Komuniści (Limanowski)/Tomasz Campanella i jego Państwo Słoneczne

<<< Dane tekstu >>>
Autor Bolesław Limanowski
Tytuł Komuniści
Wydawca Księgarnia Polska
Data wyd. 1876
Druk Drukarnia J. Dobrzańskiego i K. Gromana
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Tomasz Campanella i jego Państwo Słoneczne.



I.

Walkę papiestwa z cesarstwem jeden ze znakomitszych papieżów, Aleksander III., zespolił z walką o niepodległość włoską. Papież ten patryjota dopiął swego celu. Władza cesarska w końcu XII. stulecia w ogóle uległa ograniczeniu w północnych Włoszech, miasta zaś odzyskały niemal zupełną niepodległość.
Cesarstwo, a z niem razem i panowanie niemieckie, zwyciężone na północy, zwróciło się ku południowi i ztamtąd zamierzyło odzyskać na nowo utraconą przewagę. Fryderyk Rudobrody (Barbarossa), starał się na południu powetować dyplomacyją to, czego osiągnąć nie mógł na północy Włoch z bronią w ręku. Syna swego, Henryka, zaślubił z Konstancją, córką Rogera II., i tem utorował mu tam drogę do tronu. I istotnie Henryk VI. w r. 1194. został panem południa Włoch, królem Obojga Sycylii. Rozpoczęła się więc na nowo zacięta walka pomiędzy cesarstwem i papiestwem.
Do walki tej z cesarstwem papieże usiłowali wciągnąć francuzów. Grzegorz IX., ogłosiwszy cesarza Fryderyka II. za pozbawionego tronu, ofiarowywał bezskutecznie koronę cesarską Robertowi Artois, bratu Świętego Ludwika. Lepiej się już powiodło Urbanowi IV. Drugi brat Świętego Ludwika, Karol Andegaweński (Anjou), przyjął ofiarowaną mu koronę neapolitańską, do której nawet rościł sobie jakieś historyczne prawa. Na polach Grandella niedaleko Benewentu 1266 r. oręż rozstrzygnął spór na korzyść francuzów. Włochy z pod niemieckiego przeszły pod wpływ francuski.
Teraz polityka papieska rozpoczęła podkopywać panowanie francuskie. Manfred król sycylijski, który poległ śmiercią walecznych w pamiętnej bitwie na polach Grandella, miał córkę Konstancyją. Mąż jej, Piotr III. król aragoński, po zgonie swego teścia, wystąpił jako pretendent do korony Obojga Sycylii. Powstanie Sycylii przeciwko francuzom, które rozpoczęło się znakomitemi Nieszporami Sycylijskiemi, stało się hasłem do otwartej wojny pomiędzy hiszpanami a francuzami. Po walce pełnej niepowodzeń ze strony francuzów, w 1288 r. dom andegaweński zmuszony został oddzielić Sycyliją od królestwa neapolitańskiego i odstąpić ją Jakubowi synowi Piotra III. Aragońskiego. Odtąd mocarze hiszpańscy zaczynają dążyć do opanowania sąsiedniego półwyspu.
Mija wszakże półtora stulecia, zanim Alfons V. król aragoński jako przysposobiony syn Joanny II. królowej Neapolu, zdobył sobie orężem tron neapolitański.
Panowanie wszakże hiszpańskie na półwyspie włoskim zaczyna być trwałem dopiero w końcu XV. stulecia, gdy oddzielne państwa hiszpańskie utworzyły jednę całość. Wypadło atoli hiszpanom na nowo wywalczyć sobie to panowanie.
Podnieśli albowiem w tym czasie roszczenia do korony neapolitańskiej monarchowie francuscy jako spadkobiercy praw domu andegaweńskiego. Walka, jaka wywiązała się z tego powodu, znaną jest w dziejach pod nazwą Wojen Włoskich. Trwała ona przeszło półwieku: od 1491 r. do traktatu zawartego w miasteczku Cambrais w 1559 r. Wreszcie panowanie austryjacko-hiszpańskie zostało ostatecznie utrwalonem na półwyspie włoskim.
W walce rzeczonej znowu zaczynają czynnie występować papieże, stawiając sobie za cel — wyzwolenie Włoch z pod wpływu cudzoziemców. Działają w tej myśli: Julijusz II., Leon X., Klemens VII., przedewszystkiem jednak Paweł IV. Pierwsi dwaj zwracają oręż przeciwko francuzom; dwaj zaś ostatni przyszli do przekonania, że dla Włoch najstraszniejszą jest potęga cesarza Karola V. Przytem hiszpanie dali się już dobrze poznać włochom. Nienawiść do nich wzrosła tak potężnie, że Paweł IV., pomimo znanej żarliwości katolickiej hiszpanów, nazywał ich „odszczepieńcami, nasieniem żydów i maurów, prawdziwem plugastwem na świecie.“
I istotnie, niepodobna się dziwić tej nienawiści, jaką wzbudzał okrutny, ponury i dumny charakter hiszpanów. Już od lat dziecinnych przyzwyczajali się do okrucieństwa, z namiętnością przypatrując się krwawym walkom byków i biegnąc na częste ostentacyjne widowiska palenia heretyków. Inkwizycyja hiszpańska, ta słusznie z ohydzeniem powszechnem wspominana i opisywana instytucyja, dała nam wzór okrucieństwa do najwyższego stopnia doprowadzonego. Jest to tyranija, prześcigająca wszystkie inne, powiada wcale nie wolnomyślnie usposobiony włoch, Paweł Sarpi. Wstrząsające wyobraźnią obchody palenia heretyków powtarzały się bardzo często. Pierwszy inkwizytor, Torquemada, w przeciągu lat osiemnastu spalił żywcem 8.800 osób, a 6.500 skazał na spalenie takich, którzy już nie żyli albo którzy zdołali umknąć; wówczas palono zwłoki albo portrety nieobecnych. Nikt nie był pewny, że ominie go trybunał inkwizycyjny, a kogo raz pochwycił, nie wypuścił z rąk swoich bezkarnie.
Zahartowani w szkole okrucieństw, których często doświadczali sami na własnej osobie, hiszpanie na męki i krew ludzką z ponurą obojętnością patrzali, zarówno we własnej ojczyźnie, jak w Niderlandach, w Ameryce, we Włoszech. W krótkim też stosunkowo okresie czasu wydała Hiszpanija takich potworów, jak brzydkiego serca[1] Ferdynanda Katolickiego, ponurego odludka i okrótnika Filipa II,[2] i krwawej pamięci Torquemadę i Albę. Nawet ludzie szlachetniejszych popędów, jak Karol V. i Kortez zdobywca Meksyku, pozostawili w dziejach smutną i krwawą po sobie pamięć. Drugim rysem odstręczającym od hiszpanów była ich niepomierna i zwykle ponura duma, nieznośna pycha. Filip II., podług zdania najznakomitszych historyków, streszczający jakby w sobie charakter hiszpańskiego narodu, obchodził się wyniośle i pogardliwie ze wszystkiemi, bojąc się sam narażać na wyniosłość i pychę swoich poddanych.[3] Campanella w swojej rozprawie o monarchii hiszpańskiej,[4] wytykając wady narodu hiszpańskiego, jako najważniejszą wskazuje pychę rasową, z jaką ten naród odosobniał się od innych. Hiszpańscy rządcy, prócz pogardliwego obchodzenia się z mieszkańcami zależnych krajów, słynęli jeszcze ze swego zdzierstwa, jak o tem również wiemy od Campanelli.
W Sycylii i Neapolu radzili wicekrólowie, którzy, jak powiada niemiecki historyk, Schlosser, wyciskali podbity kraj jak gąbkę, zmuszeni będąc dostarczać ustawicznie Hiszpanii pieniędzy, żołnierzy i okrętów.[5] Uciążliwe te rządy doprowadziły nareszcie w 1647 r. tak w Sycylii jak i w Neapolu do wybuchu ludowego przeciwko hiszpanom. Wprawdzie, z biegiem czasu stawały się one coraz nierozumniejszemi i dzikszemi, atoli i w początkach panowania hiszpańskiego nie odznaczały się bynajmniej ani wyrozumiałością, ani uczuciem przychylności dla nowych poddanych. Karol V. chciał nawet wprowadzić do Neapolu straszną inkwizycyją hiszpańską, i tylko silny opór ludu ochronił krainę od tej strasznej kieski.[6]
Wymowny przykład okrócieństwa rządu hiszpanów przedstawia nam życiorys jednego z najpierwszych i największych patryjotów włoskich, Tomasza Campanelli.
Urodził się Tomasz Campanella z ubogich rodziców 1568 r. w Kalabrii w małem miasteczku Stegnano sąsiedniem z Stillo.[7] Już pięcioletniem dzieckiem okazywał niezwykłe zdolności: szczególnie górowały wyobraźnia i pamięć. Wiedza wcześnie pociągnęła go swoim urokiem. Usilna praca spowodowała nawet zapalenie mózgu, gdy miał czternaście lat. Ojciec chciał wysłać go do Neapolu, ażeby tam przy jednym ze stryjów swoich, profesorze prawa, poświęcił się zawodowi prawniczemu: ale młodego chłopaka ciągnęły serce i wyobraźnia gdzieindziej, a mianowicie do cudnej ustroni klasztoru dominikańskiego w Stillo.
Obraz tej uroczej ustroni kreśli malowniczem piórem Ludwika Colet. „Na wybrzeżu Kalabryi, które się kąpie w morzu Jonijskiem. — powiada autorka, — w małej odległości od Catanzaro, w kraju słynnym pięknością swych kobiet, znajduje się miasteczko Stillo o mile od brzegu morskiego oddalone. Rozłożyło się ono malowniczo na wierzchołku wzgórza opartego o wysoką górę znaną pod nazwą góry Stillo. Ogromna ta skała o urwistych i wspaniałych szczytach stanowi odrywek wysokiego łańcucha gór, który biegnie z zachodu na wschód i tworzy rozgałęzienie Apeninów. Wzgórze, na którem usadowiło się Stillo, i górę, która osłania to miasteczko, przecina wązki i głęboki wąwóz. Na dnie tego wąwozu pędzi rzeczka Stillaro, która bierze początek w otaczających górach, i biegnąc zabiera po drodze małe strumyki, spadające z rozmaitych stron. Powiększona strumyczkami rzeka szybko posuwa się naprzód i z szumem wpada do morza z prawej strony Stillo. Kotlinę rzeczną ocieniają wysokie sosny, dziki ostrokrzew, pnące się rośliny, które spuszczają się po skałach, splatają się i utworzoną w ten sposób tkaninę rozwieszają po nad wodami rzeki. Wiosną, gdy wszystko się zazieleni, i kwiatami okryją się pnące rośliny, na brzegach Stillaro cale otoczenie tchnie świeżością i usposabia do skupienia ducha. Stary klasztor dominikanów w Stillo ukrywa się w tej pustelni. Góra daje mu osłonę, rzeka płynie u stóp jego, a z wyżyny, na której się podnosi, widać tylko niebo i ku południowi otwarty niezmierzony widokrąg morza ograniczonego tylko z jednej strony brzegami Morei. Miejscowość to cudna i uspasabiająca do rozmyślania i modlitwy.“[8]
Cóż pociągało młodego chłopaka do tej prześlicznej ustroni? Skąd pochodziło to niezwykłe wyrzeczenie się wielkiego miasta z jego ponętami, które zawsze mają silny urok dla młodego umysłu, i tak wcześny pociąg do życia klasztornego? — Pociągały go do pustelni dominikańskiej gorąca wiara i namiętna żądza wiedzy.
We Włoszech, gdy w końcu XV. i na początku XVI. stul. napotykamy nierzadkie objawy zmateryjalizowania. — w drugiej połowie XVI. stul. spostrzegamy silny zwrot do religijności. Na czele tego ruchu stają papieże, z których szczerą religijnością i wytrwałem przeprowadzeniem reformy kościelnej odznaczył się Pius V. (1566—1572) ostatni z papieżów kanonizowany przez kościół.[9] Duchowieństwo świeckie i zakonne pod czujnem okiem i surowym jego rządem przestrzegało czystości obyczajów i niezapominało o swojem powołaniu. To podniosło wpływ jego na ludność Papieża Piusa V. już za życia lud nazywał świętym. Gdy więc z jednej strony przykład idący od stolicy apostolskiej, z którą dzieje powiązały mocno uczucia włochów, zwracał myśli do kościoła, nieba i przyszłego życia; z drugiej strony rozbudzał tęsknicę religijną platonizm, a szczególnie odmiana jego mistyczna, neoplatonizm, który w tym czasie owładnął wszystkiemi wykształceńszemi umysłami we Włoszech.
Uczucie silne wiary przetrwało w sercu Campanelli aż do samej śmierci. Nic nie zdołało jej osłabić: ani śmiały umysł sięgający do samego nieba jak Prometeusz, ażeby ztamtąd wykraść iskrę, któraby rozjaśniła wszystkie ciemności; ani okropne męczarnie, w których łamało się jego życie. Czasami wątpliwości albo cierpienia wyrwały z ust jego bluźniercze słowa, lecz w tejże chwili z pokorą uchylał czoła przed majestatem boskim.
Stworzył Bóg świat mądrze i w nieskończonej dobroci, — powiada Campanella w sonecie o Opatrzności, — ale czyż miałby oddać rządy nad światem innemu Bogowi? Zkądżeby bowiem złe miało istnieć na świecie, zkądżeby źli mieli się cieszyć a dobrzy cierpieć? Czyż Bóg zestarzał lub się zaniedbał, spuszczając się na innego? Nie, Bóg jest tylko jeden. On położy kres nieporządkom i wskaże nam przyczynę ukrytą wszystkiego co jest złe.[10] Znowu w jednej z kancon, pod wpływem cierpienia i smutnego uczucia, iż życie zmarnowanem zostało, zapytuje Boga, zkąd pochodzi ta niesłuszność, jakiej doznaje, i bluźnierczo woła: „Braknież li ci rozumu albo też potęgi?“[11] Bluźnierstwa nawet te bądźcobądź dowodzą silnej wiary. „Wszechmocny Boże! — woła poeta — męczennik, — pomimo że niewzruszone prawo przeznaczenia i długie doświadczenie bezskuteczności modlitw, które zanoszę do Ciebie, a które zawsze spełniasz wbrew moim błaganiom, odpychają mnie od Ciebie, ja, widząc, iż niema dla mnie zkądinąd pomocy, wracam uporczywie do Ciebie. Jeżelibym mógł znaleść innego Boga, to do Niego, tak, — do Niego zwróciłbym się. I niktby nie miał prawa nazwać mię bezbożnym, ponieważ zwróciłbym się do tego, któryby był życzliwszy i nic odpychał mnie od siebie jak Ty. Łaski, Panie, miłosierdzia, miłosierdzia! ponieważ wpadam już w obłęd. Zlituj się nademną, dopóki świątynia rozumu nie stanie się przybytkiem szaleństwa.“[12]
W XVI. jeszcze stuleciu klasztory świeciły nie samą tylko wiarą, ale i wiedzą. Scholastyka, która sprzęgła wiarę i wiedzę, nie przestała jeszcze panować. Szczególnie odznaczały się nauką dwa współzawodniczące z sobą w dziedzinie filozoficznej zakony: dominikanów i franciszkanów. Zakon dominikański szczycił się Św. Tomaszem Akwitańskim[13] i Albertem Wielkim; zakon franciszkański Dunsem Scotem i Occamem.
Stosunki Campanelli z klasztorem dominikańskim w Stillo zawiązały się w latach jeszcze jego dziecinnych. Pacholę, zdolności którego wróżyły świetną mu przyszłość, zwróciło uwagę dominikanów. Gorliwi o sławę swego zakonu, usiłowali przywiązać go do siebie. Uczęszczając na wykłady filozofii jednego z ojców, młody chłopak rozmiłował się namiętnie w spekulacji metafizycznej, — i odtąd życie zakonne stało się dla niego potrzebą i pragnieniem.
Gorączkę wiedzy, wzrastające jej łaknienie i uczucie nienasyconości, jakich doznawał młody nowicyjusz, przedstawia on sam żywo w sonecie pod nazwą: Dusza nieśmiertelna.
„Pochłaniam tyle wiedzy, woła poeta, — że wszystkie książki, jakie tylko istnieją na świecie nie zdołałyby nasycić mego łakomstwa. I ileż to tego już pochłonąłem! A zawsze jednak mrę z braku pokarmu!“
„Nauka, jaką daje mi sam świat, przedstawia pokarm pożywniejszy, ale wciąż wzmaga mój głód. Pragnąc i szukając, zwracam się na wszystkie strony, — i im więcej pojmuję, tem większą jest moja niewiadomość.“[14]
Ani największy ze scholastyków, Św. Tomasz z Akwinu, ani posądzany o czarodziejstwo z powodu swej uczoności Albert Wielki nie zadowolnili badawczego umysłu Campanelli. Scholastyka nie dała mu rozwiązania niepokojących go zagadnień. „Sylogizm, powiada, to jakby strzała mająca dosięgnąć poznania Boga; powaga — to ręka, którą nam inni podają“,[15] — ale to wszystko nie daje nam samej wiedzy.
Droga rozumowania nie wystarczała ówczesnej ludzkości. Wyobraźnia rozbujana nowoplatonizmem wskazywała na źródła tajemnicze, które dawały człowiekowi potęgę nadziemską. Mistyczne utwory nowoplatoników, Plotina, Jamblicha, Porfiryjusza, Proklusa, czytane powszechnie i objaśniane, szerzyły te dziwne urojenia i przesądy, któremi szczególnie się odznaczają druga połowa XVI. i pierwsza połowa XVII. stul. Teoryja emanacyj Plotina, nauka o duchach (demonach) Jamblicha i Proklusa poprowadziła do teoryj teozoficznych, do usiłowania odgadnięcia przyrody i owładnienia nią przy pomocy sił nadnaturalnych, cudownych (magija, kabała, astrologija, alchemija), i do wiary w istoty ludzkie czerpiące siłę demoniczną z sojuszu swego ze złą istotą, dyjabłem (czarownice.)[16] Stowarzyszenie różo-krzyżowców, które miało posiadać recept kamienia filozoficznego i eliksiru życia, a również i pierwszy zawiązek stowarzyszenia wolnych mularzy przypadają na ten okres dziejowy rozmiłowany w tajemniczości i cudowności. Zwolennicy Paracelsa prześcigają się w szerzeniu niedorzecznych jego urojeń. Przesądy, które ukryły się dzisiaj pomiędzy najciemniejszą warstwą ludu, wówczas wylęgały się w najzdolniejszych i najuczeńszych głowach.[17] Cardano[18] (1501—1570) zdolny matematyk i zwolennik swobody myśli podnosił magiją naturalną do znaczenia istotnej nauki. Jan Baptysta della Porta (1540—1615) z Neapolu założył w tem mieście akademiją nauk tajemniczych. Nie obrażały one wcale w ówczesnych ludziach ani uczucia religijnego, ani przywiązania do czystości katolicyzmu. Święty Karol Boromeusz sam proponował Cardana na katedrę profesorską w Bolonii. Względy zaś papieża Urbana VIII. pozyskał Campanella w znacznej części jako astrolog, jak o tem powiada sam w jednem ze swoich dzieł.[19]
Płomienna wyobraźnia młodego Tomasza zanurzyła się do samej głębi toni tajemnic i cudów. W czasie swego nowicyjatu w Stillo[20] skorzystał, jak powiadają, ze spotkania się z rabinem i obeznał się z zasadami nauki kabalistycznej. Magija[21] i astrologija[22] stały się przedmiotem jego badań, a szczególnie ta ostatnia była ulubioną jego nauką, z której czerpał przekonanie o swojem posłannictwie, i która z tego względu ważny wpływ wywarła na losy jego życia.
Złożywszy śluby zakonne, Campanella został wysłany do klasztoru w San Giorgio. Tu zasłynął młody zakonnik ze swojej już rozległej nauki. Gdy na dysputę, która miała się odbyć w klasztorze franciszkańskim w Cosenza, nie mógł się udać z powodu choroby profesor filozofii, wysłano tam Campanellę, pomimo bardzo młodych jeszcze lat jego. Wypadek ten miał z dwóch względów ważne znaczenie w życiu młodego zakonnika: naprzód, oklaski jakie pozyskał młody uczony, wzbudziły w nim uczucie sił własnych i rozgłosiły jego imię; a powtóre, w Cosenza zetknął się z nowym systematem filozoficznym Bernarda Telesio.
Dysputy filozoficzne dominikanów i franciszkanów dotyczyły najważniejszych zagadnień scholastyki. Walka tych dwóch zakonów była to walka dwóch systematów naukowych, która posuwała myśl ludzką ustawicznie naprzód i która przyczyniła się ostatecznie do wywrotu samej scholastyki. Była to walka tomistów i skotistów, deterministów i indeterministów, realistów i nominalistów. Największy ze scholastyków, doctor universalis, Śty Tomasz z Akwinu, kreśli najbardziej uzupełniony całokształt scholastycznego pojmowania stosunku przyrody i człowieka do Boga i kościoła. Oparty na filozofii Arystotelesa, uznaje we wszystkiem porządek, prawo i rozwój. Nic się nie stało i nie dzieje przypadkowo, ale wszystko się rozwija i układa podług pewnych stałych praw. Przeciwko temu wystąpił z zarzutami franciszkanin, Scotus. Jeżeli w działaniu boskiem, powiada, panuje pewna, niezmienna i oznaczona stałość (determinatio), to tem samem negujemy swobodę woli boskiej. I stawiać swój systemat, wychodzi z wręcz przeciwnej zasady, iż wola boska niczem się nie krępuje (indeterminata). Człowiek również posiada zupełnie swobodną wolę, i od niego samego tylko zależy pozyskanie łaski boskiej. W tym względzie systemat Scotusa podnosi indywidualizm człowieka i zbliża się przez to w zapatrywaniu się swem do nominalizmu, który wbrew realizmowi twierdzącemu, że idee są rzeczywistością (universalia sunt realia), wyrzekł, że rzeczywistością są tylko jednostki, a ogólne pojęcia są przedmiotami oderwanemi (abstracta), wyrazami (universalia sunt nomina). Franciszkanin Occam uczeń Scotusa jest już zupełnym nominalistą.
Campanella jako uczeń dominikanów i wyznawca ich zasad, którego ulubionemi pisarzami byli Święty Tomasz i Albert Wielki, z biegłością dyjalektyka zwalczał twierdzenia franciszkanów, ale w głębi duszy czuł próżnię swej wiedzy i tęsknie szukał źródła do jej wypełnienia. Podówczas w Cozenza mieszkał Bernard Telesio i nauczał filozofii w założonej przez siebie akademii, którą nazwano Academia Telesiana albo Cosentina. Nauka tego znakomitego włoskiego filozofa, o którym Bakon powiedział, że jest pierwszym z nowych ludzi, nauka wskazująca czczość scholastyki i otwierająca nowe przestwory dla myśli ludzkiej przedarła się przez mury klasztorne i owionęła świeżem swem tchnieniem spragniony umysł Campanelli.
Bernard Telesio (1508—1588) nauczał początkowo w Neapolu ale unikając prześladowania władzy duchownej, wydalił się do swego rodzinnego miasta Cosenza. Naukę swą wyłożył w dziele: „De natura, juxta propria principia“ (przyroda podług własnych jej zasad), którego pierwszy tom wyszedł w Rzymie w 1565. r., a całe dzieło w Neapolu w 1587. r. Jak już sam tytuł dzieła wskazuje, Telesio szukał wyjaśnienia przyrody w samej przyrodzie, zaczynał badanie od tego, co rzeczywiście istnieje, a nie od tego, co oderwanem tylko jest pojęciem (realia entia, non abstracta); jako osnowę przyrody uważał materyją i zawarte w niej siły i zalecał je badać w drodze doświadczenia, nie zaś czczej plątaniny wyrazów i pojęć. Jest to pierwsze odezwanie się uniezależniającego się rozumu i protest głośny przeciwko scholastyce. Zwracając badanie przyrody do samej przyrody, uderzył w sam fundament scholastyki i rozrywał dotychczasowy związek wiedzy i wiary. Ponieważ scholastyka oparła cały swój system na nauce Arystotelesa, o którym mówiono, że był poprzednikiem Chrystusa w rzeczach przyrodzonych jak Jan Chrzciciel w rzeczach boskich;[23] Telesio powstał przeciwko despotycznej powadze mędrca starożytności i zniszczył urok, jakim go wieki średnie otoczyły. W oczach duchowieństwa przeto wyznawca ten racyjonalizmu musiał być odczczepieńcem i niebezpiecznym nowatorem.
Nie pozwolono przeto młodemu zakonnikowi — filozofowi widzieć się z Telesio. „Mieszkałem, — powiada, — w tem samem mieście, co i wielki Telesio, a nie wolno mi było posłuchać nauk z własnych jego ust, ani go też widzieć za życia,“ Dopiero po śmierci znakomitego filozofa, dwudziestoletni dominikanin, zostawszy sam w kaplicy, gdzie stały zwłoki Telesio, odgarnął całun zasłaniający oblicze zmarłego mędrca, wpatrywał się długo w nieruchome jego rysy i złożył pocałunek na zimnem czole. „Ze wszystkich, — powiada, — ukochałem najwięcej Telesio, który czerpał naukę swą z przyrody rzeczy, a nie z czczych rozpraw ludzkich.“
Uwielbienie swoje dla wielkiego myśliciela rodaka wyraża Campanella w jednym z sonetów p. n.: Do Telesio z Cozenza.
„Telesio! strzały twego kołczanu zniweczyły bandę sofistów, obaliły tyrana umysłów[24] i wyswobodziły prawdę.“
„Bombino i Montano opiewają w Brescia na szlachetnej lirze twą chwałę; a twój Cavalcante potężny jak piorun wywraca warownie wrogów.“[25]
Dobry Gaiéta przyozdabia wielką mistrzynię[26] w odzież przezroczystą i jaśniejącą, która dozwala ją widzieć w naturalnej jej piękności.“
„Dzięki odgłosom nowym mego dzwonu,[27] przebywa ona teraz w świątyni powszechnej i przepowiada tam koniec i początek istot.“[28]
Campanella staje się jawnym zwolennikiem nauki Telesio, i w 1591 r. pojawia się w Neapolu jego dzieło,[29] w którem występuje w obronie swego ulubieńca przeciwko Jakóbowi Antoniemu Marto, uderzając namiętnie na Arystotelesa i scholastykę. „U was, — powiada Campanella w Państwie Słonecznem, — najuczeńszym jest ten, który najlepiej zna gramatykę, logikę Arystotelesa albo też innego jakiego pisarza. W ten sposób nauka wasza jest sprawą jeno pamięci i pracy. Ztąd też pochodzi, że człowiek błąka się po manowcach, ponieważ nie wpatruje się w same przedmioty, lecz poznaje takowe ze słów księgi i martwego pisma.“[30] „Arystoteles to nie jest właściwie filozof, — powiada Campanella w innem miejscu Państwa Słonecznego. — to po prostu logik.“[31]
Jeżeli w tym względzie Campanella uległ zupełnemu wpływowi Telesio, to w innym względzie wpływ wywarty przez mistrza z Cosenza nadał filozoficznemu jego poglądowi podobieństwo do głowy janusowej o dwóch twarzach zwróconych ku dwom przeciwnym kierunkom. Z jednej strony Campanella usiłuje opierać się na doświadczeniu, jak żąda tego Telesio; z drugiej strony co chwila zapada w platońską metafizyczność. W jednę stronę pociąga go rozum, w drugą wyobraźnia, — a ponieważ ta okazuje się potężniejszą, odrywa więc go od ziemi i zawiesza w powietrznych przestworach.
Zmiana ta, jaka zaszła w przekonaniach filozoficznych Campanelli, wcale nie podobała się jego przełożonym. Wysłano go do Neapolu, ale i tam nie zdołano okiełznać ani jego myśli, ani jego woli. Przyszło do zatargów, i Campanella, nie zrywając ślubów zakonnych, opuścił klasztor i udał się pod opiekę swego przyjaciela, markiza Lavello. Postępek Campanelli nie stanowił wyjątku w ówczesnej epoce. Wiara pociągała gorące serca do klasztoru, a umysł spragniony wiedzy pędził je znowu w świat szeroki. Lucilio Vanini (1585—1619) w sutanie księżej a znakomity Giordano Bruno (1550—1600) w habicie dominikańskim odbywali wędrówkę po całej Europie.
Campanella skorzystał (ze swobody, znajomiąc się z swoją ojczystą krainą i wchodząc w stosunki z ówczesnemi znakomitościami. Była to epoka, gdy Włochy stały na czele oświaty. Filozofija, historyja, nauki przyzodzone miały znakomitych przedstawicieli: Giordano Bruno, Lucilo Vanini, Baronjusza († 1607), mnicha Paolo Sarpi (1552—1623), Dawilę († 1631), Galileusza z Pizy (1504—1042), Della Porta i innych. Na świetnym dworze Ferrary żył jeszcze znakomity Torquato Tasso († 1595), ze swoim współzawodnikiem, Guarini († 1612). Wszędzie witano życzliwie Campanellę, rozgłos powszechny imienia którego wskazywał zaszczytne mu miejsce pomiędzy mężami uczonemi Włoch. W r. 1593 widzimy go na dworze Medyceuszów we Florencyi, gdzie doznawał od księcia Fernanda wielkich względów, o czem przechował do samej starości pamięć z wdzięcznością. Dla rodziny Medyceuszów czuł przytem wdzięczność jako uczony, jak o tem powiada sam w liście do Fernanda III. Medyceusza[32], za to „że przyczyniając się do ogłoszenia ksiąg Platona nieznanych naszym przodkom, wyzwoliła nas z pod jarzma Arystotelesa, a zatem i z pod jarzma wszystkich sofistów.“[33] Jako patryjota znowu miał zawsze nadzieję, że rodzina Medyceuszów przyczyni się do wyzwolenia Włoch. Zawdzięczając to pośrednictwu Fernanda, poznajomił się i zaprzyjaźnił z Galileuszem.
Wysokie stanowisko, jakie zajmowały Włochy w dziedzinie umysłowości, napełniały go dumą; ale stan polityczny, w jakim znajdowała się jego ojczyzna, upokarzał go i bolał mocno. Patryjotyzm Campanelli ogarniał całe Włochy.[34] Myśl jego sięgała nawet do świetnych czasów panowania rzymskiego i z tem większą boleścią wracała do chwili mu obecnej. „Dzisiaj, — woła poeta, ojczyzna ma ujarzmiona, członki jej rozdarte, włosy wyrwane. I nie widać żadnego Simeona, ani żadnego Lewi, któryby zadrżał ze wstydu na hańbę Diny.“[35] I czyż się dziwić! „Italiją, — woła w rozpaczy poeta w innem miejscu, — zaraziła zawiść własnych dzieci i ich sprzecznych interesów. I do tego nie przestaje ona służyć tym, którzy płacą jej ciemnotą i waśnią, i sama stawi przeszkody własnemu wybawieniu. Traci ona siły i powątpiewa sama o tem męstwie, z którem uderzała na świat cały za świetnych czasów państwa rzymskiego, państwa, które samo jedno wydało więcej wojowników i poetów, aniżeli świat cały. Dzisiaj niestety wszystko jest tylko złudną wielkością.“[36]
Jednak mogłoby być inaczej. Wprawdzie, jak powiada Rotteck, „całe Włochy były albo prowincyją hiszpańską albo zależne od Hiszpanii; Wenecyja nawet skrępowana była strachem.“[37] Władza atoli hiszpańska opierała się nie tyle na sile materyjalnej, ile na zręcznem korzystaniu z zawiści władców włoskich. Bezpośredniemu panowaniu hiszpanów ulegały tylko: Sycylija, Sardynija, Neapol i Medyjolańskie. Włochy miały jeszcze ogniska, gdzie życie samodzielne stłumionem nie zostało; miały jeszcze przywódców, miały nawet jeszcze dość siły materyjalnej. Na stolicy Apostolskiej, do której zwracały się serca włochów jako do strażnicy narodowej, siedział łagodnego od przyrody usposobienia Klemens VIII. z boleścią patrzący na poniżenie ojczystego kraju. Władca Florencyi, Fernando (1587—1609) słynął ze swego bogactwa, równego któremu, powiadano, nie miał ani cesarz, ani królowie. Zamożna Florencyja była jeszcze dość potężna i silna. Słynęły również ze swego bogactwa, a nawet i z siły, dwie rzeczypospolite: Wenecyja i Genua. Wenecyja rozciągała swą władzę nad całą północno-wschodnią częścią półwyspu aż do Cremy, nad Friulem, nad częścią Istryi, nad brzegami Dalmacyi i nad wyspami: Korfu i Kandyja. Wydawała się jeszcze kolosalną. „O cudo świata! — woła Campanella, — pobożna córo Rzymu, cześć i oporo Italii, przewodnico i mądry przykładzie dla panujących!“[38] „Ty zawsze jeszcze wydajesz bohaterów, — powiada w tymże samym sonecie nasz poeta, — którzy mają potęgę i wiedzę.“[39] Dla Genui nie miał już tego poważania. „Głowa twoja słaba, powiadał, — chociaż członki twe są jeszcze potężne.“[40]
Myśl podźwignięcia ojczyzny z niewoli, jeżeli nie zrodziła się w umyśle Campanelli podczas podróży jego po Włoszech, to z pewnością w tym czasie okrzepła i nabrała pewnej świadomością I nic była to myśl wcale szalona! Co może zrobić naród, jeżeli gorąco pragnie niepodległości, pokazali wówczas dzielni żuławianie (niderlandczycy), którzy po krwawej i ciężkiej walce z potęgą hiszpański, zdołali nareszcie wyrwać się z pod jej przemocy. I ta straszna niegdyś potęga Hiszpanii zachwiała się. Filip II., dowiedziawszy się o losie wielkiej Armady wysłanej przeciwko Anglii, rzeki: „gałęź odcięto, ale drzewo jeszcze kwitnie,“ „Nie, — powiada na to historyk Duruy, — drzewo straciło soki żywotne i zeschło. Wojna z Angliją zniszczyła marynarkę i handel Hiszpanii: ani jeden, ani drugi już się nie podniosły.“[41] Nadto powstanie włoskie znalazłoby dzielnego sprzymierzeńca w genijalnym królu francuskim, Henryku IV., który wciąż przemyśliwał nad wyrzuceniem hiszpanów z Italii. Myśl tego króla o nowem urządzeniu półwyspu włoskiego znalazła gorliwego zwolennika w wszechwładnym na dworze rzymskim synowcu papieża, kardynale Aldobrandino.
Około 30. roku życia, a więc około 1598. roku, Campanella wraca do klasztoru i osiada w Stillo. Tu zajmuje się poezyją, układa nawet podobno tragedyją, której bohaterką jest nieszczęśliwa Maryja Stuart, ale głównie myśl jego skierowana jest do przygotowań powstańczych.
Chwila do powstania była bardzo stosowną. Straszny Filip II. umarł 13. września 1598. r., a na tron hiszpański wstąpił niedołężny Filip III. Niezadługo przed śmiercią Filipa II., w maju 1598. r., Hiszpanija upokorzona i osłabiona musiała zawrzeć pokój w Vervins z zwycięską Francyją. Henryk IV. stanął u szczytu potęgi, i myśl jego zwróciła się ku włochom. Podług jego planu reorganizacyjnego, przy hiszpanie miał tylko pozostać język hiszpański. Lombardyją przeznaczał dla księcia Sabaudzkiego, Sycyliją dla Wenecyi, a na półwyspie zamierzał utworzyć jednę rzeczpospolitą z Genui i Florencyi i jednę monarchiją obieralną: papiestwo.
Niezadowolenie w prowincyjach włoskich podległych rządom Filipa II. urosło do równie ogromnych rozmiarów jak i w samej Hiszpanii. „Wyssawszy w okropny sposób Hiszpaniją i sąsiednie (włoskie) krainy, — powiada Böttiger za Ranke'm i Raumer'em, — pożyczano, zwłaszcza we Włoszech, pieniądze, naznaczając niezmiernie wysokie odsetki. Dalej podniesiono cła do tego stopnia, że handel ustał. W 1575. r. zawieszono nawet wypłatę odsetków wierzycielom państwowym. Następnie wprowadzono akcyzę na przedmioty najbardziej potrzebne do życia. Każdy rok poprzedni był zgubą dla następującego. Stoczterdzieści milijonów dukatów długu nie stanowiło jeszcze największego ciężaru. Wypłata odsetków stawała się niepodobieństwem. Handel z kolonijami strzeżono i utrudniano do tego stopnia, że one wchodziły w porozumienie z przemytnikami, i cała korzyść stawała się udziałem tych ostatnich. Koszta wybierania podatków dorównywały nieraz całej ich sumie. Następnie zmniejszono odsetki od wierzytelności państwowych, a w 1596. r. uznano długi państwa za nieważne i pozwolono domom handlowym w ten sam sposób postąpić ze swojemi wierzycielami.“[42] Ucisk urzędników był tak dojmujący, że wywołał rozruchy powstańcze w Barcelonie, Walencyi, Saragossie. Portugalija, której rządy hiszpańskie przyniosły tylko utratę bogatych kolonij i nędzę, sprzyjała potajemnie samozwańcom pojawiającym się jeden po drugim aż cztery razy i wskrzeszającym pamięć króla Sebastyjana poległego w wyprawie afrykańskiej przeciwko maurom. W 1598. r. pojawia się w Wenecyi czwarty samozwaniec a ma tak wielkie podobieństwo do króla Sebastyjana, że wszyscy portugalczycy mieszkający w tem mieście uznają go za prawdziwego.
Opowieść wypadków, które pogrążyły Campanellę w rozpaczliwe położenie, opiera się jedynie na świadectwie historyka Neapolu Pietro Gianone. Miał on ją skreślić podług aktów procesu Campanelli i jego spólników, które przechowały się w neapolitańskiem archiwum. Późniejszy wszakże biograf naszego poety i filozofa neapolitańczyk, Michele Baldachini,[43] nie znalazł tych aktów, pomimo najskrzętniejszego poszukiwania. O samym wypadku spółcześni zamilczają, i tylko gdzieniegdzie (npd. u Tobijasza Adamusa i Gabryjela Naudé, — przyjaciół Tomasza Campanelli,) — napotykamy pobieżną wzmiankę świadczącą, że istotnie spisek nie był wytworem późniejszej wyobraźni.
Sieć spisku ogarnęła klasztory i zamki. Najczynniejszemi byli mnisi, którzy zawsze odznaczali się we Włoszech patryjotyzmem. Tak, w 1529. roku zapisali świetnie swe nazwiska zakonnicy florenccy w obronie miasta ojczystego, przeciwko wojskom cesarskim, a zwłaszcza Benedykt Foiano, Zacharijasz Fivizzano i Bartolomensz Faenza. Do spisku uknutego przez Campanellę w Kalabryi należało przeszło 300 mnichów: dominikanów, franciszkanów i augustyjanów. Rozeszli się po kraju, przygotowując lud do powstania, wybuch którego naznaczono na miesiąc sierpień 1599. r. Sprzysiężeni rachowali też na pomoc dowódcy armii morskiej wezyra Assan-Cicala kalabryjczyka sturczonego, który młodzieńcem jeszcze uciekł z ojczyzny, ocalając się od prześladowania hiszpańskiego. Duszą i głową spisku był Tomasz Campanella. Jeden z jego przyjaciół dominikanin, Dyonizyjusz Pontio de Nicastro, osiadłszy w Catanzaro, gorliwie zajmował się szerzeniem ducha powstańczego. Ze spólników Campanelli wypada jeszcze wymienić znakomitego Antoniego Serrę z Cosenzy, jednego z pierwszych twórców nauki ekonomicznej. Głównym celem powstania miało być wyzwolenie się z pod jarzma hiszpańskiego, dalszym zaś celem reforma społeczna. Jakiego to rodzaju miała być ta reforma, niepodobna dzisiaj powiedzieć; że marzono wszakże o odmianie społecznej, to wnosić można z kilku wzmianek o tem współczesnych i z kilku wyrażeń, jakie się wyrwały z głębi serca Campanelli w chwili natchnienia poetycznego.
Zanim jednak zdołał dojrzeć spisek, zdrada wykryła go wrogom. Naówczas wicekrólem w Neapolu był hrabia de Lemos. Dowiedziawszy się o grożącem niebezpieczeństwie, wysłał natychmiast do Kalabryi Karola Spinelli z rozkazem ujęcia i odstawienia sprzysiężonych do Neapolu. Spinelli wywiązał się z polecenia szybko i skutecznie. Dominikanina, Ponzio de Nicastro, ujęto w odzieniu cywilnem. Pierwszych dwóch więźniów ujętych ćwiertowano, aby rzucić postrach na cały kraj i zmusić ich do wyjawienia spólników.
Lud, o uszczęśliwieniu którego spiskowcy marzyli, dopomogał teraz siepaczom hiszpańskim tropić nieszczęśliwe ofiary. „Owce połączyły się z wilkami przeciwko mężnym psom, — woła boleśnie poeta z więzienia, — i stałem się pastwą ich żarłocznością[44] Campanella przebrany za włościanina w towarzystwie swego ojca szukał ocalenia w ucieczce. Zdążali ku Sycylii. Był to skwarny miesiąc wrzesień. Po ciężkiej kilkodniowej podróży po górach kalabryjskich stanęli nareszcie znużeni nad wybrzeżem morskiem w Roncella. Przewoźnik znajdujący się nad wybrzeżem zażądał opłaty, której złożyć nie byli w stanie. Położenie było rozpaczliwe. Ojciec Campanelli, ukrywszy swego syna w chatce rybaka, pobiegł szukać innego przewoźnika, któryby zgodził się za mniejszą opłatę odwieść ich na brzeg Sycylii. Zakłopotanie to, niepokój, obawa, jakie rybak widział na twarzy podróżnych, wzbudziły w nim podejrzenie, iż to muszą być osoby szukające ocalenia w ucieczce. Wymknął się więc ze swej chaty i pobiegł do gubernatora Roncelli, Fabrizio Caraffa, donosząc mu o tym wypadku. Campanellę uwieziono i związanego odesłano do Karola Spinelli. Caraffa za usługę tę otrzymał godność książęcą od Filipa III.
Dwadzieścia sześć lat smutnych, bolesnych upłynęło dla Campanelli. Miał lat 32, gdy osadzono go w więzieniu, a wyszedł z niego starcem już piędziesięcioośmioletnim o starganych siłach.
Ponieważ największa część uwięzionych należała do stanu zakonnego i żądała sądów duchownych, przeto nuncyjusz papieski upominał się u rządu hiszpańskiego o oddanie całej sprawy rozpatrzeniu władzy kościelnej. Innego wszakże zdania był rząd hiszpański, który nie ufał papieżowi i nawet być może posądzał go o wspólnictwo w wywołaniu ruchu powstańczego na półwyspie włoskim. Wszystko co mógł zrobić dla uwięzionych Klemens VIII., ograniczało się na tem, że przesłał rządowi hiszpańskiemu breve, żądając natychmiastowego wytoczenia śledztwa i wydania wyroku bez odwlekania sprawy. I w tym względzie jednak rząd hiszpański inaczej sobie postępował. Nie mogąc wydobyć od więźniów, jak mu się zdawało, całej prawdy, zwlekał sprawę, dręcząc okrótnie swe ofiary w nadziei, iż męczarnie wydrą nareszcie podejrzywaną tajemnicę. Campanella jako największy winowajca najwięcej tez był udręczony. Obwiniano go o wszystko: o rokosz, o ateizm, o herezyją, o stosunki z nieczystą siłą. Tak opowiada sam nasz filozof o męczarniach, jakie mu zadawano: „Byłem zamykany w pięćdziesięciu więzieniach i siedem razy brano mnie na najokropniejsze tortury. Ostatnia trwała 40 godzin. Skrępowanego mocno powrozami, które wjadały się w kości, zawieszono mnie z rękami uwiązanemi na grzbiecie nad ostrym kołem, który rozdzierał me ciało i wytoczył z dziesięć funtów krwi. Po czterdziestu godzinach, gdy sądzono, żem już umarł, zakończono me katusze. Jedni z obecnych męczarni mojej wymyślali na mnie i, ażeby zwiększyć me cierpienia, wstrząsali powrozem, na którym zawieszony byłem: drudzy szepcząc wychwalali męstwo moje. Nic mię nie wzruszyło, i nie zdołano wyrwać ani jednego słowa z ust moich. Uleczony nareszcie jakimś cudem po sześciu miesięcach choroby, zostałem wtrącony do lochu. Piętnaście razy stawiano mię przed sądem.“[45] W drugiem znowu miejscu powiada Campanella: „Oto dwanaście lat jak cierpię i wszelkiemi sposobami objawiam mą boleść. Członki moje umęczono 7 razy. Głupcy złorzeczyli mnie i szydzili ze mnie. Odmówiono słońca moim oczom. Mięśnie moje podarto, kości połamano, ciało poszarpano. Legowisko moje twarde, przykuto mię, krew moję rozlano. Byłem wystawiony na okrótną trwogę. Pożywienie moje niedostateczne i zepsute.“[46] „Życie to boleśne, — woła poeta ze swego więzienia, — tysiąckroć gorsze od śmierci, jest od tak dawna zagrzebane, że liczę siebie do pokoleń zgasłych.“[47]
Straszne te jednak cierpienia, których opis znajdujemy i u spółczesnych pisarzy, nie zdołały złamać ducha Campanelli. W jednym z sonetów maluje on sam własne usposobienie.
„W kajdanach i swobodny, sam chociaż nie samotny, jęczący i spokojny, zawstydzam moich wrogów. Jestem szaleniec w oczach pospólstwa a mędrzec przed Bogiem.
„Uciśniony na ziemi wzlatam do nieba — z ciałem zgnębionem i duszą jasną. I gdy ciężar nieszczęść zanurzy mię do otchłani, skrzydła mego ducha wznoszą mię ponad poziom świata.
„Na czole noszę obraz miłości prawdy. Jestem pewny, iż z czasem przybędę tam, gdzie niepotrzebując mówić, zawsze będę zrozumiany.“[48]
— Boże! — woła Campanella z więzienia, — oswobodź mię, a „ja ci przyrzekam wznieść sztandar rozumu, ażeby zwalczyć haniebny występek, przyrzekam powołać do swobody niewolnicze dusze i upokorzyć pysznych.[49]
Ważna zmiana zaszła w położeniu Campanelli z przybyciem do Neapolu nowego wicekróla, księcia Ossuny, który zastąpił miejsce hr. Piotra Lemos odwołanego w lipcu 1616 roku. Książe miał rozległe plany i starał się pozyskać lud włoski, wciągając go niejako w sprzysiężenie przeciwko szlachcie. Campanellę przytem szanował z powodu jego charakteru i wiedzy, odwiedzał go nawet w więzieniu, które o ile można łagodniejszem uczynił. Wenecyja była celem ambitnych planów księcia Ossuny.[50] Do spisku wymierzonego przeciwko rzeczy pospolitej arystokratycznej należeli wicekról medyjolański i poseł hiszpański w Wenecji, markiz Bodemar. Starano się podburzyć lud wenecki przeciwko panującej szlachcie. W Madrycie plan ten niepodobał się, a szlachta neapolitańska obrażona postępowaniem z nią księcia Ossuny starała się wzbudzić podejrzenie rządu hiszpańskiego do zamiarów ambitnego wicekróla. Postanowiono więc go odwołać z zachowaniem wszelkich ostrożności i polecono to kardynałowi, Don Gasparowi di Borgia. Po przybyciu do Neapolu w maju 1620. r., Borgia przekonał się, iż Ossuna nie ma zamiaru bez walki ustąpić z wicekrólestwa, wszedł przeto w porozumienie ze szlachtą i osadziwszy w nocy Castel nuovo, ogłosił, iż jest naznaczony przez rząd wicekrólem. Ossuna starał się pobudzić lud do rokoszu przeciwko Borgia, ale nadaremnie. Nie pozostawało mu nic więcej przeto jak uciekać. Udał się wprost do Madrytu, gdzie bezowocnie usiłował odzyskać dawne stanowisko.
Z upadkiem księcia Ossuny położenie Campanelli w więzieniu znowu znacznie się pogorszyło. Nadzieję niemal całą teraz pokładał nasz poeta w papieżu, Pawle V., który pozostając w dobrych stosunkach z rządem hiszpańskim, starał się o jego uwolnienie. I dla tego, gdy się dowiedział o śmierci papieża, która nastąpiła w rok po opowiedzianych wypadkach zawołał z rozpaczą: „nie opuszczę więzienia chyba z życiem!“
Wkrótce wszakże znowu zaświeciła dla niego nadzieja: Filip III. umarł w 1621. r. Ze śmiercią tego króla ostrość więzienną względem Campanelli złagodzono, i otucha na nowo wstąpiła do jego serca; ze zwiększoną więc gorliwością bierze się do pisania, koresponduje z Gassendim, sam uwięziony pisze obronę Galileusza,[51] a przyjaciel jego niemiec, Tobijasz Adamus, ogłasza ją drukiem w Frankfurcie w 1622. r. W następnym roku tenże sam Tobijasz Adamus ogłasza wykład filozofii Campanelli z dodatkiem Państwa Słonecznego[52] i rozprawę o monarchii hiszpańskiej. „Zagrzebany w jaskini cyklopowej, — powiada poeta w sonecie do Tobijasza Adamusa, — kuję miecz dla Ciebie w świetle wiekuistem na zgubę tych, którzy zaciemniają prawdę i szkodzą wszystkiemu, co się pisze dla chwały Tego, który nas stworzył i który nami rządzi.“[53]
Nadzieja Campanelli wzmogła się jeszcze bardziej 1623 r., gdy na stolicy apostolskiej zasiadł Urban VIII. wielbiciel literatury i zwolennik nauk mistycznych. Nadto Urban VIII. nie lubił hiszpanów i nie usprawiedliwiał ich postępowania z Campanellą. Arcybiskup z Catanzaro, Innocenty Maksym, poruszył na nowo sprawę, wstawiając się do papieża za podwładnym swym, więzionym przez władze świecką. Papież, opierając się na tem, że Campanella jest zakonnikiem, i że oskarżenie dotyczy głównie herezyi, rewindykował sobie prawo stawienia go przed inkwizycyją w Rzymie. Sam Campanella przez stosunki swoje i znajomych popierał gorliwie swoję sprawę. Przez osoby zbliżone do kardynała, Barberini, krewnego i przyjaciela papieża poruszał wciąż w Rzymie sprawę, uprosił nawet niemca, Schoppego, jednego ze swoich przyjaciół, aby wstawił się osobiście do papieża, i w tymże celu wysłał ucznia swojego, Copullę, do Rzymu. W Madrycie miał także poparcie, a rozprawa o monarchii hiszpańskiej drukowana w krótkim czasie dwa razy zjednała mu wielu hiszpanów, jak o tem powiada sam Campanella w jednym ze swoich listów.[54] Gdy w taki sposób układały się przyjazne okoliczności dla naszego męczennika, napotkał trudności tam, zkąd mu przede wszystkiem oczekiwać wypadało pomocy t. j. ze strony zwierzchności własnego zakonu. W Madrycie czekano tylko na przedstawienie jenerała, ażeby sprawę ostatecznie rozstrzygnąć. „Nadaremnie prosiłem go sam osobiście, — powiada Campanella w liście z dnia 10. sierpnia 1624. r., — ażeby mnie dopomógł. Podług swego zwyczaju, zawsze ma jakieś wymówki, ażeby tylko nie przyznać się do trzody swojej, jeżeli to uważa za korzystne dla siebie. Wolałby, abym umarł, ażeby uwolnić się raz od ambarasu bronienia niewinności mojej.“[55] Kardynał Barberino, widząc niechęć przełożonych zakonu do więźnia, oświadczył nawet Schoppe’mu, że dla Campanelli lepiej może byłoby pozostać w więzieniu, aniżeli wracać do klasztoru. Bolało to mocno naszego filozofa. Pomimo tych trudności jednak, nie przestawał starać się o zmianę swego losu, i nareszcie 15. maja 1626. r. opuścił więzienie neapolitańskie pięćdziesięcioletnim starcem, przebywszy w niem 26 lat.
Przeniesiony do więzienia inkwizycyi w Rzymie, biedny nasz starzec męczennik musiał na nowo stawić czoło burzy, jaka się była nań zerwała. Teraz chodziło już nie o politykę, ale o religiją. Wystąpiono z najstraszniejszem oskarżeniem przeciwko naszemu filozofowi. I jeżeliby nie silna protekcyja papieża, to być bardzo może, że nic nic zmieniłoby się w losie więźnia, — zmieniliby się tylko siepacze. Campanella odparł czynione mu zarzuty, i papież 7. kwietnia 1629. r., rozkazał uwolnić go z więzienia.
I tak nareszcie po 29. latach więzienia, mając 61. rok życia, wielki poeta, filozof i patryjota znowu odzyskał swobodę. Zewsząd nadsyłano podziękowania papieżowi za uwolnienie biednego starca, o którego cierpieniach głośna sława rozeszła się po całej Europie. Gabryjel Naudé bibliotekarz Ludwika XIII. dziękował papieżowi w imieniu nauki za pomoc okazaną jednemu z najgodniejszych jej pracowników.
Niedługo atoli cieszył się Campanella spokojem w Rzymie. Po wyjściu z więzienia, znalazł serdeczny współudział i opiekę w hrabi de Noailles ambasadorze francuskim, który widział w nim męczennika sprawy włoskiej i ofiarę okrucieństwa narodu wrogiego jego ojczyźnie. W tym zwłaszcza czasie stosunki pomiędzy Francyją i Hiszpaniją były bardzo napięte. Richelieu wszechwładny minister Ludwika XIII. prowadził walkę przeciwko Hiszpanom w Waltelinie i w samych Włoszech. Na dworze rzymskim wpływ francuski wziął ostatecznie górę. Przedsiębiorczy Richelieu starał się o utworzenie ligi panujących włoskich przeciwko Hiszpanii. Campanella otoczony aureolą męczeństwa, uważany przez lud w prowincyjach południowych pod rządem hiszpańskim zostających niemal za świętego, musiał na nowo wzbudzić silne obawy w rządzie hiszpańskim. Ajenci hiszpańscy w Rzymie jątrzyli i podsycali zawiść i niechęć fanatyków ku Campanelli. Oskarżenia wywołane przeciwko niemu jako jednemu z największych kacerzy roznamiętniły pospólstwo. Hrabia de Noailles wziął go dla bezpieczeństwa do własnego domu. Podburzono lud i wywołano zbiegowisko przed mieszkaniem posła francuskiego, domagając się krzykliwie wydania naszego biednego starca. Ambasador i papież nie widzieli innego ocalenia dla Campanelli jak w ucieczce. Hr. de Noailles, opatrzywszy go w pieniądze i w listy polecające do kardynała Richelieu i brata swego biskupa w Saint-Flour, przebrał go, wyprowadził tajemnem wyjściem z pałacu i, wsadziwszy do karety ambasadorskiej, wysłał z Rzymu. Campanella stanął szczęśliwie na ziemi francuskiej w Marsylii w październiku 1634 r., zmuszony w ten sposób na schyłku dni swoich, bo w 66. r. życia, zostać wychodźcą.[56] Ucieczka z Rzymu naszego filozofa wzbudziła silny gniew Hiszpanów. Synowca jego uwięziono w Neapolu, a brat jego musiał także ratować się ucieczką z Rzymu.
Z Marsylii pisze Campanella do Klaudyjusza Fabry de Peiresc, który słynął jako mecenas nauk i sztuk pięknych: ...„Wolałbym czekać (na książki, które hr. Noailles wysłał) raczej u Pana, aniżeli w Marsylii, i dopiero u Pana przywdziać ubiór mego zakonu. Nic nie chciałem uczynić bez zezwolenia pańskiego. Bądź pan łaskaw dać prędką odpowiedź i przysłać powóz lub lektykę, ponieważ z powodu długich cierpień i starości, nie mogę podróży odbywać konno. Gospodarz mój sądzi, że jestem z zakonu reformatów, tymczasem, jak pan wiesz, należę do zakonu kaznodziejskiego i jestem ów dzwon, do którego pan często pisywałeś.“[57] Na liście tym zamiast podpisu znajduje się narysowany dzwonek. List ten zdaje się wskazywać, ze nie uważano jeszcze Campanelli dość bezpiecznym od prześladowania.
Peiresc mieszkał w Prowancyi w Aix. Był to jeden z bogatszych i wykształczeńszych francuzów. Serdecznie i wspaniale przyjmował u siebie męczennika i wygnańca, który spotkał się tam ze znakomitym uczonym, Gassendim, przyjacielem i częstym gościem Peiresc’a,[58] a którego teoryje tak wręcz były przeciwne idealnym poglądom naszego filozofa.
Ostatnich dni listopada Campanella przybył do Paryża i zatrzymał się u biskupa Saint-Flour, „człowieka dobroci i uczynności nieporównanej, który mało mówi, ale wiele robi.“[59] Wypocząwszy z drogi, nasz tułacz udał się do nuncyjusza Bolognetti; ten przyjął go bardzo dobrze, żądał jednak przytem, aby Campanella nic nie drukował bez jego wiedzy. Tymczasem, rękopismy wręczone jeszcze dawniej Schoppe'mu, Don Virginio Cesarini, Gaffarello i innym, zaczęły pojawiać się w druku i wywoływać nowe oskarżenia co do prawowierności naszego filozofa. Z tego powodu prosił on papieża o wyznaczenie mu na sędziów: Sorbony i kardynała Richelieu'go.
Kardynał Richelieu okazywał wielką cześć i względy dla naszego męczennika. Na jego przedstawienie król, Ludwik XIII., zażądał widzieć słynnego filozofa i patryjotę. Nastąpiło to 9. lutego 1635. r. Campanella został zachwycony okazanem mu przyjęciem i sam opisuje w jednym z listów ten ważny wypadek swego życia. „Król postąpił kilka kroków na moje spotkanie, — pisze, — z głową odkrytą i uściskał mię dwa razy. Gdy mówiłem do niego, słuchał z uwagą i odpowiadając, dał mi poznać, że wie o wszystkiem, com dla niego zrobił. Zdaje mi się, iż wypowiedziałem mu dobrze swoje uczucia; co się zaś tyczy króla, to on okazywał zadowolenie, że mnie widzi i zupełne współczucie dla moich cierpień. Był wzruszony, zachowując wszakże zawsze godność królewską. Stał przez cały czas jak i inni obecni. Powiedział do mnie: „Pan jesteś gościem pożądanym (Vous êtes le bien venu), nic Mu nie zabraknie, biorę Go pod swoje opiekę; używaj Pan spokoju i nie troszcz się o przyszłość.“[60]. Król wyznaczył mu 150 liwrów miesięcznie na utrzymanie; papież zaś przez kardynała Mazariniego obiecał również wypłacić mu potajemnie to, co dawał w Rzymie, zobowiązując go przytem, aby nic nie ogłaszał drukiem bez jego wiadomości.
Był to warunek uciążliwy dla starca. Tyle lat więziony, tyle lat mając związane ręce, teraz pragnąłby wynagrodzić tę stratę i sam osobiście przekonać się o wrażeniu, jakie sprawiają jego pisma. Campanella od lat najmłodszych chciwie pragnął sławy, i takim samym widziano go u schyłku życia. Drukowanie dzieł własnych pochłania teraz, rzec można, całą jego działalność. Wszystkie listy są pełne szczegółów tej jego czynności. Dla niej, nie zważając na wiek swój, odbywa podróże. „Wczoraj, pisze do Peiresc’a 16 listopada 1636, — przybyłem do Lugdunu (Lionu), a dzisiaj byłem w drukarni.“[61] Dzieła, które wyszły w czasie jego więzienia, teraz poprawia i na nowo drukuje. Napotyka w tem ustawiczne trudności ze strony Rzymu, a szczególnie ze strony władzy swego zakonu i rządu hiszpańskiego. Zawziętość ich przeciwko Campanelli nie znała granic. Dokładali wszelkich usiłowań, aby dzieła jego umieszczono na indeksie; a gdy Sorbona, kardynał Richelieu i sam papież nie uznali tej potrzeby, wszelkiemi sposobami przeszkadzali rozpowszechnianiu się tych książek. Drugą przeszkodę sprowadza wojna trzydziestoletnia. „Druk wcale nie postępuje, — pisze do Peiresc a 20. października 1638 r. — Niema ani bezpieczeństwa, ani handlu, ani możności drukowania u księgarzy, chyba tylko małych jakich rzeczy. Wojna jest nieprzyjaciółką muz.“[62] I z tego powodu, zdaje się, wyjeżdża do Hollandyi w celu wydawniczym, a nie dla widzenia się z Kartezyjuszem, jak to domyśla się Ludwika Colet. Potwierdza nasze przypuszczenie ta okoliczność, że w Amsterdamie w 1640 r. pojawia się rozprawa o monarchii hiszpańskiej.
Dominikanin, Echard, opisał ostatnie chwile znakomitego filozofa — męczennika. Campanella z trwogą oczekiwał zaćmienia słońca, które miało nastąpić 1. Czerwca 1639 r. i które, podług kombinacyj jego astrologicznych, miało wywrzeć zgubny wpływ na jego życie. Starał się zapobiedz okadzaniem siebie i muzyką, co wzbudzało podejrzenie w zakonnikach o zdrowym stanie jego zmysłów. Czując zbliżającą się śmierć, przygotował się do niej spokojnie i, po przyjęciu sakramentów, umarł w Paryżu 21. maja 1639 r. w sobotę o godzinie 4tej zrana. Miał lat 71. Pogrzeb jego był wspaniały: wszystkie korporacyje naukowe i wszystkie zakony przyjęły udział. Pochowano go w obrębie klasztoru Dominikanów, słynnego następnie w czasach wielkiej rewolucji francuskiej jako miejsca narad klubu jakobinów.
Campanella był mocny brunet: włosy miał czarne, kędzierzawe a oczy iskrzące się. Czaszka jego przedstawiała siedem nierównych wypukłości.
Niezwykła wiara w siebie, powiedziałbym nawet, zarozumiałość, przebija się w pismach Campanelli, i jakby w skutek odwetu dziejowego, — spada na długo zasłona niepamięci na utwory tego wielkiego męża. Rozpoczyna się restytucyja jego pamięci dopiero, rzec można, w nieodległej przeszłości. Najpierw przypomniano jego Państwo Słoneczne, znajdując już w nim jednego z torowników nowego porządku społecznego; następnie patryjotyzm włoski podnosi jego zasługi, powiadając, iż drogo opłacił prawo należenia do pierwszego szeregu tych, którzy cierpieli za niepodległość Włoch (Libri); dalej ze słuszniejszem ocenieniem filozoficznego rozwoju myśli, wskazano mu należyte a zasłużone miejsce; jako zaś poeta wielkiej siły czeka jeszcze uznania od przyszłości.
Poezyją swą Campanella nazwał filozoficzną[63], chociażby właściwiej było ją nazwać poezyją czynu. Podług niego, poezyja wówczas zasługuje na pochwałę, jeżeli pobudza ludy do walki z tem, co jest występne“[64]. Walka ta w poczuciu poety była jego powołaniem. „Urodziłem się, — powiada poeta, — ażeby walczyć przeciwko trzem klęskom: tyranii, sofizmowi i obłudzie.... Siła, rozum i miłość — to są istotne i najpotężniejsze zasady wielkiej nowej filozofii, jedyne lekarstwo przeciwko potrójnemu kłamstwu, pod brzemieniem którego szarpiesz się we łzach, ludzkości!“
„Głód, wojna, zaraza, zawiść, zdrada, niesprawiedliwość, zbytek, lenistwo, gniew — wszystko to pochodzi z owych trzech klęsk,“ „które mają swe korzenie i swą podstawę w ślepem sobkostwie, godnem dziecku ciemnoty. Otóż przychodzę, aby wyrwać ciemnotę z korzeniem.[65]
Wiedza jest tym potężnym mieczem, podług poety, z którym walczyć można zwycięsko przeciwko hydrze gniotącej ludzkość. „Wiedza jest to skarb nad wszelkie inne bogactwa.“[66]
Lecz „ponad potęgę i rozum jest miłość!“
„Ty to sprawiasz, woła poeta, — że próżnia przyciąga bryły i materyją, potęgi czynne, których się wyradza godny podziwienia ustrój świata. Ty to sprawiasz, że świat napełnia się gwiazdami i istotami ludzkiemi. Ty to sprawiasz, że słońce krąży[67], i że ziemia nabiera siły do porodu tylu istot... Matko dobroci, nieprzyjaciółko nienawiści! twojem to dziełem są rzeczypospolite i królestwa; twojem to dziełem przyjaźń, ta najdoskonalsza miłość, która łączy wszystko, co jest dobre, do walki ze złem.“[68]
Nowy ten Prometeusz, jak sam siebie poeta nazwał, „spłodzony przez rozum i wieczną mądrość, obdarzony sercem kochającem, badacz prawdy, dobra i piękna, powołuje ludzkość do mleka macierzyńskiego“[69]. Wskazuje jej warunki szczęścia możliwego na świecie.
„I w samej rzeczy, jeżeli ludzie utworzą wspólność we wszystkiem, co jest pożyteczne, w szczęściu i moralności w taki sposób, jak ja to widzę i nauczam[70]; — wówczas ziemia stanie się rajem.“ „Powiadam, że natenczas miłość ślepa stanie się rozumną i skromną; chytrość i ciemnota przekształcą się w prawdziwą wiedzę, a tyranija w braterstwo.“[71]
Poeta wierzy mocno, że wbrew zdradliwym szeptom obłudników i gwałcicieli, przyjdzie chwila oswobodzenia, i nastanie nowy błogi porządek.[72]
Wielką jest potęga człowieka: zapanował nad całą ziemią, nad wszystkiemi żywiołami. On stwarza sobie ogrody, miasta, kanały i systemata państwowe. Jest w stanie stworzyć raj dla siebie, gdzieby używał błogiego spokoju. „Rozum i wola, człowieku, to twoja broń, za pomocą której możesz zdobyć szczęście dla siebie.“[73]
Wskazawszy ludowi cel, do którego może i powinien dążyć, przedstawia mu, czem jest, a czemby właściwie powinien być.
„Lud jest to dzikie i zmienne zwierzę, które nie zna własnej siły, cierpliwie znosi razy i dźwiga najcięższe brzemiona; daje się prowadzić słabemu dziecięciu wówczas, gdy mogłoby je obalić jednem pchnięciem.
„Lecz lud z obawy służy mu w najdziwaczniejszych jego zachceniach. Nie rozumie tego, jakim to strachem on sam przejmuje swych władców, i nie wie, że oni sporządzają dlań napój w stan zbydlęcenia go pogrążający.
„Rzecz niesłychana! Sam się morduje i zakuwa własnemi rękami w kajdany; walczy i umiera za jeden z tych groszaków, które spłaca królowi w podatku.
„Wszystko, co się znajduje pomiędzy niebem i ziemią, należy do niego, tego wszakże nie rozumie on, a nawet na tych, co się starają mu to wytłumaczyć, rzuca się i zabija ich.“[74]
„Zbliża się atoli czas, — woła proroczo w innym sonecie, — gdy władcy pyszni, sławni po całym świecie, zbroczeni krwią, i którym wszyscy okazują nieszczery szacunek,
„Zostaną zrównani z ziemią i rzuceni do piekła pełnego jęków, gdzie ich otoczą płomienie i zapory wieczne.“[75] Upomina więc ludy swobodne, aby miłowały wolność i strzegły, by jej nie odebrano im.
„Jeżeli wolność, ten dar boży, woła poeta do szwajcarów, zbliża was więcej do nieba, aniżeli szczyty wysokie Waszych gór, to dla czegóż każdy tyran używa ramienia waszych synów, ażeby utrzymywać inne narody w niewolnictwie?
„Za kawałek chleba, szwajcarzy, rozlewacie krew waszę, nie zważając na to, czy sprawa, za którą walczycie jest słuszna, czy też niesłuszna. I dla tego to w takiej pogardzie wasze męstwo.
„Do ludzi swobodnych wszystko należy; niewolnikom zaś odmawiają odzieży i pokarmu szlachetnych ludzi, jak wam odmawiają białego krzyża maltańskiego.[76]
„Umiłujcie więc szczerze wolność, łącząc się z bohaterami swobody, i odbierzcie od złych królów to, co z prawa do was należy i co sprzedaje się wam tak drogo!“[77]
„Polsko! — przemawia znowu poeta w innym sonecie, ty się wywyższasz ponad wszystkie królestwa, gdzie przypadek stanowi o spadkobierstwie korony, ponieważ opłakując zmarłego króla, nie oddajesz berła jego synowi, jeżeli wątpisz o jego mądrości i sile.
„Ale, niestety, narażasz się na smutniejsze jeszcze koleje, jeżeli przypadkiem obierzesz księcia, który się wychował na dworze rozmiłowanym w zbytkach. Czyś pewna, co ci on przyniesie: łączność czy niezgodę? „Szukaj w skromnem ustroniu raczej Katonów, Minosów, Numów i Trismegistów. Bóg nie przestaje stwarzać ich dla takich celów.
„Mężowie tacy wydają mało a nabywają wiele, ponieważ wiedzą, ze nie wysokie urodzenie uczyni ich nieśmiertelnemi, lecz cnoty i wielkie czyny.“[78]
Powiedziałem, że Campanella odznaczał się wielkiem uczuciem religijnem; atoli uczucie to nie czyniło go ślepym zwolennikiem kościoła i jego sług. Wierzył gorąco, wiedział jednak, że ludzie są wszędzie ludźmi i nie są wolni od słabości i od wad rozlicznych.
„Nie słowami i nie cudami dowodzić należy, co jest dobre, ale uczynkami,“[79] — mniema poeta. Jeszcze wyraźniej wypowiada to w następującym sonecie: „Złodzieje napadli na biednego człowieka idącego z Rzymu do Ostii, zdarli z niego odzież i poranili go tak mocno, iż z ziemi podźwignąć się nie mógł. Kilka mnichów idących ujrzało go i odwrócili się od niego, odmawiając pacierze z brewijarza.
„Szedł biskup i, zaledwie nań spojrzawszy, pobłogosławił go znakiem krzyża. Kardynał, udając lepsze uczucia, pogonił za złodziejami w nadziei, że wydrze zdobycz i przywłaszczy ją sobie.
„Nareszcie idzie niemiec — luteranin (Tedesco — luterano), który zaprzecza uczynkom a trzyma się wiary. Niemiec ten podnosi zranionego, ubiera go, odprowadza do domu i wylecza.[80]
„Kto z nich najbardziej jest godny? Kto odznaczył się z nich największą ludzkością? Czy rozum ma być niższy od dobrej woli, wiara od uczynków, słowo od czynu?
„Ty nie wiesz jeszcze, czy to, w co wierzysz jest dobre i prawdziwe dla ciebie i dla wszystkich; ale dobro, które czynisz, jest niewątpliwie dobrem dla wszystkich.“[81]
Campanella nie wierzy w nieomylność nawet kościoła, bo przecież „często kanonizowano bezbożników, a świętych zabijano.“[82] Kiedy powstały te poezyje i w jaki sposób dostały się one do druku, opowiada sam Campanella, pisząc do Gabryjela Naudé (Naudeus):[83]
„Przywieziono mnie do Neapolu jako zbrodniarza stanu. Ponieważ nie pozwolono mi dawać książek, zacząłem więc pisać wiersze po łacinie i po włosku. Pisałem o pierwotnej mądrości, o potędze, o miłości, o najwyższem dobru, o pięknie i t. d. Wszystko to pisałem potajemnie, gdy się nadarzyła do tego sposobność. W ten sposób powstało siedem ksiąg pieśni, z których pewną wybraną część przez siebie[84] wydał Tobijasz Adamus pod imieniem Squillae septimontani[85] dołączywszy przytem swoje uwagi. Piałem elegje o cierpieniu swojem i przyjaciół moich, uderzałem w struny wieszcze i ułożyłem cztery psalmodyje o Bogu i jego dziełach. Poezyją tą krzepiłem przyjaciół, aby z odwagą wytrwali wśród cierpień.“ Dalej wylicza Campanella dzieła filozoficzne i polityczne, jakie pisał w więzieniu, i które, zawdzięczając Tobijaszowi Adami, ukazały się na świat, zanim sam autor opuścił więzienie.
Oceniając filozoficzne i naukowe prace Campanelli, nie należy zapominać położenia, w jakiem się znajdował ich autor. Odcięty od styczności ze światem, bez książek i bez środków naukowych, w ustawicznej obawie o bezpieczeństwo płodów swego ducha, gnębiony cieleśnie i moralnie, — przedstawia nam podziwienia godny przykład pracownika, który, łamiąc się boleśnie z swym losem, wytężał myśl, skierowując ją ku dobru ludzkości.
Campanella pisał wiele i pisał o wszystkiem, pisał nawet o tem, co wymaga badań na drodze doświadczenia. Dzieła przeto jego, z wyjątkiem w nich treści ogólno-filozoficznej, nie mogły mieć istotnego znaczenia naukowego. Styl przytem ciężki utrudnia ich czytanie. Kartezyjusz (Descartes) odzywał się z lekceważeniem o utworach naszego filozofa, lecz i znakomite odkrycia Galileusza również w podobny sposób oceniał. Lejbnic jednak stawiał wyżej Campanellę od Kartezyjusza. „Subtelny i wielki rozum, — powiada ten genijalny pisarz, — różnią się tak pomiędzy sobą, jak ołowiana kulka wystrzelona, która, chociaż szybko leci, przebija tylko mniej twarde przedmioty, i wyrzucona z katapulty skała, której bieg powolniejszy, ale która wszystko druzgocze po drodze. Różnica taka okazuje się i pomiędzy pisarzami. Co może być dowcipniejszego od fizyki Descartes’a i moralności Hobbes’a? Wszelako, gdy porównamy pierwszego z Bakonem, a ostatniego z Campanellą, to okaże się, że tamci pełzają po ziemi, a ci ostatni wielkością swoich pomysłów, uwag i zarysów wznoszą się ku obłokom i wszystko, co tylko ludzkość dokonać może, dokonywują.“[86]
Podług filozofii Campanelli, istnieją dwa światy: świat cielesny i świat duchowy. Przedmioty cielesne możemy tylko poznawać za pomocą zmysłów, czucia. Czuć jest to znać (sentire est scire); czucie (sensibilitas) jest to źródło wszystkich zdolności, które niczem innem nie są jeno jego odmianą. Człowiek posiada jeszcze czucie wewnętrzne, które poczęści odsłania mu świat wewnętrzny. Dusza jest to duch cielesny, samowiedny, którego ciało ciepłe i jaśniejące stworzone jest z niezmiernie cienkiej materyi. Wszystko, co istnieje, żyje i czuje. Dowodem życia i czucia w minerałach jest magnes, dowodem życia i czucia roślin jest różna ich płeć. Ziemia jest żywą istotą, a my jesteśmy na niej podobni do robactwa, które obsiada nasze ciało. Ziemia znajduje się we wnętrzu drugiej wielkiej istoty, świata (mundus), który jest żywym wzorem Boga (mundus est Dei viva statua), i w stosunku do doskonałości którego jesteśmy tylko nędznem stworzeniem. Świat jest najdoskonalsza ze wszystkich stworzonych istot: ręce jego to siły ekspanzywne, oczy to gwiazdy, język to ich promienie. Dla niego wszystko jest jasnem.
Wzorem i twórcą wszystkiego jest Bóg. Stworzył on wszystkie istoty z bytu i niebytu. Własności zasadnicze bytu są: siła albo potęga (potentia), wiedza albo mądrość (sapientia) i miłość (amor); własności zasadnicze niebytu są: niemoc (impotentia), brak wiedzy (insipientia) i wstręt (odium metaphysicum). Istnienie, prawda i dobroć są objawami własności bytu, a piękność jest objawem zewnętrznym dobroci. W Bogu siła objawia się koniecznością, wiedza — przeznaczeniem, miłość — harmoniją.
W fizyce Campanella stawi śmiały na jego czasy wniosek, że światło a ciepło jest to jedno. Ciepło jeden z najważniejszych czynników w przyrodzie wytwarza, podług niego, ducha żywotnego (żywotność) w ludziach i zwierzętach.
Dla oznaczenia miejsca, jakie zajmuje Campanella w dziejach filozofii, przytoczę tu zdanie dwóch znakomitych historyków rozwoju myśli filozoficznej: Tennemanna i Kuno Fischera. Tennemann powiada:
„Filozofija Campanelli ma raczej zasługę negatywną aniżeli pozytywną. Walka, jaką on stacza z filozofiją arystotelesowską, z ateizmem, z fałszywą polityką albo machiawelizmem, i sposób, w jaki broni swobody myśli i praw rozumu torowania sobie nowych dróg, wskazują, że miał szczerą i gorącą chęć istotnego poznania prawdy. Atoli zasady same w sobie, całość systematu, w którym słabo wiąże własne pomysły z cudzemi, prawdy z wnioskami mylnemi, — przekonywają, że filozof ten nie posiadał dostatecznej mocy do rozwiązania w zadowalniający sposób wielkich zagadnień nauki. Należy mu się wszakże zaszczyt, że jasno przedstawił potrzebę tego rozwiązania w interesie wiedzy racyjonalnej i teologicznej.“[87].
Zdanie zaś Kuno Fischera brzmi jak następuje: „Campanella, rozróżniając dwa źródła poznania, zewnętrzne i wewnętrzne, wskazuje już na dwa kierunki nowej filozofii: sensualny i idealny. Rozróżnienie to przypomina nawet Locke’go. Uważając samopoznanie jako jedynie pewne, jest on już poprzednikiem Kartezyjusza (Descartes’a), którego wyprzedza nawet ze zdaniem prowadzącem do pewności: „myślę, więc jestem.“ Descartes głębiej tylko przemyślał to zdanie i dokładniej je rozwinął.“[88]




II.

Społeczeństwo powinno być odzwierciedleniem jak najdoskonalszem przyrody Boskiej. I wychodząc z tej zasady, Campanella z metafizycznego i teologicznego swego systematu ukuwa posąg wzorowego państwa, o którem można powiedzieć, ze jest żywym posągiem (viva statua) jego filozofii. Konsekwentniejszy od Platona w swych wywodach, nierachujący się tak z życiem jak Morus, — autor nasz stwarza państwo Słoneczne, w którem jak w zegarku nakręconem porusza się wszystko automatycznie. Utwór ten spłodzony w więzieniu wśród męczarń i cierpień — w oczach ma blask gorączkowy, na licach rumieńce chorowite, — cery zdrowej tu niedopatrzyć. Dłutem rzeźbiącem posąg kierowała ręka zakonnika, który z doświadczenia znał tylko życie klasztorne. Nareszcie w utworze tym wyobraźnia bierze stanowczą przewagę, i zdrowy rozsądek przestaje miarkować jej szalone zapędy.
W Państwie Słonecznem widoczne są ślady Platona i Morusa. O Platonie ulubionym swym pisarzu wspomina w tem dziele; o Morusie ani razu chociaż przy kreśleniu szczegółowego uporządkowania państwa zapatruje się więcej na tego pisarza, aniżeli na Platona. Jest rzeczą niewątpliwą, że Campanella znał Utopiją Morusa, której tłumaczenie najwcześniejsze jest włoskie (1548 r.), i którą szczegółowo zajmował się Franciszek Sansovino w dziele swojem: „Del governo de’ regni e delle republiche antiche e moderne“ (1561 r.). Nawet ze względu na formę wykładu zbliża się więcej Państwo Słoneczne do Utopii, aniżeli do Rzeczypospolitej Platona. Jakkolwiek przedstawia dyjalog pomiędzy dwoma osobami; to można wszakże powiedzieć, iż jest to raczej opowiadanie, ponieważ na krótkie zapytania wielkiego mistrza szpitalników następują obszerne odpowiedzi jego gościa kapitana okrętu genewskiego.
W. M. Opowiedz mi, proszę Cię, wszystkie szczegóły swej podróży.
K. G. Wiesz, że objechawszy świat dokoła i przybywszy do Taprobany[89]; musiałem wysiąść na ląd, a obawiając się mieszkańców, schroniłem się do lasu; przeszedłszy zaś takowy, znalazłem się na wielkiej płaszczyźnie pod równikiem. W. M. A tam co się stało z Tobą? K. G. Otoczyło mię liczne wojsko złożone z męszczyzn i kobiet uzbrojonych. Większość z nich mówiła naszym językiem. Odprowadzono mię natychmiast do miasta stołecznego.[90]
W. M. Jak zbudowane jest to miasto, i jaki w nim rząd?
K. G. Na obszernej równinie znajduje się wielkie wzgórze, na którem wznosi się szczeblami miasto. Składa się z siedmiu kół ogromnych, które znajdują się jedno w drugiem koncentrycznie. Miasto jest tak obwarowane, że trudno je zdobyć, a w każdym razie wypadałoby zdobywać siedem razy t.j. każde koło jedno po drugiem, ponieważ oddzielone są od siebie murami i komunikują się tylko przez bramy. Pałace obszerne o kilku piętrach połączone są z sobą w jeden mur. Na wierzchołku wzgórza znajduje się szeroka i równa płaszczyzna, a na niej stoi świątynia.
Już na samym wstępie, jakaż to różnica pomiędzy praktycznym umysłem Morusa i wybujałością metafizyczną Campanelli! Pierwszy, kreśląc obraz miasta, ma na względzie zdrowie, wygody i przyjemność mieszkańców; drugi zapomina powiedzieć o najniezbędniejszych warunkach, jakby miasto miał zaludnić duchami a nie istotami ludzkiej natury i ludzkich potrzeb. Nawet umieszczenie samej miejscowości na kuli ziemskiej wykazuje dostatecznie już tę różnicę. Utopija oddalona jest od równika, leży w pasie klimatu łagodnego i otoczona wodami oceanu, może być policzoną z pewnego względu do tych szczęśliwych wysp Polinezyi, które są „jakby małe raje ziemskie do wychowania najczerstwiejszych ludów przeznaczone.“[91] Tymczasem państwo Słoneczne jest istotnie słonecznem, bo wystawione na skwar słońca pod równikiem, a chociaż znajduje się na wyspie, to wyspa ta zapewne jest takich rozmiarów jak Sumatra albo Borneo, ponieważ na jej powierzchni istnieje aż pięć państw. Gdy Morus, opisując miasto stołeczne Utopii, Amaurote, mówi o jednej większej rzece (Anyder) i drugiej mniejszej, o ogrodach, o liczbie mieszkańców; Campanella mówi o wspaniałych pałacach, kolumnach, marmurowych wschodach, galeryjach, nie troszcząc się o powietrze i wodę dla swych mieszkańców, bo nic łatwiejszego, jak za pomocą wyobraźni sprowadzić wodę na górę i urządzić wodotryski na placach, ani też wdając się w rachunek, a mieszcząc od razu wszystkich w jednem wielkiem mieście. Budując miasto na wysokiem wzgórzu i umieszczając świątynię — miejsce najbardziej uczęszczane — na samym wierzchołku, Campanella ani myślał o niedogodności jakiej z tego powodu doznawać muszą mieszkańcy. Sposób wreszcie obwarowania miasta nie wytrzymuje żadnej krytyki.
Wracamy do streszczenia.
W. M. Proszę cię, mów dalej.
Kapitan genewski opisuje wspaniałość świątyni.
W. M. Proszę cię, powiedz mi, jaki jest kształt rządu? To mię właściwie zajmuje.
K. G. Najwyższa władza spoczywa w ręku jednego człowieka, który zowie się Słońcem. Przy nim znajduje się trzech naczelników: Potęga, Mądrość i Miłość. Potęga zajmuje się wojskowością, Mądrość oświatą, Miłość wszystkiem, co dotyczy rodzenia, wychowania i zachowania życia. Nabywanie wiedzy ułatwione jest dla wszystkich, w tym celu zmysłowo są przedstawione na ścianach murów miejskich rozmaite wiadomości naukowe: są tam wyrysowane figury matematyczne, mapy krajów rozmaitych, minerały i metale, wody, płyny i lekarstwa, rośliny, ryby, ptaki, płazy, owady, zwierzęta czworonożne, sztuki i narzędzia, nareszcie portrety znakomitych ludzi. Przy wyobrażeniach tych znajdują się krótkie i dokładne opisy. Pomiędzy prawodawcami widzimy Ozirysa. Jowisza, Merkurego i Chrystusa z 12 apostołami. W państwie Słonecznem znają dokładnie dzieje i sposób życia innych narodów, przyswajając od nich wszystko to, co uważają za dobre.
W. M. Powiedz mi, jakie są tam urzędy, i co tam robią rządcy? Jakie jest wychowanie i jaki sposób życia? Jaki jest kształt rządu: republikański, monarchiczny czy też arystokratyczny?
K. G. Lud zamieszkujący rzeczone państwo przybył z Indyi, uciekając od tyranów i okrucieństwa wrogów. Postanowił on prowadzić życie filozoficzne we wspólności, która usuwa wszelki egoizm.
W. M. „Ale przy podobnym stanie rzeczy nikt nie chciałby sam pracować, a korzystałby tylko z pracy innych, — jakto Platonowi zarzuca Arystoteles.“[92]
K. G. „Nie umiem podtrzymać dysputy, gdyż nigdy się nie uczyłem argumentować. Zapewniam cię tylko, że miłość ojczyzny u tych ludzi jest nadzwyczaj potężna. Czyż w dziejach nie widzimy, że im więcej rzymianie gardzili własnością, tem bardziej poświęcali się dla kraju? Mniemam także, że nasi zakonnicy i księża, jeżeliby mniej kochali swych krewnych i przyjaciół, oraz mniej posiadali ambicyi do wyższych godności, to byliby świętsi, mniej przywiązywali się do własności a więcej miłowaliby ogół.“[93]
W. M. Zdaje się toż samo mówić i św. Augustyn. Ależ pomiędzy ludźmi w podobnym stanie rzeczy nie może być przyjaźni?
K. G. Każdy dostaje to, co mu potrzeba. Żadnych darów nie wolno przyjmować. Przyjaźń okazuje się w usługach na wojnie lub podczas choroby lub przy wzajemnem oświecaniu się. W państwie Słonecznem starsi dla młodszych są ojcami, a młodsi są braćmi pomiędzy sobą.
W. M. Jakie są tam urzędy?
K. G. Urzędników jest tyle, ile cnót, i noszą nazwę tych ostatnich. W państwie Słonecznem nie znają przestępstw; bywają tylko wady, za które wymierza się kara, a zwłaszcza za kłamstwo, ponieważ uważa się to ostatnie za coś okropniejszego nawet od zarazy.
W. M. Powiedz mi, w jaki sposób wybierają urzędników?
K. G. Opowiem ci najprzód tryb ich życia. Odzież dla jednej i dla drugiej płci jest prawie ta sama: u męszczyzn nie dochodzi do kolan, u kobiet sięga poza kolana. Odzież ta dogodna w boju. Wszyscy kształcą się razem we wszystkich naukach, sztukach i rzemiosłach. „Im się wydają śmiesznemi nasza pogarda dla rzemieślników i szacunek, jakiego doznają u nas ludzie, co nie umieją żadnej profesyi, żyją w próżniactwie i żywią tłumy sług, aby im pomagały w ich lenistwie i rozpuście. Podobny sposób życia sprowadza wielkie klęski dla państwa. Z podobnego społeczeństwa wychodzi mnóstwo ludzi przewrotnych niby ze szkoły występków.“[94] Wybór urzędników odbywa się z wielką ścisłością, a od najwyższego naczelnika wymagana jest bardzo rozległa wiedza.
Zdanie autora co do tożsamości odzieży dla obu płci rozumowaniem daje się najzupełniej usprawiedliwić.[95] Odzież powinna mieć tylko wygodę człowieka na względzie, upiększenie zaś może być tylko drugorzędnym jej warunkiem. Tymczasem w społeczeństwach naszych ubiór tylko męski przedewszystkiem i głównie ogląda się na wygodę, strój zaś niewieści goni za dziwactwami i niedorzecznościami mody, której główną pobudką jest uczynić kobietę ponętniejszą. Już sama ta pobudka jest w wysokim stopniu niemoralna. Kobieta zaprzecza tem samem sobie samoistności myślącej istoty, a przyjmuje na siebie charakter rzeczowości, — niejako towaru. I dopóki kobieta sama we własnem przekonaniu nie stanie na wysokości samoistnej myślącej istoty, dopóty i społeczeństwo nie może jej tego przyznać, czego ona sama sobie nie przyznaje.[96]. Znowu, ponętność zewnętrzna ostatecznie opiera się na wzbudzeniu zmysłowości. Kobieta, pomimo przybranej i udanej skromności, przypomina wciąż mężczyźnie swoje niewieście powaby i nie rozumie prawie innego stosunku z mężczyzną jak tylko zmysłowy lub ku zmysłowości zdążający. Jest to może za surowy sąd, ale nie podobna nie przyznać, iż jest prawdziwy. Jeżelibyśmy mieli opierać nasz sąd o umysłowych zdolnościach kobiety na przejawach mody, która można powiedzieć jest właściwą i prawie wyłączną jej dziedziną, to musielibyśmy bardzo niską przyznać jej wartość. Najwybitniejszą cechą mody jest kaprys, dziwactwo. Moda, chociaż głównem jej zadaniem ma być podniesienie ponętności, najczęściej nie ogląda się na uczucie estetyczne, a prawie zawsze wykracza przeciwko prawidłom hygyjeny. Jednym z istotnych warunków piękna jest naturalność kształtów i zdrowie organizmu, tymczasem moda po chińsku lubuje się w nienaturalnych kształtach i goni za uwydatnieniem w kobiecie cechy niedołężności fizycznej i pewnej chorowitości. I istotnie moda najzaciętszym była i jest wrogiem zdrowia kobiet. Najważniejszym warunkiem wszelkiej odzieży powinno być zabezpieczenie organizmu od szkodliwego wpływu zewnętrznych czynników. Przy tem ubranie nie powinno krępować w niczem swobody organizmu, inaczej zamiast pożytku szkodę tylko przynosi. Tymczasem moda, co najmniej się troszcząc o zabezpieczenie organizmu od szkodliwych wpływów, sama obmyśla w okrótny sposób tortury dla ciała, których następstwem bywa osłabienie i wycięczenie organizmu. Moda, odwracając się od tego, co jest naturalnem, a goniąc za tem, co jest sztuczne, liczy sama nie na zwykły naturalny pociąg, jaki wywiązuje się sam przez się pomiędzy młodemi osobami dwóch płci, lecz na wzbudzenie sztucznych pożądań. Moda i prostytucyja idą w parze. Moda jest zewnętrznem uwidocznieniem tego stanu usposobień społeczeństwa, przy którym najobficiej i najbezczelniej wylęga się prostytucyja. Kobiety pragnące, aby ustała ta okropna niewola znieważająca cala płeć żeńską, powinny nasamprzód obalić panowanie mody; — nie jest ona wprawdzie jedynem źródłem nierządu, ale jest jednem z ważniejszych. Nadto kobiety, zbliżywszy się o ile podobna w swym ubiorze do mężczyzn, usuną jednę z najważniejszych pobudek krzewiących modę; a mianowicie zwracanie na siebie uwagi mężczyzn jako na zdobycz ponętną. Uczucie równości dwóch płci wzmoże się wraz z podobieństwem ubioru. Równość społeczna nie oznacza jeszcze zupełnej jednakowości sposobu życia i zajęć, ale oznacza zupełną samoistność, samodzielność wszystkich jednostek bez różnicy płci. Ubiór męski jako najdogodniejszy, najmniej kosztowny, najmniej wymagający czasu do wkładania, więcej odpowiada swemu przeznaczeniu, aniżeli kobiecy. I z tego powodu pomysł amerykanki, Blumer, ubierania się bardziej po męsku zasługuje na większe uwzględnienie, aniżeli to, jakie dotąd napotkał. Nie wypada lekceważyć wpływu ubioru. Dzieje i codzienna praktyka nas uczą, że ludzie nie tylko wnoszą z ubioru o znaczeniu społecznem innych ludzi, ale nawet o własnem. Włościanin, porzuciwszy sukmanę a zostawszy surdutowym, zaczyna już inaczej sam siebie oceniać. Henryk Tomasz Buckle w „Historyi cywilizacji w Anglii“ ze zwykłą sobie szybkością i trafnością spostrzeżenia zwraca uwagę na znaczenie i wpływ odmiany stroju w demokratyzującem się społeczeństwie francuskiem. „Pierwsza zmiana zaszła w stroju, powiada Buckle, i objawiła się wyraźnie pogardą tych powierzchownych błyskotek, które dotychczas były uważane za jeden z najważniejszych przedmiotów. Za panowania Ludwika XIV. a nawet w pierwszej połowie panowania Ludwika XV. sadzili się nie tylko ludzie lekkomyślni i światowi, lecz nawet znakomici uczeni na taką świetność i wytworność stroju, na taki zbytek jaśniejący od złota, srebra i koronek, jaki dzisiaj już zaledwo można obaczyć jeszcze na niektórych dworach monarchów europejskich, gdzie dotąd pewien barbarzyński zachowano przepych (dodajmy: i w stroju kobiety. Doszło do tego, że w XVIII. w. stopień każdej osoby można było za pierwszym rzutem oka rozpoznać po jej odzieży, gdyż nikt nie ośmielił się przywdziać sukni należącej do którego z wyższych od niego stanów. W demokratycznym atoli ruchu, co poprzedził rewolucyją francuską, umysły zbyt spoważniały, zbyt ku wyższym zwróciły się przedmiotom, ażeby miały się zajmować temi czczemi drobnostkami, co zajmowały całą uwagę ich ojców. Zaczęto powszechnie potępiać i zaniedbywać takie wyróżnienia. W Paryżu zmiana ta stała się widoczną nawet w tych wesołych zebraniach, na których i teraz jeszcze wymaga się jakowegoś staranniejszego stroju. Zauważano spółcześnie, że na obiadach, wieczorach i balach używane stroje zaczęły być tak proste, że sprowadziło to zupełne pomieszanie stanów do tego stopnia, iż zwolna wszyscy odrzucili wreszcie całkowicie wszelkie w stroju wyróżnienie.“[97].
Wracam do dyjalogu.
W. M. Czy zdoła wszakże jeden człowiek posiadać tyle wiedzy, ile się jej wymaga od najwyższego naczelnika? Przytem sądzę, że człowiek, co cały swój czas poświęca nauce, niebyłby zdolny do rządów.
K. G. I ja czyniłem im ten zarzut, ale odpowiedziano mi w następny sposób: nasz wybór w każdym razie daje więcej rękojmi, aniżeli ta przypadkowość, z jaką u was przychodzą ludzie do władzy; wreszcie, jeżeliby człowiek posiadający tak rozległą wiedzę, jakiej wymagamy od najwyższego naczelnika, i nie posiadał zdolności rządzenia państwem, to nigdy nie będzie on ani okrótny, ani przewrotny, ani ciemiężca; inaczej też rozumiemy naukę, aniżeli wy ją rozumiecie: żądamy mniej szczegółowej i pamięciowej wiedzy, więcej za to przeniknienia w jej istotę, — do tego niezbędny jest wyższy umysł, a taki umysł jest zdolny do wszystkiego, więc i do rządów; nauka nadto nabywa się u nas z większą łatwością, aniżeli u was.“ Sądzimy, że ten, co posiada tylko jednę jaką naukę, nie posiada istotnie jej w całości, a zgoła już nie ma jasnego wyobrażenia o innych naukach, i że ten, co biegły jest tylko w jednej nauce poczerpniętej z książek, w ogóle nie odznacza się zdatnością. Genijusz ma tę własność, że szybko zgłębia wszystkie umiejętności.“[98] Rozległa wiedza wymaga się także i od pomocników najwyższego naczelnika.
W zdaniu swojem, że zasklepienie się w jednej nauce nie daje prawdziwej wiedzy, Campanella spotyka się ze znakomitym myślicielem nowszych czasów, Augustem Comtem, który rozpryśnięcie się umiejętności na mnóstwo drobnych specyjalnych gałęzi (la spécialité dispersive) uważa za jednę z ważniejszych klęsk naszej wiedzy tegoczesnej i sądzi, że skutkiem tego jest ten wstręt do szerokich poglądów, jakim odznaczają się uczeni nowocześni.
W. M. Opowiedz mi szczegółowo o wszystkich czynnościach publicznych i o wszystkiem, co dotyczy wychowania wspólnego.
Kapitan genewski opowiada o podziale zajęć pomiędzy mężczyznami i kobietami, o wspólnym obiedzie, o odzieniu, o przeznaczeniu rozmaitych części domu i o tem, gdzie się odbywa nauka.
W. M. Mów o rodzeniu.
Tu następuje szczegółowe opowiadanie o przepisach łączenia płciowego mężczyzn i kobiet, oraz o hodowaniu dzieci. W państwie Słonecznem imiona nie dają się dowolnie, ale zawsze wyrażają jakiś przymiot fizyczny, np. Piękny, Krzywy, Chudy, itd. W późniejszym czasie do tych imion dodają się przymiotniki, które oznaczają pewne odznaczanie się, np. Wielki, Znakomity, Silny, Przebiegły, Zwycięzca, Azyjatycki, Afrykański, Etruski itd. Ostatnie te przezwiska bywają nadawane przez władze. Słonecznicy (tak się nazywa naród) używają złota i srebra tylko do wyrobu naczyń i ozdób, które stanowią wspólną własność.
W. M. Czyż nie objawia się zazdrość pomiędzy niemi? Czy nie okazują swego niezadowolenia ci, co dostąpić nie mogą urzędów pożądanych?
K. G. Bynajmniej, ponieważ każdy nie tylko ma to, co niezbędnem jest dla niego, ale ma też i własne przyjemności. Wszystko, co dotyczy rodzenia, jest ściśle uporządkowane li tylko ze względu na dobro publiczne. Plato, mówiąc o łączeniu stadeł, sądzi, iż należy to pozostawić losowi z obawy, aby nie wywołali rokoszu ci, co nie dostaną silnych i pięknych kobiet. W państwie Słonecznem niema brzydoty. „Kobiety, dzięki ćwiczeniom cielesnym jakie odbywają, mają kolory żywe, członki silne, są słusznego wzrostu i zwinne. Piękność kobiet u słoneczników zależy na sile i jędrności, i z tego powodu ukaranoby śmiercią te, które malowałyby twarz swą dla upiększenia, nosiłyby wysokie obuwie dla dodania sobie wzrostu lub długie suknie dla ukrycia brzydkich nóg. Wreszcie, gdyby chciały nawet dopomagać sobie sztuką, nie mogłyby tego uczynić, albowiem nie znalazłyby potrzebnych do tego środków.[99] Mówią, że nadużycia te wyradzają się u nas w skutek próżniactwa i nieczynności kobiet, które z tych powodów stają się słabsze, blednieją i garbią się. I wówczas zjawia się potrzeba sztuką zastąpić świeżość kolorów, dodać sobie wzrostu przez wysokie obuwie i uwydatniać piękność w wątłej delikatności form, nie zaś w silnie i dobrze zbudowanych kształtach. A tym sposobem szkodzą zdrowiu własnemu i swych dzieci.“[100] Miłość i zbliżenie się cielesne nie są jednoznaczne u słoneczników. W miłości znają głównie przyjaźń, a nie zadowolenie chuci. Co do rzeczy materyjalnych, to słonecznicy nie przywiązują do nich żadnej wagi. „Pycha, podług nich, jest najstraszniejszym występkiem, i każdy objaw pychy katany bywa nąjwiększem upokorzeniem.“[101] U nich nie uważa się wcale za poniżenie usługiwać sobie wzajemnie. Niema tam płatnych sług, które zawsze przyczyniają się do zepsucia obyczajów. „Niestety! u nas inaczej. W Neapolu liczą 70000 mieszkańców, a w tej liczbie zaledwie jest pracujących z 10 lub 15 tysięcy. Pracują więc ci ostatni nad siły i zabijają się tą pracą. Próżniacy znowu gubią siebie lenistwem, chciwością, chorobami, rozpustą itp.“[102] Wady tych ostatnich udzielają się sługom. Przeciążenie zaś pracą sprawia to, że wszystko robi się źle i z niechęcią. W państwie Słonecznem praca podzielona jest zarówno pomiędzy wszystkich, i z tego powodu jest tam dość czasu swobodnego na naukę i zabawę. Gry zmuszające do siedzenia, jak np. karty, warcaby itp., są zabronione. Słonecznicy bawią się w piłkę, puszczają frygi (bąki), mocują się, ciskają strzały i lance. „Ubóstwo, — powiadają oni, płodzi nikczemność, chytrość, podstęp, kradzież, zdradę, fałszywe świadectwo, włóczęgostwo i żebractwo; bogactwo atoli wyradza także zuchwalstwo, pychę, głupotę, zarozumiałość, szalbierstwo, samochwalstwo, sobkostwo i grubijaństwo. Dzięki wspólnej własności nie są mieszkańcy ani bogatemi, ani ubogiemi. Bogatemi są, ponieważ posiadają wszystko wspólnie; ubogiemi są, ponieważ nikt nic nie posiada sam dla własnej osoby. Rzeczy używają, ale nie rozporządzają się niemi. I ta cecha wspólności, które odznacza życie zakonne chrześcijan, a zwłaszcza apostołów, doznaje jak największego uwielbienia u słoneczników.“[103]
W. M. „Wszystko to wydaje mi się świętem i bardzo pięknem; kwestyja wspólności atoli przedstawia się za trudną do rozstrzygnięcia. Śty Klemens Rzymski powiada, że podług instytucyj apostolskich, kobiety również powinny być we wspólności, i pochwala w tym względzie zdania Sokratesa i Platona; glossa atoli rozumie, że wspólność ta nie rozciąga się do łoża. Tertulijan, zgodnie z glossą, mówi, że pierwsi chrześcijanie mieli wszystko wspólne, z wyjątkiem kobiet, chociaż te przez miłość bliźniego poświęcały się na usługi wszystkich.“[104]
K. G. „Nie znam tych dzieł, o których mówisz. Wiem tylko to, że jeżeli u słoneczników wspólność kobiet rozciąga się aż do łoża, to nie odbywa się to wzorem zwierząt, które pierwszą napotkaną samkę opanowują, ale podług praw rodzenia, jak już o tem mówiłem. Sądzę, że co do tego przedmiotu mogą być w błędzie, chociaż powołują się na powagę Platona, Sokratesa a także i Śgo Klemensa, bezwątpienia mylnie objaśnionego, jak to powiadasz. Utrzymują, że Śty Augustyn pochwala wspólność, która atoli nie powinna sięgać aż do łączności cielesnej ze wszystkiemi kobietami, ponieważ stanowi to herezyją Nikolaitów, — i że kościół nasz dozwolił małżeństwo nie dla tego, aby wprowadzić jak największe dobro, ale dla tego, ażeby zapobiedz złemu w wyższym stopniu. Być może, iż wyjdzie to ze zwyczaju, ponieważ, ustanawiając wspólność w miastach podbitych, nie rozciągnęli jej tak daleko. Jednak uważają to jako niedostatek i brak filozofii ze strony mieszkańców tych miast.“[105] W państwie Słonecznem żadna ułomność nie uwalnia od pracy, gdyż z wyjątkiem chorych każdy może być w czemkolwiek pożyteczny. Choremi opiekują się troskliwie.
W. M. Powiedz mi teraz, jaki jest ich sposób prowadzenia wojny?
K. G. Od lat dziecinnych słonecznicy, zarówno kobiety jak i męszczyźni, uczą się wojskowości. Śmierci nie obawiają się, ponieważ wszyscy wierzą w nieśmiertelność duszy i w to, że rozłączywszy się z ciałem, idzie ona połączyć się, stosownie do zasług, z dobrem i lub złemi duchami; wyjątkowo tylko, za wyrokiem boskim, niektóre dusze przechodzą do innych ciał. Zabijając wrogów, nie czują słonecznicy żadnego wyrzutu, ponieważ sądzą, iż nie godzi się mieć litości dla wrogów ich rzeczypospolitej i wiary.[106]
W. M. Z kim że wojnę może prowadzić ten naród szczęśliwy? Jakie przyczyny zniewalają go do walki?
K. G. Mieszkańcy państwa Słonecznego nawet w tym wypadku, gdyby z niskąd wojny oczekiwać nie można było, ćwiczyliby się w sztuce wojskowej i w myślistwie, a to, ażeby nie stracić potrzebnego hartu i zawsze być przygotowanemi na wszelki wypadek. Lecz i wojna nie jest tam rzadkiem zjawiskiem. Na tej samej wyspie znajdują się jeszcze cztery państwa, królowie których z niechęcią patrzą na byt szczęśliwy Słonecznego państwa, ponieważ ich poddani pragnęliby i u siebie zaprowadzić podobny porządek, a nawet gotowiby zupełnie się oddać pod władzę tego państwa. Solą więc w oku tych królów jest państwo Słoneczne, i chcieliby chętnie je zniweczyć; wypowiadają mu przeto wojnę pod rozmaitemi pozorami, oskarżając słoneczników, że prowadzą życie bezbożne, że nie mają posągów bóstw, że wiara ich różni się od wiary innych ludów i t. d. Słonecznicy chętnie też pomagają ludom ujarzmionym i zawsze zwyciężają. Przekonawszy się, że wojna jest słuszną, nie zwlekają z jej wypowiedzeniem.
Kapitan genewski przedstawia dalej rozmaite szczegóły dotyczące uzbrojenia i prowadzenia wojny. Słonecznicy, otrzymawszy zwycięstwo, postępują z nieprzyjaciółmi łaskawie. Mniemają, iż należy tylko walczyć dla tego, aby zwyciężonych uczynić lepszemi, nic zaś tępić ich. Zwada pomiędzy samemi obywatelami państwa Słonecznego nie powinna nigdy doprowadzać do rozprawy czynnej pomiędzy niemi. Pojedynek osobisty zabrania się surowo, a zastępuje go prześciganie się wzajemne w walce z wrogiem całego kraju. Rozstrzygnienie sporu pomiędzy zapaśnikami zawiesza się do pierwszej bitwy z nieprzyjacielem: ten, który się więcej odznaczy, uważa się, iż bronił sprawy słusznej i lepszej; — przeciwnik zaś jego ustępuje bez szemrania. „Kto pragnie pokazać się lepszym, wolno tylko mu to uczynić w walce z nieprzyjaciółmi ojczyzny.“[107] W tem miejscu Wielki Mistrz czyni uwagę, że prawo to jest bardzo mądre, ponieważ zapobiega niezgodom i wojnom domowym, z których bardzo często wychodzą tyrani, jak to wskazuje przykład Rzymu i Aten. Następnie zapytuje o rozmaitych zajęciach mieszkańców państwa Słonecznego.
K. G. Trudnią się wojną, rolnictwem, chowem bydła, rzemiosłami, — handlem bardzo mało. Każdy ze słoneczników powinien umieć pływać. Rolnictwem zajmują się z wielką gorliwością: niema piędzi ziemi, któraby nie była uprawioną. Chów bydła udoskonalony. Praca uorganizowana. Żegluga jest u nich w wielkiem poszanowaniu i na wysokim stopniu rozwoju. Podczas wojny używają sztucznych ogni i wielkiej liczby machin znanych im tylko.
Campanella niechętny jest dla handlu, ponieważ obawia się złego wpływu na obyczaje, jaki on przez cudzoziemców wywierać może. Z tego powodu wszelki handel odbywa się u bram miasta. Odbywa się głównie przez zamianę, towarów, bez pośrednictwa pieniędzy. W Utopii Morusa widzimy lekceważenie handlu, w państwie Słonecznem — niechęć, która tembardziej jest nieusprawiedliwioną, że jednem z najważniejszych źródeł bogactwa miast włoskich był handel, i że dotyczy handlu międzynarodowego jednego z ważniejszych bodźców zbliżenia się i porozumienia pomiędzy sobą narodów. To, co powiada Campanella o szkodliwem działaniu nawozu, wobec dzisiejszej nauki niema żadnego znaczenia. Prace Liebig'a i Bousingault'a wyjaśniły naukowo, dla czego nawóz jest niezbędny i pożyteczny w gospodarstwie rolnem, wraca on bowiem roli pożywne pierwiastki (próchnice, kwas węglany, amonijak, fosforany), spulchnia i ociepla ją. Umiejętne nawożenie nie tylko może przywrócić utraconą płodność ziemi, lecz nawet ją podnieść, jak to się stało np. w Anglii. Mówiąc o wozach bez koni i statkach bez żagli, Campanella jest jakby prorokiem parowozów i parostatków.
W. M. Powiedz, jakich pokarmów i napojów używają słonecznicy?
K. G. Słonecznicy urozmaicają swoje pokarmy, są wszakże wstrzemięźliwi i zastosowują się ściśle do przepisów lekarskich. Prowadzą życie regularne, — to też żyją po sto lat, wielu nawet ma po 200 lat.
Ustęp, w którym genewczyk opowiada o chorobach i sposobie ich leczenia, jest ciekawy z tego względu, iż przedstawia nam mniej więcej stopień lekarskich wiadomości ówczesnych, a który w stosunku do dzisiejszego okazuje się bardzo niskim.
Dalej, stosownie do życzenia Wielkiego Mistrza, genewczyk podaje rozmaite szczegóły dotyczące urzędów i wymiaru sprawiedliwości.
W. M. Czas już, ażebyś mi powiedział co o księżach, ofiarach, religii i wierze tego narodu.
Kapitan genewski opowiada o władzy duchownej, która jest połączona z władzą doczesną, o obrzędach, religii i filozoficznych przekonaniach. Pojęcia religijne mieszkańców Państwa Słonecznego zgodne są z filozofiją jego twórcy. Przedstawiają sobie słonecznicy Boga w Przenajświętszej Trójcy: Bóg jest najwyższą Potęgą, z niej powstaje najwyższa Mądrość, — a z tych dwóch osób pochodzi Miłość, która jest potęgą i mądrością razem. Boga czczą w obrazie słońca,“ które nazywają jego wzorem, podobieństwem, żywym posągiem, źródłem, z którego zlewa się na nas światło, ciepło, życie, płodność, słowem wszystkie dobra.“[108] Słońce i gwiazdy są ołtarzem Boga, niebo jego świątynią. W gwiazdach mieszkają aniołowie. Niższe twory pochodzą z dwóch pierwiastków: męskiego — słońca i kobiecego — ziemi. Słonecznicy nie wątpią o nieśmiertelności duszy. Dopuszczają, że mogą istnieć i inne światy prócz naszego. W świątyni odbywają się ustawiczne modły. Spowiedź u nich jest ważnym czynnikiem władzy. Ofiara zależy na tem, że człowieka dobrowolnie poświęcającego się wznoszą na stoliku pod samę kopułę świątyni, i tam zawieszony modli się gorąco i pości przez dni dwadzieścia albo trzydzieście, dostając tylko trochę jadła. Obchodzą uroczyście święta. W galeryjach świątyni odbywają się przyzwoite pląsy, kobiety śpiewają, gra muzyka, grzmią wystrzały, poeci wysławiają ludzi dobrze zasłużonych państwu. Ciała zmarłych palą.
Słonecznicy mają wysokie wyobrażenie o bieżącem stuleciu. Powiadają, że w przeciągu ostatnich stu lat więcej niezwykłych rzeczy odkryto, aniżeli w przeciągu 4 tysięcy lat istnienia rodu ludzkiego; że w bieżącem stuleciu ogłoszono więcej książek, aniżeli w poprzednich 5ciu tysiącach lat. Podziwiają wynalazek druku, prochu i kompasu — znamiona i narzędzia połączenia ludzkości w jednę owczarnię. Dzieje się to w skutek połączenia konstelacyj niebieskich. Wpływ planet daje nam nową żeglugę, nową broń i nowe państwa. Jeszcze przyjdą ważniejsze czasy z pojawieniem się nowej gwiazdy w państwie Kasyjopijskiem: zostaną wówczas wznowione prawa i sztuki, pojawią się nowi prorocy, i chrześcijanizm zwycięży. „Trzeba atoli naprzód obalić i wyrwać, zanim budować i sadzić.“[109] Słonecznicy wynaleźli sposób wznoszenia się w powietrze. Spodziewają się, iż wynajdą szkła, przy pomocy których wykryją nieznane gwiazdy, i trąby akustyczne, które dozwolą im usłyszeć harmoniją niebieską.
W. M. „Hm? a! wszystko to mi się bardzo podoba — z pewnością, ale w jaki sposób Rak, który jest znakiem kobiecym Luny i Wenery, może wpływać w powietrzu, które jest wodniste?“[110]
K. G. „Powiadają, że znak ten dla tego samego, że jest kobiecy, przynosi płodność w niebie, a ztąd pochodzi, że mniej wielkie siły panują obecnie. Dowodem tego jest panowanie kobiet, które przeważa w naszem stuleciu. Pomiędzy Nubiją i Monopotamą pojawiły się nowe amazonki, a i w Europie widzieliśmy panowanie: Roksolany w Turcyi, Bony w Polsce, Maryi w Węgrzech, Elżbiety w Anglii, Katarzyny we Francyi, Blanki w Toskanie[111], Małgorzaty w Belgii, Maryi w Szkocyi, Izabelli, (która dopomogła do odkrycia nowego świata), w Hiszpanii.“[112] Mieszkańcy państwa Słonecznego są biegli w astrologii. Pomimo tego, że gwiazdy wywierają wpływ na człowieka, ma on swobodną wolę, jak to dowiódł pewny filozof uważany przez nich za wielkiego[113], którego najokropniejszemi torturami nie zdołano zniewolić do wydania chociażby jednem słówkiem tego, co postanowił zataić.
Kapitan genewski przerywa rozmowę, ponieważ spieszyć musi na statek odpływający.




III.

„Pojęcie własności zradza się i wzrasta w naszym umyśle jeno przez to tylko, że mamy własny dom, własną żonę i własne dzieci. To jest źródłem egoizmu.“[114]
Rodzina więc, podług zdania Campanelli, jest źródłem egoizmu i najgłówniejszą przyczyną istnienia własności osobistej. I zdanie to jego znalazło wielki odgłos na świecie. Dopóki istnieje rodzina, dopóty istnieć musi własność osobista, powiadają przeciwnicy komunizmu; zupełna wspólność nie jest możliwą przy istnieniu rodziny, powiadają zmateryjalizowani jego zwolennicy.
Przedmiot ten zasługuje ze wszystkich względów na głębszą rozwagę.
Najprzód, wypada zastanowić się nad tem, czy rodzina istotnie jest źródłem egoizmu.
Ponieważ egoizm wcześniejszy jest od rodziny, i rodzina jest pierwszym zawiązkiem życia społem, a egoizm przejawia się w tem wyłączniejszej formie, im mniej spójni istnieje pomiędzy ludźmi, — przeto możnaby tylko względnie powiedzieć, że rodzina jest źródłem egoizmu.
Atoli i tak nie jest. Zastanawiając się nad początkowym rozwojem życia społecznego, przychodzimy nawet do wręcz przeciwnego przekonania.
Człowiek pierwotnie największym jest samolubem, i inaczej być nie może. Jest to wynikiem gwałtownej w nim potrzeby zachowania i utrzymania życia. Przyroda jest panią jego, i walczyć z nią on jeszcze nie nawykł. Przyroda w dzikim człowieku nawet gwałtowniej przemawia, aniżeli w dzikich zwierzętach. Jednorodzajowe zwierzęta, chociażby i głodne, nie pożerają się wzajemnie; tymczasem ludożerstwo jest zwykłym objawem pomiędzy dzikiemi. Gdy chuć zmysłowa wzburzy krew dzikiego, porywa dziewczynę, przygłusza ją uderzeniem, unosi do swego koczowiska i dopełnia małżeństwa, jak powiada Jakób Arago, bez alkowy, bez firanek, bez tajemnicy. Ażeby zdołać oprzeć się dzikim popędom, trzeba było dla myśli dzikiego wirującej i pierzchliwej — punktu oparcia, przedmiotu, któryby go pociągał ku sobie. Kobieta wcześniej znalazła ten przedmiot — w dzieciach, męszczyzna później w żonie i dzieciach. W miejscowościach, w których wyżywienie było łatwe, gdzie przy bardzo małej pracy codziennie dostawać można było pokarm dla kilku osób wystarczający, gdzie głód nie podniecał ustawicznie namiętności, tam męszczyzna, idąc za popędem przyrodzonym, otaczał pewną troskliwością nowonarodzone swe dziecko i jej matkę. Z biegiem czasu troskliwość ta stawała się przyzwyczajeniem, a więc jak słusznie zauważano, drugą naturą, i myśl dzikiego rozpoczęła ciężyć ku żonie i dzieciom. W ten sposób złożyła się pierwsza komórka życia społecznego.[115] „Małżeństwo pomiędzy męszczyzną i kobietą, — powiada Arystoteles, — pierwszym i najnaturalniejszym jest związkiem, podstawą wszystkich innych.“ W związku tym z przyzwyczajenia wyradza się przywiązanie, które w miarę szlachetnienia natury ludzkiej potęguje się i staje miłością.“[116] Małżeństwo a głównie rodzina dała więc początek uczuciu miłości. Taka jest geneza rodziny i miłości.
I w obecnym stanie społeczeństw europejskich rodzina najbardziej usposabia człowieka do miłości. W rodzinie dziecko doznaje czulszej łaski i czulszego przywiązania, i samo przyzwyczaja się odpłacać podobnemże uczuciem. Dziecko bez rodziców to nieszczęśliwa sierota, dziecko bez rodziny — to najnieszczęśliwsza dzisiaj istota. Kryminaliści powiadają, że największa część zbrodniarzy nie miała albo wcale rodziny, albo miała taką rodzinę, która formalnie tylko istniała. Człowiek bez rodziny — ma tylko sam siebie, o sobie tylko myśli i siebie tylko kocha: staje się więc samolubem, egoistą. Przeciwnie, człowiek, co ma rodzinę, chociażby i żył poza jej obrębem, nie czuje się osamotnionym; myśl jego i uczucie zwracają się ustawicznie do niej i znajdują w niej punkt oporu. Wspomnienia i ten zasób uczucia, jakie każdy wynosi z gniazda rodzinnego, budzą w nim chęć utworzenia własnego. To utrwala i skupia myśl ludzką. Zawiązana rodzina staje się najbliższym celem pracy i zabiegów. W niej to pracujący znajduje wypoczynek i wytchnienie, uspokojenie i pociechę, dzieli się smutkiem i radością. Nareszcie, gdy siły styrane i ciało osłabione uczynią człowieka zależnym zupełnie od innych, rodzina daje mu przytułek i opiekę. Słowem, rodzina i dzisiaj stanowi punkt ciążenia życia ludzkiego. Jest to szkoła, która uczy kochać, poświęcać się, pracować i cierpieć. Jest to świat, z którym każdy czuje się jedynie tylko mocno związanym, do którego w każdem nieszczęściu chętnie wraca i którego radość najsilniej odczuwa.
I my, powiedzą nam, nie pragniemy czego innego, jeno rozszerzenia rodziny. Dzieje dowodzą nam, że z rodziny wyrósł wszelki porządek i kształtował się na jej wzór. Z rodziny powstał ród, z rodów — naród. Ród stał się podstawą gminy, naród państwa. Niech przeto państwo stanie się istotną rodziną. Jest to myśl, którą wypowiada i Plato, i Morus, i Campanella. W rodzinie jest wszystko wspólne, niech wspólne będzie i w państwie. Ponieważ żona i dzieci również uważały się za własność, — przeto i ta własność ma się stać wspólną. Jak widzimy, wspólność kobiet i dzieci jest zabytkiem dawnego pojęcia ich rzeczowości.[117] Wspólność dzieci z natury rzeczy jest niemożliwa: mogą być i są istotnie członkami społeczeństwa, ale dziećmi są tylko tych osób, które dały im życie. Odsuwając dziecko od właściwych jego rodziców, niweczymy jeden z najpiękniejszych objawów natury człowieka: miłość macierzyńską i miłość rodzicielską. Miłości macierzyńskiej nic zastąpić nie zdoła. Matka kocha swe dziecko, chociażby ono było słabe i ułomne; a nieraz nawet nieszczęście to dziecka zwiększa ku niemu jej miłość. Niczem są dla matki nocy trwonione bez snu, niczem są dla niej niebezpieczeństwa, jeżeli tylko czuje możność ocalenia swego dziecka. A dostateczną już nagrodą dla niej są wyciągnięte ku niej rączęta i uśmiechnięta twarzyczka dziecięcia; wówczas uczucie błogości, wypiękniając anielsko jej oblicze, zdolnem jest natchnąć Rafaela i Coredgio do wielkich arcydzieł. Nikt od matki nie zna lepiej dziecięcia; niema też lepszej nad nią dla niego opiekunki, kształcicielki. Ona zbadała już wady jego organizmu, ona wysnuła spójnię, która łączy ją z niem duchowo. Ułomność dziecięcia nie oziębi jej serca, a płacz jego nie porwie jej cierpliwości. Wspomnienie matki i jej czułej opieki jest często wędzidłem na namiętności, bodźcem ku dobremu. Matka kochająca przelewa potężną swą miłość i w serce syna, jak to widzimy na Herderze, Szyllerze, naszym Karolu Marcinkowskim. Jakiż to piękny stosunek Julijusza Słowackiego lub Godefroy Cavaignac’a do swej matki! I cóż by wynagrodziło ludzkość za zniweczenie tego szczytnego uczucia? Nie byłoby zawiści i zazdrości, powiedzą nam. Jest to rzecz bardzo wątpliwa, a natomiast jest rzecz pewna, że z ustaniem uczuć rodzinnych zapanowałaby co najwięcej łagodna obojętność wzajemna. Zawiść i zazdrość wówczas tylko mogą mieć znaczenie, jeżeli są wynikiem niesprawiedliwości. Zamienić państwo przytem w zupełną rodzinę jest fizycznem niepodobieństwem. Mógł jeszcze marzyć o tem Plato w Grecyi, gdzie miasto i państwo zlewało się prawie w jedno pojęcie, tembardziej, że prawodawca ograniczał ścisłość rodzinną tylko do pewnej wybranej klasy.[118] Pomysł już Campanelli mógł wylądz się tylko w marzeniu oderwanem od wszelkich podstaw rzeczywistości. Zanadto jest rozległe i ludne jakiekolwiekbądź państwo, aby można było myśleć o ścisłości rodzinnej jednakowej pomiędzy wszystkiemi członkami, i temi, co się znają i nie znają z sobą. Trzeba koniecznie wziąść mniejszą jednostkę zbiorową. I w tej mniejszej jednostce zbiorowej, która musi być mniejszą od gminy, nie zapobiegniemy temu, aby jedni pomiędzy sobą mniej się kochali a drudzy więcej, jeżeli i w nielicznej nawet rodzinie nie jest jednakowo równe pomiędzy wszystkiemi członkami przywiązanie.
Zastanówmy się teraz nad drugiem pytaniem: czy istotnie rodzina i własność zbiorowa stanowią dwa sprzeczne z sobą kierunki?
Rodzina jest pierwszym objawem wspólności pomiędzy ludźmi. Pomiędzy jej członkami wytwarzają się wspólne interesy: członkowie jej wzajemnie się wspomagają i wzajemne czynią sobie ustępstwa. Mienie członków służy wszystkim; jest więc wspólne, rodzinne. Rodzina to wytwarza pojecie wspólności, na którem opiera się własność zbiorowa, wspólna. Że istotnie tak jest, dowodzą nam dzieje. Pierwotny porządek, jaki napotykamy, jest to porządek rodowy, patryarchalny, — jest to związek pokrewnych z sobą rodzin, które rządzą się zwyczajami rodzinnemi. Przy tym porządku własność jest wspólna: tak jest u arabów, tak było u chińczyków, żydów, celtów, germanów, słowian i t. d. U tych ostatnich napotykamy jeszcze dzisiaj ślady rodowego porządku, zwłaszcza, u słowian południowych. Francuzowi, Jerzemu Perrot, w czasie podróży jego odbytej po Słowiańszczyznie południowej w 1868 r. chorwata, Feliks Laj, pokazał istniejący jeszcze związek rodowy (zadruga, w dawnej łacinie communitas) w Wuce niedaleko od Osieka. „Wszystkie wnuki jednego człowieka mieszkają wspólnie i stanowią pewien rodzaj asocyjacyi kooperacyjnej dla eksploatowania wspólnej i niepodzielnej własności. Ojcowizna spada nie na indywiduum, lecz na całą rodzinę. Prowadzeniem wspólnych interesów zajmuje się zwykle najstarszy z rodu, któremu zarazem przysługuje prawo rozkazywania. — Człowiek, któremu ta godność przypada bądź z przyczyny wieku, bądź też przez wybór, jest pełnomocnikiem stowarzyszenia; podpisuje w jego imieniu wszelkie układy, jeżeli umie pisać; w każdym zaś razie przy nim jest władza, i na niego spada odpowiedzialność. Każda z młodszych kobiet w rodzinie ma kolejno przypadający dzień służbowy, w którym pełni wszelkie prace koło domu i kuchni. Żona patryarchy lub inna matrona wyznacza kolej robót kobiecych i pilnuje, żeby dobrze były wykonane.“[119] Wspólne mienie tej zadrugi stanowiło 300 hektarów ziemi, 1000 owiec, 20 koni, 300 wołów i 1000 złr. gotówki.
Kilkanaście lat temu ze zdumieniem powszechnem znaleziono we Francyi osadę podobną do tej, jaką napotkał Perrot w Wuce. Nazywa się ona Saint-Benin des Bois i znajduje się w pobliżu Nevers. Opisał ją szczegółowo Dupin starszy, a W. A. Maciejowski posądzał ją o słowiańskie pochodzenie. Osada należy do rodu Jaultów, i sięga aż po rok 1500tny. Własność w niej wspólna, rodowa. Gmina wciąż powiększa przez zakupno swą posiadłość, którą oceniają obecnie na 20000 franków. Gospodarza i gospodynię wybiera z pomiędzy siebie cały ród. W interesach majątkowych dopomaga im rada familijna. Kobiety należą do gminy tylko dopóty, dopóki nie wyjdą zamąż; każda z nich przy zamążpójściu dostaje posagu w okrągłej sumie 1350 franków.
Zabytkiem dawniejszym gminnej wspólności w kodeksie cywilnym francuskim pozostało tak zwane: „Société universelle des biens et des gains.“ Tradycyja rodowa przechowuje się dość długo w rycerstwie, w szlachcie pomiędzy jednoherbowemi. „Wtedy cech rycerski, powiada Karol Szajnocha, — czyli herb nadający prawo do włości jednoherbowej był rzeczywistym „klejnotem,“ posiadał znaczenie nader praktyczne. Przeto najodleglejsi członkowie rodu mieli zawsze baczne oko na jego ogół. Fortuna, los całego rodu, obchodziły każdego spółbratanka. Wszyscy byli gotowi, byli obowiązani wspierać, zastępować się wzajem. Przywiązanie familijne, miłość pokrewno-braterska, żyły w daleko szerszych niż później kołach. Późniejszy szlachecki zwyczaj uwzględniania najdalszego kuzynowstwa jest tylko słabym odblaskiem pierwiastkowej realnej, tak wieloznacznej spólności rodów jednoherbowych. Myliłby się każdy, ktoby ten rys charakterystyczny tylko polskiej szlachcie przywłaszczał. Służy on tak dalece wszelkiej równoukonstytuowanej szlachetczyźnie, wywodzi on się tak niewątpliwie z starodawnej na całym zachodzie widomej spólności rodów jednoklejnotnych, że nawet najdalszych cudzoziemców, przed półtysiącem lat, słyszymy wyrażających się w tej mierze trybem polskich czcicieli koligacyj rodzinnych.“[120]
Dawne rodowo-gminne braterstwo (bractwo) przechowało się tradycyjnie w niektórych miejscowościach Rzeczypospolitej polskiej niemal do ostatnich czasów; a natrafiwszy na ślady jego, znakomity nasz powieściopisarz, Kraszewski, starał się je oblec w ciało w powieści swej p. t. Ładowa Pieczara.[121] „Gdzieindziej, powiada, duch dawnej gminy słowiańskiej zupełnie już zwietrzał i uleciał; gromada, choć się jeszcze mianuje wielkim człowiekiem, wedle znanego przysłowia Rusi, nie poczuwa się do spójni braterskiej i nierozerwanego związku; tu z zadziwieniem trwa jak za starych wieków, i wszędzie się czuć daje przy każdej pojedynczego człowieka czynności.“
Gmina wytworzyła się z rodu, i im bliżej do swego początku, tem bardziej odznacza się charakterem rodowym t. j. spólnością rodzinną. Grot w swojej historyi Grecyi uwidocznił przejście fili rodowej w filę polityczną, rodu w gminę — demos. Stało się to głównie za sprawą Klistenesa. Przed Solonem, a nawet i później, korzystały w Atenach z praw politycznych tylko 4 pierwotne jonijskje file złożone z rodów (gene) i fratryj.[122] Przybywająca ludność pozostawała poza obrębem tych związków i nie posiadała praw politycznych. To musiało koniecznie pociągnąć za sobą reformę. Dokonał jej Klistenes. Zamiast 4 rodowych utworzył 10 nowych politycznych fil. Dawna podziałka opierała się na rodzie, nowa powstała z demosów czyli pewnych okręgów z ich mieszkańcami. W ten sposób konstytucyja Klistenesa rozszerzyła prawa polityczne na ogół mieszkańców. Odtąd demos[123] staje się ogniwem elementarnem w organizacji rzeczypospolitej tak ze względu na stosunek do osób jak i na stosunek do ich własności. Ma swego demarcha, swój spis obywateli, spoiną własność, zebrania ogólne i do własnego użytku przeznaczone podatki. Grot czyni przytem uwagę, że tak samo i w Rzymie obok rodów i kuryj patrycyjuszowskich stanęły tryby plebeuszów; tak samo w miastach włoskich i niemieckich rodziny patrycyjuszów musiały wytworzyć innego rodzaju kombinacyje, gdy obok nich potworzyły się korporacyje giełdowe. U doryjczyków gmina, kome, tak samo powstała z rodu. Jeszcze widoczniejszym jest początek rodowy gmin społeczeństw nowożytnych.
Ze wszytkiego, co powiedziałem poprzednio, wynika, że spólność i rodzina nie przedstawiają bynajmniej przeciwnych kierunków, — owszem są to dwa pojęcia najbardziej do siebie zbliżone.
Rozpatrzmy się teraz w pobudkach, któremi kierowani zachowawcy i zmateryjalizowani komuniści, głoszą, że spólność własności musi i powinna doprowadzić do zniweczenia rodziny.
Ani jednemi, ani drugiemi nie kierują pobudki jakiekolwiek szlachetniejsze, ale czysto egoistycznej natury.
W ustach zachowawców zdania te najczęściej niczem innem nie są jeno groźbą. Obawiając się nowego porządku rzeczy, przedstawiają takowy w świetle anarchicznem, rozprzęgającem. Wskazując na dzieje, że w epokach ważnych przewrotów społecznych spójnie rodzinne rozwalniały się, przychodzą do tego wniosku, że wraz z przekształceniem się ustroju społecznego rodzina nieuchronnie rozpaść się musi. Zapatrując się na tę ostatnią z punktu przeszłości, nie uznając dla kobiety praw równych z mężczyzną, wołają, że komunizm musi dotrzeć aż do ostatecznych jego granic t. j. aż do spólności kobiet, a to oczywista musi przyprowadzić do zniweczenia rodziny.
Zapatrywania te, jeżeli nie są obłudne, to są zupełnie mylne. Wspólność własności wymaga słusznego podziału w użyciu i w pracy, a do tego niezbędna jest ściślejsza organizacyja nawet aniżeli obecna. W żaden więc sposób komunizm do rozprzężenia prowadzić nie może. Upadek społeczny istotnie objawia się rozprzężeniem stosunków rodzinnych, ponieważ wówczas wszystko się rozprzęga, rozprzegają się więc i wszelkie węzły wspólności. Zmniejsza się wprawdzie natenczas bezpieczeństwo własności osobistej, atoli nie jest to droga do komunizmu, jeno zwrot do anarchii, pęd odśrodkowy członków społeczeństwa. Nadto w epokach ważnych zmian społecznych rodzina rozprzęgała się w swym starym kształcie, aby przyswoić nowe pierwiastki i w nowym ukazać się kształcie. Rodzina przeobrażała się, ulegając wewnętrznym i zewnętrznym wpływom. We wnętrzu rodziny odbywa się w dziejach usamowolnienie jej członków; wzrastające na zewnątrz poczucie równości rozdziera jej wyłączność stanową. Najprzód pojawia się to w teoryi, następnie w praktyce, w życiu. Prawo jest jakby zapieczętowaniem, utwierdzeniem nowego porządku. Zanim jednak nastąpi to utwierdzenie, w życiu samem objawia się protest, opór, rokosz przeciwko panującemu prawu. Łączy się to bardzo często z bezprawiem i swawolą. Za czasów cesarstwa rzymskiego prawo rozpoczyna usamowolnienie kobiety, i w tymże czasie napotykamy częste przykłady wyuzdanej jej rozpusty. Na schyłku XVIII. stul. podnoszą się głosy przeciwko despotyzmowi rodzicielskiemu, opinija oświadcza się przeciwko wyłączności stanowej, — i w życiu pełno gorszących, swawolnych, rozpustnych wybryków.[124] Co do wspólności kobiet, to o tem mowy być nie może tam, gdzie kobieta ma równe prawa z męszczyzną.
Materyjalizm we wszystkich swoich odcieniach, a więc i nihilizm rosyjski, nadał poglądom komunistycznym właściwy sobie kierunek. Znakomitszym przedstawicielem i propagatorem tego kierunku jest Dézamy w swojem dziele: „Code de la Communauté“ (1843). Wychodząc z tej zasady, że człowiek we wszystkiem kieruje się egoizmem, uważa, iż egoizm trzeba przyjąć jako podstawę budowy społecznej. Z tego powodu zwalnia człowieka od wszelkich zobowiązań, uważając takowe jako kajdany krępujące swobodną jego wolę. Małżeństwo i rodzina wkładają pewne obowiązki, więc precz z małżeństwem i rodziną! Tembardziej wypada to uczynić, ponieważ małżeństwo skupia uczucie na jednę osobę: rodzina zaś przyzwyczaja do swego kąta, do swego domu, więc rozwija pojęcie własności.
W poglądzie tym odzywają się grube instynkty przyrody ludzkiej, te instynkty, które w biegu dziejowym człowiek zwalczał i przekształcał na szlachetniejsze.
Zdaniem nawet niektórych pisarzy, stan pierwotny daje najwięcej szczęścia człowiekowi. Faktycznie atoli dowieść tego niepodobna. Znamy tylko jeden kącik na świecie, na wyspach Karolińskich, w którym życie szczęśliwe przypominałoby raj, jeżelibyśmy nie posądzali podróżopisarzy o pomimowolne szafowanie farb ze swojej palety. „Życie tych wyspiarzy, — powiada Arago, — jest nieustanną pieszczotą. Przywiązanie tkliwe do dzieci. Jeżeli dzień jeden pobędziesz z karolińczykiem, pewny jestem, że go pokochasz, że go nazwiesz przyjacielem. Pamiętaj, że nie mówię tu o kobietach, bo te nie byłyby u nas zrozumiane. Opuszczać je przychodzi ze łzami a witać z uśmiechem.“[125] Łagodność karolińczyków, a zwłaszcza gromady Ualan, ma być tak wielką, że przy dłuższym pobycie pomiędzy niemi nie widziano, „ani jednej walki a nawet kłótni, jeżeli zaś zabłysnęła gdzie łza, to pewno łza miłości lub żalu.“[126] Podróżopisarze z pewnym zachwytem opisują ten ludek, który odznacza się piękną budową ciała, wyrobioną silą muskularną, zgrabnością ruchów, wyższemi zdolnościami umysłowemi, serdecznością i spokojem charakteru. Pomijając niektóre szczegóły, które nasuwają pewną wątpliwość co do zupełnej prawdziwości tego stanu szczęścia i spokoju, o jakim mówią podróżopisarze, wypada tu uczynić tę uwagę, że karolińczycy nie znajdują się w pierwotnym stanie uspołecznienia, ale odznaczają się pewną już wyrobioną cywilizacyją, W każdej wiosce jest co najmniej jedna szkoła, w której najstarszy wiekiem uczy modlitw, hieroglifów, wiadomości astronomicznych, żeglugi, robienia sitowanych tkanek, kręcenia lin, budowania czółen i domów. W życiu ich panuje równość. Jeżeli karolińczyk uderzy kobietę, zostaje surowo ukarany przez sąd starszych. Religijny z usposobienia i wychowania pilnuje przepisów moralnych, które go obowiązują. Więc i tu widzimy, że pierwotne dzikie instynkty człowieka zostały już poskromione, okiełznane.
Byt innych ludów dzikich i nawpółdzikich dalekim jest od tego, aby go można było nazwać błogim. Walka ustawiczna o byt, przemoc silniejszych nad słabszemi, wyzyskiwanie — oto rysy główne bytu ludów w stanie pierwotnej cywilizacji.
Również jeżeli przypatrzymy się obrazowi dziejów ludzkości, to dostrzeżemy, że w miarę odsuwania się od teraźniejszości, coraz większe masy ludu ulegają wyzyskiwaniu i to w sposób coraz okrutniejszy. W Indyjach, gdzie klasa robotnicza — Sudrasy — stanowiła prawie trzy czwarte ludności indyjskiej, „postanowiono, — powiada Buckle, — że sama nawet nazwa robotnika była wyrazem pogardy, aby właściwe jego stanowisko odrazu już w samej nazwie było wiadomem; zabroniono osobnem prawem któremukolwiek z klasy pracującej zbierać bogactwa, a osobnym znów ustępem prawa zawarowano, że gdyby niewolnika pan jego obdarzył nawet wolnością, on pomimo tego nie przestanie być niewolnikiem.“[127] W Egipcie lud w ogóle uważany był mało co lepiej jak juczne bydlęta przeznaczone jedynie do nieustannej i niepłatnej roboty. Przerażenie przejmuje, z jaką bezwzględnością klasy wyższe szafowały tam pracą i życiem ludności.“[128] W Grecji nawet tej krainie swobody panowało w szerokich rozmiarach wyzyskiwanie. W Attyce na jednego obywatela wypadało 17 niewolników, w Sparcie na jednego uprzywilejowanego było 4 płacących podatki i 5 helotów.[129] „Niewolnicy ci, — powiada Cezary Cantu. — doznawali okrutnego obejścia się w Tessalii i Lakonii; mniej przykrego niż gdzieindziej w Attyce. Źle karmieni oceniani byli podług tego, jaki zysk przynosili. Niewolnik kosztował piątą część wartości konia.“[130] Na helotów, jak wiadomo, robiono od czasu do czasu obławy, przyczem zabijano ich setkami a dzieci mordowano bez wszelkiej litości. Niewolnik przestawał być człowiekiem, był tylko rzeczą (servi sunt res). W wiekach średnich i późniejszych niewola wprawdzie znika, ale istnieje poddaństwo. „Stan wszakże poddanych, powiada historyk Duruy, był znacznie lepszym od stanu niewolnika w wiekach starożytnych, a to skutkiem wpływu zasad wiary chrześcijańskiej. Chłop był uważany za człowieka pochodzącego równie jak pan od pierwszego ojca wszystkich ludzi; tak jak on stworzony na obraz i podobieństwo Boga, z równym prawem wchodził do kościoła, i tą drogą mógł stanąć daleko wyżej niż najpotężniejsi panowie. Ostatni obowiązani także byli do opieki nad poddanemi.“[131] Ciężki wszakże los był poddanego, a w niektórych miejscach nieróżnił się nawet od losu niewolnika.[132] Ze zniesieniem poddaństwa ustało jedno z okrótniejszych wyzyskiwań ludzi przez ludzi. I w ogóle, przypatrując się dziejom ludzkości, niepodobna nie uznać wraz z Ferdynandem Lassalem, że przedstawiają one obraz rozwoju swobody, wolności.
Co powiedziałem w ogóle o dziejach, można powtórzyć w szczególności i co do dziejów każdego narodu. Jeżeli w dziecięctwie bytu społecznego nie rażą nas zbyt ostre rysy, które później uwydatniają się, to w każdym razie nie podobna się zgodzić, ażeby ludy wówczas doznawały największej błogości. Dzieje Chlodwiga, dzieje Brunehildy i Fredegondy, odkrywają, jakiemi były obyczaje i życie franków. Niektórzy pisarze niemieccy rozmiłowani w przeszłości germańskiej podziwiali pierwotną swobodę plemion teutońskich. Guizot słuszne czyni z tego względu uwagi w swojej „Historyi cywilizacyi Francyi,“ powiadając, że ta swoboda była raczej współistnieniem swobód indywidualnych, t. j. że każdy to robił, co mu się podobało, i na co starczyły jego siły, a z tego powodu wywiązywała się ustawiczna wojna pomiędzy jednostkami i rodzinami.[133] Łagodność plemion słowiańskich i sielskość ich życia, jaką widzimy na wstępie ich dziejów, nie dają nam również przeciwnego świadectwa, a to z dwóch względów: najprzód dla tego, że widzimy już pewny wyższy stopień cywilizacyi pomiędzy słowianami, u których rolnictwo np. wcześniej zakwitło aniżeli u germanów; a powtóre dla tego, że bez ściślejszej organizacji społecznej nie mogli odpierać skutecznie napadów drapieżnych swych sąsiadów, jakiemi od wschodu byli finno-tureckie a od zachodu germańskie plemiona, i, żyjąc w ustawicznym strachu, łatwą stawali się zdobyczą tak, że nazwa słowian i niewolników stała się prawie równoznaczną.[134].
„Wyobraźnia poetów, — powiada Saint-Simon, — umieściła wiek złoty przy kolebce rodzaju ludzkiego pomiędzy ciemnotą i dzikością pierwotnych czasów. Właściwiej był wówczas wiek żelazny. Wiek złoty rodzaju ludzkiego nie jest za nami, ale przed nami, jest nim doskonałość porządku społecznego. Nasi ojcowie nie znali jej, dzieci zdążą kiedyś do niej; nam wypada utorować im drogę.“[135]
Poznawszy z psychologii etnograficznej usposobienie moralne dzikich i na wpółdzikich ludów, możemy a priori dojść do tego samego wniosku, do któregośmy doszli drogą faktów a posteriori. Człowiek w pierwotnym stanie społeczeństwa otoczony jest dokoła wrogami, z któremi ustawicznie walczyć musi. Wrogami temi są: zjawiska przyrody, dzikie zwierzęta, inni ludzie, — a wreszcie każdy sam sobie jest wrogiem. Mówiłem już poprzednio, że w pierwotnym dzikim stanie nie człowiek jest panem namiętności, ale namiętności są paniami człowieka, który zgoła jest ich niewolnikiem, „Przeciwko tym wrogom naszej swobody, — powiada Ksenofont, — wypada wytrzymać walkę, która niemniej jest straszliwą od tej, jaką staczamy z wrogiem usiłującym z bronią w ręku rozciągnąć nad nami swe jarzmo. Wróg wspaniałomyślny wszakże, zdarzało się, iż zostawszy panem, umiarkowaniem swem zmusił zwyciężonych stać się mądrzejszemi i żyć odtąd w większem szczęściu; tymczasem surowi ci despoci, dopóki panują, bez przerwy pracują nad tem, aby poniżyć ciało i duszę i zniszczyć mienie.“[136] Bronią przeciwko tym wrogom despotom, jak je dobrze nazywa Ksenofont, — jest uczucie obowiązku i wola do wykonywania jego, słowem charakter. Najpierwszą zaś i najbardziej ważną szkołą dla wyrobienia charakteru — jest rodzina; tam wyrabia się poczucie obowiązku, i płynie ono głównie z miłości a nie ze strachu.
W biegu dziejowym rodzina przestaje być tylko wynikiem cielesnych potrzeb organizmu, staje się ona zarówno i wynikiem jego potrzeb moralnych. Człowiek zmysłowe swe potrzeby uszlachetnia, uduchownia. Popęd płciowy przeistacza się w miłość, potrzeba rodzenia w uczucie tkliwe przygarnięcia słabszych istot do swego łona. Rozdzielić te uczucia, jak tego żąda Campanella, byłoby to zawrócić ludzkość wstecz — zamiast pobudzać iść ją naprzód.




IV.

Pomimo troskliwości pewnej, jakiej doznaje kobieta, i pomimo rozszerzenia zakresu jej życia, stanowisko jej społeczne w Państwie Słonecznem jest upośledzone.[137] W rządach nie ma ona udziału. W męskiem społeczeństwie, jakiem jest Słoneczne Państwo, istnieje ona dla mężczyzny, — i dla tego jeżeli jest mowa o kobiecie, to zawsze ze względu na tego ostatniego. Zasadą jest, że panuje wspólność co do kobiet; — o ile kobieta z własną wolą występować może, — nasz prawodawca zakonnik nie powiada. Przeznaczenie kobiety w tem państwie dwojakie: być matką i nałożnicą. Dopóki kobieta nie pocznie, nie wolno jej łączyć się cieleśnie z nikim bez zezwolenia władzy, która dopiero przeznacza, z kim połączyć się ma; zostawszy ciężarną, kobieta może zostać nałożnicą kochanka, który z tego powodu z niecierpliwością zwykle czeka stanu jej poważnego.[138] Kobieta uznana za niepłodną staje się publiczną[139] i nie doznaje tych oznak czci, jakie okazują się matkom, a to dla tego, aby przez chęć rozwiązłego życia dobrowolnie nie stawały się niepłodnemi.[140] Kobieta, któraby za pomocą sztucznych środków, np. malowania, wysokiego obówia, długich sukien, starałaby się wydawać piękniejszą, aniżeli jest w rzeczywistości, ulega karze śmierci.[141] Niedorzeczność tu doszła do ostatnich granic. Lekceważenie kobiety stało się powodem, iż autor nie zastanowił się dobrze nad tem, co powiedział. Kobieta jest niższą dla niego istotą od mężczyzny pod każdym względem, nawet pod względem piękności.[142]
Campanella rozszerza zakres czynności kobiety nie tyle z przekonania, ile skutkiem tego, że Plato to uczynił. „Przyzwyczajenie, powiada nasz autor, — czyni kobiety zdolnemi do wojny i do wielu innych czynności. Z tego powodu zupełnie podzielam przekonanie Platona i naszego Gaiety, a jestem wręcz przeciwny Arystotelesowi.“[143]
W Państwie Słonecznem „kobiety kształcą się wojskowo pod przewodnictwem nauczycieli i nauczycielek, ażeby mogły w razie konieczności pomagać mężczyznom w bitwie, jeśli ta odbywać się będzie w pobliżu miasta, albo bronić szańców w razie niespodzianego napadu. Wzorem dla nich i przedmiotem czci lacedemonki i amazonki.“[144]
Co do podziału zatrudnień, to mniej uciążliwe przypadają dla kobiet.[145] Wszystkie zajęcia mechaniczne i umysłowe wykonywane są przez obiedwie płci, — z tem zastrzeżeniem wszakże, że wymagające większej siły i odbywające się poza obrębem miasta, przeznaczane bywają dla mężczyzn. I tak, uprawa roli, zasiew, żniwo, młoćba, a czasami i winobranie stanowią zatrudnienie mężczyzn; kobiety zaś trudnią się dojeniem, robieniem seru, ogrodnictwem, tkactwem, przędzą, szyciem, obcinaniem włosów i goleniem brody, aptekarstwem i przygotowaniem odzieży. Do stolarstwa, kowalstwa i wyrobu broni kobiet także nie używają. Wolno im zato zajmować się malarstwem, jeżeli mają chęć do tego. Muzyka zaś stanowi zgoła li tylko zatrudnienie dzieci i kobiet, ponieważ głos piękniejszy posiadają.[146] Wyrobem seru, masła i tp. zajmują się kobiety w osobnych zabudowaniach ku temu przeznaczonych, a które w pobliżu miasta się znajdują. Tam są też zabudowania dla chowu drobiu, jako to: kur, kaczek, gęsi, którym to chowem trudnią się kobiety.[147] Wspólnie zaś z mężczyznami odbywają straż na murach miejskich z tą atoli różnicą, że pełnią tę służbę podczas dnia, gdy mężczyźni obowiązani są czuwać w nocy.“[148]
„Wszystko, co dotyczy rodzenia, ściśle jest uregulowane — nie ze względu na przyjemność jednostek, lecz ze względu na dobro rzeczy pospolitej.“[149] Obywatele państwa Słonecznego sądzą „wraz ze S. Tomaszem, że rodzenie istnieje dla zachowania gatunku, nie zaś jednostki. Odradzanie się jest przeto sprawą, która obchodzi całą rzeczpospolitą a nie oddzielne osoby, — które obchodzi tylko o tyle, o ile są one częścią całości t. j. rzeczypospolitej. A ponieważ oddzielne osoby rodzą i wychowują dzieci bardzo źle, z czego może wyniknąć wielka klęska dla rzeczypospolitej, słusznem więc jest, że nie zawierza ona nikomu w tak ważnej sprawie i sama nią się zajmuje. Troskliwość rodzicielstwa ważniejszą jest dla społeczności, jak dla osoby pojedynczej.“[150]
Ażeby rodzenie odbywało się z pożytkiem dla rzeczypospolitej, „starają się kojarzyć rodzicieli i rodzicielki podług wskazówek filozofii;“[151] w tym celu istnieją pewne instytucyje i pewne przepisy. Istnieje więc Rada w sprawach rodzenia;[152] jest urzędnik do tego specyjalny, który musi być przytem i biegłym lekarzem, a który pod bezpośrednią znajduje się władzą tryumwira zawiadującego tą gałęzią spraw społecznych;[153] nareszcie sprawy te należą bezpośrednio do przełożonego i przełożonej każdego z kół, na które miasto jest podzielone.[154] Dziewczętom wolno zaczynać rodzić po skończeniu lat 19; chłopcom, gdy skończą rok 21. Osobom mającym zimny temperament udziela się w późniejszym wieku pozwolenie.[155] Ażeby zapobiedz przeciwnym przyrodzie występkom płciowym, przełożeni (wiekowa niewiasta i doświadczony starzec) bacznie pilnują młodzież i zjednywują zupełne ich zaufanie.[156] Ta młodzież męska, która powstrzyma się od stosunków płciowych do 21go a tem bardziej do 27go roku, doznaje szczególnych oznak czci i bywa wysławianą w zebraniach publicznych pieśniami na jej cześć ułożonemi.[157] Jeżeli wszakże u kogo pociąg płciowy objawia się silnie, to powinien z tem zwierzyć się potajemnie swym przełożonym; a ci ułatwiają mu stosunek płciowy z kobietami, które uznano za niepłodne albo ciężarne. — Wreszcie sami przełożeni powinni odgadywać namiętności burzące krew młodą, które zwłaszcza dają się poznawać w czasie zabaw publicznych.[158] Wszakże i w wieku wcześniejszym od oznaczonego udziela się pozwolenie na stosunek płciowy, ażeby zapobiedz występkom przeciwnym przyrodzie jak np. sodomii. Ci, co dopuszczą się tego występku, prócz nagany za karę jeszcze muszą w przeciągu dziesięciu dni nosić swe obówie na szyi jakby dla okazania, że pogwałcili prawo przyrody. Jeżeli przewinienie tego rodzaju powtórzy się, to kara obostrza się, i wreszcie śmiercią karane bywa.[159] W czasie zabaw publicznych mężczyźni i kobiety występują nago, jak się to działo u lacedemończyków; — i wówczas to władze czynią spostrzeżenia codo właściwości cielesnych bawiącej się młodzieży, ustroju ich organizmu i odpowiedności członków.[160] Stosownie do spostrzeżeń poczynionych, łączą młodzież obu płci z sobą: wysokie i piękne kobiety z wysokiemi i dobrze zbudowanemi mężczyznami, osoby dobrej tuszy z osobami chudemi, a to „w tym celu, ażeby rozmaite temperamenty się mieszały i wytworzyły dobrze zbudowaną rasę.“[161] W tymże samym celu przeznaczają się kobiety żywego usposobienia, namiętne i piękne dla księży i ludzi uczonych, ciało których osłabia się pracą umysłową, kobiety zaś tłuste i usposobienia łagodnego przeznaczają się dla ludzi czynnych i energicznych.[162] Kąpiel w łazienkach poprzedza połączenie się cielesne.[163] Po kolacyi udają się ci, co mają się połączyć, na spoczynek do oddzielnych pokoików, — a gdy trawienie się ukończy, i pomodlą się Bogu, — w oznaczonej godzinie matrona otwiera drzwi, ażeby obie płci do siebie zbliżyć się mogły.[164] Przed połączeniem się takiem cielesnem mężczyzna trzy dni powinien się powstrzymywać od stosunków płciowych, nie powinien dopuszczać się również przez trzy dni żadnego złego uczynku, a przynajmniej popełniwszy grzech, powinien przejednać Boga; — wówczas tylko połączenie takie wyda dobry owoc.“[165] W sypialniach stawią posągi znakomitych mężów, ażeby kobiety, spoglądając na nich, prosiły Boga o piękne potomstwo.[166] Kojarzenie się w celu rodzenia trwa tylko przez trzy nocy.[167] Urzędnicy, którzy są wszyscy zarazem i kapłanami, oraz ludzie nauce oddani przed aktem rodzenia muszą się wstrzymywać przez dłuższy czas aniżeli inni od stosunków płciowych i poddać się winni szczególnym przepisom.[168] Ci, którzy albo dla przyjemności albo z zalecenia lekarza spółkują z kobietami ciężarnemi lub niepłodnemi lub zdegradowanemi (?!), nie ulegają powyższym przepisom.[169]
Jak widzimy, Campanella rozciąga troskliwą opiekę nad płodzeniem potomstwa. Istotnie, jest to sprawa wielkiej wagi dla społeczeństwa. Obecnie odbywa się ona po największej części nadzwyczaj lekkomyślnie. Człowiek zaspokaja zmysłową swą chuć, nie troszcząc się o dalsze następstwa. Jeżeli wszakże zdobycze nauki zastosowujemy do ulepszenia rasy zwierząt,[170] tem bardziej byłoby pożądanem zastosowanie ich do ulepszenia rodzaju ludzkiego. Wypadłoby tu zwalczyć wiele przesądów, spojrzeć z innego punktu na to, co nawykliśmy potępiać i karać. Przytem i od samej nauki oczekujemy jeszcze ważnych odkryć na tem polu. Campanella w akcie spółkowania rozróżnił dwie pobudki: rodzenie i zadowolenie zmysłowe. Społeczeństwo oddawna przyjęło ten rozdział, ustanawiając małżeństwo i dopuszczając nierządnice. Z rozwojem atoli uznania swobody w ogóle człowieka a w szczególe kobiety, nierządnictwo przedstawia się we właściwem świetle, t. j. jako jedna z form niewolnictwa, zniesienia której społeczeństwo domagać się powinno.
„Jeżeli kobieta nie pocznie od pierwszego związku cielesnego, to łączą ją z drugim mężczyzną. Wreszcie uznana za niepłodną, staje się wspólną.“[171] Kobiety, które zajdą w ciążę, wstrzymują się od chodzenia w przeciągu 15 dni, a dopiero później stopniowo wprawiają się do ruchu. Jedzą tylko to, co zaleci im lekarz.[172]
Matka sama karmi dziecko. Karmienie to odbywa się w osobnych na ten cel przeznaczonych gmachach i trwa, stosownie do zalecenia lekarza, przez dwa lata lub więcej.[173]
Po odjęciu dziecka od piersi, powierzają je, zważając na płeć, przełożonym albo mężczyznom albo kobietom. Dzieci znajdują się razem i kształcą się we wszystkich sztukach.[174] Uczą się z początku, przechadzając się po mieście, poznawać litery i rysunki wyobrażone na murach miejskich. Nauka ta trwa od roku do trzech lat.[175] Uczniowie podzieleni są na cztery oddziały pod przewodnictwem czterech wykształconych starców.[176] Cwiczą się w grach gimnastycznych, wzmacniających ciało, jakto w bieganiu, rzucaniu, mocowaniu się, strzelaniu z łuku i t. d.[177] Chodzą z gołą głową i boso aż do siedmiu lat.[178] Suknie noszą piękne.[179] Wychowawcy prowadzą dzieci do wszystkich pracowni; prowadzą je do kuchni, do pracowni malarzy, stolarzy, do kuźni, do warstatu szewskiego, słowem wszędzie, a to w tym celu, ażeby w każdem dziecku uwidoczniło się jego powołanie.[180] Przechadzając się po mieście, dzieci uczą się języków i dziejów, które są w obrazach przedstawione na murach miejskich.[181] Nauka idzie łatwo jakby zabawa.[182] W ósmym roku, gdy się już oznajomią z wyrażeniami matematycznemi nakreślonemi na ścianach miejskich, uczą je nauk przyrodniczych. Czterech nauczycieli zajmuje się wykładami, i w przeciągu czterech godzin każdy z oddziałów pobiera naukę, — gdy bowiem jedni zajmują się ćwiczeniami cielesnemi lub posługą publiczną, drudzy pracują umysłowo.[183] Następnie młodzież przykłada się do wyższej matematyki, medycyny i do innych nauk, stosownie jak kto do czego jest usposobiony, podług przekonania władzy.[184] Dzieci ciężkiego umysłu wysyłają się na wieś, — a gdy umysł ich tam się rozwinie, wracają napowrót do miasta.[185] Każdy z oddziałów wychodzi kolejno z miasta na wieś, gdzie wprawia się do cwiczeń cielesnych, do myśliwstwa, herboryzuje, poznaje minerały, uczy się rolnictwa i chowu bydła.[186] Urządzają się przytem pomiędzy młodzieżą dysputy naukowe. Uczy się ona nadto rozmaitych rzemiosł, i im kto więcej nauczy się rzemiosł, tem większy szacunek posiada.[187] Dzieci starsze od lat 12tu cwiczą się w robieniu bronią i ruchach wojskowych.[188] Wypowiedziane tu główne zasady wychowania dzieci przypominają zasady dwóch mężów starożytności, Platona i Ksenofonta.
Co do ogólnego jednak obrazu panuje niejasność, a co do szczegółowego wykończenia — chaotyczność. Zwrócę tylko uwagę na dwa szczegóły. Autor mówi o czterech nauczycielach i czterech godzinach nauki. Ponieważ wszyscy uczniowie podzieleni są na cztery oddziały, przeto jeden nauczyciel wypada na oddział. Jest to fikcyja możliwa tylko w wyobraźni. Ani siły, ani nauka, jakkolwiek rozległa, pojedynczego człowieka nie wystarczyłyby do wywiązania się należytego z zadania. Co do czterech godzin dziennie, to niewiadomo, na co je przeznacza autor, czy na wszelką naukę, tak teoretyczną jak praktyczną, tak umysłową jak mechaniczną, czy też tylko na pracę szkolną w dzisiejszem naszem znaczeniu.
W Państwie Słonecznem niema niewolników, ani też sług. Usługi domowe wykonywują dzieci i młodzież starsza. Dzieci ścielą pościel.[189] Młodzież, która nie ukończyła jeszcze lat 20, usługuje przy stole.[190]
Campanella, słusznie sądząc, że niewolnictwo kazi obyczaje,[191] nie idzie śladem za swemi poprzednikami, ani za Platonem ani za Morusem. U niego więźniów wojennych albo sprzedają, albo wyznaczają im ciężką pracę, jak np. kopanie rowów, poza miastem.[192] Cecha ta miałaby wielkie znaczenie, jeżeliby autor wykazał, przez kogo i w jaki sposób praca ciężka i wstrętna w państwie Słonecznem jest wykonywaną. Drugą ważną cechą państwa Słonecznego jest ta, że niema w niem osobnej klasy służących.[193] Młodzi usługują starszym, a część usług domowych wykonywują dzieci. „Rzecz wątpliwa, — powiada John Stuart Mill w ocenie swojej utworów Augusta Comte'a — czy jest cokolwiek wadliwszego w obecnym układzie społeczeństwa i bardziej pod względem moralnym szkodliwego, jak wzajemny stosunek panów i sług.“[194]
Państwo Słoneczne jest jedną wielką rodziną: wszyscy w równym wieku pozostający nazywają się wzajemnie braćmi, starszych zaś o lat 22 nazywają ojcami.[195] Całe miasto dzieli się na części. Wszystko jest wspólne. Co 6 miesięcy władza wyznacza każdemu, do jakiej części ma należeć, w którym domu i w którym pokoju ma mieszkać. Nade drzwiami każdego pokoju wypisane jest nazwisko lokatora.[196] Każda część czyli cyrkuł ma własne kuchnie, spiżarnie, sprzęty i składy żywności. Kobiety przygotowują jadło i nakrywają do stołu, a chłopcy i dziewczęta usługują. Każdej czynności przewodniczą mąż i niewiasta podeszłego wieku, mają oni prawo karać niedbałych i nieposłusznych.[197] Obiady bywają wspólne: każdy wszakże ma własną serwetę, własne nakrycie i własną porcyją.[198] Dla władz przeznaczają się porcyje większe i lepsze, a władze oddają część tych porcyj dzieciom, które odznaczyły się tego poranku w pracy, — łaska ta uważa się jako wielki zaszczyt.[199] W czasie obiadu jak w refektarzu klasztornym panuje cisza, wśród której jeden z młodzieńców głosem donośnym czyta cokolwiek; przy ustępach zasługujących na uwagę przerywa to czytanie — jedna z poważniejszych osób.[200] Młodzież przez cały dzień zajmuje się pod dozorem przełożonych, którzy odprowadzają ją na noc do sypialni, a zrana wysyłają do pracy.[201]
W Państwie Słonecznem potrzeby każdego są zaspokojone, ale też każdy pracować jest obowiązany. Władze starają się o to, aby nikt nie otrzymał więcej nad zasługę; atoli nikomu się nic nie odmawia, co za konieczne się uważa.[202] Wykonanie wszelkiej pracy, jakakolwiekbądź byłaby ona, uważa się za zaszczytne.[203] Żadna ułomność nie upoważnia do próżniactwa.[204] Każdemu przeznacza się zajęcie odpowiednie jego siłom i usposobieniu przyrodzonemu, a z tego powodu wykonywują wszyscy pracę dobrze i z ochotą.[205] Ponieważ praca jest zarówno pomiędzy wszystkich podzielona, nie trwa ona dłużej nad cztery godziny dziennie.[206] „We wszystko opływa Państwo Słoneczne, ponieważ każdy stara się odznaczyć w swej pracy, która jest łatwa i krótka, i wykazać swą wprawę.“[207] Każdy rodzaj zajęcia ma swego naczelnika, który nazywa się królem; pracownicy i pracowniczki podzieleni są na orszaki, naczelników swych uważają jako ojców i braci starszych, nie przekraczają ich rozporządzeń i nigdy nie okazują zmęczenia, jak to my czynimy.[208] Na roboty rolnicze wychodzą oddziałami z miasta, prawie wszyscy uzbrojeni, z trąbami, bębnami i chorągwiami.[209]
W zdaniach tych już się wyraźniej formułuje późniejszy socyjalizm. Nic nad zasługę, — powiada Campanella; każdemu zapłata podług jego zdolności i pracy, — powiada St. Simon. Praca krótka, nienużąca, odpowiednia usposobieniu każdego pracującego, wykonywana w orszaku i zgodnie, — powiada Campanella; praca harmonijna, powiada Fourier, t. j. praca wykonywana w towarzystwie, przyczem każdy robi to, do czego jest usposobiony, tak długo jak długo może. Phalanstère Fourier'a i Państwo Słoneczne mają nawet familijne podobieństwo. Jeden wszakże rys drobny zdradza, że Campanella nie miał należytego wyobrażenia o znaczeniu pracy, jak i późniejsi socyjaliści, którzy zazbyt romantycznie zapatrują się na nią. Praca przedewszystkiem stanowi obowiązek człowieka, — takiego samego rodzaju obowiązek jak słuszne i sprawiedliwe postępowanie z innemi ludźmi, ponieważ człowiek co nie pracuje, żyje kosztem pracy innych a więc wyrządza im krzywdę. Poczucie to obowiązku pracy powinno być głęboko zaszczepione w uczuciu każdego. Jak nie można człowieka w żadnym wypadku zwolnić od obowiązku słusznego i sprawiedliwego postępowania z innemi ludźmi, tak również nie można go zwolnić od obowiązku pracy. Tymczasem w Państwie Słonecznem żołnierz za odznaczenie się w waleczności zwalnia się przez pewny przeciąg czasu od pracy.[210] Czując atoli niewłaściwość tego kroku, dodaje nasz autor: „lecz słonecznicy nieczuli są na tę ostatnią łaskę, a nie mogąc pozostawać w próżniactwie, idą pomagać swym przyjaciołom.“[211]
Organizacyja władzy przedstawia nam zrealizowanie filozofii Campanelli. Przedstawicielem niejako wszechmądrej i wszechmocnej władzy Boga jest w Państwie Słonecznem najwyższy naczelnik i kapłan, pan samowładny spraw doczesnych i duchowych, nazywany przez krajowców Słońcem. Trzy są zasadnicze własności bytu: siła albo potęga, wiedza albo mądrość i miłość. Zgodnie z tem, Słońce ma trzech pomocników, z których każdy ma własny zakres czynności, i którego władza w tym zakresie jest prawie nieograniczona. Pomocnicy ci nazywają się: Pon, Sin i Mor, co w języku krajowców ma oznaczać: Potęgę, Mądrość i Miłość.[212]
Słońcem może być tylko najgodniejszy i najmędrszy człowiek z całego państwa.[213] Wymaga się od niego rozległa wiedza i głęboka nauka. Nikt nie może pozostać Słońcem albo Metafizykiem, jak nazywa go jeszcze autor, — jeżeli nie pozna z gruntu dzieje, ustawy kościelne i prawa wszystkich państw, zarówno rzeczypospolitych i monarchij. Powinien znać również fizykę, matematykę, astrologiją i wszystkie sztuki mechaniczne.[214] Lecz przedewszystkiem powinien dokładnie poznać metafizykę i teologiją. Sami obywatele stanowią, kto ma prawo pretendować do godności Słońca; — w każdym razie powinien taki pretendent mieć 35 lat skończonych.[215] Zwykle wybór pada na najdostojniejszego z kapłanów mieszkających przy świątyni.[216] Godność Słońca jest dożywotnia, chyba okaże się kto jeszcze godniejszym do piastowania tej wysokiej władzy.[217] Słońce, jak już powiedziałem, jest najwyższym kapłanem. Spowiedź stanowi jeden z potężniejszych czynników władzy. Grzechy wyznane kapłanom, którzy są zarazem i urzędnikami, — powinny być z zatajeniem osób zakomunikowane tryumwirom (Potędze, Mądrości i Miłości), a ci donoszą o wszystkiem Słońcu. Każdy urzędnik z własnych przewinień spowiada się przed swym przełożonym.[218]
Jest to więc władza w najwyższym stopniu absolutna. Jakąż więc rękojmię przedstawiała ta władza, że się nie stanie upiorem dla swego ludum umysłowi, który się rwał ku wolności i prawdzie? W namiętnej naturze Campanelli były dwa główne pierwiastki: uczucie i wyobraźnia; uczucie pociągało go gwałtownie ku wolności świetlnej, wyobraźnia otaczającą go rzeczywistość rozsnuwała w potworną wielkość. Zradzała się wszakże pewna wątpliwość i w umyśle Campanelli. Obmyśla więc warunki, które stanowiłyby niejaką rękojmię, że człowiek posiadający tak absolutną władzę, nie nadużyje jej na niekorzyść swych podwładnych. Pierwszym warunkiem ma być to, że głosem ludu zostaje do władzy powołany. Atoli znamy rządy, które wychodziły z wyboru i które, samowładnie niemal dzierżąc ster państwa, szkodę mu wyrządzały. Drugą i najważniejszą rękojmią ma być wiedza, nauka. „Człowiek posiadający taką rozległą wiedzę jak Metafizyk nie może być nigdy ani okrótnym, ani przewrotnym, ani tyranem.“[219] Nie da się wszakże to usprawiedliwić teoretycznie ani wykazać z doświadczenia. Wiedza, jakkolwiek istotnie jest wędzidłem, którem człowiek sam siebie powściąga, jakkolwiek jest bodźcem do przestrzegania słuszności i prawdy w życiu, atoli nie zawsze jest w stanie oprzeć się burzy namiętności, ani też wyłącza możności zboczenia umysłowego. Z dziejów niejeden możnaby przytoczyć w tym względzie przykład. Tyberyjusz, Neron i Iwan Groźny — odznaczali się niepospolitemi zdolnościami a w stosunku do swego społeczeństwa znaczną nawet wiedzę posiadali. Tyberyjusz, o którym Swetonijusz powiada, że za długo byłoby wyliczać krwawe jego dzieła, łączył z obszernym rozumem doświadczenie w sprawach politycznych, miał zdrowy sąd i podług upodobania dobitnie lub dwuznacznie wyrażał swe myśli.[220] Neron uczeń Seneki był jednym ze zdolniejszych i wykształceńszych ludzi swego czasu i swego społeczeństwa. To samo da się powiedzieć i o Iwanie Groźnym, o którym cudzoziemcy z powodu bystrości jego umysłu i ogłady cywilizacyjnej nieraz pochlebne wyrażali zdania.
Po Słońcu najwyższą władzę dzierżą trzej naczelnicy: Potęga, Mądrość i Miłość, z których każdy ma własny zakres działania.
Po zakresu działania Potęgi należą sprawy wojskowe i administracyjne.[221] Mądrość ma pod swoją opieką: nauki, sztuki i rzemiosła.[222] Władza Miłości rozciąga się nad wszystkiem, co dotyczy rodzenia, wychowania, zachowania życia i zdrowia, a więc nad wychowaniem dzieci, nad gospodarstwem, rolnictwem, medycyną i farmacyją.[223] Wiedza tych wyższych dostojników powinna ogarniać wszystko, co wchodzi do zakresu ich władzy. Prócz specyjalnych wiadomości zawodowych powinni gruntownie posiadać filozofiją, historyją, politykę i fizykę.[224] Wyżsi ci dostojnicy są równocześnie i wyższemi kapłanami.[225]
Wybór reszty urzędników zależy od Słońca i trzech jego pomocników, a także i od zdania nauczyciela, albowiem ten najlepiej może znać zdolności swych uczni. Kandydatów na urzędy przedstawia sama władza.[226] Dla wszelkich czynności są osobni urzędnicy. I tak pod bezpośredniem naczelnictwem Potęgi są urzędnicy zajmujący się stratagemami, stawianiem obozów, przełożeni nad zbrojowniami, nad skarbem, nad architekturą, naczelnicy piechoty, jazdy, artyleryi i td. i nareszcie Sędzia. Każdy z tych naczelników ma podwładnych.[227] W zakresie władzy, jaką posiada Mądrość, każda gałęź umiejętności ma swego naczelnika. Jest naczelny astrolog, kosmograf, geometra, dziejopisarz, poeta, logik, krasomówca, gramatyk, medyk, fizyk, polityk, moralista, muzyk, malarz, rzeźbiarz i td.[228] „Ci, co odznaczyli się w jakiej nauce lub w jakiej sztuce mechanicznej, zostają mianowani urzędnikami, i każdy z nich uważa się jako zwierzchnik i sędzia.“[229] Od Miłości zależą kierujący sprawami: rodzenia, wychowania, hygyjeny, odzieży, rolnictwa, pasterstwa, chowu bydła, kuchni i td.[230] Znowu, ile cnót, tyle urzędów mających tę samę nazwę co i cnoty. Są więc dostojnicy nazywani: Wspaniałomyślnością, Męstwem, Czystością, Szczodrobliwością, Sprawiedliwością karną i cywilną, Zręcznością, Prawdą, Dobroczynnością, Wdzięcznością, Wesołością, Czynnością, Wstrzemięźliwością i td. Kto od najmłodszych lat — w szkołach — odznacza się szczególnie jaką cnotą, — ten zostaje wybrany na odpowiedni urząd.[231]
Co do tego, czy w Państwie Słonecznem urzędnicy są mianowani, czy wybierani, Campanella jest sam z sobą w sprzeczności. Na początku stanowczo powiada, że Metafizyk i jego pomocnicy: Pon, Sin i Mor wybierają resztę urzędników,[232] a więc wybór ich przez wyższą władzę równoznaczny jest z mianowaniem. W dalszym jednak toku opowiadania dowiadujemy się, że wybór urzędników odbywa się w wielkiem zebraniu.[233] Co więcej, wszystkich urzędników, z wyjątkiem tylko czterech wyższych, może usunąć wola narodu.[234] I znowu dalej czytamy, że najwyższa rada złożona z Słońca i trzech tryumwirów może czynić poprawki w uchwałach zebrania w sprawie wyborów.[235] W samej przeto konstytucyi leży straszny zarodek kolizyi pomiędzy najwyższą władzą i narodem. Wprawdzie, Campanella powiada, że poczciwość najwyższych naczelników jest tak wielka, iż nie wahają się ustąpić swej władzy każdemu, którego uznają za mędrszego, zdolniejszego i godniejszego od siebie.[236] Atoli, pomijając już to, że miłość własna zdolna jest zaślepić najpoczciwszych ludzi, i że urok władzy zawsze bywa potężny, — czyż nie może nawet w dobrej wierze nastąpić zgubna dla zgody wzajemnej różnica w zdaniach?
W ogóle, przy czytaniu Państwa Słonecznego wynosimy wrażenie takie, jakby Campanella po napisaniu dzieła nie przeczytał go, i z tego powodu powstały w niem nieraz rażące sprzeczności. Zwłaszcza, widocznem jest to ze względu na drobne szczegóły. I tak, w jednem miejscu Campanella powiada, że w świątyni mieszka 49 księży i zakonników[237], — w drugiem zaś miejscu mówi tylko o 24 księżach tam mieszkających.[238] Może zakonników odróżnia od księży? Księża ci stanowią najwyższe kolegijum naukowo-duchowne. Ich zajęciem modlitwa i nauka. W samotności zgłębiają wiedzę i piszą znakomite dzieła. Ukazują się publicznie tylko podczas obiadu i ze względów tylko zdrowia spółkują z kobietami. Z ich to grona zwykle wybrany bywa Słońce, który i następnie często ich odwiedza, przyczem korzysta z ich wiedzy i odkryć naukowych.[239]
Plątanina także niemała panuje w przedstawieniu udziału narodu w rządach. Wiemy, że bywają zgromadzenia, w których naród objawia swą wolę. Zgromadzenia te przedstawiają się nam dwojako: wielkie zgromadzenia, w których biorą udział wszyscy słonecznicy mający przeszło lat dwadzieścia,[240] i zebrania złożone z urzędników, przełożonych nad oddziałami — zarówno mężczyzn jak i kobiet, dziesiętników, setników i osób mających lat 50.[241] Pierwszego rodzaju zgromadzenie zwołuje się na nowiu i podczas każdej pełni księżyca. Przed rozpoczęciem obrad odbywa się ofiara. Każdy ma prawo wypowiedzieć tam swoje zdanie o sprawach państwa i wytoczyć skargę przeciwko urzędnikom lub udzielić im pochwałę.[242] Również zwołuje się podobne zgromadzenie przed wypowiedzeniem wojny. Tam bada się jej słuszność,[243] — albo jeżeli zachodzi potrzeba szybkiego działania, tam najwyższa władza przez swego mówcę objaśnia narodowi powody i słuszność wypowiedzenia wojny.[244] W zgromadzeniu drugiego rodzaju odbywają się rozprawy dotyczące rzeczypospolitej i wybory urzędników, których wielkiemu zgromadzeniu tylko przedstawiano.[245] Prócz tych zgromadzeń są dwie rady: obszerniejsza i ściślejsza, że tak powiem. Pierwsza rada zbiera się co 8 dni: biorą w niej udział Słońce i tryumwirowie, z których nadto każdy wzywa trzech podwładnych mu urzędników. Do ściślejszej rady wchodzą tylko Słońce i tryumwirowie; codziennie naradzają się oni z sobą o sprawach bieżących: losowi pozostawiają rozstrzygnienie tylko w wypadkach zupełnie wątpliwych. Są oni wykonawcami uchwał, które zapadają na zgromadzeniach; — ale mając prawo poprawiać je,[246] są zarówno i najwyższą władzą prawodawczą.
Z przedstawienia niemal dosłownego czynności wszystkich władz widzimy, iż niema dokładnego i wyraźnego ich rozgraniczenia. Potęga nie jest tylko ministrem wojny, władza jego rozciąga się również nad skarbem i budownictwem; do niego też należy w części administracyja i sprawiedliwość.
Główną czynnością Potęgi są sprawy wojenne. W czasie wojny on w swym zakresie ma władzę dyktatorską, wojskami dowodzi jego zastępca (Vicarius).[247] Cała młodzież tak męska jak i żeńska otrzymuje wychowanie wojskowe.[248] Kobiety, jeżeli wymaga tego konieczność, przyjmują udział w wojnie.[249] Jak w Rzeczypospolitej Platona, tak i w Państwie Słonecznem dzieci zaprawiają się do widoku prawdziwych bitw. Pewna część dzieci towarzyszy konno wojsku, „aby na wzór wilcząt i lwiąt wzwyczajała się do widoku krwi rozlewanej“.[250] Tam gdzie grozi niebezpieczeństwo, stawią je na uboczu wraz z kobietami uzbrojonemi. Po ukończonej bitwie, kobiety i dzieci składają powinszowania wojownikom, opatrują rannych, otaczają ich łaską i pocieszają, „co sprawia cudowny skutek.“[251] Za waleczność udzielają się nagrody, tchórzostwo bywa karanem. Kodeks wojskowy karny odznacza się surowością. Kto da pierwszy przykład ucieczki, ten ulega karze śmierci. Kto nie da pomocy swemu towarzyszowi w szeregu, tego ćwiczą rózgami. Za okazane nieposłuszeństwo wrzucają do lochu pomiędzy dzikie zwierzęta.[252] Zdaje się, że w Państwie Słonecznem jest wojsko stałe,[253] lecz w jaki sposób ono się tworzy, niewiadomo. Co dwa miesiące odbywa się przegląd wojska, a ćwiczenia odbywają się codziennie.[254] W pewne dni świąteczne organizują się na wielką skalę manewry wojenne, niejako bitwy, w których biorą udział wszyscy słonecznicy.[255]
Sędzia jest urzędnikiem podwładnym Potęgi, atoli wymiar sprawiedliwości nie należy do niego wyłącznie, ponieważ „każdy znajduje się pod bezpośrednią juryzdykcją naczelnika swego zawodu.“[256] Wszelka władza jest zarazem i władzą sądowniczą dla swych poddanych[257], którzy tym sposobem wystawieni są na dowolność swych zwierzchników. Prawa jak i w państwie utopijskiem Morusa są nieliczne, krótkie i jasne, napisane są na tablicach miedzianych zawieszonych u drzwi i kolumn świątyni.[258] Ustawa otwiera tak szeroką drogę do oskarżeń, że zmuszona jest, zapobiegając fałszywym donosom, zagrozić donosicielowi karą odwetu.[259] Oskarżony, jeżeli na udowodnienie jego przewinienia niema świadków, po złożeniu przysięgi oczyszczającej uwalnia się od sądu, w każdym jednak razie otrzymuje upomnienie.[260] Jest to charakterystyczny rys społeczeństw despotycznych. Dla uznania winy potrzeba pięciu świadków; jeżeli oskarżenie powtarza się raz drugi i raz trzeci, to wystarcza liczba trzech a nawet dwóch świadków, — a wówczas kara wymierza się podwójnie.[261] Zmniejszyć kary nie ma prawa sam sędzia, mogą to tylko uczynić tryumwirowie. Ostatecznie można się odwołać od tryumwirów do Słońca, nie ażeby on odmienił karę, ale ażeby ułaskawił, jeżeli to uzna za stosowne.[262] Jeżeli winowajca sam się oskarży przed władzą, wówczas kara się zmniejsza.[263] Oskarżenie przedstawia się sędziemu ustnie, a nie na piśmie. Cała rozprawa, — przy której bywa obecny Potęga, — odbywa się ustnie, i wyrok zapada na temże samem posiedzeniu. Zasądzony winowajca obowiązany jest pojednać się ze swoim oskarżycielem i ze świadkami.[264] W skazanym na śmierć starają się wzbudzić przekonanie słuszności kary i rozumowaniem doprowadzają go do tego, że nareszcie sam życzy, ażeby wyrok wykonany został. Za zbrodnię tylko przeciwko wolności rzeczypospolitej, przeciwko Bogu i przeciwko najwyższej władzy wyrok bywa natychmiast wykonywany. W Państwie Słonecznem niema oprawców: naród sam wykonywa karę, a początek czynią oskarżyciel i świadkowie. Czasami dozwala się osądzonemu, aby sam zadał sobie śmierć. Zanim wyrok wykonany zostanie, namawiają winowajcę, aby przytoczył wszystkie okoliczności, które mogą przemawiać na jego usprawiedliwienie, aby wyjawił zbrodnie popełnione przez innych, ażeby stał się oskarżycielem urzędników, podług jego przekonania, zasługujących na karę. Jeżeli tłumaczenie się jego okaże się uzasadnionem, skazują go tylko na wygnanie. Ci, na których wskazał winowajca, otrzymują upomnienie, lecz pozwani przed sąd nie zostają.[265]
Kodeks karny Państwa Słonecznego nie świadczy o wyższym stopniu tamecznego uspołecznienia. Ius talionis (prawo odwetu) barbarzyńskich społeczeństw panuje jeszcze w całej rozciągłości.[266] Kara śmierci, o zniesienie której woła cała postępowa część europejskiej publiczności, używa się nie tylko często, ale i lekkomyślnie: np., jak już mówiliśmy o tem, gdy kobieta w sztuczny sposób stara się okazać być piękniejszą[267] lub gdy dopuszcza się kto w niepoprawny sposób sodomii.[268] Kara śmierci wykonywa się przez ukamienowanie.[269] Prócz tego do kategoryi kar należą: chłosta[270], wygnanie, upomnienie, niedopuszczenie do stołu ogólnego, do świątyni i do obcowania cielesnego z kobietami.[271] Kara wymierza się publicznie i potajemnie. I tak jeżeli kto w gniewie uderzy kogo, zostaje potajemnie ukarany przez władzę.[272] W przedstawieniu sądów i kar panuje pewna szczegółowość, która zdradza rozgorączkowaną wyobraźnię mnicha i więźnia.
W Państwie Słonecznem lekarze mają większe znaczenie, aniżeli gdzieindziej. Nie tylko spieszą oni z pomocą w razie choroby, lecz żadna ważniejsza czynność codziennego życia nie odbywa się bez ich dozoru i rady. Lekarze mają nadzór nad kuchnią, wskazują każdemu potrawy stosowne do wieku i do stanu zdrowia, oraz ich ilość[273], doglądają dogodności odzieży[274], częstego używania kąpieli[275] i td. Co dotyczy rodzenia, to ta ważna czynność pozostaje pod bezpośrednim dozorem specyjalnie dla niej przeznaczonego urzędnika, który powinien być jednocześnie i doskonałym lekarzem.[276]
Campanella w jednym ze swoich sonetów wzywa ludy, aby się urządziły na wzór Państwa Słonecznego; — a wówczas, podług jego przekonania, ziemia stanie się rajem.[277] Nas wszakże nie tylko nie zachwyca to państwo, ale nawet przestrasza. W jego murach despotyzm klasztorny niweczy wszelką wolność indywidualną. Widzimy tu nie w przenośnem, ale w istotnem znaczeniu: pasterzy i stado.
Nie dziwić się przeto, że starcy obawiają się wpływu cudzoziemców.[278] Niema tej obawy w państwie utopijskiem Morusa.
Bogobojny i poczciwy dijakon wirtembergski, Jan Walenty Andrea, usiłował usunąć z Państwa Słonecznego to, co najbardziej obraża uczucie moralności i uczucie swobody. Wprowadził więc do Państwa Słonecznego małżeństwo i rodzinę, a co do kształtu rządu usunął najwyższego i nieograniczonego naczelnika, pozostawiając wszakże tryumwirów z tą samą nieograniczoną władzą. Trzech tych dyktatorów nazwał: Kapłanem, Sędzią i Nadzorcą oświaty, i pożenił ich z Sumieniem, Mądrością i Prawdą. Uczucie protestanckie Andrei również nie mogło się pogodzić z temi religijnemi przekonaniami, jakie wyznawano w Państwie Słonecznem, i z tego powodu obywateli tego państwa szczeremi protestantami porobił. Tak zreformowane państwo opisał w dziełku p. t. „Reipublicae christianopolitanae descriptio.“ (Argent. 1619).



KONIEC.





  1. Wyrażenie Lelewela w jego: Wykład historji powszechnej. T. III. Str. 8.
  2. „Że człowiek taki jak Filip II., który nie miał nigdy przyjaciela, i którego zwykle zachowywanie się było w najwyższym stopniu odpychające, pan srogi, ojciec półdziki, krwiożerczy i bezsumienny monarcha, że taki człowiek mógł takiej doznawać czci w narodzie, w pośród którego żył, w narodzie, który bezustannie patrzył na wszystkie jego czynności, że mogło się zdarzyć coś podobnego, jest to zaiste najdziwniejszym i na pierwszy rzut oka jednym z najmniej dających się wytłumaczyć wypadków nowożytnych dziejów.“ Henryka Tomasza Buckle‘a — Historja cywilizacji w Anglii — przełożył Władysław Zawadzki. T. III. Lwów, 1867 r. str. 27.
  3. ... „qu’il savoit que les Espagnols estoient d’humeur si altière et hautaine, qu’il estoit besoin qu’il les traittast de cette façon...“ Mémoires de Cheverny str. 332 w Petitot’s Collection des Mémoires t. XXXVI., Paryż, 1823.
  4. De monarchia hispanica discursus. Drukowana 1623 r.
  5. F. C. Schlossers Weltgeschichte T. XV. Frankfurt a M. 1854 str. 310.
  6. Do Neapolu wprowadzono inkwizycyją, ale rzymską, która pomimo okrócieństwa o wiele jednak łagodniejszą była od hiszpańskiej.
  7. Życiorys Campanelli podaję, opierając się przeważnie na pracy Ludwiki Colet — w dziele: Oeuvres choisies de Campanella précédées d’une notice par Madame Louise Colet. Paris. 1844.
  8. Oeuvres choisies de Campanella str. 1 i 2.
  9. Str. 331. Histoire Universelle par César Cantu traduite par Eugéne Aroux et Piersilvestro Leopardi. Troisième Edition. T. XV. A Paris MDCCCLXVII.
  10. Oeuv. ch. de Camp. str. 152.
  11. Tamże. str. 119.
  12. Tamże. str. 117.
  13. Przypis własny Wikiźródeł Błąd autora. Mowa jest tutaj o Tomaszu z Akwinu, a nie z Akwitanii.
  14. Oeuv. ch. de Camp. str. 58.
  15. Tamże.
  16. Bernard z Como początek pojawienia się czarownic (ut apparet ex processibus inquisitorum) odnosi do połowy XV. stul. t. j. do tego czasu, gdy platonizm a raczej nowoplatonizm zaczął upowszechniać się, a jeden z najgorliwszych jego apostołów, Marsilio Ficino, objaśniał pojęcia platoników o duchach opiekuńczych.
  17. Niektóre przesądy, jakie napotykamy dzisiaj u owczarzy, widocznie przechodziły podaniowo z pokolenia do pokolenia. A początek ich, kto wie, czy nie sięga starożytności nowo-platońskiej. Studyjum tego rodzaju byłoby dość ciekawe. Npd. znane są opowiadania o cudownym skutku sadła ludzkiego. Znakomity w swoim czasie matematyk Cardan był tego przekonania, że płomień świecy z sadła ludzkiego, jeżeli zbliżano ją do skarbu, zaczynał drzeć tak mocno, że świeca gasła. Dowcipny Cardan wyjaśniał to zjawisko tem, że sadło powstaje z krwi, a krew jest siedliskiem duszy i duchów, które za życia człowieka, odznaczają się pożądliwością złota i srebra; nie dziwić się przeto, że ta namiętność burzy krew zmarłego człowieka.
  18. Jan Scherr w swojej Historji powszechnej literatury (polskie tłómaczenie Michała Gliszczyńskiego. Warszawa 1865.) umieszcza Cardana w szeregu największych bojowników włoskich o swobodę myśli. Ustęp ten brzmi w następujący sposób. „Giordano Bruno jest przywódcą chóru składającego się z owych odważnych włoskich myślicieli z XVI. wieku, którzy we wszystkich kierunkach starali się o wyswobodzenie myśli i prawie wszyscy zostali męczennikami tego usiłowania. Do tego świętego orszaku należą: Bernard Telesio, Hieronim Cardano, Łukasz Vanini i Tomasz Campanella.“ T. I. str. 251 i 252.
  19. Cypriani vita.
  20. Tennemann powiada, że Campanella odbywał nowicyjat w Cosenza. W rzeczach jednak wątpliwych dotyczących biografii tego filozofa męczennika trzymam się zdania Ludwiki Colet, jako więcej oczytanej z dziełami dotyczącemi jego życia.
  21. Dzieło jego o magii nosi tytuł: De sensu rerum et magia, libri IV mirabilis occultae philosophie, ubi demonstratur mundum esse Dei vivam statuam, beneque cognoscentem, omnesque illius partes, partiumque particulas sensu donatas esse alias clariori, alias obscuriori, quantum sufficit ipsarum conservationi, ac totius in quo consentiunt, et fere omnium naturae arcanorum rationes aperiuntur. Francofurt. 1620.
  22. Dzieło jego o astrologii: Astrologicorum libri sex, in quibus astrologia, omni superstitione arabum et Judaeorum eliminata, physiologiae tractatur, secundum sacras scripturas et doctrinam sancti Thomae et Alberti et summorum theologorum, ita ut absque suspicione mala in Ecclesia Dei multa cum utilitate legi possit Lugduni 1629. Dzieło to wyszło powtórnie w Frankfurcie w 1630 i zawiera dodatek: de fato siderali vitando. Campanella był tego przekonania, że ciała niebieskie są to istoty żywe i obdarzone rozumem, uczuciem i wolą. Są to istoty silniejsze i rozumniejsze od człowieka. (Zmiany, jakie zachodzą w życiu gwiazd, odwzorowują się w życiu oddzielnego człowieka i całej ludzkości. W Państwie Słonecznem Campanella wypowiada zdanie, — że wszelkie odkrycia, jakiemi społeczność europejska odznaczyła się na początku wieków nowożytnych, były skutkiem wpływu księżyca (Luna) i marsa, gdy nastąpiło połączenie się ich wielkie w trójkącie raka. Campanella wróżył nawet z gwiazd o przyszłości. W Fragmentes historiques Racine’a znajduje się horoskop ułożony przez Campanellę dla delfina, późniejszego Ludwika XIV. „Konstelacyja delfina, powiada nasz astrolog, — składa się z 9. gwiazd, 9. muz, jak mniemają astrologowie, otoczona Orłem — wielkim gienijuszem, Pegazem — potęgą w jeździe, Strzelcem — piechota, Wodnikiem, — potęga na morzu, Łabędziem — poeci, historycy, którzy go opiewać będą. Delfin dotyka równika — sprawiedliwość. Urodził się w niedzielę — dzień Słońca. (Ad solis instar, beaturus suo calore ac lumine Galliam Galliaeque amicos. Iam nonam nutricem sugit: aufugiunt omnes quod mammas earum male tractet. 1. stycznia 1639 r.) (Oeuvres complètes de Racine, T. IV., str. 119). Jak słońce uszczęśliwi delfin ciepłem swojem i światłem Fracyją i przyjaciół Francyji. Ssie dziewiątą już mamkę: uciekają wszystkie, ponieważ kaleczy im cycki.
  23. Praecursor Christi, in rebus naturalibus, ut Johannes Baptista in rebus divinis.
  24. Arystotelesa.
  25. Bombino, Montano, Cavalcante — uczniowie Telesio.
  26. Prawdę.
  27. Aluzyja do własnego nazwiska. Campanella w niektórych listach zamiast podpisu rysował dzwonek.
  28. Oeuv. ch. de Camp. str. 112.
  29. Philosophia sensibus demonstrata et in octo disputationes distincta adversus eos qui proprio arbitratu, non autem sensata duce natura, philosophati sunt: ubi errores Aristotelis et Asseclarum ex propriis dictis et natura decretis convincuntur, et singulae imaginationes pro ea a Peripateticis fictae prorsus rejiciuntur, cum vera defensione Bernardi Telesii.
  30. Oeuv. ch. de Camp. str. 176.
  31. Tamże. str. 220.
  32. Przypis własny Wikiźródeł Błąd przypisania adresata za wydaniem dzieł Campanelli; mowa o wspomnianym wcześniej Ferdynandzie I Medyceuszu.
  33. Oeuv ch. de Camp. str. 279.
  34. „Włochy — nasza wspólna ojczyzna“, — pisze do Ferdynanda Medyceusza. Oeuv. ch. de Camp. str. 281.
  35. Oeuv. ch. de Camp str. 89. Simeon i Lewi pomścili siostrę, Dinę, pohańbioną przez Sichema. Simeon i Lewi przypominają tu dwa stany: świecki i duchowny.
  36. Oeuv. ch. de Camp. str. 87.
  37. Allgemeine Weltgeschichte von Dr. Carl v. Rotteck. 4. Band. Stuttgart. 1839.
  38. Oeuv. ch. de Camp. str. 90.
  39. Tamże.
  40. Oeuv. ch. de Camp. str. 91.
  41. Historyja powszechna przez Wiktora Durny, przełożona przez Leona Rogalskiego T. III. Warszawa. 1869. str. 223.
  42. Die Weltgeschichte in Biographien v. Dr. K. Böttiger. T. V. Berlin. 1842. str. 308.
  43. Vita e Filosofia di Tomaso Campanella. 2 Vol. Napoli. 1840. i 1843.
  44. Oeuv. ch. de Camp. str. 119.
  45. Oeuv. ch. de Camp. str. 23.
  46. Oeuv. ch. de Camp. str. 130.
  47. Tamże str. 114.
  48. Oeuv. ch. de Camp. str. 106.
  49. Oeuv. ch. de Camp. str. 129.
  50. Opowiadam o tym wypadku podług dzieła F. C. Schlosser'a: Weltgeschichte. Frankfurt a. M. 1853. T. XIV., str. 353—355. Wyobraźnia zadaleko uniosła Ludwikę Colet, zupełnie przetwarzając zaszłe wypadki.
  51. Apologia pro Galileo, mathematico Florentino, ubi disquiritur utrum ratio philosophandi, quam Galileus celebrat, faveat sacris scripturis an adverseretur.
  52. Realis philosophiae epilogisticae partes quatuor, hoc est, de rerum natura, hominum moribus, politica, cui civitas solis adjuncta est, et aeconomica, cum adnotationibus physiologicis a Tobia Adami nunc primum editu itd. Francofurti 1623.
  53. Oeuv. ch. de Camp. str. 110.
  54. Oeuv. ch. de Camp. str. 210.
  55. Tamże. Str 259.
  56. Gustaw Struve w dziele swojem: Weltgeschichte (Coburg 1864. r., księga siódma), jednym pociągiem pióra wykreślił z życia naszego męczennika 35 lat dla niego najboleśniejszych. Historyk ten, który nie wątpi, że Kopernik był niemcem, opowiadając o sprzysiężeniu Campanelli w 1599. r., dodaje: „Campanella selbst entwischte nach Frankreich und lebte zu Paris bis an sein Ende.“ str. 476.
  57. Oeuv. ch. de Camp. str. 257.
  58. Campanella, przybywszy do Paryża, kilka razy odezwał się nieoględnie o nauce i teoryi Gassendi’ego. To doszło do wiadomości Peiresc'a i przejęło go mocnym żalem. Pozostał z tego powodu po nim bardzo piękny list, w którym przemawia za zupełną tolerancyją przekonań. List ten znajduje się w Oeuv. ch. de Camp. str. 270—275.
  59. Tak się wyraża Campanella w jednym z listów pisanych do Rzymu.
  60. Oeuv. ch. de Camp. Str. 258 i 259.
  61. Oeuv. chois. de Camp. Str. 275.
  62. Oeuv. chois. de Camp. Str. 278.
  63. Scelta d'alcune poezie filozofiche de Settimontano Squilla, Cavate da’ suo’ libri detti la Cantica: con l' esposizione. Stampato nell’ anno M. DC. XXII. Książeczka ta licho wydana, papier zły, druk nędzny.
  64. Oeuv. chois. de Camp. Str. 52.
  65. Oeuv. ch. de Camp. Str. 61. Sonet p. t. Źródło klęsk tego świata.
  66. Oeuv. ch. de Camp. Str. 65. Sonet p. t. Skarb mędrca.
  67. Campanella oświadcza się w kilku miejscach stanowczo za systemem słonecznym Kopernika, — nie rozumie więc tu on, ażeby słońce miało się obracać na około ziemi.
  68. Oeuv. chois. de Camp. Str. 78.
  69. Wiersz ten przetłumaczył Herder p. t. Prometteus aus seiner Kaukasus- Hölle — Johann Gottfried von Herder's sämtliche Werke. Achter Theil. Wien 1813. Str. 337.
  70. Państwo Słoneczne.
  71. Oeuv. ch. de Camp. Str. 101.
  72. Oeuv. chois. de Camp. Str. 99.
  73. Wiersz ten śliczny przetłumaczył Herder — Sämtliche Werke. Achter Th. Str. 347—349.
  74. Oeuv. ch. de Camp. Str. 83.
  75. Oeuv. ch. de Camp. Str. 100.
  76. Zakon maltański przyjmował tylko pochodzących ze szlachty.
  77. Oeuv. ch. de Camp. Str. 93.
  78. Oeuv. ch. de Camp. Str. 92. Sonet p. t. Do Polski.
  79. Str. 95.
  80. Słusznie przypuszcza Herder, że Campanella, pisząc u tym niemcu, miał na myśli sasa Tobijasza Adami, który, wracając ze swojej podróży do Palestyny, Syrii i Grecyi, wracał na Neapol i tam opuszczonego więźnia odwiedzał i pocieszał.
  81. Oeuv. ch. de Camp. Str. 94.
  82. Tamże str. 68.
  83. W dziele swojem: „De libris propriis et recta ratione studendi.“ Artic. III. p 177.
  84. Selecta juxta ingenium suum.
  85. Squilla septimontanus — dzwonek siedmiowzgórzowy; squilla jest to campana piccola, przypomina więc Campanellę. Septimontanus — z powodu siedmiu wypukłości na czaszce.
  86. Felleri Otium. Hannover. p. 162.
  87. Manuel de l' Histoire de la Philosophie, de Tennemann, trad. de M. Cousin. 1839. T. II. §. 323.
  88. Geschichte der neuern Philosophie von Kuno Fischer I. Band, 1 Th. Mannheim. 1865. Str. 97.
  89. Początek dyjalogu, a zwłaszcza ten drobny szczegół, przypomina zupełnie Utopiją.
  90. Campanella zawarł całe państwo w jednem mieście.
  91. Geografija Żmichowskiej. Warszawa 1857. Str. 1110. Bougainville, opisując wyspę Taiti, powiada, że nie doświadczali na niej wielkich upałów, że owady tam nie dokuczają tak jak w innych krajach zwrotnikowych, że nie widzieli żadnego jadowitego zwierzęcia. „Nareszcie klimat jest tak zdrowy, powiada, że pomimo ciężkiej pracy, jaką tam wykonywano, pomimo że ludzie ustawicznie byli w wodzie i na słońcu palącem, że nocowali na ziemi gołej i pod gołem niebem, nikt nie zachorował. Szkorbutyczni, których wysadziliśmy na wyspę, i którzy nie mieli żadnej nocy spokojnej, nabrali tam sił i wkrótce poprawili się na zdrowiu tak, że niektórzy z nich następnie zupełnie wyzdrowieli na statku.“ Voyages autour du monde et en Océanie revus et traduits par M. Albert Montémont. Paris 1857. Bougainville. Str. 21.
  92. Oeuv. chois. de Campanella. Str. 170. W zbiorze tym umieszczone jest Państwo Słoneczne tłumaczenia Julyjusza Rosset, który posiłkował się radami Tissot członka akademii francuskiej.
  93. Str. 170 i 171.
  94. Oeuv. ch. de Camp. Str. 174.
  95. W państwie Słonecznem wszakże kobiety mają oznaki odróżniające je: kobiety noszą długie włosy, które zbierają w jeden warkocz u góry głowy; mężczyźni zaś golą głowę, na samym środku pozostawiają tylko kosmyk. Oeuv. chois. de Camp. Str. 218. Jedno i drugie jest wymysłem człowieka i może być wynikiem rozmaitych zwyczajów. Golić głowę jest niedorzecznością, nosić długie włosy sprawia liczne niedogodności. Najlepiej, jeżeli człowiek, korzystając z tego, co mu daje przyroda, stara się, aby to przynosiło mu dogodność, a nie używa tego na krępowanie samego siebie.
  96. Anglija, gdzie kobieta zaczyna się poczuwać samoistną obywatelką, zrobiono już pierwszy krok na tem polu, zawiązując w ostatnich czasach (1872) „Ubiorowe stowarzyszenie kobiet“ (The Women's Dress Association). Przytoczę ważniejsze artykuły statutu tego towarzystwa:
    III. Unikać wszelkiej rażącej oryginalności tak w ubiorze, jak i w przystrojeniach wszelkiego rodzaju, np. w czesaniu głowy; nie ulegać modzie, skoro ta jest dziwaczną i obrachowana na ściąganie oczu ludzkich. Nie wolno stowarzyszonym używać takich przedmiotów mody, które postaci nienaturalne nadaje kształty. IV. Usunąć ze swego ubioru wszystkie rzeczy zdrowiu szkodliwe i wszystkie takie, które wprawiają w niemoc sztuczną, a to ściskające kibić gorsety, wysokie korki, kolory, które się otrzymują z farb trujących, wreszcie wszelkie podejrzane kosmetyki.
    Oddawanie zmysłowego hołdu cielesnej piękności kobiet pociąga za sobą poziome ocenianie ich przymiotów, jak to zauważał już Macauley przy opisaniu społeczeństwa angielskiego za Karola II. Str. 140. T. II. Tomasza Babingtona Macaulaya. — Dzieje angielskie. Poznań. 1861.
  97. Polskie tłumaczenie Wł. Zawadzkiego. T. II. Lwów. 1865 r. Str. 344.
  98. Oeuv. ch. de Camp. Str. 176.
  99. Albowiem w państwie Słonecznem tylko to się wytwarza, co służy do wspólnego użytku i stanowi rzecz potrzebną, podług zdania wszystkich.
  100. Oeuv. chois. de Camp. Str. 187 i 188.
  101. Oeuv. chois. de Camp. Str. 189. Morus w Utopii nazywa pychę królową i macierzą wszelkich klęsk społecznych i wężem piekielnym. Thomas Morus und sein berühmtes Werk Utopia — herausgegeben von E. M. Oettinger. Leipzig. 1846. Str. 198 i 199.
  102. Oeuv. chois. de Camp. Str. 189.
  103. Oeuv. chois. de Camp. Str. 190.
  104. Oeuv. chois. de Camp. Str. 190.
  105. Oeuv. chois. de Camp. Str. 190 i 191.
  106. Oeuv. chois. de Camp. Str. 193. W innem wszakże miejscu Campanella żąda poprawy zwyciężonych, nie zaś mordowania ich. Str. 190 i 200.
  107. Oeuv. chois. de Camp. Str. 200.
  108. Oeuv. chois. de Camp. Str. 221. Istotnie, słońce jest źródłem wszelkiego życia na ziemi. „Działalność ludzi i zwierząt jest tylko podziałem i cząstkowem zastosowaniem siły, która pierwotnie wyszła ze słońca“ powiada John Tyndall. Str. 478. Znowu w innem miejscu uczony ten powiada. „Spójrzmy na te siły, które się ujawniają w naszym świecie, na te zasoby skupione w pokładach kamiennego węgla, na nasze wiatry i rzeki, na nasze floty i armije. Cóż jest to wszystko? Jestto tylko niewielka cząstka żywej siły słońca wynosząca zaledwie 2300.000.000 tą cześć całej jego potęgi.“ Str. 480. Ciepło jako rodzaj ruchu — przetłumaczył z czwartego wydania angielskiego L. M. X. Kraków. 1873.
  109. Oeuv. ch. de Camp. Str. 228.
  110. Oeuv. ch. de Camp. Str. 229.
  111. Przypis własny Wikiźródeł Prawdopodobnie mowa tutaj o Blance Andegaweńskiej, ta jednakże nie rządziła w Toskanii.
  112. Oeuv. chois. de Camp. Str. 229.
  113. Campanella ma tu na myśli sam siebie.
  114. Oeuv. chois. de Camp. Str. 170.
  115. Formée (la familie) d’abord par le besoin que les enfants ont de leurs parents, par la tendresse des mères, par celle des pères, quoique moins générale et moins vive, la longue durée de ce besoin a donné le temps de naître et de se développer à un sentiment qui a du inspirer le désir de perpétuer cette réunion. Cette même durée a suffi pour en faire sentir les avantages. Str. 32 T. I. Condorcet. Esquisse d’un tableau historique des progrés de l’esprit humain. Paris 1866.
  116. Adam Smith w dziele swojem „Theory of Moral Sentiments,“ wypowiada również to zdanie, iż miłość (affection) jest współczuciem przeszłem w nawyknienie. T. II. Str. 63.
  117. Żona może być wspólną dla kilku mężów, ale dziecko może mieć tylko jednego ojca i jedne matkę. Gdzie wspólność kobiet panuje, jak w niektórych sektach rosyjskich, tam dziecko należy do matki, a ojca nie ma; albo jak było u bretonów, gdzie dziecko należało do tego, któremu najpierwej przyprowadzono zaślubioną kobietę. (Uxores habent deni duodenique inter se communes, et maxime fratres cum tratribus parentesque cum liberis; sed, si qui sunt ex his nati, eorum habentur liberi, quo primum virgo quaeque deducta est C. Julii Caesaris — Commentarii de Bello Gallico. Lib. V. cap. 14.). W ostatnich czasach w Rosyi, a zwłaszcza w Petersburgu, pomiędzy wykształceńszą młodzieżą zaczęły się tworzyć spółki komunistyczne, w których indywidualność członków znika w obec moralnej istoty spółki. Korespondent petersburski Dziennika Poznańskiego sam wtajemniczony w sprawy podobnych spółek opisał nam szczegółowo jednę. Składali ją czterej mężczyźni i cztery kobiety. Wszystko, co zarabiali, szło do jednej wspólnej kasy. Kobiety na noc słały same pościel i codziennie do innego kładły się łóżka; mężczyźni nie mieli też oznaczonych łóżek, a kładli się tam, gdzie przypadek zrządził. Ze związku tego urodził się jeden syn i jedna córka. Ojcem ich i matką uważała się cała spółka.
  118. Wszakże Arystoteles już dobrze pojmował wadliwość organizmu społecznego, w którymby indywidualną rodzinę zniweczono. Powtórzmy za Arystotelesem główne zarzuty przeciwko państwu Platonowemu. (Polityka, ks. II., rozdz. 2.). „W Rzeczypospolitej Platona każdy ma z jaki tysiąc dzieci; nie znaczy to jednak, że cały ten tysiąc istotnie do niego należy, jeno tylko, że pierwszy lepszy z pomiędzy nich może być tak dobrze jego synem jak i inni. To zaś prowadzi do tego, że dzieci te zarówno od wszystkich zaniedbywane być muszą.“....
    „Obecnie każdy jest synem tylko jednego człowieka, dla drugiego jest bratem, dla trzeciego siostrzanem, dla czwartego swojakiem lub szwagrem, — stosownie do pokrewieństwa lub powinowactwa; w dalszych stosunkach ze współobywatelami dla jednego jest towarzyszem, dla drugiego ziomkiem (właściwie rodowiczem). Wszyscy oni, jakkolwiek nie w jednakowym stopniu pokrewieństwa są z nim połączeni, nazywają go na pewno i wyłącznie swoim. — W takiem rozumieniu zaiste być lepiej czyimś dalekim swojakiem, aniżeli w pierwszym wypadku jego synem.“
    „Najważniejszy zarzut, który podobnemu ustrojowi (społeczeństwu strażników) uczynić należy, jest ten mianowicie, że wywrzeć musi wręcz przeciwne działanie temu, jakie osiągnąć powinny w państwie dobre prawa, i do czego zmierzał Sokrates (Plato), ustanawiając swój porządek. Powszechnie uznano, że jedność i przyjaźń obywateli pomiędzy sobą jest największem dobrem państwa, ponieważ zapewnia mu wewnętrzny spokój; Sokrates zaś, jak już o tem powiedziałem, wychwala nadewszystko takie państwo, w którem jedność jest najzupełniejsza. To zaś, mniema on, i istotnie, zdaje się, że tak jest, — można osiągnąć jeno tylko przez miłość i pokrewieństwo, — rozumiejąc miłość mniej więcej tak, jak ją przedstawia Arystofanes w swej księdze o miłości (Przypis własny Wikiźródeł mowa o opowiadaniu Arystofanesa z Uczty Platona), gdy mówi, że pragnieniem ogniście zakochanych jest zrosnąć się, z dwóch osób jedne uczynić. W tym ostatnim wypadku, jeżeliby rzeczywiście tak się stało, nastąpiłaby zatrata obojga, i nie byłoby tam także jednego, któryby z nich powstać był powinien. W państwie Platona tymczasem pokrewieństwa na tak wielką liczbę osób rozciąga się, że wypływająca z niego miłość musi być bardzo oziębła, i nikt tam nie nazwie drugiego z prawdziwą serdeczną miłością synem albo ojcem swoim. Tak samo jak słodycz, jeżeli rozpuścimy ją w ogromnej ilości wody, utraca swój smak, i język przestaje czuć ją; tak samo z konieczności musi ostygnąć ta skłonność, jaka się opiera na stopniach pokrewieństwa, jeżeli skierowaną jest do bardzo wielkiej liczby osób, przy takim ustroju albowiem niema konieczności dla nikogo, ażeby musiał mieć na pieczy własnej i wyłącznej kogokolwiek, czy to ojciec syna, czy syn ojca, czy brat brata.“
    „Prócz tego niepodobna przeszkodzić, aby wielu niedomyśliwało się, kto właściwie jest ich ojcem, matką, synem, bratem. Ponieważ dzieci są zwykle podobne do rodziców, przeto z oznaki tej będą się starali wzajemnie siebie poznawać. I to istotnie dzieje się też u niektórych ludów, jak nas zapewniają o tem ci, co zajmowali się ogólnem ziemio- i ludoznawstwem. W górnej Libii ma mieszkać lud, u którego wszystkie kobiety są wspólne. Nowonarodzone zaś dzieci przydzielają się męszczyznom, podług podobieństwa do nich.“
  119. „Wspomnienia z podróży po Słowiańszczyznie Południowej odbytej w r. 1868“ — przez Jerzego Perrot. Str. 86. Wędrowiec, 1872. N. 130. „Za podstawę żup uważać należy wspólność domową — ową wspólność, która do dziś dnia u Serbów ma swoje pełne znaczenie. Taka wspólność, (po serbsku — zadruga albo zajedin) jest zebraniem wielu między sobą spokrewnionych rodzin (w najściślejszem znaczeniu) zostających pod przewodnictwem wybranej głowy najstarszej, jednej używających nazwy i wspólny posiadających majątek. Takie wspólności w pograniczu wojskowem, w księstwie Serbskiem, w Czarnogórze, a w części i w Dalmacyi składają się pospolicie z 20—30 osób.“ O prawach i sądach czeskich z uwzględnieniem polskich w dobie żupańskiej. Napisał Franciszek Edward Matejko. Biblioteka Warszawska. 1867 r. Zesz. 4. Str. 5.
  120. Jadwiga i Jagiełło. Wydanie 2. T. I. Str. 123 i 124.
  121. W ogólnym zbiorze powieści — tom XXI.
  122. U nas także rodowe osady nazywały się bractwami (Roln. Ludn. w Polsce od XV. do XVI. w. T. Ks. L. (Tadeusza Lubomirskiego) — w Bibl. Warszawskiej. Str. 28.
  123. Ród (gene) trwał jednak zwyczajowo dalej.
  124. Sąd poważny jest wynikiem zastanawiania się, rozwagi. Ludzi zastanawiających się czyli myślących zawsze w stosunku do całego ogółu bywa mało. Zdanie reszty jest echem, odgłosem tylko, a hołduje ona zwykle tym, którzy najwięcej krzyczą. Wolnomyślność u większości wyradza się w libertynizm, t.j. w hałaśliwe i pokaźne objawianie zdań które wcale nie wypływają z ich własnego przekonania. Oszukiwanie to innych i samych siebie pociąga za sobą podobne skutki i w postępowaniu. Przekonywamy się o tem, gdy wczytujemy się w pamiętniki podobnego rodzaju jak np. Mémoires du duc de Richelieu. Paris. i inne tp.
  125. Str. 127. Podróż na około świata Jakóba Arago, przekład z francuskiego Wojciecha Szymanowskiego. Warszawa 1858.
  126. Str. 129. Tamże.
  127. Histor. cywil. w Angl. Buckle'a. T. I. St. 67.
  128. Tamże Str. 76 i 77.
  129. Historyja powszechna Cezara Cantu. T. II. Str. 53 i 149.
  130. Tamże. Str. 149.
  131. Str. 115. Historyja powszechna Wiktora Durny przetł. przez Leona Rogalskiego. T. II. Warsz. 1866 r.
  132. Npd. w Estonii — patrz mój art. Dzieje Inflant, podług Ruttenberga, — w Przeglądzie Europejskim. 1862 r. T. I. str. 649. W Polsce niedola włościanina była też wielka, jak to widzimy z ciekawej rozprawy p. t. Rolnicza ludność w Polsce od XVI. do XVIII. wieku przez T. Lubomirskiego. Warszawa. 1862.
  133. Histoire de la Civilisation en France Paris. 1846. T. I. str. 257.
  134. Patrz Karola Szajnochy — Lechicki początek Polski.
  135. Oeuvres choisis de C. H. de Saint-Simon. Bruxelles. 1859, T. II. p. 328.
  136. Ekonomika, koniec rozdziału I.
  137. U ludów barbarzyńskich widzimy nieraz, iż niewola kobiety z szerokim zakresem jej czynności połączoną bywa. „Gdy mąż, — powiada Karol Szajnocha o rodzinie litewskiej, — za zarobkiem cwałował po cudzych stronach, żona zastępowała go nad czeladzią, przy jakiemtakiem gospodarstwie, w rodzinie. Gdy mąż wrócił wypocząć w domu, aby niebawem w nową ruszyć wyprawę, w obecności męża ciężyło ono głównie na żonie. Tem początkowo zastępczyni i sługa męża zamieniła się nakoniec w właściwą panią domu. Niewolnica w pełnem znaczeniu słowa, kupowana przez męża od rodziców albo na targu, z przymusu sługi pracująca około domu, doszła żona litewska drogą skrzętnego służebnictwa do większej niż gdziekolwiek indziej wolności i samowładzy.... Prawie całkiem z męska ubrana, do najtłumniejszych zbiorów męskich przyzwyczajona, nie wzdrygała się litwinka żadnego obowiązku męskiego, a będąc jedynaczką dziedziczką starościńską, dzierżyła nawet pograniczne zamki warowne.“ — Jadwiga i Jagiełło. T. I. Lwów, 1861. Str. 207.
  138. Oeuv. chois. de Camp. Str. 188.
  139. Tamże. Str. 181.
  140. Tamże. Str. 184 i 185.
  141. Tamże Str. 187.
  142. Canzona o piękności. — Oeuv. chois. de Camp. Str. 79.
  143. Oeuv. chois. de Camp. Str. 191.
  144. Tamże. Str. 192 i 193.
  145. Tamże. Str. 201.
  146. Tamże. Str. 178.
  147. Tamże. Str. 204.
  148. Tamże. Str. 199.
  149. Tamże. Str. 186.
  150. Tamże. Str. 187.
  151. Tamże. Str. 187.
  152. Tamże Str. 184.
  153. Tamże. Str. 182.
  154. Tamże. Str. 179 i 182.
  155. Tamże. Str. 181.
  156. Tamże. Str. 182.
  157. Tamże. Str. 182.
  158. Tamże. Str. 182.
  159. Tamże. Str. 182.
  160. Tamże. Str. 182.
  161. Tamże. Str. 183.
  162. Tamże. Str. 184.
  163. Tamże. Str. 182.
  164. Tamże. Str. 183.
  165. Tamże. Str. 183.
  166. Tamże. Str. 183.
  167. Tamże. Str. 182.
  168. Tamże. Str. 184.
  169. Tamże. Str. 183 i 184.
  170. To, co mówi Haeckel o przyrodniczym i sztucznym chowie zwierząt, daje się najzupełniej zastosować i do ludzi, „Różnica między temi dwoma sposobami chowu polega na tem, że w sztucznym chowie celowy wybór pozostawionym jest działaniom woli ludzkiej, podczas gdy w przyrodniczym chowie tę samę rolę odgrywa walka o byt, tym razem bezcelowo, lecz osiągając niemniej ten sam rezultat, to jest dobór czyli selekcyją do rozpłodu szczególniej uzdolnionych osobników. Zmiany otrzymane działaniem chowu, w pierwszym wypadku obracają się na korzyść ludzi, w drugim zaś na korzyść samych ustrojów.“ Str. III. T. I. Dra Ernesta Haeckela. — Dzieje utworzenia przyrody — tłumaczone przez Jana Czarneckiego i L. Masłowskiego. Lwów 1871.
  171. Str. 184.
  172. Str. 185.
  173. Str. 185.
  174. Str. 185 i 173.
  175. Str. 173 i 185.
  176. Str. 173.
  177. Str. 173, 177 i 185.
  178. Str. 173.
  179. Str. 185.
  180. Str. 173.
  181. Str. 185.
  182. Str. 168.
  183. Str. 173.
  184. Str. 173 i 185.
  185. Str. 185.
  186. Str. 177.
  187. Str. 173 i 174.
  188. Str. 192.
  189. Str. 183.
  190. Str. 179.
  191. Str. 201.
  192. Str. 201 i 202.
  193. Str. 189.
  194. Auguste Comte et le positivisme par J. Stuart Mill — traduit de l’anglais par M. le Dr. G. Clemenceau. Parte. 1868.
  195. Str. 171.
  196. Str. 178.
  197. Str. 179.
  198. Str. 179.
  199. Str. 179 i 180.
  200. Str. 179.
  201. Str. 179.
  202. Str. 171.
  203. Str. 189.
  204. Str. 191.
  205. Str. 199.
  206. Str. 189.
  207. Str. 204.
  208. Str. 204.
  209. Str. 202.
  210. Str. 198.
  211. Str. 198.
  212. Str. 164.
  213. Str. 175.
  214. Str. 174.
  215. Str. 175.
  216. Str. 217.
  217. Str. 175.
  218. Str. 215.
  219. Str. 176.
  220. Annales C. Corn. Taciti. Lib. 13, cap. 3.
  221. Str. 164 i 165.
  222. Str. 165.
  223. Str. 168 i 169.
  224. Str. 177.
  225. Str. 215.
  226. Str. 174.
  227. Str. 192 i 211.
  228. Str. 165 i 211.
  229. Str. 173.
  230. Str. 211.
  231. Str. 172.
  232. Str. 174.
  233. Str. 210.
  234. Str. 210.
  235. Str. 210.
  236. Str. 211.
  237. Str. 164.
  238. Str. 217.
  239. Str. 217.
  240. Str. 195.
  241. Str. 210.
  242. Str. 210.
  243. Str. 194.
  244. Str. 195.
  245. Str. 210.
  246. Str. 210.
  247. Str. 195.
  248. Str. 192.
  249. Str. 193.
  250. Str. 196.
  251. Str. 196.
  252. Str. 198.
  253. Str. 193.
  254. Str. 193.
  255. Str. 199.
  256. Str. 212.
  257. Str. 212.
  258. Str. 214.
  259. Str. 214.
  260. Str. 214.
  261. Str. 214.
  262. Str. 212.
  263. Str. 214.
  264. Str. 212.
  265. Str. 213.
  266. Str. 212.
  267. Str. 187.
  268. Str. 182.
  269. Str. 213.
  270. Str. 179, 198, 212.
  271. Str. 212 i 172.
  272. Str. 200.
  273. Str. 179 i 200.
  274. Str. 180.
  275. Str. 181.
  276. Str. 182.
  277. Str. 101.
  278. Str. 201.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Bolesław Limanowski.