Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. (1899)/całość
<<< Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. | |
Wydawca | Księgarnia G. Gebethnera | |
Data wyd. | 1899 | |
Miejsce wyd. | Kraków | |
Źródło | Skany na commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
TOM I |
ADAMA MICKIEWICZA
WYDANIE NOWE ZUPEŁNE,
ułożone, objaśnione i wstępem opatrzone
przez
PIOTRA CHMIELOWSKIEGO
TOM I
nakład księgarni g. gebethnera i spółki
1899
W 1855 roku 26 listopada, na zaułku konstantynopolskim, dogorywała lampa życia, które nie tyle wiekiem, ile doznanemi wstrząśnieniami, zwątlonem i wreszcie rozbitem zostało. Mickiewicz kończył zaledwie 57-my rok swojej ziemskiej wędrówki, gdy go nam »sen nieprzespany« (mówiąc słowami Jana z Czarnolasu) pochwycił, wszelkie dalsze zamiary udaremnił, działalność wieszcza na widowni świata materyalnego przerwał, by natomiast potęgować promieniowanie jego ducha na cały naród.
Zazwyczaj ubolewamy nad przedwczesną śmiercią ludzi zasłużonych. W wielu wypadkach jest ku temu rzeczywisty powód i uzasadnienie. Ale do geniuszów prawdziwych taka powszednia formuła zastosować się nie daje. Ilu ich znamy, wszyscy oni zadanie swego życia spełnili całkowicie, a zgon ich nietylko nie położył przegrody pomiędzy nimi a społeczeństwem, lecz owszem nieraz usuwał te, jakie stawiały okoliczności bytu powszedniego; śmierć dopiero unieśmiertelniała ich naprawdę.
I z Mickiewiczem stało się podobnie. Ostatnie 15 lat jego działalności oddaliło od niego wielu i bardzo wielu, zarówno z pomiędzy zachowawców jak i postępowców. Jedni, wychodząc ze stanowiska kościelnego, widzieli w twórcy »L'eglise officielle et le Messianisme«, w organizatorze legionu włoskiego i w redaktorze »Tribune des peuples« rozpowszechniciela nowej herezyi i niebezpiecznego agitatora; inni, ze stanowiska wolnomyślnego, lekceważyli lub potępiali religijno-mistyczny nastrój jego pism i kroków; inni jeszcze z oburzeniem patrzyli na rozszerzanie polityczno-społecznych poglądów, które im do przekonania, czy do smaku nie przypadały.
Dopóki żył Mickiewicz, względy, dopiero co wyłuszczone, wywoływały nietylko nader różnorodne, a po większej części niepochlebne sądy o profesorskiej i publicystycznej jego działalności, lecz nadto wpływały silnie na ocenę poetyckich jego utworów i nie dozwalały rozpatrzyć bezstronnie wieszczej jego potęgi oraz znaczenia w cywilizacyjnym rozwoju narodu naszego.
Zgon usunął względy te na bok. Stratę wielkiego poety uczuły i odczuły wszystkie warstwy społeczne, liczące się do inteligencyi. W miarę upływu lat, w miarę zasuwania się w przeszłość osobistości realnej, rosła jego postać idealna, jako najcenniejszy i najdoskonalszy wytwór całego życia człowieka i poety. To, co mogło razić spółczesnych, lękających się bezpośredniego wpływu Mickiewicza na kierunek zamiarów i postępowania w danym wypadku, wśród znacznego koła ludzi, znikło wraz z tymi wypadkami i stronnictwami; apostoł dążeń mesyanicznych i dziennikarz rewolucyjny usunął się z przed oczu, a wyolbrzymiała postać poety, któremu równego nigdyśmy przedtem nie posiadali.
Ze skaz ziemskich oczyszczona, duchową jedynie oddziaływając siłą, tem większy rzucała ona czar na wszystkich, co z twórczością poety się zapoznali i, urokiem słowa uniesieni, dotwarzali sobie rysy postaci według miary największej i wymagań najszlachetniejszych. Wytworzyła się niebawem legenda Mickiewiczowska, ze wszystkiemi niemal właściwościami legendy: z uogólnianiem znamion charakterystycznych, ze skupianiem faktów około pewnych wydatnych zdarzeń życiowych, z dorabianiem wypadków zmyślonych, mających cechować niby wczesne obudzenie się wszechstronnego geniuszu.
W naszych atoli krytycznych czasach legenda długo utrzymać się nie może; przychodzą badacze jedni po drugich i poddają ścisłemu rozbiorowi wszystko, co przeszłość nam powierzyła, oddzielają prawdę od zmyślenia, światło rzeczywiste od blasków zwodniczych, sprowadzają postać idealną do kształtów realnych.
Taka analiza bywa niebezpieczna dla talentów miernych, zawdzięczających swą popularność względom jedynie okolicznościowym, oraz dla charakterów słabych, którym do wyniesienia się posłużył tylko wypadek jakiś. Wielkie charaktery i prawdziwe geniusze nie obawiają się takiej próby ogniowej; jeszcze sympatyczniejszymi lub jeszcze doskonalszymi z niej wychodzą.
Mickiewicz wyszedł z takiej próby zwycięsko. Wprawdzie, rozbiór jego życia i tworów nie posunął się jeszcze do tak drobiazgowych szczegółów, jak to zrobili cudzoziemcy względem wielkich swoich petów[1]; ale z tego, co dotychczas zebrano i rozpatrzono, widać dostatecznie a zarazem przekonywająco, że nietylko uprzedzony dobrze uczuciami narodowemi krajowiec, ale i każdy, bezstronnie zapatrujący się na wieszcza naszego innoplemieniec, zarówno charaktar[2] jego, jak i twórczość wysoko cenić musi i umieścić go wśród największych, najgenialniejszych poetów doby nowożytnej i wśród mężów, co nieskazitelnością życia na szczerą i głęboką cześć sobie zasłużyli.[3]
Nic na tem nie straciła ogółem wzięta działalność Mickiewicza, że rozbiór szczegółowy nie dozwolił wszystkich przezeń napisanych pieśni czy poematów wprost za arcydzieła poczytywać, a myśli wszystkich przezeń wypowiedzianych za niewzruszone prawdy uważać, gdyż rozbiór ten wykazując, iż tu mniej, tam więcej samodzielności lub świetności znaleść można, dowiódł zarazem, że obok istotnie wykończonych arcydzieł pod względem uczucia, wyobraźni i układu, w całości tworów Mickiewicza jest tchnienie rzeczywiście genialne, jest miłość wielkich ideałów narodowych, jest głębokie zrozumienie potężnych zagadnień życia, jest świetne odtworzenie najgłębszych i najtrwalszych wzruszeń ludzkich, wraz z któremi pieśni i poemata wieczną trwałość mają zapewnioną.
Co więcej, rozpatrzenie się dokładne w działalności Mickiewicza rzeczywistego, nie legendowego, odsłoniło w nim nietylko genialnego poetę, za jakiego uznało go instynktowe poczucie narodu, lecz także myśliciela, który się nad najtrudniejszemi i najzawilszemi zagadkami bytu ludzkiego zastanawiał, co mu za życia najwięcej nieprzychylnych, a nawet wrogów wytworzyło. Nie rozwiązał on tych zagadek — tak jak nie rozwiązał ich zadowalająco nikt dotąd na świecie; — lekceważyć jednak z tego powodu usiłowań jego nie podobna, bo przyszłoby cenić również lekko podobne próby wszystkich filozofów i socyologów. Osiągnięta prawda jest wielkiem dobrem ludzkości, ale i samo szczere a usilne dążenie do niej wysoko stawiać należy, bo nie bywa ono udziałem ludzi pospolitych. Przypomnieć tu warto słowa nie mistyka wcale, ale najczystszego racyonalisty, sławnego Lessinga: »Gdyby mi Bóg dał do wyboru posiadanie prawdy gotowe i bezzachodne, albo też dążenie do prawdy, powiedziałbym: Boże, zachowaj prawdę dla siebie, jako rzecz Istocie Twojej odpowiednią, a zostaw mi dążenie do niej, bo ono stosowniejszem jest dla człowieka.« — My dziś także bardziej, niż kiedykolwiek, cenić takie dążenie winniśmy, gdyż jednostkowe utylitarne interesa aż nadto zaprzątają ludzi i przeszkadzają im myśleć o zadaniach ogólniejszych... Nie twierdzę, by na tych mistycznych szlakach, na których szukał rozjaśnienia wielkich zagadek nasz poeta, istotnie dobre rozwiązanie ich znaleść się dało, lecz mimo to nie sądzę bynajmniej, jakoby okres mesyaniczny w działalności Mickiewicza przynosił ujmę jego duchowi i miał być zakrywany przed ogółem, zbywany milczeniem lub wprost potępiany. Objawił się w nim ten sam duch potężny, z innej tylko strony, aniżeli w tworach poetycznych, ale objawił się, niemniej jak w nich, szlachetnie i podniośle.
I co do osobistego charakteru Mickiewicza, rozbiór szczegółów biograficznych, sprostowawszy krążące za życia poety wieści o jego dumie i zapalczywości, wyjaśniwszy psychologicznie stany apatyi lub egzaltacyi, przedstawił »czystą treść człowieka«, równie godnego szacunku i miłości w stosunkach prywatnych, jak i publicznych. Należał Mickiewicz do ludzi, którzy serdecznością, stanowczością, wytrwałością w dążeniu do celu, oraz szlachetnym nastrojem wszędzie i zawsze pociągać ku sobie muszą i miłować się każą.
Jednem słowem, analiza krytyczna zbliżyła ku nam postać olbrzyma, wskazując w nim wiele cech upodobniających go do nas i czyniących utwory jego tak popularnymi, odrzuciła kilka fikcyjnych szczegółów, ale uroku z idealnej postaci nie zdjęła, owszem uczyniła nam ją zrozumialszą i sympatyczniejszą jako wieszcza prawdziwie narodowego.
Mickiewicz pochodził ze szlachty drobnej, osiadłej od początku wieku XVIII w ziemi nowogrodzkiej na Litwie (dziś w gubernii mińskiej). Głuche wieści o książęcem jakoby pokrewieństwie zatarły się w rodzinie prawie zupełnie, gwarzono tu tylko o herbie Poraj, którym się pieczętowano. Ojciec Mickiewicza, Mikołaj, wykształcony w szkole nowogrodzkiej, w młodym bardzo wieku służył już Rzeczypospolitej jako rejent komisyi porządkowej, a po przejściu Litwy pod panowanie rosyjskie, został komornikiem mińskim i adwokatem w Nowogródku. Lubił czytywać poezye i sam nawet składał wiersze okolicznościowe. Matka Adama, Barbara z Majewskich, była kobietą pobożną i gorliwie oddaną gospodarstwu i wychowaniu dzieci, które kochały ją gorąco.
Adam urodził się 24 grudnia 1798 roku najprawdopodobniej w Nowogródku. Był on drugim z kolei synem. Gdy umarł Bazyli Mickiewicz, stryj Mikołaja, a współwłaściciel »okolicy«, zwanej Zaosiem, położonej mniej więcej o mil siedm od Nowogródka, matka Mickiewicza przeniosła się wraz z małemi dziećmi do Zaosia (we wrześniu 1799 r.) i tu mieszkała dwa lata niespełna, gdyż w roku 1801 powróciła do Nowogródka, gdzie mąż jej niebawem nabył dom murowany.
Wśród prostego wiejskiego lub mało-miasteczkowego otoczenia, wśród gwarnego gronka rodzinnego, wobec ładnych i łagodnie oddziaływających widoków przyrody upłynęło Mickiewiczowi dzieciństwo, nazwane przezeń później »sielskiem — anielskiem«. Dwa tylko silniejsze wzruszenia mogły wstrząsająco wpłynąć na umysł jego, raz gdy sam był w niebezpieczeństwie życia, wypadłszy na ulicę przez okno (o czem napomyka na początku »Pana Tadeusza«), a drugi raz, gdy stracił braciszka Antosia, najmłodszego z pomiędzy rodzeństwa. Zresztą uczuciowość i wyobraźnia nie były zbyt gwałtownie pobudzane i drażnione; rozwój ducha odbywał się całkiem prawidłowo.
W dziewiątym roku życia wszedł Adam, wraz ze starszym bratem Franciszkiem, do tych samych szkół w Nowogródku, gdzie ojciec jego pobierał nauki. Czasy atoli były inne. Od r. 1803 zarząd wszystkich szkół na Litwie oddany został nowo zreformowanemu uniwersytetowi wileńskiemu; a na czele tego uniwersytetu jako rektor stanął w r. 1807 znakomity matematyk i astronom, energiczny i rozumny zwierzchnik, Jan Śniadecki. Za jedno z najpilniejszych ulepszeń uważał on zmianę w metodzie uczenia w szkołach średnich, zostających prawie wyłącznie w ręku zakonników. Naciskani przez rektora, musieli przełożeni szkół dokładać wszelkich starań, aby uczynić zadość wymaganiom uniwersytetu. A lubo trudno było oczywiście dokonać reformy naprędce, w każdym jednak razie szkoły zakonne w owym czasie, kiedy Adam w nich się uczył, znacznie wyżej stały, niż w okresie nauki jego ojca. U księży Dominikanów przebył Adam lat ośm (1807—1815). Nie należał on do tak zwanych »prymusów«; w różnych klasach, zwłaszcza wyższych, kolejno do różnych nauk z większem niż do innych przykładał się zamiłowaniem, ale nie ogarniał wszystkich jednakową pilnością; to też, pomimo doskonałej pamięci, rzadko kiedy miewał stopnie celujące. Czytaniu natomiast postronnemu oddawał się gorliwie i pochłaniał wszystkie książki, jakie mu dostać się zdarzyło. W kierunku jego umysłowym musiały działać tradycye wieku XVIII, tak zwanego »wieku oświecenia«, któremi przejęty był cały ogół ukształcony, z lekką tylko zapewne odmianą, jaką wprowadzili do tego »oświecenia« nauczyciele-księża. Co do smaku literackiego, nie mógł mieć innych wzorów prócz łacińskich i francuskich (»klasycznych«), powszechnie natenczas wielbionych.
Z niemałym zasobem nauki szkolnej i oczytaniem znacznem w zakresie poezyi i powieści, z poczuciem obowiązków rodzinnych po stracie ojca w r. 1812, ze wspomnieniem wielkiej, błyszczącej armii Napoleona, a mianowicie króla westfalskiego, Hieronima Bonapartego, który zatrzymał się na odpoczynek w Nowogródku, przeniósł się 17-letni Mickiewicz do Wilna na uniwersytet. Był to najświetniejszy okres w dziejach tego pamiętnego zakładu. Lubo Jan Śniadecki rektorem być przestał, owoce jego naukowej i patryotycznej gorliwości teraz głównie okazywać się zaczęły widomie. Liczba studentów przeszło półtysiączna; profesorowie na oddziale zwłaszcza lekarskim i literackim, albo głośni z nauki w całej Europie, albo zdobywający sobie uznanie wśród spółziomków: oto warunki, dające zakładowi naukowemu możność krzepienia się wewnątrz i oddziaływania na oświatę narodu. Życie umysłowe wogóle mocno naówczas tętniło w Wilnie i potężnie ciągnęło młodzież ku sobie.[4]
Pierwsze dwa lata pobytu w uniwersytecie zeszły Mickiewiczowi na pilnych studyach pod kierunkiem filologa Ernesta Grodka, profesora wymowy i poezyi Leona Borowskiego, oraz historyka Joachima Lelewela; a nadto na przyglądaniu się temu różnobarwnemu widowisku, jakie dawało mu pierwsze poznane większe miasto ze swoim teatrem, dziennikarstwem i licznemi towarzystwami dobroczynnemi, naukowemi, satyrycznemi. W tym przeciągu czasu otrzymał Mickiewicz stopień kandydata filozofii.
Przez dwa dalsze lata, obok powyższych czynników, działały na umysł i serce młodzieńca wpływy towarzyszów związanych w grono Filomatów (miłośników nauki), oraz wpływ pierwszej miłości. Towarzystwo Filomatów, zorganizowane przez szlachetnego Tomasza Zana, starało się ugruntować w duszy młodzieży miłość nauki, cnoty, ojczyzny, poczucie solidarności i dążności do niesienia sobie wzajemnej pomocy. Towarzysze na posiedzeniach i przechadzkach bawili się i uczyli, gwarzyli i śpiewali. Z takich zebrań wyniósł Mickiewicz pierwszą poważniejszą pobudkę do twórczości poetyckiej, której oddawał się dawniej tylko dla wypróbowania sił swoich, dla ćwiczenia się w stylu. Pobudkę tę wzmocniła miłość do Maryi Wereszczakówny, panny o rok jeno młodszej od Adama, wykształconej i oczytanej. Znajomość z nią nastąpiła podczas wakacyj r. 1818 w Tuhanowiczach, niedaleko Zaosia i rozsławionego następnie jeziora Świtezi. Nie obudziła ona z początku w sercu młodzieńca uczucia namiętnego i gwałtownego, ale go rozmarzyła; następnie atoli, wskutek większego zbliżenia się, wskutek czytania poezyj silnie uczuciowych, wreszcie pod wpływem okoliczności, które nie dozwalały nawet myśleć o zwykłym normalnym przebiegu stosunku, gdy Marya musiała wyjść za dzielnego zresztą i szlachetnego obywatela, Wawrzyńca Puttkamera, przybrała miłość ta charakter potężny i wydobyła z duszy dźwięk, który na długo miał się stać typowym wyrazem zawiedzionej namiętności.
Jak to uczucie, tak i twórczość poetycka rozwijała się w Mickiewiczu stopniowo i zwolna. Pierwsze dochowane do naszych czasów utwory jego noszą znamię tej atmosfery duchowej, wśród której umysł się jego wykształcił. Klasycyzm łacińsko-francuski jest dla naszego poety wzorem, za którym idzie wiernie czy to w tonie poważnym, czy żartobliwym, czy sielankowo czułostkowym. Wiersze: »Już się z pogodnych niebios oćma zdarła smutna«, »Zima miejska«, »Powinszowania«, »Hej, radością oczy błysną«, powiastki prozą: »Żywila« i »Karylla«, wreszcie recenzya poematu Tomaszewskiego »Jagiellonida«, świadczą o tem dostatecznie. W wykształceniu języka i stylu widać tu mianowicie silny wpływ Trembeckiego, a po części Stryjkowskiego.
Pod koniec pobytu w uniwersytecie, r. 1819, zaznajomił się Mickiewicz z nowożytną poezyą niemiecką, przejął się ważnością rozpoczętego wówczas i u nas gromadzenia pieśni i podań ludowych, zaczął się interesować nowym kierunkiem ducha i twórczości, fantazyjno-uczuciowym, który »romantycznością« zwano. W ponętnym atoli świecie, co się wyobraźni jego przedstawił, młody poeta rozpatrzył się bliżej dopiero za czasów nauczycielstwa w Kownie, dokąd we wrześniu 1819 r. dla wykładania wymowy łacińsko-polskiej i prawa przyrodzonego pojechał. Tu samotnie zazwyczaj spędzając wieczory, odczytywał poetów niemieckich: Goethego, Bürgera, Jean Paula (Fryderyka Richtera), a szczególniej Schillera, upajając się czarem nowego, namiętnego sposobu wypowiadania myśli i uczuć. Tu przypominał sobie te wszystkie baśnie i pieśni, jakie w dzieciństwie zasłyszał, podziwiając ich fantastyczną piękność, oraz prostotę uczuć i ich wyrażenia. A wszystko, co czytał i pomyślał, odnosił już to do swej ukochanej Maryli, już to do swych towarzyszy uniwersyteckich, którzy tymczasem rozszerzali swe koło, dopuszczając do niego większą liczbę studentów, tworząc nowe związki pod nazwą Promienistych, a potem Filaretów (miłośników cnoty). Mickiewicz posyłał im swoje ballady i pisał dla nich pieśni (»Hej, użyjmy żywota«, »Oda do młodości«, »Toasty«).
Nie zrywał on jednak z dawniejszemi nawyknieniami literackiemi; nie należał bowiem do tych burzliwych, jednostronnych natur, które są skłonne zarówno do bezwzględnego potępiania, jak i do bezwzględnego uwielbiania jakiegoś kierunku; w jego umyśle istniała zdolność do utrzymania pewnej równowagi duchowej. Taki umysł umiał sobie stopniowo przyswajać, co widział dobrego w nowej poezyi, a nie zapominał tego, co było dobrem w dawniejszej, lub do czego już nawykł. W chwili największego upojenia romantyzmem, pisze Mickiewicz objaśnienia do »Zofijówki«, wielbi talent Trembeckiego, tworzy wiersz »Do Malarza« i »Do Joachima Lelewela«, a w swoich »romansach« (»Pierwiosnek«, »Kurhanek Maryli«, »Dudarz«), zachowuje bardzo wiele cech czułostkowo-sielankowych w smaku Karpińskiego. Stąd także w pierwszym tomiku swoich »Poezyj«, wydanym r. 1822, kiedy bawił w Wilnie za rocznym urlopem, obok ballad romantycznych, pomieszcza klasyczne »Warcaby«. A w drugim tomiku, ogłoszonym r. 1823, kiedy znowu do Kowna powrócił, obok namiętnych »Dziadów« (część II i IV), w których cierpienia swe po zamążpójściu Maryli cudnemi wyśpiewał słowy, dał pełną spokoju »Grażynę«.
Dwa te tomiki sprawiły przewrót nietylko w literaturze, ale też w formach pojmowania i wypowiadania uczuć wśród społeczeństwa. Zarówno zwolennicy jak przeciwnicy pomijali w jego utworach to, co było dalszym ciągiem poprzedniego okresu, a widzieli tylko to, co zapowiadało świeży, odmienny. Jedni nie posiadali się z uwielbienia, drudzy — z oburzenia. Dwa mianowicie potężne czynniki były powodem jednego i drugiego objawu: wprowadzenie do poezyi polskiej świata fantazyi na tle ludowem i świata namiętności w przeciwstawieniu do mdło, konwencyonalnie wyrażanych uczuć, jakie w klasycyzmie francuskim znajdowano. Dwa te czynniki stanowią najgłębszą i najważniejszą treść reformy poetyckiej, dokonanej przez Mickiewicza. Że znalazły one wielbicieli, to nam dzisiaj wydaje się zupełnie usprawiedliwionem; ale że mogły mieć zaciętych nieprzyjaciół, to trudniej nieco objaśnić. Błędnem byłoby mniemanie, jakoby klasykom naszym chodziło jedynie i wyłącznie o poprawność języka i stylu według przepisów i wzorów francuskich; dbali oni o to bezwątpienia, ale szło im również o pojęcia i uczucia. Jednostronność rozsądku i rozumu rozbiorczego nie pozwalała im rozkoszować się barwnością obrazów fantastycznych (w obrazach duchów, świtezianek, upiorów), a ukazywała natomiast niebezpieczeństwo dla oświaty w kraju, który bądź co bądź daleko był został poza państwami, najbardziej ucywilizowanemi. Z drugiej strony ci ludzie nie przywykli byli do wybuchów namiętnych i oczywiście w dojrzałej już dobie życia nie mogli ich zrozumieć, gdyż ich sami nie doznawali. Ale ta sprzeczność między przyzwyczajeniami starych klasyków, a namiętnym tonem nowej poezyi potęgowała się jeszcze względami ogólniejszymi, narodowymi. Klasycy, jako ludzie starsi, klęskami krajowemi znużeni, pragnęli spokojnego rozwoju wśród istniejących po roku 1815 stosunków politycznych w trzech zaborach, a zwłaszcza w zaborze rosyjskim; nie mogli zatem pochwalać tych wybuchów namiętności, co przerwaniem legalnego stanowiska groziły. Jakkolwiek odczuwali bolesne skutki reakcyi europejskiej wogóle, a miejscowej w szczególności, poczytywali przecież za rzecz możliwą, nawet wśród tak srogich warunków, prowadzić dalej pracę około dobrobytu materyalnego i moralnego. A ten swój pogląd na kierunek spraw krajowych przenieśli i na utwory literackie, jako na motor częściowy myśli, uczuć i dążeń narodowych. W chwili, kiedy się pojawiły dwa tomiki poezyj Mickiewicza, klasycy nie znali jeszcze jego »Ody do młodości«, krążącej tylko w odpisach, ale gdy ją poznali, równą przeciw niej żywili niechęć, jak względem namiętnych wybuchów Gustawa w IV-tej części »Dziadów«. Wyrzekali oni, że wiersz poety może doprowadzić młodzież do ślepych zamachów, które zatrują zdrój życia narodowego; poeta bowiem doradzał jakoby pozbycie się rozumu, a powierzenie się »szałowi«.
Takie mniej więcej były poglądy klasyków, zwolenników idei »wieku oświecenia« i spokojnego, legalnego rozwoju. Były one niesłuszne nietylko z punktu widzenia młodych romantyków, ale i z dzisiejszego stanowiska. Przy całej bowiem czci, jaką wyznajemy dla potęgi rozumu ludzkiego, przy całem uznaniu dla trzeźwego zapatrywania się na cel i środki życia indywidualnego i narodowego, niepodobna przecież w rozwoju tylko rozumu widzieć zadania człowieczeństwa: dla nas harmonijne kształcenie wszystkich potęg ducha, swobodnie na własnych podstawach rozwijającego się, jest ideałem; a że Mickiewicz zarówno w balladach, jak w IV części »Dziadów« i w »Odzie do młodości» położył nacisk na uczucie i fantazyę, było to dziejową koniecznością wobec zubożenia tych potęg w czasach, bezpośrednio poprzedzających jego wystąpienie; było to jego wielką literacką i społeczną zasługą. Zasługa ta polega na samem podniesieniu fantazyi i uczucia do znaczenia, jakiego przedtem u nas nie miały, ale nie na tych przypadkowych kształtach, zapożyczonych z dziedziny wyobrażeń ludowych, w które Mickiewicz przyoblekał pierwsze swe »romantyczne« utwory.
Niebawem spostrzegł on i zrozumiał sam, że świtezianki, upiory i duchy, słowem cały świat fantastyczny ludowy nie jest niezbędny do wyrażenia nowych pomysłów i wypowiedzenia uczuć namiętnych.
Do takiego przekonania doprowadziły go, częścią głębsze studya nad poetami, a zwłaszcza nad wielkim wieszczem angielskim, Byronem, częścią rozwaga własna.
Będąc umysłem potężnym i oryginalnym, Mickiewicz i teraz nie uległ bezwzględnie wpływowi »brytanomanii«, ale jak z poezyi niemieckiej przyswoił sobie to tylko, co jego usposobieniu duchowemu odpowiadało; tak też i z poezyi angielskiej przetrawił w sobie pierwiastki obce i po swojemu zlał je z poprzednio już w duszy jego istniejącymi. Ponure i pesymistyczne poglądy i obrazy Byrona przypadały do ówczesnego nastroju jego ducha, kiedy bolał strasznie po rozstaniu się z Marylą; złożył więc hołd poecie angielskiemu przekładem kilku urywków z jego utworów, ale zresztą, zasiliwszy skarbiec swego ducha, poszedł własną drogą, od czasu do czasu tylko wskazując wyraźniej, iż poezya Byrona była mu w pierwszym okresie działalności poetyckiej wielce ulubioną. Prócz tego od zatapiania się w rozpamiętywaniu boleści osobistych oderwała go sroga rzeczywistość, gnębiąca ogół.
Stowarzyszenia studenckie w Wilnie, z początku przez zarząd uniwersytetu dozwolone, później (r. 1820 i 1822) zabronione, utrzymywały się ciągle, ale już w tajemnicy. Wypadek, dnia 3 maja 1823 r. w gimnazyum wileńskiem zaszły, sprowadził śledztwo, na które zjechał z Warszawy przewrotny senator, Mikołaj Nowosilcow. Aresztowany został Tomasz Zan i inni członkowie towarzystwa Filomatów i Filaretów w liczbie stu kilkudziesięciu. Dnia 23 października 1823 r. dostał się do więzienia i Mickiewicz i przesiedział w klasztorze Bernardynów pół roku. W więzieniu objawił się w nim dar improwizacyi, którego drobne zaledwie okruchy do nas doszły. W dniu 24 października 1824 roku udał się wraz z 19 innymi współwygnańcami w drogę do Petersburga, gdyż pobyt na Litwie był mu, jak wielu innym, wzbroniony. Przejście to rozpłomieniło w nim uczucie narodowe, uświadomiwszy głęboko w duszy cały okres cierpień, jakich Polska od czasu rozbicia się Rzeczypospolitej doznawała.
Dwumiesięczny blizko pobyt w stolicy Rosyi dał przedewszystkiem poznać Mickiewiczowi prawdziwie duże miasto, zbliżył go do dawniejszych kolegów, co tu zamieszkali, i nastręczył sposobność poznania wielu nowych twarzy i charakterów, a mianowicie spiskowców rosyjskich, Bestużewa i Rylejewa. Jeszcze większą pod tym ostatnim względem obfitość przedstawiła mu daleka podróż przez Witebsk, Kijów, Steblów, Elizawetgród do miasta nadmorskiego Odessy, wraz z kolegami-filomatami, Franciszkiem Malewskim i Józefem Jeżowskim. Mickiewicz i Jeżowski mieli nadzieję dostania katedr w liceum Richelieugo w Odessie, Malewski zaś — miejsca w kancelaryi tamecznego jenerał-gubernatora. Posad wprawdzie tu nie otrzymali, ale zabawili się dobrze, mianowicie Mickiewicz.
W Odessie, zwłaszcza na wiosnę, znajdowało się wtedy wielu obywateli polskich z Ukrainy i Podola. Mickiewicz, znany już ze swoich poezyj, otoczony aureolą cierpienia, był porywany przez to towarzystwo i wpadł w wir zabaw i rozrywek salonowych po raz pierwszy w życiu. Szczególniej dom Sobańskich stał się dla niego jakby własnym. Pani Karolina, siostra wsławionego później powieściopisarza, Henryka Rzewuskiego, polubiła poetę, a ten się jej odwzajemniał. Uczucie to było całkiem inne, aniżeli względem Maryli; przedstawiało się jako szał krwi i zmysłów, przebywany przez młodzieńca, który nie rozszafował sił swoich na miłostki. Temu charakterowi uczucia odpowiadają też utwory, będące jego wynikiem. Cały szereg »sonetów erotycznych« i »elegij« daje nam poznać główniejsze przejścia tej namiętności, wskazując nam w poecie, który dotychczas same idealne opiewał uczucia, człowieka z krwią i popędami. I znowu tu zwrócić należy uwagę na wielostronność i rozmaitość talentu poety, świadczącą, że nie był to fanatyczny reformator, któregoby jeden wyłączny zajmował kierunek, ale wielce bogata poetycka natura, mająca się stać geniuszem.
Tęż wielostronność podziwiać musimy w »Sonetach krymskich«, do których dostarczyła materyału przejażdżka pod koniec lata r. 1825 w towarzystwie Sobańskiej, Rzewuskiego i paru innych osób odbyta. Wnosił tu poeta treść nową: uwielbienie dla górskiej natury, pięknej i groźnej, którą pierwszy raz widział i podziwiał, lubo się znajdował w nastroju smutnym po opuszczeniu Litwy i przyjaciół, — oraz formę nową, w iskrzącej barwami Wschodu, wspaniałej dykcyi.
Wierszem »W dzień odjazdu« pożegnał Mickiewicz Odessę, charakteryzując dziewięciomiesięczny w niej pobyt, jako zabawę, pozostawiającą tylko czczość po sobie, i odjechał do Moskwy, gdzie otrzymał posadę nadzwyczaj skromną i nie odpowiadającą ani jego talentowi, ani jego nauce. W kancelaryi jenerał-gubernatora, Golicyna, przepisywał »papiery«. Przez dziesięć pierwszych miesięcy żył on tu w odosobnieniu, w szczupłem kółku towarzyszy swoich: Malewskiego, Jeżowskiego, Budrewicza, Pietraszkiewicza i Daszkiewicza. Sprawa nieudanego spisku »Dekabrystów«, z którego przewódcami znał się, jak wiemy, osobiście, nie pociągnęła dla niego żadnych niemiłych następstw. To też gdy z powodu wydania swoich »Sonetów«, które drukował w Moskwie pod koniec r. 1826, wszedł w stosunki z profesorami uniwersytetu, rozszerzył się zakres jego znajomości. Szczególniej dziennikarz, Mikołaj Polewoj, wydawca i redaktor »Telegrafu moskiewskiego«, wprowadził go do kółka współpracowników swoich i zaznajomił między innymi z największym poetą rosyjskim, Aleksandrem Puszkinem. Obaj młodzi, obaj czciciele Byrona, obaj reformatorzy poezyi każdy w swoim kraju, łatwo zbliżyli się z sobą i weszli w zażyłość, wzajemnie się lubiąc i ceniąc wysoko.
Znajomość z literatami rosyjskimi poprowadziła Mickiewicza do bywania w ich domach, do dzielenia ich zabaw, do uczęszczania tam, gdzie się oni zbierali. Najważniejszą w tym względzie rolę odegrał salon artystyczno-literacki księżnej Zeneidy Wołkońskiej, którą uwiecznił poeta nasz wierszem »Na pokój grecki«, oraz dom książąt Wiaziemskich, w których willi Ostafiewo, przetłomaczył prześliczną kanconę Petrarki: »O jasne, słodkie, o przeczyste wody«.
Z polskich towarzystw na szczególną wzmiankę zasługuje dom Bonawenturostwa Zaleskich, poznanych w Odessie, którym na pamiątkę lata 1827, razem przepędzonego w Moskwie, Mickiewicz dedykował »Konrada Wallenroda«, napisanego w r. 1826. Pod koniec roku 1827 zjechała do Moskwy sławna w Europie fortepianistka, Marya Szymanowska, z dwiema córkami, Heleną i Celiną. Kolonia polska przyjęła tu artystkę z zapałem; Mickiewicz i Malewski wkrótce się z nią zapoznali, nie przeczuwając, że jej córki zostaną kiedyś ich żonami. Na razie nie mogli długo korzystać z tego miłego towarzystwa, gdyż książę Golicyn wyjeżdżał, a oni podążyli w jego świcie, do Petersburga. Mickiewicz miał sam osobiście wystarać się o pozwolenie na druk »Konrada Wallenroda«, oraz wyjednać koncesyę na wydawanie czasopisma polskiego w Moskwie p. n. »Iris«.
Pobyt w Petersburgu pod względem towarzyskim był dla naszego poety szeregiem owacyj przygotowywanych przez ziomków, tu zamieszkałych; Mickiewicz improwizował nieraz i to nie krótkie okolicznościowe wiersze, ale utwory obszerniejszego rozmiaru; upamiętniły się mianowicie w duszach słuchaczów improwizowane sceny z tragedyi historycznej: »Samuel Zborowski«, znane nam jeno z treści. Na czasopismo Mickiewicz pozwolenia nie dostał; natomiast »Konrada Wallenroda« nietylko ocenzurował, ale i ogłosił drukiem w Petersburgu na początku r. 1828 i tym poematem wyolbrzymił zapał młodych, a niezadowolenie klasyków, lękających się rewolucyi.
Powróciwszy do Moskwy, nie znalazł już wszystkich tych, co mu umilali rok zeszły. Umarła nieznana nam z nazwiska serdeczna jego przyjaciółka; Zalescy wyjechali, tak samo jak Puszkin. Pozostała młoda entuzyastka, Karolina Jaenisch, która już poprzednio uczyła się języka polskiego od Mickiewicza i przejęła się dla niego szczerem i trwałem uwielbieniem. Poeta nasz oświadczył się nawet o jej rękę, ale rodzina panny niechętnie na to patrzała; rozstano się więc z obopólnem dla siebie serdecznem uczuciem. Gdy się nadarzyła sposobność opuszczenia Moskwy, pożegnany przez literatów rosyjskich, obdarzony puharem pamiątkowym, wyjechał Mickiewicz w kwietniu 1828 r. do Petersburga. Tu żył zarówno w towarzystwach rosyjskich, jak polskich. Do pierwszych wprowadził go Aleksander Puszkin, który teraz również w Petersburgu zamieszkał i zaznajomił Adama z poetami rosyjskimi: Bazylim Żukowskim i Janem Kozłowem; w polskich towarzystwach oddawna nie był już obcym. Najczęściej jednak i najprzyjemniej spędzał czas u Maryi Szymanowskiej, mającej w stolicy Rosyi rozgałęzione i wpływowe stosunki, a pociągającej do swego domu wielkiemi zaletami serdeczności i talentu.
Sława Mickiewicza, jako poety, była już wśród ogółu mocno ugruntowana. Dowodziło tego powodzenie jego utworów. Naraz niezależnie od siebie drukowały się dwa wydania zbiorowe jego poezyj: w Paryżu i Poznaniu. Sam poeta przedsięwziął na swą rękę trzecie, w Petersburgu. Wyszło ono w początkach r. 1829 i zawierało oprócz dawniejszych utworów, dwie nowe ballady (»Czaty« i »Trzech budrysów«), piosenkę p. t. »Czyn«, poemat »Farys« i kilka tłomaczeń z obcych języków. W tych nowych utworach widać było znaczną od dawniejszych różnicę: odnosi się to mianowicie do ballad. Obsłonki fantastyczne uznał Mickiewicz za zbyteczne, malowaniem czysto ludzkich uczuć i stosunków, wypełniając ramy formy romantycznej. W »Farysie« rozwinął w szczegółach, barwą wschodnią zaprawionych, przepyszne malowidło tego samego popędu do działania, nieokreślonego pod względem środków, ale jasnego co do celu, którym jest swobodny rozwój sił i uzdolnień — jak niegdyś w »Odzie do młodości« — i tak samo jak »Odą« wzniecił wśród młodzieży zapał niesłychany.
Do tego wydania petersburskiego Mickiewicz dołączył przedmowę »O krytykach i recenzentach warszawskich«, wywołaną rozbiorami poezyj jego oraz ogólną potrzebą, jaką czuł reformator literatury, wypowiedzenia poglądu na bezpłodność autorów klasycznych i wsteczność pojęć literackich, panujących w ich obozie. Z dowcipem i śmiałością smagał on stronnictwo wsteczników, gdyż nie chodziło mu o przedmiotowe zobrazowanie ówczesnej naszej literatury wogóle, ale o wywalczenie zwycięstwa dla nowego w niej kierunku. Cel ten osiągnął w zupełności; od tego czasu klasycy mogli być uważani za pobitych.
Oddawna już (bo od r. 1822) pragnął nasz poeta odbyć podróż za granicę; to też skoro tylko potrafił uzyskać, przy pomocy stosunków swoich, pozwolenie na wyjazd, nie omieszkał z niego skorzystać i zasilony funduszami z trzech nowych wydań poezyj, opuścił w dniu 15 maja 1829 r. Petersburg, ażeby morzem Baltyckiem dostać się tam, gdzieby mógł, niekrępowany nadzorem rządowym, »piersiami całemi« odetchnąć. Wysiadł w Travemünde, skąd na Lubekę i Hamburg udał się do Berlina, którego uniwersytet słynął naówczas szczególniej filozofem Heglem i historykiem Gansem, a przez to ściągał do siebie mnóstwo młodzieży niemieckiej i polskiej, zwłaszcza z W. Ks. Poznańskiego. Poeta nasz przyjęty został przez młodzież polską z zapałem. Prowadzono go na wykłady ulubionych profesorów, ugaszczano, opiewano; Mickiewicz niejednokrotnie improwizował, budząc zachwyt. Po miesięcznym pobycie w stolicy pruskiej, odjechał do Drezna, skąd odbył wycieczkę do Szwajcaryi Saskiej i przez Pragę podążył do Karlsbadu, dla użycia wód tamtejszych. Tu doczekał się przybycia młodego swego wielbiciela i naśladowcy, Antoniego Edwarda Odyńca, znanego sobie jeszcze z Wilna, i z nim dalszą podróż odbywał, mając życzliwego zastępcę w kłopotach powszednich i towarzysza we wszystkiem uległego.
Najbliższym celem naszych podróżnych, po wyjeździe z Karlsbadu, było złożenie hołdu największemu poecie niemieckiemu, Goethemu, który 28 sierpnia 1829 r. miał w Weimarze obchodzić 8o-tą rocznicę swych urodzin. »Jowisz poetów«, do ostatniej chwili życia usiłujący spożytkować wszystko na rzecz wzbogacenia swego umysłu, przyjął naszego wieszcza nadzwyczaj życzliwie, rozpytywał o nieznaną sobie literaturę polską i nasze pieśni ludowe; a rodzina Goethego nader uprzejmie podejmowała podróżnych. Uczestniczyli oni w wielkiej uroczystości 28 sierpnia; przypatrywali się pierwszemu na scenie weimarskiej przedstawieniu »Fausta«.
Po wrażeniach, odebranych w obcowaniu z potężną osobistością poetycką i w przyglądaniu się wielkiemu jej dziełu, nastąpiły wrażenia pięknej przyrody, gdy Mickiewicz z Odyńcem jechali Renem, a następnie przez Strasburg udawali się do Szwajcaryi, by na zimę zdążyć do Włoch.
We Włoszech piękno natury łączyło się spójnie z pięknem sztuki. Po raz pierwszy przedstawiły się Mickiewiczowi takie i w takiej liczbie pomniki architektury, skarby malarstwa i rzeźby, jakie w miastach włoskich, a szczególniej we Florencyi napotykał. Gdy wreszcie w połowie listopada 1829 r. przybył do Rzymu, czynniki artystyczne i życiowe tłumnie do jego umysłu napływać zaczęły i tak go pochłaniały, że o twórczości poetyckiej myśleć nawet nie mógł. Czytał, przypatrywał się i rozważał; a obok tego wpadł w wir zabaw salonowo-artystycznych, z którego wydostać się mu było niepodobna.
W trzech mianowicie domach przepędzał wieczory, a nawet i dni całe. Jednym był salon znajomej z Moskwy księżnej Zeneidy Wołkońskiej, która zjechała do wiecznego grodu nietylko dla pomników sztuki, ale i z wielkiej dla katolicyzmu sympatyi. Drugim był salon Chlustinów, gdzie »muza z nad Dniepru«, ukształcona, dowcipna, zalotna, pragnąca hołdów, Anastazya, królowała. Trzecim a najmilszym był dom hrabstwa Ankwiczów z Galicyi, gdzie panna Henryka-Ewa wraz z przyjaciółką i kuzynką swoją, wielce pobożną Marceliną Łempicką, łagodnym blaskiem młodości i wdzięku, zamiłowania sztuki i poezyi, czar na całe otoczenie rzucały. Pomiędzy Henryką a poetą zawiązał się niebawem tkliwszy stosunek, w którym obok uwielbienia dla geniuszu z jednej, a ojcowskiego niemal współczucia z drugiej strony, serce także znaczny miało udział, lubo do tego głośno się nie przyznawało i zaledwie nikłem półwyznaniem w wierszu »Do mego cicerone w Rzymie«, a potem pięknemi postaciami dwu Ew (w III części »Dziadów« i »Panu Tadeuszu«) za pośrednictwem pióra Adama się ujawniło.
W początkach maja r. 1830 Ankwiczowie wyjechali do Paryża, a Mickiewicz zwiedził Włochy południowe, gdzie przerobił pieśń Mignony z powieści Goethego: »Wilhelm Meister« i nadał jej napis »Wezwanie do Neapolu«, jakby nawołując Henrykę do podzielania swego szczęścia; następnie, zabawiwszy krótko na wyspie Sycylii, przebył nanowo całe Włochy, by się puścić na turystyczną po Szwajcaryi wycieczkę. W czasie tej wycieczki poznał utalentowanego 19-letniego młodzieńca, który później jako Zygmunt Krasiński miał się stać jedną z chlub poezyi naszej. Anastazya Chlustin zaręczyła się wtedy z hrabią de Circourt i zapoznała Mickiewicza z głównymi przedstawicielami życia umysłowego w Szwajcaryi: Bonstettenem i Janem Karolem Sismondim. Tu wreszcie opuścił go towarzysz dotychczasowy, Odyniec. Ankwiczowie, którzy w Paryżu podczas rewolucyi lipcowej (1830 r.) bawili, wracali na zimę do Rzymu. Mickiewicz widział się z nimi najprzód w Genewie, a potem w Medyolanie. Tu, z powodu uczuć Henryki dla Mickiewicza, zaszła podobno między jej rodzicami scena gwałtowna, której wynikiem było oziębienie pewne stosunku naszego poety do ich domu. Nie przestał on u nich bywać w Rzymie, ale starał się trzymać zdala od Henryki. Zresztą wpływy religijne, jakim uległ w tym czasie, zbliżywszy się do wielce ukształconego i szlachetnego księdza Stanisława Chołoniewskiego i do hr. Henryka Rzewuskiego, zwróciły jego umysł w innym kierunku, odrywając go od uczuć osobistych.
Od czasu studyów uniwersyteckich zobojętniał Mickiewicz nie dla idei religijnej wprawdzie, ale dla obrządków kościelnych, a życie światowe, jakie w Odessie, Moskwie i Petersburgu prowadził, nie mogło go ku nim nakłaniać. Zdaje się, że poznanie żarliwego mistyka, Józefa Oleszkiewicza, w stolicy cesarstwa, najprzód lubo niewidocznie, podziałało na pierwsze przebudzenie nastroju religijnego w Mickiewiczu, a pobyt w Rzymie, widok wspaniałych obrzędów kościelnych, jakim przez czas pięcioletniego przeszło pobytu w Rosyi przypatrywać się nie miał sposobności, przestawanie z osobami pobożnemi, wreszcie czytanie dzieł, mających na celu obronę wiary chrześciańskiej wobec napadów racyonalizmu, lub budzenie jej w duszach zwątpiałych i obojętnych, między innemi studyowanie pism sławnego naówczas teologa-filozofa, księdza Lamennais, wzmocniło ów nastrój i przejęło nim całą umysłowość poety. Już w wierszu: »Do M. Łempickiej w dzień przyjęcia Komunii św.« (na wiosnę r. 1830) wyraziła się tęsknota poety za wiarą prostą i naiwną, a w utworach pisanych prawdopodobnie pod koniec r. 1830, takich jak: »Rozmowa wieczorna«, »Rozum i wiara«, »Mędrcy« i »Arcy-mistrz«, już bardzo wyraźnie widać ukorzenie się umysłu wieszcza wobec wiary.
Jeżeli ten kierunek ducha nie przybrał odrazu form krańcowych, zawdzięczał to Mickiewicz przedewszystkiem właściwości swego umysłu, który nigdy nie przechodził nagle z jednej fazy do drugiej, ale je stopniowo i zwolna przebywał — powtóre wpływowi rewolucyi listopadowej, wybuchłej w Królestwie Polskiem. Różne przeszkody nie dozwoliły Mickiewiczowi natychmiastowo zbliżyć się do kraju; najprzód brak pieniędzy, gdyż całą gotówkę oddał swojemu młodemu przyjacielowi, poecie, Stefanowi Garczyńskiemu; potem rozruchy w Romanii, odbierające wszystkim bezpieczeństwo podróży. Gdy te przeszkody ustąpiły, Mickiewicz wyjechał z Rzymu w końcu kwietnia 1831 r., zmierzając ku Paryżowi, skąd miał nadzieję przedostania się na Żmudź. Po rozbiciu się tej nadziei, udał się na Drezno do W. Ks. Poznańskiego, lecz do Królestwa przedostać się nie mógł; a niebawem nadeszła wiadomość o wzięciu Warszawy (8 września). Zajął się już tylko losem rannego brata swego Franciszka, który uczestniczył w powstaniu litewskiem. Umówiwszy się następnie ze Stefanem Garczyńskim, który w Poznańskiem, jako uczestnik rewolucyi, bawić nie mógł i udawał się do Saksonii, podążył w początkach marca 1832 r. do Drezna, gdzie pod wpływem opowiadań bojowników o niepodległość wyobraźnia jego popędem twórczym rozgorzała. Zwrot do obrabiania tematów branych nie z wnętrza własnej duszy tylko, ale z ogólnych prądów narodowych, zwrot, który w »Konradzie Wallenrodzie« bardzo silnie jeszcze nacechowany był indywidualnością samego twórcy, obecnie wskutek opowiadań obcych i rozmyślań własnych, stawał się coraz wyrazistszym i przybierał kształty coraz bardziej przedmiotowe. Tak powstały drobniejsze utwory: »Reduta Ordona«, »Nocleg«, »Pieśń żołnierza«, »Śmierć pułkownika«, tak powstała III-cia część »Dziadów«.
Uczucia, natchnione prześladowaniem towarzystw studenckich i młodzieży szkolnej na Litwie w r. 1823-4, wypełniają treść tej III-ciej, a właściwie V-tej części, gdyż w niej Gustaw, kochanek nieszczęśliwy z IV cz., przemienia się w Konrada, bohatera narodowego, czującego i cierpiącego za miliony. Jest to najwspanialszy pomnik, jaki poezya wystawiła dla nieszczęśliwego narodu, pozbawionego swobody i wijącego się z bólu.
Pod względem artystycznym ta III-cia część »Dziadów« stanowi przejście z romantyki do poezyi realistycznej. Forma ogólna wprawdzie zachowana w niej takaż, jak w poprzednich częściach, tylko że świat fantastyczny ludowy zastępują tu postaci wzięte z pojęć katolickich: aniołowie i duchy ciemności. Indywidualność poety jeszcze tu wychodzi wydatnie na plan pierwszy; ale są już także sceny, w zupełnie przedmiotowym (objektywnym) stylu pisane, przedstawiające obraz życia narodowego w ściśle oznaczonej dobie. Szczególniej t. zw. »Ustęp« z III-ciej części »Dziadów«, malujący drogę do Rosyi i pobyt w jej stolicy, nawskroś uczuciami narodowemi przejęty, jest zupełnie realistycznie wykonany, przez doskonałe zastosowanie stylu do treści.
W połowie r. 1832 Mickiewicz, częścią dla wydrukowania napisanych w Dreźnie utworów, częścią z powodu niezabezpieczonej możności pobytu w Saksonii, skąd emigrantów polskich rugowano, udał się do Paryża. Boleścią przejęły go ówczesne waśnie wychodźców, którzy winę nieszczęść wspólnych starali się złożyć na to lub owo stronnictwo, na te lub owe osobistości; z goryczą odzywał się o tych smutnych zatargach, co nie mogąc złego zniszczyć, a dobrego przywrócić, osłabiały jedynie siły jednostek, tłumiły pracę systematyczną i narażały Polaków na złą opinię wśród obcych. Z początku sądził poeta, że gorącem przemówieniem zdoła pojednać zwaśnionych i w tym celu ogłosił prostotą ewangeliczną nacechowane »Księgi narodu« i »Księgi pielgrzymstwa polskiego« (1832), a potem wziął udział w pracy dziennikarskiej i pomieścił szereg artykułów treści politycznej w czasopiśmie »Pielgrzym«. Gdy atoli usiłowania jego okazały się płonnemi; gdy wychodźcy, wielbiąc go jako poetę, ubolewali jeno nad tem, że się oddał polityce, Mickiewicz dał pokój publicystyce, »zatrzasnął drzwi od hałasów Europy« i zamknął się w szczupłym obrębie serdecznych przyjaciół.
Wśród takich to okoliczności dojrzał w duszy Mickiewicza pomysł poematu, który w miarę tworzenia, coraz się bardziej rozszerzał i olbrzymiał. Silne przywiązanie do miejsc rodzinnych i tęsknota wywołana oddaleniem się od nich, działały wskrzeszająco na pamięć poety i przedstawiały mu obrazy, widziane niegdyś, w »całej ozdobie«. Chcąc zapomnieć o smutkach i bólach bieżących, uciekał wieszcz w tę niedawną przeszłość swoją i ojczyzny, szukał w niej żywiołów, któreby mu zastąpiły brak ich w otoczeniu ówczesnem, przestawał ze stworzonemi przez się postaciami, jak z prawdziwymi, rzeczywistymi towarzyszami, z którymi myśli i uczucia szczerze i swobodnie podzielić można. Równocześnie jednak przestrzeń, oddzielająca poetę od rzeczywistego gruntu, na którym postaci te się ruszały, doświadczenie, w życiu tylu wrażeniami napełnionem zdobyte, nie dozwoliły Mickiewiczowi zamykać oczu na złe lub słabe strony swego narodu, nie dozwoliły nie widzieć tego, czego zazwyczaj nie widzą ci, co wśród społeczeństwa swego nieustannie przebywają.
I tak, pomimo trosk, kłopotów, smutnych podróży (z powodu choroby i śmierci w r. 1833 Stefana Garczyńskiego), znalazł Mickiewicz dosyć spokoju, dosyć wyrozumiałości i dosyć rozwagi, ażeby urzeczywistnić ten wielki i świetny pomysł, jaki przed laty Lelewelowi podsuwał, iżby starając się o prawdę przedmiotową w kreśleniu dziejów, uwydatniał »czystą treść człowieka«.
Przez urzeczywistnienie tego pomysłu, wykluczającego wszelką nieprawdę, a więc przesadę, jednostronność, wyjątkowość wypadków i objawów duchowych, zbytnią przychylność dla jednych, a wstręt względem drugich, stał się Mickiewicz założycielem prawdziwie »nowożytnej« poezyi naszej pod względem treści i formy. Dokonał tego w »Panu Tadeuszu«, ukończonym w początkach lutego, wydrukowanym w połowie r. 1834.
Utwór ten, przeniknięty duchem ogólno-ludzkim, nie przestaje być przecież narodowym, gdyż poeta umiał te ogólno-ludzkie uczucia i myśli wysnuć właśnie z organizmu narodowego, nie rozstrajając go bynajmniej. To stanowisko poety względem narodu swego zdecydowało o charakterze dzieła; ze stanowiska tego ogarnął ogół, ujrzał w nim cechy wspólne z innymi narodami, i nie zacierając różnic wybitnych w indywidualnie nakreślonych postaciach, umiał owe wspólne cechy z najwyższym artyzmem uwydatnić.
A obok świetnych obrazów społeczeństwa, jakże głęboko odczute i jak wspaniale są przedstawione obrazy przyrody i wrażenia artystyczne! Poeta zostaje w najściślejszym związku z naturą, kocha ją i podziwia; ale ta miłość nie ma w sobie ani cienia chorobliwej czułostkowości, a podziw ten to jedynie uznanie wiecznie świeżego i zawsze prawidłowego rozwoju zjawisk przyrodzonych wobec ruchliwej, zamąconej i wrzawliwej gmatwaniny spraw ludzkich... Artyzm nie wiele wprawdzie zajmuje miejsca w poemacie i ogranicza się głównie do odtworzenia wrażeń muzycznych; ale w tych dwu ustępach, w których Mickiewicz już to piękną grę na rogu, już rzewną i wzniosłą grę na cymbałach maluje, czujemy się poruszeni do głębi, jak był bezwątpienia wzruszony i sam twórca.
Nietylko jednak pod względem sposobu traktowania treści, lecz nie mniej i pod względem formy »Pan Tadeusz« stanowi w epice naszej pierwszy, a zarazem najpiękniejszy przykład pojęć całkiem nowożytnych. Jak poprzednio w utworach mniejszego rozmiaru, tak teraz w kompozycyi wielkiej zerwał poeta zupełnie z fantastyką romantyczną; żadne duchy ni czarownice nie przyplątują się do akcyi; żaden wogóle środek nieumotywowany nie ma tu wpływu najmniejszego; wszystko jest logicznym wynikiem temperamentów, uczuć, myśli i charakterów ludzkich. A jak z tą fantastyką, tak też rozstał się poeta z wszelką niejasnością i ułamkowością, które służyły romantykom za sposób do wywoływania wrażeń niepewnych, nieokreślonych i niby-to nieskończonych. Teraz wszystkie uczucia i myśli wypowiada poeta w pełni, wypadki rozwija organicznie, osoby przedstawia w niezrównanej plastyce.
Spokój epiczny, przedmiotowość w rozpatrywaniu spraw ludzkich, wszechstronne objęcie przymiotów i wad człowieka zarówno pod zmysłowym jak i umysłowym względem, rozwaga, niedozwalająca stwarzać ideałów bezwarunkowych i płynąca z niej łagodna ironia, która nie dolewa goryczy, ale działanie jej owszem osłabia, błogiem uczuciem ukojenia napełniając serce; oto ważniejsze punkta tego nowego stanowiska poety.
Nie należy wszelako mniemać, iż w ten sposób Mickiewicz nawraca ku klasycyzmowi, choćby nawet najdoskonalszemu, greckiemu. Nie. Dzieje niedarmo przyniosły doświadczenie, niedarmo pogłębiły ducha ludzkiego; formy minione nie wracają się w całej dawnej zupełności. Poeta niemógł się wyrzec nabytków wiekowych; to też nie unika ani głęboko wstrząsających, niemal tragicznych scen, ani nie zachowuje chłodnego spokoju tam, gdzie dusza jego drży wzruszeniem potężnem. Stąd to w jego obrazach natury — tyle ciepła, w malowidle stosunków ludzkich — tyle prawdy i tyle miłości, w przedstawieniu wrażeń artystycznych — tyle drgnień namiętnych.
Taki jest najwyższy punkt twórczości Mickiewicza i zarazem najwyższy punkt poezyi naszej wogóle. Inni wielcy poeci prześcignęli mistrza tą lub ową stroną talentu, ale żaden nie doszedł do tej harmonii potęg ducha, w której ani jeden żywioł nie przemaga, lecz wszystkie w najświetniejszy zlewają się akord; żaden też nie zdołał stworzyć takiego arcydzieła, któreby tak żywo przemawiając do serca narodu, wszystkie warunki artyzmu najdoskonalej spełniło, a raczej, któreby warunki te właśnie niezbędnymi na przyszłość uczyniło.
I u Mickiewicza także równowaga owa najwyższych potęg duchowych, nie trwała długo; szala przechyliła się niebawem ku stronie uczuciowości i fantazyi, z nowem ich zabarwieniem.
Wkrótce po ogłoszeniu »Pana Tadeusza«, poeta nasz ożenił się z Celiną Szymanowską, wówczas już sierotą. Po krótkich miesiącach cichego zadowolenia nastąpiły długie lata troski o chleb powszedni dla rodziny. Pociągu do tworzenia nowych poematów Mickiewicz nie czuł w sobie tak dalece, że po wydrukowaniu w r. 1835 dawniej dokonanego przekładu powieści poetyckiej Byrona pod tytułem »Giaur«, ułożenie »Zdań i uwag z dzieł: Jakóba Boehme, Saint-Martina, Anioła Szlązaka« przyszło mu w r. 1836 z trudnością; dochody zaś z dawniejszych utworów nie mogły oczywiście wystarczyć na potrzeby utrzymania zwiększającej się gromadki rodzinnej w tak drogiem mieście jak Paryż.
Sądził poeta, że praca historyczna pójdzie mu łatwo i zabrał się do obrobienia dziejów Polski, ale się zawiódł; krytyczna robota nie odpowiadała jego usposobieniu.
Widząc i słysząc, jak w Paryżu mierne nawet zdolności w publicystyce nietylko zarabiały na dostatnie utrzymanie, ale nawet do majątku dochodziły, próbował też sam na tej drodze szukać zarobku; napisał i pomieścił w ówczesnych czasopismach francuskich kilka artykułów (»O malarstwie religijnem w Niemczech«, »Miodowy tydzień rekruta«, »Aleksander Puszkin«); ale do ciągłej pracy dziennikarskiej nałamać się nie mógł. — Przedstawienia teatralne dawały już naówczas autorom francuskim znaczne zyski; zamierzył więc i on zrobić »finansową aferę« przez napisanie dramatu po francusku. Pod koniec r. 1836 uczuwszy chęć do pisania, w krótkim czasie wygotował dramat pięcioaktowy prozą p. t. »Les confédérés de Bar« i oddał go do teatru Porte-Saint-Martin. Niestety, przedstawienia się nie doczekał. Mickiewicz, który w tym czasie zaczął był już drugi dramat 5-aktowy p. n. »Jacques Jasiński ou les deux Polognes«, nietylko go nie ukończył, ale i o poprzedni nie dbał, zrażony niepowodzeniem. Tym sposobem pozbawieni zostaliśmy jedynego dramatu scenicznego, jaki z pod pióra mistrza wyszedł, tak że tylko fragmentami zadowolić się musimy.
Gdy i z tej strony nie mógł się już spodziewać dostarczenia środków na utrzymanie rodziny, przypomniał sobie swoje młodzieńcze zajęcia nauczycielskie w Kownie i postanowił zużytkować swą wiedzę w niemiłej mu zresztą dziedzinie pedagogii. W r. 1838 w akademii lozańskiej (w Szwajcaryi) zawakowała katedra literatury łacińskiej. Mickiewicz pośpieszył na miejsce, by podjąć starania, celem osiągnięcia tej posady. Zabiegi jego pomyślnym uwieńczyły się skutkiem; miał pewność, że będzie mianowany profesorem; ale z Paryża otrzymał wiadomość, że żona jego dostała obłąkania. Zmuszony był powrócić i przez kilka miesięcy, wśród przygnębiających stosunków materyalnych, rozciągać opiekę nad żoną i dziećmi. Gdy wreszcie Celina odzyskała przytomność umysłu, wybrał się w połowie r. 1839 do Szwajcaryi i przedsięwziął ponowne starania o katedrę, jeszcze nie zajętą. Powiodło mu się i tym razem. Mianowany najprzód nadzwyczajnym, a później zwyczajnym profesorem, wykładał przez cały rok szkolny 1839-40 kurs literatury łacińskiej w akademii i naukę języka łacińskiego w gimnazyum lozańskiem z wielkiem zadowoleniem młodzieży i serdecznem uznaniem zwierzchności szkolnej.
W ciągu tego czasu dojrzał projekt założenia w Paryżu katedry literatury słowiańskiej, popierany przez ministra oświecenia, Wiktora Cousin. Na profesora powołany został Mickiewicz. Ten wahał się z początku; ale skłoniony ideą obowiązku narodowego na katedrze, ku której zwrócone były oczy całej oświeconej Europy, zdecydował się przyjąć ofiarowaną posadę, aby jej nie objął ktoś nieprzychylny Polsce. Z żalem opuszczał zaciszną Lozannę, by przenieść się znowu do gwarnej stolicy, która przykre tylko pozostawiła w duszy jego wspomnienia, i by stanąć na wszechświatowej widowni.
Dnia 22 grudnia 1840 r. odbyła się w »Kolegium francuskiem« pierwsza prelekcya Mickiewicza o literaturze słowiańskiej przy nadzwyczajnym natłoku słuchaczów. Dnia 25 wyprawiono profesorowi składkową ucztę, na której Juliusz Słowacki, znany Mickiewiczowi dzieckiem jeszcze z Wilna, skłonił dumną głowę przed »bogiem litewskim«, a mistrz natchnioną improwizacyą takie wywołał rozczulenie i zapał, jakich nigdy przedtem słowo jego nie wywarło. W dzień Nowego Roku 1841 na drugiej uczcie wręczono Mickiewiczowi puhar pamiątkowy: poeta na podziękowanie improwizował znowuż, ale takiego jak poprzednio wrażenia nie zrobił.
Co więcej, od tego czasu zaszła w umysłach rodaków zamieszkałych w Paryżu, często u nas zdarzająca się reakcya, gdy człowieka, uwielbianego przed chwilą, spotykają najprzód niechęć, potem zarzuty i pociski jadowite. Wychodźcy byli niezadowoleni z wykładów Mickiewicza, lubo Francuzi o jego kursie z wielkiem uznaniem się odzywali. Zdawało się emigrantom, że profesor zamało zasług w dziejach cywilizacyi przyznawał Polsce, a zadużo Rosyi. Potem nastąpiły zarzuty, że historyę przemienia na poemat. Mickiewicz istotnie w odczytach swoich był raczej natchnionym improwizatorem niż dziejopisem-erudytem, ale w tych rzeczach, które znał dobrze (np. wiek XVI), nie w wyobraźni, lecz w rzeczywistości historycznej szukał materyału do wspaniałych obrazów lub rozległych poglądów, rozświecając nimi jak błyskawicami ciemnie przeszłości.
Zaledwie Mickiewicz skończył ten kurs pierwszoletni, żona jego po raz drugi zachorowała na rozstrój umysłowy. W chwili największego przygnębienia poety zjawił się człowiek, podający się za apostoła nowej »ewolucyi« chrześciaństwa, za proroka, powołanego do zaszczepienia zgody wśród emigracyi i do poprowadzenia jej ku ojczyźnie. Był to mistyk-marzyciel, Andrzej Towiański. Wyrobił on w sobie wielką siłę wewnętrzną przez rozmyślanie i wywierał wpływ magnetyczny na osoby wrażliwe. Uzdrowił żonę Mickiewicza i pozyskał całkowitą jego ufność. Poeta uwierzywszy w jego posłannictwo, stał się gorliwym rozszerzycielem nauki, podnosząc głównie ten jej punkt, że zasada miłości, obowiązująca dotychczas w stosunkach życia prywatnego, powinna być rozciągnięta do wszystkich szczegółów bytu społeczno-politycznego.
W ciągu drugiego roku wykładów w »Kolegium francuskiem« (1841-42) Mickiewicz nie występował wyraźnie z propagandą nauki Towiańskiego, tylko starał się przygotowywać powoli umysły do jej przyjęcia, wzkazując przy każdej sposobności wyższość zapału i natchnienia nad rozumem rozbiorczym, a poświęcenia — nad wyrachowaniem samolubnem. W trzecim roku (1842-43), biorąc pochop z dzieł polskich, wtedy najświeższych, rozwijał swoje poglądy na »posłannictwo« narodów słowiańskich, mówił o ich mitologii, historyi i prawach, dowodził, że jeszcze nie wypowiedziały swojego »słowa« i zwiastował, że to niebawem nastąpi. Jakoż w roku czwartym (1843-44), mijając się całkiem z zadaniem wykładów, poddał surowej krytyce działalność »Kościoła urzędowego« i wygłosił otwarcie posłannictwo Andrzeja, który przynosił jakoby owo oczekiwane słowo.
Ponieważ jako wynik przyjęcia tego »słowa« Mickiewicz zapowiadał zmiany w Europie, a szczególniej we Francyi, prorokując powrót Napoleonidów do władzy, rząd ówczesnego króla, Ludwika Filipa, zalecił profesorowi, żeby się podał o dłuższy urlop. Dnia 28 maja 1844 r. odbyła się ostatnia lekcya. Użył jej poeta na zaznaczenie ścisłego związku idei Napoleońskiej z głoszonym przez siebie »mesyanizmem« i z losem słowiańszczyzny całej i na wezwanie obecnych, by szukali »męża przeznaczenia«, którego on był apostołem.
Pozbawiony możności rozpowszechniania nauki swojej publicznie, Mickiewicz, i sam żądny czynu i wchodząc w życzenia tych niegdyś wojaków z r. 1831, co w jego słowa zawierzyli, musiał się starać o rozwinięcie akcyi na większą skalę; próbował dla »sprawy« pozyskać możnych tego świata. Próby te nie doprowadziły do zamierzonego celu; a Towiański, mniej skłonny do przedsięwzięć czynnych, miał w końcu za złe swemu apostołowi, że go do działania zewnętrznego pobudza. Nastąpiło ochłodzenie stosunków pomiędzy mistrzem a uczniem najprzód w r. 1845, a potem jeszcze wyraźniejsze w r. 1847.
Odtąd Mickiewicz działał na swoją rękę. Gdy we Włoszech r. 1848 rozpoczęły się ruchy narodowe, pośpieszył do Rzymu, ażeby papieża Piusa IX, który początki rządów swoich zbawiennemi reformami zaznaczył, nakłonić do wzięcia inicyatywy w odrodzeniu stosunków politycznych. Dwa posłuchania, jakie uzyskał, spełzły na niczem. Wówczas poeta nasz postanowił uformować z Polaków legion, mający dopomagać Włochom do oswobodzenia, a potem dążyć do wyjarzmienia własnej ojczyzny. Projekt przyprowadził do skutku i Włosi ze czcią wspominają dzisiaj imię naszego poety.
Powróciwszy do Paryża, zaczął tu od połowy marca 1849 wydawać dziennik p. t. »Tribune des peuples«, poświęcony sprawie wszystkich ujarzmionych narodów, do którego wiele artykułów politycznych sam pisywał, upatrując w ludzie główną podstawę przyszłego rozwoju społecznego i pragnąc w nim rozbudzić świadomość tej potęgi.
Przepowiedziany przezeń powrót Napoleonidów do władzy stał się faktem. Ludwik Napoleon, obrany prezydentem rzeczypospolitej francuskiej, dokonał następnie zamachu stanu (1852 r.) i ogłosił się cesarzem. Mickiewicz łudził się czas jakiś nadzieją, że cesarz spełni ideę Napoleońską, ale się i pod tym względem rozczarował.
Mianowany w r. 1852 bibliotekarzem biblioteki arsenału, podczas wojny krymskiej wyśpiewał odę na cześć Ludwika Napoleona, jako przedstawiciela idei wolności, i pragnął sam wziąć czynny udział w wypadkach. Po stracie żony w marcu r. 1855, wybrał się we wrześniu tegoż roku do Konstantynopola, odwiedził obóz kozaków otomańskich, zostających pod wodzą Michała Czajkowskiego (Sadyka-paszy), marzył o utworzeniu legionu z Izraelitów, ale zamiaru tego urzeczywistnić już nie mógł; zmarł nagle 26 listopada.
Zmarł ciałem, ale duchem żyje i żyć będzie, bo twory geniuszu nie starzeją się. Jest w nich wiekuisty pierwiastek życia, gdyż są wyrazem niezniszczalnych, najprostszych, ale zarazem najpotężniejszych czynników, którym duch ludzki istnienie i rozwój zawdzięcza. Z jakiegokolwiek rozpatruje się je stanowiska, wobec jakichkolwiek stawia się je zagadnień, zawsze im przyznać się musi piękność, wielkość i żywotność. Każde nowe pokolenie może i powinno roztrząsać je po swojemu i każde znajdzie w nich — tak samo jak w tworach przyrody — rzeczy świeże i niespodziewane, których dawniej nie zauważono lub ocenić nie umiano. Tym sposobem stają się one dla narodów nietylko »arką przymierza między dawnemi i młodszemi laty«, ale nadto — skarbnicą nieprzebraną, z której dobywać ciągle można brylanty piękna, oraz ogniskiem niegasnącem nigdy, przy którem można ukoić lub rozpłomienić serce.
Dla narodu naszego — a miejmy nadzieję, że z czasem i dla innych, zwłaszcza słowiańskich — takie mają znaczenie poezye Mickiewicza. Są one ową arką przymierza pomiędzy minioną przeszłością, a tem, czego oczekujemy, są skarbem niewyczerpanym najwspanialszych obrazów i postaci, są ogniskiem wiecznie płonących uczuć rzewnych, głębokich i wzniosłych, mogących nakarmić miliony i złączyć jak najściślej wszystkich Polaków, rozdzielonych granicami politycznemi. Są one sercem Polski.
∗
∗ ∗ |
Wydanie obecne Poezyj Mickiewicza jest najzupełniejszem ze wszystkich, jakie dotychczas ogłoszono. Zebrałem tu bowiem nietylko wszystkie utwory autentyczne, znajdujące się w najkompletniejszych wydaniach paryskich i lwowskich, ale nadto dodałem jeszcze i te, jakie się ukazały w czasopismach z lat ostatnich, lub jakie wydrukował syn poety w obszernym czterotomowym »Żywocie« ojca. Są to niewątpliwie drobiazgi tylko, ale zdawało mi się, że mamy prawo i obowiązek gromadzenia wszystkiego, co z pod pióra geniusza wypłynęło.
Podział zachowałem mniej więcej taki, jakiego się trzymałem w taniem wydaniu warszawskiem z roku 1888, wprowadzając do niego naturalnie te utwory, które tam, ze względów cenzuralnych, musiały być opuszczone.
Do tomu I-go dołączyłem dodatek, zawierający wiersze niepewnej autentyczności, wykluczając te, których nieautentyczność dostatecznie udowodniono.
Dodatek do tomu II-go zawiera dwie powiastki pisane prozą po polsku i dwie pisane po francusku. Co do »Karylli« autentyczność jej nie jest wprawdzie tak niezachwianą jak »Żywili«, ale pomijać jej nie mogłem, ponieważ od lat już wielu w Dziełach Mickiewicza się mieści.
Wszystkie objaśnienia poety pozostawiłem naturalnie; osobno zaś przy każdym dziale umieściłem nieco swoich. Byłem w nich bardzo oszczędnym; wiedząc, że ogół długich komentarzy nie lubi, chciałem tylko zaspokoić najniezbędniejszą potrzebę zrozumienia autora; a więc króciutkie dałem wskazówki, czem była i kiedy żyła pewna wspomniana przez Mickiewicza osobistość, lub co znaczy pewien wyraz prowincyonalny lub przestarzały.
Czas powstania utworów zaznaczałem wtedy tylko, gdy on jest niewątpliwy, a przynajmniej prawdopodobny; w innych wypadkach wystarczyć winny wskazówki podane tu we wstępie, kiedy jakie poezye wyszły z druku.
Małoważne odmianki (waryanty) pomijałem zupełnie, gdyż one mają znaczenie tylko dla badaczy, ogółu zaś nie interesują wcale; natomiast dłuższe ustępy, odmienne od tekstu przyjętego, pomieszczałem wśród objaśnień wydawcy. W tak zwanym »Ustępie« z trzeciej części »Dziadów« ośmieliłem się wstawić do tekstu parę kawałków podawanych dotąd w przypiskach, gdyż one jedynie ze względów czasowych zostały wypuszczone w wydaniach drukowanych w Paryżu za życia poety; dotyczyły bowiem głośnych osobistości francuskich; z przeminięciem tych względów, ustaje potrzeba spychania owych charakterystycznych rzeczy do podrzędnego stanowiska.
Józefowi Jeżowskiemu
i Franciszkowi Malewskiemu
Przyjaciołom moim
NA PAMIĄTKĘ SZCZĘŚLIWYCH CHWIL MŁODOŚCI, KTÓRĄ Z NIMI
PRZEŻYŁEM
POŚWIĘCAM
Adam Mickiewicz
Jest to dawna i bardzo zbawienna dla artystów przestroga, ażeby wystawiając dzieła sztuk pięknych na widok publiczny, spokojnie w milczeniu oczekiwali sądu doskonałych znawców, według któregoby miarkować mogli o wartości pracy dokonanej, a dla przyszłych brać pożyteczne upomnienia i naukę. Lecz jeśliby który, doświadczeniem cudzem nauczony, przewidywał, że dzieło jego z góry potępione być może za to, że te a nie inne wybrał do naśladowania wzory, do tej a nie innej przyłączył się szkoły; wtedy powinienby usprawiedliwić się, dlaczego w wyborze przedmiotu dla sztuki swojej odważył się pójść przeciwko mniemaniu pewnej liczby widzów, słuchaczów lub też czytelników. Przetoż ogłaszając zbiorek niniejszy ballad i pieśni gminnych, uważanych za gatunek poezyi romantycznej, zostającej pod klątwą, rzucaną dziś przez wielu poezyi arbitrów, teoretyków, a nawet samychże mistrzów; uczułem potrzebę wstępnie przemówić, wprawdzie nie jako artysta, lecz imieniem tych artystów, których rodzaj pracy był też i mojego ćwiczenia się przedmiotem. Mniemam zaś, że uczynię zadosyć powinności lub potrzebie, gdy zamiast zbijania zarzutów strony przeciwnej, wystawię rzecz moją we właściwej czystości; gdy zamiast bronienia poezyi romantycznej, wywiodę jej początek, oznaczę jej charakter, tudzież wymienię wzory celniejsze. Aby zaś pokazać dowodnie, jak rodzaj poezyi, romantycznym zwany, powstał, doskonalił się i na udzielny, w sobie skończony, ukształcił się nareszcie; potrzeba wyłącznych okoliczności, wpływających nań, czyli tworzących go, szukać i odróżniać między mnóstwem innych okoliczności, tworzących inne poezyi rodzaje. Należy poszukiwać zwyczajnej zawisłości i następstwa zdarzeń; jak za odmianą uczuć, charakteru, opinij narodowych, zachodzi odmiana w samej poezyi, która najpewniejszem bywa znamieniem wiekowego usposobienia ludów. Tym sposobem zamiar opisania samej poezyi romantycznej wciąga mimowolnie do uwag nad innymi jej rodzajami: albo raczej zniewala przebiegać historyą powszechną poezyi, przynajmniej ile rzecz przedsięwzięta wymaga, a granice przemowy dozwalają.
Nie wszystkie wszakże narody zastanawiać nas mogą; ze starożytnych grecki najprzód i najmocniej zwracać powinien uwagę. Naród ten co do płodów imaginacyi, ich początku i rozwijania się, musi mieć, jako naród, podobieństwo z innymi narodami. Lecz jeżeli Grecy podobni są w tej mierze do innych, są tylko naturą rzeczy wszystkim pospolitej; ta zaś sama rzecz, uważana co do kształtu i przeznaczenia, jakie przyjmowała u Greków, odznacza ich i wynosi nad wszystkie inne narody. Wszystkie w dzieciństwie mają podostatek baśni rozmaitych. Fenomena przyrodzenia zadziwiające, lecz słabemu pojęciu niedostępne, tłomaczone więc potwornie; na tłomaczenia ich wymyślane siły tajemne, duchy, mianowicie pod ludzką i zwierzęcą postacią; uczucia takoż i namiętności uosobiane i częstokroć w akcyi wystawione; zdarzenia nawet prawdziwe zmyśleniem zdobione: oto jest po części, co stanowi świat bajeczny, wszystkim może narodom spólny. Tworzy go młoda, ognista, lecz nieukształcona imaginacya; pomaga w tem język zwyczajnie z początku gruby, zmysłowy, wyobrażenia oderwane pod postacią rzeczy zmysłom malujący. Ale ten świat bajeczny u Greków rozleglejszy, bogatszy, rozmaitszy był, niż u innych narodów; bo też imaginacya grecka żywsza i płodniejsza była, niż gdziekolwiek; i język grecki giętkością, obfitością, zmysłowością przewyższał inne. Wszakże nie dosyć na tem. Świat ten bajeczny niezadługo stał się przedmiotem rozmaitym, nieprzebranym i bardzo stosownym do sztuk pięknych, w całem wysokiem wziętych znaczeniu. Albowiem zbieg szczęśliwy okoliczności sprawił, że w Grecyi więcej niż gdzieindziej pozjawiało się razem talentów twórczych, które samą powodowane naturą, ich ziemi właściwą, zwracały uczucie i imaginacyą ku poszukiwaniu tego, coby było delikatne, foremne, piękne, równie w poezyi jak w muzyce, tańcu, malowidle i innych sztukach. Nadto, Grecy długo swobodni, weseli, życie publiczne wiodący, czystą narodowością w całej mocy przejęci, największych cnót liczne przykłady mający, nie mogli nie kształcić się moralnie w wysokim stopniu: kształcili więc drugi oddział władz, które łączą się w charakter moralny. Naostatek, umysły greckie podniesione, ciekawe, wytrwałe, wcześnie poszukiwać zaczęły prawdy: ćwiczyły się nieustannie rozumowaniem, rozmaitą w niem, a najczęściej oryginalną, postępując drogą; tym sposobem kształcił się, wzmacniał i ustalał rozsądek. Gdy więc wszystkie władze umysłowe w ścisłej harmonii doskonalone były, gdy żywa imaginacya miarkowaną była przez delikatność uczucia i dojrzałość rozsądku; mogła więc w dziele sztuki wydawać wielkość przy prostocie, foremność przy rozmaitości, piękność przy łatwości. Tak sposobiony talent twórczy sztukmistrza greckiego zwracał się ku staremu światowi bajecznemu i umiał go wkrótce na nowo przetworzyć. Odrzucił wszystko, co było grube, potworne, rażące; wyobrażenia różnorodne i pomieszane uszykował, powiązał i w porządną ułożył całość. Te zaś wyobrażenia w całość układane, jakkolwiek oderwane, czyli umysłowe, zawsze wyrażane były pod postacią rzeczy zmysłowych, ale rzeczy tak doskonałych i skończonych w sobie, jakie przymioty umysłem tylko, czyli idealnie pojęte i wystawione być mogą. Tym sposobem, ze świata bajecznego powstał ideał świata zmysłowego, czyli świat mitologiczny. Stworzył go, jak uważaliśmy dotąd, talent sztukmistrza rozwinięty pośród harmonijnego kształcenia się wszystkich sił umysłowych, już z samej natury niepospolitych. Świat ten nie był bez celu i przeznaczenia. Mistrze albowiem greccy wystawiając w dziełach sztuk pięknych przedmioty ze świata mitologicznego brane, starali się wpływać na podnoszenie i doskonalenie w całym narodzie tych wszystkich sił umysłowych i zdolności, jakie już to świat rzeczony tworzyły, już na utworzenie jego wpływały. Gdy zaś talent twórczy sztukmistrza greckiego był wypadkiem równowagi pomiędzy imaginacyą, uczuciem i rozsądkiem: stąd dzieła sztuk pięknych u Greków miały pewną wymiarkowaną foremność równie w układzie jak zewnętrznem wydaniu, który przymiot i charakter sztuk pięknych zowie się stylem greckim albo klasycznym. Styl ten panował za czasów Peryklesa i dotknął się jeszcze czasów Alexandra Wgo. — Cośmy powiedzieli ogólnie o talencie sztukmistrza i charakterze sztuk pięknych u Greków, to wszystko oczywiście stosuje się do talentu poetyckiego i poezyi w szczególności; dodajmy tylko, że poeta był zawsze w sztuce swojej swobodniejszy, niż inni sztukmistrze, i mógł rozmaitszym sposobem, tudzież do większej masy narodu skutecznie przemawiać. Jakoż poeci greccy, w najświetniejszym okresie swojej sztuki, zawsze śpiewali dla gminu; pienia ich były składem uczuć, mniemań, pamiątek narodowych, ozdobionych zmyśleniem i wydaniem przyjemnem; wpływały więc silnie na utrzymanie, wzmacnianie, owszem kształcenie charakteru narodowego. Następnie, ze zmianą okoliczności, gdy uczucia, charakter i energia narodu słabnąć poczęły, — już to koleją czasu, już wpływem cudzoziemców, już przez klęski publiczne, utratę znaczenia i swobód krajowych, — wtedy i talent poetycki przestawał być wielkim i poezya traciła dawny swój charakter i wysokie przeznaczenie. Poeci rozstawali się z ludem, nic już w polityce nieznaczącym i gardzonym, i przenosili się na dwory samowładców, gdzie składali pochlebstwa, lub też słabo, niesmacznie, więcej uczenie, niż poetycko, naśladowali dawniejsze wzory klasyczne, jak przykłady poświadczają z wieku Ptolemeuszów[5]. Tym sposobem poezya, która była niegdyś potrzebą narodową, przeszła w zabawę erudytów lub próżniaków.
Po Grekach, Rzymianie są drugim sławnym w starożytności narodem, którego i w dziejach poezyi pominąć nie należy. Naród ten wszakże niewiele nas pod tym względem zastanawiać może; bo jego obyczaje pierwiastkowe i życie mniej pomyślną dla poezyi miały postać i kierunek. Ludy latyńskie, jako z natury dzikie i surowe, przez długi czas wojenne i zaborcze, jeżeli miały poezyą narodową, ta w grubej zostawać musiała prostocie, z małym lub bez żadnego wpływu na cywilizacyą tych ludów. Nierychło, za otworzeniem się związków z Grekami, poezya grecka przemawiać zaczęła do uczucia rzymskiego; było to mianowicie w czasie poniżenia ludu a ustalenia się przewagi możnych, u których artykułem głównym poloru wyższego stała się znajomość języka greckiego i literatury. Zjawiły się wkrótce liczne talenta poetyckie w Rzymie, lecz które tłomaczyły tylko lub naśladowały wzory greckie, zachowując całkiem duch i nawet formy poezyi greckiej. Same wyobrażenia mitologiczne całkiem były przenoszone, albo mieszane tylko z mitami krajowymi. Czytano więc poezyą po łacinie, ale poezyą grecką w słowa łacińskie przybraną. Nadto czytała ją sama tylko klasa możniejszych, nader szczupła cząstka narodu. Tym sposobem w narodzie rzymskim nie było właściwie poezyi, bo nie było poezyi narodowej, któraby wpływając na charakter i kulturę całego narodu, dopełniać mogła była właściwego jej przeznaczenia. Tak więc u Rzymian kultura obca, od Greków pożyczona, przerwała bieg naturalny kultury narodowej; i poezya grecka położyła tamę właściwej poezyi rzymskiej, która może być, iżby się jeszcze była rozwinęła.
Na ruinach państwa rzymskiego usadowione hordy północne i z ludem miejscowym zmieszane, miały kiedyś obudzić uśpioną długi czas imaginacyą i zdobyć się na wcale nowy rodzaj poezyi. Hordy te, ile być mogło, miały zapewne właściwe sobie uczucia, opinie, wyobrażenia mityczne i podania; lecz pośród nich nie powstały talenta poetyckie, któreby tak świetnie, jak niegdyś u Greków, mogły świata bajecznego użyć, wpłynąć na uobyczajenie ludów, charakter narodowy oczyszczać i wzmacniać. Rozwinieniu się w tym sposobie talentu poetyckiego liczne stawały przeszkody. Dzikie lub tułackie życie ludów północnych, mieszanie się jednych z drugimi, udzielanie sobie nawzajem wyobrażeń, mniemań, obyczajów i wyrazów języka, sprawiły, że mitologia północna, jakkolwiek po niektórych stronach w poezyą bogatszych kształcona, nigdy nie ustaliła się jednak; wyobrażenia mityczne nie złożyły foremnej, pięknej i harmonijnej jedności czyli systematu świata mitycznego; zawsze tam przebija się nieforemność, potworność, brak porządku i całości. Dla tejże samej przyczyny język tych ludów długo był nieokrzesany; mógł być śmiały w wyrażeniach, ale mniej dobitny i ścisły. Lecz ponieważ stan rzeczonych ludów nagle i szybko zmieniał się, zawsze dla poezyi pomyślnie, aż się nareszcie ustalić musiał: stąd i poezya, idąc statecznie za zmianami, przyjmowała zawsze coraz pewniejszą postać i charakter. Nowe uczucia i wyobrażenia samym barbarzyńcom właściwe, tak zwany duch rycerski i z nim połączony szacunek i miłość ku płci pięknej, Grecyi i Rzymianom obcy, ścisłe przestrzeganie praw honoru, uniesienia religijne, podania mityczne i wyobrażenia ludów barbarzyńskich, dawniejszych pogan i nowoczesnych chrześcian, pomieszane razem: oto jest, co stanowi w wiekach średnich świat romantyczny, którego poezya zowie się też romantyczną. Poezya ta miała swój stały charakter, miarkowany tylko miejscowym wpływem ponurych i uniesionych Normandów, wesołych minnesaengerów, czułych trubadurów[6]. Zewnętrzne wydanie czyli język, zlewkiem będąc języków północnych i rzymskiego, nazwany został romanckim: skąd poszło, że poźniejsi i ową poezyą i duch czasu romantycznemi mianowali.
Zlanie się ostateczne ludów germańskich i skandynawskich z dawnem plemieniem Rzymian, starcie się wyobrażeń i uczuć nowego świata z wyobrażeniami i uczuciami dawnych, musiało znowu wywrzeć wpływ na charakter ludzkości, a stąd i na charakter poezyi. Skoro poznano lepiej wzory klasyczne Greków i Rzymian, poeci uczeni nie mogli być na nie obojętni; korzystając z nich rozmaitym sposobem, utworzyli różne szkoły, różne poezyi gatunki. Jedni, biorąc przedmioty z dziejów dawniejszych, chcieli je zupełnie co do istoty jak i co do formy sposobem Greków traktować (Trissino)[7], a niedosyć jeszcze z klasyczną literaturą oswojeni i niedosyć przejęci duchem starożytności, naśladować tylko umieli układ, podziały, czyli zewnętrzne formy starożytne; drudzy, stosując się do usposobienia wieku, w którym żyli, woleli brać przedmioty ze świata romantycznego, szykować w stosowny układ, starając się wszakże szczególne części tudzież mowę wykształcać podług wzorów starożytnych (Ariosto)[8]; inni nakoniec średnią niejako udali się drogą: rzecz i treść czyli materyą w istocie romantyczną podciągając ściśle pod formy klasyczne, szczególniej co się tyczy proporcyi w układzie i ozdób w zewnętrznem wydaniu (Tasso)[9].
Śród takiej rozmaitości, każdy z poetów, oceniając ich pod względem sztuki, tyle celu swojego dopiął, ile mu talent i potrzebne usposobienie wystarczało. Ale jeśli zwrócimy uwagę na lud, dla którego pisali, okaże się oczywiście, że dzieła, w których starano się duch i postać grecką zachować, nie mogły być powszechnie smakowane przy mało upowszechnionej znajomości literatury starożytnej; że poeci, opiewający zmyślenia narodowe sposobem przyjemnym, byli najupodobańsi i torowali drogę tym, którzy do świata romantycznego zaprowadzali coraz większy porządek, harmonią i okrasę.
Rodzaje poezyi, teraz wyliczone, jako powstałe w nowym stanie rzeczy ówczesnej Europy, musiały być nowe i od starożytnych wcale różne. Najprzód rozwinęły się one u Włochów, gdzie obok narodowej poezyi, nauki starożytne wcześniej i pomyślniej uprawiano.
W sąsiedniej Włochom Francyi już podówczas zniknęła narodowa romantyczna poezya. Trubadurowie prowanccy przenieśli się na dwory panujących, i niedługo tam utrzymali znaczenie pomiędzy ludem nabyte. We Francyi książęta i możni, szybko przyjmując polor towarzyskiego życia, niewiele znajdowali powabu w pieniach wiejskich i prostaczych, do dworskiego tonu źle przypadających. Wkrótce, za ugruntowaniem władzy królewskiej i nadwerężeniem feudalnego systematu, cały interes narodowy przeniósł się na dwór królów. Wszystko tam musiało stosować się do etykiety, łagodzonej nieco francuską lekkością; koterye prywatne przyjęły ton dworu, którego cechą było przestrzeganie form etykietalnych, dyssymulacya prawie dyplomatyczna, grzeczność ujmująca wprawdzie, ale ceremonialna, ściśle podług osób i miejsca wyrachowana. Obok towarzyskiego poloru, z postępem nauk wzrastało oświecenie. Zapał do starożytności, ożywiający Włochy, udzielał się przy częstych związkach Francuzom. Coraz mocniej zajmowało uczonych, a za nimi całą oświeceńszą klasę, wszystko, co było greckiem i rzymskiem, nie żeby zgłębiano historyą tych narodów i z niej wyciągano ważne w polityce i moralności prawdy, — ale starano się naśladować Greków i Rzymian; naśladowanie zaś, według rozumienia Francuzów owoczesnych, polegało na przybraniu powierzchowności i tonu starożytnego.
W takim stanie rzeczy, kto chciał podobać się Francyi, to jest Paryżowi, powinien był ostrość swojego indywidualnego charakteru stosować do mody panujacej, ażeby się nie wydać pedantem i dziwakiem; musiał trzymać w karbach swój talent, miarkować imaginacyą i uczucie, gdyż wszelki zapęd, wszelkie gwałtowne uniesienie obrażało przyzwoitość dworską, poszukującą raczej dowcipu i rozsądku; potrzeba mu było nareszcie w dziełach sztuki, podług mody i zwyczaju, naśladować Greków i Rzymian, tyle przynajmniej, ile dworacy Henryków i Ludwika naśladowali Katonów i Flaminiuszów[10].
Poeci więc, idąc za popędem wiekowym, zwrócili uwagę nie tak na naturę i na charakter ludzi, jako raczej na charakter społeczeństw paryskich; wyśmiewali trafnie i zręcznie uchybienia przeciwko przyzwoitości, obyczajowi i modzie; etykietę panującą na pięknym świecie wprowadzając do świata imaginacyi, podciągali wszystko pod prawidła rozsądnie ułożone i wydane ozdobnie; bawili nareszcie widowiskami dwór i Paryż. Powstały tym sposobem i kształciły się satyry, tudzież rodzaj dydaktyczny. A jako kultura ówczesna francuska, nosząca cechę poloru przy podniesieniu i wyćwiczeniu władz wyższych rozsądku i dowcipu, była zupełnie różną od kultury greckiej i wieków średnich; tak i świat poetycki francuski, utworzony zbiegiem innych okoliczności, działaniem umysłów inaczej kształconych, okazał się w nowej cale postaci, od świata mitologicznego i romantycznego nieskończenie różny. W pierwszym widzieliśmy skojarzoną harmonią i równoważące się niejako uczucie, imaginacyą i rozsądek; w drugim przemagały władze niższe; a ostatni, to jest francuski, któryby światem stosunków towarzyskich, światem konwencyonalnym nazwać można, jest pod panowaniem rozsądku, dowcipu i formalności.
Nie mogły więc znaleść tam miejsca żadne zmyślenia śmiałe i wznoszące się nad zakres rzeczywistości, wszelkie podania nazbyt z baśniami powikłane. Szukano raczej przedmiotów historycznych; a czyli je brano ze starożytności, czyli z wieków średnich, naginano zawsze do trybu francuskiego. Kiedy w takiej sferze ćwiczyły się talenta sztukmistrzów, rozwijanie się ich co do mocy i kierunku postępowało drogą nową, sobie tylko właściwą. W poezyi, na którą tu szczególniej zwracamy baczność, zdaje się, iż imaginacya francuska nie ważyła się sama przez się żadnego uczynić kroku, i pośpiesza tylko na usługi innym władzom umysłu. Powołana od rozumu, okrasza ile możności prawidła dydaktyczne i fakta historyi; w rodzaju opisowym trzyma się gościńca wytkniętego od rozwagi systematycznej, i zawsze krążąc blizko ziemi, maluje nasuwane sobie przedmioty z natury rzeczywistej, albo właściwiej mówiąc, zdejmuje z tych przedmiotów portrety, wykończone wprawdzie co do kolorytu, ale co do układu zbyt architektoniczne, zbyt wzorom swoim podobne i przez to obumarłe; jeżeli czasem podlatuje wyżej, szuka tylko w krainie zmyślenia materyałów, z których dowcip tworzy zimne, coraz upodobańsze budowy, lub emblemata allegoryczne. Równie skrępowana była druga władza, to jest uczucie. W materyach, tyczących się moralności i obywatelstwa, usta poetów francuskich powtarzają tylko to wszystko, co rzetelnie czuły serca poetów greckich, jak retorowie aleksandryjscy powtarzali Peryklesa[11] i Demostenesa[12]; gdzie szło o wydanie delikatniejszych uczuć serca, pisarze z wieku Ludwika XIV tchną zawsze duchem romantycznej sentymentalności, ale zbyt wyrafinowanej, zbyt wykwintnej; w obudwu zaś razach, ton namiętności miesza się z rozumowaniem i dowcipem w maksymach i antytezach. Utworzone tym sposobem dzieła sztuki, co do istoty francuskie, miały formę grecką, nie od sztukmistrzów wszakże, ale od teoretyków starożytnych przejętą[13][14][15][16][17][18] i częstokroć zmienioną. W tragedyi naprzykład, interes, zasadzający się u Greków na mocnem wystawieniu charakterów patetyczności lirycznej i klasycznem oddaniu, w dramatyce francuskiej zależy od pewnego uszykowania i wikłania akcyi: prosty więc układ grecki zastąpiła tak nazwana intryga dramatyczna.
Nakoniec pod względem zewnętrznej okrasy, to jest stylu, jeśli stawimy obok siebie rodzaje: klasyczny, romantyczny i francuski, a materyą, treść i układ dzieła uważać będziemy za duch i ciało poezyi: styl da się porównać do ubioru, i okażą się znowu różnice, odpowiednie charakterowi wieków i ludów. Szata grecka, poważna a razem lekka i powiewna, naginała się i układała do najmniejszych ciała poruszeń: stąd w sztukach obrazowych tak ważną jest częścią draperya grecka od wszystkich artystów przyjęta, tyle przydaje posągom lub obrazom wydatności i powabu. Mowa Greków, podobne mająca przymioty, stanowi ważną część ich poezyi, czyli tak nazwany styl klasyczny, odrębnie nawet od samej rzeczy uważany. Wieki średnie, nie tak gustowne, uderzały przecież swoim charakterystycznym ubiorem. Wielkie płaszcze góralów szkockich, stalowa odzież rycerska, pióra i barwy familijne ze znakiem krzyża albo wstęgą, odróżniają bohatera czasów krucyaty. W stylu poetyckim romantycznym również panuje śmiałość w składniach mniej giętkich, obok prostoty jakiś hart i tęgość, w wyrażeniach blask i częstokroć nastrzępienie. Wreszcie strój francuski zbyt jest prosty i jednostajny; zarówno służy bohaterom, radcom stanu i tancerzom, drobnemi tylko rozróżniony ozdóbkami. Do zatrudnień życia towarzyskiego najstosowniejszy i dlatego powszechnie przyjęty, sztukmistrzom wszakże okazał się niewygodnym. Artyści dramatyczni i mówcy w ubiorze francuskim muszą swoje poruszenia i akcyą zewnętrzną bardzo miarkować, gdyż każdy giest gwałtowniejszy, draperyą niezłagodzony, wyda się zbyt ostrym i rażącym. Rzeźbiarz i malarz nie śmie posągu lub obrazu po francusku ustroić; wszelka albowiem piękność składu i proporcyi ciała pod tym ubiorem zakryć się i zniknąć musi. Też same są właśnie przymioty i niedostatki mowy francuskiej; można w niej wydać każdą myśl i uczucie, byleby niezbyt śmiałe i gwałtowne; gdyż dla niedostatku odmian w składni i wyrażeniach, wszelkie niepospolitości nadto uderzają; poprawna i jasna w wykładzie umiejętności ścisłych, w rozmowie potocznej łatwa i wygodna a stąd upowszechniona, jest znowu dla zbytniej regularności nadto niewolniczą i zawsze jednostajną, czyli się nią rozum czy serce tłomaczy.
Jaką zatem widzieliśmy różnicę między światem mitologicznym wieków średnich i konwencyonalnym, pod tyluż względami poezya francuska różni się od klasycznej i romantycznej. Pienia Greków ożywiał duch polityczny, romantyków rycerski, poetów Ludwika XIV dworactwo. Pierwsi przemawiali do całego oświeconego narodu, drudzy do wojowników i gminu, ostatni mieli na celu zabawę klasy oświeceńszej tylko. Grecy wykształcili mowę poetyczną do najwyższego stopnia doskonałości; poeci romantyczni język nieokrzesany zdobili śmiałą imaginacyą i gorącem uczuciem; francuska poezya, w zewnętrznych ozdobach wynękana, nie miała właściwego stylu, była zawsze prozaiczną.
W historyi poezyi europejskiej z kolei nastąpić powinien naród Wielkiej Brytanii, z charakteru swojego od innych bardzo różny, odcięty morzem, a stąd na obce wrażenia mniej wystawiony. Żywe uczucie i imaginacya wojennych Szkotów i Saksonów nie mogły nie zajmować się poezyą silnym sposobem. Mitologia tego narodu przez druidów[19] i bardów[20] więcej niż gdzieindziej była wyrobiona. Lubo zaś wprowadzenie nauki chrześciańskiej zniszczyło ludu tego mniemania religijne, z religią wszakże, na ziemi greckiej i rzymskiej rozkrzewioną i do Anglii szczepem przyniesioną, nie przeszła tak łatwo Greków i Rzymian poezya. W Anglii, w stanie jej feudalnym, dawne zwyczaje i dawny dla poetów narodowych szacunek, dochowały się czyściej i dłużej niż gdzieindziej. Lud, mający już udział w życiu politycznem, już w wyprawach wojennych niemal ciągłych, lubił pienia rycerskie, ożywione uczuciem narodowem i do miejscowych okoliczności stosowane. Dukowie możni i panujący feudataryusze w poezyi bardów dzieje przodków swoich znajdowali. Dlatego w Anglii dłużej niż u innych narodów kształcona była poezya gminna, a Szkocya zachowała ją do ostatnich czasów. W takim stanie i usposobieniu ludów Wielkiej Brytanii, poeci ówcześni, stosując się do opinii i potrzeby powszechnej, pienia narodowe powtarzali i kształcili. Na ten sposób utworzyła się szkoła Chaucera[21] i nie innym duchem tchną takoż dzieła dramatyczne, wpływające następnie na charakter narodowy. Szekspir[22] wielki, słusznie nazwany dzieckiem uczucia i wyobraźni, kształcony jedynie na wzorach narodowych, zostawił w dziełach swoich dobitną cechę geniuszu indywidualnego i wiekowego usposobienia. Znawca głęboki serca ludzkiego, malował w śmiałych i prawdziwych rysach naturę człowieka, w nowo utworzonym rodzaju poezyi dramatycznej, którego głównym jest charakterem walka namiętności z powinnością, jedno z wyobrażeń świata romantycznego. Mniej szczęśliwym był Szekspir w traktowaniu przedmiotów z dziejów greckich i rzymskich; bo dla mało upowszechnionej wtedy znajomości historyi i literatury, niepodobna było trafiać doskonale w charakter i w ducha dwóch starożytnych narodów. Szekspir, znając człowieka, nie znał Greka, Rzymianina, ani Anglika. — Tymczasem zaprowadził się w Anglii polor towarzyski. Na dwór Saint James przeniosła się etykieta wersalska, a z nią smak francuski. Szkoła więc Chaucera i Szekspira ustępować musiała przed rozumującym Pope[23], wymuskanym Addisonem[24] i dowcipnym Swiftem[25]. Naśladowcy tych znamienitych pisarzy, coraz gorsi, zrządzili upadek poezyi angielskiej, z którego ledwo dźwignęła się w wieku dzisiejszym za zjawieniem się dwóch geniuszów: Walter Scotta[26] i Byrona[27]. Pierwszy poświęcił swój talent dziejom narodowym, wydając powieści gminne świata romantycznego klasycznie wyrobione; potworzył poemata narodowe i został dla Anglików Ariostem. Byron, ożywiając obrazy uczuciem, stworzył nowy gatunek poezyi, gdzie duch namiętny przebija się w zmysłowych rysach imaginacyi. Byron w rodzaju powieściowym i opisowym jest tem, czem Szekspir w dramatycznym.
Te rozmaite charaktery poezyi, któreśmy przebiegali, zdaje się, że wszystkie rozwinęły się w szkole niemieckiej, jako najpóźniejszej. Od połowy przeszłego wieku poczęły wielkie geniusze spółcześnie jaśnieć po Niemczech. Rozległe przed nimi otworzyło się pole, liczne przybywały ułatwienia za postępem niewymownie szybkim nauk i całej kultury w krajach niemieckich, mianowicie północnych. Przez upowszechnienie znajomości gruntownej języków starożytnych i oraz nowożytnych, można było korzystać zarówno ze wzorów greckich, włoskich, francuskich i angielskich. Poeci więc niemieccy, biorąc przedmioty już ze świata klasycznego, już romantycznego, częstokroć od jednych duch i istotę, od drugich formy i wydanie, i miarkując to wszystko podług indywidualnych usposobień, nie dziw, że w płodach swoich okazali się rozmaici i do siebie niepodobni. Ma jednak szkoła niemiecka pewny stały charakter, u różnych poetów mniej lub więcej wydatny. Niemcy bowiem, od czasów mianowicie reformy, skłonni będąc do uniesień i sentymentalności, dumając nad ulepszeniem bytu moralnego ludzi i społeczeństw, filozofując przez głębsze pojęcia umysłowe, usposobili się do dawania uczuciom i wyobrażeniom formy coraz bardziej oderwanej i ogólnej. Nadto, duch ożywiający Niemców jest kosmopolityczny, nie tak skierowany ku jednemu krajowi lub narodowi, jako raczej zajmujący się całą ludzkością; w malowaniu delikatniejszych uczuć serca sentymentalność rycerska do czystości prawie umysłowej podniesiona. Świat więc poetycki Niemców nazwać można światem idealnym, umysłowym, od świata mitologicznego różnym; jego cechy najdobitniej wydają się w płodach wielkiego Szyllera[28].
Z tych dziejów poezyi, jakkolwiek zbyt krótko i ogólnie przebieżonych, widzieć można, iż rodzaj romantyczny nie jest zgoła nowym wymysłem, za jaki niektórzy chcą go uważać, ale powstał równie jak inne, ze szczególnego usposobienia ludów; że dzieł właściwie romantycznych, w całem znaczeniu tego wyrazu, szukać należy u poetów wieku średniego; wszystkie zaś twory późniejsze, romantycznymi nazwane, z istoty lub z układu, z formy lub stylu, należą częstokroć do innych, bardzo od siebie różnych poezyi rodzajów. Jeśli, nie dając względu na takową rozmaitość, ustanowimy podział ogólniejszy, ten okaże się absolutnym i niewłaściwym. Niektórzy pisarze w całej literaturze poetycznej widzą tylko klasyczność i romantyczność, i dzieła wszystkich poetów, od Orfeusza do Byrona, uważając za klasyczne lub romantyczne, po prawicy lub po lewicy kładą. Wtenczas z jednej strony Iliada staje obok Henryady[29], hymny na cześć bohaterów olimpijskich przy odach Francuzów do potomności, do czasu i t. p.; na drugiej zaś stronie Heldenbuch[30] i Nibelungen[31] spotykają się z Boską Komedyą Danta[32] i pieśniami Szyllera. Wiele dzieł nareszcie, jako Messyadę[33], Sonety Petrarki[34], Jerozolimę wyzwoloną, Hermana i Dorotę Goethego[35], i całą poezyą francuską, nie podobna zgadnąć, gdzieby na tym strasznym sądzie odesłano. Taką korzyść przynoszą dla poetyki podziały ogólne i nieoznaczone; wszakże i w szczegółach podobne można wprowadzić zawichrzenie, jeśli klasyfikując poetów, krytyk, jak Nestor Homeryczny, cały tłum na narody podzieli[36]. Wszystkich pisarzów jednego plemienia, n. p. Niemców, obwoła za romantyków, równie Lessinga[37] jak Schyllera, Wielanda[38] i Goethego, Hagedorna[39] i Buergera[40]: Tros Italusve fuat[41]; albo też jednemu pisarzowi każe być koniecznie romantykiem, n. p. Goethemu, chociaż jego Ifigenia w Tauryce, sądem znawców, ze wszystkich dzieł nowoczesnych najbliżej do rodzaju klasycznego Greków przystępuje; chociaż jego Tasso łączy duch romantyczny ze stylem klasycznym; chociaż tenże Goethe we wszystkich prawie dziełach swoich ukazuje się coraz innym i nieskończenie rozmaitym. Cała niestosowność podziałów i nagłych wniosków stąd pochodzi, że piszący o poezyi, pochwyciwszy od teoretyków niemieckich wyrazy: Klasyczność i Romantyczność, podszywają pod nie własne swoje wyobrażenia: póty więc twierdzenia ich zrozumiałemi dostatecznie nie będą, póki pomienieni pisarze nie zaczną używać wyrazów technicznych w znaczeniu powszechnie przyjętem, albo nie wytłomaczą się z tego, jakie im nadają. Bo jeśli klasyczność i romantyczność weźmiemy w znaczeniu Schlegla[42], Bouterweka[43] i Eberharda[44], którzy pierwsi te wyrazy do teoryi wprowadzili i oznaczyli; jeśli za charakter poezyi romantycznej uznamy przebijające się w niej cechy ducha i czasu, sposobu myślenia i czucia ludów w wiekach średnich: natenczas powstać przeciwko romantyczności nie jest to powstać przeciw poetom, ale wypowiadać wojnę uczoną narodom rycerskim, których obyczaje i dzieła opiewali poeci. Nadto, jako w teraźniejszym Europy stanie wiele zatrzymało się opinij, wiele odzywa się uczuć z czasów rycerskich, tak i w wielu dziełach nowożytnych, różnego rodzaju, widać mniej lub więcej cechy romantyczności. Chcąc w poezyi cechę tę zupełnie zniszczyć, potrzeba wprzód zmienić charakter narodów, co nie jest w mocy teoretyków; albo dowieść, iż przedmioty z wyobrażeń i uczuć świata romantycznego nie dają się szczęśliwie poetyckim sposobem traktować, przeciwko czemu mówią przykłady tylu wzorowych romantycznych sztukmistrzów[45]. Jeżeli zaś odrzucamy definicye teoretyków niemieckich i do romantyczności przywiązujemy inne jakieś wyobrażenie; jeśli n. p. zasadzamy jej istotę na łamaniu prawideł i wprowadzaniu dyabłów: wtenczas zarzuty przeciwników takiej romantyczności będą słuszne i niezbite.
Dla uniknienia podobnych dwuznacznych twierdzeń, lepiejby było w pochwałach lub naganach jakiego rodzaju, wymienić zaraz pisarzów i dzieła, tudzież ich zalety i uchybienia. Wszakże ocenianie krytyczne nie dosyć jest opierać na samej części prawidłowej krytyki. Chcący albowiem podług ułamku Poetyki Arystotelesa wyrokować o Homerze, Arioście, Klopstoku, Szekspirze, podobnym będzie do sędziego, któryby podług praw Solona, albo XII tablic, stanowił w sprawie Greka, Włocha, Niemca i Anglika. Nie idzie zatem, aby krytyka sztuk pięknych nie miała pewnych i stałych zasad: ale jako w świecie moralnym są jedne prawa wrodzone sumieniu każdego poczciwego człowieka, w każdym czasie i narodzie, drugie od prawodawców stosownie do okoliczności stanowione, za zmianą ducha czasu i obyczajów zmieniać się mogące: tak i w świecie imaginacyi są istotne i przyrodzone sztuki prawidła, które instynkt poetycki, we wzorowych dziełach jakiegokolwiekbądź rodzaju zachować umie i powinien, kiedy dalsze przepisy krytyczne, z uwag nad dziełami wyciągnione albo wyciągnąć się jeszcze mające, za zmianą usposobień umysłowych, a stąd i za zmianą charakteru dzieł sztuki, zmieniać się i miarkować muszą. To wszystko jeśli ma na oku estetyczna krytyka, odnosząc zawsze dzieła do czasu i ludzi, uniknie stronniczej natarczywości w wytykaniu błędów sztuki jednego rodzaju; dla krytyków zaś, rozważających sztukę nietylko estetycznie, ale też historycznie, filozoficznie i moralnie, wszystkie rodzaje zarówno uwagi godne będą, wszystkie są tworem ludzi, ze wszystkich wyczytujemy charakter rozmaicie wykształconego umysłu ludzkiego, a najwyraźniej z tych, które jedynie mają na celu człowieka, malują jego obyczaje i uczucia. Ważnym więc i mocno zajmującym w każdym względzie okaże się tak cały rodzaj romantyczny, jak i szczególny jego gatunek: poezya gminna. O niej zostaje nam jeszcze kilka słów powiedzieć; obszerniejszą bowiem wiadomość o poezyi gminnej, a mianowicie o poezyi gminnej narodowej, na inny raz zostawiamy.
Wspomnieliśmy wyżej, iż w wiekach średnich krążyły między ludem powieści i śpiewy. Charakter ich być musiał mniej lub więcej jednostajny, całemu rodzajowi właściwy: przedmioty brane z dziejów rycerskich, ozdobione zmyśleniami; uczucia dla płci pięknej w wyrazach czułości, albo wesołych żartach; mowa naturalna i prosta, strofami do śpiewania stosowana. Pod tym ogólniejszym rodzajem zawierało się mnóstwo szczególnych gatunków różnego nazwania: śpiewki, sagi, lais, virelais, sirventes i t. p. Najliczniejsze i najbardziej upowszechnione były ballady i romanse. U Włochów najprzód podobno zjawiło się imię ballady (canzone a ballo), nadawane bez różnicy wszelkim piosenkom pospolicie wesołym, co sam wyraz ballare (tańczyć) oznacza. U Hiszpanów, gdzie poezya gminna bardzo kwitnęła, znano ją tylko pod imieniem romansów (romances). Francuzi odróżniali wprawdzie balladę od innych gatunków, ale nie tak z istoty i charakteru, jako raczej pod względem budowy strof i wiersza. Stąd wiele piosnek Marota[46], które do madrygałów i romansów liczyćby należało, nazywano balladami; stąd Boileau[47] powiada, iż często ucinek dowcipny, albo rym osobliwszy, stanowi całą zaletę tego gatunku poezyi. Inny wcale charakter, wyraźny i stały, ma ballada brytańska: jest to powiastka osnowana z wypadków życia pospolitego, albo z dziejów rycerskich, ożywiona zwyczajnie dziwnością ze świata romantycznego, opiewana tonem melancholicznym, w stylu poważna, w wyrażeniach prosta i naturalna. Od gór szkockich i irlandzkich, roznieśli bardowie i minstrele ten gatunek na płaszczyzny Anglii, a poeci narodowi lubili ballady gminne zbierać, poprawiać, albo na ich wzór podobne tworzyć. Literatura angielska liczy więcej dwóchset zbiorów tego rodzaju. Wszakże z czasem, kiedy duch poezyi londyńskiej zmieniać się i na inny sposób kształcić się począł, zjawiły się ballady od gminnych wcale różne, wesołe i dowcipne (Cowleya[48], Priora[49]), a często dawną balladę trawestujące (Swifta). Smak ten przecież trwał niedługo; wprzódy nieco Rowe[50], a następnie Gay[51], Dawid Mallet[52], szczególniej zaś Percy[53] i Walter Scott, dawny rodzaj poważnych ballad szkockich do świetności przywrócili. Podobna jest historya ballad u Niemców, gdzie ten gatunek, wielu liczący poetów, nie był jednak tak jak w Anglii upowszechnionym, i różnym co do charakteru i stylu podpadał zmianom. W drugiej dopiero połowie przeszłego wieku (1773), Buerger sławną Lenorą i wielu innymi wzorami obudził mnogich naśladowców. Odtąd literatura niemiecka, po angielskiej, jest najbogatszą w ballady. Jaśnieją w tym rodzaju sławne skądinąd imiona; Stolbergów[54], Kosegartena[55], Hoeltego[56], Goethego i Szyllera: ostatni jednak, zdaniem Bouterweka, nieco się oddalił, mianowicie w stylu, od naturalności i prostoty, właściwej balladom szkockim.
Podobne są do ballad romanse (romance, romanza), szczególniej w Hiszpanii i Francyi upowszechnione; tem wszakże różnią się od ballady, iż poświęcone są czułości; mniej więc do nich wpływają zmyślenia dziwne, a forma pospolicie dramatyczną bywać zwykła; styl zaś jak największą naiwnością i prostotą zalecać się powinien.
(Powrót Posła).
Poezye, w niniejszem wydaniu zawarte, prawie wszystkie już dawniej publiczności znajome, przy pierwszem ich ogłoszeniu zwróciły uwagę recenzentów i stały się przedmiotem licznych nagan i pochwał. Czytałem z równem uczuciem jedne i drugie — i milczałem. Powody milczenia mojego łatwo odgadnie każdy, kto zna stan teraźniejszy krytyki literackiej w Polsce i ma wyobrażenie o ludziach, wdzierających się na urząd krytyków. Atoli kiedy powtarzam wydanie dzieł, tyle razy, tylu piórami rozbieranych, i te dzieła, bez żadnych prawie odmian, puszczam w świat, w stanie rodzimej ich niedokładności, lękam się, aby czytelnicy moi nie myśleli, że przez zatwardziałość serca, właściwą autorom krytykowanym chorobę, uparłem się nie korzystać z uwag, co większa z uwag, drukowanych w gazetach, i to jeszcze w Warszawie. Jeżelim grzeszył, nie chcę wymawiać się w obliczu recenzentów niewiadomością; winienem też przez grzeczność wyłożyć im powody uporczywego trwania w błędach; bo recenzenci, jakiekolwiek jest ich zdanie, należą prawie zawsze do klasy ludzi czytających książki, przynajmniej polskie, która to klasa, w naszym kraju nieliczna, ma prawo niezaprzeczone do szczególnej autorskiej grzeczności.
Pierwszy, ile mi wiadomo, rozbiór poezyj moich umieszczono przed laty sześciu w Astrei, piśmie peryodycznem warszawskiem. Redaktor, Franciszek Grzymała, pochlebne dla poety wyrzekł zdanie: przyznaje mu talent, nie skąpi dlań wyśmienitych przestróg o potrzebie pracowitości, o strzeżeniu się miłości własnej, o posłuszeństwie dla krytyki i t. p. Co się tyczy zalet i wad dzieła pod względem sztuki, Franciszek Grzymała, z powołania publicysta i statysta, nie śmie wdawać się w rozprawy literackie, i nie wiedząc sam, czy mu poezye moje podobać się mają lub nie? pyta się o to uczonych warszawskich, wyglądając od nich poważnej urzędowej recenzyi. Ukazywały się następnie krótkie ogłoszenia lub uwagi w innych pismach: aż nakoniec zjawił się wyglądany od Franciszka Grzymały krytyk w osobie Franciszka Salezego Dmochowskiego.
Redaktor Biblioteki Polskiej przyznaje również autorowi poezyj talent, z równą hojnością udziela mu rad ogólnych, moralno-literackich. Nieszczęściem, z ogólnej uwagi trudno jest artyście korzystać. Malarzowi np., wystawiającemu swój obraz pod krytykę, niewiele usłużą goście, chociaż z miną znawców ciągle powtarzać będą, iż należy pracować, należy się uczyć rysunku, wydoskonalać koloryt i t. p. Były wszakże i szczegółowe zarzuty: oskarżono mnie głównie o psucie stylu polskiego wprowadzeniem prowincyonalizmów i wyrazów obcych. Wyznaję, że nie tylko nie strzegę się prowincyonalizmów, ale może umyślnie ich używam. Prosiłbym zwrócić uwagę na różne rodzaje poezyi, w dziełach moich zawarte, i każdego styl podług innych sądzić prawideł.
W balladach, w pieśniach i w ogólności we wszelkich poezyach, na gminnem podaniu opartych i szczególny charakter miejscowy noszących, wielcy poeci starożytni i nowocześni używali i używają prowincyonalizmów, to jest wyrazów i wyrażeń, od ogólnie przyjętego książkowego stylu różniących się. Że pominę dawne greckie dyalekty, dość rzucić okiem na dzieła Burnsa[57], Herdera[58], Goethego, Scotta, Karpińskiego, Bohdana Zaleskiego. Nasz Trembecki, śmielszy od nich, w rodzaju dydaktycznym, opisowym, najbardziej od poezyi gminnej oddalonym, użył wyrazów chwost, socha i t. p., zapewne nie przez nieznajomość języka. Wszystko tu zależy od szczęśliwego użycia. Nie przeczę, iż mogłem albo nie w miejscu, albo niestosownie prowincyonalizmy wprowadzać: o to mię obwiniać każdemu wolno, z tego usprawiedliwiać się nie mam prawa. Głęboka znajomość języka i smak wytrawionych znawców wyrokują o nowościach gramatycznych: wyroki te publiczność z czasem zatwierdza lub odrzuca. Sąd w podobnej sprawie jest daleko trudniejszy, niźli się recenzentom zdaje. Tu, ażeby się ze zdaniem odezwać, trzeba powagi literackiej. Pan Ordyniec[59], teoretyk, mając za sobą dykcyonarz i gramatykę, podkreśla prowincyonalizmy lub nieszlachetne wyrażenia Trembeckiego; my, parafianie, w sporach, które smak tylko rozstrzyga, zdajemy się raczej na autora Zofiówki. Ogólny wyrok recenzentów przeciwko prowincyonalizmom jest wypadkiem metody, przejętej od starych gazeciarzy francuskich. Oni to, mając siebie za stróżów języka, co krok odwołują się do słownika Akademii. Rzeczywiście miło jest recenzentom i pewnym czytelnikom myśleć, że nabywszy słownik, mają w kieszeni trybunał, gotowy rozstrzygać najdelikatniejsze spory, tyczące się poetyckiego wysłowienia.
Jeżeli o dawniejszych poezyach moich ogólne tylko wydano zdanie, za to Sonety, aż do najdrobniejszych szczegółów, aż do pojedynczych wyrazów i wyrażeń, a nawet wyrazowych form i zakończeń, gramatycznie, retorycznie i estetycznie rozbierane i sądzone były. Odczytałem dwadzieścia przeszło recenzyj, że pominę satyry i parodye. Oto jest naprzód treść zdań ogólnych: Poezya polska (mówi p. M. M.[60]) dotąd ograniczała się do tłomaczeń i naśladowań francuskich; Mickiewicz pierwszy nadał jej cechę narodowości, on stał się twórcą poezyi oryginalnej. — Poezya polska — odpowiada p. Franc. Salezy Dmochowski — dotąd była narodową, postępowała ciągle ku doskonałości, a najwyższym jej utworem, miazgą i treścią narodowości, miało być poema o Ziemiaństwie[61], od lat kilkunastu w Warszawie oczekiwane. Mickiewicz pierwszy tę cechę narodowości zdziera i niszczy, zasady smaku wstrząsa, styl kazi i literaturze polskiej powtórnym grozi upadkiem. — Cieszymy się, woła lwowski wydawca moich Sonetów, że Mickiewicz zaniedbał ballady, które gmin sam najlepiej układa, a wprowadził do naszej literatury rodzaj zupełnie nowy. Sonety dają mu niezaprzeczone prawo do nieśmiertelności. — Żałujemy, woła inny recenzent, że Mickiewicz, dotąd uprawiający poezyą narodową, ballady i powieści, zaniedbał je i obrał sonety, rodzaj literaturze naszej zupełnie obcy. Forma sonetu, zdaniem dziesiątego recenzenta, jest swobodna, szlachetna i piękna; jedenastemu zdaje się być niewolniczą, trudną i niewdzięczną; piętnasty gardzi sonetami, jako wymysłem wieków średnich barbarzyńskich; dwudziesty dowodzi, że Horacyusz[62] nawet pisał coś nakształt sonetów.
W szczególnych uwagach taż sama zdań rozmaitość. Zwrotki i wyrażenia, dziwiące jednych górnością i harmonią mowy, drugich gorszą pospolitością zdań i drapiącem uszy wierszowaniem. Tenże sam sonet jednych rozczula, dla drugich wesołej parodyi staje się przedmiotem; ci go nie rozumieją, tamci objaśniają długim komentarzem, inni pojmują autora, a uskarżają się na ciemność wykładacza.
W takiej zdań różności zastanowił nas szczególniej jeden zarzut; powtórzyło go zgodnie wielu recenzentów, a najobszerniej rozwodzi się nad nim Franciszek Salezy Dmochowski. Ten zarzut tyczy się użycia wyrazów cudzoziemskich, oryentalnych. Redaktor Biblioteki Polskiej zaczyna zwyczajem swoim od uwag ogólnych, sprawiedliwych, ale już przed ogłoszeniem recenzyi jego nieco znajomych np., że poezyą wschodnią naśladować trudno, bardzo trudno. Kto nie zna taktyki recenzentów, lubiących o rzeczy niewiadomej rozprawiać ogólnemi zdaniami, które w literaturze zamiast znaku x używają się, sądziłby, że p. Dmochowski jest wielkim oryentalistą. Niedługo wszakże zostajemy w błędzie: widzimy zaraz, że tenże p. Dmochowski nietylko nazwisk właściwych gór i rzek nie wiedział, co dowodzi małą jeografii sąsiednich krajów znajomość, ale nie rozumiał wyrazów: Allah, drogman, minaret, namaz, izan. Zdaje się nam, że nawet w Warszawie, gdzie literatura wschodnia mało liczy uczniów, taka niewiadomość recenzenta dziwić musi publiczność. Przytoczone wyrazy, arabskie lub perskie, tyle razy w dziełach Goethego, Byrona, Moora[63] użyte i objaśnione, że o nich czytelnikowi europejskiemu wstyd nie wiedzieć, tem bardziej wydawcy pism peryodycznych. W opisie poetyckim miast naszych, któż nie wspomniał o kościołach i wieżach: w opisie miasta wschodniego, jak pominąć minarety? Jak je wytłomaczyć po polsku, czyli mówiąc słowy recenzentów, jak je wytłomaczyć na język Sarbiewskich, Kochanowskich, Śniadeckich, Twardowskiego?[64] Dał wprawdzie Franciszek Salezy Dmochowski dziwny przykład przepolszczenia obcych wyobrażeń i wyrazów, kiedy w wierszach swoich mówiąc o Peleuszu, ojcu Achillesa, nazywa go władcą małego w Tessalii powiatu, i tym sposobem jednego z najpotężniejszych królów Grecyi bohaterskiej robi naszym powiatowym marszałkiem. Ale ja takiej, właściwej poważnym klasykom, nowości, jako poczynający pisarz romantyczny, użyć nie śmiałem.
Prowincyonalizmy i cudzoziemczyzna, tudzież niepoprawność wiersza, szczególnie przerażały recenzentów. Stąd powszechna trwoga, abyśmy nie wpadli znowu w barbarzyństwo wieku literatury jezuickiej. Pozwalamy, wołają nakoniec recenzenci, naśladować pisarzów angielskich i niemieckich, co do swobody form, ale niechże pisarze nasi naśladują ich styl czysty i poprawny. Byrona, Goethego, Scotta nikt nie obwiniał o skażenie mowy, odzywa się zgodnie z całym chórem Salezy Dmochowski. Gdyby krytycy raczyli kiedykolwiek zajrzeć w dawne niemieckie i nowsze angielskie recenzye, przekonaliby się, że wszyscy od nich przywodzeni poeci ulegali tymże samym zarzutom. Recenzye wspomnione już i na francuskie potłomaczono. Obaczmy, co mówi Mercure du XIX siècle: »Les poètes anglais le plus renommés parmi nous, Walter Scott, Southey[65], Moore, ne daignent pas corriger leurs vers; ils bravent non seulement les règles de la mesure, mais encore celles de la grammaire; il font de la langue anglaise une véritable polyglotte, où sont admis les mots de tous les idiomes parlés. Byron jette au hasard ses inspirations sténographiées sur le papier, sans daigner ensuite y rattacher son attention, mettant les négligences au rang de licences; système qui est sans doute celui du vrai poète: car c'est avec ce dédain, que chez nous, M. de Lamartine[66] a modulé ses Méditations, que ses amis et M. Tastu, son libraire, sont obligés de revoir«. (Journal de Saint-Pétersbourg, 1828)[67]. Utyskiwania podobne nikogo dziwić nie powinny. Retorowie, szkolarze, od czasów Danta aż do Lamartina, zawsze byli jednostajni w charakterach i zdaniach; zawsze czytając poetów, z dobrodusznem narzekali westchnieniem, że poeci, mający talent, nie posiadają ich nauki. Krzyki retorycznych alarmistów wzmagają się peryodycznie w epoce wielkich odmian literackich. W Niemczech, w pierwszej połowie przeszłego wieku, literatura ledwie nie tak jak u nas ubogą była. Gottsched, sławny podówczas gramatyk lipski, wierszopis gładki bez talentu, retor krótkiego wzroku i ciasnego pojęcia, uważał naśladowniczą szkołę poetów szląskich[68] za klasyczną, wiersze zaś samego Gottscheda miały być właśnie najwyższym utworem klasyczności i narodowości niemieckiej. W duchu jego szkoły, Lessing, Klopstock, Goethe, należeli do nieumiejętnych i zuchwałych nowatorów. Ta walka mniemań utrzymała w pamięci imię Gottscheda, o którego dziełach już nie słychać. Teatrem podobnych sporów była daleko dawniej Hiszpania, kiedy szkoła włoska wprowadziła do tego kraju nową poezyą. Podobneż spory ukończyły się przed oczyma naszemi w Anglii, a dotąd toczą się we Francyi. Wróżby więc o blizkim upadku literatury i smaku w Polsce zdają się być bezzasadne: przynajmniej nie ze strony romantycznej zagraża niebezpieczeństwo. Dzieje literatury powszechnej przekonywają, że upadek smaku i niedostatek talentów pochodził wszędzie z jednej przyczyny, z zamknięcia się w pewnej liczbie prawideł, myśli i zdań, po których wytrawieniu, w niedostatku nowych pokarmów, głód i śmierć następuje. Tak upadła literatura bizantyńska, dziedziczka najbogatsza pomników Grecyi; bo zarówno odgrodziwszy się od Franków i Arabów, z postępem wieku nowych form przyjąć nie chciała. Podobne wycieńczenie w przeszłym wieku dotknęło francuską literaturę. U nas, za czasów jezuickich, zły smak rozszerzali właśnie ludzie najlepiej znający prawidła retoryki, właśnie profesorowie retoryki i kaznodzieje. Powszechna ciemnota pochodziła nie z wprowadzenia obcych nauk, ale z ich pilnego strzeżenia się. Kiedy Konarski dowodził potrzeby języka francuskiego, uczniowie i stronnicy jezuitów oburzyli się na tę nowość, równie jak dziś uczniowie i stronnicy szkoły warszawskiej na literaturę angielską i niemiecką.
Widzi czytelnik, że z pomiędzy licznych wad, mnie wytknionych, dwie tylko usprawiedliwić chciałem, to jest użycie prowincyonalizmów i obcych wyrazów. Zdania recenzentów o piękności lub niedorzeczności myśli moich, złym lub szczęśliwym wyborze form, o harmonii lub twardości wiersza zostawiam bez odpowiedzi sądowi publiczności. Daleki od sceny zaburzeń literackich, nienależący do żadnej koteryi, czytam recenzye w lat kilka po ich ogłoszeniu; przytoczyłem je w tym celu jedynie, abym pokazał czytelnikom, że nie tak łatwo, jak się zdaje, dzieła podług uwag gazeciarzy poprawiać. Chcieli wprawdzie niektórzy recenzenci oszczędzić pracy autorowi i podjęli się sami poprawiać wyrazy, wyrażenia, a nawet całkowite wiersze. Taka wspaniałomyślność recenzentów, teraz w europejskiej peryodycznej literaturze bezprzykładna, należy do cnót starożytnych, w gazeciarstwie warszawskiem dziedzicznych. Nieszczęściem, różnię się w zdaniu z recenzentami co do popraw. Przytaczam niektóre z nich, zostawiając wolny wybór czytelnikowi. Pan S.[69] w sonecie Ranek i Wieczór zamiast: błysnęła w oknie, ukląkłem, radzi pisać: stanąłem jak wryty. Pan Franciszek Salezy Dmochowski zamiast ziemnych krawędzi życzyłby widzieć — nadbrzeżne płaszczyzny — albo piaszczyste płaszczyzny. Szkoda, że w opisanej przezemnie ziemi nie było płaszczyzn piaszczystych. P. J. K. zamiast — a gdy serce spokojne, zatapia w niem szpony — poprawia: i gdy zmysły spokojne, nurza w sercu szpony. — Tę ostatnią poprawę powinienbym przyjąć; potrzebę jej usprawiedliwia dostatecznie recenzent najprzód tem: 1° »że hydra pamiątek czyli działalność duszy z obudzonych w niej przykrych wspomnień, zaczem działalność jej względem własności czucia, nie przyjemna, lecz przykra jest w organizacyi życia naszego moralnego, to jest rzeczą niezaprzeczoną...« Broń Boże, aby autor Sonetów zaprzeczył tak jasnej prawdzie, dowiedzionej w czterech równie jasnych kategoryach i w długiej rozprawie o hydrze pamiątek, co wszystko znajdzie czytelnik ciekawy w Gazecie Polskiej 1827 roku.
Kończąc niniejszą przemowę, kiedy raz jeszcze rzuciłem okiem na wyżej przytoczone rozbiory i uwagi: ton stanowczy recenzentów warszawskich, głębokie ich przekonanie o swojej nauce i ważności wszystkiego, co wiedzą; powaga, jaką dotąd nad umysłami pewnych czytelników mają słowa: jego pochwalono w gazecie, jego zganiono w gazecie — bez względu, kto chwalił lub ganił — wszystko to pokazało mi całą różnicę między naszym uniżonym stanem pisarzów prowincyonalnych, a poważną recenzentów warszawskich hierarchią. Przypomniałem szczęściem, że mam niejakie prawo do przywilejów, tej kapitule służących. Przed kilkunastu laty, gdym był studentem, drukowałem także w Pamiętniku Warszawskim tchnącą klasycznością recenzyą, przytaczałem obficie list do Pizonów[70] i kurs Laharpa[71], co dotąd w onej kapitule uchodzi za niepospolitą erudycyą i dostateczną na urząd krytyka kwalifikacyą. Ośmielam się więc, zapominając na chwilę, że zostałem tylko poetą, przybrać dawny charakter recenzenta, i spółkolegom moim przynajmniej za ogólne zdania i moralne przestrogi podobną zapłacić monetą, to jest ogólnemi uwagami i obrokiem duchownym.
Poeta bez obszernej, wielostronnej nauki, jeśli nie utworzy arcydzieł pierwszej wielkości, stanowiących w literaturze epokę, może przecież w szczególnych, pomniejszych rodzajach szczęśliwie sił doświadczać; jeśli nie pozyska europejskiej sławy, może w kraju swoim, w prowincyi swojej, czytelników i wielbicieli znaleźć. Inaczej rzecz się ma z teoretykami: ci z powołania uczeni być muszą; im więcej tworzy się dzieł sztuki i obszerniejsze w teoryi odkrywają się widoki, z tem większą usilnością talent swój krytyczny doskonalić powinni i zawsze w równi z wiekiem postępować. Im zawilsze stosunki towarzyskie, tem więcej praw i zwyczajów, tem uczeńsi muszą być prawnicy z powołania i sędziowie. Dziwną sprzecznością w literaturze naszej, mieliśmy uczonych poetów i mówców, ale teoretycy nasi, zacząwszy od gramatyków aż do estetyków, żyli tylko kąskami prawideł, wyniesionych ze szkoły, zresztą ciemni i pełni przesądów, z niewiadomością połączonych. Historya literatury naszej ma tu niejakie z polityczną podobieństwo. Mieliśmy dobrych żołnierzy, zacnych obywateli, ale w ostatnich szczególniej czasach wdzierali się do stanowienia praw i administrowania wojska ludzie bez żadnej nauki i doświadczenia: w równie nędznym stanie było prawoznawstwo i administracya literacka. Już Mroziński[72] gruntownie ocenił wysławionych w Warszawie gramatyków; retorowie oczekują jeszcze tej smutnej pogrzebowej posługi. W kilku przynajmniej słowach porównajmy ich z autorami. Trembecki na poetę był uczonym mężem, znał filologicznie starożytną literaturę, francuską zgłębił, ojczystą Zygmuntowską przeczytał i ocenić umiał. Dzieła Krasickiego okazują różnostronne kształcenie się poetyckie na wzorach łacińskich, włoskich i francuskich. Niemcewicz, w pierwszych zaraz pracach, nie ograniczył się naśladownictwem: utworzył sam nowe formy historycznego dramatu, politycznej komedyi i historycznych śpiewów[73], nie podług retoryki Dekoloniusza[74], ale stosownie do potrzeb czasu. Mówcy, za Stanisława Augusta żyjący, politycznem i cywilnem kształceniem się usiłowali wyrównać obcym i ciągle iść z postępem wieku. Przeciwnie, teoretycy z litością na mówców wołali: »isti homines, me hercule, habent talentum, sed non docti, rhetoricam non frequentaverunt, non illuminant orationem figuris; ubi est hypotyposis, aposiopesis, prosopopoeia, sustentatio, praetermissio?«[75] U późniejszych zostały się też same formy, też same prawidła, jakie w czasie upadku oświecenia w Polsce panowały. Uczeńsi przymieszali tylko nieco z francuskich elementarnych książek. Piramowicz, jeden z najuczeńszych, w czasie, kiedy wysokie o sztuce myśli Lessinga, Homa[76], Hutchesona[77], Burka[78], Smitha[79], zajmowały Europę, Piramowicz nie może wyjrzeć za granicę retoryki szkolnej; ksiądz Golański i Franciszek Dmochowski w prozaicznych i wierszowanych teoryach, śmieją się sobie z Szekspira, pewnego Angielczyka, którego teatr, jak tego łatwo dowieść można, ani w oryginale, ani w tłomaczeniu nie był im znajomy: natrząsają się z Calderona, pewnego wierszopisa z za śnieżnej Pireny i z Lope de Vega[80], lubo ich dzieł w oczy nawet nie widzieli. Zuchwałość taka pochodzi z dotąd trwającego przesądu, że można nieznane dzieła bez krytyki na cudzą wiarę sądzić, naprzykład Calderona na wiarę Boileau, a Szekspira podług wyroków Woltera.
Niemałej trzeba odwagi, mówi uczony Mroziński, ażeby się targnąć na gramatyczną Kopczyńskiego powagę. Niemniej trzeba męstwa, choć może nie tyle nauki, ażeby Franciszka Dmochowskiego[81] krytyczne usposobienie i działanie ocenić. Jest to patryarcha krytyków warszawskich i wzór ich szkoły. Jak niegdyś w Paryżu nazywano Laharpa Kwintylianem[82] francuskim, a w Warszawie Kopczyńskiego Lhomondem[83] (dla uczczenia); tak Dmochowski nazwany był Laharpem[84], a w Wilnie Słowacki[85] Dmochowskim. Dziedziczenie tytułów w linii prostej i kollateralnej było bardzo w modzie. Powstać przeciw Franciszka Dmochowskiego krytycyzmowi w Warszawie jest to, że powiem słowami Byrona, rozprawiać w Konstantynopolu w meczecie Sofijskim o niedorzecznościach Alkoranu, spuszczając się na światło i tolerancyą ulemów[86]. Zapewne, jako tłomacz poezyi, Dmochowski niemałe położył w literaturze zasługi. Sięgał on jeszcze czasów Stanisława Augusta, i właśnie charakteryzuje epokę przejścia z oryginalnej i silnej poezyi do lękliwego niewolniczego naśladownictwa. Talent tłomacza Iliady, lubo pozbawiony mocy oryginalnej, zachował pewną śmiałość i życie; przynajmniej w tłomaczeniach puszcza się na obszerne i wielkie przedsięwzięcia. Przy miernej znajomości łaciny i literatury francuskiej, Dmochowski, zwyczajem Augustowskich pisarzy, znał jeszcze dawną ojczystą Zygmuntowską literaturę: chociaż do języka poetyckiego stosował więcej, niż należało, prawidła gramatyki francuskiej, nie zupełnie jeszcze zaślepiony, czuł i cenił śmiałość, bogactwo i rozmaitość stylu Zygmuntowskiej epoki, dziwił się nowym Trembeckiego wyrażeniom, i mimo małych uchybień, oddawał sprawiedliwość wielkim i licznym Karpińskiego zaletom. We własnych pismach pracą i usilnością doskonalił styl swój, zrazu niedbały, ciężki i twardy. Wielka jest pod tym względem różnica między Sztuką Rymotwórczą a przekładem Homera. W ostatnich zwłaszcza pieśniach Iliady wiersze harmonijne, w wyrażeniach ścisłe i lubo wszelkiej śmiałości poetyckiej pozbawione, nie zmieniają się w rymowaną prozę[87]. Tenże Dmochowski, jako uczony, jako krytyk nizkie bardzo zajmuje w naszej nawet literaturze miejsce; a śmiałość, która go w poetycznych pracach do wyższych podniecała przedsięwzięć, w krytyce dała zgubny przykład coraz zuchwalszym następcom. Dmochowski pracował nad tłomaczeniem Iliady w epoce, kiedy Prolegomena Wolfa[88] o Homerydach zwróciły powszechną filologów uwagę. Wielki spór literacki, może najważniejszy w dziejach krytyki nowożytnej, dzielił uczonych angielskich i niemieckich, zajął nawet Francyą, gdzie nauki starożytne w nędznym były stanie. Nasz tłomacz Iliady, wielkiego, wiele lat pracy kosztującego dzieła, tyle tylko o Homerze w przedmowie powiedzieć umie, ile w Podróżach Anacharsysa[89] wyczytał. Ze wszystkich uczonych, o Homerze piszących, od Wolfa do Benjamina Constant[90], nikt jeszcze nie odwoływał się do powagi Barthélemy. Cóż powiedzieć o przypiskach do Iliady, gdzie Homer z Wirgiliuszem, Tassem i podobno z Wolterem porównywany, i to w jaki sposób? Oto, pojedyncze okresy lub wiersze powyrywane, potłomaczone i obok siebie postawione. Jeśli można odgadnąć zamiar tłomacza, chciał on dać wyobrażenie o różnicy talentu czyli stylu tych poetów, obnosząc, jak ów architekt, cegiełki ze świątyń Iliady i Jerozolimy Wyzwolonej. W dziewiętnastym wieku zdaje się, że czytamy pedanckiej pamięci Vossiusza rozprawy i dziecinne jego na podobnych zasadach oparte zdania. Szkoła poetycka Dmochowskiego, to jest naśladowców i tłomaczów z francuskiego spółczesnych i późniejszych, o ile pomnażała się liczbą, o tyle ścieśniała widoki, ograniczała się w nauce i drobniała w talentach. Łacina do reszty wyszła była z mody, o greczyznie mówić przestano, i tem więcej broniono klasyków, im więcej zaniedbywano klasyczne języki. Nakoniec literatura francuska, cząstka literatury powszechnej, stała się alfą i omegą naszych uczonych. Zamiast Iliady, Eneidy, Raju utraconego, tłomaczono dziesięcioletnią pracę Delilla[91], Legouvé[92], Colardeau[93], następnie różne ody, epitry[94], tragedye i komedye, zachwalone w dziennikach paryskich. Po długim przeciągu czasu, kiedy już o tych tworach w Paryżu zapomniano, wychodziły one u nas i budziły entuzyazm krytyków. Co do stylu, wszyscy prawie tłomacze długą wprawą doszli do tego, że wszyscy równie poprawni, równie od prowincyonalizmów i nowych wyrażeń wolni, wszyscy dobrze piszą wiersze. Wiersze te, dziwnie do siebie podobne, zdają się z jednego kruszcu, z jednej pochodzić mennicy. Sprawdziło się filozoficzne przysłowie, że chcąc dwie rzeczy zupełnie do siebie podobnemi uczynić, najprzód im życie odjąć potrzeba. Czy to tłomaczenia Moliera czy Iliady, Miltona czy Legouvé, jeden wszędzie tok wiersza, styl, ledwie nie rymy. Franciszek Salezy Dmochowski nazywa to ciągłym postępem narodowej poezyi. Nie ujmujemy zasługi ostatnim tłomaczom: oni wszyscy razem ledwie nie dokonali w Polsce tego, co Defauconpret jeden dla Francyi zrobił, lubo Defauconpret i ważniejsze dzieła i w większej liczbie potłomaczył.
Smutniejszy jeszcze widok, jeśli być może smutniejszy, przedstawia szkoła krytyczna w tej epoce. Jej corpus juris składały kursa literatury, w liceach i prytaneach francuskich naówczas używane, przedmowy znajdujące się na czele dzieł Kornela, Rasyna[95] i Woltera, rozbiory (Examen du Cid, du Polyeucte, etc.) i komentarze, wspominające jeszcze o sporach ze Scuderym i Chapelainem[96], uwagi retoryczne i gramatyczne nad wierszami francuskimi. Tak bogato w wiadomości opatrzeni krytycy zaczynali pospolicie od nadania autorom pewnych tytułów: jednego zowiąc polskim Kornelem, drugiego Pindarem, innego znowu książęciem mówców lub poetów. Szczęśliwszym dostawało się kilka razem donacyj i tytułów. Któryś z młodych recenzentów warszawskich nazwał to dowcipnie literacką maskaradą. W ocenieniu szczegółowem autorów i ich porównywaniu, powtarzały się wiecznie owe szkolne topiki: ten np. autor lekki, dowcipny, zabawny, tamten ponury, smutny, górny i t. p. Jeżeli który z Ixów[97], zastanawiając się nad tragedyą, wzniósł się do wyższych spekulacyj, do rozpraw o trzech jednościach i pokazał, że jednej lub drugiej braknie w sztuce, jeśli dostrzegł, że między sceną a sceną próżny został teatr, dowiódł, że w tej lub owej scenie trzeba sobie wyobrażać przysionek zamiast sieni: zdumiewano się nad talentem i wiadomościami takowego Ixa. W wyroku o stylach, albo raczej o stylu, bo jeden tylko styl znano, do jednego dążono, wyłączną powagę miały retoryczne i gramatyczne o wierszach francuskich przepisy. Najwięcej też lubiono krytykę drobiazgową; bo po wygadaniu się o trzech jednościach, o poetykach Horacego i Boileau, już się uwag ogólnych przebierało. Okresy więc, wiersze szczególne, wyrazy całą zajęły uwagę. Zabawnie było widzieć recenzentów, obracających spólnemi siłami jedno wyrażenie lub wiersz, często niegodny uwagi, ciągnących go mozolnie na forum krytyczne, jak mrówki Karpińskiego tuszę muchy lub ćwierć robaczka, i ledwie nie upadających pod tak wielkim ciężarem[98].
W takim stanie krytyki, godne uwagi i budujące jest dobre porozumienie sąsiedzkie[99][100], w jakiem krytycy z sobą i z autorami żyli, uszanowanie, z jakiem zobopólne wyroki przyjmowali i skrupulatność, z jaką je dosłownie z ust do ust, z pióra do piór przelewali. Zdanie księdza Golańskiego[101] przytacza Franciszek Dmochowski, Franciszka Dmochowskiego przytacza Ludwik Osiński, wszystkich przytacza Stanisław Potocki, wszyscy przytaczają Stanisława Potockiego. Zdania te koncentrują się na chwilę w Historyi Literatury Bentkowskiego, skąd w różnych przytaczaniach kanałem dzienników, przedmów i mów pochwalnych do swoich źródeł wracają. Utrzymuje się tym sposobem w Warszawie w ciągłym obiegu pewna liczba zdań, niemających gdzieindziej żadnej wartości, jak na Żmudzi ciągle krążą stare talary holenderskie i orty.
Tej krytycznej szkoły dotąd istnieją w Warszawie zwolennicy, coraz w przykrzejszem i zabawniejszem względem Europy położeniu. Wszystko się koło nich w literaturze od Gibraltaru do Morza Białego zmieniło: oni na poetyce szkolnej, jak na kotwicy, stoją nieporuszeni. Słabiejącą odwagę krzepią czytaniem broszurek i kilku dzienników francuskich, najmniej we Francyi czytanych. Możnaby ich porównać do owych prawodawców naszych, na mocy konstytucyi, której nie rozumieli, obstających za władzą hetmańską i liberum veto, i mimo przyjętej w ościennych krajach nowej taktyki, przeciwiących się zagranicznemu autoramentowi, i przekonanych, że oprócz kawaleryi narodowej wszystko jest czczym niemieckim wymysłem. Daremnie do nich Krasicki, a my z Krasickim wołamy do tak zwanych klasyków:
Trzeba się uczyć, upłynął czas złoty!
Już krytyka historyczna w dziełach naszych zajaśniała, już w prawoznawstwie metoda historyczna wypędziła dawny dogmatyzm: krytyka literacka jeszcze zupełnie scholastyczną została. Dzisiaj, że Wschód pominę, w samej Europie tylu narodów, tak bogate literatury stoją otworem. Sami Francuzi, wyrzekłszy się wmawianej przez szkołę Woltera swojej wyłącznej cywilizacyi, uczą się, tłomaczą, nowe tworzą rodzaje. Nasi uczeni, oprócz literatury francuskiej do połowy ośmnastego wieku, nic godnego uczenia się nie widzą. Rozumują z kalifem Omarem, że albo wszystkie obce literatury zgodne są z poetyką Boileau i wtenczas mniej potrzebne, albo niezgodne, a zatem szkodliwe. Obstając niby przy starożytności, przy klasyczności, jakże niesumiennie nadużywają tych wyrazów! Toż oni, nie umiejąc łaciny, nie mając pojęcia o greczyznie, chcą uczyć Anglików i Niemców, jak starożytną sztukę cenić i czuć należy, o ile formy jej naśladować wolno! Dziś, kiedy w tylu językach tyle arcydzieł tak różnych zajmuje uwagę Europy, ażeby je sądzić, ażeby ogólne o sztuce czynić uwagi, trzeba talentów i różnostronnej nauki Schleglów, Tiecka[102], Sismondego[103], Hazlitta[104], Guizota[105], Villemaina[106], i redaktorów Globu[107]. Jakże ku temu dążą recenzenci ze szkoły księdza Golańskiego i Franciszka Dmochowskiego? Jedni śmieją się z Goethego, którego dzieła na całym ucywilizowanym świecie aż do rogatek warszawskich tłomaczono, czytano i ceniono; drudzy cieszą się, że nie umieją po holendersku i nie czytają Lessinga; inni radzą nawet wyciągnąć kordon zdrowia, ażeby przypadkiem nauka nie wkradła się z za granicy. Tej blokady rozumu, acz potrzebnej do utrzymania w cenie wyrobów wierszowych warszawskich, nie uznaje publiczność. Oświadczyli się przeciwko niej w samej Warszawie niektórzy poeci i teoretycy. Zaraza obcych nauk szerzy się tak dalece, że nawet prawowierni klasycy przytaczają imiona Goethego, Moora, Byrona: imion tych wielkich nie należałoby wzywać nadaremnie, kiedy dzieła ich jeszcze tak mało znane, tak rzadko dostają się za kordon klasyczny. Rozprawiać zaś o tych dziełach, tudzież o sztukach i poezyi w ogólności, z zapasem tylko szkolnych prawideł i z Laharpem, można za stołem lub w salonie: ale z piórem w gazecie literackiej już się nie godzi. Recenzenci klasyczni warszawscy, stanowiący śmiało i zarozumiale o ważnych przedmiotach literatury, podobni są do miasteczkowych polityków, którzy nie czytając nawet gazet zagranicznych, wyrokują o tajemnicach gabinetów i działaniach wodzów. Szczęśliwi!...
BALLADY I ROMANSE.
Pierwiosnek.
(Primula veris).
Z niebieskich najrańszą piosnek JA. Zawcześnie, kwiatku, zawcześnie, KWIATEK. Dni nasze jak dni motylka; Czy dla Bogów szukasz datku, JA. W podłej trawce, w dzikim lasku KWIATEK. Powitają przyjaciele
Romantyczność.
Methinks I see... — Where?... — In my mind’s eye Shakespeare. Zdaje mi się, że widzę... Gdzie? Przed oczyma duszy mojej.
»I sam ty biały jak chusta, — »Słuchaj, dzieweczko! — krzyknie śród zgiełku
Świteź.
(Do Michała Wereszczaki).
Ktokolwiek będziesz w Nowogródzkiej stronie, Jeżeli nocną przybliżysz się dobą Pan na Płużynach, którego pradziady »Młodzieńcy! wiecie, że tutaj bezkarnie »Skoro przeczytał Tuhan list książęcy »Gwałtu! wołają, zamykajcie bramę, »Za życia cnoty niewinnej obrazy,
Jakiż to chłopiec piękny i młody? Ona mu z kosza daje maliny, »Więcej się waszej obłudy boję, Jej twarz, jak róży bladej zawoje Podbiega strzelec... i staje w biegu... »A dusza przy tem świadomem drzewie
Rybka.
(Ze śpiewu gminnego).
Od dworu, z pod lasa, z wioski, Przybiega na koniec łączki, Ku wodzie obraca kroki, Wtem rybią łuskę odwinie, Wrócił się, czekał zdaleka, Patrzy na rów i na głazy,
Powrót taty.
»Pójdźcie, o dziatki, pójdźcie wszystkie razem Potem Ojcze nasz, i Zdrowaś, i Wierzę, «Ach! bierzcie wozy, ach! bierzcie dostatek, »Kupcze, jedź w miasto; ja do lasu muszę.
Kurhanek Maryli.
(Myśl ze śpiewu litewskiego).
Cudzy Człowiek, Dziewczyna, Jaś, Matka, Przyjaciółka.
CUDZY CZŁOWIEK. Tam u Niemnowej odnogi, DZIEWCZYNA. W całej wsi pytaj się, bracie, Lecz oto błysnął poranek, JAŚ. Marylo! o tej porze Byłem ja gospodarny, gdy byłem szczęśliwy; MATKA. Czemuż nie wstałam zrana? Nie budził mię, mojego litując się bolu, PRZYJACIÓŁKA. Tutaj bywało z ranku
Słyszy to cudzy człowiek,
Do przyjaciół.
(Posyłając im balladę »To lubię«).
Bije raz, dwa, trzy... już północna pora: Ot, lepiej pióro wezmę i śród ciszy, Kowno, 27 grudnia 1821 r.
To lubię.[114]
Spojrzyj, Marylo, gdzie się kończą gaje: Tuż stara cerkiew, w niej puszczyk i sowy, Raz, gdy do Ruty jadę w czas noclegu, »Za życia pragnął sprawić mi wesele, — »Wiedziałaś, że się spodobało Panu Skinęła tylko, widać radość z oczek,
Pani Twardowska.
Jedzą, piją, lulki palą, Szewcu w nos wyciął trzy szczutki, »Ale zemsta, choć leniwa, »Patrz, oto na miarę ćwieczek, »Przysiąż jej miłość, szacunek,
Tukaj albo próby przyjaźni.
(We czterech częściach).
I. »Gdy za mądrości widziadłem Broda długa za kolana, Ja pierwszy ziemskiemu oku, Ty nie masz ufności w nikim, »Kiedy miesiąc na młodziku, Tak ma stać się: Lucyferes, I tam swój traktat raz jeszcze, Dwie świece musiał zapalać, Pogląda okiem wołowem,
Lilie.
(Z pieśni gminnej).
Zbrodnia to niesłychana: Potem cała skrwawiona, Nie dochowałam wiary, — Nie wie, co mówić na to — — »A witajże, czy zdrowa? Zachodzi drogę pani: — »Słuchaj, pani bratowo, Lecz ach! nie dla mnie szczęście! I pójdę w ciemny las. Nigdy, w żadnej potrzebie, Wybiega starszy brat, Zła żono, biada tobie!
Dudarz.
(Myśl z pieśni gminnej).
Jakiż to dziadek, jak gołąb siwy, Posłuchał, przyszedł, skłonił się nizko »Idę ja Niemnem, jak Niemen długi, Odwraca głowę, odeszła nieco, Starzec ucisza, podnosi rękę: »Potem, gdy troską strawiony długą, »Nagrodzi starca, do domu przyjmie,
Ucieczka.[131]
On wojuje — rok upłynął, Jej źrenice, błyskawice, Ucichł, usnął dzwon zamkowy; »Gdzie mnie wieziesz?« — »Gdzie? do domu! »W cwał, mój koniu, koniu w cwał! — »Czegoś stanął, mój kochanku?
Renegat.
(Ballada turecka).
I. »Padyszach niema takiej krzewiny Niechże tę żmiję bej, na pastwę czerni,
Czaty.
(Ballada ukraińska)
Z ogrodowej altany, wojewoda zdyszany, Jedną ręką swe oczy kryła w puklach warkoczy, »Ciszej, plemię hajducze, ja cię płakać nauczę!
Trzech Budrysów.
(Ballada litewska).
Stary Budrys trzech synów, tęgich jak sam Litwinów, »Niech zaciągnie się drugi w księdza Kiejstuta cugi,
Lauro! czyliż te piękne wieków naszych lata II. Do Laury.
Ledwiem ciebie zobaczył, jużem się zapłonił,
III.
Mówię z sobą, z drugimi plączę się w rozmowie; IV.
Nieuczona twa postać, niewymyślne słowa,[153]
V. Widzenie się w gaju.
»Tyżeś to! i tak późno?« — »Błędną miałem drogę, VI.
Potępi nas świętoszek, rozpustnik wyśmieje,
VII. Ranek i wieczór.
Słońce błyszczy na wschodzie w chmur ognistych wianku,[154] VIII. Do Niemna.
Niemnie, domowa rzeko moja! Gdzie są wody
IX. Strzelec.
Widziałem, jak dzień cały, pośród letniej spieki, X. Rezygnacya.
Nieszczęśliwy, kto próżno o wzajemność woła;
XI. Do...
Patrzysz mi w oczy, wzdychasz; zgubna twa prostota! XII.
Poezyo! gdzie cudny pędzel twojej ręki?...
XIII.
Pierwszy raz jam niewolnik z mojej rad niewoli; XIV.
Luba! ja wzdycham; pamięć niebieskiej pieszczoty
XV. Dzień dobry.
Dzień dobry! nie śmiem budzić. O, wdzięczny widoku! XVI. Dobranoc.
Dobranoc! już dziś więcej nie będziem bawili,
XVII. Dobry wieczór.
Dobry wieczór! On dla mnie najsłodszem życzeniem — Do D. D. (Wizyta).
Ledwie wnijdę, słów kilka przemówię z nią samą:
XIX. Do wizytujących.
Pragniesz miłym być gościem? czytaj rady moje: XX. Pożegnanie. (Do D... D...).
Odpychasz mię!... Czym twoje serce już postradał?
XXI. Danaidy.
Płci piękna! Gdzie wiek złoty? gdy za polne kwiaty, XXII. Ekskuza.
Nuciłem o miłostkach w rówienników tłumie;
SONETY KRYMSKIE.
Towarzyszom Podróży Krymskiej
autor. I. Stepy Akermańskie.
Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu; II. Cisza morska. (Na wysokości Tarkankut).[164]
Już wstążkę pawilonu[165] wiatr zaledwie muśnie, III. Żegluga.
Szum większy, gęściej morskie snują się straszydła; IV. Burza.
Zdarto żagle, ster prysnął, ryk wód, szum zawiei, V. Widok gór ze stepów Kozłowa.[166]
PIELGRZYM. VI. Bakczysaraj.[171]
Jeszcze wielka, już pusta Girajów dziedzina! VII. Bakczysaraj w nocy.
Rozchodzą się z dżamidów[173] pobożni mieszkańce, VIII. Grób Potockiej.[176]
W kraju wiosny, pomiędzy rozkosznymi sady, IX. Mogiły haremu.[177]
MIRZA DO PIELGRZYMA. X. Bajdary.[180]
Wypuszczam na wiatr konia i nie szczędzę razów; XI. Ałuszta w dzień.[181]
Już góra z piersi mgliste otrząsa chylaty, XII. Ałuszta w nocy.
Rzeźwią się wiatry, dzienna wolnieje posucha; XIII. Czatyrdah.
MIRZA. XIV. Pielgrzym.
U stóp moich kraina dostatków i krasy, XV. Droga nad przepaścią w Czufut-Kale.[190]
MIRZA. XVI. Góra Kikineis.
MIRZA. XVII. Ruiny zamku w Bałakławie.[194]
Te zamki połamane w zwaliska bez ładu, XVIII. Ajudah.
Lubię poglądać wsparty na Judahu skale,
POEZYE MIŁOSNE I ELEGIE.
Żeglarz.
O morze zjawisk! Skąd ta noc i słota! Zamiast Piękności niebieskiego wschodu, 17 kwietnia 1821 r.
Do *, w sztambuch.
Ku różnym stronom ściągnęliśmy dłonie, Do malarza.
Stwórco malownych twarzy, mocnom tobie winny, Tobie twarzyczki piękne zawsze są dokoła, Do Maryi.
Precz z moich oczu! — posłucham odrazu; Czy grając w szachy, gdy pierwszymi ściegi
Maryo, siostro moja! — Nie krewnym łańcuchem,
Nessun maggior dolore che ricordarsi del tempo
Bolesne mię dni błogich wspomnienie spotyka,
Błogo temu, kto w twojej pamięci utonie,
Skonał rok stary; z jego popiołów wykwita I czegóż więc w tym nowym roku będę żądał?
I. Widziałem mężną cnotę w ucisku,
Żegnaj mi, parnaski bracie,
Nieznajomej, dalekiej, nieznany, daleki,
W imionniku Salomei Becu.[204]
Minęły chwile, szczęśliwsze, niestety! Wilno, 1824.
W imionniku M. S. Kowno 1824 aug. 16.
Jak wielorakie świecą na tem błoniu kwiaty!
Wschód i północ.
(W imionniku A. Sękowskiej).
Porzuceni na świata lodowatym końcu, Petersburg, 24 stycznia, 1825 r.
W imionniku H. Hołowińskiej.
Błądzącym wśród ciasnego dni naszych przestworza Steblów, 1825, w lutym.
Żeglarz. (W imionniku Z*).
Ilekroć ujrzysz, jak zhukana fala Odessa, 14 kwietnia 1825 r.
W imionniku K. Rzewuskiej.
Różnym losem rzuceni na świata powodzie, Odessa, 1825 r.
Do K. Rzewuskiej.
Prawda, teraz, niestety, słodkie nawet słowa
Zaloty.
Póki córeczki opiewałem wdzięki, A pokojowa służącego bada
Dwa słowa.
Gdy sam na sam z tobą siedzę, I innej muzyki w niebie
Niepewność.
Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę; Kiedy położysz rękę na me dłonie,
Do D... D...
Moja pieszczotka, gdy w wesołej chwili
Rozmowa.
Kochanko moja! na co nam rozmowa? Odessa, 1825.
Sen.
Chociaż zmuszona będziesz mnie porzucić, Przed smutnem jutrem, niech jeszcze z wieczora Odessa, 1825.
Do D. D. (Elegia).
Gdybyś ty na dzień jeden była w mojej duszy... Ty mię nie znasz! Namiętność zaćmiła me lice, Który burzę sprowadza i bałwany pieni;
Godzina. (Elegia).
Przed godziną, źrenicy nie zdjąwszy z zegarów, Tą godziną jam przeszłość z mą przyszłością łączył, Zabłąkawszy się w myślach — niestety, błąd luby! — 1825.
Dumania w dzień odjazdu.
Cóż — choć miasto porzucę, choćby z oczu znikli Płakałem. — Miło płakać, póki wiek namiętny. Odessa 29 października 1825.
Do imionnika Apollona Skalkowskiego[206]
Słychać, że pud suwnirów pobrałeś z Rusinek, Czy jedziesz w kraje lodów, czy na dworzec słońca, W Moskwie, 1826 Jun.
Na pokój grecki.
(W domu księżnej Zeneidy Wołkońskiej, w Moskwie).
Skroś ciemnoty wiedziony jej gwiaździstym wzrokiem, Widzisz na nim te rysy dziwacznej osnowy, Cóż powiem, wrócony do śmiertelnych kraju? Moskwa, 1827.
Do Maryi Szymanowskiej.
Na jakimkolwiek świata zabłysnęłaś końcu, Moskwa. 1827, w listopadzie.
Nieznajomej siostrze przyjaciółki mojej.[211]
Przyjaciele, wyrokiem smutnym rozłączeni, I tą gwiazdą jak krzyżmem świętego pierścienia, W Moskwie, dnia 1 decembris 1827.
Do księcia Golicyna.
Jeżeli wolność czcić i kochać umiesz,
Do imionnika panny Jaenisch.
Przed wichrami i szronem gdy przelotne ptaki 1829 r., 10 kwietnia w Moskwie.
W imionniku Celiny Szymanowskiej.
Zaczyna się werbunek. Widzę zdala: goni Petersburg, 1829.
Do...
(Na Alpach w Splügen).
Nigdy więc, nigdy z tobą rozstać się nie mogę! Że cię rozkosz usypia i wesołość budzi, 1829.
Do mego cicerone w Rzymie.[212]
(W imionniku Henryki Ankwiczówny).
Mój cicerone! oto na pomniku Mój cicerone! dziecinne masz lice, Rzym, 1830.
Do H(enryki Ankwiczówny). — Wezwanie do Neapolu.
(Naśladowanie z Goethego).
Znasz-li ten kraj, A wszystkie mnie Neapol, 1830.
Nad wodą wielką.
Nad wodą wielką i czystą Nad wodą wielką i czystą Lausanne, 1838.
Gdy tu mój trup...
Gdy tu mój trup w pośrodku was zasiada, Tam widzę, jako z ganku biała stąpa,
Do samotności.
Samotności! do ciebie biegnę jak do wody
Polały się łzy me...
Polały się łzy me czyste, rzęsiste,
Te rozkwitłe świeżo drzewa...
Te rozkwitłe świeżo drzewa Rodzę myśli, rodzę słowa,
Kochanek duchów...
Kochanek duchów, ileż was spotkałem,
Snuć miłość...
Snuć miłość, jak jedwabnik z swych piersi nić snuje, Lausanne, 1839.
Już się z pogodnych niebios oćma zdarła smutna. My tak czyńmy, a wszystko torem pójdzie snadnym, Ażby sławy podniebne dosiągłszy opoki, Inny, by krótką chętkę lub ciekawość sycić,
Przeszły dżdże wiosny, zbiegło skwarne lato, Jedna z nich pływa w niepewnym żywiole, Na sali orszak przywitam wybrany,
Powinszowania.
Kiedy ślesz bilet bogatym, Mogiłę, albo gromnicę, 1819.
Hej, radością oczy błysną, Ale kto w naszem jest gronie,
Pieśń Filaretów.[223]
Hej, użyjmy żywota! Wymowa wznieść nie zdoła Krew stygnie, włos się bieli,
Toasty.
Coby było wśród zakresu, Kowno, 1822.
Oda do młodości.
Bez serc, bez ducha — to szkieletów ludy. Razem, młodzi przyjaciele! W krajach ludzkości jeszcze noc głucha,
Do Aleksandra Chodźki.
(Improwizacya).
Olesiu! Czemże tobie zapłacę, Precz żal niemęski, precz żal niewieści! Wilno, 1824.
Chór strzelców.
Podług muzyki z opery Webera: »Wolny strzelec«.
Śród opok i jarów, Czyj dowcip gnał rojem 1825.
Farys.[227]
(Janowi Kozłow na pamiątkę przypisana).
Jak łódź wesoła, gdy uciekłszy z ziemi, Pędź, latawcze białonogi, Jeździec w piaskach szuka drogi, Daremnie grozi! Pędzę i podwajam razy... »Beduinie opętany! Jak tu mile oddychać piersiami całemi! Petersburg, 1828.
Czyn.[233]
(Na nutę Beranżera: »Jeunes enfants«)[234].
Hej, dalej w pląs, Lecz darmo czady pije, Petersburg, 1829.
Do matki Polki.
O matko Polko! gdy u syna twego Wcześnie mu ręce okręcaj łańcuchem, W drodze do Genui, 1830.
Reduta Ordona.[235]
(Opowiadanie adjutanta).
Nam strzelać nie kazano. Wstąpiłem na działo Przeciw nim sterczy biała, wązka, zaostrzona, Ale sypią się wojska, których Bóg i wiara On przez lunetę, wspartą na mojem ramieniu, Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze! 1832.
Nocleg.
Nasz naczelnik nad Trockiem jeziorem, Wtem błysnęło nad wzgórkiem... Czy piorun? »Zbił Skrzynecki, zbił na łeb, na szyję, 29 marca, 1832.
Śmierć pułkownika.
W głuchej puszczy, przed chatką leśnika, A gdy konia już z izby wywiedli,
Ja w tej izbie spać nie mogę; Oczy zamknę: to się marzy
Do Franciszka Grzymały.[241]
Franciszku! Ja na morze publicznej obrady, Jest sławiony w kantyczkach rabin z Świętogrodu,
Franciszek Grzymała.
Raz Grzymała na Taranie[244] Z hrabiów, mędrków i popków,
Wizyta pana Franciszka Grzymały.
Exegi monumentum.[245]
Świeci się pomnik mój nad szklany Puław dach, Paryż, 1833.
Aleksander ks. Puławski.
Komar niewielkie licho, lecz bardzo czupurne, Drżyj, człowieku! wybiła ostatnia godzina,
Adam hrabia Gurowski i ksiądz Puławski.
W domu bił się hrabia z popem,
Jan Czyński.
Wpół jest żydem, wpół Polakiem,
Urywek z przekładu Zofijówki.[247]
Delectans oculos opibus, ditissima frugum,
Ad Napoleonem III Caesarem Augustum
Ode in Bomersurdum captum.[248]
Qualis fugacem quum Amphitryonius Paryż, 1854.
POEZYE RELIGIJNO-GNOMICZNE.
Hymn
Na dzień Zwiastowania N. M. Panny.
Pokłon przeczystej Rodzicy! A któż to wschodzi? Wschodzi na Syon Dziewica.
Do Marceliny Łempickiej.
W dzień przyjęcia Komunii Świętej.
Dziś cię za stołem swym Chrystus ugościł, Z takiem nad tobą schyla się objęciem, Rzym, 1830.
Rozmowa wieczorna.
I. I każda dobra chęć Ciebie wzbogaca, 1830.
Mędrcy.
W nieczułej, ale niespokojnej dumie 1830.
Arcy-Mistrz.
Jest Mistrz, co wszystkie duchy wziął do chóru 1830.
Rozum i Wiara.
Kiedy rozumne, gromowładne czoło I będzie błyszczeć na świadectwo wierze, Rozumie ludzki! tyś mały przed Panem, 1830.
Aryman i Oromaz.[249]
(Z Zenda-Westy)[250].
W samym przepaści niezgłębionej środku, A skoro ujrzał w samym niebios środku, 1830.
Zdania i uwagi
RZECZ ZANIEDBANA.
Jedna jest rzecz na świecie godna ludzkiej pieczy; PAX DOMINI[253].
Pokój jest przyszłem dobrem, przyszłem szczęściem mojem: STOPNIE PRAWD.
Są prawdy, które mędrzec wszystkim ludziom mówi; VENI CREATOR SPIRITUS[254].
Niech się twa dusza jako dolina położy, ŚRODEK.
Bóg nie nad głową mieszka, lecz w środku człowieka: KIERUNEK.
Gdzie kto będzie po śmierci, za życia odgadnie: FILOZOF I BÓG EMIGRANT.
Wygnaliśmy z serc Boga, weźmiem dobra po nim, SŁOWO I CZYN.
W słowach tylko chęć widzim, w działaniu potęgę; CUR?[255]
Pierwsza mowa szatana do rodu ludzkiego WŁASNOŚĆ JEST NĘDZĄ.
Czemu szatan jak nędzarz wszystkim dóbr zazdrości? RUSZTOWANIE.
Duch jest budowlą, ciało jako rusztowanie: BŁOGOSŁAWIENI CISI.
O kawał ziemi ludzkie dobija się plemię; DROGA DO WIECZNOŚCI.
Ci, co nad czas i miejsce ducha swego wzbili, CZŁOWIEK WIECZNOŚCIĄ.
Sam człowiek jest wiecznością, kiedy na świat zdąży, BOGACTWO ŚWIĘTEGO.
Człowiek święty jest równie jak Stwórca bogaty, NIC DARMO.
Bóg nic darmo nie daje, lecz wszystko otwiera, MIARA BÓSTWA.
Bóg wznosi się tak górnie, tak wysoko leży, CNOTA
Gdy pełnisz cnotę, cierpisz trudy i kłopoty, PRÓBA.
Wtenczas powiesz, człowieku, żeś godzien zbawienia, NIEUFNOŚĆ.
Obraża niebo podła i nieufna tłuszcza, SKĄD MĘKA?
Cierpi człowiek, bo służy sam sobie za kata; BOŻE NARODZENIE.
Wierzysz, że się Bóg zrodził w Betlejemskim żłobie, FIGURA NIE ZBAWI.
Krzyż, wbity na Golgocie, tego nie wybawi, ROZMOWA.
Duch ze swej bezdeni woła: Bóg ze swej bezdeni GDZIE NIEBO?
Do nieba patrzysz w górę, a nie spojrzysz w siebie; JAK SŁUCHAĆ?
Kto pragnie wieczne słowo w głębi własnej duszy SŁOWO I CIAŁO.
Słowo stało się ciałem, ażeby nanowo CEL STWORZENIA.
Czego szuka stworzenie od wieków tak wiela? WARUNEK WŁADZY.
Gdybym tyle jak Chrystus mógł wziąć bóstwa w siebie, DO RAJU PRZEBOJEM.
Do raju drzwi otwarte, ale rzadki zdoła RÓŻNICE.
Czemu jest pierś anielska więcej Bogu droga WZAJEMNOŚĆ.
Ile się dusza wzruszy, tyle Boga wzruszy; JA.
Gdyby szatan na chwilę mógł wynijść sam z siebie, NIZKIE DRZWI.
Pomiędzy dzieci boże próżno ten wnijść pragnie, OSZUKAŃSTWO.
Wołasz do Boga: Ojcze! Ojciec wnet przychodzi: DAR NIE BOGIEM.
Kto modli się o dary, złe pacierze mówi: SKĄD WOJNA?
Za co człowiek na bliźnich tak często uderza, WOJNA TYLKO MIĘDZY RÓWNYMI.
Zwierz walczy ze zwierzęciem, boi się człowieka; WARUNEK BEZPIECZEŃSTWA.
Ten może deptać węże, głaskać lwy i tury, WARUNEK NIETYKALNOŚCI.
Chcesz cało przejść pomiędzy światowym rozruchem? POWOŁANIE CHYBIONE.
Smutni! chorzy! wy, zamiast cieszyć się i leczyć, SKĄD ZŁO?
Bóg jest dobrem: więc wszystko, na co duch narzeka, UWAGA CHROMEGO.
Kiedy pierwszy raz wnijdę w jakie zgromadzenie, Rozsądni naprzód spojrzą na mą nogę prawą, RÓŻNICA.
Dobry i zły zarówno chodzą za bliźnimi, KRÓL I KAT.
Dobry człowiek, jako król, szuka kogo wieńczyć; BŁOGOSŁAWIENI CISI.
Wszyscy walczą dla dobra, któż używać będzie? NARÓD CICHY.
Żaden naród prac swoich nie cieszył się płodem, WIECZNA RZECZPOSPOLITA.
Pewna rzeczpospolita jest zawsze i wszędzie, ZEGAR.
Niepokój jest zegarem, on czas ludziom stwarza: KRÓLESTWO BOŻE GWAŁT CIERPI.
Niebo samo nie spadnie, trzeba je osiągnąć: NADZIEJA.
Trzymaj ten sznur, choć fala nad głową szaleje; ZAPOMNIENIE SIĘ SZATANA.
Szatan wie, że Bóg wieczny i w sile niezmierny; JEGO PRZECZUCIE.
Szatan przeczuwa dobrze wieczność swej katuszy, O CO KŁÓTNIA?
Od chwili, gdy zaczęli czarci z nieba spadać, JAKI ŻAL.
Powiadasz, że żal zbawia: wszak czarty się żalą? KARA BOŻA.
Największego grzesznika Bóg sił nie pozbawia, CZAS DZIAŁANIA.
Kto na wieczność pracuje, drogo czas szacuje: WIECZNOŚĆ NIE MA CHWIL.
Czy wiecie, żeśmy dłużej, niżeli Bóg żyli? CZAS.
Czas jest łańcuch; im dalej od Boga ucieczesz, MILCZENIE.
Zaiste, miłe Bogu jest aniołów pienie: CICHOŚĆ.
Głośniej niźli w rozmowach, Bóg przemawia w ciszy, ŹRÓDŁA.
Mówisz: niech sobie ludzie nie kochają Boga, Głupiec mówi: niech sobie źródło wyschnie w górach, ODLEGŁOŚĆ.
Że do nieba daleko, niejeden narzeka: GOŚĆ.
Wołasz Boga: on często schodzi pokryjomu TRWOGA SZATANA.
Czemu sąd ostateczny tak szatana trwoży? DLACZEGO KŁAMIE?
Szatan, choć sobie mądrość i siłę przyznaje, ŻĄDZA NIEŚMIERTELNOŚCI.
Chcesz zyskać nieśmiertelność przez jaki czyn dzielny? TRÓJCA.
Bóg jest w Trójcy jedyny, ma pokój w radości: WESELE I CIERPIENIE.
Bóg w duchu swym wiecznego doznaje wesela, ZGODNOŚĆ.
Dobry mistrz w takim tylko chórze śpiewać lubi, JA.
Muzyk zmiesza orkiestrę najlepiej dobraną, BANK.
Dziwisz się, że po śmierci mała nasza cnota GRZECH.
Grzech jest palnym żywiołem: więc kto grzechu niéma, APOSTOLSTWO I FILOZOFIA.
Filozof uczniom własnej nauki udziela: ŚWIADEK I OSKARŻYCIEL.
Straszniejsze jest dla zbrodni świadectwo, niż skarga: URZĄD.
Człowiek jest urzędnikiem wysokiego stanu: WŁASNOŚĆ OSOBISTA.
Skarżysz się, że ktoś z twojej własności korzysta: SKARGA.
»Uszło szczęście, i próżno dotąd za niem chodzę!...« UPÓR.
Pan dotąd miłosiernie patrzy na szatana, MĄDROŚĆ.
Nauką i pieniędzmi drudzy cię zbogacą; MĄDROŚĆ I UMIEJĘTNOŚĆ.
Aby mądrości nabyć, nie dość mieć pojętność, NAUKA BEZBOŻNYCH.
Kiedy nad naukami bezbożnik pracuje, PRAKTYKA.
Na co będą potrzebne — pytało pacholę — CZAS.
Czas jako powróz wiąże ducha do natury; ATOM.
»Świat widzialny jest atom«. Prawda, astronomie! ROZPRAWA.
O czemkolwiek rozprawa, im dłużej się wiodła, RADA GŁUPCÓW.
Poco się ten gmin głupi na radę zgromadził? DOBRA RADA.
W jednym tylko przypadku rada nie zawadzi: TŁUM.
Szatan jest tchórz, boi się zostać w samotności, ZNAK.
Bóg pomazańcom swoim znak na czole kładnie; WIERZCHOŁEK I PODSTAWA.
Na głębszych fundamentach wyższy mur stać może: ODDYCHANIE BOGA (Z PERSKIEGO).
Kiedy tchnie, całą przyszłość z piersi swych wyzionie; LICZBA GWIAZD.
Prawd w piśmie bożem, równie jako gwiazd w błękicie: WALKA ZE SMOKIEM.
Ilekroć złą myśl w duszy dobra przezwycięża, MIKROKOSMOS, MIKROBIBLIA.[256]
Ciało jest małym światem, książka duszą małą, FAŁSZYWA MONETA.
Kłamca jest zły moneciarz; pozwól mu fałsz mnożyć, RUCH GŁUPI.
Głupiec, jak muł we młynie, związane ma oczy, RUCH MĄDRY.
Mędrcy prawdziwie wielcy, jak niebieskie ciała, PRAWDZIWA WIELKOŚĆ.
Dobrzeby w życiu świeckiem, jak niegdyś w Kościele, BAJKA.
»Świat ten jest czysta bajka!« Zgoda, przyjacielu: ZGODA.
Wtenczas tylko rzetelnie pogodzisz się z wrogiem, DZIAŁANIE I CIERPIENIE.
»Czy mam działać, czy cierpieć?« Bądź Stwórcy obrazem HISTORIA I PROPHETIA[257].
Czas przeszły równie od nas jak przyszły daleki; POKUSY.
Nawała pokus, równie jako morska burza, EGOIZM.
Nie ten jest egoistą, kto od ludzi stroni, POTWARZ I POCHLEBSTWO.
Pochlebca i potwarca za zasługą łażą; W potwarzy dla dobrego jest zawżdy nauka, NOCNY PTAK.
Szatan w ciemnościach łowi; jest to nocne zwierzę: KRZYWDA CZASEM PRZYDA SIĘ.
Często grzesznik przed śmiercią na bliźnich się żali, NIE ŹLE BYĆ ŚMIESZNYM.
Nie źle to jest być śmiesznym. Żartowano z panów, SFERA OWOCÓW.
Musi drzewo, ażeby rozkwitać i rodzić, OGNIK.
Mądrość świecka jest nakształt błędnego ognika: ISKRY.
Jaka tam będzie siła wiecznego płomienia, CZERW.
Mędrek świecki wymaga od małych i wielkich, JEDNA WOLA.
Jednej woli jednemu trzeba przedsięwzięciu; CECHA WYŻSZYCH.
Po tem wyższego męża możesz poznać w tłumie, POMAGAĆ BOGU.
Bóg sam może świat zniszczyć i drugi wystawić, PRÓBY.
Mędrzec zwyczajnych ludzi z rozmowy ocenia, SEN.
Jak bezsenny źle czyni, gdy oczy zamruża DWA ŚWIATY.
Dobrzy ludzie nie mogą mieć nic na tym świecie, MAJESTAT DUSZ NASZYCH.
Sam Bóg bez wiedzy naszej nie może nas rzucić, RESZTA PRAWD.
Jest i więcej prawd w Piśmie; lecz kto o nie pyta,
STWÓRCA[258].
Czemu Bóg na wzór siebie stworzył naszą postać? USTA.
W ustach jest otwór duszy, a drogie balsamy PRZESTROGA.
Choć z tobą w drogę idzie towarzyszy wielu, WSZECHWŁADZTWO LUDU.
Ludu! głosuj i zrób mi ze słoty dzień ładny, WYBORY.
Mówią, że Lapończycy na zimy miesiące WYBORY.
Mamy wodza wybierać, więc się, bracia, śpieszmy, JEŹDZIEC.
Szkapa najdzielniejszego rumaka wyprzedzi, BROŃ.
Kij bardziej niźli lanca rani i zabija, MĘDRZEC.
Mędrzec dmie się jak pająk, gdy w swej norze spocznie, ŚWIADECTWO.
Prawnicy swe świadectwa podpisują sami, BÓG W DUSZY.
Duszo! gdy poczniesz Boga, masz go w sercu chować, PRACA.
Jeśli masz się do dzieła ważnego sposobić, DZIEŁO.
Jeśli dzieło wymaga namyślań się długich, Jeśli się wielu głupców już do niego wzięło, ZŁE.
Dobrze, że znamy węża i że przed nim stronim, MĘDRZEC.
Prawy mędrzec się cieszy, jak pielgrzym ubogi, NAUKI.
Nauki są lekarstwem, chlebem słowo boże; OKLASKI.
I ty się z tego cieszysz, o mądrości synu! MĘDREK.
Mędrek dmie przed swym uczniem, przed równym się chlubi, BARANEK.
Nazwałeś się Barankiem, więc musiałeś, Panie, GOTOWOŚĆ.
Grzesznik leży, pokutnik dźwiga się na nogi, BÓG.
Nie jest punkt geometrów długi i szeroki, CIERPIENIE.
I szczęście jest nie w miejscu, ale w sobie leży; ATOM.
Świat jest tylko atomem, lecz oślepi snadnie DUSZA ŚWIĘTEGO.
Za co nigdy nie wstąpi anioł w duszę świętą? ŚWIĘCI.
Święci bezpiecznie chodzą wśród piekieł płomieni, DZIAŁANIE.
Kiedy mowa popłynie, już uczucie ginie, KRZYŻ.
Odtąd przed znakiem krzyża nie pierzchną szatany, DZIEWICA I DZIECKO.
Dwie istoty szczęśliwe nawet na tym świecie, SKARB.
Gdybyś szedł nocą ciemną i oczy zamrużył, BÓG.
Jakiego Boga do ducha weźmiesz,
Sen w Dreźnie.[259]
Śniła się zima; ja biegłem w szeregu, I skacząc, leciał; niebo się odkryło One o tobie dziwne rzeczy wiedzą,
Widzenie.
Dźwięk mię uderzył... Nagle moje ciało, I jak zbudzony ociera pot z czoła, Czułem, że wiecznie będzie się rozżarzać,
Do Bohdana Zaleskiego.
Słowiczku mój! a leć! a piej!
Drzewo (urywek).[265]
I z drzewa wysłużyło już zostać robakiem,
Urywki bez napisów.[267]
I. II.
Słowa Chrystusa.
POEZYE RELIGIJNO-GNOMICZNE.
Hymn
Na dzień Zwiastowania N. M. Panny.
Pokłon przeczystej Rodzicy! A któż to wschodzi? Wschodzi na Syon Dziewica.
Do Marceliny Łempickiej.
W dzień przyjęcia Komunii Świętej.
Dziś cię za stołem swym Chrystus ugościł, Z takiem nad tobą schyla się objęciem, Rzym, 1830.
Rozmowa wieczorna.
I. I każda dobra chęć Ciebie wzbogaca, 1830.
Mędrcy.
W nieczułej, ale niespokojnej dumie 1830.
Arcy-Mistrz.
Jest Mistrz, co wszystkie duchy wziął do chóru 1830.
Rozum i Wiara.
Kiedy rozumne, gromowładne czoło I będzie błyszczeć na świadectwo wierze, Rozumie ludzki! tyś mały przed Panem, 1830.
Aryman i Oromaz.[268]
(Z Zenda-Westy)[269].
W samym przepaści niezgłębionej środku, A skoro ujrzał w samym niebios środku, 1830.
Zdania i uwagi
RZECZ ZANIEDBANA.
Jedna jest rzecz na świecie godna ludzkiej pieczy; PAX DOMINI[272].
Pokój jest przyszłem dobrem, przyszłem szczęściem mojem: STOPNIE PRAWD.
Są prawdy, które mędrzec wszystkim ludziom mówi; VENI CREATOR SPIRITUS[273].
Niech się twa dusza jako dolina położy, ŚRODEK.
Bóg nie nad głową mieszka, lecz w środku człowieka: KIERUNEK.
Gdzie kto będzie po śmierci, za życia odgadnie: FILOZOF I BÓG EMIGRANT.
Wygnaliśmy z serc Boga, weźmiem dobra po nim, SŁOWO I CZYN.
W słowach tylko chęć widzim, w działaniu potęgę; CUR?[274]
Pierwsza mowa szatana do rodu ludzkiego WŁASNOŚĆ JEST NĘDZĄ.
Czemu szatan jak nędzarz wszystkim dóbr zazdrości? RUSZTOWANIE.
Duch jest budowlą, ciało jako rusztowanie: BŁOGOSŁAWIENI CISI.
O kawał ziemi ludzkie dobija się plemię; DROGA DO WIECZNOŚCI.
Ci, co nad czas i miejsce ducha swego wzbili, CZŁOWIEK WIECZNOŚCIĄ.
Sam człowiek jest wiecznością, kiedy na świat zdąży, BOGACTWO ŚWIĘTEGO.
Człowiek święty jest równie jak Stwórca bogaty, NIC DARMO.
Bóg nic darmo nie daje, lecz wszystko otwiera, MIARA BÓSTWA.
Bóg wznosi się tak górnie, tak wysoko leży, CNOTA
Gdy pełnisz cnotę, cierpisz trudy i kłopoty, PRÓBA.
Wtenczas powiesz, człowieku, żeś godzien zbawienia, NIEUFNOŚĆ.
Obraża niebo podła i nieufna tłuszcza, SKĄD MĘKA?
Cierpi człowiek, bo służy sam sobie za kata; BOŻE NARODZENIE.
Wierzysz, że się Bóg zrodził w Betlejemskim żłobie, FIGURA NIE ZBAWI.
Krzyż, wbity na Golgocie, tego nie wybawi, ROZMOWA.
Duch ze swej bezdeni woła: Bóg ze swej bezdeni GDZIE NIEBO?
Do nieba patrzysz w górę, a nie spojrzysz w siebie; JAK SŁUCHAĆ?
Kto pragnie wieczne słowo w głębi własnej duszy SŁOWO I CIAŁO.
Słowo stało się ciałem, ażeby nanowo CEL STWORZENIA.
Czego szuka stworzenie od wieków tak wiela? WARUNEK WŁADZY.
Gdybym tyle jak Chrystus mógł wziąć bóstwa w siebie, DO RAJU PRZEBOJEM.
Do raju drzwi otwarte, ale rzadki zdoła RÓŻNICE.
Czemu jest pierś anielska więcej Bogu droga WZAJEMNOŚĆ.
Ile się dusza wzruszy, tyle Boga wzruszy; JA.
Gdyby szatan na chwilę mógł wynijść sam z siebie, NIZKIE DRZWI.
Pomiędzy dzieci boże próżno ten wnijść pragnie, OSZUKAŃSTWO.
Wołasz do Boga: Ojcze! Ojciec wnet przychodzi: DAR NIE BOGIEM.
Kto modli się o dary, złe pacierze mówi: SKĄD WOJNA?
Za co człowiek na bliźnich tak często uderza, WOJNA TYLKO MIĘDZY RÓWNYMI.
Zwierz walczy ze zwierzęciem, boi się człowieka; WARUNEK BEZPIECZEŃSTWA.
Ten może deptać węże, głaskać lwy i tury, WARUNEK NIETYKALNOŚCI.
Chcesz cało przejść pomiędzy światowym rozruchem? POWOŁANIE CHYBIONE.
Smutni! chorzy! wy, zamiast cieszyć się i leczyć, SKĄD ZŁO?
Bóg jest dobrem: więc wszystko, na co duch narzeka, UWAGA CHROMEGO.
Kiedy pierwszy raz wnijdę w jakie zgromadzenie, Rozsądni naprzód spojrzą na mą nogę prawą, RÓŻNICA.
Dobry i zły zarówno chodzą za bliźnimi, KRÓL I KAT.
Dobry człowiek, jako król, szuka kogo wieńczyć; BŁOGOSŁAWIENI CISI.
Wszyscy walczą dla dobra, któż używać będzie? NARÓD CICHY.
Żaden naród prac swoich nie cieszył się płodem, WIECZNA RZECZPOSPOLITA.
Pewna rzeczpospolita jest zawsze i wszędzie, ZEGAR.
Niepokój jest zegarem, on czas ludziom stwarza: KRÓLESTWO BOŻE GWAŁT CIERPI.
Niebo samo nie spadnie, trzeba je osiągnąć: NADZIEJA.
Trzymaj ten sznur, choć fala nad głową szaleje; ZAPOMNIENIE SIĘ SZATANA.
Szatan wie, że Bóg wieczny i w sile niezmierny; JEGO PRZECZUCIE.
Szatan przeczuwa dobrze wieczność swej katuszy, O CO KŁÓTNIA?
Od chwili, gdy zaczęli czarci z nieba spadać, JAKI ŻAL.
Powiadasz, że żal zbawia: wszak czarty się żalą? KARA BOŻA.
Największego grzesznika Bóg sił nie pozbawia, CZAS DZIAŁANIA.
Kto na wieczność pracuje, drogo czas szacuje: WIECZNOŚĆ NIE MA CHWIL.
Czy wiecie, żeśmy dłużej, niżeli Bóg żyli? CZAS.
Czas jest łańcuch; im dalej od Boga ucieczesz, MILCZENIE.
Zaiste, miłe Bogu jest aniołów pienie: CICHOŚĆ.
Głośniej niźli w rozmowach, Bóg przemawia w ciszy, ŹRÓDŁA.
Mówisz: niech sobie ludzie nie kochają Boga, Głupiec mówi: niech sobie źródło wyschnie w górach, ODLEGŁOŚĆ.
Że do nieba daleko, niejeden narzeka: GOŚĆ.
Wołasz Boga: on często schodzi pokryjomu TRWOGA SZATANA.
Czemu sąd ostateczny tak szatana trwoży? DLACZEGO KŁAMIE?
Szatan, choć sobie mądrość i siłę przyznaje, ŻĄDZA NIEŚMIERTELNOŚCI.
Chcesz zyskać nieśmiertelność przez jaki czyn dzielny? TRÓJCA.
Bóg jest w Trójcy jedyny, ma pokój w radości: WESELE I CIERPIENIE.
Bóg w duchu swym wiecznego doznaje wesela, ZGODNOŚĆ.
Dobry mistrz w takim tylko chórze śpiewać lubi, JA.
Muzyk zmiesza orkiestrę najlepiej dobraną, BANK.
Dziwisz się, że po śmierci mała nasza cnota GRZECH.
Grzech jest palnym żywiołem: więc kto grzechu niéma, APOSTOLSTWO I FILOZOFIA.
Filozof uczniom własnej nauki udziela: ŚWIADEK I OSKARŻYCIEL.
Straszniejsze jest dla zbrodni świadectwo, niż skarga: URZĄD.
Człowiek jest urzędnikiem wysokiego stanu: WŁASNOŚĆ OSOBISTA.
Skarżysz się, że ktoś z twojej własności korzysta: SKARGA.
»Uszło szczęście, i próżno dotąd za niem chodzę!...« UPÓR.
Pan dotąd miłosiernie patrzy na szatana, MĄDROŚĆ.
Nauką i pieniędzmi drudzy cię zbogacą; MĄDROŚĆ I UMIEJĘTNOŚĆ.
Aby mądrości nabyć, nie dość mieć pojętność, NAUKA BEZBOŻNYCH.
Kiedy nad naukami bezbożnik pracuje, PRAKTYKA.
Na co będą potrzebne — pytało pacholę — CZAS.
Czas jako powróz wiąże ducha do natury; ATOM.
»Świat widzialny jest atom«. Prawda, astronomie! ROZPRAWA.
O czemkolwiek rozprawa, im dłużej się wiodła, RADA GŁUPCÓW.
Poco się ten gmin głupi na radę zgromadził? DOBRA RADA.
W jednym tylko przypadku rada nie zawadzi: TŁUM.
Szatan jest tchórz, boi się zostać w samotności, ZNAK.
Bóg pomazańcom swoim znak na czole kładnie; WIERZCHOŁEK I PODSTAWA.
Na głębszych fundamentach wyższy mur stać może: ODDYCHANIE BOGA (Z PERSKIEGO).
Kiedy tchnie, całą przyszłość z piersi swych wyzionie; LICZBA GWIAZD.
Prawd w piśmie bożem, równie jako gwiazd w błękicie: WALKA ZE SMOKIEM.
Ilekroć złą myśl w duszy dobra przezwycięża, MIKROKOSMOS, MIKROBIBLIA.[275]
Ciało jest małym światem, książka duszą małą, FAŁSZYWA MONETA.
Kłamca jest zły moneciarz; pozwól mu fałsz mnożyć, RUCH GŁUPI.
Głupiec, jak muł we młynie, związane ma oczy, RUCH MĄDRY.
Mędrcy prawdziwie wielcy, jak niebieskie ciała, PRAWDZIWA WIELKOŚĆ.
Dobrzeby w życiu świeckiem, jak niegdyś w Kościele, BAJKA.
»Świat ten jest czysta bajka!« Zgoda, przyjacielu: ZGODA.
Wtenczas tylko rzetelnie pogodzisz się z wrogiem, DZIAŁANIE I CIERPIENIE.
»Czy mam działać, czy cierpieć?« Bądź Stwórcy obrazem HISTORIA I PROPHETIA[276].
Czas przeszły równie od nas jak przyszły daleki; POKUSY.
Nawała pokus, równie jako morska burza, EGOIZM.
Nie ten jest egoistą, kto od ludzi stroni, POTWARZ I POCHLEBSTWO.
Pochlebca i potwarca za zasługą łażą; W potwarzy dla dobrego jest zawżdy nauka, NOCNY PTAK.
Szatan w ciemnościach łowi; jest to nocne zwierzę: KRZYWDA CZASEM PRZYDA SIĘ.
Często grzesznik przed śmiercią na bliźnich się żali, NIE ŹLE BYĆ ŚMIESZNYM.
Nie źle to jest być śmiesznym. Żartowano z panów, SFERA OWOCÓW.
Musi drzewo, ażeby rozkwitać i rodzić, OGNIK.
Mądrość świecka jest nakształt błędnego ognika: ISKRY.
Jaka tam będzie siła wiecznego płomienia, CZERW.
Mędrek świecki wymaga od małych i wielkich, JEDNA WOLA.
Jednej woli jednemu trzeba przedsięwzięciu; CECHA WYŻSZYCH.
Po tem wyższego męża możesz poznać w tłumie, POMAGAĆ BOGU.
Bóg sam może świat zniszczyć i drugi wystawić, PRÓBY.
Mędrzec zwyczajnych ludzi z rozmowy ocenia, SEN.
Jak bezsenny źle czyni, gdy oczy zamruża DWA ŚWIATY.
Dobrzy ludzie nie mogą mieć nic na tym świecie, MAJESTAT DUSZ NASZYCH.
Sam Bóg bez wiedzy naszej nie może nas rzucić, RESZTA PRAWD.
Jest i więcej prawd w Piśmie; lecz kto o nie pyta,
STWÓRCA[277].
Czemu Bóg na wzór siebie stworzył naszą postać? USTA.
W ustach jest otwór duszy, a drogie balsamy PRZESTROGA.
Choć z tobą w drogę idzie towarzyszy wielu, WSZECHWŁADZTWO LUDU.
Ludu! głosuj i zrób mi ze słoty dzień ładny, WYBORY.
Mówią, że Lapończycy na zimy miesiące WYBORY.
Mamy wodza wybierać, więc się, bracia, śpieszmy, JEŹDZIEC.
Szkapa najdzielniejszego rumaka wyprzedzi, BROŃ.
Kij bardziej niźli lanca rani i zabija, MĘDRZEC.
Mędrzec dmie się jak pająk, gdy w swej norze spocznie, ŚWIADECTWO.
Prawnicy swe świadectwa podpisują sami, BÓG W DUSZY.
Duszo! gdy poczniesz Boga, masz go w sercu chować, PRACA.
Jeśli masz się do dzieła ważnego sposobić, DZIEŁO.
Jeśli dzieło wymaga namyślań się długich, Jeśli się wielu głupców już do niego wzięło, ZŁE.
Dobrze, że znamy węża i że przed nim stronim, MĘDRZEC.
Prawy mędrzec się cieszy, jak pielgrzym ubogi, NAUKI.
Nauki są lekarstwem, chlebem słowo boże; OKLASKI.
I ty się z tego cieszysz, o mądrości synu! MĘDREK.
Mędrek dmie przed swym uczniem, przed równym się chlubi, BARANEK.
Nazwałeś się Barankiem, więc musiałeś, Panie, GOTOWOŚĆ.
Grzesznik leży, pokutnik dźwiga się na nogi, BÓG.
Nie jest punkt geometrów długi i szeroki, CIERPIENIE.
I szczęście jest nie w miejscu, ale w sobie leży; ATOM.
Świat jest tylko atomem, lecz oślepi snadnie DUSZA ŚWIĘTEGO.
Za co nigdy nie wstąpi anioł w duszę świętą? ŚWIĘCI.
Święci bezpiecznie chodzą wśród piekieł płomieni, DZIAŁANIE.
Kiedy mowa popłynie, już uczucie ginie, KRZYŻ.
Odtąd przed znakiem krzyża nie pierzchną szatany, DZIEWICA I DZIECKO.
Dwie istoty szczęśliwe nawet na tym świecie, SKARB.
Gdybyś szedł nocą ciemną i oczy zamrużył, BÓG.
Jakiego Boga do ducha weźmiesz,
Sen w Dreźnie.[278]
Śniła się zima; ja biegłem w szeregu, I skacząc, leciał; niebo się odkryło One o tobie dziwne rzeczy wiedzą,
Widzenie.
Dźwięk mię uderzył... Nagle moje ciało, I jak zbudzony ociera pot z czoła, Czułem, że wiecznie będzie się rozżarzać,
Do Bohdana Zaleskiego.
Słowiczku mój! a leć! a piej!
Drzewo (urywek).[284]
I z drzewa wysłużyło już zostać robakiem,
Urywki bez napisów.[286]
I. II.
Słowa Chrystusa.
DODATEK.
Poezye przypisywane Mickiewiczowi.
Panicz i dziewczyna[287]
I. »Na polu wnet drzewo, W las poszła drożyna, Lecz że wietrzyk dmuchał
Sonet.[288]
Gdzie dawniej źrenicami oświecane twemi,
Ułamek z improwizacyi.[289]
O lube siostry, co z tego będzie, Będą tam oni kosili kwiaty, Wilno, 1824.
Drugi ułamek z improwizacyi.
Jeszcze ma muza tego wspomina, Wilno, 1824.
Trzeci ułamek z improwizacyi.
Ja rymów nie dobieram, ja zgłosek nie składam,
Do.....[290]
Gdybym się zmienił w wstęgę złocistą, Może nakoniec Bóg litościwy
Dziewica na rozdrożu.[291]
Improwizacya do H. S.
DZIEWICA. Nie znają tam, co różność, rozmaitość, mnóstwo, Obrazem ich żywota jest senne marzenie,
KONIEC TOMU I.
SPIS RZECZY.
Str. POEZYE. Ballady i romanse. 83 87 93 98 103 106 110 111 116 129 140 146 152 154 156 Sonety (sonety erotyczne). 161 II. Do Laury 162 162 163 163 164 VII. Ranek i wieczór 164 VIII. Do Niemna 165 IX. Strzelec 165 X. Rezygnacya 166 XI. Do... 166 167 167 168 XV. Dzień dobry 168 XVI. Dobranoc 169 XVII. Dobry wieczór 169 XVIII. Do D. D. (Wizyta) 170 XIX. Do wizytujących 170 171 XXI. Danaidy 171 XXII. Ekskuza 172 (SONETY KRYMSKIE). 173 II. Cisza morska. (Na wysokości Tarkankut) 174 III. Żegluga 174 IV. Burza 175 175 VI. Bakczysaraj 176 VII. Bakczysaraj w nocy 176 VIII. Grób Potockiej 177 IX. Mogiły haremu 177 X. Bajdary 178 XI. Ałuszta w dzień 178 XII. Ałuszta w nocy 179 XIII. Czatyrdah 179 XIV. Pielgrzym 180 XVI. Góra Kikineis 181 XVII. Ruiny zamku w Bałakławie 181 XVIII. Ajudah 182 Poezye miłosne i elegie. 189 191 192 195 196 200 202 202 203 204 205 206 206 213 217 220 222 225 Obrazki, ody i pieśni. 230 232 233 234 236 237 241 242 247 249 250 254 257 261 Poezye religijno-gnomiczne. 271 272 272 274 293 295 298 300 Dodatek. (Poezye przypisywane Mickiewiczowi). 308 |
- ↑ Błąd w druku; powinno być – poetów.
- ↑ Błąd w druku; powinno być – charakter.
- ↑ Najdokładniej przedstawił »Żywot Adama Mickiewicza« syn jego Władysław w czterotomowem dziele, wydanem w Poznaniu r. 1890—1895. Życiorys z rozbiorem twórczości łączą: Dr Józef Kallenbach: »A. Mickiewicz« (Kraków, 1897, dwa tomy); Piotr Chmielowski: »A. Mickiewicz, zarys biograficzno-literacki« (Kraków — Warszawa, 1898, dwa tomy).
- ↑ Życie to starałem się zobrazować w dziełku p. t. »Liberalizm i obskurantyzm na Litwie i Rusi« (Warszawa, 1898).
- ↑ Wiekiem Ptolemeuszów albo epoką aleksandryjską nazywają czasy panowania macedońsko-aleksandryjskich władców Egiptu, ze stolicą Aleksandryą, mianowicie zaś III-cie i II-gie stulecie przed Chrystusem. Ptolemeuszów panujących liczą ogółem 16 z różnymi przydomkami.
- ↑ Minnesaengerami albo minnesingerami nazywają się poeci niemieccy w XII i XIII wieku, głównie w części Niemiec zwanej Szwabią. Trubadurami zaś nazywają się poeci francuscy, mianowicie prowansalscy (z Francyi południowej) tychże stuleci.
- ↑ Jan Jerzy Trissino ur. 1478, zm. 1550 r.
- ↑ Ludwik Ariosto (Aryost), autor »Orlanda Szalonego«, ur. 1474, zm. 1533.
- ↑ Torkwato Tasso, autor »Jerozolimy Wyzwolonej«, ur. 1544, zm. 1595.
- ↑ Katonowie i Flaminiusze, nazwy sławnych ludzi w dziejach rzymskich.
- ↑ Perykles, najznakomitszy polityk ateński i wyborny mówca, zm. r. 429 przed Chr.
- ↑ Demostenes, najznakomitszy mówca grecki, ur. 384, zm. 322 r. przed Chr.
- ↑ Kornel w walkach ze Scuderim i w rozprawach z tego powodu nigdy nie cytuje Sofokla i Eurypidesa, ale Poetyka tak często jest na placu, że zniecierpliwiony Wolter woła w komentarzach: »ach! jakże mnie nudzicie swoim Arystotelesem«.
- ↑ Kornel (Corneille) Piotr, twórca tragedyi francuskiej, ur. 1606 zm. 1684.
- ↑ Jerzy Scudéry, poeta epiczny, ur. 1601 zm. 1667 r.
- ↑ Sofokles i Eurypides, wielcy tragicy greccy z V wieku przed Chr.
- ↑ »Poetykę« napisał największy filozof grecki, Arystoteles, rówieśnik Demostenesa, ur. 384, zm. 322 r. przed Chr.
- ↑ Wolter (Voltaire), najgłośniejszy pisarz francuski XVIII w., ur. 1694 zm. 1778 r.
- ↑ Druidowie byli to kapłani u narodów celtyckich w starożytnej Galii i Bretanii, zajmujący się także nauką.
- ↑ Bardowie to śpiewacy wojenni i wróżbici u Celtów irlandzkich i szkockich.
- ↑ Chaucer (wym. Czoser) żył w wieku XIV-tym.
- ↑ Szekspir (Shakespeare), największy autor dramatyczny angielski, ur. 1564, zm. 1616 r.
- ↑ Aleksander Pope, ur. 1688 zm. 1744 r.
- ↑ Józef Addison, ur. 1672 zm. 1719.
- ↑ Jonatan Swift, autor »Podróży Guliwera«, ur. 1667 zm. 1745.
- ↑ Walter Scott, ur. 1771, zm. 1832 r.
- ↑ Jerzy lord Byron, ur. 1778, zm. 1824 r.
- ↑ Fryderyk Szyller (Schiller), ur. 1759, zm. 1805 r.
- ↑ Henryada jest to poemat bohaterski (słaby) Woltera.
- ↑ Heldenbuch jest to nazwa zbioru pieśni osnutych na dawnych podaniach, głównie o olbrzymach i smokach.
- ↑ Nibelungen, to wielka epopeja niemiecka (z XII w.).
- ↑ Dante Alighieri ur. 1265, zm. 1321), najznakomitszy poeta włoski, autor »Boskiej Komedyi«.
- ↑ Messyada, poemat Klopstocka (ur. 1724, zm. 1803 r.), opiewający tajemnicę odkupienia.
- ↑ Franciszek Petrarka, najsławniejszy autor sonetów, ur. 1304, zm. 1374 r.
- ↑ Jan Wolfgang Goethe, największy poeta niemiecki, ur. 1749, zm. 1832 r.
- ↑ Dziel tłumy na narody (Iliada).
- ↑ Gotthold Efraim Lessing, krytyk i poeta, ur. 1729, zm. 1781 r.
- ↑ Krzysztof Wieland, poeta i powieściopisarz, ur. 1733, zm. 1813 r.
- ↑ Fryderyk Hagedorn, ur. 1708 zm. 1754 r.
- ↑ Gotfryd August Bürger, twórca ballad niemieckich, ur. 1748, zm. 1794 r.
- ↑ Tros Italusve fuat = czy Trojańczyk czy Italczyk; jest to wyrażenie poety rzymskiego Wergiliusza w Eneidzie (księga X, w. 108), tylko że tam jest nie Italus, ale Rutulus, jak to Mickiewicz sam w powiastce: »Popas w Upicie« przytoczył.
- ↑ August Wilhelm Schlegel, ur. 1767, zm. 1845; brat jego młodszy Fryderyk, ur. 1772, zm. 1829.
- ↑ Fryderyk Bouterwek, historyk literatury, ur. 1776, zm. 1828 r.
- ↑ Jan August Eberhard, estetyk, ur. 1739, zm. 1809 r.
- ↑ Nie tylko w poezyi, ale i w sztukach obrazowych, krytyka odróżnia rodzaj romantyczny. W malarstwie naprzykład szkoły włoskiej, Madonna i wyobrażenia aniołów są wzięte ze świata romantycznego i do ideału podniesione.
- ↑ Klemens Marot, poeta francuski, ur. 1495, zm. 1544 r.
- ↑ Mikołaj Boileau-Despréaux, poeta i krytyk, ur. 1636, zm. 1711 r.
- ↑ Abraham Cowley, liryk, ur. 1618, zm. 1667 r.
- ↑ Mateusz Prior, ur. 1664, zm. 1721.
- ↑ Mikołaj Rowe, ur. 1673, zm. 1718.
- ↑ Jan Gay, ur. 1688, zm. 1732.
- ↑ Dawid Mallet albo Malloch, ur. 1700, zm. 1765.
- ↑ Tomasz Percy, ur. 1728, zm. 1811 r.
- ↑ Chrystyan Stolberg, ur. 1748, zm. 1821 r.; brat jego młodszy, Fryderyk Leopold, ur. 1750, zm. 1819.
- ↑ Ludwig Kosegarten, ur. 1758, zm. 1818.
- ↑ Ludwig Henryk Hoelty, ur. 1748, zm. 1776.
- ↑ Robert Burns, znakomity liryk szkocki, ur. 1759, zm. 1796 r.
- ↑ Jan Gotfryd Herder, według Mickiewicza jeden z najznakomitszych ludzi, jakich Niemcy wydały, entuzyastyczny wielbiciel pieśni ludowych, krytyk i poeta niemiecki, ur. 1744 † 1803 r.
- ↑ Pan J. K., jest to Jan Kazimierz Ordyniec, redaktor »Dziennika Warszawskiego«, ur. 1797, zm. 1863 r.
- ↑ M. M., jest to Maurycy Mochnacki, znakomity krytyk w duchu romantycznym, ur. 1804, zm. 1834.
- ↑ Poema o Ziemiaństwie napisał Kajetan Koźmian (* 1771 † 1856), wykończył je i wydrukował dopiero w r. 1839.
- ↑ Horacyusz, najznakomitszy poeta rzymski, żył w pierwszym wieku przed Chr.
- ↑ Tomasz Moore, poeta irlandzki, ur. 1780 † 1852 r.
- ↑ Sarbiewski nie pisał po polsku; Śniadeccy nie pisali poezyi: a w dziełach Twardowskiego więcej cudzoziemskich wyrazów niż we wszystkich sonetach.
- ↑ Robert Southey, ur. 1774, um. 1843 r.
- ↑ Alfons de Lamartine, ur. 1770, um. 1869 r.
- ↑ Ustęp, przytoczony po francusku, znaczy: »Najgłośniejsi u nas poeci angielscy, Walter Scott, Southey, Moore, nie raczą poprawiać swych wierszy; wykraczają nie tylko przeciwko prawidłom rytmiczności, ale nawet przeciw gramatyce; robią oni z języka angielskiego jakąś wielojęzyczność, gdzie dopuszczane są wyrazy wszystkich narzeczy. Byron byle jak rzuca swe stenograficzne natchnienia na papier, nie racząc następnie zwracać na nie uwagi, poczytując zaniedbanie za to samo, co swoboda poetycka; system to pewnie prawdziwego poety; boć z takiem to lekceważeniem u nas (Francuzów) Lamartine wyśpiewał swoje Rozmyślania, które muszą przeglądać jego przyjaciele i p. Tastu, jego księgarz«.
- ↑ Szkołą poetów szląskich nazywa się grupa wierszopisów niemieckich XVIII w. ze Szlązka rodem. Odróżniają dwa jej okresy; pierwszego naczelnikiem był Marcin Opitz, drugiego Andrzej Gryphius.
- ↑ Pan S., jest to Teodozy Sierociński, gramatyk i autor stylistyki, ur. 1789, um. 1857 r.
- ↑ List do Pizonów, jest to poemat Horacyusza o sztuce rymotwórczej.
- ↑ Jan Franciszek de Laharpe, profesor literatury (* 1739 † 1803), wydał swój kurs literatury starożytnej i nowożytnej p. t. »Lycée«.
- ↑ już Mroziński... Ma tu Mickiewicz na myśli znakomitą krytykę, napisaną przez Józefa Mrozińskiego (* 1784 † 1839), p. t. »Odpowiedź na recenzyę« (Warszawa, 1824).
- ↑ Na początku XVI wieku, a może i wcześniej, przedstawiano u nas dyalogi, misterye, to jest historye z Pisma św. i mitologii. Była więc gotowa popularna forma dramatu. Gdyby wówczas który poeta z talentem wziął się za podobne przedmioty, wybrał z nich dramatyczniejsze, formę przedstawienia udoskonalił i styl uszlachetnił, utworzyłaby się może sztuka dramatyczna narodowa, jaką szczycą się Hiszpanie i Anglicy. Jan Kochanowski, ukształcony we Włoszech, wzgardził widowiskiem tak niekształtnem, i drama podług wzoru greckiego napisał, dla narodu nieinteresujące, a przez zły wybór formy dla poezyi nawet niewdzięczne. Przecież Kochanowski ma tę wielką zaletę, że znając starożytność grecką lepiej niż późniejsi klasycy, starał się ją wiernie oddawać. Grecy Kochanowskiego przypominają bohaterów Homera; Grecy naszych klasyków są istotami urojonemi. Żaden z krajowych krytyków nie zwrócił na to uwagi. Cieszono się tylko, że Odprawa posłów jest sztuką regularną. Po odrodzeniu się nauk w samej tylko Warszawie kwitnęła literatura, a tam już nie czas było wskrzeszać dyalogi. Julian Niemcewicz, czy to głębokiem nad sztuką rozmyślaniem, czy instynktem właściwym talentowi, przeczuł potrzebę wieku i wpadł na szczęśliwą myśl wystawiania osób historycznych, zachowując im koloryt miejscowy i rysy epoki, w której żyli, mowie nawet dla powiększenia iluzyi, starożytnej Zygmuntowskiej epoki nadał charakter (drama Kazimierz Wielki). W podobnej myśli, lubo znacznie przedtem, napisał Goethe drama Goetz von Berlichingen, i sprawił epokę w literaturze. Teraz we Francyi sceny historyczne wróżą nowy dla Europy rodzaj dramatyczny od formy greckiej, Szekspirowskiej i Kalderonowskiej różny. Niemcewicz nie mógł ani tak szczęśliwie idei swojej rozwinąć, ani takich sprawić skutków, bo Goethemu już Herder i Lessing utorowali drogę, a do Francyi wpływ Niemców, podniesione historyczne nauki, wpływ romansów Walter Scotta i ogromna liczba memoarów, ułatwiły wstęp temu nowemu dramatycznemu rodzajowi. U nas teraz, nawet po pracach samego Niemcewicza, Czackiego, Lelewela, Bandtków, jeszcze wielka kompozycya historyczna, epopeja lub drama na długie czasy zostanie przedsięwzięciem nad siły poetów, kiedy jeszcze tak mało pomniejszych narodowej poezyi rodzajów rozwiniono. O tych rodzajach niektórzy teoretycy i czytelnicy dotąd jeszcze dziwne mają wyobrażenie. Myślą naprzykład, że miejsca pospolite, maksymy i morały, z równą emfazą od Greków, Rzymian, Turków i Amerykanów na teatrze francuskim deklamowane, potłomaczone na polskie gładkim wierszem, jeśli się zaczynają od słów: Jakiż mię zapał porywa — Muzo, wspieraj mój lot i t. d., robi się z tego narodowa oda: jeżeli zaś pokrajane w dyalog, włożą się w usta Samborom, Jaksom, robi się narodowe drama; jeżeli nakoniec wychodzą na świat w kształcie poematu, noszącego tytuł na ada, zaczynającego się od »ja śpiewam«, z przydaniem potrzebnych alegoryj i tak zwanych machin, tworzą wtenczas narodową epopeję.
- ↑ Dekoloniusz jest to Dominik de Colonia (Decolonia), ur. 1660 w Akwizgranie, zm. 1741 r. w Lyonie. Był jezuitą, pisał tragedye, mowy, rozprawy naukowe, oraz dzieło o sztuce wymowy (De arte rhetorica), wielokrotnie przedrukowywane i u nas.
- ↑ Ustęp, po łacinie przytoczony, znaczy: »ci ludzie, doprawdy mają talent, ale nie są uczeni, retoryki się nie wyuczyli, nie zdobią mowy figurami; gdzież jest żywe obrazowanie, zamilczenie, uosobienie, powstrzymanie myśli, opuszczenie?«
- ↑ Henryk Home (* 1696 † 1782), filozof angielski, wydał trzytomowe dzieło p. t. »Zasady krytyki« (1762-65).
- ↑ Franciszek Hutcheson (* 1694 † 1747), moralista, napisał rozprawę »O początku pojęć o piękności i cnocie« (1745).
- ↑ Edmund Burke, wielki mówca i publicysta (* 1730 † 1797), jest autorem rozprawy »O początku pojęć o wzniosłości i piękności« (1757).
- ↑ Adam Smith, słynny ekonomista (* 1723 † 1790), w swojej »Teoryi uczuć moralnych« zastanawiał się także nad znaczeniem piękna.
- ↑ Piotr Calderon, znakomity dramatyk hiszpański, ur. 1600, um. 1681 r. Lope de Vega, wcześniejszy od niego, ur. 1562, um. 1635 r.
- ↑ Franciszek Dmochowski. Mowa tu jest o Franciszku Ksawerym (* 1762 † 1808), ojcu Franciszka Salezego, o którym Mickiewicz rozwodził się poprzednio.
- ↑ Kwintylian, znakomity nauczyciel wymowy w Rzymie w pierwszym wieku naszej ery.
- ↑ Karol Franciszek Lhomond, filolog francuski, ur. 1727, um. 1774 r.
- ↑ Zdania własne Laharpa o literaturze starożytnej nigdy żadnej u uczonych nie miały powagi; zdania jego o literaturze francuskiej, powierzchowne i częstokroć fałszywe, wytykają sami Francuzi, mianowicie Villemain.
- ↑ Euzebiusz Słowacki (* 1772 † 1814), ojciec Juliusza, profesor wymowy w Krzemieńcu, a potem w Wilnie.
- ↑ Ulemowie są to prawnicy i duchowni u Turków; zajmują się wykładem księgi świętej mahometanów, zwanej Koranem lub Al-koranem.
- ↑ Styl poezyj Homerycznych, tok opowiadania właściwy Iliadzie, zniknął albo się zupełnie odmienił w tłomaczeniu. Dmochowski ani historycznie ani krytycznie poezyj Homerycznych nie rozumiał.
- ↑ Fryderyk August Wolf (* 1759 † 1824) pierwszy zrobił przypuszczenie, że epopeje Greków, »Iliada« i »Odyseja«, powstały częściowo, ciągle się rozwijając.
- ↑ Podróż Anacharsysa po Grecyi, napisał uczony francuski Jan Jakób Barthélemy (* 1716 † 1795).
- ↑ Benjamin Constant (* 1767 † 1830), głośny publicysta i literat.
- ↑ Jakób Delille (* 1738 † 1813), słynny swojego czasu poeta opisowy.
- ↑ Gabryel Legouvé (* 1764 † 1812), wsławił się poematem: »Zasługi kobiet«.
- ↑ Karol Piotr Calardeau (* 1732 † 1774), małego talentu.
- ↑ Epitry = listy poetyckie.
- ↑ Rasyn (Racine Jan Chrzciciel), najznakomitszy tragedyopisarz francuski, ur. 1639, um. 1699 r.
- ↑ Jan Chapelain, mierny poeta francuski, ur. 1595, um. 1674 r.
- ↑ Ixami nazywało się towarzystwo, złożone z literatów i światowców, które kilka lat pomieszczało w pismach warszawskich (1817 — 1820) krytyki teatralne.
- ↑ Zob. w Gazecie Polskiej 1827 r. siedm artykułów o przekładzie jednej zwrotki z Lefranc de Pompignan. Lefranc de Pompignan ze wszystkiemi swemi dziełami ledwie zasługuje na wspomnienie w literaturze francuskiej.
- ↑ Autor Historyi Literatury nie poważa się dzieł oceniać. »Miałemże, powiada, dla osób zwłaszcza żyjących, o wszelkich zapomnieć względach? Przez słuszność i związki towarzyskiego pożycia uczynić tego nie śmiałem. Natomiast zdania obce, zwłaszcza tak przyzwoitych sędziów, jakimi są Ludwik Osiński, Stanisław Potocki, Franciszek Dmochowski, wiernie przytaczam«. Wybierzmy losem niektóre: Stanisław Potocki o tłomaczeniu Iliady mówił: »Dmochowski przelał myśli autora (Homera!) z wielką gładkością na język ojczysty. Jeszcze mi się nie trafiło wciąż przeczytać dwie lub trzy pieśni z dawniejszych tłomaczeń (więc nie czytał przedtem Iliady!) bez jakiejś tęsknoty (?). Przeczytałem Dmochowskiego wciąż i z upodobaniem«. Czytałże kto podobne zdanie w jakiejkolwiek historyi literatury? Jest to właśnie jeden ze szczególnych charakterystycznych przymiotów Iliady, że w niej nigdzie autor nie wychodzi na scenę i myśli własnych nie objawia. Możnaż powiedzieć, że pieśni tej cudownej epopei są to myśli autora (Homera) o wojnie Trojańskiej? — Ksiądz Baka pisał wierszem Uwagi o śmierci niechybnej: jego biograf twierdzi żartobliwie, że Milton pisał równie wierszem uwagi nad Rajem utraconym... Nie obrażę tą uwagą szanownych cieniów Stanisława Potockiego. Wielki mówca i zasłużony mąż ojczyznie nie traci przez to sławy, że się niepotrzebnie wdawał w retorykę. Szanowalibyśmy słabość męża i okrylibyśmy milczeniem jego uchybienia; ale mógłże profesor literatury w Warszawie, Osiński, przytaczać owo zdanie, jako nader ważne, a profesor historyi powtarzać je, jako nader poważne? — Str. 308. »Trembecki prawdziwy okazał talent rymotwórczy: łączy bowiem w poezyach swoich śmiałość Pindara z gustem Horaczego a słodyczą Safony«. Gdyby kto powiedział o kompozytorze muzycznym, że jest Mozartem, Rossinim, Humlem i Orfeuszem! albo o malarzu, że ma styl Rafaela, Rembrandta, Davida i Apellesa! O charakterze poezyj Safony wiemy tylko z podania, bo dzieł jej ledwo drobne zostały ułomki. (Odaria duo integriora et caetera carminum frustula: Groddeck). Wyjaśniać zalety Trembeckiego, porównywając charakter jego poezyj do charakteru pieśni Safony, jest to objaśniać przez rzecz dość ciemną. Dodajmy, że słodycz nie była szczególnym i głównym przymiotem dzieł Safony: przyznawano jej vim, gratiam i nakoniec dulcedinem. Zdanie o Trembeckim zasługuje na uwagę: trudno jest w mniejszej liczbie wyrazów zawrzeć więcej niedorzeczności. — Str. 303. »Kniaźnin w pieśniopisarstwie niepoślednie trzyma miejsce; imaginacya żywa, obrazy dowcipne (?) i bardziej przez swą łachotliwość niż śmiałość wymuszające na czytelniku pewien rodzaj zadziwienia, tudzież drażliwe schlebianie zmyślności znamionują pieśni Kniaźnina«. Nie wymienił Bentkowski, który to z przyzwoitych sędziów ferował tak głęboko pomyślany wyrok. O Józefie Lipińskim słowa S. Potockiego: »Mało wierszy swoich powierzył publiczności, ale to, co powierzył, jest tak dobrze wyrobione, że małem być przestaje«. »Nie znamy dobrze języka matematycznego; ale zdaje się nam, że to, co przestaje być małem, przechodzi w mniejszość lub nicość. Józef Lipiński nieszczęśliwie wyrabiał tłomaczenia Wirgiliusza i Tassa. Dawniej Szymonowicz naśladował i częściami tłomaczył Bukoliki, a Piotr Kochanowski Jerozolimę. Porównywając dawne tłomaczenia mniej poprawne, lecz pełne życia, śmiałe i bogate w wyrażenia, z Lipińskiego suchym prozaicznym wierszem, najlepiej możnaby pokazać manierę nowej szkoły i dowieść, jak wiele nasi tłomacze, na francuszczyźnie tylko zaprawieni, przynieśli szkody mowie ojczystej. Odarto ją rzeczywiście ze wszelkich ozdób stylu, zdjęto, że tak powiem, szatę i nawet ciało z myśli i uczuć, a wiersze zamieniono na ciąg syllogizmów. — Inne zdania są lakoniczniejsze: np. str. 312. »Osiński Ludwik prawdziwym okazał się lirykiem (?)«. Tamże: »Koźmian prawdziwym okazał się poetą lirycznym«.
- ↑ Autorem Historyi literatury polskiej (1814) był Feliks Bentkowski (* 1781 † 1852).
- ↑ Ksiądz Filip Neryusz Golański (* 1753 † 1824), z zakonu Pijarów, profesor wymowy i poezyi w uniwersytecie wileńskim, był między innemi autorem książki szkolnej »O wymowie i poezyi«.
- ↑ Ludwik Tieck, twórca szkoły romantycznej niemieckiej, ur. 1773, um. 1853 r.
- ↑ Jan Karol Sismondi, historyk i publicysta francuski, ur. 1773, um. 1842 r. Mickiewicz ma tu na myśli jego dzieło »O literaturach Europy południowej«.
- ↑ Wiliam Hazlitt, publicysta i krytyk angielski, ur. 1778, um. 1830 r., pisał dużo o scenie angielskiej i poetach angielskich.
- ↑ Franciszek Guizot, polityk, historyk i publicysta, ur. 1787, um. 1874.
- ↑ Abel Franciszek Villemain, historyk literatury, ur. 1790, um. 1870 r.
- ↑ Globe była to nazwa dziennika, założonego w Paryżu r. 1824 przez Piotra Leroux, a rozpowszechniającego poglądy postępowe, czerpane z odczytów Guizot'a, Villemain'a, Cousin'a. Wywierał on wpływ duży aż do rewolucyi lipcowej. Wszyscy co zdolniejsi wówczas pisarze tu pomieszczali swoje artykuły.
- ↑ Cyryn, wieś kościelna niedaleko Zaosia.
- ↑ Mendog, albo Mindowe, w. książę litewski, który się koronował na króla w XIII w.
- ↑ Jest wieść, że na brzegach Świtezi pokazują się Ondyny czyli Nimfy wodne, które gmin nazywa Świteziankami.
- ↑ Wicina jest to rodzaj statku przykrytego do przewożenia zboża.
- ↑ Przystać do Moskali znaczy na Litwie: wstąpić do wojska.
- ↑ Ruta — wieś w pobliżu Zaosia.
- ↑ Ta ballada jest tłomaczeniem wiejskiej pieśni; jakkolwiek zawiera opinie fałszywe i z nauką o czyscu niezgodne, nie śmieliśmy nic odmieniać, aby tem wyraźniej zachować charakter gminny i dać poznać zabobonne mniemania ludu naszego. Najbłędniejsze zaś jest zakończenie tej pieśni przez śpiewanie Anioł Pański.
- ↑ Pokłady — zwłoki umarłych, trupy.
- ↑ Mefistofeles — nazwa szatana, wsławiona przez Goethego w »Fauście«.
- ↑ Dictum acerbum — przykre, dotkliwe słowo.
- ↑ Nobile verbum — słowo szlacheckie.
- ↑ Krępak — jeden ze szczytów tatrzańskich, dawniej poczytywany za najwyższy.
- ↑ bratnal, bretnal, z niem. Brettnagel, gwóźdź (zob. Aleksander Brückner, Słownik etymologiczny języka polskiego, Kraków, Krakowska Spółka Wydawnicza, 1927, s. 39)
- ↑ Za te bluźnierstwa znajdzie czytelnik ukaranie w następnych balladach.
- ↑ Hnilica — rzeczka w powiecie nowogrodzkim.
- ↑ Kołdyczew — nazwisko jeziora.
- ↑ Góra Żarnowa w Zaosiu.
- ↑ Ereb — świat podziemny, tu znaczy piekło.
- ↑ Hadramelach albo Adrammelech — jedna z licznych nazw szatana.
- ↑ Syllogizm jest to nazwa pewnej formy rozumowania, złożonej z trzech zdań.
- ↑ Mickiewicz nie napisał dalszych dwu części »Tukaja«; zrobił to za niego Antoni Edward Odyniec i pomieścił w zbiorze swoich Poezyj.
- ↑ Te tryolety są wyjęte z poezyj Tomasza Zana.
- ↑ Struga albo strug — wielka łódź.
- ↑ Ta powieść znajoma jest ludom wszystkich krajów chrześcijańskich. Poeci rozmaicie ją przerabiali; Bürger ułożył z niej sławną swoją Lenorę. Nie znając piosnki gminnej niemieckiej, nie można wiedzieć, o ile Bürger rzecz i styl odmienił. Niniejszą balladę ułożyłem podług piosnki, którą niegdyś słyszałem na Litwie śpiewaną po polsku. Treść i układ zachowałem wiernie, ale wierszy gminnych ledwie kilka zostało mi się w pamięci, i te służyły mi za wzór stylu.
- ↑ Ma kwiat-paproć i car-ziele. — Zioła używane do gusłów na Litwie.
- ↑ Góra Mendoga pod Nowogródkiem, obrócona na cmentarz; stąd w tamtych okolicach Litwy »pójść na Mendogową górę«, znaczy umrzeć.
- ↑ Iran nazwa Persyi.
- ↑ Eblis — szatan.
- ↑ Kizlar-aga — dozorca haremu u Turków.
- ↑ Effendy — tytuł honorowy, mniej więcej znaczy tyle, co jaśnie wielmożny.
- ↑ Aldebaran — nazwa gwiazdy w konstelacyi Byka.
- ↑ Gwiazdo dywanu; tu dywan, w znaczeniu tureckiem wzięty, znaczy ministeryum, radę sułtana.
- ↑ Lechistan — Polska.
- ↑ Cały dwór klasnął — wyrażenie europejskie. W duchu wschodnim należałoby powiedzieć: cały dwór włożył do ust otwartych milczenia palec podziwu.
- ↑ Nazaretka znaczy: chrześcijanka.
- ↑ Dżurdżystan pewna prowincya na Kaukazie.
- ↑ Hurysa jest niebianką cudnej piękności w raju mahometańskim; przenośnie znaczy piękną kobietę wogóle.
- ↑ Hagan to samo, co han (chan) — władca.
- ↑ Odaliska — kobieta należąca do haremu u muzułmanów.
- ↑ Kady — sędzia turecki.
- ↑ Olgierd i Kiejstut byli synami W. księcia litewskiego, Giedymina; Skirgiełło zaś synem Olgierda. Żyli i działali w XIV w.
- ↑ Ksiądz — po staremu zamiast książę.
- ↑ Ilmen — duże jezioro na południu od Petersburga, nad niem położony jest Nowogród (wielki).
- ↑ W tak zwanym albumie Piotra Moszyńskiego znajduje się między innemi i ballada »Trzech Budrysów«. Prócz drobnych odmianek jest tam cała jedna strofa, którą tu podajemy:
Piersi twarde jak gruszki, a tak małe ich nóżki,
Że za trzewik dziewczynie swawolnej
Często służy kwiat pewny, zwany trepkiem królewny,
Kwiat nie większy od lilii polnej. - ↑ Wiersz przytoczony z poety włoskiego, Franciszka Petrarki (* 1304 † 1374), znaczy: »Kiedym był innym niejako człowiekiem, niźli jestem teraz«.
- ↑ W t. zw. »Albumie Piotra Moszyńskiego« sonet IV-ty z dopiskiem »Do M...« ma formę następną:
Nieszukany twój ubiór, nieuczone słowa,
Ani lice, ni oko nad inne nie błyska,
A każdy rad cię ujrzeć, rad posłyszeć zblizka,
Zdaniem wszystkich, ty jesteś biesiady królowa.
Słyszałem, jaka była młodzieży rozmowa,
Pytano się o twoich rówiennic nazwiska;
Ten im pochwały sypie, inny żarty ciska,
O tobie każdy święte milczenie zachowa.
Nie wielbią cię okrzyki, ni głośne oklaski,
Słodycz postaci, twarzy i ubioru skromność
Podobała się wszystkim, nie dziwna nikomu.
Jak anioł gdy przeleci, pokrywszy swe blaski,
Czują wszyscy w milczeniu niebieską przytomność,
Ile cieszą się z gościa, nie widząc go w domu. - ↑ W tak zwanym »Albumie Piotra Moszyńskiego« znajdujemy następną odmianę sonetu »Ranek i wieczór«:
Para.
Weszło na niebo słońce w promienistym wianku,
Już księżyc na zachodzie blade lica mroczy,
Królowa kwiatów, róża, jasny krąg roztoczy,
A przy niej klęczą zwiędłe gałązki tymianku.
Marya wyszła patrzeć na wdzięki poranku,
Jasny wzrok jej przeświecał śród złotych warkoczy;
A ja blady, schyliwszy łzą zamglone oczy,
U jej podnóża siadłem na cichym krużganku.
W wieczór przyszedłem nowym bawić się widokiem:
Księżyc wraca, twarz jego pełna i rumiana,
Tymianek podniósł listki orzeźwione mrokiem.
I znowu wyszła ku mnie moja ukochana
W piękniejszym jeszcze stroju i z weselszem okiem;
Znowu u nóg jej siadłem, tak smutny jak zrana. - ↑ Dyana była u Greków i Rzymian boginią łowów, myślistwa.
- ↑ Stygowa tama od wyrazu Styks, rzeki, która według mitologii płynęła w kraju zmarłych w państwie podziemnem.
- ↑ Danaidy, córki Danausa, za zamordowanie swych narzeczonych, w kraju zmarłych (Erebie) musiały bezustannie nalewać wodę do beczek dziurawych.
- ↑ Bardon, czyli lutnia alcejska, tak nazwana od sławnego liryka greckiego Alceusza, który urodzony w Mitylenie, żył około r. 604 przed Chr.
- ↑ Ursyn, przydomek Juliana Niemcewicza.
- ↑ Lete, rzeka zapomnienia w Elizyum, z której piły dusze zmarłych, aby zapomnieć doznanych na ziemi cierpień, a kiedy po kilku wiekach w inne wracały ciała, znowu z niej pić miały, aby wygluzować z pamięci tajemnice tamtego świata.
- ↑ Wiersze Goethego, znajdujące się w zbiorze jego poezyj p. t. »Dywan wschodnio-zachodni«, w księdze: Chuld Nameh, znaczą: »Kto chce zrozumieć poetę, musi pójść do kraju poety«.
- ↑ Na Ukrainie i Pobereżu nazywają burzanami wielkie krzaki ziela, które w czasie lata, kwiatem okryte, nadają przyjemną rozmaitość płaszczyznom.
- ↑ Akerman (Białogród), miasto portowe w Bessarabii przy ujściu Dniestru o dwie mile od morza Czarnego.
- ↑ Tarkankut, przylądek na zachodniej stronie półwyspu Krymskiego.
- ↑ Pawilon znaczy tu: flaga, bandera.
- ↑ Kozłów — to samo, co Eupatorya, miasto na zachodnim brzegu Krymu.
- ↑ Diwy, podług starożytnej mitologii Persów, złośliwe geniusze, które niegdyś panowały na ziemi, potem wygnane przez aniołów, mieszkają teraz na końcu świata za górą Kaf.
- ↑ Wierzchołki Czatyrdahu po zachodzie słońca, skutkiem odbijających się promieni, przez czas jakiś zdają się być w ogniu.
- ↑ Chylat, suknia honorowa, którą sułtan obdarza wielkich urzędników państwa.
- ↑ Najwyższa w paśmie gór krymskich na brzegu południowym; daje się widzieć zdaleka, niemal na 200 wiorst, z różnych stron, w postaci olbrzymiej chmury sinawego koloru.
- ↑ W dolinie, otoczonej ze wszech stron górami, leży miasto Bakczysaraj, niegdyś stolica Girajów, hanów krymskich.
- ↑ »Tejże godziny wyszły palce ręki człowieczej, które pisały przeciwko świecznikowi na ścienie pałacu królewskiego, a król (Baltazar) widział część ręki, która pisała«. Proroctwo Danielowe V, 5. 25-28.
- ↑ Mesdżid lub dżiami, są to zwyczajne meczety. Zewnątrz, po rogach świątyni, wznoszą się cienkie, wystrzelone w niebo wieżyczki, które minaretami (menare) zowią; są one w połowie swej wysokości otoczone galeryą, szurfe, z której muezzinowie, czyli oznajmiciele, zwołują lud na modlitwę. To zwoływanie, wyśpiewane z galeryi, zowie się izanem. Pięć razy na dzień, w oznaczonych godzinach, daje się słyszeć izan ze wszystkich minaretów, a czysty i donośny głos muezzinów przyjemnie rozlega się w powietrzokręgu miast muzułmańskich, w których, z powodu nieużywania kołowych pojazdów, szczególniejsza cichość panuje. (Sękowski, Collectanea, t. I str. 66).
- ↑ Eblis albo Iblis lub Garazel, jest to Lucyper u mahometanów.
- ↑ Farys, rycerz u Arabów Beduinów.
- ↑ Niedaleko pałacu hanów wznosi się mogiła, w guście wschodnim zbudowana z okrągłą kopułą. Jest powieść między pospólstwem w Krymie, że ten pomnik wystawiony był przez Kerym Giraja dla niewolnicy, którą nadzwyczajnie kochał. Niewolnica miała być Polka z domu Potockich. Autor uczenie i pięknie napisanej Podróży po Krymie, Murawjew-Apostoł, utrzymuje, że powieść ta jest bez zasady, i że grobowiec kryje zwłoki jakiejś Gruzinki. Nie wiemy, na czem opiera swoje mniemanie; bo zarzut, iż Tatarowie w połowie ośmnastego wieku tak łatwo niewolnic z domu Potockich uprowadzać nie mogli, nie jest dostateczny. Wiadome są ostatnie zaburzenia kozackie na Ukrainie, skąd niemało ludu uprowadzono i przedano sąsiednim Tatarom. W Polsce liczne są familie szlacheckie imienia Potockich i wspomniana branka nie koniecznie mogła należeć do możnego domu dziedziców Humania, który najazdom tatarskim lub rozruchom kozackim mniej był dostępny. Z powieści gminnej o grobowcu bakczysarajskim, poeta rosyjski, Aleksander Puszkin, z właściwym sobie talentem napisał powieść: Fontanna Bakczysarajska.
- ↑ (Mogiły haremu). W rozkosznym ogrodzie, śród wysmukłych topoli i drzew morwowych, stoją grobowce z białego marmuru hanów i sułtanów, ich żon i krewnych; w poblizkich dwóch budowlach leżą trumny zwalone bez ładu: były one niegdyś bogato wybite; dziś sterczą nagie deski i szmaty całunu.
- ↑ Muzułmanie nad grobami mężczyzn i niewiast stawią kamienne zawoje innego dla obu płci kształtu.
- ↑ Giaur, poprawniej kiafir, znaczy niewierny. Tak muzułmanie nazywają chrześcijan.
- ↑ Bajdary, piękna dolina, przez którą zwykle wjeżdża się na południowy brzeg Krymu.
- ↑ (Ałuszta w dzień). Jedno z miejsc najrozkoszniejszych Krymu. Tam już wiatry północne nigdy nie dochodzą i podróżny w listopadzie szuka częstokroć chłodu pod cieniem ogromnych orzechów włoskich, jeszcze zielonych.
- ↑ Namaz, modlitwa muzułmańska, którą odprawiają siedząc i bijąc pokłony.
- ↑ Muzułmanie używają w czasie modłów różańca, który u znakomitych osób z kosztownych bywa kamieni. Granatowe i morwowe drzewa, czerwieniejące się rozkosznym owocem, są pospolite na całym brzegu południowym Krymu.
- ↑ Odaliski — żony sułtana (prócz pierwszej), wogóle piękne, pociągające kobiety.
- ↑ Muślemin = muzułmanin, wyznawca Mahometa.
- ↑ Padyszach, tytuł sułtana tureckiego.
- ↑ Zostawiam imię Gabryela, jako powszechniej znajome; ale właściwym strażnikiem niebios podług mitologii wschodniej, jest Rameh (konstelacya Arcturus), jedna z dwóch wielkich gwiazd zwanych as semekein.
- ↑ Drogman — tłomacz przy poselstwach wschodnich.
- ↑ Salhir, rzeka w Krymie, wypływa z podnóża Czatyrdachu.
- ↑ (Czufut-Kale). Miasteczko na wyniosłej skale; domy na brzegu stojące mają podobieństwo do gniazd jaskółczych; ścieżka, wiodąca na górę, jest przykra i nad przepaścią wisząca. W samem mieście, ściany domów łączą się prawie ze zrębem skały; spojrzawszy przez okno, wzrok gubi się w głębi niezmiernej.
- ↑ Koń krymski w trudnych i niebezpiecznych przeprawach zdaje się posiadać szczególniejszy instynkt ostrożności i pewności; nim krok postawi, trzymając w powietrzu nogę, szuka kamienia i probuje, czy bezpiecznie stąpić i ostać się może.
- ↑ Ptak-góra, znajomy z »Tysiąca nocy«. Jest to sławny w mitologii perskiej, po wielekroć od poetów wschodnich opisywany, ptak Simurg. »Wielki on (powiada Firdusi w Szach-Nameh), jak góra, a mocny jak twierdza, słonia unosi w szponach swoich«, i dalej: »ujrzawszy rycerzy, (Simurg) zerwał się jak chmura ze skały, na której mieszka i ciągnął przez powietrze jak huragan, rzucając cień na wojska jeźdźców«. Obacz Hammera, Geschichte der Redekünste Persiens. Wien, 1818, str. 65.
- ↑ Z wierzchołka gór wyniesionych nad krainę obłoków, jeżeli spojrzymy na chmury płynące ponad morzem, zdaje się, że leżą na wodzie w kształcie wielkich wysp białych. Ciekawy ten fenomen oglądałem z Czatyrdahu.
- ↑ (Ruiny zamku w Bałakławie). Nad zatoką tego imienia stoją gruzy zamku, zbudowanego niegdyś przez Greków, przychodniów z Miletu. Później Genueńczycy wznieśli na tem miejscu twierdzę Cembalo.
- ↑ Balsam rzymski — męstwo, odwaga.
- ↑ Akadema hołdownik Minerwie — kto się poświęca naukom, bo Minerwa była boginią mądrości, a ogród Akadema, w którym filozof grecki, Platon, nauczał, dał nazwisko szkołom wyższym.
- ↑ Wiersz włoski, przytoczony z »Boskiej komedyi« Dantego, znaczy: »Niema większych boleści, niż przypominać sobie czasy szczęśliwe wśród nędzy«.
- ↑ Jean Paul Richter, humorysta niemiecki, ur. 1763, zm. 1825 r.
- ↑ Feniks — ptak bajeczny, który miał na starość płonąć w ogniu i nanowo się odradzać.
- ↑ Armida — czarodziejka w poemacie Tassa »Jerozolima wyzwolona«, zamieniała ludzi w drzewa.
- ↑ Matka z sercem Spartanki — jest to Apolonia Pągowska, żona jenerała wojsk polskich.
- ↑ Córkę w kształcie niebianki — tj. Ludwikę z Pągowskich Kostrowicką.
- ↑ Ludwika Mackiewiczówna była w r. 1824 narzeczoną Ignacego Chodźki, wsławionego później powieściopisarza
- ↑ Salomea Becu była matką Juliusza Słowackiego.
- ↑ Iksyon w mitologii za obrazę najwyższej bogini, Hery, żony Zeusa (Jowisza), przywiązany był w kraju zmarłych do koła, z którem za powiewem wiatru wciąż się obracał.
- ↑ Apollon Skalkowski, rodem Małorusin, napisał po rosyjsku historyą Nowej Siczy, czyli ostatniego kosza zaporoskiego.
- ↑ Kraj Mizraima — Egipt.
- ↑ Afrodyta czyli Wenus, bogini piękności; synem jej był Amor (Eros) czyli Kupido.
- ↑ Laska Merkurego (posła bogów), zwana kaduceuszem, z wężami i skrzydłami, uspakajała wzburzenie wśród narad.
- ↑ Gwebry — czciciele słońca w Persyi.
- ↑ Nieznajomej siostrze tj. Paulinie z Rybickich Maszewskiej.
- ↑ Cicerone (wym. czyczerone) — przewodnik, objaśniacz.
- ↑ Mowa tu o słynnej wyprawie Argonautów do Kolchidy po złote runo, strzeżone przez smoka.
- ↑ Szampierz (sampierz) — zapaśnik, rycerz z drugim walczący.
- ↑ Półbogiem, co łamał centaury (pół-człowieka, pół-konia) był Herkules.
- ↑ Samijczykiem (t. j. z wyspy Samos pochodzącym), o którym mówi poeta, był filozof Pitagoras, twórca związku pitagorejczyków.
- ↑ Orfej (Orfeusz), mityczny poeta grecki.
- ↑ Eleuzyńskie tajemnice (misterya), tak nazwane od miasteczka Eleuzys, niedaleko od Aten, otoczone były wielu ostrożnościami; dzieliły się na małe i wielkie.
- ↑ Błąd w druku; powinno być – wszystkich.
- ↑ Dawać Cererę za Pluta — sprzedawać zboże za pieniądze.
- ↑ Charyty były to boginie wdzięku; charytkami nazywa tu poeta baletnice.
- ↑ Ceres — bogini rolnictwa.
- ↑ »Pieśń Filaretów«. Pierwsza strofa jest naśladowaniem burszowskiej pieśni niemieckiej, jak to zaznaczył sam Mickiewicz.
- ↑ Archimed (Archimedes), najznakomitszy matematyk grecki, żył w III-cim w. przed Chr.
- ↑ Izaak Newton (wym. Niuton), wielki fizyk i matematyk angielski, ur. 1642, zm. 1727 roku.
- ↑ Feli, sławiona przez Filaretów panna Felicya Przeciszewska, czy też Micewiczówna.
- ↑ Farys — jest to zaszczytne nazwanie u Arabów-Beduinów, znaczące to samo, co chevalier, rycerz, w wiekach średnich.
- ↑ TADŻ-UL-FECHR, pod tem imieniem znany był na Wschodzie Wacław hr. Rzewuski: tadż znaczy wieniec, fechr sława.
- ↑ Wacław hr. Rzewuski, głośny na Ukrainie magnat, »Złotą brodą« wśród ludu przezwany, odbywszy liczne podróże na Wschód, gdzie doznał przygód najrozmaitszych, za powrotem do kraju, zatrzymał przyzwyczajenia wschodnie. Wziął udział w powstaniu r. 1831 i zginął pod Daszowem na Podolu.
- ↑ Czarny mój rumak, jak burzliwa chmura,
Gwiazda na czole jego jak jutrzenka błyska,
Na wolę wiatrów puścił strusiej grzywy pióra,
A nóg białych polotem błyskawice ciska.
Te cztery wiersze, zawierające opisanie konia, są tłomaczone z arabskiego czterowiersza, umieszczonego w notach do Antologii arabskiej pana de Lagrange. - ↑ Powszechny na Wschodzie przesąd, że sępy czują śmierć zdaleka i krążą za człowiekiem mającym umrzeć. Jakoż zaledwie skona podróżny, wnet kilka ich zjawia się w okolicy, chociaż pierwej nie były widziane.
- ↑ Huragan. Jest to wyraz amerykański urikan, i oznacza straszliwą burzę tropikową. Ponieważ znajomy powszechnie w Europie, użyliśmy go zamiast wyrazów arabskich Semum, Serser, Asyf i t. p. w znaczeniu wichru albo trąby powietrznej, zasypującej niekiedy całe karawany. — Persowie nazywają go Girdebad.
- ↑ »Czyn« w Rosyi znaczy klasę albo rangę — jak objaśnił sam poeta.
- ↑ Jan Piotr Béranger, słynny piosenkarz francuski, ur. 1780, zm. 1857 r.
- ↑ »Redutę Ordona«, epizod z walki o niepodległość w r. 1831, dedykował poeta jenerałowi Umińskiemu i wydrukował najprzód przy poezyach Stefana Garczyńskiego, dając taki przypisek: »Wiersz ten, pisany pod wpływem opowiadań Garczyńskiego, umieszczam między dziełami przyjaciela, jako wspólną naszą własność. Poświęciłem go ostatniemu wodzowi polskiemu, który o sprawie naszej nie rozpaczał i do końca chciał walczyć«. — Ordon w rzeczywistości nie zginął i żył jeszcze długie lata.
- ↑ Uzupełniono na podstawie wydania Poezji z 1929 roku.
- ↑ Wódz kaukaski, książę Paskiewicz z przydomkiem Erywański.
- ↑ Kowgany jest to miasteczko w gubernii kowieńskiej na Litwie. Wodzem dzielnym, o którym tu mowa, był Wincenty Matuszewicz.
- ↑ Zwycięstwo pod Wawrem odniósł Skrzynecki dnia 31 marca 1831 r.
- ↑ Emilia Plater na czele oddziału złożonego z 400 ludzi, walczyła w czasie rewolucyi przeciw wrogom, zmarła 23 grudnia 1831 r.
- ↑ Pierwsze dwa utwory z tytułem Franciszek Grzymała, oraz dalsze satyryczne ucinki, po raz pierwszy wydrukował syn poety w »Żywocie« ojca swego (t. II, str. 198—204). O Grzymale była już wzmianka w objaśnieniach do rozprawy Mickiewicza o recenzentach warszawskich.
- ↑ W paryskiem opactwie. Jest to napomknienie o mowie Krępowieckiego, mianej w drugą rocznicę powstania listopadowego (29 list. 1832) w gmachu niegdyś Opactwa przy ulicy de l'Abbaye. Mówca plwał na przeszłość Polski.
- ↑ Krwi! krwi! Ksiądz Puławski rzeczywiście odznaczał się krwiożerczymi popędami.
- ↑ Na Taranie. Przy ulicy Taranne w Paryżu odbywały się krzykliwe posiedzenia demokratów polskich w r. 1832-33.
- ↑ Exegi monumentum. Jest to wiersz poety rzymskiego, Horacyusza; znaczy: »wzniosłem pomnik«.
- ↑ Marat za wielkiej rewolucyi francuskiej (w końcu XVIII w.) był najbardziej krańcowym demagogiem, żądnym krwawych egzekucyj; był prezesem klubu Jakobinów, zaciętych terrorystów, działających za pośrednictwem środków gwałtownych na rozpowszechnienie idei rewolucyjnych.
- ↑ »Urywek«. Jest to przekład początkowych wierszy poematu Trembeckiego »Zofijówka«:
Miła oku, a licznym ożywiona płodem,
Witaj, kraino, mlekiem płynąca i miodem.
W twych łąkach wiatronogów rżące mnóstwo hasa,
Rozroślejsze czabany twe błonie wypasa,
Baran, którego twoje utuczyły zioła,
Ciężary chwostu jego muszą nosić koła. - ↑ Załączam przekład tej ody przez Karola Sienkiewicza:
Do Napoleona III Oda na wzięcie Bomarsundu.
Alcyd na nowe gonitwy wychodzi,
Łotra Kakusa, pod Ursą Boota
Goni... dogania. W łeb mu głazem godzi,
W pysk mu wrzeszczący dym z ogniem wciąż miota.
Nie, to nie Alcyd. — To, Auguście, twoi,
Twoi Francuzi, Herkuleskich cudów,
Trzęsą jaskinią, skąd bezprawie broi
Bluźnierca Boga i gwałciciel ludów.
Już w orłach Gallów kraje okoliczne
Zbawienie czują i rwą się na boje,
Szwed, Fin i Polak zemsty swe dziedziczne
Wywrzeć goreją — a odebrać swoje.
Świat w tobie wielbi wskrzeszonego z trumny
Wielkiego stryja, Romulowej siły.
Wielkiego stryja bratanku rozumny,
On strącał z tronów, Ty wskrzeszaj z mogiły!
- ↑ Aryman — bóg ciemności u Persów; Oromaz (Ormuzd Oromades) — bóg światła.
- ↑ Zenda-Westa jest księgą świętą u Persów, rodzajem biblii.
- ↑ Jakób Boehme, szewc-filozof niemiecki, ur. 1575, zm. 1624 r.
- ↑ Anioł Szlązak (właściwie Jan Scheffler), mistyczny poeta niemiecki, ur. 1624, zm. 1677 r. Ludwik Klaudyusz Saint-Martin, mistyk francuski, wielbiciel i tłomacz pism Jakóba Boehmego, ur. 1743, zm. 1804 r.
- ↑ Pax Domini — pokój Pański, Boży.
- ↑ Veni cretor spiritus — przyjdź, stwórco duchu.
- ↑ Cur? — dlaczego?
- ↑ Mikrokosmos — mały światek; mikrobiblia — mała książeczka.
- ↑ Prophetia — prorokowanie.
- ↑ Poczynając od »Stwórcy« wszystkie dalsze »Zdania i uwagi« wyszły dopiero po śmierci Mickiewicza.
- ↑ Miałem sen w Dreźnie 1832 r. 23 marca, który ciemny i dla mnie niezrozumiały. Wstawszy, zapisałem go wierszem. Teraz, w roku 1840, przepisuję dla pamięci.
- ↑ Postać — owa kobieta.
- ↑ Palatyn — jedno ze wzgórz, na których zbudowany Rzym.
- ↑ Ewa tu wspomniana — to Henryka Ankwiczówna.
- ↑ Albańska góra niedaleko od Rzymu.
- ↑ Wiersze te były pisane, jak przychodziły, bez namysłu i poprawek.
- ↑ Drzewo. Urywek ten ogłosił syn poety w Żywocie ojca (t. III, 168).
- ↑ Błąd w druku; powinno być – kołowrotnym.
- ↑ Urywki bez napisów ogłosił z autografów Józef Kallenbach w »Niwie« 1889 r. Nr 2.
- ↑ Aryman — bóg ciemności u Persów; Oromaz (Ormuzd Oromades) — bóg światła.
- ↑ Zenda-Westa jest księgą świętą u Persów, rodzajem biblii.
- ↑ Jakób Boehme, szewc-filozof niemiecki, ur. 1575, zm. 1624 r.
- ↑ Anioł Szlązak (właściwie Jan Scheffler), mistyczny poeta niemiecki, ur. 1624, zm. 1677 r. Ludwik Klaudyusz Saint-Martin, mistyk francuski, wielbiciel i tłomacz pism Jakóba Boehmego, ur. 1743, zm. 1804 r.
- ↑ Pax Domini — pokój Pański, Boży.
- ↑ Veni cretor spiritus — przyjdź, stwórco duchu.
- ↑ Cur? — dlaczego?
- ↑ Mikrokosmos — mały światek; mikrobiblia — mała książeczka.
- ↑ Prophetia — prorokowanie.
- ↑ Poczynając od »Stwórcy« wszystkie dalsze »Zdania i uwagi« wyszły dopiero po śmierci Mickiewicza.
- ↑ Miałem sen w Dreźnie 1832 r. 23 marca, który ciemny i dla mnie niezrozumiały. Wstawszy, zapisałem go wierszem. Teraz, w roku 1840, przepisuję dla pamięci.
- ↑ Postać — owa kobieta.
- ↑ Palatyn — jedno ze wzgórz, na których zbudowany Rzym.
- ↑ Ewa tu wspomniana — to Henryka Ankwiczówna.
- ↑ Albańska góra niedaleko od Rzymu.
- ↑ Wiersze te były pisane, jak przychodziły, bez namysłu i poprawek.
- ↑ Drzewo. Urywek ten ogłosił syn poety w Żywocie ojca (t. III, 168).
- ↑ Błąd w druku; powinno być – kołowrotnym.
- ↑ Urywki bez napisów ogłosił z autografów Józef Kallenbach w »Niwie« 1889 r. Nr 2.
- ↑ Wiersz Panicz i dziewczyna pomieścił A. E. Odyniec w zbiorze swoich Poezyj (t. II. 108 — 113) z takim przypiskiem: »Ostatnie dwie strofy są pióra p. Adama Mickiewicza«. Dopiero F. S. Dmochowski, drukując ten utwór w swojej »Bibliotece polskiej« powiedział w przypisku, że ostatnie dwie części są pióra Mickiewicza. Tę uwagę Dmochowskiego, który pewnie chciał dodać większej wartości wierszowi, przyznając go w znacznej części wielkiemu poecie, powtórzyli wydawcy poezyj Mickiewicza i tak to zostało do dziś dnia.
- ↑ Sonet tu pomieszczony ukazał się w druku w »Dzienniku wileńskim« r. 1827 (w oddziale »Literatury nadobnej« t. II, str. 320), który w spisie pomieszczony został między utworami niewątpliwie Mickiewiczowskimi. Za jego autentycznością przemówił p. Stanisław Estreicher w artykule p. t. »Nieznany sonet do Maryli« (w »Świecie« 1892), Słaby on jest; więc go w tem miejscu podaję, ponieważ zupełnej pewności, że jest pióra Mickiewicza, nie posiadamy, chociaż dużo za tem przemawia.
- ↑ Dwa ułamki z Improwizacyi spisane zostały z pamięci po wielu latach; choć więc nie można zaprzeczyć, że istniały, niema pewności, czy posiadały tę formę, w jakiej do nas doszły. Toż samo powiedzieć trzeba i o ułamku improwizacyi z r. 1840, podanym do druku dopiero w r. 1885.
- ↑ Do... (Gdybym się zmienił) — wątpliwy to wielce utwór; są tacy, co twierdzą napewno, iż napisał go Wołynianin, Mikołaj Wąż około r. 1818.
- ↑ Dziewica na rozdrożu ma tylko to za sobą, że ją redakcya »Noworocznika litewskiego« na r. 1831 przypisała Mickiewiczowi.