proc wystrzałami uformowawszy koło postępowali tak, że ich nadstawione tarcze od strzał zasłaniały i ledwo przeszli rzekę Kaik będąc prawie do połowy ranieni. 19. W ten czas raniony był Agazyas. Stymfalczyk Setnik cały czas mężnie potykaiący się z nieprzyiaciołmi. Tak tedy uratowali się mając około dwóch set niewolników i tyle drobnego bydła, ileby wystarczyć mogło na czynienie ofiar.
20. Nazajutrz odbywszy ofiarę Xenofon w nocy całe woysko wyprowadza, chcąc jak naydaley udać się w głąb Lidyi, aby się go w bliskości będącego nieprzyiaciel niemiał przyczyny lękać i żeby ubezpieczony mniey był bacznym. 21. Asydates zaś dowiedziawszy się, że Xenofon znowu względem niego ofiary czynił i że z całym woyskiem nadeydzie, przeniósł oboz do wiosek pod miasteczko Partenion rozciągających się. 22. Tu natrafili na niego żołnierze i Xenofonta i za brali go w niewolą wraz z zoną i dziećmi, z końmi i całym iego majątkiem. A tak pierwsza wróżba spełnioną została. 23. Stąd wracają się znowu do Pergamu. Tam iuż nienarzekał więcey Xenofon na tego Boga; albowiem i Lakończycy i Setnicy i inni wodzowie i żołnierze przyłożyli się do tego, iż mógł sobie wybrać i koni i zaprzęgów i innych rzeczy tak iż był w stanie i innym dobródzieystwa świadczyć. 24. W tym przybył Tybron i obiął dowodztwo nad woyskiem, które złączywszy z innemi Grekami wojował przeciwko Tyssafernesowi i Farnabazosowi.

25. Rządzcami kraju Królewskiego, ktoryśmy dotąd przeszli, byli następuiący: Lidyą rządził Artymas, Frygiią Artakamas, Lakaoniią i Kappadocyą Mitrydates, Cylicyą Syennezys, Fenicyą i Arabiią Dernes, Syryią i Assyryą Belezys, Babyloniią Roparas, Medyą Arbakas, Fazyanow i Hesperytow Rządzcą był Terybazos; Karduchowie zaś i Chaliby i Cbaldeyczycy i Makronowie i Kolchowie i Mozynoycy i Koytowie[324] i Tybarenowie maią własną ustawę rządową; Paflagoniią władał Korylas, Bityniią Farnabazos, a Trakami w Europie Seytes. 26. Przeciąg całey drogi w pochodzie wstępczym i wstecznym czynił dwieście piętnaście noclegów, tysiąc sto pięćdziesiąt i pięć parasangów, trzydzieści cztery tysiące sześć set pięć dziesiąt stadyów. Ilość czasu w pochodzie wstępczym i wstecznym wynosi rok i trzy miesiące.
(Przypisek służący za paralelę do charakteru Herakleydesa w 41., Xięgi VII. Rozdz. VII.):

Wieczney pamięci godne są słowa
Szymona Zimorowicza:
Ja śpiewam niewedle świata;
Za fraszkę u mnie maiętność bogata,
Fraszka urodzayne włości
I nieprzeyrzane okiem majętności.
Niech drudzy łakomie zysku
Szukaią z biednych poddanych ucisku;
Niechay nędznych ludzi pracą,
Nienasycone szkatuły bogacą.
Zbiorą śrebro blade z złotem
Ubogich kmiotków napojone potem.
Będą mieć szkarłaty tkhne
Krwią robotników mdłych zafarbowane.
Wszystka moia myśl fest o tym,
Jakoby dobrze było mi na potym.
A teraz poki mi lata
Przystoyne służą, abym zażył świata.
Muza u mnie w przedniey cenie,
A po niey zdrowie, potym dobre mienie;
Grunt u mnie rozumna głowa,
Wesołe serce, miarkowana mowa.
Przyiaźni chronię się wielu,
Zdrow bądź u mnie jedyny przyjacielu.
Chcę i Stworcy memu służyć,
Chcę darow jego wielkich godnie użyć;
Chcę z nim żyć wiecznie, gdy w ziemię
Śmierć poźna wrzuci ciała mego brzemię. —


Szanownemu
Król. Warszawskiemu Towarzystwu
Przyiacioł nauk
poświęca
ninieyszy przekład Xenofonta;
oraz
oświadcza
Panu Karolowi Sienkiewiczowi serdeczne dzięki za wyiednanie wsparcia druku u Jaśnie Oświeconego Xcia Czartoryskiego, któregoć wspaniałomyślność i zasługi względem literatury Polskiey nad wszelkie pochwały wyższe; co uznaie
z rozrzewnionym sercem
Tłomacz. sercem



  1. Kastolos miasto Lidyi, mieysce położenia iego nieznajome.
  2. Hoplita, żołnierz ciężką zbroię noszący, ciężkozbroyny, ciężka piechota od ciężkich tarczow które nosiła tak nazwana z mieczami i długiemi włóczniami.
  3. Barbarami nazywali Grecy wszystkie inne narody, Linde Słownik.
  4. Dareykos, złota moneta Perska wynosząca dwadzieścia drachmow czyli trzechsetną część talentu.
  5. Gimneta czyli Gymneta, żołnierz pieszy bez tarczy letką broń to iest łuk albo procę noszący; letka piechota; cf. Peltasta, żołnierz także pieszy, ale noszący małą tarczą i pocisk: także letka piechota.
  6. Takich mężów to iest hoplitów. Mieysce to iest oddane podług textu C. G. Kruegera, Zeunego i Halbkarta, Schneidera waryantę jako sprzeczną z ogolnym rejestrem woyska niżey umieszczonym odrzuca Sprawiedliwie C. G. Krueger i Halbkart.
  7. Grecki wyraz stathmos znaczy stanowisko, dzienny pochód woyska, marsz, stacya, jeden dzień drogi po łacinie castra. Idąc za przykładem Wargockiego w Jul. Cezar, użyłem wyrazu nocleg, a czasem pochod lub oboz podług przykładu P. Niemcewicza.
  8. Parasanga, mila Perska zawierała w sobie trzydzieści stadyów czyli trzy czwarte części mili jieograficzney lub 18000 stop gieometrycznych.
  9. Majandros, rzeka teraz nazywa się Bojuk-Minder.
  10. Plethron, miara wzdłuż czyniąca sto Greckich stop czyli szostą część stadii, a 45 stadyow idzie na milę jieograficzną.
  11. Kolossy, teraz Komis.
  12. Kelayny, teraz Jszekle czyli Jschekleh albo Aszkli.
  13. W sztuce muzycznej; de arte musica. Wyraz Grecki σοφια czyli zofiia znaczył pierwotnie wszelką umieiętność, sztukę lub sztuki nadobne, poźniey mądrość. Σοφια Pindaro et antiquissimis poetis ars omnis dicitur et σοφισται antifices, poetae, musici etc. Schn.
  14. Po bitwie t. i. Salamińskiey. Salamina, wyspa Archipelagu, gdzie Temistokles zwycięstwo na morzu w bitwie przeciw Persom otrzymał.
  15. Greckiemu wyrazowi myrias μυριας; odpowiada Sławiańskie tma albo jak ieszcze Pruscy Polacy mówią ćma w znaczeniu dziesięć tysięcy u tamtych, a u tych w znaczeniu wielkiey niezmierney liczby. W tym razie więc powiedziałoby się: ćma i tysiąc.
  16. Grecki wyraz stlengis znaczy w prawdzie: zgrzebło, szczotkę łaziebną, miotełkę łaziebną, lecz C. G. Krueger twierdzi, że to były wianki, opaski, czółka, bindy nakształt grzebienia mówiąc: Coronass. taenias pectini similes intelligendas esse etc.
  17. Keramon agora znaczy: targ zdunow, targowisko garcarskie, rynek garcarski.
  18. Wyraz Grecki ojkumene polis znaczy podług Szneydera: urbs habitata opp. urbs deserta t. i. miasto osiadłe, zamieszkane, niepuste; bo znaydowały się i opuszczone miasta, lecz podług C. G. Kruegera znaczy: urbs ineolis frequens t. i. miasto ludne.
  19. Οὖν hic est utcunque se res habet, certe. Ale cokolwiek bądź; ale przynaymniey wtedy, dopiero.
  20. Tymbrion; Tymbrara ma być dzisieysze Akshehr czyli Akszeher.
  21. Satyra t. i. Sylena.
  22. Tyryajon, ma być dzisieysze Eilgoun czyli Ilgun.
  23. Nagolanki albo skorznie, gatunek botów, coś podobnego do sztybletów.
  24. Chędogie, ochędożone, oczyszczone od kurzu, błota, wypucowane; nam, mówi C. G. Krüger, exitinere potuisse esse sordidas, aspidas (tarcze) contra fuisse recentes et sub tegumentis facile splendorem suum servasse. Starożytni niemunderowali woyska, a że tu wszyscy iednostaynie byli ubrani należy do zalet woyska Greckiego.
  25. Tarcze z pokrówców wydobyte czyli odkryte. Zapewne pozdeymowali zasłony z tarczów, które od kurzu zwykli byli zakrywać. Inni tłumaczą: mieli tarcze wypolerowane, błyszczące, świecące się.
  26. W mowie Sławiańskiey i Polskiey można subtelną różnicę czasu tak nazwanego po Grecku Aoristosa po Polsku czas dokonany oznaczyć np. umknęła lub uciekła εφυγε – efyge; uciekali εφευγον – efeugon. Mają Polacy nadto ieszcze i pouciekali –poniemiecku: sie sind nach und nach geflohen, flohen einer nach dem andern. W reście to trudne mieysce tłomaczyłem stosownie do wykładu C. G. Kruegera i Szneidera. Krolowa nie wyskoczyła z woza; bo oni tłómaczą; fugit in harma maxa co Halbkart przełożył: Die Königin fuhr davon. Leonklawiusza przekład taki: Barbari vero quum alii terrebantur, tum Cilissa fugiebat e carpento, a podług niego Tafel: Die Königin sprang vom Wagen und floh.
  27. Ikonium teraźnieysze Kunjah albo Konje.
  28. Dana, to miasto nieznajome ziemiopisom. Niektórzy czytaią Tyana, Thoana; poźniey Tanadara albo Conisus.
  29. Przechodzisko, mieysce przechodu, przystęp, wąwóz, parowa, przesmyk, ciaśnina, szyja. Wyraz: parowa nieznayduie się w słowniku Lindego, tylko parów, m. g, u, ale w Prusiech, na Mazowszu, w górnym Szląsku, nawet u Kaszubów znajomsze iest słowo parowa, f. g. y. w znaczeniu wąwoz.
  30. Psalm 95, 4.
  31. Soloy albo Soli poźniey nazwane Pompejopolis.
  32. Issoj albo Issoy lub podług Łacińskiego Issi w liczbie mnogiey. Nie małą trudność czyni tłómaczowi forma deklinacyyna imion właściwych w ięzyku Greckim czy ie zostawić ma bez uginania, lub nadać im zakończenia Polskie.
  33. Greckie ὕστερον – hysteron tłomaczy Halbkart: nazajutrz, ale Leonclavius ma; tandem i to słusznie.
  34. t. i. do kraju Barbarow jak C. G. Krueger dowodzi i jak iuż Leunclavius tłomaczył: Postea quam Graecos barbaricum in solum abduxerim etc.
  35. Albo sprzęty, bagaże, rekwizyta woienne, obłogi, Halbkart tłomaczył Gepäck Łacińskie impedimenta. Podług słowników Greckich właściwie znaczy σϰευοφορα bydlęta juczne, zwierzęta ciężarowe, sprzężay, pociągi.
  36. W tłomaczeniu tego trudnego mieysca poszedłem za zdaniem C. G. Kruegera, który się różni od Leonklawiusza i Halbkarta. Ostatni tak przekłada: Coż nam przeszkadza dopraszać się u Cyrusa osadzenia gór dla nas?
  37. Umyślnie liczbę umniejszył. Bo niżey obaczemy, że dziewiętnaście noclegow potrzeba było chcąc zayść do Eufratu.
  38. Rzeka Saros czyli Psaros nazywa się teraz Seihan.
  39. Rzekę Pyramos nazywają teraz Gehoun, (Dziejan).
  40. Podług naynowszych Słownikarzow znaczy grecki wyraz ναυαρχος właściwie admirała lub kapitana.
  41. C. G. Krueger bierze Grecki wyraz ἡγειτο w znaczeniu: przewodniczyć, dowodzcą być mówiąc: praeerat iis ut totius classis praefectus, dowodził niemi.
  42. ὧν εστρατήγει παρά Κύρω quorum apud Cyrum dux erat, Leoncl t. i. któremi dowodził u Cyrusa lub gdy był u Cyrusa.
  43. C. G. Krueger taki ma przypisek; Si vulgaris lectio vera sit, ὡς ἀπιόντα legerim pro ὡς ἀπιόντας. Tylko za przypuszczeniem tey waryanty można mi było to trudne mieysce zwięźle i wyrozumiało przepolszczyć. Teraz dopiero jaśnie się okazuie, że partykuła ὡς – quasi to iest: jakoby, niby, na pozor, rzkomo naydogodniey do chytrego Klearcha przystosowną być może; bo on sam tylko udawał, jakoby chciał powrócić do Grecyi — —
  44. C. G. Krueger czyta δειλες – podłych lękliwcow, tchorzow, gnuśnikow.
  45. Ta rzeka ma płynąć przez miasto Chalep czyli Aleppo i ma się teraz nazywać Kowaik, Koik jak twierdzi Mannert.
  46. Pod podobnemi tytułami zwykli byli Persowie posagi i zapisy czynić, chociaż osoba, dla którey dochody owe utwierdzono, nie była obowiązaną trzymać się koniecznie tego tytułu lub na jedną tylko rzecz dochody obracać. Porównać tu można życie Temistoklesa w Korneliuszu Neposie.
  47. Daradakos albo Dardatos rzeka mała wpadająca do Eufratu ma się teraz Sedjur nazywać, do którey Cyrus w bliskości Antyochyi przy górze Taunis teraz Aintab przybył.
  48. Tapsak w piśmie świętym w xięgach 1. Królewskich r. 4. w. 24. nazywa cię Tafsa; nie iest to teraźnieysze El Daer, jak D. Anville błędnie utrzymuie, bo leżało daley ku północy tuż przy Europos teraźnieyszym Jerabees.
  49. Nie iest tu mowa o powiększeniu płacy lub żołdu, lecz tylko o podarunkach czyli tak nazwaney gratyfikacyi mówi C. G. Krueger.
  50. Mina zawierała w sobie sto drachmów, a drachma miała wartości około Pruskiego połzłotówka, pięć min tedy wynosi około pięć set złotych Polskich czyli 83½ talarów Pruskich. Podług naynowszych rachunków zaś ma pięć min śrebra wynosić sto i ośm talarów Pruskich i ośm dobrych groszy.
  51. Araxes – Chaboras u Ptolomeusza nazywa się teraz Chabur, rożni się od inney rzeki tegoż nazwiska daley na północy, którą teraz Arasz nazywają. Halbkart myśli, że Xenofon mogł się omylić w opisie swoim, ponieważ ów prawdziwy Araxes nazywał się też Phasis = Fazys.
  52. Xenofon, Plinius i Kurcyus nazywają tak południową Mezopotamią.
  53. Jest wielkie podobieństwo, że Greckie nazwisko dorkas znaczyło gatunek antilopów które naturalistowie Polscy suhak nazywają; dołożył się tu wyraz: gazeły. Ciekawa rzecz że u Sławianów utrzymało się tak wiele starożytnych nazwisk np. i to Kozeł-Kozieł, Kozioł w podobnym znaczeniu. Więc gazela zwierz dziki podobny do kozy, dzika koza, dziki kozioł.
  54. Podług inney waryanty Greckiey wypadałoby tłómaczyć: często podlatywał, lecz C. G. Krueger całkiem tę waryantę odrzuca.
  55. Stosownie do pospolitych słow textu wypadałoby tłómaczyć: byle je kto niespodzianie zszedłszy raptem wspłoszył.
  56. Sykiel = czwarta część talara, więc kapita = maca lub mjarka kosztowała, talar i kilka groszy. Obol = ósma część drachmy.
  57. Mała miareczka, kwarta zawierająca w sobie tyle zboża ile wystarczy na utrzymanie człowieka przez jeden dzień; dzienny obrok, dzienna porcya, racya, kwarta jak w kontraktach Flisowskich nazywają.
  58. Nielada = niemały. Nowomodny krytyk zganił mi ten wyraz, ale mając powagę Krasickiego i innych dobrych pisarzów Polskich za sobą niemogłem przystać na odrzucenie tak dobitnego wyrazu.
  59. Podług interpunkcyi C. G. Kruegera to ostatnie pasmo słów należy do pierwszego wiersza.
  60. To trudne mieysce omiia Halbkart, a C. G. Krueger tłómaczy: quod ad hunc attinet.
  61. Byli to rzezańcy należący do straży przyboczney i przeznaczeni do noszenia berła.
  62. Po Grecku Lochagos setnik; od lochos = oddział żołnierzy składający się zwykle ze stu ludzi, a czasem mniey więcey = centuria; Centurio setnik.
  63. Społwojownik, społbojownik obacz: Filip 2, 25. albo raczey sprzymierzeniec po Grecku symmachos.
  64. Ktesias i Ephoros podają wiary godnieyszą liczbę 400,000. Może Xenofon liczył razem i loźną czeladź i tłumy ludzi nienależących do woyska; a nadto podał to co wieść niosła.
  65. Z tych trzech tytułów równoznacznych miały się dwa ostatnie wkraść do textu jak się dorozumiewa Weiske, Halbkart i C. G. Krueger.
  66. Grecki wyraz ανω (ano) wzwyż ma tu znaczyć w głąb kraju, w głąb stałego lądu w kierunku od morza, w średzinę lądu, w serce kraju, po niemiecku landeinwarts.
  67. Żeby dla tego tak wąskie przechodzisko zostawiono, ponieważ ukończyć rowu niedośpiano, temu trudno wierzyć; i owszem dla tego się to tak stało, żeby woda rowu niezalała, C. G. Krueger.
  68. Niektórzy kończą drugi przypadek — słowka woz na u, ale dawni i pospólstwo — na a. Pierwsze zakończenie czasem niedogodne, bo czyni dwóyznaczność, osobliwie z przedimkiem do np. do woza potrzeba znaczy co innego jak do wozu potrzeba. Mieysce bitwy nazywało się Kunaxa wieś odległa podług Plutarcha na pięćset stadyów od Babylonu, ale podług Xenofonta tylko na trzysta sześć dziesiąt stadyow, więc podług pierwszego na iedenaście, a podług ostatniego na ośm mil od Babylonu.
  69. Greckie ύπαρχος znaczy: Gubernatora, Prefekta, Starostę, Satrapę, Dowodzcę; obacz Cnapii thesaur. Starosta.
  70. Słowa Greckie: ϰατά τό μεσον (= w samym środku) zarzucają niektórzy jako podeyrzane. C. G. Krueger całkiem je opuścił i każe się domyślać słowka stanął lub był.
  71. Greckie παραμηριδια tłómaczył Leonclavius: femorum tegumenta, a Halbkart: Beinharnisch — zbroja udowa, nakrywadło udowe. Podług Cnapii Thesaur: nabiodrki końskie, bo że właśnie kónie były niemi uzbrojone, więc służyły za zasłonę udow jezdzca. Nakolanki Goliata podług 1 Samuel 17, 6. coś podobnego —, ale C. G. Krueger dowodzi, że ani golenie, ani nogi nie były okryte, tylko same uda, więc nakolanki - ϰνημις - i nagolenice rożniły się od tych naudowych zasłon czyli naudków.
  72. Niektórzy tłómaczą: w krótce potym, ale C. G. Krueger opuszcza negacyą όυ i tłómaczy: eine geraume Zeit nachher.
  73. Tarczownicy czyli pawężnicy; tarcze ich były z witek plecione i czerwoną skórą powleczone. Podług Knapskiego tarcza krótsza i służyła tylko dla jezdnych, a pawęza dłuższa dla piechoty, ale że ostatni wyraz teraz już prawie zapomniany, więc wolałem użyć znajomszego.
  74. Siedzisko wyraz techniczny na Mazowszu znany znaczy mieysce siedzenia (= Wagensitz) zdał by się być tłómaczowi dogodnieyszy do wyrażenia liczby mnogiey. Siedlisko znaczy co innego (= Wohnsitz)
  75. W reście ta obawa usprawiedliwia Klearcha, którego Plutarch gani, że nie usłuchał Cyrusa. Bo zapewne byłoby wielkie niebezpieczeństwo nastąpiło, gdyby woysko Cyrusa było z obu strón otoczone. Oprocz tego, że w ów czas, kiedy woysko ieszcze nie było zupełnie uszykowane do boju, a nieprzyiaciel się zbliżał, mogła odmiana szyku bojowego wszystko zepsuć. Ale Cyrus źle zrobił, że zaraz z początku Greków nie umieścił na lewym skrzydle.
  76. W oryginale znaydują się dwa wyrazy, które trudno wytłómaczyć krótko. C. G. Krueger tak je podług Sturca opisuje: Ιερά sunt laetae conjecturae ex extis; σφάγια vero varia omina ex motibus hostiae jam casurae cf. VI. 3, 21. Similiter sacra et hostias jungit Virgil. Aen XI, 739. Więc hiera były wnętrzności zwierząt ofiarnych i wywrożone z nich przez ofiarowników oznaki; a sfagia zaś rożne wrożby lub wieszczby z poruszeń bydlęcia mającego już paść ofiarą.
  77. Grecki wyraz: εϰϰυμαινειν znaczy właściwie o bałwanach morskich wychełbotać się, wylewać się w nadmiar, wezbrać się, przekroczyć granice, przestąpić —, wybrzezić, a przenośnie za liniią przechodzić, wychylić się, wysunąć się.
  78. Niektórzy biorą wyraz Grecki εϰπλαγείς w znaczeniu: przeląkł się.
  79. Zaproszony do rewizyi przyiaciel zarzucał mi wyraz pacholęta jako niedogodny, bo staroświecki i zalecał pisać: i z inną młodzieżą, ale zważywszy że podług życzenia Królewskiego Towarzystwa przyiacioł nauk w Warszawie mam dosłownie tłómaczyć, a potym - że choć stary ten wyraz, to szlachetny, bo znayduie się w biblii Polskiey, tudzież w Pojacie Bernatowicza w tomie I. użyty — więc zachowałem go.
  80. Grecki wyraz: zofrozyne σωφροσυνη trudno jednym słowem oddać. Pierwsze znaczenie iego iest: zdrowy rozum, — rozsądek, mądrość, roztropność, wstrzemięźliwość, powściągliwość, skromność, baczność na swoie obyczaje, obyczayność, czystość obyczajów, uczciwość, cnotliwość. Sławiańskie cełomudrie iest dosłowne tłumaczenie greczyzny, które w Słowarze Akademii Rossyyskiey przez niewinność, nieporoczność, czystota, wstydliwość, czestność iest objaśnione obacz biblią słowiańską 1. Tym 2, 9. Leonklawius użył wyrazu continentia, Halbkart tłómaczył: Verständigkeit.
  81. C. G. Krueger czyni tu uwagę, że Leonklawius i Halbkart chybili sensu, kiedy wyraz Grecki ἐπιτρεπομεναι — przez: powierzone miasta, oddali; i owszem trzeba tłomaczyć: gdy się miasta w opiekę iego podawały, — poddawały.
  82. To iest inszemi słowy: przyiacielom się wywdzięczyć, a nad nieprzyiaciołmi się pomścić. Porownay Pilchow. Seneki listy II, 317. Słuszność tego wyciąga, aby każdemu co iego iest wypłacono, za dobrodzieystwo podziękę, a za krzywdę powetowanie.
  83. Właściwie ςτιβομενος znaczy utartą drogę via trita, Schneider.
  84. Lub zapasy; lecz C. G. Krueger i Schneider tłómaczą: si haberet, cur iter faceret, si ei justa itineris causa esset, skoro wypadało z interesu, gdy interes tego wymagał.
  85. To ciemne mieysce brzmi co do słowa tak: Albowiem oprocz tego, że mu wiele rzeczy sprawiedliwie zawiadywano, miał ieszcze i tę korzyść cieszyć się z wiernego sobie woyska.
  86. W texcie Greckim znayduią się często (jak i tu w tym mieyscu) drobne cząsteczki mowy czyli tak nazwane partykuły, które trudno przenieść lub przelać w inną mowę. Niemiecki tłómacz poopuszczał ie, a zatym i myśmy się często o tak subtelne kleidełka członkow w okresach mowy nieośmielili kusić, choć w ninieyszym razie uczącym się greczyzny możemy powiedzieć, że słowko γε odpowiada Polskiemu: Co się tycze tego, toć; μην zaś znaczy: w istocie, zaiste, zaprawdę, zapewne, w samey rzeczy, jużci: więc wypadałoby tu tłómaczyć tak: Jużci to pewna, że tym — —; albo; Co się tycze przyiacioł, to prawda, że on tym — —.
  87. Trudne to mieysce jedni tłómaczą: przez tylu sprawnikow skrzętne zabiegi czyli staranność, drudzy zaś wyraz επιμέλεια = (staranność, zabiegi, pilność, piecza, troskliwość) odnoszą do Cyrusa. C. G. Krueger mowi: durum est utrumque. Ego interpretor: propter curam, qua ei ut principi prospiciebatur.
  88. Poddannik, poddaniec, hołdownik. Grecki wyraz dulos znaczy właściwie niewolnika, sługę; to co łacińskie servus.
  89. — — zaciekł się albo który się o to pokusił.
  90. Tycze się. Niektórzy chcą żeby pisać tyczy się, ale że pierwsza forma iest prawdziwa, to udowodniam powagą Knapskiego, a oraz i tym że odpowiada w gramatycznym względzie analogii; bo jak Werbum tłukę ma w 3 osobie tłucze, a nie tłuczy tak też przestarzałe tykę musiało mieć tycze.
  91. Albo Foceanka stosownie do łacińskiey wymowy od miasta Phocaca nazwana Aspazya.
  92. Ten wyraz podeyrzany według zdania C. G. Krüger.
  93. Milezya, Milezyanka rodem z Miletu; nago t. i. bez zwierzchnicy szaty.
  94. C. G. Krüger twierdzi, że συςραφεντας nigdy nieznaczyło: obrócić się, zmienić czoło, lecz constipare, conglobare aciem = szyki ścisnąć, ślusować, ponieważ się przy ściganiu nieprzyiaciela rozprzęgły lub rozstąpiły; że zaś front zmienić lub obrócić się musiały, samo się rozumie. Obławny szyk znaczy podług Troca ściśnięty szyk, ale Pan Wałecki nauczył mię, że wyraz obławny tu się nie stosuje; bo w obławie (niby obłowie) stoią ludzie w niejakiey odległości od siebie.
  95. Zewnątrz, poza, Leonklawius Greckie ἐξω ausserhalb oddäie przez ultra, Halbkart: jenseit ber linken Seite des Kyrischen Heeres. Pan Maciejowski w swoim łaskawie mi udzielonym rękopiśmie tak przekłada: „Lecz ten (Król) odmienił teraz swóy kierunek i zwrócił się na tę samą drogę, na którey za lewym skrzydłem Cyrusowego woyska postąpił. “
  96. To trudne mieysce tłomaczy Leonklawius tak: vir, vti ferebatur, prudens = meniono go być mężem rozsądnym. Tu C. G. Krüger taką uwagę czyni: ut videtur eo quod quibus se non resistere posse videret, iis cederet quidem, nec tamen fugeret, efficeretque ut Graecorum nemo periret, Tissafernis autem militum multi vulnerarentur. Ceterum cum Episthenes Xenophonti satis notus fuerit (v. IV. 6. 1.), hic quoque locus eum Anabaseos auctorem videri noluisse ostendit.
  97. Προσαγειν το ϰερας in die Flanken fallen, z boku nacierać Linde oder: oskrzydlić.
  98. To trudne mieysce można i tak oddać: Gdy się więc nad tym naradzają, aliści też już Król przeszedłszy pomimo, w tenże sam kształt przeciwko nim falangę ustawił lub uszykował jak było gdy pierwszy raz walcząc spotykał się. Schneider pisze: Falsa distinctio fecit, ut etiam Leonclavius a sensu loci aberraret.
  99. t. i. z piechotą.
  100. Nie rzęsisto, nie w gęstych szykach, nie w ściągniętym szyku, nie w kupie, bez ładu, nicht geschaart Tafel.
  101. Schneider mówi: hoc membrum ineptam tautologiam efficere videtur. C. G. Krüger milczy na to. Zapomniał Schneider, że w pierwszym członku lub ogniwie mowy użył Xenofon tempus imperfectum, to iest czasu niedokonanego, a w drugim iest Aoristus czyli czas dokonany. Tę subtelną rożnicę trudno Niemcowi wyrazić. Słowianin Polak łatwo tę rożnicę, poymuie np. w tym razie: jazda opuszczała powoli pagorek; jeden po drugim poiedyńczo ustępował, aż na koniec wszyscy ustąpili; ogołacał się pagorek, aż się nakoniec całkiem ogołocił.
  102. ἀποδραναι ἤ ἀποφυγἤιν = fuga vel claudestina vel aperta.
  103. cf. ale los przewodniczył godniey.
  104. drzewizna, sztuki drzewa = Holzwerk.
  105. C. G. Krüger pięknie ten szypeł rozwiązał temi słowy: quamquam omnia direpta ae diruta erant.
  106. Deckte den Nachtrab pilnował tylney straży, był przy odwodzie woyska.
  107. Dosłownie: szpik palmowy. Ładowski nazywa go mlecz wewnętrzny; Schneider mówi: Vulgo medullam palmarum interpretantur, sed est genus gemmae in vertice palmarum folia postrema tenella cum floribus includens et fere decennium durans antequam explicet llorem. Galli vocant Choux i. e. caulem, Germani: Kohl, polonice: głąb cf. Plin XIII. 4. dulcis medulla palmarum in cacumine, quod cerebrum appellant. Niemiecki tłómacz Tafel taki przypisek umieścił: Jest to zarodek liściowy drzewa palmowego czyli pączek zamykający w sobie pierwszą istotę lub treść krzewiących się listków w głąbie liściami innemi okrytym, gdzie owe zarodki jak w słoju jakim tkwią, kształcą się na trąbki, a rozwinione cudnym widokiem oko bawią.
  108. Dosłownie: nastręczając wam targi, domieszczając was targów.
  109. Περι παντος ποειν antiquissiumum ducere.
  110. Sitaka, psitaka. Podług Manerta leżało to miasto, gdzie dziś znayduie się stary Bagdad, a podług d’Anville są to szczątki Karkufu (Aggarkufu) na zachod od miasta Bagdadu.
  111. Podobnodziś: Odorneh lub Odoan; podług Kinneira nazywa się: Kufri-Su.
  112. Podług Kinneira szczątki miasta: Judsea.
  113. Εις δύο longo agmine binis binos sequentibus je zwei Mann neben einander t. i. w długim paśmie następowało dwu po dwu, para za parą.
  114. Dzisieysze Senn.
  115. Porównaj Psalm 139, w. 7—12. Dokąd uydę przed Duchem twoim? a dokąd przed obliczem twoim uciekę? — i ciemności nic nie zakryią przed tobą; Owszem tobie noc jako dzień świeci; ciemnościć są jako światłość, vide Editio Gedan. 1632.
  116. t. i. A więc gdybyśmy kiedy, szaleni, chyba, zabić cię mieli, czyliż niemusielibyśmy, dobroczyńcę w tobie straciwszy, walczyć prócz tego z dzielnym mścicielem twoim jakiego masz w osobie Króla. Przypisek. Greckie ἐφεδρος znaczy właściwie niby Sekundanta, zastępcę zwyciężonego lub zabitego, który gotow iest walczyć z zwycięzcą; poplecznika.
  117. cf. twoja ku nam nieufność.
  118. Którą możnaby wam szkodzić bez naymnieyszego uszczerbku; bez narażenia się na sztych.
  119. cf, w których jak nayłatwiey moglibyśmy was zamknąć.
  120. cf. słabszemi od was byli.
  121. Greckie πορος znaczy drogę, mieysce przechodu, a w liczbie mnogiey = sposoby do wykonania czego; wsparcie, fundusz posiłkowy, zasoby, zapomogi, zapomożki, zasiłki.
  122. Trudne to do wyrozumienia mieysce objaśnia się tak: ale przy pomocy waszey może ieszcze i kto inny serce swe godnym korony uczynić. C. G. Krueger mówi: significat sese regio spiritu sumpto Graecorum auxilio fretum defectionem moliturum esse.
  123. Jak mogł = użył wszelkich sposobów może i niegodziwych, byle swego dopiąć. O burzliwa i niespokoyna duszo! Schneider mówi: Non optimis in hac re artibus Clearchus vsus fuisse videtur. Toż samo i C. G. Krüger rozumie.
  124. Greckie Χαλεπος – – oddał Leonklawius przez: acerba duricie consequebatur; a Halbkart – rauhe Charakter; co Pan J. Maciejowski wyraził: dokazywał tego nieugiętym charakterem swoim. Mnie się wyraz: groza zdaie być naydogodnieyszym. Obacz przykład u Lindego o Tarnowskim. Trudny bywa rozsądek w dobieraniu nayprzyzwoitszego wyrazu przy tak wielkiey obfitości wyrazów Polskich jakie się tu tłómaczowi nastręczają np. surowość, srogość, dzikość, nawziętość, markotność, upor — — kto wie czy greckie chalepos nie było nawet pobratymcze z Polskiem chełpię.
  125. C. G. Krüger oddaie Greckie νιϰᾶν przez adoriri i przytacza mieysce z Kurcyusza IV. 9, 22. deleri potuit exercitus, si quis ausus esset vincere, więcby tu wypadało tak tłómaczyć: Gdy zaczęli z nim nacierać na nieprzyjaciół, zdobywać się na zwycięstwo, gdy zaczęli działać wstępnym bojem. — W reście Greckie nikau = Polskiemu nękać. Schneider rozwodząc się nad trudnością tego mieysca chce wyrzucić słowko ειναι i dodaie nakoniec: videant acutiores. C. G. Krüger milczy, Mnie się zdaie, że właśnie to słowko ειναι t. i. bycie żołnierzy z Klearchem, iego obecność, iego przytomność natchnęła żołnierzy męstwem — iest konieczniu potrzebnym
  126. Zwierzchnik, naczelnik, wódz.
  127. t. i. brał lekcye i płacił za nie, nie żałował dawać brzęczącego śrebra.
  128. W wykładaniu tego ciemnego mieysca darmo sobie tłómacze suszyli mozgi, ja więc oddałem je jak mogłem. Tę trudność czyni wyraz Grecki ευεργετῶν = dobrze czyniący; Halbkart mówi: Gefälligkeiten erwiedern łaskami nawzaiem hoynie szafować np. bankiety sprawiać, podarunki rozdawać. Zgoda, ale trudno udowodnić takie znaczenie z słownikow lub autorow Greckich, dopoty — zawieszam rozstrygnienie tego mieysca, Schneider i C. G. Krüger milczą. Passow per oppositum ϰαϰοεργια naylepiey wyiaśnia — więc może to znaczyć: piękne sprawowanie się, chwalebne, ślachetne obyczaie jak na kawalera przystoi.
  129. cf. niźli żołnierze stać się zmiennikami lub wyłamania się z pod winnego mu posłuszeństwa; bo w tym znaczeniu biorą prawie wszyscy z Leonklawiuszem wyraz Grecki απιςτειν consequens pro antecedenti, acz zdaie mi się że tu bez potrzeby znaczenia mnożą, w reście Passow przyznaie απιςτειν czasem = απειϑειν.
  130. Ale towarzyszów swoich zawsze stawiał za cel swych szyderstw.
  131. ἀνάνδρος = bezmężny, mniey mężny, lękliwy, bojaźliwy, babski, marnik, dudek, ciapa, truś, niedołężny, słabe stworzenie, tchórz, bzdura, nędznik, biedaczek, nieśmiałek etc. Tafel tłómaczył: Schwächling = słabosz: a Leonclavius tak przełożył: Religionis ac pietatis studiosis tanquam minime virilibus pro libidine utebatur.
  132. Podług edycyi C. G. Krügera 35, a podług Schneidera 40 lat sobie liczyli.
  133. Co czyniło prawie 224 mil jeograficznych, rachując prostą drogę począwszy od Efezu aż na to mieysce, nierzkąc że przyszło im czasami kołować na przynaymniey 16,000 stadyów.
  134. Uymuiący sposob mówienia o sobie samym przez trzecią osobę. Zdaie się, iż w tym naśladował Xenofonta Cezar, a w nowych czasach Frederyk II. Król Pruski.
  135. Leonclavius: somnium vidit = ujrzał sen.
  136. Tu można przytoczyć piękną apostrofę nieśmiertelnego Krasickiego z iego woyny Chocimskiey: Nie Nie czas o synu na miętkiey pościeli wygody szukać i rozkosz używać, juz świetna zorza poranek weseli, już zgasły gwiazdy, już się pokazywać zaczyna słońce; wstań! a day przykład obudzony wcześnie, że nie gnuśniejesz zatopiony we śnie.
  137. cf. zatrącał z Bojocka; znaczyło to tyle u Greków, jak u nas zacinać z Mazurska, Macieiowski.
  138. W oryginale nieznayduie się wprawdzie odpowiadający ternu wyrazowi rzeczownik, ale przymiotnik τοιουτος każe się domyślać podobnego rzeczownika np. błazen, dureń, taki ładajaki, pokraka.
  139. Etiam coram his quae modo coram nobis dixisti, C. G. Krüger.
  140. Mowiąc o woyskowych zdawał mi się wyraz ten być przyzwoitszy niźli dostoyność, dostoieństwo.
  141. To trudne mieysce po mojemu przełożyłem, bo wszelkie inne wykłady zdawały mi się być mniey właściwemi.
  142. W texcie Greckim znayduiący się wyraz μιᾷ ὁρμῇ (uno impetu) odpowiada, jak mi się zdaie, Polskiemu: hurmem, razem, jednym popędem.
  143. Tu zachodzą dwie waryanty προσδɛ̃ιν i προςδοϰᾶν. My się z C. G. Krügerem trzymamy pierwszey, Leonclavius zaś maiąc tylko ostatnią tłómaczył: Quae nobis metuenda putem = czego nam się według mego zdania obawiać przyydzie.
  144. Tergum custodiamus, Leunclavius; obacz przypisek na karcie 70. Xięgi II. rozdź. III. w. 10.
  145. Rzut lub zamach ich dwa razy przewyższa pociski Perskie. Właściwie miałoby się tłumaczyć dosłownie: rzut z proc Perskich zamiast — procarzy, ale że w następuiącym wierszu przymiotniki niechcą się stosować, więc poszło się za przykładem niemieckich tłómaczów.
  146. Paki, bagaże, juki, sprzęty, tłomoki, ciężary wojenne, rekwizyta wojenne po łacinie: impedimenta = zawady.
  147. Czyli parowę obacz przypisek 1. na karcie 12.
  148. Podobno to było owo w 1 Xiędze Moyz. 10, 12, wzmiankowane wielkie miasto Resen.
  149. Podług wszelkiego podobieństwa było to Nowe Niniwe czyli Nunia. Podług Kenneira iest to owa wielka wieś: Telikoff czyli Tilkaif.
  150. Albo skamiałe muszle w sobie zawierający lub wyciski czyli piętna muszli w sobie mający.
  151. C. G. Krüger rozumie że to przypisek marginesowy jakiegoś mędrka, który się w test wkradł, bo w całym dziele Xenofonta niema wzmianki o Scytach.
  152. To jest podkomendnych jednych nad połową, drugich nad czwartą częścią takiey kompanii.
  153. Zamiast setnicy miałoby według zdania C. G. Krügera być: kompaniie.
  154. Przypisek, że łaciński i niemiecki przekład tego trudnego mieysca całkiem są niezrozumiałemi, więc proponował pewny sławny literat niemiecki maleńką odmianę textu greckiego dla doyścia sensu, naco i ja przystając tenem kawałek stosownie do takiego wniosku przepolszczył. Inny wykład obacz w przedmowie.
  155. Falanga znaczy tu i w Rozdz, 3, 11. woysko w marszu będące, więc tez Krüger tak tłumaczy: si qua agminis parte opus esset i zarzuca ów zwyczayny wykład: si quo loco falange opus erat Błądzą więc Halbkart i Tafel kiedy tłómaczą: und wenn dann irgendwo der Phalanx wieder nöthig war.
  156. Grecki wyraz stathmos, obacz na karcie 6. przypisek, możnaby czasem oddać przez: postoy, m. g, u.
  157. Przypisek: obozu; gdzie się chałastra wojenna znaydowała.
  158. Znany mnie iest dawny polski wyraz czał w znaczeniu tylney straży, lecz sprawiedliwie poszedł w niepamięć jako przybrany z podłey niemczyzny Zagel = ogón, lubo i Grecki wyraz ἔρα toz samo znaczy, co chwost, ogón. Tym czasem w niedostatku krótszego wyrazu i z innych powodow przyszło mi go niekiedy używać za przykładem Wargockiego w Juliuszu Cezarze.
  159. Wydawcy textu Greckiego upatrują w §. 3. i 4. różne trudności, więc w miarę różnicy i formy wyrazów znayduiących się po rożnych kodesach albo: ieżeli ją spalą, popalą, albo: ieżeli Tyssafernes lub kto inny palić będzie; — — będą, lub ieszcze inaczey etc. przekładać wypada.
  160. Tu znowu sęk. To mieysce Zeune na znak wyrzucenia nawiasami zamknął, więc Szneyder całkiem ie opuszcza, a C. G. Krüger mówi: Ego vero puto ante §. 3. de hac βοηϑεία nonnulla relata fuisse eaque intercidisse.
  161. Worów skórzanych cf. lat. vter — Schlauch.
  162. Tam i sam albo w przeciwnym kierunku podług wykładu C. G. Krügera, który czyta διαγαγὼν zamiast δὲ ἀγαγὼν.
  163. Podług C. G. Krüger: aby w którąkolwiek godzinę zechcą.
  164. Podług textu C. G. Krügera.
  165. Wiadomo że temi ogniami dawali ziomkom swoim znak aby im na pomoc przyszli. C. G. Krüger ostrzega że sami Karduchowie na innych Karduchow pilnie uważali.
  166. C. G. Krüger czyni uwagę że Grecki wyraz ἐϰβασις właściwie znaczy exitus a nie aditus więc trzebaby właściwie powiedzieć: strzegą wychodziska lub wyyścia żeby zaparci między górami nie mogli się już wymknąć. Tym czasem Greckie verbum ἐϰβαινειν używa się w znaczeniu przełaz, przechod n. p. w rozdziale 3. §. 3. więc równoznaczne z polskim wybrnąć, przebrnąć odnośnie do okoliczności. W ięzyku Polskim znayduie się bardzo dogodna forma do oznaczenia mieysca na: isko np. przechodzisko więc zdaie mi się, że niegodzi się iey puszczać w niepamięć.
  167. Albo: iż wóz do zajęcia jedney ledwo był dostateczny.
  168. Albo: kamienie które o skały uderzane rozpryskały się na wszystkie stróny jak gdyby z próc spuszczane, śmigane, rzucane, ciskane były.
  169. Albo: którzy tylko nie ratowali się skoczeniem ze skały dla połączenia się z tylną strażą.
  170. Albo: ułatwiał przedniey straży przeyście przez drogę.
  171. Grecki wyraz ὄχϑαι znaczy wysokie brzegi rzeki, wysoki ląd, obacz w słowniku Lindego jar = brzeg przykry skalisty z Rossyyskiego; tylko że jar znaczy czasem: doł.
  172. W prapiśmie stoi: części wstydliwych.
  173. Tafel rożni się od Leonklawiusza podług którego móy przekład zrobiony, że tłómaczą: i Bogów prosić, aby wszystkie inne rzeczy szczęśliwie wykonali.
  174. Albo: aby nie ucierpieć od tylnych jakiey szkody.
  175. Albo: urządziwszy się do przeyścia.
  176. Pochutniwali sobie wydając wesoły okrzyk wojenny alala, jak teraz odzywać się zwykli z okrzykiem: Hura!
  177. Albo: łysych górach.
  178. Albo: tak że mowiącego dobrze słyszeć można było.
  179. Tak Halbkart i C. G. Krüger tłómaczą, ale Tafel w edycji swoiey kieszonkowey tłómaczy: „um sich sofort unterm freien Himmel zu lagern.“ Porownawszy Joan. Scapalae Lexicon Graeco-latinum διαιϑριαξειν = disserenare 2) sub dio agere i sławnego Leonklawiusza przekład Łaciński: „Itaque rursum conveniunt, quum quidem sub dio commorandum esse censerent“ wypadałoby to mieysce tak zdaie mi się oddać: A tak się znowu z sobą zeszli, bo im się też zdawało być lepiey zostawać pod gołym niebem.
  180. C. G. Krüger woli waryantę συειον to jest wieprzowy szmalec namieniając że i ten służył do nacierania zmiękczając i ogrzewając skórę.
  181. Podług innego przekładu: gdzie pojedyncza tylko droga był lub: którędy pojedynczo tylko przeyść można było.
  182. W oryginale stoi ὄμφαλος = pępek.
  183. P. J. Maciejowski użył wyrazu staropolskiego; skorznie. Pruscy Polacy lub Mazurowie znają wprawdzie słowo: boty, ale tylko w znaczeniu trzewików, a podług Lindego i Ruskie pospolstwo bierze ten wyraz w znaczeniu skórzanych trzewików.
  184. Wskorsać = zachęcać do powstania, wspędzić; wyraz na Mazowszu znany.
  185. Nibur pisze, że w Egipcie i Armenii do tych czas piwo z ięczmienia robią i że w Armenii trwa ieszcze zwyczay pić je z wielkich garkow cewką ze trzciny; nawet u Arabczyków znayduie się podobny napoy. —
  186. Bił byłoby greckie Imperfectum, ale pobił jest właściwie grecki Aoryst, który tylko w języku polskim lub sławiańskim tak krotko może być oddany. Porownay w tymże okresie wiązać i związać.
  187. Fazys. Znawcy starożytności czynią tu uwagę, że ta tu tak nazwana rzeka Fazys niepowinna być brana za ową w kraju Kolchis, wpadaiącą w czarne morze, lecz że to właściwie była rzeka Araxes, podziś dzień Arasz nazwana, nosząca niedaleko od zrzodeł swoich nazwisko Fazys; o czym pewny Rennell i Reichard dokładnieyszą udzielaią wiadomość. W reście Araxes wpada w morze Kaspiyskie.
  188. Κατα ϰερας znaczy podług C. G. Krüger: Longo agmine = długim pasmem, długim rzędem, długą kolumną, rozwlekłym cugiem. Leonclavius tak tłómaczył: „ne ducta in cornu acie propius ad hostem accederet“ = niby w szyku rogatym,— rogowym; bokiem, bocznie. Halbkart i Tafel: im langen Zuge.
  189. Po Grecku homojoj ὅμοιοι byli u Lacedemończykow i w innych arystokratycznych i oligarchicznych miastach Greckich ci obywatele, którzy mieli równe prawo do rządów lub do naywyższych siopniow godności. Tafel nazywa ich: Ebenbürtig.
  190. Tu zachodzi spór wydawców autora. Jedni czytaią w texcie ἀποτομος = urwisty, przykrowstępny, drudzy zaś ἂλλα ποταμος = rzeka.
  191. Skrzydła pancerza to iest ta część pancerza, która brzuch okrywa, Sunt loricae partes extremae, C. G. Krüger.
  192. Greckie — miały takich dwie z przodu, a druga, z tyłu.
  193. C. G. Krüger w nowey edyci z roku 1830 czyta: ᾠϰɛɜν.
  194. Podług Rennela dzisieysze Komasur lub Kumbas, Kumakin, Kumach. Podług Rittera toż samo, co poźniey: Sinis przez Arminianów nazwane było.
  195. C. G. Krüger o tym tak pisze: Castellum Tek in monte Tekman inter Erzerum et Trebisonde (Trapezunta) Hadsji - Kalifam commemorare docet Rennel.
  196. Pomnik albo raczey stos, kopiec, pagórek, cf. uroczysko cf. mogiła, —.
  197. Dla tego, powiada Krüger, aby stanąwszy na nich bliżey im było strzelać na Greków.
  198. Λοχους ὀρϑιους ποιησαι podług Leonklawiusza: omissa falange cohortes rectas instruendas esse: a Krüger ma: rectis ordinibus i. e. ita ut singuli lochi intervallis disjuncsi una serie (ϰατα στιχους) procederent ac tanta lochi esset altitudo, quantus ejus militum esset numerus; mit gereiheren Lochen, also hundert Mann hintereinander obacz IV. 2, 11. cf. Halbkart et Tafel: in Heersäulen anrücken to iest pojedyncze kompaniie w rzędy czyli roty tak uformowane ze jak długie tak głębokie będą. Wyraz rota bierze się tu w woyskowym znaczeniu to iest taki rząd ludzi, kiedy jeden za drugim stoi, jeden po drugim następuie, w prost od punktu stanowiska jak zagony lub skiby na roli idące. Między temi rotami znaydowały się odstępy lub drogi mniey więcey szerokie jak miedze lub brozdy między zagonami czyli oziemkami, jak plac, spacyum między plotami = opłotki, ścianki, na co niemiec ma krótki wyraz Zwischenraum = intervallum = odstęp?
  199. Ἐπι πολλους obacz podług Krügera w Cyropedyi V. 4. 46. wykład: ἐπι λεπτον τεταχϑαι. Rücken wir nun mit einer schmalen Vorlinie an, Tafel i Halbkart.
  200. Ἐπ᾿ ὀλιγων τεταγμενοι ἰωμεν = sin aciem raram habebimus, Leoncl. dehnen wir aber die Vorlinie aus, Halbkart, Tafel = ieżeli (obławem albo raczey) w rzadkim szyku natrzemy obacz pag. 55. przypisek o szyku obławnym.
  201. Leonclavius tak tłómaczy: Enimvero cohortes nobis rectas instruendas esse arbitror, tantumque compleciendum esse spatii per distantes a se invicem cohortes, ut extremae cohortes extra hostium cornua procurrant. Quo fiet, ut extremae cohortes nostrae sint extra falangem hostilem; et dum rectas cohortes ducemus, lectissimi quique nostrum in hostem pergent: quaque via minus erit difficilis, hac quaelibet cohors incedet.
  202. Podług Leonklawiusza: Tamquam si pharmacum hausissent; podług Halbkarta: als wenn sie sich von einer Vergiftung erholt hätten; a podług Tafela: sie erstanden als wie aus einer Bezauberung. Wyraz φαρμαϰοποσια znaczy podług słownika Henryka Stefana i Schneidera i Krugera: medicamenti potio, więc tu nie o czarach ani o otruciu mowa, ale o trunku lekarskim, o lekach, o medycynie. Oprocz Xenofonta u Platona znayduie się ten rzadki wyraz także tylko w znaczeniu używania lekarstwa, więc w tym razie bez powagi większey liczby Autorów niema racyi oddalać się od wskazanego znaczenia. W reście miod o którym tu iest wzmianka mają robić pszczoły z kwiatów krzewu: Chamaerrhodendros Pontica maxima, folio Laurocerasi, flore caeruleo purpurescente. Tafel.
  203. Dolichos zawierał w sobie od 7 do 12, czasem do 24 Stadiow, które bieżący na wyścigi tam i sam przebieżeć musiał, więcby to w tym razie 49 stadiów uczyniło.
  204. W Pankracyum razem zachodziło pasowanie się i bicie się na kułaki.
  205. Połacinie navis triremis galar trzy rzędy wioseł mający, statek troyburtowy, troywiosłowy = Dreiruder galera o trzech ławach wiosłowych, troyławnopojazdny statek. Z tych na domysł rzuconych wyrazów może z czasem kto krótszy, dogodnieyszy wyraz utworzyć np. troywiosłowka, troyburtowka.
  206. Tu trudny rozsądek względem słówka προνομαι jak twierdzą Interpretowie, zepsutego. Leonclavius ma: per excursiones commeatum parandum esse; Tafel: Ich bin der Meinung wir hohlen uns die Lebensmittel nur unter gehöriger Bedeckung; Halbkart: Wir müssen wie ich glaube auf vereinten Streifzügen uns Lebensmittel hohlen.
  207. Perioikos (Περιοιϰος). Tacy Indzie byli wprawdzie wolnemi, ale jednak podległemi i hołdownikami Spartanów. Nie uważano ich jak obywatelów i nieprzypuszczano do publicznych urzędów, wszelako musieli u nich woyskowo służyć.
  208. Grecki wyraz πολυπραγμονῶν tłómaczy Krüger: Eine Intrigue betreibend cherchelami, matactwem narabiał.
  209. Greckie: ὑφ᾿ ὧν ϰαϰῶς ἐπασχον trudno dosłownie oddać tak żeby się zgadzało z duchem polszczyzny, Tafel tłómaczy: da sie oft von ihnen unruhiget wurden, Halbkart: Weil sie von ihnen feindlich behandelt wurden, a Leonclavius: quia laesi ab ipsis fuerant. Zbliżając się do greczyzny możnaby tłómaczyć: cierpieli od nich szkody, złości, psoty, przeciwieństwa, złośliwe postępki, napaści, nagabanie, więc mieli chrapkę i rankor na nich.
  210. C. G. Krüger w przypisku namienia, że to byli drążnicy, ludzie przybrani do noszenia zdobyczy lub łupów z drągami lub tyczami służącemi im oraz do obrony, więc to niebył osobny rodzay żołnierzy.
  211. Bez wielkiey straty ludzi czyli przyszłoby wielą trupami przypłacić.
  212. Uchwyciwszy za rzemień pociskowy; od słowa διαγϰυλιζεϑαι pochwycić pocisk za targaniec lub za rzemień służący do rzucania pocisków; być pogotowiu do rzucania pocisków, być gotowym do strzelania.
  213. Com ja tu tak rozwlekle przełożył, to Grek i Łacinnik krótko oddaie np. Leonclavius Heic Xenophon iis quotquot extra lelornm ictus erant, mandat ut ligna loco inter ipsos et hostes medio comportarent. Podług Tafela tak: Er gab Befehl, daß diejenigen, welche außer dem Schusse standen zwischen sie und die Feinde Holz zusammentragen sollten. Możnaby to i po Polsku tak np. oddać: Nakazuie tym, którzy zewnątrz pocisków byli etc. tylko że mi się partykuła zewnątrz niedosyć utartą być zdawała.
  214. Obacz wyżey na karcie 10 przypisek ostatni o Greckich Aoristach. Porownay Ew. Łukasza w r, 19. w 41. gdzie o Panu JEzusie mowa gdy uyrzał miasto Jeruzalem, zapłakał ἐϰλαυσεν (w aoriście). Co we wszystkich bibliach Polskich mylnie oddano przez: płakał; nawet Czeska biblia ma płakał, jedyny Rossyyski tłómacz położył jak się należy w duchu mowy Greckiey: zapłakał.
  215. Grecki wyraz: λασιος całkiem odpowiada Polskiemu: lesisty.
  216. Grecki wyraz ναπη znaczy padół, dolinę, parowę czyli debrzą. Ostatni wyraz Sławiański debrza teraz Polakom mniey znany zdaie mi się naylepiey odpowiadać Greckiemu ναπη. Podług Słowara Akademii Rossyyskiey iest to: uzkaja dolina mężdu dwumia górami; niskodoł, buerak. Obacz u Ew. Łukasza r. 3. w. 5. wsiakaja debrz izpołnit sia. Linde ten wyraz tak wykłada: Debrza = dolina wąska między górami, obrosła drzewami, wodą oblana. Czasem debrz podług Lindego pod znakiem Ecc. 2. znaczy las, tak właśnie i Greckie ναπος = saltus, a ναπη = vallis podług Szneydera i Passowa.
  217. ἐπὶ πόδα ἀναχωρειν mit den Feinden zugekehrtem Gesichte sich zurückziehen, to iest tak się cofać tyłem że twarz zostanie obrócona ku nieprzyjacielowi.
  218. Teraz nazywa się Keresun lub Kirason. Rennel myśli, że to było miasto Koralla; Kerasos przynaymniey o sześć dni drogi od Trapezuntu było odległe i nieleżało w Kolchickim powiecie.
  219. To mieysce Leonclavius tak przełeżył: Praeter haec in eo, qui ad Sciluntem est, agro, venari feras omnes, quaecunque indagando capiuntur, licet; a Halbkart i Tafel; Aber die Gegend um Skillus liefert auch noch alle Arten von Wild. Dosłownie zdaie mi się można by to tak oddać: ale w okolicy Skillunckiey iest korzystny połow wszelkiego zwierza, jaki się tylko da ułowić, — uczatować.
  220. Obacz przypisek wyżey na karcie 27. Xięga 1, r. 5. 2. o gazelach czyli kozełach.
  221. Waryanta δεησειεν znaczy podług Tafela: Sie dürfen gar nicht durch dasselbe ziehen że niepozwalają im przechodzić przez ich kray.
  222. — na sześć łokci długą.
  223. Tunicis supra genua induti erant, Leonclavius; uber den Knieen trugen sie Unterckleider, Tafel i Halbkart.
  224. Obacz przypisek na karcie 173. Xięgi IV. r. 8. w 10. cf. IV. 3, 17. kolumnami, na karcie 147.
  225. Leonclavius: qui aliquo tamen ex intervallo a gravis armaturae peditum fronte abessent cf. Halbkart. daß sie darin von der Vorlinie der Hopliten noch etwas rückwärts standen. cf. Tafel: daß sie vorn gegen die Hopliten nur wenig zurückstanden.
  226. Tu zachodzi spor między Interpretami względem formy wyrazu testowego, więc Leonclavius tak tłómaczy: eorum rex qui degebat in turri lignea loco editissimo exstructa, in qua manentem et agentem excubias communibus impensis omnes alunt etc. Ale Tafel inaczey: Ihr König der in einem hölzernen auf der Höhe erbauten Thurm wohnte wo er auf öffentliche Kosten unterhalten und bewacht wurde etc.
  227. Może Kasztany, których w ów czas w Grecyi ieszcze niebyło i poźniey dopiero z Azyi do Europy sprowadzono. Że nayprzod je koło Tessalskiego miasta Kastana sadzono, więc stąd wzięte nazwisko Kasztan.
  228. O winie przyiemnie pachnącym mawiają ludzie winem handluiący, że ma piękny kwiat der Wein hat eine herrliche Blume, szczawik nazywają Niemcy Stich z. E. der Wein hat einen Stich.
  229. Pruscy Polacy używają wyrazu otrok w znaczeniu męszczyzna, obacz Lindego słownik.
  230. Dosłownie (νομιζει πασχειν) do tego poczuwać się będzie.
  231. Τες ενϑαδε ϰελευσομεν rozkażemy lub zaleciemy tubylcom.
  232. To zawiłe słów pasmo Leonclavius tak tłumaczy: quia ipsi quoque Graeci essent, petebant, ut Graecos homines ea primum in parte benigne exciperent nimirum ut et benevolentia ipsos complecterentur et optimorum consiliorum auctores existerent, Halbkart i Tafel zaś tak; — und ersuchten sie als Ladnsleute ihre gute Aufnahme damit zu beginnen, daß sie ihnen ihr Wohlwollen schenkten und den besten Rath ertheilten. Co zdaie mi się możnaby tak oddać: i prosili ich, ażeby będąc Grekami, Greków dobre przyjęcie od tego zaczęli, że jako im są przychylnemi tak i naypiękniey im radzą.
  233. Podług Rennela nazywa się teraz Termeh lub Termeh bierze początek w Kappadocyi i wpada w czarne morze; porown. Xięgę 6, 2.
  234. Podług innych Tigris; nazywa się teraz Kasalmak, Jrmak przy uściu, a daley w kraju Tosansu.
  235. Bierze początek w Wielkiey Kappadocyi, ztamtąd płynie ku zachodowi, potym przez Paflagoniią, wpada w czarne morze i nazywa się podług Mannerta teraz Kisil Jrmak.
  236. Rzeka w Bytynii w czarne morze wpadająca. Teraznieysi Grecy nazywają ją Bastin, Partheni albo Barta, a Turcy — Dotap.
  237. Miasto nadmorskie w Bytynii krainie połnocnowschodniey w małey Azyi nad czarnym morzem.
  238. Kizikien albo raczey Kyziken = stater, złoty pieniądz, waituiący mniey więcej od 6 talarów albo 28 Drachmów Attyckich.
  239. Μισϑον της σωτηριας = nagrodę, myto, zapłatę, żołd za wybawienie, wyratowanie, ocalenie = Besoldung dafür daß ihr euch glücklich zurückbringen lasset, Krüger; podług którego Xenofon z ironią czyli uszczypliwie mówi.
  240. Podług innych syn.
  241. Krüger chce tu znachodzić ironiczną affirmacyą rożnjąc się w tey mierze od wszystkich innych tłómaczów: Ich also werde wohl nicht nur in Einem Schiffe segeln, während ihr wenigstens in hundert Schiffen segeln werdet.
  242. Καταλυσαι bello finem imponere, Leonclavius = znieść lub uchylić woynę; koniec, kres położyć woynie.
  243. ἀνομια = bezprawie, zuchwalstwo, nierząd, wyuzdanie, rozpusta, rozpasanie się, rozwiozłość.
  244. Τὰ μέγιστα = naywiększe rzeczy to iest Boskie i ludzkie prawo.
  245. C. G. Krüger kładzie znak pytania i dorozumiewa się, że wyrazy odpowiedzi opuszczone przez Kopistów trzeba dopełnić. Poszedłem więc za jego zdaniem.
  246. Czekając na zatrudnionych pakowaniem sprzętów die mit Auspacken beschäftigt waren. Tafel.
  247. Wotowa tabliczka, tabliczka do głosowania, głosowadełko, kalkul, kamyk używany przy obieraniu, kostka losowy znaczek, bilecik.
  248. Desertores ordinum, Leonclavius cf, Halbkart et Tafel Strafbaren. Właściwie znaczy Grecki wyraz ἀταϰτων nierządnego, niesfornego, rabuśnika, zdrożnego, przestępcę, hultaja, marodera; łażęgę, włoczęgę, łaydaka, zdraycę.
  249. Sitalka = pieśń Tracka na cześć jakiegoś Bohatyra Sitalkasa podług zdania Krügera.
  250. albo: walczy za ten zaprząg wołow; za i przed vor und für, Krüger.
  251. επιτιϑεσϑαι = nagabają, zaczepiają go = sie wagen sich an ibn, Tafel; einem sitzenden Adler wären die Vögel am meisten aufsäßig, Halbkart; aves maxime sedentem aquilam adgredi, Leonclavius.
  252. Nasi Kaszebowie nazywają do tych czas marszałka weselnego starostą wesela. NB. Lud ten nienazywa się kaszuba, ale kaszeba, więc wszelkie owe urojono etymologiie naprz z Niemieckiego Huben etc. upadają. Może od wyrazu koza, koaża = skóra, futro, kożuch; jak koszula, koszulka w pierwotnym znaczeniu = skorka. Różnią się Kaszebowie od Kabatków. Pierwsi nad morzem mieszkaiący niemogą się obeyść bez kożuchów baranich, Kabatkowie zaś noszą nazwisko od kabatów sukiennych.
  253. W pierwszey edycyi Krügera od roku 1826 znayduie się Imperfectum: διεβαλλεν ale w nowszey od r. 1830 przyjął Aorist διεβαλεν co i Schneider ma, przytacza jednak że kodexy F. J. K. L. M. mają owo Imperfectum διεβαλλον. Z ięzyka Polskiego można mu dowieść że tu koniecznie potrzebne iest Imperfektum z przyczyny objaśniających ten okres wyrazów: jak mogł, więc tu stosuje się naylepiey słowo niedokonane obgadywał, obmawiał, oczerniał go, jak mógł, aż mu usta zawarł.
  254. Mnie się zdaie, że Chejrizof tu przytacza słowa Dexippa, a nie swoie zdanie choć wszyscy tłomacze stosuią ie do myśli Chejrizofa. Czyż mógł Chejrizof być tak niedelikatnym przeciw Xenofontowi, o którego się ujął u Anaxibiosa.
  255. Σιτηρεσιον s. σιτάρϰεια s. σῖτος dicebatur ea pecunia, quae militibus ad cibaria comparanda dabatur ubi haec ipsa non acciperent, Krüger. Pieniądze podrożne, grosz podrożny, wyjatyk, wijatyk. Leonclavius ma stipendium; Tafel ma Reisegelder; a Halbkart Reisezehrung.
  256. ‘οποϑεν δ’ επισιτισάμενοι πορεῦδομεϑα ἐϰ εςτιν. Non est unde (non suppetunt loci e quibus. frumentati iter pergamus. Tafel tak tłomaczy: und doch haben wir auch keinen Ort, aus dem wir usern Mundvorrath (zur Reise) beziehen könnten, a Halbkart und eine Gegend, woraus wir uns mit Mundvorrath für diese Reise versorgen könnten, giebt es hier nicht.
  257. Greckie λοχαγος znaczyło podług nowego podziału woyska to co ςτρατηγος, ponieważ λοχος poźniey znaczyło hufiec każdego wodza.
  258. Podług C. G. Krügera μετ αυτου to jest z nim, z Chejrizofem a nie μετ αυτων z niemi.
  259. To iest Neon i Chejrizof.
  260. Jego, to jest Xenofonta. Niektorzy ściągaią to do woyska, lecz Chejrizof już nic nie miał do rozkazania woysku, gdyż się już z pod iego posłuszeństwa wyłamało było.
  261. w Greckim stoi: uciekło. Nowsi pisarze nielubią powtarzać tychże samych wyrazów, ale Xenofon lubi ślachetną prostotę i gardzi wszelką wytwornością lub wykwintami, obacz w przedmowie uwagę nad jego stylem.
  262. Halbkart przekładający po niemiecku — użył wyrazu: Beute = łup, zdobycz, ale C. G. Krüger czyni sprawiedliwą uwagę, że Grecki wyraz πραγμα nie iest rownoznaczny z χρημα dodaiąc: Recte Leonclavius: partim difficulter, partim sine negotio.
  263. Halbkart i Tafel tłomaczą: alte Leute t. i. starych ludzi, Leonclavius: legatos. Ta rożność zależy od waryanty w texcie Greckim πρεσβεῦτης = poseł, a πρεσβῦτης = starzec. C. G. Krüger woli się trzymać pierwszego wyrazu.
  264. Krótki wyraz u Greka ϰινδυνευειν narażać się na niebezpieczeństwo, hażardować, ryzykować, niebezpieczeństwować się, ochynąć się.
  265. Czytamy w kronice Bielskiego, że i Polacy przed bitwą pod Stembarkiem po niemiecku Tannenberg także Boga wzywali i pieśń wojenną Bogarodzica nazwaną zanocili.
  266. Dosłownie: gdy już było nazajutrz po wspolnym zeyściu się.
  267. Tafel tłumaczy: er hatte in fer Fieberhitze Gift genommen t. i. napił się trucizny w napadzie gorączki, ale wszyscy inni tłomacze różnią się od Tafela np. Leonclavius: hausto medicamento, quum febri laboraret, a C.G.Krüger: medicamento sumpto; Halbkart zaś tak: der ungeachtet der angewendeten Arzeneimittel, schon an einem Fieber gestorben war. Krüger chce tak mieć: weil er in der Fieberhitze Arzenei genommen.
  268. C.G.Krueger to trudne mieysce tak wykłada: Xenofon prosił Kleanora, żeby go zastąpił przy ofiarze, ieżeliby snadź co na tym zależało i domyśla się, że trzeba czytać προϑύεσϑαι zamiast προϑῦμεισϑαι.
  269. Krüger tłomaczy tak: że się znaydzie, że będzie przewodnik wskazuiący zapasy żywności i dodaie: male vertunt: dicens se ducem fore.
  270. albo ofiarowizna to co się ofiaruie, bydło ofiarne podług anologii darowizna to co się daruie.
  271. To trudne miejsce Leonclavius tak oddał: Itaque cornu facto caudam ejus ad cadavera primum oblata dirigunt et omnia quae cornu complecti poterant sepeliunt. A Halbkart: Diejenigen Soldaten welche auf den Flügeln, wo man die ersten Körper erblickte, das Hintertreffen ausmachten, blieben stehen und begruben alle Todte, die im Umfange des Flügels lagen. Tafel nic rożni się od Halbkarta. Widać że na oślep tłomaczono więc niedziw kiedy i my na domysł kleili. Κερας znaczy tu podług Krügera wojsko długim pasmem maszerujące. Schneider szczerze wyznaie: — quam quidem rationem plane nou intelligo; igitur cum Halbkartio, Zeunium sequor.
  272. To trudne mieysce Tafel tak tłumaczy: Sollten wir die Gelegenheit, hinter uns die schwierige Berschlucht, vor uns die Feinde zu haben, nicht mit beiden Händen ergreifen? a Halbkart tak: Sollten Truppen, die im Begriff sind zu schlagen, die Gelegenheit, zuvor einen beschwerlichen Paß zurückzulegen, nicht mit Begierde ergreifen? A Leonclavius: ut autem ii qui pugnaturi sunt, saltum impeditum a tergo relinquant, an non etiam ultro sit accipiendum?
  273. Obacz przypisek w Xiędze I. 8, 15.
  274. Ne illibata fiducia in castra reversi quiete et somno fruerentur. C.G.Krüger cf. § 21.
  275. Halbkart tłumaczy: Hausgenossen; Leonclavius: domesticos; Tafel chciał być mędrszym, ale błądzi kiedy tu oddaie: flüchteten Sklaven und Habe.
  276. Wenn das Heer Rasttag hatte, kiedy woysko miało rozdych, oddych.
  277. Galera = trzyławkowy statek; trudno znaleść od razu wyraz lub nazwisko do oznaczenia rzeczy, którey forma teraz inaksza, Przynaymniey trzebaby mieć iey rysunek, na który się jeszcze niezdobył tłomacz.
  278. Dla drew. Tak przynaymniey domyśla się C.G.Krüger, choć się w Greckim texcie ten wyraz nieznayduie.
  279. Przypisek gramatyczny. Wiem, że Werbum strzegę pospolicie bierze po sobie drugi przepadek, a rzadko kiedy czwarty, W tym tu razie zdaie mi się harmonia wymagać czwartego, albo że czwarty zastępuie niedostatek artykułu. Na przykład Niemiec czyni rożnicę między Schaafe hüthen a die Schaafe hüthen to iest: owiec strzedz i owce strzedz. Podobna rożnica zdaie się zachodzić w szostym przypadku i pierwszym naprzykład: iestem Panem ich bin ein Herr, ich bin Herr, a jestem Pan ich bin der Herr.
  280. Którego on rekwirował.
  281. Iż to nie żart, — nieprzelewki cf. greckie φαυλος wiele znaczny, wyraz = zły, niegodziwy, bezecny, brzydki szpetny.
  282. Podług Krügera ma ἐπιϰαιριος znaczyć: mężów dostoynych, znakomitych, wiele znaczących, wielki wpływ mających: Einflußreiche Männer von Wichtigkeit, also die Befehlshaber; Leonclavius ma: idoneus, Halbkart i Tafel tłomaczą fur seine Absichten tauglich, brauchbar.
  283. Chersonez albo raczey Cherzonez; bo gdy Grecy kładli w piśmie na literze: r czyli ῥ ῥ znaki przydechu zdaie się, że ie wymawiali na Polski sposob więc ῥητωρ a łacińskie rhetor brzmiało jak rzetor; ῥωμη = Rzym etc. Νησος = wyspa porównay sławiańskie nest = nieść, hebrayskie nasa ziemia z wody wyniesiona.
  284. Po grecku χηλη dosłownie znaczy kleszcze rakowe, kopyto, lecz co ten przenośnie użyty wyraz z dodatkiem τοῦ τειχους w ow czas oznaczał trudno powiedzieć, Szoliasta powiada, że to były kamienie przedmurne dla zewnętrzney ochrony muru od bałwanów morskich aby niepsuły muru tak nazwane (χηλη) od podobieństwa do kopyta wołowego.
  285. W woynie Peloponeskiey.
  286. Czyby niemożna użyć wyrazu: okrętowisko?
  287. Niby: zastoynikom, władnikom, xiązętom, zwierzchnikom, rey wodzącym nad —; patron, opiekun. To miejsce możnaby i tak oddać: Ja radzę wam, ażebyście wy jako Grecy posłuszni będąc mającym nad Grekami naczelstwo, prawa swego sądownie dochodzić probowali.
  288. jako kapitan okrętowy lub admirał, naczelnik floty to iest następca iego w urzędzie admiralskim.
  289. Admirałem.
  290. Krüger opuszcza wyraz ϰατα ϑαλατταν = morzem; Tafel tłomaczy: do morza, ale bez fundamentu i przeciw duchowi greczyzny; Leonclavius i Halbkart mają pierwszy: mari, a ostatni zur See.
  291. W Peryncie. Videtur etiam Perinthi harmostes fuisse.
  292. Innych odesłał od siebie precz do Peryntu, Krüger.
  293. Podług wykładu Krügera: αναπηδησαντες sc. επι τοὺς ἵππους dosiadłszy kóni śpieszyli do Seytesa.
  294. Trudne to mieysce różni różnie tłómaczą.
  295. Inni oprocz Krügera czytaią: trzydzieści.
  296. Obacz I Xięge 4., 8.
  297. Melius collocabitur, Leonclavius; so macht ihr einen vortheilhaftern Gebrauch davon, Halbkart; ihr werdet besser dabei fahren, Tafel = lepiey wyydziecie na swoie; pożytecznieyszem wam będzie to umieszczenie.
  298. Troynogi = mensae tripedes t. i. stoliki o trzech nogach.
  299. C.G. Krüger tak każe tę dziurę w texcie Greckim załatać.
  300. Ciekawa rzecz że słowa ustawy św. sakramentu przypominaią nam takii zwyczay łamania i rozdawania chleba.
  301. τριχοινιϰος αρτος bochen chleba trzy choyniki wynoszący obacz na karcie 29. Xięgi 1, R. 5. w. 6. przypisek o choyniku.
  302. Wyraz Grecki ϰερασουνταιοι — czyni wielką trudność tłomaczom, więc na domysł odmieniali słowa testu i każdy po swoiemu — przekładał. A że co głowa to rozum, tak i ja ośmielam się moie zdanie tu umieścić takim sposobem: słowko Κερας znaczy róg, a τονεω lub τονοω tudzież εντονοω znaczy: silę się, dmę, nawet forma τοναιος = ιςχυρος mocny, tęgi była w używaniu, któż wie czy złożony wyraz Κερασοεντοναιος, a wliczbie mnogiey Κερασουντοναιοι w dźwięku podobny nazwisku narodu Κερασουντινοι, ale w znaczeniu człowieka dmącego na rogu lub dmącego w rog czyli tak nazwanego kornecisty, hornisty, waltornisty (po Rossyysku rożecznik) także niebył używany?
  303. Tu znowu text zepsuty, więc każdy na domysł tłomaczy np. Leonclavius: Tessaram dabant Atheniense ob cognationem. Ja czytam z Krügerem αϑηναιαν = Minerwa. — Tafel: Wegen der Verwandschaft mit den Athenern, war die Loosung Athene gegeben. Atena czyli Minerwa w pobratymstwie, — w zwiąsku.
  304. Ζειρα kto wie czy nie czamara?
  305. Albo zaczepiły się o pale.
  306. Krüger tłomaczy: że już dostateczną mamy satysfakcyą.
  307. C. G. Krüger sądzi że to nazwisko narodu, a nie oyca Odrysa (jakiegoś starego), więc też odrzuca słowa: (αρχαιου τινος) kładąc je w nawiasie.
  308. Neon teychos dosłownie tłomacząc znaczy nowy zamek albo Nowogrod.
  309. ανεπιλήπτως = μη παρεχων ϰατηγοριας ἀφορμην nikt was nagabnąć lub do sądu pociągnąć nie może, bez przeszkody, bez przykrości, bez zaczepki, ocaleni, bez zakały, bezpiecznie podług Halbkarta: Vorwurfsfrei und sicher; a podług Tafela: unangefochten; a podług Leonclaviusa: Itaque jam nemine de vobis querente.
  310. Albo że wam się pomyślne widoki do szczęścia i dobrego powodzenia otworzyły; że się wam szczęście uśmiecha.
  311. Albo: niepofolgniemy wam, nieprzepuszzemy wam.
  312. Wyraz παντας opuszczają niemieccy tłomacze. Halbkart wynagradza to przez Superlatyw, a Leonclavius: cum maxime idoneis, więc i ja starałem się ten pomysł przez słowko sam wynagrodzić.
  313. μάλιστα μεν tłomaczy Krüger: wo möglich, was am besten sein würde.
  314. Podług nowey edycji Krügera tylko trzydzieści talentow.
  315. Nad tym trudnym mieyscem zastanawia się Krüger i odmienia konjunkcyą ουϰουν w negacyą, więc by sens był taki: Chciałżebyś publiczne zaufanie, które w tobie pokładano i co właśnie dopomogło ci do królestwa za takie (małe) pieniądze przedać?
  316. προεσϑαι ἐυεργεσιαν oddaie Krüger: eine Wohlthat erweisen ohne sich dafür etwas auszubedingen. Mnie się zdaie, że gdy zachodziły między niemi warunki trzeba tłomaczyć jakem ja w texcie wyraził to iest skłonić się do dobrzeczynienia komu, do służenia komu nie naprzykrzając się mu względem rychłey nagrody, nie będąc natrętnemi w domaganiu się rychłego wynagrodzenia.
  317. Dosłownie: Czyyże talent mieć powinien = wessen Talent zu haben soll ich sagen? Krüger. Cujus talentum me habere dicam? i. e. quibus ut distribuam hoc talentum me accepisse dicam? Krüger.
  318. W przełożeniu tego trudnego mieysca poszedłem za zdaniem C. G. Krügera, ale i ten z sobą niezgodny, więc — Wreszcie wystrzegać się kamieni znaczy podług niego: ad milites non redire t. i. niepowracać już wcale do woyska.
  319. Xenofon zaś niepodeymował się tego, niechciał do tego należeć: nahm sich dessen nicht mehr an, Tafel. Kam gar nicht dazu, Halbkart. Xenofon minime accedebat, Leonclavius. A to dla tego żeby niewpadł w podeyrzenie jakich z niemi konszachtow.
  320. t. i. przez bezinteresowność, Krüger.
  321. απηλαυνον odpędzili ich; tak tłomaczą Halbkart i Tafel, ale Leonclavius ma: verum ab eis praefecti cohortium discedunt. Ten wielki znawca ducha Greczyzny zdaie mi się mieć racyą do takiego przekładu; bo 600 żołnierzy trudno gwałtem odpędzić, więc setnicy oddalili się od nich, usunęli się, opuścili ich.
  322. Albo ogromną włocznią, dzidą spisem.
  323. Krüger czyni uwagę, że samych tylko niewolnikow w środ czworogranu umieszczono, a nie jak Leonclavius, Halbkart i Tafel chcą, woły i owce.
  324. Ten wyraz ma pochodzić z zepsutego textu, więc wypuszczaią go niektórzy.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ksenofont i tłumacza: Krzysztof Celestyn Mrongovius.