Góra Chełmska/całość
<<< Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Góra Chełmska | |
Wydawca | Instytut Śląski | |
Data wyd. | 1938 | |
Druk | Drukarnia Dziedzictwa w Cieszynie | |
Miejsce wyd. | Katowice | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
WYDAWNICTWA INSTYTUTU ŚLĄSKIEGO
NORBERT BONCZYK
GÓRA CHEŁMSKA
WYDANIE II KRYTYCZNE
OPRACOWAŁ
WINCENTY OGRODZIŃSKI
KATOWICE 1938
SKŁAD GŁÓWNY: NASZA KSIĘGARNIA — WARSZAWA
DRUKARNIA DZIEDZICTWA W CIESZYNIE
PRZEDMOWA Po półtorarocznej przerwie ukazuje się drugi tom Pism poetyckich Bonczyka, zawierający nader rzadką już Górę Chełmską. Wydanie tekstu tego poematu nie przysparzało zbyt wielu trudności; pierwodruk książkowy z roku 1886 nie obfituje bynajmniej w miejsca wymagające poprawek. Poza przystosowaniem ortografii do norm dziś obowiązujących, poza uzupełnieniem braków w interpunkcji, w kilku zaledwie miejscach trzeba było wprowadzić poprawki, gdyż niewątpliwie mamy w nich do czynienia z myłkami druku i niedopatrzeniem korekty przez Bonczyka. Wszystko to uwydatniono w Odmianach tekstu.
Z miejsc tych usprawiedliwić tu należy: poprawę nazwiska: Rychlawski na Rychłowski (II, 130), jak naprawdę brzmiało i jak jest w rozprawce ks. Weltzla; domiewają (II, 395) i domiewa (IV, 394) na: domniewają i domniewa; skóro (VI, 73) na: skoro, bo tak brzmi to słowo gdzie indziej w poemacie i wreszcie: raj (VI, 60) na: jar, bo tego wymaga sens. Inne poprawki są zrozumiałe bez wyjaśnień. WSTĘP CZAS POWSTANIA POEMATU
List do ks. Weltzla
Zdawałoby się po przeczytaniu Góry Chełmskiej, że niewiele poematów nadaje się w tym stopniu co ona do zarzucenia wszelkich dociekań genetycznych i poprzestania na tym, co sama zechce nam odsłonić, bo o tej pomocy, jaką miewa zwykle badacz literacki w postaci różnorakich wynurzeń autora oraz jego współczesnych, nie ma mowy, przynajmniej w dzisiejszym stanie rzeczy. Nie wiadomo nam nic, żeby Bonczyk w czasie tworzenia tego poematu czyjejkolwiek porady zasięgał, z kimkolwiek się znosił, ale także potem ten skryty, zamknięty w sobie twórca rzadko się wypowiadał obszerniej o swojej twórczości. Własne jego świadectwo o powstaniu Góry Chełmskiej zamyka się w 2 wynurzeniach: w liście do ks. Augustyna Weltzla i w ustępie rozmowy ze Stanisławem Bełzą. W liście do ks. Augustyna Weltzla, odszukanym w jego spuściźnie przez o. Emila Drobnego, a ogłoszonym w czwartym zeszycie kwartalnika „Zaranie Śląskie“ z r. 1937, tak pisze Bonczyk 25 maja 1886 r. o genezie poematu: Świadectwo Bełzy
Pewne uzupełnienie tego listu, choć są i sprzeczności, stanowi następujący ustęp rozmowy z Bełzą: „Jest to rzecz mniejszej wartości…, pisana b. prędko. Wstęp czyli inwokację, którą mi pan tak chwali, napisałem dość dawno, resztę jednak dorobiłem pośpiesznie, bawiąc na kuracji u wód.“ (Stanisław Piast: Na Szląsku Polskim, Kraków 1890, str. 30). Wiadomość ta wydaje się wiarogodna, gdyż zapisał ją Bełza wnet po swej rozmowie z Bonczykiem, a od ukazania się drukiem Góry Chełmskiej do czasu rozmowy upłynęły dopiero 3 lata, ale uderza uproszczenie dat napisania poematu i uwydatnienie tylko pierwszej fazy wypoczynkowej. Można więc stwierdzić, że na pewno ów wstęp czyli 54 początkowych wierszy poematu powstało „dość dawno“, reszta zaś na dwie raty: na kuracji i w lutym 1886. Jeżeli idzie o pośpiech w dorobieniu reszty, to sprawa nie jest tak prosta, jakby się zdawało. Najpierw zaciekawia słowo: dorobiłem, jeżeli pochodzi od samego Bonczyka, co jest prawdopodobne, dalej nazwanie owych 54 wierszy początkowych wstępem czyli inwokacjinwokacją(!), bo krótko mówiąc, coś się tutaj nie zgadza ze sobą. Wszakże owe wiersze początkowe nie są w stosunku do obecnej całości inwokacją, lecz ekspozycją, gdyż inwokację stanowi 18 dalszych wierszy, a trudno przypuścić, żeby Bonczyk, którego znajomość teorii poetyckiej nie ulega wątpliwości (p. moje wydanie St. Kościoła Miechowskiego, str. LXIX—LXXI), tak nagle w rozmowie z Bełzą pomieszał pojęcia i nie pamiętał nic z tego, co przed 3 laty we własnym poemacie pisał. Następnie jeżeli dorabiał do wstępu resztę, to znowu rodzi się pytanie, czy w zamysłach pierwotnych nie zamierzał po tym wstępie dać innej treści, a wreszcie, czy to wyrażenie, że resztę u wód pośpiesznie dorobił, ma oznaczać i pomysł cały i jego wykonanie czyli ujęcie w rymy, czyli tylko drugą czynność. Wstęp a całość poematu
Zagadnienie rozpada się na dwa: 1) rok napisania 54 wierszy początkowych, 2) stosunek ich do reszty poematu. Początek ów, pt. Góra Chełmska (Św. Anna) wydrukowany w Eines alten Studenten Ferien-Geklimper (1882) i w dodatku do II wydania Starego Kościoła Miechowskiego (1883), wcielił Bonczyk, dokonawszy paru charakterystycznych, choć drobnych zmian, do Góry Chełmskiej. Najważniejsza z nich zaszła w w. 26, w którym pierwotna: Polska krew zmieniła się w: Słowian Krew. Kiedy powstał ów poemacik, dość łatwo odgadnąć z w. 28: „Przed wrogiem krwi, wiary twej szukając opieki” (tak w II wyd. Star. Kościoła Miech.), że nastąpić to musiało po r. 1872, po rozpoczęciu przez Bismarcka walki kulturnej, a z braku wzmianki o wygnaniu franciszkanów, że przed r. 1875 (p. nadto obj. I 1). Jeżeli trzeba na tej przestrzeni czasu dokonać wyboru, to wydaje mi się rok 1874, w którym władze pruskie przeciwdziałały energicznie licznym pielgrzymkom na Górę św. Anny (p. obj. I, 79) najprawdopodobniejszym, bo z niego najsilniejsze „pątnicze wspomnienia“ mógł wynieść poeta. Jeżeli poemacik ten miał już w chwili powstania według zamiaru autora charakter inwokacyjny, a przedmiotem inwokacji była Góra Chełmska, nie tyle jako pojęcie geograficzne, ile jako świętość śląska, bo siedziba kultu religijnego, to ustęp trzeci (Poki step ukraiński — Z palmą między pierwszymi na wieki zasiędzie) musi zastanowić uważnego czytelnika nie dla widocznych reminiscencyj z polskiej literatury romantycznej, a zwłaszcza z Pana Tadeusza, lecz z powodu swego charakteru ekspozycyjnego wobec inwokacyjnego 2 poprzednich ustępów. W tej ekspozycji przypuszczalnej większej całości uderza: 1) połączenie Śląska z kresami wschodnimi Polski, z których na pierwszym miejscu znalazł się step ukraiński, 2) podkreślenie łączności narodowej nie tylko przez miejsca kultu religijnego (Ostra Brama, Jasna Góra, Góra św. Anny), lecz także przez wspólność historyczną (plemię Piastów, Jagiełłów), 3) napomknięcie motywu, który wystąpi nieco zmieniony w późniejszym poemacie, że od trwałości skał bazaltowych Góry Chełmskiej zależy „koniec tej tu doczesności”, że z ich zniknięciem „umrze w męskiej dojrzałości plemię Piastów, Jagiełłów” i przeniesie się między niebian. Z lirycznych podźwięków poemaciku, z jego „wieszczego ulotu“ podzwania jakby przygrywka epickich zamierzeń, już jak gdyby mgliste obietnice przyoblekały się w wyraźne kształty, którym na ożycie każe czekać pilniejsza sprawa twórcza. Tymczasem „pątnicze wspomnienia osłodzą ci szukanie przyszłego zbawienia“. I znowu natrętne pytanie: jakiego zbawienia, czy tylko wiecznego dla duszy, czy także doczesnego „przed wrogiem krwi, wiary“, chociażby tylko w krainie poezji. Anachronizmy w poemacie
Na to wszystko rzuca światło analiza anachronizmów poematu. Akcja jego ma się według zapowiedzi w tytule rozgrywać w r. 1875, czyli wszystkie wydarzenia późniejsze, zaznaczone w poemacie, będą wskazówkami czasu jego powstania. Takich sygnałów mamy sporo, pozostały one nieusunięte przez autora właśnie z powodu pośpiesznego dorabiania owej reszty. Bonczyk, kropiąc swoje wiersze, nie kontrolował, czy każdy szczegół w nich zgadza się
z wyznaczonym przez niego czasem akcji tj. r. 1875. I znowu byłaby ciekawa, choć trudna do zbadania kwestia, czy ten brak kontroli był zamierzony czy mimowolny, jeżeli nie w chwili pisania, to w czasie przygotowywania do druku, a nawet podczas samego pośpiesznego druku i korekty. Nie zapuszczając się w te dociekania, zmierzamy do istotnego zagadnienia, jakie najpóźniejsze czasowo wypadki za znaczyły się w Górze Chełmskiej drobną chociażby o nich wzmianką. nuż i pedagogi: są anachronizmem w r. 1875, a możliwe do pomyślenia tylko w 1886, gdyż Nerlich wydaje swoje Pismo Miesięczne w latach 1883—1887, Lubecki Zdrowaś Maria w 1885—1891, a Sarnes Monikę i Anioła-Stróża w 1886—1888. Data późniejsza jest wykluczona, gdyż Góra Chełmska wyszła w maju 1886. Na ten sam rok jako terminus ante quem wskazuje II 295, w którym ks. Szulczyk wymieniony jest wśród profesorów (rzeczywiście był on profesorem religii w Pilchowicach do r. 1886, w którym został proboszczem w Wodzisławiu), i V 399—400: ksiądz wikary Zeflik Sobel, który w 1886 został proboszczem w Paczynie. Sprawa Miarki i pisarza „Katolika”
W II 315—324 raziłyby niekonsekwencje skupione w 10 wierszach, gdyby to wszystko było wypowiedziane w roku 1875. Ktokolwiek przerzuci życiorys Miarki pióra Konstantego Prusa (Em. Grim — Jan Skryba: Paweł Stalmach. Karol Miarka, Katowice-Cieszyn 1924, str. 98—106), łatwo spostrzeże, że wzmianka II 316: zawdzięcza on chorobę kozie, nie odnosi się do cukrzycy, której Miarka nabawił się i pozbył w pierwszym okresie swych więzień, lecz do choroby nogi podczas dziewięciomiesięcznego więzienia śledczego w Gliwicach 1880 do 1881, która przyczyniła się do śmierci Miarki. W r. 1875 pisarzem (redaktorem) „Katolika” był Miarka, za swoją działalność otrzymał 29 grudnia 1875 błogosławieństwo Piusa IX, w lutym 1879 wyróżnił go Leon XIII na 2 audiencjach, trudno więc pomyśleć, że Bonczyk, pochwaliwszy Miarkę w II 315—316, od razu w II 317 i 322 surowo go skrytykował lub że nie pamiętał, iż Miarka był pisarzem i redaktorem Katolika do 1881 r., w którym odstąpił go ks. Radziejewskiemu. Krytyka więc Katolika nie może się odnosić do czasu przed r. 1881; jeżeli Bonczyk nie wspomina nic o śmierci Miarki (15 sierpnia 1882), to nie stanowi to bynajmniej dowodu na nieznajomość zmian w redakcji Katolika, gdyż nie wzmiankuje także o śmierci ani Lompy, Bogedaina, Włodarskiego i Diepenbrocka, zmarłych przed lub w 1875, ani zmarłego w 1883 Filipa Kity, o którego działalności w Zabrzu mówi się w II 232 tak jak o zasługach Miarki w czasie teraźniejszym. Ale pisarzem Katolika nie jest prawdopodobnie także ks. Stanisław Radziejewski nie tylko dlatego, że nie wypadało Bonczykowi okazać się niewdzięcznym za przychylne recenzje Starego Kościoła Miechowskiego w Katoliku 1879 (jednej z nich autorem był zapewne sam Radziejewski) i nie dlatego także, że w tym Katoliku już pod redakcją Radziejewskiego drukował artykuły szereg „ojczyzny filarów“ i powierzał mu w komis swoje książki po r. 1875 (np. Szulczyk, Wątróbka, Lubecki, Korpak itd.) czyli zarzut trafiałby pośrednio także w nich, lecz przede wszystkim dlatego, że nie było rozdźwięku między Katolikiem a centrum długo jeszcze po r. 1875. Mógł mieć Bonczyk zastrzeżenia przeciw ks. Przyniczyńskiemu i jego bratu, przeciw Gazecie Górnośląskiej i jej zwolennikom[1]), ale przeciw Katolikowi zależnemu od księży centrowców nie miał powodu występować aż do r. 1886, w którym ks. Radziejewski oddał go swojej siostrze Ludwice. Wiersze więc II 317—322 wymierzone są przeciw Przyniczyńskiemu za przyszłość i przeciw następcom Radziejewskiego na przyszłość, gdyby chcieli odstąpić centrum i pójść w ślady Przyniczyńskiego. Odnosząc owe wiersze do sytuacji w r. 1886, a nie 1875, otrzymujemy w wypadkach tego roku i nieco wcześniejszych właściwy klucz do zrozumienia słów: est modus in rebus, Przeobrażenie się walki kulturnej w walkę z polskością[2]
Całkiem inaczej wygląda rzecz w roku 1886; od kilku lat przycichła już walka kulturna, pomyślnie układają się stosunki między rządem pruskim a duchowieństwem, na ciaśniejszym obszarze górnośląskim zanotować możemy, że wygnanie franciszkanów z klasztoru św. Anny właściwie należało już do przeszłości, skoro od końca 1881 r. siedzieli tam i opiekowali się pątnikami oo. Atanazy Kleinwächter i Dezydery Lis, nosząc wprawdzie sutanny księży świeckich, skoro mieli prócz jednego przesłuchania w 1833 spokój ze strony władz pruskich, urządzali rekolekcje dla księży i nauczycieli, pomagali od 1884 w duszpasterstwie w Porębie, krótko mówiąc, do stanu przed walką kulturną brakło tylko jawności życia zakonnego i noszenia habitu. Ale i o tym jako o rzeczy bliskiej, która się spełniła w r. 1887, snać już marzono, a więc VI 320—325 są westchnieniem częściowo już spełnionym, któremu do pełni urzeczywistnienia brak tylko klauzury klasztornej i habitów, aby „Serafickie syny wróciły w dziedzictwo Gaszyny“. Znaczenie wynurzeń ks. Grelicha na tle r. 1886
Ustawy te i rozporządzenia częścią obejmowały Śląsk, częścią po zostawiały go na uboczu, stanowiąc jednak wiszącą wciąż nad jego głową groźbę, że spadną także na Ślązaków, jeżeli swoją sprawę łączyć będą ze sprawą Poznańskiego i Prus Zachodnich. Na tym tle dopiero zrozumiałe jest ostrzeżenie ks. Grelicha, jako osoby poematu: Est modus in rebus — trzeba umiaru w obronie polszczyzny, bo nostris diebus — a więc w r. 1886 rząd nie będzie się już krępował w walce z polskością względami na katolicyzm, gdyż to jest sprawa przesądzona już nominacją ks. Dindera i z tej strony zwłaszcza wobecprzewlekłej choroby biskupa wrocławskiego Roberta Herzoga nie będzie trudności, a Herzog nie jest zresztą Försterem. Otóż to wszystko, co może pójść krzywo, to rozciągnięcie ustaw przeciwpolskich także na Opolszczyznę, oni siebie sparzą, redaktorzy, nam piwa gorzkiego nawarzą — to nie jest już tylko sprawa księży-redaktorów z Poznańskiego i duchowieństwa górnośląskiego, to szerszy już zakres: oni, Polacy z Poznańskiego już się poparzyli, idzie tylko o to, żebyśmy, Górnoślązacy, nie pili zbyt gorzkiego piwa. Obrona więc nasza polszczyzny musi stać poza podejrzeniem nawet jakiejkolwiek polityki i pozostać tylko środkiem skutecznym w prowadzeniu dusz do nieba. Powód braku Bonczyka wśród osób poematu
Najcharakterystyczniejszy wszakże jest brak samego Bonczyka w poemacie, choć są tam dwaj inni koledzy — wikarzy z Bytomia: Klein
i Mattern (III 443—444), ale nie ma też innego towarzysza i niemal przyjaciela z Bytomia, a w 1886 r. kolegi w proboszczostwie, ks. Schirmeisena. Czy dlatego, że nie było obu na fikcyjnym odpuście w r.
1875? Chyba nie, bo tym śmielej można było ich wprowadzić. Powód musi być inny: obaj proboszczowie bytomscy od r. 1886 — to dwa kierunki w centrum śląskim: Schirmeisen — niemiecki i Bonczyk — polski, oba w 1875 r. przedwczesne. PRZEDMIOT GŁÓWNY
Pątnicze wspomnienia a duchowieństwo śląskie
Góra Chełmska została napisana w 1885 i 1886 r. i to w czasie stosunkowo krótkim, ale nie wykluczyliśmy bynajmniej możliwości, że pomysł sam zrodził się choćby częściowo wcześniej i że ta lub owa partia mogła być już gotowa przed rokiem 1885. Zapewne zamierzona całość miała od dawna gotowy tytuł: Góra Chełmska (św. Anna) i gdy wytwarzał się pierwotny pomysł, wytrysnął — być może — na razie inwokacją, ujętą w owych 54 wierszy, wydrukowanych jako poemacik liryczny w r. 1882. Ale z biegiem lat „pątnicze wspomnienia“ osnuwały się nowymi pomysłami, które krzyżowały się z nimi, wplatały się w nie i nie mogły się zespolić w jedną całość. Przejściowo „wspomnienia“ zaczęły wsiąkać i stawać się epizodami w nowym pomyśle, zakrawającym na powieść poetycką czy nawet na nową epopeę; dzieje się to zaś po 1877 r. Z kolei i ten pomysł ulega przetworzeniu czy też zredukowaniu na korzyść innego, zbliżonego do pierwotnej koncepcji, gdzieś pod koniec 1881 lub z początkiem 1882, gdy na Górę Chełmską wrócili poniekąd ukradkiem dwaj franciszkanie i poczęli się krzątać około usunięcia śladów spustoszenia z okresu walki kulturnej. Wyjaśnił się horyzont dla sprawy katolicyzmu, zaciemniał się coraz bardziej dla sprawy polskości; nurtować poczęło duszę niepokojące zagadnienie, czy łączyć nadal wygraną sprawę katolicyzmu z przegraną pozornie sprawą polską, a jeżeli łączyć, to w jakich rozmiarach, w kim lub w czym upatrywać filary ojczyzny i jakiej ojczyzny. Jeżeli filarami ojczyzny na Śląsku wydać się musiało księdzu-poecie głównie duchowieństwo, to przecież zdawał sobie sprawę, że filar ten nie jest już tak silny i pewny jak przed kilkunastu laty. Świadectwo Bełzy z r. 1889-90 (Na Szląsku polskim, str. 30—33) nie daje dostatecznej podstawy do zorientowania się w poglądach Bonczyka, sporo bowiem tutaj własnych myśli domieszał sprawozdawca, ale w braku lepszej wiadomości warto je w skróceniu przytoczyć: Sto milionów marek — to nie fraszka! to Bonczyk, ogarniając myślą widnokrąg przeważnie tylko śląski, doszedł wcześniej do tego samego wniosku, lecz „ducha“ skonkretyzował w ludzie polskim. Jeśli zaś i jemu nasunęła się podczas pisania Góry Chełmskiej ta reminiscencja z Pana Tadeusza: Stąd na koniec pendebat długo przed aktami to w jego poemacie wystąpiły także gesta Dei per monachos, wyższość Boga nad Bismarckiem, okazana przez mnicha, o. Atanazego. Obfitość wątków
W wyniku tego kształtowania się tworzywa złożyło się na nie kilka wątków, z których imiennie nazwiemy i omówimy następujące: pątnicze wspomnienia, legendę Gaszynów, sprawę pustelników na Górze Chełmskiej, wątek romansowy, historię klasztoru, udział duchowieństwa świeckiego, lud górnośląski, „panów świata“ i zagadnienia polityczne, a wreszcie przyrodę. Stosunek Bonczyka do Kalwarii
Corocznie podobno Bonczyk bywał na odpustach na Górze Chełmskiej; potwierdza zaś tę wiadomość zarówno obfitość i szczegółowość opisów w jego poemacie, jak następująca wzmianka o. Reischa (Geschichte des St. Annaberges, str. 442—443): „Nabożeństwa kalwaryjskie były coraz lepiej zorganizowane i uroczystsze, klasztor wzmocnił się przez pomnożenie liczby ojców, pracowników nad ludem i na Kalwarii.
W pierwszych latach po powrocie zakonników nie brakło szlachetnych opiekunów Kalwarii, którzy podczas głównych uroczystości naprawdę ofiarnie poświęcali się pielgrzymom. Nazwiska: Michalskiego proboszcza z Lipin, Bonczyka z Bytomia, dra Giericha ze Strzelec (potem franciszkanina o. Rocha), Matyszoka z Lublińca, Hauptstocka z Rokiczy, Christopha z Miasteczka, Thiela z Rud[3]) i innych gorliwych pomocników, którzy jeszcze żyją, zostaną niezapomniane w rocznikach Kalwarii.“ Mówi tu wprawdzie o. Reisch o czasach po walce kulturnej, a więc od r. 1882, ale pośrednio potwierdza, że i przed walką kulturną Bonczyk z pielgrzymkami bytomskimi pojawiał się corocznie na Górze Chełmskiej. Jeśli którego roku nie był, kazał sobie zdawać sprawę przewodnikowi kompanii. Z dawniejszych pielgrzymek najsilniej utkwić musiały mu w pamięci dwie: w 1864 r., gdy jako wikary piekarski przybył na jakiś okres w pięciotygodniowym odpuście z powodu stulecia Kalwarii, i w 1874 r, gdy na Podwyższenie św. Krzyża odbył się z przeszkodami ostatni odpust przed wygnaniem franciszkanów. Jubileusz w r. 1864
Pierwszy z tych odpustów trwał od 13 sierpnia do 18 września 1864 r., a przybyły nań pielgrzymki nawet z Małopolski i Poznańskiego, uświetnił zaś jego otwarcie swoją obecnością biskup wrocławski Henryk Foerster. Dzień po dniu napływały kompanie ze swymi duszpasterzami, a do pomocy przybyli prócz księży świeckich reformaci, paulini, jezuici i augustianie z obcych klasztorów. Szczególniej uroczyście wypadły główne odpusty na Wniebowzięcie P. Maryi i na Podwyższenie św. Krzyża, piękna zaś pogoda towarzyszyła zakończeniu jubileuszu w niedzielę 18 września, na którą stawili się bardzo licznie Polacy. W czasie całego jubileuszu naliczono przeszło 400.000 pielgrzymów. Zapisał się ten jubileusz w pamięci także przez niezwykły objaw pobożności ludu. Oto budowano nową kaplicę Trzeciego Upadku i doprowadzono do jubileuszu na tyle budowę, że można było poświęcić kamień węgielny. „Wzruszający był to widok, że podczas pielgrzymki tysiące pątników: kobiet i mężczyzn, młodych i starych niosło kamienie wydobyte do budowy z Góry Oliwnej na barkach lub rękach długą, uciążliwą drogą aż na miejsce budowy. Nieraz musiał dźwigający kamienie ochotnik odpocząć i na chwilę odłożyć ciężar, nim wreszcie wyczerpany i zlany potem szczęśliwie dotarł do celu“ (Reisch, 1. c. str. 383—386). Ponieważ wspomnienie o tym objawie zaznaczyło się dość szeroko w Górze Chełmskiej III 179—187, stanowiłoby ono dowód bytności Bonczyka na jubileuszu w r. 1864. Odpust z r. 1874
Inaczej nieco odbiły się wydarzenia z r. 1874, kiedy już w czasie odpustu niemieckiego (7—8 września) pojawił się urzędnik starostwa ze Strzelec Zachariä w towarzystwie naczelnika okręgowego i 16 zbrojnych żandarmów i zakazał procesji kalwaryjskiej, zezwalając tylko na prywatne nabożeństwa dla 4 osób najwyżej, oraz rozkazując ludowi opuścić Górę do południa. Powodem zarządzeń miała być obawa przed zawleczeniem grasującej rzekomo cholery, chociaż w tych dniach bez przeszkody odbyło się wiele licznych wieców na Górnym Śląsku. Niemcy rozeszli się wśród płaczu na wezwanie o. gwardiana Osmunda. „Na polski odpust Podwyższenia św. Krzyża, najliczniej obsyłany odpust w całym roku, poczyniono zawczasu przygotowania. W przeddzień odpustu 13 września zatrzymano w Wysokiej u stóp Góry przy pomocy żandarmów około 9000 pielgrzymów, którzy przybyli często z odległości 30—40 mil, także z Kongresówki. Wzruszający był to widok, gdy tysiące przeważnie silnych mężczyzn błagały ze łzami u wejść na miejsce święte, aby przynajmniej kościół mogli nawiedzić, a potem się oddalić. Na to nie zezwolono. Trzy dni czekali zacni pielgrzymi mimo ulewnego deszczu pod gołym niebem, aż wreszcie odeszli, straciwszy nadzieję. W dzień głównej uroczystości, na który zwykle zbierało się około 40.000 pielgrzymów, udało się bez użycia przemocy zawrócić gromady do domów“ (Reisch, 1. c. str. 393—394). Bonczyk obszedł się łaskawie z pruską żandarmerią w I 75 — 82, przenosząc część jej wyczynów na strażników rosyjskich, że oni nie przepuszczali przez granicę polskich kompanii. Porządek odpustowy na Podwyższenie św. Krzyża
Ogólny przebieg odpustu polskiego na Podwyższenie św. Krzyża, który obchodzono przez dwa dni (14 i 15 września), wyrył się dzięki częstym wspomnieniom dokładnie w pamięci Bonczyka. Pielgrzymki z dalszych okolic przybywały już na 1—2 dni wcześniej i były witane krótką przemową i biciem w dzwony przed wejściem do kościoła klasztornego. „Podczas odpustu na Podwyższenie św. Krzyża, poświęconego głównie rozważaniom Męki Pańskiej, odwiedza się przede wszystkim stacje Jezusowe. Przez dwa wieczory bezpośrednio przed świętem odbywają się kazania. Rano w dzień święta, gdy kompanie wysłuchają mszy św. w 6 kaplicach (na polski odpust bywa ponad 40 mszy), zjawiają się pielgrzymi (na odpuście niemieckim 20—30 tysięcy, na polskim 50—60 tys.) około 8 godz. przy kaplicy Rafała jako początku drogi krzyżowej, która wiedzie od Rafała przez Porębę na Górę Oliwną, stąd przez Dolinę Józafata do wschodniej Bramy i dalej do Annasza, Kajfasza, Heroda i Piłata. Tutaj w południe następuje wypoczynek. Tysiące obozują to grupami to pojedynczo na murawie w cieniu drzew i każdy spożywa, co z sobą przyniósł. Interesujący to obraz, który mimo woli przypomina rozmnożenie chleba przez Zbawiciela. Po posiłku zaczyna się 14 stacyj u Piłata i kończy się uroczystą, imponującą procesją teoforyczną od 3 Krzyżów do kościoła klasztornego. W tym dniu 15 kazań urozmaica nabożeństwo, a mianowicie przy: Rafale, kaplicy Pożegnania, w Porębie, na Górze Oliwnej, przy Bramie, u Annasza, Kajfasza, Heroda, Piłata, przy kaplicy Serca M. B., Weroniki, Drugiego Upadku, Płaczących Niewiast, Trzeciego Upadku i przed kościołem św. Krzyża. Opowieści pustelnicze
Tak odbywały się nabożeństwa od czasu przybycia franciszkanów niemieckich i taki ich przebieg możemy śledzić na ogół w pieśniach III-V Góry Chełmskiej. Dokładność opisu Bonczyka zrodziła się nie z jednokrotnego, lecz z wielokrotnych spostrzeżeń odpustowych, zbieranych zarówno przed wypędzeniem franciszkanów jak w latach od 1882 do 1885. Warto tu zauważyć, uprzedzając rozważania co do czasu akcji poematu, że następstwo dni tygodnia w r. 1886 jest to samo co w r. 1875, w którym, jak wspomniałem, nie było odpustu w ogóle, a cóż dopiero w takim kształcie, w jakim opisuje go Bonczyk. Nie było jednak ani w r. 1875 ani w 1874 jednego głównego wydarzenia, które poeta wpłótł w akcję i znowu wysuwa się rok 1884, jako podłoże faktyczne fabuły poematu z tym za strzeżeniem, że samo wydarzenie nie zaszło dnia 15 września, jak jest w poemacie, lecz 3 sierpnia. Jest nim śmierć pustelnika kalwaryjskiego Wincentego Biasa, który Bonczykowi dostarczył niemało i wrażeń i wiadomości o Górze Chełmskiej. Bias bowiem, który w swej pustelni przeżył lat 20 w towarzystwie żółwia, był źródłem opowieści o klasztorze i kalwarii dla swego towarzysza i następcy w pustelni Kaspra Knosały, o którym Wolfgang Wientzek (Sankt Annaberg, Habelschwerdt 1923, str. 36—37) tak opowiada: „Nie lubi on ludzi z miasta. Wywiercają mu zawsze dziury w habicie swymi pytaniami. Czy mu się nie nudzi być cały dzień pustelnikiem, czemu nie został czym innym lub nawet, ile rocznie zarabia? Wtedy uśmiecha się. — Mędrcy uśmiechają się. — Żałuje wszystkich, którzy swą duszę zaprzedali codziennemu zarobkowaniu. Zapłata jego cogodzinna za pracę: wieczysta radość i szczęśliwość. Za to lubi ludzi podobnych do niego, skłonnych do rozważań i rozmyślań. Ludzie kupczący tym samym towarem i wędrujący z takim samym tłumokiem na plecach, łatwo się porozumiewają. Takim opowiada on zbożne historie o zbożnych założycielach Kalwarii, oplecione subtelnymi, naiwnymi arabeskami i pnączami. Ludzie wchłaniają je, nastawiając uszu, tak ważne wydają się im w tych opowieściach: dlatego i wtem. Są ludzie marzący i tworzący opowieści. A pustelnik strząsa z lip kalwaryjskich coraz to nowe opowieści i bajki i legendy”. Bonczyk znał źródło pierwotne tych opowiadań tj. Biasa, skąd zaś ów „strząsał swoje opowieści ’, o to się nie troszczył, zwłaszcza że sam do nich niejedno przyczynił. Opowieści to na ogół inne, niż zapisane przez Wientzka, ale jest jeden łącznik; oto człowiekiem, odpowiadającym charakterystyce ulubieńców pustelnika, jest niewątpliwie śpiewak Spinczyk. W czasie swoich odwiedzin na Górze Chełmskiej miał Bonczyk na tyle czasu, żeby zajrzeć i do nielicznych przechowanych tam kronik klasztornych i do kroniki parafialnej w Leśnicy. Dokumenty bowiem i kroniki starsze zawędrowały bądź do archiwum reformackiego w Krakowie bądź do archiwum państwowego we Wrocławiu, skąd dopiero po latach pozbierał z nich o. Reisch wiadomości do swej książki. Zapiski wszakże kalwaryjskie i leśnickie zużytkował Bonczyk, powołując się niekiedy na nie, jak np. I 489, II 132, 215, chociaż nie bardzo był zadowolony z kroniki klasztornej, jak sam stwierdza w liście do ks. Weltzla („otrzymałem… z Góry św. Anny kronikę, miejscami bardzo rozwlekłą, poza tym bardzo niedokładną).RZECZYWISTOŚĆ I LEGENDA GASZYNOWSKA A FABUŁA ROMANSOWA
Dawni Gaszynowie a polskość
Z Górą Chełmską wiązały się ściśle wspomnienia o fundatorach kościoła klasztornego i Kalwarii, o tym rodzie polskim, który przybywszy z ziemi wieluńskiej na Śląsk, w ciągu trzech ćwierci wieku wyrósł na przemożnych magnatów, rozkazywał jeśli nie „połowicy“, to znacznej połaci Śląska, a po upływie dalszego stulecia, dokonawszy bodaj mimowolnie dzieła niemałego dla utrwalenia polskości na Górnym Śląsku, począł zwolna spadać ku dołowi, degenerować się i wymierać. (P. obj. do I 478, Il 123; 125, 131, 135, 137, 154 i 155). Czy Bonczyka obchodził bardzo stosunek Gaszynów do polskości, trudno z obecnego kształtu Góry Chełmskiej ocenić, może brakło mu dostatecznych po temu wiadomości, może niejedną wskazówkę w r. 1886 z pierwotnego pomysłu usunął. Opuściłem — tak mówił — dumnych ojców progi, (VI, 81 — 87).
To zagadkowe nieco miejsce rzuca także odrobinę światła na pierwotną koncepcję Bonczyka co do Gaszyny, który wracał do dawniejszej i obszerniejszej kolebki swego rodu, ale o tym potem, bo sprawa ta łączy się z zagadnieniem, na jaką epokę należy położyć ową wyprawę Damiana „w świat polski“.Legenda o ostatnich Gaszynach
Jeżeli o dawnych Gaszynach mówi Bonczyk na ogół zgodnie z historią, to przy najbliższych sobie, ostatnich posługuje się zmyśleniem, legendą może przez siebie wytworzoną, może z ludowych gawęd przejętą lub z półsłówek pustelnika Biasa wysnutą. „Coć tym ostatnim Gaszynom przeznaczenie zagrało żałośnie“, można by sparafrazować VI 80. Od początku XIX w. rozpadał się ich rodzinny majorat na coraz marniejsze okruchy: wspomniany już Amand Leopold odstąpił najbliższą Górze Chełmskiej siedzibę rodową Żyrowę bratu Ferdynandowi, którego dziwactwa i wybryki miały „szczytne plemię Gaszynów“ przyćmić w pamięci współczesnych. Ferdynand pozbył się w r.
1852 Żyrowy, którą zresztą zamierzał sprzedać już jego ojciec, w ręce Nostitzów i Hatzfeld-Schönsteinów, którzy ją z kolei sprzedali Goedeckom, a ci w 1868 r. Edwardowi Guradzemu. Ferdynand Gaszyna przeciął także ostatnie nici łączące go ze Śląskiem, odstępując bratu za odszkodowaniem praw do Kietrza i wywędrował do Austrii. Dopiero przed śmiercią wrócił na Śląsk i umarł w Rochus pod Nysą 21 stycznia 1894 r., a zwłoki jego, marnotrawnego syna, ostatniego rzeczywistego Gaszyny przytulił rodzinny grobowiec w kościele św. Krzyża na Górze Chełmskiej. Brat jego Amand i syn tegoż Mikołaj, ostatni Gaszyna w linii zstępnej, spoczęli w nowym grobowcu rodzinnym przy kościele makowskim. Prześladował ich zły los, bo nie tylko że majątkowo zubożeli, posiadając tylko Kietrz, Polski Krawarz i Maków, lecz także raz po raz spadały nieszczęścia, zaznaczane wznoszeniem pamiątkowych krzyżów, skoro nie stało już majątku na kaplice. Raz spłoszyły się konie i o mało nie pozbawiły życia Franciszki Gaszynowej blisko wzgórza między Krawarzem a Tłustomostem, co upamiętniono wystawieniem 3 pięknych wysokich krzyżów w tym miejscu, to znowu ta sama hr.
Franciszka wzniosła 22 sierpnia 1877 r. w dniu urodzin syna wspaniały krzyż na krawarskim cmentarzu jako bolesną pamiątkę jego zgonu w Wiedniu 1 marca 1877. Nie dożył ów Mikołaj (ur. 1852) nawet 25 lat, a śmierć jego przypomniała Gaszynów Śląskowi i pobudziła z jednej strony ks. Weltzla do napisania wspomnianej już rozprawy, z drugiej wyobraźnię Bonczyka. W inny sposób podziałała na fantazję nauczyciela z Kietrza Teodora Groegera, który w broszurce pt. Immortellen, Głupczyce 1880, próbował pocieszyć strapioną matkę, dorabiając w rodowodzie Gaszynów fantastyczne związki. Damian Gaszyna i chronologia
Dla wieków ubiegłych dawała dość materiału historia, ale z niej Bonczyk nie zamierzał obficie korzystać, dla nowszych czasów pozostawało zmyślenie i ono pociągało więcej poetę. Działo się to zapewne w drugiej fazie kształtowania się pomysłu, gdy od „pątniczych wspomnień“ przechodził w opowieść epicką o ostatnim Gaszynie, zmyślonym Damianie. Co z tego kształtu pozostało w redakcji poematu z 1886 r., tym zajmiemy się później; tutaj wypada przedstawić tylko te ślady pierwotnego pomysłu, które każą się domyślać innego jego rozwinięcia. Metoda postulatu logicznego zastosowana do poezji jest niewątpliwie ryzykowna, lecz ryzyko zmniejsza się skutkiem tej niezwykłej właściwości poetyckich uzdolnień Bonczyka, że najsłabszą jego stroną jest mała ruchliwość wyobraźni i spora doza trzeźwości. To pozwala nam na przypuszczenia, które przy innym twórcy uchodziłyby za czcze domysły. Z nimi (z Turkami) bił Paskiewiczów, Diebiczów (VI 253) Stąd dostał się Paskiewicz do równocześnie (1877) bodaj powstającej ks. VI Starego Kościoła Miechowskiego do wspomnień Heliny Stainertowej, „Polki czystej, choć zniemczałej“: Nie ustąpi Paskiewicz, nie zdobywszy Pragi (w. 83), czyli weźmie na siebie poniekąd rolę Suworowa. Połączenie Diebitscha i Paskiewicza mogło zapewne wystąpić na tle wojny rosyjsko-tureckiej z 1828-9, choć działali na różnych frontach (Paskiewicz na azjatyckim, Diebitsch na bałkańskim), ale o wiele silniej rysowało się na tle roku 1831. W obecnym kształcie Góry Chełmskiej Damian Gaszyna walczy z Moskalami po stronie Turków w 1828-9, potem, gdy upłynęły lata „w krwi strumieniach, pożarach, lecz szczęścia nie dały“, wraca na grób narzeczonej w Żytomierzu i otóż tu powstaje luka kilkoletnia do zapełnienia w zmyślonej opowieści o ostatnim Gaszynie, luka nie istniejąca prawdopodobnie w pierwotnym pomyśle. Nie na Turecczyźnie chyba upłynęły te lata „w krwi strumieniach, pożarach“. Według poematu mówi w r. 1875 o. Atanazy o br. Aleksym, niegdyś Damianie Gaszynie: Czterdzieści lat już Kalwaryi a więc przybycie jego na Górę Chełmską nastąpiłoby około r. 1835; jeżeli zaś owe czterdzieści lat obliczymy od daty powstania poematu, to około r. 1846. Nie chcąc zaciemniać rzeczy przypomnieniem, że w r. 1844 osiadł na Górze Chełmskiej samotnie wygnaniec spod Moskala o.
Stefan Brzozowski, nie wspomniany nigdzie przez Bonczyka, choć do niego owe 40 lat przystawałoby nieźle, — musimy zadać sobie pytanie, gdzie się podziewał i co porabiał Damian Gaszyna po wojnie rosyjsko-tureckiej w 1828-29. Na to odpowiedź wypływa z owego połączenia Diebitscha i Paskiewicza. W jednej z faz kształtowania się legendy Gaszynowskiej występował prawdopodobnie udział Damiana w powstaniu r. 1830-31 i może w wielkiej emigracji. W ten sposób odtworzylibyśmy część historyczną fabuły poematu w środkowym stadium pomysłu, część jej romansowa na razie nas nie obchodzi. Aby wyczerpać wszelkie możliwości skojarzeniowe, wspomnijmy o historycznym i dość głośnym „wściekłym Giaurze“, z rodu Polaku, o Michale Czajkowskim, którego powieści były m. in. źródłem wiadomości o Ukrainie i Kozaczyźnie dla Bonczyka. Ten dwukrotny renegat przypomniał się pamięci poety swoim samobójstwem 16 stycznia 1886 r. i zapewne wpłynął na przesunięcie chronologiczne służby Damiana u Turków na czwarte i bodaj piąte dziesięciolecie XIX w. Rozrzucenie skąpymi urywkami i skrócenie pierwotnej fabuły o ostatnim Gaszynie wydaje mi się prawdopodobniejsze niż dorywcze i chaotyczne powstawanie jej w czasie pisania poematu w r. 1886. Wśród innych możliwości jest i ta, że Bonczyk wiedział o śląskim pochodzeniu rodziny Orlików i do niej zaliczał hetmana kozackiego, następcę Mazepy, Filipa Orlika, o którym p. obj. IV 302. O baronach Orlikach mówił znany Bonczykowi Henelius: Silesiographia VIII, str. 522—523. Pustelnik Wincenty Bias
Z legendą Gaszynowską łączy się w obecnym kształcie poematu dość ściśle legenda pustelnicza, gdyż Damian Gaszyna po powrocie do kraju, nie poznany przez nikogo, zostaje pustelnikiem i tylko nieliczni jak o. Atanazy domyślają się w br. Aleksym kogoś znaczniejszego. W czasie pielgrzymek Bonczyka na Kalwarię wiódł tam rzeczywiście życie pustelnicze wspomniany już poprzednio Wincenty Bias, rodem ze Szczepanowic pod Opolem, który pod koniec r. 1863 wręczył o. gwardianowi Ambrożemu Dreimillerowi 3000 talarów z tym przeznaczeniem, aby za 2000 wybudowano nową kaplicę Trzeciego Upadku, a 1000 umieszczono na pewnej hipotece i z procentów od niego utrzymywano strażnika Kalwarii. Prosił równocześnie, aby jemu jako pierwszemu powierzono to zajęcie. Fundacja Biasa otrzymała potwierdzenie władzy duchownej i świeckiej, kaplicę Trzeciego Upadku nową wybudowano ostatecznie w r. 1866 dzięki dalszym ofiarom pątników w pieniądzach i robociźnie, o czym już mówiłem, starą zaś przeznaczono pierwotnie na pustelnię, lecz gdy okazała się zupełną ruiną, zbudowano dla pustelnika mały domek w sąsiedztwie kaplicy. Tam żył Bias, przywdziawszy w lutym 1865 habit Trzeciego Zakonu św. Franciszka, pod imieniem prawdopodobnie br. Urbana, do śmierci w dniu 3 sierpnia 1884 r. Towarzyszem jego był początkowo żółw, w ostatnich zaś czasach Kasper Knosała, który objął po nim pustelnię, a w 1888 został tercjarzem. (Por. o. Reisch, 1. c. str. 384—387.) Petronela Korzeniowska
Do przypisywania arystokratycznego pochodzenia współczesnemu sobie pustelnikowi mogła skłaniać Bonczyka także tradycja o jego poprzednikach na Górze Chełmskiej. Co dziwniejsze, zgon pustelniczki Petroneli Korzeniowskiej w dniu 14 lipca 1811 r. rzeczywiście zbliżał się do daty wypędzenia reformatów z klasztoru św. Anny, które przeciągnęło się do lipca 1811, a nawet dłużej, jeżeli idzie o o. Epifaniego Gomolskiego. Owa Petronela Korzeniowska, szlachcianka polska z Wołynia, czy też Ukrainy, spędziła jako pustelnica lat 50 w ziemiance nad t. zw. Krowim Dołem i została pogrzebana na Górze św. Anny. W księdze zgonów parafii leśnickiej zapisano ją jako hrabiankę (die gräfliche Freule). Jeszcze bardziej uświetnił jej pochodzenie Karol Miarka w powieści z r. 1876 pt. Petronela, pustelnica z Góry św. Anny, gdyż wywodził ją z rodziny książęcej, spokrewnionej z Radziwiłłami, wyswatał zaś za oficera konfederacji barskiej i obdarzył synem, którego jej niemowlęciem skradziono, którego zaś poznała i odzyskała w chwili jego zgonu, jako księdza przybyłego na Górę św. Anny[4]. W inny sposób uświetnił jej los Teodor Groeger w wspomnianej broszurce: Immortellen, bo wyswatał ją za Franciszka Antoniego Gaszynę, zm. 1827 r., oczywiście bez najmniejszej po temu podstawy i kazał jej żyć jako pustelnicy po śmierci męża, o tym bałamuctwie p. obj. I 154i II 176. Bonczyk znał powieść Miarki i przypuszczalnie broszurę Groegera i z obu wziął pewne szczegóły. Arystokrata pustelnikiem
Arystokratą był wcześniejszy jeszcze pustelnik ks. Ferdynand baron Trach, zamordowany dnia 16 maja 1701 r. przez rabusiów po dziewięcioletnim życiu pustelniczym; pochodził on z rodziny luterańskiej i po nawróceniu się na katolicyzm był proboszczem w Cetnawie i Łubowicach, a w końcu pustelnikiem. Pamięć jego odświeżył ks. dr Jan Chrząszcz powiastką: Pustelnik na Górze św. Anny, drukowaną w r. 1901. Czy Bonczyk wiedział o Trachu, trudno rozstrzygnąć, raczej można zaprzeczyć. Amore sacro e profano
Opuszczenie ojczyzny przez Damiana Gaszynę i późniejsze jego życie pustelnicze domagały się jakiegoś uzasadnienia. Księdzu-poecie nasunął się pomysł podania za przyczynę wszystkiego nieszczęśliwej miłości, ale nie w tym pospolitym znaczeniu, żeby walecznego i pięknego Damiana nie chciała lub zdradziła jakaś wybranka. Na to nie pozwalało zabarwienie poematu pozornym fatalizmem, który przejawia się w uzależnieniu od siebie losów klasztoru i doli Gaszynów, w uzależnieniu nierzeczywistym, bo przecież franciszkanie w chwili pisania poematu byli z powrotem na Górze Chełmskiej. Jeżeli więc w opowieści Bonczyka miało „żałośnie zagrać przeznaczenie“, to motyw miłosny musiał mieć podźwięk jakby tragedii antycznej, a zarazem mieścić się w ramach pieśni lub gawędy ludowej. Z drugiej strony ksiądz-poeta powodować się mógł i reminiscencjami biblijnymi i moralizatorską chęcią przeciwstawienia miłości świętej miłości grzesznej (amore sacro e profano). O tych dwóch postaciach miłości mógł Bonczyk wiedzieć coś z własnego doświadczenia, skoro sam w latach uniwersyteckich stał na rozdrożu i wahał się między miłością do Gerci (G. T.) a powołaniem duchownym, czego ślady obfite pozostały w jego początkowych lirykach polskich i niemieckich. Echa romantyczne
Wprowadzenie i traktowanie tak drażliwego wątku, chociaż w literaturze romantycznej wcale częste, wymagało wielkiej ostrożności i delikatności Ograniczając się do autorów, których Bonczyk niewątpliwie znał, rzucimy kilka spostrzeżeń, rozjaśniających zawiłe drogi, na których powstawał nie tyle prosty, ile do form zasadniczych ścieśniony kłębek pokrewnych wątków w fabule romansowej Bonczyka. W Narzeczonej z Messyny Schillera widzimy chęć przesłonięcia nieświadomego incestu fatalizmem ciążącym nad rodem książąt messyńskich, fatalizmem wiadomym aktorom tragedii, lecz uwodnym dzięki podwójnej wróżbie, oraz dodatkowy motyw rywalizacji dwóch niezgodnych braci. Świadomą, a niedozwoloną miłość ku siostrze czyni jedną ze sprężyn akcji Manfreda Byron, a w jego ślady Stefan Garczyński w Wacława dziejach na gruncie polskim. Subtelniejszą o wiele i skomplikowaną odmianę tej miłości wprowadził Słowacki w Horsztyńskim. Ten wszakże typ amore profano nie oddziałał na pomysł Bonczyka bodaj niczym więcej prócz utwierdzenia go w zamiarze fatalistycznego uzasadnienia fabuły. Pseudolegenda Oświęcimów
Na gruncie polskim istniała utworzona bodaj z początkiem XIX w.
legenda o niedozwolonej miłości rodzeństwa: Stanisława i Anny Oświęcimów, podtrzymywana przez ich grobowiec i portrety w kościele franciszkańskim w Krośnie. Kto tę bajkę i na jakiej podstawie wymyślił trudno dociec; rozwojowi jej nie przeszkodziła krytyka Józefa Chwaliboga (Pisma, Lwów 1849, str.
25—44), ani uczona rozprawa Karola Szajnochy: Stanisław i Anna Oświęcimowie (Dzieła, Warszawa 1876, t. I, str. 211—244), aż dopiero wydanie Diariusza Stanisława Oświęcima przez Wiktora Czermaka (Kraków 1907) skierowało uwagę w inną stronę. Do literatury polskiej, czy raczej do jej przedsionka wprowadził tę pseudolegendę krośnieńską literat lwowski Stanisław Jaszowski „powieścią w listach przypadającą około r. 1644“, drukowaną w 1826 w Rozmaitościach Lwowskich, gdzie bohater nazywa się Ferdynandem, a przedrukowaną już pt. Anna i Stanisław z Kunowej Oświęcimowie w Powieściach historycznych polskich Stanisława Jaszowskiego, Lwów 1829, t. II, str. 37—84. Powiastka ta stała się źródłem natchnienia dla Mikołaja Bołoz Antoniewicza, który napisał spory (222 stron) „poemat dramatyczny w pięciu oddziałach“ pt. Anna Oświęcimówna, Lipsk 1856. Poprawki Antoniewicza w osnowie „podania“ są wcale liczne: pomijając przeniesienie akcji do zamku odrzykońskiego, najważniejszą zmianę stanowi umoralnienie treści przez to, iż w końcu Stanisław Oświęcim okazuje się stryjeczno-stryjecznym, a nie rodzonym bratem Anny, przez co rzekoma dyspensa papieska pozbawiona została momentu sensacyjności, którą tchnęła dawniejsza opowieść bez względu na to, czy w niej Anna była rodzoną czy przyrodnią siostrą Stanisława. W dramacie Antoniewicza stopień pokrewieństwa mógł dawno i łatwo się wyświetlić, gdyby ojciec Stanisława nie był zobowiązał przysięgą zamkowego kapelana (następnie pustelnika), że nie zdradzi zamiany zmarłego wkrótce po urodzeniu brata Anny na jego syna. Tajemnicę tę pustelnik wyjawił dopiero na rozkaz Rzymu, ale nie mają z tego pociechy bohaterzy dramatu, gdyż Anna umiera. Stanisławowi na jego
rozpaczny okrzyk: To wyrok szatana. wyjaśnia pustelnik tak przyczynę kary: Możemy grzeszyć myślą, mową, czynem, Ten wiersz ostatni, przez autora drukiem rozstrzelonym wyróżniony, wyjaśnia nam także pomysł Bonczyka, który „podanie“ o Oświęcimach znał zapewne nie tylko z rozprawy Szajnochy i dramatu Antoniewicza, lecz także ze wstępu do powieści Zygmunta Kaczkowskiego: Murdelio. Bohater tej powieści — to również arystokrata litewski Ignacy Piotrowicz, bezskutecznie usiłujący się połączyć z swą krewniaczką Anną, szatański niemal półmnich w klasztorze franciszkanów w Krośnie. W przekleństwie rzuconym przez ojca Anny Wita Piotrowicza na majątek krewniaków („Bodaj diabeł wlazł w tę fortunę i rozniósł ją na cztery wiatry“. Dzieła Z. Kaczkowskiego, Warszawa 1874, t. II, str. 254) i w przyczynie przygód br. Medarda z Eliksiru szatańskiego Hoffmanna trzeba szukać wyjaśnienia zagadkowego „ducha nieszczęsnego Gaszynów“ w Górze Chełmskiej VI 248 i kilku innych jej niejasności. Podobnie wyjaśnienie gwardiana krośnieńskiego, że Murdelio „tu więcej nibyto na dewocji niżeli w konwencie… jeszcze i ślubów nie złożył“ (j. w. str. 217), pozwala nam zrozumieć w Górze Chełmskiej I 149—158, a zwłaszcza te słowa o. Atanazego: Jest ci wolą jego Do Murdeliona też nadaje się doskonale owa antyteza listu Bonczyka do ks. Weltzla: „franciszkanin i Romeo“. Podanie krośnieńskie w jakieś 2 lata po wydaniu Góry Chełmskiej odżyło raz jeszcze, dla odmiany w sztuce malarskiej, a mianowicie w obrazie Stanisława Bergmanna z Krosna (1862—1930): Stanisław Oświęcim przy zwłokach Anny (oryginał w Muzeum Narodowym w Krakowie, reprodukcja w „Świecie“ krakowskim z 1889, str. 65). Fabuła Bonczykowa
Sądząc tylko na podstawie Góry Chełmskiej, pomysł fabuły romansowej ukształtował się około r. 1877 (raczej później niż w samym r. 1877) w następujący sposób: KLASZTOR I FARA
Z historii klasztoru
O powstaniu i rozwoju klasztoru na Górze Chełmskiej miał Bonczyk szczuplejsze niż my wiadomości. Z drukowanych źródeł mógł oprzeć się na wstępie do Nowej Jerozolimy o. Wacława Waxmańskiego, na krótkiej broszurce jubileuszowej z r. 1864 o. Władysława Schneidra i przede wszystkim na wspomnianej już rozprawie ks. Augustyna Weltzla: Pomniki pobożności po ślachetnej rodzinie Hrabiów z Gaszyna. Ze względu na znaczną ilość zbieżności uwydatnioną w komentarzu, przyjmuję znajomość rozprawy Weltzla przez Bonczyka mimo jego listu z 25 maja 1886 r., bo jakże mógł nie znać czasopisma Towarzystwo Bożego Grobu, skoro w Bytomiu prenumerowano w r. 1877 egzemplarzy 58 (p. tamże str. 463—464). Wyjaśnić sprzeczności można tym, że nazwisko Weltzla podano tylko drobnym drukiem w nagłówku numeru pt. Treść i Bonczyk go nie zauważył albo o rozprawie tej zapomniał, albo jeszcze inaczej, fałszywym wstydem Bonczyka, że Weltzla nie wymienił. Dopełniał swojej wiedzy doraźnymi studiami w kronikach i aktach, pozostałych jeszcze w klasztorze i na farze leśnickiej, oraz pilnym przypatrywaniem się obrazom w kościele. Nie rysował się stąd równie jasno cały przebieg wydarzeń: jedne wypadki, zwłaszcza początkowe lub noszące znamiona cudowności występowały dobitniej, nad innymi prześlizgiwano się po wierzchu lub naginano do poglądów późniejszych. Czasy najnowsze znał Bonczyk bądź z autopsji bądź z opowiadań franciszkanów z klasztoru św. Anny i księży świeckich. Franciszkanie westfalscy
Nie przepomina Bonczyk i krótkotrwałej gościny Alkantarynów w 1852 r., o której prowincjał franciszkański o. Grzegorz Janknecht z niewielkim pisał uznaniem (Reisch, l. c. str. 356), zachował zaś najczulsze słowa dla franciszkanów westfalskich, którzy po dłuższych rokowaniach z biskupem Henrykiem Försterem objęli wreszcie klasztor św. Anny w sierpniu 1859 r., ale radość z ich przybycia zamącił nieco fakt, że o. Ambroży Dreimiller, początkowo przełożony, a od 1861 — 1864 gwardian konwentu, nie umiał po polsku. Bonczyk dał wyraz ubolewaniu nad tym w II 241 — 242. Za o. Ambrożym przybyli dalsi księża zakonni: o. Teobald Wentzki, rodowity wrocławianin, o. Wiktor Albers i wreszcie, śdy otwarto nowicjat w 1860 r., pomnożyli liczbę zakonników dwaj księża świeccy, mówiący po polsku: Józef Kleinwächter, subregens alumnatu we Wrocławiu, w zakonie o. Atanazy i Edward Schneider, wikary z Piekar, w zakonie o. Władysław, znany później szeroko na Śląsku, gdy przebywając w Ziemi św., rozsyłał stamtąd Ślązakom wszelkiego rodzaju relikwie i pamiątki. Gdy 10 maja 1864 r. o. Ambroży został przeniesiony do Westfalii, objął rządy w klasztorze jako gwardian o. Atanazy i sprawował je aż do 21 lipca 1872 r., wikarym zaś naznaczono o. Teobalda. To ośmioletnie gwardiaństwo o. Atanazego utkwiło w pamięci Bonczyka i uwieczniło się w poemacie, jakkolwiek od r. 1872 aż do wygnania franciszkanów w 1875 r. gwardianem był już o. Osmund Laumann. Na tę pamięć gwardiaństwa o. Atanazego wpłynęły zapewne i osobiste jego zalety, ale niemniej i ta okoliczność, że powróciwszy w r. 1881, znowu był przełożonym urzędowo nieuznanego konwentu, a Bonczyk nie czynił różnicy w subtelnym stopniowaniu tytułu władzy, po prostu był to dla niego gwardian. Zresztą władcza natura o. Atanazego, długoletnie jego zasługi i popularność zapewniały mu w klasztorze znaczenie niezależnie od stanowiska. Wygnanie w r. 1875
W r. 1870 założono w klasztorze św. Anny szkołę łacińską dla kandydatów do zakonu z całej saskiej prowincji franciszkańskiej, a kierownictwo jej objął o. Bonawentura Machuj jako lektor. Szkoła ta przetrwała do 22 maja 1875 r., gdy ją na rozkaz rejencji opolskiej zamknięto, lecz 19 jej uczniów oświadczyło gotowość wywędrowania z Ojcami do Ameryki. Ustawa z 31 maja 1875 kładła kres istnieniu zakonów na obszarze państwa pruskiego. Dnia 7 czerwca 1875 opuściła klasztor pierwsza partia zakonników złożona z 4 ojców i 4 braci. Z ojców tych wymienia Bonczyk w poemacie 3: o. Marka Thienela ówczesnego wikarego, który na podstawie dawniejszych wspomnień jest jeszcze dla niego „młodzikiem w konwencie“, o. Dezyderego Lisa io. Bonawenturę Machuja, czwartego zaś o. Sebastiana Cebulę pomija, a więc go chyba nie znał. Następnego dnia zjawiła się komisja rządowa dla śledztwa za niedozwolonymi aktami i kasami tajnych stowarzyszeń. Zakonników zamknięto po celach od godz. 8 rano do 3 po poł. pod strażą 7 żandarmów, jednego z ojców ściągnięto nawet z konfesjonału. Zabrano spisy bractw pobożnych i książki nabożne. Całe to wydarzenie opisywano po czasopismach. Ponieważ nie dzwoniono w południe na Anioł Pański z powodu rewizji, chciano nadrobić po jej zakończeniu to zaniedbanie i wywołano nieoczekiwany skutek, gdyż ludzie pospieszyli uzbrojeni w koły, widły itp. na ratunek zakonników i zaledwie udało się o. Osmundowi ich uspokoić. W końcu d. 24 lipca 1875 nakazano pozostałym zakonnikom opuścić klasztor do końca miesiąca. O. Osmund w asystencji oo. Atanazego i Wiktora odprawił 31 lipca uroczyste nabożeństwo, po którym o. Atanazy wyjechał do Wrocławia, a o. Wiktor do ks. Schoeneicha do Rudy. O. Osmund próbował z 4 braciszkami utrzymać się w klasztorze, co mu się udało do 27 sierpnia, dnia wydalenia go przez landrata ze Strzelec; następnie ukrywał się jeszcze u znajomych księży w okolicy do marca 1876 r., kiedy wyjechał do Holandii. O. Atanazy i odpust, którego nie było
Nad innymi zakonnikami górował niewątpliwie o. Atanazy znajomością języka polskiego, a życzliwym stosunkiem do pielgrzymek polskich wrył się w pamięć pątników, Bonczyk zaś i zapewne inni księża świeccy łatwiej się z nim porozumiewali, bo przecież nie zawsze był on zakonnikiem, ponadto zaś jeździł od 1861—1872 na wszystkie misje ludowe i był najbardziej znany na Śląsku ze wszystkich franciszkanów chełmskich. Nic dziwnego, że przypadł do serca Bonczykowi tak dalece, iż przy opracowywaniu poematu w 1886 r. wyrósł na jego naczelną postać i usunął na drugi plan br. Aleksego, postać raczej z fantazji niż z rzeczywistości wziętą. Jak to już niejednokrotnie zaznaczałem, Bonczyk jest realistą z natury swoich uzdolnień, łatwiej przychodzi mu opiewać to, co widział i słyszał, niż to, o czym czytał i czemu musiał w swej wyobraźni dopiero nadawać kształty i życie. Do tych realnych wydarzeń i postaci dołącza nieraz coś swojego, swoje myśli im podsuwa, aby nabrały pożądanej przez niego ideologii, ale siła jego główna tkwi w trzymaniu się rzeczywistości. Otacza więc gwardiana zastępem zakonników, których istnienie w klasztorze stwierdziliśmy przeważnie dla r. 1875, ale których charakterystyka odpowiada raczej okresowi wcześniejszemu o lat kilka. Będzie to więc i kwaśny, dawniejszy wikary o. Teobald i rzeczywisty gwardian z r. 1875 o. Osmund i młodzik w konwencie, ale w latach wcześniejszych, o. Marek i o. Wiktor i rachmistrz kalwaryjski o. Dezydery i o. Bonawentura i 7 braciszków zakonnych. Z nimi powiązane są wypadki z r. 1875, o których głośno było na Górnym Śląsku prócz zasadniczego wydarzenia tj. odpustu na Podwyższenie św. Krzyża, którego w tym kształcie, w jakim go Bonczyk opisuje, nie było nie tylko w r. 1875, w którym się w ogóle ten odpust nie odbył, ale także w r. 1874, z którego wziął niejeden szczegół. Realizm wszakże Bonczyka miał swoje podstawy i nierealny odpust z r. 1875 odpowiadać musi realnemu odpustowi z innego roku lub skojarzeniu wspomnień z kilku odpustów, mających wspólne cechy z opisem Bonczyka. W rachubę wchodzić mogłyby, ale tylko teoretycznie, także odpusty na Wniebowzięcie M. Boskiej, które rywalizowały do pewnego stopnia liczebnością z uroczystością na Podwyższenie, ale w r. 1875 i tego odpustu nie było, a nadto sprzeciwia się temu przebieg odpustu w poemacie, wyraźnie oddający porządek nabożeństw z dnia 14 i 15 września.
Cechą taką wspólną kilku latom jest następstwo dni tygodnia, ale i pod tym względem Bonczyk sprawę zaciemnił, czy idzie mu o rok 1874, czy też o 1875, który podał w tytule. Następstwo dni w tygodniu to samo, co w r. 1875, występowało w 1869, 1880 i 1886, takie jak w 1874 — w mało prawdopodobnym z kilku względów r. 1863, w 1868 i 1885. Wchodzić więc mogą w rachubę poza rokiem jubileuszowym 1864 odpusty w latach 1868 wzgl. 1869, 1874 i 1885. Ten rok ostatni wypadałoby odrzucić ze względu na śmierć ks. Grelicha w 1876, ks. Leopolda Markefki w 1882 i może także ks. Antoniego Soboty w r. 1885, ale — jak stwierdziliśmy poprzednio — Bonczyk nie zawsze liczył się z chronologią. Rok 1880, w którym był znaczny odpust chociaż bez franciszkanów, mógł oddziałać pobudzająco przypomnieniem dawnych odpustów z franciszkanami jako gospodarzami klasztoru, gdyż byli oni tylko jego gospodarzami, a nie właścicielami. Właścicielem klasztoru i całej Kalwarii był biskup wrocławski, ale — rzecz dziwna — na ten szczegół Bonczyk nie zwrócił uwagi i na ogół mówi o klasztorze jako własności reformatów, którzy według reguły nie mogli posiadać żadnej własności, a co więcej w I 338 („wygnać nas z naszej własności“) każe o. Teobaldowi, wikaremu klasztoru, a w I 383 („za dobra nam wzięte“) nawet o. Atanazemu dopuścić się nieznajomości zasady ubóstwa zakonnego. Jest to tylko przeoczenie, potwierdzające wiadomości o pośpiesznym tworzeniu poematu. Goście ks. Grelicha
Galeria duchowieństwa świeckiego w Górze Chełmskiej jest nader liczna, a podzielić ją można na kilka
grup: 1) goście ks. Grelicha, 2) ojczyzny filary w opowiadaniu Grelicha, 3) kaznodzieje odpustowi, 4) księża świeccy odprawiający msze na odpuście i 5) inni. Z grupy pierwszej bądź imiennie bądź według godności piastowanych poznajemy prócz gospodarza ks. Grelicha i jego wikarego ks. Walentego Riemla jeszcze 5 księży: Widerę, Cieślika, Reinholda, Kleemanna i Krupę. Czy było tych gości więcej, a mianowicie takich, których nazwiska wystąpią dopiero w ogłoszonym przez o. Atanazego porządku nabożeństw (grupa 3 i 4), poemat nie pozwala rozstrzygnąć. Wprawdzie „w sławnej farze leśnickiej przy nakrytym stole siedzą goście wielebni w obszernym półkole“ (II 83—84), co nie odpowiadałoby liczbie 7 poprzednio wymienionych, wprawdzie w II 163—164 Grelicha „wielu słucha młodych“, ale jakże pomieścić nazbyt wielką ich liczbę w pokoju „niezbyt obszernym, ale jak najgustowniej umeblowanym“ (II 99—100)? Gdyby przyjąć, że u proboszcza leśnickiego gościli wszyscy, których potem w III 421—430 i 441—462 wymienia o. Atanazy, a nadto niewymienieni tam, lecz na odpuście niewątpliwie obecni: ks. Engel i ks. Dronia, to wypadałoby nam dodać do 7 poprzednich jeszcze 38 dalszych osób. To zaś, gdyby nawet stali, jak chce Bonczyk („Goście więc zamiast siadać jakby za rozkazem stanęli“ II 105—106), spowodowałoby tłok, którego nie było, skoro Grelich „wolnym krokiem izbę mierząc, słuchał” (II 245) i skoro w tym właśnie niezbyt obszernym pokoju gospodyni nakryła stół do kawy. Na to, że u ks. Grelicha nie było zbyt wielu gości, wskazuje pośrednio fakt, że w rozmowie nie zabiera głosu ani Lubecki, ani Stabik ani Engel ani Michalski, fakt niewytłumaczalny, gdyby byli na farze. Poza tym jest to niedziela, w którą nie wszyscy mogli przyjechać i większość zapewne przybyła w poniedziałek. W świetle tych rozważań maleje znaczenie ks. Grelicha wśród postaci, występujących w Górze Chełmskiej i nie należy do jego wypowiedzeń przywiązywać tej wagi jak do słów o. Atanazego. Za gościnę u niego wypłacił mu się Bonczyk szczodrze, kładąc mu w usta objaśnienie obrazów „ojczyzny filarów“, obdarzając go biblioteką „pismy polskich geniuszów do spodu zapchaną“ i wypełniając jego opowiadaniami znaczną część pieśni drugiej.
Charakterystyczną rzeczą jest, że żaden z wymienionych imiennie gości ks. Grelicha na równi z nim i Riemlem nie występuje już w dalszych pieśniach. Wybitniejsi kaznodzieje
Jeżeli o tym stępie ks. Grelicha można by mówić jako o pewnego rodzaju aristei, to z mniejszą już słusznością dałoby się tak nazwać obszerniejsze wzmianki o innych księżach śląskich, niezbyt zresztą liczne. Najprędzej jeszcze zasługuje na to miano ustęp V 405—450 poświęcony Antoniemu Stabikowi, który już poprzednio w obrazach „ojczyzny filarów“ (11 288—292) zdobył sobie bodaj najobszerniejszą i najserdeczniejszą ze wszystkich ocenę, z którą w zawody mogłaby iść tylko wzmianka o ks. Janie Studzińskim i ks. Wątróbce, bo już niklejsze są charaktery styki Juliusza Ligonia i Karola Miarki. Niewątpliwie ks. Stabik jako nestor duchowieństwa śląskiego, częsty bywalec i przyjaciel klasztoru św. Anny, musiał w poemacie otrzymać poczesne miejsce, jako zaś bliski sąsiad Bytomia, bo od lat siedzący na probostwie w Michałkowicach, był dobrze znany Bonczykowi. Charakterystyka jego jest realistyczna, wolna od dodatków idealizujących, których poeta użył przy Grelichu; występują w niej i chęć szerzenia oświaty wśród ludu i lojalność wobec władzy świeckiej, a nawet pojmowanie swego obowiązku kapłańskiego jako służby dla króla („Król od Boga, więc jego stać się musi wóla“ V 436). Ojczyzny filary
Wśród „ojczyzny filarów“ w ogólnej liczbie 28 znalazło się tylko 4 ludzi świeckich: Lompa poczciwiec, Bienek z Miechowic, Ligoń kowal rymotwórca i kończący rejestr Miarka, resztę (24) stanowią księża, a wśród nich 4 biskupów, z których Diepenbrock i Gleich weszli tylko z powodu swej godności i wdzięczności poety za pewną życzliwość dla ludu. Inaczej przedstawia się sprawa z Bogedainem, Włodarskim, Połomskim, Fickiem i Szafrankiem ze zmarłych, Stabikiem zaś, Damrothem, Lubeckim, a przymknąwszy nieco oczy, jeszcze z Szulczykiem, Świętkiem, Wątróbką, Kanią, Kirchniawym, Sarnesem i Nehrlichem z żyjących, ale Studziński, Wolczyk, Dembończyk, Błana, Krahl, Wawrzek i Korpak dostali się w to towarzystwo tylko dzięki przyjacielskiej protekcji autora. Razi natomiast brak ze świeckich co najmniej Kosickiego, Smołki i Gajdy, z księży zaś Perzycha, Laxego, Purkopa, Kulki i Weltzla[5] Bonczyka („Czy to istotnie Wasza Wielebność czuje żal do mnie, że nie wymieniłem Was między tam wyliczonymi? O, gdybym był wiedział, że sprawię Waszej Wielebności jakąś uciechę, jak chętnie byłbym to uczynił!“ pisze Bonczyk 25 maja 1886), a Filip Robota mógłby z powodzeniem figurować zamiast Bienka. Jest więc sporo dowolności i doraźności w obrazach filarów ojczyzny, lecz wszystko to tłumaczyć się da pośpiechem, który udzielił się także czytelnikom i krytykom Góry Chełmskiej, skoro ten ustęp uznawali prawie bez wyjątku za najważniejszy i przytaczali go zazwyczaj obok ekspozycji jako najcharakterystyczniejszy. WĄTKI POBIEŻNIE ROZWINIĘTE
Zasięg pielgrzymek
Opiewać odpust u franciszkanów bez wysunięcia choćby na drugi plan pątników czyli pobożnego ludu, skazywałoby całe przedsięwzięcie na niepowodzenie. Lud więc pojawić się musiał i to ten lud, który stanowił olbrzymią większość pielgrzymów, a więc lud górnośląski, bo napływ z innych okolic był bez porównania skromniejszy. Pielgrzymowano wprawdzie do św. Anny i z dalsza, ale działo się to w małej skali i na wyjątkowe uroczystości, jak to zresztą widzieliśmy w zacytowanych z o. Reischa opisach odpustów z 1864 i 1874 r. Były to fale, poruszone jeszcze w XVIII w. przez reformatów, które dawały o sobie znać i w XIX w. coraz słabszymi kręgami. Najdalszy ich zasiąg, o ile o. Reisch nie myli się, dochodził 30—40 mil, a więc 225—300 km, co wydaje się pewną przesadą, jeżeli idzie o teren pozaśląski, zwłaszcza że o. Reisch nie wymienia imiennie tych dalszych miejscowości, z których przybywali pątnicy. Poemat Bonczyka daje nam pewne wskazówki co do zasięgu pielgrzymek, z którymi się na Górze Chełmskiej spotykał. Pierwsza z nich: Boć od stóp Jasnej Góry i od Warty brzegów, Od Odry przybrzegów, W tej wzmiance o „stolicy Wojciecha“ mamy owe 30—40 mil o. Reischa, ale „grób Kaźmirza“, jeżeli wyjaśniamy go jako grób św. Kazimierza, a nie Kazimierza W., daleko przekracza tę odległość. W obu wypadkach użycie synekdochicznych wyrażeń: Słowian krew, Słowian dziatwa zamiast: polska krew (jak to było w pierwszej redakcji I 26), dziatwa Polski, które o wiele lepiej odpowiadają geograficznemu określeniu zasięgu, wygląda doprawdy na „wieszczy ulot“, sięgający także w dziedzinę topografii (Kaźmirza grób, stolica Wojciecha, w mniejszym zaś stopniu: Warty brzegi i Wielkopolska córeczka). Konkretniej rysuje się zasiąg pielgrzymek w III 344—374, gdy do o. Atanazego przychodzą przewodnicy kompanij. Są oni wybrani po trosze przypadkowo (III 334—335), ale trudno pomyśleć, żeby o. Dezydery i br. Piotr pominęli właśnie pielgrzymki z najdalszych okolic. Są więc ludzie od Pszczyny, Hulczyna, Opola, z Głogówka, od Olesna, z Bytomia, z Wieszowy (także „większe miasto“!), od Cieszyna i Trenczyna, na którego dźwięk Gwardian dziwi się: „Aże tamstąd?“ Jedyna więc kompania od Trenczyna przyszła spoza Śląska, spoza Górnego Śląska zaś nadto od Cieszyna. Brak kompanij z Kongresówki wyjaśniono już w I 19—81, ale i one zapewne nie były z dalszych niż z nadgranicznych okolic od Zagłębia po Częstochowę. Bytomianie
Lud więc górnośląski maluje w Górze Chełmskiej, a najwyraziściej swoich parafian z Bytomia. Nie obeszło się bez powtarzania rzeczy znanych z napisanego niedawno Starego Kościoła Miechowskiego, choć starał się tego unikać kosztem obfitości szczegółów. Malowidło ludu idzie w kierunku zbiorowości, uogólniania, rzadko zaś indywidualizuje, wyszczególnia. Metodę tę zastosował do malowidła duchowieństwa śląskiego i ojczyzny filarów, ale tam nawyliczał choćby tylko po nazwisku kilkudziesięciu księży; tych wyliczeń brak w obrazie ludu, bo nawet z kapeli bytomskiej prócz Spinczyka tylko 3 muzykantów (Klik, Strzewiczek i Krotofil) dostąpiło zaszczytu imiennego nazwania. Z Bytomia również pochodzą inni po nazwisku zaznaczeni w poemacie przedstawiciele ludu: sławny Pitas i Musialik, uczestnicy astronomiczno-popularnej rozprawy w III 17—80, śmieszka Gębalina (III 28), Ziob doświadczony (III 261) i niedoszły kandydat na tamten świat Błażej Śniadek (IV 255—279). Oni też wprowadzają do poematu żywioł humorystyczny, z lekka rubaszny. „Żartów dosadnych“, których w nim dopatrywał się Piotr Chmielowski (Zarys najnowszej literatury polskiej, IV wyd., Kraków-Petersburg 1898, str. 123), trudno się tu doszukać. Nie uniknęła też zabarwienia żartobliwego postać ulubieńca Bonczykowego z ludu, Franciszka Spinczyka, o którym najwięcej i na ogół serdecznie mówi w poemacie.Charakterystyka ludu górnośląskiego
Lud górnośląski jako zbiorowość występuje w II 15—46, 340—398, 405—416, IV 9—28, 156—166, V 1—44, 551—568. Z natury przedmiotu wynikało, że górującą cechą tej zbiorowości będzie jej pobożność, naiwna nieco, kochająca się w legendzie i w jaskrawym nawet uzmysłowieniu przedmiotu wiary, w owych krzyżach kompanijnych, ozdobionych gałązkami, wieńcami, wstęgami, szkaplerzami itp., pragnąca znaleźć się jak najbliżej feretronów i chorągwi, na klęczkach i na wyprzódki pchająca rzesze po świętych gradusach. Pobożność ta kondensuje się na pielgrzymkach kalwaryjskich, bo one pozwalają się oderwać od trosk codziennych, zepchnąć je na chwilę w podświadomość i radować się jakby odblaskiem przyszłego nieba. Nazwy nabierają wtedy realnego znaczenia, Rajski Dwór przeobraża się dla pątników w przedsionek przynajmniej do raju, miejsce odpustowe staje się ziemskim niebem i rozpaczą napełnia serca obawa, że „wnet nam zabraknie tego w świecie nieba“. Procesje zaczynają mieć symboliczną wartość jako zapowiedź owej radosnej chwili, gdy „przyłączą się do Niebian bez granic orszaku, by wielbić aż na wieki w cudnej procesyi wielmożne sprawy boskie i dobroć Maryi“. Lud ten na pielgrzymce ujawnia także inną zaletę: karność w sprawach religii, chociażby tak zewnętrznych, jak „sforność“ w ramach kompanii i bezwzględne posłuszeństwo rozkazom swego śpiewaka-przewodnika. Lud ten, przynajmniej w owym jeszcze czasie, jest lojalny wobec władzy, w czym umacnia go religia i dlatego targnięcie się na nią może ową lojalność w niwecz obrócić. Spinczyk
Jeżeli indywidualizacja ludu w Górze Chełmskiej skupiła się przede wszystkim na postaci Spinczyka, to powodem było niewątpliwie unikanie powtórzenia rzeczy znanych już ze Starego Kościoła Miechowskiego, widoczne także w tym, że Bonczyk objął indywidualizacją teraz nie lud wiejski, lecz miejski z Bytomia. Czym dla Gaszynów jest w poemacie Damian — br. Aleksy, dla zakonników o. Atanazy, tym dla ludu w mniejszych ilościowo, lecz nie jakościowo wymiarach jest Spinczyk tak jak dla duchowieństwa świeckiego poniekąd już tylko ks. Grelich. Gdybyśmy stosunek uczuciowy poety do postaci Spinczyka chcieli określić miarą porównawczą ze Starego Kościoła Miechowskiego, to nie będzie nią pan rektór Bienek, lecz kopidół Draszczyk lub młynarz Paweł. Bonczyk wczuwa się bez żadnej ironii w dusze proste, wierzące bez książkowej mądrości, żyjące życiem ziemskim o tyle, o ile ono jest drogą do przyszłej doskonałości. Jeżeli prawdą jest, że mówienie szczegółowe o cnocie nie daje wiernego i zajmującego jej obrazu, to krótkość i zwięzłość charakterystyki Spinczyka miałaby silną podstawę. Wyczuwa to dobrze Bonczyk, dając pielgrzymce bytomskiej, jednemu z hufców owego „mężnego wiary rycerstwa, w duchu dojrzałego, choć na zewnątrz pośledniego, lecz w sercu wspaniałego“ za „jenerała w komendzie“ Spinczyka, panującego trąbą nad swoim orszakiem. Świata panowie
Jakkolwiek poemat najchętniej opiewa chwilową przystań ciszy i ostoję „dla dusz zbolałych“, nie mógł przemilczeć odgłosów „wieku tego pełnego zbroi szczęku“, które mąciły błogość pątniczych wspomnień, nie mógł pominąć „świata panów“, pysznie rozpoczynających walkę z wiarą i językiem ludu. Lojalność kazała wyłączyć osobę króla pruskiego, a nawet centralne władze przynajmniej ustami Stabika: „oby nasz Berlin widział zgromadzenie, porzuciłby o polskim ludzie uprzedzenie“ (V 431—432), ale wnet osłabia wrażenie, potępiając zauszników królewskich: „Kto go (lud) czerni przed królem, ten kłamie bezczelny“ (V 438), tak że nieprzekonywająco brzmi zapewnienie, iż „król od Boga, więc jego stać się musi wóla“ (V 436), skoro tą wolą powoduje bezczelne kłamstwo. Nie wypadało księdzu-poecie należącemu do lojalnego centrum zachwiewać przekonaniem, głoszonym przez tylu konfratrów i opartym o św. Pawła (Do Rzym. 13, 1), że „nie masz zwierzchności jedno od Boga“, ale trudno było nie zaznaczyć niższości władzy świeckiej od Boskiej, nie oddać „co jest cesarskiego, cesarzowi, a co jest Bożego, Bogu“ (Mat. 22, 21). Cóż kiedy wojska zbrojne szeregami Takie postawienie sprawy niewątpliwie „ma swe znaczenie“, zwłaszcza że robi to Gwardian, który „polityki w klasztorze nie lubił“, ale poza klasztorem nie zdołał powstrzymać się od oświetlenia uroszczeń świeckich. Władze niższe
Otwarcie mówi się natomiast o niższych urzędach i ich roli gnębicielskiej wobec duchowieństwa i zakonów, snać Bonczyk skrupulatnie zapamiętał szereg wydarzeń z r. 1874 i 1875, skupiając je wszakże w terminie od ich zajścia późniejszym, bo we wrześniu 1875 r. Tak więc landrata strzeleckiego obciąża zakaz pochodu kompaniami na Górę Chełmską, wydany o rok wcześniej, z którym łączyło się rozpędzanie pobożnych tłumów przez policję (I 75—79), przydatkiem zaś Bonczyka jest udział strażników rosyjskich w niedopuszczaniu pielgrzymek z Kongresówki, przydatkiem o tyle — zdaje się — celowym, że łączy wspólnością postępowania dwóch zaborców. Taki sam wniosek nasuwałoby użycie określenia: ukazy dla rozporządzeń władz pruskich. Jakież stanowisko zajmują wobec tych zakazów zakonnicy, a zwłaszcza Gwardian w poemacie, a raczej jakie powinni zdaniem poety zająć, bo o rzeczywistości z r. 1875 nie ma przecież mowy? Odpowiedź prosta: My tu nie rządcami, Oczywiście, walka ma być obronna, a więc nie należy wspominać o pociągnięciu przed kratki, a raczej przed landrata o. Osmunda i o. Wiktora w dniu 26 czerwca 1875 (p. obj.
I 235) wobec szerszych mas, aby ich nie podniecać jeszcze więcej. Inna władza podrzędna, odpowiadająca za zarządzenia władz wyższych w poemacie — to inspektoraty szkolne znowu z „ukazami“ w sprawie języka polskiego, którego zabrania się używać nawet w domu (II 272—274). Inne wypadki tego rodzaju z 1875 r., w poemacie uwzględnione, omówiłem w rozdziale pt. Z historii klasztoru. „Polityka“
Klucz do zrozumienia, dlaczego ks. Grelich zastrzega się: „Ja nie dla polityki bronię tu polszczyzny“ (II 323), tkwi nie tylko w poprzedniej diatrybie przeciw redaktorom, nie tylko w wyjaśnieniu, że „kto zagładza (język polski), pracuje w swej ojczyzny zdradzie“ (II 270), lecz także i przede wszystkim tam, gdzie po czyich wynurzeniach pojawia się ostrzeżenie, że to „polityka“. Na farze leśnickiej mieliśmy już poprzednio (Il 140—151) taki znak ostrzegawczy, niby to żartobliwy. Gdy ks. Widera porównywa dawne czasy z obecnymi i przeciwstawia „naszych“ (obecnych panów świata) „owym“ (dawnym jak Gaszynowie), kończąc w ten sposób: Owi mieli dla świata i nieba zasługi, to przerywa mu, „żartując z sąsiada“, milkucki proboszcz Franciszek Cieślik i wzywa go do „hamowania się“: Jak się w twojej głowie Przerwał milkucki Franciszek, nim ks. Widera zdołał przeciwstawić zasługom „owych“ dla nieba los „naszych“ pośmiertny tak, jak zasługom dla świata przeciwstawił brnięcie z faterlandem w bezdenne długi. Podwiel wasze poddaństwo do Boga się modli Do Ciebie i nasz naród otoczon wrogami odezwą się w II 11 żalem do „wieszcza Wincentego“ Pola, że „Śląska, gniazda Piastowskiego“ nie opiał w pieśni ziem polskich (jakże charakterystyczna zmiana tytułu: Pieśń o ziemi naszej!), zaklęciem w II 27: „Śląsko, zostań, czym byłoś“, aluzją, zresztą nieudolną (świadomie, czy też nieświadomie) do „błogiej halickiej przeszłości,… by jaśniała na powrót” (II 430—431), inną bardziej jeszcze mglistą aluzją do wieka trumny odkrytego na moment (IV 20—21), napomknięciem Gwardiana: „Ludu, jeślić ojczyzna doczesna tak droga, w której wszystko przemija“ (jaka ojczyzna: śląska, czy polska, bo chyba nie pruski faterland) w V 55—56, odezwą się wzmianką o sercach polskich w V 445 i najjaśniej, choć bez nazwania Polski, kazaniem ks. Engla, wieszczącym ludowi, że wytrwa i zwycięży, póki bój prowadzi Te i pomniejsze inne wzmianki wskazują, że jednak poczucie polskości Bonczyka nie ogranicza się do obrony wiary i języka, choć ta jest mu najważniejsza, że związek z Polską nie kończy się na wspomnieniu wieszcza Wincentego i muzy Adama, ani nawet na półkach biblioteki pismy polskich geniuszów do spodu zapchanej w proboszczowskiej farze, ani na wpływie polskiej literatury na klasztor niemiecki takim, iż kalwaryjskiemu słudze br. Aleksemu ofiarowuje nie pisma Angelusa Silesiusa, czy inne niemieckie, tylko Kochanowskiego, Skargę, Jaroszewicza i zapewne po polsku Pismo św. i Tomasza à Kempis. Przyroda w poemacie
Opowieść o Górze Chełmskiej obejmowała szerszy widnokrąg niż o Starym Kościele Miechowskim, odczuwał więc poeta potrzebę umieszczenia w niej krajobrazu całego Śląska, zwłaszcza że nie było go w znanej mu Pieśni o ziemi naszej Wincentego Pola. Ale do tego jakoś nie przyszło, luźne tylko szczegóły pojawiły się tu i ówdzie. Chuda, niezbyt żyzna gleba Śląska dwukrotnie została zaznaczona w poemacie w związku z pracowitym ludem, ale obraz ogólny ograniczył się do nazwania kraju „szczęsną ziemią kościołów, kopalń i kominów“, siół chędogimi, miast zaludnionymi i drogami jakby wstęgą z sobą połączonymi, do wzmianki o plonach skarbów śląskich słanych po rzekach i morzach do chat, miast, na trony. Więcej umie muza ks.
Norberta powiedzieć o ludzie śląskim. Tylko klasztor i lipy jakby wrosły w mroku, przedświtowych chwil (III 1—89), kiedy niebo wisi szeroko i wyżej niż na równinach nad głową, a na nim lśnią dogasające gwiazdy, budząc ochotę do rozważań astronomiczno-nabożnych, jakby dalszego ciągu astronomii młynarza Pawła i Proboszcza ze Starego Kościoła Miechowskiego. Dzieła rąk ludzkich
O dziełach ludzkich mniej tu mowy, zaledwie ten lub ów szczegół się nawinie oczom poety; w jakimś najogólniejszym zarysie ukaże się topografia Kalwarii w objaśnieniach bywałych pątników (II 195—201), albo wylicza się kapliczki w miarę posuwania się procesji w IV i V pieśni. W kościele klasztornym uwzględniono tylko chór za wielkim ołtarzem (urządzony za gwardiaństwa o. Ambrożego) i obrazy historyczne, w kościele św. Krzyża groby Gaszynów, dalej Dwór Rajski, schody wiodące do kościoła klasztornego z ciasną bramą, domek pustelnika wśród słoneczników, wewnętrzne urządzenie klasztoru za klauzurą (V 238—249) wraz z takim szczegółem, że każda cela była pod wezwaniem jakiegoś świętego, ale przeważnie jest tylko suche wyliczenie, z którego dowiadujemy się o kaplicy Anioła Stróża, o Bramie Rajskiej, o Domu Pańskiej Wieczerzy, o Golgocie, o Górze Oliwnej, o św. Gradusach obok Domu Piłata, a kaplicy Wzięcia Krzyża na ramiona, o Domu Maryi Panny, o Jej grobie, o kaplicy Rafała, Trzeciego Upadku i o kościele w Porębie. WŚRÓD ZAGADNIEŃ KOMPOZYCYJNYCH
Czas akcji
Poeta sam oznaczył rok 1875 jako czas akcji Góry Chełmskiej czyli Świętej Anny z klasztorem O. O. Franciszkanów. Wspomnienia z roku 1875 (według pełnego tytułu poematu). Wola poety jest w zakresie jego twórczości suwerenna i jeżeli coś robi, to ma po temu powody świadome lub podświadome. Wybór roku 1875 jako czasu akcji opierał się na teoretycznym postulacie epopei, aby „opiewała wypadek wielki wynikający z usposobienia i celu całego narodu lub przynajmniej znacznej jego części, w którym wszystkie pierwiastki życia narodowego poruszone i wywołane mają udział i na jaw występują“, żeby wypadek ten był „tą sprężyną ruchu powszechnego, tą siłą czarodziejską, co wszystkie umysły do siebie zwraca i wszystkie pierwiastki społeczne w ruch wprawia i na scenę wywołuje… był głównym wątkiem osnowy epopei, około którego gromadzą się wszystkie inne wypadki, zjawiska i okoliczności“ (Cegielski-Nehring: Nauka poezji, Poznań 1879, str. LXXIV—LXXV). Wypadkiem więc głównym miało być wypędzenie franciszkanów w r. 1875 z klasztoru św. Anny jako wydarzenie niepospolicie ważne dla ludu górnośląskiego, któremu odtąd miało braknąć „tego w świecie nieba“. Stwierdza to Bonczyk w liście do ks. Weltzla z 25 maja 1886 r.: „Uroczyste obchody na górze św. Anny i rozwiązanie konwentu — było głównym przedmiotem, dalsze dodatki miały być niejako masłem na chleb, niestety, to masło czasem takie zjełczałe!“ Akcja w poszczególnych pieśniach
Po tym dostosowaniu fikcyjnej akcji do roku 1875 przedstawiała się ona następująco: w pieśni I odbywają się przygotowania do odpustu w klasztorze, Gwardian wydaje odpowiednie zarządzenia, a zarazem usiłuje podtrzymać wśród zakonników ducha mimo nadchodzącego prześladowania, dzieje się to wszystko w sobotę 11 września po południu i służy zarazem do podmalowania tła ogólnego; w pieśni II przybywają kompanie z dalsza do Leśnicy, tam słuchają mszy św. i kazania, spowiadają się aż do południa (to wszystko bardzo krótko opisane), potem wypoczywają, a tymczasem księża okoliczni, przybyli z pielgrzymkami, są w gościnie u ks. Grelicha, oglądają jego tusculum, słuchają jego opowiadań o Gaszynach, o kaznodziejach nagórnych, objaśnień obrazów filarów ojczyzny i pouczeń politycznych, a wreszcie pod wieczór uroczyście ruszają z pielgrzymkami do klasztoru (niedziela 12 września), akcja, jak widzimy, niewiele ruszyła naprzód; w pieśni III pielgrzymka bytomska (a podobnie inne) jeszcze przed świtem wyrusza na św. gradusy, znowu opowiadanie tym razem Spinczyka z przeszłości Kalwarii, Spinczyk odwiedza pustelnika br. Aleksego, gdy tymczasem pątnicy oglądają grobowce w kościele św. Krzyża, potem idą, każda kompania z osobna, na Kalwarię, pod wieczór zaś o. Atanazy przyjmuje przewodników kompanij, a na wieczerzy dla księży ogłasza porządek nabożeństw na dzień następny, jest to dzień trzeci akcji, poniedziałek 13 września; pieśń IV wypełnia skrócony w porównaniu z poprzednimi opisami przegląd obchodu właściwego odpustu (wtorek 14 września), ułożony z jakimś pośpiechem tak dalece, że dla osiągnięcia zwykłych rozmiarów pieśni dodał autor i wieczerzę w klasztorze i chorobę Śniadka i lekturę dumek br. Aleksego i krótkie zresztą refleksje Spinczyka[6]; w pieśni V szczegółowość opisów rośnie, dotycząc głównie uroczystości dnia drugiego (stacyj Maryi) i zadzierzgając zarazem węzły z akcją pieśni VI, którą wypełnia spowiedź br. Aleksego i początek wypędzenia franciszkanów z klasztoru (środa 15 września). Cała więc akcja rozplanowana jest na 4i pół dnia, przy czym 4 początkowe pieśni obejmują każda wydarzenia jednego dnia wzgl. popołudnia, a tylko 2 ostatnie poświęcono wypadkom dnia piątego. Miejsce akcji
Jeżeli w poprzednim ustępie stwierdziliśmy działanie zasady jedności czasu akcji epickiej (4½ dnia), uzyskane bez nadmiernego nieprawdopodobieństwa, o ile uwzględnimy wspomniane już przesunięcie czasu akcji, — to jedność miejsca była tym łatwiejsza do osiągnięcia, że akcja nigdzie w tym czasie nie przenosi się poza Górę Chełmską i Leśnicę. Oczywiście, zarówno czas jak miejsce akcji nie obejmują nielicznych epizodów związanych z osobą ostatniego Gaszyny wzgl. z legendą o św. Aleksym. Miejsce akcji nie rysuje się tak plastycznie jak w Starym Kościele Miechowskim, przyczyn zaś tego zjawiska szukać należy nie tyle w pośpiechu pisania i obfitości przedmiotów na terenie akcji, ile w braku serdecznego związania się z nimi mimo częstych odwiedzin; uczucia bowiem poety obejmowały całość Kalwarii, a nie poszczególne jej kaplice i nieliczne tylko budowle przykuły do siebie jego uwagę: grobowce Gaszynów, pustelnia, chór klasztorny, korytarz za klauzurą i parę innych pomniejszych; najczęściej wspominany Rajski Dwór zawdzięcza swój opis nie tyle szczegółom architektonicznym, ile swemu pejzażowi, bo do Bonczyka przemawia właściwie przyroda Góry Chełmskiej, a nie to, co na niej zbudowano. Poza tym w opisie miejsca posługuje się poeta generalizacją, uogólnianiem, pomijając przeważnie szczegóły. Przyroda i ludzie odwiedzający miejsce odpustowe zlewają się niemal w jedno i Bonczyk bardzo bliski jest tonu, w który kilkanaście lat później uderzył Jan Kasprowicz w Święty Boże, a nawet o niego dwukrotnie (V 85—88 i 451—458) lekko potrąca, przedsmak zaś daje w wizji o. Atanazego (I 513—515), każąc głazom poprzedzać konwent w drodze wygnańczej. Ośrodek akcji
Jeszcze w wyższym stopniu niż w Starym Kościele Miechowskim skupia się akcja Góry Chełmskiej
naokół przedmiotu martwego dla ludzi obojętnych, żywego i życiodajnego dla poety i jego ludu, naokół samej góry, która z większym uzasadnieniem niż Miechowice stanowi środek Górnego Śląska, ów „pępek ziemi“ górnośląskiej, tak jak nim były Delfy dla starożytnej Hellady, i to nie tylko ze względów uczuciowo-historycznych („Tu ma Śląsk swoję Wandę, tu swój Wawel święty“), lecz także czysto geograficznych. Niezależnie ode mnie zauważył to ks. dr Szramek w liście do mnie z sierpnia 1937: „Byłem w tych dniach w Jesionie, podziwiałem piękność okolicy i utwierdziłem się w przekonaniu, że Góra św. Anny jest centrum Górnego Śląska“. Akcja spleciona z 2 wątków
Na istotną akcję poematu składają się przede wszystkim dwa wątki: 1) odpust na Podwyższenie św. Krzyża i rozwiązanie konwentu, 2) opowieść Gaszynowska, jakkolwiek poeta w tytule uwzględnił tylko pierwszy wątek. Sprzężenie obu składników dokonywa się przez pustelnicze życie ostatniego Gaszyny na Górze św. Anny i udział jego przedtem czynny, w chwili zaś akcji poematu raczej bierny w uroczystym obchodzie. Poeta nie zapomina nigdy o tym wątku, w każdej pieśni dorzuca mniejszą lub większą ilość szczegółów do niego się odnoszących, aż wreszcie w pieśni VI pozwala mu swobodnie się rozpostrzeć i zogniskować wszystko, co z niego kalejdoskopicznym sposobem pokazano w poprzednich pięciu pieśniach. Protagoniści akcji
Jeżeli idzie o ludzi podejmujących lub przeprowadzających choćby częściowo akcję poematu, to na protagonistów wyrastają niewątpliwie: o. Atanazy i br. Aleksy. Pojawiają się oni lub słychać o nich we wszystkich pieśniach, w jednych mniej, w drugich więcej, ale w każdym razie na tyle, że stanowią ilościowo i jakościowo czołowe postacie poematu. Częściej jako osoba działająca występuje o. Atanazy, ale tę przewagę daje mu i jego stanowisko przełożonego zakonu (jak widzieliśmy, nieaktualne w r. 1875) i pełnia zdrowia, podczas gdy i choroba Aleksego i skrytość wobec ludzi musiały mu nadać charakter pasywny na czas trwania akcji, choć inaczej bywało w przeszłości. Można w tym współistnieniu dwóch głównych postaci widzieć wpływ lub zbieżność z Panem Tadeuszem i ze Starym Kościołem Miechowskim (p. mój wstęp do niego str. XVI), ważniejszy wszakże jest objaw inny wiążący również Górę Chełmską z typem epopei wergiliańskiej o wiele wyraźniej niż z homerowym, a mianowicie zasadnicza pasywność występujących w tym typie osób. Różnicę między obu typami stanowi rzecz pozornie drobna i słabo uchwytna: w typie homerowym ludzie mimo wszystko są czynni, aktywni, jeśli ktoś woli słowo pożyczone, są ich czyny, dokonane mimo świadomości przeznaczenia, często wbrew niemu z własnego wyboru, w typie wergiliańskim są tylko działania, wykonane zgodnie z wolą wyższą, której się ludzie poddają, dlatego dzieła ich sprawiają wrażenie odmienne niż w epopejach typu homerowego. O. Atanazy przeważnie działa, ale czyni niewiele, stąd mimo pozorów jest postacią raczej bierną niż czynną. O tym zaś zadecydowało nie wprowadzenie przez Bonczyka pierwiastka fatalistycznego do poematu, lecz istota jego talentu, jego podłoże psychiczne. Fatalizm nie jest motorem akcji, lecz jej manometrem. Dlatego o. Atanazy, nie przyznawając się do tego, ulega psychozie panującej w klasztorze, że z losem ostatniego Gaszyny związane jest istnienie konwentu, dlatego ciekawi go tajemnicza osoba br. Aleksego tak dalece, iż dla wypróbowania prawdziwości przepowiedni czy dla przyśpieszenia jej spełnienia się, poleca przenieść go przed zgonem do klasztoru, chociaż głosi szczerze, że wierzyć należy tylko w proroctwa biblijne, że panią nad klasztorem jest św. Anna, w której służbie i sprawie trzeba mężnie wytrwać. Z tej służby rodzą się jego obowiązki względem ludu polskiego, obrona jego zwyczajów i języka, posuwająca się aż do atakowania urządzeń nie tylko państwowych, lecz nawet militarnych, uświęconych nadmiernie w państwie pruskim jak sztandary wojskowe i Siegesallee, a przecież to nie jest najistotniejszą treścią duszy o. Atanazego, lecz tylko środkiem do ważniejszego celu: Inaczej Atanazy! On nie o spolszczeniu Dlategoć te śpiewania, modły, te nauki; To wierne trwanie w służbie św. Anny daje mu moc działania w obliczu nadchodzącej katastrofy zakonu, którą nie tylko przeczuwa, lecz także nieustraszenie przyjmuje, wie bowiem, że to wszystko jest tylko pianą na głębokim nurcie wydarzeń, którego bieg znany jest przede wszystkim Bogu. Za łaskę okazaną temu najwierniejszemu słudze uznać należy i wieszczbę z lotu bocianów i wizję śmierci biskupa Förstera i wreszcie spokojną wyższość w starciu z symbolem machiny państwowej, z „wąsalem krnąbrnej twarzy“. Działalność o. Atanazego wypływa mniej z jego woli i walki stoczonej z samym sobą, więcej z niezwykłej łaski, z owej gratia gratis data. Deuteragoniści akcji
Mniej wyraźnie rysuje się w poemacie rola duchowieństwa świeckiego. Bonczyk nie sięga tak daleko w jego historię jak przy dziejach klasztoru, ogranicza się wyłącznie do w. XIX, w którym wyolbrzymił znaczenie „kaznodziejów nagórnych“ nawet, jeśli idzie tylko o odpusty na Górze Chełmskiej, i okazał zbytnią wdzięczność wobec kard. Diepenbrocka, zaliczając go do „ojczyzny filarów“ za zdawkowy frazes wypowiedziany w Piekarach. Znane są już nam powody, dla których ks. Grelich otrzymał swoją aristeię w poemacie i wyrósł jakby na rzecznika całego duchowieństwa śląskiego w pieśni drugiej. Realizm Bonczyka kazał mu ten obraz poprawić i zróżniczkować przez wprowadzenie innych jeszcze księży jak: Droni, Michalskiego, Stabika, Engla itd., w usta zaś samego Grelicha włożył sporo sprzeczności, godzących się jakoś w duszy takich jak on duszpasterzy ówczesnych, których było bardzo wielu. Istota rzeczy polega na tym, że Grelich pozostanie postacią drugoplanową, deuteragonistą poematu, inni zaś jego konfratrzy, nawet Stabik, chociaż ich wystąpienia zarówno ze stanowiska polskiego jak ze względów czysto literackich przedstawiają większą wartość, schodzą na plan trzeci, nie otrzymują aristej, lecz muszą się zadowolić tylko epizodami. W tym objawia się również właściwe Bonczykowi poczucie rzeczywistości górnośląskiej w trzeciej ćwierci w. XIX. „Stare“ i „nowe“
Instynkt realistyczny Bonczyka, będący najcenniejszym bodaj składnikiem jego postawy poetyckiej wobec ludzi i rzeczy, wyraził się w tej przepowiedni z taką prawdą, że aż strach bierze. Ten sam Grelich, który w II 268—270 zacieśnił obowiązek duchowieństwa wobec ludu polskiego do rozkrzewiania języka polskiego, a nawet, aby nie urazić księży niemieckich, zgodziłby się tylko na jego obronę przed zagładą, który potem (II 323—324) powołuje się na troskę o zbawienie dusz jako na cel i uzasadnienie obrony polszczyzny, — rzucił bardzo zagadkową pociechę: Byśmy wszyscy dbali, lud zdrowo strawi nowe, a stare ocali. Sam więc Grelich nie wierzy, żeby wszyscy księża chcieli dbać o tę obronę języka polskiego, z której wyniknąć miało zachowanie przez lud „starego“ i strawienie „nowego“. Ale cóż to jest to „stare“ i „nowe“? Polszczyzna i niemczyzna, czy wiara i walka kulturna, czy inna kombinacja tych 4 pojęć, a więc wiara i niemczyzna lub polszczyzna i walka kulturna? Jeżeli jednak wyłączy się jedno z tych pojęć, do którego z trudnością da się dostosować czasownik: strawić, a więc walkę kulturną, cóż pozostanie z tej przepowiedni, o cóż dbać mają wszyscy księża? Nie cofając się przed najokrutniejszym przypuszczeniem, dojdziemy do wniosku, że Grelich myślał o strawieniu przez lud niemczyzny a ocaleniu wiary, w najlepszym zaś razie o jakimś dwujęzycznym przyszłym ludzie śląskim. Nie jest więc myślowo daleki temu księdzu, nienazwanemu przez Bełzę, który ludowi śląskiemu chciał dać dwie nogi: polską i pruską. W ten sposób nie tyle my, ile instynkt Bonczyka demaskuje tego chwalcę „ojczyzny filarów“. Iluż jemu podobnych miało się pojawić w przyszłości i jak długo wypadło czekać na spadkobierców ks. Engla, głoszących z większym jeszcze zapałem prawo ludu do boju o swoje życie, o przyszłość godną świętej przeszłości! Spinczyk o tym boju nie myśli, z natury swego usposobienia skłonny jest do kontemplacji i oporu biernego raczej niż do walki, ale w serca swej kompanii wszczepiać będzie tylko miłość „starego“, a ku „nowemu“ nie da się skusić. Wie, czy nie wie, dlaczego będzie to robił, szczerze jednak zapewnia o. Atanazego, że „podwiele żyjem, powiodem jóm (wielkom kompanijem), tym tylko w życiu móm uciechem“. Możemy mu wierzyć, że ten niewielki, ale jakże owocny obowiązek pełnić będzie sumiennie i radośnie. Wtóruje mu jeszcze wyraźniej olbrzymi przewodnik pielgrzymki od Pszczyny: „Katolickie sioła, chcą nas jakoś przerobić, nie uda się zgoła!“ (III 352—353). Ćwierć wieku przedtem zauważył to samo o ludzie spod Pszczyny o. Karol Antoniewicz (p. moje Związki duchowe Śląska z Krakowem, str. 31). Przedstawiciele ludu nie potwierdzają przepowiedni Grelicha, nie chcą trawić niczego nowego, ocalą zaś stare bez względu na to, czy wszyscy księża będą dbali, czy też tylko niektórzy. Jeżeli zaś z tego oporu wyrośnie coś nowego, jeżeli do ocalonych starych skarbów wiary i języka przybędzie nowy, to właśnie będzie nim to, przed czym bronił się Grelich, będzie to w jego rozumieniu „polityka“, poczucie narodowe polskie. Est modus in rebus, sunt certi denique fines OD ZAMIARU DO WYKONANIA
Zamiar epicki i przeszkody
Z listu Bonczyka do ks. Weltzla poznajemy dość wyraźnie, jak się poecie przedstawiała dotychczasowa jego twórczość epicka w r. 1886: „Gdy lat temu około 15 mój pierwszy nauczyciel, weteran Paweł Bienek w Miechowicach jubileusz pięćdziesięcioletni obchodził, napisałem z okazji tej uroczystości kilka polskich wierszyków[7], które ze strony towarzystwa biorącego udział w obchodzie jubileuszowym zostały bardzo przychylnie przyjęte i ta okoliczność wzbudziła we mnie myśl napisania o moim miejscu rodzinnym jakiegoś obszerniejszego dziełka, w którym by główne role odgrywali znakomitsi przedstawiciele społeczeństwa miejscowego jak proboszczowie, nauczyciele, sołtysi. Zabrałem się więc do pracy, a materiał rozrastał mi się pod ręką, bo któryż też chłopak wiejski, osobliwie jeżeli przez długie lata pasał naprzód gęsi, potem świnie a ostatecznie krowy, nie miałby wiele do opowiadania o każdej drodze, każdej ścieżce, o każdym drzewie »swego wielkiego a oczywiście najpiękniejszego zakątka rodzinnego«! Tak powstał Stary Kościół Miechowski, obliczony li tylko dla miechowian, ale żeby się druk opłacał, wyszło spod prasy 500 egzemplarzy…
Ponieważ Stary Kościół Miechowski opiewa tylko lokalne zdarzenia, przeto postanowiłem nabrawszy odwagi i zaufania do własnych sił, napisać coś w tym rodzaju, co by wszyscy mogli czytać, Góra św. Anny, cel dorocznych moich pielgrzymek, już dawno zajmowała moje myśli… O historii nie ma w tych pisaninach ani śladu! — do romantyzmu skusiła mnie Petronella — ale: romantyka i pielgrzymka — św. Anna i świat, franciszkanin i Romeo! czy to wolno łączyć w jedno? Uroczyste obchody na Górze św. Anny i rozwiązanie konwentu — było głównym przedmiotem, dalsze dodatki miały być niejako masłem na chleb, niestety, to masło czasem takie zjełczałe.“ Epos czy powieść poetycka
Zamiar Bonczyka, aby w formie epickiej przedstawić przeobrażenia, które się dokonały skutkiem walki kulturnej w życiu polskości na Górnym Śląsku, ukazać nie tylko ich zaczątki, lecz także w ogólnym zarysie wpływ na przyszłość, bo tylko w takich ramach mogło należycie wystąpić malowidło odpustów na Górze św. Anny i rozwiązanie konwentu, — prosił o formę epopei, a nie powieści poetyckiej, ku której skłaniała się legenda Gaszynowska. Złączenie obu nie mogło przeważyć szali na stronę powieści i w poemacie wystąpiło to przechylenie się ku epopei szeregiem zewnętrznych objawów, z których część już wymieniono. Dalszymi są początki pieśni, jak ekspozycja i inwokacja do św. Anny wyraźnie epopeiczna, a nie epicka tylko, w pieśni I, apostrofa do Śląska w II 9—28, powtórna inwokacja do św. Anny w IV 1—28, apostrofa do serca ludzkiego w V 9—26. Brak tych znamion w ks. III i VI da się wyjaśnić innym może pierwotnym rozłożeniem treści na poszczególne pieśni, ale trudno nie zauważyć nie przypadkowej chyba symetryczności w obecnym układzie: w pieśni I i IV inwokacje, w II i V apostrofy, w III i VI brak jednych i drugich. O innych objawach zakroju poematu na epopeę pomówimy przy technice poetyckiej. Wzory: Homer
We Wstępie do Starego Kościoła Miechowskiego omówiłem obszerniej wpływ wielkich epopei przeszłości na Bonczyka, dlatego, mówiąc o nim obecnie w zastosowaniu do Góry Chełmskiej, niejedno pominę. Z wzorów wymienionych tam nie oddziaływa niczym już Hermann und Dorothea Goethego prócz krótkości całego poematu, natomiast silnie zaznacza się nadal wpływ Homera, Wergilego i Mickiewicza, przybywają zaś dalsze wpływy literatury polskiej, a mianowicie: Malczewskiego i Pola, oraz w pewnym ograniczonym zakresie Zaleskiego. Idzie tu głównie o technikę poetycką, mniej zaś o pewne szczegóły związane z treścią, o których zresztą mówiłem już w rozdziale o legendzie Gaszynowskiej. Wergili
O wpływie techniki wergiliuszowej rzuciliśmy przygodnie kilka uwag; uzupełnimy je tutaj przytoczeniem motywu wróżby z lotu ptaków: w Eneidzie I 390—400 Wenus wróży Eneaszowi z lotu łabędzia powrót jego floty i towarzyszy, w Górze Chełmskiej I 294—307 o. Atanazy wróży z lecących ku południu bocianów, które wnet powrócą, że błogowrogą dla klasztoru będzie ich jazda. Inny środek techniczny: wiersze podpórkowe, t. zw. tibicines Wergilego, stosuje Bonczyk w Górze Chełmskiej dwukrotnie: III 165 i IV 217. Za wpływem wergiliuszowym, a nie X ks. Pana Tadeusza przemawia ich brak w spowiedzi Gaszyny, której podobieństwo do spowiedzi Jacka Soplicy kazałoby się ich tutaj spodziewać. Ważniejszą jeszcze rzeczą jest przejęcie się Bonczyka nie tylko nastrojem zbożności i poddania się siłom wyższym, nastrojem dominującym w Eneidzie, bliskim wprawdzie tendencjom romantycznym, ale na poetę górnośląskiego oddziaływającym właśnie z lektury epopei rzymskiej, lecz także techniką epicką Wergilego, którą prof. Tadeusz Sinko (Wstęp do Eneidy w przekładzie ks. T. Karyłowskiego, Kraków 1924, str. XVIII—XIX) tak charakteryzuje: „Dla nowego gatunku postarał się o nowy styl. Cechą tego stylu jest dążenie do efektów dramatycznych i patetycznych z pomijaniem szczegółów nieefektownych. Aby zdumieć czytelnika, rezygnuje poeta z wygodnej obszerności epicznej i prowadzi akcję do pewnych punktów szczytowych o silnej zawartości uczuciowej. Z tym pośpiechem w prowadzeniu akcji łączy się fakt, że Wergiliusz nie powtarza za Homerem większych ustępów,… chętnie za to zatrzymuje się tam, gdzie nastręcza się sposobność do efektów malarskich… Jest to technika epylliów, a tę technikę widać także w tym, że ważne zdarzenia zbywa krótko lub nawet przemilcza… Różni go też od Homera zerwanie z długim oddechem opowieści i rozczłonkowanie jej na części w sobie zamknięte… Styl Eneidy jest silnie retoryczny… posługuje się obficie wszelkimi środkami z arsenału szkół retorycznych.“ Wpływ techniki wergiliuszowej na Stary Kościół Miechowski (p. mój Wstęp do niego str. XXXVIII i LXII) był skromniejszy niż na Górę Chełmską, w której wyliczone przez prof. Sinkę właściwości owego stylu wergiliuszowego możemy śledzić w pełni. Nie kładąc kropek nad wszystkimi i, zwrócimy przykładowo uwagę, że pieśni II i VI w zupełności, a w mniejszym nieco stopniu I i V Góry Chełmskiej stanowią takie na wzór Wergilego zamknięte w sobie całości. Nie jest wszakże Bonczyk niewolniczym naśladowcą Wergilego i stosując efekty jego techniki, domiesza nieraz nieco ironii nowoczesnego człowieka, np. po opowieści Grelicha o Gaszynach zabiera głos ks. Widera i w patetycznej, pełnej antytez diatrybie na temat: owinasi doprowadza już swoje oburzenie do punktu szczytowego, gdy przerywa mu ks. Cieślik: Hamujże się, Wojciechu, boś to nie w Wieszowie, Ostrzeżenie to posługuje się również antytezą: boś to nie w Wieszowie, nie na wsi, ale w mieście, antytezą humorystyczną, skoro różnica między miastem (Leśnicą), a wsią (Wieszową) jest bardzo mała. Bonczyk pamiętał o krzywdzie, jakiej mogliby się w tych wierszach dopatrywać proboszcz wieszowski i jego trzoda, toteż w III 368—369 naprawia reputację Wieszowej w sposób żartobliwy, zaliczając jej przewodnika między śpiewaków „miast większych“ (III 334), lecz kładąc mu w usta „cudną, piękną rachubę“: „Nos tu bandzie choć piańcset z Wieszowy, nie rachując ercpristra, ale biołegłowy“. Mickiewicz
Wpływ Pana Tadeusza na Górę Chełmską skupił w kilku ośrodkach, nie rozlewając się po całym poemacie, jak to było w Starym Kościele Miechowskim. Pierwszym takim punktem jest początek pieśni I, w którym dwukrotnie zaznaczył się wpływ inwokacji Pana Tadeusza, a mianowicie w w. 33—41 i 55—72, w których nie trudno zauważyć, że „Królowa Polski z Ostrobramskiej wieży Litwie, a Jasna Góra Lachom w pomoc“ biegnąca — to refleks „Panny świętej, co Jasnej broni Częstochowy i w Ostrej świeci Bramie“, ale trzeci człon: „co śród zamkowy nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem“ — przybrał zgodnie z tłem śląskim nowy wygląd: jest to święta Anna z Chełmskiej Góry szczytu, królowa górnośląskiej warty. Stąd w dalszej konsekwencji Bonczyk traktuje Śląsk jako równorzędny człon z Koroną i Litwą, zgodnie zresztą z przeszłością historyczną. Rzuca to także światło na sprawę wyłączności regionalnej czyli t. zw. separatyzmu śląskiego nie tylko u twórcy Góry Chełmskiej, lecz także u innych Górnoślązaków. O związku między portretami w bawialni soplicowskiej a obrazami „ojczyzny filarów“ w tusculum ks. Grelicha była już mowa. Jednym z drobniejszych refleksów Pana Tadeusza jest także Góra Chełmska III 67—70: za nimi (gwiazdami) na wozie wspaniałym Napaściom złego ducha grożąc już z daleka — A. Malczewski
Marię Malczewskiego znał Bonczyk co najmniej od lat studiów wrocławskich, ale ślady jej znajomości są nieliczne. Najdawniejszy da się wyśledzić w przekładzie Rozstania się Hektora z Andromachą Schillera (miecz zardzały w zapomnieniu leży) i w wierszyku erotycznym: Gerciu, drogie życie moje, stanowi go zaś niezrozumiałe w stosunkach śląskich XIX w. wezwanie do kochanki, gdy chce wyruszać na wojnę: Daj zardzałą karabelę, Ta zardzała karabela w ręku Bonczyka jest dalekim echem zardzałych zbroi z Marii w. 177. Wyrazu: zardzały słowniki jęz. polskiego nie znają, nie mogę więc sprawdzić, czy nie ma go u innych autorów poza Malczewskim i Bonczykiem. Pol i Zaleski
W dalszym rzędzie tej metryki znaleźć się musi miejsce i dla Mohorta Wincentego Pola. Do tego rapsodu rycerskiego wiedzie nas pierwsza wyprawa Damiana Gaszyny w świat polski, obejmująca wprawdzie na szlaku podróżnym więcej nazw miejscowości niż marszruta Ksawerego Krasickiego, ale w ogólnym zarysie przypominająca tamtą. Można by się spierać, czy ów „świat za ciasny” podczas pierwszej wyprawy Gaszyny (VI 148) jest bezpośrednio rodem z Pana Tadeusza X 516: świat był mnie otwarty, czy pośrednio z Mohorta: Ale od Lwowa stał już świat otwarty, natomiast bezpośrednio, zdaje się, z rapsodu Pola wywodzi się pomysł VI 107—108 i 226—227 (p. obj. do VI 107—108), a mianowicie, że śmierć bohatera oznajmia hałas, na którego głos biegną rzeczywiście (w Mohorcie) lub przypuszczalnie (w Górze Chełmskiej) bracia zakonni. Coś także z długoletniej, rycerskopustelniczej, twardej służby Mohorta, z jego wiernej tęsknoty za utraconą narzeczoną odbiło się w losach i wytrwałości Damiana Gaszyny. A czy znasz ty bracie młody, Rymem wewnętrznym posługiwał się często Zaleski, posługiwali się też inni poeci, ale najbliższy Bonczykowi sposób jego użycia spotykamy właśnie u Pola. Budowę tę samą co w przytoczonym początku Pieśni o ziemi naszej widać w dumce 6 z tą tylko różnicą, że graficznie przedstawia się ona jako sześciowiersz złożony z 2 ośmio— i 4 czterozgłoskowców. Cztery inne dumki (2—5), wywodząc się zasadniczo z czterowiersza ośmiozgłoskowego, przez rozmieszczenie rymów zmieniają się w pięciowierszowce o 2 rymach, mające 2 odmiany: 8 aa 4 bb 8 a lub 8 aa 4 bb 8 b. Zdaje się, że poza Polem i Zaleskim zarówno pod względem formy jak sposobu ujęcia treści nie miał Bonczyk innych wzorów do swoich 7 dumek, które jako twór poety z najdalszego na zachód krańca Polski są znamiennym zjawiskiem w historii tego gatunku lirycznego. Samorodność poezji Bonczyka
Drobiazgowe, a często pozornie za pochopne wywody poprzednie nie miały na celu samego tylko śledzenia cudzych wpływów na Bonczyka, przeciwnie zamiarem moim było wykazać, że ogłoszenie go poetą samorodnym nie jest zależne od znikomości śladów lektury, lecz właśnie na tle ich obfitości uwypukla się należycie. Dlatego notowałem skrzętnie, czym Bonczyk uzupełnia lub zmienia technikę swego wzoru, a osobno jeszcze nakreślę rozmiary jego samodzielnych kroków na polu techniki epickiej. Zaznaczam jednak już tutaj, że samorodność poezji Bonczyka wypływa głównie z treści jego poematów, z jego spojrzenia na świat zjawisk, objętych dziełem poetyckim, mniej zaś z użytej przez niego techniki. Samorodność pod tym względem jest możliwa tylko teoretycznie, jeżeli twórca z literaturą w ogóle się nie zetknął albo o lekturze własnej na czas tworzenia zapomniał. Bonczyk do takich szczęśliwych czy nieszczęśliwych autorów nie należał, lektury swej nie zapominał łatwo, przeciwnie w ulubionych autorach widocznie się rozczytywał dokładnie i urabiał sobie własny styl, po którym łacno go wśród tysiąca nawet poetów można rozpoznać, dotyczy to zaś zarówno jego języka jak stosunku do opiewanych przedmiotów. Uwzględnienie więc zależności jego od twórców poprzedzających go nie może wpłynąć ujemnie na ocenę jego spadku poetyckiego, nadaje mu raczej nową wartość, że wybrał własną drogę nie skutkiem nieznajomości innych dróg lub znajomości ograniczonej do niewielu szlaków, lecz po dokładnym zaznajomieniu się z właściwym kierunkiem.WYSŁOWIENIE
Język „Góry Chełmskiej“
Pod względem językowym nie różni się drugi wielki poemat Bonczyka zbytnio od pierwszego zwłaszcza w wydaniu II i mógłby z tą samą słusznością co tamten uchodzić za napisany „w narzeczu górnośląskim“. Jeżeli Bonczyk określenia tego zaniechał, to uczynił to widocznie dlatego, że zabarwienie narzeczowe nie odbiera poematowi zasadniczej cechy, iż jest napisany po polsku, i że to zabarwienie utrzymało się w granicach, do których wolno dojść każdemu autorowi piszącemu literacką polszczyzną. Pod tym względem nie różni się od autorów Młodej Polski, którzy w podobnych rozmiarach zabarwiali swój język narzeczem rodzinnej miejscowości czy okolicy; Bonczyk robi to od nich wcześniej. Ubocznie działać mógł także wzgląd na pozorną tendencję separatystyczną poematu, na której korzyść tłumaczyliby niejedni dopisek w tytule: w narzeczu górnośląskim, gdyby go autor umieścił; brak właśnie tego oznaczenia każe i na treść spojrzeć z większą ostrożnością. Objawy fonetyczne
Poza tymi 3 miejscami język poematu ma tylko naleciałości narzeczowe, które wypada pokrótce rozpatrzeć. W zakresie głosowni nader nieliczne są objawy mazurzenia lub mylnego jego unikania. Rzecz ogranicza się do wyrazu: zyzny (p. obj. II 17) i niezyzny (p. obj. V 324), ale w VI 62 mamy: użyźnione. Rzekome mazurzenie usunięto w wyrazie: szkarbona (III 338), tak jak to było już w St. Kościele Miech. II 283. Obficie występuje ó tam, gdzie go nie ma w literackim języku, ale w zakresie tych objawów brak podobnie jak w St. Kościele Miech. konsekwencji, powstają często oboczności i to w tym samym wyrazie jak np.: owoż (III 40, VI 117) obok owóż (V 256, 410). Mamy więc: przeniósły, podnióśli, stósuje, ółtarz, ółtarzem, chłódnych, w chłódku, chłódził, ale chłodna (III 480), tór, chłónęły, pochłónęło, przywióźli, rozwiózli, mógło, dróga, drógi, drógo, dródze, ale drogę (11 404), jakóżeś, jakóż, papióry, szkólne, klasztór, gróbek, wóla (V 436 dla rymu), obok tego zaś: tłomacze, tłomaczenie, tłomoczki, nożki, spolnie itd. W zakresie nosówek zauważyłem tylko: głęb (I 423 i V 78) zamiast: głąb. Oboczność: -a- zamiast -e- zachodzi w wyrazach: dzisiajszy (III 116, V 60) i tutajszy (III 350), na odwrót zaś: w dziele zamiast w dziale (I 497). Zamiast -y- mamy -e- w: ceniany = cynowy (I 112). Objawy morfologiczne i składniowe
W zakresie słowotwórstwa zauważymy kilka objawów, częścią znanych nam już ze Starego Kościoła Miechowskiego, częścią nowych, na odwrót zaś brak jest nie których dawnych, do których użycia bądź nie było sposobności, bądź autor nie miał już skłonności. Pozostaje więc w użyciu przyrostek: -ątko w 2 wyrazach już znanych tj. duszątko i łaszątko. Z przyrostkiem: -ina utworzy Bonczyk nowy rzeczownik na oznaczenie lasku brzozowego: brzozowina. Nie wystarcza mu szczenię ani psina, wysunie więc zdrobniały wyraz rodz. nij.: psię, który u innych autorów występuje tylko w liczbie mnogiej. Czasem użyje rzeczownika z innym od zwykłego zakończeniem, np.: kłębo zam. kłąb, lub przekąsek zam. przekąska. Objawem działania analogii będą takie twory jak: trumnienka (V 297), przypominająca dopełn. l. mn.: trumnien (St. K. M. VI 705) i leśnisty (V 314). Częstsze niż poprzednio są przymiotniki z przyrostkiem: -ochny, a więc: szerokochny i wielochny, odrębny zaś twór przedstawia: hrabiański (III 202) obok: hrabski (V 133). Przymiotniki od nazw miejscowości tworzy Bonczyk tak jak w narzeczu śląskim od tematu krótszego; nie ma więc różnicy między: ujezdzki od Ujazdu lub czarnowąski od Czarnowąsów, a brzosławski od Brzosławic, bogucki od Bogucic, milkucki od Mikulczyc, mysłowski od Mysłowic, poniszowski od Poniszowic, sławięcki od Sławięcic i tarnowski od Tarnowskich Gór, a raczej Tarnowic; raz tylko zamiast katowski, dla rymu pojawia się: katowiecki od Katowic. Liczby rzadkich form przymiotnikowych dopełniają: ceniany = cynowy (I 112), rzęsny = rzęsisty (IV 273, V 449), takusinki (III 8) i rozmiły. Użycie przymiotników z przedrostkiem: prze- jest umiarkowańsze niż w St. Kościele Miech. i ogranicza się do pospolitszych tworów tego rodzaju jak: przedrogi, przebłogi i prześwięty. Nowość w Górze Chełmskiej stanowią przymiotniki złożone: śrebrnodźwięczny, stokroćbarwny, kroćtysięczny, mnogokształtny, mnogowieżny, błogowrogi i błogocześnie, z których najciekawsze znaczeniowo są: błogowrogi = będący dobrą wróżbą i błogocześnie = w błogi czas, w dobrą porę. Przedrostki nadają często słowom złożonym odmienne znaczenie niż w języku literackim: zadążać = podążać, zniepokoić = zaniepokoić, wskazać się = ukazać się, zagrześć = pogrzebać, zamięszać = zmieszać, zatłaczać = wtłaczać, zeznać się = przyznać się, zeżyć lub zżyć = przeżyć itp. Bardzo częstym przedrostkiem jest: u-, a więc: ubogacać, upiękniać, upewniać = zapewniać, usiąść = osiąść, a nawet: ulot =
polot (I 49) i uroda = przyroda (V 326, 356). Słownictwo
Słownictwo Bonczyka w Górze Chełmskiej nie wykazuje zbyt wielu zmian w porównaniu z St. Kościołem Miech., pewne wyrazy wprawdzie znikają, inne pojawiają się po raz pierwszy, ale te objawy, związane są na ogół z odmienną treścią. Najlepiej może widać to na rzadkich czy to pod względem użycia czy też znaczenia wyrazach obcych. W Górze Chełmskiej jest ich o wiele mniej niż w Starym Kościele Miechowskim i najczęściej występują jako terminy charakterystyczne; pochodzą przeważnie z języka niemieckiego lub łacińskiego, czasem z języków innych, a wtedy zwykle za pośrednictwem niemieckim jak np. altana i bandalerz z włoskiego, galociska z francuskiego, kocynder z angielskiego. Z niemieckiego wprost wzięto: ercprister, faterland, ganek, mustrować, obszacować, prezmut i szulinspektorowski, z łaciny: cingulum, cyboryum = kielich z komunikantami, śradusy, mizera i paterek, z włoskiego: intrada, z francuskiego: lamować, z czeskiego zapewne: chachar. Zabarwienie retoryczne
We wstępie do Starego Kościoła Miechowskiego omówiłem obszernie sprawę zabarwienia retorycznego tego poematu, przytaczając tylko z 2 pierwszych ksiąg przykłady najrozmaitszych figur i tropów, użytych tam przez Bonczyka. Jeżeli idzie o Górę Chełmską, uważam tak szczegółowe rozpatrywanie zagadnienia za mało celowe, zwłaszcza że łatwo byłoby przeoczyć las, zwracając uwagę na drzewa. Znamienne środki poetyckie
Jeżeli idzie o całość poematu, to zamierzony jego charakter przejawia się najwyraźniej prócz epitetów ozdobnych i powtórzeń tych samych wyrażeń na modłę Homerową, przede wszystkim w personifikacjach i apostrofach, oraz w większych porównaniach. Personifikacja jest środkiem zrozumiałym w poemacie, którego właściwym bohaterem jest przedmiot martwy: Góra Chełmska z klasztorem św. Anny i kalwarią. Przybiera ona różne formy, a więc przypuszczalnej przyszłości (I 41—44), wizji (I 513—514), rzeczywistości dla spojrzenia poetyckiego (II 54—66), współdziałania z ludźmi (V 452—458). Oczywiście, za przykładem góry ożywiają się także inne szczegóły krajobrazu jak np. wyschłe koryto rzeczne (V 313—326), formalnie wszakże przybierając kształt apostrofy. Apostrofy w poemacie są dwojakiego rodzaju: jedne niejako pierwszorzędne, obszerne, spełniające rolę jakby zastępczą inwokacji poszczególnych pieśni, drugie krótsze, ograniczone do celów czysto retorycznych. Pierwszy gatunek to apostrofa do Śląska (II 9—28) i do serca ludzkiego (V 9—26), a poniekąd także zdetronizowana z pierwotnego, inwokacyjnego stanowiska apostrofa do Góry Chełmskiej (I 1—32). Mniejsze znaczenie mają takie apostrofy jak do „szczytnego plemienia Gaszynów“ (I 478—481), do Leśnicy (II 75—82) włączona w personifikację klasztoru, do Dworu Rajskiego (II 399—408), do stacyj Męki Pańskiej (IV 108—113) i najciekawsza z nich, bo ubrana w formę streszczonego kazania, apostrofa ks.
Engla do Góry św. Anny (V 523—536), oraz kończąca poemat apostrofa do kościoła klasztornego (VI 321—323), przechodząca w pytania retoryczne i wykrzyk. Wierszowanie
Zanim wszakże przejdziemy do tendencji poematu, trzeba jeszcze uzupełnić wywody o wysłowieniu króciutkim ustępem o formie wiersza w poemacie. Jest on napisany prócz kilkudziesięciu wierszy trzynastozgłoskowcem epickim rymowanym na ogół parzysto. Trzynastozgłoskowiec ten dzieli się zwykle na 2 cząstki przez średniówkę położoną po siódmej zgłosce, średniówkę niejako mechaniczną dla nadania jednostajnego rytmu, pokrywającą się przeważnie z średniówką myślową. Czasami jednak średniówka myślowa wypada w innym miejscu i wtedy wytwarza się średniówka poboczna po 7 zgłosce obok średniówki głównej, oddzielającej od siebie odrębne myśli lub zrozumiałe cząstki tej samej myśli. Dla przykładu wystarczy kilka przytoczeń z pieśni I: w w. 105 dalszy ciąg zdania wtrąconego z poprzedniego wiersza: „haftowały je ręce hrabianek“ ma wprawdzie po 7 zgłosce miejsce na przestanek, ale prawdziwa średniówka wypada dopiero po 10 zgłosce; podobnie w. 368: „Dałem rękę, otwarłem drzwi“ wyraźnie wyznacza przerwę po 8 zgłosce, w. 370: „Nie byłyby tak drogim gniazdem“ po 9 zgłosce, w w. 434 zaś: „Więc wyszedłem!“ trudno gdzie indziej umieścić średniówkę niż po 4 zgłosce. UWAGI KOŃCOWE
Wymowne motto poematu
W liście do ks. Weltzla z 25 maja 1886 r. mówi Bonczyk wcale obszernie o genezie, stronie kompozycyjnej i przedmiocie Góry Chełmskiej, mniej zaś wyraźnie o tym, co chciał przez swój poemat powiedzieć. To, co pisze Weltzlowi, wygląda na chęć użycia go jako świadka w sprawie tendencji poematu: „Jeden egzemplarz posłałem do Kuriera Poznańskiego i czekam teraz na wyrok śmierci! Potem dopiero obdarzę moich Konfratrów. Wiele imion nawet żyjących osób wciągnąłem w moje dziełko, słuszna stąd obawa, że teraz ich właściciele »mi oczy wydrapią!« Ale cóż, skoro mnie opęta furor scribendi — wtedy już nic nie widzę i nic nie słyszę.“ Łączy się to usprawiedliwienie z mottem poematu zapożyczonym z Horacego Satyr I 3, 139—140: et mihi dulces ignoscent, si quid peccaro stultus, amici. Jakież to błędy głupoty mieli mu wybaczyć słodcy przyjaciele, przed którymi odczuwał obawę, że mu mogą oczy wydrapać, i usprawiedliwiał się za pośrednictwem Weltzla, że w szale pisania traci przytomność? Oczywiście nie zbłądził przez charakterystyki przyjaciół, lecz przez to, co im włożył w usta w swoim poemacie, a może w oczach niejednego z nich i przez to, że go w ogóle do poematu wprowadził. Ks. Weltzel czuł się pokrzywdzony przez to, że go Bonczyk przemilczał, ale byli tacy, którzy odczuwali jako tym większą krzywdę, im szerzej się nimi zajął. Wydaje mi się nieprawdopodobne, żeby Bonczyk zmyślił czyjekolwiek wynurzenia, zwłaszcza osób żyjących jeszcze w r. 1886, ale niejeden z konfratrów radby był, żeby o tym, co dawniej mówił, gruntownie zapomniano. Mógł się więc poeta obawiać zarzutów, że zawinił brakiem rozumu politycznego i wywlekaniem na szersze forum tego, co powinno było zostać w ściślejszym gronie duchowieństwa, niejako in camera caritatis. Jeszcze jeden punkt wymaga objaśnienia; jak wynika z listu, Bonczyk nie rozsyłał poematu konfratrom, czekając na recenzję Kuriera Poznańskiego i na zdanie ks. Weltzla, którym posłał przede wszystkim pierwsze egzemplarze. Miały to być dla niego jakby wyroki śmierci lub życia, ale dlaczego właśnie stąd ich Bonczyk oczekiwał. Okoliczność, że w Kurierze Poznańskim oceniono przychylnie Stary Kościół Miechowski, nie mogła być powodem wyróżnienia tego czasopisma, bo niemniej życzliwości okazał Katolik, lecz najwidoczniej ze zdaniem tego katolickiego dziennika pozaśląskiego liczono się najwięcej w sferach duchowieństwa śląskiego, na których poecie zależało. Oba sądy: Weltzla i Kuriera Poznańskiego, miały zabezpieczyć autora przed krytyką dalszą z czyjejkolwiek strony: polskiej czy centrowej. Katolik nie miał w r. 1886 tej powagi co w 1879 i widocznie zdanie redaktora Wielkopolanina w gazecie śląskiej mniej znaczyło, niż zdanie Wielkopolanina w gazecie poznańskiej, chociaż i ta i tamta były gazetą polską. Subtelna to, ale niewątpliwa różnica. Znamienne obawy
W jakiejże sprawie zapaść miał ów rozstrzygający wyrok Kuriera Poznańskiego, czy co do wartości literackiej poematu? Z recenzji nie odnosimy tego wrażenia i jeżeli wolno przypuszczać, że recenzent wyczuwał, o co autorowi idzie, to najważniejszą rzeczą dla niego było stwierdzenie polskiego uczucia w utworze. Jeśli tego sobie Bonczyk życzył, to pragnienie jego zaspokojono aż nadto. Niestety, nie wiemy, co napisał ks. Weltzel po przeczytaniu na gorąco, zaraz po otrzymaniu Góry Chełmskiej; wytykał jakieś usterki historyczne, ale o całości wypowiedział zdanie „szczere i otwarte… doprawdy rzeczowe i trafne i… miłe“ tak dalece, że Bonczyk nie zawahał się posłać mu z prośbą o taką samą ocenę swoich niemieckich poezyj erotycznych (Gudrunlieder). Musiał więc dobrze wniknąć w zamiary autora, co było dla tego o tyle niespodzianką, że „pierwsze dziełko“, a więc chyba Stary Kościół Miechowski spotkał ze strony „kilku konfratrów“ taki los, iż gratisowej „przesyłki pocztowej nie przyjęli, a jeden z tamtejszej okolicy odesłał po roku z powrotem nieotwartą, dołączywszy książeczkę o Ćwiczeniach duchownych jako admonitio fraterna!“ Tendencja poematu
Faktem bowiem było, że w poemacie postąpił Bonczek podobnie jak w życiu „anioł-stróż Śląska“ ks. Ficek, który dla okazania lojalności wobec władzy pruskiej odczytywał jej rozporządzenia z odkrytą głową, ale niemniej sprowadzał z Krakowa polskich zakonników, drukował w Piekarach na lekturę dla ludu dzieła Skargi i Jaroszewicza, ukrywał na plebanii emisariuszów demokracji polskiej tak, że w r. 1846 roztoczyła nad nim czujną opiekę żandarmeria pruska (p. moje Związki duchowe Śląska z Krakowem, str. 33—34). Różnica między Fickiem a Bonczykiem była taka, że Bonczyk do Krakowa nie jeździł, na zewnątrz poddał się dyscyplinie centrowej, której za czasów Ficka nie było, ale też uszanowania nadmiernego władzy świeckiej nie okazywał, bo z nią starł się niejednokrotnie podczas walki kulturnej. Zasadniczą różnicę między nim a większością konfratrów i niegdyś towarzyszy broni stanowiło to, że on niczego nie zapomniał z niedawnych lat i nauczył się widzieć analogie i konsekwencje przebytej walki w teraźniejszości, oni zaś wszystko zapomnieli, a niczego się nie nauczyli. Aże twarze pobladły, drżą od przerażenia; wywoływał widmo niedawnej przeszłości, aby ich pouczyć, że jak wtedy r. 1872 poprzedził 1875, tak teraz 1886 jest zapowiedzią cięższych przejść, że tylko głupi i tchórzliwi przypuszczać mogą, iż rząd pruski, protestancki zaprzestanie walki z katolicyzmem, gdy mu się uda zniszczyć jego najsilniejsze przedmurze: polskość. Co więcej, symbolizując w postaci wąsala krnąbrnej twarzy aparat administracyjny Prus, wykazywał, że z katolicyzmem walczyć będzie racjonalizm już nie protestancki, lecz materialistyczny. Sprawa trzeciej epopei
Zwracaliśmy już uwagę na to, że w Górze Chełmskiej niejedna wzmianka o Polsce, niejeden szcze gół mogący podkreślić polskość poematu pozostały niejako pod progiem świadomości, nie wynurzyły się na powierzchnię, aby zajaśnieć pełnym blaskiem. Dwa mogły być powody tego stanu rzeczy: jeden, aby poemat uczynić strawniejszym dla współbraci centrowych wśród duchowieństwa śląskiego, drugi, że dla tej właśnie sprawy odpowiedniejsze miejsce przewidywał poeta w trzeciej, zapewne już wtedy obmyślanej epopei. Chodziły o niej różne wieści, które zanotowali ks. Kudera i ks. dr Szramek. Pierwszy z nich (Ks. Norbert Bonczyk jako poeta, str. 8) opowiada, że Bonczyk podczas ostatniej choroby opowiadał komuś „z zapałem, iż w ostatnich latach napisał wielki poemat na szerokim tle polskim“, że „życzył sobie bardzo i pragnął, aby go mógł oddać jak najprędzej do druku“, ale śmierć temu przeszkodziła, że wreszcie wykonawca ostatniej woli ks. Schirmeisen, Niemiec, „ostatni ten, może najcenniejszy utwór swojego konfratra gdzieś zaprzepaścił“. Drugi (Ks. Norbert Bonczyk, życiorys, Opole 1918, str. 25—26 uwaga i Roczniki Tow. Przyjaciół Nauk na Śląsku, II, str. 36—37) uzupełnia i prostuje wiadomość ks. Kudery o tyle, że wymieniając imiennie Napieralskiego, mówi o kilku osobach, którym Bonczyk o poemacie tym wspominał, ale że „nikt ani tytułu się nie dowiedział, ani rękopisu nie zobaczył“, że „najprawdopodobniej ks. Bonczyk… ten niewykończony utwór wobec zbliżającej się śmierci kazał spalić. Zdaje mi się, że źródłem wiadomości dla obu autorów był Napieralski, ale nie przypuszczam, żeby Bonczyk mimo całej skrytości swej natury ograniczył się wobec Napieralskiego tylko do ogólników o tle i wartości poematu; mógł tytułu nie wymieniać, bo się jeszcze nie zdecydował nań, ale żeby gołosłownie się chwalił, iż to będzie literacko najlepszy jego poemat, nie mówiąc nic nikomu o jego treści, nie odczytując z niego żadnego urywku, to wydaje mi się wobec przykładów z Weltzlem i Chłapowskim wręcz niemożliwe. Jeżeli zaś Napieralski znał choćby w zarysie treść poematu, to nasuwa się przypuszczenie, które jednak trudno przemilczeć, że redaktor Katolika z pomysłu tego skorzystał w powieści pt. Hrabia Damian, Bytom 1901. Korzystał z niego pełną dłonią tak samo, jak bez skrupułów przepisywał całe strony, z podaniem źródła lub bez tego, z Rzewuskiego, Bodzantowicza i innych.
Mógłby wszakże ktoś zarzucić, że Napieralski przejął swój pomysł z Góry Chełmskiej i przełożył go w epokę konfederacji barskiej za wzorem już utartym przez Miarkę w Petroneli, a więc zbędne jest uciekanie się do trzeciego poematu Bonczyka, żeby odnaleźć główne źródło Hrabiego Damiana. Jest to oczywiście także możliwe, choć mniej prawdopodobne, gdyż są tam szczegóły zupełnie nowe, zgodne z zasadniczymi liniami fabuły i gdyby miały pochodzić od Napieralskiego, musielibyśmy przypisać mu za wiele zdolności kombinacyjnych w zakresie literackim, których nigdy poza tym nie okazał. Natomiast w razie przyjęcia takiego przypuszczenia, jakie wysunąłem poprzednio, otrzymamy logiczny łańcuch wniosków. Kartka z dziejów pośmiertnych Bonczyka
Centrowcy-księża mieli wszakże dość kłopotu z erotycznymi poezjami , które sam wydał Bonczyka za życia, żeby chcieli po jego śmierci zachwiewać także pod względem politycznym prawowiernością centrową jednego z swych najwybitniejszych członków; jeżeli zaś moje przypuszczenie o łączności treściowej trzeciego poematu z Górą Chełmską jest trafne, to trudno było wymagać od Schirmeisena czy kogokolwiek z centrowców, żeby szedł na rękę polskiemu ruchowi narodowemu wydaniem takiego poematu i krzepił poczucie polskie ludu górnośląskiego. Dysproporcje
Wywody dotychczasowe uwydatniły charakter Góry Chełmskiej jako poematu pełnego dysproporcji. Obmyślany długo i zmieniany dość często pod względem zawartości treściowej, został napisany pospiesznie pod wpływem współczesnych wypadków i zabarwiony tendencją zamkniętą w niedomówieniach, a nawet poszczególnych sprzecznościach. Zakrojony w zamysłach na wielką ogólnośląską epopeję w przeciwieństwie do lokalnego raczej Starego Kościoła Miechowskiego pozostał poemat torsem epopei, rapsodem o cichym bojowaniu ludu górnośląskiego o swe prawo do życia, o wiarę, język i obyczaj ojców. Sam lud nie wysunął się nigdzie niema! na plan pierwszy, choć wypełnia sobą istotną treść utworu, pozostał rycerzem na zewnątrz poślednim, lecz w sercu wspaniałym. Odczuł to ks. Kudera: „Rycerstwo górnośląskie doczekało się swojej epopei w utworach ks. Bonczyka. Powiadam: rycerstwo! Bo któż zachował Górnemu Śląskowi jego polski charakter, któż walczył i walczy o te najdroższe skarby człowieka: język i wiarę? Nie szlachta, bo ona się prędko zniemczyła, nie księża, bo największa ich część kierowała się dyplomatycznymi względami kurii wrocławskiej, nie tak zwany średni stan, bo i tego nam aż do najnowszych czasów brakowało, lecz chłopek górnośląski. Chłopstwo górnośląskie — to nasi rycerze i bohaterzy!“ (l. c. str. 28), W Górze Chełmskiej jednak ludem tym są nie tylko chłopi, lecz także, a nawet przede wszystkim małomieszczanie polscy z Bytomia itd., uchwyceni w tym charakterze na krótko przed swoim zanikiem. Pierwsze miejsce w poemacie zajęli: przedstawiciel szlachty śląskiej jako pokutnik i przedstawiciel duchowieństwa zakonnego, ostatni niejako spadkobierca polskich reformatów. Prekursoryczność
Myliłby się jednak ten, kto w Górze Chełmskiej dopatrywałby się niewolniczego naśladownictwa przebrzmiałych wzorów, nie zwracając uwagi na fakt, że takie naśladownictwo idzie zwykle w parze z hołdowaniem jakiejś modzie literackiej. Mówienie o niej przy Bonczyku zakrawałoby na żart, realizm jego wypływał z chłopskiej jego natury, utrwalał się zaś na wzorze epopei homerowych i Pana Tadeusza, nie wyszukiwał pospolitych stron życia, chociaż ich nie unikał, zawsze jednak umiał obok nich uwydatnić i wzniosłe. Jeżeli idzie o związek ze współczesną Bonczykowi poezją polską, to jest on nikły, natomiast utwory jego stanowią osobne ogniwo między poezją naszą narodową drugiej ćwierci XIX w., a Młodą Polską, do której Górę Chełmską zwłaszcza zbliża język o bogatym narzeczowym zabarwieniu, tematyka, niejeden pomysł artystyczny, jak np. zespolenie przyrody z ludźmi, a przede wszystkim wspaniały opis odpustu i procesji, który każe nam myśleć o opisach Reymonta. Jeżeli nawet na ten opis w V pieśni Góry Chełmskiej wpłynął Sienkiewicz, którego Potop od r. 1885 drukowano w odcinkach Kuriera Poznańskiego, a jest to dość wątpliwe, skoro według wszelkiego prawdopodobieństwa pieśń V powstała w lipcu 1885 r., to przecież samodzielność Bonczyka jest tak wyraźna, a wykonanie tak ożywione prawdą i poezją, iż do tej pieśni najsłuszniej można zastosować powiedzenie Kraszewskiego, iż tu życie samo przelało się w poemat. Mniej świetna na zewnątrz, ale również pierwszorzędna w rozłożeniu treści, w uchwyceniu życia klasztornego, w celowości środków poetyckich, jest pieśń I. Ocena poematu u współczesnych
Pierwszy głos o poemacie odezwał się tam, gdzie go Bonczyk z niecierpliwością oczekiwał, a mianowicie w Kurierze Poznańskim nr 134 i 135 z 15 i 16 czerwca 1886 r. W dwu odcinkach felietonowych zdał recenzent, podpisany S. B., sprawę z treści poematu, ilustrując streszczenie obszernymi i licznymi wyjątkami, głównie takimi, które podkreślają polskość poematu. W tym kierunku nawet czasami za daleko się zapędzał, aby zachęcić do nabywania utworu, który powinien „się znajdować w każdej biblioteczce polskiej“, bo „ten piękny poemat górnośląskiego kapłana, który obok swej ściślejszej ojcowizny tak gorąco i tak serdecznie ukochał całą polską przeszłość, jest najpiękniejszym i najwymowniejszym dowodem, że pod siermięgą górnośląską, pokrytą lekkim pyłem obcej narodowości, silnym tętnem bije to samo życie, co w reszcie ojczyzny naszej.“ Po śmierci Bonczyka do r. 1900
Tak samo przekonany jest o separatyzmie Bonczyka M. (J. K. Maćkowski): Dwaj szląscy poeci (Dziennik Poznański, nr 297 z 28 XII 1895, 1, 314 z 1, 415 I 1896), który zestawiając Bonczyka z Damrothem widzi w piewcy Góry Chełmskiej centrowca o dopiero co przebudzonym duchu polskim. Maćkowski oceniał Bonczyka przede wszystkim ze stanowiska politycznego, toteż nie mógł zapomnieć jego wystąpień publicznych jako centrowca i to wpływało na zrozumienie jego poezji. Podobnie jak Parczewska stawia wyżej pod względem literackim Górę Chełmską, pod względem językowym Stary Kościół Miechowski. Za Parczewską zaznacza wpływ Pana Tadeusza na oba poematy, a literaturze przypisuje rozbudzenie w nim sumienia i wywołania walki wewnętrznej, gdyż z wychowania był Prusakiem i tylko serce jego rwało się do polskości. Ta uwaga jest o tyle słuszna, że Bonczyk był Prusakiem, ale owym Bartkiem Prusakiem z Pana Tadeusza, mającym swój własny, niezależny od gromady sąd o rzeczach. Dla Maćkowskiego wstęp do Góry Chełmskiej nie jest miarodajny, łowi w nim odgłosy partykularyzmu śląskiego np. w wyrażeniu: Tu ma Szląsk swoją Wandę, tu jest Wawel święty (tak bowiem ten wiersze przekształca), a rzeczywistych przekonań autora dopatruje się w wywodach ks. Grelicha, z którym się autor utożsamia, wstęp zaś zawiera tylko „chwilowe uniesienia sercowe“. Jednostronny pogląd Maćkowskiego utorował sobie drogę i tożsamość przekonań Grelicha i Bonczyka stanowi dla niejednego pewnik. Ks. Kudera i ks. Szramek
Po roku 1900 jest przez kilkanaście lat na ogół głucho o Bonczyku i jego poematach, tylko Górę Chełmską przedrukowała Gazeta Katolicka w r. 1903—1904 (Kudera, l. c. str. 8). Dopiero w r. 1918 w 25. rocznicę zgonu pojawiły się 2 broszury już cytowane o Bonczyku, anonimowa ks. dra Szramka, przerobiona po 12 latach i rozszerzona w Rocznikach Tow. Przyj. Nauk na Śląsku, t. III, str, 1—62 i w osobnej odbitce, oraz ks. Jana Kudery pod pseudonimem Jacka Kędziora. Pierwszy zajmuje się przede wszystkim życiorysem Bonczyka oraz tłem jego poematów, przenosząc rolę komentatora nad krytyka. Podziela on zdanie Maćkowskiego, że słowa Grelicha w poemacie odzwierciedlają przekonania samego Bonczyka i stara się słuszność tych wynurzeń Grelicha udowodnić. W sądzie o wartości Góry Chełmskiej różni się z Parczewską i Maćkowskim, przyznawając, że „obfituje ten utwór w piękne obrazy i wizje i posiada trwałą wartość jako literacki pomnik z okresu walki tzw. kulturnej, której problemy wszystkie porusza“ (Rocznik T. P. N. Śl. II, str. 19). Głosy ostatnie
Zaznaczymy dalej, że o Bonczyku i jego poezji mówią krótko w doraźnych zarysach lub antologiach piśmiennictwa śląskiego: Alfons Parczewski: O literaturze ludowej Szląska pruskiego i Łużyc z r. 1894, Kazimierz Ligoń: Poeci Górnego Śląska z 1920, Paweł Musioł: Rzut oka na literaturę śląsko-polską 1930, (ks. Szramek): Wyznanie narodowe Śląska z 1919 i Edward Rybarz w 2 artykułach w książce pt. Górny Śląsk z 1934; są tam rzeczy znane i przeważnie cudze. Podobnie ma się sprawa w artykułach dziennikarskich jak: Ludwika Łakomego w Polonii nr 3107 z 4 VI 1933, Wacława Śledzińskiego w Kurierze Literacko-Naukowym (dodatku do I. K. C.) nr 47 z 1936, W. T.(arnawskiego) w Warszawskim Dzienniku Narodowym nr 328 z 29 XI 1936, z tym nadto zastrzeżeniem, że zajmują się niemal wyłącznie Starym Kościołem Miechowskim.
ODMIANY TEKSTU
Tekst oparto na: „Góra Chełmska czyli Św. Anna z klasztorem OO. Franciszkanów. Wspomnienia z r. 1875. napisał ks. Norbert w Bytomiu G. S.“, Wrocław. Drukarnia Gazety Szląskiej Ludowej (R. Reid), 1886, str. 131 + 1 nlb. = G, nadto dla wierszy I 1—54 uwzględniono utwór „Góra Chełmska (Św. Anna)“, wydrukowany w „Eines alten Studenten Feriengeklimper“, Wrocław (1882) i w II wydaniu „Starego Kościoła Miechowskiego“, Wrocław 1883, str. 257—258 = W. Zwykłych błędów ortograficznych i braków interpunkcji zazwyczaj nie uwzględniam w poniższych odmianach tekstu. WYKAZ OSÓB I MIEJSCOWOŚCI WYMIENIONYCH W POEMACIE.
(Cyfry rzymskie oznaczają księgę, arabskie wiersz.)
Adam p. Mickiewicz Albers p. o. Wiktor Aleksy br. I tr., 142, 149, 128, 420, 436; III tr., 212, 465, 468; IV tr., 287, 398; V tr., 65, 68, 144, 148, 149, 155, 192, 218, 225, 251, 291, 492, 504, 506; VI tr., 1, 33, 50, 99, 110, 224, 228, 267, 295, 316; jako starzec w ks. V, jako pustelnik III 192, 206; patrz nadto Gaszyna Damian Aleksy św. V tr., 249, 256, 291 Alfonzy (Alfons) br. I 102, 137, V 515 O. Ambroży (Dreimiller) II 239 Anioła Stróża kaplica III 444 Św. Anna I 39, 55, 57, 66, 87, 120, 136, 151, 278, 315, 352, 475; 486, 497; II tr., 8, 28, 31, 121, 352, 372; III 46, 272, 318; IV 1, 21, 39, 197, 198, 380; V 69, 291, 378, 542; VI 17, 289, 291, 318 Anna, narzeczona Damiana Gaszyny VI 96, 189, (215-218), 222, 238, 263, 264, 288, 291, O. Atanazy (Józef Kleinwächter) I 83, 187, 229, 253, 302, 319, 364, 373, 500, 512, 536, II 243-4; III 332, 398, 432; IV 150, 193; V 45, 69, 71, 355, 415; 467, 485, 505; VI 11, 55, 100, 102, 224, 230, 270, 278, 300, 304, nadto jako Gwardian. Bałtyk I 35 Bensz ks. (Bensch) II 215 Berlin V 431 Bienek (Paweł) II 312 Błana ks. (Jan) II 302-3 Bogedain (Bernard) bp II 285 Bogucki proboszcz III 424, IV 79 (p. ks. Markefka Leopold) Bolesław Chrobry I 6 O. Bonawentura (Machuj) I 359, 364 Brama rajska IV 29 Brzosławski proboszcz II 162 (ks. Reinhold Paul) Byczyna (Bycina) II 301 Bytom II 341, 371; III 10, 443; IV 207; Bytómia III 365 Cedron (potok) IV 94 Christoph ks., p. Krystof ks. Cieszyn III 371 Cieślik Franciszek ks. p. milkucki proboszcz Cyran Antoni ks. II 225 Czarnowąska głowa (od Czarnowąsów) II 296 Damian św. III 61 Damian, p. Gaszyna Damian Damroth Konstanty II 296 Dawid tercjarz (br. Dawid Kornek) I 530, III 392 Dembończyk ks. (Józef) II 302 O. Dezydery (Lis) I 180, 530; II 394; III 328 Dębianie II 303 Diebicz (Diebitsch-Zabałkański Hans) VI 253 Diepenbrock (Melchior kard.) II 286-7 Dniestr VI 71; Dniestru jar VI 60 Dolina Józefata, p. Józefata Dolina. Dom Pańskiej Wieczerzy (kaplica) III 137 Dreimiller, p. o. Ambroży Dronia ks. (Amand) IV 232 Dwór Rajski, p. Rajski Dwór Van Dyck III 341 Dziadek Konstanty ks. III 421 Engel ks. (Robert) V 520 Ewa pramatka I 65 Ficek Alojzy ks. II 292-3 Fiegel (Jan) ks. III 428 Filipin (Filippi Antoni) ks. III 446 O. Florian reformat III 449 Förster Henryk bp I 525, 528; (IV 212) Św. Franciszek V 242 Franke ks. II 233 Gańczarski (Wiktor) ks. III 461 Gaszyna Antoni II 155—156 Gaszyna Damian I 259; II 176—180; (III 239); VI tr., 19, 29—30, 79, 115, 129, 137, 144, 154, 183, 187, 202, 242, 248, 250, 255, 265, 286; p. nadto br. Aleksy Gaszyna Jan Jerzy II 131, 135 Gaszyna Jerzy Adam Franciszek II 136—137 Gaszyna Józef II 154—155 Gaszyna Melchior Ferdynand (Fernand) I 495; II 125-128 Gaszyna Mikołaj II 123 Gaszyna Protazy Il 166, 175, 184; VI 47, 164, 165, 171, 181, 195 Gaszynowa z Oppersdorfów Anna II 132 Gaszynowa z Klemów Magdalena II 124 Gaszynowa z Skalów Małgorzata II 125—126 Gaszynowie I 250, 251, 258, 388, 478, 495; II tr., 158, 169, 173; II 190, 202, 247, 250, 276; VI 53, 58, 132, 192, 201, 248, 286, 323 Gaszynówna Anna II 176—180, VI 47, 83, 134, 143, (173), 178, 180 Gerwazy św. III 61 Gębalina III 28 Gierich (Paweł) ks. III 442 Gleich Herman bp II 288 Gliwice I 496; II 341 Głogówek III 360 Golgota II 363; IV 118, 121 O. Gomolski Epifani I 384-5 Góra lub Góra św. = Góra Chełmska I 77, 518, 531; II tr., 205, 218; III tr., 129, 286, 288, 289, 308, 327; IV 18, 364; V 10, 86, 311, 523, 529; VI 326 Góra Chełmska I tr., 1, 12, 17, 39, 51, 279, 348, 476; II 6-7, 112, 238; III 261; VI 11 Góra (Kopiec) Jerzego I 480; II 47 Góra Oliwna II 196 Góry Karpackie I 24 Góry Olbrzymie I 4, 25 Gradusy św. II 423, 425; III tr., 82, 91, 98; V 383, 540 Grelich (Grölich Jan) ks. II tr., 87, 153, 163, 169, 278, 320 Halama Konstanty ks. II 231 Halicka przeszłość II 430 Helena (kaplica) II 390 Henciński (August) ks. III 427 Henryk biskup, p. Förster Henryk Hertel (Jan) ks. III 461 Himmel Florian ks. II 215 Hofrichter (Fryderyk) ks. III 462 Hruby (Jan) ks. dziekan III 462 Hulczyn III 355 Impositio Crucis (kaplica) III 137; IV 87 Izrael V 110, 113 Jacenty br. V 137, 250, 282, 503 Jagiełłowie I 47 Jan św. III 62 Janota Jan ks. II 218 (Jaroszewicz Florian o.) III 231 Jasna Góra I 23, 38 Jerzego Góra, p. Góra Jerzego Jezus V 421 Józef br. gospodarz I 96, 199, 209, 210, 217, 239, 243, 247, 261 Józef patriarcha IV 35 Józefata Dolina II 198; V tr., 126, 398, 541 Jukundy br. V 142, 172, 189, 250, 253, 282, 504 Kamieniec Podolski VI 90 Kania (Michał) ks. II 307 Karpackie Góry I 24 Katowiecki wikary III 445 Kaźmirza (św.) grób II 431 Kempa (Antoni) ks. katolicki III 450 Kirchniawy Franciszek ks. II 310—311 Kita Filip ks. II 231—232. Klein (Franciszek) ks. III 444 Kleinwächter, p. o. Atanazy Kleman (Kleemann Edward) ks. II 168, 271, 277 Klemówna Magdalena, p. Gaszynowa Magdalena Klik trębacz II 347; V 305 Knyza, p. o. Tyburcy (Kochanowski Jan) III 230 Kornek, p. Dawid tercjarz Korpak Szymon ks. II 312 Korus (Emil) ks. III 461 Kosmas św. III 61 Krahl (Jan Nep.) ks. II 305—306 Kraków święty III 448 Krotofil muzykant V 305 Królewska Huta IV 207 Krupa (Karol) ks. II 318 Krystof (Christoph Teodor) ks. III 442 Krzemieniec uczony VI 89 Krzyż Święty (kościół) I 119, 140, 149; II 389; III 190, 195, 418, 458; IV 41, 125; V 63 Lachy I 39 Laumann, p. o. Osmundus Leśnica I 194, 350; II tr., 49, 55, 70, 91; V 568; do Leśnice II 38 Leśnicka fara II 83; leśnicki proboszcz II 90, 120; leśnickie akty I 489; leśnickie knieje II 65; śliwiny leśnickie II 193. Leśniczanie II 497; III 146 Ligoń Juliusz II 313—314 Lipiny III 447; IV 137 Lis, p. o. Dezydery Liszawski (Lisowski) Ignacy ks. II 212—214 Lompa Józef II 295 Lubecki (Rudolf) ks. II 308; III 444 Lucyfer III 70 Lukaszczyk (Łukaszczyk Paweł) ks. III 442 Lwów mnogowieżny VI 89 Machuj, p. o. Bonawentura Malorny, proboszcz leśnicki II 69 O. Marek (Thienel) I 390, 394, 402, 405, 420, 422, 427, 434 Maria NP. I 66; III 52, 65, 379, 387; V 6, 25, 121, 278, 297, 342, 390, 412, 460, 463, 495 Domek Maryi Panny V tr., 2 Gróbek P. Maryi V 387 Markefka (Leopold) ks. II 424; (IV 79) Materny (Mattern Robert) ks. III 443 Matyszok (Józef) ks. III 422 Miarka Karol II 315—316 Michalski (Józef) ks. III 429; IV tr., 137 Michał archanioł I 13, III 68 (Mickiewicz) Adam V 103 Miechowice IV 391 miechowski II 312, III 451 Mikołów IV 207 Milkucki proboszcz (= ks. Fr. Cieślik z Mikulczyc) II 152 Mizera ks. II 229—230 Mojżesz V 109 Morawiec (Walenty) ks. III 452 Morskie Oko II 439 Musialik z Bytomia III 43, 79 Mysłowski (Mysłowice) proboszcz, p. ks. Klemann Nerlich (Karol) ks. II 308 Nicko Kuba (Jakub) ks. II 233—234 Odra I 289, 427; V 316 Ohl (Hugo) ks. III 451 Olbrich (Juliusz) ks. III 421 Olbrzymy, p. Góry Olbrzymie Olesno (Łolesno) III 363, 452 Oliwna błoń III 423 Oliwna Góra V 541 Ołomuniecki III 355 Opole III 356 Opolskie gimnazjum II 221; urzędy V 42 Oppersdorfczanka Anna, p. Gaszynowa Anna Orlik ze Stolarzowic IV 392, 391, 395 O. Osmundus (Laumann) I 235, 516 Ostrobramska Wieża I 38 Paskiewicz (Iwan) VI 253 Paweł św. III 62 Piastowice I 47 Piechaczek, dyrektor gimn. II 221 Piekarski lud II 286 Piłatów dom, Piłat, zamek Piłata I 491; III 101, 110; IV 85 Br. Piotr I 93, 99, 172, 185; III 336; V 220 Pitas III 7, 33, 79 Podolski jar VI 60 (Pol) Wincenty wieszcz II 11 Połomski (Józef) ks. II 288 Poniszowski ks. proboszcz, p. Kania ks. Poręba V tr., 384 Potoccy VI 93 Protazy św. III 61 Pszczyna II 342; III 350 Pszów II 301 Pyskowice II 37 Racibórz II 306 Rafała kaplica II 195; III 3, 417; IV 49, 224; V tr., 488, 537 Rajski Dwór lub Dwór Rajski I 119, 127, 131, 181; II tr., 398—399, 447; III 296, 320; IV 33, 41, 179, 183; V 221, 563 Reinhold Paweł ks., p. brzosławski proboszcz Riemel, p. Rymel Rostek (Józef) ks. III 451 Rother (Juliusz) ks. III 450, Ruda IV 209 O. Rychłowski Franciszek II 130 Rymel, Rymlowicz = ks. Riemel Walenty II tr., 188, 249, 249, 252, 326 Sarnes (Antoni) ks. II 308 Schoeneich (Teofil) ks. III 424 Siemianowina = Siemianowice III 427 Skalówna Małgorzata, p. Gaszynowa Małgorzata Skarga Piotr III 230 Sklarzyk (Jan) ks. III 451 Słaniowski (Jan) ks. III 450 Sławięcki las V 362 Sobel Józef ks. (Zeflik, Miechowski) III 451; V 400 Sobota (Antoni) ks. III 428; IV 119 (Spendel Ignacy ks.) = Szpendlik „aniołek“ III 447 Spinczyk Franciszek II 343, 368, 380; III tr., 34, 46, 71, 79, 140, 192, 226, 241, 254; IV 252, 261, 265, 269, 276, 278; V 301, 306; także śpiewak i śpiewak nagórny III 13, 115, 172, 178, 204, 216, 256, IV 388 Stabik Antoni ks. II 288—292; II 422; V 415, 443 Stehr (Ryszard) ks. III 460 Stokowy I 143 Stolarzowice IV 390 Strzelce I 76 Strzewiczek dobosz II 347; V 305 Studziński Jan ks. II 298—300 Szafranek Józef II 193—294 Szpendlik, p. Spendel Ignacy Szulczyk (Emanuel) ks. II 296 Szyndler (Schindler Juliusz) ks. II 231 Ślęzak (Jan) ks. III 428 Śniadek Błażej pątnik IV tr., 255, 260, 267 Świder (Andrzej) ks. III 444 Świentek (Augustyn) ks. II 296 Tarnopol VI 90 Tarnowski, p. ks. Wawrzek II 311 Tatry VI 88; Tatrów II 428; Tatru I 24 O. Teobald (Wentzki) wikary klasztoru I 309, 376, 394, 406, 419 Thienel, p. o. Marek Tomasz a Kempis III 239 Trenczyn (Tręcin) III 373 Trzeci Upadek V tr., p. także Upadek Trzeci Tusculum leśnickie II 96 O. Tyburcy (Knyza) paulin III 449 Ujezdzkie panny V 296 Ukraina IV 314, 472, 382, 384; VI 92, 188 Upadek Trzeci (kaplica) I 119, 141, 148; II tr., 201, 361; III 139, 163, 446, 466; IV 41, 224; V tr., 64; Upadek I 154 Wanda I 29; z Gaszynów Wanda Henckel-Donnersmarckowa I 257 Wańdzioch (Ludwik) ks. III 451 Warta I 23 Wawel I 29; VI 85 Wawrzek Karol ks. II 311 Wawrzyniec św. III 304 Wawrzyniec br. kucharz I 95, 187, 198 Wentzki, p. o. Teobald Westfalia II 240 Widera Wojciech ks. II 139, 149 Wieszowa II 149; III 363 O. Wiktor (Albers) I 235 Wincenty wieszcz, p. Pol Wincenty Wisła I 34; II 428 Włodarski (Adrian) bp II 285 Wojciecha grób II 432 Wolczyk (Augustyn) ks. II 301 Wołyński jar VI 61 Wontrobka (Wątróbka Karol) ks. 303—305 Wrocławskie urzędy V 42 Zabrze II 232 Zamojskie wały VI 88 Zaporoże IV 307; VI 61 Zbaraż bitny VI 90 Ziob III 260 Zoedler (Zedler) August III 422 Zwierzyna (Antoni) ks. III 452 Żyrowa II 183; III 201 = Żyrowina IV 387; VI 330 Żyrowianie (= Gaszynowie) III 291 Żytomirska cerkiew VI 245 |
- ↑ Nie była i z ks. Przyniczyńskim sprawa tak groźna dla centrum, jak początkowo myślano; i on się z czasem oswoił tak, że Bełza (Na Szląsku Polskim, str. 61) zalicza w przeciwieństwie do Katolika i Nowin Raciborskich jego organ Opiekuna Katolickiego na równi z Gwiazdą Piekarską do pism mających tyle tylko wspólnego z polskością, że są pisane po polsku. Ten sąd podpowiedział Bełzie zapewne Koraszewski, pracujący wówczas w Katoliku, ale niemniej ma on swoje znaczenie.
- ↑ Por. Józef Buzek: Historia polityki narodowościowej rządu pruskiego wobec Polaków, Lwów 1909, str. 181—210; Helmut von Gerlach: Der Zusammenbruch der Deutschen Polenpolitik, Berlin (1919), str. 6—9.
- ↑ W poemacie Bonczyka występują z wymienionych tu księży tylko 3: Michalski (III 429, IV 127 nn.), Gierich (III 442) i Christoph (Krystof III 442), brak Hauptstocka i Thiela, którzy czynni byli zapewne na odpustach niemieckich.
- ↑ Do powieści Miarki — moim zdaniem — odnoszą się w liście Bonczyka do ks. Weltzla z 25 maja 1886 r. te słowa: „O historii nie ma w tych pisaninach ani śladu! — do romantyczności skusiła mnie Petronella — ale romantyka i pielgrzymka — św. Anna i świat — franciszkanin i Romeo! czy to wolno łączyć w jedno?“ Miarka dawał przykład, że złączyć można było.
- ↑ Tu powracam jeszcze do sprawy znajomości przez Bonczyka rozprawy Weltzla o Gaszynach. Wśród „filarów ojczyzny“ znalazł się o wiele młodszy i mniej zasłużony od Weltzla ks. Szymon Korpak, redaktor od r. 1879 czasopisma: Towarzystwo Bożego Grobu, w którym Weltzel umieścił i rozprawę o Gaszynach i drugą o błog. Eufemii w r. 1879 (str. 477—492). Korpak zapewne za zredagowanie tego czasopisma i ze względu na osobistą znajomość dostał się między „ojczyzny filary“. Weltzla osobiście Bonczyk nie znał („Mój kochany, dobry acz nieznany Ks. Radco“ pisze w swym liście przed zapytaniem się, czy rzeczywiście czuje żal do niego), uważał go może za Niemca, gdyż podczas polskich odpustów z nim się nic zetknął, i dlatego opuścił go w Górze Chełmskiej. Jakże było można usprawiedliwić się z pominięcia go, przyznawając się równocześnie do znajomości rozprawy o Gaszynach? Na korzyść Bonczyka, który się o to pominięcie upomniał w liście do przytoczyć można tylko to, co już zaznaczyłem, że rozprawa ta jako Weltzlowa była zaznaczona drobnym drukiem w naczółku treści numeru, a więc Bonczyk nazwiska autora nie zauważył i znowu wstyd było mu przyznać się do tego przeoczenia. Podobnie pokrzywdzony został przemilczeniem i o. Władysław Schneider, którego wprawdzie od lat w klasztorze nie było, ale który choćby jako poprzednik Bonczyka w Piekarach i autor kilku książeczek zasługiwał na pamięć. Bonczyk znał chyba jego artykuły w Schlesisches Kirchenblatt z 1863: 1) Urkundliche Nachrichten über St. Annaberg in Oberschlesien (str. 409—413), 2) Nachrichten über das Gnadenbild zu St. Annaberg (str. 413-417) i 3) Historische Nachrichten über die Griindung der Calwarienkapellen usw. (str. 445—449 i 457—461). Czasopismo znajdowało się w każdej parafialnej kancelarii.
- ↑ O nadmiernym rozszerzeniu pieśni III, która może pierwotnie w rozmiarach o wiele mniejszych wchodziła w skład pieśni II i IV, świadczyłby i ten szczegół, że Spinczyk nosi się 1 i pół dnia z rękopisem br. Aleksego, zanim znalazł czas na jego lekturę, podczas gdy naturalny przebieg wypadków wymagałby, żeby te dumki przeczytał wieczorem tego samego dnia, w którym je otrzymał, zwłaszcza że i tak wieczorem dnia trzeciego (koniec obecnej pieśni III) nie ma nic do roboty. Widocznie więc pierwotnie akcja była pomyślana na 3 i pół, a nie na 4 i pół dnia.
- ↑ Znamy tylko jeden poemacik Bonczyka na jubileusz Bienka, tj. Pamiętniki Szkolarza Miechowskiego z 20 sierpnia 1872. Nie przesądza to istnienia innych, może niedrukowanych.
- ↑ W. 1—54 stanowiące jakby ekspozycję do „Góry Chełmskiej“, odpowiednik poniekąd początkowych wierszy „Pana Tadeusza“, w rzeczywistości powstały o wiele wcześniej od samego poematu. Wiersze te pt. Góra Chełmska (św. Anna) wydrukował Bonczyk w cyklu: Chwasty z własnej zagrody zarówno w Eines alten Studenten Feriengeklimper, Wrocław (1882), jak w dodatku do II wydania Starego Kościoła Miechowskiego, Wrocław 1883. Sąsiedztwo z Wielkim Piątkiem, Opoką Piotrową i Do Papieża, drukowanymi w „Zwiastunie Górnośląskim“ z lat 1868—1870, oraz ww. 51—54 i 28 wskazują na powstanie tego utworu po r. 1872, a w każdym razie przed 1875, tj. przed powtórnym wygnaniem franciszkanów z klasztoru św. Anny, gdyż wypadek ten niewątpliwie zaznaczyłby się tu jakimś echem. Przyjmuję więc rok 1874 (p. Wstęp).
Przy wcielaniu urywku w większy poemat poczynił poeta kilka zmian, z których najistotniejsza występuje w w. 26, a mianowicie przemiana pierwotnego: Polska krew na: Słowian krew. - ↑ w. 9. bazalty — od Uralu począwszy wychodzi bazalt po raz pierwszy w Górze Chełmskiej ponad powierzchnię ziemi. „Jak wachlarze palm bliskość Morza Śródziemnego, tak zwiastują snopy bazaltowych słupów Góry Chełmskiej wejście do urozmaiconej Europy środkowej.“ (Partsch.)
- ↑ w. 15. hełm rycerski — poeta korzysta tu z tego samego brzmienia wyrazów: chełm (szczyt góry) i hełm (szyszak), aby nazwę Góry Chełmskiej uzasadnić poetyckim pomysłem, że na niej złożył Michał Archanioł swój hełm na znak triumfu nad szatanem. Michał Archanioł pojawi się w poezji Bonczyka jeszcze dwukrotnie, a mianowicie w St. Kośc. Miech. V 289—308 w opowiadaniu młynarza Pawła o Wozie Michała czyli o Wielkiej Niedźwiedzicy i w Górze Chełm. III 67—70, gdzie śpiewak Spinczyk przypomina znowu tę samą legendę o konstelacji.
- ↑ w. 20. dumno — Bonczyk używa często przysłówków zakończonych na — o zamiast na — ‘e, np. w St. Kośc. Miech.: niebezpieczno, smutno, nudno IV 387, daremno III 242, równo IV 239, w Górze Chełm.: baczno V 100, pilno V 101, na odwrót: zbytnie III 221 i łatwie IV 181 użyte dla rymu.
- ↑ w. 21. usuty — usypany. Podobnie w St. Kośc. Miech. II 331: drogę piaskiem posutą, VII 160: z ust suł się… potok słów, VII 219: suje gdzieś w suknisko, VII 319: (łopatą) proszki sują.
- ↑ w. 23—25 — zawiera określenie zasięgu geograficznego pielgrzymek na Górę Chełmską, który niewiele przekracza granice Śląska. W związku z tym określeniem pozostają ww. III 331—375, w których Bonczyk opisuje przyjęcie przewodników kompanij przez o. Atanazego. Wśród nich spoza Śląska pochodzi jedynie Słowak spod Trenczyna, nazwany tam góralem. Wprawdzie pisząc pierwszy poemacik o Górze św. Anny (I 1—54), myślał Bonczyk o liczniejszych pielgrzymkach, niż rzekomo w r. 1875, w którym według I 79—81 nie przybyły kompanie z dawnej Kongresówki, ale też nie myślał wtedy prawdopodobnie o góralach spod Trenczyna, gdyż w w. 26 położył wówczas tylko: Polska krew, a nie Słowian krew. Przez brzegi Warty należy tu rozumieć raczej jej bieg górny niż średni i dolny, a więc trudno myśleć o pielgrzymkach z Poznańskiego.
- ↑ w. 24 Od Tatru — forma wyjątkowa, występująca tylko w tym miejscu; w II 428: od Tatrów niebotycznych śniegów i VI 88: śnieżne Tatry, mamy formy utworzone w liczbie mnogiej. Pozostawienie formy niezwykłej liczby poj., chociaż w pierwotnym brzmieniu ww. I 1—54 dokonał Bonczyk kilku poprawek, da się wyjaśnić jedynie pewnego rodzaju uporem poety w zachowywaniu zabarwienia językowego, bądź narzeczowego, bądź osobistego.
- ↑ w. 25 Od Grzbietu Olbrzymów — od grzbietu Gór Olbrzymich, na pograniczu Śląska i Czech. Poprzednio w I 4 nazwał je poeta zwykłą nazwą Gór Olbrzymich, w Starym zaś Kościele Miechowskim III 83: olbrzymią górą.
- ↑ w. 26 Słowian krew — zmiana pierwotnego wyrażenia: polska krew, wskazuje na jakiś spóźniony refleks słowianofilstwa u Bonczyka, wyrażający się także w dumaniach o. Atanazego w III 375—389. Że odżyły wtedy jakieś wspomnienia z lat 1858—1861 i przynależność wówczas Bonczyka do Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego przy uniwersytecie wrocławskim, które założył Jan Ew. Purkyně — można nie bez powodu przypuszczać.
- ↑ w. 27 zadąża — zdąża, podąża; podobnie z przedrostkiem za- za miast po, wzgl. z-, w-, używa Bonczyk zagrześć (G. Ch. VI 318), zalecania dusz — wspominki za zmarłych (G. Ch. II 36), zamięszany (S. K. M. V 347), zamięszał (G. Ch. VI 235), zasilać (S. K. M. V 32), zatłaczać (G. Ch. V 33).
- ↑ w. 28. przed wrogiem krwi, wiary — przed Niemcami, rządem pruskim; wyrażenie to kazałoby powstanie w. 1—54 przenieść na r. 1872 co najwcześniej, tj. na początek walki „kulturnej“; pozostaje ono w pewnej sprzeczności z lojalizmem Bonczyka, którym powodował się zwykle w życiu politycznym. W związku z tym patrz objaśnienie do w. I 33—38.
- ↑ w. 29. swoję Wandę, tu swój Wawel święty — Bonczyk uważa Górę Chełmską za Wawel śląski przesadnie, skoro znaczenie Gaszynów było ściśle lokalne, nie rozciągające się nawet na cały Śląsk, z czego zdaje sobie dobrze sprawę w III 102—203:
Dawniej tam Gaszynowie z hrabiańskiej stolicy
Rozkazy dyktowali Śląska połowicy.
Wstawienie Wandy nie ma właściwie żadnego uzasadnienia, trudno bowiem przypuścić, żeby za nią uważał Bonczyk, pogrzebaną w kościele św. Krzyża pustelnicę Petronelę Korzeniowską, o której w poemacie wcale nie wspomina. Wątpić także wypada, żeby pisząc ten poemacik myślał o ostatniej z Gaszynów Wandzie, zamężnej za hr. Hugonem Hencklem-Donnersmarckiem, do której raczej, niż do mitycznej Wandy odnieść należy I 257-8: Wanda nie ma synów takich, jak Gaszynowie. Swoję — formy biernika l. poj. na -ę od zaimków i liczchników używa Bonczyk niejednokrotnie jak np. w G. Ch. II 26: twoję, S. K. M. IV 72: jednę, na nię VI 280, swoję VII 289. - ↑ w. 33—38 — są reminiscencją z lektury polskich poetów, zwłaszcza z „Pana Tadeusza“, uzasadnioną poprzednim wyrażeniem o „wrogu krwi i wiary“ (p. obj. do w. 28).
- ↑ w. 40. Śląsku, — forma ta celownika utworzona jest od mianownika: Śląsko, którego Bonczyk używa niekiedy obok częstszej formy Śląsk, np. II treść, II 11,27.
- ↑ w. 42. boć ten świat niestały — tę wtrąconą uwagę antytetyczną pozornie z poprzednim epitetem skał Góry Chełmskiej: stałe jak stal, trzeba łączyć z treścią całego zdania, a wtedy myśl poety wystąpi jasno: szare bazaltowe skały Góry Chełmskiej są stałe jak stal, a jednak wobec niestałości całego świata doczesnego mogą runąć w przepaść albo przenieść się gdzie indziej i w ten sposób zaznaczyć nicość najtrwalszych rzeczy na świecie.
- ↑ w. 44. przeniósły — podobne formy z przegłosem narzeczowym -o- na -ó- występują nadto w Górze Chełmskiej: stósuje I 100, ółtarz I 161, 513, ółtarzem I 440, Aniół I 276, tór I 479, chłónęły II 72, pochłónęła VI 48, mógło II 67, wyniósła V 287, dróga II 199, 392, III 285, V 211, w dródze III 258, drógo IV 108, drógi 357, V 391, ale drogę II 404, w chłódku III 296, chłódził IV 158, chłódnych I 3o8, ale chłodna III 480, jakóżeś IV 108, jakóż V 195, VI 247, szkólne IV 208, klasztór III 156, V 67, 184, gróbek V 387, wóla V 436, dla rymu itd. Por. również wstęp do mego wydania St. Kościoła Miechowskiego, str. LIII—LIV.
- ↑ w. 45. tej tu doczesności — tego świata doczesnego; por. niebios oczęta wabią nas z doczesności (V 182), Oby też i nasz marny pobyt w doczesności był zadatkiem korony w szczęśliwej wieczności (St. K. Miech. IX 2); Cóż dopiero tu w naszej krótkiej doczesności (G. Ch. III 325), Matka Chrystusowa żegna się z doczesnością (G. Ch. V 122).
- ↑ w. 47. Plemię Piastów, Jagiełłów — naród polski. Antonomasia ta zgodna jest z charakterem wierszy 33—48 i zależnością ich od literatury patriotycznej polskiej. Bonczyk nie myślał tutaj o ludzie śląskim, dla którego zbyt obszerne byłoby określenie jako plemienia Jagiełłów.
- ↑ w. 48. dokądż — o wzmacnianiu przez Bonczyka wyrazów przyczepkami, por. Wstęp do mego wydania Starego Kościoła Miechowskiego str. LIX. W Górze Chełmskiej przytoczyć można jako dalsze przykłady: wolnoż II 262, którymż III 323, miejmyż V 272 i tenż V 273.
- ↑ w. 53. pątnicze wspomnienia — to wyrażenie stało się później określeniem gatunkowym całego poematu: wspomnienia z r. 1875, słusznym w odniesieniu do przeważnej części treści, obejmującym zaś z mniejszym uzasadnieniem opowieść o pustelniku Aleksym, ostatnim Gaszynie.
- ↑ w. 55—72 — są inwokacją całego poematu, zamierzonego na większą skalę, niż występująca w obecnym jego kształcie. Jest to widoczne zwłaszcza wobec braku inwokacji w Starym Kościele Miechowskim i wobec stosunkowo niewielkich rozmiarów inwokacyj o poematach epickich, których wzorem powodował się poeta. Wpłynęło może na to przejęcie poprzednio napisanego utworu, jako pozornej ekspozycji (ww. 1—54).
- ↑ w. 55. Królowo górnośląskiej warty — zrozumienie tego wyrażenia zależy od tego, czy górnośląskiej pojmiemy podmiotowo czy przedmiotowo. W pierwszym wypadku myśl będzie taka, że Górny Śląsk jest wartą, której króluje św. Anna, w drugim, że Góra św. Anny jest strażnicą Górnego Śląska. Dalsze wiersze wskazują raczej na pojmowanie Górnego Śląska jako pozornej ekspozycji (ww. 1—54).
Do Ciebie i nasz naród, otoczon wrogami
Rwie się, łamiąc kajdany, a świecąc cnotami.
Nie można zacieśniać tu wyrażenia: nasz naród do ludu śląskiego, gdyż wtedy następne wyrażenie: łamiąc kajdany, zawisłoby w próżni; Bonczyk bowiem o walkach wyzwoleńczych ludu śląskiego z przeszłości nie wiedział, a w współczesnych stosunkach nie mógł ich nawet przypuszczać, natomiast znane mu powstania polskie dostatecznie uzasadniały wzmiankę o łamaniu kajdan. W zestawieniu z ww. 33—48 rzucają te wiersze światło na pierwotne zamiary Bonczyka, z których w dalszym ciągu przeważnie zrezygnował, zacieśniając się do widnokręgów górnośląskich. - ↑ 30,0 30,1 30,2 w. 64, 67, 70. gdyż — ma tu znaczenie literackiego: skoro, podobnie używa Bonczyk tego spójnika w S. K. M. I 457, VI 617, VIII 137, G. Ch. III 431, IV 9.
- ↑ w. 70 pełen zbroi szczęku — pełen szczęku oręża. Zbroja użyta tu w znaczeniu broni zarówno zaczepnej jak odpornej.
- ↑ 32,0 32,1 w. 72 i 76. górę, na Górę — Bonczyk obok nazwy Góra Chełmska, względnie jej odpowiedników, jak Góra Jerzego, Góra św. Anny, używa także krótszych określeń, jako znanych ogólnie, a więc św. góra lub po prostu Góra wzgl. góra; por. nadto I 518, 531, II tr., 205, 218, III tr., 129, 286, 288, 289, 308, 327, IV 18, 364, V 10, 86, 311, 523, 529, VI 326.
- ↑ zniepokoiła — zaniepokoiła. Podobnie złożone: zdrażnić Do G. T. 54; zmądrować S. K. M. II 279; zsyłać St. K. Miech. II 97, V 176, VI 548, G. Ch. II 209, V 87.
- ↑ w. 75 radca ziemiański — landrat, starosta. Góra św. Anny znajduje się w powiecie strzeleckim (Strzelce — Gr. Strehlitz).
- ↑ w. 79 Z polskiej dzielnicy — zamiast Królestwa Polskiego Kongresowego, gdyż na Śląsku nazywano tę dzielnicę przede wszystkim polską. Sam Bonczyk w I 385 mówi o Epifanim Gomolskim, ostatnim reformacie w klasztorze św. Anny po sekularyzacji w r. 1811: rodem może z Polski, jakoż większość sekularyzowanych w tym czasie zakonników pochodziła z południowego obszaru późniejszej Kongresówki, a nawet kaznodzieja niemiecki o. Sylwerius Gomoński (P. Chr. Reisch: Geschichte des St. Anna berges in Oberschlesien, Breslau 1910, s. 186). Pątników z Kogresówki nie dopuścili na odpust w r. 1874 żandarmi pruscy (p. Reisch, l. c. str. 394).
- ↑ w. 82 Święty Krzyż — uroczystość Podwyższenia Krzyża św. (14 IX). Jest to największy odpust na Górze św. Anny, na który przybywa zwykle kilkadziesiąt tysięcy pielgrzymów (rocznica uroczystego rozpoczęcia obchodów kalwaryjskich d. 14 IX 1764).
- ↑ w. 83 Ojciec Atanazy — ks. Józef Kleinwächter (1826—1892), kilkakrotny (1864—72, 1884—1892) gwardian na Górze św. Anny. Była to wspaniała postać kapłańska. Pochodzący z rodziny i okolicy całkiem niemieckiej (Zieder pow. Landeshut na Śląsku Dolnym), nauczył się jako akademik z wielkim trudem, a z czystego idealizmu po polsku. Święcenia otrzymał 22 VI 1850. Był naprzód wikarym w Sycowie, a potem w Opolu, gdzie proboszczem był ks. dr Gleich, a radcą szkolnym ks. Bernard Bogedain, wiadomo, że obaj później byli biskupami sufraganami we Wrocławiu (ks. Bogedain 1858—1860, a ks. Gleich 1875—1900). I ks. Kleinwächtera powołano do Wrocławia (1850), a to w charakterze subregensa do seminarium duchownego. Udzielał alumnom lekcyj polskich i wydał po niemiecku Drogę Krzyżową ks. Antoniewicza Karola. Kiedy w r. 1859 przez Wrocław przejeżdżali niemieccy franciszkanie z Westfalii, by objąć Górę św. Anny, na której 1860 otworzyli nowicjat, zgłosił się ks. Józef Kleinwächter do zakonu i był pierwszym nowicjuszem franciszkańskim na Śląsku. Jako imię zakonne przyjął: Atanazy. R. 1861 zamieniono rezydencję na Górze św. Anny na konwent. Podczas walki kulturnej uszedł o. Atanazy do Holandii, skąd jednak wrócił 1881 na Górę św. Anny, tymczasem w ubraniu ks. świeckiego (do 1887). Klasztor franciszkański otworzono na nowo 1887. Atanazy umarł na Górze św. Anny 9 IV 1892 i pochowany jest w Kaplicy Trzeciego Upadku.
- ↑ w. 88. broni przed Wnukiem potężnie — słowa te o. Gwardiana łączą się z myślami inwokacji w w. 64 — 66.
- ↑ w. 91—92. Rym: podwyższenie — słynie — odpowiada wymowie Bonczyka, podobnie jak I 219—220: ponalewaj-powzywaj, I 147—248 słyszał-wmieszał, I 400—401 wyżenie-księżynie, III 57—58 przestrzeni-czyni, IV 73—74: wzdycha-echa, V 503—504 praktyka-zwleka, oraz cały szereg podobnych w innych utworach Bonczyka. Nie odbiegają one od praktyki innych poetów polskich, dlatego wystarczy wzmianka w tym miejscu.
- ↑ w. 93. Weźm — formy tej zamiast literackiej: weź użył Bonczyk jeszcze III 236 i IV 398.
- ↑ w. 95. bracie Wawrzyńcze — brat Wawrzyniec, kucharz klasztorny, wspomniany nadto I 187, nie pojawia się w poemacie po I 198.
- ↑ w. 96. wspomniany tu brat Józef, gospodarz klasztoru, występuje jeszcze w I 199, 207, 210, 217, 239, 243, 247, 261.
- ↑ w. 99. z obedyjencyi cingulum całuje — całuje na znak posłuszeństwa: pasek, a raczej sznurek z węzłami, którym Gwardian był przepasany. Sznurek ten należy do ubioru zakonników reguły Św. Franciszka. Wrażenie: z obedyjencyi cingulum całuje, powtarza się jeszcze w w. I 185, z pewną zaś zmianą: w posłuszeństwie cingulum całuje I 137. Jest to częste w G. Ch. naśladowanie maniery homerowej. B. Piotr furtian klasztoru św. Anny, wymieniony jest jeszcze I 178, 185, III 336, V 220.
- ↑ w. 100 stósuje — o przegłosie — o — p. objaśn. do I 44.
- ↑ w. 102 braciszek Alfonzy — jest to zakrystian klasztorny, wspomniany nadto I 137, V 515 (Alfons). Jest on jeszcze nowicjuszem (bliski profesji).
- ↑ w. 104—105 przed mnogimi laty haftowały je ręce hrabianek — jest w tym wyrażeniu pewna swoboda poetycka, gdyż haftowane przez hrabianki z rodu Gaszynów ornaty uległy konfiskacie w czasie sekularyzacji w r. 1811; czy odzyskał coś klasztor po przybyciu franciszkanów w r. 1859, nie wiadomo.
- ↑ w. 109. Cyboryjum — kielich z komunikantami dla wiernych.
- ↑ w. 110. na złotym bandalerzu — Aby przy rozdzielaniu tłumom Komunii św. nie zemdlała kapłanowi ręka, nosi on przy wielkich odpustach olbrzymie cyborium w ten sposób, że ma trzymającą je lewą rękę opartą na pewnego rodzaju temblaku, podobnym do złożonej stuły.
- ↑ w. 112. naczenie ceniane — naczynie cynowe, w obu wyrazach zwykła na Śląsku oboczność wymowy: — y — || — e —; por. J. Bock: Nauka Domowa w. 130 i 291.
- ↑ w. 113. po listwach chędogiej framugi — na półkach czystej wnęki w ścianie.
- ↑ w. 119. Rajski Dwór — Wolny plac przed głównym portalem kościelnym; t. zw. Rajski Dwór, kiedyś używany był jako cmentarz, a od r. 1768 otoczony kolumnadą i zaopatrzony w masywną kaplicę, służy przy wielkich odpustach do odciążenia kościoła klasztornego np. do rozdzielenia komunii św. Krzyż Święty i Upadek Trzeci — kaplice kalwaryjskie.
- ↑ w. 123. Podczas walki kulturalnej ustało normalne urzędowanie Kurii Biskupiej we Wrocławiu, która od 1875 była zamknięta. Jeśli umarł proboszcz, musiała parafia pozostać osieroconą, ponieważ prawo kanoniczne zastrzega obsadzenie parafij władzy kościelnej. Zdarzyło się jednak w kilku wypadkach, zwłaszcza koło Góry Chełmskiej (Koźle, Rudno, Strzelce, Kielcza, a później i Leśnica), że jakiś ksiądz państwowy pozwolił się wprowadzić na probostwo przez władzę państwową z pominięciem władzy kościelnej. Taka inwestytura była oczywiście nieważna. Lud pouczony o tym w sąsiednich kościołach przez duszpasterzy prawowitych, nie uznawał takich intruzów i żadnego sakramentu od nich nie przyjmował. Proboszczowie „państwowi“ byli pasterzami bez trzody, „Ohnevolk-Pfarrer.“
- ↑ w. 126. dla słuchalnic — dla konfesjonałów prowizorycznych (p. I 131—132). Określenia: słuchalnica (S. K. M. V 679 oraz G. Ch. III 394) używa Bonczyk obok spowiednica (St. K. M. VI 601 i G. Ch. II 420, 426) i konfesjonał (G. Ch. III 393).
- ↑ w. 133. godziny rekreacyj — czas wypoczynku, przerwy w czasie słuchania spowiedzi.
- ↑ w. 138. tak się informuje — zasięga pouczenia.
- ↑ w. 142. brata Aleksego — tu występuje po raz pierwszy główna w zasadzie postać „Góry Chełmskiej“ pustelnik Aleksy, nazywany zwyczajowo bratem, chociaż właściwych ślubów zakonnych nie złożył, jak o tym świadczą dalsze wiersze (I 150—158). Odtąd wzmianki o nim i słaby zresztą udział jego w akcji poematu są dość częste (I 149, 228, 420, 436; III tr. 212, 465, 468; IV tr., 287, 398; V tr., 65, 68, 144, 148, 149, 155, 192, 218, 225, 251, 291, 492, 504, 506; VI tr., 1, 33, 50, 99, 110, 224, 228, 267, 295, 316), czasem także mowa o nim, jako o pustelniku (np. III 192, 206), lub jako o starcu w ks. V. Przyćmił tę postać w poemacie o. Atanazy (p. obj. I 83 i Wykaz osób i miejscowości), zwany częściej i przedstawiony przez Bonczyka jako gwardian, którym w roku rzekomej akcji, t. j. 1875 od trzech lat nie był. Tajemniczość brata Aleksego odsłania się zwolna, jak zwłaszcza w III 239 i w ks. VI, przede wszystkim w. 286. Ma nim być zmyślony hr. Damian, ostatni z Gaszynów, któremu nie odpowiada bynajmniej rzeczywisty ostatni Gaszyna, głośny dziwak hr. Ferdynand, ur. 7 sierpnia 1827 w Żyrowie, zmarły zaś 21 stycznia 1894 w Rochus pod Nysą. Można by raczej myśleć o jego bratanku ostatnim Gaszynie, jeśli idzie o zstępność rodu, hr. Mikołaju, który młodo umarł we Wiedniu 1 marca 1877. Był to syn hr. Amanda, ur. 1815, zmarłego we Wrocławiu 1866. Zdaje się, że imię Amanda, — powtarzające się już przedtem w rodzie: Amand (zm. 1777) i syn jego Leopold Amand Jan (ur. 1769, zm. 1848) ojciec wspomnianego już Amanda (zm. 1866), ostatni Gaszyna, pogrzebany przed napisaniem poematu w grobowcu rodzinnym w kościołku św. Krzyża na Górze św. Anny, — nasunęło Bonczykowi przemianę na Damian. Na wybór imienia Aleksego wpłynęła pamięć świętobliwego franciszkanina Aleksego z Bytomia, zmarłego w sędziwym wieku i pogrzebanego w r. 1528 w Bytomiu, wsławionego zaś po śmierci kilku cudami. O nim pisze pod dniem 25 maja Florian Jaroszewicz w Matce świętych Polsce, dziele znanym Bonczykowi, choćby z wydania Heneczkowego w Piekarach 1850. Pewne rysy mogą być przejęte także z życiorysów Jaroszewiczowych: karmelity bosego o. Aleksego Jeżowicza (9 stycznia) i św. Aleksego, metropolity kijowskiego (12 lutego).
- ↑ w. 143. Stokowy — nazwisko chlubnie wymieniane podczas walki kulturalnej. Nazywał się tak kupiec i wierny radca parafialny w Strzelcach.
- ↑ w. 151. zżyć wiek u świętej Anny — przeżyć życie przy klasztorze świętej Anny. Zżyć, lub zeżyć używa Bonczyk często: St. K. M. II 170, IV 53, IX 48; G. Ch. VI 26; Dzień 2 października w. 82, 88 (zeżytych chwil, zeżyłem najpiękniejsze lata).
- ↑ w. 154. Domek tam przy Upadku — przy kaplicy Trzeciego Upadku. Domek pustelnika, a zarazem dozorcy całej Kalwarii, istniał rzeczywiście i był poniekąd całym majątkiem ówczesnego pustelnika, który jednak nie mógł się pochlubić ani tak arystokratycznym pochodzeniem, ani tak długą służbą, jak to mu przypisuje Bonczyk. Pod koniec 1863 zgłosił się u gwardiana ówczesnego o. Ambrożego niejaki Wincenty Bias ze Szczepanowic, który ofiarował 2000 talarów na odnowienie Kaplicy Trzeciego Upadku, a 1000 talarów na fundację dla stałego strażnika Kalwarii. Z tej ofiary i ze składek wybudowano nową kaplicę, w starej zaś miał zamieszkać w r. 1866 Bias, który przywdział w r. 1865 habit III Zakonu św. Franciszka, lecz okazało się, że w tej ruinie nie da się już mieszkać. Wtedy zbudowano w r. 1866 pustelnię, w której Bias mieszkał aż do śmierci 3 sierpnia 1884 r., mając za towarzysza w ostatnich latach Kaspra Knosałę, swego następcę. W r. 1901 pustelnikiem był br. Paweł, niegdyś Jan Łazisk. Atoli już w dawniejszych czasach istnieli pustelnicy na Górze św. Anny. Pierwszym znanym nam był Ferdynand baron Trach, zamordowany po dziewięcioletnim życiu pustelniczym 16 maja 1701 przez rabusiów, któremu ks. Jan Chrząszcz poświęcił powiastkę pt. Pustelnik na Górze św. Anny, wydrukowaną w r. 1901. Z szlacheckiej rodziny pochodziła również pustelnica Petronela Korzeniowska z Ukrainy, która przeżyła 50 lat w pustelni nad Krowim Dołem, istniejącej jeszcze w r. 1860, i umarła 14 lipca 1811 r. W akcie jej zgonu nadano jej tytuł hrabianki (die gräfliche Freule). Wnet powstała o niej legenda, którą rozbudował: zabarwił patriotycznie Karol Miarka w powieści z r. 1876 pt. Petronela pustelnica z Góry św. Anny. Nauczyciel z Kietrza Th. Groeger w broszurze pt. Immortellen, Głupczyce 1880, zrobił Korzeniowską wdową po hr. Franciszku Antonim Gaszynie, zmarłym w r. 1827, a więc w 16 lat po Petroneli. Pamięć Tracha i Korzeniowskiej, a więc bądź w rzeczywistości, bądź w legendzie arystokratów, oraz hojna ofiara Biasa mogła przyczynić się do mniemania, że i ten pustelnik nie jest chłopem z Szczepanowic, lecz pod jego nazwiskiem kryje się ktoś z wysokiego rodu. Patrz także objaśnienia III 466. Podane przez Bonczyka w w. 152 objaśnienie: czterdzieści lat już Kalwarii poświęcił nasz staruszek, każe myśleć o r. 1835 jako o dacie osiedlenia się br. Aleksego na Górze św. Anny. Wtedy jednak nikogo na Górze Chełmskiej nie było, później dopiero osiadł w klasztorze głośny misjonarz trzeźwości o. Stefan Brzozowski w latach 1844—1851, o którym — rzecz dziwna — Bonczyk ani razu nie wspomina. (P. także ustęp Wstępu pt. Pustelnicy na Górze Chełmskiej.)
- ↑ w. 161. ółtarz — patrz obj. I 44.
- ↑ w. 161—2. ociężałe nogi itd. — powtarzanie stałych zwrotów na określenie jakiejś czynności stosuje Bonczyk częściej i bardziej serio niż w Starym Kościele Miechowskim. Jest to niewątpliwie naśladownictwo Homera. Zwrot tutaj omawiany powtarza się I 265—6. Inne powtórzenie omówiłem w obj. I 99, dalsze mamy w I 159—60 i 197—8; II 343—346 i V 301—304; III 132 i 404; V 205—06, 215—16, 353—4, 467—8, oraz VI 300—304; V 127—9 i 211—13; VI 96—8 i 215—17; VI 107—8 i 226—7. Por. obj. St. K. M. III 41—42.
- ↑ w. 162 i 166. Sandałmi — narzędniki l. mnogiej bezspójnikowe na -mi są częste w poezji Bonczyka; użyte w Starym Kościele Miechowskim podałem we Wstępie str. LVI: latmi, kijmi, drzewmi, gwiazdmi, kroćmi, doktormi, fletmi, oraz strumieńmi, w Górze Chełmskiej obok sandałmi mamy jeszcze: świecmi I 492, ustmi II 282, latmi III 142 i krzyżmi V 119.
- ↑ w. 165. urzędem — urzędowaniem, wydawaniem zarządzeń.
- ↑ w. 169. latoś — tego roku, wyrażenie użyte w St. K. M. I 316, w Górze Chełmskiej czterokrotnie (I 145, 169, 191, II 39).
- ↑ w. 174. bezwzględnych wyzyskiwań domy zarobkowe — domy prywatne, w których wynajmowano kwatery pątnikom, wyzyskując ich bezwzględnie w razie większego napływu.
- ↑ w. 179. od śpiewaków — przewodników pielgrzymek, którzy przepowiadali pątnikom tekst i melodie pieśni odpustowych. Takim śpiewakiem jest występujący często w poemacie Spinczyk; innego niemal zawodowego przewodnika odpustowego z początku XIX w. maluje Bonczyk ustami ojca Walka w St. K. M. IV 135—144. Był to niejaki Hatlapa z Rokitnicy, „rodzony śpiewak“. Wyjątkowym przewodnikiem był ów nieznany chłop, napotkany w r. 1824 na Górze Chełmskiej przez ks. Thalherra (por. W. Ogrodziński Związki duchowe Śląska z Krakowem, str. 7).
- ↑ w. 186. występuje — odchodzi, p. Góra Chełmska II 338, p. obj. St. K. M. I 577.
- ↑ w. 189—191. Datek pieniężny księcia biskupa wrocławskiego na pokrycie utrzymania księży świeckich, pomagających w czasie odpustów, był zapewniony punktem 6 pisma ks. biskupa Henryka Förstera z dnia 28 grudnia 1860 do o. Ambrożego, ówczesnego przełożonego klasztoru.
- ↑ w. 194. Leśnica — miasteczko u stóp Góry św. Anny, wymienione nadto I 350, II 38, 49, 55, 75, 91 i V 568.
- ↑ w. 199. ku nimu — formy celownika l. poj. na -imu trafiają się w G. Ch. niemniej często, niż w St. K. M. a mianowicie Atanazymu I 302, Aleksymu V 192, małymu V 383, por. obj. do St. K. M. I 591.
- ↑ w. 201—208. Rozczulenie o. Gwardiana nad ludem wiejskim i pochwała jego wiary ma odpowiednik zarówno w St. K. M. VII 611—14, VIII 41—8, 170—6, jak w G. Ch. II 22—4, V 417—38, 526—36.
- ↑ w. 206. na zewnątrz poślednie — z wyglądu niepokaźne, ostatnie. W innym znaczeniu użył Bonczyk wyrazu: pośledni w St. K. M. VII 79: ksiądz ledwo zjadł po mszy św. poślednie śniadanie.
- ↑ w. 218. zberów — cebrów, naczyń drewnianych okrągłych.
- ↑ w. 221. ciągli — forma skrócona czasu przeszłego, do której Bonczyk ma na ogół upodobanie. Por. Wstęp do St. K. M., str. LVIII.
- ↑ w. 224. ganki — krużganki, przejścia kryte dachem, otwarte z jednej strony, lub korytarze; w tym znaczeniu używa tego wyrazu Bonczyk w G. Ch. jeszcze I 308, 375, 465, V 232, 246, podczas gdy w St. K. M. nadawał mu znaczenie: ścieżka (V 667, VI 383, VII 371, IX 26) lub: nawa kościoła (V 382); por. obj. St. K. M. V 382.
- ↑ w. 228. jak brat Aleksy — widocznie wg pierwotnej koncepcji autora br. Aleksy na ochotnika wykonywał część funkcyj gospodarza klasztornego, a jak wynika z I 140—143 i 149—157, także inne posługi w czasie odpustowym.
- ↑ w. 232. zakonnych — zakonników. Bonczyk obok rzeczownika zakonnik np. I 356, używa dość często przymiotnika: zakonny zwłaszcza w liczbie mnogiej: I 512, II 227, VI 108, 226, a nawet klasztorni V 237 i współzakonni I 363.
- ↑ w. 235. ksiądz Osmundus i nasz Wiktor miły — o. Osmundus Laumann był gwardianem klasztoru od r. 1872—75 i położył znaczne zasługi w uspokajaniu wzburzonej ludności podczas drugiej sekularyzacji klasztoru w r. 1875. Bonczyk zepchnął go w poemacie na tylny plan, wysuwając naprzód postać jego poprzednika na urzędzie gwardiana o. Atanazego (Józefa Kleinwächtera) tak, że drugi raz wymienia go tylko w I 516, gdzie jednak uwydatnia się jego ówczesne stanowisko w zakonie. O. Wiktor Albers, od r. 1859 osiadły w klasztorze św. Anny, stawał 26 czerwca 1875 z gwardianem o. Osmundem przed landratem w Strzelcach, który ich przesłuchiwał od godz. 9 rano do 6 wieczór w sprawie III zakonu, bractw religijnych itp. groźnych dla państwa działań. Do tego przesłuchania odnoszą się następne słowa o. Atanazego, nieścisłe o tyle, że obaj zakonnicy nie stawali w sądzie (przed kratkami), lecz tylko przed landratem. (P. Reisch, l. c. str. 401.)
- ↑ w. 242. szeptnął — forma ta wywołana analogią do szept, szeptać, powtarza się V 509. Podobnym tworem analogicznym jest: wrzasknie w St. K. M. IV 487, chociaż wnet po tym w w. 507 mamy: wrzasnął. Por. obj. St. K. M. IV 487.
- ↑ 80,0 80,1 w. 242—246 i 250—261. — Proroctwa o upadku klasztoru, nie wiadomo czy autentyczne czy utworzone przez Bonczyka. Dla akcji poematu mają znaczenie wtórego punktu zaczepienia, podczas gdy pierwszym były w. I 150—156. Por. I 142.
- ↑ w. 245. Podwiel — dopóki; wyraz ten występuje 7 razy w St. K. M. (por. tamże obj. I 207), oraz nadto w Górze Chełmskiej 2 razy: III 365 (podwiele) i IV 159 i dwukrotnie w przekładzie „Żalu Cerery“ Schillera w. 69 i 71.
- ↑ w. 249. niezadowolnion — niezadowolony, por. zadowolnion St. K. M. III 75.
- ↑ w. 250. dotyczy Gaszyna — dopełn. l. poj.: Gaszyna zamiast zwykłego Gaszyny od mian.: Gaszyna, występuje tu dla rymu.
- ↑ w. 257. Wanda nie ma synów — Wandą jest tu siostra Mikołaja Gaszyny, zamężna za Hugonem hr. Henckel-Donnersmarckiem z Siemianowic; por. obj. I 29.
- ↑ w. 259. Damijan waleczny — w genealogii Gaszynów imię Damiana nie występuje w ogóle. Bonczyk wymyślił je na podstawie imienia Amanda Jana, por. obj. do I 142. Zmyślony Damian wzmiankowany jest nadto w poemacie: II 176—180, III 239, VI tr., 19, 29—30, 79, 115, 129, 137, 144, 159, 183, 187; 202, 242, 248, 250, 255, 265, 286, aż w tym wierszu ostatecznie odsłania się tożsamość jego i br. Aleksego.
- ↑ w. 276. Aniół Pański — o przegłosie w wyrazie Anioł p. obj. I 44.
- ↑ w. 277. z chwile — dopełn. l. poj. archaiczny i narzeczowy zam. chwili użyty tutaj dla rymu, podobnie w II 38: do Leśnice. Wypadki w St. K. M. omówiono w obj. do niego (III 159).
- ↑ w. 283. Franciszkani — lecz III 141 zwykła forma mian. l. mn.: Franciszkanie.
- ↑ w. 292—293 dusza zlana z tajemnicy wyższymi — dusza zatopiona w tajemnicach wyższych. Prawdopodobnie wyrażenie to zawdzięcza Bonczyk Krasińskiemu (Ułamek, naśladowany z glozy św. Teresy): Przed chwilą byłam w wieczności rozlana; I, choć ru-m w dole, takem z Tobą zlana. Formy narz. l. mn. na -y zamiast na -ami od rzeczowników żeńskich zdarzają się u Bonczyka wyjątkowo np. IV 96: godziny dwiema.
- ↑ w. 294—306. Wróżba z lotu bocianów (błogowrogą niech będzie nam ta wasza jazda) zawdzięcza powstanie swoje prawdopodobnie reminiscencji z Wergilego Eneidy I 390—401, ale łabędzie zastąpiono bocianami.
- ↑ w. 295—296. Rym: wieczystym — gęstym — należy do tej samej kategorii, co spoczął — zboczył (II 404—405), będzie — obejdzie (IV 396—397), płynęły — łączyły (V 449—450), odpoczęły — były (VI 17—18), usłyszał — zamięszał (VI 235—236), oraz wyliczone w obj. do St. K. M. II 244—245. Również i te rymy oddają gwarową wymowę poety.
- ↑ w. 302. Atanazymu — o formie celownika l. poj. na -ymu — zamiast -emu patrz obj. I 199. Odmiana imienia Atanazy u Bonczyka jest dość dowolna, gdyż obok form przymiotnikowych spotykamy także rzeczownikowe: Atanazem V 467, VI 300, które nie są wyjątkiem, albowiem podobną niekonsekwencję spotykamy w odmianie imienia Jukundy (IV 122, V 172, 250 i 282), oraz Protazy (II 166, III 61).
- ↑ w. 305 błogowrogą — przymiotnik, będący nowotworem Bonczykowym, ma oznaczać przeciwieństwo do złowrogi, a więc będący dobrą wróżbą. Podobnie utworzony jest przysłówek: błogocześnie IV 323; Bonczyk tworzy chętnie przymiotniki złożone dopiero w Górze Chełmskiej: wszystkomożna II 443, srebrnodźwięczne IV 31, stokroćbarwna IV 50, kroćtysięczny V 62, 83, mnogokształtny V 333, mnogowieżny VI 89, w innych utworach jest ich brak.
- ↑ w. 308. Po chłódnych domu gankach — p. obj. I 44 i I 224.
- ↑ w. 309. ksiądz wikary Teobald — o. Teobald Wentzki, rodem z Wrocławia, osiadł na Górze Chełmskiej w r. 1859, wikarym został wybrany w r. 1864 razem z o. Atanazym Kleinwächterem jako gwardianem. W r. 1875 nie było już odpustu u św. Anny na Podwyższenie św. Krzyża, wikarym zaś ostatnio był o. Marek Thienel, lecz Bonczyk wspomnienia swoje oparł na wydarzeniach z odpustów w r. 1874 i 1864, dlatego też i o. Teobald pojawia się w jego poemacie, jako wikary klasztoru tak tutaj, jak jeszcze I 376, 394, 406 i 419.
- ↑ w. 318. przez swoje ukazy — w odniesieniu do rządu pruskiego wyrażenie: ukazy ma zaznaczyć niesprawiedliwość zarządzeń. Dlatego też Bonczyk posłużył się terminem, używanym dla określenia zarządzeń rosyjskich.
- ↑ w. 326. człek — lichota — marność człowieka wobec rządów boskich podkreślona tu jest tym wyrażeniem; podobnie jak w St. K. M. IV 389—400 ustami Wyplera przeciwstawił Bonczyk ludzi przyrodzie (lasowi).
- ↑ w. 345—354. Podczas wojen szwedzkich, kiedy konwenty franciszkańskie we Lwowie i Krakowie uległy zniszczeniu (1655), znalazła wielka część zakonników schronienie w klasztorze franciszkańskim w Gliwicach. Na prośbę hr. Melchiora Ferdynanda Gaszyny, pana na Żyrowie, do którego należała i Góra św. Anny, objęli polscy synowie św. Franciszka chętnie Górę św. Anny. Ponieważ jednak kościół św. Anny na Górze od r. 1516 najwyraźniej podlegał proboszczowi Leśnicy, podniósł ówczesny proboszcz tego miasteczka ks. dr iur. utr. Konstanty Iwanicki, który był równocześnie prałatem (dziekanem) kolegiaty opolskiej, przeciwko zakonnikom pewne zastrzeżenia, które w żyrowskiej ugodzie z dnia 5 sierpnia 1656 zostały na zawsze załatwione. Że franciszkanie dla „księżych z Leśnicą nieporozumień“ opuścić mieli św. Górę na czas nawet krótki, jest legendą. Dłużej trwały nieporozumienia w zakonie samym, mianowicie między prowincją małopolską, a prowincją czeską. Generalna kapituła franciszkańska odbyta w Toledo 1658, przydzieliła ostatecznie Górę św. Anny prowincji małopolskiej. Lecz jeszcze 1717 były w Wiedniu przez czeskich franciszkanów spowodowane trudności z wizytacją przez wizytatorów zagranicznych, których nawet specjalny delegat prowincji małopolskiej nie zdołał w zupełności uchylić.
- ↑ w. 346. śród wojny Kozaków — Bonczyk myśli tu o wojnach polsko-kozackich od r. 1648, lecz myśl wyraził nieporadnie, jakoby Polska rozbryzgiwała krew i pracę zakonu reformackiego, podczas gdy chciał mówić o wojnie, jako o przyczynie nieszczęść zakonu i osiedlenia się jego na Śląsku, najpierw w Gliwicach, a potem na Górze Chełmskiej. Do tej miejscowości zaprosił reformatów już w r. 1652 hr. Melchior Ferdynand Gaszyna i uzyskał na to zezwolenie biskupa wrocławskiego i płockiego Karola Ferdynanda Wazy, lecz rzecz doszła do skutku dopiero w r. 1656. Nieporozumienia z probostwem w Leśnicy, do którego należała kaplica na górze, przewidywał już bp Karol Ferdynand Waza i zarządził, aby leśnickiemu proboszczowi wypłacono odszkodowanie w kwocie 1000 talarów. Reisch l. c., str. 20—28.
- ↑ w. 359. Ojciec Bonawentura — o. Bonawentura Machuj, lektor kolegium dla nowicjuszów franciszkańskich, założonego w r. 1870 na Górze Chełmskiej. Na ten zakład klasztorny zwrócił uwagę prezydent prowincji śląskiej w r. 1874, a dnia 1 maja 1875 poleciła rejencja opolska szkołę klasztorną zamknąć. Dnia 22 maja musieli nowicjusze klasztor opuścić, lecz 19 z nich wyraziło gotowość wywędrowania z zakonnikami do Ameryki. (P. Reisch l. c. str. 389—390, 395). Do tych wydarzeń odnoszą się wiersze I 361—372. O. Bonawentura wspomniany nadto I 364.
- ↑ w. 361. instante momento — natychmiast.
- ↑ w. 363. współzakonnych — współbraci w zakonie, por. obj. I 232.
- ↑ w. 366. znależą — znajdą, podobnie 1 os. l. poj.: znalezę VI 259; dalsze formy: znajdzione V 409 i znajdziono St. K. M. VII 555.
- ↑ w. 368. in pace — domyślne ite — idźcie w pokoju.
- ↑ w. 371. klasztór — p. obj. I 44.
- ↑ w. 377—379. Mowa tu o sekularyzacji klasztorów w Prusiech, zarządzonej w r. 1810, a przeprowadzonej z początkiem r. 1811. Było to pierwsze rzeczywiste odejście reformatów z Góry Chełmskiej, chociaż Bonczyk nazywa je wtórym, gdyż poprzednio zanosiło się tylko na nie od r. 1754, kiedy władze pruskie zmierzały do oderwania klasztorów w Gliwicach i św. Anny od prowincji małopolskiej, a następnie do wyludnienia ich przez zakaz dopływu zakonników z Polski. (P. Reisch l. c. str. 110—136).
- ↑ w. 385. staruszek Epifani — o. Epifani Gomolski um. na Górze św. Anny 30 V 1815, pozostawiając 4 talary, które kuria wrocławska musiała po sześcioletnich pertraktacjach oddać fiskusowi pruskiemu.
- ↑ w. 390. ojciec Marek najmłodszy w konwencie — o. Marek Thienel był właśnie wikarym klasztoru w r. 1875. Nazwanie go najmłodszym w konwencie i zdrobniale Markusiem (I 405), oraz przedstawienie go jako naiwnego zakonnika polega na wspomnieniach Bonczyka z lat wcześniejszych; por. obj. I 309. O. Marek wymieniony nadto I 394, 402, 405, 420, 422, 427 i 434.
- ↑ w. 395. skiż — dla, z powodu; przyimek: skiż użyty tylko tutaj, może jako charakterystyczny dla języka o. Teobalda Wentzkiego. Zachowano tu pisownię Bonczyka: skiż zamiast etymologicznej: skirz.
- ↑ w. 410. niegdyś — kiedyś; w tym znaczeniu nadto: II 28, III 156, VI 158, przekład Pieśni o życiu Mathissona w. 10, Trzy cnoty w. 18, w zwykłym znaczeniu Góra Chełmska IV 293. Por. także: za czasem I 415.
- ↑ w. 423. Oczy kalne — oczy mętne; por. Bock: Nauka domowa w. 98.
- ↑ w. 423. w głęb — w głąb; przykłady oboczności -ę- i -ą- w języku Bonczyka omówiłem we Wstępie do Starego Kościoła Miechowskiego str. LIV.
- ↑ w. 437. tajemnicza osoba — por. obj. I 142.
- ↑ w. 440. za ółtarzem — por. obj. I 44.
- ↑ w. 442. Z Przenajświętszym — z Najświętszym Sakramentem, a raczej z głównym ołtarzem — por. także: z Najświętszym V 516.
- ↑ w. 444. tam w obszernym półkole — forma miejscownika od: półkoło, a nie półkole, podobnie II 84.
- ↑ w. 449. adoro Te — Wielbię Cię.
- ↑ w. 450. ustało — nastało, ustaliło się.
- ↑ w. 452. Jutrznia — Matutinium czyli pierwsza i najdłuższa z 7 części brewiarza.
- ↑ w. 457. krywali się — kryli się; podobnie: krywał się w St. K. M. III 157.
- ↑ w. 465. Po wschodach, wierchnim gankiem — po schodach, gankiem na piętrze. Bonczyk używa wyrazu: schód tylko w liczbie poj., natomiast w l. mn. wschody por. II 391, p. obj. St. K. M. II 401.
- ↑ w. 478. Szczytne plemię Gaszynów — może to nazwanie rodu Gaszynów jest amplifikacją tytułu rozprawy ks. A. Weltzla: Pomniki pobożności po ślachetnej rodzinie Hrabiów z Gaszyna w Górnym Śląsku (Towarzystwo Bożego Grobu, rocznik X z r. 1877, str. 417—439), będącej może źródłem wiadomości Bonczyka o rodzie Gaszynów prócz ustnych wiadomości i książki o. Waxmańskiego: Nowa Jerozolima itd., Wrocław 1767. Z rozprawy wszakże Weltzla powinien był Bonczyk wiedzieć, że w r. 1875, t.j. w roku akcji poematu, żyło jeszcze z Gaszynów po mieczu: Ferdynand (zm. 1894) i Mikołaj (zm. 1877). Ferdynanda ignorował już poniekąd Weltzel w tytule rozprawy, jako nie mającego wówczas związków ze Śląskiem i bezdzietnego, Bonczyk zaś pisząc poemat, nie pamiętał dobrze daty Śmierci Mikołaja. Dla orientacji w genealogii Gaszynów podaję tu tabelę ułożoną na podstawie Reischa: Geschichte des St. Annaberges, Weltzla: Pomników pobożności, Th. Grögera: Immortellen, Leobschütz 1880, E. H. Kneschkego: Neues Allgem. Deutsches Adels-Lexicon, Leipzig 1861, III Bd. 447—450 i J. Siebmachers: Grosses und allgem. Wappenbuch. Neue Aufl. VI Bd. 8 Abt. 3 Teil, bearbeitet von C. Blażek, Nürnberg 1894, s. 132—133, przy czym w razie różności dat idę za Weltzlem ze względu na przypuszczalną znajomość tej rozprawy przez Bonczyka, względnie za Reischem i Blażkiem ze względu na poziom naukowy opracowania. Gröger mało ogółem wchodzi w rachubę, Kneschke nie jest również zbyt wiarogodny, gdyż chętnie powtarza genealogiczne opowieści bez ich sprawdzenia. Z wiadomości Kneschkego na uwagę zasługuje tradycja, według której Klemmowie wyszli również z Gaszyna, gdyż w takim razie ożenek Mikołaja Gaszyny z Magdaleną Klemówną świadczyłby, że spoistość rodowa działała bez usterki mimo zmiany przynależności państwowej. Gaszynowie — że ich tak nazwiemy — górnośląscy mieli na Śląsku utorowaną drogę, gdyż według Blażka już przed Mikołajem Gaszyną występowali w Księstwie Oleśnickim Gaszynowie jako panowie na Wałczynie; w jakim związku zostawali oni z późniejszą rodziną hrabiowską, nie wiadomo. Jeśli idzie o związki z polskimi rodami, Gaszynowie, piszący się pierwotnie z Gaszyna i Wierzchlesia w ziemi wieluńskiej, byliby krewniakami Gaszyńskich i Wierzchlejskich hr. Berszten II. Na Śląsku osiadłszy od 1557, pisali się najpierw panami na Kietrzu i Sudole.
Aby nie wprowadzać tytułów rodowych do genealogii, podaję tu daty z kariery arystokratycznej Gaszynów. Baronostwo uzyskał Melchior 4 kwietnia 1621, czeskimi magnatami zostali Gaszynowie w r. 1632, dziedzicznymi hrabiami austriackimi z przydomkiem von Rosenberg (z Oleśna) 7 stycznia 1633, czeskie potwierdzenie tego tytułu otrzymali 22 stycznia 1635, hrabstwo Rzeszy w Ratysbonie 24 lipca 1653. Ordynatów znaczę liczbami rzymskimi. Posiadłości Gaszynów obejmowały m. in.: Olesno, Bodzanowice, Wojciechów (Albrechtsdorf) w pow. oleskim, Górę św. Anny, Wysoką, Żyrowę, Kadłubiec, Gogolin, Jesionę, Krępę, Oleskę i Porębę w pow. strzeleckim, Toszek, Pyskowice, Dąbrówkę, Lgotę, Łączkę, Oracze, Pisarzowice, Skal w pow. gliwickim, Woźniki w pow. lublinieckim, Kietrz w pow. głupczyckim, Cisek, Cisową, Polską Cerkiew, Przewóz, Wronin, Zakrzów w pow. kozielskim, Hulczyn, Polskie Krawarze i Maków w pow. raciborskim. Ordynację zmienił Franciszek Antoni przez sprzedaż Olesna i Woźnik, a zakupno Toszka, następnie odstąpił w r. 1808 Żyrowę, a 1814 Toszek Leopoldowi Amandowi, który z kolei majorat częściowo rozsprzedał, częściowo podzielił między synów tak, że należy go uważać za ostatniego ordynata. Z synów tych Ferdynand sprzedał swoją część, a Amand Leopold przekazał swoją (Maków, Krawarze i Kietrz) synowi Mikołajowi, po którym odziedziczyła je ostatnia z Gaszynów Wanda Henckel-Donnersmarckowa.
Poza tą genealogią wymienia o. Waxmański jeszcze Protazego de Gaschin, biskupa ołomunieckiego, Wojciecha Roderyka de Gaschin, dziekana krakowskiego i Jana de Gaschin, infułata sternbergskiego. - ↑ w. 480. Zanim się tam zaczął od pocz. XVI w. kult św. Anny, nazywała się Góra Chełmska Górą św. Jerzego, od stojącej na niej kaplicy.
- ↑ w. 488—493. O tym cudzie pisze ks. Weltzel, l. c. s. 421—422: „jeszcze jedna rzecz dziwna pomnożyła pobożne odwiedzanie onego św. miejsca, bo stróżowie leśniccy, jako i inni mieszkańcy okolicy czasem w północ widzieli światło przyjemne kościółek oświetlające, nawet promienie na rozmaitych miejscach górzystego lasu się pokazujące i franciszkanów w płaszczykach i ze świecami w ręku w procesji na górę wstępujących“.
- ↑ w. 491. Dom Piłatów — kaplica z pierwszą stacją obchodów kalwaryjskich.
- ↑ w. 494—499. O sprowadzeniu reformatów pisze ks. Weltzel l. c. 422—424: „Melchior hr. z Gaszyna postanowił wypełnienie obowiązków duchownych powierzyć gorliwym w służbie bożej Ojcom Reformatom, to jest Franciszkanom ostrej reguły, którzy już jeden klasztor w Szląsku, a to w Gliwicach zajmowali. Tam dnia 19 października r. 1655 przełożeni przystali na przyjęcie klasztoru na górze, chwaląc Opatrzność boską, która im nowe miejsce ucieczki łaskawie podała, gdy Szwedzi w Polsce wiele klasztorów, a najprzód krakowski byli spustoszyli… To miejsce było bardzo sposobne do założenia klasztoru, bo kto stoi na górze, ten łatwiej może wszystkie myśli zwrócić ku niebu i serce podnieść ku Bogu… Od zgiełku świata oddaleni Reformaci byli bliżsi nieba, a tym, którzy naokoło w dolinach i płaszczyznach mieszkają, widok na św. górę pociesza serca“. Obszerniej zabiegi około założenia klasztoru przedstawia o. Reisch l. c. s. 19—34. Hr. Melchior Ferdynand (p. tabelę genealogiczną, obj. I 478) dla rytmu nazwany Melchiorem Fernandem z hiszpańska.
- ↑ w. 497. W dziele Leśniczanów — na obszarze należącym do mieszkańców Leśnicy. Wyrazu dział=dzielnica, udział użył Bonczyk jeszcze VI 59: w działy dawnej Polski, oraz poprawiając w II wyd. St. Koś. Miech. V 210 pierwotne: w parcie Winklerowym na: w dziele Winklerowym. Czy znaczenie wyrazu: dział w tym miejscu należy łączyć ze znaczeniem tego wyrazu na obszarze osadnictwa wałaskiego i przypuszczać, że dotarło ono na G. Śląsk, nie chcę rozstrzygać.
- ↑ w. 503—505. Wiersze te odnoszą się do okresu 1811—1859, w którym nie brakło starań o przywrócenie zakonu na Górze Chełmskiej. Pomijając pośrednie raczej działanie Leopolda Gaszyny po sekularyzacji, wyszczególnić należy prośby duchowieństwa śląskiego z r. 1835, a zwłaszcza memoriał księży z dziekanatu oleskiego z dziekanem ks. Dehnischem na czele w r. 1850. Ks. Dehnisch i ks. Miller działali w porozumieniu z o. Stefanem Brzozowskim, reformatem polskim, który mieszkał w klasztorze od 1844—1851 i pozyskał sobie wielką popularność swymi misjami za wstrzemięźliwością. Celem tych starań było sprowadzenie reformatów z Małopolski. Przez kilka miesięcy r. 1852 byli czynni na Górze św. Anny Alkantaryni, odłam zakonu św. Franciszka, lecz wnet przenieśli się do klasztoru św. Józefa pod Prudnikiem. Nowe starania podjęli proboszczowie z Otmuchowa i Goldbergu, tym razem o franciszkanów westfalskich w r. 1854, aż wreszcie 13 sierpnia 1859 przybyli oni na Górę Chełmską. (P. Reisch l. c., str. 318—331, 354—374).
Wiersze te nie zawierają żadnej wzmianki o 8-letniej działalności o. Stefana Brzozowskiego, o którym także w całym poemacie nic nie słyszymy. Jaki był powód tego milczenia, trudno rozstrzygnąć; o tym polskim misjonarzu nie wspomina wprawdzie Weltzel, główne źródło Bonczyka do dziejów Góry św. Anny, ale wszakże pisano o nim dość wiele w Schlesisches Kirchenblatt z r. 1844 i 1846, a czasopismo to Bonczyk niewątpliwie znał, chociaż może dopiero z lat późniejszych. - ↑ w. 512. zakonnych — zakonników por. obj. I 232. Wizja o. Atanazego odnosi się do wydarzeń, opisanych w ks. V i VI.
- ↑ w. 516. Osmundus daje pożegnanie — zaznaczono tu właściwe stanowisko o. Osmunda (p. obj. I 235) w zakonie, jako faktycznego gwardiana w r. 1875. W rzeczywistości wysłał o. Osmundus 7 czerwca 1875 nie dwóch braci, ale 4 ojców i 4 braciszków; list pożegnalny do bpa Förstera podpisany również przez o. Atanazego Kleinwächtera i o. Wiktora Albersa wystosował dnia 24 lipca 1875. OO. Atanazy i Wiktor opuścili Górę Chełmską 31 lipca, sam zaś Osmundus wytrwał z 4 braciszkami do 27 sierpnia w klasztorze i ustąpił przed siłą państwową w osobie samego landrata ze Strzelec. (Por. Reisch l. c., s. 397—406.) Osmundus ukrywał się w okolicy do marca 1876 r., stąd wyrażenie w. 518: gdzieś w góry ochronie.
- ↑ w. 520. tamstąd — stamtąd, wyraz użyty w St. K. M. (P. obj. II 168) sześciokrotnie, w Górze Chełmskiej trzykrotnie (nadto III 40, 373).
- ↑ w. 521. szukać gdzieś za morzem — wygnani z Góry Chełmskiej franciszkanie osiedli częścią w Holandii, częścią w Ameryce, skąd wrócili do dawnej siedziby w r. 1881, nosząc początkowo ubiór księży świeckich, a od r. 1887 zakonny. Na czele ich stał o. Atanazy, od r. 1884 jako przełożony, a od roku 1888—1892 jako gwardian.
- ↑ w. 524—532. Wizja przyszłego powrotu i śmierci bpa Förstera 20 X 1881 wnet po powrocie o. Atanazego (dn. 14 X 1881).
- ↑ w. 525. Henryk Biskup — Henryk Förster, który umarł 20 X 1881, a więc nie żył już, gdy ks. Bonczyk te wiersze pisał. Förster był biskupem wygnańcem, bo odsądzony przez pruski trybunał od urzędu (1875), kierował diecezją potajemnie z Johannesberg w austriackiej części biskupstwa. Żegnając się 1875 z franciszkanami, kiedy opuszczali św. Górę, pisał: „Góra św. Anny należy do was i znowu was przyjmie, skoro miną czasy nawiedzenia“.
- ↑ w. 530. Dawid, Dezydery — br. Dawid Kornek, który został uwięziony w r. 1874 za zbieranie jałmużny i skazany na 3 dni więzienia w Strzelcach, wspomniany nadto III 392, jako Dawid tercjarz; o. Dezydery Lis, opuścił klasztor w pierwszej partii 4 ojców i 4 braci 7 czerwca 1875, powrócił jedyny z nich na Górę św. Anny 9 listopada 1881, był gwardianem 1894—1896; wspomniany w poemacie już I 180, a następnie II 394, III 328, witał na Kalwarii przybywające pielgrzymki.
- ↑ w. 532. jakby z snu zburdany — zbudzony ze snu (por. obj. St. K. M. VI 15), powtórnie w G. Ch. III 294.
- ↑ w. 535. ołtarza — ale ółtarz I 161 i 523, za ółtarzem I 440.
- ↑ w. 539. dla jutrniej niedzieli — na jutrzejszą niedzielę. Wyraz gwarowy: jutrni użyty tylko w tym miejscu. Wprowadzona tu jako termin niedziela, wskazuje raczej na rok 1874, niż na rok 1875, jako czas akcji poematu. Odpust bowiem polski odbywał się 14 września, w roku zaś 1875 dzień 14 września przypadał na wtorek, czyli niedziela przypadałaby na 2 dni przed odpustem, tymczasem II 5 w zestawieniu z II 38 każe liczyć tylko 4 dni na całość pielgrzymki. Potem jednak Bonczyk dolicza się 5 dni. Na rok 1874 wskazuje także IV 207—210.
- ↑ w. 3. w ciągu tygodnia — przez cały tydzień przedtem. Bonczyk używa stale dopełniacza l. poj.: tydnia (ST. K. M. III 60, G. Ch. VI 306). W miejscowniku dopuszcza dwie formy: w tygodniu (St. K. M. III 61) i w tydniu (St. K. M. VII 95).
- ↑ w. 3—4. Aby oszczędzić ludziom długogodzinnego czekania na spowiedź na Górze św. Anny, daje im się sposobność do spowiedzi już w domu przed wyruszeniem na pąć, czyli na pielgrzymkę.
- ↑ w. 5. Trzeciego dnia — rachuba ta obejmuje tak dzień wyruszenia pielgrzymki, jak samo święto Podwyższenia Krzyża. Zgodnie więc z obj. I 539 dniem wyruszenia pątników, a zarazem dniem akcji ks. I jest sobota, drugim dniem niedziela, trzecim Święto Podwyższenia Krzyża. Rachuba ta odpowiada porządkowi w r. 1874, a nie 1875, lecz Bonczyk potem dostosował akcję do r. 1875 i rozbił na 5 dni.
- ↑ w. 10. Szczytna — sławna, górująca nad innymi, por.: Szczytne plemię Gaszynów (I 478).
- ↑ w. 11. wieszcz Wincenty — Wincenty Pol, jako autor „Pieśni o ziemi naszej“. Żal Bonczyka do Pola jest o tyle nieuzasadniony, że w „Pieśni o ziemi naszej“ tylko kresy wschodnie i góralszczyzna doczekały się zróżniczkowania i wyrazistej charakterystyki, natomiast ziemie Polski gniazdowej potraktowano łącznie i nieco schematycznie. Bonczyk nie wiedział, że o Śląsku napisał obszerny poemat: „Śląsk, podróż malownicza“ G. Stęczyński, gdyż utwór ten pozostał w rękopisie (Obecnie w Bibl. Pol. Akad. Umiej. w Krakowie). W latach ostatnich opiewali Śląsk: Roman Zawiliński (Nowa pieśń o ziemi naszej), Jan Nowak (Pieśń nad Odrą), Emil Zegadłowicz (Pieśń o Śląsku) i in. Bonczyk jakby wynagradzając zaniedbanie Pola, zamienia ww. 9—28 w apostrofę do Śląska i dyspozycję nienapisanej pieśni o Śląsku.
- ↑ w. 15. wradzasz — wszczepiasz przy urodzeniu. W słowniku Troca jest: Bóg wrodził człowiekowi towarzyskość.
- ↑ w. 16. Twoim synom zawdzięcza Ojczyzna zwycięstwa — Bonczyk myśli tu zapewne o średniowiecznych zwycięstwach oręża polskiego na Śląsku; o oblężeniu Niemczy i Głogowa, o bitwie na Psim Polu, może także o Piotrze Właście, wątpić zaś wypada, czy zaliczył tu i Bernarda Pretwica, syna Śląska.
- ↑ w. 17. zyznej — żyznej. Bonczyk używa stale przymiotnika żyzny w brzmieniu zyzny (St. K. M. VII 526, G. Ch. II 17, 324, V 324, przekład Obchodu zwycięstwa 24, Żalu Cerery 389, Echo z więzienia 56).
- ↑ w. 18. na żarnowym chlebie — na razowym chlebie, na chlebie z mąki zmełtej na żarnach.
- ↑ w. 22—24. por. obj. I 208, Podkreślenie związku przyczynowego między zachowaniem języka a wytrwaniem w wierze katolickiej przez lud śląski mniej wyraźne napotykamy jeszcze w St. K. M. VII 198—201 i G. Ch. II 323—324.
- ↑ w. 25. prześwietnym — jeden w rzadszych w G. Ch. (por. IV 130, VI 191) niż w St. K. M. (por. obj. I 1) przykładów skłonności Bonczyka do używania przymiotników złożonych z przedrostkiem: prze-.
- ↑ w. 26 twoję — p.obj. I 29.
- ↑ w. 28. niegdyś — p. obj. I 410.
- ↑ w. 29. do wzajemnej… Matki — do wspólnej Matki św. Anny. Wzajemny w znaczeniu: wspólny używa Bonczyk często (St. K. M. II 348, VI 702, 709, G. Ch. II 29, 185, III 59, V 101, 336, VI 123), p. obj. St. K. M. II 348.
- ↑ w. 35. Uściskane pieniążki — uciułane pieniądze.
- ↑ w. 36. na dusze zalecania — t. zw. wspominki za dusze. Wyrażenia: zalecenie dusz nie ma ogółem w słownikach.
- ↑ w. 38. do Leśnice — do Leśnicy p. obj. I. 277.
- ↑ w. 39. latoś dniem tym niedziela — tego roku dniem tym t.j. drugim od wyruszenia z domu jest niedziela. Latoś — p. obj. I 169, co do rachuby dni obj. II 5.
- ↑ w. 42. spowiednice — konfesjonały, p. obj. I 126.
- ↑ w. 47. Kopiec Jerzego — dawna nazwa Góry św. Anny, p. obj. I 480.
- ↑ w. 57. poiła swoje oczy — napawała oczy widokiem, w podobnym znaczeniu: poić zmysły V 117, urokiem poją Bisurmana VI 66, pojąc słowy duszę VI 260 i postać twa nadobna miłością mnie poi. Do G. T. 18, natomiast w G. Ch. III 411: z którymi mnie poi dawna przyjaźń, występuje znaczenie inne: spaja, łączy.
- ↑ w. 69. Malorny — proboszcz Leśnicy w czasie sekularyzacji, oświadczył się za odebraniem Góry Chełmskiej franciszkanom, kiedy hr. Leopold Gaszyna usilnie starał się, aby ich tam zatrzymać.
- ↑ w. 71—72. po wojnie francuskiej, gdy krajowe kasy chłonęły — po wojnach napoleońskich w r. 1806 i 1809 skarb pruski, a więc kasy państwowe zasilały się funduszami z sekularyzacji zakonów w r. 1810. Chłónęły p. obj. I 44.
- ↑ w. 75. Vaticinium ex post — Kiedy bowiem Góra św. Anny była bez zakonników, to i Leśnica była parafią osieroconą i nie miała prawowitego duszpasterza. Wszak siedział tam od 1876—1886 najbardziej energiczny proboszcz państwowy Konstanty Sterba. Leśniczanie chodzili wtedy do kościołów sąsiednich, przeważnie do Jesiony.
- ↑ w. 80. grześć — grzebać, forma narzeczowa i archaiczna, p. zagrześć VI 318.
- ↑ w. 82. rodzaj — pokolenie, por. II 182; z biblijnego wyrażenia o pokucie aż do trzeciego pokolenia, a także dla rymu pojawił się tu rodzaj trzeci, nieuzasadniony rzeczowo dziesięcioletnim zajmowaniem probostwa leśnickiego przez księdza rządowego Sterbę (p. obj. II 75).
- ↑ w. 83. W sławnej farze leśnickiej — wyrażenie powtórzone za St. K. M. III 359, naśladowane z Homera, tutaj więcej uzasadnione wobec probostwa leśnickiego, niż tam wobec dawnego miechowskiego.
- ↑ w. 84. w obszernym półkole — półkolu, p. obj. I 444.
- ↑ w. 87. Ks. Jan Grelich, ur. 1816 w Głogówku, wyśw. 1844, był od 1862 aż do śmierci (1876) proboszczem w Leśnicy. Umarł krótko po opuszczeniu Góry św. Anny przez franciszkanów. Jego postać w G. Ch. wyidealizowana.
- ↑ w. 86. pogadania — pogawędka.
- ↑ w. 91. pan na dobrach rycerskich — proboszcz leśnicki wykonywał prawa dziedzica nad 14 mieszczanami leśnickimi i w majątku Krasowa.
- ↑ w. 96. Tusculum — ulubione miejsce przytulne. Nazwa pochodzi stąd, że Cyceron miał w górach Albańskich willę w pobliżu starożytnego miasta Tusculum.
- ↑ w. 101. kwiecie — kwiaty.
- ↑ w. 102. pismy polskich geniuszów — dziełami polskich poetów; tu zapewne Bonczyk pisał o swej bibliotece.
- ↑ w. 114. lamowane — obramowane, podobnie jak w St. K. M. II 331 i V 692. P. obj. St. K. M. II 331.
- ↑ w. 119—120. w uniesieniu — po swojemu — asonans zamiast rymu; dalsze asonanse w Górze Chełmskiej: wzajemnym — zmiennym II 185—186, Wawrzyniec — podzimiec III 304—305, bliski — umizgi IV 179—180, wielebni — pewni IV 220—221, zniszczony — nieznajomy V 261—262, dobrze — szczodrze V 375—376. Asonanse w St. K. M. zestawione tamże, obj. III 155—156.
- ↑ w. 123. Pierwszy hrabia Mikołaj Gaszyna — Mikołaj Gaszyński na Wierzchlesiu przybył pierwszy na Śląsk z ziemi wieluńskiej, a ożeniwszy się z Magdaleną, córką Mikołaja Klemy, pana na połowie Kietrza i na Sudole, odziedziczył po nim r. 1557 jego posiadłości. Mikołaj Gaszyna nie był nigdy hrabią, tytuł ten otrzymali dopiero jego wnukowie. P. obj. I 478.
- ↑ w. 125. Najsławniejszy Melchior Ferdynand z Skalówną Małgorzatą — w rzeczywistości Małgorzata Skala była matką, a nie żoną bezżennego Melchiora Ferdynanda, który z braćmi: Mikołajem Karolem, Joachimem Ludwikiem i Janem Jerzym uzyskał 7 stycznia 1633 tytuł hrabiowski od cesarza Ferdynanda II, podczas gdy ojciec jego Melchior otrzymał dziedziczne baronostwo 4 kwietnia 1621. Melchior Ferdynand został w r. 1625 radcą cesarskim i kanclerzem księstw opolskiego i raciborskiego, w rok potem starostą pow. oleskiego, a w r. 1636 starostą krajowym. D. 13 marca 1631 kupił od cesarza za 24.000 talarów dobra żyrowskie (Żyrowa, Krępa, Jesiona i Oleśka), wnet do nich dokupił sąsiednie wsi: Porębę, Gogolin i Strzebniów, w r. 1641 zaś za 70.000 talarów dobra Polską Cerkiew (13 wsi), a wreszcie miasteczko Woźniki z kilku wsiami. Urząd starosty księstw Opolskiego i Raciborskiego, zastawionych Polsce (1645—1661), piastował po r. 1649, a w końcu został prezesem komory śląskiej we Wrocławiu. Melchior Ferdynand otrzymał z Porębą Górę Chełmską, na której szczycie z początkiem XVI w. wybudowano kościółek św. ANNY. Do niego darowała Anna Maria z Maltitzów baronowa Kochcicka, żona Mikołaja, w początku wieku XVII statuę św. Anny Samotrzeciej z relikwiami, które w posiadanie Malticzów dostały się z daru Jerzego Brodatego, księcia Saskiego. Pierwotnie mieli na górze przy kościółku wybudować klasztor dominikanie, gdy zaś tego nie uczynili, Melchior Ferdynand postanowił sprowadzić reformatów, którzy przybyli tam około WW. Świętych 1655 w liczbie 22 z o. Franciszkiem Rychłowskim, o. Norbertem Michałowiczem i diakonem Ludwikiem Różyckim na czele.
- ↑ w. 130. Franciszek Rychłowski — ur. 1618, początkowo franciszkanin, potem reformat, był przełożonym różnych klasztorów, prowincjonałem małopolskim przez lat 11, zasłynął wymową i dysputami z arianami. Prócz kazań okolicznościowych zostawił po sobie 3 zbiory kazań: 1. Kazania na niedziele całego roku, Kraków 1666, 2. Kazania na święta całego roku, Kraków 1667 i 3. Kazania na święta Panny Przenajświętszej, Kraków 1667. Umarł 1680. Górą św. Anny rządził jako przełożony 1655—1658, nie był gwardianem ani on ani jego następca o. Bernardyn Wilczek, gdyż do r. 1659 klasztor był rezydencją tylko, a nie konwentem. Pierwszym gwardianem został o. Piotr z Opola w r. 1659. W wydaniu Góry Chełmskiej z r. 1886 nazwany jest Rychlawskim, może przez pomyłkę druku, gdyż ks. Weltzel podaje nazwisko poprawnie.
- ↑ w. 131. dobre sto lat — liczba lat zaokrąglona, gdyż w klasztorze drewnianym, zbudowanym 1657, mieszkali reformaci co
- ↑ w. 135. po Jerzym następuje drugi — ten drugi Jerzy Adam Franciszek Gaszyna, wspomniany wyżej, nastąpił jako ordynat po stryju Melchiorze Ferdynandzie, a nie po ojcu, który Żyrowy nie posiadał.
- ↑ w. 137. on wyfundował świętą kalwaryją — rzeczywiście Jerzy Adam Gaszyna począł wykonywać plan urządzenia kalwarii na Górze św. Anny, lecz wbrew jego nadziejom reformaci nie chcieli podjąć się opieki nad tą fundacją. O kalwarii tej myślał już Melchior Ferdynand Gaszyna, naśladując wzór dany w Polsce przez Mikołaja Zebrzydowskiego i zobowiązał testament dziedziców majoratu do wykonania tego dzieła. Jerzy Adam uzyskał od biskupa wrocławskiego w 1700 r. zezwolenie na budowę 3 większych i 30 mniejszych kaplic na Górze Chełmskiej, których budowę powierzył Włochowi Dominikowi Sichno z Opola. Skończono te budowle 24 lipca 1709, ale nie było nikogo, kto by objął ich zarząd. Proboszcz z Leśnicy żądał szeregu wikarych, płatnych przez ordynację żyrowską, reformaci nie chcieli, zasłaniając się brakiem ludzi, oraz olbrzymimi wydatkami, na które ich zdaniem nie wystarczyłyby zasoby fundatora. W klasztorze musiałoby mieszkać 20—30 ojców, a dla nich utrzymania nie dałoby się znaleźć. Chcąc tym obowiązkom podołać, musieliby wbrew regule przyjmować pieniądze. Obiecywali więc swoją pomoc, ale od zarządu Kalwarii uchylali się stanowczo. Właściwym powodem oporu reformatów była sprawa zakazu wizytacji klasztoru przez prowincjała małopolskiego, który to zakaz wydał Wiedeń za sprawą prowincji czeskiej, ale w Krakowie przypuszczano, że w tym palce umoczył Gaszyna.
Przez dziesięć lat od ukończenia Kalwarii aż do śmierci Jerzego Adama Gaszyny trwały daremne pertraktacje z reformatami o przyjęcie nadzoru nad Kalwarią. Następni ordynaci nie dbali o nią, wpływ niszczycielskiej przyrody i złych ludzi doprowadził ją wnet do ruiny, zarosły ścieżki, pokradziono drzwi, rozpadły się dachy i okna, niszczały posągi i obrazy tak, że wreszcie sterczały tylko nagie mury. Dopiero w r. 1753 zaszło zdarzenie, omówione przez Bonczyka w ks. III 141—165, które kazało reformatom zwrócić uwagę na zrujnowaną Kalwarię. Tak wygląda rzecz w przedstawieniu o. Reischa na podstawie korespondencji Gaszyny z reformatami i zapisków klasztornych, ale to są przyczyny raczej zewnętrzne, istotną przyczyną była walka o polskość nie tyle klasztoru, o czym reformaci wspominali od czasu do czasu, ile o polskość Górnego Śląska. Rozumieli chyba aż za dobrze, że taka Kalwaria na Górze św. Anny odwiodłaby lud od pielgrzymek do Częstochowy, Krakowa, na Kalwarię Zebrzydowską itd., ich samych wciągnęłaby w tryby uzależnionego od dworu cesarskiego duchowieństwa, lud zaś usunęłaby spod wpływów katolicyzmu, działającego żywym przykładem w Polsce, który trudno było zastąpić, choćby najbardziej wzruszającymi naukami na miejscu. W grze tej o duszę ludu okazali się reformaci dobrymi dyplomatami, wywalczyli sobie drobne ustępstwa w germanizacyjnej polityce Wiednia, a więc prawo wizytacyj z Małopolski na krótki czas i umocnienie swojej pozycji na Górze św. Anny wobec Gaszynów. Bez przyjęcia tego wyjaśnienia całe ich pertraktacje z Adamem Jerzym Gaszyną byłyby jakimś niezrozumiałym przekomarzaniem się; upór przeciw łączeniu budowy klasztoru z budową Kalwarii, gdy przecież po kilkunastu latach z wielkim wysiłkiem klasztor sami poczęli wznosić, zakrawałby na robienie swojemu dobrodziejowi przykrości, gdyby nie przyświecał mu cel wyższy, który daremnie tłumaczyliby zaustriaczałemu Gaszynie. W tym leży także powód posądzenia go o współudział w zakazie wizytacji, bo musieli sądzić, że kto celom polityki austriackiej w zakresie religijnym idzie na rękę przez wybudowanie Kalwarii, ten także nie zawahał się przed drobniejszą sprawą służącą tym samym celom. Po latach przeszło trzydziestu sytuacja zmieniła się gruntownie skutkiem zaboru Śląska przez Fryderyka II, musieli więc i reformaci zmienić swoje stanowisko. Trzeba było już i można było polskości bronić tylko na miejscu wobec zabronienia pielgrzymek zagranicznych. - ↑ w. 139. Ks. Widera Wojciech, ur. 1827 w Tułach (pow. oleski), wyśw. 1851, potem wikary w Rudach, a od r. 1864 aż do śmierci 1906 proboszcz w Wieszowie (pow. tarnogórski) i do r. 1872 inspektor szkolny na II okręg bytomski, a od 1872 dziekan dziekanatu Pyskowice. Należał do stałych korespondentów „Katolika“, co dowodzi żywego zainteresowania sprawami publicznymi.
- ↑ w. 140. toć mizera — to mizeria, nędza; wyraz mizera w tym znaczeniu nieznany słownikom jęz. polskiego, jest przekształceniem dla rymu wyrazu: mizeria.
- ↑ w. 141—148. nasi — powtarzane w tych wierszach określenie: nasi, w przeciwieństwie do: tamci, owi, odnosi się nie tylko do Ferdynanda Gaszyny, sprzedawcy Żyrowy, lecz także ogółem do szlachty śląskiej i arystokracji pruskiej i w tym związku tylko zrozumiałe są w. 148 i 151 z aluzją do polityki.
- ↑ w. 148. z swym faterlandem — ze swoją „ojczyzną“, Bonczyk umyślnie kładzie w usta politykującego ks. Widery pogardliwe określenie faterland, jako ocenę wartości „ojczyzny“ nowoczesnej arystokracji śląskiej.
- ↑ w. 152. Milkucki Franciszek — proboszcz Mikulczyc pod Bytomiem Franciszek Cieślik.
- ↑ w. 154. Józefus Gaszyna — p. obj. II 131 i tablicę genealogiczną. Józef Gaszyna um. w Wiedniu 6 czerwca 1738; na Górze św. Anny pogrzebano tylko jego serce w srebrnej puszce w r. 1741.
- ↑ w. 155. a hrabia Antoni — Antoni Gaszyna, zwany Mocnym, człowiek olbrzymiej postawy i siły, ur. 9 stycznia 1726 w Opawie, umarł 14 stycznia 1796 w Polskiej Cerekwi i został pogrzebany 18 stycznia t. r. w krótko przedtem zbudowanej kaplicy Marii Magdaleny. Po 10 latach 30 marca 1806 przeniesiono metalową trumnę z jego zwłokami do kościoła św. Krzyża. Był on odnowicielem Kalwarii, założonej przez Jerzego Adama Franciszka, którą podźwignął z ruiny i uzupełnił 4 kaplicami w latach 1763-1764; następnie zaś w latach 1783—1790 dobudował jeszcze dwie kaplice (św. Weroniki i Marii Magdaleny), przebudował kilka dawnych, a przede wszystkim św. schody (gradusy).
- ↑ w. 157. przysłużył się ojczyźnie — słowo: ojczyzna w ustach ks. Grelicha ma szczególniejsze znaczenie (por. II 278, 281), dość wąskie, bo określające tylko Śląsk. Zasług kroniki — zapiski historyczne o zasłużonych ludziach.
- ↑ w. 158. stawiają pomniki — przekazują pamięć; por. St. K. M. II 143: zostały w wspomnieniu pomniki i VII 403: jedyneć to miechowskich początków pomniki. W zwykłym znaczeniu użył tego wyrażenia Bonczyk w St. K. M. VI 252: pewnie pomnik pierwszego miechowskiego dłuta, przenośnie zaś tamże IX 56: starych Miechowic żywe, najstarsze pomniki.
- ↑ w. 162. Paweł, proboszcz brzosławski — ks. Reinhold Paul, który był od 1864 proboszczem w Brzosławicach.
- ↑ w. 165. na spodnim obrazie — na dolnym obrazie, a może u dołu obrazu, por. G. Ch. V 189: spodnią deskę framugi, St. K. M. VI 669: spodnia szczęka.
- ↑ w. 166. O pięknym Protazie — Protazy Gaszyna podobnie jak Damian są postaciami zmyślonymi przez Bonczyka. Przydomek: piękny, dostał się tej postaci zapewne na wzór: mocny, który miał Antoni Gaszyna. Imię Protazy jest genealogii Gaszynów śląskich zupełnie nieznane, natomiast o. Wacław Waxmański w przedmowie do Nowej Jerozolimy itd., Wrocław 1767, wymienia Protazego de Gaschin, biskupa ołomunieckiego, być więc może, że stąd wziął Bonczyk to imię. Odmiana rzeczownika: Protazy, widoczna w tym miejscu, ma odpowiedniki w odmianie imienia Atanazy przez Bonczyka, por. obj. do I 302.
- ↑ w. 168. ks Edward Kleemann, ur. 1825 w Raciborzu, wyśw. 1852, był 1868—1889 proboszczem Mysłowic, gdzie rozpoczął budowę nowego kościoła, założył 1871 w mieście, a 1888 w Brzezince kółko katolickie, przesiedział w czasie walki kulturnej kilka tygodni w więzieniu za rzekome poniżenie autorytetu państwowego. Pozostawił po sobie pamięć dzielnego i godnego kapłana.
- ↑ w. 173. wszyscy Gaszynowie wsławili się siłą — wiemy to tylko o Antonim Gaszynie.
- ↑ w. 176. umarł niby bezdzietny, bez córki, bez syna — te szczegóły o pozornej bezdzietności Protazego każą poszukiwać odpowiednika tej zmyślonej postaci wśród Gaszynów XVIII i XIX w. Bezpotomnie zmarł odnowiciel Kalwarii Antoni Gaszyna zwany Mocnym, przeżyła go zaś żona Józefa Udricka. Bezpotomnie zmarł również Franciszek Adam Gaszyna ur. 1727, zm. 1799, brat Antoniego oraz Franciszek Antoni, bratanek obu poprzednich, ur. 15 I 1766, zm. 1827, a więc istotnie żyjący w epoce, w której umieszcza Protazego Bonczyk. Ożenił się ów Franciszek z Antoniną Renardówną w r. 1790, ale już w następnym roku zmarła ona w 5 dni po połogu, licząc lat 17, a w dzień po niej zmarł jej synek Amand i został razem z matką pogrzebany w krypcie kościoła klasztornego. Franciszek Antoni był ostatnim panem całego majoratu, z którego w porozumieniu z bratem sprzedał dwie części ordynacji, a zachował tylko trzecią na pewien czas. Brat jego i następca w uszczuplonym majoracie Leopold Amand Jan pozostawił 2 synów i 2 córki, umarł zaś 15 XI 1848 i o nim napisał ks. Weltzel: „Nad jego trumną zamknęła się na zawsze dziedziczna pieczara na Górze“. Gdyby więc on miał być Damianem, to Protazym byłby ojciec jego Amand ur. 1731, zm. 11 grudnia 1777, którego żona Karolina z Reiswitzów przeżyła o lat 35. Amand wszakże pozostawił 3 synów i córkę. Ks. Weltzel zawcześnie zawyrokował o ostatecznym zamknięciu się pieczary dziedzicznej na górze, gdyż pogrzebano w niej jeszcze w r. 1894 ostatniego z Gaszynów Ferdynanda słynnego dziwaka, zmarłego 21 stycznia 1894 w Rochus pod Nysą. Jeśli zaś przekroczymy epokę zakreśloną przez poemat Bonczyka, to Protazemu odpowiadałby najwięcej Amand Leopold Erdman (Ziemowit) Edward Gaszyna, ur. 1815, zm. 1866, żonaty z Franciszką Leszczyc-Sumińską, a Damianowi syn jego Mikołaj, zmarły jako 25-letni młodzieniec 1 III 1877 w Wiedniu. Żałoba matki po synu trwała długo i upamiętnił ją w Immortellen, Głupczyce 1880, Teodor Groeger. Amand Leopold i Mikołaj Gaszynowie nie posiadali jednak Żyrowy, a pogrzebani zostali przy kościele w Makowie. Jeśli Bonczyk znał broszurę Groegera, a nadto widział trumienkę sześciodniowego Amanda, syna Franciszka Antoniego, w grobach Gaszynów na Górze św. Anny, to jasne jest przesunięcie ostatniego z Gaszynów w linii zstępnej Mikołaja w przeszłość i podsunięcie mu ojca, odpowiadającego okresem życia Franciszkowi Antoniemu, którego Groeger fantazyjnie skojarzył z rzeczywistą pustelnicą z Góry św. Anny Petronelą Korzeniowską. Na znajomość broszury Groegera przecz Bonczyka wskazywałyby wiersze 184—186 tej pieśni, których podstawą byłyby słowa Groegera: „Spoczywa on ze swoją żoną Petronelą z hr. Karzinowskich na Górze św. Anny. Żona, której zwłoki przechowały się do dzisiaj nienaruszone, żyła długi czas po owdowieniu, jako pustelnica na Górze św. Anny“. W rzeczywistości Petronela Korzeniowska zmarła na 16 lat przed Franciszkiem Gaszyną, którego żoną nigdy nie była, Franciszka zaś Antoniego wbrew twierdzeniu ks. Weltzla nie wymienia o. Reisch wśród Gaszynów, pogrzebanych na Górze św. Anny, tylko Franciszka Adama, zm. 2 III 1799, którego żona Anna Barbara z Garnierów, zmarła 11 II 1804, została pogrzebana w Kotorzu. Tyle dla omówienia zmyślenia Bonczykowego.
- ↑ w. 185—186. Zamiast rymu łączy te dwa wiersze asonans: wzajemnym zmiennym. P. także obj. II 119—120. W wzajemnym grobie — we wspólnym grobie, p. obj. II 29.
- ↑ w. 187. ciszkiem z fary — po cichu z plebanii; co do znaczenia wyrazu fara u Bonczyka p. obj. do St. K. M. II 47.
- ↑ w. 188. Ks. Walenty Rymlowicz — ks. Walenty Riemel, ur. 1834 w Rudzicku, jako akademik członek Tow. Literacko-Słowiańskiego, wyśw. 1859, był kapelanem czyli wikarym w Leśnicy, a umarł jako proboszcz w Włochach (Wallendorf) 1896.
- ↑ w. 191. lud boży, jak się pokrzepiają — Bonczyk zastosował orzeczenie w liczbie mnogiej do podmiotu, będącego rzeczownikiem zbiorowym, zapewne pod wpływem częstego użycia takiej konstrukcji logicznej zamiast ściśle gramatycznej w jęz. łacińskim.
- ↑ w. 195. Kaplica Rafała — pierwsza stacja kalwaryjska drogi krzyżowej. Tu się wzywa archanioła Rafała, jako patrona podróżujących, aby chronił pątników od wszelkiego wypadku, a także od roztargnienia podczas obchodów kalwaryjskich.
- ↑ w. 197. Domek Panny Maryi — kaplica zaśnięcia Matki Boskiej.
- ↑ w. 199. odprawia się południe — jest odpoczynek południowy.
- ↑ w. 201. myśli mieszkały — myśli przebywały, przenosiły się.
- ↑ w. 206. gdy znów były bez księży kaplice — po sekularyzacji klasztoru w r. 1810-11.
- ↑ w. 211. kaznodzieje nagórni — pozostawając pod nadzorem proboszcza Leśnicy, przewodniczyli pielgrzymkom przy obchodach kalwaryjskich. Utrzymywał ich hr. Gaszyna.
- ↑ w. 212. Ignacy Liszawski — kaznodzieja kalwaryjski od 1811 do 1822, ks. Kudera podaje jego nazwisko: Lisowski, o. Reisch: von Lichowski. Lisowski był autorem pieśni nabożnych.
- ↑ w. 215. Himmel Florek — został 1826 proboszczem Ziemięcic. Jego następcą na Górze św. Anny był ks. Bensch z Białej (Zülz), który dla ciągłego nieporozumienia z proboszczem leśnickim mógł pozostać tam tylko trzy lata.
- ↑ w. 218. W r. 1829 zadekretowano na Górze św. Anny ks. Jana Janotę, który musiał po 6 latach odejść dla braku kwalifikacyj, bo okazał się lichym kaznodzieją i lekkomyślnym kapłanem.
- ↑ w. 220. z góry — z Góry Chełmskiej.
- ↑ w. 221. Piechaczek — dyrektor gimnazjum w Opolu.
- ↑ w. 223. nieboraczka — biblioteka klasztorna.
- ↑ w. 227. zakonnych — zakonników, p. obj. I 232.
- ↑ w. 229. Ks. Mizera, wikary leśnicki, umarł 1837 na cholerę.
- ↑ w. 231. Ks. Juliusza Szindlera, zadekretowanego 1838, musiano niebawem odwołać, bo miał słaby głos. Niechętnie pracował na Górze św. Anny następca jego ks. Konstanty Halama (1838—41). Przyszedł dzielny ks. Filip Kita, lecz po trzech latach popadłszy w konflikt z proboszczem w Leśnicy, ustąpił i przyjął probostwo w Rokiczy (1844), skąd 1850 poszedł do Zabrza. Tam pracował wśród najtrudniejszych warunków przez 33 lata i umarł 1883.
- ↑ w. 233. W latach 1844-47 był kaznodzieją kalwaryjskim ks. Franke, dotychczasowy wikary w Czarnowąsach.
Ks. Jakub Nicko, ur. 1816 w Dziedzicach, wyśw. 1845, był kaznodzieją kalwaryjskim od 1847—1860, w którym to roku odszedł na probostwo do Walców (Walzen, pow. prudnicki). - ↑ w. 235. Po ks. Nicce był jeszcze przez króciutki czas kaznodzieją kalwaryjskim ks. Antoni Cyran, z Bytomia rodem.
- ↑ w. 238. Księża Alkantaryni — franciszkanie ostrej obserwancji, nazwani tak po wzorze swoim, św. Piotrze z Alkantary w Hiszpanii (zm. 1562). Na prośbę ks. kardynała Diepenbrocka osiedliło się 1852 około 10 Alkantarynów niemieckich na Górze św. Anny, zamiast iść do diecezji Hildesheim, dla której byli właściwie przeznaczeni. Lecz w tym samym roku 1852 opuścili Górę św. Anny i obrali więcej zaciszne miejsce pod Prudnikiem (Neustadt).
- ↑ w. 239. reformaci — gałęź zakonu franciszkańskiego, która przyjęła pewną reformę z r. 1532. Na prośbę ks. biskupa Henryka Förstera, który w 1857 odwiedził Górę św. Anny, uchwaliła saska prowincja franciszkańska (1858) obsadzić Górę św. Anny swoimi zakonnikami, tymczasem niemieckimi, ażeby się zakon dochował t. zw. utrakwistów, tj. kapłanów obojęzycznych. Pierwszym gwardianem był o. Ambroży Dreimüller, który 1859 objął klasztor. Brak języka polskiego musiał tymczasem wyrównywać kaznodzieja kalwaryjski ks. Jakub Nicko.
- ↑ w. 242. trzeba polskich — dlatego też hr. Melchior Ferdynand Gaszyna powołał na Górę św. Anny reformatów polskich z prowincji małopolskiej, którzy mimo zazdrości franciszkanów czeskich, a potem nalegań pruskich, trzymali się tam nie tylko do utworzenia osobnej kustodii śląskiej w r. 1805, lecz aż do sekularyzacji 1810, która na Górze św. Anny zastała samych zakonników polskich. Po sekularyzacji, czyli w t. zw. „epoce babilońskiej niewoli“ (1810—1859) podtrzymał nadzieję uzyskania Góry św. Anny przez prowincję małopolską wybitny o. Stefan Brzozowski, który jako uchodźca z Chełmszczyzny znalazł przytułek najprzód w Piekarach 1843 a uruchomiwszy z ks. kanonikiem Fickiem ogromną w rozmiarach, a w skutkach przedziwną akcję szerzenia wstrzemięźliwości na G. Śląsku, zamieszkał w r. 1844 za zgodą kurii wrocławskiej jako komorant na Górze św. Anny. Stąd prowadził przez 8 lat bardzo błogą działalność misjonarską, zakładając w całym szeregu parafij obok towarzystw wstrzemięźliwości, także III zakon franciszkański, zanim jeszcze tercjarstwo było tu oficjalnie znane i dopuszczone. Taka inicjatywa nie znalazła jednak zrozumienia, ani u proboszcza Leśnicy ks. Krebsa, który o. Brzozowskiego już w r. 1847 w brzydki sposób a bezpodstawnie zadenuncjował u władzy duchownej, ani kaznodziei kalwaryjskiego ks. Nicki, który jak reszta kleru nie znając instytucji III zakonu, nie mógł sobie gorliwości o. Brzozowskiego inaczej tłumaczyć, jak skrytymi pobudkami narodowo-politycznymi i tak też doniósł do kurii wrocławskiej. To też ks. kardynał Diepenbrock, który już był korespondował z kurią tarnowską (a nie krakowską!) w sprawie sprowadzenia franciszkanów małopolskich na Górę św. Anny, otrzymawszy nader życzliwą dla o. Brzozowskiego petycję dekanatu oleskiego o ponowne obsadzenie Góry św. Anny franciszkanami, kazał o. Brzozowskiemu opuścić diecezję wrocławską i ofiarował Górę św. Anny niemieckim Alkantarynom (cfr. II, 238), mniemając, że i oni będą apostołami Górnoślązaków, zanim się jeszcze ich językiem do nich odezwą, bo „habit św. Franciszka przemawia wszystkimi językami“. Tak przynajmniej pisał do króla pruskiego. Najgłębszą przyczyną wydalenia tak zasłużonego o. Brzozowskiego i odrzucenia reformatów polskich był widocznie wzgląd narodowy na rząd pruski i obawa, że w razie dopuszczenia podejrzanych z góry o polityczne tendencje zakonników polskich, wskrzeszone będą zarzuty z niedawnego okresu ruchu niemiecko-katolickiego, że mianowicie hierarchia rzymska gnębi naród niemiecki i działa na jego szkodę. Decyzja wrocławskiego kardynała nabiera wyrazistości na tle chronicznego braku w diecezji t. zw. utrakwistów, tj. kapłanów obojęzycznych. Brak księży biegłych w języku polskim był tak dotkliwy, że proboszcz bytomski ks. Szafranek podał 1856 wniosek do kurii, by w pustym znowu po odejściu Alkantarynów klasztorze na Górze św. Anny utworzyła seminarium, lub zakład dla kształcenia kleru dwujęzycznego. Książę-biskup Förster nie zrealizował tego planu wprost, lecz pośrednio. Pozyskał bowiem dla Góry św. Anny reformatów niemieckich z Westfalii (1859), którzy ze swej strony otworzyli na Górze św. Anny zaraz (1860) nowicjat dla kandydatów ze znajomością języka polskiego. Istotnym aniołem zbawienia stał się wtedy dla franciszkanów westfalskich prawdziwie apostolski pierwszy ich nowicjusz polski ks. Józef Kleinwächter, który potem jako o. Atanazy i długoletni gwardian na Górze św. Anny od razu podbił sobie i pozyskał dla zakonu serca ludu i kleru śląskiego.
- ↑ w. 245. istotna dobrocizna — istotne wcielenie dobroci.
- ↑ w. 247 smędu aż pachnącego — dymu b. pachnącego, por. obj. do St. K. M. IV 476.
- ↑ w. 250. czy już zbiera pięty — czy już zbiera nogi, podnosi się do pójścia.
- ↑ w. 262. Wolnoż-li — charakterystyczne dla Bonczyka wzmocnienie znaczenia zasadniczego słowa; por. obj. I 49.
- ↑ w. 266. ważny interes — ważna sprawa; o różnych znaczeniach wyrazu: interes w poematach Bonczyka p. obj. St. K. M. I 399 i VI 404.
- ↑ w. 270. kto zagładza — domyślne język — kto język polski usuwa, pracuje nad jego zagładą, ten zdradza ojczyznę, dla Grelicha śląską.
- ↑ w. 271. ks. proboszcz Mysłowski — ks. Kleemann; p.obj. II 168.
- ↑ w. 272. szulinspektorowski ukaz — zarządzenie inspektora szkolnego, użycie obu wyrazów (co do ukazu p. obj. I 318) wskazuje na wzgardę dla zarządzeń, nie tyle ze strony Kleemanna, ile samego Bonczyka.
- ↑ w. 273. nie w nos — nie po nosie, źle pachnie, nie podoba się.
- ↑ w. 276. Ni to Niemce ni Polki — Ten wiersz, skierowany pod adresem nierozsądnych rodziców, trzeba zestawić z napiętnowaniem nowoczesnej szkoły pruskiej w St. K. M. VIII 201 słowami: dziwne szkoły — w nich się Polska przerabia na niemieckie woły!
- ↑ w. 279. od nas wszystko zależy — tymi słowami, które trzeba myślowo powiązać z wierszami 323—324: ja nie dla polityki bronię tu polszczyzny, tylko by dla zbawienia dusz bywał zbiór zyzny! — obarcza ks. Bonczyk odpowiedzialnością kapłanów za brak pietyzmu dla języka ojczystego u rodziców. Jest wprawdzie zasadą katolicką, że wszystkie decyzje co do wychowania i wykształcenia dzieci należą z prawa natury przede wszystkim do rodziców, ale niemniej prawdą jest, że duszpasterstwo obejmuje także rodziców, których sumienie należy formować zgodnie z normami obiektywnymi. Oczywiście żaden kapłan nie zmusi rodziców ani do chrztu dzieci, ani do wychowywania ich w języku ojczystym, który zresztą może być wątpliwy w małżeństwach narodowo mieszanych.
- ↑ w. 279. Byśmy wszyscy dbali — jeżeli wszyscy będziemy o to dbali.
- ↑ w. 281. obrazy ojczyzny filarów — Ojczyzna = Śląsk.
- ↑ w. 282. ustmi — żywym słowem; podkreślił tu Bonczyk znaczenie żywego słowa z kazalnicy, aby uzasadnić umieszczenie wielu księży wśród filarów ojczyzny. O formie: ustmi p. obj. do I 162.
- ↑ w. 285. Bernard Bogedain, ur. 1810 we Wróblinie pod Głogowem, wychował się u stryja cystersa w klasztorze w Obrze w Wielkopolsce; żyjąc dłuższy czas z Polakami, pracując w zawodzie duchownym w Grodzisku i Bydgoszczy, następnie jako katecheta w seminarium w Paradyżu, wreszcie od r. 1844—1848 jako radca szkolny rejencji w Poznaniu, nabrał szacunku i miłości dla ludu i języka polskiego. W 1848 przeniesiony został do Opola, a równocześnie posłował do sejmu pruskiego. W zakresie szkolnictwa powszechnego na Górnym Śląsku zaznaczył się zaprowadzeniem języka polskiego i dbałością o wykształcenie nauczycieli polskich. Dla ludu polskiego wydawał 1849-50 „Gazetę Wiejską“, oraz wspólnie z J. Nachbarem śpiewnik kościelny pt. Chorał, Berlin 1856. W r. 1858 został biskupem sufraganem wrocławskim, umarł 1860 podczas wizytacji w Pszczynie, gdzie leży na cmentarzu, obok kościółka św. Anny.
- ↑ Adrian Włodarski — ur. 1807 w Hajdukach, był 1830-32 wikarym w Lublińcu, potem administratorem, proboszczem i od 1835 dziekanem w Pyskowicach. Popierał akcję wstrzemięźliwości i pisał wiersze o tej tendencji. W 1854 został
kanonikiem wrocławskim, w 1860 biskupem sufraganem. Umarł 1875. - ↑ w. 286—7. Melchior Diepenbrock, kardynał i książę biskup wrocławski, ur. 1798 w Bocholt w Westfalii, początkowo był wojskowym, zostawszy księdzem, działał w diecezji ratysbońskiej. Jako biskup wrocławski odznaczał się energią, której nie zawsze używał przychylnie dla księży polskich, np. w stosunku do o. Brzozowskiego lub ks. Szafranka, którego na kilka dni zasuspendował. W Piekarach podczas poświęcenia nowego kościoła odezwał się do pobożnych tłumów, że dałby sobie uciąć palec ręki, gdyby mógł do nich po polsku przemówić. W 1850 został kardynałem. Umarł 1853 w Johannesberg.
- ↑ w. 288. Herman Gleich — ur. 1815 w Laskowicach pod Wrocławiem, był wikarym w Namysłowie, potem w Opolu, od r. 1842 proboszczem w Tylowicach pod Niemodlinem, ostatnim proboszczem mówiącym kazania po polsku. W 1862 został kanonikiem wrocławskim, w 1875 biskupem sufraganem, um. 1900. Na złoty jego jubileusz 1838 wydał Bonczyk jego życiorys, zakończony wierszem polskim, który ukaże się w 3 tomie Pism poetyckich.
- ↑ Józef Połomski, — ur. 1812 w Piecach, pow. rybnicki, był najpierw wikarym w Grzędzinie i Brzegu, od 1839 proboszczem w Biestrzykowicach w pow. namysłowskim, w 1845 dziekanem, w 1958 po Bogedainie radcą szkolnym przy rejencji opolskiej, aż do śmierci 1870.
- ↑ w. 288—292. Antoni Stabik — ur. 1807 w Mikołowie, był wikarym w Pilchowicach 1833, prebendarzem w Mikołowie, proboszczem w Łące pod Pszczyną, a wreszcie od 1848-87 do śmierci proboszczem w Michałkowicach. Wydawał kalendarze polskie, broszury popularne, treści religijnej, pisywał artykuły do gazet i wiersze okolicznościowe, których część wydał pt. Żarty nie żarty w r. 1848. Pod koniec życia zaniewidział, stąd mowa o oku teraz ciemnym.
- ↑ w. 292—293. Jan Alojzy Ficek — ur. 1790 w W. Dobrzniu pod Opolem, odbył studia teologiczne we Wrocławiu i u ks. ks. Misjonarzy w Krakowie. Początkowo sprawował obowiązki duszpasterza w Czeladzi, potem w Ziemięcicach, a w końcu w Piekarach, gdzie wybudował ze składek dobrowolnych obecny kościół. Był widoczną głową ruchu trzeźwościowego, urządzał misje, wydawał książki religijne, w 1848—50 Tygodnik Katolicki. Jako komisarz biskupi i kanonik honorowy zajmował stanowisko naczelne wśród duchowieństwa górnośląskiego, umocnił je świątobliwością życia, dlatego Bonczyk obdarza go tylu epitetami: brat pomiędzy braty, nasz Alojzy, stróż-anioł Śląska. Um. 1862.
- ↑ w. 293—294. Józef Szafranek — ur. 1808 w Gościęcinie, był kolejno wikarym w Grzędzinie, administratorem w Raciborzu, a od 1840 proboszczem w Bytomiu. Umarł 1874, następcą jego był Bonczyk. W r. 1848 posłował do pruskiego zgromadzenia narodowego i wsławił się wytrwałą obroną praw języka polskiego, dlatego „w Berlinie niemiły bratanek“. Wydawał kalendarze polskie i niemieckie itp.
- ↑ w. 295. Józef Lompa, ur. 1797 w Oleśnie, był nauczycielem ludowym w Ciesznie, w Łomnicy, w Lublińcu, a wreszcie od 1851 w Lubszy. Pozbawiony posady osiadł w Woźnikach, gdzie umarł 1863. Pisał bardzo wiele po polsku i niemiecku, wydawał kilka czasopism, a jako działacz oświatowy polski położył wielkie zasługi. Szkoda, że Bonczyk nie uzasadnił bliżej dodanego mu epitetu: poczciwiec.
- ↑ w. 295. Konstanty Damrot — ur. 1841 w Lublińcu, skończył gimnazjum w Opolu, teologię i filozofię we Wrocławiu, gdzie z Lubeckim założył Towarzystwo Polskich Górnoślązaków. Po kilku miesiącach pracy duszpasterskiej przeszedł do szkolnictwa, był katechetą 1867—1870 w Pilchowicach, potem dyrektorem seminarium w Kościerzynie na Pomorzu, w Opolu i Pruszkowie do r. 1891. Jako emeryt chory na płuca osiadł u Braci Miłosiernych w Pilchowicach, gdzie umarł 1895. Z licznych pism Damrota największe znaczenie mają jego poezje (3 wydania, ostatnie w Mikołowie 1922), Szkice z ziemi i historii Prus Królewskich 1886 (skonfiskowane), Die älteren Ortsnamen Schlesiens, 1896.
- ↑ w. 295. Emanuel Szulczyk — ur. 1839 w Rybniku, członek Tow. Polskich Górnoślązaków, był katechetą w Pilchowicach, proboszczem od 1886 w Wodzisławiu, od 1892 w Biedrzychowicach, gdzie umarł 1895. Napisał kilka książeczek katechetycznych, bardzo pożytecznych w czasie walki kulturnej.
- ↑ w. 295. Augustyn Świętek — dr teol., ur. 1828 w Skrzyszowie, skończył gimnazjum w Gliwicach, teologię we Wrocławiu, pracował jako administrator w Kluczborku, a 1872—1894 jako proboszcz w Czarnowąsach. Umarł jako emeryt w r. 1903 we Wrocławiu. Ogłaszał rozprawy historyczne i kazania po niemiecku, przełożył także niektóre kazania Piotra Skargi.
- ↑ w. 298. Jaś Studziński — ur. 1841 w Bytomiu, był we Wrocławiu jako akademik członkiem Tow. Liter.-Słow. i Tow. Polskich Górnoślązaków, w którym po odejściu Damrotha był prezesem 1866-68 i wydał pierwszy polski śpiewnik akademicki 1868. Jako wikariusz pracował w Miechowicach i Pszowie. Proboszczem był od 1887 w Rydułtowach, a od 1892 w Lubomi, gdzie umarł 1897. Był to dobry znajomy ks. Bonczyka o żywym zainteresowaniu naukowym, ale bez żyłki literackiej.
- ↑ w. 301. Wolczyk Augustyn — ur. 1835 w Trynku pod Gliwicami, wyśw. 1859, był wikarym w Pszowie u sławnego proboszcza Skwary, z którym razem wydał kronikę parafii pszowskiej w jęz. niemieckim 1861. Od 1871 był kuratem w Byczynie i wydał własnym nakładem 2 broszurki religijne (Znak Krzyża Św., Kluczborek 1871 — i „Krótka nauka o Mszy Św.“, Byczyna 1879). Na pogrzebie ks. Skwary w Pszowie (1886) pilnował, aby według ostatniej woli zmarłego śpiewano tylko po polsku; wywołał wielką wrzawę, nie dopuszczając szkoły ze śpiewem niemieckim. Następcą ks. Skwary w Pszowie był on sam. Należał do kapłanów narodowo uświadomionych i był znany jako chętny, a nieustraszony obrońca ludu, zwłaszcza odkąd był posłem na sejm pruski. Umarł 25 I 1898 i jeszcze po śmierci wywołał wrzawę niezwykłą. Gdy bowiem Katolik w sprawozdaniu pogrzebowym i w związku z serdecznym przemówieniem polskim ks. proboszcza Ringa z Jedłownika zaznaczył, że lud polski nie ma wielu takich księży, jakim był ks. Wolczyk, i że modlić się trzeba, aby przykład jego znalazł jak najwięcej naśladowców zwłaszcza między kapłanami młodszymi, — zarzucił ks. radca Schirmeisen Napieralskiemu w Schlesische Volkszeitung karygodne podburzanie ludu przeciw duszpasterzom i zainicjował wspólnie z ks. radcą Łukaszczykiem z Król. Huty i ks. dziekanem Schmidtem z Katowic zbiorową akcję kleru przeciw Katolikowi, która uzyskała aż 256 podpisów. Wyrównanie złego wrażenia tej nierozważnej akcji nastąpiło pod wpływem ks. kardynała Koppa w marcu roku następnego (1899) solidarną petycją całego duchowieństwa górnośląskiego do pruskiego ministerstwa oświaty i kultu o przywrócenie polskiej nauki religii i nauki czytania i pisania polskiego dla szkół górnośląskich.
- ↑ w. 302. Józef Dembończyk — ur. 1847 w Kobylicy, członek Tow. Polsk. Górnoślązaków, 1884 wikary w Rozdzieniu, administrator 1887 w Bojszowach, proboszcz 1888 w Brzeźcach, 1900 w Marklowicach, umarł 1911. Był Polakiem uświadomionym.
- ↑ w. 302. Jan Błana — ur. 1855 w Łonach, członek Tow. Polsk. Górnoślązaków, od 1884 kapelan w Rudach, od 1887 katecheta w gimnazjum w Król. Hucie, potem w seminarium w Pilchowicach, w Koziejszyi, 1898 dyrektor seminarium w Liebenthal, gdzie umarł 1913. Wymienienie go wśród filarów ojczyzny w r. 1875 jest anachronizmem.
- ↑ w. 303—305. Karol Wątrobka — ur. 1834 w Opolu, był kapelanem w Oleśnie, oraz Rybniku, od 1867 administratorem, a następnie proboszczem w Dębiu pod Opolem, gdzie umarł 1888. Napisał historię swej parafii pt. Dobrodębie w 1879 i kilka broszur, był korespondentem Katolika.
- ↑ w. 305—306. Jan Nep. Krahl — ur. 1858 w Bytomiu, kolega uniwersytecki Bonczyka, był wikarym w Ujeździe i Raciborzu, aż do śmierci 1910. W gimnazjum raciborskim uczył jęz. polskiego 1872—1875, w r. 1881 wydał książeczkę jubileuszową, przełożoną z niemieckiego.
- ↑ w. 306—307. Michał Kania — ur. 1805 w Kobiorze, był wikarym w Ujeździe, a potem 1834—1891 do śmierci proboszczem w Poniszowicach. Został też komisarzem biskupim i kanonikiem honorowym, napisał katechizm polski dla diecezji wrocławskiej i cieszył się wielką powagą.
- ↑ w. 308. Karol Nerlich — ur. 1843 w Raszowie pod Opolem, praocował podczas walki kulturnej w Opolu, w r. 1884 został proboszczem w Popielowie, a od 1895 po śmierci brata swego Leopolda proboszczem w Piekarach, gdzie zmarł 1900. Wydawał Pismo miesięczne na cześć Przen. Sakr. Ołtarza 1883—1887. Nadto napisał kilka broszur religijnych i kronikę Popielowa po niemiecku. Cała działalność pisarska przypada po r. 1875.
- ↑ w. 308. Antoni Sarnes — ur. 1842 w Zabierzowie, w pow. prudnickim, był kapelanem w Rozkochowie i Mysłowicach, od 1886 proboszczem w Kurnicy pod Prudnikiem. Umarł 1890. Wydawał 1886—1888 w Katowicach Monikę i Anioła-Stróża.
- ↑ w. 308. Rudolf Lubecki — ur. 1844 w Niemieckiej Wiśle, ukończył gimnazjum w Gliwicach, należał do założycieli Towarzystwa Pol. Górnoślązaków we Wrocławiu, następnie był kapelanem w Biskupicach, Bieńkowicach, od 1871 w Katowicach, od 1884 proboszczem w Woli nad Wisłą, 1887 w Wielkim Kotorzu, umarł na tyfus 1891. Jako pisarz był bardzo ruchliwy, pisywał korespondencje do gazet polskich, redagował dorywczo, podczas walki kulturnej Katolika, wydał sporo broszurek religijnych, w r. 1885—1891 redagował miesięcznik Zdrowaś Maryja.
- ↑ w. 307—309. są anachronizmem w r. 1875 i w ustach ks. Grelicha, zm. 1876, podobnie jak poprzednio II 301, 302. Widoczne z nich natomiast jest, że powstały w r. 1886, w którym zapewne Bonczyk napisał cały poemat w kształcie ostatecznym. Jak z poprzedniego objaśnienia wynika, Nerlich, Sarnes i Lubecki „pedagogami, którym lud ubogi zawdzięcza pożyteczne gazety kościelne“, stali się w latach 1883, 1885, 1886, czyli dopiero w r. 1886 można było objąć ich wspólnym mianem wychowawców ludu przez czasopisma religijne.
- ↑ w. 310—311. Franciszek Kirchniawy — ur. 1843 w Witosławicach, ukończył gimnazjum w Raciborzu i Głupczycach, teologię we Wrocławiu, był członkiem Towarzystwa Polskich Górnoślązaków. Wyświęcony 1871 był kapelanem u ks. Widery w Wieszowie i siedział 3 tygodnie w więzieniu za rozszerzanie książek religijnych. W r. 1885 został proboszczem w Ziemięcicach, a 1886 proboszczem w Staniszczach, gdzie zmarł 1911. Bronił praw języka polskiego w nauczaniu i w 1880 wydał świetny katechizm dla dzieci, który miał 31 wydań i rozszedł się w setkach tysięcy egzemplarzy.
- ↑ w. 311. Karol Wawrzek — ur. 1852 w Gliwicach, członek Tow. Polskich Górnoślązaków, wyświęcony 1876 był kapelanem w Tarnowskich Górach, stąd Tarnowski, jak Kleemann Mysłowski, Cieślik Milkucki itd. Proboszczem został w 1887 w Kochanowicach, 1895 w Dębiu pod Opolem. Umarł jako emeryt 1925. Wsławił się, oddając otwarcie głos na polskich kandydatów przy jawnych wyborach do sejmu pruskiego. W r. 1875 anachronicznie umieszczony wśród ojczyzny filarów.
- ↑ w. 312. Szymon Korpak — ur. 1848 w Radzionkowie, członek Tow. Polskich Górnoślązaków, wyświęcony 1873, pracował jako ksiądz nierządowy potajemnie w Lipinach i Radzionkowie, potem był kapelanem nadwornym w Reisewitz pod Grotkowem. Do Radzionkowa wrócił 1881, był tam wikarym do 1887, kiedy został proboszczem w Rybnej, Umarł 1909.
- ↑ w. 312. Paweł Bieniek — ur. 1803 w Kujawach w pow. prudnickim, ukończył seminarium w Głogówku, był nauczycielem pomocniczym w Mochowie, od 1825—1876 nauczycielem w Miechowicach, do 1886 pisarzem gminnym, a do Śmierci w 1888 kościelnym i organistą. Zaliczając go do „ojczyzny filarów“, wynagradzał mu Bonczyk traktowanie w St. K. M., ale awans ten miał tylko uczuciowe uzasadnienie, w towarzystwie Ligonia i Miarki jest istnym Piłatem w Credo.
- ↑ w. 313—314. Juliusz Ligoń — ur. 1823 w Prądach, ukończył szkołę ludową w Strzebiniu, został kowalem i pracował w hucie w Zawadzkiem. Zwolniony z pracy jako zdecydowany Polak, wrócił do Królewskiej Huty, lecz i tu zwolniony z pracy, wywalczył sobie po długim procesie rentę. Umarł 1389. Jako poeta jest dość nieporadny, ale niezłomny w szerzeniu idei narodowej, charakterystyka jego przez Bonczyka: „kowal-rymotwórca, nigdy nie zwijający przed wrogiem proporca“ jest najudatniejsza ze wszystkich, podanych w tym ustępie.
- ↑ w. 315—316, Karol Miarka ur. 1824 w Pielgrzymowicach, ukończył seminarium nauczycielskie w Głogówku, był nauczycielem w Lędzinach, Urbanowicach, Piotrowicach, a od 1850 w Pielgrzymowicach. Pod wpływem ks. Bogedaina i Stalmacha nabrał uświadomienia narodowego i napisał szereg powieści ludowych. Od r. 1868 redagował „Zwiastuna Górnośląskiego“, w 1869 porzucił posadę nauczycielską, a nabywszy od Chociszewskiego Katolika, przeniósł go do Król. Huty i uczynił organem ruchu polskiego. Prześladowany więzieniem i grzywnami, sprzedał pod koniec 1880 Katolika ks. Radziejewskiemu przeniósł się do Cieszyna, gdzie umarł na skutek amputacji nogi 1882. Charakterystyka jego w tym miejscu jest powierzchowna i nie oddaje znaczenia Miarki dla Górnego Śląska. Anachronizmy co do niego nie są tak widoczne, jak co do innych postaci, ale w 1875 r., gdy był on jeszcze właścicielem Katolika, nie mógłby Grelich występować tak silnie przeciw pisarzowi Katolika i „redaktorom“, gdyż brakłoby konsekwencji wobec świeżej pochwały Miarki.
- ↑ w. 317. Pisarz „Katolika“ — ks. Stanisław Radziejewski, Wielkopolanin, a może dopiero jego następca po r. 1886.
- ↑ Polska „gazeta“ — Gazeta Górnośląska, redagowana przez ks. Franciszka Przyniczyńskiego, również Wielkopolanina. Że ks. Bonczyk ich nie wymienia imiennie, jest faktem znamiennym, który dowodzi niechęci wśród kleru do wnoszenia na Śląsk politycznej myśli polskiej od zewnątrz. Jest tylko kwestia, do jakiego czasu należy odnieść ten fakt. O tym obszerniej we Wstępie, str. XX—XXI.
- ↑ w. 318. Ks. Karol Krupa — ur. 1839 w Chropaczowie, wyśw. 1863, od 1875 proboszcz w Woźnikach, gdzie umarł 1898.
- ↑ w. 319. est modus in rebus — istnieje we wszystkim miara, jest granica działania.
- ↑ w. 321. Nostris diebus — obecnie, w naszym czasie.
- ↑ w. 322. nam piwa gorzkiego nawarzą — księża nie chcieli się sparzyć na idei wielkopolskiej. Por. także uwagi we Wstępie o chwili powstania poematu.
- ↑ w. 331. przy porcyjkach — przy zastawach.
- ↑ w. 337. adorują — odprawiają adorację.
- ↑ w. 338. wystąpiwszy z kościoła — wyszedłszy z kościoła. Por. obj. I 186.
- ↑ w. 340. trzy hufce — trzy kompanie pielgrzymie; Bonczyk w Górze Chełmskiej chętnie używa terminologii wojskowej dla określenia czynności procesji; przygotował zaś na to czytelnika w I 205—206.
- ↑ w. 343. Spinczyk — Franciszek Spinczyk, krawiec z Bytomia, był przewodnikiem (śpiewakiem) pielgrzymek bytomskich na Górę św. Anny, dyrygentem kapeli kościelnej i kościelnym (III 121—131).
- ↑ w. 343. zatrąbcie intradę — zatrąbcie marsz do rozpoczęcia pochodu.
- ↑ w. 344. jenerał w komendzie — generał komenderujący. Porównanie przewodnika kompanii z generałem powtarza się kilkakrotnie, skutkiem tego ww. II 343—346 znajdujemy jeszcze II 383—386, V 301—304.
- ↑ w. 347. Klik, Strzewiczek i wymieniony dopiero V 305 Krotofil, stanowili ze Spinczykiem muzykę, towarzyszącą pielgrzymce bytomskiej na Kalwarię.
- ↑ w. 351. niechaj się co chce, ze mną dzieje — refren znanej pieśni do św. Anny: Ja sobie wybrałem na obronę babkę Chrystusa Pana.
- ↑ w. 356. wskażą się — okażą się.
- ↑ w. 361. Upadek Trzeci — por. obj. I 119.
- ↑ w. 390. Helena — kaplica św. Heleny, matki cesarza Konstantyna Wielkiego, która odprawiwszy pielgrzymkę do Jerozolimy, znalazła tam Święty Krzyż i wielce Go uczciła.
- ↑ w. 391. ku wschodom — ku schodom, por. obj. I 465.
- ↑ w. 392. niedziw — niemal, prawie że; wyrazu: niedziw użyto kilkanaście razy w St. K. M., a w G. Ch. występuje tylko raz jeden w tym miejscu.
- ↑ w. 393. na wschodach — na schodach, por. obj. I 465.
- ↑ w. 395. domniewają — domyślają się, p. IV 394.
- ↑ w. 397. po krótkiej ciężkiej męce w dość ciasnym otworze — namęczywszy się krótko, ale mocno w ciasnym przejściu.
- ↑ w. 398 i 399. Rajski Dwór — p.obj. I 119.
- ↑ w. 405—406 rymy: spoczął-zboczył odpowiadają wymowie Bonczyka, p. obj. I 295—296.
- ↑ w. 413. niejakoś — niejako, jakby.
- ↑ w. 416. sforność — karność, spójność.
- ↑ w. 423. święte gradusy — schody o 28 stopniach, zbudowane na wzór schodów, wiodących do pałacu Piłata, po których Pan Jezus 6 razy przeszedł, prowadzony: 1) od Kajfasza do Piłata, 2) od Piłata do Heroda, 3) od Heroda do Piłata, 4) od kolumny biczowania, 5) na Ecce Homo, 6) na śmierć.
Św. Helena przeniosła św. schody z Jerozolimy do Rzymu, gdzie jako Scala Santa stoją tuż przy bazylice laterańskiej. Po gradusach wstępuje się tylko na klęczkach. - ↑ w. 426. przy licznych spowiednicach — konfesjonałach, p. obj. I 126.
- ↑ w. 427. od Odry przybrzegów — od nadbrzeży Odry.
- ↑ w. 430. błogą halicką przeszłość — tu zawiodła Bonczyka znajomość historii polskiej, Morskie Oko nie miało nic wspólnego z przeszłością krótkotrwałą państwa halickiego, o której trudno też orzec, jakoby była błogą nawet za czasów św. Salomei, bo na pewno jej wspomnienie nasunęło Bonczykowi tę przydawkę.
- ↑ w. 431—434. Od grobu św. Kazimierza w Wilnie, od Gniezna, jako stolicy św. Wojciecha, która jest metropolią Wielkopolski, zeszło się potomstwo Słowian, panów połowy świata. W tych wyrażeniach jest sporo przesady i jakieś podźwięki słowianofilstwa, wyniesionego może z Tow. Liter.-Słow. we Wrocławiu. Przesada tkwi w wyliczeniu pielgrzymek z Litwy, Wielkopolski i Podhala, których na Górze św. Anny nie bywało. Powód tej przesady omawiam we Wstępie, str. LXVI—LXVIII.
- ↑ w. 436. miłość do ojczyzny — ojczyzny tej Bonczyk bliżej nie określa, czy nią miała być Polska, czy Słowiańszczyzna, czy ojczyzna niebieska, która najlepiej zgadza się z następnymi wierszami.
- ↑ w. 440. śladu odurzenia — śladu nieprzytomności ze zmęczenia.
- ↑ w. 445. o twym grobie — grobie trzody pobożnej, ludu polskiego.
- ↑ w. 448. godziny boże — godziny poświęcone nabożeństwu, zależne od Boga, por. St. K. M. II 135: suwał zegar godziny światowe i boże.
- ↑ w. 453. ku niebie — ku niebu. Celowniki na -ie — od rzeczowników męskich i nijakich dla rymu tworzy Bonczyk kilkakrotnie: ku dworze (St. K. M. II 124), ku wschodzie (St. K. M. V 261), ku zrębie (G. Ch. V 383), ku niebie (Wielki Piątek 34).
- ↑ w. 3. u kaplicy św. Rafała — p. obj. II 195.
- ↑ w. 7. Pitas — uczestnik pielgrzymki z Bytomia, nazwany w III 79: sławnym.
- ↑ w. 9. takusinkie — gwarowe, w literackim języku: takusieńki, lub takuchny.
- ↑ 303,0 303,1 w. 11 i 12. dźwigło i wyśmigło — formy krótsze czasu przeszłego, do których używania Bonczyk ma wyraźną skłonność, p. St. K. M., str. LVIII.
- ↑ w. 15—22. W tych „wykładach“ (wywodach) Spinczyka tkwi echo i uzupełnienie myśli ks. Weltzla (l. c., str. 424), o wyborze Góry Chełmskiej na klasztor: „To miejsce było bardzo sposobne do założenia klasztoru, bo kto stoi na górze, ten łatwiej może myśli zwrócić ku niebu i serce podnosić do Boga… Od zgiełku świata oddaleni byli Reformaci bliżsi nieba, a tym, którzy naokoło w dolinach i płaszczyznach mieszkają, widok na św. Górę pociesza serce. Już Psalmista mówi: Podnosiłem serce moje na góry, skąd mnie przyjdzie pomoc, pomoc moja od Pana, który stworzył niebo i ziemię (Psalm 120).“
- ↑ w. 25—32. Próba wprowadzenia gwary bytomskiej ma prawem kontrastu rozweselić czytelnika po górnych wywodach Spinczyka. Miejsce to w literackim języku brzmiałoby: Pocóż tu na odpusty chodzi, a śmieje się, tu się śmiać nikomu nie godzi. Jam ci się, moiściewy, bynajmniej nie śmiała, To Gębalina! Powiada, iżem coś powiadała (mówiła), alem ja nie mówiła, bo cóżbym mówiła, iżem jej coś mówiła, kiedym nie mówiła, jeno jej przyganiałam, bo ona mówiła, iżby się już chętnie do nieba dostała.
- ↑ w. 33. ze wszystkich gór niebo tylko wysokie — naprawdę wysokie ze wszystkich gór jest tylko niebo. Podobnie IV 22—23: prowadź równym tokiem z tej doczesnej Twojej Góry do gór Twego Wnuka.
- ↑ w. 34—78. Cała ta rozmowa Spinczyka z Pitasem i Musialikiem, nie wszędzie dostosowana do ich poziomu umysłowego, oddaje w ten sposób uproszczony myśli samego autora i jego zainteresowanie się astronomią. Aby uzasadnić włożenie w usta Spinczyka ww. 38—42 i 63—64, Bonczyk w II 121 przypisuje mu bardzo pojemną pamięć. Astronomia Spinczyka nawiązuje do astronomii młynarza Pawła ze St. K. M. V 210—318 i Proboszcza VIII 268—297, częściowo podając nowe szczegóły, częściowo powtarzając w skróceniu obszerniejsze wyjaśnienia Starego Kościoła Miechowskiego.
- ↑ w. 40. tamstąd — stamtąd, por. obj. I 520.
- ↑ w. 49. Nim my śpimy — gdy my śpimy. Podobnie jak w St. K. M. używa Bonczyk wyrazu: nim przeważnie w znaczeniu: gdy, por. nadto III 79, 338, 390, 482, IV 174, V 117, 503; raz tylko V 294 występuje nim w znaczeniu literackim. Por. obj. do St. K. M. I 296.
- ↑ w. 54. w czworboku — w czworoboku; dom N. P. Maryi ze złotym stołem i 7 kolumnami odpowiada konstelacji Małej Niedźwiedzicy. W V 239 regularna forma: w czworoboku.
- ↑ w. 57. Owa zaś gwiazd kupeczka — zapewne konstelacja Kasiopei.
- ↑ w. 59. dwie a dwie — forma dualisu, używana przez Bonczyka przy rzeczownikach rodzaju męskiego i nijakiego, najczęściej w narzędniku, np. dwiema oknami III 200, oraz w St. K. M.: dwiema palcami I 574, z dwiema rowami I 646.
- ↑ w. 61. Kosmas, lekarz z Damijanem — bliźnięta za Dioklecjana ścięci za wiarę w Cylicji (303). Wymienia ich się codziennie w kanonie mszalnym.
- ↑ Gerwazego z Protazym — również bliźnięta, pierwsi męczennicy chrześcijańscy Mediolanu (IT wiek). Wymienia się ich w Litanii do Wszystkich Świętych.
- ↑ w. 62. Jan z Pawłem — bracia, którzy byli urzędnikami pałacu cesarskiego, a na rozkaz Juliana Apostaty ponieśli śmierć męczeńską za wiarę 362 r. Wymienia się ich codziennie w kanonie mszalnym.
- ↑ w. 63. za Krzyżem — za konstelacją Krzyża Południowego.
- ↑ w. 67. na wozie wspaniałym — por. obj. St. K. M. V 289; jest to Konstelacja Wielkiej Niedźwiedzicy.
- ↑ w. 71. że się gwiazdy czyszczą — zapytanie Musialika, odzwierciedlające ludowe mniemanie o powstawaniu meteorytów, nawiązuje do St. K. M. VIII 168 — 297, gdzie Proboszcz wyjaśnił to zjawisko wszechstronniej.
- ↑ w. 79. Nim — gdy, p. obj. III 49.
- ↑ w. 81. gotowe korpusy — gotowe oddziały pielgrzymów; o używaniu przez Bonczyka terminów wojskowych dla opisania gromady pielgrzymów i jej ruchów, p. obj. II 340.
- ↑ w. 82. na święte Gradusy — p. obj. II 423.
- ↑ w. 85. zatlił śpiewak latarkę — zaświecił Spinczyk latarkę.
- ↑ w. 96. na wschodach — p. obj. I 465.
- ↑ w. 97. obuwia — liczba mnoga zamiast zwykłej przy tym rzeczowniku pojedynczej, aby oddać mnogość uczestników pielgrzymki, podobnie nieco dalej (w. 100): te mnóstwa.
- ↑ w. 101. u Piłata — przed kapliczką, zwaną Domem lub Zamkiem Piłata, stojącą naprzeciw górnego wylotu Gradusów, czyli Świętych Schodów.
- ↑ w. 112. przy pieprznej wędlinie — wędlina była nie tyle pieprzna, ile dobrze wymarynowana w saletrze i angielskim zielu, zwanym także pieprzem angielskim.
- ↑ w. 116. dzisiajsze — dzisiejsze, w tym brzmieniu nadto V 60.
- ↑ w. 119. ogłoszę — wygłoszę, opowiem.
- ↑ w. 130. bycie — byt, dzieje.
- ↑ w. 131. podzimowe — bliskie zimie, jesienne.
- ↑ w. 132. Po homerowsku ze strzew łaknienie wygnano — wyrażenie to powtarza się jeszcze III 404; Bonczyk określa apetyt pielgrzymów i proste jego zaspokojenie powołaniem się na Homera, aby swemu wzorowi złożyć w ten sposób hołd. Nie spotykamy u Bonczyka wyrazu trzewia, lecz strzewa: St. K. M. VII 314, G. Ch. III 132, 404, IV 84.
- ↑ w. 133. Przekąskiem — zwykle mówimy: przekąską.
- ↑ w. 135. Impositio crucis — kaplica, odpowiadająca II stacji Drogi Krzyżowej: Chrystus bierze krzyż na ramiona; Dom Pańskiej Wieczerzy — kaplica zwana zwykle Wieczernikien.
- ↑ w. 139. z Trzeciego Upadku kaplicą — kaplica, odpowiadająca IX stacji Drogi Krzyżowej.
- ↑ w. 140—165. Opowiadanie Spinczyka oparte jest przeważnie na zapiskach kroniki klasztornej, które o. Chr. Reisch (l. c. 77—78) tak powtarza: „Za gwardiaństwa o. Franciszka Sachakowskiego ok. 1753 wyszło pewnego dnia wiosennego kilku ojców do lasu otaczającego klasztor i Kalwarię i próbowało odszukać poszczególne kaplice w zaroślach. W niektórych nie znaleźli zupełnie obrazów i figur, w innych niemal zniszczone i spróchniałe tak, że nie można było poznać co mają przedstawiać. Usiłowali więc znaleźć 14 lepiej im znanych stacyj Drogi Krzyżowej, zaczynających się przy Piłacie, aby zobaczyć, ile z nich pozostało. Mimo długiego i gorliwego poszukiwania w gąszczu leśnym nie mogli odszukać IX stacji Trzeciego Upadku Chrystusa. Znużeni bezskuteczną tułaczką, chcieli wracać do klasztoru, gdy spostrzegli brak psa, który z nimi poszedł. Nawołując go, posłyszeli w oddali żałosny skowyt. Przypuszczając, że psa ukąsiła żmija i że z bolu skomli, pobiegli za jego głosem i ze zdziwieniem ujrzeli zwierzę w kaplicy Trzeciego Upadku przed figurą naturalnej wielkości upadającego po raz trzeci Zbawiciela, jak się przed nią schyliło niby klęcząc i już to skomliło, już to lizało twarz lub ręce statuy. Wzruszeni tym widokiem do łez ojcowie, na próżno usiłowali wierne zwierzę odwołać głosem i pieszczotami, a gdy je gwałtem odciągnęli i próbowali na rękach zanieść do domu, zachowywało się ono niespokojnie, wyrywało się i biegło do statuy, przy której znów skomliło. Wreszcie udało się im przemocą zaprowadzić psa do domu, gdzie opowiedzieli wszystko przełożonym. Wieść o tym niezwykłym wydarzeniu rozeszła się między ludem. Przez usunięcie drzew utorowano dostęp i wielu ludzi odwiedzało pobocznie kaplicę, która stała się ulubionym celem pielgrzymów. Podobny wypadek przełożył o. gwardian Kapistran Danielowicz.“ O. Sachakowski był gwardianem od 2 lipca 1752 do 13 czerwca 1754, a o. Danielowicz od 23 czerwca 1754 do 23 czerwca 1755.
- ↑ w. 142. Przed sto siedmdziesiąt latmi — a więc w r. 1705, licząc od podanego przez Bonczyka czasu akcji poematu, względnie 1716, licząc od napisania poematu. Budowę Kalwarii ukończył Jerzy Adam Gaszyna w r. 1709, ale odpustów na niej nie odprawiano żadnych, p. obj. do II 137. Widocznie w czasach Bonczyka nie pamiętano już przebiegu wydarzeń sprzed półtora wieku i mniemano, że nieznany powód przyczynił się do zaniechania nabożeństw. Tak też przedstawił tę sprawę ks. Weltzel (l. c., 432—433), pisząc o Antonim Gaszynie: „Na większą jeszcze pochwałę zasłużył przez to, że pamiętny na pobożność przodków, kazał odnowić stare kaplice na Górze, które w przeciągu lat pięćdziesięciu na pół były zapadły w ruinę. On nie żałował znacznych kosztów; drzewa, które były na przeszkodzie kazał powycinać i od jednej stacji do drugiej zrobić drogi, kaplice porozwalane na nowo powystawiać, splugawione zaś pomalować i do dawniejszych 33 jeszcze kilka dodać.“ Bonczyk zaznacza charakter legendarny słowami: tak niesie podanie, ale w taki sposób, że można je odnieść albo do daty, albo do faktu.
- ↑ w. 148. gęsta zrębina — zarośla na wyrębie.
- ↑ w. 152. przesmyczy się — przesmyknie się, przepełznie; podobnie używa Bonczyk wyrazu: smyczyć lub smykać w znaczeniu wlec, dźwigać w St. K. M. II 286, V 16, VII 265.
- ↑ w. 154. jak żyd panował nad bezbronnym światem — obok St. K. M. VII 36 i VIII 95—96 (p. obj. do tych miejsc), wyraz niechęci do żydów, tu o tyle charakterystyczny, że użyty w porównaniu za wzorem zapewne Mickiewicza w Panu Tadeszu VIII 670 (Zosia krzyczała… jak dziecko od żydów kłóte igiełkami). Ma ten wiersz także związek z Kalwarią, której zagrażał żyd, dzierżawca kamieniołomu Guradzego, Dawid Zernik (p. obj. III 259).
- ↑ w. 156. niegdyś — pewnego razu, p. obj. I 410.
- ↑ 341,0 341,1 w. 158. i 162. zrąb — wyrąb w lesie, pniaki po wyrąbanych drzewach, albo także zarośla na wyrębie; por. St. K. M. IV 235, V 75-78, Pam. Szkol. Miech. 22, Góra Chełmska, V 383.
- ↑ w. 165. psu niememu — raczej nieumiejącemu mówić, nie mającemu rozumu, pozbawionemu głosu, por. II 170, jak bydlęta nieme. Wiersz sam jest niedokończony, podpórkowy na wzór Wergiliuszowych tibicines; Bonczyk posłużył się nim jeszcze w G. Ch. IV 217, w St. K. M. zaś 5 razy, por. obj. tamże II 53.
- ↑ w. 166—171. O wtórym cudzie z fiołkami nie znalazłem wzmianki ani u ks. Weltzla, ani u Reischa, ani u Wolfganga Wientzek‘a: Sankt Annaberg, Oberschlesische Geschichten und Erinnerungen, Habelschwerdt 1923, II wyd. b. r. w serii Für stille Stunden Bd. IV: Unser Heiliger Berg, der Annaberg.
- ↑ w. 170. Dwóch ludzi jak bydlęta nieme popełniło — być może, że zwrot ten nasunęła Bonczykowi lektura H. Rzewuskiego: Pamiątek IMćp, Seweryna Soplicy (XIV Pan Leszczyc: „przywabił synowicę do swego domu i sam siebie dyspensujący, zaczął z nią mieszkać po bydlęcemu“).
- ↑ w. 180. Gdy w setną rocznicę świętej Kalwarii — w rocznicę uroczystego otwarcia Kalwarii 1764, a więc 1864. Wzniesienie nowej kaplicy Trzeciego Upadku kosztem 4000 talarów nastąpiło częścią z fundacji Wincentego Biasa (p. obj. I 154), częścią z ofiar, którzy przyniosły 2672 talary, a wreszcie z dobrowolnej i bezpłatnej pomocy pątników, którzy kamienie nosili na plecach z kamieniołomu przy Górze Oliwnej. Budowę kaplicy na miejscu nieco wyższym od dawnej zaczęto 1864, a ukończono w 1866.
- ↑ w. 196—199. Mieszkaniem pustelnika miała być pierwotnie dawna kaplica Trzeciego Upadku, odpowiednio przebudowana, ale ponieważ okazała się zupełną ruiną, zbudowano obecną pustelnię. W niej żył Bias, mając podobno początkowo żółwia za towarzysza. Według opisu Wientzka (Sankt Annaberg, s. 32—37) domek pustelnika stoi wśród lip i obrosły jest bluszczem. Pustelnik znany Wientzkowi, Knosała opowiadał pielgrzymom pobożne powieści o założycielach Kalwarii, przeplatane naiwnymi zmyśleniami; może je odziedziczył po Biasie. Bonczyk słyszał ich sporo od Biasa, tak jak Spinczyk w poemacie.
- ↑ w. 200. dwiema oknami — o użyciu formy dwiema p. obj. III 59.
- ↑ w. 201. panowie nowi — ubożejący Gaszynowie wyzbywali się w w. XIX stopniowo swych posiadłości, zwłaszcza że od r. 1808 wolno było w Prusiech znosić majoraty na podstawie ugody między zainteresowanymi w ich dziedziczeniu. W ten sposób sprzedano Olesno i Woźniki, potem dalsze drobniejsze posiadłości, np. Porębę, wreszcie Leopold Gaszyna zamyślał sprzedać Żyrowę, gdy zaś sprzedaż nie doszła do skutku, odstąpił układem z dnia 24 lutego 1848 posiadłość synowi swemu Amandowi, a ten już 20 maja 1848 pozbył się notarialnie aktem sprzedaży Żyrowy na rzecz brata Ferdynanda. Ferdynand Gaszyna, pozostając w długach, starał się o nabywców i dnia 19 listopada 1852 sprzedał majątek żyrowski ambasadorowi pruskiemu w Paryżu Maksymilianowi Franciszkowi hr. Hatzfeld-Schönstein i generałowi Augustowi Ferdynandowi hr. Nostitzowi. W roku 1864 kupili Żyrowę bracia Juliusz, Gustaw i Herman Goedecke, którzy sprzedali ją 1868 Edwardowi Guradze’mu.
- ↑ w. 202. z hrabiańskiej stolicy — z siedziby swej hrabiowskiej; wyrażenia stolicy użył Bonczyk dla zaznaczenia dawnej potęgi Gaszynów, jest ono przesadne podobnie, jak następny zwrot o dyktowaniu przez Gaszynów rozkazów połowie Śląska. Przymiotnik: hrabiański, zamiast hrabski lub hrabiowski, był zapewne używany w czasach Bonczyka, sam słyszałem od zniemczałej Górnoślązaczki z średnim wykształceniem inną jego formę: hrabarski. Bonczyk znał jednak także literacką jego formę: hrabski, której użył V 133: hrabskich darów.
- ↑ w. 214. już się swoje zrobiło — już zrobiłem, co miałem do wykonania na świecie.
- ↑ w. 218. wygorało — wygorzało, wypaliło się; Bonczyk używa czasownika gorzeć częściej w formach z -r-, niż z -rz-, np. gore St. K. M. IV 517, VI 36, 45, VII 202, G. Ch. IV 360, gorał G. Ch. VI 251, natomiast: gorzało St. K. M. VI 37 i gorzały G. Ch. I 508.
- ↑ w. 224. Po długim rozdzieleniu… złączenie na… wieki — po długim rozdzieleniu się z rodziną, złączenie się z nią na wieki w grobie, wiersz ten odsłania poniekąd tajemnicę br. Aleksego, ostatniego rzekomo Gaszyny. Wyraźniej jeszcze widać to w w. 239.
- ↑ w. 226. z framugi — z wnęki w ścianie, p. obj. I 113.
- ↑ w. 229. Tomasz — Tomasz a Kempis: O naśladowaniu Chrystusa.
- ↑ w. 230. Treny Czarnoleskie — Treny Jana Kochanowskiego.
- ↑ w. 231. Matka Świętych Polska — tytuł Żywotów Świętych błogosławionych itd. Polaków i Polek, spisanych przez ks. Floriana Jaroszewicza z Zakonu Franciszkanów-Reformatów. Pierwsze wydanie 1767, drugie u Teodora Heneczka w Piekarach 1850.
- ↑ w. 233. wnętrzna — wewnętrzna; podobnie w St. K. M.: wnętrznych ziemi chodników I 456, wnętrzna część domu III 268, wnętrzne światełko VIII 248, wnętrzny ból i gorączka, Echo z więzienia 3.
- ↑ w. 234. wyjął coś i podał — owo coś, to stare z świata pamiątki, poezje Gaszyny z czasów młodości, ze świeckiego życia, stanowiące wiersze IV 302—387.
- ↑ w. 239. na Ga… moim grobie — niedomówione Gaszyny.
- ↑ w. 246. wielochne kamienne trumny — bardzo wielkie; wielochny i szerokochny V 107, są tworami Bonczyka, zamiast znanego Słownikowi Gwar Polskich: wielachny. Wielochny także w Pam. Szkol. Miech. 166. Może działała tu analogia do rzeczownika: wieloch. W St. K. M. IV 436 jest tak samo utworzony przymiotnik: wysokochny. Trumny Gaszynów były przeważnie metalowe, nie kamienne. W podziemiach kościoła św. Krzyża spoczywali nie tylko Gaszynowie, lecz także i przedstawiciele innych rodów szlacheckich, np. Kalinowskich, Nawów, Lagnasców, Dembińskich itd, wyliczeni częściowo u Reischa (l. c. 160—163).
- ↑ w. 249. Tam fundator kościoła… klasztoru — fundator kościoła i pierwotnego drewnianego klasztoru, Melchior Ferdynand Gaszyna pogrzebany został pod kaplicą św. Krzyża w kościele dominikańskim w Raciborzu, gdzie był początkowo grobowiec rodzinny, p. obj. II 125. Nie tyle fundatorem klasztoru murowanego, ile hojnym na niego ofiarodawcą był Jan Józef Gaszyna zm. 1738, który również nie spoczywał na Górze św. Anny, lecz w Wiedniu, a tylko jego serce w srebrnej puszce pochowano w drugim grobowcu rodzinnym pod kościółkiem św. Krzyża.
- ↑ w. 250. Fundator Kalwaryi — właściwym fundatorem był Jerzy Adam Gaszyna (p. obj. II 137), którego tylko serce w srebrnej puszce pogrzebano na Górze św. Anny. Dopiero odnowiciel Kalwarii Antoni Gaszyna (p. obj. II 155) spoczął na Górze Chełmskiej w olbrzymiej trumnie metalowej.
- ↑ w. 251. Ostatni spoczywają — sprawę ostatnich Gaszynów, a mianowicie odpowiedników w rzeczywistości Protazego Gaszyny i jego żony omówiłem w obj. do II 176. W roku 1875, czy 1886, ostatnim Gaszyną, pochowanym pod kościółkiem św. Krzyża, był Leopold Gaszyna, zm. 1848, dziadek Mikołaja, ostatniego z linii zstępnej, a ojciec Fernanda, najpóźniej (1894) zmarłego z Gaszynów. Na niego czekało miejsce w grobowej pieczarze na Górze Chełmskiej. Dwaj inni ostatni Gaszynowie, a mianowicie brat Amand Leopold i wspomniany bratanek Mikołaj, zostali pochowani w trzecim z kolei grobowcu przy kościele w Makowie.
- ↑ w. 259. Tej przepaści złowrogiej — kamieniołomy bazaltu istniały już przed r. 1830, ale kaplicom poczęły zagrażać później; pierwszy taki kamieniołom urządził Tomasz Spruch blisko kaplicy Rafała w r. 1849, podczas eksploatacji zagrożono wielkiemu krzyżowi; groźniejszy był jeszcze kamieniołom, otwarty przez nowonabywców Goedecków, w ślad za nimi począł łamać bazalt na swej posiadłości w r. 1867 Gliński, ale największe niebezpieczeństwo zaczęło zagrażać Kalwarii, gdy Guradze wydzierżawił kamieniołom żydowi Dawidowi Zernikowi z Gliwic, który począł bezwzględnie teren eksploatować, odnosząc się do zakonników, jak do pozbawionych prawa osobników (por. III 154). Obrona terenu kalwaryjskiego przed podkopaniem uwikłała Kurię Biskupią w długi spór z Guradzem, który przegrała w r. 1873. Roboty te pouszkadzały drogę kalwaryjską. W 1876 otworzyli nowy kamieniołom Mulkowie, a w rezultacie potworzyły się przepaści i zawalił się mur ogrodu klasztornego, aż wreszcie w r. 1879 począł kamieniołom zagrażać samemu klasztorowi. Kres tym pustoszącym robotom położyło wykupienie kamieniołomu Guradzego przez Kurię Biskupią w r. 1884, dalszych zaś w r. 1889. Największe doły istniały na dziedzińcu kościelnym i koło wielkich schodów wejściowych; dół ten szeroki na 50 m, długi zaś na 110 m, zasypano w r. 1888, poprzednie zaś w 1886. Obraz spustoszenia odnosi się raczej do fazy końcowej, a więc do r. 1886, niż do r. 1875.
- ↑ w. 260. Ludzie chciwi kamienia — właściciele bazaltowych terenów, sąsiadujących z Kalwarią, którzy podsunęli kamieniołomy swoje niemal pod same mury i pod sam płot klasztornego ogrodu.
- ↑ w. 262 i 263. rozwióźli — rozwieźli; forma ta jest wynikiem podwójnego procesu przegłoszenia, najpierw na rozwioźli, a potem na rozwióźli. Por. obj. I 44.
- ↑ w. 268. po naszym powiecie — po powiecie bytomskim.
- ↑ w. 276. świata panowie — odnosi się to powiedzenie nie tylko do Guradzego, asesora sądowego w Toszku, nowonabywcy Żyrowy i jego dzierżawcy Zernika, ale także do władz pruskich, które zwłaszcza podczas walki kulturnej odnosiły się nieprzychylnie do wszelkich zażaleń Kurii Biskupiej w sprawie kamieniołomów (p. obj. do III 259). Mściło się także zaniedbanie przez poprzednich biskupów wrocławskich sprawy wykupienia terenu kalwaryjskiego i zadowolenie się prawem używalności dróżek kalwaryjskich.
- ↑ w. 276. To mnie dał Gaszyna — sprawa własności nie była tak prostą, jak ją przedstawiają w tym miejscu pątnicy. Gaszynowie, fundując kościół i klasztor, zapisali je nie reformatom, bo ci własności posiadać nie mogli według swej reguły, lecz papieżowi. Na tym opierając się, skarb pruski po sekularyzacji w r. 1810 zagarnął tę część dóbr kościelnych i po procesach z Leopoldem Gaszyną utrzymał się w r. 1824 ostatecznie przy prawie własności. Kalwaria atoli pozostała własnością Gaszynów. Gdy jednak szło o utrzymanie budynków w stanie używalności, a ofiary ze składek pątników były za małe, odstąpił skarb pruski rozporządzeniem ministerialnym z 4 stycznia 1832 klasztor, kościół i ogród Kurii Biskupiej w takim stanie, w jakim były. Przejęcie nastąpiło 31 marca 1832. Sprawa ta wyłoniła się jeszcze raz w r. 1852, aż wreszcie na podstawie postanowienia gabinetowego z dnia 7 kwietnia 1858 za cenę 1600 talarów przeszła Góra św. Anny na własność księcia biskupa wrocławskiego w marcu 1859. W tym także roku uregulowano sprawę dróg kalwaryjskich, w następnym zaś (1860) rozpoczęto z Nostitzem rokowania o własność kaplic na Kalwarii, w zamian za skreślenie z ksiąg hipotecznych zapisów obciążających Żyrowę. Atoli oprócz właścicieli Żyrowy byli jeszcze inni posiadacze zainteresowani w tej sprawie i dopiero w maju 1863 przeszła Kalwaria na własność księcia-biskupa.
- ↑ w. 277. niech kupi księżyna — rzeczywiście od r. 1855 ciągną się pertraktacje o wykupno kamieniołomów, najpierw Spruchowskiego, potem i innych, ale Kuria Biskupia przekładała nad zakupno zawodne procesy. Dopiero kilka przegranych procesów i niebezpieczeństwo, grożące samemu klasztorowi, skłoniły bisku pa Roberta Herzoga do wykupienia kamieniołomów należących do Guradzego za 60.000 marek w r. 1884. Inne przedsiębiorstwa mniejsze zakupiono w r. 1889 i 1897. Bonczyk wyprzedza więc niejako bieg wypadków, ale tym samym wskazuje, kiedy poemat powstał.
- ↑ w. 278. śpiegują — narzeczowe, zamiast szpiegują.
- ↑ w. 287. tego w świecie nieba — tego niebiańskiego miejsca na ziemi.
- ↑ w. 291. Żyrowianów — Gaszynów, a nie współczesnych, czy to w 1875, czy 1886 właścicieli Żyrowy, tj. Edwarda Guradzego.
- ↑ w. 294. zburdany — zbudzony; por. obj. I 532.
- ↑ w. 299. w kwaterach — w domach noclegowych.
- ↑ w. 304. Wawrzyniec — dzień św. Wawrzyńca (5 września); o asonansie zamiast rymu: Wawrzyniec-podzimiec, por. obj. II 119—120.
- ↑ w. 305. Podzimiec — jesień; zestawienie Wawrzyńca i podzimca przejął Bonczyk z przysłowia: Na święty Wawrzyniec pierwszy podzimiec.
- ↑ w. 318. z świętą konfesyją — słuchając św. spowiedzi.
- ↑ w. 322. Którymż oni się w modłach zegarkiem kierują — czy powodują się czasem w swoich modłach; dla zrozumienia tej myśli należy sobie przypomnieć II 447—449:
Już dawno zaszło słońce, lecz na Rajskim Dworze
Jeszcze modły, śpiewania, bo godziny boże
Innym słońcom posłuszne. - ↑ w. 332—334. Wiersze te zostawił Bonczyk chyba przez przeoczenie, gdyż wobec rozmów franciszkanów i wizji o. Atanazego w pieśni I wydaje się bezpodstawne zarządzenie gwardiana, aby na przyszłość przedstawiano mu przewodników pielgrzymek z większych choćby miast. Również domysły co do ważniejszych powodów w tym związku są bezcelowe; jedynie można przypuszczać, że o. Atanazy chce ukryć przed Dezyderym, który nie brał udziału we wspomnianych rozmowach, swoje przeczucie rychłego wygnania albo chce go spowodować do pochwalenia się, iż może spełnić natychmiast to życzenie, jak to się w następnych wierszach dzieje. Ważne powody, tj. chęć utrwalenia pielgrzymów w pobożności, (por. III 391) istniałyby wtedy, gdyby Gwardian chciał widzieć od razu przewodników. W każdym razie trudno uznać to miejsce, jako połączenie następującego epizodu z akcją, za udatne.
- ↑ w. 338. szkarbony — skarbony, skrzyneczki; tak samo w St. K. M. II 283: chodziłeś z szkarboną.
- ↑ w. 339. chowie — chowa; formy chowie używa często Bonczyk np. w St. K. M. VII 408, schowie tamże VIII 220, pochowie tamże IX 8, chowiesz, przekład An. Grüna Nad morzem 11. Regularna forma: chowa Góra Chełmska V 522.
- ↑ w. 341. nie Van Dyki — nie arcydzieła, jakie malował Van Dyk.
- ↑ w. 350. tutajszy — tutejszy; podobne twory: dzisiajsze III 116, oraz dzisiajszych V 60.
- ↑ w. 355. Paterku, od Hulczyna ołomunieckiego — Ojcze (ojczulku), od Hulczyna, który należał do biskupstwa ołomunieckiego.
- ↑ w. 356. łod Łopolo — od Opola; Bonczyk zaznacza przez ł- nagłosowe przydech, podobnie w w. 363: łod Łolesna.
- ↑ w. 360. baj — przysłówkowe wyrażenie gwarowe spod Głogówka, powstało z ba i.
- ↑ w. 361. w ta święto węndrowka — w tę świętą podróż; gwarowa forma biernika l. poj. rodzaju żeńskiego.
- ↑ w. 363. Joch psysoł łod Łolesna — ja przyszedłem od Olesna.
- ↑ w. 364. wielkom kompanijem — Bonczyk próbuje odmienną transkrypcją literacką zaznaczyć różnicę wymowy podbytomskiej od wieszowskiej, np. w w. 368.
- ↑ w. 365. podwiele — dopokąd; p. obj. I 245.
- ↑ w. 366. jóm — ją.
- ↑ w. 368. Nos tu bandzie choć piańcset — odmienna, niż w. 364 transkrypcja wymowy nosówki gwarowej.
- ↑ w. 369. ercpristra — ks. dziekana Widery (cfr. II 139).
- ↑ w. 371. fararu — fararzu, proboszczu; próbka gwary cieszyńskiej, mniej udana.
- ↑ w. 372 i 374. próby gwary słowackiej spod Trenczyna, przeważnie frazesy z modlitwy (Czy mnie znasz dziecię moje? Oddaje się Panu. Ano! A ja człowiek śmiertelny; usłysz mnie Panie!)
- ↑ w. 375. jedzine — jedyne, wyraz staropolski i narzeczowy, użyty przez Bonczyka tylko jeden raz w tym miejscu.
- ↑ w. 383. mężni — mężowie; przymiotnik zamiast rzeczownika, podobnie jak zakonni (I 232 itd.) zamiast zakonnicy.
- ↑ w. 390. nim — podczas gdy; p. obj. III 49.
- ↑ w. 392. Dawid tercyjarz — br. Dawid Kornek: p. obj. I 530.
- ↑ w. 394: w słuchalnicy — w konfesjonale; p. obj. I 126.
- ↑ w. 396. refektarza — sali jadalnej w klasztorze.
- ↑ w. 400. szczerość — szczere chęci.
- ↑ w. 404—405. Wiersze powtórzone z pewną zmianą z III 132—133; o manierze powtarzań p. obj. I 99, 161-2.
- ↑ w. 408. urząd — obowiązek swój, zajęcie.
- ↑ w. 411. poi — spaja, łączy; gdzie indziej forma: poi ma odpowiednik w literackim: upaja, p. obj. II 57.
- ↑ w. 415. uniżnie — uniżenie; w tej skróconej formie użył Bonczyk tego przysłówka w St. K. M. III 365, VI 416, ale obok tego: uniżenie np. G. Ch. III 464.
- ↑ w. 420. w tym rzędzie — w tym porządku; por. w. III 430.
- ↑ w. 421. Dziadek Konstanty — ur. 1837 w Wierzchu (Dt. Müllmen, pow. prudnicki), wyśw. 1863, kapelan a od 1886 proboszcz w Ujeździe, gdzie umarł jako dziekan 1903.
- ↑ w. 421. Olbrich Juliusz — ur. 1835 w Karlsruh (pow. opolski), wyśw. 1860, był od 1867 proboszczem w Jesionie pod Górą św. Anny, gdzie podczas walki kulturnej zaskarbił sobie wielkie zasługi. Kiedy 1881 wróciło kilku franciszkanów, figurowali urzędowo jako komoranci Jesiony. W 1887 było trzech takich komorantów: Atanazy Kleinwächter, Dezydery Lis i Hilary Scholz. 1888—95 był Olbrich proboszczem w Dębiu pod Opolem. Pochował w 1895 w Pilchowicach przyjaciela swego ks. Konstantego Damrotha, nad którego grobem ślicznie przemówił po niemiecku, odsłaniając przy tym tajemnicę pseudonimu Czesława Lubińskiego. W 1895 poszedł jako proboszcz do Mechnicy (pow. kozielski). Tam pozostał aż do złotego jubileuszu kapłaństwa (1910). Potem żył jako emeryt z tytułem honorowego dziekana i radcy duchownego w Karlsruh, gdzie umarł 1923.
- ↑ w. 422. Matyszok Józef — ur. 1841 w Kluczborku, jest 1863 chlubnie zapisany w księgach Tow. Polskich Górnoślązaków we Wrocławiu, jako „odnowiciel“ tej wczesnej organizacji akademickiej, nad którą jako właściwa forma unosił się duch Damrotha. Wyśw. 1865, był 1873—1886 proboszczem w Rokiczy pod Górą św. Anny i szachował stąd działalność rządowego księdza, proboszcza w Leśnicy ks. Konstantego Sterby. 1886 przeniósł się na probostwo w Kochłowicach, gdzie umarł 1892.
- ↑ w. 422. Zedler August — ur. 1843 w Frankenstein, wyśw. 1867, był 1874 kapelanem w Piekarach, 1883 w Katowicach, a 1884 w Dzieckowicach, 1887 figuruje jako administrator lokalii Ruderswald pod Boguminem, skąd się dostał do Kamienia (pow. strzelecki) jako fundatysta. W tym samym roku otrzymał probostwo Przychód (pow. prudnicki), gdzie umarł 1905.
- ↑ w. 422. Stabik Antoni — p. obj. II 288—92.
- ↑ w. 424. Schoeneich Teofil — ur. 1833 w Krapkowicach, wyśw. 1861, był kapelanem 1863 w Raciborzu, potem przez parę lat komorantem w miasteczku rodzinnym, 1876 kapelanem w Biskupicach, a 1887 kuratusem w Rudzie, skąd 1888 poszedł jako pierwszy proboszcz do Zaborza. 1870 został dziekanem dekanatu zabrskiego, a 1910 kanonikiem honorowym Wrocławia. Od 1913 żył jako komorant w Warcie, gdzie umarł 1922.
- ↑ w. 424. Markefka bogucki — Markefka Leopold, ur. 1813 w Tarn. Górach, wyśw. 1839, od 1843 proboszcz w Bogucicach, a od 1868 dziekan (pierwszy) dekanatu mysłowickiego, ufundował w Bogucicach (1857) sierociniec, a 1871—74 szpital Bonifratrów. Um. 1882. — Przydomek bogucki odróżnia go od starszego, lecz mniej wybitnego brata ks. Markefki Ludwika, który 1836—39 był wprawdzie poprzednikiem jego w Bogucicach, lecz poszedł stąd do Mysłowic, gdzie umarł jako proboszcz 1859.
- ↑ w. 427. Henciński z Siemianowiny — ze Siemianowic. Henciński August, ur. 1843 w Borkach Małych (pow. oleski), wyśw. 1870, był przecz długie lata kapelanem w Siemianowicach, a potem wikarym powiatowym w Leśnicy i administratorem tej parafii, w której wciąż siedział jeszcze „państwowy“ proboszcz ks. Konstanty Sterba, mimo że w r. 1884 zrezygnował był z używania kościoła. Ks. Henciński objął nową parafię w Świętochłowicach, gdzie jako pierwszy jej proboszcz umarł 1910.
- ↑ w. 428. Ślęzak Jan — ur. 1844 w Strzeleczkach, wyśw. 1870, odznaczył się w czasie walki kulturnej jako wikary ks. Olbricha w Jesionie gorliwością bohaterską. Był też inspiratorem i doradcą w wydawnictwie dzieł religijnych Karola Boehma na Górze św. Anny, przejrzał, poprawił i przedmową poprzedził książkę: Najsłodsze Serce Jezusa (1884). Od 1886 był proboszczem w Brożcach (Broschütz), pow. prudnicki, gdzie umarł 1922 jako radca duchowny.
- ↑ w. 428. Fiegel Jan — ur. 1852 w Turzu, wyśw. 1875, był kapelanem w Piekarach, potem (1887) administratorem w Zaborzu, od 1888 proboszczem najprzód w Steinscifersdorf, od 1892 w Peterswaldau (pow. Reichenbach na Śląsku Średnim), a od 1905 w Bielicy (pow. niemodliński), gdzie umarł 1910.
- ↑ w. 428. Sobota Antoni — ur. 1836 w Brzosławicach, wyśw. 1858, był kapelanem w Michałkowicach i Raciborzu, od 1863 proboszczem w Reptach, a od 1883 w Piekarach, gdzie umarł 1885.
- ↑ w. 429. Michalski Józef — ur. 1834 w Nakle pod Tarnowskimi Górami, był synem ubogiego górnika. Po wczesnej śmierci rodzica, znalazł ojcowskiego opiekuna w ks. kanoniku Ficku w Piekarach. Nauki gimnazjalne odbył w Gliwicach i we Wrocławiu, gdzie też studiował teologię i otrzymał 1863 święcenia kapłańskie. W praktycznym duszpasterstwie był dzielnym wikarym ks. radcy Delocha w Król. Hucie, który go 1872 wysunął na pierwszego proboszcza Lipin. Po 20 latach został dziekanem, lecz krótko potem umarł w Lipinach 23 VI 1893. Ks. Michalski, pełen zapału i temperamentu porywczego, był kapłanem nader gorliwym; ze szczególnym zamiłowaniem propagował nabożeństwo do Najśw. Serca Jezusowego. Krewkość charakteru łagodził dobrocią serdeczną. Lipiny wyrosły pod jego ojcowską, chociaż czasem twardą ręką na parafię wzorową. Z kazań, które były popularne i nieraz drastyczne, lecz zawsze żarliwe, słynął na całą diecezję. Miał polskie kazanie przy pogrzebie ks. Bonczyka. Pamięć ks. Michalskiego wciąż żyje wśród ludu i kleru, czego dowodzą pełne pietyzmu i wdzięczności wspomnienia w gazetach polskich i niemieckich w 40. rocznicę jego śmierci.
- ↑ w. 431. gdyż — skoro; por. obj. I 64.
- ↑ w. 436. czas dać raczy — czas pozwoli.
- ↑ w. 439. miawszy — form imiesłowu czynnego cz. przeszłego od słów niedokonanych używa Bonczyk dość często: np. St. K. M. I 349: bywszy, IV 520: czytawszy, VI 536 i G. Ch. V 176: słyszawszy, G. Ch. V 522: szanowawszy.
- ↑ w. 442. Gierich Paweł — ur. 1843 w Rybniku, odbył studia gimnazjalne w Nysie, teologiczne we Wrocławiu i Rzymie (Germanicum), gdzie uzyskał doktorat filozofii i teologii, 1869 także święcenia kapłańskie. Na Soborze Watykańskim fungował jako stenograf. Wróciwszy potem 1871 do diecezji był wikarym w Strzelcach, trzymał się tam podczas walki kulturnej bohatersko i wstąpił do franciszkanów 1891. Jako o. Roch, pracował dużo między uchodźcami polskimi w Saksonii i w Westfalii. Um. 1907 w Karłowicach pod Wrocławiem.
- ↑ w. 442. Christof Teodor — ur. 1839 w zniemczonej wsi Zottwitz pod Brzegiem, wyśw. 1867, nauczył się poprawnie mówić po polsku i był od 1871 lokalistą w Miasteczku pod Tarn. Górami, gdzie pracował wzorowo aż do świątobliwej śmierci 1893. Na wdzięczność całego ludu śląskiego zasłużył sobie bezinteresownym przysposabianiem mnóstwa biednych, lecz zdolnych chłopców do wyższych klas gimnazjalnych.
- ↑ w. 442. Łukaszczyk Paweł — ur. 1842 w Wachowie, pow. oleski, wyśw. 1867, był długo wikarym, potem (1883) administratorem, a od 1896 proboszczem u św. Barbary w Król. Hucie. Będąc od 1896 radcą duchownym, umarł 1905.
- ↑ w. 443. Materny — Mattern Robert, ur. 1841 w Oleśnie, wyśw. 1867, był kapelanem w Rybniku i Bytomiu, a od 1886 proboszczem w Szobiszowicach pod Gliwicami. Umarł 1895.
- ↑ w. 444. Świder Andrzej — ur. 1844 w Piekarach, wyśw. 1873, był kapelanem, a od 1886 proboszczem w Siemianowicach, gdzie umarł 1895.
- ↑ w. 445. katowiecki — forma użyta dla rymu z: Lubecki zamiast zwykłej narzeczowej: katowski wzgl. czysto literackiej: katowicki.
- ↑ w. 446. ksiądz dziekan Filipin — Philippi Antoni, ur. 1827 w Zabrzu, wyśw. 1852, był wikarym w Rudach, od 1858 proboszczem w Łące pod Pszczyną, od 1882 dziekanem dekanatu, a od 1904 biskupim komisarzem komisariatu pszczyńskiego. Umarł w Łące 1910, jako radca duchowny i prałat domowy J. Św.
- ↑ w 447. Szpendlik — Spendel Ignacy, ur. 1842 w Stanowicach, wyśw. 1869, był kapelanem w Król. Hucie, następnie w Lipinach, a od 1886 proboszczem w Biskupicach, gdzie umarł 1897.
- ↑ w. 449. Tiburcy — o. Tiburcy Kneza, Słowak z pochodzenia, przeor paulinów krakowskich, autor książeczki o ks. Blaszyńskim.
- ↑ w. 450. Rother Juliusz — ur. 1848 w Krapkowicach, wyśw. 1872, był kapelanem w Rudzie, a potem w Michałkowicach, gdzie po śmierci ks. Stabika (1887) został proboszczem i umarł 1898.
- ↑ w. 450. Katolicki Kempa — Kempa Antoni, ur. 1837 w Izbicku, wyśw. 1866, miał dla szczególnej pobożności już od studenckich czasów przydomek „katolicki“. Był wikarym w Pruszkowie, od 1876 fundatystą w Wielkim Kamieniu, 1884—86 administratorem w Lasowicach, potem proboszczem w Miasteczku pod Gliwicami, a od 1906 dziekanem gliwickim. Um. 1907. Równocześnie z Kempą „katolickim“ otrzymał 1866 święcenia kapłańskie pochodzący z Roźmierki Kempa Emanuel, który jako kapelan raciborski pomagał 1874—78 w redakcji centrowej „Ratibor-Leobschützer Zeitung“, a od 1886 był proboszczem w Wojnowicach.
- ↑ w. 451. Rostek Józef — ur. 1829 w Sudole, wyśw. 1860, był kapelanem w Sławikowie, od 1868 proboszczem najpierw w Rogowach, od 1872 w Zakrzowie, a od 1887 w Zawadzie Raciborskiej, gdzie umarł 1894.
- ↑ w. 451. Sklarzyk Jan — ur. 1832 w Oleśnie, wyśw. 1855, był kapelanem w Jesionie, Biskupicach i Piekarach, od 1873 proboszczem naprzód w Gorzycach, a od 1888 w Lubomi, gdzie umarł 1892.
- ↑ w. 451. Ohl Hugon — ur. 1846 w Boronowie, wyśw. 1871, wikary, a od 1886 proboszcz w Pszczynie, słynął z erudycji, wymowy i dowcipu. Umarł 1905, jako radca duchowny.
- ↑ w. 451. Wańdzioch Ludwik — ur. 1838 w Karlsgrund, wyśw. 1865, był kapelanem w Szczedrzyku, a od 1869 w Michałkowicach, administrował od 1880 Brzeźce pod Pszczyną, gdzie został 1886 proboszczem, lecz niebawem poszedł do Starych Tarnowic. Ale i tam nie został, gdyż w r. 1895 objął probostwo w Mikulczycach. Przy tym stawiano mu czynny opór na tle przesadnego przywiązania do dotychczasowego proboszcza ks. Burka. Doszło nawet do krwawych zajść, które skończyły się sensacyjnym procesem i dotkliwymi karami. W r. 1903 opuścił Wańdzioch Mikulczyce i osiadł jako komorant w Lasach (Hüttendorf) w parafii Krasiejów (pow. opolski), gdzie umarł 1905.
- ↑ w. 451. Sobel Józef — ur. 1836 w Gliwicach, wyśw. 1861, był kapelanem w Rozmierzu, Falkowicach (1869), Ruptawie (1871), a potem do 1886 w Miechowicach, skąd poszedł na probostwo do Paczyny. Zrezygnowawszy z probostwa 1909 osiadł w Rybniku, gdzie umarł 1913, mając tytuł dziekana honorowego. Wspomina o nim Bonczyk jeszcze V 400.
- ↑ w. 452. Morawiec Walenty — ur. 1835 w Strzelcach, wyśw. 1861, był kapelanem w Michałkowicach. Wziąwszy udział w wojnie 1866, stał się proboszczem cywilnym i wojskowym w Kołobrzegu, a wziąwszy udział także w wojnie 1870—71, poszedł na probostwo do Olesna, gdzie umarł 1890.
- ↑ w. 452. Zwierzyna Antoni — ur. 1845 w Raciborzu, wyśw. 1869, był kapelanem w Ostrogu i Rybniku, od 1886 proboszczem najpierw w Pyskowicach, od 1890 w Łonach; od 1906 był dziekanem dekanatu łońskiego, od 1910 biskupim komisarzem komisariatu raciborskiego. Umarł 1915.
- ↑ w. 460. Stehr Ryszard — ur. 1840 w Głogówku, brał udział w wojnie 1866, wyśw. 1868, był kapelanem w Chorzowie, od 1886 proboszczem w Mokrem, a od 1904 dziekanem dekanatu mikołowskiego. Umarł 1912.
- ↑ w. 461. Ganczarski Wiktor — ur. 1849 w Wodzisławiu, wyśw. 1873, był wikarym w Biskupicach, od 1886 proboszczem w Wysoce (pow. oleski), potem od 1898 w Dobrodzieniu, od 1904 dziekanem dekanatu lublinieckiego. Umarł 1912.
- ↑ w. 461. Hertel Jan — ur. 1843 w Oraczu pod Toszkiem, wyśw. 1868, był kapelanem w Łączniku, Król. Hucie (1871), Biskupicach (1876) i Rudzie (1984), a potem ojcem duchownym w szpitalu św. Wojciecha w Opolu, gdzie umarł 1908.
- ↑ w. 461. Korus Emil — ur. 1838 w Nysie, wyśw. 1862, był kapelanem w Król. Hucie, od 1871 kuratusem, a od 1887 pierwszym proboszczem w Zgodzie. Od 1901 był dziekanem dekanatu bytomskiego. Umarł 1910.
- ↑ w. 462. Hofrichter Fryderyk — ur. 1830 w Wielkich Hoszycach pod Opawą, wyśw. 1856, był kapelanem w Biskupicach, a od 1866 kuratusem z tytułem proboszcza w Goduli. Od 1890 był dziekanem dekanatu bytomskiego. Umarł 1901.
- ↑ w. 462. Hruby Jan — ur. 1829 w Hulczynie, wyśw. 1853, pracował jako wikary w Rybniku, Mikulczycach i Michałkowicach, był 1858 proboszczem Bielszowic, a od 1871 dziekanem dekanatu bytomskiego. Słynął jako znakomity prawnik. Umarł 1890.
- ↑ w. 466. z Upadku Trzeciego — z kaplicy Trzeciego Upadku; uwzględnienie to jest zrozumiałe, jeśli przyjmiemy za pierwowzór br. Aleksego pustelnika Biasa, który tak hojnie przyczynił się do zbudowania nowej kaplicy. P. obj. III 180.
- ↑ w. 3. Krzyża Pańskiego szczytne Podwyższenie — dzień 14 września.
- ↑ w. 6. wszechmocno wspaniale — przysłówek podwójny, wskazuje m. in. na skłonność Bonczyka w czasie pisania Góry Chełmskiej do tworzenia słów złożonych.
- ↑ w. 8. duch zuchwalczy — duch zuchwalstwa; przymiotnik: zuchwalczy utworzono od rzeczownika: zuchwalec.
- ↑ w. 15. Wszak go świat zowie — wszak ludzie, tworzący opinię świata, zowią lud, wymieniony w w. 10, gnuśnym.
- ↑ w. 17. gdy w ziemi struł młodzieńcze siły — gdy uprawiając ziemię, strawił, wyczerpał siłę młodości. Podobnie Trzy Cnoty 2: Duch swój pokój często struje, natomiast w G. Ch. IV 86: trawiąc pokarm duchowy, chleb cielesny jedzą.
- ↑ w. 23. do gór Twego Wnuka — do nieba, por. powiedzenie Pitasa III 33: Mnie ze wszystkich gór niebo wysokie.
- ↑ w. 28. w tych „wspomnieniach“ — cały poemat w tytule określony jest, jako wspomnienia z r. 1875.
- ↑ w. 29. Brama rajska — brama prowadząca na Rajski Dwór tj. plac przed kościołem, p. obj. I 119.
- ↑ w. 37. sypania — sąsieki, spichrze; wyrazu tego użył Bonczyk dwukrotnie w St. K. M. II 332 i III 389.
- ↑ w. 44. z Przenajświętszymi Boga Postaciami — z komunikantami.
- ↑ w. 45. wdłuż — wzdłuż; forma ta występuje w St. K. M. I 323 i VI 251.
- ↑ w. 56. nagórne obszary — przestrzenie leżące na górze. Przymiotnik: nagórny jako oznaczający rzecz, albo osobę, mającą związek z Górą św. Anny, występuje w II 211 w odniesieniu do kaznodziei, a IV 66 i 67 do śpiewaka, przewodnika kalwaryjskiego.
- ↑ w. 59. miejsca zebrań wzajemnych — wspólnych, punkty zborne.
- ↑ w. 63. ile krzyżów, tyle melodyj — każda bowiem kompania ma swój krzyż i śpiewa w pochodzie odmienne pieśni nabożne.
- ↑ w. 66. śpiewak nagórny — śpiewak, a raczej przewodnik, przepowiadający kompaniom słowa i melodie do ogólnego odśpiewania.
- ↑ w. 70. jak morze księżycem burzone — może być, że to porównanie ludu z morzem burzonym przez księżyc zawdzięcza Bonczyk Ujejskiemu (Ojcze nasz w Skargach Jeremiego: Niech światło twej łaski lud wzniesie zdeptany, Jak księżyc, co morze podnosi.)
- ↑ w. 79. Bogucki — proboszcz Bogucic, ks. Markefka, p. obj. II 424.
- ↑ w. 81. paszy odpustnej — pokarmu dla duszy uzyskanego w odpuście.
- ↑ w. 82. paszy ustnej — pokarmu dla ust.
- ↑ w. 83. duszątko — duszyczka, dusza; wyrazy zdrobniałe utworzone za pomocą przyrostka: -ątko od rzeczowników męskich i żeńskich są własnością Bonczyka, są to: trusiątko St. K. M. IV 236, łaszątko — St. K. M. VI 6; i G. Ch. VI 177, oraz duszątko St. K. M. VII 315 i tutaj.
- ↑ w. 84. strzewa — wnętrzności, żołądek; por. obj. III 132.
- ↑ w. 85. w niwie zamku Piłata — na łące wokół Domu Piłata.
- ↑ w. 86. Trawiąc pokarm duchowny, chleb cielesny jedzą — antyteza przygotowana poprzednio w w. 80—82.
- ↑ w. 87. Impositio crucis — kaplica jako II stacja drogi kalwaryjskiej (por. obj. III 135), była miejscem posiłku dla kaznodziejów.
- ↑ w. 89—90. Przysłowie łacińskie, oznaczające: Jeśli żołądek za wiele otrzymuje pokarmu, nie oddaje się chętnie nauce, ma uzasadniać skromny posiłek duchowieństwa (dawa po kolei małowiele).
- ↑ w. 92. wytrzeszczać — (domyślnie oczy), patrzeć łakomie.
- ↑ w. 96. brzmiał godziny dwiema — wybił godzinę drugą, o formie narzędnika l. mn. godziny, por. obj. I 292—293: z tajemnicy wyższymi.
- ↑ w. 97. śpiewak nagórny — por. obj. IV 56 i 66.
- ↑ w. 105. w brzozowiny cieniu — w cieniu lasku brzozowego; wyraz: brzozowina nieznany słownikom jęz. polskiego.
- ↑ w. 97. śpiewak nagórny — por. obj. IV 56 i 66.
- ↑ w. 137. Michalski — por. obj. III 429; słynął z energii słowa i czynu. Jako pierwszy proboszcz nowej osady przemysłowej: Lipiny, miał ks. Michalski wszelką zbieraninę społeczną, w której nie brakowało i szumowin. Jego oryginalna metoda duszpasterska, nacechowana nie tylko powagą patriarchalną i dobrocią, ale także energią ojcowską, była zwłaszcza z początku bardzo skuteczna, by przyzwyczaić zgromadzonych z różnych stron parafian do jarzma dyscypliny chrześcijańskiej.
- ↑ w. 137—138. na chachary, na kocendry, prezmuty — te wyzwiska przejęte przez ks. Michalskiego ze słownika robotników przemysłowych, wprowadza Bonczyk do literatury. Chachar, zapewne przejęty z języka czeskiego, oznacza włóczęgę, powsinogę, człowieka niskiego pochodzenia, kocender wyraz pochodzenia angielskiego, przejęty za pośrednictwem niemieckiego: Kokszinder, oznacza odpadki przy koksowaniu, w przenośni zaś wyrzutka społeczeństwa. Oba te wyrazy stały się bardzo popularne na Śląsku i niemal charakterystyczne dla gwary śląskiej na równi z pieronem; trzeci wyraz: prezmut zniknął i bodaj w G. Ch. został po nim jedyny ślad; pochodzi prawdopodobnie z niemieckiego: Pressmut, którego w słownikach niemieckich nie znalazłem, a oznaczał zabijakę i awanturnika. Takich wyrażeń musiało być sporo w kazaniach ks. Michalskiego, skoro Bonczyk w w. 139 mówi o „gradzie słów“, a w 144 o jeżdżeniu po ludziach.
- ↑ w. 147. w nieszporniku — w kapie; por. obj. St. K. M. VI rot.
- ↑ w. 154. jęczą — jąkają, wymawiają z jękiem i trudem; podobnie w St. K. M. VI 642: ludzie pieśń z nimi jęczą, VI 670: lud milczy, płacze, cicho jęka; w G. Ch. I 449: (każdy) z głębi serca: adoro Te, jęka, IV 16: (lud) w mnóstwie prześladowań jąka; IV 239: słyszeć częste jękania; IV 244: tu głos długi jęka: Tibi soli peccavi; V 552: w pierś się bijąc jęczy; VI 277: de profundis clamavi za zmarłego jęka.
- ↑ w. 158. bezdrożności — nieprawdopodobne bajki.
- ↑ w. 159. Podwiel — dopóki; por. obj. I 245.
- ↑ w. 162. Herostratos — zniszczył w r. 356 przez Chr. świątynię Artemidy w Efezie po to tylko, by sobie zjednać sławę.
- ↑ w. 167. najświętsze Imiona — imiona: Boga, Pana Jezusa, Najśw. Panny Maryi.
- ↑ w. 172. „Bądź pochwalon na wieki“ — właściwie: „niechaj będzie pochwalony“.
- ↑ w. 174. nim — podczas gdy; por. obj. III 49.
- ↑ w. 178. w pobliskie kwatery — do pobliskich miejsc noclegowych; por. obj. III 299.
- ↑ w. 189. coena — raczej cena, główny posiłek dzienny.
- ↑ w. 190. jest cytatem z ks. V Mojżesza (Deuteronomium) 25, 4: Nie zawiążesz gęby wołowi trącemu na pobojowisku zboże twoje, według listów św. Pawła I Do Koryntian 9, 9 i I Do Tymoteusza 5, 18: Nie zawiążesz gęby wołowi młócącemu.
- ↑ w. 192. dości — dość; por. obj. II 54.
- ↑ w. 195. przystojności — przyzwoitości, dobrego zachowania się.
- ↑ w. 198. Coć dobra święta Anna — Coś ci dobra św. Anna, wzgl. Widzicie, jaka dobra św. Anna.
- ↑ w. 201. Kulturkampf — wyraz, wzięty z odezwy przedwyborczej berlińskiego profesora medycyny Rudolfa Virchow’a z r. 1873, a potem używany na oznaczenie wszelkiej walki wytoczonej przez połączony z liberałami rząd pruski z Bismarckiem na czele, przeciwko Kościołowi katolickiemu (1872—1886). Chodziło przede wszystkim o prawo obsadzania parafij i stolic biskupich i o prawo nauczania religii, przy czym dużą rolę odgrywały germanizacyjne tendencje pruskie. Arcybiskup poznański Ledóchowski dostał się do więzienia, a wrocławski książę-biskup Förster uszedł podobnego losu tylko przez przeniesienie się do austriackiej części diecezji (1875).
- ↑ w. 205. Czy tam zaś co nowego? — czy tam znów coś nowego. Zaś w znaczeniu znowu użył Bonczyk także w St. K. M. II 355 i III 310, oraz w G. Ch. I 504: zaś odeszli, zaś przyszli.
- ↑ w. 208. Szkolne siostry — Arme Schwestern de Notre Dame, które miały swój śląski dom macierzysty we Wrocławiu, przy sierocińcu ad Matrem Dolorosam. Ich zakłady zamknięto w r. 1874.
- ↑ w. 208. Szkolne siostry — Arme Schwestern de Notre Dame, które miały swój śląski dom macierzysty we Wrocławiu, przy sierocińcu ad Matrem Dolorosam. Ich zakłady zamknięto w r. 1874.
- ↑ w. 209. Jezuici w Rudzie — Ruda należała pierwotnie do parafii Biskupice. 1869 wybudował hr. Ballestrem kościół w Rudzie, przy którym duszpasterstwo aż do r. 1874 sprawowali oo. jezuici.
- ↑ w. 212. p. obj. do IV 201.
- ↑ w. 217. Jest wierszem podpórkowym na wzór Wergiliuszowych tibicines w Eneidzie; por. obj. III 165.
- ↑ w. 220—221. wielebni — pewni — jest asonansem zamiast rymu; por. obj. II 119—120.
- ↑ w. 222. w tym jak dzisiaj rzędzie — w tym jak dzisiaj porządku; por. obj. III 420.
- ↑ w. 225. pobłogosławienie — błogosławieństwo na drogę.
- ↑ w. 227. Tak się smutek i radość w życie człeka dzieli — tak się smutek i radość rozdziela, miesza w życiu ludzkim.
- ↑ w. 232. staruszek Dronia — Dronia Amand, ur. r. 1806 w Lenartowicach (pow. gliwickiego), wyśw. 1832, był 1851 proboszczem w Sławięcicach, gdzie umarł 1886, jako dziekan dekanatu ujezdzkiego i radca duchowny.
- ↑ w. 235. Reformaci — franciszkanie, bo tej nazwy używali współcześni akcji poematu zakonnicy niemieccy. Użycie terminu, przysługującego dawnym mieszkańcom klasztoru, ma uzasadnienie w wieku ks. Droni, który jako dziecko słyszał o reformatach, a potem znał o. Brzozowskiego.
- ↑ w. 244. Miserere… secundum — domyślne: magnam misericordiam tuam — Zmiłuj się (nade mną, Boże,) według (wielkiego miłosierdzia Twego). Psalm L, 1.
- ↑ w. 245. Tibi soli peccavi — Tobiem samemu zgrzeszył (i uczyniłem złość przed Tobą). Psalm L, 6.
- ↑ w. 246. Cor mundum in me crea — Serce czyste stwórz we mnie. Psalm L, 12.
- ↑ w. 254. ręką perswaduje — gestykuluje rękami celem wyjaśnienia.
- ↑ w. 260. na kłębo — w kłębek, w kłąb; wyrazu tego narzeczowego użył Bonczyk jeszcze raz V 559.
- ↑ w. 266. znaje — zna się, forma narzeczowa użyta w opowiadaniu dla podkreślenia ludowego lecznictwa Spinczyka.
- ↑ w. 273. rzęsnym potem — rzęsistym potem; przymiotnika: rzęsny = rzęsisty, znanego w tym znaczeniu u Goszczyńskiego, użył Bonczyk jeszcze V 449.
- ↑ w. 276. Ja toć Franku! Mam w domu galociska nowe — znowu wiersz w narzeczu — A jakże, to ci (wiadomo) — Franku! Mam w domu spodnie nowe; w doma — przyimek zbyteczny,galociska — galoty.
- ↑ w. 291. papiór — papier; Bonczyk używa formy: papiór, obok: papier bez różnicy; w St. K. M. (p. obj. tamże III 35), w Pam. Szkol. Miech. 166 jest tylko papier, a w G. Ch. w tym miejscu i IV 299 papiór i papióry.
- ↑ w. 299. papióry — zob. obj. poprzednie.
- ↑ w. 302—387. stanowią według treści pieśni IV: Pamiętniki Aleksego, a raczej są jego poezjami (dumkami), napisanymi w młodości. Wzór wprowadzenia pieśni lirycznych do poematu epicznego mógł Bonczyk znaleźć w literaturze polskiej w Konradzie Wallenrodzie Mickiewicza, w Żmiji Słowackiego, w Zamku Kaniowskim Goszczyńskiego itp. a najpewniej w Marii Malczewskiego ww. 681—712, 733—779, 1312—1329. Forma wszakże dumek Bonczyka zbliża go do wstawki lirycznej w Zamku Kaniowskim cz. III ust. 4 (Wypłyń, wypłyń, zza obłoku), a jeszcze więcej przypomina niektóre dumki Zaleskiego i lirykę Pola, o czym była już mowa we Wstępie.
- ↑ w. 302. Orlik — bohater tego ustępu, a więc Damian Gaszyna. Nazwa ta może oznaczać młodego orła, równoznacznik młodego junaka, ale Bonczyk użył jej także (por. IV 390) jako imienia własnego. W takim razie nasuwa się analogia z Orliką bohaterką Zamku Kaniowskiego, oraz prawdopodobieństwo, że Bonczyk czytał gdzieś o Filipie Orliku (zm. 1728). następcy Mazepy, hetmanie kozackim, stojącym po stronie Turcji. Domysł ten popierają wiersze IV 310—313 i VI 252—256. O rodzie baronów śląskich Orlików czytał Bonczyk w Heneliusa Silesiographia VIII 522—523. Niektórzy Orlikowie osiedlili się w Polsce i przez dwa pokolenia dzierżawili ruskie żupy solne. Filip Orlik pisał wiersze polskie.
- ↑ w. 308. kurenni — kozacy należący do jednego kurenia (obozu).
- ↑ w. 309. zaczatują — zaczają się, rozstawią czaty; nowotwór Bonczyka.
- ↑ w. 313. zwietrzaj — przelatuj jak wiatr; zwykłe znaczenie: węszyć, w tym miejscu nieodpowiednie.
- ↑ w. 323. błogocześnie — szczęśliwie na czas; o złożonych przymiotnikach w G. Ch., p. obj. I 305.
- ↑ w. 333. Już pałacyk, już zazula — szerzej ten szczegół rozprowadzony w opowiadaniu przedśmiertnym br. Aleksego (VI 93—98).
- ↑ w. 339. szczele — szczelinę, nowotwór Bonczyka dla rymu.
- ↑ w. 343—344. W tych wierszach krótko zaznaczona treść VI 234—249.
- ↑ w. 354—356. Odpowiednikiem tych 2 zwrotek są w opowiadaniu br. Aleksego ww. VI 155—268 i 286—293.
- ↑ w. 360. gore — pali się; por. obj. III 218.
- ↑ w. 363. kaptur i przyłbica — kaptur mnisi Anny i przyłbica rycerska Damiana.
- ↑ w. 368—369. W twym parkanie i kurhanie — za twoim ogrodzeniem w mogile. Kurhan zamiast grobowiec w podziemiach kościółka św. Krzyża pojawia się ze względu na obraną formę dumki.
- ↑ w. 372. W Ukrainie — na Ukrainie.
- ↑ w. 373—375. stanowią przeciwstawienie do 370—372; myśl tej zwrotki jest taka: że choć starzy Gaszynowie rozszerzają swoją siedzibę, żeby młodzi nie odbiegli od nich na Ukrainę, to przecież rodzina będzie miała z pięknej pary tylko proch i śmieci.
- ↑ w. 376. twego szczepu — twej rodziny.
- ↑ w. 378. rozmiły — bardzo miły, często także roztomiły.
- ↑ w. 384—387. Ta zwrotka nawiązuje do zakończenia Marii Malczewskiego:
I cicho — gdzie trzy mogił w posępnej drużynie;
I pusto — smutno — tęskno w bujnej Ukrainie. - ↑ w. 387. w Żyrowinie — w Żyrowie, nazwa zmieniona dla rymu, podobnie, jak Siemianowice w III 427 na: Siemianowinę.
- ↑ w. 388. Śpiewak — Spinczyk.
- ↑ w. 390—394. W wierszach tych występuje ironia Bonczyka; przecież jego br. Aleksy powstał z wzoru pospolitego, z Wincentego Biasa ze Szczepanowic, który również nie strzelał, jak ów w niebo i był tylko poczciwym pustelnikiem.
- ↑ w. 393. prochem i perlikiem — rozsadzał w kopalni prochem kruszec i odbijał go od skały perlikiem, tj. młotkiem górniczym.
- ↑ w. 396—397. Rym: będzie — obejdzie — oddaje wymowę gwarową Bonczyka; por. obj. I 295—296.
- ↑ w. 398—399. są powtórzeniem III 236—237.
- ↑ w. 401. Kiedy środa podobno już na świat spoziera — Bonczyk, presuwając akcję odpustu na Podwyższenie Krzyża z r. 1874 na 1875 (p. obj. I 539 i II 5), pomylił prawdopodobnie rachubę dni tygodnia i przeskoczył 1 dzień. W r. 1875 dzień Podwyższenia Krzyża św. przypadał na wtorek. O czasie tworzenia akcji szerzej we Wstępie.
- ↑ w. 9. cóżeś dziwne — jakżeż, cóż ty za dziwne jesteś.
- ↑ w. 12. odurzenie — brak przytomności, uwagi.
- ↑ w. 26. nie zecnie — nie będzie tęskno, nudno.
- ↑ w. 32. mustruje — przegląda, ogląda badawczo.
- ↑ w. 38. kokotki — piejące piszczałki blaszane, lub gliniane w formie koguta.
- ↑ w. 40. kanclaryi — kancelarii, wyraz skrócony dla rytmu.
- ↑ w. 41. kompanije polskie — w tym miejscu przede wszystkim kompanie z Kongresówki (Polski w ściślejszym znaczeniu).
- ↑ w. 42. urzędy wrocławskie, opolskie — rejencja w Opolu i zarząd prowincjonalny we Wrocławiu.
- ↑ w. 44. nasze obowiązki — nasze powinności, jako urzędników.
- ↑ w. 52. upewnić — zapewnić.
- ↑ w. 60. dzisiajszych — dzisiejszych, por. obj. III 116 i obj. III 350.
- ↑ w. 67. tłum ludu się dzieli — rozdziela się, rozstępuje; por. obj. IV 227.
- ↑ w. 70. w domie — w domu, a ściśle w samym klasztorze.
- ↑ w. 71. gorzkość — gorycze; Bonczyk odróżnia znaczenie wyrazów: gorycz i gorzkość najwyraźniej w St. K. M. VI 566. Gorzkość = liter. gorycz; gorycz — upał, gorąco; por. G. Ch. V 22, 361, VI 50, St. K. M. III 163, V 454.
- ↑ w. 78. w głęb — w głąb; por. obj. I 423.
- ↑ w. 92. spolnie — wspólnie, pospołu. Obok formy: spolnie mamy także i literackie: wspólny, np. wspólną V 330.
- ↑ w. 96. opustę — zaporę; w St. K. M. I 32 i 42 słowo to znaczy rów odpływowy, jaz.
- ↑ w. 101. wzajemnego — wspólnego, ogólnego; por. obj. II 29.
- ↑ w. 103. O muzo Adama — o muzo (sztuko poetycka) Mickiewicza.
- ↑ w. 107. szerokochna — bardzo szeroka; por. wielochne (obj. III 246).
- ↑ w. 111. Sinai — Synaj, trzygłoskowo ze wzgl. na rytmikę.
- ↑ Baruch 3, 24.
- ↑ w. 117. Nim — gdy; por. obj. III 49.
- ↑ w. 119. krzyżmi — krzyżami. Formy te narzędnika występują obocznie (p. V 100), zależnie od potrzeby rytmu.
- ↑ w. 119. Domek Marii — kaplica Zaśnięcia Matki Boskiej.
- ↑ w. 122. z doczesnością — z życiem doczesnym, z tym światem; p. obj. I 45.
- ↑ w. 125. Perełkę — Matkę Boską.
- ↑ w. 129. nurtują — nurkują, przerzynają tłum, jakby płynąc.
- ↑ w. 138. lektyki — krzesła na drążkach, p. poprz. wiersze (131—133).
- ↑ w. 145. wijatyk — zaopatrzenie na drogę wieczności, komunia.
- ↑ w. 147. śniadym — ciemnym, smagłym, por. St. K. M. II 231, oraz IV 28; chleb śniady, śniady kołacz.
- ↑ w. 164. Laetatus sum — uradowałem się.
- ↑ w. 167. ku stoliku — zwykła u Bonczyka w połączeniu z przyimkiem forma celownika na: -u-; p. Wstęp do St. K. M. LIV.
- ↑ w. 172. ku Jukundemu — odmiana imienia Jukundus w tym miejscu i w w w. 189, 250, 253 i 504 przymiotnikowa, poprzednio (w. 172) i nast. w. 282 rzeczownikowa.
- ↑ w. 181. powoli się pamiętam — opamiętuję się, przytomnieję, podobnie St. K. M. III 126, VI 145.
- ↑ w. 183. w niewielkiej framudze — w niewielkiej wnęce; por. obj, I 113.
- ↑ w. 186. nie wydam, aż zasnę — nie wydam, dopóki nie umrę.
- ↑ w. 189. spodnią deskę framugi — dolną zasuwę; por. obj. II 165 i I 113.
- ↑ w. 191. paczkę… wwiniętą — paczkę zawiniętą.
- ↑ w. 200. Duch złowrogi — materializm właściciela Żyrowy Guradzego i żydowskiego dzierżawcy kamieniołomów Zernika. Albowiem łakomiąc się na tak cenny na G. Śląsku bazalt z Góry św. Anny, wydobywano kamień tuż pod drogą kalwaryjską i tuż pod zabudowaniami klasztornymi.
- ↑ w. 201. dekret — wyrok najwyższego trybunału w Berlinie w r. 1873, oddalający skargę wrocławskiej stolicy biskupiej, która jako właścicielka Kalwarii i klasztoru domagała się ochrony sądowej.
- ↑ w. 202. Alić — aliści, jednak, podobnie V 259, 413, częściej: aleć np. III 324, IV 64, 388, V 216, 270.
- ↑ w. 205—206. Wiersze te Bonczyk powtarza kilkakrotnie, zmieniając stosownie do treści początkowe słowa, a mianowicie: V 2115—216, 353—354, 467—468, VI 300—304.
- ↑ w. 207. śpieg — szpieg, tak samo w III 278: śpiegują; obraz szpiega pruskiego namalowany jakby na wzór ludożercy Cyklopa.
- ↑ w. 217—218. Rym: minęli — zdążyli — odpowiada wymowie autora; por. obj. I 295—296.
- ↑ w. 222. w stolicę — na miejsce panowania; por. III 202: Dawniej tam Gaszynowie z hrabiańskiej stolicy itd. i VI 201: w Gaszynów stolicy.
- ↑ w. 224. rozmiłym — bardzo miłym; por. obj. IV 378.
- ↑ w. 229. śledziciel — szpieg; p. poprzednio w. 207.
- ↑ w. 237. klasztorni klauzurę — zakonnicy przepisy o zamknięciu klasztornym. Klasztorni por. I 232.
- ↑ w. 242. Patryjarchy Franciszka — św. Franciszka z Asyżu, ojca (patriarchy) całego szeregu zakonów franciszkańskich (franciszkanów, reformatów, bernardynów itd.).
- ↑ w. 242—243. pisane rozkazy osobistych urzędów — napisy z wyszczególnieniem obowiązków każdego z ojców i braci w klasztorze według powierzonych im godności.
- ↑ w. 246. Ganku — krużganku, korzytarza; por. obj. I 224; w obronie — pod opieką.
- ↑ w. 249. Alexius Confessor — święty wyznawca Aleksy, syn rzymskiego patrycjusza, który opuścił narzuconą mu przez rodziców małżonkę zaraz w nocy poślubnej i żył odtąd z jałmużny, a to przez ostatnie 17 lat swego życia nie poznany — pod schodami domu ojcowskiego. Dopiero po śmierci poznano go z zapisków, jakie zostawił. Umarł 417 r.
- ↑ w. 253—267. Opowieść o św. Aleksym w redakcji Bonczyka nie opiera się ani o średniowieczną legendę, ani o żywot tego świętego napisany przez Skargę w Żywotach Świętych pod 17 lipca. Podobnie „obrok duchowny“, podany przez br. Jukundego w ww. 268—278, nie ma punktów stycznych z obrokiem duchownym ks. Skargi.
- ↑ w. 254. Ba — li — ba nawet.
- ↑ w. 259. Alić — aliści, por. obj. V 202.
- ↑ w. 260. w Ziemię Świętą — w żywocie Skargi do Edessy.
- ↑ w. 261—262. Asonans: zniszczony — nieznajomy — zastępuje tutaj rym; por. obj. II 119—120.
- ↑ w. 267. wyniósła — wyniosła; o formach z przegłoszonym -o- por. obj. I 44.
- ↑ w. 268—271. Nauka, jaką wyciąga br. Jukundus z legendy o św. Aleksym, że „trudno wszystko pochwalić… aleć kościół nie zganił“ kryje myśl samego Bonczyka, który przebywszy w młodości walkę między uczuciem miłości do T. G., a powołaniem duchownym, walkę, odzwierciedloną w szeregu wierszy w „Chwastach własnej zagrody“, mógł się pocieszać myślą, że szczęśliwie uniknął losu, by „dziewczę wiązać, a potem uchodzić.“
- ↑ w. 273. Tenż Bóg — ten sam Bóg, który kazał Aleksemu żonę opuścić, opiekował się i nią, bo została świętą. Szczegół ten o kanonizacji żony Aleksego, jak również dopełnienie opowieści o Kanie Galilejskiej są dodatkami prawdopodobnie Bonczykowymi. O wzmacnianiu wyrazów przez przyrostek -ż-, p. obj. I 49.
- ↑ w. 274. Obu — oboje; Bonczyk oznacza dwie osoby różnych płci liczebnikami męskimi, np. dwóch ludzi popełniło (III 170), lub dwaj szczęśliwi (VI 128) i obu za świętych sławią (V 292).
- ↑ w. 276. słyszawszy — por. obj. III 439.
- ↑ w. 278. Żonę włączyła Panna do grona swojego — o apokryficzności tego szczegółu por. wyżej obj. V 273.
- ↑ w. 279. frater — braciszek zakonny.
- ↑ w. 280. ukłania głowy — schyla głowę.
- ↑ w. 282. z Jukundem — forma rzeczownikowa narzędnika od nieużywanego przez Bonczyka mianownika: Jukund, zgodna z dopełniaczem Jukunda (IV 122), sprzeczna natomiast z co dopiero (V 250) użytym narzędnikiem: z Jukundym i celownikiem: Jukundemu (V 172). O wahaniach się Bonczyka w odmianie imion własnych na -y- por. obj. V 172 i I 302.
- ↑ w. 294. Bym i ja serce otwarł — abym i ja wyjawił moją tajemnicę. To życzenie br. Aleksego spełni się w pieśni VI.
- ↑ w. 296. panny Ujezdzkie — panny z Ujazdu.
- ↑ w. 297. trumnienkę — trumienkę. Podobną formą ze zbędnym pierwszym -n- jest dopełn. l. mn.: trumnien w St. K. M. VI 705, choć zwykle (czterokrotnie) użył Bonczyk regularnej formy: trumn.
- ↑ w. 299. podnióśli — podnieśli, p. obj. I 44 i V 267.
- ↑ w. 301—304. Wiersze te są powtórzeniem II 344.
- ↑ w. 305. Zob. III 340.
- ↑ w. 305. z bytomskiej kapeli — widocznie ta muzyka kościelna z Bytomia nie cała wyruszyła na pielgrzymkę, bo słyszymy tylko o 4, tj. o Spinczyku, przewodniku kompanii, o Kliku i Strzewiczku, których wymienił już II 347, a teraz przybywa czwarte nazwisko Krotofila. Bonczyk zapomina, że już w II 347: „Strzewiczek uderzył w kotły“ i każe mu razem z 3 innymi dąć w instrumenta.
- ↑ w. 314. leśnistych — lesistych; wyraz ten utworzony z -n- pod wpływem: leśny.
- ↑ w. 316. niepomyślnej — niedobrej w wyniku, przeciwnej zamiarowi, laski — młode lasy.
- ↑ w. 317. na ziemię lud żywiącą — wyrażenie przejęte od Homera, np. Iliada III 89.
- ↑ w. 322. szanowawszy — zob. obj. III 439.
- ↑ w. 324. niezyznym — nieżyznym. W wyrazie: zyzny, niezyzny —Bonczyk stale mazurzy; por. obj. II 17, ale użyznione VI 62.
- ↑ w. 326 i 327. uroda — przyroda, roślinność, podobnie V 356: już i tak urody mało na świętej Górze.
- ↑ w. 328. ludek aż zmęczony — ludek całkiem zmęczony; por. St. K. M. I 287—295, gdzie to znaczenie słowa: aż, aże występuje humorystycznie, bo przesadnie w języku kaczmarki Forbaszki. Sam wszakże Bonczyk w G. Ch. często się nim posługuje.
- ↑ w. 346. krasikoń — koniczyna.
- ↑ w. 347—350. Wiersze te poruszają jedną z bolączek kalwaryjskich, która dała się załatwić jedynie przez wykupno całego, terenu, na którym wznosiły się kaplice kalwaryjskie, lecz ks. biskup Förster w r. 1859 zadowolił się tylko przyznaniem prawa do dróg, które wytyczono w różnej szerokości 12—29 prętów (50 do 120 m), choć zdawał sobie sprawę, że liczniejszy napływ pielgrzymów musi rozlać się daleko poza drogę. Nie sprawiało to dawniej trudności, póki górę porastał las, ale właśnie ok. połowy XIX w. lasy wytrzebiono, a grunt rozparcelowano na małe pola. Nabywcy ich starali się posiadłość swoją powiększyć przez zaorywanie drogi i ustawicznie przychodziło do starć między nimi a pielgrzymami. Kuria biskupia starała się utrzymać pierwotną szerokość dróg przez ułożenie kamieni granicznych, czym zajął się gorliwie ks. Nicko, ale, jak widzimy z tych wierszy, nie położono kresu zatargom. (P. Reisch, Geschichte des St. Annaberges, str. 346—347).
- ↑ w. 353 i nast. Pojawienie się wąsala krnąbrnej twarzy, słowami powtórzonymi z w. V 205—206, wskazuje na ukryte znaczenie tej postaci, jako uosobienia policyjnych metod władzy pruskiej. Zapowiedź jego wystąpienia jest już w I 515. Wąsal staje przewrotnie po stronie właścicieli pól, aby tylko w imię rzekomego humanitaryzmu wystąpić przeciw religijności.
- ↑ w. 356. urody — przyrody, roślinności, por. wyżej obj. V 326.
- ↑ w. 361. z gorzkością — goryczą; por. obj. V 71.
- ↑ w. 362. po sławięckim lesie — po zwierzyńcu należącym do majątku Sławięcice, własności książąt Hohenlohe.
- ↑ w. 363 i 364. wieprz i maciora — dziki.
- ↑ w. 365. statrzą — zgniotą, zmiotą.
- ↑ w. 369. książę wzdy — książę (Hohenlohe, p. wyż. obj. V 362) przecież zapłaci. Wzdy użył Bonczyk jeszcze I 246.
- ↑ w. 371. maniewrujące — odbywające manewry, ćwiczenia polowe. Zmiękczenie -n- w wyrazie: maniewrujące jest narzeczowe.
- ↑ w. 374. obszacuje — oszacuje, oceni szkodę.
- ↑ w. 375—376. dobrze — szczodrze — asonans zamiast rymu, zob. obj. II 119—120.
- ↑ w. 380. porzą — prują, rozdzierają.
- ↑ w. 383. ku małymu przy gradusach zrębie — ku małemu zrębowi przy świętych schodach. O formie: małymu por. obj. I 199 i St. K. M. I 591, o formie: zrębie por. obj. II 453.
- ↑ w. 384. tustąd — stąd; tustąd odpowiednik formy tamstąd, pojawia się w G. Ch. jeszcze VI 40, w St. K. M. II 330, 470, V 632.
- ↑ w. 387. Gróbek — grobek, o przegłosie p. obj. I 44.
- ↑ w. 400. Zeflik Sobel — Józef Sobel, por. obj. III 451. Ks. Sobel nie był zbyt młody, nawet w r. 1875, gdyż miał wtedy 39 lat, w 1886 zaś 50, był o rok starszy od Bonczyka.
- ↑ w. 401. Komisarza — Komisarza biskupiego. Taki tytuł mieli zawiadowcy dekanatów, w tym wypadku dekanatu pszczyńsko-bytomskiego. Komisarzem tu wzmiankowanym był może ks. Bernard Purkop, proboszcz piekarski, w którego szkole wykształcił się sam Bonczyk.
- ↑ w. 402. po wszech licach — po licach wszystkich; podobnie w St. K. M. VIII 160: wszech szkolarzy, G. Ch. VI 87, do wszech wojen.
- ↑ w. 407. śpiewak Kalwaryi — poprzednio V 66, 97: śpiewak nagórny.
- ↑ w. 409. znajdzione — znalezione; p. obj. I 366.
- ↑ w. 413. alić — aliści, atoli; por. obj. V 202.
- ↑ w. 422—430. Są parafrazą poetycką Ewangelii św. Łukasza 6, 17-20, 23 i Mateusza 4, 25 i 5, 31 i 12.
- ↑ w. 431. nasz Berlin — niespodziewana ta przydawka przy Berlinie nie jest prawdopodobnie ironią Bonczyka, lecz wiernym oddaniem lojalności Stabika, którego poczucie narodowe nie było zbyt pewne i stałe.
- ↑ w. 442. niż będą u siebie — nim będą w domu; niż w znaczeniu nim, używa Bonczyk kilkakrotnie (w St. K. M. I 210, 363, V 346, VI 553, G. Ch. IV 142, V 513 i VI 238); nim natomiast znaczy zwykle u niego: gdy, podczas gdy, a znaczenie takie jak w języku literackim ma tylko: St. K. M. II 25, III 204, VI 271, VII 501, G. Ch. V 294.
- ↑ w. 449. rzęsne łzy — rzęsiste łzy; por. obj. IV 273.
- ↑ w. 453—458. Obraz tu przez Bonczyka nakreślony, jakby w zarysie, przybrał pod piórem Jana Kasprowicza gigantyczne rozmiary w Święty Boże, Święty, Mocny:
A ci się wloką,
Świetlistą mgieł sierpniowych owiani powłoką…
całe rżyskami zaścielone łany
oderwały się w tej dobie
od macierzystej ziemi,
i niby olbrzymie ściany,
wzniosły się w górę i płyną… - ↑ w. 465. o coć dzionek błogi — o cóż ci to za błogi dzionek, por. obj. IV 198: Coć dobra Święta Anna. Jako przeciwstawienie nastroju, jakby „zgrzyt żelaza po szkle“ wraca powtórzenie w. V 295—296 w następnych zaraz wierszach.
- ↑ w. 474. za tą lalką — tak krnąbrny wąsal, uosobienie buty pruskiej, nazywa posąg Maryi Panny (p. wyżej w. 460—464).
- ↑ w. 477—482. Odpowiedź Gwardiana na bluźnierstwa krnąbrnego wąsala daleka jest od lojalności Stabikowej (ww. 431—438) i jest zapewne wyrazem myśli samego Bonczyka w chwilach buntu przeciw prześladowaniom rządowym, mniej natomiast odpowiada nastrojowi Niemca o. Atanazego Kleinwächtera. Cios wymierzony jest w symbole pruskiego honoru wojskowego.
- ↑ w. 479. płatek — kawałek płótna.
- ↑ w. 480. na sławnej ulicy — Siegesallee w Berlinie.
- ↑ w. 483—484. Powtórzenie w dwóch następnych wierszach tego samego wyrazu: znaczenie zamiast rymu jest jednym ze środków wersyfikacyjnych Bonczyka, użytym przez niego w St. K. M. I 570—71, II 266—67, 353—54, IV 457—58, VI 161—62 i w G. Ch. dwukrotnie III 28—31 (padała), w tym miejscu i związane z rymem: koło w I 300—301: wesoło.
- ↑ w. 494. wojska ukochane — o użyciu przenośni wojskowych por. obj. II 340 i 344.
- ↑ w. 502. niośli — zanieśli; jeżeli z tą formą porównamy: podnióśli (V 299) widzimy jakby brak konsekwencji u Bonczyka w stosowaniu przegłosu, widoczny także w innych wypadkach. Trudno go złożyć na karb niedokładnej tylko korekty.
- ↑ w. 503. Nim — podczas gdy; por. obj. III 49; praktyka — doświadczenie pielęgniarskie.
- ↑ w. 504. pamięta — cuci, do przytomności przywraca; por. obj. V 181.
- ↑ w. 505. Dzielnie dzieli — zastosowana tutaj figura etymologiczna należy do wcale częstych środków poetyckich Bonczyka; por. Wstęp do St. K. M. LXII.
- ↑ w. 509. szeptnął — szepnął: por. obj. I 242; powiernemu — wiernemu i zaufanemu.
- ↑ w. 512. Onego obliguję — jego zobowiązuję. Użycie formy: onego zamiast jego jest narzeczowe.
- ↑ w. 515. Alfons — brat zakrystian, o którym p. obj. I 102 (Alfonzy).
- ↑ w. 516. z Najświętszym — z Najświętszym Sakramentem; por. obj. I 442.
- ↑ w. 520. sławny Engel — ks. Engel Robert, ur. 1838 w Solcu (pow. prudnicki), wyśw. 1861, był wikariuszem w Wodzisławiu (1861—68), potem fundatystą w Głogówku, brał w charakterze księdza wojskowego udział w wojnie francuskiej (1870) i objął 1873 parafię Wierzch (Dt. Müllmen), a 1894 parafię w rodzinnym miasteczku Solec (Alt-Zülz), gdzie umarł 1900. Był to pełen idealizmu kapłan o charakterze bojowym, jedna z najświatlejszych postaci z czasów walki kulturnej na G. Śląsku. Ze szczególnym zapałem i konsekwencją ujmował się za polską nauką religii dla dziatwy polskiej. Od tego ceterum censeo miał przydomek polskiego kanclerza. Po jego śmierci powstało w Bytomiu Towarzystwo dla szerzenia elementarzy polskich na Śląsku im. ks. Engla.
- ↑ w. 522. chowa — dla rymu forma literacka, obok niej występuje często narzeczowa: chowie; por. obj. III 339.
- ↑ w. 523. uklejona — sklejona, spojona; Bonczyk tworzy często wyrazy złożone za pomocą przyrostka: -u- z odmiennym od literackiego znaczeniem: np. ubogacać — wzbogacać, uciąć — naciąć, ulot — polot, upewnić — zapewnić, uroda — przyroda, uroić się — wyroić się, urzeka — narzeka, usiąść — osiąść, uwdzięczyć — otaczać wdziękiem. Por. obj. do St. K. M. IV 394.
- ↑ w. 530—537. wyglądają na reminiscencję innej przemowy na Górze św. Anny, a mianowicie ks. Riemla (Rymla, wzgl. Rymlowicza II 18, 249, 252, 326), który na wiecu centrowym na odpuście Podniesienia św. Krzyża w 1880 wygłosił mimo przerywań przez przewodniczącego patriotyczną przemowę, opierając się na liście papieża Leona XIII z okazji jubileuszu św. św. Cyryla i Metodego. W tym liście, zatajonym na Śląsku, wzywał papież Leon XIII Polaków pod trzema zaborami do wytrwania, gdyż ich kiedyś Bóg wyzwoli z ucisku. (P. Bogusława Kowalczykówna: Odrodzenie narodowe G. Śląska od 1821—1903. Katowice 1937, str. 42).
- ↑ w. 539. korpusy — oddziały wojska, tu kompanie pielgrzymie; por. obj. II 340.
- ↑ w. 548. Nuż — teraz, następnie; por. V 326, 552 i 559.
- ↑ w. 559. Kłębo — kłąb, tłum; por. obj. IV 260.
- ↑ w. 567. ku tej, tej kaplicy — ku tej lub innej kaplicy.
- ↑ w. 571—572. Są przetworzeniem wierszy IV 382—385, a zarazem reminiscencją końcowych 2 wierszy Marii Malczewskiego.
- ↑ w. 12—16. Jeszcze jedna wersja proroctwa, nie wiadomo, czy autentycznego, które nieco zmienione słyszeliśmy w I 244—246 i III 288—291.
- ↑ w. 17. Niegdyś — kiedyś, por. obj. I 410.
- ↑ w. 18—20. I tu także przytacza Gwardian nieautentyczne proroctwo, znane już z I 250—252, III 290.
- ↑ w. 26. Z nim zeżyłem — z nim przeżyłem; czasownik ten występuje u Bonczyka w obocznej formie: zżyć, zeżyć; p. obj. I 151.
- ↑ w. 30. przed tobą się zgłosił — tobie się zwierzył.
- ↑ w. 40. tustąd — stąd; por. obj. V 384.
- ↑ w. 48. pochłónęła — pochłonęła; por. obj. I 44.
- ↑ w. 56. czerpając — czerpiąc; imiesłów utworzony zgodnie z odmianą: czerpa; por. obj. St. K. M. IV 414.
- ↑ w. 59. w działy — w dzielnice; por. obj. I 497.
- ↑ w. 60. jar Dniestru, Podolski — jar Dniestrowy i Podolski.
- ↑ w. 61. Wołyński — domyślne: jar.
- ↑ w. 65. tym względem — tymi względami, łaskawością.
- ↑ w. 70. Jeden tylko tam płakał — Damian Gaszyna.
- ↑ w. 71. wały — fale.
- ↑ w. 78. w wzajemnym powodzeń wyznaniu — w zwierzeniu sobie nawzajem kolei życia. Wyrazu: powodzenie w znaczeniu: dola, koleje życia, użył Bonczyk w St. K. M. II 498, IV 80, V 529, G. Ch. I streszcz., VI 36, 53 i 115.
- ↑ w. 79. młodziec — młodzieniec; wyraz staropolski, występujący w Psałterzu Floriańskim 148, 12 i w Biblii Szarospatackiej.
- ↑ w. 83. w dziecinnych leciech — forma archaiczna, zam. latach, być może nasunęła się Bonczykowi w związku z użytym poprzednio staropolskim młodźcem.
- ↑ w. 87. do wszech wojen — na wszelkie wojny; por. obj. V 402.
- ↑ w. 90. Bitny Zbaraż — przydomek Zbaraża świadczyłby, że Bonczyk niedawno przeczytał Ogniem i mieczem Sienkiewicza, albo Szkice Historyczne Kubali.
- ↑ w. 91—92. Jeszcze jeden refleks lektury Marii Malczewskiego, a raczej jej zakończenia.
- ↑ w. 94. pałacyk drewniany — por. obj. IV 333.
- ↑ w. 99. nudził — zdaje się, że dla rymu zamiast: nużył.
- ↑ w. 101. jęka — jęczy; w tym znaczeniu używa Bonczyk wyrazu: jęka dość często: St. K. M. VI 670, G. Ch. I 449, IV 16, 238, 239, 244, VI 277.
- ↑ w. 106. gruch — gruchot, łoskot; wyrazu onomatopeicznego: gruch użył Bonczyk przedtem w St. K. M. VI 135.
- ↑ w. 108. zakonni bieżeli — zakonnicy; por. obj. I 232; ww. 107-108 powt. VI 226—227. Sam motyw przepowiedni śmierci Aleksego w VI 107—108 i 226—227 przypomina znaki śmierci Mohorta w poemacie Wincentego Pola:
Aż dnia jednego przed samą wieczerzą,
Strwożeni bracia korytarzem bieżą… - ↑ w. 115. powodzeń — raczej niepowodzeń, kolei życia; por. obj. VI 78.
- ↑ w. 116. Jeszcze jedno nastąpi przerwanie i drugie — br. Aleksy przepowiada tutaj dwa jeszcze zakłócenia spokoju klasztornego w czasie wyznania swej tajemnicy: jedno nastąpi podczas opowiadania (VI 226—227), drugie po jego śmierci i po odczytaniu notatki, którą zabrał z celi pustelniczej (V 187—196), dlatego o tej drugie przerwie mówi: „i drugie… Potem!…“ Technika tego ustępu przypomina nie tylko spowiedź Jacka Soplicy z X ks. Pana Tadeusza, lecz także opowiadanie Gustawa z IV cz. Dziadów, podzielone podług godzin i wypalających się trzech świec (ww. 141, 709—10, 1123—1127, 1139—1140).
- ↑ w. 119. dwóm młodym — dwojgu młodym, tj. Damianowi i Annie, por. obj. V 274.
- ↑ w. 122. rozkosz — dopełn. l. mn. zamiast rozkoszy ze względu na ilość zgłosek w wierszu.
- ↑ w. 123. wzajemne zabawy — wspólne zabawy; por. obj. II 29.
- ↑ w. 128. Dwaj szczęśliwi — dwoje szczęśliwych; por. obj. V 274.
- ↑ w. 132. ryciny — godło herbowe.
- ↑ w. 133. pióra — pióropusz nad herbem, armatura.
- ↑ w. 141. przywiódli — przywiedli; por. obj. I 44.
- ↑ w. 143. aż do upewnienia — do nabrania pewności.
- ↑ w. 147. przed czasem — poprzednio, w dawniejszym czasie; podobnie w St. K. M. IV 209: swoków dom przed czasem bywał rajem dla dzieci.
- ↑ w. 154. wewnętrzny — wyraz ten występuje u Bonczyka rzadziej, niż zwykły u niego: wnętrzny; por. obj. III 233.
- ↑ w. 155. nie zeznał się — nie przyznał się, nie zwierzył się.
- ↑ w. 161. by w konaniu — jakby konając.
- ↑ w. 163. niech mną litować się raczy — niech się nade mną ulituje.
- ↑ w. 167. hrabia mi… jedynaczkę — należy uzupełnić, jak w w. 180, skaził (zhańbił).
- ↑ w. 174. grobek — ale V 387 gróbek.
- ↑ w. 176. sierotę mej opieki — sierotę pod moją opiekę.
- ↑ w. 177. ubrałam w łaszątko — ubrałam w sukienkę; łaszątko wyraz zdrobniały od łach, użyty także w St. K. M. VI 63.
- ↑ w. 180. skaził — zhańbił, uwiódł.
- ↑ w. 190. nuż kłamstwa zasłona — teraz zasłona pomyłki.
- ↑ w. 191. w przebłogiej — w bardzo błogiej, o przymiotnikach z przedrostkiem -prze- por. obj. II 25.
- ↑ w. 201. w Gaszynów stolicy — w siedzibie Gaszynów; por. obj. II 202 i V 222.
- ↑ w. 203. z wysokiej altany — z wysokiego ganku, balkonu; w tym znaczeniu także St. K. M. II 341 (obj.) i V 470.
- ↑ w. 204—211. Opis jazdy Damiana powstał pod wpływem Marii Malczewskiego, w. 15—18, 47—50, 1201—1208, 1425.
- ↑ w. 212—217. są powtórzeniem VI 93—98.
- ↑ w. 226—227. są powtórzeniem ww. VI 107—108, zaznaczają one drugą przerwę w opowieści br. Aleksego, zapowiedzianą w. VI 116.
- ↑ w. 231—233. nawiązują i poprawiają poniekąd zapowiedź z w. 116.
- ↑ w. 232. głos dziki — to złowrogi goniec — goniec śmierci, lecz ów głos dziki nie jest chyba głosem potępienia, gdyż temu sprzeciwia się myśl ww. VI 295—297. Raczej byłby to głos z przeszłości, głos „owego ducha nieszczęsnego Gaszynów“ z w. VI 248.
- ↑ w. 236. żył tylko na ciele — żył tylko ciałem, fizycznie.
- ↑ w. 238. niż znów wiedział — nim znów poznał; por. obj. V 442; pyta się o Annie, składnia zmieniona dla rymu zamiast: pyta się o Annę.
- ↑ w. 242. Damijan się… ślubuje — Damian się zaklina, przysięga.
- ↑ w. 242. w żytomierskiej cerkwi — Bonczyk umieszcza Annę w klasztorze obrządku wschodniego, gdyż tak bywało w powieściach i poematach, z których czerpał swą wiedzę o Ukrainie. Wie zapewne o klasztorach unickich, choćby z Polowego Moborta:
Choć Litwin srogi, choć unita hardy,
Choć jak diament, był katolik twardy. - ↑ w. 248. Duch nieszczęsny Gaszynów — opowieść Bonczyka nie pozwala na bliższe określenie, na czym polegał ów nieszczęsny duch Gaszynów. Zbyt nikłe jest światełko, bijące ze słów ks. Grelicha (II 169—174), o krwi Gaszynów, niecoś gorącej, gnającej ich jako jeńców do czynów, których chwalić nie można, o ich sile i rycerskiej postaci, która obawą niemałą napełniała matki cór urodnych. W miejscu obecnie omawianym duch ten pchnął Damiana do bluźnierstwa, do którego Gaszynowie nie okazywali skłonności, przeciwnie byli pobożni, Patrz ustęp Wstępu pt. Amore sacro e profano.
- ↑ w. 249. Obrałaś-li ty Boga — jeśliś ty obrała Boga, bo wstąpiłaś do klasztoru.
- ↑ w. 251. gorał — gorzał; por. obj. III 218.
- ↑ w. 252. Turkom zaprzedał życie i duszne zbawienie — poszedł w służbę wojskową do Turków; Bonczyk mimo sympatii dla swego bohatera surowo ocenia jego krok, zarówno ze względu na przekonania religijne, jak na skłonności słowianofilskie. Może na to wpłynęły także wiadomości o losie Michała Czajkowskiego, autora znanych mu powieści na tle ukraińskim, który po podwójnym renegactwie zakończył samobójstwem życie 16 stycznia 1886 w Borkach w gub. czernichowskiej. Wydaje mi się wątpliwą rzeczą, aby według koncepcji Bonczyka Damian Gaszyna miał przyjąć religię mahometańską, sprzeciwia się temu przydomek Giaura wściekłego (por. niżej, w. 254).
- ↑ w. 253. Iwan Fedorowicz Paskiewicz — (ur. 1782, zm. 1856), ks. warszawski, wódz rosyjski, służył w wojsku od młodych lat i doszedł po zdobyciu Erzerum 1829 do godności feldmarszałka. Dowodził w wojnie perskiej 1826, podbił Armenię i zdobył szturmem Eriwan, w wojnie tureckiej 1828 odniósł szereg zwycięstw, a 1831 objął po Diebitschu naczelne dowództwo przeciw powstańcom polskim i zajął Warszawę, po czym został namiestnikiem Królestwa. W 1849 dowodził armią rosyjską przeciw Węgrom, w 1854 w wojnie krymskiej, w której poniósł kilka klęsk. W czasie swego namiestnictwa wywierał presję na rząd pruski, aby zaprzestał łagodnej polityki wobec Polaków. Bonczyk wspomniał go już w St. K. M. VI 83—84.
- ↑ w. 253. Hans Karl Friedrich Anton von Diebitsch-Zabalkanskij — ur. 3 maja 1783 w Lipie (Gr. Leipe) w pow. trzebnickim, jako najmłodszy syn Eberharda Diebitscha niegdyś oficera pruskiego pod Fryderykiem II, a potem generała-majora rosyjskiego. Hans Diebitsch, wychowany w korpusie kadeckim w Berlinie, wstąpił jako chorąży do siemionowskiego pułku gwardii w Rosji i przebył szybko stopnie kariery wojskowej, gdyż w r. 1812 awansował na generała. W 1827 łagodził spory między Paskiewiczem a Jermołowem, w 1828 był szefem sztabu gen. w wojnie tureckiej, został hrabią, a w 1829 jako wódz naczelny w miejsce Wittgensteina kierował wojną przeciw Turkom, dotarł do Adrianopola, za co otrzymał przydomek Zabałkański, a po wojnie godność generała-feldmarszałka. Jako wódz przeciw powstaniu polskiemu 1830 r. nie odnosił spodziewanych zwycięstw i po bitwie ostrołęckiej miał utracić dowództwo na rzecz rdzennego Rosjanina Paskiewicza. Od tej przykrej konieczności wybawiła go śmierć na cholerę 9 VI 1831. Może pamięć tego ambitnego intryganta i karierowicza śląskiego na rosyjskim gruncie pobudziła Bonczyka do przeciwstawienia mu zmyślonego Gaszyny, jako Ślązaka, który bił Paskiewiczów i Diebitschów. Diebitsch nie był jedynym Niemcem śląskim w wojsku rosyjskim, prócz Prittwitzów służył współcześnie z nim Eugeniusz ks. Wirtemberski, odwieziony jako młodzieniec jesienią 1800 przez Diebitscha ojca do Petersburga.
- ↑ w. 253—254. sumienie Giaura wściekłego spało — powód przejścia Gaszyny do Turków nie występuje jasno u Bonczyka, stąd też niezrozumiały jest wyrzut, że sumienie jego, jako wojownika tureckiego, spało. Niepokój sumienia usprawiedliwiałoby jedynie bluźnierstwo: Obrałaś-li ty Boga, tedy ja szatana (w. 249) i do tego motywu przechodzi poeta w następnych wierszach.
- ↑ w. 259. znalazę — znajdę; por. obj. I 366.
- ↑ w. 268. wklęsłe dotąd oko — zapadłe pod powiekami oko.
- ↑ w. 270. Najświętsze Imiona — Jezus, Maria, Józef! nieco inaczej, niż IV 167.
- ↑ w. 277. De profundis clamavi — Z głębokości k‘Tobie wołam o Panie; początek Psalmu 129.
- ↑ w. 282. pergamin zbutwiały — ten sam „zżółkły pergamin“, który br. Aleksy zabrał z pustelniczej celi.
- ↑ w. 291. do obu Anien — do św. Anny i narzeczonej.
- ↑ w. 300—304. są powtórzeniem czwartym z rzędu V 205—206.
- ↑ w. 305. ty dnia — tygodnia; por. obj. II 3.
- ↑ w. 308—309. Wyjaśniają przyczynę hałasów, wspomnianych w VI 106—108 i 226—227.
- ↑ w. 309. w straży — pod strażą.
- ↑ w. 318. zagrześć — pogrzebać; por. obj. II 80.
- ↑ w. 322. Serafickie syny — synowie św. Franciszka z Assyżu, zwanego Serafickim, od ukazania mu się Serafa przy stygmatyzacji. Westchnienie to Bonczyka jest w chwili pisania poematu właściwie spóźnione, gdyż o. Atanazy Kleinwächter wrócił na Górę św. Anny 17 października 1881, w 3 tygodnie później przybył o. Dezydery Lis, po czym w ubraniu księży świeckich, sprawowali czynności duszpasterskie na Kalwarii i w Porębie. Urzędowo wszakże dopiero ustawą 30 kwietnia 1887 dopuszczone zostały zakony w państwie pruskim, a 9 sierpnia zezwoliło ministerstwo na osiedlenie się franciszkanów na Górze św. Anny. Dnia 1 października 1887 przywdziali bracia habity św. Franciszka, czyli tylko wzgląd na poprzedni ubiór księży świeckich i brak urzędowego zezwolenia na pobyt franciszkanów uzasadnia pytanie Bonczyka.
- ↑ w. 323. w dziedzictwo Gaszyny — do posiadłości niegdyś Gaszynowskich, tj. na Górę Chełmską.
- ↑ w. 326—331. są zmienionym na początku powtórzeniem IV 384—386 a zarazem reminiscencją zakończenia Marii Malczewskiego, odpowiednią poematowi śląskiemu, w który wplotły się motywy ukraińskie.