Żniwa swego pierwszy snop tobie ofiaruję,
Cny Myszkowski, którego dobrodziejstwem czuję
Uwiązane swe serce: bo komu jest tajna
Twa łaska przeciwko mnie i chęć niezwyczajna?
Jedeneś ty nalezion, u którego miały
Miejsce Musae wzgardzone i twarz wdzięczną znały;
Jedeneś ty rozumiał, że moje Kamoeny
Mogły jednak być godne jakiejkolwiek ceny.
Temżeś mi serca dodał, żem się rymy swymi
Ważył zetrzeć z poety co znakomitszymi,
I wdarłem się na skałę pięknej Kalliopy,
Gdzie dotychmiast nie było znaku polskiej stopy.
I teraz ci z Libanu niosę Dawidowe
Złote gęśli, a przy nich polskie pieśni nowe:
Psałterza pięć książeczek, którym ty łaskawy
Wzrok ukaż, twej nieowszem[1] niegodnym zabawy.
Szczęśliwy, który nie był miedzy złymi w radzie,
Ani stóp swoich torem grzesznych ludzi kładzie,
Ani siadł na stolicy, gdzie tacy siadają,
Co się z nauki zdrowej radzi naśmiewają;
Ale to jego umysł, to jego staranie,
Aby na wszystkiem pełnił Pańskie przykazanie:
Dzieńli po niebie wiedzie, nocli swoje konie,
On ustawicznie w Pańskim rozmyśla zakonie.
Taki podobien będzie drzewu porzecznemu,
Które przynosi co rok owoc panu swemu,
Liścia nigdy nie tracąc, choć zła chwila przydzie: —
Temu wszystko, co pocznie, na dobre wynidzie.
Ale źli, którzy Boga i wstydu nie znają,
Tego szczęścia, tej nigdy zapłaty nie mają:
Równi plewom, które się walają przy ziemi,
A wiatry, gdzie jedno chcą, wszędzie władną iemi.
Dla czego przed sądem być muszą pohańbieni,
Ani w liczbie z dobrymi będą policzeni:
Pan bowiem sprawiedliwych na wszelki czas broni,
A przewrotne złe ludzi cicha pomsta goni.
PSALM II.
Quare fremuerunt gentes.
Co za przyczyna tego zamieszania?
Co wzięli przedsię ludzie nieobaczni? —
Książęta możne i królowie znaczni
Schodzą się w radę, chciwi rozerwania.
Wszyscy przeciwko Panu się buntują,
Wszyscy na jego jadą wybranego,
Mówiąc: co czynim? zrzućmy z karku swego
Ich ciężkie jarzmo, niech nam nie panują.
Ich rozumowi śmieje się głupiemu
Bóg z wysokości, który wszystko widzi;
Śmieje się sprawom, z ich próznego szydzi
Starania, które czynią przeciw Jemu.
Ale poruszy potem gniewu swego,
Zmyli im szyki, nakoniec objawi,
Że na Syonie poświęconym stawi
Ręką swą króla niezwyciężonego.
Jam jest, mój Boże, król ten, który Tobie
Tak się spodobał; przez mię będzie wiedział
Świat twe wyroki, boś mi w głos powiedział:
Tyś mój syn, Jam cię dziś umnożył sobie;
Żądaj mię, ócz[2] chcesz, a otrzymasz snadnie;
Dam ci w dziedzictwo wszelkie ludzkie plemię,
Będziesz panował, będziesz rządził ziemię
I tam, gdzie wschodzi, i gdzie słońce padnie.
Laskę żelazną będziesz miał nad niemi,
A który twego głosu nie posłucha,
Jako sporupa[3], jako ziemia sucha
Będzie się padał przed rękami twemi.
A tak o sobie, wy królowie, czujcie,
Wy, którym władza do rąk jest podana;
Oglądajcie się w swych sprawach na Pana,
Tego się bójcie i Tego szanujcie.
Obłapcie syna, by was więc nie włożył
W liczbę straconych; bo jeśli straszliwy
Gniew Jego kiedy wspłonie, to szczęśliwy
Tylko, kto w Nim swą nadzieję położył.
PSALM III.
Domine, quid multiplicati sunt.
Mocny Boże, jakoż ich wiele powstało,
Jakoż się ich przeciw mnie siła zebrało!
A tem serca nawięcej dodają sobie,
Jakobych ja już prawie zwątpił o Tobie.
Mylą się: tyś jest, Panie, moja zasłona,
Tyś moja cześć i mojej głowy korona;
Kiedym Cię kolwiek wzywał w swej potrzebie,
Zawżdym ucho łaskawe nalazł u Ciebie.
Przetoż i dziś będę spał na to bezpiecznie,
Bo Pan żywota mego strzeże koniecznie:[4]
Nie ustraszą mię wozy kosami tknione,[5]
Nie ustraszą mię groty ku mnie złożone.
Powstań, Panie, a broń mię w mej niewinności;
Żaden mój nieprzyjaciel Twojej srogości
Nigdy wytrzymać nie mógł: biłeś je w gęby,
A oni w krwawym piasku zbierali zęby.
Sam ty, Niebieski Panie, zdrowiem szafujesz,
I w ostatnich przygodach snadnie ratujesz;
Od Ciebie wszystko dobre na świecie mamy,
Którzy się kolwiek ludem Twym ozywamy.
PSALM IV.
Cum invocarem exaudivit me Deus.
Wzywam Cię, Boże, świadku mojej niewinności,
Któryś mię zwykł wywodzić zawżdy z mych trudności:
Chciej się teraz nademną troskliwym[6] zmiłować,
I moje smutne prośby łaskawie przyjmować.
A wy, o nieżyczliwi, o zapamiętali,
Długoż się na mą sławę będziecie targali?
Długoż rzeczy znikomych naśladować chcecie?
I leda wiatru głupi chwytać się będziecie?
Także wiedzcie: kogo Pan sobie ulubuje,
Tego w żadnej przygodzie już nie odstępuje;
Nie odstąpi mnie mój Pan, zawżdy z łaski Swojej
Dawał miejsce i dawa i da prośbie mojej.
Radzę tedy, żebyście przed oczyma mieli
Pańską bojaźń, a gniewać więcej Go nie chcieli:
Co noc, to rozbierajcie dnia przeszłego sprawy:
Tom przystojnie uczynił, tum Bogu nieprawy.
Więc nie baranem, ani wołem Go błagajcie,
Ale przedeń sumnienie czyste przynaszajcie;
Co gdy będzie, już pewni tego być możecie,
Że się na swych nadziejach nic nie zawiedziecie.
Mówią drudzy: Dobrego mięnia nam potrzeba.
O Panie, Ty chciej tylko swojem okiem z nieba
Na mię pojźrzeć grzesznego: to są osiadłości,[7]
To skarby, to pociechy i moje radości.
Inszy niechaj szpichlerze nawiezione mają,
Niechaj wszystki piwnice winem zastawiają —
Ja w nadzieję łaski Twej będę spał bezpiecznie,
Bo mię Ty sam, Panie mój, opatrujesz wiecznie.
Czasu gniewu i czasu swej zapalczywości
Nie racz mnie, Panie, karać z moich wszeteczności;
Ale się raczej zmiłuj nademną strapionym,
A ulży nieco bólu kościom udręczonym.
Ciałem i duszą stękam, ledwe iżem żywy,
Dokąd mię chcesz zapomnieć, Ojcze litościwy.
Odmień umysł, a wejźrzy na me ciężkości,
Nawróć duszę od progu ostatniej ciemności,
Bo po śmierci, kto na Cię wspomienie? kto w grobie
Położony będzie mógł dzięki czynić Tobie?
Jużem ustał, wzdychając do Ciebie, mój Boże!
Na każdą noc umyję łzami swoje łoże,
Pościel płaczem napoję; płaczem wypłynęły
Oczy, a krzywdy ludzkie siłę mi odjęły.
Odstępcie precz odemnie, którzy źle czynicie,
Odstępcie, upadkiem się mym nie nacieszycie.
Bo Pan głos płaczu mego przyjął w uszy swoje
I łaskawie wysłuchał smutne prośby moje,
A ludzie nieżyczliwi zapałać się[9] muszą,
Widząc na oko, że się prózno o mię kuszą.
PSALM VII.
Domine Deus meus in te speravi.
W Tobie ja samym, Panie, człowiek smutny
Nadzieję kładę; Ty racz o mnie radzić.
Nieprzyjaciel mój, jako lew okrutny,
Szuka mej dusze, aby ją mógł zgładzić;
Z jego paszczęki jeśli mię, mój Boże,
Ty sam nie wyrwiesz, nikt mię nie wspómoże.
Jeśli mię, Panie, słusznie oszacował
Zły człowiek, a ma do mnie jaką winę;
Jeślim przyjaźni nie szczyrze zachował,
A do złej chęci dał z siebie przyczynę:
Niech nieprzyjaciel górę ma nade mną,
Niech mię w proch zetrze i moję cześć ze mną.
Powstań, o Panie wieczny, w gniewie Twoim
Przeciw złych ludzi niepobożnej radzie!
A powstań z pomstą, jakąś prawem swoim
Opisał; oto lud w wielkiej gromadzie
Wyroku Twego czeka: jeśli złemu,
Czy upaść przed Twym sądem cnotliwemu?
Przeto, o Sędzia, Sędzia wiekuisty!
Chciej na wysokiej sieść stolicy Swojej,
A jeślim jest praw i przed Tobą czysty,
Osądź mię wedla niewinności mojej,
Złego złość zniszczy, a człowiek cnotliwy
Jest w opiece Twej, Boże sprawiedliwy!
Boże, przed którym tajne być nie mogą
Myśli człowiecze, w Twej stojąc obronie,
Przed żadną nigdy nie uciekę trwogą,
Bo szczyre serce w Twojej jest zasłonie.
O sprawiedliwy Sędzia, Ty każdego
Sprawnie oddzielasz wedla zasług jego.
Jeśli się człowiek zły nie pohamuje,
Pan swój miecz ostrzy, Pan łuk nałożony
Na ręku trzyma i strzały gotuje
Śmiertelne: zapadł w zazdrość człowiek płony,
Niesprawiedliwość nosi, kłam urodzi,
Dół pod nim kopa, a sam weń ugodzi.
Sam się upęta w chytrym sidle swojem,
Nań się obalą wszystki jego złości;
A ja podparty miłosierdziem Twojem,
Prózen i troski i niebezpieczności,
Sąd sprawiedliwy i Twe Imię, Panie,
Wyznawać będę, póki dusze stanie!
PSALM VIII.
Domine dominus noster, quam admirabile.
Wszechmocny Panie, wiekuisty Boże,
Kto się Twym sprawom wydziwować może?
Kto rozumowi, którym niezmierzony Ten świat stworzony?
Gdziekolwiek słońce miece strzały swoje,
Wszędy jest zacne święte Imię Twoje,
A sławy niebo ogarnąć nie może Twej, wieczny Boże!
Niech źli, jako chcą, Ciebie mierżą sobie;
Z ust niemówlątek roście chwała Tobie,
Ku więtszej hańbie i ku potępieniu Złemu plemieniu.
Twój czyn jest niebo, Twoich rąk robota
Gwiazdy jaśniejsze wybranego złota;
Ty coraz nowem światłem zdobisz wdzięczne Koło miesięczne.
Czemuś Panie odstąpił? czemuś twarz Swoję
Odwrócił precz odemnie w doległość[17] moję?
Gdy zły człowiek przewodzi, gdy jarzmo kładzie
Na ubogie, — bodaj sam zginął w swej radzie.
Skąd pocznę? gdzie dokonam? nie Bóg u niego,
Ani przystojność ważna; ale co jego
Duszy miło, co ciału jego smakuje,
To chwali, to nawiętszem dobrem szacuje.
Takim będąc, z takimiż i spółki wiedzie;
Żadna muzika, żadna pieśń przy biesiedzie
Wdzięcznej mu w uchu nie brzmi, jako bluźnienie
Przeciw Panu: to słyszeć, jego zbawienie.
Pychy pełen, nietylko ludźmi brakuje,[18]
Ale i Boga sobie lekce szacuje;
Bezbożne myśli jego, sprawy brzydliwe,
Bo nie pomni na sądy Twe sprawiedliwe.
Nieprzyjaciela swego, szczęściem pijany,
Dmuchnieniem chce porazić: wiek nieprzetrwany
Nie ruszy mię (powiada), tak mocno stoję;
Szczęścia, przygód, odmiany, — nic się nie boję.
Usta jego przeklęctwa pełne i zdrady;
Język roztyrki sieje i krwawe zwady;
Mało na tem, ale i drogi zasiada,
Gdzie, jako inny zbójca, niewinne zbada[19].
Upatruje chudzinę, a w cieniu skryty
Strzeże, jako w jaskini lew jadowity;
Czyha, jakoby porwał nędznika zdradnie,
I porwie, jeśli jako w jego sak wpadnie.
Leży za siecią, że go nie znać przy ziemi,
Siła chudych połowił fortelmi swemi,
I mówi, że Bóg prosto zapomniał świata,
Ani pojźrzy ku ziemi na wieczne lata.
Powstań, Panie, a wynieś rękę Swą kwoli
Niewinnej krwie ubogiej; przebóg, długoli
Zły człowiek ma doświadczać Twej cierpliwości,
Mówiąc: nie ma Bóg w myśli niczyich złości?
Myli się, bo Ty widzisz i smutnych mękę
I hardych okrucieństwo, — toć wpadnie w rękę.
Ale człowiek upadły, człowiek niewinny
Łaskę pozna; Ty sirot bronisz, nie inny.
Zetrzy niepobożnego, zetrzy w proch, Panie!
Czyń sąd o jego zbytkach;[20] nigdy nie stanie.
Pańskie królestwo będzie na wieki słynąć,
A grzeszni w Jego ziemi muszą zaginąć.
Toć nasze prośby, Panie, to Ty chciej duszy
Naszej kmyśli uczynić, to przyjąć w uszy:
Broń sirot, broń upadłych, niechaj ubogim
Człowiek śmierci podległym nie będzie srogim.
PSALM XI.
In Domino confido, quomodo dicitis.
Panu ja ufam, a wy mówicie: miedzy góry
Uciekaj conadalej, jako ptak prędkopióry;
Twój nieprzyjaciel łuk wziął, strzałę ma na cięciwie,
Myśląc, jakoby z cienia dobre strzelał zdradliwie
Prawa zgoła upadły, niemasz sprawiedliwości,
Człowiek dobry prózno ma ufać swej niewinności.
Przetsię Bóg jest na niebie, a ztamtąd wszystko widzi,
Sprawiedliwych doświadcza, nieprawymi się hydzi:
Na złe ludzi wyleje deszcz gorący, siarczany,
Wyleje węgle żywe i grom z wichrem zmieszany;
Bo będąc sprawiedliwym, sprawiedliwość miłuje,
A dobre ludzi okiem łaskawem opatruje.
PSALM XII.
Salvum me fac Domine, quoniam defecit.
Zachowaj mię, o Sprawco niebieskiego domu,
Prawdy nie masz na ziemi, nie masz ufać komu!
Nie usłyszysz, jedno kłam: ustyć pochlebiają,
A w chytrem sercu jadu śmiertelnego tają.
Bodaj źle zginął każdy człowiek nieprawdziwy,
Każdy chytry pochlebca i każdy chełpliwy;
Mówią bowiem: z ust naszych dobrze się mieć mamy,
Każdy w swej gębie wolen, my pana nie znamy.
A Pan zaś, słysząc ludzi nędznych narzekanie
I płacz nieutulony i ciężkie wzdychanie:
Powstanę ja (powiada) na ratunek smutnych,
A wyrwę je z niewolej tyrannów okrutnych.
Pańskie słowa są czyste, i prózne przygany,
Pańskie słowa brant[21] szczery, siedmkroć przelewany.
Panie, Ty nas zachowaj od ludzi zdradliwych,
Złych zewsząd pełno, kiedy władza jest złośliwych.
Dosyciem znał dotychmiast uszy Twe zamknione,
Dosyciem znał, i nazbyt, oczy odwrócone;
Chciej na mię kiedy wejźrzeć, chciej uprzejme moje
Prośby, o wieczny Panie, przyjąć w uszy Swoje.
Rozświeć moje ciemności swem nieogarnionem
Światłem, abych nie zasnął snem nieprzebudzonym;
Niechaj tej ze mnie nie ma nieprzyjaciel chłuby,
Aby miał rzec: jam go starł i przywiódł do zguby.
Upad mój wielka roskosz przeciwnikom moim,
Ale ja, Panie, ufam w miłosierdziu Twoim,
Że mię Ty nie opuścisz, a ja w głośne stróny
Będę Imię Twe sławił, Boże niezmierzóny!
Gdzieś to ta pożądna[22] zorza
Wyniknęła rychło z morza,
Gdy też nas z ciężkiej niewoli
Pan nasz i Bóg nasz wyzwoli.
PSALM XV.
Domine, quis habitabit in tabernaculo Tuo.
Kto będzie w Twojem mieszkaniu przebywał? Kto będzie Twego pałacu świętego,
Wieczny mój Boże, wesela zażywał? Człowiek niewinny, człowiek uprzejmego
Serca, który sprawiedliwość miłuje, Który nie mówi słowa fałszywego,
Który bliźnego swego nie szacuje, Nie szuka z cudzą szkodą swej korzyści,
Przeciw obmowcom sąsiada ratuje, Ma niepobożne ludzi w nienawiści,
Dobrym, gdzie może, pomocy dodawa, A co przyrzecze, by naciężej, zyści.
Pieniędzy w lichwę nikomu nie dawa, Nie bierze darów przeciw niewinnemu:
Kto się tak rządzi, kto przy tem zostawa, Śmiele niech ufa pokojowi swemu.
PSALM XVI.
Conserva me Domine, quoniam speravi in Te.
O który siedzisz na wysokiem niebie,
Ja nie mam inszej nadzieje krom Ciebie;
Uprzedź go, Panie, pobij samego,
A duszę moję od okrutnego
Wyzwól człowieka: człowieka, który
Jest mieczem Twoim i ma moc z góry.
Niechaj nade mną władze nie mają
Ci, co się w marnym świecie kochają,
Przestając na tym wieku doczesnym,
A tylko żądzom służąc cielesnym.
Których Ty chciwe, bezdenne brzucha
Z wielkiego karmisz ziemskiego rucha,
Dając im skarby, dając im dziatki,
Którym zostawią swe niedojadki.
A ja, mój Panie, w tej niewinności
Ujźrzę twarz (da Bóg) Twej wszechmocności;
Będę syt, kiedy na jawi prawie
Stawisz się w świętej Swojej postawie.
PSALM XVIII.
Diligam te Domine, fortitudo mea.
Ciebie ja, póki mi jedno żywota stanie,
Miłować ze wszystkiej dusze będę, mój Panie.
Tyś moc jest i siła moja; Tyś jest zasłona,
Tyś zamek i twierdza, Tyś jest moja obrona.
Ciebie chwaląc, Twej wzywając możnej obrony,
Zawżdym z rąk nieprzyjacielskich był wyzwolony.
Już mię była sroga zewsząd śmierć otoczyła,
Już mię była wód piekielnych powódź strwożyła;
Jużem prawie swój grób widział; już na mię była
Śmierć swoje nieuchronione sidła wrzuciła.
W tem niebezpieczeństwie będąc ja położony,
Uciekłem się do ostatniej Pańskiej obrony.
A on mię wysłuchać raczył, siedząc na niebie,
I przypuścił moję smutną skargę do siebie.
Trzęsła się w swym gruncie ziemia na wszytki strony,
Trzęsły się góry, bo Pan był gniewem wzruszony.
Dym się kurzył z nosa Jego, oczy pałały
Żywym ogniem, a z oblicza węgle strzelały.
Schylił nieba i spuścił się: ćma[29] nieprzejrzana,
Ogromna pod nogi Jego była posłana.
Siedział na lotnym cherubie, na nieścignionych
Skrzydłach latał akwilonów nieujeżdżonych.
Oblókł się w noc, swą stolicę mgłami osadził,
Chmury w koło i ogromne burze zgromadził.
Ale zebranych ciemności ćmę zapalały
Łyskawice, grad i żywe węgle padały.
Zagrzmiał niebem Pan i wyrzekł słowo straszliwe,
Grad leciał, a z gradem węgle padały żywe.
Ruszył gromów i wypuścił ogniste strzały,
A wnet okrył wszystki pola martwemi ciały.
Gniew twój, Panie, rozdął morza, gniew przeraźliwy
Rozsadził ziemię i odkrył jej grunt leniwy.
Miłosierną rękę swoję z wysoką ściągnął,
A mnie z pośrzodka powodzi bystrych wyciągnął.
Wyrwał mię z nieprzyjacielskich rąk niepobożnych,
Nie mogła mi nigdy szkodzić waśń ludzi możnych.
Zbieżeli mię nagle byli w przygodzie mojej,
Ale mię Pan wnet ratował z litości swojej.
Wywiódł mię z ciasnego miejsca na plac przestrony,
Wybawił mię, bom u niego nie jest wzgardzony.
Hojnie sprawiedliwość moję płacić mi raczy,
Niewinności myśli moich On nie przebaczy;
Bom ja zawżdy świętych Jego dróg naśladował,[30]
A nigdym od Boga swego nie odstępował.
Zakon Jego przed oczyma zawżdy był memi,
Anim wzgardził ustawami Jego świętemi.
I zostanę wiecznie przy Nim w tej stateczności,
I będę się strzegł, pókim żyw, wszelakiej złości.
A Pan sprawiedliwość moję oddać mnie raczy,
Niewinności myśli moich on nie przebaczy.
Świętemu Ty święty będziesz, dobry dobremu,
Chytry przeciw obłudnemu, zły przeciw złemu.
Ty człowieka pokornego na górę sadzasz,
A hardego niepocześnie na dół sprowadzasz.
Tyś rospalił lampę moję, Tyś me ciemności
Rozświecił, mój Boże, ogniem swojej światłości,
Przez Cięm ja wojska poraził niezwyciężone,
Przez Cięm ja mury ubieżał[31] niedoskoczone.
Świętobliwe drogi Twoje, słowa brant prawy,
Tyś obrońca wszystkich Twoich wiernych łaskawy.
Kto pan jest, krom Pana tego? Pana wiecznego?
Kto Bóg jest, krom Boga tego? Boga naszego?
Ten siłą i mężnem sercem mnie opatruje,
Ten mój wedla przystojności żywot sprawuje,
Dał mi prędkość, że z jeleniem porównać mogę,
A na skale najwyższej postawię nogę.
Nauczył mię bronią władać, nieprzełomiony
Łuk żelazny pod mojemi skoczył ramiony.
Twoja mnie tarcz, Twoja ręka można wspierała,
Twoja wieczna dobrotliwość mnie pomnażała.
Utwierdziłeś krok mój, a nikt nie był tej siły,
Komuby plac kiedy moje stopy puściły.
Goniłem nieprzyjaciela i dogoniłem,
Chciałem go za jedną drogą stłumić, stłumiłem.
Biłem je, a oni powstać nie mogli zgoła,
I położyli na ziemi harde swe czoła.
Tyś mi serca i dzielności dodał w bój srogi,
Tyś dał grzbiet nieprzyjacielski pod moje nogi.
Wołali, a nie był, ktoby był ich ratował;
Wołali do Pana, a Pan ich nie żałował.
Starłem je, jako proch wiatry trą ustawiczne;
Wdeptałem je, równie jako błoto uliczne.
Z rostyrku i trwóg domowych Tyś mię wybawił,
I nad ziemskimi narody głową postawił.
Lud, któregom nigdy nie znał, czołem mi bije,
Na słuch tylko w posłuszeństwie praw moich żyje;
Obcy ku mnie twarz chętliwą sobie zmyślają,
Nasłabieli i zamkom już nie dowierzają.
Bądź pochwalon, o mój Boże niezwyciężony,
Twoja moc niech będzie jawna na wszystki strony.
Tyś obrońca zdrowia mego, Ty pomstę dawasz
W rękę moję i w moc państwa wielkie podawasz.
Tyś mię z nieprzyjaciół moich znacznie[32] wybawił,
I mój żywot od złych ludzi bezpieczny sprawił.
Przeto cię między narody będę wyznawał,
Będę Imię Twoje światu w pieśniach podawał.
Wielką łaskę Pan okazał królowi swemu,
Wielką miłość Dawidowi pomazanemu.
A nie tylko jemu, lecz i potomstwu jego
Błogosławi aż do wieku nieskończonego.
PSALM XIX.
Coeli enarrant gloriam Dei.
Głupia mądrości, rozumie szalony,
Gdyś na umyśle tak jest zaślepiony,
Że Boga nie znasz, tem cielesnem okiem
Pojźrzy przynajmniej po niebie szyrokiem.
Jest kto, krom Boga, — o kimbyś rozumiał,
Żeby albo mógł, albo więc i umiał
Ten sklep zawiesić nieustanowiony,[33]
Złotemi zewsząd gwiazdami natkniony?
Dzień ustawicznie nocy naśladując,
Noc także dniowi wzajem ustępując,
Opatrzność Pańską jawnie wyznawają;
Toż i porządne[34] nieba powiadają,
Nie ludzkim głosem, który nie jest taki,
Aby go człowiek mógł słyszeć wszelaki.
Lecz sprawą swoją, ruchem jednostajnym,
Który wszystkiemu światu nie jest tajnym.
Ztąd wdzięczne światło na wszytek świat daje
Ogień słoneczny, który kiedy wstaje,
Jako z łożnice nowy oblubieniec,
Niosąc na głowie świetny złoty wieniec.
A gdy w bieg Jego pojźrzysz przyrodzony,
Nie jest tak prędki obrzym[35] niewściągniony,
Kiedy do kresu przed wszytkimi bieży,
Gdzie dar zwycięzcy obiecany leży.
Od wschodnich granic wynika ku biegu,
A zostawa się na zachodnym brzegu;
Jako świat wielki, niemasz miejsca tego,
Gdzieby się schronić przed promieńmi Jego.
Ale porządek i ozdoba rzeczy
Nie tak za sobą ciągną wzrok człowieczy,
Jako pobożny zakon Pański snadnie
Duszę nawraca i myślami władnie
Jego świadectwa próżne obłudności
Dziateczkom małym dodają mądrości;
Serce weseli jego Pańskie zdanie,
Oczy rozświeca jasne przykazanie.
Święta rzecz bojaźń Pańska; póki świata,
Nie uszczerbią jej zazdrościwe lata.
Wyroki Pańskie wszystki są prawdziwe,
Wszytki stateczne, wszytki sprawiedliwe.
Miód nie tak słodki, złoto w takiej cenie
I perły nie są i drogi kamienie;
Z nich Twoję wolę sługa Twój poznawa
Pewien nagrody, gdy przy niej zostawa.
Kto grzechów swoich liczbę wiedzieć może?
Z tajemnej zmazy oczyść mnie, mój Boże,
Pozbaw mię pychy; tak oczyszczon[36] będę
I grzechu ze wszech brzydliwszego zbędę.
Daj Boże, aby ust moich śpiewanie,
Także i serca mego rozmyślanie,
Gmyśli Twej było, o Pocieszycielu,
I twierdzo moja, o mój Zbawicielu!
PSALM XX.
Exaudiat te Dominus in die tribulationis.
Wsiadaj z dobrem sercem, o królu cnotliwy,
I w dobrą godzinę na swój koń chętliwy;
Zajedź drogę śmiele nieprzyjacielowi,
A zastaw się o swój lud poganinowi.
Wysłucha cię (da Bóg) Pan czasu trudności,
I obroni ręką swojej wszechmocności;
Siedząc na Syonie oka swego z ciebie
Nie spuści, a w twojej wesprze cię potrzebie.
Będzie pomniał na twe wszystki przeszłe dary
I sam ogień spuści na twoje ofiary;
Wszystko to on zdarzy, co w twem sercu czuje,
I szczęśliwy skutek radzie twej gotuje.
W rychle cię zdrowego (da Pan Bóg) ujźrzyjmy
I powinne Panu dzięki uczynimy.
Bądź dobrej nadzieje, a spuść się na Pana,
Twoja prośba, królu, będzie wysłuchana.
Nie długi czas temu (a każ na to[37] śmiele),
Że znacznie porazisz swe nieprzyjaciele,
I wysłucha cię Pan z wysokiego nieba,
I będzie przy tobie wszędy, gdzie potrzeba.
Oni w swoje wozy, i ufają w konie,
A my w Pańskiej kładźmy nadzieję obronie.
Oni upaść muszą, a my powstaniemy,
I zwycięstwa znaki sławne podniesiemy.
Zdarz to wieczny Boże, z Pańskiej swej litości,
A my bądźmy pewni, że Król z wysokości
Słyszy prośby nasze, a ócz[38] go żądamy
Wszystko z łaski Jego zawżdy otrzymamy.
PSALM XXI.
Domine in virtute Tua laetabitur rex.
Panie, za Twoją zawżdy pomocą król bije
Nieprzyjaciela swego, przeto też użyje
Nieśmiertelnej radości; bo jaka być może
Więtsza uciecha, jedno łaska Twa, mój Boże?
Dałeś mu, czego pragnął, a oczkolwiek prosił,
W żadnej rzeczy odmiotu nigdy nie odnosił.
Uprzedziłeś łaską swą, Panie, myśli jego,
Włożyłeś nań koronę z kamienia drogiego.
O zdrowie prosił, a Tyś dni Jego przedłużył,
Aby nieprzeżytego wieku wiecznie użył.
Wielka cześć jego, Panie, z Twojej życzliwości,
Wielkiej na wszystki strony prze cię jest zacności.
Postawiłeś go wzorem Twego pożegnania,[39]
W radościach swych na wieki nie uzna przerwania.
W Tobie król swą nadzieję kładzie, wieczny Boże,
A będąc w Twej opiece, szwankować nie może.
Przed Tobą nieprzyjaciel Twój się nie uchroni,
Twoja ręka Twe wszystki przeciwniki zgoni;
Jako w ognistym piecu płomienie pałają,
Tak oni w Twoim gniewie nieznośnym zgorają.[40]
I z korzeniem je wyrwiesz, a ich plemię, Panie,
Tak wygładzisz, że ani pamiątka zostanie.
Przeciw Tobie szaleni buntować się śmieją,
Rozczęli radę, ale miną się z nadzieją.
Bo nawet tył podadzą sromotnie, a w oczy
Twój łuk nieuchroniony przedsię im zaskoczy.
Okaż, Panie, siłę swą, a my łagodnemi
Twoję moc niechaj sławim pieśniami swojemi.
PSALM XXII.
Deus meus, Deus meus, respice in me.
Boże, czemuś mię, czemuś mię mój wieczny
Boże opuścił, w mój czas ostateczny?
Zwątpiony mój świat, żywot opłakany,
Nie ma się czego człowiek jąć stroskany.
Cały dzień wołam, Boże mój, do Ciebie.
A Ty próśb nie chcesz przyjąć mych do Siebie.
Całą noc wołam, lecz wołanie moje
Nieprzejednane mija ucho Twoje.
Ale, o Panie, Panie dobrotliwy.
Tyś on mieszkaniec i stróż niewątpliwy
Miasta świętego, skąd na wszystki strony
Brzmi głos Twej chwały niezastanowiony.[41]
Przodkowie naszy Tobą się szczycili,[42]
A zawżdy przez Cię wspomożeni byli.
Ktobie wołali, a są wysłuchani,
W Tobie ufali, a niezasrumani.
Ale ja com jest? com jest, prze Bóg żywy?
Robak, nie człowiek, robak nieszczęśliwy.
Śmiech tylko ludzki, wzgarda ostateczna
Podłego gminu i przygana wieczna.
Kto potka, każdy ze mnie się naśmieje,
Nos marszczy, gębą krzywi, głową chwieje:
Bogu ten ufa, niechże go ratuje,
Niech go wyzwoli, kiedy go miłuje.
Tyś mię z żywota wywiódł matki mojej,
Jeszczem u piersi ufał w łasce Twojej,
Jeszczem w pieluchach garnął się ku Tobie,
I obrałem Cię Bogiem wiecznym sobie.
Nie chciejże mię dziś w ostatniej potrzebie,
Mój wieczny Panie, odrzucać od siebie.
Śmierć przed oczyma i nieznośne męki,
A niemasz, ktoby za mną podniósł ręki.
A ja Twe Imię braciej swej objawię,
W pośrzodku zboru chwałę Twą rozsławię:
O! którzy Panu w bojaźni służycie
I Jakobowym domem się liczycie,
Czyńcie cześć Panu, Jego moc wyznajcie,
Jego w swych sercach bojaźń zachowajcie;
Bo ten nie gardzi prośbą ubogiego,
Ani przedemną skrył oblicza swego.
Usłyszał płacz mój, gdym ratunku prosił;
Przeto go będę na wszystek świat głosił,
Przed zborem Jego, przed Jego wiernemi
Uiszczę Mu się objatami swemi.
Będą jeść ludzie głodem utrapieni,
Ale i będą hojnie nasyceni;
Dadzą część Panu, którzy Go szukają.
Ich serca wcale wieczny wiek przetrwają.
Świat się obaczy, jako ziemia wielka,
Poda się Panu w moc kraina wszelka.
Wszystki narody przed Nim będą padać,
Pańska jest zwierzchność, ten ma światem władać.
Bogacze ziemscy za stół Jego siędą,
I dobrowolnie hołdować mu będą.
Owa[44] ktokolwiek winien ciało w ziemię,
Da chwałę Panu, po nim Jego plemię.
I ziemia i cokolwiek na niej się najduje,
I co pod niebem mieszka i co się buduje,
Wszystko Panu należy; On rękami swemi
Grunt na morzu założył niewzruszonej ziemi.
Kto dostąpi Twej góry, o wszechmocny Panie,
Albo na miejscu Tobie poświęconem stanie?
Ten, kto rękę niewinną i serce zachował,
Ten, kto kłamstwa i krzywych przysiąg się warował.
Taki błogosławieństwo od Pana odnosi,
I ma łaskawe ucho, o cokolwiek prosi.
Temi stopniami góry świętej dostąpimy.
I twarz Pańską (da Pan Bóg) na oko ujźrzymy.
Otwórzcie się wysokie niedobyte brony,[46]
Król wieczny się przybliża, Król niewysłowiony.
Który niewysłowiony, który to Król wieczny?
Pan mocny i szerokiej władze, Pan waleczny.
Otwórzcie się wysokie niedobyte brony,
Król wieczny się przybliża, Król niewysłowiony.
Który niewysłowiony, który to Król wieczny?
Król wieczny, Pan zastępów i sprawca waleczny.
PSALM XXV.
Ad Te Domine levavi animam meam.
Do Ciebie, Panie, wzdycha serce moje,
W Tobiem położył ja ufanie swoje;
Za co niech wstydu i żałosnych, proszę,
Nieprzyjacielskich śmiechów nie odnoszę.
Nikt nie zelżony, ktokolwiek w potrzebie
I w swych trudnościach uciekł się do Ciebie;
Ci niechaj będą pohańbieni wiecznie,
Którzy z umysłu wolą żyć wszetecznie.
Mnie okaż, Panie, drogi świętobliwe,
Mnie okaż ścieżki swe nieobłędliwe.
Prowadź mię wedla szczyrej prawdy swojej,
Bo comkolwiek jest, jestem z łaski Twojej.
Wspomni na swoje miłosierdzie wieczne,
A mej młodości postępki wszeteczne
Wygładź z pamięci; uczyń łaskę ze mną
Prze dobroć Swoję światu nietajemną.
Nie prózno proszę, Pan to dobrotliwy,
Pan szczery; przeto gościniec prawdziwy,
Ukaże grzesznym, rozum da cichemu,
Drogi objawi swoje pokornemu.
Litość a prawda — Pańskie są własności,
Tym jawne, którzy mają w uczciwości
Testament Jego; Panie, grzechy moje
Nieprzeliczone zgładź, prze Imię swoje.
Jest kto na ziemi, coby żył prawdziwie
W bojaźni Pańskiej? taki niewątpliwie
Ma wodzem Pana, który go sprawuje[47]
Temi drogami, co je Sam lubuje.
Tam troski miejsca niewdzięczne nie mają,
Ale rozkoszy wieczne przebywają;
Tam dziatek mnostwo, podpora starości,
I pewny dziedzic pięknych osiadłości.
Pan tajemnice temu swe odkryje,
Ktokolwiek w jego posłuszeństwie żyje;
Temu objawi myśl swego przymierza,
Kto tam, gdzie jego rozkazanie, zmierza.
W Nim tedy oczy, w Nim myśli mam swoje
A On wyzwoli z pęta nogi moje.
Panie, Ty mię racz wziąć do Swej obrony,
Bom od wszystkiego świata opuszczony.
Pełne mam serce nieznośnej żałości,
Ty mnie sam, Panie, wyrwi z tych trudności;
Wejźrzy na ciężkość, wejźrzy na me troski,
Zabacz mych grzechów, uskrom gniew swój Boski.
Nieprzyjaciel mój na mię wojska zbiera,
Krwie mojej pragnąc, ledwie nie umiera;
Ty bądź mym stróżem, — niech się zły nie śmieje,
Żem ja położył w Tobie swe nadzieje.
Szczyrość i cnota niech mię ma wspomoże,
A naprzód, że ja Tobie ufam, Boże!
Niechaj nad sobą Twą obronę znają,
Którzy Twych ustaw świętych przestrzegają.
PSALM XXVI.
Judica me Domine, quoniam ego.
Panie, uczyń sąd o mnie, a tam ujźrzysz moję
Niewinność; póki ja ufność swoję
W Tobie pokładać będę, zawżdy mi dostanie
Statku i prawdy. Doświadcz mię, Panie!
Włóż w ogień serce moje, jako kruszec złoty
Pławią, tak i Ty sprobuj mej cnoty.
Mnieć zawżdy przed oczyma miłosierdzie Twoje;
Twój zakon święty, to ścieżki moje.
Nie wiodę towarzystwa z ludźmi wstecznymi,
W drogę nie pójdę z niepobożnymi.
Nie mam serca i nigdy ku złym mieć nie będę,
A z naganionym ani zasiędę.
Cnociem ja przyjacielem i w tej niewinności
Ołtarz Twój święty kołem radości
Otoczę (dali Pan Bóg), a tam, Boże prawy,
Opowiem światu Twe dziwne sprawy.
Słów tak wiele w języku swoim nie najduję,
Jako ja, Panie, Twój dom miłuję;
Ciągnie mię chwały Twojej przybytek do siebie:
Niechże ma miejsce mój głos u Ciebie.
Nie dopuszczaj mi umrzeć w tej nieszczęsnej ziemi,
Między pohańcy niepobożnemi,
Którzy nie mają w swojem okrucieństwie miary,
A zdechli prawie na cudze dary.
Panie, Tyś dobry świadek mojej niewinności,
Raczże mię zbawić wszystkich trudności.
Strzegłem jako żyw cnoty, i tejem nadzieje,
Ze w zborze wspomnię Twe sławne dzieje.
Przeto je zniszczysz, a za Twoją raną Już nie powstaną.
Panu bądź chwała, u którego były
Ważne me prośby; to tarcz, to me siły;
Ktemu się zawżdy moje serce kłoni, A On mię broni.
Stąd duszy mojej wesela dostawa,
Stąd lutnia moja Panu chwałę dawa.
Pan lud swój chowa, Pan jest nieprzebitem Królowi szczytem.
Miej na swej pieczy, Ojcze miłosierny,
Dziedzictwo swoje i wszytek lud wierny;
Żyw je w dostatku i w wadze u świata Na wieczne lata.
PSALM XXIX.
Adferte Domino filii Dei, adferte Domino.
Nieście chwałę, mocarze, Panu mocniejszemu,
Nieście chwałę, królowie, Królowi więtszemu;
Jego ze wszech naświętsze Imię wyznawajcie,
Jemu w kościele świętym Jego się kłaniajcie.
Głos Pański deszcze leje, głos Pański grom srogi
I okrutne pobudza na powietreu[52] trwogi;
Pan na morzu podnosi straszne nawałności,
Głos Pański wiejkiej[53] władze i wielkiej możności.
Głos Pański cedry łamie i dęby przewraca,
A wielkiemi górami tak snadnie obraca,
Jako więc to tam, to sam, jednorożcowemi
Wesoła młodość miece cielęty pustemi.
Na głos Pański z obłoków ognie wyskakują,
Pustynie drżą arabskie, łanie dzieci trują,
Lasy padną; wielmożność Jego znaczna wszędzie,
I, dokąd świata, zawżdy wyznawana będzie.
Pan na swym tronie siedział, gdy potop świat psował,
Pan na swym tronie będzie na wieki królował.
Tenże serce i siłę ludu swemu daje,
I ziemi błogosławi na jej urodzaje.
PSALM XXX.
Exaltabo te Domine, quoniam suscepisti me.
Będę Cię wielbił, mój Panie,
Póki mię na świecie stanie;
Boś mię w przygodzie ratował,
I śmiechów ludzkich uchował.
Panie, wołałem ku Tobie,
A Tyś mię wsparł w mej chorobie;
Dodałeś mi swej pomocy,
Żem nie ujzrzał wiecznej nocy.
Zborze Pański, śpiewaj swemu
Obrońcy napewniejszemu;
Uczyń cześć powinną z chęci
Jego naświętszej pamięci.
Gniew Jego nie trwalszy piany,
A łaski wiek nieprzetrwany:
W Tobie ufność swą kładę, Boże niezmierzony,
A ty nie daj, abych był kiedy zawstydzony.
Prze dobroć swoję racz mię z trudności wybawić,
Usłysz mój głos, a chciej mię na swobodzie stawić.
Weźmi mię w swą obronę, niezwalczony Panie,
A to za twardą skałę i zamek mi stanie.
Tyś mój wał, Tyś mój zamek, a prze Imię swoje
Prowadź mię i opatruj liche zdrowie moje.
Pomóż mi z sideł, które na mię zastawiła
Przeklęta zazdrość; Tyś jest wszystka moja siła.
W Twoje ręce poruczam żywot swój teskliwy,
Ty mię broń, jako zawżdy, Boże mój prawdziwy!
Przyjaciela ci ze mnie na wieki nie mają,
Którzy w rzeczach niepewnych pewności szukają.
Ja swą nadzieję kładę w Twej, Panie, litości,
A Ty mnie zawżdy cieszyć raczysz w mej trudności.
Raczyłeś się użalić mego udręczenia,
Pomogłeś duszy mojej z ciężkiego trapienia.
Tyś mię z nieprzyjacielskich srogich rąk wybawił,
I na miejscu przestronem nogi me postawił.
Raczże się mnie użalić i dziś, wieczny Panie,
Bo w tych frasunkach moich ledwie że mię stanie.
Wzrokem stracił od płaczu, serce mi struchlało,
Młodość przed czasem zbiegła, sił w kościach nie stało.
Śmieje się nieprzyjaciel, sąsiedzi się śmieją,
Powinowaci do mnie przystąpić nie śmieją.
Który zajźrzy, ucieka; rowniem tak wypłynął
Z ich pamięci, jakobych już na wieki zginął.
Jako na śmieciach leży w domu wyrzucony
Wiotchy czyn[55], takem ja jest od ludzi wzgardzony.
Ci mnie jawnie sromocą, drudzy się zmawiają,
Którym kstałtem o zdrowie przyprawić mię mają?
A ja w tej wzgardzie ludzkiej, w tym strachu srogiem,
Tobie ufam, o Panie, Tyś jest moim Bogiem.
W Twojej ręce są lata i bieg mego wieka,
Ty mię racz wyswobodzić z rąk złego człowieka.
Rozświeć Swą dobrotliwą twarz nad sługą swoim,
Okaź Swe miłosierdzie w tym ucisku moim.
Niechaj za to, Boże mój, wstydu nie odnoszę,
Że Cię w swych doległościach o ratunek proszę.
Niech się niepobożni ludzie zapałają,
Niechaj swego upadku niedługo czekają.
Bodaj usechł i upadł zły język wszeteczny,
Cnoty skaźca i dobrych nieprzyjaciel wieczny.
Jako wiele dóbr, Panie, które Ty gotujesz
Wiernym swoim i które tu już okazujesz,
Kryjesz je przy Swej twarzy przed ludźmi srogimi,
Bierzesz je przed języki w dom swój wszetecznymi.
Błogosławion bądź, Panie, któryś mię wybawił
Z mych trudności i w miejscu obronnem postawił.
Jaciem już był bez mała zwątpił w łasce Twojej,
Aleś Ty nie przebaczył przedsie skargi mojej.
Wierni, Pana miłujcie: wierne Pan miłuje,
A z hardymi wedla ich pychy postępuje.
Bądźcie stali, którzyście w Panu położyli
Ufność swoję, a serca wasze on posili.
PSALM XXXII.
Beati quorum remissae sunt iniquitates.
Szcześliwy, komu grzechy odpuszczono
I w niepamięci złości ponurzono.
Szcześliwy, komu nie przyczetł[56] Pan wady,
Ani się żadnej w nim domacał zdrady.
Dokądem taił swoich nieprawości,
Ledwiem mógł nosić swe mizerne kości.
A niewidome sumnienia szczypanie
Budziło we mnie jawne narzekanie.
Dzieńli na niebie świecił, nocli wstała,
Twoja mię ciężka ręka dolegała;
Gorzałem w ogniu, ledwie tak gorają
Słoneczne koła, kiedy lwa mijają.
Wolałem tedy, Boże litościwy,
Swój grzech przed Tobą objawić brzydliwy;
Nie chciałem dalej pokrywać swej złości,
A Tyś odpuścił moje wszeteczności.
Przeto, gdy człowiek cokolwiek do siebie
Takiego będzie czuł, niech prosi Ciebie:
By dobrze ziemię morze zalać chciało,
Za Twą pomocą on zostanie cało.
Ty mię w przygodach moich bronić raczysz,
Ty mię w trapieniu ciężkiem nie przebaczysz.
Ty w uściech moich wzbudzisz wdzięczne pienie,
Jako gdy człowiek czuje wyzwolenie.
To były ku mnie, Boże mój łaskawy,
Twe słowa: dam ja tobie rozum prawy,
Okażęć drogę, której się masz trzymać,
A oka swego z ciebie nie chcę zymać.
Nie bądźże tedy tem, co jest koń, ani
Tem, co muł; bo ci w rozum są obrani,
I potrzebują munsztuku i wodze,
Aby je człowiek miał po woli w drodze.
Siła jest biczów na grzesznego, ale
Pobożny człowiek będzie zawżdy w cale;
Przeto, w nadzieję pańską, używajcie
Wesela, dobrzy, i wdzięcznie śpiewajcie.
PSALM XXXIII.
Exultate justi in Domino, rectos decet.
Pana sercem wesołem wspomieńcie, cnotliwi, Pana przystojnie chwalą uczciwi.
Wspomieńcie Go na cytrze i na wielostronej Dzięki mu czyńcie harfie złoconej.
Przynieście Mu nową pieśń, nową, niesłychaną. Trąbcie Mu w głośną trąbę miedzianą.
Abowiem każde słowo Pańskie jest prawdziwe, Wszytki uczynki są świętobliwe,
Sprawiedliwość miłuje, kocha się w szczyrości, Pełna jest ziemia Jego litości.
Słowem Pańskiem jest wielkie niebo zawieszone, I wzorem złotych gwiazd ozdobione.
Ten morze nieprzebyte zawarł, jako w bani, W skarbie położył wodne otchłani.
Gdzie wieczór słońce gaśnie, gdzie wschodzi poranu, Wszyscy niechaj się kłaniają Panu.
Bo jedno słowo wyrzekł, tak wszytko stanęło, Co kazał, wszytko wnet skutek wzięło.
Rady wielkich monarchów Pan wniwecz obraca, Pan ludzkie myśli opak wywraca.
Ale co sam uradzi, co sam postanowi, To wiek podawać będzie wiekowi.
Nader szczęśliwy narod, z którym Pan przestawa, Który dziedzictwem swojem wyznawa.
Pan tylko z Nieba pojźrzy na ziemskie niziny, A wszytki ludzkie ogląda syny.
Widzi z pałaców swoich, ile nas na ziemi, Żywota wspiera pracami swemi.
Widzi i sprawy nasze, i myśli zamknione, Bo przezeń serca nasze stworzone.
Słaba nadzieja wojsko nawiętsze krolowi, Słaba nadzieja moc obrzymowi.
Często czasu przygody, czasu strasznej trwogi Nie uniósł Pana koń wiatronogi.
Oko pańskie jak zawżdy nad bogobojnymi, Oko nad ludźmi sprawiedliwymi.
Aby od nich nagłą śmierć oddalił w przygodzie, Aby je żywił w nacięższym głodzie.
W Nim jest wszytka nadzieja nasza położona, On nasza pomoc, On jest obrona.
Będziem (da Bóg) radości prawej używali, Bośmy na wszelki czas w nim ufali.
Niechaj, Panie, Twą litość nad sobą poznamy Tak, jako w Tobie nadzieję mamy.
PSALM XXXIV.
Benedicam Dominum in omni tempore.
Jakokolwiek szczęście ku mnie się postawi,
Bądź radości, bądź mię frasunku nabawi:
Panu ja dziękować będę ze wszystkiego,
W uściech moich ustać nie ma chwała Jego.
Panem się ja chłubię, skromni niech słuchają,
A moim przykładem w dobrej myśli trwają.
Ze mną wszyscy Pana, ze mną wysławiajcie,
Imię Jego święte wzgórę wynaszajcie.
Szukałem Go, a on ucho ku mnie skłonił
I we wszytkich trwogach moich mię obronił,
Weń patrzcie, będziecie prawie rozświeceni,
A być nie możecie nigdy zawstydzeni.
Ten ubogi wołał, a Pan go ratował,
I w nieszczęściu jego w cale go zachował.
Wkoło bogobojnych Pański anioł stawi
Obóz niedobyty, i ten je wybawi.
Skosztuj, kto chce tego: Pan to dobrotliwy;
Ktokolwiek w Nim ufa, człowiek to szczęśliwy.
Ważcie Pana, wierni, według powinności:
Nie masz niedostatku, gdzie Pan w uczciwości[57].
Lwi drapieżni, którzy siłom swym ufają,
Często niedostatku i głodu doznają;
Ale tym, co kładą swą nadzieję w Panie,
Z Jego łaski zawżdy wszytskiego dostanie.
Do mnie przydźcie, dziatki, a tu posłuchacie,
Z jaką uczciwością Panu służyć macie.
Słuchaj mię, kto pragnie długiego żywota,
A chce wieku swego zażyć bez kłopota.
Zachowaj swój język od wszetecznej mowy,
A nie myśl inaczej, niźli mówisz słowy;
Porzuć złość wszelaką, sprawuj się przystojnie,
Szukaj, jakobyś mógł żywot wieść spokojnie.
Patrza Pan na dobre okiem miłosiernym,
Ani ucha zamknie przed człowiekiem wiernym;
Patrza i na grzeszne oczyma srogiemi,
A ich pamięć wszytkę wygładzi na ziemi.
Wolał sprawiedliwy, a Pan ucho skłonił,
I w każdej przygodzie znacznie go obronił.
Blisko Pana mają ludzie utrapieni,
Smutni z łaski Jego będą pocieszeni.
Siła na pobożne frasunków przychodzi,
Ale je ze wszystkich sam Pan wyswobodzi;
Pan ich kości strzeże od wszelkiego razu,
Jedna z nich żadnego nie ma uznać skazu.[58]
Złego złość pobije, a kto zajźrzy cnocie,
Wszystko zgubi i sam zniszczeje w kłopocie;
Pan sług swoich broni: szkody nie uznają,
Którzykolwiek w Jego łasce ufność mają.
PSALM XXXV.
Judica Domine nocentes me.
Obrońca wieczny ludzi utrapionych,
Do Ciebie w swoich krzywdach niezliczonych Ja się uciekam.
Zastaw się o mię,[59] daj odpór gwałtowi:
Porwi broń i tarcz, pomóż człowiekowi Uciśnionemu.
Więc jeszcze w swychże złościach sobie pochlebuje,
Za co Bożą i ludzką nienawiść zyskuje.
Jego słowa szczera złość, szczery kłam i zdrada,
Nie ma tam nigdy miejsca żadna zdrowa rada.
W nocy myśli, w jakiej dzień strawić wszeteczności?
Cnotę wzgardził umyślnie; przyjacielem złości.
O Panie, dobroć Twoja do Nieba przestała,[65]
Prawda obłoków sięga, góry przerownała
Sprawiedliwość, a sądów i Twojej mądrości
Taż jest miara, która jest morskich głębokości.
Z Twych rąk człowiek, z Twych rąk zwierz mają zdrowie swoje
Nieprzepłacone, Panie, miłosierdzie Twoje;
Jako ptak liche dziatki skrzydły swemi kryje,
Tak człowiek pod zasłoną łaski Twojej żyje.
Hojnością domu Twego będziem nasyceni,
I strumieniem rozkoszy Twoich napojeni;
U Ciebie zdrój żywota, Ty nasze ciemności
Rozświecisz, a wnet ujźrzem dzień prawej światłości.
Okryj, Panie, łaską Swą tych, którzy Cię znają,
Którzy cnoty w każdej swej sprawie przestrzegają.
Niechaj mię hardy człowiek nie depce nogami,
Niechaj mię niepobożny nie tyka rękami.
Acz ci tak długo będą na dobrych przewodzić,
I niewinne wszelakim obyczajem szkodzić,
Że przedsię czasu swego przypłacą swych złości,
A nie ujdą Twej pomsty, Panie, i srogości.
PSALM XXXVII.
Noli aemulari in malignantibus.
Nie obruszaj się, że kto niewstydliwie
W grzechu się kocha i wszetecznie żywie,
Bo ci leda w dzień tak upadną snadnie,
Jako za kosą trawa prędko padnie.
Miej ty nadzieję w Panu, a cnotliwie
Swój żywot sprawuj; będą niewątpliwie
Twoje na ziemi lata przedłużone,
A twe nadzieje nie mogą być płone.
Kochaj się w Panu, ten wszytko da Tobie,
Czego ty kolwiek będziesz życzył sobie;
Porucz Mu żywot i wszytki twe sprawy,
A uznasz, że on Tobie jest łaskawy.
Jasna jest zorza, jasno słońce pała,
Tak będzie i twa cnota okazała.
Tylko bądź skromny, a w swej doległości
Czekaj cierpliwie do pańskiej litości.
Nie obrażaj się, jeśli w oczu twoich
Zły człowiek w szczęściu dni używa swoich;
Ujmi gniew, ujmi swe zapalczywości,
Abyś nie przystał i sam ku ich złości.
Bo to rzecz pewna, że ludzie złośliwi
Zaginąć muszą, ani ich Bóg żywi;
A ci, co w Bogu nadzieję swą mają,
Ziemię w dziedzictwo pewne otrzymają.
Potrwaj, a złego wnet nie będzie; przyjdziesz
Na miejsce jego, już go nie nadyjdziesz;
Ale pokorni — ci ziemię osiędą
I żyć w pokoju wszytek swój wiek będą.
Niesprawiedliwy źle myśli dobremu,
Zębami zgrzyta sprośnie przeciw jemu,
A Pan, na Niebie siedząc, z niego szydzi,
Bo upad nad nim nieuchronny widzi.
Miecze wyjęli, łuki nałożyli,
Aby ubogie i dobre niszczyli;
Ale ich miecze w ichże serca wpadną,
A łuki w ręku samy się przepadną.
Lepsza dobremu trocha majętności,
Niż niepobożnym ich szyrokie włości,
Bo niepobożnych władza starta będzie,
A Pan obrońcą swoich wiernych wszędzie.
Pan ma na pieczy skromne i stateczne,
A ich dziedzictwo jest na ziemi wieczne,
Będą bez trwogi w każdej złej przygodzie,
Będą mieć co jeść i w nacięższym głodzie.
Ale upadku nie ujdą złośliwi,
A którykolwiek Panu się przeciwi,
Jako łój tłustej ofiary, zniszczeje,
A prosto z dymem zaraz wywietrzeje.
Pożycza człowiek zły, a nie oddaje,
Dobry daruje, a przecię mu staje;
Kto dobrym życzy, i sam szczęśliw będzie,
A nieprzyjaciel nędznik taje wszędzie.
Pan cnotliwego postępki sprawuje
I drogi jego w sercu swem lubuje;
Jeśli upadnie, Pan mu nie dopuści
Stłuc się szkodliwie, bo go z rąk nie spuści.
Byłem dziecięciem, a dzisiem już siwy,
A nie widziałem, aby sprawiedliwy
Był opuszczony, albo było trzeba
Potomstwu jego żebrać kiedy chleba.
Każdy dzień ludziom upadłym użycza
Ubóstwa swego, drugiego pożycza,
A przedsię Pan Bóg tak mu błogosławi,
Że wszytko spełna potomstwu zostawi.
Przeto złość porzuć, czyń, co radzi cnota,
A już bądź pewien długiego żywota,
Bo sprawiedliwość wielce Pan miłuje,
A wierne swoje zawżdy opatruje.
Złych zasłużona zapłata nie minie,
A ich potomstwo do gruntu zsginie[66];
A dobrzy będą na ziemi mieszkali
I swoję własność synom podawali.
Z ust pobożnego szczera mądrość płynie,
A język prawdą między ludźmi słynie;
Zakon w swem sercu Pański ugruntował,
Przeto też nigdy nie będzie szwankował.
Nieprzyjacielem głównym zły dobremu,
Ale go zawżdy Pan wyrwie z rąk jemu,
Ani da, żeby będąc potwarzony,
Miał od sędziego wyniść przesądzony.[67]
Ufaj ty Panu, a swe wszytki sprawy
Tak sprawuj, jako Pańskie brzmią ustawy,
Ten cię wyniesie, Ten cię ubogaci
I złe przed twemi oczyma zatraci.
Widziałem złego w szczęściu tak wyniosłym,
Że był libańskim rowien cedrom rosłym: —
Obejźrzałem się, a już było po nim,
Szukam, nie umiał nikt powiedzieć o nim.
Przypatrz się rzeczom ludzi bogobojnych,
Że lat nakoniec użyją spokojnych,
A niepobożni, kiedy się zdać będą
Nalepiej kwitnąć, dóbr i zdrowia zbędą.
Bezpieczność swoję i stałość w trudności
Cnotliwi Pańskiej powinni litości;
On je wspomoże, on z nich jarzmo zejmie
Złych ludzi, bo mu dufali uprzejmie.
PSALM XXXVIII.
Domine, ne in furore Tuo arguas me.
Czasu gniewu i czasu Twej popędliwości
Nie racz mię, Panie, karać z moich wszeteczności,
Tkwią we mnie strzały Twoje, a nieuchroniona Ręka nademną Twoja zmocniona.
Zdrowia nie masz w mem ciele prze strach gniewu Twego,
Kościom niemasz pokoju dla występku mego,
Stanął mi grzech nad głową i ciśnie mię w ziemię, Jako nieznośne nacięższe brzemię.
Blizny znowu mych dawnych ran się odnowiły,
Zatajone plugastwa znowu przystąpiły,
Skurczyłem się, nieborak, znędzniałem okrutnie, Cały dzień chodzę, wzdychając smutnie.
Wszytki we mnie wnętrzności gorają, a ciało
Od wirzchu głowy do stóp ostatnich schorzało;
Udręczonęm, wzgardzonęm;[68] owa ryczeć muszę, Mając tak barzo strwożoną duszę.
Jawna jest żądość[69] moja Tobie, wieczny Boże!
I płacz mój uszom Twoim tajny być nie może.
Trwoga serce me zjęła, gasną we mnie siły, Oczy, i ty[70] swe światło straciły.
Bliscy moi zdaleka na mój ból patrzali,
Powinowaci zgoła wszyscy mię nie znali,
A zły człowiek tymczasem czynił o mnie radę I mówił, co chciał, i zmyślał zdradę.
A ja, jako kto głuchy albo komu mowa
Nie służy, anim słuchał, anim przerzekł słowa:
Byłem jako głuch, albo ten, co dotknion słowy, Nie ma nieszczęsny w uściech odmowy.[71]
Panie, w Tobie nadzieję kładę, Bogu swoim,
Ty Bądź łaskaw mej prośbie, a nie daj mię moim
Nieprzyjaciołom w pośmiech; w tem oni lubują, Gdy moje nogi namniej szwankują.
Otom ja zawżdy gotow na wszelkie karanie,
Gotowem krwią swą błagać Twoje rozgniewanie,
Wyznawam swoje złości, słusznie mię, mój Panie, Nawiedzać raczysz i karać za nie.
A nieprzyjaciel mój żyw i bierze moc jawnie,
Który mię w nienawiści ma (da Bóg) niesprawnie;[72]
Chęć mi niechęcią oddał i dziś mię sromoci, Żem przyjacielem zawżdy dobroci.
Ty Sam, o wieczny Panie, o Boże litości,
Nie racz mię odstępować w ostatniej trudności,
Dźwigni mię conarychlej z ciężkiego kłopota, Obrońca wieczny mego żywota!
PSALM XXXIX.
Dixi, custodiam vias meas.
Do tegom był myśl swą skłonił,
Abych się był zawżdy chronił
Nie tylko uczynku złego,
Ale i słowa bystrego.
Przeto, gdy mię zły strofował,
Jam swój język tak hamował,
Że, nie chcąc rzec słowa złego,
Nie mówiłem i dobrego.
Wiedząc, że to złorzeczenie
Było Twoje nawiedzenie.
Zdejmi ze mnie plagi swoje,
Bo prze ciężkie razy Twoje
Wszystka moc i wszystki siły
Zgoła mię już opuściły.
Kogo prze grzech zafrasujesz,
Tak go niewidomie psujesz,
Jako szatę mól tajemny;
Błąd jest człowiek, błąd nikczemny.
Skłoń łaskawe uszy swoje
Na płaczliwe prośby moje;
Przychodzieńciem[74] ja na ziemi
Ze wszystkimi przodki swemi.
Sfolguj, a daj się ochłodzić,
Póki nie przyjdzie wychodzić
Na drogę, z której człowieka
Już nie ujźrzeć aż do wieka.
PSALM XL.
Expectans expectavi Dominum.
Czekałem z cierpliwością, a Pan mię obaczył I prośby moje wysłuchać raczył.
Wywiódł mię mocą Swojej zwyciężnej prawice Z błot nieprzebytych i z trzęsawice.
Nogi moje na twardej opoce postawił I drogę, gdziem miał chodzić, objawił.
Tenże i ku śpiewaniu usta me sposobił, Żem nowym rymem moc Jego zdobił.
Niechaj się na mnie Pańskim sądom przypatrują, Którzy fortunie rząd przypisują
Wszystkich na świecie rzeczy; musząc sobą trwożyć I swe nadzieje w Panu położyć.
Błogosławiony człowiek i fortunny żywie, Który ma ufność w Panu prawdziwie,
Że ani oka swego skłonił za hardemi, Ani się udał za wszetecznemi.
Siła, wszechmocny Panie, Twych dziwów od wieku I znaków chęci przeciw człowieku.
Myśl nie ogarnie, język nie wymówi tego, Nie masz o Panie, Tobie rownego.
Ofiar za grzech nie pragniesz, toś mi włożył w uszy, Że cię ofiara żadna nie ruszy.[75]
A jam rzekł: Oto idę i jestem gotowy, Jako brzmi pismo jasnemi słowy,
Woli Twej dosyć czynić, Boże nieprzeżyty! Twój zakon w mojem sercu jest ryty.
Opowiadałem światu sprawiedliwość Twoję, I dziś nie milczę, sam znasz chęć moję.
Nie kryłem w sercu swojem Twej sprawiedliwości, Sławiłem prawdę i Twe litości.
Jawne jest na wszystek świat miłosierdzie Twoje, Jawna i prawda przez usta moje.
Nie raczże mię opuszczać, o mój Boże wieczny! Bądźże mym stróżem w dzień niebezpieczny.
Męki mię, których liczby nie masz, ogarnęły, Troski mię, których nie przejźrzeć, zjęły.
Ledwie tak wiele włosów na głowie najduję, Prosto i serca w sobie nie czuję.
Raczże mię, mocny Panie, z łaski swej pocieszyć, A ku ratunku memu pospieszyć.
Niechaj hańbę odniosą, niech się zapałają,[76] Którzy upadku mego szukają.
Niech idą wspak ich rady, niech się jawnie wstydzą Którzy nieszczęście me radzi widzą;
Bodaj za moję wzgardę obelżenie mieli, Którzy mi mówią: tegośmy chcieli.
A cnotliwi bodaj dni dobrych używali I zawżdy Pańską moc wyznawali.
Jaciem żebrak ubogi, prawie cień człowieczy, Ale mię jednak Pan ma na pieczy.
Tyś obrona i zdrowie, Panie, dusze mojej, Nie odwłócz, proszę, pomocy swojej.
PSALM XLI.
Beatus qui intelligit super egenum.
Szczęśliwy, który ludzi upadłych ratuje,
Pan też w jego nieszczęściu nad nim się zmiłuje;
Pan go w cale zachowa i zdrowia nabawi,
I w szczęściu nieodmiennem z łaski swej postawi.
Nigdy go nieprzyjaciel jego nie zhołduje;
A jeśli kiedy w zdrowiu odmianę poczuje,
Pan go w przypadku jego łaskawie wspomoże
I swoją własną ręką będzie mu słał łoże.
Przetoż i ja okrutną chorobą złożony,
Do Ciebiem się uciekał, Boże Nieskończony!
Użyj, Panie mój, użyj nademną litości,
Uzdrów duszę, która zna do siebie swe złości.
By w chęć nieprzyjacielską, dawnom ja zginiony.
Będzież (mówią) ten kiedy dzień błogosławiony,
Że go leżąc na marach ostatnich ujźrzemy,
A tem wdzięcznem widziadłem oczy napasiemy?
A jeśli który kiedy nawiedzać mię przyszedł,
W serce niechętne jadu nazbierawszy, wyszedł
I podawał mię ludziom, o mem złem szeptali,
Na moję śmierć już, jako napewną, kazali.[77]
Znać (powiada), że go Pan za grzechy chce skarać,
I on nędznik o zdrowie prozno się ma starać;
W tak dobrą się godzinę obalił na łoże,
Że z niego żadną miarą powstać już nie może.
Aż i ten, któregom ja tak był umiłował,
Żem, jako nabliższego brata go szacował,
W którymem miał nadzieję, który chleb mój jadał,
Ten w radzie nieprzyjaciół moich jawnie siadał.
Ale Ty się sam zmiłuj, Ty mię dźwigni, Panie!
Owa im też odmierzę, jako za ich stanie.[78]
To był mój głos, a ztąd znam, że mię liczysz swoim,
Żeś mię nieprzyjaciołom nie dał w pośmiech moim,
Aleś za niewinnością moją mię wybawił
I przed oczyma swemi na wieki postawił.
Niechaj Bóg izraelski na wszystek świat słynie,
Póki kołem[79] niemylnem dzień za nocą płynie.
Przeciw potwarzy żywej
I powieści fałszywej;
Chciej się przy mnie zastawić,[81]
Mnie z rąk srogich wybawić.
Panie, w którym obrona
Moja jest położona,
Czemu mię troskliwego
Pchasz od oblicza swego?
Czemu, chodząc, narzekam,
Nieprzyjaciół się lękam?
Niech Twej pomocy, Panie,
Światło prawdziwe wstanie,
Za którem i ja pójdę,
I Twych wysokich dojdę
Pałaców, gdzie mieszkanie,
Gdzie Ty masz przebywanie.
Tam d' ołtarza świętego,
Pójdę przed Pana mego,
Pana, moje kochanie,
Któremu dam wyznanie,
Grając w łagodne strony,
Że Bóg niezwyciężony.
Duchu mój, czemu mdlejesz?
Czemu we mnie truchlejesz?
Ufaj Panu, któremu,
Jako Bogu wiecznemu,
Jeszcze ja mam dziękować,
Że mię raczył zachować.
O Panie, w swoje własne uszyśmy słychali,
Ojcowie jeszcze naszy nam opowiadali
Sprawy Twej dziwnej mocy, sprawy Bostwa Twego,
Coś Ty poczynał za ich wieku dawniejszego.
Tyś sam, Panie, utrapił i wygnał pogany,
A onyś postanowił na ich miejscu pany;
Nie przez miecz bowiem ziemie tak pięknej dostali,
Ani za swoją siłą żywot zachowali.
Twoja ręka i Twoja za nie moc czyniła,
I ona zwykła łaska, która z nimi była.
Tyś jest król mój, Tyś Pan mój, który wierne swoje
Masz na dobrem baczeniu w każde niepokoje.
Nieprzyjaciele nasze przy Tobie zetrzemy,
A w Imię Święte Twoje harde podepcemy.
Bowiem ja nie pokładam nadzieje w swej broni,
Ani mię moja strzelba w potrzebie obroni,
Tyś nas, Panie, z ciężkiego trapienia wybawił,
Tyś przeciwniki nasze o lekkość[82] przyprawił.
Przeto Cię, i kładąc się, i wstając chwalemy,
I po wszystek żywot nasz wyznawać będziemy.
Ale teraz (niestety) prostoś nas zabaczył,
Aniś przed wojskiem naszem okazać się raczył,
Twą niełaską się stało, żeśmy tył podali,
I niewiernym poganom w ręce się dostali.
Jesteśmy jako owce na rzeź odłączone,
Rozprószyłeś nas między pogaństwo zelżone,
Zaprzedałeś nas, lud swój, prawie[83] nie bogato,
Abowiemeś nagrody żadnej nie wziął za to.
Wzgardę zewsząd odnosim, szyderstwa cierpimy,
Prawie wszystkim na końcu języka siedzimy.
Wstyd oczom nie dopuści pojźrzeć wzgórę śmiele,
Widząc zewsząd naśmiewce i nieprzyjaciele.
To cierpiąc, azaśmy Cię, Panie, zabaczyli,
Albo przeciw ustawom Twoim wystąpili?
Nie szło wspak serce nasze, ani z Twojej drogi
Prawdziwej ustąpiły namniej nasze nogi.
A toś nas między smoki zamknął okrutnemi,
I okrył ciemnościami prawie śmiertelnemi.
Jeslibychmy Imienia Twego przebaczyli,
Albo cudzemu bogu ofiarę palili:
Azaby to przed Tobą tajno było, który
Serca nasze i myśli wszystki widzisz z góry?
Dla Ciebie mordy cierpiem, a Twoje niewinne
Sługi równie tak biją, jako owce inne.
Powstań, Panie, a ten sen zetrzy z oczu swoich,
Ani wiecznie oddalaj od siebie sług Twoich.
Czemu swą twarz odwracasz? czemuś swej litości
Zapomniał w tej okrutnej naszej doległości?
Serce w nieszczęściu taje i myśli strapione,
Ciała, siły pozbywszy, leżą obalone.
Powstań, Panie, a wyzwól smutne więźnie swoje,
Prosim Cię przez wrodzone miłosierdzie Twoje.
PSALM XLV.
Eructavit cor meum verbum bonum.
Serce mi każe śpiewać Panu swemu,
A sercu język posłuszny pełnemu
Odbiera słowa i nowy rym dzieje,
Ledwie tak prędko pisarz pismo leje.
Żaden, o królu[84] żaden twej urody
Nie dojdzie między ludzkimi narody,
Żaden wdzięczności pięknej twarzy twojej;
Hojnieć użyczył Pan Bóg łaski swojej.
Przypasz do boku swój miecz uzłocony,
Cny bohatyrze, miecz na wszystki strony
Sławny i znaczny; z tym się ty rusz śmiele
I grom niechętne swe nieprzyjaciele.
Prawda i ludzkość twój wóz niech sprawuje,[85]
A sprawiedliwość wodzami szafuje;[86]
Za tych powodem, o królu cnotliwy,
Będziesz poczynał ręką swoją dziwy.
Twe ostre strzały są nieuchronione,
Temi ugodzisz w serca zajątrzone
Swych nieprzyjaciół, a strachem twej zbroje
Możne narody przyjmą jarzmo twoje.
Stolicy twojej, o niezwyciężony
Królu, żaden kres nie jest założony;
Laska rozmiaru, laska prostowania,
Jest laska, królu, twego panowania.
Umiłowałeś sprawiedliwość świętą,
Masz w nienawiści bezbożność przeklętą;
Przeto cię Pan twój znaczną przed inszymi
Uczcił powagą rówienniki twymi.
Piżmem i mirrą pachną drogo tkane
Twe szaty, w skrzyniach słoniowych chowane;
Zewsząd ci rozkosz płynie, między swemi
Cory królewskie masz ulubionemi.
Otóż i pannę[87] dawno pożądaną
Masz wedla siebie, złotem przyodzianą.
Słuchaj mię, zacna królewno, a moje
Życzliwe słowa włóż pod serce swoje.
Już teraz matki i miłej rodziny,
Już zapamiętaj[88] ojczystej krainy;
Król cię ulubił sobie przed wszytkiemi,
A ty Go zwycięż posługami swemi.
Tobie bogata Tyros, o królowa,
Już dawno zacne upominki chowa;
Lubo kto skarby, lub kto hard dzielnością,
Wszyscy przed tobą padną z uczciwością.
Perły, a złoto i drogie kamienie,
Ubiór tej zacnej panny i odzienie,
Ale przy twarzy gaśnie ubiór złoty,
A zaś urodę przeważają cnoty.
Taka, o królu wszechmożniejszy, żona
Dnia dzisiejszego tobie przyniesiona;
Z nią orszak panien, krewnych liczba wielka,
Bębny i trąby i muzyka wszelka.
Lecz i ty, panno, nie szukaj przyczyny
Łez niepotrzebnych; w rychle (da Bóg) syny
Miasto rodziców oglądasz, a zatem
Doczekasz, że i władać będą światem.
Zdrów bądź, o Królu, ciebie ja wdzięcznemi
Nie przepamiętam[89] nigdy rymy swemi;
A póki harfa palców słuchać będzie,
Zacna być musi Twoja sława wszędzie.
PSALM XLVI.
Deus noster refugium et virtus.
Bóg wszechmocny, Bóg prawdziwy,
Obrońca nasz niewątpliwy:
On w uciskach nas ratuje,
Niech nam bojaźń nie panuje.
Nie trwóżmy się, chocia wszędzie
Z gruntu ziemia trząść się będzie,
Chocia góry niewzruszone
Będą w morze przeniesione.
Huczy morze popędliwe,
Biją wały w brzegi krzywe,
Grożą upadem opoki,
Wyniesione pod obłoki.
Miasto, które Pan miłuje
I przybytkiem swym mianuje,
Wielka cześć Jego, cześć niezmierzona,
Niebem nie może być ogarniona.
PSALM XLVIII.
Magnus Dominus, et laudabilis nimis.
O Panie, który nie masz nic równego sobie, Słusznie oddawa chwałę Syon Tobie,
Syon, kwiat gór wysokich, rozkosz świata wszego, Boki północne, dwór króla wielkiego.
Miasto Jerozolimskie świadectwo dać może, Żeś Ty obrona pewna, wieczny Boże!
Możni bohatyrowie sił Twoich doznali, Próżno się na Twój wierny lud zbierali.
Ujźrzeli, zdziwili się i zaraz zwątpili, Barziej o biegu niż potce[93] myślili.
Myślili, a pirzchali; a strach wielkooki, W tył nacierając, chwytał je za boki.
Tam boleść na nie przyszła, jaka więc przychodzi Na białągłowę, kiedy dziatki rodzi.
A Tyś je tak rozproszył, jako nieujęty Wiatr morzolotne roztrząsa okręty.
Cośmy tedy od swoich starszych więc słychali, Tośmy oczyma swemi oglądali;
Oglądaliśmy w mieście Pańskiem niedobytem, Którego Bóg sam stróżem znakomitym.
Ciebie my w swych uciskach, Panie nasz, wzywamy I Twe ołtarze święte obłapiamy.
Wielkie jest Imię Twoje, chwała nieśmiertelna, Sprawiedliwości ręka Twoja pełna.
Niech się wirzchy Syońskiej rozradują góry, Niech się weselą izrahelskie córy;
Bo co sprawiedliwszego, wiekuisty Boże, Nad Twoje święte wyroki być może?
Pódźcie, obydźcie wokoło to miasto wysokie, Wieżę i wały pomierzcie szerokie.
Przypatrujcie się murom i pałacom złotym, Abyście mogli opisać je potym;
Bo Pan, któremu to jest miejsce poświęcone, Bogiem na czasy nam jest nieskończone;
Ten nas z łaski Swej szczyrej opatrować będzie, Póki żywota człowiekowi zbędzie.
PSALM XLIX.
Audite haec omnes gentes, auribus percipite.
Słuchaj, co żywo,[94] wszystki ziemskie kraje
Nakłońcie uszu i kędy dzień wstaje,
I kędy gaśnie, i którym słoneczny
Promień dojmuje, i którym mróz wieczny.
Słuchaj mię, bądź kto między podłym gminem
Bądź się kto pisze bohatyrskim synem;
Słuchaj, chudzino, i ty słuchaj, komu
Pieniądze leżą nieprzebrane w domu.
Zdrojów zakrytej mądrości dobędę,
I rozum szczery opowiadać będę;
Ku przypowieści i sam ucho złożę,
A gadkę swoję przy lutni wyłożę.
Przecz się ja mam bać, albo sobą trwożyć
W nieszczęsną chwilę? jest się czem założyć;
Nie prózno człowiek łakomie nabywał,
I nad swym bliźnym fortelów używał.
Szaleni ludzie, którzy w swem władaniu
Nadzieję kładą, albo i w zebraniu.[95]
Brat rodzonego nie odkupi brata,
Kiedy już przyjdą zamierzone lata.
Droga na okup dusza jest człowiecza;
Prózne staranie, prózna o tem piecza,
Aby kto śmierci mógł się uwarować,
I żyć na wieki, a w grób nie wstępować.
I mądry umrze, a umrze i głupi,
Jednako z dusze śmierć obudwu złupi;
A ich osiadłość i wielkie zebranie
Przyjdzie nakoniec w obcych szafowanie.
Pałace wielkim kosztem wystawiają,
Budownym zamkom swe imiona dają,
Tusząc, że to trwać aż na wieki będzie,
A ich pamiątka musi słynąć wszędzie.
Płocha cześć ludzka i chłuba znikoma,
Abowiem skoro przyjdzie śmierć łakoma,
Hardego snadnie z powagi wyzuje
I tymże torem, co bydło, zajmuje.
Ale głupiego trudno wynicować;
Aż więc i dzieci błędów naśladować
Ojcowskich zwykły, więc też brzydkiej ziemi,
Jako barany, śmierć się karmi jemi.
I będą dobrzy wrychle temi władać,
A oni władze muszą swej postradać.
Dół ich dom będzie; a ja ufam Tobie,
Boże mój, że Ty mię przyjmiesz ku sobie.
Nic to, że kogo fortuna wystawi,
Złota i srebra, czci ludzkiej nabawi;
Bo go śmierć sroga ze wszystkiego zwlecze,
A cześć obłudna za duszą uciecze.
Używa wczasów, żądzom swym folguje,
A tenże żywot i drugim cukruje;
Przeto też musi ujźrzeć niskie kraje,[96]
Gdzie noc ogromna nigdy nie ustaje.
Niechaj jako chce człowiek w szczęściu pływa,
Niechaj powagi, jakiej chce, używa; —
Jeśli z fortuną rozum się nie sprzęże,
Takiejże śmierci, co bydło, podlęże.[97]
PSALM L.
Deus deorum Dominus locutus est.
Bóg wieczny, który wszystkim rozkazuje
Ziemskim tyrannom, mówić się gotuje;
Pozowie ziemię od wschodniej granice Aż do do[98] słonecznej poznej łożnice.
Twarz jasną swoję na Syońskiej skale
Jawnie pokaże; będziem doskonale
Głos Jego słyszeć; idzie Bóg prawdziwy, Grom wkoło Niego i ogień żywy.
Przyzowie nieba i ziemie przyzowie,
Chcąc, aby byli przy jego rozmowie,
Którą natenczas chce mieć z ludem swoim — Dajcie plac (rzecze) wybranym moim,
Którzy przymierze wieczne ze mną mają
I pewny sposób, jako mię błagają.
Sąd Jego święty sławić będą nieba, Bo gdzie Ten sądzi, wątpić nie trzeba.
Słuchaj potomstwo cnego Izrahela,
Któremu łaska i moja chęć z wiela
Wieków nie tajna, ani potrzebujesz Świadectwa na to, jeśli się czujesz.
Nie będę cię ztąd karał, ani winił,
Żebyś mi ofiar umownych nie czynił;
Zawżdy się kurzą, zawżdy są oblane Ołtarze moje i krwią pijane.
Nie chcę ja, nie chcę z twej obory wołu,
Nic chcę i kozła z twojego okołu;
Wszystek zwierz mój jest: i co w lesiech tyje, I co po górach skalistych żyje.
Ptak oku memu żaden nie ulęże,
Gdziekolwiek jedno nachytrzej się lęże;
Bestyje dzikie i doma mnożone Mam jako palce swoje zliczone.
Będęli głodzien, nie rzekę nic tobie;
Mój jest krąg ziemski i co zamknął w sobie.
Jażbych to mięso miał wołowe jadać, Albo nad czaszą krwie koźlej siadać?
Ofiaruj ty mnie chwałę, mnie wyznawaj,
Mnie dzięki wedle winności oddawaj;
Wzowże mię w trosce, a ja dźwignę ciebie, A ty mnie będziesz ważył u siebie.
A złego Bóg zaś potkał temi słowy:
Jako ty wspomnieć Pańskie śmiesz umowy?
Jako w plugawe śmiesz brać usta swoje Naświętobliwsze przymierze moje?
A ty wycierpieć nie możesz karania,
Ani przyjmować chcesz napominania:
Nauka moja i święte ustawy W śmieciach u ciebie, Zakon śmiech prawy.
U ciebie rady szukać złodziejowi,
Z tobą się znaszać cudzołożnikowi;
Bluźnierstwo szczere w uściech twych panuje, Język zdradliwy fortele knuje.
Powinowactwo żadne, bliskość żadna
W twej uszczypliwej mowie nie jest władna:
Czci nic zostawisz na bracie, niecnota, Choć z tegoż poszedł z tobą żywota.
Toś czynił, a jam nic nie mówił tobie,
I tyś mię ztąd już kładł podobnym sobie;
Źleś mię rozumiał; obliczęć się z tobą, I ujżrzysz wrychle swój grzech przed sobą.
Rozumiejcież to, wy, co pospolicie
Na Boga w swoich sprawach nie pomnicie,
Aby więc kogo Pan nie porwał srogi, A poratować nie będzie drogi.
Ofiara u mnie nawdzięczniejsza: chwała;
Ta mnie za wszytki woły będzie stała;
A kto pobożnie swój żywot sprawuje, Ten moję łaskę zawżdy uczuje.
PSALM LI.
Miserere mei Deus, secundum.
Boże w miłosierdziu swojem nieprzebrany,
U Twych nóg upadam ja człowiek stroskany;
Zmiłuj się nademną, zetrzy moje złości,
Omyj mię, oczyść mię z moich wszeteczności.
Znam swój grzech do siebie, a widzę go prawie,
I Tobie nie tajny; ale Ty łaskawie
Racz się ze mną obejdź, abyś w słowiech swoich
Zawżdy praw nalezion i czyst w sądziech twoich.
Mnieć jeszcze złość w matce przeklęta zastała,
Mnieć grzech jeszcze w mleku matka podawała.
O Panie, Ty szczerość serdeczną miłujesz
I skarb swej mądrości takim okazujesz.
Pokrop mię hysopem, a oczyszczon[99] będę,
Omyj mię, a śnieżnej jasności nabędę;
Ześli mi poselstwo wesołe, a kości
Twym gniewem strapione użyją radości.
Odwróć od mych grzechów surową twarz swoję,
Ani chciej pamiętać na nieprawość moję,
Stwórz we mnie, mój Panie, serce bogobojne,
A w oziębłych piersiach myśli wskrześ przystojne.
Nie odmiatajże mię od swej obliczności,
Ani bierz ode mnie ducha swej mądrości;
Przywróć mi dobrą myśl, prze mój grzech odjętą,
A podbij pod rozum złą żądzą przeklętą.
A ja w swym upadku przez Cię podźwigniony,
Będę złym na przykład jawnie wystawiony,
Aby w miłosierdziu Twojem nie wątpili,
Ale się do Ciebie raczej nawrócili.
Wybaw mię z przeklęctwa mej niepobożności,
Aby mógł mój język sławić Twe litości;
Otwórz, wieczny Boże, nieme usta moje,
A ja opowiadać będę chwały Twoje.
Byś ofiar pożądał, paliłbych ofiary,
Ale wiem, że mało dbasz o takie dary —
Ofiara przyjemna Bogu — duch strapiony,
Serce uniżone, umysł ukorzony.
Bądź łaskaw na miasto swoje, wieczny Panie!
Że tem rychlej w pięknych swoich murzech stanie;
Tam przyjmiesz ofiarę cnoty, tam kładzione
Na Twój ołtarz będą cielce poświęcone.
Tedy się już nie uznają,
Którzy w złościach rozkosz mają?
Którzy brzuchy swe niemierne
Tuczą, jedząc ludzi wierne?
Nigdy nie wzywali Boga,
Przeto przyjdzie na nie trwoga:
Choć nie będzie nic strasznego,
Będą się bać cienia swego.
Pan niebieskich wysokości
Zetrze ich przeklęte kości;
Będą wstydem ogarnieni,
Bo u Pana są wzgardzeni.
Gdzieś[104] to ta pożądna zorza
Wyniknęła rychło z morza,
Gdy też nas z ciężkiej niewoli
Pan nasz i Bóg nasz wyzwoli.
PSALM LIV.
Deus, in nomine Tuo salvum me fac.
Mocą imienia Swego i swej wszechmocności
Wybaw mię sługę Twego z mych niebezpieczności.
Usłysz modlitwy moje, Boże niezmierzony,
A przyjmi w uszy swoje głos mój utrapiony.
Bo się na mię zwaśnili ludzie zazdrościwi,
By mię gardła zbawili,[105] na to sami chciwi.
Na Boga nic nie dbają, lecz mię Ten ratuje
I tych, co mnie sprzyjają, łaską opatruje.
Obróć wszystko złe na nie; w też, co na mię doły,
Kopali wpraw,[106] o Panie, me nieprzyjacioły,
A ja Tobie chętliwie niech ofiarę dawam
I, dokąd człowiek żywie, imię Twe wyznawam.
Imię wzywania godne, Imię świętobliwe,
Imię dobrym łagodne, ale złym straszliwe.
Tyś mię z moich trudności, Panie, wyswobodził,
I upadem zazdrości oko me ochłodził.
PSALM LV.
Exaudi Deus orationem meam.
Obrońca uciśnionych, Boże litościwy,
Usłysz modlitwę moję i głos żałościwy;
Nie proszęć, ale wołam, takem ja dziś z strony
Nieprzyjaciela swego wielce zatrwożony.
Wszystki swoje fortele na mię obrócili,
Wszystką swą popędliwość na mię wyrzucili,
A serce we mnie taje, siła odstępuje,
Śmierć przed oczyma lata, a mnie strach zdejmuje.
I mówię czasem sobie: Gdzież to człowiekowi
Wolno było tak latać, jako gołębiowi;
Leciałbych co nadalej między głuche lasy,
I tambych swój wiek trawił i przetrwał złe czasy.
Zamieszaj, wieczny Panie, ich rady złośliwe,
Rozdziel na mowy różne języki kłamliwe.
Widzę miasto ich w rządzie na poły zginione,
Miasto na zbytki zgodne, w myślach roztargnione.
We dnie i w nocy mury swawola obchodzi,
Z rynku niesprawiedliwość i ucisk nie schodzi.
W domiech siedzi wszeteczność, a zaś ulicami
Lichwa chodzi, ludzkiemi umoczona łzami.
By mię był nieprzyjaciel jawny mój szacował,
By mię był ten, co mi źle myśli, prześladował,
Nigdyby mi tak ciężkie jego złorzeczenie
Nie było, ani jego zła chęć i trapienie.
Ale ty na mię jedziesz, któregom ja z wiela
Obrał sobie i zawżdy miał za przyjaciela;
Obaśwa swych tajemnic sobie się zwierzała[107]
I do Pańskiego domu w miłości chadzała.
Bodaj zdrajcę każdego zła śmierć nie minęła,
Aby go ziemia żywo rozstępna połknęła.
Ja się będę uciekał, Panie mój, do Ciebie,
A Ty mej niewinności miejsce dasz u siebie.
Rano będę i wieczór i w południe prosił,
Będę swój głos płaczliwy do nieba podnosił;
A Ty, Panie, wysłuchasz i obronisz snadnie,
Choć na mię nagle wojsko nawiętsze przypadnie.
Wysłuchasz (mam nadzieję pewną) i obronisz,
A ludzi niecnotliwe swoją pomstą zgonisz.
Prozno się tam spodziewać kiedy obaczenia,[108]
Ludzie to niepobożni i złego sumnienia.
Rzucił się na niewinne, zapomniał umowy,
Powieść jego miodowa, a umysł bojowy;
Słowa tak z ust mu płyną, jako olej cichy,
Ale kto chce uważyć, są śmiertelne sztychy.
Włóż na Pana swój ciężar, a On cię ratuje,
Sprawiedliwego nigdy Pan nie odstępuje,
Chytrego upad czeka, w pół wieku zostanie[109]
Mężobójca — ja w Tobie mam nadzieję, Panie!
PSALM LVI.
Miserere mei Deus, quoniam conculcavit me homo.
Zmiłuj się nademną, Boże litościwy,
Bo mię prawie w ziemię wbił człowiek złośliwy;
Nie mam odpoczynku, nie mam i wytchnienia,
Od jego potwarzy i jego trapienia.
Wdeptali mię w ziemię ludzie nieżyczliwi,
A wojskami chodzą, którzy krwie mej chciwi;
Ale kiedykolwiek strach mię jaki zejmie
Tobie ja, o Panie mój, ufam uprzejmie.
Pańskie słowa u mnie są wielkiej zacności,
Nań się ja spuściwszy, jestem tej ufności,
Że kiedy się na mię nabarziej nasadzi,
Nigdy mi śmiertelny człowiek nie zawadzi.
Co wiodę[110] wszystko opak wywracają;
By mi jedno szkodzić, na to pieczą mają;
Schadzki o mnie czynią, radzą, naprawują,[111]
Gdzie się jedno ruszę, wszędy mię szlakują.
I nie weźmie złość ich pomsty? — być nie może;
Wylejesz Ty swój gniew na nie, wieczny Boże!
Masz Ty policzone uciekania moje,
A łzy oczu moich wiadro chowa Twoje.
Jest to w księgach Twoich, a mnie serce tuszy;
Ze mój nieprzyjaciel wrychle nazad ruszy,
Bo kiedym się kolwiek uciekał do Ciebie,
Zawżdym poznał, że Ty słyszysz mię i w niebie.
Pańskie słowa u mnie są wielkiej zacności.
Nań się ja spuściwszy, jestem tej ufności,
Że, kiedy się na mię nabarziej nasadzi,
Nigdy mi śmiertelny człowiek nie zawadzi.
Pomnię ślub swój, Panie, i będęć dziękował,
Żeś mię nagłej śmierci łaskawie uchował;
Uchowałeś szwanku, abych w liczbie żywych
Po Twych, Panie, chodził ścieżkach świętobliwych.
PSALM LVII.
Miserere mei Deus, miserere mei.
Zmiłuj się, Panie, czasu mego niepokoja,
W Tobie ufanie kładzie dusza moja.
Niechaj ulęgę w pewnej Twych skrzydeł zasłonie,
Aż bystra zapalczywość i niechęć opłonie.
Ciebie wzywam, Boże mój! Ty iścisz me prośby,
Ty z nieba pomoc mnie ześlesz, a groźby
Złych ludzi w śmiech obrócisz; dobroć, wieczny Boże,
I prawda Twoja nigdy płona być nie może.
Mieszkam nie miedzy ludźmi, ale lwy srogiemi,
Miedzy zwierzęty mieszkam okrutnemi,
Których język szkodliwiej miecza siecze, których
Zęby oszczepów sroższej i strzał prędkopiórych.
O latom nie podległy i wieku żadnemu!
Stań w wierzchu nieba, a światu wszystkiemu
Okaż swoję wielmożność, rozpostrzy szeroko
Sławę swoje, niech będzie widoma na oko.
Sieci na mię miotali i tak mię trapili
Że duszy nieraz ciężko uczynili.
Doły brali pode mną, ale ciż co brali,
Zdarzył Bóg, że nakoniec sami w nie wpadali.
Ochotną myśl, ochotne serce w sobie czuję,
Nowy psalm Panu, nową pieśń gotuję.
Powstań, moje kochanie, powstań, lutni moja!
Ruszwa[112] różanorękiej zarze[113] z jej pokoja.
Ciebie, Panie, po wszytkim świecie przed wszytkimi
Narody sławić będę rymy swymi,
Abowiem Twoja dobroć do nieba przestała,[114]
A prawda nad obłoki głowę ukazała.
O latom niepodległy i wieku żadnemu!
Stań w wirzchu nieba, a światu wszytkiemu
Okaż swoję wielmożność; rozpostrzy szyroko
Sławę swoję, niech będzie widoma na oko.
Najdzie się kiedy chwila tak szczęśliwa,
Że prawdę rzeczesz, rado nieżyczliwa?
Skażesz[116] co kiedy sprawiedliwie? — czyli,
Kto na to czeka, barzo się omyli?
Na sercu zazdrość i nienawiść mają,
Rękoma ludziom krzywdę odważają;
Złe na świat padli, tak Bogiem wzgardzili,
A za nieprawdą zaraz się rzucili.
Swym ostrym jadem podobni do żmije,
Która zamknione uszy w ziemię kryje,
Aby nie słuchać, kiedy nauczony
Czarownik nad nią zacznie rym niepłony.
Ty sam wszeteczne potłucz gęby, Panie,
Aż w nich żadnego zęba nie zostanie,
Ty sam łakome i sprosne paszczeki
Nienasyconym lwom zatkaj na wieki.
Niech siąkną, jako woda, niech zmierzają,
A strzały z cięciw ułomne[117] padają,
Niech tają[118], jako ślimak narażony,[119]
Niech zwiędną, jako płód niedonoszony.
Pierwej, niż w czernie latorosłki nowe,
Albo wyrostą w gałęzi głogowe,
Niech je surowo i z korzeniem żywym
Wicher wykręci duchem popędliwym.
A widząc pomstę, napasie swe oczy,
I stopy we krwi złych dobry omoczy;
I rzeką: przedsię cnocie jest zapłata,
Przedsię Bóg sądzić nie zapomniał świata.
PSALM LIX.
Eripe me de inimicis meis Deus.
Boże, który sług nigdy nie przepomnisz swoich,
Wyrwi mię z rąk okrutnych nieprzyjaciół moich;
Broń mię przeciw zuchwalcom i jawnogrzesznikom,
Ani mnie w moc podawaj bezecnym głównikom.[120]
Oto na gardło moje tajemnie czyhają,
Oto radę i schadzki codzień o mnie mają,
Nie żebych co wystąpił,[121] albo co przewinił —
Jakom żyw, żadnemu z nich źle nic nie uczynił.
Ale Ty, który władasz zastępy zbrojnemi,
Ty mię ratuj, a pojźrzy okiem swem ku ziemi;
Pokarz jawnie przewrotne złe ludzi, żadnemu
Nie cierp, ani okazuj łaski niezbożnemu.
Skoro wieczór, ci schodzą, drudzy następują,
Wszytki, jako psi głodni, ulice krzyżują;
Słowa ich (aż i słuchać strach człowieka) krwawe,
Jadowite, śmiertelne, wszytko miecze prawe.
Ale wszytka ta groźba za śmiech Tobie stanie,
A ja na Cię moc jego zachowam, mój Panie!
Ty mój zły czas uprzedzisz miłosierdziem swoim
I nad nieprzyjacielem dasz mi górę moim.
Wszakże nie trać ich zaraz, ani nazbyt skoro,
Aby nie było ludziom zapomnieć tak sporo
Twojej sprawiedliwości, ale je zraź swemi
Rękoma i po wszytkiej rozprósz błędne ziemi.
Prze hardą myśl a prze ich kłamstwo niewstydliwe,
Prze ich krzywe przysięgi i bluźnierstwo żywe,
Wyniszcz je w gniewie swoim, niechaj się świat czuje,
Że Bóg na niebie siedząc, wszystkiemu panuje.
Skoro wieczór, ci schodzą, drudzy następują,
Wszytki jako psi nocni, ulice krzyżują;
Ale będąc krzyżować, chleba upraszając
Nie dawno, a pójdą spać brzucho głodne mając.
A ja Twoję moc będę i dobroć wyznawał,
Boś Ty przy mnie w przygodzie, Boże mój, przestawał.
Boże mój, obrońca mój, ucieczko i zbroja!
Tobie śpiewać na wieki lutnia będzie moja.
Rozproszyłeś nas, Boże, Boże niezmierzony!
Skaziłeś nas naszymi grzechy obrażony; Zmiłuj się kiedy, a gniew porzuciwszy, Nawróć się do nas teskliwych życzliwszy.
Ruszyłeś z gruntu ziemię, podać się musiała,
Łaski Twojej potrzeba, jeśli ma być cała; Okazałeś gniew jawny swój nad nami, Dałeś nam trunek na poły ze łzami.
Dawałeś Ty niedawno chorągiew swym wiernym,
Iszcząc się w słowie swojem; i dziś miłosiernem Okiem na swój lud wejźrzy utrapiony, A przyjmi znowu nas do swej obrony.
Mówił Pan w przybytku swym, a mnie uweselił:
Sznurem zmierzę Sichimę, Sukot będę dzielił, Mój jest Galaad, mnie Manasses służy, Moc mojej głowy jest Efraim duży.[122]
W mem posłuszeństwie Judas, prawodawca chwalny,
Hardy Moabczyk — to mój szaflik umywalny. Półka trzewików moich Idumea, I ty mnie czołem uderz, Filistea.
Kto mi do ręku poda miasto niedobyte?
Kto mię zawiedzie w pola Idumskie obfite? Nikt oprócz Ciebie, którego dziś znamy Gniew na się, ani wodzem swych wojsk mamy.
Dopomóż nam w trudnościach naszych, wieczny Boże:
Nikt bezpieczen w nadzieję ludzką być nie może;
Za Twym powodem serce się nam wróci, A nieprzyjaciel prędko tył obróci.
PSALM LXI.
Exaudi Deus orationem meam.
Usłysz me prośby, Boże władze wiecznej,
A obróć ku mnie święte uszy swoje;
Z granice prawie świata ostatecznej
Do Ciebie wzdycha smutne serce moje.
Postaw mię na niedostąpionej skale,
Gdziebych się już mógł nie bać żadnej trwogi;
W Tobieć nadzieja; Ty mię sam masz w cale
Zachować, gdy mię trapi człowiek srogi.
Mnieć serce tuszy, że w namiocie Twoim
Wiecznie mam mieszkać pod skrzydłami Twemi,
Boś ty był zawżdy łaskaw prośbom moim
I dajesz dobrym dziedzictwo na ziemi.
Dni ku dniom będziesz królowi przykładał,
Opatrując go nieprzebranym wiekiem;
Na oczu panskich wiecznie będzie siadał,
A Ty go łaską i swym szczyć opiekiem.
Tam wolen będąc od wszelkich trudności,
Harfą i rymem będę Cię wyznawał,
Abych tak Tobie wedle powinności
Dług obiecany dzień po dzień oddawał.
Lekki naród jest człowieczy
Nie masz tam nic, coby grzeczy;
By na wagę nastąpili,
Pióraby nie przeważyli.
Nikt nie ufaj światu temu,
Ani rozumowi swemu;
Bogactwem cię Bóg twój nadał,
Strzeż, byś serca nie przykładał.
Raz Pan wyrzekł: ta rzecz dwoja:
Władza i litość — jest moja;
A jako kto zasługuje,
Takim płajcą[124] mię uczuje.
PSALM LXIII.
Deus, Deus meus, ad te de luce vigilo.
Ku służbie Twojej, Boże, mój obrońca,
Wstaję, ranego nie czekając słońca;
Pragnie Cię dusza, pragnie ciało moje,
Jako dżdża ziemia w srogie letne znoje.
Acz mieszkam miedzy piaski niepłodnemi,
W suchej, bezwodnej, upragnionej ziemi,
Przedsię, jakobych był w kościele Twoim,
Tak Twój przybytek widzę okiem swoim.
Droższa niż żywot, Twoja litość, Panie!
Przetoż, póki mi lat moich dostanie,
Będę cię chwalił, będę Cię wyznawał,
I ręce swoje ku Tobie podawał.
Żaden tak ciału pokarm nie smakuje,
Jaką uprzejma dusza rozkosz czuje,
Gdy Pana chwali; Ciebie ja i w nocy
I rano wielbię, świadom Twej pomocy.
W cieniu Twych skrzydeł, prózen wszech trudności,
Jeszcze ja (da Bóg) użyję radości.
Za Tobą wszędy patrza dusza moja,
A też mi upaść nie da ręka Twoja.
A ci, co mego upadu szukają,
Sami niedawno pomstę odnieść mają;
Wyleją dusze na okrutne miecze,[125]
A martwe członki zwierz głodny rozwlecze.
A król, nadzieję mając w swoim Panie,
Radość odniesie; każdy czci dostanie,
Kto nań przysięga; potwarce przeklęci
Gęby swe stulą, nagłym strachem zjęci.
PSALM LXIV.
Exaudi Deus orationem meam, cum deprecor.
Boże litościwy!
W mój czas nieszczęśliwy
Racz modlitwy moje
Przyjąć w uszy swoje.
Spiesz się do mnie, wierny zborze,
Co służysz Panu w pokorze;
A usłyszycie w swe uszy,
Jako łaskaw Pan mej duszy.
U tegom ja w swym frasunku,
W swych troskach szukał ratunku,
A serce dobrze tuszyło,
Bo tam fałszu nic nie było.
Kto w swem sercu zakał nosi,
Taki Pana prózno prosi;
Mnie dał według mej nadzieje,
Niech Mu się cześć wieczna dzieje.
PSALM LXVII.
Deus misereatur nostri et benedicat.
Pokryj swem miłosierdziem, Panie, nasze złości,
A racz nam błogosławić z ojcowskiej miłości;
Rozświeć nas światłem swojem, abychmy poznali
Drogi Twoje i wieczną łaskę otrzymali.
Tobie, Panie, wszystek świat niechaj chwałę daje,
Niechaj się wszytki ziemskie weselą rodzaje;
Bo ty wszytki narody sprawiedliwie sądzisz,
Ty jako Pan wszechmocny okrąg ziemski rządzisz.
Tobie, Panie, wszystek świat niechaj chwałę daje,
Twoje dary są płodnej ziemie urodzaje.
Raczże nam błogosławić, Boże nasz, do końca;
Ciebie niechaj się boi wschod i zachod słońca.
O, który światem władasz i królujesz wiecznie, Powstań, Panie, a muszą tył podać koniecznie
Nieprzyjaciele Twoi, wszyscy, którzy śmieją Upor wieść przeciw Tobie, do czysta zniszczeją.
Tak zniszczeją, jako dym na powietrzu ginie, Albo jako topniący wosk od ognia płynie;
A sprawiedliwym serce zakwitnie w radości, Troski muszą ustąpić i wszytki trudności.
Panu, o wierny zborze, ochotnie śpiewajcie, Panu chwałę powinną i wdzięczny psalm dajcie, —
Panu, który na wierzchu nieba nawyższego Stolicę swą zasadził; Tworca Imię Jego.
Ten na niebie mieszkając, okiem litościwym Patrza na ludzkie troski, sirotom teskliwym[135]
Ten jest Ojcem, Ten smętne opatruje wdowy, Ten niepłodnym potomstwo daje, Ten okowy
Ciężkie z więźniów zejmuje; — ale wiarołomnym Pola pustoszy ogniem i mieczem ogromnym.
O Panie, kiedyś jawnie przed swym ludem chodził, Kiedyś swoje wybrane pustyniami wodził:
Twym strachem ziemia drżała, a nieba topniały, Trzęsły się niezwyczajne gór wysokich skały.
Aleś pogodnym deszczem swój grunt polubiony Napoił i ochłodził zamarłe zagony;
Tamżeś raczył naznaczyć miejsce stadu swemu I okazałeś wielką łaskę ubogiemu.
Za Twem zdarzeniem mają co śpiewać uczciwe Panienki, wysławiając rycerstwo cnotliwe.
Pierzchnęli wielowładni królowie, pierzchnęli, A nieznaczni bogatą korzyść osięgneli.
Byście wy miedzy garncy[136] w szczerych sadzach spali, Przedsię wy swoją krasą będziecie równali
Z gołębiem nasliczniejszym, od którego szyje Malowanej, to śrzebrny, to złoty blask bije.
Toć jest ona kraina, dla której Bóg siła Możnych tyrannów pobił; a ona, co była
Niedawno wielce brudna, tak się jasną stała, Że śniegom na Zalmonie naprzód nic nie dała.[137]
Góra Pańska jest góra rodna i obfita, Góra niedostąpiona, góra znamienita.
Co się prózno wspinacie, góry zazdrościwe, Przeciwko pańskiej górze, tu Bóg osobliwe
Mieszkanie sobie obrał i nie chce na wieki Tego miejsca wypuścić z Pańskiej swej opieki.
Jego wojska niezliczne, wozów nieuchronnych Ćmy nieprzejźrzane stoją i aniołów konnych.
A sam Pan w pośrzodku ich, jaki w dawnem lecie Na Synajcu był widzian, albo w swym namiecie.
Ubiegłeś[138], możny królu, miejsce niedobyte, Dostałeś więźniów, wziąłeś dary znamienite,
Okroczyłeś odstępnie,[139] a Pan pomógł tobie, Bo ten kościół na wieki ulubował sobie.
Przetoż Temu dziękujmy dziękami wiecznemi, A On nas niech okrywa dobrodziejstwy swemi.
Bóg nasz, nadzieja nasza; to szafarz żywota, Ten ma w swojem władaniu czarnej śmierci wrota.
Ten swe nieprzyjacioły skruszył, a zuchwali Ziemię plugawą zębem śmiertelnym kąsali.
Wrócę was (Pan powiedział) z granic ostatecznych Bazańskich, wrócę i z wód morskich niebezpiecznych.
We krwi nieprzyjacielskiej nogę omoczycie I psy swoje obfitem ścierwem nakarmicie.
Wierne Panie, Twe słowo; Twój chód oglądali Nieprzyjaciele naszy i Twych sił doznali.
A my z tryumfem idziem wesołym, przed nami Postępują trębacze z bębny i z trąbami.
Brzmią lutnie, brzmią piszczałki, a panny uczciwe W uszy ludzkie podają piosnki osobliwe.
Błogosławcie po zborzech swego Zbawiciela, Którzy płyniecie z źrzódeł cnego Izrahela.
Tu wódz Benjaminów, tu Judzkie panięta, Tu Zabulońskie, tu są Neftalskie książęta.
Panie, Tyś nam dał w boju siłę, ty zaczętym Błogosław sprawom naszym; Twym kościołem świętym
Słynie Jerozolima, tu Tobie z ukłony Dary królowie dadzą, a Ty niezwalczony
Rozgrom zbrojne harcerze i groźne hetmany, Niech śrzebro w sztukach niosą; chciwe walk pogany
Nakarm boju; u Twych nóg upaść Egiptowi I zafarbowanemu słońcem murzynowi.
Królestwa świata tego, Pana wysławiajcie, Panu chwałę powinną i wdzięczny psalm dajcie,
Panu z wieków na niebie przebywającemu: Ten swym głosem jest straszny stworzeniu każdemu;
Tego moc wyznawajmy; Temu, co żywiemy I cokolwiekeśmy są, przypisać musiemy.
Groźny Pan w swej świątnicy, on nam siły wszędzie I serca zwykł dodawać; niech pochwalon będzie.
PSALM LXIX.
Salvum me fac Deus, quoniam intraverunt aquae.
Ratuj mię, Panie, bo złych przygód nawałności, Sięgają we mnie ostatnich kości.
Topię się w srogiem błocie; powódź mię porwała I szalonemi wełny[140] zalała.
Omieniałem[141] już prawie; ratunku wołając, Straciłem oczy, w niebo patrzając.
Ledwie tak wiele włosów na głowie najduję, Jako nieprzyjaciół wiele czuję.
Wzięli moc, którzy trapią smętną moję duszę; Nicem nie wydarł, a płacić muszę.
Ty wiesz moję prostotę, wiekuisty Boże! Tobie mój grzech być tajny nie może.
Niechaj się, mocny panie, za mię nie wstydają, Którzy na Twoję pomoc czekają.
Przecię ja urąganie i sznupki[142] odnoszę, Przecię wstyd wieczny na twarzy noszę.
Bracia się mnie zaprzeli, matki mej synowie, Ten cudzoziemcem i ów mię zowie —
A ja cierpieć nie mogę, kiedy lud przeklęty Lekce uważa Twój zakon święty.
Twój pośmiech, Twoja wzgarda na mię się wracają, Mnie serce trapią, mnie zapałają[143]
Jeślim płakał, jeślim swe postem dręczył ciało, Wszytko mi to śmiech u nich jednało.
Jeśli mię w grubem chodząc worze upatrzyli, Przypowieść ze mnie wnet uczynili.
Mną języka naczosać[144] w bramie posadzonym, Jam jest wieczorna pieśń opojonym.
W tym frasunku ja przedsię garnę się do Ciebie, A Ty mię, Panie, przyjmi do siebie.
Wysłuchaj mię podług swej niezmiernej litości I nieodmiennej swej stateczności.
Wyrwi mię z błot, wybaw mię z ręku niepobożnych, Nie daj mi tonąć w powódź rzek możnych.
Wielkie jest, Boże wieczny, miłosierdzie twoje, Skłoń ku mnie ucho łaskawe swoje.
Nie kryj twarzy przed sługą swoim, bom okrutnie Jest utrapiony; usłysz mię chutnie,[145]
Przybądź duszy na ratunk, aby niezmiękczony Mój nieprzyjaciel był zawstydzony.
Nie jest u Ciebie tajne moje urąganie, Moje przymówki, me zapałanie.[146]
Wszytki ty znasz, którzy mię trapić nie przestają, A we mnie serce i siły tają.
A nie był, kogoby mój rzewny płacz rozkwilił, Nie był, ktoby mię słowkiem posilił;
I owszem mię źli ludzie żółcią nakarmili I w upragnieniu octem poili.
Niechże im też ich pokarm kością w gardle stanie, A zkąd pociechy szukają, Panie,
Niechaj smutek odnoszą, zaślepże im oczy, A grzbiety zawżdy ku ziemi tłoczy.[147]
Wylej na nie straszny gniew swej zapalczywości, Niechaj nie ujdą Twojej srogości.
Dwory niech pusto stoją, a pod ich namioty Niech pająkowe wiszą roboty;
Bo kogoś Ty uderzył, oni dobijają, A rannym jeszcze ran przyczyniają.
Lecz Ty, Panie, złość zawżdy przykładaj do złości, Niech nie uznają Twojej litości.
Wymaż je z ksiąg żywotnych, niechaj zły nie będzie Położon w jednym z dobrymi rzędzie.
Nad mię człowiek troskliwszy już ani być może, Przeto ty mię sam opatrz, mój Boże!
A ty więc, moja lutni, pomni chwałę dawać I Pańską łaskę wiecznie wyznawać.
Co Pan tak wdzięcznie przyjmie, że nigdy tak drogi Przed Nim nie będzie wół złotorogi.
Na mię patrząc, ubodzy i ludzie strapieni Będą na sercach swych ucieszeni.
W Panu trzeba mieć ufność, a Ten nie omyli I w każdej trwodze duszę posili.
Pańskie ucho otwarte zawżdy jest ubobiem[148], Pomni on na swe w więzieniu srogiem.
Niebo, ziemia i morze temu niech cześć dawa, I cokolwiek dusz w tym przemieszkawa;
Bo ten na gród syoński wspomni w krótkim czesie, A judzkie miasta z rumów wyniesie.
I będą puste miejsca znowu osadzone I dawnym panom zaś przywrócone.
Po nich wdzięczne potomstwo w swej własności siędzie, U których ważna cześć Pańska będzie.
PSALM LXX.
Deus in adjutorium meum intende.
Boże wiecznej mocy, Twej żądam pomocy;
Chciej się pospieszyć ku ratunku memu,
Nie daj mię w ręce człowiekowi złemu. Zamieszaj ich rady, Odkryj fałsz i zdrady;
Niechaj się wstydzą, niech nazad pirzchają,
Którzy niewinnej dusze mej szukają. A ludzie cnotliwi, Ludzie sprawiedliwi
Niech się weselą, niechaj Naświętszemu
Uczciwość[149] czynią Imieniowi Twemu. Panie, z każdej strony Jestem utrapiony,
Ale Ty nie daj niszczyć mię do końca,
A nie odkładaj, wieczny mój obrońca!
W Tobie ufność swą kładę, Boże niezmierzony! A Ty nie daj, abych był kiedy zawstydzony.
Prze dobroć swoję racz mię z trudności wybawić, Usłysz mój głos, a chciej mię na swobodzie stawić.
Weźmi mię w swą obronę, niezwalczony Panie, A to za twardą skałę i zamek mi stanie.
Wybaw mię z rąk człowieka niesprawiedliwego, Wyrwi mię z okrucieństwa człowieka ciężkiego.
Tyś jest moja pociecha w każdej mej trudności, Tyś nadzieja od mojej napierwszej młodości.
Jeszczem u piersi wisiał nędznej matki swojej, A jużem był w opiece, liche dziecko, Twojej.
Ciebie zawżdy mój głos brzmi,[150] niech mię palcem sobie Jako chcą ukazują, ufność moja w Tobie.
Żaden dzień bez Twej chwały u mnie nie przeminie, Żadna noc bez pamiątki Twojej nie upłynie;
Nie porzucajże mię więc w moim zeszłym[151] wieku, Ani opuszczaj, gdy sił nie stanie człowieku.
Nieprzyjaciele moi o mnie radę mają, Na mię wszytki fortele swoje obracają,
Serce sobie tem czyniąc: już go i Bóg (prawi) Opuścił; gońcie, wiążcie, nikt go nie wybawi.
Ty mię, Boże mój wieczny, nie racz odstępować, Ale nad ich nadzieję chciej mię poratować,
Aby za swoję radę wstydać się musieli, A hańbę ze mnie zdjętą na sobie widzieli.
A ja więc próżen strachu i w myśli bezpieczny, Tobie nową pieśń zacznę, o mój Boże wieczny!
Wyznam Cię w obietnicach Twoich nieomylnym, Wyznam Cię ojcem sirot i obrońcą silnym.
Liczby niemasz łaski Twej; kto kiedy możności Równe słowa wynajdzie i Twojej litości?
Jeszcześ mię z młodu ćwiczył, a ja, Boże żywy, I dziś wyznawam Twoje niepodobne dziwy.
Raczże mię w łasce i w swej zachować obronie Aż do poznego wieku i do białej skronie,
Abych siłę Twoję mógł tak teraźniejszemu Opowiadać wiekowi, jako i przyszłemu.
Twej dobroci, spraw Twoich sława, mocny Boże, Nieba sięga; któż kiedy z Tobą zrownać może?
Tyś mię był prawie w morze trosk rozlicznych wprawił, Potem, użaliwszy się, snadnieś mię wybawił.
Wróciłeś mi powagę i miejsce uczciwe, Pocieszyłeś z łaski swej serce frasowliwe.
Przeto Cię, o mój Boże, Boże nieskończony, Na wieki śpiewać będą moje wdzięczne strony,
Będą Cię wyznawały w powieści statecznym I obrońcą Twojego Izrahela wiecznym.
Usta moje, język mój będzie się radował, Będzie za dobrodziejstwa obfite dziękował.
Nie zamilczy na wieki Twej sprawiedliwości, Gdy się zły człowiek będzie wstydał swych sprosności.
PSALM LXXII.
Deus judicium Tuum regi da.
Daj swe baczenie, Boże, królowi,
Daj sprawiedliwość królewicowi,
Niech co chce będzie, żyw Pan ludu swemu, I zna, kto szczerem sercem służy Jemu.
Jaciem, poprawdzie, o włos nie szwankował, Mój nierozumny rozum to sprawował.
Bo kogo (przebóg żywy) nie pobudzi I ten wczas i ten dostatek złych ludzi?
Oni przeciwnej fortuny nie znają I w dobrej sile długie lata trwają.
W ludzkich frasunkach nie są położeni, Ani z drugimi bywają dręczeni.
Przetoż je pycha zewsząd otoczyła, Fałsz, okrucieństwo, niezbożność przykryła.
W rozkoszach leżą, na to się podali, By jeno woli swej dosyć działali;
Niewinne dręczą, mowy nie hamują, Przeciwko Bogu sprosnie występują.
Swą wszetecznością i nieba sięgają, Językiem stanu każdego ruszają;
Niebaczni ludzie cisną się za nimi, Napijając się tegoż błędu z nimi,
I mówią: Zać to są boskie zabawy, Przypatrować się, jakie ludzkie sprawy.
Oto źli ludzie co za szczęście mają, W jakim dostatku dni swych używają!
Próznom ja tedy warował się złości, Próznom zachował ręce w niewinności,
Cierpiałem niewczas przenaszladowanie,[153] Podejmowałem cały dzień karanie.
Jeslibych tak rzekł w głupiem sercu swojem, Wzgardziłbych, Panie, wiernym ludem Twoim;
A chcąc w tej mierze co pewnego stawić, Nie mogłem ludzkim rozumem się sprawić,
Ażem wszedł, Panie, do przybytku Twego, Tamem obaczył przyszły czas każdego.
Inaczej tego powiedzieć nie mogę: Na ślizkim gruncie położyli nogę.
Niepewne skarby posiedli na ziemi, Bo skoro zagrzmi Twa pomsta nad niemi,
I pan i państwo znikną w ocemgnieniu,[154] Prosto, jako sen na pierwszem ocknieniu.
A ich władania, ich wysady[155], Panie, Śmiech tylko ludzki w mieście Twem zostanie.
Ale niźli to serce me pojęło, Siła troskania, siła myśli wzięło.
A wszytko prózno, bo długo myśliwszy, Co dalej, temem jeszcze był wątpliwszy,
Tak, żem też być mógł przed oczyma Twemi Poczytan między bydlęty sprosnemi.
Wszakżem od Ciebie, Panie, nie zachodził;[156] Tyś mię z łaski swej sam za rękę wodził.
Miałeś na pieczy wszytki moje sprawy, Zkądem ja dosiągł nieśmiertelnej sławy.
Kto jest na ziemi, kto na wielkiem niebie, Kogobych ja miał chwalić, okrom Ciebie?
Po Tobie, Panie, serce me truchleje, Bo z Ciebie wiszą[157] wszytki me nadzieje.
Wszyscy zaginą, którzy Cię nie znają, Wszytki zatracisz, którzy Cię mijają;
A ja przy Tobie, mój Panie, zostanę, Ufać Twej łasce nigdy nie przestanę,
I będę zawżdy miał Cię za co sławić I ludzkie uszy Twoją chwałą bawić.
PSALM LXXIV.
Ut quid Deus repulisti in finem.
Także nas już na wieki, Boże nasz, opuścisz,
I srogim wilkom drapać stado swe dopuścisz?
Wspomni na swe dziedzictwo i na swój lud wierny,
Z któregoś Ty zdjął jarzmo w jego czas mizerny!
Wspomni na piękną skałę poświęconą Tobie
Syońską, gdzieś Ty obrał był mieszkanie Sobie.
Powstań kiedy, a rozgrom swe nieprzyjaciele,
Od których tak wiele szkód widzisz w swym kościele.
Pełne Twoje bóżnice huku, pełne zbroje,
W pośród placu chorągwie roztoczyli swoje;
Ozdobę domu Twego, kosztowne roboty
Obuchami potłukli i twardemi młoty.
Ściany padną, ziemia grzmi, jako kiedy walą
W lesie surowe dęby twardą, ostrą stalą;
Świątnica Twoja gore, namiot roztargany
Leży w prochu szkaradzie nogami wdeptany.
Całego nic zostawić nie chcą, ogień srogi
Wszytki w popiół obrócił Pańskie synagogi.
Co gorsza: znaków żadnych, żadnego nie znamy
Proroka, żeby wiedzieć, póki w tem trwać mamy?
Długoż się pastwić będą ci sprosni poganie
Nad nami? długoż mają Ciebie bluźnić, Panie?
Czemu tak długo kurczysz możną rękę swoję?
Podnieś wżdam[158] kiedy wzgórę, podnieś prawą Twoję.
O Panie, jeszcze z wieku znaczna zawżdy była
Twoja łaska nad nami, znaczna Twoja siła.
Tyś wpośrzód morza drogę szeroką osuszył,
A srogim smokom w wodzie harde głowy skruszył.
Skruszyłeś i samemu łeb wielorybowi
I dałeś go na pastwę górnemu sępowi.
Na Twoje rozkazanie zdrój wyskoczył z skały,
A rzeki nieprzebyte wody ostradały.
Twój dzień jest i noc Twoja, światło niezgaszone
Słońca górnolotnego przez Cię jest stworzone.
Tyś morze z ziemią spoił i mocnie ustawił,
Tyś lato swym dowcipem i zimę naprawił[159].
Pomni swe urąganie, pomni, wieczny Panie,
Jako imię Twe lżyli nieszczęśni poganie.
Synogarlice swojej bestyom nie dawaj,
Stada swego w niepamięć wieczną nie podawaj.
Wejźrzy na swe przymierze, nie mamy ubodzy
Głów gdzie skłonić, posiedli wszytko ludzie srodzy.
Nie daj, aby upadły wstyd odniósł na sobie,
Owszem mógł za Twą łaskę podziękować Tobie.
Wstań, Panie, a weźmi się za swą krzywdę; pomni,
Jako Cię lżą każdy dzień bluźnierce nieskromni.
Nie zamilczaj przegróżek i wszetecznej mowy,
Na co Twój nieprzyjaciel zawżdy jest gotowy.
PSALM LXXV.
Confitebimur Tibi Deus, confitebimur.
Ciebie my wiecznie wyznawać będziemy
I Twoje cuda światu opowiemy,
A Ty nam szczęścić będziesz nasze sprawy, Boże łaskawy!
Kiedy się skończą zamierzone lata
(Pan opowiada), przyjdę sądzić świata;
Tam płacić będę dobrze cnotliwemu, Źle nieprawemu.
Strwożona ziemia wespołek i z temi
Będzie topniała, którzy są na ziemi;
Ale zaś przez mię jej słupy zwątlone Będą wzmocnione.
Namiot Jego w Salem jest rozbity,
Na Syonie pałac znakomity;
Tam pokruszył tarcze, miecze, zbroje,
A za morze krwawe cisnął boje.
Mężniejszyś Ty, niż gorni[163] hetmani:
Oto zacni męże zwojowani
Zasnęli w sen twardy, nieockniony,
Rąk nie mogli podnieść do obrony.
Strachem, Boże wieczny, Twojej grozy
Stały wryte i konie i wozy.
Strasznyś Ty Pan; nie korzysta w duszy,
Ktoby czekał, kiedy Cię gniew ruszy.
Twój ogromny wyrok zagrzmiał z nieba,
A ziemia się trzęsła, jako trzeba.
Umilkła, gdyś na sąd się gotował,
Abyś dobre w cale był zachował.
Twoja to cześć ludzka zapalczywość,
Tobie roście z ich gniewu poczciwość.
Śluby czyńcie Panu i oddajcie,
Znamienite dary przynaszajcie
Panu, który ducha odejmuje
Możnym królom, i światu panuje.
PSALM LXXVII.
Voce mea ad Dominum clamavi.
Pana ja wzywać będę, dokądem żywy,
A On w uszy swe przyjmie mój głos płaczliwy.
Do tegom się ja uciekł czasu trudności,[164]
Do tegom ręce ściągał w nocne ciemności.
Dusza natenczas ani cieszyć się dała,
Ale do Pana tylko z płaczem wzdychała;
Woławszy, narzekawszy, głosu nie staje,
Sen troski widząc, indziej skrzydła podaje.
Przychodziły mi na myśl dawniejsze lata,
Co dla swych za pierwszego Pan czynił świata;
Wspominałem swe wdzięczne pieśni, któremi
Litość Pańska nademną znaczna ma ziemi.
I myśliłem w sercu swem: Takżem na wieki
Już wypadł ja nieszczęsny z Pańskiej opieki?
Ani się już da przywieść, aby smutnemu
Łaskę jeszcze okazał słudze swojemu?
Czyli już miłosierdzie Jego ustało,
Czy się wiekuistego słowa przebrało?
Czy zgoła Pan zapomniał, co to żałować?
Ani łaski w gniewie swym chce okazować?
Co mówię? — ręka Pańska niesie odmiany;
Ja przedsię, jakomkolwiek jest sfrasowany,
Nie zapomnię wyznawać Twojej mądrości,
Twoich czynów ozdobnych, Twej wielmożności.
Wspomionę Twoje sprawy niewysłowione,
Sprawy dawne, rozumem nieogarnione;
Będę rozważał Twoje postępki święte,
Będę powiadał sądy Twe niepojęte.
Świętobliwe Twe drogi, wszechmocny Boże!
Tobie świat nic równego podać nie może;
Okazałeś swą możność i dziwne siły,
Kiedyś z Egiptu wywiódł swój naród miły.
Widziały Cię, o Boże, wody, widziały
I lękły się, a morskie przepaści drżały.
Chmury z hukiem linęły[165] deszcz niesłychany,
Linęły grad gwałtowny z wichrem zmieszany.
Twoje ogniste strzały, Twe straszne gromy,
Latały, a niebieskie trzaskały domy.
Roiły się po niebie w krąg łyskawice,
A strach zdejmował wszytki ziemskie granice.
Na morzu ścieżki Twoje, na wodach drogi,
Ale nie poszlakował[166] żaden Twej nogi;
Przewiodłeś, jako stado, za Mojżeszowym
I za powodem, lud swój, Aaronowym.
PSALM LXXVIII.
Attendite popule meus, legem meam.
Słuchaj, wierny mój zborze, otwórz uszy swoje, A do serca poważne przypuść słowa moje.
Dziwne gadki wam powiem, dziwne przypowieści, Lecz, jako dziwne, tak też i prawdziwe wieści,
Czegośmy się od ojców naszych nasłuchali, Kiedy siłę i cuda Pańskie wyznawali.
Wola Jego tak była: To prawo wszytkiemu Potomstwu jest podane Izrahelowemu,
Aby ojcowie synom wiecznie winni byli Dzieje Pańskie przekładać, a ci się uczyli
Pana w potrzebach szukać, sprawy pamiętali I jego świętobliwych ustaw przestrzegali.
Aby nie byli ojcom podobni, spornemu Narodowi i łaski Pańskiej niewdzięcznemu,
Którzy nie dobrze się w swej czuli powinności, Ani postępowali z Bogiem w uprzejmości.
Synowie Efraimowi, męże doświadczeni I łukiem nieomylnym władać nauczeni,
W potrzebie tył podali; czemu? bo wzgardzili Przymierzem Pańskiem, ani praw posłuszni byli.
Dobrodziejstwa i cudów jego zapomnieli, Które ich starszy w polach egipskich widzieli:
Morze na poły przedarł, one przeprowadził, Wodę i stąd i zowąd jako wał usadził;
Przydał im wodze: na dniu obłok znakomity, A w nocy nieprzejźrzanej ogień nie pokryty.
Twardą skałę przeraził, a oto z kamienia Zdrój przeźroczysty wypadł nowego strumienia.
A ci tam więc pragnienie wodą ugasili, Ale Pana przeciwko sobie zapalili,
Kusząc go w sercach swoich, a niehamownemu Pożądając pokarmu brzuchowi swojemu.
To już (powiada) laską uderzył, a z skały Zdrój wystrzelił i bystre strumienie wezbrały:
Będzieli też chleba mógł także nagotować I głodne ludzi swoje mięsem opatrować?
To Pan słysząc, wielkim jest gniewem poruszony, Wielki na niewdzięczny lud ogień zapalony
Przeto, że wszechmocności Jego nie dufali, Ani w Nim swej nadzieje głupi pokładali.
I zebrał płodne chmury i otworzył nieba, I spuścił im dostatek niebieskiego chleba.
Chleb anielski człowiek jadł, jeszcze mało na tem — Rozkazał Eurom[167] stanąć, wiatr z południa zatem
Ćmę wielką ptastwa przygnał, jakie więc zamieci W piaszczystych polach pędzi, gdy pirzchliwy leci.
W obóz prosto i w koło namiotów padali Ptacy nieprzeliczeni, a ci używali,
Używali do sytu, chęć przedsię zostaje, A Pan wedla łakomstwa dostatku dodaje.
Jeszcze jedli, jeszcze im w gębie mięso tkwiało, Gdy się Pańskie przeklęctwo na nich okazało:
Ludzie co naprzedniejszy, ludzie znakomici We wszytkim Izrahelu nagle są pobici.
Imo to wszytko, przedsię ani nie przestali Swych złości, ani dziwów Pańskich uważali;
Więc też w rozlicznych troskach strawili swe lata I przed czasem nędznego dokonali świata.
Przygodami, nieszczęściem dziwnem utrapieni, A prawie widomemi plagami dotknieni,
Dopiero niebożęta do Pana wzdychali, Dopiero się do Niego z płaczem uciekali.
I wspomionęli, że Pan ich jest zbawicielem, Że Bóg ze wszech Nawyższy ich odkupicielem.
Więc sobie twarzy smutne i mowę zmyślali Nabożną, ale serca nic nie przykładali,
Ani Panu w przymierzu zachowali wiary; Ale Pan, który niema w miłosierdziu miary,
Sam z chęci swej zatłumił i zatarł ich złości, Ani się dał rozwodzić swej zapalczywości;
Wspomionął, że są ciało i duch niewrócony, Kiedy raz będzie z swego mieszkania ruszony.
Jako wielekroć oni Pana obrazili W pustyniach twardych i do gniewu przywodzili
Szemrząc przeciwko Jemu i z swej nikczemności Miarkując Jego siłę i Jego możności?
Nie pomnieli, jako Pan dziwnie je wybawił I, połamawszy pęta, na swobodzie stawił.
Jako cuda niezwykłe, cuda niesłychane W Egipcie okazował: rzeki nieprzebrane
W krew obrócił, krwią wszytki strumienie płynęły, A w nieznośnem pragnieniu ludziom usta schnęły;
To je mszyce rozliczne i muchy kąsały, To żaby po pałacach mierzione czołgały,
To chrząszcze, to szarańcza zboża polne żarły, Mrozem winnice więdły, mrozem sady marły;
Grad woły, grad wielbłądy na ziemię obalił, A jeśli co grad minął, to grom srogi spalił.
Gniew Pański na nie przyszedł, przyszło udręczenie I ciężkie niewidomych szatanów trapienie.
A śmierć nie próżnowała, jednako morzęcy[168] Okrutna, wieki ludzkie i rodzaj bydlęcy.
Płód we wszytkim Egipcie pierworodny zbiła I kwiat rzeźwiej młodości nagle posuszyła.
A Pan lud swój wybrany zajął jako owce I przeprowadził w cale, a ich przeszladowce
Bystre morze pożarło; wiódł je pustyniami Aż do kraju, który wziął sam swemi rękami,
I wyrzucił im gwoli pohańce butliwe,[169] A miedzy nie podzielił włości osobliwe.
I mieszkali w ich zamcech, a przedsię nie byli Wdzięczni tak znacznej łaski, przedsię odstąpili
Ustaw Pańskich i także, jako ich ojcowie, Nie wytrwali statecznie w podanej umowie.
Obrócili się nazad, jako łuk zdradliwy Za nagłem wyciągnionej spadaniem cięciwy.
Bogów sobie z kamienia nowych nakowali, I nikczemnym szaleni słupom się kłaniali.
Co Pan widząc na oko, wielce się zapalił I chęć od Izrahela wszytkę swą oddalił.
Namiotem i ołtarzmi wzgardził Silońskiemi, Gdzie był mieszkanie sobie ulubił na ziemi.
Arkę nieprzyjaciołom, znak swej wielmożności, Podał w ręce, podał swej pamiątkę zacności.
On swój lud ulubiony i dziedzictwo swoje Przywiódł na ostre miecze i na ciężkie boje:
Młódź wysieczono, panny ślubu nie czekały, Kapłani zbici, wdowy pogrzebu nie miały.
Ocucił się Pan, jako gdy kto snem zmorzony, Wyspał wino wczorajsze i wstał wytrzeźwiony,
I zadał sromotny raz nieprzyjacielowi I podał go na pośmiech wszytkiemu wiekowi.
Ale władze i rządu, ani Józefowym, Ale zacnym potomkom zlecił Efraimowym;
Judzie zlecił, Syońskie umiłował skały, Na których kościół sobie zbudował tak trwały,
Jako ziemia lub niebo, które tak stworzone, Że starością na wieki nie będzie zwątlone.
Więc Dawida, co teraz za owcami chodził, Obrał królem, aby lud Izrahelski wodził,
A ten je z pilnością pasł i mądrze sprawował, Jako urząd pasterski jego potrzebował.
PSALM LXXIX.
Deus venerunt gentes.
Pohańcy, o Boże żywy,
Wojują Twój kraj właściwy:
Kościół twój zesromocili,
Miasto z gruntu wywrócili.
Na pował leżą po ziemi
Trupy sług Twoich, któremi
Karmi się ptactwo brzydliwe
I bestyje drapieżliwe.
Krew po drogach żywa płynie,
Jako gdy deszcz wielki linie;[170]
A niemasz, ktoby z litości
Piaskiem nakrył biedne kości.
Nasz przypadek nieszczęśliwy
Sąsiad widząc zazdrościwy,
Oczy pasie, duszę cieszy,
Sobie i z swym rownym śmieszy.
Oddal od nich śmierć gotową,
Którą widzą tuż nad głową.
Sąsiadom płać siedmorako,
Którzy nie tak nam snadź, jako
Tobie, Panie urągali,
Sznupki[171] sprosne zadawali.
A my, Twojej lud opieki,
Będziem Cię sławić na wieki;
Nie zamilczem Twojej chwały,
Póki nieba będą stały.
PSALM LXXX.
Qui regis Israhel, intende.
Słysz, pasterzu Izrahelski, nasz głos żałościwy,
Który, jako stado wodzisz naród swój właściwy.[172]
Okaż się który nad lotnym siedzisz cherubinem,
Przed Efraimem, przed Manassem, przed Benjaminem.
Chciej poruszyć siły swojej i swej zwykłej mocy,
A przybądź nam utrapionym rychło ku pomocy;
Przywróć nas ku łasce swojej, niezwalczony Panie,
Okaż swą twarz, a wszytko się nam po myśli stanie.
Wieczny Boże, który władniesz zastępy mocnemi,
I długoli będziesz gardził prośbami naszemi?
W płaczu ciężkim (ach niestety) chleb troskliwy jemy,
Wino żałosne na poły ze łzami pijemy.
Sąsiedzi o łupy nasze zwady zaczynają,
A nieprzyjacielskie śmiechy żalu nam dodają.
Przywróć nas ku łasce swojej, niezwalczony Panie!
Okaż Swą twarz, a wszytko się nam po myśli stanie.
Winnicęś z Egiptu przeniósł, poganyś wygładził,
Onęś swoją mocną ręką po swej myśli wsadził.
Uprawiłeś dla niej ziemię, wkopałeś głęboko
Jej korzenie, tak że się wnet rozrosła szyroko.
Góry wielkie niezmierzone cieniem swym zakryła,
A wysokich gałęziami cedrów dostąpiła.
Rozwiodłeś jej płodne rozgi do morza samego,
A jej piękne latorośli do brodu wielkiego.
Czemużeś jej płot rozrzucił? czemu ją targają,
Którzy w drogę kolwiek idąc, imo nię mijają?
Wieprz ją leśny, wieprz okrutny srodze powojował,
Źwierz ją polny, zwierz łakomy do czysta zepsował.
Porusz się, o możny Panie, z swej świętej stolice,
A racz najźrzeć do tej biednej, skażonej winnice.
Użal się jej, boś ją jednak swoją ręką sadził,
Miej na pieczy krzaki, któreś nad inne wysadził.
Wysieczone w ogniu leżą, niemasz kto ratując,
A z gruntu prawie niszczeją, gniew Twój na się czując;
Miej swoję niezwyciężoną rękę nad człowiekiem,
Któregoś Ty sobie obrał przed niemałym wiekiem.
A my nigdy z Twojej świętej drogi nie zejdziemy;
Ty nas będziesz żywił, a my wzywać Cię będziemy.
Przywróć nas ku łasce swojej, niezwalczony Panie!
Okaż swą twarz, a wszytko się nam po myśli stanie.
O Sędzia nienaganiony,
Ty sam racz na wszytki strony
Ziemię sądzić prawem swojem,
Bo świat jest dziedzictwem Twojem.
PSALM LXXXIII.
Deus, quis similis erit Tibi? ne taceas.
Nie milcz, ani odkładaj, nie cierp, Boże wieczny, Oto przeciwko Tobie powstał lud wszeteczny.
Nieprzyjaciele Twoi hardzi wznoszą rogi, A dziwnych rad szukają na Twój lud ubogi.
Pódźmy (prawi), zgładźmy ten naród nienadany,[175] Niech Izrahel nie będzie wiecznie mianowany.[176]
I spiknęli się z sobą możni Idumczycy, Ismahelscy, Moabscy i Agareńczycy;
Z nimi Gabel i Amon i Mamaluchowie, I mieszkaniec Sydoński i Filistynowie;
I Assur ku potrzebie tejże był gotowym, Przyciągnął ku pomocy potomkom Lotowym.
Ale Ty, o nasz Panie, tak poczynaj z nimi, Jakoś począł z Sizarą i z Madyańskimi
Zastępy i z Jabinem, kiedy zbite głowy Niósł po wodzie szarłatny strumień Cissonowy,
Kiedy trupy na pował po rolach leżały, A pola gnojów inszych nie potrzebowały.
Gdzie Zeb i Oreb poległ, gdzie zacni hetmani Zebea i Salmana są zamordowani.
Tak i tych odpraw, Panie, niechaj zmierzą sobą Kraj żydowski, którego dostać chcą pod Tobą.
Jako koło, z myślami niech się kręcą swemi; Jako źdźbło, któremu wiatr nie da paść na ziemi,
Jako straszliwy ogień, jako pożar, który Gęste lasy pustoszy i odziane góry:
Tak i ty przepuść na nie swoje łyskawice, Swoje ogromne gromy i swe trzaskawice.
Włóż hańbę na ich twarzy, niechaj się pytają Twego Imienia, Panie, niechaj się wstydają,
Niech sobą wiecznie trwożą i tak utrapieni Niechaj będą do końca z ziemie wygładzeni.
Tam dopiero poznają, że Pan imię Tobie, A, jako świat jest wielki, nie masz równia sobie.
PSALM LXXXIV.
Quam dilecta tabernacula Tua Domine.
Boże nasz, u którego w ręku wszytki boje,
Jako są wdzięczne pałace Twoje!
Tych pragnie, do tych wzdycha dusza utrapiona,
Tam serce i myśl wszytka skłoniona.
Wróble mają swe domy, jaskółki swe mają
Gniazda, gdzie dziatki wychowywają.
Boże niezwyciężony, dom i gniazdo moje
Są wszech naświętsze ołtarze Twoje.
Szczęśliwi, którzy w Twoim kościele mieszkają
I Tobie chwałę winną oddają;
I ci niemniej, co w Tobie swą moc położyli
I Twój nawiedzić dom umyślili.
Suchym padołem idąc, będę mieć zdrojowej
Dostatek wody i wody dżdżowej.
Ze wczasu na wczas[177] pójdą, aż się wszyscy stawią
I swe przed Panem obchody[178] sprawią.
O Panie, u którego w ręku wszytki boje,
Przyjmi łaskawie dziś prośby moje:
Wejźrzy na pomazańca swego miłosiernem
Okiem, o wszytkim ucieczko wiernym!
Dzień jeden u mnie w Twoim pałacu strawiony,
Lepszy, niż indziej wiek niezliczony;
Wolę wrót domu Twego strzedz, niźli ze złymi
Pod dachy mieszkać pozłocistymi.
Tyś jest słońce, Tyś jest tarcz; Ty sławą szafujesz,
Ty dobrym dóbr ich nie odejmujesz.
O Boże władogromy, szczęśliwy w swej radzie,
Ktokolwiek w Tobie nadzieję kładzie.
PSALM LXXXV.
Benedixisti Domine terram Tuam.
Owa czas, Panie, przyszedł pożądany,
Pocieszyłeś kraj swój upodobany:
Pomogłeś z oków potomkowi cnemu Jakobowemu.
Ale Ty wielce dobrotliwy,
Ty miłosierny, litościwy!
Ty (mówię) skąpy w rozgniewanie,
A nieprzebrany w litowanie!
Ty wejźrzy na mię, a w trudności
Dodaj mi serca i stałości,
Pomóż mi, Panie, słudze swemu,
Niewolnikowi pomóż Twemu.
Włóż na mię jawny znak swej chęci,
Na który patrząc, niech przeklęci
Ludzie się gryzą, żeś ratował
I mnie tyraństwa ich zachował.
PSALM LXXXVII.
Fundamenta ejus in montibus sanctis.
Pan miedzy wszytkiemi Miasty żydowskiemi
Piękne syońskie umiłował brony,[182]
Ich grunt na górach świętych założony. Pańskie mury dawne, Imię wasze sławne!
I Egipt (mówi Pan) i Babilonę
Jeszcze ja miedzy swoimi wspomionę. Oto Palestyna I Tyrska kraina,
I murzynowie słońcem przypaleni
Przyznawać będą, że tu są zrodzeni.
Jako świat jest wielki, Człowiek na nim wszelki
Syończykiem się będzie rad mianował;
To miasto Bóg sam nawyższy budował. Nie uczyni temu Nikt dosyć; samemu
Przyjdzie narody Panu porachować,
Którzy się będą z Syonu mianować. Wszyscy poetowie, Wszyscy muzykowie
Sławić Cię będą; jestli w głowie mojej
Też co takiego, wszytko ku czci Twojej.
PSALM LXXXVIII.
Domine Deus salutis meae.
Boże! moja nadziejo i moja pomocy! Do Ciebie wołam we dnie i w nocy:
Niechaj miejsce u Ciebie mają prośby moje, Skłoń ku mnie ucho łaskawe swoje.
Nieszczęście duszę trapi, troski niemasz miary, Żywot już widzi prawie swe mary.
Ciało zgoła już martwe, sił nie czuję w sobie, Myśl moja wszytka tylko o grobie.
Leżę jako zabity, pod ziemię włożony, Od Ciebie i od świata wzgardzony.
Ponurzyłeś mię w srogiej otchłani podziemnej, Ponurzyłeś mię w przepaści ciemnej.
Zmocniły się nade mną Twe zapalczywości, Przywiodłeś na mię swe nawałności.
Odraziłeś ode mnie przyjacioły wszytki, Jestem w ich oczu na podziw brzydki,
Siedzę jako w okowach, wyszcia nie najduję, Oczu prze zbytni swój płacz nie czuję.
Przedsię ja, Panie, dokąd świeci dzień na niebie, Wołam i ręce ściągam do Ciebie.
Czy umarłym cuda chcesz okazować? czyli Umarli, wstawszy, będą Cię czcili?
Czy dobroć Twoja w grobiech będzie powiadana, Albo pod ziemią prawda wyznana?
Czy Twoję sprawiedliwość i Twe sprawy dziwne Wspominać mogą kraje nieżywne?
Ciebie ja przedsię wzywam, do Ciebie mój Panie, Nigdy mej prośby głos nie ustanie.
Boże mój, przecz odrzucasz smętną duszę moję, I twarz ode mnie odwracasz swoję?
Troski mię z lat namłodszych moich naszladują,[183] Twoje mię ciężkie strachy zejmują.
Twój mię gniew, zapalczywość Twoja mię ścisnęła I jako powódź, zewsząd zamknęła.
Odstrychnąleś ode mnie krewne i znajome, — Wszytkich okryły ćmy niewidome.
PSALM LXXXIX.
Misericordias Domini in aeternum cantabo.
Twe miłosierdzie, Twoję prawdę, wieczny Panie, Wysławiać mój rym będzie, póki świata stanie.
A pierwej świat (rzecz pewna) w niwecz się obróci, Niźli się Pańskie Twoje słowo nazad wróci,
Które to było: słudze Dawidowi swemu Obiecuję, a on niech ufa słowu memu:
Póki morza i ziemie, póki nieba stawać, Plemię nie ma i jego stolica ustawać.
O Panie, cuda Twoje wyznawają chory Anielskie, prawdę Twoje sławią ludzkie zbory.
Kto na ziemi porowna z Tobą, kto na niebie? Wszytki rzesze niebieskie lękają się Ciebie;
Wszyscy mocarze ziemscy Tobie biją czołem, A jasność prawdy Twojej obeszła Cię kołem.
Ty pychę morską krócisz, Ty nieujeżdżone Wały jego hamujesz pod niebo wzniesione.
Tyś hardego tyranna plagą swą uskromił, I wojska nieprzyjaciół swych wszytkich rozgromił.
Twe jest niebo, Twa ziemia, wszytko musi Tobie Przypisać, cokolwiek świat wielki zamknął w sobie.
Południe i północy, wschód słońca różany, I zachód Twym dowcipem stoi zbudowany.
Można jest ręka Twoja, wysoka prawica, Na sądzie a na prawie Twoja tkwi stolica.
Litość a prawda boku Twego przestrzegają. Szczęśliwi ludzie, którzy głos Pańskich trąb znają;
Ci ducha Twego, Panie, światłem rozświeceni, W żadny błąd nie mogą być nigdy zawiedzieni;
Ci z uznania prawdy Twej będą się kochali I twą łaską sławy swej będą nadstawiali.
Tyś nasza moc, od Ciebie posiłek mieć mamy. Pańska tarcz i król Jego, którym się wspieramy.
Tyś w widzeniu powiedział prorokowi swemu: Naznaczyłem ja króla już ludowi memu.
Dawid, sługa mój wierny, ten jest powołany Na ten urząd tak zacny, ten jest pomazany,
Temu ja serca będę i siły dodawał, W każdej potrzebie jego z nim będę przestawał.
Nigdy go nieprzyjaciel jego nie pożyje, Lub nań fortelem pójdzie, lub nań wojska zbije.
Ja sam nieprzyjacioły jego chcę wojować I przeciwniki jego do gruntu zepsować.
Prawda i litość moja z nim zawżdy, a z strony Imienia będzie mego wielce podwyższony.
Rękę jego położę na morzu szyrokim, Drugą na Eufratowym strumieniu głębokim.
W potrzebach swoich do mnie zawżdy się uciecze: Tyś mój ojciec, Tyś mój Bóg i obrońca! — rzecze.
A ja go pierworodnym u siebie położę I wszytkim świata tego tyrannom przełożę.
W łasce mojej na wieki nie uzna odmiany, W przymierzu poszlubionem będzie zachowany.
Potomek w domu jego nigdy nie zaginie, Ani stolica, póki dzień torem swym płynie.
A gdzieby dzieci jego zakon mój wzgardziły, Ani posłuszne memu rozkazaniu były:
Onić kaźni nie ujdą za swe wszeteczności, I odniosą zapłatę godną swoich złości.
Ale jemu zachowam miłosierdzie swoje, I nie będą omylne nigdy słowa moje.
Nie zgwałcę ja przymierza swego; głos, podany Z ust moich, w odmienności nie będzie uznany.
Razem ja Dawidowi na stateczność swoję Słudze wiernemu przysiągł i przy temże stoję:
Nie ma ustać potomstwo w domu jego sławnym, Ani zacny tron jego, póki szlakiem dawnym
Prędkie słońce poleci i nieuchodzony Krąg miesięczny, a iściec[184] na niebie niepłony.[185]
Teraześ się obruszył, Panie, przeciw jemu, Jawną niełaskę słudze okazujesz swemu:
Wywróciłeś przymierze, zepchnąłeś koronę Z głowy jego, odjąłeś wszelaką obronę.
Mury, parkany leżą, zewsząd go targają, Zewsząd szczypią, a żałość śmiechem podniecają.
Nieprzyjacioły jego nadeńeś wystawił I ludzi zazdrościwe radości nabawił.
Przytępiłeś miecz jego, a w swojej potrzebie Nie miał obrońcę, ani pomocnika z Ciebie.
Ozdoba wszytka jego i świetność zaćmiona, A stolica nogami wzgórę wywrócona.
Ukróciłeś lat jego kwitnącej młodości, Oczu podnieść nie może, pełen zelźywości.
Będzie wżdam[186] koniec kiedy tej niełasce? stanie Wżdam Twój srogi gniew kiedy, nieśmiertelny Panie?
Wspomni sobie, jako kres ciasny mego wieka! Izalibyś Ty prózno stworzyć miał człowieka,
Żeby i ten lichy czas w troskach miał położyć? Bo kto śmierci mógł zniknąć, albo z martwych ożyć?
Gdzie teraz ono Twoje miłosierdzie dawne? Gdzie, Panie, zwykła dobroć i przymierze sławne
Z Dawidem uczynione? — nakłoń oczu swoich Pańskich, a urąganiu sług się przypatrz Twoich.
Pełne łono mam sznupek, pełne obelżenia, Słuchając rozmaitych narodów hańbienia,
Którem nieprzyjaciele naszy nas zelżyli, Ani pomazańcowi Twemu przepuścili.
Bądź na wieki pochwalon, wiekuisty Panie, A co jest wola Pańska Twoja, niech się stanie.
Ciebie on z łowczych obierzy[189] wyzuje
I w zaraźliwem powietrzu ratuje;
W cieniu swych skrzydeł zachowa cię wiecznie,
Pod Jego pióry ulężesz bezpiecznie.
Stateczność Jego tarcz i puklerz mocny,
Za którym stojąc, na żaden strach nocny,
Na żadną trwogę, ani dbaj na strzały,
Któremi sieje przygoda w dzień biały.
Ztąd wedla ciebie tysiąc głów polęże,
Ztąd drugi tysiąc; ciebie nie dosięże
Miecz nieuchronny, a ty przedsię swemi
Oczyma ujźrzysz pomstę nad grzesznemi.
Iżeś rzekł Panu: Tyś nadzieja moja,
Iż Bóg Nawyższy jest ucieczka twoja:
Nie dostąpi cię żadna zła przygoda,
Ani się najdzie w domu twoim szkoda.
Aniołom swoim każę cię pilnować,
Gdziekolwiek stąpisz, którzy cię piastować
Na ręku będą, abyś, idąc drogą,
Na ostry krzemień nie ugodził nogą.
Będziesz po żmijach bezpiecznie gniewliwych
I po padalcach deptał niecierpliwych;
Na lwa srogiego bez obrazy wsiędziesz,
I na ogromnym smoku jeździć będziesz.
Słuchaj, co mówi Pan: iż mię miłuje,
A przeciwko mnie szczyrze postępuje, —
Ja go też także w jego każdą trwogę
Nie zapamiętam[190] i owszem wspomogę.
Głos jego u mnie nie będzie wzgardzony,
Ja z nim w przygodzie; ode mnie obrony
Niech pewien będzie, pewien i zacności
I lat szedziwych[191] i mej życzliwości.
PSALM XCII.
Bonum est confiteri Domino.
Słuszna rzecz, Panie, Tobie chwałę dawać
I Twoje święte Imię wyznawać.
Dzieńli po niebie światło swe rozleje,
Nocli świat płaszczem czarnym odzieje;
Dzień mię usłyszy, litość wyznawając,
Noc, prawdę Twoję opowiadając,
Nie tylko słowy, ale i gęślami,
Ale i lutnią i skrzypicami.
Serce mi kwitnie, pełenem radości,
Patrząc na sprawy Twej wszechmocności.
O sprawy dziwne a niewysłowione,
O myśli w twardej nocy zamknione!
Niemądry na to nigdy nie napadnie,
Tępy do śmierci tego nie zgadnie.
Źli, zakwitnąwszy, jako kwitną zioła,
Uwiędną prędko i zginą zgoła.
Ty wszytki wieki przetrwasz, możny Panie;
Twych nieprzyjaciół szczęt nie zostanie,
Zniszczeją wszyscy, którzy lubią złości,
A Ty moc moją z swojej życzności[192]
Wyniesiesz, jako róg jednorożcowy.
Członki mi przejął sok balsamowy,
I ujźrzę upad nieprzyjaciół swoich,
I taż wieść przyjdzie do uszu moich.
Palmie podobien i cedrom libańskim
Cnotliwy kwitnie, szczep, który w Pańskim
Rozkosznym będzie pałacu wsadzony,
Zawżdy kwitnący, zawżdy zielony
I czerstwy będzie i rodny w starości;
A to, żeby w swej sprawiedliwości
Pan, twirdza moja, był opowiadany,
Który nie nosi żadnej przygany.
PSALM XCIII.
Dominus regnavit, ecorem dindutusdecorem indutus est.
Pan chce królować, odział się zacnością,
Okrył się męstwem wszytek i dzielnością;
Pan, przez którego krąg nieporuszony Ziemski stworzony.
Stolica Jego od początku świata
Jest założona, a on wszytki lata
Uprzedził; ale i wieków nie stanie, A On zostanie.
Niech huczą rzeki, niechaj głośne wały
Swym gęstym szykiem uderzają w skały;
Groźniejszy morza i wszech nawałności Bóg z wysokości.
Chybić nie może, co Ty kiedy swoim
Słowem wyrzeczesz; przeto w domu Twoim
Wieczna powaga, wieczna cześć zostanie, Prawdziwy Panie!
PSALM XCIV.
Deus ultionum Domine.
Boże, któremu pomsta należy sprawnie,
Okaż wszytkiemu światu władzą swą jawnie
Ockni się sędzia wiecznej sprawiedliwości,
A ludziom hardym zapłać ich wszeteczności.
Długoż, o wieczny Boże, ludzie zuchwali
Na szczęście tak bezpiecznie będą kazali?
Długoż się swem łotrostwem będą chłubili,
Którzy wstyd i cnotę swą na szrót[193] puścili?
Twój lud trapią, dziedzictwo Twoje plondrują,
Gościa, wdowę, siroty nędzne mordują
I mówią: nie widzi Bóg; płone nadzieje,
By miał rozumieć, co się na świecie dzieje.
Uważcież to, szaleni, u siebie tedy,
A wy rozum, o głupcy, miejcie wżdam kiedy.
Kto umiał ucho stworzyć i oko, temu
Jako być głuchym albo ślepym samemu?
Kto świat karze za jego wszeteczne sprawy,
Waszym złościam jako być może łaskawy?
Kto ludziom rozum daje, tenże człowieczy
Rozmysł i skryte rady zna, że nie grzeczy.
Szczęśliwy, którego Ty uczniem swym liczysz,
Boże wieczny, i w swoim zakonie ćwiczysz.
Taki w powszechną trwogę pokój uczuje,
Zaczem niepobożnemu dół się gotuje.
Abowiem swoich wiernych Pan nie opuści.
Ani dziedzictwa swego szarpać dopuści;
Jeszczeć i sprawiedliwość będzie płaciła,
I najdzie się na świecie cnotliwych siła.
Kto na mię tak jest łaskaw i na me zdrowie,
Że się przeciwko grzesznym przy mnie opowie?
By mnie był Pan nie dodał sam swej pomocy,
Dawnobych już był w wiecznej pogrężon nocy.
By się namniej podemną noga zachwiała,
Twoja mię łaska, Panie, wnet zadzierżała;
Jako mię barzo troski moje suszyły,
Tak mię wdzięczne pociechy Twoje chłodziły.
Spólnego nic przewrotni z Tobą nie mają,
Którzy prawem tyraństwo swe nakrywają,
Którzy przeciw cnotliwym praktyki kują,
A niewinne nad prawo jawne skazują.
Panie, Tyś moja skała, Tyś mój obrońca;
Ty mnie strzedz, jakoś począł, będziesz do końca,
I oddasz niepobożnym ich nieprawości,
A okrutni będą Twej syci srogości.
PSALM XCV.
Venite exultemus Domino.
Pódźmy z ochotą, Panu chwałę dajmy,
I Jego łaskę wieczną wyznawajmy.
Stawmy się przed Nim, zbawcą wszech trudności,
Szafarzem zdrowia i trwałych radości;
Spieszmy się kniemu, spieszmy się z dziękami
I z wdzięcznym luteń dźwiękiem i z pieśniami.
Pan to jest wielki, król niezwyciężony,
Nad insze wszytki bogi przełożony;
W Jego są ręku ziemskie głębokości
I niedostępne górne wysokości;
Jego jest morze, i On je sam sprawił,
I wszytkorodną ziemię On postawił.
Pódźmy, ściągnąwszy ręce swe do Pana,
A nie mieszkajmy upaść na kolana
Przed majestatem Jego wielmożności:
To jest nasz Tworca, to jest Pan litości,
A my lud Jego, o których On w czasie
Zawżdy przemyśla i które sam pasie.
Dziś, jeśli w uszy swoje usłyszycie
Naświętobliwszy głos Jego, pomnicie
Serca przyłożyć: nie swych ojców wzorem,
Którzy mię szczerym na puszczy uporem
Słuchać nie chcieli, ale doświadczali
Możności mojej, a też jej doznali.
Przez lat czterdzieści ten lud mię frasował,
Któremum Ja też tak długo folgował,
Żem rzekł nakoniec: ci ludzie szaleją,
Ani uważyć moich słów umieją.
Przetom też przysiągł, gniewem zapalony,
Że ich miał minąć pokój namięniony.[194]
PSALM XCVI.
Cantate Domino canticum novum.
Zacznicie nową możnemu
Pieśń Monarsze niebieskiemu;
Śpiewaj mu z mieszkańcy swemi
Wielka, niezmierzona ziemi!
Śpiewajcie Mu, wynoście Go,
Chwalcie święte Imię Jego.
Niechaj łaska Jego słynie
Tak, jako dzień po dniu płynie.
Niechaj brzmi w uszu pogańskich
Sława chwalebnych spraw pańskich;
Gdziekolwiek ludzie mieszkają,
Niech cudów Jego słuchają.
Pan to bowiem władze wielkiej,
Pan to chwały wyższy wszelkiej,
Pan króluje, który włada anioły lotnemi:
Lękajcie się, państwa wielkie, bój się wszytka ziemi!
Wielki to Pan na Syonie, Pan niezwyciężony,
Nad królestwa świata tego wszytki wyniesiony.
Imię Twoje niech na wieki będzie pochwalone,
Imię wielkie, Imię groźne i błogosławione.
Ty miłujesz sprawiedliwość, Tyś ludowi swemu
Prawa podał i porządek spisał wybranemu.
Panu cześć, Bogu naszemu winną chwałę dajcie,
Podnożkowi (bo jest święty) Jego się kłaniajcie.
Temu Mojzes i Aaron ofiary palili,
I Samuel z tejże liczby, co Jemu służyli.
Wzywali Go, a On słuchał uszyma wdzięcznemi
I z obłoku okrągłego umawiał się z niemi.
A to, że nad wszytko pańskich ustaw przestrzegali,
A w przymierzu nieodmienną wiarę zachowali,
Panie, zawżdyś je wysłuchał, zawżdyś im folgował
I znacznie nad upornymi krzywdy ich wetował.
Panu cześć, Bogu naszemu winną chwałę dajcie,
Górę Jego (bo jest święty Bóg nasz) uważajcie.
PSALM C.
Jubilate Deo omnis terra.
Wszyscy, którzy po ziemi chodzicie,
Ku czci Panu wesoło krzyknicie,
Nieprzyjacielem mię poczuje,
Kto pokątnie o ludziech żuje.[199]
Z hardym nie wytrwam, ani z tymi,
Którzy brakują podlejszymi.
Cnotliwy przy mym boku siędzie,
Niewinny, ten mnie służyć będzie.
Miejsca w mym domu nie zagrzeje,
Kto fałszem robi; tej nadzieje
Kłamca niech będzie, że z mej strony
Nie ma być nigdy poważony.
Koniecznie na to się usadzę,
Że wszytki grzeszne z świata zgładzę,
A miasto Pańskie tak umiotę,
Że nie zostawię, jeno cnotę.
PSALM CII.
Domine exaudi orationem meam.
Usłysz prośby moje, Boże litościwy,
A niechaj Cię mój głos dosięże teskliwy;
Nie odwracaj, czasu złej przygody mojej,
Odemnie smutnego świętej twarzy swojej.
Ale nakłoń ucha, Ojcze dobrotliwy,
A nie opuszczaj mię w mój dzień nieszczęśliwy;
Kiedykolwiek wołam ściśniony frasunkiem,
Przybądź, proszę, Panie, przybądź z swym ratunkiem.
Jako dym, tak lata moje uleciały,
Kości, jako głownia, moje wygorzały;
Na chleb nie pomyślę, a też serce moje
Uschło, jako trawa w srogie letnie znoje.
Prze ciężkie wzdychanie, prze mój płacz serdeczny,
Prze nieznośną żałość i frasunek wieczny,
Krwie w sobie nie czuję, niemasz na mnie ciała,
Kości tylko biedne a skóra została.
Jestem jako w lesiech pelikan schowany,
Jestem jako puhacz w pustynią wmieszkany;
Nie smutniej narzeka wróbl na gniaździe mały,
Kiedy go maciory płoche odbieżały.
Nieprzyjaciel, patrząc, cieszy duszę swoję,
A szydząc, przysięga przez osobę moję;
A ja, miasto chleba, szczyrym żyw popiołem,
I łzy żywe piję, siedząc za swym stołem.
Prze Twój gniew surowy (boś mną zapałczywy
Z góry dał o ziemię) wiek mój nieszczęśliwy
Chynął się ku nocy, jako cień wieczorny;
I usechłem prawie, jako kwiat ugorny.
Ale Ty na wieki trwać będziesz, o Panie,
A pamiątka Twoja nigdy nie ustanie.
Ty się nad Syonem jeszcze masz zmiłować,
A snadź już czas przyszedł, żeby go ratować.
Już ku rumom[200] jego serce obrócili
Słudzy Twoi, już się pustyń użalili.
I będą się Ciebie wszytki kraje bały,
I wszyscy królowie lękną się Twej chwały.
A to, że Ty znowu miasto swe naprawisz,
I w swym majestacie widomie się stawisz,
A gardzić nie będziesz pokornych prośbami,
Ani serca wielce strapionego łzami, —
Niech to pismem będzie napisano złotem
Dla wieku przyszłego, aby świat na potem
Miał pamiątkę Pańskiej dziwnej Opatrzności,
A sława słynęła Jego ku wieczności.
Abowiem, na niebie siedząc Pan wysoko,
Raczył swe ku ziemi na dół spuścić oko,
Aby płacz usłyszał więźniów okowanych,
I ratował na śmierć ostatnią podanych.
Aby na Syonie ciż Mu dziękowali,
I moc w Hieruzalem Jego wyznawali,
Wtenczas, gdy lud wszytek, wszyscy przełożeni,
Kwoli służbie Pańskiej będą zgromadzeni.
Teraz, acz mię strapił długiemi drogami,
I lat moich biednych skrócił frasunkami,
Przedsię kniemu wołam: nie bierz mię człowieka
Smutnego, mój Panie, w połowicy wieka.
Twe lata są wieczne, Tyś niebo zbudował
I ziemię rękoma swymi ugruntował;
To wszytko zaginie, a Ty w swej całości
Boże mój, trwać będziesz na wszytki wieczności.
Wszytko to zwiotszeje, by płaszcz pochodzony,
I odmianę weźmie, Tyś nieodmięniony
I lat nieskończonych, których uczesniki
Uczynisz, bez chyby, swoje miłośniki.
PSALM CIII.
Benedic anima mea Domino.
Błogosław, duszo moja, Panu swojemu,
Błogosław Imięniowi Jego świętemu.
Błogosław duszo Panu, Jego obfite
Dary niech zawżdy będą w sercu twem ryte.
Który odpuszcza wszytki twe nieprawości,
I zabiega chorobom i twej krewkości,
Żywot śmierci łakomej twój odejmuje,
A ciebie miłosierdziem swem koronuje;
Który cię wszelakich dóbr hojnie nabawia,
I twoję młodość, jako orlą, odnawia, —
Obrońca nieomylny źle obwinionych
I sędzia sprawiedliwy wszech ukrzywdzonych.
Ten opowiedział drogi swe Mojzeszowi
I wolą swą ukazał Izrahelowi,
Pan wielce miłosierny, Pan dobrotliwy,
Na gniew nieprędki, barziej do łaski chciwy.
Nie umie, nie zwykł się On wiecznie frasować,
Ani do końca swojej srogości chować;
Nie wedle spraw przeciwko nam postępuje,
Ani się z nami wedle zasług rachuje.
Której nad ziemią niebo jest wysokości,
Takiej On ku sługom jest swoim litości;
Jako wschód od zachodu daleko pała,
Tak On od nas daleko grzech nasz oddala.
Jako łaskawy ociec synów lituje,
Tak równie swoich wiernych sług Pan żałuje;
Czynu bowiem naszego samże świadomy
I pomni, żechmy ziemia i cień znikomy.
Trawie podobien człowiek, którą ostrymi
Leda w dzień kosa przytnie zębami swymi;
Podobien kwiatu, który, gdy się rozwinął
Nalepiej, dusznym wiatrem zmorzony zginął.
Pańska łaska jest wieczna i nieprzebrana,
Wiernym cnotliwym ludziom nagotowana; —
Tej uczesniki będą i prawnukowie
Tych, którzy w Jego będą kochać się słowie.
Pan na ognistem niebie dwór swój wysoki
Zasadził, skąd panuje na świat szyroki.
Chwalcie, o aniołowie mężni, chwalcie Go,
Którzy słowne nosicie poselstwa Jego.
Wszytki niebieskie wojska i sług zebranie,
U których Jego ważne jest rozkazanie,
Wszytko po wszytkich kąciech królestwa Jego,
Stworzenie i ty, duszo, chwal Pana tego.
PSALM CIV.
Benedic anima mea Domino.
Duszo, śpiewaj Panu pieśń: O nieogarniony Nieba i ziemie sprawco, wielceś uwielbiony!
Ciebie obeszła wkoło cześć i świetna chwała, Ciebie jasność, jako płaszcz ozdobny odziała;
Tyś niebo, jako namiot, rozbił ręką swoją, Nad nim wody za Twojem rozrządzeniem stoją.
Chmury — Twój wóz, Twe konie — wiatry nieścignione, Duchy — posłańcy, słudzy — gromy zapalone;
Twym rozumem tak miernie[201] ziemia usadzona,[202] Że na wieki nie będzie nigdy poruszona.
Na tej jako powłoka przepaści leżały, A góry niezmierzone wody zakrywały;
Ale skoroś rzekł słowo, a niebo zagrzmiało, Wody spadły, a morze na dół uciekało.
Skały ku górze poszły, pola rozciągnione Opanowały miejsca przez Cię naznaczone.
Zamierzyłeś kres pewny morzu, że wiecznemi Czasy wezbrać nie może, ani szkodzić ziemi.
Ty w skale ukazujesz drogę zdrojom nowym, Które posiłek niosą rzekom kryształowym:
Tu się wszelki zwierz chłodzi, który w polu żyje, Tu łoś, mieszkaniec leśny, upragniony pije.
Tamże ptacy mieszkają, a w krzakach zielonych Nie przestają powtarzać pieśni ulubionych.
Ty z pałaców swych świętych, Ojcze uwielbiony, Spuszczasz na niską ziemię deszcz nieprzepłacony;
A ona, nieprzebranej łaski Twojej syta, Wszytkiego wszytkim statczy[203]: stąd trawa obfita
Bydłu ku pożywieniu; stąd zioła ogrodne
I wszelki rodzaj zboża; stąd wino łagodne,
Dobrej myśli naczynie; stąd chleb, który snadnie Siłę twierdzi: stąd olej, po którym twarz gładnie.
Taż wilgotność i lasy żywi niezmierzone, I cedry na Libanie Twą ręką szczepione.
Tam wróble gniazda noszą, jodła — bocianowi, Sarnom — góra mieszkanie, skała — królikowi.
Tyś na znak czasów sprawił błędną twarz miesięczną, Ty niepoścignionego słońca lampę wdzięczną
Prowadzisz do zachodu; wtem nocne ćmy wstają, Wtenczas leśne bestyje wszytki się ruszają,
Lwięta ryczą, pokarmu żądając od Ciebie; Skoro zaś jasna zorza zakwitnie na niebie, —
Zwierz do jaskiń uchodzi, ludzie następują Na roboty, gdzie także do mroku pracują.
Zacne są Twoje sprawy i wielkiej mądrości, Pełna jest wszytka ziemia Twej szczodrobliwości,
Pełne, Panie, i wody: kto wyliczyć może Wszytki rybie rodzaje, które żywi morze?
Tam żaglem rozpuszczonym okręty biegają, Tam swe igrzyska srodzy wielorybi mają.
Wszytko to, co jest w morzu, wszytko, co na ziemi I co siecze powietrze pióry pirzchliwemi,
Oczy ku Tobie wznosi, który siedzisz w niebie, I oczekawa zwykłej żywności od Ciebie.
Kiedy rękę otworzysz, — wszyscy nasyceni, A kiedy twarz odwrócisz, — wszyscy zasmuceni.
Jeśli im ducha weźmiesz, w proch się wnet obrócą; Jeśli im ducha natchniesz, na świat się zaś wrócą.
Wieczna jest Pańska chwała, a on z tak mądrego Nie przestanie się kochać nigdy czynu swego.
Pan, który kiedy pojźrzy, ziemia drży; Pan który Kiedy ręką gór dotknie, dymem pójdą góry.
Dokąd mi tedy mego żywota dostanie, Głos mój Panu i lutnia śpiewać nie przestanie.
Tylko Jemu niech wdzięczne będą pieśni moje, Bom ja wszytko położył w nim wesele swoje.
Bodaj wszyscy złośliwi zagubieni byli Tak, żeby się na wieki już nie poprawili.
A ty, o duszo moja, daj cześć Panu swemu, Dajcie wszytki narody winną chwałę Jemu.
PSALM CV.
Confitemini Domino, et invocate nomen ejus.
Chwalcie Pana, Imienia Jego wzywajcie I sprawy Jego światu opowiadajcie.
Jemu rym, Jemu służcie wesołe strony, Jego cuda roznoście na wszytki strony.
Inszej chłuby nad Jego Imię nie macie, Trwalszej radości prózno indziej szukacie.
Pana i twarzy Jego i sił szukajcie, Cuda, które uczynił, w sercu chowajcie.
Chowajcie i naukę, o Abramowe Potomstwo wiernych Jego i Jakobowe!
Pan nasz to jest Bóg prawy, Jego wyroki Wiążą wszytek świat, jako w sobie szyroki.
Pomni na ligę[204] swoję i wszytki rzeczy Ma w umowie zamknione na dobrej pieczy.
Co z Abrahamem zatarł,[205] co Izakowi
Przysięgą swą utwierdził, co Jakobowi
Miasto statutu podał, w czem na czas wieczny Izrahela upewnił, w słowie stateczny,
Obiecując za czasem kraj dziwnie sliczny Chananejski podać im w pomiar[206] dziedziczny.
Gdzie w małej liczbie będąc i nieznacznymi Przychodnie nieznajomi między obcymi,
Nosząc się to tam, to sam, dziś w tej dziedzinie, Jutro namiot swój stawiąc w inszej krainie;
Przedsię zawżdy bywali w Pańskiej obronie, A zuchwałe tyranny Pan gromił o nie.
Pomazańców (ja radzę) mych nie tykajcie, I proroki w pokoju me zachowajcie.
Potem, mając głód wzbudzić po wszytkiej ziemi I wszelką żywność odjąć, posła przed niemi
Do Egiptu wyprawił: Syn opłakany Twój, Jakobie, w niewolą jest zaprzedany.
Tam mu pęta na nogi ciężkie włożono, I żelazem niezłomnem grzbiet obciążono.
I tak długo był trzyman w więzieniu srogim, Aż go Pan wesprzeć raczył duchem swym drogim.
Duch Pański go wyświadczył,[207] że w nim okazał Dar taki, za którym król puścić go kazał.
I poruczył mu dwór swój i dał w szafarstwo Wszytkę majętność swoję, wszytko swe carstwo,
Aby starosty jego, gdy zechce, sadzał Do więzienia, a radzie mędrszy doradzał.
Zatem pożegnawszy się z krajem ojczystym, Syn Izaków, nad Nilem siadł przeźroczystym,
Gdzie Pan lud swój tak wielce rozmnożył, że go Silniejszym nieprzyjaciół uczynił jego.
Stąd im zazdrość urosła, stąd tyran srogi Niszczyć je, coraz nowe najdował drogi;
Aż Mojzesza z Aronem Pan swe posłańce Za czasem zesłał miedzy harde pohańce,
Którzy mocą słów Pańskich cuda czynili, Króla strachu i jego dwór nakarmili.
Kazał Pan, a w południe noc gęsta wstała, Która dzień z oczu ludzkich nagle zagnała.
Krwią zdroje, krwią płynęły rzeki szarłatne, Miecąc po brzegach zdechłe ryby niepłatne.[208]
Ziemia taką żab sprosnych hojność zrodziła, Że i królewska pościel bez nich nie była.
Potem wojska much spadły nieprzeliczone, A wszy stady latały niewygubione.
Miasto dżdża z nieba padał grad kamięnisty, A z gradem niesłychany wicher ognisty.
Zaczem wszytki winnice opustoszały, A sady zagłuszone płód pomiotały.
Przyszła szarańcza, przyszedł chrząszcz wielonogi, Zboże wyjadł, co był grad ominął srogi.
Nakoniec płód wszelaki pierworodzony Jednej nocy po wszytkiem państwie zgładzony.
Dopiero cudzem złotem ubogaceni, Bez wszelakiej trudności są pypuszczeni;[209]
I owszem, wszytek Egipt radzi ich zbyli, Bo przed strachem ledwie już przy duszy byli.
A Pan nad nimi obłok miasto zasłony We dnie wieszał, a w nocy słup rozpalony.
Gdy prosili, ptacy jem w obóz padali, A po ziemi niebieski pokarm zbierali.
Tym gwoli wodę lały twarde krzemienie, A po suchych pustyniach ciekły strumienie.
Pan bowiem swoich świętych słów nie przebaczył,[210] Co kiedy Abramowi poślubić raczył.
Przetoż lud swój z okrutnej ręki wybawił, I na pięknej swobodzie wesołe stawił.
I uczynił je pany wielkiej krainy, I posiedli przychodnie obce dziedziny.
A to, żeby ustawy Pańskie chowali, A wedle wolej Jego postępowali.
PSALM CVI.
Confitemini Domino, quoniam bonus.
Chwalcie Pana prze dobroć Jego nieprzebraną, Chwalcie prze litość, wiekom żadnym nie poddaną.
Kto tak w słowa bogaty, kto tak jest wymowny, Aby w powieści dziejom Jego mógł być rowny?
Szczęśliwi, którzy swój wiek pobożnie sprawują, A we wszech sprawach swoich cnoty naszladują.
Pomni na mię, mój Panie, w onej dawnej chęci, Którą ludzie znawali w oczu Twoich wzięci.
Nawiedź mię w łasce swojej, abych między Twymi Cieszył się, radował się spólnie wybranymi.
Źli ojcowie, złe dzieci, wszyscysmy zgrzeszyli, Wszyscysmy przeciw Tobie sprosnie wystąpili.
Głupi ojcowie naszy nie porozumieli W Egipcie cudów twoich; niedługo pomnieli
Wielkiej Twej łaski, bo wnet nad morzem czerwonym Szemrali niepotrzebnie przeciw przełożonym.
Przedsięś Ty swoję możną rękę miał nad nimi, Chcąc, aby była między narody wszytkimi
Znaczna Twoja wielmożność; Twym fukiem surowym Morze wyschło, a oni gościńcem gotowym
Między dwa wodne mury słony bród przebyli, Tak, jakoby po suszy nalepszej chodzili.
Tam z nich dopiero jarzma ciężkie są złożone, A ich nieprzyjacioły, tropem zagonione,
Wracając się na miejsce swe, morze zalało Tak, iż ani posłańca z klęski nie zostało.
Ci też dopiero słowom Pańskim uwierzyli I moc Jego w pieśniach swych do nieba wznosili.
Urychlili[211] zaś nazbyt, prędko zapomnieli Dobroci Jego, ani rady czekać chcieli.
Dali się niebożęta uwieść swej chciwości I doświadczali Pańskiej w pustyniach możności.
A Pan wszytko uczynił wedle ich żądania, Ale przedsię nakoniec nie uszli karania.
Ciż, ruszeni zazdrością, przeciw Mojzeszowi I mówili surowie przeciw Aronowi.
Ale zbór niespokojny i sprzeczne hetmany Częścią ziemia pożarła, częścią niesłychany
Ogień niebieski spalił. Tak znaczne przykłady Gniewu Pańskiego widząc, prze swe płoche rady,
Nic się nie polepszyli i owszem ulali Złotego cielca sobie, przed którym klękali.
Klękali (co winna rzecz tylko była Panu) Przed wołem, woła głupszy, który przywykł sianu.
Zapamiętali[212] Boga, który je wybawił, Który cuda w Egipcie niesłychane sprawił,
Który nieujeżdżone w poły przeciął morze, Jedny przewiódł, a drugie zalał w tymże torze.
Więc też Pan, sprawiedliwym gniewem poruszony, Chciał je koniecznie zgubić, by był z drugiej strony
Mojzesz, wybrany Pański, nie prosił za niemi, A gniewu nie hamował modlitwami swemi.
Nawet i krajem onym pożądnym[213] wzgardzili I Pańskim obietnicom prosto nie wierzyli.
Rozruch w okopie wielki, wielkie zamieszanie Uczynili, złamali Pańskie rozkazanie.
A Pan rękę swą podniósł, że tamże w piaszczystych Pustyniach poledz mieli i w górach skalistych.
A ich naród między nieżyczliwe pogany Po różnych kąciech świata miał być rozstrzelany.
I podali się w jarzmo Baal Fegorowi, I palili ofiary zdechłemu trupowi.
Co Pan widząc, gniewowi swemu wodze puścił, A na lud nieposłuszny srogą kaźń przepuścił.
Nie cierpiał krzywdy bożej Fineas cnotliwy, Ale mieczem złe karał; tymże Pański mściwy
Gniew uśmierzył, a sobie i potomstwu swemu Zjednał cześć niepodległą wiekowi żadnemu
Znowu przy spornej wodzie Pana obrazili, Mojzesza o niełaskę także przyprawili,
Bo frasując się starzec, na ich płoche sprawy Tak mowił, że w rzeczy swej nie był Bogu prawy.
Ktemu, nad wolą Pańską, pohańców nie bili I owszem się szaleni do nich przyłączyli.
Skąd i spraw naśladować i ryte ich bogi Chwalić jęli, na swój żal i upadek srogi;
Syny bowiem i corki swe ofiarowali Dyabelstwu, krew niewinną, krew (mówię) przelali
Właściwych dziatek swoich, żałosne ofiary Przed chananejskie kładąc niegodne maszkary.
Ziemię krwią napoili, sami się zmazali, Wszetecznicom w sprawach swych naprzód nic nie dali.
Pan też ostatnim prawie gniewem zapalony, Lud swój omierził sobie i kraj ulubiony,
I dał je w ręce prawie niewiernym poganom, Że się kłaniać musieli nieznajomym panom,
Którzy je obyczajmi dziwnymi trapili I pod nielutościwe jarzmo swe podbili.
Co ich Pan poratował, znowu na kieł wzięli, Znowu też coraz głębiej w złościach swych tonęli.
A pan przedsię miał litość nad utrapionymi, Ani zamykał ucha przed obciążonymi.
Pomniał na swe przymierze, a ich wszytki złości Puścił imo się, z wielkiej swej dobrotliwości.
I zmiękczył ludzkie serca, że ich litowali I ci sami, u których w niewoli mieszkali.
O Panie, o Boże nasz, Ty chciej o nas radzić, Chciej nas błędne zebrawszy pospołu zgromadzić
Abychmy Twe chwalebne Imię wyznawali I Twoje dobrodziejstwa wielkie wspominali.
Niechaj Bóg Izraelski na wiek wiekom słynie, A Ty więc AMEN zatem mów, zebrany gminie!
Chwalcie Pana prze dobroć Jego niewymowną,
Chwalcie prze litość wieczności rowną.
A wy więc naprzód, coście z rąk wyswobodzeni
Nieprzyjacielskich i zgromadzeni,
Jedni stąd, kędy słońce występuje z morza,
Drudzy, gdzie gaśnie wieczorna zorza;
Ci z krajów Akwilonom podległych, a owi
Z pól nakłonionych ku południowi,
Którzy po nieświadomych puszczach się błąkali,
Gdzie stopy ludzkiej nie najdowali,
To głodem, to pragnieniem ciężkiem utrapieni,
To ustawiczną pracą zemdleni.
Ci do Pana wołali a Pan w ich frasunku
Prędkiego smutnym dodał ratunku,
I nawiódł na gościniec prawy obłąkane,
Że oglądali wsi budowane.
Niechajże wielką Jego dobroć wyznawają
I sprawy światu opowiadają:
Że nakarmił obficie głodem utrapione
I dźwignął wszytkiem upośledzone.
Którzy w ciężkich okowach na gardło siedzieli,
A to, że Boga nizacz nie mieli,
A On je też nieszczęściem takowem shołdował,
Że nie był żaden, ktoby ratował.
Ci do Pana wzdychali, a Pan w ich frasunku
Prędkiego smutnym dodał ratunku,
I wywiódł je z więzienia i strach śmierci srogiej
Złożył z troskliwej dusze ubogiej.
Niechajże wielką Jego dobroć wyznawają
I sprawy światu opowiadają,
Który wrota żelazne i nieprzekowane
Wyłamał snadnie progi spiżane.
Którzy za to, że wiek swój niemiernie[214] trawili,
Zdrowie i siłę marnie stracili,
Tak, iż ani pomyślić na pokarm nie mogą,
A w dole prawie już jedną nogą:
Ci co do Pana wołali, a Pan w ich frasunku
Prędkiego smutnym dodał ratunku;
Słowem swojem ich wszytki choroby okrócił,
I mdłe ku zdrowiu pierwszemu wrócił.
Niechajże wielką Jego dobroć wyznawają;
I sprawy światu opowiadają;
Niech mu wdzięczność okażą, Imię Jego chwaląc,
I zasłużone ofiary paląc.
Którzy w przeważnem drewnie[215] po morzu żeglują,
A swe potrzeby pławem sprawują,
Ci umieją powiedzieć o Pańskiej możności
I cudach Jego na głębokości.
Kiedy każe, wnet wiatry wstaną popędliwe,
Alić już morze skacze gniewliwe,
A nawę to do nieba wełny[216] wymiatają,
To zaś w przepaści ślepe spuszczają;
Żeglarzom twarzy bladną, serce zjął strach srogi,
Odjął i ręce, odjął i nogi;
Taczają się, pijanym podobni, mądrości
Nie stawa przeciw morskiej srogości.
Ci do Pana wołali, a Pan w ich frasunku
Prędkiego smutnym dodał ratunku:
Stanął wiatr, może spadło, żeglarze ożyli,
Nawę do portu zdrową przybili.
Niechajże wielką Jego dobroć wyznawają
I sprawy światu opowiadają;
Niech Go chwalą, gdzie ludu zbór nawiętszy będzie,
Niech go nie milczą, gdzie rada siędzie.
Tenże rzeki osusza i zbiegłe strumienie
Niewymacanym ponikiem żenie,[217]
I obraca, prze zbytek ludzki, grunty płodne
W piasek i w słone pola nierodne.
Kiedy zaś chce, pustynią w piękną rzekę mieni
I piasek w łąkę pełną strumieni.
Gdzie potem utrapiony głodem lud prowadzi,
A oto zacne miasto się sadzi.
Pola na koło sieją, winnice kopają,
Pożytki biorą, żywność znaszają.
Pan zdarzył, że i sami wnet się rozrodzili
I wielkie mnostwo stad rozmnożyli.
Za czasem przeginęli, że ich barzo mało[218]
Z onej wielkości pierwszej zostało:
Owi głodem, a drudzy morem okróceni,
Wielka troskami część porażeni.
Na pany wzgarda przyszła, że się kryć musieli,
A z pustych lasów wyźrzeć nie śmieli.
A ubogiego zaś Pan w przypadku założył,[219]
I jako stado owiec rozmnożył.
Na to patrząc, w pobożnem sercu radość roście,
A złemu gębę by zaszył proście.
Kto ma rozum, to wszytko uważy, a wszędzie
Łaskawość Pańską najdować będzie.
Ochotną myśl, ochotne serce w sobie czuję,
Nowy psalm Panu swemu, nową pieśń gotuję. Powstań uciecho, powstań lutni moja! Ruszwa różanej zarze z jej pokoja.
Ciebie, Panie, po wszytkim świecie, przed wszytkimi
Narody opowiadać będę rymy swymi, Bo dobroć Twoja do nieba przestała, A prawda głowę z obłoki zrównała.
O latom niepodległy i wieku żadnemu!
Podnieś się wyższej nieba, a światu wszytkiemu Okaż wielmożność swoję, zbaw trudności,[220] A wysłuchaj nas w naszej doległości.
Mówił Pan w przybytku swym, a mnie uweselił:
Sznurem zmierzę Sichimę, Sukot będę dzielił, Mój jest Galaad, mnie Manasses służy, Moc mojej głowy jest Efraim duży;
W mem posłuszeństwie Judas, prawodawca chwalny,
Hardy Moabczyk to mój szaflik umywalny, Półka trzewików moich Idumea, I ty mnie czołem uderz Filistea!
Kto mi do ręku poda miasto niedobyte?
Kto mnie zawiedzie w pola Idumskie obfite? Nikt oprócz Ciebie, którego dziś znamy Gniew na się, ani wodzem swych wojsk mamy.
Dopomóż nam w trudnościach naszych, wieczny Boże!
Nikt bezpieczen w nadzieję ludzką być nie może. Za Twym powodem serce się nam wróci, A nieprzyjaciel prędko tył obróci.
PSALM CIX.
Deus, laudem meam ne tacueris.
Boże, którego chwała w mych uściech wieczna,
Nie chciej krzywdy mej milczeć: oto wszeteczna
Gęba na mię się targa; język fałszywy
Ludziom żywot mój hydzi — da Bóg, uczciwy.
Nienawiść na mą skazę[221] zewsząd dociera,
I wszytki swe fortele na mię wywiera.
To za swoję życzliwość i chęć odnoszę;
Nie ciesz, Panie, złych ludzi, nie ciesz mną, proszę.
Ci, którzy dobrodziejstwo z rąk moich brali,
Teraz mi to wszytkiem złym, zdrajce, oddali;
Kogom ja wielce ważył, kogom miłował,
Ten mi to nienawiścią dziś oddarował.
Niechajże mu też za to tyran panuje,
A boku nieprzyjaciel nie odstępuje;
U sądu niechaj będzie krzyw naleziony,
A jegoż niech mu barziej szkodzą obrony.
Niech na ziemi nie będzie wiek jego długi,
A po nim dostojeństwo bierze kto drugi.
Sierotami niech jego dzieci zostaną,
A żona nieszczęśliwa wdową stroskaną.
Synowie dom od domu chleba niech proszą,
A przed nędzą z ojcowskich pustek się noszą.
Niechaj go z majętności lichwnik wyzuje,
A obcy w jego pracy sobie lubuje.
Niechaj go nikt nie wesprze w jego trudności,
Ani ma nad potomstwem jego litości.
Wszytek naród niechaj miecz razem powinie,[222]
A ich imię niech z nimi pospołu ginie.
Niechaj Pan występ[223] ojca jego pamięta,
I co kiedy zgrzeszyła matka przeklęta, —
Niechaj to przed oczyma będzie Pańskiemi,
Który pamięć ich wszytkę zgładzi na ziemi.
A to, że i on w swojej popędliwości
Zapamiętał wszelakiej zgoła ludzkości,
Upadłego żebraka przenaśladując[224]
I śmierć utrapionemu jawnie gotując.
Ponieważ tak przeklęctwo tedy miłuje,
Niechajże je zły człowiek na sobie czuje;
Iż go błogosławieństwo wielce mierziało,
Daj to, Panie, aby go wiecznie mijało.
Jako drugi członki swe okrył odzieniem,
Tak on zewsząd obłożon jest złorzeczeniem;
A to też, jako woda, w jego wnętrzności
I, jako tłusty olej, wpiło się w kości.
Bodajże się tym płaszczem wiecznie nakrywał
I tegoż pasa na swe boki używał: —
Tę pomstę, to przeklęctwo, da Bóg, uczuje,
Ktokolwiek bez mej winy na mię fołdruje.[225]
Boże mój, Ty bądź ze mną, prze Imię swoje
Ty mię ratuj, bo wielkie są łaski Twoje,
A jam człowiek upadły, człowiek wzgardzony
I na sercu nieznośnym żalem strapiony.
Jako cień pochylony, gdy słońce gaśnie,
Tak i ja, nieszczęśliwy niszczeję właśnie.
Tak się umykam, tak się kryję po świecie,
Jako konik, czując chrzęst bliskich nóg lecie.
Od głodu ledwe nogi włóczę, a ciało
Uschło, jako wilgości w kościach nie stało;
Przyszedłem do wszech niemal ludzi w ohydę,
Głową, widzę, kiwają, gdziekolwiek idę.
Wspomóż mię, mocny Boże, a w mej żałości
Podeprzy mię z onej swej dawnej litości.
Niech rękę Twoję znają, niechaj się dowie
Zły człowiek, żeś Ty łaskaw na moje zdrowie.
Niech on klnie, Ty błogosław; niech się morduje,
A darmo, sługa zaś Twój niech się raduje;
Niechaj lekkość, jako płaszcz, na się oblecze,
Niech hańbę wzuje ten, kto fałsz na mię wlecze.
A ja więc Panu dzięki będę oddawał,
I Jego chwałę w gęstym ludzie wyznawał,
Który czasu potrzeby stał przy ubogim
I bronił go przeciwko tyrannom srogim.
PSALM CX.
Dixit Dominus Domino meo.
Rzekł Pan do pana mego swym głosem łaskawym: Siądź mi po boku prawym,
Aż twe nieprzyjacioły, złupione ze zbroje,
Jako inszy podnożek dam pod nogi twoje.
Na kraj świata rozciągnę z Syonu wielkiego Władzą królestwa twego,
A ty na wszytki strony używaj praw swoich,
Rozkazując w pośrzodku nieprzyjaciół twoich.
Czasu ruszenia[226] twego przy tobie, swym panie, Twój lud chętliwie stanie:
Lud w cnotach okazały, świetny w pobożności,
Rosa różanej zarze, krew twojej młodości.
Przysiągł Pan, a za jego żal nie chodzi słowem;[227] Tyś Melchisedechowem
Porządkiem kapłan wieczny; Pan przy boku twoim
Na wieki, Pan tyranny zetrze w gniewie swoim.
Sąd swój rozciągnie, pola trupami okryje, Książę możne zabije,
A jego szczodrobliwości
Pamiątka trwa ku wieczności.
Złe języki go nie trwożą;
Bezpieczen w nadzieję Bożą,
I pewien, że w krótkim czesie
Zły człowiek pomstę odniesie.
Ubogim dawa obficie;
A też sława znakomicie
Jego uczynności słynie,
I chwała nigdy nie zginie.
Na to patrząc, zły boleje,
Gniewem i zazdrością mdleje;
Taki, co w głowie uradzi,
Do skutku nie doprowadzi.
PSALM CXIII.
Laudate pueri Dominum.
Dziatki niewinne, panienki uczciwe,
Śpiewajcie Imię Pańskie świętobliwe;
To niechaj zawżdy w uściech ludzkich słynie,
Póki pamiętny wiek swym torem płynie.
Gdzie zarze wschodzą i gdzie zapadają,
Wszędy niech Imię Pańskie wyznawają.
Ten ma narody wszytki pod nogami,
A Jego sława buja nad gwiazdami.
Kto kiedy z Panem tym porowna, który,
Dziwnie wysoko siedząc, przedsię z góry,
I co na niebie i co jest na ziemi,
Oczyma widzi nieuchronionemi?[228]
Ten ubogiego wziąwszy z gnoju prawie,
Umie posadzić na książęcej ławie;
Ten mać niepłodną i zjętą troskami,
Lubemi cieszy za czasem dziatkami.
PSALM CXIV.
In exitu Israhel de Aegypto.
Natenczas, gdy Żydowie, dostawszy swobody,
Bystre Nilowe żegnali wody,
Wielka tam na nich łaska Pańska się znaczyła
I niepodobna ku wierze siła.
Morze, patrząc, uciekło; także Jordanowy
Obrócił się wspak strumień do głowy.
Góry capom podobne wesołym, a skały
Jako jagnięta młode skakały.
Morze, czemuś uciekło? przecześ Jordanowy
Strumieniu, wspak się wrócił do głowy?
Góry, czemuście capom podobne skakały?
A wy, by młode jagnięta, skały?
Bytność Pańską i góry i rzeki szalone
I morze czuło nieujeżdżone,
Który z krzemienia zdroje, a z twardej opoki
Mocen wycisnąć strumień głęboki.
Nie nam, nasz Panie, stworzeniu podłemu, Ale czyń sławę Imieniowi swemu.
Niechaj wiadome, niechaj znaczne wszędzie Twe miłosierdzie, Twoja prawda będzie.
Niechaj pohańcy sprosni nie pytają: Gdzie teraz ich Bóg, któremu dufają?
Nasz Bóg na niebie; cokolwiek zamyśli, Wszytko się musi stać po Jego myśli;
A ich bałwany ze śrebra, ze złota Nic nie są, jedno ludzkich rąk robota.
Gębą nie mówią, okiem nie patrzają, Uchem nie słyszą, nosem nie wąchają,
Ręką nie ścisną, nie postąpią nogą, Gardłem żadnego głosu dać nie mogą.
Bodaj tak i ci, którzy je działają, A owszem, którzy w nich nadzieję mają.
Izrahel w Panu niech nadzieję stawi, A on go wszelkich trudności pozbawi;
Niech się na Pana dom Aronów spuści, A On go z łaski swojej nie opuści.
Niech mu dufają, którzy się Go boją, Bo krom wątpienia w łasce Jego stoją.
Pan o nas pomni, Pan nam błogosławi I znacznie naród żydowski wystawi.[229]
Wszytkim On łaskaw, którzy służą Jemu, Tak w małym wieku, jako dorosłemu.
Pan łaskę swoję rozmnoży nad wami I nad waszemi także dziateczkami.
Pan wam na wieki wieczne błogosławił, Ten, który niebo i ziemię postawił.
Niebo wysokie Jego jest mieszkanie, A ziemię ludziom podał w używanie.
Nie martwi, Panie, będą Cię chwalili, Ani ci, którzy pod ziemię wstąpili; —
Ale my, którzy na świecie żywiemy, Wiecznemi czasy sławić Cię będziemy.
PSALM CXVI.
Dilexi, quoniam exaudiet Dominus.
Mam przecz Pana miłować, który z łaski swojej
Raczył usłyszeć głos prośby mojej,
Dał mi ucho łaskawe: Tego będę wzywał,
Póki duch we mnie będzie przebywał.
Już mi na szyję prawie śmierć okrutna była
Swe nieuchronne sidła wrzuciła;
Już mię były piekielne kłopoty ścisnęły
I trwogi prawie ostatnie zjęły.
W takiej przygodzie będąc, człowiek nieszczęśliwy
Wzywałem Pana: Boże prawdziwy!
Do Ciebie się uciekam, a Ty z łaski swojej
Chciej smętnej duszy dopomodz mojej.
Pan wielce miłosierny, wielce sprawiedliwy
I nad upadłym Pan lutościwy,
Pan (mówię) stróż prostoty, mnie udręczonemu
Pomógł z nieszczęścia słudze swojemu.
Wróć się do wczasu swego, duszo utrapiona,
Gdyś z łaski Pańskiej oswobodzona.
Dusza od śmierci wolna, łzy w oczach stanęły,
Nogi żadnego szwanku nie wzięły.
I będę, nad mniemanie ludzi nieżyczliwych,
Jeszcze policzon w regestrze żywych,
Wszytkę swą myśl prostując ku celowi temu,
Abych się Panu podobał swemu.
Wierzyłem słowom Jego i tożem wyznawał,
Aczem już w troskach prawie ustawał.
Mówiłem uciekając: nadzieja w człowiecze
Prózna, Bóg tylko zyści, co rzecze.
Jakież ja tedy Tobie, Panie, dać mam dzięki
Za te tak szczodre dary Twej ręki?
Czaszę zbawienną wezmę i cześć Naświętszemu
Uczynię słuszną Imięniu Twemu.
Tobie przy wszytkim zborze, o Boże łaskawy,
Chcę w obietnicach swoich być prawy.
Drogo Ty krew u siebie sług swoich szacujesz,
I wszelkiej krzywdy srodze wetujesz.
Jam sługa Twój, jam jest syn niewolnice Twojej,
Tyś mię obronił w przygodzie mojej.
Tobie ja wdzięczne serce będę ofiarował,
I Twe z wielką czcią Imię mianował.
Tobie przy wszytkim zborze, o Boże łaskawy,
Chcę w obietnicach swoich być prawy;
Chcę być praw przy powszechnym ludu Twego zborze
W twem świętem mieście, w Twym zacnym dworze.
PSALM CXVII.
Laudate Dominum omnes gentes.
Wszelki naród, wszelkie plemię,
Coście w krąg obsiedli ziemię,
Pana z chęcią wyznawajcie,
Jemu cześć i chwałę dajcie.
Abowiem nas umiłował,
Hojnie łaską swą darował;
A jego prawda stateczna
Nie może być, jeno wieczna.
PSALM CXVIII.
Confitemini Domino, quoniam bonus.
Chwalcie Pana prze dobroć Jego niewymowną I prze litość wiekom rowną.
Izrahel niechaj powie, że Pańskiej dobroci Wszytkokrotny[230] wiek nie kroci;[231]
Dom Aronów niech powie, że Pańskiej dobroci Wszytkokrotny wiek nie kroci.
Słudzy Pańscy niech mówią, że Jego dobroci Wszytkokrotny wiek nie kroci.
Wzywałem Go w przygodzie, a On w mej ciężkości Użył nademną litości.
Mając Pana po sobie, już ja z ludzkiej strony Nie mogę być uszkodzony;
Mając Pana obrońcę, upad ujźrzę swema Nieprzyjacielski oczema.
Bezpieczniej Bogu dufać, niźli człowiekowi, Niż nawiętszemu królowi.
Wielki lud mię był obległ, ale prosząc Boga, Nie uszła ich ani noga.
Zewsząd mię byli prawie, zewsząd obegnali, Bóg mi zdarzył, że przegrali.
Obsiedli mię, by pszczoły, zgaśli, by surowy Zapalony krzak czerniowy.
Nie sil się, zły człowiecze, bo jeślim szwankował, Wnet mię mój Pan poratował.
On jest moja potężność, On wesele moje, Jemum winien zdrowie swoje.
Dobrych, pobożnych ludzi, wszytki są mieszkania Pełne wdzięcznego śpiewania.
Silna jest ręka Pańska, siła dokazuje, Silna i silnie wojuje.
Śmierci, prózno mi grozisz, nic mi niestraszliwe Twoje strzały popędliwe.
Otom ja żyw i będę sławił po wszej ziemi Sprawy Pańskie rymy swemi.
Karał mię Pan i wedle wolej swej frasował, Jednak mię śmierci zachował.
Otwórzcie mi drzwi Pańskie, niech dam dzięki swemu Dobrodziejowi wielkiemu;
To są ony żywego Boga wdzięczne progi, Tu cnotliwym wolne drogi.
Tobie dzięka, Tyś przyjął wdzięcznie prośby moje, Tobiem winien zdrowie swoje.
Kamięń od rzemieśłników niedbałych wzgardzony, Na kąt czelny[232] jest włożony.
A to przywłaszczyć[233] musiem Pańskiemu przejźrzeniu, Co dziś u nas w podziwieniu.
To jest on dzień szczęśliwy, dzień błogosławiony, Ku pociesze nam sprawiony.
Miej nas w obronie swojej, zdarz, Ojcze łaskawy, Teraźniejsze nasze sprawy.
Niechaj idzie wszelakiem szczęściem obdarzony Król od Boga naznaczony.
My, co Panu w kościele Jego usługujem, Wszego dobra wam winszujem.
Bóg Pan prawy; Ten światłem swojej życzliwości Rozświecił nasze cięmności.
Uwiążcie ciągłym sznurem u Pańskiego stołu Nowotarganego[234] wołu.
Tobie ja dzięki czynię, Boże mój prawdziwy, Ciebie chwalę, pókim źywy.
Chwalcie Pana prze dobroć Jego niewymowną I prze litość wiekom rowną.
PSALM CXIX.
Beati immaculati in via.
Aleph.
Szczęśliwi, którzy się Pańskim zakonem sprawują,
Którzy Pana i wyroków Jego naśladują.
Niemasz grzechu, kiedy Pańskie prawo uważono;[235]
Wola Twoja, Panie, aby pilnie ich strzeżono.
Daj Boże, abych umiał strzedz Twego rozkazania,
Dobra moja, będęli żył wedle Twego zdania.
Naucz mię praw swoich, a ja niech Tobie dziękuję,
Wedla tych ja żyć chcę, tylko niech pomoc Twą czuję.
Beth.
Czem się młody człowiek lepszy, gdy strzeże słów Twoich?
Toć jest mój cel, nie daj, Panie, mijać ustaw swoich.
W sercu chowam Twe wyroki, bych był praw od złości,
Ucz mię, nieśmiertelny Panie, Twej sprawiedliwości.
Twoje sądy opowiadam zawżdy usty swemi,
Które u mnie miejsce mają przed skarby wszytkiemi.
W tych się ćwiczę ustawicznie, tym się przypatruję,
Tych nigdy nie przepamiętam, w tych sobie lubuję.
Gimel.
Użycz zdrowia, żebych przy Twem słowie stał statecznie,
Otwórz mi wzrok, niech na zakon patrzę Twój bezpiecznie.
Nie taj praw swych przychodniowi biednemu na ziemi,
Dusza moja wiecznie tęskni za sądami Twemi.
Przestępca Twoich porządków u Ciebie przeklęty,
Mnie uchowaj hańby, bo ja czczę Twój zakon święty.
Książęta przeciw mnie mówią, a ja słowa Twoje
Rozbieram, to są pociechy, to są rady moje.
Dusza moja mdleje, racz ją słowem swem ochłodzić;
Chęć moję widzisz, daj, bych mógł wolej Twej dogodzić.
Daj mi swój zakon znać, niech się cudów Twoich dowiem;
Taję w troskach, wedle słów swych opatruj mię zdrowiem.
Błąd odejmi, a okaż mi łaskawie swe prawa;
Cnota mój cel, w który patrzę, i Twoja ustawa.
Przy Twoich wyrokach stoję, nie gardzi mną, Panie!
Ścieżką prawdy Twej pobieżę, gdy mój frasunk stanie.
He.
Nawiedź mię na drogę praw swych, naucz mię ich chować,
A ja szczyrze chcę wedla nich żywot swój sprawować.
Prowadź mię ścieżką swych uchwał, do tegom ja chciwy,
Do tego mię wiedź, niech nie dbam o zysk niecnotliwy.
Odwróć wzrok mój od marności, niech przy Tobie stoję,
Pomni słowo swoje, oto ja Ciebie się boję.
Uchowaj mię hańby, boś Ty uznawca[236] prawdziwy,
Broń mię chętnego Twej prawdzie, jakoś sprawiedliwy.
Vau.
Okaż mi łaskę, jakoś rzekł, abych to mógł swoim
Obmowcom wywieść, że słusznie ufam słowom Twoim.
Nie bierz z ust mych słowa prawdy, czekam ja Twych sądów
I będę na wieki wieczne Twych przestrzegał rządów.
Prawdzie będąc przyjacielem, wolno chodzę, Panie!
Twe słowa królom powiadam, a nie wstyd mię za nie.
Kocham się w Twem rozkazaniu, to wielce miłuję,
To na ręku noszę, ale i W sercu piastuję.
Zain.
Pomni ślub swój, toć jest ufność i ochłoda moja,
Ślub Twoj mię wraca od śmierci ostatniej podwoja.
Niech się hardzi śmieją, ja twych praw nie odstępuję,
Ja Twe wieczne sądy pomnię, skąd pociechę czuję.
Tarnę[237] wszytek, na przestępcę patrząc ustaw Twoich,
Które u mnie są za pieśni, dokąd tu lat moich.
Imię Twe w nocy rozczytam i Twe przykazanie,
To jest praca, ustawiczne to moje staranie.
Heth.
Panie, to dział i część moja — ustaw Twych pilnować;
Proszę, racz się wedle słów swych nade mną zmiłować.
Przypatrzyłem się swym myślom, błąd wszytki me sprawy,
Przetożem się wolał kwapić do Twojej ustawy.
Nosząc pęta niepobożnych, Twój zakon wyznawam,
Dla chwały Twych sądów wiernych o północy wstawam.
To przyjaciel mój, kto pilen Twego rozkazania.
Pełen świat Twej łaski, życz mi prawdy Twej uznania.
Thet.
Łaskawieś się ze mną obszedł wedle słów swych, Jowa,[238]
Daj mi rozum, który ważę wielce Twoje słowa.
Błądziłem, pókim trosk nie znał, dziś lepszy karany;
Objaw mi swój statut, Panie w dobroć nieprzebrany!
Hardzi na mię fałszem idą, ja Twych praw pilnuję,
Oni ciała tuczą, ja Twe uchwały lubuję.
Nauczyły mię strzedz Twoich wyroków kłopoty;
Pożyteczniejszy zakon Twych ust, niż kruszec złoty.
Jod.
Jestem czyn rąk Twych, daj mi znać swoje rozkazanie,
Dobrzy ze mnie radość mają, żeś Ty me ufanie.
Sprawiedliwe sądy Twoje, słusznie mię frasujesz,
Ufam, że się wedle słów swych nade mną zmiłujesz.
Z litości Twej jam żyw, zakon Twój moje kochanie
Pomści krzywdy mej, niech ja Twe czynię rozkazanie.
Kto Twoich wyroków strzeże, ze mną niech się znasza,
Myśl posłuszna Twych praw niechaj wstydu nie odnasza.
Caph.
Serce czekając ustawa, nadzieja nie stanie,
I oczy, patrząc, ustały na Twój ratunk, Panie!
Więdnę, jako skóra w dymie, wżdam strzegę praw Twoich;
Rychłoż nad nieprzyjacielem krzywd wetujesz moich?
Doły pode mną kopają, przeciw prawu Twemu,
Szczyra prawda Twe wyroki; wyrwi mię z rąk złemu:
Niszczy mię, gdzie może, a ja strzegę Twej ustawy,
Wedla której daj, bych umiał wieść wszytki swe sprawy.
Lamed.
Słowa Twoje, prawda Twoja na wieki zostanie.
Tyś niebo i ziemię stworzył, a też i dziś, Panie,
Twym porządkiem wszytko idzie, wszytko słucha Ciebie,
Krom praw Twoich, ja nie mam gdzie uciec się w potrzebie.
Tych ja nigdy nie zapomnię, to jest zdrowie moje;
Wiedz o mnie, słudze swym, który ważę prawa Twoje.
Źli mię trapią, że rozważam Twe słowa stateczne,
Wszytkich rzeczy koniec widzę — Twe ustawy wieczne.
Mem.
O Panie, jako mnie wdzięczne są ustawy Twoje!
Te mię nad nieprzyjacioły mędrszym czynią moje.
Tych słuchając, dowcipniejszym, niż moi mistrzowie
I lepiej rzeczy uważam, niż biegli starcowie.
Na te patrząc, mijam ścieżki daleko złośliwych,
A trzymam się, jakoś kazał, Twych praw świętobliwych.
Słodsze niż miód w uściech moich Twe Pańskie ustawy,
Z ich przestrogi z niepobożnym nie mam żadnej sprawy.
Nun.
Słowo Twoje jest pochodnia przed nogami memi,
Rzekłem (co zyszczę) rządzić się ustawami Twemi.
Posil mię utrapionego wedle swego słowa,
Bierz ofiarę ust mych, a mnie praw swych naucz, Jowa!
Po śmierciach stąpam, a przed się Twój zakon wyznawam,
Źli mię łowią, ja przedsię Twych ustaw nie zostawam.
To mój dział, to rozkosz moja, ku temu celowi
Zmierzać będę, póki wieku stawa człowiekowi.
Jako zakon Twój miłuję, tak się brzydzę złemi;
Tyś nadzieja, Tyś jest moja obrona na ziemi.
Precz ode mnie źli, ja Pańskich ustaw niech pilnuję,
Posil mię, niech się za rzeczy płone nie ujmuję.
Opatrz mię zdrowiem, bych długo Twoje chował prawa.
Starłeś wszytki swe zmienniki, bo sprosna ich sprawa;
Zniszczyłeś przewrotne, skąd znam sprawiedliwość Twoję —
Twoim strachem ciało tarnie, sądów Twych się boję.
Ain.
Na mnie, człowiecze cnotliwym, nie daj złym przewodzić,
Ciesz mię łaską swą i racz mię z ich rąk oswobodzić.
Słów Twych patrząc i ratunku, oczu mi nie stanie,
Zmiłuj się, a daj mi poznać swe wyroki, Panie!
Daj mi poznać swe wyroki, Boże niestworzony!
A bierz się za krzywdę swoję: Twój zakon zgwałcony,
Który u mnie droższy pereł i świetnego złota;
Ten mnie mił sam, a zaś wszelka brzydka jest sromota.
Phe.
Dziwne są Twe tajemnice, których myśl pilnuje;
Słowo Twe światłem mądrości proste opatruje.
Tego pragnąc usta zieją; wejźrzy miłosiernym
Okiem na mię tak, jakoś zwykł czynić swoim wiernym.
Rządź mię słowem swem, niech nie ma złość nademną władze,
Zbaw mię trosk a Twe uchwały będą u mnie w wadze.
Rozświeć mię swą jasną twarzą, naucz mię praw swoich,
Których wzgarda ciężki z oczu płacz wyciska moich.
O Panie, wszytki postępki Twoje sprawiedliwe,
Zakon Twój nienaganiony, świadectwa prawdziwe.
Gniew mię pali, że zły człowiek słowy gardzi Twemi,
Słowa Twe w ogniu pławione, ja się cieszę jemi.
Tych ja nie zapomnię, jakomkolwiek jest wzgardzony.
Wieczna Twoja sprawiedliwość, zakon niewzruszony.
W troskach nawiętszych zawżdym Twe uchwały miłował,
Ćwicz mię na swą myśl, jakobyś zdrowiem mię darował.
Coph.
Usłysz, Panie, (k'tobie wołam) narzekanie moje,
Usłysz, a ratuj, niech święte chowam prawa Twoje.
Uprzedzam świtanie, do Twych wyroków wzdychając,
Uprzedzam straż, w Twym zakonie świętym rozmyślając.
Usłysz głos mój, a potwierdź[239] mię wedle swego słowa.
Źli nademną tuż, ale praw Twych daleko, Jowa.
I Tyś jest bliski swym wiernym, wszytki są stateczne
Wyroki Twoje i muszą trwać na czasy wieczne.
Res.
Wybaw mię z ucisku, gdyż ja pomnię prawa Twoje,
Broń mej sprawy, a wyzwól mię, pomniąc słowo swoje.
Złych upadek czeka, bo Twych nie chcą praw pilnować,
Tyś Pan jest wielkiej litości, Ty mię racz zachować.
Zewsząd ucisk mam, a przedsię przy Twej prawdzie stoję,
Boleję, patrząc, że depcą źli naukę Twoję.
Zakon Twój miłuję, Ty też umiłuj mię, Jowa!
Prawdziwe są Twe powieści, nieprzetrwane słowa.
Sin.
Możni mię trapią, a ja Twych wyroków pilnuję,
Które drożej, niźli korzyść nawiętszą szacuję.
Fałsz mię mierzi, Twe ustawy ulubiłem sobie,
Siedmkroć na dzień, prze Twą prawdę, daję chwałę Tobie.
Pokój wielki miłośnikom praw Twych, a zgorszenie
Żadne, patrzę na Twój ratunk i na Twe rzeczenie.
Praw Twych strzegę, sądy pomnię, słowa chowam, bo me
Wszytki sprawy, wszytki myśli Tobie są wiadome.
Thau.
Niechaj ważna będzie moja modlitwa u Ciebie,
Rządź mię wedle swych obietnic i ratuj w potrzebie.
Chwalon z ust mych będziesz, gdy mi zjawisz prawa swoje,
Chwalon będziesz, sprawiedliwe są wyroki Twoje.
Broń mię ręką swą, u mnie Twe ważne rozkazanie,
Pragnę Twej pomocy, zakon Twój moje kochanie.
Żyw mię słowem swem ku swej czci; jam jak' owca zginął,
Szukaj mię, bo mnie Twój zakon z serca nie wypłynął.
PSALM CXX.
Ad Dominum cum tribularer clamavi.
W każdym ucisku swoim wołałem do Pana,
A moja prośba zawżdy była wysłuchana;
I dziś Cię temże sercem proszę, Pana swego:
Obroń mię od potwarzy języka zdradnego.
Co swem kłamstwem pożyszczesz, języku wszeteczny,
Jeno ludzką nienawiść, a gniew Boży wieczny?
Twoje słowa są strzały jadem napojone
Śmiertelnym, Twoje słowa węgle rozpalone.
Między zbójcy (niestetyż) jest mieszkanie moje,
Między ludem nieludzkim trawię lata swoje;
Mnie mił pokój, a oni w zwadzie się kochają,
A gdy zgodę wspomionę, mieczów pomykają.
PSALM CXXI.
Levavi oculos meos in montes.
Człowiek ja nieszczęśliwy, człowiek strapiony,
Oczy smutne podnoszę na wszytki strony,
Upatrując, ktoli się mnie użałuje,
Ktoli mię w złej przygodzie mojej ratuje?
Duszo moja, przedsię ty tusz dobrze sobie,
Bóg w nieszczęściu twem będzie pomocen tobie.
Bóg ten, który wysokie niebo zbudował
I ziemski wszytkorodny krąg ugruntował.
To twój stróż, ten cię z oczu nigdy nie spuści,
Ani nodze szwankować twojej dopuści.
Stróża twego żaden sen nigdy nie zymie,
Nie śpi stróż izrahelski, ani się zdrzymie.
Pan ustawicznie będzie przy boku twoim,
I Ten cię zewsząd cieniem okryje swoim,
Że cię ani w dzień słońce gorące przejmie,
Ani zimno miesiąca nocnego zejmie.
Cokolwiek poczniesz, bądź to dom cię zabawi,
Bądź cię z niego potrzeba dalsza wyprawi;
Wszędy nad sobą doznasz Pańskiej opieki,
I dziś i potem zawżdy na wszytki wieki.
PSALM CXXII.
Laetatus sum in hic quae dicta sunt mihi.
Rad to słyszę, że dom Pański nawiedzić mamy,
I ujźrzem, o Hieruzalem, twe piękne bramy,
Hieruzalem, wzór miast zacnych, ozdoba świata,
Zgodą mieszczan swych spojona na wieczne lata.
Tam ku służbie Pańskiej, jako zakon skazuje,
Naród żydowski ze wszytkich krain wstępuje;
Tam prawo, tam jest zasadzon pałac sądowy,
Tam stolica i on zacny tron Dawidowy.
Niechże w tobie, piękne miasto, pokój przebywa,
Którego niech twój przyjaciel z tobą używa;
Pokój w twardych basztach twoich niechaj się mnoży,
A obfitość swe w pałacach gniazdo założy.
Prze bracią ze wszech namilszą, prze krewne moje
Wiecznie się ja starać muszę o dobre twoje;
Prze dom Pański świętobliwy, na twe pożytki
Gotowym zdrowie swe ważyć i siły wszytki.
Boże, który mieszkasz nad wszytkiemi nieby,
Próżen i trosk ludzkich i wszelkiej potrzeby,
Do Ciebie ja wznoszę smętne oczy swoje,
O Panie, nadziejo i zbawienie moje.
Jako w niedostatku na Pańską pogląda
Głodny sługa rękę i łaski pożąda;
Jako niewolnica, której głód dojmuje,
Co raz paniej swojej ręki upatruje:
Takżeć oczy nasze, obciążone łzami,
Na pana patrząją, — owa się nad nami
Zmiłować, jako Pan miłosierny, raczy,
A występków naszych łaskawie przebaczy.
Użal się nas, użal, nieśmiertelny Boże!
Abowiem już ledwe cierpieć więcej może
Nasze człowieczeństwo pośmiechów i wzgardy,
Tak nas ten lud trapi, swojem szczęściem hardy.
PSALM CXXIV.
Nisi quia Dominus erat in nobis.
By był Pan nie tak łaskaw na nasze zdrowie,
Niechaj cne izrahelskie potomstwo powie;
By była nie ta ku nam życzliwość Pańska,
Gdy na nas wszytka siła przyszła pogańska:
Jużby nas (tak się byli wściekle uparli),
Jużby nas prawie byli żywo pożarli;
Jużby nas powódź straszna, jużby nas była
Nawałność niesłychanych wód zatopiła.
Panu Bogu niechaj cześć będzie na wieki,
Ze nas raczył z ich srogiej wyrwać paszczeki.
Wywikłaliśmy się z ich sieci zdradliwych,
Jako więc lichy ptaszek z ręku myśliwych.
Niechajże nam na potem strach nie panuje,
Ponieważ tak Wielmożny Pan o nas czuje,
Pan, który swoją ręką niebo zbudował
I ziemski wszytkorodny krąg ugruntował.
PSALM CXXV.
Qui confidunt in Domino, sicut mons Sion.
Ktokolwiek mocnie ufa Panu swemu,
Nieporuszony stoi, syońskiemu
Wirzchowi rowien, którego nie mogą
Gwałtowne wiatry pożyć żadną trwogą.
Jako w krąg prawie góry otoczyły
Jerozolimę, tak Pan lud swój miły
Wałem swej łaski zewsząd osypuje,
A w żadną trwogę ich nie odstępuje.
Ani dopuści, żeby lud przeklęty
Wiecznie uciskać miał Jego zbór święty,
Aby snadź cnota nieszczęściem strapiona
Nie była jako nakoniec zgorszona.
Dobrym daj dobrze, sprawiedliwy Panie,
A kto na drodze niepobożnych stanie,
O Izrahelu, niech się dzieje
Co chce, ty w Panu kładź nadzieje.
U Tego litość nieprzebrana,
U Tego pomoc nieczekana,
Ten miłosierdziu swemu gwoli
Ze wszech cię grzechów twych wyzwoli.
PSALM CXXXI.
Domine non est exaltatum cor meum.
Wieczny Boże, nie najdziesz pychy w sercu mojem,
Anim ja zwykł przenosić chudszych okiem swojem,
Ani się ja na wielkie nazbyt kaszę[243] rzeczy,
Ani się ja nad rozum wysadzam człowieczy.
Niechaj wiecznie nie uznam,[244] Panie, łaski Twojej,
Jeślim ja nie poniżył niżej dusze swojej,
Niż jeszcze mój stan niesie; rownie więc tak licha
Dziecina zostawiona do matki swej wzdycha.
To jest kształt myśli moich, ani ja mam sobie
Pewniejszego ratunku, jeno ufać Tobie.
U Pana ma pociechy szukać i obrony,
Kto nie chce być w nadziei swojej omylony.
PSALM CXXXII.
Memento Domine David.
Pomni, Panie, Dawida i jego trudności, Które cierpiał w nadzieję Twojej życzliwości,
Który w Tobie w te słowa przysiągł swemu Bogu: Nie chcę ani nawiedzić pierwej swego progu,
Ani na swem łożu ledz, ani oczu zmrużyć, Ani pożądnych[245] darów snu słodkiego użyć,
Aż plac najdę, Boże mój, Twemu kościołowi I wymierzę świętemu miejsce ołtarzowi.
Ale oto w Efracie Pan je znaki swymi Jawnie okazał między padoły leśnymi;
Pódźmyż tedy pod jego namiot ulubiony I całujmy podnożek Jego poświęcony.
A Ty, o Panie, racz wnidź do swego pokoja, W szczęsną godzinę racz wnidź Ty i arka Twoja.
Niechaj kapłani Twoi świecą pobożnością, A serca bogobojnych napełni radością!
Jeśli Dawid, sługa Twój, łaskę miał u Ciebie, Nie chciejże i potomstwa odmiatać od siebie.
Przysiągłeś Dawidowi wiernem słowem swoim: Potomek twój usiędzie w majestacie Twoim;
A będąli Twe dzieci praw moich słuchały I wiary starożytnej mocnie przestrzegały:
I oni, i dzieci ich, i tychże dziedzice Na wieki nie wypadną z ojcowskiej stolice.
Syon się mnie podoba, to moje mieszkanie, To jest mój odpoczynek i wieczne kochanie;
Tu ja obfitość zrodzę wszelakiej żywności I nakarmię ubogie prawie do sytości.
Kapłani moi świecić będą pobożnością, A serca bogobojnych napełnię radością;
Tu Dawidowe plemię rozkrzewię, tu swemu Sławę nieugaszoną wzniecę jedynemu.
Teraz, jako to noc milczy, wiecznemu
Chwałę oddajcie winną Bogu swemu.
Ręce ku Jego mieszkaniu ściągajcie,
A winną chwałę Jemu oddawajcie;
A Pan wam także będzie błogosławił,
Ten, który niebo i ziemię postawił.
PSALM CXXXV.
Laudate nomen Domini.
O słudzy Pańscy, ze wszech Naświętszemu Cześć Imieniowi uczyńcie Pańskiemu;
Wy, którym domu Jego straż podana, Chwalcie godnego wszelkiej chwały Pana.
Ten Izrahela obrał przed inszemi I uczynił go włością swą na ziemi.
To Pan jest wielki, Pan niezwyciężony, Nad insze wszytki bogi przełożony;
W Jego jest władzy ziemia i wysokie Niebo i morskie przepaści głębokie.
Ten z lochów ziemskich obłoki wyciąga I po powietrzu szyrokiem rozciąga,
Z deszczem ogniste miesza łyskawice, Wiatrów dobywa z swej skrytej skarbnice.
Zbił płód w Egipcie pierwszy, od człowieka Począwszy aż do bydlęcego wieka.
Na króla nawiódł cuda niesłychane, Trapiąc samego i jego poddane.
Siła narodów, siła miast wywrócił Sławnych, a możne króle mieczem skrócił:
Sehona, krain Amorrejskich pana, I Oga, króla rodnego Bazana,
I Chananeą wszytkę, a ich ziemię Podzielił miedzy izrahelskie plemię.
Wieczne jest Imię Twoje, możny Panie, A sława Twoja nigdy nie ustanie.
Ty ludem swoim rządzisz, Ty każdemu Łaskę okażesz znaczną słudze swemu.
Bogi pogańskie ze śrebra, ze złota Nic nie są, jedno ludzkich rąk robota:
Usta ich nieme, oczy nie patrzają, Uszy nie słyszą, nozdra tchu nie mają.
Bodaj tak i ci, którzy je robili, A owszem, co w nich ufność położyli.
Ty domie, Pana chwal, Izrahelowy, Domie Lewego, domie Aronowy!
Wszyscy Go chwalcie, wszyscy pospolicie, Co Panu sercem uprzejmem służycie.
Niech wiecznie będzie Pan pochwalon, który Ulubił sobie wirzch Syońskiej góry.
PSALM CXXXVI.
Confitemini Domino, quoniam bonus.
Chwalcie Pana z dobroci Jego nieprzebranej, Chwalcie z litości wiekom żadnym niepoddanej.
Chwalcie Boga, który jest Bóg nad insze bogi, Bo jego miłosierdzia nie zaginą drogi.
Chwalcie Pana, który jest pan nad insze pany, Bo on w swem miłosierdziu nigdy nieprzebrany;
Który sam cuda czyni przeciw ludzkiej wierze, Bo żaden wiek litości jego nie przebierze;
Który misterstwem wielkiem piękne niebo sprawił, Bo swemu miłosierdziu kresu nie postawił;
Który wynurzył ziemię z morskich głębokości, Bo końca nigdy Pańskiej nie będzie litości;
Który zażegł na niebie światła niezgaszone, Bo pańskie dobrodziejstwo nie jest okrążone;
Słońce, aby białemu dniowi panowało, Bo jego miłosierdzie wiecznie będzie trwało.
Miesiąc i złote gwiazdy, aby noc rządziły, Bo łaski jego żadne nie zwyciężą siły;
Który Egipt pokarał na pierworodzonych, Bo Jego miłosierdzie, jest lat nieskończonych;
Który lud swój z ich wyrwał okrutnej paszczeki, Bo Jego nieprzebrana łaska trwa na wieki;
Wyrwał niezwyciężoną możną ręką swoją, Bo Pańskie dobrodziejstwa na czas wieczny stoją;
Który w pół prawie morze rozdzielił czerwone, Bo jego miłosierdzie jest niedokończone,
I prowadził przez nie lud swój suchą nogą, Bo wiecznej łaski Pańskiej lata nie przemogą;
A Faraona zalał z wojskiem niezliczonym, Bo litość jego zrowna z wiekiem nieskończonym;
Który lud swój wielkiemi przewiódł pustyniami, Bo Jego miłosierdzie wiecznie będzie z nami;
Który tyranny pobił i króle waleczne, Bo Jego dobrodziejstwa są i będą wieczne;
Króla Amorrejskiego, mężnego Sehona, Bo Jego wieczna łaska nie jest zamierzona;[247]
I króla bogatego Bazańskiego Oga, Bo końca miłosierdzia nie najdzie u Boga;
I dał nowym przychodniom ich bogate kraje, Bo Jego dobrodziejstwo nigdy nie ustaje;
Dał je Izrahelowi, słudze je dał swemu, Bo Jego litość rowna wieku jest wiecznemu;
Nie raczył nas przepomnieć w nasze doległości, Bo końca Jego świętej nie będzie litości;
Odjął nas rękom srogim i mocy pogańskiej, Bo niemasz miary, niemasz końca łasce Pańskiej;
Który ciału wszelkiemu jego żywność daje, Bo Jego szczodrobliwość nigdy nie ustaje.
Chwalcie Pana, który krąg niebieski sprawuje, Bo Jego dobrodziejstwo wieku nie uczuje.
Chwalcie Pana, który jest Pan nad insze pany, Bo On w swem miłosierdziu nigdy nieprzebrany.
PSALM CXXXVII.
Super flumina Babilonis.
Siedząc po niskich brzegach Babilońskiej wody,
A na piękne Syońskie wspominając grody,
Co nam inszego czynić, jedno płakać smutnie,
Powieszawszy po wierzbach niepotrzebne lutnie?
Lecz poganin niebaczny, w tej naszej żałobie,
Przedsię piosnkę Syońską każe śpiewać sobie.
Przebóg! jako to ma być, aby pieśni Pańskich
Głos kiedy miał być słyszan w krainach pogańskich?
Jeślibych cię zapomniał, o kraino święta!
Niech moja swej nauki ręka zapamięta;
Niechaj mi język uschnie, kiedy cię przepomnię,
Kiedy cię na początku wesela nie wspomnię.
Pomni, wszechmocny Panie, co nam wyrządzali
Edomczycy, jako w nasz ciężki dzień wołali:
Zagubcłe[248] ten zły naród, ogniem miasto spalcie;
A ich mury do gruntu samego rozwalcie.
Ale i ty, Babilon, strzeż dobrze swej głowy,
Bo już wisi upadek nad tobą gotowy.
Szczęśliwy, któryć za nas odmierzy twe winy,
A o skałę roztrąci twe nieszczęsne syny.
PSALM CXXXVIII.
Confitebor Tibi Domine.
Ciebie ja chwalić będę, Ciebie przed możnymi Wyznam tyranny ziemskimi,
W Twym kościele chwalebne Imię Twe wspomionę, A to więc prze dobroć onę
I prze wrodzoną, Boże wieczny, prawdę Twoję, Bo ty obietnicę swoję
Skutkiem zawżdy przesiężesz;[249] tyś mnie, słudze swemu, Nieszczęściem utrapionemu,
Łaskawe ucho podał i przywrócił siły, Które prawie zgasły były.
Ciebie, jako szerokie ziemskie są granice, Twoje słysząc obietnice,
Wszyscy królowie będą swoim Bogiem zwali, I sprawy Twe wychwalali,
Sławą Twoją ujęci, bo ty nad wszytkiemi Koły siedząc niebieskiemi,
Na nizkość przedsię patrzysz, i to, co wysoko, Zdaleka zna Twoje oko.
Niechaj na mię przygoda, jaka chce, przypadnie, Ty mnie poratujesz snadnie;
Ty gniew nieprzyjaciół mych pięścią swą okrócisz, A mnie wolną myśl przywrócisz;
Ty do skutku masz przywieść przedsięwzięcie moje; Panie, miłosierdzie Twoje
Wieki przetrwa, niechaj się wniwecz nie obraca Twojej świętej ręki praca.
PSALM CXXXIX.
Domine probasti me et cognovisti me.
Tobie rządźca niebieski, Tobie, mój Boże,
Rzecz namniejsza skryta być we mnie nie może;
Ty mię znasz lubo siedzę, znasz lubo stoję,
I zdaleka rozumiesz wszytkę myśl moję.
Chód mój, odpoczynek mój, Tobie wiadomy,
Wszytkich moich postępków jesteś świadomy;
Jeszczem ja nie wypuścił słowa z ust swoich,
A to, Panie, już dawno brzmi w uszu Twoich.
Tyś mię z tyłu i z przodku sam uformował,
Tyś około mnie ręki swej nie żałował;
Coś tak misternie sprawił, wieczny mój Boże,
Że tego żaden rozum pojąć nie może.
Gdzie mam uciec przed duchem Twym przeraźliwym,
Gdzie się skryć przed obliczem Twojem straszliwym?
Jeśli do nieba wstąpię, najdę Cię w niebie,
Jeśli do piekła, piekło nie jest bez Ciebie.
Jeśli skrzydła oblokę różanej zorze,
A lotem za ostatnie udam się morze,
I tam mię Ty wymacasz i tam mię snadnie
Twoja nieuchroniona ręka dopadnie.
Jeśliby też tak człowiek pomyślił sobie,
Żeby w nocnych ciemnościach miał uledz Tobie: —
Myli się na swych myślach, noc nacięmniejsza
U Ciebie nad połudne światło jaśniejsza.
Ćma Tobie nic nie zaćmi, noc i cięmności
Wszytki są przeźrzoczyste Twej opatrzności.
Ty myśli wiesz, Ty moje znasz tajemnice,
Tyś mię w żywocie tworzył mojej rodzice.
Ten związek tak misterny ciała naszego
Cud jest niewysłowiony rozumu Twego.
Dziwne są czyny Twoje, o mocny Boże,
Tego nigdy przeć[250] dusza moja nie może.
Żadna Tobie kosteczka tajna nie była,
Gdy mię jeszcze w żywocie matka nosiła,
Gdziem ja rósł osobliwym kuńsztem wiązany,
Okiem jeszcze słonecznem nieoglądany.
Tyś pierwszą bryłę ciała, początki małe,
I linie człowieka niedoskonałe
Widział; tyś miał w swych księgach, co dnia którego
Przyróść miało, aniś tam chybił żadnego.
O Panie! jako wielce są znamienite
Rady Twoje, jako są wielce obfite!
Rychlej piasek we wszytkich morzach zrachuję,
A myśląc o nich, mniej wiem, im więcej czuję.
Panie, by to wola Twa złośliwe stracić,
Ja z mężobójcą żadnym nie chcę się bracić,
I z żadnym z tych, co Ciebie źle wspominają,
A Twojej wszechmocności nie uważają.
Izaż ja nieprzyjaciół Twych nienawidzę?
Iżaz się przeciwnikiem Twoim nie brzydzę?
Brzydzę, przebóg! i póki będę na ziemi,
Wiekuistą nieprzyjaźń powiodę z niemi.
Zmacaj serca, wytrząśni[251] wszytki me rady,
Wszytki myśli, o Panie! — jeśli przysady[252]
Najdziesz co we mnie spólnej z niepobożnemi,
Niechaj jednako będę osądzon z niemi.
PSALM CXL.
Eripe me Domine ab homine malo.
Broń mię, mój Panie, od ludzi złośliwych
Broń od potwarców sprosnych, niewstydliwych,
Którzy w swem sercu zdradę tylko knują,
A na mię wojska ustawnie szykują, —
Ostrością zębów podobni wężowi,
Jadem bystremu rowni padalcowi.
Uchowaj mię rąk, Panie, niepobożnych,
Broń mię od moich nieprzyjaciół możnych,
Którzy upętać myślą moje nogi,
Sidłami ścieżki natknąwszy i drogi.
Panie, Tyś mój Bóg, Ty modlitwy moje,
Racz przyjąć w uszy miłosierne swoje.
Tyś mój obrońca, Ciebiem ja łaskawym
Znał przeciw sobie zawżdy w boju krwawym.
Nie ciesz złych ludzi, Boże mój prawdziwy,
W ich przedsięwzięciu, aby nieżyczliwy
Człowiek, pływając w szczęściu, niewinnemu
Tem cięższy nie był i sroższy dobremu.
Ich radę chytrą i szkodliwą mowę
Obróć na ichże niepobożną głowę:
Niech żywy ogień z nieba spadnie na nie,
A Ty ich doraź,[253] że żaden nie wstanie.
Niedługie szczęście kłamliwych na świecie,
A zły w swojejże złości się uplecie.
Pewienem tego, a nic się nie mylę,
Że ujźrzę w rychle tę szczęśliwą chwilę,
Kiedy Pan będzie krzywdy mścił ubogich,
A wybawi je z ich frasunków srogich;
I będą dobrzy Pana wyznawali
I na twarz Jego prawdziwie patrzali.
PSALM CXLI.
Domine clamavi ad Te, exaudi me.
Ciebie, Ojcze, wzywam łaskawy, Ty moje
Racz uprzejme prośby przyjąć w uszy swoje;
Prośba za kadzidło, rąk złożenie, Panie,
Niech Ci za wieczorną dziś obiednią[254] stanie.
Chciejże naprzód język mój zapieczętować,
A pod strażą Panie, usta moje chować;
Chciejże także umysł obracać ku cnocie,
Aby się nie chylił namniej ku sromocie.
Niech się ja o żadną praktykę nie kuszę,
Któraby napotem szpecić miała duszę;
Nie chcę u wszetecznych ludzi szukać rady,
Ani na ich długie pozwolę biesiady.
Wolę, że mię człowiek uderzy cnotliwy,
Niż mię ma balsamem natrzeć niewstydliwy.
Nie chcę ich, i owszem proszę zawżdy Pana,
Aby złość ich była widomie karana.
Sędziowie niewierni, zdrajce przełożeni,
Bodaj, z ostrej skały na szyję zrzuceni,
Świata dokonali, a tam więc wspomnieli,
Jako zdrowe słowa ode mnie słyszeli.
Jako łomną ziemię pługiem rozsypują,
Tak się we mnie kości moje rozstępują,
Strachem srogiej śmierci; Boże mój obrońca,
W Tobie samym ufam, nie gub mię do końca.
Strzeż mię od fortelów ludzi nieżyczliwych,
Abych się nie pobił w ich sieciach zdradliwych;
Daj, abych ja minął ich sidła, a one
W ichże własnych siatkach widział uplecione.
Zbaw więzienia duszę moję,
Abych wyznał łaskę Twoję;
Użyją dobrzy radości
Z Twej przeciwko mnie litości.
PSALM CXLIII.
Domine exaudi orationem meam.
Wysłuchaj, wieczny Boże, prośby moje,
A nakłoń ku mnie święte uszy swoje;
Według swej prawdy, według swej litości
Racz mię ratować w mojej doległości.
Nie chciej się ze mną, Boże litościwy,
Prawem obchodzić; żaden człowiek żywy
Tak święty nie jest, aby na Twym sądzie
Nie miał być w jakim wytkniony nierządzie.
Oto zły człowiek trapi moję duszę,
A ja w jaskiniach ślepych mieszkać muszę,
Światła nie znając, rowien umarłemu
Pod niewidomą ziemię włożonemu.
W takich frasunkach i w takich niewczasiech
Myśliłem przedsię o dawniejszych czasiech;
Coś Ty za cuda czynił, coś sprawował,
Abyś był w cale wierne swe zachował.
Toć jest pociecha mych trosk i wzdychania,
Czekam ja przedsię Twego zmiłowania;
Czeka ochłody dusza utrapiona,
Jako dżdża czeka ziemia upalona.
W czas mię wysłuchaj, w czas mię ratuj, Panie,
Już mi sił ledwe i dusze dostanie;
Gdzie mię Ty przejźrzysz, jużem dawno w ziemi,
I niech mię liczą między umarłemi.
W Tobie nadzieja, w Tobie myśli moje
Tkwią wszytki; a Ty miłosierdzie swoje
Objaw nademną; a okaż mi drogę,
Po której chodząc bezpieczen być mogę.
Wyrwi mię z ręku nieprzyjaciół srogich,
Obrońco smutnych i twierdzo ubogich!
Naucz mię w świętym żyć zakonie Twoim,
Abowiemeś Ty sam jest Bogiem moim.
Duch Twój prawdziwy niechaj mię sprawuje
I drogę ktobie prostą ukazuje.
Prze sławę swoję rozwiąż mię z trudności,
A użyj zwykłej nademną litości.
Weźmi w opiekę duszę moję smutną,
Nieprzyjacielską okroć myśl okrutną;
Zniszcz je na ziemi w srogim gniewie swoim,
A pomni, Panie, żem ja sługą Twoim.
PSALM CXLIV.
Benedictus Dominus Deus meus.
Tobie, Panie, pokim żyw, ja muszę dziękować,
Który ku bitwie raczysz sprawować
Ręce i serce moje, a mnie w boju krwawym
Jesteś obrońcą zawżdy łaskawym.
Że nad nieprzyjacioły górę mam swojemi,
Że sławny słynę miedzy obcemi,
Że miastom i walecznym narodom panuję,
Wszytko to łasce Twej przypisuję.
O Panie, co jest człowiek, że go tak szanujesz?
Że mu tak wielką chęć okazujesz?
Mara człowiek, a jego lata są lotnemu
Cieniowi rowne niehamownemu.
Panie? schyl nieba swego, a spuść się ku ziemi,
Tkni gór, niech pójdą dymy czarnemi;
Bij piorunem, puszczaj swe nieuchronne strzały
Na lud niechętny do Twojej chwały.
Spuść rękę swą, wyrwi mię z powodzi straszliwych,
Wyrwi mię z ręku nielutościwych
Nieznajomego ludu, których niewstydliwe
Są wszytki słowa, sprawy zdradliwe.
Ciebie ja nowym rymem, Panie, i wdzięcznemi
Wysławiać będę gęślami swemi,
Który króle w przygodach w cale zachowywasz,
Dawida z dziwnych toni wyrywasz.
Brońże mię i tych, Panie, czasów nieszczęśliwych,
Wyrwi mię z ręku nielutościwych
Nieznajomego ludu, których niewstydliwe
Wszytki są słowa, sprawy zdradliwe.
Niech nam synowie rostą tak, jako zielone
Jabłonki rostą nowo szczepione;
Cory nasze niech kwitną tak, jako źrzetelne
Rzezane świecą słupy kościelne.
Spichlerze nawiezione niech zawżdy stawają,
Zboża do zboża niech dostatczają[255];
Stada nieprzeliczone tysiącmi niech rodzą,
A woły gładkie pod jarzmy chodzą.
Trwogi żadnej, zabiegów żadnych niech nie znamy,
Ani ogromnej trąby słychamy.
Szczęśliwy lud, który ma te dobra, szczęśliwy,
Którego panem jest Bóg prawdziwy.
PSALM CXLV.
Exaltabo te Deus meus Rex.
Ciebie chwalę, Boże mój, Imięniowi Twemu
Na wieki błogosławić będę chwalebnemu;
Żaden mi dzień bez Twojej chwały nie upłynie,
Imię Twe sławić będę, póki świat nie minie.
Wielki, niewysłowiony, nieśmiertelny Boże!
Żaden rozum, żadna myśl objąć Cię nie może;
Wszytki wieki Twe sprawy będą powiadały
I Twoję osobliwą dzielność wspominały.
Ozdoba sławy Twojej, cuda niesłychane,
Możność i Twoje siły nie będą milczane;
Nie ustanie pamiątka Twej dobrotliwości,
Pełen świat zawżdy będzie Twej sprawiedliwości.
Tyś łaskawy, Tyś dobry, do gniewu leniwy,
Do miłosierdzia prędki, Tyś wszytkim życzliwy,
A niemasz tak lichego na świecie stworzenia,
Coby się nie cieszyło z Twego opatrzenia.
Ciebie wszytki Twe czyny, Panie, wyznawają,
Ciebie wybrani Twoi chwalić nie przestają,
Zacność królestwa Twego i Twe dziwne siły
Roznosząc, aby jawne na wszytek świat były.
Twoje możne królestwo tak jest założone,
Że go nigdy nie zgwałcą wieki nieskończone.
Ty, Panie, upadłego na nogach zaś stawiasz,
I opłakane zdrowie czerstwości nabawiasz.
W Tobie oczy swe trzyma wszelakie stworzenie,
A Ty każdemu dajesz jego pożywienie;
Ty rękę swą otworzysz, a z Twojej hojności
Wszelka się dusza naje prawie do sytości.
We wszytkich swych postępkach Pan jest sprawiedliwy,
We wszytkich sprawach swoich dziwnie litościwy.
Blizko jest Pan tych, którzy do Niego wołają,
Mówię, którzy go sercem uprzejmem wzywają.
Pobożnym gwoli czyni, modlitwy przyjmuje,
W niebezpieczeństwie strzeże, z przygód wyprawuje,[256]
Sługom swoim jest łaskaw — lecz niepobożnemu
Srogość swoję bez chyby okaże każdemu.
Ciebie, o Panie, chwalić będą usta moje,
A wszelka żywa dusza Imię święte Twoje
Wielbić będzie tak długo, póki nieodmiennem
Kołem pójdzie gwiaździsta noc za światłem dziennem.
Głodne chlebem opatruje,
Więźnie z oków rozwięzuje.
Pan oczy zaszłe cięmnością
Obdarza nową światłością,
Pan niedołężnych ratuje,
Pan sprawiedliwie miłuje.
Pan jest stróżem przychodniowi,
Pan sirotę i stan wdowi
Ma na pieczy, tenże zgładzi,
Co zły w głowie swej uradzi.
Królestwo, Syońska skało,
Twego króla będzie trwało,
Póki słońce górolotne
Poprowadzi lata wrotne.[259]
PSALM CXLVII.
Laudate Dominum, quoniam bonus est psalmus.
Chwalcie Pana! godno dać cześć Panu temu,
Pieśń wesoła, ozdobny rym służy Jemu.
Miasto Jerozolimskie On znowu sadzi,[260]
A wygnance do własnych domów prowadzi.
On smutne serca cieszy, troski lekuje,
Rany wiąże, boleści wszelkie ujmuje.
On wszytkich gwiazd niebieskich liczbę ma w głowie,
I każdą swojem własnem imięniem zowie.
Bóg nasz, Bóg wielkiej siły, wielkiej możności,
Niepojęty, niezmierny w swojej mądrości.
On skromne, On pokorne na górę sadza,
A harde niepoczesnie na dół sprowadza.
Panu, czyniąc powinne dzięki, śpiewajcie,
Panu na słodkobrzmiących cytarach grajcie,
Który burze zgromadza, ziemię dżdżem chłodzi,
Trawę bujną po górach wysokich rodzi,
Który żywność wszelakim dawa zwierzętom
I biednym, co wołają kniemu, kruczętom.
Nie patrza on na dzielność wyprawnych koni,
Ani oka za chybkim szermierzem skłoni;
W tych się kocha, którzy mu służą statecznie
I co na łaskę Jego każą[261] bezpiecznie.
Panu, Jerozolimskie obronne wały,
Panu daj cześć, posado Syońskiej skały,
Który w żelezie szczyrem bramy Twe kował
I synom Twym dóbr hojność wielką zgotował;
Który pokojem usłał Twoje granice,
A ciebie łojem karmi tłustej pszenice;
Który skoro ziemi swe powie wyroki,
Słowa Jego nie cierpią żadnej odwłoki;
Który śniegiem, by wełną pola odziewa,
A śrzeż[262] po ziemi, jako popiół, rozsiewa.
Lód z nieba miece, jako blachy łupane,
Którego srogie zimno komu wytrwane?
Rzecze słowo, a lody natychmiast tają;
Wienie duch Jego, a wnet wody wzbierają.
Para i ogień gorący,
Grad i śnieg z nieba płynący,
I prędkie duchy[264] wichrowe
Na Pańskie słowa gotowe.
Góry i pola zniżone,
Drzewa płodne, drzewa płone,
Zwierzęta, bydło, robacy,
I odziani pierzem ptacy.
Królowie i przełożeni,
Na sąd ludzki wysadzeni,
Wolne rzeczypospolite,
I książęta znamięnite.
I ty, kwitnąca młodości,
I ty doźrzała starości,
Dajcie Panu cześć społecznie,
On sam godzien chwały wiecznie.
Jego sława wyższa nieba,
On jako Pan dał, co trzeba,
A my Jego lud wybrany
Śpiewajmy Mu psalm podany.
PSALM CXLIX.
Cantate Domino canticum novum.
Panu swemu dajmy cześć rymy nowymi, Chwała Jego niechaj brzmi między dobrymi.
Niech się w Twórcy swym chełpią Izrahelczycy, Niechaj się królem cieszą swym Syończycy.
Imię Jego i tańce niech wspominają, I wodze tańców, mowne gęśli, śpiewają.
Pan bowiem lud swój wierny wielce miłuje, A ciche wszytkiem dobrem rad opatruje;
Dobrzy będą widzeni w wielkiej zacności I użyją w mieszkaniach swoich radości:
W ich uściech Pańska chwała, w ręku waleczny, Ogromny będzie łyskał miecz obosieczny,
Aby krzywd na poganach swoich się mścili, A wielkomyślną hardość w ziemię tłoczyli;
Aby królom ich kładli na nogi pęta, A w okowach chowali przednie książęta;
Aby wedle pisanych praw je sądzili, A wierni sławy wiecznej ztąd dostąpiii[265].
PSALM CL.
Laudate Dominum in sanctis ejus.
Chwalcie Pana z Jego świątobliwości,
Chwalcie Pana z Jego wielkiej możności, Chwalcie z mocy, chwalcie Go Z dziwnej wielkości Jego.
Od Boga poczynajmy, Bóg początkiem wszemu,
A początku zaś niemasz ani końca Jemu.
On był jeszcze przed wieki, On dawnych ciemności
Nieporządek rozprawił, mocą swej mądrości.
On ziemię wszytkorodną, On morze żeglowne,
On utwierdził na wieki niebo niestanowne.
Dzień i noc Jego sprawa, i to światło wdzięczne
Niezgaszonego słońca i koło miesięczne.
Tenże i niebo natknął gwiazdami ślicznemi,
Aby ludziom znaczyły czasy biegi swemi.
Stąd wie oracz, kiedy ma rolą uprawować,
Stąd wie, kiedy siać albo nowy sad sprawować;
Stąd pogodę i wiatry i przyszły deszcz baczy;
Tymi znaki nas bowiem Bóg przestrzegać raczy,
Aby człowiek co w swej pracy nie szkodowal[267],
Ale owszem z urobku swego się radował.
Słusznie go tedy zawżdy naprzód wspominamy;
Naprzód i nawet, bo stąd wszystko dobre mamy.
Miej cześć, Ojcze Łaskawy, Ojcze Dobrotliwy!
Ciebie chwalić powinien każdy człowiek żywy.
A ty, o Urania, życz mi łaski swojej,
Aby ludzie poznali gwiazdy z pieśni mojej,
Której ja dziś wzór biorę z dawnego Arata;
Twój to dar, jeśli ona będzie godna świata.
WOZY.
Wszytki gwiazdy tym pięknym wzorem usadzone
Pojmuje[268] z sobą niebo nieustanowione.[269]
Sama oś, która prędki krąg niebieski toczy,
Z miejsca swego bynamniej nigdy nie wyskoczy,
Ale trwa niewzruszona, ziemię przenikając,
A w poły prawie nieba oba końca mając
Wszczepione, co imięnia nie ma w naszej mowie,
Ale Polos i Greczyn i Rzymianin zowie.
Jeden z nich na południe w morzu zatopiony,
A drugi na północy wzgórę wyniesiony.
Po prawej i po lewej ręce ten pośledni
Ma dwa wozy widome, jako znaczą jedni.
Trzy gwiazdy niesie dyszel, czterema pałają
Koła, — parę niedźwiedzic drudzy przyznawają,
Które grzbiety do siebie są postanowione,
Mając głowy na krzyżach spólnie położone
Tak, że na wznak bieg dzierżą; snadź mamki były
Jowiszowe i za to nieba dostąpiły.
Jedna z nich Cynozora po grecku się zowie,
Ta druga jest Helice; pośledniej Grekowie,
Ale pierwszej Sydońskie nawy używają,
Kiedy głębokie morskie wody przemierzają.
Ona świetna i znaczna, a gdy słońce zajdzie,
Żadnej gwiazdy na niebie tak prędko nie najdzie.
Cynozura zaś mniejsza, lecz wodzem pewniejszym
Żeglarzowi, bo wszytka biega w kole mniejszym.
SMOK.
Między temi podobien rzece Smok się wije,
A ogon zatokami stąd i zowąd kryje;
Gdzie ma głowę Helice, tam ogon położył,
Potem się sam ku głowie Cynozury złożył,
A obszedłszy ją do nóg ostatecznem kołem,
Rzucił się wzad i stanął, zatoczywszy czołem
Znienagła ku Helice. Skroń oboja pała
I oczy, na paszczece jedna gwiazda biała;
Tej więc głowa tam wpada na głębokie morze,
Gdzie wieczorne i rane mieszają się zorze.
KLĘCZEŃ.
Niedaleko tej głowy okrutnego węża,
Widać żałosny wyraz poklękłego męża;
Ręce ma rozciągnione; końcem prawej nogi
Niezmierzonego Smoka przyciska łeb srogi.
WIĘNIEC.
Przy boku tegoż męża, dziewiącią gwiazd wity,
Kwitnie cnej Aryadny Więniec znakomity.
OPHIUCHUS ALBO WĘŻOWNIK.
Ale przy głowie zasię patrzaj drugiej głowy
Jasnego Ophiucha, któremu takowy
Ogień z ramion wychodzi, że i w pełnią gore
Upatrzony; w ręku już nie tak światło spore.
W nich się wielki wąż kręci, który przepasuje
Ophiucha; ten przedsię śmiele następuje.
NIEDŹWIADEK.
Niedźwiadkowi na piersi, z rąk na obie stronie
Węża zbywa; część bywa prawa przy ogonie;
Ale gdzie z lewej ręki wzgórę się wydziera,
Aż o Więniec okrągły żędłem się opiera.
WAGA.
Tamże pod jego grzbietem przypatruj się pilnie
Równej Wadze, ale ta nie gore tak silnie.
BOOTES.
Woza wielkiego dyszel trzyma pochylony
Arktophilax, od inszych Bootes rzeczony.
Wszytek jasny, lecz ogień pod plecionym sznurem
Przed inszymi zacniejszy; zowią go Arkturem.
PANNA.
Pod nogami oglądasz Boota jasnego
Pannę, która kłos trzyma zboża dostałego.
Któregokolwiek ojca córką chcesz być zwana —
Bo rózne ludzkie głosy, o panno wybrana! —
Pojźrzy okiem łaskawem ku tej niskiej ziemi,
A dopuść się mianować rymy niegodnemi.
Póki płynął chwalebny on pierwszy wiek złoty,
A ludzie przestrzegali dobrowolnie cnoty,
Nie patrząc albo na kaźń albo jakie prawa,
Ale sama przystojność ta była ustawa:
Święta sprawiedliwości! i tyś nie gardziła
Śmiertelnem towarzystwem, aleś z nimi żyła,
Każdego nauczając jego powinności,
A oni twój święty głos mieli w uczciwości.
Przetoż onych lat pierwszych ani miecza znano,
Ani między krewnymi o zwadzie słuchano.
Żyli wszyscy w pokoju, przestawając na tem,
Co przyrodzeniu dosyć; więc morski pław[270] zatem
Nie był ludziom znajomy, a dla breły złota
W niebezpieczeństwo żaden nie wdawał żywota.
Pług a rola — to wszytka ludzka żywność była,
A święta sprawiedliwość wszem błogosławiła.
Ale kiedy zaś nastał śrebrny wiek po złotym,
Rzadko tę świętą pannę widać było potym.
I to z ludźmi już nigdy mieszać się nie chciała,
Ale wieczorem tylko z gór się więc puszczała,
A upatrzywszy ludzi gromadę niemałą,
Wymawiała im jawnie cnotę zaniedbałą.
Jakie, prawi, złe dzieci po narodzie złotym!
Lecz jeszcze i wy gorszych narodzicie potym,
Który wiek walki srogie i mordy pobudzi,
A rozmaity smętek przypadnie na ludzi.
To rzekłszy, ku świadomym górom się puściła
Niewściągniona, a ony strachem napełniła.
Ale jako żelazu śrebro ustąpiło,
Tak nad pierwsze gorszych się ludzi namnożyło,
Którzy naprzód złoczynną szablę ukowali
I robotnego wołu na srogi stół dali.
Nie mogła dalej zmieszkać z narodem okrutnym
Święta panna, lecz poszła w niebo lotem chutnym
I osiadła to miejsce, skąd czasu nocnego
Da się widzieć — sąsiada Boota zacnego.
U tej na prawem skrzydle płomień nad ramiony
Wynika, Protrigitir od Greków rzeczony,
Tej wielkości i światła tak znakomitego,
Jakiej ogon niedźwiedzia gore co więtszego.
Świetny to i ma świetne gwiazdy wedla siebie,
A łacno je obaczyć poźrzawszy po niebie.
Bo krom tych, które w głowie i w łapach gorają,
Czterzy co naświetniejsze w kroku miejsce mają
Na kwater[271] usadzone, lecz za przebaczeniem
Starych, żadnej z nich własnem nie zowiem imieniem.
BLIŹNIĘTA, RAK, LEW.
Pod głową są Bliźnięta, a Rak wielonogi
Pod brzuchem, pod nogami zadniemi Lew srogi.
Tu droga nagorętsza jest słonecznych koni,
Tu ziemia za kosami ziemne włosy roni.
Natenczas Etesiae na morze wpadają,
Nawy wiatr niesie, wiosła odpoczynek mają.
WOŹNICA.
Na lewej stronie Bliźniąt przypatrz się Woźnicy
Który głowę swą trzyma przeciwko Helicy;
Na ramieniu ma kozę, na pięści koziełki:
Owa jasna, ale tych płomień nie tak wielki.
Płomień niewielki, ale żeglarzom szkodliwy,
Bo niepogody budzi i wiatr popędliwy.
WÓŁ.
U nóg woźniczych ujźrzysz poklękłego Woła,
Jego znaki żywemu podobne są zgoła.
Tak znaczny łeb, tak świetne rogi ukazuje,
Że krom gwiazd obcych sam się swemi opisuje
W czele świecą Hyady (my zowiem Dżdżownice)
Lewy róg, a zaś prawą nogę u woźnice
Jedna gwiazda zejmuje; obadwa pospołu
Bieżą, lecz u zachodu pierwej widać Wołu.
CEPHEUS.
Ale ani Cepheów naród utrapiony
Będzie leżał na stronie zgoła niewspomniony,
Bo i ci za krewnością wzięci są do nieba.
Cephea w tyle patrzać Cynozury trzeba:
Ręce ma rozciągnione, a sam na swym kroku
Stoi, od Cynozury pośledniego skoku.
KASSIOPEA.
Przy pasie, kiedy ujźrzysz pierwszy zakręt smoczy,
Po drugiej stronie niebo Kassiope toczy;
Nie prawie znaczna, zwłaszcza pod pełnią, bo ona
Nie z wielu i nie z gęstych gwiazd jest usadzona.
Jakim kształtem drzwi stoją kluczem przepędzone,
Tak te gwiazdy zdadzą się tam być rozsadzone.
A sama biedne ręce tak rozkrzyżowała,
Jakoby udręczonej córki żałowała.
Bo tamże Andromeda blisko nieszczęśliwa,
Której światłość w pozny czas nocny, niewątpliwa,
Taką ma świetną głowę, tak znaczne ramiona
I nogi, sama jasnym płaszczem ogarniona.
Ale przedsię i w niebie jest w swej dawnej męce,
Bo i tam ma do skały przykowane ręce.
KOŃ.
Nad nią jest Koń skrzydłaty; jej warkocz pleciony
Z jego brzuchem jest jednym płomieniem spojony.
Ku tej gwiaździe trzy drugie Koniowi należą,
Które na jego bokach cztermi kąty leżą, —
Jasne i wielkie; głowa nie tak jasno gore,
Ani szyja, choć wielka czeluść ma tak spore
Światło, że może zrównać z gwiazdami pierwszemi,
Których czterzy Koń niesie znacznych przed inszemi.
Ale u niego czterech nóg patrzać nie trzeba,
Bo tylko przednie członki ukazuje z nieba.
Ten to Koń (co chcą ludzie mieć za rzecz prawdziwą)
Na wielkim Helikonie wzbudził wodę żywą,
Który przedtem suchy był, lecz skała kopytem
Uderzona, strzeliła strumieniem obfitem.
Koniów zdrój i dziś zowią; ten z kamienia płynie,
Lecz Koń między gwiazdami na powietrzu słynie.
SKOP.
Tamże są prędkie nogi Skopu rogatego,
Który, ścieżkami bieżąc koła nawiętszego,
Kosmatej Cynozury przedsię nie zostaje;
Sam, by więc przy miesiącu, tępe światło daje.
Łecz[272] go po taśmie szukać Andromedy trzeba,
Bo pod nią mało co tkwi. Ten pośrzodek nieba
Depce, gdzie niedźwiadkowe ostatnie ramiona
I świetny pas wielkiego biega Oriona.
DELTOTON.
Jest jeszcze i drugi znak nad Skopem włożony,
Poniżej Andromedy trzykątem sadzony:
Deltoton swem imięniem Grekowie mianują,
Bowiem czwartą literę na ten kształt malują.
Dwie linie na równe, trzecia trochę mniejsza,
Ale zasię gwiazdami daleko zacniejsza.
RYBY.
Pod tym głowę Skop trzyma, nieco nachylony
Ku południu; a jeśli spojźrzysz w tamte strony,
Ujźrzysz Ryby, z tych jedna jaśniej połyskuje
I barziej północnego Akwilona czuje.
Każda z nich swym łańcuchem za plusk[273] uwiązana.
Łańcuchy gwiazda spięła, od Greków nazwana
Niebieski węzeł; lewe Andromedy ramię
Północnej Ryby sięga, to masz pewne znamię.
PERSEUS.
U nóg wielki Perseus, a jeden sam taki
Między wszytkimi nieba północnego znaki.
Prawą ręką stolice dosiągł Kassiopy,
A sam w usilnym biegu wznosi prędko stopy.
Tuż przy lewem kolenie, w kupie usadzone,
Baby bieżą, nieznacznem światłem obdarzone.
O siedmi powiadają, lecz to płone wieści,
Bo kto się chce przypatrzyć, niemasz więcej sześci.
Jedna zginąć nie mogła, starzy przedsię bają
O siedmi, i każdej z nich własne imię dają,
Które to są: Elektra, Celeno, Meropa,
Alcyona, Tajgeta, Maja i Steropa.
Te acz drobne i ciemne, a wszakże tak rane
Jako pozne, nie mogą być przepamiętane;
Bo to na nie Bóg włożył, że opowiadają
Lato i zimę i czas, kiedy orać mają.
LUTNIA.
Jest i Lutnia na niebie, którą naprzód sprawił
W dzieciństwie Merkurius i światu objawił.
Ta potem dla pamiątki na niebo wniesiona
I przy lewem kolenie Klęcznia zawieszona,
Mając łeb z drugiej strony ptaszy podle siebie,
Między którym a Klęczniem tkwi w okrągłym niebie.
ŁABĘĆ.
Ten ptak jest Łabęć biały, nie prawie wielkiemi,
Nie nazbyt też gwiazdami przyodzian ciemnemi.
Prawe skrzydło przy prawej ręce Cepheowej,
A lewe zaś przy nodze niesie Pegazowej.
WODNIK, KOZOROŻEC.
W koło Konia dwie rybie przed sobą się chronią,
A temu grzywy sięga Wodnik prawą dłonią.
Wodnik za Kozorożcem zawżdy pozniej wschodzi,
Kozorożec uprzedza i na dół uchodzi.
Tu kiedy słońce będzie, nie miej z mrozem sprawy,
Bo spore być nie mogą na krótkim dniu pławy;
A jeśli cię ku nocy pocznie miotać morze,
Nierychło się dowołasz niepospiesznej zorze.
Wtenczas wiatry panują, wtenczas z mrozem srogim
Wszytki członki martwieją żeglarzom ubogim.
Przedsię i dziś i zawsze na morzu okręty,
A my jako nurowie częstokroć brzeg święty
Upatrujem z daleka, wtenczas, kiedy wały
Biją, a my od śmierci tylko przez dyl mały.
STRZELEC.
Ale i pierwszy miesiąc miej za podejźrzany,
Kiedy od słońca Strzelec bywa zagrzewany.
Znak tego nieomylny Niedźwiadek więc daje,
Kiedy na końcu nocy z wody rano wstaje,
Bo tuż za jego żędłem Strzelec łukiem włada
Nałożonym, a potem rychło sam wypada
Za Niedźwiadkiem tuż w tropy; tam więc o tym czesie,
Cynozura wysoko w nocy głowę niesie.
Rano wszytko Orion, a przy Orionie
Zaraz w morzu Cepheus od rąk po pas tonie.
STRZAŁA.
Jest potem druga Strzała, lecz krom łuku leży,
A przy niej Łabęć bliżej Akwilona bieży.
ORZEŁ.
Tuż jest i prędki Orzeł, Łabęcia pomniejszy,
Ale wiatry pobudzać żaden gwałtowniejwszy.[274]
Delphin nad Kozorożcem mniejszy w połowicy,
W głowie ma przeciw sobie dwie a dwie źrzenicy.
A to jest poczet znaków, które z jednej strony
Słoneczny trop, a z drugiej duch nieuniesiony
Akwilonów zamyka; drugich patrzaj potym
Między Austrem a między tymże znakiem złotym.
ORION, KOSY.
W tym placu, gdzie rogaty Wół głowę położył,
Mało niżej pochyły Orion się złożył;
Kosami drudzy zowią, a kto go przepatrzy,
Prózno znaku na niebie świetniejszego patrzy.
PIES.
Takież Pies idzie za nim, z różnych gwiazd złożony,
Bo brzuch u niego śmiady, lecz w pysku czerwony,
Okrutny płomień gore; stądże mu Grekowie
Syrius imię dali w swojej zacnej mowie.
Tego, gdy z słońcem wznidzie, szczepy nie omylą,
Co słabą żywność mając, w list się tylko silą;
Bo każdy do korzenia promieniem przerazi,
Zdrowym posiłek daje, mdłe do końca kazi.
Tego i zachód czuje; na drugich nam mało.
Bo te nie tak szkodliwe, tylko znaczą ciało.
ZAJĄC.
Pod nogami jasnego Oriona, Zając
We dnie i w nocy bieży, nie odpoczywając.
Tego Pies przerzeczony ledwe nie popadnie,
Za nim z morza wynika, za nim w morze padnie.
ARGO.
Za ogonem wielkiego Charta postępuje
Okręt, który nie takim sposobem żegluje,
Żeby przodkiem pruł wały, lecz z tobą wspak płynie,
Prosto, jako więc nawa, nim w porcie zawinie
Zwyczajny żeglarz, a ta posłuszna styrowi,
Postępuje znienagła tyłem ku brzegowi.
Tym kształtem Argo płynie, po maszt pierwsza gaśnie
Połowica, ostatek połyskawa jaśnie.
Styr tam jest opuszczony, gdzie poślednie nogi
Charta wprzód idącego trzymają się drogi.
WIELORYB.
Jakokolwiek daleko Andromeda leży,
Przedsię za nią Wieloryb niewściągniony bieży,
Ale ta Akwilona jasnego się trzyma,
Wieloryba zaś Auster pochmurny przedyma.
Ten dziw morski pod Skopem jest i pod Rybami
Nad bystremi niebieskich odnogi drogami.
ERIDAN.
Bo i Eridanowa woda tu wniesiona,
A ciągnie się od lewej nogi Oriona.
Sidła, któremi zjęta jest oboja Ryba,
Zbiegają się na ostrym czubie Wieloryba
Pod jednę spólną gwiazdę, która tak węzłowi
Temu należy, jako i Wielorybowi.
Te zaś drobnem i bladem światłem opatrzone,
Między styrem a dziwem morskim położone,
Pod zającowym brzuchem imion swych nie mają,
Bowiem ani osoby żadnej wyrażają.
Jak ich wiele porządkiem swoim rozsadzonych,
Bieży temiż drogami lat niepowściągnionych,
Których jeszcze dotychmiast nikt nie rozrachował,
Ani wszytkich przezwiskiem właściwem mianował,
Kładąc je pod swe znaki, bo to niepodobno,
Aby śmiertelny człowiek każdą znał osobno,
Bo ich zewsząd moc wielka, a w tej obfitości
Siła ich jednej miary, także i światłości.
Wszytkie idą, a idą kołem rozpuszczone;
Przeto udzielne znaki są postanowione,
Aby jeden z drugiego snadnie obaczony,
Każdy gwiazd pewny znaczył poczet zamierzony.
Skąd to jest, że już wszytki swe przezwiska mają,
Ani nam z oceanu z podziwieniem wstają.
Te tedy pewnem piątnem świecą rozeznane,
Lecz pod Zającem cięmne i nie mianowane.
RYBA.
Poniżej Kozorożca rózna pierwszych Ryba
(Południą zowią) składa wzrok na Wieloryba.
Między temi są zasię drugie gwiazdy płone,
Pod Wodnikiem wilgotnym skąpo rozświecone.
Tych niedaleko strumień nie prawie gwiazdzisty,
Który z prawice leje ten to Wodnik isty.
Dwie gwiaździe w nim zacniejsze: ta Wielorybowi
Pluska sięga, a ta tkwi w nogach Wodnikowi.
U strzelca pod przedniemi nogami Korona
Daleko na południe gore zaniesiona.
W tychże stronach pod żędłem prawie niedźwiadkowi
Idzie niebem podobny wyraz Ołtarzowi.
Tego bieg jest odprawny,[275] bo przeciw jasnemu
Płomieniowi położon jest Arkturowemu.
Arkturów jasny płomień górnych naszladuje
Dróg, a ten do zachodu prosto postępuje.
Na ten Ołtarz noc dawna, strzegąc ludzkiej szkody,
Włożyła znak widomy przyszłej niepogody;
Bo to jej żałość, widzieć okręty rozbite,
Więc ludziom opowiada znaki rozmaite.
Przeto, kiedy gwiazd innych świetny taniec zgaśnie,
A Ołtarz w pośrzodku chmur będzie gorzał jaśnie.
Z południa masz pewny wiatr, w czas więc spuszczaj żagle;
Bo jeśli prędki wicher uderzy w nie nagle,
Abo nawie zatonąć, abo wołać trzeba,
Żeby Bóg miłosiernem pojźrzał okiem z nieba.
A ty w strachu być musisz, dokąd z drugiej strony
Nie powstaną przeciwne chmurom Akwilony.
A jesli zaś w pół nieba Chyronowe ramię
Nie przez miarę mgła wielka zasłoni, a znamię
Toż, co i pierwej, Ołtarz przedsię okazuje,
Ze wschodu, nie z południa, wiatry obiecuje.
CHYRON.
Mieszańca tego patrzaj pod dwiema znamiony:
Mąż Niedźwiadkowi, a Koń Wadze podłożony,
Rękę ku Ołtarzrwi[276] prawą prosto skłania,
A na ręce zwierz leśny jego polowania.
HYDRA.
Hydra wielkie na niebie miejsce zastąpiła,
Głowę swą straszliwą pod Rakiem położyła,
Grzbiet pode Lwem się snuje, a koniec ogona
Dziwnie urodzonego dosięga Chyrona.
Na grzbiecie Czasza stoi, Kruk w pośladek kluje[277],
Procyon pod Bliźnięty jasnie połyskuje.
A to są wszytki znaki, które wedla siebie
Swym porządkiem statecznie tkwią w obrotnem niebie.
PLANETY.
Pięć gwiazd inszych zostało, które nie należą
Do tej liczby, lecz wolno z Zodyakiem bieżą;
Tych trudno jędnę z drugiej na wysokiem niebie
Upatrować, bowiem się nie trzymają siebie.
Ich lata są leniwe, a gdy się rozyjdą,
Nierychło ku onemu kresowi zaś przyjdą.
Tych się ja opisować swem piórem nie ważę,
Gwiazd niebłędnych i koła i znaki pokażę.
KOŁA.
Cztery Koła przedniejsze każdemu znać trzeba,
Kto chce lotnych lat bieg znać i porządek nieba.
Przy wszytkich są widome znaki położone
Tak obfite, że jedne z drugimi spojone.
Same Koła statecznie są umiarkowane,
Ale tak, że dwie a dwie z sobą porównane.
Jesli kiedy w pogodną noc pierwomiesięczną,
Patrzając na niebieską krasę barzo wdzięczną,
Ujźrzysz tam drogę, białomleczną nazywają,
Tej barwy insze koła niebieskie nie mają.
Ale co się wielkości tycze, dwie przedniejsze
Są tak wielkie, drugie dwie niejako równiejsze.
Z tych poszlednich jednego duch Akwilonowy
Dosięga, w niem się wożą zgodnych Bliźniąt głowy,
W niem obiedwie kolana są Erychtonowe:
Lewa noga i prawe ramię Perseowe.
W niem Andromedy prawa dłoń jest położona,
W niem końskie nogi i łeb ptaszy i ramiona
Jasnego Ophiucha; Panna się umyka
Ku południu, Lwa, Koło i Raka zamyka;
Lwa po piersi i po brzuch aż ku pośladkowi
Zajmuje, a w pół grzbieta przychodzi Rakowi.
To Koło na ośm części własnie rozdzielone,
Pięć nad ziemią, a trzy zaś niesie zanurzone.
Tu letnie słońce swój wóz ognisty hamuje,
A tymże zasię tropem nazad postępuje.
To tedy na północy, jakosmy słyszeli,
W Raku tkwi; na południe zaś drugie wpół dzieli
Zimnego Kozorożca, toż i Wodnikowi
Goleni przepasuje, plusk Wielorybowi.
W tem jest niewielki Zając, w tem nogi chartowe,
W tem Okręt i szerokie plecy Chyronowe,
W tem żądło jadowite Niedźwiadek położył,
W tem niepochybny Strzelec tęgi łuk nałożył;
Tu, przyszedłszy z północy słońce ku Austrowi,
Wraca się zasię nazad ku Akwilonowi.
Tego koła trzy części wzgórę wyniesione,
A pięć zasię pod wodą idą zanurzone.
Między temi w pół prawie Koło, tej wielkości,
Co i mleczne, trzyma się w niebieskiej światłości:
W tem do roku dzień dwakroć z nocą się miarkuje:
Raz na wiosnę, raz kiedy lato ustępuje.
Tem wszytek, jako wielki, Skop jest przedzielony,
Tem kolana wołowe i pas rozpalony
Orionów; tu jasnej Hydry zatoczenie,
Tu czasza i czarnego Kruka położenie.
Toż koło Wagi ciemnej kilka gwiazd zamyka,
I kolan Ophiucha jasnego dotyka;
Orła jedno nie sięga, ale wszytkę głowę
I szyję swym okręgiem trzyma Pegazowę.
Te koła oś przenika prosto położone;
Czwarte wszytkich się trzyma na ukoś sadzone,
Pobrzeżnych brzegiem sięga, śrzednie śrzodkiem spina;
Takich Kół nie dowiedzie żadna ręka ina,
Jakie te są na niebie, których zamierzony
Bieg od wschodu na zachód jest niedokończony.
Owe tedy i wschodzą i także padają
Wszytki w miarę, a jeden wschód i zachód mają.
To przeczne[278] zasię morza tak wiele przechodzi,
Jako od Kozorożca daleko Rak wschodzi;
A jako wiele miejsca zastępuje wschodząc,
Taką drugą część równie zaś bierze zachodząc;
Sześcią promieni z oka w okrąg rozmierzone,
Zamyka w każdem polu dwa znaki złożone.
Zodyakiem to Koło Grekowie mianują,
Bo w niem rózne źwierzęta porządkiem najdują:
W niem Rak i Lew i Panna, w niem Waga i srogi
Niedźwiadek, po nim Strzelec i zwierz kozorogi,
Po Kozorożcu Wodnik, potem Ryby wodne,
Więc Skop, więc Wół uklękły, więc Bliźnięta zgodne.
W tych dwanaście bieg roczny słońce odprawuje,
A za niem niezliczony rój godzin się snuje.
Tego koła, ile się w głęboki podawa
Ocean, tyle zasię nad ziemią zostawa.
Na każdą noc ustawnie sześć znaków zachodzi,
A tyle drugie zasię z oceanu wschodzi;
A wszelka noc tak się wszerz zawsze rozpościera,
Ile pół Koła wzgórę w pierwszy mrok zawiera.
A kto chce porozumieć, jako w noc głęboko,
Albo jako dzień blisko, niech ma pilne oko
Na znaki, kiedy wzgórę wynikają z dołu,
Bo słońce zawżdy z jednym przychodzi pospołu;
Z tych się najlepiej sprawisz; lecz jeśli prze góry,
Albo ich nie będziesz mógł obaczyć prze chmury,
Patrzajże gwiazd, które są z ich wschodem spojone,
Jedne na zachód, drugie na wschód położone.
Bo gdy świetny Rak wstaje, pół Korony właśnie
I pół Ryby południej w bystrem morzu gaśnie:
Klęczeń z głową do pasa, Wężownik ogniowy
Od kolan do ramienia, Wąż wszytek prócz głowy,
Bootes przez pół prawie pod ziemię wstępuje,
Bo go ze cztermi znaki ocean przyjmuje.
Ten światła nasycony od północy tonie
Wpadłszy na morze, kiedy i słoneczne konie.
Te tedy tak zachodzą; a z drugiej zaś strony
Orion z Eridanem wstawa niezmierzony;
A kiedy z Oceana wychodzi Lew srogi,
To, co był Rak na morze wegnał wielonogi,
Wszytko znika do końca, Orzeł równo z niemi,
A Klęcznia tylko lewa noga już przy ziemi;
Łeb złej Hydry i Zając i Procyon wstawa,
A przednie nogi z morza świetny Pies podawa.
Siła gwiazd Panna, wstając, na morze pomyka,
Wtenczas Lutnia i Delphin, wtenczas Strzała znika,
Z niemi Łabęć po ogon i część Eridana,
I łeb koński i szyja sięga Oceana.
Hydra zaś i po czasie wschodzi, Chart ostatkiem,
Ciągnąc za sobą Mysz ku górze poszladkiem.
A ta nad ziemią bieży po maszt rozdzielona,
Kiedy wszytka już wznidzie Panna przerzeczona.[279]
I Waga, chocia ciemna, krom znaku nie minie,
Bo z nią Bootes wschodzi o tejże godzinie,
Arkturem rozświecony; już cnego Jazona
Okręt wzgórę, już Hydra wszytka prócz ogona,
A Klęczeń prawą tylko nogę po kolana
Natenczas z głębokiego wyniósł Oceana.
Temu, jako widamy, często się przygadza,
Że tejże nocy gasnie i zaś tejże wschadza.
Przy Wadze goleń tylko jego połyskawa,
Sam wisząc głową na dół, w morzu oczekawa
Na Niedźwiadka i Strzelca; z Niedźwiadkiem go[280] wstaje
Połowica, a Strzelec ostatka podaje.
Ten tedy na troje wstawa rozdzielony,
Ale zaraz przy Wadze wschodzi pół Korony
I ogon Chyronowy; Koń zaś o tej dobie
Tonie, a ogon ciągnie Łabęci przy sobie;
I głowa Andromedy natenczas zachodzi,
A Wieloryb z południa ku niej przedsię godzi.
Przeciwko nim Cepheus, na północy stojąc,
Ręce wyniósł wysoko, o dziewkę się bojąc.
Ów po szyję już w morzu gasnie nakłoniony,
Cepheus głowę zanurzył i ręce z ramiony.
Na wschodzie niedźwiadkowym jasna ręka znika,
Przed nim się i on wielki Orion umyka,
Orion, który hardą myślą uniesiony,
Obiecował wygładzić zwierz na wszytki strony.
Ale mu na złe wyszła ta duma szalona,
Bo ziemia sprawiedliwym gniewem poruszona,
Wzbudziła przeciw jemu Niedźwiadka srogiego,
Który go gardła zbawił jadem żędła swego.
A przeto, kiedy i dziś ten sprosny jad wstaje,
Niewściągniony Orion zawżdy tył podaje.
Tenże strach Andromedę nieszczęsną zajmuje,
I on srogi Wieloryb sam o sobie czuje.
Cepheus po pas w morzu na łeb wywrócony,
Ostatek sucho niesie Wóz nie zatopiony.
Ale i Kassiopa dziewki niezostawa,
A nie prawie poczesnie[281] na dół się podawa;
Bo głowa tonie w morzu; nogi ma na goli,[282]
A to cierpi nieboga Nereidom kwoli,
Którym się równać chciała; ta tedy zachodzi,
Z drugiej strony zaś niebo na górę wywodzi
Drugie pół Wieńca i część ostatnią ogona
Długiej Hydry, a przytem mocnego Chyrona
Ciało i znaczną głowę i zwierz rozciągniony,
Który na ręku niesie Chyron przerzeczony.
Tego Centaura przodek na łuk oczekawa;
Z łukiem pasmo wężowe i ciało nastawa
Jasnego Wężownika, lecz obudwu głowy
Niesie wschód znakomity z sobą niedźwiadkowy,
Niesie wężownikowe ręce rozwiedzione
I przyklękłego męża piersi rozpalone.
A Klęcznia zasię (bo ten zawdży[283] opak wschodzi)
Nad insze członki z morza już i pas wychodzi
I znakomite piersi i jasne ramiona;
Prawa ręka do tejże liczby jest włożona.
Głowy i drugiej ręki patrzaj o tym czesie,
Kiedy niebo łuk z wody i Strzelca podniesie.
Z nim Lutnia i Cepheus ku górze wynika,
A wielki Pies i Zając i Orion znika.
Niewnet z Woźnicą Koza i Kózki podają,
Które na jego ręce wyciągłej pałają,
A też od inszych członków róznej są własności;
Bo gdy się z słońcem zejdą, budzą nawałności.
Kozę tedy ognistą i jej drobne plemię
Z głową, z ręką i grzbietem woźniczym pod ziemię
Kozorożec podaje; insze członki jego
Gasną na pierwszym wschodzie Strzelca wyciągłego.
Strzelca chroniąc się, Perseus odbiegł prawej nogi,
I kraj Nawy tejże z nim naszladuje drogi.
A sama tonie, kiedy Kozorożec wschodzi,
W tymże czasie Procyon na morze uchodzi,
Ale wynika Łabęć i jasna Orlica,
I Strzała i Ołtarza ranego stolica.
Kiedy zasię wilgotny Wodnik z morza wstaje,
Równo z nim Koń i nogi i głowę podaje.
Na zachodzie ciągnie noc za głowę Chyrona,
Ale go nie załapi, tylko za ramiona.
Hydrze łep z szyją narza a to, co zostawa,
Na wstaniu Ryb z Chyronem pod ziemię podawa.
Z Rybami wschodzi Ryba południa pospołu,
I Andromedy widać prawą stronę z dołu.
Lewe ramię Skop ciągnie, na którego wschodzie
Upatrzysz rozpalony Ołtarz na zachodzie.
Z tymże znakiem pospołu Perseus strapiony
Podnosi z oceana głowę i z ramiony.
Pas jego, nie rozeznać, jesli na Skopowym
Ostatku, czy na wschodzie nastawa[284] wołowym,
Z którym ustawnie świeci. Wołu zanurzony
Woźnica nie zostawa, bo z nim jest spojony.
Jednak nie wszytek przy tym znaku z morza wstaje,
Bo całego wschód Bliźniąt dopiero podaje;
Ale z Wołem i z Kozą i drobne koźlęta
Wynikają i jego znakomite pęta.[285]
Wtenczas Wieloryb swój plusk z wody ukazuje,
A Boota pierwszy znak pod ziemię wprawuje,
Których czterzy go topią, okrom lewej dłoni,
Bo tej Wąż Oceana nieświadomy broni.
A gdy Wężownik w morzu po kolana brodzi,
Znak jest, że zgodnych Bliźniąt jasny płomień wschodzi.
Natenczas już Wieloryb nie jest rozdzielony,
Ale wszytek nad ziemią idzie wyniesiony.
Tamże i Eridana ujźrzy wschodzącego
Żeglarz, na Oriona czekając samego,
Aby mu miarę nocy albo pławu zjawił,
Bo tego siła zewsząd Bóg dla ludzi sprawił.
Ale kiedy z obu stron się uszykowali,
Trojani z wielkim hukiem w pole wyjachali,
Jako żorawie, kiedy bliską zimę czują,
Z krzykiem przeciw wielkiemu morzu polatują,
Pigmeom drobnym niosąc śmierć i zarażenie;
Krzyk idzie pod obłoki i społeczne pienie.
A Grekowie zaś z miejsca cicho się ruszali,
Myśląc, jakoby sobie społem pomagali.
A jako więc wierzch góry szara mgła odzieje,
Na pasterze nie dobra, ale na złodzieje
Lepsza niż noc, bo człowiek okiem nie doniesie
Nic dalej, jeno jako kamień z ręki niesie:
Taką wtenczas kurzawę, idąc, poruszyli,
I niewymownie prędko pole przykurzyli.
A kiedy się już wojska prawie zetknąć miały,
Przed Trojany uciekał Aleksander śmiały,
Mając lampart na sobie i łuk nałożony
I miecz, a kręcąc w ręku oszczep ustalony,[287]
Wyzywał co mężniejszych z wojska przeciwnego,
Aby z nim, ktokolwiek śmie, skusił szczęścia swego. Skoro go tedy ujżrzał Menelaus zbrojny,
A on bezpiecznie szuka przed inszymi wojny;
Jako lew rad, gdy na źwierz z głodu więc napadnie,
Bądź sarnę, bądź jelenia, już go łupi snadnie,
Nie dbając na ogromne prędkich psów szczekanie,
Ani w kupę zebranych myśliwców wołanie, —
Tak był rad Menelaus, widząc zdrajcę swego,
Bo myślił mścić się nad nim zelżenia dawnego.
Tamże prosto na ziemię z bronią z woza skoczył,
Ale skoro go gładki Aleksander zoczył,
A on z inszymi naprzód: ulękł się okrutnie
I schronił się przed śmiercią między swoje chutnie.
Jako kiedy kto ujźrzy straszliwego smoku
Między pustymi lasy, wnet uchybi kroku,
Wszytek zadrży a w stronę co nadalej godzi,
Krew przed strachem do serca z oblicza uchodzi:
Równie tak Aleksander z placu się pospieszał
Przed Atreowym synem i w wojsko się wmieszał. Hektor, widząc, gromił go: Parisie zelżony,
Bodaj się był nie rodził, ani pojmał żony;
Tobych był wolał, i to z lepszym było zyskiem,
Niźli tak być u wszytkich ludzi pośmiewiskiem.
Jaki, mniemasz, u Greków teraz głos o tobie?
Nie zeszło[288] nic wodzowi temu na osobie,
Ale serca i siły niemasz; takowym się ty
Czując, płynąłeś przedsię przez morskie zakręty,
Zebrawszy towarzystwo, a w daleką stronę
Zajachawszy, uniosłeś zacnych ludzi żonę,
Ojcu na wieczną szkodę i nam braciej twojej,
Nieprzyjacielom na śmiech, a ku hańbie swojej;
Nie chciałeś placu dostać Menelausowi:
Poznałby był, jakiemuś żonę wziął mężowi.
Nie pomogąć w potrzebie słodkobrzmiące strony,
Ani ten głos, ani ta gładkość od Diony,
Ale rychlej Trojanie ubodzy; lecz za ty
Twe postępki godzienby ostatniej zapłaty. Na to rzekł Aleksander: Słusznie mię winujesz,
A nad przystojność, bracie, nic nie występujesz;
Mężne u ciebie serce, jako topór, który
Przez drzewo snadnie idzie, przypadając z góry,
A tram[289] ciesze i wolą mistrza swego kona:
Taka równie u ciebie myśl niezwyciężona.
Niech ci dary od pięknej Diany nie wadzą,
Niezarzutne są rzeczy, które z nieba dadzą;
A tego nikt swą pracą, nie pożysce sobie.
Lecz teraz mamli się bić, i tak się zda tobie,
Niech się wojska rozstąpią, każde na swą stronę,
A ja z Menelausem w pośrzodku o żonę
I o klenoty zaraz niech czynię; a komu
Bóg pomoże, niech wszytko odniesie do domu.
A już i wieczny pokój z sobą uczyniwszy,
A na potomne czasy przyjaźń utwierdziwszy,
Przebywajże w trojańskiej szczęśliwy krainie,
A Greczyn także do swych Argów niechaj płynie.
To rzekł, a Hektor słysząc, dziwnie się radował,
A śrzodkiem idąc, ufy[290] trojańskie hamował,
Jąwszy w pół oszczep, a ci hnet się uskromili,
Ale Grekowie z łuków i z proc przedsię bili.
Którym król Agamemnon głosem rozkazuje:
Stójcie! bo coś powiedzieć Hektor obiecuje.
To rzekł, i ci zarazem dali się hamować,
Potem tak między nimi Hektor jął rokować: Słuchaj mię Trojaninie, i ty Greku zbrojny,
Słów Parisowych, który początkiem tej wojny,
Wszytkim Trojanom każe i Grekom na stronę,
A sam z Menelausem w pośrzodku o żonę
I o klenoty zaraz chce czynić, a komu
Bóg pomoże,[291] ten wszytko ma odnieść do domu;
A my przyjaźń i pokój z sobą będziem mieli. —
To rzekł, a wszyscy inszy z obu stron milczeli.
Potem sam Menelaus wystąpiwszy, rzecze: Posłuchajcie też i mnie, bo mię żałość piecze,
I chcę, aby Trojanie i Grecy pospołu
Rozeszli się, ponieważ siła cierpią w boju
Prze mą zwadę i zaszcie,[292] a prze nieprawego
Aleksandra początek; a zatem którego
Śmierć sobie z nas naznaczy, niechaj umrze, a wy
Rozjedźcie się w pokoju krom żadnej zabawy.
Czarną owcę i białą miejcie po gotowi,
Tę ziemi, owę słońcu, a my Jowiszowi
Trzecią przyniesiem; niechże Pryama przywiodą,
Aby sam zatarł, co się zmówi za ugodą;
Bo hardzi i przewrotni jego synaczkowie,
By potem nie wystąpił który przeciw zmowie.
Bo ludzi młodych myśli dziwnie się wahają,
Lecz gdy kogo przy sobie statecznego mają,
Ten na tę i na owę stronę się ogląda,
Ażeby co nalepiej postanowił, żąda. — To rzekł, a z tego wszyscy byli więc weseli,
Tusząc sobie, że dalej walczyć już nie mieli.
Konie tedy i wozy rzędem postawili,
A sami w pole wyszli, tamże też złożyli
Zbroję z siebie i składli porządkiem na ziemi
Tuż od siebie i plac był mały między niemi. A Hektor dwu sług posłał, aby owiec dwoje
Przygnano, a Pryama zawołano z Troje.
Tamże i Agamemnon kazał Taltybiemu
Do naw dla owiec, a ten był posłuszen jemu. A Tęcza[293] zaś przyniosła wieść pięknej Helenie,
Twarz Helikaonowej mając równą żenie,
Laodicy, która między Pryamowemi
Napiękniejsza była dziewkami wszytkiemi.
Tę w jej domu nalazła, a ona wiązała
Oponę, w której bitwy obie wyrażała
Trojańskiego rycerstwa z Greki walecznemi,
Co prze nię pod rękami nieśli Marsowemi.
Stanąwszy tedy blisko, Iris nieleniwa,
Tak przerzekła: Wstań a pódź nimfo urodziwa!
Że ujźrzysz dziwne sprawy ludu trojańskiego
I niezwyciężonego zastępu greckiego,
Co przedtem z sobą bitwy płaczliwe zwodzili,
A dusze między sobą wzajemnie tracili;
Teraz siedzą z pokojem, walki zahaczywszy,
Oszczepy i okrągłe tarcze położywszy.
A Paris z Menealem bić się o cię mają,
A kto wygra, temu cię za żonę przyznają. Tych słów Iris do pięknej Heleny użyła,
Któremi jej tęsknicę w sercu uczyniła
Po pierwszym mężu i po rodzicach zostałych,
I po miłej ojczyźnie i po dziadkach małych. Wziąwszy tedy płaszcz na się, z domu się puściła
Z wielkim płaczem, z nią Etra i Klimena była.
I przyszły na to miejsce, gdzie jest Scea brama,
A tam siedzieli, radząc około Pryama:
Pantes, Tymoetes, Lampus, Hiketaon siwy,
Klytius, Ukalegon, Antenor szedziwy,[294]
Już prze lata swe zeszłe z wojny wypuszczony,
Ale na drugą stronę mówca doświadczony.
Podobni polnym świerczom, które więc siedzący
Na wysokiej olszynie, puszczają głos brzmiący.
Tacy prosto na wieży starcowie tam bylłbyli,
A ujźrzawszy Helenę, tak cicho mówili: Próżno to, patrząc na twarz i taką urodę,
Nie masz się przecz dziwować, że tak wielką szkodę
Dla niej Trojanie cierpią i mężni Grekowie:
Dosyćby być boginią takiej białejgłowie.
Ale jaka jest kolwiek, niech na morze wsiędzie,
A nam albo i dzieciom przyczyną nie będzie.
Ci tedy tak gadali między sobą skromnie, A Priamus Heleny zawołał: Sam,[295] do mnie,
Dziewko moja, chodź siedzieć, że męża oglądasz
Pierwszego i twe krewne, czego ty snadź żądasz.
Tyś mnie nic winna nie jest, Bóg to wszytko sprawił,
Który mię nieprzyjaciół tak ciężkich nabawił.
Powiedzże mi, jako mam zwać Greczyna tego,
Co to pleców szerokich, a wzrostu wielkiego?
Drudzy, widzę, są, co go głową przerównają,
Ale tak podobnego oczy me nie znają,
Ani tak poważnego; tuszę, iż król jaki. — Na te słowa Helena głos wyrzekła taki:
Ważne jest twoje, ojcze, u mnie rozkazanie;
Ale bodajbych była miała złe skonanie,
Kiedym ja tu z twym synem na morze wsiadała,
A męża i ojczyznę miłą zostawiała.
Lecz to już, widzę[296] prożno, muszę płakać wiecznie.
Na to tak ci powiadam, ócz[297] pytasz statecznie:
To ten jest Agamemnon nieprzewyciężony,
Oboje, i mąż dobry i król doświadczony,
Dziewierz mój, któregom ja za niewstydliwemi,
Nigdy godna nie była postępki swojemi. — To rzekła, a Priamus wielce się dziwował
Mówiąc: Szczęsny Atryda, siłaś opanował
Greckich synów, jam też byl za swojego wieka
W Frygijej winorodnej, gdziem siła człowieka
Zbrojnego widział, z państwa dwu braciej rodzonych,
Otrea, Migdalone, którzy czasów onych
Nad Zangarem leżeli. Ja, będąc z ich strony,
Byłem w tenże szyk liczon, kiedy Amazony
Niezwyciężone przyszły; ale jednak i ci
Nie byli, jak grecki zastęp, tak okwici.[298] Potem widząc Ulissa, chciał imienia jego:
Nuż dalej, dziewko moja, niechaj znam i tego,
Co to wzrostem pomniejszy od Agamemnona,
Ale zaś w piersiach szerszy, także i w ramiona;
Na ziemi wielożywnej leży jego zbroja,
Sam jako baran ludzi sprawuje do boja;
Baranowi go równam ja kędzierzawemu,
Który pięknemu stadu wodzem jest owczemu. Na to odpowiedziała Helena w przemiany:
To jest zasię Ulisses w rozum nieprzebrany,
Co się rodził w Itace, acz nie prawie[299] płodnej,
Ale fortelów pełen i porady godnej. — Ktemu tak rzekł Antenor: Pani miłościwa,
To, co słyszę od ciebie, prawda niewątpliwa;
Bo też tu był Ulisses przyjachał do Troje
Z Menelaem, rokować o wydanie twoje,
Którem ja w dom swój przyjął i z hucią częstował,
A tamem się obiema dobrze przypatrował,
Kiedy pospołu byli z pany trojańskimi:
Jeśli przyszło stać, zawżdy ramiony wielkimi
Przerównał Menelaus; a gdy zaś siadali,
Poważniejszym Ulissa zawżdy mianowali.
Ale gdy przyszło mówić więc obiema w radzie,
Menelaus okrągło słowa swoje kładzie,
Mało, lecz różnie mówiąc, bo niewielomowny,
Ni od rzeczy, choć młodszy i w leciech nierowny.
Ale kiedy zaś mówił Ulisses ćwiczony,
Powstawszy, ku ziemi wzrok trzyma nakłoniony,
Laski ani wprzód ani wzad nie nachylając,
Ale ją w jednej mierze ustawicznie mając;
Podobien prostakowi, drugiby rozumiał,
Żeby się miał zapomnieć, albo nic nie umiał.
Ale kiedy otworzył swe usta osobne,[300]
A słowa puścił śniegu nagłemu podobne; —
Już natenczas Ulissa żaden nie celował,
Anim się ja tak jego urodzie dziwował. Potem, widząc Ajaxa, Priamus sędziwy
Pytał, co to zacz drugi Greczyn urodziwy,
Co głowę i ramiona niesie nad inszemi? Helena zaś odpowiedź dała słowy temi:
To jest Ajax, Grecyej mur nieprzełomiony;
A to zaś Idomeus z tej to drugiej strony,
Właśnie jako Bóg jaki między Kreteńczyki,
Których około niego stoją gęste szyki.
Często go Menelaus w domu podejmował,
Kiedy umyślnie z Krety do nas więc żeglował.
Ale wszytki tu insze widzę, którem znała,
I którebym ja i dziś mianować umiała:
Kastora z Polidewkiem, mężów mnie znajomych,
Ani mogę upatrzyć swych braciej rodzonych;
Albo nie wyjechali pospołu z drugimi,
Albo tu przypłynąwszy nawami długimi,
Nie chcą się okazować i wojny znikają
Dla wstydu i przymówek, które dla mnie mają. — To rzekła; a oni już legli byli w ziemi
Tamże, w Lacedemonie, między ojcy swemi. A posłowie przysiędze rzeczy należące,
Dwoje owiec i wino serce weselące,
Prowadzili przez miasto; niósł kruż pozłocony
I kubki przy nim poseł Ideus rzeczony,
A królowi powiedział to, co się dziać miało: Wstań, królu, tak Trojanom i Grekom się zdało,
Abyś w pole wyjechał, a tam przysiężecie,
Trzymać jeden drugiemu, co sobie rzeczecie,
A Paris z Menelaem czynić z sobą mają;
Kto wygra, temu panią z klenoty przyznają.
A my zaś, wieczny pokój z sobą uczyniwszy,
I na potomne czasy przyjaźń utwierdziwszy,
Będziem mieszkać w trojańskiej szczęśliwej krainie;
Greczyn także w swych nawach do Argów popłynie. — To rzekł, a starzec, słysząc, ulękł się okrutnie,
I kazał wnet zaprzęgać, co się stało chutnie.
Wsiadł zatem i wziął za lec,[301] wsiadł też z nim dojźrzały
Antenor, i przebyli przez trojańskie wały. A kiedy między wojska oboje wjachali,
Zastanowiwszy konie, z woza wysiadali.
Potem krółkról Agamemnon nieprzewyciężony
Powstał, a z nim Ulisses w radzie doświadczony.
A posłowie tymczasem wina w kruż nalali,
Potem królom na ręce wody czystej dali.
A król grecki, dobywszy tasaka ostrego,
Który zawżdy przy poszwach nosił miecza swego,
Owcom po garści wełny wyrzynał przy głowie,
Co Grekom i Trojanom przedniejszy posłowie
Koleją rozdawali, a król między nimi
Ręce wzniózszy, uczynił modłę słowy tymi: Boże, który początku nie masz ani końca,
I ty ogniu wysoko lecącego słońca,
Który widzisz i słyszysz wszytko dostatecznie,
I wy rzeki i ziemio niewzruszona wiecznie;
I wy insze bogowie, co na drugim świecie,
Swego krzywoprzyciężcę bezecnie karzecie, —
Bądźcie świadki a miejcie na dobrem baczeniu,
Cokolwiek się mianuje przy tem stanowieniu.
Jeśliź Menelausa Paris zgładzi z świata,
Niech Helenę i skarby ma po wszytkie lata;
A my, zachowywając pokój namówiony,[302] ObrócłmObrócim rozpuszczone żagle w greckie strony.
A jeśli Menelaus Parisa pożywie,
Helena ma być jego z skarby niewątpliwie;
Nadto Grekom przystojną nagrodę Trojanie
Uczynią, która między ludźmi nie ustanie.
A gdzieby[303] za przegraną Parisa butnego
Znikał[304] mu król nagrody i synowie jego,
Ja jednak będę swego chciał dochodzić, zbrojnie
Leżąc tu, aż uczynię przedsię koniec wojnie. To rzekszy, owcom garła rzezał, a zarznione
Kładł na ziemi, a potem wino postawione,
Kubkami z wielkiej czasze biorąc, rozlewali,
A prośby jednem sercem do Boga działali
Grek i Trojanin, mówiąc: Boże niepojęty,
Którabykolwiek strona ten związek tak święty
Naprzód stargali, bodaj tę pomstę poznali,
Aby za ostrym mieczem swój mózg tak przelali,
Jako to wino płynie, a nietylko sami,
Lecz i dzieci i obcy legli z ich żonami. — Tak mówili; ale to nie był wyrok pański.
Potem te słowa wyrzekł zacny król trojański: Słuchaj mię Trojaninie i ty Greku sławny!
Ja stąd muszę odjechać na swój zamek dawny,
Bo nie będę mógł patrzyć na syna miłego,
Z Menelaem w tem polu zbrojno czyniącego;
Bóg tę wiadomość sobie samemu zachował,
Komu z tych dwu żywota koniec nagotował. To rzekszy, owce na wóz włożył mąż uczciwy,
Sam potem wsiadł i wziął lec; z nim Antenor siwy
Na tymże wozie usiadł, a tak ku wielkiemu
Pospołu odjachali zamku trojańskiemu.
Hektor zaś i Ulisses plac w tem rozmierzali,
A losy rozpisawszy, w przyłbicę mieszali,
Który naprzód miał rzucić oszczep ustalony?
A lud do Boga wzdychał z tej i z owej strony,
Mówiąc: Boże wszechmocny, kto terazniejszego
Zamieszania przyczyną, ten z rozsądku twego
Bodaj dziś marnie zginął, a my na czas wieczny
Miłość z sobą chowali i pokój stateczny. — Tak mówili, a Hektor losy sam szafował,
Patrząc zasię, ale wnet Parisów przodkował.[305]
Owi tedy w swych rzędziech siedli, gdzie burzliwe
Ich konie z wozy stały i zbroje cierpliwe,
A Paris ku przyszłemu boju się gotował:
Naprzód nakolankami nogi obwarował
Pięknemi, złocistemi; więc na się nie swoję,
Ale Tejkaonowę bracką włożył zbroję;
A potem miecz przypąsał śrebrem obleczony,
I tarcz wielką na głowę i szyszak złocony;
Temu włosy na głowie trzęsły czub ogromny;
Po tem wszytkiem wziął oszczep w rękę nieułomny.
Toż czynił Menelaus. A gdy ku bojowi
Zdali się sobie obadwa już być gotowi,
Szli prosto między wojska, srogo poglądając,
A ludzie strach zejmował, na obu patrzając.
Już w rozmierzonym placu przeciw sobie stoją,
Gniewając się i bronią potrząsając swoją.
Naprzód Paris wystrzelił oszczep i uderzył
Atrydę prawie na tarcz, jako był umierzył;
Lecz żelaza nie przebił, bo grot nie hartował
W pawezę niedobytą; potem się gotował
Manelaus, tę modlitwę czyniąc Bogu swemu: Boże! pomóż mi przeciw Parisowi złemu,
Od któregom ukrzywdzon, nie dawszy przyczyny;
Tego ty skarż mą ręką, aby i kto iny
Napotem wiedział, jako ma ludzi szanować,
Od których dobrodziejstwa zwykł kiedy przyjmować. — To wyrzekszy, wystrzelił oszczep i uderzył
Parisa prawie na tarcz, kędy był umierzył;
A ten się nazad cofnął i został przez rany,
Oszczep w stronę uderzył krwią nieumazany,
A Menelaus, miecza dobywszy srogiego,
Uderzył z wierzchu w szyszak; od razu tęgiego
Rozpierzchnął się miecz w kęsy. Westchnął nieszczęśliwy
Menelaus: Ach Boże, toś mi nieżyczliwy:
Jam się dziś myślił pomścić zelżywości swojej
Nad bezecnym Parisem; ali w ręce mojej
Tylko jedlca[306] zostały, a miecz sam skruszony
I oszczep darmo poszedł, a ten nie raniony. —
To mówiąc, dopadł końskich włosów u szyszaka,
I ciągnął go, wracając do swego orszaka.
A tego węzeł dusił u pstrzonej tkanice,[307]
Która pod brodą strzegła czubatej przyłbice;
I wciągnąłby był i dank wielki miał, by była
Wenus, krew Jowiszowa, niewnet obaczyła,
Która mu pas bitego wołu rozerwała,
A temu prózna w ręku przyłbica została.
Tę tedy Menelaus przed swoje porzucił,
A ci ją wnet porwali, on się znowu rzucił,
Chcąc ji[308] oszczepem zabić; a ta obroniła
Snadnie, jako bogini, a mgłą go zaćmiła,
I posadowiła go w łożnicy osobnej,
A sama szła, chcąc przyzwać Heleny podobnej.[309]
Tę między Trojankami na wieży zastała,
A pociągnąwszy za płaszcz, cicho jej szeptała —
W rzeczy jej prządka stara, która przy niej była
Jeszcze w Lacedemonie, a ta ją ważyła.[310]
Tej sobie piękna Wenus postawę zmyśliwszy: — Pódź, prawi, twój cię woła Paris nażyczliwszy
W marmurowej łożnicy pod pięknym namiotem
Jedwabnym, połyskując jedwabiem i złotem.
Nie rzeczesz, aby się ten na wojnę gotował,
Rychlej do tańca, albo dopiero tańcował. — To rzekła, a tej umysł w sercu zamieszała;
Lecz skoro piękną szyję i piersi poznała
I wzrost piękny: Bogini, zaś mię chcesz w błąd wprawić;
Czy mię myślisz gdzieindziej z pięknych miast wyprawić,
Albo z Frygiej albo z meońskiego kraju,
Jeślić i tam kto kmyśli z ludzkiego rodzaju?
Iż to już zwyciężywszy Parisa prędkiego,
Chce mię wziąć Menelaus do domu swojego.
Dla tegoś ty tu przyszła, łowiąc mię niebogę;
Już tam sama siedź przy nim, a do nieba drogę
Puść imo się, ani chciej nóg swych tam mordować;
Ale o nim czuj, a nie przestawaj pracować,
Aż albo żoną będziesz, albo sługą jego;
Ja tam nie pójdę, bobych hańbę niosła z tego,
Bych mu łoże słać miała; a trojańskie panie
Będą mię kląć, a ja mam wieczne frasowanie. — Na to jej z gniewem Wenus tak odpowiedziała:
Nie frasuj mię, żebych cię zaś nie zaniedbała,
A tybyś mi tak zmierzła, jakoś dziś jest miła,
Bo wiedz wiedząc, żebych ja tak o tem radziła,
Jakoby między Greki i Trojany trwała
Wieczna niechęć, a tyby źle zginąć musiała. — To słysząc, ulękła się Helena nieboga
I wyszła potajemnie, mając wodzem Boga. A gdy do domu przyszły Parisa gładkiego,
Słudzy się wnet rzucili do cienia swojego,
A pani do łożnice prosto się udała;
Tej Wenus miejsce przeciw Parisowi dała,
Gdzie ona, odwróciwszy oczy, ledwe siadła,
A męża niemężnego tem słowem popadła:
Już u ciebie po wojnie, człowiecze zelżony!
Bodaj tam był źle zginął, mieczem uskromiony
Rycerza walecznego, któregom ja żona,
Pókim głupia nie była przez cię oszalona.
Pomnisz, jakoś niedawno powiadał o sobie,
Że i siłą i mieczem nie miał zdołać tobie
Waleczny Menelaus; bo, wierzę, co wadzi
Znowu się z nim skosztować? czy ten lepiej radzi,
Co doma zostać kaźe? takież i ja tobie
Toż radzę, abyś śmierci nie przyspieszył sobie. — Na to jej odpowiedział Paris temi słowy:
Nie używaj przeciw mnie uszczypliwej mowy;
Mnie teraz Menelaus z Minerwą pochodził,[311]
Ja go potem, bom się też nie bez Boga rodził.
Ale siądź oto przy mnie w spólnej życzliwości,
Bom nigdy nie czuł w sercu takowej miłości,
Ani kiedym cię naprzód w nawach wodopławnych
Z lacedemońskich sam niósł onych krajów sławnych,
I nocował na wyspie, morzem otoczony,
Jako teraz ku tobie jestem zapalony. —
To rzekł, ali wnet siadła żona podle niego,
I tak już oni wczasu używali swego.
A Menelaus to tam, to sam, jakoby lew srogi
Biegał patrząc, gdzie przepadł Paris prędkonogi.
Ale w trojańskiem wojszcze nie był człowiek żywy,
Coby go był mógł tobie, Menelae chciwy,
Ukazać; a pewnie go z miłości nie kryli,
Bo mu nieprzyjacielem równo wszyscy byli. Do tych król Agamemnon mówił słowy temi:
Słuchajcie mię, Trojanie, z pomocniki swemi,
Widzicie, co się stało z Parisem i z wami;
Jedźcież, a wydajcie nam Helenę z rzeczami,
I nagrodę uczyńcie równym obyczajem,
Czego będzie wiecznie strzegł rodzaj[312] za rodzajem. —
To mówił Agamemnon a inszy Grekowie
Przestawali na jego wyrzeczonej mowie.
Wieczór, młodzieńcy, przyszedł, krom żadnej zabawy,[314] Wieczór na niebie wyniósł swój promień łaskawy;
Czas powstać, czas na chwilę pokój dać tańcowi, A zaśpiewać dawnemu gwoli zwyczajowi.
Panny! młodzieńcy wstali, wstańcie ku nim i wy; Oto widać na niebie Wieczór niewątpliwy.
Tak wierę, jako prędko, patrzaj, się porwały; Nie darmo prędko; będą śpiewać, czem wygrały.
Trudna nasza, młodzieńcy, — panny się zmawiają, A zmowa tam nie prózna, zacnego coś mają,
Lecz nie dziw, rozum bowiem wszytek się ich sili, A my indziej myśl, indziej uszy zabawili.
Słusznie tedy przegramy, towarzysze moi, Bo zwycięstwo przy prącej, jako żywo stoi.
Przeto teraz przynamniej miejmy się na pieczy; One śpiewać już poczną, nam milczeć nie krzeczy.
Wieczorna gwiazdo, której na okrągłem niebie[315] Ogień nad ziemią gore okrutniejszy ciebie?
Która dziewkę od matki, od matki przezdzięki[316] Dziewkę z łona wydzierasz, a dajesz do ręki
Panienkę młodzieńcowi nieubłaganemu, Co Turczyn gorzej czyni miastu dobytemu.
Wieczorna gwiazdo, której, na okrągłym niebie Ogień nad ziemią gore przyjemniejszy ciebie?
Która swoim promieniem małżeńskie umowy Utwierdzasz, co stanowią spoinę starsze głowy,
A nie złączą, aż kiedy płomień twój nastawa: Co Bóg na szczęsną chwilę żądniejszego dawa?
Wieczór nam, siostry, porwał towarzyszkę z koła; A nie dziw, bo złodziejom sam przyjaciel zgoła;
Bo skoro on nastaje, wnet i zbójcę wstają, A w nadzieję ćmy czarnej[317] drogi zasiadają.
Wtenczas, kto co ma stracić, siadaj raczej doma; Panno, uchodź, nie wychodź z gołemi rękoma!
Towarzysze, trudno kraść, kiedy wieczór wschodzi, Bo za jego płomieniem czujna straż wychodzi.
W nocy złodziej się tai, którego zaś rano Inszy złodziej wymaca, wziąwszy insze miano;
A panny go zmyśloną szczypią skargą swoją; Cóż chocia szczypią, o co potajemnie stoją?
Jako kwiat pewnym płotem roście ogrodzony, Bydłu skryty a pługiem żadnym nie ruszony,
Którego słońce twierdzi, wiatr gładzi, deszcz żywi, - Wiele dziewek, wiele jest chłopiąt, co nań chciwi;
Ale skoro okwitnie, ostrym palcem zjęty, Ani on dziewkom, ani chłopiętom jest wzięty.
Także i panna, póki trwa nienaruszona, Póty łaską przyjaciół swych jest obdarzona.
Ale jako raz czystość swoję utraciła, Ani już dzieciom wdzięczna, ani dziewkom miła.
Jako macica[318], która w prostem polu wschodzi, Nigdy wzgórę nie idzie, nigdy gron nie rodzi
Dostałych, lecz rózgami wisząc ku dołowi, Sięga wierzchołkiem ziemie aż ku korzeniowi, —
Żaden oracz, żaden wół o tem nie pracuje, Ale jeśli się kiedy z klonem porembuje,[319]
Wiele oraczów, wiele wołów o niej chodzi,[320] Tak panna, będąc panną, zaniedbaną schodzi;
Ale gdy swego czasu w małżeństwo wstąpiła, Ojcu więcej nie przykra, a mężowi miła.
A ty panno, niechciej się mężowi takiemu Sprzeciwiać, bo nie służy sprzeciwiać się temu,
Któremu cię sam ojciec podaje w małżeństwo, Sam ojciec z matką, którym winnaś posłuszeństwo.
Panieństwo nie wszytko twe, jeśli nie wiesz tego, Lecz mają i rodzice po części do niego.
Jedna część jest ojcowska, drugą matka sobie Przywłaszcza; trzecia tylko jest sama przy tobie.
Ze dwiema tedy walczyć nie ku rozumowi, Którzy z posagiem dali swe prawa synowi.
Skosztować musiał służebnego stoła.
Przyczyną tego Jupiter, który mi
Syna piorunem zabił prędkolotnym,
Za którym gniewem pobiłem Cyklopy,
Kowale gromne,[322] a ociec mię za to
Przymusił służyć człeku śmiertelnemu.
Przyszedszy tedy w ten kraj, pasłem woły
Gospodarzowi i tegom strzegł domu
Aż do tych czasów, bom się panu dostał
Świętobliwemu i sam świętobliwy,
Feritowemu synu, któregom ja
Obronił smierci, ubłagawszy Parki,
I pozwoliły mi tego, że Admet
Może uść śmierci, dawszy na swe miejsce
Kogo inszego, co by zań chciał umrzeć.
Wszytki obszedszy tedy przyjacioły,
Ojca i matkę, co go urodziła,
Nie nalazł, okrom żony, która żywot
Zań chce położyć i rozstać się z światem;
Którą po domu teraz mdłą[323] niebogę
Na ręku noszą, bo jej dzisiejszego
Dnia umrzeć przyjdzie i duszę położyć.
A ja, żebych przy tym nieszczęściu nie był,
Pójdę precz, a ten wdzięczny dom zostawię.
Ale już i śmierć widzę niedaleko,
Ksienią umarłych, która ją pod niską
Ziemię ma dowieść; a prawie wczas przyszła,
Pilnując na ten dzień, kiedy ma umrzeć.
Na nowe[325] krzywdzisz, łamiąc nasze prawa,
I łupy nasze gwałtem wydzierając.
Małoś miał na tym, żeś Admeta śmierci
Uchował, Parki zdradliwie podszedszy;
Teraz czego tu z groźnym łukiem strzeżesz?
Toli Alcestis obiecała kiedy
Zastąpić męża i umrzeć zań rzekła?
Taki tu przyjdzie mąż w dom Feretowy.
Od Ewristea po konie posłany
Do zimnej Trąby; który tu w gościnie
Będąc, wydrzeć tę gwałtem białągłowę;
Więc ci powinien przedsię nic nie będę,
A ty uczynisz toż i kląć mię będziesz.
ŚMIERĆ.
Ty wiele mówiąc, przedsię nic nie weźmiesz,
A ta niewiasta pójdzie już pod ziemię.
A idę do niej przeżegnać ją kosą,
Bo to już bogom ziemnym poświęcony,
Komu ja kosą włos ustrzygę z głowy.
CHORUS.
Czemu tak cicho we dworze,
Czemu dom umilkł Admetów? Ale nigdziej przyjaciela Niemasz, coby nam powiedział, Jeśli już umarłej płakać Królowej mamy, czy jeszcze Żywa Alcestis, wedla mnie I wedla wszystkich, mężowi Ze wszech niewiast nawierniejsza?
↑Przekład poematu dydaktycznego: „Fainomena” napisanego przez Arata, poetę i astronoma greckiego, który zasłynął w połowie III wieku przed Narodzeniem Chrystusa. Kochanowski niektóre wiersze oryginału opuszcza, do innych dodaje własne wstawki.
↑Przekład III pieśni „Iliady“ Homera. Kochanowski nie trzyma się ściśle oryginału: niektóre określenia i wyrażenia homerowskie opuszcza, dodaje zaś natomiast własne zwroty i zdania.