<<< Dane tekstu >>>
Autor Ksenofont
Tytuł Agezylaos
Pochodzenie Sympozjon oraz wybór z pism
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1929
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Artur Rapaport
Tytuł orygin. Άγησίλαος
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron
AGEZYLAOS

Wiem o tem, że niełatwo napisać mowę pochwalną godną cnót Agezylaosa i sławy, a jednak trzeba się o to pokusić. Bo też niepięknieby się rzecz przedstawiała, gdyby z tego powodu, że był mężem dobrym aż do doskonałości, dlatego właśnie nawet mniej doskonałej nie dostąpił pochwały.
Otóż co do znakomitości jego rodu, czyż możnaby powiedzieć coś bardziej zaszczytnego i chwalebnego, niż to, że jeszcze dziś przez wymienianie przodków — i to nie zwyczajnych obywateli, lecz królów z królów, — wspomina się ilość pokoleń, począwszy od Heraklesa.[1] A nawet i z taką nie możnaby się o nich wyrażać przyganą, iż są wprawdzie królami, ale w ladajakiem państwie. Przeciwnie, jak ród ich w ich ojczyźnie jest najbardziej szanowany, tak też i ich państwo w całej Helladzie najsławniejsze; toteż nie nad drugorzędnej wartości obywatelami władają, lecz nad przodownikami mają przodownictwo.[2] A słuszna jeszcze i w ten oposób pochwalić jego ojczyznę i zarazem ród jego: Mianowicie państwo nigdy nie patrzyło zawistnie na to najwyższą czcią otoczone stanowisko, ani nie usiłowało na skutek takiego uczucia położyć kresu ich władzy, a królowie nigdy nie dążyli do wyższych uprawnień, niż te, z jakiemi od początku objęli władzę królewską.[3] Dlatego też — jak widzimy — jednakowo żadna inna władza nie zdołała się utrzymać bez przerwy,[4] ani demokracja, ani oligarchja,[5] ni tyranja, ni królestwo, tylko tam jedynie trwa jednym ciągiem królestwo.[6] Na to, że Agezylaos uchodził za godnego tronu, nim jeszcze rozpoczął rządy, są następujące dowody: Gdy po śmierci króla Agisa spierali się o władzę Leotychidas, jako syn Agisa,[7] i Agezylaos, jako syn Archidamosa,[8] powołało państwo na tron Agezylaosa, rozstrzygnąwszy,[9] że tak cnoty jego jak i ród mniej są dostępne zarzutom. Jeżeli więc sąd najlepszych w najdoskonalszem państwie uznał go godnym najpiękniejszego zaszczytu, to jakichże jeszcze potrzeba dowodów na jego cnoty z tego czasu, nim zaczął rządy?
Teraz już opowiem, jakich czynów dokazał na stanowisku króla. Z czynów bowiem można, mem zdaniem, najlepiej i najjaśniej poznać także jego charakter. Otóż Agezylaos jeszcze w młodym wieku[10] dostąpił tronu królewskiego. Niedługo po objęciu rządów przyszła wiadomość, że król perski[11] gromadzi silną flotę i liczne wojsko piesze, widocznie przeciw Hellenom.[12] Na radzie Lacedemończyków i sprzymierzonych podjął się Agezylaos przeprawić się do Azji i starać się o doprowadzenie do pokoju lub, na wypadek, że barbarzyńca będzie wolał wojnę, zająć go tak, by nie mógł podejmować wyprawy na Hellenów. Obiecał zaś to pod warunkiem, że mu dadzą trzydziestu Spartan,[13] dwa tysiące «neodamodów»[14] i około sześciotysięczny kontyngent sprzymierzeńców. Ta jego ochota wzbudziła w tej chwili podziw prawie powszechny, gdyż przedtem Pers[15] przeprawił się do Hellady, a teraz zkolei miano się wyprawić na niego, i z dwóch możliwości walki wybierano raczej natarcie, niż oczekiwanie wroga, prowadząc wojnę kosztem raczej jego, niż helleńskim; za najchlubniejsze jednak uważano to, iż bojowe zapasy miały się toczyć nie o Helladę, ale o Azję.[16] W jaki sposób sprawował naczelne dowództwo po przeprawie wojska,[17] nie można objaśnić inaczej, jak tylko opowiadając, jakich czynów dokazał. Otóż w Azji na samym początku zdarzył się następujący wypadek: Tysafernes zobowiązał się, jeżeli Agezylaos zawrze zawieszenie broni aż do powrotu posłów, których wyprawił do króla, uzyskać dlań samorząd helleńskich miast w Azji. Agezylaos ze swej strony przysiągł, że będzie bez żadnego podstępu przestrzegał zawieszenia broni, ograniczywszy całą sprawę do trzech miesięcy. Tysafernes oczywiście zaraz swą przysięgę złamał, albowiem miasto starać się o doprowadzenie do pokoju, domagał się za pośrednictwem gońców od króla, by mu posłał liczne wojsko jeszcze do tych sił, które już posiadał. Agezylaos natomiast, mimo, iż to zauważył, wytrwał wiernie przy układzie. Mojem więc zdaniem, pierwszym chlubnym jego czynem jest to, że ujawniwszy światu wiarołomstwo Tysafernesa, doprowadził do tego, iż nikt mu nie dawał wiary, podczas gdy on sam pokazał, że krępuje się przysięgą i nie zawiera kłamliwych układów. Toteż skutkiem tego i Hellenowie i barbarzyńcy z pełnem zaufaniem układali się z nim, jeżeli o coś im chodziło.
Gdy Tysafernes, wielce pewny siebie dzięki wojsku, które nadeszło z głębi kraju, zapowiedział Agezylaosowi, by się wydalił z Azji, gdyż w przeciwnym razie wojna, — sprzymierzeńcy i obecni tam Lacedemończycy nie kryli swego niepokoju, przekonani, że Agezylaos rozporządza siłą mniejszą, niż przygotowania króla. Tymczasem Agezylaos z twarzą wielce rozjaśnioną kazał posłom odpowiedzieć Tysafernesowi, że żywi dlań gorące uczucie wdzięczności za to, iż swem krzywoprzysięstwem pozyskał sobie w bogach nieprzyjaciół a Hellenom zjednał ich na sprzymierzeńców. Poczem natychmiast ogłosił wojsku rozkaz przygotowania się do wyprawy, a miastom, do których musiał z konieczności przybywać[18] podczas pochodu na Karję,[19] zapowiedział, by swe targi zaopatrzyli w zapasy żywności.[20] Polecił też Jończykom, Eolom i mieszkańcom miast z nad Hellespontu, by mu posyłali do Efezu tych, co mieli razem z nim pójść na wyprawę.
Otóż Tysafernes w rzeczywistości doszedł do przekonania, że Agezylaos ruszy na jego rezydencję do Karji, gdyż nie miał konnicy, a Karja jest krainą dla jazdy niedostępną,[21] prócz tego mniemał, że Agezylaos czuje doń urazę za jego oszustwo. Wszystkie więc swe siły piesze tam ściągnął, a jazdę oprowadził naokoło na równinę Meandru,[22] sądząc, że zdoła stratować koniem Hellenów, zanim dojdą do okolic dla jazdy niedostępnych. Agezylaos zaś, miasto iść na Karję, rozpoczął natychmiast marsz w kierunku wprost przeciwnym, na Erygję.[23] I Po drodze dołączał do swych sił napotykane oddziały,[24] i wiodąc wojsko dalej, zajmował miasta jedno po drugiem i zdobył łup niemały skutkiem tego, iż wpadł niespodzianie. A i ten czyn, zdaje się, godnym jest wielkiego wodza, że po wypowiedzeniu wojny, to znaczy od chwili, kiedy oszustwo stało się postępkiem zbożnym i sprawiedliwym,[25] pokazał, iż jeśli chodzi o oszustwo, to Tysafernes jest w porównaniu z nim naiwnem dzieckiem. Przy tej sposobności w rozsądny sposób — jak się zdaje — wzbogacił przyjaciół. Albowiem, kiedy z powodu ujęcia wielkiej zdobyczy wprost zabezcen wszystko sprzedawano, nakazał przyjaciołom kupować, zapowiedziawszy, że poprowadzi wojsko pośpiesznym marszem nad morze.[26] Wyznaczonym znowu do sprzedaży zdobyczy[27] rozkazał wpisywać w księgi cenę kupna tytułem długu i wyzbywać się sprzedanych przedmiotów.[28] Skutkiem tego przyjaciele jego, nie uiściwszy uprzednio żadnej zapłaty i nie naraziwszy skarbu publicznego na żadną szkodę, nabyli wszyscy mnóstwo wszelakiego dobytku. Ilekroć zaś zbiegowie chcieli mu zdradzić (jak to jest naturalne, że z tem się przychodzi do króla),[29] gdzie są jakieś skarby, to jeszcze i o to się wtedy starał, by zajęcie ich oddać w ręce przyjaciół, chcąc im przysporzyć zarówno bogactwa,[30] jak i sławy. Tem wnet sprawił, że wielu pragnęło jego przyjaźni.
W przekonaniu, że burzony i pustoszony kraj nie zdoła przez długi czas utrzymywać wojska, a zaludniony i zasiewany jest niewysychającem źródłem żywności, starał się nietylko gwałtem osłabiać przeciwnika, ale i zyskiwać go łaskawością. Często więc z całym naciskiem polecał żołnierzom, by nie zemścili się nad pojmanymi, jakby nad złoczyńcami, lecz by ich strzegli jako ludzi; często, zobaczywszy przy zwijaniu obozu dzieci porzucone przez kupców, — których oni nie wystawiali na sprzedaż, sądząc, że nie można ich z sobą dźwigać i hodować, — starał się i o nie, by je za wojskiem dokądś zabrać. Jeńcom znowu, porzuconym z powodu starości,[31] nakazywał dawać na nie baczenie, by nie stały się pastwą psów, czy wilków. Toteż nietylko ci, co się o tem dowiadywali, ale nawet i sami jeńcy odnosili się do niego z życzliwością.
Wszystkie miasta, które tylko sobie zyskał, zwalniał od posług, jakie niewolnicy panom świadczą, a jedynie polecał spełniać te obowiązki, jakie ludzie wolni z woli swych przełożonych spełniają. Niejedne mury, których siłą niepodobna było zdobyć, dostał pod swą rękę dzięki swej ludzkości.
Kiedy jednakowoż i we Frygji także nie mógł prowadzić wojny na równinie, z powodu konnicy Farnabazosa, postanowił wystarać się o jazdę, by nie wieść boju wśród ciągłego wycofywania się.[32] Nakazał więc najbogatszym obywatelom tamtejszych miast hodować konie, a również ogłosił, że każdemu, kto dostarczy konia, oręża i odpowiedniego człowieka, wolno będzie nie służyć wojskowo. Tak skłonił wszystkich do zajęcia się tą sprawą z taką gorliwością, z jakąby ktoś szukał kogoś drugiego, by w zastępstwie za niego umarł. Wyznaczył także miasta, które miały dostarczyć jazdy, w przekonaniu, że z miast sławnych z hodowli koni rychło przybędzie co najpewniejszy siebie jeździec. Czynem tym dlatego, zdaje się, zasługuje na podziw, że wystarał się dla siebie o jazdę odrazu silną i do swej służby zdatną.
Z pierwszym brzaskiem wiosennego słońca[33] sprowadził całe wojsko do Efezu. Chcąc je wyćwiczyć, wyznaczył nagrody, jakby na zapasach, dla pułków konnicy za najlepsze wykonywanie służby w jeździe, dla pułków hoplitów[34] za najlepszą postawę i zahartowanie ciała, a także wyznaczył nagrody dla peltastów[35] i łuczników, którzy okażą się najdzielniejszymi w spełnianiu obowiązków, przypadających na ten gatunek broni. Więc niezadługo potem można było widzieć gimnazja[36] pełne ćwiczących się mężów, tor wyścigowy rojący się od jeźdźców hasających na koniach, godzących w cel łuczników i lekkozbrojnych, którzy rzucali oszczepami. Wogóle sprawił, że całe miasto, w którem przebywał, przedstawiało zajmujący widok. Bo i rynek był przepełniony różnemi gatunkami oręża i końmi wystawionemi na sprzedaż, a kotlarze, tokarze, kowale, rymarze, malarze,[37] jednem słowem wszyscy, pracowali nad bronią wojenną. Toteż rzeczywiście można było pomyśleć, że całe miasto, to jeden warstat bojowy. Na ten widok każdyby nabrał ducha, patrząc przedewszystkiem na samego Agezylaosa, a następnie i resztę żołnierzy, uwieńczonych za każdym razem, gdy odchodzili z gimnazjów, i składających swe wieńce Artemidzie w ofierze.[38] Albowiem tam, gdzie mężowie czczą bogów, a w sztuce wojennej się ćwiczą, a posłuszeństwa pilnie przestrzegają, jakżeby tam wszystko nie było naturalnie przepojone radosną nadzieją.
Sądząc, że lekceważenie nieprzyjaciela dodaje w pewnej mierze otuchy do walki, nakazał heroldom sprzedawać nago barbarzyńców, pojmanych w czasie wycieczek. Otóż żołnierze, widząc, że ciało ich było białe, jako że nigdy się nie rodziewali, tłuste i niewytrzymałe na trudy, gdyż zawsze jeździli wozami, doszli do przekonania, że ta wojna będzie całkiem tak wyglądała, jakby mieli toczyć bój z niewiastami. Zapowiedział też żołnierzom, że natychmiast poprowadzi ich najkrótszą drogą do najbogatszej okolicy kraju, njęcł) więc już teraz na ciele i duchu zaprawiają się do walki.
Jednakowoż Tysafernes był przekonany, że on tak mówi dlatego, iż chce go znowu oszukać, w rzeczywistości zaś wpadnie teraz do Karji.[39] Znowu więc, jak przedtem, ściągnął piechotę do Karji, a jazdę ustawił w dolinie Meandru. Ale Agezylaos nie skłamał, lecz, jak zapowiedział, wprost pociągnął na Sardes i okolicę.[40] Trzy dni maszerował przez kraj ogołocony z sił nieprzyjacielskich i miał poddostatkiem żywności dla wojska. Czwartego dnia nadciągnęła nieprzyjacielska konnica. Dowódca jej kazał komendantowi taboru przejść rzekę Paktol[41] i rozbić obóz, sami zaś, spostrzegłszy rozprószone za grabieżą tylne oddziały greckie, wielu ludzi z nich zabili. Zauważył to Agezylaos i kazał swej jeździe iść na pomoc. Na widok tej pomocy znowu Persowie zgromadzili się, i ze swej strony uszykowała się perska konnica w gęstych szeregach. Wtedy Agezylaos, rozumując, że nieprzyjaciel nie ma jeszcze piechoty, a jemu samemu nie zbywa na niczem z tego, co przygotował, doszedł do przekonania, że byłaby to najodpowiedniejsza sposobność do stoczenia walnej bitwy, o ileby mógł nieprzyjaciela do tego doprowadzić. Złożywszy więc krwawą ofiarę, natychmiast poprowadził na uszykowaną naprzeciwko jazdę; tym z hoplitów, którzy już dziesięć lat służby pod bronią mieli za sobą,[42] kazał biec na spotkanie, dalej mieli nadążać za nimi peltaści. Kazał też wpaść swej konnicy, zapowiadając, że następuje za nimi z całą siłą. Konnicy jeszcze dzielniejsi z Persów dotrzymali placu, lecz kiedy wszystkie okropności zwaliły się na nich równocześnie, zachwiali się, i jedni z nich zaraz padli w rzece,[43] inni rzucili się do ucieczki. Hellenowie zaś w pościgu zajęli także ich obóz. Peltaści — jak to naturalne — zwrócili się do grabieży, Agezylaos zaś, ze względu, że wkoło niego ciągnęły się nietylko przyjacielskie, ale i nieprzyjacielskie obszary, rozbił obóz i kazał go obwarować.[44] Gdy jednak dowiedział się, że wśród nieprzyjaciół wybuchły niesnaski, gdyż jeden drugiemu przypisywał winę tego, co się stało, natychmiast zaczął maszerować na Sardes. Paląc i niszcząc okolice, otaczające miasto, równocześnie obwieszczeniami dawał znać, by, kto pragnie wolności, przybywał do niego jako do swego sprzymierzeńca. Jeżeli zaś uważają niektórzy, że Azja dla Azjatów, niech staną do orężnej rozprawy z tymi, co przyszli w celu jej oswobodzenia. Kiedy jednakowoż nikt w pole nie wychodził, prowadził od tej chwili już wojnę bez obawy; widział, jak Hellenowie, dawniej zmuszani do padania na twarz[45] przed królem perskim, doznawali teraz czci od tych, którzy nimi przedtem poniewierali, — jak ci, co chcieli oznak czci bogom należnej,[46] dzięki jego czynom nawet w oczy nie śmieli spojrzeć Hellenom. Mimo że ustrzegł ziemię przyjaciół od łupieży,[47] kraj nieprzyjacielski tak wyzyskiwał, że za niecałe dwa lata złożył bogu w Delfach[48] ponad sto talentów,[49] jako dziesięcinę z łupów.
Więc król perski, przekonany, że Tysafernes jest winny jego niepowodzenia w wojnie, przez swego wysłannika, Tytraustesa, rozkazał ściąć mu głowę.[50] Po tem wszystkiem położenie barbarzyńców jeszcze się pogorszyło, a stanowisko Agezylaosa wzmocniło się znacznie. Wszystkie bowiem szczepy słały do niego poselstwa w sprawie przyjaźni, a wiele też plemion z pragnienia wolności przeszło na jego stronę, skutkiem czego Agezylaos był już wodzem nie samych tylko Hellenów, ale sprawował także dowództwo nad wielu barbarzyńcami.
A także i z tego powodu zasługuje na niepomierny podziw, że choć władał nad tylu miastami na lądzie stałym i nad tylu wyspami (od czasu, kiedy państwo powierzyło mu także i komendę nad flotą), choć mógł korzystać dowoli z rozlicznych dóbr, a (co największa) żywił nawet myśli i nadzieje, iż 4 Wojnę morską Xenofont wogóle pominął, także w historji swojej, by całą uwagę czytelnika skupić na wspaniałych czynach Agezylaosa. Wspo¬ mina tylko o tym niebywałym w Sparcie, a zaszczytnym dla swego bohatera obali ową potęgę, która się niegdyś na Helladę wyprawiała, — że, mimo to, nic z tego nie zdołało opanować jego duszy, ale kiedy przyszło wezwanie od władz w ojczyźnie, by szedł na pomoc rodzinnej krainie, posłuchał nakazu państwa.[51] Posłuchał tak samo, jakby właśnie wtedy sam jeden stał przed pięciu eforami w ich urzędowym budynku, dając przez to do poznania, że skarbów całej ziemi nie przyjąłby wzamian za ojczyznę, ani nowo nabytych przyjaciół wzamian za starych, ani też haniebnego, choć bezpiecznego zysku zamiast chlubnego i sprawiedliwego, który wśród niebezpieczeństw zdobywać potrzeba.
Jakżeby można pominąć bez pochwały i ten prawdziwie królewski czyn, że przez cały czas trwania swej władzy także i następującego dzieła dokazał: Te mianowicie miasta, do których płynął z zamiarem objęcia tam władzy, objął w stanie ciągłych walk domowych i waśni, wynikających z przewrotu istniejącego ustroju państwowego po upadku hegemonji Aten, a doprowadził do tego, że przez cały czas jego obecności miasta te zgodnie i szczęśliwie rządziły się bez wyroków śmierci lub banicji.[52] Toteż Hellenowie w Azji smucili się z powodu jego odejścia, jakby to oddalał się nie władca, ale ojciec i druh. A wkońcu okazali, że nieudaną była ta przyjaźń, jaką mu okazywali. Z własnej bowiem ochoty poszli za nim na pomoc Lacedemonowi, chociaż wiedzieli, że przyjdzie im walczyć nie z gorszymi od siebie.[53] Otóż sprawy w Azji na tem się skończyły.
II. Przeprawiwszy się przez Hellespont,[54] maszerował przez te same kraje, przez które swego czasu szedł Pers ze swą olbrzymią siłą.[55] Drogę tę, na której przebycie barbarzyńca potrzebował całego roku, ukończył w niespełna jednym miesiącu.[56] Pragnął bowiem przybyć do ojczyzny nie za późno. Gdy, minąwszy Macedonję, przybył zkolei do Tesalji, mieszkańcy miast Larysy,[57] Krannon,[58] Skotusa[59] i Farsalos,[60] jako sprzymierzeńcy Beotów, i wogóle wszyscy Tesalowie, z wyjątkiem tych, którzy wtedy właśnie byli na wygnaniu,[61] starali się wyrządzić mu szkodę, idąc wślad za nim. On zaś przez jakiś czas wiódł wojsko w czworoboku,[62] umieściwszy połowę jazdy zprzodu, a połowę w tylnej straży. Aż kiedy Tesalczycy zaczęli stawiać przeszkody jego pochodowi przez napadanie na tylne oddziały, posłał do tylnej straży także jazdę z czołowej kolumny, prócz tych jeźdźców, których miał koło swej osoby.[63] Kiedy jedni przy drugich ustawili się w bojową linję, nie uważali Tesalczycy za rzecz wskazaną doprowadzić do walki konnicy z hoplitami.[64] Wykonawszy więc zwrot wstecz, cofali się stępą, a tamci zwolna, ostrożnie, szli za nimi.[65] Agezylaos, dowiedziawszy się o błędach jednej i drugiej strony,[66] posyła z przybocznej swej straży bardzo dzielnych jeźdźców, z poleceniem, by, wezwawszy i resztę konnicy, cwałem rzucili się do pościgu i nie dozwolili wrogom dokonać odwrotu. Gdy Tesalowie niespodzianie zobaczyli nadbiegającą w całym pędzie konnicę, usiłowali odwrócić front, ale to im się nie powiodło, gdyż wpadła na nich konnica od flanków; niektórzy jednak nawet nie próbowali odwrócić się. Tylko dowódca jazdy Policharm z Farsalos dokonał zwrotu frontu, i zginął, walcząc na czele swych sił. Po tym wypadku nastaje niczem nieokiełznana ucieczka, skutkiem której jedni ginęli, inni znowu, schwytani żywcem, dostawali się do niewoli. W ucieczce oparli się dopiero przy górze Nartakjon.[67] Agezylaos postawił wtedy pomnik zwycięstwa[68] między miastem Pras[69] a górą Nartakjon, i już tam został, ogromnie rozradowany, że najdumniejszą i najpewniejszą siebie jazdę[70] rozbił tą konnicą, którą sam sobie stworzył. Nazajutrz dopiero, przeszedłszy achajskie góry Ftyi,[71] odbył resztę drogi, już przez kraj przyjacielski[72] aż do granicy Beocji.
Tu natknąwszy się na bojową linję Teban, Ateńczyków, Argiwów, Koryntyjczyków, Ajnianów,[73] Eubejczyków,[74] jednych i drugich Lokrów,[75] nie zwlekał ani chwili, lecz na ich oczach zaczął szykować swoich. Miał przy sobie półtorej mory,[76] a ze sprzymierzeńców z owej okolicy, jedynie Fokejczyków[77] i Erchomenejczyków,[78] prócz tego wojsko, które sam przywiódł.[79] Nie chcę przez to powiedzieć, że przyjął bitwę, mimo że miał o wiele słabsze i gorsze siły, bo gdybym coś takiego mówił, tobym tylko publicznie odsłaniał nierozum Agezylaosa i własną moją głupotę, jeślibym chwalił lekkomyślne wystawianie na szwank najwyższych interesów państwowych. Raczej chcę wyrazić swój podziw dla niego, że potrafił złożyć sobie siły nie mniejsze[80] od nieprzyjacielskich i tak je uzbroić, że wszystko zdawało się spiżem i wszystko purpurą.[81] Postarał się zaś o to, by żołnierze mogli podołać trudom wojennym, i natchnął ich takim duchem, iż byli gotowi komukolwiek stawić w boju czoło.[82] Jeszcze nawet do współzawodnictwa pobudził tych, których miał przy sobie, by każdy pragnął okazać się najlepszym. Wszystkich napełnił nadzieją, że swem męstwem zdobędą rozliczne dobra, bo sądził, że ludzie, z takiego założenia wychodząc, idą na wroga z największą ochotą. I w rzeczy samej w tem się nie zawiódł.
A teraz opowiem o przebiegu walki, albowiem drugiej takiej nie było za naszej pamięci.[83] Spotkały się z sobą oba wojska na równinie pod Koroneją;[84] Agezylaos ciągnął od rzeki Kefizos,[85] a Tebanie ze sprzymierzonymi od strony góry Helikonu.[86] Obie strony widziały, że ich falangi[87] równoważą się swą liczbą, a liczba jazdy z obu stron była także prawie równa.[88] Agezylaos prowadził prawe skrzydło swych wojsk,[89] kraniec zaś lewego skrzydła zajmowali Erchomenejczycy. Tebanie znowu byli sami na prawem skrzydle, lewe zaś ich skrzydło zajmowali Argejczycy. Gdy się tak spotkali, zachowywały obie strony głębokie milczenie, a kiedy byli oddaleni od siebie mniej więcej na jedną staję,[90] podnieśli Tebanie okrzyk bojowy, i biegiem puścili się na spotkanie. Odległość między obiema linjami wynosiła już tylko trzy pletry.[91] Wtem z falangi Agezylaosa skoczyli naprzód żołnierze zaciężni, którymi dowodził Heryppidas[92] (niektórzy wyruszyli z nim jeszcze z domu, resztę stanowili byli żołnierze Cyrusa), dalej przyłączyli się Jończycy, Eolowie[93] i pewna część mieszkańców miast nad Hellespontem. Ci wszyscy wybiegli w jednym szeregu, i zbliżywszy się na długość włóczni, zwrócili do ucieczki uszykowane przed sobą zastępy. Argiwowie zaś nie dotrzymali hufcom Agezylaosa, lecz uciekli na Helikon. I w tej chwili niektórzy z zaciężnych żołnierzy zabierali się do wieńczenia Agezylaosa, a tymczasem przychodzi ktoś z wieścią, że Tebanie, przełamawszy Erchomenejczyków, doszli do taboru.[94] Agezylaos natychmiast kazał falandze zwrócić się frontem wstecz, i prowadził na nich. Tebanie, ujrzawszy ucieczkę swych sprzymierzeńców na Helikon, ruszyli mocno ławą, chcąc przedrzeć się do swoich. I w tym wypadku można nazwać Agezylaosa dzielnym bez najmniejszego powątpiewania, ale to, co on wybrał, nie było rzeczą najbezpieczniejszą. Mógł mianowicie przepuścić tych, co się chcieli przebić, a potem wsiąść im na karki i przerzedzać ich szeregi.[95] Jednakowoż nie uczynił tego, lecz czołowym atakiem runął na front tebański. Zderzywszy się tarczami, parli, bili, mordowali, ginęli. I nie było żadnego wrzasku, choć, coprawda, nie było i milczenia, tylko taki hałas, jaki powstaje wśród zawziętej walki. Wreszcie część Teban przedarła się do Helikonu, lecz wielu podczas tego odwrotu poległo.
Kiedy szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Agezylaosa, przyniesiono go rannego przed falangę. Wtedy przybiegło na koniach kilku jezdnych, donosząc mu, że ośmdziesięciu nieprzyjaciół jest pod świątynią, z bronią w ręku.[96] Pytali, co z nimi zrobić. Mimo że Agezylaos na całem ciele był pokryty ranami od różnej broni, nie zapomniał przecież należnego bogu szacunku, lecz kazał, by pozwolono im odejść w dowolnym kierunku, i nietylko zabronił czynić im krzywdy, ale nawet polecił konnym ze swej przybocznej straży odprowadzić ich, aż staną w bezpiecznem miejscu.
Po skończeniu walki można było oglądać na miejscu starcia ziemię krwią spływającą, trupów swoich i wrogów, leżących pospołu, pogruchotane tarcze, połamane włócznie, obnażone z pochew sztylety, walające się po ziemi, tkwiące w ciele, lub silnie jeszcze ściśnięte palcami martwych dłoni. Otóż wtedy, pozaciągawszy trupy do obozu[97] — było bowiem już późno, — ułożyli się do snu po spożyciu wieczornego posiłku. Rankiem rozkazał polemarchowi[98] Gilisowi uszykować wojsko, postawić pomnik zwycięstwa; wszyscy mieli na cześć boga[99] uwieńczyć się, a fletniści[100] w całem wojsku mieli grać na flecie.
Ci zastosowali się do tego rozkazu; Tebanie zaś wysłali herolda z prośbą, by mogli pochować trupy pod osłoną zawieszenia broni. Otóż w ten sposób dochodzi do zawieszenia broni,[101] a Agezylaos oddalił się do domu,[102] Agezylaos, który wolał według praw rządzić w ojczyźnie i według praw słuchać rządu, zamiast być największym panem Azji.
Po pewnym czasie,[103] zmiarkowawszy, że Argejczycy, którzy przyłączyli Korynt do swego obszaru,[104] w spokoju zbierają plony u siebie w domu, zupełnie zadowoleni ze stanu wojennego, podejmuje na nich wyprawę.[105] Spustoszywszy całą ich ziemię, zaraz stamtąd przez przesmyki[106] przedostał się pod Korynt i zajął mury, ciągnące się do Lechajon.[107] Dopiero, gdy rozwarł bramy Peloponezu,[108] wrócił do domu na święto Hiakintja,[109] podczas którego śpiewał na cześć boga pean razem z innymi, ustawiony w chórze według woli kierownika chóru.
Wnet[110] zaczął rozważać tę okoliczność, że Koryntyjczycy sieją i zbierają na całym obszarze Pejrajonu[111] i trzymają tam wszystkie swe trzody, nie narażając ani jednej sztuki bydła na stratę, a najwięcej kładł wagi na to, że Beotowie z przystani Kreuzys[112] mogą łatwo tamtędy mieć połączenie z Koryntyjczykami; wyprawia się więc na Pejrajon. Ale przekonawszy się, że strzeże go bardzo silna załoga, zaraz po rannym posiłku przeniósł się z obozem pod stolicę, jakgdyby główne miasto skłonne było do poddania się.[113] Spostrzegłszy zaś pod noc, że cała siła zbrojna z Pejrajonu przyszła na pomoc miastu, zawrócił, i równocześnie z nastaniem dnia zajął Pejrajon, który został opuszczony przez załogę, i wziął nietylko wszystko, co tam zastał, ale także i warownię. Po dokonaniu tego powrócił do domu.
Po tem wszystkiem[114] poczęli Achajowie[115] okazywać ochotę wstąpienia do symmachji[116] i prosili, by się z nimi wspólnie wyprawić na Akarnanję.[117] Gdy Akarnanowie przedsięwzięli napad w ciasnym przesmyku, Agezylaos, zająwszy lekkozbrojnymi szczyty ponad ich głowami, stoczył walkę i zadał im ogromne straty, a wkońcu postawił pomnik zwycięstwa. I nie zaniechał dalszego prowadzenia wojny, aż Akarnanów i Etolów doprowadził do przyjaznych stosunków z Achajami i do przymierza ze Spartą.[118]
Kiedy nieprzyjaciele, tęskniąc za pokojem, wysyłali raz po raz poselstwa, sprzeciwiał się Agezylaos zaprzestaniu kroków wojennych, aż zmusił dotyczące państwa, by odwołano do ojczyzny tych koryntyjskich i tebańskich obywateli, co z powodu swego przywiązania do Lacedemończyków poszli na wygnanie.[119] Później też sprowadził zpowrotem do domu także wygnańców z Flius,[120] skazanych na banicję za swą życzliwość dla Lacedemończyków, a to w ten sposób, że sam osobiście wyprawił się na Flius. Można taki krok ganić,[121] ale to jest istotnie jasne, iż postąpił tak jedynie z powodu miłowania przyjaciół. Albowiem i na Teby wyprawił się, pomoc niosąc przyjaciołom Lacedemonu, kiedy tam stronników lacedemońskich pomordowali przeciwnicy.[122] Zastał tu wszystko ubezpieczone rowem i częstokołem; przekroczył więc górę Psie Głowy[123] i pustoszył cały kraj aż pod samo miasto, dając Tebanom, jeśliby chcieli, sposobność do bitwy, tak na równinie jak i na górach. Także i w następnym roku[124] wyprawił się znowu na Teby, i przekroczywszy częstokoły i rowy pod Skolos,[125] spustoszył resztę obszaru Beocji.
Te dotychczasowe jego powodzenia były wspólnem powodzeniem jego i państwa. Żadnego zaś niepowodzenia, których potem tyle się zwaliło,[126] nikt nie może przypisać dowództwu Agezylaosa.[127] Kiedy znowu po klęsce pod Leuktrami[128]pozabijali w Tegei[129] jego przyjaciół i druhów, złączonych z nim węzłami gościnności, ich przeciwnicy polityczni wraz z Mantynejczykami,[130] w czasie, kiedy już istniał związek wszystkich Beotów, Arkadyjczyków i Elejczyków,[131] wyprawia się na czele samej tylko lacedemońskiej siły zbrojnej, wbrew przekonaniu wielu, że Lacedemończycy przez długi czas nie będą śmieli krokiem ruszyć ze swego kraju. Dopiero spustoszywszy kraj zabójców swych przyjaciół, znowu do domu wrócił.
Otóż wtedy[132] to podjęli wyprawę na Lacedemon wszyscy Arkadyjczycy, Argiwowie, Elejczycy i Beotowie, a razem z nimi Fokejczycy, jedni i drudzy Lokrowie, Tesalczycy, Ajnianowie, Akarnanie[133] i Eubejczycy; prócz tego przeszli na ich stronę niewolnicy i wiele miast zamieszkałych przez periojków;[134] z samych zaś Spartan nie mniej poległo w bitwie pod Leuktrami,[135] niż zostało przy życiu. Mimo to wszystko przecież zdołał ustrzec miasto, i to w dodatku nieobwarowane; nie wiódł na bój tam, gdzie nieprzyjaciel miał pod każdym względem przewagę, mocno jednak stawiał się ze swemi szykami tam, gdzie spodziewał się przewagi swych współobywateli. Sądził mianowicie, że, jeśliby wyszedł na równinę, okrążą go z wszech stron, natomiast dając pole w wąwozach i na wyniosłościach, miałby bezwzględną wyższość nad nieprzyjacielem.
Jakżeby można nie przyznać, że mądrem było jego postępowanie po odwrocie[136] wojsk nieprzyjacielskich. Kiedy bowiem wiek[137] nie pozwalał mu pełnić powinności wojennych, ani pieszo, ani konno, zwrócił całą swą myśl na to, by wystarać się o pieniądze dla państwa, gdyż widział, że państwo ich potrzebuje, jeśli wogóle chce mieć jeszcze jakiegoś sprzymierzeńca. Jeżeli mógł co wydostać, przebywając w domu, to starał się o to i przemyśliwał nad tem, a jeśli wypadło podróżować, nie wahał się, ani też nie wstydził dla pożytku państwa wyruszać z domu w charakterze posła, nie wodza.
Jednakowoż i na stanowisku posła dokazał czynów wielkiego wodza: Mianowicie Autofradates,[138] który oblegał w Assos[139] sprzymierzonego z Lacedemończykami Arjobarzanesa,[140] uciekł ze strachu przed Agezylaosem; Kotys[141] znowu oblegał Sestos,[142] należący jeszcze do Arjobarzanesa, ale i on poniechał oblężenia i oddalił się. Toteż nie byłoby niedorzecznem zdanie, że jego poselstwa postawiły mu pomnik zwycięstwa nad nieprzyjaciółmi. A Mauzolos,[143] który od strony morza stu okrętami oblegał te obie obwarowane miejscowości, także odstąpił i odpłynął do domu, choć już nie ze strachu, tylko pod wpływem namowy.[144] Jednak podziwu godnych rzeczy dokazał dopierobw tem, co z powyższych wypadków wynikło. Albowiem ci, którzy widzieli w nim swego dobroczyńcę, i ci, którzy uciekli, to znaczy obie strony, dali mu pieniądze. Także i Tachos[145] to uczynił, a również i Mauzolos dzięki związkowi gościnności, jaki go dawniej łączył z Agezylaosem, dołożył ze swego dla Lacedemonu, i odesłali go do domu, dodawszy mu do towarzystwa świetny orszak.
Wówczas już liczył lat około ośmdziesiąt.[146] Znając egipskiego króla, który miał wiele piechoty, wiele jazdy i ogromne skarby, a gorąco pragnął wojny z Persami, z przyjemnością przyjął do wiadomości, że go wzywa i obiecuje nawet naczelne dowództwo. A dlatego miło mu było to słyszeć, bo miał nadzieję, że za jednym zachodem odwdzięczy się władcy Egipcjan za wyświadczone Lacedemonowi przysługi,[147] w Azji zaś mieszkających Hellenów znowu wyswobodzi,[148] a Persowi wymierzy karę zarówno za dawne jego postępki, jako też i za to, że teraz, choć się mienił sprzymierzeńcem, polecał wyrzeczenie się Mesenji.[149] Kiedy jednak ten, który go wezwał, nie miał zamiaru oddawać mu naczelnego dowództwa, zaczął się Agezylaos, oszukany w tem, co stanowiło istotę całej sprawy, zastanawiać, co należy począć.[150] Wtedy to ci Egipcjanie, którzy stanowili oddzielną siłę zbrojną,[151] odpadli od króla, a następnie także i wszyscy inni go porzucili. On sam, przerażony, uniknął do Sydonu w Fenicji, Egipcjanie zaś, powaśnieni, wybierają dwóch królów. Otóż teraz Agezylaos wziął pod rozwagę, że, jeżeli z nikim się nie połączy, to nikt Hellenom żołdu nie wypłaci, ani nie dostarczy żywności na targ, a ten, kto zwycięży, będzie im wrogiem. Jeżeli się natomiast do jednego z tych dwóch przyłączy, to ten oczywiście, doznawszy dobrodziejstwa, będzie im przyjacielem. Tak więc rozstrzygnąwszy, wyprawia się na wojnę razem z tym, który uchodził za przyjaciela Hellenów,[152] i stoczywszy zwycięską walkę, zadaje klęskę wrogowi Greków,[153] a tamtego osadza na trenie. Zyskawszy tak przyjaciela dla Lacedemonu i nabrawszy wiele skarbów,[154] odpływa po tem wszystkiem do domu, choć było to w połowie zimy,[155] a śpieszył się tak, by na przyszłe lato nie było państwo zmuszone do bezczynności wobec nieprzyjaciół.[156]
III. Tyle było do powiedzenia o wszystkich jego czynach, dokonanych przed oczyma niesłychanie wielkiej ilości świadków. Nie trzeba na nie dowodów, wystarczy tylko wspomnieć, a natychmiast znajdują wiarę. A teraz będę się starał oświetlić zalety skryte w duszy jego,[157] dzięki którym dokonywał tych czynów, miłując chlubne obowiązki a pleniąc wszelką szkaradę. Agezylaos mianowicie żywił taką cześć dla bogów, że nawet nieprzyjaciele uważali jego przysięgi i układy z nim zawierane za pewniejsze, niż przyjacielskie stosunki między sobą. Prowadząc układy między sobą, nieraz wahali się jawić na miejscu wyznaczonem na spotkanie, a wydawali się sami w ręce Agezylaosa. By zaś to nie zdawało się komuś niewiarygodnem, wymienię najsławniejszych z nich po nazwisku. Otóż Pers Spitrydates, wiedząc, że Farnabazos czyni zabiegi o zaślubienie córki królewskiej, a jego córkę chce wziąć bez ślubu, uważał to za wybryk nieukróconej swawoli i oddał się w ręce Agezylaosa razem z żoną, dziećmi i swą siłą zbrojną.[158] Władca zaś Paflagonji, Otys,[159] nie usłuchał wezwania królewskiego mimo przesłanej poręki, w obawie, by go nie pojmano w celu uzyskania ogromnego okupu lub nawet zabicia go; natomiast ufając układom z Agezylaosem, przybył do jego obozu i, zawarłszy z nim przymierze, postanowił z Agezylaosem iść na wyprawę na czele swej siły, liczącej tysiąc konnicy i dwa tysiące lekkiej piechoty, a noszącej małe tarcze. Nawet i Farnabazos przybył na rozmowę z Agezylaosem i umówił się, że odstąpi od króla, jeśli ten nie zamianuje go naczelnym wodzem wszystkich wojsk.[160] «Jeżeli jednakowoż zostanę naczelnym wodzem — mówił, — będę cię, Agezylaosie, wojował z największym wysiłkiem, na jaki mnie tylko stać». A mówiąc te słowa, był pewny, że go nic wbrew układowi nie spotka. Tak to dla każdego człowieka, a zwłaszcza wodza, jest największym skarbem: być pobożnym i wiarygodnym, i być z tego znanym. Tyle o bogobojności.
IV. A już na stwierdzenie jego sprawiedliwości w sprawach pieniężnych jakież pewniejsze możnaby mieć dowody, niż następujące: Mianowicie nikt nigdy nie skarżył się na Agezylaosa, iżby go pozbawił czegokolwiek, a wielu zgodnie przyznawało, że w wielu względach doznało od niego dobrodziejstw. Komu więc miło własność swą oddawać na ludzki pożytek, jakżeby chciał cudze zabierać, by tem się zniesławić? Bo gdyby pożądał bogactw, to przecież mniejszym byłoby dlań kłopotem strzec swego, niż brać to, co mu się nie należało. Kto nie pragnie nie okazywać objawów swej wdzięczności nawet tam, gdzie niema drogi prawnej przeciw niewdzięcznemu, jakżeby chciał okazywać niewdzięczność tam, gdzie prawo jej zabrania? Agezylaos mienił niesprawiedliwym nietylko niewdzięcznego, ale nawet i tego, który nie odwzajemniał się w większej mierze, choć miał większe środki po temu.[161]
A już o kradzież mienia państwowego jakżeby go można w prawdopodobny sposób oskarżać, kiedy on państwu odstępował plony wdzięczności, która się jemu osobiście należała? A czyż i ta okoliczność nie stanowi wyraźnego dowodu jego bezinteresowności, że ilekroć chciał przysłużyć się komuś pewną kwotą pieniężną, czyto państwu, czy przyjaciołom, mógł pomagać im tem, co dostawał od innych?[162] Albowiem gdyby był objawy swej łaski sprzedawał, lub za zapłatę świadczył dobrodziejstwa, nikt nie byłby się uważał za jego dłużnika. Tymczasem ci, którym bezinteresownie wyświadczono dobrodziejstwo, z rozkoszą zawsze oddają usługi swemu dobroczyńcy, dlatego, że doznali dobrodziejstwa, i dlatego, że zgóry uważano ich za ludzi tak pewnej prawości, iż można im powierzyć złożony u nich skarb wdzięczności. Czyż może nie żywić największego wstrętu do brudnej chęci zysku ten człowiek, który woli mieć mniej, byle trybem szlachetnym, niż bogacić się trybem niesprawiedliwym? Kiedy państwo swym wyrokiem orzekło, że ma posiadać cały majątek Agisa,[163] on oddał połowę krewnym jego po matce, widząc, że cierpią ubóstwo, a prawdziwość tego może zaświadczyć całe lacedemońskie społeczeństwo. Kiedy Tytraustes[164] ofiarowywał mu wspaniałe dary za opuszczenie kraju, odpowiedział Agezylaos: «U nas, Tytraustesie, większą stanowi chlubę dla wodza bogacić wojsko, niż siebie samego, za większy też zaszczyt uchodzi starać się zdobyć łup na wrogu, niż brać od niego dary».
V. Dalej, co się tyczy rozkoszy, które władają ludźmi, to czyż może widział kto Agezylaosa w mocy jakiejś namiętności? Zdaniem jego, od pijaństwa tak trzeba stronić, jak od szału, a obżarstwa tak się wystrzegać, jak próżniactwa. Dostając na biesiadach podwójną część,[165] nietylko sam jej nie spożywał, ale rozdzielał jedną i drugą, a sobie nie zostawiał żadnej, w mniemaniu, że król dostaje dwa razy tyle, co kto inny, nie w celu opychania się, lecz, aby i tem mógł komukolwiek, według swej woli, cześć okazywać.
Ze snu też korzystał jakby ze swego sługi, nie miał zaś w nim swego pana; sen był zależny od jego zajęć, a kiedy nie miał najgorszego legowiska między towarzyszami, to niemożliwe było nie zauważyć, że się wstydzi. Był bowiem tego zdania, że władca ma przewyższać zwyczajnych obywateli nie zniewieściałością, ale zahartowaniem. Tej chciwości przynajmniej się nie wstydził: w lecie był chciwy słońca, a w zimie mrozu. A jeśli się kiedy przydarzyło, że wojsku wypadło pracować wśród mozołu, dobrowolnie trudził się obok innych, gdyż w tem wszystkiem widział najgorętszą zachętę dla żołnierzy. Krótko mówiąc, Agezylaos radował się trudem, a wygody wcale nie pożądał.
A o jego wstrzemięźliwości w sprawach rozkoszy miłosnych warto chyba wspomnieć, jeżeli już nie z innego powodu, to przynajmniej ze względu na nadzwyczajność, zasługującą na najwyższy podziw. Bo wstrzymywanie się od tego, czego ktoś nie pożąda, możnaby nazwać rzeczą ludzką; ale tymczasem on zakochał się w Megabatesie, synu Spitrydatesa,[166] i to tak mocno, jak tylko największa namiętność może się rozkochać w największej piękności. Kiedy, zwyczajem Persów, którzy całują tych ludzi, dla których żywią szacunek, także i Megabates usiłował pocałować Agezylaosa, ten oparł się całowaniu z największą stanowczością. Czyż takie pomiarkowanie się nie jest czemś boskiem? Kiedy obrażony (bo poczytywał to za obrazę) Megabates już potem nie próbował go całować, zwrócił się Agezylaos z prośbą do jednego z towarzyszy, by skłonił Megabatesa do tego, aby mu znowu cześć okazywał. Na pytanie zaś tego towarzysza, czy pocałuje Megabatesa, jeżeli się da przeprosić, zamilkł na chwilkę, a potem rzekł: «Na obu bogów,[167] nie, choćbym miał za to stać się natychmiast najpiękniejszym, najsilniejszym i najżwawszym z ludzi.[168] I na wszystkich bogów przysięgam, iż wolę raczej jeszcze raz staczać tę samą walkę, niż żeby mi się wszystko, na co patrzę, zmieniło w złoto».[169]
Jak się na to niektórzy ludzie zapatrują, nie jest mi nieznane;[170] ja zaś — tak przynajmniej mi się zdaje - wiem, że znaczna większość ludzi łatwiej potrafi zapanować nad nieprzyjaciółmi, niż nad takiem pożądaniem. Ale wielu może temu nie dawać wiary, gdyż tylko mało kto wie o tem; to jednak wszyscy wiemy, że tajemnica najmniej skrywa przed światem czyny ludzi, stojących na najwidoczniejszem stanowisku. A nikt nigdy nie opowiadał o Agezylaosie, że coś takiego widział, a jeśli nawet ktoś mówił coś takiego na podstawie swoich domysłów, nie znachodził wogóle wiary. Albowiem on sam jeden nigdy w czasie podróży nie zajeżdżał do żadnego domu, tylko zawsze przebywał albo w świątyni, — a tam przecież nie można czegoś takiego czynić, — albo na publicznem miejscu, mając za świadków swej obyczajności oczy wszystkich obecnych. Jeśli zaś w tem, co mówię, kłamię, a cała Hellada wie o tem coś wręcz przeciwnego, to zupełnie tym sposobem żadnej dla niego nie wyrażam pochwały, tylko naganę dla siebie.[171]
VI. A dalej męstwa swego dał, zdaniem mem, całkiem widoczne dowody, podejmując się stale prowadzenia wojny z najpotężniejszymi wrogami[172] swego państwa lub całej Hellady, a w zapasach z nimi sam pierwszy występował w szranki. Tam, gdzie nieprzyjaciele okazali ochotę do stoczenia bitwy, osiągał zwycięstwo nie przez wywołanie popłochu w szeregach nieprzyjacielskich, ale stawiał posągi zwycięstwa, zyskawszy przewagę wstępnym bojem, czoło w czoło. Pozostawił nieśmiertelne pamiątki swej osobistej dzielności, ale i sam na sobie odniósł wyraźne znaki,[173] świadczące o tem, że mężnie stawał. Toteż wartość jego ducha można było oceniać nie ze słyszenia, ale z tego, co się widziało na własne oczy. Pomnikami zwycięstw Agezylaosa można nazwać nietylko te wszystkie pomniki, które postawił, ale całkiem słusznie można każdą jego wyprawę uważać za pomnik zwycięstwa. Zwycięstwo bowiem jego w niczem nie było mniejsze, kiedy nieprzyjaciele nie chcieli dać mu pola, a było osiągnięte i z mniejszem niebezpieczeństwem i większą korzyścią dla państwa i sprzymierzonych. Przecież i w zapasach nie mniej uroczyście wieńczą tych zwycięzców,[174] którzy nie nałykali się kurzu, jak tych, którzy z walki wyszli zwycięsko.
Czyż istnieje jakiś jego czyn, któryby nie był dowodem jego mądrości? Postępował wobec ojczyzny tak, że, przestrzegając najbezwzględniejszego posłuszeństwa, miał w państwie wpływ najsilniejszy,[175] pełen ochoczej gotowości dla towarzyszy, zdobywał sobie przyjaciół, dla których nie istniały żadne wymówki. W żołnierzy zaś wpajał równocześnie posłuch i miłość dla siebie. Jakżeby zresztą inaczej można doprowadzić falangę do wyższej bojowej wartości, jak tylko tem, żeby dzięki posłuchowi była karna, a dzięki miłości do swego wodza wiernie przy nim stała. Z nieprzyjaciółmi natomiast postępował tak, że ganić go nie mogli, nienawidzieć musieli. Wszelkiemi bowiem środkami starał się zawsze o to, by sprzymierzeńcy nad nimi górowali, zwodził, ilekroć nadarzyła się po temu sposobność, uprzedzał, gdzie tylko sprawa wymagała pośpiechu, tonął w tajemniczości, jeśli to było korzystne, — wogóle zachowywał się wobec nieprzyjaciół wprost przeciwnie, niż wobec przyjaciół. Albowiem noc stała zarówno na jego usługi, jak dzień, z dnia zaś korzystał tak jak z nocy, często było niejasnem, gdzie właściwie przebywa, dokąd zmierza i co przedsięweźmie. Toteż silne i całkiem pewne punkty oparcia nieprzyjacielskie zmieniał w niepewne, jedne omijał, drugie przekraczał, inne znowu obsadzał ukradkiem. Ilekroć podczas marszu wiedział, że nieprzyjaciel może każdej chwili dowolnie wszcząć walkę, wiódł wojsko w takim szyku, że mógł najlepiej sam sobie przychodzić z pomocą,[176] maszerując tak spokojnie, jak kroczy dobrze wychowana panna. Uważał, że w ten sposób można się ustrzec jak najlepiej trwogi, popłochu, zamętu, uniknąć błędów wystawiania się na czyhające zasadzki. Dlatego też, dzięki takiemu postępowaniu, budził postrach u nieprzyjaciół, a u swoich śmiałą pewność siebie. Skutkiem tego przez cały przeciąg swego życia nie ściągnął na siebie ze strony nieprzyjaciół lekceważenia, ze strony współobywateli kary, a od przyjaciół nagany, natomiast u wszystkich ludzi zdobył sobie największe uwielbienie i najwyższą chwałę.
VII. Za długo byłoby pisać szczegółowo o tem, że był gorącym patrjotą; niema, jak sądzę, w jego postępowaniu żadnego takiego czynu, któryby o tem nie świadczył. Krótko mówiąc, wszyscy wiemy, że Agezylaos, jeżeli tylko sądził, iż się przysłuży ojczyźnie, nie lękał się pracy, nie stronił od niebezpieczeństwa, nie szczędził pieniędzy, nie wymawiał się zdrowiem ni wiekiem, a ponadto uważał za obowiązek dobrego króla jak najwięcej dobrego czynić obywatelom, którymi się rządzi. A między największemi ojczyźnie oddanemi przysługami kładę i to, że, choć był najpotężniejszy w państwie, zupełnie jawnie okazywał uległą służbę prawu. Bo któżby zechciał być nieposłusznym, widząc, iż sam król słucha? Któżby dążył do przewrotów politycznych i społecznych w przekonaniu, że zajmuje zbyt podrzędne stanowisko, wiedząc, że w myśl ustawy i król ma nałożony obowiązek posłuszeństwa i nie buntuje się przeciw niemu? Owszem, nawet do swoich przeciwników w państwie odnosił się z takiem uczuciem, jak ojciec do dzieci. Łajał bowiem za błędy, wyrażał cześć swą, ilekroć dokonali czego dobrego, śpieszył z pomocą, jeśli się zdarzał jakiś przypadek, nie widząc wroga w żadnym obywatelu; wszystkich pragnął chwalić, a za zysk uważał ocalenie każdego, za stratę zaś poczytywał, jeśli ktoś, choćby niewiele wart, zginął. Jasnem dla wszystkich było jego przekonanie, że ojczyzna zawsze będzie szczęśliwa, jeśli obywatele spokojnie wytrwają przy prawach swoich,[177] a potężna będzie wtedy, kiedy Hellenowie dojdą do opamiętania się.[178]
A dalej znowu, jeśli piękną jest rzeczą, będąc Hellenem, miłość żywić dla Hellenów, to któż zna innego wodza, któryby nie chciał zajmować miasta, kiedy się spodziewa, że się ono obróci w perzynę[179], albo uważał za klęskę zwycięstwo, odniesione w wojnie z Hellenami? On właśnie, otrzymawszy wiadomość, iż w bitwie pod Koryntem[180] poległo ośmiu Lacedemończyków, a nieprzyjaciół blisko dziesięć tysięcy, nie okazał żadnej uciechy, lecz zawołał tylko: «Biada ci, Hellado, gdyż ci, co teraz polegli, mogliby, żywi, pokonać w boju wszystkich barbarzyńców». Gdy mu koryntyjscy wygnańcy opowiadali, że miasto chciałoby się poddać, i podsuwali mu sposoby, jakiemi, według ich nadziei, mógł z całą pewnością[181] wziąć mury, nie chciał szturmować, mówiąc, iż miasta helleńskie należy doprowadzać nie do upadku, ale do opamiętania się. «Jeżeli — mówił — tych z nas, co błądzą, zniszczymy, to trzeba się obawiać, że nie będziemy mieli z kim zwyciężać barbarzyńców».
Prawda, że piękną jest rzeczą być wrogiem Persom, i za dawne wyprawy,[182] podjęte na ujarzmienie Hellady, i za teraźniejsze przymierza, które zawierają z tą stroną, z którą spodziewają się bardziej zaszkodzić helleńskiej sprawie,[183] i za obdarowywanie tych, którzy, ich zdaniem, po otrzymaniu darów najwięcej złego Hellenom wyrządzą, i za to, że przyczyniają się do zawierania takich pokojów, z których zapowiada się na przyszłość jak najwięcej wojen bratobójczych.[184] To istotnie wszyscy widzą. Ale czy kto, prócz Agezylaosa, starał się kiedy o to, by jakiś naród odpadł od Persa, lub by ten naród, co padł, nie zginął, lub czy kto troszczył się wogóle o to, by i król perski miał dosyć do czynienia u siebie i nie mógł sprawiać Hellenom kłopotów? A on, nawet mimo wojny między ojczystem miastem a Hellenami, nie spuścił z oka wspólnego dobra całej Hellady, i wypłynął z flotą w tym celu, by wedle sił swych wyrządzać szkody barbarzyńcy.[185]VIII. Warto zaprawdę nie pominąć milczeniem także jego uprzejmości. Mimo że cieszył się czcią, odznaczał potęgą, a prócz tego piastował godność królewską, i to taką, na którą nie czyhano, lecz którą miłowano, — pychy u niego nikt nie widział, a pełne tkliwości i szacunku przywiązanie do przyjaciół mógł każdy zauważyć, choćby się niebardzo natężał. Z największą przyjemnością brał udział w żartobliwych rozmowach, ale także i poważnie rozprawiał z przyjaciółmi o ich potrzebach. Dzięki temu, że był zawsze pełen nadziei, otuchy i pogody, wielu starało się zbliżyć do niego, nie w tym celu jedynie, aby coś uzyskać, lecz także aby przyjemniej dzień przepędzić. Choć sam wcale nie był zdolny do przechwałek, nie sprawiało mu to przykrości słuchać takich, co się przechwalali, sądził bowiem, że oni żadnej szkody nie wyrządzają, a obiecują, że będą dzielnymi mężami.
Dalej, nie należałoby pomijać, jak w porę występowała jego szlachetna duma. Mianowicie kiedy Pers, w towarzystwie Lacedemończyka Kalleasa,[186] przyniósł mu od króla perskiego list w sprawie nawiązania stosunku gościnności i osobistej przyjaźni, listu nie przyjął, a posłańcowi kazał, by oznajmił królowi, że niema potrzeby jemu osobiście posyłać listów. Jeśli się bowiem pokaże, że jest przyjacielem Lacedemonu i życzliwy Helladzie, to on także i co do swojej osoby będzie mu przyjacielem z całej duszy. Jeśli zaś — mówił — przekonam się o jego podstępnych zamiarach, niech nie spodziewa się we mnie przyjaciela, choćbym moc listów otrzymywał. Ja więc i to pochwalam u Agezylaosa, że zlekceważył przyjaźń króla gwoli przypodobania się Hellenom, a i to także podziwiam u niego, że, zdaniem jego, bardziej należałoby się troszczyć nie o tego, kto ma większe skarby i więcej poddanych, ale o tego, który i sam jest lepszy i nad lepszymi panuje. A pochwalam i ową jego przezorność, że uważał za pożądane dla Hellady, by od króla odpadło jak najwięcej satrapów; nie wpłynęły więc na niego ani dary, ani potęga króla w tym stopniu, żeby miał zapragnąć wejścia z nim w stosunek przyjacielski. Przeciwnie, wystrzegał się, by nie stracić zaufania u tych, co chcieli odpaść od króla.
A któżby i takiemu jeszcze postępowaniu mógł odmówić podziwu: Mianowicie Pers, przekonany, że, posiadłszy największe skarby, wszystko zniewoli w moc swoją, starał się dlatego gromadzić u siebie wszystko złoto z całego świata, wszystko srebro i wszelkie najdrogocenniejsze przedmioty. On tymczasem przeciwnie; urządził swój dom w ten sposób, że niczego takiego nie potrzebował. Jeśli zaś ktoś temu nie dowierza, niech popatrzy, jaki dom mu starczył, niech zobaczy jego drzwi. Naprowadziłyby go bowiem swym wyglądem na myśl, że to są jeszcze te drzwi, które własnoręcznie wstawił Arystodemos,[187] syn Heraklesa, kiedy przybył do tego kraju.[188] Niech postara się zobaczyć wewnętrzne urządzenie domu, niech zważy, jak on biesiadował w czasie uroczystości, niech posłucha opowiadania, jak to córka jego jechała do Amiklaj[189] na wozie, zaopatrzonym w półkoszki,[190] jak u zwykłego obywatela. Dlatego też, uzgodniwszy w ten sposób wydatki z dochodami, nigdy nie znalazł się w położeniu, przynaglającem do niesprawiedliwego postępowania dla pieniędzy. Wprawdzie uchodzi za rzecz chlubną zyskiwać od nieprzyjaciół niezdobyte twierdze, ale ja za znacznie chlubniejsze uważam to, że sobie taką duszę ukształcił, niezdobytą i dla majątku i dla rozkoszy i dla strachu.
IX. Dalej opowiem, jak to on swoim trybem życia stanowił wprost przeciwieństwo do pychy Persa. Ten bowiem Przedewszystkiem uważał za odpowiednie dla swego majestatu rzadko pokazywać się na widok publiczny, Agezylaos natomiast nadzwyczaj chętnie ukazywał się oczom ludzi, przekonany, iż skrywanie się takie przystoi występkowi, gdy tymczasem życiu szukającemu cnoty światło dnia chlubę tylko przynosi. Następnie, tamten uważał, że wzgląd na jego majestat każe utrudniać dostęp do niego, — a ten z przyjemnością dozwalał każdemu dostępu do swej osoby. Tamten rozkoszował się przewlekaniem spraw, czekających na załatwienie — ten znowu najwięcej się cieszył, ilekroć mógł kogoś bardzo prędko odesłać z tem, że sprawa już załatwiona.
Warto też zastanowić się i nad tem, o ile łatwiej i wygodniej mógł Agezylaos zaspakajać swe potrzeby. Dla Persa ziemię całą schodzą w poszukiwaniu przyjemnych napojów, niezliczeni ludzie wysilają się na sztuczne przyrządzanie smacznych potraw. A już co wyprawiają, aby mu umożliwić sen, tego wszystkiego nawet nie możnaby wymienić. Tymczasem Agezylaos, dzięki swej pracowitości, pił ochotnie, co było pod ręką, i jadł ze smakiem, co się nadarzyło, a każde miejsce wystarczało mu, by mógł zasnąć przyjemnie. I nietylko cieszył się z tego, że żył tym trybem, ale już sama myśl, iż obraca się wśród tylu przyjemności, sprawiała mu radość, gdy tymczasem barbarzyńca musi ściągać z krańców świata przedmioty, mające zadowolić jego potrzeby, jeżeli chce pędzić znośny żywot. Przyjemność też sprawiała mu świadomość, że potrafi zastosować się do każdej pory roku, jaką zsyłają bogowie, bez żadnej dla siebie uciążliwości, podczas gdy tamten ucieka przed skwarem, ucieka przed mrozem,[191] naśladując, z braku hartu ducha, żywot nie mężów dzielnych, ale najsłabszych zwierząt.[192]
A nie jest-że to znowu objawem pięknego, szlachetnego sposobu myślenia, że on sam zdobił swój dom męskiemi czynami i nabytkami, żywiąc przytem wielką sforę psów myśliwskich i stadninę koni bojowych, natomiast siostrę swą, Kiniskę, namówił do hodowania koni wyścigowych; gdy ona zwyciężyła na wyścigach rydwanami,[193] wykazał w ten sposób, że wyhodowanie takiego zwierzęcia jest dowodem nie męskiej dzielności, ale bogactwa.[194] Z pewnością wtedy doszedł do tego szlachetnego przekonania, że zwycięstwem na rydwanie w niczem nie wywyższyłby swego imienia ponad imiona zwykłych obywateli. Natomiast, posiadając największą między wszystkimi miłość całego swego społeczeństwa, zyskawszy sobie największą ilość najlepszych przyjaciół po całym świecie, górując nad ojczyzną i towarzyszami wielkością wyświadczanych dobrodziejstw, a nad wrogami wielkością zadawanych klęsk, istotnie mógłby odnieść zwycięstwo w zapasach najpiękniejszych[195] i najwspanialszych i wznieść swe imię na najwyższy szczyt sławy za życia i po śmierci.
X. Otóż ja za to chwalę Agezylaosa. Bo sprawa wygląda tu całkiem inaczej, niż naprzykład kiedy ktoś znajdzie skarb, gdyż wtedy jest bogatszym, ale nie lepszym gospodarzem, lub kiedy zwycięży nieprzyjaciół skutkiem wybuchłej wśród nich zarazy; wtedy ma on lepsze szczęście, ale nie jest lepszym wodzem. Tymczasem Agezylaos górował dzięki swej wytrwałości tam, gdzie była pora na trud, — siłą tam, gdzie było współzawodnictwo dzielności, — rozumem, gdy sprawa wymagała rady. Dlatego, zdaniem mojem, można go słusznie uważać za człowieka skończenie doskonałego. Jeżeli pięknym wynalazkiem dla ludzi jest sznur ciesielski i linjał do wskazania prostej drogi czynu, to cnota Agezylaosa pięknym jest — jak sądzę — wzorem dla tych,[196] co się chcą ćwiczyć w męskiej cnocie. Bo któż, naśladując pobożnego, mógłby się stać bezbożnym, sprawiedliwego — niesprawiedliwym, lub skromnego — swawolnikiem, lub umiarkowanego — nieumiarkowanym? Albowiem nie tak szczycił się tem, że był królem nad innymi, jak tem, że panował sam nad sobą, — nie tem, że wiódł obywateli na wroga, lecz że prowadził ich na drogę wszelkiej cnoty.
Ale niech nikt nie myśli, iż to jest pieśń żałobna, dlatego, że chwali się go po śmierci;[197] jest to raczej mowa pochwalna. Po pierwsze bowiem opowiada się o nim teraz to, co i za życia o nim opowiadano, a po drugie cóż mniej nadaje się dla pieśni żałobnej, jak życie sławne i śmierć po pełni życia. Jest-że natomiast coś godniejszego mowy pochwalnej, jak najpiękniejsze zwycięstwa i najcenniejsze czyny? Słusznie możnaby go mienić szczęśliwym, gdyż od chłopięcego wieku płonąc gorącą żądzą sławy, dostąpił jej w takiej mierze, jak nikt ze współczesnych jemu. Z natury bardzo ambitny, bez porażki przeszedł całe życie od czasu, kiedy został królem. Gdy doszedł do ostatniego kresu ludzkiego wieku, umarł, nie zasłużywszy na zarzut ani ze względu na tych, którym przewodził, ani tych, z którymi wojował.
XI. Chciałbym teraz treściwie raz jeszcze przejść jego zalety, by pochwała tem łatwiejsza była do zapamiętania.[198]
Agezylaos oddawał cześć bogom nawet u nieprzyjaciół, przekonany, że boskiej pomocy potrzeba nie mniej w kraju nieprzyjacielskim, jak w przyjacielskim. Nie dopuszczał się nigdy gwałtu na tych, którzy się uciekali pod opiekę bogów, nawet na wrogach, uważając za niedorzeczność zwać świętokradcami okradających świątynie, a pobożnymi mienić tych, co szukających łaski odrywają od ołtarzy. Stałą jego piosenką było, że bogowie nie mniej radują się zbożnemi czynami, niż świętemi przybytkami. Nawet ilekroć spotykało go powodzenie, nie wynosił się myślą ponad ludzi, lecz poczuwał się do wdzięczności wobec bogów. Gdy był pełen otuchy, więcej składał ofiar, niż modłów zanosił w rozpaczliwem położeniu. Miał zwyczaj wyglądać pogodnie, gdy był w obawie, a pokornie, gdy mu towarzyszyło szczęście.
Z przyjaciół kochał najbardziej nie najpotężniejszych, ale najprzywiązańszych. Nie czuł nienawiści do takiego, który bronił się przed krzywdą, lecz nienawidził takiego, po którym się pokazało, że nie odwdzięcza się za dobrodziejstwa. Cieszył się na widok ubóstwa ludzi, co z brudnej chęci zysku gotowi byli do wszystkiego, a starał się wzbogacić sprawiedliwych; chciał bowiem doprowadzić do tego, by spełnianie nakazów cnoty dawało większe korzyści. Miał zwyczaj przestawać z różnymi ludźmi, ale zażyłe stosunki utrzymywał tylko z dobrymi. Słuchając nagany lub pochwały, za rzecz nie mniej ważną uważał poznanie charakteru osób mówiących, jak tych, o których mówiono. Nie ganił nigdy takich, co przyjaciołom dali się wywieść w pole,[199] ale miał jedynie pogardę dla oszukanych przez, nieprzyjaciół; uważał też za dowód mądrości oszukiwać niedowierzających, ale mienił czynem bezbożnym zawiedzenie czyjegoś zaufania.
Cieszyła go pochwała z ust takich ludzi, którzy byli gotowi ganić to, co im się nie podobało, lecz obłudników wystrzegał się, jak jakiejś zasadzki; dalej, oszczerców nienawidził bardziej, niż złodziei, uważając stratę przyjaciół za większą szkodę, niż ubytek mienia.[200] Zwyczajnych obywateli przewinienia znosił pobłażliwie, lecz winy urzędników osądzał bardzo surowo, w przekonaniu, że tamci niewiele, a ci wiele złego przez to wyrządzają. Władzy zaś królewskiej przystoi — zdaniem jego — nie szukanie wygodnego trybu życia, lecz szlachetna dążność do cnoty.
Nie pozwolił na stawianie posągu swego ciała, choć wielu chciało go nim obdarzyć,[201] ale nigdy nie przestał pracować nad pomnikami swej duszy, mniemając, że tamto, to dzieło rzeźbiarzy, a to jego własne, że na tamto zdobywają się ludzie bogaci, a na to dobrzy. Majątku używał w sposób nietylko sprawiedliwy, ale i szlachetny; uważał, iż dla sprawiedliwego wystarczy nie ruszać cudzej własności, a szlachetny musi jeszcze dopomóc ze swego. Zawsze był bogobojny, wierząc, że ci, co szlachetnie żyją, jeszcze nie są błogosławieni, a ci, co zginęli sławną śmiercią, już są szczęśliwi. Za większe nieszczęście uważał świadome zaniedbywanie dobrych uczynków, niż nieświadome.[202] Żadnej sławy nie pożądał, o ile pracą swą usilną nie zdobył tego, co się składało na jej istotę.[203] Należał do tych, mem zdaniem, niewielu ludzi, którzy cnotę uważają nie za uciążliwy obowiązek, ale za przyjemność, przynajmniej pochwała cieszyła go bardziej, niż zgartywanie zysków. Dzielność swą okazywał raczej przezornością, niż szukaniem niebezpieczeństw, przestrzeganie nakazów mądrości było u niego bardziej widoczne w czynach, niż w słowach.
Najłagodniejszy wobec przyjaciół, był wobec wrogów najstraszniejszy, wobec trudów jak najmniej ustępliwy, z największą ochotą ustępował przyjaciołom, a zawsze zależało mu więcej na pięknych czynach, niż na piękności ciała. W czasie powodzenia umiał być skromnym, ale w niebezpieczeństwach potrafił być śmiałym do zuchwalstwa. Uprzejmość towarzyską okazywał nie dowcipami, lecz swem zachowaniem się, a jego szlachetna duma łączyła się nie z butą, lecz z rozsądkiem — przynajmniej gardził pysznymi, a sam był skromniejszy, niż ci, co zachowywali miarę we wszystkiem. Szczycił się bowiem niepozornym swoim wyglądem, a wspaniałym wyglądem swego wojska, jako też tem, że sam miał bardzo małe potrzeby, a przyjaciołom bardzo wielkie świadczył usługi.
Prócz tego wszystkiego był przeciwnikiem bardzo ciężkim, ale po zwycięstwie bardzo łaskawym. Trudno go było wrogom oszukać, ale przyjaciołom przekonać bardzo łatwo. Zawsze starał się o zabezpieczenie stanowiska przyjaciół, a o osłabienie nieprzyjaciół.
Wielbili krewni jego tkliwe przywiązanie, znajomi jego gotowość do usług, nieznającą co to wymówka, wdzięczną jego pamięć ci, którzy mu oddali jakąś przysługę; krzywdzeni mienili go sprzymierzeńcem, a ci, co z nim razem narażali się na niebezpieczeństwa, swoim, po bogach, zbawcą.
On jedyny, zdaje mi się, z ludzi udowodnił swym przykładem, że starzeje się siła ciała, ale nie starzeje się siła ducha u szlachetnych mężów. Przynajmniej nie wyrzekł się dążenia do wielkiej i pięknej sławy, choć ciało nie mogło dotrzymać sile ducha. Czy dlatego nie wydawała się jego starość silniejszą od każdej młodości? Któż był w sile wieku takim postrachem dla wrogów, jak Agezylaos u schyłku najdłuższego wieku? Z czyjego zgonu ucieszyli się nieprzyjaciele więcej, niż ze zgonu Agezylaosa, choć umarł już w sędziwej starości? Któż potrafił wlać w sprzymierzeńców tyle otuchy, co Agezylaos, choć już stał u ujścia żywota? Za jakim młodym tęsknili mocniej przyjaciele, niż za zmarłym sędziwym Agezylaosem?
Bezustannie był pożyteczny ojczyźnie, i to tak doskonale pożyteczny, że i po śmierci wspaniałe jej oddawał usługi,[204] kiedy zstąpił do przybytku niewidzialnego świata; po całym świecie zdobył sobie pomniki swej cnoty, a królewskiego pogrzebu dostąpił w ojczystej krainie.[205]




  1. Według podania, zdobyli Dorowie około r. 1104 przed Chr. Peloponez pod wodzą trzech Heraklidów (potomków Heraklesa): Arystodemosa, Kresfontesa i Temenosa. — Arystodemos nie doczekał końca wyprawy; jego synowie, dwaj bliźniacy, Eurystenes i Prokles, objęli wspólnie rządy w Lakonji, a od nich wywodzą się oba królewskie rody w Sparcie, Eurystenidów i Proklidów. Od niepamiętnych więc czasów rządzili w Sparcie dwaj królowie.
    Agezylaos objął rządy w 401 r. przed Chr.; drugim królem był Pauzaniasz, wnuk Pauzaniasza, zwycięzcy Persów pod Platejami (479 przed Chr.). Od r. 395/4 jest drugim królem Agezypolis. Agezylaos pochodzi z rodu Proklidów, a Herakles jest jego dwudziestym czwartym przodkiem z rzędu. Bardziej rozpowszechnione u historyków jest nazywanie Proklidów Eurypontydami, od imienia syna Proklesa, gdy tymczasem drugi królewski ród zwą Agiadami.
  2. Sparta weszła w przymierze zaczepno-odporne z sąsiadami na Peloponezie, tak że od połowy VI w. przed Chr. rozporządza siłą zbrojną całego Peloponezu, obszaru wynoszącego 20.000 km². Była to pierwsza potęga w Grecji, rozdartej na szereg drobnych państewek, wstrząsanych wojnami i przesileniami politycznemi. Silna i sprężysta organizacja państwowa, konsekwentna i świadoma swego celu polityka imponowały nawet narodom nie-greckim. Cała Grecja uznawała jej przodownictwo («hegemonję»); pół wieku tylko morska potęga Aten (w chwili rozkwitu więcej niż 200 miast i wysp, obszar 30.000 km²) rywalizowała z Lacedemonem. W 404 r. przed Chr. padła moc Aten w gruzy pod ciosami Spartan i sprzymierzeńców, a hegemonja lacedemońska miała teraz potężniejsze i dalej sięgające ramię niż dawniej. Krótkotrwałe, potężne greckie państwo na Sycylji, zorganizowane i utrzymywane żelazną ręką syrakuzańskiego tyrana Dionizjosa I liczyło się do przyjaciół Sparty. Xenofont był jej potęgi świadkiem i wielbicielem. Zapomniał nawet, że w czasie kiedy te słowa pisze, prysnął już urok Sparty, grobem jej potęgi stała się bitwa pod Leuktrami (w Beocji, w 371 r.) i pod Mantyneją (na Peloponezie we wschodniej Arkadji, w 362 r.).
  3. W pochwale należy pomijać to, co chluby nie przynosi. Xenofont więc zapomniał o upadku hegemonji Sparty, zapomina też, iż królowie nieraz starają się o większą władzę dla siebie. Niedaleki był przykład obu Pauzaniaszów, pierwszy przypłacił swe usiłowania śmiercią (468 przed Chr.), drugi, pozwany (raz za swą politykę, potem, powtórnie, za swą strategję w wojnie korynckiej), ratował się przed sądem ucieczką. Najwyższą władzę w Sparcie dzierżyło pięciu eforów, którzy sprawowali nadzór nad zarządem państwa i nawet nad powszechną czcią otaczanymi królami, często pociągając ich do odpowiedzialności.
  4. We wszystkich państwach greckich władza królewska ulegała stopniowym ograniczeniom, aż ustąpiła rządom szlachty (arystokracji), po arystokracji następowała zkolei demokracja (rządy ludu). Czasem w walkach stronnictw zdarzało się, że zagarniały władzę jednostki zdolne i ambitne, tak zwani po grecku «tyrani», oczywiście różni od prawowitych królów dawnych, z łaski bożej.
  5. Rządy niewielu, wypaczona forma arystokracji, np. 30 tyranów w. Atenach w 404 r. przed Chr.
  6. Przyczyna tej stałości jest inna, niż Xenofont podaje. Mianowicie Spartanie odznaczają się nietylko na polu politycznem i społecznem, ale tąkże i w języku i w dziedzinie sztuki — dziwną zachowawczością.
  7. Agis, z rodu Eurypontydów, syn Archidamosa, brat Agezylaosa (427/6—402/1) zaliczany do najlepszych królów Sparty. Od 426 r. dowodził wyprawami Spartan do Attyki. Był wrogiem Alkibjadesa. Niebacznie wyraził się, że Leotychidasa nie uznaje jako swego syna, na co po jego śmierci odwoływał się Agezylaos, odmawiając bratankowi prawa do tronu, a sobie roszcząc prawo do następstwa po Agisie.
  8. Król Archidamos II, syn Zeuksydamosa, wódz spartańskich najazdów na Attykę w pierwszym okresie wojny peloponeskiej, zwanym od niego «wojną archidamijską». Z pierwszej żony, imieniem Lambido, miał Agisa, z drugiej, imieniem Eupolja, Agezylaosa. Umarł w 427 r. przed Chr.
  9. Rozstrzygnął tu potężny wpływ Lizandra, pogromcy Aten. Wspomina o tem Xenofont w III ks. Dziejów Hellady, ale tu ten szczegół pomija, jako nie nadający się do pochwały. Pomija też, iż Agezylaos kulał, choć mógł z tego snuć wnioski o większej sile ducha, niż ciała. Xenofont, sam bardzo przystojny, nie uważał za stosowne mówić o ułomności.
  10. Miał czterdziestkę; gdy umierał (w 361 r.) miał zgórą lat 80, panował lat 40.
  11. Artakserkses II Mnemon (404—358), brat Cyrusa, znany z Anabazy.
  12. Z początkiem zimy 400 r. wysłała Sparta do Azji armję złożoną z 1000 neodamodów (wyzwolonych helotów), 4000 Peloponezyjczyków, Ateny dodały do tego 300 konnych. Armja ta miała wywalczyć wolność miastom greckim w Azji Mniejszej, które nie chciały ulegać panowaniu perskiemu. Jeśli Sparta nie miała utracić swego znaczenia, nie mogła pozostawić rodaków ich losowi. Tybron, dowódca tych sił, zwiększonych kontyngentami miast greckich, azjatyckich, nie doprowadził do żadnego rozstrzygnięcia, a postępowanie jego i wojska ściągało nań liczne a uzasadnione zarzuty. Eforowie odwołali go i skazali na wygnanie; komendę otrzymał Derkilidas. Z powodu braku konnicy, którą Persowie celowali, nie mógł i on także sprowadzić rozstrzygnięcia; wojna przewlekała się, gdyż Persowie nie śmieli stawiać czoła greckiej piechocie; zawierano ciągle rozejmy. I tak zawarto rozejm na zimę 398 r., potem na lato tegoż roku. To samo było w 397 r. Derkilidas żądał wolności dla miast greckich. Obaj wodzowie mieli podczas rozejmu zwrócić się do swych rządów po instrukcje. Zawieszenie broni wyzyskiwali Persowie do zbrojeń w poważniejszych rozmiarach. Ateńczyk Konon, wódz z wojen peloponeskich, organizował flotę perską na Cyprze. Spartanie dowiedzieli się o przygotowaniach tych dosyć późno, jeszcze w lecie 397 prowadzili Persowie układy o zawieszenie broni celem zmylenia uwagi nieprzyjaciół. Sparcie nie pozostało nic innego, jak podjąć wyprawę na wielką skalę.
  13. Mieli oni stanowić przyboczną radę króla. Według spartańskiej ustawy z 418 r. towarzyszyło królowi na wyprawę 10 Spartan, którzy mieli nadzór nad jego postępowaniem. Ci zajmowali wysokie stanowiska, obejmując różne komendy, lub prowadząc układy.
  14. Heloci, spartańscy chłopi-poddani, byli pociągani do służby wojskowej (najczęściej na flocie). Za zasługi wojenne otrzymywali wolność i zwali się neodamodami. Pełnego prawa obywatelstwa nie uzyskiwali nigdy.
  15. Druga i trzecia wyprawa perska (bitwa pod Maratonem 490, bitwa koło Salaminy 480).
  16. Ofensywa jest praktyczniejsza i bardziej honorowa.
  17. Z Gerajstos (dziś Kastri), na południowo wschodnim cyplu Eubei, na wiosnę 396. Pierwotnie zamierza! na czele wszystkich Greków wyprawić się z beockiego portu Aulis, jak niegdyś Agamemnon pod Troję. Ale Teby, Korynt i Ateny odmówiły kontyngentów, Teby nawet przez swe władze (bojotarchowie) przerwały Agezylaosowi składanie ofiar w Aulidzie. Król oddalił się, nie mogąc mścić się za obrazę. Xenofont pomija to tutaj, choć mówi o tem w Dziejach Hellady.
  18. Oczywiście greckim.
  19. Główna kwatera była w Efezie, stąd więc miał rzekomo iść na południe, do Karji.
  20. Żywność kupowali żołnierze za własne pieniądze, ale obowiązkiem wodza było wydać takie zarządzenia, by rzeczywiście można było żywności nastarczyć według potrzeby.
  21. Karja jest krainą górzystą; poprzedni wodzowie otrzymali od eforów rozkaz, by ją atakować, o czem Tysafernes musiał wiedzieć. Nie były też dla niego tajemnicą rozkazy Agezylaosa, by miasta między Efezem a Karją zaopatrzyły targi w żywność i by Eolowie (północne części wybrzeża zachodniego) i Jonowie (na południe od, Eolów) posyłali swe kontyngenty do Efezu.
  22. Meander, graniczna rzeka Karji, dziś Mendere.
  23. Maszerował zatem na północ, na Frygję Małą nad Hellespontem i Propontydą (morze Marmara). Namiestnikiem (satrapą) jej był Farnabazos, przyjaciel Ateńczyka Konona, podległy wojskowo Tysafernesowi, od którego mniej był ospały i powolny. Dlatego zależność była mu przykra i należał do nieprzychylnych Tysafernesowi, o czem ten wiedział. Frygja Wielka, we wnętrzu Azji Mniejszej, była częścią satrapji Tysafernesa.
  24. Wyżej wspomniane kontyngenty eolskie i jońskie, które szły na południe do Efezu.
  25. Wolno wroga oszukać fortelem wojennym, — łamać wiary w czasie układów, kiedy kroki wojenne przerwano, niewolno.
  26. W miastach portowych będzie to można sprzedać z zyskiem.
  27. Zdobycz jest własnością państwa. Jeśli nie przewozi się jej do Sparty, poleca się pewnym ludziom, żeby zajęli się rozsprzedażą. Pieniądze wpływają do kasy państwowej; król otrzymuje jedną trzecią.
  28. Sprzedany przedmiot wydawano zaraz nabywcy, choć ceny nie wpłacał gotówką. Narazie miał dług, który uiścił później, kiedy sam sprzedał przedmiot. W ten sposób bez gotówki i bez straty dla państwa zarobił wiele.
  29. Doniesienia o skarbach i o sposobności zrobienia zdobyczy skierowywano do króla Agezylaosa, nie do jego przyjaciół lub podwładnych.
  30. Widocznie zdobywca otrzymywał pewien udział w łupie.
  31. Ze zdobytych miast sprzedawano w niewolę cale rodziny. Kupcy, handlujący niewolnikami, nie brali ze sobą małych dzieci i starszych ludzi, jeżeli widzieli, że transport się nie opłaci. Porzucali więc dzieci w obozie, zostawiali i starców, a odjeżdżali z towarem, który rokował pewny zysk.
  32. Z terenów dogodnych dla akcji konnicy.
  33. W 395 r. przed Chr.
  34. Ciężkozbrojna piechota grecka. Broń zaczepną stanowiły: długa włócznia, dwusieczny miecz lub jednosieczna szabla, które zwisały z barków, i noszony za pasem sztylet.
  35. Lekkozbrojna piechota, zaopatrzona w małe, lekkie tarcze (pelty) i oszczep do rzucania. Znaczenie tego gatunku broni wtedy zaczęło właśnie wzrastać, głównie dzięki doświadczeniom Xenofonta w Azji w 400 r.
  36. Zakład gimnastyczny.
  37. i knalowali oręż. Na tarczach mieli Lacedemończycy malowane lub metalowe duże L greckie. Sykiończycy (Sykion, w północnym Peloponezie) S; Beoci mieli na tarczy maczugę lub Sfinksa, Ateńczycy sowę. Prócz tego mogły być i inne znaki. Malowano je na skórze, którą rymarz na tarczę naciągnął.
  38. Sławna była świątynia Artemidy efeskiej; jej jako głównej opiekunce miasta, ofiarowywano te wieńce.
  39. Tysafernes nie poszedł na pomoc Farnabazosowi; nie miał nic przeciwko temu, by nieprzychylnego mu satrapę spotkały pewne nieprzyjemności.
  40. Zapowiedział, że pójdzie do najżyźniejszej krainy, i wkroczył do Lidji. Okolica Sardes, stolicy Lidji, jest bardzo urodzajna.
  41. Znana ze swego złotonośnego piasku rzeka w Lidji. Źródła jej są pod górą Tmolos; przepływa przez środek miasta Sardes i wpada do Hermosu.
  42. Służba wojskowa zaczynała się w Sparcie z rokiem dwudziestym. Żołnierze stali w szeregach według roczników, tu mowa o trzydziestoletnich.
  43. W czasie przeprawy na drugą stronę do taboru i obozu.
  44. Rzymianie obwarowywują obóz zawsze, Lacedemończycy nie. Agezylaos każe obóz obwarować z powodu wyjątkowych okoliczności. Z wyjątkiem Greków kolonistów otaczały go wkoło wrogie narody.
  45. Persowie padali na twarz przed królem i całowali ziemię. Tych samych oznak czci domagano się od Greków. Ale ci uważali, że tylko bogom można taką cześć oddawać. Ateńczyk Konon działał przez Farnabazosa i królowę matkę, Paryzalydę, i dworzanina Tytraustesa; audjencyj unikał, gdyż czołobitność byłaby dla Greka nieznośna i zgubiłaby go w opinji rodaków.
  46. Owego padania na twarz; satrapowie domagali się od poddanych Greków tej samej czci, co król od rodowitych Persów.
  47. Agezylaos przestrzegał karności ściślej niż Tybron; przyjacielskich miast nie wolno było grabić.
  48. Delfy u stóp Parnasu w krainie Fokis w Grecji środkowej, z najsławniejszą w starożytnym świecie wyrocznią Apollina. Apollinowi pityjskiemu (— delfickiemu) składano z reguły dziesięcinę zdobyczy wojennej.
  49. Talent = około 6000 franków. Sto talentów, to suma imponująco wielka. Wojna peloponeska doprowadziła do straszliwego zubożenia. Wydatek pół tuzina talentów jest w budżecie państwowym Aten bardzo poważną rubryką.
  50. Tysafernes nie był bez winy; za mało czynny, biernością chciał kruszyć energię grecką. Farnabazosa na lądzie nie wspierał, organizację floty, która już rozpoczęła akcję pod wodzą Konona, udaremniał, nie dając pieniędzy i zaniedbując całą sprawę. Miesiącami nie wypłacano żołdu marynarzom. Wysiłki Farnabazosa i Konona nie miały żadnego skutku. Konon zdał komendę nad flotą dwom Ateńczykom, a sam udał się na dwór Artakserksesa. Na posłuchaniu nie był, by uniknąć padania na twarz, ale działali za niego kanclerz Tytraustes, satrapa Farnabazos, i Paryzatyda, królowa-matka, która z utęsknieniem czekała sposobności, by zemścić się na Tysafernesie, sprawcy klęski najukochańszego syna Cyrusa (por. Anabaza). Tytraustes otrzymał kierownictwo wojny i środki pieniężne na wzniecenie w Grecji wojny przeciwko Sparcie, Konon pełnomocnictwo i środki na flotę (lato 395 r.). Paryzatyda nasyciła swą żądzę zemsty: król skazał Tysafernesa na śmierć, niepomny, że jemu zawdzięcza swój tron, którego omal nie zdobył brat, Cyrus. Tysafernesa ujęto i zgładzono przy pomocy Aryajosa, znanego z Anabazy byłego towarzysza Cyrusa.
  51. Tytraustes stworzył w Grecji koalicję przeciwlacedemońską, z Aten, Teb, Koryntu i Argos. Wybuchła t. zw. wojna koryncka (395 r.). Lizander, wysłany przeciw sprzymierzeńcom w lecie 395 r., padł pod Haliartos w Beocji, odważywszy się na szturm, choć był zamknięty między murami oblężonego miasta i odsieczą Beotów. Widocznie chciał spowodować rozstrzygnięcie, nim nadciągnie król Pauzaniasz. Ten przybył dnia następnego, ale równocześnie otrzymali Beotowie posiłki z Aten pod wodzą Trazybula. Pauzaniasz więc, orientując się w strategicznej sytuacji, uznał się pokonanym i wycofał się z Beocji. Pozwany, nie śmiał stanąć przed sądem, lecz uciekł. Rozgoryczenie przeciw niemu było wielkie, on bowiem w 403 r. nie dopuścił do skruszenia Aten, pragnących zrzucić jarzmo trzydziestu tyranów, i odstąpił od polityki Lizandra, która oligarchów popierała i ich broniła. Gdyby nie idealizm króla Pauzaniasza (liczącego się z honorem i uczciwością, niechcącego blaskiem imienia Sparty chronić zbrodni oligarchów, a tem samem solidaryzować się z nimi), nie byłyby Ateny w rzędzie wrogów, nie miałyby Teby oparcia, nie spotkałaby Sparty haniebna klęska. Nie pozostawało Więc eforom nic innego, jak odwołać Agezylaosa z wojskiem z Azji. Stało się to w 394 r.
  52. Gdy miasta należały do ateńskiego związku morskiego, rządziły się demokratycznie, partje arystokratyczne sprzyjały Sparcie. Po upadku hegemonii Aten (404) zwycięski Lizander wprowadził wszędzie oligarchię, rządy dziesięciu (w Atenach trzydziestu tyranów), poparte garnizonem spartańskim pod komendą t. zw. harmosty. Demokraci padali pod ręką kata lub szli na wygnanie. Zacietrzewienie było wielkie, a Lizander nie był czułostkowy. Około 401 r. mogły się takie zaburzenia powtórzyć; demokraci starali się znowu wypłynąć, a arystokraci bronili się. Polityka Agezylaosa szła po linji Lizandra, lecz Agezylaos nie potrzebował krwawych egzekucyj, utorował mu drogę już Lizander. Ale pochwały Xenofonta są przesadne. Ateński mówca Isokrates (436/5—338) wyraźnie powiada, że Agezylaos nie umiał zjednoczyć Hellenów przeciwko Persom; zamiast godzić rodaków, dzielił ich, popierając sympatyczną sobie partję.
  53. Wojna z Grekami europejskimi była uciążliwa. Grecy europejscy przewyższali tężyzną i Persów, i rodaków swych z Azji
  54. Cieśnina Dardanelska.
  55. Xerkses, w 480 r. przed Chr.; armja jego liczyła rzekomo zgórą miljon ludzi. Kraje te, to Tracja, Macedonja, Tesalja.
  56. Przesada. Siły zbrojnej Agezylaosa Xenofont nie podaje, pewno umyślnie.
  57. W odróżnieniu od innych pięciu miast tego samego imienia zwie się to miasto tesalską Larysą, leży w urodzajnej dolinie krainy Pelasgjotis, na pd. brzegu rzeki Penejos. Dziś jeszcze jest znacznem miastem tego samego imienia. Rządy w niem były arystokratyczne, należały zwykle do rodu Aleuadów, na którego czele stali ku końcowi wojny peloponeskiej Aristippos, znany z Anabazy przyjaciel Cyrusa Młodszego, i Medjos.
  58. Pięć godzin drogi na południe od Larysy.
  59. Nad źródłami rzeki Onchestos, na południe od wzgórz Kynoskefalaj (Psie głowy), na których Pelopidas pobit w 365 r. przed Chr. Aleksandra, tyrana z Feraj (miasta na wschód od Skotusy), a w 197 r. przed Chr. wódz rzymski Flamininus pobił Filipa III, króla Macedonji.
  60. Nad rzeką Enipeus, na południe od Skotusy; dziś Fersala. Tu był spartański garnizon, który musiano przedtem wypędzić. Miasto to znane z rozstrzygającej bitwy między Cezarem a Pompejuszem (9 sierpnia 48 r. przed Chr.).
  61. Walki stronnictw w miastach Tesalji były bardzo zawzięte, gdyż arystokracja posiadała tam charakter bardziej ekskluzywny, niż gdzie indziej w Grecji. Chłopi (penestaj) byli poddanymi bez własności i woli, rzemieślnicy i kupcy nie mieli żadnych praw, handel byl w zależności od obcych, którzy bezwzględnie wyzyskiwali bogactwa kraju. Pod koniec wojny peloponeskiej usiłowali Spartanie wciągnąć w zakres swej hegemonji całą Tesalję, podbić Macedonję i uzyskać na lądzie połączenie z Grekami w Tracji; udało im się to narazie z krainą Flyjotis.
    Największą potęgą było miasto Feraj, niedaleko morza; tyran z Feraj, Likofron, usiłował zjednoczyć całą Tesalję pod swem panowaniem i rzeczywiście zajął w 404 r. Larysę. Lecz wyrósł mu na północy groźny współzawodnik, Macedonja. Król macedoński Archelaos (413—399) zorganizował potężne państwo i dążył do politycznego i kulturalnego zjednoczenia się z Hellenami. Na dwór swój zaprosił tragików Eurypidesa i Agatona, poetów dytyrambicznych Melanippidesa i Tymoteosa, epika Chojrilosa; urządzał igrzyska na wzór grecki. Politycznie usiłował uzależnić od siebie Tesalję, zdobył Larysę, wziął zakładników, a rządy w mieście oddał w ręce swych stronników. Sparta zaczęła głosić wszechhelleńską wojnę przeciw «barbarzyńcy ujarzmiającemu Hellenów»; tyran Likofron ze względu na Larysę i Macedonję stal po stronie Sparty. Lacedemończycy obsadzili już Farsalos, ale mimo doskonałych widoków (Archelaos padł zamordowany, wybuchły walki o tron królewski) dalej nie poszli; zaprzątnęła ich wojna w Azji. Likofron miał wolne pole. Po porażce Spartan pod Haliartos miasta środkowo tesalskie powstały przeciwko Likofronowi, przyjacielowi Sparty, pod wodzą Medjosa z Larysy, sprzymierzyły się z Beotami i wypędziły załogę spartańską z Farsalos. Tu występują one jako sprzymierzone z Beocją i czynią wstręty Agezylaosowi; nie biorą w tem udziału wygnańcy, stronnicy tyrana z Feraj.
    Gdy Likofronowi zostało tylko jego własne rodzinne miasto, reszta Tesalji nie bierze już w wojnie dalszego udziału. Po wojnie korynckiej układają się znowu stosunki naturalne: arystokracja sprzyja Sparcie i śle posiłki (konnicę), tyran (następca Likofrona, Jazon, prawdopodobnie jego zięć) stoi w opozycji wobec Sparty.
  62. Kwadrat lub prostokąt. Hoplici tworzą boki, lekkozbrojni i tren maszerują w środku czworobokami; konnica, zawsze poza czworobokiem, zajmuje przód lub tył, albo i przód i tył, czasem zaś flanki. Jest to regularna formacja podczas odwrotu przez równinę.
  63. Króla otaczała gwardja piesza i konna, złożona z kwiatu młodzieży spartańskiej.
  64. Wdawszy się w bój z jazdą Agezylaosa, mogą się w dalszym ciągu uwikłać w walkę z ciężkozbrojną piechotą, wobec której konnica była bezradna, o ileby hoplici nie potracili głowy.
  65. Jazda tesalska była sławna, ale dzielnie stawała tylko w jednostkach bojowych (np. pułki czy szwadrony biły się znakomicie); indywidualna wartość bojowa kawalerzysty, jako jednostki, była bardzo mała.
  66. Jeśli Tesalowie chcą się odłączyć od nieprzyjaciela, muszą przyśpieszyć kroku; to samo muszą zrobić Lacedemończycy, jeśli chcą doprowadzić do potyczki. Obie strony poruszają się zbyt powolnie.
  67. W południowej Tesalji. Na północnym stoku tej góry leży miasto Farsalos nad rzeką Enipeus. Nad tą samą rzeką jest również miasto Nartakjon.
  68. T. zw. «tropajon», znak odwrócenia wrogów, — słup, na którym wieszano zdobyty oręż nieprzyjacielski.
  69. Gdzieś niedaleko na północ od góry Nartakjon.
  70. Tesalska jazda była od niepamiętnych czasów najsłynniejszą w Grecji.
  71. Ftyja, czyli Ftyjotis, południowa część Tesalji; od północy graniczy z krainą Tesaliotis, od południa z zatoką Malicką. Mieszkańcy tej krainy zwą się ftyjskimi Achajami, w przeciwieństwie do Achajów z północnego Peloponezu. Od imienia mieszkańców zwie się zachodnia część pasma gór Otrys Górami Achajskiemi.
  72. Przez Malis, Ojtaję, wąwóz termopilski (między stokiem gór Ojta a morzem), Fokis. Fokis pozostała wierna Sparcie i dostarczyła Agezylaosowi posiłków.
  73. Ajnis, między rzekami Sperchejos a Inachos, na południe od Tesalji.
  74. Eubeja, wielka wyspa naprzeciw Lokrydy, Beocji, Attyki; dziś Negroponte.
  75. Lokrowie epiknemidyjscy i ozolscy. Epiknemidyjska Lokris leży na wschód od gór Ojta, nad zatoką Malicką, po obu stronach gór Knemis; część pd. wschodnia zwie się opuncką; oddziela ją wąski szmat ziemi Dafnus. Lokrów epiknemidyjskich i opunckich, którzy są jednym szczepem, przeciwstawia Xenofont Lokrom ozolskim, oddzielonym od współimienników krainą Doris, i Fokis i górami Parnas (w Fokidzie).
  76. Większy oddział piechoty lub konnicy. Siła zbrojna Spartan dzieli się na sześć mor; mora ma dwa pułki (taksejs) po dwie kompanje (lochoj). Kompanja piechoty liczy przeciętnie 100 ludzi, przy konnicy nie mamy liczby bliżej określonej. Jedną morę Spartan posłano Agezylaosowi z pod Koryntu, i ta zajęła stanowisko pod Koroneją, przy drodze prowadzącej koło południowej strony jeziora Kopais. Jedna mora stanowiła załogę miasta Orchomenos; z niej połowę wcielił Agezylaos do swej armji.
  77. Fokis, górzysta kraina granicząca z Beocją, sławna z wyroczni Apollina w Delfach.
  78. Orchomenos (Erchomenos), na północnym brzegu jeziora Kopais, drugie po Tebach miasto w Beocji, w zamierzchłej przeszłości główne ognisko handlowe całego kraju, dziś ruiny przy wsi Kalpaki. Zburzone przez Teban w 364/3 r., odbudowane przez Macedończyków w 338, było ruiną już za rzymskich czasów.
  79. Miał wojsko, z którem ruszył na wojnę (p. rozdz. 1), posiłki z greckich miast w Azji, z greckich miast w Tracji, byłych żołnierzy Cyrusa Młodszego, znanych z Anabazy, razem z Xenofontem.
  80. Peltastów miał Agezylaos więcej niż przeciwnicy.
  81. Spartańscy hoplici nosili purpurowe chitony (szata na ciele); jedynie górną część tej szaty zakrywał pancerz.
  82. Agezylaos, otrzymawszy wiadomość o klęsce floty spartańskiej pod Knidos (w Karji, na południe od wyspy Kos), poniesionej dnia 10 sierpnia 394, oznajmił wojsku, że Spartanie odnieśli zwycięstwo. Gdyby był się przyznał do prawdy, byliby go opuścili sprzymierzeńcy i zaciężni żołnierze.
  83. Była to największa z bitew, w jakich Xenofont brał udział. Odbyła się z końcem sierpnia 394, jak to można obliczyć z zaćmienia słońca, podczas którego (14 sierpnia 394) Agezylaos otrzymał wiadomość o zwycięstwie Konona, odniesionem nad flotą spartańską pod Knidos.
  84. W Beocji, na południowy zachód od jeziora Kopais (należy odróżniać od Koronei nad rzeką Enipeus w tesalskiej Ftyi.
  85. Płynie przez Fokidę i Beocję, przepływa obszar Orchomenos, Koronei, i wpada niedaleko Haliartos do jeziora Kopais.
  86. Znane pasmo gór (ze źródłem Hippokrene, które miało wytrysnąć pod kopytami skrzydlatego konia Pegaza; siedziba Apollina i Muz); na południe od Koronei.
  87. falanga – grecki szyk bojowy hoplitów; szyk pochodu jest inny.
  88. O peltastach niema wzmianki, tych pewnie miał Agezylaos więcej.
  89. Wedle zwyczaju, stali Lacedemończycy z naczelnym wodzem na prawem skrzydle, sprzymierzeńcy na lewem.
  90. staja olimpijska – 192 m, attycka – 177; okrągło 5½ staj – 1 km.
  91. pletr — mniej więcej 30 m.
  92. Jeden ze Spartan z otoczenia króla, przysłanego z Lacedemonu z resztą przybocznej rady, dodawanej królowi, gdy szedł na wojnę. Przed nim był u boku Agezylaosa Lizander. Hcryppidas dowodził w Azji żołnierzami Cyrusa, posłował do Tysafernesa i wogóle miał wielkie znaczenie. Jest to ten sam Heryppidas, który był harmostą w Heraklei Trachińskiej nad zatoką Malicką w 399 r. i z powodu rozruchów część mieszkańców wyrżnął, część wypędził, a miasto oddał w posiadanie osadnikom z Peloponezu.
  93. T. zn. Grecy z Azji Mniejszej, Eolowie są na północ od Jończyków; graniczne jońskie miasto Smyrna.
  94. T. j. do obozu Lacedemończyków. Bitwa składa się więc z trzech momentów: Lewe skrzydło Lacedemończyków atakują Beoci, centrum Agezylaosa atakuje wroga, Agezylaos atakuje Argiwów. Prawe skrzydło zwycięża u obu, jak zwykle u Greków, u Agezylaosa zwycięskie jest i centrum. Teraz musi nastąpić rozstrzygnięcie między prawemi skrzydłami.
  95. Krok Agezylaosa był dzielny, ale nie był bezpieczny. Widocznie Agezylaos pragnął wyzyskać dotychczasowe zwycięstwo i zniszczyć Teban doszczętnie, a nietylko dotkliwie przerzedzić ich szeregi. Zastąpił im więc drogę i starał się złamać ich frontowym atakiem, co było trudne, gdyż Tebanie byli dzielnymi i silnymi żołnierzami, a falanga ich liczyła więcej ludzi wgłąb (25) niż spartańska (8). Toteż zamiar Agezylaosa nie udał się.
  96. Szukający opieki świątyni odrzucali broń. Mowa tu o świątyni Ateny Itońskiej (Atena Itońja), patronki związku beockiego. Kult jej przeszczepiony z Tesalji, we Ftyi było miasto Iton. Świątynia ta była blisko pola bitwy, między Alalkomenaj a Koroneją. Tam odbywały się zgromadzenia beockiego związku, tam też obchodzono święto tego związku, «Pambojotja».
  97. Chciał w ten sposób zmusić wroga, by prosił o wydanie poległych celem ich pogrzebania. U Greków ta strona uznawała się za pobitą, która prosiła o wydanie trupów, znaczyło to bowiem, że nieprzyjaciel jest panem pola bitwy. Zwycięstwo zatem nie było stanowcze, skoro Agezylaos chwycił się takiego środka.
  98. Komendant jednej mory; Agezylaos zdał mu dowództwo, gdyż sam był ranny.
  99. Apollina, na cześć którego śpiewano też hymn zwycięski.
  100. Stanowili oni muzykę wojskową Lacedemończyków, podawali takt marszu, wtórowali pieśni bojowej i grali podczas składania ofiar.
  101. Tebanie uznają się więc za pokonanych — Koroneja zmyła plamę porażki pod Haliartos. Po raz niewiadomo który dowiedli Spartanie swej wyższości bojowej nad resztą Greków. Gdyby nie klęska pod Knidos, ta bitwa skończyłaby była wojnę zwycięstwem Sparty. Tymczasem wojna wlecze się jeszcze lat siedm. Jedynym skutkiem Koronei było, że nie ważono się stawać Spartanom w otwartem polu.
  102. Na wiadomość o klęsce pod Knidos większość wojsk rozeszła się, nie wierząc w szybkie powodzenie Sparty. Komendę nad resztą i Lacedemończykami zdał Agezylaos Gilisowi, a sam udał się do Delf, celem złożenia dziesięciny Apollinowi. Tymczasem Gilis pokusił się o podbicie Lokrów, poniósł klęskę, i sam padł. Agezylaos rozpuścił kontyngenty i wrócił do domu okrętem, gdyż drogę lądową zagradzał Korynt. Orchomenos zatrzymało załogę spartańską, przez nikogo nie zaczepiane.
  103. Upłynęły blisko trzy lata; jest to wiosna 391 r. W lecie 393 r. prowadził akcję polemarch Praksytas, który zajął port Lechajon i kilka ważnych miejscowości; w 392 r. drobne utarczki; już od zimy 392/3 toczyły się układy, ale uległy rozbiciu.
  104. Argos było przed rozwojem Sparty najpotężniejszem państwem na Peloponezie; z dawnej potęgi zostały mu pretensje i nienawiść do Lacedemonu. Teraz Argejczycy na nowo spodziewali się osiągnąć hegemonję przez przyłączenie Koryntu. Korynt dotychczas był wierny Sparcie, ale gdy demokraci objęli rządy, przyłączył się do wrogów Sparty. Arystokracja dokładała wszelkich starań, by wrócić do władzy i skończyć wojnę. Demokraci, uprzedzając możliwy zamach stanu, urządzili podczas uroczystego święta rzeź arystokratów, a nie mając ufności we własne siły, złączyli się z Argos w jedną całość państwową. Usunięto graniczne kamienie; Korynt stracił samodzielność, był tylko częścią państwa argiwskiego, ku oburzeniu sprzymierzonych Aten i niedobitków korynckiej arystokracji. Jej przewodnicy, Pazymelos i Alkimenes, ułatwili Praksytasowi (w lecie 393 r.) zajęcie murów łączących Korynt z portem Lechajon (nad zatoką Koryncką). Część tych murów Praksytas zburzył, ale po jego oddaleniu się odbudowali je Ateńczycy w nadziei, że oziębi się stosunek między Koryntem a Argos, a nastąpi większe zbliżenie do Aten.
  105. Argejczycy wolni byli od spartańskich najazdów, gdyż wedle potrzeby przesuwali ruchomy święty miesiąc «Karnejos», podczas którego wszyscy Dorowie przestrzegali bożego pokoju. Agezylaos zlekceważył to święto, co Xenofont tu przemilcza.
  106. Może to być przesmyk, przez który prowadzi droga z miasta Argos do Kleonaj (na południe od Koryntu), lub przesmyk przy Tenei (na południowy wschód od Kleonaj), na drodze z Koryntu do Miken.
  107. Korynt posiadał dwa duże porty: Lechajon nad zatoką Koryncką, 2 km na północ od miasta, z którem łączył go podwójny mur, i Kenchreję nad zatoką Sarońską. Lechajon zajął w 393 r. Praksytas; Agezylaos zajmuje ponownie (391) mury; — zburzone przez Praksytasa, odbudowali w międzyczasie Ateńczycy. Korynt nie mógł używać portu Kenchrei, gdyż Praksytas opanował (393) warownię obok niego, zwaną Lidus; zajął był również port Kommyon na Istmie (ok. 30 km na północny wschód od Koryntu).
  108. Bramami Peloponezu zwie się przesmyk między górami Onejskiemi a Gerańskiemi, na zachód od granic Megary. Ponieważ Megara była neutralna, Korynt był prawie całkiem izolowany. Jedynie połączenie miała z nim Beocja przez swój port nad zatoką Koryncką, Kreuzys i naprzeciwległy obszar Istmu zachodniego, zwany Pejrajon.
  109. Narodowe święto Spartan na pamiątkę Hiakinta, lacedemońskiego królewicza z Amiklaj (na południe od Sparty). Był on ulubieńcem Apollina, który go przypadkiem zabił w czasie zabawy dyskiem (ciężki krążek do rzucania z drzewa, kamienia lub żelaza). Obchodzono to święto co roku w lecie w Amiklaj, w ojczyźnie Hiakinta. Trwało trzy dni. Drugiego dnia odbywała się pod przewodem kierownika chóru uroczysta procesja na cześć Apollina, wśród śpiewu peanów (pieśń na cześć boga) i dźwięków fletów i lutni. Przed procesją postępował oddział pięknie strojnej jazdy.
  110. W 390 r. przed Chr..
  111. Miejscowości tej nazwy jest w Grecji więcej, np. port koryncki obok granicy Epidauru. Tu mowa nietylko o porcie (nad zatoką Koryncką), lecz także o całym szmacie ziemi wrzynającym się w zatokę Koryncką.
  112. Na południowej granicy Beocji, nad zatoką Koryncką. Należy do miasta Tespiaj, leżącego ok. 22 km na północ.
  113. Ten manewr miał w załodze Pejrajonu wzbudzić podejrzenie, że Agezylaos jest w porozumieniu z filospartańską partją (arystokratami) w Koryncie i liczy z pewnością na łatwe zdobycie miasta. Należało się spodziewać, że załoga Pejrajonu pośpieszy na ratunek zagrożonej stolicy, a Agezylaosowi chodziło o to, by Pejrajon ogołocić z obrońców.
  114. Rok 389 przed Chr.
  115. Mieszkańcy Achaji, krainy w północnym Peloponezie, nad zatoką Koryncką.
  116. Symmachja spartańska, przymierze zaczepno-odporne ze Spartą.
  117. Najbardziej na zachód wysunięty kraj Grecji środkowej, nad morzem Jońskiem. Akarnanowie zaatakowali sprzymierzone z Achają etolskie miasto Kalidon (Etolja leży na wschód od Akamanji, Kalidon w jej kącie południowo-zachodnim).
  118. Rok 388 przed Chr.
  119. Do pokoju byłoby przyszło już w r. 391/0, gdyby nie upór Aten. Ciągnęły się dalej rozbójnicze wyprawy i drobne utarczki, aż wreszcie Sparta zyskała sprzymierzeńca w tyranie syrakuzańskim Dionizjosie, a Antalkidas, admirał spartański, zdołał zjednać dla sprawy lacedemońskiej króla perskiego. Kiedy Sparta miała już tak wielką siłę zbrojną i rozporządzała znacznemi sumami, dalsza wojna była beznadziejna. Król perski wezwał do Sardes posłów greckich (w 387 r.) i podyktował warunki pokojowe: Miasta greckie w Azji mają należeć do Persji, miasta greckie w Europie mają mieć autonomję (czyli wszelkie związki mają być rozwiązane). Omówienie szczegółów zostawiono kongresowi w Sparcie. Gdy Korynt i Teby sprzeciwiały się, Agezylaos uzyskał od eforów nakaz mobilizacji. Teby ustąpiły i zgodziły się na rozwiązanie związku beockiego, Argos opuściło Korynt, który się swego czasu z niem zjednoczył. Wszędzie wygnani arystokraci mieli wrócić. Z początkiem 386 r. pokój («królewski», czyli Antalkidasa) zaprzysiężono.
  120. Flius (Fliunt) lub Flejus (Flejunt), w północno-wschodnim Peloponezie, rządzony zwykle przez arystokrację i wiemy Sparcie. Podczas wojny korynckiej doszli do władzy demokraci; ci odmówili Sparcie posiłków i ogłosili się neutralnymi.
  121. Ateński wódz Ifikrates, który w 392 r. prowadził łupieskie wyprawy na Peloponez, zaatakował neutralny Fliunt i spowodował tem połączenie się demokratycznego Fliuntu z Lacedemonem. Podczas wojny nie kwestionowali Spartanie wewnętrznego ustroju Fliuntu, lecz po pokoju Antalkidasa zmusili eforowie Fliuntyjczyków do odwołania wygnanych arystokratów i oddania im skonfiskowanych posiadłości. Ci, co te posiadłości kupili, mieli otrzymać odszkodowanie z kasy państwowej. Wygnańcy, uzyskawszy powrót, nie uznawali w sporach władzy państwowej, lecz wzywali sądu rozjemczego Sparty. Choć Fliuntyjczycy chcieli uniknąć wojny ze Spartą, nie mogli ścierpieć takiego postępowania i skazali oskarżycieli na karę pieniężną. Agezylaos ruszył w jesieni 381 r. pod Flius. Miasto chciało zgodzić się na wszystko, ale Agezylaos żądał poddania się i wreszcie zmusił je do tego po 20 miesiącach oblężenia. Głodem zmorzeni mieszczanie chcieli się poddać rządowi Sparty, ale ten dał Agezylaosowi wolną rękę. Rozjątrzony król ustanowił z 50 wygnańców i tyluż obywateli fliunckich trybunał, który miał rozstrzygnąć «kto może zostać przy życiu, a kto zasłużył na śmierć». Spartańska załoga dopilnowała wykonania wszystkiego (wiosna 379 r.) Nawet wielu Spartan nie pochwalało postępowania Agezylaosa.
  122. W 382 r. Lacedemończyk Fojbidas zajął podstępnie, na podstawie tajnego rozkazu, zamek tebański, Kadmeję, i rządy oddal oligarchom (arystokracji), opartym o garnizon spartański w Kadmei. Wygnani demokraci pod wodzą Pelopidasa zdołali opanować zamek, a oligarchów wycięli w pień. Z tego powodu podjęli Spartanie w 379 r. wyprawę przeciw Tebom; Agezylaos wymówił się od niej, prowadził ją więc drugi król, Kleombrotos, brat zmarłego Agezypolisa. W 378 r. Agezylaos musiał wyprawić się osobiście, ale też nic nie wskórał.
  123. Psie Głowy = Kynos kefalaj, wzgórze między Tebami a Hylike limne, na północ od Teb. Tejże nazwy jest i wzgórze w Tesalji p. str. 104, uw. 1.
  124. W 377 r. jazda spartańska doznała nawet pewnej porażki od zjednoczonych wojsk Teb i Aten (pod Chabrjasem). Już było widać, że wobec nowej taktyki wojennej Spartanie me zawsze mogą się ostać niezwyciężonymi. W następnym roku Agezylaos zachorował, wyprawił się więc Kleombrotos, jego polityczny przeciwnik; i ta wyprawa skończyła się na niczem.
  125. Skolos, na stoku góry Kitajronu, na prawym brzegu Azoposu.
  126. Zwycięstwa Epaminondasa i ich skutki.
  127. Agezylaos wrócił z wojny chory; rok 375 przeleżał w łóżku; do czasu bitwy pod Leuktrami w 371 r. jeszcze nie odzyskał zdrowia. Klęska była okropna: padł król Kleombrotos i więcej niż połowa Spartan z jego wojska. I skutki były okropne. Symmachja (związek zaczepno-odporny) peloponeski rozpadła się. Część sprzymierzeńców połączyła się z Beotami.
  128. W Beocji, na południowy zachód od Teb.
  129. Tegea, stolica Arkadji, najwierniejszy sprzymierzeniec Sparty. Po bitwie pod Leuktrami wybuchły tam zamieszki wewnętrzne i wreszcie Tegea złączyła się z Tebanami; po ich stronie walczyła później pod Mantyneją (362 r.).
  130. Mantyneja stolica wschodniej Arkadji.
  131. Elis, zachodnia część Peloponezu między Achają a Messenją, od wschodu graniczy z Arkadją. Po bitwie pod Leuktrami także Elejczycy łączą się z Beotami. Ksenofont musiał wtedy uciekać ze Skilluntu, by nie dzielić losu innych przyjaciół Agezylaosa.
  132. Koniec grudnia 370 r.
  133. p. str. 113, uw. 4, i str. 106, uw. 6 i 8.
  134. Dawni mieszkańcy Peloponezu, Achajowie, zawojowani przez Dorów, posiadający wolność osobistą; wyraz: niewolnicy oznacza helotów.
  135. Z 700 Spartan padło 400.
  136. W jesieni 369 r.
  137. Liczył zgórą siedmdziesiąt lat.
  138. W 392 r. podzielono satrapję Tysafernesa; Jonję otrzymał Strutas, Lidję Autofradates, Karję rodzimy władca, Hekatomnos z Milasy. W 387 r. satrapą Lidji i miast jońskich został powtórnie Tyrybazos, który był za Cyrusa namiestnikiem Arrnenji Zachodniej, a po śmierci Tysafernesa objął jego stanowisko, gdy kanclerz (chiljarcha) Tytraustes, zarządziwszy co trzeba, powrócił z Lidji na dwór królewski. Autofradates był nadal namiestnikiem Lidji ze stolicą Sardes, ale podlegał Tyrybazosowi. Frygję nad Hellespontem objął po Farnabazosie, odwołanym w łasce i zaszczyconym ręką córki królewskiej, Arjobarzanes.
  139. Miasto w Mizji, w Troadzie, na skale należącej do gór Ida, nad morzem, na północ od wyspy Lesbos.
  140. W 366 r. podniósł Arjobarzanes bunt przeciw sędziwemu Artakserksesowi. Popierały go Ateny, które w 368 r. mianowały Arjobarzanesa «obywatelem ateńskim», i Sparta. Równocześnie Datames zyskał sobie w Kapadocji niezależność (Kapadocja graniczy na zachód z Likaonją, na południe z Cylicją) i zdobył Paflagonję. Władca Karji Mauzolos sprzyjał im tajemnie. Wierny królowi Autofradates dostał polecenie stłumienia buntów. Na pomoc obleganemu Arjobarzanesowi poszedł Agezylaos; bez wojska sam swem doświadczeniem i powagą przynosił buntownikom pomoc niemałą (w 365 r.). Ateny wysłały Tymoteosa z 30 trierami i 8000 peltastów, poleciwszy «wspomagać Arjobarzanesa, nie łamiąc pokoju z Persją»; popieranie buntującego się satrapy nie było jeszcze zerwaniem pokoju.
  141. Król trackiego szczepu Odryzów (383—359), teść ateńskiego wodza, Ifikratesa, przyjaciel Aten do 367 r., potem w wojnie z niemi aż do swej śmierci.
  142. Miasto w Tracji nad Hellespontem, tam gdzie najwęższy, naprzeciw po stronie azjatyckiej jest miasto Abidos (w Mizji).
  143. Władca Karji, sprzyjający w duchu dążeniom niepodległościowym. Sławny ze wspaniałego grobowca (umarł w 352 r.), jaki mu w Halikarnassie wybudowały siostra i żona. Stąd już w starożytności utarło się «Mauzoleum» jako nazwa wspaniałego pomnika.
  144. Agezylaosa.
  145. Król Egiptu, nieuznającego perskiej zwierzchności, syn i następca Nektanebisa I. Gdy Arjobarzanes podniósł bunt, połączył się z nim i z Datamesem.
  146. W 362 r. ruszył sam Agezylaos w pole przeciw Epaminondasowi na czele wojsk obywatelskich i zaciężnych, zebranych za pieniądze przywiezione z Azji. Dowiedziawszy się, że Epaminondas chce zaskoczyć opróżnioną z wojsk Spartę, podążył pośpiesznym marszem do stolicy i uratował ją. Epaminondas wrócił do Arkadji, gdzie pod Mantyneją rozgromił Spartan, ale sam poległ na placu boju. Xenofont pomija tę zasługę Agezylaosa, bo nie chce mówić o klęsce pod Mantyneją.
  147. Tachosowi za otrzymane pieniądze, o czem była wyżej mowa.
  148. Na podstawie pokoju «królewskiego» czyli Antalkidasa (387/6) miasta greckie w Azji należały do króla perskiego.
  149. Skutkiem bitwy pod Leuktrami było powstanie helotów w Mesenji, (południowo-zachodni Peloponez). Epaminondas zorganizował tam niezależne państwo meseńskie. W 368 r. upadło znaczenie Epaminondasa w Tebach i zdawało się, że nadeszła chwila odpowiednia do zawarcia pokoju. Z polecenia króla Artakserksesa zwołał Arjobarzanes, satrapa Frygji nad Hellespontem, za pośrednictwem posła swego, Filiskosa z Abidos, kongres do Delf. Podstawą rokowań miał być pokój Antalkidasa, lecz ani Teby nie chciały zgodzić się na rozwiązanie związku beockiego (uwolnienie miast beockich), ani Sparta na uznanie niepodległości Mesenji. Kongres nie doprowadził do celu, król perski nadal popierał Spartę. W następnym roku przechylił się Artakserkses na stronę Teban, którzy nigdy nie walczyli przeciw Persom, a w wojnach perskich (480 przed Chr.) nawet stali po ich stronie. Ku rozczarowaniu Aten i Sparty zapowiedział król posłom greckim, że Beocja ma pozostać zjednoczoną, Mesenja niezależną, a wszyscy Grecy pod przewodnictwem Teb maią wystąpić przeciw temu, ktoby się do tych warunków nie zastosował. Poseł spartański Antalkidas popełuił samobójstwo. Teby nie znalazły poparcia w Grecji, pomoc Artakserksesa ograniczyła się tylko do niedawania pieniędzy przeciwnikom. Do pokoju doszło dopiero w 367 r., ale wpływ Persji skutkiem buntów satrapów (Arjobarzanesa i Datamesa) był już bez znaczenia. Sparta do tego pokoju nie przystąpiła, gdyż za nic w świecie nie chciała uznać niepodległości Mesenji, krainy od wieków należącej do państwa Lacedemońskiego. Gdy Agezylaos udawał się do Tachosa (w 361 r.), było już po śmierci Epaminondasa, ale i wtedy Sparta nie przystąpiła do pokoju, zawartego przez inne państwa Grecji, gdyż nie chciała uznać samodzielnej Mesenji.
  150. Zazdrosnym był też o stanowisko Ateńczyka Chabrjasa, który teraz był w służbie Tachosa, a w 377 r. spowodował niepowodzenie Agezylaosa w Beocji (zob. str. 114, uw. 4); zdradził więc swego pana i przeszedł na stronę buntownika, o którym niżej.
  151. Bratanek króla Nektanebis, późniejszy król Nektanebis II, który prowadził osobną armję na Syrję, zbuntował się przeciw swemu władcy i sam sięgnął po koronę królewską.
  152. Nektanebis II był tym przyjacielem Hellenów, który Agezylaosowi wielkie czynił obietnice.
  153. Tachosowi.
  154. Prócz podarunków, 230 talentów.
  155. W r. 360/59, ale po drodze umarł na wybrzeżu Cyreny (północna Afryka). Ciało jego oblepiono woskiem i sprowadzono do Sparty, gdzie je pochowano z królewskiemi honorami.
  156. Od czasu upadku władzy Sparty na Peloponezie wybuchały tam ciągle walki. Meseńczycy podejmowali ustawicznie łupieskie wyprawy na Lakonję.
  157. Dyspozycja zatem, której Xenofont się trzyma, przedstawia się tak: a) sławienie pochodzenia i rodu Agezylaosa; b) sławienie czynów Agezylaosa; c) wewnętrzne zalety Agezylaosa. Rozdziały III, IV, V i n. omawiają te zalety; początek rozdziału wymienia, o jakiej zalecie mowa.
  158. Liczyła 200 konnych. Było to w Efezie, w 396 r. Farnabazos pojął później rzeczywiście za żoną córkę Artakserksesa.
  159. Otysa pojmał wreszcie w 380 r. Datames, satrapa Kapadocji, i odstawił go na dwór królewski. W kilka lat później prowadzi Datames z Farnabazosem wyprawę na zbuntowany Egipt, ale zrażony intrygami dworu królewskiego, wraca do swej prowincji i sam podnosi bunt przeciw królowi.
  160. W 395 r., gdy Tytraustes po śmierci Tysafernesa zawarł z Agezylaosem zawieszenie broni, a tymczasem, nim dojdzie do pokoju, skierował Spartan do prowincji Farnabazosa, z którym mogli prowadzić wojnę. Farnabazos był mocno obrażony takiem postępowaniem królewskiego kanclerza, ale konsekwencji z tego nie wysnuł, gdyż w następnym roku odwołano Agezylaosa.
  161. Zdaje się, że w Sparcie można było niewdzięczność ścigać sądownie. Skoro Agezylaos potępiał niewdzięczność bez względu na stanowisko ustawy, to tem bardziej sam jej unikał, jeśli prawo ją karało.
  162. Agezylaos mógł każdej chwili liczyć na wdzięczność tych, którym oddał jakieś usługi, i nieraz w potrzebie korzystał z ich gotowości. Dowód to, że usługi jego były bezinteresowne, a dług wdzięczności uważali owi przyjaciele za niespłacony.
  163. Co do Agisa zob. rozdz. I, str. 92, uw. 2.
  164. Zob. rozdz. I, str. 101, uw. 3.
  165. Zwyczaj spartański.
  166. Zob. rozdz. III, str. 120.
  167. Na obu bogów — na Dioskurów, czyli Kastora i Polluksa; spartańskie zaklęcie.
  168. Agezylaos był niskiego wzrostu, drobnej budowy ciała, utykał na jedną nogę.
  169. Aluzja do mitu o królu frygijskim Midasie, który dotknięciem się zamieniał wszystko w złoto. Agezylaos właśnie przebywa we Frygji.
  170. t. zn. że to są rzeczy błahe.
  171. To znaczy: nie chwalę Agezylaosa, lecz piętnuję własną bezczelność i kłamliwość.
  172. Wrogami państwa lacedemońskiego byli np. Beotowie, całej Hellady — Persowie.
  173. Rany, z których czasem wywiązywały się dłuższe choroby.
  174. Zapaśnik, z którym nikt nie ważył się stanąć do zawodów, otrzymywał pierwszą nagrodę, tak samo jak zwycięzca w wyścigach, który wozem swym wzbijał tumany kurzu. Najstarszym tego przykładem nagroda Agamemnona na igrzyskach na cześć Patrokla: uznaje się Agamemnona, bez walki, za najtęższego w ciskaniu oszczepem (Iljada XXIII, koniec).
  175. Jak rzadko który król spartański, nawet z rodu Eurypontydów. Królowie z rodu drugiego nigdy takiego znaczenia nie mieli, nie mogąc zdobyć się na taką uległość dla państwa (eforów).
  176. Np. straż tylna mogła skoczyć na pomoc innym oddziałom, lub też natychmiast od nich pomoc otrzymać. Poszczególne rodzaje broni (ciężkozbrojna piechota, lekkozbrojni, konnica) mogły się bez trudności wspierać, co było zależne od porządku, w jakim maszerowały.
  177. I Jeśli obywatele nie będą próbowali zmienić istniejącego ustroju politycznego i społecznego, lecz poddadzą się bez szemrania jego prawom.
  178. Jeżeli Grecy zrozumieją całą okropność i ohydę bratobójczych wojen, zwrócą swój oręż i swą energję przeciw wspólnemu wrogowi całej Hellady i kultury Zachodu, przeciw Persom. Wtedy tylko Sparta będzie mogła prowadzić rodaków na bój, jako najbardziej wojenne państwo. Zjednoczenia Grecji jednak dokonali dopiero zdobywcy macedońscy; Aleksander Wielki urzeczywistnił marzenia Agezylaosa.
  179. Gdyż nie zdoła wstrzymać swych wojsk, by nie burzyły i nie podpalały.
  180. Bitwa nad potokiem Nemea, między Koryntem a Sykjonem, podczas gdy Agezylaos wracał z Azji do Europy. Wiadomość o niej otrzymał Agezylaos w Amfipolis (w Tracji) od Derkilidasa (394 r.).
  181. W wojnie korynckiej; zob. rozdz. II, str. 111.
  182. Wojny perskie.
  183. Wojna koryncką, popieranie koalicji przeciw Sparcie, a potem Sparty przeciw reszcie Grecji w pokoju Antalkidasa; popieranie Teban i Epaminondasa.
  184. Pokój Antalkidasa, który w skutkach swych doprowadził do wojen Teban ze Spartanami i do nowego związku morskiego Aten. Pokój z 366 r., po zwycięstwach Epaminondasa, do którego Sparta nie przystąpiła (zob. str. 113, uw. 6, i str. 118, uw. 3.
  185. Po bitwie pod Mantyneją; zob. rozdz. II, str. 118.
  186. Bliżej nieznany; prawdopodobnie wysłano go, by prowadził układy pokojowe, a gdy wracał, dodano mu do towarzystwa Persa, który miał za zadanie pozyskać Agezylaosa dla króla perskiego.
  187. Praojciec spartańskich rodów królewskich.
  188. Według innych podań Arystodem zmarł w czasie przygotowań do wyprawy, Lakonję zajęli jego synowie; zob. str. 90, uw. 1.
  189. Na uroczystości Hiakintjów; zob. rozdz. II, str. 112, uw. 2.
  190. Półkoszki zwą u nas chłopi plecione z wikliny pudło, podłużne, z przodu otwarte, które zakłada się na wóz między drabiny.
  191. Królowie perscy posiadali rezydencje letnią, zimową i wiosenną. Zimę spędzali w mieście Babilonie, nad Eufratem dolnym, wiosnę w Suzach, na wschód od Babilonu (Susem znaczy po asyryjsku: miasto lilij), lato w medyjskiem mieście Ekbatana, w górach, na północ od Suz.
  192. T. j. ptaków przelotnych.
  193. Pierwsza kobieta, która brała udział w olimpijskich wyścigach. Powoził oczywiście woźnica. Jego pomnik spiżowy ustawiono w Olimpji obok pomnika wozu i «zwycięskiej» właścicielki.
  194. Na hodowlę koni (zwłaszcza wyścigowych) mógł sobie w Grecji pozwolić tylko bardzo bogaty człowiek.
  195. Najpiękniejsze zapasy, to współzawodnictwo w wyświadczaniu dobrodziejstw ojczyźnie i przyjaciołom i zadawanie klęsk wrogom ojczyzny. W takich zapasach starał się Agezylaos o pierwszą nagrodę.
  196. Podobnie jak sznur znaczy dla cieśli iinje prostą, tak prawidło moralne (filozofja) wytyka prostą drogą życia. Żywy przykład lepszy niż nauczanie. Takim żywym przykładem cnoty, wcieleniem nauk moralnych, jest żywot Agezylaosa. Filozofja moralna nazwana tu sznurem ciesielskim.
  197. Nie jest to aluzja do zwyczaju pochlebnego wyrażania się o zmarłych (de mortuis nil, nisi bene), lecz uzasadnienie twierdzenia autora (odnośnie do rodzaju literackiego tego utworu), że to nie mowa żałobna na śmierć króla, lecz pochwala jego żywota.
  198. Wielu uczonych odmawia Xenofontowi autorstwa tego ustępu, sądząc, że rozdział X stanowi odpowiedni koniec pochwalnej mowy.
  199. Przeciętny Grek widocznie tak myślał. Xenofontowi przypomina się tu prawem kontrastu Menon, tak ujemnie scharakteryzowany przez niego na końcu II księgi Anabazy
  200. Oszczerca doprowadza do utraty przyjaciela, jest więc większym szkodnikiem niż złodziej, który sprowadza jedynie stratę materjalny.
  201. Miasta greckie w Azji chciały mu — opowiada Plutarch w żywocie Agezylaosa — stawiać posągi, ale on listownie dał im do poznania, że sobie tego nie życzy.
  202. Niezgodne ze zdaniem Sokratesa, że wiedza cnotą a nikt dobrowolnie nie błądzi, chyba że, zdaniem autora, zaniedbywać (nie spełniać) dobrych uczynków to coś innego niż błądzić (popełniać coś złego).
  203. T. zn. nie pożądał sławy niezasłużonej.
  204. Skarby, które Agezylaos wiózł z Egiptu do Sparty, doszły do rąk władzy po jego śmierci. Przywieziono je do ojczyzny razem ze zwłokami króla (por. str. 119, uw. 5).
  205. Król lacedemoński za życia nie ma władzy tyrana i słucha praw narówni ze zwykłymi Spartanami, ale po śmierci ma pogrzeb wspaniały i odbiera cześć jako półbóg (bohater, którego czczą, jak np. Herakles, trojańscy bohaterowie i t. d.), cześć bohaterów u Greków można porównać z czcią świętych u ludów katolickich.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ksenofont i tłumacza: Artur Rapaport.