Pieśni Janusza/całość
<<< Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Pieśni Janusza | |
Redaktor | Józef Kallenbach | |
Wydawca | Krakowska Spółka Wydawnicza | |
Data wyd. | 1921 | |
Druk | Drukarnia Literacka w Krakowie | |
Miejsce wyd. | Kraków | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Po latach największych hołdów, które wyniosły Pola na same szczyty sławy narodowej, a nazwisko jego uczyniły rozgłośnem od Warty po Niemen i Dniepr, ze czcią powtarzanem po dworach i dworkach, w suterenach, warsztatach i chatach — nastały lata niezasłużonego zapomnienia, potem grobowej ciszy, wreszcie lodowatej obojętności. Doszło do tego, że wiersze powszechnie znane, z zapałem śpiewane, krążyły znowu, jak w r. 1832, anonimowo; nie trudno spotkać (a mówię to z osobistego, kilkakrotnego doświadczenia) ludzi ze stopniem naukowym, którzy umieją śpiewać: Grzmią pod Stoczkiem armaty; Niemasz pana nad ułana; Bracia rocznica...; Leci liście z drzewa — ale na skromne pytanie, kto też jest autorem tych narodowych pieśni, nie umieją dać odpowiedzi!...
Dzisiejsze zapomnienie ma różne powody, o których niebawem pomówimy; powody zaś nie są dzisiejsze, sięgają lat dawnych. Składał się na nie cały szereg nieporozumień między poetą, a t. zw. opinją publiczną, już przed półwiekiem. W lat kilkadziesiąt po śmierci Pola można chyba spokojnie zastanowić się nad duchową puścizną. Pora ustalić sąd o jego twórczości i znaczeniu w dziejach naszej poezji: prawda może się wyłonić tylko z nieuprzedzonego, niezabarwionego sympatjami lub antypatjami rozejrzenia się w tem, co w puściźnie Pola zachowało siłę żywotną i po dziś dzień przetrwało nie na półkach bibljotecznych, ale w duszach obecnego pokolenia.
Nie zamierzamy tu bynajmniej wyczerpać przedmiotu, tak rozległego i nastręczającego tyle spornych kwestyj.
Narazie sięgnijmy do samego gruntu sławy Pola i spytajmy, odkąd-to stał się on głośnym i powszechnie u nas umiłowanym? Od czasu, kiedy w r. 1835 Pieśni jego obiegły całą Polskę i były w sercach i na ustach wszystkich; sprawił to zbiorek na oko niepokaźny: mała, w Paryżu wydana bez nazwiska autora, książka, p. t. Pieśni Janusza. Znaczenie tej książki najlepiej określił świadek współczesny wrażenia, jakie sprawiła, Z. Kaczkowski:
„Te Pieśni, które nie mają równych ani w naszej, ani w żadnej innej literaturze, które kraj cały umiał na pamięć, a które, czego sam byłem świadkiem, śpiewano zarówno we dworach szlacheckich, w rzemieślniczych warsztatach miejskich i w chatach włościańskich — postawiły Pola odrazu na piedestale tak wysokim, na jakim wtedy nie stał żaden z naszych poetów. Te Pieśni oczarowały całe społeczeństwo, weszły w jego krew, napełniły sobą powietrze i dały Polowi taką popularność, o jakiej, kto wtedy nie żył, nie może sobie zrobić wyobrażenia. Pol stał się człowiekiem świętym, jak prorok z nieba zesłany, i wyrocznią dla wszystkich: kto go zdaleka zobaczył, ten sobie dzień ten zapamiętał, jak wielkie święto; kto jego szaty się dotknął, ten z głębi piersi odetchnął i wiarę i w sobie obudził — a za szczęśliwych byli uważani ci, do których Pol zjechał na wesele lub chrzciny, albo gdzie podjął się zrobić dział majątkowy. Poznałem Pola razem z Goszczyńskim w domu moich rodziców, będąc dzieckiem; widywałem go później we dworach szlacheckich, po miastach, pomiędzy akademicką młodzieżą... Wpływ Pola na całą opinję publiczną kraju był ogromny; ale wywarł on, także wpływ wielki na ówczesną literaturę, która bez niego byłaby jeszcze przez kilkanaście lat kisła w tym galicyjskim kociołku, w którym ją dotąd Jaszowscy, Chłędowscy i J. N. Kamiński kwasili. To wszystko miał Pol do zawdzięczenia tej małej książeczce Pieśni“.
Zaznaczył Kaczkowski fakt niesłychanej popularności Pieśni Janusza, ale go nie wytłumaczył. Powody zaś tej popularności były znamienne i ważne nietylko dla poezji polskiej, ale dla rozwoju dalszej twórczości Pola. Dlatego należy przedewszystkiem przypomnieć, wśród jakich okoliczności powstały Pieśni Janusza.
Nie wchodzimy w genealogiczne szczegóły inie wdajemy się w jałową kwestję, czy przodkowie Pola z Anglji ród swój wiedli, jak sam Pol utrzymywał, czy też z Warmji, jak wykazał jego biograf, prof. Maurycy Mann.[1] Faktem jest, że Pol stanowczo wypierał się pochodzenia niemieckiego, chociaż nie przeczył, że dziad jego w ziemi Warmijskiej życie spędził.
Ojciec Wincentego, Franciszek Pohl, z czasem Poll się piszący, był urzędnikiem austrjackim. Spotykamy go w r. 1800 w Lublinie na stanowisku „Fiscalamtsvorsteher“. Był to człowiek wykształcony, muzykalny, władający kilku językami, lubiany dla prawości charakteru nietylko wśród sfer urzędniczych, ale i miejscowych, polskich. Poznawszy w Lublinie pannę Eleonorę Lonchamps, z rodziny niegdyś francuskiej, zdawna we Lwowie osiadłej i całkiem spolszczonej, zaślubił ją w r. 1800. Pohlowie nabyli „Firlejowszczyznę“, folwark pod Lublinem i kamienicę w Lublinie przy ul. Grodzkiej Nr 111, gdzie przyszedł na świat Wincenty dnia 20 kwietnia 1807 r. Przyszły poeta wzrastał w atmosferze domu inteligentnego, muzykalnego i przez matkę polskiego nawskróś. Matka umiała na pamięć wiele wierszy Krasickiego i Karpińskiego; malec, obdarzony niezwykłą pamięcią, powtarzał je i przyswajał sobie.
Od r. 1810 przenieśli się Pohlowie do Lwowa i zamieszkali na Halickiem w domu z ogrodem, który potem stał się długoletnią sadybą Aleksandra Fredry. Po ukończeniu gimnazjum rozpoczął W. Pol w r. 1822 studja uniwersyteckie, narażone niebawem na szwank przez śmierć ojca w r. 1823. Ważniejsze i bardziej doniosłe w skutki były wpływy otoczenia i różnych znajomości ze starcami, pamiętającymi swobodną Rzeczpospolitą i umiejącymi o niej prawić językiem jędrnym i malowniczym; pierwsze nasiona późniejszych gawęd i tradycyj wtedy już padły w duszę młodziana: to przyjaciel rodziców, Benedykt Winnicki, nieznużony bajarz anegdot staroszlacheckich, to życie staroświeckie w Mostkach, to wachmistrz Białkowski, żołnierz Kościuszkowski, legjonista, wreszcie napoleoński żołnierz, to pasiecznik Zachara, to sędziwy proboszcz szczerzecki ks. Strzeszkowski z opowieściami o Kościuszkowskich czasach, to wrażenia zamku złoczowskiego, stawianego przez króla Jana, ze starym kozakiem, ukraińcem Sokołem i śpiewem dum ruskich.
Ze wszech stron, z tylu typowych głów, na przełomie dwu epok: Polski wolnej i porozbiorowej, szła do młodzieńca przeszłość niedawna, bujna, zamaszysta i zawadjacka, wnęcając się do samej głębi duszy i oplatając go tysiącznemi zwojami na całe już życie. Polski duch i obyczaj kształcił go i urabiał lepiej i trwalej, niż uniwersytet niemiecki we Lwowie, którego wydział filozoficzny ukończył zaledwie w r. 1827. Pisał potem rozprawy, których sam tytuł był już dla przyszłego Janusza znamienny: O źródłach narodowej poezji polskiej i O Epopei, a w niej najciekawszym jest rozdział pierwszy: O pieśni gminnej.
Równocześnie z teorją szła praktyka: powstały pierwsze wierszyki, do których popęd miały nadać, wedle zeznań samego Pola, pieśni Padury i niedrukowane, w rękopisach krążące poezje Aleksandra Fredry z przed roku 1830. Poezjom Wincentego bróździła proza życia: należało pomyśleć o stanowisku i sposobie utrzymania się. Z porady Jochera, bibljografa, umyślił Pol starać się o posadę lektora niemieckiego języka w uniwersytecie wileńskim. W początku listopada 1830 r. stanął w Wilnie, gdzie musiał przygotowywać się najpierw do egzaminu na stopień „aktualnego“... studenta. Złożył go świetnie, ale zbytecznie o tyle, że niebawem nadeszły inne, ważniejsze, narodowe egzamina i niedoszły lektor niemczyzny w unirsytecie wileńskim, zaawansował zczasem na podchorążego w 10-tym pułku ułanów w korpusie jenerała Chłapowskiego. Przebył chrzest z krwi i ognia w niezapomnianej kampanji, podzielił jej wszystkie losy, w nagrodę rany w boju i trudów wielkich obdarzony na pruskiej ziemi stopniem podporucznika[2] i krzyżem „Virtuti militari“. Kilkomiesięczne obozowe życie w ciągłem podnieceniu i oczekiwaniu najdonioślejszych, narodowych zdarzeń, dokonało ostatecznej przemiany duchowej w 24-letnim młodzieńcu. Nietylko geograficznie okrążył ziemie nasze od Kamieńca na Kijów, Wilno do Poznania, ale gorącem swem sercem objął je wtedy już w posiadanie, jako „umiłowane odtąd i na wieki...“
Na wielkopolskiej ziemi, w Łukowie, niedaleko Poznania, przypadkowo poznał Pol Mickiewicza. Pierwsze wrażenia nie były miłe dla nich obu. Mickiewicz był wtedy z różnych powodów nieswój, znękany niewzięciem udziału w wojnie narodowej, zaniepokojony o los brata swego, Franciszka, wzburzony do głębi niepowodzeniem naszem orężnem. Jak na to, stanął przed nim młodziutki oficer ułanów, ozdobiony krzyżem „Virtuti militari“, prosto niemal z Wilna przybywający, z tego Wilna, z którego, jak z raju, wygnano autora Grażyny przed laty ośmiu. Może jakiem niewczesnem pytaniem poruszył Pol bolesną strunę wspomnień filareckich? nie wiemy i nie dowiemy się; to pewna, że Polowi wydał się wtedy Mickiewicz „dumnym, cierpkim“, ba, grymaśnym, „narzucającym swoje zdanie“. Głośny twórca Wallenroda nie mógł wiedzieć, że ma przed sobą niedalekiego już śpiewaka Januszowych pieśni...
Pol oddał wówczas ważne usługi szczątkom wojska polskiego, emigrującego do Francji, a dzięki wybornej znajomości języka niemieckiego, był doskonałym pośrednikiem starszyzny wojskowej polskiej z władzami pruskiemi i saskiemi. Broń złożyć musiano z przekroczeniem granic, ale Pol bezczynnym być nie umiał; ułańską lancę zmienił na pióro i już w lutym 1832 r. oddał w Lipsku do druku cienką, emigracyjną książeczkę p. t.: Volkslieder der Polen. Była tam najpierw rozprawka o tańcach, muzyce i duchu polskich ludowych pieśni, następnie przekład nierymowany, bardzo swobodny, trzydziestu piosnek ludowych polskich i ruskich. Książeczka przygodna spełniła zadanie chwili i doczekała się swego czasu życzliwego w Niemczech przyjęcia. Podziwiać można wtedy ruchliwość i swobodę Pola na obcej ziemi. Niedawny ułan zawiera bardzo prędko stosunki literacko-naukowe z Niemcami w Królewcu, Lipsku i Dreźnie. Czas jakiś waha się, czy nie podzielić losów emigracji i czy nie udać się do legjonów, jakie chciał tworzyć gen. Bem we Francji. Ale wzgląd na rodzinę i narzeczoną przeważył; zresztą nie miał, jak tyle tysięcy rodaków, zamkniętej drogi powrotnej do kraju... Posłuchał rady generała Bema: „Radzę ci, wracaj do kraju. Jak tu będziesz potrzebny, wezwę cię“. Ostatnie miesiące na obczyźnie spędził w Dreźnie i nastąpiło tam powtórne, o wiele ważniejsze od pierwszego, zbliżenie się do Mickiewicza na wiosnę 1832 r. Pamiętna była to wiosna dla poezji polskiej: Mickiewicz pisał wówczas gorączkowo trzecią część Dziadów i myślał o księgach rozpoczynającego się Pielgrzymstwa, Garczyński swego Wacława snuł dalej, Odyniec Byronowskiego Korsarza tłumaczył: jakaś urocza atmosfera uniesień poetyckich owiała zgromadzonych w Dreźnie poetów naszych; w Mickiewicza wspomnieniach żyła potem ta wiosna długo jeszcze: „Zdaje mi się — pisał do Odyńca — że jak magnetyzowany z oczu towarzyszów ciągnie siłę, tak ja z was nabierałem ognia i ochoty“.
Pol nie należał do grona przyjaciół Adama i skądinąd czerpać musiał siłę i natchnienie. Już podczas kampanji wojskowej rzucał na papier dorywczo piosnki obozowe, śpiewane chórem przy ogniskach. Teraz, w przymusowej bezczynności, gdy zajęcia wojskowe ustały, energja młodzieńcza szukała ujścia w odtwarzaniu niedawnych przejść powstańczych. Obowiązki służbowe pośrednika z komitetami niemieckiemi der Polenfreunde zbliżyły go do Klaudyny Potockiej, kierowniczki biura korespondencyjnego w sprawach wychodźtwa, tego anioła emigracji, przed którym wszyscy nasi pielgrzymi chylili czoła. Na Pola wywarła Klaudyna Potocka wrażenie wstrząsające, niezapomniane. Po wielu latach, jeszcze w r. 1841 tak o niej pisał:
„Postać Klaudyny unosiła się przed moją duszą jak ulotny ustęp wielkiego poematu, jak nuta bolesnej pieśni. Nie wiedząc o tem, czułem to wówczas, że tym poematem była ziemia polska, tą pieśnią ciężki nasz żywot.
„Nie to, co mówiła, obudziło we mnie to uczucie, ale to, co z całej jej postaci wyczytałem, świat jakiś tajemniczy... Potęga jakaś ducha, która ją wiodła i wspierała. I jej była wątła i podobna do cienia, a przecież pełna siły i powagi... Kiedy się umysł ożywił jakąś słodką nadzieją, grały jej oczy demonicznem światłem natchnienia. O, dobrze jest, że od owej chwili do dnia dzisiejszego dziesięć prawie lat upłynęło, bo by mię może kto o przesadę obwinił; ale jak się nie starzeje w człowieku cześć dla Boga, tak i najpiękniejsze obrazy po Bogu stoją przed duszą, ręką czasu nie zatarte. Gdyby to wrażenie było na żołnierza padło, zrobiłoby może z niego bohatera. Ja zacząłem pisać od owego czasu“.
Rzecz jasna, nie należy tego brać dosłownie. Pisywał Pol już dawniej, ale pobudki dawniejszego pisania były raczej literackie; dopiero od poznania Klaudyny Potockiej zrozumiał, co to szczere natchnienie i poczuł się poetą. Zbiorek ówczesny drezdeński poniósł cichaczem, opatrzywszy pseudonimem Janusza Nowiny, do generalnego konfidenta poetów polskich, Odyńca, przed którym także niedawno Zygmunt Krasiński i Stefan Garczyński z pierwszemi próbkami nieśmiało się zwierzali. Odyniec poznał się na prawdziwych klejnotach i zaniósł Pieśni Janusza Mickiewiczowi. Pochwały Mickiewicza ośmieliły Pola do wyjawienia autora Pieśni. Odtąd Pol wkupił się niejako Pieśniami Janusza do grona najbliższych Mickiewiczowi, poznał go bliżej i sam mu się dał lepiej ocenić. Niedaleki twórca Pana Tadeusza polubił Pola nietylko za dziarskie pieśni, ale także za niezliczone anegdoty staroszlacheckie, w których opowiadaniu Pol był mistrzem, nie ustępującym ani H. Rzewuskiemu, ani Domejce.
Z rozmów z Mickiewiczem zapamiętał i przekazał nam Pol kilka zdań znamiennych, dowodzących, jak bystro przeniknął piewca Dziadów naturę i rodzaj talentu Pola. Polowi nie zbyt może do smaku przypadły rady Mickiewicza; ironicznie zauważył we wspomnieniach, że były to rady, „za któremi sam Mickiewicz nigdy nie poszedł“; ale z całości przemówienia arcymistrza pieśni naszej widać dobrze (z czego sam Pol nie mógł sobie wtedy zdać sprawy), że owe rady szły z głębi duszy, przepełnionej wówczas pokorą ks. Piotra z III cz. Dziadów i przejętej rozczytywaniem się we wskazówkach Saint-Martin’a:
„Czytałem — mówił wtedy Mickiewicz Polowi — coś napisał; daję ci patent na pisanie piosenek. Bądź synem wiernym Kościoła; religja jest najwyższem uczuciem. Zejdź do chaty i małego dworku i mów tym językiem, jakim zacząłeś. Nie radź się nikogo i nim napiszesz, nie mów z nikim, o czem masz pisać. Puszczaj bezimiennie w świat swoje piosenki i nie drukuj, a jeżeli wrócą do ciebie, wtenczas dopiero poznasz, że się przyjęły...
„Jeżeli poezje twoje obejdą w odpisach ziemie polskie i powrócą do ciebie, jeżeli je będą przepisywać i podawać sobie, nie pytając nawet o to, skąd się wzięły i kto je napisał; jeżeli jako wędrowne ptaki powrócą do ciebie, nie tym szlakiem, jakim w świat odleciały — wówczas możesz poezje twoje drukować śmiało, bo staną się one nie twoją, ale cząstką własności narodu...“
Przebyły tę ogniową próbę istotnie Pieśni Janusza. Wzięły jakby bierzmowanie z arcykapłańskiej ręki Mickiewicza; chrzest bowiem z krwi i ducha przeszły już przedtem na polach bitew narodowych.
Z taką Pieśnią, z sercem drżącem od wzruszenia powitał w końcu lata 1832 r. Pol ukochane Mostki pod Lwowem, a w nich najdroższe rodzinne głowy. Rok tylko przebył zdala od swoich, ale jakiż to rok brzemienny w następstwa na całe jego życie: krzyż „Virtuti militari“ na piersi, pałającej żądzą ofiary dla narodu, a w nagrodę: wiosna drezdeńska z Klaudyną Potocką i Mickiewiczem! Na lat kilka przed śmiercią, w prelekcjach lwowskich o literaturze polskiej, wyrywało się jeszcze Polowi westchnienie: „Były to piękne czasy; niejeden młody człowiek brał tam natchnienie i może jeszcze zapasem owej chwili żyje aż dotąd“.
Jakoż tak było z nim samym.
Pieśni Janusza wyszły z druku w r. 1833, ale w obiegu księgarskim były dopiero w r. 1835, bez nazwiska poety, który taką osłonił się tajemnicą, że wydawca, Aleksander Jełowicki jeszcze w r. 1838 nie wiedział, kto jest ich autorem[3]. Spełniły się życzenia Mickiewicza: Pieśni Janusza krążyły częściowo w odpisach już w jesieni 1832 r., a zatem przed drukiem paryskim; dorabiano do niektórych muzykę, śpiewano, uczono się ich z zapałem na pamięć. Grała w nich dalej pobudka r. 1831; żył duch, który uszedł cało z klęski wojennej.
Pol, jak wiemy, próbował i dawniej rymów, za czasów studenckich; były to próbki, pozbawione życia i siły. W sobie miał on wprawdzie spory zasób książkowego oczytania, ale był to materjał nieruchomy. Iskrą z nieba, która wznieciła w nim pożar uczuć, była wojna r. 1831. Życie jego ówczesne, kilkumiesięczna wyprawa z Wilna pod Chłapowskim do granic pruskich, to był jakby szereg narodowych objawień. Poznał wtedy kraj nieznany przedtem, a bratni, poznał ludzi cichego poświęcenia i niepożytej energji; obcował z wiarusami z pod Kościuszki i Dąbrowskiego, a przy nich widział młodzież, filareckim ożywioną duchem. Przeżył wtedy miesiące ekstazy patrjotycznej i jej ogniem rozgorzał. Bitwy, przeprawy i potyczki były dla niego żywem źródłem natchnienia. Huk dział go podniecał, nie narkotyk żaden. Sine dymy ognisk obozowych, wojskowe pobudki: oto piastuny rodzącej się Pieśni Janusza. Poezja czynu wyzywała do uwiecznienia się w słowie, zapalnem jak proch, a melodyjnem jak tentent kawalerji, pędzącej do ataku. Wezbrało uczucie, tłumione przez lata i rozlało się potokiem pieśni niezrównanych; większych nie miał już utworzyć przez całe życie. Była to przebujna, błogosławiona wiosna jego twórczości: cała niwa natchnień pokryła mu się wtedy najrozmaitszem kwieciem polskiem wszelkich barw i woni. Cały przyszły Wincenty Pol objawił się już w zarodczej sile Januszowych Pieśni. On sam przez resztę życia snuć będzie z przebogatej przędzy natchnień roku 1831-go.
Pieśni Janusza były niezwykłem zjawiskiem w poezji naszej. Różniły się one stanowczo od wszystkiego, z czem dotychczas romantyzm polski wystąpił. Nastrój i ton były odmienne. Pol jest tu sobą od początku do końca. Nie naśladuje nikogo, nie potrzebuje wprost żadnego wzoru literackiego. On czerpie wprost ze źródła, które trysnęło tak hojnie w r. 1831. Bezpośredniość wrażeń, przelew natychmiastowy życia w poezję dokonał się tu w sposób niezrównany, powiedzmy: niesłychany w dziejach poezji polskiej. Jak widział i słyszał, tak zapisał — a że to, na co wówczas patrzał, było istotnie działaniem twórczem narodowego ducha — więc też naród cały poznał się i ukochał w Pieśniach Janusza. Pol ogarnął bowiem całą skalę narodowego życia; nie uronił ani jednego zasadniczego tonu. Podobien wędrowcowi, co niespodzianie zaszedłszy w kraj nieznany a pełen uroku, zachwyca się malowniczością jego, podziwia niwy i łąki, lasy i wzgórza, wody jezior i rzek — ten potomek obcych przybyszów
miał w sobie całą świeżość uczucia, dziewiczą wrażliwość na piękno przyrody i duszy polskiej; a to, co szło mimo oczu i uszu innych pieśniarzy, Polaków z dziada, pradziada, to jemu, synowi austrjackiego urzędnika, grało w duszy cudowną melodją. Stopami swemi przemierzył całą Rzeczpospolitą („Od Beskidów do Pomorza, z Litwy aż do Zaporoża całą Polskę znam...“) i rzekłbyś, że z każdym krokiem wędrowca wchodziła weń polskość do szpiku kości, do samej głębi duszy.
Proste są jego piosenki, niewymyślne słowa; dziwna gibkość wiersza, czerstwość i zdrowie biją z każdej niemal zwrotki. Rytmiczność Pieśni Janusza jest niezrównana, z przewagą rytmu tanecznego: mazura lub krakowiaka; pieśni te prawie proszą się same o muzykę; deklamować ich zwykłym głosem niesposób. Trafne użycie rymu męskiego, doskonałe zastosowanie jednozgłoskowych wyrazów i strof trocheicznych, nadało Pieśniom Janusza żołnierski ton obozowej pobudki (Grzmią pod Stoczkiem armaty; O ojczyźnie i o sławie nuci młodzież po Warszawie; — Hałas, tartas po Poznaniu — i w. in.)
Charakterystycznem znamieniem jego stylu poetyckiego jest przewaga wrażeń słuchu nad wrażeniami wzroku. Styl jego nie maluje, nawet nie rysuje, nie daje obrazów barwnych; natomiast nurza się cały w tonach, w melodji, w asonancjach; nawskróś jest dźwięczny. Stąd płyną wielkie zalety śpiewności wiersza; ujemnych jego stron możnaby się dopatrzyć w pewnem zaniedbaniu barwności. Może przyczyną był wzrok od dzieciństwa słaby; na jedno oko prawie nic nie widział, wiadomo zaś, że na starość ociemniał.
W długie opisy Janusz nie ma czasu się wdawać. Jego pieśni, to jakby szkice na żołnierskim bębnie kreślone przez dziarskiego wojaka. Sonetów wojennych on nie napisze, jak Garczyński, bo czuje contradictio in adjecto; ale poświstując obozową nutę, wyśpiewa wieczorem przy ognisku, na co w dzień patrzał, powtórzy, co zasłyszał wśród huku dział i trzasku karabinów na polu bitwy (Podjazd. — Patrol. — Pobojowisko pod Wawrem). Uczucia proste wyrażają się tam poprostu, szczerze, bez upiększeń, tak, jak istotnie mogła wtedy mówić „dusa krakowska“ między rannymi i pomiędzy trupy...
Stało się, jak przepowiedział i życzył Mickiewicz: niejedna z Pieśni Janusza weszła w naród, jakby jego własność: śpiewano je po przedmieściach i dworkach. Roznosiły one wszędzie zapał do wolności, krzepiły nadzieję, prostotą i wdziękiem wnęcały się tam, dokąd ważniejsze, głębsze utwory nigdy trafić nie mogły. Pol bowiem umiał do każdego przemówić jego językiem: „ja pieśń z ludu mam dla ludzi“. Jego chłopi przemawiają bez afektacji i maniery, z odcieniem gwarowym, stosownie do tego, czy mówi Mazur, czy Kaszub, czy Krakus. Język to czysty, nie podrabiany i oddaje wiernie sposób myślenia i uczucia ludu, prostego żołnierza. A z jakiem dopiero mistrzostwem, z jakim rozmachem odtworzył Pol mowę i niemal ruchy konfederatów i szlachty drobnej z ostatnich lat Stanisława Augusta. Tu czerpał z własnych, studenckich czasów, kiedy wsłuchiwał się w opowiadania starców. Z upodobaniem kreślił w Pieśniach Janusza sceny z życia szlacheckiego, tworzył pierwsze w literaturze naszej gawędy, przed Panem Tadeuszem, przed Pamiątkami Soplicy. Przyszły autor Przygód Benedykta Winnickiego już jest w gawędzie p. t.: Wieczór przy kominie, a późniejszy nastrój Mohorta ma już Szabla Hetmańska. Proklamacja Chorążego jest jakby żywcem wydarta ze starych raptularzy; w sukmanie krakowskiej Kasztelanica (Szabla Hetmańska) widać Kościuszkowskie tendencje, z całego zaś wiersza wieje duch powszechnego zbratania...
Pol pochwycił żywą nić tradycyj szlacheckich i snuł ją dalej z łatwością niesłychaną. Nikt przed nim takim wierszem, takim rytmem, takiemi obrotami i zwrotami nie władał:
Stanisław był królem — kiep, odpuść mu Panie!
I takie to było jego panowanie;
Bo ani do tańca, ani do różańca,
Nie miał też afektu u szlachty, bo z pruska
Miał czuby strojone, a westy z francuska.
Pokaźny to niby na oko, a tchórzył,
Łaskawy to niby, a naród oburzył.
............
Ja byłem już wówczas na mojej zagrodzie
I żyłem z somsiedztwem w szczerości i zgodzie;
A była tam, panie, szlachcianka uczciwa,
Ba, dziewka, by rzepka, figlarna i żywa!
Więc miałem się żenić; lecz coś mnie ubodło:
Ej! milsza ojczyzna! Wskoczyłem na siodło —
Przyjeżdżam: „Bądź zdrowa!“ — ha, darmo się smucić...
Żal było, lecz umiał człek jakoś to rzucić;
I dalej, na czyste, na tany sierdziste!
Co komu się godzi? Kto kogo podchodzi?
Ha, różnie bywało, jak zwykle w obozie:
Był człowiek pod wozem, lecz częściej na wozie...
Na ostro kochano Ojczyznę, nie płazem.
Broń tylko składano z żywotem zarazem!...
............
(Wieczór przy kominie).
Nad brzegiem Niemna jest puszcza ciemna
A pośród puszczy klasztorek mały;
W nim co nocy zakonnicy
Leją kule przy gromnicy
Już miesiąc cały.
„Pewnie coś będzie“ — mówi lud wszędzie
Kiedy się krząta sam ksiądz Ambrozy,
Kiedy gniewem Bożym grozi,
A co nocy gdzieś wywozi
Ładowne wozy.
Nie darmo woził, nie darmo groził...
(Pożajście)
Możnaby dalej snuć analogje i wykazywać, jak Dziad z Korony u Janusza podobnie sprytnie w karczmie pobudza młódź litewską do czynu, jak ks. Robak w IV księdze Pana Tadeusza i podobnych używa argumentów; możnaby zestawić takim samym złotym humorem owiane typy szlachty z zaścianku Dobrzyńskiego z tą niedaleką stroną, kędy „Oszmiana z naszą Lidą Zawsze razem idą“ i kędy to
Matuszewicz z Owsianiszek
I Tur z pod Olity
I Senkowski z Górnych Szyszek
Wpadli na trakt bity: —
można wreszcie przypomnieć sobie, że jak Pan Tadeusz wykpi przerażonych po klęsce Jenajskiej landratów, hofratów, psubratów, — tak Pieśni Janusza dadzą szkicowo rzucony obrazek:
Hałas, tartas po Poznaniu
Każda chwila wieści sieje,
Wszyscy mówią o powstaniu,
A Prusak truchleje...
Wszystko razem świadczy, że obaj poeci czujnem uchem wyczuwali tętno ówczesnego życia narodu i czerpali z tych samych głębin, z tych samych nieprzebranych pokładów.
Artyzm wykonania był oczywiście odmienny. Urok Pieśni Janusza tkwił głównie w uczuciu męskiem, żołnierskiem; to uczucie dobrało sobie formę jedynie odpowiednią, niezrównaną w prostocie i śpiewności. Były to bowiem w najpierwotniejszem znaczeniu pieśni, których zwykłym głosem deklamować nie można prawie, bez zatarcia cech istotnych.
Boć nie myślami imponują te Pieśni, tylko uczuciem. Zakres myśli w nich ubogi, jak ubogie były strzechy zaścianków, których jedynem bogactwem był niewyczerpany zapas poświęcenia dla sprawy narodowej.
Filozofja zaś Pieśni całkiem prosta, barska: kropić, kropić i kwita! Wszystko w Pieśniach proste i jasne; dla wielu dzisiaj za proste i za jasne. Janusz z własnemi nie rozwodził się żalami: „Ja pieśń z ludu mam dla ludzi, Żale toną w głąb“ — ani wątpił jeszcze o sile i skutkach pieśni i nie pytał w niepewności, jak późniejsi:
O, pieśni, czyli ty nie będziesz daremną?
O, pieśni, co się z tobą stanie?
Będziesz-li ulgą siostrze, bratu?
ani też żaden reżyser nie ośmieliłby się wówczas kpić z niego:
Widocznie brak ci tematu!!
Tematu nie brakowało Polowi ani wówczas, ani potem; w Pieśniach Janusza trzymał się on jednak z umysłu przeważnie poziomu żołniersko-ludowego. Ale nie byłby chyba poetą z r. 1831, gdyby pominął nastroje głębsze, sięgające do dna duszy znękanej Narodu, co z upadku czasowego najświętszej sprawy Wolności wynosił nietknięte skarby wiary w ostateczny triumf Polski, triumf, związany ze sprawą wyzwolenia nie tylko jednego narodu, ale ludzkości. I dlatego po wyjątkowym w Pieśniach Janusza, byronicznie usposobionym Belwederczyku, który „zna rozpacz ludów, zna gwałty rządów i burze serca i losów“, po tem, u Janusza chwilowem przygnębieniu, które z zaciętością głosi, że „i rozpacz szczęściem być może“ — nastąpiła Pierwsza Rocznica
z natchnionem exoriare aliquis, wróżącem, że „wstanie mąż wielki z tych polskich kości... z uczuciem krzywdy mego narodu, a z mieczem całej Ludzkości!“ Wierzył poeta, że „będą nasze więzienia ciemne miejscem odpustu Ludzkości“; wierzył z zapałem, że ogniwa kajdan polskich narody rozbiorą jak relikwje na cześć Swobody, że ofiary despotyzmu uświęcą po latach „ołtarz nowego świata“, kiedy to z ziemi tej „znikną po wszystkie wieki — rody carów niesławe“. A w związku z tą wiarą głęboką wyciśnie na zakończeniu Pieśni Janusza podniosłe znamię owo Proroctwo Kapłana Polskiego, wróżące naprzekór strasznej rzeczywistości ówczesnej przedświt dni lepszych, mesjaniczną zapowiedź, że „wszystkim Ludom pójdziesz, Polsko, przodem“.
Hymnowi Lamennais’go, który rzucał Narodowi, znękanemu upadkiem Warszawy zapewnienie, „że ten grób kolebką Twoją“, odwtórzył janusz natchnioną wróżbą: „polskie wody będą cześć Twą grały“. — Woronicza motto u wstępu i Woroniczowy duch u końca Januszowych pieśni — to chyba nie prosty przypadek, to ideowa nić, niepozornie a silnie wiążąca równiankę Pieśni Janusza.
Wsiąkły one w naród cały, spragniony otuchy jak spiekła ziemia dżdżu. Żadna pieśń Mickiewicza lub Słowackiego nie dotrzymała wówczas kroku Pieśniom Janusza w ich triumfalnym obiegu po całym obszarze Polski, żaden z mniejszych poetów nie wydobył w roku 1831 takiego dźwięcznego, zachwycającego tonu: ani Goszczyński, ani Garczyński, ani Witwicki lub Gosławski nie napisali bodaj jednej takiej strofy, jakich tyle rzucił Pol w Pieśniach na lot sokoli od Warty po Niemen.
I lat wiele, bardzo wiele przeszło nam bez takich Pieśni.
Próbowano nieraz sztucznie wznowić ton Janusza. Jak zwykle, podrabiano to, co najbardziej w ucho wpada: i rytm, asonancje, odrębność zwrotki; ale chociaż podrobienie z mistrzowskiej płynęło dłoni, przecie naśladownictwo poznawano odrazu... Nic nam Pieśni Janusza nie zastąpiło, nic ich nie przewyższyło. Pol sam miał tylko jedną taką wiosnę natchnienia w życiu, jeden jedyny rok wojny i nadziei i wolności.
Dziś lepiej rozumiemy i oceniamy zasługę Pola. Rewolucja roku 1831-go nie zdobyła się na własną pieśń bojową. Warszawianka była surogatem obcym — Delavigne nie mógł przecie stworzyć nam polskiej Marsyljanki; ale co boleśniejsza: żaden z poetów, patrzących na dni promienne po nocy listopadowej, nie wydobył z lutni swej tak przejmującego dźwięku, iżby mu naród cały dreszczem uniesienia odwtórzył. Wszak Suchodolskiego i innych śpiewki nie dorastały ani wysokości, ani grozy chwili przełomowej... I trwała bohaterska walka bez bohaterskiej pieśni; a przecież świetne chwile wojny narodowej zasługiwały na to, aby z pobojowisk Grochowa i Wawru na skrzydłach wielkiego natchnienia ulecieć ku potomności.
Otóż jeden, jedyny Pol uratował wtedy honor poezji narodowej Pieśniami Janusza. To jego wielka, niezaprzeczona, niepożyta zasługa; z całej puścizny poetyckiej ta Pieśń o roku 1831-m wyszła nietknięta, czysta, nieskalana żadnym uwłaczającym sądem. Wojna narodowa owiała ją swem wielkiem, rzeźwiącem tchnieniem: z pogromu dziejowego ta pieśń uszła cało, tłum ludzi obiegła, by krzepić wiarę i budzić nadzieję.
Była chwila po pogromie,
Gdzie stać mogła na wyłomie
Tylko pieśń, jak Duch!
Pieśń, jak upiór i jak mara:
Aż znów miłość, aż znów wiara
Pchnęła dusze w ruch!
Pol nie przestawał tworzyć i przygotowywał drugi tom Pieśni Janusza. Snuł dalej wątek świeżych wspomnień: czas jakiś nad gawędą staroszlachecką wzięła górę nuta ludowa i mieszczańska: Historja szewca Kilińskiego, Obrazy życia górali (Z Podróży); wreszcie synteza niejako idei zbiorowej, promieniejącej już z pierwszych Pieśni Janusza, ale tu świadomie streszczona: Pieśń o ziemi naszej, gotowa już w r. 1835. Łączył Pol w pieśni, co było pozornie rozerwane kordonami. Sławił siły świeże, niezużyte, do życia się rwące: wieśniaka, górala, rzemieślnika. Dał bardzo wyraźne dowody szczerego demokratyzmu i z głębi serca wzdychał ku przyszłości, którą chciał widzieć zdrową a potężną „jak lud kmiecy, co ją dźwignie swemi plecy.“ Szlachcie nie schlebiał zaiste, kiedy „znarowionej“ życzył, by jej Bóg dał „rozum kmiecy“. A o czystość i świętość tego ludu dbał jak o skarb najdroższy, kiedy dawał smutną i przestrogę i przepowiednię zarazem, na góralach naszych sprawdzoną:
„Żal mi, żem góry i ten lud pochwalił,
I sam na siebie prawiebym się żalił,
Bo jako biją szkodnicy jastrzębie,
Tak uderzycie na stado gołębie!
Was nie rozjaśni ten świat swym uśmiechem,
Ani was natchną góry swym oddechem,
Ani was górskie wody nie obmyją,
Ani w was prawdy ludu nie ożyją!
Bo na to, byście stąd wracali krzepsi
Na duszy waszej i ciele wzmocnieni,
Potrzeba, byście tu przybyli lepsi.
A ludzie po was nie byli zgorszeni!“
Pol, złożywszy hołd tendencjom demokratycznym swych czasów,[4] objąwszy całą duszą i jakby przytuliwszy do piersi całą ziemię naszą, wyśpiewawszy jej uroki i pożytki, spełnił poniekąd, co mu obowiązek obywatelski nakazywał. Z rzeczywistości, z dni płynących, wziął co mógł najlepszego i roztoczył przed społeczeństwem; ale w rzeczywistości tej z każdym rokiem coraz mniej widział ponęt i poetyckiej podniety. Były to ciężkie czasy reakcji i represji, „zaniosło się na długo“ (wedle wyrażenia Z. Krasińskiego) i znękany umysł odwracał się z bólem od szarzyzny i pomroki dżdżystej, która mżyła po świecie. W myśli mknął ku przeżytym promiennym dniom młodości lub dzieciństwa.
Te kraje radbym myślami powitał,
Gdziem rzadko płakał, a nigdy nie zgrzytał,
Kraje dzieciństwa...
Pol wracał stale do wspomnień najwcześniejszych, a gdy bieg życia niósł z sobą, że raz po razu spotykał typowe postaci starców, będących żywą kroniką lat ostatnich wolnej Rzpltej, poeta lgnął ku nim sercem, przykładał ucho do piersi, bijących dawnem tętnem gorącem, niejedną chwilę przeżywał górnie, jako przodkowie niegdyś całe życie.
Rodzaj umysłu jego był nie tyle twórczy co odtwórczy, zależny bardzo od otoczenia, z ludzi czerpiący.
Im dalej w lata po r. 1831, tem mniej mogła mu dać jałowa i beznadziejnie smutna rzeczywistość. Natomiast przeszłość wnęcała się do duszy jego głosem zrozumiałym i wabiącym do czynu: głosem konfederacji barskiej, legjonów, ruchawek narodowych. Od dziecka słuchał do zapamiętania się starców, przyswajał sobie ich mowę prostą, czasem rubaszną, niezawsze okrągłą i ogładzoną, ale jędrną, kipiącą życiem, jak fala górskiego potoku.
Wraz z tą mową wsiąkał weń cały świat wyobrażeń starodawnych, sympatyj i antypatyj, świat myśli ubogi, ciasny, ale własny. Literackich wpływów tak jakby nie zaznał; byronizm ledwie go musnął swem czarnem skrzydłem (Belwederczyk), żadnej gorączki naśladownictwa nie przebył, odrazu, za przewodem starców wszedł na twardy grunt narodowych szlaków, do których inni poeci dopiero po latach z obłędnych dróg nawracali. Kto mu zarzuca, że z czasem jednostronnie i niekrytycznie rozmiłował się w schyłku XVIII wieku, ten chyba nie pamięta, że naród cały krzepił się wtedy bliższą i dalszą przeszłością. Poeci nasi i powieściopisarze wyczuwali wtedy instynktem to łaknienie ogółu i karmili go, każdy po swojemu: to Panem Tadeuszem, to Pamiątkami Soplicy, to Beniowskim, lub Wernyhorą, to Kontuszowemi Pogadankami lub pseudopamiętnikami Rogowskiego i t. d.
Powszechnie odczuwano w latach 1830-1840, że ma się pod koniec szlachetczyźnie, i zanim do grobu zstąpić miała, łowiono chciwie, bądź z patrjotycznych, bądź z estetycznych tylko, lub wreszcie antykwarycznych pobudek, łowiono tęsknym wzrokiem: stroje, miny, gesta, mowę znikających z każdym rokiem ostatnich wojskich, podkomorzych, cześników, konfederatów, legjonistów. Ową powszechną tesknotę za przeszłością barwną, rojną, huczną, burzliwą, pełną winy i wina, ale pełną też animuszu rycerskiego, a nie tak znowu całkiem z cnót obraną, jakby się zacietrzewionej krytyce wydawało — oddał niezrównanie, gienjalnie, któż? — właśnie Słowacki:
A choćby i znów powstał lud z rozpaczy,
Któż Polskę taką, jak była, zobaczy?
Czy jaki rycerz, ścięty od zawoja,
Na zmartwychwstałą powie: Matka moja!?
Czy jaki z grobu wywołany miecznik
Pozna ten blady, dzisiejszy słonecznik,
Co za nowości gwiazdą się obraca?
A gdzież są dzisiaj te pany w żupanie,
U których w sercu cnót na króla stanie?
Pol, z natury uczuciowy, zatęsknił do przeszłości i w niej szukał uzdrawiającego kordjału. Los zdarzył, że poznał starców, rozmiłowanych w ostatnich latach wolnej Rzpltej, a umiejących silnem i pięknem słowem mówić o przeszłości poprostu, bez mędrkowania i bez żółci. — Było między nimi a Polem wielkie powinowactwo duchowe; tylko w takich gawędach z Winnickim, Krasickim, Morelowskim i tylu innymi czuł się Pol dobrze. Rozumem ich nie przewyższał; sam o rozumie swym niewiele trzymał, twierdząc, że dopiero Józef Kremer, „jaki taki ład w głowie jego zaprowadził“; wyobraźni też tęczowej, olśniewającej nie posiadał; ale miał pamięć olbrzymią, w której gromadził światy całe opowiadań i gawęd staropolskich i miał silne, gorące uczucie, którem ogrzewał drugich. Nieprzeparty miał być urok jego osoby i rozmowy. Otóż to uczucie jego nie mogąc czerpać li tylko z świata własnych udręczeń duchowych, lub z świata rojeń fantastycznych, szukało pobudek nie w sobie samym, bo wielka prostota i większa jeszcze skromność nie pozwalały mu drugich zaprzątać swoją osobą — ani też pobudek twórczych nie szukało na księżycu i gwiazdach, ale na ukochanej ziemi rodzinnej, w jej życiu, w jej przeszłości.
Świeżość pochodzenia polskiego sprawiła, że szczep przyswojony przyjął się na starym pniu tradycyj polskich i z nich przedewszystkiem, a potem nawet z nich wyłącznie, ciągnął soki ożywcze. Była w tem — rzekłbym — poniekąd konieczność psychiczna. Organizacja jego umysłowa i duchowa żyła poprostu tradycją od lat najmłodszych. Chcieć go z niej wyzuć, lub od niej odciąć, znaczyłoby to chcieć zrobić z Pola artystę-estetę, którym on nigdy nie był i być nie mógł. Czuł on wybornie, że w tej przeszłości tkwią pierwiastki jego siły twórczej. Nie miał filozoficznego ani uzdolnienia, ani wykształcenia, aby z przesłanek przeszłości i teraźniejszości snuć wnioski, jaką będzie przyszłość. Głowy Krasińskiego nie miał, ale uczuciem chyba mu dorównał. Uczucie zawiodło go na turnie, z których zapatrzył się chciwie i miłośnie w świat ginący i ani się spostrzegł, jak się tam zadomowił na resztę życia.
Wspomniałem, że nie był Pol filozoficznym umysłem, ale nie znaczy to, jakoby nie zdawał sobie sprawy z zagadnień życia, jakoby nie czuł i nie rozumiał, ku czemu świat idzie. Owszem, jasno widział, na co się zanosi — ale i to wiedział, że z zamętu nieprędko wyjdzie nowy jakiś trwały porządek! Widział,
Jak bez nadziei, miłości i wiary
Na dwie połowy gawiedź się rozdarła
I staje niby pod dwoma sztandary.
I jedni pragną woli swojej znamię
Wypiec na duszy okutego świata;
A drudzy rwą się uzbroić swe ramię
I całą ludzkość zmienić w topór kata.
Gdy w jednych nie widział cnoty, a w drugich rozumu, poeta trzymał się na uboczu, źle wróżąc wiekowi, gdzie karły bez siły biorą się z dumą do wielkiej roboty; wierzył jednak w ludzkość, wierzył w zaranie lepszej przyszłości:
Rodzące bóle i trwogi skonania,
Które dziś ludzkość i trapią i palą,
Są tą jutrzenką owego zarania,
I one przyszłość szczęśliwsza ustalą.
∗ ∗
∗ |
Nie będziemy szczegółowo przechodzić dalszych objawów jego twórczości; nie zamierzaliśmy bowiem tu dawać pełnej charakterystyki całej postaci. Chodziło nam tylko o wydobycie na jaw zasadniczych, głównych pierwiastków tury duchowej Pola w Pieśniach Janusza, któremi łatwo już objaśnić i zalety i ujemne strony całej jego poezji.
Nadzwyczajna obfitość słowa była jej błogosławieństwem, ale była też niebezpieczeństwem. Łatwość niesłychana wiersza dodawała skrzydeł uczuciu, kiedy szło o wylew patrjotyczny w Pieśniach Janusza, ale taż sama łatwość folgowała potem rozwlekłości i gadatliwości niewyczerpanych anegdot szlacheckich. Potoczystość opowiadania wzbierała nieraz potokami słów bez głębszej treści. Zato prostota, jasność i ludzkość jego poezji wynagradza niejeden brak. Docierał Pol do tłumów, do tych sfer szerokich, które nie mogły jeszcze zrozumieć i ocenić Krasińskiego lub Słowackiego. Na ogół biorąc, poematy jego większe, źle zbudowane, bez artyzmu i stopniowania, bez urozmaicenia treści, nie wytrzymały próby czasu i zaszkodziły utworom drobnym, dziś zapomnianym, a zawierającym szczere perły natchnienia,[5] (Leśne jezioro, Pierwsza noc we dworze, Ranek w puszczy i tyle innych). Sam Pol wyżej je stawiał od swych większych poematów, nawet od Mohorta wyżej. Tam kryła się skromna i wrażliwa dusza poety.
Tendencyjność większych poematów, ich jednostronność i wyłączność zaszkodziła dawniejszej popularności Janusza, przyćmiła blask jego Pieśni, które dzisiejszemu pokoleniu nie mówią już tyle, co dziadom i ojcom naszym. Ale poezja Pola, przeszedłszy pod koniec zeszłego wieku czyściec niezasłużonej obojętności — ostanie się w najistotniejszej swej treści jako szlachetny, rodzimy kruszec trwałego blasku i mocy. Kto zechce kiedyś, po wielu, wielu latach wiedzieć, co czuły, myślały, co kochały i czciły, a czego nienawidziły pokolenia najbliższe rozbiorem Polski, sięgające w młodości Barskich i legjonowych czasów — ten najwierniejsze, najprawdziwsze echo odnajdzie w poezji Pola.
Surowy sędzia całej jego puścizny poetyczno-społecznej, Spasowicz, w końcowych uwagach zmuszony był przecie hołd mu złożyć i tak mówił:
„Był to mistrz wielkiej ręki, talent oryginalny, silny, niezbyt bogaty w pomysły... Widnokrąg jego pojęć nie przekraczał nigdy granic jego narodowości i wiary, którą on nierozłącznie wiązał z narodowością, miłując je z pewnym szowinizmem i z upośledzeniem wszystkiego, co leżało poza ich obrębem. Stąd pochodzi, że był on wyłącznie polskim poetą... Pozostanie wielką jego zasługą, że był poważnym stróżem wielkich grobów, drogich pamiątek, że krzepił wiarę, bo sam mocno wierzył“.
Tak jest istotnie. Dodam jeszcze, że był to ostatni u nas piewca rycerskiej przeszłości, istny Mohort staroszlacheckiej poezji. Z nim ona poszła do grobu. Czyżby jednak naprawdę poezja Pola miała być tylko relikwją przeszłości, bez ziarn plennych na przyszłość? Czyżby na dzisiejsze czasy poezja ta nie miała już mocy ożywczej i krzepiącej? Nie sądzę. Przeciwnie, uważam, że Pol, nie obdarzony ani filozoficznym umysłem, ani dbający o artyzm kompozycji, miał przecie wielki instynkt narodowy, czuł burze idące wieku swego i jak przeczuwał rok 1846, tak przewidywał smutki pokoleń po r. 1863 i wielką troskę dni dzisiejszych. Wcześnie zrozumiał, że możemy niejedno utracić z tego, co wysławiał w Pieśni o Ziemi naszej; ale przyszłość narodu opierał na ostatniej, niezdobytej twierdzy, na Domu naszym, tej ostoi życia i ducha polskiego.
I w Pieśni o tym Domu złożył niejako arkę przymierza między dawnemi i młodszemi laty, owoc rozmyślań długoletnich i przestróg czujnego serca. Uczył, że wszystko zdobyć trzeba pracą i zasługą własną, spłacić dług żywota, „co świat dawa na zaranie, każdy uścisk wiernej ręki, poświęcenie i kochanie...“ Uczył, że na tej naszej, polskiej drodze życia stąpać trzeba będzie nieraz po gadach i po zdradach:
„Gdy brać będą to za siłę, co gorączki jest znamieniem; gdy opaszą cię pierścieniem świetne mózgi, serca zgniłe, co się niby rwą do czynów, a słowami tylko płacą; co z krzywd tylko się bogacą i przez hańbę do wawrzynów idą drogą świętokradzką!“
Uczył dalej, że „nic tak bardzo już nie boli, jak niecnota własnej braci, która piekłu haracz płaci.“
A wkońcu uczył wytrwania, najtrudniejszej sztuki: „Wytrwać, wytrwać! to zadanie, kto poczciwej sprawie służy: choć ci wszystko w poprzek stanie, w burzy serca, w życia burzy. Chociaż swoi się sprzysięgą przeciw tobie w zdradnej radzie, chociaż piekło swą potęgą tysiąc zapór ci pokładzie — wytrwaj synu! w Bożej próbie, w wielkiej chwili przesilenia!“ Ufał zawsze, że „kraj się pracą i ofiarą z tej otchłani wydobędzie i odmierzy własną miarą, gdy zasiędą ziemi sędzie.“
Do tej pieśni o Domu naszym szły mocne otuchy wiary w to, co najlepsze w narodzie; jawiło się miłości „rajskie lice i nadziei święte nuty“; wiązały się z tą Pieśnią uroczyste echa Psalmów, złociły ją różowe, drżące promienie Przedświtu; „a kto serce ma i ducha i tej pieśni się przysłucha“, przyzna, że są w niej zawsze jeszcze pierwiastki rodzimej siły na dalsze życie.
W pośmiertnych papierach Pola znalazła się ostatnia pieśń Januszowa, ostatni dźwięk lutni, która wiernie do mogiły służyła polskiemu duchowi. Miał w niej prawo Janusz żegnać naród z za grobu krótką sprawą żywota swego: „w walce stałem, i z miłością ziemi dałem, com od Boga wziął“.
Dlatego pieśń tę ostatnią dołączyliśmy na samym końcu Pieśni Janusza, jako śpiew łabędzi, jako zgodny a rzewny akord starca, żegnającego wiosnę dni swych rycerskich, kiedy to „rósł w pieśni“. co obeszła nas koleją „sercem, wiarą i nadzieją“.
Pol ma tak obszerną skalę głosu w Pieśniach Janusza, od ludowo-żołnierskiej strofki, aż do poważnego nastroju Pierwszej Rocznicy i do mistycznej głębi Proroctwa Kapłana Polskiego, że w porównaniu z poprzedniemi, nieudolnemi próbami wierszy z czasów lwowskich, z lat 1827-1830, zdumiewa nas jego rozrost nietylko siły twórczej, ale wydoskonalenie języka i stylu poetyckiego. Wiemy wprawdzie, że młody Pol usilnie pracował nad sobą, że skrzętnie w osobnych zeszytach gromadził wypisy i notatki z czytanych pisarzy staropolskich[6], ale nie wszystkie zeszyty się dochowały, brak nam więc materjału do skreślenia rozmiaru tych studjów stylistyczno-językowych. Prawdopodobnie jednak więcej Pol zawdzięczał żywemu słowu starców, sięgających epoki Stanisława Augusta i Księstwa Warszawskiego, aniżeli rozczytywaniu się w pisarzach naszych wzorowych. Bądź co bądź w urywkach, wypisanych nad poszczególnemi pieśniami, wedle mody ówczesnej literackiej (że tylko przypomnę motta w młodzieńczych utworach Z. Krasińskiego), mamy pewien wybór ulubionych autorów młodego poety. Zamieścił więc Janusz urywki z Jana Kochanowskiego i Krasickiego, dał motta z Niemcewicza, a co ważniejsza, z Woronicza; wszakże najwięcej przytoczył nagłówków z Brodzińskiego i Mickiewicza. Na nich to bowiem przedewszystkiem kształcił młody Pol i język swój poetycki i uczucie. Powstanie narodowe sprawiło, że i Goszczyńskiego i Suchodolskiego wplótł do wieńca poetyckich ozdób swych Pieśni — tak, jak całkiem naturalnie Proroctwo Kapłana Polskiego wyszło ze stygmatem podniosłej zapowiedzi X. Lamennais’go, która długo dźwięczeć będzie także w uszach i w myślach Krasińskiego i Słowackiego: „Próżno wołają, Polsko, żeś w grobie... ten grób kolebką Twoją“!...
Od dawna zaciekawiała nas zagadka stylu różnowzorego Pieśni Janusza, ale mniemaliśmy, że zatracił się na zawsze klucz do rozwiązania tej zagadki. Tymczasem niespodziewanie, ten sam człowiek, który za oceanem przechowywał przez pół wieku pierwsze rękopisy Pana Tadeusza, ten sam przechował początek autografu Pieśni Janusza! W archiwum emigracyjnem ś. p. Ignacego Domeyki dochowało się ośm stron autografu Pieśni Janusza, których to ośm stron podarował Pol w Dreźnie Domeyce na pamiątkę. Dzięki tylekroć doświadczonej przez nas dobroci p. Władysława Mickiewicza, mogliśmy skorzystać ze światła, które rzuca nawet fragment pierwszego rękopisu Pola na ewolucję układu i stylu Pieśni Janusza.
Autograf Pieśni Janusza nie jest bruljonem, ale własnoręczną kopją, bardzo staranną i czystą, napisaną cienkiem piórem[7]. Są tam zaledwie poprawki oddzielnych liter, nigdy zaś słów całych. Papier autografu jest koloru cielistego, lekko pożółkły, rozmiarów 19·7✕16·7 cm, linjowany, na każdej stronicy o 1 cm dokoła jest winieta arabeskowa szerokości jednego centymetra; znaków wodnych papier nie ma. Stronic jest (niestety!) tylko ośm.
Tytuł ogólny autografu: Piosnki, podkreślony w rękopisie. — Układ pieśni jest w autografie całkiem inny, niż w druku; niema tam jeszcze nagłówków pieśni, a tylko cyfry rzymskie oznaczają pierwotne następstwo Piosnek. Oto, jak się to następstwo wyraża w stosunku do pierwodruku:
Autograf: PIOSNKI. |
PIEŚNI JANUSZA Tom I. Wydał A. Jełowicki. Paryż 1833 in 12°. | |
I. | (strona 1-sza) | Sokoł (str. 51—53) |
II. | ( „ 2-ga—3-cia) | Maroderka (str. 162—164) |
III. | ( „ 4-a) | Krakusy (str. 47—50) |
IV. | ( „ 5-a) | Powstaniec Litewski (str. 133—134) |
V. | ( „ 5-a) | Śpiew z Mogiły (str. 178—181) |
(brak numeru) Ucieczka (6-a) | Belwederczyk (str. 192—194) | |
VI. | (strona 7-a) | Patrol (str. 127—128) |
VII. | ( „ 8-a) | Nocleg w Czersku (str. 188—191). |
Mamy tu zatem zaledwie szóstą część całego zbioru Pieśni Janusza; wybór i układ świadczą, że poecie zależało pierwotnie na tem, aby przedewszystkiem piosnki wojenne r. 1831 nadawały ton. Niema na początku autografu ani Szabli Hetmańskiej, ani Konfederata; widocznie ugrupowanie całe miało mieć zrazu inny charakter, a może podział treści wyróżniał Piosnki od Gawęd. Dochowanych ośm stronic autografu zawiera też sporo różnic między tekstem pierwotnym a pierwodrukiem. Odmianki te podane są w naszem wydaniu w odpowiednich miejscach u dołu tekstu; nie będziemy zatem tutaj ich wyszczególniać. Widać z tych odmianek, że Pol bardzo się starał nietylko oto, aby dobrać jak najtrafniejszego wyrazu i uniknąć niejasności, ale także przemieniał całe strofy, jeśli zwrot jaki wydał mu się mniej udanym. Ile na przeróbce zyskiwała piosnka, widać to n. p. z takiego Powstańca Litewskiego, który w autografie jeszcze ma taki początek:
Hej, na pięknym, białym koniu
Jedzie ktoś po błoniu.
Chorągiewką wiatr powiewa,
A on sobie śpiewa:
W druku zaś czytamy:
Jedzie szlachcic okoliczny,
Konik pod nim śliczny.
On do korda przypasany
A konik zhasany.
Tu odezwało się dalekie echo Jana Kochanowskiego („do korda przypasany“[8]) i zmieniło ułana z chorągiewką na szlachcica z zaścianka, z „okolicy“.
Czasem pierwotny rym, gwarowo zabarwiony, nie wytrzymał próby, zniechęcił poetę i cała strofa uległa zmianie, zatracając pierwotny nastrój osobisto-liryczny. Dotyczy to trzeciej strofy Belwederczyka, która w autografie brzmi:
Miałem ja krewnych, których kochałem:
Matkę, sąsiadów, przyjaciół.
Ach! miałem także... Boże, co miałem.
Trudno wymówić, com stracił.[9]
Otóż strofa ta padła ofiarą autokrytyki i zamieniła się na dość bladą w pierwodruku (str. 193):
Tam, tam na lewo droga się bierze
I płynie w kraj nasz daleki;
Tam ja dziewczynę kochałem szczerze,
Tam ją rzuciłem na wieki!
Wydanie niniejsze opiera się na wydaniu pierwszem Pieśni Janusza z r. 1833, a różni się od niego tem, że stosownie do intencji poety dodaliśmy zamaszysty i zupełnie duchem Januszowym natchniony wiersz Wachmistrz Dorosz na Litwie, wydrukowany w tem samem miejscu, gdzie mu je wybrał Pol w drugiem wydaniu Pieśni Janusza. (Tom I, str. 82-91, Lwów (a właściwie Lipsk) 1863). Dlaczego Wachmistrz Dorosz nie dostał się do wydania pierwszego? Oto dlatego, jak mniemam, że wiersz ten zawierał ostrą, acz sprawiedliwą krytykę sztabu wojskowego na Litwie powstańczej; krytyka ta mogła ulec samowolnej cenzurze którego z emigrantów-litwinów w Paryżu 1833 r., n. p. Domeyki lub E. Januszkiewicza[10].
Drugim dodatkiem, wzbogacającym nasze wydanie, jest Ostatnia Pieśń Januszowa, o której mówiliśmy wyżej.
Co do objaśnień Pieśni Janusza to w pierwszem wydaniu i w następnych mieszczą się one na końcu tomu wydrukowane po Pieśniach. Dla wygody czytelników podajemy te objaśnienia poety u dołu tekstu. Objaśnienia W. Pola wystarczały dla ówczesnego pokolenia; po latach 88 niejedno uległo zapomnieniu, niejeden wyraz jest dziś przestarzały lub mało zrozumiały. Dodałem zatem objaśnienia własne, a w wyborze wyrazów, potrzebujących objaśnienia, kierowałem się wykazem słów, dostarczonym mi przez pannę Sabinę Kowalewską, słuchaczkę Wydziału Humanistycznego w Uniwersytecie Wileńskim, za co Jej składam podziękowanie.
Pisownię stosujemy do uchwał Akademji Umiejętności; nie zmieniamy jednak pisowni wydania z r. 1833 tam, gdzie świadczy ona dobitnie o właściwościach wymowy W. Pola, lub odcieni gwarowych, umyślnie przez poetę w druku zaznaczonych.
a) pierwsze: Pieśni Janusza. Tom I. Wydał Aleksander Jełowicki. Paryż 1833. in 12°, str. 276. — Poprzedzone stalorytem Antoniego Oleszczyńskiego: Kazimierz Puławski, Naczelnik Konfederacji Barskiej i t. d.
b) drugie: Pieśni Janusza. Tom I. (1831—1833). Lwów, Nakład autora, główny skład u K. Wilda. 1863 in 8°, str. 150. — W Lipsku czcionkami... Giesecke i Devrient. Tom II. (1833—1835), str. 88. Tom III. (1835—1846), str. 104.
c) trzecie: Dzieła W. Pola, Lwów 1878, Tom dziewiąty (Poezje, tom V), str. 1—131.
Józef Szujski: W. Pol, wspomnienie pośmiertne, w „Przeglądzie Polskim“, 1872 r.
J. I. Kraszewski: Pamięci W. Pola, Poznań 1872.
L. Siemieński: W. Pol i jego poetyczne utwory, Kraków 1873 (przytem Wybór poezyj).
W. Spasowicz: W. Pol jako poeta, Wilno, 1882.
K. Estreicher: W. Pol (1807-1832), Lwów, 1882.
A. E. Odyniec: Wspomnienia z przeszłości, Warszawa, 1884.
Z. Kaczkowski: Mój pamiętnik, Lwów, 1899.
St. Tarnowski: Historja literatury polskiej. Tom V, 126-130.
Maurycy Mann: W. Pol, Studjum biograficzno-krytyczne, Kraków, 1904-1906. Dwa tomy.
PIEŚNI JANUSZA
POLKOM
Emilji Sczanieckiej
i
Klaudynie z Działyńskich Potockiej
w imieniu Towarzyszów broni,
rannych w walce
O Niepodległość Narodu
w r. 1830—1831
poświęcił
AUTOR
|
Emilja Sczaniecka, urodzona 20 maja 1804 r. w Brodach (Wielkopolska); w czasie wojny r. 1831 pielęgnowała niestrudzenie rannych, założyła własnemi funduszami w Warszawie lazaret, t. zw. „Poznańczyków“. W r. 1863 znowu stanęła na czele lazaretów polskich w Strzelnie i Śremie, wspierała wychodźców, należąc do wszystkich narodowych przedsięwzięć w Poznaniu, Lwowie, Paryżu i t. d. Jako staruszka 92-letnia pracowała bez przerwy dla ubogich. — Umarła w Pakosławiu (w Wielkopolsce) 11 maja 1896 r. Pochowana w Michorzewie na cmentarzu wiejskim między ludem wielkopolskim. Na trumnie jej złożono krzyż cierniowy, ofiarowany przez towarzyszów broni z 1863 r.
Klaudyna Potocka, córka Ksawerego Działyńskiego, urodziła się w r. 1808 w Konarzewie, blisko Poznania, wyszła w r. 1824 za Bernarda Potockiego. Na pierwszy odgłos powstania listopadowego udała się wraz z mężem do Warszawy i tu poświęciła się całkiem pielęgnowaniu rannych i cholerycznych, wspólnie z przyjaciółką swą Emilją Sczaniecką. Na emigracji oddała wszystkie swe klejnoty żołnierzom polskim, głodnym i obdartym. Mickiewicz, poznawszy ją bliżej przy łożu konającego Stefana Garczyńskiego, mówił potem: „Ta kobieta godzi z rodzajem ludzkim i może natchnąć znowu wiarę w cnotę i w dobroć na ziemi“. — Wszystkie stronnictwa na emigracji chyliły przed nią czoła. Umarła w Genewie 8 czerwca 1836 r. — Zwłoki spoczęły w grobowcu Zamoyskich w Montmorency. Emigracja zebrała w r. 1838 na jej cześć fundusz dla wsparcia i wychowania sierot polskich.
WSTĘP
ŚPIEW JANUSZA
Śpiéwak wita wasze strony: Od Beskidów[11] do Pomorza, Nieraz z dziadem w puhar dziarsko Dość wam, żem ja w krwi ochrzczony,[18] 76
Lecz, czy znacie co-to boje?
DUMKA
Pod mogiłą długie noce PIEŚNI
KONFEDERAT
Już się przecie przetarła czarnych chmur nawała...[22]
Woronicz
karski
Kędyż to tak śpieszna droga? sielawa[23]
Rewolucja z łaski Boga!! karski
I ja-m słyszał;... ale... ale... sielawa
Starym! starym! mówisz Wasze? karski
Nie ubliżam ja Waszeci, sielawa
A to piękna historyja! A choć sobie sądzisz Wasze,
BIAŁE ORLĘ
Mnóstwo ludzi przed gospodą, „Dziś okopy przy Warszawie POLSKIE ZAPUSTY
Hałas, tartas po Poznaniu „Halt! halt! Wer da?“ — To my! Wiara![31]
SZABLA HETMAŃSKA
I
Szabla ukuta po prostu...
Adam Mickiewicz Zarżały konie w staro-pańskim dworze, Hajducy[36] gości czekają w podwojach, Zjechali dworno, i Panicz nadjechał, „Może ostatnie, ostatnie, mój synu! „Widzisz tę szablę? Dzielna, chociaż rdzawa; „Nie po kądzieli[52] szukał chluby pono, „A Waść mi tego nie skalaj oręża, 80
DZWON
Na gościńcu do Stolicy „Tam opowiem moje żale;
OBÓZ MOSKIEWSKI POD KOWNEM[63]
Teraz na świat wylewam ten kielich trucizny, Adam Mickiewicz[64] O ojczyźnie i o sławie A przy grze brzmi pieśń ponura: 16
Rzekł — nim od gry jeszcze wstali,
POŻEGNANIE
Kto z Bogiem, to Bóg z nim. Przysłowie staropolskie Panna młoda, jak jagoda, „Za wygraną zmów co rano:
KRAKUSY[74]
Grzmią pod Stoczkiem[75] armaty, „Hej, za lance chłopacy! I krzyknęli wraz „hurra!!!“ SOKÓŁ[89]
„Skąd to bracie, Sokole! że tak skrzydła w półkole A z bram miejskich, ze łzami patrzyli za wnukami
SZLACHTA NA WINIE[103]
Bić i używać — jest, co Polak lubi. J. U. Niemcewicz Po nas Wisłą, gdzieś za borem, „Co tu robić?“ rada w radę — „Ależ zwolna, mój Wojciechu! — „Ej, Mospanie! mówmy szczerze — „Któż wie? może... — Jan mu rzecze — — „Co? Panowie? do kaduka! ............ „Wiwat! wiwat! bracia chwaty!
NAPAD[118]
A kysz! a kysz!...
Adam
Rozedniało w duszy SIERŻANT
Malino! kochanie! KASIA
Oj, nikt nie dostanie SIERŻANT
A to znów dla czego? KASIA
Bo mam już mojego! SIERŻANT
Gdzież on? moje zdrowie? KASIA
Tam, gdzie i Panowie. 12 SIERŻANT
Jakto? on na wojnie? KASIA
A cyzby spokojnie SIERŻANT
Nie gniewaj się, mała! KASIA
Zgoda! SIERŻANT
No, to twoje szczęście, 28
I za karę szczerze KASIA
Co panu buziaki? 36
POBOJOWISKO POD WAWREM[119]
Późnym wiekom za przykład żyć będziem w pamięci...
Kazimierz Brodziński
I legło wojsko po bojowym trudzie; A odkąd wojny, nawet starzy ludzie
GOSPODYNI
Co tylko domowa strzecha Kazimierz Brodziński Dalej, dalejże dziewczęta, Bo dziś na noc tutaj zjadą
PIEŚŃ UŁANÓW[121]
PO ZWYCIĘSTWIE POD WAWREM
Pobijemy, potem policzemy.
Przysłowie staropolskie Niemasz pana nad ułana, Od tej dłoni, od tej broni, Hej, Prusaka nieboraka
KŁOPOT PANNOM Z CZWARTAKAMI
Za Siedlcami[127] w czarnym borze, Trzecia, nucąc jakąś śpiewkę, —„Sza! sza, szlarki[133]! próżne mowy![134] „Bo wiem pewnie, że nie stchórzy: „I zasiądę u komina,
DZIAD Z KORONY
Święta miłości kochanej Ojczyzny! Ignacy Krasicki Zdala słychać wiejskie dzwony, W dzień świąteczny w karczmie ludzie, — „Dzięki BOGU Najwyższemu!“ Byłem młody, a za młodu Co się odtąd w kraju działo Dzieckiem z matką tam bywałem,
POŻAJŚCIE[155]
Perkunas Diewajti! Ne muszk Żamajti Przysłowie narodowe żmudzkie[156] (Na nutę:
— Hej, tam na górze jadą rycerze. —) Nad brzegiem Niemna jest puszcza ciemna, A lud wzbił głosy wierne w niebiosy: PROKLAMACJA CHORĄŻEGO[161]
WYJĄTEK Z NARODOWEJ POWIEŚCI:
PAN CHORĄŻY
Tak zawżdy było w Litwie i na Żmudzi; Adam Mickiewicz Nie zmrużył oka Chorąży noc całą, I wówczas miła fortuna[165] i zdrowie, Ale na Boga! o, mam ja kord jeszcze, Kto chce zasłużyć na sąsiednią wiarę, 52
Czasem siekańcem[182] jak człowiek dosadzi, 76
Aby ukazom nie dawać posłuchu, 104
Tertio:[192] Rząd Polski zanim się ustali, POST SCRIPTUM[195]
Gdzie drwa rąbią, zwykle trzaski lecą;[196] Mogiłę naszych wysoko wznieść można,
PLACÓWKA POD BIRUTĄ[202]
Na falach morskich zgasła dzienna zorza, A pod Birutą, wśród leśnej ustroni, Przemyślską ziemię widzi pod stopami, Wtem strzał, i drugi! — „Na koń! na koń! Wiara!“
MATUSZEWICZ W TROKACH[211]
Precz Iwan Mekita! Rajnold Suchodolski Rośnie jelnik[212], a tuż za nim Matuszewicz wpadł na czele, — Radzi z szlachtą o Narodzie, „I do Pana Lelewela[221] Wiemy, żeś się zawsze padał[224], A dziś dowód wspólnej sprawy
NIEDOLA[229]
Da, Oszmiana z naszą Lidą[230] Dziesięć niedziel już powstanie A w Koronie niebo płonie
PODJAZD
„Poruczniku, spraw-że-no się, „Czego płaczesz, Dończe stary? PATROL
„Hej, panienko! dla Boga! PAN RÓŻYCKI[239]
Snuło jezdnych się niemało Żyją ludzie, co zaznali POWSTANIEC LITEWSKI[248]
Jedzie szlachcic okoliczny, A przy ogniu brzmi wesoła
MAZUR[258]
Piękna nasa Polska cała, Góral zbytnie podkasały[260], Bo bóg, zeby świat dziś twozył,
DUMY WIDORTA[262]
EMIR TADŻ-ULFECHR[263]
Ścichły wiatry nad wieczorem A zatęsknisz po rodzinie, Kiedyż — kiedyż, atamanie! „Kiedy nasza luba płacze,
HETMAN ZŁOTOBRODY[270]
Ponad Dnieprem tętnią konie, I śpiewaka, co przygody Tuż, tuż za nim leci tłuszcza,
GULDJA HETMANA[276]
Lotną-m widział ja ptaszynę Gdzie stąpiła lekko nóżką,
WACHMISTRZ DOROSZ
NA LITWIE.
Czy też licho mi nadało, Człek się musi napracować Z takiem wojskiem, z takim ładem, Jakoś lezie — ale kiedy I rżnę, panie, bez pardonu Niech też o nas przecie radzą, 135
Znać, żeś w pułku się wychował“ — 165
Tu się widzę nieźle dzieje, Potem mruknął — „To źle, panie,“ 230
Ból się wzruszył w każdej bliźnie,
POLKA
A serce, prorok, nie mieści się w łonie... Sew. Goszczyński Do późna wczoraj słyszałam działa, Wówczas ja boga ze łzami proszę,
OBRAZ CUDOWNY
Pośród tatarskiej bitwy znaleziony Ale nie dziwno; ile bowiem razy MARODERKA[312]
Panieneczko! Litwineczko! Od tej szabli porwą djabli
PIEŚŃ ZA BUGIEM[324]
Grzmi trzykrotne „sława bogu!“ A koń parsknął po raz drugi. Puszczaj cugle! — „sława bogu!“ Krwi wyciekło z niej niemało, Wszak Tyszyckie znacie pola? I niejeden z nich tam w Słuczy[328] Wszak Lubelskie, to nie stepy!
SŁAWA BOGU[331]
Pasą konie po rozłogu[332], „Tęgi chłopak! — a zabrali —
POWRÓT KONIA
Wszystko się dziwnie plecie Jan Kochanowski Kurz się drogą bałwani, „Gdzieście brata podzieli?“ „Możeć moje szkaplerze
STARY UŁAN POD BRODNICĄ[335]
Pod Brodnicą, jak woda, „Odkąd słońce mi świeci,
ŚPIEW Z MOGIŁY[337]
O luba Polsko! krwią zbroczona niwo! J. U. Niemcewicz[338] Leci liście z drzewa, Popalone sioła, I po garstce ziemi
POŻEGNANIE NA KALWARJI[342]
Stary zamek Lanckorony[343] MATKA
Synu! biednaż moja głowa SYN
Matko! ludzie nie Tatary, MATKA
Nie trzymajcie z Francuzami![346] SYN
Łatwiej, matko! z Arabami; Nie pomiatał sierotami, MATKA
Ależ jakaż korzyść będzie SYN
Co? i ja miałbym się chować Mnie-by z serca, mnie-by z oczu
NOCLEG W CZERSKU[350]
Dymią w Czersku kominy, „A witamy — witamy! Tamten spostrzegł i prosi
BELWEDERCZYK[358]
Już strzał działowy nas nie dostanie, Tam, — tam na lewo droga się bierze,[360] Bo losu zwrócić niema sposobu,[364]
PIERWSZA ROCZNICA 29 LISTOPADA[365]
OBCHODZONA W RZESZY NIEMIECKIEJ
Bracia! Rocznica! — więc po zwyczaju
O! nie zginęła jeszcze Ojczyzna, Jeszcze wykarmią one w zaciszy Bo zbrodnie spłyną krwawemi rzeki,
CHATA W PUSZCZY
Pośród puszczy jodłowéj — „A ten panicz gdzie, mamo! JEŃCY
Można gnębić niewinność, okować w kajdany; K. Brodziński Ponad drogą Irpiń płynie, Bogdaj przepadł, kto lud mnogi Jak nas trzystu — chciej zapytać —
SKON NASZYCH WROGÓW
O, boże wszechmocny i wielki i święty Łzy dojdą do nieba, — krew groby ocuci, —
POLACY W PRUSIECH[377]
......Nasz naród jak lawa A. Mickiewicz Ponad hafem[378] wicher wyje A śród nocy, ponad brzegiem, — „Niech wam przykro to nie będzie, „Choć dowódców dziś już niéma, DO PAMIĘTNIKA
PANNIE SABINIE
Damy i wieszcze dawne to przymierze,
DO PAMIĘTNIKA
PANNIE ANTONINIE
Kto szczęśliwy, smutków nie śni; Lecz się módlcie, moje Panie!
WIECZÓR PRZY KOMINIE[381]
POLSKA GAWĘDA
Orać skibę swoją, Przypowieści Pana Wełdysza No, moi panowie! gdy mowa o wojnie, Nie było tam wprawdzie ni sztabów, ni zborów, I w rządach i w sądach nad szlachtą przewodzić, 32
Bo dzielnie na koniu tatarskim człek zwijał, „Wie djabeł, co się to z tym koniem dziś święci! Dopieroż Barszczanin[407] przy kitce i z szablą? I podał, jak gdyby nic nigdy nie było, 144
PROROCTWO KAPŁANA POLSKIEGO[414]
Próżno wołają, żeś w grobie; W Hymnie do Polski. — De La Mennais
Wytrwaj mój ludu! Już Twój ranek świta. Już z grzechów Twoich ziemia Twa obmyta, Amen.
OSTATNIA PIEŚŃ JANUSZOWA OSTATNIA PIEŚŃ JANUSZOWA
POEMAT
ZNALEZIONY W PAPIERACH POETY PO JEGO ŚMIERCI.
Niech Bóg łaskę swoją daje! W erze pieśni pieśnią stojem,[416] Nie zwątpiłem w żadnej dobie: Taką rolę wyoraną, Archanielskich trzeba mieczy A pojmiecie? co to trzeba: Bądźcie zdrowi i szczęśliwsi! |
- ↑ Wincenty Pol, studjum biograficzno-krytyczne, napisał Maurycy Mann, Kraków 1904, Tom I, str. 3.
- ↑ Na świadectwie wojskowem, wydanem 6 września 1831 r. Napoleonowi Kraczakowi obok podpisów Emeryka Staniewicza i G. Gronostajskiego, znajduje się podpis: „Wincenty Pol, podporucznik 6 pułku S. K., pełniący w oddziale Akademików Wileńskich obowiązek Adjutanta“.
- ↑ Pierwsze wydanie ma tytuł: Pieśni Janusza. Tom I. Wydał Aleksander Jełowicki. Paryż, 1833 (stron 275, in 12°, z popiersiem Kazimierza Pułaskiego, staloryt Ant. Oleszczyńskiego). Trudno przypuścić, aby na samym tytule tkwił błąd drukarski co do roku; faktycznie zaś Pieśni ukazały się dopiero w ciągu r. 1835, jak o tem doniósł dwukrotnie Tygodnik Emigracji Polskiej w Paryżu (6-go maja 1835 r. i 14-go października 1835 r.). Rękopis anonimowy odebrał Jełowicki w ciągu r. 1833; może zaraz kazał drukować, ale ponieważ na tytule miał: Tom I, więc oczekiwał nadejścia rękopisu tomu drugiego, którego się nie doczekał i puścił wreszcie tom I w r. 1835. Tak objaśniam rzekomą pomyłkę roku 1833 na tytule. Rękopis Pieśni Janusza mógł nadejść z Galicji w ciągu roku 1833; w każdym razie nie przed tym rokiem. W Objaśnieniach bowiem przytacza Pol obficie wyjątki z Pamiętnika Pułku Jazdy Wołyńskiej Różyckiego, który ma datę: „Bourges 1832“ i ukazał się w jesieni tego roku, jak wnoszę z recenzji Mickiewicza (Nr 1 Pielgrzyma z dnia 4 listopada 1832 r.). W Galicji mógł się znaleźć Pamiętnik Różyckiego w końcu roku 1832. Nadto i Trzecią Część Dziadów miał Pol w ręku, pisząc Pieśni Janusza; ta zaś nie prędzej jak w styczniu 1833 r. mogła się przedostać do Galicji. Jak mało dbał o powodzenie materjalne swych Pieśni Pol, widać z tego, że zaledwie w r. 1838, może przyciśnięty potrzebą, zgłosił się do wydawcy. Podaję tu wyjątek z listu Januszkiewicza do panny Eug. Larris, z Paryża dnia 22 lipca 1838 r.: „Wypisują odpowiedź Aleksandra (Jełowickiego) na moje zapytania: „Zadziwia mnie pretensja Janusza — jakże on chce, żebym w jego interesie jemu donosił, kiedym do tej chwili nie wiedział i nie wiem na pewne, kto on jest; kiedy on osobiście do mnie się nie zgłaszał... uprzedź osobę, która Cię zagadnęła o Janusza, aby mu dała wiedzieć: 1-o, że się spodziewałem za moją dla niego usługę dobrego słowa, a tymczasem dowiaduję się, że mi go odmawia, nad czem boleję mocno. 2-o, że za sprzedaż Pieśni należy się mu odemnie około 700 franków, że kiedy chce, może temi pieniądzmi dysponować...“
- ↑ Wierne odtworzenie nastroju ludowo-żołnierskiego, n. p. w Pobojowisku pod Wawrem, albo mieszczańsko-rewolucyjnego w Kilińskim przysądzone potem nie postaciom kreślonym, ale samemu poecie! Za tem poszła niekonsekwentna rozbieżność w sądach o Polu. W tym samym artykule będzie raz Pol nazwanym „chwalcą sarmatyzmu staroszlacheckiego“, to znowu „demokratyzm Pola jest płytki i jednostronny: przyszłość narodu widzi on(!) w potokach krwi nieprzyjacielskiej, wśród skrzypu szubienic z ciałami panów i biskupów...“ (Sto lat myśli polskiej, tom VI, str. 92 a 95). Słowem, raz jest Pol wstecznikiem, to znowu bolszewikiem, avant la lettre. — I to wszystko wydrukowano nie tak dawno, w r. 1911! A przecież dawno już, bo w roku 1873, L. Siemieński przestrzegał przed dorywczem osądzaniem Pola (W. Pol i jego poet. utwory, Kraków, 1873, str. 32-34).
- ↑ W. Pol: Pieśń o ziemi naszej oraz Liryki wybrane opracował Roman Zawiliński. — Bibljoteka Narodowa Nr 21, str. 97—104.
- ↑ M. Mann, W. Pol, Tom I, 63. Wypisy z Piotra Kochanowskiego i z Grochowskiego.
- ↑ Wszystkie szczegóły o autografie i kopję dokładną autografu zawdzięczam urzędniczce Bibljoteki Polskiej w Paryżu, pannie Monkiewiczównie, za co składam Jej podziękowanie.
- ↑ „przypasany do miecza rycerz“. Fraszki, III, 1.
- ↑ Bez wątpienia w uchu i wymowie Pola brzmiał ten wyraz straciuł i dlatego rymować mógł z przyjaciół. — Poeta w strofce tej rzewnej miał na myśli ukochane Mostki pod Lwowem, zamieszkałe przez jego krewnych, Ziętkiewiczów, gdzie też mieszkała narzeczona W. Pola, panna K. Olszewska.
- ↑ Nie wprowadziliśmy zaś do naszego wydania wiersza p. t.: Pieśń do miodu, pomimo, że znajduje się w wydaniu lipskiem na str. 79-81, między Guldią Hetmana a Wachmistrzem Doroszem; jest to bowiem jeden z najsłabszych wierszy Pola, który nietylko nie dodawałby listka do wieńca Pieśni Janusza, ale odbijałby na ich tle niekorzystnie.
- ↑ w. 22 Beskidy, Bieskidy, część Karpat północno-zachodnia.
- ↑ w. 35 słoboda, na Rusi z polskiego swoboda, część ziemi, danej osadnikom z uwolnieniem od podatków i opłat na szereg lat.
- ↑ w. 38 po mieczu i po lutni. Pol bił się dzielnie w r. 1831. Ob. Wstęp.
- ↑ w. 40 obecną dolę = upadek ducha po zgnębieniu Polski przez Mikołaja I.
- ↑ w. 41 Grochowskie pole słynne bitwą z d. 25 lutego 1831 r.
- ↑ w. 50 powiastką barską nazywa Pol opowiadanie z czasów Konfederacji Barskiej, o której nasłuchał się wiele z żywej tradycji.
- ↑ w. 65 dobro duchowe: pomimo bojów nieszczęśliwych krzepi się duch na przyszłość.
- ↑ w. 76 Aluzja do obcego pochodzenia poety, który krwią, przelaną w r. 1831, wkupił się niejako w narodowość polską.
- ↑ ww. 100—2 piosnka Jeszcze Polska nie zginęła z pokolenia w pokolenie podtrzymywała wiarę w wyzwolenie Ojczyzny.
- ↑ w. 2: Laszę od Lach, jak ptaszę od ptak (ptach).
- ↑ w. 3 łopotać od łopot; wyraz naśladujący rzucanie się chorągwi, poruszanej wiatrem.
- ↑ Motto z Woronicza, wyjęte z początku pieśni IV, Świątynia Sybilli.
- ↑ Sielawa, herb szlachecki rodziny, znanej na Litwie i Rusi.
- ↑ w. 11 cale = wcale.
- ↑ w. 19 on = ot.
- ↑ w. 23 na Błonie, t. j. przez Błonie, o 30 kilometrów od Warszawy.
- ↑ w. 33 tartas, synonimy: rwetes, hałas, wrzawa.
- ↑ w. 31 chodźwa, liczba podwójna, użyta dla zabarwienia rozmowy gwarą ludową.
- ↑ w. 5 Umiński Jan Nep., generał polski (1780—1851). Po wybuchu powstania umknął z więzienia pruskiego z Głogowy w lutym 1831 r. do Warszawy, gdzie otrzymał dowództwo dywizji.
- ↑ w. 17 I od strony Miłosławia. Miłosław, miasteczko w Poznańskiem, nad granicą województwa kaliskiego położone, własność zacnego domu Mielżyńskich. (Obj. poety).
- ↑ w. 25 „Stój! kto tam?“ — Wiara, rozumie się polska, żołnierska.
- ↑ w. 34 szołdry = niemcy, pogardliwe przezwisko wielkopolskie.
- ↑ w. 35 Fryc stary = Fryderyk „Wielki“.
- ↑ w. 3 Pada się służba, tyle co rozpada się, rozbiega się na wsze strony.
- ↑ Czem raz, zam. co raz, często używane we Lwowie i na kresach południowo-wschodnich.
- ↑ w. 5 Hajduk, z węgierskiego, piechota za czasów Batorego, z czasem służba dworska w stroju hajduckim.
- ↑ w. 6 makata = dywan.
- ↑ forma prowincjonalna; tak mówią dziś jeszcze we Lwowie, Tarnopolu, Stanisławowie i t. d.
- ↑ wykładane.
- ↑ obramieniem, brzegiem.
- ↑ prowincjonalizm.
- ↑ w. 11 Ni śreber tyle w Hetmańskiej komnacie. Sale hetmańskie, te dzisiaj pogrobowe pomniki naszej wielkości i sławy dawnej, bywały przez całą szerokość domu budowane, miały zatem okna na trzy strony. Nad oknyma[38] i drzwiami wisiały gzymsa sztukateryjne dziwnej roboty włoskiej, i podpierały sufity z rzeźby złoconej, która była oprawą misternie malowanych obrazów historycznych familij. Ściany, krajowém drzewem taflowane[39], opływał adamaszek w deseń herbowy, złocistemi szyty bramami[40]. Równie framugi okien i drzwiów[41] taflowane, a czasem kryształowemi piaskami nasypywane były; drzwi zaś same taflowane lub rzezane. Posadzka zwykle marmurowa lub też gipsem barwistym wylana. — Na ścianach familijne obrazy męskie, tudzież królów polskich, lub znakomitych mężów i przyjaciół w kraju i za krajem żyjących, rozgradzały lustra, niewielkie całe, a wielkie składane z kawałków, oprawne w miedź lub inny bogaty kruszec, a przed niemi gorzało jarzące światło. Główne miejsce sali zdobiły chorągwie na nieprzyjacielu zdobyte, zbroje przodków sławnych i t. p. — Sprzętów nie wiele bywało w takiej sali; bo tylko pod ścianami stoliki nieruchome, marmurowe (a na tych wystawiano w dnie uroczyste całe bogactwo domu w śrebrach, jakoteż i w złocie) i krzesła duże, w rzeźbie, skórą złoconą a malowaną obite, czasami adamaszkiem pociągnięte: ale w ów czas na biało lakierowane, ze złotemi ozdobami. — Cała sala więcej do stania niż do siedzenia urządzona. — Podobne sale w wielu jeszcze miejscach do dziś dnia się zachowały. (Obj. poety).
- ↑ w. 12 Kasztelan, od castellum, gród, godność senatorska.
- ↑ w. 18 sukmana krakowska słynna, odkąd Kościuszko w niej chodził podczas powstania krakowskiego 1794 r.
- ↑ w. 23 somsiady = sąsiady. Pierwotna forma sam-siad, ten, co obok siadł, wespół, obok mieszka.
- ↑ w. 35 wyloty u kontusza, rękawy od ramienia rozprute, które w razie potrzeby wyrzucić można było na plecy.
- ↑ ww. 47—49 Stefan na Czarncy Czarniecki, wojewoda kijowski, hetman polny koronny, jest w dziejach naszych jednym z najznakomitszych synów Ojczyzny. On-to za panowania ostatniego z Wazów, pierwszy nieprzyjaciela odważył się odrzucić natenczas, kiedy bezbożna przemoc sąsiedzka sromotne jarzmo niewoli polskiemu narodowi wkładała, kiedy każdy, potęgą Szwedów stłumiony, opuszczał ręce, a Jan Kazimierz, straciwszy Warszawę, potém stolicę Kraków, nakoniec i samą koronę utracił, na Szląsk przed ścigającym zwycięzcą uchodząc, — kiedy już tylko, cudotwórczą Królowej Korony Polskiej łaską, i miłością wolnej Ojczyzny ożywieni Ks. Paulini, na Jasnej Górze Różańcowej lichemi siłami silny stawiali opór. — On to, miastom i narodowi całemu wracając swobodę, bił walne zwycięstwa prawie bez liku, zachował Ojczyznę, i usłał Jej drogę do chwalebnego pokoju. On to, widząc, iż w krótkim czasie cała Ukraina świętokradzką ręką przeciw własnej Ojczyźnie za broń chwyciła, w szybkości całą pomyślność uśmierzenia rokoszu zakładając, rozpraszał po różnych miejscach buntownicze kupy: a gdy niespracowany w obrotach swoich, dniem i nocą ścigał Kozaków, Bohun, rotmistrz Chmielnickiego, o jego zamyśle uwiadomiony, tudzież z doświadczenia mając, iż z wojskiem polskim w polu mierzyć się niepodobna, wszedł z kilku pułkami swemi do Monasterzysk, miasteczka wałem i fossami warownego. Chrobrość wodza i ochota naszych niewiele zakładały sobie czasu do zdobycia onegoż. Czarniecki nierobiąc ceregieli, ruszył natychmiast pod Monasterzyska, i raźną siłą uderzył na oblężeńców. Już pułki nasze, po zabiciu Drozdeńka, setnika kozackiego, stanęły na wałach, rozrywając parkany, gdy w tém nieszczęsny przypadek wyrwał im z rąk pewne już zwycięstwo, i napełnił niezmierną trwogą. Czarniecki nieustraszony wśród najtęższego ognia, nie mając na sobie żadnéj zbroi, którą-by się według ówczesnego zwyczaju zasłaniał, gdy pierwszy za swymi, dodając ochoty, wpada na wały, kulą w twarz na wylot raniony został. Ciężki postrzał wyrwał mu podniebienie, zalał krwią usta, i zaparł oddech. Zdjęto go z konia i położono na ziemi; a gdy przyszedłszy do zmysłów, krew spiekłą wyrzucił i wyplwał: „czyli wzięte miasto?“ — otaczających go zapytał; a gdy mu powiedziano, że trwoga o życie jego naszych do odstąpienia przymusiła, tak dalece żal i gniew go opanował, iż krew powtórnie z równą gwałtownością z rany buchnęła. Pośród czasu[48] Bohun, zwyczajem Tatarów, z krzykiem wypadając z miasta, by bardziej strwożonych o życie wodza przerazić, zmusił naszych do ucieczki. Czarniecki uwieziony stamtąd, często mawiał swoim, iż nierównie boleśniejsze z rąk wytrącone zwycięstwa, niżli rana z tak ciężkiego postrzału. Wśród zatamowania dalszych czynności wojennych, długiego lęku o życie wodza, — najbieglejsi bowiem nawet lekarze niewiele tuszyli dobrego, — i wśród powszechnej trwogi zamyślającego już o powrocie wojska, Czarniecki, nie tak umiejętnością leczących, jako raczej wyrokiem Opatrzności do znakomitszych dzieł go przeznaczającej, przyszedł szczęśliwie do zdrowia, a blizna w twarzy, i blaszka, którą podniebienie postrzałem zepsute zatykał, aby mógł zrozumiale wymawiać, były na całe życie zabytkiem męstwa i znamieniem chwały. — W późniejszych utarczkach, dowódcy buntowników Stawiszczańskich, Daszko i Bulan, obaj pod wodzem Chmielnickim w sztuce wojennej wyćwiczeni, a przez Czarnieckiego na głowę zbici, przezwali tegoż dla oszpeconej twarzy „rabaja sobaka“. — Wielki ten, prawdziwie polski wódz, z duszą miłością Ojczyzny i wolności płonącą, już od przyrodzenia wszystkiemi przymiotami wielkiego bojownika udarzony[49], doskonalił je pracą i doświadczeniem od lat młodych, a dosługując się stopniowo najwyższych dostojeństw w Rzeczy-pospolitej, zastępował takową, krwią własną gromiąc bezecnych jej wrogów, i zostawił z siebie wzór, jakim być, jak róść, i jak bić.
Śmiało też Czarniecki odcinał zazdrośnym panom, zarzucającym mu, iż z prostego szlachcica przyszedł do najwyższej powagi w kraju, temi słowy: „Ja nie z soli, ani z roli, ale z tego — wskazując na bliznę w twarzy — co mię boli, urosłem. (Obj. poety). - ↑ Tymczasem.
- ↑ obdarzony.
- ↑ Szabla z tym napisem podała myśl napisania niniejszej powieści. (Obj. poety).
- ↑ Komtur, dostojnik krzyżacki. — Byczyna, głośna zwycięstwem Jana Zamoyskiego nad cesarzem Maksymilianem; „pod Wiedniem“ 1683 r. podczas odsieczy Jana Sobieskiego.
- ↑ w. 58 po kądzieli. Kto miał taką szablę, ten po mieczu był sławny, nie po kądzieli, ten nie potrzebował szukać chluby pochodzeniem od matki, „po kądzieli“.
- ↑ w. 68 = z kroniki nie byle jakiej.
- ↑ w. 71 głownia, szabla nieoprawna, klinga.
- ↑ w. 73 Jest tu mowa o Kazimierzu Puławskim, czyli o Konfederacji Barskiej. (Obj. poety). — Pol pisze stale ówczesnym zwyczajem: Puławski. Nazwisko rodowe Pułaskich szło jednak od Pułazia, wioski mazowieckiej, nie od Puław — a zatem pisownia poprawna jest: Pułaski.
- ↑ w. 74 A pan Naczelnik — Tadeusz Kościuszko. (Obj. poety).
- ↑ w. 77 pod Dąbrowskim w legjonach włoskich.
- ↑ w. 78 trus = tchórz, częściej truś, po rosyjsku trus.
- ↑ w. 79 Z błogosławieństwem daję ją Waszeci Zwyczaj u Polaków dawania synom zbroi z błogosławieństwem nabył tem większego znaczenia po rozbiorze Polski, odkąd jedyna nadzieja w szabli położona. — Po ojcu, szabla z błogosławieństwem; po matce, obraz Boga-Rodzicy i łzy: owoż spuścizna nasza! (Obj. poety).
- ↑ w. 82 pełen sromu dlatego, że dał się ponieść niewczesnej groźbie.
- ↑ w. 90 świetlica = izba jasna, gdzie światło i przestrono.
- ↑ 62,0 62,1 w. 106 grudniowy, po wybuchu powstania listopadowego; młyńca zahasał wiatr = liść zwiędły kręcił się w kółko, obracany podmuchem wiatru.
- ↑ Zdarzenie tu opisane jest prawdziwe. (Obj. poety).
- ↑ Motto z III części Dziadów, z odezwy do Przyjaciół Moskali.
- ↑ Pol mylnie zasłyszał: nie rabiata, ale rebiata. Zastawienie z rabem błędne.
- ↑ w. 4 W pochod: w pochód, czyli w marsz! — Rabiata[65]: znaczy: dzieci. — Rab: znaczyło w sławiańskiém „niewolnik“. (Obj. poety).
- ↑ w. 10 Pałatka: namiot. (Obj. poety).
- ↑ w. 22 Miatież: bunt. — Miatieżnik: buntownik. (Obj. poety)
- ↑ w. 25 zapowiada takie zniszczenie Warszawy, że trawa porośnie na miejscu, gdzie była stolica Polski.
- ↑ w. 40 nie winem, ale krwią. — Rotmistrz kozaków dońskich poczuwał się do niezależności ukraińskiej i dlatego żałują go kozacy.
- ↑ w. 42 biesiadą wron są trupy na pobojowisku.
- ↑ w. 8 wrony = czarny, kary.
- ↑ w. 9 kulbaczony = osiodłany.
- ↑ KRAKUSY w autografie (R) niema tego nagłówka, tylko III.
- ↑ w. 1 pod Stoczkiem, ob. obj. wiersza 3.
- ↑ w. 2 rabaty, wyłogi na mundurach; z franc. rabat.
- ↑ w. 3 A Dwernicki, w R: A generał. — Dwernicki Józef, generał polski (1778–1857), rodem z Podola, zaczął od służby w legjonach pod Dąbrowskim, uczestniczył w wojnach Napoleońskich; pobił pod Stoczkiem podlaskim generała rosyjskiego Geismara.
- ↑ 'w.8 'słuchali, w R: czekali.
- ↑ w. 10 w R: Chodźwa dusić Kozaka.
- ↑ w. 12 w R: Moskal jucha! sobaka!“
- ↑ w. 24 A wej, w R: a tam; wej, w gwarze krakowskiej = a dyć! = wszak.
- ↑ w. 26 w R: Czyż nie polskiej my dusy!?
- ↑ w. 28naprzód, w R: chodźwa.
- ↑ w. 34 pocztę = posterunek (ob. w. 14).
- ↑ w. 36 ruszyli, w R: przybyli.
- ↑ w. 39 wiercą granaty, w R: świecą armaty.
- ↑ w. 43 od walki, w R: z tumanu.
- ↑ w. 53 Dzielnieście, w R: Tęgoście.
- ↑ SOKÓŁ. Wiersz ten jest wiernem odźwierciedleniem nastroju Warszawy w dzień bitwy pod Grochowem, 25 lutego 1831 r. W autografie niema tytułu, tylko I.
- ↑ w. 3 wietrzysz, w R: zwietrzasz.
- ↑ w. 5 mię, w R: mnie.
- ↑ w. 9 Laszki, w R: matki.
- ↑ w. 10 gmachy, w R: dachy.
- ↑ w. 13 jasną zbroją, w R: lancami.
- ↑ w. 15 w R: Lecz gdy Moskal się zbliżył, wściekły wrzask się rozszérzył.
- ↑ w. 17 w R: Pośród zgiełku, kurzawy i wystrzałów i wrzawy.
- ↑ w. 19 w R: Jak ci wściekle natarli, tak ci silnie odparli.
- ↑ w. 23 w R: Na kolanach od rana rzewne mdły do Pana.
- ↑ w. 25 miesiąc, w R: księżyc.
- ↑ w. 27 Lackiej sławy już sytych, w R: braci sławą okrytych.
- ↑ w. 30 drobne sieroty, w R: drobne dziateczki.
- ↑ w. 35 w R: Hej! polecę w zacisze, braciom orłom opiszę.
- ↑ SZLACHTA NA WINIE: jest dobrem ujęciem różnych nastrojów w ciągu wojny naszej w r. 1831. — Chłopicki nosił się z myślą układów z Mikołajem, ale misja Wyleżyńskiego spełzła na niczem. Ob. Bibljot. Warsz. t. I, 1903 r.
- ↑ w. 14 pod dobrą datą podchmielonych.
- ↑ w. 39 pizus, właściwie ubóstwo, chudopachołek, hołota.
- ↑ w. 48 Rzeszy niemieckiej.
- ↑ w. 56 Napoléonem, czytaj Napoljonem.
- ↑ w. 68 z Niemki. Matką młodego Napoleona, „króla Rzymu“, była córka cesarza Franciszka I.
- ↑ w. 79 Unawa, rzeka w powiecie skwirskim, prawy dopływ Irpenia.
- ↑ w. 102 sztuka krzyżowa w bitwie na szable, nazwana od znaku krzyża, robionego szablą w powietrzu.
- ↑ w 122 tamci = targowiczanie buty uszyli, t. j. zdradzili Polskę łącznie z królem (z bożej łaski).
- ↑ w. 126 = rzekome prawa (mocarstw rozbiorowych) do Polski.
- ↑ w. 133 Kongres wiedeński 1815 r. — Traktaty Napoleona i inne.
- ↑ w. 134 Klub demokratyczny z Lelewelem na czele.
- ↑ w. 137 za katy = do kata, u kata, zaklęcie staropolskie, często używane w końcu XVIII i na początku XIX wieku. Używali tego zwrotu bardzo często w utworach scenicznych Bohomolec i Zabłocki.
- ↑ ww. 141 — 152 są wykropkowane we wszystkich wydaniach, poczynając od pierwszego z 1833 r. — a to ze względu na cenzurę austryjacką. Obacz niżej koniec Pieśni Ułanów.
- ↑ w. 156 flinta = strzelba.
- ↑ NAPAD utrzymany jest w nastroju i gwarze ludowej. Motto z II cz. Dziadów, w odżegnywaniu od widm zagrobowych.
- ↑ POBOJOWISKO POD WAWREM. — Wawr (Wawer) graniczy z Grochowem, pamiętny walką w lutym 1831 r.
- ↑ w. 16 jucha, w gwarze najczęściej: psia jucha, psia krew.
- ↑ PIEŚŃ UŁANÓW, jedna z najbardziej znanych u nas pieśni Pola, śpiewana powszechnie w Polsce na nutę mazurową. Wiersz ośmiozgłoskowy dzieli się sam w śpiewie na równe połowy, czterozgłoskowe.
- ↑ ww. 10—12 Koń i ramię ułana posłuchają wezwania: byle przodem! byle naprzód.
- ↑ w. 35 flisek, flis, nazwa stara na Powiślu, z niemieckiego Flösser (od
Floss, tratwa), wioślarz. Klonowicz cały poemat napisał o życiu i zatrudnieniach Flisa. - ↑ w. 36 basta z włoskiego: dosyć, koniec.
- ↑ Wiersze od połowy 37—42, ujęte tu w nawiasy [ ], są w wydaniu pierwszem i w następnych wydaniach wykropkowane ze względu na ówczesną cenzurę austrjacką. Podajemy je tak, jak są zapisane w egzemplarzu Bibljoteki Polskiej w Paryżu, na wklejonym dopisku ręką nieznaną, widocznie z pamięci.
- ↑ KŁOPOT PANNOM. Motto: Rajnold Suchodolski, podoficer w r. 1831, autor ulubionych piosenek wojskowych, wydanych p. t. Ulubione pieśni, Warszawa 1831 r.
- ↑ w. 1 Siedlce, miasto w Lubelskiem, między Warszawą a Lublinem.
- ↑ w. 6 szarpie, z francuskiego charpie, nici skubane z starych płócien, dawniej używane do ran.
- ↑ w. 20 sapery, oddział wojskowy dla sypania bateryj, stawiania mostów, torowania dróg i t. p.
- ↑ w. 27 niegrzecznie, tu tyle co niebezpiecznie.
- ↑ w. 29 dzień wybuchu powstania listopadowego.
- ↑ w. 31—2 u Konstantego, t. j. brał udział w napadzie na Belweder, a potem przy Arsenale, po którego zdobyciu rozdano broń powstańcom.
- ↑ w. 33 szlarki, tu humorystycznie zamiast szwaczki; szlarka, wstążka do obszycia sukien kobiecych.
- ↑ Od w. 33 przemawia ojciec panien, stary żołnierz Kościuszkowski.
- ↑ ww. 49—52 przemawia matka panien do męża.
- ↑ w. 62 Nie dopiero = nie teraz dopiero, nie od dziś.
- ↑ Od w. 73–76 przemawiają córki.
- ↑ w. 85 miarkuję = rozumuję rozważam.
- ↑ w. 104 pokrewiły = skrewiły. Skrewić, nie dopisać, zawieść, zrobić zawód. Pannom zakochanym chodzi o to, aby czwartakom noga się powinęła, wówczas ojciec nie będzie córek zmuszał do zaślubienia czwartaków.
- ↑ w. 31 Polszcza, forma ruska, wówczas nie rażąca, często używana pod wpływem staropolskiego miejscownika: w Polszcze (n. p. w Panu Tadeuszu).
- ↑ w. 47 Taki pieniądz był za Sasa. Na pieniądzach, które za Sasów w Polsce bito, znajduje się, oprócz Orłów i Pogoni, herb saski: wianek ruciany i na krzyż złożone miecze elektorskie. Dziad, mówiąc o tamtych pieniądzach, chciał zapewne oznaczyć mniemane szczęśliwe czasy Sasów panowania, które się dotychczas w pamięci ludu, a osobliwie drobnej szlachty, przechowały i w przysłowiu „za króla Sasa, jedz, pij, a popuszczaj pasa“ dotąd w uściech ludu krążą. (Obj. poety).
- ↑ w. 69 Karol Radziwił był jednym z tych niewielu panów polskich, którzy Barską Konfederację na Litwie wspierali. (Obj: poety).
- ↑ Wacław Zaleski wydał Pieśni polskie i ruskie... we Lwowie 1833 r. „Rozprawa wstępna“, datowana d. 28 września 1831 r. — Pieśń o Drewiczu, na str. 480—481.
- ↑ w. 73 Pod Pułaskim... Józef Pułaski z kilku synami był twórcą wiekopomnej Konfederacji Barskiej, którą nazwać można zorzą Narodu naszego. Ojciec umarł w więzieniu, łupem zawiści możnych, błogosławiąc Ojczyźnie, i zaklinając synów, by słuszną za śmierć jego zemstę dobru Rzeczypospolitej poświęcili. Jeden z synów jego, Franciszek, umarł w miasteczku Lisku z ran, odniesionych w Ziemi Sanockiej; drugi, Kazimierz, którego z Czarnieckim tylko porównaćby można, bronił do ostatka konającą Ojczyznę, a gdy już żadna nie pozostała nadzieja, popłynął do Ameryki, i w walce za wolność nowego świata znalazł w bohaterskiej śmierci nagrodę nieskalanego żywota. — Amerykanie pomnikiem pamięć jego uczcili. Między jego rycerskie czyny można liczyć i dobycie Częstochowy, której bronił sławny okrucieństwem, nawet między Moskalami, Drewicz. Tenże sam Drewicz jest przedmiotem jednej z pieśni ludu, którą Wacław z Oleska[143] w swoim zbiorze pieśni polskich i ruskich umieścił. (Obj. poety).
- ↑ w. 80 Pułaski Kazimierz po zwycięstwach rosyjskich przeņiósł się do Ameryki, walcząc o wolność Stanów Zjednoczonych. Śmierć jego bohaterska wyszła Polsce na dobre za dni dzisiejszych.
- ↑ w. 88 naszły = nastały
- ↑ w. 91 Syzma, gwarowe, zamiast schisma (z greckiego), tyle co rozdział, rozdarcie, rozłam Kościołów zachodniego i wschodniego.
- ↑ w. 104 wota, z łacińskiego votum, ofiara dobrowolnie ślubowana za otrzymaną łaskę.
- ↑ w. 107 smętarz, przez upodobnienie do smętku, smutku, właściwie zaś cmentarz, z łacińskiego coemeterium (κοιμητριον).
- ↑ w. 110—111. Jedna z bram do Wilna wiodących zowie się: Ostrą bramą. Na jej sklepieniu wznosi się kaplica, otworem ku miastu obrócona, a od wieków w niej umieszczony obraz matki boskiej słynie szeroko cudami po całej Litwie; i jak w Koronie czczoną jest matka boska częstochowska, tak matka boska ostrobramska na Litwie. (Obj. poety).
- ↑ w. 122 karbona, skarbonka, puszka do zbierania jałmużny.
- ↑ Cały wiersz Dziad z Korony ma wiele momentów analogicznych z
- ↑ w. 131 odniało = gdy dzień nastał.
- ↑ w. 140 Augustów, miasto niedaleko Suwałk, założone przez Zygmunta Augusta. agitacją ks. Robaka w IV księdze (304—309) Pana Tadeusza. Mickiewicz znał Pieśni Janusza już w r. 1832 w Dreźnie z rękopisu; nie jest wykluczone, że patrjotyczna działalność Dziada z Korony wywarła wpływ swój na scenę agitacji w karczmie wśród szlachty.
- ↑ POŻAJŚCIE. W pięknej okolicy nad Niemnem klasztor księży Karmelitów. (Obj. poety).
- ↑ Motto: Boże! Perkunie, strzeż syna swego,
Strzeż Żmudzina Chrześcianina,
Bij w Moskala poganina
Jak w psa rudego!Cała ta zwrotka jest prawie dosłownem tłumaczeniem narodowego przysłowia żmudzkiego, które jest godłem tej pieśni. (Obj. poety).
- ↑ w. 13 ksiądz Biskup: Józef Arnolf Gedrojć, umarł 1839 r.
- ↑ w. 22 Dubissa, dopływ Niemna przy miasteczku Średniki.
- ↑ w. 25 Srebrnym pierścieniem. Przesąd żołnierski i strzelecki, aby tego poświęcanym srebrnym pierścieniem strzelać, kogo się kula nie czepi. Na Żmudzi, w ostatniej wojnie, z pierwszemi strzałami posyłano takowe święcone pierścienie. (Obj. poety).
- ↑ w. 35 niepodobny do ludzi.
- ↑ PROKLAMACJA CHORĄŻEGO. Motto z Grażyny Mickiewicza: słowa Rymwida do Litawora.
- ↑ w. 7 ciecze = marudzi, zwleka.
- ↑ w. 11 Panowie = magnaci.
- ↑ w. 21 do estymy = do zaszczytów, wysokich godności.
- ↑ w. 23 fortuna = majętności.
- ↑ w. 24 z wiatrem chorągiewkę = t. j. zależy od zmian politycznych.
- ↑ w. 25 prywata = wzgląd na dobro prywatne, osobiste lub familijne.
- ↑ w. 29 chorąży, tu chorąży ziemski; tych było w Rzpltej tylu, ile województw i ziem.
- ↑ forma dopełniacza l. mn. rzeczowników żeńskich na -ów powszechnie była używana w pierwszej ćwierci XIX w. i jeszcze Słowacki żartuje sobie z tych „niegramatycznościów“.
- ↑ w. 33 Pospolite Ruszenie. W Rzeczypospolitej, za świadectwem Konstytucjów[169] dawnych, Wojewodowie, a w braku którego Kasztelan, zwoływali Pospolite Ruszenie, a Chorążowie szli z chorągwiami w pole, rozumie się, iż wiedli oddziały. Że zaś Chorążowie i wici obsyłali, za których odebraniem Pospolite Ruszenie się zbierało, zdaje się niepodlegać wątpliwości tem bardziej; gdyż Wojewodowie, przy tyle rozgałęzionej swej władzy wojskowej i cywilnej, wszystkiego uporać-by nie zdołali, i jakąś część zatrudnień wojennych samym przełożonym wojskowym, jakimi byli Chorążowie, poruczać musieli. Ustne podania starych Chorążych utwierdzają w tem zdaniu. (Obj. poety).
- ↑ w. 34 Wojscy na mocy Konstytucji byli uwolnieni od pospolitego ruszenia, i tylko w razie ostatniej potrzeby kraju wewnątrz bronili; urząd takowy dawano tylko starcom i niezdatnym do pola. Szlachta opowiada, iż Wojscy także obowiązek mieli zawiadywania gospodarstwem wyszłych w pole braci, i byli opiekunami wdów i sierot po poległych; czego wszakże w Konstytucji niema. (Obj. poety).
- ↑ felpa (niem. der Felbel), materja jedwabno-wełniana.
- ↑ w. 38 Łosiówka: strój Barskich Konfederatów, łosiowa kurta amarantową felpą[172] obłożona i wewnątrz wybita. (Obj. poety).
- ↑ Barski duch = duch Konfederatów Barskich.
- ↑ w. 41 Pasek Swiętego Franciszka, biały z cienkich nici z ogórkami, który dopiero po poświęceniu dawano. Naonczas pasek ten miał swą zupełną wagę, gdy go ksiądz z zakonu św. Franciszka przez rok cały na sobie nosił. Częstokroć były z nim dawane pargaminy z modlitwami i historją paska, napisaną zwykle przez jakiego pustelnika misjonarza. Do paska takowego były pewne ćwiczenia religijne, posty i modlitwy przywiązane. Szedł on spuścizną od ojca do syna. Przez świętobliwych kapłanów wielokrotnie poświęcany i ocierany o święte obrazy, uzdrawiał cudowną mocą niemoc w krzyżach, łamania gośćcowe it. p. słabości, wzmacniał nawet stare kości, gdy nim takowe przewiązano. Szlachcic stary powiadał mi, iż na takowy pasek można było djabła ułowić i wyexorcyzmować; dlatego też dla odwrócenia pokusy wieszano go pod kotarą w głowach, obok relikwij i świętych obrazów, zwykle tam umieszczonych, a ksiądz bernardyn rzekł mi pewnego razu: „Po zdradzie i rozbiorze Rzpltej, paski św. Franciszka mężczyznom już nie pomagają, niewiastom zaś przy rozwiązaniu skuteczną jeszcze dają pomoc.“ Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej Ojcowie święci corocznie po kilka tysięcy takowych pasków przysyłali. (Obj. poety).
- ↑ w. 51 z Targowicą. Mowa tu o Konfederacji Targowickiej w roku 1792 na zgubę Ojczyzny zawiązanej, na której klątwa nieba i krew męczeńska ujarzmionych Polaków cięży. – Bóg z Narodem z trzeciego lub czwartego pokolenia krwawą weźmie pomstę! (Obj. poety).
- ↑ w. 54 na Grodzieńskim Sejmie. To ów zdradziecki Sejm z roku 1793, na którym rozbiór Kraju podpisano. (Obj. poety).
- ↑ w. 56 miarą nieszczęść Rzeczypospolitej niech obejmie występek, który uchwalił rozbiór Polski.
- ↑ w. 62 wszem w obec... Chorąży używa tu stylu staropolskich uniwersałów, odezw rządowych.
- ↑ w. 66 primo = po pierwsze.
- ↑ w. 71 szturmak, rodzaj hełmu, szyszaka; także gatunek strzelby z rurą szeroką przy wylocie.
- ↑ w. 76 siekaniec, ołów nie lany w kształt kuli, ale siekany, a więc sprawiający ranę szarpaną.
- ↑ w. 77 farbuje = broczy krwią.
- ↑ w. 79 Reimentarz = regimentarz, dowódca pułku.
- ↑ w. 90-91: oczyśćcie wasze herby, haec ornamenta = te ozdoby Pospolitej Rzeczy; stosuje się to do tych, których przodkowie zanieczyścili dawną sławę rycerską: por. ww. 24, 51, 54.
- ↑ w. 100 secundo = powtóre
- ↑ w. 102 Ob senectutem = z powodu starości.
- ↑ w. 105 sprawnik, urzędnik carski, ziemski.
- ↑ w. 108 exequens = ten, co egzekwuje ukaz carski.
- ↑ w. 109 w po-za-drodze, forma niezwykła, skrócona, zamiast: z ukrycia poza drogą zwykłą rozbijać najeźdźcę przy pomocy czeladzi dworskiej.
- ↑ w. 110 gościom = ironicznie, zamiast Moskalom.
- ↑ w. 134 Tertio = po trzecie.
- ↑ w. 138 hendle, pogardliwie i gwarowo zamiast: handle.
- ↑ w. 149 paliwo z królewszczyzny, opał, drzewo z lasów królewskich.
- ↑ Po w. 149 Post scriptum = później dopisane. — Zwykła formułka w dawnych listach i dziś jeszcze używana w skróceniu P. S. przez ludzi starszych.
- ↑ w. 150 ma tylko dziesięć zgłosek zamiast jedenaście, prawdopodobnie wypuszczone zaś po gdzie.
- ↑ w. 157 Naszych osobno — a Moskwę osobno! Kiedy żywot niemiło podzielać z wrogiem, to i grób niemiło. Czuli to przodkowie nasi: a wielkim obyczajem Sławian, sypiąc mogiły poległym w boju, któremi cała nasza ziemia jest zasłaną, naszych osobno, a wrogów osobno grzebli. Stąd-to widzimy zwykle dwie naprzeciwległe mogiły na pobojowisku, a krzyż lub miejscowe podanie wskazuje, która krajowców, a która Połowców pokryła. Jeszcze za czasów Konfederacji Barskiej grzebano obyczajem przodków: nie wiem, dlaczego teraz mogiły sypać zaniechano. — „Nie zgadza się z cywilizacją 19 wieku!“ odpowiedział mi jeden z naszych jenerałów. — Zapewne! — cywilizacja naszych sztabów nie pojmuje wielkiej myśli sypania mogił. (Obj. poety).
- ↑ w. 162 et haec = i to.
- ↑ w. 164 Loco sigilli = w miejscu pieczęci, na starych dokumentach często w skróceniu L. S.
- ↑ w. 166 affekt = uczucie.
- ↑ w. 169 Podpis należy uważać za wiersz z rymem, odpowiednim do w. 167. — Koreywowie, herbu Dębno, szlachta w powiecie Oszmianskim i Upitskim. — Koreywowie, herbu Kusza, w powiecie wileńskim.
- ↑ PLACÓWKA POD BIRUTĄ. Biruta, górą leżąca na Żmudzi pod Połągą, tuż nad morzem Baltyckiem. — Zmudź, w języku krajowym Żamajtis, znaczy „ziemia niska“ — jakoż w samej rzeczy trzy tylko góry liczy. Pierwszą jest Biruta, mogiła Biruty, bohaterki żmudzkiej, której pamięć dziś jeszcze święci lud na Żmudzi, podobnie jak Olenny na Rusi Czerwonej, a Wandy w Krakowskiem. Mogiła ta leży tuż pod Polagą i dużym dzisiaj lasem porosła, a służy majtkom, żeglującym po morzu Baltyckiem za punkt przewodniczący. — Przed wieki stała na niej świątynia mniszek pogańskich, później kościół św. Jerzego, dziś krzyż się tylko wznosi. — Okolice Biruty obfitują w stare powieści żmudzkie. Henryk Kałusowski, obeznany z starożytnościami żmudzkiemi, powiedział, iż znalazł tam szczątki pieśni, opiewających wyprawę Hetmana Żmii na Birutę. — Drugą górą jest Szatra, koło Łuknik leżąca, sławna czarami. Jest to coś podobnego do Łysej Góry; lud bowiem twierdzi, iż tam wszystkie czarownice Żmudzkie na św. Jana się zlatują. — Trzecia, Góra Popielańska w Szawelskiem, sławna z bardzo pięknych i rzadkich skamieniałości roślin i rzeczy morskich. (Obj. poety).
- ↑ w. 9 Na wam, gwarowo tyle co: macie, bierzcie, na po dziś dzień używane na kresach wschodnich w tem znaczeniu; manierka, blaszanka z wódką.
- ↑ w. 11 żurawim = ochrypłym, kraczącym; czerkies, kozak, pochodzenia czerkieskiego.
- ↑ w. 12 janczarka, strzelba, używana dawniej przez kozaków lub janczarów (milicję turecką).
- ↑ w. 26 = bory, cieniowane wzgórzami, szumią, t. j. rozmaitość barw leśnych zależy od wzgórz, porosłych rozmaitemi drzewami, i rzucających cień.
- ↑ w. 27 brogi: bróg, skład zboża pod daszkiem na czterech drągach.
- ↑ w. 29 zamdlone = zamglone, mgłą otulone, prawdopodobnie błąd druku.
- ↑ w. 30 Kresowickie wieże, właściwie Krysowickie, od Krysowic; wieś ta leży w powiecie mościskim, znanym dobrze Polowi z lat młodzieńczych.
- ↑ w. 35 sadowina, sad owocowy niewielki.
- ↑ MATUSZEWICZ W TROKACH. Wincenty Matuszewicz z Owsianiszek, Naczelnik powstania Trockiego, zajął miasto powiatowe Troki, rozbroił załogę, i wciągnął w księgi grodzkie akt Powstania i detronizacji Mikołaja, butnego Cara Moskiewskiego. — Ten pomysł prawdziwie Konfederacki zjednał mu serca do tyla, iż młodzież litewska, opuściwszy Wilno, Wodzem go sobie obrała. (Obj. poety).
- ↑ w. 1 jelnik: zarośle jałowcowe. (Obj. poety).
- ↑ w. 5 Matuszewicz Wincenty, dziedzic Owsianiszek (nad jeziorem Olosa, o 15 kilom. od Trok), gdzie bili się powstańcy nasi pod Karolem Załuskim i Matuszewiczem.
- ↑ w. 6 Olita nad Niemnem, przy drodze z Kalwarji do Wilna. Turowie, stara szlachta z powiatu Trockiego.
- ↑ w. 7 Górnych Szyszek nie zna Słownik Geograficzny.
- ↑ w. 24 rańców. Moskiewski wyraz „rance“ oznacza : torby cielęce, w których piechota bieliznę i różne potrzebne drobnostki nosi. Piechota takowe tornistrami mienić zwykła. (Obj. poety).
- ↑ w. 26 kokardy polskie, powstańcze.
- ↑ w. 30 orły rosyjskie z urzędów carskich.
- ↑ w. 37–52. W czterech zwrotkach, tu po sobie następujących, dotknięta zwada sejmikowa naszej szlachty. (Obj. poety).
- ↑ w. 49 On Żmudzinom rad udziela. Do cech Litwina należy i ta, iż mimo prawdziwej dobroci duszy drwić sobie lubi z tego wszystkiego, co nie jest litewskiem. Celem najmilszym tych drwin są najbliżsi jego sąsiedzi; mianowicie Pińczuk i Żmudzin, chociaż i Koroniarz także nieraz co oberwie. Pińczuka zwie „djabłem poleskim“ — a Żmudzina „głupią kiszką żmudzką, albo żmudzkie szupinie." — Szupinie: narodowa żmudzka potrawa; jest to pencak z opiekanym wieprzowym, a wśród półmiska zakręconym i do góry nastrojonym ogonem; — a Koroniarz „to bełkot, nieumiejący ni pisać ni mówić po polsku.“ — Koroniarz niech się sam za sobą ujmie; — ale pytam się, jakiem prawem drwi Litwin z Żmudzina? Zmudź jest tak pięknym, tak żyznym kawałem ziemi, jak Podole i Ukraina na Rusi, a Kujawy w Wielkiej Polsce; leży nad morzem, ma rzeki spławne i kanał Windawski; obszary jej napół lasem — napół zbożem pokryte, robią ten kraj drugiem Księstwem Kijowskiem, gdzie Polesie drzewa, a Ukraina zboża dostarcza. — Żmudzin zamożniejszy gospodarniejszy niż lud całej Polski, nabożny, gościnny, bitny, równo z Mazurem nienawidzący wrogów, — lud, że tak powiem, w patrjarchalnej prostocie z panami swojemi i duchowieństwem jakby jedna rodzina żyjący — łączy wszystkie cnoty polskie; a gdy nie znam wad jego, ani cywilizacji, śmiało powiadam, że w rubasznej prostocie swojej zasługuje na wysoki szacunek — nie mówię już Wileńczyka — ale całej Polski. — Niedarmo zowie swój kraj „Świętą Żmudzią.“ Lud to z pana boga rodem! duch boży w nim żyje! (Obj. poety).
- ↑ w. 51. Lelewel był członkiem Rządu Narodowego w r. 1831, jako minister oświaty.
- ↑ w. 58 ob w. 26.
- ↑ w. 75. Dnie tabelne są rocznice urodzin i imienin carskiej familji członków, w które, dla godnego obchodu, niewolnicy carscy a srodzy ciemiężyciele naszego narodu i całej ludzkości w pstrą liberję się obłóczą. (Obj. poety).
- ↑ w. 77 żeś się padał, żeś był plackiem przed rządem carskim.
- ↑ w. 85 hałastra, zbieranina.
- ↑ w. 93 Św. Saturnina obchodzi Kościół 29 Listopada.
- ↑ w. 100 Sejm polski w Warszawie wolnej ogłosił detronizację Mikołaja I.
- ↑ w. 116. Dokumenty urzędowe w W. X. Litewskiem pieczętowano Pogonią, herbem Wielkiego Księstwa.
- ↑ NIEDOLA. Rytm i budowę wiersza melodyjnego Niedoli przejął potem Lenartowicz w Bitwie Racławickiej.
- ↑ ww. 1—2. Oszmiana i Lida, powiatowe miasta Województwa Wileńskiego, w ucinkowem nawet przysłowiu, które powszechnie w Litwie znajome
Oszmiana z Lidą
Razem kraść idąmałżeńsko są połączone. — Odpowiadają też łącznie kpiącym Wileńczykom równą gadką:
Wilno i Troki
Za niemi w kroki.
lub Wilno z Trokami
Temiż krokami. (Obj. poety).Da, używane w Wileńskiem tak, jak lwowskie: ta („ta czego chcesz?“).
- ↑ w. 6 rakiem ciecze = opóźnia się z powstaniem.
- ↑ w. 9—10. W Goniądzu, nad granicą tej dziwotwornej kongresowej ośmio-wojewódzkiej Polski, był główny skład żywności moskiewskiej. (Obj. poety).
- ↑ w. 14 stypa = uczta pogrzebowa.
- ↑ w. 31 dyby: kłoda drzewna z otworami na nogi lub ręce.
- ↑ w. 33 Błahorodia = dobrze urodzony (Wohlgeboren) tytułuje Rosjanin szlachcica.
- ↑ w. 39 za Bałkany — w wojnie z Turkami 1828 r.
- ↑ w. 50 z językiem = z wiadomościami, ob. w. 2.
- ↑ w. 7 zabór = zagroda (z rosyjskiego).
- ↑ PAN RÓŻYCKI. Karol Różycki, dowódca pułku Jazdy wołyńskiej, powszechnie znany i kochany dla cnót swych, prawdziwie naśladowania godnych. (Obj. poety).
- ↑ w. 4-5. Z szesnastego na siedmnasty maja 1831 r. zebrał kapitan Różycki powstańców wołyńskich w lasach Korowiniec małych, o mil cztery od Żytomierza, osadzonego działami i wojskiem. (Obj. poety).
- ↑ w. 5 czereda, gromada; etymologicznie = trzoda, z przemianą fonetyczną ruską.
- ↑ w. 7 Oczajdusza = przebiegły, krętacz.
- ↑ ww. 9-12: porównania są echem z Pułku Igora.
- ↑ ww. 17–20. Ukute i odostrzone zęby bronowe użyli powstańcy Wołyńscy miasto zwykłych grotów do lanc. (Obj. poety).
- ↑ w. 24 Bug był granicą Kongresówki. Starzy ludzie nie znali jeszcze żadnej granicy między Wołyniem a Polską.
- ↑ Huta cudnowska, w pobliżu Cudnowa (powiat żytomierski), osada, w której mieszkał wówczas pułkownik Różycki.
- ↑ w. 41-2. W Hucie rankiem żona płacze. Karol Różycki, śpiesząc na pole chwały, zostawił żonę i pięcioro dzieci, w tym właśnie czasie, gdy ludożercze ukazy tyrana wszystkie podobne sieroty z domów przeznaczały na Sybir. (Obj. poety).
- ↑ POWSTANIEC LITEWSKI W R: IV. — ww. 1-4 ob. Wstęp, str. 36.
- ↑ w. 7 konika, w R: już konia.
- ↑ w. 8 poległ, w. R: leży.
- ↑ ww. 13–16. Żejmy; wioska powiatu Wileńskiego, niedaleko Szat, gdzie zaszło połączenie całego powstania litewskiego i wojsk z Korony przybyłych pod dowództwem jenerałów Giełguda i Chłapowskiego. (Obj. poety).
- ↑ w. 15 Z poza Niemna już, w R: Już z za Niemna tu.
- ↑ w. 16 rozłożyli, w R: roztoczyli.
- ↑ w. 17 broni, w R: koni.
- ↑ ww. 19-20 w R: Ach! a wszyscy tak hulają
I wszyscy śpiewają: - ↑ ww. 21—24 niema w R.
- ↑ ww. 29—32 niema w R.
- ↑ MAZUR. Poeta w całej tej pieśni używa gwary mazurskiej.
- ↑ w. 10 Pielesze: gniazda rodzinne ptaków — przenośnie wzięte. (Obj. poety).
- ↑ w. 15 zbytnie podkasały = zbyt kuso ubrany.
- ↑ w. 16 Odroki = Górnoślązacy nad Odrą.
- ↑ DUMY WIDORTA. Dumy tu umieszczone są wyjątkiem ze zbioru pod tą samą nazwą. — Widort był teorbanistą Wacława Rzewuskiego, znanego w całej Polsce z podróży swych na Wschodzie — gdzie był Emirem, z sławnej stajni koni arabskich, z niezwykłego sposobu życia na Ukrainie, i szczytnego zgonu w sprawie ojczystej na polach Daszowskich. (Obj. poety).
- ↑ Emir Tadż-Ulfechr. Tem imieniem zwany powszechnie na Wschodzie nasz Wacław Rzewuski. (Obj. poety).
- ↑ w. 2 zapadniej = zachodniej.
- ↑ w. 3 oaza, z greckiego oasis, miejsce w pustyni piaszczystej, obdarzone wodą i roślinnością.
- ↑ w. 25 dziuba, krasawica Ukrainka. Znana pieśń ruska: „Ne płacz dziubo, moja lubo."
- ↑ w. 27 sroczka. Ob. prześliczną sielankę Szymonowicza Kołacze ww. 1–6.
- ↑ w. 43 majdan = plac obozowy.
- ↑ w. 73 Guldja, obacz objaśnienie poety na str. 123.
- ↑ HETMAN ZŁOTOBRODY. Początkowe zwrotki tej pieśni są naśladowaniem dumy o Hetmanie Żmii hr. Ludwika Jabłonowskiego. (Obj. poety).
- ↑ w. 22 Oxanna. Pol ma tu na myśli poemat Wacława Rzewuskiego w dwu pieśniach p. t. Oksana, opisujący walkę Greków o niepodległość. Ob. studjum L. Siemieńskiego o W. Rzewuskim w Portretach literackich (Dzieła L. S. — Warszawa 1881, tom V., str. 324–5).
- ↑ w. 24 Padura Tomasz, sławny poeta polsko-ukraiński (1801-1871). Pyśma, Lwów, 1874.
- ↑ w. 27 półmiesiącem = krzywą szablą.
- ↑ w. 36 Daszów nad dopływem Bohu, głośny nieszczęśliwą bitwą 14 maja 1831 r.
- ↑ w. 50 limany, ujścia Dniepru, Dniestru, rozlewiska błotne.
- ↑ GULDJA HETMANA. Guldja, arabska klacz dziwnej piękności, najulubieńsza Hetmanowi. Guldja po turecku: róża. A kozak Rzewuskiego twierdził, jakoby od gulania — hulania — Guldją się zwała. (Obj. poety).
- ↑ w. 4 Seraj, mieszkanie żon sułtanów, chanów, baszów i t. d., strzeżone pilnie przez rzezańców.
- ↑ w. 5 rząd koński, przybory dla konia, jak siodło, czaprak i t. d. W dawnej Polsce rzędy końskie były przedmiotem przepychu bogatej szlachty
- ↑ w. 2 ruchawica = ruchawka powstańcza, zbierana drużyna, nie zaś wojsko regularne.
- ↑ w. 4 baki świecić = blagować, „szklić“, pozować.
- ↑ w. 7 ciemny = nieuczony.
- ↑ w. 15 szwenda = włóczy się.
- ↑ w. 16 skuty = pijany.
- ↑ w. 19 chwat = zuch.
- ↑ w. 24 starej wiary = żołnierzy starych, ob. w. 19.
- ↑ w. 26 cały pułk złożony jest z sąsiadów wiejskich.
- ↑ w. 28 dwóch tylko, t. j. pułkownik i wachmistrz.
- ↑ w. 31 nieglaźno — leniwo, niezdarnie.
- ↑ w. 42 poczta = stanowisko, posterunek.
- ↑ w. 46 wideta (z francuskiego) = placówka, warta.
- ↑ w. 54 język = wywiad, wiadomość.
- ↑ w. 79 deresz (z węgierskiego) — koń maści siwej.
- ↑ w. 80 harcuje = pędzi, gna.
- ↑ w. 92 ćwik = doświadczony, stary wyjadacz.
- ↑ w. 93 androny = brednie, duby, głupstwa.
- ↑ w. 106 walor = wartość.
- ↑ w. 132 odurzyć = zgłupieć, oszaleć.
- ↑ w. 136 łupnię dać = obić, oćwiczyć, pobić.
- ↑ w. 145 krzyż francuski, za wojen Napoleońskich.
- ↑ w. 148 racja, dział żywności, prowjantu.
- ↑ w. 156 depesze = pilne wiadomości wojskowe, z któremi jedzie (ob. w. 133).
- ↑ w. 157 czesze = pędzi.
- ↑ w. 181 bezseń = noc bezsenna.
- ↑ w. 206. Sztabowcy rozmawiali między sobą po francusku.
- ↑ w. 236 pomnie = pamięta.
- ↑ w. 252 pytlują = mielą.
- ↑ w. 2 trafunkiem = trafem, przypadkiem.
- ↑ w. 3 frambuga, starop. zam. framuga, sklepiony wnęk w murze.
- ↑ w. 5 Miecznik ziemski, godność powiatowa, wyższa w Koronie, dalsza na Litwie.
- ↑ w. 6 pogłowie, ludność wogóle; tu tyle co „linji męskiej“ w przeciwstawieniu do „po kądzieli“.
- ↑ ww. 35-36: Kicki Ludwik, generał polski, odznaczył się walecznością w bitwach pod Raszynem, Sandomierzem, Lipskiem, Dembem W., Iganiami, Grochowem. Poległ od kuli armatniej w bitwie pod Ostrołęką 26 maja 1831 r. — Kamiński Henryk, generał polski, odznaczył się pod Somo Sierrą, zginął pod Ostrołęką 26 maja 1831 r.
- ↑ MARODERKA. Nagłówka tego niema w R tylko II. —
Piosnka marodera; tak nazywano (z francuskiego maraud) żołnierza chorego, lub włóczącego się pod pozorem choroby. - ↑ w. 3 spędzony = zgoniony, zmęczony.
- ↑ w. 6 w R: Daj owsiany snop.
- ↑ w. 8 w R: Legnę.
- ↑ w. 11 Ach, nie, w R: Wszak nie.
- ↑ ww. 13—14 w R: Gdy zaświta, trąba wita,
Porzuci cię gość twój. - ↑ w. 17 Koroniarzem, lub Koroniaszem, nazywano obywatela z Korony, w przeciwstawieniu do mieszkańców W. X. Litewskiego.
- ↑ w. 18 koń nasz, w R: koń mój.
- ↑ w. 20. Mundur rosyjskiego żołnierza był koloru ciemno-zielonego.
- ↑ w. 24 Bajać będziem, w R: Będziem bajać.
- ↑ w. 25 w R: I o krajach i zwyczajach.
- ↑ w. 28 w R: I o oczach.
- ↑ PIEŚŃ ZA BUGIEM ww. 1–2: Powstańcy wołyńscy pod wodzem Karolem Różyckim, omijając w wielu miejscach liczne i silne oddziały piechoty i jazdy moskiewskiej, z któremi rozprawę zaczynać przenikliwość naczelnika nie dozwalała, szybkim a forsownym pochodem o ćwierć mili niżej Dorohuska nad Bugiem we wsi Przewozach stanęli, i zastali tam galary. Pierwszy szwadron przeszedł Bug wpław; a gdy tymczasem galary wpoprzek rzeki ustawiono i drugie dwa szwadrony, wozy z, zdobytą bronią, rannymi, kasą, i piechota przez nie przeszły. Świetna radość zabłysła na zwycięskich Wołyńców czołach, dłonie ich wzajemnie się ściskały, a okrzyki wesołe rozległy się po równinach lewego brzegu Bugu. Galary, na rozkaz Różyckiego rozprzężone, z wodą puszczono, albo poniszczono. (Obj. poety).
- ↑ 325,0 325,1 ww. 19-20. Nie mlekiem, aluzja do Mołoczka, co po rusku tyle, co: mleczko; Różycki jednak zwie miejscowość w liczbie mnogiej Mołoczki.
- ↑ ww. 19-20: Objaśniam to wyjątkiem z książeczki pod napisem: Powstanie na Wołyniu, czyli Pamiętnik Pułku Jazdy Wołyńskiej, uformowanego w czasie wojny Narodowej Polskiej przeciw despotyzmowi tronu rosyjskiego, 1831 roku; pisany przez dowódzcę tegoż pułku Karola Różyckiego P. — Bourges, 1833 stronica 10, 11, 12. — „Pierwszą bitwę życzyłem mieć sobie z niezbyt większą od naszej siłą, żeby niezawodną odnieść korzyść, i stopniami was oswoić. Unikaliśmy więc siły wielkiej, ale postanowiliśmy raczej zginąć naraz wszyscy, jak przed największą nawet uciekać. — 27 maja przeszedłszy Krasnopol, popasaliśmy konie i sami skromnym obozowym obiadem posilali się; tam odebrałem wiadomość od moich wysłanników, że dwa oddziały nieprzyjaciół idą ku nam, jeden, z prawej naszej strony i z tyłu, miał przybyć przez Krasnopol, a drugi z przodu przez Mołoczki. — Na lewo były błota, a na prawo bagnista rzeczka; poznałem się naprędce z naszem położeniem i zaledwie po ukończonym popasie kazałem sieść na koń i być w pogotowiu, kiedy widety nasze za Krasnopolem stojące, które już miały rozkaz wejść na miejsca, przez wystrzały ostrzegły nas o zbliżaniu się nieprzyjaciela. — Wychodziliście w porządku w równiny, a ja obserwowałem nadchodzących przeciwników. Widziałem oddział piechoty, nie mocniejszy nad pół bataljonu, i czterdziestu kozaków, wchodzących do Krasnopola. — Wysłałem podoficera z kilku ludźmi spatrolować Mołoczki, wieś, przez którą była droga naszego dążenia konieczna i dla przeszkód nam stawianych jedyna. — Wkrótce powrócił podoficer i raportował: że piechota stoi pod tą wsią. Zatrzymałem was frontem do Krasnopola, żeby nie ośmielić stamtąd idącego przeciwnika; zatrzymał się i on na widok nas. — A wtenczas, odstępując w schody pół-szwadronami, zbliżaliśmy się ku Mołoczkom, od których chciałem odciągnąć drugi oddział Moskalów, gdyż chciałem, żeby wyszedł w otwarte pole. — Jakoż dostrzegłem, że drogą wysadzoną posuwał się ku nam; dla drzew dużych i fos wzdłuż drogi, nie mogąc go frontem szwadronowym atakować, kazałem z obydwóch stron drogi po trzy plutony ustawić, a dwa plutony stanęły w alejach. Powtórzyłem przestrogę, że wtenczas tylko atak jazdy jest dobry, jest skuteczny, kiedy się całym pędem konia wytęża. — Plutony po bokach drogi ustawione, pod rozkazami komendantów szwadronowych, miały odciąć nieprzyjaciela ode wsi, i zwróciwszy z tyłu uderzyć; z dwoma zaś plutonami Seweryna Pilchowskiego i Michała Czajkowskiego postanowiłem środkiem atakować od czoła. — W tym porządku zbliżaliście się stępo ku niemu, kiedy ujrzałem, że się w czworobok zwinął i stanął. Od stopięćdziesiąt kroków kazano wam iść kłusem, a od ośmdziesiąt usłyszeliście gwiżdżące kule. „Puszczaj cugle!“ zawołałem, i zabrzmiały pierwszy raz słowa „SŁAWA BOGU!“ a konie nasze, całą siłą pędu, wniosły nas w szeregi niewolników, — padają! krzyczą pardon! Pierwszy, który o życie prosił, utracił go od własnego komendanta; wyrwał mu z rąk waleczny kapitan karabin, przebił pardonu wołającego żołdaka, i zawołał: „Bagnetami kłuć, dzieci — sztykami rebiata;“ — ale późno już było, szeregi roztrącone konały na zębach naszych bron. Kapitan jednak nie przestawał być mężnym, chybił celu jego bagnet, bo suknie tylko na piersiach moich przeszył, a szóstą zadając ranę koniowi mojemu, już nie miał w ręku bagneta, bo już życia nie miał. Kilka strzałów i zębów bronowych utonęło razem w jego łonie, padł godzien pamięci, gdyby godniejszej swojego męstwa bronił sprawy. — Pamiętacie, koledzy moi, że kolumna ta mała podpłynęła posoką; litość-by odwracała niewinne oczy wasze od tego widoku, a uszy przeniosłyby szybko do serc waszych błagania, ale młode oczy wasze widziały dużo łez, a uszy słyszały jęki waszych rodzin, które wyciskało bożyszcze tej tłuszczy. Pamiętacie, jak bracia nasi ścisnęli ich i z czworoboku w piramidę zrzucili. — Pamiętacie, kiedy jeźdźce płochliwszych koni pieszo deptali po głowach i siłą obydwóch rak wtłaczali groty po drzewca w swoje ofiary. — Kazałem doboszom bić odbój:,,do nogi bron: żeby drugi oddział, blisko stojący w Krasnopolu, słyszał ten apel. Obydwa te oddziały były z pułku imienia Księcia Wellingtona. — Rozwleczono nakoniec kupę i na jej dnie znaleziono oficera, który klęcząc prosił życia: zostawiono mu go tem chętniej, że utrzymywał: „Za ojczyznę moją całą krew oddam, ale wy z carem naszym wojnę macie. Dogodziło się temu młodemu oficerowi, bo tak na dnie w cudzej krwi wychował się, że swojej ani kropli nie uronił. — Płaszcz mój okrył przemokłe jego ramiona, jednym chlebem żył z nami, a po kilku marszach uwolnionym został. — Stanęliście potem w kolumnę plutonową, a ja drugiego wyglądałem oddziału nieprzyjacielskiego, kiedy nadbiegł i doniósł podoficer plutonu asekuracyjnego przy koniach podwodowych, kasie i broni, że oddział ten nie wychodzi z Krasnopola, i po odboju w bębny, słysząc, że broń złożona, obsadza stodoły, a kozacy na widok ataku unieśli się w stronę, z której przyszli. — Nie naszą więc rzeczą było atakować ich w takiém położeniu, a nadto nam ubiec należało szybko wysokość Cudnowa, osadzonego piechotą i działami, wysokość Zasławia i Žytomierza, i stać się wcześnie panami drogi wielkiej z Nowogrod Wołyńska do Ostroga prowadzącej, żebyśmy nie byli przymuszeni trzymać się prawego brzegu Słuczy, strony bagnistej i coraz odleglejszej od naszego dążenia. — Co prędzej zatem zebrano na wozy dwieście trzydzieści karabinów, tyleż ładownic z ładunkami i pałaszami pieszemi, a oraz bębny, jako naszą zdobycz. A słowa SŁAWA BOGU! na znak wdzięczności po trzykrotnie wykrzyknęliśmy. — Pamiętacie, żeśmy winni szybkości naszego ataku, że tylko jeden Rosołowski od dwóch kul był ranny, bagnetami zaś dziewięciu innych jeźdźców naszych ranionych było i szesnaście koni, między któremi konie Czajkowskiego i Pilchowskiego Seweryna po kilka ran odniosły. Zabraliśmy naszych rannych, a Moskale dostali kilkadziesiąt złotych na wódkę; lecz mało było takich, którzyby z temi pieniędzmi mogli powrócić do karczmy w Mołoczkach, gdyż oprócz zabitych, z całego tego oddziału jeden oficer tylko, dobosz i trzech frontowych nie ranni byli; trzech ostatnich na usilne ich prośby zabraliśmy z sobą i w nasze wcielili szeregi. — W Wiśle dopiero mieli oni spłukać posokę, która ich pałasze zafarbowała.“ (Obj. poety).
- ↑ ww. 30—31. Stronica: 15, 16, 17. „Dnia 1 czerwca szwadrony w tym samym porządku przechodziły przez Bereźno, jak wyszły z Międzyrzyca; a pod wsią Tyszycą, o milę za Bereznem, oficer prowadzący arjergardę raportował mi, że kawalerja rosyjska zbliża się za nami tąż samą drogą, i że on po małym odporze, podług instrukcji, opuścił wozy z furażem, a zasłonił konie podwodowe, rannych, kasę i broń. — Pozycja była leśna. Awangarda nasza wchodziła do wsi Tyszycy, za którą widać pole i na prawo rzekę Słucz, rozkaz mieliście iść kłusem, żeby wcześnie postawić się można było. Wychodząc ze wsi, widziałem zaraz za nią fosę, na prawo w brzeg Słuczy wkopaną, a na lewo wyciągniętą w głąb lasu; mostem przez nią przechodziliśmy, przypatrzyłem się jej, chciałem z niej korzystać. — O sto kroków za tą przeprawą uformowaliście odwrotnie front ku wsi, trzeci szwadron odebrał rozkaz uformować się przy drodze za dwoma pierwszemi, o trzysta kroków z tyłu i na prawo pod lasem, który za niewielkim kwadratem pola znowu się zaczynał, już-to dla asekurowania nas, a równie dlatego był oparty o las, żeby nieprzyjaciel nie mógł sił naszych ocenić. — Za tym szwadronem stała kasa, ranni i broń; my dwoma szwadronami pierwszemi uszliśmy jeszcze ku fosie kroków dwadzieścia, usuwając front w lewo, żeby jego lewe skrzydło oprzeć o rzekę. — Tak przygotowani, widzieliśmy kłusem zbliżających się nieprzyjaciół, wychodzili oni ze wsi, i między wsią a fosą formowali się do frontu. Były to dwa szwadrony strzelców konnych Derbskich, pod komendą Petersa, pułkownika; oficer ten, stojąc na moście w interwalu swojego dywizjonu, kazał rozpocząć ogień karabinkowy, nie mając przeciw sobie ani jednego strzału, gdyż chciałem go ośmielić przez to do przeprawienia się przez fosę. Trwał ogień, pamiętacie, ciągły; broń drżącą ręką niewolnika kierowana o ośmdziesiąt kroków nie niosła nam szkody, lulkiśmy nasze dopalali, a Peters nie śmiał jeszcze przejść fosy, trzeba go było więc sprowadzić na jedną z nami stronę i dlatego kazałem kłusem szwadronowi drugiemu, Michała Grudzińskiego, zajść plutonami w koło, aby rozumiał, że zaczynamy rejteradę; jakoż w tym samym momencie usłyszeliście moskiewskie hurra! a mostem i wąskiemi kilką ścieżkami przeprawiali się Moskale, i stawali do frontu; czekaliśmy aż się przeprawią wszyscy, hurra trwało; szwadron drugi galopem plutonami do frontu powrócił, las powtórzył nasze sława bogu! ucichło hurra, a lance nasze już tłoczyły wrogów w fosę. — „Ratujcie się dzieci — Spasajtieś rebiata!“ — zakomenderował Peters, przebił się na most przez swój front ściśniony, i ucieczką ocalał. — Ofiary niewoli, jedne zaległy fosę i pola Tyszycy, kilkunastu w głębi Słuczy wieczne znalazło schronienie, czterdziestu ośmiu z dwoma szwadronowymi wachmistrzami w niewoli naszej było, a oficerowie za pomocą swoich koni wiernie Petersa spełnili komendę, oprócz jednego kapitana zabitego. Nic łatwiejszego nie było, jak ścigając małą resztę, z przestrachem uciekającą w lasach pobić, albo zabrać w niewolę, i w każdym innym czasie opuszczać taką sposobność byłoby nieroztropnością, występkiem byłoby komendanta; ale my, goniąc za wylękłym Petersem, cofnęlibyśmy nasz marsz, zamiast go kontynuować; z miłych pól Wołynia, zalanych wrogiem, wydrzeć się nam potrzeba było, a nie szukać w samych nawet zwycięstwach korzyści. — Rozrządzenie Chruścikowskiego w takim nas stanie postawiło. Goniony jednak był Peters kilkaset sążni za wieś, i cały prawie furaż dostał się nam napowrót. — Pamiętacie, koledzy! że na odbitych wozach znaleźliśmy powiązanych młodych naszych ochotników Międzyrzyckich, których omijając Peters w swojej ucieczce w takim stanie dopuścił rąbać, a może i sam rąbał; bo żołnierz, który na placu lęka się zajrzeć w oczy swojemu przeciwnikowi, bezbronnemu nie przebacza, i na bezbronnym bez strachu wywiera całą swą srogość, bo innych laurów nie godzien. Prócz odebranych z jego mocy sześciu, zabrał on jeszcze goniących za nami dziesięcioro dzieci, cnotą tylko i chęcią dojrzałych, a oraz podoficera Porczyńskiego z dwoma ludźmi, któremu pozwolono było na moment zostać się w Bereźnem. Pamiętacie dwóch młodych studentów? Goniąc Moskalów zastaliśmy ich we wsi, w ciasnem przejściu między budynkami a smętarzem; tam oni, z wozów zsiadłszy, bronili się Moskalom, kilku z karabinów swoich ranili, nakoniec jeden z nich ranny, a drugi obok swojego towarzysza spał snem wiecznym, snem cnoty i miłości Ojczyzny; przeniesiony za ścianę, pod którą walczył i krwią swoją oblał, spoczywa pod nią, pałaszami zagrzebany. Było jeszcze z naszej strony pałaszami rannych sześciu i Adolf Pilchowski. — Tam pod Stanisławem Duninem, komendantem pierwszego szwadronu, padł także koń od kuli. — Siedmdziesiąt ośm koni, sto trzydzieści karabinków, kilkadziesiąt pałaszów i pistoletów, było naszą zdobyczą. Peters, tłumacząc się z swojej straty i ucieczki, rozniósł wiadomość, że nas znalazł dziesięć tysięcy, i tem na później usłużył nam bardzo.“ (Obj. poety).
- ↑ w. 34 Słucz, rzeka na Wołyniu.
- ↑ w. 41. Aluzja do gościnnych dworków w Lubelskiem, gdzie radzi ujrzą lance jazdy polsko-wołyńskiej, oblepione krwią wroga.
- ↑ w. 43 gość z Huty Różycki; ob. str. 113.
- ↑ SŁAWA BOGU. Dzikie hurra! przy ataku zamienił K. Różycki na wykrzyk: „sława bogu!“ — Zdarzenie tu opisane jest następujące: Budzyński wpadł pod Solcem w moskiewskie łyka, co Różycki widząc posłał Wizowskiego z dwoma żołnierzami na odsiecz. Wizowski, celny strzelec, wpadł na swym siwym koniu Jaszczurce między kozaczyznę i odebrał w oka mgnieniu rannego młodziana. (Obj. poety).
- ↑ w. 1 rozłóg = pole rozłożyste
- ↑ w. 4 Białe czapki miała jazda wołyńska Różyckiego.
- ↑ w. 18 samotrzeci = sam z dwoma towarzyszami.
- ↑ STARY UŁAN POD BRODNICĄ. Brodnica leży na pograniczu Kongresowej Polski, właśnie tam, gdzie wojska polskie pod wodzą Rybińskiego do Prus wkroczyły. (Obj. poety).
- ↑ w. 29 nie dostaliśmy = nie dotrzymaliśmy kroku, nie wytrwaliśmy.
- ↑ ŚPIEW Z MOGIŁY, W R: V. — Śpiew ten należał do najczęściej śpiewanych w Polsce między rokiem 1832 a 1863. Jest też dziwnej rzewności melodja do tego wiersza.
- ↑ Motta Niemcewicza niema w R.
- ↑ w. 11 w polu, w R: w polach.
- ↑ ww. 25-28 niema w R.
- ↑ ww. 46–48 brzmią w R: a niedaj nam, Boże!
Bo wrogów przybyło,
A nikt nie pomoże. - ↑ POŻEGNANIE NA KALWARJI Zebrzydowskiej, pod Krakowem. (Obj. poety).
- ↑ w. 1 Lanckorona, w powiecie wadowickim, na stoku góry 550 m.
- ↑ w. 16 w Krakowie Moskwa broi. Po upadku powstania wojska rosyjskie zajęły Kraków. Prezes Rządu Narodowego, Adam X. Czartoryski zaledwie zdążył wymknąć się na Podgórze, skąd udał się na emigrację do Paryża.
- ↑ w. 19 Augustów, na zachód od Grodna, na południe od Suwałek.
- ↑ w. 37. Matka nie radzi synowi iść do Francji, lęka się, że Francja wyprawi żołnierzy polskich do Algieru.
- ↑ w. 76 kipiątkiem = wrzątkiem.
- ↑ w. 86 tręzla, rodzaj uzdy na konia (z niemieckiego die Trense).
- ↑ w. 88 ku Białej, w stronę Śląska. Syn pomimo próśb matki udał się na wychodztwo.
- ↑ NOCLEG W CZERSKU: w R niema tego nagłówka, tylko: VII. — Czersk: Uprzejme goszczenie naszych w wiosce Czersku, w okolicy Gdańska, powiodło do napisania tej pieśni. (Obj. poety).
- ↑ w. 3 z chatek, w R: z chaty.
- ↑ w. 4 Wyszły dziatki, w R: A dziateczki.
- ↑ w. 12 jachać, staropolska forma, w XVI w. powszechnie używana.
- ↑ w. 17 Cóż, w R: Czyż.
- ↑ w. 29 w R: Wszyscy do chat ich biorą.
- ↑ ww. 33—41 w R: Tutaj chłopak powiada:
„My już kosy nabili“ —
A tu drugi znów gada:
„My się za was modlili.“
Inny spostrzegł i prosi
Od pałasza rzemyczek.
Inny, wiosce już głosi,
Że ma z orłem guziczek.
Ten z munduru podszewki. - ↑ w. 43 w R: A ten słyszeć chce śpiewki.
- ↑ BELWEDERCZYK = uczestnik ataku rewolucyjnego na Belweder, siedzibę W. X. Konstantego, w nocy 29 listopada 1830 r. Belwederczyk, w R napis: Ucieczka.
- ↑ w. 6 krzywdy, w R: zemsty.
- ↑ ww. 9–12. Strofa trzecia brzmiała pierwotnie w R:
Miałem ja krewnych, których kochałem
Matkę, sąsiadów, przyjaciół,
Ach! miałem także... Boże! co miałem,
Trudno wymówić, com stracił.Zdaje się, że gwarowa forma straciuł, częsta wówczas i dziś, wpłynęła na użycie jej do rymu: przyjaciół. Pol wolał potem zmienić całą strofę, aby rymu takiego uniknąć.
- ↑ w. 17 mnie pogańskie, w R: mię pohańców.
- ↑ w. 19 zaciekłéj, w R: zaciekłych.
- ↑ w. 21 spozierać, w R: pozierać.
- ↑ ww. 33–35 w R: Stało się stało niema sposobu,
Wichry zadęły w przestworze,
Dalejże, dalej do koła globu. - ↑ PIERWSZA ROCZNICA 29 LISTOPADA. Wiersz to jeden z najbardziej znanych, śpiewany przez pokolenia 1831 i 1863 r. na osobną nutę. Pod koniec wiersza rozbrzmiewa wyraźnie echo mesjaniczne, zupełna ufność w odrodzenie Polski w związku z powszechnem w Europie dążeniem do wyzwolenia z pęt autokratyzmu (ww. 24, 28, 36, 44).
- ↑ Po w. 48 cztery wiersze wykropkowane w pierwszem wydaniu i w następnych ze względu na cenzurę.
- ↑ w. 2 rojsty: bagna litewskie, różnej, małej i znacznej głębokości, z wierzchu wodnemi zarosłe zielami, a pod temi czystą zimną wodą napełnione, mają spód piaskowy, lub drobnemi usypany głazami. (Obj. poety).
- ↑ w. 2 dziedzina, tu w znaczeniu: domostwo, zagroda.
- ↑ ww. 1-2: Irpiń stanowił dawną granicę Polski. — Za tą rzeką o wiorst parę wznosi się wał, na sposób okopów usypany. Jest to granica Księstwa Kijowskiego, z czasów udzielności Kijowa. — Oprócz tu wzmiankowanego wału znajduje się jeszcze inny w tamtej stronie, dziś już wklęsły nieco, a zwany „Wałem Hetmana Żmii.“ Dziwa lud o nim prawi, równie jak i o Hetmanie owym, który jest najstarszym bohaterem powieści ludu ukraińskiego, może nawet całej Rusi. — Wał ten miał powstać z jednej skiby, którą Hetman Ukrainę przegrodził, chcąc Dnieprowi inne zakreślić koryto: przebiega on znaczne obszary Ukrainy i przypiera półksiężycem do Dniepru. (Obj. poety).
- ↑ w. 11 Hetmańszczyzna: wyrażenie ludu. Pod nazwą Hetmańszczyzny rozumie lud całą dawną kozacką Ukrainę, która pod udzielnym hetmanem zaporoskim stała i prawami przez królów polskich nadanemi rządzoną była. Z tęsknotą wspominają starzy kozacy tamte czasy, jako czasy udzielności swojej, a to wspomnienie, dziwnym węzłem z bytem Polski spojone, utkwiło rzewnie w ich powieści, i wybija w pieśni. (Obj. poety).
- ↑ w. 14 pstre kwitki. — Wyrażenie ludu ruskiego „oddać duszę na pstry kwitek“ znaczy: „zapisać ją djabłu.“ Takowe cyrografy piszą się krwią własną; przeto kwitek taki zwany jest „pstrym kwitkiem.“ (Obj. poety)
- ↑ w. 15 ostrogi. Ostrogami zowią w zabranym przez Moskwę kraju więzienia, w których osadzają zbrodniarzy i więźniów stanu. W ostatnich czasach, po upadku powstania naszego, zbudowano podobne ostrogi z drzewa, tuż nad głównemi traktami, wiodącemi do Moskwy. Są to małe chaty, otoczone wysokim częstokołem. Jeńcy polscy, pędzeni w głąb kraju, miewają po takich ostrogach noclegi, t. j. w chacie staje dowódca transportu, a w małym dziedzińcu stoją latem, czy zimą... — koszarą Polacy. (Obj. poety).
- ↑ w. 20 za wałem, obacz obj. poety do w. 1—2.
- ↑ w. 11 ostrogi, obacz obj. poety do w. 15 Jeńców (str. 161).
- ↑ w. 15 miru = pokoju.
- ↑ w. 25 w kolejach = kolejno, jedne po drugich.
- ↑ POLACY W PRUSIECH. Motto, przejęte z III cz. Dziadów Mickiewicza, świadczy, że Pol przed wydrukowaniem Pieśni Janusza miał już w ręku i w duszy arcydzieło, które wywarło wpływ niezaprzeczony na nastrój mesjaniczny niektórych pieśni Janusza.
- ↑ w. 1 haf, z niemieckiego = zatoka. — Wojska polskie wkroczyły do Prus i wbrew chęciom i przekonaniu własnemu, na rozkaz swych wodzów, nowej krwi wrogów chciwe bronie złożyły; jednakże w samą chwilę tego najsmutniejszego aktu, postanowili żołnierze polscy jednomyślnie nie wracać bez broni do Ojczyzny, ale szukać schronienia do czasu we Francji. — Jenerał Bem w kilka dni potem doniósł jenerałowi Pellet, dyrektorowi w ministerjum wojny, o tem niezmiennem wojska naszego przedsięwzięciu, na co ten odpowiedział: „że Francja do emigracji zachęcać nie może, że jednak ci Polacy, którzy do granicy dojdą, dobrze będą przyjęci.“ — I w rzeczy samej minister wojny zaraz rozesłał okólniki, polecając władzom pogranicznym, żeby przyjmowali Polaków; a rząd francuski posłał znaczne pieniądze dla wojska polskiego do Królewca, Elbląga, Drezna i Frankfurtu nad Menem, które, nieszczęściem dla nas, za pośrednictwem Prusaków dochodziły rąk jego. — Prusacy pod pozorem, jakoby te 50.000 fr. przez rząd francuski nadesłane, i w Elblągu u bankiera Weymana złożone, dla oficerów tylko przeznaczenie miały, pozwalali im do Francji wyjeżdżać; podoficerów zaś i żołnierzy, na których, mówili, żadnego niemasz funduszu, a na których utrzymanie Prusy dłużej łożyć nie mogą, korzyściami amnestji durzyli. W tym ciężkim razie, oficerowie artylerji, pierwsi przykład prawdziwie braterskiej pomocy dając, ofiarowali żołnierzowi, z sum francuskich, dla nich samych przypadłych, do 10.000 fr. na koszta podróży do Francji. Ale, by doprowadzić do Francji 15.000 wojska pod ten czas będącego, na jednego żołnierza tylko po sto franków licząc, potrzeba było półtora miljona franków. Skądże go było wziąć? W miarze uzyskania jakiejkolwiek pomocy z Francji, wyjechał jenerał Bem dnia 15 grudnia 1831 r. z Elbląga i zastał w Dreznie Komitet dam polskich pod prezydencją pani Klaudji z Działyńskich Potockiej, która, dowiedziawszy się o naszym kłopocie, całą kasę Komitetu, pomnożoną powtórną na ten cel składką dam i dodaniem własnych, z Polski uwiezionych klejnotów, żołnierzom ofiarowała. Tym sposobem uzbierało się 40.000 zł. pol., które Komitet drezdeński zaraz nazajutrz po przybyciu jen. Bema odesłał do pana Riesen, obywatela w Elblągu, szczerze zajmującego się losem Polaków. — Z tą, choć niewielką sumą można już było powiedzieć rządowi pruskiemu, że wszyscy żołnierze nasi własnym kosztem odbędą drogę do Francji, a tych zapewnić, że gdy w przedsięwziętem postanowieniu wytrwają, nie zabraknie im pieniędzy na drogę. Rozgłaszano nawet, że sumy te są bardzo znaczne, aby żołnierzom pod pozorem braku pieniędzy paszportów nie odmawiano. — Oficerowie polscy niżsi, na mocy kapitulacji po jednym przy każdej kompanji zostawieni, wyżsi, którzy koniecznie przy żołnierzach pozostać się upierali dla utrzymania kompletu pułków, i wybrańcy jen. Bema, porozumiawszy ducha ogółu, stosowne pozaprowadzali stowarzyszenia, a dusze świeże, niezłomne zawarły związki. — Dybano na oddalenie oficerów z Prus, a ci najmocniej się temu opierali, rozmaite do dalszego pozostania wynajdując powody; niektórzy nawet rozdzierali i jątrzyli gojące się rany; aż wkońcu ich wypchnięto: wtenczas rozsypano żołnierzy, utrudzono komunikacje, zmieszano bronie, łudzono powtórnie amnestjami, miotano strachy i groźby, zmniejszono żołd, morzono głodem, i oddano pod władzę oficerów i podoficerów pruskich. Żołnierze nasi, stali i nieustraszeni, obierają z pomiędzy swojego grona przełożonych, zaprowadzają porządek i służbę wojskową, uskuteczniają tajemnie surowo im wzbronione schadzki nocne, i zachęcają się wzajemnie do nienawiści przeciw wrogom, a niezachwianej stałości w zamiarach. Rząd pruski bronią bezbronnych wolności bohaterów w granice ujarzmionej Polski usiłuje weprzeć, i lasy bagnetów na nich jeży. — „Kusa rada! Raczej zginąć, jak jarzmem się usromocić!“ — pomyśleli nasi. Ręce ich były gołe, lecz miłość Ojczyzny z ócz im patrzyła, a Wolność na wzniosłych czołach polskich była wykarbowana: uderzyli, i święta krew znów płynęła, nasamprzód pod Fischau, a później 11, 12 i 13 czerwca 1832 r. pod Lessen, Reden i Grudziądzem. Naczelników w głębokie turmy forteczne rzucono, żołnierzy odprowadzono gwałtem do Polski, a tych, którzy się złamać nie dali, skazano do ciężkich prac po twierdzach. Tak skończyła się ta krwawa katastrofa, tak zmazał żołnierz polski plamę złożenia broni, którą, ile czuł? niech każdy osądzi! (Obj. poety).
- ↑ w. 6 Jan Samora, podoficer starszy 4 pułku P. L., w bitwach się bardzo odznaczał; a kto się u nas w czystem polu chwatem okazuje, serca ziomków ma za sobą. (Obj. poety).
- ↑ w. 9 tucza — z rosyjskiego: burza.
- ↑ WIECZÓR PRZY KOMINIE jest pierwszą zapowiedzią, pierwszym objawem polskiej gawędy poetycznej, w której Pol był mistrzem niezrównanym. Podsłuchał on u starców tonu i stylu dawnych gawędziarzy z końca XVIII wieku i przekazał potomnym zacięcie i zamaszystość rębajłów konfederackich. Pod względem rytmu i energji wyrazu, wiersz ten nie ma sobie równego w całej poezji naszej gawędziarskiej. Samo wejście in medias res odrazu porywa słuchacza.
- ↑ w. 2 Apropo (franc. à propos) = co się tyczy...
- ↑ w. 8 aluzja do marnej dyktatury Chłopickiego w r. 1831 i do Rządu Narodowego w r. 1831, złożonego z pięciu członków.
- ↑ w. 12 przepiękna aliteracja: stada, sada, starego.
- ↑ w. 16 poszyto = dobrze odziany.
- ↑ w. 19 kiep, obelga straszna w dawnej Polsce (pudendum muliebre).
- ↑ w. 23 westy = kamizelki.
- ↑ w. 27 las goły, król nowy tyle wart, co sam tylko las bez ornej ziemi.
- ↑ w. 28 pacta conventa, znane z historji polskiej układy między szlachtą a królem przed koronacją.
- ↑ w. 29 konszachty (z niemieckiego Kundschaft), tajne porozumienia.
- ↑ w. 34 Puławski Kazimierz (a właściwie na Pułaziu Pułaski), naczelnik Konfederacji Barskiej, ur. 1746, poległ 1779 pod Savannah w obronie swobód amerykańskich. Pieśni Janusza ozdobione były w pierwszem wydaniu (1833 r.) portretem K. Pułaskiego, rytowanym przez Ant. Oleszczyńskiego.
- ↑ w. 46 sierdziste = ostre, gniewne.
- ↑ w. 47 pochodzi = dojdzie, dopędzi; o ile nie jest tu w pierwszem wydaniu błąd druku zamiast podchodzi.
- ↑ w. 51 czetnik: rodzaj bardzo dobrych szabel polskich. (Obj. poety).
- ↑ w. 57 kozuniom = kozakom.
- ↑ w. 64 Słonne: pasmo gór sanockich, mające dosyć gęsto żupy solne, od których zdaje się nosić swe nazwisko, a które teraz po największej części przez Austrjaków zasypane. (Obj. poety).
- ↑ w. 77. Chrzciny odbywały się w dawnej Polsce po rycersku nieraz na skrzyżowanych pałaszach. Tak jeszcze był chrzczony w dworze ojcowskim M. Romanowski, bohater-poeta z r. 1863.
- ↑ w. 78 czej (z ruskiego) — może, nuż.
- ↑ w. 81 demeszka = szabla z damasceńską klingą.
- ↑ w. 85 forka = parska.
- ↑ w. 88 nie bez kozery = nie bez powodu; tu tyle, co zła wróżba
- ↑ w. 90 stempaka = konia, idącego stempa.
- ↑ w. 95 działy, szczyty gór, zwykle granice wiosek i miejsca, gdzie się wody dzielą. (Obj. poety).
- ↑ w. 97 oboźny, urząd wojskowy, dotyczący sprawienia obozu i karności obozowej,
- ↑ w. 101 smycz = rzemień.
- ↑ w. 105 szturmak, rodzaj strzelby z rurą przy wylocie szeroką.
- ↑ w. 114 Barszczanin = konfederat barski.
- ↑ w. 118 cekata = cykata, skórka cytrynowa w cukrze.
- ↑ w. 120 trąci myszką tylko bardzo stare wino węgierskie.
- ↑ w. 124 apostoł — spory kielich 12 Apostołów, przy biesiadach używan, a w mowie potocznej apostołem zwany. (Obj. poety).
- ↑ w. 130 w wierszu brak zgłoski, prawdopodobnie w druku opuszczono to, lub ja („A ja wam...“ albo może „A dam wam“).
- ↑ w. 151 krucica, krocica krótki kieszonkowy pistolet.
- ↑ w. 154 Pułaski i Czechowski, osłoniwszy się wzajemnie plecami, rąbali szablą puszczoną młyńcem, t. j. obrotem kolistym bez przerwy.
- ↑ PROROCTWO KAPŁANA POLSKIEGO jest wyraźnem echem Widzenia ks. Piotra z III części Dziadów; widać także wpływ Hymnu ks. Lamennais’go z r. 1831. — Proroctwo z Pieśni Janusza oddziałało zczasem bardzo silnie na Zygmunta Krasińskiego.
- ↑ w. 5 u brzega = u schyłku życia.
- ↑ w. 19 era = epoka, okres; stojem, gwarowo, zamiast: stoimy.
- ↑ w. 129 zawd = zawdy, zawsze.
- ↑ w. 152 na chylu = na schyłku.
- ↑ w. 157 tamci, t. j. Mickiewicz, Odyniec, Garczyński, Goszczyński i i.