Powrót Odysa/całość
<<< Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Powrót Odysa | |
Podtytuł | dramat w trzech aktach | |
Wydawca | nakładem rodziny | |
Data wyd. | 1907 | |
Druk | Drukarnia W. L. Anczyca | |
Miejsce wyd. | Kraków | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
POWRÓT ODYSA
DRAMAT W TRZECH AKTACH
NAPISAŁ STANISŁAW WYSPIAŃSKI
ODBITO W DRUKARNI W. L. ANCZYCA
NAKŁADEM AUTORA - KRAKÓW 1907 SKŁAD W KSIĘGARNI GEBETHNERA
RZECZ DZIEJE SIĘ NA WYSPIE ITHACE. PODWORZE W ZAGRODZIE ODYSA.
(Mrok zapada)
(Wchodzą:) PASTUCH I ODYS.
PASTUCH
Żebraku, — pójdź tu dalej. ODYS
(zatrzymał się wpatrzony we dwór)
(teraz się zbliża) PASTUCH
Cóż stoisz przed dworem? ODYS
(zwraca się znów i patrzy w głąb)
(ku dworowi) PASTUCH
A toli ćma się zbiegła gachów do tej żony, (pogląda ku Odysowi)
Cóż się tam ciągle patrzysz — ? — — (patrzy z Odysem w stronę dworu)
Wiem, — przyjść to musiało: (oddala się ku stajniom)
(widząc, że Odys za nim nie podąża) (nawołuje:) Hej, — zbliż się tutaj; — niepatrz. — — ODYS
(przesłania twarz dłońmi)
PASTUCH
Cóż twarz kryjesz w dłonie? ODYS
(odsłania twarz)
(pojrzał na pastucha) PASTUCH
Cóż się oczy twe mącą — i twarz w ogniu płonie? (zamyśla się)
He! he! — umiem powiedzieć, co każdego wzruszy (wskazuje Odysa)
dorwę się do duszy. (patrzy w Odysa)
I kogóż ci to żal? (patrzy w stronę dworu)
A bodaj zcześli! Ród królewski, — co hańbę na ziemię przynieśli. (ku Odysowi)
Ty, żeś był wprzódzi u mnie, z mojemi świniami, (wskazuje dwór)
jak ich tuczę, — (do Odysa)
(wpatrując się w Odysa) Znasz się z memi psami, (zamyśla się)
Ludzie to świnie, (do Odysa)
Bo on pasie kozły (śmieje się)
(do Odysa) No powiedz, — ostaniesz tu z nami? Może mi to powtórzysz? — (pogardliwie)
Albo tej czeredzie (poglądając ku dworowi)
Teraz widzę, że są przy biesiedzie ODYS
(słucha)
PASTUCH
(milknie)
(Od dworu:) (słychać grę Femiosa) PASTUCH
Śpiewak to jest doskonały. (zwraca się do Odysa)
Słyszałeś kiedy o tym czynie? ODYS
(rozogniony grą Femiosa)
(nagle:) Z pod Trojej wracam! PASTUCH
(w uśmiechu, a zły)
Szaleniec! — Półgłówek! (przedrzeźniając)
»Z pod Troi!« (drwiąc)
Właśnieś pod Troją był. (wskazując kijem płot)
Idź spać pod Troję. ODYS
(podrażniony)
(ostro) Cicho bądź, — bo cię kijem nauczę. PASTUCH
(oburzony)
Na swoje?! (wznosi kij, by bić)
A naści kija! ODYS
Pójdź precz! (zasłania się kijem)
PASTUCH
(zaniepokojony)
A, tęgi pies! ODYS
(odrzuca kij)
(wybucha uczuciem) (w śmiechu, łzach, bolu) A psie mój wierny! (rozgarnia włosów) (prostuje się) (staje w majestacie łachmanów, królewski)
Patrz! PASTUCH
(zdumiały)
(zalękniony) (cicho:) Przez cienie Hadu, — — Odys żywy. (cofa się)
A mówiono, żeś pomarł, — królu — miłościwy. (zbliża się zwolna)
ODYS
(w uśmiechu i bolu)
A! Śmierć mię goniła. — (rozgląda się trwożnie)
Stanąłem w domu PASTUCH
(dopowiadając)
Pokryjomu. ODYS
Pokryjomu. — (jakby ze sobą gadał:)
Straszliwą, mściwą ręką Boga (patrzy w pastucha)
Bóg jest moim wrogiem. (w bolu, w złości,)
(zasłania twarz) Przeklętym jest! PASTUCH
(wylękły)
Przeklęty! ODYS
(w trwodze, w niepokoju)
I w dom wejść się boję. (ciszej)
i klątwę wnosić. (tajemniczo:)
Umyśliłem li zdala przyjrzeć się, — — popatrzeć; PASTUCH
(w zadumie)
Królu. — Panie. (machnął ręką w pogardzie)
(pogodniej:) Pozostańcie ze mną, (w zadumie)
czas biedę uleczy. Ostawcie kości tu, — ostać się godzi. (wzgardliwie:)
A lepiej i nie patrzcie, — co się w domie dzieje. ODYS
(nagle, przypominając:)
Kto!? PASTUCH
(śmiejąc się)
Złodzieje! ODYS
(obłędnie:)
Ha! PASTUCH
(z zadowoleniem, we wzgardzie:)
Nędzni szalbierze. ODYS
(przytomniejąc)
(wpatruje się w pastucha) (radośnie:) Gachowie! PASTUCH
(nieubłaganie:)
Do sytu! ODYS
(ostrzegając:)
Słuchaj, — ty widzę masz zadosyć sprytu PASTUCH
(przytakując:)
Nie głupim. ODYS
(ostro:)
To milcz i nie gadaj. (z trwogą:)
bom serce goił (z wyrzutem)
Ty żółcią nie będziesz mnie poił. (z przymusem:)
Mój dom! — (jakby przypominając:)
Zaprowadź mnie ku twojej izbie. PASTUCH
(wskazując w bok)
A izba moja tu. (otwiera wrota śpichlerza)
(wskazuje Odysowi próg we wrotach) Siądźcie na przyzbie. (krząta się)
Przyniosę polan — (zbiera polana i rzuca)
(na wielki kamień przed wrotami) Wraz ogień rozniecę. ODYS
(wstrzymując go)
Nie pal ognia. PASTUCH
(porzuca polana)
(bierze kubeł z uwieszonych pod dachem) Po wodę zejdę — (wskazuje w bok w dal)
Tam, — ku rzece. ODYS
(zdziwiony?)
Ze strumienia? PASTUCH
Wylały deszcze, — strumień płynie. (wpatruje się w Odysa)
(i widząc, że ten zna miejscowość) (zmienia zamiar:) Chocia mi iść daleko, — wrócę nim czas minie, (ogląda się na dworzec)
by po wieczerzy mieli... (wskazuje w przeciwną stronę podwórza)
Pójdę tam, doliną, (objaśniając:)
Co deszcz, świeże płyną. (zabiera się odejść)
To będzie ino chwila, — czekajcie w spokoju. (wybiega z kubłem)
ODYS
(siada na progu śpichlerza) (w zadumie pochyla głowę.)
(W głębi dworu,) (kędy wrota otwarte) (w izbie, przy wieczerzy gachów:) FEMIOS
(dźwięk strun)
Druhowie jego i bracia żeglarze (dźwięk strun)
Hej, — kędyż cię widzę, Odysie, nad męże! ODYS
(podnosi głowę)
ŚPIEW
(ustaje)
(dźwięk ginie) ODYS
(szeptem)
Widziadło. PASTUCH
(wraca) (niosąc pełne kubły na nosidle.)
(stawia kubły na ziemi) (odczepia od nich nosidło) (stawia nosidło pod ścianą śpichlerza) (kubeł przynosi ku Odysowi) Woda świeża ze strumienia. ODYS
(niechętnie:)
Piłem już wodę, idący tu — wprzódy. — (z westchnieniem żalu:)
Inszych napojów do syta zażyłem. PASTUCH
(weń patrząc, — z niedowierzaniem)
Hej! — hej, — — pod Troją — gdzieś! ODYS
(gwałtownie:)
Troję zdobyłem! (z wybuchem wściekłości:)
Bodajem nigdy z domu nie był chodził. (słabnąc w zapędzie:)
sam czysty, — — na tej piędzi ziemi, — w mem sumieniu; (drwiąc:)
syty we chwale, przekleństwa ludzi, — (trwożnie:)
którym Bóg przydaje (tajemniczo:)
że żywot mój Los mi zagrodził (w zadumie:)
Ile zgrzeszyłem, (gwałtownie:)
Bodajem był pozostał! — — Bodaj — psem na roli!! (drwiąco:)
W Helladzie moją śpiewają dziś Sławę. (w żalu:)
Duszę przeklętą mam, — (ze wstrętem:)
ręce są — krwawe. PASTUCH
(z politowaniem)
Dobry panie... ODYS
(przerywając)
(gniewnie:) Szyderstwo w tem twojem nazwaniu. PASTUCH
(sprytnie:)
Dobry panie, — wiem sposób: — (przemądrzale:)
Wstańcie na zaraniu i wziąwszy młode bydlę, — koźlaka czarnego, ODYS
(obojętnie)
Pleć, — cóż będzie z tego? PASTUCH
Spalicie je w ofierze. — ODYS
(złośliwie:)
Zjeść byś ano wolał. PASTUCH
(kończąc swoje:)
A skoroście już zsypał krup i juchą polał, — (przesądnie.)
czy dym się ku górze ma, — — czyli?. ODYS
(przerywając, zrozumiał)
I znachory by zaraz z tego tłumaczyli —? PASTUCH
(kończąc swoje, przesądnie)
(wskazując ziemię:) Czyli się ziemią ściele —? ODYS
(chytrze.)
Hę?! (niechętnie:)
Niechcę już wróżby. (z wiedzą:)
Nie na jutro chcę wróżby, — ani memu życiu, (stanowczo:)
i wszystko skończyłem. (z wiedzą:)
Żyłem, — to ciężar mój, że jeszcze żyję. PASTUCH
(znudzony:)
Idźcie spać. — — ODYS
(zrywając się)
To idź spać! (drwiąco, w złości:)
A wiesz ty, staruchu, (rozparł się we wrotach śpichlerza)
PASTUCH
(zabobonnie:)
Wyście Duch! (przypadł i chwyta za rękę Odysa)
(szyderczo:) Toż za rękę was dzierżę. ODYS
(krzyczy.)
Puść rękę! PASTUCH
(trzymając Odysa oburącz,)
(krzyczy:) Na pomoc! — Hej, na pomoc! — Widziadło! Duch! Zmora! ODYS
(mocując się z pastuchem)
Patrzaj się! — Widzisz upiora! (zabija go kijem)
Masz! — Leż tu — psie!. PASTUCH
(się wali)
ODYS
(ucieka za ogrodzenie)
PASTUCH
(padł na ziemię,)
(krzyczy:) Ratujcie! — Zbójce! (czołga się po ziemi)
(rozgląda się) Uciekł! — Tam. — (zabobonnie:)
Przepadł w ziemię. TELEMAK
(nadbiega ze dworu)
(biegnie) (ku stronie śpichlerza) (woła.) Kto?! PASTUCH
(na ziemi, u nóg Telemaka)
Umieram, — Rana! (krzyczy:)
Rana!! TELEMAK
(nawołuje: ku dworowi:)
Tu do mnie! Do mnie tu! DWAJ SŁUDZY
(nadbiegają:)
PASTUCH
(krzyczy swoje:)
Pałą zadana! TELEMAK
(pochylając się nad pastuchem:)
Kto tu był?! — Powiedz, kto tu był! — Gadaj człowieku. PASTUCH
(drżąc:)
Zabij mnie! — (w strachu:)
Cień widziałem! — (szeptem, w grozie:)
Duch mojego pana. TELEMAK
(krzyknął:)
Ojca Duch! — — PASTUCH
(skonał)
TELEMAK
(nad pastuchem)
(do sług:) Pomdlał. SŁUGA
(nad pastuchem)
Posiniał; — wnet skona. TELEMAK
(w zamyśleniu:)
Dziwny czyn? — —? (do sług, ostro:)
Niechaj będzie straż dziś podwojona. (wskazuje za budynki)
na gnój, — i zakuć w dyby. (Nad trupem:)
Biedny stary, — guślarzu; — miłe mi twe czary; (do sług:)
Ponieście go. — Stos jutro spalę mu z mej woli (ostro:)
Bierzcie żywo. SŁUDZY
(wynoszą ciało pastucha)
TELEMAK
(w zapamiętaniu:)
Ojcze! — SŁUDZY
(zatrzymują się,) (zwróceni ku Telemakowi) TELEMAK
(do sług, ostro:)
Słysz! Nieście go pod bróg. Złóżcie go w polu. SŁUDZY
(odeszli, unosząc trupa)
(poza ogrodzenia podwórza) TELEMAK
(zadumał się)
Pallas!. Wesprzej mego ducha. (Z poza ogrodzenia)
(wchodzi:) TAFIJCZYK
(ostrożnie się rozglądając)
(zbliża się do Telemaka) TELEMAK
(zwraca się ku niemu)
TAFIJCZYK
(cicho:)
Przychodzę do was, panie, — rzec, — i rzec tajemnie: (wskazując poza siebie)
Przybyłem drogą, którą znam, — i łatwie w ciemnie (z naciskiem:)
nim cię zasieką twoi goście w twym domu. (wymieniając:)
Weź skarb twój i mienie (wzgardliwie:)
hańby w twym narodzie. (opowiadając:)
Okręt nasz jest w przystani, kędy strumień rwiący TELEMAK
Niechaj przyjdzie, — jest zbrojny, — czemuż przyjście zwleka? TAFIJCZYK
Oczekiwać cię będzie, — TELEMAK
Daremno, — napróżno. TAFIJCZYK
Spełniam rozkaz, — i moje przydaję przestrogi. TELEMAK
(wskazując Taficzyka)
Zdybie zdradziecko! (śmieje się) TAFIJCZYK
Ludzie z naszych okrętów, co wyspę tę znają, TELEMAK
(zaniepokojony)
Mówisz, że wyspę zna —? TAFIJCZYK
(przytakując)
Nad gór łańcuchem TELEMAK
(zamyślony)
(nagle) Zbieg! — Czas, by zbogacił TAFIJCZYK
(przestrzegając:)
Czekamy cię u brzegu, — o połowie nocy. — (z pewnością:)
ulegniesz przemocy! (tajemniczo:)
Udajem się za skałę trupią, — za mur biały, TELEMAK
(rozważnie.)
Płyniecie dokąd —? TAFIJCZYK
(drwiąco:)
Płyniem po za skały TELEMAK
(niespokojnie:)
A więc płyniecie za sznur skał daleki. (chytrze:)
A skądże wam myśl o mnie i skąd chęć opieki? (zaciekawiony:)
Pocóż płyniecie —? TAFIJCZYK
(przemyślnie:)
Po łup, — co się zdarzy (badawczo:)
i gdybyś z nami szedł w spólność, (wskazuje ziemię.)
(wskazując w Telemaka:) i własne mienie (wskazując dworzec)
miast, po uczcie ich, ogryzać kości, (z naciskiem:)
co jest wstydem. TELEMAK
(uważnie słuchał)
(patrząc w obcego, mówi wolno:) Wiem, — chcecie — mnie — wywieść — za — morze. TAFIJCZYK
(szyderczo:)
Mówisz, jak Odys. TELEMAK
(w gniewie)
Mówię twoją mową. (z naciskiem:)
Rządzić się będę myślą — Odysową. TAFIJCZYK
(z politowaniem:)
W zbytnim rozumie, — (zwolna:)
tej pomnij — przestrogi... TELEMAK
(przerywając,)
(w zapamiętaniu:) Że śmierć mnie milsza, — niż przyjazne wrogi, (ze wstrętem:)
że od was, — zbójce — nie żądam pomocy. TAFIJCZYK
(w złości:)
Nienawidzisz!! (szyderczo:)
To rozważ: — o połowie nocy TELEMAK
Na smoczej skale usiedliście zbóje, TAFIJCZYK
Że Odys wróci?! TELEMAK
Że ja was poskromię, TAFIJCZYK
Żal mi cię, — a jeźli TELEMAK
To być nie może! TAFIJCZYK
Ten żebrak: Odys jest — myśmy go wieźli. TELEMAK
Kłamiesz! TAFIJCZYK
Z nim nocą odpłyniem, — płyń z nami. — TELEMAK
Kłamiesz! TAFIJCZYK
Czekamy was w nocy z łodziami. TELEMAK
(gwałtownie)
(w zapamiętaniu:) Spełnię przeznaczenie! TAFIJCZYK
(odbiega)
TELEMAK
(zabobonnie:)
(ogląda się) (pogląda ku ogrodzeniu, skąd właśnie) DWAJ SŁUDZY
(wracają)
TELEMAK
(do jednego z nich)
Biegniesz do Laertesa, — dziada — na winnice (do obydwu sług)
(wskazując na dwór:) Tu o tem — nikomu. (kładzie palec na ustach) JEDEN SŁUGA
(odbiega za ogrodzenie)
DRUGI SŁUGA
(do Telemaka)
(badawczo:) Myślicie, panie, — że to kto —? TELEMAK
(zły)
Więcej nie mówię! SŁUGA
(poufale:)
Wiecie kto? TELEMAK
(zbywając:)
Wiem. SŁUGA
(chytrze:)
Wasz ojciec wrócił pokryjomu. TELEMAK
(z krzykiem:)
Ojciec wrócił! (podejrzliwie:)
A tyś — to — rzekł jako? SŁUGA
(wskazując Telemaka)
Ja tylko widzę z was, — zgaduję z głosu. TELEMAK
(w zadumie:)
Powrócił, — ojciec mój — pod klątwą Losu! SŁUGA
(złośliwie:)
Poznaliście po cięciu, (pokazuje rozmach)
jak ciął, — pewną ręką. TELEMAK
(z bólem:)
Poznaję, — jaką jego duch spętany męką, (z trwogą:)
w obłędzie, w własny dom — krwi niesie wiano. (w roztargnieniu:)
(usiłuje skupić myśl:) Cóż czynić —? (w przerażeniu)
(cicho:) Krew tę samą na żywot mi dano. (zbliża się ku słudze)
(poufnie:) Słuchaj ty, — wieszli jaka jest jedna przyczyna, SŁUGA
(złośliwie:)
Niewiasta. TELEMAK
(odstępuje od sługi)
(patrzy nań ze wstrętem) (z goryczą:) Matka moja! SŁUGA
(wzgardliwie:)
A juścić mać wasza. (żartobliwie:)
gachowie w domie mają leże. TELEMAK
(nagle)
A gdybym ja — (urywa)
SŁUGA
(przecząc)
Gdybyście wy? (wzrusza ramionami)
Cóż wy możecie? (z przechwałką:)
Wyście nie Antinoos. TELEMAK
(w złości)
Zamilcz, — psie — łajdaku! SŁUGA
(przedrzeźniając:)
Próbójcie-no się z którym... (wskazuje dwór)
Przywołam. (pobłażliwie:)
Hej, ptaku, sokole, — w lot ci pilno, — żal mi cię chłopczyno. (jasno:)
Wy nie możecie nic. TELEMAK
(w gniewie:)
Zamilczże-ino! SŁUGA
(obruszając się)
Cóż się na mnie sierdzicie? (jasno, tłumacząc:)
Toż was przecie lubię, (szyderczo:)
Jak będzie po ślubie (z przeświadczeniem)
Bo chyba to was czeka. TELEMAK
(we wstydzie i oburzeniu)
Co?! SŁUGA
(rozumując:)
Ot, że — wygnany. (szyderczo:)
Do czegóż byście byli? TELEMAK
(zamierza się kijem)
Psie! (opuszcza rękę,) (z bólem:)
Czemuś wyszczekał? SŁUGA
(dobrodusznie:)
Panoczku, — kij pastuszy wam, — (wzruszając ramionami)
Kto by was czekał, TELEMAK
(z przechwałką)
Urosłem w męża! SŁUGA
(śmiejąc się)
A toż, panie, — nie macie nawet i oręża. TELEMAK
(zniecierpliwiony:)
Kij mam, — kij starczy! SŁUGA
(przedrzeźniając)
Strzała nie poleci. (na rozum)
Trza umieć łuku przygiąć, — nim kolec zaświeci, (ukazuje gestem)
(grot lecący wysoko) TELEMAK
(nagle uderza go kołem w głowę)
Masz! — masz — SŁUGA
(upadając)
Syn — Odysa! — — TELEMAK
(zastanowił się)
SŁUGA
(czołga się po ziemi)
TELEMAK
(patrzy za nim)
(w trwodze:) Padł, — męczy się — — — (pochyla się nad leżącym.)
(Ze wstrętem:) Posiniał — (wstaje odeń)
Łeb posieczon zwisa. (w lęku:)
Zabiłem. (w radości:)
Ojcze! Ojcze! (zrozumiał)
(miarkuje:) (radośnie:) Ojciec mój w zagrodzie! (wskazując siebie)
Krew mego ojca! (w radości:)
Czyn! (z trwogą:)
Przekleństwo w rodzie! (z poza ogrodzenia dziedzińca)
(wchodzi:) ODYS
(zbliża się i staje)
(naprzeciw Telemaka) TELEMAK
(patrzy weń z nienawiścią,)
(patrzy weń z rozkoszą) ODYS
Nie pytaj, — jakem przybył; — przybywam — wróciłem. TELEMAK
Z tobą rycerze Tafii płyną, — wracasz z niemi? ODYS
Płynęli ku tej wyspie łodziami szybkiemi TELEMAK
Dwór otoczą! ODYS
Ze dworu zgliszcz jeno zostanie. TELEMAK
Co chcesz czynić? ODYS
Obaczysz! TELEMAK
Co!? ODYS
Domu ofiarę! TELEMAK
Bronić będę dworu przeciw tobie ODYS
Zabić! — Ot to czyn mnie znaczon, (rozkazując)
Zbieraj się — ze mną — pójdź! TELEMAK
(nieporuszony, jak wryty stojąc)
(patrzy weń.) (Z uporem:) Nie! — Tutaj ostanę! ODYS
(gniewnie)
Musisz pójść! TELEMAK
(gwałtownie)
Nie! Pójść nie chcę. Wy ostańcie ze mną. TELEMAK
Wiem o tem, — nie mów do mnie mową tą tajemną ODYS
Od dalekich mórz wracam i trwogi nie czuję TELEMAK
Nierozumiem. ODYS
O dziecko, — nie wyzywaj — ty sił przyrodzenia, TELEMAK
Jakem rzekł, tu ostanę. — Wy ostańcie razem! ODYS
(szybko, — z troską:)
Leda który cię nożem pchnie, — skłóje żelazem. TELEMAK
(w zapamiętałości:)
Nikt mi nie zrobi nic; — wszystkich dostanę! (w pewności:)
Teraz już wiem! ODYS
(w radości:)
Wiesz teraz! — O czysta krwi moja! (szybko:)
Przynieś mi moją zbroję; — wiesz gdzie leży zbroja — — TELEMAK
(w radości:)
Ostaniecie?! ODYS
(w stanowczości:)
Ostanę! — Na dzień jeden z wami. TELEMAK
(wpatruje się w Odysa:)
(miarkując,) (powtarza za Odysem:) Na dzień jeden — — (głucho:)
(jakby z oczu Odysa czytał:) a potem z wami — precz — morzami. (słania się w objęcia Odysa)
ODYS
(tuli ku sobie Telemaka)
(i tejże chwili) (bierze go za rękę) (i mówi gwałtownie:) Słuchaj. — Niech ino łuk w mem ręku zdybię; — TELEMAK
Ten jest w komorze matki. ODYS
Lice tobie płonie. TELEMAK
Tenże łuk pragnę siłą wziąść, ująwszy w dłonie. ODYS
Pewniejszy w moim ręku. — Co inne dla ciebie (przemyślnie:)
ty postaraj się wprzódy, TELEMAK
(wpadając mu w słowa:)
(z uśmiechem:) By im zabrać bronie. ODYS
(z radością:)
Synu mój! TELEMAK
(ucieszony:)
Ojcze, myślą za myślą twą gonię. (śmiejąc się:)
Będziem mścić się! ODYS
(patrząc na Telemaka)
(w niepokoju:) Nie zemsta nad ludźmi mię cieszy, (z ręką u czoła,)
(jakby przypominając:) Przyszedłem, — ledwo w okół kilkakroć pojrzałem (w skupieniu myśli:)
widzę czyn i dzieło. (spokojniej:)
W niepamięć idzie Los i Złe, co mnie przeklęło. (swobodniej:)
Już zerwane pęto. (patrzy w Telemaka:)
Czyli widok twój, synu? — (rozglądając się, — trwożnie:)
Czyli krwi woń świeżej? (szyderczo)
w której Bóg pomoże; (z goryczą:)
domagał mi w tem zawsze Bóg, — (w groźbie:)
Znam dzieła Boże! (ze wstrętem:)
Widziałem okrąg ten, — jak ludzie żyją (gwałtownie:)
Ja biorę na się (szybko:)
Ty ino stań po moim boku. (ostro)
Jeno nie działaj nic, — (z naciskiem:)
byś był bez winy. TELEMAK
(chce odbiedz)
(szybko:) Ostań tu. — Wśród nich pójdę i broń pobrać każę. ODYS
(zatrzymuje go chwytając silnie)
(rozkazująco:) Pozostań. — (spokojniej:)
Pójdziem razem. (tłumacząc:)
Ja, — siądę u progu; TELEMAK
(zgadując Odysa)
Więc mnie do czynu nie chcesz —? (miarkując:)
Więc to czyn niegodny? (cofając się.)
Któżeś jest? — jeźli tylko krwi dla krwi tej głodny a nie ku zemście? (z wolą;)
Pomsta mnie należy. (w postanowieniu;)
Ja jestem panem. (w zapamiętałości:)
Ja chcę mieć życie: jakie moje czyny. (wpatrzony w Odysa,)
(w stanowczości, w sile;) Czyli ty ojciec mój, — czylim syn jego, ODYS
(w przerażeniu, w bólu, w litości;)
Zamilcz, — dziecko — opętał cię duch, — krwi ty moja! (w rozpacznym bolu)
Ja to mojego ojca precz wyzułem (w grozie:)
że śmierć mnie — — czeka, synu, — z twojej ręki! — (zatacza się)
TELEMAK
(ucieka)
ODYS
(upada)
TELEMAK
(wbiegł do dworu)
ODYS
(dźwiga się)
(Z pałacu, ze dworu dźwięk płynie;) (melodya śpiewu dzwoniąca;) to FEMIOS gra:
(melodya śpiewu dzwoniąca,)
(z pałacu, z dworu, z oddali) ODYS
(chwilę zasłuchany) (nagle) (pochyla się ku ziemi,) (chwyta oburącz za nogi trupa sługi)
(wlecze w stronę pałacu.) (Z dworca:) (wychodzi;) ARNAIOS
(woła ku Odysowi)
Kto tam!? ODYS
(zatrzymuje się)
(milczy) ARNAIOS
(podbiega ku Odysowi)
Kto tu?! — Kogo ty wleczesz? ODYS
(spokojnie, stojąc na drodze Arnaiosa)
Ciebie tak powlekę, ARNAIOS
(krzyczy:)
Pies! — Szalony! (nawołuje ku dworowi:)
Hej ludzie! — — Trup w okolu! (Ze dworu wybiega:)
MEDON
(ku Arnajowi)
Co tu?! — Wrzeszczysz czego? (ku Odysowi)
Kto tu jest? ODYS
(stojąc nieporuszenie,)
(spokojnie:) Nikt. (wskazując trupa Medonowi)
MEDON
(cofając się)
Zabójca! ODYS
(spokojnie;)
Ot dla ptactwa ścierwo. MEDON
(woła ku dworowi;)
Hej! Chłopcy! — SŁUDZY
(ze dworu zbiegają się)
MEDON
(wskazuje Odysa)
Brać go w dyby! ODYS
(porzucił był trupa)
(stoi z pałą w rękach) (woła:) Pałą! Kto się waży! SŁUDZY
(cofają się)
ODYS
(woła;)
Mój jest dom! — Jestem Odys! — Stoję tu na straży praw moich! — Psy do jamy! Z czyjegoście śmiecia ARNAIOS
Błazen! MEDON
Obłąkany! SŁUGA
(poglądając ku trupowi)
Zbójca! (rozpoznaje trupa z daleka)
Filoitios pastuch! — Czerep ma rozbity. (biegnie we dwór)
(tejże samej chwili) (z wrót dworu) (wychodzi;) ANTINOOS
(bezmyślnie:)
Co tu jest? — Gdzie ten Odys? GACHOWIE
(wybiegają gromadą)
(patrzą się) ANTINOOS
(wybucha śmiechem)
GACHOWIE
(śmieją się)
ANTINOOS
(patrząc w Odysa) (w śmiechu:)
Odys! Jaki piękny! (do gachów),
Wiedźcież go do małżonki, w łoże! ARNAIOS
(rzuca kością w Odysa)
Naści gachu! (do otoczenia:)
Patrzcie! — Zabił pastucha! — (wskazuje trupa.)
To trup Filojtiosa. (wskazuje Odysa)
To jego dzieło! (chowając się za drugich)
Jak przymilkł, — że nas ujrzał tylu —? ANTINOOS
(do Odysa)
(obojętnie:) Coś za jeden? ODYS
(milczy)
ARNAIOS
(szyderczo;)
Niemowa! A szczekał tu na mnie! MEDON
(wraca do dworu) ANTINOOS
(do Odysa)
(obojętnie;) Cóżeś szczekał? ODYS
(milczy)
MELANTIOS
(z poza rzędu gachów)
(rzuca kość na głowę Odysa) ODYS
(się uchyla,)
(lecz jest uderzon kością w ramię) GACHOWIE
(śmieją się)
EURYMACHOS
(obojętnie:)
Dajcie mu spokój, — jakiś powsinoga (dowcipnie:)
Podajcie mu wina! ARNAIOS
(występując)
(w oburzeniu:) A! na to nie pozwolę! — Wina dawać jemu? co mu krew ze szat ciecze, — to się go łaskawi EURYMACHOS
(przerywa dowcipnie:)
Boś złodziej domowy! ARNAIOS
(z goryczą)
(do Eurymacha) I komuż mnie przymawiać? ANTINOOS
(tknięty)
(ostro:) (do Arnaiosa) Co?! (do Eurymacha)
(drwiąco) Słyszysz co mówi? (śmieje się)
Wyborne! (do Arnaiosa)
(w śmiechu:) Czyśmy także złodzieje? ARNAIOS
(zaniepokojony)
Nie, nie powiedziałem. (filozoficznie)
I za co?! Za co pić ma wino ten — ladaco! ANTINOOS
(wskazując trupa)
Już pokazał, co umie. ARNAIOS
(z wyższością)
Zbój! ANTINOOS
(wskazując trupa)
Tęgi i świeży! (do Arnaiosa)
(z lekceważeniem:) A tybyś to potrafił? EURYMACHOS
(sprytnie)
A niech się spróbują! ANTINOOS
(ucieszony, zaciekawiony)
Doskonale! — Będziemy mieli widowisko. (kpiąc:)
A niech wprzódy, przed walką rodowe nazwisko EURYMACHOS
(do gachów i sług)
Do koła! GACHOWIE
(stają, koło zamykając) ARNAIOS i ODYS
(znaleźli się w kole otoczeni)
ARNAIOS
(stojąc przeciw)
(ku Odysowi) (kpiąc, woła:) Z jakiego ty rodu? ODYS
(milczy)
(We drzwiach dworu zjawia się:) TELEMAK
(zatrzymał się we wrotach)
ARNAIOS
(dostrzegł go)
(woła ku niemu:) Hola! Panie! (drwiąco)
Znalazłem twojego rodzica! (wskazuje Odysa)
Ten podlec śmiał wziąć imię Odysa! TELEMAK
(wbiega na podwórze)
ANTINOOS
(zatrzymując Telemaka)
(przed czołem gachów) O Hola! TELEMAK
(patrzy w Odysa) (zrozumiał, że mają walczyć z Arnajem) ANTINOOS
Poznajesz? Twa wola (szyderczo)
My się wtedy skłonim (objaśniając)
Właśnie mamy z nim zabawę: (wskazuje Arnojosa)
Arnajos się boi. (do Arnojosa)
Zakład stawiam za cię: (wzgardliwie:)
Tchórz jesteś, — patrzcie, — jak się po łbie skrobie. EURYMACHOS
(wskazując Odysa)
(zastanowił się) Podoba mi się zuch. TELEMAK
(poza Eurymachem)
(chcąc przejść w środek koła) Niechaj nań spojrzę. ANTINOOS
(rozbawiony)
(zagradzając drogę Telemakowi) (wskazuje Odysa z daleka) Odys, — wszak żywy Odys! — (wstrzymując Telemaka)
Nie bliżej, — patrz z dala. (patrząc w Odysa)
(do Telemaka) Patrz, w ciebie wpija ślepie, — nas ślepiem obala. TELEMAK
Antinoju, uprzednie sprawiasz widowisko, ANTINOOS
Serce nic ci nie mówi? TELEMAK
(mieni się)
O serce dziś w nędzy. (wskazuje Odysa)
i weń uznałbym ojca, — byle się tu jawił, ANTINOOS
(do Eurymacha)
Patrzaj się. — Co Telemak? — Jak się przeistoczył? TELEMAK
Bo wy drwicie ze mnie. ANTINOOS
A widno, że się dąsasz i dąsasz daremnie. prawa, srom w domy nosił i deptał świętości (do Telemaka)
Cóż zasępiłeś oczy i schyliłeś czoło? TELEMAK
(patrzył w twarz Odysa) (milczy chwilę.)
(Patrząc w oczy Odysowi:) (do Gachów) Każę uprzątnąć izbę! — Niech będzie wesoło! AMFINOMOS
(lekceważąco:)
A dziewki każ przywołać! MELANTIOS
Ja o tem pomyślę, (wskazuje zapaśników)
TELEMAK
(pozwala Melantiosowi pozostać)
Sam po dziewki wyślę. (odchodzi do dworca)
(Z dworca) (wychodzą:) SŁUDZY
(z łuczywami zapalonemi)
AMFINOMOS
(wesoło)
Będzie jasno! AMFINOMOS
A! Będzie świątecznie! ANTINOOS
(do Odysa i Arnajosa)
Zaczynajcie! EURYMACHOS
(w kole Gachów stojący; oglądając się)
Gdzie Medon?! ANTINOOS
(rozbawiony)
(zachęcając Arnajosa) Arnajos! Walecznie!! ŚWIETLICA W DWORCU ODYSOWYM.
TELEMAK
(do Medona)
(wesoło:) Zawołaj mi tu dziewki! MEDON
(żachnął się)
Jaż mam dziewki wołać? TELEMAK
(drwiąco:)
Każę ci. MEDON
(dowcipnie:)
Ale na co? TELEMAK
(wskazując sprzęty)
Poodsuwać stoły, MEDON
(szyderczo)
A to co innego. TELEMAK
(udając)
A tyś myślał —? MEDON
(tknięty)
(zachowaniem Telemaka) Myślałem, — lecz cóż ci do tego? (wybiega po schodach na górę) TELEMAK
(rozgląda się po izbie)
(rozweselony, z błyskiem w oczach) (i patrzy na zbroje.) (rozgląda się stojąc na środku izby) Niema nikogo — ? — Patrzę dobrze w izbie całej —? FEMIOS
(się chowa za stołami)
TELEMAK
(zwraca się na szmer)
DZIEWKI
(zbiegają z góry, ze schodów, na izbę.)
MEDON
(za niemi zbiega ze schodów z góry)
(na izbę) MELANTO
(podbiega ku Telemakowi)
(kpiąco, wesoło:) Cóż to jasny pan każe? (zalotnie:)
Całusa? — Czy więcej? TELEMAK
(ją odpycha)
MELANTO
(pobłażliwie)
Takiś ładny. TELEMAK
(ostro:)
Naczynie wziąć, pomyć i stawiać. MELANTO
(w pół się zgina przed Telemakiem)
Dobrze, dobrze gosposiu, — (okręca się)
potem będą tany, — (przystaje)
ino se wstęgi wplętę w warkocz. (zaplata wstęgi w warkocz)
Jak człowiek pijany (do dziewek, które sprzątają)
Dacie se radę same? (chwyta Telemaka)
Pokąd nie zadnieje, (okręca się w kółko)
(pociągając Telemaka) FEMIOS
(który się był wysunął z kąta,)
(ciągnie za rękaw Medona) (i wskazuje na Telemaka) (i na czoło swoje i kręci kółko na czole) (cicho:) On coś tego —? MEDON
(odpowiadając,)
(do Femiosa, cicho:) Coś tego nie bardzo. FEMIOS
(do Medona)
(półgłosem:) Nie tylko już gachowie, — i dziewki się hardzą. (wskazuje Telemaka)
TELEMAK
(nagle)
(patrząc na ściany zawieszone zbrojami) (woła:) A to wstyd! Obrzydłość! (wskazując zbroje i broń na ścianach)
Zabierzcie mi ze ściany te jakieś zbroiska! (do dziewcząt;)
Dziewczęta! Tej chwili (wskazuje komorę)
A to wstyd! Nuże prędzej! FEMIOS
(do Medona,)
(wskazując Telemaka,) (robi kółko na czole;) (szeptem:) On coś tak!? MEDON
(zamyślony)
(pokręcając głową) (do Femiosa, patrząc za Telemakiem) Coś skory!? FEMIOS
(szeptem, do Medona)
Coś się tutaj uśmiechał do siebie, — bom dojrzał; MEDON
(zamyślony)
Tak? (nagle)
A nie wiesz, co się tam w okolu FEMIOS
At głupstwo. — Na polu MEDON
(zdziwiony)
Za okolem? Na polu? — (objaśniając Femiosa)
W podwórzu trup drugi FEMIOS
(w zdziwieniu:)
Kto?! MEDON
(wskazując ku podwórzu)
Wszyscy się gapią. FEMIOS
Czekaj-no, to coś znaczy!! — (nagle)
(patrzy, co dziewki czynią) (wskazując je, do Medona) Patrz, co one robią!? DZIEWKI
(pod dozorem Telemaka)
(za jego wskazówkami) (zdjęły były ze ścian) (pancerze, miecze, dziryty) (tarcze i wszelką broń) (i znosiły do komory) (składając wszystko w komorze) MEDON
(patrząc)
(obojętnie:) Zdjęły zbroje i miecze. FEMIOS
(znacząco:)
I są — puste ściany — — MEDON
(nierozumiejąc)
Ano puste. — — — MELANTO
(która jest blisko Medona) (i posłyszała)
(zwraca się do Medona) Bo tu za chwilę będą tany. MEDON
(naraz)
(znów stał się zamyślony) (patrzy w Telemaka) FEMIOS
(zamyślony,)
(patrzy w Telemaka) TELEMAK
(spostrzegł to)
(i ze swego miejsca na środku sali) (mówi do Medona i Femiosa,) (wskazując ściany puste) Czy tak nie — ładniej —? — Przecież tak przystojnie! FEMIOS
(znacząco)
(do Telemaka) Jeżeli gości, — to bezbronnych raczej. TELEMAK
(wskazując ściany)
(do Femiosa i Medona) Źle to było, — a teraz jest jakoś, — — — FEMIOS
(znacząco)
(do Telemaka) Inaczej. TELEMAK
(szybko, bystro:)
(ku Femiosowi i Medonowi) Rozumiecie? (nagle się zwraca)
(do dziewek) (ostro:) Pod ściany stoły tu przystawić! (wskazuje)
MEDON
To się zastawi wyjście... (bierze stół)
(do Femiosa) Chyć-no, Femios, stary! TELEMAK
Rozumiecie. — — MELANTO
(obserwuje ich)
(przestaje się śmiać) (zakręciła się na izbie) (biegnie po schodach na górę) MEDON
Gdzie idziesz? MELANTO
(niezatrzymując się)
Po grzebień kościany. MEDON
(ostro)
Stój! MELANTO
(zatrzymuje się)
MEDON
Wróć się. MELANTO
(wraca się ze schodów)
Hola! hej! Narobię krzyku — TELEMAK
(bierze ją za rękę)
Będę z tobą tańcował. — Idź, sproś tu ze dwora MELANTO
(niewiedząc)
Co!? A to...? TELEMAK
Niechcę, żeby matka MELANTO
(we drzwiach, całuje go w rękę)
(przedrzeźniając) Coś bardzo łaskawie? (pokazuje ręką wzrost dziecka)
dotąd byłeś taki. (śmieje się) (wybiega na podwórze) (we drzwiach) (uderza o wchodzącego Antinoosa) ANTINOOS
A to co!? Prosto w moje objęcia? (patrzy jej w twarz i poznaje)
Nie moja. (do Eurymacha)
Bierz no sobie, co twoje. EURYMACHOS
(wyciąga ręce ku Melanto)
ANTINOOS
Albo wiesz co myślę: EURYMACHOS
Żartuj! — żartuj, — niemyślę ustępować tobie. ANTINOOS
No, no i czemżeś pierwszy? AMFINOMOS
(poza nimi)
Nie stójcie na progu. ZALOTNICY
(wchodzą na izbę)
EURYMACHOS
(do Antinoosa)
Cóż zemną się wadzisz? ANTINOOS
No radbym wiedzieć w czem? EURYMACHOS
— Czego brak tobie. (pokazuje na czoło)
FEMIOS
Rozumu! ANTINOOS
Psie zapłacisz! (zamierza się na Femiosa)
EURYMACHOS
Ot właśnie. (chwyta go za ręce)
(ciągnie w pusty kąt izby) ANTINOOS
Łotrze! EURYMACHOS
(szeptem)
Chcę powiedzieć, (mocując się z Antinoosem)
byś na baczności miał się — i broń w ręku. ANTINOOS
(udając, że się z nim mocuje)
Patrz, niema w izbie broni. EURYMACHOS
(szeptem)
Telemak coś knuje. MEDON
(do Telemaka)
Co oni szepcą? TELEMAK
(do Medona)
Oni się nie biją. — EURYMACHOS
(woła)
Medonie, hej, — cóż taki — porządek robicie? MEDON
Są wzięte w komorę. TELEMAK
Brud i szkarada wszelkie poniszczyła spiże. ANTINOOS
Dajcie mi broń moją. TELEMAK
Widzisz, żem ja bez ostrza, siekiery ni kija. ANTINOOS
A choćby i do kłótni — EURYMACHOS
(stoi na środku zamyślony)
ANTINOOS
Gdzież jest ten wybraniec? EURYMACHOS
Arnaja wziął — ANTINOOS
Położył! i za trzecim razem! EURYMACHOS
Niechże wnijdzie. — Ciekawy jestem, jak przy winie ANTINOOS
(idzie ku drzwiom)
(daje znak) EURYMACHOS
Cóż stoły przy ścienie (do sług)
Hej, rozsuńcie stoły. SŁUDZY
(wysuwają stoły na środek izby)
ANTINOOS
(wraca)
(za nim wchodzą:) (Odys, Arnajos, Melantios, Melanto, dziewki) EURYMACHOS
(siadając pode drzwiami na ławie za stołem)
Ja tu siądę i wino będę lał z krużów do czarek. ANTINOOS
(do Arnaiosa, wskazując Odysa)
A ty mu wieniec sam włóż na łeb brudny. ARNAJOS
Może mi złamał krzyże? — Nie udźwignę ręki. ANTINOOS
(zdejmuje swój wieniec)
Masz tu wieniec. (podaje Arnajowi)
ARNAJOS
(bierze wieniec)
(do Odysa) No pochyl się, — wysoko głowa. PENELOPE
(pojawia się na schodach)
(które wiodą z górnych izb na wielką świetlicę) MEDON
Pani! TELEMAK
Matka. PENELOPE
(zstępuje)
FEMIOS
Królowa. ZALOTNICY
Królowa, królowa! ODYS
(który stoi na środku izby)
(wyrywa z rąk Arnaja wieniec) (kładzie sobie wieniec na głowę) PENELOPE
(zstępuje do połowy schodów) (przystaje) WSZYSCY
(uciszają się)
(pochylają głowy) ODYS
(wśród wszystkich do pasa zgiętych)
(stoi sam jeden z podniesioną głową) (wyprostował się) (patrzy w żonę) PENELOPE
(przez tę chwilę, gdy wszyscy schyleni)
(oburącz podnosi zasłony, co twarz jej przysłania) (rozgląda się po sali) (patrzy w Odysa) (poznaje) (opuszcza na twarz zasłonę) Wznieście głowy — — WSZYSCY
(podnoszą głowy)
PENELOPE
Cóż wrzawą pełnicie mój dworzec? AMFINOMOS
Jakieś nowe wykręty. ANTINOOS
Widzieliśmy przędzę. PENELOPE
Piękny ty! — O zaprawdę, — piękny. — Jestżeś mężem? ANTINOOS
A chcesz twego Odysa? — to ot masz go tutaj. (wskazuje Odysa)
Twój — ladaco! PENELOPE
Chamie! — Milcz. — Za gościnę moją tak mi płacą. ANTINOOS
Mnie już niechcesz? Skąd wiedzieć, któregoś znów wzięła? TELEMAK
(do Antinoja)
Kłamiesz! Pusty pachołku. EURYMACHOS
Słusznie powiedziane. ANTINOOS
Waruj tam, ty, — coś jak tchórz za stół się wlulił. EURYMACHOS
(wstaje)
ANTINOOS
Niedoczekanie twoje — ja pierwsze mam prawo. EURYMACHOS
Jakie prawo!? — Mam prawo większe jak ty może. ANTINOOS
Kto mnie zmoże?! EURYMACHOS
Kto ze mną, tu do mnie! — ANTINOOS
(rzuca stołkiem)
(w Eurymachosa) Masz twe zasługi. EURYMACHOS
Trzymać się ze mną moi, — równych nas znajdziecie. ANTINOOS
Hej, gdy chcecie zabawy, — będziemy się bawić. PENELOPE
Stójcie! — EURYMACHOS
Królowa mówi! MEDON
Hej! PENELOPE
Stójcie mężowie — WSZYSCY
(zatrzymują się)
(milkną) PENELOPE
Pochylcie głowy w pożegnanie zemną. WSZYSCY
(pochylają głowy)
ODYS
(wśród wszystkich do pasa zgiętych) (stoi sam jeden z podniesioną głową)
(rozpościera ręce i jakby) (łukiem się zmierzał) PENELOPE
(pochyla głowę)
(na znak przyzwolenia) (zwraca się) (wstępuje po schodach) (na górę) MELANTIOS
(do Melanto)
Uważałaś, jak cień się przemknął po podłodze. MELANTO
(szeptem do Melantiosa)
Tam są w komorze MELANTIOS
Ty mi je podasz oknem. WSZYSCY
(podnoszą głowy)
MELANTO
(do Antinoosa)
Panie, tu się coś święci. EURYMACHOS
(do Antinoosa)
Puść ją raz, mówiłem. ANTINOOS
(do Melanto)
Co ty mówisz? Co? (nachyla się nad nią)
(ujmując w pół) MELANTO
(szeptem)
Knują! ANTINOOS
Kto?! MELANTO
(szeptem)
Idę po miecze. (odbiega ku drzwiom komory)
EURYMACHOS
Chciałbym wiedzieć, co panna jemu w ucho rzecze? (zatrzymuje ją)
(sadza na kolanach) Tu siedź! ANTINOOS
Co! Co to znaczy! (patrzy po sali)
EURYMACHOS
(trzyma Melanto)
Nie pójdziesz ni krokiem. MEDON
(wyszedł za Melantiosem) MELANTO
(szepce Eurymachosowi)
Knują na was, — lecz nie wiem co, — chcę iść po noże. PENELOPE
(pojawia się na schodach)
(z łukiem w ręku) EURYKLEA
(niesie za nią kołczan)
ANTINOOS
Patrzajcie tam Diana! WSZYSCY
Diana! Diana! PENELOPE
(wyciąga rękę z łukiem)
MELANTO
(która chciała biedz do komory)
(musi się zatrzymać nieruchomo) (zagrodzona jest jednak stołem) (że nikt inny dojść do drzwi tych od komory) (nie może) (a bliżej stoi:) EURYMACHOS
Łuk Euryta! PENELOPE
Do jutra do rana Ten jest łuk Euryta sławny, Ifitosa, ANTINOOS
Komuż chcesz łuk powierzyć? PENELOPE
(do Euryklei)
Zesyp tutaj groty (ku izbie)
Przy mnie stanie ten, — kto łuk chce imać. ANTINOOS
Daj mi łuk. AMFINOMOS
Chcesz brać pierwszy? ANTINOOS
Bierz pierwszy, gdy wola. AMFINOMOS
Ustępuję, bierz pierwszy — AGELAOS
To ja pierwszy biorę. AMFINOMOS
Jak widzę, — to królowa pod jutrzeńszą porę EURYMACHOS
Zmilkłbyś lepiej, — niż rzec obraźliwie. ANTINOOS
(widząc, że Eurymachos może łuk wziąść)
(wstępuje na stopnie schodów) (staje na pomoście) PENELOPE
(podaje mu łuk)
ANTINOOS
(chce łuk wziąść do ręki)
EURYMACHOS
Jakiem prawem on pierwszy bierze łuk przed nami? AGELAOS
Tak sama wybieraj. ANTINOOS
Mogłeś wziąść, — nie broniłem; teraz się nie spieraj, EURYMACHOS
Teraz się nie zgodzę, ANTINOOS
Sam przyznajesz słowy, EURYMACHOS
Ze słów twoich widzę, ZALOTNICY
(śmieją się)
ANTINOOS
(do Penelopy)
Pora, bym odrzekł, jak przystało, czynem. PENELOPA
(podaje łuk)
AGELAOS
(przerażony)
Do nas chce mierzyć!! ANTINOOS
(naciąga łuk)
PENELOPA
(podaje grot) EURYMACHOS
(strwożony)
Łuk jemu odebrać! (rzuca się na Antinoosa)
Podły — AGELAOS
Łuk połamać! ZALOTNICY
(chwytają Antinoosa)
(chwytają Eurymachosa) (rozdzielają ich) PENELOPE
(patrzy ze swego miejsca)
EURYKLEA
(podnosi łuk ze ziemi)
(gdzie był upadł) ARNAJOS
Łuk połamać! ZALOTNICY
Łuk połamać! ANTINOOS
Podstęp! Wykręt lisi! ZALOTNICY
Wykręty. — EURYMACHOS
Namówiła się z synem! MELANTO
(się skrada ku drzwiom komory)
MEDON
(zatrzaskuje drzwi od zewnątrz świetlicy od podwórza)
(krzyczy za drzwiami) Złodzieje! EURYMACHOS
Co to?... MELANTO
(wpada do komory)
MELANTIOS
(w podwórzu)
A! ratunku! ANTINOOS
Melantios! — To on krzyczy. ARNAJOS
Drzwi ryglem zaparte. ANTINOOS
Co znaczy?? EURYMACHOS
Chwyćcie Telemaka! ZALOTNICY
(chwytają Telemaka)
Powiążcie! MELANTO
(wybiega z komory)
(niosąc broń) Macie broń! — Więcej brat mój z pola wam przyniesie. EURYMACHOS
(biorąc miecz)
Brat twój zabit! ANTINOOS
(do Eurymachosa)
Poznaję cię zbóju! (chwyta stołek)
To jawna zdrada! (rzuca stołkiem)
Masz! hola! Po miecze! GACHOWIE
(rzucają się na Eurymachosa)
EURYMACHOS
Zdrada! — Wy zaślepieni! Co wy chcecie czynić!? ANTINOOS
To zbrodnia! To on dla się pozyskał dziewczynę EURYMACHOS
(broniąc się)
Głupcze! — Sam w krwi mej chcesz broczyć! Znam cię i wiem, — że jestem dla ciebie zawadą. ODYS
(biegnie)
(staje na pomoście) (chwyta łuk) (przygina) (nastawia bełt) (kieruje w Antinoosa) ANTINOOS
(upadając)
Grot! Rana! — Okropna. — EURYMACHOS
(biegnie na Odysa)
FEMIOS
(podstawia mu nogę)
EURYMACHOS
(się zatacza)
(lecz w tejże chwili się zrywa) ODYS
(grot weń ciska)
EURYMACHOS
(pada)
AMFINOMOS
(chwyta miecz) (który upadł z ręki Eurymacha) ZALOTNICY
(zasłaniają się stołkami)
(i stołami) FEMIOS
(mocuje się z Melanto)
(która chce znowu wbiedz do komory) TELEMAK
(leży spętany na ziemi)
ARNAJOS
(rozcina mu więzy)
ODYS
(kładzie trupem Agelaosa)
TELEMAK
(zabija stołkiem Amfinomosa z tyłu)
(biegnie i staje przy ojcu) PENELOPE
(podaje mu włócznię drugą)
TELEMAK
(chwyta włócznię)
ZALOTNICY
(zbliżają się ku pomostowi)
(osłonięci stołkami) MELANTO
(upada)
FEMIOS
(wpada do komory) (rygluje drzwi za sobą od wewnątrz) MELANTO
(się dźwiga)
(wyłazi na stół) (i żar łuczywa ciska w Penelopę) PENELOPE
(ucieka na górę)
KTESIPPOS
Odysie! Tyżeś jest?! Królowo! Poddajem się mocy! ODYS
Chceszli wiedzieć, jak Odys umie się litować? (zmierza się grotem w Ktesipposa)
KTESIPPOS
(się uchyla)
(grot Odysów chybia) MEDON
(otwiera drzwi od zewnątrz, od podwórza)
KTESIPPOS
(rzuca się ku drzwiom)
MELANTO
(żar drugi chwyta i ciska)
(światło zgasa) ODYS
(grotem rani Ktesippa z tyłu pode drzwiami)
KTESIPPOS
(powala się u drzwi) MEDON
Hola! — Laertes idzie, — ustąpcie! Laertes! ODYS
Ojciec mój! — ZALOTNICY
(tworzą zbitą masę u drzwi)
LAERTES
(za drzwiami)
Zgodę niosę — Puśćcie! (pchają się do drzwi ze stron obu)
ODYS
(rani grotami zalotników)
ODYS
KILKU ZALOTNIKOW
(pada u drzwi)
(tworząc zamęt) Cios — cios — rana! LAERTES
(wchodzi)
Kto się tu rządzi?! — rzeź, krew ciecze strugą. (do Odysa)
Tyranie! ODYS
Ha! — — — (otwiera oczy, jakby przejrzał nagle)
Ha! — — A! — (uderza się w głowę)
Precz te myśli — (odrzuca łuk) (zstępuje z pomostu) MELANTO
(ucieka)
ZALOTNICY
(oddalają się)
FEMIOS
(wychodzi z kryjówki)
ODYS
(na środku izby)
(zatacza się) (wali się do nóg ojca) Ojcze, — ja w grzechu poczęt, — ja w grzechu rodzony, (tarza się u stóp Laertesa)
(całuje jego stopy) Ojcze — przebaczaj. i Los — ratował — z fal, — ognia, — i miecza, — (wskazuje czoło)
O tu — w mojej głowie... (omdlewa)
Pić mi dajcie — TELEMAK
(podaje mu pić)
ODYS
(odtrąca czarę)
Nie — — (ku ojcu)
Li-toś-ci w Sło-wie! — (upada)
LAERTES
(kładzie mu rękę na czoło)
ODYS
(wstaje)
(słania się) (porywa ze stołu czarę) (wypija) (patrzy błędno po izbie) (marszczy brwi surowo) (widać, że zbiera myśli) (śmieje się) (zatacza się) LAERTES i TELEMAK
(podtrzymują go) ODYS
Nie budźcie jej — (wskazując ku górze)
W śmiertelnym śnie uśpiona leży. (całą siłą zatrzymując przy sobie Laertesa i Telemaka)
Słyszycie? Tam król Mentes spieszy do grabieży. (nagle)
(wyrywa się im) (odpycha ich od siebie gwałtownie) (patrzy w ojca) (już ma się rzucić ku niemu w nienawiści) (gdy nagle się pochyla) (oburącz twarz silnie dłońmi zasłania) (ucieka i przepada w podwórzu) SKALNE PUSTKOWIE NAD MORZEM
ODYS
(czołga się wśród urwisk i przepaści)
(czepia się krzewów i wykrotnych gałęzi) (zbiega na dół na piasczystą ławę) Tu mnie nie znajdzie nikt. — Ha myśl — moja żyje, — (wicher)
GŁOSY
Tędy! Tędy! — ODYS
(ogląda się)
Ktoś woła —? GŁOSY
Tędy! tędy! — ODYS
(rozgląda się)
(dygoce) Mrowie... (nawołuje)
Hej! GŁOSY
(we wichrze)
Tędy! tędy! — ODYS
Wołanie to czyje!? GŁOSY
(we wichrze)
Człowiek przystępu broni. GŁOS (rozkazujący)
Ścigaj! (wicher przycisza się)
ODYS
(patrząc ku piaskom wybrzeża)
Co to? — Ludzie (nawołuje)
Hej! — (milczenie)
Zamilkli — (patrzy z ręką przy oczach)
Okręt stoi pusty. (woła)
Hej! — kto wy!? (milczenie)
Cisza — (podchodzi parę kroków ku brzegowi)
(cofa się w przerażeniu) Straszna zjawa. (upada na skały)
(trzęsie się) (wicher się zrywa) Piekielna łódź, — bez steru, — bez wioseł, — milcząca. — (nasłuchuje za świstem wichru)
Dźwięk dziwnej pieśni, — słyszany; — (wiatr gwałtowny)
Syreny!!! (drży)
(zasłania uszy dłońmi) Syreny — — wabią mnie, — tam mnie rozszarpią... HARPIJA
(polatuje nad skałą)
(przysiada nad urwiskiem) (patrzy w Odysa) ODYS
Kto tu jest!? — — Ty skrzydłami kryjesz twarz człowieczą — ? (poznaje)
(krzyczy) (zasłania oczy) Harpija!! (klęka)
(wicher) HARPIJA
(czołga się po skałach)
ODYS
(patrzy za nią)
HARPIJA
(przepada w skałach) (Wicher) ODYS
Przepadła w czeluść skał. (zmiata ręką czerepy)
Szcząty, — ludzkie kości. — (w myślach)
W ojczyźnie własnej odnalazłem piekło. (zamyśla się)
(wicher) KALIPSO
(wśród skał i wykrotów)
(ruchem rąk zataczając wielkie kręgi) (zda się jakby snuć i dziergać nici barwne) ODYS
Hej zwodnico. — — — Czy tylko ino przywidzenie? KALIPSO
(wabi Odysa ku sobie) (schodzi po skałach) ODYS
(patrzy w nią)
(idzie za nią) (schodzi po skałach) KALIPSO
(przepada)
ODYS
(zatrzymuje się)
Widziadło — — tu do fali wiedzie mnie — ku sobie. (wpatruje się)
nie — niema nic, — przepadły. (przeciera oczy)
Widziałem, że leciały nad fal czarne tonie. — (śmieje się)
Przywidzenie. — (przypominając)
Ich skrzydła lśnią białe... (daleko na morzu łyska się) (za kresem morza otwiera się przez chwilę jasna przestrzeń)
Co to?! — Daleka łyska błyskawica! (zapatrzony w światło)
Tam! — tam! (krzyczy)
Tam jest Ithaka! (krzyczy)
Tam! kres i granica! (biegnie)
(leci ku morzu) skończona!! (brodzi przez wodę)
(łyska się znowu) (otwiera się jasna przestrzeń) SYRENY
(na brzegu siedzą)
1. Pieśń żywota twego bohatyrze, pieśń żywota twego bohatyrze, (głosy ich giną we wichrze)
ODYS
(zatrzymał się wśród fal)
Syreny! — Wyspa dziewek to tych; — czarownice (ucieka głębiej w morze)
SYRENY
Nikt żywy w kraj młodości raz drugi nie wraca. ODYS
(wśród fal)
Wołają mnie, — wołają, — skarżą się i żalą, SYRENY
Idziesz przez świat i światu dajesz kształt przez twoje czyny. ODYS
(wśród fal)
Wabią. (ucieka głębiej w morze) SYRENY
Pieśń żywota twego bohatyrze, (we wichrze giną ich głosy)
ODYS
(zatrzymuje się wśród fal)
Kędyż Ithaka —? (patrzy ku Syrenom)
Jak zwodnice minąć? (stojąc wśród fal)
(z ręką na oczach) (wpatruje się w brzeg) SYRENY
(znikają)
(wicher) ODYS
Czyli to jest Ithaka? — — Pustkowie, — brzeg pusty. (zbliża się ku brzegowi)
To jest tu. — Tak poznaję, — rozpoznaję teraz (wicher)
(zatrzymuje się zaniepokojony) (słucha) Ktoś się żali —? (nadsłuchuje)
(wicher) Żali się — na mnie. — Słyszę to wyraźnie. (wicher)
(ostro:) Kto się skarży? — I czego chce? — Przeklęta skargo! Zabiłem ją! — Atrydów za mną idzie wrzawa. (trzęsie się)
Mnie to czeka, bym zabit, zasieczon GŁOSY
Tędy, — tędy — — (błyskawica w dali)
(rozświetla kres wód:) ODYS
(kryje się wśród skał)
Pochwycą! — GŁOSY
Tędy! — Tu! (giną we wichrze)
ODYS
Zabiją! GŁOS
Człowiek tu jest. — Nie mogę przejść. — Ręce tu krwawe. — GŁOSY
Człowiek tu. — Przejść nie możem. GŁOS ROZKAZUJĄCY
Tędy! ODYS
Słychać wrzawę. (patrzy w górę — ponad skały)
(w powietrze) Lecą tu, lecą tłumnie! GŁOS ROZKAZUJĄCY
(góruje ponad wichrem)
Do łodzi! — Do łodzi! ODYS
(rozgląda się dokoła siebie)
Ktoś je pędzi — ku brzegom; — przez piasek mkną stopy... (wstaje z poza skał)
Biegą w fale — do łodzi, — w łódź! — Już łódź obsiadły. (czołga się po brzegu w kierunku morza)
a! biegną tuż koło mnie niewidzialni, duszą, — (patrzy z ręką na oczach)
Łódź! — Łódź! Łódź pełna ludzi! — Żagiel rozwinęli. (patrzy, u skraju wód stojąc)
Żagiel! — Ruszyli z brzegu — na fale. — Minęli Wszyscy się ku mnie patrzą, — wołają! — Na ciemnie (nasłuchuje za wichrem)
Coś wołają, — skarżą się, — weselą? (wbiegł we fale)
(łyskawica rozwiera niebo u kresu wód) (widać:) ŁODŹ
(pełną ludzi)
(i wielką postać ciemną Hermesa) (stojącą u przodu łodzi) ODYS
(patrzy)
Łódź umarłych! — — W za światy płynie, — w zapomnienie. (krzyczy)
Czekaj! — Stój! — Stójcie! (biegnie wśród fal)
Stójcie!! — Wybawienie!! (biegnie w morze)
(błyskawica) (grom) (burza)
|